Wiejskie śniadanie
Sezon wiejski już zainaugurowany. Do Warszawy wpadamy tylko z musu i to jak najrzadziej. Aby nie czuć się samotnie (zwłaszcza po bujnym towarzysko okresie karnawału) zapraszamy przyjaciół na kolację ze śniadaniem. I wtedy dopiero okazuje się jakim ważnym jest ono posiłkiem.
W książce Waldemara Baranowskiego „Kuchnia i stół w polskim dworze” znalazłem wiele inspirujących opowieści także i na ten temat.
„Śniadanie zastawione w jadalni spożywano koło godziny dziesiątej. Menu było bardzo różnorodne, od tradycyjnego, obfitego, podawanego na gorąco, po lżejsze, złożone z pieczywa, wędlin, serów. Jak podaje Gołębiowski, <z rana zaraz używane było: grzane piwo z cukrem, z jajami lub imbierem, potem nastała kawa. Śniadanie stanowił bigos hultajski, zrazy, kiełbasa, rzodkiew, masło, szynka, salcesony, ozory; mnóstwo konfitur, cukrów i wina>. Niemcewicz wspomina takie śniadania na dworze Karola Radziwiłła w Białej Podlaskiej: <rano czyś przyszedł na pokoje, czy do marszałka, czy do rezydenta lub urzędnika dworu, zastawałeś śniadanie z kiełbas, zrazów, hultajskich bigosów, piwa, miodu i wina złożone; jadł i pił kto chciał i wiele chciał>.
Pasztet z mięs mieszanych i zająca
Popularne książki kucharskie propagujące „kuchnię polską” wymieniały potrawy odpowiednie na śniadania; wydana w 1847 roku Wydoskonalona kucharka proponowała: <śledzie zaprawione i pieczone, bigos myśliwski, potrawki z kiełbasami, potrawki z kuropatw, cynadrów, grzybów białych borowików i rydzów solonych lub świeżych, bliny rosyjskie, jaja sadzone, jajecznicę mleczną i z cukrem>. Nie sposób zestawić jednego, uniwersalnego śniadaniowego menu, bo w różnych miejscach kraju jadano odmiennie. Około 1900 roku w jednym z litewskich dworków w Natalewku śniadanie mogło wyglądać tak, jak zapamiętała je z dzieciństwa Maria Janiszewska: <Tryb życia naszego na wsi był raz na zawsze ustalony. Budzono nas o ósmej rano, jedliśmy śniadanie, na które składały się same wiejskie przysmaki: doskonały czarny chleb, świeże bułeczki, niepowtarzalny w swojej jakości biały ser, masło i najlepsza rzecz na świecie – wiejska wędlina, sławiona litewska szynka, polędwice, salcesony>.
Jakże odmienne było śniadanie dla dzieci w pałacu w Małej Wsi pod Grójcem, wspominane przez Zdzisława Morawskiego: <Dostawaliśmy po kubku zbożowej kawy z mlekiem oraz po dwie czy trzy pajdy chleba posmarowanego masłem i twarogiem, czasem miodem czy domową marmoladą. Wszelka wędlina uważana była za jedzenie wulgarne i niezdrowe. Szynka, kiełbasy czy pasztet pojawiały się na stole raz do roku – na święcone, czyli na Wielkanoc. Natomiast smalec ze skwarkami i jabłkiem czasem zastępował masło>.”
Dobrze, że też można wybierać czy śniadanie będzie mniej czy bardziej obfite, mięsne czy raczej z przewagą nabiału. Najważniejsze zaś, że podawane na przeszklonej werandzie daje złudzenie zasiadania przy stole wprost w lesie. A wszystkie produkty są z pobliskiego kurnika, obory, własnej wędzarni i serowarni. Po takim posiłku i pożegnaniu gości, można z przyjemnością siadać do pracy.
Komentarze
Bardzo lubię śniadania w letniej chatce. Co prawda nasza weranda to raczej ganek, zadaszony, ale nie przeszklony i można zasiąść wygodnie przy sporym stole. Często, z powodu porannego chłodu, owinięta wełnianym szalem, rozgrzewam się herbatą kontemplując poranne odgłosy lasu i pobliskiej łąki. I rzeczywiście, w takich okolicznościach przyrody nawet zwykłe jajko na miękko, czy biały ser z miodem smakują zupełnie inaczej, czyli – wybornie 🙂
Jako „podczytująca”, a raczej „regularnie czytająca”, ośmielam się spytać, czy ktoś wie, co się dzieje z Pyrą. Jej nieobecność powoduje wyraźną lukę (wydaje mi się, że nie tylko w moim odczuciu), a poza tym jest niepokojąca.
Wiedziałam,że nadejdzie ten moment i że trzeba się będzie przyznać do mej słabości.
Bardzo często w drodze do naszej wiejskiej chaty wstępujemy do miejscowego sklepu,
by uzupełnić zakupy.Tuż przy kasie jest lada z deserami i praktycznie zawsze w naszym koszyku lądują jeszcze na koniec dwie rurki z kremem 🙂
Te rurki są znakomite-z kruchego ciasta,wypełnione bitą śmietaną i kremem toffi.
To taka nasza śniadaniowa,albo drugo śniadaniowa nadbużańska premia 😉
Leno-nieobecność Pyry to wynik ostatnich,że tak to dyplomatycznie nazwę „zawirowań”.
Poza tym nasza Koleżanka ma się dobrze.Mam nadzieję,że wkrótce do nas powróci.
Oby jak najszybciej !
Mnie tez brakuje i to bardzo Pyry .
Dzień dobry.
Barbarze spóźnione życzenia urodzinowe; późno ale serdecznie.
Pyra najpierw musiała pomyśleć co i jak zrobić żeby uniknąć kopa z oślej nogi i doszła do wniosku, żeby pisać przed południem to pora w miarę bezpieczna dla starszej pani o pseudonimie „towarzyszka”. A zawsze mówiłam, że z byle kim sobie nie towarzyszę.
Poza tym ubezpieczającym myśleniem zamieniłam ostatnio kuchnię w niewielką, domową przetwórnię i spod mojej ręki wyszły pasztety w ilościach…na trzy rodziny + zapas mrożony na kilka miesięcy, 300 faworków (z pomocą Młodszej bo to do szkoły na międzynarodowe podsumowanie Komeniusa za ub.r.) zamarynowałam też schab i karkówkę na wędliny długo dojrzewające; jutro wieczorem pójdą w pończochy i zawisną, żeby dojrzeć. Trzeba też było dokonać stosownych zakupów i poumawiać się z paniami w sklepikach na dostawy ekstra (ozór, cielęcina, golonka tylna w całości). Młodsza odbiera dzisiaj paletkę jajek, większość mięsa na białą kiełbasę już mam,, jelito w lodówce – przeżyjemy.
Pyro 🙂 Dobrze, że jesteś!
Ach, Danuśko 🙂 jak ja Cię rozumiem, podobne słabości mną targają…
Efekty tych nieszczęsnych blogowych zawirowań odbieram również ze smutkiem. Mimo miłego przyłączenia się ciekawych i sympatycznych osób, co bardzo cieszy, to coraz częstsze odchodzenie od naszego stołu stałych bywalców co najmniej niepokoi.
Pyro – ciesze się, że jesteś i to z przemyślaną bezpieczną (?) strategią działania. Jesteś potrzebna także tu – na blogu.
Danuśka, dziękuję za błyskawiczną odpowiedź – przeczytałam ją równie błyskawicznie, ale zareagować mogłam dopiero teraz.
Pyro-zawsze pamiętaj o tym,że masz na tym blogu całe grono wiernych przyjaciół i sympatyków.To jest cenne i najważniejsze 🙂
Witaj Pyro i nie ulegaj szantażowi. Każda pora dla Pyry jest dobra jeśli tylko chcesz coś nam powiedzieć. A jako uczestniczka i innych blogów „Polityki” wiesz dobrze, że nasz i tak jest najbardziej kulturalny i pełen łagodności. Oczywiście jest to zgodne z teorią względności, której dowcipnej acz ordynarnej wersji publicznie nie przytoczę.
Pyro, widze, ze jestes ” kobieta pracujaca i zadnej pracy sie nie boisz „. Ciesze sie, ze sie odezwalas. Dla mnie dzien bez Pyry jest troche smutny.
Pyro,
Twoje wpisy czytam z przyjemnością o każdej porze.
Uff, wróciła.
Może wyjdzie głupio – Pyro, gdyby nie to, że moja mama nie żyje, byłabym pewna, że to ona pisze na blogu. Odnajduję w Tobie jej cechy, poglądy, opinie i mądrość życiową. Tylko gotować nie lubiła 🙁
Miło usłyszeć dobre słowo.
Ja właśnie w charakterze królika doświadczalnego zjadam kromuchę z troszeczkę nietypowym pasztetem. Nietypowy jest zaś z kilku drobnych powodów – nie ma w nim gałki muszkatołowej, jest natomiast suszona szałwia prócz innych przypraw i ma znacznie więcej suszonych borowików, niż ten przysłowiowy „1 grzyb”. Jest smaczny, trochę za mało słony, odrobinkę. Z marynowaną śliwką – świetne drugie śniadanie.
Pyruniu, smutno było bez Ciebie!
Teoria względności – wierszem
Pyro – Ty się bawiłaś, a mnie Kot podrapał. Z drugiej strony to dobrze, że Pyra Młodsza ma Pyrę Starszą. Wygląda na to, że nie tylko do t o w a r z y s t w a, ale i do niewolniczej harówki.
Bracia, siostry i zwierzęta – wieczorem uczcijmy nasze Mamy toastem wytrawnej empatii.
Mnie bez Blogowiska też nie najlepiej, Nisiu. NB douczam Inkę z literatury – dostała siatkę z czterema Nisiami. Niech czyta.
Dzien dobry,
Troche niegrzecznie bo hurtem, gdyz zawirowania w zyciu ;), ale po kolei:
Panstwu Adamczewskim, najlepszego!
Barbarze, najlepszego!
Pyro,
Ty to nie tylko towarzyszka jestes, ale i najprawdziwsza przodowniczka pracy :)! Bardzo milo Cie znowu czytac :).
Jeszcze Haneczka wroci, a piraci beda szli do lozka szczesliwi …
Jolly – Haneczka musi oczy oszczędzać, a i nerwy jej niepotrzebne. Wróci, wróci, jak przyjdzie pora.
Barbaro,
nie tylko miłych poranków, ale wszystkich dni ! 🙂
Tym śniadaniom na werandach, gankach, tarasach uroku dodają przede wszystkim ptasie koncerty. Podobno wreszcie ma być cieplej, więc jest także szansa na takie sympatyczne śniadania.
Lena 2 pisywała na blogu jakiś czas temu. Dobrze, że się znów odezwała.
Pyro,
a skąd ten pomysł na suszoną szałwię do pasztetu ? Próbowałaś wcześniej takiego pasztetu ?
Szkoda, że wcześniej nie wiedziałam o tym, bo do części mogłabym dodać właśnie szałwii. Ale pasztet upiekłam już w środę. Dodaję oprócz soli i pieprzu majeranek, jałowiec i imbir.
Danuśka,
a drugą część wystawy malarstwa braci Gierymskich – Maksymiliana w Krakowie też się wybierasz ?
Jolly, Krystyno – dziękuję 🙂
” na drugą część „
Krystyno-do 10 sierpnia jest jeszcze trochę czasu,by się zastanowić 🙂
Wszystko wskazuje na to,że będę w okolicach Krakowa w Niedzielę Palmową,ale wystawa obrazów Maksymiliana rozpoczyna się później,bo dopiero 25 kwietnia.
Zginął gdzieś wpis Danuśki o wystawie, czy mam kłopoty ze wzrokiem? Też chętnie zobaczyłabym obie, zwłaszcza Pomarańczarkę, która mam nadzieje jest w centrum wystawy. Widziałam ten obraz już w tylu kombinacjach kolorystycznych, że bardzo ciekawa jestem prawdziwych 🙂
Nie zginął, nie zginął. Jest pod wczorajszą datą.
Dziekuję, jednak mam kłopot ze wzrokiem 🙂
Jak to miło po przerwie spotkać się znowu z Pyrą! Będziemy walczyć siłom i godnościom osobistom! Wężykiem!
BJK. Czy Twoje ciasto piwne może stanowić podstawę do mazurka?
Ewa chce poeksperymentować.
Cichalu – obawiam się że to ciasto niezbyt nadaje się na blaty pod mazurek; to już wygodniej zastosować wafle albo opłatki. Najlepsze są blaty kruche albo orzechowe czy migdałowe. Ciasto piwne lepiej zostawić na paszteciki albo ciasteczka nadziewane
Po ponad tygodniowej przerwie przeczytalam dzisiejszy wpis i komentarze.
Skoro w miedzyczasie doszlo, jak to okresla Danuska, do „zawirowan”, oszczedze sobie
czytania zaleglych wpisow. Kazde takie sytuacje mocno przezywam.
Barbaro, wszystkiego najlepszego z okazji urodzin 🙂
Niedawno podawalas sznureczek do blogu „Kuchnia nad Atlantykiem”. Bardzo ciekawe teksty
i piekne zdjecia a prowadzaca blog pani Agnieszka Hermann, lekarka z zawodu, umiescila
swietny artykul Grecji i wielkanocnych zwyczajow w ostatnim numerze miesiecznika „Moje Gotowanie”.
Przeczytalam od deski do deski w drodze powrotnej od Mamy. Polecam 🙂
W jednej z czytanych ostatnio powiesci znalazlam taki cytat, ktorego autorem jest
podobno Joseph Conrad: ” Celem ksiazki kucharskiej nie moze byc nic innego jak polepszenie ludzkiego szczescia.” Ciekawa jestem, jak to brzmi w oryginale to znaczy po angielsku. Po francusku: „Le but d’un livre de cuisine ne peut etre que d’augmenter le bonheur de l’humanite.” Danusko, czy cos trzeba poprawic? 🙂
„artykul o Grecji i wielkanocnych zwyczajach” 🙂
Zjadłam dzisiaj dość dziwny obiad (prozdrowotni, proszę dalej nie czytać). Składał się z pięciu małych sznycelków z polędwiczki wieprzowej. Podzieliłam się z psami!
Chciałam wypróbować przepis pani prowadzącej wdzięcznie program „Kuchnia francuska po prostu”. Jest to kuchnia francuska w wydaniu kanadyjskim.
Przepis najprostszy na świecie: wykroić z polędwiczki kawałki grubości ok. 5 cm, rozbić na cienko, dyżurne i panierka nasza, klasyczna jak do schabowych, znaczy mąka, jaje i bułka. Efekt znakomity, sznycelki chrupią, a w środku są bardzo delikatne. W dodatku produkcja trwa tyle czasu, ile się rozbija i panieruje. Na ogniu są dosłownie trzy-cztery minuty.
To takie danie ratunkowe, kiedy nie ma się czasu ani ochoty na grubsze działania kuchenne.
Psy też były zachwycone!
A jakieś zielone zjem na kolację.
” (…) but the purpose of a cookery book is one and unmistakable. Its object can conceivably be no other than to increase the happiness of mankind.
(J.Conrad)”
Żona Josepha Conrada pisała książki kucharskie, w jednej z nich wprowadzenie napisał J. Conrad. To jest dokładnie ten fragment, o który Ci chodzi, Alino.
Alicjo, bardzo dziekuje . Ciekawa jest ta informacja o zonie Conrada 🙂
Też nie wiedziałam 😯 , ale od czego Wujek Google 🙂
p.s.To była chyba jedyna książka, bardzo mało o Jessie Conrad można znaleźć w internecie poza tym, co znalazłam, i to raczej w cieniu artykułów o Conradzie.
Napisała jeszcze „Joseph Conrad as I knew him” (Joseph Conrad jakiego znałam) – rodzaj biografii, chyba po jego śmierci.
Alino 🙂 miło Cię widzieć, choć szkoda, że nie w realu. Z przyjemnością przeczytam artykuł p. Agnieszki, jestem fanką jej blogowych, i nie tylko, opowieści kulinarno-podróżniczych, korzystam czasem z przepisów, no i zachwycam się zdjęciami jej i jej męża.
Cichalu, nie. To ciasto jest zbyt delikatne na spody, zbliżone do francuskiego. Na spód najlepsze kruche, a już całkiem najlepsze kruche z gotowanych żółtek.
Z piwnego zróbcie ciasteczka w formie pierożków. Z różą spróbujcie, a nie pożałujecie. Tylko konfitura musi być gęsta, najlepiej domowa, róża ucierana na surowa, bo kupna popłynie. Jeśli róży nie ma, gęste powidła, ale to już nie to. Po wierzchu poprószyć pudrem.
Pyro, BJK – dziękujemy. Konfiturę z róży to możemy sobie narysować 🙂 Wiele lat temu Ewa specjalnie pływała dinghą do zatoki Pirata na Long island i zbierała tam róże a potem ucierała. Teraz tam już nie żeglujemy a w sklepach nie uświadczysz.
Spóźnione życzenia dla Pani Basi i Pana Piotra 🙂
http://gypsypurplehome.tumblr.com/post/77249072668
Barbaro – dla Ciebie, urodzinowo 🙂
http://birds-and-baking.tumblr.com/post/80635045018
Na stronie 214 zapraszają do Jolinkowa 🙂
Jolinku – gdzie jesteś?
http://issuu.com/greencanoe/docs/gcs-2014-wiosna
Jolinkowo 🙂 : http://www.jolinkowo.pl/
Bjk, czy mogę prosić o przepis ciasta z gotowanych żółtek? Nigdy się z tym nie spotkałem a chcę zrobić Ewie siurpryzę.
Cichal, tu jest link do ciasta kruchego Państwa Adamczewskich, najlepszy ze wszystkich wypróbowanych przepisów. To nie jest ten z gotowanych żółtek, ale bardzo prosty w robieniu i dobry. To ciasto nadaje się tez na spód.
http://adamczewski.blog.polityka.pl/2009/04/05/mazurek-kajmakowy/
Asiu, dziękuję, ileż ciekawostek pod tym linkiem, bo i rozmaitości jadalne i wnętrza z duszą, romantyczne bukiety…
Ciasta kruche na gotowanych żółtkach często można spotkać w starych przepisach. Takie żółtka przeciera się przez sito. W moim domu takie właśnie się robiło, ale przepisu musiałabym poszukać. Bejotka zapewne poda szybciej 🙂
Za Jolinkiem też tęsknię, bardzo!
http://birds-and-baking.tumblr.com/post/78003465624/publicdomaindiva-from-song-birds-as 🙂
Ach, jak Wam zazdroszczę mazurków! W tym roku dotrę do domu 24go kwietnia, jak dobrze pójdzie, wiec muszę obejsc się smakiem.
Bejotko, czekamy na gotowane żółtka 🙂
Na tej stronie sporo o kruchych ciastach, również na gotowanych żółtkach:
http://pozytywnakuchnia.pl/kruche-ciasto/
Dziękuję, Małgosiu! Przynajmniej sobie poczytam 🙂
@cichal. Ja nietutejsza, ale podczytuje, azeby sie zrelaksowac. Wiec wprawdzie nie ucierana roze, ale konfiture z niej mozna kupic w Association na Greenpoincie. Oczywiscie „nie taka” jaka oczekujesz. Odcedzilam ja, czesc paczkow zrobilam z nia, a czesc wymieszalam z powidlem z Lowicza. Te drugie nadzienie do paczkow bylo znacznie lepsze. „Odcien” rozany byl, a nie takie slodkie.
No to jakby Cichalowi mało było to proszę i dla Krzycha do poczytania też 🙂 ( może i zrobienia?)
http://www.mojewypieki.com/kategoria/tarty-i-ciasta-kruche
Cichalu, Krzychu, przy ciastach kruchych zasada 1:2:3 (1 część cukru, 2 części tłuszczu, 3 części mąki krupczatki). Jajka nie są w ogóle konieczne, a cukier używany to puder, powoduje większą kruchość.
Można dodać mielone orzechy, migdały – zamiast lub do mąki.
Podstawowe kruche: 30 dag mąki, 20 masła, 3 gotowane żółtka, 10 dag cukru pudru. Wg naszych babek żółtka parzyło się zanurzone na włosianym sicie w wodzie o temp. 80 stopni przez 15 minut, ale można po prostu ugotować jajka na twardo i wyjąć żółtka. Przetrzeć je schłodzone przez sito, zajmując jak najmniejszą powierzchnię, a później wiadomo: szybko zagnieść ciasto z tych składników i do lodówki.
Można oczywiście z surowych żółtek, ale z gotowanych kruche jest bardziej kruche, co szczególnie sprawdza się w drobnych ciasteczkach.
Na takim cieście najlepszy jest mazurek kajmakowy ze śmietanki 30% i wanilii (mam sprawdzony stary przepis, wg niego robiłam Dziecku krówki, są rewelacyjne i kupne nie umywają się do nich), do marcepanowych i bakaliowych – na spody wyłącznie opłatki.
Dziękuję!
Przypomniało mi to przepis, podany przez starszego pana, Szkota. Wiózł mnie z Aberdeen do Dundee kiedys i podał najprostsza wersje na szkockie kruche ciasteczka, dostepne jako Scottish Short Bread, zwykle w opakowaniach z tartanowym wzorkiem.
Jego proporcje były równie łatwe do zapamietania- 9:6:3(mąka:masło:cukier)
Poranna pogadanka z cyklu „Nowoczesność w domu i zagrodzie”
Z racji tego , że włościanie i włościanki dawno wyginęły, proponuję mianowicie:
w przygotowaniu ciast kruchych należy zapomnieć o przecieraniu ugotowanych żółtek przez sito włosiane, tzn. można ale po co. Ja jako, że jestem gadżeciasz i chłop z natury leniwy, swego czasu nabyłem blendery dwa: jeden na rączce długiej, a drugi taki korpulentny, bardziej rozdrabniacz niż blender.
Proporcje , wiadomo trzeba zachować, ale jajka należy całe ugotować, żółtka wyjąć, do mąki włożyć , następnie blenderem wymięszać. Mamy więc oto bardzo drobną kaszkę jajeczno-mącznną do której dosypujemy cukier puder i odrobinę proszku do pieczenia . Jak wymięszamy to dodajemy masło i mięszamy pulsacyjnie w rozdrabniaczu większym. z góry zamykanym. Należy dodać łyżkę wody, albo i dwie, wszystko zależy od mąki, wielkości żółtek i zawartości masła w maśle. Potem wystarczy ciasto rozwałkować i do formy włozyć. Ja w ten sposób babeczki kruche, tary rozmaite produkuję z powodzeniem. O czem świadczą zadowolone twarze osób które zjadły i się oblizały.
Proszku do kruchego nie. Ale ja jestem ortodox w pewnych sprawach, więc moim zdaniem się niekoniecznie należy przejmować i można sypać, co się chce, tyle, że wtedy to już jest trochę inne ciasto, a nie klasyczne kruche.
Niektórzy i biszkopt traktują proszkiem do pieczenia.
Jakość ciasta kruchego w ogromnej mierze zależy od jakości masła. Ostatnio robiłem ciasto z mała irlandzkiego z Lidla . odrobinę proszku dodaję tylko gdy robię szarlotkę. Spód jest bardziej wyrośnięty i delikatniejszy.
Do babeczek nie ma potrzeby niczego dosypywać.
Ja też robię często ostatnio z 3:2:1, ale bez jajek gotowanych, bo do takich przygotowań najczęściej brak mi cierpliwości 🙂
A czy można Bjk prosić o przepis na kajmak, skoro taki dobry i niezawodny? Przyznaję, szukam jak najprostszego 🙂
Ja tez wyznaje tylko austriacka metode pieczenia kruchego ciasta tzn.
1:2:3, zoltko mozna ale nie trzeba. Proszku do pieczenia nie uzywam
ale wiem ze niektorzy dodaja nawet do ciasta nalesnikowego albo do
slaskich klusek ziemniaczanych.
Jak to mowia ,bywaja rozne zboczenia, ale jak kto lubi.
Najlepsze ciasto kruche mazurkowe jakie jadłam, robi Stara Żaba. Patrzyłam jak sporządza ciasto na kilkanaście wielkich mazurków (1-2-3) każdą porcję z 1 kg mąki używając w tym celu niebyt wysokiego , sporego garnka i ręcznego miksera z końcówkami spiralnymi. Potem trzema ruchami wygarnia, zgniata w gruby wałek, w folię i do zamrażalnika (to na zapas) albo do lodówki dla schłodzenia bieżącego. Żółtek daje 7 na tę porcję. Zgodziłyśmy się, że surowe żółtka na duże kruche ciasta, do ciastek kruchych, pierożków kruchych pieczonych,, babeczek – żółtka gotowane. Jest w tym jakaś magia, bo ja robię identycznie, ale kudy tam mojemu ciastu do żabinego. Nie wiem co to jest ale wyjeżdżałam od niej w tydzień po świętach z zapasem mazurków do domu – były takie same, jak na stole wielkanocnym. Dostałam też kilogramową porcję ciasta zamrożonego – na późniejsze wykorzystanie. Słowo daję, że już takie pierwszorzędne udo się nie upiekło. No, zawsze mówię,, że wiedźma.
errata – nie „udo”, tylko „cudo” w ostatnim zdaniu.
Moim zdaniem posiadanie i używanie w kuchni sita, ale i nowoczesnego blendera czy malaksera, to dopiero jest gadżeciarstwo 😀 Swoją drogą, dobrze jest poczytać o sprawdzonych sposobach na kuchenną magię, ja przynajmniej bardzo to lubię 🙂 Ale nasza Żaba to rzeczywiście wzór niedościgniony, niestety.
Ja też najczęściej robię mazurek kajmakowy, a właściwie kajmakowy – kakaowy
Kajmak wielkanocny Pyry
o,5 l śmietanki 30%
2 szklanki cukru
zagotować, a potem na płytce odparowywać do momentu kiedy kropla spuszczona ba zimny talerzyk już się nie rozlewa, krzepnie, wsypać 2-3 łyżki dobrego kakao, jeszcze chwilkę mieszać nad palnikiem, zdjąć i kilka minut ucierać drewnianą łyżką. Wylać na ciasto. Wierzch można posypać orzechami, śrutą migdałową, wiorkami kokosu albo i nie.
Zawsze marzyłem o przynajmniej jednej babci. Mojej własnej. O wspólnym kruchym cieście któremu należy nucić przeboje Bodo. Babcia nuci, ja przesiewam, ucieram, przypiekam. Krucha babcia w kruchym czereśniowym sadzie, krucha porcelana, kruchy kamerdyner .
Szkoda.
Jestem bardzo głodny. Nie bardziej 🙂
????? ????
Ha, robiłam takie łódeczki dzieciakom na Wielkanoc z połówek jajka, zaglem był liść sałaty, a między tym kaczuszki z jajka kurzego +przepiórczego (główka) i wszystko na blacie lustra bez ramy; całkiem udana dekoracja i dzieci chętnie zjedzą
Placku, opisałeś moja babcię 🙂
Kajmak jest bardzo prosty, to jedna z pierwszych słodkich rzeczy, które robiłam, mając kilka lat.
3 szklanki śmietanki , 40 dag cukru kryształu drobnego, laska wanilii. Wanilię przekrawamy wzdłuż i nożem ściągamy dokładnie ziarenka, które pójdą do kajmaku, a goły „patyk” wkładamy do wąskiego słoiczka ze spirytusem*)
Cukier ze śmietanką gotujemy w rondelku tak długo, aż pożółknie do koloru jasnego ugru. Wcześniej dajemy wydłubane ziarenka waniliowe.
Mieszamy co jakiś czas drewnianą łyżką, czy łopatką. Test: jeśli masa spuszczona z łyżeczki na talerzyk nie rozlewa się, lecz zastyga -gotowe.
Taki kajmak można dać na mazurek, można przekłądać nim wafle, można wreszcie wylać na posmarowaną oliwą powierzchnię i po zastygnięciu pokroić w kostkę, będą karmelki.
Zawsze mam dylemat, czy zrobić kajmak, czy nugat, bo rodzina lubi to i to, zwykle robię jedno i drugie. Żelaznym punktem jest mazurek marcepanowy.
Placku, tak, miałam przedwojenną Babcię, która nauczyła mnie mnóstwa rzeczy, gotować i piec też. Właściwie to nauczyłam się mimochodem, asystując w kuchni, ucierając, podjadając, krojąc, wylizując miski, a że byłam ciekawskim dzieckiem, zawsze dopytywałam o wszystko i „dlaczego właśnie tak” – i jakoś zapamiętało się.
___________________
*) zbieram w ten sposób zużyte laski wanilii, gdy słoiczek się zapełni, mam świetny, naturalny aromat waniliowy. Nie stosuję w ogóle waniliny, czy to w postaci cukru, czy olejków.
Dziękuję Państwu ślicznie za tę furę kruchych wiadomości. Uzbrojony w nie i w gadżety… zapraszam Ewę do pieczenia!
BJK ja takie „zużyte” laski wanilii wkładam do pojemniczka z cukrem pudrem.
MałgosiuW, też tak robiłam, spróbuj ze spirytusem i wybierz, co Ci bardziej odpowiada 🙂
Zyto a gdzie ten sklep? Kiedyś pracowałem na Greenpoincie (Kurier Plus) Teraz bywam tam najwyżej 2x w roku.
Do mazurka pomarańczowego, który tradycyjnie piekę na Wielkanoc robię trochę inne ciasto wg tego przepisu : 30 dag mąki, 15 dag masła, 8 dag cukru pudru, 3 żółtka, 2-3 łyżki gęstej śmietany, szczypta soli, 1/3 łyżeczki proszku do pieczenia. Masło ucieram z cukrem, żółtkami i śmietaną na puszystą masę, potem dosypuję mąkę z proszkiem. Ucieram, aż składniki wymieszają się. Przed pieczeniem surowe ciasto musi odpocząć w lodówce. Taka ilość ciasta wystarcza na 2 małe mazurki albo jeden duży z blaszki o wymiarach 22 x 34 cm. Przepis wypróbowany . Na co dzień do szarlotek i ciast z owocami używam ciasta kruchego.
Dowiedziałam się, że dziś jest Dzień Marchewki. Sprawdziłam, że także inne warzywa mają swoje dni. Przypuszczam, że tylko środowisko przedszkolne i młodsza podstawówka aktywnie świętuje wraz z warzywami. Osobiście lubię marchewkę w postaci surówki albo pokrojonych słupków.
Cichalu, a na amazonie paczales?
Osobiście lubię tylko marchewkę w surówkach – z jabłkiem i sokiem cytrynowym, albo z chrzanem i śmietaną. Młodsza lubi gotowaną w grubszych słupkach z gorącym masłem. Obydwie czasem zjemy po 2-3 marchewki glazurowane, bo łączy się to ze świąteczną cielęciną, do której stanowią garnitur (+ kulki z ziemniaków i małe pieczarki w całości). Ogólnie marchew nie należy do moich ulubionych warzyw, ale zjem.
@Cichal. Wspomniany sklep znajduje sie przy Manhattan Ave, chyba na rogu z Meserole, a moze na innym rogu? Kazdy Ci powie. Jest to duzy, schludny sieciowy supermarket, z duza iloscia polskich towarow. „Na kasie” same fajne polskie dziewczyny.
Ja z kolei bywam na Greenpoincie jakies dwa razy w miesiacu, gdyz pilnie czytam ksiazki w j. polskim jakie posiada Biblioteka Publiczna przy Norman Str. Dzial polski zadziwiajaco dobrze zaopatrzony i to czesto w „najnowsze nowosci”. Tu tez pracuja dwie polskojezyczne panie, ktore sa biblioterkami z prawdziwego zdarzenia, kochaja ksiazki i ich wiedza wykracza daleko poza znajomosc programu katalogowania.
Magdaleno, co na Amazonie?
Dzien dobry,
Zyta, moze I ja skorzystam z Twoich wskazowek. Na Greenpoicue bywam tez bardzo rzadko, a o bibliotece na Notman nie wiedzialem. Dzieki.
Nie wiedzielismy z Cichalem, ze mamy tak bliska sasiadke .
Zyto 2003, dziękuję i witam przy stole!
Sądzę, że już czas „podczytywania” odszedł w przeszłość. Pisz i tym samym wzmocnij „drużynę zamorską” 🙂 Zainstaluj też polska czcionkę. Dla nas jest to wyraz wzajemnego szacunku i dorosłości, bo jak niedouczona młodzież pisze, to widzimy.
Polskie znaki nie dotyczą smartphonowców. Oni jeszcze nie mogą!
zyta2003,
Z przyjemnoscia czytam Twoje wpisy na blogu En passant.
Cichal,
Konfitury z roz nie musisz sobie rysowac. Zajrzyj do jakiegokolwiek sklepu z produktami z Europy, Meksyku lub z Ameryki Poludniowej. Cos mi sie wydaje, ze w tym kraju takich sklepow jest bardzo duzo i jeszce wiecej.
W miejscowych sklepach jest rowniez dzem z roz. Do wyboru, koloru i producenta. Organiczny lub nie.
Nie pierwszy raz piszesz, ze w tym kraju czegos nie ma. Bylabym ostrozniejsza z publikowaniem takich informacji. Jeszcze ktos uwierzy i w gazecie bedzie o tym artykul na kilka stron. Lepiej jest napisac, ze nie wiesz, gdzie cos mozna kupic. Taka informacja jest chyba zgodna z prawda.
Cichalu, drogi sasiedzie, nie obraz sie, ze to napisze. Jesli w tym kraju nie mozesz czegos kupic to musisz sie przeprowadzic na inna planete. A sam Nowy Jork to inna planeta w porownaniu z reszta kraju. Spojrz wokol i znajdziesz wszystko.
Teraz mozesz mnie skrytykowac do woli. 🙂
Ponawiam wpis zatrzymany przez cenzure
_____
zyta2003,
Z przyjemnoscia czytam Twoje wpisy na blogu En pa s s ant.
____
I mam pytanie – w jaki sposob Daniel P a s s e n t wpisuje wlasne nazwisko na swoim blogu?
konfiture z rozy na amazonie
oraz tak – jestem smartfonowcem, czasem tez tabletowcem i naprawde nie wyrabiam ze znakami diakrytycznymi
Skoro zahaczyliście o temat bibliotek, to z wielkim zdziwieniem stwierdziłam, że zaczynają tam pracować także panowie. W każdym razie w bibliotekach miejskich to absolutna nowość. Być może są to tylko stażyści, ale to już coś. Dodam, że obydwaj młodzi panowie bibliotekarze, z którymi miałam do czynienia, wykazali się doskonałą orientacją w zasobach biblioteki i służyli radą . Co oczywiście wcale nie znaczy, że mam coś przeciwko paniom bibliotekarkom.
Przyczyną feminizacji zawodu, były bardzo niskie zarobki. To samo w służbie zdrowia i kulturze. W zdrowiu znaczna poprawa, w kulturze żadna. Jeżeli są panowie, to znaczy , że nie dostali lepiej płatnej pracy, albo są pasjonatami. Lepiej było w bibliotekach naukowych, bo tam można było zdobywać stopnie i awansować w strukturze uczelni. A kobiety – cóż – Siłaczki; po co im pieniądze?
Witam,Orco jak czegoś chwilowo nie ma w polskim sklepie to w rosyjskim jest na pewno i odwrotnie. Tylko Cihal o tym nie wie, tak samo o tym że czcionka polska jest wszędzie tylko trzeba ją zainstalować.
Orco! Absolutna racja z tymi moimi pretensjami. Mieszkam na wsi gdzie sklepy też wiejskie i nie chce mi się szukać, to piszę, że nie ma. Trafiam czasem na coś w wyspecjalizowanych sklepach a tu ceny jak z księżyca. Jestem emerytem i w dodatku z Krakowa…
Wolę więc powiedzieć Ewie, że może sobie narysować (a potrafi)
Yrek. Jak cihal to yrek 🙂 Trzeba jeszcze takiego drobiazgu jak polskie albo ruskie sklepy. U mnie brak. Przecie pisze o zainstalowaniu! cichal
5 kwietnia o godz. 16:14
Juz sobie wszystko wyjasnilismy.
Robicie mi apetyt opisujac swoje tradycyjne smakolyki. Z braku czasu i talentu na Wielkanoc ponownie bede polegala na produktach z polskiego sklepu o nazwie George’s Deli. Ten sklep jest polozony niedaleko centralnej biblioteki, Seattle Public Library. Sklep jest zaopatrzony w produkty importowane prosto z Chicago!
Pisalam juz o tym sklepie i wysokiej jego renomie wsrod mieszkancow Seattle. Na liscie najlepszych kanapek w miescie George’s jest na pierwszym miejscu.
U mnie jest nieco większa wioska, ok.120 000 luda, dość sporo Polaków różnego pokolenia, ale tylko jeden malutki sklep polski, o którym zawsze wspominam, Baltic Deli.
Jest trochę artykułów stałych typu słoiki, puszki, przyprawy, zupy w proszku, soki, herbaty, słodycze, mrożonki (pyzy, pierogi)etc. a poza tym raz w tygodniu dostawa wędlin i chleba z Toronto. Cała ta dostawa znika w ciągu paru godzin, Jerzor często prosi panią Irenkę, żeby zostawiła 2 chleby, zabierze, jak będzie wracał z pracy.
Śledzie z beczki czy ogórki kiszone z beczki są tylko przed jednymi czy drugimi świętami i też trzeba się „zapisywać”.
Dlaczego tak jest? Bo nie ma odpowiednio dużego zaplecza i ten towar musi zejść, śledzie i ogórki będą „pachniały” na cały sklepik itd. Wędlin zawsze za mało zamawiają, a przecież to się nie psuje natychmiast 🙄
Nie ma nikogo chętnego i prężnego na tyle, żeby założyć przyzwoitej wielkości sklep bliżej centrum miasta, a jeszcze do tego jakąś małą garmażerkę wprowadzić…
Dawno temu pan Bronek miał taki sklep w samym Rynku, waliły tam tłumy, ale jak wszystkim policzono niebiańskie ceny za wynajem i zwiększono podatki, to na Rynku ostały się tylko firmy adwokackie i dwa banki, jakieś knajpy.
Pan Bronek z czasem zrezygnował, przejął to ktoś inny, ale sklep przeniósł i chyba po 3 przenosinach sklep jest blisko mnie, 4 km, czyli na obrzeżach miasta, 10km. od centrum.
Przyjeżdżają tylko stali klienci, rzadko kto wstąpi po drodze, a szkoda 🙁
Alino – Conrads & Son. Sans Rosa Luxemburg 🙂
To samo, ale bezdiakrytycznie. Conrad nie miał nawet mikrofalówki, a na służących dzwonił pękiem platynowych konwalii. Prostak.
Według jego wywodów Cichal to Winnetou 🙂
Ależ cisza na blogu. U nas w domu też. Młodsza tworzy zadania seriami i do nich mapki, szkice i inne atrakcje, ja mam swoją robotę, a pies śpi. Z małymi przerwami na posiłek i 2 spacery śpi już całą dobę. Zaczynam się niepokoić. Psy w ogóle dosyć dużo śpią, ale zwykle to są cykle 2 godziny snu i 2 godziny aktywności. A ten nic, śpi.
Wybrałam się dzisiaj na poszukiwanie wieszaka, takiego stojącego wieszaka na płaszcze. Obleciałam wszystkie sklepy meblowe i z różnymi domowymi akcesoriami – oczy na mnie wywalili, ni ma 😯
W końcu pytam w którymś sklepie, gdzie wywiało wieszaki, a pan mówi, faktycznie, dawno ich nie widziałem.
Wróciłam do domu i w desperacji wielkiej sięgnęłam po internet i ofertę Walmartu, bo już nie chciało nam się jechać na drugi koniec miasta i sprawdzać.
Jakżesz trafnie! Otóż mieli kilka rodzajów wieszaków stojących, wybrałam najtańszy, starodawny taki, przy okazji wyszło, że te wieszaki sprzedają tylko na sieci, czyli wyjazd do sklepu by nam się nie opłacił.
I przysyłają darmo 😯
Kto by pomyślał, że wieszaki wywiało ze sklepów meblarskich..
Wczoraj przypadkowo doprawiłam surówkę z białej kapusty inaczej. Zazwyczaj dodaję startej marchewki i jabłka, sól, pieprz, oliwa.
Tym razem na pół małej główki cieniutko skrojonej kapuchy
( lekko posolona, odstała pół godziny) dodałam równie cieniutko skrojonego pora niedużego (samo białe!), spore jabłko na tarce starte (duże otwory), dwie łodygi selera naciowego odartego z nitek na ile się dało i startego na tarce, można chyba pokroić w cieńkie plasterki, ale tarłam. Łyżeczka cukru, sok z całej cytryny i z ćwiartki grapefruita, oliwy chlusty ze dwa.
Żeniło się to ok.godziny. Podobno bardzo dobre było, chwalili.
ja
ciernisty
i ty
różana
Różany żywopłot. Swego czasu Gospodarz opowiedział nam o swym sąsiedzie i jego marzeniu. Od tego czasu nawet zakatarzone ryby w Narwi czują ten zapach, nie tyle dzikich róż co samej wizji.
Co mam ucierać – różane płatki czy owoce róży? Z rysowaniem u mnie krucho, a proszek do rysowania jest nielegalny.
Mojej wiośnie GPS wysiadło, hultajskiego bigosu już nie mam, nie mam także różańca, różyczki i stojaka z różanego drewna.
Jestem wolny jak ptak 🙂
Gdyby wiosna nie starała się korzystać z gadżetów współczesności, to spokojnie by dotarła, gdzie należy.
Mapa i kalendarz to podstawa! GPS-schmez…. 🙄
http://www.youtube.com/watch?v=i-6y-Yl9Fr0&feature=kp
Placku! Miej się w płatkach nie w kolcach,,,
*szmez miało być 🙄
Najbezpieczniej nic nie ucierać, a szczególnie i zwłaszcza nic nie ubijać 😉
Alicjo, chyba, że chodzi o interes…
Pory tylko z czosneczkiem, albo sztruksy.
Poranek jeszcze nie różany ale fiołkowy. Jeżeli ktoś lubi perfumowane słodycze, może sobie sporządzić słoiczek konfitury z fiołków. Belgowie nadziewają nią jeden ze swoich słynnych rodzajów czekoladek. Swego czasu oferowała nam Nirrod takie czekoladki, ale nikt nie chciał.
Pies śpi nadal. Wczoraj wieczorem Młodsza obudziła go i zabrała na spacer; zachowywał się normalnie – już poluje na krety i nornice. Wrócił i natychmiast zasnął – śpi do teraz. Martwię się coraz bardziej.
Super, ale co jadano na śniadanie w czworakach (skąd się w większości wywodzimy) i o której?
Krystyno – przepraszam, dopiero przeczytałam Twoje pytanie. Jedną z części tego pasztetu dostanie moja Wnuczka. Jej mąż nie znosi gałki. I przypomniał mi się znajomy Czech, z którym kiedyś wykłócałam się o pasztet. Temperamentny Zdenek wykrzykiwał, że w Polsce wszystko pachnie, jak pierniki. Polacy opanowali jedną specjalność kulinarną i stosują ją do wszystkiego – przykładem pasztet. Wiadomo zaś powszechnie(!) że do pasztetu nie daje się gałki, tylko suszoną szałwię. Po latach to zastosowałam (ok 1 łyżeczki na + – 8 kg wsadu). Reszta przypraw typowa. Rezultat całkiem udany.
Jeszcze słowo o moim (pewnie późnym) odkryciu kuchennym. Do obtoczenia schabu i karkówki dojrzewającej, potrzebowałam dużej ilości przypraw średnio rozdrobnionych + półtora główki czosnku. Przeciskanie albo siekanie takiej ilości niezbyt mi odpowiadało. Wykorzystałam mini malakser – 2 łyżki soli, łyżka jałowca, łyżeczka nasion kolendry, pieprzu i ziela, 4 listki laurowe, 12 dużych ząbków czosnku – wszystko wrzuciłam mit. Po 2 minutach miałam doskonałą mieszankę, do której tylko domieszałam 2 garście majeranku. Luksus w kuchni. Miesa już wiszą, a jeszcze mi ze 2 łyżki tej mieszaniny pozostały, włożyłam w folię aluminiową i jest w lodówce – może się do czegoś przydać.
Złamałam się i kupiłam tego Canona. Biorąc pod uwagę, że ostatnio miałam do czynienia z Nikonem i Olimpusem, jestem na etapie mamrotania wyzwisk pod nosem. Za dużo wodotrysków, nic nie jest logicznie poustawiane. Przebrnęłam przez 80 stron instrukcji, zostało mi jeszcze jakieś 200 do przeczytania 😕 . Może jak dokończę, będzie lepiej. W tak zwanym międzyczasie testuję drania na ogrodzie:
https://picasaweb.google.com/104148098181914788065/Wiosennie02#slideshow/5999110345472420658
ewa.
To tak ja z moim NIKON S 9500
Jestem na str 165 i nic niewiem .
Masz racje ,po co te wodotryski
Pyro,
dziękuję za wyjaśnienie. Wypróbuję tę szałwię, jeśli nie zapomnę. Tylko znając siebie, na pewno dodam jej więcej niż łyżeczkę.
Ewo,
aż nie chce mi się wierzyć, że Twoja wiosna już taka kolorowa. Kwitnące pigwowce, bez ma duże pąki – widać wyraźnie różnicę klimatyczną pomiędzy północą i południem Polski.
Jeszcze ta dodatkowa obröbka zdjec w aparacie.
Jak teraz wszystko mozna zrobic w komputerze.
ewa.
Ale GPS jest przydatny.
Henryku,
Niestety ten model nie ma GPS. Z części wodotrysków będę pewnie korzystać ale na razie utrudniają mi połapanie się w podstawowych funkcjach. Trzeba to jakoś opanować.
Co do komputera, staram się robić zdjęcia tak, by obróbkę ograniczyć do minimum. Nie zawsze się da, ale wtedy zadaję sobie pytanie czy chcę pokazywać takie zdjęcie.
Krystyno,
Dopiero od tygodnia wiosna jest tu bardziej widoczna. Wcześniej był standard – przebiśniegi, krokusy, irysy Danforda.
No i fotki jak lale.
Optyka się liczy, a wodotryski mogą być albo nie.
Co to za zielone kulki?
ewa
Jasne znamy Cie ,wszystkie dopracowane.
A te gorsze nie mösisz pokazac.
Tylko zyskuja te dobre.
Bardzo przyjemne te próby Ewo. Nie poznaję tego fioletowego pąka 🙂
Nisiu,
Toteż właśnie ta optyka mnie skusiła. Na razie swoje muszę wymamrotać, ale po paru tygodniach pewnie się zaprzyjaźnię 🙂
Zielone kulki – pąki akebii
Fioletowy duży pąk – magnolia
A nasz prócz wodotrysków robi jeszcze spaghetti 🙂
Dodajmy, magnolia odmiany Susan – mądra jestem, bo mam taką samą. Akebię też miałam, ale padła, biedactwo.
Będzie Pani zadowolona!
Ewo – zanim zakwitną bzy, opanujesz wszystkie funkcje 🙂
113 lat temu urodził się Marian Hemar: https://www.youtube.com/watch?v=ZLqCcYXokSY (autor polskiej wersji).
Dzień dobry,
Ewo – gratuluję nowej zabaweczki. Ty będziesz się nia bawiła, a my będziemy korzystali oglądając obrazki. Dziękuję from mountain.
Asiu – jak zwykle coś niezwykłego, dzięki wielkie 🙂 🙂
Cichalu – też chcę taki ze spaghetti 😆
Asiu – nie jestem aż taką optymistką, ale też mam nadzieję 🙂
Nowy – welcome 😉
Henryku – ja mam Nikona D7000, ale nie wszędzie chce mi się go ze sobą taszczyć. Ostatnie problemy kręgosłupowo-kolanowo-bólowe trochę jednak mnie ograniczyły. Stary Olek prawie się rozsypał i stąd decyzja o zakupie nowego kompaktu.
Ewa,
ile zapłaciłaś?
Dzien dobry,
Pierwszy turniej sezonu, chlopcy wygrali, Odsas zdobyl przylozenie w finale :))!
Alicjo,
http://www.ceneo.pl/18740065
Jolly – ale ogólnie N.Zelandia dołożyła seniorom?
Dzięki, Ewo,
pytałam z ciekawości, bo ile razy porównuję ceny, u nas znacznie taniej kosztują te zabawki.
U nas zapłaciłabyś:
http://www.bestbuy.ca/Search/SearchResults.aspx?path=ca77b9b4beca91fe414314b86bb581f8en20&query=canon+powershot+sx50+hs
Do tego dolicz podatek (federalny + prowincjonalny), kiedyś było to 15%, ale teraz chyba nieco mniej, nawet nie wiem 🙄
Biorąc pod uwagę kurs kanadyjskiego $, u nas taniej.
Kiedyś syn mojej przyjaciółki poprosił mnie, aby mu kupić laptop, akurat jechaliśmy do Polski. Podał dokładnie, o co mu chodzi, kupiliśmy i chłopakowi zostało w kieszeni 500zł.
A to dla młodego człowieka jest spora suma. Od tego czasu jadąc do Polski pytaliśmy komputerowców, czy im czego nie trzeba – ale to Michał pierwszy zwrócił uwagę na różnice cen, wcale niebagatelne.
Tak a propos, u mojego canona zauważyłam rysę na ekraniku z tyłu, taką przez cały ekranik. Drobne rysy są, a to wyraźnie jest pęknięcie. Chyba pękł ze złości, czytając krytykę Marka-Misia 👿
Co prawda to pęknięcie nie ma nic do jakości zdjęć, ale maluch się chyba rozsypuje. Już raz go Jerzor upuścił pod Akropolem, a potem przyznał się, że i w Kostaryce mu się był wymsknął z rąk, czego ja nie zauważyłam 🙄
Witam, Alicjo tanio a gwarancja jest w Europie? $400 bez gwarancji, dzięki. Aparat zawsze noszę na krótkiej smyczy.
Pzyro,
nawet nie wiem czy seniorzy grali,
Nie z malucha, a z rury, troche na zasadzie perly przed wieprze 😉
https://picasaweb.google.com/110634308863197506490/RomfordFestival2014?authkey=Gv1sRgCPmi4YywnpLMhQE#5999238261196915794
I przylozenie w finale:
https://picasaweb.google.com/110634308863197506490/RomfordFestival2014?authkey=Gv1sRgCPmi4YywnpLMhQE#5999239792101726530
Ewo, kupiłam swój aparat dokładnie z tego samego powodu: nie miałam siły taszczyć. Z obiektywem, którego przeważnie używam, ważył ponad kilo trzysta.
Yurek,
to nie sklep daje gwarancję, a producent. Producenci elektroniki mają swoje przedstawicielstwa i firmowe sklepy + serwis na całym świecie.
Nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej, tym bardziej ze sprzętem mobilnym typu aparat fotograficzny czy laptop.
Być może jestem „w mylnym błędzie”, ale moje rozumowanie wydaje mi się logiczne.
Czego nie kupujesz – otóż nie kupujesz „extra” gwarancji, którą sklep chce ci wcisnąć i rzeczywiście tylko w tym sklepie tę „extra” możesz zrealizować. To zupełnie niepotrzebne, myślę.
Tymczasem okaleczonym canonem zrobiłam zdjęcie z najnowszej Jerza zabawki, poustawiał sobie co i jak, ucieszony, trasa jest wyrysowana, kilometry, prędkość i takie-tam. No proszę, jak chłopu niewiele potrzeba do szczęścia 🙄
Nie zaznaczył początku tej pętli (czerwona linia), otóż od tego dzyndzelka nad literką „w” z Amherstview”
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_3772.JPG
Jasne, że mógłby mi przesłać wszystko z tej zabawki na mój komputer, ale ja chciałam zrobić fotkę zabawce – nawet zadzwonić na nią mogę, co w pewnym wieku wydaje się być plusem dodatnim 😉
– „z” , ma być „najnowszej zabawki”
O prosię….już wrzucił na coś tam:
http://app.strava.com/activities/127566288
Wykresy, że głowa boli. To ja już wolę po płaskim, ewentualnie falowanym 😉
Odsas ma we mnie wierną fankę i prawie zachwyconą babcię. Udał Ci się chłopaczek. Jak tam hiszpański, astronomia i saksofon?
Mrs. Rogers, sorry, dear Jolly, hola Odsasowi!
Kiedyś w młodości zaliczyłem takie studia, gdzie w programie miałem: Elementy i przepisy rugby. I to se nevrati…
😯
Gazeta.pl > magazyn-kuchnia > Galeria potraw
Na nieposkromiony, wilczy głód – najlepsze są nudle
MG
24.03.2014 16:09
NUDLE!!!
Podobno dzisiaj są imieniny Izoldy, więc proszę bardzo:
http://youtu.be/9YUzZr71zNM
Pyro,
Z astronomia, to przerabiam przyspieszony kurs, potomek zagina detalami, a resztki autorytetu trzeba ratowac ;). Hiszpanski idzie niezle, patrz wyzej. Na saksofon zbieramy co by na urodziny podarowac, ale nauce gry na tym jakze szlachetnym instrumencie mowie pas. Chlopaki zagraly dzisiaj 5 meczow w mocno okrojonym skladzie (15 minut mecz), z jednym rezerwowym. Dobrze ze od jutra ferie wielkanocne.
Cichalu,
Stare angielskie przyslowie mowi, ze futbol to gra dla dzentelmenow grana przez chuliganow , a rugby to gra dla chuliganow uprawiana przez dzentelmenow :).
Cichal-od kilku dni myślę o Tobie prawie nieustannie 😉
Myślę,bo czytam książkę o żeglowaniu i na dodatek jest to żeglowanie po Karaibach, więc to z całą pewnością rejony bliskie Twej żeglarskiej duszy 🙂
W tej książce są też przepisy,niestety często nie do zrobienia nad Wisłą,bo bazujące na tamtejszych owocach morza,owocach albo warzywach.Znalazłam jednak ciekawy przepis na poncz rumowy i te proporcje skojarzyły mi się jakoś z wyżej omawianymi przez Was proporcjami na dobre kruche ciasto 🙂
-jedna część kwaśnego
-dwie części słodkiego
-trzy części mocnego
-cztery części słabego
-pięć gorzkich kropli i muszkatałowiec
Podawać mocno schłodzony z lodem.
Alicjo-wieszak,którego szukałaś odziedziczyliśmy z całym dobrodziejstwem inwentarza
po poprzednich właścicielach naszej nadbużańskiej chaty.A właściwie odziedziczyliśmy
nawet dwa takie wieszaki.Bardzo je lubię,stale z nich korzystamy.
A propos Dnia Marchewki-jadłam dzisiaj znakomity indyjski deser zrobiony z marchewki:gotujemy mleko z kardamonem,dorzucamy doń utratą marchewkę i dużo bakalii(głównie orzechów i migdałów),wszystko mieszamy i podajemy z gałką lodów waniliowych.Wiem,to wydaje się dziwne,ale jest bardzo smaczne 🙂
Moja koleżanka wróciła z czterotygodniowej włóczęgi po Indiach i przyrządziła dzisiaj ten deser.
Pyro! Jesteś (powtarzam się – młodzieżowo) DEBEST!
A Wodecki był moim przyjacielem, no, powiedzmy kolegą z branży… jak by nie było, jesteś moja Izoldą!
Danuśko! Duchu Mój Poetycki! Myśl o mnie, to podobno dobrze robi na kamienie nerkowe… Danusia bierz Alaina i przybywaj! Chociaż to już pluskwam perfectum! Kończymy sezon. Idą huragany…
Cichalu – w Twojej branży ( i troszkę w mojej) kolega z pracy, to czasem więcej,, niż „rodzona żona”. Lepiej się go zna, mniej się łgarstwa boi, można polegać i na lojalności i na nożu w plecy. Tu już kiedyś Nisia zwróciła uwagę na pokoleniowe poczucie humoru i poezji. Czas nas ukształtował. Wytłumaczysz młodzieży dlaczego „Kocham Pana, Panie Sułku”? Za czorta nie wytłumaczysz.
PYRO! Howgh! Powiedziałaś!
http://www.bociany.edu.pl/
Bociany śpią i na mnie czas. Jutro czeka mnie robota, której nie znoszę – korekta obcego tekstu. Może za to dostanę ze 100 lat odpustu?
Z przyjemnością obejrzałam po raz wtóry-wtóryś wywiad z Tadźką Konwickim, którego książkowo poznałam pod koniec lat 60-tych.
Kocham Pana, Panie Tadźku!
Pyro,
o tym też Tadźka mówi, pokoleniowe zmiany i tak dalej, i nic pan nie zrobisz
http://www.youtube.com/watch?v=1dHu1-pDcxo