Ludzie, co się dzieje!

Zazwyczaj podjeżdżając pod mój podpułtuski dom dostrzegałam nowe rośliny, kwiatki, przyglądającą mi się uważnie wiewiórkę lub siedzące na drzewie ptaki. Tym razem, w pierwszym śnieżnym dniu, powitały mnie przed drzwiami, na ośnieżonym trawniku cztery ogromne kanie pod śnieżnymi kapturkami. Śnieg i grzyby to nie jest raczej zwykłe towarzystwo, a ponieważ w dodatku moja wycieczka miała miejsce po kilku bardzo zimnych, nadzwyczaj paskudnych dniach, po całym wyjątkowo bezgrzybnym sezonie, zdziwiło mnie to niezmiernie. Można by powiedzieć, że spotkał mnie dysonans poznawczy, choć może to sformułowanie wobec grzybów, jest trochę na wyrost. O dziwo, po zdjęciu z kapeluszy kilkucentymetrowej warstwy śniegu kanie nadawały się do usmażenia na klarowanym maśle (bez panierowania, które, jak uważam, kradnie wiele grzybowego smaku). Tym niemniej mam głębokie przekonanie, że ten dar losu nie wynagrodził całego bezgrzybnego sezonu, jakiego nie pamiętam od dziesiątków lat. Nie ususzyliśmy po raz pierwszy żadnych grzybów. No więc cóż, dobre i to. A niespodzianka była duża.

Te grzybowe braki tego sezonu zrekompensował nam prezent od bratanka z Mazur: spore paki ususzonych wigilijnych grzybów i …złowionych przez niego ryb.

Wyrośnięte w czystym mazurskim jeziorze szczupaki to nasz rodzinny, od kilku już lat, smakołyk wigilijny. Nie musimy jadać karpia, który pojawiał się w ten wyjątkowy dzień na stole, nie wzbudzając zachwytu. Oczyszczone, na ile to możliwe, z ości ciemnozłote kawałki szczupaka znikają ze stołu w szybkim tempie. Ale tym razem, oprócz szczupaków w rodzinnym prezencie znalazły się liny.

Ta dawniej popularna w Polsce ryba bardzo rzadko pojawia się w sklepach. Większe szanse na lina mają rodziny wędkarzy. Ale klasyka, lin w śmietanie, nie jest już znanym powszechnie daniem rybnym. A danie to znakomite, delikatne, smakowite, na dodatek z historyczną tradycją kulinarną.

Właściwie przyrządzanie ryb jest dość proste. Oczywiście można z nich robić wymyślne dania, ale jak twierdzą znawcy oraz ja, świeża ryba przygotowana w najprostszy sposób jest najlepsza. Wszyscy wiemy, że ponieważ w Polsce dni postne były w roku liczniejsze niż „mięsopustne” powstało wiele przepisów rybnych. Nigdy jednak nie przyprawiano ich tak silnie jak mięs, różne smaki uzyskiwano najprostszym sposobem, bo różny był sam smak ryb. Jednym ze sposobów, który urozmaicał rybną kuchnię było zalewanie ich śmietaną. Powstawał wtedy doskonały sos, danie wzbogacało się o nową wartość. Liny w śmietanie, karasie w śmietanie. Przez wiele lat godziliśmy się w naszej rodzinie na wigilijnego karpia, ale po upieczeniu w całości zalanego śmietaną, co sprawiało ,że był znacznie smakowitszy od smażonego w kawałkach.

Przygotowując ryby w śmietanie, możemy używać nietłustej śmietany, 12-proc, a ja nawet używam jeszcze delikatniejszej, słodkiej śmietanki. Wówczas w trakcie podgrzewania wytwarza się śmietankowy,ale delikatny sos.

Ryby, grzyby: najwyraźniej już czujemy bliskość Bożego Narodzenia. Lada moment ustawimy w domach poinsecje, które dla mnie, są ważniejsze niż choinka. Wkrótce też zaczniemy obmyślać świąteczne prezenty (o raju!). W każdym razie mamy o czym myśleć! A tymczasem ja już się cieszę na faszerowanego szczupaka i na smażone szczupacze dzwonka.