W solnych okopach
Na życzenie Czytelników bloga Piotra Adamczewskiego kolejno będziemy publikować felietony, jakie pisał dla POLITYKI. Poniższy ukazał się w numerze 42/2015.
Wojny solne wstrząsają Europą od setek lat. Dziś głównie polskimi mediami. Nie tak dawno pomstowano na ministerialny zakaz używania soli w kuchniach barów mlecznych. Potem pojawił się problem stołówek i bufetów szkolnych.
Niewiele brakowało, by w poszukiwaniu soli wprowadzono rewizje uczniowskich kieszeni. A wszystko to pod hasłem dbania o zdrowie dzieci. Na pociechę możemy sobie powiedzieć, że w przeszłości wojny solne miały przebieg nieporównanie bardziej dramatyczny.Przed wiekami tam, gdzie ludzie znajdywali sól, osiedlali się i tworzyli nowe miasta, a nawet państwa. Właściciele morskich salin czy wysychających starych słonych jezior dochodzili do wielkich bogactw. Niezłe majątki zdobywali także handlarze solą. Wszyscy oni żyli jednak w ciągłym strachu, że przyjdzie ktoś silniejszy, lepiej uzbrojony, bardziej zdeterminowany i maczugą, mieczem lub podstępem odbierze im źródło ich bogactwa.
W XVI w. – jak pisze w swojej książce „Historia naturalna i moralna jedzenia” Maguelonne Toussaint-Samat – bezlitośnie i krwawo stłumiono powstanie w Reims, Dijon i Rouen, wywołane rozszerzeniem podatku solnego. W Akwitanii z tych samych powodów wybuchła wojna domowa. Wojska królewskie walczyły z 40-tysięczną rzeszą włościan zgromadzonych w regionie Cognac. Początkowo chłopi przegnali królewskich i zdobyli pobliskie miasto Saintes, plądrując i niszcząc je doszczętnie. Niewiele później zbuntowali się mieszkańcy Bordeaux. Ci byli bardziej wyrafinowani i okrutni. Królewskiego rządcę Tristana de Monneins zabili, poćwiartowali i posolili jak, nie przymierzając, przygotowywanego do upieczenia wieprza. Potrzebny był więc ktoś równie okrutny jak buntownicy. Król wysłał konetabla Montmorency’ego, który naszpikował całą Akwitanię lasem szubienic. Montmorency odbił Bordeaux z rąk solnych buntowników, zarekwirował wszystkie kościelne dzwony, zawiesił parlament i nałożył na miasto grzywnę w wysokości 200 tys. liwrów. Wyznaczył 125 szlachciców, których zmusił do odkopania pohańbionych szczątków Monneinsa. Potem większość z nich powywieszał, a resztę wysłał na galery.
Na tym tle łagodnie brzmi legenda dotycząca polskiej soli. Gdy w XIII w. krakowski książę Bolko poprosił o rękę węgierskiej królewny Kingi, ta wyprosiła u ojca w wianie solne żupy. Król dał ukochanej córce kopalnię w Marmarosz. Królewna, żegnając rodzinną ziemię, wrzuciła do solnego szybu swój zaręczynowy pierścień, przywieziony przez wysłanników polskiego księcia. Zabrała zaś ze sobą do nowej ojczyzny węgierskich górników. Ci po przyjeździe do Polski zaczęli szukać soli w okolicach Krakowa. No i poszczęściło się. Węgrzy znaleźli pokłady białego złota w Bochni i Wieliczce.
Co było dalej, niech opowie ksiądz Piotr Skarga: „W pierwszym bałwanie [tak nazywano wielkie bryły soli wydobywane w kopalniach – P.A.], który wykopano, pierścień się on jej znalazł, który ujrzawszy Kunegunda i poznawszy, dziękowała Panu Bogu, który dziwy czyni tym, którzy Go miłują”.
Na koniec kilka słów o szkodliwości nadużywania soli. Człowiekowi potrzeba nie więcej niż 3–6 gramów soli dziennie. Zważywszy zaś, że większość produktów ma w sobie naturalną sól, tę z solniczek rzeczywiście trzeba dawkować dość oszczędnie. Nadmiar soli wzmaga bowiem, i to znacznie, ciśnienie krwi. Jeśli więc chcecie żyć zdrowo i długo, odstawiajcie czasem solniczkę. Ale – jak we wszystkim – nie należy wpadać w przesadę. I oddawać w ręce ministerialnych urzędników kwestii dotyczących smaku.
***
Dorada w soli
Dorada ok. 50 dag, 1 kg soli morskiej gruboziarnistej, 3 ząbki czosnku, gałązka tymianku, gałązka rozmarynu, 2 plasterki cytryny
1. Rybę wypatroszyć, głowę zostawić, opłukać. Odciąć płetwy. Na bokach zrobić ukośne nacięcia, wcisnąć w nie po ząbku czosnku. Do brzucha ryby włożyć zioła i plasterek cytryny.
2. Żaroodporną brytfannę napełnić solą tak, żeby jej warstwa miała 3–4 cm. Ułożyć na soli rybę. Położyć na jej boku plasterek cytryny i posypać resztą soli. Skropić sól kilkoma łyżeczkami wody. Uklepać dłonią.
3. Nagrzać piekarnik do 220 st C i piec 20–25 minut.
4. Po wyjęciu z piekarnika stłuc (np. trzonkiem noża) skorupę solną i delikatnie zdjąć skórę.
Komentarze
nie moge nalizac sie soli, a po ostrych ekstremalnych wyczynach lisalnosc soli wzmaga sie 🙄
o tak to robie: 😛
a teraz lizace wspomnienie w paru ujeciach: https://picasaweb.google.com/118399121099696213754/Saliny#slideshow/5223922587865937026
wiem Malgosiu ze toto przedpotopowe jest ale nie chce mi sie robic dwa razy tego samego. przynajmniej jeszcze 🙄
Alicjo! Jolinek pięknie napisała, że jesteś jak pierwszy dzień lata! Dla nas jesteś nie tylko pierwszym dniem, jesteś całym latem! Co ja piszę. jesteś całym rokiem z całym jego urokiem i dobrem! Ściskamy Cię! 100 lat i vivat!
Nowy, a nie zapomnij o worku ajdahołpotejtous! Życzymy Ci jeszcze wielu wspaniałych widoków i ścieżek bez misiów!
Może ktoś będzie w Szczecinie lub okolicy: http://wielgowo.pl/?p=7740
Alicjo, gdybym wiedzial ze dzis obchodzisz urodziny to tez bym cos z siebie wycisnal, ale teraz kiedy Cichalek tak pieknie toto uczynil, to pozostaje mi jedynie Trittbrettfahrer rola
alles gutes zum Geburtstag Alicjo 🙄 🙂
jeszcze jest troche czasu ro rozpoczecia meczu. jestem spoko o to, ze wygramy. juz rano przy sasiedzkich spotkaniach ustalilismy to jednomyslnie. jestesmy rowniez tego samego zdania, ze nie musimy druzgotac az tak mocno europejczykow, jak to zesmy zrobili z czescia popudniowej ameryki –> przed dwoma laty 7 : 1 !!! na zakonczenie mistrzostw swiata
Echidno, czy to jest toto –> http://allegro.pl/tv2800max-duzy-mocny-kombiwar-halogenowy-piekarnik-i5998572488.html?reco_id=75110d51-37c7-11e6-af56-56847afe9799&ars_rule_id=201&ars_source=ars&ars_socket_id=16
co sprawia, ze kurcze sie nie kurczy w obrobce termicznej?
Alicjo, duuużo zdrowia i nieustającego głodu przygody!!
das erste!
hurrrrrrrrra!
siegam po nastepnego browara, bo okazuje sie, ze ten pierwszy ma ogromna efektywnosc 🙂
Alicjo, wszystkiego najlepszego z okazji imienin. 🙂
Co Szarak lubi na „G „?
Geltag, Geburstag i Groooooooooosse bier! 🙂
Ich auch!
masz racje Cichalu, ale trafiles dopiero za trzecim razem, großes bier –> to jest to,
wszystko inne przychodzi samo z czasem 🙂
Nie mam niestety tego „P ” w ciąży i muszę pisać dwa ss, a się brzydko kojarzy…
alez Cichalku, piszesz bardzo poprawnie. u nas byla juz dawno temu reforma i wprowadzono nowoczsnosc w pisaniu scharfes s.
przeciez nie mozemy tkwic nawet z pisowna w sredniowieczu.
czekam na: das zweite ist drinnen, bo browar sie zbliza ku koncowi (:
🙁
Alicjo,
Chęci, siły i możliwości pięknych podróży!
no i po raz kolejny raz ” majdan daje …. ciala”, tak powiedzial mi niedawno mlody czlowiek z ukrainy
kiedy zobaczyl ten mlody ludzik dociazonego latawcowym plecakiem i deseczka innego ludzika, podbiegl do mnie i z iskierkami w oczach powiedzial, ze nie wie o co chodzi, ale to co ja robie, jemu sie toto bardzo podoba.
byl bardzo ciekaw wszystkiego co robie w przygotowaniu do wyjscia w morze 🙄
taka fascynacja musi byc nagrodzona, pomyslalem 🙄 i dalem chlopakowi pierwsza lekcje kitesurfingu za friko, wlacznie z pompowaniem kita.
a pozniej podeszly ludziki z bialorusi i zabrali mi kolejne pol godziny dobrego wiatru.
ale nie mam zalu do nich, dopoki dopoty przekladaja to co ja wyprawiam nad palenie papierosow badz picia na plazy browara i sikania w piach na plazy 😛
Kuba !! Well done Poland. More hard work to come. Do boju Polska !! .. Russell Crowe na twitterze …
Przepraszam, umiescilem na starym wpisie.
Alicjo, dla Ciebie zawsze i wszystko.
Niech Ci się darzy i darzy i nie oglądajcie nigdy dna w kiesie Waszej – abyście jeszcze razem mogli sporo świata obskoczyć!
Stupięćdziesięciu lat i zdrowiaszczęścia życzyłem tobie chyba niedawno jeszcze, więc jeszcze ważne.
Imieninujcie!
Jolinku 🙁
to ty teraz przeciw majdanowi?
cichal
21 czerwca o godz. 18:58
Pozwolisz, że uzupełnię:
Co górnik lubi w sobotę, po szychcie?
Zaczyna się na „k”, a kończy na „a”?
Nielzja?
Krzynka piwa!
ja to się cieszę tym co jest … 😉 ten Russell lubi naszych … zaprosiłby Pan Boniek tego Pana na mecz Polaków i posadził na trybunie z polskim szalikiem … (pomysł – Beata Tadla)
Muszę chyba uzupełnić dla młodszych. Wtedy naprawdę przywoziło się piwo do sklepu w drewniannych skrzynkach. podzielonych listewkami na, chyba 25 równych przedziałek, dla każdej flaszki z osobna.
U nas tam, na śląsku górniczym, nierzadko kupowano całą taką sprzynkę, którą teraz nazywa się kontenerem.
może dlatego nas lubi …
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Russell-Crowe-uratowany-przez-Polakow,wid,14895882,wiadomosc.html?ticaid=1173b5&_ticrsn=3
Jolinku, a ten Russel to może ten sędzia, co nie dał jedenastka Ukraińcom?
Nie widzałem całego meczu, bo tylko raz, za razem przechodziłem do drugiego pokoju.
Jak by też nie było, to mamy (na razie) za sobą i – do zobaczenia w finale!
Oh, cholera…
Zupełnie inna bajka.
warto kupić i przeczytać …
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1665614,1,mizerski-na-bis.read
Alicjo,
wszystkiego dobrego imieninowo, a przede wszystkim zdrowia !
Pepegor,
to bardzo zamierzchłe czasy, kiedy były te skrzynki na piwo. Teraz w drewnianych skrzynkach przechowuje się czasami jabłka. Mam kilka takich na strychu.
A co do soli – po sól niejodowaną musiałam jechać specjalnie do Gdyni. W zwykłych niedużych sklepach jest wprawdzie kilka gatunków soli, ale przeważnie z dodatkiem jodu. A ja potrzebowałam bez jodu.
Echidno,
procedura cytrynowa rozpoczęta. Cytryny moczą się w wodzie.
Jolinku, czy ty masz na mysli tego samego Bonka, co to stawal murem przed Platinim, i glosil, ze Platini jest czysty jak kropla wyborowej
no no, niesamowite toto 🙁
niestety tak .. jest na dziś władny .. 🙁
Dobry wieczor,
Alicjo, najlepszego!
no to czas najwyzszy by zrobic z nim to samo co i z Blatter i z Platini, do kupy wzieci 😛
tfu, tfu, przez lewe i tfu-tfu przez prawe ramie.
jak nie pomoze to zwroce sie o pomoc do mich czarodziejow ….
jak do tychczas nigdy mnie nie zawiedli, nawet bez drewnianej skrzynki na browara
Pepegor, a co górnik (potem) lubi na „D’? – Drugo krzynka!
A na „E”? – Eli to nie je trzecio krzynka…? 🙂
Alicjo!
Wszystkiego najlepszego w dniu imienin!!!
Misiu, jak Twoje zdrowie?
echidno – zaraziłaś nas cytrynowo więcej. Moje też się moczą. Mam nadzieję, że to początek mojej przygody cytrynowej.
Dobry wieczór!
Internet mnie zakneblował dzisiaj, jakaś większa awaria musiała być, bo cały dzień się z tym zmagali.
Dziękuję za życzenia i wznoszę bąbelki kanadyjskie 🙂
Wstyd, nigdy nie byłam w żadnej kopalni soli, nawet moje dziecko było w Wieliczce, a ja blisko miałam (względnie blisko) i nie byłam 🙁
Kwiat soli zawsze był u Nisi.
Za Polaków na Euro-2016 i za kolejną wygraną 🙂
Ja kibicuję prasowo, to znaczy czytam nagłówki mówiące, kto wygrał.
Alicjo 🙂 – imieninowo – dużo zdrowia, wielu pięknych podróży i spełnienia marzeń – czegokolwiek dotyczą.
Misiu Kurpiowski – zdrowia i wielu pięknych okoliczności przyrody
Uff, udało się zdążyc z życzeniami ostatnim rzutem na taśmę 😉
Nie mam telewizora i nie jestem specjalnie zagorzałym kibicem. Całkiem wystarczą mi okrzyki z wcale niepobliskiej knajpki ;). Ale zawsze cieszą sukcesy naszych :)…
Jeszcze raz dziękuję 🙂
Ja taka sama kibicka – tylko jakieś wielkie mecze/olimpiady, mistrzostwa się liczą dla mnie na tyle, żeby sprawdzić wyniki.
Za to Pyra Młodsza – to kibicka! Nawet dla nas nie znajdzie 5 minut czasu, nawet z końcem roku szkolnego 🙁
szaraku – właśnie to, ino maszyna jaką produkujesz na fotce to wielgaśny przedstawiciel halogenowego rodu kombiwarów. Dzięki dołożonej nadstawce (pierścień). Można używać lub kupić bez, co też uczyniliśmy. Na nasze potrzeby wystarczy, a w razie konieczności, jako element dodatkowy można dokupić. Bo taki indyk bez nadstawki niestety nie zmieści się do środka. Upychać nie należy, bowiem musi być przestrzeń do obiegu ciepłego powietrza.
PaOlOre – dziękuję.
Cytrynowym Damom powodzenia w przedsięwzięciu życzę.
U Was noc, u mnie dzień, stąd ta zwłoka w odpowiedziach.
Alicji – podróży wielu
Markowi – sprzętu wymarzonego
Obojgu solenizantom wszelakiej pomyślności
Spóźnione „kapkę” lecz nadal serdeczne życzenia przesyła Wam
echidna
dzień dobry …
http://www.ruchkod.pl/jak-dolaczyc-do-kod/
Ogłosiliście blogową ciszę, czy co?
Księżyc jak latarenka nad domem wisi, szykuje się zimna i prawie mroźna nocka. Nie to co w Polszcze. Z podanej prognozy wynika, że nadchodzą bardzo ciepłe dni. Szykujcie chłodniki i mrożoną kawę.
Rzeczywiście ciepło u nas, a będzie jeszcze cieplej. Wczoraj wieczór był naprawdę letni, z krótkim rękawem nawet o północy, lubię jak są takie długie i jasne.
Echidno, przecież u Was zaczyna się zima 🙁
MałgosiuW – ona już się zaczęła. Jakiś czas temu.
Kulinarno – cukiernicze pytanie: jaki jest najlepszy sposób na używanie suchych drożdży. Czy po wyrośnięciu ciasta raz jeszcze wyrobić i odstawić ponownie – już w formie – do wyrośnięcia, czy też po powtórnym wyrobieniu, wsadzić do formy i od razu piec?
Echidno, po pierwszym wyrośnięciu, ciasto lekko zamieszać (odgazować), przełożyć do foremek i znów poczekać aż podrośnie do brzegów, potem piec.
Echidno, zerknij tutaj
http://www.mojewypieki.com/post/puszyste-ciasto-drozdzowe-z-kruszonka
Ten blog prowadzi dobrze znana i popularna pani, autorka książek. Jej przepisy zawsze mi wychodziły.
Dziękuję MałgosiuW.
Pora na mnie. Dobranoc z mojej połówki.
Odszedł Andrzej Kondratiuk. Niedoceniany swego czasu za inne, filozoficzno-sentymentalne spojrzenie na świat.
No, Pyra by nas wzięła do galopu!
Na swoje usprawiedliwienie mam potwornego leniwca i książkę.
Nowy pewnie złoży wieczorem jakieś sprawozdanie?
Czuj duch!
Małgosiu obok tej nowej Biedronki przy ui. Lazurowej dziś otwarto Centrum Park – takie mini centrum handlowe .. jest tam też sklep „kik”, w którym sobie kupiłan super sweter za cała 4 zł … 😉 … nawet nie wiedziałam, że budują te sklepy bo reklamowali to miejsce jako budowę szkoły i przedszkola (budują ale obok) ..
echidno smutna wiadomość dla polskiego kina… Iga w rozpaczy .. 🙁
O Pyrze pomyslalam w kontekscie Idaho. Idaho nazywa sie potocznie Famous Potatoes od licznych i znanych farm uprawy ziemniakow. Kiedys na blogu napisalam o niemieckim ciescie o nazwie Schwarzwald Kirch Kuchen i o dosyc wysokiej cenie tego ciasta w niemieckiej piekarni. Pyra natychmiast przekazala przepis z zapewnieniem, ze jest latwe do upieczenia i przekonana, ze ja potrafie to ciasto upiec.
Przyznaje, ze podjelam te probe zgodnie z przepisem Pyry. W skladnikach byla miedzy innymi maka pszenna. I tu okazalo sie, ze popelnilam blad. U nas maka do pieczenia ciasta to zawsze pszenna maka. Osobno jest maka o nazwie wheat flour. To jest rowniez maka pszenna, ale z malymi kawalkami pszenicy i nadaje sie raczej do pieczenia chleba.
Kupilam wheat flour nie wiedzac, ze to jest moj blad. Upieklam ciasto Schwarzwald Kirch Kuchen nazywane po angielsku Black Forest Cake. Ciasto bylo smaczne tylko, ze bardzo niskie – okolo 5 centymetrow wysokosci.
Aby sprawic przyjemnosc Pyrze, cale ciasto polozylam na duzym talerzu, a talerz oblozylam ziemniakami (pyrami) w calosci.
Zrobilam zdjecie ciasta z gory. To znaczy nie bylo widzac, ze ciasto jest bardzo niskie. Za to bylo widac wisnie, smietane i pyry ulozone wokol talerza.
Dopiero teraz, po raz pierwszy, pisze o tej pomylce z maka, niskim ciastem i zdjeciem, ktore mam nadzieje ukrylo moj blad, a Pyrze sprawilo przyjemnosc, ze upieklam ciasto wedlug jej przepisu.
Jolinku, dzięki, spróbuję tam zajrzeć.
Orco! Popatrz, niby ta sama Ameryka. Piekę od lat. Do chleba używam albo Bread flour – wysoko glutenowa, albo Whole Wheat (razowa) Dodaję często żytniej z własnego przemiału. Unbleached All-Purpose Flour do wszystkich ciast. W moim otoczeniu nikt na szczęście nie uległ modzie anty glutenowej. Oczywiście w sklepach typu Delicatessen, są przeróżne rodzaje maki w małych opakowaniach, za jakieś nieziemskie ceny. To dla tych, którzy wierzą w reklamy. Ja jestem reklamowym ateistą! 🙂
Cichal,
Dobrze, ze sie odezwales na temat maki i wyjasniles o co chodzi. Masz racje unbleached all purpose jest zawsze w mojej szafce i sluzy do pieczenia ciast. Wheat, o ktorej pisalam wczesniej kupilam specjalnie, aby upiec Black Forest wedlug przepisu Pyry. W przepisie byla mąka pszenna. Teraz juz wiem do czego sluzy wheat flour. Na pewno nie do ciast.
Na polkach jest wiele odmian mąki. Nie znam sie na tym i nie wiem, co bym z tym robila.
Jestes ekspertem od pieczenia chleba wiec znasz sie na mąkach. Ja kupuje chleb razowy oraz bagietki i to nam wystarcza. Zostaje zawsze troche dla kaczek, ktore przychodza pod drzwi znad pobliskiej wody. Owsianki z cynamonem kaczki nie lubia.
Nie mam doświadczenia w pieczeniu ciasta z suchymi drożdżami. W poprzednich latach na wyspie chodziliśmy po „prośbie” do piekarni i zawsze udało się zdobyć kawałek normalnych drożdży. Pewnie w Australi piekarze też mają zwykłe drożdże.
U nas są w każdym sklepie bo dla Polaka „baba” jest najważniejsza i drożdże muszą być i już.
W tym roku drożdże przywiozłem z Polski i zrobiłem trzy blaszki ciasta z rabarbarem i truskawkami. Niestety truskawki we Francji kosztują 10 euro za kilogram i nie smakują tak jak nasze.
Ciasto wszystkim smakowało 🙂
Wracając do suchych drożdży to myślę że trzeba poeksperymentować. Niestety prawie wszystkie przepisy, które można znaleźć w książkach i internecie podają bardzo duże ilości drożdży . Ja daję około 10 gram na kilogram mąki i moje ciasto bardzo dobrze wyrasta. Tylko nie wolno się śpieszyć. Ciasto wymaga spokoju i czasu, w końcu drożdże to żywe organizmy i jak mają warunki rozmnażają się w naturalny sposób . Nawet gdy rozczynione ciasto wstawi się na noc do lodówki lub zimnej werandy.
Jak przyrządzać pyszną owsiankę należy udać się po nauki do Cichala – wszyscy zjedzą!
Zapomniałam zrobić zdjęcie 🙁
Składniki: płatki owsiane, naturalny jogurt, jagody, truskawki, maliny banany i co tam z owoców…i więcej niech opowie sam Szef 🙂
Misiu! Chleb robię na żytnim zakwasie. Ciasta drożdżowe, jak sama nazwa wskazuje na suchych drożdżach, bo mokrych nima! Na małe ciasto (keksówka) to 2 cups, ca. 05 kg mąki, daję 1 łyżeczkę. A teraz śmichota. W sklepach są takie małe torebeczki na 1 kg. Kosztują od 1.50 – 2.00 dol. Ja kupuję raz na rok dwie funtowe, czyli kilo, paczki w sieciowym sklepie SAM’S za 5.40! Kto ustala te ceny? Aha, to jest ta sama firma Fleischmann.
Misiu – spieszę donieść, że w Australii nie trzeba chodzić do piekarzy po drożdże. Są w sklepach. Niestety nie we wszystkich. W moim miejscowym nie ma. Aby nabyć muszę specjalnie po nie jechać. I nie zawsze jest na to czas i ochota.
Eksperymentuję, a jakże. Dlatego między innymi pytam. Bo szkół jest wiele (no, wiele to powiedziane na wyrost). Ot choćby wkładanie ciasta do lodówki czy na zimną werandę. Przyznam szczerze, po raz pierwszy słyszę. Zawsze byłam przekonana o konieczności ciepła w otoczeniu.
Proszę bądź tak miły i podpowiedz jak Ty to robisz.
dzień dobry …
echidno z okazji imienin wszystkiego pięknego i niech Ci wszystko rośnie jak na drożdżach … 😀
wszystkim Tatusiom miłego ojcowania … 🙂
Nowy nie śpij tam bo my tu czekamy na sprawozdania …
Marek jak zdrowie? …
dziś robię kotlety ze śledzi ..
dla taty … i nie tylko …
https://www.facebook.com/USEmbassyWarsaw/videos/10154369019278945/
tak tu to zostawię ….
https://mobile.twitter.com/AniaWloch/status/745757624856023041
ja za dwa dni jadę na wakacje … kto będzie pisał jak mnie zabraknie … bardzo mi przykro, że tyle pięknych słow tu pisano a olewacie ten blog .. 🙁 ..
Jolinku – nie olewamy, tylko naprawdę brakuje czasu ostatnio 🙁
Jolinku, Ty na wakacjach, Danuśka też. Trzeba internet „zabierać ze sobą” 🙂 żeby nas mobilizować.
Zrobiłam wczoraj dżem „co się nawinie”, ciekawa jestem co z tego wyjdzie. Truskawki okazały się niezbyt ładne i sporo wyrzuciłam, zrobiło się mało owoców, miałam trochę czarnych porzeczek i dwie nektarynki.
Akurat wpasowało się wszystko w słoiczki, więc nie spróbowałam. Zdam relację później.
Echidno
Parę razy pisałem jak robię swoje ciasta drożdżowe. Metoda jest niezwykle prosta. Na trzy podłuzne blaszki potrzebne jest:
niecały litr mleka, cztery jajka, szklanka cukru, trochę świeżych drożdży (15-20 gram), łyżeczka soli, pół masła, półtora kilograma mąki tortowej typ 450. Do wysokiej pięciolitrowej miski wlać mleko, wbić jajka, wsypać drożdże i cukier, wsypać tyle mąki by ciasto miało konsystencję gęstego ciasta na naleśniki i solidnie wymieszać. Jak ma się mikser planetarny to wszystko się robi samo. miske wstawić do zlewu do którego wlewamy ciepłą wodę . Ciasto zostawić w spokoju na godzinę, dwie by drożdże zaczęły pracować. Jak ciasto wypełni połowę miski dosypać drugie tyle mąki co na początku i wymieszać mikserem. Jeśli ciasto zrobiliśmy wieczorem to należy wstawić do lodówki na noc, bo ciasto zostawione na stole może wyjść z miski. Rano lub kilka godzin przed pieczeniem ciasta dodać roztopione masło z laską wanilii, resztę mąki, rodzynki i sól. Dokładnie wymieszać i poczekać aż dwukrotnie zwiększy objętość. Wyłożyć na stolnicę posypaną mąką i jeszcze raz ręcznie wyrobić. Włożyć do foremek posmarowanych masłem i posypanych tartą bułką. Posypać kruszonką i wstawić do pieca o temperaturze 50 o C na około godzinę. Po tym czasie zwiększyć temp do 180 o C i piec 45 minut
echidno – wszystkiego najlepszego. Radości z życia!!!
esko… halo! esko – czy już mam rozkładać czerwony dywan. Zdradz datę naszego spotkania.
Echidno – wszystkiego najlepszego! https://www.youtube.com/watch?v=vqmUkjZhYOM
Dzien dobry,
Echidno, najlepszego!
Jolinku,
Czasu brakuje na wszystko – w pracy obled I kociokwik, zmiany 10 i 12 godzinne, z dojazdami dzien sie tak wydluza, ze szkoda gadac. Spie po 6 godzin albo krocej. Zaczynam sie zastanawiac jak dlugo dam rade, bo plotka niesie ze bedzie gorzej.
Dla ochłody 😉 : https://audiovis.nac.gov.pl/obraz/114345/cb5612da685228beebfee26663a4c4c2/
Wszystkiego najlepszego dla Echidny, to rownież imieniny mojej siostry. 🙂
Marku, dzieki za przypomnienie Twojej metody na ciasto drożdżowe.
Jolinku, postaramy sie sprostać zadaniu a Ty wypoczywaj spokojnie ale pewnie aktywnie bo z wnuczka. 🙂
Dzień dobry,
Najlepsze życzenia dla australijskiego Zwierzątka!!!!
Kiedyś składaliśmy również życzenia Wandzie z Texasu, ale Wanda już tutaj od lat kilku nie zagląda. Wielka szkoda.
Tutaj jest po czwartej rano, przed piątą wychodzę z domu i frunę do Nowego Jorku. Moja wyprawa dobiegła końca. Muszę wracać, chociaż chętnie bym został jeszcze kilka dni.
Odezwę się już z domu, powinienem być tam około polskiej północy.
Do później 🙂
Trzymam kciuki za rozsądek na Wyspach!
Nowy – szczęśliwego lotu!
Małgosiu może Amelka mi poradzi jak pisać z lasu … 🙂 ..
Asiu, Jolly to ciężko macie dziewczyny .. miałam tak ale urodziny Amelki pomogły mi w podjęciu decyzji … niestety za młode jesteście by tak wybrać .. buziaki … 🙂
Alino w tym roku nowa dziewczynka z nami … ulubiona koleżanka Amelki .. dziewczynki się cieszą na wyjazd bardzo a Amelka zachęciła koleżanę opowieściami o cudach-niewidach .. może dam radę i tym razem …
Nowy to rano będą opowieści ..
Jolinku – pięknej pogody i samych przyjemności! 🙂
reklama … 🙂
http://lubielatac.pl/newsy/hit-wizzair-uruchamia-specjalny-lot-na-mecz-polska-szwajcaria/
Asiu dziękuję … 🙂
Jolinku, większość telefonów ma teraz możliwość korzystania z internetu 🙂
Marek czy Ty możesz odpowiedzieć na proste pytanie… jak się czujesz? .. padło tu pare razy .. nie czytasza nas? ..
Małgosiu ale nie mój … ja mam nowy ale na życzenie (dostałam na urodziny od dzieci) nic tam nie ma tylko odbiór/zadzwoń/odbierz/wyśli sms itp. .. Amelka ma wszystko to może skorzystam …
Tak, dzieci mają i wiedzą wszystko 🙂
Dziękuję za życzenia. W ramach prezentu nabiłam sobie guza „w kuchence”! Kuchenki nie boli lecz łepetyna nieco.
Asiu – choć wyglądają zachęcająco, z lodów bambino nie skorzystam bobym zamarzła. W domu ciepło, ale na zewnątrz brrr.
Misiu – dziękuję za przepis. Już „zakonotowany” w odpowiednim miejscu. I pytam „za” Jolinkiem: jak się czujesz?
Jolinku – sezon wakacyjno-urlopowy, to i nie dziwota, że cisza na Blogowisku. Ty też „wybywasz” na wywczasy. Udanego pobytu i cudownej pogody życzę.
Po żmudnych poszukiwaniach i eksperymentach odkryłam i przygotowałam dzisiaj (wreszcie!!!) przepis na wołowinę w sosie teriyaki. Pyszota.
Zainteresowani? Podam jutro przepis. Prosty w przygotowaniu, a rezultat wyśmienity.
Echidno, wszystkiego najlepszego i ciepłej zimy życzę.
Przepis na dobrą wołowinkę, poproszę 🙂
został tylko 1 dzień .. do wydania 60 mln …
http://www.twojbudzet.um.warszawa.pl/
Echidno, serdeczności imieninowe i duuużo ciepła z Warszawy 🙂
Jolinku, dasz radę, jak zwykle. Nasyć się zielenią lasu, błękitem nieba i Liwca, wypocznij choć troszkę 🙂
Echidnie i WandzieTX wszystkiego najlepszego w Dniu Imienin 🙂
Kanikuła…ja powoli liczę tygodnie do wyjazdu i planuję, gdzie by tu i co, mam okrągły miesiąc do zagospodarowania.
Za dużo planować nie mogę, bo jedziemy razem, a Jerzor jest wybitnie niezaplanowalny, i niestety, jak jestem z nim, to na jego wychodzi. A tu rower jeszcze 🙄
Echidno – wszystkiego dobrego z okazji imienin 🙂 .
Lody Bambino ciągle są produkowane, ostatnio dość mocno reklamowane. Nawet mam je w zamrażarce, nawet nie z sentymentu, tylko dlatego, że są w postaci niedużych kostek.
Jolinku,
dziewczynki będą dwie czy trzy ?
Nowy, spoko-spoko, nie ma obawy by tutaj dezerterom ktos w plecy bedze strzelal.
🙄
tez jestem bardzo ciekaw, czy maja na wspach tylko debilnych politykow, czy wyborcow?
—————————
Echidno, jeszcze nie moge zrobic tobie przyjemnosci wpostaci prezentu, ze jestem juz w posiadaniu prodiza. chwilowo bez niego jest tak samo prazaco jak i w nim 🙂 🙄 mimo wszystko sciskam urodzinowo, spoko-spoko, nie jak zytryne
Krystyno 3 dziewczynki … 2 stałe uczestniczki – Amelka i przyjacióka od lat czyli sąsiadka z jednego piętra, która mnie traktuje jak babcię … a nowa będzie koleżanka z klasy ale nie taka nowa bo razem chodziły do przedszkola a teraz do szkoły i mieszkają obok siebie .. wszystkie 3 miłe i grzeczne ale z jedzeniem będzie gimnastyka …
Barbaro czy są jagody na Waszej działce w lesie? …
za zdrowie Wandy imieninowo … 🙂
Jolinku, nigdy ich tam nie widziałam, pewnie aura nie jagodowa. Grzyby i owszem bywają, zwłaszcza w większych lasach w stronę Warki. Musi być jednak więcej deszczu…
Barbaro w zeszłym roku było bardzo dużo jagód i poziomek w okolicy naszego domku i mam nadzieją, że będą i w tym .. liski też biegały rano przy werandzie ale się nie zaprzyjaźniałam, tak jak Danuśka z Alanem, ze względu na dzieci …
kotlety śledziowe polecam .. smakują jak rybne … 😉
o matko … cena też …
http://rockmetalshop.pl/product-pol-100168-buty-NEW-ROCK-ITALI-NEGRO-NOMADA-NEGRO-REACTOR-NEGRO-E14-TOBERAS-O-M-280-S1.html?rec=101002201
Echidno – mam nadzieję, że tego nie musisz robić 😉 : https://audiovis.nac.gov.pl/obraz/168515/769444666bce2ec10a9aa39ea4b58fe2/
A zdjęcie jest urocze.
Jolinek,
ależ same plusy dodatnie względem tych butów – pewnie nie do zdarcia i można je śmiało do wszystkiego nosić 🙂
Tak a propos, to nasi panowie lecą w ekstremy – do sandałów skarpety, a na jakieś wyjścia półbuty (pół biedy!) bez skarpet. Oceniam tak na podstawie jakichś zdjęć „gwiazd i celebrytów” na jakimś pokazie mody czy czymś podobnym. W ogóle panowie (te gwiazdy i celebryci) przeważnie ubierają się jak ostatnie łachmyty, a panie jakby podążały za nimi. Trampki do eleganckiej, długiej sukni?!
I tu wyszło, jaka jestem stara…ale jak nastała moda na spodnie w kwiatki (Niemen), to te nasze kwiatki były o niebo lepsze, niż dzisiejsze majtochy panów, zwisające w kroku do kolan 👿
No, to sobie naużywałam 😎
Zapomniałam dodać o walorach obronnych takiego obuwia, przecież jednym kopem można zabić, a przynajmniej ciężko uszkodzić wroga, napastnika i tak dalej. Tak że cena ceną, ale ile możliwości!
I jak wspomniałam, można je nosić do końca życia, z opisu wynika, że nie do zdarcia! Mnie by takie się przydały, nie lubię zakupów, a tu – raz kupisz i z głowy 🙂
Sandałów nie posiadam! Do wyjścia skarpetki, nawet jak mam dżinsy i T-shirt pod marynarką. Buty sportowe beż skarpetek do krótkich majtek obowiązkowo! Wyobraź sobie Ewę w trampkach! Za dużo oglądasz TV. 🙂 i celebrytów.
nie wiem o czym piszesz Alicjo, ale zalatuje mi to zwykla holota.
przed wojna nie bylo w cichlowym miescie wcale lepiej. jak popatrzysz na obrazek ktory Asia podeslala, to dzis zal cialo sciska, co sie wtedy tam wyprawialo.
dobrze odrzywiony stroz porzadku publicznego nie dopuszcza pomimo syberyjskich temperatur do ogrzania sie malego chlopca w krotkich spodenkach juz z prawie skostnialymi paluszkami prawej raczki.
moge miec jednie nadzieje, ze ten biedny, maly chlopiec, pragnacy ciepla to nie nasz Cichalek 🙄
Szaraczku, ja wiem, że trzymasz mnie za dostojnego starca, ale to było aż trzy lata przed moim nastaniem! 🙂
Oj, Szaraku – Cichal to raczej ten w wózeczku 😉 : https://audiovis.nac.gov.pl/obraz/8253/h:75/
Cichalu,
nie oglądam tv wcale, żadnej. Obejrzałam jakieś fotki z okazji czegoś tam, były „gwiazdy i celebryci” polscy tylko. Zaciekawiło mnie, co się teraz nosi, na szczęście mam trampki, chociaż mało spektakularne… 😉
faktycznie Asiu, masz racje z drugim obrazkiem, widze 😉 podobiejstwo pomimo ze maly Cihalek odwrocony jest do nas cialem 😉
——————–
zdaje sie ze juz zapomniales Cichalu. wiec przypomne. dla mnie jestes i cialem i duchem znacznie mlodszy od wielu innych piecdziesiatletnich smutasow
ale masz prawo nie zgadzac sie ze mna 🙄
Kraków słynął też z pięknych i szybkich aut 😉 https://audiovis.nac.gov.pl/obraz/123550/c8aad51a94199ed64c58ed36c53dfae5/
Jolinek (20:41),
a śledź to nie ryba?
Szaraku umileny! Zgadzam się absolutnie! A tak na boku, czy Ty nie masz jakiegoś geszeftu do mnie…? 🙂
Asiu! Dziękuję za krakowskie fotki.
Kochani, raz jeszcze dziękuję za życzenia.
Guz jakby nieco mniejszy. Do lata się „rozejdzie”.
Pora na obiecany przepis. Zanim jednak przystąpię do skrzętnego opisywania przygotowania potrawy, konieczna informacja o daniu. Może nie każdy lubi takie zestawienia i kuchnię japońską.
Wołowina w sosie teriyaki (Beef Teriyaki) to japońskie, jak powyższe zdanie na to wskazuje, danie przygotowane w oparciu o technikę teriyaki, gdzie mięso, pieczone lub grilowane, podawane jest w sosie teriyaki. Teriyaki dodaje się pod sam koniec obróbki cieplnej mięsa, uzyskując efekt wspaniałej glazury o niepowtarzalnym smaku.
Sam sos można kupić w Polsce – sprawdziłam, cena słoiczka oscyluje pomiędzy 12-14 złociszy – nie polecam jednak. To nie to. Kupiłam gotowy, sprawdziłam, wiem co „gadam”. Nijak nie przypomina w smaku potrawy jaką przygotowała rodowita japonka, która kiedyś tam gościła u znajomych. Szukałam w książkach, na internecie, próbowałam różnych przepisów, aż wreszcie trafiłam. I radośnie dzielę się wypróbowanym przepisem.
Składniki dla 2 osób:
– 2 steki wołowe o grubości około 1.5 centymetra
– 2 łyżki stołowe cukru, polecany brązowy
– 2 łyżki stołowe Mirin (japońskie słodkie wino), alternatywnie może być: Dry Sherry, białe wino wytrawne lub ocet ryżowy zmieszane w stosunku: 2 łyżki stołowe alkoholu/octy + 1 łyżka stołowa brązowego cukru
– 2 łyżki stołowe Sake; alternatywnie: chińskie wino ryżowe lub Dry Sherry
– 2 łyżki stołowe Soya sos
– łyżeczka ziarna sezamu – opcjonalnie
Dodatek:
– ryż (przygotować wcześnie, danie robi się błyskawicznie i podajemy natychmiast, nie nadaje się do odgrzewania)
Przygotowanie:
– z podanych składników przygotowujemy w miseczce sos i odstawiamy,
– osuszone ręcznikiem papierowym mięso smarujemy niewielką ilością oleju i kładziemy na rozgrzaną, gorącą patelnię, wystarczająco dużą by pozostało wolne miejsce pomiędzy stekami, smażymy aż zbrązowieją i przekładamy na drugą stronę, jeśli wolicie mięso dobrze wypieczone smażymy dłużej, jeśli krwiste – krócej; UWAGA – na dużym ogniu, inaczej mięso puści sok i stwardnieje
– dodajemy przygotowany uprzednio sos i doprowadzamy do wrzenia (steki na tym etapie przewracamy na drugą stronę by były równomiernie pokryte tworzącą się glazurą); UWAGA – proces trwa krótko, zbyt długie pozostawienie na ogniu spowoduje szybką karmelizację i zamiast sosu będzie lizak teriyaki
– zdejmujemy z ognia
– steki kroimy wzdłuż włókien na plasterki i układamy lużno na ryżu
– polewamy sosem teriyaki i posypujemy niewielką ilościa ziaren sezamu
Nie miałam w domu ani Sake ani Mirin, używałam chińskiego wina ryżowego i octu ryżowego. Polecam cukier brązowy gdyż dodaje ekstra koloru i specyficznego posmaczku.
Następnym razem podwoję ilość sosu – tak mi smakował.
W końcowym etapie pominęłam drobiazg: po zdjęciu z ognia wyjmujemy steki na deskę i pozostawiamy by „odpoczęły” około 1-2 min, po czym kroimy na plasterki o grubości 1.5 – 2 cm.
Echidno, wszystkiego najlepszego!!!
Świetny przepis, na pewno wypróbuję, bo ostatnio eksperymentuję z wołowiną ale nie zawsze efekt moich działań jest zadowalający.
Krysiade podaję mój e-mail rzesna3@wp.pl proszę prześlij swój nr tel.to się umówimy. Z domu wyjeżdżam w sobotę rano, trochę się pozmieniało i dopiero w sobotę poznam dokładny rozkład jazdy.
Noc sobótkowa się skończyła, idę pospać.
Dzień dobry,
Jestem już w domu od trzech godzin. Staram się ogarnąć, rozpakować, poukładać. Zwłaszcza to ostatnie zawsze mi przychodziło z wielkim trudem i tak już pewnie zostanie. Poukładany to ja nie jestem…
Ale najważniejsze, że wyprawa była dla mnie wspaniała. Mam niezapomniane wspomnienia, trochę spotkanych, ciekawych ludzi. Zresztą dla mnie każdy jest ciekawy i warty poznania, no, może z małymi wyjątkami, np. nie cierpię prezesów i nigdy nie chciałbym ich spotkać.
Jadąc ze wschodu na zachód Stanów wszystko się zmienia z chwilą przekraczania kolejnych stanowych granic. Już wspomniałem tutaj kiedyś o Pensylwanii i o mieszkańcach – spokojnych, przyjaznych każdemu ludzi. Ale to się nasila wraz z przebytymi na zachód milami. Począwszy od Nebraski, krajobrazowo monotonnej, ale mieszkańcy, moim zdaniem, wspaniali, otwarci, uprzejmi, chętni do pogadania. Wschód Stanów nazywa ich pogardliwie „red necks”, zwłaszcza ludzi z południa (Alabama), ale o mieszkańcach Nebraski też słyszałem to samo. Tak jak często w Polsce mówi się pogardliwie o mieszkańcach wiosek. Mówią to głownie ci, którzy nie wiedzą co mówią.
Moje kilkudniowe obserwacje ludzi ze stanu Idaho tylko potwierdziły moje przypuszczenia – bardzo życzliwi i uprzejmi, zaprzeczenie spojrzenia na Ameryke przez pryzmat Nowego Jorku – time is money! Nie, tam każdy ma czas i nikt się nie śpieszy.
Tam się po prostu żyje. Ameryka!!!
A poza tym okolica – góry do których tęskniłem od dawna. Cudo !!!!!!!
Wkrótce zamieszczę jeszcze kilka zdjęć, może jutro.
Na dzisiaj – DOBRANOC 🙂
Śpijcie dobrze.
Bardzo złe wieści z referendum. Niemal pewne, że Wyspa opuści Unię.
A ja myślałem ,byłem tego pewny, że to się nigdy nie rozsypie. A jednak. Pozostaje wierzyć, że sama Unia pozostanie Unią.
dzień dobry ..
sama nie wiem czy to dobrze czy źle z referendum .. ale też myślałam, że będzie inaczej … ale gdyby było inaczej to byłby spokój? … bardzo się podzieliło społeczeństwo w krajach demokracji … sukces angielskiej prasy brukowej ….
Nowy dla mnie to mniej wycieczek bo waluta droga ale emerytura w USD będzie większa .. oczywiście to piszę żartobliwie ale nie ma z czego się śmiać
nie Cichalu 🙁 moj geschäft nalezy do mnie i nie moze trafic w nie odpowiednie rece.
z dniem dzisiejszym nakladam embargo na wszelkie produkty z tamtych wysp 😛 wlacznie z odwiedzaniem tamtej czesci planety.
licze na to, ze proces rozwodu potrwa bardzo krotko, w koncu to i tak obciaza nasze konto.
bay bay und tschüss
wystawilem juz na przetarg rolls roycea, teraz bedziemy juz tylko jedzic z Przyjacielem naszym, a w zasadzie nasza, mala mercedes. tez dojedziemy nia dzis do miedzykow 🙂 damy rade 🙂 czego i wam zycze 🙂
„Ciemny lud” jest wszędzie taki sam, niestety. Wierzy w „Polskę w ruinie”, w „Brytanię w ruinie” skoro populiści i tabloidy tak mu mówią. „Ciemny lud”, nawet wtedy, kiedy ma wyższe wykształcenie i jest „bywały w świecie”, nie lubi się przemęczać myśleniem. Woli widzieć świat w kolorach czarnobiałych i odpowiedzialność za własne niepowodzenia, frustrację zrzucać na „innych”. Z reguły kończy tak, jak chciwa żona rybaka. Zamiast złotej rybki dostaje przegniłe koryto. Nie byłoby problemu, gdyby tylko on sam ponosił konsekwencje własnych wyborów. Niestety, konsekwencje wyboru miliona ponosić będą setki milionów.
A dokładnie: 507 milionów!
a mnie Jagodo az tak mocno toto nie martwi, ja szanuje wolne wybory i nie mam innej mozliwosci niz zaakceptowac ich rezultatu. takie sa prawa demokrecji. a ze sporo jest takich co do niej nie dorosla, to inna para kaloszy. monarchie, obojetnie jakie by nie byly, sa mufiastym, stechlym tworem w nowoczesnym swiecie.
bardziej spedza mi sen z oczu i zaglusza cisze, nie tylko nocna, chec pobrzekiwania szabelka tych wszystkich nadbaltyckich wojewodztw i nie tylko.
a poza tym, wszystko jak nalezy Jagodo? 🙄
Marynarka Wojenna Węgier nas uratuje … 😉
a przed kim Jolinku? 🙄
juz nie pamietam czy to bylo w 80tych czy 90tych latach kiedy to w Polsce slychac bylo pojedyncze glosy by kraj odzbroic na wzor Szwajzarii. nawet nie pamietam kto tak madrze mowil?
Szaraku,
mnie martwi ze względu na nasze dzieci i wnuki. Znowu będą musiały … itede, itepe … Ale jak mus, to mus.
Ze względu na samą siebie: „a ja się nie boję, ja mam raka”, czyli bliżej mi wyjścia niż wejścia. A to już jakoś da się przetrzymać nawet na gwoździach. Szanuję wolne wybory i własne prawo do ich komentowania 😉
Póki co przygotowuję się do białych nocy w Sankt. Petersburgu. Znalazłam już adresy restauracji typu płacisz i jesz ile chcesz, z lokalnymi przysmakami. Nie chodzi o wielkość miski, ale możliwość zdegustowania możliwie wielu potraw. 🙂
Jolinku 🙂 🙂 🙂
Brytyjczycy doczekali się dzisiaj swojego „święta niepodległości”. USA w listopadzie? Za sprawą Trumpa!
I kto to wymyślił: homo sapiens? Może sarmata niedouczony w łacinie. Chodziło mu pewnie o sapanie 👿
na pewno nie byl to ten niedouczony elektromonter z nieistniejacej juz trojmiejskiej stoczni
w Szwarcajii ludzie umią głosować to broń mogą mieć ..
to tak jak u nas głosowali na Dude .. „Remorseful Brexit voter on BBC. „I didn’t think my vote would matter too much,” he says, sheepishly. Good god” …
Jagodo,
I pogardliwie i protekcjonalnie.
Jagodo! gratuluje wyboru, lepiej nie mozna trafic na znakomita europejska kuchnie jak wlasnie sankt petersburgu. slyszalem opinie, ze nie tylko w dziedzinie kulinariow znajduje sie na szczycie europy. pewnie rozumiesz, ze nie byla to opinia wyrazona w polskim jezyku, ale chetnie uslysze jak szczesliwie wrocisz 🙄
od Pana Wałęsy wara … to jest mój bohater … to z Nim walczyłam o wolność …
Jak sie Nemo pokaze, to i wyjasni, ze bron maja jedynie szwajzarzy (i cale szczescie), a glosowac potrafia, bo referenda ( w ktorych sa mistrzami swiata, bija nas na leb i szyje 😉 ) sa odpowiednio przygotowywane, madrze i nie przez glupoli. praktycznie sa jedynie tylko przyklepaniem tego co od dawna nalezalo przyklepac demokratycznie. tam referenda chodza z dokladnoscia szwajzarkiego zegarka 🙂
alez nie przesadzaj Jolinku. nie o wolnosc tylko o wladze i o stolki 😆
ja o wolność walczyłam i udało się … i zawsze będę walczyła .. to co mam to sama na to pracowałam … co Ty wiesz o wolności … 🙁
dziekuje Jolinku ze utrzymujesz mnie w znakomitym humorze 😆
to znaczy nigdy nie wprowadzilas mnie jeszcze w zly nastroj i niech tak pozostanie 😆
dobrego weekendu 😆
baw się dobrze i uściskaj Przyjaciela … 🙂 .. piękna Kobieta bym chciała taka być …
Jolly,
tak jest pani władzo 😉
Skończy się na pouczeniu czy będzie mandat?
Szaraku,
podobnie jak Jolinek, walczyłam o wolność i zapłaciłam za to wysoką cenę. A potem ciężko pracowałam na to, żeby wyprowadzić nas z zad…
Dotyczy to wielu ludzi. Nie wszyscy szukali stołków i władzy.
Jagodo,
Bron Boze pouczenie! A mandat jak najbardziej w naturze, jak sie przez Wielkopolske przewine! Jakos mi sie przykro zrobilo jak przeczytalam Twoj komentarz. Sama nie glosowalam, nie mam brytyjskiego paszportu i nie pedze wyrabiac. Frekwencja wyborcza byla wysoka, obywatele wybrali, mozna sie nie zgadzac ale jednostronnie krytykowac chyba tez nie bardzo. Ciekawostka dla Ciebie z prywatnych sondazy: sektor publiczny z ktorym mam codzienny kontakt – policja i sluzba zdrowia – w przewazajacej wiekszosci byla za wyjsciem.
Jolly, trust me, nie warto cokolwiek tlumczyc Jagodzie, Dear Girl.
Lepiej opowiedz jakie sukcesy odnosi Odsas w rugby.
Bolszewicy (jak sama nazwa wskazuje) też kiedyś byli w większości…
Szaraku! Moja uwaga o geszefcie, była żartem na Twój „zachwyt”nad moją osobą!
Co innego mieć wolność daną, a co innego wywalczoną osobiście.
Ja przyjechałam na gotowe.
Dzisiaj kolejny piękny dzień, zaczynają dojrzewać porzeczki.
Jagodo,
gdzie Cię znowu nosi?
Jolinkowi życzę miłych i spokojnych wakacji.
Jan – to było kiedyś popularne imię. Moja Babcia Janina też dzisiaj obchodziła imieniny. A tu u nas żadnego Jana ani Janiny 🙁
I pomyśleć, że właśnie Anglicy (m.in.) pomagali nam w przystosowaniu do wejścia do UE, tyle wspólnej pracy, tyle radości z rezultatów, a tu taki piątek… Na pocieszenie – lipy kwitną i pachną cudnie 🙂 upał, uff
Widziałam już czarne porzeczki i zamarzyła mi się galaretka ucierana na surowo. Ciągle jednak nie dorobiłam się tej wyciskarki ślimakowej, a wyobrażam sobie, że taka maszyna, poza ustawiczną produkcją rozmaitych soków, wykonałaby tę najcięższą pracę. Skoro piszą, że wyciska miąższ i sok zostawiając suche trociny, to pewnie by się sprawdziła. Czy ktoś próbował?
Salsa,
Mam wyciskarke, o ktorej piszesz. Rok temu w sezonie malin i porzeczek regularnie korzystalam z tego urzadzenia. Rowniez uzywalam do czarnych porzeczek. W tym roku rowniez bede korzystala.
Jestem z tego bardzo zadowolona. Pomyslalam, ze pestki mozna do czegos wykorzystac, ale jeszcze nie wiem do czego.
Tak wyglada wyciskarka, ktora mam w domu. Dodatkowo kupilam filtry zamiesczone na tej samej stronie.
https://www.amazon.com/Norpro-1991-Sauce-Master-II/dp/B003V8ALSY/ref=sr_1_8?ie=UTF8&qid=1466783102&sr=8-8&keywords=berry+seed+extractor
Jolly,
wszelkie daniny/mandaty w naturze masz u mnie jak w banku 😆
Z radością powitamy Ciebie i Twoich bliskich w Jagodowie.
Wierzę, że mogło Ci się zrobić przykro, to zrozumiałe. Wierzę, też, że i Ty potrafisz sobie wyobrazić, jak bardzo przykro jest milionom ludzi. W tym mnie. No bo jak można naprawiać przez burzenie? Wspólna Europa to najlepsze co my Europejczycy zdołaliśmy zrobić w czasie całej swojej historii. Tyle lat pokoju. Budowanie solidarnej wspólnoty. Po latach krwawych wojen. Jasne, że z różnymi potknięciami a nawet patologiami. Ale to trzeba naprawiać a nie odwracać się w stronę plemiennych egoizmów.
Wybacz, ale sformułowanie „jednostronnie krytykować” zabrzmiało mi jak tekst naszego rządu pod adresem Unii. Decyzje Brytyjczyków przekładają się bezpośrednio na mój portfel, złotówka słabnie. Choć nie to jest najważniejsze, przynajmniej dla mnie. Dla mnie najważniejsze jest budowanie otwartego, przyjaznego świata. Mam prawo krytykować, bo to mnie bezpośrednio dotyczy.
Niestety, nie mogę cofnąć swojej krytyki. Obliczenia ekonomistów są jednoznaczne. Brytyjczycy byli beneficjentami Unii. Funkcjonowali na specjalnych prawach. To, co wypisywały brytyjskie tabloidy, było stekiem bzdur. „Dzień niepodległości”, całkiem jak pisowska ustawa o suwerenności. Dali się uwieść, podobnie jak Polacy, propagandzie populistów i nacjonalistów.
Poważni komentatorzy porównują Brexit do monachijskiego „pokoju” Chamberlaina z 1938 roku i do rozhuśtania nacjonalizmów w 1913. Ja też to tak widzę.
Nie bez powodu tak bardzo cieszy się i śle gratulacje Żyrynowski.
Polacy, głosując w ubiegłym roku, mieli nadzieję, na lepszą wersję PO a dostali gorszą wersję PiS. Brytyjczycy dali się uwieść podobnej propagandzie. I nic dobrego z tego nie wyniknie. Cameron dla rozgrywek wewnątrzpartyjnych poświęcił stabilność Unii – 507 milionów ludzi.
Będziemy musieli jakoś z tym żyć, bo co innego możemy zrobić. Ale tak, jak Brytyjczycy mieli prawo dokonać suwerennego wyboru, tak wszyscy inni, w tym ja, mają prawo do wyrażenia swojego zdania. Nawet bardzo gorzkiego i krytycznego. Bo to jest nasza wspólna europejska sprawa.
Trzymajmy kciuki, żeby dało się nam wszystkim wyjść z tego lepiej niż w 1938 i 1913.
Salso – możesz nabyć sobie taką wyciskarkę za małe pieniądze. Urody nie ma żadnej, bo wygląda jak dawna maszynka do mielenia mięsa, ale działa jak każda ślimakowa. Poszukaj na allegro. Używałam taką wiele lat temu z dobrym skutkiem. Właśnie do robienia galaretek z porzeczek.
Właśnie znalazłam na allegro. Podaję nr aukcji 6191950384. Cena 46,90.
Alicjo,
w tamtym roku białe noce spędzaliśmy w Sztokholmie. Midsommar z Aszyszem 🙂
Teraz jedziemy, większą grupą do Sankt. Petersburga. Mamy już, między innymi, kupione bilety do Teatru Marjańskiego na „Eugeniusza Oniegina”.
Załatwianie wizy rosyjskiej przypomniało mi lata PRL. Bieg z przeszkodami. Na szczęście jakoś to przetrwałam. Wróciły wszystkie złe wspomnienia z czasów nieboszczki komuny. Nieboszczki ostatnio intensywnie reanimowanej 👿
Salso – za większe pieniądze /160.-/ są podobnej urody do wyciskarki Orki.
Orca, Krysiade, dzięki za podpowiedzi. Kiedyś, dawno temu miałam taką podobną do maszynki do mięsa, ale było kłopotliwe to ciągłe wyrzucanie wytłoczyn, zapychała się, no i kręcenie korbką (przy sporej ilości owoców). Zamarzyła mi się taka elektryczna, co by się tak nie zapracować, przegląd zrobiłam dogłębny, ale decyzji brak. Pewnie skończy się na takiej jak Orki, prosta, duży otwór wlotowy. W końcu porzeczki bywają raz w roku, a czy będzie mi się chciało robić soki na co dzień, trochę leniwa jestem.
Orko, z tych pestek robiłam kisiel, całkiem esencjonalny mimo wyciśnięcia treści.
Jagodo,
zazdraszczam! Na kiedyś odłożony jest plan – polecieć do Władywostoku a stamtąd koleją do Moskwy. Ale to na kiedyś.
W tym roku wiadomo, w sierpniu Polska, a na listopad coś się wymyśli. Egzotycznego może.
Ja i Echidna należymy do Commonwealthu. I dobrze nam tak 😐
Salsa,
Ciesze sie, ze moglam troche pomoc. Osobno mozna kupic silnik i przymocowac do maszynki. Ja silnika nie kupilam. Wyciskanie reczne wydaje mi sie proste i nie wymaga duzego wysilku. Ale to moze byc osobista preferencja.
Za pomysl z pestkami dziekuje. Troche bylo mi zal wyrzucac te pestki.
Zima sosy z malin i porzeczek smakuja jeszcze lepiej niz latem. Powodzenia!
Cóż, właściwie szkoda.
Wczoraj wydawało mi się jeszcze, że starczy, ale nie, nie starczyło.
Właściwie, to już artykuł Żakowskiego http://zakowski.blog.polityka.pl/2016/06/22/idzcie-sobie-czyli-jasna-strona-brexitu/?nocheck=1 komunikował na dzień dzisiejszy: Niech sobie idą, bo reszta i tak nie ma sensu.
Z tą EU wygląda już od dłuższego czasu bardzo żle. Mój osobisty żal, to brak perspektyw na na model, który mi się jeszcze marzył parę lat temu: coś w rodzaju federacji europejskiej, Europa karolinska, to jest to, co by mi się podobało! To ostatnie określenie znam tylko z publikacji polskich, nie tutejszych. Najpóźniej od kryzysu finansowego w 2008 jednak, można było mieć wiele wątpliwości co do konstrukcji tego tworu (euro zwłaszcza). To nadawało się tylko na pięknę pogodę. Proszę zwrócić uwagę na stan dzisiejszy – nikt nie wie, jak UK ma właściwie z tego wyjść, jak to przeprowadzić. Taki jest koniec tego, co znamy, co nam może i do serca przylgnęło.
Dochodzi do tego, że niewątpliwa lokomotywa europejska, lokomotywa uosobiona przez „cesarzową” Angelę, nie ma m.zd. szans przeżyć tego politycznie i najpóźniej w następnych wyborach do Bundestagu, w 2017 nie będzie już stała do dyspozycji. Nie wiem, kto miałby ją zastąpić. Nie wiem też, z kim jej następca miałby próbować coś nowego – z Marie Le Pen może?
Wychodzi na to, że będziemy zbierali swoje zabawki i odchodzili do domu. Może ktoś skrzyknie nową zbiórkę, w nowym miejscu?
Man nadzieję, że wtedy wyciągnięte będą wnioski, które się dzisiaj natłaczają.
pepegor ludzie niestety się nie uczą na błędach .. czarno to widzę …
Małgosiu dziekuję … 🙂 .. jadę dopiero w niedzielę bo się pokomplikowało .. muszę kota zabrać bo zięć nie daje rady z alergią … nie wiem jak będzie bo w lesie kleszcze a upilnowanie kota by nie wychodził trudne ..
„dobrazmiana”
https://www.facebook.com/jerzyowsiak/posts/1040654479346877
http://aalicja.dyns.cx/news/O-W/ <–test
Jestem starą cyniczką, więc mówię, że zawsze jakoś to będzie. Świat się nie zawali. Brytyjczycy tak pół na pół myślą, że będzie im lepiej (vide wyniki).
Jolinku,
kota upilnować i nie wynosić bez opieki na zewnątrz, żeby się wybiegał. Do nas parę dni temu w środku słonecznego dnia podszedł sobie z lasu szop pracz, raczej starszawy. Szop pracz w środku dnia powinien spać!!! Jak nie śpi – to chyba jakaś choroba go zmusza w środku dnia gdzieś się wybierać.
Nasza Mrusia jest zawsze z nami na ogródku i nie pozwalamy jej iść w krzaki.
Jolinku – zaopatrz się w obróżkę przeciwko kleszczom, będziesz miała zabezpieczonego kota, a i Was też nie będą się te wredoty imały. U weta powiedzą Ci jaką.
Krysiude dobry pomysł … już córce zapodałam temat ..
Do Jagodowych robaków toczących Europę, populizmu i nacjonalizmu, dodam jeszcze ksenofobię. Boję się, że Amerykę też to czeka.
Jolinku,
Obrozka i Frontline na karczek.
Jagodo,
Mnie tego pieknego marzenia jakim byla wspolna Europa tez szkoda.
Upał daje się mocno we znaki, stanowczo wolę niższe temperatury. Ugotowałam kompot z rabarbaru , kupiłam arbuza i truskawki. W sklepach jest klimatyzacja, więc pracownicy nie męczą się. Ale są i tacy, co pracują na wolnym powietrzu. Współczuję. Dopiero wieczorem wybieram się nad morze, a konkretnie na inaugurację Sceny Letniej gdyńskiego teatru. Repertuar letni, czyli ” Komedia pomyłek ” Szekspira.
dzień dobry …
upał … a ja dziś zaliczam imieniny znajomych … gospodyni w tym upale ma cięzkie chwile przy gotowaniu a gotuje wyśmienicie bo lubi …
U nas też straszny upał. Siedzimy w domu pod klimatyzatorem. Uff…
Upał, upałem, udało mi się przemaszerować z kijami ponad osiem kilometrów. Teraz muszę niestety zrobić jeszcze zakupy.
Małgosiu przesadziłaś … 😉 … co na obiad?
petycja o drugie referendum na wyspach ma już ponad milion podpisów …
Małgosiu – podziwiam! Co na to Twoje serce?
Krysiude, jak widzisz nadal żyję, wystartowałam o 8:30 i chodziłam głównie po lesie, tam był cień.
Jolinku, zakupiłam materiał na chłodnik 🙂
Serce lubi jak je trochę zmęczyć, gorszy upał. Zrobiłam wielki pojemnik wody z cytryną i miętą, kostkami lodu. Były dzieci z pysznym ciastem kruchym z owocami, lekkim kremem i galaretką. Takie drugie śniadanie, spóźniony Dzień Taty. O obiedzie więc nie myślę jeszcze, w ogóle nie myślę przez ten upał. Burze mają być…
Dziewczyny,
Jak macie maszynkę elekrtyczną Zelmera, to można dokupić wyciskarkę do soków:
https://www.mall.pl/akcesoria-maszynki-mieso/zelmer-9869000-zmma082w
Ewo, właśnie wpadłam na ten pomysł, ale okazało się, że moja maszynka starsza od Zelmera i nici z tego. Nadal myślę, pewnie jak się namyślę, to będzie po porzeczkach.
Salso – Wombat mawia: mysl, myslenie ma kolosalna przyszlosc, kolega z pracy zas do swoich latorosli: myslisz? Uwazaj, nie zrob sobie krzywdy.
W ostatecznosci pozostaje jeszcz sitko. Nasze babcie uzywaly i calkiem grzeczne galaretki powstawaly. A i zyski dodatkowe: a to sie czlek zamysli (patrz wyzej), a to miesnie wyrabia, a to cierpliwosc cwiczy. Sama widzisz: mozliwosci bez liku.
Niemniej polecam nabycie mniej uciazliwego pomocnika, jeszcze przed zakonczeniem sezonu.
Echidno 🙂
W Japonii ryż jedzą na śniadanie, obiad, kolację i jako przegryzkę. Dla ryżowych polecam gar ryżowy, naprawdę się przydaje i ryż wychodzi pyszny. Nie kupować najdroższego gara, chyba najbardziej się sprawdza byle jaki (mam taki właśnie). U nas rozpiętość cen jest od 30-300$, ja kupiłam taki za 30 i się bardzo dobrze sprawuje. Może ten za 300 sam robi/gotuje/przyprawia, nie wiem 🙄
Ryż jako taki jest byle jaki. Ja w rzeczonym garze gotuję tak: 2 wody, w niej rozkruszam kostkę rosołku, jak już ryż prawie wchłonie wodę, dodaję pokrojone warzywa – papryki kolorowe, pory (albo cebulę), jakieś przyprawy. Zdaje mi się, że oczy mi skośnieją jakby… 😉
http://aalicja.dyns.cx/news/00-JAPONIA-P/
ooops…dwie wody, jeden ryż!
I jeszcze – „Myślenie ma przyszłość, ale niewprawnych męczy…” 🙂
Dobrego weekendu! Ale nie ryżowego.
…a ty mnie w świat wygnałeś
i tamtą pokochałeś,
to czemu całowałeś mnie wtedy tak?! https://www.google.ca/search?q=siedzieli%C5%9Bmy+jak+w+kinie+osiecka&ie=utf-8&oe=utf-8&gws_rd=cr&ei=GaJuV7jjB8i-jwS08KfgBg
Hurrrrra!!!!!!!!!!
Ale była nerwówa!
Cudowny dzień! Polacy w ćwiartce, pogoda cesarska, dostałem południową kawę i słuszną porcje znakomitego (jak zwykle) Ewinego sernika. Żivot je cudo!
Witajcie. Wiem że jestem prosię bo obiecałam zaglądać i nie dotrzymałam słowa. Miałam mnóstwo zaległości, spałam po 3 godziny dziennie ale szczęśliwie od wczoraj mam wakacje… Dlatego dzisiaj przyszedł czas na posprzątanie maminego zakątka i znowu otoczył mnie wspomnień czar… Do tego jestem rozemocjonowana meczem bo kibic ze mne i ostatniego karnego już nie byłam wstanie oglądać – krzyk za oknem uświadomił mi że wygraliśmy 🙂 Nalewek Mamy jeszcze nie ruszyłam a już wiem że trzeba je zdecydowanie poprawić – wiem że niektórzy się oburzą ale prawda jest taka że chemia wpłynęła na jej poczucie smaku i niestety są tak wytrawne że aż gębę wykrzywia. Dlatego proszę o radę co z tym zrobić? Nie chcę ulepku ale nie chcę kwaśnych nalewek tym bardziej że jej zwyczajem zamierzam zabrać je na zjazd.
Na obiad dzisiaj był chłodnik litewski (pies zeżarł pierś z kurczaka) bo w temperaturze 38 stopni czlowiekowi nie chce się żyć a co dopiero gotować.
Teraz robie wielką selekcję i pranie. Do usłyszenia później.
Jeszcze raz bardzo Was przepraszam
Młoda Pyro,
odpuszczam Tobie i pewnie wszyscy inni na blogu też. Na nalewkach się znam smakowo, może liczne grono nalewkowe podpowie Ci, co robić. Jeśli o mnie chodzi, lubię wszystko wytrawne 😎
Co do prania, to Jerzor się ostatnio zwierzył, że lubi robić pranie 😯
U nas pralnia jest w piwnicy, są bardzo strome schody i ja schodzę tam z trudem wielkim. No to nie schodzę, wysyłam Jerza.
Witaj Młodsza, stęskniliśmy się, udanych wakacji.
Młodsza,
Lata temu wyszedł mi ulepek wiśniowy zamiast nalewki, a w tym samym czasie dostałam wytrawną wiśniówkę w prezencie. Połączyłam obie – jak się przegryzły, to było cudo.
Proszę mi nie wspominać o wiśniowych nalewkach
ś.p. Pyry, bo się zaraz popłaczę! Po pierwsze primo był to pierwszy Zjazd, po drugie primo świtem bladym ululaliśmy się tą wiśniówką z Wojtkiem z Przytoka, po trzecie primo Pyra zapakowała wiśnie z tej nalewki do nienachalnie wyglądającej butelki po soku owocowym i kazała zabrać do Kanady. Owocki były podobno niewinne 🙄 http://aalicja.dyns.cx/news/Kornik-4/
Oglądam zdjęcia z tego pierwszego Zjazdu (2007), to był pomysł Pyry, i łezka mi się kręci…Pasmiętam też komentarz Pyry, że „na jawie wszyscy są tacy sami, jak piszą na blogu”. A potem stało się tradycją, że co roku się zjeżdżamy. W tym roku będzie nam bardzo, bardzo brak Nieobecnych, ale myślę, że gdzieś tam na chmurce będzie Zjazd Nieobecnych, przecież Pyra nie byłaby Pyrą, gdyby nie zwołała Łasuchów ze wszystkich chmurek!
http://adamczewski.blog.polityka.pl/2007/09/25/notatka-sluzbowa-skrupulatnie-spisana-z-nielegalnego-zjazdu-obzartuchow-wyksztalciuchow-ukrywajacych-sie-przez-dwa-i-pol-dnia-w-korniku/
Uwierzcie mi – tegoroczna wiśniówka gębę wykręca. Jak bardzo chcecie to mogę na zjazd zabrać obecną ale potem sami bedziecie musileli doprawiać. Dobra pokój Matuli ogarnięty. Została mi jeszcze góra prania ale juz nie dzisiaj. Kończę doprowadzac kuchnie do stanu używalności :). Dobrej nocki wszystkim życzę
Alicjo – poczytałam, pooglądałam i okrutnie się wzruszyłam. Jeszcze wówczas Was nie znałam. Niestety.
Przy okazji, przypomniało mi się, że naonczas przylecieliśmy do Polski z tak zwanymi łebkami, czyli dziećmi. Zrobiliśmy z nimi rajd, między innymi do Pragi czeskiej i po drodze nabyliśmy dwie butelki absyntu o zawartości procentów wielu. Na jednym ze zdjęć Gospodarz popija coś różowego, to jest ten absynt właśnie.
Od tego czasu rozpoczęły się zjazdy Łasuchów, legalne już chyba 🙂
Sławek i ja przeszliśmy na „ty”, pijąc brudzia absyntem 🙂
Krysiade,
ja też mam łzy w oczach. To jest niestety, paskudna paka, te Łasuchy. Raz wejdziesz – i po tobie!
Drugi Zjazd, u Gospodarza
http://aalicja.dyns.cx/news/Zjazd-2008/
Kto chce zostać mistrzem temu szczęście potrzebne.
Polacy udowadniają dotychczas najwyżej swoją wiedzę o tym, gdzie stoją te konfitury. Oby tak dalej! Przypomina sobie ktoś może jeszcze, w jakim stylu Grecja została ME 2004? Oglądam akurat Portugalczyków z Chorwatami i reporter przypomniał o tym, że to właśnie Portugalia, grając w finale, na własnym boisku z Grecją, miała ową szansę i nie wykorzystała jej. Dla tych co nie tak wiedzą o co chodzi przypomnę, że Grecy „przeczołgali” się do finału grając tylko skrajnie defensywnie, wygrywali w dogrywkach, a może nawet poprzez „jedenastki”. Nie wiem jak było dokładnie, nie nadwyrężając szukarek. Portugalia od tego czasu daleka jest od takich aspiracji, a w statystykach, to Grecja figuruje jako Mistrz Europy 2004.
Ja mam za to jutro mój stres od 18.00 i też będę modlił się o szczęście.
…a potem (ocieram łezki) były pamiętne Zjazdy u Starej Żaby. Żabę najechaliśmy jeszcze zanim pierwszy Zjazd, bo Żaba mieszka rzut beretem od Jerzora brata, a mojego najukochańszego szwagra. Świat jest mały!
W tym roku Pyra chciała urządzić jubileuszowy Zjazd… obiecała, że dotrzyma (choćby niedźwiedź, to dostoję!)
To jest rzecz niesamowita, że udało się nam stworzyć mimochodem, i niby bez pomysłu, ale grupę ludzi, którzy się siebie trzymają i co tu dużo mówić, kochają.
I to wszystko dzięki Pyrze, jak tak spojrzeć do tyłu. Straszliwie Pyry brak 🙁 Ale starajmy się!
Ależ dowcipny opis pierwszego zjazdu. Ja też jeszcze wtedy nie zaglądałam na ten blog.
Ewo,
jestem skutecznie namówiona na zakup wyciskarki do soków. Zaraz zamówię.
A moje czerwone porzeczki powoli dojrzewają, czarne potrzebują jeszcze trochę czasu.
Miałam wieczorem być w teatrze, ale prognozy pogody sprawdziły się i zamiast ” Komedii omyłek” była burza i ulewa. Zaczęło się już po południu, ale potem przejaśniło się nad Gdynią na tyle, że jednak postanowiliśmy pojechać. Ale kiedy byliśmy już na parkingu w pobliżu plaży, zaczęło mocno padać, nastąpił więc odwrót i mieliśmy przejażdżkę w ulewnym deszczu. Trudno, już tak bywało nie raz. Spektakl obejrzymy kiedy indziej, a deszcz jest bardzo potrzebny. Znowu zaczęło padać i grzmieć.
Pepegoru,
jakikolwiek masz stres, trzymam jutro kciuki. Nie martw się za bardzo, bo zawsze będzie, jak będzie i nie ma się na to wpływu:
https://www.youtube.com/watch?v=xZbKHDPPrrc
Krystyna pokochałam wyciskarkę do soków. Pyra musiała pic soczki z buraka wiec nabylyśmy i teraz służy mi wiernie. Uiwielbiam chociaz nie zawsze mi sie chce – jedno jest pewne – już nigdy nie kupię soku w kartoniku
Pyro Młodsza,
co do nalewek – myślę, że trzeba je dosłodzić syropem z cukru i przegotowanej wody. Musisz próbować, aby też zbytnio nie straciły mocy. Trochę to niebezpieczne zajęcie , ale nie widzę innego wyjścia. Moje nalewki też przeważnie trzeba lekko poprawiać, aby uzyskały ten właściwy smak.
Pepegorze,
wprawdzie nie jestem kibicką, ale pamiętam atmosferę tamtego finału i zdziwienie zwycięstwem Grecji. Komentatorzy dawali odczuć, że właściwie Grekom to się nie należało , że mieli po prostu więcej szczęścia niż rzeczywistych zasług
Alicja – przeczytałam wspomnienie Gospodarza z pierwszego zjazdu i łezka sie zakręciła. Zakochałam sie wówczas bez pamięci, w zajetym niestety, Sławku :), polubiłam bardzo Pana Lulka i Misia i w ogole nasze towarzystwo i bardzo się cieszę że tyle lat utrzymujemy z soba kontakt 🙂
To bardzo rzadki przypadek taki
spotykają się dziewczyny i chłopaki,
po latach, latach się lubią dalej,
Pyrowej nalewki im nalej 🙂
Pyra była motorem tego blogu. Wstaję rano i od razu mi brak Pyrowego wpisu. Ale nic to, wspominki, wspominki i dzień dalej się toczy…
Dzień dobry Wszystkim w ten nareszcie chłodniejszy dzień bo o poranku nie może być mowy. Lecę dalej sprzątać szafy itp. Miłego dnia Wszystkim życzę
Myślę Alicjo że to nie jest tylko kwestia braku Mamy – to też problem Polityki, która powinna wyznaczyć kogoś do regularnego prowadzenia blogu a nie z doskoku od czasu do czasu. Gdyby codziennie pojawiał się felieton to myślę, że byłaby to chociaż namiastka tego co dawniej chociaż prawfdą jest że Pyra była inteligentną i dowcipna bestią, która zawsze potrafiła znaleźć właściwe slowa
Esko – czy dostałaś moje maile?
Ale ulewa i burza nad nami! Powietrze powinno się ochłodzić i oczyścić.
Pyro Młodsza – Redakcja Polityki uczyniła wspaniały gest jakim uczciła pamięć Piotra. Nie anulowała Jego Blogu (nie lubię formy „bloga”) na prośbę stałych i wiernych blogowiczów. Dzięki temu możemy nadal spotykać się przy wirtualnym stole. Oddelegowanie kogoś do regularnego prowadzenia niewątpliwie wiąże się z dodatkową pracą dla tego kogoś i zapewnie dodatkowym wynagrodzeniem. Z wdzięcznością przyjeliśmy zaakceptowanie naszej prośby i myślę, że nie powinniśmy wymagać więcej ponad to co Redakcja zaoferowała.
Nie zapominaj – to jest nadal blog Piotra.
Znowu zaszalałam cytrynowo. Będzie jeszcze jeden słój cytryn w soli (już pobierają zimną kąpiel), chłodzą się 3 słoiki cytryn w syropie cytrynowym i jeszcze zostało około litra syropu. I to jest rewelacja!
Do tej pory robiłam z dodatkiem wody. Niezłe lecz z uwagi na dużą zawartość cukru, dość słodkie. Teraz zrobiłam jedynie z cytryn i cukru bez innych dodatków. TO je TO!
Dla zainteresowanych: stosunek dwa do jednego. Dwa kilo cytryn, kilogram cukru. Z kilograma cytryn wyciskamy sok (broń Panie B. w sokowirówce), sparzone cytryny kroimy w plasterki około 0.5 cm i delikatnie wyjmujemy pestki (najlepiej na dużym talerzu by nie zmarnować soku). Do szerokiego rondla wsypujemy cukier, przecedzony prze sitko sok (coby pestek i innych farfocli nie było), mieszamy drewnianą łyżką aż rozpuści się cukier i dodajemy plasterki cytryny. Gotujemy na małym ogniu około 20 minut. Wkładamy do wyparzonych słoików, dodajemy syrop, zakręcamy i wspaniały dodatek do herbatki zimową porą gotowy. Resztę syropu zlewamy do butelki.
Kolejność jak wyżej konieczna coby nie skarmelizować cukru w syropie. Poprzednim razem to zrobiłam. Niestety. Syrop smakowo niewiele stracił lecz kolorek taki jakiś brunatny się zrobił. A powinien być jasny, cytrynowy.
Echidno,
zazdraszczam Ci cytryn, u nas zwykle 1$ sztuka.
Przybij piątkę, mnie też pasuje „brakuje mi blogu” i przeważnie tak piszę. Na oko mi tak pasuje, cha cha… bardzo naukowe podejście 🙂
Zapytam mojej polonistki, co ona o tym myśli.
Wiem echidno że to blog Piotra i jestem wdzięczna Polityce za sotawienie go. Pomyslałam jednak że fajnie bybyło gdyby częściej pojawiały sie nowe felietony – to tyle.
Co do syropu cytrynowego na pewno wypróbuję 🙂 Generalnie wolę kawę od herbaty ale zimą jednak przeważa herbata z cytryną, czyli twój przepis na zimę dla mnie jak znalazł.
Pytanie – zjednego kg wyciskamy sok – a może być w wyciskarce po wyjęciu pestek? A ten drugi kg kroimy w plasterki i dodajemy do rozpuszczonego cukru w soku, tak? W kuchni na stałe jestem dopiero od grudnia dlatego się dopytuję 🙂 Na razie wszystko muszę miec „literalnie” 🙂
Pyro Młodsza,
zajrzyj do poczty, bo mam sprawy organizacyjnej natury.
Ja już prawie jadę, rozumiecie 😉
U nas dzisiaj wielki upał, udajemy się na wielkie żarcie do Mirki i Krzyśka, robią wielki letni spęd, większość będzie znajomych z ich pracy, Kanadyjczycy. Na pewno będzie ciekawie pod względem kulinarnym, gospodarze znakomicie gotują i zawsze jest coś egzotyczneg, bo oni sporo podróżują (Krzysiek z racji pracy).
Pyro Młodsza, dobrze ze znow tu jesteś.
Tutaj wreszcie mniej pada, zaczyna być ciepło. Zakwitły hortensje ale są bardzo blade, taki bardzo lekki róż, jak nigdy przedtem. Być może z powodu zbyt dużej wilgoci.
Alino – kolor hortensji zależy od kwaśności ziemi. Im kwaśniejsza, tym ciemniejsze kwiaty.
Moi Kochani-melduję się po powrocie z krainy d’Artagnana, kaczych tudzież gęsich wątróbek, a także z królestwa Armaniaca, który mile spływa do gardła nie tylko w długie zimowe wieczory 🙂 La douce France! Oczywiście po raz kolejny napiszę, że ją kocham: od Owernii po Bretanię, od Normandii po Sabaudię, od Langwedocji po Alzację i w końcu od Prowansji, czy Akwitanii po właśnie odwiedzoną Gaskonię. Alino-wybacz, że nie wspomniałam o Burgundii, ale Twoją krainę znam bardzo mało (co mam nadzieję kiedyś w końcu nadrobimy). Wymieniłam tylko te rejony, po których po się już włóczyliśmy i które pozostały w mojej pamięci, bo każdy ma swoją specyfikę-często inny akcent lub lokalny dialekt, inną kuchnię, inne obyczaje, inną mentalność.
Ja wiem, że jest wiele pięknych miejsc na świecie, ale Francja jest….jedna!
Aha, przy okazji dowiedzieliśmy się, że okolica w której zakotwiczyliśmy jest największym producentem białego czosnku u braci Francuzów.
Ciąg dalszy nastąpi, w tym również zdjęciowy, ale roboty z tym fotoreportażem to trochę będzie, jako że prawie za każdym zakrętem średniowieczne miasteczko, kolegiata, opactwo oraz różne inne takie ciekawostki.
Ściskam z opóźnieniem, ale bardzo serdecznie wszystkich, którzy świętowali podczas naszych gaskońskich wakacji.
Samolot kołował nad Warszawą ponad pół godziny przeczekując deszczową nawałnicę.
Hol z taśmami do odbioru bagażu z lekka podtopiony, walizki odbieraliśmy w innym miejscu.
Danuśko, jak miło Cię znów widzieć, wypoczętą, nasyconą ukochaną Francją i jak zwykle – uśmiechniętą 🙂 Już się cieszę na relacje. Przymierzanie się do lądowania w takich warunkach to spore wyzwanie dla pilota. Okropnie tu wiało, grzmiało i deszczem nieźle podlało.
Osobisty Wędkarz też zadowolony-wędkę moczył skutecznie wyławiając z wody kolejne karpie. Szlachetnie zwracał im wolność, bo przecież człowiek nie podróżuje na drugi koniec Europy, by w czerwcu, gdzieś nad Garonną organizować sobie polską Wigilię 😉
Jeden wieczór karpiowy został jednak zorganizowany-filety zamarynowaliśmy w oliwie, czosnku i cytrynie, po czym usmażyliśmy na maśle. Były genialne, tym bardziej, że jezioro w którym owe karpie pływały było wapienno-gliniaste zatem ryby nie miały żadnego błotnego posmaku.
Salso-kiedy tak sobie lataliśmy nad Warszawą i po raz kolejny oglądałam z samolotu jakże pięknie wijącą się Wisłę, to pierwsze pomyślałam-piękna nasza Polska cała, a po drugie …..obyśmy tylko szczęśliwie wylądowali! I wylądowaliśmy 🙂
Witaj Danuśko. Bardzo Cię brakowało. Dobrze, urlop miałaś udany. Sprawozdawaj.
Paweł też ostatnio ma sukcesy wędkarskie. Łapie okonie. Takie po ca. 40 cm. Nawet ostatnie uwędził. Były pyszne.
Krysiade-okonie to bardzo smaczne ryby, jedne z naszych ulubionych. Może kiedyś umówimy naszych wędkarzy na wspólne połowy?
Danuśko,
a d”Artagnana przypadkiem nie przywiozłaś, że o Armaniacu nie wspomnę? Bez tego podróż nie jest ważna!
U mnie trzydziecha w cieniu, porzeczki jutro-pojutrze będą gotowe do zbierania, o ile mnie jakaś zaraza nie wyprzedzi.
Jerzor wczoraj kupił świeże figi, bo naszych jakoś nie możemy się doczekać i co gorsza, nie widzę zawiązków owoców. W ubiegłym roku było kilka, to je ptaki zaatakowały, ale mam siatkę. Chwilowo niepotrzebną…
Danuśka – wspólne połowy -KONIECZNE.
Danuśko, ja też się cieszę , że szczęśliwie powróciłaś. Niecierpliwie czekam na słowną i fotograficzną relację 🙂
Wiele lat temu miałem domek nad rzeką w New Jersey. Ogródek na zapleczu kończył się murkiem, który chronił brzeg. Tam stawiałem maszynę do pisania (jeszcze nie było komputerów) oraz ze trzy wędki. Pracowałem, a od czasu do czasu wyciągałem rybę. Były to przeważnie karpie. Brały na ziemniaka. Sąsiad przepytał mnie na okoliczność. Był bardzo zniesmaczony, gdy powiedziałem mu, że dorodne oprawiam i pakuję do lodówki. To wy jecie karpie? Fuuuj! Okazuje się, że Amerykanie uważają karpie za chwast rybny i do ust nie wezmą. To samo z węgorzami, ale tu inne wytłumaczenie. Dla Żydów są niekoszerne. bo nie mają łusek. Stąd prawdopodobnie ta animozja. przeszła na wszystkich. Moje karpie pozdrawiają karpie Alainowe! 🙂
O, rzeczywiście zalało Okęcie
http://tvnwarszawa.tvn24.pl/informacje,news,zalany-terminal-na-lotnisku-chopina,206043.html
Krysiade-nad terminem połowów będziemy intensywnie myśleć 🙂
Póki co wypada z lekka odetchnąć po podróżach.
Alicjo-Armaniac oczywiście znalazł swoje zasłużone miejsce w walizkach, a d’Artagnan będzie na zdjęciach i jest na naszych bibliotecznych półkach od lat, chociaż już mocno przykurzony.
A co dalszych relacji:
kulinarnie w Gaskonii przede wszystkim kaczka(gęś też, ale rzadziej)na sto sposobów-konfitowana, w cassoulet, w postaci cieniutkich, wędzonych plasterków piersi, w faszerowanych szyjkach i oczywiście kacze wątróbki oraz pasztety z tychże. Znakomity pasztet domowej roboty trafił nam się w przydrożnej oberży dla kierowców ciężarówek oraz pracowników okolicznych firm-delikatny, rozpływający się w ustach, obłożony dookoła ziarnami pieprzu. W restauracyjnej sali było circa about 20 facetów i ona jedna, znaczy ja 🙂
Cichal-Francuzi też nie poważają karpii, ale wędkarze lubią z nimi powalczyć, bo to niezłe wyzwanie. Karpie alainowe poczuły się wzruszone Twoimi pozdrowieniami 😉
Alicjo wysłałam
Danuśko kocham Francję ogromnie – szczególnie Bretanię bo ją znam najlepiej. A z Gaskonią oprócz wymienionych kojarzy mi się jeszcze jedno – przepyszne białe wino, które doskonale pasowało do deserów. Pierwszy bukiet wytrawny, drugi smak… slodki. Doskonałe, zakupione kiedyś w piwnicy w Cannes gdzie tłumaczyłam panu że właśnie do deserów wino mi potrzebne. I polecił mi właśnie to coś – zaraz poszukam nazwy. Do dzisiaj żałuję że kupiłam tylko 2 butelki. Zaraz poszukam nazwy – zdjęcie naklejce zrobiłam 🙂
Pyro Młodsza-a może to był Floc Gascon?
http://www.tourisme-vacances-vignobles.fr/images_administrer/grandes/floc2_gascognegde.jpg
Ten napitek występuje w wersji białej i czerwonej i jest najbardziej znanym tamtejszym trunkiem podawanym na aperitif. Do deserów też ewentualnie pasuje, bo to jest słodkie wino z domieszką Armaniaca,
Aha Cichal-te alainowe karpie brały na bagietkę. Wiadomo francuskie pieski…znaczy karpie 😉
Dziękuję, Pyro Młodsza.
Zapisane, zanotowane w kapowniku, a w razie czego mam i w komputerze.
Idę urodę nałożyć na twarz, zaraz wybywamy na imprezę.
Danuśka,
na zdjęciu?! Żywy miał być!
Ja lubię każdą rybę, karpie też, ale tak naj-naj to szczupaki i okonie. Nawet mogę skrobać i patroszyć.
Danuśka to było Domaine du Tariquet Cotes de Gascogne, Les Premieres Grives z 2008 albo 2009 roku. Pychota
Alicjo miłego wieczoru
Alicjo-ja już mam w domu taki jeden egzemplarz wprawdzie nie z Gaskonii, a z Owernii.
On mi wystarczy za Trzech Muszkieterów, a nawet więcej 😉
Udanej imprezy!
Pyro Młodsza-nie piliśmy 🙁
Kończąc wątek gaskońskich trunków to jest jeszcze taka ciekawostka:
http://www.fromage-pyrenees-nebout.fr/boutique/fr/liqueurs-traditionnelle/81-pousse-rapiere.html
Likier na bazie Armaniaca o smaku pomarańczonym pijany na koniec posiłku lub na aperitif. Jeśli ma występować w tej ostatniej roli to mieszamy z winem musującym lub szampanem. Delicje!
Krysiade, dziekuje za informacje, poszukam co trzeba, zeby ożywić kolor.
Danusko, witaj!
U mnie jak na Okęciu. Tydzień temu była nawałnica i ściana wody a nowy dach w budowie przepuścił parę kropli wody. Dziś zalało mi cały magazyn. Woda leciała jakby dachu nie było. Okazało się że folia paroizolacyjna kupiona w OBI mająca zabezpieczyć dach po kilku dniach słonecznej pogody stopiła się i zaczęła przepuszczać wodę jak bibuła 🙁 Jutro się okaże jakie straty w listwach. Wrrr…
Misiek a możesz ją reklamować? Niech Ci pokryją straty. Spróbować zawsze można.
Za zdrowie wędrowca na szlaku!
Kilka slow o rybach
O tej porze roku lososie migruja w gore Brooks Falls na Alasce. Przedstawiam kilka zdjec z Brooks Falls w dole rzeki. Na tych zdjeciach niedzwiedzie i rybacy lowia lososie w tym samym miejscu. Dla rybakow jest informacja, aby oddali lososia niedzwiedziowi jesli ten dobierze sie do naszej ryby na haczyku. Innymi slowy, nie probuj klocic sie z brazowym niedzwiedziem, kto zlapal rybe. Brazowy niedzwiedz ma zawsze racje.
Niedzwiedzie lowia ryby bez wedki.
https://picasaweb.google.com/112949968625505040842/6300631043612299585#6300631050710327986
Tu jest kamera na zywo do wodospadu Brooks Falls na Alasce.
‚http://explore.org/live-cams/player/brown-bear-salmon-cam-brooks-falls
Żabo! Za zdrowie! Szprycer na bazie Pino Grigio.
Orco. Nie jestem bojaźliwy, ale…
Cichal,
Piszesz, ze nie jestes bojazliwy i rozumiem, ze nie jestes klotliwy. Lososia daj niedzwiedziowi razem z wedka 🙂
Alicjo,
Tu więcej o hortensjach
http://www.zielonyogrodek.pl/barwienie-hortensji-ogrodowej
Możesz zmienić kolor kwiatów używając odpowiedniego nawozu.
http://muratordom.pl/ogrod/rosliny-do-ogrodu/horetnsja-jak-zmienic-barwe-kwiatow-hortensji,128_7640.html
Ewo, dziekuje. :-). Na pewno skorzystam z porad.
Miłego dnia dla Blogowiczów.
🙂
Alino,
Przepraszam za przejęzyczenie.
Alino pomachanko! (cytat z Jolinka rzecz jasna).
W sobotę u mojej szwagierki podziwialiśmy suszone kwiaty hortensji zawieszone u powały. Nie sądziłam, że te kwiaty można tak ładnie zasuszyć.
Misiu-mam nadzieję, że straty nie okazały się tragiczne i rujnujące portfel.
A może da się uruchomić ubezpieczenie?
David Cameron do Beaty Szydło:
– Co robić Beata?
– Nie drukować.
Pyro Młodsza – przesłałam dokładny opis via Email coby nie zanudzać Towarzystwa.
Misiu – to przeżywasz koszmar. Podobnie jak Danuśka zapytam: czy straty duże? Bo to przecież magazyn i główna struktura dachu. Czy jakieś odszkodowanie przebłyskuje na horyzoncie?
Danuśka – witaj po wojażach. I zabieraj się za album, czekamy z niecierpliwością. Przynajmniej ja.
Powoli dochodzę do siebie po brytyjskim referendum… Duże emocje, jeszcze większa niepewność, co teraz się wydarzy w UK…
Staram się nie panikować i doczekać do urlopu nad polskim morzem. W tym roku jak dotąd w moich okolicach wciąż zimno i pada, więc dwa tygodnie w słońcu będzie wyczekiwaną odmianą! Oby!
Linku, życzę słońca, ale pogoda nad polskim morzem jest nieprzewidywalna niestety.
Pepegorze-i wymodliłeś to szczęście w niedzielę od 18.00 🙂 Niemcy-Słowacja 3:0.
Nowy-super wyprawa, doczytałam i obejrzałam.
Danuśko, modlić mi się przyjdzie w sobotę, o 21.
Wtedy trzeba będzie próbować wygrać ze zwycięzcą meczu który odbędzie się za godzinę, tj Hiszpania : Włochy. To para finałowa ostatnich ME w 2012, a Hiszpania to aktualny mistrz Europy. OK, byle nie wszyscy na raz.
Misiu, co za cholera z tą niepogodą a z Twoim szczesciem. Mając takie szczęście jak Ty, to wojny nie potrzebujesz.
Pepegorze-masz zatem teraz co chwila podwyższone ciśnienie 🙂 Zresztą inni kibice piłki nożnej również. Ja, tak jak Alicja, sprawdzam tylko wyniki i to jedynie niektórych, wybranych spotkań. W naszym powrotnym samolocie byli głównie kibice, którzy oglądali sobotni mecz grany przez Polaków w Saint Etienne. Bardzo przyzwoite towarzystwo.
Tak czy inaczej wszędzie dookoła wszyscy rozmawiali o piłce nożnej-w kawiarniach, restauracjach, na kempingu. Skupienie i ściszone rozmowy na inny temat odnotowałam jedynie podczas zwiedzania katedr 🙂
Porozmawiałam dziś sobie z umiarkowanym kibicem. Wniosek jest taki, że w zasadzie mistrzostwa są ważne tylko dla kibiców. Dla piłkarzy to żaden splendor, pieniądze nawet na wygraną niewielkie w porównaniu z gażami w macierzystych klubach; trzeba uważać, aby nie nabawić się kontuzji, bo to przecież grozi zmniejszeniem zarobków w klubach. Drużyny narodowe nie są zgrane, najlepsi napastnicy jakoś nie mogą strzelić bramki, a kibice emocjonują się.
Wspaniałe stadiony wybudowane u nas na poprzednie mistrzostwa są wykorzystywane w bardzo małym stopniu , a ich utrzymanie obciąża samorządy. Koszty są ogromne, ale co tam… Przerost formy nad treścią.
Kulinarnie : widziałam już w sklepie kurki, na razie przywiezione z Rumunii. Po tych deszczach może pojawią się także w naszych lasach.
Nie udało mi się zobaczyć meczu, a szkoda, bo grali tam nasi przeciwnicy. Nasza maleńka obchodzi dziś 5. urodziny i należało asystować.
Cóż, wolał bym, aby w sobotę byli Hiszpanie, a nie Włosi. Z tymi ostatnimi mieliśmy zawsze już kłopoty. W ostatnim meczu przygotowawczym wygraliśmy z nimi co prawda aż 4:1 lecz, co to już znaczy. Ze Słowakami, których pokonaliśmy wczoraj 3:0, przegraliśmy przedostatni mecz przygotowawczy 1:3. I tak to jest. Kto chce zostać mistrzem, musi brać co dają. Smieszne, że w razie, gdyby udało się przejść w sobotę przez tą włoską przeszkodę, to potem, bardzo prawdopodobnie trafimy na Francję.
Słowem, niemądrze było, nie zostać drugim w grupie C.
Tu chciałbym jednak zastrzec, Krystyno, że znajomy się myli tylko o tyle, że zawodnicy może nie zarobią tyle na samym turnieju i rzeczywiście, są narażeni na dodatkowe kontuzje, jednak mają niesamowitą szansę zaprezentowania się szeroko całej branży, wszystkim decydentom, całej piłkarskiej finansjerze, tak, jak na jakich Targach. Nawet wobec własnych klubów, mogą po udanym występie stawiać wymagania.
Kończę, bo na szklanym ekranie toczy się bajka, Islandia prowadzi 2:1 i Anglią!
Danuśko – bardzo dzięki za pośrednictwo. Eska zadzwoniła.
Krystyno – u nas był już wysyp kurek. Niestety tylko dwa dni. Może będzie następny.
Wysyp kurek?
Szkoda, nie mam czasu sprawdzić u mnie, czy są prawdziwki i koźlaki.
To ten czas i ta pogoda. Ten wysyp też jest bardzo krótki I trzeba być w sam raz!
W sobotę byłam na rodzinnej uroczystości, dużo pysznego jedzenia, którego przez ten upał zjedliśmy niewiele. Był tort makowy z wiśniami i bezami – w końcu były to okrągłe urodziny (osiemdziesiąte, chociaż solenizantka wygląda najwyżej na 65 🙂 ). Oczywiście zerkaliśmy na mecz (męska część rodziny bardziej), rozgrzały nas dopiero karne.
Misiu nie ma pecha, tylko buble sprzedają w tym OBI. Tak nie powinno być!
Danusiu – dobrze, że już wróciłaś 🙂 Suszone hortensje widziałam w różnych kompozycjach. Rzeczywiście bardzo ładnie wyglądają.
http://www.biol.uni.wroc.pl/obuwr/roslinaroku/hortensja/strony/suszenie.html
Krystyno – widziałam u nas pana z kurkami z naszych lasów.
Fantastyczne Wikingi pogoniły Anglików! Hurrrra!
A propos suszenia kwiatów – najlepiej je zwiazać w bukiet i suszyć zawieszone kwiatami w dół. W ten sposób suszę róże, pięknie wychodzą, myślę, że hortensje też na tej zasadzie się suszy.
Mecz był świetny, sędzia po odgwizdaniu końca meczu przeżegnał się z emocji 🙂
Asiu 🙂
Sprawozdaję jeszcze kulinarnie:
Najbardziej znanym daniem całej południowo-zachodniej Francji jest cassoulet.
Legenda mówi, że kiedy podczas wojny stuletniej miasto Castelnaudary było oblężone przez Anglików mieszkańcy jedli resztki swoich zapasów i tak właśnie narodziła się ta potrawa. Castelnaudary jest zatem uważane za światową stolicę cassoulet, ale danie to ma bardzo wiele lokalnych odmian. Uważa się, że istnieją jego trzy podstawowe wersje:
Ojciec- Castelnaudary,
Syn – Carcassonne i
Duch Święty- Tuluza 😉
Podstawę dania stanowi ugotowana biała fasola, do której dodajemy w zależności od wersji i upodobań-podduszone uprzednio kawałki wieprzowiny(i tu możliwa też golonka), udka i tłuszcz kaczy, podsmażone białe kiełbaski z Tuluzy, plastry kiełbas czosnkowych, koncentrat pomidorowy, czosnek, tymianek, liść laurowy. Całość mieszamy, wkładamy do odpowiedniego naczynia, posypujemy bułką tartą i zapiekamy w piekarniku przez ok.30-40 minut. W sumie taki trochę bigos, ale zamiast kapusty fasola i zamiast długiego duszenia-zapiekanie w piekarniku na ostatnim etapie przygotowań.
http://s3-media2.fl.yelpcdn.com/bphoto/vsXmvLwpPAPuNJAgmS6cUg/o.jpg
Ja natomiast podgryzam dzisiaj przez cały wieczór bób, bo na gotowanie żadnych innych dań nie miałam czasu, siedzę nad zdjęciami 🙂
Czy to nie fantastyczne, Alicjo?
330 tys. Mieszkańców wispy, postawiło taką reprezentację! Wykopnęli ojczyznę „kopanej”. Było ich tam dzisiaj ponoć 20 tys.!
Wygrali absolutnie zasłużenie. I, pomyśleć przy tym, że oni od dziesiątków lat też mają szczypiornistów, graczy i trenerów, we wszystkich ligach europejskich, a co pare lat mają drużynę, która w turniejach odgrywa czołową role!
Alicjo-ten bukiet hortensji tak właśnie się suszył-kwiatami w dół.
Cassoulet – próbowałam w różnych wydaniach. Nie jest to danie lekkie, ale dla mnie smaczne. Udało mi się zakupić promocyjne opakowanie tego specjału razem z naczyniem do zapiekania. W Polsce można czasem kupić puszkę z cassoulet.
Danuśka – też podgryzam bób 🙂
Pepe,
ja mam sentyment do Wikingów!. No i patrzcie patrzcie, wzięli się znikąd, można powiedzieć…zupełnie przypadkiem Jerzor włączył na mecz, ależ emocje!
Danuśko – iście głodowe danie, w sam raz na długie oblężenie. Kiedyś czytałam przepis na ciasto wojenne w skład którego wchodziło 60 jaj. To pewnie z niedostatku i biedy wojennej.
Ja bym to danie raczej porównała z naszą fasolką po bretońsku, która przy cassoulet wygląda jak uboga krewna, ale składniki fasola, mięso, kiełbasa, koncentrat pomidorowy czynią je trochę podobnymi.
To ja trochę podobnie do Pana Jourdain, nie wiedziałem, że często jadamy cassoulet! Dzisiaj też uwarzyłem białej fasoli a jutro dokomponuję resztę i zapiekę. Tylko nie ma nas kto oblegać… 🙂
Krysiade-i na tym polega urok wszystkich legend, chle, chłe.
Małgosiu-nasi przyjaciele, z którymi spędzaliśmy wakacje natychmiast podczas pierwszych zakupów nabyli cassoulet z naczyniem do zapiekania, też było w promocji.
Cichal 🙂 🙂 🙂
Ciąg dalszy sprawozdań kulinarnych:
Cassoulet nie należy do dań wskazanych na upały, ale któregoś dnia trafiła nam się ciekawa i lekka przekąska, o której niewątpliwie da się powiedzieć „a ja na to, jak na lato” 🙂 Danko nazywało się wdzięcznie „perły oceanu”, a po konsultacji z panią kelnerką ustaliliśmy, że składało się z:
-drobnego makaronu w postaci perełek. Szukałam wczoraj bezskutecznie w sklepach, w zamian kupiłam drobne kółka.
-kawioru z łososia w ilościach symbolicznych-tak z lekka dla smaku, głównie dla koloru
-bardzo drobno pokrojonego ogórka oraz równie drobno paluszków krabowych
Całość muśnięta sosem jogurtowo-majonezowym.
Powyższe perły w planach na dzisiejszą kolację. Sztucznymi perłami udekoruję mój dekolt, by obraz był doskonały 😉
no to mialas Krystyno wyjatkowe 🙁 szczescie wysluchac typowego zrzedzenia.
nie wszystko mozna przeliczyc zawsze na kase 😛
to sa igrzyska dla ludziny. i slusznie im sie toto nalezy.
popatrz na trybuny. ilez tam jest pozytywnej emocji! ilez dumy narodowej! przygotowan i makeupu!
nie widze w tym nic negatywnego, tak dlugo jak idzie to zgodnie z fair play, bez agresji i z duchem, wprawdzie nie ze swietym 🙁 , ale za to sportowym 🙂 :loll:
lubie takie widoki gdzie reakcje zmieniaja sie z sekundy na sekunde. i radosc, i smutek, i zal, i troska, raz lzy szczescia innym razem lzy smutku. osobiscie bym sie wsrod nich nie najlepiej czol. przekladam kameralne ogladanie, podczas ktorych z boku nie padaja niecenzuralne komentarze 🙄
i nie widze w tym jakiejkolwiek przewagi formy nad trescia
Do dań wskazanych na upały zaliczyć można na przykład pierwszą okazałą poziomkę z własnej plantacji balkonowej 😀 zerwaną tuż po powrocie z weekendowej ucieczki w wyższe górki, nad puste Orawskie Morze (do lodowatych strumieni, wąskich kanionów, etc.)
Nawet trzy burze w dwa dni (w tym dwie poranne) nie są w stanie zaszkodzić…
A podglądanie polskich wyników piłkarskich podczas marszu w kierunku czarnej chmury i błyskawic, przed którymi nie ma się gdzie schronić… — absolutnie bezcenne!
…Za wszystko inne zapłacisz lekkim znużeniem w poniedziałkowy poranek – zniwelujemy go klin-klinem… czyli kilku kilometrami w najbliższym otoczeniu.
Lipy i róże dalej pachną, że oooochhhh. Wyżej spotka się też jaśminy i inne wczesne kwiecia. Nowe poziomki rosną (na balkonie i w terenie), pewne dziecię wchodzi w jedenasty dzionek żywota swego (i jeszcze nigdy nie widziało porażki polskiej reprezentacji 😎 😛 ) …pewna ciocia znów będzie chrzestną… już po raz piąty, ale że poprzednie co do najmłodszości skończyło 2 tygodnie temu siódmy roczek – należało się „coś nowego”… 😎
Pięęęknie jest! => Pozdrawiam Wszystkich, którzy mieli w ostatnich dniach/tygodniach powody do fetowania i celebrowania! 🙂 🙂 🙂
a cappello, widze ogromny postep w pokazywanych obrazkach 🙂
brawo, zamiast kosciolow owoce pozadania 🙂 🙄
Szaraku, coś ostatnio nieuważny bywasz (i to recydywistycznie 😛 ) — jak na górski wypad z dwiema ambitnymi wycieczkami, ekstremalnymi temperaturami (w ruchu należy dodać co najmniej + 10 do odczytu termom.), wieczornym jeziorem i powrotem przedburzowym w południe następnego dnia – kościelnej tematyki było znacząco więcej, niż zazwyczaj w takich przypadkach (dwa obiekty) 🙂
➡ W razie wątpliwości sprawdź porównawczo inne wyczyny wędrówkowe – pod nickiem znajdziesz kilka pełnych albumów… 🙄 😛
Danusko, dzieki za Twoje kulinarne impresje. Rzeczywiście, na cassoulet ma sie ochotę raczej w chłodne dni, rozgrzewa wspaniałe. Sama nigdy nie przyrządzialam ale miałam okazje spróbować.
Dla cierpliwych (bo filmik jest dość długi) troche o tym daniu i naczyniu, w ktorym sie go zapieka.
https://m.youtube.com/watch?v=mCVwDiIsv9U
przyrządzalam 🙂
A cappello, moja euforia spowodowana byla otworzeniem pierwszego, czerwonego linka 🙂
gdybym grzeszyl podczas moich wyciecze,k to tez nie pozostawoloby nic innego, tylko na miejscu prosic o przebaczenie. a ja, jak sama dobrze wiesz, jestem bardzo, bardzo grzeczny 🙄 🙂
Przepraszam, że tak jak Filip z konopii w sprawie cassoulet
Nie macie, moi mili, wrażenia, że mamy tu może do czynienia z pierwowzorem przesłynnej, naszej fasolki po bretońsku? O ile pamiętam, dyskutowaliśmy tu już o tym daniu o tyle bez skutku, że nadal nikt nie wie, dlaczego po bretońsku. To, że Bretończycy stale jeszcze nie próbowali to, skądinąd smaczne danie, zareklamować dla siebie przemawia za nimi i przekonuje mnie, że dalsze poszukiwania w tym kierunku nie mają chyba sensu. Ale, czy nie jest wykluczone,że ktoś nie chciał sobie zawracać głowy tym skomplikowanym ceremoniałem, jak na filmiku Aliny i poszedł na skróty?
Jeśli nawet nie, to to i tak gratuluję pomysłu!
Pragnę poinformować Szanowne Blogowisko, że Spotkanie Podlasko-Zachodniopomorskie w Hajnówce odbyło się dzisiaj w godzinach przedpołudniowych. Z przyczyn niezależnych od spotykających się trwało małą godzinkę /ok. 50 min./. Z wielką radością powitaliśmy Eskę i z przykrością pożegnaliśmy. Niestety, musiała jechać z wycieczką. Mamy nadzieję na dłuższe pogaduchy na Zjezdzie w Poznaniu.
Danuśko – jeszcze raz dzięki za pośrednictwo.
Krysiade-cieszę się, że udało Wam się spotkać 🙂
Pepegor-ja to widzę w ten sposób:
tuluziańskie albo carcassońskie cassoulet zostało przywiezione do Polski przez strudzonego podróżą Bretończyka. Chłopak był skoligacony z d’Artagnanem poprzez szwagra wuja od strony chrzestnej matki zatem cassoulet znał i jadał od kolebki. Bretończyk zakochał się w Wandzie, co nie chciała Niemca, ale jemu ręki nie omówiła. Dziewczę było ubogie, a smok wawelski pożarł kaczki i inne szlachetne mięsne ingrediencje. Co było robić, do fasolki wrzucono co tam jeszcze udało się z trudem wyszperać w spiżarni. Królowa Bona, jako że specjalistka od włoszczyzny, a nie od dziwnych dań z jakiegoś krańca Europy gdzieś tam pod Pirenejami rzekła pospiesznie: chleba i …fasolki po bretońsku im dajcie! I tak zostało. Dobrze, że w to wszystko nie wmieszała się jeszcze Maria Antonina i nie kazała jeść ciastek zamiast chleba, bo desery w trakcie lub po fasolkach to ciężka próba dla żołądka.
Danuśka, my też kupiliśmy to cassoulet na pierwszej stacji benzynowej, gdzie zatrzymaliśmy się po zakupy na kolację. I dobrze zrobiliśmy, bo później na to nie trafiłam.
Danuśko – bardzo udatnie wyjaśniłaś dlaczego „po bretońsku”. Znając różne zawirowania historii jest to bardzo prawdopodobne, a nawet graniczy z pewnością.
Mnie tez bardzo sie podoba wersja Danuski. Dowcipna i pełna powiązań polsko-europejskich. 🙂
Alicjo, jeżeli Twoja dobroć to wytrzyma, wpisz proszę przy przepisie na fasolkę po bretońsku odnośnik co do genezy.
Zaznacz proszę, godnie i z powagą, kto jest autorem tego dawno oczekiwanego wyjaśnienia.
Na tym filmiku od Aliny widać wśród składników także skórki wieprzowe. Ponieważ je lubię, nie umknęły mi. Są zwolennicy skórek i tacy, którzy nigdy ich nie tkną. Do tych pierwszych należał sam Anthelme Brillat Savarin, smakowicie opisując pewną kolację.
Cassoulet może być ciekawą odmianą naszej fasolki po bretońsku, niekoniecznie aż tak bogatą i sytą jak oryginał. Obyśmy tylko nie zapomnieli o tym pomyśle, kiedy przyjdą chłody.
Asiu,
Pyszny musiał być ten tort makowy z wiśniami i bezami. Pamiętam, że Twój Tata jest domowym specjalistą od wypieków. Czy to było jego dzieło ?
Mój krzak białych hortensji ma mnóstwo pąków; przekwitłych kwiatostanów nie zrywam, bo i takie są jesienną ozdobą.
Pepe,
moja dobroć wytrzyma, ale office się stawia, to znaczy pada, ledwie włączę. Jak Jerzor wróci z fabryki, to go poproszę, żeby rzucił okiem, może tam czegoś brakuje, a pan J. ostatnio zabawiał się tym komputrem. Wrrrrr!
Krystyno – ten tort był dziełem teściowej mojej kuzynki. To były urodziny najstarszej siostry mojego taty. Niestety przepisu nie mam, bo twórczyni tortu źle się czuła (chyba przez ten upał) i nie mogła przybyć na imprezę. U nas hortensje też są ozdobą jesiennego ogrodu.
Danusiu – czy ten chłopak od cassoulet miał na imię może Gaston? 😉 Gaston zawsze kojarzy mi się z przystojniakiem z trylogii Fleszarowej-Muskat, którą czytałam w nastoletnim wieku 🙂 Miłosny trójkąt: Magdalena, Piotr i Gaston. Pierwszy tom to „Pozwólcie nam krzyczeć”.
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,15612367,Stanislawa_Fleszarowa_Muskat__Pierwsza_pisarka_PRL_u.html?disableRedirects=true
https://www.youtube.com/watch?v=nIN3IE3DHqc
Dla miłośników Zakopanego: http://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/nieobecne-miasto
No i kasuleta była mi nie wyszła. Z zapiekania nici. Ewa by protestowała, bo szabaśnik (to po krakowsku piekarnik) za dużo by gorąca uczynił. I tak zagryzaliśmy fasolą sałatkę z pora (zielonego) selera (marynowanego) cytryny, lekkiego majonezu i ananasa. To nowy wynalazek Ewy. Gorąco polecam. Pycha!
Na deser szprycer z Pino Grigio i gorzka czekolada własnoręcznie ukręcona.
Dzień dobry Wszystkim,
Po kilku dniach nieobecności widzę, że naprawdę warto było czekać. Pyra Młodsza i Danuśka znowu na swoich miejscach!!!! Tak trzymać!!!! Aż Blog się szerzej uśmiechnął. A gdy przeczytał Danuśki wpis o fasolce to chyba w całości się zaśmiewał do łez jak niżej podpisany. 🙂 🙂 I popieram bardzo Pepegora – to powinno być gdzieś uwiecznione!
Starałem się trochę uporządkować zdjęcia z podróży, dodając kilka. Uporządkować tylko na tyle na ile Mr Google pozwolił. To nie stary, dobry Picasa, tu rządzi jakiś program, który uznał, że wszystko wie lepiej. Ale trudno, gdy się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
Ciekawe czy będziecie mogli otworzyć, jeśli nie to będę znowu przepraszał.
https://photos.google.com/share/AF1QipODktT9X4FVndsOsi4VZj84Z2Wq8tkRtBV7ANESnLDuTAj7P0k3DSodAnCQV7fEtw?key=aE1SYS1wbFpRSDc5Q3ZhQWVBb1h2b1RZWUlFaEVR
Niektóre zdjęcia się powtarzają i w ogóle może jest ich za dużo. Ale przecież jak zwykle – ogląda kto chce! 🙂
Prawdziwy dziki zachód – wild, wild west!
Asiu-oczywiście, że Gaston 🙂
Będę wdzięczna wszystkim Blogowiczom za dodawanie kolejnych wątków, postaci, czy nawet rozdziałów do legendy o fasolce bretońskiej.
Nowy-otwiera się, otwiera. Zdjęcia, jak zwykle w Twoim wydaniu, piękne, a podróż
do pozazdroszczenia.
Mapping(projekcje laserowe na ścianach budynków)zrobił się bardzo popularny w wielu krajach i u nas też, ale projekcje na restauracyjnym stole to chyba wyjątek. Restauracja jest z Kanady, a szef kuchni to Francuz 🙂
https://www.youtube.com/embed/yBJEP4lsRFY
Od rana wspaniałe słońce, Jolinek zapewne popija poranną kawę na tarasie.
Nowy, bardzo piękna podróż, która ładnie uwieczniles. Co zobaczyłeś to Twoje i mam nadzieje, ze czeka Cię jeszcze duzo nowych przygód.
Asiu-jedynie w przypadku, gdyby Bretończykowi dać do towarzystwa lisa Gastona(lub jego żonę Gastounette) to należałoby pomyśleć o innym imieniu 😉
To jeszcze ja – dziękuję za miłe słowa o zdjęciach. Alicja ma rację, to dzisiejszy Dziki Zachód. Wiele tam z niego zostało.
Zdjęcia nie mają podpisów, przepraszam. Tym niemniej może kilka słów o nich pomoże je lepiej odebrać.
Atmosfery współczesnego Dzikiego Zachodu nie da się zapomnieć. To zaczyna się już w Nebrasce, na pierwszy rzut oka nudnawej i monotonnej, ale przecież przestrzeń powala na kolana. Ja w tym dopatrzyłem się niezapomnianego uroku. Dla mnie Nebraska była przedpolem tego, co zobaczyłem i odczułem później. Wzgórza zaczęły się hen przed granicą z Wyoming. Tam znalazłem hotel, a w restauracji już postacie żywcem wyjęte z „Rio Bravo”, „W samo południe” czy innych westernów. Kapelusze, buty, spodnie, ciekawość – kto to jest ten obcy… Ale również uprzejmość, chęć pogadania. Trzeba tylko zjechać nieco dalej od głównej drogi.
Saloon – bar w Wyoming już kiedyś pokazywałem, teraz jest kilka więcej zdjęć. Takie miejsca też można znaleźć, a gdy się już znajdzie to koniecznie trzeba tam wejść! Bez obawy – nikt tam nikogo nie pobije, ale każdy zechce kilka słów zamienić. Można bez obawy wypić piwo, whisky, margaritę, co kto lubi. Po pierwszej szklance barman przybiegł nalać mi drugą. Nie chciałem tłumacząc że muszę wracać do hotelu, czyli kierować samochodem. Towarzystwo ryknęło śmiechem, a barman zapewnił, pozostali też, że dwie czy trzy szklanki margarity to jest po prostu nic, a tam policja do takich drobiazgów się nie czepia. Nigdy. Pozwoliłem sobie nalać drugą szklankę…
Ostatnie dni spędziłem w San Valley w Idaho. To takie Aspen, tylko że w stanie Idaho. Ale wystarczy wyjechać 15 minut poza miasteczko, by ujrzeć to co na najbardziej górzystych zdjęciach widać, czyli urok Gór Skalistych, z potokami, licznymi jeziorami i jeziorkami, bezludne, piękne, dzikie, fascynujące, urzekające i co chcecie.
Kilka zdjęć wygląda jakby były odwrócone do góry nogami. To oczywiście złudzenie. Przechadzając się po lesie (z duszą na ramieniu, by nie spotkać mamy – misia z dzieckiem – misiątkiem) natrafiłem na niewielkie rozlewisko kryształowo czystej wody z tym urzekającym odbiciem rosnących wokół drzew. Stałem z rozdziawioną gębą. Mnie takie małe pięknotka potrafią zachwycić i często zatrzymują w długim bezruchu….
Dzień przed wyjazdem pojechałem śladami Hemingway’a. Odwiedziłem jego grób na pobliskim małym cmentarzyku, a później pojechałem do Silver Creek, gdzie łowił pstrągi. Dzisiaj jest to oaza natury. Wolno chodzić tylko wyznaczonymi ścieżkami i patrzeć na to, jak cudna jest przyroda bez naszej, ludzkiej interwencji. Jacy oni są szczęśliwi, pomyślałem, że nie trafił im się minister, który by tam zrobił odpowiednią przecinkę, uregulował rzeki, posypał nawozem, by trawa i krzaki lepiej rosły….
Ale pomyślałem też o Danuśkowym Osobistym Wędkarzu – tam wciąż można wędkować, a ilość pstrągów przypadająca na jedną milę potoku przekracza tysiące!!!
A ci wędkarze…., jejku, dlaczego im nie zrobiłem zdjęć. Osobisty Wędkarz pokochałby ich od samego patrzenia na fotografię.
Chyba tyle na dzisiaj. Tutaj już po drugiej nad ranem, trzeba się trochę przespać.
Do niedługo 🙂
Nowy-łowienie pstrągów w potoku, gdzieś w Górach Skalistych, to największe marzenie Osobistego Wędkarza 🙂 Hemingway był też zapalnym wędkarzem, tu ciekawy artykuł o miejscach z nim związanych: http://www.fly4free.pl/sladami-hemingwaya/
Smutna wiadomość, nie żyje pani Janina Paradowska.
Właśnie też przed chwilą usłyszałam tę informację.
To jakaś okropna seria 🙁
A poranek był taki miły, zdjęcia Nowego ilustrujące jego niezwykłą podróż rozmarzyły mnie bez reszty. Aż dotarła do mnie z radia TOKFM wiadomość, która kompletnie zwala z nóg. Nie rozumiałam dlaczego o pani Paradowskiej nagle mówią w czasie przeszłym, wiedziałam, że miała dzisiaj prowadzić poranną audycję, ale już Jej nie usłyszeliśmy i nie usłyszymy. Była mi bardzo bliską osobą, choć o tym oczywiście wcale nie wiedziała. Nie umiem się pogodzić…
Drobna ciekawostka-Janinie Parandowskiej udało się zrealizować 13 i 14 stycznia 2007 młodzieńcze marzenie o pracy w teatrze 🙂
http://teatrkwadrat.pl/spektakl/nie-teraz-kochanie/
Bardzo ceniłam jej dziennikarstwo.
Nowy – bardzo dziękuję za wspaniałą podróż po tych wspaniałych przyrodniczo i widokowo terenach. Od dłuższego czasu jest to moja ulubiona forma zwiedzania świata, a podróżujący blogowicze dają mi taką możliwość zamieszczając foto-sprawozdania.
Odejście red. Paradowskiej powoduje zmniejszanie grupy dobrych dziennikarzy. Żal.
Witajcie w ten deszczowy dzień. Weszłam a tu taka smutna wiadomość – uwielbiałam dziennikarstwo Pani Janiny a jej ostatni felieton jest kolejną szpilą pokazującą, jak to u nas jest… ten rok jest fatalny. Tymczasem czas zaparzyć kolejną kawę
Nowy fajny fotoreportarz 🙂 kocham „dzicz” i te góry… wspaniałe krajobrazy 🙂 W ogóle mam straszną słabość to stanu Wyoming i do Gór Skalistych. Tak jakoś bardzo je lubię mimo, że nigdy tam nie byłam – może kiedyś.
Piękna podróż Nowy.
Smutna wiadomość. Bardzo lubiłam i ceniłam panią Janinę Paradowską za Jej profesjonalizm, wyważone, ale celne słowa.
Rano popadało i powietrze jest wspaniałe. Nie ma upału. Byliśmy z Radkiem na długim spacerze. Teraz czas na obiad – on pierś indyka 🙂 a ja makaron z czosnkiem, serem i szpinakiem. Jadam mięso ale zdecydowanie preferuję produkty mączne i zmieniaczane co niestety idzie w biodra. Ale co tam 🙂 będzie lepiej
Pyro Młodsza-mamy na blogu dosyć liczną opcję makaronowo-pierogowo-naleśnikową. Ja też się do niej zaliczam i dlatego doskonale rozumiem sposób, w jaki komponujesz obiad dla siebie i dla Radka 🙂
Dla chętnych wycieczka po południowo-zachodnich rubieżach Francji:
https://plus.google.com/104147222229171236311/posts/EfP7S5JovA3?pid=6301648546084244962&oid=104147222229171236311
„Dlaczego rządzący usprawiedliwiają przemoc, nazywając nienawiść hejtem? To zapożyczenia z angielskiego, które bardzo zmiękcza i osłabia wymowę zjawiska. Wrogość i poniżanie to jednak nie hejt, któremu odbiera się i ciężar i znaczenie. Tak jakby między zadawaniem krzywdy w internecie a fizycznym urazem była znacząca różnica. Ciągle za rzadko mówi się: nienawiść to nienawiść.”
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1666784,1,posel-pis-zniewaza-lecha-walese-skandaliczna-wypowiedz.read
To jest to, o co mi chodzi i pod czym obiema rękami się podpisuję.
Pani Janiny bardzo żal, będzie Jej brakowało 🙁
No niesterty Alicjo – większość wypowiedzi tego „pana” świadczy raczej o braku kindersztuby, jakby powiedziała Pyra. Osobiście to co powiedział do Wałęsy, którego można lubić albo nie, wkurza mnie totalnie bo miał w czasie stanu wojennego 3 lata i g..o o życiu w tamtym ustroju wie. Kolejny nawiedzony
Danuśka zdjęcia oddaja piękno tego regionu 🙂 Bardzo podobaja mi się miasteczka, przybrania domów (chociaż powieszenia sobie żółtego roweru na balkonie nie doceniam 🙂 ) drzewko artystyczne z fotografii 86, tećza oczywiście, i wszelkie rośliny wodne – nawet nie wiedziałam że jest ich tyle rodzajów! Szczerze zamków naoglądałam sie już sporo i jakoś mnie do nich nie ciągnie ale wszystko razem przepiekne. Nie mówiąc o tym że pojadłabym i popiła 🙂
miało być „tęcza”
Danusiu – jak ja lubię te ukwiecone skwery, balustrady mostków, parapety. Dobrze, że u nas też jest coraz bardziej kolorowo i nie mam na myśli paskudnych reklam i pastelozy blokowej 🙂
Alicjo, nie bardzo moge skumac pod czym sie chcesz podpisac i to obiema (na raz czy osobno?)
ale jesli jestes oburzona rewanzystowska wypowiedzia nieuka elektryka, to siedzimy na tej samej lawce. po marcu 68mego takie banialuki nie tylko gloszono, ale i ludzi pozbawiano stanowisk, zwalniano z pracy a ich miejsca osadzano swoimi. tak czynily komuchy z ” syjonistami ” , wyglada na to, ze bolkowi te metody pozostaly we krwi.
Nowy – świetna wyprawa 🙂
Jak Idaho to idaho 🙂 : https://www.youtube.com/watch?v=Qplbwefvat0
Śpiewa chłopak z Idaho. Z Moscow w Idaho 😀
Danusko, piekny reportaż i pogoda dopisała 🙂
Danuśka, „zazdraszczam” 🙂 , też lubię niespieszne podróże, a takie ostatnio mi się nie trafiają. Śliczne miasteczka, piękna okolica, miło oglądać.
Danuśko, dzięki że podzieliłaś się z nami tymi urlopowymi smaczkami. Bardzo piękna wyprawa. Nie dziwię się, żeś zakochana we Francji 🙂
Nowy, Twoje zdjęcia wywołały wspomnienia. Miałam przyjemność choć trochę posmakować podobnych podróży, widoków i niezwykłego klimatu. Jakże chętnie bym to powtórzyła…
Pyro Młodsza-żółty rower, a nawet dwa wisiały na budynku merostwa, jako że w tym miasteczku urodził się najsławniejszy francuski kolarz. Jakoś trudno mi sobie wyobrazić takie dekoracje na naszych urzędach miast, czy gmin, a już szczególnie w obecnych czasach…A szkoda, mnie podobają się takie zwyczajne, sympatyczne pomysły. Nie ma w tym żadnego zadęcia, które to dominuje w naszym życiu publicznym i politycznym.
Dziewczyny-jeśli podobała Wam się ta podróż, to się cieszę.
Małgosiu-z naszego kempingu do Carcassonne było 200 km zatem można powiedzieć, że też miałaś okazję poznać trochę tamtejsze okolice 🙂
Dzwoniła Eska-jest dzisiaj w okolicach Warszawy, ale program wycieczki napięty zatem
tym razem o mini zjeździe nie ma mowy.
Nie było burzy, ani wichury, nie padało, a prądu nie miałam przez prawie dwie godziny. Właśnie robiłam kawę, jak wszystko zdechło. Odszukałam kawiarkę na gaz, akurat dostałam niedawno reklamówkę z mieloną kawą i musiałam sobie przypomnieć jak to się robi 😉
Aha, co do nenufarów, to pisali w przewodniku, że w parku jest ich 250 gatunków, ale nie wszystkie kwitną w tym samym czasie. Jest to najstarszy tego typu ogród w Europie.
Nenufary z obrazów Clauda Monet pochodziły z tego właśnie ogrodu:
http://www.paintingmania.com/arts/claude-monet/medium/water-lily-pond-18-7_4291.jpg
Danuśka,
dziękuję za te fotograficzne wspaniałości. Oglądałam z wielką przyjemnością.
Pogoda chyba Wam dopisała, chociaż tęcza świadczy o tym, że były i deszcze. Doskonale zachowane zabytki, dbałość o otoczenie, piękna roślinność i brak okropnych reklam – wszystko mi się tam podoba.
A piękną tęczę , a właściwie dwie mogłam oglądać dziś po południu.
Danuśka, to niby niedaleko, ale barka ogranicza wypady dalej, bo brakuje innych środków lokomocji (mieliśmy 4 rowery na 9 osób), ogląda się tylko miasteczka po drodze. Bardzo lubię małe miasteczka, tam gdzie zachowała się stara zabudowa.
Podpisuję się pod tym, co ujęłam w cudzysłów. Nie znoszę tego słowa we wszystkich odmianach – hejt, hetowanie i tak dalej. Czy ludzie już tak pogłupieli, że zaczynają zapominać języka polskiego? Przykłady można mnożyć, tak w języku potocznym, jak i w mediach. Gdzieś zniknęły wiadomości, pojawiły się newsy… 🙁
Nim dzionek minie:
Nadwyraz wyrazistej parze poselskiej, Piotrowiczowi i Pawłowicz, należyte życzenia wszelakiej pomyślności i powodzenia z okazji imienin!
Pawłowi we Wiedniu:
Wszystkiego najlepszego!
O rany…Piotra i Pawła!!! Gapole jesteśmy…
Najlepszego Piotrom i Pawłom!
I zapomnieliśmy o Pawłach i Piotrach. Pepegorze, dzięki za przypomnienie.
Wszystkiego najlepszego!
https://www.youtube.com/watch?v=-Qqqrlmj7gk
Tak, brak Pyry, brak Jolinka.
Z nimi nie było by szans, aby takie imieniny przespać, to tak jakby przespać Zosię, Barbarę.
Dziękuję za życzenia. Sam zdany jestem na wskazówki od Was. Nie mam w tym roku polskiego kalendarza, a i tak, nie mam zwyczaju śledzenia terminarza imion.
Nowy, Danuśka, albumy robią wrażenie. Amerykański monumentalnością krajobrazu i żałuję, że już nie zobaczę, francuski zaś klimatami które dobrze znam, i które kocham nadwyraz.
Wszystkiego najlepszego Piotrom i Pawłom!
Piotrom i Pawłom – w tym mojemu osobistemu Pawłowi 100 lat!!!
Danuśko – dzięki za podróż przez Francję.
Piotrom i Pawłom wszystkiego najlepszego 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=aGUHRHLwFKw
Dzień dobry,
Pepegor, Paweł zwany wiedeńskim i Przyboczny Krysiade – najlepsze życzenia imieninowe. Niech się Wam zawsze układa po waszej myśli. Wasze zdrowie!!!!
Zawsze nazwisko Pani Paradowskiej zatrzymywało mnie przy Jej tekście. Będzie ich brakowało, bardzo. I tak bardzo mi dzisiaj smutno, że odeszła…
Dziękuję raz jeszcze za ciepłe słowa o moich „reportażach”.
Danuśka – podróż przez Francję wspaniała. Bardzo bym chciał tak pojechać, ale czy jeszcze się to uda zrealizować. Nie wiem, wątpię.
Kiedyś Alinka pokazywała klimat jej miasteczka. Czy w całej Francji pachnie winem, dobrym jedzeniem i ogólnie roznosi się dobry nastrój mieszkańców? Tak to dla mnie wygląda z reportaży. Bardzo chciałbym się o tym sam przekonać.
Czytam kilka wspomnień o Pani Paradowskiej. Zerknąłem też na komentarze – Boże, gdzie ja żyję? Nienawiść wylewa się strumieniami. Nienawiść tych, którzy nie mają pojęcia co piszą!
Przeczytałem też krótki tekst Adama Michnika – pod tymi kilkoma słowami komentarze… Znowu nienawiść, tylko jeszcze bardziej warcząca!!!!!
To teraz jakaś dominująca w naszym narodzie cecha. Cecha przez wielu popierana.
Straszne !!!!!!!!
Ale daliśmy plamę i na dodatek z tak znanymi imieninami 😳
Ściskam mocno naszych wczorajszych Solenizantów-Pepegora, Pawła wiedeńskiego oraz Przybocznego Krysiade, same sympatyczne chłopaki!
Wszystkim dziękuję raz jeszcze za miłe słowa o zamieszczonych przeze mnie zdjęciach.
Krystyno-w pierwszym tygodniu wakacji mieliśmy sporo przelotnych deszczy, a potem już było tylko coraz cieplej i słoneczniej.
Nowy-w czerwcu w Gaskonii pachniało kwitnącymi lipami, w Prowansji w lipcu pachnie lawendą, a w Bretanii przez cały rok w powietrzu unosi się zapach ostryg i naleśników. Od rana w całej Francji pachnie świeżo upieczonymi bagietkami 🙂 Ciekawym zjawiskiem jest, że na ulicach widać głównie panów, którzy podążają z tym pieczywem do domu.
Blogowym Piotrom i Pawlom wszystkiego najlepszego, z opóźnieniem ale jak najserdeczniej 🙂
A propos zapachów, w najbliższa sobotę w mojej miejscowości świętowana bedzie, jak co roku o tej porze, andouillette. To taka kiełbaska z podrobów. Zapach gwarantowany. :-).
A tu ilustracja. 🙂
http://www.france-voyage.com/gastronomie/andouillette-clamecy-503.htm
Alino- co wzgórze to zamek, co region, to inna kiełbasa 🙂
To może zapodam taką wielce skróconą listę regionalnych kiełbas i kiełbasek?
Alzacja- cervelas, kiełbasa ziemniaczana, knack czyli serdelek
Sabaudia-diot, longeole, pormonaise
Owernia-kiełbasa kapuściana
Pireneje-bicz kataloński (fouet catalan)
Kraj Basków-lukinke
Korsyka- figatellu
Langwedocja(Lozere)-kiełbasa ziołowa
Aveyron-kiełbasa na żerdzi (saucisse a la perche)
i oczywiście sławne kiełbaski z Tuluzy oraz z Lyonu.
Pyra na pewno, by chętnie wszystkie skosztowała, a Nisia też by z radością usiadła przy tak zastawionym stole. Gospodarz dobrałby właściwe wina, a Lulek podał na koniec słuszną nalewkę. Natomiast Placek opowiedziałby nam z właściwym sobie humorem i wdziękiem, o tym jak ta biesiada się smacznie i wesoło się toczyła…..
Jeżeli ktoś ma trochę czasu i ochoty – to znajdzie tutaj kilka przepisów na francuskie kiełbaski: http://wedlinydomowe.pl/pozostale-przepisy/przepisy-z-roznych-stron-swiata/496-francja-kielbasy-francuskie-informacje
Takie uzupełnienie do wpisu Danusi 🙂
Danusiu – jeszcze saucisse de Morteau à la cancoillotte z Franche-Comté jedzona z ciepłym serem 🙂
http://marianka.geoblog.pl/wpis/154017/regiony-franche-comt%C3%A9
Bardzo dziękuję za życzenia i dobre myśli z okazji wczorajszego dnia solenizanta. Przyroda zadbała aby ten dzień był diem szczególnym i w oczku wodnym zakwitły prze piękne lilie wodne, posadzone w zeszłym sezonie
Dziś obchodzą za to dzień kombatanta.
50 lat temu Krysiade obiecała mi ,że mnie nie opuści i dotrzymała słowa . Mam nadzieję ,że ze mną jeszcze trochę wytrzyma. Ja z kolei pragnę z całym ulubionym blogiem podzielić się tą radością , dziękując Wam za to że jesteście.
To nie prawda, że to dzień kombatanta – to dzień wielkiego Szczęściarza!
Krysi wraz z Przybocznym, serdecznie życzę kolejnej pięćdziesiątki w zdrowiu, wzajemnym zrozumieniu i pogodzie ducha.
Krysiade i Przyboczny, to piekny jubileusz, życzę Wam dalszych szczęśliwych lat. 🙂
Dla ciekawych innych francuskich kiełbas i kiełbasek
http://www.guide-resto.info/le-tour-de-france-des-saucisses/
Danusko, alzacka cervelas zawiera mięso wołowe i wieprzowe a nazwa pochodzi od móżdżku wieprza.
Chyba nie ma tam ziemniaka, ale mogę sie mylić. 🙂
Szczęściarzom – wszystkiego najlepszego! 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=A6rJQpRH3mQ
Krysiu z Przybocznym, wielkie gratulacje i serdeczne życzenia kolejnych szczęśliwych lat. Niech Wam zdrowie i pomyślność sprzyja!
Smaczna ta Francja, tyle rozmaitości do wyboru i koloru. Nie nadążam czytać 🙂
Wytwarzam soki, bowiem jestem wreszcie uszczęśliwioną posiadaczką wyciskarki. Troszkę zaszalałam i troszkę mnie sumienie podgryza, ale tłumaczę sobie „jesteś tego warta” 🙂
Wow, pierwsze złote gody na naszym blogu! Kochani, życzę Wam, abyście w szczęściu i zdrowiu dotrwali do rocznicy brylantowej 🙂
Przy tak wspaniałej okazji tort obowiązkowy http://1.bp.blogspot.com/-p6hSwJSIWDg/TixkdgSV8MI/AAAAAAAAAYg/X2JuuX1zN_s/s1600/IMG_2379.JPG
Solenizantom oraz Krysi i Przybocznemu – najlepsze życzenia. Niech Wam się wiedzie !
Zawrót głowy od bogactwa kiełbas i kiełbasek. Wiele gatunków znanych jest także u nas, czy to oryginalnych jak. np. Fouet Catalan/ często do nabycia w Lidlu /, czy to wyrabianych w polskich wędliniarniach. I niektóre nazwy podobne. Ale Cervelas, czyli chyba serwolatka wygląda na zdjęciu jak mortadela. A swoją droga serwolatki nie widziałam od wielu lat, co nie znaczy, że jej nie ma.
Pyra robiła przez wiele lat na Wielkanoc własną białą kiełbasę, jednak przed ostatnimi świętami już nie mogła. Znam tylko jednego pana, który własnoręcznie wyrabia wędliny z dziczyzny i rzeczywiście są one bardzo dobrej jakości. Ale już wędzonki przygotowuje sporo osób, jeśli tylko mają dostęp do wędzarni.
Tymczasem nie mam w lodówce nawet kawałka wędliny. Trochę za ciepło na te smaki.
Alino-po cervelas był przecinek, a potem wymieniłam kolejną kiełbasę 🙂
Sama narobiłam trochę zamieszania pisząc raz po polsku, a raz po francusku.
Krysiude, Piotrze przyboczny,
następnego półwiecza w szczęściu i potrzebnej tu wytrwałości!
Krystyno – jest jeszcze mój tata, który od jesieni do wiosny też sam przygotowuje różne wędliny. 🙂
Pepegorze-Przyboczny ma na imię Paweł, ale na pewno się nie obraził 🙂
Danusko, złote gody obchodzili chyba państwo Adamczewscy. Nie umiem tego odnaleźć na blogu ale wydaje mi sie, ze nasz Godpodarz dzielił sie z nami ta radosna rocznica.
Alinko, masz rację, to było rok temu, 3 kwietnia. We wpisie Gospodarz nie wspomina, ale życzenia w komentarzach o tym świadczą. Pamiętam datę, bo to i mój dzień urodzin 🙂
http://adamczewski.blog.polityka.pl/2015/04/03/podzielmy-sie-jajeczkiem/
Złote Gody Gospodarzostwo obchodzili 3 kwietnia w ub. roku
http://aalicja.dyns.cx/news/Gotuj_sie/KALENDARZ.html
Kalendarz powinnam uzupełnić, wiem, podrzućcie mi, o co – w tej chwili muszę natychmiast wyjść, wracam za 2 godziny.
Danusko, przecinek był a ja go nie widziałam, wybacz. 🙂
Salso, dziekuje za przypomnienie ubiegłorocznego wpisu, wzruszające są te wspomnienia i nasi drodzy Nieobecni.
Tez sobie sprawiłam wyciskarkę i podobnie jak Ty, mowię sobie, ze jestem tego warta. :-). Zaczęłam myślec o tym zakupie, kiedy Pyra zaczęła pic soki i zachwalać ten nabytek.
Rzeczywiście, jak się tak zanurzyć w przeszłość na naszym blogu, to łezka się w oku kręci, człowiek się wzrusza, odtwarza w pamięci zdarzenia wesołe, smutne i te zwykłe, codzienne, smaki i smaczki.
Alino, cieszę się, że mamy podobną zabawkę, w dodatku pożyteczną 🙂
Łajza minęli z Salsą co do daty ślubu Gospodarzy.
U nas cesarska – i dojrzały do zbierania porzeczki. W czynie społecznym z okazji narodowego święta Kanady (Canada Day) zbiorem zajmę się jutro 🙂
Porzeczek nie ma aż tyle, żeby się krzaki uginały, ale za to są wielkie. Być może trochę zamrożę, ale tylko trochę, na mało prawdopodobny wypadek, gdyby zachciało mi się upiec ciasto, większość zutylizuję jako galaretkę. Czarnym porzeczkom jeszcze trochę brakuje do dojrzewania, ale o ile pamiętam z domowego ogrodu, one zawsze były później, niż czerwone. Będzie ich mało, bo dopiero rok temu z groszem posadzone.
Wracając do naszych baranów przyznaję się bez bicia, że zaglądam czasami do blogowej przeszłości, a jak chcę zastrzyk dobrego humoru, zaglądam na tę stronę, którą tu odświeżam dla starych blogowiczów i dla tych, co dołączyli w międzyczasie. Już nie dodaję „w tak zwanym międzyczasie”, bo podobno międzyczas wyszedł z podziemia i się zalegalizował 😉
http://alicja.dyns.cx/news/Gotuj_sie/Teksty/Kryminal_tango.html
Przeczytałam o propozycji nowej ustawy (z serii „dobrej zmiany”) i oniemiałam. Kiedy to szaleństwo się skończy? http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,20327332,widok-starych-ludzi-zle-wplywa-na-rozwoj-dziecka-tak-twierdzi.html#MT
No tak, teraz będziemy promować młodych byczków ze zdelegalizowanych przed wojną organizacji, a teraz się odradzających, jako wzór dla dzieci i młodzieży. Oni „na pewno” dobrze wpłyną na rozwój młodych. 👿 👿 👿 Nie zgadzam się!
Asiu, właśnie przed chwilą też oniemiałam! Zgrozą wieje!
Nowy,
wracając do Twojej wyprawy, przypomniałam sobie trochę tego, co przebyliśmy na wielu trasach USA i że tak naprawdę, to nie Nowy Jork, Chicago, Los Angeles etc. tworzą kraj, zwany USA – United States of America. To są wyjątki i ekstrema, że się tak wyrażę 🙂
Jerzor wlazł na dach (trzeba było poprawić coś), ugryzła go osa w nadobne usteczka. Górna warga.
Natentychmiast zareagowałam sposobami domowymi (kostka lodu zawinięta w szmatkę nasączoną octem), a do tego tabletka antyhistaminy. Niech się chłop kuruje….
Skubane osy zniechęcałam na wiele sposobów, ale one nie dają za wygraną 🙁
Bardzo dziękujemy za życzenia z okazji naszego Jubileuszu. Szczególnie podoba się nam życzenie następnej pięćdziesiątki. Bardzo chcielibyśmy świętować wówczas z Wami wszystkimi. Oby się spełniło!
Lewy! I Grosicki! 🙂
Przepraszam Pawła, za Piotra, lecz – co niby za hańba! Sam się męczę całe życie i jednym i drugim imieniem.
Przerwa, mam trochę spokoju by obrabiać klawiaturę.
Mecz, jak się należy! A, co? Że nie zaraz tak prosto? Dla mnie ważne, że i jednych, i drugich widzę nareszcie tak, jak kibic ma na to prawo – nareszcie pracujących w kierunku bramki. Najlepszy mecz Polaków, a Portugalczyków.
pepegorze – Paweł też się męczy tak jak Ty. Już się do tego przyzwyczaił i nie jest to problemem. Może być Piotr, byle życzenia były serdeczne. Odpowiadam ja , no bo mecz!
Krystyno, tak obserwując, przypominam sobie przytoczone przez Ciebie wywody znajomego o tym, jak marnie niby zarobią na EM 16 jej uczestnicy. Dla zawodowca sa wazniejsze sprawy. Z tego co widzę, w reprezentacji już jest paru benificjentów, a największym z nich chyba będzie Jakub Błaszczykowski, strzelec dwóch bardzo ważnych bramek, który w tej chwili jest prawie bez angażu.
To jest ta właśnie okazja dla zawodowca, aby się pokazać, aby móc pokazać swoje walory.
Muszę skorygować poprzednią ocenę gry Polaków. Chciałbym się mylić, ale mam wrażenie, że marzy im się powtórka ze strzelaniem jedenastków.
Dogrywka.
I karne.
No niestety! Smutno.
Krysiade i Przyboczny – wszystkiego najlepszego z okazji tak wspanialego jubileuszu!!!!
Wasze zdrowie!!!!!!!
Czy szklanka do połowy pełna, czy do połowy pusta?
W tych kategoriach dokonuje się w tej chwili ocena dokonań polskiej drużyny na EM 2016. Ja powiem: bardzo dobrze, a brakowało tak niewiele, aby było jeszcze lepiej i nie martwi mnie, że stopniowanie wyczerpane, a superlatywy brak. Gdyby Polakom to ktoś zaproponował jeszcze miesiąc temu, to co by było? Za dwa lata będzie następna okazja, aby pokazać co się potrafi.
Trochę bardziej skomplikowana jest sytuacja drużyny której ja bardziej kibicuję. Tu oczekiwania są znacznie wyższe. Dla zarządu największego związku piłki nożnej osiągnięcie półfinału należy do absolutnego minimum, a z tym może być problem. Z Włochami Niemcy jeszcze nigdy nie wygrali naprawdę ważnego meczu.
Dzień dobry,
wstałam około południa, jak święto to święto! Właściwie to sama nie wstałam, tylko Jerzor mnie obudził, wracając z meczu tenisowego z Aleksiejem. Ten to zdrowy umrze, robaczki będą go z obrzydzeniem obchodziły z daleka – albo przeciwnie wręcz!
Pogoda szara, ale ciepło. Otwieram pocztę, a tam nasz przyszywany, dawno nie widziany syn, wybiera się do nas na kite-surfing, bo u nas ma być dobry wiatr. Myślę, że nie tyle u nas, ile 70km dalej, na Sandbanks, tam prawie zawsze dobrze wieje. Ale u nas wikt i spanko, bo jutro też wieje, a my dawnośmy się.
Wczoraj byłam trochę zabiegana i z tego wszystkiego umknęła mi ZŁOTA rocznica ślubu Kryside i Przybocznego, dlatego dzisiaj składam Wam w imieniu swoim i Jerzora wszystkiego najlepszego, no i oczywiście czujemy się zaproszeni na diamentową rocznicę 🙂
„Świadomy praw i obowiązków…(itd, itp) i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo, było zgodne, szczęśliwe i trwałe.”
W Polsce za długoletnie pożycie małżeńskie (50 lat – złota rocznica) wojewoda ma prawo wystąpić do Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej o nadanie Medalu za Długoletnie Pożycie Małżeńskie jubilatom.
Nas dopada w tym roku rubinowa rocznica – tyż nieźle 🙂
Nowy, (30 czerwca o godz. 6:38),
ja się już dawno nie spodziewam niczego mądrego ani przyzwoitego po komentarzach, umieszczanych anonimowo, dlatego ich nie czytam.
A co powiesz na publiczne wypowiedzi wybrańców narodu, znaczy posłów, którzy jak niejaki Dominik Tarczyński (PiS) napisał (na swoim publicznym blogu) pod adresem Lecha Wałęsy:
„zapraszam Cię na solo, bydlaku”.
Odniosłam wrażenie, że publicyści prawicowi, owszem, potępiający taką wypowiedź, dają posłowi lekko po paluszkach, określając sytuację jako skrajnie żenująca.
Żenująca sytuacja jest wtedy, kiedy ktoś puści bąka w towarzystwie, zapewne niechcący.
Ja nawet nie wiem, jak taką sytuację nazwać, to jest po prostu coś niesłychanego. Ale skoro prezes tej firmy potrafi nazwać część narodu „animalnym sortem”…w końcu przykład idzie z góry.
„- Kiedy poseł grozi byłemu prezydentowi, laureatowi Pokojowej Nagrody Nobla, to sytuacja skrajnie żenująca – mówił Konrad Piasecki. Publicysta nie był do końca przekonany co do tego, czy działania posła są przemyślane. – Ktoś, kto opisuje siebie jako działacza katolickiego, nie powinien się tak zachowywać – komentował.”
Przepraszam, że mnie poniosło w polityczne tematy, ale oczy mam nadal jak pięciozłotówki i nie dowierzam.
Alicjo, u nas to już nie ma co czytać i oglądać! Albo protestować, albo udać się na wewnętrzną emigrację 🙁
Małgosiu,
nigdy nie jest tak źle, żeby gorzej być nie mogło, tfu tfu tfu!
Gościa się spodziewam za pół godziny, bo mu się zmieniło z tym wieczorem. To jest taki gość, do którego się mówi – wpadaj, kiedy chcesz, tylko upewnij się, czy jesteśmy w domu. Jak nie jesteśmy, to klucze i tak ma i niejeden raz korzystał z mety po wodnych szaleństwach. Nic nie wyniósł, za to wniósł, zaopatrzył mnie kiedyś w porządne głośniki, bo to muzyk z zamiłowania i nie mógł znieść rzężenia naszych starych, byle jakich. Lubi kawę z ekspresu – my herbaciarze zawsze mamy dyżurną kawę rozpuszczalną dla kawiarzy. Wojtek doszedł do wniosku, że tak często tu bywa, że opłaca mu się kupić ekspres. No i wniósł z jakiejś tam okazji. Oprócz tego wniósł wiele rzeczy niematerialnych, nie do przecenienia.
W zdrowotnym sklepie zakupiłam kiedyś tę trójkolorową komosę, chyba zrobię ją z kurczakiem i sosem „Madras”.
Walia wygrała – ja zawsze trzymam za tymi, co nie są faworytami. Lubię Belgię i Belgów, ale to oni byli faworytami.
Alicjo – dobry gość!
Dobrze, jeśli z nim jeszcze możesz mądrze pogadać.
Twoje przytoczone przykłady chamstwa są zupełnie znamienne. My to tu, mając polską telewizję z internetu, mogąc się cofnąć do dwu tygodni wiemy, kto puścił bąka, kto się nawet ze…!
Żyję tu od 45 lat i nie pamiętam jakiegokolwiek godnego wzmianki ostracyzmu z mojego otoczenia wobec mnie. Pamiętam natomiast dobrze, kiedy w czasie pierwszej próby rządów PiS koledzy w pracy pytali: co się tam u was właściwie dzieje?
Wtedy poczułem się podle.
W tych latach, kiedy wróciłem do Polski (89) żeniąc się z moją Obecną, rozważałem poważnie ponowne osiedlenie się „gdzieś w Polsce”. Podjąłem nawet pewne kroki w tym kierunku, które mnie kosztowaly, na szczęście, nie kosztowały na sposób egzystionalny. Zostałem jednak tu, na miejscu.
A dziś – nawet z moim świadkiem na ślubie nie wiem, o czym można jeszcze porozmawiać, nie zahaczając o nierozwiązalne zapętlnienia niby-argumentów.
Gdybym wtedy tam zamieszkał…
Naprawdę,
przepraszam za całą masę niechlujności piśmiennej!
Ktoś tu jednak powinnien coś napisać.
Mam tu dalej nudzić o kopanej?
Dzien dobry,
Alicjo – masz racje z ta Ameryka, a wlasiwie w sprawie Stanow, nie Ameryki. Mozna powiedziec, ze sa tutaj dwa swiaty – ten bardziej znany, bo bardziej krzykliwy, czyli Nowy Jork, San Francisco czy Los Angeles ze swoimi malenkimi odgalezieniami tylko dla najbogatszych – Hamptons w staie Nowy Jork, Aspen i Vail w Kolorado, Sun Valley w Idaho. Jest tez inny amerykanski swiat – to stany poludnia i zachodu. Tam mieszkaja inni ludzie, zycie nie nabralo zielonego rozpedu dolara, toczy sie w zwolnionym, ale chyba szczesliwszym tempie. Gdybym byl mlodszy chetnie bym sie tam przeniosl….
Co do komentarzy i nienawisci – tez przewaznie nie czytam komentarzy, ale gdy juz tam zerkne, trudno przejsc obok tego obojetnie. Ja, tak samo jak Pepegor, nidgy nie zaznalem jakiegos wykluczenia tylko z powodu tego, ze przyjechalem z Polski. A przeciez byl to czas polish jokes. Czasami cos tam przy mnie opowiedziano, ale to nie bylo jakies zlosliwe, bo zaraz opowiadano takie same dowcipy o Wlochach czy Niemcach. My odbieralismy je najbardziej serio, przeciez nie umiemy smiac sie z jakis naszych, golym okiem widocznych, wad. Natoiast nienawisc wylewajaca sie dzisiaj na kazdym kroku, nienawisc do obcych, do innych nacji, do innych kultur, kolorow skory jest dla mnie przerazajaca, jest straszna! Nie ukrywam swoich sympati do Afryki, czytam o niej mnostwo, dzieki rewolucji internetowej z Afryka koresponduje codziennie. Narodzil sie pomysl, zeby ktos z Afryki odwiedzil nasza Polske. Jak ja mam zaprosic czarnoskora Afrykanke do mojego kraju? Zebym nie mogl jej zaprowadzic na warszawska Starowke, bo na kazdym kroku uslyszy, ze jest asfaltem, brudasem, malpa… Dobrze jesli jeszcze za to nie zostanie pobita. I tak jest pewnie w kazdym polskim miescie – Krakowie, Gdansku, Poznaniu, Lublinie itd. To jest dzisiajsza Polska pod wodza takich wlasnie….
Pepegor – nie moge pogadac z Toba o pilce tylko dlatego, ze nie jestem kibicem. Kiedys bylem, a dzisiaj pilka przestala dla mnie istniec. Pewnie bardzo nieslusznie, ale kojarzy mi sie z polskimi, i nie tylko, stadionami pelnymi lysych osilkow zgromadzonych na ligowych meczach. To oni doprowadzili do tego, ze nie widze tam czystego sportu, jak kiedys… Nie ogladalem zadnego meczu toczacych sie mistrzostw…
Gdy bylem mlody bardzo lubilem hokej, chodzilem na mecze, ale czy dzisiaj poszedlbym w Polsce na jakis mecz hokeja, bardzo watpie.
Alicja – to, ze zanioslo Ciebie w polityczne tematy nie miej sobie za zle. Uwazam, ze to co dzieje sie teraz w Polsce nie moze byc przemilczane nigdzie! Pewnie sam Gospodarz dalby nam lekka dyspense na kilka slow o tym co sie wokol nas dzieje. O tym nie mozna zupelnie milczec!!!! Tak uwazam. Przy stole gada sie o wszystkim.
Nowy,
przesadzasz bardzo z tym, że na każdym kroku na warszawskiej Starówce Twoja ciemnoskóra przyjaciółka usłyszy takie słowa. To absolutna nieprawda, Warszawa jest stolicą Polski, miastem, gdzie szczególnie latem jest pełno turystów z całego świata i każdej nacji, każdego koloru skóry.
To, o czym piszesz, to działalność określonych kręgów, a nie ulicy jako takiej, zwykli ludzie są przyjaźni, serdeczni i ciekawi. Wiem, o czym piszę, bo w 2007 roku obwoziłam moją synową po Polsce (od morza po Wrocław i Kraków itd.) i nigdy nie usłyszałam słowa o „żółtkach” czy innych tam skośnookich, ja bym zrozumiała, ona nie.
Czy to miasto czy wieś, nikt ani słowa złego, ani też nieprzyjaznych gestów, przeciwnie wręcz, właśnie na wsi u mojej Mamy były słynne spotkania „w Klubie”, gdzie część młodzieży przychodziła po to, żeby sobie pogadać po angielsku i całkiem sporo ich było. Pisałam o tym na blogu.
Jennifer do tej pory wspomina pogaduchy „w Klubie”.
Zrewiduj swoje poglądy, bo moim zdaniem obrażasz Kowalskiego i Kowalską.
cdn. nastąpi 🙂
Alicja, absolutnie nie obrażam Panstwa Kowalskich. Gdyby Panstwa Kowalskich nie było nie bylbym już nawet na tym Blogu, gdzie są tylko Kowalscy. Oaza prawdziwych Kowalskich!
Moja opinia nie jest gołosłowna – wychowałem się w Warszawie i Starówka to jedna z najczęściej odwiedzanych i ulubionych moich miejsc, a jednocześnie, zwłaszcza w późnych godzinach, niebezpieczna. Widziałem tam już różne rzeczy, dlatego się obawiam. Początkowo widziałem tam nastawienie do żebrzących Rumunek z małymi dziećmi. Widziałem osiłków dokuczających tym ludziom w nieludzki sposób. To był początek tego – Ja, łysy Polak!
Rok 2007 to nie rok 2016, nastąpiły ogromne zmiany – od euforii i zachwytu Europą bez granic do dzisiejszych marszów np. białostockich. Słyszałem w tamtym roku rozmowy gimnazjalistów – Rumun, Arab, brudas, złodziej to są synonimy używane bez przerwy.
Moja córka doznała też niejednej przykrości, z napadem włącznie.
Nastawienie do Azjatów było i chyba jest inne niż do Arabów, Czarnoskórych, Żydów. Rodzina wietnamska sąsiaduje z domem, gdzie mieszka mój syn. Wietnamskie dzieci mówią świetnie po polsku, bez żadnego akcentu, tam się urodziły i wychowują. Nikt do nich nic nie ma.
Ostrzeżenia o nastawieniu Polaków do Czarnoskórych słyszę także od najbliższych mieszkających w Polsce. Dlatego się obawiam.
Nadal uważam, że przesadzasz. O ogromnych zmianach nie mów mi, ja co roku od lat jeżdżę do Polski od…do, mam jakie takie pojęcie, plus to, co piszą nasi na blogu.
Nie jest to standard, to co opisujesz, być może Twoi najbliżsi mieszkający w Polsce woleli by nie widzieć/nie być kojarzonymi z Twoją czarnoskórą przyjaciółką.
Na Twoim miejscu wcale bym się nie przejmowała głupimi opiniami, tylko pojechałabym z Przyjaciółką.
Wyobrażasz sobie, że ktoś by ją napadł w biały dzień w Warszawie czy Krakowie? Albo obrażał słownie? Głupot się nasłuchałeś…Na pewno uczulony jesteś na to, rozumiem, ale odczul się trochę, generalnie rzecz biorąc ludzie są normalni i nie tacy wredni.
Czuj duch!
Ha! robiłam to z ręki, bez statywu, bo nie spodziewałam się, co zobaczę, aparat był pod ręką…sosna jest bardzo chuda i wysoka, orzeły to nie są, ale może sokoły czy coś w tym rodzaju (rozpoznaje ktoś?), w tym roku są 4 młode.
http://aalicja.dyns.cx/news/Ptaszki/
Być może są to młode krogulce, na co wskazywałby nakrapiany przód. Nie jestem jednak tego pewna. Tutaj młode i starsze : http://www.google.pl/imgres?imgurl=https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/7/75/Accipiter_nisus_kill.jpg&imgrefurl=https://pl.wikipedia.org/wiki/Krogulec_zwyczajny&h=1401&w=1802&tbnid=8B2WJfFdDBqafM:&tbnh=155&tbnw=200&docid=wuO1zP8xT9PGzM&itg=1&usg=__tsDnyOWkp2ug-OTsO8AB-6ZqhXk=#h=1401&tbnh=155&tbnw=200&w=1802
Bardzo możliwe, Krystyno. Wystawiły tyłki, niestety, nie chciały pozować do zdjęcia 🙁
To są młodzieniaszki, bardzo niestabilnie im było na tej gałęzi, niedawno uczyły się latać. Ustawię sobie statyw na ogródku, może je jeszcze przyłapię, dzisiaj jest piękny dzień i czyste powietrze, bez wilgoci.
Nasz gość pojechał znowu fruwać na falach i będzie wracał do domu omijając nas. Zaopatrzyłam go w porzeczki, bo lubi. W sklepie tego owocu nie uświadczysz, za delikatne.
Zaraz będę zbierać, co zostało.
Do poczytania, jeśli ktoś chce.
http://wyborcza.pl/1,75410,20338377,jan-brzechwa-wnet-i-tak-zginiemy-w-zupie.html#BoxGWImg
Tinky Winky, Puchatek, Brzechwa – to już nawet nie jest śmieszne.
Nastroje się zmieniają, myślę, że jeszcze nie jest aż tak źle, jak piszesz Nowy, ale sytuacja się pogarsza, bo jest przyzwolenie na to. Niektórym osobom wydaje się, że są bezkarni i niestety mają rację. Policja najczęściej nie chce interweniować, straż miejska nawet nie pracuje w nocy, soboty i niedziele. A nawet jak pracuje to najchętniej wystawia mandaty. Pozostaje mieć nadzieję, że opamiętamy się.
Nadal wędruję po Indonezji z Elizabeth Pisani. Tak wolno, bo tylko w drodze z pracy, a autorka skacze z wyspy na wyspę 🙂 tak, że co chwilę muszę wracać do map umieszczonych na początku i końcu książki. Indonezja to zlepek ludów i kultur sztucznie stworzonych przez kolonizatorów i późniejszych indonezyjskich polityków Suharto i Sukarno. Chiny eksploatują wyspy we wschodniej części kraju. Wydobywają surowce, niszcząc środowisko, wywożąc wszystko do siebie i nie dając tak naprawdę nic w zamian. Oczywiście oprócz opłat za zgodę na wydobycie, które i tak nie trafiają do zwykłych ludzi.
Nowy – czy przeczytałeś już może „Ostatni pociąg do Zona Verde”? Ta sytuacja z Chińczykami przypomina mi ich interesy w Afryce, zwłaszcza w Angoli.
„Brzechwa nie dla dzieci” dostałam kiedyś od Gospodarza, chyba z autografem Mariusza Urbanka, Cichal niech sprawdzi, bo książka jest u Cichalów, jeśli dobrze pamiętam.
Asia,
w Chinach jeszcze nie byłam, ale sądząc z donosów medialnych stamtąd, dobrze nie jest w sensie ekologicznym i chyba dłuuuuugo dłuuuugo nie będzie.
Jeżdżąc po świecie nabywasz pewnej perspektywy, porównujesz to i owo, zmieniasz na swoim podwórku i w chałupie rzeczy, które na zdrowy rozum powinny być zmienione. Chińczycy tak bardzo nie podróżują i trzymają się swojego opłotka. Ale jeśli chodzi o interesy, są bezwzględni. Moja synowa potwierdza.
https://www.youtube.com/watch?v=nDMcC01iCqM
Alicjo – widziałam film dokumentalny o wyrębie lasów w Chinach. Niszczony przez to jest cały ekosystem w danym regionie. Duże firmy sadzą eukaliptusy, które szybko rosną, ale zupełnie zmieniają warunki glebowe, wodne. Przedstawiciele tych firm – Chińczycy, z pomocą policji, siłą odbierali chłopom ziemię. Chłopi opowiadali, że byli bici i trafiali do aresztu. Wielu bało się mówić o tym co ich spotkało. A teraz zgadnij z jakiego kraju pochodziły opisywane firmy, potrzebujące dużo drewna do produkcji papieru? Były to firmy z proekologicznej Finlandii!
Film nakręcił fiński dziennikarz śledczy. U siebie – chronimy przyrodę, gdzie indziej dla zysku niszczymy.
U nas ostatnio sami niszczymy – Puszczę Białowieską na przykład.
Nowy , na głupotę nie ma rady 🙁
Pepegorze – wytrzymasz jeszcze 30 minut? 🙂 Ten karny był zupełnie niepotrzebny. Półfinał był w zasięgu ręki.
Alicjo, W Australii było mnóstwo chińskich turystów, akurat obchodzili swój nowy rok. Na Harbour Bridge specjalnie dla nich był pokaz fajerwerków.
Kaczka dziwaczka z ilustracjami Franciszki Themerson: https://polona.pl/item/53950208/2/
Asiu – dziękuję. Wróciłam do dzieciństwa. Uczta.
Krysiade – to jeszcze „Tańcowała igła z nitką”: https://polona.pl/item/53950207/0/ 🙂
Pepegorze – żyjesz po tym horrorze? 😉
9 jedenastek!
Zawału można dostać!
Gratulacje dla drużyny niemieckiej!!!
Obie drużyny zgotowały prawdziwy horror dla swoich kibiców.
Kibicowałem drużynie Pepegora 🙂
Kochani, przerolowałem myszką i widzę, że kibicowaliście!
Dziękuję za gratulacje i sam się cieszę z dojścia do półfinału.
Napisałem już uprzednio o fatum meczów z Włochami. Nie wygrali Niemcy nigdy niczego, co się liczy.
Dziś, nie zdobyłem się na jaki kolwiek typ co do wyniku i powiedziałem tylko, że zła seria się dzisiaj skończy, i spełniło się. Spełniło się, aczkolwiek nie zobaczyłem drużyny włoskiej tak pogrążonej, jak by mi to mogło sprawić satysfakcję (za wszystkie te krzywdy). Małostkowość? może, lecz chełpliwość strony pro włoskiej, bo – niemało tu, w mojej dzielnicy, włoskiego elementu – miło łechce moje poczucie rewanżu.
Udało się, a czeka chyba Francja, też kiedyś mistrz świata.
Jedni po drugimi, teraz już tylko mistrzowie?
A co będzie, jeśli pojawią się Islandczycy?
Dobranoc
Ja trzymam za Islandczykami, już mówiłam! Niemcy czy Francuzi to zbyt przewidywalne faworyty!
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,20323425,olbrychski-zgadzam-sie-z-norwidem-ze-jestesmy-wielkim-narodem.html#TRwknd
Też zgadzam się z Norwidem.
Nad moją wsią prawie przez całą noc szalały burze. Piorun strzelił w topolę ok. 150 m od mojego domu. Brrr.
Wracam jeszcze do wpisu Nowego na temat zagrożeń czyhających W Warszawie na osoby o innym kolorze skóry. Oczywiście wszystko się może zdarzyć-pobicia, zniewagi czy też pogardliwe uwagi. Myślę, że prawdopodobieństwo takich zdarzeń jest takie samo dla czarnoskórych w Warszawie, jak i dla blondynek o słowiańskiej urodzie na w Marsylii czy też Johannesburgu. Czy z tego powodu mamy przestać podróżować? Nie sądzę, warto jedynie zachować zdrowy rozsądek i pewne podstawowe zasady bezpieczeństwa, mniej więcej podobne na całym świecie, a dotyczące przede wszystkim dużych miast. Mieszkam w Warszawie od urodzenia, niejednokrotnie wracałam do domu późnym wieczorem samochodem, metrem, czy niegdyś tramwajem lub autobusem. Nie uważam mojego miasta za szczególnie niebezpieczne ani dla Warszawiaków ani dla turystów.
Pod koniec minionego tygodnia nie wracałam do domu zbyt późno, bo zaledwie około 19.30 i jedyne z lekka irytujące, zaobserwowane na trasie zjawisko to był przejazd kolumny rządowej na sygnałach i w pełnym rynsztunku 😉 Po cóż oni muszą za każdym razem, aż tak zwracać na siebie uwagę nawet podczas trasy, która trwa zaledwie marny kwadrans?
Wracałyśmy w zasadzie we dwie, z kuzynku Magdą. Magda wakacjowała w Gruzji i miała do opowiedzenia niejedną ciekawą historię. Oczywiście domyślacie się, że najlepszym tłem dla tych opowieści była gruzińska restauracja 🙂 Padło na „Rusiko”, najbardziej zadowolone byłyśmy z talerza przekąsek, a bakłażan z sosem orzechowym zdobył na mym osobistym podium złoty medal! Okra w pomidorach też była w porządku, boczniak z kaszą bulgur natomiast jakoś wcale nie rzucał na kolana.
Wieści z włości:
Poziom wody w Bugu niski, znowu, jak w roku ubiegłym pokazały się rozliczne łachy piasku, a na środku rzeki powstały wyspy. Wybranie się łódką na ryby wydaje się być mocno karkołomnym zadaniem. Kocimiętka i lawenda rosną, jak szalone, natomiast aksamitki zwane w naszych wyszkowskich okolicach”byczkami” pokazują się bardzo nieśmiało. Śliwa ma mnóstwo owoców, pierwszy raz aż tak wiele od czasu, kiedy zostaliśmy szczęśliwymi posiadaczami tego kawałka Mazowsza. Niestety nic z tego nie wyniknie, bo śliwki spadają zanim zdążą dojrzeć. Czereśnie, jak zwykle podczas naszej czerwcowej nieobecności, uradowały okoliczne ptactwo.
W lesie ogromna obfitość jagód, co przekłada się oczywiście na dużą ilość zbieraczy.
Zbieracze jagód przeszukują rzecz jasna pozostałe połacie lasu w poszukiwaniu grzybów. Jeśli chodzi o grzyby to zaledwie początek sezonu, a jaki to będzie sezon to pożyjemy, zobaczmy…..
Kulinarnie:
jeden z naszych zaprzyjaźnionych sąsiadów poczęstował nas ratatują, do której to był wrzucił duże, zielone oliwki(pałętały mu się po lodówce).
Osobisty Wędkarz, który nie jada oliwek, nie był w stanie docenić tego pomysłu i cieszyć się świetnym smakiem owej ratatujowej wariacji.
Na dzisiejszy obiad zrobiłam natomiast cukinię wedle Marize czyli mojej teściowej (Marize to zdrobnienie, czy też raczej skrót od Marie-Louise).
Cukinię kroimy na plasterki, ja użyłam dwie-jedną zieloną, druga żółtą nie obierając ze skórki. Układamy w naczyniu do zapiekania skrapiając leciutko oliwą, posypując ziołami prowansalskimi i doprawiając do smaku. Całość zalewamy sosem składającym się ze śmietany oraz koncentratu pomidorowego. Pieczemy ok.30 minut, tak by cukinia była miękka i w całym domu pachniało śródziemnomorsko 🙂
Niestety Narew też dramatycznie niska. Podobnie jak w zeszłym roku zaczyna być widać kamienie na dnie rzeki. W miejscach gdzie kilkadziesiąt lat temu był żółty piasek teraz są kamienie i czarny muł. Mój ojciec który na rzece spędził całe swoje życie Narwi by już nie poznał.
Moja młoda sąsiadka, teraz warszawianka, kupiła Peugota 5008. Auto fajne, do tego przyjechało prosto z Brestu w Normandii. Nie musiałem dziś nic gotować bo zostałem zaproszony na sąsiedzki obiad. Po przyjściu z powrotem do domu stwiedziłem że pachnie u mnie mocno po bretońsku. Zostawiony na stole ser z Bretanii zaczął rozpływać się w pudełku podgrzanym przez zaglądające do kuchni słońce. Kawałek chrupkiej bułki z serem na deser z francuską kawą . Czy może być coś lepszego ? Dla mnie pełnia szczęścia. I ten zapach…
Dzień dobry,
przepiękna pogoda! Już wiem, co to za ptaszki u mnie na sośnie, rozpoznałam po głosie (są różne głosy ptaków na internecie), otóż sokół wędrowny – po naszemu peregrin falcon.
*Peregrine
Warszawiacy mają sokoły od 1998 roku na PKiN 🙂
http://peregrinus.pl/pl/foto-galeria/sokoy-z-kamer/pkin-warszawa/pkin-warszawa-rok-2016/palacowe-skarby-2020
Mis Kurpiowski, Brest lezy w Bretanii. Peugot to chyba 508. W Bretanii jest chlodno i wieje zimny wiatr. Na kolacje zrobilam pierozk nadziane feta i szpinakiem. Byly bardzo dobre. Lubie Islandie i bardzo mi sie tam podobalo ale trzymam kciuki za naszych chopcow.
Pierozki
Zapisałam się do Stowarzyszenia Na Rzecz Dzikich Zwierząt „Sokół” i teraz obserwuję sokoła na żywo w swoim gnieździe na PKiN 🙂
Ciekawostka, człowiek myśli o jednym a pisze o drugim 🙁
Ser i Peugot 5008 przyjechały z Bretanii. Samochód jest minivanem. Całkiem sporym jak na określenie mini. w środku jest naprawdę dużo miejsca.
Upiekłem trzy blaszki ciasta. Połowa już wyszła. Jak zwykle – jeszcze ciepłe a już nima 🙂
Dzień dobry
Odpoczywam, długi weekend, pierwszy weekend 4 lipca od wielu lat wolny, zawsze musiałem pracować. Aż się dziwnie czuję z tą bezczynnością. Lenistwo mnie ogarnęło, nic mi się nie chce robić. Czytam do rana, później śpię do wczesnego popołudnia. Ja, gdy przejdę już na zupełną emeryturę bardzo szybko zamienię dzień z nocą. Nocny marek.
Asiu – przeczytałem „Ostatni pociąg do Zona Verde”, teraz czytam „Wyjedź, zanim nadejdą deszcze” A. Fuller – opowieść autorki o własnym życiu ale z bardzo wyraźnym afrykańskim tłem. Wspomina tylko krótko o Chińczykach w Zambii, ale to się tylko potwierdza. Czytałaś może jej Afrykańskie dzieciństwo?
Dzięki za Brzechwę – to były moje pierwsze książeczki.
Danuśka, ja wiem, że to się nie zdarza w każdej chwili, ale, niestety, zdarza się coraz częściej, jak pisze Asia. Oczywiście Warszawa jest wciąż po stokroć bezpieczniejsza dla obcych niż Nairobi dla mnie, ale jednak….
Poziom rzek w Polsce chyba obniża się z roku na rok, też niestety!
Każdy tu pisze o obiadach – ja też mam na dzisiaj fasolkę po bretońsku (Danuśka 🙂 ), mam kaszę gryczaną, bigos, kiełbaskę domową, zupę ogórkową z ryżem… Mało? A wszystko z polskiego sklepu. Zatrudniają tam jakąś kucharkę ze wspomnianego tu kiedyś łomżyńskiego i co by nie mówić to gotuje świetnie.
Pogoda sprzyja przebywaniu na dworze – jem, czytam, piszę siedząc na zewnątrz.
Do później
” Normandia namalowana” – taki tytuł nosi wystawa w Pałacu Opatów w Gdańsku – Oliwie, którą dzisiaj obejrzałam. Obrazy przedstawiają przede wszystkim pejzaże : morze, skały, plaże , porty rybackie ale i wiejskie widoki. Niektóre nazwiska malarzy bardzo znane, inne mniej. Wcześniej kolekcję pokazywano w Szczecinie i Poznaniu. Oglądających bardzo wielu. Klasycy cieszą się wciąż wielkim powodzeniem.
Sokół wędrowny zagląda zimą do mojego ogródka. A przyciągają go ptaszki w karmniku. Niektóre polowania kończyły się sukcesem . Trudno, sokół nie je słonecznika.
Krystyna – tutaj jest o tej wystawie. Może ktoś chce zerknąć. Bardzo ciekawe, nic dziwnego, że jesteś pod wrażeniem.
http://czaspomorza.pl/monet-renoir-delacroix-inni-normandia-namalowana/
Poczytałam sobie więcej o tych sokołach – no właśnie, one żywią się tym, co mogą złapać w powietrzu…
Dlatego chyba w tym roku mniejsze ptaki trzymają się z daleka od moich porzeczek!
Siatka przeciwptakowa to nic dla czipmanków, ale one nie są w stanie zjeść więcej, niż im się w pyszczku mieści (a mieści się sporo), poza tym to nie orzeszki i nie można ich składować w jamce czy innej dziupli.
Idę dokończyć te porzeczki, zanim czippie mi opędzluje ostatni krzak!
Danusko, szukalam pomyslu na kolacje a tu cukinie metoda Marize 🙂 Wyszły bardzo smaczne, połączyłem żółte i zielone, prosto z ogródka sąsiadki.
Nowy, smacznego. 🙂
Polaczylam. 🙂
Bierzmy przykład z Nowego i jak najwięcej przebywajmy na świeżym powietrzu. To bardzo zdrowe dla naszych oczu. Właśnie przeczytałam ciekawy artykuł n ten temat : http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,100961,20279912,dzis-dzieci-spedzaja-na-dworze-mniej-czasu-niz-wiezniowie-na.html . To bardzo ważne przede wszystkim dla dzieci, ale i starszym może pomóc.
Właśnie wróciliśmy z Kaszub. Pięć dni bez telewizji, radia i internetu – polecam. Doczytuję wiadomości i… mam ochotę wrócić na Kaszuby i przeczekać.
Wszystkim świętującym spóźnione serdeczności!
Krystyno-tę wystawę oglądałam w lutym w Poznaniu i wtedy widziałam się po raz ostatni
z Pyrą….
http://www.poznan.pl/mim/events/wystawa-malarze-normandii-delacroix-courbet-renoir-monet-i-inni,81402.html
Na obiad były szare kluski w wykonaniu Pyry Młodszej 🙂
Kibice oglądali zmagania Francuzów z Wikingami, ja tradycyjnie sprawdziłam jedynie wynik. Osobisty Wędkarz spędził wieczór na włościach i mecz oczywiście oglądał w towarzystwie naszego sąsiada frankofila 🙂
Zamiast meczu obejrzałam „Tess” Polańskiego, warto było.
A ja obrałam porzeczki – niedużo, 1.5kg, i tak mi się dłużyło to obieranie. Przypomniało mi się, jak na jeden ze Zjazdów w Żabich Błotach Pepegor przywiózł wiaderko derenia. Trzeba było ponakłuwać owoce, na szczęście było nas dosyć 🙂
Z porzeczek robię jednak konfiturę, a z rabarbaru też, znalazłam taki przepis:
http://madameedith.com/przepis/konfitura-z-rabarbaru/
Podobno jest to świetna konfitura do serów zagrodowych i wszelkich cammembertów, brie i tak dalej.
Dlatego się zapaliłam do tego.
Wikingów mi szkoda, no ale trudno 🙁
Danusiu, jakbyś mogła więcej o bakłażanie w sosie orzechowym, tobym zaskoczył Ewę. Jutro mamy gości z którymi na dachu będziemy oglądali miliony dolarów wystrzelonych w powietrze. Taka tradycja z okazji 4 lipca.
Cichalu,
Poniżej przepis na badridżani z sosem baże czyli gruzińskie bakłażany. Zamiast smażyć, możesz grillować plastry warzywa – też wychodzą dobre.
http://obliczagruzji.monomit.pl/przepisy-kuchni-gruzinskiej/baklazanowe-zawijasy-po-gruzinsku
Ewo-dzięki za wyszukanie przepisu na to znakomite danie! To były właśnie te bakłażany.
Cichal-życzę Ci powodzenia w gruzińskich działaniach kulinarnych, a całej naszej flance
na amerykańskiej rubieży miłego świętowania 4 lipca.
Alino-cieszę się 🙂 Cukinie według Marize weszły od wczoraj do naszego jadłospisu.
Dzień dobry,
Tutaj już prawie druga w nocy, obejrzałem cały koncert Andre Rieu z Łodzi, sprzed kilku dni. Nadmieniałem na Blogu już kilkakrotnie, że melomanem nie jestem, dlatego może jego koncerty, skierowane pod strzechy, trafiają i pod moją. Lubię. Przedtem oglądałem jego koncerty z Afryki Południowej, Sao Paulo w Brazylii, Mexico City w Meksyku, z Holandii, Wiednia. Sala w Łodzi świeciła pustkami, w porównaniu do wymienionych wypadliśmy skromnie. Widać ogromna różnicę temperamentów, gorące, rozbawione Południe i bardzo powściągliwi my. W przyrodzie plus z minusem zawsze się przyciągają, może dlatego taką sympatią darzę Południowców, ich niezwykły temperament, sam będąc typowym przedstawicielem zimnej Północy? Coś chyba w tym jest!
Dobranoc 🙂 A właściwie – dzień dobry !!! 🙂
http://www.bing.com/videos/search?q=adndre+rieu+africa+youtube&view=detail&mid=5E54F9EDA1FBCEB68B3F5E54F9EDA1FBCEB68B3F&FORM=VIRE
Danuśko,
Bo bakłażany z sosem orzechowym są również w top 5 moich ulubionych gruzińskich potraw.
Danuśka – dziękuję za lipcowe życzenia. Ja obchodzę jak zwykle bardzo skromnie, ale widzę że Cichal hucznie – na dachu, z towarzystwem. Znając tamten dom z pustymi rękami tam się nie wdrapią. 🙂
Ewo- a 4 pozostałe potrawy to…?
Nowy-bilety na koncerty Andre Rieux są bardzo drogie, może to tłumaczy pustki na sali
w Łodzi?
Witam, pogodnego święta po drugiej stronie.
https://www.youtube.com/watch?v=y1fihSpdEx8
Danuśko,
2. chinkali rzecz jasna,
3. chaczapuri adżaruli
4. chaczapuri aczma
5. gruzińskie sery en masse
wszystkim tym co przetrwali do dzisiejszego dnia i obchodza hucznie swieto zakonczenia ramadanu serdecznie gratuluje
http://a.disquscdn.com/uploads/mediaembed/images/3752/5703/original.jpg
Ewo-posprawdzałam, co znaczy aczma i adżaruli, bo co do chinkali i chaczapuri to ogólnie wiem, o co chodzi 🙂 Czuję, że mogłabym z Tobą ucztować 🙂
Danuśko,
Aczma to odpowiednik włoskiej lazanii z ichniejszym serem a chaczapuri adżarskie (bo to oznacza słowo adżaruli) to jest to: https://www.google.pl/search?q=chaczapuri+adżarskie&client=opera&hs=TUh&biw=1280&bih=670&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&sqi=2&ved=0ahUKEwj1tKHKutnNAhXJEiwKHYF8A7YQsAQIKg
Łajza minęli 🙂
Na podsmazone plastry baklazanow mozna polozyc plasterek szynki, plasterek mozzarelli i pol malego pomidorka. Zawinac i przytrzmac wykalaczka. Podlac lekko oliwa i wsadzic na 10 minut do piekarnika ( 180 C ). Dobre.
Elap-oj, dobre, dobre. Mogą być też w wersji wegetariańskiej bez szynki:
http://m.wm.pl/2015/05/orig/1007537-70046-244444.jpg
Ogólnie rzecz biorąc roladki są w porzo 🙂 Tutaj też całkiem przyjemne z ogórka:
http://danianaprzyjecia.blogspot.com/2015/03/roladki-z-ogorka-z-jajkiem-i-paluszkami.html
Wszystkim Przyjaciołom z mojego południa wszystkiego najlepszego z okazji narodowego święta USA. Wspaniałej pogody i radosnego świętowania 🙂
Śliczne te roladki ogórkowe, podejrzewam, że cały wic polega na odpowiednio cienkim i równym pokrajaniu ogórka. Przydałby się jakiś gadżecik do tego…może to gizmo?
https://www.youtube.com/watch?v=IYJFZiFz5kU
Alicjo-brać gadżeciarska na pewno zaraz się wypowie, ale do tego tego ogórka, to trzeba mieć albo zwykłą obieraczkę do jarzyn albo tak zwaną mandolinę:
http://www.cuisineaddict.com/ori-mandoline-multi-lames-mastrad-vert-5083.jpg
Oczywiście pamiętacie,że Nisia kochała kuchenne gadżety…
Ciekawa jestem, gdzie nam znowu przepadła Pyra Młodsza??? Przecież są wakacje!
Może już wyruszyła w jakieś podróże?
O, to-to Danuśko!
Ja gdzieś to urządzenie mam, dostałam kiedyś i odłożyłam w zapomnienie, muszę zajrzeć do szafki „przydasiów”.
Pamiętamy Nisine gadżeciarskie zakręcenie, większość wiedziałam, czemu służy, ale do czego służy to „coś” poniżej (drugie zdjęcie), pojęcia nie miałam. Nisia miała trochę inne, ale chodziło o ten sam efekt:
http://www.homebook.pl/produkty/przyrzady-do-jajek
😯 😯 😯
Pyra Młodsza pewnie odpoczywa.
Już wiem, jakie miała Nisia gizmo, to jest ten na zdjęciu dziesiątym „egg topper”, znacznie tańszy od poprzedniego.
Sprytne!
Ameryko, miłego świętowania! Przyłączam się do obchodów pałaszując pyszne ciasto kruche z malinami, oczywiście własnoręcznie upichcone 🙂
Narobiłyście mi smaku tą kuchnią gruzińską, bakłażanami, roladkami, mniam! Bakłażany i cukinie u mnie bardzo często, opiekam je na grillowej patelni, dosmaczam oliwą, czosnkiem i ziołami. Muszę wypróbować przepis podany przez Danuśkę. A w kwestii przetworów, mam za sobą dwa podejścia do galaretki z czarnych porzeczek. Jedno nieudane, niestety, bo postanowiłam dać mniej cukru niż w przepisie i oczywiście po kilku dniach galaretka postanowiła opuścić słoiki. Całe szczęście, że spostrzegłam, wyrzuciłam zawartość do garnka, podgotowałam, odszumowałam i jeszcze (za karę) wsadziłam do piekarnika na 20 min. Mam nadzieję, że ta operacja pomoże. Druga próba ściśle wg przepisu czyli 1 kg owoców na 1 kg cukru. Wygląda dobrze, ale z oczu nie spuszczam 🙂
Czytam teraz http://lubimyczytac.pl/ksiazka/268632/dziennik-roku-chrystusowego
i trafiłam właśnie na taki fragment:
„Tym razem nie moglem już migać się od podpisywania książek. Odsiedziałem swoje, z naciskiem na odsiedzenie: pokazano mi miejsce w wielkim, białym namiocie, rozstawionym na rozległym placu, dostałem swoje czekoladowe herbatniczki i kawę, bo każdy podpisujący miał takie z przydziału-i tkwiłem. Dookoła siedzą pisarki romansów z czerwonymi różami na okładce, popularni komiksiarze, podróżnicy w sombrerach i ja przybyły gdzieś z prowincji świata, autor jednej książki, w dodatku wydanej niedawno. Psa z kulawą nogą. Raz na pięć minut ktoś podejdzie, poprzerzuca kartki, zawinie się i pójdzie. Biedna zdesperowana Dominique zachwala „Staurna” jak może, rzetelnie się do tego przygotowała…”
Niełatwe życie pisarza, dobrze się czyta ten pamiętnik. Mam ochotę sięgnąć po kolejne książki Dehnela („Lalę” przeczytałam dzięki blogowisku).
Czytam na elektronicznym czytniku i lubię to rozwiązanie coraz bardziej.
Alicjo-wiem, że my, stara gwardia, jesteśmy pokoleniem papierowej książki. Pomyśl jednak o tym rozwiązaniu: odpada targanie lub wysyłanie pocztą całych kilogramów literatury z Polski do Kanady.
Salso,
w tym roku mam za mało czarnej porzeczki na cokolwiek, ale w przyszłym być może jakiś słoiczek…
Ja zawsze daję mniej cukru niż 1:1, ale skoro powiadasz, że te czarne porzeczki takie wredne, to może lepiej trzymać się przepisu. Moja konfitura z czerwonych już gotowa 🙂
Ewo,
czy te Kaszuby to ponownie Parszczenica i okolice, czy zapuściliście się w inne rejony ? I czy będzie reportaż z podróży ? Kaszuby zawsze są ładne, ale najpiękniejsze właśnie latem.
Zastanawiam się nad galaretką z czerwonych porzeczek, ale na razie jem je na surowo, a ze krzak nie jest zbyt duży, galaretka stoi pod znakiem zapytania. Czarne porzeczki jeszcze nie dojrzały.
Zapomniałam dodać, że ta galaretka miała być na surowo, bez żadnego gotowania, bo tak zawsze robiłam. Niestety, cukier ma tu ważną rolę i nie powinnam była zmniejszać przepisowej ilości.
Gadżety kuchenne też bardzo lubię…
Eh, Alicjo: czarne porzeczki takie wredne?
Zapomnij, są gorszę rzeczy.
Salso-jakoś nigdy sama nie odważyłam się wykonać porzeczkowych galaretek, chociaż jest to jedno z moich cudnych wspomnień z dzieciństwa (galaretka z czerwonej porzeczki gdyńskiej ciotki Ani).
Jeśli kiedykolwiek nie będziesz wiedziała, co podarować mi z dowolnej okazji lub bez żadnej takowej, to będę w siódmym niebie, jeśli dostanę jakiś malutki, skromniutki słoiczek galaretki. Dowolnej porzeczkowej 🙂
Danuśka,
o tej książce Jacka Dehnela pisano bez szczególnego entuzjazmu, ale mnie to nie przeszkadza i na pewno sięgnę po nią przy okazji, czyli kiedy trafię na nią w bibliotece. Bardzo lubię jego styl . Przy czym wydaje mi się, że autor kokietuje nas trochę tym rzekomo małym zainteresowaniem swoją literaturą. Skoro wspomina o Kronosie, to znaczy, że już wcześniej była Lala i Balzakiana – książki dość popularne.
A ja skończyłam niedawno Stryjeńską. Dla miłośników biografii pozycja obowiązkowa.
Danuśko, jeśli tylko pozostanie grzecznie w słoiczkach (ta galaretka), to masz jak w banku 🙂
Zajrzałam do moich starych książek i czytam, że przy surowych galaretkach zaleca się na 1 kg przecieru z czarnej porzeczki brać 1,25 do 1, 50 kg cukru. A więc jeszcze więcej. Ależ to musi być słodkie.
Irena Gumowska pisze trochę o historii porzeczek. Kiedyś porzeczki musiały rosnąć ” po rzece”, stąd ich nazwa. Ciekawe, bo wszystkie źródła, a raczej ich brak, wskazują, że porzeczkami zainteresowano się dopiero w XVI wieku, a ich uprawą zajęto się jeszcze później, bo dopiero w XIX wieku, a wiec wcale nie tak dawno. Porzeczka jest na trzecim miejscu po owocach róży i rokitnika jeśli chodzi o zawartość witaminy C.
Dodam tylko, że w swoich przepisach na przetwory z porzeczek/ pasteryzowane/ Irena Gumowska zaleca stosunkowo niewielkie ilości cukru nawet jak na dzisiejsze normy/ a książka jest z 1986 r./, np. na 3 kg porzeczek 0,50 kg cukru, albo ” dodać cukru do smaku”. Przyjemna lektura.
Danuśko , jeżeli podobała się „Lala” to tu są zdjęcia postaci z książki https://www.facebook.com/jacek.dehnel/media_set?set=a.10151278928584914.489470.524664913&type=3 . Nie jestem pewna czy nie trzeba mieć konta na fb żeby zobaczyć fotografie . Pozdrawiam
Salso-zatem optymistycznie spoglądam w przyszłość!
Krystyno-gdyby człowiek czytał i oglądał tylko to, o czym krytycy wypowiadają się z entuzjazmem, to byłby pozbawiony wielu ciekawych i często nader sympatycznych doznań 🙂
Pepegor,
„wredne” stosowało się do obróbki, nie ma większej entuzjastki czarnych porzeczek ponad mnie, inaczej bym ich nie sadziła w moim mini-ogródku! Uwielbiam, zwłaszcza na żywo, prosto z krzaka, chociaż spotykam się ze zdaniem, że one do jedzenia tak nie bardzo, raczej na przetwory…
W tym roku co jest na krzakach będzie dla mnie do zjedzenia, chyba że czipmanki zagustują i zjedzą wszystko, zanim się spostrzegę.
Danuśko,
kindle biorę pod uwagę, co nie znaczy, że nie odwiedzę księgarni 🙄 , starych nawyków trudno się pozbyć.
Co do recenzji, to ja staram się czytać, co mi w rękę wpadnie, bo chcę mniej więcej wiedzieć, o czym książka jest.
Cenię sobie blogowe uwagi na plus czy minus oraz obojętne, bo to też jakaś wskazówka dla mnie.
Miłego świętowania za Wielką Wodą https://www.youtube.com/watch?v=U69OtG1Mti4
Galaretki z porzeczek nie pamiętam z dzieciństwa. Babcia zawsze robiła soki i z czerwonych i z czarnych, z owocami (owoce zasypane cukrem) i bez (sok wyciskany w sokowniku). Mieliśmy sporo krzaków w ogrodzie. Zimowa herbata z sokiem i owocami porzeczek to moja ulubiona do dzisiaj. Bardzo lubiłam jeść te gorące porzeczki, które zostawały w kubku po wypiciu napoju.
Nowy – nie czytałam jeszcze A. Fuller. Zobaczę, czy jest w bibliotece.
Moja konfitura wyszła nieźle, zdecydowana większość owoców trzyma się cało, jak w porządnej konfiturze powinno być.
Najpierw zagotowałam syrop z 1/2 litra wody i cukru (1.2kg),
na to powoli wrzucałam porzeczki (1.5kg). A mieszałam bardzo delikatnie drewnianą łychą.
Zdrowie Jankesów!
Dzień dobry,
Znowu prawie druga, właśnie skończyłem czytać, trzeba się kłaść.
Dziękuję bardzo za życzenia i linki, 4 lipca obchodzi się tutaj radośnie, nie tylko jako Dzień Niepodległości, ale także witając sezon letni i wakacyjny. Starałem się wtopić w ten nastrój, a pogoda pomogła.
Dnia bez stresów i trudności Wam życzę. 🙂
Dzien dobry,
Nie dalam rady wczesniej wiec: Piotrom, Pawlom, Rocznicowym, Zaoceanowym i wszystkim obchodzacym i nie tulip i gromkie najlepszego!
Porzeczki czarne i czerwone oddam za agrest …
Dzień dobry. Za oknem słońce ale nie jest upalnie za co dziękuję najwyższemu. Ostatnio często na obiad jadłam fasolkę szparagową z ziemniaczkami – lubie ją bardzo w tym okresie i tak jak na wiosnę mogę codziennie jeść szparagi tak latem – fasolkę 🙂
Chciałam zmienic psu dietę bo juz nie mogę patrzeć na gotowanego kurczaka. Co prawda suchą karmę ma stać 24 na dobę ale zagląda do niej w ostateczności. Pyra zawsze na obiad podawała Radkowi gotowanego kurczaka… tak wiec stwierdzając , że inne psy mogą jeść gotowe jedzonko specjalnie dla nich przygotowane, poszłam i nabyłam puszkę z napisem wołowina z witaminami. Potem poczytałam etykiete i okazało się, że tej wolowiny w tej puszce jest ok 4%. Pomyślałam, że spróbujemy, nie chcąc się też zastanawiać nad tym z jakiego miesda pochodzi reszta wkładu puszkowego. Pies dostal całą miskę tego czegoś i zjadł z apetytem…. tak. Potem sie zaczęło. W nocy musiałam przenieść się z sypialni do dużego pokoju z otwartym balkonem bo zapaszki wiatrowe obudziły mnie same – co za smród. Z samego rana spacer i rozwolnienie… Efekt. Miałam dzisiaj jechać z Radkiem do Ryby nad morze na 2 tygodnie – pojedziemy jutro bo jak pomyslę że Radek puści bąka w pociągu (5h jazdy) to wszyscy będą potrzebowali masek tlenowych a nas wywalą z przedziału na zbity pysk. Osiedlowe koty na pewno ucieszą sie z reszty tego jedzenia. Ja wracam do kurczaka… przeboleje. Przynajmniej wtedy mam spokojną noc
Dzisiaj wyniki matur. Co roku boleję nad poziomem zdawalności i wynikami tego egzaminu. Jesli ktoś kiedykolwiek poprawiał arkusze to wie o czym piszę. Nakazy uznawania pewnych odpowiedzi bolą mnie do teraz mimo, że minął ponad miesiąc od punktowania zadań. Jestem też ciekawa, jak poszlo moim. Dowiem sie pewnie po 12.00
Nowy-w czasach fetowania Święta Odrodzenia, czyli 22 lipca u nas też było radośnie-pikniki, kiełbaski i uliczne zabawy 😉 Że już nie wspomnę o przecinaniu wstąg i uroczystym otwieraniu różnych budowli. A jak tu robić pikniki 11 listopada 🙁
Chociaż wstęgi dałoby się przeciąć nawet w deszczu i słocie.
Danuska ja im przede wszystkim zazdroszczę tej radości obchodzenia świąt i nie tylko. U nas zawsze poważnie, wzniośle i smutno. Pamiętam jak kiedyś byłam we Francji 🙂 na slubie. Tam w kościele było mnóstwo radości i śmiechu a u nas powaga.. powaga. No zupełnie inna kultura. Zauważyłaś na pewno, że my raczej obchodzimy głównie smutne święta narodowe. Zamiast z wielką fetą i radośnie obchodzic np wybuch Powstania Wielkopolskiego, które skończyło sie przecież zwyvięstwem. My jednak wolimy się umartwiać, co mnie zawsze definitywnie wkurza… ten patos. Nie wspomnę już o zamysłach obecnych władz, które każą czytać listę smoleńska przy każdej uroczystości z udziałem wojska. Wiecie? AM powinien sie leczyć i absolutnie nikt nie powinien sie na to zgadzać
Co do starych czasów to ten pan mi je troche przypomina – slyszeliście to? https://www.facebook.com/sokzburaka/videos/1800506813516672/
normalnie turlam sie ze śmiechu 🙂
i zastanawiam sie co dzisiaj na obiad zrobić bo szczerze mówiąc nie chce mi się gotować. Chyba pora sprawdzić zapasy w zamrażarce.
Pyro Młodsza-oczywiście, że zazdroszczę Amerykanom, Francuzom czy Włochom radości obchodzenia różnych świąt. A co do ślubu, też mam podobne obserwacje-zarówno ksiądz, jak i mer żartował razem z gośćmi zgromadzonymi odpowiednio w kościele i w merostwie.
Była atmosfera miłego i absolutnie pozbawionego patosu towarzyskiego spotkania.
Ślub to przecież bardzo przyjemne i radosne wydarzenie 🙂
Radkowi życzę zdrowia i udanych wakacji, jego pani przy okazji też 😉
Ja i jamnior bardzo dziękujemy
Podano ogólnopolskie wyniki matur, nie zdało około 20%, to i tak lepiej niż w zeszłym roku (26%).
Pyro Młodsza, Tobie i Radziowi życzę miłych wakacji. Pozdrów też Rybę i Matrosa.
Danuśka, to nie data i pora roku jest ważna. Każde listopadowe święto jest zburzone przez różnych, np przez marsze łysych. Tak jak mówi Pyra Młodsza, my wolimy obchodzić nasze narodowe klęski niż zwycięstwa, na smutno, dodatkowo dopuszczając do każdej państwowej uroczystości sutanny.
A jeśli tylko o porę roku chodzi – mamy 4 czerwca 1989 – koniec komuny, datę którą większość z nas pamięta. Jest się z czego cieszyć i jest co świętować. I do tego ciepłe, czerwcowe dni. Ale już znaleźli się tacy, którzy wszystko podważają, plują i znieważają chcąc budować ostatnia historię pod dyktando jakiegoś posła. Już jest zamęt, wrogość nienawiść…To jest dla mnie tragiczne!!!!
Nowy-oczywiście, że się z Tobą zgadzam, napisałam to również powyżej. A poza tym tak sobie trochę czasami żartuję 🙂
Właśnie obejrzałam sobie długoterminową prognozę pogody i przelożyłam mój wyjazd do Ryby i Matrosa… jak bedzie bezdeszczowo i cieplej. Nikt kto nie jechał z Radkiem pociągiem tego nie rozumie – to jak wyprawa 🙂 a sam wyjazd nad deszczowe morze by siedzieć w domu to jak sztuka dla sztuki. Jednym slowem zostaję z Wami 🙂
Dobrze że chciałam sie pakować na ostatnią chwi8lę i tego nie zrobiłam. Chociaz poprane mam wszystko łącznie z „psoą budą” i kocykami dla Radka 🙂
Małgosiu jesli zdali tak jak my poprawialiśmy to naprawdę nie ma się z czego cieszyć
ale literówek… przepraszam
Pyro Młodsza-Ty dzielnie wszystko prałaś, a ja wczoraj wszystko dzielnie wyprasowałam. Podczas tego upojnego zajęcia zadzwoniła do mnie Latorośl:
-Mamo, co robisz?
-Prasuję i spływam potem, chociaż teoretycznie upały się skończyły.
-Nie znoszę prasowania. Moja obecna technika-wyprasować jedynie to, co mam za chwilę na siebie włożyć.
Ciekawe, czy znacie kogoś kto lubi prasowanie???
Chociaż ja najbardziej ze wszystkich domowych zajęć nie lubię mycia okien.
Gruzińskie restauracje w Warszawie wyrastają, jak grzyby po deszczu.
Niedawno w moich okolicach pojawiła się ta knajpka: http://warsawfoodie.pl/2016/07/restauracja-karvan/
Jeśli dobrze gotują to może przetrwają w tym ciężkim biznesie. W tym miejscu to już trzeci, czy czwarty lokal.
Danuśka, zazdroszczę Ci lokalizacji, u mnie pustynia. Zamiast fajnego Hiszpana – gyros, fuj.
Danuśka,
czy Twój Ursynów jest północny czy południowy ? Pytam, bo niedawno ukazała się książka ” Bloki w słońcu” o Ursynowie Północnym.
Nad Zatoką Gdańską jest bardzo przyjemna pogoda, nie za gorąco, trochę słońca, trochę chmur, czasem trochę pada. Można normalnie funkcjonować.
Święto Niepodległości w Gdyni/ i w Gdańsku także/ przebiega zawsze w bardzo sympatycznej atmosferze. Mnóstwo ludzi ogląda paradę, jest wesoło i kolorowo. Potem spacery i rogale świętomarcińskie dla cierpliwych, bo kolejki do cukierni są bardzo długie. Inna sprawa, że wszyscy tutejsi zadymiarze wyjeżdżają na ten dzień do stolicy, gdzie mogą udzielać się bardziej spektakularnie niż na prowincji.
Z moich obserwacji wynika, że zakończenie wielu inwestycji samorządowych a także krajowych planowanych jest przed wyborami, żeby wyborcom właściwie się kojarzyły. W tej sprawie chyba niewiele się zmieniło w mentalności władz, poza datami.
Na ślubach bywam niezwykle rzadko, ostatnio chyba z 6 lat temu, kiedy żenił się mój siostrzeniec. I byłam zdziwiona swobodną atmosferą w kościele. Ksiądz był dowcipny, rozmawiał z młodą parą. Młodzi potem mówili, że też byli tym trochę zaskoczeni, bo na ślubach, na których często bywali, obowiązywała powaga.
Niegramatycznie napisałam. Powinno być : zakończenie …planowane jest .
Dzień dobry,
u mnie upał sympatyczny, nadal bez wilgotnego powietrza.
Pyro Młodsza (10:08),
ja to słyszałam parę dni temu. Wiesz, z czym mi się od razu skojarzyło? Z Majakowskiego „Lenin i partia”.
No, ale sobie chłopina wybrał narzeczoną! Czy czasem nie poderwał tej narzeczonej prezesowi? 😯
Wszystkim przyjemnego dnia/wieczoru i nocy 🙂
Danuśka są to dwie bezwzględnie prace których z serca nienawidzę dlatego okna myje mi ktoś inny 🙂 niestety prasowanie mnie czeka ogromne. A przeciez i tak stosuję taktykę takiego wieszania żeby bylo jak najmniej prasowania… i co z tego 🙁 No i od jutra zaczynam prać obrusy, serwety, serwetki zasłony (które bedą robić za obrusy) 🙂 Mam tego trzy stosy leżące na parapecie w maminym pokoju. Najpierw namaczanie… poprosze o radę. Wszystko było u Pyry w pokoju i jest żółte 🙁 ktoś mi poradził namaczać w sodzie oczyszczonej (ale to chyba tylko białe?). Zakupiłam równiez proszek E do namaczania. Inka radziła mi jechac do aldi i kupic specjalne mydlo w płynie ale zrobil sie ze mnie leniwiec. Macie inny pomysł? Dostałam pralnię wiec od jutra mogę zaczynać
Pyro,
Nie wiem czy w Polsce jest dostepny Vanish Gold – tylko z dopiskiem Gold sie liczy – absolutna rewelacja. Jesli nie, Bialy Jelen starty na wiorki w ilosciach, moczyc przez kilka godzin.
http://sylucha181.blogspot.ca/2013/01/sposoby-na-przywracanie-bieli-naszym.html
Bardzo dziękuję. No to za Wędrowców na Szlaku 🙂
Za Wędrowców!
Widzę, że i u nas jest Vanisch Gold :https://www.frisco.pl/pid,92265/n,vanish-oxi-action-gold-odplamiacz-do-bialych-tkanin-w-proszku/stn,product?mwid=FRI_PL_SHO_XXX_8000_000_0000_00000000_000_00000000&gclid=CKTV3oqN3c0CFSLbcgod8RwH1Q
Skoro taki dobry, to kupię go. Mam w domu odplamiacz Ariela, ale nie jestem nim zachwycona. Natomiast przy zwykłych plamach doskonale sprawdza się niemieckie mydełko do odplamiania dostępne prawie wszędzie.
Pyro Młodsza,
ciekawa jestem, jak sobie radzisz z gotowaniem dla singla?
Książka Gospodarza i Barbary Adamczewskiej „Pyszny obiad w pół godziny” jest dobra pod tym względem, poza tym książka „Kuchnia dla singli” Barbary A.
Kiedy łapię na tym, że zastanawiam się, co ugotować, sięgam po książki. Wystarczy przejrzeć kilka stron i zaraz się znajdzie jakiś pomysł 🙂
Najbardziej lubię pranie, bo robi je za mnie pralka 😉 Gorzej z wieszaniem i zdejmowaniem z linek. Nie wyobrażam sobie teraz prania na tarze w balii, albo gdzieś na brzegu potoku, kijanką. A nawet we Frani, z tym płukaniem później w wannie.
Na prasowanie, uważam, że latem jest stanowczo za gorąco. 🙂
Uciekam bo grzmi strasznie.
Pyro Młodsza – Jeśli nie jest za późno: podczas używania Vanish Gold uważaj. Zalecają na przykład, by na plamy położyć pastę przygotowaną z proszku i wody, na około 5 min, dokładnie spłukać i wyprać (np w pralce). Zrobiłam jak instrukcja nakazuje i dokładnie zniszczyłam koszulkę. Po ww procedurze odbarwiła się w nieregularne plamy. Słyszałam opinie, że nie jest najlepszym pomysłem korzystać z tego proszku podczas prania w pralce. Ze względu na skład chemiczny. Ponoć niszczy gumowe części pralki i może powodować korozję części. Nie wiem na pewno, ale na wszelki wypadek nie używam.
Natomiast do moczenia przed praniem korzystam z Vanish Napisan Oxi Action (dostępny w Polsce):
https://www.frisco.pl/pid,40233/n,vanish-oxi-action-odplamiacz-do-tkanin-w-proszku/stn,product
W bardzo ciepłej wodzie rozpuszczam około 2 łyżek proszku (jak wody więcej to więcej proszku) i wkładam przeznaczone do moczenia sztuki (bielizna, ubrania, obrusy), oczywiście kolory osobno. Przepieram i płuczę, po czym całość ląduje w pralce. Plamy znikają, białe jest białe.
Podobnie, przed laty, w Polsce , postępowałam używając proszku E.
Byłyśmy wczoraj z Latoroślą na spacerze w Łazienkach. Park pięknieje z roku na rok, co cieszy oko, serce oraz… podniebienie(w kilku miejscach można wypić kawę oraz przekąsić to i owo). Przybyło kwiatów, są leżaki do leniuchowania na trawnikach, odnowiono zabytkowe budynki i rzeźby. A poza tym dużo się w Łazienkach dzieje:
http://www.lazienki-krolewskie.pl/pl Szykujemy się teraz na wieczorny spacer przy chińskich lampionach.
Jolly – czy Ty masz dzisiaj imieniny? Jeżeli tak to wszystkiego najlepszego!!! 🙂 https://www.youtube.com/watch?v=7C0ca55mgFM
W ślad za Asia, Jolly, wszystkiego najlepszego imieninowo!
Tutaj na szczescie pojawia sie wreszcie słońce i nawet hortensje nabierają kolorów. 🙂
A u nas wiatr urywa głowę 🙁
Ciekawe: http://www.polin.pl/pl/wydarzenie/tradycyjna-wieczerza-szabatowa-warsztaty-kulinarne?d=0
Szkoda, że tylko w Warszawie.
Wszystkiego NAJLEPSZEGO dla Jolly Rogers 🙂
A u nas znowu cesarska, z tym, że niestety, zapowiada się na saunę, a wieczorem mają być jakieś burze. No i niech będą, bo jest bardzo sucho i rolnicy/ogrodnicy wyczekują deszczu.
KUlinarnie chodzi za mną tylko wielowarzywna sałata, ale chłopa trzeba po pracy jakoś pożywić. Makarony go kręcą.
Jolly Rogers – Serdeczności imieninowe i spełnienia co tylko sobie zamarzysz.
Pyro Młodsza – dwa pytanka:
– czy otrzymałaś Email?
– czy stacjonarny telefon nadal masz podłączony?
Alicjo – świderki?
U nas japońszczyzna na stole królowała*. Łoj! Jakie to dobre!
*wołowina, ryż i po raz drugi sos teriyaki (ma się rozumieć własnej roboty).
Jeśli Jolly Rogers dzisiaj świętuje oraz nas czyta to niech wie, że ściskam naszą Posterunkową bardzo mocno i serdecznie życząc powodzenia na wysuniętej placówce!
Jolly-szkoda, że masz teraz tak mało czasu na blog. Nie wiemy nic o kolejnych sukcesach Twojego sportowca, nie wiemy, czy Twoja mama zaczęła już zbierać grzyby i czy na obiad zrobiłaś może jakieś greckie albo meksykańskie danie. No, po prostu nic nie wiemy…. 🙁
U nas dzisiaj ziemniaki z wody wraz ze śledzikiem, do rzeczonego całokształtu sos śmietanowo-jogurtowo-koperkowy. Osobisty Wędkarz na pewno sobie zażyczy kieliszek dobrze zmrożonej wódki. Skoro nie je cebuli, to absolutnie ma prawo do tej wódki 😉
Echidno-a jak się robi sos teriyaki własnej roboty???
Nie to nie był sos własnej roboty, to była japońszczyzna własnej roboty, ufff!
Asiu-w Bydgoszczy też się dzieje:
http://www.visitbydgoszcz.pl/pl/dzieje-sie
Szkoda tej wieczerzy szabatowej w Polinie, ale akurat będziemy w podróży wraz z kuzynką Magdą.
Danusiu – myślę, że te wieczerze będą kontynuowane po wakacjach. Widziałam, że było ich kilka w maju i czerwcu.
http://www.polin.pl/pl/wydarzenie/o-zydowskim-gotowaniu-i-zyciu-warsztaty-kulinarne-w-czerwcu
I ostatni link 🙂
http://www.polin.pl/pl/wydarzenie/co-ci-zydzi-namieszali-majowe-warsztaty-kulinarne
Słuszną decyzję o przełożeniu wyjazdu nad morze podjęła Pyra Młodsza, bo pogoda zrobiła się nieciekawa. Jechałam dziś rano do Gdyni lekko ubrana, przekonana, że wiatr rozgoni chmury. Ale rozpadało się i nie było miło. Przy okazji zaszłam na halę targową i zrobiłam małe zakupy m.in. małe śledzie i jagody. Mały słoik kosztował 4 zł, większy 8 zł. W sumie dość tanio, bo jednak trzeba czasu, aby taką ilość nazbierać. Przypomniały mi się ubiegłoroczne pyszne pierogi z jagodami i w ten sposób mam zajęcie w kuchni. Kupiłam też chleb z dodatkiem marchwi obficie posypany pestkami z dyni. Jest bardzo smaczny i wilgotny. Koleżanka poleciła mi tez inny chleb, a mianowicie upieczony z mąki gryczanej z dodatkiem oliwek. No, ale tam, gdzie można go kupić/ tylko w środy/, okazało się, że dostawy są dopiero po godzinie 15., na razie obeszłam się więc smakiem.
A na obiad były mielone, mizeria a dla mnie sałata.
Krysiade,
czy zaglądasz do swoich cytryn ? Okazało się, że muszę obciążyć je, aby nie wystawały z zalewy, bo pojawiły się plamki pleśni. Położyłam niewielką miseczkę, bo nic innego nie zmieści się w słoju, ale to wystarczyło. Cytryny są przykryte i pleśni nie ma. Maja być gotowe w pierwszych dniach sierpnia.
W blogowym archiwum można znaleźć także przepisy kuchni żydowskiej . M.in. takie http://adamczewski.blog.polityka.pl/?s=czulent . Ale na pewno jest ich więcej.
Dzień dobry,
Bardzo lubię kuchnię żydowską, miałem wiele okazji by spróbować żydowskich potraw. ilekroć miałem okazję zatrzymywałem się w sklepach z żydowską żywnością. Nigdy nie jadłem lepszych strucli z makiem od tych kupionych w piekarni w Williamsburgu w nowojorskim Brooklynie.
Tutaj upał, ale od tego jest lato.
Gratulacje dla Pani Doroty z Sąsiedztwa!!!!!
1500 wpisów z których nie można wybrać najlepszego – dla mnie wszystkie są świetne, podczytuję regularnie!!! Dziękuję Pani Doroto!
Dobry wieczor,
Serdecznie dziekuje za zyczenia – ja raczej majowo urodzinowa – ale dobrych mysli nigdy nie za wiele.
Przygotowujemy sie do wyjazdu do domu polaczonego z weselem. Odsas sportowo nie ma nic do zameldowania, przerwa w rugby do wrzesnia, judo zawieszone. Skonczyl podstawowke, w przyszly czwartek bal w szkole, przypadkowo wypada w jego jedenaste urodziny – emocje siegaja szczytu.
Krystyno,
Faktycznie zaczęliśmy od „drobnej robótki” w Parszczenicy:
http://www.eryniawtrasie.eu/19849
Ewo,
bardzo użyteczni z was goście, a w wiejskim domu zawsze znajdzie się coś do zrobienia. Chyba dobrze trafiliście z pogodą. Choć po tych deszczach może pojawić się więcej grzybów. Na hali targowej widziałam tylko kurki.
Krystyno,
Staramy się jak możemy 😉
Ewo – w niedalekiej Kopernicy byłam na biwaku w siódmej klasie 🙂
Przepiękne tereny. Niedaleko znajduje się też Przechlewo z rezerwatem przyrody i malowniczym szlakiem kajakowym (Brda).
Czy byliście w Człuchowie?
Sos teriyaki
-1 szklanka wody
-1/4 szklanki sosu sojowego
-pół łyżeczki startego imbiru
-pięć łyżek brązowego cukru
-1-2 łyżki miodu
-ząbek czosnku – albo dwa, wyciśnięte,
-2 łyżki mączki kukurydzianej (corn starch)
-1/4 szklanki zimnej wody
Wszystkie składniki oprócz mączki kukurydzianej i 1/4 szklanki zimnej wody zmiksować ze sobą i podgrzewać powoli.
Mączkę kukurydzianą zmieszać z zimną wodą i dodawać do garnuszka z gotującymi się składnikami. Podgrzewać całość powoli, aż do lekkiego zgęstnienia.
Jolly – dzisiaj jest Dominiki i tak pomyślałam, że może obchodzisz 🙂
Czy to pierwszy bal Odsasa? Wyobrażam sobie te emocje.
Wpisałam do /Przepisy
Zdążyłam jeszcze zajrzeć przed północą ale mam wytłumaczenie 🙂 Dzisiaj urodziny obchodzi mój chrześniak (prawnuk Pyry) no i sie działo. Poza tym dzisiaj był półfinał ME a ja lubie „nogę” no i zgarnęłam mlodego na tydzień do domu „w niecnych celach” – musze go troche poduczyć angielskiego.
Przeczytałam wszystkie rady co do prania :0 ale go jeszcze nie zaczęłam tak że echidno – nie jest za późno 🙂 Naprawdę najpierw spróbuję w proszku E do namaczania a potem sie zobaczy. Jak nie poskutkuje to znowu zwrócę sie o radę i wypróbuję inny sposób.
Jutro młody na śniadanie zażyczył sobie mleka i jakichś chrupek czekoladowych, które moja bratanica zapakowała mi razem z nim – ja takiego ustrojstwa nie ruszam. Dzieci 11 letnie jednak są bardzo wybredne… stąd on jutro na obiad kurczaczka a ja łososia w migdałach. Dał sie jednak namówić, na spróbowanie mojego… dziwna sprawa – ryby lubi łowic ale ich nie jada 🙂 Zakupiłam ilustrowany słownik angielsko-polski i angielski w zagadkach dla dzieci. Zobaczymy co mi z tej nauki wyjdzie 🙂
Dobrze, że nad morze nie pojechałam bo pogoda do luftu a w domu pojawiły się obowiązki wychowawczo-opiekuńcze 🙂 Radzio przejął już część z nich i nawet wyniósł mi sie z legowiska (tzw. „Hilton”) do młodego do duzego pokoju… normalnie zdrada 😀
Jutro napisze Wam jak mi idzie i jak moi maturzyści zdali maturę z geografii 🙂 do zobaczenia
Dużo sie dzisiaj dzialo dlatego taki chaos w tej mojej wypowiedzi 😀
Mrusia chciała zaatakować „fryzjerkę” 🙂
http://i.imgur.com/nSN98c6.gifv
Różnice czasowe nie pozwalają odpowiedzieć od razu. U Was w Polszcze noc głęboka, u nas dzień w pełni (10 rano), zaś Alicja zapewnie powoli gotuje się do snu.
Danuśka – przepis na sos teriyaki jaki podałą Alicja zdecydowanie „odbija” od tego jaki podałam 24 czerwca. Różnica zasadnicza: ani wody, ani czosnku, ani imbiru, ani miodu, ani broń Panie B. mąki kukurydzianej. To jest ponoć przepis na modłę smaków europejskich. Nie twierdzę że zły lub niedobry.
W oryginalnym sosie rolę zagęszczacza spełnia właśnie cukier, ten brązowy. Stosunek składników 1 do 1.
Składniki:
– 2 łyżki stołowe brązowego cukru
– 2 łyżki stołowe Sake*
– 2 łyżki stołowe Mirin (japońskie słodkie wino)**
– 2 łyżki stołowe soya sos
Wszystkie składniki mieszamy w miseczce i:
– jeśli robimy wołowinę teriyaki (patrz przepis) dodajemy pod sam koniec smażenia steków
– jeśli przygotowujemy tylko sos, wylewamy na dobrze nagrzaną patelnie i doprowadzamy do wrzenia, zmniejszamy ogień i mieszając doprowadzamy sos do konsystencji zagęszczonej, błyszczącej glazury (około 1-2min), serwujemy od razu;
Alternatywa:
*zamiast Sake może być chińskie wino ryżowe lub Dry Sherry
**zamiast Mirin: Dry Sherry, białe wino wytrawne lub ocet ryżowy zmieszane w stosunku: 2 łyżki stołowe alkoholu/octu + 1 łyżka stołowa brązowego cukru
Uwaga
– podane składniki na dwie osoby
– zagęszczony sos „traci” na objętości, ja, robiąc powtórnie, podwoiłam ilość składników
Krystyna – zadziwiłam się okrutnie. Co Ci zachodzi pleśnią?
Cytryny??? Jakim cudem?
Moje wyglądają tak:
https://picasaweb.google.com/lh/photo/hqimrNWQM-s4E12nQmXO49MTjNZETYmyPJy0liipFm0?full-exif=true
Może coś nie tak zrobiłaś? Na trop takiej myśli naprowadziło mnie Twoje zdanie, że musisz obciążać deseczką. Co? Po dwudniowym moczeniu w zimnej wodzie (codziennie zmieniając wodę), po procesie cięcia i wypełniania solą, po dodaniu niewielkiej ilości przypraw i po zalaniu b. gorącą wodą (ja zalewam wodą wprost po jej ugotowaniu), zamykasz szczelnie słój (sam się „zassie”) i odstawiasz na 40 dni do ciemnego, chłodnego miejsca.
Skąd ta deseczka i ta pleśń?
Uppps
Marokańskie cytrynowe marynaty. Na pierwszym planie słój z cytrynami w soli
https://615584bb-a-62cb3a1a-s-sites.googlegroups.com/site/echidnaozzi/kulinarne-fotki/40-days-maroccan.jpg?attachauth=ANoY7cpVxEbo70B3SaRpVVbHmYgg4iAGccsXK4rIdISPG7l8ccBdhW3xeSAF4CvcnuGpn0RYnq7-6O1wY83JfVmsx-s2G63dGb2L-DV0jlKjDxVFahMFwXWDZI8vCiwGl11VCX2ztihNJrwgHeaeudBAW3KXUpbE2GA7exC17TFh6Q1nFNBIMpW2jqoXdZmOLDZsFWCbdg6QPJUDc5N3tPPnrTCqJ5XZ9b8S9WZ05BPXgt3AF9AqKw3lqqLMkrT9jNSv9DBZM5uW&attredirects=0
Nie mam teraz czasu by poprawiać niedoskonałość linku. Po kliknięciu na link trzeba jeszcze klinknąć na słowo „here” – niebieski tekst.
Echidna, pierwszy link otworzył się bez problemu w telefonie, ale w komputerze już ni chciał. Zdążyłem zerknąć na inne zdjęcia – Twoje przetwory wyglądają tak apetycznie, że chciałoby się od razu jeść!
Do czego używasz cytryn w syropie – do herbaty przecież ich szkoda, ale w jakimś dobrym koktajlu alkoholowym pełniły by dwie funkcje – smakową i dekoracyjną. Wyglądają super!!!
Nowy2, ten pierwszy link już nie istnieje. Przez pomyłkę podałam. Ten drugi to tylko fotka. Miałeś szczęście „załapać się” na ten pierwszy zanim wyrzuciłam.
Cytryny w syropie dodaję do herbaty. Czasami do deserów – ciasta, lody i takie tam inne. Do drinków może nadaje się ostatni (tegoroczny) wyrób. Poprzednie byłyby za słodkie. Inne proporcje, inne składniki i wykonanie. W tym roku zrobiłam cytryny w syropie jedynie z cytryn i cukru, w skali 1 do 1. Wyszło prawidłowo kwaśne. Prawidłowo, bo ja nie słodzę herbaty. I tegoroczny pasuje jak ulał. Wombat musi dosładzać, no ale on słodzi.
Myślę, że ten ostatni produkt pasowałby do drinków. Margarita na przykład. Jeszcze nie próbowałam.
Jak się ma takie:
https://615584bb-a-62cb3a1a-s-sites.googlegroups.com/site/echidnaozzi/kulinarne-fotki/cytryny.jpg?attachauth=ANoY7crGkshCEZV9vvW9n5dv_d7IxpS07d_qZmELPZh9WGV0LUQLL4J1jl2Nmn5PX1k-B9Yk2Rlu4D2SVjerjsHytIDSrZ2nrAfUIWEAcQaRpyrALssaQNBym4TTz1kEl1uQhORvJHOJBYa9qolR87SN-hpcljww-OeTRMsEd78WIt9IU6AJAtlm6MRMz_a3o02EbdYRlr_RG7r6DVZW0J5tYjmHoH4sTK7UbEdgk2SL2xKIJ4i7UO4%3D&attredirects=0
szaleństwo w ogródku, można sobie na ten luksus pozwolić. Obdarowani, jak sami mawiają, dozują po trochu – rzadko do herbaty, częściej do deserów lub po prostu do pojedzenia (to te poprzednie, słodkie). Niemniej jednak, nawet jeśli cytryny trzeba kupić, warto pokusić się na takie małe szaleństwo w domowym przetwórstwie. Jak znalazł na zimowe wieczory. A i prezent wspaniały.
Przepraszam za długie adresy do linków. Niestety nieproszony gość wdarł się na moje konto (jak to zrobił???) i przez przypadek, usuwając intruza, zrobiłam sobie galimatias. Czasu teraz brak by przywrócić wszystko do stanu poprzedniego.
korekta 1 do Krystyna – pomyliłam miseczkę z deseczką. Nadal jednak coś jest nie tak
korekta 2 do Nowy2 – stosunek 2 do 1; 2 kg cytryn, 1 kg cukru
Asiu,
Byliśmy w Człuchowie. Kajaki niestety mieliśmy dotychczas z głowy, bo Witka od ok. 7 tygodni bolała ręka. Rzecz jasna, jak każdy „szanujący się” mężczyzna, Chłop nie uznał za stosowne udać się do lekarza. W końcu po Kaszubach nie wydzierżyłam, prawie przemoca zawlokłam Witka do mojego rehabilitanta. Tenże zdiagnozował porażenie nerwu promieniowego, ponaciskał punkty spustowe i po pół godzinie mój Chłop z pieśnią na ustach machał hantlami.
Dzień dobry. Echidna wspaniałe to cytrynowe cudo w ogródku. Nie pojechałam do Ryby to w tym tygodniu zakupię i zrobię sobie ten syrop i dzięki Twojemu pomyslowi mam już prezenty (w domyśle) dla moich koleżanek na gwiazdkę. W tym roku dostały smakowe oliwy to w przyszłym będzie cytrynowy syrop. Bardzo dziękuję.
Dla zainteresowanych – telefon stacjonarny u Pyr nadal nie działa. Postaram sie to naprawić w niedługim czasie.
Na razie poranna kawa, bez której jakoś by było szarzej za oknem
Pyro Młodsza – a liścik Email doszedł?
Przeczytałam wczoraj taki oto artykuł, który podesłała mi znajoma http://natemat.pl/184439,10-rzeczy-ktore-polska-b-ma-gdzies-a-ktore-tak-frustruja-warszawke, który z grubsza tłumaczy wynik ostatnich wyborów, których skutkiem jest na przykład takie działanie, którego nie rozumiem
http://natemat.pl/184005,zbudowal-na-podworku-elektrownie-sloneczna-a-dzis-walczy-przeciwko-ministrom-i-wielkim-spolkom-energetycznym
Polecam oba do przeczytania jeśli ktoś sie nudzi…
wstyd Echidno przyznać ale nie sprawdzałam poczty. Przez to, że moja praca w dużej mierze opiera się na używaniu komputera to przez tydzień w ogóle z ustrojstwem dałam sobie spokój i czytałam książki. Zaraz sprawdzę
Echidna – doszedł 🙂 Bardzo dziękuję. Co do sprzętu – mam wyciskarkę do owoców, warzyw i ziół (tłoczenie na zimno), mam wyciskarke do cytrusów (elektryczną) i ręczną również :). Na pewno sobie poradzę. Nie będę używała tej pierwszej – masz absolutnie rację.
Echidno-ogródkowe cytryny cudnej urody!
Ewo-świetna opowieść, jak zawsze zresztą 🙂
Gdyby ktoś miał ochotę na chwilę wzruszeń (pół sali ocierało łzy z policzków) i jednocześnie na sporą dawkę uśmiechu to polecam:
https://multikino.pl/pl/filmy/zanim-sie-pojawiles Film bardzo przypomina „Nietykalnych” (opieka nad niepełnosprawną osobą i spotkanie dwóch różnych światów i dwóch różnych charakterów).
A w ostatniej scenie filmu jest na dodatek ładna migawka z Paryża 🙂
Danusko, będę polować na ten film. 🙂
Zanotowałam Wasze porady co do wywabiania plam, mam dwa obrusy, które chciałabym odzyskać, oba z Polski, wiec jestem do nich bardzo przywiązana.
Neapol na lato: http://ninateka.pl/film/passione-john-turturro
Do posłuchania: barwne życie paryskie XIX wieku: http://ninateka.pl/audio/meeting-koneserow-anna-bojarska
Pyro Młodsza – czy Nadia też przyjdzie na angielski? Pyra często pisała o prawnukach, lubiłam te opowieści.
Asiu niestety nie – ona jest takim żywiołem że nic by z tej nauki nie wyszło. Muszę małego podszkolić bo przez perturbacje rodzinne dostał :pałę: z angielskiego (nie dopilnowany) a ja chyba na tyle umiem żeby czwartoklasistę z tej pały wyciągnąć… to nie matura 🙂 Niestety – przykre ale takie jest życie i ciocia może do czegoś się przyda 🙂
Alino-z racji tego, że za oknem mamy ciąg dalszy jesiennej pogody na dzisiejszy wieczór też zaplanowane kino 🙂
http://www.filmweb.pl/reviews/Ofiary+s%C5%82awy-18935#
Mam nadzieję, że tym razem udało mi się znaleźć francuski film, który będzie ciekawy dla nas obojga, a zapewniam Was, że nie jest to łatwe zadanie. Oj, nie jest…
Dopadła oto i nas dobra zmiana.
Dziś dowiedziałem się ze strony naszego providera „Polsky”, poprzez którego odbieramy z internetu polską telewizję, że nie będzie na razie (?) takich kanałów jak TVN i Polsat. Polsky zapewniał, że najpóźniej za trzy tygodnie wynegocjuje dostęp do tych kanałów. A z kim negocjuje? A – z TVP! Jakoś! Tego dowiedzieliśmy się już rozmawiając bezpośrednio z Polsky i tego jeszcze dowiedzieliśmy się, że cały pakiet leży w gestii jednego oferenta, a tym w jakiś sposób jest TVP, czyli Minister Skarbu, a pośrednio Jacek Kurski.
Polsky nam abonentom na razie upuszcza w skali roku opłatę za 60 dni odbioru.
Cóż, przyjdzie nam zrezygnować z ulubionego Szkła Kontaktowego. Kto wie, może się odzwyczaję na dobre? Bo, szczerze mówiąc, TVN 24 był już od dawna jedynym polskim kanałem, który jeszcze oglądałem. regularnie.
Pepegorze – jesteś przygotowany na dzisiejsze emocje? 🙂
Pyro Młodsza – na pewno się uda. Nauka przez zabawę bywa skuteczna.
13 lipca ukaże się taka oto książka: https://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/felix-austria
Znalazłam taki fragment w sieci, w sam raz dla Łasuchów:
„Bulion był ulubionym daniem Franciszka Józefa I. Kiedy jednak najjaśniejszy monarcha w prześwietnej swojej łaskawości odwiedzał Galicję, niejednokrotnie rezygnował z niego na rzecz czerwonego barszczu na boczku, z grzybami, fasolą i czosnkiem”. 🙂
Padać przestało, zatem wyszłam do ogródka
I wpadła do głowy rymowanka krótka:
W moim ogródeczku rośnie chwastów kupa
Wniosek prosty płynie: żem ogrodnik-d..a
Asiu – dzięki piękne za linki. Neapol wspominam… różnie. Po pierwsze stresu prawie dostałam od „pilnowania” torebki (w rzeczywistości był to plecak); po drugie oszwabiono nas niemiłosiernie w restauracji – w menu danie opisane i sfotografowane wspaniale, w praktyce garstka czegoś na talerzu, cena jak za zboże na przednówku i nagle kelner zapomniał j. angielskiego jakim się posługiwał zachwalając danie; po trzecie bilety do Pompei kupione w dworcowym kiosku a nie kasie, nie były respektowane przy wejściu na perony (kazano nam czekać godzinę – do te pory nie wiemy o co chodziło). Ale film zapowiada się interesująco, przy okazji, jak czasu „stanie” chętnie obejrzę.
Asiu, siądę w fotelu i będę oglądał, reszta „sama” się odbędzie, bez naszego wpływu.
Lekko nie będzie zwłaszcza, że u Niemców lazaret i brak Gomeza, Khediry, z konzuzjami i już są w domu, brak Humelsa, za żółte kartki.
I, jak tu grać?
Ide zobaczyc, co z grzybami.
Pepegorze,
to bardzo niedobra wiadomość. Mniejsza nawet o ” Szkło kontaktowe”, choć też szkoda, skoro lubiłeś je oglądać. Ale programy informacyjne TVP nawet nie silą się na pozory obiektywności, nie da się ich oglądać. Może to rzeczywiście sytuacja tymczasowa.
Echidno,
dla chcącego nie ma nic trudnego 😉 . Myślę, że moje cytryny nie były dobrze dociśnięte, a poza tym słój nie ma zamknięcia z gumką tylko plastikową nakrętkę. A może była jeszcze jakaś przyczyna. W każdym razie teraz wygląda to dobrze. Następnym razem wykorzystam mniejsze słoiki.
Pierogi z jagodami były bardzo smaczne. Zostało jeszcze trochę do zamrożenia. Poza tym przy okazji zrobiłam trochę pierogów z farszem mieszanym/ kapusta, mięso i grzyby/, także na zapas.
Asia jak zwykle podpowiada nam ciekawe lektury. Zastanawia mnie ten czerwony barszcz na boczku. Może to było coś podobnego do barszczu ukraińskiego, ale raczej nie dojdziemy prawdy.
Ciekawy artykuł o kuchni żydowskiej. To tak przy okazji informacji o warsztatach kulinarnych. W zakładce ” Kuchnia” są także inne ciekawe artykuły . http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53667,20251792,mlodzi-koszerni.html
Dzień dobry.
U mnie sauna, musiałam włączyć klimatyzację, bo piwniczka już przestała chłodzić i w domu jest 26c. Oraz wilgotno, wiadomo, a klima wyciągnie trochę.
Przepis na teriaki podałam tak zwany tradycyjny, bo jest ich wiele, tych przepisów.
Dzisiaj będę kombinować jakiś makaron, bo wczoraj jednak nie wykombinowałam, miałam zajęcia pozadomowe i przeciągnęło mi się.
Danusko, mam nadzieje, ze oboje spędzicie przyjemny filmowy wieczór. Bardzo mi sie podoba recenzja Marcina Pietrzyka. Ciekawie opisał tez inny francuski film „Subtelność” z F.Lucchini, wart obejrzenia.
Po robótce przyszedł czas na obżarstwo:
http://www.eryniawtrasie.eu/19866
Ewo, kozi dymek próbowałam, jak kupowałam sery od Brzucha. Doskonały. Ja z resztą bardzo lubię kozie sery.
Też lubię kozie sery. Ewo – dzięki za namiary na Karczmę w Olpuchu. Na tablicy widnieją same pyszności.
Spojrzałam na mapę, a tam obok same ciekawe miejscowości 🙂 : Bestra Suka, Lisia Huta, Cięgardło, Madera, Tramkule i Bąk.
Małgosiu,
Też jesteśmy zachwyceni dymkiem. Ciut mniej przypadła nam do smaku pijana koza ale de gustibus, etc.
Trzeba tam będzie pojechać! 😉
Asiu,
Ta Madera kusi…
Echidna – dziękuję!!!
Asiu – też dzięki za linki. Masz prawdziwy dar wyszukiwania ciekawych rzeczy!
Chcę jeszcze tylko dodać, że jestem absolutnie po stronie maltretowanego lekarzami Witka!!! Nie wiadomo co mu bardziej pomogło – lekarz czy chęć by mu dano spokój z właśnie z lekarzami. 🙂
Nowy,
W sumie to masz rację, rehabilitant na hasło „lekarz” skrzywił się i wyrecytował: „zdjęcie rentgenowskie, nic tu nie widzę, 2 tygodnie smarowania fastum”. Najczęściej tak to w praktyce wygląda…
A tak dobrze żarło…
Niestety, niewygodnie w fotelu, nie da się na spoko.
A najgorsze, to głupie pytania mojej najdroższej.
Za zdrowie ogladajacych przepijam dobrym primitivo.
Niemcy mają „szczęście” do karnych na tych mistrzostwach.
Ewo – i nie trzeba lecieć samolotem 🙂
Będąc niedaleko Wyrzyska można odwiedzić Bagdad. Ciekawe czy mieszka jakaś Szeherezada 🙂
powinno być: czy mieszka tam jakaś Szeherezada?
Za Wędrowców na Szlaku!
Ja przepiję Leżajskiem, bo dzisiaj dzień piwny, sauna. Lunęło na chwilę, ale znów jest słońce i 29c na zewnątrz.
A propos makaronu, zwanego tutaj „pastą”, co w Polsce zaczyna się przyjmować, a ja dalej uważam, że pasta to jest do butów, do podłogi itd. Otóż zrobiono jakieś tam badania i stwierdzono, że makaron nie tuczy. Porównywano Włochów i Amerykanów. Prowadzący dziennik NBC prezenter dodał komentarz – chyba nie porównano porcji, jakie są normą w Ameryce, a jakie są we Włoszech…
Podobno sam makaron nie tuczy, tylko zawiesiste sosy.
Amerykanie chyba często jedzą makaron z serem (w filmach i książkach to ulubiona potrawa dzieci, często przygotowywana przez mamy na kolację). Zawsze się zastanawiałam czy jest to rodzaj zapiekanki z żółtym serem? Czy dodają do tego coś jeszcze?
Mmmm… Madera, Bagdad – rozmarzyłam się 😉
Asia,
ja bym się zgodziła, że porcje w Ameryce są takie od serca.
Sosy są zawiesiste i „bogate”, ser normą, jeżeli chodzi o posypkę, przy czym niekoniecznie jest to parmezan, zazwyczaj cheddar czy mozarella, która ma tyle wspólnego z włoską mozarella (bywa, we włoskich sklepach!), ile jastrząb z pingwinem.
Uważam, że wielkość porcji ma sporo do tego, ile mamy w talii, z powietrza i wody nie tyje się…
Nowy – może zainteresuje Ciebie ten dokument: http://ninateka.pl/film/album-rodzinny-andrzej-titkow
Lublin i historia rodzinna
Pepegorze – szkoda…
ale za dwa lata Mundial 🙂 będzie lepiej.
I – po ptokach.
Nie ma co się przejmować. Zagrali sześć niezłych meczów, byli w sumie jedyną drużyną, która nad wszystkimi przeciwnikami dominowała, ale – nie można zostać mistrzem Europy bez ataku.
Jedyny klasyczny napastnik środkowy, Gomez, nie należy już dawno do pierwszego garnituru i musi zarabiać w tureckiej lidze,wysiada z kontuzją, a innych niema. Mistrzami świata zostali w Brazylii, co prawda, mimo podobnej sytuacji, bo tam mieli na tej pozycji też tylko (!) 34-letniego Mirosława Klose, ale tam grali jeszcze inni, co też potrafili strzelać bramki (i ile ich!). Tym razem jednak zawiódł zupełnie „bank” strzelecki Müller (Thomas, bo Niemcy zawsze mają jakiegoś Müllera), przestrzelił nawet „jedenastka”. Brak jakiejkolwiek formy cechował też strzelca zwycięskiej bramki na stadionie Maracana, Mario Götze. Więc,kto to miał wygrać.
Dla DFB, mającego 2 mln członków, cel minimalny został osiągnięty: półfinał.
He he he… poza tym tłumaczę to Jerzoru, a on mówi, że przecież je tyle, co zawsze. Owszem, ale żeby nie wiem jaki z niego sportowiec był, metabolizm z wiekiem spowalnia, zatem należy mniej jeść.
Wyrazy, Pepegorze!
Trzymałam za niefaworyta tego meczu…
Owszem, Asiu, widzimy się w Moskwie 2018.
Polacy już wiedzą z kim przystąpią do eliminacji, o przeciwnikach Niemiec jeszcze niczego nie czytałem. Czy to jeszcze nadal jest tak, że obrońca tytułu MŚ jest z góry zakwalifikowany do następnej rundy finałowej?
Alicjo, to znaczy ze mną?
Pepegorze – wiki podaje, że tak było do 2002 roku, teraz mistrz musi brać udział w kwalifikacjach.
Niemcy będą chyba grać z Czechami, Irlandią Północną, Norwegią, Azerbejdżanem i San Marino.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Mistrzostwa_%C5%9Awiata_w_Pi%C5%82ce_No%C5%BCnej_2018_(eliminacje_strefy_UEFA)
Pepegorze,
tak, trzymałam za Niemców, bo Francuzi byli uważani za faworytów, przynajmniej z tego, co wyczytałam (jakieś tam mistrzostwa europy w piłce nożnej „soccer” w ogóle na tym kontynencie nikogo poza nielicznymi nie interesują).
Jerzor w tej parówie podeszczowej pojechał sobie na przejażdżkę z kolesiem z Kalifornii, który jest tak samo na rowerze zakręcony.
Na szczęście Jerzor religijnie nosi na sobie podczas przejażdżek pas z czujnikiem serca, który pokazuje mu puls i inne rzeczy – dziecko staremu zakupiło i wymogło, że będzie nosił. Minęły czasy „jestem nie do zdarcia!”.
Dzień dobry,
Asiu – oczywiście, że mnie interesuje. Jest pierwsza, dopiero skończyłem oglądać. Dopatruję się tam nie tylko historii pokazanej rodziny, ale oczywiście, a może przede wszystkim, wtapiam się w atmosferę tamtych lat tak silnie wpojoną mi przez Mamę i Jej o wiele starsze od Niej Siostry, moje ciotki. Ciotki opowiadały mi mnóstwo różnych historii, ale ja, wtedy młody chłopach, myślałem tylko jakby tu się wyrwać spod tych opowieści i pobiec do kolegów grających w piłkę, albo na rower. A dzisiaj – tylko żałuję, że już tak mało pamiętam….
W filmie wspomina się o miejscach, które w jakiś sposób los powiązał z moją bliższą lub dalszą rodziną, np. sklep bławatny przy lubelskim Krakowskim Przedmieściu.
Dziękuję Ci bardzo, tyle już ciekawostek dla mnie wyszperałaś. Wielkie dzięki.
Alain nie spodziewał się wygranej Francuzów. Był przekonany, że jak zwykle wygrają Niemcy. No cóż piłka jest okrągła…Najbardziej niemoralne w tym wszystkim są te niesamowite pieniądze, które zarabiają wszystkie wielkie, znane drużyny.Gdzieś, czegoś Pan Bóg nie dopilnował.
Życie zweryfikowało nasze wczorajsze plany, seans filmowy odłożony na inny wieczór.
Sezon kurkowy nam się rozhulał. Osobisty Wędkarz ostatnio prawie codziennie nie na rybach, a na grzybach. Ma swoje ulubione kurkowe miejsca i albo dostarcza grzyby na Ursynów, albo jemy je na miejscu. Dzisiaj na śniadanie kolejna jajecznica z kurkami.
Na deser mała sznytka chleba z truskawkową konfiturą od Marka 🙂
Jajecznica z kurkami, ach, pyszne marzenie …
Kupiłam 6 kg wiśni na konfiturę, muszę się za nie zabrać 🙁
Truskawki właściwie się skończyły, ale są pyszne czereśnie, maliny, porzeczki … Lubię tę obfitość owoców. Czekam na pierwsze jabłka.
Dzien dobry,
Asiu,
Macaroni cheese to faktycznie zapiekanka makaronowa – prosta i smaczna.
Makaron typu male kolanka ugotowany al dente, wymieszany z sosem mocno serowym (ja lubie cheddar) na bazie beszamelu zapieczony w piekarniku. Po ostudzeniu mozna kroic w kwadraty lub serwowac jako balagan zamiast ziemniakow, ryzu. Dobre z mielonymi.
Jolly – dziękuję za wyjaśnienie 🙂 Zrobię jesienią lub zimą jak będzie potrzebna większa ilość kalorii 🙂
Po kaloriach przyszedł czas na zwiedzanie: http://www.eryniawtrasie.eu/19921
Dzień dobry,
u mnie to, co wczoraj, nigdy nie udaje mi się ugotować makaron na raz. Nic nie szkodzi, odgrzewane bywa lepsze 🙂
A u mnie była ryba położona na cukinii, przykryta mozzarellą i zalana pomidorami. Całkiem to smaczne wyszło.
Od czego tu zacząć…
Więc, przed meczem udałem się do lasu, by zobaczyć, czy jest coś z tym wczesnym wysypem. Nie ma mowy, a powinien był być najpóźniej teraz. Nie odpuszczę, zajadę jeszcze raz i drugi, bo mam niedaleko, zwłaszcza, że to tam gdzie mieszka córka i, i tak bywamy tam często.
Z tym przegranym meczem to tak, że powiedziałem już właściwie wszystko przed i zaraz po. Niemcy nie wygrali, bo nie mieli strzelców w tym turnieju.
W Brazylii, dwa lata temu pojawili się też tylko z mocno już podstarzałym Klose, który był wtedy jedynym „wyuczonym” środkowym, ale ważne bramki strzelali inni. Mimo to, Bóg piłkarski był tak łaskaw dla Mirka, że pozwolił mu strzelić dwie, choć te były bez znaczenia, bo wyniki meczów były wtedy już właściwie przesądzone. Tym razem jednak ci, z którymi trener Löw zwykle mógł liczyć, nie strzelili niczego, a taki Müller miał swój osobisty horror, taki Özil przestrzelił dwa jedenastki, że, o naprawdę biednym, bo z zaledwie wyleczoną kontuzją startującym Schweinsteigerem nie wspomieć.
O tyle Alicjo, o tyle Niemcy nie byli w tym meczu faworytem (w moich oczach przynajmniej, a mam nadzieję, że Alain sobie mecz przynajmniej obejrzał), bo przeciwnik był silniejszy niż dotychczasowi.
Ciekawe, że stukając w klawiaturę usłyszałem tylko ostatni fragment komentarza, w którym Oli Kahn, wieloletni numer 1 w niemieckiej bramce, ubolewał, że nie było w drużynie nikogo, który by się dobrze czuł w polu podbramkowym i tam robił to, co do niego należy: „…wydaje mi się, że należy znowu bardziej promować talenty tego typu”.
Ciekawe, co on wie, czego ja nie wiem. Ja zawsze myślałem, że te typy, skoro już kochają piłkę, napychają się sami, a zaczynają jako dziecko już z wizją „Lewandowskiego” lub podobnych, albo co jest teraz inaczej? Czyżby wszyscy chcieli, albo mieli być już tylko „szóstkami”, tzn genialnymi rozgrywaczami w polu środkowym, jak Iniesta, jak gracze hiszpańscy minionych lat? Co to kołyszą piłkę przez boisko wyłącznie przez własne szeregi i przez 90 minut czekają, aby strzelić 1:0, a potem zamknąć worek? Chcą to te dzieci, czy uważają to ich trenerzy, czy uważają, że to jest dla nich lepsze? Fakt jest taki, że trener Löw ma niezmierny wprost wybór graczy ze strefy środkowej, a nie ma w tej chwili żadnego rasowego zawodnika, który mógłby się zmierzyć z Lewandowskim.
A kiedys miała ich Bundesliga zawsze, czasem w nadmiarze, tak, że trener czasem miał problem z wyborem.
W Człuchowie byłam na koloniach. Dawno, dawno temu 🙂
Mieszkaliśmy w hotelu (sic!), w pokojach z łazienką. Hotel położony był na półwyspie otoczonym jeziorem, z widokiem na miasteczko. Pamiętam, że do centrum szliśmy przez las, a potem bardzo długą kładką przez jezioro. Po obu stronach kładki rosła wysoka trzcina.
Nawet znalazłam jakieś stare zdjęcie: http://fotopolska.eu/foto/857/857385.jpg
Małgosiu – opis Twojej obiadowej ryby brzmi bardzo smakowicie 🙂
Przegapiłam ME w LA, a tu dwa złote medale – Anita Włodarczyk i Robert Sobera. Jolinek pewnie ogląda i kibicuje 🙂
Chłe chłe chłe….
łezka się toczy jedna za drugą po policzku…
http://adamczewski.blog.polityka.pl/2010/05/27/tajne-spotkanie-pod-zburzona-moskwa/
http://aalicja.dyns.cx/news/Warszawa2010/
Kiedyś miałam to poukładane w picasie i podpisane, ale picasa się stanęła dębem i koniec. Nie to nie 🙁
Teraz, komu się chce obejrzeć, trza klikać tam i z powrotem.
Łezka się kręci….
? działa?
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/WarszawaMaj2010?gsessionid=pRb95Fvbd5Ek0BElW0W_wA
Jest mi okropnie brak Gospodarza i Moniki, z którą soli, popijając wodą morską…no, bardzo dużo.
Idę spać, bo się zapłaczę, albo cuś, Mruśka mruczy.
Brak, brak, Gospodarza, Moniki, Pyry, Placka …
Pogoda też nieszczególna, mocno wieje, czasem pada i grzmi.
W planach na obiad kotleciki cielęce.
Zmieniam temat, bo się zapłaczemy. Trochę plotek o naszym premierze. I jak faceta nie lubić?
http://dzieckowdrodze.com/czemu-justin-trudeau-warszawy-przyjechal-synem/
Nasz premier jest taki, jak go opisano. On właściwie nie ma nic do roboty, tylko ładnie wyglądać i reprezentować godnie kraj, i niech tak zostanie! Jego ojciec, Pierre, miał o wiele gorzej, bo za jego rządów, w latach 70-tych, Quebec chciał się od Kanady odłączyć. Pierre nie bawił się w padanie na kolana przed Quebecem i jego ludźmi, walnął pięścią w stół i wprowadził stan wyjątkowy, który się równa stanowi wojennemu w Polsce. No i skończyło się. Od czasu do czasu problem się odzywa, ale to sprawa polityków, bo przecież lepiej brzmi „premier państwa Quebec”, niż „premier prowincji”, prawda?
Pierre był ogromnie popularny, nawet na świecie, i miał tak zwaną charyzmę. Za jego czasów przybyliśmy do Kanady… 🙂
Masz rację Alicjo, taki premier może być tylko marzeniem Kraju nad Wisłą. Dla porównania – to nasz były premier…
https://www.bing.com/images/search?q=jaroslaw+kaczynski+zdjecia&view=detailv2&id=F5E37A34291AF4129AF944C609D27D5FDE735C45&selectedindex=154&ccid=0lC5jfED&simid=608044254946067459&thid=OIP.Md250b98df10321b5be81c0564cacf9d8o2&mode=overlay&first=1
A teraz uśmiechnijcie się 🙂
Dzisiaj rano nasz ogródek odwiedziła mamuśka z młodymi. Owszem, one buszują w nocy, ale widocznie małe były głodne i matka zabrała je do restauracji (nasz komposter, który dla ich wygody zostawiamy otwarty, zresztą, z nimi nie wygrasz, otworzą wszystko!).
Ośmielam się powiedzieć, że to pierwsze zdjęcie jest po prostu znakomite, lepiej by ich nie ustawił 🙂
http://aalicja.dyns.cx/news/Szopki/
Jeszcze tylko dodam, że zdjęcia zrobił Jerzor swoim iPhonem, akurat wyprowadzał Mruśkę na poranny spacerek w ogródku – Mruśka zbaraniała 😯
Sympatyczne są, tylko one przychodzą nocą, w dzień ich nie uświadczysz. Pamiętam, jak Michał S. był u nas przed laty, ja na kolację smażyłam śliwki suszone, owiniete boczkiem. Poszliśmy spać, a chłopcy oglądali jakiś film. Około północy usłyszeliśmy straszne dobijanie się do drzwi kuchennych, od strony ogródka. Pogasiliśmy światła, Jerzor na wszelki wypadek złapał miotłę i wszyscy ruszyliśmy do kuchni dać odpór zbrodzieniowi.
Zbrodzieniem zbiorowym okazała się rodzinka szopów, którą zwabił rozchodzący się daleko zapach boczku
…jak zaświeciliśmy światło w kuchni, pojąwszy, kto zacz, rodzinka godnym, powolnym krokiem oddaliła się do lasu…
Słuchałam pożegnalnego wystąpienia Obamy w Warszawie, konferencji prasowej. Zdarzenia w Dallas przyćmiły szczyt NATO w Warszawie, ale z drugiej strony Obama dobrze określił społeczeństwo amerykańskie. Są tacy wolni i jednocześnie są zakładnikami tej wolności. Możesz posiadać broń – czy to jest wyznacznik wolności? Jak masz broń pod ręką, a sytuacja będzie nerwowa, prędzej sięgniesz po nią. Jak jej nie masz, najwyżej dacie sobie z oponentem po tak zwanym ryju (albo użyjecie kłonicy, o co zresztą coraz trudniej), a potem pójdziecie na wódkę, mam nadzieję 🙂
Być może Nowy ma inne spojrzenie na posiadanie broni, tj.legalność, sam dumny posiadacz winchestera! Ale nie każdy posiadacz broni jest Nowym, który broń ma do strzelania do celu, a nie do muchy, komara czy nie daj Boże człowieka, bo za to ostatnie idzie się do kicia. Ja kiedyś oberwałam w udo z pistoletu wiatrowego (ślad mam do dzisiaj), bo był pod ręką i ktoś się uczył z niego strzelać, nie patrząc, w co celuje…a byłam wtedy w wysokim miesiacu w ciąży, mogło być deczko gorzej, a tak to nabojek wbił mi się w udo i łatwo dał wyciągnąć.
Jestem bardzo-bardzo-bardzo przeciwko posiadaniu broni, z niej zazwyczaj giną niewinni ludzie, takie mam wrażenie.
Ciekawa jestem, czy w Stanach są jakieś statystyki na ten temat.
Fajne szopy, rzeczywiście wywołują uśmiech 🙂
Szopy słodkie!
Tymczasem podrzucam drogę kaszubską: http://www.eryniawtrasie.eu/19941
Erynio-ewo,
przepraszam że się wtrącam w temat dotyczący wędrówek, ale właśnie dostałam zdjęcia naszego maratończyka, o którym chyba pisałam, że zaliczył maraton himalajski. Prosz bardzo 🙂
https://photos.google.com/share/AF1QipOeYE88B92ugtRCIM6dCv9lO2IUOrKYGzHv4yUlM5CeHX2YGZQmyvPfkXopoa3HIA?key=ZG5tNnZOQ2paVXdXOFBPT1FhYlZLNkg0N1NodXVR
https://photos.google.com/share/AF1QipOeYE88B92ugtRCIM6dCv9lO2IUOrKYGzHv4yUlM5CeHX2YGZQmyvPfkXopoa3HIA/photo/AF1QipO90S2mRtPuhAaWmC_AjHuO0AMMXRkQUGgHEOfi?key=ZG5tNnZOQ2paVXdXOFBPT1FhYlZLNkg0N1NodXVR
🙂 🙂 🙂
https://photos.google.com/share/AF1QipOeYE88B92ugtRCIM6dCv9lO2IUOrKYGzHv4yUlM5CeHX2YGZQmyvPfkXopoa3HIA/photo/AF1QipO90S2mRtPuhAaWmC_AjHuO0AMMXRkQUGgHEOfi?key=ZG5tNnZOQ2paVXdXOFBPT1FhYlZLNkg0N1NodXVR
Ewo,
Wasza aktywność turystyczna budzi podziw. Chociaż widzę, że pominęliście Będomin – miejsce urodzenia Józefa Wybickiego i siedzibę Muzeum Hymnu Narodowego. Poza ekspozycją muzealną ciekawy jest także sam zabytkowy dwór i stare drzewa. Ale za to ja nie byłam w Sikorzynie, a chyba warto zobaczyć to miejsce. Nie widziałam też o istnieniu Ogrodu Botanicznego w Gołubiu i na pewno będę chciała wybrać się tam, bo uwielbiam ogrody.
Węsiory zrobiły na mnie duże wrażenie za pierwszym razem i nie ze względu na energię, bo raczej pod tym względem jestem gruboskórna, ale na historię owianą tajemnicą.
Złota Góra jest przereklamowana, a widok popsuty opisanymi przez was budowlami. A co do Wieżycy, to na pociechę powiem, że opłaty za wejście na wieżę pobierane są chyba przez cały rok. Byłam tam późną jesienią, a kasa była czynna.
Uchowało się jeszcze na Kaszubach trochę zadrzewionych dróg bocznych. No i jest sporo lasów.
A kucharze w Bytowie też pewnie chcą być nowocześni. Ruskie pierogi, mimo opinii W., dla mnie wyglądają zachęcająco.
Jak ja, obieżyświat troszeczkę, zazdroszczę wszystkim gdzie oni byli, a ja nie 🙁
Mam plan pod koniec tego roku, i z niego nie zrezygnuję, żeby nie wiem co.
Krystyno,
ja tam się nie dziwię Ewie i Witkowi, przecież co rusz w Polsce czy w ogóle w Europie są miejsca, które należałoby odwiedzić.
Tak przy okazji, to dzięki Nisi poznałam Pomorze do ostatniego krańca, pisałam o tym. Fantastyczne Warpno Nowe, koniec Polski…można sobie wygooglać na googleEarth.
Tamże pojechałyśmy na najwspanialsze pierogi z leszcza w rosole z leszcza.
„K…., jak mi brak Moniki!”
http://aalicja.dyns.cx/news/Rejs-2013/
Dzień dobry,
Widzę, że Alicja była tu bardzo aktywna dzisiaj, obejrzałem trochę zdjęć – wspomnień.
Później pojeździłem z Ewą i Witkiem po Kaszubach, przeczytałem ich wpis. Lubię Was czytać i lubię wasze zdjęcia. Dziękuję.
Alicjo – 20:08 – ja mam swoje zdanie na temat broni w USA, oczywiście dobrze by było, żeby to jakoś ukrócić, ale, o czym już wspominałem kilka razy, uważam to za bardzo mało realne. Przy milionach, milionach sztuk broni w amerykańskich domach, broni nigdzie nie rejestrowanej (jak moja) wprowadzenie nagle jakiś zakazów i przepisów nakazujących tę broń zarejestrować, gdzieś zapisać – jest utopią, przynajmniej na razie. A na marginesie – nigdy nie byłem, nie jestem i nie będę dumny, że mam coś strzelającego. Mam, bo lubię, strzelectwo było jedynym sportem, który w młodości trenowałem w warszawskiej Legii. Ale krótko, gdy przyszedł czas poważniejszej nauki, na treningi 3 – 4 razy w tygodniu nie było czasu. Wybrałem studia.
Trzy dni temu obudziłem się kwadrans po czwartej rano. Na zewnątrz jeszcze ciemno, ale po kilku minutach zaczęło się nieco jaśniej. Pomyślałem o Danuśce. Tak. tak – to prawda!
Danuśka od dawna prosiła mnie o zdjęcia oceanu. Zerwałem się, wskoczyłem w samochód z aparatem w ręku i pojechałem na pobliską plażę i zatokę. Zrobiłem kilka zdjęć wschodu słońca nad zatoką. Wszyscy to znacie, ale cztery wrzucam,
https://photos.google.com/album/AF1QipNY188RlUtkt_Q_1Ow2CN8svrG1ydQNRNjjLvIo
Dobranoc 🙂
Witam, Nowy nie udostępniłeś zdjęć.
A teraz?
https://photos.google.com/share/AF1QipPUXnv9Z_7ju2BPg-08tmf2WgolGP1OEo9c1lfMpcjkwos0mvqvowWUcMn2F6GJqA?key=VTZ2WTNUUUx3NmR3TURybUJlNnZ2WEdhTk1CLVNB
Nowy,
toteż napisałam, że wrednej komarzycy z tego winchestera byś nie zastrzelił…A w ogóle ta Twoja bronia to wielgachna i za pazuchę byś sobie jej nie schował.
Nowy, teraz tak. Ocean spokojny jak jezioro.
Alicjo,
Nie ma za co 😉
Krystyno,
Bo my dopiero zaczynamy poznawać Kaszuby. Dzięki za podpowiedź z Będominem – będzie na następny raz. Ogród botaniczny polecam jeszcze z jednego względu – właściciele sprzedają nadwyżki roślinek i można trafić na coś ciekawego. My złapaliśmy peonię drzewiastą i krzew Mojżesza. Co do pierogów, Witek nie znosi buraków w żadnej postaci, a buraki dodane do ruskich to dla niego prawie profanacja. Szkoda że nie widzieliście jego miny jak talerze wjechały na stół 😉
Nowy,
Cała przyjemność po naszej stronie 🙂
Nowy, piekny wschód słońca 🙂
Ewo, dzieki za Kaszuby, zupełnie mi nieznane, niestety.
Od trzech dni mamy upały. Wreszcie nastało lato. Wieczór tez zapowiada sie gorący. 🙂
Alicjo /23.21/,
napisałam, że aktywność turystyczna Ewy i W. budzi mój podziw, a nie zdziwienie.
Podoba mi się także, że nawet w z pozoru nieciekawych miejscach potrafią znaleźć coś ciekawego.
Wschody słońca udaje mi się obejrzeć tylko zimową porą, gdy zdarza mi się jechać około godziny 7- 8 rano do Gdyni. Ale za to teraz bardzo często oglądam piękne zachody słońca.
Dziś pochmurny dzień, ale spacer do Orłowa był bardzo udany. Wróciliśmy przed deszczem.
Nowy 🙂 bardzo mnie wzruszyłeś i niezmiernie dziękuję Ci za zdjęcia. Ocean zawsze! Fotografuj, kiedy tylko możesz i zamieszczaj!
Ewo-dzięki za kolejną porcję ciekawej lektury i fotografii.
Odbyłyśmy z kuzynką Magdą podróż sentymentalną na południowe rubieże województwa łódzkiego. Właściwie była to podróż rodzinno-sentymentalna przed wszystkim dla Magdy, a dla mnie odkrywczo-towarzysko-kulinarna 🙂
Kulinariów część 1-zalewajka radomszczańska.
Radomsko i okolice słyną ze swojej zalewajki, która bardzo przypomina biały barszcz i jest podawana z dodatkiem ziemniaków, grzybów i skwarków. W wersji jaką zjadłam w restauracji „Zodiak” w Radomsku(Magda przed wyjazdem sprawdziła, gdzie podają) skwarków nie było, ale za to zaserwowano ją w ogromnym naczyniu i ledwie zipałam usiłując te ilości zjeść do końca. Na dodatek na swoje szczęście(i nieszczęście jednocześnie) zamówiłam dodatkowo ruskie pierogi. Zupa była znakomita, a pierogi cud, mniód, malina 🙂
Cd nastąpi, ale dopiero jutro, bo muszę lecieć i oddalić się od komputera.
Krystyno,
troszkę się nie zrozumiałyśmy, bo ja też podziwiam, ale i nie dziwię się, że ich tak nosi. Jak jest ochota i warunki pozwalają, to grzechem byłoby nie podróżować. To jest pasja, też to mam 🙂
Mimo, że nie lubię latać 🙁
Krystyno – właśnie wróciłam na swoje śmieci i natychmiast zajrzałam do swoich cytryn. Mają się dobrze. Bardzo apetycznie prezentują się w słoju.
Ewo, Nowy – dziękuję za możliwość podróżowania z Wami.
Myślę, że Asia i Jolinek są tak samo uradowane jak ja, bo na Lekkoatletycznych Mistrzostwach Europy w Amsterdamie Polacy zdobyli najwięcej medali. Emocje były niesamowite. Kibicowaniu towarzyszyła herbata i domowy piernik a także ogródkowe owoce.
A w ramach przygotowań zjazdowych zakupiłam wczoraj plan Poznania.
Tam nas jeszcze nie było…
http://businessinsider.com.pl/lifestyle/podroze/najbardziej-kolorowe-miejsca-na-swiecie-dla-turystow/1l9pnz6
Kochani,
Dziękuję za tyle dobrych słów! Zapraszam również do zostawiania komentarzy bezpośrednio na naszym blogu. Przyznaję, ta ostatnia sugestia pochodzi od Witka, który poczuł się nieco… niedopieszczony 😉 .
Nowy2
10 lipca o godz. 4:39
„…wprowadzenie nagle jakiś zakazów i przepisów nakazujących tę broń zarejestrować, gdzieś zapisać – jest utopią, przynajmniej na razie.”
Nowy, Twoje „na razie” sugeruje opcję, wobec której oblatuje mnie blady strach. Mnie jest właściwie już obojętne, wiele rzeczy staje się obojętne, lecz są jeszcze wnuki!
A zobaczcie, ćwierć wieku temu niejaki Fukuyama ogłosił koniec historii.
W górę reportaże z Kaszub, koniec z komentarzami o ME 2016!
Pepegor, wiem, że to może przerażać, ale taka jest prawda. Jadąc niedawno wrzesz Stanów moje zdanie na temat broni tylko się utwierdziło. Na jednym ze zdjęć, na które chyba nikt nie zwrócił uwagi pokazałem sprzedaż amunicji w supermarkecie otwartym 24/7. Każdy może wejść o każdej porze dnia i nocy potrzebną mu akurat amunicję.
Nikt nikogo o dowód tożsamości nie zapyta.
Gorzej, gdy chcesz kupić piwo lub wino, twoja data urodzenia musi wskazywać, że masz powyżej 21 lat. W czasie wspomnianej podróży, było to chyba w stanie Iowa kupowałem butelkę wina. Poproszono mnie o moje prawo jazdy i sprawdzono, że jestem pełnoletni!!!!! Mnie – starego, siwego, grubo po sześćdziesiątce faceta!!! Trudno uwierzyć, ale tak było!!!
O tym jak trudno będzie wprowadzić jakiekolwiek ograniczenia może świadczyć ten krótki artykuł. Przeczytaj, jeśli będziesz miał ochotę.
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Miasteczko-Nelson-w-USA-wprowadzilo-obowiazek-posiadania-broni,wid,15462153,wiadomosc.html?ticaid=11757f
Wszerz powinno być!!!!!
Nowy,
kiedy jechaliśmy do Cichalów, kupowaliśmy wino w alkoholowym sklepie po słusznej stronie granicy, bo w Stanach te rzeczy są 2-3 razy tańsze, niż u nas. Kobieta za ladą poprosiła Jerzora o dowód, mimo że wiesz, jak Jerzor wygląda. Pani powiedziała, że każdego pytają o ID, bez względu na wygląd 🙄
Rozgościł się…tym razem raczył się pestkami czereśniowymi.
Czipmank stał na murku opodal i świszcząco wykazywał swoje niezadowolenie , dotychczas pestki należały do niego!
http://aalicja.dyns.cx/news/Szopki/IMG_8865.JPG
Fajne stworzonko!
A ja kilka chwil temu zrobiłem te zdjęcia z myślą o Danuśce, ale oczywiście ogląda kto chce.
To widoki z mojego podwórka gdy dzień dobiega końca.
https://photos.google.com/share/AF1QipOj8_VJWm2tfg8xHD7qkYAOOrEujfCq7d1xha6ovJ4Bn3MsZlBZlT_UT-iietz3ng?key=LVUxa1J4dWhzNlFMa092SHNpMXRfNDQ2U2M3UURR
Widoki całkiem widokówkowe.
Prosimy Redakcje Polityki o nowy wpis naszego Gospodarza a jest w czym wybierać. Dziękujemy:-)
Nowy, ładne widoki, jak zwykle w Twoim wydaniu.
Alicjo – słodkie te Twoje szopy. Wygląda, że się „przymieszkały”.
Nowy – masz cudne „okoliczności przyrody”.
Witam. Wczoraj cały dzień spędziliśmy na działce u Stasia razem z milusińskimi. Rozegraliśmy też mecz Radek – reszta rodziny (Radek wygrał a potem padł) i pojedliśmy grilloweaną kiełbaskę, kurczak, papryka pieczarki i ser w kieszonkach z francuskiego ciasta i sernik na zimo z malinami (osobiście robiłam)… bylo super… a mialo być zimno więc nie pojechałam do Ryby. Chyba wiedziałam że tak będzie
Poniżej zdjęcia z działki
https://photos.google.com/share/AF1QipPBbLmK7-cZGB7cKDcRS0Qf_sZeUchxB3TVrHkHo0nqo1gN73j0HmErTSh1sFpAOA?key=cGszR1dYMi01VTV6enlVdFh0V1IyZmxabXBkWHhR
Dla nie wtajemniczonych – to prawnuki Pyry: Nadia i Igor
Widać, że kwitnie miłość między rodzeństwem. Ona blondyneczka po mamie, a on szatyn po tacie. Fajne dzieciaki.
Nowy-z powodu tych Twoich widoków okna, to ja mam jedno zasadnicze pytanie:
czy moje widoki mogę zamienić na Twoje??? Bo Twoje widoki z okna to moje największe marzenie. Pytam jednocześnie moją Mamę(gdzieś tam na Jej niebiańskiej chmurce), dlaczego wyprowadziła się z Gdyni, bo przecież miałabym szanse na podobne widoki…. Mamo, wiem, znam odpowiedź na powyższe pytanie.
Ewo-bardzo polubiłam Witka dzięki Twoim/Waszym opowieściom. Obiecuję, że będę też zamieszczać komentarze na Waszym blogu 🙂
Dla koniarzy i nie tylko:
https://www.youtube.com/embed/0iA6Yj8Vmnw?rel=0&showinfo=0
Powoli szykuję dalsze rozdziały mojej opowieści o podróży do Radomska i Przedborza.
Pyro Młodsza-cieszę się, że „poznaliśmy” nareszcie prawnuki Pyry, bo przecież czytaliśmy nie jedną opowieść na ich temat.
Nie powiedziałam najważniejszego: Pyro Młodsza jesteś świetnym fotografem!
Fajne podwórko masz Nowy – naprawdę 🙂 Można siedzieć i patrzeć i dzień może sobie mijać. Danuśko dzięki.
Alicjo mam słabość do szopów 🙂
Widoki u Nowego rzeczywiście do pozazdroszczenia. Woda i przestrzeń działają uspokajająco.
Danuśka,
u Ciebie wcale nie jest źle, bo w pobliżu rośnie wiele drzew/ chyba także brzozy/, a na poletka doświadczalne też miło popatrzeć. Ale rozumiem tęsknoty za morzem.
Pyra Młodsza uraczyła nas zdjęciami działki i rodziny. Dzieci urocze. Igora pamiętam z pogrzebu Pyry. Działka bardzo ładna. A ostatnie zdjęcia Radzia doskonale oddaje jego stan. 🙂
Moje wiśnie nie budzą zainteresowania ptaków. Dziwne, bo zawsze musiałam odstraszać amatorów – sójki, kosy czy szpaki. A teraz spokój. Te z drzewka przeznaczam do jedzenia na bieżąco, bo nie ma ich tyle, żeby starczyło na przetwory. Konfitur w tym roku nie robię, bo mam ubiegłoroczne, ale kupię wiśnie na kompoty. Wprawdzie można kupić gotowe kompoty, ale z wiśni drylowanych, a jednak z całych owoców są lepsze.
Wrócę jeszcze do ostatniej relacji Ewy. Na jednym ze zdjęć ze starego młyna widać wianek upleciony z fioletowych kwiatków. Wydaje mi się, że to facelia, roślina, którą uprawia się na paszę, a która stanowi też pożytek dla pszczół. Asia wspominała kiedyś o miodzie faceliowym i stąd moje zainteresowanie tą rośliną. A także dlatego, że w sąsiedniej miejscowości obsiano w tym roku spore obszary właśnie facelią. Filetowe pola wyglądały bardzo pięknie, ale mało kto wiedział, co to za uprawy.
U nas widoki były takie same jak tu : https://www.google.pl/search?q=pola+facelii&biw=1067&bih=521&tbm=isch&imgil=_fZegWr5wKEILM%253A%253BsaEHcBw9IB-L8M%253Bhttp%25253A%25252F%25252Fwww.obiezyswiatka.eu%25252Fna-polach-pelnych-facelii%25252F&source=iu&pf=m&fir=_fZegWr5wKEILM%253A%252CsaEHcBw9IB-L8M%252C_&usg=__Vrj0yj2-KYhn7BVbB9URn1LJbdI%3D&ved=0ahUKEwjb8bXzrevNAhXoE5oKHSHfA3EQyjcILg&ei=3YmDV5uPNOin6AShvo-IBw#imgrc=_fZegWr5wKEILM%3A
Krystyno-masz świetną pamięć do drzew i do dzieci 😉
Na dodatek mamy jedną brzozę nawet na naszym ursynowskim trawniku. Ta brzoza jest z czasów, kiedy Latorośl chodziła do gimnazjum i w ramach akcji drzewo za makulaturę przytaskała do domu brzozową sadzonkę. Brzoza świetnie się przyjęła i rośnie do dzisiaj na chwałę i potęgę szkół, czy też gmin organizujących tego rodzaju akcje.
Opowieści z restauracji”Zodiak” w Radomsku cd:
z ogromnym zainteresowaniem czytałyśmy kartę tej restauracji, jako że znalazłyśmy tam kilka ciekawostek. I tak na przykład zwrócił naszą uwagę śledź po francusku(!) Dlaczego on ci jest po francusku skoro bracia Francuzi w zasadzie śledzi nie jadają, więc niekoniecznie mają doświadczenia w jego przyrządzaniu. Kto pyta nie błądzi zatem zadałyśmy pytanie i otrzymałyśmy krótką i całkiem przyzwoitą odpowiedź 🙂
-bo z cebulką(wiadomo, jak każdy szanujący się śledź)
-oraz najważniejsze-jest podawany z SOSEM WINEGRET!
Natomiast w rozdziale dań REGIONALNYCH figurowała kaczka po….NICEJSKU. Do tej pory nie rozumiemy, dlaczego kaczka podana z fasolką szparagową została uznana za kaczkę po nicejsku. Kucharz z restauracji „Zodiak” zna oczywiście odpowiedź na to intrygujące pytanie.
Cd nastąpi…
…w ich przyrządzaniu…
zaraz będzie burza… jest gorąco jak w piekarniku co świadczy o tym, żeby nie ufać długoterminowym prognozom pogody. A powinnam to już dawno wiedzieć – sama uczę młodzież, że pogodę da się przewidziec na 2 lub 3 dni naprzód a sama takim naiwniakiem byłam. Leżałabym teraz pod chmurką na plaży.
Dobra idę kupić coś jamnirowi na obiad
Pyro Młodsza, dzieki za bardzo ładne zdjecia z działki. Urocze prawnuki Pyry. 🙂
Danusko, ta kaczka po nicejsku to pewnie za sprawa fasolki szparagowej, której w tradycyjnej sałatce po nicejsku po prostu nie ma. :-). Dla znających francuski i zainteresowanych tematem, ciekawy artykuł tu poniżej
http://www.lemanger.fr/index.php/salade-nicoise-vraie/
Kolejnym etapem naszej podróży był Przedbórz oraz jego bliskie okolice, a główne cele naszej podróży stanowiły:
-rodzina i jeszcze raz rodzina
-spacery tudzież drobne wycieczki
-i oczywiście kugiel przedborski
Rodzina, wiadomo, co ciotka, wuj lub kuzyn, to temat na osobne i fascynujące opowiadanie 🙂
W ramach spacerów zawędrowałyśmy do Muzeum Ludowego, które wedle internetu miało być nieczynne, ale drzwi zastałyśmy otwarte na oścież i na na dodatek zaraz na dzień dobry wpadłyśmy w ramiona dyrektora owegoż przybytku. Wyplątać się z tych ramion łatwo nie było, oj nie było. Dyrektor zasłużony niezwykle dla muzeum, bo powstało dzięki niemu i dzięki jego pasji oraz zaangażowaniu, cierpi niestety w tej chwili na pewne zaburzenia osobowości, by nie nazwać tych dolegliwości w sposób bardziej dosadny. Dowiedziałyśmy się, że prowadzi od wielu lat bliżej nieokreślone badania i tylko przez niedopatrzenie oraz względy polityczne nie otrzymał do tej pory nagrody Nobla(!). W części muzeum zwanej znachorówką przeprowadził drobne badania naszych osobowości oraz określił długość naszego życia-kuzynka Magda 89 lat, ja aż 94. Zobowiązałam się zatem do noszenia wiązanek na grób kuzynki Magdy.
Po bardzo pospiesznym zwiedzeniu wszystkich obiektów (w nieustającym towarzystwie dyrektora) salwowałyśmy się ucieczką, odprowadzane jeszcze na trakt biegnący wzdłuż muzeum.
Cd nastąpi…
Natomiast zupełnie odmiennym i niezwykle ciekawym miejscem w okolicy jest:
http://www.karate.pl/inwestycja_dojo_stara_wies.php
Sezon morelowy rozpoczęty.
Miałem upiec ciasto z morelami według przepisu Pyry .
Zrobiłem ucierane według przepisu znalezionego w internecie. Ciasto wyszło bardzo dobre. Myślę, że w dużej mierze za sprawą mojego robota planetarnego z dużą rózgą do ubijania piany. Robot pracował aż miło było popatrzeć. Następnym razem ciasto zrobię trochę inaczej. W przepisie są składniki zapisane w następujących ilościach:
1 1/2 kostki masła, szklanka cukru pudru dwie szklanki mąki, sześć jajek i dwie łyżeczki proszku do pieczenia, moreli ile się zmieści na cieście. Najpierw uciera się masło z cukrem, potem dodaje się po jednym jajku, na koniec dodaje przesianą mąkę z proszkiem. Ciasto wyszło dość gęste. Moja modyfikacja będzie polegała na ucieraniu masła z cukrem z samymi żółtkami i dodaniu ubitej piany z jajek. Ciasto pewnie będzie jeszcze bardziej delikatne.
https://picasaweb.google.com/117058604526315789327/ZapraszamNaObiad#slideshow/6306097655877282466
http://kobieta.onet.pl/zdrowie/profilaktyka/porzeczki-wlasciwosci-zdrowotne-przeciwwskazania/xb13t
Krystyno – zgadza się, facelia to roślina miododajna, jedna z wysadzanych przez pszczelarzy.
Danuśko – Ty to miałaś przygody 😉
Igor – cały Tata, a Nadia – Mama 🙂
Ładne dzieci i ładne kwiatki, nie można też nie wspomnieć o Radyjku, który jest chyba w niezłej formie, rozgrywając mecze.
Na ogródku widzę czarnuszkę siewną, też kiedyś miałam, Cichalowi dałam nasiona, których jest dość sporo i które dodaje się do ciasta chlebowego. A w ogóle są to piękne, wdzięczne i subtelne kwiatki, różnokolorowe. Fajny ogród.
Mnie też się podobają moje szopki, wczoraj przychodził tylko jeden. Chciałam podejść bliżej, bo one nie są przesadnie płochliwe, poruszają się niespiesznie i z „godnościom osobistom”, ale warknął na mnie ten przyjemniaczek, żebym raczej się nie zbliżała. Pogłaskać bym go chyba nie pogłaskała, bo ząbki ma bardzo mocne, a pazurki też niezgorsze.
widokami mozna sie nacieszyc ale nigdy nie nasycic, dlatego chetnie zamienie nasz http://www.naszemiastomiedzyzdroje.com.pl/kamery/ ( stu % owy ) na bliskosc wywiewow z MisKa piekarnika.
szczegolnie po modyfikacji mieszania skladnikow 🙂
nigdy inaczej nie robilem, najpierw zoltka z cukrem, potem maslo i dodanie piany z bialkow. bialka ubijac mozna mechanicznie, ale by polaczyc toto z pozostala masa, to zalecam tylko reczne mieszanie. tak tak, efekt smakowy zapewniony 🙂
to byloby prawdziwe szczescie mieszkac w sasiedztwie MisKa 🙄 piekarnika
Rozdział ostatni-kugiel przedborski:
http://www.minrol.gov.pl/pol/Jakosc-zywnosci/Produkty-regionalne-i-tradycyjne/Lista-produktow-tradycyjnych/woj.-lodzkie/Kugiel-z-Przedborza
Mama kuzynki Magdy wspomina z rozrzewnieniem kugiel przygotowywany przez jej teściową-wersję z baraniną. Mnie natomiast poczęstowano w niedzielny poranek(!) kuglem z dodatkiem żeberek zatem wersją mocno spolszczoną. Kugiel przedborski przypomina, jako żywo, babę ziemniaczaną znaną z Kurpi czy Podlasia i wypiekaną czasem przez naszego Misia.
Misiu-podziel się koniecznie wrażeniami, kiedy już sprawdzisz swoją wersję internetowego ciasta morelowego.
Aha, przedborska rodzina poczęstowała nas mini jagodziankami oczywiście swej własnej roboty, szapo basy.
Szaraku,
podejrzewam Cię o czarną magię i inne paskudztwa typu rzucanie uroków. Moje figi w tym roku ani-ani, tylko szczycą się ładnymi liśćmi, natomiast facet, któremu 2 lata temu dałam dwie przeze mnie „rozkrzaczone” figi, ma ich od groma, owoców znaczy się.
Biorę poprawkę na to, że u niego stoją cały rok w zaszklonej części domu (taki ganek), a moje zimują w piwnicy, no ale wcześniej im to nie przeszkadzało. Musiałeś jakiś urok rzucić 🙁
i slusznie Alicjo 🙂 🙄
chwilowo nic nie da sie zmienic. musisz uzbroic sie w cierpliwosc i odczekac swoje. raz rzucona klatwa funkcjonuje az do odwolania. wlasnie jestem po kolejnym kwartalnym posiedzeniu czarownikow. czesc starych klatw odwolalismy. nowe tez wcielilismy w zycie.
ale nic straconego. przypomnij mi przed nastepnym konklawe, to wspolnymi silami odczarujemy to, co tobie szkodzi. poki co mozesz popatrzec i nacieszyc wzrok –> https://picasaweb.google.com/118399121099696213754/FigaZMakiem#slideshow/5797324184508627778
badz dobrej mysli, damy rade 🙄 🙂 😉
Kiedy następne konklawe? A nie możesz odczynić tak sam z siebie, po znajomości?
Misia zdjęcia należy oglądać z pełnym brzuchem, inaczej zaszkodzi nam skręt kiszek z głodu.
to nie takie proste Alicjo (:
zlo czyni sie wlasciwie samo z siebie, automatycznie i duzej sztuki w tym nie ma, ale odkrecic toto, to juz niezla gimnastyka. bede mial to na uwadze. pod koniec roku spotykam sie ponownie z afrykanczykiem poludniowym w zupelnie innych okolicznosciach. bede dzialal, moze nie bedzie nawet zbyt pozno by tobie ponownie figa wyrosla 🙄
Na razie mogę się podzielić widokiem z nad cmentarza 🙂
Nie jest to film na zywo jak u Szaraka ale relacja jeszcze ciepła. Ciasto już wyszło.
https://picasaweb.google.com/117058604526315789327/ProfilePhotos#slideshow/6306156387409269858
Wszystkie zdjęcia obejrzałam z przyjemnością. Ocean, chmury, ciasto morelowe, poznański ogród, prawnuki, Radek.
Facelia na zdjęciach od Krystyny wygląda jak lawenda, nasza polska lawenda 🙂
Skończyłam zwiedzanie Indonezji i takie fragmenty książki utkwiły w mojej pamięci:
„Kilka dni wcześniej politycy w Dżakarcie rozważali usunięcie języka angielskiego z programu szkół podstawowych, aby dodać więcej zajęć z religii i moralności.”
„Wspinając się na wzgórze, gdy nad nami grzmiało ciemne niebo, stanęliśmy naprzeciw ściany dewastacji. Ścięte gałęzie, zwęglone pnie drzew, wywalone do góry nogami bryły korzeniowe stopniowo wypłukiwane przez deszcz. nie ma zbyt wielu krajobrazów równie przygnębiających, co niedawno ścięty las deszczowy (…) Oddalona ściana zieleni wskazuje miejsce gdzie zatrzymały się piły łańcuchowe. To wspomnienie lasu, który stał tutaj od tysięcy lat, zanim warkot i zgrzyt, krzyki i dudnienie zmieniły go w ciągu kilku dni w postapokaliptyczne pustkowie.
Gentar przez całą drogę żartował, teraz nagle ucichł. Zapytałam czy teren, który mijaliśmy był lasem w czasach jego dzieciństwa. Zatrzymał motocykl, odwrócił się, spojrzał na mnie i powiedział:
– To wszystko było lasem jeszcze w 2006 roku .
To rok, w którym Bapak Seribu – Pan Tysiąc – doszedł tu do władzy. (…) dostarczył kapitał i sprzęt do wycięcia tysięcy hektarów lasu pierwotnego. Podzielił ziemię na działki i sprzedał za milion rupii za hektar.” (E. Pisani)
Co Wam to przypomina?
Za to w całkiem sporej miejscowości Subarai uporano się problemem wszechobecnych śmieci i to w bardzo ciekawy sposób jednoczący ludzi z poszczególnych dzielnic. Zachęcam do przeczytania książki 🙂
Alicjo może to kwestia tego że masz krzaczorki jednej płci? Cos mi tak świta chociaż z biologii bęcwał jestem. Ostatnio Inka mi tłumaczyła, że jej figi rodzą mnóstwo owoców bo żeński krzaczor z męskim są przeplatane.. może oddałaś znajomemu nie ten krzaczor co powinnaś? Moge sie oczywiście totalnie mylić.
Misiek jak ja ci zazdroszczę tego ciasta z morelami 🙂 zaraz pójdę do lodówki po przedostatni kawałek sernika na zimno z malinami.
Asiu ostatnio czytałam artykuł w Focusie ale przede wszystkim odwiedzałam strony poświęcone ekologii. To co sie dzieje w Indonezji z lasami równikowymi to większa tragedia niż deforestacja Puszczy Amazońskiej. A wszystko za sprawą palmy oleistej, z której olej jest najtańszym olejem roślinnym na świecie. W prawie wszystkich mydłach, kremach, mrożonkach (gotowych daniach), szamponach macie ten olej… najbardziej żal mi plemion „leśnych” i orangutanów
Danuśka świetnie opowiadasz 🙂 masz jeszcze jakąś regionalną opowieść? To sprzedaj.
Pyro Młodsza,
mam dwa akuratne, z których zrobiłam sadzonki dla znajomego, zresztą, w ub. roku mi owocowały.
Danuśko,
domyślam się, że to śledź solony podawany z winegretem?
Ten po francusku niby?
Alicjo-taki właśnie był, co opowiedziałam powyżej (14.28).
Pyro Młodsza 🙂 nie mam już następnych regionalnych opowieści, bo wycieczka była jedynie dwudniowa. Mam natomiast kilka zdjęć, na jednym jest stado gęsi liczące 350 sztuk. Ptaszyska żyją sobie spokojnie i szczęśliwie na świeżym powietrzu od maja do listopada(gospodarz kupuje młode gęsi w maju). Kończą swój sielski żywot na Świętego Marcina. Dowiedziałyśmy się, że nie ma żadnych problemów z ich sprzedażą.
https://plus.google.com/photos/104147222229171236311/albums/6306111030974803617/6306111065544207858?pid=6306111065544207858&oid=104147222229171236311
Danusko, zdjecia zachęcaja do poznania tego miejsca a Twoj dar opowiadania przybliża je jeszcze bardziej. Podziwiam tez entuzjazm Ewy i Witka (czy na pewno niedopieszczony? 🙂
Dziekuje za wirtualne podróże, dobre i takie, kiedy nie mozna inaczej.
Blogowiczom życzę miłego dnia.
i tak trzymaj Alicjo!!! http://a.disquscdn.com/uploads/mediaembed/images/3752/5703/original.jpg, i nie daj sie wybic z dobrego kursu rejsu.
teraz, o 9:51 juz wiem to co dawniej wiedzialem: bez znaczenia gdzie ludz mieszka, bez znaczenia czy nalezy do chrzescian, do zydow czy moslemow, bez znaczenia jakiej rasy, czy ciemno czarny czy jasno bialy, czy smierdzi kasa czy wlasna kupa. sa kobiety i mezczyzny, tacy jak ja z Alicja, ktorzy wierza w ciemna magie, czarujacych czarownikow i czarujace czarownice. i sa tacy, ktorzy do upadlego beda przekonywac, ktorzy czuja sie nieomylnymi i zawsze wiedza lepiej co jest dobre a co zle dla ludzia i dla roslinek
😛
Przygód ciąg dalszy, ale już nieregionalnych:
Dzisiejszy ranek miałam zaplanowany starannie i z zegarkiem w ręku. Przed wyjściem z domu wsunęłam na stopy moje szmaciane buty na eleganckim koturniku, które to miałam na nogach być może ze trzy razy, natomiast w szafie stały już od ponad dwóch lat. Każda szanująca się kobieta ma w szafie takie buty lub taką sukienkę 😉
Przystępuję zatem do realizacji pierwszego punkt programu-wysiadam z samochodu, idę może ze 30 metrów i czuję, że lewy but spada mi z nogi. ROZPADŁ SIĘ NA CZĘŚCI!
Cały plan runął z hukiem, wróciłam do domu, zmieniłam buty i wszędzie dotarłam spóźniona.
Danuśko – tak to jest z planowaniem. Nam najlepiej wychodzi improwizacja!
Krysiade-moje planowanie to pikuś. Mistrzem w dziedzinie organizacji, planowania i porządku jest Osobisty Wędkarz. Chciałabym, abyś kiedyś porozmawiała z nim na temat improwizacji i korzyści z niej płynących 😉
Danuśka,
Mniejsza o planowanie, ale jeżeli chodzi o pakowanie, to bezapelacyjnie przyznaję złoty medal Witkowi. W samochodzie zmieściły się:
– 4 dorosłe odsoby
– bagaże dla dwojga na 3 tygodnie wakacji (wliczając w to śpiwory, kocher, etc.)
– 2 wypchane plecaki ze stelażem (Anny i Artura)
– dwa duże wory i kilka kartonów z książkami i przetworami (od Anny i Artura), które przewieźliśmy do Polski.
https://picasaweb.google.com/104148098181914788065/GruzjaMegalityczna#6069384500300144386
Ewo-brawo dla Witka, to jest po prostu talent!
Natomiast tegoroczny złoty medal za planowanie i organizację proponuję przyznać Krystynie, która w ramach przygotowań do X Zjazdu jest zakupiła plan Poznania 🙂
Misiu – placek wspaniały, aż zapachniał. Lubię obserwować chmury. Mają czasami takie wymyślne kształty i przy odrobinie wyobraźni podziwiać na niebie obrazy wymalowane przez Naturę.
Danuśka – tak to bywa z oszczędzaniem trzewików. Swoje pantofelki-lakierki pieczołowicie przechowywałam w pudełku, by w chwili gdym wystroić się zamierzała, nie nadeszło rozczarowanie i zdumienie. Po włożeniu na stopy i zrobieniu kilku kroków lakier odpadł. Złuszczył się plackami. Też stały ździebko. Na codzień w różowych pantofelkach się „nie lata”.
Was gnębią letnie upały i burze, u nas zima w pełni. W kuchni królują dania jak znalazł na ten radosny, zimny czas: flaczki, fasolka po bretońsku i jako przerywnik leniwe pierogi.
Errata – wżarło mi „można”, powinno być:
…przy odrobinie wyobraźni można podziwiać na niebie obrazy wymalowane przez Naturę
Kocham śląską gwarę:
rower z przerzutką- rower z przeciepką 🙂
Właśnie było na ten temat w „Trójce”.
Wieści od Żaby:
Żaba jest w tej chwili w okolicach Sochaczewa, w jedną stronę wiozła zamrażarkę, w drugą będzie transportowała wialnię do zboża. Pogoda burzowo-deszczowa zatem wialnia może okazać się strzałem w dziesiątkę. Przy okazji nasza Ulubiona Koleżanka odbiera trzy wiadra wiśni do podręcznego przetwórstwa. Te wiśnie to dlatego, że w spiżarni zwolniło się trochę miejsca po mirabelkach zatem będzie, gdzie ustawiać sok. Poza tym przez Żabie Błota przetoczył się ostatnio koński rajd. Ogólnie żabine życie toczy się bez większych problemów. Tym niemniej Żaba czuje się jednak z lekka rozdeptana przez wartki strumień wydarzeń i czeka, kiedy ktoś będzie rozkładał przed nią czerwony dywan i nosił na rękach 🙂
Alino,
Wszystko zależy od definicji „dopieszczenia” 😆
o tak Echidno, jest tak jak piszesz
pieknie jest popatrzec ( w MisKa wydaniu ) na chmury, na duze i na male, ktore w wieczornym swietle nabieraja intensywnych barw.
czesto gapie sie jak przemierzaja nad moja lepetyna, zmieniaja ksztalty i kolory.
sa mi czesto pomocne w okreslaniu predkosci wiatru. po tylu latach obserwacji wiem juz bardzo dokladnie, ze jak zblizaja sie te ogromniaste trojwarstwowe, ale rowniez i dwuwarstwowe to nalezy usiekac z wody, siedziec w domu albo zabierac parasol na spacer. jak by na nie nie patrzayl, pokaz jest zawsze interesujacy. a obrazki bez chmur sa niewiele watre. no, przynajmniej dla mnie 🙄
U nas wizyta wnusi. Akurat jest po urodzinach, to zrobiliśmy poprawiny! Była też (obowiązkowo) na wystawie obrazów Ewy. Wczoraj rozpoczął sie tradycyjny już „maraton” koncertów jazzowych. Ponad dwa miesiące w kilku, ale podobnych, miejscach. Podobnych, bo w plenerze. W parkach nad Hudsonem. Bierze się krzesełka, stoliki, wino, piwo i przegryzki. Full picknik! Wczoraj park „ozdobiony” łukiem triumfalnym wyłożonym od spodu lustrzana blachą (!?) był zapełniony przeważnie starszą publiką. Jazz jest za trudny dla młodych? Przed nami siedziała… Nisia, tak podobna! Świetna muzyka (znakomity kornecista) okoliczności przyrody i wreszcie zachód słońca. Po raz setny powtarzam: Żivot je cudo!
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/6306551970348640161
Czysty, głęboki błękit też jest piękny.
U nas dzisiaj mniej więcej taki błękit, 29c w cieniu nad jeziorem, ale głębiej w ląd – goręcej.
Za Wędrowca na Szlaku!
(Leżajsk).
Wnusia nadobna, Nisia widziana od tyłu, ale na pewno by mi się skojarzyła – fryzura.
Gaszę lampkę, dobranoc 🙂
Dzień Dobry!
Danuśka, Basiu, nie zalało Was? Oglądam zdjęcia z Ursynowa po nocnej ulewie i trudno mi uwierzyć.
Cichal-zdjęcie „Kwaśne mleko” g e n i a l n e. Z wnusi piękna dziewczyna.
U nas, jak co roku jazz na Starówce: http://www.jazznastarowce.pl/index.php?a=festiwal-jazz-na-starowce-program
Małgosiu-rzeczywiście na Ursynowie, w Wilanowie i w Piasecznie sytuacja na niektórych ulicach wręcz tragiczna. W mojej okolicy spokojnie, deszcz zalał mi jedynie blat w kuchni, bo zostawiłam uchylone okno.
Cichal, bardzo ładne zdjecia. Kwaśne mleko nadzwyczajne. :-)Czy możesz pokazać więcej zdjeć z wystawy obrazów Ewy?
Też chętnie obejrzę inne obrazy Ewy, Cichal nam je dawkuje już od dawna z wolna i z ostrożna 😉
Wspólna wystawa Ewy Cichalowej i kuzynki Magdy to dopiero byłoby wydarzenie !!!
Dzień dobry 🙂 wokół mnie trochę kłopotów z nadmiarem wody. Nieczynna stacja metra, a i nieprzejezdna ulica z podtopionymi samochodami. Ale z czasem wszystko wraca do normy. Mam własny „szczyt rodzinny”, zjechały nasze dzieci, więc z lekka nieprzytomna jestem. Wczoraj odwiedziliśmy ZOO, sprawdzamy nowe place zabaw. Wystarczyło kilka miesięcy, a dzieci odmienione, z każdym dniem doroślejsze.
Basiu, courage! 🙂
Szczyt rodzinny, szczyt szczęścia ale i obowiązków. Dasz radę a nam opiszesz potem czym ich karmisz. 🙂
Zamieściłam trzy, moim zdaniem niewinne dowcipy, pojawiły się przez moment i zniknęły. Pewno jednak były niepoprawne politycznie 🙁 Oczywiście mam duże wątpliwości, czy je zapamiętam do zjazdu w Poznaniu, bo opowiedziałam bym żywym głosem, bez cenzury. Zobaczymy…
Barbaro-trzymaj się dzielnie 🙂 i sprawozdawaj w miarę możliwości.
A któż to się żartów trzyma?
Dziś takowych ponoć ni ma!
Mówić, pisać trzeba ładnie
Politycznie i poprawnie.
Dla miłośników kiszenia 🙂 : http://www.illuminatio.pl/ksiazki/sztuka-fermentacji/
Moje ogórki na zimę są już w słoikach.
Przerwa: http://widelec.org/i/55324/ 🙂
I raz i dwa i trzy: http://widelec.org/i/55379/
„Please Mr Motorist watch out for me” http://widelec.org/i/55401/ 🙂
Stanowczo za krótkie!: http://widelec.org/i/55410/
Alicjo,
🙄 masz prawo tak sadzic. jako kobieta wiesz doskonale, ze tylko szmatka zdobi ludzia. blekitne niebo bez chmurki to taka naga prawda, malo interesujaca, nie ma na czym oka zaczepic i na dodatek nic dobrego nie prorokuje. ale skoro sie upierasz, nich bedzie na twoje 😉
Cichalku, kwasne mleko powiadasz?
wg mnie to raczej, hmm, bardzo i to bardzo podobne do tego, co po kwasnym mleku powstaje 🙄 i bede obstawal przy moim 🙄
Zdjęcia są dziełem Ewy. Ona robi za aartychę. ja tu tylko sprzątam. 🙂
Wnuczka dziękuje za uznanie, ale one ino za urodę! (podoba Wam się ten rytm?)
Jest utalentowana. Pięknie pisze. Ostatnio dostała głównę nagrodę (Gold Award) za nowelę!. Jest wydrukowana w roczniku nagród Szkół Średnich stanu New Hampshire!
Puchniemy z dumy!
My z Wami puchniemy!
Ale osiągami Samanty się tu nie chwaliłeś, Dziadku! 🙂
Cichal-Ty to masz szczęście, żyjesz w otoczeniu pięknych i utalentowanych kobiet 🙂
Wygląda na to, że grzyby będą rosły, jak szalone, bo nadal deszczowo i ciepło jednocześnie. Co do kurek, to ostatnio również Latorośl nazbierała cały koszyk, gdzieś w okolicach Płońska. Jemy zatem wszystko z dodatkiem tychże-od śniadania do kolacji. Jak będą spore nadwyżki to się zamrozi.
Trzeba będzie się też zabrać za nalewkę malinową. W ubiegłym roku tak wszystkim smakowała, że prawie natychmiast ledwie zaczęliśmy degustować, to nie wiadomo jak i kiedy się skończyła 😉
Ciekawa jestem, czy Jolinek na swoich wywczasach chodzi na grzyby? Nasza koleżanka ma talent do znajdowania grzybów, nawet tam gdzie inni ich nie widzą. Zresztą ma też talent do znajdowania różnych rzeczy na ulicy, w tym pieniędzy, co oczywiście bywa użyteczne 🙂
Asiu-jak zwykle wyszperałaś świetne, stare fotografie 🙂
Asiu-specjalnie dla Ciebie, ale pewno znasz…
http://fotopolska.eu/foto/141/141721.jpg
http://fotokresy.pl/Naklo_nad_Notecia/b104709,Szpital.html?f=373687-foto
Danusiu – znam, ale bardzo dziękuję 🙂
Kilku kamienic już od dawna nie ma (wojna), na przykład nie ma tej po prawej z szyldem „Herbert Felske”.
I nie ma tej wysokiej czerwonej i „Domu Groszowego” na Rynku też nie ma (to ta biała, po prawej, w oddali).
Ratusza http://naklo_nad_notecia.fotopolska.eu/437207,foto.html też nie ma, ale to nie dzieło Niemców i Rosjan, tylko naszego BON, który zza rzeki strzelał do Niemców w 1939, a trafił w ratusz. Tak też bywa 😉
To szkoda 🙁
Sezon kurżetkowy rozpoczęty!!!
Po deszczach rosną jak głupie, z czego bardzo się cieszę. Po obejrzeniu całej defilady na Champs Élysées i wysłuchaniu marsylianki w postawie zasadniczej udałem się do moich beczek i znalazłem trzy piękne kurżetki. Jedną z nich zgrilowałem na żeliwnej patelni, posypałem tartą bułką i listkami parmezanu.
Proste chłopskie jedzenie jak mawiał Pan Lulek. W przypływie dobrego nastroju zapłaciłem za blaszkę na daszek. Za tydzień będę mógł spać spokojnie bez obaw, że coś mnie zaleje.
VIVE LA FRANCE !!!
14.07.1921 r. w Lasku Bulońskim http://gallica.bnf.fr/ark:/12148/btv1b53067987b bardzo przyjemne świętowanie 🙂
Powtórzę za Misiem: VIVE LA FRANCE !!!
Następna rodzina udająca się na świąteczny piknik (wspaniała jest ta bagietka, którą niesie mama): http://gallica.bnf.fr/ark:/12148/btv1b53067993z
Radosne świętowanie: http://gallica.bnf.fr/ark:/12148/btv1b9040711m
http://gallica.bnf.fr/ark:/12148/btv1b9048864k
http://gallica.bnf.fr/ark:/12148/btv1b9040720k
To prawda, dzisiaj jak Francja długa i szeroka ludowe bale na rynkach i innych starówkach oraz pokazy sztucznych ogni.
Osobisty Wędkarz nie jest jednak w nastroju, by dołączyć do Waszego radosnego Vive la France. Słodka Francja przysłała mu akurat dzisiaj mandat za przekroczenie prędkości w dniu 10 czerwca o godz.9.48. Do zapłaty 45 euro. Niby da się przeżyć, ale lepiej byłoby wydać te pieniądze inaczej.
Dzien dobry,
A Odsas wraz z Francja swietuje jedenaste urodziny! I w dodatku Kopciuszek na bal sie wybiera – garnitur uszykowany, u fryzjera siedzimy.
VIVE LE ODSAS! (nie wiem czy powinno być „le”?) Wszystkiego najlepszego! Postaram się wieczorem poszukać stosowną piosenkę. Jakiej muzyki Staś słucha?
Hip, hip, hurra dla Odsasa! Jeśli i garnitur i fryzjer to sprawa bardzo poważna.
Jolly Rogers-uściskaj mocno swojego sportowca.
Vive la France et vive la Pologne, ale vive Stas i vive Asia 🙂
Dobrze, że Odsas świętuje tam, gdzie świętuje, bo u nas prawie wszędzie pada deszcz. U mnie od wczorajszego popołudnia, raz mocniej, raz słabiej, ale cały czas. Wszelkie imprezy plenerowe odpadają. Przyroda jest zadowolona.
Danuśka,
cóż, mandat to niemiła sprawa, ale za to można pochwalić francuską policję za skuteczność. Szkoda, że trafiło na Alaina.
Zdjęcia zamieszczone przez Asię skojarzyły mi się z dwoma francuskimi filmami : Le gloire de mon pere i Le chateau de la mere. Widziałam je dość dawno temu w naszej telewizji i chętnie obejrzałabym je jeszcze raz. Jeśli dobrze pamiętam,wyświetlano je pod tytułem Świat mojego ojca i Świat mojej matki. Tematem jest powrót do czasów dzieciństwa na francuskiej prowincji, z jego radościami i troskami.
Jak dobra dusza wsadzi do picasy to wysle zdjecie emailem,
Zdjecie urodzinowego eleganta, oczywiscie
Najlepszego dla Asi i Odsasa 🙂
…oraz Wdrowca na Szlaku 🙂
*ę ! Wędrowca !
Odsasowi – najlepszego!!! Samych sukcesów!!!
Misiu, proszę, co to ta kurżetka? W googlu ma taki wynik:
http://galangal.blox.pl/2010/07/Kurzetki-z-kwiatkami-w-oliwie.html
Jestem przekonany o tym, że to smaczne.
Odsas: Dalej tak! Niech ci się wiedzie! I pokaż wszystkim!
Zrobiłam sałatę grecką, dzisiaj jest dzień niejedzony, ewentualnie będzie zupa chmielowa, bo sauna straszna.
Zupy, jak wiadomo, są kaloryczne 😉
W południe lunęło, ale wcześniej zebrałam rabarbar, z którego mam zrobić tę konfiturę, co to wspaniale nadaje się do serów pleśniowych wszelkiego rodzaju.
Ponadto robi się tę konfiturę bardzo szybko. Zapodam, jak wyjdzie, przepis ten:
http://madameedith.com/przepis/konfitura-z-rabarbaru/
Misio, jak wiadomo, należy na tym blogu do opcji frankofilskiej i dlatego nazywa cukinię kurżetką(courgette). A poza tym poszedł ją przecież zrywać nadal mając w uszach Marsyliankę 🙂
Jolly Rogers-nie wiem, czy masz mojego maila? Ja chętnie wrzucę to zdjęcie do Picasy.
Lecę oglądać koncert z dzisiejszego odświętnego Paryża!
Odsas serdecznie dziekuje za zyczenia. Wrocil po balu zdecydowanie mniej elegancki ale zadowolony z zycia.
Danusko,
Wyslalam zdjecia na koronajv, dziekuje.
Miałem, owszem, miałem moje filmy francuskie, które wytworzyły moją wyobraźnię o Francji, tzn. wyobraźni o sielance, z jaką ją kojarzę do dziś.
To jest właśnie głównie niedziela po, kiedy adwersarze rzucają się w wir zabawy. Tu jest nie tylko Tati, lecz, przede wszystkim, wcześniej, Rene Clair i cała masa innych. Dla przykładu przytoczę z pamięci np film pt. „My z Champinion”. Głupiutka historia wokół dużyny piłkarskiej w pewnej wsi. Tą akurat zapamiętałem. A, nie na koniec, Loui de Funes w filmie „Ani widu, ani słuchu”, gdzie łowił pstrągi wbrew wszelkim przepisom.
To chyba jest Francja wokól 14 lipca!
Danusiu – dzięki za „la” 🙂
Dla Odsasa: https://www.youtube.com/watch?v=nz7SMVYMT6k
Jolly Rogers-zajmę się nimi jutro rano, ok?
Francja to też „Mikołajek” 🙂
Jak najbardziej OK, dziekuje.
Muszę uzupełnić. że miałem dostęp do telewizji akurat wtedy, gdy TVP puszczała pęczkami stare filmy. Były to stare z Hollywoodu i w ogóle. Akurat wtedy można było zobaczyć, co pordukowali kiedyś Francuzi.
Jolly, uściski dla synka i niech mu sie wiedzie. 🙂
Za pare minut w naszej miejscowości wystrzela sztuczne ognie na zwykle ciekawym muzycznym tle. To prawdziwy spektakl. Pogoda na szczescie sprzyja.
Teraz trudno jest obejrzeć w telewizji stare, europejskie filmy. Są chyba dwa kanały, gdzie puszczają stare filmy amerykańskie, ale kino francuskie, włoskie to chyba tylko sporadycznie na TV Kultura. Szkoda.
U nas dzisiaj nie tylko pada cały czas, ale też mocno wieje.
Danuśko,
może raczej frakcji, nie opcji? Ja należę do frakcji północno-amerykańskiej 😉
Skonsumowaliśmy zupę chmielową (Leżajsk) oraz sałatę.
Jerzor był dzisiaj umówiony na rower, ale na szczęście namawiający ma robotę innego rodzaju, odpuścił wyścigi.
I bardzo dobrze – w taką pogodę?! W domu jest 23c, co w porównaniu z temperaturą na zewnątrz jest po prostu zimno 😯
Jestem mocno nastawiona na X Zjazd. Zdaje mi się, chyba prawidłowo, że jestem jedną z najstarszych stażem, albo i nawet najstarsza, jeśli chodzi o zmierzłą obecność na blogu.
I chyba na wszystkich Zjazdach byłam, oprócz „Zjazdu, który prawie się nie odbył” i w 2013, kiedy miałam trochę obowiązków domowych w Polsce i w sumie byłam prawie 3 miesiące w Polsce i okolicach.
Ja też chcę jakiś medal 🙁
Za zdrowie wędrowca na szlaku!!
Przerabiam wiśnie na sok i dżem – dżem z mirabelkami i skórką pomarańczową, usmażoną i przepuszczoną przez maszynkę (drobne sitko).
Stara Żabo – tośmy „po uszy” uwikłane w przetwórstwo domowe. W „samem sierodku” nocy przerabiałam ostatnie cytryny. Wiadomo – cytryny w syropie. Wynik: cztery słoiczki i 750ml soku.
Dwa dni temu zerwałam ostatnie cytrusy. Na krzaczku wyglądały ilościowo niewinnie, a było ponad dwa kilo. Teraz już ino kwiatki zostały.
Alicjo – Stara Żaba, sławek i inni, że o swojej skromnej osobie nie wspomnę. Jak widzisz medali powinno być kilka. Ja tam o medalu nie marzę lecz jeśli zostanie plakietka zjazdowa, chętnie o taką pamiątkę poproszę.
Dzień dobry,
Trudno mówić co na obiad gdy dochodzą następne wieści z Francji. Alinka szykowała się na pokaz fajerwerków z muzycznym tłem. Francja świętowała dzień wolności… Bandytyzm znowu górą. Jacy jesteśmy bezsilni!
Asiu – dziękuję za urywki z książki „Indonezja itd.”, świetnie wybrałaś! Jak zawsze jesteśmy w tyle, ale nie tak daleko. Na szczęście mamy co wycinać. Bardzo mi się też podoba cięcie godzin jakiś bzdurnych przedmiotów w szkołach na korzyść religii.
Książkę zamówiłem w polskiej księgarni na Greenpoincie. Trzeba trochę poczekać.
Cichal – gdzie jest wystawa Ewy, od kiedy do kiedy? Bardzo skromnie nas informujesz o wielkich wydarzeniach w Westchester county. Wnuczka piękna!
Jolly – synek niech rośnie, rośnie, a Ty żebyś zawsze była z niego dumna!
Słucham od rana wiadomości i tak, jak Nowy myślę o naszej bezsilności i rodzinach ludzi, którzy zginęli w Nicei…I co dalej, i gdzie jeszcze…?
Jolly Rogers-nie udało mi się wstawić do Picasy zdjęcia z telefonem, bo moje talenty techniczne są jednak mocno ograniczone, ale jest to:
https://plus.google.com/photos/104147222229171236311/albums/6307434386635439937/6307434403697444114?pid=6307434403697444114&oid=104147222229171236311
Naprawdę fajny chłopak z Twojego Stasia!
Echidno-plakietka zostanie, bo już została dla Ciebie odłożona 🙂
Staś bardzo elegancki i ma wspaniały uśmiech.
Wieści z Francji straszne i to na pewno jeszcze nie koniec. Najgorsze, że nie wiadomo kiedy i gdzie. To jest ta nowoczesna wojna i może dotknąć każdego z nas. Nie wiem, po prostu nie wiem jak komuś może sprawiać satysfakcję zabijanie niewinnych ludzi. Ale ludzkość zadaje sobie to pytanie już od tylu lat i nie ma na nią odpowiedzi.
Jest! Udało mi się! Jest zdjęcie Odsasa nr 2!
https://plus.google.com/photos/104147222229171236311/albums/6307494039487457825/6307494045827952498?pid=6307494045827952498&oid=104147222229171236311
Za chwilę będę sprawozdawać, bo obejrzałam dzisiaj dwie wystawy. Najpierw jednak spożyję mały lanczyk. I tu upraszam osoby troszczące się o czystość pięknego, polskiego języka, aby się nie denerwowały, bo ja też aj lawju naszą polszczyznę. Aj lawju jest oczywiście cytatem z kochanej Nisi 🙂
Dzien dobry,
Danusko, jestes wielka! Raz jeszcze bardzo dziekuje.
Za zyczenia i komplementy Odsas bardzo wdzieczny.
To co sie dzieje na swiecie tak bardzo boli.
Jolly 🙂
W Warszawie już od kwietnia gości”Titanic”:
http://titanic.cojestgrane24.pl/wystawa
Wystawa cieszy się dużym powodzeniem i w końcu nareszcie ja też się wybrałam ją obejrzeć. W zasadzie autentycznych pamiątek ze statku jest niewiele, oglądamy dużo zdjęć i rekonstrukcji, ale każdy zwiedzający dostaje na dzień dobry słuchawki i może posłuchać wiele ciekawych historii o „Titanicu” i jego pasażerach.
Poniżej mój skromny fotoreportaż:
https://plus.google.com/photos/104147222229171236311/albums/6307503997447064593/6307504042925026130?pid=6307504042925026130&oid=104147222229171236311
Dzień dobry.
Echidno,
przejrzałam archiwa i mój pierwszy wpis był 23 sierpnia 2006 roku. Pierwszy blogowy wpis Gospodarza – 1 sierpnia 2006. To mnie czyni najstarszą stażem blogowiczką nadal czynną. Z obecnych wpisujących przede mną nikogo, o to mię się szło 🙂
Nie zrobiłam wczoraj konfitury z rabarbaru, bo mi jakoś tak sklęsło, ale dzisiaj mam już wszystko przygotowane do roboty.
Co do wczorajszego dnia, podskórnie czułam i nie myślałam „czy”, ale „gdzie”. Nowy pisze „bandytyzm”, mnie się wydaje, że to nie ta skala, to terroryzm na wielką skalę.
Strach czytać wiadomości, strach oglądać wiadomości w tv.
Odsas jak młody książę 🙂
Jak już się dzisiaj zaczęłam rozglądać po tych rozległych marmurach i krysztalach Pałacu Kultury (bo „Titanica” tam właśnie zakotwiczono) to zrobiłam przy okazji ciekawe odkrycie: http://www.muzeumdomkow.pl/ Stoczyłam pospiesznie walkę wewnętrzną-żadnego dziecka pod ręką nie mam, czy wypada mi zatem zajrzeć do takiego muzeum?Wypada, nie wypada, każdy w duszy jest dzieckiem 😉 Zresztą należy się do tego głośno przyznać kupując bilet w kasie i wtedy otrzymuje się zniżkę w wysokości 5 zł. Akurat starcza na kawę po wyjściu 🙂
Domki są przeurocze, co tylko w niewielkim stopniu oddają zdjęcia. Oglądałam je w towarzystwie młodych mam oraz ich dzieci i czułam się….. słodko i beztrosko.
Koleżanki Warszawianki-zajrzyjcie tam koniecznie z wnukami albo bez. To powrót do lat dzieciństwa i uśmiech na twarzy od pierwszego do ostatniego eksponatu.
https://plus.google.com/photos/104147222229171236311/albums/6307518665034172417/6307518672885678498?pid=6307518672885678498&oid=104147222229171236311
Alicjo- za chwilę X Zjazd, a pod koniec sierpnia 10 rocznica Twojego blogowania.
Na pewno masz powód do dumy, a my wszyscy do wychylenia lampki szampana 🙂
Okazja, okazja 🙂
Nie chodzi o powód do dumy, to przypadek, że akurat weszłam na coś, co dopiero powstało, i już nie wyszłam 😯
Niedługo potem Pyra zastukała… X rocznica nastawia wspominkowo 🙂
W sumie ciekawe, kiedy ja dolaczylam i w ktorym zjezdzie bralam udzial. Nie pamietam juz.
W drugim na pewno – na kurpiach, przyjechałaś z Panem Lulkiem.
*Kurpiach
Dziekuje 🙂 nie bylam pewna, czy to drugi czy juz trzeci byl
http://aalicja.dyns.cx/news/Kornik-4/IMG_2518.JPG
To mniej więcej wszyscy uczestnicy I Zjazdu, Sławka brakuje na zdjęciu, chyba on zdjęcie robił.
A tu Kurpie 🙂
http://aalicja.dyns.cx/news/Zjazd-2008/
Nie znaleziono żądanego URLa na tym serwerze. Odnośnik na „>referującej stronie wydaje się być nieprawidłowy lub nieaktualny. Poinformuj autora „>tej strony o problemie. Jeśli wpisałeś URLa ręcznie, sprawdź, czy nie się nie pomyliłeś.
yurek,
zaraz dam Jerzoru do sprawdzenia, o co chodzi.
Wczoraj Francja, dzisiaj Turcja 🙁
Ciasto zrobiłem zmodyfikowane. zaniosłem sąsiadom pół blaszki i wzbudziło zachwyt. Jest bardzo puszyste, delikatne i pięknie pachnie oraz rozpływa się w ustach. Mała przyjemność w ciężkich czasach.
Zamach stanu w Turcji?
Erdogan nie był zbyt dobrym prezydentem, ale co ten wojskowy przewrót oznacza to się dopiero okaże.
Erdogan chciał zislamizować Turcję. Na pierwszy rzut myśli – może Turcy akurat tego sobie nie życzą. Na drugi rzut – nigdy nie jest dobrze, gdy wojsko przejmuje władzę, bo nigdy nie wiadomo, co z tego wyniknie. Zobaczymy.
Erdogan wzywa ludzi do wyjścia na ulice. Czy on chce rozlewu krwi, wojny domowej? Sam jest bezpieczny, na wakacjach, a ludzie mają się dla niego poświęcać. I za co? Za te coraz bardziej autorytarne rządy, zmianę świeckiego państwa w coraz bardziej religijne, naloty na wioski kurdyjskie zamiast na obozy islamistów.
Dla humoru…
https://i.imgur.com/IOyGbe0.gifv
Za zdrowie wędrowca na szlaku!
Zamroziłam nieco fasolki szparagowej, zapomniałam kupić słoiczki na dżem wiśniowy – zrobiło się tego z 8 litrów – pojechałam zawieźć sukienki do pralni, mam zaproszenie na wesele na następną sobotę, Ola wychodzi za mąż, ale nie za Pawła od Oli, tylko za nieznanego mi jeszcze Konrada, ślub i wesele w okolicach Mińska Mazowieckiego. Miałam jechać z Agą, ale ta chce unikać wstrząsów, chyba kolejne wnuczę w drodze, nie wiem czy się cieszyć, czy martwić?
Yurek,
u mnie wszystko gra…może by ktoś sprawdził te sznureczki, czy u was działa?
„Mi” tam działa. Oba linki.
Dzięki, echidno.
Lecę na zakupy, Jerzor znowu znienacka zaprosił gości 🙄
U mnie też działa.
Zamach się nie udał, bo jak piszą, nie mógł się udać, a że zabito około 60 osób, to polityków nie wzrusza.
Jolly,
młody wygląda świetnie. Choć ma dopiero 11 lat, to już widać, że będzie z niego przystojny mężczyzna.
😛
no to ladne glupoty tutaj sa wypisywane. 😛
kazdy narod ma prawo w wolnych wyborach decydowac co i jak 😛
wstyd mi za za niektore wpisy na tym blogu 😛
Helenka juz nie ma sily klepac na te glupoty co tu wypisuja. a szkoda 🙄
Oj szarak, szarak…
każdy ma prawo do swojej opinii, podobnie jak każdy ma prawo głosować, jak chce.
Wstydź się za siebie, nie za innych.
to, co jest tu wyklepywane droga Alicjo, to nie jest zadna opinia lecz poglady. 😛
ale masz prawo nie kumac 😛
echidno 🙄 „Mi” –> tez dziala 🙂
Opinia czy poglądy – dla mnie tożsame. Dziękuję za pozwolenie niekumania, właśnie miałam zapytać, cóż Cię tak wzburzyło, bo jak się mówi „a”, to wypada powiedzieć „b”, żeby wiadomo było, co kumać, a co kumkać 😉
O, szarak wziął się za poprawki językowe…uważaj szaraku, bo możesz pożałować 😉
Wypchnęłam Jerzora na rowerek, żeby mi się nie pętał tutaj, jak ja coś robię, a do zrobienia mam już tylko obiad, posprzątawszy sobotnio wszystko.
Jerzor zeżarł puchar lodów i ochoczo pojechał zrzucać kalorie, hahaha…
Odpoczywam przy Leżajsku.
szaraku – cieszę się, że „Ci” też. Działa.
Ty Alicjo nie tylko odpoczywasz przy Leżajsku. Jerzor zrzuca, a TY „chyćko” podnosisz. Te kalorie. No bo to ponoć piwko tuczy, oj tuczy, Szczególnie przy przepoczywanku.
Echidno,
donoszę, że w przeciągu 40 lat, zakładając, że te 22 to już byłam całkiem dorosła, nie bardzo zmieniłam swoją wagę, nigdy nie „przytywam” wielce i nigdy nie czuję, że powinnam zrzucać wagę.
Piwka nie piję skrzynkami, nie działa na mnie paskudnie, wręcz przeciwnie, gasi pragnienie albo jest dobrym napitkiem przy długich posiedzeniach.
Ja już jestem w tym radosnym wieku, że prawdopodobnie moje gabaryty niewiele się zmienią, nieważne, czy jedno piwko, czy cztery.
p.s. Jak myślisz, energiczne ogarnianie chałupy nie wymaga odpoczynku i odpoczynku z piwkiem?
Mnie się zdaje, że straciłam sporo kalorii przy sprzątaniu i należy mi się chwila odpoczynku i piwko 🙂
Jezdem światkiem (szarak popraw, albo poproś Helenę), że Alicja nie przybywa od piwa!
Dzięki Ci Cichalu za potwierdzenie 🙂
Idę wrzucić trochę urody na twarz, zanim pieczeń ze śliwkami dojdzie. Gościem będzie taki jeden i jego pani:
http://geol.queensu.ca/isotope_lab/people.html
Izotopy, psiakość, nie wiem, z czym to się je i czym, mam nadzieję, że nie przyniosą na deser? 😉
Gdyby ktoś chciał polecieć w dół tej listy, to Brian Joy jest Bywszym Personelem naszej Mrusi i do niego Mrusia wraca na czas naszych wyjazdów 🙂
Pozdrów Panią Kwiecień!
April to imię, Cichalu, a ja wytłumaczyłam, że panienką będąc, to było moje nazwisko panieńskie 😉
Prosiaczek vel Mrusia omal nie sprzedała się Kurtowi, dziwka jedna 🙁
Pani Kwiecień Genowefa, moja piękna Mama, już od paru dobrych lat mnie nie rozpoznaje i lepiej nie będzie, z roku na rok jest coraz gorzej, bo to ta wredota, Alzheimer, zdiagnozowana. Mama ma 84 lata.
Cichalu, tyżeś zdrów jak dąb! Ewa też! I nie schodźmy z tej drogi!
Obyśmy zdrowi byli, pamiętajcie!
http://aalicja.dyns.cx/news/Mama4.jpg
„kazdy narod ma prawo w wolnych wyborach decydowac co i jak” – i owszem, a wybrana władza ma prawo rządzić – tyle że zgodnie z prawem. W przypadku Erdogana zachodzą uzasadnione wątpliwości, co do jego praworządności: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114881,20412428,prawie-3-tys-aresztowan-sedziow-po-probie-zamachu-stanu-w.html#MTstream
Źle mnie zrozumiałaś Alicjo – to był żart słowno-sytuacyjny: Jerzor zrzuca, Ty podnosisz. Ot i tyle.
Nadal nie rozumiem, Echidno 🙁
Ale rozumek mam maleńki, więc nie przejmuj się 🙂
Wczoraj na włościach też mieliśmy gościa, ale w zasadzie nie wiem, czy można gościem nazwać kogoś, kto zakasuje rękawy i mówi-Kochani, pozwólcie, że zrobię zakupy i ugotuję to wszystko po swojemu. A zaczęło się od niewinnego zakupu dwóch opakowań świeżych muli. Koniec świata, teraz w Wyszkowie, w tamtejszej”Biedronce”można kupić świeże małże. Przy okazji nadmienię, że w Wyszkowie(niecałe 30 tys mieszkańców)są trzy Biedronki, Kaufland, Tesco, Lidl oraz inne mniej lub bardziej drobne sklepy na każdym kroku.
Osobisty Wędkarz planował, jak zwykle, przyrządzić te mule po swojemu, to znaczy w białym winie z czosnkiem i zieloną pietruszką. Kolega Wojtek, zwany umownie gościem, wziął jednak sprawy w swoje ręce. Zakupił seler naciowy, por, marchewkę i mazowiecki czosnek. W zasadzie dodałby do całości jeszcze cebulę, ale z wiadomych względów tego nie zrobił.
Jarzyny drobno w kosteczkę ciach, ciach i na masło z odrobina oliwy. Kiedy lekko zmiękły chlupnął szklankę białego wina, poddusił, dodał mule i zalał śmietaną. Chwila na ogniu i natychmiast na stół. Ten boski sos można odcedzić i z upodobaniem moczyć z w nim bagietkę. Tak na deser 😉 To oczywiście wersja dla tych, co nie tyją albo tyją i się tym nie przejmują 🙂
Danuska, jeszcze troche i w co wiekszym sklepie beda slynne osmiorniczki i kazdy bedzie mogl zjesc .
Elapa,
Mrożone ośmiorniczki bez problemu można kupić w Lidlu, Tesco czy Kauflandzie 😉
Zjadłabym mule w takim sosie, Danusko. 🙂
My kolejny juz raz jemy świeża kapustę, ktora dostaje od zaprzyjaźnionej sąsiadki.
Na deser było ciasto z rabarbarem, tym razem z naszego ogródka. Bedą tez wkrótce pomidory, które pielęgnuje mój syn. Od kilku dni jest tak gorąco, ze trudno cokolwiek robic w ogródku a chwastów jest co niemiara.
Danuśko – dzisiaj a związku z naszym pięćdziesiecioleciem miałam dzisiaj gości. Jednym z dań były cukinie podane na Twój sposób. Wszyscy byli zachwyceni. Musiałam podawać przepis. Dzięki!
… jedno „gości” proszę wykreślić.
… nie „gości” lecz „dzisiaj”. Zmęczona jestem.
Alino-zapewniam Cię były świetne!
Krysiade-bardzo się cieszę 🙂 Przy okazji opowiem o tym mojej teściowej, bo to przecież jej przepis, będzie jej miło.
Nieustające zdrowie naszej wiecznie młodej pary-Krysiade i Przybocznego oraz
za nasz blog, oby rósł w siłę, a ludziom żyło się dostatniej! Chłe, chłe….
Jakby tak pogrzebać w historii, to jeszcze parę stosownych haseł można by przypomnieć i odświeżyć 😉
Przyłączam się do toastu Danuśki 🙂
I dodam, że też zasmakowałam w cukiniach na sposób Danuśczynej Teściowej. Pozwoliłam sobie nawet na lekką modyfikację i zamiast cukinii użyłam bakłażana, też pyszne, a jeszcze na plasterki bakłażana położyć mozarellę w małych strzępkach i polać tym właściwym sosem…
Również przyłączam się do toastu 🙂
Teraz z innej beczki. Wybieram sie w tym tygodniu do Biebrzańskiego Parku Narodowego na klika dni żeby zobaczyć się z siostrą i Matrosem. Uparkli się żeby zobaczyć łosia a ja kocham przyrodę, dzicz i łosie. Ma ktoś jakieś wypróbowane miejsce? Szukam gospodarstwa agroturystycznego które przyjęłoby 6 osób za nie duże pieniądze.
Zobaczyć łosia w jego środowisku to rzeczywiście przeżycie. Zdarzyło mi się to sporo lat temu w lesie za Wejherowem. Duży kompleks leśny to Puszcza Darżlubska, ale nie znam nikogo, kto by na co dzień używał tej nazwy. Jechaliśmy drogą leśną na parking, a łoś przebiegł przed nami.
Ośmiornice mrożone bywają nawet w Biedronkach, wprawdzie nie zawsze, ale widywałam je tam. Ciekawe, czy mają powodzenie.
Muli nie mam, ale mam seler naciowy, który kupiłam, chcąc sprawdzić, czy tym razem będzie mi smakował. Moje koleżanki jedzą go nawet na surowo jako przegryzkę. Mnie nadal nie smakuje i chyba wreszcie to sobie zapamiętam. Żeby go nie wyrzucać, może uduszę go z innymi warzywami. To jednak warzywo nie dla mnie.
Żadna gospodyni nie pochwali się, że gościom smakowało coś gospodyniowego – ale jak chwali, że czyjś przepis miał wzięcie, to znaczy, że naprawdę miał 🙂
Jerzor od jakiegoś czasu wymyślił przystawkę przedobiednią, która po raz kolejny wczoraj znalazła uznanie. Otóż talerz kabanosów, plasterki różnych polskich kiełbas, trochę goudy dla wegetarian na wszelki wypadek, do tego bagietka pokrojona, osełka masełka. I po kieliszku dobrze zmrożonej wódki polskiej – wczoraj była Luksusowa, ale przelana do bardzo reprezentacyjnej butelki po wódce, którą kiedyś przywiozłam z Ojczyzny:
https://www.masterofmalt.com/vodka/wratislavia/wratislavia-vodka/
Szczerze mówiąc, żadne z nas nie jest koneserem wódki i każda wódka czysta ma ten sam smak dla nas, a nasi goście tym bardziej nie poznaliby się na oszukaństwie. April piła wódkę pierwszy raz w życiu i pochwaliła, że jest „very smooth”, czyli gładko wchodzi 🙂
Zatem nie skończyliśmy na jednym kieliszku, bo co będziemy gościom żałować. Butelkę zachowujemy do dalszych oszukiwań i Jerzor zażądał, żeby wymyślona przez niego przystawka weszła w tradycję tego domu. A czemu nie? Coś innego od zwykłych koreczków serowych, krakersów i winogron.
Muszę dodać, że nasza Mrusia ma wzięcie, geologiczna ci ona jest, począwszy od nieżyjącego już prof.Roedera, potem przechowywał ją Brian Joy, a teraz Kurt chce, że jak będziemy gdzieś po świecie się szlajać, to on i April chętnie ją wezmą na przechowanie. Niestety, Mrusia pokochała Kurta, nie dziwię się, wszak to młodsza odsłona Jacka Nicholsona, co mu przed laty powiedziałam, uczestnicząc w parapetówie jego pierwszego domu 20 lat temu. I ostatniego, jak na razie.
Bardzo udatna podobizna, Kurt też zapuścił bródkę tego typu 🙂
https://www.google.ca/imgres?imgurl=http://www.lynettemcneillstudio.com/wp-content/uploads/2016/06/jack-nicholson.jpg&imgrefurl=http://www.lynettemcneillstudio.com/jack-nicholson-acting-jack-part-1/&h=1200&w=1600&tbnid=BRqmQuFUqY3qgM:&tbnh=150&tbnw=200&docid=m59_TwEI-MQcHM&itg=1&usg=__BbvQu5FrHOeMf4pCg–JIm1cvEM=
Danuśka,
obydwie wystawy bardzo ciekawe. Krótką relację z wystawy o Titaniku widziałam w telewizji. Nie dziwę się, że cieszy się dużym powodzeniem.
Dziś byłam na urodzinach wnuka/ przyspieszonych, bo urodzony jest na początku sierpnia/. Jak wiadomo tym, którzy bywają na takich uroczystościach, tortów już raczej nie piecze się w domu, lecz zamawia w cukierniach, które oferują najrozmaitsze wzory. Tym razem był to piękny zielony smok pokryty łuskami. Ogień buchał nie z paszczy, ale z rurki na grzbiecie. Nie nacieszył nas długo swoim wyglądem, bo został szybko pochłonięty przez biesiadników.
Wyglądał tak : http://torty.tdeker.pl/kreatywne,6,pl.html#43
O la, la, la! To a propos tego zielonego smoka!
Pyro Młodsza-nie podpowiem Ci niestety żadnego agroturystycznego adresu z tamtych rejonów. Pamiętam, że my zatrzymaliśmy się na dwie noce w jakimś niewielkim hoteliku. Wieczorem nie dało się niestety posiedzieć w ogrodzie z powodu ogromnej ilości komarów. Pamiętaj zatem koniecznie o środkach na te koszmarne bestie.
Salso-proponuję zatem kolejny toast za nasze własne talenty kulinarne oraz talenty naszych mam i teściowych 🙂
Krystyno-seler naciowy ma albo zadeklarowanych entuzjastów albo zdecydowanych przeciwników.
Cytat z Bożeny Dykiel
„bo jak nasze kobiety nie będą chciały rodzić dzieci, to zaleje nas zupełnie inny naród”.
Znaczy – pisarze do piór, kobiety do rodzenia!
Jak mi ktoś nie wierzy, to niech przesłucha Jurka Owsiaka sprawozdanie z Przystanku Woodstock, bardzo smutne zresztą, a zaraz potem występuje pani Dykiel ze swoim przedziwnym przesłaniem, a miało być o raku u kobiet…
http://muzyka.onet.pl/koncerty/debata-onetu-muzyka-buntu-jurek-owsiak-o-rockowym-buncie/cz66lt
Dobry wieczór.
Długo mnie nie było.
Teraz komunikat zjazdowy.
Lista uczestników.
Każdy dostanie identyfikator umożliwiający wejście/wjazd na teren Ośrodka.
Jeżeli kogoś pominęłam lub chce się dopisać, proszę o danie głosu.
Pani Basia
Dorota z sąsiedztwa
Pyra Młodsza
Lena
Jolinek
Danuśka
KrysiaD
MałgosiaW
Mąż Małgosi
Kuzynka Magda
Krystyna
Salsa
Alina
Alicja
Jerzor
Miś
Eska
Stara Żaba
Nowy
Paolore
Brzucho
Sławek
Pepegor
Inka
Lucjan
Ja
Nowy
Danuśka, pamiętam o patisonach, ale jeszcze ich nie ma i nie mogę przetworzyć.
Znaczy małych nie ma.
Pani Dykiel ma u mnie przechlapane od czasu „pożydzenia”. Teraz ma przechlapane do kwadratu.
Bardzo się cieszę, że tyle nas będzie, a szczególnie się cieszę na tych, których dawno nie widzieliśmy. Prawie powtórka z drugiego Zjazdu na Kurpiach 🙂
Bardzo się cieszę na spotkanie z Basią i Dorotą z sąsiedztwa, PaOlOre, Brzucho, bo ich dawno nie widziałam!
Jeszcze o coś poproszę – otóż o adres XZjazdu, to ważne.
Może komuś będzie blisko dojechać na chwilę, a niekoniecznie wpisywać się w całość?
Alicjo, ul. Bydgoska 4a. Lucjan/Inka będą dowozili z dworca kolejowego.
Warszawianki, to żabi skok od Hyćki.
„Jeszcze będąc na Woodstocku, pan Jan zaproponował, by jakaś organizacja zgłosiła Jurka Owsiaka lub całą Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy do Nagrody Nobla. – Za ten właśnie Woodstock i przede wszystkim za styczniową pomoc. Czas najwyższy, żeby świat się o tym dowiedział, mamy przecież już dwudziestą którąś edycję. Jestem przekonany, że Akademia Królewska przyznałaby mu tę nagrodę.”
Ja za!
Danuta Rinn!
http://film.onet.pl/artykuly-i-wywiady/danuta-rinn-pamietaj-o-mnie/4xkt7f
Z Danusią pracowałem dwa lat! Krakowianka. Znaliśmy się 100 lat! Pyyyyszna kobita. Bywałem u Niej na Czerniakowskiej.
Macie Panie pretensje do Dykiel. To dość proste. Jeśli dzietność w danym kraju spadnie poniżej 2.1, to jego kultura wcześniej czy później zaniknie. Zastąpi ją inna. Tak jest od początku świata. Ja miałem dwoje dzieci. A ile Wy? Kto zastąpi nas, wymierających? Europa ma dzietność od 1,3 – 1,8. Arabowie 8,1. Jaka kultura zapanuje w Europie za ca 50 lat? Nie ma się co obrażać. Wystarczy policzyć. Alejkum salam! 🙂
Pani Dykiel ma tylko dwoje dzieci, reprodukcja prosta. Mam pretensje o sposób, w jaki ona to powiedziała. Ja się obrażam, a gdybym była młodsza, to bym z panią Dykiel podyskutowała na ten temat.
Panowie dzieci nie rodzą, tylko robią, a to zajęcie należy raczej do przyjemnych, nie mówiąc już o tym, że przez dobrych parę lat to kobiety zajmują się wychowywaniem piskląt.
Moje dziecko wspiera kulturę amerykańską, chociaż urodziło się w Polsce. Arabowie? To dość pojemne słowo.
Nie ma się co martwić, i tak Chińczycy nas czapkami nakryją, bez względu na odgórne zakazy, ile mogą mieć dzieci – i tak się mnożą 🙂
Z tymi Chińczykami to