Marzenia

Znam wiele osób, które marzyły i marzą o tym, żeby założyć knajpę. Sama mam nadzieję, że kiedyś będę miała wspaniałą cukiernię. Ale na razie na marzeniach się kończy. Wiem, że to wielki wysiłek organizacyjny i ryzyko, a także że człowiek jest potem do takiego miejsca przywiązany. Dlatego nie starcza mi na taki krok odwagi.
Dwoje spośród moich znajomych podjęło taką decyzję. Ania, matematyczka, która od lat pysznie gotowała dla znajomych założyła barek Dwa dania na Rakowieckiej. To jest miejsce, w którym jem bez obaw, bo wiem, że wszystko jest przyrządzone z równą pieczołowitością, z jaką ja bym to zrobiła. Co jakiś czas, kiedy wszyscy domownicy wyjadą i nie mam dla kogo robić obiadu, wpadam do Dwóch dań.
Ostatnio w sobotni wieczór wybraliśmy się do mojego kolegi, dawniej redaktora i szefa, obecnie posiadacza knajpki i sklepu z grecką żywnością. To przykład tego, jak można pasję zamienić w pracę. Jacek od lat wyjeżdżał na wakacje tylko na Kretę, miał tam mnóstwo znajomych i o tej wyspie i tamtejszym jedzeniu wiedział chyba wszystko. Kiedyś spotkaliśmy się tamże podczas wakacji i przekazał nam bezcenne informacje, co zwiedzić, gdzie co kupić, gdzie zjeść. Zabrał też do pewnej kreteńskiej babci, która robiła najlepsze stifado.
Dziś można u niego zjeść pyszne greckie danie, kupić greckie produkty. A w tutejszej luźnej atmosferze poczuć się nawet w listopadzie trochę jak na greckiej wyspie. Nie bez powodu to miejsce nazywa się Siga, siga, co ja rozumiem jako „spoko, spoko”.
Obydwoje moi znajomi pracują ciężko, ale widać, że karmienie ludzi daje satysfakcję. Może warto się odważyć odmienić swoje życie!