Królewski zwierz (a właściwie skorupiak)
Najpyszniejsze jadłem na Korsyce. I naprawdę wyglądały jak królewskie stworzenia. Z tamtejszymi homarami zaznajomiłem się w dodatku w dzień francuskiego święta narodowego (14 lipca), które starałem się uczcić najlepiej jak potrafię. Na zakończenie kolacji wszyscy goście ulicznej restauracji, słynącej właśnie z homarów, odśpiewali Marsyliankę.
Fot. P. Adamczewski
Jest królem mórz – i osiąga królewskie ceny – twierdzi niemiecki smakosz Edward Lucke. Jednak homar homarowi nierówny, w sprzedaży są bowiem zarówno zwierzęta europejskie, jak i amerykańskie, importowane z Kanady. Te ostatnie występują częściej i są znacznie tańsze, jednak jak twierdzą „homaroznawcy” – nie mają takiego aromatu jak ich europejscy krewniacy. W menu wielu restauracji znaleźć można „homara bretońskiego”, który cieszy się opinią najsmaczniejszego. U europejskich wybrzeży występuje tylko jeden gatunek prawdziwego homara, Homarus gammarus.
Żyje on w przybrzeżnych wodach Bretanii od Saint-Malo do Brestu, a także w Irlandii, Norwegii oraz Szkocji, lecz z roku na rok coraz mniej się ich łowi. Zastępowane są importowanymi – z USA i Kanady. Żywe okazy pochodzenia europejskiego wyraźnie różnią się od zamorskich: najczęściej mają intensywnie niebieskie ubarwienie z pięknymi cętkami na pancerzu, natomiast skorupa amerykańskiego homara jest ciemna, brunatnoszara. Jednak gdy oba okazy znajdą się już na talerzu, trudno je rozróżnić. (…)
Peter Nóthel z restauracji „Hummerstiibchen” w Dusseldorfie i znawca homarów, w ostatnich 20 latach przyrządził potrawy z ponad 60 ton homarów. Twierdzi on, że jeśli każdemu, kto uważa, iż europejskie homary są lepsze, zaserwuje pięć kawałków ogona bretońskiego i amerykańskiego homara, „nikt nie wyczuje różnicy”. Test porównawczy Nóthela dał następujący wynik: nożyce homara kanadyjskiego są słodsze, a mięso z jego odwłoka nieco bardziej miękkie.
Homar bretoński jest trochę twardszy, trzeba go dłużej przeżuwać i ma lekko orzechowy posmak, jednak wcale nie jest smaczniejszy. Jeśli homar podawany jest w sosie, nikt nie odróżni jednego od drugiego. Jeżeli jest dobrze ugotowany, można wprawdzie wyczuć niewielką różnicę w smaku, ale na pewno nie jest to różnica jakości mięsa, która usprawiedliwiałaby dwa razy wyższą cenę. Chociaż w niemal wszystkich przewodnikach, czasopismach i książkach kulinarnych można przeczytać, że homar bretoński jest smaczniejszy – chyba nikt tego sam nie sprawdził… Ale można sobie to wmówić.
W amerykańskim stanie Maine oraz w kanadyjskich prowincjach Nowa Szkocja i Nowy Brunszwik rybacy łowią od 60 000 do 80 000 ton Homarus americanus rocznie – natomiast u wybrzeży Europy uzyskuje się zaledwie 3000 do 4000 ton. Próby hodowli homarów na szerszą skalę na razie się nie powiodły ze względów ekonomicznych: król mórz rośnie zbyt powoli.
Mój świąteczny korsykański homar był jednak wprost idealny: olbrzymi i smakowity. Mógłbym to zaświadczyć w każdym badaniu i ankiecie. Tyle tylko, że nikt mnie o to nie pyta.
Komentarze
Panie Piotrze, spieszę uzupełnić to karygodne niedopatrzenie.
Ankieta o homarze.
Zapraszam wszystkich, nie tylko Gospodarza 🙂
Gospodarzu – tym idealnym korsykańskim homarem była langusta. Dobrze, że nikt Pana o zaświadczenie nie pytał, a to dlatego, że tym korsykańskim homarem była langusta 🙂
rozkosze przy płocie
Nemożliwe 😯
To był lobster 🙂
p.s. To taki nasz homarek 😉
Kompromis – Lągussta a la Jean-Jean, ale dla Orki spine lobster 🙂
Piękny dzień – nikt nikogo nie gryzł w gardło, wszyscy gaworzyli jak nakarmione i przewinięte niemowlęta, Orca uczyła się słowa „jagoda”, Jotka przebrandowała się na Jagodę i częstowała szarlotką, Pepegor zjadł dwie porcje, Dorotol nabawiła się zapalenia płuc, nikt nie martwił się o złodziei, Gospodarz gospodarzył…to był raj 🙂
Dwa lata temu langusta, a teraz homar – to przecież nieistotne.
Na wszelki wypadek już teraz dziękuję Państwu za wszystko bez wyjątku.
Jestem stary, głupi, chory, biedny i mam bardzo słabą głowę, ale akurat w tym momencie nie kłamię – uśmiechajmy się częściej.
Placku , może jesteś głupi, chory, biedny 🙂 Pamięć za to masz niezawodną . Tak trzymaj! Pozdrawiam cię 🙂
Moja pamięć bywa zawodna. Ale wiem, że zawsze mogę liczyć na uczestników blogu. Pamiętają, odnajdą i podadzą na tacy. Dziękuję Placku. I tylko nie zgadzam się ze zdaniem, że to nieistotne homar czy langusta. Zwłaszcza dla tego skorupiaka, który znalazł się na ruszcie!
Placek pamięta wszystko ze zdumiewającą, prawdziwie szwajcarską precyzją. I wprawdzie „przecież to nieistotne”, ale nie zaniedba ujawnić czyjegoś braku precyzji.
Piątek, trzynasty, za oknem zimny luj 👿
Ale jest też mądra pani Olga. Czytam jej felietony i nucę razem z nią 😉
http://www.youtube.com/watch?v=oDuR094k2ds
Żeby tylko nie te troki u gaci,
żeby skrzaty nam nie szczały do mleka
Homary homarami, langusty langustami, a u nas sezon raków. Chłopak sprzedający je proponował mi jednego ogromnego. Na pytanie: a co ja z takim rakiem zrobię? Odpowiedział: ugotuje se pani i postawi na kredensie.
Hm… 💡
Nowy, poleciała do Ciebie świeża dostawa piwniczanki.
http://www.youtube.com/watch?v=T7qiqkfHU6A
Tego Józka to bym zmieniła na Plackę. O, pardon – Placka!
Imię się też zgadza 😯
Nie tylko Józka 😉
Ha, Bjk nigdy, przenigdy nie widziałam nikogo sprzedającego w Polsce raki. Każdy kto chce zjeść zakłada kalosze i szuka ( w wodzie albo internecie 🙂 ) U Ciebie jak nie maślaki w maju albo kurki to raki od chłopaka 🙂 Przeprowadzam się 🙂 Tak zwyczajnie na targu ?
Teraz i prawdziwków już pełno, a także grzybów zwanych tu poćcami (borowik ceglastopory, ja je omijam, zbyt szatańsko mi się kojarzą, ale podobno są pyszne) . Chłopak sprzedawał nad Popradem w okolicy Piwnicznej, tzn. miał je nałapane i proponował przechodzącym. Na targowiskach nie widziałam od lat.
Racja Piotrze, że to nie wszystko jedno. Langusta nie ma szczypiec (szczypców?) i często jest większa od homara. Amerykanie to wszystko załatwiają jedną nazwą: lobster.
Mamy przyjaciół w Maine i tam jeździmy na wyżerkę. Są relatywnie tanie. W Miami drogie. Raz nam zafundował Jerzor, ale to oligarcha 🙂
Wiele lat temu w czasie rejsu na północ, kupowaliśmy od rybaków i Ewa eksperymentowała. Pamiętam jak kiedyś duża fala wywaliła cały obiad na podłogę. Ja będąc przy sterze filmowałem Ewą zbierającą po całej kabinie i pomagałem; „Ewuniu, tu koło buta leży jeszcze marcheweczka a za szmatą do podłogi, lobsterek…” Potem Ewa surowo nakazała zlikwidować taśmę! Nie mówcie Jej, ale ukryłem.
Panie Piotrze – to ja dziękuję, za langusty i za homary, ale przede wszystkim za brak precyzji 🙂
(pizza Wnuka)
(wiersz Anny Frajlich)
Cichalu, Ty obwiesiu 😉
Placku, i tak Cię kocham 😆
Najbardziej okazałego homara jadłam w takich okolicznościach:
https://www.google.pl/search?q=le+mont+saint+michel&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ei=CB6bU4WyHaaj4gS8poCwAg&sqi=2&ved=0CJkBEIke&biw=1280&bih=603
I wstyd powiedzieć, nie pamiętam jego smaku 😳
Najbardziej zapamiętałam to, że mogliśmy wejść do pięknej restauracji z widokiem na kanał, z psem. Nasza Sunia natychmiast dostała miskę z wodą. A nasz dziewięcioletni wnuk kolorowanki, klocki, kredki, dzięki którym nie nudził się, czekając na zamówione danie. Dla nas były to wtedy lekko zaskakujące standardy 😉
Znowu nas poniosło w bok
Zdjęcia:
https://picasaweb.google.com/104148098181914788065/Opolszczyzna#slideshow/6023734040183124722
Cichalu, rozwiązałeś mi zagadkę, dlaczego na Karaibach langusta nazywała się homar…
Minely te czasy, kiedy homary sluzyly, jako nawoz w ogrodzie warzywnym. Okolo 80 lat temu grzadki warzyw byly oblozone zlowionymi homarami, aby uzyznic glebe. Wtedy homary nazywano miesem dla ubogich.
Gusta sie zmienily, a ze zmiana gustow rowniez zmienily sie ceny. Homarow w wodach Puget Sound jest teraz o wiele mniej niz 80 lat temu.
W US najlepsze homary sa w polnocno-wschodniej czesci kraju. Szczegolnie w stanie Maine. Nazwa „Maine lobster” przyciaga uwage i pobudza apetyt.
Kiedys juz pokazywalam to zdjecie. Homar przypadkowo zlapany u wybrzezy Maine wazyl ponad 12 kg.
Artykul podaje, ze wypuszczono go z powrotem do Atlantyku.
http://www.reuters.com/article/2012/02/26/us-usa-lobster-idUSTRE81N1T720120226
Ładny ten „bok” Ewo 🙂
Opolszczyzna jest ciągle na liście miejsc do odwiedzenia.
Skansen ciekawy, lubię porównywać wygląd chat i wyposażenie w różnych rejonach Polski. Mojej mamie też w tym roku wyrosły takie duże naparstnice. Nie przepadam za nimi, ale muszę przyznać, że nawet ładnie wyglądają 🙂
Ten strop kościoła w Małujowicach jest bardzo interesujący.
Przedwojenne Małujowice (Mallwitz): http://fotopolska.eu/528334,foto.html
I jeszcze jedno zdjęcie: http://fotopolska.eu/153428,foto.html
Bitwa pod Majułowicami podczas wojny siedmioletniej: http://blog.e-knapczyk.pl/wp-content/uploads/2008/11/hohenfriedberg-bitwa.jpg
Raczki nieboraczki:
http://bartniki.noip.me/news/img_4025.jpg
W Szwecji na początku września jest sezon na raki, kuzynka Jerzora nas uraczyła rakami! Nie, nie tylko tymi dwoma, była ich cała micha i sporo roboty, z lobsterem o wiele mniej roboty, bo duży.
U nas świeży i żywy do dostania w niektórych sklepach, pływa sobie w wodzie i wybierasz, który się do ciebie uśmiechnie. Cen nie pamiętam, ale nie są zatrważające (sprawdzę przy okazji, jak nie zapomnę).
U nas z lobsterów słynie Nowa Szkocja, Nowa Funlandia, Nowy Brunszwik i Wyspa Księcia Edwarda.
Dzisiaj obiad u Lisy.
Alicja i Szarak: obowiązkowe, a poza tym każdy może popatrzeć (z przyjemnością):
http://vimeo.com/97804635
Nisiu. Nie jestem Honore, ale rzeczywiscie; piękna dziewczyna na koniu
galopująca pod pełnymi żaglami, to jest to! (czyli Coca Cola?)
Orco, w tamtych czasach ostrygi były pokarmem biedoty pracującej w portach i dokach londyńskich. Chętnie bym pobył biedotą jakiś czas… Sądzę, że Alicja też!
Jagodo! Ten obwieś będzie Cię kosztował duuuużo nalewki (najchętniej tej olbrychskiej) 🙂
cichal,
W ksiazce „Krolik i oceany” Melchior Wankowicz napisal (cytuje z pamieci) „pierwszy czlowiek, ktory zjadl ostryge byl geniuszem”.
Nisiu,
obejrzałam. Decha mnie nie pociąga, ale pokład DM jak najbardziej.
Niestety, w tym roku nie wyszło, mimo, że w styczniu prosiłam o zarezerwowanie miejsca i potem jeszcze raz.
Nikt mi nie raczył nawet odpowiedzieć na ten drugi raz – przecież nie pływam tam za darmo, tylko oligarcha ( 🙂 ) Jerzor płaci za to sporą kasę (doceniając mój spory wkład w tęże kasę, i że mi się należą zachcianki, jako i jemu, typu rower wyścigówa z najwyżeszej, tytanowej półki etc.).
Przykro mi się zrobiło…pani Basia powiadamiała mnie przed czasem, kiedy, co, gdzie, jakie trasy i tak dalej.
Sądząc z dotychczasowych wynikow ankiety, duch w narodzie nie ginie 😀
Czesc indagowanych asymiluje się z tegorocznym zwyciezca(?) Eurowizji, oba gatunki homara są rownie popularne, panga cieszy się identycznym wzieciem.
Były umysly scisłe(Bo „najbardziej podobają się nam te piosenki, które już znamy” ), głodomory(„sa znacznie wieksze”), katolicka duszyczka z Czestochowy(„Panga w panierze najzdrowsza w piąteczek!”), lokalny patriota(„koszula bliższa ciału ;)” ) i fascynat pangi, o politycznym uzasadnieniu tego faktu(„wybrałem PO”).
Chyba się zatrudnię w OBOP-ie 😉
Asiu,
Dziękuję za stare zdjęcia. Podepniemy pod wpis. Twój pomysł jak najbardziej popieram – Opolszczyzna to ciągle niedoceniony pod względem turystycznym zakątek a kryje w sobie sporo niespodzianek.
Ja natomiast od wielu lat wybieram się na ścianę wschodnią (Roztocze, Lublin, Zamość) i jakoś dotrzeć tam nie mogę. Witek za od trzech lat wybiera się w twoje okolice (Pałuki), tyle że w momencie podejmowania decyzji okazuje się że bliżej nam do krainy Bratanków…
Dzień dobry.
Cisza na blogu, czas na zgłoszenie powrotu z urlopu. Czas mi upłynął na lekturze zalecanej przez Kota, a dostarczonej przez Haneczkę „pocieszeń z filozofii” i zajęciach domowych. To zawsze okres intensywny w rodzinie, bo kończy się pomaleńku rok szkolny i Młodsza tyra bardziej w charakterze biurokraty, niż belfra, przy dramatycznych westchnieniach i okrzykach dezaprobaty. „Mama, pracuję 20 lat, a wdrażam 4 reformę programową. Ja się zastrzelę, albo pojadę do Warszawy palić opony, czy coś podobnego”. Od przedwczorajszego wieczora dziecko moje będzie totalnie niedospane, bo to zdeklarowany kibic piłkarski, a ogląda z przyjemnością i bez zdenerwowania – nasi nie grają; można bezinteresownie podziwiać cudzy kunszt. Czy Nisia zaczęła już obchody Dni Morza na blogu? Ja się przyłączam, bo to bardzo sympatyczne święto (chociaż powinno trwać cały rok)
http://youtu.be/09h6fMMK1lU
I nieco uśmiechu
http://youtu.be/09h6fMMK1lU
Pyro, u nas co minister to nowa reforma.
Elap – to jest znakomity sposób na wyrzucanie pieniędzy podatników. Jasne, że od czasu do czasu trzeba wprowadzać zmiany, ale ostatnia reforma nie przetrwała 15 lat; a zmieniono wszystko: organizację szkolnictwa, wzór matury, podstawę programową (2 razy). I znowu od początku. Za rok młodzi będą zdawali już zupełnie inną maturę i uczą się czego innego.
Dzien dobry,
Pyro, jak milo ze jestes :).
Prosze nie wpadac na jagniecine przez jakis czas, Odsas z tatusiem udekorowali dom na czas pilkarskiego swieta :).
Jolly – właśnie leci „kabarecik” – Młodsza patrzy na mecz – na łyso, bez dekoracji, bez piwa i bez chrupek. Skąd mi się taki kibic wziął?
Hmmm… Jestem łysy, bez dekoracji, mam piwo i chrupki, ale nie oglądam meczu. Jak żyć?
U mnie tez bez piwa i chrupek. Ukochany woli rugby i pilka go nie podnieca. Nawet jak gra Francja. Ja od czasu do czasu rzuce okiem.
Zrobiłam rabarbarowe żniwa i zamroziłam, z resztek ugotowałam kompot.Prawdopodobnie lepsze byłoby ciasto, ale ja z tych niepiekących, a Jerzor wystrzega się ciast.
Miało być słonecznie i ciepło, jest pochmurno i chłodnawo. Komary jak czołgi, o mało mnie nie zjadły.
A tu ciekawostka z kręgu winiarstwa:
http://lublin.gazeta.pl/lublin/1,48724,16144006,Piwniczka_Messiego_i_nie_tylko__Szlakiem_lubelskich.html#LokKrajTxt
Jestem w trudnej sytuacji – córka prezesa górniczego klubu, żona pyskatego kibica i Matka dwojga kibiców (Synusia mniej i Młodszej silniej zwariowanej piłkarsko). Nieszczęsna córka, żona i matka do dzisiaj nie może zrozumieć dlaczego 22 dorosłych facetów biega za jednym kawałkiem skóry. Oni biegają, a wielkie tysiące drą się jak opętane. No i taka niekumata już pewnie umrę. Kiedy jeszcze miałam ich wszystkich razem w domu zdarzało się, że prosiłam w zaprzyjaźnionym domu o azyl polityczny na czas trwania meczu. Udzielali.
U mnie w domu też nie ogląda się piłki nożnej. Kibicujemy siatkarzom, oglądamy zawody lekkoatletyczne i czasami kolarzy, a właściwie okolice, przez które przejeżdżają. Ale panowie u Jolly mają przynajmniej komu kibicować.
Zimno dziś na dworze, tylko 9 st. C i dżdży prawie cały dzień. Jutro ma być lepiej.
Ewo,
bardzo ciekawy reportaż z Opolszczyzny.
Osobiście kibicuję tylko skokom narciarskim i lekkiej atletyce. Na inne dyscypliny czasem rzucę okiem, ale to tyle.
Ma ktoś nowe pomysły na sałatki? trochę już mi się znudziły dotychczasowe.
Nie zaprzeczczam i nie potwierdzam ze wiem jaka jest roznica miedzy hamarem i langusta. Wazne by bylo toto, od czasu do czasu na talerzu. 🙂 🙂 🙂
Do oporu uzylem tego zwierza w brazylii. Kiedy zwierza w cumbucko przygotowywalem, mialem juz doswiadczenie. I to wieloletne. Ale ten pierwszy raz kiedy naszla mnie ochota na homara, pamietamy do dzis.
Bylo to ponad cwierc wieku temu, niby niewiele i moze wlasnie dlatego to zdazenie pamietam. Homary mozna bylo wowczas dostac u nas, w wb, w stanie stalym zmrozonym. Kosztowal niewiele, cos okolo 20 dmarek za sztuke okolo o,75kg. Czasy byly takie, ze wystarczylo zrobic dziennie jedna nadgodzine i mozna bylo sobie pozwolic na homara ( z polnocnego pacyfiku ), flaszke wina bialego i jeszcze na jakas drobnoske. Pomimo tego, czasy nie byly doskonale, technologje nie do konca dopracowane.
Podczas transpotru homara do mieszkania, przyczym odleglosc nie mozna bylo mierzyc w latch swietlnych bo wynosila jedynie dwa kilometry, nadruk instrukcji uzycia do spozycia rozplywal sie do takiego stopnia ze nie dalo sie nic odczytac.
Gospodarza bloga jeszcze wowczas nie bylo, bo nie byl internet az tak mocno rozpowszechniony. Nie bylo gdzie i jak sprawdzic co ze zwierzem zrobic. Ugotowal sie zatem nie na twardo, nie na miekko, tylko do tego stopnia, ze gdzie gdzieniegdzie postaly jedynie szczatkowe slady czegos, co przypomialo trociny 🙁
Uplynelo jeszcze sporo czasu, przy biurku na nadgodzinach, zanim doszedlem do perfekcji w przygotowywaiu homara z sosem czosnkowym i z chlodnym szampanem.
Wczoraj i dzis w morzu widzialem podczas plywania przyzwoite okazy turbota. Odrywaly sie od dna przed nadchodzaca fala. Turbocik wyplywal na powierzchnie wody a pod nim piaskowa zawierucha 🙂 🙂 🙂 🙂
Dopiero po parokrotnej obserwacji takiego zawjawiska nastapila zajawka ze to nic groznego, poprostu tylko turbocik, ktory predzej czy poznie trafi na nasz stol 🙂 🙂 🙂 🙂
Dzis byl zlowiony i zamrozony przed dwoma tygodniami. Jesli ktos chce to moge naklepac jak wyszedl 🙄 ale to nastapic moze najwczesniej jutro. Czuje sie swietnie, turbot w brzuszku plywa w hiszpanskim winie i nie sadze by tak szybko mial ochote na zmiane srodowiska 🙂 🙂 🙂
Ja zaraz robię, ale to bardzo pospolita mieszanka.
Porwana sałata rzymska, do tego ogórek świeży, pomidor, cienkie plasterki czerwonej cebuli (dużo), sporo pokruszonej fety.
Sos – ocet, oliwa, dyżurne, kilka ząbków zmiażdżonego czosnku.
Moją ulubioną jest feta a arbuzem (u nas – watermelon), cebulą czerwoną i oliwkami, ale nie mam pod ręką arbuza. Świetna na upały, orzeźwiająca.
Zerknij tu może, to przepisy naszych blogowiczów:
http://bartniki.noip.me/news/Gotuj_sie/Przepisy/10.SALATKI/
Zaraz idę zrobić. Sałata lodowa, papryka czerwona i zielona, czerwona cebula, feta, dyżurne, troszku czosnkowego proszku i vinegrette, ale śmiszne, bo nie na oliwie z oliwek, tylko z kokosa! Obok sznycel (po krakowsku) Wchodzi!
Cichalu – olej kokosowy należy do olejów szlachetnych, w sałatce bardzo dobry. Podobnie olej orzechowy (dla mnie za drogi, ale dobry). A sznycel, to sznycel – musi wchodzić.
Szaraku – Chcę 🙂
Przypomniałeś mi Twoje wsady energetyczne sprzed paru lat, dzięki temu wiem, że jesteś frutti di mare ekspertem.
Jeśli możesz, opowiedz nam także o Gęsiej Alternatywie. Wiem, że ośmiornica to nie langusta, ale te dwa zdjęcia to także prawdziwa uczta.
Jeśli Cię tymi uwagami uraziłem, przeproszę bez żadnych zawiłych wykrętów 🙂
Jutro Dzień Ojca, a u mych południowych sąsiadów (United States of Brilliant Marketing) także Krajowy Dzień Homara.
Snobistycznie niedrogi sałatkowy entuzjazm
Zapomniałam o niezbędnym (wg. mnie) składniku mojego sosu do sałaty – półgarstek suchego oregano!
Cichal,
jak robisz ten sznycel po krakowsku?
Jerzor pyta, czy płyniesz na te Bahamy i jeśli, to czy z załogą czy sam.
Nie, że chciałby być załogą, bo raczej przekonał się, że pływać niezbyt lubi, chyba że na krótkie dystanse, tak jak z Markiem na parę godzin po jeziorze. Marka jeszcze nie namierzyłam, gdzieś zapodziałam jego mail i zresztą na chwilę zapomniałam o sprawie.
Dziękuję za sugestie sałatkowe. Pan na filmiku Placka je z takim apetytem, że człowiek (znaczy ja) najchętniej by go czymś nakarmił.
Alicjo. Krakowska nazwa sznycel (schnitzel) to poprostu mielony. Ewa prócz innych genialności (raczej nie w kuchni), robi świetny sznycel z mielonego indyka i wielkiej ilości pietruszki. Ja to, niechwalący się (Zagłoba), zawsze muszę „dosmakować”.
Jerzor. Płynę sam, bo to zarobkowe i nie mogę się z nikim dzielić. Emerytura tutaj, jak jak i w Polsce, mikrutka, a łódka wymaga inwestycji.
Sorry, taki klimat…
Ja lobstera sredniej wielkosci wrzucam do wrzatku na 15 minut z duza wiazka swiezego kopru. Spawdza sie zawsze, nigdy nie jest gumowaty. Potem tylko gorace maselko. No, lubiezna jestem. 🙂
Mielone! Dawno nie robiłam – a lubię, na zimno świetnie pasują do kanapki na żytnim chlebie.
Indycze z pietruchą brzmią ciekawie.
Stopy wody pod kilem, Cichalu i pomyślnych wiatrów!
Chciałbym zjeść pyszne śniadanie z papają, caju, kokosem z mąką i pao de queijo.
Szaraku, wszelkie pomysły na turboty i inne morskie żywoty mile widziane.
Jolinku – słonecznego najlepszego! 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=5akYnlwubDo
Haneczko – spokojnego najlepszego! 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=g0OR3WpdwgY
Haneczce, Jolinkowi i wszystkim Jolantom slę uśmiechnięte życzenia imieninowe.
A poza tym mam pytanie: czy ktoś z Was spotkał się z terminem „formatowanie portugalskie”? Wujek Google coś tam pisze o formatowaniu pośrednim, nic z tego nie rozumiem, Co to jest i jak się używa? Wiadomość potrzebna Młodszej, znajomi nie wiedzą.
Joli i Haneczce z tego samego miejsca co miesiac temu wszystkirgo najlepszego 🙂
Przez ostatni tydzien slonce, plaza, i najlepsze ryby na swiecie…
Witaj, Marku. Piękne wakacje masz.
Pyro,
Nie spotkałem się z formatowaniem portugalskim, więc nie pomogę. Nawet poszukiwania u wujka z mojej strony nie przyniosły żadnych rezultatów.
Nieco już zapomniana katastrofa promu, widziana oczami Polki w Korei.
Jolinkowi i Haneczce najserdeczniejsze życzenia i uściski imieninowe.
Drogim paniom w dniu imienin-ciszy i spokoju 🙂
Blogowym Jolom i Jolom podczytującym – NAJLEPSZEGO 🙂
Dzien dobry,
Haneczko, Jolinku, najlepszego!
Byłam wczoraj z przyjaciółmi w nowo otwartej restauracji na Mokotowie „L’enfant terrible”. Właściciel Michał Bryś od lat urządzał znajomym uczty kulinarne, a o Jego chlebie na 20-letnim zakwasie krążyły legendy. Ostatnio pobierał nauki u Amaro, w Nomie i paru innych gwiazdkowych restauracjach. Postawił wszystko na jedną kartę i w ostatni piątek otworzył w końcu swoją wymarzoną restaurację. Lokal jest nieduży, dość surowy w wystroju, ale robi sympatyczne wrażenie. Kuchnia dobrze widoczna, obsługa miła. Karta krótka, ale ciekawa, oparta na polskich produktach, ma być zmieniana często. Jedzenie doskonałe, z gatunku tych niezwykłych, szczególnie z powodu dodatków. Ciekawe miejsce, godne polecenia.
MałgosiuW,
To pochwal chociaż, co Tobie najbardziej przypadło do gustu u tego okropnego bachora?
Krzychu, koleżanka robiła zdjęcia, ale jeszcze ich niestety nie mam. Menu było 5-daniowe, 3 przystawki: długo pieczony burak nadziany kozim serem z musem z makreli i pstrąga, tatar z młodego jelenia i pomidory w różnych kolorach i postaciach. Dania główne: dobę pieczony boczek z kaszanką i policzkiem, pieczona polędwica z cielaka 36 tygodniowego lub jesiotr na kaszy. Na deser mleko w różnych postaciach chociażby kostek jogurtowych. Towarzyszyły temu różne dodatki, sosy, których nie jestem w stanie wymienić. Uczta dla oczu i niezwykłe smaki.
Pyro,
A w jakim kontekście to formatowanie? Więcej informacji proszę.
Ostatnie wydarzenia nie zrobiły dobrej reklamy restauracji Roberta Sowy…a cóż on winien, że jacyś panowie się zmawiają i coś tam między sobą ustalają? I samych siebie nagrywają, bo któż inny, jak nie jeden z nich? Colombo by doszedł, który i po co 😉
Żaden restaurator nie chciałby takiej „reklamy” – tu nie idziemy, bo podsłuchują i nagrywają 😯
Jolinku, Haneczko, najlepsze życzenia imieninowe – wszystkiego dobrego. Często o was myślę. 🙂
Małgosiu,
bardzo podoba mi się podane przez Ciebie menu. Buraki od pewnego czasu stały się modne. I słusznie, bo świetnie sprawdzają się w różnych kulinarnych zestawieniach. Tatara z jelenia miałam okazję spróbować w wersji domowej. Moja reakcja była trochę dziwna, bo pierwszego dnia nie mogłam przełknąć ani odrobiny, a następnego dnia pałaszowałam go z wielkim apetytem.
W Polsce Dzień Ojca przypada 23 czerwca. Nie wiem, czy w przedszkolach, gdzie celebruje się tego typu okazje, dla tatusiów przygotowuje się coś specjalnego.
Ewo – tekst oddany do druku – ale najpierw do oceny p.profesora, wrócił z potężnymi adnotacjami na marginesach – „formatowanie portugalskie”. No i klops, bo kandydatka na wojewódzkiego konsultanta d/s konkursów przedmiotowych nijak nie chce zapytać TUZA „o so chodzi”, dlatego szukamy pomocy. Widać układ tekstu jest nie taki, jak trzeba. Merytorycznie uwag niet.
Pyro,
Poddaję się. Albo chodzi o jakiś format DTP znany pod inną nazwą albo zwyczajnie o zmianę czcionki na portugalską w przypadku nazwy własnej. Wujek Google nie był zbyt pomocny.
Dziewczyny – serdeczności!
Solenizantkom wyrazy tęsknoty!
Ewo – dziękuję. Może jeszcze ktoś, coś znajdzie?
Haneczko! Jolinku! – wszystkiego naj, naj, najlepszego!
Pyro, moze profesorowi chodzilo o sposob zapisywania liczb. Format portugalski: tysiace sa oddzielone spacja
(100 000), dziesietne sa oddzielone przecinkiem. Jednakze Apple ustawil swoje International System Preferences „Portugal” format uzywajac kropke jako rozdzielnik tysiecy. Trzeba zmienic custom format na taki jaki profesor zaleca.
Jolantom – najlepszego i radosnego 🙂
Moi Drodzy Blogowicze i Ty Piotrze bardzo dziękuje za życzenia i miło mi, że jestem tu obecna chociaż mnie nie ma … 😀 …
pewnie dołączę znowu do braci blogowej bo czasami mnie bardzo palce świerzbią by coś napisać …
nowym blogowiczom pomachanko … 🙂
Jolinek51, odmachuję wesoło, dołączając imieninowy bukiecik, a nawet dwa
bjt ależ smaczności … pychowate .. 🙂
Kusztyczek życzeń spełniłam bardzo porządnie, nalewką różaną. Oszczędzam ją jak mogę, a i tak ubywa. Nie szkodzi – pod koniec września Haneczka zerwie dla mnie następną porcję i już od stycznia będzie na toasty za przemiłe koleżanki i kolegów. Teraz zostały w mojej piwniczce nędzne resztki – jedna malinówka, jedna smorodina, jakaś pigwa, ze dwie wiśniówki i 2 butelki wiśniaku – paskudy. Myślałam, że ta paskuda starczy do mięs, marynat itp na 10 lat, a potem okazało się, że mały kieliszek wlany na szklankę wody z cytryną jest świetnym, wieczornym napitkiem wytrawnym. I tak jakoś zeszła…
Zdrowie Haneczki i Jolinka! 🙂
(u nas jak zwykle czerwone chilijskie)
U mnie poziomki będą za chwilę, ale jak znam życie, chipmunki zdążą je zjeść. Chyba, że użyję Mrusi jako ochrony terytoriów – połowa porzeczek, a przecież zielone jeszcze, już zjedzona 👿
Myślałam, że szpaki, ale nie, to te małe chuligany. Teraz urzęduje tu mamuśka z młodym i głupim. Głupim, bo omal Mruśce nie wlazł w paszczę. Ja to obserwowałam i nie dopuściłabym, ale scena była taka – zawieszony nieporządnie szlauch do podlewania, z jednej strony chippie, z drugiej Mrusia i zbliżają się do siebie. Mruśka jak to kot, powolutku, chwilami nieruchoma i czeka na moment. Chippie odważny, idzie naprzód, Mrusia wykonuje skok i trafia prosto w splątany szlauch. Chippie zwiał, on jak z procy potrafi wyskoczyć.
Alicja – Mrusia chyba dopiero teraz rozumie obowiązki kocie.
Haneczko, Jolinku – uściski i kwiaty dla Was!
A pod apelem Piotra Gospodarza o 17.32 podpisuję się oburącz.
I ja dopisuję tęsknotę Haneczko i Jolinku! Zdrowia i smaczności!
To ja dopisuję się do Jolinka 19:53 🙂 Jolinku, ściskam 🙂
Dziękuję Wam za pamięć i życzenia 🙂
Jolinku, wszystkiego najlepszego !
Solenizantkom radosne pomachanie 😆
Kochajmy się. „Zgoda, zgoda a Bóg wtedy rękę poda”, jak mawiał hrabia F .
Przypadkowo ogladam spotkanie Francja – Honduras. Przypadkowo, bo nie jestem typem kibica, który musi! Sam w młodości grałem i do dzisiaj mam skopane i pozbawione czucia kawałki piszczeli nad kostkami. Kopaliśmy się to prawda, ale takiej brutalnej gry jak teraz nie znałem. W ciągu jednej minuty dwie żółte kartki i jedna czerwona! Gra siłowa nie techniczna. Francja prowadzi 2:0. Pierwszy gol z karnego a drugi samobój bramkarza ręką (sic) Ciekawostka, jeden z pilkarzy latynoskich ma na imię Boniek! To jest numer!
haneczko przytulaski … 🙂 …
dziękuję jeszcze raz wszystkim za życzenia … 🙂 …
ja coś mam mało nerw na oglądanie gier zespołowych … wolę lekkoatletykę ..
Honduras cieniutki (byłem tam łódką, bida z nędzą) Francja już nie ta. Dalek kopanina. Francja wcisnęła trzeciego gola i zniesiono jednego zawodnika. Przypomniałem sobie, że powinienem jeść czipsy i pić piwo. Czipsów nie mam, ale jakieś pyfffko powinno się w lodówce znaleźć…
Haneczko i Jolinku, serdeczności imieninowe, wszystkiego najlepszego!
Przesylam serdeczne zyczenia dla solenizantek.
Przy okazji chce podziekowac CBC (Canadian Broadcasting Corporation) za transmisje z Brazylii. Korzystamy z bliskiego polozenia stacji w Vancouver, B.C. I ogladamy niektore mecze.
Miedzy meczami sa kanadyjskie wiadomsci. Informacja o grzybach „morel” zwrocila moja uwage.
http://www.cbc.ca/news/canada/north/morel-mushroom-rush-draws-harvesters-to-yukon-1.2672848
Autor artykulu porownuje tegoroczne zainteresowanie zbiorami grzybow „morel” do goraczki zlota w 19 wieku. Jeden ze zbieraczy o nazwisku Jan Polak przyjechal do Yukon az z Czech. Pan Polak przez Internet szukal pracy na terytorium Yukon przy plukaniu zlota. Zamiast pracy przy zlocie trafil na ogloszenie o zbieraniu grzybow na tym samym terytorium. Z ogloszenia wynikalo, ze dochody ze zbierania grzybow sa lepsze niz z plukania zlota w rzekach. Pan Jan Polak mowi, ze zarabia $400.00 dziennie.
Wiecej informacji w artykule.
Orco – nie rozpoznałam tych grzybów w skrzynce. Możesz podać polską nazwę?
Przepraszam,
Google mowi, ze ten grzyb po polsku nazywa sie smardz.
Dziękuję, Orco. To bardzo cenny grzyb, szczególnie suszony. U nas pod pełną ochroną, ale u sąsiadów można zbierać. Suszone są luksusową przyprawą do potraw mięsnych. Tylko te, które widziałam w naturze, mają wydłużone kapelusze ok 8 – 10 cm
Jolancie i Jolancie – Serdeczne życzenia wszelkiej pomyślności i równie piękną Jolantą
Smardze, smardze… u mnie na włościach występują, niestety, w ilościach nader skąpych. Ale każdego roku kilka się trafi – ostatnio padało, muszę sprawdzić, czy są. Oto z mojego ogródka: http://bartniki.noip.me/news/Gotuj_sie/Morel.jpg
U nas smardze nie sa pod ochrona. Jesli u nas jakies grzyby sa pod ochrona, to nie wiem ktore. Zadnych grzybow nie wolno zbierac na terenie parkow. W zasadzie niczego nie wolno zbierac na terenie parkow. W pozostalych miejscach, kto sie zna na grzybach, ten zbiera.
Pyro – W Microsoft Word można formatować w różnych językach – ręczne, czyli bezpośrednie zmiany w tekście to formatowanie bezpośrednie, a formatowanie poprzez użycie stylów, szablonów jest pośrednie.
Nie wiem tylko czy osobie chodzi o zastosowanie języka portugalskiego czy odwrotnie 🙂
Po angielsku wyjaśnienie to byłoby mniej koślawe, a ryzyko stosowania mych rad to jedynie 98.3%, ale życie jest przygodą.
Placku – z pewnością nie o to chodzi; trudno – ambicja w troki i trzeba spytać „nadawcę”
Pyro – cytuję osobę która na pewno radzi sobie z językiem polskim lepiej ode mnie, ale masz rację – tak lakoniczna uwaga jak „formatowanie portugalskie” wręcz błaga o wyjaśnienie.
Powodzenia 🙂
Bezpośrednie formatowanie w Wordzie. Edytor Word rozróżnia formatowanie bezpośrednie i pośrednie. Formatowanie pośrednie ma miejsce, gdy użytkownik samodzielnie formatuje tekst, zmieniając np. takie atrybuty, jak rodzaj czcionki, jej rozmiar, wyrównanie akapitu itd. Formatowanie pośrednie jest określone wytycznymi w szablonie. Przy tym formatowanie bezpośrednie ma pierwszeństwo nad formatowaniem pośrednim zawartym w szablonie. Jednak jeśli włączono automatyczne aktualizowanie szablonu, Word interpretuje czynność sformatowania bezpośredniego jako zmianę w szablonie i przeformatowuje wszystkie akapity, których dotyczy zmiana.
Placku – jesteś cudo, nie człowiek.
Austriackie gadanie
Pyro – Moje porady są bezcenne dlatego, że ich ofiary zdają sobie sprawę, że w porównaniu ze mną są geniuszami, a to już coś.
Formatowanie pośrednie=formatowanie przy użyciu stylów
Pyro,
o formatowaniu portugalskim napisalam slow pare o 19:20 do ciebie, ale siedzialam w poczekalni.
Pozdrawiam
Serdecznie dziękuję wszystkim pomagającym; Anula, Tobie też.
Anulo, z kropką to jest system amerykański i dlatego Apple go używa.
Chyba Anulu? Prawda?
Od kilkunastu godzin kilka osob probuje zgadnac, o czym profesor mowi. To troche wyglada, jak konkurs. Czy nie jest prosciej zapytac profesora, o czym on mowi i czego oczekuje? Profesor na pewno ma telefon i adres email. To jest tylko sugestia.
Haneczko i Jolinku,
Przecież musicie wiedzieć jak Was lubie – z okazji imienin szybkich i trafnych decyzji Wam życzę – wracajcie szybko! Smutno tu bez Was!
A oprócz tego przyjmijcie Imieninowe serdeczności, jest ich mnóstwo, co pieczętuję kieliszkiem dobrego różowego wina (lato tu się zaczęło – czas na różowe).
Cichalu, Anulo, Anulu, obie formy sa poprawne, mysle. Apple powinien uzywac system portugalski, jesli go tak nazywa. Po co stosowac system amerykanski i nazywac go portugalski, jesli on portugalskim nie jest? Obaweim sie, ze Apple jest za wielkie, zeby wnosilo poprawki a sprawie jakiejs malej Portugalii.
Orco, fajnie zapytac profesora co mial na mysli, ale tez fajnie pokazac mu, ze sie nad rzecza troche pomyslalo i rozeznalo w okolicy. Nie byla to dla zapytanych przez Pyre ciezka praca; kazdy doda swoje trzy grosze i juz.
Dobranoc.
Orco – Pyra bardzo dokładnie wytłumaczyła dlaczego próbowano tej najprostszej metody uniknąć, ale masz rację – żądza sławy i cicha nadzieja na nagrodę w postaci gzika powinny być piętnowane publicznie 🙂
Dla gzika sam pod pręgierzem się ustawię 😀
Krzychu – Możesz się także ustawić w kolejce po żywego kanadyjskiego homara. Kanada i Korea podpisały umowę o wolnym handlu, a Korean Air Cargo zapewnia 40,000 (u nas z przecinkiem) kilogramom homara tygodniowo luksusowy przelot na trasie Halifax – Incheon. Oficjalna rządowa notatka uczyniła z każdego kilograma tonę. To się nazywa formatowanie czyli nieścisłość 🙂
Podobna umowa z Europą oznacza niższe ceny homara dla moich Rodaków lub wyższe dochody ich garstki.
Żyjemy w bardzo ciekawych czasach – łososie i homary podróżują w pierwszej klasie, a ludzie prawie na stojąco. Moim zdaniem powinny przypłynąc o własnych siłach (świeżość ultra prima mega lux turbo).
Nowy paszport
Placku-sprawdzę następnym razem, czym żywią się mieszkancy Gangnam 🙂
Na razie noszę się z zamiarem spróbowania innych skorupiakow, marynowanych na surowo w sosie sojowym.
I juz widzę te sieci rozstawione w poprzek Kanału Suezkiego(bo blizej), lub wokoł Przylądka Dobrej Nadziei(bo dalej), łapiące te 40 homarów, płynących na ślepo(bo tyłem) 😉
O niedzwiedziach migrujących masowo z Kamczatki i Alaski do Kairu nie wspomnę 🙂