Wesoły maniak
Moja biblioteka kulinarna powiększa się. I nie mam na myśli naszych własnych książek tylko innych autorów. Przy okazji przybędzie fajnych wydań i niektórym blogowiczom. Książki, które mam w dwu egzemplarzach (najpierw sam kupuję, a potem często po napisaniu recenzji przysyła mi te księgi ich wydawca) chętnie oddaję w postaci nagród quizowych. Oczywiście dotyczy to wyłącznie tych książek, które dobrze oceniam. Byle czego bowiem nie daję w prezencie tylko wyrzucam.
W minionym tygodniu oprócz ksiązki (już tu prezentowanej) Olivera dostałem drugą równie ładnie wydaną, której autorem jest Szkot – Gordon Ramsay. I to o nim właśnie piszę, że jest maniakiem. Maniakiem gotowania. Na szczęście wesołym!
We wstępie bowiem Gordon pisze tak: „Wiele osób postrzega gotowanie jako przykry obowiązek. Moja rodzina wprowadza do codziennych zajęć elementy zabawy. Gotowanie w domu to dla mnie terapia, zwłaszcza gdy towarzyszą mi żona Tana lub dzieci, szczególnie najstarsza córka Megan.(…)
W domu nie potrafię spędzać czasu, siedząc w fotelu i czytając gazetę, mimo że zaczynam się uczyć , jak tłumić nadaktywność i się wyciszać.”
No i okazuje się, że ten kucharz wypoczywa i odstresowuje się … gotując. (Nawiasem mówiąc pisałem o podobnym stosunku do kuchni i gotowania, ale ja przecież nie robię tego zawodowo!).
Nowa książka Gordona Ramsaya „Szef kuchni po godzinach” – wydana jak i poprzednie przez oficynę Muza – przynosi gruby plik świetnych przepisów (choć są i takie nie do zrealizowania z powodu braku wymaganych produktów na polskim rynku) oraz liczne rady i porady, których może udzielić tylko kucharz z wieloletnim doświadczeniem. Tak jak i poprzednio gdy opisywałem książkę Gordona, tak i tym razem wykorzystam jego wiedzę przekazując kuchenne tajemnice wszystkim blogowiczom.
Na początek zaś przytoczę jeden przepis. A jako, że to wiosna i to dość upalna, będzie to przepis na chłodnik ogórkowy. Smacznej lektury!
Chłodnik ogórkowy
3 długie ogórki, każdy o wadze ok. 650 g, prosto z lodówki, sok z cytryny do smaku, 1 łyżka oliwy z oliwek, garść koperku posiekanego i kilka gałązek do dekoracji, 500 ml naturalnego jogurtu, 1 – 2 łyżki chrzanu ze śmietaną
Obierz ogórki i dwa z nich podziel wzdłuż na ćwiartki. Usuń miąższ z ziarenkami, a następnie pokrój ogórki w kostkę. Włóż do dużej miski i odstaw.
Trzeci ogórek pokrój obieraczką do warzyw w szerokie paski (wstążki). Jeśli wstążki wydadzą się zbyt długie, przekrój je na pół. Włóż je do oddzielnej miski i wymieszaj z odrobiną soku cytrynowego, oliwą z oliwek, posiekanym koperkiem oraz solą i pieprzem. Przykryj miskę folią spożywczą i schłodź przed podaniem.
Do blendera wlej połowę jogurtu, dodaj szczyptę soli pieprzu i połowę pokrojonego w kostkę ogórka. Zmiksuj na gładkie puree. Przetrzyj je następnie za pomocą łyżki przez sitko. Wyrzuć pulpę ogórkową, która osadzi się na sitku. Tę samą czynność wykonaj z drugą połową jogurtu i ogórka. Spróbuj, czy puree jest odpowiednio doprawione, a gdy zechcesz zaostrzyć jego smak, dodaj 1 lub 2 łyżki stołowe chrzanu albo sok cytrynowy. Przykryj całość folią spożywczą i wstaw do lodówki, jeśli nie podajesz zupy zaraz po przygotowaniu.
Zupę podawaj w schłodzonych miskach, dekorując wstążkami z ogórka oraz koperkiem.
Komentarze
U mnie pogoda nie na chłodnik 🙁 Szaro, ponuro, ale nadal nie pada, choć zapowiedziane. Za to przyszedł pan listonosz z paczką i przyniósł zamówioną zabawkę. Chyba się zaraz zabiorę za studiowanie instrukcji i wypróbuję, czy i jak działa 🙂
A u mnie Nemo w Warszawie bezchmurne niebo, a mam dzisiaj wolne, to pójdę na rower. Tylko zimno jak w psiarni.
http://www.youtube.com/watch?v=9EfdiKz-z8U
tak mi się jakoś skojarzyło….
Torlinie,
u mnie nawet zimno nie jest, +16 stopni, ale mogłoby wreszcie popadać. Wygląda na to, że już kolejny dzień halny walczy z frontem z zachodu i w rezultacie pada gdzie indziej. 10 lat temu mieliśmy pierwszą powódź za życia najstarszych górali w tej okolicy. Po ciężkiej zimie leżało w górach mnóstwo śniegu, na to spadły 3-dniowe ulewne deszcze, no i jeziora wystąpiły z brzegów. Były akurat Zielone Swięta i mieliśmy gościa z Ameryki, powódź była dodatkową atrakcją. Następna – w sierpniu 2005 była dużo gorsza 🙁 Teraz jesteśmy przygotowani na najgorsze, w jeziorach prewencyjnie obniżono poziom, tymczasem halny zlizał śniegi, a rolnicy utyskują na suszę…
Ładuję baterię do zabawki i już się nie mogę doczekać, aż ją wypróbuję 😉
Aszyszu, 😆 już mi weselej 😆
Jadało się śniadania u Maniaka…
http://alicja.homelinux.com/news/RPA-Marzec.2009/16.Johannesburg/80.Kulinaria%20znowu%20-%20sniadanie%20jemy.jpg
Dzień dobry Szampaństwu.
Świt blady, dzisiaj będzie słonecznie, wczoraj porządnie lało większą część dnia. Jakoś u nas ten deszcz porządnie rozłożony w maju, wszystko rośnie.
Ale to jeszcze nie chłodnikowa pogoda. Zrobię przegląd tygodnia, jutro natomiast w gości do Ottawy i tam nam będą serwowali. Szkoda tylko, ze na jutro zapowiedział się deszcz 🙁
Nemo,
co to za zabawka?
Alicjo,
Panasonic Lumix DMC-TZ5 (TZ=Travel Zoom), ten prezent dla chrześniaczki Osobistego. Muszę jeszcze nabyć dodatkową baterię i kartę oraz gustowne etui. Bateria naładowana, ręce umyte po obiedzie, zaraz zacznę ustawiać zegar w aparacie.
U nas 450$ taka zabawka.
Trochę duża zabawka, ja już przyzwyczaiłam sie do miniaturki 😉
Nabyłam za 328 Fr = 347 CD
Ale to fajna zabawka 😯 Udało mi się ustawić czas i przestawić język z angielskiego na niemiecki. Trochę durne, że dokładna instrukcja obsługi jest na CD, a w drukowanej tylko najprostsze czynności i jak to brać ze sobą w podróż? Osobisty zawsze pilnie studiuje instrukcje i wydobywa z naszego nikonka niesłychane możliwości, a to cudeńko jest o generacje nowocześniejsze 😯
Takie duże to znowu nie jest, z kartą i baterią 240g, 103x59x36mm, nasz stary nikonek waży 180g.
Ojciec panienki jest sprawnym technicznie doktorem fizyki, to powinni zabawkę rozgryźć bez trudu, a latem wybierają się do Szkocji, więc myślę, że travel zoom jest w sam raz 😉
Wiesz, Alicjo, to prezent na konfirmację, najważniejszą uroczystość u protestantów, potem już tylko prezent ślubny…
Ten Wasz dolar taki marny? 😯
A na tym zdjęciu u Maniaka, to ta zabawka rozjaśniłaby motyw na pierwszym planie, jeśli tło z tyłu jest jaśniejsze 😎 , bez flesza.
Tanieją słynne japońskie melony. Pierwsze dwa poszły w tym roku za marnych 5,2 tys. US dolarów. W ubiegłym roku 24 tys. USD. Czy ktoś z Was już tego próbował? W sezonie ponoć tańsze – po 150 dol. sztuka 😎
http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Half_cut_of_Yubari_melon.JPG
Alicjo te lumixy sa po $200. Po $450 to juz masz kolejna generacje w stylu FZ 18 manualne z lepszymi zoomami etc.
FZ 18 waży 407g.
I jest gruby na 88mm, nie do kieszeni 🙁
No i ?
http://www.shopbot.ca/pp-panasonic-lumix-dmc-tz5-panasonic-price-100175.html
Jest nie do kieszeni to na pewno, tylko ja nie o tym. Poprostu skorygowalem cene aparatu a to co i dlaczego ktos kupuje to juz nie moja sprawa przeciez.
http://reviews.cnet.com/digital-cameras/panasonic-lumix-dmc-tz5/4505-6501_7-32848645.html
bez specjalnego szukania
A więc nie po 200 i nie kanadyjskich 😉
Wczoraj segregujac dokumenty do zeznania podatkowego znalazlam kilka zapisanych przepisow Babci, np. na rozki z kremem z pistacjami. Trzeba bedzie wyprobowac po wojazach. A gotowanie nie jest takie straszne, zalezy z kim i dla kogo.
Matros pojechał, Młodsza kolejny rok szarpać będzie jako weryfikator egzaminatorów maturalnych (od dzisiaj 3 łykendy od 8.00 do 8.00) Dają parę groszy i mało jadalny obiad. Przyjdzie wieczorem i dostanie sałatkę – sałata, mozzarella, pomidor, oliwki, jakaś wędlina resztkowa i cytryna i oliwa. Pyra zje ostatnie 2 płaty śledzia marynowanego i żadnego obiadu dzisiaj nie gotuję.
yyc
masz rację (objektywnie oceniając), ale nie jeżeli nemo coś pisze = twierdzi = PRAWDA!
Odpuść…, wszyscy tutaj na blogu już to wiedzą, tylko co niektóży jeszcze myślą, że może, …
Też bym zjadła śledzika, byle nie kwaśnego. Po drodze, w Hadze, na cześć urodzin holenderskiej królowej jedliśmy bułkę z matjasem i siekaną cebulką. Bardzo mi smakowało.
Gdzie jest Nirrod?
Nie padało, nie padało, aż pojechałam na zakupy i… zmokłam 🙁 Nabyłam kartę SD 2GB i zapasową baterię, która kosztowała prawie 1/4 ceny całego aparatu 😯
O, witaj, knopie 😀 Długo Cię nie było, ale nie wygląda na to, byś w tym czasie wertował słownik ortograficzny 😉
knop, czasem sie zapominam ale szybko przychodzi refleksja..)
… po prostu brakuje Prof. Bralczyka, Tobie i ….
Wertowałem w tym czasie książki kucharskie, zaniedbałem polszczyznę… 😉
No ale szkoda czasu na duperele. Ostatnio bawie sie nowym komputerkiem wiec wyciagnalem pare obrazkow jedzeniowych a wlasciwie video. Seul, 2005, poza parusekundowa rozbiegowka, ktora ma przeniesc Was fizycznie i duchowo do Korei, samo zarelko, w knajpkach lepszych i gorszych , na ulicy i na targu.
Miejsca to: Nam-dae-mun Market, Korean House (restauracja dosc ekskluzywna w historycznej willi), Insadong (taka sobie uliczka) i srednia restauracja na koncu.
Facet co robi makaron wycigal go tak recznie z jednego kawalka ciasta, osmiorniczki szly bezposrednio na wegielki ale nie czerwone, jak jedli te suszone nie pamietam i co jadlem tez do konca nie wiem. Reszte widac. Jakosc jest jaka jest, Picasa kompresuje filmy, daleko od idealu. Warto przelaczyc na „view in HQ” (nad ekranem) no bo lepswza jakosc. Pelny ekran ogladalny ale wtedy widac bardziej braki jakosciowe. Ostrzegam ze filmik ma 4 min i pare sec. Proba numer1.
http://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/ExportedVideos#5335027218816593362
Obejrzałam i nie wszystko zrozumiałam (i rozpoznałam) ale może to i lepiej. Wiadomo, że Pyra prowincjuszka i jej akceptacja egzotyki kończy się na Azji Środkowej (bez baraniego oka i tłuszczu z baraniego ogona) Bardzo to wszystko barwne i dużo tego. Sławuś, jadłeś? Smakowało?
Zakladam ze tym razem o mnie chodzi a nie o blogowego Slawka. Jadlem co nieco. To w restauracji jak widzisz jest normalne w sumie a jakichs wydziwnian to ja tez nie lubie. Kiedys wszystko staralem sie probowac (ale bez zywych mozgow czy baranich oczu) teraz juz organizm nie na wszystko sie zgadza…)) Jak krece to sobie gadam do kamery zeby pamietac, w zalozeniu ze zmienie edytujac ale tu lecialo jak zostalo nagrane tylko przeciete i polaczone razem zeby weszlo do picasy no i tylko zarelko zeby bylo. Niektore rzeczy pachnialy nie najlepiej wiec nawet nie podchodzilem. Cale gary jakichs takich stworzonek morskich (w skorupkach ale nie muszle, takie jak koreczki) sie zawziecie gotowaly wszedzie gdzie bylo zarcie na ulicach ale zapach byl delikatnie mowiac marny. Kielbaski czy szaszlyczki jak nasze w sumie.
U mnie podano budyn. Zwykly, wanilkowy.
W miedzyczasie wyprobowalam kilka roznych forum (forow?), by sprawdzic strone techniczna i zainspirowac sie w tej dziedzinie. Zostane przy klasyce. Straszne rzeczy sie w necie znajduje czasami.
YYC – tym razem Ciebie. Sławek pewnie bawi się w Wilhelma Tella i mogłam do Ciebie zagadać, jak do człowieka.
Uwaga, Uwaga – od jutra zbieram wiążące zgłoszenia zjazdowe, na mój adres
j.kodyniak@wp.pl. Zbieram do końca maja. Uprzejmie proszę zaznaczyć ile osób przyjeżdża i czy życzą sobie cywilizowanego noclegu, czy mieszkają z nami, nad stajnią; poza tym czy zmotoryzowani, czy trzeba odebrać z Połczyna Zdroju albo z Goleniowa. Jak do tej pory zaklepane na mur – beton
Pyry – 2 szt, Haneczka, Alicja z Jerzorem, Arcadius z Przyjacielem, Basia z Piotrem, Morąg z Dagny i Osobistym, Ryba , Grażyna na 1 dzień, Marek Kulikowski od czwartku (Pyry też, Pan Lulek (też od czwartku) Krystyna z własnym domem na kółkach (ile sztuk gości?) czy Brzucho przyjeżdża z Markiem, czy przytelepie się sam z innego kierunku?
Jednym słowem proszę o spowiedź, a rozgrzeszenie w Żabich błotach. No i komu załatwiać jakiś pobyt w okolicy po zjeździe?
Marag z Dagny to moze i Jurand ze Spychowa? 🙂
Trzech rycerzy w drodze ze stolicy Zakonu w Zabich Blotach na popas stanelo. A to Marag z Dagny, a to Zbyszko z Bogdanca, a to Jurand ze Spychowa. Wielcy to mezowie byli…..
Ja gdybym się wybierał to wyślę telegram:
„Przyjeżdżam, Wyślijcie na stację konie”
Co wy mi tu imputujecie… wklepałam nazwę, jaką podała nemo i to mi wyszło, do tego proszę osobno DODAC 15% (GST + prov.tax) :
http://www.futureshop.ca/catalog/proddetail.asp?logon=&langid=EN&sku_id=0665000FS10109656&catid=11719
…o, wcale nie pokazali tego, co mieli 🙁
tylko pierwszy lepszy panasonic zamiast, nie przyuważyłam. Tamtego nie ma na składzie 🙁
yyc, ten filmik jest super,
a prawdziwy Tell tutaj:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/Tell#5336106576588518562
Dzisiaj u nas duze wydarzenie. Pierwszy samolot Alaska Airlines wyladowal rano w Seattle z dostawa lososia z Copper River na Alasce.
Pisalam przy innej okazji, ze losos z Copper River jest wysokiej jakosci. Jedna z przyczyn jest niska temperatura wody w Copper River, co sprawia, ze losos zawiera duzo tluszczu.
W polowie maja co roku losos wraca z Pacyfiku do Copper River. Okres migracji rzeka trwa okolo 6 tygodni.
Przy pierwszym transporcie lososia z Alaski do Seattle na plycie lotniska jest rozkladany czerwony dywan. Tradycyjnie kapitan samolotu rzuca ze stopni samolotu pierwsza rybe do wczesniej ustalonej osoby. Dzisiaj byl nim trener druzyny footballowej z Uniwersytetu stanu Washington.
Poniewaz w tym roku ilosc lososia w Copper River jest wyjatkowo duza, cena wyniesie od $20.00-30.00 za funt wagi. Rok temu bylo $50.00. Losos z Copper River bedzie dzisiaj w sklepach i serwowany w restauracjach na lunch.
Alaska Airlilnes rozwozi dzisiaj lososia po calym kraju.
Tylko mi się tu nie nabijać – Sławek z Markiem ze swoimi rurami zrobiliby nie wiadomo co, a ja prosto w słońce bez filtra, na auto … no ale coś wyszło 😯
Wyszło HALO (pogooglajcie albo zapytajcie nemo), siedziało wokół tego słońca dobrze ponad godzinę.
Dodam, że nienawidzę studiowania instrukcji, zdjęcia robię najczęściej na auto, w nocy zapominam włączyć nocnego ustawienia, a poza tym od 3 lat kupuję statyw 😯
http://alicja.homelinux.com/news/img_9462.jpg
Gdyby był filterek, to tę tęczę wokół słońca byłoby wyrazniej widać. Trudno było ująć całość, takie to było wielkie, może gdybym się położyła na glebie, ale glebą był chodnik wzdłuż drogi do sklepu za róg i pewnie zaraz by się jakiś samochód zatrzymał by sprawdzić, czy baba nie zasłabła albo zeszła, co gorsza.
W sklepie za rogiem zakupiłam lokalne szparagi, pomarańczowe kurduple koktailowe (śliczne i pachnące, sprawdziłam w domu – smakowite), polecany w „monopolowym” *fuZion shiraz malbec 2008* z winnic Zuccardi, Argentyna (7.45$), następnie powtórzyłam Robert’s Rock merlot z Paarl , RPA (8.99$) i tradycyjnie Cono sur shiraz, Chile (14.99$, magnum).
Do sklepu szłam lasami, żeby podejrzeć przyrodę, o czem potem. Teraz idę do tyłu poczytać.
Zaiste, zacni to mężowie, zwłaszcza Morąg z Dagny! 😆
Czerwony chodnik dla złowionych ryb – czego to ludzie nie wymyślą! 😯
Alsa,
My wszyscy cierpliwie czekamy caly rok na tego lososia. Czerwony dywan to tradycja. Moglabym to porownac to uroczystej prezentacji bochenka chleba na rozpoczecie dozynek w Polsce.
Mam nadzieje, ze nikogo nie urazilam tym porownaniem. Lepiej wejde pod stol i zatkam uszy.
Orca, to taki lososik niezle kosztuje. Poki co to sobie jakas inna rybke skonsumuje. Cos bialego czyli chilean sea bass jak tu zwa nie wiem jaka jest oryginalna nazwa. Droga nieco wiec za czesto nie jadam ale uwielbiam jej super biale i miesne miesno. No i tylko na patelence w maselku potrafie zrobic.
Slawek dzieki za mile slowo, przyznam ze czekalem na twoje zdanie i zaluje, ze nie moge pokazac w lepszej jakosci. Zwlaszcza w ruchu sie rozmywa. Z duma moge powiedziec ze juz wtedy (2005), zanim ten blog powstal robilem kulinarne video. Wiedzialem, ze kiedys sie przyda… )))
Pyro,
ja juz Ci klepałam emilowo, że być może też od czwartku, ale to zapodam dopiero okołosierpniowo, jak będę miała bilet z datą lotu.
Sławek yyc – uprzedzić trza było. Głodnam, robienie obiadu przede mną, no to teraz jestem głodna do kwadratu. Lubię azjatyckie jedzenie, nie wszystko bym, bo jeśli chodzi o te robale morskie, to tak jakoś…tego, ale uwielbiam kimchi – im ostrzejsze, tym lepsze dla mnie. I rózne takie tam lubię, Chińczycy i Japończycy też mają swoje pyszności.
Orca, nigdzie nie właź – mnie na pewno nie uraziłaś. Zadziwiłam się tylko, bo nie słyszałam o tej tradycji – dość dziwaczna, jak dla mnie, ale co kraj, to obyczaj. 🙂
Ja mysle ze chinskie i japonskie jest lepsze jedzenie. Przynajmniej lepiej znane i jakby bardziej urozmaicone. Do koreanskiej restauracji czasem chodze na lunch bo raz, ze mam w pracy kolezanke z Korei a dwa, ze sentyment, ze sie kiedys tam bylo, ale w sumie to wole japonskie, chinskie i chyba nawet Indonesja/Tajlandia/Malazja smakuje mi bardziej a to glownie na mleczko kokosowe i orzeszki ziemne. Te wszystkie satey, sosy orzeszkowo-kokosowe, etc. to cos dla mnie. Jak bylem dzieckiem to nie cierpialem kokosowych wiorek czy czekolad. Jak to sie wszystko moze zmienic. Wstawie troche bez sensu zwierzatka z Denali National Park (bylo to o lososiu z Alaski). Film dozwolony od lat 14 (sceny lisa robiacego kupe), niedzwiedzie dwa, wiewiora ziemna albo piesek preriowy (nigdy nie odrozniam) i caribou. Muzyka wlasna a tekst na koncu oczywiscie z bledem ale juz nie zmienie.
http://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/Video#5335860585940497746
Satay to je to – robiłam kiedyś, lubie ostry jak cholera, bardzo dobry jest u nas w sklepie azjatyckim, ale czemu ten sklep nie jest u mnie za rogiem, tylko w centrum, jakieś 14 km ode mnie?!
Synowa też mnie przyuczyła do jakichś stir fry ledwie-ledwie, jeszcze żywe prawie i all dente bardzo, podlewasz rosołem, dajesz różne te fish sauce, soya, fermented beans, pasta curry zielona lub czerwona (to je ostry komponent!) i puszkę mleka kokosowego, do tego ryż na boku i mieszasz jedno z drugim.
Niebo w gębie, bo mleko kokosowe łagodzi ostrość, ale nie tak całkiem. Tyle, żeby nam gardziołka nie spaliło 😉
O to to wlasnie smaczek moj ci jest. A stirfraje to lubie bo sobie jakiej cebuli, papryk kolorowych z jarmarkow czy innych grzybow powrzucam i jem. A na codzien to niestety malo salat i zielonego jadam wiec nie dobrze mowia mi.
Ha ha! yyc, jednym słowem Lisek Chytrusek nas…. na stonkę ludzką 😉
Dobra, idę do kuchni znęcać się nad szparagami. Plus kotlet schabowy (nie)panierowany, kurduple koktailowe pomarańczowe jakoś przyprawię (bazylia czy szczypiorek?!) i na tym koniec. I vino tinto z RPA.
Wyszlam spod stolu i cisza. Czyli garnki nie leca w moim kierunku.
Alsa,
Napatrzylabys sie tutaj na rozne tradycje. ‚Native Americans’ z plemienia Makah odmawiaja modlitwe przed zabiciem wieloryba. Upraszczam to bardzo, bo ich kultura i zwyczaje inspiruja mnie.
yyc,
Powyzsze ceny sa z Pike Place Market. W sklepie po drodze jest od $10.00-15.00. Bass to okon po polsku. Nie wiem dlaczego sie nazywa chilean. Chilean bass jest smaczny i w tej samej cenie co dobrej jakosci losos. Zdjecie ponizej.
http://picasaweb.google.com/ORCATRAIL/PikePlaceMarket#5289824052923180994
Czy ten ‚lis’ na filmie to lis, czy kojot?
Alsa,
Tu jest kilka zdjec z Neah Bay z terenow Native Americans plemienia Makah.
http://picasaweb.google.com/ORCATRAIL/PacificCoastNeahBay#
O, było w łodzi dwa dni temu!
Woda na szparagi gotowa, lecę, gdzie mnie potrza.
http://www.alert24.pl/alert24/1,84880,6607566,Lodz__zobacz_niezwykle_zjawisko_atmosferyczne.html
Jak uciekne chirurgowi spod skalpela a grabarzowi spod lopaty to przyjade.
W roku ubieglym byl luksus w postaci Magdaleny z ciezka noga która dowiozla mnie na miejsce. Musialem jechac tylko 145 kilometrów do Wiednia a dalej ona rajdowala. Jesli bede jechac sam, to zrobie postój w Warszawie. Oczywiscie w Domu Chlopa.
Podaj Pyro na mój prywatny edres z jakimi pieniedzmi mam przyjechac. W gre wchodza euro, zlotówki i forinty. Te ostatnie na wypadek gdyby Zaba organizowala poczte wegierska.
Ciotka Jolly kazala cos zabrac dla Radka. Prosil bede o podpowiedz.
Magdaleno, jesli chcesz mnie dowiezc w tym roku na miejsce, to daj znac.
Spanie w moim przypadku jest okresleniem umownym.
Pan Lulek
Z takim kodem jak cddc nie wolno odpuscic. Tylko o czym pisac. Jest, jest temat. Od jutra buduje Wieze Babel. Tylko jak to bedzie pite. Po skladniki jade jutro rano na wschód.
Pan Lulek
http://www.allamericanpatriots.com/files/images/chilean-sea-bass.jpg
ladny okonek,
Orka, po polsku, to raczej tak:
http://xs219.xs.to/xs219/07375/okon23255.jpg
jest jeszcze jeden, ale ten siedzi w Ameryce i sie pod G. ukrywa, fota niedostępna
Podobny do przedstawiciela urzedu podatkowego.
mówisz o tych ładniejszych?
Orca masz farta, moderator puścił golasa z ościeniem
O zielono-okonim
A propos lisa w publicznym miejscu przypomnial mi sie znak ostrzegawczy dla osob. ktore chodza po miejscach zamieszkalych przez niedzwiedzie.
Polecane jest, aby kazdy przyczepil do ubrania male dzwonki. Dzwiek dzwonkow dziala jako ostrzezenie dla niedzwiedzia, ktory w takiej sytuacji usuwa sie w sobie znajomym kierunku.
Na niektorych szlakach wszyscy chodza z dzwonkami. Polecane jest rowniez noszenie ?pepper spray?. Jest to rodzaj pojemnika pod cisnieniem z ostra papryka.
Ostrzezenie rowniez mowi, aby rozrozniac odchody czarnego niedzwiedzia i brazowego niedzwiedzia (grizzly). Odchody czarnego niedzwiedzia zawieraja duzo jagod i futro z wiewiorek. Odchody grizzly zawieraja dzwonki i smierdza papryka.
http://funmeme.com/archive/2008/07/26/funny-bear-warning-sign.aspx
🙂
Podpatrzone u Mleczki na wystawie:
Taki niewyrośnięty bo młody jeszcze do starszej pani:
Mój tata to jest bardzo zasłużony dla Polski , brał udział w Powstaniu…
Co ty bredzisz syneczku?!!!
Brał udział w powstaniu IPN…
No w domu jestem. Orca swietne. Pamietam jak kiedys szlismy w gory a na co drugim drzewie bylo ze grizlica z malym sie kreci zeby wiec w grupach po 6 osob minimum isc a nas bylo piecioro i klops. Umie niedzwiedz liczyc czy nie? Spraju zadnego nie mielismy ale pare wieworek w kieszeni na czarne na wszelki.
Slawek wiedzialem ze ten bass to przystojna ryba ale nie wiedzialem ze az tak. A nazwe chilean sea bas to mu zdaje sie dali ze wzgledow marketingowych bo to egzotycznie w miare brzmi. w Calgary to jedna z najdrozszych rybek niestety. No moze poza zlota rybka ale ta zyczenia realizuje wiec prosilem o taniego bassa i zlota sie wypiela na mnie. Badz tu madry.
Szkoda, ze nieostre to video, bo widoki byłyby piękne…
a K.K.Baczyński ich nie widział, malachitowych łąk morza 🙁
http://www.youtube.com/watch?v=hdEdVAkAQv8&feature=related
…na to Sławka zdjęcie niebieskookiej chciałoby się powiedzieć – morrrrrdo ty moja!
Orka,
Ani lis, ani kojot. Walnal kupe i zwial. Tchorz.
A Baczynski Wielkim Poeta byz, z glowa na karabinie, niestety.
Tymczajem ja walcze z czasem, bo jeszcze nie poszlam spac, a trzeba o swicie wstawac, Magdeburg czeka, czekaja inne rzeczy. Zdjecia beda, jedzenie pewnie w fastfoodach, no, chyba ze bedzie smacznie po drodze. Lece, do poniedzialku! Wszystkim udanego weekendu i ladnej pogody. A burza powinna byc zawsze w nocy, wtedy tak pieknie wyglada!
G. Okon,
Kilka dni temu kojot przebiegl mi droge. Co to moze znaczyc?
ASzyszu, konie na stacje nie problem, tylko stacji PKP w Połczynie juz nie ma. Zamiast torów jest sciezka rowerowa, przebiegająca obok Żabich Błot z reszta
Orca,
Moze znaczyc, ze to nie byl ani lis, ani skunk. A w jakim kierunku biegl ? Jestes pewna, ze to coyote przebiegl po drodze czy droga przebiegla pod kojotem ? Jestes pewna, ze to nie byl maly puszysty kotek ?
http://www.youtube.com/watch?v=gehERn5QiSQ
Dobry wieczor Wszystkim.
Orca, czy po tamtej stronie wystepuje striped bass, na ktorego tutaj wszyscy poluja? Ryba doskonala w smaku, lapie sie tez przyjemnie. Nie wiem, czy to ma cos wspolnego z chilean sea bass.
…ten chilean to chyba z *południowych mórz* i gdzies tam do Orki zaplątowuje albo co?…
Napadło mnie, to nadaję po raz …
http://www.youtube.com/watch?v=TgJA7lPkb1o&feature=related
Mozliwe, ze to wszystko do Orki ciagnie.
Ja nie czuje tego co Cie napadlo, wysluchalem, wole to,
http://www.youtube.com/watch?v=wNId8clBdbI&feature=related
Ty mnie Nowy nie prowokuj. Ja na koncertach (live) B.B. byłam kilka razy, w tym w Kingston moim ze trzy przynajmniej.
http://www.youtube.com/watch?v=Qtm66Z3lebc
To je TO !
Na koncertach tych trzech razem i każdego z osobna bywałam wiele razy. Skubańcy tacy 😉
Ja jestem blues woman.
http://www.youtube.com/watch?v=f6gDeGdQ3rM&feature=related
Byliśmy w Teksasie podczas naszych podróży na piechotę samochodem, kiedy samolot się … i Stevie Ray Vaughn… tu Bonnie
http://www.youtube.com/watch?v=6Mylo0piAgc&feature=PlayList&p=FCF4A51FBC8BB751&index=14
Nie poradzę… niebosa nie płaczą, ale muszę dosłuchać!
http://www.youtube.com/watch?v=PlRpxyY_QkY
Nikt o tej porze już sie nie odzywa, to sobie chyba jeszcze naużywam 😉
Ty mnie tez Alicja nie prowokuj. Zostalo mi juz tylko pol butelki wina.
Nie bylem na ich koncertach, ale blues mozna sluchac czasami w bardzo nieoczekiwanych momentach. Bylem kiedys z Kolezanka (przepraszam za te ciagle kolezanki, ale z kolegami jakos mniej podrozowalem) w Atlantic City. Bylo dobrze po polnocy, my oczywiscie splukani do dna, ale na wino jeszcze zostalo. Przechodzac deptakiem uslyszelismy muzyke dochodzaca z baru. Weszlismy. Tam byl barman i Murzyn grajacy na saksofonie. I nikogo wiecej. Ale jak on gral. Oczywiscie daleko mu do BBK, ale to bylo cos, jak w Nowym Orleanie. Niezapomniane.
http://www.youtube.com/watch?v=F4OXrmxDp44&NR=1
Nowy,
juz nic nie rozrabiam, tylko idę spać, podsyłam kołysankę prawie… Thin Lizzy i Gary Moore.
http://www.youtube.com/watch?v=9NFO6LQgGqQ
Dobranoc 🙂
No… bez tego sie nie da iść spać 😉
http://www.youtube.com/watch?v=TehFZ38kt6o
Dzieki Alicjo i dobranoc Wszystkim.
Z przyzwyczajenia gasze swiatlo, chociaz po drugiej stronie Kaluzy juz dawno widno i zaraz czas na sniadanie, wiec dzien dobry i smacznego.
Puszysty kotek zlapal striped bass, kojot zlapal puszystego kotka, skunks najadl sie kapusty i wszyscy zyli dlugo i szczesliwie sluchajac bluesa.
http://www.youtube.com/watch?v=vGCHO3Ipy3Q
Puszysty kotek zlapal striped bass i dopiero wtedy sie napuszyl nie mogac wyjsc z jego wielkiej, bardzo silnej paszczy. Zlapal kotek stripedarzyna, a ten go za leb trzyma.
Na dzien dobry R.L. Burnside
http://www.youtube.com/watch?v=QzC_rGX-XyM
Puszysty czarny kotek mial bialy pasek na grzbiecie i okazal sie byc skunksem. Psiknal raz i to byl koniec striped bass.
Ide!
Teraz wiem.
A Ty Orca zamiast kluczyc jakimis meandrami powiedz od razu, ze lubisz blues, jazz i te klimaty.
A od zapaszku skunsa jeszcze nikt nie umarl i bass dalej sobie swobodnie plywa.
Skunks psikal i wariowal,
a bass mu z fali ogonem powachlowal.
No, co jest do jasnej Anielki? Co za lenistwo przebrzydłe?
ANDRZEJA DZISIAJ! W chórek mi się zaraz ustawiać, pean odśpiewać, wierszyki poskładać i szkło na wieczorne toasty wypucować odświętnie!
Tako rzecze samozwańczy wódz Bandy blogowej!
Andrzeju J., pociotku mój jamnikowy, kumplu znad Warty, co to przedmurze wschodnie uskuteczniasz ! Konwalie i bzy i jaśminy wszystko na tę ścianę wschodnią za Twoją Przyczyną, a z kwieciem i życzenia (oczywiście najlepsze)
Jako, że mój Brat osobisty też Jędruś, dajecie mi Panowie świetny pretekst do otwarcia butelczyny Multepulciano wieczorkiem.
O, jeszcze przypomniałam sobie, że i Osobisty Morąga też Andrzej, tylko nie wiem czy majowy, czy andrzejkowy; a co mi szkodzi? Mogę i jego zdrowie….
To ja się dołączam do Pyrowych życzeń i dokładam słoneczko na dworze i w duszy 😀
A teraz udaję się pilnie oddawać pomidory do adopcji.
O, Pyra robi pobudkę o czwartej nad ranem!
Tyle lat żyję, a nie wiedziałam, że jest inny Andrzej 😯
Nic nie szkodzi, toasty będą o stosownej porze, dzisiaj w Ottawie na gościnnych występach.
Wczoraj, zanim się zabrałam za działalność muzyczną zilustrowaną na blogu, oglądałam z Jerzorem „Co mi zrobisz jak mnie złapiesz” (ASzysz sprowokował), popijając południowoafrykańskie tinto i pojadając pajdę chleba z mielonką turystyczną z puszki. Jak to nie jest zdrowy tryb życia, to ja nie wiem, co jest.
Idę dospać, toż u mnie świt blady!
Dzien dobry!
Panie Lulku, jak Pana osobisty kierowca zawsze i wszedzie 🙂
szczegoly dogadamy na priv, ale generalnie prosze mnie traktowac jako element Pana Lulkowego samochodu 🙂
milej soboty i niedzieli dla wszystkich!
Czy ja dobrze pamiętam, że Szyszkiewicza opijaliśmy w listopadzie? Bo ja nie chcę wyjść na prosię, które ASzysza pomija toastowo!
Wyprawa na wschód kompletnie nieudana. Na chlopskim bazarze pelno
kwiatów i sadzonek ale zadnych godnych uwagi owoców. Kupilem za to ceramiczna kule w kobaltowym kolorze o srednicy 30 centymetrów.
Dobrze, ze samochodzik otrzymal automatyczny system sterowania marki
Magdalena.
To dopiero jest hybryda. Nobel jak w banku.
Ide na lajdactwo
Pan Lulek
dawno nie pokazywałem się tu 😆
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/AbuSoma042009#slideshow/5335385342117305266
😆
gdzie sie chowasz Antku? 😉
Ponieważ Pyra otworzyła listę zgłoszeń na Zjazd w Zabich Błotach i pyta kto się pisze na strych a kto na co lepsze, informuję (nasi korespondenci donoszą, nasi donosiciele korespondują): na strychu nie ma siana tylko wykladzina na której rozklada się w dowolnej ilości i konfiguracji materace. Powierzcnia ca 17 x 7 m. Na strychu jest lodówka (bez zamrażalnika, lód trzeba pobierać z domu) i zlew – taki zwykły kuchenny z ciepłą/zimną wodą. Wchodzi się po schodach, nie po drabinie, ale są zakręcone, więc trochę trzeba uważać. Prąd i gniazdka do poboru obecne. Łazienka z prysznicem na dole. Poza tym dwie łazienki w domu, jedna z wanną.
W domu do dyspozycji: wspomniane łazienki, pokój ca 50 m2 zakręcony wokół komina. Są tam dwa łóżka normalne i jedno na pietrze w części zwanej Kocią Samotnią – to łóżko umieścił tam mój znajomy zwany Kotem a moje dzieci nazwały ten zakątek właśnie Kocią Samotnią. Też można rozłożyć materace. Obiecywałam sobie zrobić remont domu po wyprowadzeniu wnuków, ale sprawa się odsuwa w odległą przyszłość, stajni nie mogę skończyć a będę się brać za dom?
Stół domowy daje się rozciągnąć na 16 osób, a można i przed domem pod kasztanami.
Kuchnia powinna wytrzymać.
W odległości kilku kilometrów można znaleźć bardziej cywilizowany nocleg, nawet z sanatorium w Połczynie.
Jest zimno (zimny Andrzej po Zośce?) i pada. Idę pospać, bo mam zaległości. Mój były był Andrzej właśnie majowy a do tego Bliźniak. Brrr…
co nie znaczy, ze nie życzę wszystkim Majowym Andrzejom Wszystkiego Najlepszego!!!
kuku tez:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/KukuTez#5336413969996743202
Na dwiw osoby w tej butelczynie starczy i na toast za Kuku. Trochę mniejszy, bo Młody ma czas na toasty pojemne
Alicjo, meandry youtuba: zaczęłam od koncertu na dwa świerszcze, przeskoczyłam na Okudżawę -staraja sołdackaja- i zupełnie przypadkiem trafiłam na – my ruskije sołdaty – co Ci link podesłałam. To jeszcze carskie i śpiewane a capella, basy wręcz boskie. Wczoraj parę godzin nocą serfowałam, żeby na to trafić, w końcu mi się udało. a ta staraja sołdackaja sie do mnie przyczepiła i odczepić nie chce
specjalnie dla Orki spiewajacy wieloryb z Bronxu
http://www.myspace.com/popachubbyband
a moze ktos ma ochote na spacer po Paryzu inaczej?
http://www.landco.info/Facades_WEB.html
U Pyry pichcą się cynaderki w czerwonym winie. Bardzo lubimy z duszonymi ziemniakami i kwaszonym ogórkiem. Młodsza przytruchta głodna, jak wilk, więc trzeba solidniejszej kolacji deser z truskawek (krajowe nareszcie)
a moze na chwile spokoju?
http://www.landco.info/baleine.html
wedlug ICMu (jak dla mnie najdokładniesze prognozy, choć i tak nie nieomylne) ma padać do 17. Zaczęło rozkładowo o 11, ciekawe czy się sprawdzi
A propos czerwonego wina i gotowania oraz gotowania „na zimno”. Jest taka metoda na kiepską wołowinę: zalać czerwonym winem (też rozumiem, ze w kiepskim gatunku :)) ), wtawić do piekarnika, nastawić na możliwie niską temperaturę (60 stopni?) i tak trzymac przez ładnych parę godzin. Podobno wychodzi świetnie. Rzecz w tym, że nigdy nie miałam kiepskiej wołowiny, na tyle kiepskiej, żeby to wypróbować.
Ja się zapisuję na Strych do Starej Żaby, teren obcykałam drugi wrzesień do tyłu, zastanawiałam się , czy łazienka przystajenna wykończona – Żaba pisze, ze wykończona. Na hektarach jest mnóstwo koni (chyba ponad czterdziestka, czyż nie?) i taki ASzysz to by sobie uzył, gdyby się z tej swojej Szwecji ruszył na łykend 11-13 do Polski. Czy ja zapowiadałam, że mogę być nawet w czwartek i ewentualnie pomóc w przygotowaniach drobnych? Jak nie zapowiadałam, to zapowiadam, a cynk pewniacki nadam od Tereski z Pomorza.
A tutaj sznureczek do starej sołdackiej 😉 :
http://www.youtube.com/watch?v=75tBfWII2ZU&feature=related
p.s. Śniła mi się przytulanka (nic zdroznego, nie wyobrażajcie sobie zaraz!) z własnym mężem o dziwo, zaglądam ci ja pod poduszkę, a tam równy rządek jednocentówek. Właśnie sprawdziłam totolotka – jeden numer trafiony 🙁
No to co taki sen miałby znaczyć?!
U mnie miało lać 2 dni, a pokropiło trochę wczoraj i w nocy, nawet beczki nie napełniło, a tu znowu trzeba podlewać 🙁
Wyprawiłam w świat (do stolicy) Osobistego z ładunkiem 22 pomidorów, 30 dalszych rozdałam pierwszym chętnym, dołożyłam dynie i tomatillo, ale już niektórzy odgrażają się cukinią i cynią. Biorę, co dają, ale do oddania mam dużo więcej 🙄 Teraz mała przerwa, w piecu dochodzą chałki, a na podwieczorek upiekę scones do konfitury i clotted cream z Kornwalii. Cornish clotted cream zawiera 60% tłuszczu i mój staruszek-kot jest zachwycony. No więc zafunduję sobie, dziecku i kotom prawdziwą cream tea po brytyjsku 😉 Jak się jedzie przez Kornwalię i Devon, to co chwilę napotyka się tabliczki z napisem „Cream Tea” lub „Devonshire Tea” na znak, że w tym domostwie lub ogrodzie można spożyć podwieczorek z herbatą, świeżymi bułeczkami, kanapeczkami itp. Clotted cream to coś w rodzaju mascarpone z warstewką żółtego kożuszka, bardzo smakowite 😎
Chałka już wyszła, teraz skonsy na 8 minut i gotowe.
Zabo – kiepską wołowinę miewałam ale wina byłoby mi żal. Do nerek idzie pół szklanki – przeboleję. Chmielewska podaje przepis na schab w jałowcówce; kiedyś wypróbuję, jak będę miała gin w domu. Natomiast flaki na sposób francuski z calvadosem robiłam i są świetne. Dwa lata temu naciągnęłam Sławka na butelkę i trzymam ją właśnie do tych potraw.
Tu inspekcja terenów (pogoda nie dopisała akurat tego dnia, kiedy do Starej Żaby się wybrałam). Wyobrazcie to sobie we wrześniowym słońcu!
Obiektów mieszkalnych tak ludzkich jak konnych nie robiłam, chyba nie było na to czasu, bo wszystkiego jakieś 2 godziny na pogaduchy. Teraz żałuję, bo i Krótkiego tamtego już nie ma, i Józek już wyrósł 🙁
http://alicja.homelinux.com/news/Zabie_Blota/
Pyrko, dwa lata na jednej flaszce?
jakbym wczesniej wiedzial, tobym Cie o reke poprosil, tyle oszczednosci w jednej osobie
O ile pamietam, to w tle to nie stajnia ze strychem, gdzie ewentualnie bysmy, tylko takie wielkie dla koni, stołówka chyba przyzakładowa… Żaba wytłumaczy lepiej 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/Zabie_Blota/img_2828.jpg
Sławek – Pyra bywa rozrzutna ale calvados (lubię, nawet bardzo) trzymam jako przyprawę i do picia nie daję. Sama przy okazji odrobinkę łyknę, bo, jak słusznie napisała kiedyś Alicja, bezpieczniej jest, kiedy kucharz ma dobry nastrój.
po flaszce calvadosa to mozemy i tym Alicjo 😉
co za roznica 😆
mialas nemo dynie tez o takim wnetrzu? 😆
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/Dynia#slideshow/5140569793865337122
😆
Ta dynia to z Gdyni?
Do Gdyni jeździło się do PEKAO, Baltony albo w ostateczności do prywaciarzy po różne takie odrzuty z importu.
Miałem sobie dziś kupić śrubki do bębna co go przerabiam ale nie było. Za to trafiłem na rzecz której szukałem dłuuuuuuuuugo.
Czy was nie denerwują te młynki do pieprzu, soli czy czego tam? Takie co się kręci u góry a wylatuje z dołu a jak się postawi na stole to znowu jest naświnione? Nie?!!!! Bo mnie denerwują. Ni żebym był pedant jakiś ale sądzę, że można by wymyślić jakiś lepszy patent, żeby nie świniło się po próżnicy.
Poszłem po te śrubki (blisko było) do naszego geesu takiego, gdzie szwarc, mydło i powidło. Patrzę i co ja widzę?
Dwa takie młynki bliżniaki w jednym pudełku. Fiskars – ten co siekiery robi! Cały koncept postawiony na głowie do góry nogami. Proste i genialne. Ucieszyłem się jak dziecko i kupiłem.
Na wołowinę długo gotowaną nie musi być wino. Butelka porteru, kilka jagód jałowcowych, pieprzu tyleż ziaren, nieco rosołu, cebuli, jarzyn i czego tam. Do ciasnego garczka włożyć i do piekarnika pod przykrywką. Niech się dusi w temperaturze choćby siedemdziesiąt stopni. Godzinami – a co tam!
Wyjdzie miętkie, aromatyczne a z rosołu co w garczku zostanie (przez sito przecedzić, śmietany dolać) sos w sam raz. Tu na to mówią „porterstek”. Wiem, bo robiłem.
A znacie to?
Baba zachęca gości do jedzenia:
– Jedzcie, jedzcie, bo jak nie chcecie to śmietany doleję i świniom poniesę….
Kupiłem jeszcze butelkę francuskiego jabłecznika. Butelka szampańska (znaczy z korkiem odrutowanym), kosztowała mniej-więcej tylke co butelka Cremantu z Alzacji. Wypiję kiedyś w lepszym towarzystwie.
P.S.
Ja nie majowy ale pijcie śmiało!
Tę wołowinę w garczku to przewracać parę razy na plecy, żeby równo się gotowała .
Żeby było na temat to dadam jeszcze, źe obejrzałem sobie Youtube „Dzień świra”. Dobre.
w, dadam=dodam
Jeszcze nie za późno na życzenia? Andrzeju Jerzy – sukcesu w środę!
A-Ju, co tam bedziesz do srody czekal, sukcesow Ci zycze na od zaraz, Najlepszego!
Miało byc w picassie, ale nie mam czasu, bo muszę lecieć pod prysznic, a potem do Ottawy. Okoliczności mojej przyrody wczoraj. No i HALO !
http://alicja.homelinux.com/news/Zimna_Zoska/
u nas dzisiaj Honoriusza, co kurde z ksiazka mam pic? zadnego zywego nie mam pod reka,
Sławuś,
Ja mam na drugie Honoriusz…
…ja tu dopijam lampkę tego tam afrykańskiego, zanim pod prysznic, nie bój nic, Sławek!
ASzyszu, naprawdę Honoriusz, czy łżesz? Metrykę proszę przedstawić!
Witam, klaniam sie i pozdrawiam, mam po 1,5 miesiaca „solidnej niemieckiej obslugi” w koncu telefon i internet przelozony ze starego mieszkania do nowego, a wiec alleluja. Pozdrawiam nowych, pozdrowienia dla Störungsquelle, dorbra robote robisz, fajna strona.
Pozdrowiena dla swiezo odwiedzonej Pyry mieszkajacej w parkach.
A Szyszu, na Twoj dziubek nie ma bata, przekonales mnie, ide naprzeciwko, tam leja
Noc Muzeów. Walą 🙄
Marku, ciągle mi przykro 🙁
Morągu, czy za świeżo mnie wizytującego Andrzeja też dzisiaj wznosimy?
Haneczko daj sobie spokój. Marek przekonał sam siebie, że przykro bo przykro, ale tak jest lepiej i on im jeszcze pokaże!
No a teraz naprawdę do stolicy. Posprawozdawam. Mozliwe, ze w międzyczasie, ja tak mam.. 😉
Solenizantom miłego wieczoru!
Pyro, ale poprzednio siedziałam z nim, a dzisiaj sama. Niech im pokaże!
my tu gadu, gadu, a mnie sie Szekspir kupil, jakas kura szpakopodobna wyladowala na podworku, Rude: ratuj, ratuj!!!
a co tu ratowac, to ledwie dycha, do tego jedna nozka, jakby do gipsu, wspomnialem Wojtkowa przygode z sarenka, postanowilem naturze powierzyc reszte uchodzac za Mengele,
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/Kura#
oj chyba powtorze toast
Sławuś ty mnie nie denerwuj !!!
Z fasadami .
Ja się kiedyś wybiorę do Paryża i zrealizuję pomysł na który wpadłem wracając ostatnio autobusem do Polski. Korek był i mogłem się fasadom i bramom paryskim poprzyglądać. Ja to kiedyś Kurpiom pokażę ,żeby wiedzieli jak wygląda prawdziwa architektura.
Alicjo,
Ja mam na drugie Honoriusz po dziadku Stanisławie.
Haneczko – na pewno pokaże Kurp on jest, a to najbardziej zawzięty odłam Mazowszan. Chyba, że dojdzie do wniosku, że szkoda Kurpia na cudzą głupotę.
Sławek powtarza toast to i ja idę się napić ze zgryzoty ,że mnie w muzeum nie ma 🙂
Pyro
To Kurpie z Dylewa mnie załatwili za to ,że mało kurpiowski jestem .
Tak sobie dziś pomyślałem , że Kultura dzieli się na dwa rodzaje : na Kulturę i Kulturę Kurpiowską .
Niestety miałem ostatnio do czynienia z tą drugą…
Wróciłem ze sklepu. Leje jak z cebra. Za karę.
Za Misia. 🙂
Se nie potańczą na wolnym powietrzu .
Cały dzień podlewałem moje piaski bo trawa ciut przyschła. Nic to. Wody na Kurpiach nigdy nie za dużo.
Oczywiscie, ze wznosimy, juz wznosze od godziny, mam jakies vino primitivo, czerwone ale nawet calkiem, calkiem. Wznosze tez za stolice tzn.Wa-we gdzie jest fajnie!
Pyro a jak sie robi flaki w calvadosie?
Maja w Wa-wie taka fontane tanczaca w rytm flamenco
http://www.youtube.com/watch?v=rLeIABDYIn0
mam goscia do tej fontanny, przynajmniej cos gra, w przeciwienstwie do obiecanek flamenkowych:
http://www.youtube.com/watch?v=Aq2JKs2S2Tc&feature=related
Gosc owsze, zadne obiecanki, ci ludzie w tym filmiku sa zbyteczni, warszawiacy potwierdza ze fontanna flamencuje
Musze sie pozalic, wrocilam na lono blogu a tu mi zara Slawek daje kontra…
Alicja, 16:58 – to właśnie tutaj dobudowuje nowe boksy (to był kiedyś krowi wybieg -na zdjęciu jest stan po zawaleniu się dachu w Sylwestra/Nowy Rok 2002). A strych jest nad tą stajnią gdzie siwek idzie korytarzem – na zdjęciu
Link do My russkije sołdaty puściłam Ci mailem
O, Morąg się znalazła i to w Warszawie, ciekawostka przyrodnicza.
Do Dagny: Nadir sobie z żalu za Tobą wyskubał co dłuższe włosy z ogona. Teraz ma taki pędzelek.
No i przestało padać po 17, ale potem zaczęło siąpić i tak do teraz popaduje. Taki deszczyk bardzo dobrze nawilża, tyle (rolnikowi nie dogodzi!), że jest 10 stopni a pewnie będzie w nocy zimniej, a trawka lubi ciepełko
Po wypełnieniu wszystkich, mnie dzisiaj obowiązujacych, obowiązków rodzinnych i towarzystkich, wpadłem do Was i bardzo serdecznie dziękuję za wszystkie miłe słowa i życzenia wypowiedziane pod moim adresem. 🙂
Jednocześnie życzę wszystkiego dobrego, wszystkim Andrzejom, niekoniecznie majowym!
Bo Andrzej, to jest to! Wszystko jedno, czy Bobola, czy Apostoł!
Andrzeje wszystkich krajów i proweniencji łączcie się! 🙂
Kulinarnie dla Andrzeja .
http://www.youtube.com/watch?v=hlr43NYLeMY&feature=related
Wszystkiego najlepszego!!!
Zaraz otworzę 2 butelkę …
Morazku, no co Ty? to tak, jakby Marsylczyk potwierdzil, kto temu uwierzy, a ja wrecz Cie z wlosem, pewnie niezdarnie, ale chcialam po nieobecnosci poglaskac, a nie jakies kontry, czy co tam,
a za Bobole pil nie bede, tym bardziej za moje,
no prosze, a Misiu juz druga, kto nadazy?
Zabo juz jestem w tzw. domciu ale jeszcze kolka mi sie w glowie kreca po drodze do Lodzi via Brzeziny, gdzie nie mozna skrecic bo wszyscy jada, swiatel nie ma zadnych a smrod rozchodzi sie straszny.
Potwierdzam, iz lazienka stajenna w zabich Blotach funkcjonuje bardzo dobrze a na strychu nad konmi spi sie wysmiennicie.
Biedny Nadir, moze on ma nerwice. Zostawilam rodzine zastepcza pierwszy raz w domu pod opieka znajomego. Krolik Einstein molestowal swinina morskiego ale jak ich sie rozdzielilo to swinin wrzeszczal na cala okolice, ze nie chce byc sam, potem zaczol molestowac Einsteina, robia to teraz na zmiane i nikt nie wrzeszcy. Mlodszy kot nauczyl sie balansowac na nawezszej czesci balustrady na balkonie i w ten sposob sobie podziwia ulice. Natomiast starszy kot na widok technika z telekomunikacji puscil pawia i moj znajomy pragnac to usunac przy pomocy papieru toaletowego, rwac teze papier wypusicl klucze od mieszkania do kibla, a skoro w kiblu cos plywa to trzeba spuscic wode co tez zrobil, no i zwierzatka przez poltora dnia wyprawialy co im do glowy przyszlo, bo on nie mogl wejsc do mieszkania. Jedni sie teraz molestuja a drudzy sie usiluja zagryzc na smierc.
No to cafam zazalenia Slawku, dziekuje za nawet niezdarne glaski.Brzeziny mi zaszkodzily ale we wszystkich innych miejscach gdzie bylam bylo zupelnie niekryzysowo. Spotkalam duzo ciekawych i otwartych ludzi. Jak kultura to raczej w Warszawie, nie pomijajac oczywiscie Osiedla Tysiaclecia w Poznaniu, Zabich Blot i tego blogu.
Nerwice? Też mi! Zwierzątko jest zrównoważone psychicznie jak żadne inne
To i ja przywitam Morążka, bo myślałam, że nas pokinuła bez słowa.
A to tylko przeprowadzka! ;D
A ładne to nowe gniazdo?
Fajnie, że jesteś!
Caly czas wznosilem po cichu. Grypa minela. Jutro ody rana rozpoczynamy z biciem w dzwony czyli o godzinie 8.30
Tymczasem dobranoc poczynajac od solenizantów.
Pan Lulek
Mało, ze jest to chyba ma wreszcie internet w domu, bo o tej porze raczej po kafejkach nie biega, chociaz kto ją tam wie
Dziekuje, udalo mi sie zdobyc mieszkanie nareszcie w KAMIENICY w okolicy Palacu Charlottenburg, gdzie chodze na spacery. Za sasiadow mam Turkow, ktorzy:
1. pracuja wiec nie siedza na balkonie i nie podgladaja co sie dzieje i nie interpretuja wszystko zlosliwie
2. jak rozmawaja to nie wyja
3. nie wyciagaja o osmej rano wyrzuconych dnia poprzedniego warzyw ze smietnika pod sklepem Plus, jak to czynili moi niemieccy sasiedzi w okolicy K´dammu
4. nie grzebia w koszach na smieci i wyciagaja z nich butelek po piwie
5. nie chodza w d r e s a c h i nie reprezentuja odpowiedniej do tego kultury
Dzielnica natomiast posiada bardzo duzo starej substancji z zabudowy ocalalej podczas wojny, chodze wiec ciagem ulic z fasadami secesyjnych domow co mnie bardzo zadawala. Panuje tez kult tej dzielnicy, jest specjalne biuro kultywujace historie tej dzielnicy, utworzone przez sponataniacznikow no i oczywiscie juz tam dzialam, bo o trzystu lat zamieszkuja tu tez i Polacy.
spontaniaczniak=spontaniczny społecznik?
Wrzuć przy okazji parę fotek. Lubię stare domy. W Warszawie tyle pięknych kamienic popadło w ruinę, a w Łodzi, to już szkoda mówić.
Ale pomału się zmienia.
Dobranoc, bo jutro mam obowiązki towarzyskie.
Zabo, oczywiscie, ze sie jedzie na wkladzie pracy spolecznikow. Odkad mieszkam w Berlinie Zachodnim podkreslam Zachodnim, to mam wrazenie, ze jest to ostatnia oaza realnego komunizmu na swiecie.
Mam internet w domu, nigdzie nie latam, wylatalam sie w Warszawie, zaprezetowalam min. sukienke Alicji wzdluz calego Traktu Krolewskiego.
Morąg jest kobietą dekoracyjną. Nie, nic z modnej urody celebrytek, ale patrzy się na nią bez przykrości nijakiej. Rudy Morąg w czarnej Alicjowej kiecce na Trakcie Królewskim był absolutnie na swoim miejscu.
Młoda poprawia, Radek wysiusiany, Pyra ma naszykowane zajęcia na najbliższe pół roku i szuka tego, co robotę stworzył, żeby mu do słuchu wygarnąć. Na obiad sznycelki kurczacze.
Dobry, gdyby Pyra nie byla Pyra to za ta „dekoracyjna” to bym jej glowe obciela.
No, co Ty, Dorotko! Mnie się wydawało (pewnie niesłusznie) ŻE STRZELAM cI KOMPLIMENT POTĘŻNY I SUBTELNY.
Tak ale ja sie waham pomiedzy kompleksami i proba przyjecia komplementu a tego w polskim wychowaniu nie bylo, trzeba bylo miec raczej garb. Poza tym „co ludzie pomysla”, dekoracyjna czyli……No i tak przy pomocy blogu wychodzi problematyka odbioru…
Dziekuje ale ustalmy, ze to Jaworski jest dekoracyjny a ja przy nim, dobrze?
Morąg – głupota nie boli tylko dokucza.
Pyro czy wiesz, ze ja to odpowiednio zainterpretuje?
Morąg – nie mam teraz czasu na psychoterapie… Musisz sama. Sprawdzę rezultat za jakieś 2 godziny. Pa.
Nie chcialam zaczynac poranka rozlewem krwi, to w gruncie rzeczy nic na powage, wiem, ze od Pyry to komplement.
O, kurcze! Morąg w sukni, z dekoracyjnym Jaworskim u boku, przechadzający się Traktem Królewskim! Ja się skaleczę!!
Zajrzałam rano na blog, ale wszyscy spali, więc poszłam do zwierzątek. Nie pada (ma jurto), ale było mglisto i chłodno raczej, teraz się przeciera i ociepla. Przyszłam jakaś sflaczała (ostatnio stan nieomal permanentny), w przelocie wpadłam na blog a tu Morąg z Pyrą grają w ping-ponga. Pyra w Morąg komplementem a ta odbija forhandem. Od razu mi raźniej!
To powiedzenie „ja się skaleczę” funkcjonowało w okresie moich studiów, jeszcze było „niestety” dodawane w dziwnych miejscach. Wracam ja po dziekańskim na studia, taka jeszcze trochę sprawna inaczej, a tu jeden z kolegów na mój widok woła: o, Ewka, już wyzdrowiałaś, niestety!
Pewnie w tych samych czasach, odpowiadalam mojej ciotce, ktora mowila zle o moich kolegach „ciociu moi koledzy nie sa „niestety” chuliganami
Śtara Żaba przypomniała mi durne powiedzonka młodzieżowe. Zanim zdawaliśmy maturę „rozszalał się Październik”, a my durnowaci, szalenie nowocześni, europejscy i egzystecjalni, witaliśmy się głośno w tramwaju (publiczność!( „Cześć. Co słychać? Co czytałeś? Z kim spałeś?” Do pasji szewskiej doprowadzali nas koledzy (a szczególnie koleżanki) z importu – najgorzej z UJ , ale i „warsiawka” działała niezgorzej na nasze ego. Koleżanka z UJ, patrząc z góry na pyrowatych tubylców widziała wszystko „congenialne” – i wystawę w Narodowym i wystawkę w oknie księgarni i własnego Osobistego. Że ona wtedy to przeżyła to albo cud boski, albo dowód na nasze lenistwo.
Dzien sloneczny i majowy ale uplywa w dalszym ciagu w aurze zbrodniczej. Przyszedl znajomy i widzi, ze ja gotuje obiad na kuchence gazowej uzywajac do tego plytki powodujacej, ze mi sie wszystko nie przypala w 5 sekund. Co to jest? Opowiadam, przywiazlam z Polski wlasnie, plytka, fajna podkladka, nie przypala sie. „To co Palacy sa tacy biedni, ze nie moga sobie kupic garnkow odpowiednich do gotowania na gazie i podkladaja plytki?” On obiadu u mnie dzisiaj nie dostanie.
W tamtych zamierzchłych czasach dużą karierę robiło także słówko bynajmniej, używane w różnych sytuacjach.
Ładnie to w piosence ujął Wojciech Młynarski”
Bynajmniej
Trudno nie wspomnieć w opowiadaniu
Choćby najbardziej pobieżnym,
Że się spotkali pan ten i pani
W pociągu dalekobieżnym.
Ona – na pozór duży intelekt,
On – jakby trochę mniej,
Ona z tych, co to pragną zbyt wiele,
On szeptał jej:
Za kim to, choć go wcześniej nie znałem,
Przez ciasny peron się przepychałem?
Za Panią, bynajmniej za Panią…
Przez kogo płonę i zbaczam z trasy,
Czyniąc dopłatę do pierwszej klasy?
Przez Panią, bynajmniej przez Panią!
Byłem jak wagon na ślepym torze,
Pani zaś cichą stać mi się może
Przystanią, bynajmniej, przystanią…
Mówię, jak czuję, mówię, jak muszę,
Gdzie Pani każe – tam z chęcią ruszę
Za Panią, bynajmniej za Panią!
Ta pani tego pana męczyła
Przez cztery stacje co najmniej,
Zwłaszcza złośliwie zaś wyszydziła
Użycie słowa „bynajmniej”.
A on – cóż, w końcu nie był zbyt tępy,
Cokolwiek przygasł – to fakt,
Jednak ogromne zrobił postępy,
Mówiąc jej tak:
Człowiek czasami serce otworzy.
Kto go wysłucha? Kto mu pomoże?
Nie pani, bynajmniej nie pani…
I kto, nie patrząc na tę zdania składnię,
Dojrzy, co człowiek ma w sercu na dnie?
Nie pani, bynajmniej nie pani…
Dla pani, proszę pani, wszystko jest proste:
Myśli są trzeźwe, słowa są ostre
I ranią, cholernie mnie ranią!
I wiem, że jeśli szczęście dogonię,
W cichej przystani kiedyś się schronię,
To nie z panią, bynajmniej nie z panią!
Trudno nie wspomnieć w opowiadaniu,
Które jest prawie skończone,
Że gdy rozstali się ten pan z panią,
Szedłem za nimi peronem.
I wówczas – tego, co się zatliło
I uleciało w dal,
Przez małą chwilę mi się zrobiło
Bynajmniej żal…
Masz rację Andrzeju J, p.Wojciech nieźle chwyta takie słówka – po latach machnie piosenkę o okrzyku Wow! Z czasu, o którym piszesz najpiękniejsza była „Polska miłość Młynarskiego” takie uzupełnienie do „kochankowie z ulicy Kamiennej” Osieckiej.
Przepraszam – cudzysłów nie w tym miejscu. Młynarski jak raz nie mieści się w definicji polskiej miłości, chociaż świetny tekst jest jego autorstwa/
Dzień dobry w to leniwe, niedzielne popołudnie 🙂
Prawdę mówiąc leniwe jest ono dopiero teraz, po obiedzie. Rano sadziłam pomidory, ogórki i cukinię i rozdawałam dalsze sadzonki. Upiekłam ciasto z rabarbarem. Na obiad była sieja, rewanż za pomidory, złowiona wczoraj po południu w jeziorze Bielersee u podnóża Jury. Co za fantastyczna ryba 😎 Było 5 sporych sztuk na 4 osoby. Ułożyłam je na naoliwionej folii, posoliłam, do brzuszków włożyłam po listku szałwii i malutkiej gałązce rozmarynu, na wierzch kawałeczek masła, folię zawinęłam na brzegach i do pieca na 15 minut przy 220 st. Na gotowe – cieniutkie plasterki cytryny, gałązki kopru i świeżo mielony pieprz – niebo w gębie 😎 Do tego młode ziemniaczki, kalafior z masełkiem i bułeczką i młoda sałata z rzodkiewką. Do popicia biały burgund – Pouilly-Fum? Clos Joanne d’Orion 2006 (prezent urodzinowy od przyjaciół). Teraz młodzi poszli na rower, Osobisty drzemie, a ja powoli trzeźwieję 😉
Witam wszystkich,a szczególnie Morag,która jest chyba moją krajanką,jeśli rzeczywiście pochodzi z Morąga.Kiedy ja przystałam do naszego blogowiska,Morag zrobiła sobie akurat przymusową przerwę. Ja po teatralnym tygodniu/obejrzałam 7 sztuk w ciągu 5 dni/jestem nasycona teatrem.Wszystko mi się podobało, nie to co niektórym młodym teatrolożkom/tj.mojej synowej/.Wolę teatr praktyczny,nie teorię.
Jutro raniutko muszę jechać do mamy do Morąga.Będę uziemiona,bez internetu,z telewizji tylko 2 programy.Pozostają na szczęście książki i trochę prasy.Tymczasem muszę przygotować zapasy obiadowe dla mojego męża,bo jedzenie zamawiane do domu trochę mu się znudziło.
Poczytałam piątkową wymianę informacji na tematy kuchenkowe.Temat dla mnie bardzo na czasie,bo niestety w związku z planowaną przeprowadzką trzeba będzie kupić i kuchenkę/tylko elektryczną/ , i okap,i w ogóle wszystko do kuchni,poza lodówką. Codziennie trzeba podejmować jakieś decyzje co do urządzenia domu,a ja tak nie lubię zakupów.Człowiek musi włóczyć się po sklepach,oglądać ,wybierać.W każdym razie większość decyzji zapadła w ogólnej zgodzie,bez większych kłótni.Trzeba to wszystko przejść,a za kilka miesięcy będzie spokój.
Wracam dopiero w przyszlą sobotę.Trzymajcie się zdrowo!
Krystyno,
szczęśliwej podróży! Nigdy nie byłam w Morągu 🙁
Moi młodzi planują podróż do Polski na ślub kolegi Geologa w Książu koło Wałbrzycha. Polsko-szwajcarskie wesele będzie 25 lipca, co nam absolutnie nie pasuje i młodzi chyba pojadą pociągiem (Interrail), teraz zastanawiają się nad optymalną trasą i czy po weselu pojechać nad morze czy do Białowieży. Poradziłam nad morze. Pech chce, że w tym czasie część mojej polskiej rodziny wybiera się w podróż na Syberię, ale jedna siostra powinna być w domu. Nasze dziecko nigdy nie podróżowało samodzielnie po Polsce, ale chyba sobie dadzą radę, skoro Geolog dotarł swego czasu aż do Nowej Zelandii bez używania samolotu. Trochę ich zastanawia perspektywa 10-12 h podróży pociągiem z Wałbrzycha do Gdańska, Polska to jednak wielki kraj…
Nemo, a madrych sieja?
to z zazdrosci 🙂
Krystyno, dziekuje za przywitanie, nie jestem „bynajmniej” z Moraga, nigdy tam nie bylam, znam Morag z piosenki Mynarskiego, wybralam sie tylko mentalnie do Moraga na banicje ale to juz dluzsza historia.
Zakupow rowniez nie lubie, kuchni nie urzadzam, zamiast mebli kuchennych wtloczylam do kuchni tzw. serwantke z porcelanami i na glanc oraz doniczke z rozmarynem a za stol sluzy mi zeliwna podstawa od starej maszyny do szycia, bo ja chce tam dumac nad moja herbatka typu, jak okreslila ja Pyra, esencja i miec na co rzucic okiem.
Sławku, 😀
Takiej ryby nigdy nie miałam całej i tak świeżej, najwyżej filety ze sklepu lub w restauracji. Na dodatek złowił je ojciec Geologa 😎
Nemo – morze, to oni widzieli już 150 razy, a Białowieża jest jedna, jedyna i żubry w niej. Nie od rzeczy będzie powiedzieć, że nad morzem na ogół karmią kiepsko i drogo (pod niemiecko- skandynawską publikę) a wschód Polski karmi dobrze za niewielkie stosunkowo pieniądze.
Pyro,
moje doświadczenie z Białowieżą, to żubry w zagrodzie (takie same są w berneńskim ZOO), pieczeń z wołowiny podana jako z żubra, ekspozycja na temat parku nieczynna, bo „nie będą włączać wszystkiego dla 5 osób” 🙄 wiekowe dęby i ryk pił spalinowych choć to park narodowy 🙁 Po powrocie poskarżyłam się byłam emaliowo tamtejszej Dyrekcji i sam dyr. Popiel przepraszał i obiecywał osobistą opiekę przy następnej wizycie, ale zaraz potem sam stracił posadę… 🙁
Odbebnilem swoja dniówke obrachunkowa. Ta zagubiona beczka gruszek to bylo drobne 60 litrów. Wyjdzie po doprowadzeniu do standardowych mocy okolo 10 litrów. Otrzymalem potwierdzenie uczestnictwa w Zjezdzie. Troche boje sie, ze Brzucho ma spac na pietrze. Oby nie nade mna.
Cesarska jak to w niedziele
Pan Lulek
No to jeszcze jeden filmik, tym razem z lodowcow alaskanskich. Wieloryby, wydry i ja….)). Jakosc jest jaka jest, to juz dyktuje picasa. Oczywiscie lepiej ogladac w: „view HQ video” czyli nieco lepszej rezolucji ale chyba trzeba samemu na to kliknac bo zdaje sie otwiera w standardowej rezolucji (to dla tych co sa mniej oblatani w picasa video). Dlugosc 2.29 sec
Za Ramsayem nie przepadam, moze dlatego ze tutaj leci na okraglo program w ktorym facet najwicej wrzeszczy i jest niesamowicie wulgarny a najmniej gotuje.
http://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/AlaskaGotujSie#5336808254599405762
yyc,
dzieki, piekne.
Hej, cala radosc po mojej stronie. Nareszcie jak zainstalowalem nowy komputer moge stare filmy zamienic z analogowego na cyfrowy zapis. Montaz jeszcze kuleje bo nie mam programow odpowiednich, jako ze w nowym kompie starsze nie dzialaja (np. Adobe Premiere 6.5 sprzed 3-4 lat). Trzeba bedzie zakupy zrobic od nowa
Przede wszystkim – dzien dobry.
Przepraszam, ale wlasnie wstalem, zaraz ide na ryby.
yyc,
i tak Ci dobrze idzie, ja bym tego nie zrobil.
No to udanego polowu.
Nowy- pochwal się potem połowem. YYC – nie mogę obejrzeć lodowców i wydr (o Sławku nawet nie mówiąc)
yyc, dzięki wielkie. poczułem się prawie jak producent filmowy. A obrazki są zachęcające do podróży na pólnocny-zachód. Za chwilę pojedziemy w tym kierunku ale znacznie bliżej czyli do Norwegii. Potem na południe (jak zwykle do Włoch) ale dzięki Twojej inspiracji pomyślimy i dalszych podróżach na pólnoc.
Gospodarzu, dziekuje za mile slowa i zachecam do wyprawy bo tereny dziewicze. No i dojedlibyscie Panstwo krabow alaskanskich i lososi co nie miara 🙂
Pyro nie chce Ci sie otworzyc?
W Ottawie zimno. Wojtek kisi dupsko surfujac. Zdjcia porobilam. Zapodam potem.
No właśnie – pokazuje się czarny ekranik i dalej stop.
Nie wiem czemu. Sam filmik zrobilem maly tzn 18 mega ale moze sie musi nieco nabic. Poczekaj chwilke moze a jak nie pomoze no to nie wiem. Ten z Seulu byl znacznie wiekszy a o ile sie nie myle oworzylas wiec i ten powinien.
Obejr54załam. Świat jest piękny (Pyra jest zmarzlak)
Czyzby wszyscy wymarzli??????????????
Świat doprawdy piękny jest! Filmik świetny, a najbardziej podoba mi się to, że zaliczam się do grona osób, dla których został zmontowany 😉
Jak najbardziej Also. Szkoda ze w picasie nie mozna zrobic lepszej jakosci. Jutro wstawie pare zdjec dokladnie z tych samych miejsc to bedzie mozna jakosc porownac bo ze zdjeciami nie ma problemu.
Dzisiaj rzeczywiscie tu cicho. Siedze na kompie caly czas, bawie sie, zgrywajac stare tasmy i zagladam tu od czasu do czasu ale cisza. Slonce ladne wyszlo, trzeba bedzie wyskoczyc gdzies bo caly dzien w domu tez nie dobrze.
Wszyscy chyba „majówkowali”, bo pogoda była sprzyjająca. Teraz czas na odpoczynek, oj, tak…
yyc – a jaka temperatura była, bo wstrząsnął mną widok tych lodów i śniegów, a na tle Ty bez czapki-uszanki (że nie wspomnę o tej pięknej młodej damie z rozwianym włosem). 🙂 Czekam na zdjęcia.
Dobranoc. 🙂
W slonku bylo w sumie cieplo. Tylko jak stateczek sie lekko rozpedzil to wialo nieco zimnem. Z tym rozwianym wlosem to byly zabawy w Tytanika 🙂
Dobranoc Also
Takie właśnie skojarzenie miałam. 🙂 A tak precyzyjnego opisu warunków atmosferycznych, to chyba jeszcze nigdy nie spotkałam! 😆
Dobranoc!
O, podkurzyłam sie kapeczkę na wordpressa.
Stukam z Ottawy. U nas długi weekend, no to zatrzymalismy sie w Ottawie na dłużej. Kompanija wspaniała, więc nawet nie spieszy sie do domu.
Wrócilismy z rekonesansu po okolicach (kulinarnie będzie osobno), wszyscy rozeszli sie po pokojach odpoczywać, a ja wiadomo, sprawozdaję.
Pogoda PASKUDNA!
Zimno, wietrznie i pochmurno. O świcie bladym Wojtek wskoczył na deskę…. no wiecie co?! I jeszcze zadowolony, że wiatr był dobry. Ledwie śniadanie spożyliśmy, znowu na dechę… No ale to wam zilustruję, jak wrócę do domu (jutro).
Warunki na dechę ma wspaniałe… na brzegu Ottawa River mieszka, 10 metrów do brzegu. To chyba marzenie każdego windsurfera. Jak szeroka jest rzeka w tym miejscu? Wojtek mówi, że ponad 3 km. Sami zobaczycie…
Muszę napisać, ze wczoraj udzielałam sie muzycznie. Jerzor też, aż go plecy bolą, powiada. Grał na perkusji. Ja pozowałam z gitarą. Spiewałam, i owszem, a nawet wydzierałam sie jak ten Wydrzycki.
Wojtek to jeden z załozycieli i członków zespołu Stan Zvezda (pogooglać można).
Jak jesteśmy u niego, zawsze gramy! Wszystkie instrumeny są, do wyboru i koloru.
O, chyba towearzystwo wstaje po sjeście powoli, więc na tym kończę.
Alicje dzisiaj do matropolii zanioslo, a ktos musi zgasic swiatlo.
Z ryb wrocilem dpoiero o 10:30. Zanim sie wybralem, przygotowalem, znalazlem co potrzeba, minelo kilka godzin. Zlapalem jedna – striped bass, ale niestety za mala do wziecia. Minimalna dlugosc w stanie NY to 28 cali, czyli 70 cm. Moja miala tylko 26, wiec musialem wypuscic. To najlepsza ryba do jedzenia, jaka w zyciu probowalem, wole od lososia.
Bylo duzo bluefish (Pomatomus saltatrix), czyli po polsku chyba lufar, moze Gospodarz albo ktos z Was spotkal sie z taka nazwa. Jest to jedna z najbardziej drapieznych ryb morskich, porusza sie glownie lawicami, zjadajac wszystko co napotka po dodze. Gdy jest blisko brzegu bardzo latwo ja zlapac. Ja jej nie lapie, bo nie jem – mieso ma ciemne i tluste, chociaz lapanie przyjemne, bo walczy jak zadna inna, ale tylko dla samego zlapania nie chce zabijac. W swej drapieznosci bardzo czesto polknie haczyk, trudno go wtedy wyjac. Dorasta do ponad 10 kilogramow.
Nie wiem po co pisze te szczegoly. Juz dosyc. Zaraz pewnie ukaze sie nowy wpis bGospodarza. Dobranoc.
Dzień dobry! Miał byc z rana deszczyk konwekcyjny a tu lunęło z grubej rury. Ja mam blaszany dach, to na górze dobrze słychać.
Nowy, strasznie dawno już nie łowilam.
A u mnie w Warszawie bezchmurne niebo.