Jak słowa zamienić w żywe targowisko
700 kupców, 15 tysięcy kupujących dziennie, wartość miesięcznej sprzedaży około 10 mln zł. To dzień dzisiejszy Bazaru Banacha. Tyle mówią liczby.
W przedświąteczną sobotę na swoim targu mieszkańcy Ochoty i kupcy podziwiali zdjęcia z innych targowisk z różnych miast a nawet kontynentów. Zastanawiali się też jak najlepiej dla wszystkich, w tym i dla miasta, rozwiązać problem przyszłości dziś Bazaru Banacha. Prawdę mówiąc pytanie zawisło w próżni bowiem na bazarowym spotkaniu nie pojawił się nikt z zaproszonych funkcjonariuszy władz.
– Mimo ze miasto od kilkudziesięciu lat zarządza bazarem Banacha i czerpie z targu dochód w wysokości niemal 4 mln złotych rocznie, nie posiada podstawowych danych koniecznych do sporządzenia analizy ekonomicznej – twierdzi Wojciech Klewiec, jeden z ochockich „szaleńców” starających się o rewitalizację targowiska.
Mieszkańcy Ochoty i kupcy, którym leży na sercu los bazaru, postanowili przyjść samorządowcom z pomocą. W sobotę ogłosili 10 tez, z których wynika, że mieszkańcy Ochoty są, byli i będą współgospodarzami obszaru, na którym bazar się znajduje i że chcą współdecydować o przyszłości targu. Obywatelska wizja jest czytelna: bazar pozostanie w miejscu, w którym się znajduje, ten sam, lecz nie taki sam. Stanie się sprawnie zarządzanym przedsiębiorstwem, nastawionym także na obsługę turystów, nie tracąc nic ze swego dotychczasowego charakteru. Mieszkańcy dzielnicy mają gotowy plan działania i chcieliby wspólnie z władzami go urzeczywistniać.
Okazją do sobotniego spotkania było otwarcie na bazarze pierwszej Międzynarodowej Wystawy Fotograficznej „Targi Świata”. To kolejne już przedsięwzięcie miłośników targu Banacha w ramach pierwszego Bazarowego Festiwalu Wielu Kultur. Na pokazie przedstawiono znakomite zdjęcia z wielu kluczowych miast świata: od Seattle w USA, gdzie na jednym z tamtejszych targów powstała dziś już międzynarodowa sieć kawiarni Starbucks, przez zieleniaki na Manhattanie, bazary w Jerozolimie i Stambule po zadziwiający targowym rozmachem i wyrafinowaniem Budapeszt. Przechodnie wyrażali poparcie dla wystawy i ruchu społecznego na rzecz Targu Banacha XXI, a kupcy przynosili ze swych stoisk kanapki.
Tę wystawę miłośnicy targu urządzili wyłącznie siłami własnymi i przyjaciół, jakich mają w świecie.
W najbliższych tygodniach przewidywane są pokazy filmowe, dyskusje oraz konferencja z udziałem urbanistów, architektów i uczonych badających znaczenie bazarów w miastach dzisiejszego świata. A na wiosnę – pierwszy ochocki jarmark tematyczny.
Tyle sprawozdania sporządzonego na podstawie relacji organizatorów. Mnie samemu, niestety, nie udało się wystawy obejrzeć. W ową sobotę wymarzłem potężnie wędrując po Bazarze i odczytując wszelkie ogłoszenia wiszące na pawilonie informacyjnym, w którym komitet obywatelski „ratowników Bazaru Ochota ” znalazł przytulisko. O wystawie ani słowa. Tymczasem zdjęcia wywieszono wewnątrz hali spożywczej odległej o kilka kroków. W niedzielę zaś, gdym pojechał na Ochotę ponownie, po wystawie nie było ani śladu. Mam nadzieję, że kolejne inicjatywy i przedsięwzięcia ratujące Bazar będą dłużej trwały i pozostawią po sobie widoczne ślady. Czego życzę „szalonym ratownikom” , kupcom i przede wszystkim sobie jako stałemu bywalcowi na większości bazarów Warszawy.
PS.
Ponieważ o bazarach pisałem nie tak dawno temu (wzbudziło to spory odzew) dzisiejszy tekst pewnie Was zniecierpliwi. Ale mam nadzieję, że rozprawianie o bazarach w mieście może przynieść wreszcie reakcję władz. Dlatego tak przynudzam. W nagrodę cierpliwym czytelnikom podaruję przepis i obrazek. To wspaniałe kulebiaczki z kapuściano-grzybowym farszem.
Kulebiaczki wg. przepisu Babci E.
Kulebiaczki babci
500 g mąki, 250 ml mleka, 60 g drożdży , 5 żółtek , 150 g cukru , 100 g masła
Na farsz: 1 mała lub pół większej główki kapusty, 1 duża cebula, sól, pieprz, pół szklanki oleju, 5 ? 10 dag suszonych podgrzybków
Ciasto: Do 150 g mąki wlewać powoli wrzące mleko i mieszać aby nie powstały grudki. Przykryć a gdy masa przestygnie połączyć z drożdżami roztartymi z 1 łyżką cukru i odstawić do wyrośnięcia . Gdy rozczyn podwoi swoją objętość , dodać utarte z cukrem żółtka i resztę mąki. Wyrabiać tak długo, aż ukażą się pęcherzyki i zacznie odstawać od ręki. Wtedy dolać roztopione masło. Wymieszać i odstawić do wyrośnięcia . Rozwałkować na gruby na 1 cm placek i wycinać z niego krążki jak na pierogi. Układać na każdym łyżeczkę farszu i zlepiać kształtując podłużną bułeczkę.
Farsz: Umytą kapustę pokroić na ćwiartki, włożyć do garnka z osolonym wrzątkiem. Gotować kwadrans próbując widelcem, czy kapusta jest dosyć miękka.
Wyjęte z wody ćwiartki kapusty ostudzić, wycisnąć w rękach.
Zemleć kapustę i odcisnąć w czystej ściereczce lub odparować na patelni.
Na patelni zrumienić drobno posiekaną cebulę. Grzyby namoczyć, osączyć, posiekać bardzo drobno. Włożyć do cebuli grzyby i dobrze wyciśniętą kapustę i smażyć ok.10 min. mieszając. Dodać sól i pieprz do smaku. Kulebiaczki przygotowane do pieczenia posmarować z wierzchu białkiem. Piec w temperaturze 170 ? 180 st. C aż się zrumienią tj. ok. 20 minut.
Komentarze
Dzien dobry, tekst nie jest irytukacy wrecz przeciwnie, jestem pelna podziwu dla inicjatyw obywatelskich, czy jednak polaczenie potrzeb mieszkancow z turystyka i siecia Starbucks nie zawiedzie co niektorych?
Wybiorę się dzisiaj na targ, kupie owoce ,warzywa, może jakieś grzyby. Na jutrzejszy obiad zrobię kulebiaczki bo wyglądają niezwykle smakowicie, a dzisiaj sajgonki 🙂
morag, ja sobie mysle, ze zrobienie z targu atrakcji dla turystow odbierze wladzom miasta argument, ze jest on nieurodziwy, odstrasza gosci i nalezy go zamknac, sprzedac dzialke inwestorowi i wybudowac kolejne centrum handlowe….
Tutaj parlamant ostatnio zablokowal budowe centrum handlowego w miejscu parku konstytucji. Kampala jest miastem z mala iloscia zieleni, a juz parkow to ze swieca szukac. Ministrowi Ziemi nie przeszkodzilo to w odebraniu aktu wlasnosci miastu i sprzedazy jedneg z nielicznych parkow w centrum miasta (zaraz na przeciw parlamentu) inwestorowi, ktory planowal tam centrum handlowe.
Najweselej mi sie zrobilo, jak tego samego dnia wyszedl prezes urzedu antykorupcyjnego i oswiadczyl, ze nie udalo im sie znalezc dowodow na korupcje w organach rzadowych… 😀
Tu Ewa z Poznania
przepis na te kulebiaczki (pod nazwą pierożki Babci Eufrozyny ), znalazłam w 1975 roku w lutowym numerze Magazynu Rodzinnego.Od tego czasu pojawiają się one corocznie na naszym wigilijnym i świątecznym stole.Ten numer MR przechowuję pieczołowicie.Obok artykułu-rozmowy z Babcią Eufrozyną zamieszczono Jej piękne zdjęcie .Jest tam także przepis na barszcz ukraiński i kutię.Miło jest mieć w swoich zbiorach przepisów kulinarnych takie,które pochodzą od konkretnych osób,mają one dla mnie szczególne znaczenie.Piekąc te pierożki zawsze myślę o ich Autorce.Tradycję kontynuują moja córka,a także synowa-w ich domach pierożki są również obecne w wigilijnym menu.Dodam jeszcze,że te kapuściane kulebiaczki są pyszne i zawsze się udają!
Tu Ewa z Poznania raz jeszcze
zmyliło mnie zdjęcie-porównawszy przepisy widzę,że jednak kulebiaczki to nie to samo,co pierożki opisane w MR,przepisy różnią się .Wszystko co napisałam powyżej dotyczy zatem Pierożków Babci Eufrozyny.
Nirrod – kiepsko wywiązujesz się z obowiązków. A gdzie sprawozdanie ze świątecznej Kampali? A z dyplomatycznego Sylwestra? a z własnych wyczynów wigilijnych ?
A propos bazarów zrobię jescze jedną afrykańską
dygresję.Kobiety w swoich kolorowych strojach, sprzedające
na straganach wzdłuż ulic różne warzywa i owoce są,
przynajmniej w Senegalu, w małych miasteczkach, ich jedynym
wesołym i barwnym elementem.Gdyby nie one, nie byłoby na
czym „oka zawiesić „. Wzdłuz ulic biedne,sypiące się domy
i wszędzie pełno śmieci. Duże miasta mają zapewne swoje
dobre,przyzwoite dzielnice ,ale ja podczas mojego pobytu nie
byłam w żadnym dużym mieście. Czas spędzałam głównie na łódce 🙂
yyc- a zatem w sprawie yassa mamy jasność.
Yassa to ryba lub kurczak, który już nie hasa 🙁
Mięso pokrojone na kawałki,zamarynowane w soku z limonki i
zgrilowane. Więc nie jest to rodzaj cebuli ,a sposób przygotowania
mięsa. A podawane jest z przypieczoną cebulą.
Obie wersje i kurczakowa i rybna bardzo smaczne.
Ewo,a kruche ciasteczka Babci Eufrozyny na stałe zagościły w moim domu 🙂
Hala targowa w Budapeszcie
Zdjęcia trochę kiepskie, ale oddają atmosferę tamtego miejsca. Kocham zakupy w takich halach, a ta budapeszteńska jest jedną z piękniejszych, jakie widziałam. Hala Targowa we Wrocławiu jest też z tej epoki, jak i liczne hale w Hiszpanii i Portugalii. Tego nie zastąpi żaden market.
Zakupy na hali targowej maja swój niepowtarzalny klimat a jedyny market jaki jestem w stanie znieść to alma
Gdyby ktoś chciał gotować po senegalsku na 8 osób 😉
Na obiad zjemy grochówkę, tę, która się wczoraj gotowała. Dlaczego? Bo Pyra jest stara a głupia. Zupełnie zapomniałam, że swego czasu kupiłam cały groch, nie łuskany i beztrosko wsypalam go do gara na porcję wędzonego boczku, dorzuciłam co tam trzeba i czekałam…. do momentu, kiedy przyszła pora obiadowa. W efekcie Młodsza musiała zjeść resztkę świątecznego bigosu, a Pyra ten gorący boczek na suchym chlebie. Jest nadzieja, że grochówka dzisiaj się wreszcie ugotuje.
Wrócił! Złachany, sfilcowany, z niewinną miną 🙄 Pojadł, popił i poszedł spać. Trzy noce i dwa dni na mrozie 😯 Wrócił po tym, jak obeszłam okolice, obtelefonowałam służby drogowe, weterynarzy, schronisko… Po tym, jak ochrzaniłam Osobistego za uporczywe veto w sprawie kastracji i na przemian układałam nekrolog i reprymendę, gdyby jednak wrócił 🙄 Bezczelny futrzak 👿
Nemo, jakbym go widziała 😆
U Aury to wygląda tak: „O rany, tyle hałasu o nic, no dobrze już dobrze, chciałabym coś zjeść, proszę nie przeszkadzać”.
Nemo 🙂 Trafiłaś w samo sedno !
Planujemy zaprosić przyjaciół na senegalski wieczór, a zatem :
Twoja podpowiedź + nasze kulinarne wspomnienia = 100% sukces 🙂
Przynajmniej taką mam nadzieję !
A z kastracją kotów,czy psów to rzeczywiście męska połowa
ludzkości nie bardzo mozę się pogodzić.
Nasz Piksel został wykastrowany, ale jego Pan na wspomnienie
o tym zabiegu nadal wpada w bezgraniczną smutek 🙁
Oczywiście nie poszedł ze mną u weterynarza !
Dzień dobry, bardzo bym chciała mieć w pobliżu taką halę jak ta budapesztańska. Bywając gdzieś turystycznie lubię zwiedzać takie miejsca, zawsze jednak mam niedosyt, bo cała frajda polega przecież na zakupach, wybieraniu, oglądaniu, a w efekcie degustowaniu. A w takim „przelocie” to cóż można, najwyżej jakie przyprawy lekkie, ale dobre i to 🙂 . Najbliżej mam tylko mały bazarek, okrojony w ciągu ostatnich lat, bo w planach była budowa wielkiej hali targowej, niestety utknęła. Teraz z bazarku została może jego 1/3, a tuż obok straszą rdzewiejące konstrukcje tej niedokończonej inwestycji.
Nemo, cieszę się, że kocia wyprawa w świat zakończyła się szczęśliwym powrotem włóczykija, ale turysta, w taką pogodę!!!
A przepis na kulebiaczki Babci Eufrozyny już zanotowałam, z mocnym postanowieniem wypróbowania w najbliższym czasie 🙂
Pyro ja sie z wielu obowiazkow kiepsko wywiazuje…
Ok zaczne od swiatecznej Kampali.
Miasto wlasciwie nie zmienia wygladu, za to robi sie mnie bezpieczne. Nie, zle mowie, nadal nie jest niebezpiecznie, tylko szanse na utrate torebki sa wieksze. Powod jest bardzo prosty. W czasie Gwiazdki wiekszosc mieszkancow stolicy bierze jedyny w roku urlop i jedzie na swieta do rodziny na wsi. Rodzina oczekuje od nich prezentow. Ci, ktorzy albo nie znalezli pracy w miescie, albo zarabiaja bardzo malo, czesto maja problemy z uzbieraniem wystarczajacej sumy na kupienie biletu autobusowego nie mowiac juz o prezentach. Co bardziej zdesperowani uciekaja sie do kradzierzy.To ciemniejsza strona swiat, Jasniejsza to dekoracje w sklepach i wszedzie obecne koledy. Wyglada to troche nierealnie przy 28C panujacym na dworze.
Na tydzien przed swietami miasto jest tak pelne, ze szpilki nie da sie wcisnac, wszyscy szalenczo robia zakupy przed wyjazdem. 25 grudnia miasto robi sie puste. Zadnych korkow, malo ludzi, cisza i spokoj. I tak az do 3 kroli…
No to i ja dołożę coś na temat targowisk.
W samym sercu Melbourne położony jest Queen Victoria Market, otwarty oficjalnie w dniu 20 Marca 1878. Gdzieś tam w mam fotografie lecz jest już zbyt późno na szukanie. Teraz tylko skrótowo, coby oddać atmosferę miejsca – link do wideo „Official Market Video”, pierwsze z czterech na stronie;
http://www.qvm.com.au/qvm/videos.aspx
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Z opisanego życia bazarowego najbardziej podobają mi się kulebiaczki babuni. Podzielam wątpliwości Morąg odnośnie Starbucks. Kawa w plasykowych kubkach to nie to, co lubią polskie tygrysy. Niektóre rzeczy mają jadalne, ale koncepcja plastykowych naczyń – nie.
W ogóle bazary są miłe. Np. taki w Paryżu przy rue Mouffetard. Mozna tam kupić np. sery jakości niezrównanej. Wędliny też.
Wracając do rzeczywistości – uczciliśmy Trzech Króli wizytą w restauracji La Fortuna w Gdyni. Byłem tam czwartuy raz i czwarty raz wyszedłem zachwycony. Zupa krem z pomidorów doskonała. Smak, zapach, konsystencja, efekt wizualny. Co może byc jeszcze? Do tego focaccia, ale nie jako pizzowy pieróg tylko jako pieczywo do przegryzienia. Jeszce bruschetty, bardzo smaczne. Na drugie wieprzowinka w sosach śmietanowych, a dla Córeczki pieczone kalmary. Nie lubie kalmarów, ale przyznaję, że w tym wydaniu były zupełnie jadalne, a przede wszystkim w niczym nie przypominały gumy.
Mój sos śmietanowy na bazie szpinaku i sera był po prostu znakomity. Ukochana polędwiczki wieprzowe miała pod sosem śmietanowo-kaparowym i ten też był doskonały. Popijaliśmy winem salento rosso zupełnie przyzwoitym. Za wszystko (wina był 0,5 l tylko) 139 złotych. Nie od osoby tylko za wszystkich i wszystko.
Stanisławie,
focaccia nigdy nie jest pierogiem. Może mieć różne dodatki w cieście (pomidory, oliwki) lub na wierzchu, ale zawsze jest plackiem. Pizza w kształcie pieroga to calzone.
Nemo, wstydze się
😳
I jeszcze względem BB Zamczyska. Czy wakant w okienku nadal aktualny?
Mam kandydatkę – pormuję samą siebie. Pożytek dwojaki;
1 – w chwilowym braku duchów doskonale je zastąpię, a nawet same duchy wystraszyć mogę,
2 – w przypadku konieczności pokazania w okienku piękności, dokonam drobnego zabiegu w Photoshopie i Lightroom’ie i cudna panienka wyskoczy. I na dodatek dziewica.
E.
Errata
promuję
E.
Danuśka,
życzę udanego przyjęcia 🙂 Tylko pamiętaj: with dignity and elegance 😉 Szkło lub biała porcelana, obrus kolorowy z kontrastowymi serwetkami, kwiaty żółte i czerwone, świece aromatyzowane (nie przepadam) dla atmosfery…
Ten kurczak z cebulą jest wykonalny w naszych warunkach, może się skuszę.
Na obiad był ryż basmati, kapusta pekińska z woka i reszta mielonej jagnięciny w formie pikantnych kotlecików. Zostawiłam wczoraj surowe, bo znacznie lepiej smakują świeżo usmażone niż odgrzewane.
A teraz obejrzę mój groch, czy łuskany, bo Pyra narobiła mi apetytu na grochówkę z majerankiem 😉
Dzis na obiad bedzie sznycel z jajkiem + buraczki pieczone z majerankiem + pyrki na sposob brukselski + salata…
Stanisławie – La Fortuna to dla mnie cenna podpowiedź.
Poczytałam sobie ich stronę internetową. Położenie znakomite.
A skoro byłeś zadowolony już kolejny raz,to rokuje dobrze.
A zatem przy kolejnej rodzinnej wizycie w Gdyni….
Nemo- senegalskie przyjęcie należy zrobić przede wszystkim
z u ś m i e c h e m 🙂 🙂 🙂 Senegalczycy z niego słyną 🙂
A dignity and elegance to odłożymy na inną okazję.
Może jakąś europejską ?
Co to są pyrki na sposób brukselski? Mnie w Belgii z tej dziedziny najbardziej smakował makaron z puree zapiekany lekko chrupko.
grochówka ugotowana, częściowo zjedzona, smaczna ( w ostatniej chwili przysmaczona rumianymi skwareczkami z równie złotą cebulką)_ a teraz filiżanka świeżej, mocnej herbaty z cytryną. Zima ma swoje uroki.
Makaron z puree to znaczy puree przeciśnięte przez specjalny przyrząd.
Stanislawie, to pyrki czesciowo gotowane, czesciowo smazone z cebulka, tymiankiem i lisciem laurowym…
Drugie sniadanko mialo nieco francuski charakter. Cieplutenkie croissanty upieczone przez Jolke, kawka na dwa sposoby oraz krem miodowy i ciasteczka na zakaske.
Teraz chwila wypoczynku a potem podobiadek.
Jednak nie przekarmiony.
Pan Lulek
Danuśka,
ja tylko zacytowałam z tego linka 😉 O uśmiech w Twoim wydaniu jestem spokojna 😎
Po słonecznym i mroźnym przedpołudniu nadciągają nowe śniegowe chmury, idę się przejść po okolicy i sprawdzić, czy na łąkach i w lesie nad potokiem jest dosyć śniegu pod biegówki.
Panie Lulku, podobiadek to jest to. Teraz prawie nikt nie pamięta o tym, jakże ważnym, posiłku. W domu rodzinnym Ukochanej to była codzienność, gdy praca zawodowa nie przeszkadzala.
Danuśka, Stanisławie – gdzie mieści się ta restauracja ” La Fortuna ” ? Dawno nie byliśmy na obiedzie w restauracji i jakaś odmiana przydałaby się. A lubię odwiedzać sprawdzone przez innych miejsca.
Co do hal targowych – to wiadomo ,że gdyńska Hala Targowa nadal cieszy się wielką popularnością ,choć obecnie nie ma ona już szczególnej specyfiki co kiedyś . W zasadzie wszystko można kupić także w innych miejscach , ale tu jest wielka obfitość towarów,dużo ludzi i bardzo lubię tu zaglądać przy okazji pobytu w Gdyni.
Budynek hali jest zabytkowy / co tu oznacza – przedwojenny / i chociażby z tego powodu jest niezagrożony.
Bardzo ładna jest Hala Targowa w Gdańsku , ale o ofercie handlowej nie mogę się wypowiadać, bo tam nie bywam.
jeszcze słówko o halach targowych, bo przypomniało mi się, że sporo lat temu często zakupy robiłam w Hali Mirowskiej. Historia dość burzliwa i tragiczna (czasy wojny i powstania) tego budynku i bliżniaczego obok, pełniącego rolę hali sportowej (Hala Gwardii) sięga wieku XIX, spróbuję tu wkleić link, gdzie więcej informacji i parę zdjęć, dla zainteresowanych. Trudno powiedzieć jak tam jest teraz, nie byłam już dawno, ale był czas, gdy w Hali Mirowskiej tętniło życie handlowe
http://pl.wikipedia.org/wiki/Hale_Mirowskie_(Warszawa)
Nemo a jak drogo jest w tej hali targowej w Budapeszcie, czy jest tez to taka alternatywa do zakupow w sklepach jak w Polsce, gdzie na targowiskach jest taniej?
http://www.restauracje.pl/restauracja/pokaz/Gdynia/Trattoria%20La%20Fortuna/9027/
krystyno,mysle ze chodzi o tą restauracje,jest tam uroczo 🙂
Krystyno- to namiary na La Fortunę już przekazała Sarenka.
W latach sześćdzisiątych i siedemdziesiątych w hali targowej w
Gdyni mój nieżyjący już Wuj prowadził delikatesowe stoisko.
Zapewniało,w tamtych czasach, spokojny byt jego sześcioosobowej rodzinie.
Nemo- oczywiście,wiem że cytowałaś z przymrużeniem oka.
Chciałam tylko przy okazji podkreślić tę miłą cechę charakteru
Senegalczyków- stale uśmiechnięci,choć lekkiego życia nie mają.
W Magazynie Rodzinnym pracowała Basia. I stąd rozmowa z Babcią E. oraz jej przepisy. Mają one nieco różniące się wersje ale smakuja podobnie. Te wielkanocne zaś są z jajkiem na twardo siekanym z dodatkami. Nawiasem mówiąc Babcia nigdy nie korzystała z książek kucharskich. Wszystko miała w głowie, na czubku języka i w palcach.
Panie Gospodarzu, ile ma waży kapusta do farszu na kulebiaczki?
Muszę powiedzieć,że kupieckie tradycje w mojej gdyńskiej
rodzinie sięgają początków tego miasta.
Moja Babcia oraz jej liczne rodzeństwo zamieszkało w Gdyni
w czasach,kiedy budował się port.Babcia przed wojną prowadziła
sklep na ul.Abrahama,pomagali jej synowie.Potem,tak jak
wspomniałam wyżej, jeden z nich prowadził stoisko w gdyńskiej
hali. Tradycje kupieckie podtrzymuje dwóch kuzynów –
jeden w branży papierniczej, a drugi w pamiątkarskiej.
Gospodarzu,
moje serce zawsze było i jest po stronie różnych „szalonych” Donkichotów i jestem za tym żeby w tak zwanych „słusznych sprawach” „przynudzać do oporu” 🙂
Sarenko,
Z połowy niedużej główki zrobilismy farsz na 40 sztuk. A reszta produktów była jak w przepisie. Smacznego!
Farsz przygotowany, będzie się przegryzał do jutra 🙂 40 sztuk,wiec obdaruje rodzine 🙂
Morąg,
trudno mi coś powiedzieć o cenach w budapeszteńskiej Hali Targowej, bo nie robiłam porównania z innymi sklepami. Dzielnica jednak nie jest szczególnie ekskluzywna i zakupy robili tam zwyczajni mieszkańcy miasta. Na pewno nie na turystów nastawione są stragany z warzywami, nabiałem i mięsem. Turyści kupują głównie paprykę, owoce i suweniry. My kupiliśmy świetne kiełbasy, ser i fantastyczny chleb (wspominałam o nim wielokrotnie)oraz jogurt i owoce i urządziliśmy sobie piknik na promenadzie naddunajskiej przy przystani dla statków wycieczkowych. Smakowało wybornie. Geolog wypatrzył w pobliżu niewielki sklepik, gdzie kupił dla ojca likier Unicum, taniej niż w Hali, bo tam się najpierw rozglądał. Przypuszczam, że ceny w halach targowych są trochę wyższe niż w supermarketach, ale wybór i jakość towarów lepsza, a najważniejsza jest chyba atmosfera takiego miejsca. No i popróbować można zanim się kupi. Bardzo mi się podobały hiszpańskie i portugalskie hale, zwłaszcza ich stoiska rybne, gdzie moczyły się sztokfisze, a wybór ryb i skorupiaków był dla nas nie do objęcia. Tam kupowaliśmy sery, chleb, szynkę i wspaniały miód tymiankowy i rozmarynowy. Hala czy targowisko daje szansę małym producentom, a klientom okazję do spróbowania i zdobycia specjałów, których nie spotkają nigdzie indziej.
Nemo objaśnij, proszę. Sztokfisz to suszony dorsz. jak on się może moczyc?
Sarenko. NA hali się owce pasą. Kupuje się W hali.
Wiem, że się czepiam, ale polski język jest za ładny, żeby go tak traktowac. Acha, domy są PRZY ulicy.
W tej restauracji co Stanislaw opisywal robia potrawy na zamowienie (tak napisane) wiec mam nadzieje, ze to prawda i ze troche trzeba poczekac czyli dobrze. Kiedys w w Wa-wie (3 lata temu) w domu restauracyjnym Gesslerow (?) zamowilem kaczke. Przyszla w pare minut wiec chyba nie koniecznie robiona na zamowienie do tego nie za dobra. Wyschnieta wiec mysle, ze byla zrobiona wczesniej a potem wrzucono do piekarnika na podgrzanie (albo jak frytki do oleju glebokiego). W mikrofalowce pewnie by zmiekla a skorka byla twarda ale nie chrupiaca. Jednym slowem niesmacznie bylo. Na koniec pani mi powiedziala ze nie przyjmuja kart kredytowych wiec zostawilem zaproszonych gosci (3 osoby) i polecialem do automatu ktory mi przed nosem sie zamknal (serio) i lecialem w droga strone do kolejnego automatu. Zziajany wrocilem do Gesslerow zaplacilem (ponad 600zl z butelka wina) i sobie obiecalem, ze nigdy wiecej tam nie zajrze. Mozna bylo powiedziec na samym poczatku ze kart nie przyjmuja a nie na koniec. Jedzenie bylo kiepskie, ceny wysokie obsluga zwyczajna i to bieganie z karta. Do tego piwnica za ktorymi nie przepadam. A na starowce taki wybor…
Zaaplikowałam sobie ponad godzinny marsz przez las i nad potokiem, bo kondycję mam marną i ciuchy mi się pokurczyły pod nieobecność 🙁 Sniegu mało i udeptany tam, gdzie chodzą, jest biało i zimno. Ludzie z psami, joggerzy, nikogo na biegówkach, bo trawa wystaje, na łąkach śnieg jeszcze za suchy i za mało. Jak się ociepli, śnieg uleży i utworzy jakieś podłoże, a na to spadnie nowy puch, to może się da zrobić ślad. Jutro planuję dłuższą trasę marszową, do jeziora i z powrotem.
Czy polski jezyk jest ladniejszy od innych?
A propos w tej wloskiej restauracji angielska wersja menu ma bledy (ale czytalem tylko poczatek bo mi sie nie chce calosci wiec moze tylko jeden blad).
yyc, latem byliśmy z Wojtkiem w Gdyni i odwiedziłam tą restauracje, w moim odczuciu nic nadzwyczajnego ale takiego koszmaru jaki Ty przeżyłeś na pewno się tam nie doswiadczy 😉
Cichalu,
sztokfisze suszą się w Norwegii, bo tam jest odpowiedni klimat, potem płyną (statkiem) do Hiszpanii, a tam, w hali targowej, w specjalnych wannach moczą się, by odzyskać utraconą wodę. Klienci preferują rybę gotową do przyrządzania, ale może są i tacy, którzy nabywają suche i sami je namaczają. Trwa to 2-3 dni, wodę należy często zmieniać, nie może być chlorowana, bo ryba będzie gorzka. Również we włoskich sklepach rybnych stoją wanienki z namoczonym stoccafisso. Można też jeść sztokfisza na sucho i surowo, ale nawet w Norwegii bywa namaczany i gotowany. Znajoma z Norwegii opowiadała, że w dzieciństwie wracając ze szkoły już z daleka wiedziała, że na obiad będzie sztokfisz. Nienawidziła zarówno zapachu jak i smaku tej ryby 🙁
yyc prawie wszystkie wersje obcojezyczne maja bledy to samo jest z niemieckim, zla odmiana itd. ale jak im zaproponujesz poprawke to wszyscy twierdza, ze maja fachowcow, wiec ja petak sie nie licze z moimi uwagami, dzisiaj zadzwonilam do dzialu prasowego w polskiej ambasadzie w sprawie targow zywnosci „Grüne Woche” i pani wyslana tam do pracy z Polski oczywiscie ze znajomoscia niemieckiego porprawila mnie na „Griiine Woche”, no coz…
Dziękuję Nemo. Znowu sie czegoś nauczyłem. Tutaj stosy sztokfiszy (sztokfiszów?) leżą w sklepach rybnych. Raz toto kupiłem, ale zachwytów nie było…
Sarenko. TĘ restaurację.
Yyc. Nie wiem, czy polski język jest najładniejszy. „Ładnośc” języka nie stanowi o kulturze jego użytkowników. Tak sądzę. A może się mylę?
cichal,przyimki w ,na jak mówi Pan Profesor Miodek sa wielofunkcyjne i wspólnofunkcyjne ,mówimy np. pracuję w szkole, w fabryce ale na uniwersytecie i na kopalni. Oczywsicie , ze się powinno się mówić w hali, ale i tak wszyscy robimy zakupy na hali targowej, na targu, jest to potoczna forma często stosowana.
Taaak. Pamietam,że pewna warstwa społeczna mówiła: „robie na hucie imieniem Lenina…” Nie sądzę, żeby to był wzorzec inteligenta
To zacznij sie czepaic innych bo kazdy a przynajmniej wielu robi tutaj bledy. Inni z kompleksami zaraz leca je poprawiac (nawet oczywiste „typo”). Co niektorych trudno w ogole zrozumiec. Przeszkadza natomiast wieczne czepianie sie i to tylko wybranych. Ilez mozna?
http://www.raciborz.com.pl/art14307.html
Niech żyją wzorce 🙂
yyc,udały mi sie dzisiaj sajgodnki 🙂
http://picasaweb.google.pl/jewishprincesss/Sajgonki#
a co do pieczywa które chcesz upec,koniecznie musi byc żytnie?
sajgonki 🙂
… robili też na stoczni 😉
Cichalu,
dobrze przyrządzony sztokfisz (bacalao lub bacalhau) smakuje znakomicie, ale trzeba go jeść tam, gdzie jest specjalnością, a więc w Hiszpanii, Portugalii, Brazylii… Suszone ryby można długo przechowywać i w dawnych czasach były one głównym źródłem białka na statkach i w żywieniu armii, były lżejsze o 80 proc. od świeżych ryb i można je było transportować w głąb lądu. Z handlu sztokfiszem żyły miasta hanzeatyckie i np. Lubeka zawdzięcza suszonym rybom swój rozkwit w 14-15. wieku. Teraz sztokfisz to drogi specjał, bo łowiska są wyczerpane, a ryby – głównie mrożone.
Sarenko jestes mistrzynia kuchni. Robisz rozne roznosci i zawsze ladnie. Zastanawialem sie co to sa sajgonki i widze ze to to co tutaj nazywaja „spring rolls”, ktore zreszta bardzo lubie.
Chleb „zytni” to chyba u mnie znaczy taki mieszany bo nie czarny i teraz mysle ze taki ktory kupuje u Niemca jest 60% zytni. Kiedys jak kupie zrobie zdjecia i pokaze o czym mysle.
A pamiętasz Nemo jak nas zmuszano w poniedziałki (w studenckich stołówkach) do jedzenia dorsza? Mówiło się „Co jest gorsze od dorsza? Dwa dorsze” A teraz to jedna z droższych ryb…
Ja pamiętam: „Jedz dorsze, bo g… gorsze” 🙁
yyc, wiem ze lubisz żytn pieczywo,ale wspominałes że 20 % zajmuje pszenne, placem abyś upiekł ciabatte, jest na drożdżach ,smakuje wyśmienicie, długo zachowuje świeżość 🙂 a na zdjęcia czekam z niecierpliowscią 🙂 szykam cały czas czegos odpowiedniego dla Ciebie 🙂
Obiad byl dwuczesciowy z przerwa obiadowa. Drobna godzinna drzemka a potem znowu pysznosci w tym kalafiorek, kurczak w sosie grzybowym i swiezutkie ziemniaczki prosto od krowy mozna powiedziec. Na zakonczenie dobra czarna, Twinning Breakfast herbatka. Dzisiaj dzien abstynenta z wyjatkiem wiadomej godziny kiedy trzeba bedzie podporzadkowac sie regulaminowi. Bedzie pite Montepulciano d´Abruzzo.
Pan Lulek
Dzień dobry Szampaństwu.
Zima lekko słoneczna. Co do dorszy, to porzekadło brzmiało – jedz chłopie dorsze, bo guano gorsze. W latach 60-tych kilogram wędzonego dorsza kosztował 10 zł. i wcale nie był popularny wśród chłopów. Ja się zajadałam i tak mi zostało do dzisiaj. U mnie na wsi nie trafiłam na wędzone, może są gdzieś w Toronto czy Ottawie. Mmmmmmmmmm……!
http://alicja.homelinux.com/news/img_2895.jpg
A propos hal targowych, w Toronto znam jedną wielką, zawsze pełna ludzi, moze kiedyś się wybiorę, to obfotografuję, jest też jedna mniejsza w Ottawie w centrum, bardzo dawno tam nie byłam.
Jakoś ominęłam wrocławską Halę Targową ostatnio, bywałam tam przed laty, warto zajrzeć przy najblizszej okazji i zobaczyć, co się zmieniło. Jak nie będzie baby z pijawkami u wejścia, to znaczy, że poszło na gorsze 🙁
Morągu,
już kilka razy tu pisaliśmy o obcojęzycznych wersjach różnych napisów i jadłospisów w Polsce i tamtejszych „tłumaczach” dumnie odpierających propozycje (darmowych) poprawek. Muszę się jednak pochwalić, że ostatnio przetłumaczyłam lub poprawiłam tłumaczenia regulaminu dla zwiedzających pewną dolnośląską atrakcję turystyczną i po przyjeździe do Polski otrzymałam honorarium 300 zł! Za godzinę pracy 😯
Chodząc po Polanicy widziałam dużo dziwolągów obcojęzycznych, a najlepszy był szyld na sklepiku z produktami pszczelimi w Domu Zdrojowym: Bienenstaub czyli kurz (proszek, pył) z pszczół 😯 Chodziło o pyłek czyli „Bluetenpollen”.
Alicjo,
latem 2009 baby z pijawkami nie było 🙁
PS. Bienenstaub to nie była nazwa sklepu (wtedy by jeszcze uszła 😉 ) ale pozycja na liście oferowanych produktów.
brawo nemo honorarium bylo jak za dawnych czasow, ja kiedys musialam tlumaczyc cos na temat kitu pszczelego i jego zastosowania w naturalnej medycynie
Alicjo, czy te dwa dzwonki to byly od Ciebie, bo numer zaczyna sie na 041
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku.!!!
Dawno nie podczytywałam Państwa., trochę zatęskniłam.
a co jest z nasza Magdalena wiedenska?
Ooooo… to skąd teraz brać pijawki?! 🙁
A jak reszta? W samej Hali byłaś?
Pijawki, w Rewalu nad morzem jest specjalny gabinet, gdzie przystawiaja ci pijawki bez wzgledu na pore roku, pijawki awansowaly spolecznie do gabinetow.
Ostatnio jak zaglądałam na blog, osaczona Sarenka miotała się we wszystkie strony i bardzo mi się to nie podobało , dałam temu wyraz.Zaobserwowałam jednak, że Sarenka wzięła sobie do serca uwagi i pracuje nad sobą nie wchodząc nikomu w drogę ,a powiem nawet, nabieram do niej zaufania .
Dzisiaj zdenerwował mnie Cichal, myślę, że to on powinien popracować nad sobą mimo słusznego, sądząc po wnukach wieku.
Człowiek inteligentny znający swoją wartość ,a przynajmniej za takiego się uważjący. oprócz pieniędzy powinien mieć klasę
Zachowanie Cichala w stosunku do Sarenki świadczy o czymś zupłnie innym.
YYcu Ty dla mnie jesteś człowiekiem z klasą.
Patrzcie, patrzcie… pijawki awansowały do gabinetów (salonów), a dorsze – awansowały cenowo. Jednak przy Hali Targowej we Wrocławiu powinna dyzurować jakaś baba ze słojem pijawek. Może się tym zajmę na występach gościnnych 😎
Alicjo,
do Hali zajrzeliśmy tylko na moment i nie mam zdjęć, ale jest jak dawniej, tylko czysto (był jakiś remont), ciasne stoiska, mnóstwo towaru, kolorowo. Wracaliśmy z całodziennego spaceru po mieście, od katedry przez Most Piaskowy do Uniwersytetu i wszyscy już mieli dość, a jeszcze byliśmy umówieni na lody na Komandorskiej…
Od kilku dni telefonuje na komórke Magdaleny z okolic Wiednia bez rezultatu. Miejmy nadzieje, ze to tylko zimowe wakacje.
Pan Lulek
Panie Lulku,
może Magdalena poszła za Pańskim przykładem i ciepnęła komórkę do Dunaju?
Halę spenetruję przy najbliżeszej tegorocznej okazji.
no widzisz cichal „forsy sie dorobiles” przypuszczalnie i na salonach nie bywales
A u mnie kolejny sloneczny dzien i zima na calego ale to juz koniec poki co bo od jutra jest (ma byc) +0C….OK +3C…to zero na plusie bo po -25C, 0 to cieplo.. 🙂
Zima tu jest ladna i mowie wam, ze suchosc i slonce i to chrupienie sniegu pod stopami jest nie do pobicia.
Sarenko ciabaty lubie choc sam oczywiscie nie robilem (kupuje u Wlocha). Teraz mi sie przypomnialo, ze kiedys sasiadka i dobra kolezanka (z Kalisza) dala mi przepis na buleczki ktore ona zawsze lubila a ja pochlanialem wiec kiedys zrobilem i wyszly dobre choc juz wiecej nie powtorzylem i teraz zaluje.
Musi z Pyry być już niezła, ludzka ruina, bo jakoś bliżej mi do Cichala, Morąg i Nemo. Nic nie poradzę na swoją jedyną, patriotyczną pasję językową. Z wielkim szacunkiem i podziwem oglądałam skany zeszytów do ćwiczeń z j. polskiego syna Alicji. Maciek pięknie i bezbłędnie pisze po polsku, a nigdy nie chodził do polskiej szkoły i wychował się poza krajem. Piękną polszcyzną poługuje się Dagny, córka Morąg, też wychowywana na obczyźnie.Kraj może być i może go nie być z przyczyn militarnych, czy politycznych. Kultura i jężyk – to jedyna ojczyzna, jaką zabieramy wszędzie. I nie chcę już o tym piać; uważam to za aksjomat.
Morągu, Ty zupełnie nie pojłaś moich intencji( Właściwie to Ty piszesz bardzo żle po polsku i nie zauważyłam żeby Ci z tego powodu dogryzali ))
Nie negowałam bywania Cichala na salonach , ani pochodzenia .Te rzeczy jednak nie upoważniają do lekkiego traktowania innych.
errata – nie piać, a pisać. Gdzieniegdzie wypadło mi też s, które nie zawsze się mi drukuje
O ,widzę , że odezwała się Lania…co się odezwiesz to w czyjejś obronie.
A jaka ruina mentalna jest ktos, kto tutaj rzadko bywa i ni z gruszki ni pietruszki sie pojawia, jak wlasnie na poczatku afery „Maria” i stwierdza, ze poziom orgtorafi na blogu sie ewidentnie pogorszyl, teraz przegalopowala Lania, niby sie wstawiajac ale i z przyjemnoscia podjudzajac, gdyz dawno nie bylo afery. Lania istota wyzsza, wskazala nam moralna miernote czlowieka, ktory poprawiajac kogos, daje mu szanse aby ten ktos mogl sie czegos nauczyc, uwage na bledy zwraca sie liczac na poprawe tego lub owego u danej osoby, od kiedy jest to prostackie?
Przyszla pora poczatków wznoszenia. Dzisiaj dogadzane bedzie. Placki ziemniaczane z czosnkiem i kwasna smietana a do tego jak zwykle ostatnio kawior.
Wszystkim pra-, wnuczetom-, ciociom-, wujkom-, babciom-, dziadkom i reszcie serdeczne zyczenia pieknego karnawalu i przygotowan do Wielkiej Nocy,
sklada.
Pan Lulek
Piać też można 😉 Chociaż to może zbyt obcesowe. Ale co się będę przejmować. Na blogu jest już jedna osoba z klasą i jedna godna zaufania, to reszta może sobie pozwalać 😉
Na kolację ostateczna reszta rosołu, tym razem z makaronem, pietruszką i koperkiem. Skrzydło do ogryzania, sałata. Nie wiedziałam, że indycze skrzydła są takie wydajne 😯 Zostało jeszcze mięso, może na jakieś paszteciki albo sałatkę? Kocurek wyspany, skonsumował potrójną porcję, na deser poprawił gotowaną skórką i dał nogę 😎 Może jeszcze się powstrzymam z usunięciem listu gończego na portalu towarzystwa opieki nad zwierzętami… 🙄
Lanio, pojelam Twoja swietobliwa intencje, chec aby namacic, wiem jak ja pisze ale o tym, ze ktory pisze sie z u „kreskowanym” nauczylam sie w pierwszej klasie szkoly podstawowej. Zwracanie uwagi nie ma nic wspolnego z drwinami.
Zdrowie Pana Lulka i Jolinka, pod którego wpływem Pan Lulek pisze weselej i wyraźniej 😀 Może to kwestia dożywienia? Morąg, jedz więcej!
Nemo wlasnie jem, pod Twoim wplywem uzylam ciasta francuskiego i wsadzilam w nie mase na pasztet, upieklam no i wlasnie degustuje.
I już Ci się poprawiła interpunkcja 😉
Jak ja coś zjem, zwłaszcza słodkiego, to po chwili lepiej mi idzie rozwiązywanie krzyżówek 😎
Jest do kupienia salceson saperski 😯 Czy ktoś to zna?
no wiesz nemo, nie sugeruj, ze cos bylo w nieporzdku, dyc nie wypada
Nemo – dwa skrzydła indycze starczały mi za ekstra pieczeń dla 4 osób w dni suchot pieniężnych Mięso b.smaczne, tylko tłustą skórę dostawały ptaki, a sos znakomity. Reszta sosu była wykorzystywana do kopytek i kiszonej kapusty, bo tego sosu jest duuużo.
Miasto w sloncu. Zdjec nieco duzo bo 30 wiec uprzedzam a jesli ktos zajrzy to najlepiej sobie zatrzymac i potem samemu przegalopowac 🙂
A ci wszyscy kulturalni moze wreszcie przestana udzielac rad o ktore nikt nie pyta. To tez swiadczy o kulturze. Od razu widac kto i co wyniosl z domu a kto z bazaru. Intelygencja PRL-u 🙂
http://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/Calgary02022010#slideshow/5422237166349491970
Jest , widzę, Eska, to dobrze, bo potrzebna. Przygotowując pasztet świąteczny, miałam więcej tej dziczej wątroby, niż mi była potrzebna, ale uparzyłam i zmieliłam całość. Część tej zmielonej i małą część parzonej słoniny mielonej, zamroziłam w pojemniku do późniejszego wykorzystania. I teraz myślę co z tego zrobić : farsz do pierogów?, krokiety?, takie bułeczki, jak te, podne przez Gospodarza tylko z wątrobianym farszem?. Psztet mi się z lekka przejadł. Zbieram pomysły.
yyc, upiekłam ostatnio ciabatte ,troszkę ciężka w robocie po same drożdże z mąką i woda musza 15 godzin fermentować, ale efekt zadowalający, wiec polecam szczerze 🙂 znajdź przepis na bułeczki to ja tez wypróbuje 🙂
a wolisz pieczywo ktore sie miesza czy wyrabia?
Witam pieknie Podczytuje Panstwa ukradkiem, bo do kulinarnych porywów jeszcze mi daleko, ale ze zlamana noga juz mi sie nudzi niebosko, wiec sie odwaze i dodam cos na temat tego okropnie cuchnacego bacalhau (bardz dlugo mi to zupelnie nie szlo). Typowo portugalski przepis (moze sie ktos kiedys odwazy)
500 g de bacalhau ; 500 g ziemnaków ; 2 cebule ; 1 zabek czosnku ;
1 listek laurowy ; 2 jajka (gotowane) ; 1,5 dl de oliwy z oliwek ; oliwki czarne ;
pietruszka, sol, pieprz.
Namoczyc bacalhau, conajmniej 24, zmeniajac wode.
Nastepnego dnia ugotowac ziemniaki w mundurkacha e bacalhau (ok 10 min, dodajac listek do gotowania). Wyjac, obrac ze skóry i osci, porozdzielac na male kawaleczki. Pokroic cebule na cienkie plasterki ,i wraz z czonskiem, zrumienic leciutko na oliwie. Ziemniaki obrac i pokroic w plastry. Pokroic jedno jajko w plastry. Wumieszac ostrznie rybe, ziemniaki i jajko. Dodac pieprzu i soli. Ulozyc na fajansowym/porcelanowym pólmisku i zapiec e piekarniku dobrze ogrznym przez ok 10 min. Podawac przybrane pokrojonymi w plasterki oliwkami, plasterkami jajka i pietruszka.
Ach, e duzo smacznosci w tym Nowym Roku 🙂
yyc w PRL- u to zarowno stary inteligent jak i ten tzw. z „awansu” wiedzial kto to jest „Pan Giotto” i to ich laczylo, iz drugi chcial poznac to o czym wiedzial ten inny.
Sarenko jak zamieszam a potem wyrobie to Ci odpowiem 🙂
Mieszanie brzmi jakby latwiejsze ale wyrabianie pewnie pomoze zgubic pare kilogramow co by mi sie przydalo. Te buleczki byly naprawde dobre i zobacze w zapiskach a jak nie to napisze maila do koleznaki. Ona je nawet robila jak ja przyjezdzalem bo wie, ze je uwielbiam. Teraz az mi sie glodno zrobilo. Pora na lunch.
Kochani,
zanim ta dzisiejsza awanturka przerodzi się w awanturę proszę Was o ponowną lekturę wpisu pt. „Pierwszy krok w nowy rok” opublikowany tu w Sylwestra. A potem niech każde z nas wypij eszklaneczke czegoś z lodem! Na zdrowie!
Pyro,
może zrobisz „Leberknoedel” czyli knedle wątrobiane (z dodatkiem jajka, siekanej pietruszki, bułki pokrojonej w kostkę i bułki tartej) gotowane w rosole. Do jedzenia w tymże rosole lub z kiszoną kapustą.
Nauczyc sie mozna moragu wiele i magisterke zrobic tez ale kindersztube sie wynosi z domu i to widac. Ja pisze tylko tyle, ze niby sie tu do stolu zaprasza i niby lasuchy tacy mili i kulturni i obyczaje lagodne tylko po tym milym zaproszeniu (chodz, siadaj juz robimy miejsce na lawie) zaczyna sie rzeczywistosc. Niekonczace sie uwagi, zlosilwosci, przysrywania i udzielanie rad o ktore nikt nie pyta. Na tym polega ta kultura o ktorej tu tyle?
Na zdrowie, juz bym sie nie odzywal ale nie widzialem wpisu Gospodarza.
Gospodarzu, 😀
Można też otworzyć szeroko okno i głęboko odetchnąć mroźnym powietrzem 😉
yyc, już nie opowiadaj o tych kilogramach, wyglądasz dobrze 🙂
Panie Gospodarzu, farsz jest przepyszny, podjadam i nie wiem czy doczeka jutra, dziękuję za świetny przepis 🙂
No i chwała Bogu! Gospodarzu drogi! Tylko nie z lodem. Proszę sobie wyobrazic, że zima na Florydzie całą gębą! Dzisiaj w nocy było tylko nieco powyżej zera. Zaraz spełniam toast grzańcem!
Właśnie przeczytałam, że w W-wie, 26 bm koncertować będzie zespół Lube. Nie odżałuję chyba; to jedyna formacja, która mnie uwiodła w ostatnich latach. W Poznaniu zaś będzie śpiewał Nohawica – ulubieniec Młodszej. Pewnie córcia pójdzie.
Panie Gospodarzu, bardzo przepraszam,że byłam powodem tej awanturki , ale nie myślałam,że włożę kij w mrowisko.
Ja na tym blogu odezwałam się drugi raz, jak to Eska zauważyła zawsze w czyjejś obronie, ale to nie tak..miło się czyta o ciekawostkach kulinarnych, ale jezeli chodzi o Sarenkę , to mi wygląda na ostrcyzm w wykonaniu części blogowiczów . Nie wytrzymałam i się odezwałam.
Uczęszczałam na wykłady Pani Jotki ta Pani potrafiła zwrócić uwagę nie obrażając nikogo.
Jeszcze raz bardzo przepraszam.
Eska,
Wpuszczasz do domu zwierzynę płową? 😯 Najpierw pogryzają siano dla koni, a teraz już się wdzierają na salony? 😉
Eska a to mleko i tak pamietam. Butelka wina, jedzenia duzo pysznego zabowego a na koniec 3/4 mleka od krowy i co? i nic. Pyszne bylo 🙂
Eska godz. 21 ????? Ty na tym blogu odzwalas sie „drugi raz” ?????
zabawne 🙂
hi???? nicki Ci sie pomylily????
Wyglada mi na to, ze wszystko mi sie poplatalo. Sa podejrzenia, ze Eska to Lania albo skomputeryzowana pod innym nickiem.
Tylko jak ja puscil Pan Operator Systemu komputerowego. Moze jakies glebsze nieznane mi powiazania
Pan Lulek
wydało sie 😉
Przepraszam ,ale korzystałam z komputera Marty córki Pani Eski.Nazywam i przepraszam ,,że nie zmieniłam Niku.
jeszcze sprawa zamczyska do konca nie omowiona a tu duch, duchem pogania
Ktoś na tym blogu (Alina?) wrzucił poniższy sznureczek, bardzo mi się spodobała ta piosenka i wideo. Autor prawie ćwierć wieku przemieszkał w Danii, z Polski wyjechał mając 5 lat, ale już wrócił.
Zwróćcie uwagę na finale 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=qHqTTSjWBvg
a jakie bedzie zdanie „Pani Jotki” na temat zmiennej osobowosci?
Eska „podszywana” – nick dla Ciebie gotowy – Nika 😎
albo Panna Nikt
Sarenka w sumie musze przyznac ze bez Ciebie bylo by tu nudniej 🙂 Chyba w weekend walne te buleczki, swiat sie smieje 🙂
Panie Lulek widzisz Pan sam, ze bez kieliszka dobrej nalewki nie da rady 🙂
Moze byc bez lodu skoro na Florydzie pomarancze zamarzaja to trzeba zrozumiec 🙂
morag o zdanie mozesz spytac inne blogowiczki ktore maja w tym wzgledzie wiedze i praktyke 🙂
…Będziemy piękni jak dawniej
Będziemy działać sprawniej…
Swietny kawałek, Alicjo 🙂
dziekuje yyc 🙂 jak ja to mowie, słodki z ciebie ptyś 😉 ale przeceniasz mnie, na forum zaczyna sie akacja rozwijać ,ludzie mają rozdwojenie jaźni, jest zabawnie:)tylko czy to jeden człowiek w dwóch osobach czy dwie osoby w jednej ? 😉
przyznam, ze przewrotnosc kobieca jest godna zadumy na tym fenomenem, po kiego diabla te wielorakie postaci
witajcie 🙂
Kobieca? 😯
Morąg – sprawa est dziecinnie prosta : na codzień pisze do nas Eska z komputera swojej córki, i jest tam zalogowany jej nick – Eska. Z komputera korzysta jednak także właścicielka i miewa u siebie koleżankę, która pisuje czasem jako Łania. I dzisiaj wykorzystała właśnie zaprzyjaźnioną maszynę, z cudzym nickiem (tak, jak ja, kiedy pisałam z maszyny Ani i pod jej nickiem Pyra Młodsza)
a może masz rację? Ta zielona cebulka… 🙄
W telewizji pokazali Florydę i sople na palmach 🙁 W Anglii więcej śniegu niż u mnie w środku Alp i rzeki zamarzają 😯 Hiszpanie szczękają zębami, cholerny global warming 👿
Pyro, Pyruniu, tylko jednak utarlo sie, ze jak my korzystamy z obcych komputerow to uprzedzamy o tym, tu byly wielkie elaboraty o kulturze i zarzucanie ludziom braku klasy a potem rozdwojenie jazni plus jakanie „Nazywam”- jak sie nazywam??? „… nie zmienilam nica” ale kto to pisal, kto nie zmienil nica, gdzie tu kultura i wyjasnienie??????????? Czyli wszystko bylo aby namacic i spowodowac awanture, co prawda, przyczynilo to sie do tego, ze ukazaly sie pewne aspekty, tym razem meskich charakterow, blogowisko jest nudne, my natomiast jestesmy homo peerel, pochodzimy z domow o kompletnym braku kinderstuby, czy nie bylo to wyrazone pogardliwie. Nie lagodz teraz sytuacji.
Tak dłużej być nie może
niebawem pójdzie na noże
Morąg,
przeczytaj pocztę. Pilne.
Poczte przeczytalam, nawet noza na to szkoda….Dobrej nocy zycze.
cichal, aye, aye, sir!
Morąg =- jasne, że będę łagodziła. Taka rola Babci. Jak teraz nie będę łagodziła, to jutro nie będę mogła dać po łapach. A może będzie trzeba? Do jutra.
NIestety Łania to nie ja i dzisiaj na tym blogu sie nie odzywałam.Corka wyjaśniła mi właśnie jak to się stało.
Ana jej znajoma zjawiła się dzisiaj w naszym domu.Pożyczała nawet książkę gospodarza. Wiem ,że od dawna czyta nasz blog bo debiutuje jako gospodyni i zbiera przepisy..Marta mówi,że najpierw pisała na własnym komputerze Marta odpisała jej na moim jako Eska ,a tej wyładował się laptop i i po wpisie gospodarza wpisała przeprosiny na moim nie zmieniając nicku.
Nie musiała bym uciekać się pod inny nik, żeby powiedzieć Sarence, że i się nie pochwalam jej zachowanie na blogu .A z Cichalem nie mam pojęcia o co chodzi.
Przykro mi ,że tak się stało ,W tym czasie ślubny akurat był u Żaby naprawiać prąd miałam nawet z nim jechać , ale brat zadzwonił, że mama żle się poczuła i poszłam do niej.Po moim przyjściu Ana zaraz się ulotniła.
Z tego co ja się połapałam, to rzeczona Łania (rzeczywiście była studentka Jotki) odrabiała lekcje (znaczy jakąś pracę pisała wspólnie z latoroślą Eski) i w trakcie zmieniły komputer, ale nie zmieniły nicku i wyszło qui pro quo
Toast wzniosłam dopiero teraz – piędziesiątką zmrożonej wyborowej, a co!
Za Pana Lulka i Jolinka!
…będziemy piękni jak dawniej,
będziemy działać sprawniej!
Jerzor kazał nalać po następnym kielonku, wypił, wstrząchnęło nim umiarkowanie, po czy rzekł – fsckin* good! Zostaniemy alkoholikami!
Kto zna Jerzora, powinien wywalić teraz takie 😯
*fsck – żeby nie używać plugawego języka, ci od linuxa w ogóle używają zastępczo takiego fachowego terminu 😎
Istnieje (file checking system).
Alicjo a ja pije wyborowa z pomaranczami zamrozonymi to juz lodu nie trzeba 🙂
Jakie to szczescie, ze u mnie w pracy z ktorej pisuje nikt nie zna naszego pieknego jezyka bo jak by sie dorwali to by nie daj Boze zaczeli zachwalac hamburgery i kompromitacja na calego. Ze nie wspomne kowbojskich manier 🙂 A swoja droga ciekawe ze wszyscy mowia „za darmo” i nikomu to nie przeszkadza. Nawet miejscowi purysci tak pisza.
yyc’u, a pamiętasz prawo Kopernika (Kopernika-Greshama)?
http://images.google.pl/imgres?imgurl=http://republika.pl/blog_ld_4296485/6116272/tr/ptys.jpg&imgrefurl=http://llanelli.blog.onet.pl/1,DA2009-02,index.html&usg=__WqiO-IHy48KRLumu4bvHHibA2OQ=&h=577&w=837&sz=82&hl=pl&start=3&sig2=CdcOy_kVRq1VJdQ230aNag&um=1&tbnid=GBSIGTPilz010M:&tbnh=99&tbnw=144&prev=/images%3Fq%3Dpty%25C5%259B%2Bi%2Bbalbina%26hl%3Dpl%26client%3Dqsb-win%26rlz%3D1R3GGLL_plPL339PL339%26sa%3DX%26um%3D1&ei=zFlGS-irB9jI_gbixYGXAg
Przeoraszam za zamieszanie.
Spotkała mnie kara bo szłam pieszo do Połczyna .
Przemyślałam sobie po drodze dużo i bardzo Pania Przepraszam Pani Ewo. Przepraszam także Pani córkę.Chciałam być dowcipna,a wyszłam na głupią gęś.
yyc
ale steki, sam przyznasz, są do zachwalania! Wątpię, żeby ktoś zachwalał hamburgery – jedni jedzą z lenistwa, inni z konieczności (byle szybko coś wrzucić).
A propos Florydy, spotkało nas raz to samo, kiedy pojechaliśmy bodaj w 1990 na przerwę świateczną. Śnieg i lód w Jacksonville – po raz pierwszy od notowanej historii pogody, zamieszanie, bo ani soli, ani piasku, czekaliśmy przed mostem ponad 3 godziny, bo był nieprzejezdny. W Miami (North) zamarzło małe dziecko, o cytrusach nie wspomnę, jak wyglądały. Pojechaliśmy na Key West. Mróz trwał krótko, ale narobił ogromnych szkód.
Dla nas to nie mróz, takie coś, ale tam wszyscy cierpią, a uprawy warzywno-owocowe najbardziej. Niezwyczajni 🙄
Z tego wszystkieg wypiłam cokolwiek ,a teraz idę na obchód zobaczyć co się dzieje.
Alicjo steki sa najlepsze jakie kiedykolwiek jadlem. Hamburgerow cos nie specjalnie ale mielone lubie wiec dziwnie jakos. Tylko wiesz coka cola, hamburger, MacDonalds zaraz sie ktos obrazi 🙂
Zabo czy wedlug Ciebie ciagle zwracanie uwagi i to czesto w sposob nieprzyjemny, udzielanie nieproszonych rad i zwykle docinki (zeby jak najdelikatniej to ujac) jest OK i pozadane? A przy tym wszystkim podkreslanie swojej „kultury” wypominajac jej brak innej osobie jest OK?
Gospodarz prosil zeby sie napic i zmienic temat wiec moze chocby ze wzgledu na pozna pore tak sie stanie 🙂
Ja się karnie przynapiłam! Eska też 🙂
yyc,
pamiętasz Eddie the Eagle z Calgary? Dzisiaj w Winnipegu biegł z olimpijskim ogniem, wiele ludzi się pojawiło (mimo sporego mrozu), żeby go powitać i mu pomachać 🙂
Ja tam machnęłam żabią łapą i tyle, i zamieniłam się w trzy małpy.
23:30 – moderator śpi
No juz w domu. Alicjo pamietam Eddiego. Chyba najwieksza gwiazda naszej olimpiady. Nie wiedzialem ze biegl ze zniczem. Juz miesiac z malym kawalkiem do kolejnej olimpiady w Kanadzie. Mam nadzieje, ze im wyjdzie. Tereny przepiekne. Znajomi z Kalisza sie wybieraja i pytali czy bym na weekend nie wskoczyl do Vancouver albo oni moze podjada do Calgary. Zapraszalem ale jak sobie uswiadomili ze to tysiac km to nieco przychamowali. Dla mnie wyskok na weekend jest realny ale nie do konca bo szkoda mi forsy na przelot. Najtansze jakie znalazlem na West Jet to $534.oo plus przeciez jakies koszty na miejscu a ja w tym roku mam juz dosyc wydatkow. To na weekend 19-21 luty. Tak sobie mysle ze oni z tym zniczem pewnie przez Calgary tez poleca.
Wlansie wypijam kieliszeczek orange brandy. Slodkie nieludzko ale co tam… 🙂
Dzisiaj tez koncze noworoczna kaczke. Tak a propos tematu niedawnego o wykorzystaniu resztek 🙂
Przyszłam z obchodu, mróz jak diabli chyba pozwolę sobie na jeszcze ociupinę rozgrzewacza., tak dla zdrowotności.
Jak przez Kingston lecieli (jakoś tak przed świętami), to i przez Calgary będą, bo generalnie lecą via Trans Canada Highway. A Calgary – jakby nie było, miejsce ostatniej zimowej olimpiady w Kanadzie.
Kingston – część letniej w 1976 r. – sporty wodne (żagle, wioślarstwo i te rzeczy).
wyHamować
A tu pare zdjec z olimpiady w Calgary. Nazwiska uciekaja z pamieci. A na zdjeciach poza mna oczywiscie Honorata Gorna tance na lodzie i jej trenerka Teresa Urban Bojanczyk(?) wielokrotna mistrzyni Polski. Grzegorz Filipowski i jego trenerka – jazda figurowa na lodzie. Na lotnisku po lewej Tadziu Bafia kombinacja norweska (?) czyli biegi i skoki. Obecnie trener kadry kanadyjskich skoczkow (mieszka w Calgary). Mistrz Polski i najlepszy rezultat 8 miejsce mistrzostwa swiata a z drugiej strony jeden z dwoch trenerow hokeistow. Dwa zdjecia w wiosce olimpijaskiej a dwa na lotnisku po olimpiadzie. Tyle mam zeskanowanych w kompie 🙂
Fajne to byly czasy. Wtedy byl tez na olimpiadzie Kwasniewski a szefem komitetu olimpijskiego byl Reczek o ile ktos pamieta te lata. Zabawa niezla i rok przed zmianami w Kraju. Powtorze jutro bo pewnie wszyscy spia.
http://picasaweb.google.ca/Slawek.yyc/OlimpiadaCalgary1988#slideshow/5424154202168248162
Żabo! Się czepiasz i czepiasz. To nie było od hamowania, tylko od chamstwowania…
W swoim artykule pisze pan Piotr: „Tymczasem zdjęcia wywieszono wewnątrz hali spożywczej odległej o kilka kroków. W niedzielę zaś, gdym pojechał na Ochotę ponownie, po wystawie nie było ani śladu.”
Ponieważ jestem jednym z tych szaleńców, którzy wystawę instalowali muszę to sprostować. Plansze ze zdjęciami powiesiliśmy dokładnie w południe na ścianach pawilonów wzdłuż parkingu przy ulicy Grójeckiej (stojąc przodem do Hali Banacha – po prawej stronie). Tablice wiszą tam nieprzerwanie do dziś. Nie wiem jak to się stało, że nas pan nie znalazł – być może zbytnio się rozproszyliśmy częstując klientów bazaru i kupców owsianymi ciasteczkami domowej roboty i gorącą herbatą. Bardzo mi przykro, że fatygował się pan w ten mróz na próżno. Na drugi raz postaramy się lepiej to zorganizować. To dopiero początki naszej działalności, zima dawała się nam mocno we znaki i możliwe, że nie wszystko wyszło tak jak to sobie zaplanowaliśmy.
Tutak link do filmu dokumentującego otwarcie wystawy:
http://www.youtube.com/watch?v=Q5haVKNKbOE
Dziękuję za życzliwe słowa o naszym przedsięwzięciu. Każdy głos poparcia wiele dla nas znaczy i zachęca do kolejnych akcji. Mam nadzieję, że w trakcie następnej spotkamy się osobiście.
Serdecznie pozdrawiam Gospodarza i wszystkich gości tego fantastycznego bloga!
Mateusz
Witam,
to znów ja, jeden z „szaleńców” od wystawy. Chciałbym zapytać Gospodarza bloga, czy jest możliwość sprostowania w tekście informacji o wystawie? Linkujemy do tej strony skąd się da, ponieważ jesteśmy bardzo dumni, że Pan o nas napisał. Ale z tekstu nadal wynika, że wystawy już dawno nie ma, podczas gdy cały czas można ja oglądać. Będziemy bardzo wdzięczni za dodanie tej ważnej dla bazaru Banacha informacji.
Pozdrawiam,
Mateusz