Gdzieś w Hiszpanii za górami…
Taak! Już pora zapomnieć o katalońskich smakach. Już za chwilę będziemy nakrywać wielkanocny stół. Tradycyjny polski stół. Oczywiście z barankiem (cukrowym a nie z masła jak to dawniej robiono, dodając barankowi oczy z diamentów), sporą babą lukrowaną, mazurkami, białą kiełbasą, wielką szynką (tym razem będzie też i jamon serrano jako hiszpański akcent) no i głowizną. Wielka misa jaj na twardo (i kolorowych jak tęcza, i brązowych dzięki gotowaniu w łupinkach cebuli) do walk o mistrzostwo w rozbijaniu skorupek. No i parująca waza żuru na kiełbasie.
Ale zanim do tego dojdzie jeszcze krótkie westchnienie do Barcelony. Zwłaszcza, że za oknem śnieg i lodowaty wiatr zniechęca do wyjazdu na wieś, a to tam właśnie ów świąteczny stół stoi i czeka. Wracam więc na moment do ciepłego, słonecznego miasta, którego mieszkańcy potrafią świetnie jeść, pić, bawić się i przyjmować gości z odległych i mroźnych krajów.
Dziś chciałbym opowiedzieć o kilku daniach katalońskich, które zrobiły na mnie silne wrażenie. Tak silne, że z przyjemnością bym je powtórzył. Oto w restauracji La Pineda w małej miejscowości Gava (15 km za Barceloną www.restaurantlapineda.com) gdzie kuszono mnie okoniem morskim z piekarnika, połówką homara pieczonego, merluzą i bażantem – ja wybrałem estofado de rabo de buey czyli ogon wołowy duszony z grzybami. Zawdzięczam ten wybór mojej przewodniczce i opiekunce – dziękuję Pani Krystyno!
Podobne danie jadłem rok temu w Rzymie, tyle tylko, że tamtejsza coda duszona była z pomidorami. Katalońska grzybowa wersja (a niewątpliwie były to dorodne prawdziwki) była znacznie lepsza. A i krowa z Półwyspu Iberyjskiego znacznie lepsza od tej z Półwyspu Apenińskiego. Tu segmenty krowiego (a może i byczego) ogona grubo były pokryte delikatnymi włóknami mięśni. A długie duszenie spowodowało, że mięso rozpływało się w ustach. To raczej prawdziwki wymagały nieco silniejszej pracy szczęk, gdy się je wyłowiło z sosu i rozgryzało.
Na drugim miejscu w rankingu miłych zaskoczeń tamtejszej kuchni były caneloni (rurki makaronowe) faszerowane grzybami. Dawno nie jadłem tak delikatnego makaronu z tak pięknym i aromatycznym farszem. Choć tu reakcję moich kubeczków smakowych niewątpliwie wzmagał musujący, chłodny Freixnet Brut Nature z 2004 roku. Jak łatwo się domyślić było to podczas zwiedzania piwnic i rozlewni cava czyli hiszpańskiego wina musującego. Tuż po rurkach z grzybami, na moim talerzu pojawiły się plastry wołowiny przekładane plasterkami cukinii i bakłażana. Mięso przesiąknięte zapachem warzyw, a delikatne jarzyny smakiem kruchej wołowiny. Do tego dla odmiany czerwone i bardzo wytrawne Segura Viudas Mas d’Aranyo 2003. To było coś!
Nie będę wspominał o tak zwykłych daniach jak omlet z kawałkami dorsza czy pieczone kiełbaski zwane txistorra. Ale trufle…!
Koniec wspomnień. Zwłaszcza, że dopomina się tego honor prawdziwego Polaka. Choć przecież wiecie od dawna, że mieszańca: babcia Greczynka, jeden pradziadek Czech za to drugi hazardzista, a kto tam jeszcze domieszał swojej krwi po drodze to żaden z nas nawet się nie domyśla. Ale Polak to Polak i na Wielkanoc nie będzie wychwalał jakiegoś Hiszpana albo Katalończyka. Nasze najlepsze. W dodatku naprawdę lubię polską kuchnię wielkanocną. Więc życzę Wam wszystkim Drodzy Blogowi Przyjaciele Wesołych, Zdrowych i Smacznych Świąt. No i abyście w tym zdrowiu i przy apetycie dotrwali do naszego jesiennego spotkania! Do życzeń dołącza się Barbara. A właściwie to ja się dołączam do jej życzeń. Całujemy!
Komentarze
Piotrze !
Wielkie dzięki za życzenia a jeszcze większe za to ,że dzięki twojej osobie zmienia się nasze , życie i wiele osób piszących na twoim blogu nie jest tak samotnych jak dawniej. Mówią ,że internet zbliża ludzi ale Ty i to co robisz zbliża najbardziej. Wszystkiego najlepszego dla Ciebie , Basi , twojej córki i wnuków.
http://www.kulikowski.aminus3.com
Marku dzięki za miłe słowa a przede wszystkim za piękne zdjęcia. A „Gotuj się!” jest blogiem NASZYM a nie tylko moim. I zasługi dzielimy równo. Po prostu dobrało się grono przyjaciół o podobnych zainteresowaniach, temperamencie i poczuciu humoru, że o kulturze nie wspomnę. Dlatego nawet wówczas gdy zabładzi tu ktoś agresywny i źle wychowany, to sam ucieka, mimo, że go nie wypędzamy. Sam rozumie, że to miejsce nie dla niego.
Psocić, figlować-to moja praca. I nad ogonem wołowym rozpływać się miałem, co go kuchnia potoczna już nie uważa. o goryczkę oliwnego majonezu dopytać … I
A tu po kanellach i wołowinie już baranki cukrowe, i życzenia i buziaki lecą od Państwa Autorstwa. I Miś w galerii Kierkegaardową „Bojaźnią i drżeniem” do spraw wyższych popycha…
Może później.
Dzisiaj Wielki Piatek. Swieto u Ewangielików. W telewizji bedzie transmisja stosownej mszy z niedalekiego kosciola w naszej Poludniowej Burgenlandii.
Wczoraj konsultowalem z dwoma mlodymi ludzmi, jeden swiezo upieczony policjant a drugi ochotniczy strazak pozarny, swiateczna akcje pod tytulem:
„Lepiej grzesz z sasiadka jak na autostradzie”. Jesli bedzie takie spoleczne zapotrzebowanie, to moge po swietach sprawozdac zalozenia i przebieg akcji. Za skutki moich konsultacji chwilowo trudno reczyc.
Jak na razie, Gospodarzostwu i wszystkim wspólblogowiczom przesylam serdeczne zyczenia zdrowych, pogodnych i wesolach Swiat Wielkiej Nocy.
Pan Lulek
Dzisiaj milczą dzwony, Wielki Piątek, a ja biję jednak w dzwon – na chwałe Basi, Piotra i wszystkich naszych Przyjaciół. Wiadomo – jesteśmy potęgą i jeszcze ciut niemnożko, a i ONZ będzie musiał się z nami liczyć. Życzenia świąteczne to ja złożę jutro późnym wieczorem (żeby nie straciły świeżości).
Teraz dopiję kawę i zabieram się do roboty. Po zakupy już byłam i m.in.przyniosłam młode (?) ziemniaki rodem gdzieś pewnie z płn Afryki albo Izraela. Obiad wielkopiątkowy będzie więc najprostszy z możliwych – ziemniaki z koperkiem, masło i sól (szkoda, że nie mam oleju lnianego, nieoczyszczanego) i jogurt naturalny.
Nie mowcie mi o jedzeniu. Ja od wczoraj ciezko chora po zatruciu sie gotowa salatka z polskiego sklepu ( co mi do lba strzelilo?) . Osczedze Wam opisow jak wygladala moja noc…
Kolo poludnia przychodza z firmy instalowac mi wewnetrzne okiennice (takie z regulacja swiatla) – plantation shutters w salonie. Strzelilam sobie na 25-lecie mojej pozyczki hipotecznej.
Jesli do wieczora nie umre po tej cholernej salatce, to jeszcze Wam zloze zyczenia. Ide na herbate mietowa z imborem.
Auuuuuu.
Ja również wszystkim a w szczególności P. Piotrowi i jego najbliższym ,życzę zdrowych, smacznych i pełnych niezapomnianych wrażeń Świąt Wielkiej Nocy, no i żeby po świętach ból brzucha nie dokuczał -tudzież innych części ciała 🙂
Do niedawna nawet nie wiedziałam,że w internecie jest tak wyjątkowy zakątek
Idę gotować jaja na pisanki. Wesołego Alleluja!
Wiem,że na tak radosne zyczenia jeszcze za wcześnie ale lepiej za wcześnie niż w ogóle. Do wtorku!
Wesołych Świąt Wielkiej Nocy Gospodarzowi wraz z Bliskimi i wszystkim Bywalcom Zakątka Dobrego Smaku życzę
Heleno,
chyba lepiej pić tylko przegotowaną wodę, bez żadnych dodatków żeby nie ociążać dodatkowo żołądka. Szkoda, że Pyry na razie nie ma. Ona z pewnością umiałaby dobrze doradzić.
Co za pomór jakiś, ty biedna tutaj, a Bobik chory u Pani Doroty 🙁
Podniośle i serdecznie już było, więc wracam do ogonów. A temat to nie byle jaki i jedzenie doskonałe. Grochówka na peklowanych ogonach wieprzowych (mogą być i nie peklowane, wtedy nasolone dobę wcześniej), kawał ogona (ok 30 dkg) dołożony do wołowiny rosołowej, najlepsza chyba potrawa angielska (prócz łososia z rusztu) czyli zupa ogonowa, nieco podobna potrawa węgierska tyle , że z fasolą i duża ilością papryki, wreszcie ogony duszone w różnych odmianach. Pamiętam, że mój Ojciec lubił, kiedy Mama ugotowane dobrze ogony wołowe dzieliła na zgrabne porcje, a potem zapiekała w ostrym sosie chrzanowym, podobnie jak ozory. Konia z rzędem temu, kto wie gdzie się te delikatesy podziały – ozory jeszcze czasem bywają w cenach astronomicznych, ogonów nie widziałam juz lata. Może teraz krowy ogonów nie mają?
Pyra żołądkowo doradza : 50tkę mocnego alkoholu wymieszać z dużą szczyptą czarnego, mielonego pieprzu( ok ćwierć łyżeczki) i popić herbatą miętową. Normalnej herbaty pić nie radzę – teina ścina białko i może spowodować torsje.
Inną odmianą tej terapii jest 30 kropli miętowych w kilku łyżkach ciepłej wody (robi się mleczny, silny roztwór), popić letnią wodą. A najlepiej nie kupować w sklepach sałatek – zimne ziemniaki zawsze są ciężkostrawne, a wiadomo ile dni temu gotowane były te, do sałatki?
Na moje obolalosci grochowka i to jeszcze na swinskim ogonie? Pliiiiiz. To sie nazywa dolozyc obelge do zniewagi.
Wlasnie odebralam telefon z firmy, ze nie przyjada z okiennicami, bo kierowca zwichnal noge. Ale beda bladym switem w poniedzialek wielkanocny. Allah akbar, to sa muzulmanie!
Wiec ide dalej cierpiec meki.
Helenko, jeśli może to pomóc to się cieszę.
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/Wiosenne_zyczenia/photo#5180127621766055570
Znalazłem toto w torbie, do której dziś wrzucałem surfowe klamoty na jutrzejszą wyprawę. Jeśli nie, to skoro wytrzymało od stycznia do dzisiaj, to i z pewnością wytrzyma do września.
Abstynent niepraktykujący
Piotrowi z Sąsiedztwa z rodziną i Wam wszystkim, kochani blogowicze, przesyłam życzenia z Krakowa, a raczej z Zakrzówka:
http://picasaweb.google.pl/PaniDorotecka/KrakW2008/photo#5180129844668210930
Helenie wyrazy współczucia serdeczne.
Mam prośbę do fachowców od ciast – moja wnuczka chce piec babkę. Czy możecie podać jakiś łatwy przepis na malutką babkę?
Zyczenia świąteczne zostawiam na jutro.
Kartka świąteczna z Polski:
Koszyczek śliczny, kolorowe jajeczka i napis EASTER’S HERE !!!
Coraz bardziej ten polski podobny do angielskiego, albo mi się zdaje? 😯
Haneczko, jakiej wody, jakiej wody! To ma byc wódka z pieprzem! Heleno, a na sałatkę to trzeba było do mnie wpaść, a nie gdzieś po jakichś sklepach kupować. Masz nauczkę.
Tymczasem u mnie -5C. Dzisiaj tu wielkie święto, a mnie czeka sprzątanie, wieczorem podejmowanie przejezdnych gości, a jutro smarkate oraz surfiarz. W poniedziałek tutaj nie ma święta, zwyczajny dzień. No i nie ma dyngusa, chyba sama się pochlapię chanelem „Chance”, albo tą „Provocative Woman”. Przypomniały mi się niedawno wspominane ruskie „duchi” we flakonach na kształt winogron…
Ogony to u nas bywają, ale jagnięciny bym nie rozpoznała, choćby mi ją ktoś na kolanach położył. Tego delikatesu w moim fyrtlu nie ma. Ozory lubię.
Ty to masz dobrze, Pyro. Moja mama miała wiele zalet, ale kuchni nie lubiła i nie czuła. Gotowała babcia, która broniła swojego królestwa jak niepodległości. Ja do kuchni wstępu prawie nie miałam. Jestem jedynaczką, trzęśli się nade mną niemożliwie, jedyny obowiązek jaki miałam to szkoła. Moja mama nie mogła się potem nadziwić, jakim cudem wiem z której strony trzyma się szczotkę i potrafię ugotować coś poza wodą na herbatę . Jak ja zazdroszczę wiedzy nabytej dzięki przodkom!
P.S. To Arkadiusa nawet lepsze, niz wódka z pieprzem 😉
Arku, ale to nie jest prawdziwy absynt, taki z obrazkow francuskich impresjonistow. Prawdziwy absynt byl ponoc z piolunem i jest od lat zakazany. To jest jakas podroba prawdziwego.
Nie, nie, nie. TYmczasem wedle recepty Siostry Wong, naszej bylej genialnej glownej pielegniarki z Pracy: Mieta i imbir zalane wrzatkiem, odczekac az wystygnie, pic powoli. Siostra Wong byla znakomitym znawca wszystkich tradycyjnych chinskich low tech remediow na kazda okolicznosc. I wszystko swietnie dzialalo. Mieta i imbir! Hoj!
Ide byc dalej bardzo dzielna.
Alicjo,
w kwestii lekarstw jestem minimalistką, dlatego wzywałam Pyrę jako niewątpliwie wiedzącą co trzeba. Helena już pokutuje, sklepowe sałatki będzie omijała szerokim łukiem.
My tu mamy dyngus od paru dni, pola toną w wodzie. Rano widziałam utytłane sarny, biedactwa.
Heleno,
słowo harcerza, że absynt można litrami zakupować w Czechach, sama zakupiłam, a nawet bruderszafta ze Sławkiem piłam owym zacnym trunkiem , wielce procentowym (chyba z 70% to-to miało?!). Uczesntnicy I Zjazdu w Kórniku świadkami, żadna podróba, oczywiście, że na piołunie. Arkadiusz kiedyś mi zaprezentował takie piękne zdjęcie ze sklepu, gdzie tylko absynt sprzedają. Zabronione to może na dworze królowej brytyjskiej, ale nie w Czechach!
Pyro,
powiedz coś, chyba masz tam jeszcze ten czerwony zajzajer – podróbka to?!
No i co tu pijemy, hę?! Zajzajer! A turkusowy pilismy u Tereski. I pisałam niedawno, ze u nas ten zajzajer kosztuje 80$ za butelkę, a w Pradze zapłaciłam 220 koron czy jakos tak. Mówię Wam, zabronione chyba na Wyspach Brytyjskich 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/img_2442.jpg
Z okazji nadejścia długo oczekiwanej wiosny życzę wszystkim by korzystali w pełni z jej uroków. Dbajcie o sobie, dajcie sobie czas na odpoczynek i nie zapominajcie o przyjemnościach życia, również erotycznego.
Załącznik:
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/Wiosenne_zyczenia/photo#5180127591701284482
arkadius & marylka
Ten dla Helenki jest z Hiszpanii, co nie trudno się domyśleć.
Moc jest porażająca. Ale spoko, tu są fachowcy i na wszystko znajdą rade. A jak nie to popatrzymy w instrukcje obsługi.
Alicjo absynt z Pragi to tu:
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/Arkadius/photo#5129671023211944962
ide konczyc pakowanie
Wesołych świąt i wiatrów przynajmniej 30km/godz.
U nas lód, surfiarz nie zaszaleje.
Dla Alsy:
Baba puchowa
Wypieki i desery czwartek, 13 marca 2008
50 dag mąki, szklanka śmietanki 12%, 8 dag drożdży, 3 łyżki mleka, niepełna szklanka cukru, pół kostki tłustego masła, 8 żółtek, spora szczypta soli, 2 garście rodzynek, kawałek laski wanilii, łyżka masła do wysmarowania formy
1. Wsypać połowę mąki do miski.
2. Zagotować śmietankę i wrzącą zaparzyć wsypaną do miski mąkę, energicznie mieszając.
3. Żółtka utrzeć na puszystą masę z cukrem.
3. Drożdże rozetrzeć z ciepłym mlekiem i łyżeczką cukru na jednorodną masę.
4. Zaparzoną a następnie ostudzoną mąkę połączyć z drożdżami, żółtkami, pozostałą mąką, solą i wyrabiać przez co najmniej 15 minut.
5. Umyć i osuszyć rodzynki.
6. Rozpuścić masło i dodać wraz z rodzynkami i posiekaną jak najdrobniej wanilią do ciasta. Wyrabiać aż cały tłuszcz zostanie wchłonięty. Odstawić do wyrośnięcia.
7. Wyrośnięte ciasto przełożyć do wysmarowanych sowicie masłem form babowych i kiedy znów wyrośnie wstawić do nagrzanego do temperatury 190 st C piekarnika. Piec ponad 30 minut, wyjąć z piekarnika w momencie, kiedy patyczek wkłuty do ciasta będzie suchy.
Baby puchowe to naprawdę delikatne ciasta, ostrożnie należy je wkładać i wyjmować z piekarnika, aby nie opadły.
Zmotywowany ogonowo udalem sie do sklepu gdzie mozna zamawiac dowolne miesa. Dziala to w ten sposób, ze u pani która obsluguje stoisko wyspecjalizowanej firmy, nazwy której z wiadomych wzgledów nie wymieniam, zamawia sie dowolne mieso. Pani telefonuje do centrali, oni podaja termin dostawy i cene za kilogram. Odbiera sie na telefon. Na ogól punktualnie jak wiosna u nemo. Czyli jak w szwajcarskim zegarku.
Tym razem z okazje Wielkiej Nocy postanowilem zamówic ogon zajeczy z zamiana na króliczy. Pani nawet nie mrugnela okiem, schwycila za telefon i z dziwna mina poprosila o powtórzenie zamówiena. Odpowiedz centrali byla nastepujaca. „Chwilowo nie prowadzimy”. Prywatnie, pani popatrzyla mi gleboko w oczy i powiedziala, ze w zyciu to ona poznala rózne ogony ale zajeczy albo z króliczy nie jest jej znany. Splonila sie przy tym po czubki wlosów.
Niedoswiadczona jakas i tyle.
Pan Lulek
… to chyba nienajlepszy „prosty” przepis na babę świateczną dla początkującej wnusi 😉
Ogon wołowy po mojemu
Że też ja nie mam apahatu! Mam natomiast garnek pseudożeliwny, tego typu co tu
http://www.allegro.pl/item325459857_garnek_berghoff_28_cm_srednicy_7_7_l_gwar_12_mies.html
i co można go do piekahnika na 170 st.C. W śhodku jest teflon, więc gdy widze Kiehownictwo, jak blaszaną dzidą phubuje upolować, to wołam – No, Masza… 🙁 Po teflonie?!
-Sam jesteś poteflon – mhuczy i wydłubuje sobie np. skrzydełko od świniaka.
Ogony dzieli się na pohcje i moczy w winie z hóżnymi takimi tymi…
Smaży się go ostho w tym garze na smalcu. Ostho, żeby sie nie gotował/dusił tylko tak naphawdę smażył. Znaczy to, że tzreba w kilku pohcjach go tak smażyć.
Odkładam, a do gara cebula (dużo), poh (spoho) i czosnek (tysz nie mało) obhacane dhewnianą łyżką. Po mojemu ten ogon dlatego, że ja tu tehaz walę dhobno posiekane łodygi piethuszki i kophu, co je tak przebiegle podczas letniej obfitości zamhoziłem, sphyciulka, he, he! Walę je do gaha, a jak się c.p. i c. już zeszkliły i gdy wszystko juz przyblakło, to
podlewam mocnym hosołem i zgotowuję, a jak ubędzie i znów zaczyna sie jakby smażyć, to
sypię i podskwiehczam słodką pahykę, po czym
wrzucam wędzony boczek (fohmat kahty khedytowej), te ogony i wlewam, to co z nich wyciekło (ten taki bohdowy smaczek wołowy) i po chwili lub kilku
to wino, co się ogonki dwa dni moczyły. Jak sie zagotuje,
podpieprzam, podsalam, jeszcze słodko podpaphyczam i podpomidorzam i przestawiam do piekarnika, gdzie stoi, aż mi się znudzi. Wtedy
wyjmuję i… czysta sodomia! – z puszki sypię zielonego bądjuela. Mieszam i jeszcze na chwilę do pieca.
Patent jest mój, bo ani to węgierskie, ani francuskie, choc z tej drugiej kuchni pochodzi inspiracja i której w tekściku chciałem hołd oddac przez superatę głoski „ha” . Nie mam tej takiej fajansiarskiej michy do kasulety, ale jak kedyś napadnę na francję to i kasulety i bujabezy i ljońskich flaków i alzackiej kapusty i delfińskich kartofli i… Odpuśc mi Panie, jesli jakąś ikonę franckuchni pominąłem.
Alicju. Gdybym ja miał elektryczny aparat i Twoja umiejętność kręcenia sie po własnej stronie, to byłyby prawdziwe reportaże. bo taki stepbajstep to strasznie fajnie oglądającym sie przedstawia. Naprawdę, Panie Piotrze 😉
Dziękuję, Gospodarzu, za przepis, ale prosty to on nie jest. Prosty to był ten na mazurek kajmakowy i taki mazurek zrobiłyśmy wczoraj.
Choc na zewnatrz mroz jest cieplo w naszych domach od naszych wszystkich dobrych zyczen.
I ja sie do nich dolaczam.
Kupilam ser organiczny i szykuje robic siernik tradycyjny.
Jesli ktos ma po reka latwy i szybki przepis bede wdzieczna.
a
Pan Lulek,
No Pan wie…ja puscilam tez buraka…
Pan sobie poszedl tak do sklepu i obcesowo zadawac pytania typu ogonowego????
Jeszcze raz buziaki dla wszystkich!
Tuska
Panie Piotrze, pytanie.
Ja już tu wielokroć odżegnywałem się odf majonezów, a jesli to tylko własny do tatarskiego i z oliwy. Mnie się zdawało zawsze, że ta goryczka to od triady kaparów, oliwek i ogórca. Kiedy widzi Pan tę goryczkę – od zaraz, czy po czasie?
Izyku, wykonam plagiat, z wersja s, zamiast r, sprawdzilem, niezle dziala, musze upolowac ogon
Izyk, u mnie bylo od zaraz, takie jakies gorzkne, tera tylko slonecznik i jest w porzo
Wpadłam, żeby Gospodarzowi i Bywalcom kuchennego salonu
złożyć życzenia świąteczne:
http://picasaweb.google.com/maria.tajchman/OwczarkowaBuda/photo#5179214729587270674
i pozdrowić serdecznie.
Buziaki dla Wszystkich!!! 😀
Nie zdanżam z tym s/r…
Reszta (wzmainka) na priv… 🙁
Ledwie ruszyl sie temat ogonowy a tu Tuska od razu zameldowala sie i na dokladke puscila buraka. Jak przylecialy bociany i o nich az huczy, to i czas na ogony. Tyle, ze nie wiem czy ja dobrze zamawialem. Moze trzeba bylo zamówic taki byczy prosto od torreadora. Albo konski prosto ze Szwecji.
U nas rosnie moda na konie. Na podwórku kolo smietnika spotkalismy sie w gronie sasiedzkim a jedna pani oswiadczyla, ze rozpoczyna nauke jazdy konnej. Sasiad od razu poprawil, ze chyby rodeo. Na oko to dla tej pani bardziej pasowalby slon. Nic nie powiedzialem na ten temat, tym bardziej, ze malzonek tej pani ma na imie Hanibal.
Calkiem jak ten co poprzez Alpy próbowal przeprawic sie sloniami do Rzymu i poslizgnal sie przejezdzajac kolo nemo.
Troche zimniej ale nastroje wesole i swiateczne a w piekarniku pasztet z suszonymi gruszkami.
Pan Lulek
Panie Lulku, może być taki ogon od torreadora?
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/Torreador/photo#5180181935922480818
A swoją droga Panie Lulku, proszę o małe wyjaśnienie. Właśnie zabuchowałem via net KAseratti. Niestety mają do dyspozycji jedynie z manualną galop kistą. Pan Lulek jako dumny posiadacz takiegoż wehikułu możesz mi wyjaśnić jak się toto manualnie obsługuje. Wołałbym uniknąć tym razem zgrzytu zębów. Gdzie jest pierwszy drugi … gang
jeszcze nie zgrzytający cudzymi zebami
Pyro,
bardzo się cieszę, że obie poczty tak sprawnie zadziałały i przesyłka wysłana w poniedziałek w Bernie już w czwartek dotarła do Poznania. Zaiste imponujące osiągnięcie.
U nas zimno i deszczowo-śnieżnie, chyba jak w całej Europie, a może i dalej.
Nemo,
cieszę się, że tarta z suszonymi pomidorami okazała się smaczna.
Natomiast a propos Antkowych opisów olejów i octów chciałam powiedzieć, że dawno temu zrobiłam ocet malinowy wg przepisu Heleny i jest pyszny. Można pić łyżkami.
Przyznaje sie bez bicia – nie doczytalam wszystkiego. Wpadlam tylko na chwilke by przeslac Wam serdecznosci swiateczne jakie umknely gdzies we wczorajszych wpisach – serdeczne zyczenia Swiat Wesolych i slonecznych, kraszanek kolorowych, palemek zielonych i oczywiscie wielu wspanialych kulinarnych arcydziel na swiatecznych stolach.
http://picasaweb.google.pl/okotazaglossus/WielkanocneZyczenia/photo#5180188654532854770
Pozdrawiam Swiatecznie
Echidna
arkadius !
To jest wlasnie to. Skok prosto na ogon. Podobno wprawni skacze z szabla w reku przy dzwiekach muzyki Arama Chaczaturiana pod tytulem „Taniec z szablami”. W locie obcinaja ogon tak wprawnie, ze zainteresowany nie orientuje sie jaka poniósl strate. Tym bardziej, ze nalezy odciac zawartosc pozostawiajac nienaruszona skóre i owlosienie. Sztuka ta udaje sie tylko wybranym pochodzacym z rodziny Sancho Pansa.
Co zas tyczy sie samochodu, to wszyscy widzieli, ze ja jestem posiadaczem Nazareti. Egzemplarz Nr 2. Pisalem kiedys na ten temat i nie chce sie powtarzac, zeby nie pomylic faktów. Fakty zgodnie z teoria wzglednosci ulegaja i tak stalym zmianom w czasie i przestrzeni.
O takich prymitywach jak Maseratti, ze nie wspomne o Ferrari czy innych temu podobnych nie wspominam i nawet nie wiem czy potrafilbym sie z nimi obejsc. Jako prawdziwy obywatel Ziemi matki potrafie sie bez nich obywac.
Jezeli zas chodzi o kolor to albo super sexy czyli czerwona latarnia albo wegierski czyli bialy, w kolorze konia na jakim wjechal kiedys wódz wegierskich plemion do ichnej ziemi obiecanej. Mój samochodzik, na wszelki wypadek, dla niepoznaki, ma kolor Oceanu Spokojnego.
Prawdziwa skrzynka przekladniowa nie powinna miec synchronizatorów wtedy jest pelna gwarancja zgrzytania zebami. Tymi od odpowiednich kólek. Walki nie zgrzytaja.
Fabryke Przekladni Samochodowych w Tczewie przejal potem nie mój szwagier a dalej kupil Sobieslaw Zasada. Jak jest teraz nie wiem. Dawno tam nie bylem.
Pan Lulek
Dzień dobry . Nie bardzo mam czas ,żeby wszystko czytać. Ze spokojem zrobię to wieczorem. Pan Lulek pisze ,że u Ewangelików dziś jest Wielki Piątek . W Kościele Rzymsko Katolickim tez. Dzień refleksji i zadumania. Wiem że Kościół prawosławny obchodzi święto Paschy *czyli Wielkanoc za blisko miesiąc. To jeszcze raz będziemy mieć okazję do składania
życzeń. Na razie wszystkich serdecznie pozdrawiam a życzenia będę składać
później , bo chcę mieć pretekst do pisania
Kartka z Aussielandu dla wszystkich: http://alicja.homelinux.com/news/kartka.jpg
… widzę, że łajza minelli z Echidną 🙂
Gorycz majonezu po użyciu oliwy jest natychmiastowa. Nawet czuje to w zapachu.
A przepis na babke jest najprostszy jaki znam. Wnusiom trzeba zawieszać poprzeczkę nad głową a nie pod stopami. Da sobie radę. Zwłaszcza z babcią.
Majonez mamy już rozpracowany. Wystarczy zapamiętać SLONECZNIK.
Bardzo lekutko, ale złośliwie, odczuwam satysfakcję, że Wam biało! Zazdrościliście mi zimy, to macie!
Tymczasem u nas słońce i nadal -5C na termometrze. Pan J mimo wszystko wyciągnął rower z piwnicy, teraz popluwa na niego i czyści (przytomnie schowałam kaszmiry), a za chwilę uda się na wycieczkę „do pracy”, czyli w dwie strony 30km.
Mówiłam Wam, że w tym domu normalnych ludzi nie ma. Niechże już jedzie, bo czas zacząć sprzątanie!!!
Arkadiuszu, w adidasach zadna kista nie straszna, patrz latajacy ujarzmiacz rogacizny
**___**
_**___**_________****
_**___**_______**___****
_**__**_______*___**___**
__**__*______*__**__***__**
___**__*____*__**_____**__*
____**_**__**_**________**
____**___**__**
___*___________*
__*______________*
_*___ 🙂 ____ 😉 ___*
_*_______@_______*
_*_______________*
___*_____W_____*
_____**_____**
_______*****_______
… zaraz się zjawię, … jeszcze trochę cierpliwości.
Pani Barbarze, Panu Piotrowi oraz wszystkim Blogowiczom składamy życzenia Radosnych Świąt Wielkiej Nocy!
Maria i Konrad
a u mnie taka wiosenka:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/Wiosenka/photo#5180205364789333778
KoJaku, ladnies ustukal,
Puchala, no nie moglas mi zrobic wiekszej przyjemnosci, niz ta wzmianka o occie malinowym! Sama zeszlego lata przegapilam sezon i nie zrobilam, przejeta ponad miare swoja prawa piersia, ale moze zrobie w najblizszym czasie z morozonek. Bo to nie ma znaczenia.
A teraz lece do takiego jednego wspanialego polskiego sklepu (nie! nie jest to Pan Bronek!), gdze nie sprzedaja przeterminowanych salatek zaprawianych salmonella shigalla , tylko wszystko jest swieze i luksusowe.
Jest mi juz lepiej, spiesze doniesc.
Pierwszy raz czytam o tym podobno, Panie Lulku. Jeśli będzie Pan Lulek kiedyś w Sevilli i mały starszy mężczyzna, od którego czuć sznapsem i papierosami, zaproponuje Panu Lulkowi bilet na corridę za 40Euro to proszę z tej okazji skorzystać. Za taka cenę można siedzieć już w niezłej odległości od głównych protagonistów znajdujących się na arenie. Wydaje mi się, ze to, co na niej dokonuje się jest sztuką. Nie rzezią czy bestialskim obrzynaniem ogonów.
Prezydent corridy czuwa nad każdą walką. To on, prezydent, decyduje po walce czy torreador może być nagrodzony odciętym ogonem od pokonanego byka. To jest wielki zaszczyt dla torreadora, jeśli takim ogonem zostanie nagrodzony.
Ale co ja tu będę klepał. Latem wybieram się ponownie. Masz Pan ochotę Panie Lulku > pojedziemy razem.
wielbiciel corridy
dobry gryps od KoJaka
Helenko, to ja sie czesze
Poniżej w /mp3 znajdziecie muzyczną pocztówkę od Echidny, tylko każdy, kto chce posłuchać, musi sobie to ściągnąć.
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/mp3/
Sławek,
Nie zazdroszczę. Ponurasto. To już wolę mój śnieg, słońce i niechby nawet mróz.
Kojaku,
ten zając ma zeza 😉
Chłop wykopany z domu, to ja za ściery i mietły…
A ja powoli kończę siedzenie w pracy. Wyłącznie siedzenie. Już wolę młyn w sezonie, wtedy wiem, że jestem po coś. Teraz muszę tylko być. Jeszcze jutro odsiedzę swoje i powoli zacznę świętować.
Niech Wam się miło sprząta i pichci. O matko, słońce się pokazało!
Pascha (ucierana ręcznie) w lodówce, sałatka w 3/4 pokrojona (właśnie przerwa), dekoracje kwiatowe na swoich miejscach, Pyra dekoracyjnie wyświniona (Mama, jak Ty to robisz, że się zawsze tak wysmarujesz?) jajka pięknie brązowe, baranek maślany też w lodówce, na poczcie wp komunikat, że list do Iżykówki nie może być dostarczony. Słowo honoru nie wysyłałam listu. Co prawda Dziecku wydałam polecenie, żeby jakieś życzenia pchnęła „pa wsiech” aleć ona twierdzi, że jeszcze tego nie zrobiła. Jutro tylko kupić chleb, upiec babę drożdżową i udekorować ją i załatwić mięsiwa. Potem przekupić córkę sąsiadki, żeby mi jajka do święcenia zabrała i będę mogła poczynić ablucje osoby własnej ( zauważyliście, że b.min.Ziobro niejaki i co ważniejsi prominenci tamtej strony nigdy nie mówią „ja”, „mnie” zawsze „moja osoba” ki diabeł? Gdyby tak nie mówili, to moglibyśmy mieć wątpliwości, czy są to „osoby”?)
Alicjo, podaj numer telefonu do siostry /to tyczy się mp3 poniżej Echidny/. Też mam pytanie konsumpcyjne kulinarne. Co z tego wyjdzie z pewnością nadawać będzie się do obecnego klimatu.
Pisałem nie tak dawno, że okres postu czas zdradliwy dla łakomczuchów. Bywały czasy, w których umierano w poście z obżarstwa. No ale cóż ludzie czytają le przestrogi puszczają mimo uszu. Gorzej gdy dotyczy to i autorów.
Wprawdzie jeszcze żyję ale jestem przejedzony jak nigdy. I to dzis w Wielki Piatek. A winna jest temu oczywiście Basia. Późnym popołudniem wróciliśmy z Bródna i Powązek gdzie są nasze rodzinne groby (jeden liczy prawie sto lat, a drugi już 200), na których zapalilismy świeczki i położyliśmy kwiaty, myśląc ciepło o Babci Eufrozynie, obu Mamach i Ojcach. Po powrocie do domu ugotowaliśmy kartofle w mundurkach i wyciągnęliśmy ze spiżarni cztery śledziowe dania. Były to śledzie w śmietanie wymieszanej z majonezem oraz z jabłkami, cebulą i przyprawami; śledzie w winie gotowanym z imbirem, porem, pieprzem oraz zielem angielskim, oliwą; śledzie z cebulą, suszonymi pomidorami, cytryną i oliwą; i – najlepsze – śledzie pod kołderką z cebuli, jabłka, gotowanych buraków, posiekanych i ugotowanych młodych kartofelków, w sosie z majonezu i śmietany, pod siekanym jajkiem na twardo.
Do tego powinna być wódeczka dobrze zamrożona ale Basia czystej ani, ani. Poświęciłem się więc i wyciągnąłem _ wybaczcie mi Włosi z Górnej Adygi – butelkę bardzo zimnego Pinot Grigio Valdadige z Santa Margherita. I…poooszło… Naprawdę jedno do drugiego pasowało. Ale z ilością to przesadziliśmy. Teraz będziemy poscić do soboty po południu. Gdy juz będzie po święceniu to (być może) odzyskamy apetyt.
Jeśli nie, to dotrwamy do niedzielnego rodzinnego śniadania.
Nie wiem, czy się przyznać do czystej zawiści? A co tam, przyznam się. Zazdroszczę Wam tych śledzi. U mnie śledzia ani, ani. Za czorta nie chce mi się robić na 1 osobę, nawet jeżeli robię tylko dla siebie, to zwykle jeden rodzaj – albo w oliwie z cebulką, ogórkiem, kawalątkami ostrej papryczki, albo w śmietanie z przynależnościami. Z dalekiego dzieciństwa pamiętam śledzie wielkopiątkowe u Babki Walerii : wielkie, opiekane na brunatno i spoczywające w słojach – jedne z zalewie octowej, drugie w oleju z cebulą.
Wyjaśniam:
Zajączek przykicał z białostoczczyzny (prawa autorskie Ania K., koleżanka z ogólniaka), przez Sopot oraz przez Moguncję do Warszawy. Ot taki obieżyświat 🙂
Ja tylko trochę podretuszowałem, ponieważ podróż bardzo go zmęczyła.
… skończyłam roboter, napisałam do Was spory emilek, a pan J. miał się dopisać z życzeniami i oświadczeniem osobistym, ze ja robie najlepszą sałatkę jarzynową (Heleno! słuchaj!) na świecie. Wyszło jak zwykle, wykasował wpis, zamiast wysłać.
Arkadiusu,
czyjej siostry nr. tel?
O moj dusiu,bede sie w ogniach piekielnych smazyc 😉 Nie dosc,ze zjadlam kope kopytek z karkowka w sosie wlasnym,to jeszcze popilam Heinekenem!!!
Chyba sie oddale,ale zanim to zrobie,skladam najserdeczniejsze zyczenia swiateczne Gospodarzowi i Gospodyni, a takze wszystkim milosnikom kuchni-Smacznego Jajka!!!
Ps. A z Echindy prawdziwa diwa operowa!!! 😉
Pozdrawiam-Ana
Siostry od tej mp trójki Alicjo:
czy mozna pasteryzowac rybe.mp3
i tej Alicjo:
? salatka z cukinii[1]..mp3
Pyro,
jak wychowałaś potomstwo, że śledzi nie lubią?! Moje żreją i bez rolmopsów i po żydowsku święta się nie liczą.
W razie draki jestem Twoja najlepszą koleżanką, bo i śledzie w każdej postaci, i golonkę.
Poczytaliście wpis Piotra?! Przecież to rozpusta, a nie Wielki Piątek!!! No wiecie, co…
Jerzor *wypiekł* w polskim sklepie słodkie. Dwie baby świateczne marmurkowe, czy jak to się nazywa, z tym, że jedna oblana czekoladą, a druga tylko cukrem pudrem posypana. Oraz strudel orzechowy. Ja niesłodka, ale spróbowałam kapeczkę każdego. Bardzo dobre, świeżutkie, nawet ja przyznaję. Teraz będę obdzwaniać rodzinę w Polsce.
P.S. Te baby i strudel , skoro już było cenowo, kosztowały 30$.
Ana – w jakim piekle? Przecież mieszkasz w protestanckim kraju, a więc dzisiaj masz święto. A zresztą post – czytałaś ostatni wpis Piotra? Tak pościć to potem biegać trzeba, żeby te kalorie spalić. No i zauważ, że ja zazdrosna o ten Piotrowy post jestem.
Alicjo – Twoja sałatka może być najlepsza po tamtej stronie kałuży. Nam też wychodzi i Alsie i innym paniom, a i Pyry jadalna wyszła nad podziw. Musisz się sławą podzielić.
Melduję posłusznie, że:
1. Też się tu śledzia takie spod kołdry pożarło i nie masz wyżerki nad te posty 🙂
2. Bigosem już czuć, że ho-ho, bo to juz 3-ci dzień, jutro tylko ostatnie szlify jakimś małym flexem i do zimnicy.
3. Madame. Stara poczta iżyczna już nie działa, a nowa iżyczna jeszcze. Przeto tu se, przy wszystkich, buziaki jutro podamy.
4. Smakosz wędrowny dotarł i to chyba najmilszy prezent pod tę zwariowaną wielkanocną choinkę. Panie Gospodarzu – tu jest co poczytać!!! 🙂 A i to powiem, że miłe, że widzę, że wina chilijskie („bycze ucho” czy jak to tłumaczyć?), że owszem, Proszę Pana, że się tu pija, a co? I jeszcze tu Panu stanę, Proszę Pana, okoniem (a gdzie Okoń?!), że Kierownictwo orzekło, że do brukselki pasowne takie, ale o jagnięcinie i kózce – nic nie powiedziała. Musze dopytać
Jeszcze raz dziękuję i idę czytać, a Państwu dobranoc i do jutra 😉
Bez odbioru
Arkadiusu,
chyba naprawiłam te pozostałe mp3.
Ostrzegam, porady kulinarne siostry zakonnej z *tego* radia, obśmiać się można 🙂
Pyro, tez mialem klopot Izycki, pierwsze wyplulo, olé drugiego nie coflo, trfam w nadzeji
Szanowny Panie Gospodarzu,
w moim piekarniku piecze się mazurek cygański wg Pana oryginalnego wzoru. Z orzechami, migdałami, rodzynkami, suszonymi żurawinami, morelami (tych dwie szklanki, pociętych w th), i śliwkami kalifornijskimi w całej okazałości. Sporo tego wyszło, będzie gościom i koleżeństwu, ja też skosztuję.
Zamelduję o rezultatach.
0
Nie objadałem się dziś. To wynikło z mojego skąpstwa. Nie mam ochoty płacić jutro przy czekowaniu za nadwagę.
Mam nadzieje, będzie mi to wybaczone.
Dobrej zabawy podczas dwutygodniowej nieobecności /mojej/
logout do powrotu
A żeby tego, co te kody wymyślił kolka sparła! (eaac) Gdyby to u Doroty, to bym myślała, że solfeż mi każe ćwiczyć. Dzieci moje dorosłe w święta nie przyjdą, tylko Wnuczka z mężem i Igorem zawita po Igorowe myto. Kupiłyśmy mu dwa zajączki czekoladowe (chłopca i dziewczynkę) oraz wielkie, 20 cm kinderjajo. Ponoć w środku jest zabawka. Zrobi mu się gniazdko na balkonie i niech szuka. Przy stole naprawdę pożytek jest z Wnuko-Zięcia. Drobniutki taki a siły i apetytu ma za trzech. Gdyby nie ta cygańska uroda, to bym pomyślała, że krewny Synowej Alicji – Jennifer. Igor jest niejadkiem, a wnuczka na wieczystej diecie. I co to za goście?
Arkadiusie,
dobrych wiatrów, tych na wodzie i tych od Felliniego…
A jeśli nie będzie wiało:
http://pl.youtube.com/watch?v=QZnCbiSpT7U&feature=related
Arkadius – wiatru i słońca w dzień, wieczorem dobrego wina, jadła i miłego towarzystwa.
Wracaj szybko
Alicjp, a gdzie przepis na najlepsza salatke swiata?
Moje salatki jarzynowe to zawsze tradycyjny rosyjski wenigret – w pieknym kolorze czerwonym. Robiony na oko. W kazdej ilosci znika po jednym dniu, bo E tez to lubi.
Polska salatke jarzynowa chetnie jadam u innych ( albo kupuje – wczoraj z oplakanym skutkiem). Ale jestem gotowa zrobic sama, jak przyslesz przepis.
Z eleganckiego polskiegfo sklepu przynioslam nastepujaco:
1 tlusty dlugi wegorz wedzony,
i swory kawal halibuta wedzonego,
garsc kabanosow drobiowych wspanialych
2 sloiki b. dobrej kapusty z grzybami – beda doprawione wieksza iloscia grzybow.
Spojrzalam tam na ciasta i dostalam zawrotu glowy. Wiec zawolalam udreczona tlumem glodnychg Polakow panienke i zapytalam: A pani zdaniem ktore z tych ciast byloby w stanie powalic na kolana Anglikow?
Panienka bez chwili namyslu pokazala mi tort makowy. Wrzucilam do koszyka.
Oczywoscie nie mam zamiary wydawac go zadnym Anglikom. Po prostu chcialam ja wziac na ambit.
Jutro zrobie jakas salatke i umaluje jajka (farbki kupione). Poza tym to my oczywiscie Wielkanocy nie obchodzimy, bo to katolickie, nie nasze swieto…. Skadze znowu.
Sernik się piecze, ale kudy mi do waszej pracowitości! Nawet tak jak Gospodarz jeść nie umiem… Pożytek ze mnie na tym blogu tyci, ale co sie naoblizuję – to moje 😀
Dziecko przyjechało, z braku transportu przeleciało 10 km na piechotę w deszczu ze śniegiem i jest już po pierwszej porcji sałatki. Tęskno nam do drugiego maleństwa, ale ono daleko, dopiero w czerwcu zjedzie. No cóż, chcieliśmy, żeby były ruchliwe, to są.
To ja też się ruszę, sernik już pachnie.
Zajrzalem po receptury, a ze Izyk zapytal zglaszam sie z pytaniem: ani w Boze Narodzenie, ani teraz w Wielkanoc, nikt nie napisal slowa o tym, ze byl w kosciele, lub o kosciele. Na mszy, albo chocby (jak niegdys bywalo) ze swieconka, czy „na grobach”. Wszyscy sie na obzeranie przechscili ? Smaczny Blozek sie zrobil. Wesolych Swiat.
Tu jest przepis Heleno, założę się, że ogólnie znany:
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/Salatka_jarzynowa%20.html
Zara wrzucę zdjęcie!
Okoniu!!
Dobrze że wpadłeś bo Twoja nieobecnośc jest, choć nie komentowana, to zauważalna.
Ze święconką to my jutro, na groby można dopiero w niedzielę.
A że jesteśmy kulinarni, to głównie o jedzeniu.
Nie chce mi się wierzyć że brak naszych deklaracji wiary lub niewiary był powodem Twojej nieobecności.
Życzę Ci Świątecznej, Wielkanocnej radości!
Nie byłam i nie bywam w kościele, odpowiadając na pytanie. Do niczego mi niepotrzebna ta instytucja. Jeśli Bóg jest, to mnie słyszy i możemy sobie pogadać bez pośredników.
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/img_4037.jpg
Dzieki Alu, takze za wskazowke ws ogorkow kozackich – idnotowalam, ze sa w moim sklepie rozysjkim.
Ja do mojej salaty wcale nie uzywam majonezu (chyba, ze wlasnej roboty). Wole aromatyczny olej z orzechow wloskich lub laskowych.
Nadmiar majonezu niejedna juz potrawe zepsul.
W sprawie Twojego chodzenia do kosciola – that’s the spirit, Girl! 🙂 🙂 🙂
Chodzę po cywilnemu.
Kulinarna swiateczka porazka to moj sernik tzw wiedenski. Wyszedl mi taki jaki zawsze krytykuje -kruszacy grudkowaty ser (organiczny, moze byl za chudy), na dodatek kwasny…
Natomiast kielbasy sa zrobione i wygladaja pieknie. Mam nadzieje, ze beda tak smakowac jak wygladaja…
To wszystko. Spoczywam na swiatecznych przywiedlych laurach.
Czekamy na syna, zaraz tu bedzie. I to jest moja najwieksza przyjemnosc tych swiat. Ze bedziemy wszyscy razem choc na chwile.
Alicji salatka wyglada jak marzenie…
Chce mi sie sledzi. Wszystkich czterech rodzajow jakie opisal Pan Piotr.
Niestety sklepy dzisiaj zamkniete. Ale juro bez sledzi ani rusz.
Uwielbiam sledzie z salatka jarzynowa i jajkiem na twardo (moze byc z kawiorem)…
Mazurek cygański smakowity jest, o czym niniejszym zaświadczam. Cukru dałam tylko troszkę, a można w ogóle nie dawać, rodzynki, morele, śliwki są słodkie.
Na święta życzę Gospodarzowi z Rodziną i Blogowym Gościom z Rodzinami
miłych spotkań i interesujących degustacji.
Jutro jeszcze tylko żurek i pieczenie kiełbasy. Sałatkę zrobi córka, pieczeń też. Bardzo mało nas będzie w tym roku. Zawsze przyjeżdżała jedna z sióstr z rodziną i Mamą, a tu się wzięli i pochorowali. Syn pojechał do narzeczonej, oświadczać się będzie. Podzieliłam bigos i pasztet i podałam przez umyślnego rodzinie. Nie wyobrażam sobie 4 osobowych Świąt. 🙁
O, kurczę, zapomniałam o sosach. No, ale to jutro.
Już o tym pisałam, moja Babcia Janina robiła sałatkę bez majonezu, kilka śledzi odsolonych w kostkę pokrojonych, mało warzyw, dużo ziemniaków,plus kiełbasa sucha krakowska tez w kostkę. Pyszne to było.
Co to jest ser organiczny?
haneczko!
Ser z mleka, tak przypuszczam. 😉
smaczny blozek? pewnie, ze tak, deklaracje uczesnictwa w jakichkolwiek obrzadkach, mam nadzieje sa tutaj nikomu i do niczego niepotrzebne, Swieta polsko-chrzescianskie o tyle istotne w kuchni, o ile pozwalaja ludzia sobie przyjaznym usiasc przy wspolnym stole, z Bogami wszelkiej prowinencji, kazdy powinien radzic sobie osobiscie, nie mam ochoty siadac do stolu z Polakiem, dlatego, ze Polak, z jakostam wierzacym, dlatego, ze wierzy podobnie, przyjemnosc czlecza sama w sobie mnie starcza, jesli mam cos wiecej do podzielenia niz trybalne przynaleznosci,
ale placek sie kupil przed sama Wigilia, przepraszam, ale czulem potrzebe jasnosci, zreszta juz zasugerowanej przez Alicje, owszem chodze do kosciolow, ale wszystkich, buty zdejmuje, mycke zakladam, klekne jesli potrzeba, a i pachnidlo udymie przy stosownej okazji, wiec poprosze nienahalnie o luz przy stole, wieprzowina nie musi byc obowiazkiem,
darujcie, ze tak mnie sie wymsklo
Haneczko, a moze z organkow? 🙂
Antku,
Ja Ci tez zycze i takzesmy sobie pozyczyli. Dzieki za dobro slowo. Z mlodych lat pamietam, chodzenie „na groby”, odnoszenie i potem zabieranie swieconki z kosciola, palmy, byly czescia zycia. Rezurekcja o szostej rano, pelen kosciol ludzi wyswiezonych, odprasowanych, swiatecznych w kazdym calu podnosil uroczyste obchody tyle tradycji, co religii. A szli wszyscy. I sekretarze, i milicjanty w cywilu, i partyjne dzialacze wszelkich stopni, i wojskowi, a jak komus bylo niewygodnie to jechal na swieta do rodziny i tam celebrowal, jak go dziadki i mama z ojcem nauczyli. Nie znalem ludzi, dla ktorych byloby to niewazne. Do spowiedzi nie chodzil, ksiedza mial w nosie, ale nie byc w kosciele na Boze Narodzenie czy Wielkanoc to byl grzech. Grzech w jego tradycyjnej polskosci, tradycji tej ziemi. Popatrz, zapomnialem co spiewano zaczynajac Rezurekcje. Ale organy, chor, komze i kolory i cala atmosfera pozostaly mi w pamieci, jako czesc tradycji. Deklaracje, ze wspomniales, nie sa nikomu potrzebne. Ot, tak wspomnialem, bo brak slowa o tym nieco mnie zdziwil, jako ze Blog polski, nie inny, mam wrazenie. A niezawodny Mis otworzyl dzis pieknym zdjeciem. Serdecznie Cie pozdrawiam.
Ser organiczny jest robiony z organicznego mleka, produkowanego [rzez krowe, ktora sie pasie na lace i karmiona jest karma naturalna. Mleko nieorganiczne pochodzi od krow, ktore na oczy nie widzialy pastwiska, stoja rzedami w oborze z tysiacami innych krow, dostaja duzo antybiotykow i karmione sa paszami wzbogacanymi syntetycznymi substancjami (witaminami etc).
Wiekszosc mleka produkowanego dzis w krajach wysoko rozwinietych pochodzi od takich wlasnie krow. Gdybys wiedizla jak sa chowane te krowy, jak produkowane jest to mleko, nigdy w zyciu nie chcialabys dotknac go ustami. Kupowalabys jedynie organoczne, ktore jest dwa razy drozsze.
O kurach hodowanych intensywnie nie chce juz opowiadac przed noca. Widzialam taka hodowle. Jest to upiorne.
Jesli nie moge kupic kury organicznej (4- krotnie drozszej od tych hodowanych instensywnie) lub jajek z organicznej farmy, to rezygnuje z zakupow i odzywiam sie czym innym.
Co mnie albo i komu tam jeszcze do tego
Że będą dalej wschody i zachody słońca
śnieg na górach i krokusy
i ludzkość ze swoimi kotami i psami?
(…)
Co mnie do tego- jeżeli w naszej krainie
milknie zgiełk świata
I wchodzimy w Inne, poza czas i przestrzeń
(…)
Nie odzywamy się, bo brak języka
żeby porozumieć się z żywymi
Czesław Miłosz , Wiersze ostatnie.
Dla mojego przyjaciela Johna – Miś2
Antek, z organków mlecznych.
Żrą sernik, całkiem ciepły, jak zwykle. Jak ja lubię mieć ich w domu. Tylko to jedno daleko, brakuje, że no.
Hej, hej, świąteczni kucharze! Ufarbowałam 10 jaj w cebuli, co najmniej 2 pękły 🙁 Zrobiłam paschę, wyszła jakaś rzadka 🙁 Wystawiłam na mróz, niech przynajmniej to masło w niej stężeje. Zamiesiłam babę wg Gospodarza, ale coś nie rośnie 🙁 Łeb mi pęka, bo ciśnienie spadło gwałtownie i „mieszkam” co najmniej 400m wyżej niz zwykle (tak wskazuje wysokościomierz). Co do religii, to odbyłam właśnie rozmowe telefoniczną z moją pociechą, która pod pozorem potrzeby pójścia w niedzielę rano do kościoła anglikańskiego w stolicy ( jej chłopak chodzi regularnie) nie chce wrócić jutro wieczorem do domu, choć na niedzielę zapowiedzieli się babcia i wujek. Nagły przypływ religijności bardzo zastanawiający, zwłaszcza że po rozmowie oboje młodzi udali się do jakiegoś klubu tanczyć rockandrolla 😯
Alicjo, z Twoich kanadzkich nasionek napikowałam ca 100 sadzonek pomidorów. Rosną jak na drożdżach, a tu zima 🙁
Heleno, moje organiczne mleko od sołtysowej krowy kosztuje 1,50 zł za litr. Wiem, że za mało, ale więcej nie chcą. Mąż im okna za nic wstawiał. „Polityka” o kurach pisała. Dzięki temu umiem czytać jajka. Rozumiem, że teraz wszystko dzieli się na organiczne i nie 🙁 , niedobrze.
Mrrrał!
Szanowni Państwo!
Jestem w kłopocie 🙁
Co można zrobić z „Chestnut spread”?
To jest takie niby puree z kasztanów.
Słodkie jak diabli.
Dostaliśmy wielką puchę w prezencie.
Pani Blejkkotowa eksperymentuje z ciastem, ale jakoś marnie to wygląda 😕
Ma ktoś jakiś pomysł/przepis?
Pozdrrrawiam
Blejk Kot
Polska była krajem różnych tradycji i różnych wiar. Dla jednych grzechem było nie pójść do kościoła, dla innych – do synagogi. To, że Polska jest dziś wyłącznie katolicka, jest dziełem Hitlera.
Zbyt szybko się o tym zapomniało.
Blejk Kot – z kasztanowego piure robi sie Mont Blanc, wspanialu, wytworny deser. Poszukaj w internecie.
Ja Was sorry za powyższe, ale dawno mnie nic tak nie wkurzyło jak szantaż moralny G. Okonia.
Alicja, slawek – brawo.
Haneczko, holubic soltysowa i jejna krowe.
Pani Dorotecko – pelna zgoda i solidarnosc. Jak tam pogoda na wypasie?
Blej Kotku, jak nie lubisz, to raczej masz w plecy, przeszedlem przez ten eksperyment, taki bylem ciekawski, mialem farta, trafilem jednostke lubiaca przed uplywem daty waznosci i rytualnie przekazalem ze wszystkimi szykanami, pretekstujac, ze musialem otworzyc i sprawdzic, czy wystarczajaco dobre, zeby podarowac, odwagi
Dobranoc wszystkim, jutro pobudka 6:30.
Opowiedzcie jak się piecze kiełbasę? (Alsa o tym wspomina). Dziś widziałam w sklepie takie zmielone mięso z przyprawami i sloninką. Byl opis -biała kiełbasa. Czy to taką luzem się kupuje i na blaszcze piecze ? czy jaką?
Ja kupilam tradycyjną biała, surową . I też proszę o podpowiedź . Kiedy ją obgotować ? Na pewno będzie to baza smakowa do żurku według przepisu Alicji , który wam wczoraj pokazałam na fotce. Żurek cały czas stoi w kuchni w pobliżu kaloryfera. Pachnie wspaniale- przede wszystkim czosnkiem.Poza tym już nie mam siły. Sałatkę zrobilam. Ten wywar z włoszczyzny zostawiłam. Może się przyda do żurku ? Śledziki w oliwie z cebulką też. Mięsko w brytfannie , w przyprawach wystawiłam na dwór.Jutro po południu będę je dusić.. Jutro też zrobię sernik.Usmaże też filety z pstrąga . Ogromne te filety. Po raz pierwszy widzę takie olbrzymy. Prawie jak łosoś norweski.To jeszcze chwilkę poczytam wasze wpisy. I jak nikt nie nadejdzie – to mówię już dobranoc.
Mrrrał!
➡ Heleno!
Dziękuję, znalazłem.
Ale to dalej jest tak słodkie, że nie doczytałem przepisu do końca 😯
➡ Sławku!
Obawiam się, że masz rację 🙁
Pani Blejkkotowa postanowiła użyć tego do mazurka.
No kruca fuks sam jestem ciekaw, co z tego wyjdzie 😆
Dziękuję!
Pozdrrrawiam
i Dobrrranoc
Blejk Kot
Jak Sławek chodzę gdzie mogę i jak Alicja nie chodzę do kościoła dla Kościoła. Dobrze mi tak, nawet gdy komuś to wadzi. Dla części ludzi ta postawa jest właściwa, jest ich. Tak jest dobrze. Przestrzeni dosyć dla różnych nas.
Pani Blejkkotowa pewnie ma Mazura do posmarowania, a potem lizac bedzie, niektore kotki tak maja, posol ten ulepek solidnie na wszelki wypadek, a sam polej sie porterem, lizactwo z chalupy sie nie wymknie i jeszcze do tego moze wyjsc calkiem swiatecznie, smacznego, alle jaja
PS. Przestrzeni dosyć, choć nie widać by tak było. Szkoda wielka.
Blejku Kocie. To jeszcze inaczej, metoda E, ktora za piure kasztanowe da sie posiekac. Ona jada to w nalesnikach z duza iloscia bitej smietanki, nieslodzonej. Potem ma straszne wyrzuty sumienia. Masa kasztanowa w nalesnikach z bita smietanka – mmmmm. Mmmmmmmm. MMmmmmmmmm.
I ja z Pania, Pani Dorotko…
Milego wypoczynku…
Mrrrał!
➡ Heleno!
To może być niezłe!
To jest pomysł.
➡ Sławku!
Nie wiem jak to interpretować, ale Pani Blejkkotowa właśnie wykrzyknęła (czytając mi przez ramię), że poleje mazurka („Mazurka” – o zgrrrozo!!!)
NIESŁODZONĄ BITĄ ŚMIETANĄ 😯
Z poważaniem
Blejk Kot
Mazurek, to taki mlodszy Mazur, mozna mniej slodzic, ale i tak nalezy uwazac, interpretacja jest oczywista: usunac konkurencje i samemu sie zrobic na slodko
Mrrrał!
➡ Sławek
Jasne 8)
Ale mimo wszystko mam wątpliwości.
My, koty za słodkościami na ogół nie przepadamy…
Pozdrrrawiam
Blejk Kot
Widze, ze wszystkie kobitki mojego pokroju biegaja po domu z wylupiastymi oczyma, trzesacymi sie rekoma i w zadyszce. Kochane, ja to samo robie z mysla, ze nastepne „zawody” mamy w grudniu…, gadam jak stara baba, ale kochaM TO!
Buziaki,
Lena
Jaki tam wytrzeszcz i ręce trzęsące Leno!
Ja od popołudnia wykąpawszy się, nóżki na stół, lampka wina, oglądam koncerty muzyczne (Pink Floyd teraz), pogaduję z ludzmi via internet i niczym się nie przejmuję. Jutro przyjeżdżają goście, którym cokolwiek by podać, to będą zachwyceni i nawet jakby chałupa nie była posprzatana ( a jest), to też by nie zauważyli.
Komunikat do Alsy:
„T” ominęła. No i dobrze!
Wszyskiego najlepszego z okazji Świąt Panu Gospodarzowi i Bywalcom 🙂
Dzień dobry
Jednak nie mogłam sobie darować by choć na chwilę nie zasiąść przed monitorem i nie sprawdzić co słychać na blogu.Trochę się zaniepokoiłam waszą ostrą reakcją na wątek Okonia.Ja byłam wczoraj w kościele choć moja rodzina i znajomi nie koniecznie,ale czy coś to zmienia?Myślę,że G. Okon miał trochę co innego na myśli. Ja też z dzieciństwa pamiętam te tłumy na święta w kościołach ze smętnymi minami, ani me ani be ani kukuryku, czasem na tacę a potem z ulgą do domu.Po świętach normalka.Moi rodzice oboje pracujący w wojsku, by nie być u dowódcy na dywaniku a nie doprowadzić do zawału babci wywieźli moją siostrę 400 km. od domu by przystąpiła do pierwszej komunii.U nas nie mogla bo represje w pracy u rodziców a nawet jeśli nie- to nie chciano dopuścić córki trepa (ze strony przedstawicieli kościoła) do sakramentu przynaleznego cywilom.
Dla mnie wzorem tolerancji jest moja już stara ciocia, która nigdy nia chodziła do kościoła a nawet ogłosiła wszystkim, że gdyby ją kiedyś ktoś tam zauważył,to dzwonić natychmiast po pogotowie i zamknąć w psychiatryku, ale nie przeszkadza jej mieć grono bliskich, sprawdzonych przyjaciół głęboko religijnych od ok. 40 lat niezmienionych i każdemu ,kto do niej zawita(a często się to dzieje bo mieszka w Gdańsku, jest starą panną i do tego szalenie towarzyską) mówi: nie wiem ,jak u ciebie z tymi sprawami ale jeśli coś- to kościół najbliżej jest tu a tu a msze podobno o tej a tej.
Wiarę się ma albo i nie do tego różna (Dorotko z sasiedztwa-pochodzę z kresów gdzie do wojny w symbiozie żyły różne religie) ale nie powinno mieć to wpływu na relacje między ludźmi. Jest tyle ciekawych tematów do obgadania, jedzonko lubią wszyscy ale chyba robienie z czegoś tabu nie jest najzdrowsze?….Jedyne co to Boże chroń przed fanatykami!
No, a teraz jak już sobie u was całkiem nagrabiłam to tylko pożyczę Wam jeszcze raz wesołych świat i lecę bo jestem spóźniona(bynajmniej nie do kościoła0 🙂
Słuchajcie dzisiaj nasz Piotr występuje w telewizorze pospołu z K. Okrasą o 13.10 w TVP1 http://www.tvp.pl/tvp1/programy/seria.html?dzial_name=kuchnia.z.okrasa&news_name=kuchnia.z.okrasa.wielkanocny.stol.tradycja.i.wspolczesnosc
To żeby PT Malgosi i Okoniowi nie wydawało się ,że są odosobnieni , ja
pozwolę sobie powtórzyć za francuskim fizykiem, laureatem nagrody Nobla
-mam zaszczyt w XXI wielu być człowiekiem wierzącym i praktykującym. W tej sytuacji Małgosiu nagrabiłyśmy razem(tyle tylko ,że ja już te moje gafy na tym blogu przestałam liczyć.Widać ,ze mam wyjątkowy dar do stwarzania sobie problemów). To też na wszelki wypadek już teraz życzę wam wszystkich wspaniałych świat Wielkiej Nocy.
Przepraszam, a co co chodzi z tymi gafami? Nie jestem w temacie.
Marialka wstydzę się mówić ,bo się cała wtedy rumienię i wyglądam niezbyt. Może niech koleżeństwo opowie , a ja zamknę na ten czas oczy.
Malgosiu, chyba nie zrozumialas. Okon (cokolwiek chcial powiedziec) postawil znak rownosci miedzy polskoscia a katolicyzmem. Innymi slowy, kto nie jest katolikiem nie jest Polakiem, albo nie jest prawdziwym Polakiem, tylko jakims takim farbowanym.
Jest to bardzo obrazliwe dla tych ktorzy w swoim najglebszym przekonaniu Polakami sa, ale nie sa katolikami. Jest to paskudny i niebezpieczny watek, ktory sie objawia na rozne sposoby.POlakiem jest ten, ktory jest katolikiem. POlakiem jest ten, ktory nigdy z Polski nie wyjechal i ma polskie obywatelstwo. POlakiem jest ten, kto kocha PiS, a Unii Europejskiej sie boi.
Sama zrezygnowalam z odwiedzania sympatycznego sasiedniego blogu, ktory bardzo lubilam, ale na ktory juz nie wroce, poniewaz „prawdziwe” polskie patriotki w swoim patriotycznym ferworze zaczely dawac mi na wszelki sposoby do zrozumienia, ze nie jestem „u siebie” ( u „siebie” to jestem w Londynie, a nie np w Warszawie, zdaniem patriotek) i wobec wszystkiego co polskie powinnam utrzymac nalezyty dustans i respekt, zachowywac sie jak dobrze wychowany gosc, np nie krytykowac brudu w lazience, tfu, w Lazienkach. To, ze niemal od momentu wyjazdu z Polski poswiecilam swoje zycie zawodowe i spoleczne wylacznie Polsce, nie mialo wiekszego znaczenia dla prawdziwych polskich patriotek – tak to rozumiem.
Pani Dorotecka zaprotestowala i ja ja w tym popieram przeciwko traktowania wszystkich jedna waska miara polskosci – w dodatku nie najwazniejsza.
Czasami taki znak rownosci jaki postawoil Okon, pojawia sie z braku refleksji i wyczucia. Ale nie jest to przez to latwiejsze do strawienia. Nawet osoba talk pogopdna jak Pani Dorotecka, nie zdzierzyla. I potraktowala te wypowiedz ostro. Slusznie.
I ja jeszcze coś dorzucę.
Nie zauważyłam, żeby wypowiedź omawiana powyżej była naprawdę potraktowana ostro. Zaledwie została zauważona, tak bym to nazwała.
I w ogóle sądzę, że się tu na blogu baaardzo łagodnie traktujemy. Może od (prze)jedzenia tak się nam robi? 🙂
Czy Wy wiecie jakie jaja Wielkanocne wysyla prywatnie Antek. Dostalismy, Muli i ja.
Tuska przestan tak zamiatac bo donosi snieg az do nas i góry znowu zabielily sie.
Ja jestem rzymski-katolik jak sobie przypomne. Ostatnio tylko coraz gorzej z pamiecia.
Dajmy sobie spokój z tym tematem. Przeciez sa Swieta.
Pan Lulek
Marialko – „Ostro” jak na Pania Dorotecke. Jak na mnie, to oczywiscie, ze bardzo lagodnie. 🙂 🙂 🙂
Panie Lulek, wszyscy bez wyjatku lubimy rozmawiac o d.. Maryni. Ale czasami musimy cos powiedziec powaznego. Takim nieslychanie powaznym tematem jest ten powyzej. A i Swieto jakby powazne, czy sie myle? Czy zostaly juz tylko zajaczki i mazurki?
Heleno
To są tylko twoje odczucia , ja niczego takiego nie zauważyłem. Okoń nigdy w rozmowach ze mną ( a rozmawiamy bardzo często i długo) nie użył ani jednego zdania które obrażałoby ludzi innych wyznań ani narodowości. Stwierdzenia Doroty z Sąsiedztwa bardzo mnie poruszyły. Jak znajdę czas to napiszę o tym więcej.
Przy stole Piotra jest miejsce dla wszystkich a pytanie o polską tradycję i zwyczaje , które odchodzą do lamusa nie uwazam za coś obraźliwego. Może z oddalenia widać to lepiej.
Dla mnie święconka i Wielkanocna tradycja , chodzenie w niedzielny Wielkanocny poranek do kościoła to nie obchody Święta Wiosny tylko świadectwo wiary w zmartwychwstałego Chrystusa, a mówienie o tym i przyznawanie się do katolicyzmu to nie moralny szantaż.
Proszę to uszanować.
Zawsze będę bronił człowieka bez względu na wyznanie czy pochodzenie. Bez względu na konsekwencje które mnie spotykają.
Heleno, tu Cię wytropiłem! Jednak mój psi nos jest niezawodny! Może jak będę duży, to nawet zostanę komisarzem jak Rex? A szukałem Cię, bo bałem się, czy Pickwick się na mnie nie obraził, że poważnie potraktowałem jego zaproszenie na bażanta i chciałem, żebyś mu przekazała, że ja wcale nie jestem tak strasznie żarłoczny i na pewno coś bym dla niego zostawił, a nawet i dla brata.
Teraz widzę, że Pickwick na tamten blog już nie przyjdzie i szkoda, bardzo mi go będzie brakować. Ale może ja Cię tutaj mogę odwiedzać? I tak widzę tu dużo znajomych twarzy, a i zapachy są dla psa niezwykle podniecające.
Ja często pomagam mamie w kuchni, więc mogę opowiadać, co też ona tam pichci. 🙂
Misiu! Czy my czytaliśmy TO SAMO?
Ufff… Telenoweli gazowej koniec. Wreszcie dowieziono mi butlę z gazem. Koniec z daniami podgrzewanymi w 5 minut a najlepiej w 3 ( bo a nuż ten ledwo-płomień na nic więcej nie starczy ). Będę więc jeść co lubię i radośnie i bezzwłocznie tą wspaniałą perspektywą z Wami się dzielę 😎
Toz nikt Okonia nie podejrzewa, Misiu, ze jest zlym czlwoiekiem, Mowimy o refleksji i wyczuciu, ktorego Okoniowi zabraklo w tym konkretnym wypadku. O przynajmniej jednej z Pan patriotek wspomnianych wyzej, moge z calym przekonaniem powiedziec, ze jest wybitnie przyzwoitym czlowiekem, dobrym i wrazliwym. Ale czasami dobrzy i wrazliwi ldzie rania innych bezrefleksyjnym wykluczeniem, pojsciem na duchowa latwizne i upieraniu sie przy niej. Usilowalam tego „nie zauwazac”, ale im dalej w las, tom gorzej mi to wychodzilo. Az mialam dosc. Wiec sie wycofalam.
dzień dobry wszystkim
wróciłem i rozpakowuję się
do stolicy jechałem z pustą walizką
a wróciłem z wałówką jak za okupanta
:::
idę dokupić jeszcze kilka niezbędnych wiktuałów
potem poczytam co tam u Was
Pokażę Wam tylko jakiego mam pstrąga na dzisiejszy obiad. Zaraz
to będę razem łączyć. Jak to jeszcze nie wiem. Najważniejsze ,że wiem
co- to znaczy ser valbon brie , koperek, zielone oliwki nadziewane anchois, zielone szparagi, jogurt.
O Grażyno! Dobry jogurt.
Zycze Wszystkim spokojnych, dobrych, radosnych Swiat! Niech kazdemu przyniosa to, czego oczekuje!
Ciesze sie, ze moge tu bywac. Pieknie umiecie sie roznic!
Mnie te Swieta przyjdzie spedzic pod znakiem tragedii bliskiej osoby, ktorej nie umiem i nie moge pomoc. I wszystkie swiatopoglady wziely w leb. Zostala tylko bezsilnosc.
Małgosiu – „Boże chroń nas przed fanatykami” – to właśnie przede wszystkim miałam na myśli.
Mój wspaniały przyjaciel, lat 30, mawia: Majtki i wiara to są sprawy intymne. I ja się z nim zgadzam na sto procent.
A tematów do pogadania jest multum 😉
Jeszcze raz świątecznie pozdrawiam.
PS. Ja nie tylko odpoczywam w te Święta, ale i poniekąd pracuję 🙂 Jestem w Krakowie na pięknym festiwalu Misteria Paschalia, więc spędzam je bardzo wielkanocnie…
O, Meg_mag…. coz Ci mozna powiedziec? Moze nasz zbiorowy wysilek duchowy i chec otulenia Cie i Bliskiej Osoby przed nieszczesiami, bedzie Ci przypomnieniem, ze nie jestes sama. Wracaj tu jak czesto mozesz i opowiadaj co sie dzieje w Twoim zyciu i najbliszym otoczeniu.
Panie Marku,
mówi Pan „…polską tradycję i zwyczaje..” czując się w potrzebie ich jedynie bronić, a naprawianiem kto się zajmie? Nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być o wiele lepiej. To nie sztuka zamknąć się w wieży, sztuka z niej wyjść, tu – wiedzieć nie tylko o katolickich tradycjach ale i o innych polskich choć nie katolickich. Czy jest możliwość?
Mówi Pan „Przy stole Piotra jest miejsce dla wszystkich…”. by następnie domagać się uszanowania dla jedynie PanaMarkowych uczuć tym samym wymagając wykluczenia (zamrożenia?) się (się!) innych osób. Po co?
Otóż to, Meg_mag. Dużo dobrego i ulgi w bezsilności.
meg-mag,
będę myśleć w te święta o Tobie….Wiem, jak ciężko gdy wszyscy radośni a człowiekowi serce pęka.Takie było moje ostatnie Boże Narodzenie.
Heleno,
jak wspomniałam ,jestem z kresów i znam osobiście wiele dramatów rodzinnych.Rodzina mojego dziadka po wojnie została podzielona na część polską i radziecką (oczywiście nie z własnej woli) itd….Przykro mi, że czujesz się w jakiś sposób dyskryminowana, to może właśnie z powodu różnych doświadczeń te same słowa można różnie zinterpretować, może to wina tego ,że was jeszcze dobrze nie poznałam?W kazdym bądź razie serdecznie Cię pozdrawiam
Zastanawiam sie,czy nauczymy sie kiedys zyc bez religijnego terroru???
I to dotyczy wszystkich wyznan!!! 😕
Jeszcze raz skladam zyczenia Zdrowych i Smakowitych Swiat!! 🙂 🙂 🙂
Widziałem gdzieś niedawno świetny rysunek: Człowiek wgapiony w monitor bębni po klawiaturze. Głos z zewnątrz (pewnie zony):
– Idziesz spać?!
– Nie mogę! Ktoś w internecie strasznie się myli!
Dobre, co nie? I każdego tyczy 😉 I jakby tak każdy w poglądach tylko ćwierć tyłka swojej prawdy przesunął, to wszyscy by usiedli. A gdyby tak w żart? Toć przyjaciołom nawzajem i z siebie chyba wolno?
Widzisz, Garażynko, o jaką bzdurkę poszło? Ktoś konia zbyt wielkiego dosiadł, ktoś szabli dobył dłuższej od nogi… A może nie chciał, tylko tak mu paluszki po klawiszach pobiegły? I miast zawołać, a weźże Acan rzuć ten złom w cholerę!, zsiadaj, rozkulbacz i puść rumaka za strugę, o tu przy ogniu kucnij i praw bodaj i o kartoflach bryzganych…
Widzisz, Garażynko, jak się przegląda wpisy sprzed roku czy pół, to co jakiś czas wpadnie ktoś z innego blogu i chce, tak na odlew własne veto manifeścić. I On i Oni wtedy milczą. Bo jak komu bąble w brzuchu po rurach pójdą i puzony gdzieś przy dupie zagrają, to się milczy. Milczy, a jak ktoś zdzierżyć nie może to miast we własne surmy dąć mówi „Na zdrowie”. Tak zresztą rozumiem wczorajsze życzenia Gospodarza dla stałych gości i jadowitych efemeryd.
Chciałem o naprawdę świetnie napisanej książce „smakosz wędrowny”napisać (Panie Gospodarzu- czółko chylę – Pan jesteś literat, a dopiero potem pisarz przepisów i nie powinien Pan zapominać o takiej właśnie kolejności) i kilka co zabawniejszych uwag i „cycatów” przytoczyć, ale tu się o Polskę znów bić trzeba. No i nastrój, jak bańka narodowych mydlin prysł… 🙁
Misiu – poruszające to zdjęcie i podpis. Naprawdę. Mówię Ci to ja, ateista.
Panie Piotrze, Pani Basiu i Ty, Kubełku, od Diogenesa- Zdrowia i ciepła, a nadto Kubełkowi życzę, żeby… źle skończył. (Kubełku. W polsce najlepiej „źle się kończy” na Krakowskim Przedmieściu, vis-a-vis uniwersyteckiej bramy, na pierwszym pietrze. Nie wiem, kto tam teraz jest dziekanem od tej całej Filozochy 😉 )
Madame, Kapitę i Chińska Teściowo 🙂 Trzy blogowe gracje, bez których nie byłoby tego blogu, a już na pewno tak skrzącej się osnowy – Wesołych świąt.
I tu już, Kochani, lista wymienianych się zamyka… 🙂 Nie dlatego, że nie ważni, tylko że cymbał iżyk jeszcz weźmie i sklerotycznie pominie i przykrość zrobi. dlatego sie autosplagiacę i napiszę, że
„nie wymienię nikogo, aby nikogo z niewymienionych nie niewymienić”,
a komu sie nudzi, niechaj je sobie logicznie rozbiera. Prócz Pana LukulLulka, któremu należną porcję świątecznych życzeń oddzielnie oto składam.
Kochani – Wesołych Świąt
Dorotko,
Co do majtek się zgadzam, ale wiary już nie koniecznie.Jednego nie rozumiem- przecież zamiast się sprzeczać powinniśmy się wymieniać naszymi tradycjami, poglądami i wtedy stajemy się bogatsi wewnętrznie.Ja już umrę będąc katoliczką ale zawsze z wielkim zainteresowaniem poznaję inne religie czy światopoglądy.Jesteście bardzo sympatyczni i każdy w swoim rodzaju, czy nie jest to świetne?Przepraszam,jesli kogoś poirytowałam lub strach pomyśleć- jeszcze gorzej.Dla mnie to nie temat tabu bo ja swoich własnych rodziców w kościele zobaczyłam dopiero na ślubie mojej siostry.Do komunii prowadzała babcia.W mojej rodzinie jest pluralizm i może dlatego nie dostrzegam jak drażliwy to temat.A Jan Paweł || modlił się i w synagodze i w meczecie i przyjacielsko rozmawiał z Jaruzelskim…
Ale poniewaz to blog kulinarny,to melduję,że moja robota kuchenna też dobiega końca.
Marialka,
dzięki ,że podałaś kiedy będzie można ujrzeć P. Gospodarza na ekranie tv.
Kochani, baba upieczona i stygnie, mięso w piekarniku, pascha w czekoladzie (też trochę za luźna). Pozostało mi ogarnięcie chałupy po robocie i lukrowanie baby. Lukier dopiero ukręcę, a czekolada mi została od paschy, to też sople dołożę. Nikt wczoraj nie odpowiedział Grażynie w sprawie pieczenia białej kiełbasy.
Grażynko – biła kiełbasa to pieczenia, to kiełbasa surowa, nie parzona, ale w jelitach. W płaskim garze , rondlu itp podkładasz kawałek tłuszczu, wlewasz 1/3 szklanki wody, kiełbasy zwijasz w kołko (jak na grila, tylko więcej), obkładasz sporą ilością cebuli w plastrach i pieczesz w piekarniku co i raz podlewając sosem. Kiedy kiełbasa jest rumiana, ma dosyć. Uwaga – bardzo smaczne ale zabójcze dla wątroby danie.
A nawiązując do Waszej wczorajszej dyskusji jeszcze raz przypomnę f-gnt fraszki
„Bo gdy kto, prawda, alkoholik,
to wiesz, że Polak i katolik,
a tak, to cóż –
wnet się wyłania
ten problem zaufania” (Marian Załucki)
Ja nie czuje sie dyskryminowana w zadem sposob. Tu gdzie mieszkam od ponad cwierc wieku ani razu nie bylo mi dane odczuc, ze jestem gorsza. Co oczywoiscie nie znaczy, ze nie ma w tym kraju dyskruyminacji dla innych, dla tych, ktorzy bardziej odrozniaja sie od tapety niz ja – choc prawo jest zawsze po stronie dyskryminowanych.. Nie, bylam tu zawsze otoczona zyczliwym zainteresowaniem, zreszta wzajemnym, nikt mi tez nie odmawia praw obywatelskich poza jednym: prawem do glosowania w wyborach. . POwstrzymuje sie przed publiczna krytyka Anglii, bo tu wlasnie jestem dobrowolnym gosciem, nie w Polsce ( i nie w Ameryce, ktora udzielila mi schronienia, kiedy bylam bez dachu, pozwolila przyjac obywatelstwo, ukonczyc bezplatne studia, poczuc sie na nowo czlowiekiem i gdzie pochowany jest moj Ojciec). Kiedy jestem w Polsce, nie czuje sie jak turystka z Zachodu, odwiedzam wlasne katy, w ktorych dla mnie zabraklo miejsca, ale moje byc nie przestaly.
Mowilam tu jedynie o wykluczeniu mnie z grona „swoich” wsrod niektorych przynajmniej Polakow, odmowienia prawa do troski o Polske, przypisywania checi wywzyszania sie ponad Polakow. Jest to jakas glupota, ktorej nie rozumiem i nie akceptuje, choc mialam dosc czasu aby sie do niej przywyczaic. Nie przyzwyczailam sie i boli tak jak bolala.
Iżyku,
tyle się napisałam,a i tak pewnie mylnie mnie niektórzy zrozumieją.Z tym siedzeniem i ławą to właśnie TO!!!Pozdrawiam
meg_mag – dołączam się z moralnym wsparciem…
Teresa Stachurska: takie słowa akurat wobec Marka, któremu zdarzało się walczyć z oszołomskimi antysemitami na forum jego miasta, są niesprawiedliwością.
A Markowi już tłumaczę, co wkurzyło mnie u Okonia:
1. to, że według niego nawet w tym miejscu każdy powinien opowiadać, że poszedł czy że idzie do kościoła (ten blog nie jest od tego). U Owczarka z kolei zwrócił się do Alicji (z podtekstem pretensji do pozostałych), że „my jako samotne katoliki się na tym blogu ostali”, bo wspomniała, że „J. idzie do kościoła ze święconką”. A jakby nie poszedł, albo jakby Alicja o tym nie napisała – to co?
2. w kolejnym komentarzu z 23.05 słowa o „tradycji tej ziemi” – rozumiem, że nie jest tak starożytny, by pamiętać czasy przedwojenne (ja też nie pamiętam), ale wystarczy choćby rzucić okiem na statystyki z tamtych czasów, żeby wiedzieć, że w niektórych miasteczkach bywało nawet więcej Żydów niż Polaków. Nie mówiąc o tym, że najróżniejsze odłamy przeróżnych wyznań właśnie na tych ziemiach znajdowały schronienie. Obecnie zostało to wymazane ze świadomości i to jest bardzo przykre. I zubażające.
No a ja się właśnie martwię, że mogę Piotra programu nie obejrzeć , bo coś mi wypadło i muszę wyjść. Czy ktoś obejrzy za mnie?
Małgosiu, proszę Cię, skąd możesz wiedzieć, że umrzesz będąc katoliczką? 😀
Iżyk,
bardzo poważnie – najniższy ukłon i wyrazy najwyższego szacunku za Twój wpis. Od dzisiaj jesteś dla mnie Iżykiem Wielkim.
meg_mag mój ojciec zmarł w Wigilię. Trzymam Cię.
Wszystkim dziękuję za tak miłe przyjęcie na blogu i życzę wiosennego świętowania, każdemu w jego języku.
Pani Doroto
Ma Pani sporo racji ale z tym Hitlerem to trochę nie na miejscu. Po co diabła z piekła wyciągać za uszy ,,,
Zawsze możemy pewne rzeczy inaczej interpretować. Podkreślanie na każdym miejscu swojego antyklerykalizmu , antykościelnych fobi też bywa krzywdzące dla ludzi głęboko religijnych .
Kościół jest równie różnorodny jak my wszyscy.
W końcu to ludzie wierzący tworzą Kościół.
Dobrzy i źli. Szlachetni i podli , jak my wszyscy.
Trzeba zawsze o tym pamiętać.
Marialka,
masz rację, wycofuję te słowa w imię zasady nigdy nie mów nigdy.Na swoje usprawiedliwienie dodam, że nie miałam po prostu przez swoje prawie 40 lat życia chwil zwatpienia i tyle.Z drugiej strony pomyślcie: wierzący chodza po kościołach a i pozostali- nie-ateiści tylko ale właśnie -pozostali mają labę od pracy, sprzątają pichcą te wszystkie wspaniałości, spotykają się w rodzinnym gronie.Dla każdego coś dobrego. Już jest jeden punkt wspólny. I do tego jaki istotny, przyjemny i smaczny…
Misiu, Pani Dorotecka -antyklerykalna? Z fobiami antykoscielnymi? Boj sie Boga.
A Hitlera nie bylo czy jak? Misiu, to nie byla „postac historyczna”, tylko morderca calych naszych rodzin, ludzi, ktorych wspominamy co roku z okazji roznych swiat, nawet nie religijni sposrod nas. A nie mamy ani zdjec tych rodzin ani zadnych po nich pamiatek. Tylko pamiec. Wiec nam sie wszystko ze wszystkim kojarzy. I kiedy ktos mowi o „polskiej ziemi”, ktora jest wylacznie katolicka, to nam od razu Hitler skacze do oczu. I nie da sie inaczej.
Teraz ide do weterynarza po lekarstwa i do sklepow po jarzyny/owoce, na Swieta, ktorych przeciez nie obchodze 🙂
Ale się porobiło. Iżyku dziękuję za dobre słowo. Pyrze też serdecznie
dziękuję . Pozwolę sobie wziąć udział w dyskusji przypominając wiersz
Juliana Tuwima – wcale nie katolika..W czasie Wielkanocnym prawie zawsze wracam do tego wiersza. .
Jeszcze się kiedyś rozsmucę,
Jeszcze do Ciebie powrócę,
Chrystusie…
Jeszcze tak strasznie zapłaczę,
Że przez łzy Ciebie zobaczę,
Chrystusie…
I taką wielką żałobą,
Będę się żalił przed tobą,
Chrystusie…
Że duch mój przed Tobą klęknie
I wtedy serce mi pęknie,
Chrystusie…
Słuchajcie,
nie ma się o co „sarpać”, jak by powiedział Owczarek. To, jakim jesteśmy człowiekiem, nie jest sprawą wiary, a naszego własnego człowieczeństwa. Ja po troszę każdą wiarę noszę w sobie, nie wierząc w nic, oprócz CZLOWIEKA.
Wesolych świąt wszystkim życzę, uśmiechnijcie się, u mnie o 7:30 -14C, no przecież ja nie mieszkam za kołem podbiegunowym, tylko na 42.5 prawie (Biarritz!)
Alicja,
możliwe, że koło podbiegunowe się cokolwiek przesunęło. Moim kwiatkom tez niewesoło. Dobrze, że bociany jeszcze nie przyleciały.
Grażynko,
nawet nie wiedziałam ,że to Tuwima(płonę ze wstydu) to teraz piękna pieśń w kościołach śpiewana z piękną melodia…..ślę Ci najcieplejszy uśmiech!!!
Właściwie to chciałam tylko oznajmić,że zostałam już ukarana za psucie niektórym tego cudownego, przedświątecznego nastroju.Otóż dopiero dziś kupiłam gazę i stanęłam robić paschę wg swego tradycyjnego, oklepanego sposobu.Na jutro będzie na deser po obiedzie.-myślę.Włożyłam żółtka i cukier do garnka i dawaj ubijać na parze.Ale sobie myślę,te żółtka takie nie za duże, dodam jeszcze jedno.Gdy rozbijałam, konstrukcja fruu!!! i do wody!Wszystko do wyrzucenia.Dobrze, że zaprzyjaźnione kury stanęły na wysokości zadania i jajec nam nie brakuje.
PS A co do Hitlera, zgadzam się z Markiem, to tak jakoś zapachniało…….włączmy luz, nawet politycy odpoczywają.już lepiej zamilknę i polecę do kuchni kończyć paschę bo żółtka z pewnościa już wystygły.
Helenko
No przecież nie Panią Dorotkę mi chodziło a o Ciebie 🙂
Żartowałem…
Właśnie skończył się program Okrasy i tak siedzę rozmażona zwłaszcza w temacie tych ozorków…Tylko kapary zawsze wyrzucam z receptur bo nie lubię.Wiem, że można je zastąpic marynową nasturcją ale nie znam sposobu przynajmniej mi się nigdy nie udalo wychodować nasturcji bez całych legionów czarnych mszyc.Brrr obrzydlistwo.A ponoć ( bo osobiście nie jadłam )też kwiaty nasturcji są jadalne.No i jak pięknie wyglądają
Na całe szczęście zakończyliśmy na dzisiaj tematy religijno patriotyczne.
Ja i Małgosia po tylu latach malowania ikon to jesteśmy jak stałe słuchaczki , które wszędzie widzą i czują obecność Ojca Dyrektora 🙂
Właśnie obejrzałam Piotra z Okrasą, a właściwie Okrasę z Piotrem. Kto nie oglądał, to sprawozdaję ( ależ ładne słówko) Potrawy mistrz Okrasa pokazał dwie ”
1. ozorki cielęce w sosie ogórkowo chrzanowym z rukolą, dekorowane jajkami przepiórczymi i pomidorkami koktajlowymi
2. pasztet cielęcy z żółtym grochem, drobiowymi wątróbkami, podany z sosem z porzeczek i kiełkami lucerny (!)
Okrasa ma sporo wdzięku i widocznej zawodowej sprawności, a i Gospodarz nasz (po staremu – godny łagodny) był na szczęście tym razem cudownie rozluźniony, nie tak sztywno-poprawny jak w początkach swoich przygód z kamerą.
Dla mnie nowością było cieniutkie krojenie ozora nie w poprzek, jak to zwykle, a wzdłuż, w długie pasy. Te pasy ułożone były na warstwie zielonego sosu (pietruszka, ogórek, oliwki, kapary, chrzan) z boku rukola z oliwą i octem balsamico, jajeczka w połówkach, pomidorki na 4.
Do pasztetu mam stosunek bardziej ostrożny. Kiedyś p. Makłowicz namówił kucharza z Szmpanii na pokazanie pasztetu z kapusty w kruchym cieście. Ponoć świetne . Skusiłam się i zrobiłam toczka w toczkę. Niestety nie mam kur
Szanowny Marku.Jedno nie wyklucza drugiego. Też podjęłam próbę PISANIA ikon. Bywam na letnich warsztatch ikonograficznych w Bielsku Podlaskim. Dyrektorujący tam Ojciec L.T też ma swoje zdanie na różne tematy. Warto słuchać tu i tu. Prawda jak zwykle leży po środku.
Z parasolką za kamerzystami nie biegam .
Źle ze mną jeszcze nie jest.
Potrafię też wysłuchać i zmienić zdanie , ale tego co najważniejsze będę bronił.
Jak Okoń swego ucha 🙂
Grażynko, coraz bardziej cię lubię.Tak: PISANIA! A odnośnie jakichś ojców i to dyrektorów do tego to ja nic nie wiem 🙂
Ja się niczego nie doszukiwałam ,poprostu nie znam całokształtu blogowego ,ze się tak wyraże ,ale jak potem przeczytalam niektóre wpisy to pożałowalam swojego, no może nie do końca.Jak kiedyś Iżyk będzie organizował kursy formy tresci to ja będe pierwsza sluchaczka.Wtedy moja konsyliacyjność bedzie bardziej widoczna przy jednoczesnym zachowaniu szczerości wypowiedzi
Dzięki Pyro, ze obejrzałaś „za mnie”. Niestety ozór jest rzeczą, której nigdy nie dałam rady- widziałam anatomię. Teraz idę dokonać próby biologicznej, ile omletu może zjeść człowiek bez uszczerbku na zdrowiu, cześć!
Ja tam malowałem i to, jak się okazuje , wyłącznie dla pieniędzy. Do tego w szczególny sposób wykorzystując moich pracowników.
I szacunku nie miałem za grosz . Taki byłem
Okrutny i zły.
Heleno, 22.04. g.9.20
nie przejmuj się, proszę, niektórymi wypowiedziami. Nie wnikam w to, co chcialy niektóre osoby powiedzieć, ale nie odebralam tego tak ostro, jak Ty. Być może reaguję tak spokojnie dlatego, że siedzę w kraju, ale wydaje mi się, że one kierowaly się tylko lokalnym patriotyzmem, a żadnym wypadku nie chcialy obrazić Ciebie.
Mnie w każdym razie bardzo brakuje Ciebie i Twoich wypowiedzi, a także brak mi komentarzy Pickwicka. Dlatego proszę Cię bardzo: wracaj. 🙂
Małgosiu czy jesteś pewna że potrzebujemy jakiegoś szczególnego przyuczenia do życia blogowego ? Ja przez pierwsze dwa dni cierpiałam ,że nie rozumiem co tu jest grane. Teraz coraz więcej rozróżniam i co najważniejsze coraz bardziej mnie to wciąga. Jak mi Gospodarz nie pokaże gdzie się tutaj za sobą drzwi zamyka… to będę tkwić …i może się razem z Tobą wkręcę na ten Iżykowy kurs przerostu formy nad treścią …czy jak mu tam 🙂
..a tych Dyrektorów to jak cymbalistów – było wielu… ale…….. 😀
I jeszcze jedno Małgosiu , chyba lubię być komplementowana.Nie wiedziałam,że taka jestem prózna. Też Ciebie lubię Małgoś !!!! 😎
Dla Gospodarza!
Dla piszacych, czytających, sympatyzujących i zaglądających przesyłam
wcale nie kurze ale takie wyklepane z uzyciem klawiatury komputera
JAJO
JA JO
JA………………..JO
JA<<<<<<<<<<<>>>>>>>>>>>>> JO
JA………………………JO
JA JO
JA JO
JAJO
Radosnych Świąt!!!
stłukło się…. 🙁
Kto ciekaw niech pisze!
Wyślę!
ssefer@neostrada.pl
Pocztą dochodzi w całości.
Blogiem jednak jeszcze trzęsie…..
Marku czy dobrze rozumiem ,że w Twoim przypadku cel uświęca środki? Malujesz żeby zdobyć pieniądze na pisanie ? 😀
Antek napiszę do Ciebie , a co mi tam. Chociaż wcale nie jestem aż taka ciekawa.Ale napiszę.
Marku, coś taki nerwowy?Uwierz mi, że ikony naprawde się pisze.Zazwyczaj. Ty malujesz, bo dla ciebie było to zawsze rzemiosło.Artystyczne ale rzemiosło.Tak poznawałeś tę tematykę- u rzemieślnika w Zakopanem.Ja przeczeladnikowałam dobrych parę lat swego życia u ikonopisarzy na wschodzie i moja główna nauczycielka rozpisuje cerkwie n.im.w Moskwie.Tak więc ja piszę, Grażynka też ale ty masz prawo malować.A tak na marginesie to nie wiedziałam,że wykorzystujesz pracowników 🙂
Blogoświątecznie pozdrawiam po skondensowanym urlopie w śniegach, których, po ogłoszeniu Panem Lulkiem wiosny, miało już w naszej geoszerokości nie być. A były! Wprawdzie nie od razu, ale w poniedziałek zima wróciła i do wczorajszego wieczora szalałem na nartach. Tzn. usiłowałem nadążyć za moim na nartach szalejącym Młodym.
Było tak
A żeby było choć trochę kulinarnie, to wspomnę np. wczorajszy wspaniały obiad w schronisku na Rester Hoehe. Podano Tiroler Groestl, Blunzengroestl, Kasnockerl i Kaiserschmarrn. Przy okazji opiszę kiedyś te owiane legendami chłopsko-cesarskie dania.
Z okazji Okazji życzę wszystkim smacznego jajka, zdrowia i apetytu, ale też optymizmu i szczypty tolerancji.
Smaczne jajko potraktujcie figuratywnie i w razie potrzeby zastąpcie czym sobie chcecie. Tolerancja rulez!
Za piękne życzenia wysłane w moim kierunku dziękuję najserdeczniej wszystkim siłom i indywiduom sprawczym.
Blogiem jeszcze trzęsie? Już nie tylko jajka lecą w dół.
Hortensjo
Helena Obrażalska. Zupełnie jak ja . Ale proszę się nie przejmować szybko nam przechodzi, w końcu urodzeni jesteśmy pod jedną gwiazdą 🙂
Szybko wróci… Nie wytrzyma .
Pyra właśnie walnęła pięścią w stół. Słyszycie? Z wieku i urzędu mi ten zaszczyt należy, a Wy, smarkacze milczeć i słuchać. Tu jest blog kuchenny, bukoliczny, leczący serca i umysły. Kłócić się, proszę bardzo : u sąsiadów, albo starym zwyczajem umówić się za stodołą. Tu ma być cacy.
No, to teraz zrobię sobie kawę, kropelkę czegoś wypiję i zanim za godzinkę wlezę pod ciepłą wodę, to tu jeszcze zajrzę czy porządek blogowy naruszon nie jest. Amen
Żeby zamknąć temat religijny z przymrużeniem oka, opowiem Wam ciekawostkę przyrodniczo-kalendarzową.
Otóż zwykle Święta Wielkanocne zbiegają się w kalendarzu z żydowskim świętem Pesach. Zresztą, jak wiadomo, jedno poszło od drugiego, tj. wiadome wydarzenia dziać się miały w Święto Paschy. I dla Żydów więc jest to czas refleksji, choć na inny temat: przetrwania ludu i wierności zasadom, że tak się w dużym skrócie wyrażę.
Tymczasem w tym roku stało się coś zabawnego. Wielkanoc jest wcześniej (w roku żydowskim też się cos inaczej ułożyło), i – owszem, zbiegła się ze świętem, ale Purim!
To znaczy, że w piątek katolicy gorzkie żale, a żydzi (tu z małej litery) – Księgę Estery w synagodze, i hałasy kołatkami, by zagłuszyć imię wrednego Hamana, i przebieranki, i jedzenie hamantaszy, i w ogóle wesoło… 😀
No i patrzcie, jak to bywa kolorowo w życiu. Byle się nie złościć, że jedni tak, drudzy inaczej.
W Londynie pierwszy raz w tym roku padal snieg. A moze byl to grad – wielkosci ziaren ryzu. Zaraz sie topil. Wokol polskiego kosciola na Windsor Road, kolo ktorego wracalam od weterynarza, klebil sie niewyobrazalny tlum. Myslalam najpierw, ze sie nie zmoiescili w tym sporym (znam go z licznych pogrzebow) kosciele, ale nie – wszyscy juz wychodzili. Prawie sama mlodziez. Czesc z nich udala sie wraz ze mna do metra, dlugosmy stali w pociagu na tej ostatniej stacji, czekajac az wagony rusza. Scisk straszliwy i zaraz okazalo soie, ze ta mlodziez to jakas wycieczka osob cierpiacych na zespol Tourette’a. Swieta nie swieta, tatus musi.
POtem jak wracalam z Hammersmith do domu, w metrze bylo juz pusto, slonce swiecilo, niebo sie wypogodzilo i wiosna generalnie wrocila.
Tak, ikon sie nie maluje, tylko pisze, a malarze ikon nazywaja sie ikonopisami.
Pyro, pasztet z kapusty???!!!! Czy juz nic nie ma na tym swiecie swietego?
Precz z Hamanem! Niech go szlag trafi. Amen.
Radosnej Wielkanocy!
Heleno, pisałem tu osobiście do Ciebie i Pickwicka o 10.04, ale komentarz tak długo czekał na akceptację, że pewnie już skrył się w mrokach niepamięci. Ale ucieszyłbym się gdybyś do niego wróciła. A również gdybyś wróciła w sąsiedztwo.
A korzystając z tego, że się tu znalazłem, merdam swym szczeniaczym ogonkiem do wszystkich na blogu, znajomych i nieznajomych i życzę przepysznych i przemiłych Swiąt Wielkiej Nocy. 🙂
Pyra pięścią w stół aż Rosenthale podskoczyły…
Pyrciu Droga w Wielką Sobotę cisza obowiązuje w całym Kościele a myśmy ją przerwali swoimi wywodami religijno narodowymi. Na całe szczęście potrafimy słuchać i uczyć się jeden od drugiego. Poznajemy się w ten sposób coraz bardziej i coraz bardziej rozumiemy. Bogactwo w różnorodności. Wazne aby sie na siebie nie obrażać. My z Helenką Państwo Obrażalscy ale mamy dobre serduszka i szybko nam przechodzi. Mnie za moje poglądy i obronę pewnych wartości kubłów z pomyjami na głowę nie wylał , tak jak było na innych blogach.
Ja za swoje pisanie i walkę z pisowszczyzną i antysemityzmem w moim mieście mam szlaban na pracę na etecie . Wredny byłem i chciałem coś zmienić . Efekt jest taki ,że dowcipy o Żydach zniknęły raz na zawsze ze stron internetowych ale chłopaki nie wybaczą i pamiętac będą.
Małe miasto jest jak wielka rodzina. Trzeba zawsze o tym pamiętać. Tu niczego nie dostaje się za darmo.
Kochani!
Zneceni blekitnym niebem i pieknym sloneczkiem ruszylismy rano na swiateczne pobieganie po sniegu. Tradycyjnie robimy to w Wielki Piatek, ale wczorajsze sniezyce nas zniechecily. Przez noc napadalo pol metra nowego sniegu, ale nie w naszej dolinie. Po przybyciu do wsi 500 m wyzej okazalo sie, ze hala z trasa narciarska, a i dojazd do niej, jest niedostepna. Pozniej dowiedzielismy sie, ze cala wies byla na pogrzebie miejscowego karczmarza i nikt nie mial glowy do odsniezania. W okolicy jest jednak sporo lesnych duktow prowadzacych do innych hal i mniej lub bardziej lawiniastych stokow. Moj osobisty zaproponowal maly spacerek na nartach w strone takiej jednej hali. Skonczylo sie jak zwykle na kilkugodzinnym przedzieraniu przez zaspy pod gore i mrozacym krew w zylach zjazdem na biegowkach w kopnym sniegu. Nie wiem czemu ja mu ciagle jeszcze ufam 😯 Nic sobie jednak nie polamalam, ani nie wyladowalam w glebokim potoku pod waskim mostkiem, ale niewiele brakowalo… Endorfin mam teraz tyle, ze nic tam ciapowata pascha czy za ciemna baba…
Izyku,
dziekuje za zaliczenie do trzech gracji 😳 W kryteria lepiej nie wnikam 🙂
Moje zdjęcie na Wielką Sobotę
http://kulikowski.aminus3.com/
Jako bezgraniczna miłośniczka ikon muszę sprostować:
ikonopis Helenko, to z ruska-po prostu malarstwo ikonowe, sztuka ikoniczna
ikony pisza ikonopisarze ros. ikonopisacieli.Np. w Rosji to słowo przyjęło się w pierwszj poł.siedemnastego wieku. Dawniej to był po prostu ikonograf(gr. eikon-obraz i grafein-pisać)
Wiem, też widziałam ikonopis jako nazwę zajęcia ale tylko w wikipedii a to niestety nie PWN
Pozdrawiam
A i jeszcze można powiedzieć po prostu- ikonnik
Bobiku, miły piesku!! Hau, hau!
Zostań u nas, misek mamy dość sporo.
Pedigripala z owoców morza też Ci zrobimy.
W Studium Ikonograficznym mówi się „ikonopisiec”.
Bobiku nie słuchaj Antka, on herezje niewinnemu psiakowi opowiada. A któż chciałby polskiego pieska krewetkami karmić i to około Wielkanocy? Gnat Bobiku uczciwy z szynki dostaniesz, niezbyt skąpo z miesa okrojony, kawałek kiełbasy. a może nawet kotlet schabowy Bractwo Blogowe dla zaprzyjaźnionego psiaka naszykuje. Owoce morza! Też coś.
Bobiczku Kochany witaj! Zaproszenie do Pickwicka na bazanta stoi jak stalo i bedzie bardzo szczesliwy jak skorzystasz! Oba moje synki sa bardzo wielkoduszne jesli chodzi o dzielenie sie jedzeniem i czym chata bogata zawsze ugoszcza.
Jesli chodzi o odwiedzanie nas tutaj, to jestem pewna, ze bedziesz przyjety z otwartymi lapami i ramionami.
Musisz troche uwazac na Gospodarza. Mowil mi Pickwick jak na wlasne uszy slyszal w radiu, ze Gospodarz chwalil sie(!!!), ze nie lubi kotow. Wiec nie wiem jak to u niego wyglada z psami Moze psow tez nie lubi. Chociaz z drugiej strony niektorzy co glosno deklaruja nie lubienie kotow, rownie glosno deklaruja, ze bardzo lubia psy. Oznacza to zazwyczaj, ze jak byli malymi chlopcami, to bardzo sie przestraszyli jakiegos kotka i tak im juz zostalo. Ten wielki psychologiczny insight przekazal mi Pickwick.
Pickwick dzis pierwszy raz sprobowal tradycyjna angielska specjalnosc – kippera, wedzonego sledzia, ktorego sie je na cieplo, a w dodatku na sniadanie. Twierdzi ze woli jednak croissanty, choc Pan Weterynarz kazal nie za wiele.
Poprosze Pikusia, zeby tu kiedys wpadl, moze sie okaze, ze ten Gospodarz nie taki straszny jak go w TOK FM maluja.
Zyczymy wszyscy radosnych swiat Zmartwychwstania!
PS Dotarly nas sluchy, ze w Budzie Ukochanego Owczarka juz tez przeliczono wszystkich katolikow w orkiestrze.
Grażynko, pewnie by oddać bardziej wschodni charakter nie spolszczają.Trudno mi powiedzieć ,dlaczego tak, ja nauki pobierałam w języku rosyjskim u prawosławnych.Mam natomiast słownik dotyczący ikon (bo z naturalnych względów brakowało mi czasem polskich słów by przetłumaczyć pewne terminy)który napisała Elżbieta Smykowska, teolog i tłumacz zajmujący się duchowością prawosławia.Ona równiez termin ikonopisiec przetłumacza ikonopisarz.
U nas spiżarnia zasobna, każdy się naje, pieseczek także. I sarna, sarna! Wiecie co, omija nas i idzie do sąsiada. Założę się, że jej coś wyjątkowego podrzuca. Na pewno nie są to owoce morza.
Zaraz wracam, tylko poczytam do tyłu.
Smacznych świąt – w co nie wątpię w Waszym wykonaniu 🙂 – życzy Gosicek z sąsiedztwa
Słuchajcie, moje dziecię strasznie chciało miec tort śmietanowy z owocami.Kochająca mama upiekła biszkopt, przełożyła ijednocześnie tak przesadziła z warstwami, że teraz nie mieści się to pod klosz.Calą dekorację diabli wezmą.Chyba trzeba będzie na balkon wystawić w jakim pudle bo w lodówce to nałapie zapachu od wędliny.Ale brzuch będzie trzeszczał!
Idę przygotowywać Wielkanocną Babę. Będę miał co gnieść za chwilę. Jedyna przyjemność tego rodzaju. Niestety 🙁
Sympatycznych, pogodnych i smacznych Swiąt życzę Panu Gospodarzowi i wszystkim Blogowiczom.
O proszę!
Dawno niewidziany Okon się pojawił. Serdecznie pozdrawiam oraz informuję, że Rezolut rośnie jak na młodego zwierza przystało. Jego męskość wciąż jeszcze nienaruszona. To znaczy myślą i mową owszem – nawet parokrotnie ale uczynkiem jeszcze nie. Niedawno podziwiana tu była jego szczera i odwzajemniona chyba miłość do wiosennego błota..
Wielkanoc to dobry czas na refleksję. Sam się zastanawiam czy ja jeszcze Polak mały?
– Zdecydowanie większą część życia spędziłem poza Polską.
– Obywatelstwa zrzekłem się sam i to strasznie dawno.
– Ani żona ani dzieci nie mówią po polsku.
– Szynkę wielkanocną jadam w Wigilię
– Śledzie przesładzam
Z drugiej strony:
– Potrafię upiec sernik i makowiec
– Rozumien znaczenie słów: „komóra”, „wypasiony” i „debeściak”
– Wiem co pisze się przez „ceha” wbrew utartemu zwyczajowi
– Pamiętam jak będąc harcerzem stałem na warcie przed grobem w kościele w Wielką Sobotę
Wielkanoc tego roku nieco inna. Od wczoraj nieprzerwanie prószy śnieg (dzięki Alicjo!). Nie będzie kraszanek ani bigosu ani sałatki jarzynowej a z wypieków jedynie sernik. Już od paru lat nieobecna na stole pascha i kulica (tu nie jestem pewien polskiej pisowni – może Helena wie?) Ciasto wymagające sporo zacięcia i roboty ale przypominające mi wypieki nestorki naszego rodu , niedoścignionej w tym kunszcie ciotki mojego ojca – Michaliny czyli „cioci Misi”.
Będzie oczywiście udziec jagnięcy do którego pęknie butelka czerwonego z Australii albo Południowej Afryki – jeszcze się nie zdecydowałem. Niedzielne śniadanie bez święconego ale obfite w jaja, sery i śledzie bedzie.
Czego i Wam Wsystkim – zarówno tutejszym jak i tym z sąsiedztwa – serdecznie życzę.
Kulicz, z akcentem na ostatniej sylabie. Wlasnie rozmawialam z Mama, jej Wielkanoc, jak sie dowiedzialam, jest 27 kwietrnia, a jutro idzie do swej przyjaciolki Danusi, ktora robi wszystko jak trzeba. Zaniesie jej tarte z jablkami, za ktora Danusia przepada, zas kulicza jeszcze sie nie robi – bylby straszny grzech, jesli dobrze rozumiem 🙂 . Zawsze robila w ceramicznych doniczkach i smakiem przypominaly troche panetone. Choc moim zdaniem panteone lepsze!
Andrzej toz Ty Swoj!!!
u mnie tyz swieconego nie ma,sernik zastepuje tort „bez nazwy”,sledziow nie lubie i nie jadam(y),za to sa jajca w czapkach,wedliny itp.itd,a na obiad Bigos!!! Huraaaaa
Ale Ty lepszy,bo ja nie zawsze znaju,kiedy „ceha”a kiedy zet z kropka???
Tak juz mam i nic na to nie poradze 😉
A,Szysz, – nie wiem , czyś Ty „Polak mały” czy nie. Kwestia wyboru i Twoja sprawa jak najbardziej osobista. W moim pojęciu jednak tak – prawdziwa Ojczyzna to język – nawet nie ten, którym się posługujesz w domu ale ten, w którym myślisz, w którym śnisz. I nie ma nic dziwnego w tym, że żyjąc w innych krajach, wśród ludzi wyrosłych w innej tradycji dokonujecie swoistego synkretyzmu kulturowego. W końcu czy było by naturalnym żyć gdzieś 30-40 lat na walizkach, jak obcy między obcymi? Mnie osobiście bardzo się podoba ta budowa nowych społeczeństw, w które każdy lud wnosi swój pierwiastek. W końcu tak powstawała cała nasza cywilizacja.
Kulicz powiadasz Heleno?
Tyz piknie. Po fińsku „kulitsa”
kilo mąki
4 dl mleka
6 jajec
300 g masła
3 dl cukru
5 deka drożdży
troszkę cukru waniliowego
szczyptę soli
rodzynek nieco
źóltko i migdały do dekoracji
Z ciepłego mleka, drożdży i połowy mąki zrobić zaczyn i odstawić niech rośnie w ciepełku. Masło utrzeć, takowóż żóltka z cukrem i wanilią. Białka utrzepać na pianę. Jedno żółtko zachować do pędzlowania ciasta.
Gdy zaczyn wyrośnie do dwukrotbej objętości dodać soli, utarte z cukrem żółtka i masło. Wymieszać, dodać pianę z białek i wrobić resztę mąk i rodzynkii.
To najgorzy moment, bo wszystko się leje przez ręce, lepi do palców i stolnicy i za nic nie chce się poddać. Choćbyś nie wiem jak pieszczotliwie i czule miętosił i gniótł. Ale trzeba się przemóc i uzyskać pulchne i wdzięczne w użyciu ciasto.
Podzielić na dwie części, uformować w dwa bochenki, popędzlować rozbełtanym żółtkiem i udekorować migdałami.
Odrobinę ciasta można poświęcić na ukręcenie wałeczków z których robi się na bochenku litery „XB”.
Piec w temperaturze 200 Celsjuszy aż ciasto będzie błyszcząco ciemnobrązowe (od tego żółtka).
Pomysł pieczenia w donicach przedni bo ciasto to lubi się „rozlewać” na blasze.
Znakomicie się przechowuje nie czerstwiejąc a spożywać należy posmarowane (grubo!) paschą.
Oto zdjęcia naszej świątecznej baby roboty mamy
[url=http://img225.imageshack.us/my.php?image=img6179bl5.jpg][img=http://img225.imageshack.us/img225/9500/img6179bl5.th.jpg][/url]
[url=http://img233.imageshack.us/my.php?image=img6182sq3.jpg][img=http://img233.imageshack.us/img233/1435/img6182sq3.th.jpg][/url]
Nakłoniłam Młodszą, żeby Wam pokazać naszą babę. Nawet się bardzo nie opierała. Zrobiła fotkę. Jej wpis oczekuje na akceptację. Jestem ciekawa, jak długo to potrwa.
1. Kto wie jak sie robi kolacze
2. Skad wzielo sie powiedzenie: bez pracy niema kolaczy
3. Gdzie robia najlepsze kolacze
Ja wiem ale nie powiem az do jutra i nagród tez nie bedzie.
Pan Lulek
Lulku drogi, nie żartuj! Czy my, rozpuszczeni przez Piotra, będziemy uczestniczyć w jakimś quizie bez nagrody? 🙄
Tak jest. Za darmo nikt nie będzie odpowiadał 😎
To moja pascha w sam raz do kulicza, smarowna jest.
@Pan Lulek
Wielka Gra bez nagród, ja biorę udział. 🙂
Odpowiedzi:
1. Ja nie wiem
2. Wikipedia: czasem na dane dobro trzeba poczekać, zasłużyć na nie
po niemiecku: ohne Fleiß kein Preis
3. W Prądniku
KoJaK
Andrzeju,
idąc Twoim śladem dokonałam samolustracji i nie wiem, kim jestem 🙁 Swięconego nie mam od 28 lat, polski paszport nieważny od lat kilkunastu, ale też wiem, gdzie pisać c-h, z dzieckiem rozmawiam tylko po polsku, ale nie nauczyłam go paciorka, jutro nie zjem śniadania, za to obiad o 12:00. Mam farbowane jajka, babę i paschę, nie mam żuru ani mazurka 🙁 Osobisty, który kocha polską sałatke, musiał ją zrobić sam, ale jest bardzo z tego dumny, bo powiedziałam, że on robi najlepszą 🙂
No i gdzie baba Pyry? Jak się zaraz nie zjawi… to pójdę sobie.
Z glebokiego dziecinstwa wydobywam kolacze, ktore byly chlebem w ksztalcie obarzanka, z dziura w srodku. To sie chyba zabieralo na pole, nie? Anglicy maja pasties – duzy rumiany pierog nadziewany jarzynami i miesem (ziemniakami i baranem), ktory sluzyl za posilek czlowiekowi na polu w czasie pracy. Jak smakuja kolacze, nie pamietam ale pasties sa bardzo dobre jesli zrobione w domu lub kupione w dobrej piekarni. Ale gdzie robia kolacze – wez mie i zabij…
Pascha pewnie dobra tez jest z panetone. Raz robilam pasche, jeszcze jako studentka na kiermasz swiateczny w Nowym Jorku. Byla bardzo dobra, ale roboty bylo strasznie duzo. Bylo to jeszcze w czasach zanim wymyslono food processor. POtem juz sie zrazilam, ze to taka robota.
Panie Lulku,
moja kuchnia regionalna zawiera 3 różne przepisy na 3 różne kołacze.Ogólnie drożdżowe ciasto z nadzieniem np. cebulowym lub kapuścianym w środku,rodzaj pieczywa,podawany prosto z pieca zamiast pasztecików do zup lub herbaty.Druga wersja to kołacz ze śliwkami-czyli placek ze śliwkami a trzecia- zawiera migdały i konfitury i jest w kształcie okrągłych placuszków z brzegiem oblepionym paseczkami ciasta.
I teraz to już całkiem zgłupiałam.O które chodzi?Jak znam życie to o jeszcze inne…..
Młodsza dalej czeka na akceptację, czyli nie wiadomo na co.
Kołacz w naszej tradycji ludowej jest równoznaczny z plackiem drożdżowym tyle, że wypiekanym w piecu chlebowym nie na blasze prostokątnej, a w formie koła (np na liściach, pokrywach itp. Do dzisiaj w kuchni śląskiej piecze się kołacze z serem czy z makiem. Kiedyś kołacz z miodem i z makiem był ciastem obrzędowym, ślubnym i wtedy był zwany korowajem. Gdzieś czytałam, że nazwy kołacz i korowaj jak również kształt tych ciast, to pozostałość kultów solarnych.
To bardzo ciekawe, kulinarne odzwierciedlenie kultu solarnego…
Oj, zasypiam na siedząco, przyjdzie mi się z Wami żegnać, choć wcale nie chcę 🙁 Zatem wszystkiego świątecznego! Bądźcie zdrowi… i jedzcie z satysfacją! 😎
Panie Lulku,
Udziele wyczerpujacych odpowiedzi
1. Kto wie jak sie robi kolacze
Ad. 1. Nie wiem, ale jak znam Nemo to od razu mi podpowie
2. Skad wzielo sie powiedzenie: bez pracy niema kolaczy
Ad. 2. Jak nie bede pracowala, to nie dostane stosownedo czeku, Koczam Cie Nemo..
3. Gdzie robia najlepsze kolacze
Panie Lulku, najleprze sa tam gdzie jest dobre serce.
T to by bylo na tyle.
Buzki,
Tuska
one flajs, kajn szpas, nie wygram, ale za to w swieta,
P. Lulku, toz to taki gnieciuch dla niemiesnych, wszyscy wiedza, ze robic nie nalezy, wiec po co komu wiedza jak nie robic?
ad 2 pewnie z Gdanska
ad 3 tam, gdzie ich nie robio
Pan Lulek i tak nam udowodni, ze kolacz pochodzi z Wegier (kolacs) i na Wegrzech sa najlepsze 😉
Pyro, ja sie bardzo zdziwilam widzac slaski kolacz, dla mnie placek z makiem lub serem, bo moje wyobrazenia o kolaczu sa blizsze korowaja 🙂
Eeee tam. Kolacz jest od kola i dlatego ma dziure w srodku, bo jest w ksztalcie kola od wozu. A dziura po to by mozna go bylo latwo i sprawiedliwie lamac na porcje dla wszystkich kosiarzy/zniwiarzy.
A karawaj to duzy okragly bochen na Dozynki.POsypany kminkiem i makiem. Podaje sie z sola. symbolizujaca pot przelany w czasie ciezkiej pracy.
Macocha mojego Ojca, babka Albertyna (przedobra osoba), tak mnie powitała : No, toć jesteś, dzioucha. Kołocz ci z makiem naczyniłam”, a widziała mnie wtedy po raz drugi w życiu Tak teraz myślę, że kilkadziesiąt lat temu ludzie byli znacznie mniej ruchliwi, niż dzisiaj. Na zdrowy rozum między Zabrzem i okolicami, a Poznaniem nie jest bardzo daleko, jakieś 300 km i dobra komunikacja . Zawsze tak było, a przecież moi Rodzice odwiedzili Hanysów zaledwie trzy razy, Dziadkowie w Poznaniu nie byli nigdy – dwa razy odwiedzili nas bracia Ojca. A była to rodzina bardzo zżyta, pomagająca sobie w wielu wypadkach. Dopiero po śmierci Dziadka, kiedy Albertyna została sama, Ojciec mój starał się co najmniej raz w roku ją odwiedzić.
Tu do śmiechu:
http://alicja.homelinux.com/news/Malowane%20jaja.jpg
Ja swoje włóczykijstwo mam w genach po babci. Dziadek ze strony Mamy , był statecznym rolnikiem który bardzo rzadko opuszczał wieś. A babcię nosiło. Po wojnie żeby dorobić i przeżyć z siedmiorgiem dzieci handlowała firankami na pobliskich jarmarkach i targach. Potem brat kupił jej dodatkowy majątek z młynem i już powodziło im się zdecydowanie lepiej. Gdy dziadek zmarł i babcia przepisała gospodarstwo jednemu z synów . przeprowadziła się do „miasta” i zaczęła podróże z zakładem pracy syna po całej Polsce Zobaczyła chyba wszystkie zabytki i ważniejsze miejsca . Lubiła dobre koniaki , towarzystwo sędziów i adwokatów oraz wróżenie z kart. Zmarła w drodze mając 86 lat.
Mrrrał!
Ja tak tylko w przelocie 😉
Chciałem oznajmić, że mazurek z kasztanami wyszedł całkiem-całkiem,
a nawet zaczął sam się zjadać*
To ja już dalej nie zawrrracam gitarrry
Wesołych Świąt 😀
Blejk Kot
* Chyba nie muszę na TYM blogu tłumaczyć na czym polega istota samozjadającego się ciasta.
To tylko dla porządku zaznaczę, że z definicji wynika, iż nie może to być ciasto nieudane 😉
… eeee… tego… to nie ja wynalazłam, tylko ten, co nie musi piekarnika z udzcem doglądać!
🙂
A w temacie kołacza.
Wersja autorska koła wg. Antkowej.
Czy to kołacz, nie mamy pojęcia.
Ale kołacze się już po domu, nawołując : zjedzcie mnie……..zjedzcie mnie troszkę!!……..zjedzcie mnie choć kawałeczek!!!!!!!!!!………spróbujcie do jasnej…….
Więc może kołacz?
Jasne Antku, na mnie też mazurek wołał (ten złamany, co to miał być Lulkowy) Złapałam się za kawałek, bo przecież dodatkowy, nieliczony. I co? I po łapie dostałam – nie wolno, święta od jutra Nie wiem kiedy moja baba nabierze mocy urzędowej, może dopiero w święta ?
Pozostaje mi tylko życzyć wszystkim wesołych świąt.
Pasztet właśnie wyszedł z pieca, mazurek orzechowy stygnie, czekoladowe i kajmakowy już od wczoraj gotowe, a sernik już w 1/3 zjedzony. Szynka i kiełbasa od Mądrego kupiona i pyszny chlebek z Wiżajn przyjechał. Czas zacząć Świeta.
Serdecznie wszystkim miłym Blogowiczom życzę spokojnych, smacznych, rodzinnych, ciepłych (mimo śniegu u niektórych) Świąt, oddechu od trudnej czasem codzienności, optymizmu.
Małgosia W (z nazwiska i z Warszawy)
Widze, ze wielkie wpisy na blogu, a ja nawet nie mam czasu rzucic na nie okiem, poczytam dopiero pewnie po Swietach….. Tymczasem teraz chcialabym tylko zlozyc zyczenia – jak najserdeczniejsze dla Wszystkich: wesolych swiat, dobrego odpoczynku, przyjemnego czasu spedzonego z rodzinami i przyjaciolmi, smacznego jadla, dobrego humoru, pieknej wiosny…..(albo dowolnej innej pory roku).
Bardzo jest tu milo, bardzo lubie Was czytac, jedno z niewielu naprawde relaksujacych miejsc na internecie. Cheers!
ZDROWYCH, POGODNYCH ŚWIĄT
W DUCHU ODRADZAJĄCEJ SIĘ NADZIEI
:o)
Stół pięknie przygotowany czeka tylko na stołowników. Za 20 minut urządzę dziecku pobudkę i – Święta czas zacząć
Dzień dobry
Wesołych Świąt dla Piotra , Basi i wszystkich przyjaciół zgromadzonych przy naszym wspólnym internetowym stole. Bardzo wszystkim dziękuję ,że jesteście.
Najbardziej podobaly mi sie odpowiedzi nemo io Marialki. Bardzo w charakterze wiedenskie. Kto placi, temu gra muzyka. Kiedys bylismy nad Neusiedlersee. Na prywatnej wycieczce. Wtedy jeszcze byly granice. W pieknym lokalu niedaleko plazy postanowilismy posiedziec i popoludniowac. Wchodzimy a tu gra prawdziwa cyganska kapela. Podkreslam, chociaz to teraz chyba nawet wzbronione. Cyganska. Grali chlopaki od ucha a pieknie odziana pani spiewala w swoim jezyku. W pewnym momencie zrobili przerwe. Zeby usta poplukac. Wyciagnalem 10 Euro, podszedlem do kapeli i polozylem dziesiataka w przypadkowo odlozony kapelusz. Ten kapelusz byl naprawde odlozony z boku. Wziale go do reki, nie jak w piosence, tulac jak dziecine, tylko tak normalnie. polozylem przed kapela i wlozylem czerwonca. W lokalu nie bylo jeszcze wielu gosci. Tyle, ze wszystkich jakby zamurowalo. Szef kapeli podszedl do kapelosza wyjal banknot, splunal raz na niego, potem na ziemie i kapela zaczela grac. O wiele lepiej jak z nut. Potem skrzypek podszedl do naszego stolika i gral jak Paganini w swoich przedszkolnach latach. Wiele by opowiadac o tym wieczorze. Mysmy mieli piekny koncert, za darmo jedzenie a kapela nie mogla opedzic sie od zamówien.
Najwazniejsze nie tylko kto placi ale i w jakiej chwili.
Prawidlowe odpowiedzi w nastepnym komentarzu, zeby przypadkiem nie wcielo. albo djabel nie przykryl ogonem. Wszak to Swieta.
Pan Lulek
Przygotowałam dla wszystkich kartkę z życzeniami świątecznymi. Chciałam wam też pokaząc jakie jajko przysłał mi Antek. Nie wiem czemu – ale nie udaje mi się tego wkleić. Wobec tego bez kartki – życzę wszystkim spokojnych świąt. Gospodarzowi i jego malżonce .dziękuję ,że jest w necie taki stół , przy którym można na chwilę pobyć
Dzień dobry Grażyno,
WordPress akceptuje jedynie jeden odsyłacz w komentarzu. Twoja kartka i zdjęcie Antka to dwa. Czyżby?
Zamiec sniezna w zachodnim Londynie, a moze nawet i poza jego rubiezami. Pierwsza odkad zamieszkalam w tym miescie prawie 27 lat temu..
Siedze oslupiala przed oknem ogladajac jak juz calkiem spore lscie roz pod oknem pokrywaja sie bialym puchem. Te sniezynki ogromne jak platki kukurydziane, ale grunt jest chyba dosc cieply, bo snieg sie topi.
Duzo mniejsze sniezyce unieruchomialy caly transport w Londynie, wiec dobrze se sklada, ze sa swieta i malo kto wybiera sie do centrum.
My mamy zamowiona taksowke do Twickenham na 13-ta ( i potem powrotna na 15:30) bo sie wybieramy do naszej 93-letniej przyjaciolki Jasiuni, zeby nie byla sama na Wielkanoc. Z calym przyjeciem. Ale nie wiem czy taksowki tez nie stana – nikt w tym miescie do czasow bodaj Dickensa nie jest przywyczajony do duzego sniegu . Jesli nie przyjada, odlozymy chyba Wielkanoc do wtorku, bo jutro przychdozac instalowac mi okiennice – jesli dojada.
Wieczorem szykujemy sie na pierwszy odcinek Agencji Detektywistycznej Pan wedle McCall Smitha. Nie jestem pewna czy popdoba mi sie aktorka ktora bedzie grala mma Ramotswe – za mloda (35 lat, a Prescious ma 40), za chuda jakas – to znaczy jest owszem, pulchna, ale nie mozna powiedziec, ze jest prawdziwie tradydycyjnej budowy. Jednym slowem – crumpet, a czy crumpet moze budzic prawdziwy respekt? Tak E. powiedziala. No, ale damy jej szanse, zanim zapadnie ostateczny werdykt. Rezyser, ktory zaczal krecic serie, niestety glupio zmarl w zeszlym tygodniu. Wiec pewnie nie bedzie wypadalo krytykowac, gdyby moje najgorsze obawy sie spelnily.
Wesolych Swiat!
Zasypana w zachodnim Londynie.
Dla Pana Piotra, Jego Żony i bliskich, dla wszystkich czytających i komentujących – najserdeczniejsze życzenia świąteczne wszystkiego najlepszego przesyła Torlin
Po śniadaniu – życie jest piękne i leniwe. Za oknem też śnieży ale są to rzadkie, pojedyncze płatki leniwie wirujące przed szybą. Zamiecie były w piątek i sobotę.
Ania wczoraj wpisywała życzenia i wysłała fotkę naszej baby i do dzisiaj nie ma tego wpisu : twój komentarz oczekuje na akceptację. Już 18 godzin oczekuje.
Andrzej(ku)Sz. dziękuję za informację. Faktycznie chciałam podczepić równocześnie dwie kartki na dwóch odrębnie linkowanych stronach mojej produkcji. Antkowi obiecałam ,że pokażę tą jego kartkę tutaj w taki sposób ,że osoby oglądające będą mogły taką kartkę metodą copy-past – przekazywać dalej , dodając tylko imię dowolnie wybranego adresata. Nie będę już kombinować i na razie linkować.
Ja mało dziury w fotelu nie wywierciłam- tak się tutaj kręciłam i martwiłam się ,że coś się stało , że może stronka się zawiesiła, albo że ja mam bana za to wczorajsze wymądrzanie się o ikonografach.
Przy okazji pytam Andrzeju – czemu ten zwierzak co go wczoraj pokazałeś jest taki umorusany?
Pyra zobacz wpis 19:47 . Tam jest wpis Pyra-Młodsza.Widzę że są ilnki …ale nie bezpośrednie – tylko trzeba je ponownie wpisac
Heleno – szkoda ,że u nas nie ma tego śniegu.Mało go było w tym roku.
Gospodarzowi i Jego Bliskim oraz wszystkim przysiadającym przy tym stole serdeczne życzenia radosnych Świąt przesyłam. Natalka też, właśnie zagląda mi przez ramię. Mieliśmy iść na spacer, ale deszcz ze śniegiem mocno zniechęca.
Nie wiem skąd to znam /wydaje mi się, że to z jakiejś książki, którą czytalam w dzieciństwie/, ale zacytuję:
„…. A na mamy imieniny,
upiekly my korowaj.
a wot takoj malenkoj,
a wot takoj milenkoj,
korowaj, korowaj,
kakoj choczesz,
wybiraj”
p.s. mój komputer nie uznaje literki „eu”
Grażyno,
Zwierzak jest umorusany bo taka jego kudłata uroda. Zwierzęta mają nieco inne poczucie estetyki niż my. Poza tym on lubi się tarzać, zwłaszcza teraz gdy zimowe futro zaczyna linieć. Tarza się zaś tam gdzie mu przyjdzie ochota.
Dziś będzię się tarzał w śniegu. Jest tego conajmniej z pięć centymetrów. Do tego piękna, słoneczna pogoda – jak w jakiś Alpach. Jeszcze raz dziękuję – Alicjo!
P.S.
Bana to tutaj nikomu chyba nie dają… Może banana?
Po sniadaniu mozna spokojnie zdac sprawe z pytan które postawilem pod publiczny osad.
Pytanie nr 1 brzmialo, co to jest kolacz. Kolacz jest to na ogól rzecz biorac okragle slodkie ciasto zawsze robione z wielka iloscie zóltek. Technika robienia jest dwojaka. Klasyczna z osia pionowa i kilkaset lat pózniej bardziej nowoczesna w postaci sekacza , który jest nastepnie krojony na kolacze. Os wyrobu jest wtedy pozioma. Przepis bedzie ujawniony pózniej, w trybie roboczym.
Kolacz musi miec obowiazkowo szprychy. Podobno pierwsze kolacze robil Piast, który od tego wywodzi swoje nazwisko. Piast Kolodziej, czyli ten który robil kolacze. Kolo bylo bowiem wynalezione nieco wczesniej.
Pytanie nr 2, bez pracy niema kolaczy. Robienie kolaczy jest zajeciem pracochlonnym, szczególnie tych robionych z sekacza, czyli technika poziomej osi. O tym potem.
Patanie nr 3. Najlepsze kolacze na bazie sekaczy robione sa w Bialej Podlaskie w dawnych dobrach rodziny Branickich a patent na ich najbardziej nowoczesna wersje posiada zaklad, który kiedys wchodzil w sklad firmy na terenie której w Warszawskim oddziale znajduje sie obecnie gmach IPN. Pewnie dlatego zginely gdzies wszystkie akta osobowe bylych pracowników tej firmy w tym i Pana Lulka.
Oto przepis na technike z sekacza.
Oprzyrzadowanie.
Podstawowym narzedziem jest sciety stozek drewniany o dlugosci okolo 60 centymetrów. Mniejsza srednica stozka dwa cale. Dwa cale. Dla przeliczeni 1 cal = okola 2,54 centymetra. Wieksza srednica wynosi okolo cztery cale. Stozek musi byc zrobiony z nietrujacego drewna na przyklad debu albo lipy. Lipowe sa lepsze. Stozek ten osadzony jest na osi, najlepiej zelaznej. Najlepsza osia jest ta kupiona przez Marka na jarmarku. Osadzony na osi stozek obraca sie na dwu podpórkach w ksztalcie widelek nad swobodnym paleniskiem. Na grubszej stronie umocowana jest korbka dla obracania stozka albo zamocowane kolo zebate lub z napedem pasowym napedzano silnikiem elektrycznym, najlepiej pochodzacym z pralki „Frania”. Moga byc i inne motorki elektryczne na oprzyklad od wycieraczek samochodowych. Caly system mozny zreszta uczynic jeszcze bardziej nowoczesnym z zastosowaniem komputerowej regulacji. Wazne jest aby obroty byly regulowalne od zero do mniej wiece trzech obrotów na minute.
Ciasto przygotowuje sie w kilku naczyniach uzywajac tylko zóltek w miare mozliwosci swiezych. Przy uzyciu jajka nieswiezego ciasto nadaje sie do karmienia domowego inwentarza. Ponadto maka typu krupczatka czyli standard 480. Najlepsza jest pszenna, ale mozna uzywac kukurydzianej a nawet zytniej. Drozdze swieze, kilka godzin moczone w mleku prosto od krowy lub owcy. Calosc miesza sie na pólplynne ciasto jak na nalesniki. Rozklada do kilku naczyn. W kazdym naczyniu inny kolor. Jako barwniki, srodki naturalne typu czekolada, rozpuszczana, szafran, w malych ilosciach, kakao i co tam wpadnie pod reke. Stozek drewniany zwany pieszczotliwie palantem albo kutasem smaruje sie olejem lnianym albo slonecznikowym, posypuje maka albo tarta bulka i suszy nad ogniem. ogien ze szlachetnego drewna nie dymiacy o przyjamnym zapachu. Moze byc brzoza, albo olcha lub inne lisciaste. Ogien musi sie zarzyc a nie palic plomieniem. Kiedy palant jest przygotowany to znaczy suchy zaczyna sie polewanie z góry, wzdluz calej dlugosci ciastem z pierwszego naczynia. Nalezy tak dobrac liczbe obrotów palanta aby ciasto nie kapalo tylko zasychalo, tworzac malutkie kolce i rosnac. Potem, kedy pierwsza warstwa jest gotowa polewa sie nastepna. Mozne zmieniac kolory w dowolnej kolejnosci, stale pilnujac aby nadmiar nie skapywal do ognia. niewielkie ilosci padajace na ogien poprawiaja jego zapach. Nalezy pilnowac aby ogien nie byl zbyt silny i nie przypalal ani za slaby, zeby nie bylo duzych strat. Skapujace krople winny zastygac tworzac kolce róznej dlugosci. Kolce typu stalaktyty. Kiedy juz niema wiecej ciasta a sekacz ma srednice okolo 30 centymetrów albo okola 12 cali, albo ciasto wyszlo, konczy sie zabawe. Trwa ona od kilku do kilkunastu godzin. Dlatego jest tak pracowite.
Stozkowy ksztalt kutasa umozliwia po ostygnieciu zsuniecie sekacza.
Po ostygnieciu, ze strony o wiekszej srednicy odcina sie ostrym nozem tak zana dupke i daje dzieciakom do spróbowania. Sekacz stoi pionowo na duzym talerzu i odcina sie z niego poziome plastry ciasta czyli tak zwane kolacze. Wielowarstwowosc daje ladne kolorowe wzory. Ciasto kruche z dziurkami pozostawionymi przez drozdze. Smakuje na podwieczorek do kawy lub innych dobrych napitków. Najwiekszy sekacz do wycinania kolaczy jaki widzialem mial stosowna srednice i dlugosc okolo 30 cali.
Nagród nie bedzie, za udzial w dziele dziekuje, jak zwykle wdzieczny
Pan Lulek
AndrzejSz dziękuję ponownie. Z tym banem to nie wiem jak nazwać poprawnie. Tak się przestawiłam na młodzieżowy slang komputerowy i aż mi wstyd ,że zaśmiecam język. Wiem – powinnam to nazwać na przykład- zablokowanie użytkownika – czy jakoś tak.
Jeżeli już mowa o bananach , to chyba dziś zrobię na deser w cieście naleśnikowym. Przerobię też trochę na sok, w takiej maszynie typu thermomix. Kupiłam za dużo tych bananów , w promocyjnej cenie i teraz nagle zaczęły wszystkie dojrzewać.
Śniegi trochę zazdroszczę.
Panie Lulku.
U nas można kupic takie sękacze z Białej Podlaskiej. Są pakowane w małe 10 centymetrowe porcje, w celofan. Są wspaniałe. Na tegoroczne święta też kupiłam taki mały kawałek . Pokazałabym na dowód – ale jest obawa że mnie znowu zablokuje. Ten opis wykonania jest świetny. Może rozpalę w ogrodzie ognisko i spróbuję . Jak mi się uda to powiem. Tylko chyba musze zawiadomić straż pożarną ,że ogień w moim ogrodzie to nie pożar , tylko zwykłe pieczenie kołacza-sękacza.
Oj, Panie Lulek, znowu sciema. Sekacz to sekacz, a kolacz to kolacz. Nazwa odnosi sie do ksztaltu (warkocz z ciasta ulozony w kolo, albo male buleczkipoloaxzone i ulozone w kolo ) czy zas slodki czy miesno-jarzynowy, czy wogole bez nadzienia tylko posypane ziarenkami – wsio kolacz.
Tu od ludzi, gdze tradycja kolaczy wciaz zywa i nikt nie ma watpliwosci co jest kolaczem, a co sekaczem:
http://www.brama.com/yonkersukrainianfest/recipe_kolach
BRY!
Po cichu, bo u mnie śpią. Znaczy, zimę wreszcie macie?! A dobrze Wam tak!
Poza tym – wesołych swiąt!
Alicjo – witaj. Słuchaj, pokaż tę moją babę (wpis Ani o 19 z minutami) bo coś nam nie wychodzi.
Nie tylko u Ciebie śpią, ja też zdążyłam sobie drzemkę malutką uciąć. Za wcześnie wstałam, ciśnienie leci i Pyra też poleciała – na pysk.
Helena !
Od naszej firmy za Bug bylo jak beretem rzucic. Nawet nie moherowym. Ci w Bialej Podlaskiej zawsze byli i chyba nadal sa bardzo dumni ze swoich sekaczy z których cieli kolacze. podobno byli molojcy którzy potrafili szablami jadac w pelnym galopie ciac sekacze na kolacze. Tak mi opowiadali a ja nie mialem innego wyjscia tylko musialem sluchac i wierzyc bo by mi inaczej takiego ciacha nie dali. Ja bylem wtedy szeregowy co prawda prominent, no ale zawsze ze stolicy. W dodatku ze sródmiescia. Jak przyjezdzal szef tego oddzialu z wizyta, to on mnie pokrojonymi w kolacze sekaczami a ja go na Pragie Pólnoc, na Bazar Rózyckiego i swinskie ucho z chrzanem. Rozumielismy sie znakomicie a gadalismy ze soba raz po polsku drugi raz po rusku a obydwaj rozumielielismy dobrze poleszucki i ukrainski.
Jak go zwal, tak go zwal, byle sie dobrze mial. Gdyby jednak na Zjazd przywiozla ze soba Grazyna takiego sekacza, to osobiscie pokroilby go na kolacze.
Pan Lulek
Bardzo serdeczne życzenia dalszych Smakowitych i Radosnych Świąt dla Państwa Gospodarstwa i innych „gotujących się” blogowiczów, ze szczególnym uwzględnieniem Pyry, za jej mądrość i ciepło,o! 🙂
a.j
Przed chwilą wysłuchałam kawałka audycji w TOK FM. Było o strojach. Babskich. Okazało się, że jeśli nie jest się ognistą brunetką (nie jestem) w pełnym makijażu(nie jestem), to nie należy nosić czerni przy twarzy, tylko na „peryferyjnych częściach ciała”. I tu mam zagwozdkę – przyodziałam się dzisiaj w czarną długą spódnicę z weluru. Czy to jest wystarczająco peryferyjna część mojego ciała, czy jednak nie jestem trendy?
Właśnie opuścił nasz dom Igor z Rodzicami. Skoncentrowana , niespełna 3-letnia porcja energii, wystarczyłaby na zaopatrzenie 5 tys miasteczka. Zające spakowane w twardy plastyk zostały rozebrane bez jakichkolwiek narzędzi w try miga, jeden z nich solidnie nadgryziony właśnie Ania zmiata z podłogi. Pozostałość + drugiego zwierzaka i jajo, osobiście sobie dziecię spakowało do siatki i zabrało do domu pod hasłem „Juz dosyć” Kocha narzędzia. Ostatnio rozkręcił swojemu Ojcu drukarkę kupioną na jesieni. Tata jest dum,ny z syna.
Nie chwaląc się specjalnie – mazurek jest tak kruchy, że rozpada się przy krojeniu.
Lulku drogi
Sękacze masz u mnie jak w banku. Paczuszka wkrótce i będziesz się delektował z poranną kawą.
Teraz tylko wirtualnie, sękacz z Piątnicy ( bardzo dobry )
http://picasaweb.google.pl/Marek.Kulikowski/SKacz/photo#5180940300055708738
Panie Lulku! Czy masz Pan na myśli mój ewentualny wyrób ogrodowy czy te 10 centymetrów sklepowego? Jeżeli jednak ma być porządny , długi , sękaty i prawdziwy jak sękacz ( co to za kołacz będzie robić) , to ja jestem gotowa z tej Białej Podlaskiej go sprowadzić ,żeby żadanej profanacji przypadkiem nie bylo i żeby przedmiot cięcia był prawidłowy.
……………………….
Alsa z tymi określeniami dotyczącymi części peryferyjnych to chyba autorzy sami nie wiedzą co mają na myśli. Ja się onegdaj w mojej firmie posprzeczałam z urzędnikiem ze skarbówki – czy drukarka jest częścią peryferyjną komputera czy nie ? Od tego bowiem zależało dalsze postępowanie z rozliczeniem podatku. Interpretacja skrabówki w tym zakresie była przezabawna. Okazuje się że drukarka , raz jest częścią peryferyjną a raz nie!! Zależy jak i gdzie jest podłączona. Nie podejmuję się zatem dalszych rozważań dotyczące części peryferyjnych damskiego ciała, bo wrodzona skromność mi nie pozwala. Ponadto nie jestem pewna czy analogia będzie poprawna. Uważam jednak ,że jakby na problem nie patrzeć , na pewno w wybranych sytuacjach będziesz trendy i cool. 😆
Na to wychodzi ,że sękacze będą co najmniej dwa ~~.
No tak Marek mnie przebił .Teraz się doczytałam,że on do Pana Lulka w paczce tu i teraz wysyła a nie na zjazd … 🙁
Alsa – z tymi peryferiami… To, co dla jednych jest peryferyjne, dla innych może stanowić sedno. To, co pod spódnicą (niechby i welurową) w żadnym wypadku za peryferie bym nie brała.
Pyro,
podrzuć zdjęcie do mnie emilem, to wystawię. Zaraz wrzucę jakieś swoje. Tylko przez cenzurę muszę najpierw…
Pózniej, bo tu mnie poganiają. Na jakieś spacery…
Halleluja! Goscie pojechali do domu, Mlodzi wybyli na pare godzin, a ja moge wreszcie tu zajrzec. Na dworze sniezyca i nie ma po co wychodzic, jutro obrzucimy sie sniezkami 😉 Wbrew zapowiedziom zjadlam dzis sniadanie o 9:00 i obiad o 12:15. Na sniadanie stuknelismy sie jajkami, moje bylo najtwardsze i wygralo! Do jajek byla salatka i losos wedzony, chalka, chleb wlasnej roboty, reszta jak zwykle. Na obiad (6 osob) byly zielone szparagi na salacie z winegretem ze swiezego szczypiorku, pietruszki i niedzwiedziego czosnku, z plasterkiem szynki schwarzwaldzkiej i wedzonego lososia plus jajeczko z kolejnej rundy stukania. Pozniej piers kacza z majerankiem i sosem na bazie wina Coronas, czerwona kapusta z jablkami i mlode ziemniaki pieczone z ziolami. Tu akcent muzyczny – ziemniaki nazywaly sie Vivaldi i pochodzily z Izraela. Do picia najpierw krymski szampan, pozniej Coronas Torres. Na deser swiezy ananas polany limoncello, lody waniliowe i karmelowe. Przed odjazdem goscie dostali jeszcze kawe, herbate, babe, pasche i mazurka z orzechow wloskich wg Teresy. Ubilam te wszystkie bialka z cukrem, dodalam zmielone orzechy od Lulka i upieklam leciutki jak puch biszkopt. Dzis przelozylam go bita smietana i juz. Przed odjazdem Tesciowa zazadala numeru naszego konta bankowego, bo postanowila przekazac nam cos na nasze minione lub nadchodzace urodziny 😯 Przez zoladek do serca 😉
Wrocilysmy od Jasiuni, gdzie bylo bardzi wesolo. Jasiunia wciaz na wysoklich obcasach i w pelnym makijazu pomimo 93 lat i postepujacej slepoty. Do kosciola nie poszla, bo jak powiedziala „denerwuje ja, ze musi podawac reke na znak pokoju”. Nigdy nie znosila fizycznego kontaktu z obcymi, teraz po prostu nie toleruje. Udzielilysmy jej rozgrzeszenia. Bylo znowu bardzo wesolo.
Niestety w drodze powrotnej trafilysmy na tureckiego taksowklarza w glebokiej zalobie gdyz Liverpool wlasnie przegrywal z Man United 3:0.
Zaraz troche wyypoczniemy i mozna znowu jesc.
Ten zakupiony przedwczoraj tort makowy bardzo rozczarowujacy, bo malo wilgotny.
Trzeba bedzie chyba zamoczyc go w koniaku albo cos.
Nemo, jestes pewna, ze Szanowna Tesciowa chciala cos przelac , a nie odlac z konta? Uwazaj z tym rozdawnictwem numerow konta 🙂 🙂 🙂
Obiad swiateczny brzmi bardzo imponujaco. Ananas polany limoncello, powiadasz? Hmmm… Nie mam ananasa, nie ma limoncella, ale mam pol butelki swietnego koniaku. Czy myslisz, ze moglabym sie obyc bez ananasa?
W moim gąsiorku proces klarowania trwa . i dalej ma trwać. Odlałem troszkę do kieliszeczka i próbuję . Rozkosz powiadam rozkosz.
Ach ,żeby ten Lądek był bliżej.
Jeśli tylko nasza Helenka wybaczy mi te liczenie ministrantów . To słoiki z najlepszym dżemikiem pójdą do przeróbki i zapas wiśniówki gotowy przepłynąć kawałek Atlantyku powiększy się znakomicie.
Heleno wybaczysz?
Heleno,
dobry koniak zastapi niejeden owoc 🙂 Tesciowej dalam tylko nr konta bez pelnomocnictwa 😎
Menu w wykonaniu Nemo zaiste imponujące ale skąd apetyt w taki dzień jak dzisiaj? U nas nie ma obiadu, zamiast tego zjadłyśmy po talerzyku sałatki : ja z płatkiem szynki i drugim ze schabu, Ania z dwoma pozostałymi od śniadania jajami. Z młodymi napoczęłyśmy mazurka. Pascha i baba jeszcze nieruszone Do mazurka też miałyśmy cytrynówkę, wieczorem otworzymy butelkę wina (lubiane mołdawskie Dusza monacha) Dzwoniła Marialka – ona ma dobowy dyżur w punkcie pomocy doraźnej. O dziwo, dotąd nie miała przypadków przejedzenia, natomiast masę angin i innych infekcji związanych z pogodą. Mówi, że z dyżuru będzie wracała taksówką, mimo, że to niedaleko. Po 24 godzinach pracy może jej po prostu zabraknąć [poczucia humoru wobec młodzieńców czyhających z wiadrami wody.
Na dworze bialo i zadymka jak diabli. Gotuje ostatnia szynke ze szczesliwej swinki. Zostanie zjedzona na kolacje w godnym towarzystwie salatki wyprodukowanej przez osobistego. Mlodzi wybieraja sie na narty do chatki rodzicow Geologa, musza wiec zjesc cos solidnego przed godzinnym marszem pod gore w sniezycy i z nartami na nogach. Geolog to bardzo wdzieczny gosc, ale bardzo miesozerny w przeciwienstwie do naszej pociechy.
Marek, to jest to jako rzecz. Ciete na plasterki o grubosci 5 milimetrów zamienia sie w kolacze. Chyba, ze mnie ci zawodnicy z Bialej Podlaskiej tyle lat prowadzali na manowce. Niezaleznie od tego, jest to pychota a ja bywalem przy pieczeniu. Sam nie mialem odwagi próbowac cos robic, tylko obserwowalem. Jesc jadlem bez zadnych oporów i wyrzutów sumienia.
Mozliwe, ze wpadlem, jako podstarzaly James Bond, na trop wprowadzania ówczesnej wladzy w blad, tym bardziej, ze i moi przelozeni dawali sie przy pomocy tego przysmaku wprowadzac w maliny i co wiecej, demoralizowac.
Ot stary, niedouczony, ale zawsze
Pan Lulek
A ja teraz z zupełnie innej beczki : otóż mam w domu dwa kryminały, które bardzo lubię („Śmierć w południe” i „etruski grobowiec”) Obydwa podpisane Robert D.Bart. Chyba czytałam jeszcze ze dwie pozycje tego autora. Czy wiecie może czyj to pseudonim, bo że nie nazwisko, to głowę daję. Poguglałam ale albo mam adres aukcji tych kryminałów na Allegro albo pozycje lekarzy o tych inicjałach i nazwisku.
Wojtek z Przytoka pisze sms :
Najserdeczniejsze życzenia świąteczne przesyła Ewa i Wojtek.
Pozdrawiam wszystkich blogowiczów . Niestety nie mamy skąd ( osobiście ) wysłać życzeń.
Godzina 14: 31.
Juz po sniadaniu. Podalam tradycyjna salatke jarzynowa, jaja sosie tatarskim, furmanke roznych wedlin i serow. Desery w wykonaniu moich mlodych, czyli ze strony Julii wloskie wypiekance, do tego piernik, lody i takie tam inne, trudno zapamietac. Na koniec zurek w sloikach do domaszku, tak na dwa dni plus resztki ze sniadania. Beda mieli co jesc przez kilka dni, ja tez.
U mnie snieg, ale czuc wiosne…..
Buziaki dla wszystkich!
Tuska
Pyra mi wychodzi w googlach ,że to Cepik Jerzy
Bóg Ci zapłać, Grażynko. No, popatrz, to by się zgadzało. Facet zna się na archeologii, historii antyku i antropologii kultury. Kiedyś czytałam Cepika znakomitą powieść „Ja, Cyrus, Achemenida” Naprawdę sporo nauczyłam się czytając pozycje Cepika, kryminały też.
A u mnie proste, chłopskie jadło:
Na przystawkę śledź w dwóch smakach na chrupkim żytnim chlebie, jajko i pięćdziesiątka żubrówki.
Udziec jagnięcy tradycyjnie – aż do obrzydzenia – przyprawiony i upieczony na róźowo. Do tego ragout z bakłażanem, pomidorami, zukinią, cebulą, chili i pomodorami. Flaszka australijskiego Kaesler cabernet sauvignon 2005 (Echidno – polecam gorąco!).
Na deser – memma!
Teraz błogostan pewien -głowa się cieszy a i brzuch ukontentowany.
Czego i wam – drodzy kulinariusze – życzę.
P.S.
Z głośników Diana Krall śpiewa „´s Wonderful” – czegóż jeszcze trzeba do szczęścia?
W telewizji powiedzieli, ze na Zielganoc Kurpie nie tylko chalupy sprzataja i pajaki z bzibuly coby przed psiorunem chronily wieszaja, ale i posciel zmieniaja. Prawda to?
U mnie po kolacji, Mlodzi udali sie na narciarska ekspedycje, wroca jutro wieczorem. Zabrali pasche i malowane jajka.
Jeszcze jeden P.S.
Bardzo interesująca dyskusja o peryferiach tu się rozwija. Czy mogę prosić o kontynuację – drogie panie?
nemo
Telewizja pokazała
Cytat z dawnych dobrych czasów….
Andrzeju Sz. – dzięki za cytat. Deser kolacyjny jak znalazł.
Oj brzuch trzeszczy…
Nemo, twoje menu to poezja
Panie Lulku, tak właśnie myślałam, że to o jeszcze inny kołacz chodzi.
A moje dziecko przestało lubić paschę i powiedziało mi dopiero dziś o tym.Na moje niedowierzanie odparła: no co ty mamo, nie wiesz,że mi się gusty zmieniają?Dziś lubię a kiedy indziej -nie.I weź tu dogódź!!!
Nic, będą naleśniki.To wciąż lubi.
Największa porażka to pisanki.Nie wiam co się stało, albo przedobrzyłam z octem albo za długo trzymałam…Zrobiły się rapaciate i będac w zdumieniu co się stało te do malowania też natłuściłam.Moja córa przez cały piątek i sobotę z pytaniem ,kiedy będziemy w końcu malować jajka.Postanowiłam zastrajkować i nie gotować nowej porcji, w sumie te rapaciate jak długo patrzeć są tak grzydkie az piękne 🙂
Świąteczne pozdrowienia dla wszystkich
Do „godziny wspomnień A.Szysza” – Gdzie są chłopcy z tamtych lat. i jeszcze : jakie brzydkie chłopaki tę wojnę wygrały
przeczytałem wszystkie zaległe wpisy
mojego wyjazdo-przyjazdu
:::
wciąż sięgam do lodówki
i wyciągam coś na ząb
i choć ząb jeszcze przyjmuje
to brzucho już nie za bardzo
:::
oglądam TV, czytam książkę
słucham MiniMaxu (teraz)
właśnie się zorientowałem
że dziś nie wypowiedziałem ani jednego słowa
ale lubię to swoje solo
nawet w święta
:::
w stolicy odwiedziłem co miałem odwiedzić
kupiłem co miałem kupić (a nawet więcej)
(sprawozdanie na osobistym blogu, jak odsapnę przejedzeniowo)
:::
dogoniła mnie wiadomość, że prawdopodobnie…
ponownie zamieszkam w Krakowie
a właściwie, czemu nie?!
Małgosiu jakie to te pisanki rapciate ? W czym się maluje że potem do octu trzeba ?
Nemo z tą zmianą pościeli , to my tu wew_ wielko_ polsce bez telewizji wiemy.
Panie Lulku to jak ?? mam przywieżć tego sękacza w całości czy w plasterkach czy w celofanie?
Andrzej(ku)Sz pewnie znowu głupio spytam – ale spytam bo nie wiem – co to znaczy deser memma??
Grażynko, Bóg mnie skarał,że chciałam złamać tradycję i idąc na łatwiznę użyłam farbek kupionych w sklepie. Najpierw pobieżnie przeczytałam instrukcję obsługi, potem rozdarłam opakowanie i głupia wyrzuciłam.Jakoś ta farba nie chciała się trzymać i wtedy sobie przypomniałam ,że w instrukcji był ocet.Pogrzebałam w śmieciach ale znalazłam akurat tylko główną część torebki a oddarta część, którą diabeł ogonem przykrył zawierała szczegóły użycia octu.Więc użyłam na oko 🙁
Małgosiu ja myślałam że robisz takie malowane woskiem i próbowałaś dwa kolory. Wyszly łaty.
Nie ma to jak sprawdzona metoda łupin cebuli.
Grażynko, zgadzam się z tobą.Niestety woskiem robiły moje nieżyjące już prababcie.Ja nie umiem.U mnie używa się temper do robienia wzorków( ale tłuszcz nie przyjmie farby) albo się skrobie, ale one były tak pstrokate,że nie było sensu się męczyć.Nie byłoby widać efektu…
Grazynko,
Wczoraj w goraczce zakupow, wmaszerowalam w jarzynowe stoiska i spokojnie zbieralam luski z czerwonych cebul. Po chwili mialam gromadke inostrancow w okolicy i musialam cierpliwie wyjasniac po co mi sa te lupki. Nic nie powiem, ale zabawa byla przednia. Jezeli chodzi o pisanki to mam Gosie , kolezanke co sie udziela latami w malowaniu jajek dla rodziny przyjaciol. Jak ktos ma jakies ksiazki, czy nowe wzory bardzo chetnie jej przekarze.
Buzia,
Tuska
Lena – czy w łuskach z czerwonej cebuli wychodzą inne jajka, niż w zwykłej? Nie brązowe?
Tuska to pewnie byli zdumieni tą naszą tradycją -że nie dość ,że
malujemy jajka , to jeszcze w łupinach.
U nas kiedyś na studiach krążyła taka opowieść ,o tym jak pewnym zagranicznym studentom wmówiono ,że po to żeby zdać egzamin u wykładowcy X. należy zanieść na ten egzamin pół litra wódki i zakąskę , że to taka polska tradycja. Inostrancy kupili więc połówę i kilka zimnych mielonych kotletów na dworcu PKP i poszli na egzamin. Położyli to egzaminatorowi na biurko , powtarzając )- tradycja,tradycja
….Egzaminator X . zjadł, popił a potem opowiadał na lewo i prawo :
– a wiecie jaka tam u nich tradycja? przynieśli mi wódkę i kotlety , na egzamin . Musiałem z nim to przekąsić. Nie chciałem urazić studentów
obcego kraju, tym bardziej że u nich taka tradycja…
Grazynko, nie ma to jak tradycja 🙂
ASzysz chyba zmozony tym australijskim trunkiem drzemie przy kominku, to ja Ci odpowiem, ze memma to taki finski pudding wielkopostny z maki zytniej ze slodem (jak to na przednowku). Tu masz przepis:
http://www.eat-online.net/english/habits/easter/finnish_memma.htm
Pomaleńku szykuję się pod kołderkę. Jeszcze coś poczytam, jeszcze buzie i przynależności wodą zbryzgam i już mnie nie będzie.
Dobranoc.
Po raz drugi ,tym razem w całości oglądam film oparty na faktach ” W pogoni za szczęściem”.
Można się poryczeć , taki wzruszający.
Niezwykła pięknie opowiedziana historia
http://www.stopklatka.pl/film/film.asp?fi=23424&sekcja=1
Jutro do wieczora wolne! R. leci do Francji, córka u siebie, wnuczka z ojcem spędzi dzień, a ja z książką i za nic sie nie przyznam, że to fantasy! Zachęcona przykładem Pyry lecę zbryzgać wodą buzię i „peryferyjne części ciała”. Smakowitych snów! 🙂
Ranek, kawa w filiżance, wszycy śpią, cisza i spokój. Śniadanie szykuję na 9.00, więc mam dwie godziny na nic nierobienie. W ciągu dnia czeka mnie trochę poważnej lektury, trochę pisania i oczywiście miłe pogaduchy blogowe. Czy ktoś z Was zna sposób w jaki można by się pozbyć gołębi z balkonu? Są tak uparte, że i po kilkanaście razy na godzinę musimy je przeganiać. Przypuszczam, że w pustej przestrzeni za szafką balkonową mają gniazdo. Wleźć tam nie damy rady ani tej szafki odstawić. Balkon, szafka i skrzynki kwiatowe upstrzone są „pamiątkami” Smród, brud i ubóstwo.
Witam wszystkich . To teraz was obleję wodą w ten dyngusowy poniedziałek -śpiochy.Nemo dziękuję za przepis.( to znaczy że rozgryzłaś Finów ?) 🙂 ..
Witaj Pyrko. Miłego dnia.
Wszystkim miłego dnia i trzech kropel wody na nos – na urodzaj, na urodę i na zmycie wszelkiej nieprawości niewieściej (tak przeczytałam w Kuryerze z 1901r)
Witam ranne ptaszki.
Pyro, zafunduj se milego kotka. Porozmawia z golebiami.
Oh. Nie nalezalo tyle jesc.
O wpol do dziewiatej (mojej) przychodza instalowac te wewnetrzne okiennice na ogromne okno (2m X 3m) w salonie. Trzymakcie kciuki.
Dzień dobry
A propos ptaszków.Zbudził mnie dziś pół do szóstej niezwykły koncert.Trele, gruchania , świergoty…Wiosno, Wiosno ach, to ty…
Tyle radości z tak długo oczekiwanych dźwięków.A może Szekspir miał rację pisząc ,ze słodycz w nadmiarze to rzecz obojętna.Gdyby tak ćwierkało równo przez cały rok to człowiek nie zwracałby na to uwagi.
Alicjo, nie martw się, u Ciebie też kiedyś ta pieżyna śnieżna musi stopnieć, a wtedy….
W tym wiosenno-świątecznym nastroju życzę wszystkim miłego dnia!
(wiem ,ze niektórzy puryści językowi dostają na ten zwrot gęsiej skórki ale jest tyle gorszych kalek językowych) 🙂
Pyro, przyjrzyj się gołębiom. Przed wskoczeniem na balkon zawsze przysiadają na poręczy. Najlepszy sposób to umocować porządnie naprężoną żyłkę wędkarską około 10 cm nad poręczą. Gołąb jej nie widzi, ale przysiąść już nie może i rezygnuje. Sąsiedzi sprawdzili. działa, lepiej niż wszystkie szeleszczące woreczki, siatki osłaniające i odganianie. A gniazdo należy niszczyć, nawet jeśli żal. Para gołębi potrafi wyprowadzić przez sezon nawet 50 młodych.
Pozdrawiam świątecznie blogowiczów.
Krystyna
Wiosna na parapecie codziennie rano daje znać. Mój jedenastoletni kanarek oszalał i dziób drze od piątej rano. Przez trzy lata siedział cicho tylko od czasu do czasu popiskiwał żałośnie i nagle po przeprowadzce ze sklepu do domu odzyskał głos . To nieprawdopodobne jak jesteśmy do siebie podobni…
Gdgis
Zero skreślić, gołębie na moim podwórku były 30 lat. To nie myszki 🙂
3 dni temu był na Discovery program o gołębiach. Nie niepokojone, w dobrych warunkach lęgną się co miesiąc. Młode szybko dorastają i też mają młode. Postęp geometryczny i będzie 50 rocznie.
To tylko model matematyczny, W życiu nie ma tak letko. Za kazdym rogiem czeka rozbójnik 🙁
Poddaję się, w tym wypadku znam tylko teorię.
Że też nowa znajoma odważyła się przyjść w śmigus-dyngus. Witam Krystynę, która dla zmylenia czytelnika podpisuje się Gdgis.
W moim domu zamontowano sztyfty druciane skutecznie odstraszające i gołębie, i sroki, których tu mnóstwo i…sokoły. Te ostatnie bardzo się w Warszweie rozmnożyły gniazdując na najwyższych budynkach. Szczególnie sobie ulubiły Pałac Kultury. No i teraz ekolodzy nie dadzą go zburzyć, bo napewno przykuja się do iglicy. I spokój. Na dole Muzeum Komunizmu, na górze sokól, na szczycie ekolog!
Był taki czas,że kontestowałam obecność gołębi w holach i barach warszawskich dworców…dopóki nie pojawiły się w holach poznańskich dworców.
Woda internetem?! Można być odważnym, jak się wie, że nie przejdzie i nie pryśnie w twarz z monitora. Ale lekki dreszczyk emocji jest, bo to przecież rzecz martwa i może być złośliwa.
http://kulikowski.aminus3.com/
Panie Piotrze
może PKiN to alegoria drabiny ewolucyjnej?
na dole komunista, a na górze ekolog?
bo przyroda jest wszędzie
:::
jak mieszkałem w Krakowie
to też miałem taki za…gołębiony balkon
skubańce, nawet dwa razy zniosły jajo w salonie za sofą
:o)
:::
witam wszystkich w słoneczny olsztyński lany poniedziałek
Piotrze z sąsiedztwa, nie tylko ekolodzy nie dadzą zburzyć Pałacu Kultury. Bo już jest w rejestrze zabytków! Pozdrawiam dynguśnie 🙂
Przeczytałam wszystkie komentarze. Dużo konwersacji – już 305 wpisów ! – i zajmującej.
Pana Marka za zbyt pochopne wnioski – przepraszam.
Nemo za próbę na orzechach dziekuję. Po moich mazurkach śladu nie ma. Zaraz upiekę cygański Gospodarza (spróbuję z mielonymi orzechami w miejsce mąki), bo po południu goście przyjdą… Do nalewki na żurawinach będzie w sam raz.
Pozdrawiam, Teresa
Dzień dobry!
Zjadłam właśnie owsiankę z dużą ilością rodzynek, czuję się wybornie, świątecznie i samym już śniadaniem zrelaksowana. Rodzynkom zawdzięczam złudzenie wyspania i odnowy biologicznej ( którą trochę jeszcze podrasowię w łazience ). Jak dobrze!
Z tego co mi wiadomo będę się dziś delektować cykorią duszoną z papryką i… rodzynkami a potem makaronem z łososiem. Bardzo więc rozpustnie. Picia wina chwilowo nie deklaruję gdyż wydaje mi się, że spożycie grozi 😆 zaśnieciem.
Takiego oto kulinarnego planu będę sie dziś trzymać!
Myśmy zjadły tylko mazurka „lulkowego” i to nawet nie w całości. Na podwieczorek będziemy jadły babę na sposób ASzysza, czyli z paschą. Jeżeli nikt nie przyjdzie (a na to się zanosi) to będziemy babę jadły cały tydzień – najpierw z paschą, potem jako wytworne, panierowane grzanki podawane do przedwieczornej kawy. Wreszcie baba drożdżowa obrzydnie nam ostatecznie, aż do następnego roku. Podobna sprawa z jajkami. Już o tym pisałam. Jajka muszą być, potem zjada się po jednym, a reszta leży zimna i zapomniana na półmisku. Z tych jajek będzie dzisiaj kolacja – żółtka ugniecione z majonezem, wzbogacone drobniutko siekanym szczypiorem, szynką i wędzoną kiełbasą , masa napchana w dołek po żółtku i kopiasto włożona na wierzch, żeby udawała całe jajko, podana na liściu cykorii przybranym marynowaną papryką.
Gospodarz wbrew temu czego sam zabronil zaczyna sie rozpolityczniac.
Buduje caloksztalt nowej spolecznosi. U dolu kumuchy potem rózni inni, dalej ekolodzy, jeszcze wyzej, na samej górze no kto ? Ten co bedzie panowal a nie zarzadzal. Na kuchni sie znal i jezyki obce posiada. Nazwiska i imienia wymieniac nie musze bo sami to wiecie.
Przeciez z grona „Polityki” warastali juz wielcy.
Tak dalej trzymac i do przodu. A najlepiej to przodem w przód a tylem w tyl jako mówil Mrozek.
Mial byc Dyngus a tu cesarska pogoda.
Pan Lulek
nemo,
Skąd ty wiesz jak na mnie działa australijski trunek wieczorową porą?!!!!
Grażyno,
Memma a po fińsku Mämmi w dzisiejszych czasach nabywana jest drogą kupna (tylko taki sposób nabywania akceptowany jest na tym blogu) w takich właśnie kartonikach. Raz do roku smakuje wybornie. Lodówkowo zimna, lekko posypana cukrem i polana śmietanką kremówką.
I tyle o polewaniu na dziś.
A to Corpus Delicti. Znaczy memma – nie ja….
Czy tego WordPressa pokręciło?
http://130.238.96.26/memma/
Witam w szary, ale bardzo miły dzień. Leniuchuję, dojadam resztki świąteczne(sporo tego) i cieszę się samotnością do 17.30.
Sprostowanie: peryferyjne części ciała były w Trójce, a nie w TOK FM, jak wczoraj podałam. Smakowitego dnia. 🙂
zrobiłem sobie jajecznicę z trzech jaj:
– kurzego
– gęsiego
– przepiórczego
na słoninie, ze szczypiorkiem
..poprawiłem sałatką jarzynową
i odrobiną zminych nóżek
na GaduGadu ustawiłem opis
„zameldowany w lodówce”
:::
teraz pomyślę nad wpisem do swojego bloga
A Pyra czyta sobie Nasha w tłumaczeniu Barańczaka i zaśmiewa się do łez. Tekstem, który mi się ogromnie podoba jest utwór o wyższości bycia gościem przyjęcia, nad bycie gospodarzem tegoż. Jednym z najważniejszych przywilejów gościa, jest wyjście z przyjęcia, co gospodarzowi w żaden sposób nie przysługuje. Także poemacik o tym, jak postępować z własną żoną (wszak autor jest mężczyzną) przyprawił mnie o chichoty wcale nie dyskretne.
Teraz pójdę pokroić sałaty, cykorie i inną zieleninę, która ma być obiadową odtrutką na świąteczne obfitości.
Marialka ptaszkowala z samego rana. Gratuluje. Jesli nie wiesz co to znaczy ptaszkowac, to spytaj Dorote z sasiedztwa. Ona rozgryzla jako pierwsza to okreslenie „ptaszkowac” all right reserved.
Na golebie i myszy najlepszym lekarstwem sa koty. Do czasu az nie popadna w symbioze. U mnie kiedys w domu mieszkaly cztery koty i jedna mysz. Na lato uciekala do ogrodu a zima mieszkala w pokoju jadalnym. Z czterema kotami. Potem bidule gdzies przepadla. Jesli zas chodzi o golebie, to kotka Muli bawi sie z synogarlicami ale nie wpuszcza do mieszkania. Taka zazdrosnica.
Podobno na drugiej pólkuli ma byc w tym roku wiosna. Pytanie tylko zachodniej czy poludniowej. Ci na poludniu to chyby szykuja sie juz do zimy.
A pogoda cesarska i nawet deszcz nie pada. W tak zwanych srodkach masowego przekazu juz trabia o rekordowym sezonie zimowym. Podaja równiez kulinarne przepisy autentyczne z róznych domów wypoczynkowych.
Ot taka propaganda sukcesu i tyle.
Pan Lulek
Kochana Pyro,
Jalka gotowane w czerwonych lupinkach maja chyba ten sam kolor jalk w zoltych, ALE zabawy w sklepie jest wiecej.
Tuska
Lena, bidulko, Ty już dzisiaj święta nie masz, co? Hej, ho, Hej ho! Do pracy by się szło.
Dopiero dziś odnalazłem komentarze z soboty zapraszające mnie serdecznie do odwiedzin. Bardzo się wzruszyłem i serdecznie wszystkim zapraszającym dziękuję. Skorzystam z rozkoszą, o ile Gospodarz nie złapie za ścierkę, bo niestety, nie mogę gwarantować, że nigdy nie porwę mięsa ćwierci, nawet jak ona będzie z owoców morza. Dobre wychowanie dobrym wychowaniem, ale instynkty czasem silniejsze.
A w czytaniu blogów miałem zaległości, bo mama zagoniła mnie do pomocy w pieczeniu ciast, chociaż jeszcze do piątku wieczorem zarzekała się, że w tym roku nic robić nie będzie. No więc miesiłem te ciasta, a potem jeszcze było mnóstwo roboty ze zjadaniem ich. Jeszcze nie do końca mi się udało. A tu mam dowód, jaki byłem pracowity:
http://www.wowil.coldlight.pl/rudera/index.php?start=0&step=10&numies=17
Najpyszniejsze z tego było, wbrew optyce, takie coś kwadratowe po prawej, w ogóle bez dekoracji. To się nazywa przekładaniec i składa się z warstw ciasta drożdżowego przekładanych różą, masą orzechową i różnymi domowymi konfiturami. W krakowskiej rodzinie mojego Taty było to obowiązkowe ciasto świąteczne, ale tu nigdzie nie wyczytałem, żeby ktoś takie na Wielkanoc robił. Może to była Bardzo Lokalna Tradycja?
Merdam do wszystkich serdecznie ogonkiem na razie jeszcze suchym, ale nie wiadomo jak długo, bo coś mi się Rodzina podejrzanie kręci koło kranu. 🙂
Ojej, przepraszam, teraz widzę, że pomyliłem linki i wstawiłem z innej Wielkanocy. Ale już nie będę poprawiał, bo w tym roku wygląda podobnie. 🙂
Pełny stół powoduje chyba pustkę w głowie (to o sobie)
Krystyno – Gdis witamy na blogu, dziękuję za poradę. Od środy będę szukała żyłki.
Bobiku – chyba w piątek pisałam, że już teraz nie piekę przekładańca, bo nie mam łasuchów do przymusowego zapychania, a kiedyś robiłam. Z 6-ciu warstw.
Pyro, musi przeoczyłem. Ale w piątek byłem jeszcze dość zawirusowany, a to też powoduje pustkę w głowie. 🙁
Muszę się przyznać, że my sobie czasem przekładańca ułatwiamy. Ponieważ i tak najpyszniejsze warstwy to różana i orzechowa, robimy tylko te dwie i udajemy, że wszystko jest w porządku. Jak już jest zjedzone, to i tak nikt nie widzi, ile było warstw. 🙂
Witaj Bobiku. Pięknie się prezentuje Mama z Tobą, no i te wiktuały. Widac z tego, że się tu będziesz dobrze czuł a my z Tobą. I nawet jesli coś porwiesz (Uwaga!Jutro!) to Ci wybaczymy.
Tuska zyje praca. Uzyteczna mam nadzieje. Jezeli u nas jest godzina 14.00, to u niej dopierto 9.00 i ona zaczyna zarywac na calego.
Trzymaj sie Tuska, my swietujemy równiez za Ciebie. Podwójnymi porcjami. Tylko juz nie mieszaj lopata ani miotla w sniegu bo nas kompletnie zawieje.
Ciekaw jestem kto podpowie cos, co robic ze swiatecznymi zapasami i jak zaczac pozbywac sie zbednych kilogramów.
Jakie to sa nastepne Swieta ? Chyba w okolicych 1 Maja tak zwany dlugi weekend.
Coby tu wymyslic.
Barszcz czerwony, czarna polewke a moze cos zielonego.
Pan Lulek
Panie Lulek. Niech się Panu nie wydaje, że Blogowisko da sobie oczy zamydlić długim, majowym świętem. Pan liczysz na naszą złą pamięć? Pomyłka, łaskawy Panie. Będzie święto dwóch Wojtków naszych i zaraz dwóch Jerzych. I nie wyłgacie się w żaden sposób.
A prima aprilis? 🙂
Małgosiu, dla nas każdy dzień ma coś z „pierwszego kwietnia”
Pierwszego kwietnia proponuję siekierę stryja Honzy(grzanki do piwa), rozcięty brzuszek(bakłażany po turecku), ślepą kurę( danie jednogarnkowe z m.in. fasoli, boczku i ziemniaków) a dla panów-kobiece udka(mielone kotleciki po turecku) 🙂
Pyro,
dlatego tu jest tak fajnie
Bry.
Mróz był, teraz już tylko -10C i oczywiście leci białe. Poczęstujcie się babą wielkanocną Pyry, jeśli jeszcze macie miejsce na cokolwiek.
Pamięć mamy dobrą, 3-go kwietnia Basia z Piotrem obchodzą rocznicę ślubu, przed Jerzymi będzie Alicji jedno i drugie, a zaraz za Jerzymi Alsy, tak że sporo do obchodzenia. Może jeszcze ktoś się przyzna. U nas już po świętach, no i dobrze, czas odpocząć.
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Baby_wielkanocne_Pyry/
Soooo, soo cool, moje okiennice.
Zapomniałam- coś ekstra dla mężczyzn (tylko nie zajętych), pyszne, rozpływające się w ustach cycki Murzynki(dla mnie jedno z najsmaczniejszych ciast) Jak chcecie, to wklepię przepis
Wzruszam się , gdy ktos mnie po imieniu wywoła, dlatego pozwalam sobie niniejszym podziękować panu Andrzejowi Szyszkiewiczowi za wyczerpującą informację dotyczącą memma 🙂
Małgosiu
Bardzo cię proszę nie wklepuj tego. Zawsze gdy słyszę nazwę tego ciasta to złoszczę się i nie jestem przełknąć kawałka. Co za dureń nazwał tak ciasto.
Wulgarne i rasistowskie.
Napewno nie ja dałam tę nazwę.Widziałam ją nawet kiedyś w jakiejś książce z wypiekami. Jeśli kogoś uraziłam to płonąc ze wstydu przepraszam.
Małgosiu – razem z Tobą łączę się w płomieniach. Pan Marek walnął w eleganckim stylu obuchem po głowie.I zapanowało milczenie , które pozwalam sobie zakłocić .
Malgosia !
Wklep dla mnie pod nazwa piersiatka szwagierki Desdemony.
Najlepiej, to przygotuj na Zjazd do skosztowania.
Pan Lulek
P.S. co za seksowny kodzik
4 c c 4
Nie wiem, o czym mówicie. Na polepszenie nastroju jedna z fraszek Nasha. Tylko niech nikt nie obrazi się – jest dla wszystkich
Refleksja na temat wynalazczości ludzkiego umysłu
„reguła prosta, że aż osłupia:
kto się wywyższa, ten się wygłupia”
Heleno, i jak salon z okiennicami?
Małgosiu,
nie bój się nikogo. Jak widzisz blog staje za Tobą murem. Czasem stare nazwy brzmią dziś bulwersująco ale poprawność polityczna potrzebna jest politykom. Kucharzom nieco mniej, choć dobre maniery ważne są i w kuchni. No i oczywiście na salonach. Zwłaszcza gdy juz mają nowe okna z okiennicami. Robota skończona czy trwa jeszcze?
Dla podtrzymania Małgosi na duchu przepis deserowy:
Murzyn w koszuli
0,5 kostki masła, 4 jajka, 5 łyżek cukru, 3 płaskie łyżki kakao, 0,5 szklanki śmietany 30 proc. dobrze oziębionej; do koszuli: 2 łyżeczki cukru pudru, sok cytrynowy do smaku, cukier waniliowy
Utrzeć masło do konsystencji śmietany. Żółtka utrzeć z cukrem. Połączyć masło z utartymi żółtkami dosypując kakao. Ubić bardzo sztywną pianę z białek ze szczyptą soli i dodać do masła utartego z żółtkami. Przełożyć krem do salaterki i oziębić w lodówce. Ubić oziębioną śmietanę dodając pod koniec cukier puder i sok cytrynowy do smaku. Śmietaną udekorować wierzch kremu.
Młoda drugi dzień porządkuje płytotekę. Tym sposobem mam okazję odświeżyć wspomnienia kapel z lat 80-tych, różnych tam piosneczek poświęconych Milicji Obywatelskiej, piw wypitych z Aniołem,gitarowych strun, które pękają po każdym kłamstwie itp
Panie Lulku kochany,
zamówienie przyjęte,a oto przepis:
PIERSIĄTKA SZWAGIERKI DESDEMONY
składniki na biszkopt:
1 szkl. białek,
1 szkl. maku,
1 szkl. wiórków kokosowych
1 szkl. cukru,
paczka biszkoptów w kształcie mhm,mhm. tj. okrągłych
składniki na krem:
2 łyżki mąki,
2 łyżki mąki ziemniaczanej
pół litra mleka
1 szkl. cukru
5 żółtek
1 margaryna
1 cukier waniliowy
Przygotować biszkopt: ubić białka, dodać cukier, mak i wiórki.Wszystko dokładnie wymieszać i upiec
Mąkę z żółtkami wymieszać w 1 szkl. mleka i wlać do zagotowanej drugiej szklanki mleka z cukrem i cukrem waniliowym.Zimny budyń dodać do utartej margaryny.Wyłożyć krem na upieczone ciasto. Na wierzch ułożyć namoczone biszkopty( wypukłą częścią do góry), zalać polewą czekoladową
Panie Piotrze,
BARDZO DZIĘKUJĘ!
Cos mi sie nie zgadza z przepisem Piotra.
Powinno byc chyba Otello w koszuli. Albo lepiej w szacie.
Niechaj rozstrzygnie Dorota z sasiedztwa, czy Otello pasuje do Desdemony no i automatycznie do jej szwagierki czyli wlasnej siostry.
No i oczywiscie jak powinni byc ubrani bohaterowie tej imprezy zasiadajac do stolu albo udajac sie do loznicy.
Caly w dyngusowo – smigusowo – poniedzialowych rozterkach
Pan Lulek
Panie Lulku, nie szata zdobi człowieka
Hej hej, sokoly!
Nie burzcie Palacu Kultury! Sokoly w miescie, to latajace koty, a golebie to ich myszy. Im wiecej sokolow w miescie, tym mniej golebi. Tak jest przynajmniej w helweckich miastach. Zabytki chroni sie przed golebiami przy pomocy cieniutkich drutow i szpikulcow utrudniajacych siadanie.
Dzis Lany Poniedzialek, a za nami 15 km przy -8°C, droga w jena strone po swiezo wypreparowanym sladzie, powrot na oslep w gestej sniezycy, slad znikl bez sladu 🙁 Dobrze, ze znamy okolice 😎 Paluszki mi juz odtajaly, a jak odtaje kamera, to moze wstawie pare obrazkow. Na razie gotuje zupke z mrozonych prawdziwkow, a na deser bedzie baba z pascha. Okazuje sie, ze spory kawalek lawy z Etny i cierpliwosc gwarantuja po 48 godzinach pasche o idealnej konsystencji 🙂
I jeszcze raz Nash
Refleksja na temat niegodziwego świata
„TY : CNOTA!
ŚWIAT: IDIOTA”
Oczywiscie droga w jedną strone, a nie w jena. Do Japonii stąd za daleko na nartach 🙂
Pyro, proszę daj namiary na skarbnicę tych mądrości ( podobno, kto pyta głupi jest tylko raz 🙂 )
Małgosiu – namiary Ogden Nash „W świecie mułów nie ma regułów” – wybór i wersja polska – Stanisław Barańczak, wyd. Media Rodzina – Poznań
Pyro,
bardzo Ci dziękuję. Lubię takie pozycje.Świetnie się przy nich wypoczywa.
No i Grażynko, niezawodna koleżanko, dzięki za dobre słowo.Uśmiecham się z Przasnysza do Ciebie.
Tak czasami bywa ,że mamy rózne skojarzenia. Gdy mi cała krew popłynęła do policzków, przypomniało mi się takie jedno zdarzenie z dalekiej przeszlości : otóż rozmawiałam z jedną osobą( płci przeciwnej) o kolorystyce czegoś tam, nie pamiętam o co dokładnie chodziło.W pewnym momencie stwierdziłam,że kolory są jak ze Świerszczyka.Oczy mojego rozmówcy zrobiły się wielkie i bardzo poważnie przemówił do mnie z totalną dezaprobatą,że nie spodziewał się po mnie takich lektur.Wtedy też myślałam ,że zapadnę się pod ziemię ze wstydu choć totalnie nie wiedziałam, dlaczego czasopismo dla małych dzieci jest zakazane.Gdy ostrożnie zaczęłam się wypytywać, okazało się,że myśli mego rozmówcy krążyły koło spraw jak najbardziej dla dorosłych…
Wezwana do tablicy zgadzam sie z Misiem, ze nazwa ciasta brzmi durnowato i obrazliwie dla niektorych. Nie chcialabym natkanac sie w jakiejs zagranicznej ksiazce kucharskiej na przepis „Mozdzek Polaka”, bo byloby mi przykro, choc kocham „mozdzek po polsku”.
Okiennice w salonie juz wstawione i jestem bardzo zadowolona. Wygladaja pieknie. Tak jak myslalam. ze beda wygladaly. Pan, ktory instalowal , ma dwie profesje: przed poludnmiem pracuje dla firmy okiennicowej, po poludniu jest strazakiem w strazy przeciwpozarowej. Umowilismy sie, ze wroci za pare dni zbudowac mi plytkie polki po obu stronach tego ogromnego okna, na kolekcje szkla i ceramiki.
A wtedy moj living room bedzie spiewal! Czekal na to dlugo, ale sie doczeka!
To to rozumiem! Porządny kawał krwistego argentyńskiego rostbefu, choć może nie jest tradycyjne wielkanocny, znakomicie podnosi psie morale. Sałatkę z rukoli ze świeżymi figami oddałem przypadkowemu społeczeństwu, pomidorki koktajlowe potoczyłem po parkiecie, z torcika migdałowego zlizałem masę, a na deser zajmuję się obgryzaniem świątecznej niespodzianki. Mama specjalnie dla mnie kupiła taką ossobucową kosteczkę, z której się wylizuje szpik, a potem się ją memła nawet przez kilka tygodni. Mama wprawdzie gdera, że dom wygląda jak stanowisko archeologiczne, wszędzie porozrzucane stare kości, ale w razie czego chowa się smakołyk za kanapę i liczy na to, że odkurzacz tam nie wejdzie, albo jak wejdzie, to się udławi.
Na razie jestem taki napchany, że chyba nawet jutro niczego nie porwę. W przyszłości może się zdarzyć, ale wtedy zaraz postaram się na to miejsce coś innego przynieść. 🙂
Heleno – wszelkie bibeloty na otwartych półkach mogą stać się przekleństwem gospodyni. Kto je będzie odkurzał i ile razy w miesiącu? Mój przyjaciel, plastyk zresztą, ale po poznańsku porządnicki, zafundował sobie biały, otwarty regał po zburzeniu ściany między kuchnią, a pokojem i korytarzem. Wyglądało ślicznie – ze smakiem przez lata gromadzone szkła i majoliki, trochę zwisających roślin, trochę starych , kuchennych drobiazgów kutych Zachwycaliśmy się nieustannie przez dwa lata. Potem kolekcja wylądowała w podwieszonych gablotach, a na półkach zostały tylko rośliny. Bolek P. mówił zaś z rozgoryczeniem „O mało się przez cholerstwo nie ożeniłem! Ja nie mam czasu kilka godzin w tygodniu latach z irchą”. Więc uważaj, Heleno, bo Ci żona grozi.
Pyro, masz racje, ale te kolekcje sa juz od lat na otwartych powierzchniach poziomych, a teraz chodzi o to by staly w jednym miejscu i nie zagracaly reszty pokoju. „Bibeloty” – dzbany, dzbanki, miski etc sa moja wielka radoscia – do patrzenia, dotykania, wycierania, wiec ich nie traktuje jak przeklenstwa. Chce miec w zasiegu reki i wzroku rzeczy, ktore kocham, sama wybralam i ktore sprawiaja mi kompletnie zmyslowa przyjemnosc. Od czasu do czasu cos oddaje i kupije nowe.
Bobik, proszono mnie, aby Ci przekazac, ze kosc po osso buco bardzo sie podobno nadaje do trzymania pod perskim dywanem. Zawsze ktos z domownikow o to sie potknie i rozkwasi sobie nos, co jest okropnie smieszne.
Relato refero.
Heleno, masz rację,że nazwa jest durnowata.Jak sądzisz, co powinnam zrobić pisząc o tym cieście?
Pani Grażyno wzruszona,
Dziękuję za podziękowania tradycyjnie kulinarnym okrzykiem:
Ku chwale włoszczyzny!
Pyra !
Jestem Twojego zdania. Najlepiej bez szat czyli sauna. Wielokolorowa. Szczególnie w te zimowa wiosne.
Od jutra wyczekiwanie prawdziwego lata i kolejnych okazji do swietowania.
Pan Lulek
Helenko – doskonale rozumiem Twoją miłość do skorup i tylko to odkurzanie…
Helena pisze:
?Bibeloty? – dzbany, dzbanki, miski etc sa moja wielka radoscia – do patrzenia, dotykania, wycierania, wiec ich nie traktuje jak przeklenstwa
No właśnie . Dla mnie porcelana której używam codziennie nie jest przekleństwem tylko radością.
Nie traktuję zmywania porcelany jako katorgi. Nie wyobrażam sobie też zmywarki i mycia w niej porcelany. Tak samo jest ze szkłem.
Kontakt z porcelaną jest zmysłowy. Czuję wtedy fizyczność przedmiotu jego kszałt, linię , złocenia oraz delikatność i kruchość.
Może dlatego tak dobrze potrafię masować 🙂
Słuchajcie, a moja córa tresuje swoją świnkę morską.Już była nauka przychodzenia na komendę ale teraz i tak nie ma to znaczenia bo świnka domaga się ciągłego trzymania na kolanach, była nauka szybkiego biegu (kładła świnkę z dala od siebie i sprawdzała jak szybko wskoczy jej milusińska na kolana), był wreszcie kurs skoku przez kabel położony na łóżku.Obecnie na tapecie jest podawanie łapy….Chyba pęknę ze śmiechu
Kurczę! Misiu!
Kiej bym był porcelaną, szkłem tudzież inną kobietą, chyba chciałbym trafić w Twoje ręcę 😉
Możecie mówić, pięknoduchy, co chcecie, ale Pyrze bardzo by się żona przydała. Nie, do kuchni nie ale do prasowania, odkurzania, pucowania. No, byle tylko pyskata nie była.
Dawno temu w Zakopanem , gdy moja znajoma wpadła w ciężką śmiertelną depresję i lekarz przepisał jej potworną ilość prochów, które odebrałem po kilku dniach zażywania, pracowałem przez dwa tygodnie jako Marysia od wszystkiego . Dwa tygodnie dzień i noc pilnowałem pocieszałem robiłem herbatki i stawiałem na nogi.
Do dziś gdy się spotykamy mówi mi ,że Marysia uratowała jej życie…
Heleno, skorzystałbym z dobrej rady, bo co śmieszy kota rozśmieszy na pewno i psa (który zresztą ma tytuł Honorowego Kota, co podkreśla zawsze z dumą), ale cóż, perskie dywany wyprowadzono u nas wkrótce po wprowadzeniu psów, czyli bardzo dawno temu. Podobno powiedziały: „albo my, albo ubłocone łapy” i Rodzina nader rozsądnie wybrała ubłocone łapy. Ale może P. i M. mają na składzie jakiś trik bez dywanów?
Bobiku,
u nas aktualne jest powiedzonko: Je Schweizer die Wohnung desto Perser der Teppich 🙂
Marku, samarytanką bywałam w życiu często i tę dziedzinę mam opanowaną na medal (jak każda kobieta, która wychowa troje dzieci i pochowa kilkoro starców) Od wczesnej młodości jednak prac porządkowych zbytnio nie lubiłam . Matce „goniącej do roboty” zadufana smarkula odpowiadało „Nie muszę. Będę miała służbę” Slużbą ona smarkula była potem całe życie ale i tak nie polubiła.
No tak, a niemiecką potrawą narodową jest Döner. Co zresztą widać po Umlaucie. 🙂
Bobiku,
u nas w pracy, co najmniej raz w tygodniu, kucharz serwuje „Blumenkohl auf polnische Art „, nieco rzadziej „Russischer Bortsch”.
Pyro! KAZDEMU by sie zona przydala. Dlatego mam Pania Agate. Jak spiewala Marilyn Monroe: Dochodzaca is the girl’s best friend!
Bobiku – nie tylko psy lubią sobie z ludzi pożartować. Odwrotnie też można. Znajomi moi mieli hodowanego od wczesnego szczenięctwa owczarka niemieckiego. Maron mu dali imię. Wtedy, kiedy zdarzyła się ta historia Maron miał pół roku, potężne łapy, puszysty ogon, wspaniale sterczące uszy i zupełnie nieokiełznaną ciekawość. Pan Marona z dwoma kolegami rżnęli w karty, w kufelkach pieniło się piwo, a Maron usiłował wsadzać pysk w każdy kufel. Wreszcie jeden z gości wstał, wylał wodę z psiej miski i wlał pół butelki piwa. Maron wychłeptał z wielką ochotą – i wtrąbił się na amen. W mieszkaniu był położony świeżo wylakierowany parkiet. Normalnie psiakowi podłoga nie sprawiała kłopotu; teraz nie był w stanie utrzymać się na swoich wielkich łapach. Wszystkie łapy rozjeżdżały mu się na boki, lądował na brzuchu i kilka metrów szorował przed siebie jak froterka. Panowie mieli sporą uciechę. Niestety – przyszła Pani i zepsuła całą zabawę: pies wylądował na smyczy w garażu, karty zostały obłożone aresztem, mąż znalazł się w niełasce, a kumple zniknęli na wszelki wypadek.
Moguncjuszu, że serwuje to wierzę, bo są, jak wiadomo, rzeczy na niebie i ziemi, o których nawet się nie śniło szczeniakom, ale co on przez tę „polnische Art” rozumie, to już inna sprawa. Jeżeli nasza poczciwa sałatka jarzynowa, za której polskość dałbym sobie łapę uciąć, może na europejskich salonach występować pod pseudonimem artystycznym „salade russe”, to wszystko jest możliwe. A rosyjskim rzekomo barszczem już mnie w Niemczech karmiono – tfu, obrzydlistwo, obraza Rosjan i ewentualny powód do wywołania trzeciej wojny światowej. Mam nadzieję, że u Was w pracy jest nieco lepiej. 🙂
Bobiku,
tego to ja nie zrozumiałem:
„… ale co on przez tę „polnische Art” rozumie , to już inna sprawa.”
;-(
…aaaa! Bobiku!
przypomniałeś mi właśnie
że mam jeszcze w lodówce sałatkę
zrobiłem sobie sporą ilość
(przyjaciel mówi, że „uspakajające wiaderko”)
ale i takie ilości się kończą
:::
no to czas dokończyć
:::
miałem dziś robić „tortę pasqualinę”
ale że jestem sam i nieco przeładowany
to wypadnie na jutro
Pyro, Pani Marona najwyraźniej nie umiała docenić praktycznej strony tego zdarzenia – przecież mój szanowny kolega przy okazji froterował brzuszkiem podłogę, dzięki czemu Pani mogłaby zyskany czas poświęcić na zrobienie np. fryzury, albo manicure. Sobie oczywiście, nie psu! 🙂
Spytałem mamę, czy przydałaby się jej żona, a ona powiedziała, że czasem wirus jest równie skuteczny. Mama zaraziła się ode mnie przed świętami i w związku z tym leżała czytając na kanapie i wydawała polecenia, a męska część Rodziny pucowała, szorowała i robiła zakupy. Mama wstała tylko w sobotę upiec ciasta, bo w tej materii mężczyznom nie dowierza (oprócz mnie, rzecz jasna). Więc okazuje się, że mąż też miewa swoje zalety, a w wyjątkowych przypadkach nawet i dziecko płci męskiej. Ale dochodząca/-y (żeby nikogo nie dyskryminować) ma te zalety, według mamy, ze znacznie większą regularnością. 🙂
Już prawie 400 wpisów!
Tego chyba tu jeszcze nie było?
Zwolennikom – a także przeciwnikom gastronomii molekularnej
http://en.wikipedia.org/wiki/Molecular_gastronomy
chciałbym polecić pureé z zielonego mrożonego groszku:
Groszek ugotowć na szybko według instrukcji na foliowej torebce w której onże jest sprzedawany. Następnie zmiksowć przy użyciu stosownego urządzenia na gładką masę. Doprawić sokiem z cytryny i solą a następnie dodać sporą łychę śmietany albo (jeszcze lepiej) tureckiego joghurtu.
Piękny groszkowo-zielony kolor, smak groszku prosto z ogrodu. Technologia w służbie kubków smakowych!
P.S.
Postanowiłem powtórzyć wczorajszy eksperyment z australijskim trunkiem. Ciekawe jak to się skończy dzisiaj….
Moguncjuszu, po prostu nie wiem, co przez kucharza w Moguncji uznawane jest za typowo polski sposób przyrządzania kalafiorów. Zdarzało mi się np., że serwowano mi „polski” barszcz, który był zmiksowaną bryją z buraków (brrrr), albo „polską” zupę ogórkową ze świeżych, nie kiszonych ogórków (też brrrrr). Ale może ten Twój kucharz jest akurat biegły w kuchniach środkowo- i wschodnioeuropejskich? 🙂
Ja tez mialam raz przykra przygode z upiciem psa. Bylam na wsi u rodzicow w Hamptons, lezalam sobie w ogrodzie w hamaczku i czytalam ksiazke. Ojciec skonkokcil mi wspaniala margarite (1 czesc tequili, 1 czesc triple sec lub cointreau, troche soku z limonki i duzo kruszonego lodu). Postawilam sobie drinka w szerokim kieliszku na trawie, az tu nagle podjezdza pod dom samochod, a z niego wysypuja sie Renata z Mezem i psem Zbigniewiem (Zbigniu – na czesc pana profesora Brzezinskiego, ktory wlasnie zostal byl doradca prezydenta Cartera). Poki mysmy sie radosnie witali, Zbigniu myk-myk i cichcem wyzlopal mi cala margarite, ktorej ja nawet jeszcze nie zdazylam sprobowac..
Potem dzialy sie rzeczy straszne – labrador chcial skakac na czubek drzewa aby sciagnac zen liany, w pewnym momencie udalo mu sie podskoczyc i chwycic liane za koniec i zawisnac na drzewie, moi rodzice zupelnie nie rozbawieni oskarzali mnie o chec zamordowania zwierzecia, Gorczynscy zaniemowili ze zdumienia, a ja blagalam Zbiga, zeby sie poszedl przespac.
Wreszcie poszedl sie przespac, chrapal glosno do poznego wieczora, a potem strasznie go suszylo i chyba go glowa bolala, bo szukal cichego kata.
Alkohol jest straszna trucizna dla psow, pamietraj o tym, Bobiku, i trzymaj sie z daleka
Heleno, ja jestem nieletni, więc tylko wącham. 🙂
A, właśnie, widziałem przed chwilą na stole taką butelkę, w której pływał piękny, bordowy zapach. Chyba pójdę ją sobie obejrzeć z bliska… 🙂
Bobiku,
kucharz nie był biegły w kuchni wschodnioeuropejskiej, ale jest otwarty na wszystkie nowości i się uczy.
Ponieważ w kuchni mojego pracodawcy zatrudnione są panie, między innymi z Polski, Ukrainy, Rosji, Kroacji, Portugalii itd., a szef kuchni pozwala na realizację pomysłów swoich współpracowników, więc można zjeść nawet śląską roladę z modrą kapustą (nazwa jest oczywiście przystosowana do języka niemieckiego, ale Panie które kierowały produkcją tej potrawy z dumą mówiły o pochodzeniu receptury). 🙂
Kalafior po polsku (? la polonaise) to nie mo?e byç nic innego jak kalafior z wody podany z tartą bułką wymięszaną z roztopionym a na wet „spienionym” na patelni masłem.
To dla Bobika – bo pozostali i tak to wiedzą….
Przyprawiony pieprzem WordPress!!
Litery zżera według swego upodobania i człowiek wychodzi na jakiegoś wariata co to ni pisaty – ni czytaty…
P.S.
Eksperyment z australijskim trunkiem w trakcie…
Andrzeju, zgadza się.
Nieraz tak spreparowany kalafior posypywany jest drobno posiekanym jajkiem (ugotowanym na twardo) i dopiero wtedy polewany tartą bułką podsmażoną na maśle.
Oczywiście!
Jakże ja mogłem o tym jajku zapomnieć – to też pewnie wina tego WordPressa!
W kuchni zachodniej „a la polonaise” oznacza zawsze buleczke tarta na maselku + siekane jajko na twardo + siekana zielona pietruszka.
Kojaku, Kroacja ma tez polska nazwe 😉
Przepraszam Chorwatów w Polsce 😉
Proponuję wrócić do win, wzorem Andrzeja. Dosyć o jedzeniu, co?
Ja na chwilkę się wetnę nie na temat . Kilka słów do Małgosi w związku
z jej wpisem.
Małgosiu sprawdzałam na mapie jak się ma Twój uśmiechnięty Przasnysz do moich stałych tras wędrówek po Kraju. Otóż ma się nijak. I szkoda. Mam nadzieję ,że rozumiem Ciebie. Znam to uczucie , gdy się szybciej
powie niż pomyśli. Potem się bez potrzeby człowiek próbuje z tego tłumaczyć.
Bardzo spodobało mi się stanowisko Piotra który całość incydentu zakończył bardzo celnym pointującym zdaniem.
Pyro,
przychylnie podszedłem do Twojej proźby. 🙂
Skierowałaś mnie na odpowiednie tory, w tym przypadku: białe wytrawne „Kröver Nacktarsch” Riesling Mosel (dosłownie przetłumaczone, z góry przepraszam: „Goła p(d)upa” mozelski rizling).
Odpaliłem poświątecznie komputer i gdzie trafiam?
W sam środek mrożącego krew w żylakach eksperymentu ASzysza
z australijskim winem!!
Blog wstrzymał oddech…
Andrzeju! Dajesz radę? Nie potrzebujesz dublera?
Odważny ten ASzysz , co nie?!
Australijskie wino wybrał, ono ma przecież korek tam gdzie europejskie ma denko! W tym, przypuszczam, cała trudność eksperymentu.
Odkorkować bez rozlania?
Przy okazji, w niemieckojęzycznych krajach, wina mają nieraz nazwy dwuznaczne, śmieszne oraz z podtekstem.
Przykłady:
1. „Edelzwicker” w Alzacji, czyli „Szlachetny szczypacz” (faktycznie dla nieprzyzwyczajonych… tortura)
2. „Nacktarsch” zobacz poprzedni wpis
3. „Nonnenmacher Riesling” (nie będę tłumaczył nazwy winnicy)
Czy w Francji, Portugalii, Hiszpanii też istnieją takie śmieszne/dziwne nazwy?
Antek , mam obawy, że ASzysz tym razem by nas nie zaprosił. Syn w plecaku butelczynę taskał dla rodziciela z drugiego końca świata. Jesteśmy skazani na własne zapasy (tzn Pyra ma Mołdawską duszę mnicha. Nie szkodzi, lubię)
Antek,
Tym razem dam radę. Nie chcem ale muszem.
Następnym razem przeprowadzimy wspólny eksperyment jednocześnie tu i tam…
Pyro – no jakże tak!
W dodatku to nie ta butelczyna choć niewiele się pomyliłaś. Ta została przez syna polecona prosto i natychmiast po wypiciu takiejże samej w Barossa Valley w Australii.
Kupiłem na wszelki wypadek dwie…
Dwieeeee?!?!
Na rencach Cię będziem nosić bohaterze nasz!!
A właściwie to racja.
Po jednej flaszce to byś utykał.
A weźmy ośmiornicę, taki owoc morza.
Ona to może.
antku,
dla mnie przykładem idealnym / nie do osiągnięcia jest stonoga … 😉
Do TesTeqa droga daleka…
Wczorajszy wpis na jego blogu:
?Wybaczanie to porzucanie nadziei na lepszą przeszłość.? – Anonim
Miało być bez znaków zapytania 🙁
Hm…
Wczoraj mnie zmogło a dziś nie może mnie móc zmóc.
Eksperyment skazany na niepowodzenie chyba….
Grażynko, może Cię pomyślne wiatry kiedyś zaprowadzą w te strony….Trzymam kciuki
A.,może wczoraj byłeś na dopingu…?
w brzuchu zamiast odrodzenia
jakaś pokuta
nalewam w kieliszek litewskiej Piperas su medumi
kto się dołączy?
Przeczytałam właśnie blog naszego Kucharza Wędrownego, czyli Brzucha. Krytyk ci on ostry, choć mam nadzieję, że sprawiedliwy. Bidak został napojony nalewkami ?przyprawowymi” czyli jak sam twierdzi, płynami do perfumowania sanitariatów. Znęcał się zaś nad nim Kuroń M, który został w te nalewki wrobiony przez producenta, no to się podzielił z kumplami.
Ale skądże – na dopingu??
W życiu! Przecież bym eksperymentu e takich warunkach nie przeprowadzał.
P.S.
Ciągle czekam aż ktoś posłuży się zwrotem „wespół w zespół” w kontekście..
Brzucho,
czy może być kieliszek
E
L
K
S
C
H
N
jAktbitter
P
S
(pisownia oryginalna jak na butelce)
??
może być wszystko co tam komu smakuje
w moim kieliszku okazało się więcej Piperas niż medumi
ale nalewam drugi kieliszek
(mnie tam nie tak łatwo wystraszyć :o)
A.Szyszu …podjeżdżaj z tym elemelebiterem
Ptaszyn puszcza piękne dżezzy
ostrość już robi swoje we w mym wnętrzu
:::
Pyro
a kogo to ja tam tak ostro potraktowałem
toż to ochydztwo było
to nawet powinno być karalne
Czy platonicznie pragniesz jej czy już sypialnie
niech w uczuciu wspiera dzielnie Cię druch
i wespół w zespół by żądz moc móc wzmóc
i wespół w zespół by żądz moc móc wzmóc
i wespół w zespół by żądz moc móc wzmóc
niech moc będzie z nami :o)
Mówiłam,że Grażynka niezawodna
i co teraz jak się ktoś posłużył tym „wespół w zespół”???
Małgosia eeeeee..tam ciekawa tylko jestem
A.Szyszu
zaliczysz Grażynie? czy nie zaliczysz
bo cytat i owszem, ale czy wykorzystany
przypuszczam że wątpię
Brzucho , weź Ty mnie nie denewuj 🙂
… a według Brusikiewicza zepsół „Czerwone Gitary”
właściwie Grażyno, nie miałem okazji przywitać się z Tobą
ja na tym blogu zaledwie kilka tygodni
a już Piotrowo-blogowi zmienili mi nicka, szatę bloga
a teraz dorobiłem się określenia Kucharz Wędrowny
że nie powiem, że mam zakontraktowane
gotowanie w PanLulkowym kociołku
:o)
a poderwonować z lekka zawsze można
bo to dla zdrowotności
Kotlet podzielony przez pół
i jedzony wespół w zespół –
taka sztuka obrzydliwa
minimalizm się nazywa. 🙂
tak nawiasem mówiąc
za tydzień ..Grażyny
:o)
Bobik
a czy kotlet wespół z zespół
nie nazywa się niespół?
:::
zgadzam się, że zwyczaj to obrzydliwy
gdy do kotleta jednego dwóch kąśliwych
w ramach nagrody pocieszenia proponuje wespol w zespol zaliczyc Grazynie Czerwone Gary, chyle toascik siwuszka
Pani Grażyno,
Okazała się Pani być jedyną w swoim rodzaju. Czy bezczelnością byłoby zapytać się czy my kiedykolwiek moglibyśmy coś zmóc wespól?
P.S.
Eksperyment zaczyna przynosić niespodziewane wręcz skutki….
Brzucho to ja też witam. Podaję dłoń- o tak – jakby nigdy nic. Krócej jestem niż te Twoje kilka tygodni. Też zebrałam kilka guzów. Przytomnie nie podałam natomiast adresu stronki – bo się bałam ,że mi rozjadą. Chociaż kto wie? może kol. KRUL ( przez U już ją wytropił ).
I jeszcze jedno Brzucho – ja się nie denerwuję aż tak mocno ..
A Grażyny to co najmniej jest dwa razy w roku.
Aszyszu, a miales nie moc?
Panie ASzyszu – ten wespół to niby ja mam tworzyć wespół z panem ? Tylko MY i więcej nikt ?
Sławek zaczekaj jeden toast , bo lada moment powinna nadejść konstruktywna odpowiedź od ASz..( i tak nie wiem co to te Gary – pewnie znowu jakaś gafa…eh życie nowej siostry blogowej nie jest proste)
osz ty w morde!
WordPress mnie obsobaczył
że za szybkie tempo narzucam
:::
sławku
dawaj tą siwuchą
ja już mam w kieliszku ostatni łyk pigwówki
:::
Grażynko spoko
dla Ciebie i kons.odp A.Szysza znajdzie się coś na wzniesienie
Kto jeszcze nie zmożony winem czy inną berbeluchą i sen go jeszcze nie morzy, może sobie zobaczyć moją trasę biegową, której właśnie przybył metr nowego śniegu i nadal przybywa.
http://picasaweb.google.com/nemo.galeria/CrossCountry
Grazynko, ja tez nie wiem, ale jako nagroda pocieszenia powinna przejsc, Piotr pisal o PK i muzeum, moze takie tam maja? no i zepsol od KojMoga tak mi sie zlepil
Brzucho i się wyjasniło ,to nie WordPress tylko nemo się ze swoimi nartami przez drzwi pakowała i a to są drzwi obrotowe i tylko się w jedną stronę kręcą.
Brzucho,
nie strasz Grażynki i przyznaj się, żeś wdzięczny za te wszystkie dobre rady, bo gdzie znajdziesz tylu życzliwych krytyków? 🙂
Brzucho, tez resztkami ciagne, na lichy zabek zostalo, ale trwam, czekajac na GodASza
Sławku a według mnie to KojoM napisał że Brusikiewicz zepsuł czerwone gitary.A te gary to zwykła konfabulacja z Twojej strony !! O nagrodach pocieszenia od Piotra to nawet nie wiem gdzie czytać .
a czy nie dałem upust wdzięczności na blogu?
no dałem
wdzięczność moja nie zna granic
i jeszcze raz kłaniam się do nóżek
Nemo, aleeeee!!! Misie i Balwany, super, a gdzie ta zamiec?
Aleście mnie zniekształcili, co Jeden to lepszy ! 😉
Bobiku !
Nie daj sie wrabiac w antyalkoholizm a juz nie daj Panie Boze w abstynencje.
Swego czasu w Gdansku byl w rodzinie pies. Zloty medalista, prawie na kazdej wystawie. Rasy to on byl Brodacz Monachijski Olbrzym czyli po naszemu Schnauzer, Przed kazdym wystepem na ringu wystawy odpijal prosto z miski butelke piwa. Najlepsze bylo Elblaskie. Potem prowadzil mnie lekko tanecznym krokiem, zalecal sie do sedziny jesli akurat pani oceniala zalety i usilowal wykorzystac pana sedziego w wiadomych celach. Od pan zawsze, podkreslam, zawsze otrzymawal medal zloty. Niektórzy panowie w trosce o wlasne spodnie tez nie skapili szlachetnego kruszcu. Przypomnan Ci na wszelki wypadek slowa do dzisiaj popularnej piesni gminnej:
Pij, pij, pij bracie pij ….. albo inaczej
Trink, drink, Bruder mein drink,
lass deine Sorge zur Haus….
To tak na wszelki wypadek, gdybys kiedys wybral sie ze mna na jakis Heuriger.
Na wszelki wypadek napisalem po dolno austriacku, zeby mieli co poprawiac
Pan Lulek
Slawku, na ostatnich 4 obrazkach. One sa z dzisiaj. Zamiec nie jest fotogeniczna, ale moj osobisty dziadek Mroz na ostatnim zdjeciu chyba wystarczy na dowod?
a mi się nie może coś otworzyć
błąd na stronie melduje
Brzucho bo jest kolejka. Idź na koniec.
KoJAkM – a jak miało być ?
no dobra, niech stanie na podkoszulku,
KoJaku Moguncjuszu, tak sie spieszylem, ze mnie wpisik wyplulo, dobrze mi tak, Grazynko, wroc, stoi jak, ten tam…: ZEPSOL
a jak Gary, to Kac(ew), po swietach czesto tak mi sie kojarzy
zaraz teraz
Pani Grażyno,
Na początek choćby we dwoje. Jakoś czeba zacząć. Chyba, żeby to było bezczelnością…
P.S.
Zainteresowanym powtórzę, że to Kaesler cabernet sauvignon 2005.
Nemo!!! to Twoj? powinnas szybko z Nim do lekarza, On cos bardzo bialy 🙂
Zwykle nam, psom, się kąśliwość zarzuca,
który to fakt mnie szalenie zasmuca,
groźniejsze bowiem inne są zjawiska:
auto, co błotem prosto w oczy pryska,
zespół, co w knajpie do kotleta smęci,
marna siwucha, po której nie kręci,
niedobór wina, nadmiar lemoniady
i w pracowniczej stołówce obiady*
*Naturalnie wyłączam z tego stołówkę K.M.
Heuriger?
Panie Lulku, jak tylko dorosnę, natychmiast się wybiorę, jak jeszcze wtedy będzie Pan chciał. Już sobie radośnie poszczekuję pod nosem na samą myśl! 🙂
Tego biez whisky nie razbieriosz!
Z tą whisky to było takie retoryczne stwierdzenie , i nie miało to jakiegoś szczególnego związku w kontekście wcześniejszego wpisu Pana ASz., z którym to moje „nie razbieriosz”się minęło.
Widać tak miało być.
Szczęście wciąż mnie mija bokiem. Ja się w tej sytacji zastanowię nad tą bądź co bądź kuszącą propozycją i nie jest wykluczone ,że nawet negatywnie odpowiem. To się jeszcze wszystko wyjaśni.
Najważniejsze, żeby nie było wykluczone – panno Grażyno…
slawku,
„… a jak Gary, to Kac(ew), ), po swietach czesto tak mi sie kojarzy.”
… chyba Kuper?” 🙂
Staram się elastycznie reagować na sygnały nowych przyjaciół, ma być wykluczone – niech będzie wykluczone proszę pana ASz.
Te „panno” też mi się niezbyt dobrze kojarzy , ale łyknę to bez komentarza.
Ptaszyn się ze mną pożagnał
choć jazz jeszcze gra
:::
kurcze, gdybym się przeprowadził do Krak
to znowu byłbym w zasięgu Jazz Radia
:::
dobrze mi zrobił kieliszek litewskiej pepercówki
zdrowo się teraz czuję
nie mam zapedow prezydenckich 🙂
Ajar, chcialem powiedziec a, zal
Bobiku,
„Naturalnie wyłączam z tego stołówkę K.M.”
Stołówkę? … obrażasz mojego pracodawcę, TO JEST Cassino!
Dobranoc .
i ja dobranoc
No to jeszcze kilka wczorajszo-dzisiejszych impresji (zaraz bedzie po swietach):
http://picasaweb.google.com/nemo.galeria/Wielkanoc2008
ladnie sie spisalas Nemo, rozowy wrobelek w alpejskiej dekoracji ujal mnie szczegolnie
KoJaKu, jak to słusznie przed chwilą zauważono, na początku to się stale sadzi jakieś fauxpasy. Ale już sobie zapisuję na najtwardszym dysku: TO JEST CASSINO! I nie ryzykować, bo Cassino i tak zawsze wygrywa. 🙂
KoJaKu Moguncjuszu, tzn. i przegrac czesto mozna?
Bobiku,
ja sadzę „fauxpasy” na okrągło, namiętnie i z ochotą! Nie tylko tutaj na blogu, ale i w realu, … i dobrze mi z tym, Marylka też za bardzo nie narzeka.
W moim poprzednim wpisie zapomniałem dodać 🙂
Nadrabiam 🙂 🙂 🙂
Spijcie cieplo
slawku,
masz rację, przegrać można jeżeli w przerwie za późno pójdzie się na „lunch” 🙂 i najlepsze dania już się rozeszły.