Speck z Górnej Adygi
Po nowym roku czeka mnie podróż do Górnej Adygi zwanej też Południowym Tyrolem. Nigdy tam jeszcze nie byłem. Cieszę się więc z wyprawy, zwłaszcza, że słyszałem sporo o tym regionie jako raju smakoszy. Ale jak to zwykle przed podróżą sięgnąłem na półkę mojej biblioteczki by jeszcze trochę poczytać. No znalazłem tam takie informacje: „Ponieważ kuchnia Górnej Adygi jest pod silnym wpływem niemieckojęzycznych sąsiadów, na stołach pojawiają się tu specjały, których nie znajdziemy w pozostałych regionach Włoch. Wystarczy pomyśleć tylko o chlebie Schuttelbrot z kminkiem, przyprawą mało znaną w kuchni włoskiej na południe od Alp. Również przyrządzanie mięsa różni się znacznie od przepisów kuchni śródziemnomorskiej. Mieszkańcy Trydentu-Górnej Adygi uwielbiają wieprzowinę, głównie w postaci wędzonki, ale okazjonalnie pojawia się na stole również mięso nie wędzone, jak lombardzkie bollito czy niemiecka pieczeń wieprzowa. Tłuszcz wieprzowy przerabia się na smalec stosowany do smażenia i wypiekania takich przysmaków, jak na przykład Strauben czy Kniekiachl. Wyjaśnienie dla wszystkich nie-Tyrolczyków: Strauben robi się z ciasta naleśnikowego wlewanego spiralnie przez lejek na patelnię, a Kniekiachl sporządza się ze słodkiego ciasta drożdżowego, które rozciąga się na kawałki wielkości jabłka, w ten sposób by na krawędzi powstało zgrubienie; całość wypieka się w smalcu, przy czym wewnętrzne zagłębienie polewa się stale gorącym tłuszczem, a na koniec nadziewa marmoladą z borówek. Bekon wiejski z Górnej Adygi jest wysokowartościowym, typowym dla tego regionu produktem. Udziec wieprzowy pekluje się w bejcy z soli morskiej i przypraw. Stosuje się różne mieszanki przypraw z liśćmi laurowymi, jałowcem, pieprzem, gałką muszkatołową, cynamonem i kolendrą. Każdy producent pilnie strzeże tajemnicy swojej receptury. Po bejcowaniu następuje proces wędzenia i dojrzewania. Dawniej połcie bekonu wieszano do wędzenia po prostu w domowych kominach. Dziś wędzi się je na zimno lub w temperaturach nie przekraczających 20°C w dobrze przewietrzanych pomieszczeniach, imitując właśnie ów „efekt komina”. W trakcie tej trwającej około 10 dni fazy wędzenia udziec nasiąka aromatami drewna, najczęściej jałowca lub pinii. W dalszej kolejności następuje 20-tygodniowy proces dojrzewania, który wymaga stałej kontroli. Bekon musi być magazynowany w przewietrzanym miejscu o stałej temperaturze, przy czym chłodny wysokogórski klimat Górnej Adygi stwarza prawie idealne warunki do harmonijnego dojrzewania zarówno tłustego, jak i chudego mięsa. W ten sposób każdy połeć uzyskuje wymaganą konsystencję, która nie może być ani za miękka, ani za twarda. W 1987 roku powołano do życia Consorzio produttori speck deli’ Alto Adige, konsorcjum producentów bekonu w Górnej Adydze. Gremium to zjednoczyło się aby zapewnić jakość bekonu, która, mimo przemysłowych warunków produkcji, dorówna walorom tradycyjnego bekonu wiejskiego, produkowanego dawniej w małych ilościach w domowych warunkach na wsi. Bekon z Górnej Adygi jest oznakowany na skórce symbolem konsorcjum, służącym jako znak jakości.
Bekonu z Górnej Adygi nie może zabraknąć w czasie Vesper czy Jause, czyli poobiednich przekąsek. Sycącym kęsem chętnie wzmacniają się również liczne grupy miłośników młodego wina, które biorą udział w Tórggelen [określenie w dialekcie południowo tyrolskim: „pić młode wino późną jesienią” ) a które można spotkać w październiku i listopadzie ciągnące od gospody do gospody, gdy nadchodzi winobranie, a bekon zdążył już dojrzeć. Oprócz bekonu podaje się także sery, kiełbasę i chleb.”
Z innych książek dowiedziałem się także, że region jest słynnym okręgiem jabłkowym. Wpływ sąsiedniej Austrii zaś spowodował, że strudel jabłkowy jest tu stałym punktem w menu. Jest też moja ukochana polenta no i wina inne niż gdzie indziej. A że przeczytałem rekomendacje winiarskie pióra Tomasza Prange-Barczyńskiego czyli szefa „Magazynu Wino” to wiem, że przeżyję w Górnej Adydze parę wspaniałych dni. Czego nie omieszkam oczywiście tu opisać.
Komentarze
Panie Gospodarzu, drugi akapit od dolu Vesper przez „V” dla jednych nieszpory dla innych podwieczorek
Dzień dobry.
Nosi naszego Gospodarza po Europie i niech Mu będzie na zdrowie, a nam na pożytek „sprawozdawczy” Opisy wyglądają smakowicie (wiadomo, kuchnia austriacka jest nam bliska) tylko to młode wino… Nie lubię młodego wina, czy raczej mój żołądek nie przepada za nim.
Dzisiaj piekę ciasteczka świąteczne zwane „kocim okiem” – jakie tam ono kocie, kiedy okrągłe? Do pralki wrzucam poduszki z siedzisk kuchennych i jeszcze mam to i owo w planie, a jak to z planami bywa, nie wszystkie są realizowane. Na obiad ostatnia porcja odsmażanych pierogów z kapustą, mięsem i grzybami. Właśnie je odmrażam.
Dzień dobry,
Bardzo smakowite i wysokokaloryczne opisy 😉
W sprawie młodego wina mam takie samo zdanie jak Pyra. Pewnie dlatego że osobiście przeżywałem nieraz skutki jego wypicia.
Ależ kod – trzy szóstki i b.
Mam wieści z Żabich błot. Nasza Stara Żaba miała trudny czas – stara , chora klacz odeszła na niebieskie pastwiska. Miała wspaniałe pochodzenie i życiowego pecha, ale zawsze dla hodowcy to trochę jak dziecko. Żal kobyłki i Żaby żal.
Ja byłam tylko w austriackim Tyrolu, w Innsbrucku i okolicach. Karmili nas rzeczywiście rewelacyjnie (to był wyjazd dziennikarski, w związku z festiwalem muzyki współczesnej w pobliskim Schwaz, ale też mający nam przybliżyć turystyczne uroki krainy). Bałam się jadąc tam, że cóż ja biedna semiwegetarianka będę jeść w tej tak – jak podejrzewałam – ścierwnej krainie. Okazało się, że i dla mnie było to i owo, tak jak w ogóle w kuchni austriackiej. Kilka potraw wspominam z prawdziwym sentymentem, o Apfelstrudel (najlepiej z lodami) nie mówiąc…
Rzeczywiście wysokokaloryczna kuchnia, więc dobrze, że Gospodarz wybiera się w zimie, bo o tej porze roku takie jedzonko pasuje jak najbardziej. 🙂
Przykro mi z powodu Żabowej klaczy.
Dzień dobry Szampaństwu.
Z powodu tej drobnej szajby dzień miałam wczoraj zajęty do nieprzyzwoitych pór i widzę, ze ominęły mnie nostalgiczne wspominki o młodzieńczych rauszach i sprawcach owych rauszów. Trzy grosze „wtrancam”, jak mawiała moja wychowawczyni z LO.
Lacrima, Mistella (fuj!), Gamza, Alpaga, z rzadka Egri, nie zapomnijmy o vermuthach w wyborze kilku, zapamiętałam Istrę i Alpini. W drugiej połowie lat 70-tych na praktykach geolo poza rekreacyjno-kacowym piwie królowało to, bo już rzadko było co innego do dostania:
http://alicja.homelinux.com/news/In_vino_veritas.jpg
Na zdjęciu przyjaciel własnie wrócił był z Ojczyzny (wczesne 90-te) i przywiózł ten skarb, właśnie nostalgicznie rozpijamy resztki. Po raz ostatni.
Wracając do lat 70-tych (circa połowa), chłopaki ze „Szklanki” kupowali jarzębiak, przelewali to do butelek po Armaniaku (autentyczne! Armaniak wtedy chodził za 800 zł. w delikateszach „Pod Arkadami”) i częstowali tym dziewczyny. To była „górna półka” i wielu chłopakom to uchodziło płazem.
A igristoje mieliśmy w ’73 roku na studniówce legalnie i oficjalnie, po pół butelki na twarz, Alsa , chyba się nie mylę co do ilości na? Dysponuję foto dowodami. Oczywiście prawie wszyscy byli pijani w dym, choć wieczór był długi i syty. Zdaje się, że w kotłowni był nielegalny wyszynk do wyboru… 😉
Proces produkcji bekonu jest bardzo ciekawy lecz niestety w warunkach domowych trudny do odtworzenia. Nie tylko jeżeli chodzi o możliwość utrzymania kontrolowanej atmosfery i temperatury, ale również ze względu na czas. Chyba musiałbym wziąć urlop, żeby dopilnować wędzenia przez 10 dni. U mnie musi wystarczyć weekend.
Pawle = długie wędzenie w zimnym dymie (szynki, balerony, polędwice, suche kiełbasy) to nie jest wędzenie non stop. Wędzi się codziennie po 2-4 godzin, a w międzyczasie mięsiwo wisi i obsycha. W początku lat 80-tych wyszła świetna książeczka „domowe wyroby mięsne) tam jest wszystko =- od kiszek i pasztetów, po kabanosy. Przepisy XIX-wieczne i aktualne. Postaraj się kupić gdzieś w antykwariacie.
Pyro,
Dzięki za informację. Nie sprawdzałem tego wcześniej uznając, że i tak nie mam na to aż tyle czasu. W warunkach domowej prowizorycznej wędzarni zrobionej ze starej beczki i tak nie jestem w stanie wędzić te kilka godzin i zostawiać wędlin tamże do obsuszania. Możnaby codziennie je stamtąd zabierać i przynosić następnego dnia ale to nadal zabierałoby za dużo czasu. Ja wędzę zimnym i niezbyt intensywnym dymem przez 12 – 14 godzin i zabieram potem do obsuszania do garażu – 10 – 12 stopni C. Ostatnia produkcja wisi drugi tydzień, jest pięknie obsuszona ale zostało raptem parę kawałeczków, reszta wyszła w międzyczasie. Kiedy wejdę w jakąś regulaność produkcji to może coś się uda zostawić na dłużej i może dojrzeje 😉
HanecZko, zmoro zmorowata! Trzeba mnie było uprzedzić, że dżemy robiłaś na żelfiksie, nie na cukrze. Teraz albo mi się maże na gorących ciastkach, albo jest tyle, co kot napłakał. Czekaj, czekaj, dostaniesz po życi.
Pyro,
ja też robię konfitury na żelfiksie, bo to po prostu pektyna przyspieszająca żelowanie bez długiego gotowania. Chyba każde konfitury rozpływają się pod wpływem gorąca. No, może powidła nie. Na zimnych ciastkach nie ma problemu:
http://picasaweb.google.com/nemo.galeria/Ciasteczka#
No no, nie lekkie zadanie czeka Gospodarza. W razie trudności można szukać oparcie w Sąsiedztwie. Bo do Górnej Adygi należy prócz jedzenia jodlowanie. Życzę powodzenia w ćwiczeniach.
http://de.youtube.com/watch?v=hAbGC-Yk878
a morag czujny od samego rana
Nemo
Nie za dlugo leza te ciasteczka?
😆
11:21 Alicjo 😆
jakiez to ludzina ma ciagoty nostalgiczne > patrz obrazek 😮
No, Johnny… to był nasz ostatni bohaterski wyczyn w tym departamencie. Zmoglim! I odłożylim na półkę historii.
Antku 😯
Ty w _76 byles taki aaaaz taki maly ze snieg siegal Ci az po pachy?
Pyro droga,
dzięki za troskę i zainteresowanie. Czasu mi na wszystko brakuje, a ponadto niewiele mam do powiedzenia, co widać z przytoczonego przez Nemo cytatu. Aktualnie zaprząta mnie problem wigilii wegetariańskiej i szukam po różnych przepisach natchnienia, zwłaszcza, że zupełnie nie podniecają mnie potrawy z soi, ani z tofu.
Na Konfiturce robiłam (co na jedno wychodzi) a życi na zatracenie nie dam! Na podstygnięte całe truskawki nakładaj marudo jedna!
Alicjo brak mi słów.
I nie wiem już sam czy mam zazdrościć czy podziwiać. Trzeba przyznać ze Jezor trzymał się z dystansem do extrawagancji
Gospodarzu
Po dość łatwym wstępie przechodzimy do zaawansowanych ćwiczeń
http://de.youtube.com/watch?v=7PlGHe4rffw&feature=related
😆
Johny, Basia mnie wystawiła na balkon na dalsze ćwiczenia. Sąsiedzi zaś wezwali ochronę więc przerywam i poczekam na Alpy. Pyro i Haneczko Wam chodzi zapewne o rzyć a nie o życie, nieprawdaż?
Dziękuję Morągowi. Już poprawnie.
A to, to już tylko dla wtajemniczonych 😆
http://de.youtube.com/watch?v=Cy211cwTJEs&feature=related
Panie Piotrze, bronię tego, na co Pyra nastaje 😉
Puchalo droga, poza ryba, co w czasie tej wigilii chcesz jeszcze zastepowac?
Jasne Piotrze, że o rzyć nie po życie i to Haneczkową , drobną taką. I nie marudzę, już przestałam. Ciasteczka wypisz, wymaluj jak u Nemo, tylko okrągłe, wykrawane średnim kieliszkiem, a górna obręcz pudrowana. Wyszło 42 sztuki i całe mnóstwo tych malutkich okrągłych wykrawków. Pójdą w czekoladę i posypiemy makiem. Świetna przegryzka.
Puchalo – każda wigilijna zupa dla bezmięsnych dobra. Jeżeli jedzą ryby, to w całości Wigilia z głowy, jeżeli nie jedzą, to pierogi z kaszą i grzybami, z kapustą i grzybami, z masą makową. Paszteciki z pieczarkami, z masą jajeczną, z dynią, gołąbki jarskie, krokiety z ziemniaków i orzechów. Mówiąc zupełnie serio – lubię (bardzo) tylko jedną wegetariankę. To nie jest klimat dla trawożerców.
Puchało,
http://www.mantra.pl/styl-zycia/wegetarianskie-swieta-bozego-narodzenia.html
Śledź wigilijny z pieczarek!
Andrzeju, ty takich artykulow nie cytuj pod koniec tygodnia, bo mi cierpliwosci i wyrozumialosci nie starcza jak zmeczona jestem.
Wigilja, to chyba najlatwiejsze dla wegetaria swiateczny posilek. W koncu tylko ryba im moze przeszkadzac i nawet to nie wszystkim wegetarianom. Najbardziej mi sie podobal wstep o cierpieniu zwierzat i komercji w polaczeniu z „wegetarianskim” przepisem na sernik i zupelnie niekomercyjnymi kotletami sojowymi.
Prywatna dygresja taka, ze u nas w domu w czasie wigili nie podaje sie tluszczy zwierzecego (wyjatkiem sa ciasta), wiec przepis z tego artykulu na uszka odpada.
Czym różni się „wegetarianin” od „jarosza”?
Johnny,
zacząłeś od niewłaściwego pułapu, to może zniechęcić. Najlepiej zacząć od kursu dyplomowego jodlowania:
http://de.youtube.com/watch?v=2LDstx_R6qY
Zwłaszcza że taki dyplom otwiera perspektywy 😎
Kobieta w dzisiejszych czasach powinna mieć ukończone wykształcenie, stać na własnych nogach, dbać o osobisty rozwój, jak dzieci wyfruną z domu, to ma swój dyplom jodlowania, ma coś własnego 😎
Andrzeju,
a różni się? 😯
nemo,
Wydaje mi się, że nie ale bo to ja wiem?
Zauważyłem jednak, że wegetarian ostatnio sporo a jarosze jakby na wymarciu.
Andrzeju,
dziękuję za link.
Jestem straszną tradycjonalistką i od lat robiłam na wigilię to samo: wędzony łosoś, ze trzy rodzaje śledzi, barszcz, pierogi z kapustą i grzybami, ryba po grecku, ryba faszerowana, sernik, makowiec i kompot z suszonych owoców (z dodatkiem plasterków cytryn i pomarańcz). Ale ryba i śledzie (też ryba) odpadają, a i za pieczarkami towarzystwo nie przepada, muszę więc dorobić parę rzeczy. Myślę, że sałatkę jarzynową, drugą na bazie kuskusa i ewentualnie jakąś kartoflaną. Można też upiec coś w rodzaju kulebiaka.
Dziękuję za wszystkie porady.
była raz taka zima
że w mojej krakowskiej kychni
w lodóce, leżało sobie
kilkanaście kilo specku
i to właśnie z Górnej Adygi
skąd?
a bo znajomy w myśl porozumeń z tamtejszym regionem
miał promować speck i inne specjały
a u mnie w domu była baza
:::
w każdym bądź razie
nie nadwątlając szczególnie zapasów
mogę z pamięci powiedzieć
speck + grappa to naprawdę fajny wynalazek 🙂
AndrzejSz. ma rację, od dawna nie spotkałam żadnego jarosza. A wegetarian przybywa.
Pyro, na poważnie, bardzo ci napsociłam?
Puchalo jak dotre do domu, to wpisze przepis na zapiekana cukinie, oberzyne i pyrki. Nie jest to super wigilijne, ale smaczne, bezmiesne i ladnie wyglada. Podumam jeszcze nad innymi przepisami.
JHaneczko – nie napsociłaś, tylko ja nie wiedziałam i stąd zaskoczenie konsystencją. Nic się nie stało. Ciastka całkiem dobre, ale pogoda do niczego i mogłam sobie na Ciebie pokrzyczeć. To świetnie robi na złe uroki.
To prawda, pogoda do wyrzucenia 🙁
Wegetarianizm – ?sposób odżywiania się polegający na wyłączeniu z diety mięsa, ryb i wszystkich lub tylko niektórych produktów pochodzenia zwierzęcego?
Jarosz – ?człowiek niejadający potraw mięsnych?
Według Słownika PWN
Czyli Jarosz to taki początkujący wegetarianin 🙂
Wrr, WP powstawiało ? i pozamieniało wielkie litery. 🙁
Mną wstrząsnęła ‚ryba po grecku’ z kotletów sojowych.
Przymierzam się do upieczenia chałki wg. nemo, ale z połowy mąki. to będzie mój debiut drożdżowy.
Otwieram sezon „wigilijny” 😆
Wybieram się na wigilję na zaproszenie jedenego z moich pracodawców. W ogóle jestem zamieszana jako uczestnik lub kucharz w kilka podobnych imprez. Czy to nie zabawne? 😉
Marialko, ogromnie zabawne. Jak dobrze, że ja już z tego wyrosłam (no i moje dyżury nocne zaczynały się w 2-gi dzień świąt. Nigdy w Wigilię)
A u mnie w robocie zaczyna się właśnie party. Kolacja z wyszynkiem, fanaberiami i ekscesami. W ramach przedświątecznego spoufalania się pracowników.
Idę się spoufalać…..
Ciastka schowane, pierniki (2/3) schowane. Pierniki nie dostana w tym roku, lukru ani polewy czekoladowej. Wyszły b.dobre i szkoda ich naturalnego smaku, zostaną gołe.
a ja sie caly dzien cwiczylam na zdjeciach antka i wstawilam slawka oczywiscie za jego zgoda
http://www.berlin-polen-info.de/index.php?option=com_content&view=section&layout=blog&id=8&Itemi
Alicja a Wroclaw tez mogie?
Morąg, nie wprowadzaj blogowego zamieszania. Sławek – fotograf (zawodowy i artysta w jednym) to jedna osoba. Ty publikujesz zdjęcia pana, który występuje u nas jako Antek. I niech już tak zostanie, bo się nam Sławkowie pokręcą.
przeciez nie moglam napisac antek glina
Morąg – nasz kolega, Antek, ma znakomite poczucie humoru i może by Ci ten „glina” przeszedł ulgowo?
Morag,
pięknie, ale popraw błąd w Wa(h)renhaus Smyk, zanim się ktoś spostrzeże 😎
I jeszcze Warschauer (Strassen) z dużej litery, pod zdjęciem z ul. Marszałkowską.
Nemo ja jestem legastennik
co do Strassen to mi sie tak to podwojne ss nie podoba ani optycznie ani mentalnie, czekam na nowa reforme pisowni
Morag,
no i jeszcze Staszic (Stanisław Staszic)a nie Staszyc. Nie strasz!
Morąg,
co do Wrocławia, bierz, co chcesz, potem wrzucę na pocasę, bo mam dużo ładnych zdjęć i mogę Ci przygotować, ale w tej chwili utytłana jestem w mące.
Ludzie!!! Zrobiłam pranie, ale też lepię uszka, a co! Na razie wstawiłam na tacce 58 szt. do zamrażarki – bo zamrażam je na kamień bez gotowania, bardzo dobrze mi się sprawdziło w zeszłym roku. Ile mi jeszcze zostało? Materiału mam na pięć razy tyle…
Wpisów nie zdołałam wszystkich, potem będę nadrabiać, tymczasem muszę odebrać leki dla Franka z naprzeciwka i z powrotem do roboty!
Czuj czuj – czuwaj!
P.S.
Zdjęcia Antkowe ładne, prawda?
A co do zamrażania nieugotowanych uszek, należy je zamrażać szybko i jak tylko stwardnieją, w pojemniki z przykryciem porcjami. Układam na małych tackach po te 58 sztuk, żeby szybko po zlepieniu do zamrażarki.
Dziewczyny dzieki za uwagi, sama znalazlam jeszcze inne dwa bledy,
Alicjo jutro, bo mam juz oczoplas
Morag,
ja się nie czepiam podwójnego s, tylko dużej litery 😉 W Helwecji nie występuje ß. Co do Staszica, to też zauważyłam, ale zostawiłam na potem, bo to Niemca nie zaszokuje 🙄 Ale widzę, że szybka jesteś 😉
No to u nas jeszcze ładniej niż w Paryżu. Chyba pójdę na nocny (raczej wieczorny!) spacer po Warszawie, bo nie wypada zachwycać się tylko okolicami znad Sekwany. Wisła – piekna rzeka, choć z dala od miasta!
Haneczko, skoro nie spotkałaś jeszcze dotąd żadnego jarosza, to pozwól że się przedstawię: nazywam się Jarosz. A skoro jarosz, to poszczę wtedy gdy jem mięso.
I chociaż nie przyznaję racji Jerzemu Urbanowi, który gdzieś kiedyś powiedział (czy napisał) że „warzywa i owoce z natury rzeczy są wstrętne”. , to wyznam: lubię pościć !!
Witam UJotkę czyli jarosza mięsożernego. A tu są miłośnicy wszelkich diet.
Pyro!
Ale ja nie wystepuję na blogu jako Sławek, tylko jako autor fotek u morąga! Antek jest na blogu i dla niektórych nieblogowych też.
Zamieszania więc nie będzie.
Sławek paryski jest P. a ja jestem S. sysy, by nie napisać eeeee…….nie będę bo i mnie te inicjały męczyły czasami.
Morągu, ten Hotel to Bristol!
Europejski stoi po przeciwnej stronie, już jest rękach spadkobierców przedwojennych właścicieli, czyli rodzin Czetwertyńskich i Przeździeckich, czeka na kapitalny remont który ma kosztować jakieś 60 milinów euro. Teraz działa w nim tylko gastronomia, cukiernia Batida, knajpa U kucharzy, całodobowy bar Przekąski Zakąski w którym wszystko do przekąszenia jest po 8 zet, a napoje po 4…
A fotki u morąga, zaraz linki poślę do Niemiec!…., opijamy niemieckim Krover Nacktarsch. pewnie upaja się nim niemiecka młodzież…niech im będzie.
Nam smacznie się pije. 🙂
A z narożnego balkonu w Bristolu śpiewał On…
http://www.youtube.com/watch?v=lhYhERQquMU
Nemo ja nie odbieram, ze Ty sie czepiasz tylko licze na Twoja bystrosc a jak widzisz dochodzi jeszcze wiecej, po zastanowieniu sie doszlam do wniosku, ze nie Droga Krolewska tylko przez cale zycie w Polsce byl to Trakt Krolewski, juz zmieniam
Antek, przymierzalam sie i przymierzalam ale to drzewo mnie zmylilo, poprawie ale Caruso moze zostac bo bywal i w jednym i drugim
no wlasnie tez myslalam, ze On, a o Nim pisza, ze niemiecki piesniarz polskiego pochodzenia
Morągu, Ty w podpisie wklej to :
http://www.youtube.com/watch?v=DwPOGXac4pY&feature=related
😉
wlasnie sie nad tym zastanawialam, te linki podane w tekscie nie otwieraja sie na stronie mam specjalne miejsce na linki, do ktorych nie wszyscy docieraja, poza tym czy nie bardziej jak oni tu mowia „ze wszystko jest relatywne” nie wziac takiego linku, gdzie Kiepura spiewa po polsku a plakat jest po niemiecku, gdzies go widzialam
Antek musialam zrobic tak pod weblinks http://www.berlin-polen-info.de/index.php?option=com_weblinks&view=category&id=2&Ite
Jak tak dalej pojdzie to napisze, ze dodatek specjalny redagowany przez uczestnikow blogu pana Adanczewskiego
A wy co?! Kto uszka ma lepić, no kto?!
Alicja jest już po następnej partii i zaczyna trzecią!
A oni redagują, redaktory z bożej łaski…
Alicjo ja tam uszek nie bede kleic, wrzucam nadzienie z grzybkow z kapusta na prostokat ciasta francuskiego, przykrywam drugim kawalkiem i pieke w piekarniku, podaje gorace do barszczu
Ludzie!
Co tu się nie wyprawia! Chwilami zmuszony jestem przymknąć oko….
Właśnie odbył się konkurs na degustację czekolady. Bar wzięty!
Wracam na dół (na duł????)
Spójrzcie proszę w niebo! Pełnia księżyca, a na dodatek co 15 lat jest najbliżej Ziemi i to właśnie znów dziś. Ma być większy i jaśniejszy.
Ksiazyc w pelni a ja mam kod 1111, chyba na SZCZESCIE DLA WSZYSTKICH!
Uszkolepiąca!!
Nie zazdraszczaj redagowania tak jak i my Ci nie zazdraszczamy uszek lepienia…
Morągu, dobrze jest! Uważam że link pod zdjęciem szybciej uruchomi ludzką ciekawość i sprowokuje do odkrycia ukrytej pod nim tajemnicy!
Proponuję Ci wklejać linki bezpośrednio przy tekstach i zdjęciach.
Patrzę w niebo…..patrzę do góry….góry przez o z kreską bo patrzę wysoko.
Chyba u mnie niebo jest inne?
Antek, teraz Łysy bezchmurny, piękny!!! Patrz …
Troche zmadrzalam, otoz jak sie skopjuje link pod zdjeciem i wstawi go na listwe adresowa u gory to on sie otwiera i ma sie Kiepure
Pyry mają chmury nie księżyc. Jaka tam pełnia – od chmur odbija się światło miasta i podświetla je różowawą poświatą.Pies wyprowadził Młodszą na spacer i dobrze zrobił. Jutro znowu do 16.00 będzie siedziała w murach
Patrzę….bezchmurny jest, ale zamglony jakiś.
Warszawa to jednak i dymy i spaliny. Na wsi to potrafi świecić!
Spacerując po nocy chodzi się z księżycowym cieniem u boku.
A jakie tam gwiazdy….drogę mleczną widać…..zawrót głowy.
Jak pyłek marny wtedy jestem.
Małgosia pisze:
Antek, teraz Łysy bezchmurny…
Ciekawe skąd wiedziała ,że wyszedłem na spacer. Znaczy odprowadziłem 🙂
Nigdy nie byłam w Azji Środkowej, ale wszyscy, którzy tam byli twierdzą, że tam gwiazdy są na wyciągnięcie ręki i że wcale nie dziwi rozwój astronomii e starożytności na tych terenach. Antku – jaki pyłek? Każdy z nas jest małym odpryskiem gwiazdy. Fajnie jest nosić Kosmos w sobie.
Ogłaszam konkurs bez nagród – co aktualnie (albo ile) nosi w sobie ASzysz?
U mnie też chmury 🙁
Na kolację usmażyłam resztę wątróbki, do tego osobno cebulę w plasterkach z czosnkiem, na trzeciej patelni – jabłko red koksa nieobrane, w 4 plastrach z dziurką. I jeszcze sałata Zuckerhut czyli cykoria głowiasta w sosie z dodatkiem oleju z dyni. Nawet Osobisty się skusił i zjadł 2 plastry (i prawie wszystką cebulę). Załapał się też Geolog od Rumunki, w drodze z dworca (wrócił był z Wiednia) do domu. Geolog opowiedział ciekawą historię z podróży. Jechał otóż z niejakim Cyrylem – Słowakiem i naszym dobrym znajomym, w jednym przedziale sypialnym 😯 Nie znali się przedtem, ale gadu gadu i doszukali bliskich wspólnych znajomych. Jaki ten świat mały 😎 Cyryl jest emigrantem z 1968, od lat obywatelem helweckim, jechał do Bratysławy. Jak się spotykamy (co roku w Bernie z okazji jarmarku cebulowego), to mu mówię, że każdy Cyryl ma swoje metody i on tego strasznie lubi słuchać 😉 Poza tym jest bardzo melancholijny i sentymentalny, kiedy zaczynamy mówić o Tatrach… 🙁
Nemo naprowadzilas mnie na salatke z cykorii: mieso krabowe, kraby, cykoria, madarynki, przerozne przyprawy ostre i ciup cukru, majonez niech sie troche przegryzie i do buzi
Gwiazdy na wyciągnięcie ręki są na każdej pustynii, ja nie mogłam oczom uwierzyć na Mojave Desert. Prawie że bym chapnęła kilka, gdyby mnie Jerzor zechciał lekuchno podsadzić.
Antek,
ja wam redakcyjowania nie zazdraszczam, a uszka, możecie mi wierzyć lub nie, lepię z przyjemnością. Po pierwsze, zawsze tak mam i nie chwaląc się, robię dobre uszka, po drugie, ot i tyle całej mojej światecznej roboty, co dzisiaj te uszka. I „czerwona zupa”, jak przyjdzie czas. Temczasem lecę robic następną tackę.
U mnie dopiero 23-cia, nie widzę Łysego, tym bardziej, że akurat sypie śnieg.
Wróciłam cało z wigilii, choc gdyby nie słuchać samozachowawczego instyntku, groziła śmierć z przejedzenia. A było tak. Śledzie w śmietanie i śledzie w oleju. Chleb wiejski, smalec i twarożek z cebulą. Zupa grzybowa i barszcz z uszkami. Ziemniaki gotowane. Ziemniaki pieczone. 😉 Pstrągi pieczone, a karp smażony. Surówki. Pierogi z kapustą. Białe wino, czerwone też. Kawa, herbata, woda, kompot. Sernik i makowiec. I opłatek 😉
A na koniec prezent od pracodawcy: kalendarz na 2009 rok ( w zasadzie organizer )
I jak Wam się to podoba?
Bardzo nam się podoba, Marialko 🙂 Zwłaszcza jak się nie musi samemu przygotowywać.
Alicjo,
która u Ciebie? 😯 Według jakiego zegarka chodzisz spac?
O diabli!
Popatrzyłam na wasze wpisy i tak mi się chlapnęło 🙄
A chodzę spać około tej godziny własnie, z tym, że wstaję prawie z wami, no, ze dwie godziny po was czy jakoś tak 😯
A tera już letę…
Co to za wigilijny piątek?
Nasza córka też na takiej firmowej. Nie zgadniecie gdzie?
W El Popo, meksykańskiej knajpie rodzeństwa Kręglickich!
Co jedli? Poinformuję jutro.
Ceviche ze śledzia?
A u ASzysza może już przyszła pora na zapasy w czekoladzie??
Kontakt fizyczny przyspiesza spoufalanie, czy jakoś odwrotnie…
w Szwecji jadaja sledzia w czekoladzie
Nirrod,
fajnie, czekam na obiecany przepis i co Ci tam jeszcze przyjdzie do głowy.
Wybaczcie, ze sie wtracam , troche nie na temat,
czytam Was od 2,5 roku, niesmialo probowalam pisywac bardzo dawno temu o texanskich kulinariach i winach (miszkam w Dallas od 18 lat)
Zauwazylam juz pare nawiazn do geologii – ostatnio Alicji – czyzbysmy byly kolezankami po fachu?
Pozdrowienia dla wszystkich blogowiczow a szczegolne dla geologow!
yota,
geologię studiowałam nader krótko, ale Jerzor tyle ile trzeba i jest fachowiec. Ja sympatyk i taki naokoło-geolo, bo dciagle się obracam w środowiskach geolo, jak nie Wrocławia, to Kingston, Ont.
Zajmuję się zupełnie czym innym. W tej chwili czekam na zamrożenie ostatniej partii uszek, podam sznureczek do mojego albumu picasy, między innymi są „rRobótki” – tym się zajmuję, chociaż już prawie emeryt. Za chwilę więcej, bo muszę podpisać te zdjęcia…
Po pierwsze jeszcze sprostowanie do yoty – w moim albumie picasy sa „Robótki” , bez tego małego „r” na poczatku. A po drugie – dlaczego nieśmiało ?! Zasiadaj przy stole i nie tylko czytaj, ale i smiało się odzywaj 🙂
Po trzecie, z geolo to nemo i kto wie, czy nie jeszcze ktoś (KojakMoguncjusz?)
Tera do ogółu. Matematycy niech podliczą. Jak ja tu rano nie zastanę berła i ucha jako insygniów mojej władzy, to zdenerwuję się okropnie! Chętnie się zrzeknę, jak usłyszę, że JEDNA OSOBA sama od A-Z zrobiła tyle. Gdyby nie to, ze Jerzor przyłaził i nakładał sobie farszu na kromeczkę (no, bi nie jestem pewien, czy soli nie za mało…) wyszłoby więcej. Ale dobrze, że podjadał, bom z sił opadła – poza uszkami robilam wiele innych rzeczy, a tak – skończyłam przed północą 🙂
http://picasaweb.google.ca/alicja.adwent/UszkoDoUszka#
Alicjo, insygnia należą Ci się jak najbardziej!
Dzisiaj też się biorę za lepienie uszek, ale w towarzystwie koleżanki, więc będzie raźniej. Mrożę gotowane, bo gdy kiedyś zamroziłam surowe, to się rozgotowywały.
Również serdecznie witam yotę – reprezentacja Texasu przy stole powiększa się.
Witaj Yota – u nas dużo miejsca za stołem, zapraszamy wszystkich chętnych. Geologami obrodziło – ma swojego w domu Alicja, ma powinowatego Nemo i drugiego – omc zięcia, który dopiero studiuje, coś ma z tym Kojak Moguncjusz i moja Młodsza – geomorfolog ale uczy w liceum geografii. Innym obfitym w blogowiczów zawodem są nauki biologiczne i tłumacze. Zresztą łatwiej powiedzieć kogo nie ma, niŻ kto tu pisuje. Jedynym wyznacznikiem wszystkich jest chęć pogaduchy za stołem, poczucie humoru i życzliwość do całego świata (no, może za wyjątkiem komarów, meszek i innych tego typu krwiopijców) Zachodź do nas częściej – odwagi do tego nie trzeba. Jesteś drugą Teksanką po Wandzie TX
Alicjo Uszata – splendory, honory, berła i korony oraz pełen szacunku ukłon od nieuszkowej haneczki.
Witaj Yota, wtrącaj się częściej 😀
Moi zuporybni, nie chcą barszczu ani uszek więc trochę roboty mi odpada.
Wykonałam wczoraj pierniczki wg przepisu żony sąsiada od Bobika. Pięknie rozpachniły dom 🙂 Rzuciłam trochę na pożarcie moim sępom, reszta w pudełko.
Znowu przesiadła się Starsza za Młodszą. To ja – Pyra. Mój komputer kazał się wyłączyć, to wyłączyłam. Rozmrażam mielone i upiekę z niego klops z grzybami. Połowę zjemy na obiad, a połowa pójdzie do kanapek. Uszka zrobię kiedyś w styczniu. Wigilijna jest u nas zupa grzybowa i broń Cię Boże, gdyby nie było. Kiedy jeszcze żyła Teściowa, to zupy były dwie – rybna i grzybowa. Zupa rybna Stasi (Teściowa) to był rosół rybny pięknie zabarwiony szafranem, potem zaciągnięty śmietaną z zółtkiem i dawany z pasztecikiem półfrancuskim z rybą. Bardzo pięknie to wyglądało, Zupy grzybowej ugotuję dużo – dam ją w 1-sze święto, kiedy to będzie u nas Marialka (na drugie dostanie albo ziemniaki z maślakami, albo omlet z pieczarkami i groszkiem, albo krokieciki ziemniaczano – orzechowe w sosie grzybowym)
Alicjo, mój podziw, 300 (!) uszek. Gratuluje, ja bym przy tej ilości poległa. Ilu będzie gości na tej Wigilii?
Oj Alicja oniemielam z zachwytu, tak bym chcila miec taka zone!!!!!!!!!A ile uszek stoi w ksiedze Guinesa?
Haneczko, a mogłabyś podać ten przepis na pierniczki? Ja swoje dałam córce i wnuczce do dekorowania i to był chyba błąd, bo wczoraj były jakieś sugestie, żeby dorobić.
Rznelismy na calego, zeby zdazac przed Trzema Królami i Krulem, chociaz zapasowy klucz od chaty byl u sasiadki. Zajezdzamy przed dom a tu ciemno.
Pomyslalem sobie, czyzby skonczyli impreze i padli jako ci rycerze w boju?
Nie. Chata wolna, tylko jakies wiadomosci na telefonie. paOlOre, zameldowal sie. Z obiektywnych przyczyn, Trzej Królowie przesuneli wizyte na czas nieokreslony. Oddzwonilem i istotnie.
Dla kadego z gosci, co mozna juz ujawnic, oczekiwal szklany kieliszek z drewniana zawartoscia. Dalej, sloik domowego drzemu z jezyn, butelka tego, nie do kupienia w sklepach, oleju z pestek dyni. Tegoroczne zbiory. Ponadto, butelka wina Muskat Ottonel, tylko dla przyjaciól, z calkiem prywatnej winnicy. Ukoronowaniem jest a wlasciwie byla herbowa buteka. W herbie orzel dwuglowy z korona i innymi szykanami. Zawartosc, Djabelska Zaraza. Do tego kalendarz z banku dla notowania przebiegu Kryzysu w 2009 roku.
Teraz wszystko zostalo a kolejni goscie beda automatycznie otrzymywac królewskie prezenty.
Nawet nie sfrustrowany, pod kodem 9596
Pan Lulek
Ratunku!
Jak ja dam radę tyle zjeść u Pyry? To jest niemozliwe 😉
A mnie pachnie, gotuje sobie wlasnie w ziolach i z nie znanym tutaj jalowcem szyneczke uprzenio uwadzona, pewnie bedzie zjedzona przed swietami.
Also, proszę bardzo, sprzedaję jak kupiłam:
* 200 g masła
* 200 g cukru
* 2 jaja
* 1/2 szklanki płynnego miodu
* utarta skórka z cytryny
* 500-700 g mąki
* 1.5 łyżeczki proszku do pieczenia
* 2 łyżki przyprawy do pierników
* 1 łyżeczka mielonego imbiru
Masło z cukrem ubić dokładnie mikserem. Dodać jaja, miód, i skórkę cytrynową. Wymieszać mąkę z proszkiem do pieczenia i przyprawami. Dodać do masy maślanej i szybko wymieszać, aż składniki się połączą. Włożyć ciasto do lodówki na godzinę (można zostawić na noc). Kiedy stwardnieje, podzielić na cztery części i rozwałkować placki grubości 3 mm. Wyciąć foremką ciastka i ułożyć na blasze, na natłuszczonym pergaminie. Wstawić do piekarnika o temp. 180 st. C, piec 15 minut, aż się zrumienią. Ostudzić, dekorować lukrem i wieszać na choince.
To jest przepis Agnieszki Kręglickiej z Gazety Wyb. Od kilku lat go stosuję, imbir można sobie darować. Ja swoje pierniczki po upieczeniu, wkładam do szczelnie zamkniętego pudełka na przynajmniej tydzień – 10 dni. Zmiękną. Potem można już dekorować i wieszać na choince. Rzadko który doczeka na niej Trzech Króli, choć odpędzam łakomczuchów!
Ja imbiru też nie dodałam, ale następnym razem trochę dosypię. Żona sąsiada dorzuciła ostatnio utłuczone goździki. Mąki dałam krakowskim targiem 60 dkg.
Pyra nie będzie taka – siaka i też da przepis na pierniczki. Uwaga – jest ich b.dużo , są smaczne, miękną dopiero w buzi.
PIERNICZKI
w garnku rozgrzać 1 kostkę margaryny, 0,5 szklanbki dobrej oliwy, 1 łyżkę smalcu (niekoniecznie) i 1 szklankę cukru. Na głębokiej patelni skarmelizować 1 szklankę cukru, karnel rozpuścić w 1 szklance naparu mocnej kawy razem z fusami, dodać 4 łyżki miodu, 1 łyżkę czubatą dobrego kakao, 2 paczki przypraw do pierników + 0,5 łyżeczki mielonego cynamonu albo mielonego imbiru.
Obydwa płyny zlać razem. Kiedy przestygną wbić 4 jaja, wsypać 1 kg mąki, 1 mały proszek d/pieczenia ( pełne łyżeczki), 1 łyżkę amoniaku, dużą szczyptę soli. Bardzo starannie wyrobić, wynieść ciasto na balkon albo tam, gdzie chłodno np na całą noc. Potem normalnie – wykrawać pierniki, piec do zrumienienia. Są tak smaczne, że nie dam żadnej polewy.
ps – mały proszek d/piecz to 2 pełne łyżeczki.
Pyra =- gapa
My powracaliśmy po porannych nieobecnościach a tu niespodzianka.
Córcia już wstała!
Wigilia w meksykańskiej knajpie wypadła bardzo udanie.
W menu była polska jazda obowiązkowa typu kapusta z grzybami, pierogi….. ale śledzie już pikantnie zalatujące klimatem Meksyku, oraz to czym chata bogata czyli rozmaite naczos, totrilos, faitas, krewetkos i napojos do oporos…..
W kulminacji nastapiły przemówienia, życzenia, uściski dłoni vce prezesów i nagrody!! Tu się pochwalę, córcia dostała za wkład w rozwój, zaangażowanie i takie tam, jako jedna z trzech nagrodzonych, voucher biura podróży Triada wartości 2 tysięcy!! Ważny cały przyszły rok.
Ona studiuje katalog.
My puchniemy z dumy! 😉
Antek – puchniecie sółusznie! Gratulacje dla Córy, czy Agatka też wie, jaką ma mądrą Mamę?
Puchnijcie Antek na zdrowie, to bardzo przyjemne uczucie 😀 Gratualcje dla córci 😀
Dzień dobry Szampaństwu!
Miałam Wam jeszcze w nocy napisać, co szykuję na prezenty na śniadanie mistrzów, ale padłam zwyczajnie po wyczynach uszkowych. Haneczko, dziękuję za piękny tytuł, a Alsie za insygnia, mam nadzieję że to nie po bardzo starej znajomości 😉
U mnie -20C !!! Przyda mi się sztuczne futro nabyte droga kupna we Wrocławiu przy wydatnej pomocy kum Alsy, w wiadomym roku.
Lecę się przygotowywać, na śniadaniu mistrzów u Rogera głównym napitkiem jest szampan (może pamiętacie z moich zeszło – za-zeszłorocznych relacji), więc trzeba się jakoś odziać, uroda na twarz, te rzeczy.
Oczywiście wszystko sprawozdam jak zwykle.
Alicja Uszata
P.S. Morąg, ja z tymi uszkami to tak tylko raz do roku szaleję, a w tym roku poszłam na rekord. Powtarzam, dobrze, że Jerzor troche wyżarł, bo farszu było na przynajmniej następną setkę, a ciasta zostało sporo, to zamroziłam na jakieś pierogi kiedyś tam.
Also, mrożone surowe nie rozgotowuja się, tylko trzeba pilnować, po pierwsze bardzo szybkie mrożenie, po drugie – gotować na względnie spokojnej, bulkającej leniwie wodzie i pilnować.
Wykopywam się sprzed maszyny.
Antoś… 🙂 🙂
Puchnijta!
Antek puchnijcie,
Alicjo, musze isc na zakupy „na ulice”, spojzyj w rekordach guinnessa, oni tam wogole nie maja pojecia o egzystencji uszek
No, Alicja to z szybkim mrożeniem problemu nie ma. Wystawia pewnie w klatce za próg i tyle. Ja nie kanadyjskie uszka, nie nadaję się do -20.
Dośc tego puchnięcia, jeszcze trochę a nie zegnę palców a widzę że muszę coś wyjaśnić…
Pyro Droga, moja sytuacja rodzinna jest bardzo skomplikowana.
Córcia Agata- zwana Dużą, nie jest mamą wnuczki, też Agatki- zwaną dla odróżnienia Małą. Mamą małej Agatki jest poznanianka Kasia a tatusiem syn Kuba. Stanowią oni stadło niezależne w niczym od nas, ale dostarczającym nam też częstych powodów do radosnej opuchlizny.
Duża Agata, ciocia dla małej Agatki, jest póki co niezależnym i samorządnym bytem, jedynie mieszkającym razem z nami i wyjadającym co tam jest z lodówki.
Dlaczego są dwie Agaty? Takie były wybory rodziców
Ale mam na to własną teorię. Gdy będę już taki stary, zgrzybiały, przygłuchy, piernik poprostu może się zdarzyć że potrzebował będę choć podania szklanki wody i wtedy wołając drżącym głosem Aa.aaga..aatkoo mam 100% większą szansę że któraś akurat bedzie w pobliżu i usłyszy. 😉
Jakoś dzisiaj nikt że to 13sty? Mroźno i śnieżnie wtedy było, że o Teleranku nie wspomnę.
A jak przyjdą znajomi, pewnie nie obędzie się bez wspomnień co my wtedy….
Miłego wieczoru Wam życzę!!
Antek, u nas jest tak:
Duża Ania – nasza przyjaciółka
MałaŚredniaAnia – córka ww. przyjaciółki, nazywana tak żeby się nie myliła z
Anią – naszą córką
Nazewnictwo z czasów, gdy dzieci były małe, przetrwało do dziś 🙂
Antek, no właśnie!
Spojrzałam i wspominiałam:
http://pl.youtube.com/watch?v=RayToE35mDM ;(
Miałam sąsiada na górze, który zaczął kosy ostrzyć i chyba całkiem serio myślał o leśnej/ miejskiej partyzantce.
Nie chce mi się wspominać!
To trochę humoru z tego czasu:
http://pl.youtube.com/watch?v=BTuZMjcySUI
Całuski Babci Michaliny
Składniki:
– 30 da mąki,
– 1/8 l miodu,
– 1 jajo,
– 10 da cukru,
– 2 da masła,
– 1/2 da sody,
– 1 łyżeczka korzeni,
– 4 da migdałów ( do przybrania).
Wysypać mąkę na stolnicę i zrobić jamkę, wlać do niej zagotowany miód, mieszać chwilę nożem, poczem dodać cukier, korzenie, sodę, masło i jajo, zagnieść ciasto.
Miesić należy energicznie i długo, inaczej nie urosną.
Ciasto rozwałkować i wycinać kieliszkiem małe kółka. Włożyć pół migdała, posmarować jajem albo po upieczeniu polukrować.
Kłaść na posmarowana blachę i piec w gorącym piecu 10 minut.
Można także zrobić wałek i małe kuleczki, wyjdą wysokie i okrągłe.
Trzymać w słoju; gdy skruszeją są wyborne i trwałe.
Smacznego! 🙂
Wiecie Panstwo, ze Piko i Miko sa gorsi niz militatni ekolodzy, kochane kociatka robily sobie przez cale lato takie miejsce do ostrzenia pazurow na dole mojego futra (mam od lat), caly dol jest poszargany, ja chyba pozycze sobie od nich futerka.
morąg, przerób na kurteczkę. Futro, nie koty!
Poszarpany dół futra? To ekstra awangardowe futerko! 🙂
Trzeba ich (Piko i Miko) namówić, żeby bardziej się przyłożyli, im wiecej strzępów, tym większy szyk. 😀
Ile to jest 1/8 l miodu? Na szklankę albo na łyżki.
1/8 l to około pół szklanki.
Dziękuję MałgosiuW. 🙂
No nie wyglada jak plaszcz zolnierza rosyjskiego tuz przed zdobyciem berlina, oni beda mieli uraz jak wyjde z tym na ulice
Jak zapewne domyslacie sie, moja wyprA
ja ide zostawiam im futro i noz do otwierania konserw, lobuzy
Pana Lulka wcięło. Młodsza przyniosła ponad kilogram pieczarek (mówiłam, że udusiłam kilogram i zamroziłam na święta, ale kto by przywiązywał wagę do tego, co Matka mówi) Więc zrobiłam i to, co przyniosła i teraz będziemy jadły ze dwa – trzy dni. Nie szkodzi, lubimy. Psu kupiłam wątróbki, to przy okazji i właścicielki zjadły, a mielone zostało przerobione na tatar – z cebulą, ogórkiem, oliwą, żółtkami i wszystkim co trzeba. Tyle wyszło z moich planów.
Babci Michaliny piernik z gotowanego miodu.
Składniki:
– 1/2 kg miodu,
– 1/4 kg cukru,
– 6 jaj,
– 3/4 kg mąki,
– 1 i 1/2 da sody,
– 1/2 da amoniaku,
– szczypta soli,
– 12 da orzechów,
– 6 da cykaty.
Zagotować miód z dodatkiem korzeni; cynamon, goździki, skórka cytrynowa i pomarańczowa.
Poczem ucierać miód w misce, aż ostygnie.
Ucierając dalej wałkiem dodawać kolejno; cukier, jaja, a następnie potrosze mąkę.
Gdy powstanie ciasto, dodać przesianą sodę i amoniak.
Wiercić dokładnie, w końcu dodać orzechy i cykatę.
Wyłożyć ciasto do wysmarowanej blachy i piec wolno godzinę.
Gdy powierzchnia stężęje, piernik upieczony.
Gotowy polukrować lub polać polewą czekoladową.
Smacznego! 🙂
Jak najbardziej domyslam się Panie Lulku, ze jak tylko będziesz miał mozliwosc przeslac do Berlina wytwor swojej drogocennej produkcji to skorzystasz z pierwszej lepszej okazji. Z gory dziekuje.
Tak mi wpadlo do lepetyny, ze czyms takim można wyjątkowo milo przywolywac chwile spedzone w fantastycznym towarzystwie na Kurpiach.
Gdybym w najbliższym czasie z rożnych niezależnych ode mnie przyczyn nie pokazywał się tutaj, to już dziś na nadchodzące wolne dni
wszystkim życzę lepszego życia
jedni niech wygrają w totolotka
inni niech się pobiorą rozwiodą lub pomnożą
Znwu wcielo a ja zaczynam miec po dziurki od nosa Spóldzielnie Pracy Polityka i jej gazetke przyzakladowa pod nazwa tygodnik „Polityka”.
Czlowiek ma tylko okreslona pojemnosc cierpliwosci.
Pan Lulek
Johnny też Ci dobrego życzę 😀 Tylko uważaj, żeby Cię nie zwiało na Żółte!
andrzeju.jerzy,
trochę mnie zatchnęło, ale zajrzałam do pomocy naukowych i już mi lepiej. Posądziłam cykatę o cykutę i dziwiłam się czemu tak dużo, po mojemu znacznie mniej na amen wystarczy.
Po powrocie z pracy zastałam w domu karmazyna. Syn się sprężył obiadowo. Nie przeprzyprawił i nie wysuszył. Smacznie było 😀
🙂
Ludzie!
Mikołaj coś mi pod choinkę przyniósł! To na szybko ze śniadania mistrzów (bez Kurta, ale nie *tego* Kurta).
Zara wskakuje pod prysznic i na kolację do…
Johnny , chłopie!
Wszystkiego dobrego dla Ciebie i Przyjaciela na wakacjach wiadomo, gdzie!
http://alicja.dyns.cx/news/img_6317.jpg
Haneczko, dopiero teraz dziękuję za przepis, ale wcześniej jakieś kataklizmy domowe mnie dopadały, że o lepieniu uszek nie wspomnę. Padam na twarz, więc tylko smakowitych snów wszystkim życzę i do jutra. 🙂
Alicjo, pokaż prezent, a nie tylko opakowanie.
Panie Lulku, bez przesady! Wszystkim się zdarza, że wetnie. Pan się zrobiłeś nadto nerwowy.
Niechże Pan posłucha dobrej rady i albo kopiuje tekst przed zatwierdzeniem, albo pisze w jakimś edytorze tekstu, skąd łatwo 100 razy pobrać tekst.
WordPress nie jest wymysłem Spóldzielni Polityka, ma zabezpieczenia, bo spam by nas zalał.
Jeżeli ma Pan długo otwarte okno w Internet Explorerze, lub otworzy obok drugie na tę samą stronę, to kod staje się nieaktualny i powrót do własnego tekstu wątpliwy.
Niech Pan spróbuje pisać w notatniku lub Wordzie, może nawet Pan sobie zachować wszystko w jednym pliku i łatwo odszukać po dłuższym czasie różne własne wywody. Dobrze jest wtedy pisać datę przy notatce.
Pozdrówka! 😀 Chyba zwiększenia cierpliwości świątecznie Panu zażyczę.
Cykata tez nie dawała mi spokoju, więc sprawdziłam – no, coś takiego!
Jaśkowi Wędrowniczkowi i wszystkim jego wcieleniom życzę pięknych, udanych dni teraz i w przyszłości.
Najlepszego! 🙂
Alsa,
srebrny łańcuszek do wieszania moich kamyków. Akuratny na długość. Idę suszyć włosy, bo nastepna impreza tuż. Powieszę kamola na łańcuszku i pokażę, jutro.
Tak się wybiera na śniadanie mistrzów, kiedy jest -20C
Alsa, poznajesz? 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/img_6272.jpg
Alicja, a z czego ono wybieranie, bo nie z wiewiór chyba 😯
Na marginesie – kurcze, Ty to masz nogiii!
Mam sklerozę, ale nie aż taką 😉 Nie martw się, haneczko, to śtuczne.
Nogi? 😯
Witam wszystkich. Włoch zazdroszczę. ale Tyrolu chyba najmniej. Kocham Dolomity latem jako miejsce wędrówek i jedzenia na słonecznych halach – miejscowe kiełbasy i sery popijane winem podawanym w glinianych dzbanach.
Makowce upieczone, różne pierniczki i pierniki też. Odwiedziliśmy dzisiaj pub „Bulaj” w Sopocie zachwalany przez Brzucho. Na razie tylko zajrzekiśmy do menu. Interesujące ale ceny mało powabne. Trudno się dziwić, po z potraw np. królik i kotlety jagnięce. Niezadługo zdegustuję cosik.Witam wszystkich. Włoch zazdroszczę. ale Tyrolu chyba najmniej. Kocham Dolomity latem jako miejsce wędrówek i jedzenia na słonecznych halach – miejscowe kiełbasy i sery popijane winem podawanym w glinianych dzbanach.
Makowce upieczone, różne pierniczki i pierniki też. Odwiedziliśmy dzisiaj pub „Bulaj” w Sopocie zachwalany przez Brzucho. Na razie tylko zajrzekiśmy do menu. Interesujące ale ceny mało powabne. Trudno się dziwić, po z potraw np. królik i kotlety jagnięce. Niezadługo zdegustuję cosik.
Łotr twierdził, że zły kod, więc kopiowałem i wklejałem. Coś się wkleiło 2 razy. Przepraszam
Sztuczne, niesztuczne ale cale….
a111. Obecna!
Ale mam zaległości, bez mała, z dwóch tygodni
Stara Żabo
witaj, no i wyrazy względem klaczy 🙁
Odmeldowuję sie po całodziennych baletach christmasowych. Kiedys trzeba odpocząć?!
Dzień dobry!
Jeszcze tylko 2 godziny pracy i wolna jak ptak pojadę do domu. Chętnie domknę ten tydzień pracy- w tym tygodniu od poniedziałku przepracowałam 95 godzin i uważam, że to wystarczy.
A głodna jestem- piekielnie! 😉
Po pierwsze primo, to lotr jest tylko malutkim piwem.
Najbardziej poszla mi na nerwy prenumerata. Mialem szczery zamiar przedluzyc ja o kolejny rok. Patrze a tu same nowosci. Mozna zaplacic w zagranicznej walucie po srednim, dziennym kursie Narodowego Banku Polskiego. Poszedlem do mojego banku a ci powiedzieli, ze postaraja sie dowiedziec ale to potrwa i zmienia sie z dnia na dzien. Wrócilem do domu i zatelefonowalem do Centrali NBP w Warszawie. Panienka na telefonie powiedziala juz lacze i polaczyla mnie z sekretariatem stosownego departamentu. Wyjasnilem, po prztedstawieniu sie z pelna tytulatura, zatajajac jenak Pan Lulek, o co chodzi. Pani Sekretarka po chwili zastanowienia sie powiedziala, lacze i polaczyla z szefem. Przedstawsilismy sie nawzajem w pelnej tytulaturze. Nazwiska Pana Dyrektora z zasadniczych powodów nie ujawnie. Mogloby to zrujnowac lub zgubnie przyspieszyc jego kariere. Po wysluchaniu sprawy, Pan pöprosil mnie o numer telefefonu i powiedzial, ze oddzwoni. Normalnie oznacza to, ze sprawa jest definitywnie zamknieta. Tym razem jednbak nie. Po pól godzinie telefon a w nim mily glosik. Lacze z Panem Dyrektorem. Plotkowalismy na rózne tematy za ladne cudze pieniadze. Nas koncu rozmowy, to ten Pan powiedzial mi, ze najlepiej poczekac z prenumerata „Polityki” do czasu wprowadzenia Euro w Polsce. Na pytanie jak dlugo, odpowiedzial, no kilka lat uplynie.
To ja poczekam powiedzialem i zawiesilem prenumerate do czasu az wprowadza Euro albo zaczna podawac ceny w walutach krajów skad moga pochodzic prenumeratorza. Na przyklad: Unia Europejska, Szwajcaria, Wielka Brytania, Szwecja i inne.
Po drugie primo, pozwole sobie zaznaczyc, ze istnieja trzy Tyrole.
Pólnocny i Wschodni w Austrii oraz Poludniowy z Dolomitami w Italii.
Wszystkie byly w jednym worku za czasów Najjasnieszego Pana. Teraz oceny dotykaja dwu krajów a moze i calej Unii Europejskiej.
Po trzecie primo. Na dzisiejszego Solenizanta, poza zyczeniami, czeke solidna, herbowa, butelka Djabelskikej Zarazy.
Pan Lulek
Marialka schodzi z szychty, to ja wchodzę, żeby ciągłość była. Dzień dobry z kanciapki 😀
Witam, czyli dzień dobry, bo słoneczko za oknem
chciałem się przywitać/pożegnać bo zaraz jadę na kilka dni
machnąć pokaz potraw wigilijnych dla mieszkańców Raszyna
(podobno społeczeństwo tam, składa się głównie z Turków i Hindusów)
a potem pojadę do Gruczna
chodzą mi po głowie pomysły co do ich Fetsiwalu Smaku
chciałbym to z nimi obgadać
ciao
Ciekawe co się stało z naszym Panem Lulkiem.
Niby ten sam a jakiś inny. Gdzie się podział jego dobry humor ?
Panie Lulku gorzka to jest wedlowska czekolada. Panu nie wolno !!!
Miły Panie Lulku, wystarczy kliknąć tu:
http://www.nbp.pl/kursy/kursyC.html
i już są wszystkie kursy NBP bez chodzenia do banków i dzwonienia 🙂
Dzień dobry Szampaństwu.
Zima niczego, obecnie jest +2C i ma być + 8C (jak pamietacie, wczoraj było -20C). Ja wymiękam, a raczej moje stawy stare. Ale jak trzeba, to trza, przetrzymamy.
Wczoraj daliśmy plamy, bo przyszliśmy do Szefa godzinę wcześniej, niz należało. I tak dobrze, że nie dzień wcześniej czy pózniej, bo i tak sie zdarzało, kiedy Jerzor trzymał „kalendarz wydarzeń”.
Dodam tylko, że nic sie nie stało, bo tutejsze szefostwo nie trzyma się sztywnych reguł, nie mówiąc o tym, ze znamy sie od lat – natychmiast zostaliśmy ugoszczeni cydrem, winem i innymi smakowitosciami, a poza tym mieliśmy okazje pogadać trochę dłużej, czego zawsze brak przy takich spędach (fotki potem). Szef pochodzi z Berlina, a jego córka mieszka w Berlinie i pracuje w Deutche Welle.
Dzisiaj jestem kapeczkę wczorajsza, a tu taki jeden prof z Toronto ma po drodze około południa wstąpić i przywiezć 50 (gdzie ja to pomieszczę?!) skał dla Jerzora do analizy, więc należy sie nieco ogarnąć i odwczorajszyć. Zdążymy…
Haneczko, *bój się Boga, dziewczyno”, jak mawiała moja Babcia. Ileś Ty pracowała w ubiegłym tygodniu?! Toż czysta stachanówka jesteś ! 😯
Idę przejrzeć zdjęcia, może coś zapodam.
Alsa niech zajrzy do poczty.
Alicjo, to Marialka tyrała bez opamiętania i na głodzie. Ja wyrabiam tylko 48 😉
MalgosiaW.
Dziekuje za tabele kursów. Poczekam jednak na wprowadzenie w Polsce Euro. Poza tym, dlaczego ja mam sie meczyc i to za moje wlasne pieniadze.
Pan Lulek
Ponieważ z przyczyn nieobiektywnych zaprzestanę na jakiś czas blogowanie to chciałabym wszystkim złożyć życzenia pięknych Świąt Bożego Narodzenia, super zabawy Sylwestrowej i Wspaniałego Nowego Roku 2009 …. 🙂
Jolinku bedzie brakowalo Twojego humoru, tez wspanialych Swiat i pomyslnego przeskoku na Nowy Rok
No masz… haneczko!
Nie należy nic z rana po wielce aktywnej rozrywkowo sobocie 😉
A Marialka durna, ze tyle tyra. Wszyscy to wiemy.
Wiecie co… idę dospać. Jeszcze ciemno, to mogę.
Jolinku, Tobie też wszystkiego najlepszego 😀 I wróć 😀
Dziękuje pięknie za życzenia 🙂 … wrócę pewnie dopiero wiosną … pozdrawiam serdecznie … do napisania … 🙂
Jolinku, zdrowych, pogodnych, rodzinnych i „smacznych” Świąt. Do zobaczenia…
Ty mnie, Alicjo, nie wyzywaj! 😉 Bo się jeszcze załamię a tu następny 95 godzinny tydzień pracy mnie czeka a zamierzam podołać.
Cóż, jest nas mało i nieplanowa nieobecność koleżanki wpływa na mój grafik.
A ja, głupia, obiecałam Pyrze, że wpadnę jeszcze przed świętami. A tu proszę- dotrę dopiero 25 😐
Za chwilę idę na zakupy i zamierzam kupić coś na przepyszny obiad. I to jest przepiękny punkt dzisiejszego dnia 😉
Panie Lulku, obejrzałam sobie zagraniczną prenumeratę Polityki, to jakieś totalne ździerstwo, 8 zł za zwykłą pocztę! Nie dziwię się Panu.
Pan Lulek ma oczywiście świętą i zwyczajną rację.
Wszyscy, którzy sprzedają coś w innej walucie określają cenę w tej walucie, a co kogo obchodzą kursy złotego.
Nie mogę uwierzyć, że Polityka nie ma cen w euro. 😯
Muszę sprawdzić.
Imieniny 14.XII – Agnellus, Alfred, Arseniusz, Druzus, Eutropia, Gorzysław, Heron, Izydor, Jan, Nahum, Nikazjusz, Nikazy, Noemi, Pompejusz, Sławobor, Spirydion, Teodor, Wenancjusz, Wenanty, Wiator, Zorika i Zozym.
Kogo Pan Lulek miał na myśli?
a tu prosze dla Jolinka i wszystkich zainteresowanych adwentowe baranki wykonane z welny przez moja przyjaciolke Brigitte
http://picasaweb.google.com/dorotadaga/AdwentoweBaranki#
Zozyma, Zozyma jak nic!
Drogi Panie Lulku, ja Panu udzielę BARDZO DOBREJ porady za darmo. 😀
Pan wykupi sobie prenumeratę e-polityki, elektronicznej wersji.
Jest identyczna jak papierowa.
Można chyba pobrać na próbę jeden, czy dwa egzemplarze.
Nie zawadza, nie śmieci, nie trzeba opłacać poczty. Same plusy.
Niech Pan spojrzy, jak to działa i przemyśli sprawę.
Pzdr 🙂
Miał Pan rację z tymi cenami, widocznie nie zależy im na zagranicy.
morąg 😀 … milusie te baranki … 🙂 ….
Pfft… robie sobie mala przerwe w pracy, zeby dotrzymac obietnicy.
Tumbet dle Puchaly:
3 oberzyny w plasterkach
250ml oliwy
4 pyrki pokrojone w cienkie plasterki
2 duze cukinia rowniez w plasterkach
4 zabki czosnku
1kg pomidorow obranych i pokrojonych w kostke (ja sie w krojeni nie bawie, tylko kupuje pomidory w puszce juz pokrojone)
sol, pieprz, odrobina cukru.
Czosnek podsmazyc krotko na oliwie dodac pomidory i gotowac mieszajac, dodac soli i pieprzu. Zmiksowac i odstawc w cieple miejsce.
Rozgrzac oliwe w glebokiej patelni, wrzucic i obsmazyc pyrki, az beda zlotobrazowe. Wyjac i ulozyc w zaroodpornym naczyniu. (uzywam takiej kamionkowej zaroodpornej miski, bo moge w niej od razu warzywa podac lub jak mam ochote to zapiec z odrobina sera). Nastepnie do garnka wrzucic oberzyne i piec az bedzie miekka. Wyjac, ulozyc tak zeby oliwa troche odciekla i rozlozyc na ziemniakach. Nastepnie krotko obsmazyc cukinie i rozlozyc na oberzynie. Polac sosem pomidorowym i podawac na zimno, cieplo lub zapiekane z odrobina ostrego sera.
Dodam jeszcze, ze za zazwyczaj te warzywa mieszam zamiast ukladac warstwami.
Oczywiscie chodzi o Solenizanta czyli johnny walkera. Za typ z elektroniczna „Polityka”, dziekuje. Spróbuje. Moze nie bedzie reklam które przysylaja tonami i za darmo.
Czas na wieczorny start do butelki. Co zas tyczy Mariaki to powiem, ze ty to juz nikogo na tamten swiat nie wyprawisz. Nie zdazysz i tyle.
Pan Lulek
Panie Lulku w telewizji holenderskiej powiedzieli, ze cala Austrie zasypal snieg na wysokosc jednego metra, czy to prawda, czy jest to widzaine z ich poziomu?
Nirrod staje na palcach, rozglada sie i ze swojego dolka zadnego sniegu nie widzi.
Uczepiłam się.
Arkadiusz imieniny obchodzi 12 stycznia, 4 marca, 13 listopada.
O grudniu nie ma mowy.
Chyba, że Arkadiusz, to nie jest Arkadiusz.
Aaaa, to co innego.
To ja pasuję i dziękuję. 🙂
Pan Lulek moze bierze Arkadiusza za Arseniusza, choc ja bym tak Arkadisza nie pojmowala
Nirrod tak twierdzi spawacz tam mieszkajacy, ze w Austrii sniezyca i goni mnie po lancuchy na kola samochodowe wydenie nr. 5 bo tyle juz ma
Dzień dobry wszystkim!
Sezon biegówkowy rozpoczęty. Wczoraj przy -4 °C marsz w kopnym śniegu (na rakietach), dziś, w tej samej okolicy +1 stopień i porywista wichura sprawiająca wrażenie temperatury o 10-15 stopni niższej. Na wysokich szczytach halny, wszystkie wyciągi i kolejki wyłączone, na naszej trasie też prawie nikogo, ale przetrwaliśmy – smagani wichrem i zadymką, szukający śladu wśród zasp, jak dzielni zdobywcy Antarktyki z Arktyką razem 😎 Po powrocie i odtajaniu zjedliśmy resztki wczorajszej wieczornej uczty z Geologiem i Rumunką – pieczeń z indyczego udźca w białym winie (została kość do ogryzienia), ziemniaki zapiekane z czosnkiem, rozmarynem i śmietanką, czerwona kapusta i zielona fasolka. Na deser pieczone jabłko red koksa wydrążone i nadziane konfiturą z róży i rodzynkami. Do tego sos waniliowy. Wczoraj była przystawka: płatek wędzonego łososia z kremem chrzanowym, mus z avocado z cytryną solą i czosnkiem, przyozdobione plasterkami ostatnich własnych pomidorów i zieloną pietruszką.
Idę się wykąpać w soli.
😯
Wstąpiłam na wagę… a imię jego piędziesiąt i cztery. Czyli kłamałam wszystkim wczoraj mówiąc, że 56 🙄
Widzicie, co kulinarny blog z człowieka robi. Tu się normalnie chudnie!!! 😯
Alicjo wszystko poszlo w uszka
Przypomniala mi sie ballada. Stara jak swiat.
Lulek to ma fajne zycie oraz wyzywienie klawe.
Przede wszystkim juz o swicie, lyka procha, robi kawe.
Czasem bywa jajecznica, a gdy sobie juz podejje zdrowo,
Wklada cieple kalesony i koszulke flanelowa.
A tu przyjemnosci same, oraz niespodzianek wiele
W skrzynce czeka „Polityka” albo iinne ele mele.
Sa tez inne inseraty. Jak lysine odbudowac albo schudnac kilo wiele.
Takie to jest proste zycie.
Dobrze jest byc Panem Lulkiem choc tak prawda on krwiopijca.
Elektroniczna „Polityka”, to moze byc hit.
Pan Lulek
Elektroniczna „Polityka” jest od lat i taką czytam, Panie Lulku 🙂
A wierszyk świetny, zasekretarzuję do poezyj 🙂
Morąg… poczta!
Nemo, przestań!
Jak czytam co Ty „wygotowujesz” to jestem zachwycona i głodna.
Do tego nabieram świadomości, że się kulinarnie uwsteczniam ( dziś gotowe ravioli z sosem śmietanowo-serowym własnej produkcji ).
Proszę Cię, no ja tak strasznie lubię gotować, tworzyć coś nowego. A tu klops, zasypiam na siedząco. No, zrób coś! 😉
elektroniczna polityka nie pojawia sie w mojej skrzynce tylko od razu na twardy dysk sie sciaga. Nawet nie wiedzialam, ze moze przychodzic jako mail.
To się samo nie pojawia, ale wystarczy kliknąć na logo Gospodarza obok… pewnie, ze nie ma tam wszystkich artykułów za friko, ale to, co jest i tak mi wystarczy, reszty sie doszukam.
http://www.polityka.pl/strona-glowna/Menu01,1,15/
Marialko,
ja już myślałam, że jesteś pod wrażeniem moich zimowo-sportowych wyczynów, a Ty cierpisz z powodów kuchennych 😯 To było całkowicie na prędce i na poczekaniu wykombinowane menu. Faktem jest, że nie umiem planować na dłuższą metę i pomysły mam najlepsze jak nie mam czasu 🙄 W piątek wieczorem wpadł do nas Geolog (pisałam o wątróbce i podróży sypialnym do Wiednia) i na pożegnanie rzuciłam, że jak nie mają lepszych planów, to niech wpadną w sobotę wieczorem na kolację. Geolog powiedział, że pogada z żoną i nas powiadomi. W sobotę poszliśmy w góry, wróciliśmy po 17, w telefonie czekała wiadomość: Przyjdziemy, dajcie znać, o której?
Daliśmy sobie i im czas do 19:15, przyszli punktualnie co do sekundy 😯 Między kolacją a deserem odbyliśmy jeszcze spacer nad rzeką, do parku zdrojowego i przez świątecznie oświetlone acz prawie bezludne centrum. Księżyc jeszcze prawie pełny i bardzo jasny – bardzo romantycznie. I zimno.
Wykąpałam się w soli bocheńskiej – dobrej na wszystko, a głównie na reumatyzm, którego jeszcze (może dzięki tej soli :8O: ) nie mam, albo mam i nie czuję 🙄
Pora na kolację. Odgrzeję zupę z dyni, zrobię sałatę z cykorii i podgrzeję wędzoną kiełbaskę od rzeźnika, do tego chleb i chrzan. A na deser wapno z magnezem 😎
Co tu taka cisza? 😯 Marialka pewnie przysnęła, zaharowana do imentu, ale reszta? Pierniki miesi, uszka lepi, gwiazdki wypatruje…?
Przysnęłam?
Nie żartuj… Ja po moim 95 h tygodniu przygotowuję prezentację z tematu, którego nikt nie chciał wziąć ( trudny jak diabli i nikt z nas nie ma w tym doświadczenia ) więc jako najmłodszej zlecono ją mnie. prezentacja na jutro. Ratunku!
A Ty znowu o swych wyczynach kulinarnych…
Marialko,
przecież Ty tej kiełbasy i tak byś nie jadła 🙄
Wapna z magnezem też nie potrzebujesz, to dla wapniaków 😉 Czy jako fachowiec od narkotyzowania zażywasz jakieś środki pobudzające? Mam nadzieję, że Twoi pracodawcy dadzą Ci się raz wyspać, bo taki tydzień pracy to chyba zgodny z normami nie jest? 😯
Zaczynam się martwić o naszą Marialkę 🙁 Jeżeli podgrzanie zupy jest już wyczynem kulinarnym…
Dostałam prawdziwy diament!!! Nieoszlifowany! Nie wydziwiajcie, że taki mały – jest po prostu fantastyczny i nawet Queens Geology Department w muzeum mineralogicznym ma mniejszy okaz na wystawie! He he… 🙂
Pyro Młodsza, myślałam o Tobie, z czasem wydobędę jeszcze jeden taki okaz, dzisiaj mi nie wypadało wyciagać ręki po jeszcze jeden. Prof. z University of Toronto mi dał po starej znajomości… miał torebeczke z takimi, nieszczęście, że po drodze do domu wstąpił do nas z tymi 50 skałami dla Jerzora i zobaczył moje zbiory, rozczulił sie i wyciagnął torebeczkę z diamentami. Wie, że kto jak kto, ale będę doceniać!
http://alicja.homelinux.com/news/img_6414.jpg
Sprawozdawczość nastąpi za jakis czas, goście od diamentów dopiero co wybyli, nie miałam czasu wgrać zdjęć.
p.s. Nie myślcie sobie, ledwo goście wyszli, spróbowałam na kieliszku do wina… rysa jak trza 🙂
Alicjo,
pilnuj tego skarbu, żebyś go nie wciągnęła do odkurzacza 😎 Czy masz już stosowne puzderko?
O temperaturach bylo to dodam swoje. Teraz -30C i spasc ma jeszcze nieco (z wiatrem -43), Snieg po kolana, niebieskie niebo i pelne slonce. W powietrzu blyszcza iskierki jak male diamenciki co to jeden Alicja dostala. Snieg chrupie pod nogami a z ust chmura pary przy wydechu. Niedaleko gory wysokie, osniezone, surowe dodaja uroku. Na polach krowy ze sniegiem na grzbiecie, futro juz grube na zime. Za to steki sa z nich najlepsze z najlepszych. Kruszeja za zycia. Ma byc tak pare dni i potem zelzec nieco do -15C. Przyznam ze lubie to jesli nie dluzej niz tydzien. Powietrze jest czyste i az przyjemnie oddychac. Bardzo przezroczyste i gory jak na wyciagniecie reki widac. I czesto powietrze skrzy jakby kto cekiny puscil na wietrze.
Alicjo, to kiedy pierścionek? 🙂
Yyc, w Warszawie skromne -2, z lodowatym wiatrem, ale lepsze to niż to zgniłe +2. Śniegu ani okruszka 🙁
A w moim rodzinnym Kaliszu dzisiaj ponoc piekny sloneczny i cieply dzien.
Ze sniegiem i zimnem zrobilo sie tak nagle bardzo swiatecznie …. i tak czysto.
Małgosiu,
ja mam niezły zbiór minerałów, tylko jeden oprawiłam w srebro i czasami noszę, kryształ topazu.
http://alicja.homelinux.com/news/img_1813.jpg
Bizuteria mnie nie pociąga, lubię srebro i noszę, ale kamyki to inna sprawa. Żyja sobie na moim oknie w salonie, na półkach i półeczkach, i „sobie są”.
Ty sie nemo nie nabijaj! To właśnie Dona ujęło, że mam takie podejście do kamoli (czyt. minerałów), nabożne, rzec można i od razu zorientował sie, że mowy nie ma o wciąganiu do odkurzacza!!!
Alicjo,
toć się nie nabijam, ale takie maleństwo łatwo zgubić 🙄 yyc,
gdzie mieszkasz, że tak zimno? 😯
u mnie za to właśnie podają, że wichura miejscami osiągała dziś 250 kmh 😯 W dolinie Uri na południe od Lucerny (80 km stąd) halny rozgrzał się do +14, tu jest -2, a południowe stoki Alp zasypuje śnieg metrami 😯
Nemo,
my po wczorajszym -20C (-21) mamy halny chyba, bo jest + 9C teraz 😯
Wrzucam sznureczek do mojej starej strony o kamykach, dawno temu powinnam była przerobić, i przerobię. Mój ulubiony kamol z tego to kryształ górski w tej szarej oprawie, nomen-omen z miejscowości Poland w stanie Nowy Jork, jakies 200 km stąd na południe. Fantastycznie, obustronnie wykształcony, bez żadnych inkluzji (jak jegłowskie na przykład miały z wapienia) – można siedzieć godzinami i przyglądać się. Neptyki przychodzą i pytają sie, jak ja to tam wsadziłam… nie trafia, że to samo tam sobie wyrosło!
http://alicja.homelinux.com/news/Minerals/
Oto macie… czyz to nie jest piękne?!
http://alicja.homelinux.com/news/img_1389.jpg
tu Młodsza. Alicjo kryształ jest rzeczywiście „przeslicznościowy” ale mnie najbardziej podoba się turmalin arbuzowy (jesli się nie mylę bo geologiem niestety nie jestem) pod numerkiem 46. Do turmalinów mam naprawdę wyjątkową słabość 😉
Inna sprawa że ja też nabożnie do minerałów podchodzę i u mnie też na półeczkach sobie stoją. W planach przyszłościowych mam też zrobienie okiennej półeczki bo jednak w świetle wyglądają zupełnie inaczej (odjazdowo 😉 ) Gdybym mogła to na minerały wydałabym pewnie całą kasę 🙁 Jestem nieobliczalna jesli o to chodzi i trzeba mnie pilnować 🙁
Pyro Młodsza…
arbuzowy ci on jest i chyba opowiadałam, ze Jerzor nabył droga kupna od Daryla za całe 100$ lata temu na moje urodziny, a Daryl, który specjalizuje sie w handlowaniu minerałami, chciał mi za to dać 1000$ ubiegłego lata, ani mnie strzyknęło… w zyciu bym nie sprzedała za żadna sumę. Mam wredną wadę, podchodzę sentymentalnie do takich rzeczy. Każdy mój kamol z czymś mi się tam wiąże.
Ale ten arbuzowy rzeczywście jest mniam-mniam. I jak na takie pięknie wykształcone, nawet spory, juz kiedyś o tym klepałam, ale powtórzę, ponad 3.5 cm po najwyższym.
Ha! Pyro Młodsza,
wystarczy mieć stosowne znajomości, a ludziska znoszą, nawet diamenty 🙂
nemo, w Calgary.
Na kamieniach sie nie znam ale za to moge sie pochwalic ze nad Klondike sam wyplukalem samorodek zloty. Cale 1.1 grama. Pracy jeszcze nie rzucam. Zwlaszcza, ze potem spedzilem pare godzin plukajac poczem nie moglem sie wyprostowac przez nastepne pare godzin. Wieczorem sam sie przeplukalem w saloonie i dobry nastroj wrocil.
No to masz porządny kontynentalny klimat z zimą jak trzeba 😉 Chyba że od gór ciepło powieje…
nemo,
nawet nie wspominaj… yyc ma góry w poblizu, a ja wszystko tylko nie to 🙁
Podobno wszystkiego nie mozna mieć, ja sie czepiam, ale tak mi w głowie zostało, tu woda , tam góry (no dobra, Jawornik!)
Nie wpuszczajcie mnie w nostalgię!!!
Wrzucam do picasy zdjecia ze śniadania mistrzów, za chwilę będą.
@yyc
Super, takie przepłukiwanie w Klondike połączone z regenerującym pobytem w saloonie w gronie „maniaków” wspólnej pasji.
Bellew Zawierucha się kłania!
Dokladnie. Chociaz ostatnio zimy sa lagodniejsze. Pamietam jak tu przyjechalem 25 lat temu to sie zaczynalo w pazdzierniku i konczylo w kwietniu a i w maju potrafilo niezle sypnac. Temp. utrzymywaly sie dluzej i rekord moj osobisty ktory pamietam to bylo -44C. Teraz juz inaczej choc jeszcze potrafi zejsc na pare dni jak w styczniu tego roku na -39C. Z arktyki zawiewa..). Jedna rzecz jest wtedy dobra: pojsc do knajpki, usiasc przy kominku i wpalaszowac dobrego steka.
Swoja droga to ciekaw jestem czy Gospodarz byl w tych okolicach kiedys i probowal tutejsza wolowine. Mysle ze by sie nie zawiodl. Dwa gatunki Angus a tutaj zwlaszcza Sterling beef sa wysmienite. Prosto przyprawione (sol, pieprz i czosnek) i na grila. W srodku czerwonawa czyli prawie surowa. Zadnych sosow, ktore wsrod miejscowych uchodza za karygodne. Jak sie ktos uprze to mu na boku podadza ale nigdy nie smaruja grilujac.
knop, trafiles w dziesiatke. Jadac miedzy innymi zabralem ze soba Londona, ktorym sie w mlodosci zaczytywalem i wlasnie Bellew Zawierucha i Krotki najbardziej wbili sie w pamiec. Dawson City jak z opowiadan, zakurzone, drewniane chodniki i pare domow z tamtych czasow sie uchowalo. Bonanza, Eldorado czy Gold Bottom Creek. Trudno znalezc miejsce do plukania bo wszystko opalikowane i nie wolno na czyims. W miejscowej spelunce moze juz mniej niz kiedys ale sie slyszy opowiesci o zlocie. W lecie to co prawda wyglada inaczej ale za rok planuje wyjazd zima.
Nirrod,
dziękuję bardzo za przepis, wygląda smakowicie.
Hej…
do tej pory mozna sonie opalikować w Kanadzie – no przecież ledwie na północ ode mnie są przestrzenie do opalikowania 😉
Chętnych nie ma, bo jak tam dotrzeć?! Cholera, dróg nie zbudowali 😯
Ale generalnie rzecz biorąc – to jest kraj niezbadany. Właśnie o tym rozmawialismy wczoraj/dzisiaj na spotkaniach z tymi tam od kamyków…
Cały czas pracuje nad tą picasą, niech ja cholera wezmie… no ale zeby nikt nie narzekał na klikanie…
Puchalo jeszcze bede myslec nad innymi, ale chwilowo odwalam robote za 3, zeby przed gwiazdka zdazyc i czasu na myslenie za bardzo nie mam. Dobranoc wszystkim.
Potokow do opalikowania w Klondike duzo. Problem w tym zeby tam jeszcze cos bylo do wyplukania. W BC czy nawet w Albercie duzo ludzi ma swoje dzialki i szuka. Niektorzy ponoc z tego zyja choc kokosow nie robia. Klondike ma jednak swoj urok ze wzgledu na goraczke zlota z konca XIX wieku i Londona ktory to tak genialnie opisywal. W Kanadzie oczywiscie slynny jest R. Service i jego: „The Cremation of Sam McGee” –
” ..There are strange things done in the midnight sun
By the men who moil for gold;
The Arctic trails have their secret tales
That would make your blood run cold…”
No nic o jedzeniu tu a nie zlocie ma sie pisac, moze co najwyzej o zlotej zastawie..) A swoja droga czy jedzenie z cynowej miski samkuje gorzej niz ze zlotej ? Czy parowka podana na zlotym talerzu smakuje lepiej niz szynka parmenska podana na przetluszczonej gazecie?
yyc…
wake up!
Tamte czasy to byly tamte czasy, Klondike i takie tam… to se ne vrati!
http://picasaweb.google.ca/lh/reorder?uname=alicja.adwent&aname=BreakfastOfChampions
Alem sie napracowała…
No… schrzaniłam! Ale dzisiaj juz nie poprawiam! Cholerka… tylko sie nie wysmiewać, dobra?! No!
To może ja wkleję:
http://picasaweb.google.pl/alicja.adwent/BreakfastOfChampions#
Patrzyłam z podziwem, jak się zmienia ilość zdjęć. 🙂