Grill znaczy wiosna

Jakże gładko w obyczaj weszły grille, grillowanie i wszystkie smaki z nimi związane. Jest to moim zdaniem najbardziej znacząca cecha dotycząca przyrządzania posiłków w nowej epoce historycznej, która zaczęła się w latach dziewięćdziesiątych. Wcześniej grill w ogródku świadczył o tym, że gospodarze otarli się o zagranicę albo chociaż widzieli wiele amerykańskich filmów. Obecnie – po prostu idą za powszechną modą. Od razu przyznam się, że nie jest to forma przyjęcia lub rodzinnego posiłku, która wydaje mi się specjalnie atrakcyjna. Zresztą pogoda często nie zachęca do takiego spędzania czasu. Ale prawdę mówiąc przebywanie na świeżym powietrzu jest dla mnie i tak najbardziej atrakcyjne z grillowych przyjemności.

Nie zachęcają mnie zupełnie stosy przygotowanych, zamarynowanych mięs w supermarketach. Prawdę mówiąc niektóre przyjęcia grillowe, na których bywałam, nie dały mi najlepszych wspomnień. Obracaliśmy się w granicach ekstremów: niedopieczony lub spieczony na podeszwę kawał mięsa. Ale są przecież wyjątki, które wspominam bardzo smakowicie. Grillowane warzywa godzą mnie w zupełności z ogrodowym menu. No i świetne grapefruity, o których pisał dawno temu Piotr. Aha i jeszcze fenomenalny pieczony camembert Danuśki. Więc może nie jest to wcale mało?

Zresztą moje zrzędzenie i tak nie zda się na nic. Jak Polska długa i szeroka, nawet jeśli będzie padał deszcz i wiał ostry wiatr, chowając się przed przeciwnościami aury, będziemy grillować. Jedno mnie trochę martwi, że lać się będzie piwo . A przecież kieliszek czerwonego wina jest znacznie lepszy do rozpływającego się sera i kilku kawałków warzyw. Życzę pięknej pogody.