Palcyma, palcoma, palcami – nie! Widelcem!
Znana jest miłośnikom historii kuchni opowieść o tym jak król Henryk Walezy uciekając z Krakowa do Paryża gdzie czekał na niego tron słodkiej Francji, wywiózł nie tylko swój dwór czyli młodzianków, paziów i wszelkich innych adiutantów ale także komplet widelców. A ten rodzaj sztućców upowszechnił się na polskim dworze od czasów królowej Bony.
Teraz okazuje się, ze ta zuchwała kradzież nie tak szybko Francuzom nie przydała się. Pisze bowiem historyk gospodarki Józef Kuliszer, którego namiętnie czytam powołując się na światowe autorytety co następuje: „Franklin stwierdza w swej Vie privee d’autrefois, że we Francji do XVII wieku wszyscy jadali palcami, że widelców zaczęto używać dopiero na początku XVII w., i to wyłącznie wśród wyższych sfer towarzyskich, gdy reszta ludności miejskiej przyjęła ten obyczaj dopiero w XVIII wieku. Istotnie, z przytoczonych przez niego spostrzeżeń wynika, że jeszcze na początku XVII wieku przy stole każdy sięgał do półmisków rękoma, brał kilka kawałków, które potem rozdzierał palcami na mniejsze części ( w wieku XVII pojawiają się talerze, przedtem używano zamiast nich dużych okrągłych kromek chleba, na które kładziono mięso i inne potrawy). Dlatego też przyzwoitość wymagała, by prawą ręką, którą brano jedzenia, nie wycierać nosa (chustek jeszcze nie znano). Podróżnik angielski Tomasz Koryate pisał w r. 1608, że we Włoszech „istnieje zwyczaj nie znany w innych krajach chrześcijańskich”; Włosi mianowicie posługują się przy jedzeniu małymi grabkami z żelaza lub stali, czasami nawet ze srebra. Ta niechęć Włochów do jedzenia palcami wydawała mu się rzeczą bardzo dziwną; być może – stwierdza – Włosi są zdania, że że nie wszyscy ludzie mają czyste ręce. Po powrocie do Anglii Koryate chciał wprowadzić zwyczaj posługiwania się widelcem, do czego przywykł we Włoszech, ale przyjaciele wyśmiali go i nazwali „furciferem”. Jeszcze w r. 1651 królowa Anna Austriaczka nie uważała za rzecz gorszącą ?kłaść swych pięknych rączek do półmiska z mięsem”, ale w sto lat później było to już nieprzyzwoitością.
Noży natomiast używano często. Pewien Francuz pisze w r. 1560, ze we Włoszech i w Szwajcarii każdy biesiadnik ma własny nóż; także Montaigne opowiada, że Szwajcarzy nie pchają się z rękoma do półmisków, lecz nadziewają kawałki jedzenia na nóż. We Francji natomiast aż do XVIII w. na stole biesiadnym zwykle znajdowały się tylko 2 – 3 noże, tak że goście musieli je sobie wzajemnie pożyczać.
Nie lepiej przedstawiało się jedzenie zup i innych płynnych dań. Dopiero pod koniec XVII wieku rozpowszechnił się zwyczaj nalewania zup do wazy i do talerzy. Kubków było również niewiele, toteż przyzwoitość wymagała, by każdy wychylał swój do dna przed podaniem go sąsiadowi. ”
Możemy się więc cieszyć, że zarozumiałych Francuzów wyprzedziliśmy w szybkości wprowadzenia widelców. Mamy nad nimi też – i innymi państwami dzisiejszej Unii – przewagi inne. Np. kiełbasa…
Komentarze
Kiełbasa, jak wiadomo, przegoniła 😆
Szybko, wszystko na raz. Morelo, nie znałem nikogo, kto w nic nie wierzy, a przynajmniej nikogo, kto coś podobnego deklarował. Przyznałem takż możliwość ZlewoiKrwi, który nie godzi się na zaliczanie ateistów do osób wierzących, tylko w co innego niż wyznawcy jakichkolwiek religii, czy nawet nie wyznawcy, ale osoby przyjmujący istnienie nieokreślonego czynnika nadprzyrodzonego.
Linki Liebherra rzeczywiście kiepskie. Wybierając kraj chciałoby się zobacyć adresy sprzedawców lub stwierdzenie, żeich brak. Może źle szukałem.
Zacząłem od drobiazgów, ale najważniejsze na koniec. Poraził mnie ostatni wpis Starej Żaby. Jeżeli Helena zrezygnowała z udiału w Zjeźdie, jest to rzec tragiczna bez żadnej przesady. Nie chodzi o sam Zjazd, ale o fakt, że krywda Jej wyrządzona okazała się większa niż przypuszczłem. Oczywiście w wymiarze subiektywnym, ale ten jest w tym przypadku najważniejszy. Jeżeli przy tym jeszcze zamilkła, nie jest to już ten sam blog. I niech nikt niepisze, że nie będzie prosił o powrót, bo byłaby to podłość. I niech nikt nie pisze, że nie ważne, jakie kt6o miał życie, zasługi itd, tylko czy nie jest teraz np. apodyktyczny, bo to w tym przypadku też będzie podłość. Zachęcam do ewentualnie lekkiego i żartobliwego skłonienia do powrotu osoby, które znały Helenę najlepiej i są z nią zaprzyjaźnione. Innym to nie wypada. I nie piszczie, że teraz ja, nowicjusz, jestem apodyktyczny. Nie chcę żadnych „kar” ani gromów dla osób, które były dla Heleny niezbyt miłe, po to nie ma sensu w tej chwili. Chodzi mi tylko o zmniejszenie pocucia krzywdy, która ją dotknęła obojętne, czy było to obiektywnie uzasadnione.
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-09-05.html
Dzisiaj mam komputer do 16.00 (minus psa, gotowanie obiadu itp) ale zdążę pewnie napisać o wszystkim co mi się nazbierało
1. Dzisiaj imieniny Justyny. Nasza gdańska Justyna pisuje rzadko i pewnie aktualnie przygotowuje do druku nową książkę kucharską. Dla Justyny jnajlepsze życzenia i tradycyjny toast o 20.00
2. Wczoraj wizyta Kanadyjskich naszych przyjaciół – jaka wizyta? Wizytka chyba. Nawet nagadać się nie zdążyliśmy. Jerzor zgnębiony przypadłością nic nie jadł, a Alicja z Pyrą popełniły herezję kulinarną opychając golonkę pod czerwone wino (preferencja Alicji)
3. Najlepsze życzenia dla Zjazdu – pięknej pogody, miłych doświadczeń kulinarnych, przyjacielskich rozmów do świtu (jak to na Zjeździe) i umocnienia przyjaźni blogowych\ życzą obydwie Pyry poznańskie
Chciałem wkleić link do reklamy ale się nie udało 🙁
Sprawy towarzyskie załatwiłam w pierwszym wpisie, a teraz opiszę Wam nowy periodyk na naszym rynku wydawniczym, bo chyba warto do niego zaglądać.
Otóż Ania wczoraj kupiła (a Matka do wieczora przeczytała) 1-szy numer dwumiesięcznika Nowa Europa Wschodnia (IX-X, cena 16 zł) Wydawcą jest Fundacja Europy Wschodniej im. Jana Jeziorańskiego z Wrocławia Za treści odpowiada Rada Redakcyjna pod przew. Bogumiłą Berdychowską, a redaktorem naczelnym jest Andrzej Brzesiecki.
Bardzo ciekawe artykuły uszeregowane w działach : Kronika i komentarze (w tym nr Azja Centralna, Ukraina, kaukaz, Rosja, Białoruś), publicystyka i analizy (m.in L.Szewcowa „miedwiediew na beczce z prochem”, S.Popowski „Czy Rosja skazana jest na samozierżawie”, A.Lechowicz „Dynastia Łukaszenków”., dalej dział historyczny, rozmowa – wywiad z p.prof.B.Skargą, dwa kaukaskie reportaże, dwa spore fragmenty prozy w dziale przezewntacji, wreszcie 6 wyczerpujących recenzji książkowych.
Namawiam zainteresowanych – warto zajrzeć.
Czy życzenia od Pyry dla zjazdu oznacza, że się nie wybiera?! To b było przykre 🙁
Co do Heleny: od Gospodarza wiem, że faktycznie odwołała udział w zjeździe, choć sam ją namawiał, żeby jednak przyjechała. Ale odpowiedziała mu, że po prostu po tym wszystkim nie czuje się na siłach.
Nie powiem kilku panom „cieszycie się teraz?”, bo mam jeszcze nadzieję, że w gruncie rzeczy nie są aż takimi……… (tu można wstawić dowolne słówko, byle niepiękne )
Doroto z sąsiedztwa – rzeczywiście Pyrom się pokićkało i nie mogą, a chciałyby, chciały…
Mam nadzieję, że
– Dorota z Sąsiedztwa na jesieni będzie w Poznmaniu i na kawę przyleci nad Maltę,
– pp Adamczewscy późną jesienią też tu zawitają, a ja mam już „żelazną” deklarację Marialki, Doroty i Haneczki, że współnie podejmiemy Gospodarzy naszych miłych jakąś kolacyjką, obiadem albo co tam nam pora dnia przyniesie. Może być nawet śniadanie byle nie wczesne.
– Pan Lulek też się zapowiedizał i jest oczekiwany,
Każdy inny nasz blogowicz też będzie powitany z całą serdecznością u Pyr w Poznaniu albo u Haneczki pod Gnieznen
No no, to niespodziewanie formuje się appendix do zjazdu 😀
Czy przyjadę? Zależy. Jesień mam wariacką – festiwal za festiwalem, a nie słyszałam jeszcze nic o drugiej edycji tego na czym w zeszłym roku byłam w Poznaniu, tj. Nostalgii (może to ma być biennale, może w ogóle zanikło?), ale jeśli mi trafi na dziurkę między festiwalami, to może zajrzę po prostu z sympatii 🙂
Czuje sie osobiscie mocno zdolowany takim obrotem spraw, tzn. ze Heleny zabraknie u Piotra. Nietrudno mi ja zrozumiec. Ja w podobnej sytuacji pewnie tez mialbym opory, a przede wszystkim zal o to wiadro pomyj bez sensu wylanych na glowe, no i obawy, czy na Zjezdzie nie nastapi powtorka z „rozrywki”.
Szkoda. Bardzo chcialem ja spotkac. I moc porozmawiac z bliska, bez bariery w postaci klawiatury i monitora. Szczerze.
Mialem tez przekazac osobiste pozdrowienia od Zosi Xiegarki.
Coz. Moze nastepnym razem…
Skrót myślowy wypadł dwuznacznie. Napisałem o poczuciu krzywdy doznanej przez Helenę. Obojetne, czy było to obiektywnie uzasadnione dotyczyło oczywiście odczucia krzywdy a nie jej wyrządzenia. Chodziło mi bardziej o to, czy uzasadnione było aż rezygnowanie ze Zjazdu, gdy jest tam Helena tak gorąco oczekiwana przez większość. Z drugiej strony oczywiście rozumiem niechęć do pojawienia się tam, gdzie wszyscy znają ostatnie wydarzenia. Tutaj zgadzam się z PaOlOre
Stanisławie,
pisząc o linkach Liebherra miałam na myśli, że te, do poszczególnych modeli, nie chcą mi się otwierać. W katalogu Liebherra pod każdym modelem jest podpis z informacją, w jakich krajach jest do nabycia.
Myślę, że Helena miała więcej powodów do rezygnacji z podróży, a konflikt na blogu tylko ułatwił podjęcie decyzji 🙁 Przykro, bo sytuacja przypomina świeżo rozwiedzione małżeństwo zaproszone na przyjęcie i rezygnacja jednej ze stron, to nie tylko niechęć do spotkania z adwersarzem ale i demonstracja wobec zapraszającego, jak śmiał nie wyprosić mego aktualnego wroga 😯
Helenę uważałam dotąd za bardzo silną osobowość i jej reakcja (nazwałabym ją histeryczną, gdybym się nie obawiała, że zaraz mnie ktoś oskarży o cynizm i bezduszność albo jeszcze gorzej) mnie osobiście zaskoczyła. Eskalacji konfliktu na taką skalę nie oczekiwałam i dotąd nie pojmuję, ale ja mam za mały rozumek 🙁
nemo , dziekuje za przepis spróbuję upiec.Własnie przeczytałam co napisałaś o rozumku. Mam nieodparte wrażenie że jesteś bardzo subtelną i wyjatkowo inteligentną osobą. pozdrawiam
Nemo, reakcja byłaby histeryczna, gdyby nie dotyczyła osoby,która ma za soba zbyt wiele gorzkich doświadczeń. W innych sprawach można spodziewać się uodpornienia, natomiast na gruncie towarzyskim nadwrażliwość jest chyba naturalna. Nie chcę przypominać doświadczeń Heleny, bo wszyscy je znamy. Myślę, że zarzucać reakcję histeryczną ma prawo ktoś, kto sam podobne doświadczenia przeżył. Jeżeli tak jest w Twoim przypadku, to masz takie prawo. Nikt inny go nie ma. Nie widziałem filmu „Dworzec Gdański”, ale znam dość blisko prę osób, które to przeżyły. Nie dziwię się ich „nadwrażliwości”.
Kubus Puchatek?
Dziendobry. Pogoda do d. roboty fura, wiec logiki ode mnie dzis prosze nie oczekiwac.
Do tego jeszcze poszukuje lasu w okolicy, bo chce zbierac grzyby!!!!
Nemo, jestem przekonany, że nie bardzo rozumiesz motywacje Heleny. Przypominam, że z jednej strony rzucono pod jej i jej rodziny adresem stek absurdalnych oskarżeń utrzymanych w klasycznej antysemickiej retoryce, z drugiej strony zarzucono jej, że jest na tym blogu „kością niezgody”. W pierwszym punkcie uznała za konieczne bronić przynajmniej pamięci swoich rodziców, w drugim uznała za stosowne wycofać się i pozwolić zadecydować blogowiczom, czy chcą ją tu widzieć. Nie widzę w tych decyzjach szczególnej histerii. A co do – jak to nazwała Dorota z sąsiedztwa – nadekspresji, to nie jestem za, ale mogę jakoś ją zrozumieć u osoby, która w 40 lat po 68 roku musi stawiać czoła tym samym demonom, co wtedy. Nawt silne osoby mają swoje pięty Achillesa. Trafienie w nie jest na tyle bolesne, że nie ma się ochoty ryzykować, jak napisał Paolo, powtórki z „rozrywki”.
Uprzedzam, że muszę teraz wyjść i na ewentualną odpowiedź będę mógł zareagować dopiero po południu.
Bobiku, w pełni się z Tobą zgadzam, choć nie czytałem wszystkich pomyj wylewanych pod mojąnieobecność. Przeczytałem końcówkę i nie miałem ochoty czytać tego, co było przedtem. Ale żal mi, że Helena nie przemogła się, bo na Zjeździe prawdopodobnie byłaby Królową Balu. Z drugiej strony życie płata czasami niewyobrażalne figle. Nie dziwię się też Gospodarzowi, że nie odwołał niektórych zaproszeń. Też bym tak postąpił w przekonaniu, że pewne osoby i tak nie będą miały odwagi się pojawić, albo się przedtem pokajają i uzyskają przebaczenie, jeżeli to możliwe. Ale jeszcze raz powtarzm, że ocenić całą sytuację może tylko ktoś o doświadczeniach podobnych do tych, które ma Helena.
Nemo, Nirrod i inni eksperci blogowi od jedzenia i roślin – potrzebna pomoc.
Otóż Haneczka dla Pyry chce zebrać swój jadalny dereń na nalewkę, Nie wiemy kiedy go zbierać, kiedy jest dojrzały. W książkach piszą na co, ale już nie kiedy – Haneczka w poniedziałek na tydzień wybywa i jesteśmy w kropce – zbierać już, czy nie.
Pyro,
dereń zbiera się strząsając dojrzałe owoce na siatkę lub stare prześcieradło. Dojrzałe są te łatwo spadające z krzewu.
Dereń dojrzewa sukcesywnie
Dojrzewa zazwyczaj we wrzesniu. A dalej, to sluchaj nemo, madrze kobieta mowi.
Ciekawe rzeczy pisze Gospodarz. Zastanawiam sie, czy wprowadzenie we Francjii w XVIII wieku do powszechniejszego użytku widelców miało wpływ na wybuch rewolucji. Czy ktoś to badał? Mogłaby być rozprawa doktorska, a może i habilitacyjna.
Z kiełbasą mam pewne wątpliwości. Jedna przegoniła, inna może nie. Niektóre kiełbasy francuskie i włoskie (akurat dość podobne – te konkretne rodzaje) smakują mi lepiej od rodzimych dostępnych w handlu. Nie mówię o specjałach domowej roboty. Te, o których piszę, mają coś wspólnego smakowo z węgierskim salami z Szegedu. Ale i tak hura Marek Konrat. Można wydziwiać na udział wybitnych aktorów w reklamie, ale ta akurat takiego aktora wymagała.
Bóg Wam zapłać, dobre dusze. Nie zrobię wiele tej nalewki, bo nie mam dużo spirytusu, ale 0,5 l jestem skłonna poświęcić. Nie robiłam w tym roku wiśniówki ani malinówki, jest trochę nalewki truskawkowej, nastojka orzechowa, dziś – jutro zrobię klasyczny likier cytrynowy i trochę kawowego i właśnie tej dereniówki trochę i to wszystko. Jeżeli mi sąsiad w październiku też zorganizuje nieco alkoholu, to nastawię jeszcze tarninówkę i może dziką różę. Na każdy rodzaj po 0,5 l spirytusu, czyli ok 1 litra gotowca.
Dziekuję za dereń, już jestem wiedząca.
Bardzo mi przykro ze względu na Gospodarza.
Pamiętasz Pyro jak planowałaś usiąść z Heleną na szczycie barykady? Posypało się 🙁
„Właściwie te gadające głowy naprawdę są nieprawdziwe.” – napisała na blogu red. Daniela Passenta @ Manna. Pogratulowałam Jej refleksu, bo mniemam, że nawet Abraham Maslow, który skrupulatnie objaśniał tzw zachowania utylitarne mógłby się nie powstydzić takiego skrótu.
Bobik jak zwyke, podobnie jak ww Manna, w sedno! Może jednak szkoda, że Helena nie ma dość siły, by dać szansę spojrzeć Jej w oczy? Niestety, nie mnie zachęcać do udziału w Zjeździe, którego nie jestem organizatorem, skoro zaproszenie Gospodarza nie odniosło pożądanego przez Niego rezultatu. Nie sądzę, żeby Pani Dorota z sąsiedztwa o 08:50 podawała informacje, które miałaby za nieszczere.
Mam nadzieję, że siły Helenie wrócą, jeśli nie teraz, to wkrótce i będzie swoimi niebanalnymi komentarzami ożywiać blogi „Polityki”.
Drodzy Państwo,
napisał do mnie długi mail Andrzej Szyszkiewicz w potrzebie dyskusji. Słusznie zrobił, bo w tej chwili takie dyskusje na tym blogu pewnie nie mają sensu, może za jakiś czas (odpowiedziałam mu na tyle, na ile mogłam przy moim braku czasu), ale upoważnił mnie do ewentualnego wykorzystania swojego listu.
Jedno z niego, co w takim razie przekażę już w tej chwili, to to, że potwierdził w nim raz jeszcze, że to on jest Szczypiorem. Tak że jeśli ktoś uwierzył we wczorajsze poranne posty, to się pomylił 😉
Eeee tam,
Pani Doroto – Szczypior to naprawdę ja i nikt inny!
Dobra, dobra, wiemy swoje… 😉
Może Szyszkiewicz jest jeden, ale w co najmniej dwóch osobach 😎 I w to wierzę 😉 I będzie szkoda, jak się nie odezwie 🙁
To może by na razie oddał głos Szczypiorowi, póki się wszyscy nie pogodzimy? Może to jeszcze będzie możliwe…
Lubię Szysza w obydwu odsłonach – i jako właściciela ślicznych koników i łań, które się pasą na Jego trawniku i który ma dobry sklep winny w drodze do pracy, i jako Szczypiora. I nawet nie wiem, którego bardziej lubię.
A w ogóle zacytuję Mistrza
„Moja droga pieszcziotko,
bądź że sobie choć ciotką”
(T.Boy Żeleński)
Dziękuję moreli za wysokie mniemanie o moim intelekcie 😳 Bobik atestuje co innego 😉 Nie szkodzi 😀 Ja wiem, gdzie Bobik nocował 😎 (idąc za rozumowaniem M.)
U mnie dziś piękna pogoda i molestuję Osobistego, byśmy sprawdzili stan grzybni w naszej okolicy, a on – że pomidory, ogórki, że cebulę czas sadzić, miejsce na zamrażarkę wygospodarować… A toć ona jeszcze nie zamówiona 😯 Ja chcę na grzyby!
Szczypior, nie opuszczaj nas bo fajnie piszesz.
Nawet jeśli masz rozdwojenie jaźni 😉
Piszesz, Pyro, o nalewkach, aż język skręca z zazdrości. Warto poświęcic troche czasu na coś takiego, ale na tyle innych rzeczy też warto. Tymczasem kupujemy czasem dobre likiery, głównie we Francji, czasem we Włoszech, ale to wypada troche drogo. Ale dobry napój musi mieć ponad 30% (podaje jakies minimum). Te wszystkie Bolsy 20%-owe to zupełnie nie to.Iniechodzio poczucie mocy alkoholu, tylko smak nie ten. Mam na wsi pigwę i robiliśmy dotąd konfiturę, a może warto przeznaczyc ją na nalewkę.
nemo,
bratowa właśnie dzwoniła. Mówi, że wyczytała gdzieś o dobrym sposobie na borowiki na zimę i że w lesie jest ciągle zatrzęsienie.
Żeby przyjść to byśmy poszli. Do lasu. Nazbierać grzybów. I żebym odniósł wreszcie te wiaderko co pożyczyłem poprzednim razem.
Przeczytałem jeszcze raz wpisy Andrzeja Szyszkiewicza i nie są one tak bardzo napastliwe, choć ja nigdy bym takich nie zrobił. Helena poucza, bo ma taki charakter. I nie ma co się obrażać, jeżeli jest się w gronie przyjaciół. Jako dziecko niecierpiałem przyjaciółki rodziców – Buzi Rozwadowskiej, która była bardzo apodyktyczna, w tym w stosunku do mnie, choć uważałem, że nie ma do tego prawa. Moja matka bardzo ją ceniła i liczyła się z jej zdaniem w wielu sprawach, chociaż winnych bardzo ją krytykowała, czasami skutecznie. Uważam, że moja matka była bardzo mądrą kobietą i prawdopodobnie szacunek dla p. Rozwadowskiej był czymś uzasadniony. W przypadku Heleny też ten szacunek się należy i cecha chrkteru polegjąca na narzucaniu swojego zdania w pewnych sprawach tego nie przekreśla. Zresztą często ma rację w tym, co narzuca innym. Czasami można się z nią nie zgadzać, ale przecież się o to nie obraża.
Ach, Szczypior 🙄 To zielone?
Idę do tych ogórków, poślę je znowu kurierem do stolicy, to może Osobisty da się udobruchać i pójdziemy jednak na grzyby…
Zaraz mnie jakas cholera trafi. Same wydmy, zadnego lasu!!!!
Jak czlowiek w takich warunkach ma grzyby znalezc? hmm?
Nirrod,
szukasz w Google Earth?
Może pojedź w Ardeny?
Szukam w Googleearth. ardenny za daleko. Utrecht blizej, ale to wszystko jakies takie… malo dzikie.
To ja tylko szybko powiem jeszcze swoje zdanie, które zresztą napisałam ASzyszowi: zawsze warto wyczuć moment. Ten był WYJĄTKOWO niedobry. A wypominać sobie nazwajem różne rzeczy można, byle nie napastliwie. Tak, żeby możliwa była rozmowa. I to jest skierowane do wszystkich.
I uciekam, żeby znowu nie było, że jątrzę, jak mi tu raz imputowano…
to zielone
http://picasaweb.google.com/SzczypiorSzczepan/PrawdziwkiKapelusze#5239691641567259810
Wziąłem w nim do domu trochę kartofli od bratowej jak ćwiczyłem robić te tłuczone ziemniaki co mi tu ktoś poradził. Już nawet nie pamiętam kto.
Nirrod, moja przyjaciólka wykonała pyszne danie z borowików ponurych. Wyglądały podpadająco, ale strasznie chciało jej się grzybów i zgrzeszyła. Ona jest bardzo porządna, więc nie nakarmiła rodziny tylko troszeczkę siebie, żeby empirycznie przetestować. Potrawa trafiła do śmieci, E. do toalety. Piszę ostrzegawczo. E. mieszka w Holandii u góry. Na grzyby pazerna, jak widać, nieprzytomnie.
Podpadajacych nie zbieram. Wbite mam w glowe na mur, ze jak niepewne, to nie ruszac. Na Borowiki, to ja zreszta nie licze, ale podgrzybkom nie odmowie.
Stanisław
2008-09-05 o godz. 13:17
Wielokrotnie rozmawiałem z Heleną, słuchałem jej audycji przez cały czas gdy pracowała w BBC, to niezwykle inteligentna i ciekawa osoba potrafiąca godzinami opowiadać świetne historie. Nigdy nie odniosłem wrażenia aby nasze poglądy aż tak bardzo się różniły by mogliśmy skoczyć sobie do gardeł. Problem leży gdzie indziej . Łatwo zacząć , znacznie trudniej skończyć. Niestety też należę do osób którym wydaje się często ,że mają do wypełnienia misję i za wszelką cenę muszą zbawiać świat. Wiem jak trudno skończyć , szczególnie wtedy gdy oddzieleni jesteśmy od siebie setkami kliometrów i grubą szybą za którą nie widać emocji. Ciągle musimy pamiętać ,że po drugiej stronie siedzą żywi ludzie którzy mogą mieć dość naszych mądrości i pouczania za wszelką cenę…
Czy Wy wiecie, ze gdzies w swiecie – na Narwia chyba
Zjazd sie odbywa?
NIech sie bawia, ucztuja, win i innych napitkow probuja, a pogada niechaj dopisuje. Umiarkowana, bez zbytnich upalow i nocnych przymrozkow.
A to Im przeslalam.
http://picasaweb.google.com/okotazaglossus/ZjazdowaPocztowka#5242518457954762178
Tam zabawa sie zaczyna, a ja powoli szykuje sie spac.
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
PS
Szczypior – nie wyzbieraj wszystkich grzybow!
O, o! Misiu, w dobrą stronę! Tak trzymać! Wszystko bedzie dobrze 😀
Że dodam, że pouczania idą w obie strony 😆
Zdolny ten zwierzaczek australijski nasz, o, zdolny. Prawie do wszystkiego.
Młodsza z dumną miną przytaskała do domu pojemnik rydzów. Wiecie ile zostało po przejrzeniu ? Garstka do jajecznicy. Nie opłaca się kupować grzybów na targowiskach – chyba, że kurki
Pewnie dałem się wyprzedzić przez zespół Lulek+Magdalena na ostatniej prostej 😉
Utknąłem w stolicy instalując serwery i konfigurując firewalle.
Ale za pół godziny wyruszamy z W. do Piotragrodu.
Do zobaczenia.
Nemo, 12.59 – nie śmiałbym zgłaszać jakichkolwiek zastrzeżeń do Twojej inteligencji, bo nawet taki szczeniak jak ja potrafi ją docenić. 🙂 Natomiast szczerze przyznam, że Twój wpis wzbudził we mnie całkiem inną wątpliwość – czy racjonalność wystarcza żeby, jak to się mówi, „wejść w czyjeś buty”, spróbować poczuć, jak ktoś się czuje. To może nie jest z mojej strony zbyt mądre, ale jak wiem, że mojej mamie jest smutno, to przychodzę polizać ją po nosku, a nie wyjaśniam jej, że racjonalnie rzecz biorąc przesadza i nie ma powodów być aż tak smutna, więc polizanka nie będzie. No, ale ja jestem psem i mam prawo nie samą logiką żyć. 🙂
Przyznam się jeszcze do czegoś – to nie ja tutaj obrywałem po uszach, a i tak chwilami było mi tak smutno, źle i płaczliwie, że po prostu nie miałem siły i ochoty czegokolwiek na blogu napisać. I gdybym wybierał się na Zjazd, to też nie wiem, czy bym nie zrezygnował, bo bałbym się, że swoim zasępieniem popsuję tylko wszystkim nastrój. 🙁 No a gdybym na dodatek to ja oberwał po uszach i nie był pewien, czy nie będzie repety…? 😯 Czy aby na pewno paliłbym się do spotkania z adwersarzami? Nie wiem i dlatego nie chcę osądzać, czy byłyby to reakcje adekwatne do mojego samopoczucia, czy przesadzone.
I jeszcze jedno wyznanie: w innej sytuacji z uwagi o „spaniu u kogoś” na pewno bym się uśmiał, ale przez te smutki chyba poczucie humoru mi spsiało i w tym kontekście dość mnie to zabolało. Już miałem zacząć na blogach szukać wpisów świadczących o tym, że moje stanowisko dokładnie pasuje do tzw. całokształtu psa i że byłoby podobne bez względu na to, o kogo by chodziło, ale doszedłem do wniosku, że tym mógłbym rzeczywiście obrazić Twoją inteligencję i zrezygnowałem. Więc tylko dwie słowie: przykro mi. (było) Ale nie znaczy to absolutnie, że się obraziłem i trzeba będzie znowu odpinać jakieś napięcia, ja tylko właśnie zauważyłem, że nie do końca można przewidzieć czyjeś reakcje (nawet swoje własne) i że bardzo łatwo sprawić komuś przykrość całkiem niechcący. No, ale polizałem sam siebie po nosku i już mi lepiej. 😀 Macham do Ciebie ogonem! 😎
dzien dobry!!!
przepraszam,ze dopiero teraz ale……wiadomo
czytam blog pana Adamczewskiego prawie dwa lata
przykra historia z p.Helena
mysle,ze kazdego „normalnego” takie ANTYSEMICKIE pomyje bola
to nie Helena jest Waszym problemem!!!!!!!
dzisiaj Helena,jutro……
pozdrowienia
Bobiku kochany,
jako osoba do cna złośliwa, cyniczna i zepsuta (mam na to atest mojej Mamy) wiedziałam, jaka będzie reakcja na mój wpis, a mimo to nacisnęłam enter 👿 To było silniejsze ode mnie 🙁 Czasami zdarza mi się przejąć losem a to cierpiącego zwierzątka, a to bezbronnego człowieka i targana uczuciami wyższego rzędu staję w obronie, daję odpór itd. Nie dołączam natomiast do chórów ani nagonek w sytuacjach nakręcanych dążeniem do konfrontacji i zadawania wzajemnych ran wraz z publicznym ferowaniem diagnoz psychiatrycznych na odległość. No, tak już mam i nic na to nie poradzę 🙁
Cieszę się jednak, że machasz ogonem do mnie, a nie na mnie i posyłam Ci kilka serdecznych głasków, bo jesteś pieskiem o nadzwyczaj wrażliwym serduszku 🙂
A ja mam Mile, pralke do prania brudnej bielizny. Obok oczyszczalni sciekow, w ktorej od lat 10 pracuje -taka oczyszczalnia, duzo wody, duzo sciekow, duzo piany i szumowiny. A wiec obok tego przybytku umieszczono wysypisko smieci i ja zabralem z tego wysypiska pralke wlasnie Mile. Miala on juz wtedy chyba ponad 20 lat. Towarzyszy mi przez ostatnie dziesiec wiosen i nic jej nie brakuje, stracila tylko rumience i napisy od przecierania szmata. Ale my znamy sie juz na wylot i wiem jak ja wlaczyc. Jest cicha, sprawna i pierze wspaniale. Nie ma to jak Mile i mila i ma mila nazwe.
Skoro wszyscy pisza…
Bobik i Stanislaw powiedzieli wlasciwie wszystko, a inni im dopomogli.
A propos „nocowania u kogos” nie chodzilo, mi Nemo, o spisek, lecz tylko o to, ze znajac kogos „twarza w twarz” latwiej sie czasem utozsamic emocjonalnie ze stanowiskiem tej osoby, choc przeciez nie zawsze tak jest.
Istnieje juz od szeregu lat pojecie inteligencji emocjonalnej.To co pisze Bobik, i co napisal Stanislaw o wyobrazeniu jak pewne sprawy odczuwa ktos inny, z innym doswiadczeniem zyciowym, to wlasnie inteligencja emocjonalna w dzialaniu. Okazuje sie, ze bez niej wrecz trudno podejmowac niektore decyzje (na przyklad przywiazanie do Ojczyzny kaze jej nam bronic, podejscie calkowicie neutralne byloby uznane za nie na miejscu). Emocje, dobre i zle, sa czescia nas, i tak juz zostanie. Pieknie o tym pisala pare lat temu filozof(ka) amerykanska Martha Nussbaum w ksiazce „Upheavals of Thought”. Napisala te ksiazke po smierci wlasnej matki, po ktorej bardzo dlugo nie mogla sie emocjonalnie pozbierac, i wtedy napisala wielka filozoficzna obrone emocji jako czegos o wiele wiecej, niz tylko zamazujacego obraz „halasu”, ktory przeszkadza w „racjonalnej” rozmowie. Zreszta ruch na rzecz wychowania ze wskazaniem na inteligencje emocjonalna rozwija sie jednoczesnie takze w dziedzinie psychologii i neurobiologii. Przeklada sie to tez na programy szkolne (stad uwaga mojego dziecka o dobranockach, gdzie jeszcze tego na razie tak bardzo nie widac). Sama sie tym od jakiegos czasu zajmuje (tzn. sprawa wlaczenia wychowania do empatii do programow szkolnych).
Ktos mnie tu nazwal anonimem. Otoz moze sie tak wydawac, bo wlaczylam sie do dyskusji w bardzo trudnym momencie. Wiec w skrocie o mnie. Mam bardzo wielka wdziecznosc do tego blogu. Zaczelam Was czytac w smutnym dla mnie czasie, po naglej smierci ukochanej Matki, gdy zdalam sobie sprawe, ze nie zdazylam sie Jej spytac, jak robila pierozki i kopytka, i najlepsze chrupkie placki kartoflane. Podobalo mi sie jak ladnie wszyscy ze soba rozmawiaja, a spory sa rozwiazywane z wzajemnym dla siebie szacunkiem. Na pewno dzieki Waszej wzajemnej zbiorowej inteligencji emocjonalnej latwiej mi bylo przejsc trudny dla mnie okres. Po zdarzeniach ostatniego weekendu chodze smutna, myslac o tym, ze ktos, kogo nigdy nie spotkalam twarza w twarz, cierpi teraz w Londynie, bo jakikolwiek by mial styl wyslawiania sie, na to, co go spotkalo na pewno nie zasluzyl.
P.S. Moi przyjaciele tez nazywaja mnie M., ale to juz zupelnie inna historia…
Dzień dobry,
Pyro, bardzo dziękuję za życzenia i proszę o powtórkę 30 listopada (wtedy mam imieniny :))
To ja może podam przepis na dereniówkę; pewnie zupełnie niepotrzebnie, bo Pyra zna przepisy wszelakie, ale co tam.
Dereniówka
Dereniówka? to wysokowitaminowa, aromatyczna nalewka pijana w gronie myśliwych, choć nie tylko, w atmosferze opowieści przygód łowieckich, rozgrzewająca również przy ognisku w leśnej głuszy lub kominku w gabinecie ozdobionym myśliwskimi trofeami, budzącymi dawne i bliższe wspomnienia.
Sprawdzona ?w boju? receptura jej przyrządzania:
Dojrzałe (im bardziej, tym lepiej) ciemnowiśniowe owoce derenia jadalnego (Cornus mas L.), bez zwłoki po zebraniu z krzewu, ponieważ nie lubią przechowywania, należy opłukać, osączyć i wsypać do słoja, wypełniając od 2/3 do ? jego objętości. Owoce zalać 45-50% wodnym roztworem spirytusu, zamknąć słój i odstawić w chłodne miejsce na 3 miesiące. Wskazane jest co kilka dni potrząsnąć zawartością słoja dla wyrównania stężenia rodzącej się nalewki. Po 3 miesiącach zlać płyn do przezroczystego, najlepiej smukłego słoja, zamknąć i odstawiamy na 2 tygodnie, co spowoduje wyklarowanie się płynu.
Owoce po zlaniu wymieszać z cukrem lub lepiej z miodem w ilości 10 dag na 1 kg owoców i pozostawiamy na miesiąc. Owoce puszczą sok, co pozwoli na częściowe odzyskanie alkoholu, tym razem bardzo słodkiego, który po odstaniu kilka dni dla częściowego wyklarowania stanowi koncentrat smakowy przyszłej nalewki. Wyklarowany, zlany z owoców płyn należy wężykiem do win o małym przekroju delikatnie zlać do czystego słoja, nie naruszając osadu, i do tego ? w zależności od upodobań smakowych – można dodać ?odzyskany? z owoców syrop.
Dereniówka nie powinna być zbyt słodka. Naturalny jej smak to wytrawna, lekko kwaskowata nalewka o charakterystycznym, wyróżniającym dereń, zapachu.
Ponieważ gusty mamy rożne ? próbujmy proporcji do osiągnięcia najkorzystniejszego smaku. Jeżeli po próbach jeszcze coś zostanie, wskazane jest, aby dojrzewało w chłodnym, ciemnym pomieszczeniu ? jak zwykle ? im dłużej, tym lepiej. Życzę cierpliwości.
Podobnie można postąpić z owocami tarniny (Prunus spinoza L.) i gwarantuję, że będziecie mieli problem z określeniem ?która lepsza?, ja ze swej strony dodam, że ta, której będzie więcej.
Jeszcze jedna uwaga, nie należy oszczędzać owoców, jak również wzmacniać ponad potrzeby spirytusem. Dobra nalewka musi oddawać bukiet smaku i zapachu owoców, które użyjemy do jej wyrobu. Nadmiar procentów (50 i więcej) daje tylko jeden efekt*.
*Autor receptury Bronisław Sznajder, Kociewska książka kucharska, s. 127.
pozdrawiam
Ech, zrobiło się rzewnie, tkliwie i słowiańsko rozlewnie… Taka nasza uroda widać. A nad Narwią czaple i żurawie, i część Blogowiska u Piotra na wyraju I nasze myśli posłane za nimi. Niech im się pięknie ułożą te dni.
Mogłem się wylegiwać w domu wśród chójek. Pić wino wśród przyjaciół, wdychać machójowe powietrze , słuchując głosu ptaków z nadnarwiańskich łąk?
Za dużo niepotrzebnych nikomu słów i coś na co się czeka z tęsknotą nie dochodzi do skutku.
Może za rok?
Oj, Justyno – nie mogłaś ze sprostowaniem czekać do „po toaście”? Ale niech tam, wypijemy i dzisiaj i ostatniego listopada.
A przepis na dereniówkę i tarninówkę zawsze się przyda, nie będzie trzeba szukać w książkach.
M, moja mama bardzo się zainteresowała tym włączaniem lizania po nosku do programów szkolnych, bo akurat robi teraz jakiś tam projekt z młodzieżą szkolną i też coś tam chciała włączać. Czy do Ciebie da się jakoś napisać, albo czy Ty mogłabyś napisać do mamy na adres stara małpa rudera de ?
Przepraszam, muszę powtórzyć adres: stara małpa rudera kropka de
Właśnie przeczytałam w Gazecie, że dzisiaj jest święto pyry poznańskiej. Więc chpciaż nie ma imienin nasza Justyna, to możecie wypić zdrowie wszystkich pyr
No to Pyro w Twoje ręce, zdrowie wszystkich Pyr!
Toast wznoszę wytrawnym bordeaux.
Zdrowie Justyny! Zdrowie Pyry naszej poznańskiej! 😎
Zdrowie Pyry!
Szanowni Państwo!
Poruszony ostatnim wpisem mietka, a także jednym zdaniem z dzisiejszego wpisu Misia, które brzmiało :
„Ciągle musimy pamiętać ,że po drugiej stronie siedzą żywi ludzie którzy mogą mieć dość naszych mądrości…”,
zrobiłem coś na kształt rachunku sumienia i chciałbym powiedzieć, co następuje:
Od pierwszych kontaktów z Panią Heleną, które miały miejsce ponad rok temu, na blogu Owczarka Podhalańskiego,poczułem w stosunku do niej podziw za jej inteligencję, erudycję i obycie w świecie, a także szacunek i współczucie za traumatyczne przeżycia w przeszłości. Te odczucia są nadal aktualne!
Sądziłem, że z czasem, szczególnie po wydarzeniach w sierpniu ubiegłego roku, zawiązała się między nami nić pewnej sympatii.
Później jednak, zacząłem coraz gorzej znosić Jej apodyktyczność, besserwieserstwo i skłonność do pouczeń. Wewnętrzny sprzeciw budziły we mnie jej uwagi na temat Polski i Polaków, a także Jej niejednokrotnie złośliwe uwagi w stosunku do ludzi, których w blogowym bytowaniu spotkałem i polubiłem.
Początkowo starałem się wiele sytuacji obracać w żart, cytując różne piosenki, satyryczne wierszyki, itp. Musiało to jednak być mało subtelne, bo traktowane było jako zaczepki.
Te negatywne odczucia musiały się chyba we mnie kumulować, a w końcu wyszły na zewnątrz. Ujawniły się chyba w najbardziej nieodpowiednim momencie i „dolały oliwy do ognia” w nieporozumieniu będącym wynikiem niefortunnego, panalulkowego; „a szkoda”.
W tej chwili bardzo żałuję, że artykulacja tych moich odczuć nastąpiła publicznie, że nie próbowałem swoich obiekcji wyjaśnić w ew. kontaktach dwustronnych.
Zdaję sobie sprawę, że upublicznienie moich, być może subiektywnych odczuć, pogłębiło stres jakiemu została poddana Pani Helena, i wyrządziło jej przykrość.
Za to chciałbym Ją przeprosić i prosić o wybaczenie…
Przepraszam także Pana Piotra, jako Gospodarza blogu, a także innych Przyjaciół za przykrości, których mogli doznać w wyniku mojej wypowiedzi.
Andrzej Ciupiński ( andrzej.jerzy )
Panie Andrzeju, ja się wzruszyłam. Pozdrawiam.
Jak się już wszyscy dzisiaj drapią po wyrzutach na sumieniu, to w końcu mamy dwie lekarki do dyspozycji. Co prawda jedna hepatolog, druga anestezjolog, ale pewnie maja i znajomych dermatologów?
Sza, Dzieci. Starczy na razie, bo zatrujemy nastrój Zjazdowiczom.
Andrzeju J. – [pozwolę sobie do Ciebie napisać jutro, więc zajrzyj wieczorem do poczty.
Moje teskne spojrzenie na Narew w oczekiwaniu na bardziej aktualne sprawozdania.
http://picasaweb.google.com/WandaTX/2008Narew?authkey=tWo996h7zXc#
Stanisław
Bobik
Miś.Kurpiowski
M.
andrzej.jerzy
Dzień dobry wieczór.
Dopiero teraz miałem okazję przeczytać wszystkie wpisy … i tylko jedno chcę dodać i podkreślić: dobrze napisane, wytłumaczone oraz proźba o zgodę.
Stanisławi oraz Bobikowi: szczere wyrazy uznania oraz podziw za wytłumaczenie sytuacji oraz propozycje dokonania zakopania „wojennego topora”.
Wszystkim zjazdowiczom wspaniałych rozmów, pięknej pogody oraz owocnyej wymiany przepisów na placki ziemniaczane (Panie Lulku mogą być zamiast jajecznych?)
życzy
KoJaK Moguncjusz
PS Heleno brakuje Ciebie na blogu!
Pyro, dlaczego ktoś tak ładnym gestem jak Jędrzejowy miałby mieć zatruty nastrój? Ja mam raczej odtruty! 😆
A poza tym mam jeszcze jedną okazję do pomachania ogonem, a bardzo to lubię. Jędrzeju – machanko! 😀
O, następna świetna okazja dla ogona! KoJaku – machanko! 😆
Bobiku,
Pozdrowienia dla Mamy. Wlasnie wybieramy sie na pare do Nowego Jorku,
wiec odezwe sie, jesli to ciagle bedzie aktualne (a mam nadzieje, ze tak), juz powrocie.
A w skrocie (pisane jednym palcem z komorki, w walce z angielskim edytorem tekstu), to to co sie teraz dzieje jest dowodem, ze takie sprawy moga sie i dobrze konczyc…
Pozdrowienia ze Zgody dla wszystkich.
Heleno,
jesli to czytasz, ucalowania od nas wszystkich, a szczegolnie – Matyldy.
M., będzie aktualne. A przy okazji – machanko! 😆
Pyro,
mam znowu kurki, czemu jesteś tak daleko 😯 Byliśmy w lesie, a tam taka bezwietrzna cisza i spokój i zaśnieżone gorskie szczyty w promieniach zachodzącego słońca, i zbyrczące krowie dzwonki na bliskich i odległych halach… Jak wracaliśmy to nad lasem wychynął sierp księżyca i jeszcze borsuk przebiegł nam drogę…
Grzybów nie było wiele, ale kilka prawdziwków udało się znaleźć. Pojawiły się piękne muchomory i różne takie, co ich nie znam.
Na kolację kurki w śmietanie i makaron oraz mizeria.
M.
nie będę przypominać kto komu wypominał krępację z powodu nocowania u kogoś. Oczywiście, że nie chodzi o spisek, ale o pewien problem z lojalnością i jej granicami.
z pod Moraga,
moja pralka też Miele 😉
O jezu! Czytam te rzewnosci, te znaki pokoju, ckliwe polonizmy i tak se mysle, ze jakby kazdy umial sié w poré w jézor ugryzc… No tak! Ale to te cholery – polacy! Naród niemotów, bo kazden (sorry mézu Alicji) jezor sobie 3 razy zdázyl wlasymi zébami uciapac. To bylo raz, bo teraz bédzie dwa.
Bobik. Bob. Przestan. Ty przelec sié po kartkach kilka dni nazad i zobacz-wszystko jest prozá. To bylo 2, bo teraz bédzie trzy.
Skoro wszyscy wszystkim zgotowali ten los, to niech i ja sobie poprzepraszam.
Po, oczywiscie, swojemu.
PRZEPROSINY
Sorry Paradowsko, ze Ci powiedzialem, tu, na tym zacnie przemilym blogu, przeswietnie wysmakowanych w obyczajnosci,a juz szczególnie przystolowych obyczajach, osobowosciach, ze zczególnym uwzglédnieniem wielkiej nieobecnoej. Przepraszam Cie, paradowsko, za malá literé w nazwisku (slusznie mi zaraz wytkniétá) i zapewniam, ze nie mam nic do Twoich pogládów. Co wiécej – one w przew. wiéksz. sá tozsame z moimi. I tu absolut. serio – nie poglády nas rózniá!!! Zrésztá co mi tam do Twoich pogládów, kiedy dla ciebie to to profesja (z tego zyjesz), a dla mnie 3, moze 4 plan wzglédem tego, co dla mnie wazne.
Sorry Paradowsko ale jest tak: jesli widzé w TV glupola, to zaraz identyfikujé sioé z jego przeciwnikami. A jesli widzé kogos mádrego, to, równie naturalnie, sié z nim utozsamiam…
Tu wtrét niby bez sensu i zadanie dla managerów od inteligencji emocjonalnej:
Mamy 4 cechy, ajko dwie pary antonimów: glupi vs. mádry i leniwy vs. pracowity. Polecenie – wybrac cechy najgorszego pracownika!
Glupi i leniwy to banal i nie dajcie sié zwiezc! To c, ze nic nie umie i nie rozumie albo nic nie robi? No, co z tego?! Najgorszy jest glupi i pracowity, bo narobi ci tyle roboty, ze sié przy naprawianiu posrasz!
Koniec wtrétu i wracamy do skrzxywdzonej.
Z tobá, paradowsko, to ja mam problem taki, ze mnie odrzuca forma sprzedazy twojej wiedzy. Ty nic nie robisz, tylko ponizasz objekt badany, adwersarza, rozmówcé, kompana, wspólprowadzácego, interlokutora, przeciwnika, wroga i kogo tam jeszcze masz po prawej, lewej czy na przeciwko. Przerywasz, wpadasz w slowo, zagluszasz, odbiuerasz glos, ucinasz i robisz to wszystko, co ja bym zrobil temu durniowi, co tak bredzi! Taaaa… Jeno ze sie, qurrrr…ka wodna, nie godzi… Bo nie po to Czeslaw napisal „Który skrzywdziles” i ni epo to Lechu skakal przez plot…
Glupota zawsze wylezie, mádrosc… nie za bardzo.
Uprzejmy zawsze ustápi, cham… ni eprzepusci. Reszté managerskiej krzyzowki, droga paradowsko, wykábinuj sama i wiedz, ze za proglády, wiesz – za poglády!, to ja Cié cenie. Za reszté, w tym i mój zupelnie mnie samego zaskakujácy wybuch, Cié, Pani Janino, przepraszam.
Teraz powinno byc cztery ale juz mi sié nie chce, bo codzienná potrzebé (pisania,ma sié rozumiec, pi-sa-nia) juz zaspokoilem, wiéc tylko powiem tym, co nie wiedzieli (no, ja na ten przykl;ad nie wiedzialem), ze spagetti podaje sié na toscie. Te spegetty to nie zadne dlugie nitki, tylko takie kuleczka z makaronu. Nie kuleczki, tylko kuleczka… „eL” jak Lódz – takie miasto w centralnej Polsce, z którego kot pochodzi, a rower jest poniemiecki. Wiedzá o tym cale filipiny (taka wyspa gdzies przy ceylonie), a ja nie widzialem, ze
1. chlebek tostowy puszcza sié przez tosciarké, i
2. smaruje sié toscik maselkiem, co zamiast krówki ma na okladce slonecznik (taki kwiatek), i
3. polewa tym calym spegettem, i
4. tu juz nie wiem. Jakos to jedzá, tylko ze ja nie moglem patrzec. Ja to do takich widoków obrzydliwy jestem.
P.S
I Nemo znówq zasluzyla u mjé na medalion. Jak p. Agata to robi, hé?
Szczypior.
Czy twój szwagier zna szyszkiewicza? Taki maly, z chudym zaglodzonym koniem…? Chleb lubi. I placki z chleba. No dobra. No to powiedz, kto to napisal – Eliza czy Orzeszkowa?
„Wczasowicz na turnusie w Mielnie
na wydmach był znalazł patelnie.
Nie wiedząc co miał
wywalić je chciał
przy ludziach – ach jakżeż bezczelnie!”
Tak jest! To bylo juz prawie rok temu! Helena kupowala w tym dniu kiecké! Napisala wtedy: „Pardon, czy ?platki dietetyczne? to maca?” Pomyslalem wtedy, ze ta to ma tupet… To teraz jeszcze zróbcie, zeby sié antek odnalazl
Iżyku,
medalion przyjmuję, jeśli jeszcze lekko krwisty i na toście, i najlepiej z jelenia 😉
Ja nie mam tak na imię 🙄
Szanowny Nemie. Jesli Ty na imié nie posiadasz Agata, no to juz nic tylko ten mój zakuty leb i widac „walizm” (cecha, która u kobiet objawia sié brzydotá {Nirrod?! Co ja kwartal temu powiedzialem?! Ty myslisz, ze ja nie wiem, skád ty piszesz?!}, a u tych niby samców inaczej) zupelnie mjé tu rozum zezarl. A jak mial nie zezrec? Caly bozy dzionek ino zdrowaski i szkaplerzyk kucharski. Na roratry – ja do kuchni, na aniol dzwoniá – ja w kuchni i wieczrem psalm czwart leci, aja na mopie jadé. Palenie rzucilem. Nawet.
Z tá krwistosciá to mit jest taki i lekko posolony snobizm. Nikt tu nie je surowizny. No, chyba ze ogórki!
Szanowny Iżyku,
ja medalion lubię w środku nie surowy, ale różowy musi być. Agata to imię mojego dziecka, ale moje też na A 😉
Dzięki za przypomnienie atmosfery pierwszozjazdowej, łezka się kręci 🙁
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=320#comments
Tu mi dopiero wyjasniono, ze Szekspir niejaki, znany birbant i utracjusz, przesiadywal w walijskim pubie. Nic sam nie wymyslal, tylko podsluchiwal i notowal jak jaki haszek. No i raz dolecial go z kuchni odwieczny dylemat leftoveru – to bin, or not tu bin itd. Kucharz dumal glosno czy wyrzucic fasolké, czy zostawic na jutro, a ten… slimak jeden…!, egzystencja! Jorik to byl ten kucharz wlasnie, a fasola choc jest baked, to nie jest wcale baked, ino gotowana. Bo to wogóle jest kraj pozorów i picu, z ta królowá, co wygláda, jakby sié ubierala w szmatach. Fikcja ale z tych tandetnych. Lipa ale nie nasza, tylko taka z Tesco. Fuj…
Tak jest, Kapitanie. Té samá stroné podgládam. Boze! Jacy wyscie wtedy byliscie dalecy! Pyra, Alicja, A.Szysz, Slawek, co przepadl, jak funt mydla w… (tak mówi moja tesciowa). Wszystko bylo nrmalne, zwyczajne a mimo to kazdmemu zalezalo. Jak napisalem founde zamias fondue, to nikt mnie nie wysmial, tylko nemo napisalo,. zebym se sprawdzil… tak bylo. No wlasnie – a ja odpisalem, ze sié zaczerwieniloem. Tyle. Pomyslal(a)bys, ze sié tak obsrajá? Bez przeproszenia.
No toc ba, ze to Ona. Ta Agaciora.Ta córzyca nemowska jedna.
Co? Ze spisz juz? W „znaczy kapitan” jest, ze kapitan sam nie spal i zasnác nie dal… No dobra, spij, a ja sam bédé czuwal nad bezpieczenstwem w tej czésci galaktyki…
Iżyku,
ja nie śpię, ja się ino w cichości wzruszam…
I myślę, co z nami będzie 😯
Nic nie bédzie, bo a kto to sá my?
blogi i fora nie znoszá pustki. Za dni 5 pojawi sié ktos jeszcze nowszy dla kogo, jakies dawne spory to nie historia. To lamus, jesli nie zwykly smietnik.
No top ja ci jeszcze na dobranocv taká jedna perelké pokazé :0 , co sié turlalem czasu swego.
Köszönjük a foglalást a szobát biztosítottuk.
Kérem igazolja vissza hogy valóban igényli e a szobát.
Köszönettel Cziráky István
A tu asz tlumaczenie
?Była Pani nieobecna w lykend na zjeżdzie.
Dlatego bedzie Pani niemile widziana w naszym pensjonacie.
Zakaszlany i z Czyrakiem Istvan.?
Nie mogé teraz znale jak ja deszyfrowalem Twojá z Gospodarzem woloszczyzné.
Dobranoc.
Ale ja pamiętam 😆
Dzięki za całokształt i dobranoc 🙂
robert mugabbe kiedys byl bojownikiem o wolnosc i demokracje – tearz jest dyktatorem
Kochani. tu Dorota z sasiedztwa z Pawla laptopa. Wszyscy wszystkich Was sciskamy i cieszymy sie (przynajmniej ja. bo przeczytalam wszystko) z obrotu spraw! A tu pieknie. sloneczko swieci. przed nasza nocna kwatera rosly rano trzy maslaki. Zaraz sniadanko. Tesknimy za Wami. wish you were here! A co do Heleny. chcialam Was uspokoic. ze pojechala do Polski do swojej przyjaciolki Renaty, mam nadzieje, ze mimo wszystko dobrze sie razem bawia. Buzi! Ide do siebie 🙂
nienawiscia mozna nakarmic miliony – obojetnoscia tylko pozywia sie najbardziej zdesperowani.
To trzeba dopiero Sąsiedztwa, żeby oficjalnie ogłosić, że II Zjazd Łasuchów został rozpoczęty? A gdzie własne siły? Czyżby już nie miały siły? 😯
No, ale jak już się wszyscy na dobre obudzą, to uprzejmie proszę zauważyć, że ja tu cały czas stoję i macham ogonem do Gospodarstwa i Gości. O, proszę: wte-i wewte, w te-i wewte, wte -i wewte…. Smacznego Zjazdu! 😆
kwadraturo koła – dla mnie to jest bardzo pocieszające, że kiedy na tym blogu pojawia się język nienawiści, to znajdzie się wystarczająco dużo osób, które powiedzą: stop! Tak nie można! I obojętności tu też raczej nie widzę, wręcz przeciwnie, czasem nawet aż nadmiar zaangażowania 😀 I zaręczam Ci – nawet jak z boku czasem to wygląda śmiesznie, że nagle wszyscy wszystkich zaczynają przepraszać, to dla tych, którzy byli emocjonalnie zaangażowani, jest to bardzo ważny i oczyszczający moment. Mnie w każdym razie bardzo dobrze robi taka świadomość, że jeśli tu palnę coś głupiego, to wprawdzie zostanę skarcony, ale będę mógł się zastanowić, przeprosić, odpokutować i znowu wpaść w ciepłe objęcia blogu. I że jak zostanę skrzywdzony, to też się ktoś za mną ujmie. Tylko do tego muszę oczywiście odróżniać, kiedy zostałem skrzywdzony, a kiedy to ja skrzywdziłem.
Ponoć można było wieczorkiem zbłądzić na obrzeżach Puszczy Białej? Prawda to, czy omamy towarzyskie?
A teraz posłuchajcie, jeżeli macie ochotę, bo napiszę to tylko raz, najpoważniej w świecie. Wiecioe dlaczego w przeszłym roku było tak świetnie na blogu? Bo było różnorodnie Sławek z rybami i fotografiami pięknych Cyganek z kotem, Wojtek z mękami twórczymi, ASzysz patrzący co rano na swojego źrebaka, Misio wzdychający do Europy szerokiej, baby nasze serdeczne, co to smutki zostawiały w kuchni i łazience, a do stołu zasiadały pełne dobrych (acz nienatrętnych) rad, reportaże historyczne Pana Lulka i nostalgiczne wspomnienia miast uniwersyteckich i trochę jedzonka i troche picia. Aż wreszcie ktoś tam wpadł na nieszczęśliwy pomysł, że jak już się przyjaźnimy, to warto to pogłębić, do podglebia, do korzeni. I jak to bywa, wygrzebano przy okazji nieco mierzwy, co to za nawóz organiczny służyła. Owszem przydatna, ale powietrze już nie takie i na dowcipy mniej miejsca, bo przecież poważny temat i cholera wie co jeszcze. A jak jeszcze doliczyć fakt, że jednak Panowie mają ciut inną (nie gorszą) wrażliwość niż Panie, a tu rzeczywistość skrzeczy i temperamenty wyłażą – ot, i mamy, co mamy.A ja jeszcze raz powiem – nie znoszę poprawności politycznej, jak i wszelkiej obłudy. Chcę wiedzieć z kim mam do czynienia nie czekając na kryzys jakikolwiek. Cudze poglądy potrafię uszanować ale chcę je znać, a nie „poprawnościowe klajstrowanie” nam serwować! Jak będę chciała przebywać w towarzystwie ludzi o takich samych poglądach to się do partii zapiszę albo do klasztoru wstąpię. Od przyjaciół wymagam, żeby byli Ludźmi przyzwoitymi, żeby było z nimi o czym pogadać, pośmiać się i posmucić w razie potrzeby. I żeby można było na nich liczyć. Wszystko
Howgh, Pyro 🙂 Dobrze powiedziane. Życzę wszystkim pięknego dnia.
Wszystkim zjazdowiczom życzę wszystkiego najsmaczniejszego!
Zostałam w domu, leczę powypadkowy bark i odnóża. Niby nic poważnego ale skutecznie uniemożliwia podróżowanie dalsze, niż kilka przystanków tramwajem.
Liczę, że będę obecna na III Zjeżdzie. Czas spędzam domowo-grzybowo.
Dobrego dnia dla wszystkich!
Dołączam sie do życzeń. Niech ten Zjazd będzie równie wspaniały jak poprzedni (nie byłam, ale wnioskuję z opowieści i wspominków), pełen wrażeń nie tylko kulinarnych.
Marialko, bardzo serdecznie Ci współczuję z powodu powypadkowości 🙁 ale dobrze, że masz chociaż jedną pozytywną tego stronę. Nie wiem, czy sam nie poświęciłbym jakiegoś odnóża, żeby czas grzybowo spędzić. 🙂
Izyku, serce moje, czy ja sie ukrywam z tym miejscem pisania? hmmm?
Zgadzam sie z Toba w 100% glupi i pracowity, to dopiuero zmora 😉
Teraz ide zrobic sobie herbate o wdziecznej nazwie Anastazja i jakies sniadanko wrzucic. Lasu nadal nie znalazlam. Jak maja 3 drzewka, to od razu Park Narodowy, a do Arhem nie chce mi sie jechac…
Nirrod, a mnie się chciało 😀 Tam ładnie.
Haneczko, zgadza sie ladnie. Studiowalam tam w okolicy i przyjacoil tam mam. Dlatego wiem, ze zajmie mi 2h dotarcie do arnhem, bede musiala jeszcze dojechac kawal autobusem w sumie jakies 2,5 – 3h, a nastepnie wykonac cala te podroz w druga strone. Dlatego zycze sobie las blizej.
Bawia sie? Dobrze!
Maslaki Im rosna pod oknem? Tez dobrze!
A co jedza? Niech powiedza.
A gdzie byli i co pili?
Nalesniki usmazyli?
Czy dowiemy sie?
Coby poprawic sobie nastroj nabylam wczoraj kostium Chanel. NIe powiem prezentuje sie wspaniale – kostjum nie ja. Wombat popatrzyl krytycznie i radzil zrzucic kilka kilogramow. Bo to przez zime przybylo tu i owdzie. No to zaczelam zrzucanie. Od dzisiaj. Od rana. Cwiczylam widlami, lopata i grabiami. W ogrodku.
NIe wiem czy cos ubylo. Ale grzadki przygotowane, truskawki posadzone. Tudziez pomidory i papryka.; buraczki i fasolka zolta;; a dalej jak leci – marchewka, rzodkiewka i dwa rodzaje ogorkow. Sila rozpedu posadzilam jeszcze lawende pod oknami.
Marialko – szybkiego powrotu do kopndycji zycze
Echidna
Nirrod, sam las nie wystarczy. Musi to jeszcze być odpowiedni las. U nas tych drzewek w stadach niby tu i ówdzie trochę sterczy, ale grzybów pod nimi ni cholery! 👿
Przypomniałem sobie: Iżyku, uroczyście przepraszam, że tylko prozą. 😀 Może mi ta przykra przypadłość wkrótce przejdzie. 😎
KONDYCJI, KONDYCJI Marialko. Glupia literowka i glupio brzmi. Przepraszam.
Nirrod – chcesz miec blizej? Wychodzi na to ze musisz sobie posadzic…albo do Szwajcarii – Kaszubskej. Jak Szczypior. Ale to chyba jeszcze dalej.
Wombat obiad pichci. Ide pomoc.
Pa – Echidna
Antek wakacyjnie wyjechał. Mam wielką nadzieję, że jak wróci, to wróci.
Inni też i że Bobik będzie się mógł zamerdać z radości.
Czasami wystarczy pojedyncze przyzwoite drzewo. Przed laty znaleźliśmy 6 dorodnych prawdziwków wokół samotnej sosny na piasku w pobliżu plaży w Łebie. W ciepłym i słonecznym październiku. U mnie znajduję co roku prawdziwki na łące, ca 50 m od lasu 😯
Nirrod, rozejrzyj się dobrze po Twoich wydmach 😎 Jak nic nie znajdziesz, to przynajmniej przelecisz się po świeżym powietrzu i endorfin Ci przybędzie 🙂
Po wydmach i tak sie przelece. Ulubiony mnie opuscil, to musze sie czyms zajac, ale te nasze wydmy, to raczej krzaczaste. Takie bardziej drzewiaste maja na polnocy.
Marialko, szybkiego powrotu do zdrowia zycze.
W Łebie gleba grzybom sprzyja,
a w Holandii – choćby szyja
rozbolała od obrotów,
choćbyś był do mordu gotów,
choć ty nawet siądź i płacz,
wydma pyta: grzyb? Kto zacz?
Więc uczone wątpią głowy,
czy w tym miejscu bezgrzybowym,
gdzie przyroda tak surowa,
endorfina się uchowa? 😯
sa rozne gatunki niedzwiedzi na tej planecie -ziemi.
wielu ludzi zarowno w polsce, anglii, ameryce, azji, afryce czy tez nawet w australii uwaza ze mis koala tez jest niedzwiadkiem.
nie, prosze panstwa. „niedzwiadek” koala jest torbaczem – jak kangur.
zycze panstwu smacznego.
Dziękuję Wam, kochani, za słowa wsparcia. Mam w planach całkiem wydobrzeć 😆
Capuccino trochę mnie rozleniwiło. W lodówce kurki, por, masło, śmietana, świeża i soczysta marchew… I jak tu nie myśleć pozytywnie?
Maluczko, a zniknę stąd na tydzień. Lecimy z panem mężem na tydzień do córaska. W emocjach jestem wielkich, bo w samolataniu debiutuję. Pan mąż, jednorazowy weteran, torebki szykuje. Strasznie nie lubię bujania 🙁 Na krótko lecimy i nie wiem jakim cudem zdążymy wszystko ogarnąć. Szczęśliwie udało się, że we dwoje (Pyro, jeszcze raz dziękuję!).
Od kilku dni walczę z chińską armią. Wczoraj było otwarcie wystawy, siedziałam w wirówce od rana do 21. Dzisiaj już nieco spokojniej, bo nie wszyscy naraz chcą różnych rzeczy zaraz natychmiast. Mam w sprzedaży 18 terakotowych chińczyków różnej wielkości i w idiotycznych cenach. Sprzedają się zdumiewająco dobrze 😯 , ale co się nasłucham i zwrotnie nagadam to moje. Armia to pestka, przy okazji pokazali kilkanaście drobiazgów. Niby nic – puzderka, pojemniczki na różne, kłódki,
kadzielnica itp. Przepiękne! Forma, proporcje!, obezwładniająco doskonałe. Nawiasem – zdobnictwo silnie erotyczne i tylko czekam, aż ktoś poczuje się dotknięty 😉
No, pisałam dwa dni temu, że Marialka uszkodzona, a do roboty chodzi. Pozbijane i stłuczone mięśnie bolą jak diabli i dziewczyna się umęczy, nim poporawa nastąpi. Pewnie biedula połowę wolnego czasu pod ciepłym prysznicem przesiedzi.
Haneczko – szerokiego nieba i pięknych, walijskich wybrzeży. Uściskaj córaska. Chodzą słuchy, że Chinczycy znaleźli też armię z brązu i zakopali z powrotem, żeby licha nie kusić. A kadzielnice brązowe są przepiękne i misy też, szczególnie z okresu Han
Zrobiła się w Poznaniu pogoda cesarska : ciepło, słonecznie, Młodsza wzięła Dochodzącego, piłkę i psa i poszli na spacer. Mam więc komputer na godzinę na wyłączność.
Medice, cura te ipsum 😉
Marialko, nie bierz tego dosłownie, chyba że będziesz znieczulać się kurkami w śmietanie i dobrym winem 🙂
Haneczko,
szczęśliwego lotu i pilnuj torebki 😉 Tej z dokumentami i pieniędzmi, bo w samolocie wcale tak strasznie nie buja, a gdyby nawet, to przecież jeść pewnie już nie dają, dobrze że nie trzeba z własnym krzesełkiem 😎 Sprawdź prognozy pogody i na wszelki wypadek weź małą piersióweczkę koniaku, zobaczysz, że będzie fajnie 😉 Na wypadek utraty lub pobłądzenia bagażu miej w torbie podręcznej najważniejsze rzeczy na survival. Moja teściowa poleciała raz w brzydką pogodę, a więc ciepło ubrana, do St. Petersburga, tam upał 30-stopniowy, a bagaż w Sydney 😯
nemo, bierzemy całkiem niemałą żubrówkę, ale Twoja propozycja jest kusząca 😉 uwzględnię. Torebki pilnuję obłędnie od czasu, gdy oskubali mnie na psich targach w Poznaniu (ojej, jakie śliczne szczeniaczki! idiotka). Bagaż to w większości spyża domowa dla córaska. Szkoda, że Walia taka duża, odsypałabym trochę Iżykowi.
Haneczko, lataj nisko i powoli! 😆
Do samolatania można się z czasem przyzwyczaić, polubić, a nawet w nałóg wpaść. 😯 A w razie problemów trzeba tej złośliwej maszynie jasno i wyraźnie powiedzieć: bujać to my, a nie nas!
Ode mnie wierszyczek na drogę 🙂
Niech haneczka u córaska
do upadu się nagłaska,
naprzytula i nagada
(Córciu! Niechże córcia wkłada
ciepłą czapkę i majtasy!) 😀
by na długo mieć zapasy!
Pani Nemo, ciesze sie, ze Pani tez lubi Mile, ale jestem w jednym punkcie przez nia zawiedzony. Nie moge ogladac programu w pralce i musze ogladac programy w telewizji. Mile nie ma takich drzwiczek z szklanym kolem tylko klape. A tak usiadlbym sobie w sobote, wrzucil pranie i ogladalbym przebieg wydarzen i relaksowal sie.
Bobiczku, jakbym siebie słyszała! 😆
Haneczko zadnej piersiowki nie brac!!! zabiora ci na lotnisku i nie tylko koniaczek szlak trafi, ale i piersioweczka przepadnie!!!!
szlag*
Nirrod, ale poniżej 150 ml chyba przepuszczają?
A jak się ma więcej, to można na oczach ochroniarzy odpić do ustalonego limitu 😆
O paskudy! To nie mogą sobie kupić? Kto to widział lekarstwo zabierać 😯
Haneczko –
udanego pobytu w Walii. NIe mow ze krotko – zawsze jest za krotko. Niestety. Nawet gdyby to byl miesiac. Czas tak szybko uplywa…
Dobranoc Wam z mojej czesci swiata
Echidna
ponizej 100ml i do tego w przezroczystym opakowaniu i dodatkowo to opakowanie w przezroczystej torebce.
Szczegolnie w WB padlo im na mozg i sie straszliwie wszystkiego czepiaja.
Dzień dobry Państwu,
Do brata pojechałem jeszcze wczoraj wieczorem i zostałem na noc. Podłogę trzeba było wreszcie skończyć, listwy przyciąć i umocować. Bo to tak jest, że z samą robotą to dużo roboty nie ma ale te wykańczanie to zajmuje najwięcej czasu.
Rano, gdzieś tak o szóstej nie mogłem spać i poszłem do lasu. Daleko nie miałem bo oni prawie w lesie mieszkają. No to poszłem. Nazbierałem rydzów – wcale nie robaczliwych tak jak u Pyry. Na śniadanie były rydze smażone na blasze z solą i chlebem. Znaczy ten chleb nie był smażony tylko tak głupio się napisało. Potem poszliśmy po te borowiki ale dużo nie zebraliśmy bo się rozpadało. Może jedno pełne wiadro.
Szwagra to ja nie mam ale spytałem na wszelki wypadek bratową o to co Iżyk chciał. Znała owszem jednego takiego małego co lubił chleb i placki. Piekarz z sąsiedniej wioski. Miał konia i go głodził ale ludzie zaczęli mu to wytykać to on tego konia sprzedał. Tyle że on nazywał się Wachowicz Adam. Może być?
Na zagadkę Iżyka nie odpowiem, bo nie wiem kto to napisał.
A ten Szyszkiewicz to mówił sam, że manipuluje. Panią Dorotę z Sąsiedztwa teraz wziął i zmanipulował a pode mnie się podszywa. Bo nikt mi nie wmówi, że ja to nie ja tylko kto inny. Na naszej ulicy mieszkał kiedyś jeden krawiec co się lubił podszywać. Ale wyjechał i ślad po nim zaginął. Tak jak po Romanie co to kiedyś pisałem. Gdzie ci ludzie się podziewają jak ich nie ma?
P.S.
U nas w pracy księgowa ma młynek do kawy Miele.
Piersióweczka nie musi być metalowa, są takie małe, stosowne buteleczki, a jak przy odprawie zakwestionują, to wypijasz ((wypijacie) na poczekaniu i oddajecie im opakowanie 😉 Zawartość powinna zadziałać przed startem, a potem, to już obojętne 😉
z pod moraga,
to przykry mankament 🙁 Moja ma okienko i kolorowe programy, próbowałam nawet oglądać, ale ona coś kręci – raz w prawo, raz w lewo, a ja lubię zdecydowanych 😎
Widzę, że piersiówki bardzo niebezpieczne. Jak wypiję na poczekaniu, to mogę nie tylko odlecieć, ale i odpłynąć ;-(
Szczypior, jak Ci nie wstyd tak poniewierać bezgrzybnych wiadrami!?
*Nirrod patrzy z niechecia na Szypiora i jego wiadro*
Chyba już odpływam, buźka mi się zwichnęła 😯
Pani Haneczko,
Ja nic nie rozumiem. Przecież oddałem to wiadro bratowej co kiedyś pożyczyłem!
Kiedyś też leciałem samolotem. Wprawdzie nie za granicę tylko do Krakowa ale zabrali mi pastę do zębów w takiej dużej tubce. Ledwo co napoczętą. Ale nie kiwało nic a nic.
Na mózg impadło chyba nie tylko w WB. Ostatnio w Niemczech słoik róży cukrowej mi odebrali twierdząc że to też płyn. Widział kto kiedy różę cukrową w płynie?????? 😯 Niestety, nie byłem w stanie skonsumować całego słoika róży na ich oczach. Pewnie potem zeżarli sami! 👿
Napisałam o teściowej w Petersburgu, a tu za 5 minut Osobisty przyprowadza gościa 😯 Babci się nudziło samej w stolicy, więc postanowiła przywieźć nam gazetę 😉 No to musiałam pogadać, upiekłam ciasto ze śliwkami, a Osobisty dał nogę do garażu, by dalej majsterkować przy postumencie dla zamrażarki (płyta na rolkach), aby w razie wielkiej ulewy nie stała w wodzie 😯 Po podwieczorku zaczęło padać, więc zawieźliśmy teściową na dworzec zaopatrzywszy uprzednio w jagody, fasolkę, pomidory, figi, kurki i pokaźną cukinię.
Babcia opowiedziała nam o egzotycznej podróży jej drugiego syna czyli mojego szwagra, tego co był już na wszystkich Karaibach, Reunionach, Cejlonach i rok na Mauritiusie. Otóż braciszek pływał przez 2 tygodnie niemieckim frachtowcem po Bałtyku z Hamburga do Kłajpedy 😯 Na statku było kilku polskich oficerów, w tym Pierwszy, więc po pochwaleniu się polską bratową mój szwagier spędzał większość czasu na mostku kapitańskim, a porty bałtyckie zwiedzał w towarzystwie praktykantów z Wyższej Szkoły Morskiej. Był jedynym pasażerem (były dwie kabiny dla gości) i bardzo mu się wszystko podobało, a do krajów bałtyckich postanowił pojechać ponownie.
Szczypior,
mój młynek też miele, ale ręcznie 🙁 Za to ma 10-letnią gwarancję na werk firmy Zassenhausen znanej z wysokiej jakości młynków do kości w krematoriach 😎 Młynek dostaliśmy w prezencie ślubnym bardzo dawno temu, jest używany codziennie i działa 😎
W Londynie Bobiku probowali mi zabrac sloiczek konfitury z rozy. Z doswiadczenie pokazalo, ze plastikowe torebki na plyny moga byc bardzo elastyczne 😉
Jeszcze sie taki nie urodzil, ktory mi moja konfiture mogl odebrac!!!
No to moze nic nie stracilem nie ogladajac programow prania ale dzisiaj i tak trudno sie zorientowac czy prawo jest lewo i czy lewo jest prawo. Ale u nas w telewizji to tylko tancza, ja tez lubie tanczyc ale nie lubie byc do tego zmuszany. Ale jak juz pisalem moja pralka jest taka mila, taka spokojan starsza pani, nie ma waporow, nie skacze po kuchni jak wyrzyma, nie wali w sciany, jest technicznie poprawna.
To straszne nie wiedzialem, ze mlynki potrafia byc takie okrutne i lamac kosci, az mnie wstrzasa na sama mysl i to jeszcze na prezent slubny. Czy moge wiedziec kto kogo zmielil? A mlynkow do kawy Mile to nie znam. Maja pralka przybyla do Polski a potem na moje wysypisko smieci pewnie z Zachodu w ramach pomocy solidaryzujacych sie z solidarnymi. Mlynkow nam nie przysylali bo kawy nie bylo. Byla za to kawa Turek.
Nirrod, uczyć mi się od Ciebie! Ja to tylko kości nikomu nie pozwolę sobie odebrać. 🙂
Kolega spod Morąga?
Ja jestem spod Działdowa, to całkiem blisk!
o
Przepraszam z tym mlynkiem nemo….
Młoda w charakterze przerywnika w pracy najpierw wystukiwała piosenkę z filmu „Prawo i pięść”, potem zagrała „Pamiętajcie o ogrodach”, a teraz brzmi Wyskockiego „Góry wysokie”
A Pyra jutro zostanie na kilka godzin zabrana do lasu. Dopiero o 10.00 więc grzyby problematyczne ale co w grzybnym lesie, to moje.
Pyra zostanie zabrana do lasu. A czy Radek również?
Z pod Moraga to ja tylko jestem. Ale w Dzaldowie to ja bylem w szkole specjalnej. Ciezko nam w domu bylo, na tych paru mragach sadzilismy tylko ziemniaki. Ojciec i Matka byli bardzo zajeci bo przez caly czas obierali te ziemniaki coby im piach sie do gotowizny nie dostal a potem ja probowali. A mnie do glowy wchodzil tylko odor z tej gotowizny a w szkole nic. No i zabrali mnie z domu do szkoly specjalnej aby mnie uczyc na sluszarza.
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-09-06.html
No popatrz!
A ja kończyłem obróbkę skrawaniem w technikum.
z pod moraga,
mój młynek jest do kawy, a w rodzinie nie ma obyczaju łamania kości komukolwiek 😎
A zacier z tych ziemniaków trzymaliście w izbie czy w komórce?
Bo jak w izbie, to miałeś podwójnie przechlapane 🙁
Wow, Misiu 😯 Super, ten Luwr 😎
U nas wszystko bylo pod jednym dachem dostepne od glownej izby i wstystkie smrody na nia wlalily tez i te z chlewa.
No widzisz Szczypior Ty to czlowiek kumatyz matura ale ja juz nie jestem slusarzem jestem ekologiczno zorientowany a widzisz!
z pod moraga,
czy od Ciebie daleko jest do Pisza?
A do Woli Kudypskiej i Szczuplinek?
A do Niebrzydowa, Prośna i Tątławek?
Dobry wieczór.
Zmartwiłam się tą pastą do zębów co ją Szczypiorowi zabrali w samolocie. Teraz to tak jest ,że zabierają co im do głowy przyjdzie i potem człowiek nie ma pasty. Dobrze że do butów zostawili , to sobie jakoś chyba poradziłeś 🙂 .
Haneczko to może nie zabieraj pasty do samolotu ?
A obróbkę skrawaniem to ja też kiedyś lubiłam ale mi minęło.
Wszystkim Zlotowiczom życzę dobrej pogody i uśmiechu.
Kochany Panie Piotrze i cala zgraja.
Zycze przyjemnych obrad przy sucie zastawionym stole.
Ucalowania dla wszystkich.
Dlugo niewidziana Tuska
Radek, Marialko, też zostanie zabrany tam, gdzie lisy i borsuki, czyli robota wymarzona dla jamników. Zabierze też swoją Panią i niech Młodsza go pilnuje.Pyra będzie się snuła 10 metrów od samochodu i przysiadała, a 3 osoby z Radkiem w las.
Moja ciocia, obieżyświat przeżywa najbardziej najbliższą podróż- do Stanów. Właśnie ze względu na różne zasadzki czekające na lotnisku. W poniedziałek przed odlotem maja spotkanie w swym klubie podróżniczym by dowiedzieć sie co i jak, by nikomu nie podpaść. Ostatnio słyszałam o starszym panu, który był koszmarnie potraktowany bo jego szelki pikały na bramce i biedak nie wiedział o co chodzi.
Grażyno, a gdzie ty byłaś jak cię nie było? 🙂
Szczypior i z pod maraga na pewno mieli przynajmniej jednego wspólnego znajomego: tego krawca, o którym Szczypior pisał. 😀
Eee tam,
Latem to ja chodzę w trampkach. Pasty do butów nie potrzebuję więc. Ja juź teź dawno nie skrawałem. Teraz pracuję w magazynie.
Krawca zadnego nie zalem, bo ja sobie robilem swetry na drutach, takie czarne z golfem pod szyje jak egzystencjonalisci czy jaki tam.
Duzo czytam w gazetach przyniesionych z wysypiska i wiem, ze na swiecie saprzynajmniej dwa miejsca i nazwie Morag…..
Zgadza się,
Morag am Zee w Szwajcarii na przykład jest albo w Austrii. Nie pamiętam.
nad jeziorem w dodatku…
A ja dzisiaj pracowałem jako brukarz betoniarz, potem odwiedził mnie Brzucho i złożyłem mu życzenia imieninowe. Teraz wypiłem zdrowie Brzucha PanaLulkową śliwowicą z lat cztedziestych. Zdrowie Brzucha po raz pierwszy! !!!
Oj Szczypior Ty tego dur…. czytales, jak mozna tak kogos w tytule nazywac, i na geografi sie nie znasz, nie nad jeziorem ale tez i w gorach. Ale ja jestem z polskiego Moraga. Nawet taki jeden speiwal o mnie piosenki, madrala jeden.
No to w szyje i do Brzucha!!!!!
Eugeniusz
pochodzenie : greckie
znaczenie : z dobrego rodu
liczba : 5
planeta : mars i księżyc
znak zodiaku : skorpion
Eugeniusz, po grecku Eugenes lub Eugenios, znaczy pochodzący z dobrego rodu. Geniuszami nazywano pierwotnie duchy opiekuńcze rodu, tak więc człowiekiem genialnym nazywano kogoś, kogo owe duchy miały w szczególnej opiece i pozwalały mu ujawnić wszystkie zalety swoich wybitnych przodków.
Liczba imienia Eugeniusz to piątka – liczba ludzi naładowanych wewnętrzną siłą, która czasami może się wymykać spod kontroli. Eugeniuszowie żyją tak, jakby ta wewnętrzna siła (czasem dobra, czasem zła) nosiła ich po świecie i nie pozwalała spocząć. Często spędzają długie lata jako ustabilizowani obywatele, po czym coś się w nich zmienia; to, co było dotąd, wydaje się niezadowalające i Eugeniusz wyrusza na poszukiwanie tego, co nieznane. Ludzie noszący to imię zwykle są rzeczywiście utalentowani, ale zdarza się, że nie znają swojego celu i próbują w życiu smaku najprzeróżniejszych przygód.
Spośród znaków zodiaku najlepiej to imię zaakceptuje Skorpion, choć odpowiednie też jest ono dla Wodników, Lwów oraz Strzelców. Może być dobrym źródłem energii dla Ryb, Wagi lub Raka, dość dobrze odpowiada Baranom i Bliźniętom, ale mniej stosowne jest dla Koziorożca, Byka i Panny.
Zdrowie Brzucha 🙂
Małgosiu (19:27) wydaje mi się że oprócz Nemo jesteś drugą osobą która zauważa moją nieobecność przy stole blogowym. A gdy mnie nie byłam 🙂 , to byłam pod żaglami na Mazurach. Pływaliśmy tym razem pomiędzy Mikołajkami , Wierzbą i Śniardwami. Na Śniardwy nie zawsze udaje się wpłynąć . Tym razem pogoda dopisała. A w Wierzbie jest Ośrodek PAN i port jachtowy. Tam byliśmy umówieni z przyjaciółmi i wieczorami sączyliśmy piwko . wrzeszczeliśmy jak sztubacy stare studenckie „świńskie” piosenki, gadaliśmy o byle czym i bladym świtem kończyliśmy „nocne Polaków rozmowy”. Potem pojechałam na kilka dni do Świnoujścia , żeby wypróbować mój najnowszy nabytek do nordic walking ( czyli metalowe kijki do chodzenia). W Świnoujściu jest najlepsza plaża do tego chodzenia. Pochodziłam więc sobie kilka dni z tymi kijkami. Na początku bolały mnie bardzo dziwne grupy mięśni – ale potem minęło. No i po powrocie do Poznania okazało się ,że mam nieoczekiwanie dodatkowe zajęcie w firmie z którą współpracuję.
Ponadto zabrałam się „ostro” do wykańczania tryptyku , to znaczy trzech obrazków które maluję ( a właściwie piszę) z myślą o prezencie urodzinowym dla mojej Mamy. Te obrazki przedstawiają cerkiewki i powstają na deseczkach o wymiarach 24 X 30 Stosuję metodę używaną przy pisaniu ikon ( czyli tempera+wino+żółtko). Nazwałam to na moje własne potrzeby „Tryptyk- cerkiewki-art deco”.
To na razie tyle . Rozpisałam się jak niewiem co 🙂
Szczypior ja już też kupiłam sobie trampki , to zaoszczędzę na paście do butów.
literówka wyszła =miało być= a gdy mnie nie było to byłam….( cd bz)
No to jak spod polskiego Morąga, to czekam na odpowiedź. Nie musisz lecieć sprawdzać, bo to za długo potrwa i ciemno, ale tak oszacuj, czy do południa się objedzie rowerem. Porządnym, z przerzutką, ale trochę starym.
Morag lezy w okolicy Ostrody
a na rower z przerzutka jak tam mieszkalem to nie bylo mnie stac
ale te 6-7 km mozna obskoczyc powolutku do sniadania a nie do poludnia i jeszcze nad jezioro wyskoczyc.
z pod moraga,
bez łaski 🙄 Mam Routenplaner 😎
Oh, pardon 😯 Wybaczenia proszę 😉
Charakter mam trochę niecierpliwy, ale pracuję nad tym 😎
a co przejachalas sie po Mragaowie, ale ja jestem z okolic nazwa naszej lokalizacji wywodzila sie od kretow takich zwierzadkow
Kretowiny?
Się pytałam, jak daleko jest od Ciebie do wymienionych miejscowości, ale skoro tam już nie mieszkasz…
Czy klawiaturę masz z tego samego źródła co pralkę?
ale dociekliwa, oj dociekliwa, moja przyjaciolka tez taka byla ale mnie opuscila
nie klawiature mam z czasow posolidarnosciowych z Belgii od znajomych
Jak spod okolic Ostrody,to ja te okolice pozdrawiam,bo daaaaaaawno temu spedzalam tam tenisowe wakacje,ktore sobie wielce chwale 🙂
Wspomnien tez mnostwo!!!!
Ps A Panience Nirrod to ja przypominam,zeby sie na grzyby nie lasila,bo ja ta przyjemnosc moze baaaaaardzo drogo kosztowac,wszak w Krainie Wiatrakow zbieranie grzybow obciazone jest kara!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! 🙂
Hej.
Ja nie będę dociekliwa (w sprawie pralek, źródeł talentów i rozsądku)… tylko wyznam podziw i oddam głos za wszelkimi możliwymi medalionami dla
Nemo ❗
ASzysza i Podwładnych
Iżyka
Pyry
…i bratnich Im Duchów
Baaardzo nieregularna czytelniczka Państwa…
…ale tak jakoś los dał, że poprzedni oraz (właśnie) obecny weekend zaliczyła…
Teraz w towarzystwie tequilli, więc w razie czego będzie, że komplementy i zachwyty śle ‚nawalona’… 😉
…ale
za pomyślność Zjazdu…
za zdrowie Zjazdowiczów
któż nie wychylli
nieco tequilli
Państwa zdrowie!
Wszystkich Państwa!!!
🙂 🙂 🙂
Dziekuje za pozdrowienia, ale teraz koncze dzialalnosc bo mam nocna zmiane i musze wyjsc do roboty.
Przylaczam sie do wiwatow.
Grażynko,
Jednym słowem- urlop. Nazwa dzieła bardzo mi się podoba 🙂 .Jak skończysz, proszę o zdjęcie. Jeśli można oczywiście. Adres znasz.
Te kijki to hit!
Grażynko,
w firmie chyba wyczuli , że akumulatory naładowane? 🙂
Z pod moraga,
życzę Ci spokojnej szychty, żeby się nic nie zatkało i bulgotało jak trzeba. Mam znajomego w miejscowej oczyszczalni, to wiem, jaka to odpowiedzialna robota 😎
A cappello,
dzięki za komplementy dla naszej grupy 😀
Zdrowie Zjazdu, Zjazdowiczów i Tu Obecnych 🙂
Tuśka,
napisz, co u Ciebie i jak się masz?
Małgosiu,
dlaczego nie jesteś na Zjeździe? Masz tak blisko 🙄
Nemo,
Ironia losu. Blisko, ale nie mam z kim dziecka zostawić. Do tego realizuję zamówienie, które jest na wczoraj i nie mogę sobie pozwolić na przyjemności.Moze nastepnym razem….
Ojej, zapomniałabym.
Wszystkiego najlepszego dla Brzucha w dniu jego imienin.
Brzucho najlepszego od Pyry z Młodszą. Toast wznosimy białym półwytrawnym made in Hungary… dobre winko
Brzucho,
wszystkiego najlepszego imieninowo!
Nemo,
zrobiłam placek ze śliwkami wg Twojego przepisu, cieszył się dużym powodzeniem i już go nie ma.
Zdrowie Brzucha!
Domowym, porzeczkowym…
Puchalu,
cieszę się, że Wam przypadł do gustu 🙂 To dobrze, że szybko zjedzony, bo na drugi dzień mięknie. My dziś z teściową zjedliśmy 3/4 i została ćwiartka na dwoje 🙁 Mam przepis na ciasto z cukinii, więc go może jutro wypróbuję. Jak będzie dobry, to opiszę.
Gdzie podziewa się Iżyk, bo już chyba przejechał się na mopie? Bez jego talentów translatorskich biedziłam się długo nad kolejnym węgierskim tekstem, który przyszedł SMSem, więc nie zacytuję. Nadawcą był zaprzyjaźniony speleolog z Budapesztu, który przygarnął nas pod swój dach w drodze na rumuńskie wesele. Jak wiadomo (dzięki Iżykowi) Zakaszlany i z Czyrakiem Istvan nie życzył nas sobie w swoim pensjonacie 🙁
No więc z tego SMSa zrozumiałe było tylko 57 cm i 3700g oraz Reka (prawdopodobnie imię). Pogratulowaliśmy więc z zapytaniem „boy or girl?”. Po 2 dniach przyszła odpowiedź emalią:
after spending nine long month in a very small, tight, wet but at least warm hole it was time to go. She decided to leave and in 6 hours she passed through her first, and most probably the tightest squeeze. When she arrived to the outside, she started crying. Well, to be outside is difficult, isn’t it?
On the 2nd September, at 6:54 A:M my daughter, Réka was born. 3700 g, 57 cm.
She is fine, her mother is OK, but her father has a bloody headache…
Szanowny Brzuchu przyjmij również ode mnie moc serdeczności imieninowych. Toast pozwolę sobie wznieść wileńskim kwasem chlebowym wzmocnionym litewską nalewką Malunininku (Młynarzy).
Małgosiu – gdy tylko tryptyk będzie gotowy – prześlę fotki.
Brzuchu 🙂 i ode mnie przyjmij najlepsze życzenia imieninowe.
Niech Ci się szczęści we wszystkim, a zdrowie i humor niech Ci zawsze dopisują 😆 .
Pozdrowienia dla Wszystkich Zjazdowiczów i Tych, którzy podobnie jak ja – dyżurują na blogu 😉 . Też mam nadzieję, na przyszły rok 🙄
Witam Zlewakrwi, Z pod Morąga, Szczypiora i wszystkich, których nie udało mi się przywitać we właściwym czasie…
Marialko 🙂 -szybkiego powrotu do pełnej sprawności, co za pech…
Grażynko, zazdraszczam Ci tych jezior i tych żagli. Oczywiście, że Twoja nieobecność była zauważona, choć może nie dość wyartykułowana, ale ja podobnie jak a’capella z rzadka się pojawiam na blogu, a później nie nadążam z czytaniem…
Jeszcze raz bardzo serdecznie Wszystkich pozdrawiam 😆
kod d4d4
Czy lista uczestników Zjazdu jest tajna czy też ją poznamy, bo jak na razie widać tylko, kto nie pojechał?
Brzucho, ja też wznoszę i bardzo sobie życzę, żebyś częściej tu bywał 😀
Jestem, jestem… Wlasnie nadrobilem czytelniczo i powiem Pani Kapitani, ze istvana to antoni tlumaczyl! A ja zem go tu ino zacytolil.
„Well, to be outside is difficult, isn?t it?” Tak napisal?! A to trzeba zwrotnie go zapytac, co wyprawial z tá OK mamusiá w sylwestrowá noc, ze do teraz ma kacora?!(nawiasem – Wal powie, ze ma hangover).
Ale ja tu nie o madziarskich alkowach, tylko o tym, ze walia lezy i gardlo odslania… Poddala sié, merda i najdalej pojutrze bédzie aportowac. Wnioskujé, ze bédzie, bo dzis jadla juz z réki. Dni temu kilka wlasciciel tego wszystkiego, co miésa nie jada… Wróc! – jada(l), powinno byc… No wlasnie! Wszystko juz zostalo powiedziane! Pól roku chlopina miás nie trácal, 6 miechów bidulek proteinki ino z rybek wysysal, 2dziescia paré niedzielów sié nieborak na „owocach” morza przy zyciu chcial utrzymac. I kto wie, czy ta filozoficznosc w talerzu nie p[otrwalaby dluzej, gdybym sié jako ta dostojewska „paljaczyszka” nie byl przyplátal… Tródno, Ser. Stalo sié, Ser. Pobite Gary, Ser.
Ser jest cejlonczykiem ze sri lanki, co mi go jeden taki redaktor z warszawy… Mniejsza o szczególy. No i on miésa nie jadl, co nie? A dzisiaj wsunál owieczké, pieczonych kartofli, marchwi tak ze dwie szyszkiewiczowe kopystki i powiedzial, ze ten sos to byl jak dla arcybiskupa… Jak Boga, ze tak powiedzial! Przychodzi z pustym talerzem i wali mi, ze „Voy, it los apsolutly ekselent!” A moze, ze to tylko ten Glódz tak mu doskwieral? Dobra tam. Niewazne. Wazne, ze po pól roku zszedl on z manowców, przestal bládzic po omacku i powrócil na lono, a pozarta owieczka to tylko przyklepala. A co zapoczátkowalo otóz proces ten?, zapytajá zapewne dociekliwi i niecierpliwi. Ha! Osoby sklonne do egzaltacji bele czym, zaraz zapewne podsuná jakies francuskie frymusnosci – to najpewniej byl, Izyczku kochany, jakis Foie de Veau á l’Anglaise albo Canard braise aux Navets? No chyba ze zasunáles mu, zlociutki, prosto w podbrzusze Cotelettes de Mouton á la Jardiniére, albo dostal strzal na miékkie jakims Cuisses de Dine á la Diable. A skád!, umilowani, a gdziezby!, bracia i siostry. Po prostu – Facet… A jaki tam zaraz „facet”?! Taki cejlonski gosc, to pol polskiego faceta, a takiego Brzucha, to moze cwiartka. Powiedzmy – cwartka i pól piécdziesiátki. No wiéc ta „cwiartka i pól lyka pól roku szedl twardo w zaparte i nadziewal se kiszké warzywem. A jak przyszlo co do czego, to wymiékl i skusily go „mitbols in lajt tometo grejwy”… Prawda, ze ladnie? To jest po angielsku… „Mielony” niewiele im mówi… Dobranoc…
Biuro Zjazdowe z I Sekretarzem na czele odnotowało obecność następujących delegatów:
1. Alicja i Jerzor
2. Arkadius z Przyjacielem
3. Dorota z Sąsiedztwa
4. Magdalena
5. Pan Lulek
6. PaOlOre
7. Brzucho
8. Wojtek Warszawsko-Wiedeński
9. Gospodarze
Poza tym wpadł Grigorij Saakaszwili i pałała dzięcielina.
Gruszkówka ze Styrii właśnie wyszła (nie powiedziała, dokąd), czwórkami do nieba poszło jeszcze dwadzieścia butelek wina, dwadzieścia butelek piwa, dwadzieścia litrów herbaty (z Cejlonu).
Byliśmy na wycieczce w Pułtusku oraz na spacerze nad rzekę, widzieliśmy Kaczora i Łabądka.
Do naszych licznych toastów włączyliśmy wszystkich nieobecnych.
Idziemy robić to, czego i wam życzymy.
🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
20 litrow herbaty…Alez to bédzie siku…
Ho ho!
A Kaczora… to ja mam w domu 😎
Bawcie się ładnie, drodzy zjazdowicze!
Ciekawe,czym jutro beda kaca leczyc 😉
Dobrze przespanej nocki zycze!!
A ja jestem ciekawa czy Grigorij załapał się jeszcze gruszkówkę !
Ana dzięki za dobre słowo
Ana,
herbatą?
Pastą do zębów kiedyś sie czysciło pepegi i tę białą część trampek
Bawcie się i w naszym imieniu, ale w miarę możliwości prowadźcie też jakieś zapiski, bo my tu jesteśmy bardzo spragnieni wszelkich wieści obiektywnych i odczuć subiektywnych 😉 . Zdjęcia tez będą oglądane przez nas zachłannie ale i z wdzięcznością. Miłej zabawy i dobranoc, do jutra.
ergo: pasta do zębów może być przydatna chodzącym w trampkach
Byli w pół Tusku i widzieli Kaczora? 😯 To ja już bym wolał być w całym Tusku i widzieć pół Kaczora… 🙄
Bobik a ja mam taką propozycję ,żeby wrócić do prośby Gospodarza która jest zawarta we wcześniejszych postach ,że na tym blogu nie prowadzimy dyskusji politycznych ,że o żartach związanych z politykami nie wspomnę , nawet gdyby rzecz miała dotyczyć tak zacnych osób jak cały Tusk czy dwaj bracia K. 🙂
Grażyno, podciągnięcie mojego postu do rangi dyskusji politycznej byłoby doprawdy nadmiernym dla niego zaszczytem. 😆 Zakaz żarcików, zwłaszcza tych opartych na grach słownych, musiał być wypisany Bardzo Małymi Literkami, bo jakoś go przeoczyłem. Chyba będę musiał poprosić Gospodarza o dokładne namiary. 😎
Stara Żabo : tej paście to brakuje logiki ponieważ pasta do zębów może służyć do czyszczenia butów natomiast pasta do butów nie może służyć do czyszczenia zębów. To jest chyba jakaś sprzeczność ?. Czy jest może na sali matematyk ?? 🙂
Dobranoc.
W butelce z wileńskim kwasem chlebowym właśnie ukazało się dno.
Bobik niewinnym żartem czy całkiem serio ?? A co to za róznica? To nie jest blog polityczny.
Ach, gdybym nie był do spodu uczciwy, to ukradłbym Iżykowi frazę 😀 : Madame, jak ten blog przestanie być od żartów, to on w ogóle przestanie być. No ale wrodzona uczciwość nie pozwala mi nie przyznać, że konstruując to zdanie na Iżyka się zapatrzyłem… 😆
PaOlOre,
dzięki za listę obecności. Widzę, że Wojtek Warszawsko-Wiedeński został stałym bywalcem Zjazdów.
Przyłączam się do próśb o dalsze sprawozdania i zdjęcia.
Grażyno,
czy naprawdę taki delikatny żart Bobika miałby urazić czyjeś wierzenia polityczne?
Puchalo, wyczucie stylu nakazywało mi zostawić Twój komentarz bez komentarza, jako idealne domknięcie. 🙂 Ale wrodzona uczciwość nakazuje mi przyznać, że twoje sformułowanie wycisnęło mi łzy z oczu. Łzy ze śmiechu, oczywista. Ten numer wejdzie do naszego rodzinnego słownika, czy tego chcesz, czy nie chcesz. A ja pójdę spać chichocząc. 😆
Panie Andrzeju Jerzy,
Chamstwu nalezy sie przeciwstawiac „silom i godnoscia osobistom”,Helena bywa aroganska natretnie ,delikatnie mowiac,pewnie taka jest i nie ma sensu sie tlumaczyc.
Dobre wychownie polega na takcie i to sie wyssysa z mlekiem matki.
Czasami lepiej pomijac pewne fakty,dla dobra ogolu.
Przeciez my jestesmy wszyscy tacy sami,chyba ze sa tacy ktorzy mysla ze materia rzeczy jest dla nich lepsza a oni sami sa wyjatkowi.
Alexm: mnie już czasem łapy opadają, nie mówiąc o ogonie. Czasem mam ochotę odwarknąć, ale dobre wychowanie bierze górę, a pedagogiczna żyłka się do tego dokłada. Więc łagodnie i elegancko (bo wyssałem to z mlekiem mojej mamy), ale też silnie i godnie pytam: 1. Czy na tym blogu można ot, tak sobie tolerować antysemickie teksty? 2. Czy pojechanie po charakterze osobie świeżo takim tekstem zaatakowanym nie jest przypadkiem niewłaściwe, niezależnie od intencji jeżdżącego? 3. Czy zauważenie, że nie wyczuło się kontekstu, i za to przeproszenie, jest ujmą, czy raczej objawem wielkoduszności? 4. Czy odłożenie (w danej sytuacji) na później dyskusji charakterologicznej jest przepuszczeniem szansy, czy empatią?
Jeżeli różnimy się odpowiedziami na te pytania, to sorry, ale chyba nie wszyscy jesteśmy tacy sami.
I dla dobra ogółu byłbym skłonny tego nie pomijać.
Bobiku
jak tak sobie siedzę cicho, na ogół, aktualnie tłumaczę Donnę Leon, smażę powidła ślwikowe i, od czasu do czasu, robię inne przetwory lub wypieki.
I myślę sobie też czasem, że bywają wpisy na blogu, kto?e należy najzwyczajniej pominąć milczeniem.
My na pewno nie jesteśmy wszyscy tacy sami. Przykładów mam za dużo.
Puchalo droga, jakbyś mi tak dała przepis na pomijanie milczeniem… Kurczę, mam taki feler, że nie zawsze umiem, choć właściwie wiem, że by należało. Trybun ludowy czy co? 😯
Puchalo, nawiasem mówiąc, ja przy tłumaczeniach najchętniej robię mój Genialny Dżemik Truskawkowy. Jeśli przeoczyłaś patent, chętnie podam raz jeszcze 😆
Bobiku,
dzięki, ale truskawki lubię tylko na surowo.
Jeśli natomiast chodzi o przetwory, to chciałabym dodać, że zalewa po marynowanych czereśniach oraz śliwkach w occie jest genialnym dodatkiem do czerwonego barszczu.
Skład Zjazdu doborowy.
Wszystkich serdecznie pozdrawiam i życzę dalszych owocnych obrad, przerywanych pysznościami. My tu duchowo nad Narwią. Prosimy o dalsze relacje, jeśli można- mniej lakoniczne. 😀
Iżyku, czy juz pisałam ,ze lubię czytać twoje historie? 🙂 Niech żyje mielony!!!! U mnie też wczoraj gościł na stole, z kaszą gryczaną i marchewką z groszkiem doprawianą imbirem i gałką muszkatołową. Jeden z ulubionych zestawów mojego dziecka.
Puchala ma rację. Zwłaszcza , że kotlety są dobre, gdy świeże 😉 A Andrzej Jerzy jest wielki.
Bobiku, jeśli cię to pocieszy, ja też miewam czasem coś z trybuna 🙁
Grażyno, w swych wojażach zahaczyłać o Litwę? Ten kwas chlebowy….
Dziecko mnie wpuściło na maszynę, więc tylko podkreślę, że wszyściutko przeczytałam – i pyszną opowieść Iżyka i cieniutkie żarciki Puchali (Alka, świetne) i sprawozdanie Paolore i normalne przekomarzania blogowe. Cóż, Oni wypili gruszkówkę, łabądki zaliczyli i różne różności, a Pyra się będzie w las ubierała i laskę jaką do ręki dobierze.
Bobiku, trybun nie trybun ale uważaj Piesku, bo ponoć misjonarze w pierwszej kolejności w kociołek lądują
Witajcie. Nie rozumiem dlaczego rodzicielka korzystając z mojego kompa nie loguje sie jako Pyra 🙁 z lekka mnie to wyprowadza z równowagi, bo przecież można sie pogubic co kto napisał 🙂
Co do Zjazdu to mam nadzieję, że jest tak wspaniale jak w zeszłym roku i mam nadzieję, że wypiliście zdrowie wszystkich nieobecnych
Bobiku – nie umiałabym tego ująć lepiej. Chyba jesteśmy pokrewnymi duszami. Zgadzam sie z Toba prawie ze wszystkim no i mam do Ciebie słabość (chyba przez Radzika)
A pro pos truskawek – tez lubię surowe (najlepiej prosto z krzaczka, ciepłe od słoneczka z kropelką rosy… ach jak to pachnie) – przetworów z tego owocu nie znoszę.
A my dzisiaj jedziemy z Radziem szukać grzybów.. mam nadzieję, że nie skończy sie na szukaniu psa 🙂
Dzień dobry wszystkim 😀
z pod moraga,
mam nadzieję, że nocna zmiana minęła bez zakłóceń. Czy, jakby co, masz uprawnienia nurka? A jak nie, to kto wam usuwa awarie?
Zjazdowicze pewnie jeszcze śpią, a maślaki same im rosną 😎 I pewnie pogoda ładna, a u mnie leje 🙁
Przeczytałam trochę do tyłu i wyciągnęłam wnioski:
Nie pić kwasu litewskiego 😯
Pieski o zacięciu pedagogicznym powinny więcej spacerować, a będą lepiej spać 😉
Mielony to jest to 😎
Pyro,
życzę Wam wszystkim pięknego dnia na grzybobraniu. Nie pogubcie się w tym lesie 😯
Dzień dobry. Na razie nie ma słońca , ale jest ciepło.
Małgosiu na Litwie bywam chętnie i często ale w tym roku nie byłam. A litewski kwas chlebowy można kupić w Polsce w sklepach ze zdrową żywnością. Ja akurat kupiłam kwas firmy Gubernija w pół litrowej butelce. W marketach i dużych sklepach można natomiast kupić ukraiński kwas chlebowy. Jeden i drugi jest przepyszny – tyle tylko że litewski jest nieco droższy. Jeżeli chodzi natomiast o litewską nalewkę Malunininku – to jest dostępna na stoiskach monopolowych również w Polsce . Nazwa jest trochę myląca , bo ta nalewka to po prostu bardzo mocna wódka (50%) i jak o niej mówi producent firma Stumbras cyt:”to przezroczysty napój o lekko, pikantnym, przyjemnym smaku przypominającym aromat chleba żytniego, o ciemnym brązowym kolorze ,produkowana jest z rektyfikowanego alkoholu etylowego, wytworzonego sposobem podwójnej destylacji, kwasu chlebowego (wyciągu słodowego), francuskiej brandy i wody przygotowanej sposobem odwrotnej osmozy”.
Dla porządku dodam ,że drink z dobrzew schłodzonego kwasu chlebowego z ową nalewką i kostkami lodu jest moim prywatnym letnim odkryciem. Może i taki zestaw jest tak oczywisty jak drink bloody mary.? No nie wiem..ale przysięgam , że sama na to wpadłam 🙂 .
ożesz Nemo 🙂 już za późno – nie dość że się napiłam , to jeszcze zeznałam jaki był skład mieszanki .
Nie jesteśmy tacy sami. Na szczęście, gdyż daje nadzieję że mamy szansę na rozwój, nie zaś jedynie obronę status quo, tu tłumaczenie na nasze: bałagan, który jest.
Bobiku, wyrazy uznania!
Przepraszam wszystkich dyskutujących, ale ze względu na przepracowanie nie czytam komentarzy, przeglądam je przy pomocy funkcji „Znajdź” i „Torlin”.
Panie Piotrze!
Pewnego razu jako młody człowiek z przyjaciółmi postanowiliśmy zjeść drugie danie (do dzisiaj pamiętam, był to gulasz wołowy, jak to zwykle u mnie z dużą ilością sosu, ziemniaki i sałata w śmietanie) rękami, bez użycia sztućców. Muszę przyznać, że jest to niezapomniane przeżycie, potrawy zupełnie inaczej smakują.
U mnie trzeci dzień grzybowy.
Bobiku, czy nadal podtrzymujesz, że poświęciłbyś odnóże? 😎
Aha, Bobiku! Uprzejmie donoszę, że mój Kaczor siedzi w klatce.
Pozdrawiam kulinarnych blogowiczow tu i „tam”!!!
Zeby oslodzic sobie ten ponury dzien wlasnie zjadlam ciasteczko jablecznik tudziez wypilam kawe i poczytuje Wasze wpisy 🙂
Obmyslilam,ze jutro na obiad beda pierogi z truskawkami!Chociaz moi nie za bardzo sa za slodkim,a co tam niech sie ucza………………co dobre 😆
Hej.
Ano, ja też po jabłeczniku i kawie. To wyraźnie sezonowy sposób na pocieszenie!
Pierogami jestem „objedzona” po pobycie w Szklarskiej Porębie. Bardzo dobre z jagodami, niezbyt słodkie i plamiące… Mniam…
Ano, wiem, ze tutaj mozna kare zaplacic za grzybobranie, ale pare razy juz grzyby ze znajomymi holendrami zbieralam, i pies z kulawa noga sie nami nie zainteresowal. Wiekszym zniecheceniem do tego zajecia jest to, co pewnie sama widzisz za oknem.
Jest tak ponuro, ze jeszcze siedze w pizamie i sie zastanawiam, czy nie lepiej by ten dzien przespac.
Pozdrawiam wszystkich pozdrawiających! 😀
Pyro Młodsza, już wiem do kogo się zgłosić, jak będę pożądał drapanka po brzuszku, a mama będzie bardzo zajęta. 😆
Marialko, skłonność do poświęcania odnóży przechodzi mi dopiero po 10 dniu grzybowym. 🙂
Chyba popełnię coś bardzo niemądrego i pójdę poszukać w okolicy grzybów, chociaż rozum mi mówi, że to akcja skazana na niepowodzenie. 🙁 A, co tam, najwyżej mi się potem będzie lepiej spało. 😎
Bobiku , Puchalo , Tereso Stachurska , Pyro Młodsza , Nemo , Marialko -aluzju poniała. 🙂
W tej sytuacji pozwałam sobie przekazać garść wiadomości z Pultuska , jako uzupełnienie niewinnego żarciku Bobika (1:14).
Wiadomości z Pułtuska
Równocześnie pragnę uspokoic Puchalę (2:13) ,że moje wierzenia polityczne nie zostały urażone 🙂
I jeszcze pierogi z jagodami (które dla mnie i tak nazywają się borówki 😀 ) ! Wyście się na mnie dziś uwzięli! Mam nadzieję, że przynajmniej Zjazdowicze zlitują się nad biednym psem i zamiast opowiadać o niedostępnych specyjałach odłożą dla mnie jakieś kosteczki! 😀
Kostki po pierogach z jagodami/borówkami? Czy Ty już, Bobiku, grzybki jakieś…?
Marialko, żeby to… 😀 Ja sobie po prostu wyobrażam, że oni tam na Zjeździe opychają się wszelakimi dobrami i o ile z pierogów na pewno nie zostawią ani jagódki/borówki, to z kotlecisk i pieczeni może jakieś smakowite reszteczki się znajdą… 😆
No wiesz, są takie psychologiczne ( niegodne i poniżej pasa, nie tylko psa i człowieka ) mechanizmy, ułatwiające nam trudną sytuację. Możemy np sobie wyobrażać 🙂 że oni się tam niemożebnie opychają i strasznie utyją albo, co jeszcze z naszej strony obrzydliwsze 🙂 że będą ich brzuchy bolały… 😆
A wszystko oczywiście z zazdrości…
Wy sobie pierogi a ja dzisaj salate po poznansku, znaczy ze smietana i cukrem 😛
Nie pierogi! Już z nimi skończyłam w Szklarskiej. Omlet z kurkami, na to mam dziś chęć.
Poza tym się uczę ( i podpatruję bloga 😳 tak tak! ) więc obiad ma być z załozenia szybki.
Objedli się i leżą …
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-09-07.html
Z całą pewnością z obżarstwa! Bez dwóch zdań.
Na Zjeździe pewnie to samo 😈
Ale ptaszkom też coś skapnęło 😉
Natura ciągnie wilka do lasu, a mój atawizm każe zbierać i gromadzić na zimę 😯
Ledwo ulewa przeszła w mżawkę, bez słowa złapaliśmy za kalosze i hajda na grzyby. Po drodze deszcz ustał zupełnie, mgły się lekko podniosły i optymizm grzybowy rósł z każdym metrem wysokości. Po drodze okazało się, że krowy zeszły wczoraj na niższe piętro i „nasza” hala z lasem opustoszała jest i cicha. Cicha?! A co to tak sssyczy? A teraz? Nie przestało! Cichy syk wydobywał się z zadniego prawego koła naszego grata 😯 Osobisty zbladł i przez zaciśnięte zęby wycedził: Herrrgotttusigk….mać! 👿 Chwycił za nóż i… ruszył w stronę swojego lasu dodając: Za 2 godziny, jak zwykle!
Blady szit und perunamuusi 👿 dodałam od siebie i ruszyłam w swoją stronę, bo cóż było robić? Jak do lasu, to do lasu. A w tym lesie… czegóż tam nie ma? Przede wszystkim nie ma prawdziwków 🙁 Ani na receptę. Dla uzależnionych 🙁 Za to kurek (Pyro, nie czytaj, bo Ci zaszkodzi) sporo. O, i traw wysokich a mokrych też nie było. Zamieniły się w liczne niskie placki, taki koncentrat 😉 Tak chodząc po wertepach natknęłam sie jednak w końcu na dwa duże borowiki, naruszone wprawdzie ślimaczym zębem, ale ja nie jestem obrzydliwa, a potem doszły jeszcze 3 małe. O umówionej porze okazało się, że koła nie trzeba zmieniać, bo powietrza ciągle jeszcze wystarczy na jazdę do domu, więc zajrzeliśmy jeszcze do innego leśnego zakątka, gdzie znowu były kurki i malinowy chruśniak. Zebrałam wiaderko (po tureckim jogurcie) malin i poziomek, mokrych, bo znowu się rozsiąpiło…
Teraz, po obiedzie, Osobisty czyści grzyby, a ja się zastanawiam nad ciastem na podwieczorek. Tymczasem, na dworze, znowu się przejaśnia…
Nirrod skoro juz podjelas sie tego niecnego czynu,co by wbrew prawu grzyby zbierac,to chociaz wystap w barwach „ochronnych” 😉
A propos salaty w mojej chacie tylko na slodko,ale smietane zastapilam oliwa i sokiem cytrynowym 🙂
Teraz udaje sie do kuchni,zeby rozpoczac stosowne dzialania kulinarne,bo jak tego nie zrobie,to ………………………….niczego dzisiaj juz nie zjem!!!
Hej.
Wy tu opowiadacie o grzybach i innych polskich przysmakach, ja sobie poczytuje a potem wraz z PKF-Plano implementujemy. PKF – to zupelnie nieoficjalny nieduzy nieprofesjonalny polski klub filmowy w plano.
Wczoraj Testosteron.
Oprocz filmu zawsze jedzonko. Wystartowalismy od blizej nieokreslonego menu miedzynarodowego ale od pewnego czasu zainspirowani rowniez tym blogiem oraz ksiazka staramy sie po polsku.
Byl juz krupiak i mielone jak w stolowce studenckiej i bar mleczny.
A wczoraj mialo byc jesiennie – mielismy wiec swoje male swieto ziemniaka i grzyba (na nasze teksanskie mozliwosci 🙂 )
Tu wspomnienia tylko, nawet okruszkow brak.
http://picasaweb.google.com/WandaTX/2008PlackiIBabkaZiemniaczana#
Wando,
dobrze, że jestem po obiedzie. Bardzo apetyczne obrazki 🙂
Nemo zanim dostalem pozwolenie na nurkowanie, to bylem najpierw sluszarzem ale zamiast do zawodu wzieli mnie do wojska. I bylem w tym wojsku i spiewalem chetnie piosenki. Szlo mi dobrze, nawet zaczelem marzyc, ze moze zalapie sie na festiwal w Kolobrzegu. Ale nic z tego nie wyszlo.Ze mna w wojsku byl taki jeden Wojtek, ktory pozniej spiewal piosenki ale chyba gorzej ode mnie. On tylko skandowal w rytm melodii. Taki Bryl ale nie nasz Ernest co tylko pisze a nie spiewa tylko taki jak ten Bryl francusko-belgijski co na imie w tlumaczeniu Jacekmu bylo. I ten nasz Wojtek, ale nie Bryl co pisze, zaczal o mnie poisneki spiewac, ze „malorolny z pod moraga, twarz jasnieje mu szczesliwa i wyciaga i wyciaga” i cla Polska sie ze mnie smiala. No i kolegom tez sie przestalo podobac i od tego czasu mam alergie na koce.
Jestem pod wrażeniem – http://www.eioba.pl/a73137/eksperyment_milgrama .
Nie zginęłam, trzymałam się samochodu, jak było do przewidzenia. Nasz kierowca nie tylko nie znał się zupełnie na grzybach, ale i na lesie. Wjechał w przesiekę, patrzę, a tam wały jeżyn i pokrzyw, a za nimi gałęzi po kolana, bo las czyścili. Mówiłam „Krzxysiu, niedobrze. Nie chodzi się po lesie po czyszczeniu; grzybów żadnych, a nożkę można skręcić.” To nie, „Ciotka, jest las? Jest. Drzewa są? Są. To grzyby muszą v
być” W rezultacie po 20 minutach kuśtykania miałam 5 podgrzybków i ostry ból bioder, ale naprawdę szkołę to dostała Młodsza z Radkiem. GrZybów trochę nazbierała – są 4 wianuszki podgrzybków + jeden samych ogonków i grzyby duszone na jutro. Uskuteczniała to grzybobranie z psem na smyczy – on ma krótkie łapki, trzeba go przenosić przez przeszkody, ciągnął jak głupi, bo czuł zwierzynę (były ślady buchtowania dzików), owijał smycz wokół drzew itp. W lesie był ale grzyby w jego towarzystwie to droga przez mękę.
Tereso!
Z życzeniami dalszych tego typu wrażeń http://www.prisonexp.org/
Jak również
The Lucifer Effect: Understanding How Good People Turn Evil Philipa Zimbardo
Serdecznie pozdrawiam
zlewkrwi
To Ja Pan Lulek i Ja Miś Kurpiowski . Pijemy kawę i wiśniówkę. Oglądamy Pani Gosine ikony.
Pozdrawiamy wszystkich serdecznie.
Za chwilę zaczynamy robić ciasto drożdżowe. Siedziało od południa w lodówce i można już wyrabiać
Mała okołomuzyczna relacyjna w moim nowym wpisie:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=208
…relacyjka oczywiście… 😆
Panie Mis, ciasto drozdzowe tez dzisiaj robilem ale trzymalem pod pierzynka a Pan w lodowce i co wyroslo?
W Kudypach pod miastem Morągiem
Był rolnik, co bawił się drągiem
Choć drąg był niewielki
I plątał się w szelki
Artysta uwiecznił to songiem
I zrobil forse na songu
bo song byl o tym ciagu
odciagu gumy od ciala i
powrotu na nie jak strzala.
Zjawila sie firma szelkowa
zlozyla swoje warunki
i od tej pory artysta stal sie
bardem od gumki.
z pod moraga,
Ty jesteś diament nieoszlifowany 😎
jak Ty sam to ciasto robisz, to jesz potem też sam?
Nie zjadlem z kolega, z ktorym sie umowilem dzisiaj aby porozmawiac o projekcie plotu ekologicznego. Chcemy sie odgrodzic od tego wysypiska smieci ale nie betonem tylko takim poltem jak u chlopow w srednowieczu, ogladalismy zdjecia rycin. A w ciescie byla kapusta z grzybami zapieczona.
Szczypior, gdzie jestes, chodziles do kina w Dzialdowie, oni tam mieli zawsze dobry program i maja do dzisiaj. Nazywalo sie chyba Apollo.
Przeprszam, ze tak bez zwiázku ale lzy ze smiechu mnie polecieli
Mała kawalerka na siódmym piętrze w „gomułkowskim” wieżowcu gdzieś na Mokotowie. Późny wieczór. W łóżku mąż i żona już kończą grę wstępną gdy rozlega się natarczywy dzwonek do drzwi. Zły jak diabli mąż zakrywa się ręcznikiem i otwiera. Do przedpokoju wchodzi czterech facetów w ciemnych garniturach i białych rękawiczkach, dźwigających na ramionach trumnę. Pakują się do pokoju, w którym leży wielce zdziwiona, naga kobieta, obchodzą stojący na środku stół i wychodzą:
– Co się ku*wa dzieje? – pyta facet
– Nic – odpowiada jeden z mężczyzn – Klatkę macie taką wąską, że nie można normalnie wykręcić z tym pudłem.
Zgadza się.
Kino w emdeku. Czasem chodziłem ale rzadko. Ja byłem dojeżdżający i po lekcjach przeważnie na autobus i do domu. Parę razy byliśmy ze szkołą, w drugiej klasie i w trzeciej.
Iżyk jak coś palnie to boki zrywać.
Ja teź czasami tak bez związku coś chlapnę ale nie zawsze śmiesznie.
My tez bylismy w trzeciej klasie ze szkola w kinie, na Mackbeth-e Polanskiego, najlepsze byly te stare wiedzmy.
Andrzeju. Ty tak nie igraj z nimi. Ty nie pozwól szczypioru z tym morágiem, bo po miesiácu zaczniesz sié sobie klaniac przy goleniu.
Do jutra. Jutro gospodarz jeszcze pisze?
Skoro bylo o sloniach,to ja o wielbladzie;wiecie jaka jest roznica miedzy wielbladem,a dyplomata???
Taka,ze wielblad potrafi dwa tygodnie pracowac niczego nie pijac,
a dyplomata potrafi dwa tygodnie pic,niepracujac 😆
Jak ja poszłam w trzeciej klasie do kina, to grali „Love story” i jeden facet za mną tak płakał i szlochał, że trzeba mu było dać chusteczki, żeby oparć nie zasmarkał 😯
Ana 😀
Izyk ma dzisiaj dobry dzien!
Tak Ana prawda ja znam takiego nawet w Hadze, taki specjalista od weterynarii wyslany w ramach unii, ten to chyba w ogole nie pracuje a pije ciagle.
Owszem na …Story tez bylismy cala klasa ale bez nauczycieli i tez smarkalismy ale chusteczek to u nas nie bylo, byl tylko papier toaletowy u szczesliwcow na szyji, to go juz im nie mozna bylo zabrac, bo stali po ten papier przez caly dzien.
U nas były chusteczki haftowane ręcznie, albo z szydełkowanym rąbkiem z kordonka 😎 Każda panienka miała szydełko.
😀 Ana ja nawet z takim dyplomata mieszkam 😉
Zlewkrwi, dziękuję bardzo.
Również pozdrawiam, Teresa
Love Story
Zakochani w sobie,
od pierwszego wejrzenia.
On mial na imie Andrzej,
a Ona Helena.
Milosc nie wybiera,
a moze jest slepa.
Kiedy poczujesz uczucie,
kochaj i nie zwlekaj.
Nawet jak rozni was,
odleglosc wielka,
zapomnij,slowik,
za oknem cwierka.