Jak miło, że już święta
Jakiś czas przed świętami siadamy i układamy sobie plan, co trzeba będzie kupić, co i kiedy przyrządzić, bo wiadomo, że bez planu problemu nie uda się załatwić. A że święta wielkanocne to czas jedzenia, smakowitego i specjalnie na tę okazję przeznaczonego, sprawa jest poważna. Czasem chciałoby się, aby nasz stół przypominał tradycyjne święta, o jakich opowiadali starsi członkowie rodziny. No, bo to ten jeden raz w roku… Ale apetyty już nie te, mody inne i rozsądek podpowiada trochę umiarkowania.
Wiadomo, że muszą być w tych świątecznych dniach jajka. W sporych ilościach i w różnych postaciach: na twardo, faszerowane, w najrozmaitszych sałatkach. To wielkanocny pewnik. Z kolei wymyślamy mięsiwa. Pieczeń cielęca, upieczony schab, szynka, kiełbasa biała, ale i wędzona, sztaby starannie przyprawionego indyczego mięsa. No i do tego sosy tatarski, chrzanowy, śmietanowy, majonez. A, i sałatka jarzynowa i, oczywiście, ćwikła. Aha, i jeszcze dwa–trzy mazurki, sernik, lukrowana babka.
Samo wyliczanie tych pyszności powoduje, że czujemy się nieco przejedzeni. A co dopiero, gdyby nam przyszło to wszystko zjeść lub choćby po kęsku spróbować. Zatem robimy staranną selekcję planów. Jajka oczywiście zostają. Zostaje też upieczone mięso lub szynka, kawałek białej kiełbasy (no bo do świątecznego żurku to obowiązkowy dodatek). Ćwikła i jeden sos, i to w ilościach umiarkowanych. No niech tam, jeszcze trochę jarzynowej sałatki, a na deser jedno świąteczne ciasto. Dochodzimy do wniosku, że ewentualni świąteczni goście nie przychodzą zazwyczaj głodni, że kawa lub kieliszek wina z niewielką ilością czegoś wyjątkowo smacznego to wystarczający poczęstunek w te świąteczne dni. Poza tym przecież już nie musimy kompensować sobie 40 dni postu. Wielu dni wyrzeczeń, co usprawiedliwiało wielkanocne obżarstwo w przeszłości, już chyba nikt nie praktykuje.
W mojej rodzinie każdego roku eliminujemy któreś z przygotowywanych w familijnej tradycji dań, bo nagromadzenie wszystkich pyszności nie pozwala się nimi nacieszyć w ciągu tych dwóch świątecznych dni. Przecież można je przygotowywać także w jakiś czas po świętach, kiedy możemy je znacznie bardziej docenić.
W tym roku przewiduję na wielkanocne śniadanie potrawę, która dotąd na nim nie gościła. Ale zacznijmy od początku: odkryłam, że doskonale jako składnik mielonego nadają się części kurczaka. Pojawiły się w sprzedaży kurczęce uda i podudzia bez kości. I właśnie to mięso, razem z niewielkim dodatkiem wieprzowiny, mielę i przygotowuję różne różności. Oczywiście powód tego jest jeden: wokół naszego stołu pojawiło się kilka bardzo, bardzo młodych osób, które mają z jedzeniem tak przygotowanego mięsa mniej kłopotów. Planuję więc przygotowanie klopsa ze zmielonego w domu mięsa, ozdobionego schowanymi w nim jajkami na twardo.
Mielone są u nas bardzo popularne, jednak naprawdę dobre mielone wymagają zarówno doboru składników, dodatków, jak i dokładnego wyrobienia. Od niedawna za radą przyjaciółki do mielonego dodaję oprócz jajka, przypraw, namoczonej w mleku bułki i posiekanej zieleniny jeszcze dobrą francuską musztardę, i to w dość sporej ilości, bo łyżkę stołową na kilogram mięsa. Z tak przygotowanego mięsa zrobię klops, który w środku będzie miał biało-żółte jajeczne krążki. Mam nadzieję, że będzie smakował starszym i zainteresuje najmłodsze pokolenie.
Niezbyt zmęczone przygotowaniami do świąt życzymy Wam słonecznej pogody, dobrego humoru i wyjątkowo smacznego (jednak) jedzenia.
Komentarze
Po raz kolejny przy planowaniu wielkanocnego śniadania dla 5 dorosłych osób (bez specjalnych restrykcji żywieniowych ale jednak ograniczających kalorie) najpierw się rozkręcam a potem zaczynam usuwać pozycje z listy.
I zostaje mi:
Biała, na 5 osób dwie nie lubią, więc nie ma co szaleć z ilością
Sałatka jarzynowa z majonezem, bez żadnych twistów, klasyczna – wszyscy lubią i obie mamy musza dostać porcje na poniedziałek, wiec tutaj ilość hurtowa, bo ta sałatka, robiona ‚po domowemu” jest tylko dwa razy do roku
Wędliny – po trochy szybki, schabu, pasztetu – schab przyniesie teściowa, pasztet mój i to tyle frykasów, bo jednak to już nie te czasy żeby człowiek czekał na te święta, marząc o skrzętnie schowanej za wódka w barku puszce „Polish Ham” Krakusa. Trochę żal, że tyle rzeczy spowszedniało.
Jaja w sosie, zwanym u nas tatarskim, ale nasz rodzinny przepis zawiera rodzynki i krojone drobno jabłko a nie am grzybków. Nigdy sie z takim przepisem poza wąskim kręgiem rodzinnym nie spotkałam.
Do tego zielenina do przybrania – roszponka, rzodkiewki, ogórki wykrawane w ząbki i rzeżucha. Wszystko w sporych ilościach bo i tak zostaną oskubane do czysta.
Do tego chleb na zakwasie, domowy i chała z makiem (nie chałka!!) wg. tradycyjnego żydowskiego przepisu – nie za słodka, obłędnie puszysta, zostaje świeża prawie tydzień (ale nigdy tyle sie nie uchowa).
Piekę dwie potężne wg szabasowego zwyczaju, bo musze potem wszystkich obdzielić na odchodne. W poniedziałkowy poranek taka chała z masłem i łycha sałatki to jest raj.
Z ciast dość tradycyjny sernik (bez spodu za to z rodzynkami – tak, jesteśmy z tych) piecze mama, od lat ten sam i w tym roku w ramach odmiany ciasto które pierwotnie było Buche de Noel ale przerobiłam je na coś w rodzaju tortu. Krem na bazie mascarpone i i polewa z ganache z ciemnej czekolady zwalają z nóg.
I to tyle, wszyscy będą i tak objedzeni.
Ale gdzieś w tyle głowy mam że za mało.. za mało.. jakoś tak biednie… dziedzictwo lat 80-tych nie chce sie odczepić.
Maddy czy mogłabyś podać przepis na tradycyjną chałę?
Dzień dobry 🙂
popołudniowa kawa
Małgosia W
Mój przepis na chałę – ilość maki trzeba korygować na bieżąco
ok 510g maki (powinna być tzw. silna, ale nasza 650 tez ok, byle białka miała powyżej 11g – a najlepsza wychodzi na Manitobie)
170g (ok 2/3 szklanki) wody w temp. pokojowej
6 łyżek stołowych oleju (rzepakowy, słonecznikowy – nie oliwa!)
3 łyżki płynnego miodu
2 duże jaja
1 żółtko (białko zachować na później)
1 1/2 łyżeczki soli
2 łyżeczki (jedno opakowanie 7g) drożdży instant
Białko jaja i do smarowania i mak do posypania
Odjąć z mąki 3 łyżki, resztę wymieszać ze wszystkimi składnikami i wyrabiać – hakiem ok 7-8 minut. ciasto powinno być miękkie ale jeżeli sie zbyt klei dodać po trochu z odłożonej mąki.
Dobrze wyrobione ciasto powinno być miękkie ale nie klejące, i elastyczne.
Przełożyć do wysmarowanej olejem miski, przykryć i odstawić do wyrośnięcia na ok 2,5 godziny albo do podwojenia objętości (nie musi być bardzo ciepło, byle nie w przeciągu). Można też wstawić na cala noc do lodówki.
Wyrośnięte ciast (jak z lodówki to zostawić na blacie na pół godziny żeby sie trochę ogrzało) odgazować i przełożyć na lekko naoliwioną stolnicę.
Nie podsypywać mąką, ciasto nie klei sie do rąk.
Podzielić na 3 części (albo więcej, zależy jaki warkocz chcemy pleść), każdą część zwinąć w kulkę i zastawić na 15 minut żeby odpoczęła.
Uformować z ciasta „węże’ (ja stosuje metodę zwijania jak do bagietki, bo się ładniej gluten formuje, można zaleźć na YT filmiki jak formować bagietkę) i zapleść warkocz.
Z tej porcji wychodzi jedna potężna chała albo dwie mniejsze.
Chałę ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, przykryć naoliwioną folia spożywczą i odstawić do wyrośnięcia na godzinę do półtorej w miejscu wolnym od przeciągów.
Nagrzać piekarnik do 190 stopni, posmarować chałę rozbełtanym białkiem i posypać obficie makiem.
Wstawić blachę do nagrzanego piekarnika i ustawić temperature na 185 stopni BEZ TERMOOBIEGU.
Piec 25-30 minut, jeżeli zbyt szybko sie spieka na brązowa, osłaniam ją druga blachą od górnej grzałki.
W połowie czasu można dosmarować białkiem i posypać jeszcze makiem w miejscach w których chała się „otworzyła” (kwestia czysto estetyczna).
Upieczoną wyłożyć na kratkę do wystudzenia. Można jeść ciepłą ale nie gorącą – dać ostygnąć co najmniej pół godziny!
W tym czasie można wyjąć z lodówki masło zeby nie było zbyt twarde kiedy sie już rzucimy na to cudo 🙂
Przechowywać zawiniętą w folię spożywczą.
Jakby cudem coś mało szansę sczerstwieć, jest genialna na bread budding 🙂
Zrobiłam się głodna jak to pisałam…
Powodzenia!
Maddy, pięknie dziękuję!
MaddyOfEsi- to, co napisałaś w podsumowaniu swojego dzisiejszego wpisu(tego pierwszego) bardzo mi się podoba i jest, według mnie, cennym i bardzo słusznym spostrzeżeniem. Jakoś rzeczywiście mamy nadal, gdzieś w głębi duszy zakodowane, że może za mało… i że oby nie zabrakło! Wydaje mi się, że kolejne pokolenie już nie myśli w ten sposób.
Co roku w okolicach Wielkanocy rozmawiamy z Alainem o polskich zwyczajach związanych z tym Świętem i wspominamy jego zaskoczenie sprzed wielu, wielu lat. Śniadanie wielkanocne??? Żurek na śniadanie??? Jajka na różne sposoby, baby, mazurki…? Francuska Wielkanoc sprowadza się do jajek i zajęcy z czekolady oraz dziecięcej radości ze znalezienia tych przysmaków w ogrodzie, o czym zresztą rozmawialiśmy już przy wcześniejszych, wielkanocnych okazjach.
Osobisty Wędkarz polubił nasze Święta i cieszy go celebrowanie tego specjalnego śniadania, które zdarza się tylko raz w roku. Szczerze mówiąc, czy znacie Francuza, którego nie cieszyłoby celebrowanie jakiegokolwiek posiłku z dowolnej okazji 🙂
Krystyno- moja Latorośl też chętnie zagląda na blog „Ania gotuje” i korzysta z zamieszczanych tam przepisów( z tychże samych powodów, o których piszesz).
A co do babki wielkanocnej- to dam znać!
Dobry wieczór,
Zapraszam do Funchal https://www.eryniawtrasie.eu/53763
Ja też zaglądam na ten blog. Właściwie jedyny, który cenię, jeśli chodzi o przepisy kulinarne.
Portugalia, mówiąc Agnieszką Osiecką, jest bardzo „ujutna”, czyli nie za duża, nie za mała, do zwiedzania doskonała. Ja byłam tylko w Lizbonie parę dni (rejs Darem Młodzieży), ale wspominam to bardzo, bardzo. Mimo, że temperatura dawała czadu, 42c w dzień, niewiele mniej w nocy, no ale to było lato!
Wybraliście dobry czas.
Charakterystyczne kafelki, zazwyczaj bialo-niebieskie…
https://www.youtube.com/watch?v=zhRzORqNa0E
MaddyOfEsi
Ja zrobiłam się głodna jak to czytalam 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=CreKFti8Bjo
Żyją !
Pozytywnie – czekam na przyjaciela…
Stare, dobre.
https://www.youtube.com/watch?v=MKLVmBOOqVU
Dzień dobry 🙂
kawa
Orca, Krystyna,
serdecznie dziękuję za linki do ptasich gniazd. Właśnie do nich zajrzałam, bocianie jest puste, u koliberka leżą dwa maciupcie jajeczka.
Orca, jestem prawie pewna że nie byłam w polskim sklepie w Seattle, nigdy tego nie robię jak jestem za granicą. U was jadłam bardzo dobrze amerykańskie i przede wszystkim azjatyckie (sushi) specjały.
Tu gdzie mieszkam w Oldenburg jest jeden polski sklep, zaglądam do niego bardzo rzadko, bo typowe polskie produkty jak kiszone ogórki, kasza gryczana, żurek firmy Winiary, czy „Prince Polo” i wiele innych można kupić w niemieckich sklepach.
No i dobre pierogi nauczyłam się nareszcie robić sama. Znalazłam na YT kanał MENU Dorotki, http://www.youtube.com/watch?v=nf3pz2_MMUg
Podpisuję się pod tym co napisała już Danuśka, w Niemczech tak jak i we Francji instytucja śniadania wielkanocnego jest nieznana. Tylko jajka i zające pochowane w ogrodzie. Dzieci się cieszą, napychają czekoladą i potem już nie chcą niczego jeść. Mojego niemieckiego zięcia udało się przekonać do polskiego świętowania.
Wczoraj był zielony czwartek (Gründonnerstag) i zgodnie z nazwą nie mogło być nic innego niż zielenina 🙂
Jedliśmy głównie zielone produkty.
Była też zupa ziołowa. Zupa składała się z bulionu doprawionego ziemniakami i świeżymi ziołami, takimi jak trybula, dziki czosnek, rzeżucha, mniszek lekarski i szczypiorek.
Dziś w najważniejszy dzień tych świąt nie będzie ani swininy ani wołowiny. Nie będzie również tradycyjnego dorsza bo mamy go już pozwoli powyżej uszu.
Leżą już na desce oczyszczone małe, takie osmiocentymetrowe calamary, są również obrane ze skorupy gambasy, utarta skórka od zytryny trochę koperku i innych durnych.
Gambasy trafią do calamarów, posypane tym i owym i wykałaczką zszyte by nie uciekły. Całość otoczona w mące do frytkowania owoców morza i na parę minut do rozgrzanego oleju.
Wiele dodatków do tego nie potrzeba. Wystarczy panoramiczny 360° widok z górami pokrytymi czystym śniegiem. Wczorajszym 🙂
Nad nimi kłębiące się jeszcze chmurzyska przypominające bitą pianę 🙂
Błękitne niebo nad morzem pokrytym białymi falkami od silnego wiatru.
Co będzie jutro? Najprawdopodobniej tradycyjnie owieczka.
Ale to co będzie jutro to okaże się dopiero jutro
Nie mam zamiaru niczego planować a jedzenia już w ogóle. Życie z dnia na dzień robi bardzo dużo przyjemności i póki co zmieniać tego nie będziemy.
Pozdrowienia 🙂
Pogodnych i spokojnych Świąt życzymy wszystkim blogowiczom 🙂
Pozdrawiając świątecznie, życzę Wam spokojnych i zdrowych Świąt.
Czy na stole pojawi się sto i jedna potraw jak to drzewiej bywało, czy też w dobie racjonalnego żywienia pofolgujecie jedynie wyborowi niewielkiej ilości tradycyjnych dań, życzymy smacznego jedzonka w miłym i serdecznym towarzystwie rodziny i bliskich Wam osób.
Smacznego jajeczka i innych pyszności!
echidna i Wombat
Kochani- wszystkiego dobrego świątecznego! Po Świętach też życzę Wam zdrowia i różnorakich radości 🙂
https://photos.app.goo.gl/NefcZHNURJfwqAKH9
Chłe chłe… kogut śliczny 🙂
Danuśka,
czy to nie rasa „białoczuba”? Tak mi wynika z poszukiwań w googlach. Bardzo efektowny ten kogut!
Mili, życzę pogodnych, spokojnych Świąt Wielkanocnych w miłej atmosferze!\
Potrawy raczej tradycyjne: biała kiełbasa, pasztet, mazurki, sernik i oczywiście sałatka.
Spokojnych świąt !
U mnie kulinarnie podobnie jak u Małgosi , ale bez mazurka. Upiekłam tylko sernik. Niespodziewanie dostaliśmy w prezencie pasztet/ dziczyzna, kaczka i wieprzowina/.
Ponieważ gniazdo w Przygodzicach jest nadal puste, możemy obserwować inne gniazdo w ośrodku rehabilitacji zwierząt Klekusiowo k. Bolesławca na Dolnym Śląsku. Bocianica już chyba wysiaduje jaja: https://klekusiowo.pl/ .
A do Przygodzic będę zaglądać.
Dziś w nocy kolejna zmiana czasu.
My jak zwykle do przodu, zmiana czasu była tydzień temu.
Z lekturowej półki – czytam „Piękne skandalistki. Przedwojenne miss Polonia” autorstwa Marka Telera.
Bardzo ciekawa książka – jedna z tych miss przedwojennych (1929) była łączniczką w czasie II wojny we francuskim rochu oporu. Kobieta ponoć nie znała strachu! Dorobiła się 10 medali za waleczność i różne takie, a wisienką na torcie z pewnością było jedenaste odznaczenie, francuska Legia Honorowa. Zapomniałam nazwisko, a nie chcę w kindlu wracać do tyłu…chyba Władysława Kostakówna. Bardzo ciekawe są losy tych missek. Dawały radę w tamtych ciężkich czasach.
Kochani, zycze Wam jaknajlepszych swiat wiosennych!
Niech Wam wiosna nada sil i pogody ducha, cieszcie sie zyciem i nie zapomnijcie motta: Byle do wiosny!
Nawzajem, Pepe
Piękne życzenia. Uściski niedzwiedzie 🙂
spokojnych Świąt
Spokojnych, pogodnych i zdrowych Świąt!
https://www.eryniawtrasie.eu/53831
nasza sąsiadka powiedziała
co dziś w ogrodzie swym widziała
na różowym płatku róży
spoczywał błękitny krasnal nieduży
obok na listku wróżka siedziała
wdzięcznie na gitarze grała
a nad nimi, na woni róży obłoku
grupka elfów bez zbytniego tłoku
menuata skocznie tańczyła –
scenka czarująca i nad podziw miła
Jak dobrze mieć sąsiadkę
Jak dobrze mieć sąsiadkę
Co wiosną się uśmiechnie,
Jesienią zagada,
Ja tęsknię za tą panią co pachnie fiołkami 🙂
Ooooo, teraz wpadłem na to, że coś takiego śpiewały stare babki 🙂
…pożyczy ci pieniędzy
pół masła, kilo soli,
wysłucha twoich zwierzeń
choć głowa go boli…
Stare babki, ale jare 🙂
O tak 🙂
Sąsiadka to instytucja o niewyczerpanych możliwościach.
Mieszkanie przewietrzy,
Poczte dośle i sporo innych takich tam ….
Sztaudynger też doceniał pisząc:
Nie da ci ojciec,
Nie da ci matka,
Tego co może dać ci sąsiadka
😉
Dzień dobry 🙂
kawa
Irku,
kubek świetny!
W gniazdku kolibra wykluło się pierwsze pisklę : https://www.youtube.com/watch?v=6DdUcz8ZSBY
Święta udały się towarzysko i pogodowo/ aż za bardzo, bo temperatury były lipcowe/. Pierwszy dzień spędziliśmy u rodziny w Lęborku, przy okazji zwiedzając miasto, a w drugi dzień byli u nas młodzi. Bardzo podobały mi się te święta.
Schab gotowany udał się znakomicie, dobra odmiana dla szynki.
Dziś ochłodziło się i pokropiło. I dobrze, bo to jeszcze nie czas na lato.
Ewo,
ładnie jest na Maderze, tyle zieleni i kwiatów. Szkoda, że trafiliście na wycieczkowce, ale na Maderze sezon turystyczny trwa chyba przez cały rok. Relacja w waszych mniejszych i większych przygód jak zawsze ciekawa. Owoce na zdjęciach są mi zupełnie nieznane.
Krystyno, my też nie znaliśmy. Madera wciąż zaskakuje.
https://www.eryniawtrasie.eu/53854
Dzień dobry 🙂
kawa
Ewo- już niejednokrotnie rozmawialiśmy o Maderze z Osobistym Wędkarzem i też uznaliśmy, że jest to miejsce warte powtórnej wizyty i to z wielu powodów. Rozumiemy zatem bardzo dobrze, dlaczego znowu zawitaliście w tamtejszych okolicach. Myślę, że wielu turystom ta wyspa kojarzy się głównie z Churchillem:
https://www.dladziedzictwa.org/wp-content/uploads/2023/08/Churchil_01.jpg
albo z czarnym pałaszem podawanym z bananami:
https://bemvoyage.pl/10-rzeczy-ktore-trzeba-zjesc-na-maderze/#
Nam trochę się kojarzy do tej pory, chociaż mamy też inne, miłe wspomnienia.
Wbrew pozorom ryba z bananem jest bardzo smaczna, a o owocach Ewa napisała również na swoim blogu. Ewo-czekam niecierpliwie na ciąg dalszy Twoich opowieści 🙂
Święta, Święta i po Świętach…. pamiętacie, jak to się niegdyś mawiało i mawia nadal, ale chyba już coraz rzadziej. W ramach poświątecznych remanentów przesyłam wielkanocne zdjęcie przesłane przez Żabę:
https://photos.app.goo.gl/57GEEv5V5NQGe5UW8
Przy okazji sprawozdaję, że babka budyniowa, o której wspominałam na blogu przed Świętami udało się bardzo dobrze. Trzeba jedynie uważać, by nie zostawić jej za długo w piekarniku, bo ma być wilgotna!
Nasi współbiesiadnicy dorzucili na stół wielkanocny pasztet wegetariański znakomicie doprawiony i posypany pistacjami, ich zielonkawy kolor wpisywał się doskonale w wiosenne klimaty. Latorośl zamiast sernika upiekła tartę cytrynową. Cytrynowego nadzienia czyli lemon curd zrobiło się dziwnie za dużo i dojadamy je teraz łyżkami na deser i w wolnych chwilach 🙂 Oczywiście wiemy doskonale, że nie należy tego robić, bo podjadanie czegokolwiek i kiedykolwiek jest wołającym o pomstę do nieba koszmarnym grzechem i na dodatek odkłada się w biodrach! Być może jednak, tuż po Wielkanocy, zmartwychwstały Chrystus wybaczy nam to w swej szlachetnej i niezmierzonej dobroci. A biodra jakoś przeżyją….
Madera kojarzy mi się z winem i historia o statku który plynal tam i z powrotem z butelkami wina. Ta podroz i zmiana temperatur nadala winom unikalny smak.
Ktoś na pewno zna szczegóły tej historii.
Eva, dziękuję za zdjęcia.
W gnieździe już są dwa baby hummingbirds 🙂 Nie tylko Krystyna obserwuje to gniazdo 🙂
Keks Krystyny jak zwykle im starszy tym lepszy.
Gniazdo kolibrow jest wielkości połowy orzecha włoskiego. Zbudowane z mchów i z pajęczyny. Gniazdo jest odporne na wiatr.
Za kilka dni młode beda wystawaly z gniazda.
Pierwsze ogłoszenie “glean” to rabarbar,
Ewa opisuje historie wina w podróży…. i lepszym smaku.
https://www.eryniawtrasie.eu/53854 – tak, tu podrzucam winną historię.
Dzień dobry 🙂
kawa
Uuu, kawa z takim widokiem, chętnie wypiję!
Ja też!
I ja! Nie samą kawą człowiek żyje.
https://www.eryniawtrasie.eu/53913
To video pokazuje jak koliber buduje gniazdo.
Zaczyna od miękkiego podłoza, następnie wszystko owija pajęczyna aby utrzymać gniazdo w miejscu. Na koniec uklada nasiona wokół gniazda jako ochronę.
https://youtu.be/MVOZ8tXl5Nc?feature=shared
Orca,
bardzo ciekawy ten filmik o budowie gniazdka. Ponieważ nigdy nie widziałam kolibra na żywo, a na podstawie filmu trudno wyobrazić sobie rzeczywistą wielkość ptaszka, to cały czas wydaje mi się, oczywiście niesłusznie, że to ptaszek wielkości rudzika. Będę obserwować gniazdko kolibra . Szkoda, że bocianie gniazdo w Przygodzicach jest nadal puste. Może to skutek ubiegłorocznych walk o gniazdo, a może poprzedni lokatorzy nie żyją.
Cieszę się, że korzystasz z przepisu na keks. Ja piekę go niestety bardzo rzadko, bo w ogóle piekę niewiele. Ale ciasto jest bardzo dobre.
Na rabarbar trzeba będzie jeszcze u nas poczekać, może na koniec maja.
Ewo,
Funchal podoba mi się coraz bardziej. Z parku też trudno byłoby mnie wyciągnąć,wspaniała roślinność w większości niewystępująca w Polsce. Rozpoznałam tylko wszechświatowe aksamitki i strelicje, a, i jeszcze wcześniej nasturcje. No i chyba parki raczej nie są oblegane przez turystów…
A wracając po porannej kawy od Irka, to powymądrzam się poświątecznie 🙂 , bo sernik został wyjęty z piekarnika zbyt szybko i dlatego środek zapadł się. Na smak to zupełnie nie wpływa, ale bywa frustrujące.
Czytam ostatnio, że bardzo modny jest sernik baskijski. Czy ktoś z Was próbował go może? Z opisu składników wygląda na bardzo delikatny.
Krystyna,
Twoj keks jest jak wino. Im starszy tym lepszy. Teraz chyba ma 5 dni.
Kolibry które u nad żyją odmiana Anna i Rufus mieszczą się do połowy łuski orzecha włoskiego. Koliber na video to Anna (female). Rufus (małe) ma czerwone/maroon pióra na głowie. Jest to tak małe i delikatne stworzenie. Tylko podziwiam ich talent. Każdego roku mama składa dwa jajka trzy razy w sezonie i je wychowuje aż poleca w inne miejsce.
Obok nas na drzewie dosyć wysoko jest koliber zapracowany w gniezdzie. Nie przeszkadzam jej.
Zaglądam do bocianów w Przygodzicach. Cierpliwie czekam.
Krystyno,
koliberek to naprawdę maleńki ptaszek. Do nas te maleństwa przylatują z Meksyku na lato. Zastanawiam się, do czego by tu porównać… taki dwa razy trzmiel, a może nawet i nie. Sliczne są – nasze są takie właśnie, jak ten z filmiku Orki. Błyszczące piórka i tak szybko się poruszające skrzydełka, że w locie prawie niewidoczne. Gdzieś w zbiorach mam zdjęcie ptaszka z bliska, udało mi się zrobić u znajomych na patio, ale gdzie to zdjęcie – pojęcia nie mam .
Na razie ostatnia moja fotka 😉
https://photos.app.goo.gl/67UYsVGAKDXBXqCF7
Dobrze jest sprawdzić zanim coś napisze
Korekta o kolibrach
Anna hummingbird
Male and female.
https://en.wikipedia.org/wiki/Anna%27s_hummingbird
Ten na video który buduje gniazdo i również ten który wysiaduje dwa młode to Anna.
Rufous też to żyje i ma trochę inne kolory.
Rufous
https://en.wikipedia.org/wiki/Rufous_hummingbird
Orco- podrzucony przez Ciebie filmik o budowaniu gniazda przez kolibra jest przeuroczy, dzięki!
Anna hummingbird to koliberek żarogłowy. Właśnie przeczytałam, że populacja tych ptaków rośnie, co jest dobrą wiadomością.
Rufous hummingbird to rudaczek północny(rodzina kolibrowatych). W tym przypadku tendencja jest niestety odwrotna- liczebność tych ptaków spada.
Skoro było o malutkich koliberkach to może teraz o największych ptakach na świecie: https://www.youtube.com/watch?v=wEQJiDe-xlc
Ja mam zdjęcia koliberków zestawione z kondorami, bo to właściwie na nie „polowałam” w Peru, a kolibry to tak przy okazji się pojawiły na pobliskim krzaczku.
Różnica w wielkości niesamowita, najmniejszy i jeden z największych ptaków.
Herbata!
https://www.amazon.pl/Purely-Home-Niebieski-koliber-kwiat/dp/B0BQMRF917
W gnieździe kolibra Sapphire jest informacja (live chat) że tylko jeden z dwóch młodych kolibrow żyje i wystawia dziób do jedzenia.
Dzień dobry 🙂
kawa
Irek
🙂
„Nikt mi dziś nie uwierzy, ale przed tym filmem nikt albo tylko nieliczni używali tego określenia na milicjantów. Ja wziąłem je z dowcipu ulicznego o milicjancie z psem, który niegdyś patrolował ulice – dlaczego z psem? Bo co dwie głowy, to nie jedna. Amerykanie mówią na gliniarzy „pigs”, czyli świnie, a ja chciałem, żeby u mnie to były „psy”, bo z jednej strony, tej powierzchownej, to było obraźliwie, ale w głębszej przywoływało pozytywne skojarzenia, takie jak: wierność, czujność, pies to stróż – drapieżny dla obcych, łagodny dla swoich Dlatego w filmie Nowy mówi bez wahania o sobie i Franzu: „My, psy, musimy się trzymać razem” – razem, bo przeciwko wszystkim innym hyclom.”
Z wywiadu z Władysławem Pasikowskim
( https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,16059659,najpierw-napisalem-scenariusz-pod-tytulem-policjanci-z-warszawy.html#S.embed_article-K.C-B.1-L.1.zw )
Nie słyszałam, by Amerykanie nazywali policjantów „pigs”, potoczne określenie to „cops”, które nie wydaje mi się obraźliwe, to tak, jak na milicjanta/policjanta mówiło się „glina”. Ale mnie się skojarzyły „psy” z policjantami śledczymi i to chyba dobre skojarzenie, bo psy znane są z nadzwyczajnego węchu. Poza tym lubię psy, a zwłaszcza koty!
To dla Krystyny 😉
Nie wiedziałam, że muzykę do tego tekstu Agnieszki O. skomponował Krzysztof Komeda. A tekst jak najbardziej aktualny.
https://www.youtube.com/watch?v=zH5Vxbh4sq4
W czytaniu „Soc.pop.post. Portrety gwiazd.” Małgorzata Terlecka-Reksnis.
Lubię plotki 😉
Agnieszka O. nie jest osobą, o której plotkarze mogą dużo powiedzieć. Ona sama mówiła o sobie na tyle dużo w książkach i wierszach, że żaden plotkarz nic nowego by nie wymyślił i niczym nowym by nie zaskoczył. No, przynajmniej mnie. Wiernej czytelniczce Agnieszki O.
p.s
Myślę, że Ennio Moricone, który tworzył muzykę do „spagetti westerns” wzorował się na Komedzie. Posłuchajcie tylko, sekcja muzyczna bardziej rozbudowana, ale tak zwany „beat” ten sam, jak w „Prawie i pięści” :
https://www.youtube.com/watch?v=J9EZGHcu3E8
Alicjo,
w filmach Pasikowskiego przekleństwa i różne bluzgi to norma, więc te jego wyjaśnienia nie bardzo mnie przekonują – miało być ostro i bulwersująco, bo większości widzów to się podobało. Kiedyś policjantów/milicjantów określali psami w zasadzie tylko kryminaliści i to było określenie pogardliwe. Kryminalistom się nie dziwię, innym – tak.
Plotkarze nie musieli się zbyt wysilać, bo po śmierci Agnieszki Osieckiej wydano jej biografię, a potem rodzina zgodziła się na wydanie listów jej i Jeremiego Przybory, pełne najintymniejszych szczegółów, argumentując zgodę wartością literacką listów. Nieboszczycy głosu nie mają. Myślę, że nie wszystko powinno się wyciągać na światło dzienne. Ale to przestarzały pogląd.
Optymistyczna wiadomość – Polacy, a właściwie Polki zaczęli więcej czytać. Po dekadzie nastąpił wzrost i ok. 43 % ludzi przeczytało co najmniej jedną książkę w roku. To powinno liczyć się od kilku książek, bo co to jest jedna książka. A i tak sytuacja wygląda mizernie w porównaniu z innymi krajami europejskimi.
Tu więcej szczegółów : https://fakty.tvn24.pl/zobacz-fakty/po-latach-spadkow-wskaznik-czytelnictwa-w-polsce-rosnie-pomoglo-otwarcie-bibliotek-w-soboty-st7856716
Krystyno,
Miejskie parki faktycznie nie są oblegane przez turystów, ale jak się ma do dyspozycji całą wyspę… W tym roku, ze względu na choróbsko ograniczyliśmy się do spacerów po Funchal, ale i tak było fajnie.
https://www.eryniawtrasie.eu/53963
Rodzina jak rodzina – to Agata Passent (jedyna rodzina) miała prawa do dorobku Osieckiej i jednoosobowo decydowała, co opublikować. Decydowała i opracowywała kolejne wydania. Osiecka od dziecka niemal prowadziła „Dzienniki” i te wydano, jak sądzę, w całości, ja mam tylko 2 pierwsze, potężne tomy z lat 1945-1950 oraz 1951.
Późniejszych już nie kupowałam (wszystko do nadrobienia 😉 ), bo jakoś nie było okazji, a dopiero niedawno znajoma mi przypomniała o nich i że są wydane wszystkie – w publio są tomy 1-2, to mam w papierze, a poza tym 3-4-5-6, które obejmują okres, jaki by mnie interesował. Te dwa pierwsze tomy rozczarowują (mnie), bo są to zwierzenia nastolatki, nic nadzwyczajnego. Te następne mogą być interesujące, bo czasy studenckie i tak dalej, a wtedy się działo sporo.
Agata opracowała listy, bo stwierdziła, że nie będzie czekała 50 lat na wydanie, i kogo to będzie wtedy interesowało, kto będzie pamiętał o Osieckiej. Może i racja z tą pamięcią, ale darowałam sobie listy, podobnie jak Krystyna uważam, że nie wszystko jest na sprzedaż.
W niedawno czytanej biografii Dwóch Starszych Panów poruszony był wątek Agnieszki O.
Otóż Starszy Pan Drugi (Jeremi) napisał tekst „Szuja”, który w kabarecie S.P. do muzyki Starszego Pana Pierwszego (Jerzy) wspaniale wykonała Irena Kwiatkowska. Tekst powstał po zerwaniu romansu Starszego Pana D. z Agnieszką O. i jest dość przewrotny, bo to ona „zwodziła go i nabujała”, a Jeremi się dość mocno zaangażował…
https://www.youtube.com/watch?v=fUhOM7wyQpY
Mnie też ucieszyła wiadomość, że Polacy więcej czytają, jedna książka w roku to jest tyle, co nic – to zapracowana Iga Świątek jako minimum założyła, że jedna książka na miesiąc to jest mus! I to robi pomiędzy treningiem i meczami…
Zwróciłam też uwagę na to, że grono pisarzy znacznie się powiększyło, zwłaszcza o piszące kobiety – jest ich całe mnóstwo. Niestety, ilość nie przekłada się na jakość, chociaż nie każda musi być Olgą Tokarczuk.
W ostatnich latach moją uwagę zwróciła Joanna Jax – ma lekkie pióro i zacięcie do pisania sag, rozciągniętych w czasie, z interesującym tłem historycznym. Dobrze się czyta te czytadła z wyższej półki.
Zapraszam na Monte: https://www.eryniawtrasie.eu/54109
Dzień dobry 🙂
kawa
Alicjo-jako, że właśnie zamówiłam tę książkę (w wersji elektronicznej):
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/81545/oppenheimer-triumf-i-tragedia-ojca-bomby-atomowej i czuję, że to będzie niełatwa lektura zatem dla równowagi kupiłam również dwie książki Joanny Jax. Podzielam Twoją opinię, że to są niezłe czytadła z wyższej półki i czasem warto sięgnąć również po takie lektury 🙂
Ewo- nadal czytam z przyjemnością Twoje opowieści z Madery i cieszą mnie te wszystkie azulejos, że nie wspomnę o wspaniałej roślinności. To na Maderze właśnie odkryliśmy i jedliśmy po raz pierwszy banano-ananasa, ale nie zapamiętałam tej rośliny z wizyty w żadnym z ogrodów.
Poczytałam jeszcze przed chwilą o tymże i okazuje się, że banano-ananas to owoc monstery olbrzymiej czyli filodendronu.Tak, tego filodendronu, który niekiedy hodujemy w doniczce w mieszkaniach . Na Maderze swoisty mikroklimat pozwala tej roślinie zakwitnąć.
Podrzucam przy okazji mój skromny fotoreportażyk z ostatnich spacerów po nadbużańskich okolicznościach przyrody, ale gdzież tym naszym wiosennym łąkom czy nawet ogrodom do bogactwa maderskiej roślinności!
https://photos.app.goo.gl/RqiN4PNtYW1x9f2d7
Gdyby tylko komputer wydzielał zapachy! Przepiękne kwiecisko! Ja póki co zachwycam się pierwszymi żonkilami, które właśnie nieśmiało zaczynają rozkwitać… Okolice Jardim Tropical Garden już obejrzałam (Google Earth), muszą być stamtąd piękne widoki!
U nas dzisiaj ok. mojej 14-tej ma być całkowite zaćmienie słońca – na szczęście świeci, bezchmurne (na razie!) niebo, może da się zaobserwować.
Pamiętam ostatnie częściowe zaćmienie, jakieś 30 lat temu – też było z południowych godzinach, nagle jakiś cień, ptaki przestały ćwierkać, na drzewach żaden listek się nie poruszył, bardzo dziwne wrażenie…
Idę teraz pospacerować po nadbużańskich, znanych mi okolicznościach przyrody..
Oppenheimera też mam, czeka aż skończę straszliwy kryminał Riley Sager „Tylko ona została”. Akcja dzieje się w olbrzymim domu gdzieś nad Atlantykiem, na klifach w północno-wschodnim krańcu staniu Maine i jest złowrogo…. oraz straszno.
Kubek jak zwykle świetnie dopasowany do tematu.
Przy okazji polecam książki francuskiej autorki Valerie Perrin ” Życie Violette” i ” Cudowne lata” a także ” Kiedy ptaki powrócą” Fernando Aramburu- zajmująca i niebanalna lektura.
Ogrodowe klimaty przypomniały mi, że już zakwitły zawilce, wiec trzeba było koniecznie wybrać się do parku w Wejherowie, bo tam jest ich najwięcej; zresztą nie tylko w parku ale i na obrzeżach lasów przed miastem. Oprócz białych i żółtych zawilców kwitną też bardzo podobne do nich jaskry wiosenne/ w końcu ustaliłam ich nazwę/ i wiśnie japońskie. Z egzotyki – stadko pelikanów, które od kilku lat rezyduje na stawie.
Pejzaże nadrzeczne, rozlewiska i kaczeńce to piękne widoki i wcale nie tak łatwo na nie trafić.
p.s.Na Jardim Botanical Garden można „najechać” z G-Earth, bo jest sporo zamieszczonych zdjęć przez zwiedzających. Nie to samo, co tam być, ale zawsze to coś…
Pod tym linkiem będzie można obejrzeć zaćmienie, oczywiście jeśli pogoda pozwoli
https://www.youtube.com/watch?v=Lb1kgHP5g80
Do zdjęć i opowieści o pięknych kwiatach dorzucam tulipany z Ursynowa:
https://photos.app.goo.gl/2jPqqPUafZUY9RD16
Cebulki tulipanów zostały zasadzone jesienią ubiegłego roku przez ursynowskich wolontariuszy. Kwiaty posadzono z myślą o pacjentach szpitala onkologicznego, który znajduje się właśnie przy tej ulicy. Dzisiaj cieszą oko nas wszystkich, nie tylko pacjentów.
Oraz pytanie do Irka:
Irku-od wielu lat zastanawiam się, co to drzewo, które tak pięknie kwitnie na biało tuż pod naszymi oknami( dwa ostatnie zdjęcia). Google mówią, że to grusza, ale to nieprawda. To jest ogromne drzewo i doprawdy na gruszę nie wygląda, już mówiąc o tym, że żadnych gruszek nigdy pod tym drzewem nie widziałam.
Danapola . Powiększyłem zdjęcia. Sądząc po korze i 5. płatkach białych kwiatów to chyba wiśnia ptasia. dorasta nawet do 30.m .https://www.sadowniczy.pl/pol_pl_Czeresnia-ptasia-Trzesnia-Wisnia-dzika-Plant-Pack-7041_8.jpg
Tu są chyba lepsze zdjęcia
https://www.ogrodinfo.pl/szkolkarstwo/czeresnia-ptasia/
Irku- bardzo Ci dziękuję, nareszcie będę mogła spokojnie spać 🙂 🙂 🙂
No proszę… nie trzeba jechać do Holandii z Warszawy 🙂
Bardzo ładnie to wygląda.
Chmury są, ale nie blokują słońca – dopiero niedawno się zaczęło, w naszym rejonie ma trwać od 14:08 do 16:36 – i gdzieś w środku tego będzie całkowite, przez jakieś 2.5 minuty. Tak mówią media.
Drzewa nie będą miały cienia 😯
Dopiero jak się zaczęło robić ciemno, chwyciłam za aparat, ale nie ten z dobrym obiektywem… android z ręki. Najbardziej mi się podobały kolorowe okoliczności przyrody tuż przed i po zaćmieniu 😉
https://photos.app.goo.gl/nKVUtV7uvK2GthAPA
Dzień dobry 🙂
kawa
Dziewczyny, polska wiosna nie mniej piękna. Tymczasem nie samymi kwiatami człowiek żyje:
https://www.eryniawtrasie.eu/53976
Dzisiaj mielone.
Moja wiosna też jest piękna, ale trzeba na nią nieco dłużej poczekać. Dzisiaj ciepło, 16c i przymglone słońce, cykliści w drodze a ja do kuchni – smażyć kotlety 🙁
Mnie się wszystko na Maderze podoba – drzwi, okiennice, donice z kwiatami na chodnikach, okafelkowane ściany, nawet wyszlifowane chodniki (oj, śliskie one!).
O roślinności nie wspominam, bo to rzecz oczywista.
Trochę daleko…
Dzień dobry 🙂
kawa
Jak piękna kawa!
Na koniec: https://www.eryniawtrasie.eu/54219
Dzisiaj jest uroczysty obiad na czesc ministra Japonii (prime minister)
Menu
Here’s the full menu:
First course:
-House-cured salmon
-Avocados, red grapefruit, watermelon radish, cucumbers
-Shiso leaf fritters
Second course:
-Dry-aged rib eye steak
-Blistered shishito pepper butter
-Fricassee of fava beans, morels and cipollini
-Sesame oil sabayon
Dessert:
-Salted-caramel pistachio cake
-Matcha ganache
-Cherry ice cream
-Raspberry drizzle
Wines:
-Lingua Franca Bunker Hill Chardonnay 2021, Willamette Valley, Oregon
-Long Shadows Pirouette 2019, Columbia Valley, Washington
-Argyle Vintage Brut Rosé 2020, Willamette Valley, Oregon
Dzień dobry 🙂
kawa
Irek,
Arigato
🙂
Orca
Kudasai
🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
krystyno [8 kwietnia 2024 17:01] – zachęciłaś mnie do nabycia (wiadomą drogą) obu książek Valerie Perrin: „Życie Violette” (Fresh Water for Flowers-2018) oraz „Cudowne lata” (Trois-2021).
Znalazłam jeszcze dwie pozycje tej autorki w tłumaczeniu na język polski: – „Zapomniane niedziele” (Les Oubliés du dimanche-2015) i „Pokój numer 19” (jak podano na stronie jaką znalazłam: „Nigdy niepublikowane opowiadanie. Urokliwa opowieść zamknięta w kilku stronicach tekstu.Zawiera dodatkowy fragment książki Cudowne lata.” Format: e-book-2022).
Następnym razem je nabędę.
Oczywiście w moim przypadku kupuję książki w formacie e-pub. Niezbyt lubiana przeze mnie forma czytania lecz jedyna dostępna. Przesyłki z Polski wielokrotnie przewyższają cenę książek. A tak, po uiszczeniu należności, w ciągu 15-stu minut mogę pobrać zamówienie.
Jakiś czas temu kupiłam książkę Delii Owens „Where the Crawdads Sing” (polski tytuł: „Gdzie śpiewają raki”). Jest to jej pierwsza, bardzo interesująca i ciekawa powieść beletrystyczna.
Delia Owens wraz z ex mężem mieszkali dwadzieścia trzy lata w najbardziej odległych rejonach Afryki, prowadząc projekty badawcze i ochronne dotyczące zagrożonych gatunków w Afryce. Ich badania, przeżycia i wyprawy zaowocowały porywającym i żywym opisem ich badań i przygód w trzech bestsellerach literatury faktu: „Cry of the Kalahari”(Zew Kalaharii), „The eye of the elephant” (Oko słonia), „Secrets of Savanna”. Dwie pierwsze pozycje dostępne są w języku polskim – bodajże jedynie w formatach pdf, mobil i e-pub.
Z pobytem i wyjazdem Delii oraz Marka z Afryki związana jest ciągnąca się sprawa zabicia kłusownika. Ale to temat na osobną wirtualną rozmowę.
Przepraszam — errata: wydanie książkowe pozycji o jakich wspomniałam, też jest.
Echidno,
ju czwarty rok kupuję książki w formie elektronicznej i zawsze mam do wyboru format e-pub, pdf albo mobi, nie licząc wersji audio. Nie wiem, z jakiej biblioteki wydań elektronicznych korzystasz, gdzie tylko epub jest jako format do pobrania.
Polecam publio.pl – ja zawsze pobieram mobi, korzystam z czytnika KINDLE.
Książka jest dostępna do pobrania w pół minuty od opłacenia 😉
Od wczoraj leje, a nawet była już pierwsza burza wiosenna, trawa – wczoraj jeszcze szarawa, dzisiaj „wymyta” pięknie na zielono i tylko czekać, aż sąsiedzi włączą kosiarki… 16c nie do pogardzenia 🙂
Echidno,
bardzo się cieszę, że moje książkowe propozycje zachęciły Cię do kupna książek. Przy okazji sprawdziłam w katalogu bibliotecznym, że ” Zapomniane niedziele” są w zasobach biblioteki/ ale muszę poczekać, bo wszystkie książki tej autorki są obecnie w czytaniu/. Za to ” Gdzie śpiewają raki” Delii Owens jest dostępna. Dziękuję za podpowiedź.
Orca, Eva47,
jeśli wytrwałyście w podglądaniu pustego gniazda w Przygodzicach, to już wiecie, a jeśli zrezygnowałyście, to informuję, że sytuacja niespodziewanie zmieniła się i wczoraj osiadła tam para bocianów. Wiadomo, że od czasu do czasu opuszczają gniazdo na posiłek, ale wróciły na wieczór i mam nadzieję, że pozostaną i założą rodzinę.
Orca,
o wizycie premiera Japonii w USA informowano w polskiej telewizji, ale tylko o części oficjalnej 🙂
Krystyna,
Dobrze że bociany znalazły dom w Przygodzicach. 🙂
Powodzenia
Alicjo – chyba źle mnie zrozumiałaś.
Pisząc: „…Oczywiście w moim przypadku kupuję książki w formacie e-pub. Niezbyt lubiana przeze mnie forma czytania lecz jedyna dostępna…” miałam na myśli wyłącznie siebie i wybrany przeze mnie format elektroniczny.
O innych formatach nie wspomninałam z tej prostej przyczyny, że ich nie używam.
Dzień dobry 🙂
kawa
Krystyna,
dziękuję za wiadomość o bocianach, zajrzałam do nich dzisiaj, dobrze że znalazły dom.
No tak, ale format możesz sobie dowolnie wybrać – o to mi chodziło. I to za każdym razem, ściągając zakupioną książkę – każdą możesz sobie ściągnąć w dowolnym formacie, prawda?
Bo piszesz ” Niezbyt lubiana przeze mnie forma czytania lecz jedyna dostępna…”
U mnie dostępny jest każdy format, ode mnie zależy, który wybiorę – ja ściągam teksty do komputera, a potem przenoszę je do czytnika. Wygodny format to dla mnie mobi, przez przypadek ściągnęłam kiedyś epub, ale to nie nieszczęście, bo można to przerobić na mobi. Przez przypadek ściągnęło mi się też parę audio, ale tych już na mobi nie da się przerobić 😉
Trzeba wysłuchać.
Niestety, z ciepłej wiosny +16c zrobiło się nagle +2c 🙁
Dzień dobry 🙂
kawa
Byłam dziś na koncercie Dominiki Żukowskiej i Andrzeja Koryckiego. Ta para nieodłącznie kojarzy mi się z Nisią. Widać, że widzowie to wierna „załoga”, bo cala sala śpiewała. Łezka mi się w oku zakręciła, jak śpiewali „Damy radę Kapitanie, damy radę”.
Mnie za serce chyta
https://www.youtube.com/watch?v=1vWnc-ALSGo
No i cała reszta. Lata temu byłam z Nisią na koncercie w Myśliborzu, 2011. Oj, lata lecą…
Wiosna wzięła się za pranie, trawa wreszcie jak nowa, ale temperaturowo szału nie ma. Jak to u nas…
Dzień dobry 🙂
kawa
He he he… 😉
https://www.youtube.com/watch?v=UfqjDcIU5fs
…oraz
https://www.youtube.com/watch?v=x0z7rOiSArE
Dzień dobry 🙂
kawa
Zaczytani…
Dzień dobry 🙂
kawa
Kawą rozpoczynam dzień i bardzo lubię kawy Irka.
Danuśka chyba gdzieś wyfrunęła, bo dość długo się nie odzywa.
Cava to mieliśmy dziś razem z Alicją pić. I pewnie na jedynej butelce nie skończyło by się bo okazja godna wielu flaszek.
Podziwiajcie piękne i ciepłe tereny tak długo jak tylko się da Alicjo 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
Pisalam kiedys o specjalnych przejściach dla zywiny pod i ponad autostradami. W Kanadzie również są takie przejścia. Jest to budowane dla bezpieczeństwa zwierzat i również dla bezpieczeństwa kierowcow.
To video pokazuje przejście pod i ponad autostrada I-90. I-90 prowadzi z Seattle do Boston.
https://cdn.jwplayer.com/previews/SBqUeHpC
W górach na nizszych terenach jest już wiosna. Pierwsze rośliny wiosny to skunk cabbage.
Skunk cabbage lubi mokre tereny. Niedzwiedzie i różne owady lubią skunk cabbage z powodu zawartosci cukru.
Dla niedzwiedzi jest to pierwszy przysmak po zimowym śnie.
Kwitnąca skunk cabbage w zapachu przypomina zapach skunksa. Jest to unikalny zapach który w górach jest zapachem wiosny 🙂
Dobrze jest pamiętać że jesteśmy na terenie gdzie budzą się niedzwiedzie i zapach skunk cabbage może je zwabić.
Skunk cabbage: im większy teren tych roslin tym piękniej to wygląda.
https://strictlymedicinalseeds.com/wp-content/uploads/2022/11/Western_skunk_cabbage_500.jpg
Skunk cabbage przy strumyku
https://environmentcontrols.co.uk/wp-content/uploads/sites/3/2022/07/AdobeStock_423076900-small.jpg
Dzień dobry 🙂
kawa
orka – podobne przejścia dla zwierzyny budowane są w Australii. Tunele oraz estakady. Niestety nadal ginie wiele zwierząt, nawt tam gdzie inwencja człowieka ma im pomóc. Przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka. Okazuje się że i zwierzątek.
Skunk cabbage (tulajka amerykańska) zawędrowała też do Polski:
https://zielona.interia.pl/przyroda/news-piekna-i-inwazyjna-roslina-z-usa-w-polsce-skunksowa-kapusta-r,nId,6611266
a odorek musi być całkiem „przyjemny” skoro porównujesz do zapachu skunksa. Nawet irkowyaromat kawy nie pomoże (hi, hi).
errata: TULEJNIK nie tulejka
Ciekawa jestem czy w innych krajach bombardowani jesteście plakatami, reklamami w telewizji, pamfletami itp dotyczącymi dobrego zachowania klientów względem obsługi (gdziekolwiek).
U nas tak, zaś popularne niegdyś hasło „klient nasz pan” zagineło w pomrokach XX wieku.
Ale jak tu nie denerwować się czekając pół godziny na połączenie, pytając w sklepie o położenie towaru i usłyszeć: tam (gdzie do jasnej anielki TAM???), załatwiać prostą sprawę napotykając sto problemów ze strony usługodawcy… przykłady można mnożyć.
Toteż nie dziwi mnie fakt iż niektórzy nie wytrzymują i „puszczają im hamulce”.
Ostatnio nabyliśmy (on-line) kultywator spalinowy. Po złożeniu – zaznaczam prawidłowym – wlaniu paliwa i oleju Wombat wielce zadowolony poszedł by spulchniać ziemię. A tu „banana”. Nie pracuje. Sznurek od zapłonu dał się wyciągnąc i uwiądł jako ta „lylya” nie powracając do swoje pozycji wyjściowej. Miesiąc trwały pertraktacje – sprzedawca / producent / my – by na koniec poinformowano nas abyśmy sami zreperowali sprzęt. Na 3 letniej gwarancji???!!! A jakie wymagania! Fotografie, filmiki: a to z przodu, a to z tyłu, z góry i nie widomo po co z dołu. Przysyłali nam instruktaż do zupełnie innych, przestarzałych modeli. „Cyrk na kółkach” pełną parą. Można się wściec? Można. A pikanterii dodaje fakt, że gdy chcieliśmy zwrotu pieniędzy (dość kosztowna ogrodowa pomoc) i zabrania wadliwego sprzętu, utrudniano nam zwykłą w takim przypadku procedurę.
Ostatecznie, po miesiącu, sprawę zakończyliśmy pomyślnie.
cdn
cd
„Padły” uchwyty do taczki. Sprawdzam u producenta. Są lecz już nie produkują drewnianych lecz metalowe. Mnie to „za jedno” drewniane czy metalowe. Bez uchwytów taczki nie ruszę. Tu na marginesie: konstrukcja taczki jest taka, że pomiędzy uchwytami i skrzynią jest dodatkowy klin utrzymujący jej poziom. Klin stanowiący część uchwytu.
OK, kupujemy. Ale nie u producenta, co to to nie. Zbyt łatwe. Jedyne co uzyskałam to numer części. Na szczęście.
Jedziemy do kompleksu budowlano-ogrodowo- i co tam jeszcze, niedaleko nas. Departament specjalnych zamówień. Podaję namiary, zamawiam, płacę, otrzymuję informację, że otrzymam w ciągu 10 dni roboczych(?). Sklep niedaleko nas, producent niewiele dalej aliści transport zabierze 10 dni. No coż, niech tam. Potrzebujemy uruchomić taczkę. Poczekamy.
Przyszły. Jedziemy po odbiór. Wracamy. Zaczynamy składać. Oooo!… nie ma klinów. A tu sobota, trzeba czekać do poniedziałku. Dzwonię do sklepu z informacją o braku części. Dobrze, załatwią sprawę lecz dopiero w poniedziałek.*** OK.
Poniedziałek: dzwonię do producenta (trzeba samemu zainteresować się sprawą i uzyskać numer części) i ku memu zaskoczeniu dowiaduję się iż klin jest sprzedawany oddzielnie mimo że jest częścią uchwytu. Dlaczego? Sami nie wiedzą.
Ponawiamy działania jak wyżej. Czekamy. W najlepszym wypadku dostarczą do sklepu pod koniec tego tygodnia.
*** oczywiście w sklepie, w dziale specjalych zamówień nic na ten temat nie wiedzą.
Ego coniecto illic ‚nihil opus est explicare.
Z kubka kawy Irka wydobywa się para coś jakby w kształcie ogona skunksa 🙂
Przynajmniej tak pamiętam ten ogon z filmów rysunkowych Pepe Le Pew.
Dzisiaj jest swieto zapachu innej rosliny. Święto nazywa się 420. Dzisiejsza data to dwudziesty dzień (20) kwietnia (4). Chodzi o święto marijuany.
Historia tego święta ma związek z grupa uczniów którzy spotykali się po zajęciach szkolnych o godzinie 4:20 aby zapalić skręta. Szczegóły historii tego święta są dostępne na web.
wieczorna kawa
Od jutra coffe bar będzie chwilowo nieczynny. Barista wyrusza na wilczy i żubrzy trop 🙂
Irkowi życzę ciekawych tropów i widoków.
Może na tropy wilków nie jest tak łatwo trafić, ale te zwierzęta wędrują po kraju, także po naszej okolicy. Czasem komuś udaje się sfotografować wilka. Raczej nikt nie panikuje z tego powodu.
Orca,
bardzo ciekawy film, zwłaszcza nocne sceny z życia zwierząt.
Echidno,
takie problemy mogą wyprowadzić z równowagi nawet spokojnego człowieka.
Jutro za dnia obejrzę naszą taczkę, a właściwie mężowską, bo on używa jej czasem – zaciekawił mnie ten klin. W naszej taczce wymieniane były tylko koła pompowane na pełne. A dziś nawet byłam w pobliskim sklepie metalowym po małą łopatkę ogrodniczą i oczywiście przed sklepem stało kilka taczek.
W supermarketach co jakiś czas przeprowadzana jest wielka lub mniejsza reorganizacja, czyli przemieszczane są całe działy. Naturalnie dla dobra klientów, którzy jakoś tego nie doceniają, a wręcz przeciwnie. Tak ostatnio jest w markecie, który dość regularnie odwiedzam, ale ciągle nie wiem, gdzie co leży. Na razie rozprawiono się z jedną stroną, obawiam się, że potem przyjdzie kolej na drugą. Ale takie zmiany są podobno dobre dla naszych mózgów – nowe bodźce dobrze nam robią. Wolałabym jednak bodźce pozytywne, a pracownicy sklepu też chyba mają dość ciągłych pytań klientów.
Na temat obsługi klienta,
Niektóre sklepy słyną z doskonałej obsługi, inne sa mniej konkurencyjne. Z tych dobrych to jest sieć sklepow Costco gdzie każdy towar można zwrócić bez żadnych pytań. Nawet otwarta torbę nasion trawy, częściowo uzyta można zwrócić i dostać zwrot kosztów.
Usługi w Costco też są bez żadnych problemów.
Inny sklep który przychodzi mi na myśl to Nordstrom. Nordstrom sprzedaje towary wysokiej klasy, ubrania, buty, torebki i kosmetyki.
Nordstrom instrukcja dla pracownika to tylko jedno dwa zdania: “ The customer is always right. There are no other rules”.
W usługach jest trochę inaczej. Jedne warsztaty wykonują bardzo dobre uslugi za przyzwoita cenę, inne się zaniedbują i każą dużo płacić.
Małgosiu- potwierdzam, iż jestem wyfrunięta 🙂 Po raz kolejny wędrujemy niespiesznie po francuskich rubieżach. Muszę przyznać, iż to zajęcie sprawia nam za każdym razem wielką przyjemność. Pierwsze dziesięć dni podróży poświęciliśmy odwiedzinom u rodziny i znajomych, a to absolutnie nie sprzyjało spędzaniu czasu przed jakimkolwiek ekranem. Oprócz uciech rodzinno-towarzysko-kulinarnych udało nam się zwiedzić też to i owo.
Podróż rozpoczęliśmy i zakończymy w Bordeaux, miasto jest niewątpliwie grzechu warte, a Cite du Vin czyli Muzeum Wina w niezwykle nowoczesnym wydaniu zasługuje na złoty medal oraz na odwiedziny każdego zwolennika rzeczonego trunku. Tak niezwykłej, a chwilami wręcz bajecznej degustacji czterech różnych win (Bordeaux było tylko jedno) nie doświadczyliśmy jeszcze w żadnym kraju ani w żadnym miejscu. To było niezapomniane przeżycie, na stronie Cite du Vin owa degustacja figuruje pod hasłem Via Sensoria: https://www.laciteduvin.com/en
Miasto jest zawiązane z winem na wiele różnych sposobów, a liczne winne bary to z całą pewnością dobry pomysł, by zaprzyjaźniać się 🙂 z tym świetnym trunkiem. My odwiedziliśmy tenże: https://lampelo.com/
Czy wyobrażacie sobie państwową(!) kampanię zachęcającą do picia wina?
A taka właśnie akcja miała miejsce we Francji w w roku 1933, kiedy to Phylloxéra przetoczyła się przez francuskie winnice i zniszczyła bardzo wiele upraw. Ministerstwo Rolnictwa rozpoczęło zatem szeroko zakrojoną kampanię zachęcającą obywateli do picia wina, a ilustrator Leonetto Cappiello opracował poniższy plakat: ” Pijcie wino żyjcie radośnie”:
https://www.lacartedesvins-svp.com/cdn/shop/products/buvez-du-vin-affiche_720x.jpg?v=1601901340
Rozmaite kopie plakatu są nadal do kupienia w internecie.
Dzień dobry 🙂
kawa
Bardzo burzliwa ta dzisiejsza kawa.
A i pogoda wprawdzie nie burzliwa ale groźna dla upraw, w szczególności jabłoni, wiśni, truskawek i winorośli. Ostatnie mroźne noce, zwłaszcza w Lubuskiem napawają strachem właścicieli plantacji. Winiarze próbują ratować uprawy nocnymi ogniskami w pojemnikach gęsto rozmieszczonych pomiędzy rzędami roślin. Widok malowniczy, ale wcale niewesoły. Zapowiadane są jeszcze dwie noce z przymrozkami. W ogródkach przydomowych też są szkody – piękne kwiaty magnolii zbrązowiały, nie widać pszczół na kwitnących drzewach. Przysłowie o kwietniu sprawdza się.
Jest nowy wpis.