Kartofle są pyszne
I naprawdę nie tuczące. Oczywiście pod warunkiem, że nie polejemy ich gęstym tłustym sosem, nie pokrasimy masłem lub nie zjadamy z kotlecikiem z tłustej karkówki. Ostatnimi czasy odkryłam z wielką przyjemnością ziemniaki, które mogłyby mi częstokroć wystarczyć za cały obiad i tylko rozsądek mówi mi, że warto zjeść jeszcze coś ,aby obiad miał pewną wartość. Zawsze w przeszłości brakowało mi czasu na ich ugotowanie dla głodnych domowników. Zastępowałam zatem ziemniaki krócej gotującymi się kaszami czy ryżem albo makaronem. Teraz zajadam się ziemniakami w najróżniejszej formie, zarówno bowiem gotowane jak pieczone, są dla mnie rarytasem.
Ale najbardziej smakowite wydają mi się pokrojone w ósemki po starannym umyciu skórki, wymieszane w łyżką oliwy, solą i odrobiną posiekanych listków rozmarynu. Pieczone przez 10-15 minut w piekarniku w temperaturze 200 stopni, po czym dopieczone w tej samej temperaturze, ale po włączeniu termoobiegu. Są wtedy z wierzchu rumiane a wyrodku mięciutkie i pyszne. W dodatku widać, czy są już dostatecznie rumiane czyli gotowe. Bardzo polecam tak pieczone ziemniaki na przyjęcia: gospodarze tylko muszą w odpowiednim czasie włożyć do lekko nagrzanego piekarnika półmisek żaroodporny lub brytfannę z wcześniej przygotowanymi ziemniaczanymi ósemkami (oliwa zabezpiecza je przed ciemnieniem). Radzę spróbować,
Komentarze
Ten sposob na ziemniaki to rowniez moj ulubiony.
Czesto zamiast duzych ziemniakow (krojonych potem w kawalki) pieke ziemniaki fingerling – nie wiem jak sie nazywaja po polsku, to sa male podluzne ziemniaki, wielkosci palca, maja delikatny miazsz. Jak nie mam rozmarynu, to wrzucam jakiekolwiek inne ziola – galazki, lub suche do posypania np. ziola prowansalskie, i podaje na stol w naczyniu w ktorym sie piekly. Pycha.
Do poprzedniego wpisu; widzialam film „1917” i polecam, jest swietnie zrobiony, bardzo interesujacy z punktu widzenia pracy kamery i montazu , wyglada jakby byl nakrecony jednym ciagiem, bez przerw czy ciec.
Widzialam tez „Little Women” – poszlysmy z dzieckiem raczej ze wzgledow sentymentalnych, ale nowa adaptacje Grety Gerwig podobala mi sie, mimo ze odbiega troche od ksiazki. Bardzo lubie Grete Gerwig zarowno jako aktorke jak i rezyserke.
Jasne – dzisiaj bez patrzenia w temat wpisu robię placki ziemniaczane, bo pasują pogodowo. Mroźno, chociaż słonecznie.
Kiedyś miałam książkę nie pamiętam, czyjego autorstwa – Sto potraw z ziemniaków (czy coś w tym rodzaju). A od czego internet…no właśnie, autorstwa Kaweckiej-Starmachowej. Ziemniak to naprawdę wszechstronne warzywo. W wielu państwach, także w Polsce i w Kanadzie są pomniki ziemniaka 🙂
I słusznie. W Polsce nawet niejeden!
Z kina skutecznie i chyba na zawsze wykurzyła mnie prażona kukurydza. Próbowałam, ale jednak nie znoszę tego zapachu. Nie znoszę to nawet za małe słowo.
Pierwszy raz od lat nie mam własnej donicy z rozmarynem – został za bardzo zaopiekowany podczas naszego wrześniowego pobytu w Polsce, zalany po prostu. Niedługo wiosna, więc kupię nową roślinę.
Idę do kuchni zaziemniaczyć plackowo.
W Polsce prażona kukurydza króluje w multipleksach, w kina studyjnych kukurydzy nie znajdziemy.
U nas też był kartoflany obiad-ziemniaki z patelni z drobno pokrojoną szynką i z jajkami. W ramach witamin miska zielonej sałaty.
Na senegalskich straganach do kupienia zarówno ziemniaki, jak i bataty, były też topinambury.
Któż nie lubi ziemniaków…
Hiszpański omlet https://rozkoszny.pl/tortilla-de-patatas-najbardziej-hiszpanskie-z-hiszpanski-dan/
Francuska zapiekanka-gratin dauphinois http://ak5.pl/6d7.html
Niemiecka kartoffelsalat http://ak5.pl/7d7.html
I w końcu pierogi z ziemniaczano-serowym nadzieniem:
https://www.national-geographic.pl/traveler/porady/ruskie-czyli-polskie
Na pewno znacie jeszcze inne ziemniaczane dania z różnych kuchni na całym świecie.
Z przyjemnością sięgnęłam po czytaną już, ale dawno książkę Gospodarzy z 2009 roku „Wędrówka po stołach Europy”. Przepisy przepisami, ale co mi się podoba i do czego lubię wracać, to część opisowa. Poza tym jest to ładne wydanie.
Odpoczynek po po raz drugi przeczytanym „Pochłaniaczu” pani Bondy. Po raz drugi, bo za pierwszym razem kryminał wydawał mi się tak zawiły, że na końcu byłam zupełnie skołowacona. Teraz starałam się powoli i tak dalej – no, co pani Bonda potrafi, to tak chachmęcić i mieszać, że ja się poddaję. A wydaje mi się, że potrafię czytać ze zrozumieniem i jestem w czytaniu dosyć wyćwiczona, czytając dużo. Z tej serii mam jeszcze „Czerwonego pająka”, też przeczytaną z rok temu, też mi wyszedł misz-masz, ale mimo postanowienia, że spróbuję raz jeszcze… na razie nie mam siły. A przecież lubię kryminały!!! I ktoś śmiał na okładce „Pochłaniacza” napisać: Zapamiętajcie to nazwisko. Katarzyna Bonda została właśnie królową polskiego kryminału. (Zygmunt Miłoszewski).
O rany 🙄
Czy ktoś z Was był w stanie to przerobić i zrozumiał, osochozi?
Nie, napoje wyskokowe nie towarzyszą mi przy czytaniu!
Ciekawostki warszawskie:
https://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,25732558,to-co-dzialo-sie-w-warszawie-po-wojnie-nie-bylo-komunistycznym.html
Przy okazji szukania czegoś znalazła mi się fraszka Nisi z dnia 20 maja 2010r. Oto ona:
Biały niedźwiedź na rubieży
futro zdjął, bo się zaśnieżył.
Mały pingwin wlazł na rubież:
Ty się, bracie, lepiej ubierz!
Cztery foki za rubieżą
na pingwina zęby szczerzą:
Kogóż chce pouczać ptak,
co od rana nosi frak?!?
Miś wkurzony futro włożył
i zwierzyniec cały spożył.
Morał z tego jest wesoły:
niedźwiedź groźny nawet goły!
(Monika Szwaja)
Dzień dobry,
Chociaż dzięki ziemniakom, a właściwie kartoflanym plackom, znalazłem się kilka lat temu na tym blogu, to dzisiaj trudno mi się na tym skupić, a właściwie nie jestem w stanie. Dla mnie są rzeczy ważniejsze!
Od pierwszej do ostatniej sekundy obejrzałem transmisję z konwencji wyborczej Małgorzaty Kidawy Błońskiej. Przeniosło mnie to w inny świat, świat który wydawał się momentami stracony. Znów bardzo silnie wstąpiła we mnie nadzieja, nie chcę jej stracić. Podobno bez niej nie da się żyć. Tu, gdzie przyszło mi teraz żyć, wszyscy wiedzą co znaczy „American dream”. Ja ma swój „Polish dream”, który, w co wierzę, spełni się nie za długo.
https://www.bing.com/videos/search?q=sikorowski+czyja%c5%9b+ty+youtube&view=detail&mid=259C7463E78C7FC51FE8259C7463E78C7FC51FE8&FORM=VIRE
Dobranoc 🙂
Ziemniaki gotowane mają jednak wysoki indeks glikemiczny – 95 i tak jak bagietką trudno się nimi najeść. Stąd potrzeba dodania do nich czegoś „konkretnego”, żeby głód nasycić.
Poza tym dla cukrzyków też bym ich nie polecał.
Może ktoś jednak jest mądrzejszy ode mnie w tym temacie, chętnie poczytam, bo sam także lubię kartofle w każdej postaci
Polecać komuś, a więc „cukrzykom”. Mój błąd.
Witold brzmi powaznie, a Ty tu sie czemus 🙂 tlumaczysz z duperela, kartofel jest the best,
Kiedyś papierosy nie szkodziły, cukier krzepił – ale wódka jeszcze lepiej, a teraz narracja (modne słowo!) się zmieniła i połowa z tego, co było dobre, jest na indeksie. Także glikemicznym, o którym dawniej nikt nie słyszał 🙁
Tymczasem początek wiosny astronomicznej (usłyszane w dzisiejszym dzienniku tutejszej tv), do kalendarzowej 3 tygodnie i potrzeba trochę plusów dodatnich, żeby śniegi spłynęły.
Póki co -6c.
Pozdrowienia dla Paryża 🙂
Świetny pomysł na życie…dla mnie o 40 lat za późno 🙁
Ale fajnie się czyta, zwłaszcza, że wiem, jak to wygląda, pachnie i smakuje 😉
https://podroze.onet.pl/ciekawe/agata-kurbiel-opowiada-o-zyciu-i-pracy-na-luksusowych-jachtach/jn7e34f
Małgosiu-jak się udał spacer z przewodnikiem po warszawskiej Woli?
My wybraliśmy się pooddychać nadbużańskim powietrzem i spotkaliśmy pierwszego motyla 🙂
Alicjo-mody na różne słowa to bardzo ciekawe zjawisko. Może już nawet ktoś napisał doktorat, czy inna pracę na ten temat…? Jeśli nie, to najwyższy czas 🙂
Uporałam się ze zdjęciami! Jako, że było ich sporo to podzieliłam je na dwie części:
wesele: https://photos.app.goo.gl/xsQQDEN81zmS51sG8
oraz wszystkie pozostałe: https://photos.app.goo.gl/6qxY8287nTN6mwsx5
Dla mnie najpiękniejsze w tym kraju, a raczej regionie, który odwiedziliśmy były kobiety, o czym już chyba pisałam. Oczywiście krajobrazy też są wspaniałe, bardzo cieszą nas wszystkie ptaki, które udało nam się zaobserwować, ale senegelskie dziewczyny to klasa sama w sobie i dlatego zdjęć z nimi jest najwięcej. Bardzo ciężko pracują zajmując się domem i licznym potomstwem w niełatwych warunkach, w jakich przyszło im żyć. To kobiety dźwigają wszystkie zakupy i wszelakie cieżary, ani razu nie widzieliśmy mężczyzny, który niósłby choćby najmniejszy pakunek. Oczywiście panowie pracują zawodowo i… zabijają barana z okazji urodzin kolejnego dziecka. Tylko, że to kobiety tego barana potem przyrządzają i podają swoim mężczyznom i wszystkim zaproszonym gościom. Wspominam o tym baranie, bo znajomy Senegalczyk, muzulmańskiego wyznania, opowiadał nam o tym, iż jego żona urodziła właśnie czwarte dziecko i że za mniej więcej tydzień będzie urządzał imprezę na cześć kolejnego potomka.
Jeszcze o urodzie Senegalek:
Panuje wszechobecna moda na peruki! Jeśli widzicie na zdjęciu dziewczynę o pięknych, prostych włosach to znaczy, że nosi perukę. Ich naturalne włosy są mocno skręcone, a że chcą wyglądać, jak Europejki to noszą peruki. Mordują się w tych perukach niemożebnie, bo przecież upał i gorąco, ale trudno, czego się nie robi dla mody i urody! Peruki są do kupienia w każdym najmniejszym sklepie z mydlem i powidłem.
Z wiosną to nie taka prosta sprawa. Od 1 marca mamy wiosnę meteorologiczną. A wiosna kalendarzowa zaczyna się 21 marca i jest to data stała. Ale jest jeszcze wiosna astronomiczna, której data nie zawsze pokrywa się z kalendarzową. W tym roku wypada 20 marca. Z biegiem lat jej początek będzie wypadał wcześniej, np. w 2048 roku – 18 marca, a za 100 lat 13 marca. Takie to są zawiłości astronomiczne.
W każdym razie wiosnę wszędzie widać i słychać. Dziś było + 9 st. i w zacisznym miejscu można było się wygrzewać w słońcu.
Moje ulubione ziemniaki to te w mundurkach w towarzystwie śledzi.
Francuskie koleżanki mają mi jeszcze przesłać krótkie filmy z wesela. Jak tylko je otrzymam to zamieszczę na blogu.
Jak wspomniałam wyżej, u nas pan meteo zaanonsował początek astronomicznej wiosny. Źródeł jest wiele, każde podaje co innego, ja tam świętuję według kalendarza, 21 marca 😉
Zaraz zabieram się za oglądanie zdjęć 🙂
Weselne obejrzałam – wspaniałe szmaty-szaty! Każdą bym zdarła i zabrała sobie – oprócz weselnej szaty Panny Młodej, bo zbyt „europejska”, chociaż piękna. Kolory wspaniałe, jak zwykle w Afryce, pełna egzotyka, nasze ulice to smuta w porównaniu…
A teraz wracam do ciągu dalszego.
Poza strojnymi damami wdzięcznym tematem dla fotografa są też dzieci. Druga część też pełna strojów do pozazdroszczenia. Panowie też nie żałują sobie koloru!
Piękne widoki i sprawozdanie – dzięki 🙂
U mnie aż się temperatura podniosła do jednego plusa, dodatniego!
Danusiu piękna relacja, kolory niesamowite, miasteczka jak to w Afryce zaniedbane , ale panie piękne, to mnie zawsze zaskakuje.
Na spacer niestety nie udało mi się dotrzeć. Nic to następnym razem.
Danuśka –
wspaniały, grający gamą kolorów fotoreportaż. Dziękuję.
Przybliżyłaś nieznane (przynajmniej mnie) zwyczaje i tradycję. Kobiety, jak kolorowe egzotyczne motyle, rozjaśniają strojami niełatwe zapewnie życie.
Zbitka tradycji i technologi – chata z panelami słonecznymi – ponoć dość częsty obrazek w afrykańskich wioskach. Piszesz, że panel nie działa. Dlaczego?
Niegdyś oglądałąm reportaż w jakim przedstawiono niewielkie lecz jakże popularne stoisko z telefonami komórkowymi w wiosce. Panel słoneczny był wykorzystany jedynie do ładowania baterii komórek.
Pytanko – czy kręgi tworzące się wokól mis z jadłem przestrzegają jakąś specyficzną hierarchię? Towarzyską, rodzinną wiekową?
Danuska, dzieki za zdjecia. Podobaly mi sie kolorowe stroje pan, gorzej z panami. Przypominaly mi troche pizame. Dzieci a szczegolnie dziewczynki sa urocze.
Doceniam urodę pań i strojów, ale jednak najbardziej urzekły mnie okoliczności przyrody. Danuśka, dziękuję.
Echidno-nie wiem, dlaczego panel nie działa. Gospodyni domu z tym świetnym wynalazkiem nie potrafiła nam tego wyjaśnić.
Kręgi wokół mis z jedzeniem tworzą się bardzo szybko i spontanicznie. Jedzą wspólnie głównie ci, którzy się znają towarzysko lub rodzinnie. Zresztą od samego początku imprezy wszyscy goście zajmują miejsca na weselnym podwórzu w ten właśnie sposób.
Dziewczyny-to ja dziękuję za chęć i czas poświęcony na oglądanie moich zdjęć.
Aha, zwiedzaliśmy kilka wiosek, ale widzieliśmy tylko jeden dom z panelem słonecznym.
Afryka jest kobietą -piękną, strojną, pracowitą, zaradną i zniewoloną do cna przez mężczyznę.
Nie mam szacunku dla afrykańskiego mężczyzny – nie robi nic, aby ulżyć swojej kobiecie. Takie wnioski nasuwają mi się z obserwacji własnych, Danuścynych, z licznych reportaży przeczytanych i obejrzanych w tv, z książek. Nie myślę, że meżczyźni afrykańscy nie pracują – chodzi mi o to, że nic nie robią, aby ulżyć kobiecie.
Za każdym razem oglądając zdjęcia itp. zdaję sobie sprawę z tego, jak ciężkie jest życie afrykańskiej kobiety. Podziwiam je za to, że jeszcze potrafią się uśmiechać, stroić i bawić.
Alicjo-całkowicie się z Tobą zgadzam.
Danuśko, obejrzałam wszystko z wielką przyjemnością, dzięki! Radosna pani w fikuśnym kapelutku, z czerwoną torebką na kolanach też mnie urzekła, oczywiście nie tylko ona 🙂
Dzień dobry,
Danuśka, dziękuję i ja za fotoreportaż, od razu się tam przeniosłem wyobraźnią i jakby całym sobą. Kocham te klimaty.
O perukach prawda, bardzo popularne, z różnych powodów. Rzadko która z tych kobiet na zdjęciach ma swoje włosy, ale nie każda ma perukę. Bardzo modne, ale i bardzo drogie są warkocze jakie ma dziewczyna na czwartym weselnym zdjęciu (w czerwonej sukni). Te warkocze wplecione są w jakiś niesamowicie misterny sposób w jej włosy (treski?) Tego nie można zdjąć, nosi się przez miesiąc, oczywiście nie myjąc, po czym usuwa to osoba w salonie fryzjerskim. Tutaj koszt takiej fryzury zaczyna się od 250 dolarów w górę, plus trzeba kupić włosy – minimum 50 dolarów. Peruka jest dużo tańsza od 30 do 50 dolarów i może być używana przez długi czas, czyli bardziej praktyczna. W Kenii ceny oczywiście odpowiednio niższe, ale na tamtejsze zarobki astronomiczne również. Przepraszam, że się tak wymądrzam, ale u mnie w łazience można znaleźć kilka takich peruk, wiem również gdzie się kupuje i za ile włosy, wiem też gdzie są takie salony…. 🙂
Dzięki za sporo zdjęć z maleńkimi dziećmi w chustach czujące ciepło mamy i, co najważniejsze, czujące się najbezpieczniej jak można. Nigdy nie widziałem, nie przypominam sobie, żeby takie dziecko płakało.
dzień dobry … ☕ …
Danuśka szczęśliwie wróciła … 🙂 …. z prezentami … obejrzałam wszystkie zdjęcia z przyjemnością … 🙂
te kobiety na swój sposób są szczęśliwe dlatego są uśmiechnięte … tak zostały wychowane … przecież i u nas są takie rodziny gdzie jest tradycja by służyć mężczyźnie … a nawet mamy w rodzinie kobietę, która jest nieszczęśliwa jak ją zabiera się z domu na wakacje bo nie ma co robić … w Afryce jest to problem bardziej złożony bo mniej szans coś zmienić gdy się buntujesz lub chcesz żyć inaczej …
Danuśka możesz sobie zrobić sama panko …
https://dietamojapasja.blogspot.com/2020/01/jak-samemu-zrobic-buke-panko.html
kartofle są pychota … …
https://dietamojapasja.blogspot.com/2020/03/jak-zrobic-pyszny-dodatek-do-obiadu.html
Nowy-zatem obydwaj kochacie afrykańskie klimaty, Osobisty Wędkarz też bardzo 🙂
Alain najchętniej spędzałby tam pięć miesięcy w roku od listopada do końca marca, tak jak wielu jego rodaków.
Jolinku-skład panko kupowanego w sklepie:
mąka pszenna, skrobia kukurydziana, olej palmowy, skrobia z tapioki, sól, cukier, drożdże, lecytyna sojowa.
Niestety, jak we wszystkich produktach przemysłowych jest olej palmowy, cukier i sól, ale dla uzyskania właściwej chrupkości na pewno ważny jest dodatek skrobi kukurydzianej i skrobi z tapioki.
Wszyscy pamiętamy, że niegdyś wszystkie gospodynie przygotowywały same bułkę tartą, nikt nie kupował jej w sklepie.
Moja Babcia robiła ją w maszynce do mielenia, ręcznej oczywiście.
Popularność tych peruk bardzo mnie zaskoczyła. Moja siostra jest blond afro. Czasem psioczy, że niewiele może z tym zrobić, ale nie przyszło jej nigdy do głowy, żeby te włosy prostować, a tym bardziej nosić perukę.
Ja sama zawsze patrzyłam na włosy Afrykanek z podziwem.
Chyba wszystkie babcie tak robiły, ja także (jakem babcia) tyle, że nie w maszynce, a w malakserze.
Kobiety ze zdjęć Danuśki mają w sobie tyle piękna, koloru i radości, może nie zdają sobie sprawy ze swej mocy…
Ziemniaki lubię od zawsze i pod kazda postacią.
Danusko, dzieki Tobie zdjęciowa podróż rozswietlila dzisiejszy ponury deszczowy ranek. Masz wspaniałe oko fotografa i sympatie do wszystkich i wszystkiego, co uwienczasz na zdjęciach.
Malgosiu, moja corka prostuje wlosy. Slono to kosztuje, ale ma na pol roku spokoj. Nie ma kreconych ale bardzo duzo wlosow na glowie. Ja mialam podobnie i dlatego od dawna kaze sobie obcinac na krotko.
Dzień dobry , wspaniała fotorelacja Danuśki 🙂
Danuśka ale własnej roboty lepsza .. można dodać trochę swoich składników np. skrobię kukurydzianą i nie trzeba soli, cukru i drożdży bo są w pieczywie ..
Olga poleca … moje dzieci lubią to …
https://www.olgasmile.com/ziemniaki-stekowe.html
jedni prostują a ja sobie kręcę … 😉
@krystyna, @Alicja-Irena
Astronomiczy poczatek wiosny to rownonoc, w tym roku 20 marca (na polnocnej polkuli). Z roku na rok waha sie miedzy 20 a 21, ale nie bardziej, bo nasz kalendarz jest dosc dobrze dopasowany do cyklu slonecznego. Cztery daty – dwa przesilenia i dwie rownonoce – to astronomiczne poczatki por roku, choc niezupelnie do nich pasuja, bo wypadaja raczej w srodku (np astronomicznie poczatek zimy to dopiero 21-22 grudnia).
Przepraszam za suchy wtret 🙂
Suchy wtręt podlewam mokrą herbatą i na wszelki wypadek nikomu już nie wierzę – no, co najwyżej Urubce w sprawach wysokogórskiej wspinaczki oraz tego, co mnie uczyli w szkole o czterech poracg roku. Także Vivaldiemu 😉
+5c, dochodzi ósma rano, nie jest źle 🙂
*porach
Zgadzałoby się to z liskiem, nie czepiając się godzin…21 marzec, 21 czerwiec, 20 wrzesień, 20 grudzien.
Oraz Urubkowski: grudzień-koniec lutego. A co z resztą – ma się bujać???
Vivaldi, bardzo proszę:
https://www.youtube.com/watch?v=Z_tk-AhlA1o
Jolinku-oczywiście, że własnej roboty najlepsze.
Kochani-dziękuję 🙂
Nareszcie udało się uzgodnić termin! Jutro Młodzi przychodzą na senegalską kolację. Okazuje się, że czasami łatwiej się spotkać w tygodniu niż w weekend. Postaram się sfotografować przygotowane przeze mnie dania(mam nadzieję, że wszystko się uda, jak należy) i podrzucę na blogu.
Danuśko,
Dziękuję za zdjęcia kompletnie nieznanego mi świata.
Właśnie do mnie dotarło, że Kuba Sienkiewicz (ten od Elektrycznych Gitar) ma śpiewające dzieci:
https://www.youtube.com/watch?v=xm1apVEMPcU
A propos kręcenia lub prostowania włosów:
Jako młoda i zakochana po uszy osóbka postanowiłam zrobić się na bóstwo, by ukochany, wiadomy Wędkarz 🙂 oniemiał z zachwytu na mój widok. Poszlam zatem do fryzjera i zaordynywałam trwałą, bo moje włosy zawsze były proste i nijakie.
Ląduję na lotnisku w Genewie, jako że tam byliśmy umówieni na spotkanie i biegnę na skrzydłach, by rzucić się w ramiona mej miłości. Rzucam się, a miłość mówi:
– O Boże, jak koszmarnie wyglądasz! Co zrobiłaś ze swoimi włosami ???
Tak przy okazji, „rzucił mnie się na uszy” koncert zespołu „Raz, dwa, trzy”:
https://www.youtube.com/watch?v=6e_ZCMX6MO0
Danusiu, Ty w loczkach chciałabym, zobaczyć zdjęcie 🙂 Ja niestety mam słabą wyobraźnię.
Przez większość życia miałam bardzo krótkie włosy, dopiero w ostatnich latach stały się dłuższe.
Mąłgosiu-ok, przyniosę to zdjęcie na nasze najbliższe mini-blogowe spotkanie 🙂
Małgosiu oczywiście!
Ciekawy artykuł o polskiej kinomatografii. Trzymają się razem i wspierają, bomają wspólnego wroga, takiego, co by wznowił instytucję „półek”. Uważnie na rączki im się patrzy, co robią. Zresztą, pisarzy i poetów się też nie dopieszcza, tych, co nie są grzeczni…
Ale nie takie my ze śwagrem 👿
https://www.theguardian.com/film/2020/mar/02/polands-world-beating-new-film-makers-we-have-a-common-enemy
Lisku,
teraz już chyba wiem o wiosennych terminach wystarczająco dużo jak na laika. 🙂
Nie dziwię się Afrykankom, że chcą odmiany w sprawie włosów. Nie mają szans na naturalne proste włosy, więc niech będzie chociaż peruka. Prawie każda z nas potrzebuje od czasu do czasu jakiejś zmiany w wyglądzie. A Małgosi nie potrafię wyobrazić sobie w krótkich włosach.
Danuśka,
piękny prezent sprawiliście pannie młodej.
Też miewałam pokręcone świderki na głowie! Na szczęście skaner nie działa, więc nie mogę pokazać 😎
Bo, jak mawiał pan Kisielewski, Kisielem zwany – każdemu to, na czym mu mniej zależy. Prościugi chciałyby mieć kręcone, przyklapnięte – puchate i tak dalej. Łysi – by je w ogóle mieć! No ale przynajmniej mogą wybrać stosowną do ochoty perukę 🙂
Kwiat Jabłoni prezentowała już kiedyś Asia, ale o znanym ojcu przeczytałam dopiero niedawno. Młodzi nie podpierają się sukcesami taty.
Bułkę od dawna trę sama, kiedyś przez ręczną maszynkę, dopóki nie wpadłam na najprostszy pomysł ze zwykłą tarką. Kawałek wysuszonej bagietki/ oczywiście ze skórką/ trę nad miską, tyle ile trzeba na bieżąco. Zawsze mam jakiś zapas pokrojonej w kawałki bagietki, część idzie do mielonych, a z reszta na bułkę tartą.
O proszę, znowu The Guardian i znowu o kulturze – tym razem po polsku:
https://kobieta.gazeta.pl/kobieta/7,107881,25748910,polska-kawiarnia-wyrozniona-przez-the-guardian-uznano-ja.html#s=BoxOpLink
Krystyno możesz sprawdzić swoją wyobraźnię
https://photos.app.goo.gl/ykXZFGaWmEo8bsxp6
Danusiu, chętnie obejrzę i jestem bardzo zaciekawiona.
Małgosiu,
świetnie wyglądałaś także w tej fryzurze. 🙂
Krystyno, dzięki 🙂
Małgosiu-super fryzura!
W poszukiwaniu moich zdjęć z szaloną trwałą na głowie znalazlam stare fotografie moich koleżanek i kolegów. Obejrzałam z rozrzewnieniem i westchnęłam głęboko nad upływem czasu…Zdjęcie dla Malgosiu już przygotowane i odłożone na bok 🙂
Krystyno-wszystko wskazuje na to, że prezent rzeczywiście się podobał. Josianne miała ten wisiorek na szyi, kiedy przyszła się z nami pożegnać ostatniego dnia naszego pobytu w Cap. Wydaje mi się, że nie założyla go jedynie przez uprzejmość.
Danusiu, mnie też by taki wisiorek się podobał. Bursztyn u nas jest dość popularny, ale gdzie indziej jest rzadki.
Bulke tarta robie sama, tez z bagietki, ale nie upieram sie przy semantyce – zamiast tarki uzywam elektrycznej maszynki do mielenia kawy.
Zdrowiej wiosny! 🙂
(zdrowej)
nic dziwnego, że Robert zakochał się w takiej ślicznej Małgosi .. 🙂
Włosy Małgosi fajowe 🙂
Też miałam króciutkie… na razie wymogłam naprawę skanu albo kupno nowego. Jak znam życie, naczekam się.
Wracam do czapki dla Lisy (wersja 4), bo Lisa sobie przypomniała, że właściwie chciała dwa kolory 🙄
No więc póki ręce zręczne jako tako, zasiadam. Leje i leje, +6c.
W planach fasolka po bretońsku czyli piękny jaś, kiełbasa z indyka (bardzo dobrze doprawiona), pomidory z puszki, cebula. Nigdy nie dodaję śmietany, chociaż taką pamiętam z różnych barów.
p.s.Danuśka,
a Ty to zdjęcie nie tylko Małgosi masz pokazać, ja też chcę!!!
„Rzuciłam” okiem na kawiarnię warszawską, zaliczoną przez The Guardian do 10 najlepszych europejskich kawiarni położonych w pobliżu stacji, do której link podała Alicja.
Szkoda że ich strona internetowa jest w budowie. Podany jest co prawda link do Facebook’a, niestety, nie będąc członkiem facebookowej społeczności nie mogę korzystać z onego/onej (aplikacji/społeczności). Co mnie specjalnie nie martwi.
Zaciekawiło mnie, gdzie w Pałacu Kultury mieści się wyróżniona kawiarnia. Dotarłam do informacji – w kuluarch Teatru Dramatycznego.
Przy okazji dowiedziałam się, że ów centralny i swego czasu najwyższy budynek Warszawy, określany jest przez turystów jako „cool building” (fajny).
Pamiętam z dzieciństwa niedzielne wycieczki na najwyższe (tak się mawiało) piętro PKiN. Jazdę windą wyłożoną czerwonym pluszem, panią windziarkę operującą przedziwną wajchą, wyczyszczone na glanc ozdoby z brązu.
Po wyjściu z windy, stiuki ozdób na tle czerwonych ścian raziły swą białością, wyściełane czerwonym pluszem ławki zapraszały do spoczynku, a olbrzymie „kryształowe” żyrandole wzbudzały zachwyt nie tyko dzieci.
Na strudzonych turystów, smakoszy kawy i spragnionych czekały stoliczki oraz krzesełka kawiarni mieszczącej się na balkonie widokowym. Kolejna atrakcja dla dzieciarni – ambrozja, gazowany napoj pomarańczowy i ciacha w dużym wyborze. Podawano chyba także alkohol.
Nasz ostatni pobyt w tym mejscu przyniósł wielkie rozczarowanie. Zadbane lecz puste wnętrza. Kilka osób, jakaś nieciekawa wystawa o niczym. Bryndza!
Paryżanie z pietyzmen dbają o Wieżę Eiffla, czas by i władze Warszawy zaczęły zarabiać na PRL-owskim symbolu miasta.
To jednak „cool building”.
§4 – miejscu
Ja też uważam, że Pałac Kultury i Nauki to „COOL” building.
Alicjo-ok, przywiozę na zjazd! Może się umówimy, że wszyscy przywiozą na nasze czerwcowe spotkanie kilka zdjęć z młodości?
Fryzura Małgosi jest w stylu afro 🙂 W związku z powyższym znalazłam dla naszej Koleżanki stosowne afrykańskie boubou-czyli wyjściową suknię:
http://ak5.pl/if7.html
Małgosiu-co o niej sądzisz? W Senegalu byłaby zdecydowanie tańsza 🙂
Echidno-masz rację, przydałaby się kawiarnia, czy restauracja gdzieś w okolicach ostatniego piętra PKiN. Wiele miast wykorzystuje właśnie w ten sposób swoje miejsca widokowe.
Danuśka!
Coś Ty zrobiła?! Nie trzeba było tej strony pokazywać!!! Założyłam sobie… bo na razie siedzę i dłubię swoje…
Danusiu, bardzo fajna sukienka 🙂 Ta fryzura z dala wyglądała jak afro, ale to nie były sprężynki, to był taki stojący jeżyk 🙂
nie wiem w czym problem … ja nie jestem FB ale wszystkie otwarte strony widzę … a kawiarnie i restauracje zawsze maja strony otwarte bo po to je zakładają …
Danuśka też mnie wciągło .. to mój styl .. kiedyś tak się ubierałam i chodziłam na bosaka …
Chłe, chłe 🙂
Czyli trafiłam! Boubou dla Małgosi jest w mało afrykańskich kolorach, jako że z moich obserwacji wynika, że nasza Koleżanka czuje się najlepiej w spokojnych tonacjach.
Danusiu, nie wiem tylko czy podróż do Senegalu nie będzie droższa 😉
Danusiu, wiesz co, ta też mi się podoba
https://www.afrikrea.com/en/article/african-print-chantoya-dress-traditional-clothings-red-petite-plus-size-and-curves-all-ankara-ankara-wax-for-her-ankara-the-beautiful-days-evening-wear/IDVZN7F
Małgosiu-zaskakujesz mnie kolorystycznie 🙂
Danusiu, 😀
Nadałaby się to tanga w Bueonos 🙂
Buenos oczywiście
Małgosia ma uśmiech Małgosi. Fryzura może być dowolna. Nie ona stanowi o Małgosi.
Moja kiecka musi być doziemna. Ostatnia wyłysiała ze starości. Następczyni nie znalazłam.
Na tarce zapaskudziło mi swego czasu pół kuchni albo i więcej. Już się tak nie bawię.
„Parasite” koniecznie do obejrzenia. Dyskutowaliśmy zawzięcie.
Za dużo trudnych rzeczy oglądamy i czytamy. Nawet oddechowe kryminały nie są oddechowe. Tęsknię do lekkich, łatwych i przyjemnych, chociaż pewnie szlag by mnie trafił, gdybym obejrzała/przeczytała coś takiego.
Haneczko 😀 Parasite obejrzę.
Nie będzie łatwo.
dzień dobry … ☕ …
teraz do Chin nie pojedziemy … ja zresztą nie tęskniłam za tym … ale tu ciekawostka …
http://www.everycakeyoubake.pl/2020/02/osmantus.html
melduję, że moje plany dotyczące lata przełożone o miesiąc … plany nie pokryły się z chęciami … dlatego dziś na obiad kurczak z pieczarkami i smażone ziemniak …
do kawy … nie tylko dla dzieci …
https://mamprzepis.pl/migdalowe-ciastka-bez-cukru-z-daktyli-dla-dzieci/
a tu zanany przepis na obiad ale elegancko …
https://dietamojapasja.blogspot.com/2020/02/obiad-z-jednego-naczynia.html
Mamy już chińskiego osmantusa to może jeszcze dla zdrowotności kolejna herbata, tym razem z hibiskusa?
http://www.herbata.info/poznaj-herbate-z-hibiskusa-i-korzysci-z-jej-picia/
Jolinku-mam nadzieję, że bez względu na plany, chęci i inne okoliczności Twoje lato będzie udane!
U Ciebie zaplanowany kurczak z pieczarkami, a u mnie na senegalską obiado-kolację będzie kurczak yassa, czyli z sokiem z limonek i cebulą. Jedna porcja oczywiście bez tej nieszczęsnej cebuli 😉 co oczywiście będzie zupełnie innym daniem.
Czy ja to już pisałam? Z naszej podróży przywieźliśmy dwa litry suszonych płatków hibiskusa(kupuje się na litry, jak u nas jagody), miód z kwiatów mangrowca, orzeszki ziemne niesolone oraz limonki, bo takich aromatycznych i ekologicznych nigdzie indziej nie znajdziemy. Okazuje się, że orzeszki można też uprawiać w Polsce:
http://ak5.pl/of7.html
Danuśka jest nadzieja … będzie dobrze … a ciuchy sobie kupiłaś jakoweś? …
Bardzo lubię herbatkę z hibiskusa, nie wiedziałam, że jest taka zdrowa 🙂
Danusiu, będziesz uprawiać orzeszki?
Małgosiu-plany są takie:
kiedy już będziemy staruszkami niezdolnymi do podróży, ale będziemy nadal dziarską parą pełną energii to na włościach założymy duży ogród i będziemy w nim uprawiać różne rośliny, mniej lub bardziej jadalne. Będziemy też hodować króliki oraz kury. Osobiście chciałabym kilka ozdobnych, na przykład takich:
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/0/02/Silver_Sebright_hen.jpg
Blogowe towarzystwo będzie nas odwiedzać i zajadać ekologiczne omlety z najlepszych na świecie jajek, z dodatkiem pokrzywy albo liści mlecza, co rośnie za płotem.
Jolinku-w Senegalu zamówiłam sukienkę u krawca, który szyje od ręki. Podrzuciłam moją na wzór, a wzór był naprawdę bardzo prosty. Sukienka jest fatalnie wykończona i myślę, że wyleczyłam się na dobre z kupowania, czy też zamawiania ubrań w egzotycznych krajach. Pamiętasz, nasze sukienki z Wietnamu? Moja po pierwszym praniu nie nadawała się do założenia, tak bardzo się skurczyła.
Danusiu, bardzo sympatyczne plany 🙂 Kurka śliczna.
Moja sukienczyna plażowa z Saint Lucii o dziwo przeżyła pranie, chociaż wykończenie też pozostawia wiele do życzenia.
plany Danuśka super .. 🙂 …a co do zakupów w Wietnamie to masz rację … jedynie ta tunika jedwabna w kolorze czerwonym z wzorkami służy mojej córce bardzo dobrze … nad morzem i nad basenem …
Pamiętacie, jak oglądaliśmy przygody „Świętego”? Ło Matko, jakiż on był przystojny! Dzisiaj już nie ma Rogera Moore’a na świecie, ale jego przesłanie nadal aktualne:
http://ak5.pl/xf7.html
Jeśli chodzi o wędkarzy to grupa tych, którzy łowią sposobem „no kill” coraz potężniejsza.
Toż ja u siebie uprawiałam na hektarach orzeszki ziemne, aż 4 krzaczki – i dlatego wiem, dlaczego są „ziemne” 😉
Takie niepalone smakują jak fasola.
Podejrzewam Danuśka, że jak będziecie nie bardzo zdolnymi do podróży staruszkami, to odechce się Wam także ogródka, zwłaszcza dużego 😉 Mnie zioła i porzeczki wystarczą dla gimnastyki 🙂
Moja szmata z Kiribati jest tak paskudnie wykończona, że jeszcze w niej nie paradowałam, tyle, że przymierzyłam. Za to sarong z Honolulu się dobrze trzyma i nie mam zarzutów co do wykińczenia.
Ale przeglądając wczoraj tę stronę, co to Danuśka na moją chyba udrękę podrzuciła, chętnie bym sobie zamówiła niektóre materiały – w końcu pół życia sama dla siebie szyłam!
Materiały są obłędne po prostu. I chyba zacznę jakieś wiadro (naczynie kamienne do kiszenia kapusty?) nosić na głowie, bo mam tendencje do garbienia się! Za młodu nosiło się na głowie grubą encyklopedię, żeby ćwiczyć sylwetkę, ale się zaprzestało…
„Święty” jest na youtube do wyboru, do koloru, czasem jak robię coś w rękach, to sobie oglądam. Dziwnie się ogląda ówczesny sposób gry aktorskiej…
Na obiad fasolka po mojemu bretońsku z „pięknego jasia karłowatego” 😯
Pamiętam Moore’a i ze Świętego i ze świetnych Bondów. A teraz oglądam Borsalino z młodym Alain Delon’em.
Moore jak dla mnie był najlepszym z Bondów – po nim Brosnan. Mieli w sobie to „coś”, przystojniachy, a poza tym widać było ten dystans do postaci, z przymrużeniem oka 😉
Obecny jest taki, że mógłby tamtym dwóm buty czyścić… wymoczek, nie Bond!
A Delon też ozdobna bardzo męcizna, nie powiem…
niby prosta sprawa … jajka na miękko … koleżanka ma sposób … powiada, że od czasu kiedy wkładam jajka do gorącej wody w durszlaku to zawsze jej wychodzą … nie pękają, wszystkie jednakowo ugotowane … a Wy jak gotujecie jajka na miękko? …
Jolinku, ja mam maszynkę , od wielu lat, już się rozpada 🙁
100 książek, które warto przeczytać choć raz w życiu. Hmm … o niektórych niestety nie słyszałam
https://businessinsider.com.pl/rozwoj-osobisty/ksiazki-ktore-trzeba-przeczytac-w-zyciu-100-tytulow/fdvpq2w
też nie słyszałam bo się nie interesowałam tematyką … z tych 100 przeczytałam 19 pozycji .. i chyba się nie skuszę na więcej ..
kotlety dla chłopa …
https://dietamojapasja.blogspot.com/2020/02/szybkie-kotlety-do-pracy.html
Ha! Ja przeczytałam tylko 17 z tego kanonu, nie tykając „Alicji…” i paru innych typu Harry Potter…
No i dlaczego tam nie ma żadnej polskiej książki?! Wszak noblistów literackich mieliśmy aż pięciu!
Chyba sobie sama ułożę setkę, którą wg. mnie trzeba przeczytać 😉
Ciekawa byłabym Małgosinej setki! I nie tylko Małgosinej…może zrobicie w czasie wolnym, komu się chce?
Ja też zrobię.
Na dworze chlapa, na kuchni dochodzi fasolka piękny jaś po kingstońsku – zrobiłam z 40dkg ugotowanego jaśka, 0.7 l pomidorów zapuszkowanych z sokiem + 375g kiełbasy indyczej, duża cebula + 5 ząbków czosnku + mała puszka (175ml) koncentratu pomidorowego + przyprawy…. i z tego wyszedł mi cały duży wok 😯
Będzie co zamrozić na zaś. A wok nieprawdziwy, bo pokryty teflonem i z przykrywą szklaną to bardzo uniwersalne naczynie, uwielbiam prawie tak, jak mikser 🙂
No cóż, ja także nie słyszałam o wielu tytułach z tej ambitnej listy.
Haneczka napisała, że za dużo czyta i ogląda trudnych rzeczy. Też mam takie skłonności i nie bardzo z nimi walczę.
Jajek na miękko nie jem, chyba że w koszulkach. A mąż gotuje sobie sam. Ten sposób z durszlakiem to pewnie dobry pomysł, ale durszlak jest sporych rozmiarów, więc i garnek musi być duży, i wody też dużo, a to wszystko dla 2 jajek na miękko, więc sposób nie dla mnie.
24. A gdzie Bułhakow, Dostojewski, Astrid Lindgren… Oj, bo się rozpędzę i nie zatrzymam.
Niektórych książek z tej listy i tak nie przeczytam. Jest wiele innych, które można umieścić w takim spisie. To zawsze będzie subiektywna ocena.
Danusiu – dziękuję za cudne zdjęcia i relacje z Waszej podróży. Kolory i krajobrazy wspaniałe.
Piszecie o sukniach i ich kiepskim wykończeniu – ostatnio kupiłam sukienkę, taką przed kolano. Dzisiaj założyłam ją do pracy po raz drugi, po pierwszym praniu i okazało się, że z sukienki zrobiła się mini mini 🙂 . Zastanawiałam się czy to tylko takie wrażenie, ale Danusia pisze o takim samym przypadku.
Lubię i makaron i ryż i kasze, ale pyrki to pyrki. I smażone i gotowane i pieczone.
26. No właśnie dziwna ta lista …
Trzeba sprawdzać tkaninę, z której jest uszyta dana rzecz. Ja zawsze biorę poprawkę na bawełnę, len i wełnę. Nie kurczą się tylko ubrania z tworzyw sztucznych ewentualnie z ich dodatkiem, a i to zależy.
Fasolka mi wyszła dobrze i na ostro 😉
Dodałam sporo chili.
Bardzo dziwna ta lista – napisane, ze to lista recenzentow amazona, ale wyglada jak lista ksiazek dobrze sprzedajacych sie na amazonie 🙂 Taki miszmasz – niektore z nich to lektury szkolne dla dzieci i mlodziezy, pamietam jak moje dzieci czytaly, inne to popularne czytadla, troche prawdziwej literatury, sa nawet komiksy, wiekszosc autorow amerykanskich; calkiem duzo z nich czytalam bo byly kiedys bardzo popularne.
Obejrzalam zdjecia Danuski – piekny kraj i ludzie. I pieknie sfotografowane tez!
Kupon tkaniny afrykanskiej przywiozla z podrozy moja przyjaciolka; dala go do oprawy zeby nie plowial (prosta rama plus pleksi chyba, szklo kosztowaloby majatek w tym rozmiarze) i powiesila jak obraz – wyglada fantastycznie.
U mnie dzis leje, a i zagrzmialo pare razy. Na obiad filet z pstraga zrobiony w piekarniku i salata grecka.
Szukalem na tej liscie jakiegos nam tu blizszego, niekoniecznie anglosaskiego. Nic, dobrze, ze przynajmniej jeszcze Camus. Ja sam znalazlem tylko: 90. Jack Kerouac „W drodze”, ktore przejalem z pewnej schedy i przeczytalem, tylko ten tytul, bo byly i inne sie proszace. Byla kolejna przeprowadzka i trzeba bylo to przekazac na przemial, mimo pewnych staran z mojej strony, bo boleje, jak wyrzuca sie ksiazki.
Jasne, ze jest tam strasznie duzo tytulow ktore powinienem moze przeczytac lecz uwazam, ze mam wazniejsze sprawy do zalatwienia, a to by byly:
– Rodzina i przyjaciele
– ogrodek
– obserwacja tego co jest w internecie, printow i tego wirtualu
– wszystkie te inne, obok tych czterechgodzin na dzien za kolkiem
Obawiam sie, ze nie przeczytam juz tego, czego powinienem byl.
Akurat dzisiaj czytałam:
————————
„O książkach i bibliotekach
W zeszłym tygodniu pisałem o moich ulubionych książkach. Tak naprawdę nie mam ich wiele. Kilka lat temu dokonałem w życiu paru ważnych wyborów, kierując się zasadą: maksimum jakości, minimum przedmiotów. (…)
…postanowiłem zatrzymać w swojej bibliotece jedynie 400 książek, niektóre z powodów sentymentalnych, inne dlatego, że często do nich wracam. Przyczyn tej decyzji było wiele, między innymi smutna refleksja, która nachodzi mnie, gdy widzę księgozbiory gromadzone pieczołowicie przez lata, sprzedawane potem na kilogramy, bez żadnego szacunku. Poza tym po co gromadzić w domu opasłe tomy? Żeby pokazać znajomym, jaki jestem oczytany? Żeby ozdobić ściany? Kupione kiedyś książki bardziej przydadzą się w bibliotece publicznej niż u mnie w domu. Dawniej mogłem się usprawiedliwiać, że potrzebuję ich do sprawdzania różnych informacji. Jednak dziś, gdy czegoś szukam, włączamkomputer, wprowadzam hasło i mam przed oczami całą listę. To Internet, największa biblioteka na tej planecie.
Oczywiście nadal kupuję książki – nie zastąpi ich żadna elektroniczna forma. Teraz jednak każdą przeczytaną książkę puszczam w obieg – daję komuś lub odnoszę do biblioteki publicznej. Nie chodzi mi o ratowanie lasów czy okazanie hojności. Po prostu wierzę, że każda książka ma do przebycia pewną drogę i nie można pozwolić, żeby bezużytecznie stała na półce.
Jako pisarz, człowiek żyjący z praw autorskich pewnie działam na własną szkodę- w końcu im więcej kupicie książek, tym więcej zarobię. Jednak byłbym nieuczciwy wobec czytelników, szczególnie z krajów, gdzie biblioteki publiczne zaopatruje się zgodnie z programami rządowymi, czyli z pominięciem podstawowej zasady tworzenia księgozbioru – o jakości książki świadczy to, czy dobrze się ją czyta.
Pozwólmy więc, by nasze książki podróżowały, by dotykały ich inne ręce, by cieszyły cudze oczy. Gdy piszę te słowa, przypomina mi się fragment wiersza Jorge Louisa Borgesa o książkach, których pisarz już nigdy nie otworzy.
Gdzie jestem teraz? W małej mieścinie, we francuskich Pirenejach, siedzę w kawiarni, wykorzystując dobrodzijstwo klimatyzacji, ponieważ tmperatura na zewnątrz jest nie do zniesienia. Tak się składa, że mam w domu pełne wydanie wszystkich dzieł Borgesa, ale to parę ładnych kilometrów od kawiarni, w której piszę. Jest to pisarz, do którego ciągle wracam. A może zrobić mały test?
(…)Po pięciu minutach jestem w innej kawiarni, wyposażonej w komputery (znanej pod sympatyczną nazwą kafejki internetowej, łączącej z pozoru wykluczające się znaczenia). Witam się z właścicielem, zamawiam wodę mineralną z lodówki, wchodzę na stronę przeglądarki i wystukuję jedyny wers, jaki pamiętam oraz nazwisko autora. Po niecałych dwóch minutach mam przed sobą cały wiersz:
Jest taki wiersz Verlaine’a, którego nigdy nie pamiętam.
Jest takie lustro, które mnie już nigdy nie zobaczy.
Są takie drzwi zamknięte aż po koniec świata.
Wśród książek w mojej bibliotece
Są takie drzwi, których nigdy już nie otworzę.
Rzeczywiście, mam wrażenie, że wśród rozdanych przeze mnie książek wiele jest takich, których już nigdy bym nie otworzył. Wciąż pojawiają się nowe, interesujące rzeczy, a ja uwielbiam czytać. To wspaniałe, że ludzie mają biblioteki. Zwykle pierwszy kontakt dziecka z książką powodowany jest ciekawością na widok oprawionych tomów z ilustracjami, pełnych liter. Cieszę się także z tego, że rozdając autografy, spotykam czytelników, którzy przynoszą podniszczone egzemplarz książek pożyczanych kilkunastu osobom. To znaczy, że książka podróżowała, tak jak podróżowały myśli autora, gdy ją pisał.”
Paulo Coelho
p.s.
To jedno z mini-opowiadanek z tomu „Być jak płynąca rzeka” powyższego autora.
A mnie się przypomniał Cmentarz Zapomnianych Książek z kilku powieści Carlosa Ruiza Zafona…
dzień dobry … ☕ …
kiedyś byłam zaczytana w Paulo Coelho i w powieściach Carlosa Ruiza Zafona ale mi przeszło tak jak z Hemingwayem … na wszystko jest czas, który niestety mija …
dziś do wczorajszego kurczaka będzie sos grzybowy … grzyby suszone od Danuśki samo dobro … 🙂
Kaziu zakochaj się już dziś … 😉
Witaj Jolinku,
Na drugie mam Kazimiera, chyba po tacie. Nigdy nie lubilam tego imienia a przez pierwsze 15 lat wolano na mnie Kazia. Br…….
Nie wiem co bedzie na obiad.
Wczoraj dostalam wiadomosc, ze moj klub taneczny zawiesza dzialalnosc na dwa tygodnie. To przez koronawirus. Inne zwiazki tez dostaly prikaz aby zawiesic chwilowo dzialalnosc. Kino jeszcze otwarte. Wczoraj bylam na filmie ” Judy Garland „. Renée Zellweger dostala zasluzenie Oskara za ta role.
Wirus dotarł już do Polski.
Książki kocham miłością nierozsądną, straszną karą byłoby dla mnie gdybym nie mogła czytać. To z powodu Zafona spędziliśmy kiedyś długi weekend w Barcelonie, chociaż pewnie kiedyś pojawilibyśmy się w tym mieście i bez tego, bo jest piękne i ma sobie to „coś”.
Danuśka zarobiona chyba po przyjęciu …
elapa nielubiane imiona to zmora dzieciństwa … teraz Kazimiera (nie Kazia) to piękne imię ale we Francji byłoby trudne do wymowy … tak czy siak buziaki w dniu drugiego imienia … 🙂
dziś robię twarożek z ziołami …
propozycja do obiadu …
https://dietamojapasja.blogspot.com/2020/01/znakomity-dodatek-do-obiadu.html
Kazimierz i jego żeński odpowiednik były kiedyś bardziej popularne. Pamiętam jak w Muzeum Narodowym, moja Mama wiele lat tam pracowała, obchodzono imieniny prof. Kazimierza Michałowskiego, twórcę polskiej archeologii śródziemnomorskiej.
Dzisiaj ma swoje święto patron Litwy Św.Kazimierz, w Wilnie rozpoczęły „Kaziuki”:
http://poznajwilno.pl/miasto/swieta-i-zwyczaje/wiosna/wilenski-jarmark-kaziukowy/
Asiu, GosiuB-dziękuję za miłe słowa 🙂
Gosiu-zamienić afrykańską tkaninę w obraz to doskonały pomysł!
Krolewskie imie, tak jak we Francji Ludwki a kobieta Ludwika.
Na obiad torilla z salata a wieczorem idziemy w gosci. W programie omowienie naszej wrzesniowej wyprawy do Lizbony.
kilka lat temu Piotr opisywał inicjatywę by Kaziuki były w Warszawie … ale chyba nic z tego nie wyszło …
https://adamczewski.blog.polityka.pl/2010/03/05/dzik-jest-dziki-dzik-jest-zly-a-zajaczka-nie-ma/
Danuśka opowiadaj jak było na senegalskiej kolacji …
rzeczywistość nasza …
„No dobra, po wczorajszym elitarnym występie akcji „Corona Seul” ślad nie został.
Rano wylądował Singapur, od załogi kart lokalizacji nikt nie zebrał (to jest hit chaosu), żadnych medyków, pomiaru w porcie czy troski w głosie. Poszli wszyscy do domu, z prostej … Czyli jest tak. My rozdajemy karty lokalizacji, bo jest procedura.Pasażerowie wypisują, my je zbieramy. Po wylądowaniu nikt ich nie zabiera z samolotu. Nie mamy co z nimi zrobić, w końcu to dane osobowe. I mamy być przekonani, że ktoś mądry sprawdził transfery z Chin i Korei. Acha” …. podaje Związek Zawodowy Personelu Pokładowego i Lotniczego …
Nie mam złudzeń, przecież Portami Lotniczymi rządzi dobra zmiana, więc zmiany są jak w kalejdoskopie, następna coraz gorsza.
Nie miałam i nie mam żadnych złudzeń co do przestrzegania jakichkolwiek procedur przez dobrozmianową ekipę. Żal mi tylko mrówek, które próbują jakoś ogarnąć ten chaos.
Z serii hasła przedwyborcze:
Mało używanego prezydenta oddam w dobre ręce.
Z serii czarny humor o koronawirusie:
Koronawirus odpuścił Polsce, powiedział, że mamy PiS i więcej plag nam nie potrzeba.
Jolinku-wczorajsza kolacja Młodym bardzo smakowała 🙂 Podaliśmy w kolejności:
-na aperitif Ti ponch z orzeszkami ziemnymi
Ti ponch to najpopularniejszy drink w Senegalu, podobnojego ojczyzną jest Martynika: rum, syrop z cukru trzcinowego, sok z limonki i dużo kostek lodu.
Rum używany w Senegalu pochodzi głównie z sąsiedniej Gambii.
-tatar z łososia(zamiast tatara z porządnej atlantyckiej ryby)
-ryż z warzywami i kurczak w cebuli, w kieliszkach hiszpańska Rioja
https://photos.app.goo.gl/xBN48edujaX47SGs6
Kurczak mało fotogeniczny zatem nie zrobiłam mu zdjęcia.
-na deser-tarta cytrynowa w wykonaniu Latorośli.
„Związek ZZPPiL
Spokój ludzie !
Dziś po Seulu był sukces. Wpadł ekipaż medyczny, każdego zmierzył termometrem i trzymał pod kluczem, póki jedna osoba z podwyższoną temperaturą nie została w karetce osłuchana przez lekarzy. Pomyślnie wszyscy wypuszczeni do domu, a karty lokalizacji zebrane
Znak zwycięstwa”
to było wczoraj … a z dziś aktualizacja … „No dobra, po wczorajszym elitarnym występie akcji „Corona Seul” ślad nie został.
Rano wylądował Singapur, od załogi kart lokalizacji nikt nie zebrał ( to jest hit chaosu), żadnych medyków, pomiaru w porcie czy troski w głosie. Poszli wszyscy do domu, z prostej Znak zwycięstwa” … jest dobrze a będzie jeszcze lepiej … dobra wszystko jest ok i już nie piszę o tym …
Jolinku, pisz. Trzeba to nagłaśniać gdzie się da.
Małgosiu mam nadzieję, że nie będzie już okazji i się poprawią …
Danuśka dzięki za relację … aperitif Ti ponch z orzeszkami ziemnymi to dla mnie ciekawostka …
dziś usmażyła naleśniki z resztek w torebkach lub pojemnikach .. czyli mąka zwykła, kasza manna, maka kukurydziana, mleko w proszku i mak … resztki zużyte a naleśniki wyszły dobre … niestety przepis unikatowy bo sypałam co było .. zostawiłam część ciasta na jutro i może wypróbuję je na ten przepis ale na słono …
https://www.mykitchenlife.pl/chlebek-w-ciescie-nalesnikowym/
Jolinku-ów Ti ponch to taka wersja mohito bez mięty.
Jak wiesz, mohito bardzo miło wspominamy 🙂
Danuśka bardzo miło …. 🙂 … mohito i Wietnam z Tobą wspomnień czar … teraz to nawet plany wyjazdowe gdziekolwiek stoją pod znakiem zapytania … ciekawe czy Małgosia swoje plany zrealizuje? …. ja mam małe plany na czerwiec i lipiec z wnuczkami …
nowy Bond ofiarą koronawirusa … premiera nowego filmu o Jamesie Bondzie została przesunięta na listopad …
z drugiej strony logika nam nawala … w zeszłym sezonie grypowym, z powodu grypy zmarło w Polsce 150 osób … a teraz konferencje, relacje, panika i puste sklepy … sama się też denerwuję bo nie ogarniam tego …
A marzec w tym roku nie wygląda jak marzec kiedyś…
Jak u Tuwima:
Pierwszy dzień
Strugi marca dudniły w rynnach,
Bębnił w blachy słoneczny hałas,
Płynna wiosna, dygocąc z zimna,
Bazie lodu opłakiwała.
Już niepewny, czy wieczór ujrzy,
Ledwie wisząc pod silnym blaskiem,
Leciał z dachów śnieg samobójczy
– I na miejscu! na szarą miazgę.
Brylantami pryskały panny
Gumy kół, a kopyta najpierw!
Grzmiał bałagan nad bałagany,
Tłukąc szkła, jak butelki w knajpie.
I gdy wreszcie wiosenny jeździec
Wzbił z roztopów modre hosanny,
Zrozumiałem w poetyckim mieście,
Że stracony jestem, stratowany.
Taki był pierwszy dzień.
Tak się zaczęło szczęście.
Z tomiku Wiersze. 2
Mój tata też na drugie imię ma Kazimierz. Na ziemiach wcielonych do Rzeszy Niemcy kazali nadawać polskim dzieciom jako drugie imię: Kazimierz i Kazimiera.
Znam sporo takich osób.
https://www.iz.poznan.pl/archiwum/2018/01/02/wykaz-imion-dla-polskich-dzieci-nr-15-2017/
Asiu, to niesamowite! Pierwszy raz o tym slysze.
Tuwim piekny, dziekuje.
Nie znalazłam tam Macieja 😯
Jolinku, grypa jest oswojona. Sezony grypowe były, są i będą. Statystyka i rozum nieważne. Ten wirus jest obcy. Ludzie boją się nieznanego.
Asia potrafi 🙂
„Wzięła i trzasła” 😀
Kurjer Stanisławowski, 1905 r. (pisownia oryginalna)
„Nasza przeprowadzka.
„Taki los wypadł nam, że dziś tu, a jutro tam – zanucić sobie może – nb. o ile ma ochotę – każdy kto zmuszony jest w mieście naszem w miesiącu maju przeprowadzać się.
Pół biedy jeszcze, gdy cały trud pakowania i przewiezienia rzeczy obejmuje spedytor, mający do rozporządzenia wozy odpowiednie i ludzi fachowo uzdolnionych, ale gdy tego nie ma – bądź pewny, że ani połowy swych rzeczy nie dowieziesz w całości na swą siedzibę.
Prawda, że można by taki wóz i ludzi fachowo uzdolnionych do przeprowadzki wynająć, ale na koszt taki nie każdy może się zdobyć. Toteż gdy wypadło nam w ubiegłym tygodniu przeprowadzić się z ulicy Trzeciego Maja na ulicę Lipową, żona moja nie chciała zgodzić się w żaden sposób na proponowane przeze mnie użycie wozu spedycyjnego, którego by, jak się później dowiedziałem nie można by było dostać, gdyż jeszcze w styczniu na cały maj był zamówiony.
– Aha! Pakować ci się nie chce – wołała – boisz się otrząść przy robocie, byle zbyć się kłopotu!
– ale zastanów się kobieto – mówię do niej – wszakże tu nie o mój tylko, ale o nasz wspólny, a może jeszcze więcej o twój właśnie kłopot się rozchodzi – i dlatego pragnąłbym ci ulżyć!
– Ładna ulga, nowym długiem się obciążyć. Już ja rąk nie pożałuję – pakować umiem i chętnie pomogę – byłeś mi tylko kogoś sprowadził, a dam sobie radę.
Nie pragnąc wojny, której dość się już z gazet najadłem, dałem za wygranę i z zaraz tego samego dnia oznajmiłem „urbi et orbi”, że potrzebuję ludzi, którzy by się pakowaniem i przewiezieniem mych rzeczy zajęli.
Za parę dni zgłosiło się dwóch. Jeden z nich był z zawodu świniobójcą, drugi kominiarzem.
– potraficie zapakować rzeczy? – spytałem.
– Ta, pakowało się, proszę dobrodzieja.
Kogo?… co?…
– Ja pana sekretarza – rzekł jeden
– a ja pana komisarza – dorzucił drugi.
– I…
Tu urwał, lecz gdy go zachęciłem, dokończył:
– i prawie wszystko doszło szczęśliwie.
To „prawie” nie bardzo mi wprawdzie przypadło do gustu, ale niech się stanie jak chce magnifika – a chcąc jej łaski odzyskać, zrzuciłem z siebie ubranie aż do bielizny i przyodziawszy tylko szlafrok, huknąłem:
– A więc chłopcy, dalej ze mną do roboty!
I zaczęło się przerabianie domu na piekło. Siano, słoma, wióry, papiery zapełniły pokój do połowy. Wśród tego chaosu i mgławicy kurzu, spełniali, o ile mi się zdawało, znakomicie role pakierów zawodowy kominiarz , w zespole z fachowym świniobójcą. Ja pomagałem czynnie – żona komendą.
Jak oni pakowali! Tomy pisać! Co za spryt! Jaki zmysł nadzwyczajny!
Metalowe naczynia kuchenne znalazły miejsce wśród szkła stołowego. W kapy i dywany pozawijano słoiki z konfiturami. Każdy dzban i wazon majolikowy dostał w środek coś ciężkiego i twardego. Jednego schwytałem „In flagranti” na sfinalizowaniu dowcipnego pomysłu, t j. gdy z zimną krwią odrzynał piłą wierzch ramy zwierciadlanej konsoli, bo jak zauważył słusznie:
– jest za wielka i nie chce psia krew wleźć cała do skrzyni.
U drugiego spostrzegłem natomiast pewną konsternację.
– co się stało? – spytałem.
– nic proszę pana bdzieja ledwiem wziął w rękę, samo trzasło.
– Jezus Maryja! – krzyknęła żona – sztelarz na ciasta – nasz prezent ślubny!
– To, proszę wielmożnej pani, jest taka maść, co chwyci jak pierony… w tem miejscu będzie jeszcze mocniejsze.
– Tak, tak, ale ja wolałabym, żeby było jak dawniej: słabsze, ale całe – rzekłem smutnie.
Było więcej takich ciekawych epizodów. Dziwić się na przykład trudno, że tafla zwierciadlana, która jak wiadomo nie bywa zazwyczaj z materiału podatnego, sprostać nie mogła naciskowi i – że użyję zwrotu kominiarza z fachu, a z amatorstwa „pakiera” – „wzięła i trzasła”.
Jako myśl bardzo zdrową muszę zaznaczyć wyzyskanie miejsca wewnątrz fortepianu miedzy strunami, które dzielni pakownicy zużytkowali doskonale na wsypę dla kaszy, kukurydzy i innych wiktuałów ziarnistych. Głos naszego Boesendorfera będzie odtąd może nieco przytłumiony, ale żona i tak grywa przeważnie – Liszta. Niewłaściwe cokolwiek było natomiast ulokowanie w pustej szafie na ubrania: nóg do fortepianu (w skrzyni fortepianowej zajęły ich miejsce gliniane formy na baby) nogi te bowiem narobiwszy podczas drogi wiele hałasu, przebiły drzwi szafy i… uciekły.
Gdy już wszystko ułożono na drabiniastym wozie, to jest gdy noga od fotela dla utrwalenia swej pozycji wdarła się brutalnie w sam środek ciała otomany, którą ten sam los spotkał ze strony wozowego drążka – konie z impetem ruszyły, wprawiając wóz w febryczne dreszcze. W tej chwili spostrzegłem ze zdziwieniem, że przy kołach zupełnie brak hamulca.
– Hej! Stójcie! – krzyknąłem – gdzie „halma”?
– nie trzeba! – zaprotestowali fachowcy… konie jak Katy trzymać będą.
Ale temperament koni został mocno przeceniony, bo jak mi doniesiono, wóz poszedł w rów. Przy pomocy taczek, łopat i innych narzędzi, udało się zgromadzić ponownie w tym samym wozie fragmenty mego urządzenia.
Zresztą nic interesującego nie zaszło, prócz tego, że żona przez pomyłkę zapakowała także wszystkie moje ubrania, wskutek tego zostałem całkiem „na biało” i w pożyczonem odzieniu w nowem siedlisku przedstawić się musiałem.
I jakże tu zaprzeczyć maksymie, że przysłowia są mądrością narodów – czyż nie święta prawdę głosi jedno z nich, które powiada, że „dwa razy się przeprowadzić, to tyle co raz spalić.”
K. Z.”
Ewo – też lubię Kwiat Jabłoni, ale nie wiedziałam, że to są dzieci „tego” Sienkiewicza 🙂
Najpopularniejsze polskie przekąski:
https://www.tasteatlas.com/most-popular-snacks-in-poland
dzień dobry … ☕ …
Dzień Teściowej …. zdrówka … 🙂
Był kolejny, piękny wiersz Tuwima to czas na anegdotę z nim związaną:
Tuwim, będący u szczytu swojej sławy, nadaje telefonicznie depeszę. Odbierająca ją pracownica poczty powtórzyła bezbłędnie jej treść, lecz zacięła się przy nazwisku nadawcy:
-Tufin? Turyn? Nie dosłyszałam.
-T jak tlen, U jak uran, W jak wodór, I jak iperyt, M jak mangan- przeliterował poeta.
-Ach, Tuwim- wykrzyknęło radośnie dziewczę.
-Więc pani już wie kim jestem?
-Oczywiście! Na pewno jest pan chemikiem.
A propos strony podrzuconej przez Alicję:
ciekawe, że do przekąsek zaliczono rurki z kremem 🙂
Natomiast sławetne zapiekanki, czyli długa bułka z pieczarkami i serem podają nawet na końcu świata. W wietnamskim mieście Hoi An nasz rodak prowadzi bardzo dobrze prosperujący bar z pierogami i zapiekankami właśnie.
W obecnej sytuacji nie proponuję oczywiście nikomu, aby tam jechać i sprawdzać, jak smakują.
Wracam od fryzjera i mam następującą historię z życia wziętą:
koronowirus spowodował(co wszyscy wiemy), że z drogerii zniknęły żele i środki przeciwbakteryjne. Panie fryzjerki dezynfekują również swoje narzędzia w stosownych płynach. Butelka takiego płynu kosztowała do tej pory około 20 zł, w tej chwili kosztuje w granicach 60 zł. Chęć zysku ponad wszystko, czy po prostu prawa rynku?
Danuśka –
zapiekanki: bagietki z pieczarkami i tartym serem w barku przy Brackiej. Cieszyły się dużą popularnością. W czasach gdy było brak… wszystkiego.
Ludziska zwariowali. Wykupują papier toaletowy. W sklepach półki z w/w towarem świecą pustkami. Jak w wiadomym okresie w Polsce.
Jakby to było mało, ciężarówka z transportem owego deficytowego towaru stanęła w płomieniach. Strażakom udało się uratować połowę transportu.
Metoda naczyń połączonych, Danuśka. Jedno pociąga drugie i odwrotnie.
Mały przykład z naszego podwórka – firmy zakładające systemy solarne, prawdopodobnie z uwagi (moja dedukcja) na ceny urządzenia i instalacji, nie posiadały nadmiaru klienteli. Zatem ceny spadały. Z chwilą gdy rząd federalny ogłosił dopłatę dla osób prywatnych do zakładania baterii słonecznych, ceny natychmiast podskoczyły. Diametralie. Omalże z dnia na dzień. FIrmy nie tylko wyszły na swoje lecz jeszcze dodatkowo zarobiły. Tak sobie sprytnie wyliczyli koszty.
PS – podejrzewam, że ceny wykupywanego papieru też mogą wzrosnąć. Podobnie jak wspomniany przez Ciebie płyn dezynfekcyjny.
Errata:
Barek oferujący bagietki-zapiekanki był na ulicy Rutkowskiego (obecnie Chmielna).
Zapiekana bagietke sprzedawali we Wroclawiu w przejsciu podziemnnym. Tam przechodzilam czesto to zapamietalam.
Czy widzial ktos film Jana Komasa ” Spowiedz ” – taki tytul jest u nas ? Przeczytalam dobra recenzje filmu w naszej gazecie, ale nie jestem pewna czy dotrze do mojego kina i czy kino bedzie otwarte.
Od rana szalala nad moja glowa kolejna wichura. Teraz sie uspokoilo i oby na dluzej.
Elapa,
mam dokadnie takie samo wspomnienie z lat 70-tych wrocawskiego przejścia podziemnego. Potem różne rzeczy tam były, a ostatnio chyba jakaś telefonia czy coś podobnego tam się sprzedaje.
Film Komasy to będzie chyba „Boże ciało”? Bo to ten film robi furorę na świecie.
…a ostatnio zapiekankę, bardzo dobrą, jadłam na Floriańskiej w Krakowie. To jest bardzo dobra i bardzo wszechstronna przekąska, można ją zrobić z wszystkiego/niczego, na bogato i przaśnie, jak się chce. Świetny patent.
Znacie to? Ktoś mi przesłał samo video i ja myślałam, że to jakieś, z przeproszeniem, jaja sobie ktoś robi, tymczasem otwieram gazeta.pl i okazuje się, że najprawdziwsza prawda 😯
https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,25760642,szefowa-sanepidu-z-slubic-odwolana-ze-stanowiska-nie-ma-tu.html#s=BoxOpImg9
Kabaret??? O tym video mówię…
https://www.youtube.com/watch?v=MciGgpcWJFQ&feature=youtu.be&fbclid=IwAR3Q0wPrIWJLcK88F65fZjki1XExEYJEWOH3zTMielmQdS_WZcDaKf0wTCY
Świetny pomysł! Ale ja poczekam na wino 🙂
https://haps.pl/Haps/7,167709,25761159,janusz-palikot-wybuduje-domki-w-ktorych-z-kranu-bedzie-lecialo.html#s=BoxOpLink
zapiekanka? … zrób sobie sam …
https://makeeasymeal.blogspot.com/2020/02/zapiekanki-tradycyjne-ze-szczypiorkiem.html
ta pani została zwolniona ale pan Starosta da jej tylko pouczenie bo ma duże doświadczenie …
Elapa,
film ” Spowiedź” to rzeczywiście ” Boże ciało”. W recenzjach jest bardzo chwalony. To był polski kandydat do Oscara, ale bez sukcesu. Ja nie zachwycam się nim, bo nie przepadam za takimi tematami. Ale może się podobać.
Tak, rzeczywiscie to jest Boze cialo. Nie moglam sobie przypomniec polskiego tytulu. Jak beda grali to pojde. U mnie bardzo rzadka graja polskie filmy i te ktore widzialam zawsze byly w wersji orginalnej co mnie cieszy.
Robie od czasu do czasu zapiekanki, duzy kawalek bagietki, plaster szynki, plasterki pomidora i na wierzch plastry mozzarelli. Podlewam odrobina olejem z oliwek, posypuje przyprawami i do piekarnika.
Wczoraj, po obejrzeniu wiadomych zdjęć peronowych, miałam skojarzenie z tym wierszem Tuwima 😉
PIOTR PŁAKSIN
1
Na stacji Chandra Unyńska,
Gdzieś w mordobijskim powiecie,
Telegrafista Piotr Płaksin
Nie umiał grać na klarnecie.
Zdarzenie błahe na pozór,
Niewarte aż poematu,
Lecz w konsekwencjach się stało
Główną przyczyną dramatu.
Smutne jest życie… Zdradliwe…
Czasem z najbłahszej przyczyny
Splata się w cichą tragedię,
W ciężkie cierpienie – bez winy.
Splata się tak niespodzianie,
Jak szare szyny kolei,
W rozpacz bezsilną, w tęsknotę,
W bezbrzeżny ból beznadziei.
Jak odchodzące pociągi,
Jest jednostajne, codzienne,
Jak dzwonki trzy, wybijane
W słotne zmierzchania jesienne…
Przez okno spojrzy się czasem
W szlak dróg żelaznych daleki,
Dłońmi się czoło podeprze
I łzami zajdą powieki.
2
Otóż przy jednym z tych okien,
Przy aparacie Morsego,
Siedział Piotr Płaksin i – tęsknił,
A nikt nie wiedział, dlaczego.
Ani Iwan Paragrafow,
Kasjer na stacji, chłop z duszą
(Ten, co się zeszłej jesieni
Żenić miał z panną Katiuszą).
Ani Włas Fomycz Zapojkin,
Technik, co ma już miesięcznie
Przeszło sto rubli (bo umie
Naczalstwu kłaniać się wdzięcznie).
Ani Ilja Słonomośkin,
Młodszy kontroler na stacji,
Co gwałtem chce do miejscowej
Wcisnąć się arystokracji.
Ani nareszcie nie wiedział
Sam pan naczelnik Rubleńko,
Prokofij Aleksandrowicz,
Co wypić lubił „maleńko”.
A jeśli sam zawiadowca
– Figura znana w powiecie –
Nie wie, to chyba nikt więcej
Nie może wiedzieć na świecie!
3
A jednak były osoby,
Które wiedziały co nieco:
„Szersze lja fam” powiadały,
Czyli: za sprawką kobiecą.
Wierzyć po prostu nie chciałem,
Choć ni Warwara Pawłówna
(Konduktorowa) mówiła,
Że to przyczyna jest główna.
Mówiła w wielkim sekrecie,
Że to jest rzecz oczywista:
Że się w kimś kocha na stacji
Piotr Płaksin, telegrafista.
Święte ugodniki boże!
Batiuszki! Co za zdarzenie?!
Kogóż to kocha Piotr Płaksin?
Tanię, Anisję czy Żenię?
Olgę? Awdojtę? Nastazję?
Wierę? Aniutę? Nataszę?
Może Maryję Pawłównę?
Może Siemionową Maszę?
– Kogo? Tę Polkę z bufetu?!
Hospodi! Świat się przekręcił!
… A Płaksin siedział przy oknie
I tak jak zwykle się smęcił.
4
Na stacji Chandra Unyńska,
Gdzieś w mordobijskim powiecie,
Technik, Włas Fomycz Zapojkin,
Przepięknie grał na klarnecie.
Czasem tak smętnie, jak gdyby
Trawił go żal najstraszniejszy…
A wtedy grywał przeciągle:
„Ostatni dzionek dzisiejszy…”
Czasem prześlicznie i słodko,
Jakoś łagodnie i czule;
A czasem dziko, wesoło:
O samowarach i Tule.
A pannie Jadzi z bufetu
Serce z wzruszenia aż mięknie,
Szeptała często: „Włas Fomycz,
Pan gra tak cudnie… tak pięknie…”
A techni wąsa pokręca
I oczkiem zdradnie jej miga:
„Jej-Bogu, głupstwo zupełne,
To dla was, panna Jadwiga!”
Ach, wzdycha Jadzia do grajka,
A grajek zwodnie jej kadzi,
I wzdycha jeszcze Piotr Płaksin
Do Jadzi ślicznej, do Jadzi…
5
Wicher po polu się tłucze,
Huczy za oknem zawieja,
Włas Fomycz gra żałośliwie:
Och, żal mi ciebie, Rassieja!
Śnieg pada gęsty i gruby,
Wiatr w szpary okien zawiewa,
Panna Jadwiga, jak co dzień,
Podróżnym wódkę nalewa.
Sroży się mróz trzaskający,
Dreszczem przejmuje do kości,
Siedzi Piotr Płaksin i pisze,
List pisze o swej miłości.
Pisze Piotr Płaksin do Jadzi,
Że jej powiedzieć nie umie,
Więc błaga w liście chociażby:
Niechaj go Jadzia zrozumie!
Pisze, że kocha ją dawno,
Jeno powiedzieć jej nie śmiał,
O tajemnicę ją prosi,
Aby Włas Fomycz się nie śmiał.
Pisze serdecznie, miłośnie,
Że kocha, marzy, wspomina!
I łzy spadają na papier
Telegrafisty Płaksina.
6
Jest smutne okno na stacji,
Skąd widać pola dalekie,
Skąd widać szyny, pociągi
I trzy drzewiny kalekie.
Skąd widać ludzi, co jadą
W dalekie, smutne podróże,
Skąd widać jesień rosyjską
I szare niebo – hen, w górze…
I jest niezmierna tęsknota,
I żale stare, banalne,
I oczy bardzo dalekie,
I słowa, słowa żegnalne…
Ach, serce biedne, wzgardzone!
Ach, oczy śmiesznie płaczące!
O, łkania w noce bezsenne!
O, łzy miłości gorące!
„Nie dla mnie pan, panie Płaksin,
Dla mnie Włas Fomycz, artysta
Z duszą poety marzącą,
A pan co? – Telegrafista!”
Czyta Piotr Płaksin i myśli:
„Po co ja komu na świecie!”
I myśli jeszcze: „Jak ślicznie
Włas Fomycz gra na klarnecie…”
7
Na stacji Chandra Unyńska,
Przy samym płocie cmentarnym,
Jest grób z tabliczką drewnianą,
Z krzyżykiem małym i czarnym…
A na tabliczce jest napis:
„Duszo pobożna i czysta,
Pomódl się… Leży w tym grobie
Piotr Płaksin, telegrafista”.
Z tomiku Wiersze wybrane
No, i mamy, mamy samospelniajaca sie przepowiednie!
U nas, wg wiadomosci z ok poludnia, gdzies cos ze 260-70 chorych na skale kraju, martwego stale jeszcze niema. Tu, w Dolnej Saksonii nawet nie ma tuzina, ale; odwolane miedzynarodowe targi hannoverskie (koniec kwietnia, a odlozone gdzies na lato) i cala masa mniejszych spraw, ktore malym ludziom, malym firmom robia wiele, wiele klopotow. Gospodarcze skutki dopiero w „rozwoju”.
Czy ja wiem, czy ja moze nazbyt nietroski jestem?
Tak czy tak. Przyjdzie nam to wziac na klate, jak juz pisalem.
A, ze my, i ja i moja LP nalezymy do grupy „na celowniku” niewazne.
A jeszcze;
z wiadomosci z przed 48 godzin donoszono, ze w Hannoverze nie mozna dostac maseczek. Przypuszcza sie, ze spolecznosc chinska je wykupila i wyslala do krewnych.
Asiu – ja przepraszam, ale jakie wiadome zdjęcia peronowe?. Niedoinformowanam w tej materii.
„Telegrafista” cudowny i wspaniały do recytacji.
pepegor –
to problem nie tylko Hannoveru. Braki owych oraz podwyżka cen. Nie w sklepach lecz są skargi na firmy On-line.
echidno,
dobrze ze jestes, bo chcialem nawiazac do rozwazan z przed paru dni, gdzie zwracalem uwage na fakt, ze jestesmy sparlizowani wobec sytuacji, ktora od poczatku miala takie cechy, aby potraktowac ja z pewnym dystansen i relatywizowac doniesienia.
Nie ma to, jak media podkręcą gorączkę… a ktoś na tym zarabia duże pieniądze przy okazji okazji…
Nie, żebym lekceważyła wirusa, ale trochę zdrowego rozsądku by się przydało. Odrę przepłynęłam łódka… a wcześniej przeszłam na własnej skórze, bywały liczne grypy i inne czarne ospy – trzeba się stosować do zaleceń i tyle.
Echidna,
oto peron, niekoniecznie w Chandrze Unyńskiej! Asia, miałam to samo skojarzenie, ale AD ma radosną minę 😉
https://www.tokfm.pl/Tokfm/7,103087,25758993,prezydent-duda-podpisal-ustawe-na-dworcu-kolejowym-opozycja.html
Aaa…. Frontem do ludu. Dziękuję Alicjo.
pepegor –
nie zawsze być może wyrażam się jasno i przejrzyście. Jeśli jestem zaniepokojona, a nadal jestem, wypływa to nie tylko z faktu obawy przed nowym, nieznananym do tej pory wirusem. Reakcja społeczności Globalnej Wioski podsycana informacjami mediów, socjalnych platform itp może doprowadzić do najzwyklejszej paniki. A tę trudno opanować, zaś jej skutki mogą być tragiczne.
Wspominałam wcześniej o fenomenie masowego wykupu papieru toaletowego w Australii. Kilka dni wcześniej podobnie było, między innymi w Hong-Kongu, na Tajlandii i USA.
Poniższy link pochodzi z wczorajszych wiadomości:
https://www.9news.com.au/national/coronavirus-supermarkets-buying-limits-woolworths-coles-iga-panic-buying/1b877058-1390-4aaf-a4bf-da5b78d0e9a1
Maseczki profilaktyczne, papier toaletowy…
U mnie podobnie jak u Echidny ludziska zupelnie zglupieli i pare dni temu wykupili papier toaletowy w 2 okolicznych supermarketach (dalej juz nie jechalam). Jak rowniez chusteczki higieniczne w pudelkach, jednorazowe szmatki dezynfekujace, nawet mydlo w plynie. Obled. Na szczescie dzisiaj juz byly nowe dostawy i wszystko bylo uzupelnione.
A jak bedzie do podpisania ustawa o utylizacji smieci? albo sciekach? gdzie wtedy stoliczek ustawia? eh …
U mnie dzis cieplo, chyba wiosna juz za rogiem. I dzien duzo dluzszy, az milo. Na obiad spaghetti z jarmuzem.
Dzień dobry,
Jakoś nie mam weny do pisania, po prostu nic!
Na szczęście blisko jest stacja kolejowa, z bardzo długim peronem. Pójdę tam jutro, usiądę, może ona przyjdzie, ta wena.
Słyszałem, że na peronach bardzo dobrze długopisy działają, jakby same pisały….
Dobranoc 🙂
To z pewnością nie o mnie!
Nie ma zaznaczonego autora, zna ktoś? Asia?
Do doktora do doktora
przyszła pewna babcia chora
oj doktorze oj doktorze
niech mi doktor coś pomoże
tak mnie w brzuchu ściska srodze
kłuje w sercu nie daj boże
głowa boli od myślenia
bo choroba mnie ta wzięła
doktor grubas niesłychany
włożył na nos okulary
wąs podkręcił zmarszczył czoło
zaczął badać babcię wkoło
to po brzuchu babcię stukał
to zaglądał jej do ucha
także w oczy w nos i w usta
zbadał tętno jak się rusza
to na plecy babci zerknął
zbadał kręgi każde żebro
cały krzyż babci obmacał
nawet garb który się staczał
myślał dość przeciągłą chwilę
wąs podkręcał swój zawile
mars na czole znaczył ślady
że źle z babcią stoją sprawy
schudła babcia znacznie w ciele
diety posty złe to cele
jest u babci stan zapalny
to żołądek daje znaki
puste kiszki grają marsza
skręca babcię jak do tańca
co do głowy rzecz to pewna
babcia mocno jest przejęta
podejrzewam że migrena
albo może z przeziębienia
sam już nie wiem co się dzieje
z tym babcinym starym ciele
ciągle babcię boli głowa
to żołądek to wątroba
to na krzyż babcia narzeka
to bezsenność babcię nęka
serca kłucie i nudności
męczą babcię w kolejności
radzę więcej witaminek
jeść owoców i jarzynek
pijać mleko ziółka parzyć
kleikami też nie gardzić
stawiam babci tę diagnozę
choć się z czasem mylić mogę
chociaż lat leczę niemało
z doświadczenia wiem to starość
gdyż organizm w takie lata
zawsze jakieś figle płata
musi babcia czymś się zająć
w domu jakąś lekką pracą
i nie myśleć o chorobie
bo to źle wpływa na zdrowie
robię wszystko co w mej mocy
mówię babci prawdę oczy
niech się babcia tak nie gniewa
lecz ja tylko podejrzewam
musi babcia mieć nadzieję
że też babcia wyzdrowiej
babcia zła okrutnie chora
rozdrażniona na doktora
że jej takie wyrzekł słowa
laską w stół palnęła z kąta
ja wypraszam sobie acan
abyś baczył na me lata
ale wejrzał na chorobę
a nie kręcił to i owe
co mi mówisz szarlatanie
znam ja dobrze swoje manie
wiem co boli mnie co nęka
że po nocach nie śpię stękam
nikt nie będzie mnie cyganił
bzdurne wpajał mi banały
kręcił paplał bzdurne słowa
wciąż mi wpajał żem wiekowa
strasznie babcia się przejęła
doktorowi w twarz wyrżnęła
masz za swoje coś zawinił
za twe kłamstwa za twe winy
i ku drzwiom się skierowała
grożąc laską mu machała
wyzywała od Judaszy
od oszustów łapówkarzy
jeszcze w drzwiach słyszał krzyki
że na starość ma wybryki
że to rzecz jest niepojęta
krzyżyk z babcią i na cmentarz
że też babcia ciągle z nową
wciąż przychodzi tu chorobą
ciągle wmawia sobie bóle
a z przejęcia serce kuje
że zajmuje czas pacjentom
bardziej chorym z większą męką
babcia sobie sama winna
hipochondria to babcina
wyszła babcia od doktora
zamiast zdrowsza bardziej chora
kuśtykając ledwie żywa
szła do chaty swej babina
coś do siebie tam gadała
laską niebo wskazywała
z tego wiersza morał taki
kiedy starość na nic leki
więc powiedźcie moje dzieci
czy ten doktor dobrze leczył?
…i jeszcze to, klasyk nasz ukochany, Jan B. 😉
Wiec wariatów
Raz wiec się odbywał u Jana Bożego,
A było to dnia trzydziestego lutego.
Wariaci mówili, wariaci słuchali
I było wesoło i gwarno na sali.
Więc pierwszy z wariatów na podium wszedł blondyn
I mówił, że radio, że prasa, że Londyn,
Że wariat, kto tyra, bo fakt znany światu,
Że takich pakują do domu wariatów,
A tam, choć ktoś nawet jest w móżdżek kopnięty,
Jest przy tym męczennik i Rejtan, i święty,
I nikt nie wymyśla tym głupkom od głupków,
I nikt takich bubków nie wsadza do „Czubków”.
Blondyna, gdy skończył, spotkała owacja,
I wszyscy wołali: „Co racja, to racja!”
Gdy blondyn zszedł z podium, na podium wszedł łysy
I mówił: „Poznaliśmy wszystkie kulisy.
Starajmy się objąć to zdrowym rozumem,
Że Rzym to jest fiume, i Krym to jest fiume,
A Fiume to Rjeka, a Rjeka to rzeka,
A rzeka to Odra, co płynie z daleka,
A odra, panowie, to zwykła choroba,
Na którą choruje niejedna osoba.
Stąd w Jałcie, gdzie ważył się właśnie los świata,
Nie było dosłownie żadnego wariata.
I gdzież tu jest równość? I gdzież demokracja?
A wszyscy wołali: „Co racja, to racja!”
Po łysym wartacie na podium wszedł rudy.
„Już dość mamy – wołał – tych kłamst i obłudy!
Wystarczy z mej głowy wyzwolić atomy,
A bomba wybuchnie i skutek – wiadomy.
Po prostu od woli jednego wariata
Zależny jest niebyt lub byt tego świata.
Dlatego też z nami niech partie się liczą,
Bo my dzisiaj górą! I dobrze! I byczo!”
Rudego, gdy skończył, spotkała owacja
I wszyscy wołali: „Co racja, to racja!”
Na ręce prezydium, ku wielkiej uciesze,
Nadeszły od innych wariatów depesze,
Następnie powzięto na wiecu uchwałę,
Że białe jest czarne, a czarne jest białe,
A gdy już wariaci skończyli obrady,
Wrócili z powrotem na swoje posady.
A gdy już obrady skończyły się z rana
Wysłano telegram do Harry Trumana.
dzień dobry … ☕ …
wierszowany humor bardzo się przyda … 🙂
myślicie już o świętach? … pasztet trochę inaczej ..
http://prostepotrawy.blogspot.com/2020/02/pasztet-z-grzybami-suszonymi.html
Jolinku-o Świętach trochę myślimy, ale jeszcze nie w kwestii pasztetów. Tym niemniej dodatek grzybów do pasztetowego mięsa to całkiem dobry pomysł.
Fragment z książki Mariusza Urbanka „Brzechwa nie dla dzieci”:
https://www.tygodnikprzeglad.pl/mojej-pamieci-brzechwa-jest-sloneczny/
Książkę właśnie nabyłam drogą kupna 🙂
wszyscy się śmiali … słynna dyrektor sanepidu apeluje: keep smiling …. posłuchajcie jaką wyznaje filozofię życiową i co sądzi o zamieszaniu w związku z jej osobą … jak to człowiek może się pomylić …
https://www.youtube.com/watch?v=51NEnEsZjlI&feature=youtu.be
niby znana dieta … ale nazwa mi nie znana …
https://wzielonejkuchni.com/2020/03/dieta-fleksitarianska/
Jolinku,
od urzędnika/pracownika, a zwłaszcza państwowego (pensja z kiesy podatnika) oczekuje się jednego – profesjonalizmu i tylko tyle.
Rzewne opowieści i filozofia życiowa są sprawą prywatną i mnie to nie interesuje. Nie płacę podatków w Polsce, więc traktuję to jako curiosum.
Dawno temu „tę Brzechwę” reklamowałam na blogu 🙂
A wczoraj skończyłam „Czarodzieja” Fernando Moraisa, biografię Paula Coelho. Bardzo polecam, bo czyta się to znakomicie, a życiorysem pisarza można by obdzielić kilka osób!
Ja się nie zaczytywałam w jego książkach, mam tylko „Alchemika” i „Weronika postanawia umrzeć” oraz „Być jak płynąca rzeka” – to ostatnie to nie powieść, a różne luźne zapiski i przemyślenia, bardzo krótkie w formie.
Dwie pierwsze książki, które wymieniłam, przeczytałam w czasie, jak tylko się ukazały, czyli dość dawno i właśnie je wyjęłam z półki, żeby sobie odświeżyć, bo już mało co pamiętam z tego.
Biografię się czyta jak najlepszą powieść, bo też Paulo miał niesamowicie barwne życie. No i potrafił to, co mało który pisarz potrafi – wypromować się, i to znakomicie. Zmienił też cały rynek księgarski i czytelniczy Brazylii, a była to praca Syzyfa. Mnóstwo wydawnictw, które wydawały co najwyżej 3 000 nakładu co lepszych autorów i ledwo z tego wyżywały, autorzy zresztą też. On postawił na promocję – jeśli chcesz coś sprzedać, musisz potencjalnego klienta tym czymś zainteresować. I on to robił, na wiele sposobów.
Gdyby nie był pisarzem (o czym marzył od czasu, kiedy się nauczył pisać i czytać), byłby znakomitym marketingowcem czegokolwiek, takie jest moje wrażenie po przeczytaniu tej biografii.
Miałam tę biografię na półce od kilku lat – jak to się stało, że do tej pory „udało mi się” jej nie zauważyć??? Ale nie ma tego złego…
Nie widzę nic kuriozalnego w wypowiedzi tej pani. Wręcz przeciwnie. A może dzisiaj normalność stała się kuriozum?
Kuriozalne jest natomiast częste powtarzanie, że nie mieszka się w Polsce i komentowanie tamtejszych zdarzeń, z zaznaczaniem, że komentującej osoby to nie dotyczy (ja odczytuję – nie obchodzi).
Mnie od zawsze obchodzi co tam się dzieje nie uzależniając tego od płaconych lub niepłaconych tam podatków.
PS kuriozum, jako językowy imigrant zadomowiło się w naszej polszczyźnie na tyle, że nie musi być pisane przez „c”.
Ja mam i przeczytałam nomen omen 13 książek Paula Coelho. Swego czasu bardzo dobrze mi się to czytało, ale na razie nie mam chęci wracać.
Dieta fleksitariańska, którą Jolinek przypomniała podoba mi się, bo nie przepadam za skrajnościami, ale wydaje mi się że to inna nazwa diety zrównoważonej, śródziemnomorskiej …
Alicjo chodziło mi o coś innego … o takie łatwe wyśmiewanie człowiek w sieci … a każdy ma swoje życie …
Paula Coelho podsunął mi kolega … wtedy jak czytałam wydawało mi się to głębokie i miało ukryty przekaz do czytelnika … ale po latach patrzę na to inaczej .. może zbyt dużo marketingu … teraz czuje się zbyt spiarowana … zresztą rynek też go zweryfikował … teraz nawet szydzi się z tych mądrych myśli …
Małgosiu dlatego coś mi świtało z taką dietą …
sobie zrobię …
https://www.facetikuchnia.com.pl/cytryny-kiszone-w-miodzie/
Wypowiedz tej pani z Sanepidu jest … nie wiem nawet jak to nazwac … zalosna? kuriozalna na pewno, zgadzam sie tutaj z Alicja.
https://zdrowie.dziennik.pl/aktualnosci/artykuly/6451911,szefowa-sanepid-pacjent-koronawirus.html
bo chciala „prostym ludziom wytlumaczyc prostym jezykiem”??
Urzednik w miejscu publicznym musi byc profesjonalny, a opowiesci typu „jedna baba drugiej babie” sa dobre w kolejce pod sklepem albo na kawce z kumami.
ja też bym chciała by urzędnik był urzędnikiem .. ale nawet Prezydent naszego kraju nie spełnia tego zadania … a o profesjonalizmie nawet nie ma mowy …. mamy tu w Polsce sporo do nadgonienia do Kanady gdzie wszystko jest super i exactement …
Jolinku, ja odnioslam sie do komentarza, ze nie ma nic kuriozalnego w wypowiedzi tej pani, wrecz przeciwnie, to sama normalnosc. No, bez przesady.
A Kanada nie ma tu nic do rzeczy, choc wydaje mi sie, ze w publicznych mediach (prasa, tv) tego typu wypowiedz bylaby pewnie ostentacyjnie pominieta milczeniem, zeby nie dawac ludziom pola do dyskusji, bo o czym tu dyskutowac. A „w internetach” – tez pewnie by sobie ludzie uzywali, choc nie sadze ze ktos by odebral tego typu wypowiedz pozytywnie. Inni ludzie, inne temperamenty, inne zwyczaje, czasem lepsze, czasem gorsze.
GosiuB pozytywnie nie zostało to odebrane i w internecie i w prasie … a mnie chodzi głownie o to, że tak można zabić człowieka … z drugiej strony internet i prasa tolerują tyle chamstwa i podłości … ja wolę taką zwyczajną kobietę, która ma dobre intencje od tych zwykłych ludzi, którzy teraz niszczą nam życie każdego dnia … od tych pseudo katolików i zwykłych chamów …
Gdyby nie okulary tej kobiety, to o żadnym profesjonaliźmie nie byłoby dzisiaj mowy, ani w internecie, ani tym bardziej u nas na Blogu. Ta pani nie jest prezydentem Polski, żeby musiała się stosować do jakiś protokołów, reguł i innych. Każdy może nosić okulary jakie chce. Jeszcze!
Dziwne, że gdy p-rezydent Polski podpisuje jakieś akty państwowe na peronie lub stojąc obok siedzącego prezydenta innego kraju korzystając ze skrawka biurka, które mu zostawiono jakoś nikomu to przeszkadzało.
Jolinku – Kanada to nie samo uch i ach, Stany również. Zbudowane na zagrabionej ziemi, kosztem milionów zabitych o których wciąż wstydliwie się nie mówi. Temat wszędzie omijany.
Nowy, nie chodzi o jej okulary – chodzi o to, ze ta pani nonszalancko strescila zawirowania rodzinno-osobiste i mieszkaniowe tego pacjenta w publicznym wystapieniu. Gadala o jego pierwszej zonie, drugiej zonie nie-zonie, dzieciach, i tak dalej. Zadnego filtra, potok slow bez sensu. Wszystko w takim pseudo-przyjacielskim tonie, jak jakas przekupa. Zupelnie nie na miejscu. Nie odnosilam sie do komentarzy na jej temat, odnosilam sie tylko do jej wystepu.
Wyskoczyłam do jedynej we wsi prawdziwej księgarni* i nabyłam wiadomą drogą „Flights” Olgi Tokarczuk. Tak z ciekawości, żeby porównać tłumaczenie. I zdałam sobie sprawę, że zaczęty przeze mnie rano „Alchemik” Coelho też właściwie prawi o tym samym – ciekawość świata i podróż, temat podróży 🙂
Zbieg okoliczności. A propos Alchemika, podoba mi się ten styl i rozumiem, dlaczego książka cieszyła i cieszy się popularnością. Jest napisana prostym językiem i bez filozoficznego zadęcia, każdy może ją przeczytać, poza tym głosi podstawowe prawdy. Pamiętam, że mi się podobała lata temu, jak czytałam, teraz za mną kilkadziesiąt kartek zaledwie, ale nadal mi się podoba. Ktoś gdzieś w recenzjach napisał, że to taki „Mały Książę”, tylko poszerzony (o Alchemika chyba chodziło). Nic w tym złego
Jak przeczytam to co mam, to prawdopodobnie rzucę się na kilka innych książek, żeby nadrobić „coelhizm”, który jakoś mnie ominął. A pewnie wart jest nadrobienia.
W biografii, o której wspominałam, autor podkreśla, że przez lata, aż do rzeczywiście światowego sukcesu Alchemika w 1994 roku
jego twórczość, mimo że się dwoił i troił, była ignorowana. Potem już nie wypadało… Ciekawa, naprawdę ciekawa książka, jeżeli ktoś lubi biografie – ja bardzo, zwłaszcza z wiekiem 😉
Chociaż pamiętam, jakie zdanie miała na ten temat Pyra – odbrązowi się idol i co? Ja natomiast uważam, że bez własnego doświadczenia, bez umiejętności wsłuchania się w rozmowy w pociągu, kolejce, pod budką z piwem, bez osobistego „potłuczenia się” książka brzmi fałszywie. A Coehlo brzmi prawdziwie w tym, co pisze.
GosiuB oprócz niepotrzebnych dygresji dotyczących życia prywatnego pacjenta i stroju mało stosownego na taka okazje nie zrobiła nic złego ani nie powiedziała … z sensem i merytorycznie i poprawnie powiedziała o co jej chodziło … była zaangażowana ale i zestresowana bo to pewnie jej pierwsza taka duża konferencja … przekupa brzmi bardzo pogardliwie ..
Nie chcialam byc pogardliwa, Jolinku, napisalam „jak przekupa”, bo tak to odebralam. Nie oceniam tej pani, tylko jej zachowanie. Byc moze jest przesympatyczna osoba, ale nic mi do tego.
*prawdziwa księgarnia – to miejsce, gdzie się sprzedaje książki i pochodne, i Novel Idea taka właśnie jest, a Chapters/Indygo… no cóż, walczą o przetrwanie jak potrafią. Książka po prostu przestała być chodliwym towarem.
I znowu mi się przypomina – otóż Coelho, świetny sprzedawca książek przewidział to bardzo szybko i publikuje za darmo swoje książki na swojej stronie. Jego podejście – ktoś poczyta trochę i pójdzie książkę kupić, bo przecież nie opłaca mu się drukować, a nie chce mu się siedzieć przed komputerem czy czytnikiem. Pewnie ma w tym sporo racji, w każdym razie nie narzeka. Wiki podaje, że jst wart pół miliarda $ i pewnie jest. Swoje osiągnął – chciał być bardzo znanym pisarzem i bardzo bogatym. Cel wytknięty w siódmym roku życia. Upartości w dążeniu pozazdrościć 🙂
Jolinku,
internet jest tutaj na dobre i na złe, chciał/nie chciał. Każdy, kto staje przed kamerą, każdy, kto „jest w sieci” jak my tutaj muszą się z tym liczyć – że inni będą to oceniać. Tak po prostu jest i nie ma się co dziwić, że internauci, zwłaszcza anonimowi, zachowują się, jak się zachowują. Nie ma też co obrażąć się na opinie tych, co się podpisują, a mają inne zdanie niż my. To się nazywa „dyskusja” 😉
ale my nie jesteśmy anonimowi i wszyscy w miarę przyzwoici i kulturalni … od nas bym wymagała głębszej analizy a nie pobieżnej ….. i ludzkiego spojrzenia na człowieka ..
wrócę w poniedziałek … miłego weekendu …
*był ignorowany na rynku – nie dopisałam, że na rynku wydawniczym w Brazylii. Przy okazji stwierdził, że Brazylijczycy to taki naród, który ignoruje sukces własnego pisarza czy w ogóle kogokolwiek, kto się wyniesie ponad… Skądś to znamy?
Jolinku,
pogódź się z tym, że ktoś ma inne zdanie niż Ty. Nawet na tym blogu.
Każdy ma prawo mieć swoją opinię. Ja obstaję przy swojej.
🙂
https://www.youtube.com/watch?v=khCm7xfiqiU
Podpisał! Brak słów.
Mnie też. Ale ja nie miałam złudzeń, że podpisze, poważnie 🙁
Ops. Powinnam się nie wypowiadać, bo przecież w ogóle jak nie wedug Nowego nie czuję się Polką, no to jestem nikto.
Niektórzy widzą lepiej…. a ja durna… he he he..
https://photos.app.goo.gl/EDbsVQ1PWpZG0yn23
Jest się o co droczyć ? Każdy ma inny punkt widzenia w zależności od punku siedzenia
Dajmy sobie spokój i dajmy sobie swobode wypowiadania się. Tyle o tym.
Spokojnie, to jest rekompensata. Kto z Was płaci abonament za radio i TV? Ja nie płacę z braku czasu na oglądanie (tylko tenis, mam abonament), radia słucham w internecie i niech tak zostanie póki co.
https://photos.app.goo.gl/Uwj1UJ6hquuMQQ5X8
Farciarz.
Yurek, 2:07
Przepraszam, że zapytam, ale moje prostujące się i wapniejące ze starości zwoje tego uchwycić nie mogą – czy Ty o tej rekompensacie to tak poważnie, czy żartem, dowcipem?
Tylko odpowiedz, proszę, jakbyś do jakiegoś matołka gadał, żebym zrozumiał i nie zabierał Ci więcej cennego czasu kolejne pytania zadając.
Z góry dziękuję!
https://szostkiewicz.blog.polityka.pl/2020/03/07/prezydent-nie-zawiodl-pis-u/?nocheck=1
https://ebd.cda.pl/620×395/476320765?autostart=1
Gwarancja stu lat 🙂
https://www.medonet.pl/zdrowie,dieta-na-dlugowiecznosc,artykul,1722988.html
A to o kanadyjskim stylu…mnie nie dotyczy. Po prostu zasady ywienia inne.
https://www.medonet.pl/zdrowie/wiadomosci,kanadyjscy-lekarze-chca-specjalnych-ostrzezen-na-smieciowym-jedzeniu,artykul,1670222.html
Wieloryba daj mi luby…. raz wystarczy.
https://photos.app.goo.gl/xH7ZWgz7xiicMe9W9
Na rynku w Serocku producenci lokalnych warzyw, owoców oraz serów rozkładają swoje stoiska codziennie rano. Odkryliśmy to dopiero dzisiaj jako, że zakupy robimy zawsze w Wyszkowie dokąd mamy bliżej z naszych nadbużańskich włości. Na dodatek przy serockim rynku położona jest sympatyczna „Cafe filiżanka”, gdzie można wypić świetną kawę i pooglądać przy okazji bogatą kolekcję filiżanek. Postanowiliśmy zatem wpadać co jakiś czas na kawę do Serocka. Do tej przyjeżdżalismy tu przede wszystkim na spacer deptakiem, który poprowadzono bardzo malowniczo wzdłuż Narwii.
Aha, na rynku sprzedawano też dzisiaj bratki i prymulki zatem wiosna czai się tuż za progiem 🙂
Do tej pory….
U nas słonecznie, ale zimno 🙁
Mimo to przeszłam się Za Róg w celu oddania się hazardowi, zakupienia szampana lub szampanopodobnego… Otóż ku mojemu zdziwieniu szampan Mumm potaniał :Shock:
Zamiast zwyczajowe ok.60$ połowa tego, 29.98$
Ale się nie skusiłam, bo jestem w coelhowskim nastroju, a on twierdził, że najlepsze bąbelki są hiszpańskie, Cava Brut – segura viudas. I takiż zakupiłam, za około 16$. Kiedyś zapijaliśmy się tym, jak mieliśmy szampański okres. Albowiem jutro obchodzę jak zawsze Dzień Kobiet 🙂 Nigdy nie dostałam goździka ani rajstop podczas mojej dwuletniej z groszem pracy w zakładzie Fael i nie mam czego wspominać 🙁
Ale nic to – śnieżyczki wyszły i cieszą oko 🙂
+ Ludwik Stomma 🙁
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1945254,1,nie-zyje-ludwik-stomma-wieloletni-felietonista-polityki.read?src=mt
Dzień dobry,
8 Marca.
Dzień Kobiet – kiedyś obchodzony, później nieco zapomniany, ostatnio znowu powraca. I dobrze!
Życzę Wam Blogowiczki, by stał się dla Was nie tylko jednodniowym świętem, ale po prostu codziennością!
To dzięki felietonom Ludwika Stommy zainteresowałam się Francją. Dlaczego odchodzą najlepsi? RIP
https://adamczewski.blog.polityka.pl/2016/04/04/och-piotrze/ ❗
a bo są coraz starsi…
I my też, niestety, co mi się nie bardzo podoba, jednakowoż rady na to nie ma 🙁
Skoro jesteśmy we Francji przy Ludwiczku (tak się o nim zwykło u nas mówić), to wstąpmy do Hiszpanii na sam północny zachód – Google Earth zawiedzie Was do Rias Baixas. Otóż tam są nieznane mi przysmaki, całkiem ciekawe…
https://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,25741579,latwo-zjesc-trudniej-zdobyc-bycie-polawiaczka-sercowek-w-galicji.html
Nowy-dzięki za życzenia!
Niegdyś, w wielu zakładach pracy bywało tak, że panowie składali życzenia i wręczali kwiaty, a panie stawiały ciasto. Zatem ciasto dla panów: http://ak5.pl/lg7.html
To ciasto, z czekoladową szpilką pośrodku, wydaje mi się bardzo kobiece 🙂
A dla frankofilów, choć może nie tylko, jeden z felietonów Stommy poświęconych Paryżowi: https://www.tygodnikprzeglad.pl/ludwik-stomma-koniec-paryza/
Obiad: omlet z pieczarkami.
Nowemu dzięki za życzenia z okazji okazji 🙂
Chłopaki też swiętują, i tak powinno być 🙂
Danuska,
Do felietonu Ludwika Stommy nic dodac, nic ujac, chociaz zakaz palenia w lokalach mi odpowiada. W Polsce tez jest zakaz palenia w lokalach ? Biedny Jolinek.
Na obiad byly lazanie.
Dostalismy lanie od Szkotow w rugby.
Zabawa z okazji… 😉
https://www.foto.karta.org.pl/przeglad-wynikow-wyszukiwania/?allword=dzie%C5%84%20kobiet&exactmatchword=&anyword=¬hiswords=&imageselected=90792
https://www.foto.karta.org.pl/przeglad-wynikow-wyszukiwania/?allword=dzie%C5%84%20kobiet&exactmatchword=&anyword=¬hiswords=&imageselected=112281
https://www.foto.karta.org.pl/przeglad-wynikow-wyszukiwania/?allword=dzie%C5%84%20kobiet&exactmatchword=&anyword=¬hiswords=&imageselected=112281
https://www.foto.karta.org.pl/przeglad-wynikow-wyszukiwania/?allword=dzie%C5%84%20kobiet&exactmatchword=&anyword=¬hiswords=&imageselected=119156
Elapa,
w lokalach gastronomiczno- rozrywkowych obowiązuje zakaz palenia tytoniu. Właściciel może wydzielić specjalne pomieszczenie do palenia, ale w praktyce palacze najczęściej wychodzą na zewnątrz. Zakaz absolutnie słuszny. Myślę, że blogowi palacze też nie są mu przeciwni.
Wrażenia turysty nijak się mają do realnego życia mieszkańców danego miasta. W Paryżu byłam kilkanaście lat temu i nie podobała mi się tylko pogoda. Poza tym wszystko było na tak.
A z romantycznym Paryżem kojarzy mi się film W. Allena ” O północy w Paryżu”
Dziwnie patrzy się dziś na panie w kieliszkami wódki albo i butelką, w zakładzie pracy. W tamtych czasach raczej to nie raziło. Teraz nie ma takich imprez, w pracy nie wolno pić alkoholu, ale kobiety piją z okazji i bez okazji.
dzień dobry … ☕ …
Nowy bardzo dziękuję za życzenia … 🙂
Piotr już szykuje coś smacznego dla Ludwika … w domu Piotra i Basi goście mogli palić …
elapa się też buntowałam, że bez wyjątku … ale swój honor mam i prosić się nie będę ani kombinować .,. unikam niepalących i wybieram miejsca komfortowe dla palaczy np. pokój z balkonem na wyjazdach .. 😉
były śliwki .. są brukselki …
http://skonka-gotuje.blogspot.com/2020/03/koreczki-brukselka-w-boczku.html
kobiety …
ONE ZNALAZŁY SPOSÓB NA SZYBKI AWANS I PODWYŻKĘ. ZOBACZ JAKI!
https://www.youtube.com/watch?v=sKkhUIc6VYo
Dlaczego rzuciłam palenie w 1994 roku? (bo aż tak dawno, a byłam palaczką typu zapalanie jednego od drugiego). Otóż dlatego, że nie było gdzie sympatycznie i swobodnie zapalić. Papieros nieodłącznie wiązał się z pisaniem listów (ręcznie jeszcze!), szklanką herbaty i zawsze też z posiadywaniem imprezyjnym. Jak ja się miałam męczyć z wychodzeniem na balkon i tak dalej – to przestało mnie to bawić.
Albo – albo, no więc nic. W tym domu, od ponad ćwierćwiecza, nikt nie zapalił papierosa, chociaż nie zabraniałam, prosze bardzo.
Rozumiem rozterki palaczy jako była „łańcuchowa” palaczka 😉
W prawej ręce nieodłączny…..
https://photos.app.goo.gl/VkDuXGYERwoqx3yN6
Ja jestem typu albo-albo. U nas się nie da – nawet w ogródkowych kawiarenkach trzeba zachować odległość iluś tam metrów od ogródka. No co to za przyjemność?
I tym akcentem….dobranoc i dzień dobry 🙂
Przejrzałam prasę, tfu, tfu… jakby nie Jacek, toby dopiero było!
Krystyno-też bardzo lubię Paryż i znam Paryżan, którzy kochają to miasto 🙂
Są inni, którzy mają go dosyć i wyprowadzają się w jakieś sielsko-wiejskie okolice.
Podrzucam piękny Paryż z pocztówek i przy okazji piosenki Edith Piaf w wykonaniu Michała Bajora: https://www.youtube.com/watch?v=DATMHZuSd7g
ja jestem zakochana w Paryżu od pierwszego wejrzenia … nie wiem dlaczego (a może to z książek) zawsze marzyłam by tam pojechać … długo to było niemożliwe bo PRL (maż internowany i o paszport było trudno) i brak kasy … mój pierwszy raz 25 lat temu był wspaniały … był ciepły wrzesień i wszystko co znałam z książek zobaczyłam i poczułam całą sobą … wracam tam zawsze z tym tkliwym wspomnieniem pierwszego razu …
i Ty możesz wesprzeć akcję #BillboardzpodPISał
wpłaty można dokonywać na:
https://zrzutka.pl/nxsgg9.
niech ludzie zobaczą ..
Zobaczyć Paryż i umrzeć. Mocno przereklamowany.
Pierwszy raz byłam jeszcze ubiegłego wieku, w 1997 roku. 3 dni – i noce nieprzespane, wycieczka po Sekwanie obowiązkowa, zdjęcia jeszcze nie zeskanowane…Ale wtedy na szampańskim (jakżeby innym!) kacu weszłam temi oto nogami na pierwszą platformę słynnej wieży. A tam też była kolejka do windy w górę, tak że się nie udałam i chyba zeszłam, bo nie przypominam sobie jazdy w dół. Byłam tam z siostrą oraz najbliższą od zawsze przyjaciółką, też Alicją. A potem była, w związku ze związkiem, bo udawałam się na rejs…wiadomym Darem 🙂
Krysia, serdeczna przyjaciółka Nisi, przegoniła mnie przez ten Paryż tam i siam (na piechotę!), ale kolejka do rzeczonej wieży była taka, że odpuściłyśmy. Ale pokonałyśmy te prawie trzysta coś tam na Łuk Triumfalny!
Uważam, że nie ma to jak Kraków i Warszawa 🙂
A poza tym, Paryż jest brudny, niestety….
https://photos.app.goo.gl/nsGff5nJGyCHGeP56
A, i dodam jeszcze, że mieszkając z Krysią na tym Montmartrze prawie, któregoś dnia zachciało nam się jajecznicy. Poszłam do pobliskiego bardzo sklepu i zakupiłam 6 jajek w stosownym opakowaniu, Krysia już rozgrzała masełko na patelni…. a pierwsze rozbite przeze mnie jajo było ubiegłowieczne 😯
Tyle o Paryżu….
umierać za Paryż nie zamierzam .. nasz pierwszy raz był intensywny … byliśmy i na Wieża Eiffla i w Wersalu i w Luwrze i statek był i Muzeum Orsay, gdzie siadałam na podłodze ze zmęczenia, i Montparnasse i Muzeum Pompidou itd. … chyba zobaczyliśmy wszystko co trzeba … a zamiast jajecznicy ze starym jajkiem to mój mąż sprawił nam dobrą kawę … włożył grzałkę do pustego kubka … a wiecie, że w Paryżu są winnice …
http://teoriawina.blogspot.com/2013/04/prosto-z-paryza-winnice-miasta.html
Owszem, w Luwrze takoż byłam, za tym pierwszym razem…ze zmęczenia zdjęłam bardzo wygodne zresztą butki i pan strażnik mnie pogonił, że boso nie nada…
A Mona była tak malutka, i tak oblegana przez ludzisków, że musiałam na palcach stawać, żeby coś zobaczyć, nie mówiąć o tym, że za jakimś szkłem pancernym była… Najbardziej podobały mi się obrazy Davida w Luwrze, bo były wielkie, na całe ściany 🙂
A za najpięknijsze miasto świata, jakby mnie kto zapytał (Jerzor zapytał właśnie) uważam Arequipę. To bardzo subiektywne, oczywiście.
https://photos.app.goo.gl/KuH3aPHwgXtWGKxi7
Paryz dla mnie jest piekny i zawsze mam uczucie niedosytu, ze za krotko jestesmy, ze zawsze zwiedzamy w biegu.
Moje ulubione muzeum to Oranzeria https://www.musee-orangerie.fr/en/article/set-orangerie, w okraglej sali z liliami wodnymi Monet’a moglabym siedziec godzinami.
Bardzo lubie tez male muzea np. Muzeum Romantyzmu, Muzeum miasta Paryz, Delacroix, czy Victora Hugo – jest ich kilka, wstep do stalych ekspozycji jest darmowy, a w srodku pusto.
Dzisiaj jest 15 stopni, piekny dzien. Nie wiem zupelnie co na obiad.
W brudnym, bo niestety, taki jest, Paryżu, brak mi serca miasta – tym sercem w Krakowie i Wrocławiu jest Rynek.
U mnie 13 na plusie (jezioro trochę ziębi) – chyba jakaś sałata wiosenna albo co?
A propos muzeów – od czasu Luwru nie zwiedzam. Przecież to sobie można wszystko wygooglać. Natomiast atmosfery miasta się nie wygoogla. Należy odwiedzać bary i knajpy – i wsłuchiwać się, nawet jak się nie zna języka 🙂
GosiuB to mam nowy cel by być Paryżu … może tradycyjny obiad ..
https://kulinarnyblog.pl/tradycyjne-kotlety-mielone/
https://photos.app.goo.gl/jb7gdwqAW9JgVTat8
Wiosna 🙂
Jolinku,
ale co z tą grzałką w pustym kubku??? „Herbata z prądem”? 😉
To mi się przypomniało….jechaliśmy wtedy do Babci pod Kraków, trzeba było mieć papierek, że się było szczepionym przeciw.
https://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/686559,57-lat-temu-czarna-ospa-zaatakowala-Wroclaw
grzałka się przepaliła .. kubek pękł .. i kawy rano nie było .. dobrze, że pożaru nie było …
…ale wspomnienia zostały 🙂
Alicjo, nawet najpiekniejszy album nie odda uczucia jakie masz stojac przed orginalem w muzeum. Akurat Mona Liza bylam troche rozczarowana, ale przed Wiosna Botticellego stalam zauroczona i moglam sie patrzec bez konca. Muzeum orangerie z liliami wodnymi Monet’a tez mi sie bardzo podobal. Organizuje sobie wyjazdy na cztery, piec dni i zwiedzam intensywnie muzea i inne ciekawostki a wieczorem szukam w przewodniku dobrej restauracji lub wchodze do pierwszej napotkanej po drodze.
tak Mona Liza to prawie porażka … człowiek był .. widział … ale zero możliwości skupienia na obrazie ..
Alicjo do dziś pamiętam ten świetlisty łuk w kuchni od grzałki .. potem opowiadaliśmy ze śmiechem o ty znajomym .. ale wtedy wcale nam było do śmiechu ..
Nic, ale to nic, nie zastąpi spotkania oko w oko z oryginałem.
Parodniowy Paryż nas zauroczył. Właśnie ten brak centrum i niespodzianki za każdym rogiem.
Te male muzea sa czesto w bardzo ladnych budynkach, czesto palacach z pieknymi ogrodami, i warto tam sie schowac przed tlumem turystow przewalajacym sie po ulicach.
Skorzystalam z podpowiedzi Jolinka i zrobilam kotlety mielone, tradycyjny zestaw z buraczkami i ziemniakami, ku wielkiej radosci mojego meza 🙂
Dla siebie zrobilam pieczrki smazone, bo cos nie mialam ochoty na mieso.
A teraz spacer!
Dama z gronostajem (vel łasiczką) mniejsza od obrazu Mona Lisa, a jednak zobaczyć na własne oczy to nie to co w albumie. Jak słusznie zauważyła elapa. Plus indywidualna atmosfera każdego muzeum, plus oświetlenie itp.
Osobiście nie byłam rozczarowana obrazem mistrza Leonarda. Spodziewałam się tłumów, wiedziałam o strażnikach pilnujących dzieło, o czerwonym sznurze odgradzającym na znaczną odległośc publiczność od obrazu, jak i o jego szklanej, ochronnej tafli.
A fotografia w albumie lub na stronie internetowej pozwala poznać szczegóły obrazu i przywołać wspomnienia pobytu w muzeum. Podobnie jak zapach dania przywołuje wspomnienia kuchni, osoby je przygotowującej i smaki.
Portret Chopina Eugène Delacroix’a jeszcze mniejszy, przy czym galeria Luwru w jakiej się znajduje świeci pustkami, co pozwala na koncentrację i kontemplację o jakich wspomniała Jolinek.
Na marginesie – oryginalnie był to niedokończony portret Chopina i George Sand. Po śmierci malarza został podzielony na dwa odrębne obrazy: Sand siedząca na krześle oraz twarz Chopina (fortepian przy którym siedział został odcięty).
Brudu-ście, koleżanko Alicjo, chyba nie widzieli, jakby to powiedział towarzysz z wczesnych lat PRL-u. Coby być dobrze zrozumianą – to żart oczywiście.
W każdym mieście gdzie przez ulice przetaczają się tłumy turystów, na trawnikach i trotuarach powalają się śmieci. Władze miasta nie nadążają z wypróżnianiem koszy, a wiele osób rzuca niepotrzebne już opakowania i odpadki gdzie popadnie. Paryż nie jest wyjątkiem.
Poza Centrum jest czysto, cicho i sympatycznie.
Ja w każdym razie wspominam z nostalgią wędrówki po ulicach, muzeach oraz parkach tej światowej stolicy mody. I choć nogi bolały, w głowie wirowało od ilości oglądanych eksponatów to odpoczynek w ogrodach rekompensował trudy zwiedzania. O Lasek Buloński nie zahaczyliśmy i raczej – wg słów naszego gospodarza – nie ma co żałować.
Echidno, przenigdy nie zapomnę osobistych spotkań i tego, że pozwoliliście mi dotknąć Waszych kapeluszy.
Paryż – na razie raz i za krótko. Muzeum Rodina z ogrodem – tylko na żywo. W internecie to nie to samo.
To był słoneczny początek października, w Wersalu mgła, wzmagająca romantyczny nastrój 🙂 . Mam nadzieję, że jeszcze do Paryża wrócę.
haneczko – tylko dotknąć?
My też nie zapomnimy przemiłych chwil jakie było nam spędzić razem w gościnnych progach Starej Żaby. Szkoda tylko, że nie możemy zjazdowych spotkań powtarzać zbyt często. Wiadomo – odległości. A i terminy naszych pobytów i organizowanych Zjazdów niekoniecznie pokrywają się. Tym cenniejsze są nasze spotkania.
Wędruję do ogrodu by oddać się pasjonującemu zajęciu odchwaszczania, strzyżenia trawy oraz zasadzenia nowych krzewów. Ostatnio ostro padało i wszelkie niechciane zielone (czytaj chwasty) wybujały nad podziw.
Podtrzymuję moją opinię i nie kamieniujcie mnie za to, że nie jestem zachwycona Paryżem. Jak wszystko – kwestia gustu. Mnie nie zachwycił, może miałam zawyżone oczekiwania.
I co gorsza – nie chodzę do muzeów i na wystawy, jakoś mi szkoda czasu. Natomiast lubię się włóczyć po ulicach, knajpach, barach i cieszę się, że to nie jest zabronione 😉
Po muzeach już się nachodziłam za młodu i Luwr to było chyba ostatnie, w którym byłam i omal nóg nie pogubiłam, a jak zdjęłam na moment sandałki, to pan strażnik natychmiast zareagował.
Nie dla mnie już muzea. Wolę świat na zewnątrz. Chociaż ostatnio zainfekowany nieco i chyba – sądząc z tego, co właśnie słyszę z wiadomości dziennika – muzea włoskie odpoczną od turystycznej stonki.
Z Luwru zapamiętałam najbardziej Venus z Milo, bo jakoś tak na początku przy schodach jest oraz obrazy Davida, olbrzymie i piękne. Natomiast Monę skutecznie zasłoniła mi grupa turystów z Japonii z nieodłącznymi aparatami. No, przymały ten obraz nieco 😉
I jeszcze za jakąś szybą pancerną chyba.
Brud żeśmy widywali, i to nie taki, koleżanko echidno, ale nie spodziewaliśmy się, że Paryż bywa brudny…
No trudno – takie moje wrażenia i nic na to nie poradzę, że jak dla mnie Paryż to nie taki cud, jak oczekiwałam. Wolę Kraków, Warszawę, Gdańsk. Oraz Paczków 🙂
Niedługo paryżanie będą przyjeżdżać do Warszawy 😉
https://plejada.pl/newsy/robert-de-niro-otwiera-hotel-w-warszawie-lokalizacja-ceny-restauracja-kiedy-otwarcie/qe211p8
Alicjo –
oczywiście każdy ma swe własne odczucia, wrażenia, doznania i zdanie. Bynajmniej nie neguję Twojego.
Ja, „na ten przykład”, lubię odwiedzać miejsca o jakich dawniej marzyłam, a ze względów oczywistych, o jakich już niejedna osoba wspominała, mogłam tylko oglądać na filmach lub przeglądając albumy. Swymi ślicznymi niewątpiliwie oczętami, spoglądać na obrazy, rzeźby, architekturę… Wombat takowoż, zatem drepczemy nie tylko po mieście lecz również odwiedzamy muzea. O pokarm dla ciała też dbamy.
Luwr jednako dał się nam we znaki. Po całodniowym pobycie padliśmy jako te podcięte „lylye”.” Takowoż po Wersalu. Nie zniechęciło nas to do odwiedzenia Fontainebleau, Barbizon (prześliczne!) i innych miejscowości oraz ich wartych zwiedzenia zabytków. Co zobaczę – to moje. Sfilmuję czy zrobię fotografie – też moje. Później przeglądając albumy widzę nie tylko obraz, rzeźbę czy budynek lecz oczyma wyobraźni powracam do miejsc, zapachów, atmosfery.
Nas „powitała” w Luwrze Nike z Samotraki, ustawiona u szczytu schodów (poziom 1).
Przepoczęłam, wypiłam kawę i wracam do zajęć ogrodniczych.
Odszedł Max Von Sydow.
dzień dobry … ☕ …
Dzień Mężczyzn … Panowie zdrowia i szczęścia do Kobiet … 🙂
a my mieliśmy farta zobaczyć echidnę w stroju wizytowym … ja prawie nie poznałam naszej koleżanki bez kapelusz .. echidna wizytowo wyglądała zjawiskowo …
sałatka … nie tylko dla elapa …
https://kuchnianawzgorzu.pl/genialnie-prosta-i-pyszna-salatka-u-mnie-na-sniadanie/
dla Panów do kawy …
http://www.altersmaki.pl/ciastka-owsiane-z-bananem/
Czartoryscy? — Ależ proszę! 🙂
➡ https://basiaacappella.wordpress.com/2020/03/05/badz-jak-tusk/
No trudno – takie moje wrażenia i nic na to nie poradzę, że jak dla mnie Paryż to nie taki cud, jak oczekiwałam. Wolę Kraków, Warszawę, Gdańsk. Oraz Paczków
Naturalnie, niby można porównywać wszystko z wszystkim, nikt nie zabroni 😀
Lecz lepiej, powtarzam, lepiej porównywać porównywalne. Wówczas umysły i wyobraźnie innych dostaną jakąś pożywkę pożyteczną (eufonia celowa), dyskusja będzie mogła się potoczyć jakoś-tam logicznie.
Więc jeśli Paryż, to w Europie raczej z Rzymem, Wiedniem, Londynem, Madrytem…
Bo już Monachium, Zurych, czeska Praga, Barcelona to inna skala.
Ateny, Moskwa, Petersburg? – w ogóle nie to zestawienie…
A najlepiej przyjąć, że każda istność miejska jest niepowtarzalna, ma swą „duszę” absolutnie unikatową. Nie nastawiać się (choć przygotować tak perfekcyjnie, jak tylko możliwe), a dać przemówić kamieniom domów i bruków, sztuce starej i nowej, innym pamiątkom dziejów, klimatom świątyń, parków, knajpek, technice, nowinkom, eksperymentom, typowym dzielnicom rezydencjonalnym, kolejom podziemnym i suburbialnym, punktom widokowym dookolnym i wewnętrznym, …, …, …
Wracam nad Sekwanę od ponad trzech dekad (pierwszy raz trafiłam prosto na 200. rocznicę Rewolucji, tuż po naszej lokalnej, tej od wyborów 4.6. 🙂 ❗ ). I w porównaniu z czasem poświęconym np. Wiedniowi czy zwł. Londynowi mam ogromny niedosyt. Choć niby „zaliczone” b.b. dużo obiektów w metropolii i okolicach… Zaliczony śpiew na sobotniej-niedzielnej mszy w Notre Dame wypełnionej po brzegi (Paryż wart mszy 😆 ) to jedno z najważniejszych wspomnień chóralnych.
Ale ogólnie niedosyt wielki. I nawet nie pamiętałam, że są tam jakieś małe darmowe muzea… 😉 Choć do niektórych większych (Luwr, d’Orsay, …) kolejkowaliśmy w niedziele – (?) – chyba z racji ich bezpłatności… Stąd i tłok większy…
…Jak i w Krakowie, gdzie np. Włosi wiedzą że- i wiedzą jak zarezerwować sobie Leonardy i Rembrandty nasze… bezkosztowo 🙂
Więc gdyby Pan czy Pani z miasta polskiego (i wioski) – wszystkich najpiękniejszych i unikatowych, ma się rozumieć 😎 – też chciał/a, to stronka prosta, rezerwacje nieskomplikowane, oprowadzeń i wykładów troszkę zaplanowali…
Voilà!
https://mnk.pl/oddzial/muzeum-ksiazat-czartoryskich
…I proszę się nie przejmować: ul. Pijarska 15 jest zupełnie niedaleko ul. Św. Jana 19. Tuż obok, powiedziałabym 😆
— Ech ten Krakówek, mały a skomplikowany i komplikujący!!! 🙄
im mniej Paryża tym więcej … 🙂 … cuda panie cuda … uwielbiam Paryż a tak mało widziałam … Paryż to wyzwanie na lata … ja tam jeszcze wrócę … a Kraków? … ciągle do odkrycia bo przebieżki w okolicach Rynku to zbyt mało …
już po śniadaniu? … czy nie? …
https://wzielonejkuchni.com/2020/03/zdrowe-nie-musi-oznaczac-nudne-czyli-co-dodac-do-pysznego-sniadania/
Jako, że tych, którzy lubią Paryż jest na blogu całkiem sporo 🙂 podrzucam książkę z paryskimi widokami i propozycjami wychodzącymi poza utarte szlaki:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4024552/moj-paryz-slynni-paryzanie-opowiadaja-o-swoim-miescie/opinia/36556887?#opinia36556887
Co do paryskich ciekawostek to jest ich bardzo wiele, wybrałam kilka:
Opera, czyli Palais Garnier
Ważący 8 ton żyrandol rzeczywiście spadł na parter zabijając jedną osobę. Wydarzyło się to podczas spektaklu w roku 1896.
Budowę opery nadzorował Polak Aleksander Walewski, syn Napoleona i Marii Walewskiej.
Na gmachu opery znajduje się kilka uli, z których pozyskuje się miód.
Kościół Św. Magdaleny (Madeleine)
Napoleon chciał(ale nie wyszło),by gmach pełnił rolę świeckiej Świątyni Chwały Armii Francuskiej i to jemu zawdzięczamy styl budowli nawiązujący do starożytnej Grecji, nie ma tu krzyża ani dzwonnicy, są korynckie kolumny i rzeźbiony fryz.
To właśnie tutaj odbyły się pogrzeby Fryderyka Chopina (rok 1849) oraz Adama Mickiewicza (rok 1856).
Turystów oprócz pięknej architektury przyciągają zabytkowe toalety, mają opinię najpiękniejszych w Paryżu.
Hotel de Sens
Perełka architektury średniowiecza w dzielnicy le Marais. To co odróżnia Paryż od innych miast na świecie to bogactwo architektury gotyku. Z tym pałacykiem związane jest mnóstwo historii. Mieszkała w nim, między innymi, królowa Margot, słynna libertynka mająca całe rzesze kochanków, zwana największą miłośnicą XVI wieku. To jej mężem był protestant Henryk z Navarry, który w 1594 roku powiedział „Paryż wart jest mszy” i przeszedł na katolicyzm. Został królem Francji jako Henryk IV Burbon.
jeszcze takie miłe wspomnienie z pierwszego razu z Paryża … wszyscy wiedzieli, że zbieram słonie (Małgosia widziała mój zbiór) .. na Montmartre w bocznej uliczce mój mąż odkrył mamy sklepik z wystawą pełną słoni … jeden mi wpadł w oko ale poszliśmy zwiedzać z postanowieniem, że tam wrócimy .. kolega mnie podczas zwiedzania zawiadomił, że widział dla mnie słonia i muszę go kupić … poszłam z nim a on mi wskazuje tego słonia, którego sobie upatrzyłam .. więc kupiłam … po kilku godzinach zwiedzania poszliśmy wszyscy odpocząć w małym ogródku … koleżanka poprosiła bym jej pokazała tego słynnego słonia z Paryża (a jest śliczny – błękitny i trzyma baloniki kolorowe) … ogląda i mi mówi – wiesz, że to nie słonik z Paryża tylko z Peru … 😉 … kupiłam jeszcze jednego paryskiego …
O to-to! Samotraka, a nie Milo! I nie Venus, a Nike 😉
Nie mówię, że nie lubię – mówię, że jest WEDŁUG byle kogo, bo mnie Paryż jest przereklamowany i szarawy. Poza tym – jak to się dzieje, że cokolwiek skrytykuję, zwłaszcza „światowo” uznanego, od razu huzia na krytykującego? Zdaje mi się, że jak wielu ludzi na świecie, tyle gustów. Mój taki niewyrafinowany raczej.
Poza tym szaro, mokro i marcowo 🙁
Dzień dobry,
Jolinku, dziękuję za świetne życzenia – każdy, kto ma szczęście do kobiet musi mieć zdrowie! Dzięki.
Fajne są wasze paryskie opowieści. Nie znam Paryża, zaledwie stanąłem tam na jeden dzień jakimś przejazdem wiele lat temu. Ale jest on na wierzchołku listy moich turystycznych marzeń. Dopóki się one nie spełnią działa tylko wyobraźnia.
Gdy słyszę Paryż, myślę Boulevard Montparnasse. Tak mi się kojarzy. Paryż to artyści.
„Po Paryżu chodziła w sukni gipiurowej z trenem pełnym falban i plis. Wzbijał się za nią tuman kurzu. Drobna, delikatna, wyglądała jak posąg wyjęty na chwilę z ciemności piramidy” – to o Oldze Boznańskiej, wieloletniej mieszkanki Paryża, z książki „Boznańska. Non finito”.
Ewa Irkowa zamieściła dzisiaj na FB wiersz Szymborskiej. Jakby o mnie 🙂
https://malowane-wierszem.blogspot.com/2011/08/meskie-gospodarstwo-wisawa-szymborska.html
Irek ma szczęście do Kobiet … 🙂 … Nowy jakby o Tobie i wielu panów tak myśli …
Alicjo dzięki, że się nie zgadzasz… mamy teraz dyskusje o Paryżu bo wszyscy Ci chcemy udowodnić, że się mylisz … mamy klimaty paryskie a to wszystko dzięki Ludwikowi Stomma … by się ucieszył …
Chciałam podrzucić też paryski poniekąd temat, ale ma brzydkie słowo w tytule… jak nie przejdzie, to szukajcie w Onecie artykułu w dziale /kobieta o Krystynie Mazurównie, która nieodmiennie kojarzy mi się z Gerardem Wilkiem, kolegą po fachu – i z Paryżem jak najbardziej.
https://kobieta.onet.pl/krystyna-mazurowna-zachecam-do-seksu-w-kazdym-wieku/p78eqnm
O, przeszło 🙂
oglądałam kiedyś program o Krystynie Mazurównie w Paryżu … czuje się tam jak ryba w wodzie ….
A Gerarda Wilka kto pamięta? Wszystkie dziewczyny z mojego pokolenia się w nim kochały, był taki piękny! No i Mazurówna i on zapoczątkowali szał na balet nowoczesny. Bardzo ozdobny męcizna był ….
https://www.google.com/search?q=gerard+wilk&client=firefox-b-d&tbm=isch&source=iu&ictx=1&fir=EnQoJDLryD3BhM%253A%252CKqQVk6i7ltwAUM%252C%252Fg%252F1234ngfd&vet=1&usg=AI4_-kSHMocxKnei77CuNVI1oR1pzGOatw&sa=X&ved=2ahUKEwjgjsLHsJDoAhVXXM0KHWSiCksQ_B0wE3oECAoQAw#imgrc=EnQoJDLryD3BhM:
fajny ten kraj …
odwołane imprezy masowe, politycy odwołują spotkania, władze apelują o unikanie skupisk, uczelnie odwołują wykłady, instytucje odwołują konferencje, służby medyczne w stanie alertu …
A biskupi apelują o więcej mszy…..
https://krytykapolityczna.pl/kultura/czytaj-dalej/gerard-wilk-tancerz-fragment/
No właśnie. A modlić się można nawet pod gruszą. Zdrowiej – i nie roznosi się zarazy. Kraj jak kraj – ale ten kler…
Wracając do Mazurówny i Wilka – to było wiadomo, że nie nadają się do naszejtelewizji tamtych czasów. A czekało się na ich występy, czekało!
niestety zmarł zbyt wcześnie .. chyba nie żył zbyt higienicznie … ale para taneczna z Krysi i Gerarda była piękna …
Ja pamiętam jak dziś „Oh Darling” w wykonaniu Wilka… niestety wszystkie filmiki z tych nagrań są objęte zakazem na „mój kraj zamieszkania”. A program Kydryńskiego „Muzyka lekka, łatwa i przyjemna” nie do pobicia. Ech…. „byli czasy…”
Palę Paryż!
https://pl.wikipedia.org/wiki/Pal%C4%99_Pary%C5%BC 😎
Była też wystawa 4 x Paryż. Wystawa sztuki francuskiej z lat: 1913‒25, 1925‒47, 1947, 1972 w warszawskiej Zachęcie
W 1986…
http://www.repozytorium.fn.org.pl/?q=en/node/9608
Ktoś z miejscowych nawiedził? Bo ja tak. W większym gronie zresztą (jeździło się wówczas tak czy owak przed świętami do Hofflandu 🙂 )… I nawet popełniłam recenzję (na konwersatorium z lit. współczesnej) „4 x Paryż – oczarowanie czy rozczarowanie?” 🙂
Jolinku, (A biskupi apelują o więcej mszy…..), jeśli koniecznie musimy marudzić od świtu do nocy – doczytujmy zdania (na temat których jękolimy) do końca 😉
— Sprawdziłam w pierwszym-lepszym miejscu (bardzo lepszym 😉 ):
Proszę o zwiększenie liczby niedzielnych mszy świętych, aby jednorazowo w liturgiach mogła uczestniczyć liczba wiernych odpowiednia do wytycznych służb sanitarnych – napisał we wtorek przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki.
http://wiez.com.pl/2020/03/10/koronawirus-przewodniczacy-episkopatu-prosi-o-zwiekszenie-liczby-mszy/
W linku jest jeszcze o mszach radiowych, ostrożności, itp., itd.
A największe strachajły mogą nie chodzić do kościoła w ogóle. Naprawdę… 😆
Nb, marudzenie bardzo szkodzi ludziom, którzy muszą tego słuchać.
Zawsze wiedziałam 😉 teraz ponoć potwierdziły to badania. Zatem podzielę się właśnie otrzymanym linkiem:
https://pl.aleteia.org/2019/06/27/sluchanie-narzekania-niszczy-mozg-potwierdzaja-to-naukowcy/
…Może nawet bardziej zniszczyło (to i owo) nacjom słowiańskim (przez tysiąclecia obcowania z podobnymi sobie), niż wszystkie dotychczasowe koronawirusy… ❓ … … …
O, a to jeszcze lepsze! —
— „Pani Wieczna Maruda – Sprawdź swój poziom narzekania!”
https://pl.aleteia.org/2018/09/05/pani-wieczna-maruda-jak-poradzic-sobie-z-nawykowym-narzekaniem/
…A nuż się naprawdę przyda… 🙂
a capella,
To dlaczego narzekasz, że Jolinek narzeka??? 🙁
Nowy2 – bo to może (self-defence) odstraszać z tego miejsca barwnych, pozytywnych, zainteresowanych życiem na full, także pichceniem…
A ja lubię gdy jest barwnie, bogato, błyskotliwie, różnorodnie. Nawet gdy sama się nie wypowiadam, nawet jak latami nie zaglądam i po dekadzie coś mi przyjdzie doczytać (jak teraz bywa odnośnie lat 2007-2010)… 🙂
Basiu mnie nie odstraszy Twoje marudzenie o moim marudzeniu … 😉 … będę sobie marudzić na dowolny temat bo tak mam gdy mnie coś wpadnie w oko … np. marudzę, że tak mało osób pisze i muszę pisać za innych .. ale się cieszę z każdej aktywności na blogu … pomachanko … 🙂
Intencje szczytne, Jolinku 😎 — ale wiesz chyba, czym jest droga do piekła wybrukowana… 🙄
Pozdrawiam serdecznie! 🙂
— Stoch wygrał w Lillehammer i jest liderem Rowera (Raw Air 😉 ) a poza tym zrównał się z legendarnym Ahonenem w klasyfikacji wszechczasów. Super sprawa!!! 😀 —
https://www.skijumping.pl/wiadomosci/27926/raw-air-w-lillehammer-36-wygrana-kamila-stocha-polak-liderem-turnieju/
Basiu nic nie napisałam o chęciach .. a nawet często mam niechęć … 😉
A, jeszcze jedna fajna rzecz:
https://www.wtatennis.com/news/1642100/february-2020-shot-of-the-month-magda-linette
…Superowa wręcz w tym sensie, że natychmiast można zacząć marudzić, iż jeszcze niedawno mieliśmy takie atrakcje co drugi miesiąc a czasem i częściej 🙄 😆
Wlasnie wrocilam z kina. Bylam na filmie amerykanskim ” ciemna wody ” z Markiem Ruffalo i zastanawiam sie czy mam wyrzucic moje patelnie teflonowe. Czlowiekowi ciarki przechodza jak cos takiego widzi. Musze poszukac teraz jakas komedie, bo ostatnie filmy ktore widzialam nie napawaly mnie dobrym nastrojem.
Elapa-ja też wróciłam z kina 🙂 Wprawdzie należy teraz unikać zatłoczonych miejsc, czy sal, ale tłoku nie było, zaledwie kilka osób i właściwie prawie same kobiety. A film o kobietach i skomplikowanych relacjach matki oraz córki, chociaż to nie jedyny wątek: https://kultura.onet.pl/film/recenzje/prawda-the-truth-recenzja-filmu-z-catherine-deneuve-i-juliette-binoche/nel5vjp Cathrine Deneuve jak zawsze znakomita!
A teraz poczytam jeszcze o tych patelniach teflonowych i o filmie, który obejrzała Elapa.
Elapa,
tego filmu w Polsce jeszcze nie ma. Tytuł ” Mroczne wody” nie brzmi zachęcająco.
Ale jest już angielska komedia ” Pojedynek na głosy”, na którą mam zamiar się wybrać. Tutaj możesz obejrzeć zwiastun: https://kino.trojmiasto.pl/Pojedynek-na-glosy-f6832.html
Imprezy masowe zostały u nas odwołane, ale spektakle teatralne jeszcze nie. I dlatego wczoraj byłam na gościnnym przedstawieniu warszawskiego teatru Buffo ” Dobrze się kłamie”. Bilety były zakupione jeszcze w ubiegłym roku. To kolejna wersja tematu z włoskiego filmu ” Dobrze się kłamie w dobrym towarzystwie”. Była też polska wersja ” Nie/znajomi”. Obydwa widziałam, więc szłam do teatru bez szczególnego entuzjazmu, ale spektakl był świetny z bardzo dobrymi rolami . Koleżankom warszawiankom, jeśli nie widziały spektaklu, bardzo go polecam. Jest zabawnie, ale i refleksyjnie.
Też wybieram się na „Prawdę”. W ubiegłym roku mogliśmy oglądać Catherine w ” Pamiątkach Claire Darling”. Można trafić na ten film na kanałach filmowych telewizji.
A Haneczka powie nam, czy warto wybrać się na ” Hejtera”.
Na seansach przedpołudniowych nie ma nigdy tłoku. Ostatnio na ” Parasite” było kilkanaście osób, ale to niedobitki , bo film pokazywany jest dość długo.
Warto.
Mam zastrzeżenia do realiów, czyli prawdopodobieństw, ale nie będę się nimi teraz dzieliła. Bardzo dobra Kulesza i Biedroń. Musiałowski to osobny temat. Nie wiem, jak Komasa znajduje tych ludzi. Z Bielenią trafił idealnie, tutaj też. Niesamowita postać i jakoś nie można czuć odrazy. Muszę porządnie pomyśleć, co to jest, to co czuję i dlaczego.
Jednocześnie od dawna niezwykle mnie dziwi (Jolinku, i ja bywam zdziwiona 😉 ), że hejterom wydaje się, że piłują cudze gałęzie, a piłują tą, na której wszyscy siedzimy, oni także.
Krystyno-wydaje mi się, że nawet rozmawiałyśmy swego czasu na blogu o Catherine i o jej ubiegłorocznych „Pamiątkach…”
A oglądanie filmów w prawie pustych salach kinowych jest całkiem przyjemne i odprężające 🙂
Ja czytałam wywiad z Komasą:
https://kultura.onet.pl/film/wywiady-i-artykuly/oscary-2020-jan-komasa-o-bozym-ciele-wywiad-z-rezyserem/27kxb7y
Na filmy poczekam…
Danuśka,
tak było. Między innymi dzięki Twojej zachęcie wybrałam się na ten film.
Haneczko,
czyli trzeba iść.
ja lubię w kinie być prawie sama … zwłaszcza doceniłam to na tym filmie …
https://www.filmweb.pl/Wielka.Cisza
haneczko czyli my siostry …
Byli ludzie, ale cisza była wielka.
Jolinku, witaj w siostrzeństwie 🙂
jolinku –
pomogę Ci pomarudzić: no bo jak tu nie maudzić i nie narzekać gdy ludziska wiedzeni nieznanym swądem wykupują masowo artykuły różniaste.
Papier toaletowy jest już racjonowany – po jednym opakowaniu (nie rolce) per persona – o ile jest w sklepie; ręczniki papierowe, husteczki jednorazowe, środki odkażające, puszki – głównie z pomidorami, kluski – głównie spaghetti, wodę (bez i z bąbelkami) i co tam jeszcze popadnie.
Wyszło mi na to, że z niewiadomych powodów większość kangurowego społeczeństwa przeszła na kuchnię włoską. Preferując spaghetti na różne sposoby. Przy dużych apetytach skutki łatwo przewidzieć.
PS – dwie kobiety potarmosiły się w sklepie z powodu w/w papieru. Powód – ile opakowań można kupić. A i tak przy kasie, w wypadku limitu, kasjerka odłoży na bok towar.
https://www.youtube.com/watch?v=DQv5PWMzI-w
w przypadku limitu
dzień dobry … ☕ …
ja nie widzę co i jak się kupuje w naszych sklepach bo prawie nic nie kupuję .. ale mam donosy, że np. wczoraj w Lidlu obroty wtorkowe były jak w sobotę … ludzie kupują dla siebie i starszych osób … kupują na zapas ale na razie jest pełna życzliwość i zrozumienie … ale to w Warszawie gdzie jest ciągła dostawa towarów … gorzej jest w szpitalach przychodniach gdzie brakuje lekarzy i brakuje wszystkiego …
https://gazetawroclawska.pl/dyrektor-szpitala-brakuje-nam-wszystkiego-to-jest-katastrofa/ar/c14-14848929?fbclid=IwAR1UmVUU1_6g3Hv17LYuCuxxuG7KBvhk89r14EExAQr3vtdlSkOw7URGFBQ
jestem w grupie ryzyka więc unikam sklepów … mam zapasy jedzenia jak zawsze i na wszelki wypadek .. no a teraz mnie czeka czas kreatywności kulinarnej co z tego upichcić …
dziś pomidorowa z ryżem …
deser dla każdego …
https://rafalcook.com/2020/03/05/sycylijski-deser-biancomangiare/
pomysł na makaron … i obiad …
https://uwagababciagotuje.blogspot.com/2020/03/makaron-z-groszkiem-i-kurczakiem-pomys.html
Basiu A Capello,
To nie kwestia marudzenia, a zwyczajnie – ostrożności. Jeżeli ktoś ma potrzebę bliskiego kontaktu z Siłą Wyższą (jakiekolwiek Jej imię), to może rzecz załatwić również poza budynkiem kościoła (Biblia: Mt, 6, 5-15). Młodzi ludzie zapewne koronawirusa specjalnie nie odczują, ale starsi już ryzykują życiem.
warto przeczytać jak informacje GIS i ministra przekładają się na realia …
https://pl-pl.facebook.com/588910424780059/photos/moi-drodzy-szanowni-pa%C5%84stwopisz%C4%99-aby-wyprzedzi%C4%87-wszelkie-medialne-nadinterpretac/1128523134152116/
Jolinku, nie tylko tam. Na dole mrówki zasuwają jak szalone borykając się z brakiem wszystkiego, na górze propaganda sukcesu. Niczego innego po obecnych włodarzach się nie spodziewałam.
Dzisiaj makaron ekspresowy naszej Gospodyni.
pomysły na antywirusy …
https://czekoladazmalinami1.blogspot.com/2020/03/antywirusowa-wiosenna-saatka-do-obiadu.html
rząd zamknął kina, szkoły i inne placówki, to dlaczego kościoły pozostają otwarte? …
bo – Jolinku – wiara czyni cuda.
Danuśka – mam pytanie: czy tłumaczenie „Les Uns et Les Autres” na : „Jedni i drudzy” jest poprawne?
haneczko –
mrówki Raidem potraktujemy
i mrowisko im zajmiemy
tym sposobem trutni grupa
w nowym lokum sobie grucha
lecz do czasu co się zowie
bo bez mrówek życie nie wyjdzie im na zdrowie
Echidno-tak, tłumaczenie jest poprawne.
Wracam z Auchan, bo musieliśmy zrobić większe zakupy. Na pólkach z ryżem, makaronami i konserwami pustawo, chociaż widać, że załoga stara się uzupełniać braki. Nie ulegam panice i robię zakupy jak zwykle, bez żadnych zapasów na zaś.
Na obiad kupiliśmy stek z tuńczyka, bo jeden na dwie osoby spokojnie wystarczy.
Ostatnio nasz francuski kolega nauczył nas, by tego rodzaju stek wrzucić na mocno rozgrzaną patelnię, potraktowaną odrobiną masła oraz oliwy i smażyć jedynie po trzy minuty z każdej strony. Mam być lekko różowy w środku, broń Boże nie przesmażyć, bo tuńczyk zrobi się suchy i bez smaku. Można podać z sosem pomidorowym, albo saute. Podaliśmy z sosem, bo takowy był akurat pod ręką.
Szykujemy się do malego remontu mieszkania, postaramy się przekuć te koronowirusowe zawirowania w sukces 😉 Roboty zaczną się w przyszłym tygodniu, a nas czeka jeszcze kilka wizyt w marketach budowlanych.
Episkopat się zastanawia.
Plany filmowe odsunięte na przyszłość, ale takie koszty się nie liczą.
Dziś nie byłam a żadnym sklepie, ale do tej pory było u nas całkiem spokojnie.
Ciekawa jestem, czy w szkolnych obiektach będą mogły się odbywać zajęcia sportowe dla dorosłych.To akurat mnie dotyczy, dowiem się dziś i jutro.
Na obiad rosół od wczoraj.
Jakoś mi tuńczyk nie zasmakował, a jadłam go w dobrej restauracji, ale chyba dlatego, że wygląda i smakuje jak duży i gruby kawałek czerwonego mięsa. A ja wolę mięso w małej ilości i w małych kawałkach. Dlatego też nie lubię steków wołowych ani innych. Po prostu to nie mój smak. Ale kawałki tuńczyka w oliwie lubię.
Danuśka,
nie zniechęcam Cię oczywiście, to tylko uwaga a propos.
Domyślam się, że ten remont po sąsiedzku ciągnący się w nieskończoność jednak się zakończył.
Tez bylam w sklepie. Polki pelne i nie widac nerwowej atmosfery przy zakupach. Papieru toaletowego nie brakuje.
Bylam w dziale rybnym , lezaly tez steki z tunczyka. Kupilam krewetki i zrobilam makaron rurki z cukinia i krewetkami. Moj kot szaleje jak poczuje krewetki, musialam go wyrzucic z domu aby oczyscic te ostatnie.
moje dzieci, z racji pracy, robią często zakupy przez internet … dziś synowa mi doniosłe, że termin realizacji z dziś jest na 23.03 …
mam podobnie jak krystyna ze stekami z tuńczyka … wolę z puszki .. ale dobrze zrobiony stek wołowy (średnio krwisty) to mniam mniam ..
Elapa-rozumiem Twojego kota 🙂 krewetki pachną bardzo intensywnie. Nasz kot(to juz bardzo stare dzieje) szalał, kiedy tylko otworzyłam puszkę z tuńczykiem.
Krystyno-remont po sąsiedzku zakończony w dużej części. Nowi sąsiedzi wprowadzili się już ponad miesiąc temu, ale nadal rozgrzebany ogród, podjazd oraz schody do domu.
Zatem za płotem pracuje nieustająco ekipa budowlana, tym niemniej da się przeżyć.
Nasz remoncik to pestka!
Zamknęli nasze biblioteki.
Danuśka, trzymam kciuki za pestkowy remont!
Dzisiaj dowiedziałam się, że w naszej gminie nie ma na razie osób odbywających kwarantannę. Są tylko osoby pod nadzorem sanitarnym – to znaczy osoba „podejrzewana” o posiadanie wirusa przebywa w domu, a rodzina funkcjonuje normalnie. 😯 Stąd plotki w mieście o osobach z kwarantanny widzianych w sklepach. Wykupiono ryż! Makaron jeszcze jest. Nie kazano nawet planować imprez na maj. A wiem, że muzeum miało w planach ciekawy program na Majówkę. 🙁
Tuńczyk dla mnie mało smakuje rybnie, bardziej kojarzy mi się z wołowiną, bo kolor też podobny. Ale lubię, zwłaszcza z puszki w wodzie – jest to chude mięso. Podobnie smakuje i wygląda mięso wieloryba.
Dzisiaj gar rosołu z trzech rodzajów miąs – kurczak (uda), wołowina z kością (stek) i karkówka wieprzowa plus jeden schabowy z kością. Dopiero drugą godzinę mruga.
Do tego będzie makaron 12 (dwunasto!) jajeczny z przepiórczych jaj, kiedyś zakupiłam w polskim sklepie.
Okołozerowo, pochmurno i ponuro.
Ciekawa jestem, co dodajecie do rosołu z przypraw – ja lubczyk (mam mrożone gałązki), ziele, listek, goździki, sól/pieprz. Coś jeszcze? Bo warzywa to wiadomo i obowiązkowa palona cebula.
I 2- 3 suszone grzybki. Z przypaloną cebulą długo miałam problem, bo mam kuchenkę elektryczną i jak tu opalić cebulę. W końcu bardzo łatwo przypaliłam połówkę cebuli na bardzo małej patelni. Włączam wyciąg, potem otwieram okno i po problemie. Na cebuli zostawiam umytą łupinę.
https://youtu.be/LwUKhbFQCCI
Z grzybkiem opamiętałam się godzinę temu, ale wrzuciłam. Przeglądałam różne przepisy i któryś z nich wymieniał też suszonego grzybka. Ktoś polecał też dalekowschodnik sposobem troszkę trawy cytrynowej – akurat mam, więc wrzuciłam parę kawałków.
I jestem coraz bardziej głodna, bo od wczorajszego południa nic nie jadłam – coś mi usiadło na żołądku. No, jeszcze trochę, zaraz idę gotować makaron.
Kawałeczek korzenia imbiru.
Na imbir też trafiłam w którymś przepisie, ale akurat był mi wyszedł.
No i zjadło się porządnie, z kawałkiem kurczaka, makaron też dobry, bardzo delikatny.
Przeglądając te różne przepisy, zauważyłam, że parę śliwek suszonych ktoś polecał, ale „nie tych kalifornijskich”, a ja innych nie mam. W każdym razie był to bardzo solidny rozół i dobrze mi zrobił na żołądek.
Szkoda Trójki i Wojciecha Manna, bo tej pani nie kojarzę. Ale Mann poradzi sobie, choćby nawet nic nie robił, wiek emerytalny dawno już osiągnął. Ale też i robota specyficzna – dla pasjonata. „Zapraszamy do Trójki” to był wręcz obowiązek słuchać! No cóż… dobra zmiana rządzi.
Lubiłam audycje prowadzone przez Annę Gacek i bardzo chętnie słuchałam „W tonacji Trójki”, którą prowadzili oboje wraz z Wojciechem Mannem.
Tak, jak napisało w komentarzach wielu słuchaczy „Trójka przestaje istnieć…”
Za Młynarskim powtórzę „Co by tu jeszcze spieprzyc, Panowie? Co by tu jeszcze?”
https://pl-pl.facebook.com/galeria.mleczko/photos/d41d8cd9/10151272690673722/
dzień dobry … ☕ …
człowiek rano wstaje .. przegląda internet … i wpada w dołek … nawet słońce za oknem jakby mniej cieszy … nie jest dobrze …
propozycja obiadu … nie mam brukselki i zamiast będzie groszek zielony z puszki ..
https://borowiczkowakuchnia.blogspot.com/2020/03/mafalde-z-brukselka-i-suszonymi.html
książki z lutego na marzec …
http://www.addiopomidory.pl/ksiazki-lutego-2/
na siedzenie w domu … czytanie … albo robótki ręczne …
https://smakolykikoraliki.wordpress.com/2020/03/06/torebka-worek-kwadratowiec/
Dzisiaj, rutynowo, planuję sobotnie zakupy i obiady na następny tydzień. Bardzo jestem ciekawa, co zobaczę albo i nie zobaczę w moim sklepie.
Jolinku, w tej sytuacji dołki są nieuchronne. Byle nie wpadać zbyt głęboko i na zbyt długo. Ciężka robota.
haneczko uważajcie na siebie w tym sklepie … kto może niech siedzi w domu … dla zdrowia swojego i innych …
a tym czasem … „Konferencja Episkopatu zaleca zwiększenie liczby mszy by zmniejszyć tłok w świątyniach i stwierdza, że ludzie powinni się modlić w kościołach. Ale biskupi odwołują swoje zebranie bo się boja pozarażać. Rozumiem ze wierni w kościołach mogą?”
DZISIAJ OBCHODZIMY: Światowy Dzień Drzemki W Pracy 🙂
Zaraz idę dodrzemać, często nad ranem się budzę i robię to, czego robić nie powinnam , czyli zerkam w internet, co na świecie… no faktycznie, ciężko znaleźć optymistyczną wiadomość tak zwyczajnie, a co dopiero w takich zaraźliwych czasach 🙁
Na dołki mam swoje sposoby, ale wszystkie optymistyczne książki przeczytane, tymczasem przełom luty/marzec podobnie jak listopad ogromnie mnie dołuje. No i co z optymistycznej lektury? Oczywiście Paulo Coelho i, (pardon, się nie wyrażę), „Weronika postanawia umrzeć” (!!!). Jak wspominałam, tę książkę czytałam jakoś tak zaraz, jak się ukazała (druga połowa lat 90-tych) i już mało co z tego pamiętam. Tymczasem jest to całkiem przyzwoite studium, jakżeby inaczej, depresji. Miałam odłożyć, ale mnie wciągnęło, dół jak dół, wcale się nie powiększył.
„Alchemik” był dosyć bajeczną bajką, zwłaszcza końcowa część raczej dla dzieci, natomiast „Weronika…” wciąga i nie jest taka dołująca, jak oczekiwałam.
Tajemnica sukcesu Coelho moim zdaniem tkwi w prostocie stylu. Także sprawy, które opisuje, są bliskie każdemu. A napisane bez pseudofilozoficznego zadęcia – trafiają do każdego czytelnika.
I o to mi dzisiaj chodzi 🙂
Idę dodrzemać.
niestety ale po latach ta prostota stylu wydaje mi się banalna i pełna sloganów .. czasami starość obdziera życie z romantyzmu …
świat nam się zatrzymał … na doła najlepsze sprzątanie .. dziś lodówka i lustra .. pomaga też gotowanie …
http://czarygary.net.pl/dania-glowne/placki-ziemniaczane-ala-pizza-z-frankfurterkami-pomidorami-i-serem/
Obowiązkowe ćwiczenia i trzeba odbadylić ogród.
Kot śpi, zaświeciło słońce, kupiłam w internecie „Artystkę wędrowną” Nisi i wapno kornickie. Głowa na powierzchni.
no i jak zabraknie makaronu w sklepie to robimy sami …zajęcie relaksuje bardzo … podawajcie przepisy na makarony …
W przepisach na makarony nie jestem najlepsza, ale w ich jedzeniu mogę się starać o palmę pierwszeństwa 🙂
Przygotowania do naszego małego remontu w pełnym toku i tu pełen uśmiech dla Haneczki. Na czas remontowych zmagań zaplanowaliśmy emigrację na nadbużańskie włości.
W ramach działań kulinarnych, na które w obecnej sytuacji jest dużo czasu wykonałam pasztet w ilościach zgoła hurtowych. To zapewne pod wpływem przepisów podrzucanych przez Jolinka 🙂
Haneczko,
co to za wapno kornickie/ czy może kórnickie/, bo nie słyszałam o takim ? Dla ludzi, czy dla gleby ?
U Ciebie jest co odbadylać. Uporządkowałam tylko miejsca, gdzie rosną krokusy i przebiśniegi. Z resztą czekam na poprawę pogody. Dziś wieje niemiłosiernie, poza tym deszcz, grad i słońce na przemian. Ale ciepło.
Wybrałam się dziś do naszych sklepów. Klientów więcej niż zazwyczaj przed południem, ale spokojnie. Nie ma ryżu, a z kasz została tylko jaglana. No i nie było papieru toaletowego. Personel uzupełniał towary na półkach. W drugim, mniejszym sklepie w zasadzie było wszystko poza oczywiście ryżem.
Makaron w razie potrzeby pewnie bym zrobiła sama, ale chyba obejdzie się bez tego. Nie mam doświadczenia, bo zawsze kupuję gotowy.
Krystyno, dla gleby. Poleciła pani, z którą dzieliłam pokój w sanatorium.
Makarony wyłącznie zjadam.
U nas też pogoda każda, z wyjątkiem śniegu, ale jeszcze nie wieczór, może i on spadnie.
20 stron specjalnego dodatku o koronawirus w „Wyborczej” … link do poczytania bez paywallu …
https://static.im-g.pl/im/5/25781/m25781755,KORONAWIRUS.pdf
zamiast makaronu możecie robić pierogi … też relaksują …
https://przepisyjoli.com/2020/03/najlepsze-ciasto-na-pierogi-tradycyjny-przepis/
Z bardzo dawna pamiętam, że ciasto na makaron było strasznie ciężko rozwałkować, musiało też być twarde. Nie na moje łapy, dawno zarzuciłam i chyba jako dorosła osoba już nie robiłam. Na pierogi robię bardzo miękkie ciasto, z odrobiną oleju (łyżka) i przede wszystkim wrzątek leję do wulkanu i lekko go widelcem najpierwokręcam, a jak przestygnie wystarczająco, to wyrabiam rękami.
Z Nisinych antydepresyjniaków brakuje mi „Statecznej i postrzelonej”, którą przeczytałam u Moniki i zapomniałam zabrać. Natomiast „Gosposia prawie do wszystkiego” jest w pożyczce.
Reszta na półce – cała reszta.
Podobno, bo sama jeszcze nie sprawdziłam, dobrze jest rozpuścić masło we wrzątku i taką wodę wlać do mąki.
Czytam teraz ” Sam o sobie” Normana Daviesa. N. Davies nagrywał swoją opowieść, a dwoje redaktorów Znaku przetwarzało ją na słowo pisane. To skomplikowana sprawa, bo dosłownie przepisana wypowiedź zupełnie nie nadaje się do czytania. Autor ciekawie pisze o tym w przedmowie. Całość czyta się z przyjemnością.
Danuśka nad Bugiem może obserwować wiosenną przyrodę. Ptaki coraz głośniejsze. Niedługo powinny zjawić się bociany.
Brak śniegu przy prawie ciągłej wilgoci to doskonałe warunki dla mchu. Zarasta trawniki, murki, chodniki nie tylko od strony północnej. Lubię mech także w ogródku, ale nie w takiej ilości. Ale na razie trzeba przeczekać wichurę.
Wapno kupiliśmy na mech, też zarastamy.
Mech bywa smakowity 🙂 To ciasto było modne kilka lat temu. Zresztą, kto wie, może nadal są gospodynie, które chętnie podają je na deser?
https://www.arbuziaki.pl/ciasto-lesny-mech-ze-szpinakiem/
Wichura, deszcz, słońce czyli przysłowiowe w marcu jak w garncu.
Czy w innych krajach też panuje taka panika? U nas w biurze wczoraj i dzisiaj wszyscy rozmawiają tylko o jednym. I nakręcamy się nawzajem. Martwimy się o rodziców. Co chwilę ktoś dzwoni z nowymi, nie wiadomo czy prawdziwymi wiadomościami, że podobno…
Jestem już tym zmęczona.
Burmistrz co chwilę zwołuje spotkania w trybie pilnym, byłyśmy na jednym z koleżanką w zastępstwie szefa. Na spotkaniach podkreślają, że najważniejsze jest nie sianie paniki. Ale robią to takim tonem i na zasadzie, że „coś wiemy, ale nie możemy powiedzieć”. Tak więc wyszłyśmy jeszcze bardziej przestraszone.
Młode donoszą, że w ich otoczeniu raczej spokojnie, a w pracy prawie normalnie. Tylko wzrost zakupów jest zauważalny. Córasek kupiła na chleb mąkę bio, bo zwykłej zabrakło. I też nie rozumieją fenomenu papieru toaletowego, który i u nich znika. Za to trzęsą się o nas, staruszków…
Dziś czwarta rocznica…
*** * ***
U nas nie widzę paniki.
Znaczy – wczoraj nie widziałam. Absolutnie wszystko było w nadobfitości w tesco i auchan gdy robiłam w południe zakupy – żadnych zapasów, typowe dla dwojga na tydzień, tylko ulubionych makaronów po dwa pakiety w tesco, bo zawsze tyle kupuję, poza tym tydzień wcześniej brakowało…
To się mogło zmienić wieczorem gdy puścili szkoły na zieloną trawkę (dziś na spokojnej uliczce dzieciaki odbywały mało kwarantannowe tłumne i długie hulajnogowania…)
Ludzie idą do zdalnej pracy gdy mogą albo chcą.
A ze zdalnej czyli zbliżnej pracy blisko na pole czyli dwór czyli pole.
Do innej pracy.
Wysiałam na ten przykład pietruszkę zmieszaną z rzodkiewką (i piaskiem), bo ta druga wschodzi szybko i znaczy rzędy, a ta pierwsza lubi, żeby jej spulchnić. Takie cóś przeczytałam w internetach – że też Mama nigdy na to nie wpadła.
Cudnie było – bardzo ciepło. I te dzieciaki… i tyle pszczół a nawet motyl (rusałka) na żółciutkich krokusach (prawie nie miały prawa zakwitnąć – tak późno wetknięte w zimną ziemię… lecz wyłażą wszystkie).
Wieczorem długi posiad w sąsiedzkim gronie. Debaty, ustalenia, antycypacje. Duży salon, można się rozsiąść higienicznie czytaj daleko.
Apetyciki-antycypacje lekturowe… straszny zator w czytnikach!!! I filmowe – może wreszcie trochę się przerzedzi wieloletni zapas klasyki i nowości?… Póki co oglądamy prawie co wieczór wybrednie obrazy o sztuce, jej obiektach i ludziach – głównie muzykach i malarzach… pomiędzy tym „Erin Brockovich”, wcześniej „Downton Abbey” (rozczarowanie po serialu)… jakiś Mr Bean… Jakiś przyrodniczy ósmy cud świata (do poduszki leci brytyjska książka o drzewach i ich liściach – Asia na pewno będzie wiedzieć 😉 )
Z poważniejszych ostatnio tylko „Corpus Christi” – wieczorem ma być relaksowo a nie katowo, a poważniejszych popołudniowych slotów brak nawet w czasach skisławej zimy i zarazy…
I antycypacje wykonaniowe – pomalować, przyciąć, podszlifować
I może byśmy poporządkowali tę kolejną hałdę książek przedpotopowych (znaczy papierowych… to dlatego na już-rozstawionych i rozwieszonych półkach są nobliści ale nie ma Tokarczuk – za późno na świat przyszła, biedaczka, nikt nie widzi, jak się nią pysznimy!)…
I jeszcze…
Okej – może jeszcze tę „Dżumę” przeczytać. Albo lepiej „Dekameron”. Pierwsze byłoby po raz trzeci, drugie – zaledwie drugi…
Wirusy nie są takie złe. A resztę przypomni pan Schopenhauer. Jutro o 4:44 🙂
Jolinek51
12 marca o godz. 9:56 590564
niestety ale po latach ta prostota stylu wydaje mi się banalna i pełna sloganów .. czasami starość obdziera życie z romantyzmu …
Ale to nie znaczy, żeby nie słuchać Bacha, Czerwonych Gitar czy Rolling Stones (kto kogo lubi), czytać pewnych książek po raz wtóry – jak kto lubi, a ja tak :), wierszy i tak dalej. Myślę, że w moim wieku prawd objawionych mam po kokardki i wiem (albo wydaje mi się – nieważne), co co chodzi, ale z przyjemnością się zanurzam po raz kolejny, bo to jest właśnie to, co sprawia mi przyjemność.
Książka jest po prostu opowiedzianą historią, mniej lub lepiej.
Mnie się podoba wszystko, co jest dobrze opowiedzianą historią, żadne tam szukanie nowych form i tak dalej, Ulissesa za przykład tu stawiam 🙂
Dla innych to może być cud świata, dla mnie wydziwianie.
Banał i slogan to jest to – treść życia, pięknie i prosto napisane.
dzień dobry … ☕ …
dziś imieniny Krystyny … wszystkim obchodzącym w tym dniu imieniny dużo zdrowia życzę i siły by spełnić marzenia … 🙂
domowe sposoby na urodę ….
http://dorodnepomidory.com/2020/03/08/wiosennie/
Alicjo dzięki za inspiracje do powrotu do dobrych pocieszaczy książkowych .. mam prawie całą serię o Mikołajku a że zawsze się śmiałam przy ich czytaniu to sobie wrócę do tej lektury … 🙂
Wietnamczycy mieszkający w Polsce, by się chronić powołali komitet do działań prewencyjnych związanych z zagrożeniem koronawirusem …. już 28 stycznia …
https://wiadomosci.wp.pl/zaskakujaca-reakcja-polskich-wietnamczykow-na-koronawirusa-przewidywalismy-ze-moze-byc-zle-6488109369063041a
wczoraj sobie pogadałam z Markiem … Marek zaopatrzony jak trzeba i zajmuje się malowaniem ikon …
Jolly co tam u Ciebie? …
muszą być pyszne te papryki …
https://www.kuchnia-domowa.pl/przepisy/przystawki-przekaski/535-papryki-zapiekane-z-serkiem-boczkiem
U mnie na razie bez paniki w sklepach. Papieru toaletowego jest skolko ugodno. Zrobilam male zapasy podstawowych produktow, bo nie mam mlodych w poblizu. Obok mnie jeden dom jest do sprzedazy a z drugiej strony do wynajecia. Dalej mieszkaja osoby podobnie jak my ” trzeciego wieku „.
Corka miala poleciec w niedziele na dwa tygodnie do Chorwacji, ale Chorwaci zamkneli swoja granice. Nie wiem czy dla wszystkich czy tylko Francuzow i Wlochow. Jest bardzo rozczarowana, bo jej firma po wakacjach ma sie przeprowadzac i nie bedzie miala urlopu. Sugerowalam wczesniej aby zmienila plany, ale byla odporna na moje sugestie. Teraz szuka planu B.
Slonce swieci i po poludniu ide na rajd. Te jeszcze nie sa wstrzymane. Szkoly od poniedzialku beda zamkniete.
My mamy wstrzymane urlopy.
Osobisty Wędkarz już na emigracji nadbużańskiej, a ja nadal w Warszawie, jako że mam tutaj do ogarnięcia różne sprawy.
Alain robił niewielkie zakupy przed zainstalowaniem się w naszej wiejskiej chałupie i doniósł mi telefonicznie, iż półki z ryżem, makaranonem, papierem toaletowym i chusteczkami w wyszkowskim supermarkecie zupełnie ogołocone. Dzięki Bogu nasz lokalny, wiejski sklep funkcjonuje normalnie i niczego w nim nie brak.
Wprawdzie wiatr dosyć silny, tym niemniej udam się na indywidualny i osobisty rajd po okolicy starając się połączyć przyjemne z pożytecznym i przy okazji koniecznym też!
Kilkoro moich znajomych aktywnych zawodowo pracuje z domu na własne życzenie lub też z polecenia dyrekcji.
U nas ponad 50 osób „koronowanych”, w tym żona premiera Trudeau przywlokła wirusa z Londynu. Nic drastycznego, ale oboje są na kwarantannie, ona pod opieką lekarską. A ja byłam dzisiaj w nienajlepszym miejscu – w naszym szpitalu na przedoperacyjnym wywiadzie/egzaminie. Nie miałam wyboru, bo już tak długo czekam na to, że przesunięcie mnie nie bawi – a jest i tak całkiem możliwe, bo korona może trafić do królewskiego miasta i tego się szpital spodziewa, ponieważ jest wielkim konglomeratem. Szpital regionalny, regionalna klinika onkologiczna oraz szpital uniwersytecki, a osobno szpital wojskowy oraz wielki psychiatryk regionalny.
Jak dotąd cisza, ale na wszelki wypadek już podjęto wszelkie kroki – od poniedziałku dzieci szkół publicznych, studenci oraz żłobki zamykają podwoje na 2 tygodnie. Szpital jest przygotowany, nie ma paniki, pacjenci dzienni odbywają swoje zabiegi i badania i tak dalej.
W sklepach podobno zaczyna się kupowanie większych zapasów podstawowych produktów spożywczych, ja obliczyłam że spokojnie z tym co mam mogę 2 miesiące kombinować, nie robię zapasów, bo z grubsza je mam.
Panika jest złym doradcą – przecież to nie dżuma, wystarczy zdrowy rozsądek i przestrzeganie odpowiednich zasad, o których się ciągle mówi wszędzie. Ale ludziom z małymi dziećmi współczuję…no cóż, lepiej zapobiegać niż się z tym zmagać.
W mediach tak jak i w Polsce (i nie tylko!) sianie paniki ma się dobrze, ale chociaż wszyscy to powtarzają, nikt nie chce być posądzony o brak reakcji lub za mało tejże, więc sieją…
Jedynie gwiazdy umilają mi w mediach życie,kto ogłosił, z kim już nie jest i z kim się aktualnie zadaje, niektórzy płaczą, że jak teatry nie działają, to oni nie mają środków do życia… Kto w dzisiejszych czasach żyje z dnia na dzień, pytam? A może taka głupia jestem, że zawsze mam jakiś zapas. No i rozczulają mnie apele „gwiazd”, abyśmy ręce myli 🙄 🙄 🙄
Młode pracują od zawsze zdalnie, tak że nie ma problemu, ale za to ciągle nam zawracają głowę, żebyśmy „traktowali sprawy śmiertelnie poważnie” i tak dalej. Oni chyba mają nas za jakichś zdziecinniałych staruchów albo co…Fajnie, że się martwią, ale bez przesady, na wszelki wypadek nie przyznaję się, że byłam dziś na badaniach w szpitalu, bardzo rozległych, że tak powiem, aż zapytałam, czy szykują mnie pod kątem misji na Mars albo co najmniej Księżyc! No więc nie wspominam o tym Młodym, bo dopiero bym była gnębiona dobrymi radami i prikazami! Zdrowia życzę wszystkim i spokoju 🙂
U nas nie ma możliwości zdalnej pracy. Nie wpuszczamy osób postronnych, nawet pracownicy z innych działów, oprócz kierowników, mają ograniczony dostęp. Wszyscy cieszyli się na dwa wolne dni, bo atmosfera nie za wesoła. Co ciekawe, w naszym województwie oficjalnie nie ma potwierdzonego przypadku, ale są pogłoski, od kilku dni, o jednej osobie.
W sklepach brakuje chleba, drożdży, mąki, ryżu, makaronu i kawy zbożowej. W Bydgoszczy kuzynka nie mogła kupić masła.
Nowy – a jak jest u Was?
No tak, Młodzi pracują z domu na komputerach – spotkania miewają raz na 2 tygodnie, ale nie muszą, mogą też telekonferencyjnie. To jest wygoda, ale w zakładzie pracy muszą być pracownicy, a w szpitalach i ośrodkach lekarze i personel pomocniczy. Im nie zazdroszczę…
Kulinarnie makaron „przepiórczy”, a do tego zrobiłam z mięsa rosołowego paprykowo-pomidorowy sos na ostro i z dużą ilością czosnku. Jerzor na siłowni – póki nic się nie dzieje. Wesołe jest życie staruszka 🙂
Kolega, który dopiero od kilku dni pracuje z domu odkrywa uroki najnowszych technologii. Uczy się prowadzić zdalne spotkania przy wsparciu nowych aplikacji.
To są drobne plusy tej niewesołej sytuacji. Oczywiście w większości przypadków ludzie muszą być fizycznie obecni w swoim miejscu pracy.
Płacimy już jednak coraz częściej w automatycznych kasach, odprawę samolotową robimy przez internet, a rozliczenia podatkowe też możemy wysyłać elektronicznie.
Od tego roku działają e-recepty, ale jeszcze nie ćwiczyłam tego rozwiązania.
Jak klniemy czasem na internet, że wpycha się wszędzie, w takich sytuacjach jest to rzeczywiście zbawienie.
Dobrych parę lat temu była sytuacja, że „zdalnie” via internet przeprowadzono operację, bo nie było specjalisty w pobliżu… i bodaj sytuacja na Spitzbergenie, gdzie kobieta musiała chyba sama na sobie wykonać zabieg ratujący życie – rak piersi? Tak mi się kojarzy, ale 100% pwności nie ma.
Lisa dzwoniła i powiedziała, że jej pomoc socjalna robiła zakupy dla niej w pobliskim sklepie i była burda straszna o papier toaletowy (Lisa ma bidet, ale papieru też troszkę). Ojojojoj….
Tak się dzieje, jak działa panika, jeden drugiego by zabił za rolkę papieru…
Pogoda nieprzystojna, a w dodatku piątek, trzynastego 🙁
Pijemy wino za kolegów i siebie, bo wampirzyca zabrała mi 4 fiolki krwi w tych badaniach, trzeba uzupełnić czerwone ciałka 😉
A przy okazji, to było mistrzostwo świata, bo ja zwykle odwracam głowę i czekam na niemiłą igłę, a tymczasem pani zrobiła swoje i mi podziękowała. Jak to – JUŻ?! Kiedy?! Jak długo żyję, tak delikatnego wkłucia nigdy nie miałam. Prawie padłam pani do nóg w podziękach, na co ona – doświadczenie, dziecko, doświadczenie!
Dzień dobry,
Jeden wpis mi wcięło. To nic.
Asiu,
W sklepach jeszcze coś jest, ale od wczoraj jest wyjątkowo liczny najazd bogaczy, milionerów, multimilionerów uciekających z Nowego Jorku do swych posiadłości, ogromnych, urządzanych z przepychem domów nad oceanem lub w jego pobliżu. Wiadomo – tutaj na prowincji trudniej się zarazić niż w Nowym Jorku, jest bezpieczniej. Ci wykupują wszystko – przecież trudno sobie wyobrazić śniadanie bez wędzonego z koprem łososia, lunch bez kawioru, gin bez toniku, a obiad bez wyszukanych dań.
Reszta klientów kupuje makarony, jajka, mleko, przetwory.
Ja do tej pory nie kupiłem nic na zapas – przeżyłem stan wojenny, a przed tym tzw. komunę, jako dziecko kanapki z cukrem. Nie widzę najmniejszego powodu do tego rodzaju paniki. W kraju gdzie każdego dnia marnuje się miliony ton żywności jakoś się przeżyje.
Jedno o co dbam, to żeby nie złapać gdzieś wirusa – w moim wieku pewnie skończyłoby się to rozstaniem z Blogiem na zawsze. Mało ciekawe rozstanie….
Ostatnie dni, wirus, panika bogatego świata Północy, zamykanie granic, sklepów, kin, teatrów… wszystkiego, dał mi chwilę refleksji. Jak wielka jest przepaść między bogatymi, a głodującą większością świata. Od wielu, wielu lat każdego dnia umiera z głodu tysiące dzieci, każdego roku miliony. Ich matki również. Kogo to interesuje?
A nas przeraża wizja, że jutro nie ugotujemy ulubionej potrawy, jak bez niej przeżyć?
Oczywiście, że epidemia jest groźna, ale wiem, że za kilka tygodni wszystko wróci do normy, a my szczęśliwi już i bezpieczni wyruszymy na normalne zakupy.
Tamci pozostaną bez najmniejszej nadziei, jak zwykle.
Dobranoc 🙂
Byłem dzisiaj u swojej przemiłej Pani Dentystki. Polki.
Ja, powiada Pani Doktor, zaraz po przyjściu do domu przede wszystkim myję dokładnie ręce, a zaraz po tym nalewam sobie setkę.
– Setkę czego? – pytam
– Jak to czego? Czystej wódki – odpowiedziała Pani patrząc na mnie pytającym wzrokiem czy oprócz dentysty nie potrzebuję lekarza innej specjalności – to i wirusa zabije i na żołądek bardzo dobrze robi! To pan nie wie?
Nie potrzebuję zapisywać tej opowiastki, będę pamiętał. I stosował!!! 🙂
dzień dobry … ☕ …
to teraz mamy dwie frakcje … kupuje … nie kupuje ..
może na obiad? ..
https://kulinarnachwila.blogspot.com/2020/03/serce-werony.html
na śniadanie … lub do kawy …
https://wariacjezaminimum.pl/placki-z-kaszy-jaglanej-i-jablka/
dziś sobie zrobię zupę owocową z mrożonych i suszonych owoców .. z makaronem i jogurtem … wysiałam też rzeżuchę do kanapek … i mam już własny szczypior …
dla zainteresowanych …
użyj kodu #ZOSTANWDOMU i słuchaj podcastów i audycji TOK FM …..
https://www.tokfm.pl/Tokfm/7,102433,25787206,uzyj-kodu-zostanwdomu-i-sluchaj-podcastow-tok-fm-przez-30-dni.html
coś w Polityce dłubią bo wczoraj wieczorem i dziś chwilowo blog nie jest dostępny … trzeba próbować ..
Cos dlubali, bo nawet dzisiaj rano tez nie moglam otworzyc strony.
Krystyno, z opoznieniem, ale wszystkiego najlepszego.
Slonko sie pokazalo.
Nareszcie udało mi się połączyć!
Ponownie wyciągnęłam z biblioteki Sztaudyngera:
Nie wszystko
Nie wszystko, co bez precedensu,
Musi być pozbawione sensu!!!
Ciężka nieugietość
Bądź jak trzcina,
Pozornie tyko się ugina.
Nie pcham się
Nie pcham się na chama
Na łono Abrahama.
No właśnie, wstyd okropny 😳
Przez zawirowania z koronawirusem nie złożyłam życzeń naszej Krystynie.
Krystyno-w obecnej sytuacji życzę przede wszystkim zdrowia Tobie i Twoim najbliższym!
…Albo serwery niedomagały z powodu przeciążenia popołudniowo-nocnego… 🙂 Miejmy nadzieję, że naprawione 🙂
Większość osób podsłuchiwanych i zagadywanych w sklepach wczoraj w południe (w tym kasjerzy i inne osoby obsługujące) kpiła by nie rzec szydziła z wykupywania…
Wykupiłam Castoramie szpadle. Dwa: zwykły i ostry fiskarsa. Oraz grabki metalowe…
Plus cztery dodatkowe banany (do tych normalnie kupowanych w środę – rozpusta 🙄 ). Oraz 2 kg marchewki (bo w środę była brzydka w oszołomie)… Plus coś tam, co wyszło, np. dodatki do ciast… — W zasadzie można przeżyć miesiąc…
A w salonie rozstawia się nam badawcze laboratorium informatyczno-optyczne… 😎
Poszlam po rybe do sklepu i zauwazylam, ze w wozkach bylo wiecej towaru niz zazwyczaj. Szkoly zamkniete od poniedzialku to mlodziez nie bedzie jadla na stolowce tylko w domu.
Slonce sie juz schowalo.
Dziękuję za życzenia.
Danuśka,
imieniny w czas epidemii to pestka. Gorzej, jeśli ktoś bierze ślub. W USC w Gdyni / gdzie indziej pewnie też/ obecni mogą być tylko państwo młodzi, świadkowie i fotograf. Czytałam, że czasem dopuszczana jest obecność rodziców. Kościelnych ślubów do świąt nie ma.
Nie wszyscy możemy siedzieć sobie w zaciszu, a konto co miesiąc zasila nam pracodawca albo ZUS. Bardzo wielu samozatrudnionych zwłaszcza w sektorze usługowym traci podstawę swojego bytu. Nie każdy , zwłaszcza młody, ma rezerwy finansowe. Na rozruch firmy często potrzebny jest kredyt. A tu nie ma klientów, więc nie ma dochodu. Nie jest to zwykłe zawodowe. I tacy ludzie mogą zadać słynne pytanie ” Jak żyć, panie premierze? „
Errata :Nie jest to zwykłe RYZYKO zawodowe.
A z papierem toaletowym byłoby mniej problemów, gdyby opakowania były mniejsze. Nie sprzedaje się go na rolki. Ale jak widać to problem ogólnoświatowy.
Wczoraj przy okazji innych zakupów też trafiłam na wyłożony właśnie papier toaletowy, a właściwie zobaczyłam jakaś panią z tym papierem. Kupiłam jedno opakowanie i nawet się ucieszyłam, ale zaraz poczułam się bardzo dziwnie, takie deja wu, tyle że papier nie szary, a elegancki.
siedzicie w domu … 12 muzeów, które możecie odwiedzić nie ruszając się sprzed PlayStation …
https://www.travelandleisure.com/attractions/museums-galleries/museums-with-virtual-tours?utm_source=facebook.com&utm_medium=social&utm_campaign=social-share-article&utm_content=20200313
dobry rząd … brakuje gogli i maseczek dla personelu medycznego … a rząd tak wydaje pieniądze …
https://wiadomosci.wp.pl/centrum-obslugi-administracji-rzadowej-oglasza-przetarg-chodzi-o-280-limuzyn-6488776572544641a
przedsiębiorcy wspierają służbę zdrowia, która w dramatycznych warunkach walczy z wirusem …
https://katowice.wyborcza.pl/katowice/7,35063,25789697,agata-meble-przekazuje-milion-na-walke-z-koronawirusem.html
moje wnuczki karnie same (bez spotkań z koleżankami) w domu … czytają i się uczą oraz się wysypiają do wypępku … tylko zięć pracuje w firmie ale jeździ do niej autem a w pracy zaostrzone warunki higieniczne …. reszta pracuje zdalnie z domu … 90 urodziny Babci na teraz odwołane …
na kolacje kasza gryczana z sadzonym jajem …
Krystyno, najlepsze zyczenia!
U mnie sklepy puste, wieczorem poszlam po kawe, bo co jak co ale bez kawy nie dam rady, i takich pustek to nigdy nie widzialam. Dzis rano bylo lepiej, polki byly pelne, kawa byla, ale juz kolo 9-tej tlum w supermarkecie zaczal gestniec i zaczelo sie ladowanie do wozkow. Ale mysle, ze jak sie wszyscy obkupia, to sie uspokoi. Ludzie pewnie robia zapasy, zeby potem juz raczej nie wychodzic niepotrzebnie. W koncu gdzie to wszystko trzymac?
Dzisiaj jest pierwszy dzien przerwy wiosennej w szkolach, potem przymusowe dodatkowe dwa tygodnie. Uniwersytety przestawiaja sie na e-learning, co moze byc troche problematyczne bo nie wszystko sie da, ale moze uda sie jakos dokulac do konca semestru (juz w kwietniu). Wszelkie imprezy zbiorowe (sportowe, kulturalne, podobnie jak w Posce, sa odwolane, hale sportowe, koncertowe, biblioteki zamkniete.
Wspolczuje wszystkim pracujacym w uslugach, ktorzy musieli przejsc na przymusowe urlopy, czy jako wlasciciele zamknac biznes. No i trzymam kciuki za sluzbe zdrowia – to dla nich nielatwy czas.
Dziś zakupy robił mąż, w zasadzie tylko dla starszej osoby w rodzinie. W naszym miejscowym sklepie przy wejściu klienci zobowiązani byli do wkładania foliowych rękawiczek jednorazowych. Sprzedawczynie już wcześniej używały rękawiczek ochronnych. Towaru było sporo, klientów umiarkowanie. Około godz. 11 pojechał do Auchan. Na parkingu niewiele samochodów, więc i klientów w sklepie było o wiele mniej niż zazwyczaj. Półki zapełnione, ale pewnie jakichś towarów mogło brakować. Papier toaletowy obecny na regałach. Bułki zapakowane w torebki foliowe od jednej do kilku sztuk. W sumie zakupy były szybkie i bezproblemowe. W sąsiedniej aptece mogło przebywać jednorazowo tylko 4 klientów oddalonych od siebie. Pozostali czekali trochę dalej. Nikt nie narzekał.
Ludzie już w większości są zaopatrzeni, więc zakupy można robić zupełnie spokojnie. Tak jest przynajmniej w mojej bliskiej i trochę dalszej okolicy.
W nocy spadł śnieg, sporo jeszcze zostało. Ale ta spóźniona zima już mnie nie cieszy.
Żeby nie tylko o koronawirusie i o zawirowaniach z nim zwiazanych:
https://youtu.be/cU8v4vZbFPc
U nas pogoda rowerowa, chociaż tylko 3c, ale słońce i nie wieje.
Dzisiaj będę robić śledzie, a na obiad powtórka z rozrywki, bo zostało sporo mięsa w sosie paprykowo-pomidorowym.
Byłam w sklepie po olej (GosiaB – No Frills), ani tłumów, chociaż sobota, ani pustych półek. Tak że „spoko”, jak to mówią młodzi.
No i na razie nie ma żadnych alarmów we wsi, oby tak dalej. W przyszłym tygodniu ma być cieplej, to się rozejrzę po obejściu, bo trochę gałęzi po wichurach się połamało. Na razie tylko śnieżyczki dzielnie kwitną, nic innego.
https://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,25728666,pojawia-sie-ugettowienie-warstwa-dzieci-ktora-odstaje-od-reszty.html
Krystyno – przepraszam, że dopiero dzisiaj – wszystkiego najlepszego! 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=risx6I6yKfU
https://www.youtube.com/watch?v=h8Bc2L-7wew
https://www.youtube.com/watch?v=1M4JABIhtIQ
https://www.youtube.com/watch?v=5_z3vnXxnoU
https://www.youtube.com/watch?v=ePXCK5VxPAA
https://www.youtube.com/watch?v=jt7mS3kEoOU
Dziękuję za życzenia 🙂
Asiu,
i znów młodzi wspaniali wykonawcy.
A na dworze minus 7 st.
Było tak ładnie, że się przeszłam Za Róg po ulubionego malbeca między innymi oraz w drogerii parę rzeczy – wielki napis, że nie ma już płynów odkażających i pani od razu informowała, że w sąsiedniej drogerii także nie ma. Pani przede mną wykupiła ostatnie 6 litrowych butelek wody utlenionej.
Zdrowie malbecem – co prawda ma za mało procentów, ale też dobrze robi 🙂
Alkoholi wysokoprocentowych nie brakuje, czyli ludzie tu nie tacy głupi, żeby za butelkę wódki zapłacić najtaniej 24$ i to na ręce wylewać 😉 Według ekspertów powinien to być 70% alkohol, najlepiej odkaża. Zewnętrznie 😉
https://www.youtube.com/watch?v=9dORjfCdRv0
https://www.youtube.com/watch?v=B8d75w8jwcg
https://www.youtube.com/watch?v=9eOi9FLAObQ
Krystynie z najlepszymi życzeniami moja ulubiona Krystyna 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=utYe49Ktcu4
Zdrowie Krystyny po raz pierwszy 🙂
Wypada wczorajszą imprezę przeciągnąć przez weekend.
https://www.youtube.com/watch?v=Dt6nhLgPLwM
Myję ręce, w sklepie byłam na chwilę i tylko gdy zauważyłam przez okno, że już nie ma tłumu. I co z tego – w poniedziałek znowu idę do pracy, w domu rodzice z grupy ryzyka, zwłaszcza tata… Nie chcę panikować, ale martwię się.
I jak najbardziej dla Krystyny:
https://www.youtube.com/watch?v=SNLsmh_otYs
No nic, Asia, pozostaje Ci tylko być ekstra uważną. Współczuję.
U nas w Kingston jeszcze nic się nie dzieje, ale stan pogotowia jest.
Wstrzymano odwiedziny w więzieniach (no, u nas jest trochę tego… w tym jedno dla najgorszych morderców). Szkoły i tak będą miały dwutygodniową przerwę marcową jak zwykle, ale wstrzymane są wszelkie wyjazdy grupowe i tak dalej. Biblioteka publiczna zamknięta do 5 kwietnia, różne imprezy odwołane, wzywa się też do powstrzymania się od grupowego celebrowania św. Patryka – tutaj parada i różne imprezy to żelazny punkt 17 marca, bo jest dużo ludzi o irlandzkich korzeniach. Miałam kupić Guinessa, bo był w sklepie wystawiony wręcz nachalnie, zapomniałam, że to Patryk niedługo rządzi… ale ostatecznie nie kupiłam, bo nie chciało mi się nieść. Pani przede mną kupiła po jednej puszce każdego rodzaju piwa, jakie było w sklepie, chyba komuś na prezent – w tym okocim, łomżę i lecha. Chyba z 30 tych piw było, każde inne. „Subiekt” pomagał jej wynosić do samochodu 🙂
Tu mi się przypomniała „Lalka” Prusa – z chęcią bym przeczytała jeszcze raz…
Krystyno, zdrowia i pachnących wiosną fiołków wokół 🙂
U nas zakwitly forsycje.
dzień dobry … ☕ …
Asiu przytulam … trudny czas …. przez brak odpowiedniej ilości testów widzimy zagrożenie wszędzie …
Salsa dobrze, że Cię widzę bo się trochę martwiłam, że nie piszesz …
każdy może opłacić posiłek lekarzowi, pielęgniarce, załodze karetki, ale też hospitalizowanym z powodu koronawirusa i ich najbliższym …. kto może pomoże …
https://zrzutka.pl/t3e3ec
restauracja z Gdyni rozdaje pizzę lekarzom i pielęgniarkom …..
https://trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/7,35612,25789944,restauracja-z-gdyni-rozdaje-pizze-lekarzom-i-pielegniarkom.html
Krystyno i pozostałe blogowe Krysie, z opóźnieniem ale jak najserdeczniej życzę Wam zdrowia i radości na co dzień.
Asiu, rozumiem Twój niepokoj. U mnie do tej grupy należy mój maz a nad nami obojgiem czuwa nasz syn, ktory odradza nam pójście dzisiaj na głosowanie. Od północy zamknięte są restauracje, kawiarnie, kina, bary a otwarte są biura glosowania do wyborów samorzadowych. Racje polityczne biorą górę.
Krystyno, ja też, ja też! W tym roku będziesz obchodziła imieniny wyjątkowo długo!
Jolinku, nie, dość tego. Od tych rzeczy jest państwo. Niech ci ludzie wreszcie dadzą głos i walną pięścią w stół.
Jest Naczelna Izba Lekarska, związki zawodowe lekarzy i personelu medycznego. Opozycja ucichła, choć nie powinna, ale tam też są lekarze.
Dość tej łataniny.
haneczko jak uważasz tak zrób … przepraszam, że w niedzielny ranek wkurzam ludzi …
Ależ to nie Ty mnie wkurzasz, tylko ci (nie będę się wyrażać) rządzący.
haneczko jak wiesz od dawna daje tu wyraz co myślę o tych z „dobrej zmiany” … nawet tu mnie strofowano, że sieję panikę zamiast brać te informacje na poważnie …. a teraz jest co jest …
mamy czas … pieczemy naleśniki …
http://angelasdelicacies.blogspot.com/2020/03/finski-pieczony-nalesnik-pannukakku.html
można posłuchać …now free for everyone …
https://www.berliner-philharmoniker.de/en/titelgeschichten/20192020/digital-concert-hall/
To nie jest żart. Ten zespół tak się nazywa. A ponieważ zostały nam muzyka, literatura i filmy to podzielę się tą „Epidemią”. I uśmiechniętą emotką (sorry Haneczko – wiem, że nie przepadasz za tymi nowymi emotkami) 😀
https://youtu.be/jvVj6S9Avp8
https://youtu.be/-ZG9nU_YhJM
https://youtu.be/RyNa5bV4TWA
https://youtu.be/yjskCxxKkMs
https://youtu.be/EtJ475RbuAQ
https://youtu.be/scg56XJOGK4
W moim mieście: https://youtu.be/E3VuPueVn7Y
Jolinku – wirtualne przytulanie jest jak najbardziej wskazane. 😀
https://kobieta.gazeta.pl/kobieta/7,107881,25785564,jak-myc-warzywa-i-owoce-ze-sklepu-czy-obowiazuje-zasada-30.html#s=BoxOpImg10
Wirtualnie ściskam wszystkich bardzo serdecznie. Ja się zgadzam z Haneczką. Działalność charytatywna jak najbardziej, ja za „siepomaga” (uczestniczę dorocznie u Jurka O.) i tak dalej, ale nic nie usprawiedliwia rządowego tumiwisizmu. Tym bardziej, że „oni” liczą na to, że naród stanie na wysokości zadania, więc rząd nie musi…
To jest powszechna wada wszelkich rządów na świecie, przy czym jedni mniej, a drudzy więcej zasługują na krytykę. U nas proszono, by studenci odpuścili somie tradycyjny weekend najbliższy św.Patrykowi, a co było, to poniżej można zobaczyć na zdjęciach…
Komentarze pod artykułem druzgocące. Nie wiem, czy na zasadzie „nie pamięta wół, jak cielęciem był” 😉
https://www.thewhig.com/news/local-news/student-parties-underway-despite-being-asked-to-refrain
Alino – i jak wybory? Ludzie chodzą głosować?
to wszystko prawda … to rząd powinien zapewniać nam bezpieczeństwo … ale jeśli Prezydent robi sobie fikcyjne spotkania ze służba zdrowia i np. radny PiS i dyrektor szpitala w Garwolinie, pan Krzysztof Żochowski, w stroju ratownika medycznego jest na spotkaniu … to jak można mieć nadzieję na dobre rządzenie …
takie zbiórki mają bardzo pozytywne i ważne znaczenie … dla ludzi pracujących w Służbie Zdrowia bo czują wsparcie w tych ciężkich czasach … i dla nas bo mamy poczucie, że robimy coś dobrego …
Asiu-na chwilę obecną odnotowano 38 procent głosujących.
Humor z internetu:
„Straszne czasy nastały, proszę pana.
Ludzie myją ręce, sami gotują wszystkie posiłki i rozmawiają z dziećmi.
Jak tak dalej pójdzie to zaczną czytać książki! ”
A poza tym na fejsbukowej stronie Pyry Młodszej znalazłam:
http://ak5.pl/vh7.html
Radek jeszcze nie dojrzał do powyższej decyzji 🙂
Danuśka jeszcze trochę i zaczną myć zęby … 😉
wczoraj było pusto w parku ale dziś sporo spacerowiczów … jedni mają teorie by siedzieć w domu inni by tańczyć na ulicy …
nie wiem jak u Was ale ja od tygodnia nic nie kupuję i ciągle nie widzę by mi ubywało z lodówki lub spiżarki …
Jeszcze o papierze https://konkret24.tvn24.pl/mity,114/nie-wykupowanie-papieru-toaletowego-to-nie-nawyk-z-prl-u,1008848.html
Danuśka 🙂 🙂 🙂
Faktycznie, straszne czasy nastały – pisarze do piór, bo jeszcze trochę, a z księgarń zaczną znikać książki!
Jolinku,
wszyscy wiemy, że serce masz jak kula ziemska, ale lekarzom się płaci – że marne pieniądze i lekarze uciekają za granicę, to inna sprawa, ale im się płaci!
Chyba tylko w Polsce takie apele do ludu, że trzeba pomagać, kupować lekarzom obiady i kawę/herbatę stawiać, bo oni ciężko pracują… Ano, taki zawód wybrali.
Poczytałam prasę i niestety, nie widzę świata na różowo 🙁
U mnie dzis piekny sloneczny chc mrozny dzien. Poszlam na poranny spacer i zahaczylam o pobliski supermarket, z ciekawosci. Pustki, podobnie jak w piatek i wczoraj, ale to dlatego ze ludzie wykupili towar ktory mial byc na caly weekend. Kanadyjczycy zdumieli mnie ta swoja zapobiegliwoscia – zwykle sa dosyc spokojni i nie ulegaja panice, a tu prosze, taka akcja.
Asiu, bedzie dobrze, trzeba byc dobrej mysli, no i bardzo uwazac. W przypadku domownikow o wysokim ryzyku, zalecane jest tez mycie/dezynfekcja powierzchni czesto dotykanych przez wszystkich, np. klamki, uchwyty, krany, itp., a w miejscach publicznych (np. przyciski w windzie, porecze) nie dotykanie ich golymi rekami lecz przez chusteczke higieniczna (ktora od razu wyrzucamy). My mamy schorowanych wiekowych rodzicow i martwimy sie na odleglosc, co jest chyba jeszcze gorsze, bo jakbym sama osobiscie ta klamke umyla to bylabym spokojniejsza 🙂
W temacie obiadu – pilaf z dynia i cieciorka, do tego salata. I chyba jeszcze jeden spacer, poki slonko swieci.
Danusko, dzieki za odpowiedz dla Asi i za humor z internetu 🙂
Przyjaciółka z Warszawy przypomniała mi teraz to:
„ Czemu ty sie, zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz lekiem?
Jestes- a wiec musisz minąć.
Miniesz- a wiec to jest piekne”
Wislawa Szymborska
Dzień dobry,
Krystyno – tegoroczne Twoje Imieniny upłynęły w kiepskiej atmosferze, życzę Ci by każde następne były w lepszej! Wiem, że zawsze będą trzynastego, ale nie zawsze w piątek! Będzie fajniej!
Prawie cały czas jestem w domu, nareszcie czytam bez wyrzutów sumienia, że coś jest wciąż niezrobione.
A tak na marginesie dla Koleżanek Blogowiczek – jak facet (np. mąż) mówi, że coś zrobi, to znaczy że zrobi i nie trzeba mu o tym co pół roku przypominać!
Obudziłem się w nocy, otworzyłem Gazeta.pl, a tam zdjęcia zamkniętej granicy!! Ja wiem, że pewnie jest taka konieczność, ale gdzieś w głębi duszy jakaś straszna obawa, czy ponownie ją otworzą gdy tylko minie niebezpieczeństwo wirusowe, czy nie będą zwlekać w nieskończoność, czy nie wykorzystają tego jako próbę… Nie wiem jak inne kraje Unii Europejskiej, czy też zablokowały przepływ osób? Nie śledziłem, nie wiem! Wiem, że moje zaufanie do obecnie rządzących jest równe zeru, dlatego się boję.
Mieliśmy dzisiaj na włościach ciekawe spotkania z przyrodą. Rannym świtem na pustej działce sąsiadującej z naszą pojawiły się trzy sarny. Od jakiegoś czasu zamiast gęstych chaszczy, które rosły tam jeszcze do niedawna mamy po sąsiedzku zieloną, pustą łakę. Zwierzęta nie mają problemu z pokonywaniem praktycznie niestniejącego ogrodzenia i urządzają na tej łące harce oraz chętnie się tam stołują, szczególnie teraz kiedy w okolicy jest bardzo spokojnie i nie ma letników.
Kolejna przygoda była związana z ratowaniem sikorki, która straciła na chwilę przytomność po zderzeniu się z szybą naszej kuchni. Niestety takie historie zdarzają się od czasu do czasu, również u naszych sąsiadów. Sikorka odzyskała szczęśliwie siły oraz przytomność umysłu 🙂 i odleciała szczęśliwie do swoich zajęć.
Zdjęcia są niestety marnej jakości, jako że zostały zrobione w trudnych warunkach i marnym sprzętem: https://photos.app.goo.gl/M5yrepe62WjJMXcQ7
Nowy-Polska nie jest jedynym krajem, który zamknął granice.
Swoją drogą zaufanie do rządzących też u mnie prawie żadne.
Nowy 🙂
Mój życiowy optymizm został mocno nadwątlony, ale może da się go odbudować.
Ludzie starają się ratować humorem i stąd tyle memów i dowcipów internetowych. Ci do nie lubią czytać, na pewno nie zaczną tego robić. Ale ci, którym brakuje na co dzień czasu, jak np. Nowemu, mogą oddać się tej przyjemności.
A co do mycia rąk – jeśli obecna sytuacja potrwa dłużej, istnieje obawa, że ludziom może wejść to w nawyk i będziemy społeczeństwem czystych rąk 😉
Nie wiem dlaczego link od Haneczki o papierze toaletowym nie chce się uruchomić. Wszystko inne otwiera się bez problemu.
Apele o pozostanie w domach odnoszą skutek, ale to przecież chodzi o to, aby unikać większych grup ludzi. A nawet jeśli chcemy w ogóle unikać ludzkich osobników, to większość z nas ma możliwość pospacerowania w samotności. Wybraliśmy się dziś na bardzo długi spacer, dotleniłam się porządnie. Wiał wiatr, więc powietrze było czyste. Widziałam raptem kilka osób. W zacienionych miejscach było jeszcze sporo wczorajszego śniegu. Były też trzy sarny, ale widziałam je z daleka. Taki spacer poprawia samopoczucie.
Danuśka,
zdziwiona jestem przygodą sikorki, bo takie sytuacje zdarzają się u mnie także, ale nigdy z sikorkami. Wczoraj szalały młode dzwońce i kilkanaście razy obijały się o szyby, na szczęście bez żadnych konsekwencji. Właśnie dzwońce przodują w nieostrożności. Zdarzało się to niekiedy kosom, a całkiem niedawno sójce, co jest tym dziwniejsze, że one są bardzo płochliwe, a ta „nasza” uderzyła w okno tuż obok mojego męża, który właśnie przestawiał choinkę na tarasie. Sójka padła, mąż przeniósł ją w spokojne miejsce za ogrodzenie, gdzie doszła do siebie i odleciała.
A sikorki są bardzo ciekawskie i lubią skakać na tarasie blisko okna.
Ten link o papierze toaletowym już się otwiera, choć powoli.
Krystyno, to stąd i warto tu zaglądać, nie tylko wirusowo https://konkret24.tvn24.pl/
To za mną dzisiaj od rana chodzi, piosenka jako taka, a to wykonanie wyjątkowo znalazłam:
https://www.youtube.com/watch?v=cHUHoLMvtqA
Ależ ten Młynarski (druga piosenka po Księżycu) jest aktualny!
A propos zamknięcia granic – USA zrobiło to wcześniej, niż Polska.
I pisano tu i tam, że Trump „wykopał fosy”.
Nie ma się co obrażać, bo lepiej zapobiegać, niż cierpieć. Czasem trzeba założyć sobie pewne ograniczenia, jeżeli tego sytuacja wymaga. To się nazywa poczucie odpowiedzialności za los bliźniego.
O matko… słucham tego Młynarskiego, a raczej go sobie odświeżam,
„nazwisko moje Gondol Jerzy …”
Łezka…
1. A kto się obraża?
2. Mój wpis nie neguje sensowności zamknięcia granic, jest obawą o ich ponowne otwarcie, z bardzo szerokim podtekstem.
3. Termin zamknięcia granic przez Trumpa nie ma tu nic do rzeczy!
4. Tyle się mówi o czytaniu ze zrozumieniem….
Krystyna,
„A co do mycia rąk – jeśli obecna sytuacja potrwa dłużej, istnieje obawa, że ludziom może wejść to w nawyk i będziemy społeczeństwem czystych rąk”
Czystość rąk bywa bardzo dwuznaczna, niektórym żadne mydło nie pomoże 🙂
Mogę słuchać bez końca… jazda przez Wyoming i Montanę…
https://www.youtube.com/watch?v=xTBKJIrPZJ8
Przeklejam z Blogu Bobika https://www.4lomza.pl/index.php?wiad=54877
Uśmiechnij się… jutro będzie lepiej 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=IJWT68OumVs
Na tym się chowam w książkę, która czeka na przeczytanie.
https://www.youtube.com/watch?v=7vcTqugPPbg
Ach! Dwa w jednym – Gerard Wilk i Nalepa!
https://www.youtube.com/watch?v=8yxz7q61SoY
dzień dobry … ☕ …
Nieugięci
Nie daje się perz!
Ja też!
Zbawiać przemocą
Zbawiać przemocą?
Po co?
Lepszy
Lepszy przykład
Niźli wykład!
Mnie fraszki Sztaudyngera poprawiają humor, mam nadzieję, że Wam też 🙂
Też!
Danuśka, do ciekawostek językowych :
https://photos.app.goo.gl/HsXdybr21azQce2w9
Poza tym znowu minusowo, dzionek dopiero raczył wstać, słońce też.
Gazetę sprytnie na razie omijam.
Alicjo-dzięki, bardzo lubię ciekawostki językowe.
Właśnie wracam z Obi i Auchan. W OBI płyn do dezynfekcji rąk na wejściu do dyspozycji wszystkich klientów, można zdezynfekować ręce wchodząc i wychodząc.
Przy kasach tablice, by zachować odstęp 1,5 m i ludzie się stosują! Wiele osób miało na rękach jednorazowe rękawiczki, a niektórzy maseczki na twarzy.
Wybrałam kolor do pomalowania naszych ścian, nie będzie niespodzianek, zostajemy przy tym samym odcieniu.
W Auchan szaleństwo zakupów minęło, klientów bardzo mało, na półkach braki jedynie w mydłach. Poza tym wszystko można kupić bez problemu i bez kolejki. Kupiłam m.in.szpinak i fetę na farsz do dzisiejszych naleśników. Naleśniki, pierogi i tarty warzywne na słono należą do moich ulubionych posiłków, o czym już zapewne pisałam 115 razy.
118 dokładnie 😉
Ja dodaję jeszcze cieniutko pokrojone i lekko podsmażone pieczarki do takiego farszu, o czym wspominam 121 raz 🙂
Nie zapomnijmy o tanim i łatwo dostępnym środku odkażającym, jakim jest ocet! Jeśli nadal jest na półkach sklepowych, to znaczy, że wiele osób o tym nie wie lub nie pamięta. Prawdą jest, że zapach to nie chanel, ale za to w miarę szybko zapach octu się ulatnia.
Jeszcze coś, pół żąrtem, pół serio 😉
https://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/7,100865,25791847,jestem-wscikla-na-francuzow-ktorzy-mowia-no-dobrze-wirus.html#s=BoxWyboImg3
*żartem
się udaje ….
https://zrzutka.pl/posilekdlalekarza
U mnie piekna pogoda to pracowalam troche w ogrodku. Zakwitl pierwszy tulipan.
Prezydent Macron ma zabrac ponownie glos dzisiaj wieczorem i pewnie bedziemy mieli kwaranntane jak Wlosi. Ja naleze do osob ktore przestrzegaja ostrzezenia, ale za pare dni bede musiala wyjsc po chleb.
Do Wyborczej zagladam mniej, bo mnie denerwuja tytuly artykulow typu ” jestem wsciekla na Francuzow ….. i tym podobnie. Polityka jest bardziej wywazona. I dzieki jej za to.
Oprócz normalnej pracy zajmujemy się pisaniem procedur, zarządzeń, notatek i komunikatów. Zwariować można. Dzisiaj kupiliśmy małą urnę wyborczą na dokumenty. Następny wydatek. Na dłoniach mam już tak suchą skórę od tych preparatów odkażających, że nawet krem nie pomaga.
Czytam kryminał, słucham muzyki i staram się odciąć. Staram się…
Na obiad gołąbki z zamrażarki.
Przytulam wirtualnie 🙂
Asiu to naprawdę bardzo trudny czas dla pracujących … i mało pocieszające nawet wyrazy współczucia są .. ale mamy ciągle przytulanki wirtualne … 🙂
Małgosia miała zaplanowany daleki wyjazd na marzec … ciekawe czy pojechali? …
elapa mnie też się kończy chleb … zapoluję jak będzie pusto w sklepie i kupię na zapas … mrożony jak dotychczas mi się sprawdził to zrobię teraz tak samo … sporo osób obecnie piecze własny chleb ja niestety do nich nie należę …
Asiu zrób sobie takie batoniki na wzmocnienie … będziesz miała miłe zajęcie dla oderwania myśli …
http://qchniapoprostu.blogspot.com/2020/03/domowe-batoniki-wieloziarniste-z.html
Elapa,
z tego co rozumiem, ten „artykuł” wysmażyła jakaś okazjonalna korespondentka czy ktoś tego rodzaju, nie zawodowy dziennikarz. Ach, ta Francja 😉
Ja prenumeruję tylko Politykę, a poza tym zaglądam na gazeta.pl i Onet, Wyborcza niektóre artykuły udostępnia (na czas epidemii za darmo artykuły dotyczące epidemii), ale myślę, że nie warto jej prenumerować dla samej siebie.
U mnie dopiero wzeszły krokusy, ale jeszcze nie całkiem, niedługo powinna się pojawić cebulica syberyjska, bardzo lubię te niebieskości i to, że ona tak ładnie się rozrasta. Przy niektórych domach są istne kobierce cebulicy w trawie, no ale ja muszę jeszcze na to poczekać. No i ta temperatura… zaledwie +2, a już dochodzi 14-ta i jest troszkę przydymione słońce.
Dzisiaj fasolka po kingstońsku i sałata mieszana z fetą. Do tego vino tinto Farnese Sangiovese, chwilowo wspieramy Włochów 🙂
Z Krakowa nadeszła „fotoprzesyłka” w postaci zdjęcia z Ronda Matecznego, gdzie podobno w porze dojazdu do pracy jest zawsze jak w ulu, tymczasem co my tu widzim… pustki!
https://photos.app.goo.gl/ENvXBAoSVGTSWr7q9
Prenumerujemy GW cyfrowo wspierająco, z opcją udostępnienia Młodym. W papierze kupujemy sobotnią i poniedziałkową. Lubimy poszeleścić.
dzień dobry … ☕ …
portal na gazeta.pl to zupełnie inna redakcja niż GW … ja tam nie wchodzę bo czasami przypomina gazetę Fakt lub Superekspres … wiele razy redakcja GW się tłumaczyła za gazeta.pl bo ludzie myślą, że to te same redakcje …. Polityka ma bardziej spójny przekaz a z portali Onet …
proste danie …
https://www.mojemaleczarowanie.pl/2020/03/kaurma-z-ziemniakow.html
Poranna porcja Sztaudyngera 🙂
Odskok
Czyż się historii trzymał będę,
Gdy skoczyć mogę w legendę?
Dostatek
Nigdy nie braknie gluptasów
Noszących drzewo do lasu.
Wyznanie Eola
Idę w pierwszym szeregu,
Ale z samego brzegu,
Aby zaraz dać nura,
Gdy się zmieni koniunktura.
możecie sobie pooglądać … kamerę z gniazda rybołowów w Nadleśnictwie Barlinek. …
https://www.youtube.com/watch?v=UoZNgAy-dVI&fbclid=IwAR14oFuOce-ol-ScIyWlX77t4rVyWAeOrSNtkgU3sd88bQBPUP53Sgqi75Y
trzeba podpisać ….
https://secure.avaaz.org/pl/community_petitions/rada_ministrow_wzywamy_do_przesuniecia_daty_wyborow_prezydenckich_z_powodu_stanu_nadzwyczajnego/?aCRAAmb
Jolinku, myślisz o wszystkim i o wszystkich 🙂 za oknem wiosna, a w sercach nie bardzo. Chodzę na spacery w miejsca bezludne. Martwię się o dzieci, a one o nas…
Obiadowo barszczyk ukraiński z mrożonki. Warzywa z kasza gryczaną lub inną na różne sposoby pichcę. Wczoraj np. gryczana z podpieczoną gruszką, czosnkiem i paroma brukselkami, majeranek, dobra kombinacja 🙂
Kanada tez zamknela granice, z wyjatkiem tej na poludniu. Premier wezwal Kanadyjczykow rozsianych po swiecie do powrotu do domu.
Ulice puste, nie ma zywego ducha. Sklepy – pustawe, pierwsza godzina po otwarciu jest tylko dla seniorow, zeby sobie spokojnie zrobili zakupy. Puby, restauracje, kawiarnie obsluguja tylko na wynos. Dentysci zamkneli swoje gabinety, odwolane zostaly operacje i badania inwazyjne, ktore nie sa pilne i moga poczekac.
Dzis dzien Sw. Patryka, Guinness do obiadu, a do posluchania to:
https://www.youtube.com/watch?v=1quuLm4peUo
a u nas tylko jakieś absurdy … Prezydent dziękuje za rozlewanie etanolu w plastikowe opakowania … ♂️ …
ja martwię się o kota … jutro wyruszam po karmę bo się kończy … a je tylko jeden rodzaj pokarmu …
Salso … 🙂
U nas nie robiono testów. Wszystko zawożono do innych miast. Teraz uruchomiono laboratorium w Bydgoszczy i bum… od wczoraj 8 przypadków, a to wierzchołek góry lodowej. Mamy ognisko w gminie i mieście…Ci, napiszę bo im się należy, idioci byli we Włoszech. Mieli 14 dni dozoru, a chodzili po mieście i wsi. W piątek zrobiono im testy, jeszcze nie u nas, wyniki miały być wczoraj wieczorem, a oni poszli rano do pracy! Oni czują się dobrze, a otoczenie? To się okaże… 🙁 Boimy się coraz bardziej.
Kto chce może się dołączyć już dzisiaj.
W Hiszpanii o 20:oo
Tu na Teneriffa o 19:oo
Wychodzimy na balkony, kto ma, albo wychylamy się przez okno i – – >
K L A S K A M Y!
Bijemy brawo tym, którzy stoją na pierwszej lini frontu.
Oprócz personelu szpitalnego stoją na tej samej lini pracownicy marketów, aptek, policja i wojsko którzy troszczą się o porządek. Wszystkim tym, ktorzy troszczą się o to, by inni mogli jako tako funkcjonowac.
Każdy może bić brawo.
Mają rację ci, którzy uważają że to wzmacnia poczucie wspólnoty.
Dziś po raz kolejny będę klaskał.
Bił brawo
U mnie: rzad prowincji Ontario wlasnie oglosil stan wyjatkowy.
Sytuacja jest bardzo dynamiczna i bedzie jeszcze bardziej, wedlug prognoz specjalistow.
Asiu – tylko spokoj nas moze uratowac, strach jest zlym doradca. Kto nie musi, nie powinien wychodzic z domu, czesto myc rece, dezynfekowac twarde powierzchnie czesto dotykane, unikac bezposrednich kontaktow z innymi ludzmi, ktorzy, jak piszesz, mooga byc nieodpowiedzialnymi glupcami.
Trzymajcie sie wszyscy cieplo!
U nas we wsi zdiagnozowano 3 przypadki, wszystkie przywiezione z podróży – Hiszpania, Barbados i W.Brytania. Przypadki siedzą w domach, samoodizolowawszy się od społecznośći, nie ma potrzeby hospitalizacji. A poza tym życie zamiera powoli, ruch samochodowy na naszej ulicy mały (zwykle jest duży), a pogoda jest taka, że spacery nie przychodzą nikomu do głowy.
Siedzimy, nic się nie dzieje…czytamy. Ja sobie powtarzam „Podróże małe i duże” Wojciecha Manna i Krzysztofa Materny, polecam, można pękać ze śmiechu 🙂
Szczęśliwie mam w pobliżu pola, łąki i lasy, choć nie mieszkam na odludziu. Dziś błądziłyśmy z koleżanką/ w stosownym od siebie odstępie/ po okolicznych lasach. To była taka wędrówka na orientację zakończona sukcesem. Pogoda przyjemna, więc po obiedzie wysprzątałam jeszcze kawałek ogródka. Pustki wszędzie, ale u nas i tak nigdy nie ma tłumów.
Ta sytuacja, a to dopiero początek, odbije się również na zdrowiu psychicznym wielu ludzi.
Jolinku,
podpisałam.
A tymczasem prezydent wczesnym rankiem wygłasza orędzie, w którym informuje, że dziś nie odbędzie się posiedzenie Rady Gabinetowej. To jest sprawa godna orędzia Prezydenta RP. Ręce opadają.
Krystyno, nie pozwalaj na opadnie, mogą się jeszcze do czegoś przydać.
Póki co należy je myć, i nie aż tak oszczędnie
Moje są rozgrzane do czerwoności, po biciu brawa.
Kto się podpisze?
http://ak5.pl/6h7.html
A zawilce szaleją, szaleją… – Też tymczasem.
Bezdomny, dobrze, że jesteś!… 🙂
yurek, nie podpisze żadnych baniakuk
Podpisze się dopiero pod petycją by skazać tych co stawiali na zbrojenia, na nowe czołgi, odrzutowce i cały ten militarny złom.
bezdomny, ja też tylko mnie bawią takie petycje.
mam nadzieję, że czujesz się teraz znacznie lepiej, skoro nie jesteś sam 🙄
To jest nas setki. Rowerek, szum lasu, browarek a reszta sama się napatoczy.
dzień dobry … ☕ …
może zupa na wzmocnienie …
http://blogzapetytem.pl/2020/03/10/zupa-czosnkowa-pyszny-sposob-na-wzmocnienie-organizmu/
a na deser niespodzianka …
https://blog1235aba.blogspot.com/2020/03/makowiec-na-zimno-lub-krem-do-ciast.html
Będziemy się wzmacniać pomidorową z kulkami i keksem.
Dzisiaj zamiast porannego Sztaudyngera wierszyk otrzymany od Lucjana.
Naszego sympatycznego kolegę znają dobrze wszyscy Blogowicze-Zjazdowicze.
Stoi wirus nna granicy
wokół władza i celnicy,
chce się wślizgnąć
jakoś bokiem,
lecz rząd patrzy
czujnym okiem.
W końcu gdzieś dopada tira
będzie jazda, niezła chmira.
Gdzieś po drodze popracuje,
w głowie sprytny plan już knuje.
Na poboczu jest tirówka
trochę jej nadszarpnę zdrówka.
A tirówka w masce wita,
najpierw się o zdrowie pyta.
Rączki myje, pielęgnuje,
anty żelem się smaruje.
Wirus bardzo zaskoczony,
sytuacją zmiesmaczony.
Ale żeście czadu dali…
Wszyscy się przygotowali!
Nas Polaków nic nie rusza,
mamy swego PiSwirusa.
Nawet zima nie przychodzi,
bo rząd na to się nie godzi.
Więc wirusie mój kochany
lepiej zmień co do nas plany.
Dwa wirusy w jednym kraju,
a wybory już są w maju.
Jaruś wbije palcem pin
i odeśle cię do Chin!
Już widzę prezesa odsyłającego wirusa do Chin. Nareszcie byłby pożytek z jego dyktatorskich zapędów.
Zastanawiam się przy okazji, czy zawiesznie Krynickiej dało do myślenia zwolennikom tej wspaniałej partii….
Hans Kloss i Brunner znowu są razem …..
Danuśka nie nie dało … jeszcze bardziej będą zwarci do boju …
🙁
Ja się w Jagielle kochałam za młodu. W Brunnerze też, wstyd przyznać, bądź co bądź wróg…Ale przynajmniej się nażył.
„…czy zawiesznie Krynickiej dało do myślenia zwolennikom tej wspaniałej partii….” – najpierw trzeba zadać sobie ten trud i myśleć, obawiam się.
Mam po nim „Moje trzy po trzy” – takie wspominki…
Nie dało i nie da. Zdrajczyni i tyle.
wyszłam na spacer … fiołki kwitną jakby nigdy nic … kupiłam, chleb, karmę dla kota … w sklepach prawie dyscyplina … do apteki wybiorę się jutro … mam grupę krwi 0 to podobno mój organizm sobie jakoś poradzi …
My też po spacerach:
https://photos.app.goo.gl/1d4WQVqc2hFEzJGAA
Oprócz gęsi spotkaliśmy kilku sąsiadów, którzy tak, jak my, przyjechali skorzystać z pięknej pogody, lub też przeczekać koronawirusa w wiejskich okolicznościach przyrody. Pogadaliśmy zachowując stosowne odległości, oczywiście żadnych spotkań międzysąsiedzkich nie przewidujemy w najbliższym czasie.
Do naszego sklepu wpuszczają tylko po pięć osób, ale przy ładnej pogodzie czekanie przed sklepem to nie problem, zresztą żadnych tłumów nie ma.
Danuśka dobry wybór …. spokój, cisza, przyroda …
mam nadzieję, że u Gospodyń wszystko jest dobrze … może jakiś nowy wpis nam się przydarzy ..
paradoks życia … przyroda odpoczywa odludzi … przez koronawirusa ….
https://globalnews.ca/news/6683226/climate-change-coronavirus/
No to ja coś napiszę z braku nowego wpisu 😉
Otóż czytam ukochanego Karewicza „Moje trzy po trzy”, spora książka, dużo ilustracji i zdjęć, tak filmowych, jak i prywatnych. Ilustracje to plakaty sztuk i filmów oraz rysunki, karykatury i obrazy naszego Brunnera, bo był całkiem niezły jako rysownik i malarz, takie „małe” hobby. Ale jak trzeba było, albo miał ochotę, potrafił też napisać wiersz. Jeden z nich napisał 7 lat temu, na swoje dziewiędziesiąte urodziny (13.03.2013):
Lat dziewiędziesiąt? To nie do wiary!
Ni stąd, ni zowąd strzeliło.
Przecież nie jestem znów taki stary?
No, bo ogólnie jest miło.
Jakoś się trzymam, oby tak dalej
Nie chcę uchodzić za starca,
Jeśli dożyję, coś tam wypiję
w dniu trzynastego marca.Więc zróbmy szybko mały bilansik
Zanim znajdziemy się w niebie:
Ile sukcesów, ile ekscesów,
Ile płakało przez ciebie.
Policz coś zrobił, czegoś dokonał,
Jak się przepchałeś przez życie.
Obyś nie musiał, patrząc w lusterko
Napluć na swoje odbicie.
Bo może komuś wbrew coś zrobiłeś,
Komuś poszedłeś na rękę,
Czy życie było jakie wyśniłeś,
Czy było drogą przez mękę?
Popatrz, już wiosna, świat znów jak nowy,
Dziewczyny pełne słodyczy.
Ty możesz westchnąć, ty to masz z głowy,
Ciebie to już nie dotyczy.
Ty tylko możesz zasług ordery
Z szacunkiem złożyć na kupie.
I wiedz, że zdrówko jest najważniejsze,
A wszystko inne miej w ….
Emil Karewicz – Jagiełło, Brunner 🙂
Dzień dobry,
Małe porównanie:
1.Polska liczy ok. 38 mln ludzi, zakażonych wirusem jest chyba blisko 290 osób, zmarło 5
2. Stan Nowy Jork, gdzie mieszkam, liczy około 20 mln ludzi, zakażonych blisko 3000,
zmarło 60 osób.
Strach się bać! Nie ma takiej profilaktyki jak w Polsce, świadomość ludzi dużo mniejsza, w opustoszałych sklepach sporo ludzi, żadnego porządku, odległości między kupującymi jak zawsze, nikt nad tym nie panuje. Kasjerki i kasjerzy bez żadnych zabezpieczeń typu maski, szyby, nic!
Kraj kompletnie nieprzygotowany nawet na atak wirusa, brak podstawowych środków do dezynfekcji rąk, ludzie kupują Listerine, który jest przeznaczony do płukania ust, ale ponoć zabija drobnoustroje, czy akurat tego wirusa – tego nikt nie wie.
Już są braki w podstaw0wej żywności, a co by było gdyby wojna…
American Dream, American Paradise!
Tak wygląda!
Korekta – zmarło 16, i tak o 16 za dużo!
Nie chcę z nikogo szydzić, ale ludzie, nie tylko w Ameryce, naoglądali się mnóstwo filmów o tym jak to dzielni Amerykanie ratują świat przed wszelaką zagładą. Niestety w realnym życiu nie zjawi się nagle żaden cudowny zbawca.
u nas takie wyniki bo nie ma testów … i wiele osób umiera bez diagnozy, że to koronowirus tylko inna przyczyna … …
Jolinku, 12.03. wyglądało to w przeliczeniu na milion tak (ilość zachorowań/ilość testów):
Belgia 559/306
Czechy 141/127
Litwa 6/106
Polska 104/53
Słowacja 32/108
Włochy 17660/1005
Pisałam u Bobika, wrzucam to tutaj.
Byliśmy w mieście. Wrażenie przygnębiające.
Dużo różnych zamkniętych. Skrócone godziny otwarcia. Mój sklep zamknięty. Szkoły, przedszkola, żłobki zamknięte i odbija się to na braku personelu. Opieka nad dzieckiem (legalna tylko do 8 lat)albo zwolnienie na „chore” dziecko (lekarze wypisują takie bez problemu co oczywiste).
Maskę widziałam jedną, co nie dziwi, bo ich nie ma. Parę osób w rękawiczkach. Wszędzie ograniczenia w ilości kupujących.
W moim dużym sklepie, do którego rzadko zaglądam, bo duży i na obrzeżach, wycierany każdy wózek, jednorazowe rękawiczki przy wejściu, kosz na zużyte przy wyjściu. Jest tam chyba wszystko (oprócz drożdży oczywiście).
W mieście widoczne braki w mięsie. Ryby w pełnym wyborze. Na targu czynne tylko dwa stragany i kwiaty. Wszędzie kartki informacyjne. Ludzi mało, samochodów więcej.
Z ulgą wróciłam na wieś, gdzie nic się nie zmieniło oprócz tego koszmarnego Dudy na płocie przy wjeździe, nieuchronnie włażącego w oczy.
Dobry wieczór!
Pierwszy raz od dwóch tygodni wyszedłem z domu i pojechałem do apteki .
W parku starsze panie na ławeczka plotkują jak zwykle. Dzieci z rodzicami i bez w ogródku do zabaw radośnie korzystają z huśtawek, karuzeli i innych sprzętów. Młodzież razem ćwiczy coś tam. Przed apteką kolejka w przepisowych odstępach. Jak płacisz gotówką sprzedają przez okienko, jak płacisz kartą wchodzisz do środka i zostajesz spryskany czymś tam. W sklepie mięsnym towaru nie brakuje. Pani w tych samych rękawiczkach waży i liczy pieniądze.
Jest dobrze. Potem wysłuchałem Premiera, Ministra i Szefa NBP. Połowa budżetu pójdzie na pomoc dla wszystkich. Pan Glapiński zapytany czy nie zabraknie pieniedzy z entuzjazmem odpowiada, że pieniędzy jest mnóstwo i jeszcze więcej. W bankomatach co prawda mogą się pojawić przypadkowe trudności ale tylko chwilowe, bardzo chwilowe. Potem ogladam niemiecką telewizję i dowiaduję się że VW Daimler i ten trzeci zamykają fabryki i przestają produkować samochody bo nikt już nie kupuje. Pani Merkel, która tydzień temu mówiła, że zachoruje 70 % teraz odwołuję się do odpowiedzialności wszystkich ludzi . Na całe szczęście nie odwołała się do słów Winstona Churchilla:
Nie mam nic do ofiarowania prócz krwi, znoju, łez i potu.
My oprócz tego będziemy mieli wybory w maju. Nikt z PiS nie widzi przeszkód. Lokale wyborcze i kościoły muszą być otwarte.
https://passent.blog.polityka.pl/2020/03/18/manewry-z-tarcza/
dzień dobry … ☕ …
kotlety inaczej …
http://smacznyzeszyt.blogspot.com/2020/03/kotleciki-z-kaszy-gryczanej-i-sera.html
spacer rano poprawia samopoczucie … tylko ja i przyroda …
Ruszajmy się (niewyczynowo) gdy pogoda sprzyja a my jeszcze nie w trybie kwarantanny, a poważniejszej obróbce mentalnej poddajmy tylko te wyzwania, na których rozwiązanie (wypełnienie) mamy wpływ — takie podejście przyda się w KAŻDYM sezonie infekcji… naprawdę… 🙂
https://basiaacappella.wordpress.com/2020/03/18/jakos/
Trzymajmy się!!!
PS, Alicjo, w winnicy Kamedułów i „naszej” Jagusi* (tej od Owczarka) stanęła jakowaś rzeźba… 🙂
PS’, odkrywamy komiczną (i ogólnie-pozytywną) kinematografię francuską – onegdaj kolejny exhilarating film do polecenia – „Rozumiemy się bez słów” http://edukacjafilmowa.pl/rozumiemy-sie-bez-slow-2014/
Idzie ochłodzenie, może dokończymy i „Osiem kobiet”, pardon, „8 kobiet” 😆 … ?…
…Bo oczywiście po kopaniu ogródka i zachodniosłonecznym spacerze po Lesie Wolskim nie ma się już wieczornych możliwości czasowo-skupieniowych.
______
* https://www.dobrewino.pl/blog/srebrna-gora-winnice-ojcow-kamedulow.html
Poranny Sztaudynger
Wieczna i doczesna
Miłością wieczną ją łudzil,
A już doczesną znudził.
Honor
Za Boga nie uszczypię,
Jeśli nie w moim typie.
Historia cała
Historia z tego była cała,
Bo jam się zapamiętał, a ona zapomniała.
Tyle poezji na dzisiaj, a teraz proza życia, bo zabieramy się za porządki w drewutni.
Usiłowałam się jakoś z tego wymigać, ale nie da rady. Praca pójdzie dużo sprawniej, jeśli wykonamy ją we dwoje. W powyższej sytuacji zamknięte siłownie nas nie dotyczą i nie wzruszają 😉
Krystyno
Tez mysle kiedy W. Smith i B. Willis nam przyjda z pomoca. Jest tylko maly problem, wg Trumpa jest doktryna ” najpierw Ameryka ” to chyba nie mamy szans na pomoc z ich strony.
U mnie ulice sa puste i jest cicho dookola. Mieszkam kolo liceum wiec zawsze byl ruch, gwar i trzaskanie drzwiami od samochodu. Teraz nic. Nie musze wychodzic przez tydzien a pozniej to zobaczymy. Ladna pogode wykorzystalismy do pracy w ogrodku. Teraz biore sie za dom.
a Cappella,
Bardzo mi sie podobal film ” Rozumiemy sie bez slow „. Lubie tez piosenke Je vole.
A Rambo, a zwłaszcza Terminator?! Gdzie oni są?!
Oooops… *America first”!
A cappella,
zaiste śliczności… może to św.Vincent z Saragossy? Inni mówią, że św.Marcin, a jeszcze inni, że św.Urban 🙄
Ja bym postawiła na św.Wincentego, bo (frakacja francuska niech poprawi, jakby co) w Szampanii ponoć winiarze obchodzą święto tego Świętego.
O, tu można znaleźć wszystkich świętych:
http://patroni.waw.pl/
św.Adrian jest patronem strażników więziennych 😯
św. Adrian jest chwilowo na czarnej liście. Może stracić pracę z chwilą otworzenia więzień. Do czego prędzej czy później dojdzie
W ubiegłym roku lubiłem podczas przerw w dostawie wiatru stać mobilkiem w Abades. Pisałem o tym wyludnionym mieście. A w zasadzie wybudowanym i nigdy nie zamieszany. Franko wybudował na potrzeby jakiejś tam zarazy, która toczyła się po kontynencie.
Wówczas, przed rokiem wyobraźnia moja uruchamiają film w lepetynie, jak mogłoby to wszystko funkcjonować na takim osiedlu.
Dziś już wiem z doświadczenia jak wygląda życie kiedy należy pozostać w mobilku.
Dobrze że mobilek jest mobilny i mogę zmieniać otaczające mnie krajobrazy.
Szaro-buro.
Józefom i Józefinom – najlepszego 🙂
Kulinarnie miało być leczo, ale trzeba wykorzystać małe schabowe. To wykorzystam.
Szczęściem internet nie koronkuje…
Bezdomny,
jaka pogoda u Ciebie? A fruwać pozwalają, czy jesteś mobilkowy z konieczności? W naszych krzakach szaleją wiewióry. Wiosnę czują czy co? Bo na razie nie wygląda zbyt wiosennie.
Alicjo, skoro nie da rady wywnioskować jakie jest teraz tutaj życie – – >
” Dziś już wiem z doświadczenia jak wygląda życie kiedy należy pozostać w mobilku.
Dobrze że mobilek jest mobilny i mogę zmieniać otaczające mnie krajobrazy”
To przytoczę parę przykładów.
Samochodem można jeździć tylko kierowcy. Bez pasażerów.
Ci z psami mogą wygodzić by one dalej bezkarnie mogły zanieczyaszczać naturę.
Wczoraj poproszono mnie bym opuścił na noc miejsce w którym stałem. Można stać tylko w dzień. Odjechalem. Znasz ten parking. Okazuje się, że to należy do parku narodowego i ludzina nocą nie ma czego szukać. Zwierzyna potrzebuje odpoczynku.
Dziś pojechała policja do sąsiadki, ponad 50metrow odległości od mobilka. Ćwiczył yoga, robiła to dość fachowo, zatem postanowiłem że będzie moim instruktorem i nasladowalem jej poranną sesję. Nawet dobrze mi to szło, sam byłem zdziwiony że tak dobrze idzie. Dawno nie ćwiczyłem nie licząc tego co wyprawialem przez pięć miesięcy na wodzie
Ale do rzeczy i w skrócie byś nie straciła wątku. Policja skierowała instruktorkę do campera.
Hiszpanie są niesamowicie swobodną nacją. Sporo można było robić tutaj pomimo zakazów. Ale jak przychodzi co do czego i jeżeli idzie o bezpieczeństwo, to nie pozostawiają nawet milimetrowej luki.
Tak ma być do przyszłej niedzieli tzn. 15 dni.
Obawiam się że to dla dobra ogółu zostanie przedłużone.
Nie bać się żyć!
Do odważnych świat należy!
Zrobilam wiosenny przeglad ogrodka: mech zamiast trawy, grzadki przekopane przez wiewiory, chipmunki biegaja jak szalone, jeden o malo co nie wpadl mi do kuchni jak otwieralam drzwi, ptasie radio juz nadaje, znaczy – wiosna juz tuz tuz.
Moja mloda sasiadka z dwojka dzieci (2 i 5 lat) przeklina prace zdalna i marzy o wyjsciu do pracy. Wszyscy sie okopali w domach i nawet spacerowiczow malo. Sklepy zaopatrzone dosc dobrze, szczegolnie jak sie idzie rano. Tylko polki z ryzem i makaronem puste.
Wiadome liczby kanadyjskie niestety niepokojaco rosna.
Niesamowite wrażenie robią z Kopca P. zamarłe Balice. I czasem tylko pojedyncza smuga kondensacyjna („aż się zastanowiłem, czy to F-16 na patrolu”) —
— przyroda odpoczywa…
…Choć Lasy Tynieckie dziś wieczorem prawie tak pełne, jak Wolski wczoraj…
GosiuB, tu też mech w co drugim ogródku, gdzie go się nie widywało…
(Gdy tymczasem my znaleźliśmy dziś rano na tarasie 8 kg trawy. W ziarnach… 🙂 )
w cieniu koronowirusa są tragedia innych chorych … ludzie umierają przez brak dostępu do szpitali i lekarzy .. 🙁 …
Mnie się wydaje, że ludzie są nieodpowiedzialni – przecież to nie dżuma i zdecydowana większość przejdzie przez tę chorobę zwyczajnie, jak grypę czy przeziębienie. W takich wypadkach nie ma co iść do lekarza ani dzwonić po pogotowie, tylko odleżeć swoje w domu. To ludzie z przewlekłymi chorobami i starsi, o kruchym zdrowiu powinni się obawiać…
Ale też uważam, że media niesamowicie podkręciły to wszystko, szerząc panikę – „pandemia” i tak dalej, artykuł za artykułem, liczenie chorych, statystyki, to wszystko działa na wyobraźnię i straszy. Zwykła informacja raz na dzień by wystarczyła.
Bardzo dobry wpis Pana Lekarza, oceniający sytuację:
https://lekarski.blog.polityka.pl/2020/03/14/covid-19-w-polsce-azjatycki-sukces-czy-wloska-hekatomba-ktory-scenariusz-sobie-szykujemy/#more-1957
dzień dobry … ☕ …
pomysł na obiad …
http://arabeskadodatkowa.blogspot.com/2020/03/kotlety-jajeczno-pieczarkowe.html
media i może podkręciły ale fakty są takie, że wszyscy są nie przygotowani mimo alarmów mediów .. ale benzyna jest tania ..
wzmacniamy się …
https://www.ugotowanepozamiatane.pl/dieta-odpornosc/
Jolinku-kotlety jajeczno-pieczarkowe pachną już trochę wielkanocnie 🙂
Lubię takie kotlety, smaczna jest też pasta jajeczna, czy też wlaśnie z dodatkiem pieczarek.
Cykl fraszek wiadomego autora cd:
Kto godzien uznania?
Nie słów autorzy, ale czynów
Godni uznania i wawrzynów.
Megaloman nienawiści
Wierzy, że mi plecy schłostał,
A on mi nawet pięt nie dostał.
Legenda
Aby historii ukryć błędy,
Okryj je plaszczem legendy.
To dopiero jest sztuka-zawrzeć w jednym zdaniu, tyle mądrej i zawsze aktualnej treści…I jeszcze, żeby się rymowało!
DZISIAJ OBCHODZIMY: Międzynarodowy Dzień Wróbla i Początek Astronomicznej Wiosny
Olej potaniał… 😉
Fakty są takie, że globalnie wszyscy się nie przygotowali, gdzie nie czytasz/słuchasz, tam pretensje do rządów, czego nie zrobili, a powinni byli. Nauczka stąd taka, że na tak zwany wszelki wypadek trzeba niestety, liczyć, oraz to, że co może się spieprzyć, to się spieprzy, kulinarnie rzecz biorąc.
U mnie jeszcze ciemno i pada, +13c 😯
Na powitanie wiosny skoro świt wyśpiewywał jakiś ptaszorek, mimo wczesnej pobudki było to miłe. A kulinarnie ukręciłam wiosenne pierwsze pesto z liści rzodkiewek, ze słonecznikiem, ziołami itp.
Podczas spaceru, z którego wróciliśmy godzinę temu mieliśmy okazję poobserwować
dzikie gęsi i kaczki, żurawie, łabędzie, nad łąkami śpiewał też już skowronek.
Ciekawostką był nietoperz-sztuk jeden, który być może został wypłoszony ze swojej norki. Nie jest to przecież pora dnia, o której widuje się te ssaki.
Kulinarnie przewidziany makaron z warzywnym bałaganem.
Też makaron i kawałki indyka z cukinią, porem, papryką i cebulą oczywiście.
Z powodu zewnętrznego bałaganu dom sprzątnięty wyjątkowo starannie, wewnętrznemu zamętowi mówimy stanowcze NIE.
Jutro i pojutrze ogród.
Sobotnia lista zakupów gotowa, obiady zaplanowane.
Jeszcze trzymamy wodze i nerwy na wodzy, co znacznie trudniejsze zważywszy wieści od borykających się z syfuacją znajomych i nieznajomych.
U mnie tez kluski. Zrobilam pesto z brokulow i do niego wrzucilam makaron rurki. Bedzie tez na kolacje.
Dom sprzatniety, ogrod tez. Dzisiaj wieje zimnt wiatr to mycie okien odloze na jutro. Do kogo zadzwonie to mi mowi o porzadkach zarowno w domu jak i w ogrodzie. Czyscioszki !
Wyłamałam się, ryż u mnie, ale zielenina podobnie 🙂
Trochę zabawnych oczywistości, ale w sumie rozsądne porady:
http://www.lasy.gov.pl/pl/informacje/aktualnosci/koronawirus-jak-bezpiecznie-wybrac-sie-do-lasu-w-czasie-epidemii
Kochani,
po dluuugim niepisaniu (ale regularnym czytaniu) zaspamuje Wam czymś co zostało mi przesłane a dotyczy COVID-19. Podobno jest to instrukcja wewnętrzna ze szpitala Sw Tomasza. Przetlumaczylam w pocie czoła – ma to zdroworozsądkowy sens, to sie dziele.
Przepraszam za brak polskich czcionek w poniższym.
WYKRYCIE WIRUSA:
Najprostszym sposobem rozroznienia wirusa COVID-19 od przeziebienia lub grypy jest:
– COVID-19 przewaznie nie powoduje kataru – oznaka jest gwaltowny, suchy kaszel. Pierwszym miejscem zainfekowanym jest gardlo – objawy obrzek i suchosc. Ten etap typowo utrzymuje sie 3-4 dni.
– Nastepnie wirus przemieszcza sie do tchawicy i do pluc, moze – nie musi – spowodowac zapalenie pluc. Etap utrzymuje sie 5-6 dni. Zapalenie pluc objawia sie wysoka temperature i problemami oddechowymi. NIE MA INNYCH OBJAWOW (katar itp.). Moze towarzyszyc uczucie dlawienie sie. PRZY TYCH OBJAWACH NATYCHMIASTOWO SKONTAKTOWAC SIE Z LEKARZEM. Pneumonolodzy sugeruja prosta weryfikacje kazdego ranka: Odetchnac gleboko i wstrzymac powietrze w plucach na 10-20 sekund. Jesli jest mozliwe wykonanie powyzszego przez 10-20 sekund jest bardzo prawdopodobne ze nie nastepuje zwloknienie pluc spowodowany wirusem (oczywiscie palacze, osoby z problemami oddechowymi jak astma itp beda moga nie byc w stanie przeprowadzic powyzszego).
ZAPOBIEGANIE
– COVID-19 nie lubi wysokich temperature wyzszych niz 27 stopni Celsjusza. Dobra metoda zapobiegawcza jest picie goracych i cieplych napojow w ciagu dnia (herbata, kawa, zupy, ciepla woda). Nie przesadzac z temperature (mozliwe zniszczenie sluzowek). Unikac picia zimnych napojow/ dodawac do nich kostek lodu.
– Unikac wyschniecia sluzowek w ustach i gardle – pic male ilosci co 15-20 minut. Powod – nawet jesli wirus jest w gardle / ustach gdy pijemy wirus jest splukany przez przelyk do zoladka gdzie kwasy zoladkowe go zniszcza. Jesli nie pijemy wystarczajaco czesto wirus moze przemiescic sie do tchawicy i nastepnie do pluc.
– Byc na sloncu jesli mozliwe – promienie UV zabijaja COVID-19
– COVID-19 jest sporym wirusem – maseczki nie zmniejszaja mozliwosci zakazenia.
– Wirus przetrwa na rekach okolo 10 minut – mycie rak mydlem i ciepla woda przez co najmniej 20 sekund jest priorytetem.
– Wirus przetrwa na powierzchniach twardych okolo 12 godzin – przemywajmy klamki, drzwi, klawiatury, telefony itp srodkiem dezynfekujacym. Noszenie rekawiczek jednorazowych w miejscach publicznych/ transporcie itp ma sens.
– Nie dotykac twarzy/ nosa brudnymi rekami
– Wirus przetrwa na ubraniach 6-12 godzin – pamietajmy o siatkach/ torebkach teczkach. Pierzmy materialowe rekawiczki. Pranie w 30 stopniach powinno byc wystarczajace – na wszelki wypadek 40-60 stopni jest zalecane.
– Plukanie gardla (LISTERINE/ plyny dentystyczne, woda z sola, ciepla woda z szalwia) (jest nie potwierdzonym srodkiem zapobiegawczym ale na zdrowy rozum zabija wirusa w gardle przed przemieszczeniem sie do tchawicy pluc)
I jeszcze jedno, link do strony internetowej uniwersytetu Johna Hopkinsa pokazujqcy zasięg pandemii – dziennie aktualizowany.
https://coronavirus.jhu.edu/map.html
Jolly Rogers-jakże się cieszę, że nareszcie się odezwałaś 🙂 Jak radzicie sobie sobie z opieką nad synem, bo w Anglii szkoły już chyba też zamknięte?
Skoro COVID-19 nie lubi słońca to dzisiaj daliśmy mu do wiwatu(zakładając, że gdzieś czai się w pobliżu) sadząc bratki w słońcu na słonecznej grządce. Bardzo lubię bratki, bo ubierają się w dziesiątki kolorów.
Poza tym donoszę o obecności pierwszego bociana w nadbużańskich okolicach!
A kosy dają już u nas piękne koncerty https://www.youtube.com/watch?v=Xc5LNhrH28w&t=30s
Danusko,
Odsas będzie miał lat 15 w lipcu i to on zajmuje się rodzicami.
Szkoła zamknięta od poniedziałku – otwarta dla dzieci pracowników kluczowych dla systemu – podobno mogę się ubiegać o to. Młody będzie szantażowany ta możliwościa przez kilka tygodni…
https://wyborcza.pl/7,75400,25783892,koronawirus-i-fake-newsy-wez-gleboki-oddech-i-wstrzymaj-powietrze.html?disableRedirects=true
Jolly dziękuje … przesłałam do dzieci …
Hej, kto Polak na K2 🙂 Polecam, skoro i tak siedzimy w domu…
https://youtu.be/UF-wlAEC3f4
Hmm, obawiam sie ze czesc z tych informacji jest nie calkiem prawdziwa – wiem ze to w dobrej wierze, ale ja bym nie ufala informacjom opartym o zrodlo, do ktorego nie mam dostepu i nie moge tych informacji zweryfikowac. Zrodla na ktorych mozna polegac to artykuly w pismach medycznych, stronie internetowej WHO, stronach rzadowych (Ok, zdaje sobie sprawe ze te polskie maja wiele do zyczenia), czyli zrodlach obiektywnych i opartych na nauce/faktach, aktualnych badaniach, zaleceniach WHO, itp.
Tutaj link do strony i troche detali:
okres przetrwania wirusa w formie aerosolu (kropelkowej) – do 3 godzin; na powierzchni miedzianej – do 4 godzin, na kartonie – do 24 godzin, 2-3 dni na powierzchni plastikowej i stalowej (stal nierdzewna). Zrodlo: N van Doremalen, et al. Aerosol and surface stability of HCoV-19 (SARS-CoV-2) compared to SARS-CoV-1. The New England Journal of Medicine. DOI: 10.1056/NEJMc2004973 (2020).
https://www.nih.gov/news-events/news-releases/new-coronavirus-stable-hours-surfaces
Informacje o piciu cieplych plynow tez wzbudzaja watpliwosci …
ale lato i upały mogą nam zrobić wszystkim dobrze …
Jolly Rogers-czyli jest jak zwykle: my nieustająco młodzi 🙂 a dzieci rosną. Uświadomiłaś mi ten fakt po raz kolejny. Nie wiem dlaczego, ale wiecznie o tym zapominam.
Ten łańcuszek z 27 celsjuszami, testowym wstrzymywaniem oddechu, itp., itd. dostałam po raz pierwszy ponad 3 tygodnie temu. Od tego czasu sfalsyfikowano to i owo (np. okres przetrwania wirusa na powierzchni zależy nie tylko od substancji, ale też m/in od jej temperatury i temp. powietrza; symptomy u zarażonych mogą być nietypowe, wszystko to nie do końca zbadane, wirus mutuje, wiele zależy od osobniczej odporności a także specyficznego momentu załapania wirusa przez danego (załóżmy – odpornego) osobnika).
W mediach brytyjskich też widziałam krytyczne omówienia tego typu obiegówek, np. w bulwarówce express.co.uk.
Co nie oznacza, iż uważanie na siebie, sprawdzanie pojemności aktywnej płuc i nadzieja na doczekanie wyższych temperatur to złe podejście… 🙂 🙂 🙂
— wyższych temperatur powietrza; broń PB – organizmu…
http://ak5.pl/hj7.html
Asiu co u Ciebie? …
Na piatkowy wieczor:
https://www.youtube.com/watch?v=Wc4tT-55ZzI
https://www.youtube.com/watch?v=CVhYW6e3qc8
Jolinku – chodzę do pracy. Teraz zostaliśmy wysłani na przymusowe urlopy, ale rotacyjnie. Ja będę miała wolne za tydzień. Na razie są to zaległe urlopy z poprzedniego roku, ale nie wiemy co będzie później. Właściwie trudno jest cokolwiek planować, ale nikt nie chce korzystać teraz z nowego urlopu. każdy ma nadzieję, że latem będzie lepiej. Większość naszych pracowników nie ma możliwości pracowania zdalnie.
W gminie mamy jedną osobę z pozytywnym wynikiem testu oraz rodziny na kwarantannie i z dozorem.
Zakupy robię, ale nie codziennie. Najczęściej w sklepie na B bo jest najbliżej. Idę do niego od razu po pracy, żeby później nie odkażać domu po raz drugi. W pracy staramy się zachować dobry humor. W domu czytam, słucham muzyki i oglądam filmy. Nasze biuro mieści się na krańcu miasta, nad łąkami śpiewają skowronki, nawet pojawiła się mucha. A w domu komar gigant.
Jolly – dobrze, że się odezwałaś. Odsas rośnie jak na… Już wiem, dlaczego w sklepach nie ma drożdży! 😀
No tak, moja starsza siostrzenica skończy za niecały miesiąc 16 lat.
Dzień dobry,
Jolly – fajnie Ciebie znowu widzieć, Twoja obecność, chociaż sam wpis o wirusie, działa jakby antywirusowo. Dzięki.
Asiu – nie dawaj się i trzymaj każdego na dystans, szef nie szef, klient, interesant – tylko z daleka! I krótko gadać, bo może rozsiewać!
Tutaj z godziny na godzinę coraz gorzej. Suffolk county (hrabstwo Suffolk), gdzie mieszkam, liczy 1,5 mln ludzi, zakażonych po testach 460m osób, więcej niż w Polsce.
Otworzyli punkty testowania, ale trzeba się zapisać i testują tylko najbardziej podejrzanych, w tym starszych. Trump sprowadza do Nowego Jorku i do San Francisco wojenne okręty – szpitale. Te pewnie są doskonale wyposażone. Tak przypuszczam.
Ja na razie nie mam objawów, ale oczywiście kto tam wie…
Dobranoc 🙂
To jedna z moich ulubionych ballad – Fast car.
Kiedyś Tracy zapytana on ten szybki samochód odpowiedziała bardzo zdziwiona – przecież to nie jest o samochodzie!
https://www.bing.com/videos/search?q=tracy+chapman+fast+car+with+lyrics+youtube&view=detail&mid=C6F27FE5EC1031DB0093C6F27FE5EC1031DB0093&FORM=VIRE
Dobranoc 🙂
dzień dobry … ☕ …
Asiu a moja Amelka też nagle kończy 15 lat w tym roku … mamy wiosnę ale jakby mniej radosną … trudno nawet pocieszać bo nie wiadomo na kogo trafi choroba …
Zamiast Sztaudyngera poranny Leśmian:
Wiosna
Młode jeszcze gałęzie tężą się pokrótce
W zielonej, pniom dla znaku przydanej obwódce.
Kwiaty, kształt swój półsennie zgadując zawczasu,
Nikłym pąkiem wkraczają w nieznaną głąb lasu.
W dali-postrach na wróble przesadnie rękaty
Z zeszłorocznym rozpędem chyli się we światy,
Jakby chciał paść w ramiona pobliskiej cierpiałki,
Co naprzeciw cień w skrócie rzuca w piasek miałki.
W obłoku-obłok drugi napuszyście płonie.
Wróbel łeb zaprzepaszcza w swych skrzydeł osłonie,
jak gdyby nasłuchiwał, co mu dzwoni w sercuś
świat, zda się, dziś nam nastał, a na pola szczercu,
Gdzie zieleń swym wyrojem omgliła rozłogi,
Bocian, pod prostym kątem załamując nogi
I dziób dzierżąc wzdłuż piersi dogodnie, jak cybuch,
Kroczy donikąd, w słońca zapatrzony wybuch,
Co skrzy się, że go okiem zgarnąć niepodobna,
We wszystkich rosach naraz i w każdej z osobna.
A poza tym-trzymajmy się i nie dajmy się!
A wiosenną filiżankę każdy napełnia sam kawą/herbatą wedle upodobań:
https://www.kolezankiszklanki.pl/2847-large_default/kubek-ze-spodkiem-krokus-1192-300-ml-16-cm-lubiana-wieden.jpg
Danuśka poezja i kawa lub herbata dobre na powitanie wiosny i stres …
szakszuka już tu była kilka razy ale chyba z dynią nie … mam marynowaną to jutro wypróbuję ..
http://www.wegeprzepis.pl/szakszuka-z-dynia-pizmowa/
Nowy – interesantów już dawno nie ma, a z szefem jest większy problem. Jak miał rozsiać to już dawno rozsiał. Co chwilę jest wzywany na narady – a to do gminy, a to do centrum kryzysowego. W biurze jest obecnie około 10 osób rozmieszczonych w kilku pokojach. Ale i tak się spotykamy. To nieuniknione. I jak można nie gadać. Musimy się chociaż trochę odstresować, bo się okaże, że zamiast na koronę umrzemy później na zawał lub udar. Stres jest najgorszy.
Danusiu – dziękuję za Leśmiana 🙂
Trochę czarnego humoru:
Z moich badań genealogicznych wynika, że jedni z praprapradziadków zmarli na cholerę w 1873 r.
I jeszcze Andrzej rysuje: https://wyborcza.pl/andrzejrysuje/178688813/Andrzej+Rysuje+%7C+WYBORY/p#S.zajawka_magazynowa-K.C-B.2-L.1.maly
rząd i PLL LOT zarabiają na koronowirusie bo …
https://www.msn.com/pl-pl/wiadomosci/koronawirus/polacy-wydali-tysi%c4%85ce-na-lot-do-domu-mogli-wr%c3%b3ci%c4%87-za-darmo-nie-wykorzystali%c5%9bmy-mechanizmu-ue/ar-BB11sDGW?ocid=sf
co nie przeczytam to załamka …
Rozmawia dwóch Włochów:
-Codziennie rano wpadałem na kawę do mojego bistro. Teraz piję kawę w domu razem z żoną, całkiem niezła z niej babka.
-Och, wiem coś na ten temat, czasami jadałem z nią śniadania….
A czytać trzeba, bo trzeba wiedzieć, choć od tego wiedzenia nie robi się dobrze.
Już po zakupach. Pustki. Ludzi mało. W towarach trochę dziur, ale łatwych do załatania. Drożdży, tam gdzie byliśmy, nadal nie ma.
Pranie uprane. Bratki posadzone. Brownie upieczone. Obiad prawie gotowy. Sielanka, tylko na duszy ciężko.
W mojej B drożdży też nie ma i cały czas brakuje mąki. Pozostałe produkty są. Do innych sklepów nie chodzę. Słońce świeci, wieje wiatr, ulice raczej puste. Może upiekę sernik. 🙂
Danuśka – 😀
Dawno Małgosia się nie odzywała.
Czy macie ochotę na wieści ze Stanisławowa?
Małgosia się jednak wybrała na zaplanowane dalekie wojaże .. tydzień temu napisała mi, że realizują wyprawę bez przeszkód … jednak się boję teraz zapytać co z powrotem bo przez tydzień wszystko się zmieniło ..
Oj…
A Stanisławów dobrze mi zrobi 🙂
pepegor a jak Wy się trzymacie? …
Alinko co u Was? …
Sławek daj zna co się dzieje u Was? …
Paweł z Wiednia napisz co u Was?
Tak, czekamy na wieści 🙂
Jak się trochę ogarnę to coś nowego umieszczę.
przez tego oderwanego od życia i żyjącego w zamknięciu chorego człowieka umrze wielu ludzi …
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1948312,1,pierwsze-wybory-z-wirusem-w-polsce-w-komisjach-panika.read?src=mt
z polskimi napisami … warto zobaczyć … w 8 minut dowiecie się o koronawirusie, epidemiach i sposobie na walkę więcej, niż przez ostatnie 3 tygodnie czytania newsów …
https://www.youtube.com/watch?v=BtN-goy9VOY
https://haps.pl/Haps/7,167251,23633920,jak-smakuje-chleb-z-garnka-upieklismy-i-sprobowalismy-pycha.html#s=BoxLSMT
A Małgosia konkretnie gdzie? No, są problemy, ale jeśli ktoś ma dużo czasu…
Ja mam w nosie wszelkie wieści o koronowirusie – w sensie, przeczytałam co należy i chwatit. W tych wiadomościach więcej jest śmieci niż to wszystko warte. Doktor wypunktował, na co zwracać uwagę i co robić – tego się trzymam.
Małgosia w Brazylii ..
kurcze Alicjo nie wkurzaj mnie … nie chcesz nie czytaj ..
Jolinku – a co Cię wkurza? Czytam to, co istotne, a nie jakieś szemrane rady i porady, chyba tak należy…zprzecież zwariować można, czytając wszystko, bo „ktoś wie lepiej”. Najlepiej wie lekarz.
Na dzień dzisiejszy mamy 4 przypadki, w tym jeden wymagający hospitalizacji. Poza tym spokój, cisza, sklepy mają ograniczone godziny, na półkach jest wszystko, klientów jak na lekarstwo. Jakoś tydzień przeszedł…
No, Brazylia moja miłość… ciekawe, jak tam sytuacja. Trochę bym się bała wyruszać (zresztą, teraz takiej możliwości nie ma), nie wiedząc, kiedy wrócę. No ale przynajmniej przygoda 🙂
I Ewa się nie odzywa.
Jolinku,
mnie tez dobija to, że za wszystkimi działaniami władz stoi polityczna kalkulacja.
Byliśmy przed południem w Auchan. Klientów może 1/5 tego co zazwyczaj o tej porze, a może jeszcze mniej. W widocznych miejscach są jednorazowe rękawiczki i płyny do odkażania. Nadawane są komunikaty o zasadach bezpieczeństwa oraz informacja o odkażaniu wózków. Większość klientów w rękawiczkach ochronnych . Braków w towarze w zasadzie nie zauważyłam. Był ryż i makarony w dużym wyborze, także mięso i wędliny.
Po drodze obserwowałam bocianie gniazda/ cztery/, w jednym był już bocian. Taki mały wiosenny promyk radości. Tymczasem 0 st. i pada krupa śnieżna. I zagrzmiało.
W linku zamieszczonym przez Jolinka nie ma żadnych szemranych rad.
Dzień dobry,
Jolinku dzięki za video, rozesłałem do kilku znajomych, przede wszystkim tych, którzy nie zawsze zdają sobie sprawę z groźby rozprzestrzeniania się wirusa – znajomych z Meksyku i Ekwadoru, ludzi prostych, ale przecież też ludzi!
Alicjo – jeśli w ponad stutysięcznym Kingston jest tylko 4 infekcje, to się ciesz. Może nawet na tym się skoczy.
Świat to jednak nie tylko Kingston, nie tylko Kanada! Trudno żebyśmy wpisy na naszym Blogu dopasowywali do tego co w Kingston będzie odebrane tylko dobrze.
Mnie bardzo epidemia przeraża, jestem w grupie najwyższego ryzyka, a lada dzień sytuacja tutaj może być taka sama jak we Włoszech czy Hiszpanii.
PS Jak wielu z nas martwię się też o rodzinę w Polsce, o dzieci, o wszystkich! Z przerażeniem czytam co wyprawia chory na umyśle prezes!
trudno się spodziewać po kimś, kto zrobił karierę polityczną na śmierci brata i bratowej, że przejmie się losem przeciętnego wyborcy … wozi tyłek za naszą kasę w otoczeniu ochrony też za naszą kasę i żyje we własnej bańce …
On nigdy nie przejmował się drugim człowiekiem. Brata, którego tak ponoć mocno kochał, też wykorzystywał. Nikogo nie podniósł z kolan i nikomu nie przywrócił godności! Dla niego drugi człowiek się nie liczy, również ci, którzy go otaczają i wielbią. A może zwłaszcza ci ludzie.
Właśnie – Ewo co u Was?
Za chwilę wyprawa do Jaremcza.
Kochani,
Nie odzywam się, bo jestem przeziębiona i zapracowana, ale na szczęście mogę pracować z domu. Z podróży na razie nici: zrezygnowaliśmy z kolejnego dłuższego weekendu na Dolnym Śląsku (marzec) i tygodnia w Andaluzji (kwiecień). Na razie nic nie planujemy – zdrowie ważniejsze.
Lokalny biznes się sypie. Na temat działań rządu wolałabym się nie wypowiadać, gdyż w tak kulturalnym miejscu nie chciałabym używać słów uznawanych powszechnie za obelżywe.
Wycieczka w góry
Kurjer Stanisławowski 1904 r. (pisownia oryginalna)
„Pan Antoni stary kawaler tak mi o swej wycieczce w góry, z której właśnie wrócił opowiadał:
– Nie wiem jak to się stało, że pewnego pięknego poranku znalazłem się wśród innych wycieczkowców w Jaremczu. Wycieczek wielkich zwłaszcza gremialnych nie lubię – ale przecie raz wypadało poznać to, co sami posiadamy.
Zresztą, że raz tam pojechałem nie żałuję, bom wrócił, a wspomnienia zostały – podobnie jak po wyrwaniu zęba, człek kontent, że się go pozbył.
Osób było blisko pół tysiąca – między temi sporo znajomych, z których każdy poczuwał się do obowiązku mnie zapytać: „I pan tu także panie Antoni?” – Ależ gdzie tam, państwu się tylko tak zadaje, odpowiadałem, zostałem przecie w domu.”
Dziwne pytanie! Dlaczego miałem zostać w domu, kiedy inni pojechali…
Przyjechawszy do Jarem cza, poszedłem przede wszystkiem do restauracji, aby się odrestaurować , następnie pomaszerowałem w stronę wodospadu.
Stanąwszy przy nim – podziwiałem widok wspaniały, jakiego trudno gdzie indziej a zwłaszcza w mieście zobaczyć.
Aby mieć choć jakie takie o tem wyobrażenie, trzeba sobie przedstawić , jak gdyby kto lał wodę z konewki do miski i nie uważał na to, że nadmiar jej po podłodze się rozlewa. Przy tem huk ogłuszający, że ziemia zdaje się drżeć w posadach. A gdy tak dumam nad wodą, zauważyłem obok mnie stojącą jakąś starszą parę małżeńską: on niski gruby o bronzowej twarzy i czarnej peruce, ona chuda ubrana dość pretensyonalnie z twarzą na sino (elektrik) pomalowaną.
Przypomniałem sobie, że ją jako stara pannę przed laty jeszcze znałem, więc ukłoniłem się grzecznie…
Ona odkłoniwszy się coś do mnie przemówiła, czego ja z powodu ogłuszającego huku słyszeć nie mogłem. Następnie ruchem parasolki przedstawiła mi pieska swego albo męża, który psa właśnie na rękach trzymał.
Podaliśmy sobie ręce, przyczem Azorek na mnie zęby wyszczerzył. Jej mąż poruszył ustami, widocznie coś przeżuwał, albo swe nazwisko wypowiedział, ja zaś powiedziałem swoje.
Dalsza rozmowa była dość interesującą, bośmy wszyscy z żywem zajęciem rozmawiali, nie słysząc się wcale. Wreszcie pani wskazała parasolką na niebo – odpowiedziałem jej, że ja także w Boga wierzę, a jej mąż przecząco głową poruszał – zapewne heretyk – ale co mnie to obchodzi.
Z powodu, że właśnie mały deszczyk zaczął rosić, więc ruszyliśmy z powrotem – a ponieważ za chwilę (jak to jest zwyczajem w górach) znów słońce się pokazało, więc wyszedłszy na gościniec postanowiliśmy wspólnie zwiedzić wszystko, co jest widzenia godnem, więc: skałę Dobosza, kamień Krattera, tunel, itp.
W tym celu państwo B ugodzili spotkanego fiakra z parą mających razem jedno oko koni i usadowiwszy się w nim ruszyliśmy gościńcem pod górę.
Najprzód zatrzymaliśmy się przy skale Dobosza, na której umieszczono krzyż żelazny, a cały kamień pokryty licznemi napisami zwiedzających, niby biletami wizytowemi złożonemi u stóp bohatera… któremu tyle razy udało się ujść spod szubienicy.
Następnie zwiedziliśmy tuż obok znajdujący się tunel. Wszedłszy do środka tunelu pani B. zrobiła słuszna uwagę, że z powodu panującej w nim ciemności nic nie widać – zapewne wyobrażała go sobie całkiem inaczej.
Wracając do fiakra spotkaliśmy chłopaka wiejskiego z ogromnym drągiem, którym ze swobodą atlety na wszystkie strony wywijał. Przekonałem się, że drag ów był wewnątrz próżny, a na pytanie moje do czego służy, chłopak przyłożył go do ust i zatrąbił z taka siłą, że Az góry echem odpowiedziały. Za ten kunsztyk dostawszy od pana B. szóstaka powiedział, że gotów nam jeszcze kilkakrotnie tę przyjemność urządzić, jeśli sobie życzymy tego, bo jego to zresztą nic a nic nie kosztuje.
Podziękowaliśmy mu uprzejmie, a on ofiarował się zaprowadzić nas do chaty, w której Kapitańczuk niegdyś całą rodzinę wymordował. Pani B. koniecznie naparła się zobaczyć to sławne miejsce, mówiąc, że szkoda pominąć tak dobrej sposobności, kiedy się już tu znajdujemy.
Posadziwszy więc chłopaka obok woźnicy, ruszyliśmy we wskazanym kierunku.
Podczas jazdy konie dzwoniły licznemi dzwonkami, a chłopak dął w trąbę, co musiało wszystko dość wspaniały widok przedstawiać.
Gościniec, którym jechaliśmy zbudował przed lat pewien ś. p. starosta austriacki Kratter przy pomocy jakiegoś inżyniera i pieniędzy krajowych, za co pan Bóg umieścił przy tej drodze ogromny kamień, a wdzięczna ludzkość odpowiednim napisem zaopatrzyła i ku wiecznej rzeczy pamiątce „kamieniem Krattera” nazwała.
Wreszcie przybyliśmy do tej chaty, w której ów Kapitańczuk się wsławił, a który to czyn jego – jako działającego „pod nieodpornym przymusem” znalazł uznanie u sędziów przysięgłych – nic a nic go nie kosztował, bo wolny i zdrów chodzi, a nawet go pewnym nimbusem sławy otoczył. (Pewnie się doczeka swego kamienia pamiątkowego).
Pani B. wchodziła do owej chaty ze skupieniem i wzruszeniem, jakby szła na audiencję do jakiego dygnitarza. Było tam już sporo inteligencji, której pokazywano „corpus delicji” tj. siekierę, która odważniejsi nawet w ręce brali i nią w powietrzu wymachiwali. Każdy z nas wychodząc położył szóstaka na stojącej na stole miseczce. – Swoją droga dowiedziałem się później, że morderstwo owe popełnione zostało z innej stad o pół mili oddalonej chacie – tylko dla wygody P. T. publiczności pokazują ją tutaj, co zresztą w rezultacie na jedno prawie wychodzi.
Stad wróciliśmy nad wodospad, ale z tej strony, po której znajduje się restauracja Lankosza wraz z kręgielnią się znajduje.
Wodospad leżał teraz głęboko pod nami a widok stad ma swój odmienny urok.
W tem miejscu każdy z widzów stanąwszy nad wodą poczuwa się do obowiązku wrzucania do wody znalezione nad nią kawałki trzasek i patyków w celu obserwowania tychże, jak one zwolna do wodospadu dopływają, a następnie z błyskawiczną szybkością w nurtach jego giną.
Chcąc się pozbyć towarzyszącego nam ciągle chłopaka z Trabą pan B. wynagrodził go hojnie z fatygę, za co tenże odwdzięczając się, odtąd go na krok nie odstępował.
Kazaliśmy sobie podać kawę. Po wypiciu tejże pan B. oświadczył, że pójdzie się trochę wyciągnąć na mchu i wypocząć w cieniu, w pobliżu rosnących krzaków.
Poszedł więc z nieodstępnym swym chłopakiem i trąbą, ja zaś z panią i Azorkiem zostaliśmy w restauracji bawiąc się dość zajmującą rozmową, do której głównego tematu siedzący na łonie pani Azorek nam dawał.
Dowiedziałem się dokładnie o całym jego trybie życia, co je, kiedy pije, jak jest skromny i dobrze wychowany. Prawdę powiedziawszy były chwile, że chciałem całą esencję tych cnót wszelakich porwać z łona pani i w pobliskim wodospadzie zanurzyć – ale jakoś nie uchodziło (głupie konwenansy).
Pomyślałem sobie, żeby choć ów „psi tato”, który w chłódku pewnie w najlepsze chrapie, powrócił i wybawił mnie, bo czułem, że dłużej nie wytrzymam.
Już już chciałem drapnąć i pozostawić babę z psem razem, gdy wtem nadbiega chłopak z wystraszoną mina i trąbą, mówiąc, że się nieszczęście stało, bo pan leży nieżywy z rozłupaną głową.
Zerwałem się ze strasznem uczuciem, sądząc, że pan B. zleciał w znajdującą się w pobliżu przepaść.
Przybywszy na miejsce znaleźliśmy go leżącego na wznak z otwartemi ustami śpiącego snem sprawiedliwego. Tylko peruka zesunęła mu się nieco na tył głowy tworząc ciemną czeluść między sobą, a głowa śpiącego.
To było właśnie powodem przestrachu chłopaka, któremu „idea” peruki obca była zupełnie.
Delikatna żona nie chcąc męża żenować, przyklasnęła mu perukę do głowy noga, a ja chcąc go zbudzić szepnąłem chłopakowi na boku, aby silnie zadął w trąbę.
Ten jednak szanując spokój „zmarłych” nie chciał mnie usłuchać – więc „wsiadłem” nań słowami „ty taki owaki, coś ty tak dobremu panu zrobił!”
Na co tenże tłumaczył się słowami „Bihme nyszczo ne zrobył, to tak samo buło”.
Powiedziałem mu tedy: „słuchaj niecnoto, ty wiesz, że na sadzie ostatecznym jak zatrąbią, to wszyscy nieboszczycy wstaną – dlaczegożby teraz ten jeden nie mógł powstać – taki gruby i całkiem świeży jeszcze – trąb zaraz!”
Więc przestraszony chłopak przyłożywszy Trabę do ust i patrząc ciągle na lezącego ze wszystkich sił zadął.
Na ów głos siadł od razu nieboszczyk na trawie i spojrzał na chłopaka okropnym wzrokiem.
Ten widząc to wejrzenie buchnął z trąbą w krzaki i więcej nam się już nie pokazał.
Robiłem sobie potem skrupuły, żeby ów wskrzesiciel nie zechciał po raz wtóry kiedy mocy swej trąby na jakim swym towarzyszu wypróbować… uśmierciwszy go w tym celu wprzódy.
Wieczorem nastąpił powrót do domu a uprzejma pani B. pozwoliła mi przez całą drogę Azorka na kolanach trzymać.
Gdym wreszcie w domu wyprostował swe zmęczone członki zawołałem ”Hej góry! Góry! Pożegnajcie się z ta myślą, abyście mnie znów prędko oglądać miały!”
Gdy pan Antoni skończył opowiadanie zapytałem go:
– a most podobał się panu?
– ależ kamienny most najpiękniejszy na świecie, który jest w Jaremczu, idąc do wodospadu musiał pan pod nim dwukrotnie przechodzić!
– być może – odrzekł pan Antoni – ale jakoś nie uważałem tego.
J. Korwin.”
Krystyno,
Jolinek najwyraźniej, a i Ty też, nie zrozumiałyście, o co mi chodzi. To nie o rady Jolinka, tylko W OGÓLE. Myślę, że mam na tyle zdrowego rozsądku 🙄 , a jak nie, to też dobrze.
Warzę leczo wielki gar, część z tego do zamrożenia.
No to coś pozytywnego, coś co nazywa się wiarą w ludzia.
Mam znajomego, który w Hiszpanii mieszka ponad 30 lat z tego 20 na Teneriffe.
Raz dziennie chce wiedzieć co i jak u mnie
Kontaktuje się ze mną.
Dziś jak usłyszał, że policja poprosiła mnie o opuszczenie miejsca gdzie przez ostatnie parę dni stacjonowalem od razu zakończył rozmowę mówiąc że zaraz oddzwoni.
Obok jego domu stoi pusta willa, nowo wybudowana, użytkowana była jedynie przez parę tygodni.
On zadzwonił do właściciela, który to wyraził zgodę że mogę tam się wprowadzić od razu.
Sprawy nie zamykam, trzymam ta ewentualność na gorsze czasy. Zmieniłem powiat. Stoję w Abades.
Muszę dać radę tutaj do przyszłego piątku, kiedy to odplywa mój statek do Cadiz.
Asiu u niego nic się nie zmieniło … „ZUSu nie płaci. .. bankructwo mu nie grozi … z domu do biura przejeżdża limuzyną … do sklepu nie chodzi … w restauracjach nie jada … dzieci w domu nie ma … skąd ma wiedzieć, że Polska walczy o coś innego, niż o wygraną prezydenta jego marzeń …”
sobie poczytam do kawy ten długi tekst o wycieczce w góry …
Kenny Rogers nie zyje. Nie przepadam za muzyka country, ale Kenny Rogers to historia country and folk.
https://youtu.be/cP7Wb5r6DKU
Asiu, jest gorzej.
On ma ludzi w głębokiej pogardzie. To tylko pionki służące do realizacji celu.
https://www.youtube.com/watch?v=ePwwMgrPMW8
Haneczko – masz rację, niestety.
Zwłaszcza te „powieści erotyczne” 😀
Z Kurjera Stanisławowskiego, 1911 r.
„Niepoprawni starzy kawalerowie.
Jakkolwiek pod wieloma względami bardzo udały, nie zdołał jednak rozpalić „starokawalerski wieczorek” ani jednego starokawalerskiego serca, z tych, które na zabawie tej były obecnemi , choć nie da się zaprzeczyć, że Amor mnóstwo strzał w serca te wypuszczał.
Wyszedłszy o godz. 5 rano z wieczorku, wstąpiłem na szklankę gorącej herbaty do kawiarni „Union”, gdzie przy dużym stole, w spokojniejszej części lokalu, zastałem już całe przezacne starokawalerskie towarzystwo, które z zabawy dość wcześnie ulotniło się.
Przysiadłem się do nich, a przywitany serdecznie, wyraziłem zdziwienie, że tak rychło opuścili salę balową. Odpowiedzieli mnie, że pospieszyli do kawiarni, aby podzielić się wrażeniami ze swoimi przyjaciółmi (ma się rozumieć starokawalerami), którzy zastrajkowali i na wieczorek starokawalerski nie poszli.
W ciągu ożywionej rozmowy nadciągnęło do naszego stołu więcej osób powracających z zabawy, a gdy języki, jak to mówią rozwiązały się, poczęliśmy starym kawalerom robić wyrzuty, dlaczego się nie żenią.
Na to pierwszy zerwał się o. S. i zawołał:
– chcecie wiedzieć dlaczego to słuchajcie. Dzisiejsza kobieta z lepszego towarzystwa wychodzi tylko na to za mąż, aby wydawać pieniądze męża. Zarząd domu, troski gospodarskie, wychowanie dzieci uważa za trud nieznośny, powierzając go służbie – obcym ludziom. Bawią ją głównie toalety, kapelusze, mody, teatry, koncerty, powieści erotyczne, wizyty, salony. Nie jestem skąpcem, pieniędzy nie kocham, ale nie widzę potrzeby pracowania tylko na przyjemności kobiety.
Przerwał mu p. L. mówiąc:
– nie ożenię się dopóty, dopóki nie posiądę takich środków, któryby mogły zaspokoić wszystkie żądania kobiety. A że to prawdopodobnie nie nastąpi nigdy, bo wymagania dzisiejszej panny z moich sfer są tak wysokie, iż dochody uczciwie pracującego mężczyzny nie są w stanie ich zadowolić, przeto wolę zostawić rozkosze małżeńskie innym.
P. R. skarżył się:
– jestem zamożny, zakochałem się w ubogiej pannie i zaręczyłem się. Chcąc wypróbować moją przyszłą żonę powiedziałem jej krótko przed ślubem, że straciłem w spekulacyach cały majątek. Nazajutrz odesłała mi pierścionek, oświadczając, że nie ma wcale ochoty mieszkać ze mną w chatce. Ta szczerość obrzydziła mi raz na zawsze kobietę i małżeństwo.
Czwarty stary kawaler p. dr. K. najweselszy i najdowcipniejszy ze wszystkich wołał:
– wszyscy moi najbliżsi przyjaciele są bezżenni. Schodzimy się codziennie w kawiarni, widujemy się ciągle, bawimy się doskonale, gdybym się ożenił, musiałbym się rozłączyć z moją dobrą kompanią, a nie znalazłem dotąd kobiety, któraby była warta takiej ofiary. Widziałem dużo małżeństw, a w każdem bolałem nad niedolą mężczyzny. Ludzie mili, przyjemni, rozumni, towarzyscy się stali w jarzmie Hymenu opryskliwi, zgorzkniałymi, nudnemi maszynami do robienia pieniędzy. Dziękuję za takie szczęście. Chcę zatrzymać do śmierci swobodę ruchów, swobodę myśli, pragnień czynu i dlatego życzę wszystkim żonatym zdrowia, ale beze mnie.
W ten sam mniej więcej sposób odpowiadali wszyscy starzy kawalerowie, niewdzięczni, że dla nich, dla zmiany ich smutnego i samotnego starokawalerskiego żywota – urządzono w sobotę „starokawalerski wieczór z tańcami”.
Żonaty”
„Z wieczorem starokawalerskim, który odbył się ubiegłej soboty, wstąpił nasz karnawał w ostatnią najświetniejszą fazę. Wieczór ten odbywał się na dochód Tow. Pań dobroczynności, nic dziwnego, że zwabił bardzo wielka ilość osób, tem bardziej, że komitet urządzający ten wieczór dbał nader sumiennie o jak najlepsze przygotowanie zabawy i jej jak najświetniejsze powodzenie. I rzeczywiście usiłowania te komitetu odniosły pożądany skutek. Najdrobniejsze szczegóły zabawy były obmyślone skrupulatnie począwszy od odznak komitetowych, kotylionowych, porządku tańców a na udekorowaniu sal skończywszy, wszystko było wyrazem dobrego smaku i pomysłowości. Przedstawicielki płci pięknej i brzydkiej przybyli na wieczór starokawalerski niezwykle licznie. Stroje pań były bardzo ładne, wymieniamy te, które pozostały nam w pamięci, gdyż wobec takiej masy osób obecnych, trudno było dopatrzeć się wszystkich.
Więc ładna była suknia p. Bleicherowej czarna ze srebrnemi dżetami, p. Dawidowiczowej czarna koronka na zielonem tle, suknia p. Dzerowiczowej czarna morowa, p. bukowskiej niebieska przybrana srebrem i czarnym aksamitem, p. Ederowej biała ze złotem, panny Ederówny piękna jasna toaleta, p. Bedernikowej biała suknia, p. Hackerowej bardzo ładna oryginalna niebieska z tureckimi haftami a pokryta czarnym tiulem, p. Heytzmanowej różowa pokryta siatka z białych paciorek, p. Haukowej suknia biała ubrana futrem, p. Kalausowej piękna biała suknia na niebieskiem, p. Krynickiej piękna czarna toaleta, p. Laskownickiej biała suknia ze złota siatką, p. J Lachowskiej suknia popielata. Langerowej tunika ze srebrnych dżetów, p. Mullerowej oryginalna suknia różowa przybrana złota siatką i chine gazą, p. Mierczukowej biała suknia, p. Rauchowej seledynowa z białemi koronkami, p. Sponarowej biała ze złota bortą, p. Steingraberowej biała pokryta gazą malowaną, p. Stebleckiej biała z aksamitkami i wiele innych równie pięknych.
Panny miały również piękne toalety między któremi strojem i urodą wyróżniały się panny Stań., Stebl., Blau. I Kokur.”
To jest osobowosc psychopatyczna; ja tylko nie rozumiem skad taki tlum pochlebcow, zawsze usluznych i w podskokach – nie ma nikogo przyzwoitego … i to nieustajace poparcie suwerena … ale moja glowa na to za mala.
Dzis piekny dzien, choc chlodny, poszlismy na dlugi spacer. W poprzek prowincji dawno temu (poczatek wieku) biegla linia kolejowa, ktora zamknieto (wybudowana zostala nowa) i zamieniono na szlak turystyczny, dla pieszych, rowerow, biegowek, a na niektorych odcinkach dla jazdy konnej czy na skuterze snieznym. Dzis spacerowiczow bylo malo, pare osob z psami. Spotkalismy dzikie indyki i duzo krukow.
Córasek donosi, że mąki nadal niet. Podobnie jak ryżu. Wróciły jajka i mleko, które wykupili do imentu, łącznie z tym w proszku i dla niemowląt. Podobnie mydło, wszelakie. Ziemniaki są, ale frytki zniknęły jak i inne mrożonki. Mówi, że mityczny duch Dunkierki objawił się teraz w całej okazałości.
Powiedziała, że gdy trafi na mąkę, kupi, jak zwykle, kilogram.
Jutro wieczorem (niedziela) zamykają wszystko! Nie wolno wychodzić, wyjeżdżać! W szpitalach kończą się wolne łóżka, mają przygotować więcej. Chorych, ale nieprzebadanych jest, wynika z wyliczeń, około 5000, tylko w moim hrabstwie. Testy już tylko dla najbardziej potrzebujących.
Włoska i hiszpańska historia coraz bliżej.
https://www.youtube.com/watch?v=laRJ0PgPozs
Pewnie przez wszystkich z nas to się przetoczy, byle nie na raz, już w tej chwili!
Trzymajmy się zdrowo!
dzień dobry … ☕ …
Nowy masz kontakt z cichalami? … cichal proszę napisz jak się tam trzymacie …Nowy dbaj o siebie bo wieści tragiczne …
Asiu nawet lub przede wszystkim w górach ważne towarzystwo … kawalerów przeczytam do drugiej kawy …
dziś bigos z weków i ziemniaki …
wszystko schrzanią …
https://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/koronawirus-postimees-pisze-do-polskiego-rzadu-fakt-rozmawia-z-martem-raudsaarem/g9q0rbh
Teraźniejszy autentyk.
Kurier przywozi zamawianą przesyłkę, a klient z awanturą:
– Panie, ja zamawiałem paczkę przez internet!!!
Sztaudynger poranny 🙂
W epoce gaduł
W epoce płodnej tak w gaduły
Ja fraszką pisze artykuły!
Awans
Dolej do fraszek wody,
Miast fraszek będą ody.
Dum brevis volo…
Gdy skracam wypowiedzi,
Pointa mi mocniej siedzi.
I tu naszą mistrzynią jest też Haneczka 🙂
Ogień buzuje w naszym kominkowym piecu, a na piecu garnek z wołowym gulaszem, ot grzeje się z wolna i z ostrożna. Takie długie i powolne gotowanie znakomicie służy niektórym potrawom.
Hiacynty już blokach startowych, potrzebny tylko dzbanek z kawą/herbatą!
https://www.poznanflorist.pl/uploads/images/products/586/1579152223.jpg
Asiu 🙂
dolej do fraszek wody —
— Dziś Światowy Dzień Wody, zatem można 🙂
[Nb,
https://basiaacappella.wordpress.com/2020/03/22/wisla-zobaczyla-krakow-pewno-go-nie-minie/ ]
Dzień dobry,
Ciekawa jestem czy koleżanki i koledzy szczepią się jesienią przeciw grypie?
Muszę przyznać, że zaszczepiłam się przeciwko grypie po raz pierwszy w ubiegłym roku.
Uczestniczę nawet w jakimś europejskim programie, bo to nowa szczepionka i co tydzień dzwonią do mnie z przychodni pytając o zdrowie. Na powyższą okoliczność wypełniłam całą stertę różnych formularzy, ale czuję się zaopiekowana 🙂
Ewo47,
Na grypę zaszczepiłam się raz, po czym zaraz zachorowałam. Jakoś nie mam ochotę na powtórkę.
Natomiast mój laryngolog przepisał mi kurację Ismigenem, dzięki czemu skończyły się ciężkie anginy, a i przeżywam, gdy internista radośnie przepisuje mi góra 3 dni zwolnienia na infekcje wirusowe, mrucząc pod nosem, że się ZUS się go będzie czepiał.
eva47 dobrze, że się odezwałaś … bo o wszystkich się martwię … ja się nie szczepiłam po przykrych doświadczenia w rodzinie … im starsza osoba tym gorsze perypetie po szczepionce …
szpital w potrzebie …
https://www.facebook.com/szpitalpolna/photos/a.538959029531033/2890479504378962/?type=3&theater
Jolinku –
dziękuję za link do „The Coronavirus Explained & What You Should Do”. Doskonale przygotowana skondensowana informacja jaką co poniektórym powinno się puszczać kilka razy dziennie. Szczególnie niezdyscyplinowanej, brawurowej i beztroskiej młodzieży.
Szpital w potrzebie:
Zgroza ściska przysłowiową – wiadomo co – gdy szpital zwraca się do społeczeństwa o pomoc jaką powinno zapewnić państwo.
Wczoraj zamknięto w Sydney słynną plażę Bondi bowiem tłumy plażowiczów oraz zażywających kąpieli urągali podstawowej zasadzie wprowadzonej przez rząd, by zachowywać bezpieczną odległość: 1.5 -2 m., a także zakaz zgromadzeń powyżej 500-set osób.
Link – Coronavirus: Police clamp down on crowds in Bondi Beach
https://www.bbc.com/news/av/world-australia-51988084/coronavirus-police-clamp-down-on-crowds-in-bondi-beach
Dziś zapowiedziano restrykcje podobne jak w Polsce. Mają wejść w życie w ciągu 48 godzin.
Ja szczepię się od lat. Na normalną grypę nie chorowałam nigdy.
Ismigen jest u nas nieznany.
Jolinku dzięki za dobre słowo.
U nas, w Niemczech,na pożegnanie ludzie życzą sobie nawzajem „guten Verlauf” (dobrego, łagodnego przebiegu). Choroby oczywiście.
Moje dzieci w Zagrzebiu skoro świt wyrzuciło z łóżek i z domu trzęsienie ziemi. Spędzili w samochodzie kilka godzin czekając na pozwolenie powrotu. W centrum miasta sporo zniszczeń i nowe troski…
Zaszczepiłam się jesienią, po raz pierwszy.
Przed chwilą na portalu RMF24 obejrzałem mszę, którą odprawiał biskup Michał Janocha .
W kościele było ze dwadzieścia może trzydzieści osób.
Piękna ewangelia o uzdrowionym niewidomym .
Ładne kazanie.
Kościół NMP i św Józefa w Warszawie. Krakowskie Przedmieście.
Wczoraj w Polsce ponad 100 zdiagnozowanych przypadków zakażenia wirusem .
We Włoszech prawie osiemset zgonów.
W RMF24 msza św. i biskup, który rozdaje wiernym komunię.
Wszyscy przyjmują do ust.
Wcześniej rozdający obmył ręce w naczyniu wielkości filiżanki naparstkiem wody .
Jesteśmy narodem wybranym. Nic nam nie grozi. Miłej niedzieli i smacznego obiadu.
Salso-dzięki za wieści! Kiedy usłyszałam o trzęsieniu ziemi w Zagrzebiu miałam do Ciebie dzwonić. Uspokoiłaś mnie, chociaż na pewno nie jest łatwo mieć dwa poważne problemy do rozwiązania.
Misiu-w naszym pięknym kraju kościół, jak zwykle, działa na swoich własnych i podobno najlepszych zasadach. Po prostu nie da się tego czytać i słuchać.
Danuśko 🙂 problemy się mnożą, częściowo same, ale jak widać na przykładzie opisanym przez Marka, wspierane brakiem rozsądku i pychą ludzi, którym się wydaje, że wiedzą lepiej…
Salso dobrze, że mamy teraz telefony by dać znać rodzinie co się dzieje .. wyobrażam sobie jak się martwicie … przytulam …
na normalną grypę nie chorowałam nigdy … raczej przeziębienia ..
echidno pozdrawiam Was …
Małgosia już w Europie i wraca do domu powoli ..
Ja się nie szczepię przeciwko – po prostu bardzo mało bywam gdziekolwiek.
A propos Cichalów – trzymają się mocno, jak nie przymierzając Chińczyki 😉
https://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,25750817,zaginione-niemieckie-zloto-i-ukradzione-dziela-sztuki.html
Rzecz w tym, dla czytających uważnie, że to nie dżuma i można, a nawet należy przeleżeć we własnym łóżku, a nie biegać do lekarza albo na pogotowie i przy okazji zarażać innych i zajmować szpitalne łóżka. Jak to młodzi mówią – spoko i bez paniki.
Przechorujemy prawdopodobnie wszyscy, tym z innymi chorobami typu płuca, serce i w ogóle astma i te rzeczy z oddychaniem związane prawdopodobnie gorzej – i to im się należy najwyższa uwaga, ale cała reszta nawet nie zauważy.
BEZ PANIKI!!!
no to super cichale … pomachanko … 🙂
Alicjo dzięki za informację …
Jolinku 🙂 internet, komórki, nieocenione w tak trudnych sytuacjach.
Danuśka dzwoniłaś do Basi? … mam nadzieję, że gospodynie radzą sobie z tym kryzysem …
Salso to prawda … ja wprawdzie jestem przyzwyczajona do bycia samej ale bez tych mediów bym chyba zwariowała … no i się przydają do załatwienia wielu spraw np. opłaty rachunków .. cieszę się, że mam spore mieszkanie, duży balkon i kota bo nie czuję się jak izolatce …
kotlety inaczej …
https://dietamojapasja.blogspot.com/2020/03/kotlety-somianego-wdowca.html
Wzięłam się ostatnio za naszą (ha ha! mam dwie, a nawet trzy!) noblistkę, Alice Munro.
Nie wchodzi mi w ogóle, pewnie dlatego, że to była pierwsza tutaj przeze mnie czytana, a podrzucona przez Hilarę (moja nauczycielka angielskiego), a po czwarte primo, nie lubię krótkich opowiadań.
Książka to ma być książka odtąd dotąd, a nie takie małe coś, ledwie się zaczyna, to już się kończy. Od tego są wiersze!
Na wyspach Bergamutach…
Na wyspach Bergamutach
Podobno jest kot w butach,
Widziano także osła,
Którego mrówka niosła,
Jest kura samograjka
Znosząca złote jajka,
Na dębach rosną jabłka
W gronostajowych czapkach,
Jest i wieloryb stary,
Co nosi okulary,
Uczone są łosowie
W pomidorowym sosie
I tresowane szczury
Na szczycie szklanej góry,
Jest słoń z trąbami dwiema
I tylko… wysp tych nie ma
🙁 Cholera…. nie ma 🙁
Jolinek,
siejesz panikę!!! Odliczasz, kto żyje a kto nie. Daj spokój, przestań palić, bo mówią, że palący są podobno tego tam… podatni.
Wielkie mi co … spokojnie!!!
Alicjo tak myślisz? … ale dobrze Alicjo … zrobię sobie przerwę bo działam destrukcyjnie ……
https://www.youtube.com/watch?v=LDlUHcm2IDc
No oczywiście – przerwa, bo Jolinek się zdenerwowała!
Jolinku,
daj spokój, ja tak zawsze mwię, tak samo jak Ty, nie zwracaj uwagi 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=CANx5RcdPdo
*Ó
Jolinku, ani sie waz.
Alicjo, troche dyplomacji prosze.
Robie sobie co dwie godziny przerwe w siedzeniu i wykonuje kilka cwiczen oraz pedaluje na rowerze domowym. Od trzech dni wieje bardzo zimny wiatr i nie bardzo mozna wyjsc do ogrodu.
Jolinku, udzielam Ci dyspensy do rana.
Jutro czekam na podpisanie listy obecności porannym „Dzień dobry”.
Tu też zimnem wieje. Solidnie okutani poszliśmy na długi, leśny spacer.
U nas w pracy zmiana. Mam wolne w tym tygodniu. Nie wiem czy to dobrze, bo za tydzień może być gorzej. A koleżanka, która miała mieć urlop teraz, chce pójść dopiero po 10 kwietnia. Ona nie ma zaległego urlopu i chyba liczy na to, że nie będzie musiała wykorzystywać nowego. Oczywiście muszę być pod telefonem, bo sytuacja się zmienia.
Jolinku nie znikaj, kto będzie nas przytulał wirtualnie? 🙂
Elapa,
znamy się od stu lat – nie proś mnie o dyplomację, bo jej po prostu w sobie nie mam i nie zamierzam nauczać. Mówię – piszę, co myślę i myślę, że to jest lepsze od fałszywej przecież, tak zwanej dyplomacji.
Być może jestem w tak zwanym mylnym błędzie. Ale to akurat mnie nie obchodzi.
Podobnie jak panika, którą sieją z ochotą wszyscy – bo można, bo jest internet.
Jolinku jestem!
Od czego by tu zaczac, co by tu powiedziec; LP zdobyla w sobote dwa czterorolkowe pakiety papieru kuchennego, stan posiadania tych innych, mniejszych rolek wiadomego uzytku wynosi 22 sztuki, nadchodzace wiec restrykcje bierzemy na „klate“. Mimo ostrzezen, zalecen i polecen moja LP wzmozyla wyraznie aktywnosc i w sobote odwiedzila wiecej sklepow niz zwykle. Ale co mamy, to mamy!
W polunie wybralismy sie do ogrodka i pracowalismy dobrych pare godzin sprzatajac po zimie, czyniac pierwsze zasiewy. Mimo slonca wymarzlismy tak, ze dlugo nie moglismy sie ogrzac, a ja mam objawy ktore w obliczu tego co sie czyta, moglyby byc zastanawiajace, dlatego wzialem juz druga dawke aspiryny i innych takich tam. Gdybym nie mial przypuszczen, od czego to moze byc, bo juz przedwczoraj dlugo tam pracowalem, to bym sie juz teraz martwil, a tak, bede sie martwil dopiero jutro, jak sie nie poprawi.
Pracowac nie pracowalem przez caly tydzien, a nastepny tydzien tez skreslony. Po dzisiejszej przemowie Angeli M wiemy, ze ograniczenia kontaktow zostana zaostrzone i przez nastepne 14 dni nic sie w tej kwestii nie zmieni, a potem sie zobaczy. Jak to bedzie wygladalo w szczegolach dowiemy sie moze jutro, kiedy szczegoly ustawy zostana dopracowane.
Nb,w piatek LP otrzymala od pracodawcy specjalna bumage na dojscie do pracy. Wyglada jednak na to, ze zaklad (klinika rehabilitacyjna) zawiesi od jutra swoja czynnosc.
Jolinek nie sieje paniki, przeżywa obecną sytuację tak mocno jak większość z nas. To, że interesuje się, co dzieje się z innymi blogowiczami oznacza, że nie są jej obojętni. To jest dobra troska, a nie jakieś wścibstwo. Zresztą pyta w imieniu bardzo wielu z nas. Mnie także to interesuje.
Jeśli czyjeś wpisy mnie denerwują, omijam je.
Jolinku, pisz! A jeśli chcesz odetchnąć, to też masz do tego prawo i nikt nie powinien z tego powodu wyzłośliwiać się.
Szczerze zdziwiłam się, że niektórzy nigdy nie chorowali na grypę. To macie szczęście i dobrą odpo-rność. Tylko pozazdrościć. Wprawdzie niezbyt często, ale miałam i lekkie, i cięższe grypy. A ostatnio pierwszy raz w życiu grypę tzw. żołądkową. Zaraziłam się chyba od moich wnuków, którzy mieli ostre objawy/ oczywiście po kolei/, a ja od razu zażyłam co trzeba i szybko mi przeszło. Nigdy się nie szczepiłam przeciwko grypie, ale widzę, że moja odpo- rność z wiekiem jest słabsza, więc myślę o szczepionce. Ale u starszych osób działa ona o wiele mniej skutecznie niż u młodych, a poza tym wirusy grypy mutują, więc nie jestem zdecydowana.
Z ta grypa to ciekawe, jak pisze Krystyna, ze niektorzy nie choruja. Moze tez dlatego, ze nie maja z nia kontaktu, albo kontakt dosc ograniczony. U mnie, z racji pracy (kontakt z duza liczba ludzi), szczepienia sa mocno zalecane, a w sluzbie zdrowia i miejscach takich jak domy spokojnej starosci – obowiazkowe dla pracownikow. Pare lat temu przeszlam grype, ciezka i z powiklaniami, od paru lat mam spokoj, odpukac (te szczepienia!), boje sie jeszcze raz przez to przechodzic.
Widze ze koronavirus i wszystkie te komplikacje z nim zwiazane maja tez wplyw na nasz stan psychiczny – i dlatego trzeba wyciagac reke do innych, albo tylko ich wysluchac … kazdy ma inne potrzeby …
Cieplo pozdrawiam wszystkich!
Asiu,
wspomniałaś o swoich pra… dziadkach. Najpierw się śmiałam, bo to rzeczywiście czarny humor w kontekście obecnej sytuacji, ale tak naprawdę to był dramat ludzi umierających w męczarniach. Poczytałam sobie o epidemiach cholery w XIX wieku, a było ich sporo.
Opowieści ze Stanisławowa jak zwykle poprawiają humor.
Rozmowy przy huczącym wodospadzie przypomniały mi sytuację na weselu z czerwca ubiegłego roku. Usadzono nas w pobliżu ” strefy muzycznej „w towarzystwie dobrze znajomym i trochę mniej znajomym, ale ze wspólnymi tematami, więc zapowiadało się ciekawie. Ale huk muzyki zagłuszał wszystko i choć mój sąsiad z lewej strony snuł opowieści, ja prawie niczego nie rozumiałam. Ale robiłam mądrą minę, bo nie było innego wyjścia poza wyjściem z sali. Tak że zarówno przy wodospadzie jak i na sali weselnej porozumieć się nie jest łatwo.
pepegor przytulasy … 🙂
Dziewczyny muszę się trochę wyciszyć … ze 3-4 dni ..
Małgosia już w Polsce i jedzie do domu …
Dziewczyno, wyciszaj się, ale pamiętaj, że gdzieś tam koło Ciebie się błąkam i pilnuję, żebyś nie wyciszyła się za bardzo.
Ulżyło mi z Małgosią, uff.
Szczepienia przeciwgrypowe zalecane są dla osób od 60 roku życia.
My w naszym królewskim mieście spokojnie sobie polegujemy na prawym, albo lewym boku, albo wręcz na wznak. Trochę zarazy przywieźli turyści z Barbados, Anglii ,Hiszpanii i Portugalii, ale skutecznie i szybko zostali odizolowani od reszty społeczeństwa, która to reszta i tak siedzi po domach, jak my. Jedna, ta z Portugalii, leży w szpitalu, bo dość wiekowa i choroba jej nie wyszła na zdrowie. Ale podobno czuje się coraz lepiej. Parkingi i komunikacja miejska jest za darmo do końca kwietnia, który się jeszcze nie zaczął, ale szef miasta zarządził.
Nie ma paniki. Nie wyzłośliwiam się, tylko używam tak zwanego zdrowego rozsądku, który warto na takie czasy mieć. Przy okazji poczytałam sobie o różnicach między grypą a zwykłym przeziębieniem. Nadal nie rozróżniam 😯
No i dobrze….
https://www.mp.pl/pacjent/grypa/lista/62646,jaka-jest-roznica-miedzy-grypa-a-przeziebieniem
https://www.youtube.com/watch?v=nzCXZRUPJhc
Dzień dobry,
Dopiero skończyłem rozmawiać z Cichalem. Dwa czy trzy dni temu miał bardzo lekki wylew, ale już jest w domu, wszystko dobrze. Jeszcze troszkę trudno mu wyraźnie mówić, ale to naprawdę prawie nic.
Oczywiście opowiedział mi z detalami o wszystkich czterech pielęgniarkach, które się nim opiekowały. Chory, chory, ale zauważył i dokładnie zapamiętał urodę każdej z nich. Cały Cichal! Najdłużej opowiadał o przeuroczej Arabce, troszkę niedopieszczony, bo te pozostałe go głaskały, a ta tylko obdarowała go niezapomnianym uśmiechem. Była w hidżabie, więc na więcej sobie pozwolić nie mogła! Na czole miała podobno coś pięknego, co przypominało ryngraf. Jak widzicie wszystko zauważył!
Oni są na Florydzie, bez internetu, więc może i wirus tam nie dotrze.
Jolinku – bierz to wolne, jeśli naprawdę musisz!
A teraz dla wszystkich, posłuchajcie! Piękne!
https://www.youtube.com/watch?v=6wRYjtvIYK0
To dobrze, że to nic bardzo poważnego. Cztery pielęgniarki! I wszystkie piękne 🙂
To jeszcze Wiedeń się nie odezwał: Paweł i Magdalena. I Sławek z Paryża i Alina od paru dni nie pisze. Rzep też milczy i Zgaga. Żaba również.
Na FB jest akcja – ludzie pokazują zdjęcia z dzieciństwa. Irek nic się nie zmienił, tylko broda mu urosła 😀
Nowy – w Stanach chyba najgorsza sytuacja jest w Nowym Jorku i Kalifornii?
W małym miasteczku w Pennsylvanii, w którym mieszka moja odnaleziona rodzina na razie jest spokojnie. Tak samo u Jen w Georgii i Teresy w Kansas City.
Asiu,
Nowy Jork jest zdecydowanie najbardziej pokiereszowany przez wirusa, w moich okolicach też. Zaczyna brakować testów, łóżek, wszystkiego. San Francisco niewiele lepiej.
Ja prawie nie ruszam się z domu.
Z tego co pamiętam, to Twoja rodzina jest w Pittsburgh, PA, czyli miejscu bezpiecznym. Oczywiście wirusisko plącze się już gdzie może, ale tam mu trudno dotrzeć. Ode mnie to bite 12 godzin drogi, z NYC około 9 – 10. Wydaje mi się, że możesz być spokojna!
W Pittsburgh byłem kilka razy, ale zawsze w pracy, kilka lat jeździłem jako kierowca ciężarówki. Pensylwania to cudny stan, gdy wjeżdżasz z New Jersey do Pensylwanii, to jakbyś przekraczała granicę różnych światów. Z wariactwa nowojorsko-newjerskiego do świata spokoju i normalnego życia. A kraina Amishów jest już zupełnie nieopowiedzialna! Nie da się odzobaczyć!
Alicjo, pytasz, masz: https://www.cdc.gov/flu/symptoms/coldflu.htm (zolta tabelka)
Moja babcia urodziła się koło Pittsburgha. Oni mieszkają bardziej na północ – w małym mieście Oil City. Bardzo ładnie położone, nad zakolem rzeki, w dolinie, którą otaczają zalesione wzgórza.
https://www.google.com/amp/explorevenango.com/oil-city-council-story/amp/
Ladna okolica; doczytalam, ze Oil City slynie z pierwszego na swiecie odwiertu ropy naftowej.
Nie przypominam sobie, żebym kiedyś zahaczył o Oil City. Sprawdziłem – to jest tylko 1,5 godziny od Pittsburgh. Jak na tutejsze odległości blisko.
Pozostałe, które wymieniasz – Ga i Kansas City z pewnością bezpieczne, chociaż przez Georgię przejeżdżałem tylko kilka razy, a w Kansas City nigdy nie byłem.
Dotarłam przed chwilą do domu. Opustoszałe lotniska, zamknięte sklepy, puste autostrady. Wirus gonił nas po kontynencie południowoamerykańskim , właściwie wszystko udało nam się zobaczyć, po naszych wizytach zamykano kolejne atrakcje, miasta i granice. Przedziwnie wyglądała pusta prawie Copacabana po której wędrowały tyralierą oddziały policjantów i wyganiały ludzi, zamknięta kolejka na Głowę Cukru, ale wszędzie w sklepach, restauracjach , hotelu, w windach, na lotnisku w Rio były środki do odkażania rąk, czego już nie widzieliśmy w Europie, ani w Amsterdamie ani w Berlinie. Czeka nas teraz obowiązkowa kwarantanna. Muszę odpocząć po podróży powrotnej wyjątkowo skomplikowanej i długiej z powodu wrednego wirusa.
Magosiu – witaj!
Odpoczywaj i relaksuj się na łonie domowych pieleszy. Kwarantanna „zleci” szybciej niż myślisz. Życzę Wam wytrwałości.
Jak tam z zapasami?
Nowy – przekaż proszę Cichalowi pozdrowienia oraz życzenia szybkiego powrotu do zdrowia.
Cohen – jak zwykle wspaniały, a podkład wizualny teledysku wybornie dobrany.
Właśnie wyczytałam na stronie bbc, że Kanada wycofała się z Olimpiady 2020 – wiadomość sprzed 2-ch godzin.
Tak, sportowcy stwierdzili ze raz – nie beda narazac siebie i bliskich, dwa – nie maja gdzie cwiczyc bo wiekszosc miejsc do treningow jest pozamykana. IOC daje sobie jeszcze 4 tygodnie do podjecia ostatecznej decyzji w sprawie igrzysk, ale odwolanie nie wchodzi w gre.
Jolinku, milych porannych spacerow.
Asiu!
Dziekuje za pamiec!
Jolinku! Twoich wpisow i takiej naprawde ludzkej troski brakuje. Kto tego nie rozumie – jego problem. Sa ludzie empatyczni i nie nieempatyczni. Ale wiedz, ze sa tacy, ktorzy Cie potrzebuja, chociaz Cie nie znaja.
U nas stan prawie wyjatkowy, a caly land Tyrol objety kwarantanna.
Do pracy chodze z bumaga, a wlasciwie to jezdze samochodem, komfortowo prawie, bo nie obowiazuje strefa parkowania i ruch na ulicach praktycznie zamarl.
Najpowazniejsze zmartwienie o rodzicow w Polsce i mame w szpitalu, ktora miala kilka dni temu bardzo powazna operacje oraz tate, ktory powienien siedziec w domu. Cala moje energia idzie teraz na zdalne zorganizowanie im pomocy.
Dzień dobry 🙂
kawa
Irku, dziekuje za kawe. Wlasnie koncze moja ale Twoja wydaje mi sie bardziej aromatyczna.
Slonce za oknem, ale zimno.
U Zgagi dobrze, siedzi w domu.
Krystyno-bardzo dziękuję Ci za wpis z 22.03 godz.20.57
Jestem dokładnie tego samego zdania.
Jolinku-ściskam Cię serdecznie!
Rozmawiałam z Basią Adamczewską oraz z Żabą, obie w dobrej formie!
Basia codziennie na czacie ze swoją rodziną. Prawnuczka, czyli oczko w głowie naszej Gospodyni 🙂 ma już pół roku i dwa pierwsze zęby! U Żaby, jak zawsze dużo roboty z końmi, ale warto, bo niektóre robią międzynarodową karierę.
Kobieta pracująca już wiele lat temu wiedziała wszystko na temat epidemii:
https://www.youtube.com/watch?v=H1GRZKiUVf0
Małgosiu-cieszę się, że dotarliście do domu. Odpoczywaj, a potem opowiadaj i pamiętaj o zdjęciach!
Gdyby mi dano do wyboru
Gdyby mi dano do wyboru,
Wolałbym lalki od aktorów.
Grają bez sztuki i bez szminki,
Niestrojne w żadne wabne minki
Ni żadnym fałszem nie muśnięte,
Grają natchnione, grają święte,
Bez gaży, fum, bez kokieterii,
Zawiści, plotek….
Sztaudynger tym razem w samo południe, trochę inny niż poranny…:-)
Danuśka, dzięki za kobietę pracującą, jest dobra na wszystko !
Dzień dobry,
Małgosia – dobrze, że już jesteś w domu. Gdy się dowiedziałem gdzie podróżujecie ciarki mnie przeszły. Mam nadzieję, że wszystko okaże się ok.
Echidna – dziękuję w imieniu Cichala. Oczywiście dzisiaj przekażę!
Fajnie też, że Cohen Ci się podobał – zdjęcia i on – chyba najlepszy jego
teledysk, przynajmniej dla mnie.
Danuśka – a Wy wciąż na wsi? Też bym tam siedział na waszym miejscu.
Jolinek – pomachanko, jak to Ty zawsze nam przekazujesz!
Krystyna – przyłączam się do podziękowań Danuśki 23 03 godz. 9:49
Na zachodzie bez zmian. Spokój i cisza, oby tak zostało. Poza tym śnieg, deszcz, wiatr i tak w kółko.
Małgosi nie zazdroszczę powrotu z Brazylii, szczególnie perturbacji lotniskowo – lotowych.
A to się Cichalowi przydarzyło… trzymaj się mocno!
Nowy-nad Bugiem w czasach koronowirusowego zamieszania najspokojniej i najprzyjemniej. Stale jakieś spacery, dawno nie byłam aż tak dotleniona 🙂 Dzisiaj natrafiliśmy na bardzo okazałe bazie, wróciliśmy do domu z pięknym bukietem, postawiłam w dzbanie na tarasie.
Życzenia zdrowia dla Cichala!
Kobieta pracująca zawsze poprawia humor. Nie pamiętałam tego fragmentu, ale dobrze, że ktoś go odnalazł.
Leonard Cohen też niezawodny. Nie bawi, ale porusza do głębi.
Zewsząd słyszę o domowych i ogrodowych porządkach, ale mnie ochota a właściwie potrzeba naszła dopiero dziś. Rozmroziłam zamrażarkę. A ponieważ u mnie nigdy nie jest ona pusta, wynoszę szuflady/3/ na taras i okrywam kocem. Dziś jest bardzo chłodno, więc warunki były dobre. Potem inne prace domowe. I krótki spacer bez żadnych zakupów. Na obiad ugotowałam sobie kaszę gryczaną, a do niej była maślanka pozostała po pieczeniu mufinek. Ale tak mi smakowała, że muszę kupować ją częściej. Mąż miał danie bardziej treściwe – schab z kostką.
Małgosia w kwarantannie. Dobrze , że we własnym mieszkaniu. Moja znajoma też wróciła zza oceanu. Pojechała do rodziny na 2 miesiące, a powrót wypadł właśnie w czasie największego zamieszania. Wyruszała w podróż bardzo niechętnie w obawie o zamach, a prawdziwym problemem okazał się powrót. O szczegóły wypytam ją wkrótce, jak oswoi się z nową sytuacją. W pobliżu mieszkają dorosłe dzieci, które zadbają o zaopatrzenie.
Swoją drogą, z Cichalem nie jest źle, skoro potrafi zauważyć i opisać pielęgniarki, cały Cichal 😉
GosiaB,
dzięki za sznureczek. Podobne to dosyć. A propos szczepień na grypę – no właśnie, robić je czy nie? Ja nie odczuwam potrzeby, bo rzadko gdziekolwiek bywam, a już zwłaszcza, jak czuję się nie za bardzo. Chyba wszystkie choroby przebyłam w dzieciństwie i młodości, na to wygląda.
U nas w 10 minut zrobiło się biało. Pogoda zdecydowanie jest za pozostawaniem w domach. No i dobrze. Siedzimy… nic się nie dzieje…
Eros zaktualizowany 😉
https://photos.app.goo.gl/njS6p8vNxHmg2Vkq6
https://www.eska.pl/warszawa/warsiaskie-specjaly-te-dania-zjesz-tylko-w-stolicy-probowales-juz-wszystkich-aa-oJ3R-nUeJ-ioW5.html
Bociany w Przygodzicach już się zadomowiły. Teraz widać tylko jednego, ale podobno jest pan i pani. http://www.bociany.przygodzice.pl/
Jolinku, pomachanko i dzięki za szczególną troskę o mnie. Dziękuję też Wam za troskę i niepokój.
Kochani nasz wyjazd był zaplanowany jak zwykle znacznie wcześniej, kiedy nikt nie słyszał o wirusie, z niepokojem obserwowaliśmy sytuację, jak jechaliśmy do Argentyny i Brazylii, tam wtedy były 2 przypadki w Argentynie i 1 w Brazylii, więc było znacznie lepiej niż w Polsce, o Europie nie mówiąc. Nikt z tego wyjazdu nie zrezygnował. Mieliśmy świetnego pilota, kompetentnego i bardzo troskliwego. Na bieżąco śledził sytuację i nas informował. Przez większość czasu nie dotknęły nas restrykcje, udało nam się w ostatniej chwili zobaczyć Wodospady Iguazu, bo potem je zamknięto. Po tygodniu dostaliśmy informację, że z powodu zamknięcia polskiej granicy skasowano nam lot z Amsterdamu do Warszawy. Biuro szukało wszelkich dostępnych rozwiązań, zamieniło ten skasowany lot na Berlin, potem trwały pertraktacje jak nas stamtąd zabrać, były różne pomysły, stanęło na odkażonym , polskim busiku z kierowcą, który miał uprawnienia do wyjazdu za granice, bez konieczności odbycia kwarantanny po powrocie. Do końca nie byliśmy pewni czy KLM nie skasuje nam lotu z Rio do Amsterdamu. Pilot zgłosił naszą grupę w ambasadzie, zapisał nas na awaryjny lot LOT-u , który ma być jutro, zrobił wszystko byśmy wrócili. Ten temat nie schodził nam z ust, ale zrobiliśmy też wszystko żeby się cieszyć wakacjami, oglądać piękne i przygnębiające miejsca (fawele), podziwiać krajobrazy, widoki Amazonki z samolotu, latać helikopterem nad wodospadami. Mimo czających się w tyle głowy kłopotów staraliśmy się by ten wyjazd był udany i taki był.
Małgosiu, jesteście po prostu niepokonani 🙂
Pozdrawiam Was wszystkich i dziekuje za pamiec.
Jolinku, Twoje poranne pomachanko jest nam potrzebne a troska o innych bezcenna.
Jak to dobrze przypomniec sobie Kobiete Pracujaca i wzruszyc sie sluchajac Cohena tak piekne zilustrowanego.
Sytuacja tutaj zaostrza sie, nie wychodze z domu. Mam szczescie, ze jest ogrod. I kurki, ktore towarzysza mi, kiedy tylko jestem na zewnatrz.
Malgosiu, dobrze, ze juz jestescie w domu.
Asiu, dziekuje 🙂
Na „odchodne“ powiedzialem wczoraj, ze mam dopiero dzisiaj zamiar sie martwic o stan mojego zdrowia. Przed chwila zmierzylem temperature i – jests sie czym martwic: 38,2°C. Nigdy nie goraczkuje na tym poziomie. Noc nie byla latwa, pojawil sie na chwile nawet suchy kaszel. To jednak zaraz ustalo, ale jeszcze przy kladzeniu sie spac mialem wrazenie, ze bierze mnie zadyszka.
Wypada czekac, nic nie zrobisz!
A, jeszcze nie koniec narzekan. Bola mnie wszystkie kosci, od passa w dol, do kolan.
Czy szesc godzin obrabiania ziemi i wysiewanie szpinaku i rzodkiewek w skrajnym rozkroku wsytarczy by to wytlumaczyc?
Pozostalem dzis w domu i pozostane tez jutro.
Pepegor!!!
Jak to nic nie zrobisz. A test??? O który u Was dużo łatwiej niż w Polsce i niż tutaj u mnie!!!!
Nie ma na co czekać!!!!!!
Małgosiu, Magdaleno i Alino – wspaniale, że jesteście. Dziękuje za wieści o Żabie i Zgadze. Żaba zapracowana, ale może Zgaga się odezwie?
Magdaleno – to jest duży problem zaopiekować się rodzicami na odległość. Ja jestem z moimi i to też problem, bo boję się, że to ja ich zarażę. Mam nadzieję, że uda się wszystko dobrze rozwiązać.
Alino – ile masz tych kurek? 🙂
Za oknem wiosna, fiołki kwitną – w marcu!!! I co ciekawe w innym miejscu niż zazwyczaj 😯 . U mnie znowu zmiana – w czwartek, piątek, poniedziałek i wtorek idę do pracy, potem znowu 3 dni wolne.
Trochę poezji – pozytywnej, bo mimo, że jesteśmy w izolacji to nie samotni – przyroda zagląda do nas przez okna i dodaje otuchy.
Jak zwykle – Julian Tuwim
Gałąź
Gałązeczka zawsze się chwieje
W sposób nigdy nie opisany
(I wiatr może dlatego wieje,
Ze dźwiękami rozkołysany?)
Dzisiaj jedna, osypana różowo,
Prężnym łukiem do szyby przylgnęła:
„Otwórz okno, wpuść kwitnące słowo”,
Lgnęła, gięła, mówić zaczęła.
Otworzyłem – uderzyła światłem,
Światem, kwiatem – i w powietrzu pisze
l wiatr za nią, i wiersz za wiatrem!
Co za wiersz! Pierwszy raz taki słyszę!
Zielonego nie miałem pojęcia,
A tu samo, nieproszone, do pokoju,
I kołysze różową pamięcią,
I nakwieca samotność moją.
I stokrotnie obfita i mokra
Rośnie szeptem coraz silniejszym,
Pachnąc głośno, ciągnie od okna
W ramię, w pióro, we wnętrze wierszy.
Za dyskretną idąc dyrygentką
Dźwięczność świata dygoce giętko
I nad wierszem różowością trzęsie
Ponad wszelkie zielone pojęcie.
Z tomiku Treść gorejąca (1936)
Pepegor – zmartwiłam się. Trzymam kciuki, żeby to była zwykła grypa.
Czy u Was rzeczywiście jest tak łatwo zrobić test, bo czytałam różne opinie?
Ok, musze sie rozejzec, gdzie mozna to zrobic.
Pamietam obrazki z telewizji, z zeszlego tygodnia, ze gdzies na terenach targowych wjezdzalo sie samochodem i ustawialo w zawila kolejke. Personel pobieral wymazy przez opuszczona szybe.
Zdrowia dla nas Wszystkich, trzymajmy się! Pepegorze , Cichalu dla Was w szczególności.
Dla zdrowotności krupnik na solidnym rosole, którego składniki dostarczył syn tuż przed naszym przyjazdem.
Pepegor,
Nie zwlekaj, please!
U nas dzwoni się pod jakiś numer i tam informują wszystko – co gdzie i kiedy. Też są te punkty bez wysiadania z samochodu. Wyniki też chyba dosyć szybko.
Jak nie wiesz gdzie to dzwoń na policję, oni muszą wiedzieć!!! No muszą być tam jakieś numery, gdzie można dzwonić całą dobę!!!!
To nie takie proste, tylko ze skierowaniem od lekarza pierwszego kontaktu, albo po targowaniu sie na jakiejs infolinii.
Bede czekal.
Jezu!!!! Bez papierka ani rusz. Mam nadzieję, że ten lekarz pierwszego kontaktu pracuje jutro od wczesnego rana! I każ sobie wypisać ten świstek! Umów termin i jedź!!!
Pepe, Twoja wola, ale jeśli jutro nadal będzie kiepsko, to już nie zwlekaj.
Alicja,
Pozdrow ide mnie Cichala
Dziekuje
pepegor
23 marca o godz. 20:38 .
Ale jak się podejrzewa virusa, nie można udać się do lekarza. Trzeba dzwonić/ telefonować do lekarza. U nas też do Sanepidu. Przepraszam, że tak wpadłam. Pozdrawiam wszystkich blogowiczów.
Info dla każdego.
http://ak5.pl/5j7.html
Pepe, nie zwlekaj. Trzymam kciuki.
Pepe – trzymaj się.
Szarlo – wpadaj częściej.
Wracam do pracy, miłego dnia wszystkim 🙂
Ok, dzis rano temperatura znowu 38,1, zaczelismy wiec dzwonic.
Dostalem termin dzisiaj na 17.00 – zobaczymy. Wynik bedzie najwczesniej za dwa dni i bede musial, siedziec w domu co najmniej w srode i czwartek
I nie jest to znowu tak, ze oni zaraz zaprapraszaja na te testy. Podobno zasoby tych testow nie sa nieoograniczone. Musialem sie nabiadolic.
Pepe – trzymam kciuki!
pepegor – ważne, że nabiadolenie przyniosło efekty.
U nas pdobnie – napierw dzwonić, potem ewentualnie tutptać do lekarza lub na uwówiony telefonicznie test. Przepisy stale są zmieniane i należy śledzić odnośne strony.
Miejmy nadzieję iż jedynie sześciogodzinna praca ogrodowa spowodowała bóle mięśni i kosci, a temperatura jest skutniem przegrzania i chłodnego powiewu.
Pozdrawiam
errata:
*skutkiem
A ja wpadłam w panikę. Kończą mi się lekarstwa.Dodzwonić do mojej przychodni lekarskiej niestety nie udało się. Wypisałam na kartce kto ja i co oraz w jakiej ilości potrzeba. Kartka w torebce, a ja rozmyślam czy pójść, czy nie. Jeszcze z 30 minut. Odezwę się po powrocie. Pozdrawiam blogowiczów serdecznie. Margit.
Spróbuj tej aplikacji.
http://ak5.pl/ek7.html
Na FB są grupy wolontariuszy którzy pomagają w takich sytuacjach.
Wcięło mi tekst. Więc krótko: poszłam, Przychodnia zamknięta. Wreszcie udało się dodzwonić. Telefonicznie podałam nazwy i ilości lekarstw. Po jakimś czasie telefon z przychodni. Podali kody do wypisanych recept. Mam iść do apteki i zrealizować recepty podając otrzymane kody. Sama „E”. Co zrobią starzy, samotni, nie „E” osoby? U nas pełne słońce. W nocy było minus 6 stopni C. Chciałam stopień napisać Num Lockiem i wtedy mi właśnie wcięło tekst. Yurek, życzę lekką grypę. Pozdrawiam.
Kochani-jest nowy wpis naszej Gospodyni zatem z racji chwilowej nieobecności Jolinka powiadamiam, tak na wszelki wypadek.