Jarstwo w modzie

Każdy, kto interesuje się kulturą jedzenia, wie że święcąca tryumfy moda na wegetarianizm nie jest niczym nowym. Bywali w historii jego zwolennikami zarówno filozofowie, literaci, malarze i wszelakiej maści artyści, którzy mieli możliwość upowszechniania informacji o swoim guście, jak i nie odznaczający się niczym szczególnym zwykli ludzie. Jarstwo jednak było zaledwie marginesem marginesów społecznego zwyczaju. Dopiero od ostatnich kilkudziesięciu lat wegetarianizm stał się nie tylko apetytem, ale modą, życiową filozofią, sygnałem cywilizacyjnym i po prostu popularyzuje się w tempie zawrotnym.
Nie będę tu pisała o motywach, bo wszyscy je znają. Nie ma też co wspominać, że każde przyjęcie lub przyjątko musi przewidywać obecność przy stole wegetarianina, który jeszcze onegdaj jadał mięso. Zwłaszcza młodzież wsuwa ze smakiem warzywa i owoce, kasze, ziarenka i orzechy pod każdą postacią. No, chyba, że postanawia uprawiać jeszcze bardziej restrykcyjną dietę, wtedy wykreśla z menu jajka, mleko, masło, sery, gotowane warzywa i różne inne produkty, które przeważnie jednak dla smakoszy są nieodzowne.
Tak jak wszyscy znam argumenty za wegetarianizmem i jego bardziej restrykcyjnymi odmianami, ale i tak za argument stojący niemal na równi z ochroną zwierząt, uważam smak potraw postnych. Pisząc przed kilkunastoma laty książkę „Polskie posty” poznałam zupełnie niezwykłe zakamarki tradycyjnej kuchni, jaką uprawiano od kilku wieków w Polsce, gdzie pobożność nakazywała powstrzymywanie się od potraw mięsnych ,ale dozwalała przygotowywanie wykwintnych, finezyjnych dań. Jadano wprawdzie mnóstwo ryb, które dla wegetarian są także nie do wykorzystania, ale też mnóstwo doskonałych dań z grzybów, kasz, mąki, owoców, smakołyków, które mogłyby zachwycić i dziś i to nie tylko wegetarian. Co powiecie na przykład na taką zupę?
Zupa postna „żurek”
(6 porcji)

2 szklanki startego suchego żytniego chleba, 10 dag rodzynek, ½ szklanki cukru, kawałek laski cynamonu, kawałek skórki cytrynowej, 2 szklanki białego wytrawnego wina, 2 szklanki wody.
1. Starty na tarce lub w maszynce do mięsa czerstwy chleb zalać 2 szklankami wody, zagotować.
2. Dodać rodzynki, kawałek cynamonu i skórki cytrynowej, wlać także wino i raz zagotować.
No i oczywiście pałaszować mając świadomość, że sięgnęliśmy głęboko w głąb kulinarnej tradycji, a zarazem nadążamy za wegetariańską modą. Aha, może tylko dodać nieco mniej tępionego dziś cukru? De gustibus.