Bazar to brzmi dumnie
W dawnych czasach, jeśli powiedziało się, że kupiło się jakiś towar na bazarze, miało to nie najlepsze znaczenie: pachniało tanią tandetą. Owa taniość sprowadzała na bazary mnóstwo klientów kupujących korzystnie owoce, warzywa, nabiał czy mięso. Od pewnego czasu bazarowe zakupy oceniamy jako znacznie lepsze, świeższe niż te w najlepszym nawet sklepie, a na parkingach można widzieć same „wypasione” samochody. A czy można tu dostać tańsze towary?
Ponieważ jestem właśnie po zakupach na bazarze pod Halą Mirowską , mogę Was zapewnić, że nie brakuje kupujących, choć większość towarów spożywczych ma tu znacznie wyższe ceny niż sklepowe. Faktem jest także, że są tu wyjątkowej jakości, dorodne owoce, pełny wybór najwyszukańszych warzyw, pięknych, aż uśmiechających się do kupujących, a także góry wszelakiej wielkości jaj, apetycznie pokrojone mięsa i drób w stoiskach wyposażonych w chłodnicze lady oraz wielkie chłodnie. A kwiaty… A zioła w doniczkach….
Aż wstyd się przyznać, że wpadłam w chciwy zachwyt i wyszłam z bazaru obładowana, bo kupiłam więcej niż potrzebuję owych uśmiechających się do mnie owoców (trzeba będzie nadmiar starannie przechowywać), apetycznego drobiu (zawsze lubię mieć w zapasie) a z torby unosił się zapach ziół. No, te ostatnie przynajmniej doczekają spokojnie w domu do pełnej wiosny i zostaną wywiezione do wiejskiego zielnika.
Banalne zakupy stwarzają skomplikowaną filozoficznie sytuację: czy wolimy kupować oszczędnie, czy „na bogato”, z wielką estetyczną a później pewnie i smakową satysfakcją. Ten wybór na szczęście należy do nas.
Komentarze
ciekawe czy bazary są otwarte w niedziele bez handlu …
ta niedziela znowu nie handlowa … pogoda ma być zimowa to nie zachęca na bazarowanie …
Warszawska Hala Mirowska to ładny i ciekawy budynek:
http://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/1,34862,19185382,hala-mirowska-53-lata-temu-zostala-otwarta-po-przebudowie.html
Jolinku-w najbliższą niedzielę sprawdzę na naszym ursynowskim lbazarze.
Ach,
to pamiętamy zupełnie inaczej, szanowna Gospodyni, z tym że ja wspominam czasy późnego Gierka i początek lat 80-tych we Wrocławiu. Bazar, albo mini-bazarek na jakimś placu to było miejsce, gdzie można było w ogóle coś kupić i wcale nie było to tanio!
I przy okazji, jak w tzw. państwowym sklepie, gdzie wybór był żaden, a pani sklepowa miała wypisane na twarzy „czego?!”, to panie z bazaru zachęcały, czasem obniżyły cenę, wybór miały jaki się dało, ale miały w ogóle cokolwiek! Tak ja pamiętam bazary i bazarki wrocławskie owych lat. Z małym dzieckiem – obsługa natychmiastowa 🙂
Bardzo lubię bazary i to uczucie „chciwego zachwytu” nie jest mi obce, też mnie ogarnia jak wędruję między straganami i też trudno mi się powstrzymać od kolejnych zakupów. Tak więc może dobrze, że Hala Mirowska to miejsce trochę odległe, na pocieszenie mam natoliński bazarek. Lubię zajrzeć tam właśnie w niedzielę…
p.s.Nigdy nie byłam w słynnej wrocławskiej Hali Targowej (odpowiednik warszawskiej Mirowskiej zapewne), bo to było za daleko od miejsca, gdzie mieszkałam, nigdy też nie miałam wielkich zakupowych potrzeb, bo nasze gospodarstwo było maleńkie, wynajmowane, z dzieloną na 3 gospodarstwa kuchnią (dlaczego znaleźliśmy się w Kanadzie, mając w perspektywie 10 lat oczekiwania na własne m-3, wpłacony wkład???).
No i ja i zakupy jakiekolwiek…aczkolwiek na lotnisku w Varadero rzuciła się na mnie kieca – piękna, wyjątkowa i w ogóle, poza tym tania jak barszcz (ok.40$ na kanadyjskie). Ale portfela nie miałam, a jaśnie pan mąż przywołany przeze mnie stwierdził, że to nie jest nic wyjątkowego, kolor nie mój (haha! ciemna morska zieleń!), a i „Kuba” na tym nie jest napisane. Na takie dictum zabrakło mi słów. Zaprawdę powiadam wam – niektórzy mężczyźni tylko ładnie wyglądają…
Ach…Stephen Hawking 🙁
Jeden z najciekawszych współczesnych…
https://www.youtube.com/watch?v=HJ7zbzJZsjs
Powyższe poświęcone dawno temu Stephenowi Hawkingowi….
https://www.youtube.com/watch?v=beo_V3BnOfo
(Pink Floyd – Talkin’ Hawkin)
Ja też pamiętam bazary jako miejsca do zakupów brakujących artykułów. Najpierw na Szembeka, gdzie chodziłam z Babcią, potem czasami Polna, gdzie można było dostać wszystko, ale było bardzo drogo, teraz bazarek koło Hali (wcześniej był niedaleko większy, ale na tym miejscu jest teraz budynek)
Danuśka, czy możesz podać przepis na brukselkę, diabeł czasem tkwi w szczegółach 🙂
Stephen Hawking stał się prawie moim znajomym dzięki serialowi ‚Teoria wielkiego podrywu” … wciągnął mnie rok temu …
https://pl.wikipedia.org/wiki/Teoria_wielkiego_podrywu
mój ulubiony bazar to rynek w Lęborku … jako dziecko jeździłam tam na furmance z dziadkiem … a potem robiłam zakupy dla mamy … teraz to prawie bazar jak w Warszawie ale czasami są tam okoliczni rolnicy lub ogrodnicy …
Dla Małgosi-owerniackie brukselki z patelni z białą kiełbasą:
-brukselka-dobre pół kilograma albo i więcej
-1 słusznej grubości plaster boczku (można pominąć dla zdrowotności)
-1 porządne pęto białej kiełbasy
Brukselkę gotujemy na parze tak, by nie przedobrzyć i nie rozgotować. Boczek kroimy w kostkę i obsmażamy na patelni, wrzucamy kiełbasę. Ona też ma za zadanie się przyrumienić. Wszelaki wytopiony tluszcz pozostawiamy na patelni, kiełbasę i boczek odkładamy na bok. Na tym bardzo smakowitym tłuszczu obsmażamy brukselkę, dodajemy boczek i kiełbasę pokrojoną wedle uważania.
Wszystko mieszamy i podajemy obowiązkowo w towarzystwie musztardy z Dijon oraz butelki zacnego czerwonego wina 🙂
Danuśka a bagietka gdzie? … trzeba czymś wylizać sosy pachnące po francusku … 😉
Bagietka teeeeż!!!
Danusiu, zanotowałam. Jeszcze tylko dopytam w pierwszej iteracji wrzucamy kiełbasę w całości?
Tak Małgosiu, pierwszy rzut na patelnię w całości.
Danusiu, dziękuję pięknie 🙂
Jolinku,
ja bym powiedziała – teoria wielkiego ROZRYWU, bo przecież wszechświat podobno leci sobie tak spokojnie i równo jak by pieron w kulkę trzasnął 😉
Oglądałam wiele programów BBC z jego udziałem, rozumiałam z tego małowiele, ale wystarczyło.
Alicjo w tym serialu trzeba się zatopić by zrozumieć wszechświat …
takie kiełbaski faszerowane brukselka byłyby prawie tak dobre jak kiełbaski Alana …
https://kulinarnachwila.blogspot.com/2018/03/faszerowana-biaa-kiebasa.html
Jolinku,
aż takich ambicji nie mam – świata też nie rozmumiem, a co dopiero
wszechświata! 😉
Że zacytuję Klasyka
„…a wokoło Wszechświat, bezgraniczny, niepojęty.
Nieskończony ogród żyzny,
Myśli wiecznej A r c y d z i e ł o !
Uszanować chciałbym niebo,
Ziemi czoło skłonić…
(C.Niemen).
Ale-ale, mówiąc o serialach tv, nie tych filmowych, czy ktoś z Was oglądał kiedykolwiek serię „Connection” (3 serie)?
Fantastyczny James Burke. Bardzo polecam, bo chociaż to dosyć stare programy, ale świetnie zrobione.
dzień dobry …
zapraszają do Wiednia …. u nas bez handlu w kwietniu prawie wszystkie niedziele … można poczynić plany …
http://www.kuchniatomka.pl/wieden-zaprasza-na-dni-styryjskie/
Dzień dobry Blogu!
Ciąg dalszy maderskich skoków w bok:
http://www.eryniawtrasie.eu/25571
Sympatyczne te dzisiejszo-poranne podróże od Austrii do Madery 🙂
Ze Styrią zaprzyjaźnił nas PalOre obdarowując Blogowiczów-Zjazdowiczów znakomitym olejem z pestek dyni.
ewo w niektórych miejscach Madera przypomina mi Wyspy Zielonego Przylądka … nic dziwnego bo pochodzenie wulkaniczne mają podobne ale mniej wody mają … na Maderę raczej nie pojadę … byłam na Wyspach Kanaryjskich i ww wyspach i wychodzi mi z tego miksu Madera .. a czasu mam jakby mniej by zwiedzać świat …
Jolinku-Madera jest przyjemna do zwiedzania, bo to najbardziej zielona z wymienioych przez Ciebie wysp: http://podroze.onet.pl/portugalia-madera-wyspa-wiecznej-wiosny/lk2g0
Danuśka jedna z Wyspy Zielonego Przylądka też była bardzo zielona … 🙂 ..
usmażyłam placki do kawy … placki niezwyczajne bo kombinowane … zostało mi pół bagietki i zamoczyłam ją w resztkach mleka sojowego … dodałam jajo, proszek do pieczenia i trochę mąki .. dosłodziłam cukrem waniliowym .. i dosypałam 2 łyżki maku .. do kawy podałam z plasterkami kiwi …
dobrze, że kawa w domu bo Irek dziś nie podał …
Ciekawe te placki Jolinku 🙂 u mnie wczoraj były placki ziemniaczane, a dzisiaj piekę tartę z porami i serami, do tego podam sałatę 🙂
U mnie byl dzisiaj polski obiad. Wczoraj usmazylam kotlety mielone i dzisiaj zrobilam purée z ziemniakow i kiszony ogorek. Z tymi ogorkami to ciekawa sprawa, kolezanka zobaczyla w sklepie sloiki z ogorkami z Polski i kupila mi na prezent. Juz dawno zaden prezent nie sprawil mi tyle przyjemnosci. Jedlismy moja ulubiona zupe ogorkowa, zrobilam ja wg przepisu Gospodarza.W tym tygodniu na moja prosbe dokupila mi jeszcze 5 sloikow. Sklep jest 180 km od mego miejsca zamieszkania, ale w przyszlym roku maja otworzyc u nas ten sieciowy sklep.
O tej porze to już można podać kawę z kieliszkiem madery 🙂
https://thumbs.dreamstime.com/b/madery-wino-kawa-i-cukierki-z-widokiem-funchal-madera-portugalia-89710457.jpg
A nawet z kilkoma kieliszkami 🙂 bo madera niejedno ma imię:
http://backpakuje.pl/wp-content/uploads/2015/04/IMG_20150325_183439-855×634.jpg
Wracam jeszcze do głównego tematu, bo w Warszawie nie sposób wspomnieć o bazarze Różyckiego:
http://warszawa.naszemiasto.pl/artykul/bazar-rozyckiego-glowny-osrodek-miejskiego-handlu,3528006,artgal,t,id,tm.html
Doskonale pamiętam klimat tego miejsca, bo chodziłyśmy tam z Mamą na zakupy.
Alain też wspomina to praskie targowisko z rozrzewnieniem.
Nowa koncepcja bazaru Różyckiego nadal czeka na realizację:
http://www.portalsamorzadowy.pl/gospodarka-komunalna/nowy-bazar-rozyckiego-w-warszawie-jaki-bedzie,77249.html
Alicja-Irena
14 marca o godz. 10:53
Tak jak pisała Małgosia komputer z Norton Security blokuje dostęp do twojej strony i mimo komunikatu, że mogę przejść dalej to przekierowuje na yahoo i…nic 🙁
Poradziłam sobie jednak na innym komputerze 🙂
Ewa, już kiedyś wspomniałam, że lubię czytać i oglądać Wasze relacje 🙂
Bardzo lubię targi i bazary szczególnie w cieplejszych klimatach. Z przyjemnością jednak odwiedzam nasze bazary gdzie już od kilku lat nastąpiła zmiana- widać dbałość o ekspozycję, poza tym jakość i różnorodność owoców i warzyw może chyba każdego zadowolić. W Łodzi nie mam ulubionego bazaru, kupuję tam gdzie jest mi danego dnia bliżej bo w okolicy gdzie mieszkam nie ma takich miejsc.
Kiedyś bywałam często w Warszawie i bardzo lubiłam Plac Szembeka.
Danusia, narobiłaś smaku- brukselkę mam, jeszcze tylko biała kiełbasa 😉
Dziś mija rok jak nie ma z nami Mistrza Młynarskiego 🙁 W Trójce cały dzień są grane Jego piosenki a wieczorem będzie koncert prowadzony przez syna. Muzycznie dla mnie to piękny dzień…
https://www.youtube.com/watch?v=VHE5ldNguHE
Może to trochę dziwnie zabrzmiało „piękny dzień” ale obcowanie z twórczością Mistrza jest mi miłe; żal, że już nic nowego nie powstanie…
teraz to bazary cieszą oko … radują nos … są jak muzea do oglądania … a ja pamiętam wielki bazar pod Pałacem Kultury i Nauki oraz wzdłuż ul. Marszałkowskiej przy Domach Centrum … pracowałam w pobliżu i po pracy szło się na zwiedzanie i polowanie na towary znane i nieznane .. towar był na płachtach, łóżkach polowych i straganach z byle czego .. ile radości było jak się co dla dzieci kupiło albo dla siebie coś modnego .. i te słodycze zagraniczne … to były czasy … człowiek się cieszył byle czym a teraz marudzi prawie na wszystko …
nie masz garnka do gotowania na parze? … to może tak …
http://jembolubie.pl/genialny-sposob-gotowania-na-parze-zacznij-od-zrobienia-kulek-z-folii-aluminiowej/
ciekawy ten blog „Jem bo Lubię” … i ma takie ciekawostki …
http://jembolubie.pl/najpiekniejsza-restauracja-swiecie-znajduje-sie-polsce-wlasnie-dostala-prestizowa-nagrode/
kawa na zdrowie …
http://jembolubie.pl/mowia-ze-pijesz-za-duzo-kawy-pokaz-im-co-mowia-najnowsze-badania-zycie-jednak-jest-piekne/
nie wiedziałam …
http://jembolubie.pl/mezczyzni-ktorzy-jedza-duzo-czosnku-pachna-atrakcyjnie-dla-kobiet-to-udowodnione-naukowo/
dla pepegora ….
http://jembolubie.pl/jak-zrobic-prawdziwe-slaskie-rolady-sprawdzony-przepis/
Danuśka narobiła nam smaku tą białą kiełbasą z brukselką i dziś na hali targowej kupiłam wszystko, co potrzeba do tej potrawy.Ale to plany na sobotę. Wino w domu jest, dokupi się tylko świeża bagietkę. No i mogę dodać trochę cebuli.
Ela pisze o ogórkach kiszonych w słoikach. Niestety te, które kupowałam u nas rozczarowały mnie. Teraz kupuję po kilka prosto z beczki.
Kawę bardzo lubię, więc link Jolinka mnie rozgrzesza 🙂
Robiłam dziś na obiad leczo i przy krojeniu cebuli spłakałam się jak bóbr. Brukselka będzie następna w kolejce.
Drogie Dziewczyny-dodatek białej kiełbasy i przesmażenie jej na patelni pozwolił mi polubić brukselkę. W dawnych, przedalainowych czasach ta jarzyna nie należała do moich ulubionych.
Krystyno-dodanie cebuli jest z całą pewnością znakomitym pomysłem.
Jolinku-przez dwa lata (dobrze, że tylko dwa!) pracowałam z kolegą, który dodawal świeży czosnek w dużych ilościach do wszystkich swoich posiłków-zaczynał od śniadania, a kończył na kolacji. Pachniał tym czosnkiem od stóp do głów-codziennie i nieustająco. Zapewniam Cię, że to nie było, ani zachęcające, ani zachwycające.
Dziewczyny,
to dorzucam trochę kwiatków:
http://www.eryniawtrasie.eu/25663
Trochę Kuby w Jurka wydaniu, ja jeszcze swoich nie zrobiłam – coś słabujemy po tej wycieczce, Jerz miał nawet wczoraj temperaturę dosyć wysoką, ale dzisiaj już podyrdał do pracusi. Za to ja dzisiaj jestem słaba jak kto – podejrzewamy, że urządziliśmy się pitą w zajeździe po drodze z lotniska, a Jerz dodatkowo się przeziębił, bo natychmiast po przyjeździe ruszył do odśnieżania.
Na zdjęciach Sporo Havany, pobliskie osiedla no i ten nieszczęsny pożal się Boże „resort”. Podobno ma dwie gwiazdki (na niebie chyba). Poza tym na pierwszych zdjęciach poznana para, ona Polka od 40 lat w Niemczech, on fizyk jądrowy, już na emeryturze. Oczywiście ledwo się poznaliśmy, wypiliśmy butelkę Havana Club (paskudztwo, ale dobrze robi, czy też jak Cichal powiada – sponiewierać może). Nie przepadam za rumem, ale na Kubie to obowiązek, chociaż tę butelkę…
Popieram zdanie Jolinka w sprawie kawy, jak wyczytałam kiedyś, że 2-4 kawy bardzo dobrze robią na zdrowie, zwłaszcza wątrobie. W związku z tym pomyślałam, że może warto by przemyśleć mój stosunek do kawy 😉
Acha – ten rum dobrze wchodzi z sokiem z kokosa – trudno powiedzieć „mleko kokosowe”, bo to raczej taka mętna woda, bardzo ożywcza. Muchachos ośrodkowi wycinali dojrzałe orzeczy i dali nam dwa. Tyle na zrazie.
https://photos.app.goo.gl/oDJoVfUUJYlCPNbg2
Alicjo-to po prostu woda kokosowa, ma mnóstwo zalet:
http://www.poradnikzdrowie.pl/zywienie/co-jesz/woda-kokosowa-wlasciwosci-i-wartosc-odzywcza-zalety-wody-kokosowej_36574.html
ewo tam już magnolie kwitną …
Alicjo ciekawe zdjęcia … i basen był … a nogi zgrabne też mogłaś pokazać … 🙂
Danuśka widocznie wtedy nie jadłaś sama czosnku .. 😉
Danusiu! Mam cuś apropoś, jak mówią na bazarze. Przed chwilą wychynął z pieca chlebuś z czosnkiem! Zaszalał nieco i wylazł z foremki.
Danusiu, obiecuję, że tydzień przed przyjazdem do Warszawy – przestaję się żywić czosnkiem!
https://photos.app.goo.gl/TgvHNJeQ5UClNkwJ3
cichalu jaki piękny chlebek … 🙂
Dowiedziałam się dzisiaj, że chleby z ziarnami słonecznika, dyni czy lnu są niezdrowe , bo podczas pieczenia zdrowe tłuszcze w tych ziarnach zamieniane są w szkodliwe tłuszcze trans. Czy ktoś spotkał się z taką informacją i mógłby to potwierdzić?
Popatrz, to ja instynktownie (i ze względu na Ewę) tego teraz już nie robię, zresztą codziennie do śniadania ładuję łychę słonecznika i łychę dyni. Ale nie gotuje i nie piekę!
No, to ładnie wyszło, że ja się instynktownie boję Ewy! 🙂
Małgosiu, znalazłem takie coś:
http://www.sztukazywienia.com/2012/10/siemie-lniane-obrobka-termiczna-szybkie.html
Jak by było szkodliwe, to bym sobie nie darował, bo piekę regularnie lniane chleby dla Ewy.
Dzień dobry 🙂
kawa
Jolinku, Cichalu-lubię czosnek i bardzo chętnie używam go w kuchni. Uważam jednak, że nie należy jadać kanapek okraszonych świeżym czosnkiem rano, tuż przed wyjściem do pracy 😉
Cichal-możesz nawet upiec swój chleb czosnkowy na zjazd!
O czosnku rozmawialiśmy już niejednokrotnie, ale może nie zaszkodzi prrypomnieć sobie jego historię i właściwości:
http://www.cukrzycaazdrowie.pl/Files/file/24/Kr%C3%B3l_czosnek.pdf
Dzisiaj planuję przygotowanie pasty do chleba z zielonego groszku, oliwy, czosnku i bazylii 🙂
dzień dobry …
może takie ciasteczka do kawy … i dla wnucząt ….
https://smacznapyza.blogspot.com/2018/03/kruche-ciasteczka-owieczki.html
Jolinku, ciasteczka cudne 🙂
a taki pomysł na śniadaniowe ciasto świąteczne … i nie tylko …
http://smakinatalerzu.pl/2018/03/14/salatkowe-ciasto/
Małgosiu to z Basią możesz się pobawić … 🙂
Napisałam relację z Kuby dla przyjaciółki, a że jestem dość leniwa…po co mam się powtarzać, „skopiuj-wklej” 🙂
————–
„Nie mam pozwolenia na podpisanie zdjęć, bo to u Jerza na smartfonie, czy jak ta cholera się nazywa – zresztą, ja powkładam swoje zdjęcia do siebie i podpiszę. Pytasz o to samo, co Basia – otóż to są zbiorniki na wodę, – tam nawet w zimie temperatury są w granicach 30c, więc to jest chytry sposób podgrzewania. Ale nie sądzę, żeby to była woda pitna! Chytry sposób, ale szpecący budynki.
Ale zacznę od początku – to była wycieczka z piekła rodem i wszystko, co mogło pójść źle, oczywiście poszło. Po pierwsze, w samolocie na Kubę wysunął mi się z torby portfel, to bez wątpienia, że właśnie tam – i albo go podjął ktoś, kto siedział za mną (tak podejrzewam, bo jak komuś coś wypadnie z siedzenia przede mną, to ja to natychmiast widzę pod moimi nogami), albo ekipa sprzątająca. Pies drapał pieniądze, chociaż wzięłam trochę kaszoli, karty kredytową i debetową natychmiast zablokowałam telefonicznie, jak już wiedziałam, co jest grane, ale dokumenty…karta zdrowia, prawo jazdy, nasz taki PIN jakby (też w postaci karty) oraz karta potwierdzająca obywatelstwo. To akurat najmniej mi potrzebne, bo mam paszport, ale było wygodne…I teraz trzeba będzie to wyrabiać na nowo. Pewnie zajmie tygodnie, biurokracja ma swoje prawa i miele wolno.
Oczywiście sklęsło mi na humorze, a prawdę mówiąc, jakoś tak nie rwałam się na tę Kubę, jak zawsze na każdą wyprawę. POza tym Jerzor nie skonsultował ze mną ośrodka, do którego jedziemy (Havana, ale pół godziny autobusem rodem z PRL do centrum, ścisk cholerny i gorąc!). Chciałam na internecie sprawdzić ten ośrodek, ale nie mogłam znaleźć nic poza adresem i mniej więcej mapką, gdzie to jest. Natychmiast nabrałam podejrzeń i okazało się to prawdą – ośrodek dwugwiazdkowy, ale te gwiazdki to chyba na niebie. Ja luksusów nie potrzebuję, ale jaki taki komfort, czysto i schludnie…I nawet internetu nie było, chociaż miał być.
Dość przygnębiajce otoczenie, „plaża” to koralowy ostry kamień, strach chodzić, bo można sobie nogę złamać. Mieliśmy wykupione spanie i śniadanie, bo nie zamierzaliśmy siedzieć w ośrodku, tylko wyjeżdżać do miasta, jak wspomniałam, ta „jazda” była taka, jak za Gierka autobusem w godzinach szczytu z Krzyków do centrum Wrocławia 😉
Oczywiście mogliśmy brać taksówkę, ale autobus kosztował 5 ichnich centavos (tak jakbym u nas wydała 5 centów), a taksówka ponad 20$. A jak wiesz, Jerzor jest szalenie rozrzutny! To miało też swój urok, bo można było pogadać z ludźmi, a Jerzor nikomu nie przepuści – i w ten sposób dowiedzieliśmy się, co myśli lud. Lud starszej generacji bardzo sobie chwalił el Commandante, Raul nie bardzo dobry, pogorszyło się w gospodarce, a młodzi chyba nie są zachwyceni tym, żeby wiecznie bronić zdobyczy rewolucji.
Jerzor mówi – jak za czasów komuny…Nieprawda, w Polsce nigdy tak źle nie było.
Przygnębiający jest obraz Havany, te ruiny wokół parlamentu, centrum miasta, a tam co drugi dom to ruina, chociaż widać, że kiedyś były to przepiękne pałace. Jak mówię „ruina”. to mam na myśli domy na wpół zburzone, powyrywane drzwi i okna, nikt tam nie mieszka, a jak mieszka, to ryzykuje, że może mu się coś na głowę zawalić. Przygnębiające! Ja nie widzę z tego wyjścia, widzę natomiast prostą drogę do dalszej dewastacji, przecież tego nikt nie remontuje ani nie zabezpiecza…Nawet Kapitol jest w częściowej ruinie, bo parę lat temu był jakiś pożar i troszkę Kapitolu się przypaliło. Z każdego rogu wyziera wizerunek Che Guevary, wiecznego, urodzonego rewolucjonisty, który robił rewolucję w każdym kraju, w którym się dało (sam był Argentyńczykiem) – chciałam sobie kupić koszulkę z Che, ale Jerzor mi nie chciał dać pieniędzy, a swoich nie miałam.
No trzeba przyznać, że facet ozdobny wyjątkowo, z ogniem w oczach i w ogóle cały natchniony, ale Jerzor twierdzi, że to bandyta i zrobiono z niego bohatera na siłę. To ja sobie o nim poczytam osobno.
W każdym razie już do lodówki zaglądałam z obawą, czy mi tam nagle Che nie wyskoczy – niezliczona ilość książek o nim, gadżetów, koszulek, chust i tym podobne. El Commandante nie był taki ozdobny, chociaż przystojny facet i baby na niego leciały.
https://www.google.ca/search?q=che+guevara&client=firefox-b&dcr=0&tbm=isch&source=iu&ictx=1&fir=G5_U7577dKwkJM%253A%252CBAYVVasAUQ_qXM%252C_&usg=__MRaWuM7fHzDADc8VaKdm_oNRvWA%3D&sa=X&ved=0ahUKEwi58fnA-vDZAhVW-mMKHQIJAZYQ_h0I-QEwFg#imgrc=G5_U7577dKwkJM:
Najbardziej popularny wizerunek to ten właśnie, najchętniej na czerwonym tle.
Koty w ośrodku, te czarnuszki, wychudzone okropnie, wynosiliśmy im z jadalni jedzenie i kupowaliśmy sardynki w puszce, więc bardzo skrupulatnie pilnowały naszego domku. Jeden miał coś okiem, a w ogóle wszystkie były nieco poszarpane. Były też dwa inne, ale te „nasze” nie dopuszczały ich w okolice naszego domku. Poza tym wałęsały się po terenie bezpańskie psy – bardzo charakterystyczne dla krajów Ameryki pd. i w ogóle krajów dość biednych. Wiem, w Polsce też się wałęsają po Przewornie, ale one są raczej „na wychodnym” i mają swoich właścicieli.
Poznaliśmy parę – Niemca i Polkę, wypiliśmy z nimi butelkę rumu Havana Club (paskudztwo), oni następnego dnia wyjeżdżali.
Poza tym podpijaliśmy piwo (znakomite, zwłaszcza że było gorąco!) i ze dwa razy jakieś wino – hiszpańskie, bardzo dobre i bardzo tanie.
Co byś powiedziała, gdyby w sklepie były ogórki, oliwki (hiszpańskie zresztą), ocet (!!!), spory wybór rumów i kilka innych alkoholi, i właściwie prawie nic więcej? Jedynie liści laurowych mi brakowało do obrazu.
Żadnych owoców, żadnych warzyw – w kraju, gdzie na okrągło jest ciepło! Mówię o sklepie lokalnym przy ośrodku, a Jerzor był w innym (są zdjęcia) i tam sprzedawali ryż na funty i różne jakieś fasole czy coś, nic poza tym. Bieda, bieda straszna, chociaż ja widziałam jeden z najbiedniejszych krajów świata – Madagaskar, więc nie robi to na mnie aż takiego wrażenia. „Prawdziwi” turyści z mamoną nie jeżdżą autobusami, nie siedzą w podrzędnych „ośrodkach wypoczynkowych” i tego nie widzą, chociaż Havana to jest właśnie obraz nędzy i rozpaczy i tam tę biedę widać. Mogliśmy wypożyczyć samochód, ale nie wyszło, bo to jednak za mało czasu, ledwie Havany trochę liznęliśmy no i tu okolice.
Przejechaliśmy się też autobusem wycieczkowym odkrytym (chciałam zrobić trochę zdjęć), spaliłam sobie nos i czoło, chociaż to były tylko 2 godziny. Ludzie przyjaźni, uśmiechnięci, gadatliwi, co Jerzor skrupulatnie wykorzystywał. A ja się osłuchałam.
Tylko przygnębiające, bo i nie ta pora roku, naprawdę zieleni się dopiero w maju, a teraz jest szaro i bardzo sucho, chociaż codziennie jest dość krótka, ale tropikalna ulewa, czasem nawet 2 razy dziennie – i ziemia chłonie tę wodę jak gąbka, za chwilę nie ma śladu po kałużach.
Na pewno cieniem na moich wrażeniach położyła się historia z portfelem, ale też dużo takich mniejszych i większych drobiazgów.
No nic, przeżyliśmy Kubę, teraz tylko Rosję wziąć (Berlin wzięty wiele razy)
Alicjo-ten pobyt na Kubie może nie był wymarzony, ale Twoja relacja jest pełna ekspresji oraz wigoru i tak właśnie zapamiętam Wasze wakacje 🙂
Dzięki za uznanie 😉
Poczytałam o Che. Pamiętam jak przez mgłę, że kiedy jechaliśmy autobusem przez Argentynę do Buenos Aires (z Santiago, Chile), wyświetlano film „Motorcycles diary”, o Che i jego kumplu, którzy na motocyklach wypuścili się na wycieczkę przez całą (prawie) Amerykę. Jerzor mi to przypomniał, bo ja już byłam zmęczona, za oknem ciemno więc postanowiłam spać i ledwo co pamiętam.
Ale z obszernej biografii Che wynika, że to był urodzony rewolucjonista, zawodowy wręcz i robił te rewolucje, gdzie się tylko dało. Jest to ogromnie ciekawa postać i muszę przeczytać o nim coś więcej. Wynika z tej biografii, że z nim nie było zmiłuj i kula w łeb za cokolwiek, wszystko w imię rewolucji. Potrafił być okrutny („wszystko dozwolone w imię rewolucji”) i z czasem jego ludzie zaczęli się go bać.
Któryś z polityków wyraził się o nim, że to był „niedojrzały, dziecinny wręcz idealista”, ale faktem jest, że ludzie za nim poszliby w ogień. Miał charyzmę.
Dzisiaj na obiad kaszanka, ziemniaki i surówka z kiszonej kapusty, proste chłopskie jedzenie 🙂
Brak mi tu Haneczki…gdzie ona się szlaja, wie ktoś? Nie musi być codziennie, ale godzi się od czasu do czasu zameldować.
Alicjo-Haneczki oraz paru innych osób też mi brak. Na przykład Żaba też mogłaby czasem coś sprawozdać…
Polska zima wykonała po raz kolejny ten sam zwodniczy manewr-przesunęła się w okolice przedwiosenne i właściwie już za chwilę wielkanocne. Cóż pozostaje w takich okolicznościach przyrody…? Iść do kina. Zatem byłam i bardzo polecam:
http://www.filmweb.pl/review/Podano+do+sto%C5%82u-21183
Zgadzam się z opinią, że steorotypy narodowe są w tym filmie irytujące, bo nieznośnie przewidywalne, ale poza tym jest tam jednak naprawdę sporo ciekawych obserwacji obyczajowych. Już nie wspomnę nawet o tym, iż w początkowej, uroczej scenie Paryż i francuskie kulinaria grają jakże miłe i pierwsze skrzypce 🙂
Jak sami widzicie, musiałam koniecznie i obowiązkowo obejrzeć ten film.
też kilka dni temu pytałam gdzie haneczka … ale nikt nie odpowiedział … 🙁
Alicjo masz lekki klawisz do pisania … 🙂 … obiad taki bym zjadła … podobno w Wietnamie jedzą sajgonki z kaszanką …
zaśnieżyło nam Warszawę … i wieje … śnieg ok ale wianie mi nie pasuje …
Danuśka Paryż i francuskie kulinaria to coś dla mnie … ale poczekam na lepszą pogodę …
Jolinku-ok, czekamy. Jak już będzie pięknie, ciepło i słonecznie to robimy mini zjazd pt:
„Powitanie wiosny” 🙂
Pyra od czasu do czasu robiła „kolejno odlicz!” i to działało 🙂
Dzisiejsza zimowa pogoda sprzyja gorącym, rozgrzewającym zupom.
Przysłów o zupie w polszczyźnie nie brak:
Bez garnka nie zrobi zupy kucharka.
Gość w dom, woda do zupy.
Barszcz gęsty, gość częsty, sól gruba-gospodarza zguba.
Gdzie barszcz, kapusta, tam chata nie pusta.
Stać na wodę, będzie krupnik.
Moja ulubione, domowe przysłowie jest następujące:
Alain za próg, cebulowa na stół 🙂
U nas zimowa pogoda bedzie dopiero jutro i musze ugotowac zupe na rozgrzewke. Dzisiaj skonczylismy zupe z salaty cresson. Doskonala. Danuska, nie wiem czy jest w Polsce ta salata i jak sie nazywa. Film o ktorym wspomnialas wyzej widzialam i przyznam sie, ze wyszlam z kina troche zaszokowana po projekcji.
Alicjo, jak wtedy byliśmy w barze w Hawanie zabrakło nawet rumu.
Owoców nie było w sklepach, ale pojawiały się gdzieniegdzie stragany, gdzie były doskonałe banany, pomarańcze i ananasy.
ela dlaczego zszokowana? ….
na jutro i pojutrze możecie upiec takie ciasteczka z kawą do kawy lub herbaty ….
http://anyzkowo.blogspot.com/2018/03/ciasteczka-owsiane-z-dodatkiem-kawy.html#
ta niedziela niehandlowa … ku pamięci …
jest zimowo to można szybko zrobić taki syrop …
http://kochamtyto.blogspot.com/2018/03/syrop-jabkowy-z-imbirem-i-cynamonem.html#more
W temacie bazarów:
http://www.eryniawtrasie.eu/25675
MałgosiaW,
ja też widziałam ze dwa stragany w Hawanie – nie więcej, i to jest dla mnie dziwne, ale może nie powinno być, bo to przecież jakaś odmiana „komuny” i być może taki prywatny „badylarz” nie ma prawa, nie dostanie licencji czy tam pozwolenia na sprzedaż…nie wiem. Na głowie to postawione, bo czego jak czego, ale tego nie powinno zabraknąć. Ananasy były u nas „na stołówce”, a do tego na wpół zielone pomidory jako sałatka…no, cienko z tym i już 🙁
No, jak rumu zabraknie, to się zacznie następna rewolucja 😉
Alicjo, a czy są tam nadal obowiązkowe dla obcokrajowców CUC-e czyli wymienialne po paskarskim kursie dolary, handel nimi, bo były takie sklepy „komercyjne” (skąd my to znamy) gdzie były różne rzeczy zagraniczne i tylko tym można było tam płacić?
Są i trzymają się mocno.
Takich bazarów zdecydowanie brakuje na Kubie. Lubię bazary , ale bez nachalnych sprzedawców, czuje się wtedy osaczona.
Ewo mam zagwozdkę, część Waszych zdjęć daje się powiększyć a cześć nie, od czego to zależy?
Jolinku, sposob w jaki potraktowala pani domu swoja pomoc domowa.
elu dziękuje za odpowiedź …
ewa taka mała wyspa a tyle zwiedzania a brzuch niektóre rzucają się w oko … a na bazarku kupiłaś coś dla siebie? …
Ciekawą postacią jest aktorka, która zagrała rolę tejże pomocy domowej:
http://cojestgrane24.wyborcza.pl/cjg24/1,13,23100384,146943,Rossy-de-Palma–gwiazda–Madame—muza-Almodovara-.html
Francuzi potrafią reklamować swoja kuchnię na świecie : http://www.poradnikrestauratora.com.pl/4-gout-de-francegood-france-2018
A tu wykaz polskich restauracji biorących udział w tej akcji: https://pl.ambafrance.org/Restauracje-w-Polsce-biorace-udzial-w-Gout-de-France-Good-France-2018
Małgosiu,
Nie mam pojęcia! A które zdjęcia (numery)? Może wrzucę je jeszcze raz.
Poza nasionkami i owocami, kupiłam na prezenty drobiazgi z korka.
Małgosiu,
Mnie otwierają się wszystkie zdjęcia. Może to zależy od przeglądarki?
dzień dobry …
ewo też bym pewnie wybrała coś z korka …
a tu pomysł na kaszankę … Danuśka bez cebuli … 😉
http://apetycznie-klasycznie.pl/2018/03/kotleciki-z-kaszanki-na-karmelizowanym-jablku/
ładnie, biało za oknem … ale dudni wiatr po dachu i w kominie …
a ta surówka musi być pyszna …
http://apetycznie-klasycznie.pl/2017/12/surowka-z-kapusty-kiszonej-z-mandarynka-i-rodzynkmi/#more-6574
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzień dobry,
a co to za potrawa na talerzu, bo nie rozpoznaję?
Surówka z mandarynką do wypróbowania.
Minus 7 st. C i bardzo silny wiatr. Ale świeci słońce a po śniegu nie ma śladu.
Ewo, przepraszam za panikę. Wszystkie zdjęcia są w porządku tylko przy niektórych nie pojawia się w menu na górze „+” , który pozwala jeszcze bardziej powiększyć obraz i dopatrzeć szczegóły. Może to mój komputer taki psotnik.
Krystyno- vive la France 🙂
A to danie do dzisiejszej kawy to wedlug mnie kaszanka.
Jolinku-dzieki za podpowiedzi bezcebulowe. Mnie również bardzo podoba się ta sałatka z kiszonej kapusty i mandarynek.
dzień słoneczny … czy ktoś świętuje? …
http://www.dziennikzachodni.pl/turystyka/a/dzien-swietego-patryka-2018-kiedy-obchodzimy-jak-swietuja-ludzie-w-roznych-krajach-irlandzkie-swieto-w-polsce-i-na-swiecie,13003917/
Dobrze życzę Irlandczykom, ale nie świętuję, niestety nie lubię irlandzkiego piwa, a poza tym dopadł mnie bardzo irytujący lejący katar i cieknie mi z nosa i potoki łez z oczu. Nie wiem czy to już alergia czy jakieś inne świństwo.
A słonko dziś zdradliwe, bo towarzyszy mu bardzo zimny, nieprzyjemny wiatr 🙁
U mnie w domu roznosi sie ladny zapach, upieklam crumble z jablkami i czekam jak troche ostygnie aby sprobowac. Ja tez dobrze zycze Irlandczykom a piwa nie pije. Za dwa miesiace jade a raczej plyne ferry do nich na 10 dni.
Rano bylo slonko, ale szybko sie skonczylo. Teraz co chwile pada deszczyk i jest zimno.
Jak robisz crumble Elu, bo znam kilka przepisów?
Danuśka, Krystyna – oczywiście, że kaszanka . A dokładnie jajecznica z kaszanką 🙂
Tu przepis
Malgosiu
6 dorodnych jablek ( dalam golden )
150 gr brazowego cukru
150 gr maki
125 gr masla
1 mala lyzeczka cynamonu
1 torebka cukru waniliowego
sok z jednej cytryny
Do naczynia wlozylam obrane i pokrojone w kostke jablka, posypalam cukrem waniliowym i polalam sokiem z jednej cytryny. Wczesniej zrobilam kruszynke z cukru, maki i masla, kruszynke dalam na wierzch i 30 minut w piekarniku 210°C . Przed kruszynka posypac tez cynamonem. Ja o nim zapominam, bo u mnie jest bariera na cynamon. Przepis jest na 6 osob.
Elu, dzięki, czyli klasyczny przepis. Ja spotkałam się jeszcze z mąką migdałową, kukurydzianą, płatkami owsianymi …, ze spodem, stopionym masłem …
Elu-kruszynka w Twoim przepisie jest urocza 🙂 Brzmi dużo lepiej niż kruszonka, w której nie ma żadnej logiki. Skoro mamy czasownik kruszyć, to jest jasne, że jest kruszynka:
https://image.ceneostatic.pl/data/products/59832411/i-ja-wielkolud-ty-kruszynka-lilli-larronge.jpg Przepis też zanotowałam.
Nie wiem, czy zupę ogórkową posypaną koperkiem można podciągnąć pod irlandzkie święto, podczas którego króluje zielony kolor 🙂 W każdym razie taką właśnie dzisiaj ugotowałam. Przy obecnej pogodzie gorąca zupa wydaje się być zdecydowanie lepszym rozwiązaniem niż zimne piwo. Tym niemniej, niech każdy świętuje jak lubi.
A propos zielonego-zadzwoniła do mnie Żaba. W Żabich śniegu nie ma, ale wieje mocno i nieprzyjemnie. Dwa konie naszej koleżanki zdobyły medalowe miejsca w konkursie, który odbył się w lutym w Kwidzynie. Żaba pozdrawia Blogowisko, internet u niej nadal chimeryczny.
Mam materiał na zupę ogórkową i pewnie będzie jutro 🙂 Dziś na obiad było leczo.
Kilka tygodni temu w moim klubie sportowym powstała biblioteka, w której można pozostawić swoje przeczytane książki oraz zabrać do domu książki przyniesione przez innych. Takie książkowe wymiany funkcjonują teraz w wielu miejscach i jest to bardzo sympatyczny pomysł. W tenże sposób wróciłam dzisiaj do domu ze „Światem od kuchni” Anthony Bourdain’a i za chwilę zabieram się za lekturę. Wśród ćwiczących koleżanek mamy osobę prowadzącą blog kulinarny i to ona najcześciej podrzuca książki z tej dziedziny.
Z podobną inicjatywą spotkałam się w Bemowskim Centrum Kultury, a także w wielu wakacyjnych hotelach. To dobry pomysł.
Danuska, cos mi sie pokruszylo w glowie. Powinnam wczesniej sprawdzic w polskiej ksiazce kucharskiej. Brat mi kiedys zartem powiedzial, ze wymyslam nowe polski slowa.
Elu-nie przejmuj się, możesz wymyślać dalej 🙂
elu takie słówka czasami są urocze … a Irlandia w maju pewnie będzie piękna …
Danuśka jak będę robiła następne porządki z książkami to Ci podrzucę … a Żaba dobrze, że się ma dobrze .. a wie może co u haneczki? … ogórkowa też za mną chodzi ale muszę wyjeść to co nagotowałam …
macie suchy chleb (nie dla konia) to może takie danie na poniedziałek …
http://vitogryzie.com/pulpety-z-chleba-w-sosie-pomidorowym/
takiej fasolki chyba nie jedliscie ….
https://szalonakuchniaewelinyp.blogspot.com/2018/03/zielona-fasolka-z-brzoskwinia-i.html
No to macie jeszcze:
http://www.eryniawtrasie.eu/25801
uśmiechnij się ….
https://www.facebook.com/shaunthesheep/videos/10155927690572166/
Jolinku 🙂
to jeszcze takie obrazki z bazaru 🙂
https://madameedith.com/podroze/wieden-naschmarkt/
Beczkę piwa nie tylko na Św.Patryka 🙂
https://www.deon.pl/po-godzinach/ludzie-i-inspiracje/art,629,ten-czlowiek-nie-jadl-przez-caly-wielki-post.html
dzień dobry …
Barbaro, niestety ale tylko przechodziłam koło tego bazaru bo zawsze byłam przejazdem i czasu nie starczało … może kiedyś się uda …
dziś dojadam biały barszcz z kiełbasą i jajkiem … i gotuję wywar na inne zupy w tygodniu …
ewo wykorzystaliście pobyt na Maderze ku naszej przyjemności też … 🙂
niby ładnie za oknem … ale mróz -8 …
Dzień dobry 🙂
kawa
wyciągając mięso z zamrażarki na wywar znalazłam 2 paczki z Tłustego Czwartku … będą do towarzystwa kawy numer 2 i 3 .. 🙂 … ciekawe jakie mam tam jeszcze niespodzianki …
Jolinku-u Haneczki wszystko w porządku. Wygląda jednak na to, że nasza koleżanka jest zdecydowanie bardziej „zwierzęciem” politycznym niż kulinarnym zatem udziela się u Bobika. Dobra wiadomość-zobaczymy się z Haneczką i Jurkiem na zjeździe w Urlach.
W ostatnim odcinku maderskich opowieści Ewy jest mowa o cataplanie. Znalazłam blogową opowieść o tym daniu zamieszczoną przez Piotra kilka lat temu:
https://adamczewski.blog.polityka.pl/2013/01/28/cataplana-gwiazda-wieczoru/
Salso-Alain zawsze powtarza, że wizyty na bazarach są zdecydowanie ciekawsze niż w gotyckich katedrach 🙂
Danuśka mam takie samo zdanie jak Alan .. dawno nie zaglądałam do Bobika to o haneczce nie wiedziałam i się trochę martwiłam bo czasami jednak coś skrobnęła u nas …
Elu, kruszynka bardzo mi sie podoba i skorzystam tez z Twojego przepisu 🙂
Danusko, a mnie sie podobają i katedry i bazary 🙂
Moja mama czesto chodziła na bazar przy Banacha. Ja tez tam zaglądałam, kiedy tylko byłam u rodziców.
Mamy mały nawrot zimy a hortensje wypuściły juz paczki.
Ciąg dalszy:
http://www.eryniawtrasie.eu/25903
a może w prezencie książka ….
http://www.anappleaday.pl/2018/03/wszystkie-poranki-swiata-recenzja-ksiazki.html
ewo momenty niebezpieczne czyhały …
Lewady to taka miniaturka kanałów, chociaż służą jak o akwedukty. Ładne widoki po drodze, więc spacer jeśli nie ma za dużo ludzi chyba przyjemny.
Ze śniadaniami mam problem nie lubię owsianki, granoli, muesli, ciasteczek owsianych i tym podobnych … Wynalazki śniadaniowe chętnie próbuję na miejscu, ale raczej nie przenoszę do swojej kuchni. Książka wygląda na pięknie wydaną, ale tym razem się nie skuszę.
Hej, hej blogowe babcie-może wybierzecie się ze swoimi wnuczkami do Pacanowa?
http://centrumbajki.pl/centrum-bajki/historia-centrum-bajki/
Z Pacanowem mamy wprawdzie trochę na pieńku, ale opowiem wszystko po kolei:
w czasach studenckich moja najlepsza koleżanka przyjaźniła się z Szymonem. Ta przyjaźń byla kontynuacją przyjaźni obu mam-bo mama Szymona i mama przyjaciółki znały się od zawsze zatem te dobre fluidy przeszły też na dzieci. Spotykaliśmy się w licznym gronie, wśród wielu innych przyjaciół i znajomych. Na prywatkach, na Sylwestrach, wyjeżdżaliśmy na wspólne na wycieczki, któż z nas nie pamięta tych pięknych, studenckich czasów.
Aż któregoś dnia Szymon powiedział nam, iż poznał Małgosię, dziewczynę z Pacanowa i że zakochał się bez reszty. Małgosia zaczęła uczestniczić we wspólnych spotkaniach, ale nie wzbudziła naszego entuzjazmu. Szymon był zakochany i cóż było robić, zaakceptowaliśmy tę dziewczynę. Szymon się z nią ożenił i sielanka trwała jeszcze przez wiele dobrych lat. Teraz są już od dawna po rozwodzie. Sami przyznacie, iż dzieje się tak, że zakochani patrzą na siebie przez różowe okulary, a wszyscy dookoła przeczuwają, że ta miłość nie ma przyszłości.
Oczywiście jestem daleka od tego, by wydawać wyroki, wiedzieć lepiej i przewidywać przyszłość, ale Małgosia naprawdę nie była stworzona dla Szymona …..
Ciekawa jestem, czy znacie podobne historie?
Byłam dzisiaj na spacerze z przewodnikiem po Parku Sakryszewskim. Pomnik „Tancerki” w zimowym, marcowym słońcu ma ogromny urok. Tutaj ta piękna rzeźba w środku lata: https://chwastowisko.files.wordpress.com/2017/06/parkskaryszewski1f.jpg?w=655
Uczestniczyć, oczywiście 😳
Skaryszewskim, rzecz jasna 😳
I gdzie mi wypowiadać się o kruszynce…
Mea culpa!
Danusiu, wzrok robi takie numery, że jeżeli litery są mniej więcej prawidłowe a tylko poprzestawiane to widzi prawidłowy wyraz. Jako dziecko często chodziłam do Parku Skaryszewskiego, bo niedaleko mieszkałam.
Dzien dobry,
Przedwiośnie! Ładnie tutaj dzisiaj było, chociaż bardzo zimno. Tym niemniej wybrałem się zobaczyć co w trawie piszczy. Zimno – ale już coś zaczyna się ruszać, budzić, drzewa przeglądają się w wodzie, czy nie straciły nic ze swej urody w czasie zimy, ptactwo wodne zażywa kąpieli jak zwykle… Już niedługo wszystko nabierze energii. Cierpliwości.
https://photos.google.com/share/AF1QipN494jUrCqfm6k1vJykAysjnW_u9SbW4KctFHnd3Z72GkQ9lx421rNkq4P1ZTRFFg?key=YVBHRnVPYVJMX3FRSm1pSmhjcEZCa1VnbVJESEN3
Dopiero teraz poleciałem z Kanadyjczykami na trochę na Kubę, połaziłem z Ewą i Witkiem po Maderze – dzięki wam za te fotorelacje. Och, i tu by się chciało i tam… Innym razem. 🙂 Ale fajnie i tu i tam.
Danuśka – dziewczyna nie musi być z Pacanowa, historia może się przydarzyć każdemu. 🙂
Najważniejsze, że pewnie niczego nie żałują, co przeżyli to ich, nikt im tego nie odbierze. Jeśli już patrzeć w przeszłość, to widzieć trzeba tylko to co było fajne. Po co sobie pamięć zaprzątać tym, co było złe.
Dobranoc 🙂
dzień dobry …
Nowy masz oko artysty … rzeczywiście ładnie tam … 🙂
dziś astronomiczne zrównanie dnia i nocy w Warszawie …..
wiosenna zupa …
http://quinoaraz.blogspot.com/2018/03/wiosenna-dwukolorowa-zupa-krem-z.html
Nowy-oczywiście masz rację. Zresztą oboje ułożyli sobie życie od nowa i jest ok.
A Twoje zdjęcia są bardzo piękne, zamieszczaj częściej! Zresztą nie pierwszy raz Cię o to proszę.
Danuśka ja miałam kolegę klasowego, który był takim ironicznym śmieszkiem i dowcipnisiem … wszyscy go lubili a nikt poważnie nie traktował .. zaczynaliśmy potem razem pracę, do której rok później przyszła koleżanka z grona sportowego … koleżanka była obiektem dowcipkowania kolegi i nie tylko … on był lubiany ona tak sobie bo zadzierała nosa i miała duże wymagania w stosunku do facetów chociaż wydawała nam się śmieszna z tymi swoimi pretensjami … nasze pracowe drogi się rozeszły i byłam bardzo zdziwiona, kiedy dwa lata później zaproszona nas na ich ślub … są szczęśliwym małżeństwem do dziś …
Dzień dobry 🙂
kawa
Nowy, u Ciebie zdecydowanie bliżej wiosny niż tutaj 🙂 Patrząc na Twoje zdjęcia aż czuję ten wiosenny zapach… Dobrze, że wczoraj i dziś u nas świeci słońce więc łatwiej znieść to mroźne powietrze. Szkoda, że ta zima nie odwiedza nas w święta Bożego Narodzenia tylko wpada na Wielkanoc 😉
Bardzo ładna ta zupa od Jolinka ale jak spojrzałam na ilość składników to od razu skreśliłam ją z planów kulinarnych. Wczoraj robiłam barszcz ukraiński- też był (jeszcze jest) bardzo ładny 🙂
Nawiązując do opowieści Danuśki o znajomych parach mam historię, która przebiegała w drugą stronę. Kolega starał intensywnie się o względy dość atrakcyjnej koleżanki, sam nie będąc, mówiąc oględnie najlepszą partią. Nie było widać jakiegoś pozytywnego rezultatu tych starań ale ku zaskoczeniu wszystkich dostaliśmy zaproszenie na ślub! W większości przewidywano jakiś krótki staż tego małżeństwa ale minęło prawie 30 lat, dorobili się trójki dzieci, koleżanka jest jeszcze bardziej atrakcyjna a więc można 🙂 Nie warto oglądać się na opinię innych tylko trzeba robić to co dla nas jest dobre i ważne…
rzepie pracochłonna ale jaki efekt … ja tez nie zrobię ale są ambitne kucharki ..
a z tymi parami nieprzystosowanymi wg ludzi to życie pisze scenariusze ..
dziś wypróbuję przepis …
http://marcepanowykacik.blogspot.com/2018/03/ciasto-na-tortille-inaczej.html#
Nowy, piekne zdjecia i jak zawsze Twoje wrazliwe oko 🙂
Co do historii Danuski przy okazji Pacanowa, niezbadane sa drogi doboru par i ich trwania 🙂
Jak pisze rzep, niewazne co mysla inni, chodzi o zycie kazdego z nas i nasze wybory , ktore w danym momencie wydaja sie nam sluszne a ze czasami sie nie sprawdzaja… samo zycie, ktore biegnie jak szalone, coraz szybciej.
Tutaj tez jeszcze zimowo, nawet proszy snieg. Zabiore sie za jakas tresciwa zupe a na razie rozgrzewajaca kawa.
Tak, życie rzeczywiście często pisze ciekawe scenariusze. Mam też przykład pary, którą gorące uczucie połączyło dopiero na obczyźnie. W czasach dziecięcych i młodzieńczych byli w Warszawie sąsiadami bez płot i nie darzyli się sympatią. Jakiś czas po studiach oboje w różnym czasie wyemigrowali i znaleźli się w tym samym mieście. Zaczęli się kontaktować i zaiskrzyło 🙂
Drodzy Blogowicze – pragnę Was pocieszyć, że wiosna tuż, tuż. Na mojej wschodniej rubieży na ziemi leżą łaty śniegowe ale ptaki swoje o wiośnie wiedzą i podśpiewują radośnie. Słonko mocno przygrzewa. Wiosna z pewnością przyjdzie. Zapewne wkrótce.
Krysiade 🙂
U mnie tez rozspiewaly sie ptaki a to najlepszy wiosenny sygnal.
Ocieplenie ma być już od dziś. I rzeczywiście – jest co nieco plusowo, choć wczesnym rankiem było -10 st. C.
Z potraw treściwych gotuję dziś bigos. Do jedzenia nada się dopiero za 2 dni. Po raz pierwszy zaś gotuję ramen wg przepisu podanego przez Danuśkę. To wersja bezmięsna, ale poczytałam sobie o tym rosole i okazuje się, że nie ma jednego klasycznego przepisu. Można dodawać także mięso. Zakupiłam specjalny makaron soba. Składników jest sporo i gotuję, zerkając na kartkę z przepisem. Gotowanie trwa niestety długo, bo około 3 godzin. Lubię rosół, więc i ta wersja na pewno będzie mi smakowała.
-8c, płachty śniegu na ogródku, nie wygląda to jak wiosna tuż…
Piękne mallardy u Nowego, u mnie tylko śnieżyczki i barwinek się nieco podniósł. Ale ma być coraz cieplej, to znaczy powyżej zera z lekka.
Jak zobaczę pierwszego robina (kuzyna polskiego rudzika), to głoszę, że wiosna, panie sierżancie 😉
Dzisiaj krupnik. Prosto z zamrażarki 😉
Kotu zrobiłam manicure, wyszczotkowałam i paniusia poszła wylegiwać się na parapet.
Z tymi parami i małżeństwami to jest jedna wielka tajemnica. Nigdy nie wiadomo, co się zdarzy i całkiem często pary określane z boku jako „oni do siebie zupełnie nie pasują”, dają radę!
No i tyle – idę przetrzeć okno, na które kicia ciągle „pluje”. No, nie dosłownie, ale wodzi po nim nosem i zostawia smugi.
A moje zdjęcia z Kuby jeszcze w lesie 🙁
To chyba to zimowe przesilenie, do niczego nie potrafię się zmobilizować 🙁
Nie krupnik, a grochówka!
U mnie też przesilenie, ale nerwowe!
Właśnie zadzwonila do mnie pani z ośrodka w Urlach, w którym już w styczniu zarezerwowaliśmy nasze miejsca noclegowo-zjazdowe i przekazała mi informację, że niestety nie będą mogli nas przyjąć! Oprócz nas w Urlach zarezerowała miejsca grupa medytacyjna, która postawiła warunek-na terenie ośrodka jesteśmy tylko my i nikt poza tym. Grupa medytacyjna zamówiła też pełne wyżywienie zatem kalkulacja była prosta-przyjmujemy tych od medytacji, bo na nich więcej zarobimy. Pani z ośrodka wyznała mi szczerze i otwarcie, dlaczego podjęto taką, a nie inną decyzję. Aby nie zostawiać nas na lodzie zarezerowano dla naszej grupy miejsca w ośrodku, który jest położony w niedalekiej okolicy. W najbliższy weekend udaję się zatem za rekonesans do tegoż ośrodka i przekażę Wam wszystkie informacje. Nie przyszłoby mi jednak do głowy, iż będzie aż tyle perturbacji z organizacją naszego skromnego zjazdu.
Danuśka ja się dowiedziałam wczoraj od córki, że jest zmiana w regulaminie przyjmowania gości w Urlach bo odmówiono im przyjęcia rezerwacji na weekend majowy i dodatkowo poinformowano, że jest zakaz picia alkoholu na terenie ośrodka .. miałam nadzieję, że stare zamówienie będzie realizowane … nie pisałam o tym by nie robić zamieszania ale okazało się, że jest gorzej niż sobie pomyślałam …. bardzo nam wszystkim przykro bo jeździliśmy w to miejsce przez lata i było to dla nas prawie miejsce rodzinne .. skończyły się też nasze wyjazdy w wakacje z Amelką … 🙁 … cholerka ..
Na koniec:
http://www.eryniawtrasie.eu/25961
Pani z ośrodka nie usprawiedliwia „szczere i otwarte” postawienie sprawy – pani z ośrodka po prostu źle prowadzi interesy, o tym ośrodku wszyscy powinniśmy zapomnieć oraz ostrzec swoich znajomych. Ktoś dobrze prowadzący interesy potrafi stracić, żeby klient jednak był zadowolony.
W życiu bym już z tego miejsca nie korzystała, wyobrażając sobie, że przyjeżdżam na zaklepane, a tu drzwi zamknięte, bo są „lepsi goście”.
No wiecie co?!
Nie usprawiedliwia jej nawet łaskawe zarezerwowanie miejsca w innym ośrodku. Niech się bujają te Urle!
Danuśka,
wytrwałości i powodzenia!
p.s.Z uwagi Jolinka wnioskuję, że to zaczyna się robić ośrodek dla całkiem „zdrowotnych”, co to ani wypić, ani wypalić pewnie…tym bardziej niech się bujają!
Pobiegałam po tych schodkach, co to je Erynia zamieściła 😉
Przepastki i owszem, przepastne…
Alicjo nie o „lepszych” gości chodzi tylko o realizację biznesowych idei właścicieli … joga, medytacje, spa itd. … czystość myśli i duszy … zmieniali ośrodek latami ale w trakcie można było korzystać normalnie z usług … ale zapomnieć można o ośrodku dla zwykłych ludzi … a pani tam tylko pracuje (a pracy w Urlach mało) i musi wykonywać polecenia szefa .. zachowała się przyzwoicie i może Danuśka coś załatwi na miejscu .. zjazd idzie jak po grudzie ale może nam się uda, za co trzymam kciuki ..
Coś za ascetyczny mi się ten ośrodek wydaje….przecież nie spotykamy się tam po to, by się modlić 🙄 , czyścić myśli i dusze 😉
Ale rozumiem, że właściciele chcą tak wyprofilować ośrodek, w końcu ich…
Jeszcze trochę czasu jest, coś się znajdzie…
ładne …
http://www.sajkofankasmaku.pl/uncategorized/wielkanocny-wianek-bezowy/
…ale mimo wszystko w bardzo złym guście jest odwoływać rzecz już zarezerwowaną, przyznajcie. Dlatego mówię, dobry właściciel nigdy by się z tego nie wycofał, co raz już obiecał. To zwyczajnie nie jest fair.
Alicjo masz rację, gdyby to była klęska żywiołowa, pożar itp to byłoby to uzasadnione. A tak to jest draństwo.
Ładne Jolinku, taka kolorowa Pavlova 🙂
Małgosiu, masz racje. To sie po prostu nie mieści w głowie, nie uhonorować rezerwacji! Lepiej zapomnieć o tym miejscu.
Ja też uważam, że to nie jest w porządku, zresztą pierwszy raz spotykam się z taką sytuacją. Trudno, znajdziemy inne miejsce.
Alicjo na pocieszenie.
http://kobieta.gazeta.pl/kobieta/7,163270,23151138,pierwszy-raz-bylam-na-all-inclusive-wytrzymalam-2-dni-juz.html#Z_BoxLSImg
He he he… Ten nasz ośrodek to nie był all inclusive, ale dysponował stołówką. Wykupiliśmy śniadania, bo rano trzeba coś zjeść, a potem w trasę do centrum. Raz tylko kupiliśmy kolację, szału nie było…
No i co najważniejsze, nie było „kaowca”, co to miałby zachęcać wszystkich do zabawy 🙂
Przygotowania do Wielkanocy czas zacząć 🙂
https://i0.wp.com/www.decocrush.fr/wp-content/uploads/2017/04/decoration-paques-06-06.png?resize=801%2C584&ssl=1
Dzień dobry … ☕
dziś Międzynarodowy Dzień Szczęścia … radujmy się mimo wszystko …
Jolinku-sympatyczna ta Twoja mini kawa 🙂
Kilka złotych myśli o szczęściu:
Sprawy ludzkie toczą się kołem, które w swoim obrocie nie dopuszcza, żeby zawsze ci sami byli szczęśliwi.
Ryszard Kapuściński
Z kłopotami jest odwrotnie niż ze szczęściem: własne wydają się znacznie większe od cudzych.
Andrzej Niewinny Dobrowolski
Szczęście nie polega na szczęściu, lecz na jego osiąganiu.
Fiodor Dostojewski
Tyle jest kluczy do szczęścia w małżeństwie, że przydałby się do nich breloczek z dużym kółkiem.
Jean Marie Laskas
Szczęście składa się z wszystkich nieszczęść, których się nie ma.
Irena Ipohorska czyli Jan Kamyczek z „Przekroju”
„Szczęście: dobre konto w banku, dobry kucharz i dobre trawienie” – Jean-Jacques Rousseau … prawie kulinarnie … 🙂 … chociaż to nie był dobry człowiek mimo, że tak o sobie myślał …
oleju kokosowego nie używam ostatnio mało w kuchni … ale jako smarowidło twarzy lub ciała tak .. jednak by myć nim zęby to nawet nie pomyślałam ..
https://olejenazdrowie.pl/olej-kokosowy-na-zeby/
„Szczęście to brak nieszczęścia”
„używam ostatnio mało” … miało być bez nie ..
Małgosiu to prawda …
kolega wyciągnął prawie 50 kleszczy z psa .. mieszka pod Warszawą czyli prawie na wsi …czyli jednak wiosna jest za drzwiami ..
Zatem również w przypadku tego psa szczęściem będzie brak nieszczęścia.
– Francek, ponoć żeś się ożenił?
– Ano, prowda.
– No to musisz być szczęśliwy?
– No, musza!
Guciuś już od tygodnia ma obróżkę przeciw kleszczową. Napadł go tylko jeden kleszcz, ale potem przyszłyby następne. Szkoda, że o wiośnie dowiadujemy się przez kleszcze. Milej byłoby oglądać np.: krokusy. Mam nw trawniku 100 szt.
Danuśko z tą rezerwacją to paskudna sprawa.
niby nic wymyślnego a wiosną pachnie … bo wiosna już jest jakby ktoś pytał … 🙂
https://smacznapyza.blogspot.com/2018/03/wiosenna-tarta-ze-szpinakiem-i-jajkami.html
Krisiade, czy pstrykniesz tym krokusom fotkę jak zakwitną? Takie krokusowe dywany są bardzo fotogeniczne 🙂
Małgosiu jedź w góry … kto był na Chochołowskiej? …
https://www.google.pl/search?q=krokusy+na+chocho%C5%82owskiej&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ved=0ahUKEwj42bCEs_vZAhUHMuwKHeqWA2EQsAQINw&biw=1920&bih=974#imgrc=K5K7lDZwNwWQcM:
Jolinku, kiedyś byłam …
Tylko że w czasie kwitnienia krokusów zjeżdżają tam tłumy , więc okoliczności podziwiania niezbyt miłe. Pamiętam ze zdjęć, że w Szczecinie jest bardzo dużo krokusowych kwietników. W Gdyni też przez kilka lat można było cieszyć oczy krokusami, ale w ubiegłym roku trwały w tamtym miejscu jakieś prace i krokusy wyglądały dość mizernie. Może w tym roku będzie lepiej. Moje ogródkowe krokusy dopiero wyglądają z ziemi, do tej pory były mrozy, a i to spodziewane ocieplenie jakoś nie nadchodzi. Dlatego tak miło ogląda się zieleń i kwiaty na Maderze.
Małgosiu też byłam ale nie w porze kwitnienia krokusów chociaż sobie wciąż obiecuję …
a tak poważnie to co szykujecie na Święta Wielkanocne? … ja tylko śledzie pod śliwkami razy trzy … raz na najbliższą sobotę na obiad teściów córki, którzy robią spotkanie ponieważ jadą na Święta do córki w Anglii … drugi raz na wizytę u Teściowej – spotkanie urodzinowa-świąteczne … trzeci raz na spotkanie z Dziećmi …
Owszem, wiosna, ale zimno u nas jak licho (w tej chwili 14:18, temperatura -1c) i nadal trochę śniegu na ogródku. W nosie mam taką wiosnę…
W ogóle jeszcze nie myślę o świętach 🙄
Przysiadłam do zdjęć z Kuby, sporo architektury z Hawany, bo to mnie ciekawiło, wycieczka autobusem dookoła miasta się przydała. Ale mam jeszcze sporo do przejrzenia i ułożenia.
Na obiad przysmażane ziemniaki, jajko posadzone, surówka z kapusty kiszonej – proste, chłopskie jedzenie 😉
Krysiade-damy radę, siedzę w internecie i oglądam różne ośrodki.
Z dodzwonieniem się na podane na stronach internetowych numery bywa różnie…
Już wiem, że czerwiec i wrzesień to ulubione miesiące na organizację szkoleń, konferencji, zielonych szkół oraz wesel.
W oczekiwaniu na wiosnę:
http://whyart.pl/malarstwo/10-najpiekniejszych-wiosennych-krajobrazow-w-malarstwie-polskim/
Danusko zawsze wierzyłam w Twoją moc sprawczą.
Mam nadzieję, że terminu nie zmienicie…bo my (i o ile wiem, Cichaly) mamy loty już zarezerwowane…
Powodzenia!
Mamy, mamy! Startujemy w D-day, 6 czerwca. Wiosna w pełni. Dzisiaj wieczorem i jutro cały dzień ma być burza śnieżna. Przewidywane ćwierć metra śniegu, ale może tylko tak straszą. Dzisiaj Ewa uwarzyła przepyszną pomidorową ze świeżych pomidorów. Z czymże ją podać? I wymyśliła: z gryczaną kaszą! Luuudzie! Pyszności! Nigdyśmy na to nie wpadli, a to takie dobre.
My też 6-go czerwca. Żadnej wiosny tutaj (minusowo dzisiaj!), a jutro ma też być śnieg 🙁
Zapamiętam – pomidorowa z kaszą gryczaną, którą bardzo lubię.
Dzień dobry,
Czasami myślę zupełnie poważnie – jak ja się tutaj znalazłem? Ja się nie nadaję do spragnionych coraz to innych smaków Łasuchów. Jak już niejednokrotnie wspominałem, skosztowałem niejednej kuchni, to jednak pomidorowa z kaszą gryczaną jest zupełnie nie z mojej półki. Już sama pomidorowa to zupa nielubiana od najmłodszych lat (biedna Mama zawsze dla mnie robiła coś innego, gdy domownicy zajadali się pomidorową). Nie lubiłem i już. Z makaronem czasami dałem się uprosić na kilka łyżek, ale z ryżem – za nic! Z kaszą gryczaną – przekracza moją wyobraźnię, chociaż kaszę uwielbiam. Mogę jeść polaną słoniną, z pokruszonym na wierzchu białym serem i jeszcze popijać mlekiem. No jestem z lubelskiego i już…. 🙂
Dobranoc 🙂
Och, wiosna już. Zapomniałem.
Posłuchajcie, to tylko kilka minut.
https://www.youtube.com/watch?v=cloULVM7mmQ
🙂
Danuśka,
Okropnie mi przykro, kłopoty zjazdowe spadły głównie na Ciebie i na Jolinka. Urle trzeba omijać dalekim łukiem.
Nieśmiało zaproponuję – może Kazimierz Dolny? Spojrzałem w necie – jest tam dużo różnych ośrodków, możliwości itd. A od Warszawy to nie tak daleko, wiem, że wiele osób z Blogu w ogóle nie zna tamtych stron, nigdy nie była. A i do Nałęczowa tylko 24 km……
dzień dobry … ☕
Nowy na maj trzeba nam poczekać jeszcze trochę … a zjazd to Danuśka organizuje, ja tylko wspieram duchowo jak wszyscy .. Urle rozczarowały i zawiodły a ja osobiście przeżywam to podwójnie bo są kłopoty z polecanym przeze mnie miejscem i skończyły się nasze rodzinne wyprawy a mamy same miły wspomnienia z tym miejscem …
sałata kiszona .. ja mam kapustę pekińską to poćwiczę na niej ..
http://pomarancza.blox.pl/2018/03/Kiszona-salata-lodowa.html
sałatka dla smakoszy …
http://kulinariagosi.blogspot.com/2018/03/saatka-z-salcesonem.html
Nowy-Kazimierz to oczywiście piękne miejsce, ale dla flanki pomorsko-wielkopolskiej(Żaba, Haneczka, Inka) to drugi koniec Polski i daleka wyprawa.
Myślę zatem raczej o malowniczych okolicach na przykład Płocka, czy Torunia.
Mam nadzieję, że Krysiade na te rubieże też z przyjemnością dojedzie.
Jolinku-nie przeżywaj, a jeśli już musisz to przeżywaj jedynie pojedyńczo 😉
To nie Twoja wina, że ośrodek, z którym, jak do tej pory wiązały Cię jedynie miłe wspomnienia, wykręcił nagle taki numer.
Alicjo oraz wszyscy Zjazdowicze-termin oczywiście pozostaje bez zmian.
jedna z największych światowych imprez, wystawa EXPO Horticultural poświęcona zielonemu rozwojowi miast i rewitalizacji odbędzie się w Łodzi w 2024 r. …. gratulacje … 🙂
na świąteczny stół …
https://szalonakuchniaewelinyp.blogspot.com/2018/03/wielkanocna-babka-z-koperkowa-galareta.html
Jolinku, ładny pomysł z ta babka, chyba skorzystam, dziekuje 🙂
z okna widzę jak przez zaśnieżony jeszcze park idą dzieciaki w kolorowych przebraniach … kontrolowany Dzień Wagarowicza … 😉
a w domu przyrodnicze zjawisko … mam stary storczyk, który kwitnie raz na rok … ma żółte kwiaty i bardzo go lubię … rok temu kupiłam nowy storczyk i kwitł na różowo a potem spał długo .. i co ja widzę? … ten nowy storczyk dziś rozkwitł … na żółto-różowo … 😉
Alino pomysłowe i może być zdrowe .. fantazja kulinarna podpowie ..
Można już posiać rzeżuchę, nie tylko na święta, ale i do codziennego spożycia. Ja sieję już od kilku tygodni, a to dzięki wnuczkowi, który pochwalił się swoim parapetowym ogródkiem, czyli kiełkującym koperkiem i małą doniczką z pestkami jabłek. Dałam mu więc do kolekcji kiełkującą cebulę i rzeżuchę, którą razem posialiśmy na podstawce do doniczki. Okazało się jednak, że jego mama należy do tych, którzy nie lubią tego charakterystycznego zapachu i uprawa rzeżuchy została zakończona. Ale od tamtego czasu systematycznie sieję tę zieloną roślinkę.
W ramach świątecznych przygotowań zbieram też łupiny cebuli do farbowania jajek, a reszta jest w sferze planów, zresztą bardzo skromnych, bo rodzinni goście będą na obiedzie w pierwszy dzień świąt. Jeszcze nie zdecydowałam, co przygotuję.
dla zainteresowanych .. w najbliższą sobotę – 24 marca odbędzie się „Wegańska Wiosna” na ul. Mysiej 3 w Warszawie ..
http://warsawnow.pl/weganska-wiosna-mysia-3/
jest nowy wpis …