Przygotowania do gorących wakacji

Trzydzieści trzy stopnie w cieniu to dla nas żadna męka. Cała rodzina uwielbia gorąco i dlatego tak często jeździmy na południe Europy a i do krajów tropikalnych zaglądamy przyjemnością. Po zimnej wiośnie na Kurpie zawitało właśnie tropikalne lato. Upał i wilgoć oblepiająca człowieka to rzecz zwykła. Gorzej, że co jakiś czas przelatują burze z silnymi wyładowaniami, no i wyłączeniami prądu – co pomiędzy Pułtuskiem a Wyszkowem należy do stałych zagrań zakładu energetycznego. Ale i do tego można przywyknąć. Nasze laptopy mają przecież baterie, a w kuchni na takie okazje czekają palniki nakręcane na butle z gazem. Żadna ewentualność  nas nie przeraża.

Przygotowujemy się więc do wyprawy pod Carrarę oswajając organizm z silnym słońcem a żołądek z włoską kuchnią. Codziennie rano na śniadanie przyrządzamy caprese czyli plastry pomidora przekładane białym serem i posypane świeżymi listkami bazylii oraz spryskane octem balsamicznym o smaku leśnych owoców. Czasem zamiast aceto balsamico używamy winegretu, bo w tej dziedzinie nie ma wśród nas zgody. Basia jest winegretowa a ja balsamiczny.

W południe wypijamy po parę filiżanek espresso (Basia  łagoną wersję czyli z kroplą mleka a ja cafe normale) i małe ciasteczka – a to cantucci, a to sebadas lub nawet mel a mato czyli kozi ser z miodem zamrożony jak lody.

Na obiad, który jemy wieczorem jest to więc klasyczna włoska cena a nie pranzo, bywa na zmianę orata alla griglia, risotto marinara, spaghetti frutti di mare. No i oczywiście różnego typu insalati: rucola,radiccio, romana  z rodzynkami bądź truskawkami. Do tego na zmianę białe albo rose ale wszystkie z winnic Italii.
Jedynym odstępstwem od tego menu były pierwsze w tym roku pierogi z czarnymi jagodami. Basia zrobiła ich taką ilość, że nie daliśmy im rady mimo, iż do stołu wraz z nami zasiadło dwóch młodych ludzi ? siedemnastoletni Kuba (nasz wnuk) i jego przyjaciel maturzysta czyli kandydat na Politechnikę osiemnastoletni Maciek. A tacy dwaj – zwłaszcza po spędzeniu dnia na łódce – to mają wilczy apetyt. Kilka ostatnich pierogów dostał jednak Rudolf, który jak na psa miewa dziwne gusta kulinarne. Pierogi z jagodami – choć bez cukru i śmietany – przypadły mu do smaku.

Nasze pierogi wywołały jednak włoskie asocjacje. Tessa Capponi, o której wielokrotnie tu pisałem, Włoszka mieszkająca ponad 20 lat w Warszawie, w jednej ze swoich pięknych książek  napisała, że miarą jej polskości jest tęsknota jakiej doznaje we wrześniu, który spędza zawsze w rodzinnej winnicy w Toskanii, za chłodnymi jesiennymi, mglistymi porankami i? pierogami z jagodami.
To oczywiście nas usprawiedliwia, że przygotowując się do ucieczki na południe jedliśmy ulubione danie Tessy.