Tydzień to tylko chwila
Ani się obejrzymy a już będziemy znowu w komplecie. Alicja wróci z wyprawy pod żaglami a my wynurzymy się z otmętów Morza Czerwonego. Choć ślady zapewne i na niej, i na nas pozostaną. Po ubiegłorocznej marcowej kąpieli słonecznej na tym samym wybrzeżu (choć w innym miejscu) czuliśmy dobroczynny wpływ promieni przez wiele miesięcy.
Zaraziłem się natomiast pasją nurkowania i podglądania życia na rafie koralowej. To fascynujące przeżycie.
Mało natomiast zyskaliśmy nowych doświadczeń w dziedzinie kulinarnej. We wszystkich hotelach bowiem mimo dań z nazwy arabskich kuchni miejscowej nie pozna się nijak. Kucharze bowiem gotują tak, by zadowolić przybyszy. W ubiegłym roku mieszkaliśmy w hotelu całkowicie opanowanym przez Włochów. Szefem kuchni był więc sprowadzony z Italii fachowiec. Miał on natomiast do pomocy personel miejscowy. No i z tego pomieszania ludzi i smaków wyszło coś, co odrzucało od talerzy i prawdziwych miłośników kuchni włoskiej, ale i tych, którzy gustują w kuchni tego regionu Afryki.
Ciekawe co nas czeka na stole tym razem?
W ubiegłym roku, chyba także dzięki takiemu menu, udało nam się stracić parę kilogramów. Przydało by się powtórzyć ten rezultat i w tym roku.
Prawdę powiedziawszy sześć dni na diecie nie jest dla nas męką. Znacznie trudniej wytrzymać taki okres na sucho czyli bez wina. Miejscowe bowiem są (nie tylko dla nas jak widzieliśmy) nie do picia. Ale prawdę mówiąc dzięki takim okresom prohibicji potrafimy po powrocie docenić w dwójnasób smak prawdziwych win.
Chyba wystarczy tych słów-jęków na pożegnanie. Bawcie się więc tu spokojnie. Sprowadźcie prawdziwą wiosnę, doglądajcie rzeżuchę lub owies, by zazieleniły się półmiski wielkanocne. Do zobaczenia!
A to zdjęcie ubiegłoroczne, na którym widać moje ulubione miejsce ? morze!
Marzec, temperatura powietrza 36 st. a wody – 25 st C
Fot. Barbara Adamczewska
Komentarze
Sprzątania w kątach c.d. zaplanowałyśmy. Pisałam już, że Młoda kupiła takie zmyślne pudła na mapki, kartki, broszury itd. Wczoraj doszła do słusznego wniosku, że jak się tego jakoś nie zinwentaryzuje, to zginiemy. Ja już po dwóch dniach nie wiem, co było na 2-giej półce w dużym pokoju. Podobne pudła tylko mniej ich było, miała Ania i przedtem; stały na półce nad drzwiami w jej pokoju. Pewno ze trzy razy ściągała je stamtąd, przy czym za trzecim razem się rozleciały. Nie wiem jak to jest ale obrastamy w te karteluszki, jak Radek w futro zimowe. Ja też nie jestem lepsza, tylko mniej ich produkuję. Podziwiam minimalistyczne, czyste w liniach i otwarte mieszkanie Haneczki, ale sama robię wokół siebie wielki bałagan. Nie mam pomysłu na obiad i teraz będę myślała, a w międzyczasie ugotuję dwie szyneczki, co to mokły w solance z przyprawami 5 dni.
Nemo, jak sie oderwiesz od kupna autka to rzuc okiem do skrzynki.
dobrego plażowania i nurkowania życzę … 🙂
osobiscie plazuje sie w sniegu a mialam jechac na wies aby tez gospodarskim okiem rzucic na wloscia i cos w ogrodzie porobic
Plażowanie na śniadanie,
Och jak lubię takie danie !
Dzisiaj nie mam go w programie,
czeka na mnie prasowanie 🙁
oraz miłe blogowanie 🙂
Udanych wakacji życzę Gospodarzostwu !
Ja też sobie pożegluję… w kierunku obowiązków
i ponurkuję …. w papierach !
Witam, witam, dzisiaj u mnie ZASZADZONE i mgła, na najbliższe dni zapowiado się pogoda typu „zero ujemne”. Brrrrrr…… Przebiśniegi wzieły na wstrzymanie, od kilku dni nie podrastają, tyle, ze wiadomo gdzie większych kepek szukać.
Nisiu, spróbuj z olejem słonecznikowym. znaczy te naleśniki.
Żabo, deski załatwiłaś? Tak sobie pomyślałam, że ze mnie jest już mizerna pomocnica, ale na stołeczku z pędzlem i wałkiem, powinnam sobie z malowaniem poradzić.
przeczytałam jeszcze raz wczorajsze wieczorowe komentarze i zwidział mi się Miś w charakterze krzepkiej dziewki – moi Rodzice w czasie wojny umilali sobie czas lekturą książki kucharskiej, przepis, który potem cytowali, na babę wielkanocną, „….weź kopę żółtków,(…) posadź krzepkę dziewkę, niech trze, aż zbieleją…”
Pyro, owies już rozładowany, truck pod schodami (dwa miesiące nie dało się przejechac przed domem!), ja przy kompie, dziewczyna wypuszcza konie…
Zaraz jedziemy, po drodze wpadniemy do młodych, ukradniemy trochę gotówki, bo mój bank się zaciął i przez las na skróty (kto drogi prostuje w domu nie nocuje) za to wolno, poturlamy się w stronę tartaku.
Zdaje się, że źrebiczka Faustówna robi sobie żarty z dziewczęcia, czyli gra z nią berka, albo komórki do wynajęcia.
Wysłałam maila do warszawskich uczesniczek mini-zjazdu
marcowego. Będę wdzięczna za przesłanie odpowiedzi.
Danusiu, odpowiedź poszła …..
W felietonie „Na apetyt” w tym tygodniu (we wtorek, środę lub czwartek) wspominał Pan przedwojenną książkę kulinarną. Nie zdążyłam zapisać tytułu i autora. Błagam o pomoc….
Pozdrawiam serdecznie,
Olga
Danuśko, ja też już wysłałam 🙂
Upiekłam dziś rano ciasto czekoladowe .Wprawdzie planowałam dla moich wieczornych gości sałatkę owocową ,ale to ciasto bardzo mnie kusiło .Mam przepisy Aliny i Barbary ,a to już o jeden przepis za dużo .Przestudiowałam je i postanowiłam z dwóch przepisów zrobić jeden .Trochę wzięłam od Barbary ,trochę od Aliny .Pozmieniałam proporcje , a efekt całkiem dobry .W końcu tonie cukiernia ,gdzie przepis musi być precyzyjny .Na razie ciasto jest jeszcze ciepłe ,po ostygnięciu będzie jeszcze lepsze .
ALICJO ,dziękuję ,że pamiętasz o muszlach .
Piotr Adamczewski może odpowiedzieć dopiero za tydzień. Jeżeli był to felieton w RFMMF to można przesłuchać w internecie na stronie radiostacji w zakładce „archiwum”.
Do Olgi mamy Mani
Krystyno czyli imieninowe przyjecie prawie gotowe … 🙂 … miłego wieczoru … 😀
Krystyna czyni widzę kolejne przygotowania do kolacji
imieninowej, czy tak ? Jutro będziemy wznosić odpowiedni toast.
My natomiast w mamy rozpisane zadania na biesiadę
16 marca. Ale zapowiada się uczta ! Wszystko oczywiście
sprawozdamy i sfotografujemy.
Z przykrością donoszę, że moja wódeczka smorodinowa jednak zgalaretowała do dzisiaj. Nie umiem postępować z sokami – nalany owoc nigdy nie galaretuje.
Pyro,
To ty weź tę galaretkę, smaruj na chleb i jedz z chlebem….
Czy to problem? Kiedyś celowo robiłem galarety alkoholowe i jadło się to z przyjemnością.
Wina egipskie są, jakie są. Parę miesięcy temu piłem wino o nazwie Obelisk. Dało się pić bez problemu. Miało nawet jakiś bukiet. Smakowało nieźle, ale miało krótką końcówkę.
Aszyszu – Młoda 2 lata temu kupiła kamienne filiżaneczki – czarki. Jak znalazł. Gość dostanie spodek, filiżankę, naleje mu się galaretki, wręczy łyżeczkę do mokki i niech je.
Soki z porzeczek zawierają dużo pektyny. Dłuższe podgrzewanie hydrolizuje pektynę i powoduje galaretowacenie po ostudzeniu. Nawet ucieranie z cukrem na zimno może dać w rezultacie galaretkę, bez dodatku alkoholu. Propozycja Aszysza jest logiczna 😉 Można też pić na ciepło, to będzie znowu płynna 😉
Wiem, Nemo, sama tak robiłam galaretki na zimno. Nie zmienia to jednak faktu, że mino ostrożności, mieszania, nie mieszania itd 1 l 800 ml doskonałej w założeniu gorzałki, może najwyżej robić za dziwadło domowe
Dziędobry na rubieży. Goście od rana. Sztuk jeden, za to brat. Dziecko zrobiło kanapeczki wiosenne. Kiedyż będzie prawdziwy ogórek pryszczaty?!
Moja Szanta lubi ogórki, zwłaszcza kiszone. Podejrzewam, że Szanta Żaby będzie wolała świeże.
Pogoda ścierkowata. Brrrr.
Podczas porządków w ogrodzie pociągnęłam tam gdzie pociągnąć nie powinnam, pękła linka i kilka kilogramów plątaniny gałęzi passionfruit’a
spadło mi na banieczkę. Początkowo próbowałam doprowadzić do poprzedniego stanu, wreszcie machnęłam ręką i podciełam wszystko. Prawie na łyso. Nic to – jak mawiał niejaki Wołodyjowski – odrośnie.
W warzywniaku już prawie nic nie zostało. Ogórki wywalone, pomidory też. Ostały sie dwie ostre papryczki, kalarepka, ostatnie rzodkiewki, wschodząca marchewka i słownie dwa selery. Że o licznych chwastach nie wspomnę.
Dlaczego ani pietruszka ani dymka ani też koperek nie chcą rosnąć pozostanie zagadką. NO DLACZEGO?????
nemo –
jak tam kupno czterech kółek?
Ja zagustowałam w
http://www.roadtester.com.au/images/cars/June%203/pscNAVd40STX.jpg
Naszemu Kulinarnemu Guru i Jego Nadobnej Barbarze udanego wypoczynku, lepszej niż przed rokiem kuchni i słonecznej pogody życzę
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
No dobrze – to też ponarzekam.
Padła dracena – zamarzła po nocy spędzonej na balkonie.
A kto ją tam wystawił – moje podobno dorosłe 18-letnie dziecko,
żeby było więcej miejsca do tańczenia !
Danuśka –
ja nie narzekam. To mini zapiski ogrodnika od siedmiu boleści jedynie.
Myślę że musiałam mieć wyjątkowo durną minę gdy tak sobie stałam spowita w zieleń. A po głowie mi chodziło
http://www.youtube.com/watch?v=iw1SwzyWGvo
E.
Dzień pełen ruchu. Zaczełam od owsa. Przywiozłam, panienka rozładowała i razem pojechałyśmy do tartaku przez Wawrzyna, po drodze, przez las. Z tartaku, przez Żabie Błota, też po drodze, (tu wyładowała się panienka, bo siano dla koni przyjechało) do Łęg, do stolarni i z powrotem do Żabich. Oczom nie wierzyłam – 100 km jak obszył, a niby wszystko w zasięgu ręki, no, o rzut beretem, tyle, że w trzy różne świata strony. Zostawiłam trucka i już Fordem pojechałam po zięcia (+ Krzysia), co by go zwieźć do Połczyna, zeby odebrał swój samochód z warsztatu. Przy okazji zaszłam do sklepu ze śrubkami i innem żelastwem, trochę zapytać czy może kotwy już są, a trochę śrubek kupić. Kupiłam kilka rodzajów, do tego kilka wierteł, dwa 4 metrowe europasy najwęższe z możliwych (do podciągnięcia górnej części drzwi do boksów, żeby samej je zamocować), razem ponad 110 PLN. Oooo!
Stolarze wymienili mi noże w heblarce, właściwie to je obrócili na drugą stronę, już teraz wiem jak to zrobić, trochę niepotrzebnie kupowałam nowe, ale kiedyś i tak będą potrzebna.
Drewna w tartaku było jeszcze tyle do odebrania, ze muszę po resztę pojechać w poniedziałek. Stolarze chcieli,zebym im jasno powiedziała, na jakie kawałki mają te deski ciąć. Przyznam się, ze byłam władna jedynie podać te na boksy od strony podwórza. Na resztę nie mam idei, czy mają być całe, czy dzielone. Na razie i tak nie ma ich do czego przykręcić 🙁
Witam, nurkowanie na sniadanie – ach, jak mnie zazdrosc dusi 🙂 i opowiesci o porzeczkach tyz, bo tutaj takowej dziwnoty ani na lekarstwo, czasami tylko w mrozonych mieszankach 🙁
Po pracy padam jak kafka, bo noga wciaz dokucza. Nawet cos pysznego nie bardzo mnie moze do kuchni wygnac. Zbieram wiec skrzetnie nowe przepisy i czekam na lepsze czasy, pozdrawiajac Szacowne Blogowisko.
U nas nazywa sie to gisch. Chyba prawidlowa nazwa jest podagra. Paluch od prawej nogi i cala stopa bolaly jak jasny gwint. Nie mozna bylo spac pomimo przeciwbólowych pigul. Petalem sie po cudzych blogach i nic. Znalazlem jednak ekologiczna metode. Szczelna, zakrecana litrowa butelke napelniam goraca woda prosto z kranu. Zasilanie zdalne z miejskiej cieplowni. Grzeje te chroma noga i czytam co mi wpadnie w rece. Ostatnio ta metoda przeczytalem Kolakowskiego. Coraz lepiej mi szlo bo stybciej zasypiale. Teraz Kolakowski
Albo WordPress zrobil sie taki stachanowiec albo Kolakowski obrócil sie w grobie i porwalo niedokonczony i skorygowany komentarz. O zwyczajowej porze napisze.
Pan Lulek
Pan zaś, mówiąc między nami,
masz pedogrę! – Ej, czasami!
Kurcz żołądka… – Po przepiciu!
Rumatyzmy jakieś łupią…
Ot, co powiesz, wszystko głupio!
Ten mankament nic nie znaczy!
Przepisalem podany kod i zakasiwszy malosolnym ogórkiem spokojnie kontynuuje. Wiadomo za co dzisiaj wznosimy. Wszak jutro Krystyny sa urodziny.
Toast !
Pan Lulek
Też ydobyłem małosolnego z lodówki.
Się dołączam do toastu ale tylko z piwkiem. Piwniczka wyschła. Załoga na lądzie na zakupach i odpoczynku od zrzędliwego kapitana. Ja zrobiłem pranie w pralni. Jakie ładne majteczki ma mój majtek!!!
Do oglądania obrazki niezwiązane z rejasem, ale moze ciekawe.
http://picasaweb.google.pl/cichal05/RejsZAlicjaIJerzoremKW?authkey=Gv1sRgCKiLgfDYgLPTKA#
Moim ulubionym miejscem tez jest morze.Ino to nad, ktorym mieszkam raczej dupsko mrozi,niz grzeje 😉
Co za dzien-upichcilam dzisiaj obiad,ktorego,wg slow dziecka, pies by nie zjadl.Ale on musial,bo psa nie mamy. 😆
Chociaz jutro 13-go,moze natchnie mnie kulinarna wena!?
Ciao amici.
Kapitanie obrazki bardzo ciekawe- dzięki !
Ja sobie żegluję między kuchnią,a kanapą, a w zamrażalniku
to mam nawet jakieś ryby.Tyle,że zachód słońca nad Ursynowem,
jakby trochę inny niż na zdjęciach Cichała 🙁
A małosolnego do zakąszania nie mam 🙁
Przespałam część popołudnia, potem pichciłam na okoliczność sobotnio-niedzielną, oglądałam Małysza, produkowałam papierosy, zjadłam sałatkę owocową, zajrzałam na blog – a tu niewiele osób przy stole. Z uwagą czytam Kapitana, a on, niby dokumentuje, a majteczek majtka to nie pokazał.
Danuś! Sam se ukisiłem! Pyro, nie uchodzi… Jestem skromnym kapitanem…
a ja dopiero do tego dzisiaj doszlam, zeby sobie kartoszki w lupinach ugotowac a co do kartoszkow to jeszcze nie wiem
Wina egipskie, o ktorych wspomina Gospodarz stopniowo sie polepszaja. Kiedy Nasser znacjonalizowal przemysl winniarski i wyrzucil Grekow i Wlochow, z ktorych najbardziej byla znana rodzina Gianaclis, zaczeto produkowac straszne sinstwo o smaku octu. Przed kilku lty zaczeto proces reprywatyzcji i np. taki czerwony Omar Khayyam nie jest juz najgorszy. Wiem bo pilem. Probowalem tez, ktores z bialych, ale nie pamietam w tej chwili nazwy. Tak w ogole to lepiej chyba popijac piwen, z ktorych najbardziej lubie to najtansze czyli „Stella Local”.
Jezeli chodzi o lokalne potrawy to rzeczywiscie trzeba wyjsc poza hotele i resorty, ale nad Morzem Czerwonym to nie bardzo jest gdzie. Zreszta nie jest to kuchnia wyszukana: ful, molochija, tamiya (czyli falafel) oraz rozne kofty i kebaby czesto najlepsze w malych lokalach. Osobiscie najbardziej lubie zupe z soczewicy (czyli „siorba ades”), a takze z orzeszkow ziemnych („siorba ful sudani”), choc ta ostatnia jest rzadka w Egipcie. No i zem powiedzial co wiedzial.
Dorotol, skojarzenia kartoszkowe :
1. masło i sól,
2. twarożek z zieleniną i rzodkiewkami
3. śledzie
Czy Żaba padła i śpi? Nie wiadomo, jak tam Ania na kucykach; kciuki mnie bolą od trzymania
nie mam sledzi, twarozek byl w tym tygodniu, mam jajca i salte a jutro jade po tusze do drukarek, po papier taki a siaki, rozne przybory do montowania, nie mam nikogo kto potrafi obslugiwac tzw. bimer czyli takie cos na czym mozna wyswietlic prezentacje multimedialna itd.
Dorotol – Młoda umie
to byly rzeczywiscie kartoszki, byly slodkie, pewnie zmarzniete, ja do tego sklepu juz wiecej nie pojde, co za kraina
Nemo,
zobacz do skrzynki.
Dobry wieczór 😀 Już jestem, coś ostatnio zrobił się ze mnie „latawiec”. Mam już tak serdecznie dość tej zimy, że codziennie gdzieś latam albo odwiedzam, albo zwiedzam ( a raczej sprawdzam, czy czegoś w centrum nie poprzestawiali 😉 ). Wracam popołudniu, szybki obiad, drzemka rekreacyjna i gadulkanie skype’owe. Wczoraj wieczorem mi internet siadł a przed chwilą skończyłam pogaduchy ze Starszą ( 1godz.33 min.), chyba padł rekord.
Dziś sobie pozwolę wznieść toast* (przepraszam, że spóźniony – ale szczery) za szybki powrót do zdrowia Męża Aliny, żeby podagra poszła sobie od Pana Lulka, za piękne przeżycia „oceanicznego” mini zjazdu, za udany, pełen miłych wrażeń urlop Gospodarzostwa, za dzielną blogową amazonkę, za zdrowie Szanty (mniejszej i większej 😆 ) i reszty Wspaniałego Blogowiska !!!
* bez kroplomierza 😉
11da – napisało.
A skąd ono wie, że 12 nie da? Albo 13?
Na sąsiednim blogu żrą żur a la franse, u nas – mam nadzieję – u Żaby koń trawę z akcentem na ę… kiedy będzie wiosnaaaaa?
🙁
Nisia pyta, kiedy znów zakwitną białe bzy, a Pyra się boi, że ta wiosna bęzie zimna, deszczowa i w ogóle paskudna. Nawet gdybym w totka wygrała to i tak z Cichalem nie popłynę; po pierwsze wiosną tam huragani, a po drugie on owsianką na śniadanie karmi.
Nisiu, wg „mojej” pogodynki od …. 21.III. ma już być słońce i dodatnie temperatury. Ja tylko mam wielką nadzieję, że wiosna tupnie nóżką, przegoni zimę i przyjdzie do nas wcześniej. 😀
Cichalu, zdjęcia – jak zwykle – wspaniałe. Jak Wy możecie wytrzymać te upały ? 😉
Pyro i inni trzymacze! Oooodpuść! Ala pojechała bardzo ładnie technicznie, przeszkody były nieco wyższe niż zapowiadali, pewnie z 80 cm, bo 70 już jechała, tyle, że kobyłka się wystrachała telebimu (nie ona jedna), bo tego jeszcze nie widziała w swoim kucykowym życiu i jeden raz wyłamała. Czyli zespół na IV miejscu, czyli dobrze. Szlifują formę.
Natomiast nie wiadomo co z wyjazdem do Sopotu w kwietniu, bo jeszcze nie wiadomo jaki limit wieku będzie obowiązywał i nikt tego nie wie, znaczy nie można zasięgnąć wiarygodnej informacji. Pierwotnie juniorzy młodsi – obecnie rocznik 1998-95, startowali w klasie L i P, a teraz podobno mają o oczko wyżej, czyli P i N. Oficjalne propozycje będą znane dwa tygodnie przed zawodami. Nie powiem co ja o tym myślę.
Żabo, ja też nie powiem. 👿 Od kilkudziesięciu lat nie potrafię się z taką nonszalancją i arogancją pogodzić. Prawie wszystko u nas na ostatnią minutę. I nic nie pomaga mówienie;” i tak nic na to nie poradzisz, to po co się denerwujesz, szkoda nerwów”. I tak mnie takie rzeczy nawet teraz wkurzają. Widocznie mam ich nadmiar. 😉
Gratulacje dla Ali 😀
Smacznych snów życzę Blogowiczom ze wszystkich stron Świata 😆
Zgago i inni blogowicze, dziekuje, ze pamietacie. Moj maz jest od dwoch dni w osrodku rehabilitacyjnym, gdzie zaczyna program cwiczen. Lekarze sa dobrej mysli a ja odrabiam zaleglosci w spaniu.
Wczoraj padal snieg a dzisiaj pogoda jakby wiosenna. Mam kilka krzakow hortensji, ktore trzeba bedzie przyciac. Powinnam pojsc sladem pyry i uporzadkowac biblioteczke i rozne papierzyska, ktorych nagromadzilo sie. I pochowac zimowe rzeczy bo przeciez wiosna MUSI nadejsc.
Jutro myslami bede u Danuski. Zycze Wam dobrej nocy i pozdrawiam.
To już chyba specjalność polskiej skoły organizacji
to już chyba spacjalność polskiej szkoły organizacji.
O, Pyra się zmultiplikowała. Już jej pojedyncza wypowiedź nie wystarcza?
A przed snem przeniescie sie ze mna nad M.Srodziemne do Cannes i posluchajcie Charlie Winston’a, sympatycznego Anglika, ktory zaczal komponowac i spiewac we Francji.
http://www.youtube.com/watch?v=omX29cUxlWU&feature=related
Dzięki Alino. Ja też odchodzę do krainy łagodności
Zgago, jaką masz fajną pogodynkę!
Nie wiem, co będzie z moją krainą łagodności – zjadłam dwa pęczki rzodkiewek i ogórka z solą… wszystko dość chemiczne.
Dobranoc, Blogu.
Pyro Wspaniała Pierwsza! Po pierwsze huragany w lecie. Teoretycznie od 1 czerwca do 30 listopada. Praktycznie od połowy lipca do połowy września! Klnę sie na ogon mego psa Puzona (mawiał Jerzy Waldorff) że nie bijam ani pod pistoletem nie trzymam tych, których częstuję owsianką (gruboziarnistą) Oni to polubili. Mądre dzieci!
Na kolacje był kapusniakoleczobigos!
Proszę Blogowiska, oto Swing, zdążył się urodzić przed północą, czyli jeszcze dwunastego:
http://picasaweb.google.com/zabieblota/Swing02?feat=directlink
Nowy, zapal nocną lampkę, a Ci na Cygnecie zielone i czerwone światło na burtach,
dobranoc!
Stara Zabo – wzruszen dostarczasz nam moc pokazujac swoje mlodziutkie koniki – niech rosna na zdrowie. Pozdrawiam.
No, Żabo, jak Swing z Szantą pójdą w tany, to wyjdzie coś takiego:
http://www.youtube.com/watch?v=EV79wFDUzAA&feature=related
😆
a5a5 taki kod,
a5 to jedno z najlepszych wydawnictw, nie wiem czy jeszcze istnieje.
Żabo – maleństwo śliczne i nieporadne, jak wszystko co dopiero narodzone.
Cichal, widzę, że masz świetny wpływ na załogę. Nie popuszczaj, bo jeść przestaną.
WandaTx,
witaj, odzywaj się częściej.
Cicha i Załoga,
czy wyruszacie dalej na południe, czy wracacie?
Zdjęcia super, prosimy o jeszcze!
Krystyno spełnienia wszystkich marzeń … 🙂
WandoTX już jesteś w domu… tak tak pisz … 🙂
Żabo to jest parka: dziewczynka i chłopczyk … ilu źrebaczków jeszcze się spodziewasz? …
miłej soboty … 🙂
Naszej ślicznej Krystynie, w nowym, pięknym domu, życzenia też najpiękniejsze (m.in. ślicznych kwiatów w ogrodzie, częstych odwiedzin koziołka ciekawskiego i ptaków śpiewających).
Żabo – Swing ma cały pysk biały; nie zauważyłam, czy pończoszki też? Czy cały kasztan?
Krysha to chyba też Krystyna … dla Ciebie również wszystkiego najlepszego … 🙂 … a Bożenki to u nas są? ….
Wszystkiego najlepszego dzisiejszym urodzinowym „dzieciakom” Krystynie i Swingowi!
Przepraszam, imieninowe zyczenia dla Krystyny!
O, właśnie – zapomniałam o Kryshy, też serdeczności i niech ktoś pilnuje dzisiaj listy toastowej, bo może być dłuższa, niż zazwyczaj.Nie zdążyłam się też ucieszyć powrotem Wandy TX, a uradowało mnie to szczerze
Krystyno, wszystkiego najlepszego! Wieczorny toast to sobie chyba porządnie chlaBnę i za Krystyny, Krysie, Stynki i za szczęśliwe życie Swinga.
Pytałas mnie, ledwo co, o poród u klaczy. Akurat przy tym pomagałam, bo siedząc przy stole w jadalni, gdzie teraz mam zainstalowany komputer, usłyszałam (a wiecie, Zjazdowicze, jaka tu w nocy cisza) podejrzane stękanie. Źrebak był do łopatek na zewnątrz i dalej ani rusz. Ściągnęłam mu błonę z nosa i ciągnęłam za nóżki ile dałam rady, panienki nie budziłam, bo nie było czasu. Nie wiem ile ja pomogłam, ale jakoś się cały wysunął. Jest taki moment niepewności, nie przy wszystkich porodach, ale często: złapie oddech, czy się już udusił? Z reguły łapie i to jest po prostu niesamowite – chrapki się rozszerzają, małe trzepie głową, klacz cicho je woła…
Zbudziłam panienkę, żeby zobaczyła. Ona jest po studiach zootechnicznych, ale żadnego porodu u klaczy, ani u krowy nie widziała, niestety praktyki studenckie schodzą na psy, koty i króliki – dosłownie.
I klacz, i źrebię były dość zmęczone, dałyśmy im spokój do rana. Rano okazało się, że źrebak jeszcze nie pił, podstawiany nie bardzo może znaleźć gdzie to mleko leci, skończyło się na wydojeniu klaczy i napojeniu małego z butelki. Na szczęście nie obraził się na niemowlęcy smoczek i pił bardzo chętnie. Zaraz trzeba będzie znowu go napoić. Cielę wypije trzy razy dziennie (a czasem nawet dwa) z wiadra i się chowa, a źrebak podchodzi do wymienia nawet 40 razy na dobę i pije małymi porcjami. Butelką karmi się źrebaka co dwie godziny, zwariować można. Mam jednak nadzieję, ze ten zaraz sam się weźmie za picie, tylko pewniej stanie na nogach. Szanta nie miała takich pomysłów, sama się urodziła i sama się wzięła za picie, wiadomo kobieta!
Jolinku, nie powiem, bo się boję, ale jeszcze kilku 🙂
Krystyno, życzę Ci jak najwięcej słonecznych dni i dużo, dużo zdrowia 🙂
Gorąco pozdrawiam drogie blogowisko 🙂
Pyro, generalnie to on jest gniady, chyba tylko lewa tylna biała. Maść pewnie weźmie po tatusiu, czyli Czandorze.
Chyba jednak dość ciągnęłam, bo teraz to czuje w plecach i nodze, aż mi się rano wstać nie chciało.
Przy krowach się mówiło, ze poród jest normalny, jeżeli ciągnie się cielaka z siłą czterech mężczyzn. Ja tam znam przypadek, gdy nasz miejscowy strongman (sam ładował 200 litrową beczkę ropy na przyczepę – nie turlał, tylko podnosił) tak pociągnął, że rozerwał i krowę, i cielaka.
Eska – gdzie Ty się pętasz ? Ze 2 tygodnie Cię na blogu nie było.
Żabo – a cielak sam nie wyjdzie? Przecież w tych wielkich stadach wypasanych np w Stanach cielaki rodzą się na pastwiskach?
Oczywiście, ze wyjdzie, ale zależy jaka rasa. Są takie, ze nie wyjdzie, np. mięsne rasy jak belgijskie bydło błękitne mają wielkie problemy z porodem, nawet 80% porodów wymaga cięcia cesarskiego.
Pyro, moje oczy się na mnie pogniewały.
No, młyn się uspokoił. W porównaniu z wczoraj – błogi spokój.
Żabo 😀 ile jeszcze czeka w kolejce? Gratulacje dla Ali i kucyka 😀
Krystyno – radości. Z domu, krzaczków, zwierzaczków i z wszystkiego co dla Ciebie najważniejsze 🙂
Haneczko, czyżbyś miała szczęście własnoocznie oglądać majestat Prezedenta RP i całego Episkopatu Najjaśniejszej?
Witam serdecznie Blogowisko spod „aniołków” trzepiących (i to solidnie) poduchy. 😀
Krystyno, Tobie i innym, nie ujawnionym Krystynom, życzę zdrowia, samych radości i spełnienia się w 98% tegorocznych marzeń. 😆
Żabo, szkoda, że jednak nie obudziłaś Panienki. Nie dość, że mogłaby się dzięki Tobie czegoś nauczyć, to nie jest wykluczone, że pomogłaby Ci i nie cierpiałabyś dziś tak bardzo. Proszę oszczędzaj się choć troszeczkę.
A Swing jest śliczny i dziś myślę, że dołączymy toast za Twoje, Eski i jego zdrowie ? 😀
Dziędobry na rubieży.
Najlepszego dla Kryś!
I dla małego Swinga butelkowca.
I dla Wszystkich.
😆
Krystyny to miłe dziewczyny! Wszystkiego najlepszego!
Pyro, powyższych plus setki luda. Wiesz, jak kocham tłum i celebrę. W dodatku nie mam szans niczego posłuchać 🙁 To znaczy Pana P słyszałam, ale on znakomicie wpisuje się w nic 😉
Wszystkim Krystynom słonecznych dni! Takich, jak tu dzisiaj w Warszawie (tylko może jednak trochę cieplejszych). Nie wiem, jak jest na Wybrzeżu, ale tam mamy dwie solenizantki: krystynę z małej litery (tak sama się pisze) i Ukochaną Stanisława, nieobecną może fizycznie, ale per procuram wielokrotnie 😀 Szczególnie więc słoneczne życzenia w tym kierunku ślę 😉
No, popatrz Haneczko : Majestat się stara, a Lud wybrzydza. Zanim rodzina zacznie wybrzydzać na mnie, idę pokroić pieczarki, cebulę i piersi kurczacze na sznycelki, które to mają być dziś i jutro.
O, Ukochana Stanisława – mieliśmy okazję poznać na Zjeździe. Pani ze wszech miar godna aprobaty. Dopisujemy do listy toastowej
To znowu ja, Swing. Wypiłem butelkę mleka, potem jeszcze jedną i już o własnych siłach wkraczam w życie:
http://picasaweb.google.com/zabieblota/Swing02?feat=directlink
Słodki ten Swing i śliczny. Niech będzie dzielny i się dobrze chowa!
U Zaby niby zimno i zawieja a najwiecej znakow wiosny, koniczek sliczny
Serdeczności dla Krystyn!
Przesyłam dwukrotnie wirtualne wiosenne bukiety kwiatów na Wybrzeże, obu Paniom Krystynom jakie poznałem osobiście http://picasaweb.google.de/pegorek/Gartensachen?authkey=Gv1sRgCKDPgPHi0NfB9AE#5448079584650441010 ,
a innym tu bywającym Krystynom, niemniej serdeczne pozdrowienia.
pepegor
Żabo,
no to głowa do góry, to masz jeszcze co do roboty, a wolontariuszka też jeszcze będzie miała okazję się popisać przy porodzie. Śliczne te Twoje źrebięta!
Kod jak początek Wielkiej Emigracji, tak historycznie pod koniec dnia…
Dzisiaj mamy imieniny
I Bożeny i Krystyny
Ślicznie zatem się kłaniamy
I życzenia przesyłamy
Kulinarnych wspaniałości
Moc radości, zero złości
Dni słonecznych i pogodnych
Ciuszków ślicznych, ciuszków modnych*
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
* – niekoniecznie od CC
Stara Żabo –
oba niemowlaki prześliczne. Nie wiedziałam, że źrebaki pijają i do 40stu razy dziennie ino niewielkie ilości. Wiedzą co dobre – często lecz w małych ilościach. Tak radzą dietetycy.
E.
Wszystkiego Najlepszego dla Krystyny i zaprzyjaźnionych z blogiem Solenizantek!
Źrebiątko urocze, niech się zdrowo chowa 🙂
Dzisiaj sa tez imieniny: Markuslawa, Bartomira i Trzebislawa a o ile mnie oczy nie myla to juz 28-go marca bedziemy mieli zmiane czasu.
Dorotol, nie mylą Cię oczy, faktycznie w noc z 27 na 28 marca, znów będziemy przestawiać wszystkie zegary i zegarki.
Ściskam wszystkie Krystyny- i tę naszą blogową i około
blogową tzn. Ukochaną Stanisława.
Pyro – popieram ! Jeśli chodzi o owsiankę,to odmawiam,
poza tym mogę żeglować 🙂
Alino- cieszę się,że dzisiaj jesteś myślami ze mną, ale myślę,
że przestawiłaś trochę daty.Mini zjazd perliczkowy odbędzie się
we wtorek 16 marca.
Tak,czy inaczej dobrych myśli nigdy nie za wiele !
Natomiast dzisiaj sprawozdanie ze spotkania zorganizowanego przez
Slow Food,a dotyczącego ryb.Otóż było :
-bardzo ciekawe wystąpienie osoby pracującej w Ambasadzie
Norwegii i zajmującej się sprawami hodowli norweskich łososi.
Możemy je jeść spokojnie,wszelkie opowieści o tym,w jakich
okropnych warunkach żyją i czym to nie są karmione,należy
między bajki włożyć.
Norwegowie zabrali się też z powodzeniem za hodowlę halibutów.
A zgadnijcie co dzisiaj kupiłam na obiad – i halibuta i łososia.
Zrobię norweski duet rybny !
– zabrały głos dziewczyny z Greenpeace – żeby kupować ryby
z połowów zrównoważonych.Nie wiadomo,jak to robić,bo takiej
informacji nie ma na opakowaniu.
– do rozmowy włączył się ze swadą rybak,który kiedyś poławiał
ryby na Bałtyku,a teraz zajmuje się karpiami.
Możecie zajrzeć na jego stronę:
http://www.pankarp.pl
-mieliśmy też wystąpienie szefa restauracji „Bułaj” z Trójmiasta
o tym jak niewielka jest w Polsce wiedza na temat ryb i jakie
pyszne są świeże śledzie,które można przyrządzić na sto sposobów.
Niestety w głębi kraju mamy tylko do kupienia śledzie solone.
– a potem niestety musiałam iść do domu, bo psa zostawiłam
w samochodzie,a jego cierpliwość ma swoje granice.
Dla tych,co jeszcze nie wiedzą wyjaśnię,że mój pies nie jest
w stanie zostać nawet na godzinę sam w domu,bo wyje z rozpaczy.
W sytuacjach podbramkowych zostawiam go w samochodzie,
co bardzo lubi,ale też nie w nieskończoność.
Pyro – według mnie na tym spotkaniu nie było Brzucha, ale nie
na 100% nie jestem pewna,bo Brzucha nie znam osobiście.
Na wszelki wypadek nikomu żadnej awantury nie zrobiłam !
ale nie jestem pewna na 100%
Jakis taki pan robi furore w internecie podobno wygraral w 65-tym nagrode na festiwalu w Sopocie, czy ktos go pamieta, glos owszem
http://deser.pl/deser/1,83453,7652022,Nowy_Jozin_z_Bazin___WIDEO_.html
Nisiu, usłyszałam, że w twoich okolicach (Szczecin) odbywa się dziś, doroczny zjazd Krystyn. Wszystkie mają mieć czapki marynarskie. 😀 Bardzo mi się podoba pomysł z ogólnopolskimi zlotami Krystyn i popatrzcie nie potrzeba żadnych środków budżetowych ani unijnych, żeby zorganizować fajną zabawę. 😆
A w Szczecinie któś zrobi szmalczyk na marynarskich czapeczkach…
E.
Najserdeczniejsze życzenia dla Krystyny Stanisława 😀
Coś tam o Krystynach słyszałam, o czapeczkach nie. Nie wiem, skąd one je wezmą, w sezonie jest tego pełno na straganach nad morzem, a teraz?
A, bo te Krystyny raczej do szarego tłumu nie należą – panie Loska, Czubówna i kilka tłustych biznesów to ciągnie. Pierwszy zjazd zafundowały sobie w Kongresowej, potem były Katowice, teraz Szczecin. Fajne baby i z fantazją wiedzą jak wydawać drobniaki.
Wszystkiego najlepszego Krystynom.
Sloneczko znowu buzke pokazalo, wiec wybywam robic za jaszczurke, jak tylko zakwas nastawie 🙂
kropelkuje sobie nalewke od Jotki, smaze poledwiczke i pieke nadziewane pieczarki a Turek z rogu wcisnal mnie 3 kg. boskopu z 1 jewro, wiec chyba musze upiec ciasto, Zaby olejowy przepis by sie przydal ale nie chce mi sie szukac
Krystyno,
Wszystkiego najlepszego, samych radości i smakowitości. 🙂
Dzisiaj mija też dokładnie rok, kiedy pierwszy raz pojawiłaś się na Blogu. Powinno być dodane do toastu. 🙂
no i po obiedzie, obiad okazal sie nie dla psa ale dla kota albo dla wapniakow jak w tym artykule, nie byla to napchana bula od kebabu, ktorym sie dziecko cichaczem w trakcie robienia zakupow delektowalo
O to proszę nie tylko Jotka bada nasz blog i statystyki prowadzi.
Nowy też wszystko wie. Teraz to trzeba uważać,co się chlapnie,
bo człowiekowi za kilka miesięcy albo nawet lat wypomną 🙂
Czekam na moją przyjaciółkę.Nasi panowie na rybach,a my zjemy
sobie razem obiad (norweski duet w sosie pomidorowo-cebulowym,
właśnie jest w piekarniku),a potem idziemy do kina oglądać Hugh
Granta.
Zrobiło się słonecznie,jednak mamy marzec !
tez lubie Hugh Granta, ma taki smieszny zgryz, jak gra jakas role sarkasty to ma sie wrazenie, ze sam sie z siebie nasmiewa
Tak, tak Danuśka, trzeba uważać, na razie wypominają tylko miłe, ale to nigdy nie wiadomo. 🙂 🙂
Dzien dobry Szampanstwu.
Wszystkim Krystynom, a szczegolnie naszej blogowej – wszystkiego najlepszego!
Toast wzniesiemy chyba rumem, bo przeciez piwem nie wypada.
Wczoraj uganialismy sie z Jerzorem po Key West. Pozarlam jakies niemozliwe ilosc ostryg, i jeszcze, i jeszcze. Mozna zbankrutowac, jak sie czlowiek zapedzi.
Pogoda byla okropna – upal i parowa, to, co znamy z naszego kingstonskiego lata.
Ale jakos sobie poradzilismy.
Kapitan zajmowal sie praniem ( 😯 ) i robotami pokladowymi. Ugotowal calkiem pyszne danie z wkladka. No a potem wieczor kulturalno – oswiatowy, jak zwykle. Zaczynamy od ogladania Teleexpressu, a potem film. Dziwnym trafem zawsze wybieramy jakies koszmary w stylu Kieslowskiego albo cos podobnego 🙄
W nocy zmienil sie wiatr na raczej nam niesprzyjajacy. Byl tak silny, ze zaczal spychac nas na brzeg. Kapitana cos tknelo i obudzil sie w pore – byla nocna akcja, a jak! Trzeba bylo wybrac kotwice, odplynac dalej i zakotwiczyc na nowo.
Przewialo duchote, mamy czyste powietrze i 22C.
Chlodno, powiada Kapitan. Dzisiaj mamy Dzien Leniucha, nikomu nic sie nie chce, w koncu sobota!
Jutro wyplyniemy, ale nie na poludnie, bo na Kube Fidel i tak nas nie wpusci, wszak plyniemy pod bandera amerykanska. Bedziemy powoli wracac – Bahamy odpuszczamy, bo mamy niesprzyjajace wiatry, nie ma sie co w to pakowac.
Pewnie zatrzymamy sie po drodze to tu, to tam.
Przyjemnego popoludnia i wieczoru zyczymy!
p.s. A kiedy ja uporzadkuje zdjecia, to nie wiem – co prawda tutaj mamy komputery, kazdy swoj, ale wejscie do internetu jest tylko jedno.
O ranu, a dlaczego Della? 😯
Doroto z sasiedztwa, bo se kupiła Della malutki komputerek, cos taki jak ten mały czołg z Allo!Allo! 😀
Jeszcze wiadomosc dla Danuski – pewnie i do mnie wyslalas pytanie dotyczace mini-zjazdu z okazji Targow Ksiazki. Niestety, cholerna poczta mi sie byla zablokowala i pewnie potrwa, zanim mi ja odblokuja. Cholera by wziela…
Mam nadzieje, ze nic pilnego i waznego?
Della, bo tak wpisalam dla smichu, no i czlonkow Gangu nam przybylo 😉
Ale stad korespondencje wysylam tylko na wyjazdach, przyzwyczajona jestem do mojego stacjonarnego.
Piekne niebieskie niebo bez chmurki i kolebie nas leciuchno. Ide czytac ksiazke Jerzego Tarasiewicza, juz machnelam polowe.
Wszystkim Krystynom wszystkiego najlepszego!
Właśnie nadrabiam blogowe zaległości i już się tłumaczę z nieobecności.
Bandyta zranił się w ogon i złapał jakąś paskudną infekcję. Przez 2 tygodnie skubany chował się po kątach i zanim rodzice się zorientowali zaczął wyglądać jak worek na kości. Nic nie jadł a co gorsza przestał pić.
W poniedziałek Witek zabrał kota do weterynarza, ten skrócił mu ogon o jakieś 3 cm, i wpakował w niego witaminy i dopalacze i stwierdził ze w zasadzie nie wie co mu jest. Kot nadal do michy się nie zbliżał. W środę wpakowaliśmy futrzastego do samochodu i zawieźliśmy 30 km dalej, do kuzyna Janusza, też weterynarza. Janusz dopatrzył się infekcji, na dzień dobry wpakował w futro chyba z 10 zastrzyków (odwodnienie) i jeszcze dał nam butlę glukozy i strzykawki na wypadek gdyby kot dalej nie chciał pić. Nie chciał… kłuliśmy o północy.
Na szczęście, rano futro przeprosiło się z miską i od tej pory odzyskuje siły i wygląd.
Dawno się tak się nie cieszyłam z kociego wrzasku nad michą 😀 😎
Pyro i wszyscy mnie tak milo zapraszajacy – jestem, zagladam, ale mam teraz duzo w domu zamieszania, czyli po przerwie szukam i szukam pracy no i opornie mi to idzie. Dopiero kiedy sie ustabilizuje to i mysl bede miala weselsza zeby sie wlaczac w cudowne pogaduszk a tak to tylko dla odprezenia i usmiechu, ze tu wszyscy jestescie. Pozdrawiam blogowisko!
Proszę nie mówic nikomu że gotuję i piorę (raz nawet było, że zamiatam) Jak się inni kapitanowie dowiedzą to mnie wykluczą! Wstyd i gańba!!!
Sprostowanie! W nocy musiałem się przekotwiczyc, bo sąsiad miał kłopot z kotwicą. Już w dzień wydłużałem linę, żeby uniknąc kolizji (i tak raz mnie stuknął na początku) W nocy poszedł na dobre i poderwał moja kotwicę. Ale nic to! Jak się ma traką załogę jak ja, to nie problem. To małe piwo prze śnaidaniem!
Dziękuję bardzo za wszystkie życzenia .Naprawdę jest mi niezmiernie miło ,że o mnie pamiętacie .
Nowy pamięta ,że mija właśnie rok od mojego włączenia si do grona blogowiczów ,bo on zaczął pisać kilka dni po mnie i jesteśmy jak gdyby kolegą i koleżanką z jednej ławki .
Pepegor ,te róże są przepiękne .Czy to z Twojego ogrodu ?
Na pomysł dorocznych zjazdów Krystyn wpadła dziennikarka Polskiego Radia w Katowicach – Krystyna Bochenek /obecnie senator / już bardzo wiele lat temu .Ona też była inicjatorką i organizatorką Ogólnopolskiego Dyktanda . Ale nie jestem pewna ,czy w takim tłumie kobiet czułabym się dobrze . Małe damskie grono – jak najbardziej , ale duże towarzystwo -zdecydowanie mieszane .
Ja sie tak nie bawie, dwa razy mnie jaskólki obs***y.
Takie ich zatrzesienie, ze bez parasola wyjsc nie nalezy. Nachalne strasznie, znowu usiluja mi sie nad oknami zagniezdzic i mam nadzieje wygrac ta wojne. Juz raz im pozwolilam i okna nie mozna bylo otworzyc, bo robactwo po domu pelzalo i fura g***a na parapecie 🙁
Przez kilka godzin nie miałam internetu. Zanim się na dobre zdenerwowałam okazało się, że Młoda w szale porządków wyłączyła router i zapomniała podłączyć. Zrobiłyśmy wielką michę sałatki owocowej z kleksem śmietany i posiekanym kawałkiem gorzkiej czekolady, sałatka stanowiła i deser i podwieczorek. Teraz zapowiedziałam, że mnie przez godzinę nie ma. Poszłam, wyszłam, nie przyszłam.
Jak tam nasz Pan Lulek? Czy jeszcze dzisiaj cierpi, czy trochę odpuściło? Lulek, odezwij się, czemu ja się mam denerwować?
Pan Lulek to chyba pisał jak to sobie kiedyś radził, kiedy noga go bolała i to była rada dla Kici na bolącą nogę …
Danuśka dzięki za sprawozdanie … ja nie dojechałam trochę z lenistwa …
a mnie ptaszki 2 okna załatwiły … teraz muszę już je umyć chociaż mi się nie chce …
Dorotolu,
Nowy piec został odpalony . Obiecałem, to pokazuję.
ASzyszu – pali się pięknie, kamień obejrzałam, ale tamte piece mają „to coś”. Może i ten będzie miał za 50 lat.
Ewo, szepnij Bandycie na uszko, że dwunożna Zgaga, życzy mu szybkiego powrotu do zdrowia i „bandyckiej” kondycji. 😀
ASzyszu piecyk piękny, choć minimalistyczny 😉
Kod piękny: 8868
To dziś wznosimy toast za zdrowie Męża Aliny, Krystyny blogowej i Krystyn około blogowych, całego Blogowiska i wszystkich blogowych stworzeń dużych i małych ? Panie Lulku, czekamy grzecznie na Pana propozycje. 😆
Za zdrowie Krystyn! I za zdrowie Blogowiska!
Zgago,
W imieniu Bandyty – dziękuję 🙂
Jako że 20:00 wybiła, wznoszę toast za wszystkie Krystyny i za czworonożnych przyjaciół.
zdrowia dla wszystkich … 🙂
Ewo 😆
Pyro, czy masz może wieści, jak się czuje Żaba, po nocnym wysiłku ?
Nie wiem, co u Żaby. Chyba dobrze, bo jej Dziecko u mnie niczego złego nie raportuje.
Pan Lulek chyba zaspał …
Pyro, dziękuję.
To ja sobie na pół godzinki pójdę na „randkę” z Melchiorem W. 😉
Pan Lulek zaspał i ja też.
Krystynom i Małgosi wszystkiego najlepszego.
A ja zabradiażyłam u wnuków, pojechałyśmy z panienką dowieźć cukier, wypiłyśmy po napoju bezalkoholowym – ja herbatę, ona kawę. Śnieg wali, że ciężko jechac samochodem, nie wiadomo czy lepiej na krótkich, czy na długich.
Zgago, tylko śpiąca jestem strasznie, plecy jakoś się rozchodziły, zobaczę co będzie jutro rano. Na razie żadna kobyła nie wygląda, zeby tej nocy sie źrebiła, więc moge iść spać.
Jeszcze raz dziękuję za życzenia i toasty .
Właśnie zajrzelismy do naszego krupniku .Wbrew zaleceniom,żeby krupnik szybko zlać do butelek ,nie zrobiliśmy tego i ten nasz stoi sobie w dużym szklanym naczyniu ,szczelnie zamkniętym . A stoi od 6 stycznia ,więc jeszcze jest za młody do picia .Korzystaliśmy z przepisu na krupnik litewski , gdzie na 1 litr spirytusu przewidziano 1 szklankę wody .Ale tak mocnu napitek mogą pić chyba tylko prawdziwi Litwini .Aromat piękny ,kolor także ,ale moc stanowczo za duża .Została więc wlana jeszcze jedna szklanka przegotowanej wody i niech dalej się to wszystko „przegryza” .Pamietam ,że Pyra twierdziła ,iż nalewki na owocach im starsze ,tym lepsze,natomiast tym na miodzie wystarczą 3 miesiące. Dalsze miesiace nie mają już wpływu na smak trunku . Nasz krupnik będzie dobry do spozycia dopiero po świętach .
ASzyszu, nie ma jak u mamy, cichy kąt, ciepły piec….
http://www.youtube.com/watch?v=LkJ6UBHlviw
Żabo, widać kobyłki dobrze wiedzą, że ich dobra wróżka musi trochę odpocząć, czego i ja Ci serdecznie życzę. 😀 Nawet nie masz pojęcia jak bardzo się cieszę, że panienka jest „niedzisiejsza” i pozwala Ci na chwilki wytchnienia od ciężkiej pracy. 😀
a toast za odpalenie pieca, toz to epokowe wydarzenie, a Szysz wprowadza nas w przyszla epoke, bo jak ktoregos dnia wywala globalne korki od pradu to ciekawe jak bedziemy wygladac, pieca zazdroszcze ale czy jeden z tych pieknych starych bedzie tez spelnial zadania ogrzewcze?
Piec ASzysza bardzo mi się podoba .Z tego co pamiętam ,Aszysz ma w domu kilka innych bardzo ciekawych pieców . U nas istnieje raczej tendencja do budowania kominków ,a piece wolno stojące nie są jeszcze zbyt popularne .Ja także mam w domu nowoczesny piec żeliwny .Podoba mi się taki trochę industrialny element wyposażenia pokoju ,ale zauwazyłam ,że niektórzy patrzą na to bardzo sceptycznie .
http://www.youtube.com/watch?v=UD_92d8s0EI&feature=related
a gdzie ja się uchowałam, ze tego nie znałam?
Krystyno bo te piece przypominaja niektorym glupkom koze, ja mam nawet prawdziwa i to jeszcze emaliowana koze, na ktorej mozne postawic czajnik z woda ale od dwoch lat niezamatowana, jest przywieziona z Holandii i rury maja innna szerokosc niz te w Polsce, nikt nie jest w stanie zrobic redukcji…
Bardzo gorliwie spełniam 😀
W stolarni, gdzie wożę deski, mają podobny piec, który ma specjalne żeberka na rurach, co bardzo zwiększa powierzchnię ogrzewania. Sprytne to nad podziw
Ogladalam polowe dziela kinematografii polskiej pt. Dom zly, leje sie wodka i brud i bloto, ohyda, ohyda i jeszcze raz ohyda, niby super rekwizyty zapowiadane w recenzjach i prowadzenie kamery polegajace na trzymaniu kamery na skos, czyli krecenie po diagonalnej, juz niemodne a tu mialo byc inowacja, guzik prawda, jakis psychol film ma ten film na sumieniu
Dorotolu, a zwykły blacharz w Polsce?
To blacharze w Polsce kręcą filmy??
Zabo ja bywam za krotko tam aby sie wywiedziec, gdzie na wsiach okolicznych znalezc kogos, kto byl kiedys z tym zawodem zwiazany, to to u mnie to jest niby miasteczko i takich zawodow nie ma, jest SPA, jest Kebab, jest Pizzeria, stolarnie, ktore robia na eksport meble i okna z niewysuszonego drewna i kawiarnia internetowa plus salony kosmetyczne, bank i solaria i wysypiska smieci w pieknym lesie.
Nie ma krawcowej, nie ma kina, nie ma cukierni, w ktorej mozna bylo sie umowic i zjesc dobre ciastka, nie ma zduna, nie ma slusarza a jak sie kogos zapytasz czy cos ci zrobi i wyremontuje, pytajac sie go co on potrafi to zaczyna mowic, ze robil „wszystko” i wymieniac kraje, w ktorych pracowal, to ja juz wiem, ze mi tylko wszystko schani a to co bylo zrobione to zdewastuej, gdyz to juz przerobilam to wielokrotnie, gdybym byla Toba to bym pewnie ta redukcje juz sama zrobila
Toast z opóźnieniem,ale spełniony ! Dopijałam Chardonnay,co go
trochę po obiedzie zostało. A Małgosia też dzisiaj świętuje ?
Film najwyższych lotów nie był,ale chwilami bardzo zabawny.
Hugh Grant,jak to napisali w „Wyborczej” :
„po raz kolejny udowadnia,że do znudzenia potrafi grać jedną
i tą samą rolę-trudno go za to nie kochać”.To prawda,że we wszystkich
filmach gra taką samą mimiką, jest w ten sam sposób bezradnie
uroczy,ale nie przeszkadza mi to absolutnie.Za to go lubię !
A-film nazywał się „Słyszeliście o Morganach”.
Alicjo-Dello- rozesłany przeze mnie mail dotyczył zjazdu,
który odbędzie się 16 marca,a zatem już za chwilę. Nie frasuj się
zatem,do maja jeszcze dużo czasu.
tak bo filmowcy pracuja za granica na budowie
no wlasnie ta „szczena” Granta jest swietna
To dlatego Dorotolu, że my, Polacy, siebie specjalnie nie lubimy, nie akceptujemy. Walimy w nasze wady, w kompleksy, w zaściankowość, ale biada jeżeli inni nas widzą podobnie. Ot, taka mentalność (zbiorowa) nastolatka w okresie burzy i naporu. Czas byłby już wydorośleć, błoto uprzątnąć, wódkę używać z umiarem, wymagać od siebie, a potem od świata. Ano, nie za mojego życia i nawet nie za życia moich wnuków.
Kobitki, co tu się czaić: Granta kochamy wszystkie!
😆
Nie chrzań Dorotol, boś nie lepsza od filmowców. Wzdłuż całej zachodniej granicy warsztatów blacharskich na pęczki – szykują niemieckie wraki samochodowe do sprzedaży u nas i na Wschód. Redukcję do rury zrobić to nie filizofia. Mój Jarek gdyby żył… itd a nie był ślusarzem
Ja na podsatwie takich filmow myslalam o wschodnio-poludniowej Polsce mniej wiecej jak w tym filmie az pojechalam do Rzeszowa a tam ulice rozlegle, prawie bulwary, zielen, normalne kamienice, populacja miejska zadnymi rzechami sie specjalnie od innych nie wyroznia, zadne brudy, a Lutowiska, w ktorych okolicy ma byc ten zly dom, to znam, gdyz jezdzilam na gore Otryt do schroniska socjologow warszawskich i ludzie w wioskach nie cechowali sie taka wieloosobwoscia i patologia jak w tym filmie
Pyro jak oni klepia samochod to sie nie beda kawalkiem rury zajmowac, oni nawet nie beda wiedzieli ile za taka przysluge wziac, zaden stolarz w stolarni nie chce mi nic ekstra przyciac bo ma „maszyny nastawione na swoja produkcje” i nie bedzie jej przestawial.
Pyro mam propozycje, spedzisz u mnie dwa miesiace w lecie i bedziesz nadzorca od wykonywania przerobek i dorobek i bedziesz z fachowcami rozmawiac.
Przywieź te rzeczy do przycięcia do Połczyna. I wymiary rury też.
potrzebje tylko 1m do 1,5m rury o srednicy 90mm ale takiej do pieca
plus kolanka
Aszyszu, często mi się wydaje, że właśnie blacharze w Polsce robią za dużo filmów.
Danuśka, podniosłaś mnie na duchu 😀 Bo we wtorek planujemy z Psiapsiółką wybrać się właśnie na ten film. A trochę miałam obaw, czy się przyznać, że idę na tak nieambitną komedyjkę. Ne ma co się wykręcać, mnie się też podoba „szczęka” Hugh Granta. 😆
Krystynie blogowej zycze duzo radosci na co dzien, ciekawych lektur i przyjemnego ogrodkowania juz wkrotce.
Zabo, dostarczasz nam duzo emocji pokazujac te zrebiatka. Jak sobie z tym wszystkim radzisz? Szczerze podziwiam.
Danusko, rzeczywiscie pomylilam dni spotkania ale we wtorek tez z Wami bede!
Zgago – nieambitne komedyjki się dopiero ogląda
z przyjemnością !
Dziewczyny, szczena szczeną, ale on się, niestety, starzeje 😉
Krystynom na zakończenie balu imieninowego dedykuję :
http://www.youtube.com/watch?v=iGE-BJ6fp5w&feature=PlayList&p=BEB1F4369285B1E8&playnext=1&playnext_from=PL&index=7
Życząc Blogowisku (na calutkim Świecie) dobrej nocy i wiosenno-radosnych snów. 😆
Zgago, wszystko się zgadza, Panna Krysia itd, ale czemu oni tańczą walca?????
Haneczko: i całe szczęście! 😉
Załoga Cygneta! Pilnować świateł burtowych!
Nowy, ja już gaszę!
Dobranoc!
Żabo, dziekujemy za przypomnienie, ale burtowe się pali tylko w czasie płynięcia. Teraz palimy kotwiczne. Zrobiłem kolację (diner) i teraz Pierwszy oficer czyli Alicja zmywa. Drugi, czyli Jerzor, kontempluje. A w ogóle to proszę spac a nie zajmowac się sprawami nautycznymi. U nas cały dzień graliśmy swinga!!!
Krystyno,
Tutaj za kilkanaście minut ósma, przedłużając Imieniny piję Twoje zdrowie – Porto, które trzymam na specjalne okazje, bardzo to lubię.
„Smile” Mindi Abair jest z płyty, którą dzisiaj kupiłem.
http://www.youtube.com/watch?v=CMv1rXt1dHo&feature=related
Żabo,
ja zapalam tylko lampkę nocną.
Cichal,
Kilka dni temu Twój majtek nadawał, że Jerzor awansował na Pierwszego Oficera, dzisiaj jest Drugim? Ale skoro do obowiązków Pierwszego należy zmywanie, a do obowiązków Drugiego kontemplacja, to może i lepiej. 😉
Pozdrawiam całą Załogę.
To nie nadaje sie na „dzień dobry”, ale u mnie dopiero 11-ta, czyli 23-cia, więc pora odpowiednia na J. L. Hooker, jeśli oczywiście ktoś lubi.
http://www.youtube.com/watch?v=DMYQnpTuXyI
Dobranoc 🙂
miłej niedzieli … 🙂
Jakże miła może być niedziela tak ponura, jak perspektywy pieniężne tuż przed wypłatą? O, trochę się rozjaśnia. Obiad zrobiłam wczoraj, czyli sznycelki kurczacze, Trzeba tylko o jakiej jarzynce pomyśleć. Piesewk naciągnął Dziecko Żaby na poranny spacer i teraz my mamy labę gdzieś do 11.00
Źrebak nie zrobił odpowiedniej ilośći kupy, czyli „jest zatkany” smółką. Od świtu robimy mu lewatywy i karmimy butelką. Rzecz w tym, ze jak go boli brzuszek to nie chce wstać, jak nie wstaje to nie pije od matki, jak nie pije to słabnie, poza tym siara ma właściwości przeczyszczające, kółko się zamyka. Oczywiście żadnego doktora zwierzęcego nie można znaleźć, wszyscy śpią. Kiedy lecznice były jeszcze państwowe to powiatowa miała dyżur w nocy i w święta. Teraz doktorzy odkładają komórki do najdalszego kąta i śpią spokojnie do czasu oficjalnych przyjęć.
Witam najserdeczniej wczorajsze solenizantki i proszę o przyjęcie najlepszych życzeń.
Korzystan z jakiegoś dziwnego komputera -poczta Serock. Jutro po południu będę w Warszawie. We wtoreku u Danuśki.W środę wieczorem na własnych śmieciach.
Serdeczności dla wszystkich
Witam, to trzeba zalozyc tzw. ambulans zwierzecy, gdyz wszystkie zwierzece choroby zdarzaja sie oczywiscie albo nad ranem albo w nocy w kazdym razie poza godzinami pracy weterynarza. W Berline trz nie bylo takiego pogotowia teraz od jakiegos czasu jezdza samochody z napisem pogotowie dla zwierzat z numerem telefonu, za ktory sie placi potrojnie ale jest.
Pyro zawsze można znaleźć coś miłego … np. dzisiaj piesek poszedł na spacer a Wy w ciepełku zostałyście … 🙂
jotka w Serocku … bywałam tam też … 🙂
za źrebaczka trzymam kciuki … biedaczek mały …
Pan Lulek chyba strajkuje …
Witam i życzę miłej niedzieli. 😀
Żabo, trzymam kciuki za Swinga.
Pyra ma już obiad prawie cały gotowy a ja dalej kombinuję, niczym koń pod górkę, co miałabym ochotę zjeść. 🙁
Może ta melodia i ten głos mi coś podpowiedzą ?
http://www.youtube.com/watch?v=BMXCPANHeYM
Lubicie go ?
Dziędobry na rubieży. BAJKA ZIMOWA. Żeby to pokręciło.
Psiaczki moje łażą za mną krok w krok, co jest miłe, ale można się potknąć. Pooglądam sobie trochę polityki, a po południu Kulka, Strahl i Wilk grają Chopina, a Urszula Kryger śpiewa. Fajnie będzie.
😎
W radio grają, zapomniałam dodać, ale na żywca i można tam iść posłuchać. U nas, na rubieży. Mam nadzieję, że nie dostanę ataku kichania.
Lubimy Stinga. Dzień pojaśniał, chociaż nadal pełne zachmurzenie. Wiecie co? Te książki , notatki, mapy itp makulatura, mnożą się, jak króliki. Co uporządkujemy jeden kąt, to jeszcze zostaje parapet, kilkaset płyt. Wczoraj wydałam resztę książek Jarka i to nie żaden chłam, tylko wielkie monografie, myślałam co to ja sobie na wolnej, 9o cm półce położe, a tu psinco. Zostawiłam „Wojne wyzwoleńczą narodu polskiego” z oddzielnym tomem map i szkiców sztabowych i 3-tomową Małą Encyklopedię Wojskową, dostawiłam tam Disslową, Ćwierciakiewiczową, knajpy lwowskie, kuchnię gdańską (czyli to, co nie mieściło się na półce kulinariów); jeszcze wstawię z 4 woluminy i szlus, bo w kącie tej półki leży stos wydawnictw prasowych, broszur itp , tyczących ciast, gotowania, win, ziół itd itd. Przydałaby mi się półka niżej, ale tam zamieszkała Chmielewska z Nisią i jeszcze jakieś śmieszne czytadła i Młodsza w krzyk – Nie przestawiaj, bo tam wygodnie sięgać. – Prawda, wygodnie. Co to za zwyczaje, żeby w skromnym, inteligenckim domu nie było pomieszczenia na bibliotekę? Ha, ha! Żeby młodsze pokolenie pozwoliło dwie półki z romansów oczyścić (do przytułku dla kobiet, do piwnicy, po ludziach) to nie! – A co będę czytać, jak zachoruję? No i trzymamy ten zestaw grypowo – anginowy, a miejsca brakuje.
No, jak już nawet wino nie może uratować, to nie najlepiej to wygląda 🙂 Miłego nurkowania mimo wszystko.
Ojej, wszystkich gdzieś wywiało!
Piekę ciasto w automacie w/g przepisu Żaby. Schab na obiad dochodzi w piekarniku. Zobaczymy co z tych „wypieków” wyjdzie.
A za oknem wyszło nieśmiałe słoneczko i na balkonie termometr pokazuje już +10. 😀
Pyro – ale fajnie mieszkać wedle Chmielewskiej!
Ja się przy remoncie dałam zwariować architektce, która gwałtownie protestowała przeciw regałom na książki w salonie. Urządziłam sobie wreszcie prawdziwą bibliotekę, ale w piwnicy (mam zagospodarowaną), a w salonie wywalczyłam jeden regał. W efekcie książki i gazety fruwają wszędzie.
Pytanie dyżurne XXI wieku: jeju, a po co pani tyle książek?
👿
Kurczę, a jak tu upiec ciasto na jedną osobę???
Dziecko, mało że w domu rzadko bywa, to jeszcze ostatnio schudło i wyprzystojniało, w rezultacie odmawia tuczących łakoci. Opierniczyło mnie za nabycie ingrediencji do smalcu!
Ale nie przejdę na korzonki, bo wypadałoby się wypisać z takiego sympatycznego blogu…
dziecko wyczynia jakies dziwne rzeczy z moja slata twierdzac, ze jest niejadalna, ciasto dla jednej osoby tez mam, probuje je sprzedac z lodami ale tez nie to
a ja upiekłam mufinki z bananami i orzechami, narazie gorące, ale już sobie wyobrażam ten smaaaak 🙂 , a dla orzeźwienia będzie galaretka z wiśniami i truskawkami mrożonymi, według blogowych porad. Do tego śmietanka ubita na sztywno. Takie podwieczorkowe szaleństwo, bo zapowiedziały się dzieci 🙂
Alino, czy naprawdę dołączysz do nas we wtorek u Danuśki 🙂 ?
a ja sie przeznam, ze pierwszy raz w zyciu wzielam do ciasta ciemna make pelnoziarnista i dziwo ciasto leciutkie, puszyste, pycha z tym boskopem
Znalazłam jednego wolnego doktora, co to akurat nie był na szkoleniu w stolicy, z żoną na zakupach, z dzieckiem na treningu, albo w ogóle poza zasięgiem, jedynie po imieninach teściowej. W związku z tym musiałam po niego pojechać, z nim podjechać do jego samochodu (dorotolu to ten od kota), który był zostawił w okolicach teściowej, na szczęście po drodze i dopiero zaopatrzonego w stosowny sprzęt i leki przywiozłam do Żabich. W tym czasie Wujek Leszek razem z panienką przetransportowali źrebaka do ogierzej stajni. bo tam jednak wygodniej i ciepła woda na miejscu, i jest gdzie sprzęt doktorski porozskładać, a i oświetlenie w nocy lepsze. Ponieważ źrebię wielkie i ciężkie, a samo iść nie chciało i nie mogło, na podwórzu zaś warstwa nowego śniegu, więc zaproponowałam, żeby je przeciągnąć na płachcie, a z braku stosownej na śpiworze. Oni zrobili to jeszcze sprytniej i wygodniej, po prostu wsadzili źrebaka do śpiwora i trzymając z dwóch końców, przenieśli. Jak przyjechałam z doktorem, źrebak leżał w boksie w śpiworze w kwiatki, zapięty pod szyję – też żeby mu było cieplej – a jego matka czuwała obok. Nie zrobiłam mu zdjęcia, bo jednak jestem przesądna. Doktor zadziałał sprawnie, źrebaka trzeba było też cewnikować (pierwszy raz miałam do czynienia z takim przypadkiem), dostał antybiotyk, jeszcze lewatywę i był tym wszystkim mocno zmęczony, tak że nie chciał nawet pić z butelki, o wstawaniu nie mówiąc. Odwiozłam doktora, już tylko do Połczyna, wróciłam i razem z Sylwią (panienką) postawiłyśmy Swinga na nogi, chwiał się mocno, ale w końcu`poczuł się lepiej i zaczął ssać. Wygląda na to, że napił się sporo. Teraz znowu leży, zaraz pójdziemy zobaczyć, czy sam wstanie. Takie młode zwierzątka bardzo szybko opadają z sił, ale też szybko się regenerują.
Nisiu – na jedną osobę nie ma to jak ciasteczka Dagny naszego Dorotola na opłatkaxh (piecze się z jednego białka i połowy paczki migdałow) albo wszelakie kruche babeczki – też z połowy proporcji. Wyjściem jest też klasyczny keks – troche zjeść, a trochę zamrozić.
Obejrzałam film Sekielskiego, a po nim dyskusję dziennikarzy. Hm…nigdy nie cierpiałam na naiwność polityczną i doskonale rozumiem, że polityk aby wygrać, musi gadać to, co chce usłyszeć wyborca. Tak jest wszędzie, nie tylko w Polsce i wszelkie pretensje :”obiecali, a nie dali” są totalną bzdurą : obiecali to, coście chcieli mieć obiecane. Film dosyć drapieżny, ale i niosący rozczarowanie. Mam wrażenie, że p. Sekielski oprócz ukazania siły rażenia słów polityków, wział też niezły odwet za lata upokorzeć, za te wszystkie „Niech pan odpowie, panie pośle, ministrze, prezydencie”, „Niech Pan przystanie”, „Dlaczego Pan nie ma czasu?” za to ganianie z mikrofonem za VIP=em. W tym sensie jest to manipulacja (polityczną manipulacją”. Cholera jasna, a tak człowiek (czyli Pyra) chciałby znów komuś uwierzyć/
Pyro wierzyc to nie, czytac tylko miedzy wierszami i z sarkazmem wyszystko odwrocic jak kota ogonem, gdyz pogladow politcznych to juz nikt nie ma
juz wszystko popisane, czeka mnie jeszcze maly wywiadzik z corka Grazyny Pstrokonskiej- Nawratil, ktora to corka gra w orkiestrze Opery Panstwowej a Berlinie i mieszka sobie dwie ulice dalej w domu kolesia Wolframa
tu Pstrokonska seniorka
http://pl.wikipedia.org/wiki/Gra%C5%BCyna_Pstroko%C5%84ska-Nawratil
Barbaro- z tego,co i wiadomo,to Alina z nami będzie,ale jedynie
myślami.Jak poczytałam o tych Twoich mufinkach, to sobie
pomyślałam nieśmiało,że może byś dla nas taki właśnie deser
zrobiła ?
Ja ochędożyłam trochę mieszkanie na naszą wtorkową biesiadę.
Żabo- to oby Swing stanął mocno na nogi po tej weterynaryjnej
interwencji !
Ja natomiast walczę ze zmywarką-coś się zatkało i woda po zmywaniu
nie spływa.Dobrze by było,to coś odetkać,przynajmniej na na wtorek.
A jeśli się nie uda, to będę musiała zatrudnić Drogie Zjazdowiczki do
pomocy w zmywaniu 🙂 Jedynie Nisi się upiecze,bo nie zostaje do
końca i biegnie do filharmonii 🙂
mi wiadomo…
Dzien dobry Szampanstwu,
Alicja tutaj – od wejscia na poklad Pierwszy, Nowy – Jerzor byl Drugi i od wszystkiego!
Cesarska. Wyruszylismy z Key West okolo 9-tej rano, na poczatku troche halsowania przy wyjsciu z portu, Jerzor przy sterze, ja w kambuzie, pilnujac owsianki (nawet nie wiecie, co tracicie!), Kapitan pilnowal caloksztaltu. Teraz prujemy na zrefowanej lekko gieni (genua) i pelnym grocie, szybkosc srednia 5.5 wezla.
Co do wczorajszego popoludnia i wieczoru – bedzie fotoreportaz.
Kolebie nas niezle, bo fala i owszem, przedwczoraj tak sie walnelam udem o kant stolu (akurat byl rozlozony do posilku), ze dzisiaj mam wielkie sliwkowego koloru cos. W ogole jestem posiniaczona i podrapana, nic, ino skarzyc Jerzora o systematyczne naduzywanie sily fizycznej w stosunku do mnie.
Tyle na razie. Przyjemnej niedzieli wszystkim!
Alicjo-na siniaki żel z arniki,ale czy oni tych w Stanach mają arnikę ?
A poza tym,jak to się może nazywać po amerykańsku ???
W marcu jak w garncu- właśnie pada gęsty śnieg !
Pewnikiem zaraz przestanie,ale właśnie mam wyjść z domu.
Swing zdecydował się wstać przy małej pomocy, opił się jak bąk i ku naszej wielkiej radości samodzielnie zrobił siusiu. Do pełni szczęścia brakuje duuuużej kupy, ale tym nas nie zaszczycił. W tym momencie siusiu ważniejsze.
Jak z niemowlakiem. Śpiwór już wyprany, suszy się w dryer’ze. Wszystko powoli wraca do normy.
Dziś rano pojechaliśmy do Gdańska obejrzeć wystawę obrazów Jerzego Dudy – Gracza ,poświęconych muzyce Chopina .Była wczesna pora,więc cała galeria była tylko dla nas .Można było także posłuchać muzyki /indywidualnie /.Każdy z obrazów powstał na motywach innego utworu .Duda – Gracz miał charakterystyczny styl malowania .Podobnie jest i teraz ,ale te obrazy ,że wyrażę się zupełnie nieprofesjonalnie ,są przyjemne w odbiorze ,choć bardzo melancholijne .
A w Gdańsku już prawie wiosna .Śniegu właściwie nie ma ,nawet na trawnikach .Ale za miastem ,na terenach wyżej położonych sniegu jest jeszcze bardzo dużo.
Dorotolu ,
„Dom zły ” także ogladałam i miałam podobne odczucia do Twoich .Ale film był bardzo wysoko oceniony przez recenzentów .To podobno miała być metafora PRL- u ,co mnie wcale nie przekonało do tego filmu .
Obrazy Dudy-Gracza znam i bardzo mi sie zwasze podobaly. Nawet mam znajomka co jedn jego obraz posiada. Co do tego filmu to rezyser chyba sam sie nad soba znecal a te recenzje to pisane przez klike takich samych co jak Hlasko wodka chcieli uswiecac i rownac swiat.
Poza tym mamy wlasnie sniezyce i zawieje
Danuśka ,
czy poradziłaś sobie ze zmywarką ? U mnie też wczoraj była podobna sytuacja .Ale po kolejnym zmywaniu wszystko się unormowało i woda spłynęła .Zgodnie z instrukcją obsługi przyczyną może być zapchany filtr albo skręcony wąż odpływowy U mnie żadna z tych przyczyn nie wystąpiła ,a problem na szczęście rozwiązał się sam .
com tu dawniej wyczytol tom tera uskuteczniom
centymetra remimartena zalalem szampanem (francuskim) jak bylo zapodane
calkiem niezla kombinacja 😆
wspanialy wiczor sie zapowiada 😆
Moja srednia mlodziez wrócila wlasnie z Maroka. Najslabsza czescia programu byla miejscowa kuchnia, dziwaczna niezaleznie od klasy lokalu. Pogode mieli niezla tylko pelno pylu od Sahary no i pic trzeba bylo ze swiezo otwartej butelki. Teraz w pojedynke Grzegorz jedzie do Boliwii. Jakis nowy projekt dla NASA. Zeby go tylko nie wyslali na ksiezyc.
Ja sie nie lenia tylko przebudowuje ogródek a potem przesypiam stosowna pore.
Pan Lulek
Mam problem z suczką.
Drapie i gryzie się ostatnio tak intensywnie, że wczoraj odkryłem już wyraźne łysiny. Problem trwa juz gdzieś od wczesnej jesieni i pojawił się raz po kąpieli. Próbowaliśmy przejść na szampon dziecięcy, chodziliśmy do weterynarza i nie ma poprawy. Drapie się i gryzie teraz tuż u nasady ogona i aż popiskuje z bólu. W sklepie zoologicznym dano mi taki oleisty preparat z całym szeregiem po niebiosa wychwalanych składników, ale stosowanego doustnie. Jeśli to ma pomóc, to trzeba czekać, a my potrzebujemy na zaraz. Wczoraj i dzisiaj wysmarowałem ją całą tym praparatem, bo jak można to stosować doustnie, to stosowany od zewnątrz nie może zaszkodzić. Teraz ma tłustszą cerę i tak czesto się nie drapie, ale jednak. Chyba zaczniemy jej gotować sami, bo to wygląda na jakąś alergię. Ma ktoś w tym doświadczenie?
gotowac samemu owszem i kupic jakis srodek przeciw swedzeniu a jesli ma rany to udaj sie do swojej kaktusarni obetnij kawalek aloesu i polej te miejsca sokiem
Ciasto, tak jak moje chlebki, opadło i w przekroju wyszło siodło 🙁 , smaczne, ale w/g mnie trochę za wilgotne. Jakoś nie lubię tych suchych drożdży Oetkera. Siostra przywiozła mi z Anglii tamtejsze i są wyraźnie lepsze. Muszę też pokombinować z programem, bo ten mój na słodki chleb jest za długi.
MałgosiuW
nie samym chlebem czlowiek zyje
daj se spokoj z dalszymi eksperymentami
Nie, ran niema jeszcze, ale sprobuje u innego weterynarza, moze bedzie mial inne pomysly.
A…,
wracam ze spaceru i zmoklem pare razy http://picasaweb.google.de/pegorek/Herrenhausen?authkey=Gv1sRgCJvc86fE5_jAIg#5448542242384136738
masz szczescie pepegorku skoro nie ma ran
nie zastanawiaj sie dlugo. daj w … a potem do piekarnika
naturalnie mocno doprawic przed włozeniem do duszy
….
no i krzyzyk na droge przy wkladaniu
Niech no Małgosia opowie jak ona te suche drożdże – że się tak wyrażę – traktuje.
Bo drożdże suche należy zupełnie inaczej niż te świeże.
Psa nie mam ,a więc i doświadczenia z psimi dolegliwościami także ,ale ludziom w podobnych sytuacjach pomaga wapno .Może pieskom także .Najszybciej działa wapno musujące ,tylko czy pies miałby na nie ochotę ? Pewnie Żaba będzie mogła coś doradzić .
Pepe – kiedy Radek się drapał i łysiał ponad rok temu, to okazało się, że ma jakiegoś pasożyta w cebulkach włosowych. Leczenia trwało 3 miesiące
tez tak dawniej myslalem z tymi drozdzamy
ale jak uschly to ich i tak jest mala sznsa
🙄 do tych co potrafia drozdzowac (ze sie tak wyraze) 😆
Pepe przynajmniej w dobrym towarzystwie mokles
http://www.reise-photografie.de/herrenhausen/herrenhausen-05.htm
Andrzeju, sypię drożdże jako ostatni składnik na wierzch mąki.
Z tym psem to wygląda jak by miał gości w futrze. Prawdopodobnie roztocze . Trochę kłopotliwe. Kuracja wymaga medykamentów na receptę, np. „Stronghold”. Przy okazji trzeba oczyścić z tego paskudztwa legowisko psa.
Oczywiście dobrze by było, żeby weterynaż stwierdził i przepisał.
szampona juz i ma a flaszka erema (1,0 L) jest jeszcze ponad pelna
chiba udam sie na jakas meline
nie erema!!!
remymertena 😆
no to lece po to co brakuje, zawijajac kiece 😆 lece
Suche drożdże dobrze jest wymieszać z suchą mąką. (coś tak jak suchy chleb z suchą kiełbasą). Temperatura płynu powinna być sporo wyższa niż do świeżych zalecana 36,6 Celsjusza. Muszą one dostać kopa, żeby zaczęły się biesić i produkować ten dwutlenek węgla, czy co one tam produkują.
Nie wiem jaki proceder jest w automacie do pieczenia ale w misce to tak się właśnie odbywa…..
a ty nie wiesz Szyszkiewiczu, ze od suchego mieszania zasycha w gardle?
Wiem,
Piję w związku z tym. Czego i wam wszystkim serdecznie życzę…
Czerwone wino (z Portofino)
Patrzę, a tam na dnie kieliszka – Veritas! Kto to słyszał, żeby w winie takie rzeczy się znajdowały!!!
Z głośników leci „Lekka kawaleria” z Wilhelma Tella. Aż chciałoby się szable w dłoń wziąć, dosiąść cóś i
taradamtamtam, taradamtamtam
taradamtamtam, taradamtamtam
Ech, rozmarzył się człowiek….
Pepegor,
Może to coś Ci pomoże.
Trzymam kciuki za sunię.
Pierwszy tutaj.
Kolebiemy sie spokojnie, w porywach bylo 7 wezlow, ale wiatr siadl nieco.
Kladzie nas na prawa burte i musialam sie nagimnastykowac, zeby zrobic kromuchy na lunch. Walnelismy sobie golonke polska z konserwy, a co sie bedziemy obcyndalac! No i piwko.
Zwinelismy gienie, idziemy na grocie.
Wkrecila nam sie lina od krabowej klatki w srube. Zeby chociaz klatka z krabami byla na koncu tej liny! Na szczescie wziela sie i posiekala, i odczepila.
Krystyno, wczoraj pracowicie zbieralismy muszle dla Ciebie. Chlopaki nawet nurkowali za niektorymi okazami, bo na brzegu raczej wszystko wyzbierane. Udaje sie na poklad w celach blizej nieokreslonych, moze Kapitan znajdzie czas, zeby wrzucic fotoreportarz.
p.s. To tak dla rownowagi z weterynarzem 😉
U was już pierwszy?
U nas dopiero czternasty….
Pepegor,
… i jeszcze to
Szyszkiewiczu
rozmarzyl czy roztmrozil?
😆
zdzichu,
ty nie pamiętasz jag Trubadurzy śpiewali „Marzenia jak ptaki szybujom po niebie”?
jasne, że się rozmarzył…
Maximus !
A+ B+ C+ D+ E
Ale się nałaziłem, Byłem pierwszy raz, ponad sześć godzin towarzyszyłem sąsiadom w zakupach. Zakupiłem koszulę , 4 spodnie, stojak sklepowy. Na koniec wizyta w tureckim barze, jedzenie bardzo smaczne , pierwszy kebab poza wiedeńskim bez zastrzeżeń , wyśmienita herbata gratis.
Idę na piwo.
Hej, Doroto, tym sznurkiem pokazałaś wszystko czym chciałem się jeszcze pochwalić i na nic to moje moknięcie.
Tak naprawdę wybrałem się z innego powodu. Chciałem zobaczyć czy pewna juka tam przetrzymała ostatnią zimę http://picasaweb.google.de/pegorek/Herrenhausen?authkey=Gv1sRgCJvc86fE5_jAIg#5448556192464103842
I faktycznie wytrzymała, potargana mocno ale żyje. A moja, którą też chciałem przezimować na dworze, mimo że była opatulona, zapadła się jak ugotowana.
Z tymi roztoczami, to mam nadzieje, ze ten kielich przejdzie obok.
albo to:
„Przyjedź mamo na przysięgę, zaproszenie wysłał szef”
Jak mowie- Pierwszy, to znaczy Pierwszy Oficer na pokladzie, ty szczurze ladowy ASzyszu!
pepegor zrob wlasnie przy okazji dobre zdjecia tych przepieknych ogrodow bo na tych stronach miasta sa one male i tekst je zadusza
Dla Alicji jacht to za mała przestrzeń życiowa ,więc przynajmniej ona sama występuje w trzech postaciach . 😉
Alicjo ,cieszę się bardzo na te muszle .
zdobylem bez trudu com poszukiwal 😀 czegi i wam zycze podczas poszukiwan 😆
rzezuchy caly kisc, tzn. caly cm2 dodalem do wspomnianej mieszanki szampo i ten taki remymarte, czy jakos tam tego 😆
i jest mi teraz zielono mi
Jak sie Pierwszy dorwal do stopnie Pierwszego to bedzie jak w polityce nie ustapi…
Wystepuje w trzech postaciach, ale tylko czasowo – nie bede zmieniac ksywy w komputerze Kapitana, bo to zawracanie glowy.
Krystyno, rum wczorajszy byl pity wiadomo, za czyje zdrowie, my nie pijacy, tylko kulturalnie zaciesniajacy wiezi miedzyludzkie osoby, a toasty byly zacne 🙂
pamientom pamientom Szyszy
z marzenią to bylo wysokie szybowanie, och jak zemlopadl. to bylo bumm!
teraz ja sie rozmrozilem 😆
Dorotolu,
niestety, wywala mnie na dinghy, a potem na lad, ale poki plyniemy, to plyniemy 🙂
Spodobalo mi sie, nie powiem, pewnie w poprzednim zyciu bylam jakims majtkiem – w obecnym chwilowo awansowalam na Pierwszego 😉
hey na pokladzie
ty nie badz taka cicha woda
Dziekuje za porady.
Z tym bialkiem to tez mi kobieta w zoologicznym cos klarowala. Pojde jeszcze do doktora i zobaczymy. A suka zjadla akurat samej kszy jetrzmiennej z marchewka. A tu inny kolor http://picasaweb.google.de/pegorek/Herrenhausen?authkey=Gv1sRgCJvc86fE5_jAIg#5448561082390806082
Alicjo ,
przecież wiem…
Toast spełniony rumem na drugim końcu świata to dla mnie naprawdę wielka przyjemność .
Alicjo fajne przezycie i wrazenia macie
….”Mlodosci, Ty okiem slonca, dzisiejszych biesiadników ogladaj z konca do konca”.
Tylko zeby sie nikt nie lenil. Poza tym kredytu nie odziela sie. Kto ma co, to niech pije,…
…..”Kredyt umarl, daj nie zyje. A kto niema niech nie pije”….
Chyba, ze na przystawke
Toast
Pan Lulek
😆
Pepegorze, sprawdź jeszcze nurzycę. To wyjątkowo parszywa choroba pasożytnicza, objawia się tak jak opisałeś (robiłam kiedyś programy o zwierzakach i trafiła nam się suka z nurzycą). Wyleczalne, ale trzeba mieć cierpliwość.
Może byś zdjęcie gdzieś rzucił, pokazałabym jednemu genialnemu od psów.
Byłam na koncercie chopinowskim. Wracam do domu, a tu przyroda apiać bajkę zimową odwala. Bez sensu!
Pepegor, ja akurat nie mam problemów tego typu z moimi psami, które jedzą w dużych ilościach karme psią z dyskontu „Biedronka”, jakoś od lat im służy, chociaż słyszałam różne negatywne opinie.
Z przed okresu gotowej karmy miałam problemy drapaniowe z moim psem w Warszawie. Zaczynały się kiedy nie ja go karmiłam przez dłuższy czas. Ustępowały natychmiast kiedy pies do mnie wracał (czy też ja do psa). Rzecz była w tym, że w ramach oszczędności był karmiony różnymi różnościami, ale podstawą była tzw. psia kasza, czyli kasza jęczmienna. Po pewnym czasie tej diety pies zaczynał się drapać a czasem nawet wygryzać sobie skórę tam, gdzie nie mógł się podrapać. Ustępowało to natychmiast po zmianie żywienia, ja dawałam mu wtedy surową wołowinę (na wszelki wypadek, zeby w domu uniknąć dyskusji na temat, kto i czym psa karmił, idąc z psem na spacer kupowałam 30 dkg wołowiny z kością za 10 ówczesnych złotych i dawałam mu po drodze). Według fracuskich norm psu wystarcza 17 gram mięsa na 1 kg wagi, czyli około 40 dkg na 25 kg psa i tego się trzymałam.
Ponieważ inny pies, który był kiedy byłam dzieckiem, też był karmiony bazowo kaszą jeczmienną i też się drapał, sądzę, że ta dieta się znacznie do tego przyczyniała.
Natomiast rottweilerowi wystarczy jedna pchła, zeby drapał i wygryzał się do krwi a po założeniu nowej obroży antypchłowej natychmiast przestał.
Wynika z tego, że przyczyny mogą być diametralnie różne i chyba tylko metodą eliminacji można je znaleźć.
Pepe. – podobno ona przez ż – nużyca.
dzis juz nie mam ochoty na zagryche 😐
w razie czego wkladaj Nisiu swierzynke do lodoweczki, zanim padnie. dam znac kiedy poddac to do odhibernowania. i bedzie mniam mniam mniam 😆
Małgosiu, może każda maszyna ma swoje tajemnice? W mojej muszę dawać zdecydowanie mniej wody niż zalecają w przepisach zamieszczonych na gotowych mieszankach chlebowych, bo właśnie siadają, np. zamiast 370 na 0,5 kg (razowy Lidla) daję tylko 340, albo dodaję dwie łyzki zwykłej mąki.
Zdzichu, na Boga! ŚwieŻynkę!
Żabo, masz rację, ja dziś piekłam też chleb i dałam tylko 340 ml zamiast 360 z przepisu i wyszedł śliczny.
Nużyca zaczyna się od okolic oczu,
Nisiu,
moze, bo wiki nie przyjela.
Zabo, dziekuje za ostrzezenia w sprawie jeczmiennej.
Żabo, ale drożdże do chleba (0,5kg) były angielskie i tylko 1 łyżeczka.
Właśnie, Małgosiu, ja tam potem napisałam, doszłam metodą prób i błędów, może nie czytałaś, że lepsze ciasto wychodzi jak się da nieco więcej mąki – 33 dkg a nie 30. Wtedy też może będzie nieco suchsze.
Ja piekę na Oetkerze, bo innych w okolicy nie ma, zależy od partii, jedne są doskonałe, inne takie sobie 🙁
A, Swing nadrabia, prawie bez przerwy doi mamuśkę.
Żabo ja już zastosowałam tę erratę, było 33, następnym razem dam mniej drożdży i zmienię program na mało wypieczone, bo to się trochę przepiekło.
Ale wielkie dzięki i tak zostało prawie całe pożarte 😀
W wielkiej Warszawie też nie widziałam innych drożdży niż Oetkera 🙁
O matko jak wali śnieg za oknem! Niech ta zima idzie w końcu do morza!!!
No to wyszło że jestem psychololubny… trudno.
Dom zły oceniam wysoko, że wódy w nim ilości nie do przepicia, fakt, ale intryga opowiedziana jest w mistrzowski sposób, pokazuje jak można było rozwiązać kilka niewygodnych, brudnych spraw w które jak w to filmowe błoto umazani byli skorumpowani prominentni i przekrętni władczy z polskiej prowincji, jak można było te problemy rozwiązać, umiejętnie i z premedytacją „wgrywając” w te sprawy niewinnego faceta. Wszystko się pięknie, rozwiązało, słońce mimo panującego mrozu zaświeciło, dzięki jednemu wmanipulowanemu, cynicznie wykorzystanemu przez zabłoconych i ich pomagierów, przypadkowemu facetowi.
Film trzeba obejrzeć uważnie, słuchać uważnie dialogów co w polskich filmach często bywa trudne, ale intryga była dla mnie mistrzowsko opowiedziana, a że syf, błoto, brud i wóda to tylko przypominam że rzecz dzieje się na przełomie radosnych, szczęśliwych, kolorowych, miodem płynących i piernikiem chrupiących lat przełomowu 70/80 gdzieś na polskim zadupiu gdzie papierosy z foliowej torebki miał wartość twardej waluty. A jaka gra aktorów… rewelacja!
Te ujęcia na skos, o ile dobrze pamietam, to były czarno-białe zdjęcia z kamery milicyjnej, z wizji lokalnej.
W moim prywatnym rankingu wyżej stoi niż Rewers który troszkę niepotrzebnie zboczył w stronę komediowego horroru.
Ale Dorociński był doskonały.
http://www.youtube.com/watch?v=vX_KKKxVZ-o
U nas dzisiaj walił grad, w Warszawie podobno też. Starzy ludzie powiadali, ze jak grad to już koniec zimy. A mi się wydaje, ze w połowie lutego też padał grad
Małgosiu – to szkoda,że całe pożarte 🙁
A już myślałam,że może jakaś kromeczka na wtorek się uchowa.
Przez tego głupiego źrebaka i latanie w te i we w te, z mokrymi rękami bez rękawiczek dłonie mi spierzchły i pieką. Obrzydliwe zwierzątko. Chyba go nie lubię.
Z wczoraj. Przedbiegi świętoPatrykowe w Key West
http://picasaweb.google.pl/cichal05/RejsZAJ402#
antku rozumiem, ze Ci sie podoba ale my starsze ludziska to juz ogladalismy takie filmy w tej manierze, one na ogol szly na poly ale bywaly i dlatego ten rezyser nic nowego nie odkryl tylko mnie zanudzil, rozbieralam ten film i estetycznie i werbalnie czyli audio, wsluchiwalam sie w dialogi, wpatrywalam sie w niektore zagrania ale mnie nie podszedl, poza tym znam takich typkow, ktorzy filmy w takiej manierze krecili, ich to cieszy a mnie nie bo jestem generacja pomiedzy nimi a Toba
Danusiu, napisałam prawie całe, ale drożdżowe ma to do siebie, że najlepsze jest na ciepło. Jeśli bardzo chcesz to mogę zrobić kolejny eksperyment we wtorek i przynieść 😀
Niektórzy operatorzy filmowi cierpią na taki syndrom guziczka – mają ich w tych nowych kamerach od cholery i ciut ciut – i nie mogą się powstrzymać od naciskania. Osobiście znałam takich kilku, a jednego szczególnie. Pompka w pompkę, panorama goniła jedna drugą, gibał się razem z ujęciem, skosy robił, najeżdżał, odjeżdżał, przeostrzał wolno i szybko, ach, bo to fajne było takie, fajneeee. Rezultat: jakby autor zdjęć miał robaki. Czasem fajne są różne efekty, ostatecznie po coś te guziczki są ale ich użycie powinno być za każdym razem uzasadnione.
Ja tak teoretycznie, bo nie widziałam ani Domu, ani Rewersu.
Pierwszy tutaj.
Zblizamy sie do Marathonu. Blekitne niebo, szmaragdowa ton, wiatr jak trzeba.
Malgosiu, a skad ja tutaj wezme masc z arniki?! 😯
Kiedys moja ulubiona szwagierka Teresa z Pomorza (pielegniarka zreszta!), dala mi taka masc, bo wywalilam sie na rowerze i siniak powstal przesliczny. Smarowalam, ale glowe daje, ze to dziala jak w wypadku grypy – leczona trwa tydzien, a nie leczona siedem dni.
Do wesela sie zagoi 🙂
Tymczasem chyba poprawilam sobie opalenizne – rzeska bryza, a slonce swoje robi, nawet czlowiek nie poczuje 🙄
Wszystkim teskniacym za sloncem posylam tyle, ile sie da, jak nie dojdzie, to zwalic na poczte prosze.
Dorotolu,
Antek to chyba nasza generacja, tak mie (e z ogonkiem)* sie wydaje 😉
*Staropolszczyzny mie (e z ogonkiem) sie zachcialo – to z Dziewonskiego 😉
Rewers nie zwala z nog, ksiazka jest lepsza. Nisu w tym Domu to pomimo, ze krecily nowe guziczki to maniera jest taka sama jak za czasow, kiedy trzeba bylo kupic 100 kg. gwozdzi aby je wymienic u kierownika produkcji, ktory na ogol byl szpiclem UB, na cos innego przydatnego do krecenia filmu lacznie z dodatkowa tasma ,przy tym poza planem i na planie i w akcji lala sie woda a ekipa wyslana do jakiej huty czy PGR-u aby zrobic film o socjalistycznym zyciu laurkowym odkrywla zycie realne wlasnie przekrety, malwersacje itd. i to wszystko razem wymieszane, w wynaturzonym realu szlo na poly, juz pomine fakt, ze trzeba bylo super poswiecenia zeby to zmontowac, a panowie z poczuciem, ze byli odkrywczy szli na nastepne wode majac pretensje, ze stala sie im krzywda
Alicjo, nie przyznaję się do arniki, to Danuśka, ale też powątpiewała czy dostaniesz 🙁
Nie wnikałem, w manierze on czy nie, ale jak wspomnę nie dostrzegam.
Ja zobaczyłem w tym filmie pre-cy-zyj-nie opowiedzianą historię faceta który grzebiąc w swoim nieszczęśliwym życiu przypadkiem włożył rękę między dwa obracające się walce i te walce jak to walce zatańczyły z nim okrutnie, cynicznie, bezwzględnie, zrobiły z niego smar dla swego dalszego obracania.
Ja tak to zobaczyłem. Tylko z koniem tak jest, że jaki jest, każdy widzi.
A Nisi zaległa odpowiedź:
ten od Jarmuscha to łykał papierek i popijał tylko jednym, małym łyczkiem espresso, mimo że miał dwie filiżanki.
Widać po iluś tam dublach już mu więcej nie wchodziło…
dobrej nocy życzę, niech nas nie zapada!!
A śnieg dalej pada i pada ! 🙁 🙁 🙁
niech juz przestanie padac bo ja chce zasadzic kwiatki i cebulki
chyba nas jednak „zapada”, bo już jest wszystko na biało, a sypie gęsto nadal, oj nie jest dobrze!
Danuśko, mufinki zrobię z przyjemnością 🙂
A żel arnikowy jest naprawdę rewelacyjy, potwierdzam!
Późno już dzisiaj i wykładu robić nie będę, ale na mój mały rozumek na polskiej prowincji zmieniło się niewiele przez ostatnie 300 lat – no, może tylko środki transportu i rekrutacja elit powiatowych. Reszta jaka była, taka i jest
Podejrzewam, że arnika wszędzie występuje jako Arnica montana i po tej łacinie można jej szukać.
Zapadało na biało. Niech to licho.
Może się przyśni WIOSNA?
http://www.youtube.com/watch?v=Z_tk-AhlA1o
:ROLL:
Się włączyło nie to co trzeba…
🙄
Oj, pada,pada….już zapadało, i jeszcze pada…, oj, oj, oj!
Żabo – dla Ciebie – stary, dobry SWING…
http://www.youtube.com/watch?v=wyLjbMBpGDA&feature=related
😎
Nawet stary Satchmo był kiedyś młody…
dzień dobry … za oknem świat pięknie wygada … czyściutko i słonecznie … 🙂
U mnie nie napadało 🙂
Biało 🙁