Niedziela w mieście
Niedziela była jednym z szeregu upalnych dni, ale pojawiające się z rzadka chmury dawały nadzieję, jeśli nie na deszcz, to choćby na lekkie ochłodzenie. Temperatura stawała się od południa coraz bardziej przyjemna, chciało się, jeśli nie nad rzeką czy w lesie, powłóczyć po mieście. I to z wielką frajdą. W tę bardzo ciepłą lipcową niedzielę, na co ciekawszych warszawskich ulicach było takie mnóstwo przechodniów, że absolutnie nie kojarzyło się, iż jest to niedzielne popołudnie w samym apogeum wakacyjnych wyjazdów.
Ostatnią niedzielę poświęciłam na „badania terenowe” dotyczące możliwości beztroskiego spędzania letniej niedzieli w mieście .Od początku mojej pracy badawczej zauważyłam, iż wyraźnie postne covidowe miesiące zaostrzyły nasz apetyt na przebywanie w grupie, wśród ludzi. Zaczęłam moje obserwacje przed południem, odwiedzając uplasowany koło mojego domu targ śniadaniowy. Obok budek z różnymi specjałami wszystkie trawniki skweru służą jako miejsce do relaksu. A na nich koce, leżaki, ławy i stoły ku wygodzie odwiedzających. Grupy, rodziny i towarzystwa odpoczywają, dzieci biegają, psy grzecznie dopełniają obrazu. Wszystko w gwarze, wśród ludzi. Symptomatyczny wydał mi się taki obrazek: na parking obok targu zajechał duży sedan, z którego para średnio młodych ludzi wyjęła dwa leżaki i skierowała się ku trawnikowi obok pachnących iberyjskimi specjałami stoisk. Mając duży wygodny samochód i własne leżaki mogliby wybrać bardziej odludne i spokojne miejsce na niedzielny relaks. A tymczasem skierowali się na tłumny jarmark. Chyba mieli ochotę na bycie wśród ludzi?
Jak badania to badania. Tego samego niedzielnego popołudnia postanowiłam zwiedzić inne oprócz śródmiejskich ulic, ludne miejsca w Warszawie. Elektrownię Powiśle, potem przypominające mrowisko bulwary nadwiślane, Halę Koszyki i wreszcie fabrykę Norblina. Wprawdzie ten rozległy postindustrialny teren nosi miano centrum biznesowego, ale nie przeszkadza to, aby kilkuhektarowy zagospodarowany pomysłowo teren stał się miejscem weekendowego miejskiego relaksu
W tym właśnie miejscu uczestnicy mojej wyprawy badawczej poczuli, że trzeba się nieco posilić, dlatego usiedliśmy w jednej z miłych restauracji, pod platanem. Wprawdzie zaparkowanie w garażu samochodu to spory wydatek (24 zł); liczy się wszakże i to, że miejsc w garażu pod dostatkiem, jest gdzie wygodnie, bez stresu parkować.
Właściwie dobre wrażenia z dawnej siedziby fabryki Norblina (kilka ostatnich lat teren po niej mieścił biobazar) zaczynają się od kilkupoziomowego garażu, a kończą dopiero po wyjściu z tego miłego i pięknie zaprojektowanego miejsca. Jakie piękne są fabryczne kotły sprzed wieku, zwykłe fabryczne wózki przerobione na urocze ławeczki, prowadzące nas szyny fabrycznych kolejek, mnóstwo wklejonych tu tak zwanych artefaktów, które jeszcze przed kilkudziesięcioma laty były fabrycznymi rupieciami, a teraz zyskały rangę eksponatów i elementów dekoracyjnych tego świetnego miejsca.
Wrażenia wspaniałe. Jest tu sala teatralna i kinowa, kilka małych muzeów i prócz możliwości kupna bioproduktów możemy w kilku sklepach nabyć dobre wina. A zjeść w jednej z wielu restauracji i restauracyjek. I ja tam byłam, i wprawdzie jako kierowca wina nie piłam, ale to, co zaproponowała nam restauracja zasługuje na pochwałę. Jest w czym wybierać. Ale jeśli nie mamy ochoty nic ze smakołyków tu zjeść – warto się chociaż po tym świetnym miejscu przejść. Dla nabrania apetytu.
Komentarze
Wrażenia wspaniałe to my też mamy.
Wczoraj pojawiliśmy się ponownie w egzotycznym kraju w którym od jakiegoś czasu zdarzają się niespodzianki.
Miłe 🙂 niespodzianki 🙂
Stalismy na uboczu, na polanie gdzie widać było jedynie gwiazdy nocną porą. Ale zanim ona nastąpiła podszedł młody człowiek. Ubrany adekwatnie do panujących temperatur i znakomicie było widać że 10cm2 ciała nie miał w tatuażu. Nie miał również więcej niż 35 lat co wynikło z późniejszej rozmowy. Proponował, że można u niego zatankować wodę do mobilka. A jak bym obok niego stanął to i do prądu mogę się podłączyć bezproblemowo bo on jak i ja czerpiemy energię ze słonecznej planety.
Miły człowiek. I na dodatek chciał nam dalszy wieczór uprzyjemnić w miły sposób.
Pochwaliłem się że nie mam żadnego browara. Wyjaśnienia przyjął i po pięciu minutach pojawił się z wiadrem znakomitych browarów moczących się w wodzie z kostkami lodu.
Miłe 🙂
Dziś już jesteśmy dalej w egzotycznym kraju. Też cudowne widoki. Zaraz wybieram się do lokalu gastronomicznego z tarasem na przepiękne okoliczności przyrody, jezioro, lasy, łąki. Sprawdzę co można egzotycznego zjeść na śniadanie.
Jak nie zapomnę to zaobrazkuję.
Może ktoś rozpozna przepiękne widoki 🙄
Taras znakomity pomimo że jak na mój gust zbyt dużo badyli by cieszyć oczy przyjemnością oglądania.
Karta dań warta grzechu tymbardziej ze mają wiele pozycji z okolicznej produkcji bio.
Zamowilem stolik na jutro. Pan zapewnił ze nie mają i nie mieli nigdy tatara ze śledzia tylko z łososia i jutro będzie jak w banku z całą oprawą do tego pasującą.
https://photos.app.goo.gl/3gDk97KowYLmLf9e9
Dobrze, ze Panie Gospodynie napisaly nowy wpis, bo dyskusja pod poprzednim byla raczej dolujaca: choroby, alergie i ukaszenia. Dzieki Bogu za wpis Krystyny z apetycznym menu, ktore zdaje sie pobudzilo apetyt wszystkich, a na pewno moj, bo to i pstrag gotowany i watrobki w boczku, figi – smacznie, w miare lekko i elegancko. Co prawda unikam boczku, ale czasem sie zje na sniadanie z jajkiem sadzonym. Staram sie jednak utrzymac wage, bo dzieki wakacjom w Grecji i greckiej kuchni zrzucilem 4 kg.
Choc bylem kilka razy w Browarach Warszawskich to jeszcze nie dotarlem do pobliskiej Fabryki Norblina, ale nadrobie to, bo za kilka tygodni znowu bede w Warszawie. W ogole, stolica jest turystycznie szalenie atrakcyjnym miastem, ale wg. niektorych firm ubezpieczeniowych szalenie niebezpiecznym co opisuje ponizej. Otoz moja znajoma z Anglii wybiera sie na konferencje naukowa do Warszawy i jej instytucja kazala jej wypelnic kilkustronicowy formularz bezpieczenstwa, tzn. podac miejsce konferencji, miejsce zamieszkania, plan dojazdow z/do, adresy najblizszych szpitali, posterunkow policji i strazy pozarnej, przedstawic plan ewakuacji itd itp. Co trzy dni ma dzwonic do Londynu z raportem, ze jest bezpieczna. Otoz to dlatego, ze wg firm ubezpieczeniowych Warszawa jest wewnatrz 200 milowej strefy zagrozenia wojennego i traktowana przez te instytucje jako miasto przyfrontowe. Faktycznie z Warszawy do granicy z Ukraina jest niezbyt daleko, ale jednak sprawa wyglada dosyc surrealistycznie. Jesla spotkam ta znajoma w Warszawie to zaprosze ja do Fabryki Norblina; szkoda, ze Gospodynie nie podaly nazwy lokalu, ale pewnie jest zakaz reklamy.
No cóż, przy obecnych cenach żywności to nadwaga z poprzednich lat okazuje się świetnym kapitałem z którego dziś można czerpać korzyści.
kemor 🙂 nie jesteś jedynym tutaj. Misiek też jak donosił żyje z zaoszczędzonego kapitału tłuszczu w poprzednich latach (paru dziesiątek) 🙂
Ja chyba źle inwestowałem. Nie mam nic do zrzucenia 🙁
Dzień dobry,
Nie wiem jakich dyskusji spodziewa się na tym blogu kemor, ale mam dla niego radę – jeśli coś „dołuje” to nie czytać, bo ja z pewnością się nie zmienię, a sądzę, że inni też nie. Poza tym MałgosięW widziałem w realu więcej razy niż czytałem wpisów kemora na tym blogu i Jej zdrowie nigdy nie będzie dla ani obojętne, ani dołujące. Ani nikogo innego.
To tyle w temacie.
Do Nowego – przepraszam, ze się wtrącam w leczenie Twojej choroby ale ponieważ w mojej rodzinie był taki przypadek leczony przez ówczesnego krajowego konsultanta w tej dziedzinie chciałabym tylko podrzucić temat. Otóż oprócz antybiotyków stosowanych długo (metoda ILADS) lekarka poleciła mu dwa specyfiki sprowadzane wtedy z USA – resveratrol, nie z czerwonego wina ale z rdestu i jeszcze jedno ziółko – muszę sprawdzić nazwę, które było wtedy TYLKO tam, bo nie przerabia się tego w specyfik w PL. Oba miały za zadanie podnosić odporność organizmu w walce z tą chorobą. Myślę, że można obgadać z lekarzem. Wyszedł z tego paskudztwa, czego i Tobie życzę! Serdeczności – Nana
Lubie takie klimaty i damy radę jeszcze ze dwa a może i trzy dni 🙂
https://photos.app.goo.gl/KydDuwe8eiE6arXq5
Ta egzotyka i cisza panującą tutaj może tylko zachwycać nawet tak wymagającego klienta jakim jestem 🙄
Piękne klimaty – a łąka czyja? 😉
A propos boreliozy – ja dostałam ( za pierwszym i drugim razem) jednorazowo 4 tabletki do połknięcia, antybiotyk i chyba jakaś osłona w tym była. Ale zaznaczam, że ja obserwowałam to ugryzienie i jak tylko pojawił się rumień, pobiegłam do doktora.
https://www.medistore.com.pl/zdrowie/borelioza
Kemor,
być może za rzadko zaglądasz na ten blog aby wiedzieć, że my tu, zgodnie z tym, co założyciel bloga, Piotr Adamczewski, miał na myśli, rozmawiamy o wszystkim, co nam w duszy gra, a nie tylko o jedzeniu. Takie były początki, a do tego doszło wiele, wiele więcej!
https://adamczewski.blog.polityka.pl/2006/08/01/poczatek/
Nana Mi
Dziękuję bardzo za poradę, bardzo to miłe z Twojej strony – przyznaję, że nigdy bym na to nie wpadł, ani sam bym nie szukał.
Okazuje się, że Resveratrol jest w domu, o czym nie miałem najmniejszego pojęcia. Tabitha jest zwolenniczką i kolekcjonerką wszelkiego rodzaju suplementów, pastylek, witamin itd. Ja nigdy się tym nie interesowałem, lekarstw unikałem jak mogłem i praktycznie do niedawna nigdy nie chorowałem.
Pokazałem Tabicie nazwę i od razu wiedziała o co chodzi, gdzie i za ile można kupić (to nie jest najtańsze, ale co dzisiaj jest tanie), oraz gdzie jest w domu. Wypróbuję więc!
Dzięki!
Ja nie namawiam, ale jeśli ktoś chciałby zrzucić kilka kilogramów może zastosować dietę księdza – zielarza z Chicago, a właściwie jego gospodyni. Całą dietę w formie przystępnej i łatwej do zapamiętania przedstawił kiedyś mój ulubiony Wojciech Młynarski. Jeśli ktoś jest zainteresowany….
https://www.youtube.com/watch?v=Rh9jqmWza_s
Łąka nie jest dla baranów i może być w każdej chwili naszą 🙂
Stoi do sprzedaży. Jest tego ponad 4 hektary. Cena też do zaakceptowania bo za kwadratowy metr 80 polskich.
Tylko po co?
Jest pięknie to fakt. Dziś jeszcze nie widziałem żadnego ludzia. Ale wkrótce sie to zmieni bo wybieramy się do farmy pstrąga i innych ryb. Widziałem wczoraj też jesiotry. Białe i czarne plywajace w ogromnym akwarium.
Cała farma przypomina mi farmę ostryg w Normandii która odwiedzałem, sam już nie wiem dokładnie kiedy to było, może w maju 🙄
Pstrąg z pieca to niezły pomysł na sobotę. Tym bardziej że stoliki poustawiane są przy basenach co wpływa na miłą atmosfere. Pogoda dopisuje w Drawski Parku Krajobrazowym. Więcej do szczecia nie potrzeba 🙂 czego oczywiście wam też życzę 🙄
Nie tylko na sobotę 🙂
Do Fabryki Norblina w nowym wydaniu jeszcze nie dotarłam, ale planuję dotrzeć. Zobaczymy kiedy się uda 🙂 Bulwary Wiślane są na pewno grzechu warte, bo widok na rzekę(czy też jezioro albo morze) zawsze zachęca do odwiedzin czy spacerów. Elektrociepłownię Powiśle odwiedziłam kiedyś w środku tygodnia i na dodatek do południa. Praktycznie wszystkie znajdujące się tam sklepy oraz restauracje świeciły pustkami. Takie miejsca zaludniają się głównie wieczorami oraz podczas weekendów. Niejednokrotnie zastanawiałam się nad tym, czy osoby, które tam pracują nie są zdołowane tą przed popołudniową ciszą i pustką od poniedziałku do czwartku?
Nasza nadbużańska społeczność rozkręca się kulinarnie i po wielce udanym wieczorze francuskim dzisiaj w planach wieczór włoski. Menu zostało opracowane wspólnymi siłami i wygląda na to, że na międzysąsiedzki stół trafi: spaghetti bolognese, gnocchi al gorgonzola oraz sycylilijskie arancini w wykonaniu piszącej tej słowa. Ryżowe kulki już przygotowane, czekają teraz cierpliwie na swój moment: https://photos.app.goo.gl/7tBWNxSpW2RTqnaN6
W ostatniej chwili dorzucę jeszcze kwiatową dekorację.
Źródła dobrze poinformowane donoszą, iż na deser będzie tiramisu.
Czy będą jeszcze jakieś niespodzianki…? Sprawozdam skrupulatnie po zakończeniu imprezy.
O sycylijskiej przekąsce, jak wyżej, wspominała na blogu kilka razy Nemo. By ją przygotować przestudiowałam w internecie kilka przepisów, zdecydowałam się na farsz z mozzarelli i suszonych pomidorów. Podczas smażenia arancini pachniało zachęcająco 🙂
Dobry artykuł na dzisiejsze czasy 😉
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/nauka/2174661,1,czy-slodziki-faktycznie-szkodza-zdrowiu-a-kawa-sprawdzmy.read?src=mt
Czy wymagane będą odpowiednie włoskie elementy stroju?
Menu zapowiada się smakowicie.
Ciekawostek kulinarnych ciąg dalszy – nie wiedziałam, że Kanada uprawia gorczycę i jej udział w światowych zbiorach jest aż 60%! Czyli… Dijon z Kanady???
No i czy to prawda, że Francuzi zjadają ok. jednego kg. musztardy na głowę rocznie? Chyba do wszystkiego musieliby dodawać musztardę, by wyrobić taką ilość… 🙄
https://next.gazeta.pl/next/7,151003,28740464,produkcja-musztardy-w-kanadzie-spada-najslabsze-plony-od-25.html#do_w=52&do_v=303&do_st=RS&do_sid=604&do_a=604&s=BoxBizImg2
Dalismy radę, czekając na pstrągi z pieca, wchłonąć flaszkę białego wina i podziwiać okoliczności farmy
https://photos.app.goo.gl/6FdFWTRn8cMzEbNc9
Trzeba przyznać że nowe pokolenie Polaków jest bardzo domyślne i Pani sama wpadła na pomysł, czy czami nie przydałaby się jeszcze jednej do nadpływających pstrągów 🙄
Super idea tym bardziej że powietrze na nie baraniej łące wysusza organizmy 🙂
I tu już w trakcie rozbjoru https://photos.app.goo.gl/f34ocKXWyrGyKhvC8
Wszystko dobrze się skończyło.
Smakowało wyśmienicie. Pozostało jedynie tyle
https://photos.app.goo.gl/7KZqBq1wu6T2WvqHA
do posprzątania i rachunek do uiszczenia.
Ale to nie mój problem. Takimi pierdolami zajmuje się Przyjaciel który zakupił jeszcze duży słoik pstrągów w octowej galarecie na jutrzejsze śniadanie 🙂
Bezdomny,
zdjęciami z takich krajobrazów też dysponujemy, i to rok-w-rok od lat 😉
Tym razem z siłami powietrznymi NATO – cicho nie było….
https://photos.app.goo.gl/cbvQ2SzjmB7vfc4V7
Alicjo, cos z waszym zbiorem gorczycy jest nie tak. Musztarda u nas zniknela z polek jakies trzy miesiace temu i czekamy z utesknieniem na nasza prawdziwa musztarde. Bedzie mniejsza konsumpcja musztardy w tym roku ! Nie robie majonezu z braku owej musztardy.
Smazylam kilka razy arancini z sosem miesnopomidorowym i mozzarella. Corka sie o nie dopomina a ja udaje, ze nie slysze. Chyba usmaze jak przyjedzie nastepnym razem. Mam tez zamowienie na pierogi.
Bardzo mi sie podobaja przerobione stare zaklady przemyslowe na cos innego. W moim rodzinnym miasteczku byl bardzo ladny browar. Pamietam jeszcze jak wazono w nim piwo. Pozniej browar zamknieto i niszczeje od lat. Ktos podobno go kupil ale od lat sie nic nie dzieje. Wlasciciel moze czeka az sie zawali a on wybuduje nowa kamienice. A szkoda.
Alicjo, ja na wiele rzeczy jak na lato ale nie na natowską bandę 😛
Elapa,
niestety – u nas też prażyło jak na pustynii 🙁
Tak jest, w moim rodzinnym miasteczku niszczeje od lat… i nadal niszczeje, przez chwilę niby był tam „Okna – Urzędowski” oraz knajpa, do której raz wstąpiliśmy, ale tego roku jakoś ominęliśmy, najedzeni!
Tam faktycznie można by zrobić coś, jak w Łodzi przerobiono Manufakturę, ale Łódź leży na szlaku, Ziębice raczej nie – i trzeba mieć pomysł na to, jak zrobić z takiej miejscowości coś interesującego.
Za przykład stawiam Złoty Stok, w którym przemysł padł – a jednak pani Szumska znalazła atuty tego miejsca i zjeżdżają tam ludziska, miasto żyje, chociaż nie tak, jak pamiętam. Wszystko opiera się na turystach.
http://www.zlotystok.pl/asp/pl_start.asp?typ=14&menu=42&strona=1&sub=9
Historia miasta jest znacząca, bo przecież kopalnia złota i tak dalej.
Wracając do Ziębic – trzeba kogoś, kto ma pomysł na obudzenie tego miasta, które przecież ma swoją świetną historię. Przede wszystkim – kogoś, kto ma forsę!
Ale pani Szumska miała pomysł bez forsy, mimo wszystko zrealizowała, bo dla chcącego nic trudnego.
bezdomny,
przecież Ty na nic nie patrzysz, więc niech Cię nie obraża NATO ani UE – zapewnia Ci spokojne poruszanie się po krajach, prawda?
@Alicja
30 LIPCA 2022
19:28
bezdomny,
przecież Ty na nic nie patrzysz…
Skoro ja na nic nie patrzę to skąd biorą się te wszystkie cudowne obrazki od których oczu nie mozna oderwać i chciało by się jeszcze dalej je oglądać 🙂
Jest już pewne. I stoi jak w szwajzarskim banku, jutro przed zmianą miejscówki zostanie zakupiony jeszcze jeden słoik pstrąga w zalewie oztowej.
Bawiłem się w takie klocki dawnymi laty. Robiłem szczupaka i leszcza w galarecie. Wielokrotnie sieje w zalewie cytrynowej.
Też smakowało wyśmienicie. Ale od jakiegoś czasu szkoda mi czasu na zajmowanie się tak czasochłonnymi smakołykami. Dookoła jest tyle pięknych krajobrazów, górków, pagórków, polanek, dolinek. No i oczywiście nocą gwiazd tyle że nie sposób policzyć bo się zbyt szybko po przyjemnościach dnia zasypia.
Do jutra 🙂
bezdomny
30 lipca 2022
19:08
Alicjo, ja na wiele rzeczy jak na lato ale nie na natowską bandę
No więc właśnie – na nic nie patrzysz. W czym Ci przeszkadza „natowska banda”, która umożliwia Ci to, co teraz robisz, czyli wolno sobie przemierzasz kraje, w których chcesz być? Nie ma czegoś takiego jak absolutnie niezależny kraj, każdy ma jakiegoś sąsiada i chciał-nie chciał, należy do jakiejś wspólnoty. Jak nie do EU – to do jakiej wspólnoty miałaby należeć Polska? Już należeliśmy, niechcący… bo tak postanowił Zachód w Jałcie…
Natowska banda niestety, ale to jest ochrona. Ja też nie znoszę armii, jakakolwiek by była. Ale „chłopcy” rządzą i armia ma być. I jest. A było tak:
https://dzieje.pl/infografiki/wojska-radzieckie-w-polsce
p.s. Jak nie NATO, to armia radziecka, kojarzysz? No właśnie.
Alicjo,
Złoty Stok miał potencjał w postaci dawnych kopalni złota. I to była podstawa. Ale jakiś kapitał też był niezbędny. Tam przyjeżdżają i dorośli, i mnóstwo dzieci. Zwiedzających raczej tam nie zabraknie. A jak ożywić Ziębice czy Ząbkowice Śląskie? Mniejsze miejscowości odwiedzają tacy pasjonaci jak Ewa i Witek. Ja też zwiedzałam te miejscowości, z dużą przyjemnością. Mam nadzieję, że jeszcze tam wrócę. Ale młodzieżowy ” segment” turystyczny potrzebuje innych atrakcji.Stąd też te wszelkie aquaparki, parki dinozaurów itp. rozsiane po całym kraju.
Ząbkowice Śląskie mają się czym poszczycić – chociażby Krzywą Wieżą, unikalną w Europie i ta z Pizzy niech się chwali, ale… a poza tym legendą Frankensteina :
„istnieją pewne przypuszczenia co do związku dzieła Mary Shelley z niemiecką miejscowością Frankenstein (obecnie Ząbkowice Śląskie) na Dolnym Śląsku i aferą grabarzy z 1606 roku, która mogła wpłynąć inspirująco na pisarkę. Mogłoby to wyjaśnić etymologię tytułu i analogię z nazwą miejscowości. Współcześnie w Ząbkowicach Śląskich organizowany jest festiwal grozy i horroru pod nazwą „Weekend z Frankensteinem”, nawiązujący do tytułowego bohatera powieści Mary Shelley.”
Ząbkowice Śląskie mają swój potencjał, oprócz Krzywej Wieży mają bardzo stary zamek:
„Od 1322 r. miastem władał Bolko II ziębicki, który obronił je w 1335 r. przed czeskim królewiczem Karolem Luksemburskim. Później jednak, z powodu tarapatów finansowych, Bolko II książę ziębicki oddał miasto Ząbkowice w zastaw, po czym w 1351 jego następca Mikołaj ostatecznie sprzedał je czeskiemu królowi Karolowi IV Luksemburskiemu. Ten uczynił go stolicą utworzonego wówczas dystryktu miejskiego, będącego pierwowzorem powstałego w XVIII wieku samodzielnego powiatu ząbkowickiego. Od tej pory aż do wojen husyckich władza zwierzchnia w mieście należała do namiestników królewskich.”
Ząbkowice mają potencjał, ale nie mają włodarza, który by rozwinął historię Ząbkowic. Jest z czego czerpać. Za „moich czasów” Ząbkowice były miastem powiatowym. Działo się tam wiele, był „ogólniak”, technikum mechaniczne + zawodówka, szkoła dla przedszkolanek… oraz zakłady A-18 (z filią w Złotym Stoku,a jakże!), gdzie pracowałam ponad 2 lata i pobieram malutką, ale jednak emeryturę.
Składki płaciłam, więc nikt łaski mi nie robi 😉
Wszelkie małe miejscowości w Polsce mają swój potencjał do zaciekawienia turystów, tylko zależy, komu na tym zależy…
Młodych od aquaparków nie zaliczam do turystów, oni wiedzą, czego chcą, to są smarkacze. Ewa i Witek +++ 😉
https://www.youtube.com/watch?v=bsYp9q3QNaQ
… oraz ulubione:
https://www.youtube.com/watch?v=P5nSQXb6qnM&list=RDMM&index=1
Nie wiem, jak Wy, ale ja piję wino za koleżeństwo, które nie odeszło (jak ktoś odszedł, to może wrócić), ale umarło bezpowrotnie. Nie ma się co oszukiwać, my też powolutku zmierzamy…
Zajrzałam sobie na te pierwsze podrygi „Gotuj się!” i zrobiło mi się nostalgicznie…
https://www.youtube.com/watch?v=fuMHHk27CEw&list=RDMM&index=4
Czy mam dodawać, że tekst Agnieszki Osieckiej?
Ta kobieta była wspaniałą poetką. Równą Szymborskiej.
https://www.youtube.com/watch?v=uQnHyrDRIZg
https://photos.google.com/share/AF1QipMpA7r-4hrRSt_7JWSWDfGTU6rh20-im4OfcPCzZdz2jD9GVHVYGEvmeqTXnWChLg?key=LWlORmtidHBwVHhkX2NzeXJNYjF2R0NfdWtVbUJR
Wracam jeszcze do nadbużańskiego wieczoru pod hasłem „Kuchnia włoska”.
Otóż oprócz dań, o których już wyżej wspominałam na stole pojawiły się grillowane plastry cukinii z pomidorami oraz sałatka caprese, Sałatka w kolorach włoskiej flagi prezentuje się radośnie na każdym stole. Przy okazji przyznam, że jest jednym z moich ulubionych dań w letnie dni.
Tu dwa pomysły na owe pomidory z mozzarellą w wydaniu innym niż zwykle:
https://tiny.pl/wq1vq
albo tak:
https://toriavey.com/images/2012/03/IMG_2379.jpg
Małgosiu-gospodyni włoskiego wieczoru powiedziała nam, że możemy przyjść w dowolnych strojach zatem tym razem obyło się bez ubraniowej gimnastyki 🙂
U jednego z sąsiadów dojrzały już papierówki i mamy pozwolenie na to, by je zbierać i chrupać. Trochę zjadamy na miejscu, ale dzisiaj zatrudniliśmy do ich zbierania najmłodsze pokolenie (dwie urocze dziewczynki), a potem wspólnie z ich babcią smażyłyśmy placki z jabłkami. Dziewczynki chętnie uczestniczą w pracach kuchennych.
U mnie długi weekend.
Nie uwierzylibyście, gdybyście zobaczyli, co się u nas sprzedaje pod nazwą „mozzarella”. Zwykły, nie najwyższego lotu żółty ser! Być może w Toronto czy w ogóle w większym mieście, gdzie jest spora diaspora (do rymu!) Italian jest ta prawdziwa mozzarella. Podobno można to samemu zrobić, ale trzeba mieć specjalną florę bakteryjną (Microbial Rennet For Cheese Making) . Poza tym mleko, kwasek cytrynowy, trochę niechlorowanej wody, sól kamienną i jakieś pół godziny do dyspozycji. Może kiedyś mi się zechce zabrać za to.
Danuśka,
stół wyglądał na pewno pięknie 🙂
A propos pomidorów – zauważyłam, że w tym roku w wielu ogródkach, nawet tam, gdzie nie ma warzywnika/ a tak jest przeważnie/ uprawiane są pomidory, w donicach, wiaderkach i innych pojemnikach. Pogoda dopisuje, więc zbiory powinny się udać.
Dostałam także trochę papierówek, może z kilogram, ale to wystarczy, bo nie mogą leżeć.
Sezon truskawkowy już zakończony. Teraz kupuję borówki i płaskie brzoskwinie/ nie pamiętam ich właściwej nazwy/, a , i morele. Czekam na świeże figi. Pojawiły się już śliwki, ale wolę poczekać na bardziej dojrzałe.
Wczoraj poczytałam sobie wiersze mojego ulubionego poety od zawsze.
Dzisiaj gdzieś mi mignął artykuł sprzed stu lat, przewidujący, jak będzie w roku 2022.
https://niezalezna.pl/424616-jak-bedzie-wygladal-swiat-w-roku-2022-rozmyslano-100-lat-temu-czesc-przepowiedni-juz-sie-sprawdzila
Trochę się sprawdziło, ale nie wszystko. Nadal są wojny, nadal w świecie panuje głód, bieda, jest nafta i węgiel, które są towarem przetargowym w polityce.
Pewne rzeczy jak przysłowiowe Gombrowiczowskie „Chińczyki” – trzymają się mocno.
Gombrowicz stwierdza, Wyspiański pyta Alicjo:
AKT PIERWSZY
Scena 1
Czepiec, Dziennikarz
Czepiec
Cóż tam panie, w polityce?
Chińczyki trzymają się mocno!?
/”Wesele”, Stanisław Wyspiański/
Też mocno się trzymamy na polskim zadupiu 🙂
https://photos.app.goo.gl/QSmVu1w4K81hYLYs5
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/2175723,1,schabowy-pobil-pizze-kebab-przegral-z-sushi-sprawdzilismy-co-jedza-polacy.read
Całość powyższego artykułu niestety jest dla mnie niedostępna, ale popularność schabowego wcale mnie nie dziwi, choć pewnie więcej zwolenników ma wśród mężczyzn niż kobiet. Przede wszystkim bywa przeważnie smaczny, dość duży i konkretny – nie trzeba wypatrywać składników. Można by powiedzieć : schabowy jaki jest, każdy widzi. Na zdjęciu kotlet występuje tylko w towarzystwie ziemniaków i cytryny w charakterze ozdoby, a przecież aż prosi się tu o surówkę. I właśnie z surówkami jest podawany.
Czy schabowy był na czele listy dań stołówek zakładowych? Lista listą, a w rzeczywistości różnie bywało. Oczywiście w stołówce można było trafić na schabowego, ale na pewno nie codziennie i nie dla wszystkich chętnych go starczyło. Pewnie stołówki warszawskie różniły się od tych prowincjonalnych.
Ciekawe, czy dziś istnieją stołówki pracownicze?
Owszem, istnieją:
https://szukampracy.pl/blog/zakladowe-stolowki-moga-nadal-dzialac/
Dziewczyny,
Arancini kojarzą mi się z jednym z odcinków Komisarza Montalbano. Mam Sycylię na liście, ale w tym roku, z powodu choroby w rodzinie, nie wiem czy gdziekolwiek dalej wyskoczę. Raz już urlop przekładałam.
Elapo,
Temat gorczycy jest mi znany z pierwszej ręki, pracuję w dziale eksportu i jedną z z moich marek jest Maille.
Ewo, to kiedy bede miala musztarde ? Kupuje Amora.
Ulubione arancini Komisarza Montalbano byly przygotowane przez Adelin.
Mam nawet przepis ” arancini Adeliny „. Nie pamietam kim byla ta osoba.
U mnie piekna pogoda. Na targu dzisiaj bylo bardzo duzo ludzi. Przyjechalo duzo turystow szukajacych ochlody w Bretanii a tu slonce swieci od ponad miesiaca. Moj trawnik jest zolty a kwiaty jak zakwitna to zaraz usychaja. Woda ze zbiornika mi sie wyczerpala i podlewam woda w ktorej myje owoce, jarzyny czy rece.
Elapo,
Amorę też wysyłam w świat, a obie marki produkowane są w Chevigny-Saint-Sauveur koło Dijon. wygląda na to, że musztarda wróci nieprędko, susza w Kanadzie plus wojna na Ukrainie załatwiły sprawę. Od początku roku mamy narzucone ograniczenia w limitach zamówień dla poszczególnych klientów, miały trwac maksymalnie do sierpnia a przedłużono je do końca roku.
https://www.youtube.com/watch?v=iZyJG5B9iRc
Adelina była gospodynią Montalbana.
…ograniczenia w limitach – przedobrzyłam 😉
Ja lubię „Dijon original”.
Nie jem owocow morza, bo nie mam wlasnej roboty majonezu a ten ze sklepu dla mnie jest bee…..
Owoce morza z majonezem? Ja zawsze z jakimś ostrym, czosnkowym sosem, który sama robię – smażę krewetki na maśle z czosnkiem, czasem coś dodaję, np. ostry sos indyjski (kupny), albo szczyptę chili suszonego, albo papryczkę jalapeno.
Ale ostatnio przeszła mi ochota na morskie robaki. Wolę rybę.
Ewo-dzięki za „Odę do musztardy” 🙂
Ostatnio wieźliśmy do Francji kilka słoików musztardy z Dijon zakupionych w polskim supermarkecie. Przyjaciele z Bretanii byli wdzięczni za ten drobny prezent. Jeszcze jakiś czas temu nikt by uwierzył, że diżońska musztarda może odbywać podróż z nad Wisły nad bretońskie wybrzeża.
Owoce morza z majonezem? Jasne, że tak 🙂 Jedna z klasycznych francuskich przekąsek to awokado z krewetkami i majonezem:
https://assets.afcdn.com/recipe/20131009/48144_w768h583c1cx3392cy2456.webp
albo hiszpańskie tapas, gdzie majonez też połączono z krewetkami:
https://tiny.pl/wq8h6
Podróżowałam znowu do Gdyni, to była krótka i intensywna podróż. Wprawdzie nie skorzystałam z oferty Warsu, ale pozytywnie zaskoczył mnie wybór przekąsek i dań obiadowych. Gdybym była głodna to chętnie spróbowałabym halloumi w migdałowej panierce albo tagliatelle z ajwarem i suszonymi pomidorami:
https://wars.pl/wp-content/uploads/2022/05/WARS_menu_EIP_EIC.pdf
A sałatka z gruszką i serem pleśniowym to jedno z dań, o których wspominał nam w swoich opowieściach Piotr Adamczewski.
Musztardy marki Maille bywają w Biedronkach, acz ostatnio w ilościach raczej homeopatycznych. Sprowadzane są Dijon Original, miodowa i pełnoziarnista (a l’ancienne). Inne francuskie hipermarkety robią tzw. przesunięcia wewnętrzne z Francji i tam też można na coś trafić.
Ostatnio kolega wysłał Odę wraz z informacją o opóźnieniach do naszego klienta z Kanady – zrozumieli 😉
Alicjo, u nas langustynki i kraby tylko z majonezem.
Ha! Artykuł jak na zamówienie pod kątem musztardy…
https://zywienie.medonet.pl/produkty-spozywcze/przyprawy/musztarda-rodzaje-powstawanie-skladniki-odzywcze-wlasciwosci-lecznicze-oraz-zdrowotne/vkccj16
„Musztardę łatwo znaleźć praktycznie w każdym sklepie. Z kolei w punktach ze specjalistyczną żywnością można zakupić również bardziej egzotyczne smaki – na przykład musztardę zrobioną z miodu, ostrej papryki i wina. ”
Musztarda to jest musztarda – nie ZROBIONA z miodu, ostrej papryki czy wina. Może być z DODATKIEM !!! Ręce można załamać nad niechlujstwem niektórych tekstów…
Przepraszam za polityczny wtręt, ale zastanawiam się, o kim ten facet mówi i dlaczego jego pzpr-bis+ jest tolerowany przez społeczeństwo – czyżby rację miał inny prezes, który kiedyś stwierdził, że „ciemny lud to kupi” ?:
„Prezes PiS ocenił też, że przewodniczący PO Donald Tusk „zdecydował się na skrajną już brutalizację, wręcz animalizację życia publicznego”. – Wpisuję to w pewną tradycję: nasi wrogowie zawsze chcieli Polski prymitywnej, wulgarnej, odrzucającej kulturę. To właśnie buduje Tusk na obce zamówienie – podsumował Kaczyński.”
Polskie zadupie (które nie mogę powiedzieć ze nam nie odpowiada 🙂
…)
ciąg dalszy – – > https://photos.app.goo.gl/gs9AmyXPByPecXa1A
No i ja dotarłem do problemu z musztardą 🙂
Blachostka dla tubylców. Są niesamowicie odporni na takie dolegliwości. Czas octu na półce sklepowej jest zapisany w genach na przyszłe pokolenia. 🙁
Co innego Francusi 🙂
Bycie Francuzem oznacza wolność i seks.
I jak się okazuje za pośrednictwem Danuski bez musztardy Francuzi pozbawieni są i wolności i sexu 🙄
Gdybyś czasem kamperował we Francji, poczytaj to, Arkadiusz:
https://moto.pl/MotoPL/7,88389,28758723,polscy-turysci-ostrzegaja-w-tym-kraju-kampery-sa-na-celowniku.amp
U nas wczoraj i dzisiaj króluje szczupak rodem z rzeki Ottawy. Musztardę Dijon mamy, ale nie do szczupaka. Poza tym mamy 30c i parówę – 75% wilgoci w powietrzu.
W tej sytuacji siedzimy w domu i klimatyzacja na pełny gwizdek.
p.s.
Zagorzałym czytlenikom polecam świetną książkę, opartą na faktach historycznych, wielu bohaterów tej książki to prawdziwe postacie, niewiele z nich jeszcze żyje. Jest też wątek polski. Znakomicie napisana, jak i wszelkie inne książki tej autorki, dotychczas przeczytałam „Sieć Alice” oraz ”Łowczyni”. równie znakomite i też oparte na faktach historycznych z czasów II Wojny Światowej.
https://www.granice.pl/ksiazka/kod-rozy/6200484
Alicja 🙂
Spędzamy we Francyji ponad dwa miechy co rok.
Od czasu do czasu zapodaję co nieco i z Francji i pewnie, ze jest to dalekie od linkowanego, tendencyjnego artykuliku (wolisz najprawdopodobniej dużo sensacji :razz:) nie zwracasz na moje przekazy uwagi.
Cierp ciało jak się chciało 😛 i pamiętaj że bzdury wypisują nie tylko po kątach
Bezdomny,
może nie trafiłeś na taką sytuację 😉
Poza tym ja zdecydowanie preferuję czytanie sensacyjnych książek (jak wyżej napisałam) niż tendencyjne czy też nie artykuły- ten podesłałam, bo Jerzor mi go kazał podesłać ku przestrodze dla Ciebie.
Oczywiście zapamiętałabym, gdyby (tfu, tfu, tfu!!) przydarzyła Ci się niemiła przygoda, czytam, czytam właściwie wszystkie wpisy, nie tylko Twoje.
Szerokiej drogi na polskich bezdrożach!
p.s.Artykułu nawet nie czytałam, bo kończyłam książkę „Kod róży” – zdecydowanie ciekawszą, niż sensacje z gazety 😉
Czyżbyście nie lubili poniedziałków???
U nas pochmurno, +31c i 80% pary w powietrzu. Sauna za darmo!
Te ryby już zjedzone – łosoś ze sklepu i szczupak od Wojtka. Zdecydowanie wolę szczupaka – w ogóle lubię ruby słodkowodne, wyrosłam na nich. Niestety, u nas w sklepie są tylko ryby oceaniczne, a i to niewielki wybór. To, że mam pod nosem jedno z Wielkich Jezior nic nie znaczy – nie zaleca się połowów, jako że przez Wielkie Jeziora wiedzie transportowa droga wodna (statki i takietam…). Czasem ktoś łowi, ale rzadko. Natomiast w rejonie, gdzie mieszka Wojtek, nad Ottawa River, jest spore rozlewisko (rzeka osiąga tam szerokość 4km (zmierzone dechą!), zaraz dalej w stronę Ottawy są dość niebezpieczne katarakty rzeczne i tam nic nie pływa. Można założyć, że woda jest w miarę czysta. Ryb zatrzęsienie!
Kwiatki moje, a patyczak zapozował na dość niefotogienicznej ściance…
https://photos.app.goo.gl/cGtyDUt7b9mAyyvA6
Tu się łowi szczupaki!
https://photos.app.goo.gl/bFH9jQSxWJaBc5iNA