Jak gotować, jak jadać
Jako osoba zajmująca się historią kuchni wiem doskonale, że gust i mody a więc i obyczaje żywieniowe zmieniają się wraz z upływem czasu. Nawet jeśli nie następują rewolucyjne wydarzenia, kuchnia po prostu się zmienia, na co ma wpływ mnóstwo mniej lub bardziej wyrazistych czynników. Jednym z nich jest rozwój nauki, z którym do niedawna nie wiązano wprost zmian w kulinariach.
Kulinaria mają to szczęście i pecha zarazem, że muszą się na nim, choćby w minimalnym stopniu, znać wszyscy. I niemal wszyscy korzystają z tego, aby się wypowiadać. Ma to, owszem, niewątpliwy pozytywny skutek: kultura stołu ogólnie wzrasta, coraz więcej wiemy i kierujemy się tą wiedzą w codziennym życiu. Jednak także nonszalancki (czytaj niedbały) stosunek do jedzenia ma się doskonale. Często nie zauważamy brudu, marnego zapachu, tandetnego składu i przekroczenia terminu artykułów spożywczych. Dlatego najczęściej gotuję w domu lub jadam i kupuję to, do czego mam pełne zaufanie. Podobnie rzecz ma się ze słowem pisanym na drogi mi temat gotowania. Najbardziej lubię zgromadzone przeze mnie w przepaścistych pudłach przepisy, bo albo sama je wypróbowałam, albo jadłam u kogoś i bardzo mi smakowało.
Wychodzące ostatnio książki, bardzo często mogą być ozdobą stolika w salonie: piękne zdjęcia, wiele mniej lub bardziej pikantnych opowieści i nieśmiało przytulone przepisy. Co do blogów, to obok tych świetnych, choć niekoniecznie bardzo znanych, mamy i takie, w których znajdziemy przepisy nijak nie trzymające się rzeczywistości, których autorzy i autorki wychodzą z założenia, że im pokrętniejszy przepis, im bardziej wyszukany tym lepiej.
A ja kocham proste przepisy. Upraszczam nawet przepisy przystosowane do wykonania w pewnym znanym urządzeniu (nie mogę go reklamować), które prawie samo gotuje. W ogóle w mojej pamięci, książkach i zbiorach są tylko proste przepisy. Bo jedzenie od wydziwiania nie staje się smaczniejsze, a lubię czuć dobre smaki składników.
Chcecie przepisu na zdrową i bardzo szybką surówkę? Ma około 80 lat; podobno w prywatnej szkole, do której chodziła przed wojną Mama Piotra podawano taką. A my jadamy ją ze smakiem do dziś.
Surówka „szkolna”
Włoszczyzna, może być z kapustą, 2 kiszone ogórki, duże słodkie jabłko, szczypta pieprzu i cukru,1,5 łyżki majonezu.
Oczyszczone, obrane warzywa zetrzeć na tarce jarzynowej w kuchennym robocie, razem z jabłkiem ze skórką i ogórkami. Wymieszać z solą, pieprzem i majonezem. Gotowe. No i co, czy to wiele pracy?
Komentarze
ja też lubię ostatnio takie proste surówki … moja ostatnia to marchewka i cukinia tarta z sokiem z cytryny .. bardzo mi smakuje z dobrą wędliną np. salcesonem ozorkowym .. lub z wątróbką z kurczaka …
Dobry wieczor,
Zdjecie Gospodyn piekne!
Proste przepisy sa najlepsze.
A co do lawyer Blue Montain kupuje czasami w Waitrose – nie jest tania. Paczuszka 100g kosztuje ponad 10 funtow.
bezdomny, chyba trafiles.
Jolly Rogers – jakie zdjęcie?
Święte słowa Basiu, święte. Proste, szybkie w wykonaniu i smaczne. Do tych pracochłonnych i czasochłonnych potrzeba niestety nie tylko zapału i ochoty lecz czasu.
Czyście zauważyli?: wykwintne dania, nawet te najwspanialsze i najsmaczniejsze nie przebiją chleba. Ten nigdy się nie znudzi. Wręcz przeciwnie, po wszelkich „wyżerkach” człek chętnie sięga po zwykłą kromkę chleba.
Podzczas rozmów o kulinarnych szaleństwach babć, mam, cioć oraz przedstawicieli męskiej części rodziny, na zakończenie prawie zawsze powraca temat chleba prosto z piekarni: co za smak, co za zapach, jak wspaniała, chrupiąca skórka.
Prosta sałatka do wszystkiego (na 2 osoby)
– 2 jajka ugotowane na twardo
– groszek konserwowy (2-3 łyżki stołowe)
– majonez (wedle uznania)
– sól, pieprz
Pokrojone w kostkę jajko wymieszać z pozostałymi składnikami. Podawać jako przystawkę lub dodatek do innych dań. Doskonałe na wiosenne śniadanie z chrupiącą bułką i masłem. Zamiast groszku można dodać surowe pieczarki również pokrojone w kostkę. Wówczas odrobina posiekanej pietruszki dodatkowo wzbogaci „smakowe walory” sałatki.
Czytam, widzę i podziwiam, czyli innymi słowy uczestniczę w wirtualnej pogawędce. Niestety nie tylko w kuchni czas jest ważny. Ten łotrzyk zbyt szybko ucieka. I tylko on powstrzymuje mnie od częstego zabierania głosu.
Biegnę gonić go w ogrodzie. Mam nadzieję, że z pozytywnym skutkiem dla czekające roboty.
Dzień dobry,
Czytając dzisiejszy wpis Pani Basi na długo zapamiętam maleńki fragment, który będzie szedł ze mną przyczepiony jak, bez żadnych podtekstów, pamięciowy rzep.
„A ja kocham proste przepisy.”
Pani Basiu – ja też, chociaż znam ich bez porównania mniej! Też uważam, że proste może być naprawdę smaczne, co głoszę tutaj już bez mała lat dziesięć.
Chociażby Pani przepis na sałatkę lub Echidny. Znając siebie pewnie ten z najdalszej Australii znajdzie się wkrótce w mojej skromnej karcie dań śniadaniowych. Ja pewnie dodam ciut szczypiorku. Dzięki Echidna. Pewnie dzieciństwo w tej samej dzielnicy przybliżyło nam podobne smakowe upodobania. 🙂
Od dłuższego już czasu staram się nadrobić filmowe wieloletnie, wstyd się przyznać, zaniedbania. W tutejszych bibliotekach, do których dostęp jest ułatwiony do granic możliwości, wciąż odnajduję coś, czego jeszcze nie widziałem. Dzisiaj trafiłem na „Pokój” (Room) z niesamowitą grą Jacob Tremblay i Brie Larson. Jestem pod wrażeniem. Dla większości z Was to już stare dzieje, ale ja wciąż odkrywam w nich coś nowego. I na razie nie widać, że zasoby miały się wkrótce wyczerpać.
Dobranoc 🙂
dzień dobry …
echidno też pytałam gdzie to zdjęcie jak dziewczyny się nim zachwycały … trzeba wejść na stronę Polityki … w zakładkę blogi … i tam w spisie blogów jest nasz ze zdjęciem …
naleśniki … to jest super proste … 🙂
Dzien dobry,
Echidno,
Po lewej stronie naglowka jest zdjecie Gospodyn – tak przynajmniej sie wyswietla na moim telefonie. Pani Agata ma w rekach grozny przyrzad – wyglada na dwureczny, polokragly tasak, Pani Basia za nia.
Co do chleba, rzadko tutaj moge kupic dobry chleb. Nawet w lekko pretensjonalnie ‘artisan bakeries’ sa wymyslne, a zwyklego na zakwasie albo nie ma, albo nie bardzo.
Nie pieke w domu bo doby juz bardziej nie rozciagne. Najlepszy dla mnie chleb jest jak przyjade do rodzicow. Krysiade moze sie zgodzi – piekarnia Podolszynskich z Hajnowki.
Nowy-życzę Ci kolejnych, udanych spotkań filmowych!
Tradycyjnie dorzucam kilka francuskich niezwykle prostych klasyków, które znajdziecie w każdym barze samoobsługowym: surówka z utartego korzenia selera z majonezem, utarta marchewka z kilkoma kroplami cytryny i oliwą oraz ugotowane buraczki podane na zimno w plastrach lub pokrojone w kostkę i doprawione sosem musztardowym. Bywa, że buraczkom towarzyszą plastry ziemniaków i jajek na twardo.
Kuchnia francuska bywa wykwintna i wyrafinowana, ale na co dzień jest prosta…i oczywiście bardzo smaczna. A odpowiednio dobrane sosy dodają jej urody 🙂
Z tym zdjęciem w nagłówku to są jakieś czary mary-raz pojawia się znane nam bardzo dobrze zdjecie Piotra z patelnią, a raz nasze Gospodynie. U mnie od wczoraj wyświetla się ponownie zdjęcie Piotra.
Danuśka 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
Coś ta poprzednia kawa się nie zaparzyła 🙁 . Mam pecha. Ale może ta
Jeszcze jedno podejście 😯
kawa
Proste przepisy, tak!!! To jest dokładnie to, co lubię i niemal zawsze wybieram. Trochę z lenistwa, ale i dlatego, że jeśli coś mi wychodzi, to nie ma sensu przerabiać z dobrego na lepsze.
Jolly Rogers,
Co do chleba, to też kiedyś uważałam tak jak Ty:)
U nas z pieczeniem chleba zaczęło się od tego, że kiedyś go zabrakło, tymczasem sklepy były zamknięte – a my nie umiemy żyć bez pieczywka 🙂
Prawdę mówiąc, chyba regularnie zaczniemy piec, bo domowe jest smaczniejsze, no i wiadomo, co w nim „siedzi”. Można też upiec od razu więcej i zamrozić. To na tyle proste, że nawet męska, niegotująca część stadła chętnie zakasuje rękawy, żeby potem móc się pochwalić 🙂
Teraz pieczemy chleb na zwykłych drożdżach instant, wcale ich nie czuć w smaku (wiem, zgroza, wcześniej nie śmiałabym tego wyznać, ale skoro Gospodyni pochwaliła prostotę… 🙂 ). Wychodzi nawet z najzwyklejszej pszennej mąki, jeśli akurat nie ma pod ręką nic lepszego.
Wystarczy wrzucić do miksera mąkę, drożdże i sól (i ew. oliwę), zmieszać, dolać letniej wody, wymieszać kilka minut, przełożyć do foremek (ja używam silikonowych, z których ciasto łatwo wyjąć), odstawić w ciepłe miejsce, żeby wyrosło, a potem hyc do nagrzanego piekarnika.
Pewnie zresztą wszyscy tutaj to wiedzą, więc z góry przepraszam za te oczywistości 😉
Prosta sałatka,
to dla mnie gratka.
A obiad nieskomplikowany
zawsze chętnie wydamy.
Deser też będzie zdrowy i łatwy,
bo jabłka upieczemy
dla dorosłych i dla dziatwy.
https://cdn.doradcasmaku.pl/dynamic/9c/12/7f/c2/dbf36817de23f81c6aa75ef3/jalko_fit-800-600.jpg
W erze „przedzakwasowej” używałam maszyny do wypieku chleba. Wieczorem wsypywałam co trzeba, a rano budził mnie wspaniały zapach. To było proste. Jedyne co mnie drażniło to dziury w chlebie po mieszadle 😉
Kocimietko, nie przepraszaj za oczywistości bo one mnie właśnie interesują 🙂
Podaj proszę proporcje drożdży i soli do maki i w jakiej temperaturze pieczesz. Z góry dziekuje.
Ja tez jestem za prostota dań, coraz bardziej zreszta. We wspomnianej przez Danuske kuchni francuskiej jest duzo prostoty, ważna jest świeżość surowców a sos winegret dobrze mieć w rezerwie.
Danusko 🙂 zgrabny wierszyk i pyszny deser. I jaki prosty!
Bardzo lubię pieczone jabłka i jako deser i jako dodatek do kaczki, wtedy wydrążam je posypuję majerankiem i wkładam do środka żurawinę albo borówki.
a najprostsza jest kaszanka z cebulą i jabłkami … sama sobie zrobiłam smaku i na kolację sobie zaserwuję …
dziś dostałam ulotkę w sklepie ze ściągawką na temat niedziel wolnych od handlu … będę Was ostrzegała … 😉
Czas jak to Czas, krawiec kulawy,
z chińskim wąsem, suchotnik żwawy,
coraz to inne skrawki przed oczy mi kładzie,
spoczywające w ponurej szufladzie.
Czarne, bure, zielone i wesołe w kratki,
to zgrzebne szare płótno, to znów atłas gładki.
Raz — coś błysło jak złotem,
zamigotało zielonym klejnotem,
zatęczyło na zgięciu,
zachrzęściło w dotknięciu…
Więc krzyknęłam: „Ach! z tego, z tego chcę mieć suknię!”
Lecz Czas, jak to Czas, zły krawiec, tak pod wąsem fuknie:
„To sprzedane do nieba — cała sztuka,
Szczęśliwy, kto ten skrawek widział — niech większego szczęścia nie szuka”.
To rzekłszy, schował prędko próbkę do szuflady,
a mnie pokazał sukno barwy — czekolady.
/Maria Pawlikowska-Jasnorzewas „Czas”/
Nie wiem czy suchotnik żwawy i kulawy lecz niewątpliwie nikt go nie dogoni. Prawie wszystko co zamierzałam zrobić w ogrodzie wykonałam. Prawie – słońce, bezchmurne niebo i temperatura powyżej 30stu stopni (w słońcu) nie pozwoliła na wprowadzenie planu w życie. Ale i tak dumnam z siebie niebywale. Bo choć w zawody z czasem nawet nie zamierzam stawać, to jedną wspólną cechę posiadamy. Kulasek mi ostatnio nie służy i od czasu (!) do czasu (!!!) kuleję.
Na dobranoc prosta, smaczna i zdrowa
Sałatka selerowa
Sałatka ze świeżego selera (na 2 osoby):
– korzeń selera starty na dużych „oczkach” tarki (jak niewielki to pół, jak duży ćwiartka)
– 1-2 łyżki stołowe śmietany (gęsta nailepsza)
– 2 orzechy włoskie rozdrobnione (byle nie na miał)
– sól i cukier do smaku
wymieszać delikatnie wszystkie składniki. Doskonałe jako dodatek do mięsiw wszelakich.
No i zapomniałam dodać – gapa ze mnie. Przepis Buni. Nie mój.
Do pieczonych jabłek (wersja deserowa) wkładam do środka rodzynki i płatki owsiane, reszta dodatków wg uznania. Polecam właśnie te płatki, są doskonałe gdy zmiękną w soku jabłkowym podczas pieczenia.
Danuśkowe przepisy jako żywo przypominają mi surówki (nie sałatki jak zwykłam mawiać) serwowane przez Bunię. A we Francji nie była. Wygląda na to, że tzw „kuchnie” wędrowały po świecie na długo przed obecną modą na gotowanie. Światowe gotowanie.
Nowy 2 – wszystko możliwe. A do Pomianowskiego na Grójeckiej chadzałeś na lody latem i ciastka zimą?
Kocimietko,
Stety, niestety pracuje w policji, system zmianowy, przymusowe nadgodziny czeste.
Pewnie chlopaki by sie za to wziely, ale im chleb z tutejszego wypieku smakuje.
Ja jem chleba malo-kupuje niemiecki, zytni. Osiem kromek (zamrozonych) czasem wystarczy na dwa tygodnie. Zajadam sie w Polsce.
Echidno-myślę, że ludzkość najpierw wymyśliła koło, a zaraz potem tarkę do warzyw 🙂
i dlatego surówki z tychże znajdujemy w kuchniach różnych krajów 🙂
Jolly Rogers
To w rękach p Barbary to nie tasak, to jest nóż do siekania ziół. 🙂
Ten nóż to mezzaluna 🙂
Takie „proste” jabłka jak Danuśka pokazała bardzo lubię. Żeby sprawę jeszcze bardziej uprościć to wstawiam obrane, pokrojone jabłka do mikrofali a potem dodaję co tam chcę- np. otręby, cynamon, jogurt, płatki migdałowe itp.
Sałatka selerowa Echidny to wypisz wymaluj moja ulubiona tylko ja śmietanę zastępuję jogurtem greckim i do wszystkich selerowych dodaję sok z cytryny.
Alino piekłam kiedyś chleb z dodatkiem drożdży z przepisu podanego poniżej. Bardzo prosty w robocie, moją modyfikacją było to, że mieszałam różne mąki w proporcjach „na oko” np. pół na pół mąka pszenna i pełnoziarnista żytnia; może też być inna mąka. Jeśli chodzi o rodzaje ziaren też dawałam takie jakie miałam. Chleb był bardzo dobry, przestałam piec bo jadłam go zdecydowanie za dużo, wciągał jak słone paluszki 🙂 Kilka lat temu dostałam ten przepis mailem, nie znam źródła:
„Za każdym razem coś w chlebie zmieniam… np. zamieniam część mąki zwykłej na kukurydzianą, pełnoziarnistą czy orkiszową, zmieniam ilość i rodzaj ziaren, dodaję ziarna amarantusa czy lnu albo łyżkę miodu… Pyszny jest z dodatkiem usmażonej cebuli albo z suszonymi śliwkami i morelami. Można dodać oliwki czy suszone pomidory…
Jest to najszybszy chleb jaki dotąd robiłam…
Składniki na 2 bochenki (u mnie: 2 korytka 33 x 9 cm)
1 kg mąki wrocławskiej (np. typ 650)
10 dag świeżych drożdży
3 łyżeczki soli
½ łyżki cukru
1 litr ciepłej (ale nie gorącej) wody
1 szklanka pestek słonecznika
¾ szklanki pestek dyni
¾ szklanki sezamu
1 szklanka otrąb żytnich, pszennych, owsianych
Używam szklanki o pojemności 250 ml
Do dużej miski wsypać wszystkie ziarna, cukier i wymieszać. Dodać drożdże, wlać 1 litr wody, dobrze wymieszać i zostawić na 10 minut, aby drożdże zaczęły pracować.
Dodać mąkę z solą i wymieszać drewnianą łyżką (nie wiem dlaczego musi być drewniana, ale podobno musi 😉 ). Zostawić na 20 minut, następnie przełożyć do korytek i zostawić na kolejne 15-20 minut do wyrośnięcia.
Wstawić do nagrzanego piekarnika. Piec ok 60 minut w 175 stopniach w termoobiegu albo w 185 stopniach góra – dół. Początkowo piekłam na samych grzałkach, teraz zawsze w termoobiegu, jest bardziej chrupiący.”
Jeśli wypróbujesz przepis to smacznego 🙂
Jolinku dzięki za podpowiedź, żeby do marchewki dodać utartą cukinię. Do tej pory dodawałam ją tylko do sałat a bardzo lubię surową cukinię 🙂
rzepie ja jeszcze lubię takie coś z cukinią na surowo … ale raczej robię to w lecie gdy pomidory są pachnące …
http://makelifeeasier.pl/gotowanie/cukinia/
Alino 🙂
Na 800 g mąki daję paczuszkę drożdży (7-8 g), a soli 3 łyżeczki. Piekę około 45 minut w temp. 190-200 stopni.
Do ciasta warto dodać oliwę (2-3 łyżki) i łyżkę miodu
Podobnie jak w przepisie Rzepa my też często mieszamy różne mąki, np. ostatnio miałam tylko 600 g orkiszowej, więc uzupełniłam zwykłą pszenną (innym razem żytnią, gryczaną itp.)
A co do jabłek pieczonych to też bardzo, bardzo 🙂
Gdy byłam dzieckiem, mama często je podawała na deser, do środka wkładała dżem lub konfitury. Teraz też czasem piekę, a gdy mi się śpieszy, wkładam do mikrofalówki; nie są wprawdzie tak apetycznie przypieczone, ale też dobre.
Rzepie, , Kocimietko, dziekuje Wam serdecznie za szczegółowe przepisy. Zachecilyscie mnie do próby, zatęskniłam za zapachem pieczonego chleba. Jemy go teraz mało ale podzielę sie z synem i koleżankami.
Witajcie,
Widzę, że mamy wysyp podróży. Przyznaję, że i mnie zawiało w inne, ciut cieplejsze i bardzo smakowite strony, choć nie tak egzotyczne. Było deszczowo, dżdżyście i mgliście ale i tak pięknie 😉
To gdzie Cię Ewo tym razem wywiało?
ewa też jestem ciekawa ….
a takich placków to nie jedliście … ja nie będę chyba …
http://zielonakuchnia.blogspot.com/2014/08/placuszki-z-buraczkow-i-twarogu.html
Nowy,
Zaglądaj jak najczęściej i korzystaj,
https://adamczewski.blog.polityka.pl/2018/02/27/moja-podroz-w-najdawniejsze-czasy/#comment-573909
Jolinku,
za to jedliśmy zupę chlebową, wspominaną nie tak dawno na blogu 🙂
na tych wyspach coś pogoda psikusy robi … czyli to …
http://www.rngkitchen.pl/2018/02/zupa-chlebowa-z-madery.html
a to może zrobię dla ciekawości …
http://pomarancza.blox.pl/2018/03/Kiszona-narchewka.html
Wyjąłem z pieca kolejno chleb razowy a potem lniany (nadciąłem wzdłuż!) Dlatego kolejni, bo mam tylko jedna foremkę silikonową, a nie mam cierpliwości do „wyrywania” chleba z blaszanej. Ładnie wyszły. Jakbym był Alainem, to może bym został pochwalony… 🙂
cichalu jesteś the best … 🙂
Na ogół piękne kobiety nie mają za dobrych serduszek. Ty, Jolinku, jesteś chlubnym wyjątkiem! „Zrobiłaś mi popołudnie”! 🙂
No chyba dobrnęłam do końca ze zdjęciami, jutro powinny być 🙂
Cichal-pamiętaj, że w czerwcu będę miała okazję zapytać Ewę, czy chwali Cię wystarczająco często i entuzjastycznie. Przyznam Ci się jednak, że już dzisiaj znam odpowiedź na to pytanie 🙂
Małgosiu-to czekamy cierpliwie do jutra!
Dzień dobry,
Echidna 13:03,
Cukiernię oczywiście pamiętam, Grójecka 43, na dół po schodkach. Właściciel nazywał się Poniewski, a pan Pomianowski również miał cukiernię, ale przy Krakowskim Przedmieściu numer 8, tuż przy UW.
Pan Poniewski kiedyś podobno nazywał się Ponieważ, ale że dzieciarnia wciąż się z tego naśmiewała, zmienił nazwisko na Poniewski. Dzieciaki bywają bardzo nieznośne i dokuczliwe, podobno wchodzili do tego małego sklepiku i od progu – „ponieważ mam tylko 2 złote to poproszę jedno ciastko, ale ponieważ nie lubię pączków, ale ponieważ bardzo chcę ciastko to poproszę babeczkę.” Czy to prawda, to nie wiem, piszę tylko co słyszałem. Byłem wtedy dzieckiem, ale chyba już chodziłem do szkoły.
Tak czy inaczej cukiernia utkwiła nam w pamięci, ciastka mieli najlepsze na Ochocie.
🙂
dzień dobry Nowy …
możesz taki schab zrobić na święta lub bez okazji … produkty są dostępne nawet tam za oceanem …
http://www.mojewypiekiinietylko.com/2018/03/schab-chleba/
albo takie proste danie …
http://tradycyjnakuchnia.blogspot.com/2018/03/szynka-w-kawowym-sosie.html
przyjemność na weekend …
http://lawendowydom.com.pl/11-najlepszych-filmow-z-jedzeniem-w-tle-ktore-musisz-obejrzec/
tak cichalu jestem dobra jak cholerka .. 🙂 … a na serio to Ewa ma skarb w domu … tylko czy prasujesz? … mój mąż był kucharzem wyśmienitym ale ceniłam go za prasowanie … 😉
Afryka zawsze zachwyca, ale nie było już tego pierwszego zauroczenia i nowości. Na zdjęciach głównie zwierzęta, krajobrazy, choć oszołamiające na moich fotografiach niestety wiele tracą.
Na usilne prośby naszej koleżanki wróciliśmy po 7 latach do około równikowej Afryki. Tym razem północna Tanzania i ponownie Zanzibar. Lecieliśmy przez Dubaj, długa podróż. Lądujemy na lotnisku Kilimandżaro koło 7 rano, oglądając z góry ośnieżony szczyt. Czeka na nas kierowca-przewodnik sympatyczny John. Jedziemy do hotelu w Aruszy, chwila odpoczynku i wyruszamy na zwiedzanie tego miasta. Nie mam stamtąd ani jednego zdjęcia, nie było na czym zatrzymać wzroku.
Następnego dnia wyruszamy na safari, jedziemy do parku Tarangire. Pierwsze wrażenie jest czysto, nie ma śmieci, nie fruwają foliówki, jest porządnie. Podobno uchwalono drakońską ustawę z karami za nieporządek, efekty widać. Kierowca nas zaskakuje i najpierw odwiedzamy dawny obóz polskich uchodźców z okresu II Wojny Światowej w Tangeru. To był bardzo dobrze zorganizowany obóz: osiedle, szkoły, kościół, bożnica, szpital, pola uprawne. W dawnych budynkach jest teraz szkoła rolnicza, cmentarz jest trochę wspierany przez polską ambasadę w Nairobi. Zrobiło się popołudnie zatrzymaliśmy się na posiłek otrzymany z hotelu. A potem słonie, żyrafy, zebry, guźce, impale, lwy, hiena i mangusty. Podziwiamy piękne baobaby i zachwycamy zielenią. Wieczorem docieramy Treetops Lodge. Witają nas smacznym napojem z owoców baobabu i kieliszkiem wina, wręczają metalowe butelki na wodę i proszą by nie używać plastikowych. Zostajemy zaprowadzeni do domków. Są one na baobabach, wchodzi się po kręconych schodkach, zejście zamyka się klapą. Jest radio by kontaktować się z recepcją i prośba by po zmroku nie poruszać się po terenie bo jest nieogrodzony. Idziemy na kolację, jeszcze jest widno, bardzo dobre jedzenie. Zrobiło się ciemno więc do domków jesteśmy odprowadzani przez Masajów z ochrony, którzy zamykają za nami klapy. Rano przychodzą je otworzyć. W nocy ryczy lew.
Kolejny punkt programu to park Jeziora Manyara. Znany jest głównie z lwów odpoczywających na drzewach, ciepłych źródeł przy jeziorze i flamingów. Lunch, który otrzymaliśmy z hotelu wzbudził sensację na parkingu. Kiedy my oglądaliśmy flamingi, nasz kierowca rozłożył na stole talerze, termosy, sztućce, filiżanki. Było ciepłe jedzenie, owoce, deser, kawa, herbata. Zagadnęła mnie Amerykanka skąd jesteśmy, bo bardzo nam zazdrościła tego zastawionego stołu, a szczególnie kawy w filiżankach. Szkoda , że nie podeszła wcześniej, z pewnością została by poczęstowana. Ktoś zrobił zdjęcie, ale jeszcze go nie mam. Wracając zatrzymujemy się przy szkole dla dzieci niepełnosprawnych, osieroconych. Przywieźliśmy im przybory szkolne, słodycze, wsparliśmy finansowo. Przewodnik dobrze dobrał to miejsce. Wieczorem znów pyszna kolacja i rytuał odprowadzania.
Jesteśmy serdecznie żegnani przez personel hotelu. Przed nami długi dzień, jedziemy przez Obszar Chroniony Ngorongoro i pół Serengeti, droga w większości jest szutrowa, a właściwie gruntowa, rozjechana sawanna. W przerwie na lunch dwa marabuty koniecznie chcą dobrać się do naszego jedzenia. Pojawiają się stada gnu, zebry, strusie, pierwszy lampart na drzewie, lwy, surykatki i małpy. Wieczorem docieramy do kolejnego lodge. Tu niestety też trzeba chodzić w obstawie, za to rano z tarasu obłędny widok na bezkresną sawannę i paradę różnych roślinożerców. Dość długie przejazdy w kurzu ( zrobiliśmy ponad 200 km). To był dzień lampartów, choć oczywiście były też lwy, hipopotamy, krokodyle.
Szkoda nam porzucać nasze domki z fantastycznym widokiem, jedziemy do krateru Ngorongoro. Po drodze wstępujemy do wioski Masajów. Ich domki są bardzo podobne to tych Samburu, nie mają komina. Woda jest dowożona. Masajowie są pasterzami, nie jedzą dzikich zwierząt i nie ścinają drzew. Ten, który „opiekował” się nami mówił, że chciałby, by jego dzieci się uczyły, wyjechały. Nie jest to popularne, większość ojców chce by synowie pomagali im paść stada. Przewodnik powiedział nam, że ten „nasz” ma rodzinę w mieście, która może pomóc w wykształceniu dzieci.
Docieramy do krateru. To ciekawe miejsce pełne zwierząt, które raczej nie przychodzą z zewnątrz. Gdzieś w oddali majaczył nosorożec, lew obsikał nam samochód, inne spały pod drzewem, szakal próbował się dobrać do rodzącego gnu, ale koleżanka zaczęła gwizdać i krzyczeć i zdziwiony odszedł, inny jadł jakieś wnętrzności, hiena próbowała zaatakować zebry. Hotel tym razem dość klasyczny, pokój z widokiem na krater i nieodłączna obstawa.
Koniec safari. Jedziemy na lotnisko w Aruszy, po drodze jakieś zakupy. Żegnamy się z naszym przewodnikiem. Na lotnisku samolociki na 6 osób, co wzbudza panikę u dwóch koleżanek. Na szczęście samolot nie jest tak mały to ATR-42. Lot na Zanzibar spokojny. Kolejny tydzień to lenistwo na plaży, kawa/herbata przynoszona na taras domku koło 7 rano, dobre jedzenie. Robert nurkował, pojechaliśmy też na wycieczkę na Prison Island obejrzeć żółwie. Ostatni dzień spędziliśmy w Stone Town, włócząc się po mieście i obserwując zmiany. Wstąpiliśmy na dobrą kawę i pyszne soki do Zanzibar Coffee House, obejrzeliśmy Łaźnie Hammaniego, zrobiliśmy zakupy na Kenyatta Road, zajrzeliśmy na bazar po przyprawy.
https://photos.app.goo.gl/7HVI2QqW7lIzoiah1
Cichal,
Nie będziesz musiał wyrywać chleba z formy jeżeli ją wyłożysz papierem do pieczenia. Sam wyskoczy ładnie opakowany..
Ponieważ mieszkam od niedawna w byłym NRD, wiem że dzisiaj przypada Międzynarodowy Dzień Kobiet. Tutaj jest dalej świętowany, ale chyba skromniejszy niż dawniej.
Przypominam sobie że moja mama zabroniła mi raz na zawsze dawać jej kwiaty na to „bolszewickie święto”.
Nowy2 – dziękuję za sprostowanie pomyłki. Obie cukiernie lubiłam odwiedzać w towarzystwie rodziny. Słodkości były wspaniałę. Do Poniewskiego chadzałam bez opieki. Mieszkaliśmy tuż obok. No, prawie obok.
Teraz w byłej cukierni na Grójeckiej 43 mieści się (chyba nadal) sklep spożywczy:
http://warszawa.fotopolska.eu/1156706,foto.html
Dzień dobry Jolinku i dzień dobry Wszystkim.
Przyznam się, że niecierpliwie czekałem na Małgosi relację z tak bardzo mi bliskiej Afryki. Małgosia – dzięki.
Jak widać safari jest mniej więcej podobne wszędzie. Wioskę Masajów, których w Tanzanii jest więcej niż w Kenii, przyjąłem szczególnie życzliwie. Z wiadomych względów. W Tabithy (to jest jej przybrane imię) żyłach płynie 1/4 masajskiej krwi, a jedno z jej imion nadanych przez rodziców mówi – „Ta od Masajów”. Żeby nie zapomnieć! W afrykańskich imionach zawarte są niekiedy ważne wiadomości o ich właścicielach i pochodzeniu. Gdy odwiedziliśmy masajską wioskę w okolicach Kilimandżaro, ale po kenijskiej stronie, Tabitha czuła się tam jak ryba w wodzie, co oczywiście było okazane też zwielokrotnioną życzliwością przez tubylców także do mojej skromnej osoby. Chwil z tamtej wioski pewnie nigdy nie zapomnę.
Małgosia – jeszcze raz dzięki.
Ale największe wrażenie zrobiło na mnie zdjęcie z miejsca pobytu polskich uchodźców. Powinno być powielone w milionowych nakładach i wbijane do propisowskich pustych łbów.
🙂
Echidna,
Dzięki za link. To właśnie TAM!!!!! Gdzie ten żółty napis.
Teraz dopiero mam o czym myśleć i wspominać. Z jednej strony Afryka Małgosi, z drugiej dzieciństwo na Ochocie. Już prawie trzecia, a gdzie mi do spania? Życie emeryta ma swoje dobre strony też!!!! Jutro nie muszę wstawać do pracy. 🙂
Małgosiu,
Przepiękne zdjęcia!!! Godne „National Geographic”!
To jakby wycieczka do raju – niekoniecznie dla ludzi, ale dla zwierząt z pewnością. Niezwykłe, że uchowały się jeszcze na Ziemi takie zakątki.
MalgosiuW, przeczytałem z uwaga cala relacje i przyznam sie szczerze –> bardzo duzo nauczyłem sie i wyciągnąłem sporo wniosków 🙂
Relacjonowałaś tutaj pare lat temu wyprawę barka po rzekach i kanałach. To byla wspaniała przygoda (oczywiscie wg. mnie 🙄 )
Teraz kiedy zasłużenie odpoczywasz po tak ogromnej dawce wrażeń, ja znajduje sie w najbardziej emocjonującym momencie, w końcowej fazie przygotowań do życia na ulicy 🙄
cieszy mnie nadchodząca przygoda coraz bardziej, tym bardziej ze nigdy czegoś takiego nie robiłem, nie mam o tym zielonego pojecia, doświadczenia i nie wiem kiedy sie toto zakończy 🙂
jedno jest pewne 🙂 countdown –> 2
Już blisko czwarta. Trzeba się położyć na chwilę, chociaż daleko mi do spania. Ale spróbuję.
Nie wiem czy już kiedyś nie dawałem tego linku, jeśli tak, to przepraszam.
Jest to dla mnie jak hymn Afryki, niezależnie gdzie śpiewany. Zawsze lekki dreszczyk mnie przechodzi, gdy słucham … , ale nie każdy musi.
https://www.youtube.com/watch?v=ycdo1fFbTvY
Dobranoc 🙂
Dzień dobry 🙂
dziś zamiast kawy dla wszystkich Pań
Irku- w podziękowaniu za kwiaty drobny poczęstunek 🙂
https://www.domowe-wypieki.pl/images/content/709/wuzetka_3.jpg
Małgosiu-wspaniała podróż i piękne zdjęcia, dzięki za relację. Małgosia opowiadałą nam już zresztą trochę o swoich wrażeniach podczas niedawnego spotkania na Ursynowie.
Małgosiu, dzieki za wspaniały reportaż! Zdjecia są nadzwyczajne, powrócę do nich jeszcze nie raz i popodrozuje dzieki Tobie.
Irku 🙂
Nowy i Echidna, miło powspominać, ja tez dobrze pamietam to miejsce.
Małgosiu – serdeczne podziękowanie za fascynującą afrykańską wycieczkę.
Bardzo lubię moje podróże fotelowe, ilustrowane ciekawymi zdjęciami.
Wspomnień czar…?
https://historia.trojmiasto.pl/Dzien-Kobiet-tak-go-obchodzono-przed-laty-n121707.html
Małgosiu bardzo udana wyprawa …. 🙂
Alina, echidna i Nowy to Ekipa prawie z jednego podwórka …. 😉
Irku … 🙂
Danuśka czar prysł w jakimś momencie …
126 373 804,34 zł – tyle razem zebraliśmy … brawo my i WOŚP ….. 🙂
Bardzo mi miło, że zdjęcia zostały tak ciepło przyjęte. Podróż rzeczywiście była udana i bez skorpionów 🙂 Ma rację Nowy, że safari było podobne do poprzedniego. A jednak inne. Niesamowity był lampart na samotnym drzewie, tak dobrze widoczny, niezwykłe te lwy na drzewach ( naliczyliśmy ich 7 ) i tylko w tym miejscu jest to obserwowane. Poza tym było znacznie bardziej zielono, nawet sawanna w Serengeti. Piękny Krater Ngorongoro, największa na świecie nieuszkodzona i nie zalana kaldera o powierzchni 260 km2. Wulkan wybuchł i zapadł się jakieś 2-3 mln lat temu. Spotykaliśmy miłych, uśmiechniętych, często nawiązujących kontakt i chętnych do pomocy ludzi.
może taka sałatka komuś się spodoba i posmakuje …
https://szalonakuchniaewelinyp.blogspot.com/2018/03/saatka-owocowy-kurczak-na-melonie.html
Taka sałatka pewnie by mi smakowała, dodałabym kurkumy do ryżu.
Małgosiu! Odmłodziłaś mnie się o pół wieku wspomnieniami z Tanzanii. W Aruszy poznałem Polaka, który pozostał w Tanzanii z opisywanego obozu. Miał plantacje kawy. które mu potem Nyerere upaństwowił, ale mianował go dyrektorem przedsiębiorstwa. Był tam też Grek ożeniony z Polką pochodzącą z tegoż obozu. Był myśliwym i miał zakład wypychania dzikich zwierząt. Też po upaństwowieniu został szefem swojej niegdyś firmy. O ile mądrzej niż w PRLu, prawda?
Piękne zdjęcia! W jakże innej byłem wtedy sytuacji! Parę rolek filmu ORWO Color. Niezbyt liczne zdjęcia już wyblakły i nie nadają się do kopiowania.
Cichalu, ale wtedy do każdego zdjęcia człowiek się bardzo przykładał. Teraz z tych setek trzeba wybrać te bardziej udane 😉 Cyfrówki to świetny pomysł, ale boję się, że też powoli odchodzi do lamusa. Koleżanka, która miała poprzednio dobry aparat i świetne oko plastyka, teraz robiła zdjęcia komórką.
prosta zupa z historią …
http://www.kuchennykredens.pl/najprostsza-zupa-safojka-ziemniakami-wedlug-przepisu-1935-roku/
Jolinku 6:12, nareszcie zostałem dopieszczony, chociaż nie prasuję. Dziękuję za endorfiny!
Ewa47, piekę od wielu lat i przetrenowałem wszystkie warianty. Silicon rządzi. Papier nawet naoliwiony, też potrafi się wpiec! 🙂
Malgosiu, bardzo ladne zdjecia. Bardzo mi sie podoba samotny lampart na drzewie. Cudo.
ale super dla dzieciaków … i nie tylko …
https://justmydelicious.com/2018/03/motyle-z-biszkoptow-i-owocow.html
Fajne te motylki, na szczęście Basia jest fanką owoców i papryki 🙂
Małgosiu, ładna ta „Twoja” Afryka 🙂
Dzień Kobiet minął nie wiadomo kiedy. W pracy szef przyniósł nam całe pudło pączków, zupełnie, jak w Tłusty Czwartek. Dzisiaj też czwartek, więc mu wybaczyłyśmy 🙂
W klubie sportowym zamiast ćwiczeń były tańce z makareną w roli głównej:
https://www.youtube.com/watch?v=K8ufGekeQks Była zatem niepowtarzalna okazja wytańczyć te pączki. Szefostwo klubu przewidziało goździk dla każdej pani. Nie omieszkam zaznaczyć, że obecne goździki przeszły transformację i nie przypominają już tych z lat słusznie minionych. Teraz na jednej łodydze mamy kilka kwiatów, co jest dowodem na postęp gospodarczy oraz genetyczny.
Klubowy goździk zostal umieszczony w wazonie i wybraliśmy się na koncert harfowy, w którym miała wystąpić między innymi córka naszych znajomych. Zaprzyjaźniona harfistka wprawdzie nie wystąpiła, ale koncert był bardzo udany.
Jutro dzień powszedni, żadnych goździków, pączków ani też koncertów nie będzie.
dzień dobry …
Danuśka miły dzień miałaś .. coś dla ciała i coś dla duszy … 🙂
Małgosiu Basia fanka mi się podoba … 🙂
a może takie śniadanko … jak nie dziś to w weekend …
https://pyzamadeinpoland.pl/2018/03/azjatyckie-sniadanie-omuraisu/
pamiętajcie, że ta niedziela bez handlu …
Jolinku-jako, że w mojej duszy brzmi nadal harfowa muzyka, to możę posłuchajcie jej ze mną? https://www.youtube.com/watch?v=JhOhGhq0e54
A tu piękno w potrójnym wydaniu-muzyka, dziewczyny i sceneria: https://www.youtube.com/watch?v=LcBvaAZ3aeM
Na śniadanie opowieść o bolesławickiej ceramice:
http://www.propertydesign.pl/wywiady/109/magdalena_gazur_manufaktura_w_boleslawcu_to_element_naszej_narodowej_tozsamosci,17321-66977.html#img
Być może ktoś wypił dzisiaj swoją kawę/herbatę w kubku z Bolesławca?
Kawę wypiłam w innym kubku, ale bardzo lubię swoją dużą salaterkę z Bolesławca i formę do zapiekania. Natomiast moja siostra jest wielbicielką tych kubków i co pewien czas dostarczam jej nową partię. Sklep na Prostej jest niezastąpiony 🙂
połaziłam trochę bo wreszcie można popatrzeć czy wiosna nadchodzi … ptaki ćwierkają, w powietrzu czuje się zapach ziemi a trawa zaczyna się zielenić gdzieniegdzie … a jak słonko wyjdzie to całkiem miło się spaceruje …
dziś zrobiłam najgorsze naleśniki w swoim życiu … kiedyś, nie wiem po co, kupiłam mąkę jaglaną i dziś zrobiłam ciasto naleśnikowe z tej mąki z małym dodatkiem mąki zwykłej … naleśniki wyszły jakieś gorzkawe … da się zjeść ale są to moje smaki ..
Danuśka posłucham wieczorem bo mnie teraz czas goni … a kubek mam zupełnie inny … 😉
Danuśka,
w twoim klubie sportowym kwitnie nie tylko życie sportowe ale i towarzyskie. Moje zajęcia odbywają się w pobliskiej szkole, więc takich atrakcji niestety nie ma, ale i tak bardzo się cieszę, że coś się dzieje.
Goździki rzeczywiście wróciły do łask , maja krótsze łodygi niż te niegdysiejsze, a w dużej ilości bardzo ładnie prezentują się w wazonie. I są bardzo trwałe, stoją do 2 tygodni. Do bukietów dołączane są saszetki zawierające środek przedłużający żywotność kwiatów.
Zdjęcia Małgosi oczywiście obejrzałam. Bardzo mi się podobały, ale widok zwierząt na żywo musi sprawiać ogromne wrażenie.
W tym tygodniu robiłam naleśniki sposobem podanym przez Misia, czyli do jajek i maki dodajemy po trochu mleko i ubijamy. Zawsze robiłam w odwrotnej kolejności. Poza tym, że ten nowy sposób był mniej wygodny, to nie zauważyłam różnicy w smaku. Trzeba by porównywać bezpośrednio naleśniki przygotowane obydwoma metodami. Chyba wrócę do mojej metody.
Czuć już przedwiośnie, ale za oknem zaczął sypać śnieg, zgodnie zresztą z prognozą.
Krystyno, oj, kwitnie, kwitnie!
Życie towarzyskie kwitnie nie tylko dzięki wspólnemu uczestniczeniu w zajęciach sportowych. Wspólna degustacja nalewek też pomaga 🙂 i właśnie w tym duchu filtrujemy dzisiaj kilka nalewek(czarny bez, ciemne winogrona oraz hibiskus).
Przy filtrowaniu zawsze myślę o Pyrze, która często nam opowiadała o tym zajęciu.
I zawsze robiłem z Pyrą – „machniom”. Ja wnosiłem jakiś rum z Karaibów. Może sprolongujemy?
A propos nalewek. Kiedyś u Żaby z Jej bratem, wysuszyliśmy Żabine zapasy… Łza się w oku kręci. Człek był młody i ochotny! 🙂
Ja kazdy dzien zaczynam od kawy w moim ulubionym kubku/filizance z Boleslawca, w tradycyjny balo-niebieski wzorek – stemplowane kropki-groszki. Zostal mi jeden (byly dwa) i nawet w Polsce nie udalo mi sie znalezc takiego samego, rozni sie troche rozmiarem od tych robionych obecnie.
Wiosna chyba juz niedlugo bo slychac i widac wszedzie ptaki. Wreszcie mozna chodzic na spacery bez brodzenia w blocie czy rozmoklym sniegu.
Nalesniki bardzo lubimy, ja najbardziej w wersji nadziewanej, nie na slodko, cos jak bretonskie galette. Czy ktos robil kiedys galette (nalesniki z maki gryczanej) i ma sprawdzony przepis?
Cichal-chętnie sprolonguję 🙂
GosiuB-owszem robiłam, ale „na oko” zatem nie podrzucę dokładnego przepisu.
Toast za Tych Co Na Chmurce właśnie przefiltrowaną hibiskusówką!
Wczoraj w moim klubie były normalne ćwiczenia (nie tańce) ale dostałyśmy po tulipanie 🙂
Jolinku, marchewka z cukinią bardzo mi smakuje, takie proste a jakie odkrywcze 😉
Mój toast za tych co na chmurce białym winem z Orvieto… nie robię nalewek 🙁
za tych co na chmurce … herbatka lipowa dla zdrowia …
GosiuB mamy koleżanki dwie z Francji i może Alina i ela pomogą z przepisem na naleśniki gryczane …
rzepie spróbuj też połączenia cukinii z pomidorem ..
a ja dziś jakoś pechowo chodziłam .. trzy pary butów do wyrzucenia … z jednej strony to okazja by się pozbyć starych i kupić nowe … z drugiej strony mi szkoda bo już takich butów nie robią ..
Za tych co na chmurce – czerwonym winem Ventopuro z Chile
Jolinku – 3 pary jednego dnia??? Gdzie Ty chodziłaś?
Danuśka! Deal!
To ja pyfffko.
Dzień dobry,
Wczoraj dostałem kolejny numer „Kraina Bugu” i od razu zatopiłem się w lekturze. Już tutaj kiedyś rozpisywałem się na temat tego pisma i wciąż bardzo mnie ono wciąga, chociaż nadbużańskich okolic praktycznie nie znam. Ale z pewnością poznam w najbliższym czasie.
Przeczytałem także artykuł o naszym Bolesławcu (Danuśka dzięki!), którego wyroby można tutaj spotkać. Widziałem kiedyś nawet dużą wystawę zorganizowaną przez ogromną sieć sklepów Costco. Miałem zdjęcia, ale dzięki ułatwieniom picasa oczywiście są już niedostępne.
Porównałem również te dwa pisma – Krainę Bugu i Property Design w którym zamieszczono historię Bolesławca. Dwa pisma, dwa światy. Ja należę do tego świata z Krainy Bugu – pisma dbającego by wychodziło w polskim języku, z pięknymi moim zdaniem ilustracjami, ciekawymi artykułami, historią, ale i teraźniejszością. Dla mnie, starego emigranta – piękne. Dlatego zamawiam do Stanów.
Natomiast już sam tytuł „Property Design” mnie odrzuca, ale zerknąłem dalej i dowiedziałem się, że polskie wydanie dzieli się m.in. na takie rozdziały: Design, Dossier, Nasze Eventy i Newslettery….. Redaktorami są absolwenci uczelni technicznych. Nigdy tego pisma nie kupię! Nawet dość fajny artykuł o wyrobach z Bolesławca mnie do tego nie skłoni.
Dobranoc 🙂
dzień dobry …
Małgosiu wyszłam do sklepu a wracając zauważyłam, że coś z butem nie tak … patrzę pęknięta podeszwa … zmieniłam buty i poszłam na spacer .. wracam i przy zdejmowaniu buta zauważyłam, że szef z boku puścił … zmieniłam buty i poszłam załatwiać sprawy .. znowu wracając poczułam, że z butem coś nie tak … a tym razem obcas się obluzował … czekały te buty na swój dzień … 😉
Jolinku, dobra okazja aby kupic nowe buty.
Nigdy nie smazylam galette, kupuje gotowe.
Slonce swieci i 13°C, zapowiada sie piekny dzien.
Zaczynamy:
http://www.eryniawtrasie.eu/25361
ewo pogoda nie do wygrzania … drzwi zachwycają … jedzenie smakowite … ciekawe miejsce … poza sezonem dobrze się zwiedza ale czy pogoda musi być też na urlopie ..
ela też tak myślę … mam taką wadę, że buty mało niszczę i się ich nazbierało .. no i na szczęście się wzięły i zepsuły … 😉 … u nas pogoda też rokuje dobrze …
Ewo, pogoda faktycznie mogłaby być trochę łaskawsza. Drzwi świetne, pomysłowe, tak różne od tych poważnych zanzibarskich.
Buenos dias desde Habana!
Tutaj pogoda dopisuje, dobrze, ze mnie nie widzicie, bo moja twarz nie rozni sie kolorem od mojej wsciekle czerwonej torby – wczoraj wybralismy sie na dwugodzinna wycieczke autobusem, oczywiscie wybralam miejsce na pietrze odkrytym, zeby cykac zdjecia. Jerzor mi za uszami zrzedzil cos o kremie ochronnym, ale jakos do kremowania nie doszlo. Nic mnie nie bolo ani nie piecze, tylko ludzie rzucaja mi wspolczujace spojrzenia. Juz bym wiele napisala, ale Jerzor „usprawnil” i zabral chrom, gdzie nawet „na sucho” nie moge nic napisac, bo nie ma takiej mozliwosci. Internetu nie ma w zadnym podrzednym „resorcie”, a kto zna Jerzora ten wie, ze on jest krzyzowka Szkota z Krakusem, z dodatkiem pyry poznanskiej.
Zaczne od znakomitej wiadomosci – w samolocie jakims cudem wyslizgnal mi sie z mojej przepastnej przeciez torby portfel – bylo nie bylo tez ciezki i powinien lezec na dnie tego torbiszcza. Nie lezal. Przepadlo 500$, ale o to mniejsza, mniejsza tez o karte kredytowa, bo natychmiast zablokowalismy. Zostaly wazne karty typu karta zdrowia, dowod obywatelstwa, karta ubezpieczenia i cos tam jeszcze – nikomu sie to nie przyda, ale ja bede musiala wyrabiac wszystko od poczatku.
Pocieszcie mnie, ze ktos wzial sobie forse, a reszte oddal do biura rzeczy znalezionych. A portfel tez byl zacny, polski, z czerwonej skory. Ja raczej nie gubie takich rzeczy, ale widocznie kiedys musi byc ten pierwszy raz.
I w dodatku jestem bezogonkowa, za co przepraszam. Zaraz bedzie czesc druga.
O, poszlo do nieba to, co tu napisalam – takie sa uroki pieprzonego chromu. a moglam sobie wziac jeden z trzech starych, a wyprobowanych lapkow.
Bede niestety konczyc, bo za jakies 5 minut mi sie wylaczy, a nie bede wykupowac nastepnej godziny. Kulinarnie poki co sprawdza sie cerveza, a kreolskiego typowego jedzenia mam juz powyzej uszu. Szkoda, ze nie moge pisac „na sucho” bo w tym naszym „resorcie” pieski szczekaja, koty miaucza, a gwiazdki to sobie mozna policzyc na niebie.
Tyle na zrazie.. moze tu jeszcze zajrzymy po poludniu.
Alicjo-zgubienie portflela w podróży to nic przyjemnego 🙁 Teraz czekamy już jedynie na dobre i radosne wiadomości.
Jedni gubią, inni znajdują. Dwadzieścia złotych to nie majątek, ale znaleziene takiego banknotu w środku pustego o tej porze roku lasu to jednak dosyć niecodzienne wydarzenie. Dużo mniej zdziwił nas widok saren oraz dwóch łosi, bo takie spotkania w nadbużańskich okolicznościach przyrody zdarzają się dosyć często.
Nowy-też wolę „Krainę Bugu” niż „Property Design” 🙂
Ewo-z przyjemnością będę wędrować z Tobą po Maderze, by odświeżyć sobie moje, już dosyć odległe, wspomnienia z tej wyspy.
Jolinku-jakieś niesłychane, buciane fatum, Niech żyją nowe buty!
Dwadzieścia złotych znależione dzisiaj przeze mnie w środku lasu zostało zainwestowane w bukiet tulipanów 🙂 Wręczymy je za niedługo naszej Latorośli, bo idziemy do niej na kolację.
Danuśka,
Pospacerujmy zatem po Funchalu:
http://www.eryniawtrasie.eu/25369
Małgosiu,
Te pomalowane drzwi to część przemyślanego planu rewitalizacji najstarszej części miasta (Zona Velha). Trzeba przyznać, świetny pomysł i spora atrakcja turystyczna.
Ewo, podoba mi się ta rewitalizacja .
Alicjo,
Udanej podróży. Mnie też skóra schodziła po 3 godzinach na otwartej przestrzeni (półwysep św. Wawrzyńca).
Małgosiu,
Z przyjemnością podróżowałam z Tobą po Afryce 🙂
Ewo miło mi, ja też lubię z Wami podróżować.
Zrobiłam z książki Teo Vafidis’a „Filozofia Smaku”, polecanej przez
Danuśkę, polędwiczki wieprzowe z papryką i pieczarkami. Wyszło bardzo smaczne danie.
Ewo,
bardzo ciekawa relacja. Oczywiście wiem, że to Wasze wspólne dzieło. Tyle zieleni i kwiatów w lutym cieszy oczy. I miasto bardzo kolorowe.
A opisy kulinarne budzą małą zazdrość.
Byłam dziś na poczcie wysłać rozliczenie podatkowe. Można to zrobić przez internet, ale ja lubię wypełnić druk ręcznie, a przy okazji wysyłania zobaczyć obyczaje pocztowe. I tu miłe zaskoczenie, ale chyba dlatego, że to poczta w centrum handlowym, która tylko przyjmuje przesyłki, ale niczego nikomu wydaje. Dlatego pomieszczenie było niewielkie i pozbawione zupełnie oferty dewocjonalnej, która, jak wiemy, dominuje w prawie każdym urzędzie pocztowym. Nic, zupełnie nic. Aż poczułam się nieswojo. 🙂
Alicjo bardzo współczuje straty … udanego dalszego ciągu pobytu …
dziś w ogródku przydomowym zobaczyłam pierwsze pierwiosnki … ale zapowiadają śnieg to wiosna nie będzie za chwile …
Danuśka dobrze zagospodarowane znaleźne ..
Panowie dziś wypije Wasze zdrowie … jest Dzień Chłopaka …
Zdrowie Panów!
ładnie wygląda taki pulpet z niespodzianką … marchewka też by się nadała …
https://czarrnaodkuchni.wordpress.com/2018/03/09/brokuly-w-mielonym/
W ostatnim numerze Dużego Formatu przeczytałam ciekawy artykuł ” Matka w pendrivie” o ludziach, którzy znaleźli cudze rzeczy i starli się oddać je właścicielom, o motywach, którymi się kierowali, o reakcjach właścicieli. Jest tam też fragment mówiący o tym, że ” od lat 90. amerykański miesięcznik Reader’s Digest bada uczciwość mieszkańców różnych krajów świata. Pozostawia portfele z 50 dolarami w miejscach publicznych. Oprócz pieniędzy jest nazwisko właściciela, numer telefonu, rodzinne fotografie. Z 1100 ” zgubionych” portfeli wróciło 44%. Wszystkie w Norwegii i Danii, 90% w Singapurze, blisko połowa w Niemczech i Portugalii, 43% w Rosji, 42% w Polsce, najmniej – 21% w Meksyku.
Uczciwość nie zawsze idzie w parze z zamożnością społeczeństwa. W Szwajcarii zwrócono tylko 35%. Bezdomny z Białej Podlaskiej w 2011 r. oddał policji znalezioną przez siebie teczkę z 2 tysiącami złotych, kartami z PIN-em, telefonem i kompletem kluczy. A bezdomny w USA oddał policji 40 tysięcy dolarów. ”
Pamiętam tez głośną przed laty historię bezdomnej kobiety, która znalazła sporą kwotę pieniędzy na Dworcu Centralnym w Warszawie.
To tak a propos historii, która przydarzyła się Alicji. Znalazca, gdyby chciał, nie miałby chyba kłopotu z odnalezieniem właścicielki.
Krystyno-bardzo ciekawe te statystyki i obserwacje.
Wczorajsza kolacja u Latorośli udana, choć przyznaję, iż sama nie wpadłabym na pomysł, by w lazanii mięso zastąpić kaszanką. Płaty ciasta własnej roboty!
Na deser mini tarteletki wypełnione wiórkami kokosowymi wymieszanymi z zagęszczonym mlekiem, całość posypana pokruszonymi pistacjami.
„Do sakramentu małżeństwa potrzebne są następujące kwalifikacje: pełnoletność, wolna a nieprzymuszona wola i 365 obiadów za 5 złotych” W tych słowach Bolesław Prus docenił wkład Lucyny Ćwierczakiewiczowej w rozwój domowej sztuki gotowania(….)
Za wydania swoich książek otrzymała najwyższe wynagrodzenie autorskie w XIX-wiecznej Warszawie. Podczas gdy średnia pensja urzędnicza wynosiła wtedy 6 tys. rubli, za zarobioną przez autorkę kwotę 84 tys. rubli można byo kupić dwie posiadłości ziemskie.
Hanna Szymanderska
Pierwsza kucharka Rzeczypospolitej. Wybitna i wpływowa postać polskiej gastronomii, której najlepsi szefowie kuchni kłaniali się w pas(…) Pierwszą książkę „200 potraw z warzyw” napisała w 1974 roku. Mimo że był to po prostu zbiór przepisów kulinarnych, pozycją żywo zainteresowała się cenzura, wykreślając z listy składników deficytowe produkty-szynkę, baleron czy śledzie. Zanim książka ukazała się na rynku, minęły 3 lata poprawek, skreśleń i dyskusji o „składnikach zakazanych”.
To są fragmenty z książki „Polak NieNażarty” Gosi Molskiej, którą czytam dzięki Krystynie 🙂
Małgosiu-rozumiem, że też kupiłaś greckie opowieści i przepisy Teo Vafiosa?
dzień dobry …
Danuśka pomysłowa ta Ala … 🙂 … no ale jak się ma dostęp bezpośredni do pysznych wyrobów domowych to pomysły same przychodzą … czy to była jakaś okazja czy bez okazji gościna była? ..
Jolinku-kilka dni po właściwej dacie świętowaliśmy Ali urodziny.
Dzień dobry
Tak Danusiu 🙂
takie naleśniki … wyglądają jak mini omlety …
https://madameedith.com/przepis/nalesniki-japonskie/
chyba można by je usmażyć na takiej patelni do smażenia jaj i placków .. (przypadkowy wybór dla przykładu) …
https://www.garneczki.pl/produkt/patelnia-do-jajek-i-placuszkow-teflonowa-tescoma-premium-czarna-21-x-21-cm,53269
Może być też taka foremka do placuszków
https://www.xdomowo.pl/silikonowa-forma-na-placuszki-p-2715.html?gclid=CjwKCAiAxJPVBRB4EiwAsCA4aaho3jSawY0dc9lAGPloMSyuC3us0_wsgjtmnV_B8KQmdPws_skMWBoCq0cQAvD_BwE
Ciąg dalszy:
http://www.eryniawtrasie.eu/25375
o zdjęcie Basi i Agaty znowu jest w czołówce …
ewo lubię takie targi … i sklepowe wędrówki ….
Małgosiu fajna ta foremka ale chyba można w niej piec a nie smażyć … a to plackom robi równicę …
Jolinku, ta foremka jest dostosowana do patelni. Można ja kupić taniej gdzie indziej..
różnica miała być …
Małgosiu bardziej mi chodzi o to, że smażone na tłuszczu są inne niż te bez tłuszczu .. smaczne ale inne ..
Jolinku, można przecież na patelni rozgrzać np masło …
Małgosiu można … ale mam ale …
budyń na soku pomarańczowym? … dziś zrobiłam budyń na mleku sojowym ale wypróbuje i ten pomysł …
https://bitasmietanka.blogspot.com/2018/03/23-fit-deser-pomaranczowy-z-musli.html
Wróciliśmy z oglądania parady z okazji dnia św. Patryka. Wszystko na zielono. Kobziarze, historyczne stroje, wozy strażackie, szkolne orkiestry i mnóstwo dzieci poprzebieranych uciesznie.
https://photos.google.com/album/AF1QipNN5CwdA9gXMyDGXpMPNjeduteZL4E0FCBeQ_6T
Alicjo, pamiętasz taki dzień na Key West? Kiedy to było… Nic to! Ewa obiecała na jutro naleśniki!
cichal nic nie widać …
Ja sie pochlastam! Zgłupłem do szczętu z tym Googlem. Wszędzie można zamieszczać zdjęcia bez kłopotu, ale w Polityce nie nada!
https://photos.google.com/album/AF1QipNN5CwdA9gXMyDGXpMPNjeduteZL4E0FCBeQ_6T
A teraz ?
Niestety, nie.
Jeszcze kilka lat temu w Polsce były próby świętowania dnia św. Patryka. Teraz nic na ten temat nie słychać, ale może świętowanie odbywa sie kameralnie w pubach.
Ewo,
świetnie ogląda się te kolorowe wspaniałości. Aż nie chce się wierzyć w te dokuczliwe deszcze.
https://photos.app.goo.gl/CFhQ92jCXQB8Hbko2
No, a teraz?
Krysiu i chwała Bogu, że się nie przyjęło! Wystarczy debiliczny Halloween i pretensjonalne i biznesowe Walentynki. Nie wszystko musimy małpować.
Krysiu! Przepraszam, ale wylazł ze mnie stary ramol. Co nowe, to wróg! 🙂
A teraz tak 🙂
Dzień dobry,
Nie widzę nic złego w tym, że Walentynki przyjęły się w Polsce. Dlaczego wydają się pretensjonalne? Kto chce obchodzi, żadnego przymusu. Dla mnie ważne, że są bardzo dalekie od tsunami nienawiści które zalewa od jakiegoś czasu nasz Kraj. Nie dopatruję się tam też hipokryzji, której już nie da się ukryć w innych miejscach, gdzie się „miłość” podobno głosi.
Natomiast parady św. Patryka wyglądałyby śmiesznie w Polsce, na ulicach, ale z tego co wiem, ten dzień obchodzi się hucznie w licznych irlandzkich pubach. I to też mnie cieszy, zwłaszcza jeśli serwuje się tam tradycyjne irlandzkie jedzenie – pyszną gotowaną wołowinę z ziemniakami i kapustą. Do tego oczywiście piwo! jadłem i piłem wiele razy. Pycha! W wielu tutejszych pubach tego dnia jedzenie jest za darmo, płaci się tylko za piwo.
dzień dobry …
każde wesołe święto przyjmuję z sympatią … u nas świętujemy zbyt smutno i bez polotu …
miłego dnia … 🙂
na jutro można upiec …
https://breadcentric.com/2018/03/11/irish-soda-bread-irlandzki-chleb-na-sodzie/
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzień dobry 🙂
Mamy dziś kawy do wyboru i każda w innym kubku 🙂
Jolinku, Nowy-po raz kolejny się z Wami zgadzam 🙂
Czy znacie kobietę, której będzie niezadowolona, jeśli otrzyma kwiaty albo zaproszenie na romantyczną kolację? A że przy okazji Walentynek pojawia się w sklepach mnóstwo wątpliwej urody gadżetów, to zupełnie inna historia. Do nas należy wybór, czy i jak korzystamy z takiej oferty.
Wczoraj wydaliśmy drobne przyjątko (cytat z Nisi) tak zwyczajnie i bez żadnej okazji. Kolacja było przygotowana wspólnymi siłami-goście przynieśli sycylijską sałatkę z fenkuła i pomarańczy https://cucinissima.wordpress.com/2012/02/11/sezon-pomaranczowy-salatka-z-fenkulem/ , paszteciki z warzywami (i tu domyślacie się, kto wykonał i przytaszczył całe pudło) oraz tartę cytrynową. Gospodarze przygotowali sałatkę z selera, jabłek i orzechów oraz cykorię z szynką zapiekaną pod beszamelem. O polityce nie sposób było nie rozmawiać, ale do żadnych awantur nie doszło, jako że wszyscy biesiadujący gorszego sortu.
Danuśka prawie wege było …
a u mnie obiad domowy … ziemniaki z koperkiem z kotletami mielonymi + ogórek kiszony .. rozpieszczam się … 😉
Blogu! Czuj czuwaj!
„Szóstka” ulubionego Piotrowego „Grüner Veltliner” musi jeszcze dwa tygodnie grzecznie czekać na transport w kierunku Gospodyń.
Dzisiaj mamy wprawdzie smutną rocznicę, ale chyba wszyscy z sympatią wzniesiemy – co mamy – w stronę Chmurki. I podziękujmy Piotrowi za to, co nam pozostawił, czym nadal możemy się cieszyć.
O 20:00 spotykamy się wirtualnie, ale za to z czymś konkretnym w ręce.
i za Pana Lulka też wypijemy ..
O 20:00 pewnie nie będę mogła zajrzeć, ale myślami będę z Wami – i z ekipą na chmurce i z ekipą blogową. Pozdrawiam.
A może warto raz jeszcze przeczytać to wspomnienie:
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/ludzieistyle/1654064,1,zmarl-piotr-adamczewski-byly-sekretarz-redakcji-i-krytyk-kulinarny-polityki.read
za tych co na chmurce …
Za Tych co na chmurce … szczególnie za Gospodarza i Pana Lulka …
Jestem, z kieliszkiem czerwonego wina, które Piotr tak lubił i którego był znawcą. Przekazywał nam nie tylko jak gotować, ale przede wszystkim jak cieszyć się wspólnym stołem – tym w domu i tym naszym, blogowym. Potrafił nas w to wciągnąć i zabrnęliśmy, i tak trwamy do dzisiaj….
Są ludzie niezastąpieni i do nich należy nasz Gospodarz a także pozostali Nieobecni. Bardzo często wszystkich ich wspominam, a Wy pewnie też.
Za Naszych na chmurce!
Jestem, przyłączam się do blogowego toastu, wspominam…
tez wspominam.
Za Tych co na chmurce …
Też się przyłączam- za tych co na chmurce…
Za tych co na chmurce!
Przyłączam sie do toastu, brakuje tych wszystkich co na Chmurce. Pamiętamy!
dzień dobry …
usłyszałam głos ptaszyny, że dziś Krysi imieniny … wszystkim Krystynom zdrowia, szczęścia, pomyślności i radości każdego dnia … 🙂
Wszystkim blogowym i podczytującym Krystynom – serdeczności!
Tymczasem: http://www.eryniawtrasie.eu/25404
„Krystyna posiada wybitną osobowość, jest zorganizowana i bardzo drobiazgowa. Nie działa pochopnie ani pod presją – tym samym nie wpada w panikę. Jest nad to bardzo łagodną i życzliwą kobietą. Stąpa mocno po ziemi i nie spędza życia na marzeniach. To realistka, która nie kieruje się natchnieniem, ale potrzebuje czasu na przemyślenia i podjęcie słusznej decyzji. A jej decyzje zawsze są słuszne. Lubi przebywać w doborowym towarzystwie i organizować spotkania z odrobiną wytworności. Męczy ją gwar, tłum i szalone imprezy. Źle również znosi niezapowiedziane wizyty i niespodzianki – wszystko musi mieć zaplanowane. Przyjaciół także dobiera rozważnie, przy czym o wiele lepiej dogaduje się z mężczyznami.”
Nie wiem, co tej charakterystyce powiedzą nasze Koleżanki.
Że nasze Krystyny są życzliwymi osobami to zauważyłam już dawno 🙂 Że nie lubią tłumu, gwaru i szalonych imprez to też pewne. Lubię obydwie- i Krystynę pomorską i Krysię białowieszczańską. Wszystkiego dobrego Dziewczyny!
Ewo-fascynująca jest Wasza Madera, czekam niecierpliwie na ciąg dalszy!
Krystynom ale też Bożenom, które może są wśród czytających wszystkiego najlepszego!
Ewa, dobrze się spaceruje się z Wami po Maderze 🙂
Nasze ulubione czasopismo 🙂 wydawało w latach 2005-2006 dodatek pt „Stół Polityki”. Na półce z książkami kulinarnymi odnalazłam kilka numerów tych niewielkich pisemek, których autorem był, jak się domyślacie, Piotr Adamczewski. Jedno z nich zostało poświęcone biesiadnej sztuce savoir-vivre. Oto wstęp do tego wydania:
„Co to jest persymona? I jak się to je? Jak jeść homara i czym się on różni od langusty? Kto pierwszy wchodzi do restauracji- kobieta, czy towarzyszący jej mężczyzna? Jak usadzić gości przy biesiadnym stole? Jak nakryć i zastawić stół? Te pytania wcale nie są błahe, a odpowiedzi niełatwo znaleźć. Znikły z prasy rubryki savoir-vivre’u. W szkołach tego nie uczą, a z domu nie zawsze i nie wszyscy mieli okazję czerpać wzorce (….) Reguły sympatycznego i eleganckiego zachowania przy stole to część naszej kultury, a grzeczność-pamiętamy z „Pana Tadeusza”-„nie jest rzeczą łatwą ani małą”.
Oj, nie jest, nie jest, ani przy stole, ani w tramwaju, ani w polityce….
Pamiętam, że Latorośl w czasach gimnazjalnych była ze swoją klasą na zajęciach z savoir-vivre w Pałacu w Jabłonnie, co dobrze i miło wspomina. Okazuje się, że nadal odbywają się tam takie kursy:
http://www.palacjablonna.pl/index.php/oferta/lekcje-savoir-vivre
Dziękuję za pamięć.
Danuśko – całkowicie zgodna.
Dziękuję bardzo za miłe życzenia.
Wszystkiego dobrego także dla kryside i Krychy, która wprawdzie rzadko pisze, ale podczytuje nas.:)
Danuśka,
poza wybitnością i podejmowaniem zawsze słusznych decyzji reszta prawie się zgadza.
Gromadzę od lat różne gazety lub ich fragmenty, dodatki do gazet, których szkoda mi wyrzucić, bo zawierają ciekawe informacje. Sięgnęłam do tych rezerw informacyjnych i odszukałam dodatki do Polityki, o których pisze Danuśka. Są cztery, wszystkie autorstwa Piotra Adamczewskiego. Sam Autor zresztą zerka z okładki : Biesiadny savoir-vivre, 50 smakołyków ze spiżarni/ przetwory i marynaty/,50 dań na zimowe wieczory i Poradnik dla panów, którzy chcą wykazać się w kuchni.
Znów chętnie przejrzę te poradniki.
Z archiwum:
Chmurka w Poznaniu
Krystynom – wszystkiego najlepszego, zdrowia, uśmiechu i radości.
Pozdrawiam lotniskowo. Zguba sie jeszcze nie objawila, ale Wasze opowiesci daja nikla bo nikla, ale jednak nadzieje. Najbardziej denerwuje mnie fakt, ze bedzie trzeba odnawiac wszelkoe karty itd. Mniejsza z tym.
Wczoraj chmurkowalismy, tym bardziej, ze zjawily sie dwie chmury i daly upust. Biedne kotki chowaly sie pod naszym dachem. Nie wiem, kto je dzisiaj bedzie dokarmial 🙁
Wrazenia bardzo rozne, podobala mi sie Havana, tam jest tyle mozliwosci…ale obok rozleglego i imponujacego Capitolu stoi kilka rownie imponujacych ruin. Oj szkoda!. Obeszlismy i objechali dosc dokladnie stolice, chcialam kupic sobie koszulke z Che, bo jednak wyglada znacznie przystojniej niz el Comandante, ale Jerzor zaprotestowal, ze to byl kawal sk.syna, a bohatera to zrobili z niego na sile niemal. Musze o nim dokladnie poczytac. Zmeczona jestem, bo obudzilam sie o polnocy i juz nie zasnelam, wyjazd mielismy o 6 rano. Kotki nas godnie pozegnaly i tyle.
Teraz podziwiam piekna pogode, ponoc w Kingston mgla i +2c. I tak dobrze, ze nie -20!
Naszym Krystynom wszelkich radosci i najlepszego!
Wiecej z domu,
A.
Ściskam wszystkie cudowne Krystyny!!!
Małgosiu, Twoję zdjęcia ogladam na deser, po dawce solidnej ,,baterii jądrowej”.
Naszym Solenizantkom – wszystkiego najlepszego, miłych obchodów 🙂
Dawno nie zaglądałam tu, ale trapiona grypą straciłam zainteresowanie dla świata i okolic. Pomału wracam, czekam wiosny.
Małgosi zdjęcia fascynujące, co za widoki 🙂
Ewa z W., jak zwykle skrupulatnie opisali i obfotografowali Maderę nie zważając na niezbyt sprzyjającą pogodę. Z przyjemnością oglądam wszystkie zdjęcia, wracając do nich chętnie.
PaOlOre, archiwum poznańskie wzruszające, dzięki za przypomnienie 🙂
Esko – pozdrawiam serdecznie 🙂
Esko, trzymam mocno kciuki i ślę dobre myśli. Dziękuję.
Krystynom śle zyczenia zdrowia i powodzenia.
Esko, jesteśmy z Tobą myślami.
Ewo, dziekuje za kolejna podróż.
Mam gości od kilku dni wiec zagladam tutaj tylko z doskoku.
ewo zadbane to miasteczko …
Esko przytulanko …
dla solenizantek może ktoś upiecze ….
http://www.dzisjagotuje.pl/2018/02/tecza-smaku.html
Dzień dobry,
Krystyno i Krysiade – najlepsze co może się Wam zamarzyć, niech się ziści. Imieninowe serdeczności. Gdy tutaj zapadnie wieczór winko przypieczętuje moje dla Was życzenia!
Krystynom – wszystkiego najlepszego! 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=Qhv29_M-P5Q
https://www.youtube.com/watch?v=AMYaUwfc4yo
Esko – ściskam mocno. https://www.youtube.com/watch?v=yLWbuDFSZ58
Krystynom, najlepsze zyczenia.
Usciski dla Eski.
Krystyno, Krysiade,
przesylam Wam moje najserdeczniejsze zyczenia!
Esko – sciskam i jestem dobrej mysli!
Uściski dla Eski 🙂
Serdeczności imieninowe dla Krystyn 🙂
Dziewczyny Wasze zdrowie … 🙂
Esko – uściski!
Nie samym Funchalem Madera stoi:
http://www.eryniawtrasie.eu/25524
Ewo, zachęcająco wygląda madera Waszymi oczami, jeszcze nas tam nie było, ale kto wie …
Jeszcze raz bardzo dziękuję Wam za wszystkie serdeczności.
Esko,
ściskam Cię mocno i cieszę się, że zajrzałaś tu choć na chwilę.
Ewo,
bardzo podoba mi się na tej Maderze. Latem jest tam pewnie jeszcze piękniej.
Dziś miałam dzień domowy, więc mogłam zrobić ciasto francuskie, które jest dość czasochłonne – sześciokrotne wałkowanie/ krótkie/ przerywane leżakowaniem ciasta w lodówce/ po 2 godziny/. Można iść na skróty, ale skoro nic mnie nie goniło, wykonałam wszystko zgodnie z przepisem. Tylko małą część zostawię sobie, resztę zagospodaruje synowa.
Upss, Madera oczywiście
Wszystkim serdecznie dziękuję za życzenia.
Moim imienniczkom składam moc serdeczności. Jeszcze dzś.
Melduję się z powrotem. (kopia od Owczarka)
Wszystko, co mogło się zdarzyć (prawo Murphiego), się zdarzyło, ale uszłam z życiem, chociaż nie tak najlepiej, bo jakaś zaraza skórna mnie oblazła i gnębi. Oraz słońce mnie jednak za bardzo ukochało… Ale to nic….to dopiero koniec, a od poczatku było jeszcze inaksiej i najgorzej, jak można sobie wyobrazić chwilową wycieczkę do ciepłych krajów. Po pierwsze primo, po wyjściu z samolotu na lotnisku w Varadero stwierdzasz, że portfel z dość solidną sumą 700$ oraz kartami różnymi (MC zablokowałam natychmiast, ale pozostała karta zdrowia, karta taka, siaka, która nikomu się nie przyda do niczego, ale…), no i jest ambaras. Portfel mogła wypożyczyć sobie tylko osoba w samolocie, siedząca za mną, bo przez jakiś czas moje wielkie torbiszcze leżało na podłodze i ów portfel mógł się z niej wysunąć. Zorientowałam się, kiedy sięgnęłam do torby po paszporty, jeszcze przed kontrolą wyjściową na ziemię kubańską. Sklęsło mi, bo podróżuję sporo i jeśli coś, to raczej pasażerowie wspomagali się, że coś komuś gdzieś wypadło, że może pomóc.
Wszystko odszczekam na tutejszym blogu, jeśli dostanę kopertę, a w niej wszystkie durne karty, które nikomu się nie przydadzą, a dla mnie są ważne, kasza niech tam komuś posłuży. Pieniężne karty już dawno zablokowałam, a jeszcze dzisiaj Jerzor mnie wyśmiał w banku, kiedy prostowaliśmy sprawy po przyjeździe, że przecież ja nie mam pieniędzy. Faktycznie, ale jakieś drobne mam! Na szczęście w banku okazało się, że z debetowej karty nikt nie skorzystał, bo to dość skomplikowany proces. Zlikwidowałam starą, dostałam nową.
Były jeszcze inne nieprzyjemne sprawy, najgorsza wycieczka mojego życia. Jedyny plus, że zaprzyjaźniłam się z trzema kotkami w tak zwanym „resorcie wypoczynkowym”, co to go Jerzor był załatwił, że tak powiem. A ja durna, nawet nie sprawdzałam, co to i tak dalej, bo wiadomo, Kuba wyspa jak wulkan goraca, Kanadyjczycy tam latają nagminnie i w ogóle, jest cudnie.
Zaznaczam, że ja luksusowa nie jestem, żadnych takich nie potrzebuję, ale jakoś trzeba się nastawić. Moja wina – tym razem bezmyślnie, bo Kuba to Kuba i wszyscy znajomi opowiadali, jak było, no to tak hop, szklanke piwa….
Piwo Kubańczycy maję znakomite, Bucanero i Cristal (wolę to pierwsze).
Wracając do naszych baranów, powinnam była sprawdzić, co to Jerzor wymyślił, bo to jednak nie był dobry pomysł. Trochę hiszpańskiego podłapałam od jakiegoś czasu i mogę powiedzieć, że całkowite el cheapo (tanio!) nie zawsze popłaca, a dla mnie coraz mniej. Nie te lata, ja już nie mogę fizycznie pewnych rzeczy znieść.
A zwłaszcza, jak nie jestem na nie przygotowana.
Mam sporo zdjęć…Havana zachwyca i serce boli z drugiej strony.
Jutro się zabiorę za zdjęcia – trochę szkoda, bo to nie zielony czas na Kubie.
Esko-mocno Cię ściskam i nieustająco trzymam kciuki.
Alicjo-czekamy zatem na zdjęcia. Niemiłe wspomnienia mają to do siebie, że z czasem bledną(podobnie jak skórne zarazy). Nie zapominaj, że przed Tobą jeszcze kolejne, piękne podróże!
No właśnie, a Miś Kurpiowski i bezdomny chyba już w trasie?
Poezja
Wszystko, co chodzi, biegnie, lata,
Jest poezją- bo wolnością świata!
Jan Sztaudynger
dzień dobry …
Alicjo witaj w domu … szkoda, że były takie nie miłe zdarzenia ….
ewo zielona strona wyspy bardzo miła dla oka i słoneczna ….
tarta może być artystyczna ….
http://kuchnia-marty.pl/krucha-tarta-z-malinami/
Ewo-rozumiem, że wchodzenie na dziesiąte piętro w pracy to Twoja starannie opracowana strategia 🙂 i codzienna, rzetelna gimnastyka?
Kolejkę linową, która zjeżdża prosto do morza mam nieustająco w miłej pamięci.
Danuśka,
Tak jest! Spędzam na siedzeniu tyle czasu (biuro + dojazdy), że te kilka minut dziennie wysiłku to konieczne minimum.
Kolejka linowa jeszcze przed nami – jak Witek w końcu dał sie namówić, to kolejka była zamlnięta z powodu silnego wiatru. My tam jeszcze wrócimy dooglądać 😉
Alicjo,
Czekam zatem na zdjęcia i trzymam kciuki za powrót dokumentów 🙂
Alicjo, szkoda, że ta podróż była tak niefortunna i Kuba nie zostawiła Ci miłych wrażeń w pamięci. Czekam na zdjęcia, ciekawa jestem zmian.
Kolejki linowe wywołują u mnie wiele wspomnień. Pierwsze jak z uporem maniaka szukaliśmy kolejki na wzgórzu Montjuic w Barcelonie, po dłuższej chwili dopiero zorientowaliśmy się, że ją rozebrali, jak się później okazało do remontu. Drugie to kolejka do portu w Firze na Santorini, też ma się wrażenie, że wyląduje się w morzu, no i oczywiście niezliczone kolejki w górach.
http://aalicja.dyns.cx/news/IMG_0165.JPG <—Kuba!
No dobra, tak źle to nie było, ale właśnie przespałam się dobrą chwilę i przegladam zdjęcia…podobne zrobiliśmy w Grecji pod tytułem "może jest tam coś do zjedzenia?".
Z kubańskimi kulinariami mam na wspak, bo jednak ile razy można ryż z kurczakiem lub kurczak z ryżem. Oraz ananasy jako owoc. MałgosiuW,
ja po prostu pojechałam zupełnie nieprzygotowana w tę podróż – zawierzyłam Jerzoru, a jeszcze bardziej wielu znajomym, którzy na Kubę latali, tylko nie do takich przybytków, jak my…co też ma bardzo dobre strony, bo Kuba luksusowa, jak i inne kraje, też mnie nie interesuje, zerknąć okiem wystarczy, ale liczyłam na jakiś w miarę standard i się przeliczyłam.
Nic to – mocno ściskam Eskę, ja tu o jakimś byle czym, a Eskę bomba kopie 🙁
Bo wszystko to nic – byle zdrowym być! Czego Ci Esko najserdeczniej życzę!
Kolejki linowe to rzeczywiście spora atrakcja na różnych turystycznych szlakach, jeśli tylko możemy to chętnie korzystamy 🙂
Kulinaria to coraz poważniejsza dziedzina, są też studia podyplomowe na UW:
http://www.isns.uw.edu.pl/studia.php?isns=studia-podyplomowe-kultura-kulinarna
Przeczytałam program zajęć, chętnie bym w niektórych uczestniczyła.
Alicjo witajcie z powrotem 🙂
Myślę tak jak Danuśka, że niemiłe wrażenia z czasem stracą na ostrości. Mam podobne doświadczenia kiedy wybraliśmy się do Kairu z Hurgady lokalnym nocnym autobusem, tam zwiedzaliśmy miasto miejscową „taksówką” (takiej ruiny dawno nie widziałam) i inne atrakcje były podobnego rodzaju. Zwiedzanie było „zorganizowane” przez miejscowe biuro i chyba nawet nie było jakoś dużo tańsze. Podróż do Kairu mnie przerażała a teraz wspominam to w kategorii przeżyć hardcorowych; ostatecznie wszystko to co chciałam zobaczyć w Kairze zobaczyłam i… przeżyłam 😉
Z dokumentami masz faktycznie kłopot, chyba trudno liczyć na szczęśliwy finał.
Ewa, Twoje zdjęcia zachęcają do podróży na Maderę!
http://aalicja.dyns.cx/news/IMG_0150.JPG
Przeważnie było tak, tylko w ostatni dzień były dwie burze tropikalne. Króciutkie, na szczęście.
Alicjo, przy próbie obejrzenia zdjęć pokazuje mi się taki komunikat:
„Zablokowano destrukcyjną stronę internetową!
aalicja.dyns.cx
Ta strona internetowa może być niebezpieczna i lepiej jej nie otwierać. Zablokowaliśmy ją ze względów bezpieczeństwa.” 🙁
http://aalicja.dyns.cx/news/IMG_0197.JPG
Centrum Havany – z lewej Kapitol (el Capitolio) na wzór amerykański.
Imponująca budowla, ale wokoło coraz więcej ruin. Rzecz ciekawa, że zapytywani (zaczepiani przez Jerzora Kubańczycy) twierdzą, że to, jak wygląda teraz Kuba to jest wina Amerykanów. Ja mam swoje głupie pytanie w tyle głowy – Amerykanie mają za was pozamiatać chodniki na ulicach? Dosłownie o to chciałabym zapytać, bo o taką rzecz mi chodzi – o zwyczajny porządek na ulicach.
rzepie kochany,
ta strona jest na naszym komputerze. Nie ma mowy, żeby była niebezpieczna, bo niby jak….istnieje od lat i jeszcze nikomu nie zaszkodziła, ja bym nie zważała na takie ostrzeżenia. Jakim prawem
„Ta strona internetowa może być niebezpieczna i lepiej jej nie otwierać. Zablokowaliśmy ją ze względów bezpieczeństwa.”
i ktoś Ci ją blokuje? To jest dopiero ale ciekawe…
Idę dospać.
http://aalicja.dyns.cx/news/Gotuj-sie <—ta strona istnieje tu od wielu lat i nigdy nie była, ani nie jest, ani nie bdzie niebezpieczna, bo to ja nią zawiaduję. Dodam – linux.
A teraz…wyrko i dospanko!
U mnie zdjecia Alicji otwierają sie tyko dość długo sie ładują.
Alicjo, to rzeczywiście przykra sprawa z portfelem. Najgorsze to te wszystkie karty, które trzeba na nowo wyrobić.
Nie znam Kuby ani Madery wiec sobie podróżuje oglądając Wasze zdjecia.
Danusko, zajrzałam do programu tych studiow o kulturze kulinarnej i tez chętnie bym posłuchała kilku wykładów, na przykład o staropolskiej kulturze kulinarnej czy obyczajach stołu.
Bo to Alino zdjęcia „grube”, prosto z aparatu, dlatego tak długo się ładują.
Zaraz „nadam” na picase. I pewnie dlatego, że prosto z komputera mojego, to się rzepce pokazywało ostrzeżenie. Kiedyś tego nie było, ale to było kiedyś, dawno i nieprawda.
Okudżawa, ale po naszemu 🙂
http://www.tekstowo.pl/piosenka,slawa_przybylska,czarny_kot.html
Nowy,
przybij piątkę….dawno nie wrzucałam zdjęć na picase, to mam za swoje, usprawnili 🙄
Potrwa, zanim dojdę o co chodzi.
Przespawszy się, jeszcze raz przeczytałam komunikat rzepa i zastanawiam się, jakim prawem ktoś ocenił moją stronę jako „destrukcyjną” i jakim prawem tę stronę rzepowi zablokował. Domagałabym się wyjaśnień, bo to jest zwyczajna, a nawet wredna potwarz. Moja strona działa od nie pamiętam kiedy, nigdy nie była destrukcyjna, a wręcz przeciwnie, zanim jeszcze cokolwiek na internecie, to moja strona była kreatywna jak licho, nawet dla naszego bloga, o czym można się przekonać kliknąwszy na moją ksywę. Blogowicze niejeden raz korzystali – i jak powiadam…to jest nie na jakimś nie wiadomo jakim serwerze, tylko u mnie w domu 🙁
Chciałabym dorwać tego (nie wyrażę się), co tak gorliwie ostrzegł rzepa. Taki owaki on, znawca zapewne.
Test….coś jest nie tak….chyba.
http://aalicja.dyns.cx/news/
Ktoś z Was musi sprawdzić, czy się otwiera i dać mi znać, proszę
Alicjo, otwiera się Twoja strona z tym nieszczęsnym komunikatem o niebezpiecznej stronie.
A, ta strona jest blokowana przez program Norton Security.
mnie się otwiera bez ostrzeżenia … pewnie nie mam programu Norton Security ….
u mnie dziś biały barszczyk z jajkiem …
mój mały eksperyment z cukinią bardzo mi smakował … utartą cukinię zalałam zalewą ze śliwek marynowanych i trzymałam dzień w lodówce … taka cukinia w połączeniu z pomidorem i dymką ładnie wygląda i pasuje nie tylko na obiad …
zmiana na gorszą pogodę coś mi głowę rozwala ….
ale fajne te jajka …
http://cookandlov.blogspot.com/2018/03/sniadanie-mistrzow-jajka-w-chmurce.html
U mnie kubańskie zdjęcia Alicji otwierają się bez ostrzeżeń i tym razem szybko.
Dziękuję,
niech żyje norton, gorliwiec 😉
Ale dobrze, że działa, chciałabym tylko zapewnić stałych i doglądających oraz podglądających, że ode mnie naprawdę nikomu nic nie grozi i cokolwiek podsyłam, jest niezainfekowane żadną zarazą.
Poza tym mamy piękną zimę…świeżutki śnieg od rana, drzewa oblepione pięknie i tak dalej.
Kraków nocą …
http://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-az-przechodza-ciarki-takiego-filmu-o-krakowie-jeszcze-nie-wi,nId,2556960
Alicjo, mam Norton Security i przed chwilą sprawdziłam go – jest aktywny. Mimo to wszystkie Twoje zdjęcia i test otwierają się bez problemu. Może to nie on winien?
Ja Twoich zdjęć Alicjo nie widzę 🙁
Małgosiu i nie zobaczysz dopóki nie kupisz anteny satelitarnej … 😉 … stary żart jakby ktoś nie pamiętał …
Jolinku 🙂
http://aalicja.dyns.cx/news/IMG_0201.JPG
Patrzeć mi tu zaraz! Patriotycznie! Centrum Havany!!!
Ale to jeszcze nie picasa, więc tylko chwilowo, przeglądając…ma się to oko, prawda? 😉
Jak Jerz wróci z pracusi, to się zabierze za robotę, bo ja juz zdrowia nie mam…
śliczny kolor tego malucha Alicjo …
takiej pizzy nie jedliście …
http://gotuj-ze-mna.pl/dania-glowne/kapusciana-pizza/
Czy mogę przyznać Jolinkowi złoty medal za umiejętności w dziedzinie szperactwa internetowego?
Dziś pytanie, dziś odpowiedź.
Przyznaję 🙂
Jolinku-dzięki z sznureczek o filmie na temat Krakowa. Zawsze podziwiam tego rodzaju niecodzienne przedsięwzięcia, bo przecież wymagają pokonania niesamowitego toru przeszkód.
A te jajka w chmurce GENIALNE! Zrobię podczas weekendu.
Alicjo-u mnie się wszystko otwiera zatem przy okazji obejrzałam szpiegujące koty 🙂
Od razu pomyślałam o kotach w naszej francuskiej rodzinie, które kochają wskakiwać na wiszące szafki kuchenne. Z tej wysokości obserwują uważnie wszelakie kulinarne poczynania.
Danuśka … 🙂
jest nowy wpis …
Z racji powracającej zimy oraz zbliżającej się Wielkanocy Naczelny Kucharz zaordynował brukselki z patelni okraszone białą kiełbasą. To jedno z prostych i chłopskich, acz jednocześnie mistrzowskich dań Alaina 🙂
Rzepie,
Polecam, bo naprawdę warto. Ale sugeruję mniej deszczowe miesiące i minimum na dwa tygodnie.
Ciąg dalszy
http://www.eryniawtrasie.eu/25571