Witajcie!

Liczne przygody przerwały nam kontakty z Wami. Przepraszamy! Przygody nie były złe, ale absorbujące i trzeba im było stawić czoła,ale już jesteśmy na prostej drodze i powtarzamy: witajcie, witajcie!

Oczywiście mamy za sobą także wiele nowych, zdobytych ostatnio doświadczeń z dziedziny, którą lubię nazywać kulturą kulinarną i której przejawami lubimy się z wami dzielić. Bo ani to nie jest naukowe prawienie o zasadach zdrowego żywienia ani zapraszanie do gotowania, choć i od niego nie stronimy. Jak wiecie, od lat, uparcie, powtarzam,że kultura kulinarna jest ważną częścią kultury przez duże „K”. I od tego zdania nie odejdę ani na jotę. Jednak czas wszystko zmienia, bez zmian  nie można się obejść.

Każdy czas ma swoją kulturę stołu. Pozwólcie, że posłużę się historią literatury, aby w uproszczeniu pokazać jej przemiany. Kochanowski nie  posługiwał się widelcem, ani nie pijał z cienkiego kielicha, nie stawiano przed nim cienkich porcelanowych talerzy. Na stole biskupa Krasickiego  bywały sztućce, szklane puchary do wina i znacznie już tańsza, choć jeszcze nie powszechna, porcelana. Prus, Sienkiewicz czy Orzeszkowa musieli nauczyć się, który sztuciec do czego, wybierać spośród  bardzo wielu, bardzo wyspecjalizowanych stołowych przyrządów, w których wymyślaniu wiek XIX  był niezwykle twórczy.

Pamiętamy scenę z XX-wiecznego filmu „ Pretty woman”, kiedy Julia Roberts uczy się przeznaczenia sztućców. Choć, nawet na eleganckich stołach, do naszych czasów pozostała tylko ich część. Od bogactwa przyrządów stołowych sprzed lat przeszliśmy sprawnie do foodtrucków, jedzenia i picia na wynos, bez udziału stołu.

Myślę, że nie polubię  jedzenia kotleta w wielu wartwach puszystej buły, z której w chwili nieuwagi ścieka sos, że nie będę kupowała sobie obiadu w najbardziej polecanym foodtrucku ani kawy w papierowym kubku i nie będę jej siorbać w rytm szybkiego marszu. Ale są tacy,którzy mają takie potrzeby. Poza tym stało się to już na tyle powszechne, że trzeba skapitulować przed taką jedzeniową modą (trendem, ułatwieniem?), podobnie, jak przed modą na feminatywy, która opanowała  już wiele krajów i języków. Lubię z przyjaciółmi zasiąść przy nakrytym estetycznie stole i podać w porcelanowych „zupierkach” wytworną kartoflankę. Czy kartoflanka może być wytworna? Jeśli ktoś ma wątpliwości, nich przypomni sobie piosenkę Wojciecha Młynarskiego o tej zupie. A potem proszę wypróbować nasz przepis. To będzie kartoflanka będzie ze słodkich ziemniaków. Tak naprawdę pataty, czy jak wolą inni bataty nie mają wiele wspólnego z ziemniakami, tyle, ze podobnie jak one rosną pod ziemią. I podobnie jak one pochodzą z Ameryki.

Krem z patatów

2 spore bulwy patatowe, łyżka klarowanego masła, 2 małe lub 1 większa szalotka,1/2 szklanki słodkiej śmietanki 12proc., sól

Jako dodatek ok.5 dag płatków migdałowych

Najpierw obieramy cebulę i drobno siekamy, po czym szklimy ją na klarowanym maśle.

Obieramy też pataty i kroimy  na  kawałki (np. wielkości frytek) Dodajemy pokrojone pataty do  zeszklonej cebuli. Wlewamy tyle wody, aby przykryła warzywne kawałki i gotujemy pod przykrywką. Gotowanie nie trwa długo, bo pataty gotują się  bardzo szybko.

Miksujemy potrawę na gładki krem, dodając tyle wody, aby uzyskać dość gęsty krem. Zagotowujemy zupę, dodając sól do smaku i śmietankę.

Pozostaje jeszcze podprażyć na suchej patelni płatki migdałowe, które stanowią doskonały dodatek do tej słodkawej, aromatycznej i eleganckiej zupy.

Ta zupa-krem aż prosi się o podanie w pięknych „zupierkach” lub miseczkach, na ładnie nakrytym stole, przy którym zasiądzie dobre towarzystwo. Smacznego!