Moja podróż w najdawniejsze czasy
Miło jest podróżować. A że mróz nie sprzyja prawdziwym podróżom, dobrze siąść w fotelu, pod kocykiem i czytać o dawnych, dobrych czasach, ciepłych morzach, oryginalnych smakach.
Trzymam w rękach książkę wydaną przez PWN, noszącą tytuł „Starożytna Grecja od kuchni”. Tylko historia greckich kulinariów i stołowego obyczaju może mnie ogrzać w te zimne dni i przyznać muszę, że czyni to bardzo smakowicie i skutecznie. Dr Magdalena Nowakowska, zajmująca się religią i mitologią starożytnej Grecji, postanowiła napisać także o kuchni, która, jak wiadomo, jest immanentną częścią kultury. Najdziwniejsze jest, że poważna Pani Doktor zna się naprawdę na kuchni, jest w stanie ocenić ją i opisać przekonująco a do tego ciekawie.
Sporo tu cytatów z klasycznej literatury greckiej, sporo wiadomości o współczesnej kuchni i życiu Greków, ale także o tym, jak harmonijnie pozostałości starego obyczaju, smaku, mody, produktów i dań przetrwały do dziś w kulinarnej kulturze. Jaka szkoda, że nie do końca możemy znaleźć źródła, w których opisałoby wprost starożytne obyczaje sprzed 2-3 tysięcy lat, ich śladów można się jedynie doszukiwać w tekstach (również filozoficznych) lub ich omówieniach, w eposach i komediach.
Dzisiejszym kobietom niepodobieństwem może się wydać, że wzorzec demokracji, jakim była starożytna Grecja, nie uznawał prawa uczestniczenia kobiet w ucztach, będących zarazem rozmowami, dyskusjami . D a m y nie bywały na nich nigdy, wyjątkiem były tancerki, flecistki i… hetery, które umilały czas mężczyznom.
W książce zawartych jest tak wiele wiadomości, że radzę ją po prostu przeczytać. A dla zachęty choćby dwie zadziwiające informacje: kojarząca nam się z serami kultura grecka nie jest pierwszą, w której zaczęto je wytwarzać. To bowiem na terenach dzisiejszej Szwajcarii znaleziono perforowane naczynie gliniane, które służyło do robienia sera. Ale niechaj się Szwajcarzy nie cieszą: przed kilkoma dziesiątkami lat w Polsce, na Kujawach wykopano podobne nieco starsze naczynie, pochodzące z VI tysiąclecia p.n.e. Może więc to my nauczyliśmy świat jadać sery? I jeszcze jedno: ser, który uważamy za typowo grecki, czyli feta, jest wytwarzany zaledwie od polowy XX wieku! To takie małe marketingowe nieporozumienie.
Zachęcam do czytania książki Magdaleny Nowakowskiej. Jest to 400 stron wiedzy w czystej postaci, a przy tym przyjemność nie tylko na zimne dni. Może nawet równie przyjemnie byłoby ją czytać na greckiej plaży.
Komentarze
Byłam w Grecji tylko raz i od razu rzuciła mi się w oczy ta „męska kultura starożytna”, co widać na każdym kroku. Jeszcze tam zamierzam zajrzeć, bo raz to stanowczo za mało!
Hetera to raczej…w dzisiejszych czasach tak zwana herod-baba? Wredota, znaczy się. Pogooglałam i w czasach starożytnych to jednak znaczyło zupełnie coś innego!
Tymczasem nie na temat cytacik z książki w czytaniu (po raz któryś):
„-Dziwny on jest.
-O mnie pan mówi? – jęknął hrabia.
-Odejdź, przeżytku historii – rzekł partyzant – i nie narzucaj się swoją osobą wyrozumiałej władzy ludowej.”
Rozpoznaje ktoś?
Lecę powspominać Grecję.
Wracając do, przeglądam zdjęcia z Grecji i oto typowa, ulubiona przez nas sałata grecka. Zdumiałam się, że feta taka młoda 😉
https://photos.google.com/share/AF1QipN9mpFRNXenNFatlWpqei4Bts1OT3Be6sGT4a10271q-6QlfO1ZVLA9z6wiuUvyJw/photo/AF1QipO9qIMFHk01BqeKxZy1K1bJ9lqRryuZlW5fig6i?key=a2VTdlEyUWw3ejJNZWJPZFhIaVBNRTg1RGVJNkFn
Sałatkę grecką bardzo lubię i często robię. Gdzieś wyczytałam, że jeżeli taką sałatkę najpierw poleje się oliwą a potem dopiero dorzuci ogórki to ochrania się pomidory przed askorbinazą, która niszczy w nich witaminę C.
Czy to prawda nie wiem 🙁
A Grecję bardzo lubię, byłam tam już 10 razy …
Odbierałam dziś wnuczkę ze żłobka , akurat na lawetę był wciągany samochód. Bardzo to ją zainteresowało i oczywiście zapytała dlaczego. Odpowiedziałam, że pewnie zepsuł się silnik albo skrzynia biegów a może akumulator. Popatrzyła na mnie poważnie i powiedziała: to na pewno klakson 🙂
Oj, daleko to od nas, daleko… Grecja przytłoczyła mnie tym, że co rusz, to coś, co chciałabym zobaczyć, dotknąć i tak dalej. Trochę jestem niezwyczajna takiej nachalności zabytków 🙄
Poza tym ja tam naprawdę czułam to „mówią wieki”, to był pierwszy taki starożytnością tchnący kraj, jaki odwiedziłam. Jako dziecko byłam zafascynowana mitami greckimi i tak dalej, i to w jakiś sposób odżyło wtedy. Czułam się jak w świątyni!
No dobra…jako nastolatka byłam zafascynowana pewnym Grekiem, ale on był zafascynowany pewną Heleną, ale nie Trojańską. Nic z tego nie wyszło…Helena była pragmatyczną kobietą i wzdychania Greka przyjmowała do czasu.
Ojej, jak tej Heleny nienawidziłam naonczas 👿
Stelianos wrócił podobno do Grecji, a Helena ułożyła sobie życie z Markiem i są szczęśliwi po dziś-dzień.
Nie znam też Italii, w ogóle nie znam krajów nadbałkańskich i dlatego z ochotą wielką czytam relacje Ewy i Witka z tych wam bliskich, a dla mnie dalekich póki co podróży.
Chyba trzeba się gdzieś ruszyć…
🙂 na pewno klakson, dobra diagnoza 🙂
Notuj takie momęty, Małgosiu 🙂
Nie strzelać do pianisty! Mam pomysł.
Nasz Drogi Gospodarz przyzwyczaił nas do wpisów o 8 rano czasu warszawskiego i stąd te zawirowania 🙄
Nieśmiało podsuwam Gospodyniom myśl… może wróćmy do rutyny?
Nie musi być codziennie wpis, ale niech o tej samej porze?
Żeby się nam łyżwy nie rozjeżdżały 😉
Dzień dobry,
Znacznie mniej podróżuję po świecie niż inni nasi Blogowicze, ale miejsca w których byłem pamiętam doskonale, miasta, wioski, góry, morza, nastroje, a przede wszystkim ludzi. Bardzo chętnie oglądam wszystkie reportaże z podróży zamieszczanych na naszym Blogu. Nie wszędzie można zawitać samemu.
Jestem zdecydowanym zwolennikiem zwiedzania indywidualnego, nie wyobrażam sobie wycieczki grupowej (nigdy na takiej nie byłem). Jadąc, zawsze mnie znosi daleko od planowanej trasy, wszystko zmieniam na poczekaniu, przeważnie nie mam żadnych rezerwacji, bo nigdy nie wiem czy i kiedy dotrę do planowanego miejsca. Może się przecież po drodze stać coś ciekawego, gdzie warto się zatrzymać i po prostu pogapić. Z braku dalekich podróży znajduję wiele radości w tych codziennych lub weekendowych. Bardzo często się zdarza, że wsiadam do samochodu, podjeżdżam do bramy,…. i wciąż nie wiem w którą stronę skręcę.
Mnóstwa wrażeń z podróży dalekich, średnich i tych całkiem bliskim wszystkim Wam życzę.
Dobranoc 🙂
dzień dobry …
wspomnienia z Grecji to miłe zajęcie w ten zimowy dzień … też nie wiedziałam, że feta taka młoda …
Małgosiu dużo będzie miłych chwil z Basią bo teraz będą światem dziecka pomalowane … 🙂
a haneczka coś milczy …
Małgosi teraz bańki mydlane będą zamarzały … możesz zrobić eksperyment z Basią …
Dla tych, którzy kochają greckie pejzaże, musicale oraz piosenki Abby:
https://www.youtube.com/watch?v=pM4Ou4T3s_I
Oraz dla tych, którzy chcą sie żaprzyjaźnić z wielką, grecką rodziną 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=iGJ3L1mY5oc
Z Grecja kojarzy mi się kawa pita na Zakynthos. O dziwo najbardziej smakowała mi kiedyś w Sajgonie parzona w ten najprzedziwniejszy sposób.
https://pyzamadeinpoland.pl/2018/02/ca-phe-vot-czyli-kawa-w-skarpecie/
Przy dzisiejszej temperaturze marzy mi sie Grecja, ale musze sie zadowolic goraca herbata. Rano bylo -6°C. Od jutra wracamy do normalnych temperatur i obecne mrozy o nazwie Moskwa-Paryz chyba wroca do Moskwy.
nie tak dawno temu miałem wspaniale przeżycie z kawa 🙂
w monachijskiej sieci starbucksa zamówiłem podwójna kawę. pani kelnerka wystawiła rachunek tylko za jedna małą kawe.
zwróciłem jej delikatnie uwagę na przypuszczalny błąd 🙄 a ona na zupełnym luziku, ze to w zupełności wystarczająca należność, za to co sie tutaj otrzymuje.
🙄 🙄 prawdopodobnie wyglądałem na bardzo zakłopotanego, ale z panią obsługująca zgodziłem sie w 100% bez kłótni i bicia 🙂
powyższy przypadek nie ma najmniejszego znaczenia na mój stosunek do tamtego rejonu oraz zamieszkałej tam ludności. ichniejsza życzliwość i otwartość daleko wyprzedziła moje oczekiwania. mile wspominam ostatnie dwa pobyty w tamtejszym rejonie ze wspaniałymi krajobrazami w który wtopiony jest przemysł na najwyższym światowym poziomie.
Powitać Annę Barbarę S przy naszym stole 🙂
Bezdomny,
nie za bardzo rozumiem Twoje przeżycie z kawą – zamawiasz kawę, płacisz za kawę, obojętnie, czy małą czy dużą 🙄
W dodatku dolewki masz ile chcesz za friko, przynajmniej u nas w kawiarniach/restauracjach. Insza inszość to expresso, która za każdym razem musi być parzona po raz pierwszy 😉
Ela,
u mnie dzisiaj z rana jest +3c – prawie lato, jak na to, co niedawno bywało 🙂 Ale to jeszcze nie koniec, do maja daleko!
Moją Grecję przejechałam tam i z powrotem siedząc tym razem na fotelu, niestety…ale wspomnienia wróciły!
https://goo.gl/photos/3Ra71eHXK9UbTSNB9
https://kobieta.onet.pl/zdrowie/maslo-orzechowe-i-mleko-kokosowe-znikna-z-polek-sklepowych/qnm0hqh <– co myślicie o takich absurdach?
U nas też jest "Peanuts butter" i "Cocoa milk" i nikomu do głowy nie przyjdzie, zeby to zmieniać, bo jakaś komisja doszła do wniosku, ze "milk" to jest słowo zastrzeżone tylko dla krowiego mleka i tym podobne bzdury. Chyba rzeczywiście w tej Komisji Europejskiej nie mają co robić 😯
A co z mlekiem kozim?
Nasi są wszędzie, w Grecji oczywiście też. Może ktoś będzie miał ochotę zajrzeć na ciekawy blog Polki mieszkającej w Grecji:
https://salatkapogreckuwpodrozy.pl/blog/tag/zycie-w-grecji/
Ja mam w Grecji swoich Greków 😉
Ale-ale,
bezdomny wspomniał o frytkach – dla mnie to odkrycie w Grecji, frytki posypane oregano! Lubię, a nawet uwielbiam frytki, ale nie robię ich w domu, bo dla kogo? Nie opłaca się, a poza tym Jerzor rzęzi, że niezdrowe. Ja sobie nigdy nie odmawiam frytek w podróży! I jak zakupię/zamówię, zgadnijcie, kto podjada…ten zdrowotny!
Ostatnie frytki, jakie robiłam, to sporo czasu temu według przepisu Heleny, to znaczy według Hestona Blumenthala, który to przepis Helena podała. Rozkłada się to w czasie, ale zaręczam – WARTO! Pamiętam, że u nas był wtedy siarczysty mróz, który ułatwił mi zadanie i skrócił czas 😉
Tutaj jest ten przepis (Helena barwniej to opisała, ale nie umiem znaleźć 🙁 )
http://gotujebolubi.pl/frytki-nad-frytkami/
Alicjo-z tą poprawnością spożywczo-kulinarną jest chyba trochę podobnie, jak z poprawnością polityczną. W zasadzie wiemy i rozumiemy, o co chodzi, ale to jednak irytujące. Już słyszę zdrowo-rozsądkowy głos Pyry w tej sprawie…
Jeśli jesteśmy w Grecji, to obowiązkowo ten film i ten taniec 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=2AzpHvLWFUM
Alicjo już zapomniałam albo mało widziałam zdjęć z Waszej podróży po Grecji … zjechaliście kawał kraju .. mi się tak zdarzyło też nie w sezonie bo w październiku …
dziś zrobiłam smarowidło na kanapki .. 3 jajka na twardo posiekane, majonezu 2 łyżeczki + kurkuma + pieprz czarny i natka … i na to będzie śledź z oleju i rzodkiewki .. kanapka ze śledziem za mną chodziła i mnie naszło .. 😉
niby grecka sałatka … fetę, pestki dyni i pomidory mam … jutro se zrobię …
https://kulinarneprzeboje.pl/2018/02/26/salatka-z-feta-i-suszonymi-pomidorami/
To nie jest tak, że zamawiasz kawę i płacisz,obojętnie – za dużą czy za małą. W Polsce ceny zależą od rodzaju kawy i wielkości filiżanki/ kubka. A dolewki nie istnieją, bo każda porcja kawy parzona jest w ekspresie. A kawy rozpuszczalnej w kawiarniach nie ma. W każdym razie nigdy jej nie spotkałam. Zresztą kawę rozpuszczalną jej zwolennicy piją w domu, a do kawiarni chodzą na dobrze przyrządzoną naturalną kawę.
Tak więc nie dziwię się bezdomnemu, że ucieszył się z kawowej niespodzianki.
krystyno są promocje … np. kawa za darmo do śniadania … druga kawa za darmo .. bywa tak bo sama korzystałam ..
Danuśko,
to ja właśnie w tym duchu niepoprawności! Wrrrrrrr….! Czy oni tam naprawdę nie mają co robić w tej akurat szczególnej komisji???
I przepraszam, że przepraszam, ale właśnie wyczytałam, że chłopczyk dostał tylko po łapkach za paskudne zachowanie i jeszcze ma za złe!!! Cholera mnie bierze!
To tak przy okazji przemyśleń „wracać – nie wracać”.
Salso,
najważniejsze, że pasta z kurkumy pomogła. Jeśli czytasz blog Agnieszki Maciąg/ ja czasami tam zaglądam/, to może trafiłaś też na podany przez nią przepis na bolące gardło : zaparzamy w szklance szałwię; do ciepłego naparu dodajemy łyżeczkę soli i łyżeczkę octu jabłkowego. O skuteczności szałwii jestem przekonana. Z solą i octem jabłkowym spróbuję przy okazji, która oby nie nastąpiła.
Jolinku,
czytałam, że te ” promocje” spowodowane są różnymi stawkami VAT na kawę i inne produkty. Ale jeśli to jest z korzyścią dla klienta, to i takie promocje są miłe.
Przygotowałam ciasto drożdżowe, bo dawno nic nie piekłam. Na razie rośnie. Zostały mi białka, które wykorzystam do upieczenia ciasta z siemienia lnianego wg przepisu podanego niedawno przez Cichala, ale to dopiero w piątek.
Krystyno,
ja napisałam jak jest mniej więcej na szerokim świecie, a o expresso wspomniałam też, że to inna para kawy (kaloszy). Nie jestem kawowa, ale w podróży bardzo chętnie – musi być mleczka kapkę i cukru też, jak nie ma, to się obejdę.
Dlaczego kawa w podróży? Bo jestem herbaciarą i boli mnie serce, jak postponuje się herbatę…torebka, kubek styropianowy i tak dalej.
To szybka podróż, ale nawet w restauracjach herbata nie jest po mojemu. Ach gdzież ta Herbaciarnia Herbowa z Rynku Wrocławskiego lat siedemdziesiątych, tuż obok galeria szkła mistrza Zbigniewa Horbowego (swego czasu byłam jego sąsiadką)! To było wspaniałe miejsce i tam parzyli herbatę na wiele sposobów. Krem sułtański też mieli świetny.
Idę sobie popłakać na boku…
Jolinku a mnie naszły „kurczacze żądołki” jakby napisała Alicja. Dostaliśmy wolnowar Crock-Pot i dzisiaj inauguracja. Zobaczymy co to będzie.
Gdzie mi mignęło, że feta powstała w Bułgarii (sirene), bo tylko tam hoduje się Bacteria Bukgarica (i chyba na Bałkanach) Niemcy sprowadzają ten ser tonami i próbowali zaszczepić u siebie. Nic z tego nie wyszło. W trzecim pokoleniu – psieje.
A propos Grecji. Żona Andrzeja Sikorowskiego, Chariklia, jest Greczynką. Jej brat Zisis, moje odkrycie zresztą, śpiewał po grecku bardzo pięknie, ale zatęsknił za ojczyzną i tam pojechał. Myślał, że zrobi karierę piosenkarską, ale okazało się, że tam w każdym barze jest taki sam zapiewajło. Wcześniej w Krakowie skończył AGH i dzięki temu jest teraz poważnym inżynierem w Atenach. Wiele lat temu byłem u niego i dzięki temu zobaczył Peloponez, Grób Agamemnona, Kanał Koryncki i inne poza ateńskie zabytki.
Chłe chłe chłe…jak zaśmiewali się Rycerze Trzej 🙂
https://smaker.pl/newsy-kawa-z-maslem-nowy-sposob-na-odchudzanie,1900222,a,.html
https://www.youtube.com/watch?v=ccx4-KT_ACs
Alicjo,
rozumiem. Napisałaś o kawie ze swojej perspektywy. Tutaj espresso, capuccino, latte czy inne kawy – każda ma swoją cenę, wszystkie są parzone w ekspresie i niestety dolewek nie ma. Trzeba zamówić kolejną kawę i zapłacić za nią.
Herbata najczęściej podawana jest w saszetkach do zaparzania, choć są kawiarnie, gdzie jest zaparzana tradycyjnie.
Krystyno…
toteż napisałam – kawa w kawiarni, a zwłaszcza expresso itd (late) to inna para kaloszy. Podkreśliłam!
Ale Herbaciarni Herbowej żal…
cichalu wolnowar powiadasz … to zaczynaj gotować już na święta … 😉
Alicjo kobieta też lubi Niemena …
http://czestochowa.wyborcza.pl/czestochowa/7,89625,23073825,myszkow-co-sie-stalo-gdy-didzej-nie-spelnil-kobiecego-snu.html#Z_MTstream
Alicjo a ja kawowo (bez cukru i bez mleka) .. ale w podróży i w gościach piję herbatę (zwykle dobrze parzona) bo kawy nie robią po mojemu … w podróży zwykle mam swoją kawę, swój kubek i rano robię sobie sama kawę …
Jolinku,
ten link z kobietą z Myszkowa to czego ma dotyczyć? Bo nie rozumiem – znaczy, jak lubię Niemena, to co?
Bo lubię, a nawet uwielbiam Niemena. Wytłumacz, proszę.
Alicjo dotyczy tego jak kobieta kocha Niemena i co gotowa zrobić … taki żart … rozumiesz? …
Nie rozumiem (teraz rozumiem), bo napisałaś wcześniej „kobieta *też* lubi Niemena”, czyli każda kobieta, która lubi Niemena, a napisałaś to pod moim adresem „Alicjo kobieta też lubi Niemena …” to naturalne, że wzięłam to do siebie.
https://www.youtube.com/watch?v=wTjLZwpmufw&list=RDwTjLZwpmufw
Dzień dobry,
Nie wiem jak jest w Kanadzie, ale w Stanach bezpłatne dolewki kawy są tylko w nielicznych restauracjach, m.in. w popularnych tutaj, tanich Diner.
Kawiarni w naszym, polskim pojęciu tutaj nie było i nie ma, a wspomniana sieć Starbucks jest co najwyżej lokalami kawiarnianopodobnymi, gdzie kawę podają w tekturowych kubkach. Nie ma w nich również obsługi kelnerskiej, o której wspomina bezdomny. Może w Europie sieć bardziej dostosowała swoje lokale do standardów europejskich.
W żadnych lokalach tej firmy, jak również np. Dunkin Donuts (następny amerykański wynalazek bezmyślnie powielany w wielu krajach, m.in. w Polsce) nie ma bezpłatnych dolewek kawy!
A takich lokali i takiej kawy jak np. w kawiarence Pożegnanie z Afryką na warszawskim Starym Mieście nigdy tutaj nie spotkałem i wątpię czy spotkam. Może gdzieś w Nowym Jorku lub innym wielkim mieście.
Żart tak głupi, że głowa mała. To nie moja generacja i ja nie rozumiem takich żartów, do głowy by mi (tej małej) nie przyszło.
I jak kocham Wrocław, tak Czesio mnie zawsze wita w Warszawie (zawsze mam to w uszach, lądując na Okęciu):
https://www.youtube.com/watch?v=ePNUSmH3dMI&list=RDwTjLZwpmufw&index=2
Nowy,
za mało chodzimy po kawiarniach, proste…U nas w tych restauracjach co byłam (trudno to nazwać kawiarniami) zawsze są dolewki, chyba że to jest expresso – trzeci albo czwarty raz to podkreślam!
Nowy,
obejrzałam zdjęcia z kawiarni ” Pożegnanie z Afryką”. Rzeczywiście, urocze miejsce, klimatem pasujące do Starego Miasta. Bo dobrze, jeśli lokal pasuje do otoczenia. W Wejherowie sympatyczną kawiarnię – restaurację w mieszczańskim stylu, ze starymi fotografiami miasta, doskonale wpisującą się w klimat wejherowskiego rynku nowy właściciel unowocześnił, niszcząc dawną harmonię.
Ciekawych kawiarni i różnych innych miejsc, gdzie można posiedzieć przy kawie czy herbacie jest tyle, że nawet nie staram się poznawać nowych miejsc. Podoba mi się też to, że bardzo wiele starszych osób/ i to bardzo starszych/ odwiedza te miejsca.
Alicja wspomina z rozrzewnieniem herbaciarnię z wrocławskiego rynku, ale takich miejsc nadal nie brakuje ani w Warszawie:
http://www.samefusy.pl/herbaciarnia-menu-herbaty-czerwone
ani we Wrocławiu:
http://herbaciarniak2.wroclaw.pl/o-nas.html
Co do sałatki greckiej. Właśnie przypomniało mi się, jak kilkanaście lat temu poszliśmy do restauracji Zorba na warszawskim Ursynowie. Znajomi zachwalali, od nas rzut beretem, no i ta nazwa… Co tu wybrać z menu? Miałam ochotę na coś lekkiego; podczas wakacji na Krecie zajadałam się sałatką grecką i zawsze wyglądała podobnie, pomidory, cebula, papryka, ogórek, kawał sera, no sami wiecie. Ale gdy przyszedł kelner, zaniemówiłam: przede mną stanęła misa… sałaty z 1 (słownie: jedną) oliwką na szczycie. Cudo! 🙂 🙂 🙂
Krystyno, naprawdę warto tam wstąpić. Ale miejsc z dobrą kawą i, jak pisze Danuśka, herbatą jest w Warszawie więcej i jak Ty piszesz, są one wszędzie.
Alicja,
Piszesz – „za mało chodzimy po kawiarniach, proste…”
Przyznam, że dosyć trudno mi dzisiaj Ciebie zrozumieć, bo wyżej piszesz, że czy mała czy duża kawa, to obojętne, dolewki za darmo. Wynikałoby, że jesteś stałym bywalcem. Ale mniejsza z tym….
Uwagi „Żart tak głupi, że głowa mała.” też nie rozumiem, ale też mniejsza z tym….
Danuśka,
Herbaciarnia Herbowa, o której wspominam, mieściła się w starej kamienicy, zajmowała 2 piętra. Były to dwie wysokie sale, na scianach piękne malowidła, jacyś rycerze i coś w tym stylu…chciałam znaleźć coś w sieci, ale wygląda na to, że nie uwieczniono tych wnętrz. Tyle znalazłam, ale dobre i to!
https://www.google.ca/search?q=stara+herbaciarnia+herbowa+we+wroc%C5%82awiu+%2B+zdj%C4%99cia&client=firefox-b&dcr=0&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ved=0ahUKEwjW35SJ3cnZAhUJj1QKHcpqDbcQsAQIOg&biw=1204&bih=554#imgrc=3E87rd_m_uzH6M:
Była to herbaciarnia z atmosferą 🙂
Nowy,
nie jestem stałym bywalcem kawiarni, bo tu takowych nie ma, piszę o restauracjach, rzadko bywam, ale jeszcze raz powtarzam – zamawiasz kawę, to masz dolewki ile chcesz z dzbanka, chyba, że zamawiasz expresso. A kawa w trasie jest jaka jest, czego można oczekiwać na postojach dla kierowców czy turystów. Mimo wszystko wolę wtedy kawę, niż herbatę 😉
„żart tak głupi, że głowa mała (w domyśle – żeby zrozumieć)” – to też poderwałam od kogoś, akurat mi pasowało.
Więcej grzechów nie pamiętam, ale jak mi ktoś wytknie, postaram się wytłumaczyć.
Oj Nowy, Nowy! Taki duży Pan i stara się zawsze zrozumieć kobietę. Czasami się udaje, ale to i tak ryzyko, że nam się tak tylko zdaje…
Lekarz pyta pacjenta; „czy uprawia pan jakieś sporty ekstremalne” – „czasami sprzeciwiam się żonie” 🙂
https://www.google.ca/search?q=stara+herbaciarnia+herbowa+we+wroc%C5%82awiu+%2B+zdj%C4%99cia&client=firefox-b&dcr=0&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ved=0ahUKEwjW35SJ3cnZAhUJj1QKHcpqDbcQsAQIOg&biw=1204&bih=554#imgrc=sikvwHgb0pY2ZM:
Wyobraźcie sobie te malowidła w pastelowych kolorach…Tu akurat jest sala na parterze, ale piękne stare schody prowadziły na piętro i tam była podobna sala. Oprócz herbaty pojawiał się tam czasami „full wrocławski”, znakomite piwo. Nie przysięgnę, bo nie mam z kim skonsultować, ale chyba kosztowało 11zł. (mówię – lata 70-te, połowa tychże).
Do herbaty podawano zawsze jakieś orzeszki, rodzynki, migdały itd. w znikomych ilościach, ale zawsze to, a do niektórych herbat konfitury na malutkich szklanych spodeczkach. Zdaje mi się, że herbacie po rosyjsku towarzyszyły konfitury. Herbaty podawane były w dzbanuszkach (metalowych, z tego co pamiętam), a filiżanki były porcelanowe. Może ktoś pamięta i może skorygować albo ewentualnie coś dodać do moich wspomnień. Dla mnie to było ważne miejsce.
Tu zdumiona wielce odkryłam, że Herbowa to jakieś nie wiadomo co, mój kompan, kolega z dawnych lat też był podobnie zdumiony, chociaż to Wrocławianin. Wyglądało jak podrzędny bordello czy coś w tym stylu. Teraz nawet się nie oglądam i nie chcę wiedzieć, co tam jest, ktokolwiek to wziął w posiadanie, zniszczył kawał pięknej kamienicy i historii, jaka się z nią wiązała. Tylko płakać 🙁
http://aalicja.dyns.cx/news/By%c5%82a-Herbowa-grudzien2001.jpg
Cichal,
bo już nigdy nie wypłynę z Tobą na szerokie wody oceanu 👿
Zjedliśmy beczkę soli? Ano właśnie!
https://photos.app.goo.gl/HazR3fLSTFFoWuNH2
Ja tu na wszystkich mam „kwity” – ale przynajmniej wiecie, jakie 🙂
Ech…łezka się kręci, ale cośmy użyli, tośmy! Pamięci Jerzego…
Goście wyjechali, czas powiedzieźć: Witaj Bando Blogowa.
Dorzucę swe cztery grosze do kawiarnianych zawiłości. Coby Was dziatki drogie pogodzić: stara jak świat prawda- co kraj to obyczaj, co kawiarnia/bar/knajpka* (*niepotrzebne skreślić) to inne sposoby podawania czarnego, wonnego napoju.
Mogę jedynie dodać, że u nas za podwójną kawę płaci się podwójną cenę. Przy okazji: podwójna ma dwa znaczenia – podwójna w gabarytach lub mocy. Czasami…no mówię: czasami, cena bez zmian i wtedy człek zachłystuje się z wrażenia. Zapewnie to miał bezdomny na myśli.
I coby nie było omyłek: chodzi o kawę z expressu. Ta podawana w dzbankach nie jest chyba parzona w typowym expressie lecz w ustrojstwie z filtrem podwieszonym pod cieknący wrzątek. I z taką spotkałam się głównie w filmach amerykańszczańskich. Bo lata, lata temu mieliśmy takie coś w domostwie. W kawiarniach tutejszych nie widziałam.
Pamiętam za to doskonale aromat kawy dochodzący z kawiarni „Alhambra” mieszczącej się w Alejach Jerozolimskich, w bliskim sąsiedztwie Centralnego Domu Towarowego tuż obok budynku z olbrzymim globusem-neonem na dachu (reklama biura podróży Orbis).
Jako dziecko, codziennie (poza przerwami wakacyjno-świątecznymi i niedzielami) wchodziłam w bramę z której było wejście do kawiarni. Nieco później chadzałam tam na kawę. Doskonale parzoną, aromatyczną, piekielnie mocną i słodką jak ulepek. Zawsze musiałam prosić by nie dodawano cukru. Czym szokowałam panie kelnerki.
https://audiovis.nac.gov.pl/obraz/165423/968314b0c39e841cf0c217d9ad5f0fe8/
Cichal 🙂 🙂 🙂
Echidna,
Nasze warszawskie ścieżki, jak widać, często się krzyżowały. Alhambrę pamiętam doskonale i kawę tam serwowaną, której zapomnieć się nie da. I wystrój jak na ówczesne czasy rzadko spotykany, z przewagą dość ciemnej czerwieni i coś w rodzaju, jak na Alhambrę przystało, arabskich wzorów. Niewiele wówczas mieliśmy doświadczeń i styczności ze światem, więc trudno dzisiaj ocenić jakby to było odbierane teraz. Pamiętasz te maleńkie stoliki, a zamiast krzeseł okrągłe, dość niskie siedzonka, oczywiście bez oparć? A kawę podawali w takich miedzianych, czy robionych na miedziane, tygielkach, filiżanki oddzielnie. Pachniało cudnie w całym lokalu i na ulicy. Pamiętam tę bramę o której wspominasz, to stamtąd wchodziło się do kawiarni. Dzięki, że o niej przypomniałaś. Alhambra to taki kawałeczek Warszawy, gdzie się zapominało o codzienności. 🙂
Centralny Dom Towarowy (późniejszy SMYK) jest teraz pięknie odnowiony, wszystko praktycznie, oprócz podstawowej konstrukcji, było wyburzone, został sam szkielet, po czym od nowa wszystko odbudowane, ściśle według pierwotnego wzoru. Nawet ogromny neon zrobiono ponownie dokładnie w/g tego jaki był na CeDeCiaku. Aż to dziwne, że pozwolono (podobno nie było łatwo!), dlatego, że cały neon, począwszy od projektu, a skończywszy na wykonaniu powstał w byłej NRD. Jakież to teraz niepolityczne…. 🙂 Już chyba tylko dni dzielą od oficjalnego otwarcia.
Dzisiaj na obiad był kurczak w chińskich warzywach, zakupiony w pobliskiej japońsko-chińskiej restauracji. Danie bardzo popularne, tanie i dobre, ale żeby choć trochę uatrakcyjnić przeciętność azjatyckiej kuchni wyciągnąłem dawno zapomnianą butelkę sake, trzymaną od kilku lat w lodówce. I to był strzał w dziesiątkę. nie wiem jak mogłem tak długo trzymać w zasięgu ręki coś tak fajnego.
Sake nazywa się TYKU JUNMAI GINJO i całe szczęście, że przebywała w lodówce. Musi być dobrze schłodzona. Więcej o niej można zobaczyć tutaj:
http://www.tykusake.com/
To ta w czarnej, ładnej butelce.
O sake, czyli znanym japońskim trunku, niemal się na naszym blogu nie wspomina. Po dzisiejszej degustacji chcę szybko wypełnić tę lukę. Sake jest warta spróbowania! Naprawdę!!!!
Dobranoc 🙂
Bardzo lubię czasami zerknąć do Ewy i Witka, połazić z nimi gdzieś tam….
Natknąć się na coś zawsze aktualnego, a zwłaszcza dzisiaj tak ważnego……
https://photos.google.com/share/AF1QipOSxbQV9leDhvuslosaedjQDyDiOkRP99rREP_Y-bepGAPuJmLtl_Gqi4E0bsEE-A/photo/AF1QipOuAOzpscOqWmFb17einLuD3aBdXJUEzGyjeUin?key=ZjlPeVNybzdBaktUVWU5ZFJ1Vmt3c2VvMUpTT19n
Mam nadzieję, że autorzy zdjęcia darują mi publikację bez ich uprzedniej zgody.
dzień dobry …
echidno goście wyjechali to będzie więcej echidny na blogu … 🙂
ja kawy nie piłam jak byłam dziewczęciem … ale już nie pamiętam kiedy ją polubiłam …
-15 … ale będzie cieplej …
Dzień dobry 🙂
kawa
Do herbaciarni i kawiarni z klimatem i klasą dorzucę z Kazimierza Dolnego http://herbaciarniaudziwisza.pl/
Irku, dolewka kawy gratis czy trzeba placic ?
Wspomnieliście o Alhambrze, trochę dalej w Alejach, niedaleko Rotundy była też dobra herbaciarnia Gong, z fajnym neonem nad wejściem …
Dowcip z rana, jak śmietana 🙂
Lekarz do pacjenta: Czy uprawia pan jakieś sporty ekstremalne?
Pacjent- Tak, czasem sprzeciwiam się mojej żonie…
Neony, o które wspominacie powyżej są być może do obejrzenia tutaj:
http://www.neonmuzeum.org/pages/onas.html
Może zorganizujemy jakąś blogową wycieczkę?
Bardzo klimatyczna kawiarnia mieści się też w Muzeum Powstania Warszawskiego:
https://vignette.wikia.nocookie.net/warszawa/images/e/ef/Kawiarnia_Muzeum_Powstania_Warszawskiego.JPG/revision/latest/scale-to-width-down/640?cb=20120108005846
Nowy-znalazłam dosyć ciekawy artykuł na temat sake http://japoland.pl/blog/sake/
Nie sądziłam, że ten trunek występuje w tak wielu odmianach. Wygląda na to, że są gatunki, które podaje się podgrzane, a inne należy schłodzić.
u mnie dziś spaghetti z sosem bolognese bo Amelka wpada na chwilkę .. dziś siedzę w domu i czekam na odwilż … a Wisła prawie zamarzła i po ociepleniu będą znowu problemy z powodziami …
A u mnie nie ma wody. Na klatkę podrzucono nam litrowe torebki z warszawską kranówką 🙂
Mimo padajacego sniegu pojechalam po chleb i zrobilam male zakupy. Na obiad bedzie makrela z piekarnika i reszta wczorajszego kalafiora.
Wiatr jest bardzo nieprzyjemny i spedze dzien w zaciszu domowym przy ksiazce.
Dzień dobry…
a u mnie ciemno jeszcze, Prosiaczek mnie obudził, żeby dosypać do michy suchego.
Nowy wspomina sake – oj, staraliśmy się przyzwyczaić do tego w Japonii, ale wyszło nam mniej więcej średnio, nie jest to napój z naszej półki. Ani to wino, ani to wódka, mnie brakowało „substancji” w tym, jakiegoś pazura.
Idę dospać….sympatykom Owczarka Podhalańskiego (po sąsiedzku) przypominam, że ma dzisiaj urodziny 🙂
Nowy2 – ponoć były miedziane. Te tygielki. I chyba nazywano podawaną kawę „kawą parzoną po turecku”. Dlatego była tak niesamowicie słodka.
Wnętrze było takie jaw wspomniałeś. Dodałabym jeszcze kłęby dymu tworzące swoistą zasłonę gdzieś w okolicach sufitu. Na szczęście aromat kawy zabijał smrodek tytoniowy.
Dziecięciem będąc przechodziłam wspomnianą bramę dwa razy dziennie: w drodze z i do szkoły mieszczącej się po przeciwnej stronie kina Świat. Kawy w owych czasach nie pijałam. Chyba tylko kawę Turek z mlekiem i do tego chrupiące, świeże bułeczki lub rogaliki. Koniecznie z masłem i domowej roboty konfiturami. Gdyśmy były z Bunią same w domu, Bunia niekiedy serwowała takie śniadanko.
A co do ścieżek jakimi chadzaliśmy – to kolejna odpowiedź dla Nowego2 – chyba żeśmy chodzili do tej samej podstawówki. Numer 13 na Raszyńskiej.
Asiu dziś początek Halowych Mistrzostw Świata w Lekkoatletyce …
http://www.gazetawroclawska.pl/sport/inne-sporty/a/hms-halowe-mistrzostwa-swiata-w-lekkoatletyce-2018-program-harmonogram-startow-polakow-transmisja-na-zywo-live-online,12971732/
o wróciła Bunia echidny … 🙂
Krystyna mnie doskonale zrozumiała 🙂
zamówiłem dwa razy espresso, w czwartym rzędzie druga z lewej
https://www.starbucks.de/menu-list/beverage-list
i zapłaciłem za jedno espresso 🙂 bo pani uważała, zresztą podobnie jak i ja, po wypiciu kawy, ze ta ciecz nie zasługuje by płacić za dwie, pomimo ze zamówiono i wypiło sie dwie sztuki.
nie wiem, co w tym aż tak trudnego, by nie można skumać i wymyślać jakieś tam dolewki 🙄
U Alicji jeszcze ciemno, u mnie już. Na obiad zaserwowałam pieczeń wołową z kaszą i sosem grzybowym. Taki zwykły prosty obiadek. Może nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że po raz pierwszy pokusiłam się na wykonanie pieczeni w AirFryer czyli pieczenie (smażenie?) gorącym pwietrzem. Rezultat wspaniały.
Kiedyś Jolinek zainteresowana była możliwościami urządzenia. Bez reklamy – wszak nie polecam wytwórcy – zdaje egzamin. Robiliśmy warzywa, frytki, steki, ryby i dziś spory kawałek wołowiny. Za każdym razem zdaje egzamin. A co najważniejsze bez nadmiaru tłuszczu, skórka chrupka, nie wysusza produktów i oszczędza czas przygotowania posiłku.
Cichal nabył był Slow Cooker (wolnowar) o czym nam niedawno doniósł. Ciekawam Twej opinii Kapitanie. Myśmy zadowoleni.
Ciemno ciemno, ale już niedługo.
Nowy wspomniał sake, ja Japonię i przypomniało mi się, że połowa zdjęć czeka na załadowanie, zatem doładowuję 😉
O ile się nie mylę, z Warszawy od niedawna są loty bezpośrednie do Tokio – polecam Jolinkowi względem rzucenia pewnego nałogu 😉 To na pewno jest dłuuuuugi lot 🙂 Z przyległościami, to znaczy wyczekiwaniem na lotnisku itd.
Jolinku,
ja żartuję oczywiście, rzucisz, kiedy zechcesz, albo i nie rzucisz. Ale jak wspominałaś podróż ostatnią…no właśnie, trzeba wytrzymać 🙂
Małgosiu znam ten ból .. u nas raz na miesiąc nie ma wody ale nam nie podrzucają wody pitnej bo obok mamy źródło wody oligoceńskiej … Ty też masz taki wodopój blisko chyba ze 300 me od domu …
dziś robię serek z kefiru … wg tego przepisu …
http://skutecznie.tv/2015/11/domowy-twarog-z-kefiru/
echidno czyli zakup udany … i odżywiacie się prawidłowo … a figury będą jak u modeli … 🙂
Alicjo o wyjazdach siedzę i myślę (jest zima to siedzę i myślę) … i chyba się poddam z tymi wyjazdami bo nie rajcuje mnie to jak kiedyś i jak innych … brak mi komfortu w podróży przez te lotniska, tłumy, zakazy … ale jeszcze do końca tego nie przemyślałam … 😉
Względem neonów warszawskich: polecam artykuł rozbudowany fotografiami z przeszłości. Warszawaicy (i nie tylko) zapewnie pamiętają…
Upps
http://culture.pl/pl/artykul/warszawskie-neony
MałgosiuW – o tym wspominasz?
https://warszawskieneony.wordpress.com/2010/12/09/aleje-jerozolimskie-herbaciarnia-gong/
Znalazłam jeszcze to:
https://warszawskieneony.wordpress.com/page/10/
może niewiele wspólnego z kulinarną stroną blogowiska, ale spacerek po Warszawie* sprzed lat to przyjeność po zakończeniu posiłku
*kilka innych miejsc też obfotografowano, niekoniecznie z Warszawy i niekoniecznie z Polski
Jolinku 🙂 rozumie troski ktorymi dzielisz sie o podrozach. tez mam juz dosyc przelotow, lotow, dolotow. zmiany cisnien i klimatow w zaskakujaco szybkim tempie. tlumow na lotniskach i klebow dymu przed wejsciem na nie. nie wspominajac juz o hotelach, motelach i innych apartamentach, nawet tych znajdujacych sie tuz nad brzegiem oceana lub baltyku.
od przyszlego tygodnia wyruszamy wraz z Markiem w poooodroz. Marek jest niestety ograniczony czasem, dla mnie czas nie ma znaczenia, liczy sie tylko zdrowie, czego i wam wszystkim od serca zycze 🙂
udanej podróży Markowi i Tobie życzę. A dokąd to, jeśli wolno spytać?
errata:
przyjemność
Echidno, ja nie robie zadnych tajemnic z moich wyjazdow 🙂 jedziemy ku sloncu, ku oceanu, ku przygodzie po europie z naciskiem na polwysep iberyjski 🙂 jak mnie Marek opusci to pozostaje na tarifie. to europejska stolica wiatru i fali 🙂 , poza tym to andaluzja, a tam maja pysznosci nad pysznosciami rowniez w kulinariach 🙂
Zatem Marek i bezdomny pakują walizki i ruszają w podróż na południe Europy, a dla pozostałych mam kawiarniane walizki w Olsztynie 🙂
http://nawalizkachcafe.olsztyn.pl/historia-walizki/
Chłopaki-udanej podróży i wielu wspaniałych wrażeń!
Danuśka świetne te walizki …
Marek ma szanse odwiedzić po drodze pepegora i Sławka w Paryżu .. taka podróż bez spinki i z własnym lokum na pewno jest interesująca … udanych wojaży Panowie … 🙂
niby Madera a zupa jakby francuska …
http://www.rngkitchen.pl/2018/02/zupa-chlebowa-z-madery.html
Zatem słońca, pomyślnych wiatrów, smakowitych kąsków i czarujących przygód Wam życzę
Echidno, tak chodziło mi o ten neon 🙂
Markowi i bezdomnemu – szerokiej drogi i pięknej podróży.
Uff, woda wróciła.
Ela / 8:30 / w herbaciarni u Dziwisza dolewka do herbaty gratis, zważywszy że przy herbacie zielonej kilka dolewek jest wskazane 🙂
Co do kawy, to przy tak wysokiej jakości kawy parzonej w kafeterze lub tygielku – nie zalecam 😉
Nie znałam tego urządzenia AirFryer: popatrzyłam na zastosowanie- podoba mi się 🙂
na ceny- nie podoba mi się 🙁 Pozostanę przy swoich urządzeniach i sposobach „chudego” gotowania, smażenia i pieczenia 😉
Lubię takie podróżowanie o jakim napisał bezdomny, życzę dobrego wyjazdu 🙂
Nowy wspomniał ostatnio, że nigdy nie był na zorganizowanej wycieczce i jak sobie pogrzebałam w pamięci to ja chyba również nie a jeżeli już to zwiedzałam sobie na własną rękę. Lubię zaglądać w miejsca nieoczywiste i snuć się bez specjalnego napinania.
Nie chodzę do sieciowych kawiarni, gdzie serwują kawę w papierze; psuje mi to smak. Kawę zaczęłam pić będąc już mocno dorosła, nigdy nie lubiłam tzw. kawy po turecku albo plujki. Lubię swoją poranna kawę z kawiarki, czasami też trafi się super kawa z ekspresu gdzieś w lokalu. Nie wiem jak to jest ale we Włoszech smakuje mi kawa wszędzie 🙂
Jolinku,
zgadzam się, podróżowanie jest niezwykle uciążliwe, ale czego się nie robi, zeby gdzieś tam być.
Właśnie przygotowuję walizeczkę podręczną…
U mnie to jest 3 godziny jazdy na lotnisko, trzeba być 3 godziny przed lotem międzykontynentalnym – to już masz 6 godzin, zanim wsiądziesz do samolotu…potem lot ileś tam, nie daj Boże międzylądowanie i czekanie…Trochę człowiek poklnie, ale i radości trochę jest. Wymogłam na Jerzoru, że loty mają być bezpośrednie, chyba, że nie można inaczej. Naprawdę nie opłaca się oszczędzać dwie stówy na bilecie, a tracić na czasie, który też przecież jest pieniądzem!
A wracając do palenia, obrzydło mi to, że właściwie nie ma nigdzie miejsca, gdzie można z przyjemnością zapalić. No to co to za przyjemność? I tak rzuciłam, ze złością, ale…1994 r. Kawał czasu, płuca pewnie mam jak miechy 🙂
MałgosiaW,
jest jakaś szansa na obejrzenie paru Zanzibarów? Ja właśnie załadowałam wreszcie zdjęcia z Japonii, zabrało mi to 2 lata 🙁
można sobie zaplanować … już w tym miesiącu 24 i 25 pod PGE Narodowy Żarcie Na Kółkach w Warszawie …
https://pl-pl.facebook.com/zarcienakolkach/
no własnie … mam rezygnować z tego co lubię by lecieć na koniec świata w trudnych warunkach? … myślę dalej …
Alicjo i gdzie tym razem wylatasz?
Małgosiu też bym popatrzyła …
Siedzę i rzeźbię te zdjęcia 🙁
https://photos.app.goo.gl/IciO6AjHsksLvnKi2
Małgosiu,
wrzuć na google photos i już…ja staram się większość podpisać, najlepiej wychodzi mi to zaraz po podróży, potem się zapomina…
Jolinku,
decyzja dopiero co, ale zaraz wylatamy, tam gdzie ciepło, oczywiście. I stosunkowo niedaleko – sprawdzić, jak się ma na tej półkuli ostatni bastion komunizmu…
https://www.youtube.com/watch?v=0DE3CTcGqCs&list=RDrublV5LQ5Ds&index=6
Ale to jest moje ulubione, podobnie jak Ibrahim….
https://www.youtube.com/watch?v=wMgXGd09ciM
Jeszcze Omara Portuondo żyje z tej bandy…ale chyba mnie nie zaprosi na kawę…
Alicjo czyli Kuba jak podpowiadałam ongiś … fajna podróż … a w Japonii był z Tobą sweterek własnej roboty …
można zakisić … ale do czego używać? …
http://niebieskimigdal.pl/kiszony-szpinak/
Ten sweterek już biega po Poznaniu 😉
Ja miałam trochę inne zamiary, ale to jeszcze zdążę – Kuba jest „pod nosem” i od dawna odkładamy, że za chwilę, bo wiadomo, ze to, co jest pod nosem, to się tak trochę lekceważy, że jest jeszcze na to czas itd. Wszyscy nasi znajomi kanadyjscy i kanadyjska polonia już tam byli (amerykanie mają zakaz), a my jak te ostatnie…no właśnie.
My też nie z tych, co to proszę wycieczki na lewo, na prawo, z tego co wiem, można sobie wypożyczyć samochód, ale podobnie jak na Madagaskarze – z kierowcą. W końcu kierowca też musi zarobić! A ponieważ hiszpański nie jest nam, a zwłaszcza Jerzoru obcy, więc plusy dodatnie jak najbardziej 🙂
Lecę do fryzjera zrobić porządek na głowie.
Otrzymałam dzisiaj mailem historię babcinego fartucha. Historia dotyczyła francuskiego fartucha, ale myślę, że na całym świecie mamy podobne wspomnienia:
nasze mamy i babcie nosiły zawsze fartuch, by chronić swoje suknie, jako że nie mialy ich za wiele. Łatwiej było wyprać fartuch niż poplamioną sukienkę, czy spódnicę.
Poza tym fartuch służyl do wyjmowania gorącego dania z pieca, albo do wycierania dziecięcych łez, czy też brudnej buzi.
Fartuch byl potrzebny, kiedy niosło się jajka z kurnika do kuchni, był też schronieniem dla nieśmiałych dzieci, kiedy ktoś wpadał do domu z wizytą.
Kiedy było zimno fatuchem można było przykryć ramiona, a kiedy było gorąco można było obetrzeć nim spocone czoło.
Wachlowanie fartuchem pozwalało rozniecić przygasający w piecu ogień.
Kiedy babcia wracała do kuchni z ogrodu niosła w podwiniętym fartuchu ziemniaki, czy też owoce.
Fartuchem można było też naprędce przetrzeć kurze w przypadku wizyty niespodziewanych gości.
Gdy nadchodziła pora posiłku babcia machała z daleka fartuchem i to był znak, by wracać do domu na obiad.
Czy nie sądzicie, że trzeba będzie długich lat, by wymyśleć ubranie, które będzie mogło rywalizować ze starym, dobrym fartuchem naszych babć?
Dzisiaj zwariowalibyśmy na samą myśl o tych wszystkich bakteriach szalejących w babcinym fartuchu, już choćby w ciągu jednego dnia.
W rzeczywistości jedyne uczucie, która wiązało się z tym babcinym, czy maminym fartuchem to była miłość….
Nie wiem, co myślicie na ten temat, ale dla mnie to bardzo piękna i prawdziwa opowieść.
Danuśka, pięknie napisałaś, aż się wzruszyłam. Przypomniała mi się moja babcia, pamiętam ją przede wszystkim w fartuchu właśnie. I chociaż służył do wszystkiego, zawsze był czyściutki – babcia była poznanianką 🙂
Zapytana przeze mnie kiedyś, czy nie obawia się złodzieja (po wojnie zamieszkała w poniemieckiej willi w Szczecinie), powiedziała, że skądże znowu, przecież w razie czego sypnie takiemu w oczy pieprzem, który zawsze nosi na wszelki wypadek w kieszeni fartucha 🙂 . Była bardzo ciepłą i dzielną kobietą, wychowała sama sześcioro dzieci, bo dziadek zginął w ’45. Z nią wiążą się moje najpiękniejsze wspomnienia z dzieciństwa…
Danusiu, śliczna opowieść o fartuchu. Też tak pamiętam swoją Babcię.
Alicjo, muszę zrobić selekcję, bo 1416 nie wrzucę, a Was zanudzę 🙁
A Buena Vista Social Club darzę szczerą miłością …
Kocimiętko-ja ową historię otrzymałam dzisiaj w poczcie i przetłumaczyłam jedynie z francuskiego, bo chciałam się nią podzielić z Wami na blogu.
Alicjo, Małgosiu-ten zespół występuje co roku w Polsce. Z tego co pamiętam na ich występach była Salsa, ja zresztą też już kilka lat temu:
https://www.ebilet.pl/widowiska/rewie-show/pasion-de-buena-vista/
Byłam na ich występie na Kubie, ale w Polsce jakoś nie mogę na nich trafić, zwykle nie ma mnie wtedy w kraju.
Ja się do tego nie nadaję…usiadłam na fotelu o 13:10, zeszłam z niego o 16:10. Za jakie grzechy, pytam?! Acha, i jeszcze 120$ za tę przyjemność. Kolor, ze trzy jaśniejsze pasemka , lekkie podcięcie bez szału. Ja się do tego nie nadaję!!!
Wolę u panienek za rogiem podciąć włosy raz na pół roku (20$), a farbę kupić w sklepie za dychę i sama zrobić sobie kolor raz na 2-3 miesiące. Ale chłop się uparł, że mam profesjonalnie, pasemka i w ogóle. No to on mi jeszcze za te wysiedziane godziny zapłaci 👿
Tymczasem siedząc na tych fotelach (zmienne były), przerzuciłam jakieś zleżałe pisemka kolorowe i z niejakim zdumieniem wyczytałam, że jeśli jesteś kobietą, ale wolisz się czuć mężczyzną, to ubierz się dzisiaj (czy tam kiedy) jak mężczyzna! Po czym kilka znakomitych pomysłów, jak się „wystylizować” na mężczyznę, bo ubrać się to już nie wystarczy, o nie! Chętnie zapuściłabym sobie wąsy 🙄 ale chyba nie urosną, a pojutrze mogę się znowu poczuć kobietą i co wtedy?
Nie napisano, co robić, jeśli jesteś mężczyzną, a poczujesz się nagle kobietą – być moze dlatego, że było to pismo dla kobiet, jakieś Elle czy coś w tym rodzaju. Pójdzie człowiek do takiego salonu fryzjerskiego i tyle nowego się dowie z kolorowej prasy.
Jerzor kupił kaszankę, krówki dla mnie i pognał do pracy, żeby wykończyć przyobiecaną robotę przed wyjazdem. Stachanowiec 😉
Alicjo, to ja ogłaszam strajk! Tyle za strzyżenie? To ja od lat strzygę Ewę i nawet nic nie da do fartucha! Niby ona też i mnie, ale męskie strzyżenie o wiele tańsze jest! Muszę zrobić jakąś dobra zmianę…
Echidna! Wolny gar jest OK. Zrobiłem gulasz z dominującą ilością jarzyn i wyszło pysznie.
Pytanie. Wypiekłem kolejny lniany chleb. Doskonały w smaku, ale potężnie pęknięty wzdłuż, tak jak poprzednie. Dlaczego? Jakieś sugestie?
Cichalu,
słowo daję! TYLE! I mówiłam chłopu, ale jak on płaci, to co ja się będę opierała. Zaznaczam, że strzyżenie z kolorowaniem i pasemkowaniem – a Ty Ewy nie kolorujesz, bo Ona swój piękny kolor ma! I nie pasemkujesz także zarówno.
Nie wiem, co na tej Kubie, bo jak zwykle jedziemy bez planu, pierwszy stop w Hawanie, a potem może po okolicy z wynajętym samochodem (i podobno ten samochód z kierowcą, jeśli już). Czasu niewiele, bo co to tydzień, ale musi wystarczyć. Ja bym chciała pochodzić sobie po Hawanie i pogadać (Jerzor jest od gadania!) sobie z ludźmi. Po knajpkach tu i tam, kapeczkę rumu, cygar nie palimy, a byłaby okazja! – i takie tam spokojne spacerowanie. Jeśli trafimy na jakieś występy, to jak najbardziej, ale na razie wyobrażam to sobie jak widać na filmie Buena Vista Social Club. Tylko raczej bez motoru to będzie 😉
Ry Cooder to mój ulubieniec długo-długo przed tym filmem.
https://www.youtube.com/watch?v=pqKjHUXAFuU&list=RDpqKjHUXAFuU&t=40
Alicjo, pojedźcie koniecznie do Trinidadu, cudne, klimatyczne miasteczko i piękna plaża.
Małgosiu,
Ja na pewno bym się nie znudziła żadną ilością oglądanych zdjęć – owszem, to dużo zdjęć, ale w picasie pięknie można je oglądać i omijać to, co nas nie interesuje.
Wychodzę z założenia, że zdjęcia robię dla siebie, a kto ma ochotę i cierpliwość zerknąć, to zapraszam. Kiedyś chciało mi się robić różne specjalne galerie i galeryjki, ale teraz już nie.
Przy okazji fartuchów kuchennych – ano właśnie, ja mam dwa. Jeden taki nie wiem skąd, a drugi, ehum, „La Rosa Nautica”, Lima!
To wchodziło w całodniową wycieczkę kulinarną po Limie 🙂
https://photos.app.goo.gl/RxFVA6uBooYIpWuC2
Małgosiu,
zanotowane. A tymczasem peruwiańskie wspominki. Jerzor pojechał z Ricardo na rowery, a ja miałam wykupiony dzień kulinarny. myślałam, że to będzie jakaś wielka wycieczka, a tu limuzyna, przewodnik i tylko ja! I jakieś 40c plusowo 🙁
https://goo.gl/photos/mg6YoQ4s1dj82fxj6
Alicjo, ogromnie zazdroszczę wyjazdu na wyspę jak wulkan gorącą. Klub Buena Vista też kocham miłością dozgonną. Miejmy nadzieję, że na Kubie ocalało jeszcze trochę tamtej dawnej, wyjątkowej, nostalgiczno-radosnej atmosfery. Już z góry ciekawa jestem Twoich wrażeń muzycznych i przyrodniczych (podobno wymarzony klimat i brak niebezpiecznych stworów uprzykrzających życie w tropikach). I oczywiście doznań smakowych. Wprawdzie przed laty koleżanki, które pojechały tam na roczne stypendium, wróciły wcześniej, bo żołądki zaczęły im wysiadać od spożywanej non stop fasoli, ale to już – z całą pewnością -słusznie minione czasy.
dzień dobry …
Danuśka fartuszkowa opowiastka do pamiętnika się nadaje … takie rodzinne historie Alan powinien spisywać dla wnuków … a Alan chyba powrócił z ciepełka na łono zimowej krainy …
Alicjo targowe zdjęcia z Limy bardzo optymistyczne … a fryzuro podoba Ci się i Jerzorowi? … jak jesteś zadowolona to kasa dobrze wydana …
-13
Cichal,
Ja też piekę sama chleb, co prawda nie lniany tylko normalny orkiszowy. Piekę go w stuletniej żeliwnej brytfannie z deklem. Przed włożeniem do piekarnika przekrawam chleb ostrym nożem wzdłuż, żeby nie pękał byle jak. Pozdrowienia.
Dzień dobry 🙂
kawa
Od kilku już lat jestem domowym fryzjerem dla dwóch osób (mężczyzna i chłopiec). Używam maszynki do golenia, nie nożyczek. Efekty są przyzwoite. Do fryzjera wychodzą przed ważniejszymi wydarzeniami rodzinnymi typu wesela, chrzciny, spędzane rodzinie święta itp. Moje włosy strzygę u fryzjera, w różnych odstępach czasu, w zależności od wymagań aktualnej fryzury.
Irek 🙂 🙂
wiele rzeczy jest na cubie innych i wiele z nich pozostaje w pamieci na dlugi dlugi czas. na ulicach oprocz tamtejszych pieknosci rzucaja sie w oczy rowniez stare krazowniki szos, rodowodem jeszcze dlugo sprzed rewolucji. kazdy z nich to kosmos sam w sobie. czesto sa to skladaki z roznych modeli. miesci sie w nich nawet do osmiu pasazerow 🙄 nie wiem jak jest teraz, ale w czasie naszego tam pobytu taksowki nie byly drogie. ceny byly stale, a na ich wielkosc wplywala jedynie odleglosc. juz wtedy dalo sie wyczuc, ze mlode spoleczenstwo pragnie zmiany i chce byc czescia konsumenckiej planety.
tu pare obrazkow ktore uwiarygadniaja powyzszy tekst –> https://get.google.com/albumarchive/118399121099696213754/album/AF1QipPsRvC3jsFzavx2veLKeb1EJBRWeNfQ7SuYP-Oa
moze znajde wiecej to pochwale sie jeszcze raz 🙂
*****************
dzieki wszystkim za dobre slowa 🙂 tez tak uwazam, ze ta podroz ku sloncu, tez powinna byc udana 🙂
Alicjo jak dobrze, że przypomniałaś swoje zdjęcia z wypraw. Takie kolorowe Peru zachwyca i wywołuje tęsknotę za naszymi letnimi targami… Japonia, Peru , Kuba pozostają w sferze marzeń 🙁
Po obejrzeniu zdjęć z Japonii skojarzyło mi się, że udało Ci się zrobić zdjęcia takich trochę pustych ulic, bez ludzi. Pewnie po obrazach z Tokio miałam przekonanie, że tam jest wszędzie pełno ludzi ale jak widać nie wszędzie.
Faktycznie moja babcia zawsze używała w kuchni fartucha- ja mam gdzieś jakiś ale nie korzystam i właściwie nie wiem dlaczego. Czasem zdarzały mi się jakieś katastrofy związane np. z czerwonymi kolorem (buraki); chyba wrócę do tradycji i zacznę korzystać z fartucha 🙂
Rano było -15 ale świeci słońce więc będzie cieplej; oby do wiosny 🙂
na Kubie są nie tylko piękne dziewczyny ale też przystojne chłopaki … w bliskiej rodzinie córka pojechała na wakacje z koleżanką na 3 tygodnie na Kubę … wróciła zakochana o czym rodzinie nie powiedziała … po miesiącu wróciła na Kubę i wzięła ślub … po pół roku ściągnęła męża do Anglii i dopiero wtedy rodzina się dowiedziała co i jak … są małżeństwem już 10 lat, mają dwoje dzieci i są szczęśliwą rodzinką … ale rodzina się pogodziła z faktami chyba dopiero po 2 latach gdy poznali już dobrze i bliżej chłopaka ..
Irek … 😀
Irku 🙂
Jolinku-tak, Alain już powrócony. Stwierdził, że gdyby to było wcześniej do przewidzenia, to zostałby jeszcze tydzień, by przeczekać nasze obecne, siarczyste mrozy. Osobisty Wędkarz pozdrawia wszystkich serdecznie i przesyła kilka senegalskich impresji: https://get.google.com/albumarchive/109990791430941218162/album/AF1QipMdy1n1UiCtBE3aSwJnEzKcUaYcTL8D4v5tK5SX?source=pwa
Te krowy spacerujące i odpoczywające na plażach fascynują mnie od dawna, bo przecież na piasku nie ma nic do jedzenia. Okazuje się, że one przychodzą na plażę odpoczywać od much, to jedynie miejsce gdzie ich nie ma.
Dla Alicji, na zachętę parę zdjęć z Kuby
https://goo.gl/photos/xdYSQZgUQQLQQFst9
Na Zanzibarze też podobno spacerują plażą, ale nie widziałam, do wioski było dość daleko. Świnie też lubią plaże i kąpiele w morzu na Ilheu das Rolas https://photos.app.goo.gl/Ch9SSJXGtqg4gC783
Bardzo rozgrzewające są te wszystkie zdjęcia z gorących klimatów.
Dorzucam jeszcze trochę kubańskiej muzyki: https://www.youtube.com/watch?v=X7J7R8Wveic
W tym filmiku oprócz muzyki podobają się scenki z życia codziennego.
Małgosiu-świetne jest zdjęcie 🙂
…jest to zdjęcie
Jolinku 🙂 naturalnie ze masz racje z tymi mezczyznami, prosze tylko nie posadzac mnie o seksizm 🙄
tu dowod na to –> https://get.google.com/albumarchive/118399121099696213754/album/AF1QipOwGGNTuKp7Mx0GnrORyHyMRVl_U-YBQvVQqvbI/AF1QipNxJxPGntsmTBT5p92d_q4wHGXFteZ8fspzWd3m
Z przyjemnością obejrzałam Wasze zdjecia, od razu robi sie jakby słoneczniej 🙂
Danusko, wzruszajacy jest ten tekst o fartuchach. U mnie tez przywołał wspomnienia o babci, u której spełniał te wszystkie przeróżne funkcje. Podobnie jak rzep, mam w kuchni fartuch ale zapominam go zakładać, kiedy pryska tłuszcz czy sok.
Po kilku dniach prawdziwej zimy z mrozem i śniegiem, pada deszcz i tak ma być przez najbliższe dni.
Nic tylko oglądać Wasze zdjecia z ciepłych krajów.
do poczytania jak ktoś chce ….
https://www.tygodnikpowszechny.pl/namietnosci-i-studia-pionkowe-152066
Naleze do tych co zakladaja fartuszek podczas gotowania. Miesiac temu wyrzucilam prawie nowe i ladne spodnie, mam tendencje do ochlapywania sie przy gotowaniu. Teraz sa takie ladne fartuszki, ze az milo sie je zaklada.
U mnie mrozy zniknely i termometr idzie w gore. Co za ulga.
Z tym panem to ja sobie też zdjęcie zrobię 😉
No proszę, tu krowy, tam świnki….może trochę egzotyki….
https://photos.app.goo.gl/oxNU06oE6l1lESpC2
https://photos.app.goo.gl/CF53PnfYE2YtqEVc2
https://www.youtube.com/watch?v=RstOpZi54L8
Prawie jak Sachmo….
https://www.youtube.com/watch?v=21LGv8Cf0us
https://www.youtube.com/watch?v=ddLd0QRf7Vg
Jeszcze jedna wersja 😉
https://www.youtube.com/watch?v=Es3Vsfzdr14 <–muzyka dookoła świata (Kuba też zagrała!)
a ja dziś zagospodarowałam „kefirankę” po serku z kefiru … część poszła na kulki z płatków owsianych + resztki masła orzechowego+ rodzynki … będą do kawy po obtoczeniu w wiórkach kokosowych …
reszta poszła na placki ale trochę inne bo tylko z mąką i proszkiem do pieczenia … wyszły jak racuchy ale smakują jak bułeczki … podobno można trzymać tydzień w lodówce a przed podanie dobrze je podgrzać na patelni …
Ewuniu Czterdziestasiódma, dziękuję za podpowiedź.
Koło Kuby przepływałem cztery razy w odległości 6 mil i psinco. Było embargo. Ale może jeszcze kiedyś?
Targ w Limie jak u mnie we wsi. Te same owoce. Globalna wioska, to prawda!
Rzepie,
nie tak dawno uruchomiono połączenie Warszawa – Tokio 😉
Dla chcącego….
Cichalu,
z tym embargiem to macie przetegowane…a masz paszport polski? Jak masz, to Cię wpuszczą i rumem uraczą!
Kuba wyspa jak wulkan gorąca… 🙂
W okresie zimowym cała Kanada tam wysiaduje, a Amerykanie mają rzut beretem wpław i nielzia 🙁
Polityków należy spławiać górskim potokiem, po kamieniach…a potem wieszać za poślednie ziobro (z przeproszeniem pana Zbyszka 😛 )
Mnie się wydaje, że za chwilę to embargo pęknie i nie będzie już tej Kuby z Buena Vista, wróci Kuba za Batisty.
Alicjo, paszport polski, to ja mam, ale na łódce amerykańska bandera i ja sobie mogłem tym paszportem ino pomachać do Cucarachas! 🙂 Teraz już się nieco zmieniło i solo espero!
Dla mnie najbardziej egzotyczną wyprawą była Wyspa Wielkanocna, a potem Madagaskar. I zawsze, ale to zawsze, w najodleglejszych zakątkach świata spotykamy Polaków!
Idziemy sobie środkiem Wyspy Wielkanocnej, gadu gadu…(ja zawsze w stroju organizacyjnym z napisem Uniwersytet Wrocławski) a tu nas rodacy z Krakowa zaczepiają. Siedzimy w kawiarence, przysiada się do nas rodaczka z Warszawy…
Afryka Południowa dzięki koleżance z klasy – i faktycznie zjeździliśmy z nią ile się dało, pozostało zachodnie wybrzeże. Niech czeka 😉 Komu się chce…powrzucam trochę, sama wspominając…Z Jadzią chodziłam do podstawówki (z jednej wsi jesteśmy) i potem do ogólniaka.
https://photos.app.goo.gl/lFCJQYOg4QmVeZtS2
https://photos.app.goo.gl/DMCDyvIMuKL2Xsih2
https://photos.app.goo.gl/HFMBQzcHYyDiwja93
https://photos.app.goo.gl/nBszdQlybr4qmZKi1
https://photos.app.goo.gl/BeqHjtAb2HR0qJdQ2
https://photos.app.goo.gl/NcuaDKuyPbIRxNXm2
https://photos.app.goo.gl/zDd8jSWtpQckdiAB3
https://photos.app.goo.gl/QGCAOjlMMVanuCIl1
https://photos.app.goo.gl/GjMuGGkNlM26vHvv2 <—no i chyba wystarczy, dziękuję za uwagę 😉
Cichalu,
nie musisz płynąć łódką, a nawet jeśli – to zmień banderę 😉
Dla chcącego nie ma wymówek!
A u nas powróciła zima 🙁
Czyli Kuba to dobry wybór!
Alicjo się napracowałaś … taki porządek w zdjęciach, że się z przyjemnością się ogląda …
Jolinku,
to było jeszcze wtedy, kiedy chciało mi się robić od razu…i powinnam była wrócić do notatek, żeby podpisać wszystkie zdjęcia należycie, no i nie ma w tym zestawie najważniejszego – The Big Hole, czyli Kimberley…tam, gdzie diamenty. Gdzieś to jest w zbiorach…ale na razie wystarczy 😉
https://photos.app.goo.gl/WrPPYXhHPPICWSbn1 <- jeszcze to, stolica wszakże….
Kiedy Twoja żona mówi- Kochanie, powtórz raz jeszcze, co mówiłeś!
To wcale nie znaczy, że kobieta twego życia nie słyszała tego, co mówiłeś.
Ona po prostu daję ci szansę na to, by zmienić zeznania i byś w końcu powiedział, to co chciałaby usłyszeć 🙂
Wracam jeszcze do greckiego tematu, jako że dzisiaj odebrałam książkę o Grecji:
http://www.slodkieokruszki.pl/filozofia-smaku-kulinarna-podroz-po-grecji-recenzja/
Jest pięknie wydana i oczywiście cieszę się, że jest w niej mnóstwo przepisów z tamtejszej kuchni. Tym niemniej, to co wydaje się jeszcze bardziej interesujące to opowieści dotyczące greckiej codzienności. Być może przytoczę fragmenty tychże opowieści przy najbliższej okazji.
Szukajcie, a znajdziecie….geniusz, po prostu geniuszek 😉
https://wiadomosci.onet.pl/kraj/premier-musimy-znalezc-wlasna-sciezke-rozwoju-gospodarczego/gdnvn24
Cichalu,
właśnie upiekłam po raz pierwszy chleb z siemienia lnianego. Dziękuję za inspirację. Bardzo udany wypiek. Za radą Evy 47 nacięłam surowe ciasto nożem, ale ono i tak chyba nie miało zamiaru pęknąć. Być może dałeś trochę więcej sody i stąd to pęknięcie.
W każdym razie nie poprzestanę na tym jednym razie, bo wykonanie jest bardzo łatwe.
Z fartucha korzystałam dziś sporo, bo wcześniej robiłam pierogi, przy których nie sposób się nie pobrudzić. Mam dwa i korzystam z nich na co dzień.
Dzień dobry,
Danuśka, dla mnie też bardzo piękna jest Twoja opowieść o fartuchu. I w sumie mało ważne, czy Ty to napisałaś, czy tylko przetłumaczyłaś. Umiejętność dobrego tłumaczenia też jest wielką sztuką, uważam.
Alicja i Jurek – fajnych, niezapomnianych wrażeń!
Wydaje mi się, że ten zakaz wyjazdu Amerykanów na Kubę jakiś czas temu zniesiono. Wolny kraj, oni od lat mają wmawiane, że najbardziej wolny na świecie. 🙂 🙂
dzień dobry …
zima trzyma -13 i smog …
Danuśka dobry zakup … lubię tego Greka …
Jolly jadłaś? ….
http://doowa.blogspot.com/2018/03/drop-scones-czyli-szkockie-nalesniki-z.html
Dzień dobry 🙂
kawa
takie zwykłe ale pożywne śniadanie …
http://aroundtheflavors.blogspot.com/2018/03/babeczki-z-chleba-tostowego-z-jajkiem.html
Zrobiłam wczoraj rybne curry z owocami morza, wyszło „trochę” za ostre, o dziwo dziś już łagodniejsze 🙂
Małgosiu,
złagodniało, bo pewnie ” się przegryzło”.
Z rybnych smaków – w książce Gosi Molskiej ” Polak NieNażarty”, zawierającej więcej opowieści niż przepisów znalazłam jednak przepis, który na pewno wykorzystam. Jest to przepis na ” paprykarz prawie szczeciński”. Specjał ten ulubiony nadal przez wielu panów znamy jako zawartość małych puszek. Dla mnie wygląda dość podejrzanie. Paprykarz wg książkowego przepisu jest naprawdę apetyczny. Głównymi składnikami są ryż basmati i podsmażony drobno posiekany dorsz. Dochodzą pomidory i różne przyprawy. Przepis jest bardzo łatwy i szybki do wykonania.
a ja gryze sie z problemem, czy Marek przyjemnie obowiazki purchasing & chefkoch officer na naszym pokladzie 🙄
Dzięki podpowiedziom Krystyny książkę „Polak NieNażarty” też nabyłam, ale odłożyłam na później, bo w tej chwili czytam o greckiej kuchni i o tamtejszym życiu codziennym.
Opowieści i greckich wyspach, o ichniejszych serach, oliwie oraz słońcu czytane w nadbużańskich i na dodatek zimowych okolicznościach przyrody wydają się być trochę, jak z innego świata, ale tak właśnie się dzisiaj zdarzyło.
Postanowiliśmy wybrać się na spacer po nadbużańskich lasach. Mróz w ciągu dnia niewielki, słońce dosyć chętnie i często pokazywało się zza chmur, a na dodatek w dookoła cisza niezwykła i w promieniu kilku kilometrów nikogo na horyzoncie.
Nasz spacer uznaliśmy zatem za bardzo udany. Na obiad odgrzaliśmy wołowinę po burgundzku przygotowaną poprzedniego dnia w Warszawie.
Podczas kiedy Osobisty Wędkarz zajął się porządkowaniem sprzętu wędkarskiego, ja usiadłam na chwilę przy kominku z moją grecką i zupelnie surrealistyczną, w tych okolicznościach, lekturą. Czyż nie piękne są takie wyzwania 🙂
https://get.google.com/albumarchive/109990791430941218162/album/AF1QipOfaQjgaW-9rxoh5ma6X71V2qN4GrTXcYufp15B/AF1QipMQaSDkAe3VxVInyd-IZyHEzWxP89OhChciDRGg?source=pwa#6528784196064569346
dzień dobry …
Danuśka a grzyby były? …. 😉 … taki spacer to przyjemność bo bez smogu …
proste słodycze gdyby ktoś wpadł znienacka ….
http://www.i-lovelife.pl/kuchnia/czekoladki-w-ciescie-francuskim/
-13
Jolinku-co do grzybów, to zastanawialiśmy się, czy będą w tym roku jakiekolwiek, bo nadal trwa wielka wycinka drzew. Serce się kroi na widok wielkich, pustych połaci, na których jeszcze w ubiegłym roku rósł las.
Sympatyczny pomysł z tą słodką przekąską.
Dzień dobry 🙂
kawa
I jak tu sie nie uśmiechnąć widząc kawę Irka 🙂
Jolinku, dzieki za link do wywiadu z Pallaszem, bardzo ciekawy.
Fragment z książki Teo Vafiosa o „Kulinarnej podróży do Grecji”:
„Grecja zalegalizowała 21 gatunków serów, których produkcja i dojrzewanie odbywają się w szczególnych warunkach na ograniczonym terenie i są kontrolowane, aby zachować ich jakość i szczególne właściwości……
Na temat istnienia sera w diecie naszych przodków mamy wiele świadectw. Według nich na ateńskiej Agorze było specjalne miejsce sprzedaży serów, żołnierze ateńscy zaś codziennie otrzymywali ser w swoich racjach żywnościowych. Był on też podstawą jadłospisu pitagorejczyków, którzy praktykowali wegetarianizm. Według „Historii greckiej” Ksenofonta, w spartańskiej świątyni Artemidy Ortii młodzi chłopcy, wchodząc w wiek męski, przechodzili próbę wytrzymałości. Na ołtarzu bogini leżał stos serów pilnowanych przez mężczyz z biczami. Chłopcy musieli zdobyć sery wytrzymując okrutne razy.
Grecy są dziś na pierwszym miejscu pod względem spożycia serów w Europie-24,5 kg rocznie na osobę! ”
Sprawdziłam jeszcze informacje dotyczące spożycia serów w Europie w źródłach francuskich, które potwierdzają, że Grecy jedzą rzeczywiście więcej serów niż Francuzi.
We francuskich statystykach wygląda to tak:
Francuzi-23,7 kg/głowę/rok, Grecy-30 kg, Niemcy-22 kg, Hiszpanie-9 kg, Polacy-11 kg, Brazylijczycy-tylko 3 kg sera rocznie na mieszkańca.
Przy okazji podam ciekawy, według mnie, grecki przepis na muffiny czekoladowe z serem feta:
-6 białek
-6 żółtek
-100 g cukru
-400 g gorzkiej czekolady
-100 ml oliwy
-150 ml mleka 3,2%
-200 g rozdrobnionego sera feta
-80 g mąki tortowej
-szczypta soli morskiej
Polamaną czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej, dodać mleko i ser feta, wszystko starannie wymieszać. Garnek zdjąć z ognia. Ubić białka z solą i stopniowo dodawać mąkę, żółtka, oliwę, a na końcu czekoladową-serową masę oraz cukier. Foremki do muffinów napełnić do połowy i piec w temperaturze 180 stopni jedynie 10 minut.
Przepis jeszcze niewypróbowany, ale mam zamiar sprawdzić, jak smakuje słonawa feta w połączeniu z gorzką czekoladą.
Alino interesujący człowiek i ciągle życie go pogania … może cichala znajomy bo cichal zna wszystkich z branży ..
Irku … 🙂
Irku, jestem w nieustajacym podziwie do serwowanych przez Ciebie kaw.
Bardzo podoba mi się ta leśna rozweselająca kawa.
Danuśka,
wspaniałe są takie spacery w ciszy i białym otoczeniu. Są jeszcze takie miejsca, a zimą ludziom nie chce się zbytnio spacerować.
Wybieram się do kina na dokumentalny film o Marii Callas.
Danuśka zaskakujące dla nas połączenie fety z czekoladą ..
niby naleśniki ale dla mnie za skomplikowane …
http://niedzielnykucharz.pl/msemmen-marokanski-nalesnik/
dziś rozdanie …
https://www.tvn24.pl/oscary-2018,163,m/oscary-2018-lista-nominacji,808791.html
Jolinku, wpadłam jak śliwka w kompot w Twój ostatni link :-). Kocham kino od zawsze.
Z nominowanych na Oscara trzymam kciuki za Frances McDormand, to świetna aktorka ale jest tez wspaniała Meryl Streep, wiec jak tu wybrać 🙂
Jolinku, ciekawa historia rodzinna. Pewnie najbliżsi byli w szoku przez kilka miesięcy i powoli się oswajali z decyzją dziewczyny.
jest nowy wpis …
Linek babci powiedzieli dopiero po roku jak córka z mężem miała przyjechać na święta … się czaili a babcia bardzo polubiła przystojnego i sympatycznego Kubańczyka …