Sprint w kuchni

Są potrawy, które wymagają długich starań, czasu gotowania, mieszania, doprawiania, zagotowywania i studzenia. Pewnie i takie musimy od czasu do czasu ugotować. Jak jednak już wielokrotnie pisałam, bardzo cenię sobie potrawy szybkie a jednocześnie smakowite. Dlatego lubię kuchnię włoską, bo jest w niej szereg dań naprawdę szybkich, których nawet niezwykły pośpiech nie jest w stanie popsuć.
Od bardzo dawna przestałam interesować się rurkami cannelloni, bo uznałam, że zabawa w nadziewanie podgotowanych rurek to strata czasu, niewspółmierna do efektów, zastępowałam je zwijanymi naleśnikami. Przyszedł jednak moment, kiedy przygotowywałam kolację wegetariańską dla przyjaciół. I te rurki wydały mi się tyleż efektowne, co warte trudu. Znalazłam na opakowaniu napis, że nadziewa się je bez gotowania, czyli znacznie łatwiej. Dodatkowo pomogło mi to, że podobnie jak przy robieniu małych bezików przełożyłam nadzienie do rękawa cukierniczego. Dzięki niemu szybko napełniłam czosnkowo-ziołowym twarożkiem rurki. Pozostało jeszcze tylko ugotowanie beszamelu z całego litra mleka, 5 łyżek masła i 5 łyżek mąki, zalanie nim cannelloni w kamionkowej formie, posypanie startą mozzarellą i po wstawieniu na pół godziny do piekarnika czekanie na gości. Dobrze, że przyszli 15 minut później, bo trzeba dać potrawie troszkę czasu, żeby przestała być wrząca.
PS. Dobiegłam i wstawiłam!