Byliśmy u Króla Stasia

I nie była to podróż w czasie. Wszystko się działo dziś i w realnej rzeczywistości a nie we śnie. Dostaliśmy z Basią zaproszenie wypisane na czerpanym papierze, które komunikowało, że mamy stawić się w czwartek 6 listopada w Królewskich Łazienkach w Starej Oranżerii czyli w restauracji Belvedere, na obiedzie zatytułowanym „Tajemnice imbryka”. Obiad miał charakter charytatywny  a cel był szlachetny: Polska Akcja Humanitarna zbiera w ten sposób fundusze na swoją Akcję „Pajacyk” czyli na dożywianie dzieci.

Od kilkunastu miesięcy, co cztery tygodnie wybitny kucharz, którego wszyscy znacie Karol Okrasa ( a towarzyszy mu dziennikarz radiowy Roman Czejarek) gromadzi przy stole w saloniku ekskluzywnej restauracji ludzi filmu i teatru, dziennikarzy, ludzi biznesu, by porozmawiać o kulturze i historii stołu. Wszyscy goście po obiedzie i zakończeniu konwersacji składają swoje autografy na jakimś dziele sztuki (bywa to czasem obraz, czasem fotografia, książka lub płyta) lub innym przedmiocie, który jest potem licytowany na aukcji. Tak zgromadzone pieniądze pozwoliły – jak dotąd – sfinansować 10 tysięcy dziecięcych posiłków.

Wczorajsze spotkanie miało jako temat herbatę. I stąd nasza obecność. Rozmawialiśmy bowiem o kulturze picia herbaty i gatunkach, o obyczajach herbacianych i wykorzystywaniu herbaty w sposób nietypowy a czasem wręcz zaskakujący ( np. do wędzenia ryb lub robienia lodów).

Oczywiście nie ograniczaliśmy się wyłącznie do rozmowy. Szef kuchni Belvedere  Henryk  Nieciejowski uraczył nas wspaniałym obiadem (oczywiście z wykorzystaniem herbaty jako głównego produktu).

Na przekąskę podał płatki marynowanego łososia  z delikatną galaretką z zielonej herbaty  – danie nazwał Kwiat lotosu. Kolejne zaś – Chińska rewolucja to (moim zdaniem najwspanialsze z całego menu) było orientalnym consome z maleńkimi pierożkami z farszem z kaczki i grzybów moon. Danie główne Zapach Indonezji stanowiło turnedo z łososia wędzonego w dymie z czarnej herbaty podane z musem kalafiorowym, czerwonym kawiorem i sosem z marakui. A na deser trafiliśmy do raju: był to Indyjski raj czyli aromatyczne lody z mango podane z risotto z orzechami pistacjowymi. ( Wszystkie nazwy wymyślił Karol Okrasa, który w Belvedere nie gotuje lecz moderuje rozmowę i puszcza wodze swojej fantazji literackiej uwidocznione w karcie dań.)

Daniom towarzyszyły wina: czerwone francuskie i białe…chińskie. Do tej pory tylko czytaliśmy o chińskiej produkcji winnej, teraz mogliśmy się z nią poznać organoleptycznie. Mój komentarz po pierwszym łyku – pijalne. I to bez przymusu. Ale i bez zachwytu.

Na koniec wszyscy zamówili herbatę i nikt nie pytał o kawę.

Było też pamiątkowe zdjęcie. A na nim liczne gwiazdy filmu m.in.  Ewa Kasprzyk, Ewa Wentzel, Laura Łącz, Barbara Bursztynowicz; krytyk teatralny i wydawca – Tomasz Raczek, Pani attache kulturalny (a raczej kulturalna) Ambasady Japonii o nazwisku nie do powtórzenia a także my obieżyświaty szukające nowych smaków po różnych zakątkach kuli ziemskiej.