Kupowanie i sprzedawanie to nie operacja handlowa lecz życie towarzyskie
Ta banalna prawda znana jest wszystkim ludziom Dalekiego Wschodu oraz wielu innych okolic naszego globu. Handel to oczywiście sposób zarabiania na życie ale także – a niektórzy twierdzą nawet, że przede wszystkim – pretekst do poznawania nowych ludzi, Ważnym elementem tego spotkania dwóch różnych osób jest targowanie. Kupiec najpierw ocenia swego klienta i musi tu wykazać się wielką bystrością psychologiczna, by wiedzieć jaką rzucić pierwszą cenę.
Kupujący zaś nie może i to pod żadnym pozorem przystać na tę cenę. Gdyby to zrobił cały handel na nic. Kupiec zapewne wziąłby tę wygórowana kwotę ale – jak mnie wielokrotnie zapewniali handlarze wszystkich bazarów świata – przyjemności by w tym nie było. Zdarzają się podobno przypadki, że takie transakcje wręcz nie dochodziły do skutku.
Gdy na propozycję, że sarong, który bardzo się nam podoba, ma kosztować 5 tysięcy rupii (czyli 100 zł) spokojnie sięgamy po portfel i wyciągamy z niego 1 tysiąc ( 20 zł). Kupiec łapie się za głowę i krzyczy, że ma chorą żonę, mnóstwo głodnych dzieci i gdyby tak handlował to skazał by całą rodzinę na śmierć. A w skład tej rodziny wchodzi jeszcze stary ojciec, dziadek z babcią i paru kuzynów. Wówczas wykazujemy się twardością charakteru i wychodzimy ze sklepu lub oddalamy się od kramu. On zagradza nam drogę i zgadza się mimo krzywdy jaką odczuwa przez nas na 4 tysiące. Wychodząc mu naprzeciw dorzucamy sto rupii do naszego tysiąca. Kupiec niemal łka. Po kilkunastominutowym spektaklu kupujemy sarong oraz dorzuconą do kompletu a niezbędną przy tym stroju piękną koszulę ze stójką zamiast kołnierzyka za dwa tysiące pięćset (może być i trzy jeśli materiał jest piękny) rupii i wracamy do hotelu z poczuciem szczęścia. Kupiec też nie narzeka, bo zarobił całkiem dobrze. Przy okazji porozmawialiśmy i o jego i o naszym kraju. Często razem wypijamy filiżankę herbaty lub kawy. A także zdobyliśmy bezcenne informacje o miejscach, które koniecznie powinniśmy zwiedzić.
Takie metody obowiązują we wszystkich sklepach i na wszystkich bazarach. Nawet (zwłaszcza tu) u jubilera. Zwiedziliśmy np. zakład jubilerski Sifani, w którym wyrabiana jest złota biżuteria i szlifowane półszlachetne i szlachetne kamienie. Po obejrzeniu filmu o firmie wypiciu aromatycznej herbaty i oprowadzeniu po całej firmie zaczęło się kuszenie. Głównie pań. Niektóre z nich uległy i kupiły a to kolczyki ze szmaragdami, pierścionki z rubinami lub bransoletkę z białego złota inkrustowaną trzema kamykami: rubinem i dwoma szmaragdami. Negocjacje cenowe – bo nie wypada określić tego targowaniem gdy chodzi o złoto i kamienie – trwały dość długo. Ale we wszystkich przypadkach upust był spory: dwadzieścia pięć procent. I wszyscy byli zadowoleni.
Komentarze
Zgłaszam się ochotniczo do negocjacji cenowych. Zwłaszcza u jubilera. Zwłaszcza szmaragdów w białym złocie. Wszystkich chętnych do zatrudnienia Pyry w/w specjalności proszę o pilny kontakt. Targowanie przy ciuchach czy szmaragdach rozumiem, ale jak targować np banany i marchewkę? Jak tu zbijać ceny z groszy? To chyba najwyższa szkoła jazdy.
A teraz proszę o podpowiedź – doastałam potężną siatę ogórków pękatych. Co z nimi zrobić? Nie nadaja się do kiszenia mimo, że zielone i świeże, nie nadają się na płaty, bo niewyrośnięte. Nie są przejrzałe, tylko ostatnie i niewydarzone
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-08-29.html
http://pl.youtube.com/watch?v=UGmwWZZKjHQ
Misiu, u mnie deszczyk bynajmniej nie wesoły.
Pyro, jak co to cię poproszę o pomoc. Targować sie nie umiem i nie lubię 🙁 Koszmarnie się czułam np. na targu tunezyjskim. A dzieci wciskające na siłę podwiędniętego kwiatka w rękę z tekstem – for you, a zaraz potem- one dolar, zamiast śmieszyć irytowały. To trzeba lubić i czuć. Niestety jest mi to obce…..
Małgosiu – moja oferta, to mierzyc siły na zamiary. W życiu się dotąd nie targowałam, bo nie było okazji, ale taką wytwórnię to bym zwiedziła. Przyjmując rozumowo, że targowanie jest tam obyczajem, mogłabym chyba dla dobra sprawy zrobić niezły teatr.
Pyro !
Ja sie z Toba nie zgadzam. Kupowanie bez targowania jest jak szabla bez pochwy albo zamek do drzwi bez dziurki od klucza. Cale zycie spedzilem na operacjach kupna i sprzedazy. Ze nie wspomne o sprzedawaniu samego siebie. Uczono mnie róznych technik sprzedawania jak soft albo agressiw selling. Jedyna rzecz gdzie nie targuje sie sa przedmioty z kregu sztuki. Ludzie którzy cos tworza musza zyc z czegos. Wtedy akceptuje cene i albo kupuje albo nie. Wszelkie inne rzeczy kupowane na targowisku koncze zawsze pytaniem. Co mozesz dla mnie zrobic. Prawie zawsze cos z tego wychodzi ku obopólnemu zadowoleniu.
Kiedys bedac w San Marino we Wloszech poszlismy na tamtejsza ulice handlowa. Znalazlem piekna kolie weneckiej roboty. Sprzedawca popatrzyl na mnie i zaspiewal cene. Mówil niezle po niemiecku. Zapytalem go czy dobrze spal i czy cos zlego mu sie nie snilo. Zdziwiony zapytal dlaczego. Powiedzialem mu, ze chyba mial zly sen. Taka sama kolie mozna kupic w niedalekiej Wenecji przy Placu Swietego Marka za polowe ceny. Wymienilem nawet przypadkowo zapamietane nazwisko jubilera. Powiedzialem, ze robota jest dobra ale nie za te cene. Zapytal ile jestem w stanie zaplacic. Powiedzialem mu, ze sprawa jest nie w tym czy jestem w stanie tylko czy wygladam na takiego idiote. Pozegnanie bylo ozieble. Wracalism po obiedzie ta sama ulica a ten sprzedawca wyskoczyl i powiedzial, ze sprzedaje za pól ceny. Powiedzialem, ze moze byc pól polowy tej ceny. Popatrzyl, zaprosil nas na kawe, pokazal cacko i powiedzial, ze dla tak pieknej pani jest w stanie dolozyc do interesu. Kupilem za jedna czwarta ceny wyjsciowej a do tego dostalismy malutkie pudeleczko z imitacjami miejscowych monet. Rozstanie odbylo sie w serdecznej atmosfrze wzajemnego zrozumienia.
Targowanie sie jest tak zwiazane z handlem jak piekny pojedynek dwu wprawionych szermierzy i koniec.
Najpiekniejsze targi to sa jednak targi konskie. Ale to jest juz calkiem inna historia
Pan Lulek
A ja sie targuje. Zdarzalo mi sie to nawet w duzym domu towarowym takim jak Harrods. Piekne francuskie lozko (ktorego ostatecznie nie kupilam), stargowalam z 1000 funtow do 700. Zaluje, ze nie skorzystalam z tej oferty do dzis. A potem ono zniknelo.
Czasamo sie udaje, czasami nie. Ale jesli nie spropbujesz, odpowiedz jest zawsze na „nie”.
Najwazniejsze przy targowaniu sie, to nie udawac przed sprzedajacym, ze cos nie jest warte zadanej ceny. Bo warte, skoro cie interesuje. Jesli sprzedajacy wie, ze rzecz bardzo ci sie podoba, ale nie jestes w stanie zaplacic zadanej ceny, zawsze albo prawie zawsze pojdzie ci na reke.
U Harrodsa elegancki sprzedawca na kolanach szukal jakiegos zadrapania lub nie dosc mocno prykreconej srubki, zeby usprawiedliwic znizke. I znalazl – zadrapanie,ktore wystarerczyloby pewnie zmazac naslinionym palcem.
Ale podstawowa zasada jest zawsze ta sama: bardzo mi sie podoba, ale DLA MNIE jest to cena zaporowa. Nie ma w tym zadnej haby czy upokorzenia.
Wiele rzeczy w ten sposob kupilam, ktorych normalnie nie kupilabym: slynne biureczko konca XVIII w. (obnizone o 259 funtow) , ogromny rysunek Feliiksa Topolskiego ( 70 funtow zamioast 200), stara debowa skrzynie ( XVIII w) – 200 funtow zamiast 350.No i rozne pomniejsze rzeczy.
Nalezy jedynie odslonic karty i powiedziec NAPRAWDE ile jestes gotow zaplacic. I czasami zaplacic troche wiecej niz byla twoja poczatkowa propozycja. Handlarze, zwlaszcza handlarze staroci, zawsze podaja cene troche wyzsza niz gotowi sa sprzedac, Chodzi o to by obnizyli to jeszcze bardziej. Znaja oni wszystkie sztuczki – z odchodzeniem etc. – ale zawsze doceniaja szczerosc i uczciwe postawienie sprawy i czesto gotowi sa obnizyc wlasny utrag, wlasny zysk. Wiec nie wynajdywac rzekomych wad, nie krytykowac, usmiechac sie duzo i szczerze zalowac, ze nie mnozesz czegos kupic za cene na metce. I na koniec serdecznie podziekowac za wynegocjowana cene.
witam
u mnie deszczowo
zacina zimny wstrętny deszcz
:::
lubię się targować
rok temu pracowałem w barze
w którym nie sprzedaliśmy ani jednego kieliszka wódki bez targowania
niektórzy klienci (klientki) przysyłali kogoś innego do targowania
– weź z nimi rozmawiaj, bo za Chiny nie dowiem się ile to kosztowało
więcej powiem, pozwalaliśmy (a właściwie kazaliśmy)
samym sobie nalewać
za dobrą transakcję, zawsze czekała ich nagroda
a to miły rozchodniaczek
a to talerzyk wyjątkowej przekąski
:::
często targowałem się podczas zamorskich podróży
ale i w kraju jeśli tylko mogę, próbuję coś utargować
i rzeczywiście, traktuję to jako okazję do pogadania
:::
bieda u nas jest chyba taka
że targowanie postrzega się jako rodzaj naciągania, oszustwa
a wcale tak nie jest
:::
Pyro, a może te ogórasy jak pikle zrobić
a zalewę zrobić ciekawszą (skoro kształt nietegesowaty)
np musztardową lub miodową?
nie mam przepisów, ale zawsze można coś stworzyć
Dawno temu jeden człowiek zamówił u mnie 5 ikon. Miały być duże, piękne. Podałam mu ceny, on je sobie w myślach zsumował i wyszła rzeczywiście duża kwota, co mnie zdziwiło, ale skoro tak policzył….Nie miałam czasu weryfikować prawdziwości rachunków bo z miejsca zaczął się targować. Opuściłam sporo.Po jego wyjściu sięgnęłam po kalkulator i przeliczyłam sama ceny wyjściowe. Okazało się ,że suma cen wyjściowych jest trochę niższa od wytargowanej. Jako uczciwy człowiek poleciałam do telefonu z dobrą (jak mi się wydawało )wiadomościa, ze się pomylił i zapłaci jeszcze mniej- tyle co chciałam na początku. On najpierw podziekował za uczciwość, a zaraz potem oznajmił, że oczywiście wynegocjowana suma jest dalej aktualna. Nie zrozumiałam z początku , o co mu chodzi i odpowiedziałam ,że nie, że chcę mniej, tyle ile wyszło naprawdę. Uparł sie, ze powinnam odjąć od tej sumy kwotę danej wcześniej zniżki.
Zamówienia nigdy nie zrealizowałam i moze stąd moja niechęć do targów. Dla mnie to było nie fair…
Ach! Tylko westchnąć z zazdrości. Niestety w wiekszości polskich sklepów (nie piszę, że we wszystkich, ale na pewno w 100% hipermarketów) sprzedawca czeka na wyjściową cenę wyliczoną co do grosza. Do tego nie tylko nie zagaduje klienta, ale jeszcze sprawia wrażenie śmiertelnie znudzonego swoją pracą.
Brzucho – masz świętą rację – dokupić kilka marchewek i garść fasolki, zblanszować, kilka paryk w paski, miód, ocet, pasty papryczne, sól, gorczyca i może wyjść b.dobre.
Przeczytalam jak sie targuje Pan Lulek i ogarnela mnie zgroza. Robi wszsystko czego ja kategorycznie nie uznaje i pewnie na miejscu handlarza „weneckiej kolii” spuscilabym go ze schodow.
Pdejrzewam jednak, ze opowiesc Pana Lulka nalezy bardziej do dziedziny literatury a nie sztuki negocjacji cenowej. 🙂 🙂 🙂
Takie postepowanie jest malo produktywne. Nie ma najmniejszego powodu obrazac handlarza/sprzedawcy – zwlaszcza jesli sie chce do niego wrocic w przyszlosci. Wzajemny szacunek jest podstawowym kryterium dobrych negocjatorow.
Malgosiu, a nie byl to czasem Pan Lulek? 🙂 🙂 🙂
Heleno, to był młody g….k, którego bogaty tatuś z Ameryki ustawił dobrze na starcie i któremu się wydawało (a moze nadal wydaje?), że swiat do niego należy i on jest od dyktowania warunków. 😈
Bardzo daleko mu do Pana Lulka!
Gdy miałam epizod pracy w handlu, bardzo często spotykałam się ze zdaniem- gdzieś tam widziałem za połowę ceny, co oczywiście było nieprawdą i mocno mnie irytowało. No ale ja i handel to pomyłka. Gigantyczna! Akurat do tego zupełnie się nie nadaję.
dobry, na razie nic nie widac i nic nie slychac, jakby co to chwilowo nie ma mnie w domu, o 15 musze udac sie na przedstawienie akrobatyczne Dagny i co. pogoda sie stara zmienic na dobra.
Leje, Alicja nie będzie zachwycona.
To ja Wam opowiem, jak się targowałam sprzedając stary samochód. Wiele lat temu postanowiliśmy zmienić auto na większe i zapytaliśmy handlarza, ile nam da rabatu na nowy samochód subaru, jeśli weźmie nasze 6-letnie renault 4 safari z przebiegiem 126 000 km? Odpowiedział, że 2 500 Fr. A jeśli starego auta nie weźmie? To 1500. Stwierdziliśmy, że za takie grosze za samochód w dobrym stanie prywatnie dostaniemy więcej i daliśmy ogłoszenie do gazety z ceną wywoławczą 2 100, gotowi opuścić do 1500. Zgłosiły się 2 osoby: chłop z Emmentalu, który chciał wozić kany z mlekiem (autem, które zjeździło całą Europe i kawał Rosji 😯 ) i jedna pani – psycholog więzienny, która wybierała się do Budapesztu. Pani była gotowa kupować w ciemno przez telefon, ale poprosiliśmy, żeby auto najpierw obejrzała. Przyjechała pociągiem z kompletem tablic rejestracyjnych, pogłaskała samochód i zapytała, czy cena jest ostateczna? No… zawahaliśmy się, a ona szybko dodała, że jej znajomy – mechanik samochodowy – powiedział, że taki samochód wart jest co najmniej 3 000, a ponieważ ona widzi, że auto jest w świetnym stanie (4 nowe błotniki, nowy gaźnik) to proponuje 3 100! Zaniemówiliśmy na chwilę, a potem zaczęliśmy się targować i zbiliśmy cenę na 2 800. Dołożyliśmy jeszcze komplet opon zimowych z felgami i łańcuchy i wszyscy byli zadowoleni. Z Budapesztu dostaliśmy kartkę i jeszcze z wielu miejsc przez następnych kilka lat 😎
Czy Pani Psycholog Wiezienny przyjmuje prywatnie korespondencyjnie?
Czy musi sie przedtem popelnic jakies wykroczenie przeciw prawu? Czy za przekroczenie moze byc uznane wyciecie kiedys dziury w siatce otaczajacej tory kolejowe, t.zw. criminal damage to public property?
Taka pania warto miec zawsze w zapasie.
Kazdy pochodzi z innej szkoly handlowej. Zapewne Heleno kiedy bywalas w San Marino zauwazylas, ze cala ta malusienka republika zyje z wzajemnego oszukiwania sie a najbardziej turystów. Tam sa takie zasady gry i wypada je przestrzegac. Co innego u innych kupców.
W Kanale Kilonskim byla kiedys firma handlowa Moszkowskiego. Zaopatrywala marynarzy na wiejsciu do kanalu od strony zachodniej w produkty poszukiwane w Polsce. Przechodzacy na zachód marynarze dostarczali Panu Moszkowskiemu towary pochodzace z Polski. Miedzy innymi polskie szynki w metalowych puszkach. Kiedys plynalem statkiem w zachodnim kierunku. Bylismy we dwoje z kolega, który robil maszyne glówna i co byla rzadkoscia, zostal zabrany do Londynu. Kazdy z nas zabral ze soba dwie puszki szynki liczac na Pana Moszkowskiego. Przed wejsciem do kanalu udalo nam sie przeszwarcowac z tymi puszkami na lad i oczywiscie przydzwigalismy wszystko do magazynu wspomnianej firmy. W drodze wyjatku albo szczescia przyjal nas sam pryncypal. Popatrzal na towar i powiedzial, ze ma tego na kopy i niewielka nadzieje na sprzedaz. Pomimo wszystko zapytalem jaka jest w stanie dac cene. Wymienil. Siedzielismy przy stoliku. Podjal nas kawa. Wstalem od stolu i zabralem wszystkie cztery sztuki, na szczescie niezbyt ciezkie. Dokad, dokad, zawolal. Odpowiedzialem mu, ze te puszki przydadza sie na przyjecie urodzinowe które bede wyprawial po powrocie z rejsu. Skad inad wiedzialem od innych ile on daje za jedna puszke. Zapytal ile chce. Podalem cene dwukrotnie wyzsza anizeli on normalnie placil. Zlapal sie za glowe i zaczal krzyczec, ze takiego rozbójnika jeszcze w zyciu nie widzial na oczy. Zaproponowal wlasna cene, wyzsza od pierwotnej ale nizsza od tej która zawsze placil. Targowalismy sie jak trzeba. On twierdzil, ze zdzieram z niego skóre, zywcem i puszczam go z torbami, ja twierdzilem, ze na szczescie nie dojdzie do transakcji i bede mial szynke na przyjecie.
Dobilismy wreszcie targu. Odrobine lepiej anizeli zawsze placil. Skasowalismy naleznosc, wypilismy naleznego kielicha. Z poczatku twierdzil, ze dawno nie zrobil tak marnego interesu. Ze doplacil do niego a na zakonczenie uscisnal nam dlonie i powiedzial. Jesli panowie beda jeszcze mieli takie puszki, to zapraszam serdecznie. Bywalem potem czesto u Pana Moszkowskiego a on lojalnie na koncu po przzwoitych targach placil okolo 5% ponad to co dla innych klientów.
Przy targowaniu sa pewne reguly których nie wolno przekraczac. Po pierwsze nie wolno krytykowac jakosci towaru a po drugie nie wolno sie wzajemnie obrazac. Podawanie otwarcie znanych cen za identyczny towar nalezy do normalnych handlowych zwyczajów.
Kiedy bedziesz Heleno nastepnym razem w Wenecji na Placu Swietego Marka, idac od strony kanalu w podcieniu po lewej stronie znajdziesz jubilera który sprzedaje piekne filigrany w tym pierscionki z rubinami. Zapamietej ceny a potem skocz do San Marino na handlowa ulice i porównaj cene za identaczny model. Sama sie przekonasz jak tam dobieraja sie turysom do portfela.
No cóz. Merkury jest nie na darmo bogiem kupców i zlodziei.
Pan Lulek
Nie straszmy, pogada sie stara przewalic na dobra tutaj nie pada.
Bizuterii, z tego moral, nie nalezy kupowac tam, gdzie oszukuja, czy zachodzi podejrzenie, ze oszukuja. Lepiej kupowac od powaznych jubilerow, jak Tiffany. Z dokladna metryka towaru, z opisem, waga etc. Czasami kosztuje to nieco wiecej, ale sie placi za profesjonalnosc i ciezko wypracowana reputacje. Kiedys oddalam perly do nawleczenia, z supelkami miedzy kazdym koralikiem. Oddano mi je o pare centymentrow krotsze – sprawdzilam na zdjeciu.
W zeszlym roku znow je oddawalam do oczyszczenia i do nawleczenia,, ale do sklepu drozszego i znanego – Courtlandera w Richmond. Korale zostaly zwazone przy oddawaniu do roboty i po skonczonej robocie. Koszrtoalo dwa razy wiecej niz za piewrszym razem, ale tez i roznica byla znaczaca. Nie mowiac o dlugosci podwojnego sznurka perel.
Niskie ceny budzą czasem wątpliwości co do jakości oferowanego towaru. Przekonaliśmy się o tym na jednym z kongresów speleologicznych, na których uczestnicy oferują różny, potrzebny w tym sporcie sprzęt, niedostępny w normalnym handlu. W naszych podróżach do Polski w pierwszych latach 80-ych napotkaliśmy bardzo poręczne kwadratowe kuchenki benzynowe made in CCCP, idealne do jaskini. Kuchenki były w cenie ca 30 zł, więc nabyliśmy ich kilka na wszelki wypadek. Teraz już ich nie ma i nie ma części zapasowych, szkoda że nie zrobiliśmy większych zapasów 🙁 Kuchenki były warte w przeliczeniu bodajże 7-10 Fr, więc wystawiliśmy 3 sztuki z ceną po 15 Fr. Ludzie obchodzili stoiska, oglądali powierzchownie nasze kuchenki i widząc cenę odchodzili bez zainteresowania 😯 Osobisty był zdziwiony tym lekceważeniem, bo wiedział, że amerykański odpowiednik w sklepie sportowym kosztuje 100 franków. Jak mi o tym powiedział, to zaproponowałam, że może damy wyższą cenę? Patrzył na mnie, jak na wariatkę, kiedy na kartce napisałam 45 Fr, ale był jeszcze bardziej zdziwiony, kiedy jeden z francuskojęzycvznych grotołazów zapytał, czy może ten kocherek wypróbować. Poszli w kilku na dwór i po chwili wszystkie kuchenki były sprzedane na pniu 😯 To samo było z kurtką puchową i puchowym śpiworem, przywiezionymi z Polski przez jednego z naszych przyjaciół-alpinistów. Dopiero po podwojeniu ceny kupujący zaczęli je sobie wyrywać z rąk 😯 Handel to jest psychologia – taki wniosek wysnułam wówczas na własne potrzeby.
To stwierdzenie przydało nam się podczas podróży przez USA, kiedy ze wskazaniem na prawie pusty motel nieśmiało zaproponowaliśmy niższą kwotę za pokój (25 dolarów), niż żądane 40, z założeniem, że jeśli manager się uprze, to zapłacimy, ile chce. Ku naszemu zdziwieniu zaakceptował z uśmiechem i podziwem mówiąc „You are a bussinesswoman!” Od tego momentu nigdzie nie płaciliśmy żądanej ceny, ale to było przed sezonem (marzec-maj), latem pewnie byłoby gorzej.
Na chwile wyszlo slonce, jestem juz w domu ale Alicji nie widac i nie slychac.
Pyro, nemo i wszyscy chetni, to min. ma byc dla Alicji o ile nie poleci do niemieckiej knajpy na golonke, http://picasaweb.google.de/dorotadaga/Borowiczki
co z nimi zrobic, tak po polsku w sosie smietankowym? Do tego beda spaetzle, czyli kluski, czy moze usmarzyc tak jak robia tutejsi?
W hotelach nalezy szczegolnie uwazac.
W latatch dziewiecdziesiatych wybralysmy sie z E. na krotki, botygodniowy urlop nad morze, do Bornmouth. Zamowilysmy pokoj w najdrozszym 5-gwazdkowym hotelu z basenem, bo to tak krotki urlop. Postanowilysmy nie oszczedzac.
Bylo lato stulecia, temperatury rekordowe, nawet slynne abgielskie trawniki byly zupelnie spalone sloncem.
Dojechaysmy do Bornmouth samochodem bez klimatyzcaji (micry wtedy nie mialy ac), E. – prowadzaca byla bliska omdlenia, wypadala z wozka z oslabienia. A kiedy zglosilysmy sie w recepcji, okazalo sie, ze nasz pokoj jest w „nowej”czesci hotelowej, do ktorej dojezdza sie dwoma miniaturowymi windami, do zadnej nie mescilam sie razem w z wozkiem.
BYlam zdumiona, bo rezerwacje robilysmy miesiac wczesniej i uprzedzalam o wozku.
Ale moja wscieklosc byla bezgraniczna, kiedy wjechalysmy w koncu do tego pokoju. Byl klitka, mniejsza od mojej kuchni, zas miekkie oparcia na glowe na dwoch lozkach byly zatluszczone. Okno wychodzilo zas na rozgrzany dach pokryty papa. Jedyne co bylo widac z okna, to ta papa.
Zeszlam do recepcji . Powiedzialam, zeby po pierwsze natychmiast przyniesli do pokoju miednice z lodem. a po drugie znalezli mi pokoj dostepny dla wozka w innym hotelu i musi byc z basenem. Powiedzialam, ze pzez nastepne kilka godzin nie moge ruszyc swojej przyjaciolki, ktora bardzo zle sie czuje, ale mamy zamiar wyprowadzic sie o zmroku.
Nie czekajac na odpowiedz wymaszerwoalam ratowac E.
Zanim doszlam do pokoju, E. byla juz poinformowana, ze dostajemy nowy pokoj – na parterze, z klimatyzacja, widokiem na morze oraz rampa przy trzech schodkach, po ktorych nalezy do tego pokoju zejsc.
Pokoj olazal sie byc cudowny. Hotel przeprosil.
A nazajutrz lokalna taksowkarka powiedziala nam, ze pracowala w tym hotelu jako pokojowka i pokoj, ktory dostalysmy sluzyl wtedy za sypialnie dla pokojowek. By;a zgorszona, ze obecnie sluzy dla gosci.
Witam wszystkich serdecznie po dłuższej nieobecności. Pracy było sporo i przez ostatni tydzień mogłem uczestniczyć w blogu tylko jako kibic.
Jeżeli chodzi o targowanie się to prywatnie nie zdarza mi się to zbyt często, służbowo natomiast bez negocjacji żadna transakcja nie ma prawa dojść do skutku.
Co do mojej nieobecności, to w ubiegłym tygodniu z wycieczką z pracy zwiedzałem Litwę i przez chwilę Suwalszczyznę. Wspomnień i zdjęć mam mnóstwo. Przez te parę dni nie było możliwości, żeby wszystko dokładnie zobaczyć (to są minusy tego typu wycieczek) , jednak narobiłem sobie apetytu na te tereny i w przyszłym roku na pewno rusze tam na dłużej.
Pozdrawiam
Widac i slychac, ale musmy sie umyc i deko odpoczac. Odpoczniemy i pewnie damy cynk. W Berlinie bylismy o 13:30.
A Komitet Powitalny byl?
Ogarnijta sie Ludziczkowie mili i tego „cynka” dawajcie. Karta znaleziona?
Alice – czy Twoja poczta, tm w Europie dziala? Jak napisze odstaniesz? Jesli tak, to spodziwaj sie czegos wkrotce. Nie dzisiaj bo ide lulac. Ale jutro tak.
Pozdrawiam
Echidna
Orany Bowskie?! Co ja widzé?! To Canada Europé biedaczké najechaa? Berlin wziéty? Arkady, ani hybi, zaraz jaká rybé zamorduje i w jaim renskim winku podgotuje, a potem, e to kisiel zurawinowy?
Gospodarz o brylantach, Helena to o harodsie, a my, przepraszam, to co? Z nas tez som handlarze, ze ho, ho albo i wyzej kupieckie kupry bédziemy nosic! Moze nie u harodsa ino w tycros, ale „divan” (takie pudlo, doslownie- stare pudlo pod materac) za funtów 15 wziélismy.
A kuchenké i to prawdziwá, proszé Pani Kapitan, elektryczná, a nie ruská jakás i uzywaná ale swietná, proszé Nema, to za ?45. Tak po prawdzie, to starszawy pan zapytal nas o „neszynalyty”. Nol to my, e polska ta neszynalyty. No to on sié rozpromienil i wola do zony, ze ci mili ludzie (mili?! a skád on, do pioruna, wie?!) to polacy! A bo nasz syn ma dziewczyné. polké z wrszawy. No jak milo… Z targowania nici- teraz juz nie wypada.Do dupy taki handel
No to my znów do pracy.
Witam wszystkich. Cóż u mnie nad morzem świeci słońce i jest jakieś 20 stopni. Co do targowania – moge targować rzeczy ale nie wyobrażam sobie targować żywności, chyba, że kupiłabym duże ilości. Jeżeli już targuję, to tak jak Helena, z usmiechem pogadam sobie ze sprzedawcą, ktory najczęściej spuści z ceny. Nie zawsze jednak się targuję. Lubię takie interesy jak z Małgosią. Lubię gdy ludzie cenią swoją pracę, ale nie żądają niebotycznych sum. A propos – ikona robi furorę. Mój mąż wrócił tydzień temu i się w niej zakochał, choć jak twierdzi jest trochę za duża. Stwierdził, że trzeba ją będzie 1) znaleźć odpowiednio dużą ścianę; 2) lub wybudować kaplicę 3) schować przed księdzem by nam jej nie zwinął 🙂 Mam nadzieję, że Małgosia nie jest stratna, bo usłyszałam już pytanie „ile tysięcy ta ikona kosztowała”. W każdym bądź razie z mojego punktu widzenia Małgosia trafiła dokładnie w cenę jaką chciałam zapłacić. Mam więc nadzieję, że jest zadowolona z tego interesu tak jak ja. Jeszcze raz biję czołem o podłogę w podzięce. Jest przepiekna.
Najwiekszy upust jaki udalo mi sie kiedykolwiek uzyskac:
Pultusk, rynek, okulary sloneczne – cena wywolawcza 20z -zaplacilam 5zl
🙂 ciekawe czy sluza po miesiacu, musze zapytac
Pyro moja kochana, ostatnio teściowa mi „sprzedała” pomysł na duże ogórki. Podobno jak sie je nakłuje w kilku miejscach, to można je kwasić i będą twarde. Zobaczymy – spróbowałam to zrobić.
Co do gotowania w ostatnią sobotę robiłam grilla – po raz pierwszy łososia. Wyszedł super. Ponieważ robiłam go po raz pierwszy wzięłam z książki przepis na sos do łososia – kupiłam kapary, białe wino i resztę składników. Zrobiłam sos według przepisu i stwierdziłam jedno – nie mam wykwintnego podniebienia. Wino w sosie mi zupełnie nie odpowiadało. Ale łosoś wyszedł pyszny. Kilka dni wcześnie po raz pierwszy też zabejcowałam białą kiełbasę 4 godziny przed grillem w oliwie z oliwek z czosnkiem, cytryną, solą i pieprzem. W życiu nie jadłam lepszych kiłbas. Było pycha. (Kiełbasa była na grillu3 dni wcześniej 🙂 Pozdrawiam Ryba
Rybo, cała przyjemność po mojej stronie. Tysiące to biorą artyści. Ja jestem skromny rzemieślnik.
Dylematy twego męża bardzo mi poprawiły humor 😆
A u mnie dziś knedle ze śliwkami….
Dwa razy pisałam i dwa razy zżarło. Obraziłam się i juz nie napiszę jak Młodsza dzisiaj kupiła piękne ale robaczywe borowiki, Pyra golonki dla Alicji i kurczacze serduszka dla Radka i w ogóle. Nawet nie zająknę się o tym, jak będę ekspediować Lulczyne poduchy z dodatkowym wkładem. Nic nie napiszę. O!
Dziewczyny, to są poduchy!!!
Zobacz Pyro – to bylo w Chicago, przed wylotem do PL. Ten piesek byl bardzo ciekawski, wedrowal po calej sali. Przypomnialy mi sie Twoje opisy Radka.
http://picasaweb.google.com/WandaTX/KolegaChicago/photo?authkey=XZQ_QRP3y2Y#s5239980466640893826
Pyra najwyrazniej robi zaskok. Namawia przy tym dziewczyny do zwiedzania poduch. Juz sobie wyobrazam. A do tego wkladka.
Chyby nie mozna wykluczyc, ze w Chicago na lotnisku byl Radek osobiscie celem przeprowadzenia wizji lokalnej. Jak sie tam dostal. Wiadomo. Machal uszami i dolecial. Znana jest prawda, ze Ameryka bylo odkrywana z dwu stron równoczesnie. Nie na darmo Grenlandia ma taka nazwe. Byla zielona to i kiedys tez bedzie taka. A wtedy pelno wybiegów dla Radka.
Powoli wraca Towarzystwo z urlopów i nadzieja, ze podczas Zjazdu dostane nalesniki, rosnie.
Malgosia napisala trzy ikony. Doniesiono, ze na dwu jest Swiety Jerzy w pelnym rynsztunku a na trzeciej, oczywiscie
Pan Lulek
Że też nieśmiało wystawię łeb z błota:
– w jaki sposób kotki i suki przenoszą swoje małe (czasem na duże odległości, a kotki do tego jeszcze w pionie, wskakując np.na strych)?
– szczenięta (mniej wiecej od 6 tygodnia) i nieco podrośnięte źrebięta potrafią być badzo srogo i bolesnie skarcone przez wlasne matki i przez dorosłych członków stada w którym przebywają za niewłaściwe zachowanie.
– młode zwierzę, wychowywane samotnie, bez członków swojego stada, nie do końca wie kim jest. Znałam baranka, wychowywanego razem z psami w stajni, kory tak do konca nie był pewien, czy jest psem, czy koniem. W kazdym razie kości obgryzał jak pies, przytrzymując je raciczką. Źrebię wychowywane samo nie zna siły swoich zębów i kopyt, bawiąc się może być bardzo niebezpieczne dla ludzi. Żrebię wychowywane w stadzie, nawet mające mniej do czynienia z człowiekiem na codzień, sprawia dużo mniej problemów przy obsłudze jako dorosły kon.
– Mark Rashid, amerykański „zaklinacz koni” (ośmielam się na niego powoływać, gdyż mam pewność, że nie był w czasie II WW nazistą, w Wietnamie nie walczył, rasistą też raczej nie jest), uwaza, że konie potrafią przewidywać i planować (w książce „Lekcje jakich udzielił mi koń”). Jako jeden z przykładów podaje, że dzikie konie potrafią wytrzymać bez picia trzy dni. Poszukując pastwisk nigdy nie oddalają sie od wodopoju dalej niż na odległość pozwalającą im bezpiecznie wrócić i nie zginąć z pragnienia. Jeżeli koń, ogólnie uważany za głupszego od psa, potrafi, to pies tym bardziej powinien.
To ja już wracam do kałuży
Stara Żaba
P.S. Alicjo! z mojej małej kałuży pozdrawiam Cię, przybyłą zza Wielkiej, takoż dorotę l. i resztę Berlińczyków
Muszę się chyba pożegnać, bo właśnie była Wnuczka z Mężem i przywieźli mi wiadro maślaków. Mam roboty, że hej. Młodzieniec nasz zebrał w czasie mżawki w ciągu godziny 6 wiader 8-litrowych. Dwaj sąsiedzi, którzy byli z nim razem też po tyle samo. Samochód zasypali maślakami.
Stara Żabo – bardzo się cieszę na Twoje „psie” posty. Uczę się nieustannie. Dlatego umawiam się na trawnikach z innymi właścicielami psów – szczeniaków małych i dużych ras i dużych psów dorosłych, żeby Radek miał chociaż godzinę dziennie swoje „stado”, żeby uczył się bycia psem. Szkoda, że nie wszycy właściciele pozwalają się swoim zwierzakom swobodnie bawić w sforze.
Stara Żabo!
Z pewną taką nieśmiałością, ośmielę się zauważyć, że to co napisałaś ( godz. 19:12 ) o obyczajach zwierzęcych, zabrzmiało ciekawie i autentycznie.
Ponieważ opowieści o zwierzakach są znaczącą, jak mi się wydaje, częścią blogu obżartuchow, może pociągnęłabyś cykl pt. np. Zwierzęcy obyczaj …, i podzieliłabyś się z nami swoimi obserwacjami z tego świata?
Np. To co napisałaś o zachowaniach młodych zwierząt, wychowywanych w izolacji od stada, bardzo się zgadza z moimi obserwacjami z zaprzyjaźnionych podwórek, spacerowej psiej górki, itd, itp…
Poopowiadaj nam trochę! 🙂
my tu ucztujemy u Dorotola. A wy zalujcie!!!
Natychmiast proszę sprawozdawać po zjedzeniu. Żałujemy. A pewnie, że żałujemy. Czy widzicie jakie ja mam łapy przy tech maślakach? A niech sobie będą. Cieszę się grzybami, jak głupia.
prosze o sloiczek maslaczkow, gdyz jak juz kiedys pisalam nie widzialam ich od prawie 30 lat
Skarbie podaj namiary na mój adres
j.kodyniak@wp.pl
Mnie w ub. roku pp Adamczewscy wsparli suszonymi borowikami, a Iżyk marynowanymi opieńkami , tylko je za mocno nacebulował.
O jej z gory dziekuje, ale nic na gwalt, poprostu prosze odstawic jeden maly sloiczek dla mnie i cos w sensie logistycznym wymyslimy jak to tu dostarczyc.
Goscie poszli spac i tak sie dobrze trzymali, widywalam innych ludzi po takim locie to sie normalnie slaniali na nogach a Alicja i Jerzy nic.
U nas w domu opieńki też lubią być nacebulowane 😀
Oj zjadło by się…Trzeba w las. Zapasy w sumie wyczerpane 🙁
A ja dzisiaj pokuśtykałam na grzybobranie. Wczoraj znalazłam pod modrzewiem, rosnącym koło domu, dwa maślaki, które starannie zamroziłam. Dzisiaj rano kolejne dwa pod dereniem. Obrałam i zamroziłam, ale pomyślałam, że jak już są koło domu to może będą i przy drodze (droga dojazdowa jest obsadzona młodymi drzewkami wielogatunkowymi). Rzeczywiście pod sosenkami było całkiem sporo maślaków, niestety połowa wielkich i robaczywych, a nieco dalej, czyli przy drodze z której się skręca do mnie, pokazały się kozaki, te najladniejsze z rudymi kapeluszami. Tę drogę mają w tym roku remontować, na razie wiosną jeden taki sąsiad wyciął większość drzew i krzaków rosnących na poboczach. Grubsze kawałki zabrał sobie na opał a gałęzie zostawił. Zrobiło się gorzej niż było, bo gałęzie rysowały boki samochodów, a teraz przerosły trawą i młodymi odrostami, ciężko minąć się z jadącymi z przeciwka – na szczęście ruch tu prawie żaden. Kozaki rosły na skarpie i pastwisku przy osikach i brzozach, ostatnimi laty zaczęły rosnąć również w rowie zarośniętym młodymi osikami. Teraz się obraziły na ten ogolony rów, dobrze, że jeszcze na pastwisku zostały. Mam nadzieję, że roboty drogowe nie wystraszą reszty.
Wcale mnie ta droga nie cieszy. Z początku UMiG zapowiadał, że zrobią drogę asfaltowopodobną, ale potem policzyli lepiej i ma być cementowo-szutrowa. Obrzydlistwo, żaden koń po tym nie chce iść, nawet kuty – kamyczki luzem leżą na twardym spodzie, oczywiście wywalą rowy na półtora metra głębokie i problemem będzie przejazd na drugą stronę. Wrrrr!
andrzeju.jerzy! Chętnie coś napiszę, ale za jakiś czas, bo teraz muszę się wykazać w pracy :(((((((
Zabiję tę maszynę! Wmawia mi, że wykryto identyczny komentarz i się powtarzam a niczego jeszcze nie łyknęła! Może ten dodany początek ją zmyli?
A ja dzisiaj pokuśtykałam na grzybobranie. Wczoraj znalazłam pod modrzewiem, rosnącym koło domu, dwa maślaki, które starannie zamroziłam. Dzisiaj rano kolejne dwa pod dereniem. Obrałam i zamroziłam, ale pomyślałam, że jak już są koło domu to może będą i przy drodze (droga dojazdowa jest obsadzona młodymi drzewkami wielogatunkowymi). Rzeczywiście pod sosenkami było całkiem sporo maślaków, niestety połowa wielkich i robaczywych, a nieco dalej, czyli przy drodze z której się skręca do mnie, pokazały się kozaki, te najladniejsze z rudymi kapeluszami. Tę drogę mają w tym roku remontować, na razie wiosną jeden taki sąsiad wyciął większość drzew i krzaków rosnących na poboczach. Grubsze kawałki zabrał sobie na opał a gałęzie zostawił. Zrobiło się gorzej niż było, bo gałęzie rysowały boki samochodów, a teraz przerosły trawą i młodymi odrostami, ciężko minąć się z jadącymi z przeciwka – na szczęście ruch tu prawie żaden. Kozaki rosły na skarpie i pastwisku przy osikach i brzozach, ostatnimi laty zaczęły rosnąć również w rowie zarośniętym młodymi osikami. Teraz się obraziły na ten ogolony rów, dobrze, że jeszcze na pastwisku zostały. Mam nadzieję, że roboty drogowe nie wystraszą reszty.
Wcale mnie ta droga nie cieszy. Z początku UMiG zapowiadał, że zrobią drogę asfaltowopodobną, ale potem policzyli lepiej i ma być cementowo-szutrowa. Obrzydlistwo, żaden koń po tym nie chce iść, nawet kuty – kamyczki luzem leżą na twardym spodzie, oczywiście wywalą rowy na półtora metra głębokie i problemem będzie przejazd na drugą stronę. Wrrrr!
andrzeju.jerzy! Chętnie coś napiszę, ale za jakiś czas, bo teraz muszę się wykazać w pracy :(((((((
O kurcze! Rzeczywiście łyknęła pierwszy raz! Ale wtedy mi mówiła, że mam błędny kod!
Stara Żabo!
Z góry dziękuję! Pozdrawiam! 🙂
Wczoraj robilem rozliczenie miesiaca. Moglo byc gorzej a do tego zakonczylem wysypywanie tarasu otoczakami. Wszystkie kradniete. Ktos, przed kilku taty wysypal je na boczna droga z uszkodzonej ciezarówki, firma zrobila plajte i teraz kto potrzebuje kika kamieni to sobie podbiera. Droga w wegierskim kierunku nieuzywana jest od czasu zakonczenia Pierwszej Wojny Swiatowej, czyli zmierzchu c.u.k. Mialem zamiar kupic troche kamieni w specjalnym sklepie. Sasiad wysluchal, potem zawiózl mnie na wysypisko z którego wszyscy biora. Jak tak pójdzie dalej, to za kilka lat bedzie wolny przejazd. Bylego wlasciciela nie mozna bylo zmusic do zrobienia porzadków, bo po pierwsze zbankrutowal a po drugie uciekl od zony za granica, az do Tyrolu. Pewno teraz jodluje albo inaczej cienko spiewa.
Dzwonil Marek i powiedzial, ze przygotowal kilkanascie sloików róznych przetworów. Postanowilem odplacic pieknym za nadobne i przywiezc dwa kartony pustych. Zeby nadal mial co robic bo moze juz niema szkla.
Sadze, ze ci zaoceaniczni juz wkrótce dojda do siebi i cos napisza z nowej maszyny Alicji.
Dobrego dosypiania zyczy jak zwykle nocny lazik
Pan Lulek
Dzień dobry.
Młoda poleciała poprawiać matury poprawkowe, a ja ledwo patrzę na oczy Spać poszłam tuż przed trzecią w nocy. Tych grzybów było naprawdę dużo, a dostałam je po 8 wieczór. Teraz będę konćzyła robotę. Zamroziłam 4 porcję po ok 1 kg, zblanszowałam te, które pójdą zaraz w słoiki. Roboty było sporo, bo chłopak zbierał w deszczu, mokre , duszone w wiadrze – wiadomo. Kiedy domyję ręce, to nie mam pojęcia.
Pyro, kwasek cytrynowy. Nie cytryna, kwasek lepszy. Nasypać na mokre łapy, byle bez skaleczeń, bo do sufitu podskoczysz. Zlezie Ci wszystko.
O laboga, nie wytrzymam,
wszyscy mają, a ja nie mam,
wszyscy mają po maślaku,
a ja nie mam tego roku 🙁
Haneczko, jeżeli nie uzbierasz, to się oczywiście podzielę. Mogę, bo moje głupawe dziecko nie lubi maślaków – zamiękkie
haneczka !
Nie marudz tylko zasuwaj do lasa. Tam maslaków latos ponoc w bród. Tyle, ze potem trzeba domywac cytryna to co sie zbieralo tymy rencamy.
Lece na zbiórke kamieniowa. Tym rozem bedzie to gruby szuter. Na poczatku pazdziernika maja wpasc nemo. Oni sa od kamieni tak bardzo, ze wlaza do kazdej kamiennej dziury. Do której sie zmieszcza. Jak nazbieram róznych kamieni to moze i zajda do ogródka podziwiac moje dziela.
Tymczasem lece, zyczac Pyrze, zeby doszorawala pazury i odespala zarwana nocke
Pan Lulek
Panie Lulku jedyny! Toż zasuwam, ale w pobliskich lasach całkiem bezgrzybnie, a na dalsze wyjazdy nie pozwala praca. Z latarką bym musiała 😉 Ale ma Pan rację – dość jojczenia.
Dlaczego Alicja tutaj śpi tak długo? W Kanadzie to ona ptaszka poranna.
Alicja jest juz w drodze do Polski, siedzi w samochodzie.
Panie Gospodarzu, napislam cos do Pana na mail: wydawnictwo…, moze Pan rzuci okiem.
Doroto L – jeżeli Alicja zawita do mnie, a w powrotnej drodze startuje z Berlina, to zawiezie po drodze 2 słoiki dla Ciebie – 1 maślaki marynowane, i 1 duszonych, obiadowych
Pyro tez mialam taki pomysl ale jeszcze musze sie dogadac czy Alicja bedzie jechala przez Berlin, na razie twierdzila, ze tak. Dziekuje.
Czy ktoś wie, co z Bobikiem? Czy aby nie chory?
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-08-30.html
Bardzo ladna szyja.
serdecznie witam i z lekką ciekawością pytam M. Kurpiowskiego czy te zdjęcia mają byc jakimś protestem czy mówią o daniach smakach i przepisach z dalekich krajów.? Tak jakos mnie to zastanowiło..
a gdyby Pan Irzik napisał coś śmiesznego to by jakos sie rozświetlilo . Czy jest slowakiem? Dziś ciekawska jestem ale to wyjatkowo.. pozdrawiam
Iżyk jest ostatnio walońskim słowikiem. Uszczęśliwia trelami Wyspę w permanencji, a nas z doskoku 😀
Haneczko, dziękuję za troskę. Nie jestem chory, ale miałem bardzo smutne przeżycia rodzinne. W związku z tym musiałem zresztą szybko wyjechać do Krakowa i nawet nie zdążyłem odmeldować się na blogu. Wrócę na dobre, jak trochę dojdę do siebie.
Morelo – uzupełniam wpis Haneczki.
Miś K. jest naszym miłośnikiem Piękna (architektura, kobiety, folklor). Z obiektywem czyli z rurą się nie rozstaje, a efekty tegoż dostajemy codziennie po kawalątku. Poza wszystkim Miś piecze ciasta, robi makarony, pierogi i nalewki palce lizać.
Bobiku, 🙁
Cos nowego jak zwykle. Walijski slowik. Chyba nie walonski. Pewnie spiewa w walonkach albo dla Walentynek. Troche zbyt szybko a moze tylko trenuje.
Byl kiedys chlopak z Sosnowca a teraz mamy slowika w walonkach. No cóz, swiat sie zmienia. Donosze, ze wynalazlem wlasciwy tytul dla ksiazki Adamczewskich poswieconej Cejlonowi ( Sri-Lanka ).
W stosownej chwili ujawnie.
Stolówka przyzakladowa oglosila urlop dla personelu. W zwiazku z powyzszym postepuje zgodnie ze slowami piesni.
Hej tam pod lasem ognisko z dala
Banda …… ogien rozpala.
Ogien rozpala, strawe gutuja,
Jedni spiewaja,
Drudzy tancuja.
Podobna jakis wedrowny naród podjal decyzje rozbicia obozu na Placu Swietego Marka w Wenecji, wysuwajac pretensje, ze te cztery lwy powinny byc z krwi i kosci a nie odlewy. Zeby mozna bylo je grilowac na rozpalonym na placu ogniu.
Kiedys w Wiedniu rozbili obóz nad Brzegiem Dunaju. Poczem zlapali labedzia i upiekli na ognisku spiewajac stosowne narodowe piesni.
Labedzie sa ulubiencami miejscowej, osiadlej , ludnosci. Cale szczescie nie doszlo do pogromu.
A szkoda
Pan Lulek
Mily Bobiku przykra nam. Dagny i Dorota
Dzień dobry Państwu,
No to widzę, że grzybów przybywa i każdy w końcu coś tam uzbiera. To ja nie będę musiał się prosić bratowej i wysyłać.
A z tym targowaniem się przy kupnie to ja muszę spróbować następnym razem na bazarze. U nas jest taki bazar we czwartki, można kupić różne rzeczy.
Nie bardzo rozumiem dlaczego pan Pan Lulek żałuje, że nie było tego pogromu w Wiedniu ale może ja się nie znam?
Do widzenia Państwu.
Szczypior, rozwiń się trochę. Te parę zdań to nawet nie przystawka.
Szczypior wytlumacz bratowej, ze takie suszone grzby dla tych co chodza nogami do gory, to mnie wiecej jak oplatek na wigilie i nie mozna im garstki grzybow odmowic.
Z drugiej strony to ja pana Pana Lulka rozumiem. Jakby tym wędrownym porządnie raz kota pogonić to by łabędzia nie ruszali.
To ja może jeszcze o podróży urlopowej napiszę?
Z tej Szwajcarii kaszubskiej to pojechaliśmy nad morze, bo brat obiecał,że pojedziemy. Do Łeby najpierw – bo najbliżej.
Na plaży długo nie dało się wysiedzieć, bo było zimno i wiał wiatr. Nie wziąłem slipków do kąpieli ale może nawet i lepiej, bo do wody mało kto wchodził. Przyjechała jedna taka wycieczka w garniturach i odświętnych sukienkach – w niedzielę to chyba było. Buty pozdejmowali, nogawki podwinęli i do tej wody włażą. Stare chłopy a cieszyli się jak dzieci. Baby stały z daleka i podśmiewały się z chłopów, że tacy dziecinni.
Ja myślę, że oni może mieli trochę wypite bo prosto z autobusu na lubelskiej rejestracji wysiedli. Jeden nawet miał akordeon i grał ale nie najlepiej. W kółko to samo.
Potem przyszła większa fala i pochlapała im spodnie a nawet marynarki. To się baby zdenerwowały.
Brat się szybko znudził tą plażą a bratowa też. Zresztą bratowa nie w sosie jakaś taka była. Może jej coś dolegało? Nic się nie odzywała tylko raz na brata warknęła ale nie zrozumiałem co.
Z plaźy poszliśmy do portu bo brat na kuter chciał wsiąść. Tam wożą turystów kutrem w morze. Niektórzy nawet biorą wędki i jadą łowić ryby. Ale bratowa na kutr nie chciała, bo fala była spora i mówiła, że się zaraz wszyscy porzygamy.
No to poszliśmy do wesołego miasteczka. Ale o tym to ja może napiszę później.
Pani Dorota to sobie jaja ze Szczypiorem robi!
Do góry nogami to nikt tam nie chodzi bo się nie da. Kuzyn tego Ździcha Jankowskiego z góry (co to mu się woda na mój sufit wylała) pływał na masowcach i był w Australii.
Mówię to wiem!
Jak empirycznie sprawdzone to nie ma co dyskutować, że do góry nogami… 😀
Bratowa Szczypiora to praktyczna kobieta. Jak zła pogoda a urlop upływa, z czego sie cieszyć?
Przypomniała mi się zaraz jedna historia.Kiedyś, gdy byłam w kwiaciarni, przyszedł młody mężczyzna kupić duży bukiet na przeprosiny dla swej lubej , bo mocno był podpadnięty. Gdy wyszedł, znajoma kwiaciarka zaczęła komentować, jacy to faceci są nieznośni, narozrabiają, a potem kwiaty- i my, kobiety mamy zaraz wszystko im zapomnieć.Opowiedziała mi , jak kiedyś jeden klient rodzaju męskiego wykupił u niej wszystkie róże .Wymyślił sobie, że będzie dobruchał żonę w wannie pełnej wody oczywiście i płatków róż 😆 Zapłacił nawet za oberwanie tych płatków z kwiatów! Nieźle sie naśmiałyśmy z tego pomysłu. Widać, ze nigdy nie sprzątał po np. przesadzaniu kwiatów i nie wie, jak trudno będzie posprzątać tę jego „fantazję”! 🙂 🙂 🙂
A róż było dużo……
A potem sobie pomyślałam ,że może to był idealny mężczyzna, który sam sprząta po swoich niespodziankach…..
Bobiku – współczujemy, obie Pyry.
Szczypior – albo nie nazbierałeś tych grzybów, albo nic przy nich nie robiłeś, albo kalumnie na Bratową rzucasz. Albo nyrol jesteś jak się w Pyrlandii mówi, za zbytnich zwolenników Harpagona
Pyra zjadła obiad – maślaki duszone + 2 wątróbki, jakie podżarłam Radkowi + świeży chleb z chrupiącą skórką. Radek zjadł 4 wątróbki.
Czyzby Szczypior byl zdania, ze ziemia jest kulista. Ostatnio bylem juz przekonany, ze jest plaska jak jak talerz. O kulistosci ziemi uczyli mnie w szkole sredniej z tamtejszego podrecznika. Tyle, ze wtedy byly calkowicie niesluszne czasy a i podreczniki zatwierdzaly nie obecne, tylko calkowicie skompromitowane wladze.
Pan Lulek
Radek wie, co dobre…
W Uherlandii od tygodnia nie ma kurek, ani innych grzybów. 🙁
Za to dzisiaj na rynku pojawiły się pierwsze żurawiny; a 15 zł/kg.
Idzie jesień! 😉
Ja tez warczalam przez cale lato, bo jak sie tylko ruszylam to wiatr, nieludzka zimnica no i moja choroba, ktorej mi do tej pory nie wyleczyli, musze latac po Frankfurcie nad odra i szukac tam osiedlonego polskiego lekarza laryngologa, gdyz on sie jeszcze podobno pacjetami zajmuje. Wot leben
o tam labedzie, tu mala relacja z wczorajszej biesiady, popatrzcie co Arcadius zrobil z Pikusinskiego
http://picasaweb.google.de/dorotadaga/CosTyKotkuMiau
Arkadius !
Ty sie lepiej nie pokazuj na Zjezdzie osobiscie. Jak ja Ciebie dorwe, to nie z calosci ale z pewnej czesci Twojego jestestwa wykonam osobiscie jajecznice albo zrobie sadzone z caloksztaltu nie oddzielajac od calosci.
Na wszelki wypadek prosze Gospodarza o przygotowanie stosownie goracej patelni. Nie musi byc teflonowa. Czy mam przywiezc zjelczaly olej, czy moge sie na Was spuscic.
Pan Lulek
Na taki hazard Arcadius by nie poszedł. Sam sobie nie mógłby się na oczy pokazać. Co za koszmar, od razu zaczęły mi rosnąć kły i pazury.
A dlaczego Ten Kotek Miau taki duży tył i taki mały przód? 😯
Poniewaz ma stosunkowo mala glowe a dupsko owszem owszem kwitnace- zdjecie jest tez zle zrobione, jest po wypadku lezal tydzien w coma i od tego czasu bardzo utyl, ale myszy lowi, wychowuej male kocieta, czeka az jego wspolmieszkaniec inny kot zje karme , ma brdzo szlachetne serce i charakter, ale Arcadius tego nie widzi i ostrzy sobie zeby na to szlachetne stworzenie, natomiast Jerzy i kot od razu sie zaprzyjaznili
Dorotol – fotka jest, sprawozdawaj proszę, co na stole było. I nich Ci nie przyjdzie do głowy formułka „spotkanie upłynęło w miłej i sredecznej atmosferze”
kod 111d- smieszne, fotki ma Alicja, bylo troche chaotycznie, bo ja nie wiedzialam kto i kiedy do mnie dotrze, gotowalam, odstawialam, przgotowywala i pytama sie na blogu co zrobic z borowikami ale nikt mi nie odpowiedzial.
W koncu jak dotarli, juz najedzeni spagetti, to u mnie zastali c…o z cukini z rucola, potem byla quische lorraine, czyli zwykla zapiekanka, potem byly borowiki w smietanowym sosie, oczywiscie salata mieszana, no i bedac w skelpie zobaczylam takie kotleciska juz zamarynowane i wzielam na wszelki wypadek, na deser nic nie bylo, gdyz goscie juz po qische nie mogli nic jesc, wyganiali mnie z waslnego domu z papierosem, nawet na balkonie nie moglam palic. Do picia byla moja nalewka na poczatek, ktora jak twierdzi A. trzeba raczej gryzc, gdyz gesta a potem wino typu Malbeck rodem z Mendozy. Spotkanie upylnelo w przegadanej intensywnie i serdecznej atmosferze.
Panie Szczypior. Wprawdzie klepiemy tutaj na ogol na ty i nemo z tym problemu rowniez, to w tym przypadku zachowuje ostrożność.
Ty Szczypior chodzisz do lasa z ostrymi narzędziami i rżniesz te grzyby tak przy samych kapeluszach.
A nóżki to co?
Dla kogo je Pan zostawiasz? 😆
Nasz kolega ASzysz /dawno go tu nie było, ale gdyby czytał toto to niech wie, ze tej laski jeszcze nie dorwałem, a ślinka mi leci i tylko jęzorem można się jak nara oblizać / no to on do lasa z Finką chadza.
Aż się boje klepnąć co oni mogą robić jak zobaczą grzyba? 🙂
A swoją drogą to masz szanse zostać starym grzybem jak nie weźmiesz przykładu z brata.
Być na Kaszubach i miast rozglądać się za tym co ma brat, to grzyby rżniesz przy kapeluszach.
Weź se to tak na wuge i rozwoż.
Panie Lulek, to ja mogę zostać u siebie, i już. Tak dla bezpieczeństwa własnego. Ja bardzo nie lubię zapachu piekącej się skóry. Przyjaciel tudzież. A wczoraj u dorotala to skórę również zostawiłem w spokoju. Może się komuś przyda do nerki ogrzania. To była prowokacja z jej strony podawać mięso. I to jakie. A na dodatek w piątek.
Tylko jak zostanę na miejscu, to co ja zrobię z Pata Negra, co mi przysłali z Espaniolii i ma służyć jako prowiant na czas pobytu w dolinie Narwi.
ide na browara ale nie do dorotala 😆
Jak się Alicja pojawi to mam prośbę.
jak już tam jesteś to zrób to w moim imieniu. oczywiście jak możesz. obok lóżka stoi różowa deska surfingowa. ona tak bardzo lubi jak ja się parę razy pogłaszcze. Oddaje ta czułość w dwu i nasób jak jesteśmy razem na wodzie. Nie ma różnicy Alicjo z góry na dół czy odwrotnie. Proszę uczyń to za mnie.
prosze prosze
Skoro z tym kotem zrobiliscie mnie w konia to w takim razie wybiegam galopem w przyszlosc.
Niedlugo, pewna Zasluzona Instytucja bedzie jubilowac dwu dziesieciolecie swojego istnienia. Z tej okazjii przewiduje sie uroczysta akademie w stosownej sali o najwiekszej liczbie miejsc jaka jest dostepna w Warszawie.
Publicznosc bedzie stosownie przyodziana i technicznie wyposazona. Panowie w garniturach koloru Gmachu, zaleznie od rangi i zaslug w róznych odcieniach, panie tez cos zabiora ze soba. A to jakis moherek a to stosowna torebke w ksztalcie teczki dla przechowywania stosownych akt.
Na zakonczenie Akademii, po wygloszeniu stosownych mów i wreczeniu odznaczen, ze nie wspomne o kopertówkach jako honorarium za stosowne Dziela itp., wystawiona zostanie sztuka.
Bedzie to wznoisly jednoosobowy dramat w zwielokrotnionej obsadzie. Sceniczne stroje obowiazkowo w gmachowym kolorze a do tego odblaskowe okulary typu weneckie okno.
Dlaczego, zwielokrotniona, wiadomo wzajemna kontrola. Kurtyna podniesie sie bezszelestnie a tam na scenie sami lustratorzy badajacy przeszlosc, rujnujacy terazniejszosc i sugerujacy swietlana przyszlosc.
Zaczyna sie spektakl i aktorzy na scenie.
Rece w kieszeniach,
miny ponure,
byl, albo nie byl,
wolaja chórem.
Dalszy przebieg idzie jak z platka i niema wiekszego sensu rozwijac recenzji.
Póznosobotni
Pan Lulek
Panie Lulek! Nie strasz Pan przed nocą. Twoje odstraszacze już mi się skończyły i co ja biedna w ciemności ze strachami zrobię?
Panie Lulku, Pan znowu przekracza granice dobrego smaku, ze powiem oglednie..
Pogromy to nie sa blogowe facecje i lepiej jest ugryzc sie w jezyk, zanim sie je komus zyczy. A zwlaszcza tym, ktorzy musza sie nieraz przed nimi chronic do dzis.
Arkady w zasadzie trzba zostawiac niewyrwane z podloza nozki grzybow jako material rozrodczy. Ci co wyrywaja grzby z podloza by potem odciac nozke i ja wyrzcic postepuja nieslusznie.
Pan Lulek jest blizej Wloch i tam juz wloski rzad gromi wyszystkich imigrantow jak moze. U nas maja wyrzcac 16-latkow, ktorzy nie maja wyksztalcenia i nie zarabiaja samodzielnie na zycie.
http://www.wiadomosci24.pl/artykul/pogrom_faworytow_na_us_open_74860.html
bez komentarza
http://antyweb.pl/maszyna-czasu-na-aviary-pogrom-photoshopa/
najwyrazniej, nie wszyscy maja ten sam odcisk,
ogledne polajanki dobrosmakowe tez powinny miec granice
heleno !
Jak zwykle nie zrozumialas moich slów. Wielka szkoda, odnosilo sie do labedzia. Nie rozumiem dlaczego imputujesz mi cos, o czym nawet nie smialbym pomyslec. Zal pieknego ptaka. Zwróc prosze uwage, ze ja zyje w kraju gdzie sa wylacznie mniejszosci narodowe. My wszycsy nie jadamy labedzi. Nawet z rybami obchodzimy sie bardzo oglednie. Wyobraz sobie, ze mój sasiad jest zapalonym wedkarzem. Zawody wedkarskie polegaja na tam, ze wedkuje sie ryby, nastepnie wazy, mierzy i wrzuca do wody. Zywe.
Zabicie i upieczenie labedzia a u nas bociana, napewno ukaralbym w bardzo prosty sposób. Sprawcy wyrwalbym z tego co rozumiesz a ja wiem, z niewymownej czesci ciala obydwie nogi, niezaleznie od jego statusu spolecznego, narodowosci i klopotów z powodu chodzenia do szkoly pod górke.
Sa oczywiscie granice tolerancji. W obydwie strony. Wlasnie slucham radiowej audycji w jezyku Roma. Piekna muzyczna oprawa. Jeszcze nie nauczylem sie tego jezyka.
Pan Lulek
A to co? To nie pogromy to rzeczywistosc i jeszcze eksponwane na portalu gazety wyborczej
http://www.tahor44.tivi.pl/
programi telewizyjny sobie ktos zalozyl i to chodzi w sieci
Nie, Panie Lulku. Myle, ze zrozumialam bardzo dobrze.
zniewalajaca pewnosc wizji bierze gore nad maslakiem,
wraca tato z libacji i mowi dziecku: mam dla ciebie labadka, matka pyta: a dla mnie?
slonika odpowiada malzonek,
wspolnych plaszczyzn zyczac ide na niegrzyby
Początkowo to myśmy te prawdziwki przynosili z nóżkami. To znaczy bez tego czarnego u dołu co tam wisi jak się grzyba wykręci z grzybni tylko ucięte powyżej tego czarnego a poniżej kapelusza. Scyzorykiem.
Mam taki scyzoryk z korkociągiem, śrubokrętem i małą piłką do drzewa. Bardzo ostry a to krótsze ostrze jest jak raz do obcinania tych nóżek.
Kiedyś też miałem finkę ale mi ją ukradli.
Ale jeszcze chciałbym napisać o tym wesołym miasteczku. Wygrałem na strzelnicy małego misia. Dałem bratowej, bo żal mi jej było. Zwłaszcza, że brat poszedł na piwo i długo nie wracał.
Potem jak wrócił to uparł się, że wsiądzie na karuzelę. Ja wiem, że jemu łatwo się w głowie kręci to mówię – daj se Marian spokój z tą karuzelą. Jemu jest Marian po naszym drugim dziadku.
Ale uparl się i wsiadł. Jak zsiadł to się porzygał. Bratowa była wściekła. On się usiłował do niej przymilać ale ona za nic nie chciała i w końcu mu powiedziała tak jak pani Helena czasem mówi.
Nie wiem co było dalej bo mi się zrobiło przykro i poszedłem na kemping i do namiotu.
Jeszcze mogę napisać jak źeśmy pojechali do Sopotu. Ale to później.
Juz plotkuje, koryatajac z tego, ze jrzor spi przed zachodm slonca, ja tymczasem otworzylam sobie jakies hiszpanskie wino merlot (tu stalo na stoliku, ale mysmy jeszcze cos po droze zalapali). Wczoraj bylismy w Berlinie, najpierww odsapka i obiad u Akradiusa, a potem wybralismy sie spacerkiem do Dorotola. Ona narobila jedzenia, ze hej, chociaz my wcale nieglodni tacy. Wszystko mam uicznione na zdjeciach, ale jeszcze nie mialam czasu nawrzucac, sprawe zdam tylko musze poczekac, az ZMECZONY sie wyspi.
Zmeczony klal w zywy kamien, bo wysiadly windy i trzeba bylo sie telepac z bagazem schodami. Znowu – a co ja w tej walizce mam. Kamienie i zbior piaskow, jakies butelki wyskokowe kanadyjskiej produkcji oraz niewymowne i pare szmat. Walizka jak walizka, jest jedna na nas dwoje! No wie wczoraj kolacja na 4 fajerki u Dorotola, Dagny przygrywala na pianinie, a koty totalniee nas olewaly. Ten pregowany ryszawy przyczepil sie do Jerzora, ale nie ma, nie ma – na swoich warunkach!
Dzisiaj w Arkadiusowej dziupli wMiedzyzdrojch, wyladowalismy tak mniej wiecej o 13-tej, wypilismy piwo z lodowki (no, o robic, bylo zimne!) i polecilismy na dol, na plaze. Polezlismy na molo, a potem do miasta i z powrotem, dorsza smazonego po drodze i troche zakupow do spozywania. pogoda cesarska, 21C, slonce, pieknie. Zamierzamy zostac do poniedzialku. Polazimy jeszcze dzisiaj po plazy, a jutro chce ten spacerek na klify, jakis obiad tam, gdzie Arkadiussz mi wytlumaczyl mniej wiecej, gdzie – i znowu dlugi spacer z powrotem.
Tutaj ndal strasza salmonella w wodzie i gonia, glownie smarkatych, bo to glupie i chc do wody. Ludzi nie az tam strasznie duzo, mimo pieknej pogody.
Tyle nara, bede nadawac potem i chyba wypije toast za nas wszystkich, co Wy na to?
ZDROWIE!
P.S. Arkadiusu, poglaskalam obie dechy, a nawet z rozpedu deskorolke, niech nie czuje sie niedopieszczona!
Wiecie co, cholera mnie z ta klawiatura. To jeszcze nie wino, to po prostu nieprzyjazna, malutka klawiaturka i zalezy, jak co nacisne, albo mi wyskakuje podwojnie, albo wcale. Idesie napic i podzziwiac wczesny zachod slonca, o wlasnie, za 15minut toast!!! A ten spi!!!
Wszystkim, którzy kierowali do mnie wyrazy, dziękuję zbiorczo, ale myśląc ciepło o każdym z osobna. 🙂
dziękuje za wyjasnienie. Zdjęcia miłe ale nie przemiłe. A p. Irzyk jest w walonkach czy w Walii bo jakies to mgliste. Szczypiorku, uśmiałam sie z Twoich przygód. Musze przyznać, że podziwiam Wasz zapał grzybowy. Znam sie tylko na muchomorach a te ponoc niejadalne. Chociaż, jak widze ładnego to zastanawiam sie kogo by tu nim obdarować.
daj mnie, juz dawno zasluzylem
nb, tez jaka deske bym poglaskal
mialo byc wychodzone, a sie prasuje, wiec wtracam
Alicjo jesteś w polanowie i nie bierz wszystkiego poważnie. To ze pisze na drzwiach ze one nie działają > nie oznacza ze tak jest w realu.
To dla smarkatych by nie puszczały się tak często!
Jedna powinna działać. Wydaje mi się ze może być jak zwykle ta z lewej. To co z prawicy jak zwykle do ciała.
Naturalnie ze wznosiły toast
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/Zdrowko02/photo#s5205365704443974706
ale na zagryche styropianu nie biorę. Jakoś źle go trawię. 🙁
heleno nie wciskaj !
Ja jestem wyjatkowo odporny na temat wybranych i pokrzywdzonych narodów. Wiem co mówie, bo w mojej rodzinie sa tacy mieszancy, ze hej. Przed ponad cwierc wiekiem, mój szwagier i jego malzonka, którzy nie mogli doczekac sie wlasnego potomstwa postanowili zaadoptowac w Budapeszcie jakies biedna porzucone dziecie. Szukali i znalezli. Piekny jak czekoladka. Zakochali sie w nim od pierwszego wejrzenia. Ten bedzie nasz zdecydowali. W ochronce poinformowali ich, ze jest to podrzucone dziecko. Na progu ochronki. Zabrali i wychowywali jak tylko potrafili najlepiej. Chlopakowi niczego nie brakowalo. Nie mial specjalnie ochoty do nauki i koniec konców znalazl dla siebie stosowny zawód. Zostal kucharzem. Zaczal pracowac. Wtedy zameldowali sie cielesni rodzice. Okreslonej nacji. Przypomnieli sobie o potomku i zarzadali alimentów i opieki na starosc. Mojego, bardzo tolerancyjnego tescia wzieli djabli. uzywal brzydkich slów ze Starego Testamentu oraz Krótkirgo Kursu Historii WKP(b). Spuscil towarzystwo ze schodów a przybrany wnuk pytal kim sa te zasrane ….
Sa ludzie którzy z premedytacja wykorzystuje swój rzekomy status przesladowanych, skrzywdzonych i porzuconych przez los.
Jeden z moich wegierskich przyjaciól. który jest adwokatem opowiadal mi nastepujaca historie. Kiedys zostal mianowany obroncom u urzedu damy, która po raz którys z kolei ukryla pod wierzchnia odzieza szereg towarów w supermarkecie. Sedzia otworzyl rozprawe i zapytal co oskarzona ma do powiedzenia. Dama owa uniosla w góre dolna czesc swojej garderoby zwana spódnica, zarzucila ja na glowe, pomachasla koronkami odswiezajac niewatpliwie te czes ciala nie okryta tak zwanym majtkami. Poczem wyglosila w stosunku do orzekajacego skladu sedziowskiego, ze ta oto czescia ciala wzbogacila Republike Wegierska o siedmiu obywateli i teraz musi zadbac o ich utrzymanie. Najmlodszy z owych obyweateli liczyl sobie 18 lat i aktualnie znajdowal sie na panstwowym utrzymaniu czyli siedzial w kiciu. Sedzia nie stacil spokoju i zapodal do protokolu, ze przedstawiony dowód prawdy nie bedzie wlaczony do protokolu.
Jak wiesz Heleno, ja jestem prosty chlopak ze Sluzewca w Warszawie i nie absolwentem jakies wyrafinowanej szkoly. Ot zwykle Gimnazjum i Liceum im. Tadeusza Reytana w Warszawie. Jesli cos napisalem w niezbyt zrozumialy sposób, to ja Ciebie bardzo przepraszam.
Pan Lulek
Morelo, są jadalne muchomory, a nawet bardzo smaczne, np. muchomor czerwonawy. Kapelusz ma jasny, a na przekroju czerwienieje, przyjmuje barwę rdzawo – różową, zapach ma mięsny i takiż smak. Nóżek się nie jada . Iżyk jest aktualnie w Walii , tylko o mieszkankach tamtego kraju mówi per Walonki Nie ma polskiej klawiatury, nie umie zrobić diakrystyków i stąd nowatorstwo pisowni. Nie szkodzi. Kochamy pasjami jego listy.
pan Lulek jest bardzo miły. Ja natomiast nie umiem pisac tak ładnie ja Wy ale staram się. Ide pomieszkać . dobranoc
Pyro lepiej abym ich nie próbowała. Dla mnie wszystkie grzyby sa takie same za wyjatkiem pieczarek kupionych w sklepie lub grzybków marynowanych. Innych nie dotykam. Ale fajnie się czyta jak zbieracie i obieracie i sie cieszycie.
Sa ludzie i ludziska, pogramiani i przesladowani tez czestow wykorzystuja sytuacje zyciowe i korzystaja z niekorzystnej sytuacji innych ludzi. Moj byly wlasciciel domu o zewnetrzenej osobowosci widzialnej na zewnatrz typu przystojny, kultularny, obyty w swiecie wyksztalcony, kurtuazyjny, niejaki pan Sruel Prajs, ktory byl „przetrzymany” podczas wojny przez polska rodzine. Pisze „przetrzymany” a nie uchroniony bo moze bylo mu u nich zle, pomimo pomocy, posiada w Berlinie kilkaset starych, eleganckich kamienic za przed wojny z mieszkaniami po 250 mq w jednej z najlepszych dzielnic. Na mojej ulicy ma samych 154 domow. Nabyl je zaraz po upadku Rzeszy i wyrwaniu sie z Polski, korzystajac z tego, ze Niemcy tak sie bali Rosjan, iz oddawali swoj dobytek za bezcen. Za taka 4-5 pietrowa kamienice placono im 20 tys. owczesnych marek. Wysylam bo mi zje cdn.
Otoz po moim przyjezdzie do Berlina 2001, wprowadzilam sie do takiego mieszkania nie wiedzac o istnieniu Sruela Prajsa, znajomi, ktorzy wybudowali sobie dom pod Berlinem, pdnajeli mi swoje mieszkanie zawiadamiajc o tym administracje,ja mialam je po roku przejac na swoje nazwisko. Nie doszlo do zadnego mieszkania przez rok, wyremontowanie lazienki za 3 tys. euro nie znaczylo nic, pan Sruel Prajs wyrzucil mnie na zbita morde z tego mieszkania, gdyz jak mi powiedzial, bo wkroczylam do jego biura…. „nie zyczy sobie na wizytowkach na drzwiach takiego poskiego nazwiska”. Gdybym nazywala sie np. ze slaska Pierdzioch czy Dupke to tak ale, zadne polskie nazwisko. Nigdy w Niemczech nie dostalam od nikogo tak w twarz a zawsze bylam ucukrzaczem stosunkow miedzyludzkich. Jak spotkalam w tym czasie w Berlinie Smolara to byl tak samo oburzony jak ja i smialismy sie, ze jednen ceni sie i wybier sobie nazwisko „Preis” czyli cena, a stac go tylko na fonetyczne wyartykulowanie tego nazwiska, zdajsie przodkowie byli niegramotni choc z ciagata do niemieckosci, a drugi sie nie ceni, wybiera sobbie nazwisko Edelman i cenia go za szlachetnosc i odwage.
Doroto l. – bo, moja Duszko, charakter nie zależy ani od narodowości, ani powierzchowności. Swołocze można spotkać w każdej nacji i środowisku. I ich przeciwieństwa też.
Cos mi sié zdaje, Duszko (Dorotal.u), ze z uwagá zaczné czytac twoje wpisy, bo… a wlasciwue to juz Madame napisala!
wczoraj – Fis’n’cyps.
dzisiaj – loin of pork
jutro – roast beef i ten gupi jorkszer pudink. Zupki, cholera, im ugotoj, kartofli upiecz i jeszcze dzemu japkowego na kruchym. Do domuuuu!!!
a z jakiej racji mam tak awansowac w Twoim sluchu i oku Izyku Berlin jest sam w swoim rodzaju, dziwno wschodni, dzwino niecywilizowany, dziwno prymitywny, oni maja nawet swoista elegancje, ktora nic ze swiatowa elegancja wspolnego nie ma, rzekomo multikulturalny a jest to raczej niechetne egzystowanie obok siebie podparte bezwzglednymi regulami bez jakiegokolwieg pardonu. Tego pana nie nazywam swolocza on jest i byl czlowiekem lapiacym ducha czasu, te mieszkanie wynajal rosyjskim prostytutkom na tak zwane mieszkanie na godziny. Moze potrzeba mu pieniedzy, gdyz pewnie placi przy swoim majatku duze podatki. A poza tym patrzac na Berlinskie uklady to licza sie tylko przekrety i nieuczciwos, duch czasu. Po 29 latach pobytu za granica czuje sie tutaj dopiero naprawde za granica wszelaka.
Panie Lulku,
Podobną historię opowiedziała mi kiedyś moja księgowa. Jej znajomej mąż wybrał się do USA na zarobek, tam się oprócz pieniędzy dorobił kochanki. Do domu w Polsce już nie słał ani grosza, niech się żona martwi o siebie i dzieci. Po 1990 roku wrócił, roztrwonił wszystkie pieniądze, a gdy został goły i wesoły, podał do sądu o alimenty swe dorosłe, pracujące już dzieci, którym nawet czekolady zza wielkiej wody nie przysyłał. Znam też osobiście przypadek kobiety, która adoptowała dwójkę dzieci, z czego dziewczynkę przygarnęła spokrewnioną ze sobą- młoda dziewczyna , studentka zaszła w ciążę i nie miała ochoty być mamusią więc z radością oddała nowonarodzoną córkę cioci czy kuzynce( nie wiem dokładnie).Ta wychowała, troszczyła sie, a gdy pochowała męża, zestarzała się, stała sie schorowaną, potrzebującą pomocy osobą- biologiczna matka odebrała jej córkę, dorosłą już kobietę. Wyznała wszystko i z miejsca dostała rozgrzeszenie. Córka uznała widać, ze lepiej do niej pasuje atrakcyjna, zadbana, ustawiona w życiu , młoda matka niż staruszka schorowana.Sama nie wiem, której z nich postępowanie jest bardziej obrzydliwe……
Doroto, na twoja historię brak słów!
Wiem, brakuje niektórych ogonków, ale tłukę w alt a on i tak nie zawsze chce zadziałać. Czas na nową klawiaturę. Tymczasem proszę przymknąć na to oko.
A o „istnych pogromach” i „rozgromieniu przeciwnika w pył ” często mówią dziennikarze sportowi. Tak wiec to słowo żyje, co wyklazał również mietek, poza tym znaczeniem , o którym pomyślała Helena. 😉
Kiedys wyobrazalem sobie, ze wszedzie dobrze gdzie nas nie ma. Potem zaskoczylo mnie, ze za ruská granicá perz (taka roslinka) wcale nie jest wiékszy, a rusek jest zupelnie normalny i ajkby wcale nie rusek. Potem, ze ten niemiec to taki wcale nie niemiecki, tylko moze bardziej ode mnie kwadratowy. Wal nie cierpi angola tak, jak angol gardzi walem, ale obaj nie wiedzá, ze obaj sá do dupy. Resumujác, gdzie prymitywizm ma byc – jest, gdzie cham mieszka, tam swiatlo sie swieci, a gdzie rozumu brakuje, tam i olej nie pomoze.
29 lat?! Z niemcami? 😉
Dobranoc sié z panstwem. bo jutro porycz, i inne pysznosci
Resumujac to scenariusze zyciowe i postepowanie ludzkie sa bardziel banalne niz usilowali nam to wpoic rodzice i literatura.
Z nadzieją na grzyby pojechaliśmy z panem mężem tam, gdzie nas jeszcze w tym roku nie było. Okularów tradycyjnie zapomniałam i łaziłam kłaniając się co krok ściółce. Grzybów było dużo, ale do jedzenia tyle prawie co nic. Poszły od razu do jutrzejszej kapusty. Donoszę o tym mało wiekopomnym fakcie, bo grzybowo marudziłam tutaj ponad miarę.
Draństwo nie ma narodowości, wyznania i koloru skóry.
Małgosia o 14.41 opisała pewne zdarzenie…
Ja wiem kto był tym facetem.
Pani kwiaciarka uwierzyła że on te róże dla żony?!
A zresztą co miał powiedzieć.
On sie nazywa Kevin Spacey, ona 20 lat młodsza…
Pamiętam to dobrze….
http://www.youtube.com/watch?v=B0S9OJEcXow&feature=related
Dziwi mnie tylko że on te róże w Przasnyszu kupował.
Jak to dobrze Szczypior masz już internet w domu, chyba że tylko były nadgodziny. Napisz jak było w Sopocie, nie daj się prosić!!!
Antku,
😆 😆 😆
No właśnie…….
Eeee tam
Jutro napiszę.
Dobranoc Państwu.
No coz. Czekam na dalsze opowiesci majace dowiesc, ze pogromy sa instytucja absolutnie niezbedna w cywilizowanym swiecie. Zwlaszcza jesli chodzi o „okreslone nacje”, ktorych nie nazwiemy z imienia, bo nie pozwala nam na to polityczna poprawnosc i dobre wychowanie, prawda?
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,5644393,Pogromy_chrzescijan_w_Indiach__ludzie_ukrywaja_sie.html
Do tego zapewne tez sa jakies bardzo dobre powody.
Heleno,
Od dawna chcialam Ci podziekowac, za to co piszesz (podobnie zreszta jak Nemo, ktorej brak dzisiejszego wieczora jest bardzo widoczny), nie tylko w moim imieniu, ale i osmioletniej Matyldy, ktora codziennie rano sprawda pogode w Londynie „u Heleny”. Matylda twierdzi, ze problem, z ktorym dzis sie zetknelas, jest odzwierciedlony w polskich dobranockach, w ktorych absolutnie nigdy nie zauwaza przeslania empatii dla innych. Potem robia sie z tego dyskusje na tematy jezykowe, a chodzi przeciez o cos zupelnie innego. Sama zas pamietam spacer ulicami Oxfordu, ze starszym Austriakiem, ojcem kolezanki, ktory z rowna nieswiadomoscia tego , co robi i mowi, powtarzal glosno der Schwartze, na widok kazdego czarnoskorego przechodnia. Czasem trudno taka dziecinna nieswiadomosc zmieniac. Matylda twierdzi, ze trzeba bylo zaczac wiele lat temu od dobranocek…
Skoro my az tak jestesmy zaklamani i nie mamy wspolczucia i pojecia, to dlaczego ci gromieni Zydzi i ich potomkowie tak sie zachowuja jak sie zachowuja w stosunku do Palestynczykow?????????????????
A poza tym to Pani, ktora szanuje z racji wieku i urzedu chyba specjalnie nie nalezala do gromionych tylko korzstala z przywilejow w Sowietach tak dlugo jak Pani bylo na reke i nalezala raczej do gromiacych, korzystala tez ksztalcenia za panstwowe pieniadze, kiedy to miliony ludzi w tym kraju odzywialy sie jedynie zgnilymi kartoflami a w krajach osciennych skazywano ludzi na wiezienia typu Potylice czy Wronki za to, ze nie chcieli przystapic do partii i usilowali prowadzic dzialanosc gospodarcza na swoj wlasny rachunek. Zebym nie uzyla tego niekonwencjonalnego slowa, o ktorym Pani wspominala.
Obrzydliwe to, co Pani napisała.
Nie wie Pani o Helenie nic i wypisuje brednie o „przywilejach”. Nie wie Pani nic o tym, dlaczego jest tak jak jest między Izraelem a Palestyńczykami.
Powtarza Pani ohydne stereotypy bez cienia refleksji.
Myśleć! Myśleć! To naprawdę nie boli…
NIKT na tym blogu nie udowadnial nikomu, ze jakiekolwieg pogromy sa czymkolwieg ULEGITYMOWANE, i namolne sugerownie, ze jestesmy zaklamani bo niedopowiadamy rzekomo czegos, gdyz chcemy byc politycznie korekt i prawdopodbnie jestesmy podskornie „anty” nawet jesli korekt moze doprowadzic do irytacji. Istneja moje stereotypy i stereotypy innych czlonkow tzw. spoleczenstwa, wiec tu prosze jeszcze jeden: uwazam, ze po takiej katastrofie ludzkosci jakim byl Oswiecim jakiekolwieg wojny, mordowanie ludzi obojetnie czym „ulegitymowane”, swiadczy o tym, iz nie wyciagnelismy zadnych wnioskow, zarowno byli pogromcy jak i byle ofiary i to jest obrzydliwe i ohydne! Padam do nozek caluje raczki, podejzewana przez Polakow o pochodzenie zydowskie a przez Niemcow o polski nacjonalizm Dorota z niechetnie widzianym prze Sruela i mu podobnym nazwiskiem Leszczynska.
Panienki! Cisza! Prosze spać!
no, i smacznego, jesli wszelka refleksjie redukuje sie do monolitu ofiary, robi sie niejadalnie,
wyraznie poszlo w zydzizm, na potrzebe Heleny, ktora kazdym zdaniem czuje sie tknieta, ubierajac sie w zbroje tej tam orleanskiej
nie chce mi sie o Hertzlu i innych pierdolach, ofiarstwo dobrze sprzedane pozwolilo stworzyc kraik, ktory trzesie ladna polacia przy wsparciu, wiec kurtka pytam, czy nie ma miejsca bardziej stosownego, zeby sie wyzyc?
jady wypluc i sie wyluzowac?
moge isc za skurwiela, ale zapytam mimo wszystko, jak ma sie kompleks niespelnienia do blogu?
mam wrazenie, ze Helenie, jak rekrutowi, wszystko kojazy sie z tym samym, jakis sosik do maslaczka, bez wredoty i uczulen wolalbym chetniej
jest trzecia nad ranem, poza tym w porzadku,(Cohen mowil o piatej)
lubie i piata i Cohena, ale tylko w kontekscie,
barykady slabo ze szczypiorkiem drza wsoplnie
Bobik, mnie sie zadrzlo, jesli Cie to obejdzie
Obawiam, się, że mam odruchy wymiotne z powodów dotąd w ogóle niebranych pod uwagę. O, jak przykro 🙁
Dorotolu – jeżeli chcesz, żebym zachowała dla Ciebie szacunek, to przyznaj po prostu, że byłaś uwalona i nie bardzo wiedziałaś, co pisałaś.
Jakas glupia godzina, no ale jest, jaka jest. Obudzilam sie, poczytalam do tylu i zastanawiam sie, o co tu wielka klotnia. Dajcie sobie na wstrzymanie, ktory narod
jest lepszy, a ktory ucisniony. Wszyscy jestesmy ludzmi i powinnismy sie szanowac, i tyle. A nie wypominac sobie po wieki wiekow, jakich to krzywd doznalismy od bliznich, bo nigdy do niczego nie dojdziemy.
Nie uwazacie? No to co? Proponuje korzystac z zycia!!!!
Alicjo Umiłowana! Oczywiście masz rację i oby wszyscy byli jak Ty. Ja też jestem za tym, żeby wszyscy się kochali. Ale jak się zaczyna tak jakoś, że przydałyby się pogromy, a potem, że niektórzy korzystali z przwilejów bycia koszernymi, (expressis verbis, niestety), to ja się zaczynam zastanawiać, czy jestem na właściwym blogu. No, po prostu futro mi się jeży. Się nie oszukujmy – w którymś momencie trzeba zająć stanowisko. No więc ja jestem przeciw, a czemu, to chyba wiadomo. Jeżeli nie, to służę wyjaśnieniami.
Z calkiem innej beczki.
Malgosia i Marek. Jesli nie bedziecie na Zjezdzie, to przyslijcie na mój prywatny mail swoje dane adresowe typu.
Imie i Nazwisko
Adres zamieszkania lub miejsca spotkania a wnim:
Numer kodu pocztowego
Ulica, numer domu i mieszkania
Nazwa miejscowosci
Numer telefonu pod którym jestescie osiagalni w dnixch od 3 do 10 wrzesnia 2008
W miare mozliwosci krótki opis sposobu dojechania samochodem osobowym z miejsca Zjazdu, do miejsca spotkania
Piekne uklony jak zwykle trudno spiacy o tej porze
Pan Lulek
Krotko – durni jestesce , az sini. Przestancie sie klocic, wyjdzcie
na spacer, napijcie sie wina, to jest zycie !
Heleno,
przykro mi, że na tym blogu spotkało Cię coś podobnego.
Wieczorem wycofałam się z blogu, bo roboty miałam huk i nie wzięłam udziału w awanturze. Bóg strzegł, a to miałabym koszmary nocne, a tak to mnie tylko szczeniak budził, chcąc mnie koniecznie wyrzucić z tapczanu. Tu zaznaczam, że tapczan szeroki, trzy osoby by się zmieściły, a pies nieduży przecież. To nic. Pyra mu na tych połaciach przeszkadzała. Spał niecnota w swoim łóżku, a nad ranem doszedł do wniosku, że u mnie poduszka, kołdra, a to wszystko jego tylko uzurpator jakiś tam śpi. Dwa razy wyrzucałam w sennym widzie piekielnika i dwa razy uskuteczniał zabawę typu – wskoczyć na tapczan, wleźć pod kołdrę, czołgać się dokoła śpiącej ofiary, co i raz polizując mokrym językiem i zimnym noskiem. Bawił się tak chyba z godzinę. Teraz śpi, a ja jestem niewyspana.
Bobiku – trafiłeś na właściwy blog. Nic się nie martw – damy odpór, napijemy się wina wieczorem, pożartujemy z Iżykowych przygód z Walończykami, będziemy podziwiali volty Szczypiora i realpolitik Alicji – normalnie, jak to przy naszym stole.
Chwila. Dajmy sobe na wtrzymanie. Wyszcy jestesmy ludzmi, czyz nie?
Przestanmy podkreslac, ze katolicy, zydzi, i tak dalej. Ja jestem ateistka i lubie swiat bez bogow. Ludzie sa wredoty i robia sobie nawzajem. A podpieranie sie religiami bardzo pomaaga, nie?
Po to to wymyslono.
A tu swit, i przestancie glupoty chrzanic, bozycie mamy jedno i iesmy sie nim, dobra?!
Alicjo, jak dobrze, że jesteś w naszej strefie czasowej. Można z Tobą pogadać na bieżąco Takie różnice czasu są męczące
mialo byc : *bo zycie mamy jedno i cieszmy sie nim, dobra?!
p.s. Cholera z ta klawiatura 🙂
Alicja nie moze dospac. Nic dziwnego, taka zmiana czasu i to pod prad. Ciekaw jestem czy ona pisze ze swojego kompa czy od gospodarzostwa.
Ten blog czasami cierpi na zatwardzenie a potem wpada jakis srodek przeczyszczajacy i znowu wszysko wraca do normy.
Niedziela, ostatni dzien lata to i pora wziasc sie za robote. Dzisiaj rozpoczynamy nowa linie smakowo produkcyjna. Bedzie leciala poolimpijska grappa. Naturalnie ze na winie w tym sensie, ze co sie nawinelo to poszlo do zacieru. Wracam do domu póznym wiczorem po robocie.
Ujawniam wlasna wersje kolejnej ksiazki Gospodarza.
HERBACIANY A::::::
W miejse dwukropków kazdy czytalnik ma prawo wpisania wlasnego slowa
Pieknego i spokojnego dnia wszystkim zyczy
Pan Lulek
Pyro,
ale to swit blady tutaj! Chetnie bym sobe na plaze….Jerzor wola, zeby do wyra, no to chyba pojde, bo pol nocy nie spalam 🙂
Panie Lulku,
ze swojego malucha pisze, Asusa. Klopot, bo jdnak nie dowidzam i klawiatura jest za mala. A treaz ide dospac! 🙂
A gdzie nam się podziała Ania Z? I Ana z Krainy Wiatraków? Odezwijcie się dziewczyny, bo nie lubię tracić z oczu przychówku. Lena – Tuśka też się nie odzywa. Wiem, że chora ale czy nie ma dostępu do klawiszy?
A nasza Puchala siedzi po nocach, też niezdrowo. Zamilkła też nasza Ala wrocławska. Zaraza padła na imienniczki Alicji kanadyjskiej, czy co?
Dorota z Berlina nielubi ludzi …. za to co napisała powinna być wyrzucona z bloga … już raz się źle zachowała w stosunku do Małgosi … 🙁
ja tylko czytam, nie piszę już na blogach …. ale dziś nie wytrzymałam
Alicjo miłego pobytu w Polsce … 🙂
pozdrawiam serdecznie 🙂
Pyro droga,
dzięki za troskę, ale tak już mam od dziesięcioleci. Na szczęście jakoś daję sobie radę w normalnym świecie.
Grzybów to Wam zazdroszczę, ale w przeciwieństwie do Nemo nie mam pod ręką staruszek, które bym przegoniła po górach i lasach. Dlatego wczoraj robiłam pierogi z kupnymi jagodami.
Heleno,
nie wiem czy to jest jakąś pociechą lub podporą dla Ciebie, ale nie wszyscy w ten sposób myślą, jak niektóre osoby piszące na tym blogu.
Tych, użytych tutaj „argumentów, przemyśleń oraz refleksji” nic nie może wytłumaczyć a tym bardziej usprawiedliwić, nawet nie „uwalenie”, jak sugeruje Bobik.
Przykro mi, że na tym blogu spotkało Cię coś podobnego.
Nie, Pyro droga (@7:23), po tym, co napisali dorota l. i mietek, to już zupełnie nie jest ten sam stół. Jak dotąd nie padały tu słowa jak z gości Ojca Rydzyka czy z Protokołów Mędrców Syjonu, czy z Mein Kampfu może? Jak można siadać do stołu, przy którym (przyjmijmy nawet, że po uwaleniu) można coś takiego usłyszeć? Do tego zwołujesz stadko, Pyro?! Jeśli te osoby nie przeproszą NAS WSZYSTKICH i nie zaczną myśleć, zanim zaczną klepać coś, co zasłyszeli nie wiem w jakim rynsztoku (albo się nie pożegnają z nami – jak dobrze, że można już to słowo napisać), będę się tego stołu po prostu brzydzić. I nie ja jedna na szczęście, jak widzę.
Pan Lulek też przesadził ostro, choć trzeba mu przyznać, że napisał „na szczęście nie było pogromów”. Od późniejszego „A szkoda” mógł się jednakowoż powstrzymać. To sprawa nawet po prostu smaku. I gdyby nie to, nie byłoby awantury. Ale też nie dowiedzielibyśmy się, co w niektórych tu siedzi, więc może i lepiej. Bo lepiej wiedzieć, z kim się ma do czynienia, zanim się z nim słodko szczebiocze o smacznym jedzonku przy dobrym winku. Pozłotka i tyle.
mietek ogromnie elegancko wyraził się „poszło w żydzizm”, dodając, że Helenie jak rekrutowi wszystko się kojarzy.
Przypominam, że była mowa o Romach. I że Helena oburzyła się na pogromy jakiekolwiek, myśląc (w tym wypadku) właśnie o Romach, z którymi ma bliskie i serdeczne kontakty.
O Żydach (konkretnie o jednym, ale uogólniając, o tak, uogólniając) zaczęła dorota l. I kto tu jest rekrutem?
No i oczywiście wyszło, że jak jakiś Żyd uciekł od komina do ZSRR, to opływał jak pączek w maśle.
Powiem tu tylko, że w 1941 r. w głębi Rosji zmarła w niemowlęctwie moja najstarsza siostra. Z głodu i z braku możliwości leczenia. W późniejszych latach w Uzbekistanie moja jedyna żyjąca siostra także ledwo wyżyła, o reszcie rodziny nie mówiąc, do jedzenia były tylko morele, że wrzucę wątek kulinarny (uratowały im życie, choć nie było ich dużo). Kiedy tylko można było, zapakowali się w pociąg i do Polski.
Co do Heleny, przypomnę tu tylko słowo: Syberia. Tam też było tak przyjemnie?
Pewnie, trzeba było pójść do gazu, nie mielibyście teraz kłopotów z miłą towarzyską konwersacją.
Przestancie. Wczesniej juz klepalam, ze wszyscy jestesmy ludzmi. Przeciez to jest takie proste – zyj i daj zyc innym.
Przestanmy sie – jako ludzie – wreszcie okreslac rasowo, religijnie i tak dalej. WSZYSCY JESTESMY LUDZMI. Od przeszlo cwierc wieku mieszkam w kraju, gdzie tak wlasnie jest. O, i mam synowa Chinke 😉
Heleno i Doroto z sasiedztwa – mucho chipo on the shoulder? A po co?
Jak
Doroto z Sąsiedztwa – nie mam zamiaru pozłacać ani klajstrować rzeczywistości, ani mierzyć się z mitologią. Też czułam się potwornie obrażona, kiedy Teść mojej Ryby (rodzina wywieziona na Syberię) mówił, jak to dobrze mieliśmy my, na zachodzie Polski, bo my mogliśmy sie ochotniczo (!!!) zgłosić do pracy w Niemczech i masowo to robiliśmy. A jakże, mój Teść pracował aż do śmierci w kamieniołomie Gusen II, mój stryj pracował ochotniczo w Oświęcimiu, a moja Matka ochotniczo była palaczem w ogromnym kompleksie bloków (pisałam już o tym). No tak, ale on WIE, że my ochotniczo… Nic na to nie poradzimy. Osobiście uważam, że po 60-ciu latach musimy już dać spokój – nie zapomnieć, tylko nie pozwalać, żeby przeszłość zatruła nam przyszłość, bo inaczej tamta hekatomba złożona byłaby na darmo. I jeszcze jedno, Doroto – takie mity są, żyją podskórnie, więc musimy się z tym liczyć. Oburzenie nic nie zmieni.
Ale to jest trucizna, z której człowiek rozumny może i powinien się leczyć!!! A oburzenie może otworzyć komuś nieświadomemu oczy. Zamiatanie pod dywan to nie jest dobra metoda. Świadomość, edukacja – to jest droga wyjścia. W każdej dziedzinie, także w tej.
Alicjo miła, gdybyśmy nawet nie chcieli się określać, i tak nas określą. Bo, jak słusznie napisała Pyra, „takie mity żyją podskórnie”. No i co mamy z tym robić? Powiesić się?
Czekając na Lulka 🙂
http://picasaweb.google.pl/Marek.Kulikowski/CzekajacNaLulka/photo#s5240603200460787010
Małe uzupełnienie do wybiórczej notatki podanej przez Helenkę 00:19
Przyczyną zamieszek było morderstwo popularnego hinduskiego lidera w sobotę przed tygodniem. Policja początkowo podejrzewała maoistowskich rebeliantów. Natomiast Hindusi z tamtego regionu oskarżyli mieszkających tam chrześcijan.
dobrej niedzieli
Ja naprawde nie wiem,co tym zrobic. Ide na klify Arkadiusowe, a potem zdam sprawe. Sciska Was wszystkich serdecznie!
Dzień dobry Państwu,
Ja bardzo przepraszam, źe ja ten pogrom poruszyłem. Moźe gdybym się nie czepial pana Pana Lulka to nikt by nie zauważył.
Mnie też młodszy brat zmarł kiedyś. Lekarze nic nie mogli pomóc. Ja rozumiem jaki to ból. Teraz idę do brata układać podłogę. Mieliśmy zacząć wcześniej ale wczoraj byliśmy na urodzinach jednego kolegi i zasiedzieliśmy się do późna. Ledwie co wstałem.
Dobrze, że mam neostradę w domu. Inaczej bym tu dzisiaj nie zaglądał.
Nie, Szczypiorze, to był zdrowy odruch logicznie myślącego młodego człowieka, jak dotąd wolnego od trucizny.
arcadius – wybiórczo nie wybiórczo, przykład z Hindusami i chrześcijanami całkowicie potwierdza regułę: to zwykle się zaczyna się od tego, że ktoś kogoś podejrzewa, mając lub nie mając racji. Cywilizowani ludzie przeprowadzą w takim wypadku sprawiedliwe śledztwo i proces.
Powiem też szczerze, że kiedy przeczytałam Szczypiora z wczoraj z 13:43, pomyślałam: skoro młodzi tak reagują (wiem, nie wszyscy, ale jednak), to jest nadzieja.
Hola! Hola! co tu sie dzieje? A co tutaj jest czynione jak nie wlasnie pogrom? Nie zauwazacie sami jak bardzo brakowalo Wam okazji?
Facet pisze zdanie „dobrze, ze nie bylo pogromu”, czyli pomimo, ze uzywa tego slowa, odgradza sie mentalnie od ludzi uwazajacych pogramy za rozwiazanie sytuacji. W zwiazku z tym, poniewaz kazdy ma swoja historie i swoiste asocjacje, jest namolnie w powtrzajacych sie wpsiach gromiony za uzycie tego slowa i stawiany w rzedzie tych co urzadzali pogromy. Poniewaz nie podejmuje dyskusji dochodzi do zarzut, ze jestesmy zaklamani bo politycznie korekt. Poniewaz ja nie naleze do generacji, ktora miala cos wspolnego z pogromami – tak wlasnie urzadzila sie generacja powojennych Niemcow: „my? my nie mymy z tym nic wspolnego, to nasi rodzice, a rodzice wykonywali rozkazy, gdyby nie polski antysemityzm to negzystowyly by hitlerowski obozy koncentracyjne i obozy zaglady” i to wydaje sie wielu osobnikom pochodzenia zydowskiego z racji tradycji i rzeczywistego kontaktu z ta kultura i religia i takim, ktorzy podpisuja sie pod pochodzenie zydowskie ze wzgledow koniunkturalnych, wyciagajac jakiego przodka. Byly zarzuta, ze jestesmy nieszczerzy WIEC MOWIE TACHELES czyli kla Text czyji jasno. Tez mam prawo nalezec do tej generacji, ktora nie ma z tym nic wspolnego i interpretowac zadnie „dobrze, ze nie bylo pogromu” jak ja uwazam i nikt mi tego nie bedzie narzucal. Moja Matka i jedna z ciotek uchronily dwoje Zydow podczas wojny, jeden, kolega z czasow studiow mieszkal z Matka przez cala wojne. Przez szereg lat dostawalismy kartke na Boze Narodzenie z tekstem ” Mieszkam w Afryce, jestem lekarzem i teraz ja jestem panem, mam 14 zon i sluzbe od plucia jej w twarz i kopania, pozdrawiam Was polskie faszystowski swinie”. Czy moja Matka postapila slusznie ratujac tego czlowieka, owszem postapila slusznie bo ratowala jednostke… i z zalozenia czlowieka. Ciotka przyjela do siebie zydowskiego chlopca, byla w nim zakochana i ciezko bylo sie jej z nim rozstac po wojnie odeslala go przez Czerwony Krzyz do rodzicow w Norwegii. Nie dostala nawet kartki ze slowami, ze jest polska swina.
W dalszych wpisach byla mowa nie o narodach wybrany czy nie tylko o postepowaniu ludzkim. Sugerownie za stac nas tylko na byc korekt, przypomina mi rozmowy z moim przyjacielem zydoskiego pochodzenia, ktory mw. do godziny trzeciej nad ranem udowodni Ci, ze bedac filosemita, jestes jeszcze gorszy niz anytsemita, bo tacy sa wlasnie powierzchownie korekt a w gruncie rzeczy sa niebezpiecznymi wrogami. itd. itd. Tak wiec moze znowu urzyje slowa niekonwencjonalnego…
podejzewam, ze nawet jak nie narobilabym bledow, to i tak byscie tego nie zrozumieli, w kazdym razie niemieckie stwierdzenie, ze to nie my to nasi rodziece wydaje sie wielu LOGICZNE!
Wielu rozsądniejszych z blogowiczów tu powtarzało, że sk…synów można spotkać w każdym środowisku. Ale jeśli ktoś spotka się, nawet parę razy, ze sk…syństwem przedstawicieli jakiegoś narodu, Żydów, Chińczyków czy Eskimosów, i uogólni je na naród, to już wyłącznie jego problem.
Pani spotkała się z paroma drastycznymi przypadkami. Ale to nie świadczy o niczym, zwłaszcza w kontekście tego, że w jakimś dziwnym odwecie przypisała Pani Helenie wyssane z palca brednie. Ale już trzeci wymieniony przez Panią przypadek – że ktoś się po wyjeździe nie odezwał – jest zupełnie inną sprawą. Takie przypadki znają psychologowie. Po potwornej wojennej traumie ci młodzi ludzie chcieli zapomnieć. Odciąć całkowicie przeszłość. I, jak widać, ten chłopiec nie myślał o Pani ciotce jako o „polskiej świni”. Mechanizm był inny: chciał zapomnieć o miejscu, gdzie go straszne rzeczy spotkały.
Sama odbyłam kiedyś kłótnię z pewną staruszką w Izraelu, która piękną polszczyzną mówiła o tym, że nienawidzi Polski. A było w tym wiele uczuć, wśród których zawiedziona miłość do kraju i kultury (skąd ta piękna polszczyzna?) była, jak wyczułam, uczuciem najsilniejszym.
Co do tekstu Pana Lulka. Napisał: „Całe szczęście, że nie było pogromu. A szkoda”. To można było odczytać dwuznacznie – dowodem reakcja Szczypiora. Mogło to zostać potraktowane jako bardzo czarny humor, ale w wyjątkowo złym guście. Jeśli owo „a szkoda” dotyczyło wyłącznie, jak autor potem sprecyzował, łabędzia – to co mu szkodziło napisać „a szkoda ptaka”? Nie byłoby sprawy.
I gdzie ten pogrom wobec Pana Lulka? Została mu zwrócona uwaga. Też nie wolno?
Przypomnę – było tak:
Helena pisze:
2008-08-30 o godz. 17:55
Panie Lulku, Pan znowu przekracza granice dobrego smaku, ze powiem oglednie..
Pogromy to nie są blogowe facecje i lepiej jest ugryzc sie w jezyk, zanim sie je komus zyczy. A zwlaszcza tym, ktorzy musza sie nieraz przed nimi chronic do dzis.
Spytam jeszcze: czy w poście Heleny była mowa o jakichś narodowościach czy wyznaniach?
Proszę się łaskawie opamiętać…
Heleno,
Mnie tez jest ogromnie przrykro, ze Ciebie cos takiego tutaj spotkalo. Zamiatanie wszystkiego pod stol, w tym nie tylko obrzydliwych aluzlji Doroty l., ale takze brukowego jezyka jakiegos Mietka moze istotnie, jak pisze Bobik, wywolac tylko odruch wymiotny, i to na blogu kulinarnym. Pirewszy punkt, pogromy, drugi napijmy sie i zjedzmy maslaki w sosie, trzeci niewybredne aluzje do kobiet (juz ktorys raz), dorzucic wulgarne slowa, oskarzyc osobe obrazana publicznie o chip on the shoulder, i kazac przyzwoitym ludziom siedziec cicho. Od jakiegos czasu Was czytam, czasem z wiekszym lub mniejszym zainteresowaniem, w zaleznosci – glownie – od tematu kulinarnego, ale ostatnio wyczuwam tu atmosfere z ksiazki „The Lord of the Flies” („Wladca much”), Williama Goldinga. W krajach anglojezycznych to lektura obowiazkowa dla dzieci, ku przestrodze. Tutaj tez by sie przydala, tym lagodnym osobom, ktora uwazaja, ze zachowanie paru osob mozna po prostu zapic gruszkowka i wszystko bedzie w porzadku. W ksiazce, intelektualny Piggy drazni inne dzieci swoja inteligencja i nieprzylaczaniem sie do swiezo wymyslonych okrutnych rytualow stadnych. Tutaj widac przypadlo na inteligentna i niezalezna Helene (czasem tez na racjonalna i niezwykle erudycyjna Nemo). Z pozdrowieniami dla Heleny, Bobika, Puchali i Doroty z Sasiedztwa.
M.
Nie sądzę, żeby Pan Lulek użył słowa pogrom w złej intencji. Różne są wrażliwości, czułe miejsca też niejednakowo rozmieszczone. Za niefrasobliwość trzeba przeprosić i pamiętać.
Natomiast dorota l. mnie ogłuszyła. Nie wierzę w to, co widzę.
Chyba nie sposob przecenic ile dla mnie w tej chwili znacza slowa sierowane do mnie przez M. (ucalowania dla Matyldy), Kojaka Moguncjusza, Puchale, Jolinka, Haneczke, Szczypiorka, Pania Dorotecke z sasiedztwa, no i Bobika, ktory telefonicznie trzymal mnie za reke cala nasza wspolnie nieprzespana noc.
Odezwe sie jak dojde do siebie.
Sluchajcie,
wrocilismy z dlugiego spaceru co Arkadius i Marylka wiedza, na prawo od. Przepiekna pogoda. Chyba mnie nawet przypalilo.
Nie popatrzylam do tylu na wpisy, moze ktos sie na mne obrazil za to, co ponawypisywalam wyzej. Szlam plaza i myslalam sobie – ludzie, przestancie sie piescic ze soba, sami przypinacie sobie latki i pilnujecie politycznej poprawnosci. Mowiee to z pozycji emigraantki – tezmoglabym dopatrywac sie we wzystkim tego zlego, czego nie ma. Krzywo spojrzal? O psiakrew, pewnie wyczul, ze ja Polka. Dopytuje sie, zeby powtorzyc – no wwredota, akcent nie taki i mi wytyka! O, i jeszcze typowe – Polka katoliczka, aja zadna.
Powtarzam – wszyscy jestesmy ludzmi i cieszmy sie zyciem, poki mozemy.
Za chwile poczytam do tylu, co bedzie, to bedzie.
Przed chwilą zadzwonił do mnie Brzucho przerażony poziomem agresji na blogu. Pytał, czy już się ma wypisać. Powiedziałam, że nie ma mowy. Każdy z nas ma czułe punkty i reaguje na nie ze szczególna wrażliwością, a znowuż są ludzie, którzy najpierw klepią, potem myślą, a wycofać im się nijak. Ja nie szukam człowieka idealnego tylko Człowieka jako takiego.
Ps – pisała Pyra z Młodszej komputera, bo u mnie, jak to w niedzielę, nie ma łączności.
Strasznie żałuję, że nie możemy teraz spotkać się twarzą w twarz. Głęboko wierzę, że w bezpośredniej rozmowie, przy dobrej woli, można się porozumieć i wiele sobie wyjaśnić. Na blogu to trudne. Wyszłabym ze skóry, żeby załatać to, co poszarpane. Bo to, co spotkało Helenę przekracza możliwości blogu.
prosze sie nie martwic i nie wydawac pieniedzy na zgorszone telefony, ja spadam, dziekuje za mily pobyt na blogu. Dajcie na tace!
To ulga. Jestem gotowa dac na tace bardzo szczodrze, za to ze nie musze siedziec przy stole z menelami..
Daj rzeczywiscie szczodrze, zeby odkupic Twoje grzechy.
Haneczko,
RACJA. pisanie niestety, nie ma tego, co bezposrednia rozmowa i szybko mozna wytlumaczyc nieporozumienia.
Nie ¨goracujmy¨ sie i nie badzmy tacy przewraliwieni na punkcie naszego JA.
Otwieram nastepne piwo podebrane Arkadiusowi 😉
No, ale pije zdrowie wszystkich blogowiczow!
Heleno,
Matylda i Zosia (4 lata) tez Cie caluja. Co do niemoznosci zauwazenia przez niektore osoby, ze pewne sformulowania sa obrazliwe i nie do przyjecia, i ze wzywanie osoby obrazanej przez innych do radosci z zycia jest, delikatnie mowiac, nie na miejscu: Argumenty co dowielokulturowosci Kanady,jako automatycznie nobilitujacej kazde Twoje stwierdzenie, sa niestety za slabe Alicjo.W koncu Helena odebrala dobre wyksztalcenie w wielokulturowym Nowym Jorku, i mieszka w wwielokulturowym Londynie, i wiec wielokulturowosc jest jej nieobca. Jakos inaczej trzeba chyba wytlumaczyc dlaczego tak krytykujesz „polityczna poprawnosc”. W koncu to dzieki niej osoby, u ktorych nie wyrobiono tolerancji dla innych w odpowiednio mlodym wieku, przestaly zwracac sie do innych uzywajac obrazliwych zwrotow, a Kanada przoduje (chocby w programach szkolnych) w politycznej poprawnosci. To dzieki niej, nie trzeba Cie co chwila wzywac do radosci zycia, po uslyszenia kolejnego Polish joke.
Przecież Państwo, mądrzy uczestnicy tego blogu, którzy mają różne doświadczenia zyciowe, tylko wymieniali swoje poglądy. Nie rozumiem, ale zaczynam się domyślać, czemu subtelna znawczyni muzyki, rozpętała taką awanturę swoimi zajadłymi komentarzami. Ze swej strony ciekawa jestem Państwa poglądów na politykę i być może ten krąg przyniósłby wiedzę co myślą poważni ale zrównoważeniu ludzie. Proszę nie uciekać Pani Doroto I. Nie ma powodu ulegać agresji. M. zd. nie wyraziła Pani żadnej negatywnej emocji. D.
A cóż ta p. Helena wypisuje. Bój się Boga
Pani Heleno ! Strach czytać – „menele” ? od kiedy
Bardziej fascynuje mnie zagadka – kim jest Szczypior ?
@14:58 I trzy razy tyle nie wystarczy, żeby odkupić Pani posty. Żegnam.
Na straganie
Na straganie w dzień targowy
Takie słyszy się rozmowy:
„Może pan się o mnie oprze,
Pan tak więdnie, panie koprze.”
„Cóż się dziwić, mój szczypiorku,
Leżę tutaj już od wtorku!”
Rzecze na to kalarepka:
„Spójrz na rzepę – ta jest krzepka!”
Groch po brzuszku rzepę klepie: „Jak tam, rzepo? Coraz lepiej?”
„Dzięki, dzięki, panie grochu,
Jakoś żyje się po trochu.
Lecz pietruszka – z tą jest gorzej:
Blada, chuda, spać nie może.” „A to feler” – Westchnął seler.
Burak stroni od cebuli,
A cebula doń się czuli:
„Mój Buraku, mój czerwony,
Czybyś nie chciał takiej żony?” Burak tylko nos zatyka:
„Niech no pani prędzej zmyka,
Ja chcę żonę mieć buraczą,
Bo przy pani wszyscy płaczą.”
„A to feler” – Westchnął seler.
Naraz słychać głos fasoli:
„Gdzie się pani tu gramoli?!”
„Nie bądź dla mnie taka wielka” –
Odpowiada jej brukselka.
„Widzieliście, jaka krewka!” –
Zaperzyła się marchewka.
„Niech rozsądzi nas kapusta!”
„Co, kapusta?! Głowa pusta?!”
A kapusta rzecze smutnie:
„Moi drodzy, po co kłótnie,
Po co wasze swary głupie,
Wnet i tak zginiemy w zupie!”
„A to feler” – Westchnął seler.
Jan Brzechwa
M.
Znasz mnie? Nie traktuj mnie jak glupiej dziewczynki i nie pouczaj, swoje lata mam.Nie krytykuje politycznej poprawnosci, tylko czasami posuwa to sie do granic absurdu. A wedlug Ciebie to co, za durna jestem, szkol przewspanialych nowojorskich i londynskich nie pokonczylam wobec tego nie kwalifikuje sie jako czlowiek?! Mam sie zamknac tutaj, bo Ty sobie tego zyczysz?!
Dzieki Helenie w Kanadzie nie ma polish jokes?!
Ide na piwo, tak mnie rozsmieszylo powyzsze.
Żeby po tym moim z @15:46 nie było, że Żydzi wygryźli biedaczkę z blogu, dodam:
Istnieje w sieci coś takiego jak netykieta. Pani dorota l. ją złamała. Nie pierwszy raz. Ale każdy może zrozumieć swój błąd… Trochę wiedzy, trochę rozumu, trochę ludzkiego ciepła i otwartości na innych – to się przyda każdemu do oglądu świata.
Hmm,
Moze tu jednak Alicjo tkwi sedno problemu – niemoznosci powiedzenia, ze Helena nie jest przewrazliwionia, i pouczanie jej, ze ma chip on the shoulder i ma uzywac radosci zycia, gdy ja, i jej uczucia pare osob obrazilo, a wszystko dlatego, ze uwaza, ze nie nalezy lekko traktowac slowa „pogrom”? Mysle, ze do takiej rozmowy, lepiej pic herbate lub kawe, a nie – piwo.
Zanim wynaleziono pojęcie „polityczna poprawność” istniało już pojęcie najzwyklejszej przyzwoitości. I wydaje mi się ono najzupełniej wystarczające do odpowiedniego zareagowania na wypowiedzi Doroty l.
Przy okazji muszę się uderzyć we własną pierś – po ponownym przeczytaniu wczorajszych postów przyznaję, że nawet stan najgłębszego upojenia alkoholowego nie mógłby usprawiedliwić wypisywania tak obraźliwych bredni, jak to się Dorocie l. zdarzyło. Żegnam ją bez żalu.
Pani z sąsiedztwa życzę „Trochę wiedzy, trochę rozumu, trochę ludzkiego ciepła i otwartości na innych”.
Bobiku,
zgadzam sie z Toba prawie zawsze. Jesli bronie politycznej poprawnosci, to z tych samych powodow, co Dorota z Sasiedztwa broni „netykiety”, jako pewnej pomocy dla osob, na ktorych wrazliwosc i przyzwoitosc nie zawsze mozna liczyc, a i tacy sie przeciez zdarzaja na tym niedoskonalym swiecie.
Podzrowienia,
M.
Może jestem za mało rozumna, ale dlaczego wyrażacie Państwo pogląd, że p. Dorota I złamała netykietę ? Pytam poważnie, bo sznuję opinie innych, ale tej akurat nie rozumiem. Wydawało mi się, że p. Dorota I. opisała swoje złe zyciowe doświadczenia z innymi ludźmi, co się zdarza. Czy jestem w błędzie ?
Tak myślę, że Alicja i M. spierają się całkiem niepotrzebnie. Znając Alicję (co prawda tylko wirtualnie, ale długo) domyślam się, o co jej chodzi: żeby nie kłócić się o coś, co jest tego niewarte. Ale Alicja pisała to (@14;20) będąc na luzie, na urlopie, po długim spacerze i – co najważniejsze – nie przeczytawszy jeszcze tego, co się tu w nocy i rano rozegrało.
Witaj M na blogu! Wraz z Coreczkami -Matylda i Zosia.
Rozgoscie sie, ale uwazajcie na podloge. Pelno tu jeszcze potluczonych butelek po toksynach. I zarzyganych krzesel.
Wroce tu jeszcze posprzatac, ale nie teraz.
Dziekuje za pomoc.
Sluchajcie,
niektorzy z Was znaja mnie od poczatku tego blogu – czy ja naprawde jestem taka wredota, jak poucza mnie niejaki/jaka M.?
Sedno problemu. Ja nie jestem anonimem. Ani Helena.
Doroto z sasiedztwa,
Ty mnie chyba dobrze znasz;)
Alicjo, zajrzyj do poczty.
Heleno,
The pleasure is mine. Znamy Ciebie wirtualnie, jak zreszta innych blogowiczow, od poltora roku, wiec wiemy czego sie spodziewac. Tylko praca i dwojka malych dzieci, oraz roznica czasu (mieszkamy w miescie, gdzie urodzil sie Henry David Thorreau, pomyslodawca „cywilnego nieposluszenstwa bez uzycia przemocy”), przeszkadza nam w zabraniu glosu. Ale enough is enough, i tak sie wlasnie wczoraj zdarzylo.Matylda codziennie wyszukuje Twoich postow, zwlaszcza tych z poezja, ktorej sama jest wielbicielka. A poza tym lubimy gotowac, i lubimy wpisy Gospodarza. Ostatnie sa niezwykle ciekawe dla rodziny mego meza, ktora jakis czas temu spedzila kilka lat na Cejlonie (w czasach gdy ta nazwa jeszcze obowiazywala) i czasem jeszcze te ciekawa wyspe odwiedza. Piekne opisy p.Adamczewskiego przypomnialy im (w moim tlumaczeniu) tamte zapachy i smaki…
No i został dokonany pogrom tych, którzy ośmielili się mieć nieco inne zdanie niż Pani Helena, mimo że, na dobrą sprawę, jak się uważnie poczyta, to fundamentalnych różnic w sprawach zasadniczych nie da się określić.
Pani Helena posiada opanowaną do perfekcji umiejętność manipulowania ludźmi, niejednokrotnie dała temu dowody.
Wystarczy sprytne wyeksponowanie nieopatrznie wypowiedzianego przez kogoś słowa, w tym wypadku było to panalulkowe „a szkoda”, i zaczyna się wojna, w której osoba inspirująca właściwie nie bierze udziału, a wykonuje jedynie teatralne gesty, pozwalając się trzymać za rękę przez telefon.
Mechanizm zawsze jest ten sam; tak się dzieje z Panem Lulkiem, tak było z Misiem, borsukiem, jezeli ktoś to jeszcze pamięta, i kilkoma osobami z blogów politycznych.
Zadziwia mnie zawsze, jak łatwo dajemy się wplątać w taką sytuację, w której zaczynają padać najcięższe argumenty; od rasizmu lub nietolerancji poczynając a kończąc na posądzeniach o upojenie alkoholowe.
Odnoszę przy tym zawsze wrażenie, że osoba, która podrzucila to jabłko, przyglądając się temu z boku, odczuwa jakąś przedziwną satysfakcję…
Ale może się mylę…
W każdym razie czuję się pogromiony! 🙁
M., ja nie jestem przeciwko politycznej poprawności, bo widzę, że w dłuższej perspektywie czasowej idzie ona „w głąb”, zmienia sposób myślenia i odczuwania przestrzegających jej społeczności. Ja tylko chciałem podkreślić, że to, co się tutaj stało, to coś więcej niż głośne beknięcie przy stole, czyli przekroczenie zasad dobrego wychowania. Podłość to nie to samo co niegrzeczność, chociaż może się z nią łączyć. Jak ktoś się zachowa niegrzecznie, ale po zwróceniu mu uwagi przeprosi, to macham łapą i przechodzę nad tym do porządku dziennego. Ale jak ktoś się zachowa podle i jeszcze upiera przy swoim, to przynajmniej chcę to nazwać po imieniu.
Ojej, jak przyjemnie. A jakie wiersze Matylda lubi? Czy czyta je po polsku czy po angielsku?
Kiedy mialam osiem lat tez bardzo kochalam wiersze i latwo je zapamietywalam. Najbardziej lubilam Burnsa (bo byl w domu tomik), Puszkina i Tuwima w tlumaczeniu na rosyjski (chyba Marszaka, ktory tez tlumaczyl Burnsa).
Najbardziej lubilam takie wiersze gdzie byl silny rytm. Albo takie, ktore byly smutne i konczyly sie nieutulonym zalem, np Ojciec zadzumionych ( … i tak umarla ta moja dzieweczeka/ ze mi sie serce rozdarlo na cwierci/ a piekna byla jak aniol/ po smierci ).
I tak mi zostalo 🙂 🙂 :).
Do p. Heleny
„butelki po toksynach, zarzygane krzesła” Oj jak pięknie, ja też lubię poezję. Ale się Pani popisała.
Pięć razy próbowałam , może za szóstym sie uda!
Część mojej rodziny uciekła przed pogromem, tym wołyńskim. Niestety nie w komplecie. Nie wszyscy mieli szczęście…..Mimo to słowa pogrom u Pana Lulka nie odebrałam tak jednoznacznie jak Helena czy Dorota z Sąsiedztwa.Zdanie A szkoda zostało od razu wyjaśnione, że chodziło o łabędzie, a Helena za nieumyślną przykrość przeproszona. W CZYM PROBLEM???Muyślę, ze Pan Lulek padł po prostu ofiara swego pięknego zreszta zwięzłego stylu
Wszystko to tylko wskazuje, jak łatwo nieopatrznie wejść na minę w postaci słowa-kodu i urazić czyjeś uczucia. O tym tyle razy zreszta próbowałam powiedzieć przy okazji aluzji o katolikach. Dla mnie Polak katolik jest tak samo bolesne i tak samo mnie rusza jak obecna dyskusja Helenę czy Dorotę z Sąsiedztwa .
Czy coś z tego wynika? Ano jedno- Pyra i Alicja mają rację, nie należy roztrząsać takich tematów w takim miejscu bo nikomu to nie służy.
Co do aluzji ad personam dorotyl. ….aż nie wiem, co napisać.
andrzeju.jerzy @16:44
Tak, myli się Pan. Od początku do końca. Tak przykra, że bolesna. Też to wszystko obserwuję. I wiem, że jeśli Helena „właściwie nie bierze udziału w wojnie”, to dlatego, że czuje się w tym momencie tak bardzo zraniona, że nie ma siły się odezwać. A może i trochę się boi.
Ja się nie boję. Powiem więc: wypowiedzi borsuka, toksyczne i obsesyjne, podobne do tego, co zaprezentowała dorota l., pamiętam aż za dobrze. Z Misiem było niemądre qui pro quo i gdyby od razu sobie wszystko wyjaśniono, nie byłoby żadnej chójki. A co teraz myśleć o Panu, doprawdy nie wiem.
Małgosia: z tym, co wytłuszczonym drukiem, zgadzam się w stu procentach. Uważać na słowa i myśleć o innych, żeby nie urazić. Myśleć kilka razy nawet, jak trzeba.
Errata do @17:14 – trzecie zdanie powinno brzmieć: To pomyłka tak przykra, że aż bolesna.
Heleno,
Matylda czyta w obu jezykach, ale jednak chyba ostatnio z przewaga angielskiego. Lubi tez silny rytm, taki jak w wierszach Edgara Allana Poe, uwielbia tez forme ballady, ale najbardziej chyba lubi wiersze Blake’a ze zbioru „Piesni niewinnosci i doswiadczenia”, moze tez dlatego, ze wyrabiaja one empatie na innych. Ale tak naprawde jest otwarta na dobra poezje w ogole, i dlatego chetnie sprawdza Twoje posty, szukajac nowych inspiracji. W mojej rodzinie milosc do poezji jest przekazywana po kadzieli: moja Mama jako dziewczynka miala podobny gust poetycki do Twojego. Czytanie poezji na pewno uwrazliwia na to, jak sie uzywa slow (choc nie jest to jedyny sposob).
Pozdrowienia,
M.
Andrzeju jerzy, przeczytaj jeszcze raz post np. z 1.10 i zastanów się, czy rzeczywiście nie ma fundamentalnych różnic. Czy naprawdę jesteś skłonny pod tą wypowiedzią się podpisać? Albo pod sformułowaniem o „Srulach i jemu podobnych”? Czy naprawdę nie ma to dla Ciebie dość obrzydliwego zapaszku?
Pan Lulek wyjaśnił, co miał na myśli, przeprosił za nieopatrzne sformułowanie i na tym sprawa by się zapewne skończyła, gdyby nie komentarze doroty l., która niczego nie odwoływała i za nic nie przepraszała. Jak już pisałem, uważam jej wpisy – w treści i w retoryce – za obrzydliwe, nawet jeżeli zupełnie wyłączymy z tego Helenę. Tak samo oburzyłoby mnie, gdyby ktoś w podobnym duchu wypowiadał się np. o Murzynach albo o Chińczykach. I jeszcze raz powtórzę – nie jest to dla mnie kwestia co wypada lub nie wypada. Tu chodzi o elementarną ludzką przyzwoitość.
@14:57 i @16:24, ja szalenie przepraszam, ale też czuję sie pogromiona, nieomal jak andrzej.jerzy, kiedy osoba, o której mam bardzo wysokie mniemanie, używa w stosunku do adwersarza słowa „menel” i pisze o „zarzyganych krzesłach” -straszny to obraz jadalni. Obietnica posprzątania wygląda groźnie.
Tak, to też nadekspresja. Niepotrzebna, zgadzam się.
Przecież Srul to żydowskie imię, noszone przez ludzi ! Gdzie tu obraza. A jak pisze się w prasie o np. Rosjanach ?
@11:23
zaraz zaraz, jak to się nazywa podawanie informacji niepełnych lub rozpoczęcie relacji od polowy wydarzeń?
Niech zgadnę.
_ hmmmmmmm moze wolność prasy?
Nie?
_ no toooooooo w takim razie może:
manipulacja
chyba tak
Lektor ma obowiązek umieszczenia pełnej informacji. Tak samo jak ludź ma prawo otrzymać rzetelną informacje, a nie czekać aż oświecona komisja rozstrzygnie po latach, co jest dobre w danej chwili dla ludziny.
No to teraz troszeczkę kulinarnie
W Berlinie jest sporo koszernych restauracji.
Na oknie jednej z nich, w dobrej dzielnicy wisi zdjęcie Mojżesza. J pochodzący z Galicji wchodzi do środka _ i co widzi?
Kelner ostrzyżony jest na glace, co w ortodoksyjnym rozumieniu jest całkowicie zabronione. J niedowierzająco pyta się
_ czy to faktycznie koszerna knajpa?
_ naturalnie proszę popatrzeć na obrazek Mojżesza w oknie _ odpowiada kelner
_ tak widziałem, ale mówiąc otwarcie, jeżeli widziałbym pana wiszącego w oknie a Mojżesza mi serwującego mi posiłek miałbym więcej zaufania.
Nadekspresja ! No, no. Żydom wolno mieć nadekspresję, a inni muszą „mysleć” Najlepiej kilka razy. Co wolno wojewodzie …
Ale, jak już powiedziałam o wspomnianej 11:23, nawet uzupełnienie tej informacji nie zmienia tu nic. Co więcej nawet dostarcza dodatkowych argumentów. CBDU
CBDU – to taka netykieta ?
Dziś praktycznie cały dzień kłapię tu dziobem, bo mam w domu robotę. Ale nie bójcie się, za pół godziny idę na koncert 😉
Redaktorzy Polityki są niestety nieuleczalni /w większości/. Szkoda. Czekam na Szczypiora.
Nie odzywałem się, bo mnie tu nie było. Ale nie mogę nie zabrać głosu. Zwłaszcza, że pojawił się na blogu ton nienawistny, brutalny i podły. Mam nadzieję, że gdy po kilkudziesięciu godzinach emocje opadły, to i Mietek i DorotaI jednak przeproszą za swoje występy.
Nigdy nie ingerowałem w niczyje wypowiedzi. I nie będę tego robił nadal. Myślę jednak, że ton większości uczestników blogu pomoże w odzyskaniu równowagi przy naszym stole. Heleno – wstyd mi!
A Dorotę z Sąsiedztwa proszę, by tak pochopnie nie rezygnowała z siadania z nami przy stole. Zdarza się – jak tu przeczytałem – iż pod stołem można znaleźć odpadki a nawet niestrawione dania. Trzeba sprzątnąć i rozmawiać dalej z tymi, którzy wiedzą komu i jakie zarzuty można postawić.
Bobiku!
Wyjściowym tematem był problem pogromów, tutaj żadnych różnic poglądów nie było! Na tym powinno się zakończyć!
Pani Helena starała się jednak ten temat „podgrzać”, prowokującym wpisem (godz. 0:14 ), potem już samo poszło!
Proszę mi nie wmawiać, że poparłem wypowiedzi o Srulach, itd.
Powtórzę jednak; czuję się manipulowany i pogromiony! 🙁
Dzień dobry wszystkim w to gorące popołudnie, podobno ostatnie tego lata. W mojej okolicy, ma się rozumieć.
Zajrzałam dziś z rana na ten blog i… pożałowałam 🙁 Najpierw zrobiło mi się zimno, potem gorąco, ciśnienie mi chyba skoczyło i poczułam gwałtowny głód endorfin. A jak mam taki głód, to kilkugodzinna wędrówka po górskich wertepach z przedzieraniem się przez jagodziska po pas, lawirowaniem między wykrotami i krowimi plackami z rojami much i czyhających na moją krew gzów, idealna jest, by to i owo przemyśleć i uporządkować, wyciągnąć wnioski i zachować je dla siebie. Wędrując tak i myśląc poczułam nagle wielką wdzięczność wobec mojej rodziny, nauczycieli i innych osób, wpływających na mnie w dzieciństwie i później, że nie wpoiły we mnie nienawiści do innych narodowości, nie wzbudziły poczucia wyższości ani też zawistnej niższości wobec obcych, ale też nie uczyły o szczególnych prawach i przywilejach wynikających z przynależności do jakiejkolwiek wspólnoty etnicznej czy religijnej. Życie nauczyło mnie, że nie ma ludzi a priori dobrych i a priori złych, że okoliczności wyzwalają w nas bestie lub anioły, często ku naszemu własnemu zaskoczeniu 😯 Co w nas drzemie i kiedy zechce znaleźć ujście, to wielka zagadka, zajmująca nas całe życie. Jak reagujemy w sytuacjach przerastających naszą wytrzymałość psychiczną, w poczuciu krzywdy i niesprawiedliwości, bezsilności i upokorzenia? Czy odbieramy wypowiedzi innych osób w zależności od osobistych sympatii, antypatii, respektu, lekceważenia, zadawnionych konfliktów? Zajmujemy stanowisko wobec zjawiska czy wobec protagonistów? Tak bym chciała być całe życie opanowana, racjonalna, rozsądna, spokojna, błyskotliwa i budząca sympatię, a tu… na przykład dzisiaj: Idę sobie, rozmyślam o ludzkiej frustracji powodującej wykrzyczenie całej nienawiści do wrednego kamienicznika i wychodzę na polankę w małym zagajniku. Na polance – poletko kurek, jedyne w całym wyschniętym lesie – stratowane przez krowy 😯 I co? Cóż znaczy odległy świat ze swymi problemami wobec tego realnego nieszczęścia? Dobrze, że nikt w tym lesie nie słyszał, a jeśli słyszał, to nie zrozumiał, jak dałam upust mojej frustracji w 3 językach. A potem pomyślałam sobie: nemo, gdzieś daleko są ludzie uważający cię za osobę racjonalną i erudycyjną, chociaż ty byś wolała uchodzić za inteligentną i niezależną, a ty tu z powodu kilku kurek nerwy tracisz, ty małostkowa egoistko, przyziemna i prostacka? No i mi przeszło 😎
Stara Żabo, czuję to samo.
Doroto z Sąsiedztwa, czy nie masz wrazenia, że w sumie podobną retorykę raz nazywasz niepotrzebną nadekspresją, a w stosunku do osoby , z którą sie nie zgadzasz twe wypowiedzi są o wiele mocniejsze? 😉
Panie Piotrze!
Przepraszam, że odezwałem się jeszcze po Pana porządkującym wpisie.
Jeśli chodzi o kamienicznika to znam podobną sytuację. Moja koleżanka z mężem wyremontowała domek tzw letnią kuchnię i chlew zamieniła w pałac .Następnie została wyrzucona bo właścicial, organista w dwóch parafiach postanowił otworzyć szkołę muzyczną.
Tak więc podłość nie ma narodowości ani wyznania 😉
Malgosiu, tu nie chodzilo tylko o moje zranione uczucia. Do retoryki typu „Sruel i jemu podobni” jestem przyzwyczajona od tak dawna, ze oczywoscie reaguje kiedy moge ( o tym za chwile), mnie to wscieka, ale w sumie przechodze nad tym do porzadku dziennego.
To co w poscie dorotyl bylo szczegolnie nikczemne, to ze przypisala mojej rodzinie i mnie (12-letniej) wszystkie cechy stereotypu rozpowszcechnianego przez najbardziej sfaszyzowane sily w polskim zyciu publicznym -przypisala mojemu niezyjacemu Ojcu, ktory spedzil 10 lat w Gulagu pod zarzutem, ale bez sadu , ze byl „agentem Gestapo”. Mojej Matce, corce prowincjonalnego lekarza, ktora 20-letnia poszla za nim, bo go kochala i stracila z tego powodu wszystkie dotychczasowe wiezi z rodzina wlasna, ktora byla przerazona wyborem jej kochanka (cudzoziemca, „agenta Gestapo” siedzacego w Gulagu!), mnie, ktora jako dziecko zostalam z Rosji wywieziona, bo moj Ojciec (juz na wolnosci) tak tesknil za Polska, ze nie mogl sobie wyobrazic zycia gdzie indziej. Wiecej rodziny nie mogla obrazic, bo jej nie mam – wszyscy zostali wymordowani.
A wszystko to jeszcze utulone zostalo przez Dorote l w pouczajaca opowiesc o rodzinie ktora ratowala Zydow. Gdyby mi ktos zaplacil jednego pensa za kazdego antysemite, ktory mi opowiadal o ratowaniu w czasie wojny tych czarnych niewdziecznikow, bylabym pewnie tak bogata jak angielska krolowa, zas w Polsce zabraklo by Zydow do ratowania.
Wysluchalam od Ojca o losach mojej rodziny bardzo wielu rzeczy. BYl to niepospolity facet, i dzieki jego naukowym badaniom zyja dzis miliony ludzi, ltorzy inaczej umarliby na raka watroby.
I wynioslam z Jego opowiesci jedno bardzo glebokie przekonanie: ze kto jak kto, ale JA nigdy, przenigdy nie powinna przechodzic obojetnie, kiedy Innemu dzieje sie krzywda. To nie musi byc Zyd. Mnie tak samo, dokladnie tak samo boli, kiedy czytam tu na blogu o „muslimach” z natychmiastowym przytaczaniem najczarniejszych stereotypow tylez perawdziwych co stereotyp zydowski, o Romach (bo nie maja „malego kraiku” do ktorego mogliby uciec przed pogarda i dyskryminacja), o ludziach innej rasy, religii czy orientacji seksualnej. Dlatego ja MUSZE reagowac i bede reagowac.
Mnie pogrim nie kojarzy sie z rozgromieniem przeciwnika na boisku sportowym, ale z ofiarami prawdziwych pogrmow , ktorych widzialam w Mlawie, w Brzegu – zaledwie pare lat temu. Dla mnie slowo pogrom brzmi bardzo swiezo i jednoznacznie. Ono przywoluje pokrrwawione twarze, przebite na wskros elektryczna wiertarka kolana, powybijane zeby mlodych kobiet, poronione ciaze. Gdybym nie widziala tego na wlasne oczy, myslalabym o labedziach.
To ja przynioslam dzuiesiatki stron dokumentacji o jawnej i instytucjonalnej dyskryminacji Rimnow w Polsce do Otwartej Rzeczypospolitej i uslyszalam wypowiedziane ze zgroza slowa: To TO sie dzieje w Polsce? Nie wiedzielismy o tym!
Na zaczepki andrzeja jerzego nie bede opowiadac, bo on moglby podlogi szorowac u doroty l. Maly pikus.
To tak dla równowagi.
I proszę o tym pamiętać, gdy znów ktoś będzie chciał uogólniać polski katolicyzm. To taka moja osobista wielka prośba.
Nemo, pięknie napisałaś.
vitam w niedzielne popołudnie chociaz nastroje widzę, ponure. Pragnę zauwazyc, że Wszyscy tu obecni zyją w wolnych krajach w miare dobrym zdrowi i przy / jak widzę/ obfitym stole. P. Alicja jest na urlopie i jak czytam szykujecie się na jakowyś zjazd. Jako blog gazetowy powinniscie byc przyzwyczajenie do słów pisanych. Cieszmy sie więc tym co mamy a duchy przeszłości zostawmy na cmentarzu. Nie bardzo wiem o co poszło ale nazywanie kogoś manelem jest niepoprawne politycznie. Serdecznie pozdrwiam podajcie sobie łapki i cieszcie sie z życia bo ono przemija.!!
Małgosiu, nie. Proporcje nie te. Niektóre wypowiedzi Heleny też mnie wkurzają, i to czasem nawet bardzo. Ale nigdy nie są podłe. W tym konkretnym wypadku rozumiem, co czuje, i dlatego użyłam sformułowania łagodniejszego. Ale też mi się to bardzo nie podoba.
Powyższe moje a propos @17:58
Heleno, jest mi przykro z powodu osobistych wycieczek Dorotyl., tak przykro, że napisałam 17.03, iż nie wiem jakie słowa wklepać by wyrazić swą dezaprobatę. Cóż dodać?….
A teraz idę posłuchać dobrej muzyki i Wam życzę tego samego. Choć Arystoteles nie do końca miał rację, kiedy mówił, że muzyka łagodzi obyczaje 🙂
Niepotrzebne, niedokończone sformułowanie użyte przez Pana Lulka (za które przeprosił i próbował wytłumaczyć użyty przez siebie skrót „literacki”) doprowadziło do konsternacji, zadumania , „odczekania” oraz spontanicznych (nieprzemyślanych?, co nic nie usprawiedliwia, Alicjo ???) wypowiedzi współbiesiadników.
Dobrze, każdy ma swoje zdanie, na poruszony temat.
Jak Pani Dorota słusznie stwierdziła, lepiej naprzód się zorientować z kim się zasiada do stołu i rozmawia na „neutralne” tematy, niż przeżyć i doświadczyć to, co niektórzy zgotowali Helenie.
Nie pod wszystkimi przemyśleniami i poglądami Heleny chciałbym się podpisać i nieraz dałem temu wyraz, ale to co tutaj się stało, reakcje niektórych gości na temat poruszony przez Helenę, są żenujące, tym bardziej, że ukazały się po długim czasie „przemyślenia” czyli nie ma usprawiedliwienia spontanicznością (jeżeli takie „usprawiedliwienie” w ogóle można zaakceptować).
I beczka soli wspólnie spożyta z bliźnim nie jest gwarancją poznania danej osoby, a co najważniejsze jej szczerości.
Uwierzcie mi, mnie to bardzo boli!
Jestem pełen podziwu dla, tu już cytuję : ” osmioletniej Matyldy, ktora codziennie rano sprawda pogode w Londynie ?u Heleny?. Matylda twierdzi, ze problem, z ktorym dzis sie zetknelas, jest odzwierciedlony w polskich dobranockach, w ktorych absolutnie nigdy nie zauwaza przeslania empatii dla innych.
……….
Matylda twierdzi, ze trzeba bylo zaczac wiele lat temu od dobranocek?””
Jeśli mogłaby Matylda odpowiedzieć, jakie polskie dobranocki ogląda??
A czytając posty Heleny niech uważa na rozmaite zawarte w nich
cytaty-smaczki i słowa powszechnie uważane za nieeleganckie.
Tam nie tylko poezja, tam też proza i groza czasami bije!
Wspomnę mój ulubiony cytat :
„Puste spojrzenie kompletnego debila spod turbanu.”
– to o sprzedawcy w hinduskim sklepie.
Matyldy to nie zgorszyło?? Serduszko jej ze zgrozy nie zadrżało?
Pomijając istotę dzisiejszej dyskusji, przyznam że podobnie jak andrzej.jerzy ( jest nas więc dwóch do podłóg ) widzę czasami Helenę siedzącą za szybą blogowego centrum dowodzenia, jak obserwuje rozwój wypadków, śledzi wzajemne kłótnie, podkręca emocje, uśmiecha z zadowoleniem i dorzuca jeszcze drewna do blogowego pieca, bawiąc się przy tym świetnie.
Ale to tylko moja wybujała fantazja.
Już zupełnie nie żałuję że nie będę Was czytał przez najbliższe dwa tygodnie.
I niech będzie że z wzajemnością.
– menel, antek-pikuś nr 2
a co tam!
Ps. Potrzebujących przeprosin zawczasu przepraszam!
Póżniej mogę nie zdążyć, walizka już gotowa.
Wyjeżdżam na chójkę.
Żeby nie było że aprobuję wpisy dorotala.
Nie aprobuję.
Po kiego grzyba ja tu jeszcze zaglądnąłem…?
Kojaku,
mniej enigmatycznie i ogólnikowo byłoby bardziej czytelnie i zrozumiale, ale wtedy musiałbyś się wychylić 😉
Zapomniałam dodać, że plonem dzisiejszej wędrówki były nie tylko endorfiny i przemyślenia, ale też 2 litry aromatycznych malin i kubeczek leśnych poziomek, którymi narkotyzowaliśmy się na deser po linguini z oliwą, czosnkiem i własnymi pomidorami 😉 A teraz idę zbierać fasolkę, bo zanosi się na deszcz.
no i fajnie jest, Dorotala ponioslo, podmietek jakistam podjal bluznierczo i z rynsztoka,
siedzi teraz na orzyganym przez siebie krzesle i pokutuje, nie zeby zaraz przepraszac, tylko tak w ramach puli cierpienia planetarnego,
Nemo tak ladnie napisala, ze tylko przytaknac, do tego trafilem kurki litewskie za pol ceny, bo chlop na wakacje i chcial sie pozbyc
Ludzie dajcie na luz, jutro ktos napisze o imadle i Wam sie skojarzy z jadrami i bezpieka, kazdy slusarz bedzie wrog
z reszta rupta, co hceta, Hellenskie fobie karmia sie niczym
Tak, Malgosiu, oczywiscie. Dzieki.
Nemo,
co w moim wpisie jest enigmatyczne i ogólnikowe ?
Co rozumiesz pod „wychyleniem się”?
Czyżbyś wszystkie swoje wpisy, refleksje i wyjaśnienia wpisywał z asekuracją: tylko się nie wychylić (ja nicht aus dem Rahmen fallen!) i imputujesz mi też takie postępowanie?
Wielki błąd!
Pamiętacie historię moich sąsiadów i ich synka? Otóż przezyłam parotygodniową gehennę, gdy co 2-3 dni rodzice K. przychodzili do mnie , by poinformować mnie o mym stanie emocjonalnym i nie tylko. Zamykałam drzwi przed nosem, wołałam ,że nie będę wysłuchiwać kalumni na mój temat i czekałam na nastepny raz. Świadkiem tego dwukrotnie był kolega z klasy mojej córki, co go przeraziło! W szkole przestał zadawać sie z tym K. za co oczywiście mnie oskarżono jako sprawcę 😯 A zakończyło się to tak:
Weronika poszła na podwórko z dziećmi. Wyszedł Krystian i podszedł do nich. Weronika przyszła zapytać się, czy moze zostać na dworze, powiedziałam ,że tak bo wszystkie dzieci i część rodziców na podwórku więc co może sie stać? Dzieci wspólnie zaśpiewały „Gdy strumyk płynie z wolna”, Krystian pokazał swój bumerang i podmuchał gdzieś tam w tę zabawkę, a ona ” zagrała” tj. wydała dźwięk. Moje dziecko zaproponowało mu , że w klatce schodowej będzie głośniej słychać. Po czym za chwilę wróciła do domu. Na drugi dzień walenie do drzwi, sąsiadka tym razemn ze wsparciem w postaci zakonnicy i wyzwiskami – pani dziecko to wstrętna kłamczucha, ty wredna idiotko chodząca do kościoła itd Potem zapytałam Krystiana dlaczego nakłamał swą mamę, ze Weromika mu coś zrobiła, skoro dzieci na podwórku potwierdziły wersję małej- śpiewali zgodnie piosenkę. Dziecko nie umiało mi odpowiedzieć, za to jego tatuś za chwilę i owszem- że jestem pie….ta i mam sie odp…..ć od jego syna. Mój argument , że tylko udowodniłam , że jego syn wywołuje awantury miał w czterech literach. Potem spotkałam tę zakonnicę. Okazało się, ze to siostra tatusia K. Zaczęła sie rozmowa. Opowiedziałam o co poszło dnia poprzedniego i czego była swiadkiem. Doszedł K. i potwierdził, że tylko śpiewali piosenkę, ku wyraźnemu zawodowi tatusia. Powiedziałam im, czemu tatuś nie zaprzeczył- że przecież nigdy nie użyłam żadnego obraźliwego słowa w stosunku do nich, owszem zamykałam drzwi przed nosem, ale chyba nie myślą, że będę kornie stała i wysłuchiwała wraz z dzieckiem u boku wyzwisk od ludzi, których przecież nawet nie znam.
Zadziałało!!!! Przestali nachodzić, a K. jest super miły dla W. ale ona nie chce sie z nim już zadawać.
Po co ten przydługi wywód osobisty? Ano dlatego, że jestem pewna, iż gdybym posłała choć jeden epitet w ich kierunku, użerałabym się z nimi do tej pory…..
Heleno, nie należy nawet w słusznej sprawie rzucac błotem. Tak mi się wydaje.
antku,
Matylda nie czyta calej doroslej dyskusji, lecz tylko o dobrym jedzeniu, poezji i kotach. A Helena jest niezwykle ciekawa, dorosla i skomplikowana osoba, ktora czasem przypomina, ze pewnych rzeczy nie nalezy robic.Przez to traci na popularnosci wsrod osob, ktore lubia swiety spokoj, a – co jest niestety smutne – wsrod tych, ktorzy moze zgadzaja sie z Dorota l. i nocnym Mietkiem, bo czasem milczenie jednak oznacza przyzwolenie i zgode. Jesli tak sie oburzasz na jedno jej sformulowanie, to czekam teraz na Twoje oburzenie wobec sformulowan, ktore wobec niej zastosowano. Wiele osob tu pojawaiajacych sie, zauwazylo, ze wczoraj jednak przekroczono pewien prog postami Doroty l. i mietka. Czekam teraz na Twa analize ich postow, skoro jestes tak wrazliwy na sformulowania Heleny…
A teraz sie chwilowo zegnam, bo idziemy na piknik obok Muzeum Henry’ego Davida Thoreau – tego od nieposluszenstwa cywilnego bez uzycia przemocy.
http://marcinbar.wrzuta.pl/audio/krzlW894y5/pod_buda_-_ballada_o_ciotce_matyldzie
ot tak, bo cieplem traci,
Tajemnicza M.. mamo wrazliwej Matyldy, zafascynowana jak mi się zdaje nieposłuszeństwem cywilnym bez użycia siły,
Pozwól, że wyrażę swoją refleksję na temat twych komentarzy. Coś czuję, ze chcesz nas ustawić w rządku. Myślę i myślę, aż uszami dym idzie- jak sie ma twa wrażliwość i empatia do poczucia wyższości nad blogowiczami…..
Jeżeli Helena, wrażliwa na zło całego świata, na cierpienie psów w Grecji, pisze tak o hinduskim sprzedawcy to zastanawiam się jaka jest jej prawdziwa twarz? Czy ta co boleje? Czy ta co uwłacza?
Czy ona gra? Czy jest prawdziwa?
Jej wrażliwość nie idzie mi w parze z jej stosunkiem do ludzi stojących niżej w jej hierarchii, lubi tu popisać jak to kogoś okrzyczała, jaki ktoś tępy czy niedouczony i ile książek mniej przeczytał.
Jeśli wymaga wrażliwości wobec siebie, czemu nie jest taka wobec innych??
A ty M, jeteś adwokatem Heleny??
Takim nagle, nocą, wezwanym na pomoc?
A może i zazdroszczę ci tego pikniku 😉 ? Ciekawe co będą serwować bo to nieposłuszeństwo bez użycia przemocy mnie intryguje..Czy ma to jakieś przełożenie na kuchnię? 🙂
Panie M
a Pan nasz nie strasz /Kabaret Starszych Panów/
A może by tak Drodzy Państwo na rozładowanie emocji. Polecam serdecznie i gorąco. Tanio nie jest ale jakie przeżycia sportowe
No normalnie postrzelałem z łuku, aż mi palce spuchły. Jak się myśli za dużo i ponoszą emocje to pudło za pudłem. Jak się człowiek skoncentruje i nic go nie obchodzi to trzy razy dziesiątka raz za razem.
Dziadek żyje, okna sąsiadki całe, strzały w komplecie – nie jest źle 🙂
ps
Miało być
A może by tak Drodzy Państwo łucznictwo na rozładowanie emocji
Droga Stara Zabo, ja mam o Tobie tez bardzo wysokie mniemanie i mowie to absolutnie szczerze. Dlatego posluchaj:
Oczywiscie, ze jestes w bardzo niezrecznej sytuacji, aby zabierac glos na temat kompletnioe szokujacego zachowania matki swego niedawnego goscia, z pewnoscia nie chcialabys robic zadnej przykrosci Bogu ducha winnej Dagny.( Sama w zyciu bys sie tak nie zachowaka, a co najwazniejsze nie znalazbys takich slow dla mnie).Ja to doskonale rozumiem i kto wie czy sama tak bym sie nie zachowala na Twoim miejscu – choc mam nadzieje, ze stac by mnie bylo na jakies slowa dezaprobaty, takie, ktore nie zranilyby jednoczesnie dziecka.
Dlatego Twoja nocna interwencja byla rozlozona „porownu” – Dziewczynki, uspokojcie sie, idzcie spac!
Ale juz Twoja druga interwencja w sprawie uzytego przeze mnie wyrazenia „menel” i „zarzygane krzesla” nieco te piekna symetrie Twojej reakcji naruszyla. Ofuknelas mnie, ktora zostala polana pomyjami, nie ofuklnelas tej ktore mnie te pomyje na glowe wylala.
Uzylam wyrazenia o tym, ze nie bede siedziec przy jednym stole z menelami (dotyczy to takze nowego goscia w tym miejscu – mietka) poniewaz nie pamietam abym w zyciu kiedykolwiek zetknela sie z taka agresja slowna, z takimi bredniami o moioch Rodzicach, z taka buzujaca nienawiscia i popgarda, jaka spotkala mnie ze strony osoby, o ktorej generalnie myslalam dobrze i nie spodziewalam sie takiego plucia. Ono przyszlo kompletnie zza wegla. Jak grom z jasnego nieba. Jej opowiesci o napotkanych Zydach tchna takim falszem i zmysleniem, ze uwierz mi, przecztytalam w zyciu dosc ksiazek, aby rozpoznac nieudolna konfabulacje, nedzna literature.
Ale nawet zakladajac, ze nie zostaly zmyslone, w jaki sposb zasluzylam na to aby na mnie to wszystko wypluc?
Moja metafora o zarzyganych krzeslach jest plastyyczna, bo tak to widze.
Na tych krzeslach nie bylo juz jak usiasc. Na szcescie sie zabrala i mam szczera nadzieje, ze sie nie pojawi wiecej, chyba ze odwola wszystkie glupstwa, ktore z niej sie wylaly jak potok brudnej wody. Ale pewnie nie odwola, bo ona tak mysli i zaloze sie, ze w jej przekonaniu zostala skrzywdzona przez kolejnego Zyda, ktory wszystkich zmanipulowal do wspolczucia i wyrazow ubolewania. No, nie wszystkich, ale prawie.
Tak to zobaczyl tez Bobik, ktory zadzwonil do mnie po polnocy, rozstrzesiony i wstrzasniety. I nie zostawil mnie z tym bagnem dopoki nie doszlismy troche do siebie.
Sa sytuacje, ktore sa na tyle bolesne, ze wymagaja nadekspresji. Kiedy krytykujesz uzyte przeze mnie inwektywy, pomysl co ja uslyszalam i pod jaka jestem prowokacja.
And anyway, I am not one for understatement. 🙂 🙂 🙂
Panie Piotrze. Dziekuje. Czuje sie teraz znacznie lepiej.
Tak wygląda młoda dama gdy jej pokazać kołczan i strzałę:
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-08-31.html
http://www.youtube.com/watch?v=F6J_JROaIxs
KAZDEMU PO LUKU? JESTEM ZA, MOZNA NA POCZATEK STRZELAC DO LUSTRA, to stanowczo zmniejsza napiecie powierzchniowe szkla, a kto wie? moze pozniej jakies inne?
Antek, co Ty? pytanie z podlogi wydzielasz? ile ksiazek przeczytales?
… za malo, spadaj,
odpocznij zasluzenie
Jak się myśli o czymś innym to i czyta się bez zrozumienia. Ja przeczytałem to tak:
Każdemy po Lulku ( znaczy lufce ). Jestem za , można strzelać do lustra, to stanowczo zmniejsza napięcie powierzchniowe szkła , a kto wie ? może później jakieś inne…
Zdrowie Drogich Państwa po raz pierwszy gruszkówka nalana i wypita !!! Zdrowie!!!
Pani Helena to jak moja prababcia. Przydałby się psych …
Malgosiu, nie mysle, ze M przyszla ustawiac kogokolwiek w rzadku.Sledzila tem blog od dluzszego czasu i cos co sie tu wczoraj wydarzylo, poruszylo ja na tyle, ze sie pierwszy raz zalogowala. Mam madzieje, ze zostanie tu na stale.
To co powiedziala np o (well meaning) interwencjach Alicji (aby sie zajac radoscia zycia) jest dokladnie moim odczuciem. Sama bym tego lepoej nie pwoioedziala (pewnie znacznie gorzej).
A cp do obywatelskiego nieposluszenstwa i Thoreaux. To jest to dokladbie co mnie w amerykanskim wychowaniu „patriotycznym” ( za przeproszeniem), a wlascviwie obywatelskim zachwyca. To, ze dzieci nawet tak mlode jak Matylda uczy sie o PRAWACH, o tym, ze obywatel jest wazniejszy niz elity polityczne i ze sa sytuacje kiedy nieposluszenstwo obywatelskie musi brac gore nawet nad obowiazujacym prawem. Ze sa to narzedzia swiadomego obywatela.
Pamietasz jak w zeszlym roku niektorzy nauczyciele akademiccy odmowili skladania oswiadczen lustracyjnych? Bo prawo bylo oslem, jakby powiedzial Dickens. Byl to klasyczny przyklad obywatelskiego nieposluszenstwa bez uzycia przemocy. Nie masz pojecia jak mnie to ucieszylo.
http://www.youtube.com/watch?v=Wfq2YpcubSs&feature=related
Elektryczne Gitary ? Co ty tutaj robisz
Co ty tutaj robisz
i co ja robię tu /u-u/ co ty tutaj robisz
12 ciężkich szczerozłotych koron moją głowę zdobi
jest tyle różnych dróg /u-u/
co ty tutaj robisz
kolejny piękny marmurowy pomnik koło domu stoi
Już każdy powiedział to co wiedział
trzy razy wysłuchał dobrze mnie
wszyscy zgadzają się ze sobą
a będzie nadal tak jak jest
i co ja robię tu /u-u/ co ty tutaj robisz
są takie rzeczy że nikt nie zaprzeczy
po co tu się głowić
z daleka słychać szum /u-u/ co ty tutaj robisz
Już każdy powiedział to co wiedział
trzy razy wysłuchał dobrze mnie
wszyscy zgadzają się ze sobą
a będzie nadal tak jak jest
i co ja robię tu /u-u/ co ty tutaj robisz
mieć te przestrzenie na jedno skinienie wiele wynagrodzi
nie trzeba tęgich głów /u-u/ co ty tutaj robisz
takie okazje bale i lokale chcą bym się narodził
Już każdy powiedział to co wiedział
trzy razy wysłuchał dobrze mnie
wszyscy zgadzają się ze sobą
a będzie nadal tak jak jest
i co ja robię tu /u-u/ co ty tutaj robisz
12 ciężkich szczerozłotych koron moją głowę zdobi
jest tyle różnych dróg /u-u/
co ty tutaj robisz
kolejny piękny marmurowy pomnik koło domu stoi
Już każdy powiedział to co wiedział
trzy razy wysłuchał dobrze mnie
wszyscy zgadzają się ze sobą
a będzie nadal tak jak jest
i co ja robię tu / co ty tutaj robisz
Myślę, że M to p. H.
ide posiedziec w chaszcze moze kogos spotkam 😆
Antku dobrego urlopowania
http://www.youtube.com/watch?v=kro9BP_A0NU&feature=related
Koniec – Elektryczne Gitary
To już jest koniec, nie ma już nic
Jesteśmy wolni, możemy iść
To już jest koniec, możemy iść
Jesteśmy wolni, bo nie ma już nic?
To już jest koniec, nie ma już nic
Jesteśmy wolni, możemy iść
To już jest koniec, możemy iść
Jesteśmy wolni, bo nie ma już nic?
Robaczek w swej dziurce, jak docent za biurkiem
I pszczółka na kwiatkach, jak kontrol w tramwajach
Tak dłubie i gmera, napisze ? wymyśli
Obejdzie wokoło, zabrudzi ? wyczyści
I krzaczek przy drodze i brat przy maszynie
Jak noga w skarpecie, jak sprzedawca w kantynie
Kamyczek na polu i strażnik na straży
Lodówka wciąż ziębi, kuchenka wciąż parzy
A po co? A po co? ? Tak dłubie i dłubie?
A za co? A za co? ? Tak myśli i skubie?
I tak się przykłada i mówi z ekranu
I bredzi latami, wieczorem i rano
To już jest koniec, nie ma już nic
Jesteśmy wolni, możemy iść
To już jest koniec, możemy iść
Jesteśmy wolni, bo nie ma już nic?
To już jest koniec, nie ma już nic
Jesteśmy wolni, możemy iść
To już jest koniec, możemy iść
Jesteśmy wolni, bo nie ma już nic, nie ma już nic, nic, nic!
Biedni Żydzi. o Matko Bosko
Alicjo, a gdzie twoje sprawozdanie?
chaszcze, to taki Platz, gdzie nikt nikomu nie ubliza?
ide tez
Witajcie,
dlugo mnie nie bylo,ale okiem zagladam i czytuje opowiesci Gospodarza i komentarze biesiadnikow!! Prawie przeczytalam wszystkie ostatnie wypowiedzi i zaczelam sobie mocno cenic powsciagliwosc moich „tubylcow”!!
Mozecie sobie wyobrazic,ze mieszkam tu 20 lat,a jeszcze nikt mnie nie wypytywal na okolicznosc mojej wiary,przekonan politycznych itp.historii.
I moze ktos bylby uznal nasze rozmowy za nudne,za to sa bezpieczne!!!
Trzeba zjesc beczke soli,poznac kogos dobrze,zeby wazyc sie poruszac drazliwe tematy…………………………………
No wiec wracam do kuchni-wlasnie zjadlam miche arbuza,a na obiad byly wieprzowe filety w sosie paprykowym,z mieszana salta i rose,a co 😉
Pozdrawiam kulinarnych blogowiczow,a w szczegolnosci Pyre!!O nikim nie zapomina 😀
Alicji,zycze milego pobytu w kraju.Widze,ze obie w tym samym czasie na plazy wygrzewalysmy swe kosci 😉
Chłopaki idę z wami !!!
Na odchodne:
Maly wnuczek przyprowadza do babci jeszcze mlodszego braciszka i pyta:
– Babciu, czy babcia moze miec dzieci?
– Nie – odpowiada babcia na to wnuczek zwraca sie do braciszka:
– A nie mowilem ci, ze babcia jest samiec?!
Chaszcze? Toć to jeszcze sierpień. Idę z wami! 🙂 A macie coś…?
fuj Misiu, poszedlas w seksizm, czynniki Ci nie daruja
wiwat chojka
flaszka Ci robi?
mietek, ubliżanie w porównaniu do 1:10 jest pieszczotą.
Wpis doroty l. był jak walnięcie obuchem. Nie wiem skąd tyle agresji, tyle niechęci wobec kogoś w gruncie rzeczy nieznanego. Każdy z nas pokazuje tu przecież zaledwie kawałek siebie. Nie wiem jak kto wygląda i jak zachowuje się na żywo, jaki jest „w praniu” (oprócz obu Pyr). Czasem coś mi się nie podoba, ale pamiętam, że nie znam całości. Zakładam dobrą wolę i brak złych intencji.
Nie wiem co jest, czy co stało się dorocie l. I zgadzam się, że to było podłe. Gnębi mnie to bardzo, a Twoje ostatnie wpisy doroto l. zwyczajnie mnie przestraszyły. Żałuję, że nie można się spotkać twarzą w twarz. Pewnie by bolało, ale lepsze to niż urazy i coraz bardziej zapiekła złość, bez nadziei na naprawę popsutego.
Bardzo Was przepraszam. Nie potrafię się z tą sytuacją pogodzić.
niech będzie to i Placer byle spoko
Andrzeju
Pokazywałem wcześniej ale wśród latających słów nikt nie zauważył moich zapasów na zimę. Najważniejsze te na końcu 🙂
http://picasaweb.google.pl/Marek.Kulikowski/CzekajacNaLulka/photo#5240603200460787010
Zdrowie samców po raz pierwszy 🙂
z kalendarzem lykasz? sierpien, wrzesien? byle sniegu do kapsla nie nasypalo
znajdziemy i na flaszkę
nie bedziemy mleka pili, niech pije sam, ten co mleko poleca
http://kabarety.tworzymyhistorie.pl/1165_gajos_szpital.php
ja misiu zuwazyłam i zdałam sobie sprawę że idzie jesień. Co tam jest w tych sloikach.? Ja jeszcze zrobię gruszki w zalewie i zielone pomidory na kwaśno bo lubię.
Byle nie nasypało… A co, grudzień nas może zastać? Chociaż przy zapasach Marka… A przecież każdy coś weźmie z sobą! 🙂
Był taki Keri Hulme. Klepał ze potrzeba różnych ludzi by planetę zbudować.
A ja pytam się zawsze dlaczego jest tak dużo rożnych ludzi, którzy myślą ze planeta lepiej na tym wyjdzie jeżeli wszyscy pozostali nagna się do ich smaku? ;(
Z oszczędności biegam do hurtowni i kupuję całe skrzynki po 15 kilo owoców. Tanio jak barszcz chciałem powiedzieć ale burak nie owoc. Gruszek nie robiłem . W zalewie wspaniałe . Odmiana Helena najlepsza. Potem ciasto orzechowe z Heleną w syropie. Palce lizać. Sama słodycz.
Jutro rano biegnę po słoiki a potem skrzynkę na rower i …
No własnie… tylko co ja zrobię z trzydziestoma słoikami gruszek w Zalewie Zegrzyńskim?
U mnie po burzy (na dworze) i słabym deszczyku. W dalszym ciągu plaga ogórków 😯 Nigdy w życiu nie miałam takich ilości 😉 Poza tym zebraliśmy koszyk fasolki szparagowej, zamrażarka pęka w szwach 😯 Niebawem dostaniemy nasze pół świnki, muszę się rozejrzeć za następną zamrażarką. Tę, co mamy (4 szuflady) kupiliśmy kilka lat temu, jak nam fasolka niespodziewanie obrodziła. Od tego czasu nigdy nie jest pusta…
Kojaku,
to miałam na myśli:
„reakcje niektórych gości na temat poruszony przez Helenę, są żenujące, tym bardziej, że ukazały się po długim czasie ?przemyślenia? czyli nie ma usprawiedliwienia spontanicznością”
a przez „wychylenie się” rozumiem wychylenie się z okna z narażeniem na reakcję osób, które miałeś na myśli. Moja reakcja była na przykład też późna i „przemyślana”. Czy była według Ciebie żenująca?
Swoją drogą przeraziło mnie, jak łatwo skreślić człowieka 😯 Krzyż na drogę i spadaj 👿
Helena się chyba zreflektowała, bo daje szansę na powrót w worze pokutnym.
Doroto l,
nie wiem, czy jeszcze tu zaglądasz, a ja nie jestem Ciocia Dobra Rada, ale na Twoim miejscu przemyślałabym swój stosunek do ludzi, wszystkich, a Niemców szczególnie. Co Cię w nich drażni, irytuje, wzbudza Twoją nienawiść, a jednocześnie skłania do mieszkania wśród nich, zakładam, że dobrowolnego. Czym, poza polskim nazwiskiem, wzbudzasz negatywne reakcje w swoim środowisku, ile niechęci do obcych demonstrujesz w swoich stosunkach z nimi, czy stosunki międzyludzkie w Polsce układają Ci się lepiej, a jeśli tak, to dlaczego? A jeśli nie?
Bo oni, jak dawny Ford, próbują wszystkim wmówić, że można sobie wybrać każdy kolor; pod warunkiem, że będzie czarny… 😉
możesz mi odpalic te gruszki a ja Ci dam pomidory. Tak czy owak za malo zrobiłam przetworów a zima dluuuuga .
Haneczko, ze sobie tak pozwole, ok 1.10, to wredoctwo, ale, i tu zaczynaja sie schody:
jak nazwac judzenie Heleny, ktora wyraznie prowokuje sytuacje, ze niby co? slowo niezrecznie przez Lulka uzyte wystarczy, zeby dosiasc koni wielgachnych, sztandary wywleklwszy bronic rubiezy nawet nie wspomnianej, w chaszcze z takim rozumowaniem, reszta, nawet jesli chamska ( to o mnie )
jest tylko perfidnie sprowokowanym „sukcesem”, na blogu ,
dzis pogrom litewskiej kurki, maslem dreczonej, cebula dobitej, smietana znieslawionej w dziewictwie swoim
etam, ze powtorze za Szczypiorem
to nici z Hawayow? ;(
Nic z tego. Pomidory przetarłem i mam przecier … z 12 kilo 😉
Nemo, bardzo Cię lubię. Deklaracja jednostronna. Bez zobowiązań do wzajemności. 😉
Mietek, nie odebrałam jako judzenia. Różnie odbieramy, bo różni jesteśmy. 1:10 tak samo, więc nie całkiem różni. Pisałam już, że zawsze zakładam dobrą wolę. Tu się nie dało.
Panie Gospodarzu to bardzo przyjemny blog i szkoda że panie pokłóciły się a to znaczy że brak im tolerancji i zrozumienia dla innych racji. Moi dziadkowie mieszkali blisko obozu w Oświęcimiu i jak mogli tak pomagali. Sama mam trudny stosunek do tych sparw ale punkt widzenia zalezy od polożenia i okolicznosci i nie ma prawdy jedynej. Chciałabym tu wracać. pozdrawiam seredecznie.
http://kabarety.tworzymyhistorie.pl/911_gajos_opole.php
Haneczko,
😳 się wzruszyłam 😳 Przypuszczam, że tak jak ja, lubisz ludzi w ogóle. Jeśli Ci odpowiem – z wzajemnością 😀 to nie będzie to deklaracja z wdzięczności 😎 Dalszych oświadczeń nie będzie, mam nadzieję, że moja sympatia do Was prześwieca w moich wpisach 😉
Wpisy coraz bardziej luźne, „dowcipne” wielce przyjazne, takie w duchu: „miłuj bliźniego swego”….
No i nadarzyła się okazja, zacieranie rąk ….. i wielka radość…. a w rzeczywistości wielka szkoda, bo ten blog już nie będzie tym, czym kiedyś był!
Nemo,
nie miałem na myśli Twojego wpisu, nie wiem dlaczego tak pomyślałaś?
Niektóre osoby nie omieszkały wykorzystać sytuacji aby dać upust swoim frustracjom, które się nazbierały w przeciągu ostatnich paru tygodni, miesięcy.
Brak argumentów w dyskusjach z Heleną doprowadziło do bezsilności i do oczekiwania na nadarzającą się sytuację by …….
Haneczko, dobra wola, podobno z niej bruczek gdzies tam zrobili, nie nazwe miejsca, coby sie frajersko nie podlozyc, ok, slownik mam ubogi i „judzenie „nie do konca adekwatne, to raczej cos jak fobia z zadza poprawiania Swiata, pewnie szlachetna, tylko, czemu tu?
wszystkie miejsca sa dobre? niech tam, powiedzmy, ze sie spilem
Morelo´
ja pamiec mam jak slonica, wiec, wisnio wczesniej – wiele klotni-dyskusji mielismy na tym blogu. Zawsze sie pogodzimy i przeprosimy, jak grill podgrzany .Helena to apodyktyczna wariatka, ale za to ja lubimy i nienawidzimy. Ja tez cholera jestem paskudna, no i co, zobi mi ktos cos?!
No! Niech sprobuje!
Matko… morza szum, wiatru spiew, zlota plaza posrod drzew…
Arkadius, zadnego wiatru 🙁
No, ale to lepiej dla nas!
Gotujmy sie, a czemu nie, przy tym stole jest miejsce dla wszystkich. Gospodarz nie jest od wyrzucania, on jest od zastawiania stlou – od nas zalezy,czy ten blog bedzie istnial.
No! Zachowujcie sie! Bo jak ja was dorwe….to pozlaujecie!
O, Alicja się odezwała! A myślałam już , że zmęczenie po podróży, te Arcadiusowe piwo i Bałtyku szum….. 🙂
Pan Lulek też coś nie sprawozdaje, jak tam nowa linia smakowa….
W spontanicznym ferworze może się powiedzieć rzeczy, które się potem, po namyśle inaczej widzi, ale wtedy można to sprostować. Ja na przykład napisałem, że pożegnałem dorotę l. bez żalu, a nie jest to prawda, bo właśnie z żalem. W końcu do dziś była dla mnie kimś z blogowej kompanii, byłem przekonany, że ją lubię i dlatego bardzo żałuję, że napisała to, co napisała. I w ogóle bardzo żałuję, że do takiej sytuacji na tym blogu doszło. Ale jednak za to, co się pisze jak by nie było publicznie, trzeba wziąć odpowiedzialność. Nie sądzę, żeby Dorota była do swoich komentarzy zmuszona uwagą Heleny o tym, że pogromy nie są tematem do żartów. Sama wybrała taką a nie inną formułę. To nie znaczy, że kogokolwiek skreślam – gdyby Dorota była skłonna odwołać swoje słowa i przeprosić, na pewno wielu z nas byłoby też skłonnych do zrewidowania poglądu na jej temat.
Występów Mietka nawet już nie mam ochoty komentować.Najwyraźniej w ogóle nie spróbował niczego zrozumieć. Ja z nim na żadną flachę nie mam ochoty. 🙁
I w ogóle jakoś podejrzanie straciłem apetyt 🙁 Mogę tylko mieć nadzieję, że mi to przejdzie.
Nemo, ja sie nie „zreflektowalam”. MNie latwo przychodzi wybaczanie, latwo przychodzi – przepraszam – wspanialomyslnosc, ale najpierw trzeba mi powiedziec przepraszam ( w tym duchu tez byl utrzymany pierwszy wpis Bobika). W tym wypadku nie tylko chyba mnie, choc paskudne, brudne slowa byly skierowane do mnie.
Ja nie skreslam ludzi, ale z ulga znajde sie w towrzystwie, w ktorym nigdy juz nie bede narazona na to co wczoraj.
I mysle tez, ze takie slowa wziely sie z czegos mi kompetnie niepojetego, obcego i groznego. Ten blog zostal splugawiony czyms, czego tu nigdy dotad nie bylo. I wystarczyl jeden pierwszy sygnal, ze wolno takie rzeczy pisac, a pojawil sie natychmiast nastepny gosciu, ktory sobie pozwolil.
Jesli to plugastwo bedzie sie tu nasilalo, to oczywiscie, ze mnie tu nie bedzie. Ciebie pewnie tez nie.
Jeszcze raz – nie mam slow aby powiedziec jak jestem wdzieczna tym wszystkim, ktorzy pospieszyli ze slowami solidarnosci, w tym Gospodarzowi Blogu.
A\ teraz lece po trzecia dzis paczke papierosow.
Idę spać.
Może po jutrzejszym wpisie Pana Piotra o dalszych przygodach na Cejlonie skończą sie te tony minorowe…..
Tak więc dobranoc .
Poczytalem se, oj poczytalem… Gdyby wypadalo, tobym napisal, a ze nie napada, to nie wypiszé, ze
1. dorota.l-u – cofam deklaracjé!
2. andrzeju.jerzu, antoniuszu i ty Zaba Staro – nie wyjedni, oj, niewy jedni!
3. malgosiu. Ty to jakis aniolek kurpiacki jestes, bo ja to bym ich po prostu wytrul! No powiedzze reszcie swiata, ze ostroléka, „psasnys” i „mysianiec” to taka enklawa kurpiacka, co od zawsze rodzi ino ludzi innym bezinteresownie niechétnych.
4. izyku – do rzeczy! Jak moj syn mowi, ze costam „to nie katorga – to katyn”, to narusza, czy smarkowi odpóscic?
Bo to jest katyn, ta walonia cala! Do wczorajszej listy zapomnialem dodac, ze na saper ma byc (czyli juz byla) lazania. Ale byla inna, niz sie spodziewano. Hm, przyznac muszé, ze ja sam tez podziewalem sié lekko takiej innawej, niz ta co wyszla. Rzecz w tym, ze tu na tej cudnej wyspie (chcialem tylko zauwazyc, ze znów wszystko jest w porzásiu – pada… Wczoraj nie padalo. No po prostu wyszlo slonce, zrobilo sié 22 powyzej srodkowej kreski i wszystko chodzilo jak strute- jak sásiedzi malgosi od swiétych obrazków- mozna powiedziec. Wyszlo slonce, ludzie jacys inni, woda na herbate szybciej wrze, muchy (szt. 2) zaczély latac, a walionskie radio smétne szopeny puszxcza – swiat na lbie stanol, jednym slowem. Dzis – nie, dzis wszystko znów w nienagannym brytyjskim stylu, czyli woda na leb leci – wszyscy usmiechniéci. „łelsz łewer” mówié do zaprzyjaznionego wala na powitanie, a on po miesiácu, calkiem jak jaki polak mówi do mnie – ty se tu nie jajój, bo mam brata w irlandii i ten to nawet po prysznicu lba se récznikiem nie wyciera. A jak przyjechal z dziecmi na tydzien, to po godzinie dostaly udaru.
Do rzeczy – no wiéc na tej códnej wyspie lazania jest tylko ta bolonska. Przed wojná nie znali lazani, ale w jej trakcie tylu dzielnych wlochów – potomków pompejusza, torlina i scypiona dostalo sié do niewoli, ze wyspa poznala lazanié. czy to z obfitosci pomidorów, czy to z faktu, ze waleczni wlosi byli spod czy z samej boloni – lazania jest pomidorowa. Lazania, uwaza przeciétny wysepczyk, jest narodowá potrawá wyspowá, i zadan nieustraszony wloch nie moze jej sobie przypisywac. Dzisiejsza lazania z zalozenia byla (bo byc miala) inna. Byc to ona miala grzybowa… Wiem, wiem, wszystko wiem!!! Duzo za duze to slowo – „grzyboooowa”… Z grzybów to wyspianin zna pieczarki i tylko w 2 podgatunkch, tj. puszkowany i foliowany. Jako przodujácy wybralismy ten pierwszy, poniewaz przoduje on bezalepacyjnie na magazynowej pólce. Przodownik oddal swój smak lazani, a ze ma go akurat tyle, ile go posiada, wiéc lazania byla pieczarkowa. sluchajcie!, tylko bez strojenia sobie tanich zarcików i naigrywania sié z kalectwa – jesli ktos opatrza puszké napisem grzyby i fotografiá pieczarek, to widac pieczarki sié mu juz opatrzyly, bádz grzybom sié nie przypatrzyl. Lubo tez, tylko prosilem – bez kpinek, dobrze?!, jesli wysepniczy slownik nie ma chasla „prawdziwek” i sié od wojowniczych wlochów zapozyczonym slowkiem „porcini” posilac musi, no to ja przepraszam! Ja przepraszam, ale ta lazania to ona musi wyjsc pieczarkowa, a jak puszké sié wyciágnie celem okazania konsumentom, to ona nawet jest grzybowa. No i dawaj im tlumaczyc, ze jakbby ci wlosi nie byli 50- lat temu tacy bitni, toby jenców bylo wiécej i moze dziadek bylby babci porcini zdobycznych przywiózl worek…
Dupa tam… Jesc – jedli i chwalili, ale ja to tak chwalé kalmary, co je wojné milujácy zolnierze wloscy jedzá!
Alicju. Którédy bédziecie ze zjazdu wracac? I znaki by sié moze ustawilo i ortografia jakos siada…
Heleno, szkoda zdrowia na papierochy……Trzecia paczka?!
Dobry wieczór Państwu – późną porą.
Nigdy mi nie uwierzycie jaki kod dostałem:
„aafe”
Cały dzień układaliśmy panele podłogowe. Kolana mnie bolą i plecy. Pani Helena z tymi menelami to ma rację. Ja często jadam w restauracji na dworcu jak czekam na pociąg. Tam siedzą przy stole tacy menele i piją piwo. Zaczepiają ludzi i się z nich naśmiewają. To jak ja mam coś zjeść to z nimi nie siadam do stołu tylko jem na stojąco.
Nie rozumiem tylko dlaczego pani Helena gardzi tymi co myją podłogi. Moja mama jak żyła to zmywała podłogi. Robiła to bardzo dobrze. Szybko i sprawnie i potem było czysto.
Ja też zresztą dziś podłogi zmywałem. Najpierw się myje starą podłogę. Jak wyschnie to się kładzie płytę gipsową żeby było równo a na nią te panele podłogowe. W starym domu po rodzicach podłogi będą jak nowe.
O Sopocie już chyba nie będę pisał bo tu się porobiło jakoś tak dziwnie. Jutro do roboty.
A może zabiorę się z chłopakami?
Izyk jak zawsze niezawodny. 🙂 Dzięki Iżyku, jest szansa na lzejszy sen!Trochę uśmiechu mi było trzeba o tej porze.
Miałam się nie poddawać.
Ale po postach takich jak wydawałoby się osoby mi znane i lubiane jak andrzej.jerzy czy antek, a nawet Miś, odechciewa mi się ostatecznie kontaktów z tym blogiem.
Ja nieraz się obruszałam na różne sformułowania Heleny. Debila spod turbanu akurat nie pamietam, w końcu nie mam tyle czasu, żeby śledzić blogi tak dokładnie, jeśli rzeczywiście tak było, to też jest paskudne. O menelach i zarzyganych krzesłach też nie było potrzeby mówić, choćby nawet się tak czuło, a rozumiem to, bo sama czuję niestety podobnie.
Zgadzam się też, że czasem zdarza się jej rozdmuchiwanie spraw, że nabuzowywuje się emocjonalnie zamiast logicznie wyłożyć argumenty – tak było np. z Misiem, który dawno by przeprosił, gdyby się do niego zwrócono inaczej.
Ale widzieć w niej tą, która pociąga sznurki i ma satysfakcję z kłótni? To jest dopiero paskudne… Tę spiskową teorię, pamiętam, po raz pierwszy wyraził wspomniany przez andrzeja.jerzego borsuk. Jak widać, żyje i ma się dobrze.
Jak trudno zrozumieć, że jeśli ktoś w momencie zwrotnym milknie, to dlatego, że aż mu głosu brakuje z szoku? Są tacy, co szokują się całe życie, i Helena do nich, jak wyczuwam, należy. Mnie nic już nie zaszokuje, niejedno widziałam, Jak mawiam, jestem dziewczyna z Pragi i niczego się nie boję.
Dlatego nie boję się powiedzieć, że widzenie w postach Heleny z poprzedniej nocy (00:14, 00:19) jest podgrzewaniem i prowokacją, jest częścią powyższej teorii spiskowej. Jest wyrazem złej woli. Dla mnie było ewidentnym dalszym ciągiem zdań zawieszonych w powietrzu, że niby nie jesteśmy za pogromami, a przecież pogrom to neutralne słowo, nawet w sporcie się używa, a niektórzy to zachowują się tak a tak. I tu można było – nie musiało się, podkreślam, ale można było – dostrzec podtekst: jeśli się tak zachowują, to trudno się dziwić tym od pogromów…
Może to dzielenie włosa na czworo. Ale ten włos jest gruby, nieźle się trzyma przez tyle wieków. I rozumiem nadwrażliwość w tej kwestii.
Sorry, człowiek wzburzony, znów musze zrobić erratę.
Początek przedostatniego akapitu:
Alatego nie boję się powiedzieć, że widzenie w postach Heleny z poprzedniej nocy (00:14, 00:19) podgrzewania i prowokacji, jest częścia powyższej teorii spiskowej. Jest wyrazem złej woli. Dla mnie te posty były ewidentnym dalszym ciągiem itp.
Pomyślałam sobie, że ten kod to ku przestrodze. I zaraz ja, humanistka z wykształcenia (usprawiedliwiam się, choć kiepsko) przypomniałam sobie taką jedną przestrogę z podstawówki, wierszyk chemiczny.
Pamiętaj chemiku młody
nie lej kwasu do wody?
czy
lej zawsze kwas do wody?
Chyba ta przestroga by u mnie nie zadziałała, a jeśli to tylko drogą rachunku prawdopodobieństwa. W sumie 50% to sporo… 🙂
Dobranoc. Jutro sobie sprawdzę, jak z tym kwasem. Tylko proszę się nie śmiać!
Szczypior, zanim się zabierzesz sprawdź, czy na płycie gipsowej (pod panelami) położyłeś piankę. Lepiej, żeby tak.
mietek jest menel, ktoby tam cokolwiek komentowal, ze nie rozumie? przeciez po to jest menel, zeby nie trybil, Piesy tak podlych trunkow nie pija, zwlaszcza z byle kim, staram sie jak moge, ale wyraznie nie doroslem do, wlasnie, czego?
Bobiku, jednak zaluje, ze tak to poszlo, po prostu, jest mi zwyczajnie po menelsku przykro
jadow sie narobilo, slow niepotrzebnych, wredoctwa, w sumie z niczego, jestem pewien, ze przy stole byloby inaczej, chociaz, moze rzeczywiscie jestem wszechpolanski z pala i dopiero Twoj wpis uswiadomil mi moja nikczemnosc? nie wiem, czy wdziecznosc jest na miejscu, ale prosze o akceptacje w ramach dobrego uczynku, mea culpa
Oooo,
Widzę, że pani Haneczka też na podłogach się zna. W przypadku tych paneli z podklejoną warstwą amortyzującą ( taki miękki jakby karton albo gruby papier ) pianka jest niepotrzebna.
Z pianką to ja lubię piwo. Lepiej żeby tak.
Heleno,
20:29
Dokladnie tak jak piszesz (w tym o wychowaniu obywatelskim w szacunku dla innych osob, z ktorymi mozna sie nie zgadzac, mozna ich nawet nie lubic, ale trzeba je traktowac z minimum szacunku). Przykro, ze prawie sama musisz sie bronic, choc radoscia napawaja posty Bobika, KojakaMoguncjusza i Doroty z Sasiedztwa, i przede wszystkim Gospodarza blogu. Radoscia, ze napisali, to co napisali. Smutkiem, ze musieli to napisac…
Pani Dorotecko. Tropociel manipulantow ten cytat zmanipulowal i wyrwal z kontekstu, ktory nie byl rasowy, zwlaszcza ze facet o ktorym pisalam byl, jesli sobie przypominam, bialy 🙂 🙂 :). Pojecia nie mam skad mu ten Hindus do glowy przyszedl. Zwlaszcza, ze Hindusi turbanow nie nosza. Nosza je Sikhowie.
A brzmial – „tepy wzrok spod turbanu”. Zreszta wazniejszy jest kontekst, z ktorego te slowa zostaly wydarte niz kolor skory sprzedawcy. To byl zartobliwy i troche przewrotny na koncu wpis o poszukiwaniu kostek lodu w zachodnim Londynie w czasie straszliwego upalu. Turban sie nosi w sklepie, zeby pot nie splywal na produkty.
Wyobraza sobie Pani mnie robiaca rasistowskie uwagi?
Szczypior, tylko mi nie paniuj, bo zmatronieję. Dom budowaliśmy wszystkimi naszymi ręcami. Też lubię.
Mietek, pół wieku już brukuję i nie żałuję ani jednej kostki.
Małgosiu,
aby rym i rytm się zgadzał, prawidłowa wersja:
Pamiętaj chemiku młody
Wlewaj ZAWSZE kwas do wody
Dla chemików starych i młodych – zawsze aktualne 😉
Nemo, jak zawsze nie zastapiona. Dzięki!
Po raz trzeci i ostatni dobranoc . Gaszę komputer.
Heleno: napisałam, że tego nie pamiętam. Gdyby było tak, jak napisał antek (po nim manipulacji się dotąd nie spodziewałam), byłoby rzeczywiście paskudnie. W świetle podanego teraz kontekstu – przepraszam.
nemo: u mnie w szkole chemik mówił tak:
Jeśli nie chcesz nosić brody,
Wlewaj zawsze kwas do wody.
Ta broda to oczywiście dla zasłonięcia poparzeń 😉
kostka? to nie brzmi za dumnie?
Pani Dorotecko,
do dziewczyn też? 😯
On to mówił tak ogólnie 😉
Heleno, a skąd Ty wiesz, co ja zrobiłam oprócz komentarza na blogu?
Dla dziewczyn była inna wersja:
Nie chcesz stracić swej urody,
to lej zawsze kwas do wody. 🙂
Nic nie wiem, Zabo. Ale mowimy o publicznych wlasnie komentarzach. Bo oczywoscie ze moglas byla powiedziec cos prywatnie, ale mnie od tego nie jest lzej.
Slyszalam, ze moje slowa o sprzataniu „zabrzmialy (dla Ciebie) groznie”.
Ale nie slyszalam, ze groznie zabrzmiala mowa nienawisci.
Wróciłam na równo trzysta komentarzy. Doczytam jutro, a dziś przekazuję Helence, że Magrud dziękuje i serdecznie pozdrawia wzajemnie. Jestem pod wrażeniem M. i rodziny, wspaniali ludzie w adekwatnie estetycznej oprawie. Ja to mam szczęście!
Teresko, witaj.
Napisz mi troche o Magrud. Listem.
A tych trzystu komentarzy nie czytaj. Dobrze Ci radze, nie czytaj. Bo nie zasniesz.
Tomorrow is another day, mowila Scarlett O’H.
U nas burza z piorunami. Czyżby Nemo miała rację i wcoraj był w Szwajcarii ostatni dzień lata?
Wczoraj był ten dzień.
Heleno, zycze Ci spokojnej nocy i zycze nam wszystkim, abysmy przemysleli i na przyszlosc wyciagneli wnioski z dzisiejszej dyskusji.
Pozdrawiam
Mowa nienawiści ZAWSZE brzmi groźnie
WandziuTX, dzieki. Zobacze jak mi pojdzie z tym spaniem 🙂
Nie zrobilam prania. Nie zrobilam prasowania. Nie zapakoowalam walizki. Koty smierdza papierosami, mowi E.
Jutro. Jutro wszystko.
Ja tez tak mysle, Zabo. Dlatego mnie tak przestraszyla.
Ja sie bardzo boje mowy nienawisci. I dlatego musze reagowac. Dobranoc.
Mam nadzieje, ze Twoje konie nie smierdza paierosami.
Tereso,
Dziekuje Ci za mile slowa. Ciesze sie, ze wrocilas, juz czekam na Twoje ciekawe linki i posty.
Heleno,
Mam nadzieje, ze jutro juz bedzie lepszy dzien, przede wszystkim dla Ciebie, ale i dla wszystkich.
Czekam tez na kolejne fascynujace wpisy Gospodarza blogu. Zwykle moge je czytac dopiero o tej porze.
Heleno,
przykro mi to stwierdzić, ale kontekst semantyczny słowa „pogrom” jest znacznie szerszy, niż ten, którego używasz. W taki, czy inny sposób zwrócono już na to na tym blogu uwagę. Przyznam, że i mi się czknęło przy wpisie Pana Lulka. Nie tak znowu dawno w GB nasi rodacy łowiąc ryby w celach konsumpcyjnych byli bardzo zdziwieni reakcją Brytyjczyków, ot pewne różnice. Nie każdy musi czytać Twoimi oczami. Nie każdego interesują tematy związane z Zagładą, ludobójstwem, prześladowaniami itp.
Jest to blog kulinarny. Według szacunków bodajże FAO przyczyną śmierci ca 30mln ludzi rocznie jest głód. Tak 30 000 000.
Sądzę, że pewne sprawy zbyt wąsko interpretujesz.
Serdecznie pozdrawiam
zlewkrwi
Nigdy nie paliłam
Tu akurat, zlewku, byl on jednoznaczny: Miejscowi lubia labedzi, o malo doszlo fo pogromu. A szkoda.
Jaki to moze miec jeszcze znaczenie? KOntekst jest oczywisty. Zwlaszcza kiedy sie mowi o ludziach, ktorzy czesto w ostatnich latach byli ofiarami pogromow. Nie na boiskach, tylko we walsnych domach i dzielnicach.
Pan Lulek napisal to co napisal. Wycofal sie z tego. Mnie to wystarczy, choc odwolanie slow bylo dosc pokretne…
Wpisała się tu Też Dorota – nowa, więc poczekała na akceptację:
Też Dorota pisze:
2008-08-31 o godz. 16:06
Może jestem za mało rozumna, ale dlaczego wyrażacie Państwo pogląd, że p. Dorota I złamała netykietę ? Pytam poważnie, bo sznuję opinie innych, ale tej akurat nie rozumiem. Wydawało mi się, że p. Dorota I. opisała swoje złe zyciowe doświadczenia z innymi ludźmi, co się zdarza. Czy jestem w błędzie ?
Pytanie było poniekąd do mnie, więc ja odpowiadam.
Proszę przeczytać ten post:
dorota l. pisze:
2008-08-31 o godz. 01:10
Skoro my az tak jestesmy zaklamani i nie mamy wspolczucia i pojecia, to dlaczego ci gromieni Zydzi i ich potomkowie tak sie zachowuja jak sie zachowuja w stosunku do Palestynczykow?????????????????
A poza tym to Pani, ktora szanuje z racji wieku i urzedu chyba specjalnie nie nalezala do gromionych tylko korzstala z przywilejow w Sowietach tak dlugo jak Pani bylo na reke i nalezala raczej do gromiacych, korzystala tez ksztalcenia za panstwowe pieniadze, kiedy to miliony ludzi w tym kraju odzywialy sie jedynie zgnilymi kartoflami a w krajach osciennych skazywano ludzi na wiezienia typu Potylice czy Wronki za to, ze nie chcieli przystapic do partii i usilowali prowadzic dzialanosc gospodarcza na swoj wlasny rachunek. Zebym nie uzyla tego niekonwencjonalnego slowa, o ktorym Pani wspominala.
Argunemty ad personam, pozbawione jakichkolwiek realnych podstaw i jakiejkolwiek wiedzy o osobie, którą obrażała. Trafiło akurat na osobę, która z rodzicami spędziła 10 lat w Gułagu.
Komentarza, jak mi sie wydaje, nie trzeba.
Heleno – u Lulka było inaczej. „Na szczęście nie doszło do pogromu. A szkoda”. Tak więc nie jednoznacznie, ale dwuznacznie. Wyjaśnił – sprawa skończona.