Łapy niedźwiedzia i marynowane pstrągi czyli Norwegia

Jak wiecie wkrótce wyjeżdżamy w kolejną ekscytującą podróż, a co przyniesie i co zobaczymy później opiszemy.

Tymczasem wzięły nas wspomnienia z poprzednich wędrówek po świecie smaków. Oto jedna z nich.

Do Norwegii ciągnęła nas perspektywa zjedzenia łap niedźwiedzia, szynki z renifera czy pieczeni z łosia. Zwierzęta te w tym północnoeuropejskim kraju nie są pod ochroną. Wystarczającą barierę natomiast stanowią ceny. Mimo to udało nam się spróbować i renifera, i łosia. Marzenie o łapach niedźwiedzia powoduje, że zapewne jeszcze raz odwiedzimy kraj nad fiordami.

Szynka z renifera wędzona na surowo i nie gotowana jest prawdziwym rarytasem. Podawana w cieniutkich plasterkach zachwyca smakiem, aromatem dymu i kolorem. Mięso rena jest bowiem fioletowe.

Jest sprawą oczywistą, że w kraju morskim oraz obfitującym w czyste rzeki i strumienie podstawowym produktem żywnościowym są ryby. Do czasów zakazu połowów wielorybów ich mięso królowało na stołach. Podobno przypominało ono wołowinę. Dziś najczęstszym daniem rybnym są potrawy ze śledzi, dorszy, łososi i pstrągów. Nasze zdumienie wzbudziły marynowane pstrągi – rakorret. Tłuste i okazałe pstrągi łowione w środku lata, w sierpniu, układane są warstwami w beczkach i przesypywane solą. Tak leżakują co najmniej kwartał. Potem stanowią przysmak Norwegów i zaskoczenie dla ich gości.

Częstym widokiem nad fiordami są dziwne ażurowe szałasy przykryte nieszczelnymi wydawałoby się dachówkami. Z bliska widać, że to nie szałasy lecz rusztowania a pseudodachówki stanowią wieszane rozpłatane, wypatroszone i pozbawione głów dorsze. Po wysuszeniu sztokfisze, bo tak się nazywają suszone dorsze, mogą podróżować w najdalsze zakątki świata lub leżeć w spiżarniach norweskich przez wiele miesięcy. Później nim trafią na stół muszą być długo moczone w wodzie z ługiem z popiołu brzozowego lub w mleku.

Naszym ulubionym przepisem przywiezionym z Norwegii jest gravlaks czyli łosoś marynowany. Receptura jest prosta a rezultat wspaniały. Sporego łososia (wielką przyjemnością jest gdy ryba własnoręcznie złowiona) pozbawiamy łba, przekrawamy na pół i wyciągamy zeń kręgosłup. Teraz podłużne wielkie filety leżące skórą do dołu, posypujemy solą (najlepiej morską), cukrem i pieprzem. Skropić odrobiną soku z cytryny. Na koniec pokrywamy rybę grubą warstwą drobno posiekanego świeżego koperku. Filet należy ściśle zwinąć i owinąć folią spożywczą lub aluminiową. Taki pakunek wkładamy do lodówki na dwie a nawet trzy doby. Po tym czasie należy rybę rozwinąć uważając na duże ilości płynu, które wyleją się z pakunku. Teraz ostrym nożem należy kroić cienkie plastry i delektować się smakiem.

Norwegia jest krajem drogim, zwłaszcza dla cudzoziemców. Można się o tym przekonać zamawiając do dań rybnych wino (są importowane z wielu krajów) lub tutejszy specjał alkoholowy czyli aquavit. Ta wódka nabiera ceny podczas podróży statkami dookoła świata, gdy leżakując w beczkach po hiszpańskim sherry i kołysząc się miarowo na falach, nabiera łagodności mimo znacznej mocy, bursztynowego koloru, smaku, aromatu i właśnie wartości.