Już nie boję się ryby fugu
Ilekroć decydowałem się na kolację w japońskiej restauracji zawsze przeżywałem te same męki: jeść czy podziwiać? W końcu oczywiście zjadałem wszystko i ze smakiem ale moje poczucie estetyki cierpiało. Musiałem naruszyć malarską kompozycję jaką tworzyły słupki sushi lub plasterki sashimi, zaburzyć kolorystyczne związki między warzywami lub zrujnować piramidkę z krewetek lub pagórek z czerwonej pasty miso.
Podobne rozterki gnębiły jak widać i wybitnego japońskiego pisarza żyjącego w ubiegłym wieku. Napisał bowiem te słowa: „Powiada się, że japońska kuchnia jest raczej do oglądania niż do jedzenia. Powiem więcej – ona jest do medytowania. Przypomina bezgłośną muzykę, którą współtworzą migocący w ciemności płomień świec oraz naczynia z laki.” (Tanizaki Juni’chiro: „Pochwała cienia” tłum. H. Lipszyc)
Tanizaki Juni’chiro musiał cierpieć znacznie bardziej niż ja. On to przeżywał kilka razy dziennie, gdy ja w japońskich restauracjach bywam zaledwie parę razy do roku. Wkrótce jednak będę tam chodził z pełną świadomością. A pomoże mi książka, którą właśnie przeczytałem. Nie jest to ani powieść, ani zwykła książka kulinarna. Jej autorka dr Iwona Kordzińska-Nawrocka jest bowiem absolwentką japonistyki na Uniwersytecie Warszawskim oraz na Uniwersytecie Shinsu w Matsumoto, jest też adiunktem w Zakładzie Japonistyki i Koreanistyki UW. „Japońska kultura kulinarna” jest kolejną książką tej autorki, po wydanej przed trzema laty, niezwykle interesującej pt. „Japońska miłość dworska”.
Dzieło Iwony Kordzińskiej-Nawrockiej jest bogato ilustrowanym przewodnikiem po kulturze stołu i kuchni, zwłaszcza dla mieszkańca Europy. Historia prezentowanego tu obyczaju kulinarnego zaczyna się w czasach prehistorycznych. Autorka sięga po prace archeologów i historyków starożytności, by uświadomić nam jak stara to kultura, z którą przyszło nam obcować. I tylko takie podejście pozwala zrozumieć tak głęboką miłość do ryżu lub z czego wywodzi się herbaciany rytuał.
Nie tylko historia japońskiej sztuki kulinarnej jest fascynująca. Także i obyczaj współczesny jest frapujący. Zarówno swą egzotyką jak i szacunkiem dla wielowiekowej tradycji.
Każdy kto wybiera się do Japonii winien tę książkę przestudiować. Wówczas nie będzie błądził po krętych uliczkach Kioto, Tokio czy Osaki w poszukiwaniu właściwej dla siebie restauracji. Będzie bowiem wiedział czym różnią się i czego ma się spodziewać wchodząc do ryotei, a co go czeka w itamae cappo lub sobaya.
A ci, którzy nie wybierają się za morze lecz chętnie odwiedzają lokale japońskie w naszym kraju, też będą dysponować wiedzą pozwalającą zamawiać dania z pełną świadomością ich smaku, aromatu i wyglądu.
Ja zaś z nerwowym rumieńcem na twarzy przestudiowałem rozdział dotyczący ryby fugu. Pisałem już tu, na blogu, o podnieceniu z jakim myślę i marzę o zjedzeniu tego niebezpiecznego dania. Teraz już wiem gdzie go szukać, jak wybierać spośród kilku rodzajów podawanych w specjalistycznych lokalach i przez mistrzów szkolonych przez lata. I nie wydaje mi się by sto złotych (a tyle mniej więcej kosztuje jedno danie z tej ryby) było nadmierną ceną za spełnienie marzeń. Zacznę więc na pewno od fugusashi ułożonego w kształcie płatków kwiatowych z dodatkiem wasabi i sosu sojowego; potem zażądam futchiri czyli inaczej mówiąc shabushabu tj. kociołka z gotowanymi warzywami i kawałkami owej ryby; by zakończyć ucztę fugu karaage – sporymi kęsami ryby smażonymi w głębokim tłuszczu. I tylko wielka niechęć do sake spowoduje, że nie wypiję czarki ciepłej japońskiej wódki ryżowej aromatyzowanej gotowaną płetwą fugu.
I teraz jestem pewien, że to wszystko przeżyję!
Komentarze
„Zobaczyć Neapol i umrzeć”? Nie może być tak źle, bo z ponurej sławy ryby f. nieźle żyją zastępy Japończyków. A nawet cny Gospodarzu: umrzeć spełniając marzenie… A cóż za piękna śmierć!
Dzisiaj nie pada. Za kwadrans pójdziemy „czytać” trawniki, Ania z uczniami dzisiaj na Wielkiej Lekcji Geografii na UŁ. Tegoroczny temat – geografia gór wysokich – taternictwo – alpinizm – himalaizm. Będą znani zdobywcy, spotkania, filmy, wystawy foto itp. Warto jechać do Łodzi.
„Trucizna zawarta w fugu powoduje paraliż mięśni przy zachowanej świadomości. Ofiara umiera przez uduszenie. Jak dotąd nie ma odtrutki.” (-) Wikipedia
Brrr! To ja uprzejmie dziękuję … Wolę „sliedzika”! 😉
A może Wiki kłamie …?
Rzeczywiscie ta kuchnia jest do medytowania w kazdym razie przyjemnosci z niej wielu. Jak mieszkalam w Kolonii to normalka byly specjalne wyprawy do Düsseldorfu do dzielnicy, w ktorej mieszkali Japonczyc i zakupy w ich sklepach wlacznie z swieza ryba.
Do Lodzi tez warto pojechac… przodkowie mojej nabytej ciotki przybyli do Lodzi z Niemiec na piechote a ich caly dobytek ciagnal w wozku pies…. a potem to juz mieli fabryke i panie krolowaly na balach charytatywnych, a potem przyszli Niemcy i po fabryce…
To prawda Andrzeju.Jerzy ale właśnie dlatego, że to bywa groźne kucharze szkoleni są przez kilka lat jak tę rybe przyrządzać. I wypadki zdarzają się ale bardzo rzadko. A smak w połączeniu z dreszczykiem emocji…
ANDRZEJU j. – BO TAKIE DWIE CYNICZNE, STARE „PIERDOłY”, JAK tY I JA, NIE MAJą TEGO ZACIęCIA SPORTOWEGO, TEGO GłODU POZNANIA, JAKI CECHUJE wIELKICH oDKRYWCóW Ej, znowu caps lock, czyli pyrowe gapiostwo. A ja w takiej sprawie – dzisiaj świętujemy imieniny Janusza. Swego czasu to było imię popularne. Czy mamy takiego do toastu wieczornego? Bo nikt mi nie przychodzi do głowy oprócz panów Głowackiego i Onyszkiewicza. Nie będziemy wszak pili za nieznajomych?
Dzisiaj jest Dzień Życzliwości to życzę wszystkiego miłego i pozdrawiam blogowiczów serdecznie 😀
wracając do wczorajszego tematu … byłam jakieś 8 lat temu służbowo w Berlinie i zaproszono nas do takiej małej knajpki japońskiej, która się mieściła pod wiaduktem kolejowym (ciekawe czy jest tam jeszcze) … smakowało mi tam prawie wszystko … a sushi zjem czasami ale nie muszę tego jeść często … 🙂
Januszów ci u nas dostatek …
http://pl.wikipedia.org/wiki/Janusz
Także takich, za których warto wznieść toast w Dniu Życzliwości! 🙂
Chociaż …, za jednego z tej listy toastu bym nie wznióśł! Ale o tym sza … 😉
Jolinek, pod wiaduktami tam gdzie sa galerie w okolicych Friedrichstrasse, w Ost, trzeba bedzie wyslac Johnnego na rekonesans
Pan Onyszkiewicz chodzil z Panem Lulkiem do jednej klasy, wiec musimy
Panie Piotrze, myślę, że Japończycy bardzo by się obrazili za nazwanie sake wódką. Owszem, trwa spór, czym właściwie jest sake, ale dotyczy on raczej wyboru między piwem a winem. A niechęć do sake może być spowodowana tym, że jest ona z reguły u nas kiepska, albo co najmniej źle podawana. Te lepsze sake podaje się jak białe wino – schłodzone i najlepiej w dobrym kieliszku. Więcej o podawaniu sake w tekście, do którego linkuję poniżej:
http://www.vinography.com/archives/2008/11/sake_drinking_serving_storing.html
Ja i za fugu i za sledzika podziekuje. Czaje sie za to na swiezego tunczyka, tylko sie zastanawiam czy takie zbytki dla siebie samej kupowac, czy zaczekac, az Ulubiony wroci.
Ha morag, ladnie Twoja historia brzmi, pieszo przyszli z Niemiec i Niemcy im fabryke rozwalili. Moich dziadkow z Niemiec przesiedlono do Gniezna, potem przyszli Niemcy, a fabryczke dobily domiary.
tak to sie fortuniki kolem tocza, ale ciotka miala zawsze humor i obie z moja matka pokladaly sie ze smiechu wspominajac szkole-pensjonat, kiedy to podobno do klasy wchodzila przelozona i mowila „rodzice przyslali cieple majtki dla panny takie a takiej”, wspominaly np. atak snajpera z samolotu w Warszawie, kiedy to jedna z nich wyskoczyla z wnanny naga i lecila schodami w przeszklonej klatce schodowej domu Polskiego Zwiazku Nauczycieli (chyba go jeszcze nie przerobino) snajper strzelal a delikwentka z sukienka przyklejona do mokrej glowy nie widziala gdzei leci i czy w ogole wyladuje w schronie. Zadne depresje zadne traumy, one po wojnie, mowiac o takiej sytuacji zagrozenia, pokladaly sie ze smiechu, a tu w Niemczech…. bo my podczas wojny nie mielsmy smietany do kawy – jak ja cos takiego uslyszalam to jednak nie wytrzymalam i zrobilam awanture – smietana do kawy a herbate z marchwi to nie laska.
Nirrod, nie rozwalili zabrali, bo ci byli juz Polakami w trzeciej generacji
Dzień dobry!
Janusz nie Janusz, dzisiaj są urodziny mojej Mamy oraz mojego byłego adoratora. Będzie gorąca linia z Polską, tylko trochę pózniej, niech Jerz dośpi.
Proszę przy wznoszeniu toastów nie zapomnieć!
Radyjko już poszło odbywać poranną lekturę? Ciekawe, co dzisiaj wyczyta…
Fugu niekoniecznie,śledzik dlaczego nie od czasu do czasu,ale najczęściej
jadamy ryby złowione przez małżonka-zapalonego wędkarza.Właśnie
wczoraj był na obiad szczupak złowiony swego czasu w Bugu.Pyszny-
tym razem po prostu banalnie usmażony na patelni.
A co dnia życzliwości – to mam wrażenie,że na tym blogu życzliwość
króluje codziennie od rana do wieczora i specjalnego święta akurat
w tym miejscu nie potrzebuje 🙂
Januszowi Onyszkiewiczowi mojemu wspóklasnikowi serdeczne zyczenia imieninowe. Kontakt stracilismy zaraz po maturze a potem nasze drogi nigdy sie nie przeciely. Pamietam Jego rodziców byli wspanialymi ludzmi.
Wchodzac do japonskiej restauracji dobrze zapytac czy kucharz ma w kieszeni pistolet. Jesli ma ryzyko jest niewielki. Obowiazujaca zasada jest nastepujaca, Jesli gosc jest otruty na skutek bledu kucharza, wyciaga on pistolet z kieszeni i rachunki sa wyrównane.
Pan Lulek
Nie wiem co Radyjko wyczytało dzisiaj na trawnikach ale nadzwyczajnie mu się podobało i do domu wracać nie chciał, a tu wieje! Zmusił panią do kurcgalopku, bo tej elastycznej smyczy ciągle jeszcze nie dowieźli i prowadzany jest na dwóch spiętych rzemiennych. Nie ma koniecznej swobody i ciąąąągnie, że hej.
Andrzeju J – na tej liście jest więcej delikwentów którym wcale dobrze nie życzę, więc udaję, że ich nie ma,.
tu terapii życzliwości może nie trzeba ale jak się ma życzliwość w nadmiarze to przenoszenie jej na inne blogi mile widziana … 🙂 ….
moje hasło … życzliwości (tej prawdziwej) nigdy za dużo …. 😀
Nirrod – a do poczty to kiedy ostatni raz Aśćka zaglądała?
Jolinku – oczywiście racja,racja.Życzliwości nigdy nie za dużo.
Szczególnie wśród naszych rodaków,raczej nie słynących z owej
pięknej cechy.
Fugu jest rybką wielce zasłużoną dla nauki. Produkowana przez nią trucizna, tzw. tetrodotoksyna (TTX – od łacińskiej nazwy tej ryby: Tetrodon), była jedną z podstawowych substancji używanych w badaniach przewodnictwa nerwowego. Związek ten blokuje („unieczynnia”) szybkie kanały sodowe odpowiedzialne za przewodzenie sygnału we włóknach nerwowych.
Nirrod – odwołuję połajankę. Przeczytałam, dziękuję.
Dzień Życzliwości?! A na codzień – nie łaska?!
Życzliwie wszystkich obecnych i nieobecnych ściskam 🙂
No i zaczal padac pierwszy snieg ale z deszczem
U mnie -8 C, ale ciemno, to nie wiem, czy pada. Lepiej niech nie.
Jolinku
a moze to bylo na Charlottenburgu?
Tam jest sporo i wiaduktow i japonskich baro_restauracji. Na ogol sa to przybytki o klase lepsze od orientalnych. Nie sa to duze lokale i dlatego podczas suchych i cieplych dni mozna z przyjemnascia siadac przy stolikach na chodniku. Naturalnie siedzac na ulicy znika przyjemnosc popatrzenia jak to jest przygotowywane. W kazdym razie nie jest to zadna tasma produkcyjna z fabryki fast foodu. Tu jak sie przy barze siedzi to slychac ostrosc noza, a na twarzy wlasciciela ostrego narzedzia widac ogromna koncentracje. Potrawy przygotowywane sa na oczach gosci a na stolach, zamiast PLASTIKOWYCH SZPIKULCY jak na wczorajszym obrazku Gospodarza, leza paleczki owiniete w szmatke. Po japonsku. Oczywiście dla podpatrywaczy najlepsze miejsce to bar. Z tej pozycji dostrzega się swiezosc potraw co w japonskiej kuchni jest dominujace. A przetwazane sa tunczyki i lososie. Dla tych ktorzy wola przy strawie pozostac w ciszy i spokoju urzadzone jest male pomieszczenie z typowym japonskim niskim stolem. Takie male romantyczne tete a tete. No ale to nie dla turystow dreptakow. Tam wchodzi się bez butow.
Słuchajcie,a jak to się stało,że wczoraj nikt nie zajęknął ani
przez moment o tym,że mieliśmy Święto Beaujolais Nouveau.
Były dywagacje o kaszi,truflach i wędzonych boczkach,
a młode winko gdzieś się zawieruszyło ! Wiem,że nie jest to
trunek dla wielkich znawców wina,ale co święto, to święto:)
To może dzisiaj wzniesiemy toast za życzliwość młodym
Beaujolais i połączymy te dwa święta ?
Danuska, nie doczytalas, nawet fota byla o 13.11
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/Ostre#slideshow/5270745580930808418
Danuśkab p- święto wczoraj było, Sławek święcił patriotycznie, bo tak w ogóle nie lubi. Ja też. Ja się nie znam co prawda ale wiem, co mi smakuje.
Słuchajcie na stronie Dziennika są dowcipy, jakie opowiadają posłowie o swojej i innych partiacj i Prezydencie. Niektóre naprawdę śmieszne. Przeczytajcie. Dosyć dziwne ale najbardziej roZśmieszył mnie PSL
Rzeczywiście nie doczytałam – mea culpa !
Pyro droga do poczty zagladam regularnie, gorzej z odpisywaniem 😉
Tym razem zdazylam przed polajanka 😀
BN nie swietuje, bo mi mlode wino nie smakuje.
jw no ja niestety byłam prowadzona do tej knajpki i nie zapamietałam drogi … a już myslałam, że jak będę w Berlinie to wystarczy opisać „knajpka japońska pod wiaduktem kolejowym” i trafię bez pudła … 🙂 … nie przwidziałam, że w Berlinie wszystkiego jest dużo (wiecej niż np. w Warszawie) …. pozdrawiam 😀
Danuśka ma po części rację, bo nazwa trunku (sikacza?) explicite nie padła 😉 Sławek pisał o „burczaku”, a towarzystwo zajęło się raczej walorami zdjęcia…
przed podroza do Japonii warto tez poczytac ” l’ empire des signes” ( imperium symboli, znakow?) Rolada Barthes’a, pamietam z niej akapit o barbarzynstwie noza i widelca i zmyslowej delikatnosci paleczek
Nemo – dzięki za usprawiedliwienie mojej osoby i za życzliwość
w dniu Święta Życzliwości 🙂
Zdjęcia tym niemniej były i co do tego wątpliwości nie ma !
Nemo, na Morawach tak wolaja na mlode winko, moze rzeczywiscie powinienem byl wyjasnic, za rok postaram sie byc bardziej czytelny
Prowadziliśmy kiedyś interesy z japońskimi biznesmenami i to oni zapraszali do japońskich restauracji. Jeżeli im wierzyć, niewiele polskich restauracji japońskich serwuje kuchnie prawdziwie japońska. Ja zpapamietałem je jako dość drogie. Wysoko oceniali reastaurację przy Foksal w Warszawie, ale teraz jest w tym samym miejscu restauracja japońska o innej nazwie.
Nie wiem, co Radyjko wyczytało w trawniku, ale ja bym pieseczka bardziej podejrzewał o pisanie po rosyjsku niż czytanie. Oczywiście pisanie z płochim udareniem.
Sadło niedźwiedzie jest bardzo dobre do smarowania się dla ochrony przed mrozem. Sało „Bieriozka” wygląda smakowicie. I wcale nie jest niezdrowe. Mój ojciec, lekarz, mawiał, że tłuszcze zwierzęce w rozsądnych ilościach są niezbędne. Zżymał się, gdy odkrawałem tłuszcz od szynki. Był doskonałym biochemikiem i właśnie tłumacząc procesy biochemiczne uzasadniał dobroczynne działanie tłuszczu. Zdecydowanie też zalecał unikanie margaryny osobom bez nadmiaru choresterolu. Swoją drogą ciekawa dla mnie ta wielka obawa skutków spożywania żywności genetycznie modyfikowanej i równoczesne obżeranie się żywnością ociekającą różnego rodzaju chemią.
Stanisławie na Foksal to była kiedyś prawdziwa chińska knajpa a teraz może japońska tego nie wiem bo dawno tam nie byłam ….
już nie pamiętam gdzie to usłyszałem
ale starszemu pacjentowi lekarz zalecił jeść „białe mięso”
– ależ ja całe życie jem białe mięso! – oburzył się pacjent
tylko kto by pomyślał, że miał na myśli sało?!
w japonskich knajpach polecam do picia goraca zielona herbate. podawana jest w filizankach bez ucha. wydaje mi sie ze wlasnie zielona herbata znakomicie wspolpracuje w procesie trawienia jako ze majonezu tam nie dodaja. 😉
Brzucho, dowcip przedni, ale sało rosyjskie kupowane w Szwecji jest czerwone, jak sam zauważyłeś.
taki mialam ladny wpis o GMO i zezarlo, mowi sie trudno, moze jeszcze kiedys bedzie mi sie chcialo o tym napisac. Konkluzja byla taka: ja im niedowierzam nie tylko ze zdrowotnego punktu widzenia i dwa semestry wykladow na ten temat nie zdolaly mnie przekonac.
moje 3grosze i spojrzenie na zdrowe odzywianie:
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/ZdroweOdzywianie?authkey=CdWhkCYHDR4#slideshow
😉
Johnny 🙂
a smutna praktyka wygląda tak, że właśnie pochłaniam kolejne słowa w postaci kakaowych herbatników w kształcie liter 🙂 nie ma to jak poszerzanie wiedzy 🙂
Stało się. Był wczoraj trzeci czwartek listopada, a ja nie nabyłem stosownej butelki i byliśmy wczoraj wieczorem prawie o suchym pysku. Do tego byłem w sklepie winiarskim po zamówionego burgunda Hospice i go nie dostałem. Mam dostać w poniedziałek z tej samej winnicy, ale z jeszcze wyzszej półki bez dopłaty. Rekompensata za doznany zawód. Róznica w cenie 60 złotych. Takie traktowanie klienta mi się podoba nawet.
No normalnie Musterknabe, on tak juz od srody rozpowszechnia przerozne informacje na swoj temat i teraz czekamy co z tego bedzie.
Mam szanse na Japonszczyzne, (!) dowiedzialam sie wlasnie, ze tam gdzie bede pracowac raz w tygodniu spotykaja sie Japonki.
….oczywiscie za moja skromna rada…
poczekajmy do pietnastej morag_u.
Zawsze bywaja dwa powody na wyjscie do knajpy.
z radosci i z rozpaczy 😉
na wszelki wypadek przygotuj japonki 😆
Ma ktoś truciznę dla Lotra? On mi znowu, że niepoprawny kod. Ja mu w czółko!
Zjadłam pół świeżej, ociekająej tłuszczem makreli – razem z dobrocznnymi kwasami omega 3 i z równie świeżym chlebem. Jak Młodej nie ma, to ja mogę tak właśnie -= suchy chleB i rybka. Radyjko kończy pożeranie kolejnego kaWAłKA INDYCZEJ SZYJI I JESTEśMY OBYDWOJE PEłNI żYCZLIWOśCI DLA śWIATA
Przygotuj japonki i ciepłe skarpety, bo zima u wrót. U mnie leje i jest coraz zimniej, wieczorem ma już być biało 😯
Morag,
nic nie piszesz o wrażeniach po spożyciu trufli 🙄
Johnny,
bardzo podoba mi się Twoje odżywianie. Do tego dodam maślankę i jestem cała szczęśliwa.
Czy Radyjko zdążył już dzisiaj narozrabiać? Idę doczytać…
Johnny a w ten dzień postu to tylko woda? …
Nemo, wiec chyba ponioslam fiasko, koncentrowalismy sie z J. na „nikczemnosciach” – na efekty ktorych czekamy dzisiaj do 15- tej i ugotowalam kluseczki, niby tagiatelle i to ustrojstwo zniwelowalo smak tego cudownie pachnacego grzyba, (kot nawet chcial dwa razy go ukrasc) na te kluchy polalam maslo i posypalam grzybka ale smak nie byl intensywny, przyznam, ze rozczarowanie ale mam jeszcze i sprobuje z omletem
Też pisałem kiedys o rozczarowaniach truflowych, gdy w sosie jakieś pyłki pływały i ledwie wspomnienie czegoś dało się wyczuć jak w winie niegdys wspaniałym, a w czasie picia już umierającym. Musi być jakaś proporcja taka, żeby trufle czuło się wyraźnie. W homeopatycznej ilości dodają smaku potrawie, ale nie wie się, że się jadło trufle. Żeby choć raz nie nadawały smaku, tylko smakowały same, tego bym c hciał. A potem mogę już jeść potrawy ze smakiem nadanym, niech tam. Ale ten jeden raz, niech będzie naprawdę.
Mniam mniam! Koreczki śledziowe kaszubskie – pycha!
No co – że na śniadanie to nie bardzo?! Ależ właśnie bardzo! Niestety, śledz znowu się obrazi. Herbatka 🙁
A u mnie dzisiaj nie trufle, nie fugu i nawet nie kaszi, tylko odgrzewane kopytka z odgrzewaną kapuchą.
Tutaj mroczno i wietrznie. Ale z każdym dniem bliżej do wiosny 😀
A ja jeszcze nie wiem, co. Może placki ziemniaczane i jakaś surówka? Czemu nie…
i teraz pociagajac nosem podjadam tez kopytka z masy kartoflanej z Thuringii i do tego nadziewane schabiszcze i bruksela.
Nadzieja na japonszczyzne sie rozwiala i podziwiamy hieroglify, dzisiaj byl dzien muzealny, tzn. my w pracy tez. mielsmy w tym celu wolne ale nikt nigdzie nie poszedl a dziecko bylo ze szkola w muzeum pergamonskim w dziale Egiptu i uczyli sie hieroglfow i mam sie pochwalic za Dagny
http://picasaweb.google.de/dorotadaga/Hieroglify#5271095011936290226
Morag- nie chciałam zapeszyć ani przed spróbowaniem pozbawiać
Cię ze złudzeń,ale mnie trufle też rozczarowały.Grzybek
w całości ma rzeczywiście intensywny zapach natomiast utarty
i dodany czy też do makaronu,grzanek tudzież do omletu wcale
nie powala swoim aromatem.Przynajmniej mnie nie powalił,ale
może trzeba trafić na jakąś bardziej szlachetną odmianę,bo ich
cena potrafi dochodzić nawet do 2000 Euro/kg ?
Haneczko, nie wiem, gdzie jest tak zimno i wietrznie. U nas tez zimno, mokro i bardzo wietrznie, ale teraz od godziny świeci słońce. Podobno zaraz znów ma lać. Rano był rzęsisty deszcz z wielkimi płatami mokrego śniegu. W taką pogodę kopytka świetnie smakują. I kopytka odgrzewane, przesmażone, są chyba lepsze od dopiro ugotowanych.
Za Pergamonem przepadam. Ja nie potrafię podpisać się po staroegipsku. Podziwiam Dagny i jej nauczycieli.
A może król jest nagi?
Życzę wszystkim miłych wrażeń kulinarnych i kulturalnych. Wybywam do poniedziałkowego południa. Dzisiaj miałem w pracy do wiwatu, pierwsze śniadanie o 12. Teraz trochę wrażeń kulturalnych i odpoczynek przy pracy fiizycznej. Pozdrawiam Wszystkich
Po pożegnaniu, ale Haneczka sprowokowała. Według mnie król jest ubrany, ale jak jest tylko w cieniutkich stringach, to jakby był nagi. A takie stringi nam serwują w daniach pseudotruflowych.
O truflowego króla mi chodziło.
Stanisławie, w moim kawałku Wielkopolski słońce było tylko rano. Wczoraj burza na całego, z piorunami i ulewą. Teraz buro. Coś chce padać i nie może się zdecydować.
Widzę, że bawimy się w mijanego 😉
Stanisławie, jakim cudem do tej pory nie jadłeś ubranego króla?
Za pierwszym razem tez byłem rozczarowany truflami. Po pewnym czasie i kilku próbach zostałem ich entuzjastą. Wczoraj zrobiłem spaghetti polecane przez kucharza z Ubrii i było wprost rewelacyjne. Oto przepis:
Spaghetti alla Norcia
Kilka (2 ? 3) czarnych trufli, 3 filety z sardelli, 2 ząbki czosnku, 5 łyżek oliwy extra vergine, 40 dag spaghetti, sól, pieprz
Ugotować spaghetti w posolonej wodzie al dente. W garnku lub głębokiej patelni rozgrzać oliwę i zrumienić czosnek na koniec usuwając ząbki. Filety sardelli drobno pokroić i włożyć na patelnię z oliwą. Delikatnie podgrzewać aż się rozpadną. Zdjąć patelnię z ognia, dodać połowę posiekanych trufli i wymieszać z masą sardelową. Posolić do smaku i doprawić świeżo zmielonym pieprzem. Wyłożyć na wierzch spaghetti i ozdobić pozostałymi truflami.
A to drugi przepis, na śniadanie, które zrobię jutro:
Omlet z truflami
1 czarna trufla, 6 jaj, 4 łyżki śmietany, sól, pieprz, oliwa z oliwek, sok z cytryny
Truflę (oczyszczoną) pokroić w cienkie plasterki. Dwa z nich odłożyć, pozostałe drobno pokroić. Rozbełtać jaja widelcem, wlać śmietanę, posolić i przyprawić świeżo zmielonym pieprzem. Na patelni rozgrzać dwie łyżki oliwy extra vergine, wlać rozbełtane jaja i poczekać aż się zetną.
Ostrożnie przewrócić na drugą stronę i też doprowadzić do usmażenia na złoto. Wyłożyć na podgrzany talerz, skropić sokiem z cytryny i ozdobić dwoma odłożonymi plasterkami trufli.
I w ten sposób pozbędę się trufli przywiezionych z Włoch. To znak, że trzeba pomyśleć o kolejnej podróży.
O własnym rozczarowaniu truflowym już kiedyś pisałam. Co prawda nie miałam „żywego grzyba” tylko słoiczek proszku truflowego. Za gomułkowskich czasów takie cuda się zdarzały – a to granaty za bezcen, a to trufle sproszkowane w delikatesach. Nie, Boże broń, żeby stale były, ale wchodził człowiek do delikatesów i nigdy nie wiedział, co aktualnie „rzucili”. No to ja ten proszek truflowy – i chłop mnie chciał za okno z I piętra, bo wszystko, do czego owa nie tania przyprawa była użyta – sos, makaron, jajecznica- nieomylnie smakowało – pachniało (?) acetonem.
Morąg – pochwal Córkę, ona ładniej pisze w staroegipskim, niŻ ja po polsku.
Byłam z psiakiem kupiłam wsad bigosowy, jutro ruszy produkcja. Dzisiaj jeszcze doprawiam , zlewam i mieszam pomarańczówkę. To mój debiut z tymi owocami. Zobaczę co wyjdzie.
A moje wino grzecznie bulka Pyro.
Juz poprzednio mialam takie przezycia z truflami ale myslalam, ze trafialam poprostu na zla jakos grzyba no i zaryzykowalam ponownie, moze sie kiedys uda.
Dziekujemy za pochwaly, to nie nauczyciele to muzeum urzadza takie specjalne kursiki aby ozywic publicznosc.
a ja jutro jadę do Misia na kawę
a kawę robi wprost boską!
Misio ma wiele talentów. Mówiłam – dziewczyny, do dzieła. Taki chłop się solo marnuje (i placek upiecze i pierogi zrobi i remont w domu i na książkach się zna i z rurą gania). No i marnuje się.
Skąd ten pomysł, że się marnuje? A nie żyje tak jak chce?
Zjadłam resztkę wczorajszego obiadu, trochę się wygrzeję i odpocznę. A potem do dzieła- kluski i duszone grzyby przewiduję na wieczór.
Ufff. Dobrze w domu…
Brzucho, zdeklaruj sie czy kupisz u Starej Zaby dla siebie tego konika perszerona i postawisz u moich sasiadów. Wtedy móglbys wpadac do mnie na kawe. Moja kawa jest chyba nienajgorsza bo kilka razy nawet Mis pochwalil. Nauczyl mnie tez, ze zmielona kawe najlepiej trzymac w szczelnym opakowaniu w lodówce. Naprawdy dobry patent. Jak na razie wszystko wskazuje na to, ze w dniu 13 grudnia 2008 wpadna do mnie trzej albo czterej królowie celem przeprowadzenia przedswiatecznej kontroli. Jesli masz ochote to dolaczaj do delegacji. Po wegierskiej stronie dziewczyny myja sie juz na duzy dekolt i szykuja najpiekniejsze kiecki a zaprzyjazniona restauracji wyszukane wina.
Zaznaczam tylko, ze jednak to jest moje terytorium
Pan Lulek
A u nas już jedna pomarańczówka nie doczekała zimowych
wieczorów. Tak próbowaliśmy, doprawialiśmy,ulepszaliśmy
degustując nieustannie,że już jej nie ma 🙁
A składała się nie tylko z pomarańczy,rówież z ziarenek kawy,
który nadały jej miłego posmaczku.
Eh – trzeba będzie nastawić kolejną partię…
Mógłby Misio użyczyć trochę swoich zalet Jerzoru. Ten wygodnie „na niczym się nie zna” i do wszystkiego ma lewe ręce, powiada.
Trufli nie jadłam. Czyli jeszcze coś przede mną 🙂
Biore w obrone Jerzora nic mu nie brakuje
Morąg – Jerzoru nic nie brak „na wizji”. On z tych, co ubarwiają życie, a nie ułatwiają, Miś = obarotno.
Danusiu – ja do pomarańczówki tylko skórkę i sok z 1 cytryny i zadnych przypraw – nawet karmelu. tO U MNIE PREMIERA I DOPIERO NASTęPNE PARTIE BęDą DOSMACZANE.
Oj Pyro,
trafnieś podsumowała 🙂
On dzisiaj znowu na rowerze do pracy (-6C teraz), normalnie stłukę, jak mi będzie tu smarkał (wczoraj bez przerwy kichał i prychał).
Do mojej kapusty kiszonej dodam żurawinę. Jabłka są nie dość kwaśnie, to zrobimy eksperyment z żurawiną.
Co was tak wzięło na pomarańczówkę?
O, wygrałam 10$ w Lotto, hej! Będzie za co uprawiać dalszy hazard 🙂
Panie Lulku
kiedyś do Cię zajadę
ale żeby tak od razu konie straszyć?!
a cóż mi one uczyniły?!
wiem, że posiadasz moc zalet (prócz kawy i rękawa pełnego opowieści)
szykuj się raczej na przyszły rok
Magdalenie jeszcze dam się powyzłośliwiać na mnie
to i się spakuję i pojadę odwiedzić Was tam po kolei
Alicjo – domowa pomarańczówka w niczym nie przypomina wściekłego, oranżowego płynu ze sklepowej butelki. Bywa gorzka (niestety, wtedy leżakuje rok i czeka ją taki koniec jak u Danusi, albo bywa słodka ale też z taką nutą wytrawną gdzieś tam w tle (taka produkujke) no i właśnie coś się mi pokićkało. W książkach (4-ech!!) napisane jak byk – ugotować syrop : tyle cukru, tyle wody, zmieszać nalew z owocu z nalewem ze skórek, lać w gorący syrop i mieszać. Zrobiłam i co? i mam zmętniały, mleczny płyn : owszem o wymaganym smaku i zapachu a i moc odpowiednia. Tylko, że teraz (tu brzydkie słowo) będzie się to klarowało w butelkach do nie wiadomo kiedy. Trwa to zawsze b. długo.
Dp przyszłorocznego Zjazdu się sklaruje 🙂
Jeżeli pomarańczówka Pyry choćby w 50% ( jakości ) dorówna cytrynówce to ja…
a) wykradnę gdy nikogo nie będzie w domu
b) napadnę gdy będzie tylko Ania ( w założeniu- lżej to zniesie )
c) napadnę gdy będzie Pyra i od razu przyznam się do swej tożsamości
Proszę wybierać najwłaściwszą odpowiedź i głosować w systenie nie-audiotele publicznie lub spiskowo pod marialka@onet.eu
Pyro ja juz przerobilam oba wydania i wole przebywac z kotami i ksiazki czytac.
Marialko – nie stać mnie na wysyłanie paczek własnemu lekarzowi do mamra więc trochę dostaniesz. Dobrowolnie ale , niestety, tylko ćwiartuchnę. Dopiero w grudniu zrobię więcej.
Oj, widzę, że Morąg podziela zdanie mojej jednej sąsiadki. Zaznaczam, że tylko cytuję jej zdanie – nie podzielam. Lubię ten męski rodzaj, ot, co. A p.Jola mówi „Chłop to jak truteń : powinien zrobić dziecko i umrzeć”.
😆 czekaj czekaj Pyro! Najpierw zrób pomarańczówkę w połowie tak dobrą jak cytrynówkę, to pogadamy 🙂 Sama sobie wysoko ustawiłaś poprzeczkę!
Czego to ludzie nie wymyślą, Pyro oto czym wyróżnia się elegancki pies w podróży /osoby o słabych nerwach nie powinny otwierać tego linka/ http://www.luxlux.pl/artykul/9222/zestaw_dla_psa_ghiso
A teraz wracam grzecznie do gotowania klusek.
nie az tak drastycznie to nie to, jest bardzo przyjemny gatunek ale sam sobie z tego nie zdaje sprawy, pokrecony przez glupie wychowanie i rzekomy podzial rol.
Marialka pisze:
Skąd ten pomysł, że się marnuje? A nie żyje tak jak chce?
Tylko co to za życie 🙂
Marialko. W smaku jest równie dobra, tylko wygląda na razie, jakby z nią kaszimanna gotowana była. Sączy się drugi raz przez watę i nic jej nie lepiej.
Misiu nie wzdychaj tak dobitnie bo na takie wzdychanie to czatuja tylko jakiez trudne do spacyfikowania szrapnele i bedziesz w tarapatach, lepiej juz zyj spokojnie
cada <– też mi kod…
Pyro,
ta Twoja pani Jola nienormalna jakaś? Świat bez facetów to świat do bani! W dzisiejszym porannym serwisie informacyjno-gadaniowym NBC było, że 25% brytyjek, zdecydowana większość zamężnych zresztą, ma na boku dużo młodszych toy-boys 😯
Jerzor powiedział, że jeszcze niejeden młodszy by na mnie poleciał, a ja tracę czas na rozmowy z dawnym adoratorem – emerytem 🙄
No to zapytałam znajomego Szweda (10 lat młodszy, w sam raz) – mówi, że choćby natychmiast, i gotowy tytułem rekompensaty oddać Jerzu wszystkie swoje oszczędności. Jerz zapytał, ile tego – 8 000$
No i Jerz rozważa. Ja tymczasem przygotowałam kopyść. Jak przyjdzie do domu, to już ja mu pokażę!
Za takie marne dutki chciałby mnie przehandlować?!
Ej, Morag. Na takie wzdychanie prawdziwe wiedźmy się nie nabiorą 🙂 A że życie ciężkie jest wiadomo od zarania…
Jasne Alicjo, co innego jakby za 8 mln dol, ma się rozumieć. Faktycznie głowy do interesów J. nijak nie ma.
Kluski dobre. Pilnuję kolejnej partii.
Marialko, a nie ma takiego zestawu dla kotów? Może moja Kicia dlatego tak nie lubi czesania, że jej szczotki i grzebienie nie są osadzone w hebanie?
wlasnie chcialam chwalic Jerzora za kulture wspolzycia, gdyz taka u niego podejzewalam, on chyba naprawde nie liczy chyba mu „pupe” dorabiasz.
Marialko maialam na mysli, zeby Misio wzdychajac na jakas wiedzme nie trafil.
Alicjo – jemu rower zaszkodził? Kryzys, kryzysem ale skarb domowy poniżej 6-ciu zer? Szkoda kopyści.
Morag, w moim języku wiedźma to najwspanialsza kobieta jaką można napotkać w życiu- taka która wie, jest zmysłowa, intuicyjna, i bardzo mądra. No wiedźma jednym słowem 🙂
a gdzie takie BYWAJA moze ja zmienie inklinacje?!?!
Ależ Morag! 😳
Rozmawialem z paOlOre przez telefon. Ten Krul obiecal, ze przywiezie Króli. Oficjalnie musze niestety zaznaczyc, ze nastapi prawdopodobnie zmiana programu. Niestety jak dotychczas nie zameldowala sie Panienmka do próby bezkostiumowej. Pr
No widzicie dziewczyny, że słusznie się uniosłam. Melony – to bym zrosumiała, ale 8 000$ ?! Toż to na waciki tyle wydaję… 😯
*zrozumiała
Z tego wszystkiego literki mi się pomieszały.
Morąg – wiedźmy, kobiety „Wiedzące” bywają , a orientacja nie ma tu nic do rzeczy. Zresztą jak by Ci tak taka Morgana scenę prawdziwą zrobiła, to niech się schowają wszystkie męskie awantury, więc bądź ostrożna.
Pan Lulek – przecież Magdalena się zgłosiła i co, nie reflektujesz?
Ostatni raz byłem w Pergamonmuseum. Bylo to przed dwoma tygodniami wraz ze znajomymi zza wschodniej granicy. Slawe muzeum zawdziecza Pergamonaltar. Wykopalisko pochodzi z zach. wybrzeza Turcji i nie da sie przejsc obok nie zwrociwszy na nie uwagi.
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/9/9c/Berlin_-_Pergamonmuseum_-_Altar_01.jpg
ci którzy nie widzieli w realu antycznych miejsc maja prawo byc Pergamonem zachwyceni.
Dalszy ciag programu.
Prawdopodobnie wyjade w dniu 9 grudnia do Polski. Na trasie Katowice, Kraków. W programie swiateczne prezenty dla dzieci. W zwiazku z przejsciowym brakiem chetnej Panienki do próby bezkostiumowej, paOlOre zasugerowal zmiane programu. W dniu 13 grudnia odbedzie sie inspekcja stanu przygotowania do Swiat i wspomninki o wiadomej rocznicy. Na wszelki wypadek klucz bedzie u sasiadki pod numerem 2. Ostra amunicja na stole. W przypadku chwilowego braku Pana Lulka mozna zaczyna nie czekajac.
Dalsze komunikaty w stosownym czasie
Pan Lulek
Lulku Drogi
Kruli u nas dostatek , a czy kupiłeś gwoździk?
Spróbuj wbić w ścianę , może coś się wydarzy.
http://pl.youtube.com/watch?v=cFv1EMJsCco
Alicja, bierz drugą kopyść, jedna to za mało 👿
Tylko broń cię Panie Boże nie kupuj bacika i czapki z piórami
http://pl.youtube.com/watch?v=VxVOZEcf9PY&feature=related
Alicjo -złe rozumowanie, jak chce za taką nędzną sumkę, to proszę bardzo 🙂 bez swojego drogiego skarbu domowego po pierwsze, bez 8000 po drugie (szybko się rozejdą na stołówkę choćby 😉 ) dopiero będzie miał co rozważać, przepraszać i o powrót błagać. A warunki powrotu można negocjować…;)
Poza tym wakacje w Szwecji piechotą nie chodzą, prawda 🙂
Na mnie chwilowo podzialal opis Marialki, rozmarzylam sie natychmiast nie myslac, ze nie tylko erotyka(nie sex erotyczna aura) zyciem rzadzi, wiec w gruncie rzeczy to samo, dziecko mi zabiera komputer.
A takiego co sie marnowal i byl praktyczny to wlasnie wystawilam na dzisiejszy snieg, ciagle mi mowil, ze na jedzeniu trzeba oszczedzac, przestawial mi podgrzewacz do wody na jedynke, zamykal rozwalone drzwi na balkon – przeciez ja pale, ciagle mowit ze to nie bylo (g) jünstig czyli korzystne i hat zu viel (g) jekostet czyli kosztowal za duzo, oni tu nie wymawiaj g, i ta melodia mnie sie juz tak znudzila, ze wietrze teraz na osciez pomimo sniegu i wichury.
Haneczko,
poprawię wałkiem do ciasta 👿
Marek 🙂
emi,
dopiero teraz dojrzałam Twój wpis. Wezmę pod uwagę 🙂
Misiu jest bardzo zaradny ale jest też bardzo zasadniczy i wymagający to kobieta dla niego Święta musi być a takich dzisiaj mało … :d
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/Timanfaya02#slideshow/52711749533387 dostalam taka przesylke na skype
Kolega za duzo przebywa w pracy z takim Grekiem, ktory jak od niego cos chca tez robi takie wygibasy
Alicja ten Grek dostal taki spadek, ze nie wie czy kupic kamieniece, czy siec restauracji, czy cos tam we Wloszech, wiec po dokonaniu egzekucji walkiem przyjezdzaj!
Misu dobry gust masz, ta pani ma swietne nogi
Jeżeli ktokolwiek chciałby do Pyr zadzwonić, to sorry – coś się zepsuło.
Dzwonimy, dzwonimy i cicho 🙁 .
Jest tu ktos komu mozna zgrac na…
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/MuzycznyWieczor#slideshow
i niech mi nikt tu nie klepie ze jest to : d 😆
Chyba córka Nemo miała ćwiczyć na czymś takim lub podobnym. 🙂
Moi drodzy mam pytanie malo kulinarne. Czy gdzies w Polsce (najlepiej w Poznaniu) mozna kupic damski „kontusz”?
Kontusz damski to mozna kupic w Kolonii z racji, ze oni przebieraja sie w takie rzeczy na karnawal no i troche mniej kilometrow.
Misiu, przypomniałeś Kabaretem Starszych Panów niedawno przeczytany wywiad z Wiesławem Michnikowskim.
Było również o wspólczesnym kabarecie, o tym że im więcej mięsa, tym publiczność bardziej szczęśliwa, że on też jak trzeba potrafi. Wspomniał jak było gdy dostał propozycję roli w serialu która była pełna wulgarnych kwestii, po tygodniu zastanowienia odpowiedział pani która wystapiła z propozycją nastepującymi słowy:
(och, bedzie to egzamin dla Łotra P. puści ? nie puści?-ale takiej okazji do sprawdzenia jeszcze nie było!!!
Przypominam! ja tylko cytuję Mistrza ) –
”materiał jest chujowy, ja pierdolę takie role i co mi pani tu, kurwa, proponuje.”
Puścił, pewnie przysnął.
Antku,
on tylko pe.isa nie puszcza 🙄
Sprawdzam.
Pelisa.
bo nie bylo o OGM, a moze Nirrod byl bardziej fugu?
testowo puściłem pe.isa w pelisie, nie przeszedl
Brawo Michnikowski.
Swego czasu uczyłam chłopaków (dziewcząt nikt wtedy o podobne skłonności nie podejrzewał – pokolenie Alicji, Alsy i zbliżone roczniki) że można (a czasem nawet trzeba) wyprowadzić komuś rodowód od Adama i Ewy nie używając żadnego słowa nieprzyzwoitego. Robiliśmy nawet takie ćwiczenia. Naprawdę można było dopiec do żywego. Nie chcę być tą przysłowiową ciotką, co to na kanapie i ma za złe, ale do furii doprowadzają mnie 15 letnie pannice siedzące na ławkach i rzucające „mięsem” w obecności chłopaków . Reaguję zawsze i to ostro. Do podobnej furii doprowadzają mnie ”
aktorzy, ludzie tv i zbliżonych zawodów, szerzący kult tzw „luzu” na ekranie – siwy, dobrze łysawy „młodzieniec” rozwalony niedbale na kanapie w za ciasnym podkoszulku i niedopiętych dżinsach wyzwala u mnie odruch agresji dosłownie. Reaguję wtedy pilotem – jedyną władzą , jaką mnie pop kultura obdarzyła.
Michnikowski to klasa sama w sobie. Nawet mi uszy nie przywiędły, bo jak on to powiedział, to pewnie stosownie zabrzmiało. Niech żyje jak najdłużej!
http://alicja.homelinux.com/news/img_6114.jpg
ladnie wysmazylas, niech zyje
Pyro,
w Polsce będąc, ani nie mam czasu , ani ochoty na oglądanie tv. Ale parę razy było mi dane przez lekutki przymus. I wpadł mi w oko jeden kretyn (wcale nie taki kretyn, chyba wie, co robi) niejaki Michał Koterski (syn tego od Świra). Nie wiem, może to geniusz, ale mnie ręce opadły…
I tu skojarzenie ze Steffenem Muellerem. To jest jednak klasa w porównaniu.
Alicjo – młody Koterski jest zdaniem prasy, najbardziej rozpuszczonym dzieckiem środowiska. Fatalnie na ekranie zachowuje się niestety – Poznaniak – Wojciech Gąsowski. To jest właśnie jeden z przeterminowanych młodzieńców Wszystkich wyliczać nie ma sposobu. Pozostaje tajemnicą jak takie postawy mogą przysparzać popularności w środowisku. Nie mówię w tej czy owej remizie, tylko o środowisku związanym z jakby nie było – kulturą.
Ale zielone swiatlo na program z syna Koterskiego dala sroga i krytyczna fachura telwizyjna pani Nina Terentiew, nie wiem czy chciala pojsc na reke ojcu czy moze miala zacmienie mozgu albo juz do tego stopnia ma telewidza za kompletnego debila.
Mlody Koterski nie mial lekkiego zycia, rozwiedzeni rodzice w stanie wojny ojciec wieczny negujacy caly swiat z przymusowym luzem chlopcow z filmowki i frustracja oraz gleboka depresja. I chyba teraz usiluja wszyscy te deficyty odrobic, poza tym jest problem, gdyz dziecko nie ma ani fachu ani zdolnosci.
Swietego Marcina jak nie bylo tah i niema. U nas w Poludniowej. Moze jak pojade poczatkach grudnia do Katowic i KRAKOWA
Jeszcze nie skonczylem i nie wpisalem kodu a tu ciach i zabralo.
Pan Lulek
Pyro, ja z daleka przylaczam sie, podpisuje dziesiecioma palcami. Pare lat temu byl swietny artykul w Polityce papierowej. Zachowalam, co oznacza, ze znow kiedys znajde przypadkowo. Autor (autorzy) podawali tez zabawne przyklady. Jeden byl obrazkowy:
siedzi babcia i oglada turniej telewizyjny.
Pada pytanie: popularne slowo na k, 5 liter? dla ulatwienia druga litera u.
Babcia wola: kurka wodna??? i pewnie sie rumieni.
Drugi byl ponoc autentycznym podsluchanym dialogiem miedzy dwojgiem zakochanych. Caly skladal sie ze slow dla mnie niecenzuralnych. No nie chce zepsuc, moze kiedys znajde.
I do pasji doprowadzaja mnie dziewczyny w tramwajach i autobusach, ktore nie tylko pozwalaja i uzywaja brzydkich slow ale stoja podczas gdy ich koledzy siedza zadowoleni. Rownouprawnienie.
Na dobranoc:
http://www.youtube.com/watch?v=78g-1xrI_KY&feature=related
Nie znam sie na tych obecnych światach telewizyjnych, tak tutejszych, jak i polskich. Chyba jestem staroświecka. Wolę muzykę, jak choćby ta powyżej…
Rety! Śniegu napadało jak za całej ubiegłej zimy z przedwiośniem i kwietniem razem wziętych. chyba nigdzie nie pojadę, może do niedzieli się to to ujeździ na drogach, albo i spłynie. Konie wracały do stajni w białych kubraczkach. Zzipałam się, bo taczki w zaspie mi się zablokowały. Wróciłam do domu i wpadłam do wanny, potem z mokrą głową przeleciałam się po blogu, a teraz już idę spać.
Dobranoc wszem,
Stara Żaba, nieco marząca o hibernacji
Stara Żabo,
u nas tez biało napadło
😯
dobrego dnia
poczytajcie, swietne http://www.polityka.pl/apostol-prostoty/Lead33,933,273921,18/
Poczytałam, wzruszyłam się i westchnęłam : dzięki Bogu za bożych szaleńców, a dwa razy dzięki, że to nie moje dziecko.
Byłoby znośnie, gdyby nie ten wiatr, zupełnie jak z lodowca. W zaciszu jest wręcz miło, za załomem muru, duszę chce z człeka wywlec. Psu to nie przeszkadza. Czy przy ziemi mniej wieje?
jadę do Misia
biorę w rękę prezent jakiś powitalno-przyjazny
słoik dyni w occie i trochę rewelacyjnych serów
(jeszcze inszych niż na Zjeździe)
:::
dla Magdaleny też będę miał ten jej ulubiony wędzony
ale dopiero jak się owce okocą i pójdą na trawę
czyli w swoim czasie
:::
trzeba by ją pocieszyć
że Lulek (Pan) wzgardził jej „panienkością”
Pyro on ma swietne zycie, cale aktywne zycie spedzi wedlug swoich widzimisie a potem odziedziczy majatek rodzicow, co prawda z bratem do spolki, ale ma zabezpieczona starosc. Tutaj mnostwo potomkow ludzi z kariera w czasach cudu gospodarczego nie robi nic i czekaja do 60 plus na spadek, krytykujac system rodzicow. Ten ma jeszcze przynajmniej liceum ale wiekszosc to juz w 14-tym roku zycia byla albo wystawiona przez rodzicow na ulice, bo panstwo da zapomoge socjalana da a my zaoszczedzimy albo sama sobie poszla bo po co sie uczyc. Ten ma jeszcze rodzicow, ktorzy sa gotowi w kazdej chwil po niego przyjechac. Normalnie te generacje starsza i mlodsza ze soba nie rozmawiaja. Mnie to zawsze dziwilo, ze jeden z drugim opowiadal, ze „od rodzicow nie bede nic bral, chce byc samodzielny” a patrzyl gdzie znajdzie durnia u ktorego moze zamieszkac i wyrzrec lodowke, mowiac po oblizaniu sie „ale ty jestes mieszczanski”. Dobrze, ze powstal ten film „Lekcja pana Kuki”
W sobotę, dwa tygodnie temu, oślica z Ajkiem dodreptała w okolice Kołobrzegu. Akurat (kolejny dowód na to, że Świat jest mały) był mój syn z kolegą (w ramach długiego weekendu przyjechał pozwozić matce belki siana z pola – obiecywał od lata, że to zrobi – a głównie obaj przywracali do życia mój laptop – o czym już było pisane). Poniewaz zawodowo mój syn zajmuje się sprzętem do nawigacji satelitarnej (i, nie chwaląc się, pełna matczynej dumy, donoszę, że jest w tym dobry), więc dojechał jeszcze jeden młody człowiek, zawodowo kowal (=podkuwacz), co by coś tam w GPSie zainstalować – jak wiadomo dzisiejszy kowal bez nawigacji satelitarnej to jak niegdysiejszy kowal bez młotka. I tenże nam, okropnie przejęty, opowiadał, że właśnie był (a przyjechał kilka godzin później niż się zapowiadał – o spóźnieniu z resztą nas informował – kowale są przysłowiowo nieterminowi, ale zawsze mają powód) udzielał kowalskiej pomocy oślicy, z która jakowyś Rumun drepcze do Niemiec. Kulejącego osła z zarośniętym facetem na sznurku (kto kogo prowadził?) zobaczyła na drodze znajoma młodego kowala i tak zaczął się kolejny łancuszek dobrej woli – organizowano miejsca noclegu dla osła po znajomych stajniach aż do Świnoujścia.
Na mnie większe wrażenie zrobiło to, że osioł był okuty, niż że ktoś sobie z osłem drepcze z Rumunii. Może dlatego, że dla mnie, w pięknych czasach młodości, osiodłane zwierzątko było normalnym środkiem komunikacji.
Zabo masz jeszcze snieg, zrob zdjecie i podaj
No, tak, zamiast karmić konie to ja na blogu, ale śniegu napadało jeszcze więcej i jeszcze do tego wieje a one siano mają, więc niech trochę poczekają, może chociaż padać przestanie na trochę
Stara Żabo – dzięki losowi i za Ciebie. Może to bliski kontakt z przyrodą uczy dystansu i wyrozumiałej mądrości? Tylko skąd brać siły na ten codzienny bliski kontakt…?
A co? W Bee już nie ma?
Zrobię, zrobię, jedno juz zrobiłam z samego rana, temu dzikiemu bzu (bzowi?) za oknem a dalej prawie nic nie było widać, tak sypało.
Puszczę do Alicji, drogą zwyczajną, akurat wstanie :))
A Radek, to co, nie przyroda? A kontakty chyba macie dosyć bliskie? 🙂
Miły jesteś Jędruś, ale Radek ma się tak do przyrody jak stokrotka do lasu.
Tutaj jest okolo zera, jest rzesko i przyjemnie bo jasno, tylko na dachach samochodow jest troche szronu
Radek to też przyroda, bardziej niż myślisz. 🙂
A na wiosnę przyślę Ci zdjęcie całego łanu stokrotek rosnących, co prawda na brzegu, ale niewątpliwie lasu! 🙂
Melduję, że tu ani płatka.
Pyro u mnie w Polsce na kontakt z przyroda nie trzeba sie wysilac fizycznie, rezyduje wsrod dziczy, siedzisz sobie na tarsie lub pod tym orzechem i masz tyle do wchlaniania, rano slonce i jego wedrowka po niebie, wieczorem gwiazdy jak w planetarium, zielen od rozy po roznego rodzaju chwasty, zapraszam od wiosny do jesieni
Morąg – tego lata przyrodę wchłaniałam u Ryby i u Haneczki. Tylko, rozumiesz, takie wchłanianie to jak miłość platoniczna, a Stara Żaba ma zupełnie inny kontakt, bo „tymi ręcami”. No, a ja się do podobnych kontaktów już zupełnie nie nadaję.Żaba by powiedziała, że jak wół do karety (na dodatek kareta bez kół, a wół okulawiony)
Melduję, że u mnie mrozno, ale śnieżno nie bardzo. Na tyle, na ile widzę w obrębie światła wokół domu, bo to przecież noc ciemna. No, nie bardzo ciemna, bo księżyc (pół), że tylko w mordę mu dać…
Na śpiąco odczytałam, obśmiałam się przy tym podkutym ośle, zaraz pójdę doczytać, bo jestem na zwolnionych obrotach.
ale milosc platoniczna to bardzo ciekawy i mily stan…
w mojej dziczy, to nie siedzi sie tylko w ogrodku, tam jest jaks taka aura, ktora cie tak wciaga, ze to siedzenie nie jest monotonia i jednostronne, tam jest jaks relacja, ta natura tam lagodzi ci dusze ale i grozi jakby
Radek właśnie się obudził po raz drugi i znowu siedzi przy mnie i piszczy, żeby wyjść. Zanim jednek pójdę spełniać psie potrzeby towarzyskie (inne mamy chyba za sobą) napiszę o moich planach kulinarnych. Potem Ania wróci z kursu i zabierze mi komputer, a u mnie nigdy nie wiadomo – da się coś wysłać, czy nie.
Więc tak : (nie zaczyna się zdania od „więc”) – rozmrażam pojemnik z grochówką. Nie ma to jak gorąca zupa w taki dzień. Mięso do bigosu pokrojone, kapustę z chudym boczkiem wędzonym nastawię po obiedzie. Grzybów i śliwek nie moczę – nie gotuję wielkiego gara tylko z 1,5 kg kapusty. Ugotują się w samej kapuście tylko grzyby drobno połamię. Nastawię też kawałek łopatki na pieczeń , bo mi sos do bigosu będzie potrzebny. Mam też skórki cytrusów z nalewy do drobnego pokrojenia i wpakowania w słoik – jak znalazł do piernika i makowców. O, a teraz nie da rady – idź kobieto, jak ci się psa zachciało.
Podoba wam się moja kapucha? Słój jest galonowy, a cono sur (Chile) magnum, czyli butelka 1.5 litra.
O, jeszcze nie docisnęłam kapuchy kamolem. Wlazły dwie główki, a miałam wątpliwości, czy się zmieszczą. To z wczoraj, ja jeszcze na jedno oko śpię.
http://alicja.homelinux.com/news/img_6115.jpg
Brzucho nie rozrabiaj. Panienskosc Magdaleny jest ponoc pod znakomita ochrona a ja nie chce miec klopotów. Dla Marka pozdrowienia.
U mnie jak zwykle cesarska. Chyba jakas dziura klimatyczna czy co.
Po poludniu ide na oficjalne roztwarcie. Beda goscie, jedzenie i picie. ponadto przewiduje sie momenty artystyczne. Uroczystosci beda dwudniowe
Pan Lulek
Alicjo, onie sie nie tylko podoba ona zachwyca, jest absolutnie perfekt
O, nie doniosłam… u nas cosik z nieba spada 😯
http://cnews.canoe.ca/CNEWS/Canada/2008/11/21/7487191-sun.html
Alicjo tak na wszelki przypadek schowaj sloik z kapucha w bezpieczne miejsce
szkoda by bylo bdyby w niego trafilo 😉
No tak… tylko nie wiadomo, gdzie to bezpieczne jest 😯
Alicjo – pierwsze 7 dni trzymaj kapuchę w cieple, potem może stać w chłodniejszym miejscu. I dawno (albo nigdy) nie robiłaś kiszonej kapusty – pamiętaj, że ona ma dziwną właściwość : kiedy ma przyjść mróz gdzieś „ginie” z niej cały sok – ucieka do wnętrza? Nie mam pojęcia. Trzeba wtedy nalać na wierzch osolonej wody – tyle, żeby nabój był pokryty, żeby powietrze nie właziło.
Ajka podziwiam.
szkoda tylko ze nie wytyczyl trasy cieplejszymi drogami. zazdroszcze mu historyjek. kazdy nowo poznany ludz to nowe story nowa przygoda nowe doswiadczenie.
jak dotrze do nas, a jest na to ogromna szansa wybiore sie na jego powitanie.
ps.
wybierajac sie w swiat zabralbym koze
beee
Johnny, z bliska podziwiać trudniej. Człowiek cholernie się boi o młode. Mamy takiego częściowego eskapistę. Oglądaliśmy z panem mężem „Wszystko za życie” i widzieliśmy nasze dziecko, które też by tak chciało.
Fajna historia z tymi oślimi wędrowcami (z Chin 😯 ) Wyzwalają w ludziach tyle życzliwości.
Alicjo,
tam jeszcze lata (znacznie bliżej Ziemi) skrzynka z narzędziami 😯
Pokazałam Osobistemu Twoją kapustę i jest skłonny dziś wieczorem szatkować 🙂
U mnie co chwila zadymka, zimno i biało…
Slaweczku dlaczego ja mam byc fugu? owszem czasem bywam, ale zeby tak od razu publicznie?
Ten kontusz jest mi raczej w Polsce potrzebny, bo do Kolonii sie nie wybieram. Fakt potrzebny mi na karnawal i raczej dobrej jakosci, bo w takim badziewiu z nylony, to zamarzne.
Wando droga na Ulubionego pewna pani w tramwaju nakrzyczala, ze jak on smie siedziec jak ja stoje. Pani po angielsku nawyrazniej nie mowila i nie dotarla do niej nasza 5min dyskusja, w czasie ktorej U. dopytywal sie, czy ja jestem pewna, ze wole stac. Czasami dziewczyny wola stac.
Zgadzam sie jednak z Toba, ze czesto jest to chec przypodobania sie plci przeciwnej. Same sobie na siebie ten bicz kreca…
Nirrod – u nas gotowego nie kupisz, ale prywatnuie uszyje ci każdy krawiec teatralny. Chcesz , to dam namiary do pracowni krawieckich opery i operetki. Dogadasz się co do ceny , rozmiaru, jakości itp. Oni takie rzeczy robią, podobnie jak szyją unikalne suknie i robią przepiękne kapelusze , ale tanie to nie jest.
Mam stawy. Gdy bardzo chrzęszczą (pozdrowienia dla Brzucha), wolę stać, bo siadanie i wstawanie boli. Kobiecie w wysokiej ciąży prędzej ustąpi miejsca mężczyzna niż kobieta. Podobnie osobom starszym.
Nirrod a może lepiej kostium pożyczyć z teatru lub takich specjalistycznych wypożyczalni …
miłej soboty … 😀
Co do szatkowania kapusty… wyciagnęłam sprzęt techniczny (Black&Decker) i po półgłówce zrezygnowałam. Więcej mycia sprzętu, niz krojenia (szatkowania) dwóch główek.
Ja sama jestem ciekawa eksperymentu z żurawiną. Z pewnościa doniosę!
Pyro,
u mnie w piwnicy mniej wiecej 12- 14C, ale oczywiście na razie trzymam w kuchni (20C, w porywach wiecej), bo tak to ładnie wygląda. Nie wiem, jak to jest w Polsce, ale u nas pazdziernik-listopad to jest czas żurawiny i wszędzie pełno tego. Jeśli chodzi o mnie – uwielbiam, to są moje smaki!
Chyba pójdę dospać? Wszak sobota!
Jolinku – kostiumy teatralne szyje się z tanich materiałów. One mają pięknie wyglądać na odległość i w światłach. Tym sposobem podszewki udają atłasy, a hafty są często ręcznie domalowywane, albo zastępowane naszytą pasmanterią. To z oszczędności.
Wypożyczyć oczywiście można ale też z teatru, zespołu tanecznego itp. W poniedziałek zadzwonię jeszcze do Cepelii – może oni mają, chociaż wątpię. Staropolszczyzna nie jest „trendy” w kraju nowobogackich.
Alicjo – u nas żurawina jest wielką rzadkością w handlu. Osobiście nigdy nie spotkałam, więcej jest na wchodzie Polski i stamtąd przysłał mi ż. ASndrzej J. – z bliska widziałam je po raz pierwszy w życiu
starość nie taka straszna kiedy rozum nie spi
http://www.newsweek.pl/kobieta/artykul.asp?Artykul=31582
Żurawinę suszoną widziałam w tym tygodniu będąc na zakupach w którymś ze „spożywczych” w Browarze.
Wypożyczalnie strojów:
http://www.google.pl/search?hl=pl&q=wypo%C5%BCyczalnia+kontusz&lr= 😀
A jak długo kisi się kapusta? Do świąt będzie dobra na bigos?
A u nas, na dalekim wschodzie, żurawiny suszone na ryneczku a 35 zł/kg.
Jolinku wiecej takich artykulow, bardzo dobry na pierwszy dzien zimy
Alicja, juz spadło http://deser.pl/deser/1,83453,5977789,Wideo__niesamowity_upadek_meteoru.html
haneczko
to nie bojazn to co przezywa Ajak. to troska o osla rowniez w przenosni.
ludz ktory boi sie, nie odwaza sie na kontakty z coraz to innymi i w innych miejscach. ma strach przed oczyma, a w przypadkowo spotkanym widzi wroga /czego on qrwa ode mnie chce? _ tak mysli/. uwaza ze kazdy kundel przynosi nieszczescie.
tak mi sie wydaje ze dla niektorych strach stal sie oficjalnym zyciowym uczuciem
wygodniej sie troszczyc o osla, ktorego jeszcze nieznajomi wspomoga niz o bliskiego czlowieka, ktory moze powiedziec to i to mi sie nie podoba i tego i tego od ciebie oczekuje.
johnny, pewnie niewyraźnie napisałam.
Oczywiście, że Ajak się nie boi. Nasz syn też nie. To My się boimy, o niego.
jesli sie co nie podoba to sie toto zmienia /albo wystawia na wiatr i sniezyce jak wczoraj/ 😆
a nie biadoli i wypomina komu tylko mozna
moragu o!!!
Prosze nie traktowac moich gosci gorzej jak oslów. Osiol nie mówi i dlatego jest oslem. Moi goscie maja prawo mówic a nawet zadawac pytania.
Z odpowiedziami bywa róznie. Czasami sami sobie udzielaja odpowiedzi.
Teraz lece na uroczystosc otwarcia Atelier rodzina Dittrich.
Beda mowy
Pan Lulek
Johnny,
haneczka nie pisze o lękach ludzi młodych jak Ajk, a o strachu przeżywanym przez rodziców tych wędrujących dusz spragnionych wolności i przygody. W tym wieku bez lęku podróżowałam stopem po Polsce i do Belgii, co przeżywała moja Mama – wolałam nie wiedzieć. Teraz już wiem, jak to jest…
Śnieg pada!
Wszyscy do okien! 😉
O, haneczka już sama odpowiedziała 😉
Przywilej rodziców, nemo 🙂
😮 ze mozna do dziecka miec brak zaufania 🙁
U mnie nie pada. A co robicie z suszoną żurawiną? R. je ją garściami, ale może można jakoś inaczej?
Also mozna pojedynczo 😆
Johnny,
co wspólnego ma lęk O kogoś z zaufaniem do tej osoby? 😯
Że może je (dziecko) coś złego spotkać.
Co z tą kapustą? Odpowie ktoś? Czy mam się rzucić do gugla?
Trzeba jeszcze zaufać innym ludziom, technice, przyrodzie…
Trochę dużo tego 🙁
mt7,
4-6 tygodni
No! Dzięki! 😀
To najwyższy czas.
mt7,
fachowcy mówią, że najpierw 7-8 dni w temp. pokojowej, potem 3 tygodnie w temp. 15 stopni. Po tych 3 tygodniach jest już jadalna. Do świąt w sam raz.
Suszoną żurawinę, nawet dość tanio, sprzedają w „Biedronce”, ale jest dosłodzona, coś tak jak kandyzowana. Jem jak stoi a czasem wrzucam do ciasta typu keks.
Jak w wieku 24 lat wybrałam się konno z Warszawy w koszalińskie i szczęśliwie dojechałam, to zapytałam mojej Mamy dlaczego mi pozwoliła i czy sie nie bała. Zaskoczyła mnie odpowiedzią: „okropnie się bałam i uważałam to za straszne głupstwo, ale byłam bardzo ciekawa co z tego wyjdzie i czy się uda! Sama bym nigdy nie odważyła się!”
Człowiek własnej matki nie zna.
Wszelkie kiszonki około 6 tygodni, ale kapusta która ma być gotowana wystarczy, że zakiśnie, znaczy może być krócej
Stara Żabo 14:20, dokladnie 😀
Nie chce wyjsc na meterialistke ale ten facet nie bierze na siebei zadnej odpowiedzialnosci on sie tego wlasnie boi, to jest bluszczyk wedrowny i wedruje tam gdzie ludzie jeszcze pomagaja, niech on skreci do Berlina to nawet nikt go nie zauwazy jak bedzie padal z pragnienia razem z oslem.
ZIMA!!!
Z narażeniem zycia w szlafroku wyszłam, zeby zrobic dla was moje dzisiejsze klimaty. Jerzor nastawia na herbatę.
http://alicja.homelinux.com/news/img_6120.jpg
Trochę przestało padać, przyjechali mlodzi Leśniczowie (znaczy Monika Podleśniczy – to jej nick u nas, bo pracuje jako podleśniczy, coś tak jak gajowy kiedyś – i jej narzeczony, też podleśniczy) porobić koniom zdjęcia na śniegu. Razem z Olką (doktor weteryniarzowa, co to u mnie mieszka) poszli wyganiać konie. Samochód im się zagrzebał w zaspie w połowie drogi do mnie. Mają wszystko pofotografować i podobno już wieczorem będzie na Moniki stronie. To podeślę adres, bo go sama jeszcze nie mam.
a u Nemo jak wygladaja szczyty w czapach?
Morąg, don’t worry, on może padnie, ale osła uratują. Czy jego osioł ma paszport?
Alicja, drutów ci u was dostatek 😉 Kod mówi, że aaa9 patrzy mi na więcej.
Tutaj białe właśnie się zdecydowało, zaczęło lecieć.
Macie jeszcze jedno… po więcej nie idę, jest -10C !!!
http://alicja.homelinux.com/news/img_6118.jpg
Haneczko, na druty nie patrz, juz Jerz mnie obsobaczył… no ale miałam na drugą strone drogi się udawać w szlafroku kusym?!
Ledwie wyszłam na podeścik chałupki, a i dalej jestem zmarznięta
nie sadze, bedzie nielegalny osiol, my mamy duzo nielegalnych imigrantow z Rumunii i jeszcze zorganizowanych, oni nie chodza z osiolkami tylko sprzedaja gazety dla bezrobotnych a na Kudammi gra codziennie duza orkiesta detan kawalki niby jazzowe, maja tez swoje melodie na plycie… jedni sie rozwijaja a inni sie cofaja.
zebym raz przeczytala co wypisuje…. orkiestra deta, duzo olbrzymich trab i jakies inne nadajace jazzowy ton
Będę patrzyła. Bardzo ładne druty. Co się w nich Jerzowi nie podoba 😯
Oj, ale jak widzę Collins Bay taka właśnie … to juz wiadomo, że zima 🙁
W Polsce na święta wszyscy gotują bigos, więc dostać ukiszoną kapustę graniczy z cudem.
Sprzedają coś niebywale słonego, bo jeszcze nie zdążyło się ukisić, a soli pewnie więcej, żeby było prędzej.
Popatrzyłam na Alicjowe zdjęcie i nabrałam chęci połączonej z nadzieją.
Morag,
moich szczytów wcale nie widać 🙁
ocipieli kompletnie, przyszla gazeta- karpie po 9.90 za kilo czyli dycha, przeciez te karpie za czasow marki to nie dochodzily do ceny 7. marek, tez przechodze na apostolstwo tylko na lokalne i po godzinach pracy, kot mlodszy chodzi chetnie na smyczy, drugi uwielbia jezdzic w wozku dla lalek, czyli infrastrukture mam.
mt7,
kiszenie to proceder zapachowo bardzo intensywny. Może uprzedź sąsiadów 😎
Dzieki za rady. Bede musiala na karnawal wymyslec cos innego, bo na szycie nie mam czasu a tutejsze wypozyczalnie koncentruja sie raczej na kimonach niz kontuszach.
Obiecac, nie obiecuje, ale sprobuje dostarczyc Ci paczke surowej zurawiny jesli sobie zyczysz.
Zabo komentarz/pytanie ma tylko jedno: Siedzenie bolalo?
mam*
nirrod a nie znajdziesz nic zblizonego na Waszych targach pchlich
To Ty Morążku opowiedz mi o przysposabianiu kota do smyczy.
Moje Dzieci (syn z przyszłą) prowadzali mejkuna na smyczy, ale on to z trudem tolerował. Drugi nie dał się przysposobić.
To jest dla mnie ważny problem i ewentualny argument, żeby znowu zaprosić kociego do domu.
Widzę, że są koty, które spoko chodzą na smyczy i towarzyszą bez boleści personelowi w każdej podróży i okolicznościach.
Moze to od charakteru zależy. 🙁
To chyba zalezy od charakteru ale moze od tez zaciekawienia swiatem, ten zyl 5 tygodni przy stajni w lesie i on jest jakby nie przestraszony cywilizacja, on sie nie boi psow bo go nigdy nie napadaly (z reszta tego zdania byla ta pani weterynarz u Zaby, ze on sie poprostu nie zna na zyciowch zagrozeniach, jednoczesnie jest ciekawski i uwaza, ze to sie z nim robi wyjdzie mu na dobre, lubi byc na zewnatrz wiec maszeruje zadowlony, nie wlazi w krzaki i sie o nie nie zakreca i nie kladzie sie na ziemi. Spacery te odbywaja sie tutaj na ozielenionym podworzu i ew. runda wokol domu.
Nemo, dlaczego zapachowo intensywny? Taż nie kapustę dla pułku tylko 2-3 kg ukiszonej potrzebuję.
Ja mam taką zagadkę zapachowo-kuchenną.
Okna kuchenne budynku wychodzą na wschodnią i zachodnią stronę.
Balkon mój i sąsiadki z vis-?-vis na południową. Nieustannie czuję czyjeś wszelkie zapachy kuchenne (obrzydliwe) na swoim balkonie lubo w pokoju. Nie mogę wyczaić skąd i jak mogą być tak intensywne.
Taki mam pomysł, że ktoś wyprowadił rurę znad okapu na balkon, albo kuchnię zrobił na balkonie.
Bardzo mi to przeszkadza, bo nie znoszę zapachów kuchennych, jak przechodzę obok otwartych jadłodajni z intensywnym zapachem robi mi się słabo całkiem dosłownie.
Zapach potrawy na talerzu, to jest coś zupełnie innego.
Łotr mi się kazał wypchać. Jak on taki, to już się nie powtórzę. Haneczko – syn znajomych poszedł szukać siebie do indyjskich klasztorów, to było 5 lat temu. Ktoś go potem spotkał w jakiejś ormiańskiej pustelni. Nie odezwał się do dzisiaj. Tacy ludzie zawsze byli – przystawali do biczowników, budowali eremy, wędrowali po Rusi. Już lepiej, jak dziecko ma skłonność do grzechu niż do świętości. Łatwiej zrozumieć.
Haneczko ..ja i moje stawy Cię pozdrawiają
(obszarnik wodny sie odezwał 🙂 )
:::
S.Żabo
to u was już zaspy?
na drodze Brzucho>>Miś>>Brzucho, tylko szron co najwyżej
Pyro, taka świętość to po mojemu grzech.
No… ja zawsze miałam skłonność do grzechu i na dobre mi wyszło! Grzeszyć!
A kapusta ze słoja zapachowo nie rozrabia. W kuchni stoi. I będzie przez najbliższe 2 tygodnie.
zrobiłem sobie zupę dyniową naprędce wymyśloną
na rosół wrzuciłem półplastry marchwi
ćwierćplastry pietruchy, słupki selera
krążki pora, ćwiartuszki pieczarki
ziamniaka w kostkę
dynie w kostkę
a na koniec mocno wysuszonej jałowcowej
aha! sypnąłem kaszimanny
doprawiłem łyżeczką oleju dyniowego
łyżką masła oraz pieprzem
:::
kasza w tym najlepsza
..dynia najgorsza 🙂
Pyry jadły niespodziankę – miała być grochówka, a był kapuśniak. Pyra pomyliła szuflady, a zupy w jednakowych pojemnikach. Nic się nie stało, grochówka jeszcze przed nami
Mt7 – jak nic ktoś kuchnię na balkonie sobie zrobił. Też nie jadam tam, gdzie zapachowy przegląd karty już na chodniku. To się nieodmiennie kojarzy z garkuchnią. A klapusta w sklepach najczęściej nie jest kwaszona tylko potraktowana roztworem kwasu mlekowego i trzymana tak 7-10 dni („Pani, kwaśno nie schodzi. Ludzie kwaśnyj nie chcom”) Ludzie pewnie zapomnieli jak kwaszona kapusta powinna smakować. Przez te wszystkie lata spotkałam tylko jedną firmę ze Śląska sprzedającą kapustę w półkilogramowych woreczkach ze złotej folii z napisem „złota seria” znakomitą – z marchewką, jabłkiem i kminkiem. Ostatnio jej nie widzę.
Kiedyś tam pytałem Was o ilość soli do kwaszonej kapusty.
Teraz już wiem że 2 deko na kilogram kapusty do dobra proporcja.
Antkowa tak przerobiła 3,6 kilo i kapusta była palce lizać. Po tygodniu już zaczęliśmy chrupać taką na żywca, wyciągniętą z garnka, trochę poszło do surówki ( +cebula, marchewka , jabłko, oliwa ) co zostało poszło do duszenia wraz ze świeżymi grzybami i tak po drugim tygodniu już śladu po kapuście nie było. W tych grzybach wszystko co z lasu, maślaki, podgrzybki, koźlaki.
I powiem wam że kapusta z suszonymi lepsza, może dlatego że suszone, przecież maślaków się nie suszy, tylko te szlachetniejsze?
Nie była ta kapusta tak kolorowa jak Alicyjna , kminku tylko w niej było, ale doobra była. Na następną idzie pora!
Kiście więc kapustę!!
U mnie popruszyło już wczoraj, a ja na przekór rozpocząłem dzisiaj przygotowania do wiosny. Zadołowałem sobie to co poczta wczoraj do mnie przywiozła : 60 krzaków róży pomarszczonej, 20 krzaków berberysu, 10 tawuły, 10 ałyczy. Będzie co na wsi sadzić!! 🙂
Ja to właśnie taki czynny wiejski, kontakt z przyrodą lubię, łopata, kompost w workach i wioooooo!!!! A jak już nie ma co sadzić ( bo gdzie jeszcze jest) to piła, piłka i siekierka – tyle sosen i brzóz czeka na strzyżenie. Posiedzieć i popatrzeć też można, ale tak się przyjemnie utyrać, to jest TO!
A my teraz czekamy na przybycie Kukułeczki, podrzucają nam wnuczkę.
Jutro pewnie jakieś z nią kino, zaproponowałem Antkowej „Piłe mechaniczną 5” – tytuł pasuje, przecież Agatka ma prawie 5 lat!
Myśłem że mnie Antkowa spiłuje….. „Król Maciuś” ma być.
A suszone żurawiny dodała kiedyś do sernika zamiast rodzynek. Bardzo smacznie się skomponowała słodycz serowa i kwaśność żurawiny.
Starczy bazgrolenia, do garów!
O! i Kukułka już puka!
Antek!!!
Berberys! Jak tylko ten czubek wróci z roweru, zaraz go wyprawię! Dzięki za przypomnienie!
Niech będzie, że się przyznam : otóż siedzę sobie, Młoda drzemie, pies śpi, a ja popijam tę świeżą pomarańczówkę ; nie odstaną, nie sklarowana ale aromatyczną do zawrotu głowy i bardzo smaczną. Dostanę rozgrzeszenie? Pogoda paskudna – padać przestało ale wieje, że hej. Nie mam Kukułki żadnej, a chciałabym…. Niech Wam się pięknie chowa Wasza, Antku z Antkową!
Póki o sadzeniu mowa, sadził z Was ktoś róże okrywowe? Urzekła mnie taka u Ryby. Mam dwa spore koszyki wiklinowe na balkonie. Sadzić teraz, czy w marcu i jakie? Chciałabym bardzo – u mnie balkon wietrzny, wystawa wschodnia, masa mszyc z parku z wiatrem spada. Nie każda roślina wytrzymuje, ale ja wolę byliny od jednorocznych.
W ogóle sie na różach nie wyznawam, Pyro.
Coś mnie straszliwie w gardle drapie. Chyba jestem chora? 🙁
Ostatnie ośle wiadomości: akurat zadzwonił kowal, więc go zapytałam o osła. Wie, że osioł z Ajkiem na sznurku przekroczył granicę w Świnoujściu (albo koło), czyli że polski etap zakończony szczęśliwie.
Nemo, jechałam w sierpniu, ciepławo było, na trzeci dzień wyskoczył mi czyrak na siedzeniu (źle miałam spodnie podlejowane, na takie zwykle jeżdżenie nie przeszkadzało, ale po kilku godzinach tak). Przeczekałam dwa dni w Kołudzie Wielkiej, przyjmowana razem z koniem jak hrabianka (jak przyjeżdżałam tam wcześniej jako student po nauki, to traktowali mnie per noga) i pojechałam dalej.
To se na vrati
*to se ne vrati
A, słuchajcie, pod Szczecinem jest miejscowość Żółwia Błoć, opisywałam tam konie akurat rok temu i dostałam od producenta kiszone ogórki i kapustę. Pychota!!! Dobrze, ze sobie o tym przypomniałam, zaraz zamówię sobie na Święta, odbiorę przy okazji jadąc do Szczecina
Alicjo, to pewnie po tym ganianiu w szlafroku bladym świtem, radzę Ci strzel se lufę – jak mawiała Cocia Joasia (o Cioci Joasi innym razem)
Lufy nie mam…wino może być? I nie robię grzańca, bo to profanacja!
Pyro nie pisza kiedy sadzic ale skoro je trzeba przcinac juz na wiosne??
http://www.ogrodniczka.pl/rosliny/roze/314,lovely_fairy_roza_okrywowa_.html
W tak zwanym międzyczasie dociskamy kapuchę kamolami. http://alicja.homelinux.com/news/img_6124.jpg
Wypijaj dużo płynów – najlepiej soków nie poddanych fermentacji.
Wykonuj częste płukania gardła np. naparem z szałwii lub roztworem soli.
Zrób inhalacje z dodatkiem kilku kropel olejków aromatycznych.
Zadbaj o nawilżenie powietrza w pomieszczeniu.
Nie drażnij gardła!
Lufa po wyleczeniu.
Alicja – ten otoczak piękny. To zlepieniec?
Morąg – dzięki. Posadzę wczesną wiosną w każdym koszu 2 krzewy. Teraz pewnie za późno, ale już wiem, gdzie szukać.
yurekphila…
Dbam okropnie, inhalacje, płukania, nawilżania… Roztwór soli?! Fuj! Ja wiem, że to dobrze robi, ale nie da się u mnie. Nie przechodzi.
Pyro,
róże można sadzić od połowy października do mrozów oraz w marcu – kwietniu. Na balkonie lepiej wiosną, bo w zimie łatwo przesuszyć. Róże lubią mieć dużo miejsca dla korzeni w głąb. Lepiej rosną w wąskiej, głębokiej donicy niż w płaskiej skrzynce.
Nemo – mam dwa koszxe wiklinowe – jeden , jak duźy do ziemniaków (u nas mówi się kuszka!) z pałąkiem, drugi wysokości prawie 40 cm, prostokątny. Myślę, że rabatowe albo okrywowe róże po 2 zmieszczą się w nich doskonale.
Pyro,
no pewnie. Jeśli balkon jest przewiewny to nawet dobrze, bo pajęczaki i inne szkodniki nie lubią przeciągów.
Alicjo , przecież tu podawano przepisy na chore gardło:
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=593#comment-91893
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/Imbirowa_kuracja_Heleny.html 😆
No nie, czekam na akceptację … 🙁
Tu jest przepis na gardło:
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/Imbirowa_kuracja_Heleny.html
😆
A tu następny:
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=593#comment-91893
Tak przy kapuście…
Przypomniałami sie stara anegdota o tym jak to kiedyś usiłowano przekonać tow. Gomułkę by nie żałował dewiz na zakup cytryn. Argumentowano że zdrowe, że dużo witaminy C. Wiesław na to miał powiedzieć że kwaszona kapusta też ma dużo wiatminy C i może zastąpić cytryny. Wówczas jakiś odważny zaproponował, niech towarzysz sekretarz spróbuje dodać kapusty do herbaty!
Gar gulaszu już pyrkoce, będzie jak znalazł na jutrzejszy odbiór dzieciaka.
Agatka teraz z babcią gra w Piortusia, przedtem okupowała komputer bo będąc u nas muuuusi choć chwilę pomyszkować. Rodzice bardziej restrykcyjni, korzysta więc u dziadków,
Kto ma ochotę zobaczyć co zajmuje prawie 5cio latkę?
http://www.dzieci.4teens.pl/najpopularniejsze.html
Dzięki Pyro! staramy się jak możemy. Dziękujemy za życzenia!
Dzieci nas nie nadużywają, to może trzeci nocleg Agatki w tym roku?
Darujemy im jeszcze jeden, ten 31 grudnia… 😉
Z naszymi też Babcie posiadywały jak trzeba było.
Historia zatoczyła koło.
A różę na balkonie posiadź wiosną, będą wówczas do kupienia w doniczkach, już piękne prawie kwitnące. Róże są wymagające, ale przy opiece odwdzięczą się pięknie!
Coś łatwiejszego na balkon? Polubiłem tawuły, mało wymagające, ładnie kwitnące, odmian mnóstwo, od miniaturowych do 2 metrowych.
popatrz tu : http://dom.gazeta.pl/ogrody/51,72161,4317175.html?i=4
Na balkonie można mieć teraz wszystko nawet sosnę!!
Taka sosna oścista – idealna na balkon, do metra rośnie 10 lat.
Uroczystosci w biegu. Nie wytrzymalem i ucieklem wczesniej. Oni, cale trójka robia piekne rzeczy. Najwieksza nadzieja jest Doris. Najmlodsza, moim zdaniem bedzie kiedy gwiazda w swoim zawodzie. Bedzie malowala portret Agnieszki. Musza sie jednak spotkac i Doris zdecyduje czy jest w stanie.
Bylo sporo gosci, kupowali prezenty swiateczne. Pilismy grzanca i zajadalimy
rózne przysmaki. Wieczorem bedzie koncert. Czteroosobowy zespól bedzie gral na afrykanskich bebnach. Ucieklem jednak do domu.
Jutro dalszy ciag zabawy. byc moze pójde.
Pan Lulek
Na balkonie (betonie) kwiaty nie rosną… (Wojtek Korda).
No jasne, ze zastosowałam imbir, co wy sobie myślicie, że zamieszczanych przepisów nie stosuję?!
Tylko mnie jeszcze kości pobolewają 🙁
😯
http://www.youtube.com/watch?v=HsCb9KgXJoQ
Naprowadziliscie mnie na te roze pokrywowe, pomysl super.
A co ja mam z tym typem zrobic on tylko na zdjeciu wyglada skromnie, stal na balkonie a teraz mnie wypycha z kuchni, skrzynka ma metr szerokosci i on cala zajmuje i nie ma w ogole zamiaru spac w zimie, Panie Lulku co Pan robi w zimie z tym „antykomarowcem”
http://picasaweb.google.de/dorotadaga/Roslinka#5271558290072757330
Radyjko drzemie na moim tapczanie, co jakiś czas unosi głowę i groźnie warczy. Pewnie koty mu się snią. Godzinę temu wywlókł Anię na spacer i po 10 minutach ciągnął do domu aż furczała nowa smycz (nb gorsza chyba od tej zerwanej, cieńsza taśma i mniejsza rekojeść, trzeba uważać, bo delikwent potrafi ją z ręki wyrwać) Przyszedł do domu i za chwilę siedział pod drzwiami gotów do wyjścia. O, nie z nami takie numery. Siedź, pójdziesz ok 10.00
Kwiaty trzeba formować, przycinać, wycinać do potrzebnych rozmiarów.
Hodowałam na balkonie przez kilka lat piękną herbacianą różę wysokopienną, bardzo dobrze znosiła wiatry, pomimo 12-tego piętra. Co prawda mam murek do połowy balkonu, ale tak jakby go nie było, straszny wygwizdów.
Mam na balkonie kosz-kufer wiklinowy, ogaciłam wewnątrz styropianem i nawiozłam ziemi. Styropian bardzo dobrze się sprawia, chroni przed przemarznięciem korzenie, a dziurami przepuszcza wodę.
Jednakowoż była taka bardzo mroźna zima i moje róźki przemarzły. Padły zresztą wszystkie róże na moim osiedlu, a było sporo pięknych klombów.
Musisz Pyrciu spróbować, tylko tak można się przekonać. 🙂
Pierwsze zdanie poprzedniego wpisu było skierowane do Morążka i Jej kwiatka rozrośniętego.
MOżna jeszcze znaleźć mu inne miejsce. 😀
Zrobilam drugie podejscie do trufli, zjadlam go z omletem, zdecydowanie lepiej go mozna wyczuc.
Nemo tu link na strone, ktora twierdzi, ze mozna hodowac trufle we wlasnym ogrodzie
http://www.hausgarten.net/garten-kreativ/pilze/trueffel-selbst-anbauen.html
Przepis
Utrzeć korzeń imbiru, spirytem i odstawić na kilka dni. Mikstura powinna stać w ciemnym pomieszczeniu .Raz dziennie zamieszać. Następnie przecedzić i dodać miód i dużo soku z cytryny. Robię to z kilku korzeni imbiry, ćwiartka spirytusu i pół słoiczka miody. Każdy musi dopasować smak/ słodkość do własnego gustu. Ta ilość wystarcza mi na długi czas.
Dzięki tej miksturce nie zapadam na żadne przeziębienia.
mt7
a jak go rusze i cos mu sie nie spodoba, jest tak imponujacy i rosnie nie przejmujac sie niczym, porozdzielam go na wiosne, my tu nie mamy ani szerokich parapetow ani miejsc z dojsciem swiatla dla niego, na klatke schodowa nie moge wystawic bo porzadek musi byc.
yurekphila nie widziales kuperka?, potrzebny mi
yurekphila,
skąd ja tu spiryt wezmę?! Po tej stronie oceanu zjawisko nie istnieje!
Alicja – nie kłam. Już rok temu Ania Z i Jacobsky podali Ci gdzie się to u Was kupuje. Przyznaj się, że zapomniałaś kiedy byłaś w Toronto
I jeszcze jedno; kto z Was wie po co Morąg kuper potrzebny?
Alicjo.
W New Jersey jest.
Kuper 😯 Do kręcenia 😉
Wszystkie lisciaste przed zabraniem z ogrodu do domu obcinam w niemilosierny sposób. Tne nozyczkami dookola doniczki. czekam jednak na pierwszy przymrozek który zalatwia wszystkie mszyce. Na wiosne startuja jeszcze lepiej. Niektóre jak enzian i komarzyca zrzucaja liscie. Wtedy przycinam na krótko a na wiosne odbijaja.
Jesli kiedys wezme rozwód to napewno z „Polityka” Ruch spóldzielczy nigdy nie byl moim hobby. Patrz Boleslaw Bierut.
Pan Lulek
Gary Cooper, czy Johnny Ku2per 😉
Morag,
prosta sprawa: sadzimy zainfekowanego truflami dębczaka i czekamy 10 lat. Aby czas się nie dłużył, w 7-8 roku nabywamy psa albo lepiej świnkę i przysposabiamy do poszukiwania grzybów. W razie niepowodzenia w uprawie możemy zjeść świnkę 😉
nemo to dobry pomysl trzeba myslec przszlosciowo i ekomicznie
kuper rzeczywiscie potrzebny mi do krecenia ale lodow, czyli chce z nim zalozyc interes przedswiateczny, kto ma wanne poniemiecka, cynowa, moze bic do nasiadowek, mnie to nie przeszkadza… jedziemy na wies, oprozniamy u faceta, ktory ma stawy rybne, staw z karpi- troche ( cale miasteczko to robi, wiec nie podpadniem a poza tym to on jest mi winien co nie co za straty moralne bo jak o spuszczal z tych stawow wode na moje laki to ja przez dwa lata musialam wypompowywac wode z piwnicy). Pakujemy karpie do wymienionej wanny i sprzedajemy po 7 jewro za kilo pod Brama Brandenburska.
Podobno ma strasznie wiać, albo nawet już wieje. Mam teraz modem telewizyjny, mogę sobie TVP INFO posłuchać (pooglądać raczej nie, bo obraz wybitnie kiepski). Tylko nie wiem po co, bo jedyne co mnie by interesowało to prognoza pogody dla mojej wsi, a tego nie ma. Natomiast pogoda dla regionu czasami niechcący się sprawdza, ale tylko czasami. Teraz przestało, nie wieje, wręcz flauta, zobaczymy jutro.
Na karpie mogą być plastykowe beczki (mają pokrywki), albo jeszcze lepiej takie pojemniki na śmieci z kółkamii pokrywka – wchodzi 120 litrów karpia z wodą lub w wersji XL 240.
Nic nie kłamię… po prostu nie kupuję, bo u mnie za rogiem nie ma, a do Toronto jeżdżę raz na jakis wielki czas.
nie przestraszajcie sie, nikogo nie chce bulwersowac, ale jak my tutaj w Bee bedziemy brali to co sie tutaj dzieje lacznie z nastrojem spoleczenstwa powaznie to bedziemy musieli sobie kupic po osiolku.
a czy to nie jest dalszy ciag naszego Wojtka z Przytoka?
http://prolibris.wimbp.zgora.pl/pdf/200824/PL24_calosc.pdf
strona 60 w tym pismie
dzieki zabo
S. 60 zeszyt 2008
morąg,
damy radę 😉
O…. musiałam Jerzu odwinąć do tyłu, gdzie go obmawiamy. Łasy na pochlebstwa. Niech mu… 😉
Alicjo on Ci w zasadzie mowiac, ze kazdy mlody chlopak na Cie poleci, zrobil komplement w przekonaniu, ze ma swietna zone, to dlaczego my wczoraj na niego z walkiem?
morag…
dla zasady 🙂
Kurczę, zimowo się u nas robi 😯
Cokolwiek na zachód ode mnie – to znaczy mrozi tu, ale tam na zachód śniegiem przywala, że hej. Oj, jak sobie przypomnę ubiegłą zimę, to mi się niedobrze robi.
piękny zimowy ranek mamy w Warszawie ….. 😀
piękny zimowy ranek mamy w Olsztynie 😉
U nas sypie i zamiata białym. Na termometrze dwa minusy. 🙂
Brzuszku dlaczego tak mało piszesz u siebie? …. 🙂
Wylacznie dobre wiadomosci. Nasi politycy zakopuja siekierki wojenne w piaskownicy. Prawdopodobnie jako prezent pod choinke, naród otrzyma nowy rzad i po Sylwestrze bedzie mozna rozpoczac regularne bijatyki w parlamencie.
Ponadto wielki meteor spadl w Kanadzie czyli daleko od nas. Nawet nie huknelo. A moze to byla Betlejemska Gwiazda która pomylila miejsce i czas akcji.
Co tez wymysli Gospodarz podczas tego weekendu. Jak zwykle cesarska.
Pan Lulek
Znowu nie posypali peryferii, centrum owszem. Padać przestało, wiać niestety nie.
Antek, przycinaj ałyczę często i porządnie, bo ci spnieje.
Panie Lulku,
w Kanadzie czyli u mnie. Ale tak daleko (jakieś na oko 4000km) ode mnie, ze też huku nie słyszałam. Teraz szukają dziury 😯
A na termometrze jest -9C 🙄
Niech Pan lepiej o swojej cesarskiej nie wspomina, bo się z Tuśką wściekniemy i polecimy do tej Austrii rozprawić się z tym, co to pogodę rozdaje.
Bardzo prosze. Przylatujcie obydwie. Chata wolna.
Nie ja winien, ze tak rozdaja pogode. W tej chwili, w samo poludnie jest plus dziesiec stopni Celsjusza w cieniu i slonce. Jakas dziura klimatyczna czy co.
Bywaja dziury klimatyczne w róznych krajach. Jadac Mierzeja Wislana do Krynicy Morskiej, mija sie po drodze niewielka mioejscowosc która ma nazwe Skowronki. Moze padac i byc zimno po obydwu stronach ale w Skowronkach zawsze bylo slonce. Sadze, ze tak samo jest i u mnie. Po jednej stronie w Gössing jest pochmurno, po drugiej w Stegersbach pada a u mnie czyli u Swietego Michala slonce. Czasami nawet zbyt intensywne bo rosliny maja czerwone zabarwienie.
Pan Lulek
A w Warszawie śnieżyca i wieje …
U mnie jak u Lulka pogoda carska , przypruszyło w nocy a teraz świeci piękne słońce i jest cudnie. Nie wieje i nie pada. Może dotrze po południu.
A mówili ,że zimy nie będzie …
No to ja się na zimę do Pana Lulka przenoszę. Gosser można wypić, Marek z rurą od czasu do czasu przyskoczy, Magdalena rzut beretem… same plusy!
Tuśka! Co Ty na to? Lecimy?
A serio… rozważamy podróż do Afryki Pd. póznym styczniem! Jadzia już rozpisuje trasę podróży, najpierw rozpisała na 2 tygodnie, teraz powiada, że należy ze 3 tygodnie. Przegina?
Obiad gotuje, trufelka juz nie ma ale sa inne produkty, pozdrawiam
http://picasaweb.google.de/dorotadaga/Trufelek#5271823192175172498
Ja tam się na Afryce nie znam, ale propozycja 3 tygodniowej podróży brzmi rozsądnie.
Na śniadanie- crumble jabłkowo-wiśniowe i mocna kawa.
Teraz wystawa malarska i wystawa… „kociarska” 😉 ta druga już na Targach, nie w Zamku!
moge dodac kurkumy do tej dyni, bo dostalam w prezencie i chce zrobic inauguracje
Marialko, na kociarskiej stracisz przytomność, weź z sobą kogoś odpornego. Byliśmy kiedyś rodzinnie, w czwórkę. Najbardziej zbziczał córasek. Całe szczęście, że w domu czekały nasze wierne, kochane koty, którym nie należało robić przykrości.
no i ze snobizmu i checi odkrywczej dodalam dwa ziemniaki slodkie i mam slodka zupe, teraz to juz bede wszystko wrzucac od cytryn po wegierskie ostre papryczki
juz mozecie sobie dalej pisac zupe zjedlismy, dobra byla jednak
Jak tylko napisalem o upadku dlamkó Kosmicznej Tarczy Antykryzysowej w Kanadzie, od razu wcielo.
Pan Lulek
Alicjo,
Do Pana Lulka nie lece. On mnie juz nie lubi, i tyle.
Tuska
Tuśka!
Niemożliwe!!! Panie Lulku, czy to prawda?!
Poza tym nie ma u nas żadnej tarczy, oprócz Tarczy Kanadyjskiej. Howq!
😀
jeszcze bardzo szybko o wcinaniu 😐
wcielo nie tylko wysmienite danie ale rowniez super hyper zawartosc hiszpanskiej flaszki.
alez skadze, nie zwalam na nikogo. wiem kto starannie przylozyl się i dokonal takiego wciecia 😆
dzis zmywarka nie była potrzebna 😉
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/BezZmywarki#slideshow
a na deser spacero po najpiekniejszym miescie planety
😆
Johnny… chyba nie mówisz o Bee…?!
O matko… musiałeś być okropnie głodny 😯
Podrzucić jakąś kromuchę? Mam szeroki asortyment serów i takich tam różnych 😉
Zabrakło szampana na rozpoczęcie dnia 😯
Tuska nie rozrabiaj i nie wciskaj kitu.
To Ty gdzies sie zapodzialas i tyle. Czekalem na wiadomosci jak Zydzi na Mesjasza i ani dudu. Na dokladke zaanektowalas Swietego Marcina.
Jakas taka odwazna to wsiadaj w samolot albo na miotle i jazda.
Alicja chyba lepiej wie jak poruszac sie po Europie, to przylatujcie obie.
Na Swieta zapowiadaja sie goscie. Najpierw bedzie przeglad przygotowan który wykonaja co najmnie Trzej Królowie pod dowództwem Krula a potem przyjada gosci spod Branderburgentor. Dla Was tez znajdzie sie miejsce jako uciekinierek przed tak zwanymi meteorytami. My tam wiemy o co biega.
Ci z Berlina to chyba przywioza kawalek Muru. Teraz w modzie jest mur stawiany w Palestynie. Licencja DDR. Wykonanie wlasne.
Pan Lulek
🙄 Alicjo naturalnie ze mowie i mysle o B E R L I N I E
to tu da sie zyc i to calkiem niezle bez wzgledu na pogode
Panie Lulku
na murbeton jak sie plany nie zmienia staniemy murem 😆
sa @2 ktore tego nie doceniaja 😥
Panie Lulku, donosze, ze rezyser tez bedzie ale szkoda, ze po Trzech Krulach
Kawałek muru mam, już taka gapa to nie jestem. Resztę Maciek rozsprzedał wśród klasowej (podstawówka) braci. Ten kawałek pochodzi z pamietnego 1990 roku. http://alicja.homelinux.com/news/img_6128.jpg
Morag,
Krul jest jeden, wierz mi! Tamci dwaj to imitacja 😉
Idzie zima, przejścia ni ma 🙁
Plasteryzator by się przydał… Z braku szatkownicy z prawdziwego zdarzenia użyłam ręcznej maszynki do wszystkiego i po godzinie miałam 3 kg kapusty w słoju. Sama, tymi ręcami! Osobisty ograniczył się do przyniesienia słoja z piwnicy, po czym oglądał kolej parową w TV 🙄 Jak już kapuściany zapach rozszedł się po okolicy, to łaskawie obejrzał moje dzieło i rzekł uroczyście: to pierwsza kapusta kiszona, którą sami ROBIMY 😯 I jeszcze zażyczył sobie surówki z kapusty (zostało pół główki) na kolację. Czy ktoś zna przepis na prawdziwą, amerykańską sałatkę COLESLAW?
Basic Coleslaw.
Nemo,
kapkę smietany i odrobinę cukru, tak na wyczucie (coleslaw). Przyznam sie, ze też lubię 🙂
Do prawdziwego coleslaw nie daje się majonezu, to powinna być śmietana kwaśna i trochę cukru, a poza tym kapusta bez marchewy i takich tam. Solić też nie.
Nemo,
u mnie też podobno „ZAKISILISMY” razem… ciekawa jestem, gdzie to „razem”?
Austria!!! No… troche moja górka, ale akcent austriacki , Panalulkowy.
http://alicja.homelinux.com/news/Sznureczki/27.04.2008/Z%20Panalulkowych%20stron.jpg
Dopiero włączyłam, a nie wiem, kiedy wyślę – u dołu czerwone kwadraciki straszą i komunikat „pobieranie adresu sieciowego” Tak od 40 minut. Jejku je, Jak ja zazdroszczę Marialce tych kotów!!! Nawet nie tych wyczesanych ze zrobionymi pazurkami, a tych norweskich, syberyjskich i innych syjamów…Ugotowałam gar bigosu, wyszedł bardzo przyzwoity, oczywiście teraz będzie nabierał mocy urzędowej, ale ja lubię i świeżo ugotowany. Obiad był dzisiaj tradycyjny – ziemniaki, pieczeń z łopatki w czosnku i mizeria ogórkowa. Jeden tradycyjny obiad w tygodniu musi być. Na deser wiśnie z nalewu i gorzka czekolada. Rano po raz pierwszy w sezonie były zamarznięte kałuże i Młoda się omal nie przewróciła na spacerze z Radyjkiem, a ten nawet lodu nie zauważył. Pani go specjalnie jeszcze raz przez lód przeciągnęła i nic. Pazury ma psiak długie, a więc niejako własne, przyrośnięte raki. Te białe kłaczki, które były wśród trawy nieco go interesowały ale jeść ich nie próbował tylko obwąchiwał zawzięcie. Wiewiórki w naszym lasku nadal przychodzą do ręki po orzechy i grają pieskom na nosie zwiewając na drzewo.Na moich ukochanych modrzewiach igiełki porudziały; jeszcze trochę i opadną. Szkoda.
Krul jest jeden ale i tamci niczego sobie. Ja bym ich od imitacji nie wyzywała Alicjo.
Ja sie tak tylko przekomarkowuję, Pyro.
Wspomnienie lata … nawet niezłe zdjęcie mi wyszło, co?
http://alicja.homelinux.com/news/Sznureczki/windsurfing.28.03.2005/100_5230.jpg
a.j, Alicjo,
dzięki, ale marchewę już wtarłam. Przepis od andrzeja.jerzego to taki, jak zwykle robię, ale nie smakuje jak w USA 🙁 Kwaśnej śmietany nie mam akuratnie, więc będzie jednak z mayo i musztardą dijon. W sieci są tysiące przepisów i każdy inny 🙄 W jednym to nawet każą zagotować mąkę z octem, cukrem i solą, dodać masło i śmietanę, gorczycę w proszku oraz rozbełtane jajka 😯 Komentarze pod przepisem zachwalają sałatkę z tym sosem pod niebiosa, że niby jak prawdziwa 😯 Czy ja mam im wierzyć? Komentarze są po niemiecku 🙄
A tu … pooglądajcie sobie 🙂
http://picasaweb.google.com/mmenaszka/
http://picasaweb.google.com/mmenaszka/ to jest adres strony Leśniczyny na której pod hasłem Żabie Błota sa zdjęcia, które wczoraj obiecywałam, znaczy zdjęć jest więcej, bo są też sprzed kilku dni – jesienne i wczorajsze zimowe. Poza tym na tej stronie jest dużo innych zdjęć, bo Leśniczyna lata prawie stale z aparatem, mniejwięcej tak jak ja z widłami – tez ręce zajęte.
Alicjo, sądząc po tym co mój brat opowiadał, to trzy tygodnie chyba będzie mało. On był chyba z miesiąc i jeszcze by chciał więcej.
Mamy miec rzad. Koalicyjny. Wielka koalicja. Najpierw byly wybory a teraz bedzie glosowanie. W parlamencie. Wyobrazic sobie moge wolnosc prasy. Pójda na calego. Demokracja to jest wolnosc prasy plus ekologiczna i odnawialna energia. Jedni prasuja, drudzy sa prasowani a naród klaszcze w dlonie.
A ja patrze i usiluje cos z tego zrozumiec
Pan Lulek
A to przepis polecany przez byłego kucharza polskiej reprezentacji piłkarskiej Roberta Sowę:
Bardzo męski colesław
Biała kapusta, marchewka, ogórek , mango, szary melon, majonez, kiełki soi, pestki słonecznika, sól, biały pieprz, listki świeżej mięty, cytryna, oliwa z oliwek extra vergine
Posiekać kapustę. Owoce i jarzyny pokroić w słupki. Dodać majonez, oliwę, miętę, chili, kiełki soi, pestki słonecznika i sok z cytryny. Odstawić do lodówki na godzinę lub dwie.
Mogą jeść nie tylko piłkarze. Karmiłem rodzine i przyjaciół. Przeżyli!
Zabo te zdjecia sa bardzo ladne
A czy męski ten przepis gdyż wykonanie męskie??? 😉
To w celu zachęcenia piłkarzy do zjedzenia surówki!
Szefie,
prawdziwy amerykański coleslaw to cieniuteńko poszatkowana kapucha, ugnieciona i odstana, do tego kwaśna śmietana i kapkę cukru. A to co Szef podał, to już wyrafinowane takie tam 😯
„Męski coleslaw…”, też mi co…
W końcu jakiś fajny kod – 3fff – nawet sensowny.
Alicjo! jesteś nieprawdopodobnie szybka! Ja teraz idę zamykać i karmić konie a jak wrócę to ppoczytam sobie zachwyty (mam nadzieję!) nad zdjęciami Leśniczyny. A, ten samochód użyty jako spychacz śniegu to jej.
Dzisiaj nas już trochę odkopali, rano Olka z szuflą poszła przecierać drogę, bo jutro jedzie do pracy (a ja mam urlop! ja mam w nosie!) i spanikowała – z Warszawy ona, cóż! -, ale po drugiej zaspie padła. Potem przyjechała Leśniczyna i stanęła przezornie na wjeździe, swoje siodło przyniosła na plecach, za jej samochodem zaparkowali moi, znaczy córka z rodziną i przytargali różne worki z rzeczami, a jak już wszyscy wszystko przynieśli to przyjechał znajomy wielką terenową landarą i szalenie z niej dumny rozjeździł dokładnie śnieg, tak, że w końcu wszystkie samochody mogły wjechać na podwórze, zakręcić i wyjechać.
A tak w ogóle to nie wiem, czy wy też tak macie – im dalej w zimę, tym bardziej domagam się (robię) surówek na stole i poczciwa kapucha da się na różne sposoby wykorzystywać.
O, widzę, że z Żabą myślimy równolegle 🙂
Dzięki, Gospodarzu 🙂 zapamiętam sobie na przyszłość.
Na razie nie ma melonów, mięta mi zmarzła, kiełki w sklepie, jest niedziela wieczór…
Czy ta reprezentacja, tak po męsku karmiona, odniosła jakieś sukcesy?
cos tu nie gra.
po takim wspanialym przepisie pilkarze powinni nie grac : ciala
😉
Toż mówię Johnny, że to jakaś wyrafinowana zmyła… jedzenie powinno byc proste!
Idę ująć soku z mojej kapuchy, dobrze, że słój wstawiłam do odpowiedniego pojemnika. Pyra kazała troche soku zebrać w razie co, to zebrałam.
Oo, w moim słoju też soku po brzegi, a jeszcze nie fermentuje 😯 Wstawię do jakiejś miski. Kapustę z solą ugniatałam w stalowej misce, aż puściła sok, dopiero potem ugniotłam w słoju. Teraz nie wiem, czy i kiedy zrobić dziury do dna, aby siarkowodory i merkaptany się ulotniły, a może już ich nie ma, bo nie pachnie już kapuchą. Albo się przyzwyczaiłam 🙄 Muszę chyba wyjść na dwór i znowu wejść.
Żabo,
zdjęcia bardzo ładne 🙂 Ten szczęśliwy, biały, kosmaty konik na śniegu wprawił mnie w dobry humor. Przypomniał mi, że ja przecież też lubię zimę! 😉
Żabo, ależ tam u Ciebie pięknie!!
Jeśli nawet na „swojej” wsi odnalazłbym podobne obrazki nie byłoby na nich tylu szczęśliwych koni…
Kukułka już u siebie w domu.
W kinie nie byliśmy, panna w ostatniej chwili się rozmyśliła.
Był spacer w śniegu, karmnienie ptaków, lepienie bałwana.
Potem próba nowej odśnieżarki. 😉
http://picasaweb.google.pl/antekglina/KukuKa#slideshow/5271906012208141842
Stara Żabo!
Piękne foty! To Smołdzięcino jest piękne.
Wiesz może, kiedy jest okres ochronny na kaczki. Coś słychać o jakimś polowaniu? 🙂
Jaki cwany dziadek 😉 Niby próba szufli, a dziecko odśnieżyło cały chodnik 😯
Moja też postała kilka godzin, zanim do słoja. Wszystko według przepisu. Pachnie pięknie!
A ja chyba znowu aspirynę muszę… imbir imbirem, ale witki wierzbowe nie zaszkodzą. Głowa mi pęka. Cholera by to…
No tak, z tą surówką to faktycznie, pewnie czasem trzeba zachęcać pomysłowo.
Co do kotów- świetne, piękne, trochę zmęczone. I bardzo na Targach ciasno. Więc przyjemność z oglądania- średnia.
No i wystawa z kulinarnego punktu widzenia- Piotrze, nie czytaj bo dostaniesz wysypki alergicznej, być może nawet swędzącej, lekarz Ci to radzi!- kawa z ekspersu, dobra, kolejka do niej gigantyczna a cały smak zepsuty jednorazowymi kubkami 😕 Byłam głodna, skusiłam się na grillowanego oscypka, niestety okazał się niemiłosiernie przesuszony.
Może to i „chwalipięctwo” ale dobrze zjadłam dopiero w domu!
😯
http://www.youtube.com/watch?v=eKiujDWRBAM
chwycilam moja ksiazke kucharska z Louisiany, ale tam salatka tez udziwniona.
Alicjo 3 tygodnie, to zdecydowanie nie jest za duzo. Jakby Ci sie zaczelo w RPA nudzic, to zawsze mozesz „podskoczyc” do Botswany.
U. mowi, ze nie masz dac sobie wmowic, ze w ciagu dnia centrum Pretorii i Jo’burga sa niebezpieczne. Co najwyzej mozna dyskutowac nad ich uroda lub tez jej brakiem…
Nirrod,
nie damy rady więcej, niż 2 tygodnie. A przewodnikiem będzie Jadzia, moja serdeczna od dawien – dawna, tak że na pewno zaplanuje dobrze. Polegam na niej, już pogadałyśmy, o czym należy.
Idę pod kordełkę, bo dalej połamana jestem.
Do Antka: nie podamy do publicznej wiadomości, że dziecko pracuje za Dziadka. To jest karalne! Ale moje wnuki też odśnieżają, wynoszą śmieci, gotują i zmywają. Ale gdybym podniósł krzyk na ten temat to by zamknęli moja córkę, żonę i w końcu mnie także!
A może Kukułka czyli Agatka (mama Zuzi i Kuby czyli moja córka też ma tak na imię)może zajrzy i do nas. Bardzo tu pośnieżyło!
Idę składać donosy… no co się gapicie?!
Norrrrmalnie zaziąb mnie chycił… Jerzor przyniósł herbatke z cytryną i imbirem. Niebywałe 😯
Chyba rzeczywiscie o mnie dba?!
tylko na 5 minut wpadlem na winnych i okolicznych sprzedawcow we wsi, dla Moronga wyczailem musztarde z truflami:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/SzybkaWizyta#,
nabylem nieco winka, ktore mnie zaskoczylo, lece, bo sie pali, nie winko
Alicjo
oj dba, tez polazlem po cytryne po zamknieciu wszystkiego, wychodzi, ze tez dbam
Panie Piotrze, Agatka odśnieżała dobrowolnie, nie była to praca za dziadka, tylko z dziadkiem. Dziadek zrobił fotki po czym przystapił wraz ze szczotą na kiju do wspólnych zajęć z wnuczką. Było to piewsze wspólne wnuczkowo-dziadkowe odganianie śniegu! Poprzednie zimy nie sprzyjały. Te fakty proszę potraktować jako okoliczność łagodzącą.
Co do gotowania….rano powiedziała że nie może przygotować śniadania gdyż takie małe dzieci nie mogą kroić nożem bo sobie potną paluszki.
Jest małą lub dużą, zależy co w danej chwili jest korzystniejsze.
Generalnie, jest w porządku! 🙂
Mądrą wnuczkę masz, Antku 🙂
No i co z tym megteorytem. Znalezli w koncu czy wszystko rozeszlo sie po kosciach. Za godzine nowy tydzien a tu ani kawalka sniegu. Niema nawet na lekarstwo. Na dokladke ciemno i bezwietrznie.
Oj zycie, zycie.
Pan Lulek
Andrzeju.jerzy! to podobno w Gruzji sezon na kaczki, coś mi znajomi donosili a u nas nie wiem kiedy, ale się polującego koleżeństwa zapytam, tyle, ze od moich krzyżówek wara! Kiedyś miałam kukurydzę, której częśc tak dziki stłukły, ze została nieskoszona. Dziki się wyniosły, ale kaczki całą zimę w niej siedziały i były takie spasione, ze ledwo latały.
Byli Synowa, Syn i Igor. Igor po pierwszym okresie w przedszkolu brał ponoć z sukcesem udział w przedstawieniu maluchów dla Rodziców, ale ma chłopak swoje fanaberie. W przedszkolu opanowuje jakiś materiał ale w domu uczyć się wierszyków (Pani daje na kartce) nie chce „W domu uczyć się nie będę” – a dlaczego? „Jestem chory!” Mnie też poinformował dzisiaj o złym stanie zdrowia, kiedy go poprosiłam, żeby zaśpiewał piosenkę. Może lepiej byłoby, żeby najwyższy rangą urzędnik państwowy odpowiadał, jak mały Igor zamiast zostać bohaterem operetkowym?
Sezon sezonem, ale mamy już drugiego człowieka, który się podobno „kulom nie kłaniał”. 😉
Dobranoc! 🙂
Zmarł prof. Józef Oberc.
Powyższa wiadomość dla nemo
A śnieg sypie i sypie. Podobno połowa koszalińskiego była, czy też jeszcze jest bez prądu, jakoś szczęśliwie mój powiat ominęło, ale do rana nie wiadomo co będzie.
Dobranoc
A u mnie mrozy… jutro ma być +6C. Do czego to podobne, taka zima?!
Podobno Osetia czyha na prezydenta?! 😯
Dał odpór i „był dzielny” – darujcie, ale nie mogłam się powstrzymać, przegladając wiadomości 😉