Biesiada przyjaciół
Każdy dom ma swoje specjalności kulinarne, dania które chętnie witamy na biesiadnym stole. Nie zawsze muszą to być potrawy szczególnie wyszukane, czasem proste, zrobione w maestrią danie jest tym szczególnie ulubionym, którego smak pamiętamy na równi z miłą pogawędka przy stole.
Tym razem chciałbym przedstawić kilka dań szczególnie mistrzowsko przygotowywanych przez moje znajome lub ich mężów. Znajdziecie tu zarówno przekąski jak i dania główne. W moim kuchennym zeszycie każdy przepis opatrzony jest imieniem osoby, która go szczególnie udatnie stosowała. Sądzę, że przepisy te mają szansę wejść do repartuaru kulinarnego blogowiczów.
Kulki rybne (Oli uczonej damy z Bazylei)
1,5 kg karpia,3 płatki dietetyczne,4 duże cebule,2 jaja ugotowane na twardo i jaja surowe,1 płąska łyżeczka świeżo zmielonego białego pieprzu,3 łyżki cukru,sól.Na wywar: 2 marchwie,1 pietruszka,1 cebula,1/2 selera.por.6 łyżeczek żelatyny.
Rybę sprawić, odfiletować pozostawiając skórę i drobne ości, zemleć w maszynce wraz z jajami ugotowanymi na twardo i dwoma cebulami. Płatki dietetyczne pokruszyć jak najdrobniej (można przed zmieleniem ryby zemleć je w maszynce), dodać do masy rybnej wraz z surowymi jajkami,solą cukrem i pieprzem. Jak najdokładniej wyrobić.
Przygotować wywar z włoszczyzny.Mieloną masę rybną formować w niewielkie kulki,mniej więcej równe połowie pączka.Gotować w wywarze 1godzinę i 15 minut,na bardzo niewielkim ogniu.Ostudzić w wywarze.Ostudzone kulki ułożyć w salaterce.Wywar przecedzić przez jak najgęstsze sito,dodać żelatynę,po pół godzinnym pęcznieniu zagotować,po czym ostudzić.Gęstniejącą galaretą zalewać wystudzone kulki,które można przybrać kawałkami gotowanej marchwi,zieloną pietruszką lub marynowaną papryką.Pozostawić kilka godzin w lodówce.
Fasolowa sałatka ( muzykalnej Masi ze wsi Cieńsza)
30 dag suchej fasoli Jaś,4 duże ząbki czosnku.Na sos:małą puszeczka przecieru pomidorowego,1 mały pojemnik jogurtu naturalnego lub niksoprocentowej śmietany,po szczypce,do smaku:oregano,ziół prowansalskich,soli pieprzu.
Fasolę namoczyć na 12 godzin, w przegotowanej wodzie ,po czym w tej samej wodzie ją ugotować.Ostudzić,wymieszać z przeciśniętymi przez praskę lub posiekanymi ząbkami czosnku.Nakryć.Odstawić. Przygotować sos zagotowując wszystkie składniki.Gorącym zalać fasolę,wystudzić,wstawić szczelnie zakrytą sałatkę do lodówki.Podawać jako przystawkę przed lekkim posiłkiem.
Marynowany szczupak ( scenografa Andrzeja ze wsi Borsuki)
1 duży szczupak (ok.1,5 kg), 1/2 szklanki oleju, 4 ząbki czosnku, 2 łyżki sosu sojowego, 1 łyżeczka ziół prowansalskich, sól, gruboziarnisty pieprz.
Szczupaka sprawić,odciąć głowę i płetwy,pozostawić tuszę w całości.Przygotować zaprawę łącząc z przeciśniętym przez praskę czosnkiem wszystkie składniki zalewy. Ułożyć rybę w dużej misie,zalać marynatą.Pozostawić w niej rybę na około 2 doby.Oczywiście musi stać w lodówce i kilkakrotnie należy rybę obracać,aby równo się marynowała. Po dwóch dobach rybę ułożyć w brytfannie i wstawić do nagrzanego piekarnika.Piec w temperaturze 170 st.C około 30-35 minut.Podawać z upieczonymi w folii ziemniakami.Można je wstawić do piekarnika na 30 minut wcześniej niż rybę a będą jednocześnie z nią gotowe.
Pieczony indyk (dr Beaty współautorki „W kuchni babci i wnuczki”)
1 kg piersi indyczej, 1 kg ziemniaków, 1/2 szklanki wytrawnego białego wina, 3 plasterki słoniny, 2 ziarnka jałowca, 1/2 łyżeczki kminku, sól.
Mięso z indyczej piersi posypać tłuczonymi owocami jałowca,solą,obłożyć plasterkami słoniny. Ułożyć w brytfannie. Naokoło ułożyć pospane lekko solą i kminkiem ziemniaki pokrojone w grube plastry lub w ćwiartki.Nakryć brytfannę niezbyt szczczelnie folią aluminiową.Wstawić do piekarnika na średni ogień i piec około 2 godzin.W czasie pieczenia mieszać ziemniaki,aby ładnie zrumieniły się ze wszystkich stron.Pod koniec pieczenia pokropić mięso białym winem. Podawać,tradycyjnie,z borówkami,które można wymieszać lekko z chrzanem lub z surówka z cykorii czy kapusty pekińskiej.
Komentarze
Panie Piotrze,
Ile tych godzin (około) tę pierś indyczą piec?
A ja się żegnam na trzy dni. W poniedziałek będą nasze reportaże ze zjazdu . Oby się udał!
Będzie mi brakowało Nieobecnych. O wszystkich wsppomnimy, o każdym dobre słowo powiemy, posłuchajcie w sobotni wieczór wiatru – przyniesie dla Was pozdrowienia.
Teraz już Pa.
Pardon, czy „platki dietetyczne” to maca?
Uff! Zdążyłem na czas i już się pakuję ponownie. Zdążyłem też pobieżnie przeczytać Wasze wpisy, a nawet obejrzałem piekną galerię zdjęć prezentujących pensjonat naszego nowego kolegi-blogowicza czyli Iżykówkę. Fantastyczne miejsce i wydaje się, że świetni ludzie. Niewątpliwie kiedys tam zajrzymy.
A teraz – trochę snu i rano w drogę do Kórnika!
Andrzeju Szyszkiewiczu, kilogramową pierś indyczą około 1 godziny. Piszę to na własna marialkową odpowiedzialność.
Jak to szybko minął czas do naszego zjazdu!
Panie Andrzeju,
wcięło cyferkę 2. Pierś indyka musi spędzić 120 minut w piekarniku. Zaraz to poprawimy we wpisie. Kładźmy ów błąd na karb nieobecności autora. Dziękuję za uwagę.
Cieszę się też, że mogę „porozmawiać” z Heleną. Oczywiście, że to maca ale Ola, której Mama była mistrzynią w robieniu zarówno karpia po żydowsku jak i pulpetów rybnych, tak napisała w swoim przepisie i tak już zostało w książce Basi i Beaty.
Bry bry
Za godzine wyjazd z Pragi. Pogoda swietna. Na Kornik to ja jutro z rana – na pewno dotrwam drugiego dnia, Ana, bo ja z tego pokolenia, co to nogi nie bola po byle spacerze, a juz o drzemkach w srodku dnia to szkoda gadac. Szerokiej drogi Panu Sawkowi (bedziemy pic tego brudzia!) i innym dojezdzajacym dzisiaj, tylko sie tam zachowujcie!
Pozdrowienia dla wszystkich i do zobaczenia z silna grupa!
Bry bry
Za godzine wyjazd z Pragi. Pogoda swietna. Na Kornik to ja jutro z rana – na pewno dotrwam drugiego dnia, Ana, bo ja z tego pokolenia, co to nogi nie bola po byle spacerze, a juz o drzemkach w srodku dnia to szkoda gadac. Szerokiej drogi Panu Sawkowi (bedziemy pic tego brudzia!) i innym dojezdzajacym dzisiaj, tylko sie tam zachowujcie!
Pozdrowienia dla wszystkich i do zobaczenia z silna grupa!
Witam serdecznie Gospodarza i całe Blogowisko!
Jak tam, Pyro? Wyrobiłaś się ze wszystkim? Zuch z Ciebie! A nie odezwiecie się z Panem Lulkiem i Misiem przed wyjazdem?
Muszę brać się do roboty, niestety, więc o specjalnościach domu później.
Smacznego dnia życzę.
Alicji, mam cos do skonsultowania.
Czy Twoim zdaniem ktos, kto byl tak powaznie chory i spedzil 18 godzin pod narkoza i trzy dni na intensywnej terapiii, i tyle sie nacierpial i byl tak dzielny, powinien byc dla siebie teraz bardzo dobry?
Bo tak jakos mi sie wydawalo, wiec poszlam i kupilam sobie wczoraj oblednie piekna spodnice z kolekcji Nicole f..ng Fahri, przeceniona z 350 funtow do 70-ciu.
Jest z silnie pognieconego jedwabiu w niewyrazna spora krate w kolorach brudno-zoltym, zgnilo-zielonym i zakurzono-granatowym.
Jesli powiesz mi, ze byla to pomylka, to moge jeszcze oddac. Wolalabym jednak zatrzymac, gdzy jest to obecnie najpiekniejsza spodnica w mojej kolekcji. I jeszcze takj, ktora zamierzam nosic na codzien a nie od swieta.
(Moze nie powinnam byla kupowac ze wzgledu na Jom Kippur? Co sadzisz?)
Heleno, Alicja jest w wojazach, wiec Ci dlugo nie odpowie. Jesli interesuje Cie moje zdanie, to uwazam, ze spodnice mozesz zatrzymac pod warunkiem, ze jeszcze dzis pojdziesz do mykwy. Poza tym sprawdz, jak wygladaja na niej Twoje koty, bo jesli nie harmonizuja…
Heleno, czy ta spodniczka wyglada, jak nr 2/46 z tej kolekcji?
http://www.elle.de/fashion_shows/london_sommer2007/336414.html
Nemo, wlasnie wyszlam z mykwy….
To nie jest ta spodniczka – moja duzo dluzsza (3/4) i ladniejsza krata, bardzo malarska.
No coz, nie ma rady, zostawie. Pojde dokupic buty, bo nie wydaje mi sie by baletki z malinowego zamszu byly odpowiednim dodatkiem do spodnicy-brudnpzolto-zgnilozielono-zakurzonogranatowej?
Dzieki, Nemo. Zdjelas mi duzy ciezar z serca.
Heleno, popełniłabyś grzech nie kupując tej spódnicy. Po takiej obniżce? Zresztą, zasłużyłaś na wszystko, co tylko Ci się zamarzy. Pozdrowienia.
Heleno, to musi być b.piękna spódnica poszukaj do niej fajnych butków Może mięciutkie szaro-granatowe brótkie do kostki botki? Możesz się teraz rozpieszczać z czystym sumieniem. Jestem za.
Piszę, żeby donieść, że Misio Lulki dzwoniły właśnie z trasy. Są na wysokości Konina, dojadą ok 13.00.
Zostawię im otwarty blog; ja się wycofuję na z góry upatrzone pozycje.
Dziekuje , Dziewczynki, zaraz mi razniej. Ide teraz na zamiane opatrunkow i zaraz potem po buty.
Heleno – a gora? Dyc w samej spodnicy tuptac nie bedziesz. Cos jasnego? Burozlotego? I do tego zgnilozielone botki? Udanych lowow w tej materii zycze. I rozpieszczaj sie do granic niewytrzymalosci.
A ja zdrowka zycze i serdecznie pozdrawiam.
Hej Zjazdowcy – pozdrawiajac Was wszystkich (mam nadzieje iz jeszcze uda sie co poniektorym moj dzisiejszy wpis przeczytac) raz jeszcze zycze szampanskich humorow, wspanialej pogody i udanego (a niby jaki inny moze byc) Zjazdu.
Echidna
Panie Piotrze
Dziękujemy za miłe słowo i zapewniamy, że miejsce jest jeszcze fantastyczniejsze, niźli przedstawiają to takie sobie zdjęca. Iżykówce roczek jej czwarty już leci, a ona wciąż, biedaczka, wstać na nogi nie może. Jeszcze trochę minie, nim jej ta miękkość w kolanach ustąpi. Już dziś bez żadnych merkantylnych dwuznaczności zapraszamy. No, może tylko zdjęcie jakie do galerii wetkniemy i coś tam Pan códzym głosem powie 🙂
Jeszcze raz: zapraszamy, jesień długa, a zima jeszcze bardziej.
Miś 2
Nadusiłem paluchem „Miś wtóry” i wyskoczyła galeria. Nadusiłem „Festiwal metalu”, a tam… rozwichrzony artysta Sokoll na mnie patrzy! A proszężesz przekazać, to już trzecia dekada Septembra i żubrówkę w zamrażarce mróz telepie. Proszęż dać znać, że żółć lipy z czerwienią klonu przed domem się siłują, a dla kolorystów to gratka. I jeszcze, że BabcioKaziowy kocur słowa „ostrołęka” prawie już się oduczył, a jego bachory ktoś musi karmić!
Pozdrawiam
Miś 2 Pan Lulek piszą:
Dojechaliśmy mimo wypadków i rozlicznych przeszkód terenowych. Rano o piątej wypadek przed Serockiem i podróż z Ostrołęki do Warszawy trwała 3,5 godziny. Potem cała droga do poznania przegadana . Teraz już po obiadku i misie idą spać.
Izyku czyżby kocur był ostrołęckim Kurpiem. L Sokoll pracuje nad obrazami do nowych wystaw. Wziął się do roboty . A o co chodzi z tą żubrówką?
Zajrzałem do Pisza i wiem wszystko 🙂
Jak to – misie idą spać?! Pyro, Ty ich chyba za bardzo nakarmiłaś? Kiedy wyruszacie do Kórnika? Szerokiej drogi, żadnych przeszkód terenowych i miłego wieczoru. Sercem z Wami…
Heleno,
widze cie w tej spodnicy, czarnym topie typu t-shirt, ktory znakomicie jej piekne kolory podkresli i odetnie od gory, i baletkach (no moze nie malinowych). Natomiast koniecznie dokup zlotawo bezowa duza miekka torbe na ramie z miekkiej skory.
Pewnie po twoich przejsciach zgubilas troche wagi i nalezy ci sie teraz takim nowym odziezowym ensamble nacieszyc…
ciao,
a.
Ps. Pozdrowienia dla Zjazdu, Pyra pewnie juz serwuje bigos.
Ach nie, to miala byc ryba i surowka o tej porze… Cos lekkiego…
Pyra wyszła i rozkazu nie wykonujemy 🙂
Panowie czytajcie te dyskusje o spodnicy bardzo uwaznie.
W ten wlasnie sposob zapelniaja sie nasze(damskie) szafy. Kupienie spodnicy to tylko poczatek, bo przeciez do niej trzeba miec jeszcze buty, koszulke, oczywiscie torbe no i moze jeszcze szaliko apaszka bo w koncu zima idzie.
A do tego ta torba moze miec kieszonke na komorke, ktora (ta kieszonka) jest za mala albo za duza, wiec i telefon tez trzeba dopasowac. I jak juz to wszystko mamy, to trza jeszzcze udac sie do fryzjera i kosmetycznie (niekoniecznie w tej kolejnosci) bo jak juz wygladac pieknie to na calego.
Heleno zycze przyjemnych zakupow i uciechy ze spodnicy.
Zgadzam sie z przedmowcami, nie kupienie jej byloby grzechem.
Zjadowiczom zycze przyjemnego zjazdu. A reszcie milego weekendu.
Turlam się 🙂 Globalna wioska 🙂 Gdzie się człek nie obróci, to jesli nie sam królik, jesli nie znajomi, to przyjaciele…
Żóbrówka to taka ta, co przywiózł chyba w maju, ale nie było okazji więc trafiła do zamrażarki.
Jeden z lepsiejszych textów Leszka:
Wiesz… Chciałem coś namalować… (jak to on: waży i przeciąga słowa). Może jakiś impresjonistyczny pejzażyk…. może kurpiowszyznę… albo może…. no i tak mażę, mażę i mażę… I w końcu wróciłem do tej swojej abstrakcji… i wygląda to jak…, mmmmm… (szuka słowa) jakaś terakota w łazience… Ileż , do cho*ery lat można malować tę terakotę.
Pozdrawiam i zycze Szampanskiego Kornika !
Lulek jak moze, to ja chyba tyz ! W nastepnym roku – przyjezdzam, zeby nie wiem co. Pyrcie ucaluj w oba poliki – ona to zrobila i klaniajcie sie Jej od rana do wieczora. Piszcie, kiedy mozna. Serdecznosci dla calej bandy wesolkow i obrartuchow ! Okon.
Orzechy zebrane do koszyka (prosto z drzewa), koszula schnie na sznurze, krawat przygotowany – gotowi jesteśmy do drogi. Skoro świt kierunek Kórnik!
Pozdrawiam
To ważna wiadomość dla Wojtka z Przytoka: my obydwoje z Barbarą jedziemy też o świcie ale bez krawatów. To imprez towarzyska przyjaciół a nie wiec wyborczy ani spotkanie dyplomatyczne. Sadząc z niektórych (zwłaszca wierszowanych) wpisów wręcz niedyplomatyczne.
A,czy z tego swiateczno-zjazdowego stolu spadnie,cos dla tych co………..
zostaja na blogu ????????? 😆
Pozdrawiam biesiadnikow i nie zapomnijcie o zdjeciach!!!!!!!!!
A my tu, sierotki bezkornikowe, bedziemy sobie hasac i rozmawiac wylacznie o polityce, o trasferach, o ukladzie, szarej sieci i zagrozeniach demokracji w POlsce. Bedziemy tez podpisywac list przeciwko karze smierci z blogu Haliny Bortnowskiej: halinabortnowska.blox.pl.
No chyba, ze bedziecie do nas pisac dokladne sprawozdania jak Wam tam leci i podrzucac zdjecia z opisami.
PS Buty saq, lakierki (bardzo ten sezon) ciemno oliwkowe, na obasie, calkiem wysokim, ale wybitnie wygodnym (chyba, ze jestem krolowa samooklamywania sie).
W poniedzialek ide zobaczyc swego chirurga i ta spodnica wespol z tymi butami i (owszem) nowa torebla powinny powalic go z nog.
Przypuszczam, ze to nie są żadne kamasze i do jutrzejszego zachodu słońca będzie można na nie tylko popatrzeć.
Pozdrowienia dla wszystkich delegatow na zjazd
szczegolnie dla delegatki z kraju klonowego liscia
dla Alicji.
All the best.
I co? Jak sie czujecie, tacy pozostawieni….. Czy jak dzieci których rodzice wyjechali na dłuższy łykend? Pewnie nie. Gdyby tak było , trwałaby tu już jakaś huczna, przesycona dymem i procentami, grzmiąca głośną muzyką impreza. A tu cisza…. Senny niepokój. Czujemy się jak rodzice którym dzieci wyjechały na kolonie. Wyglądamy pierwszego listu. Telefonu raczej nikt się nie spodziewa?? Myśli nasze w Kórniku. Kto przyjechał? Czy się rozpoznali? Co robią? Gadają? Piją? Jedzą? Śmieją?
Jedno jest pewne – mają pogodę!! Zarówno tą atmosferyczną, jak i tą zwaną pogodą ducha. Tego im życzyć nie trzeba.
Wspomnę, gdy miałem lat 10-12, rodzice wsadzali mnie do PKSu i jechałem do ciotki na wieś. Czasy były beztelefonowe, wieś jeszcze bez prądu a ja gdy dojeżdżałem na miejsce wrzucałem do skrzynki pocztowej przygotowaną już w domu kopertę z kartką : Dojechałem szczęśliwie.
Po czym maszerowałem jeszcze przez pola jakieś cztery kilometry.
Rodzice pewnie kilka dni czekali aż ta kartka dotrze.Wtedy dopiero wiedzieli że dojechałem. Nikt mnie nie napadł, nikt nie molestował, słońce świeciło,zboże szumiało. Pies jakiś tylko obszczekał, człowiek ciekawie spojrzał.
Teraz tak czekam na pierwszy list z Kórnika…..
Wy też?? Czy tylko ja taki dziwny?
Pozdrawiam niewyjechanych!!D)
-antek
Znalazłem fajną stronę
http://www.potrawyregionalne.pl/228,wierszowane_jodlo.htm
W takiej ciszy! – tak ucha nastawiam ciekawie,
czy slysze glos z Kornika? – Jedzmy, nikt nie wola 🙁
Antek, nie jestes sam ze swoim niepokojem! I ciekawoscia. Dlaczego nie ma transmisji?!
Lepiej nie wyobrażać sobie, dlaczego nie ma transmisji. Żal w duszy gra…
Też pozdrawiam niewyjechanych. 🙂
Nemo ! jedzmy? czy jedźmy? przez z kreską ?
tak pytam przez łzy…
-antek
Mogliby miec skypa.Z kamerą !! :))
Dobrej nocki !!
Antek, dobrze zrozumiales, bez kreski!
Dobrej nocy, choc chyba nie zasne… 🙁
A tak bedzie jutro tj. dzisiaj:
Na sali, orszak przywitam wybrany,
Wszyscy siadają za biesiadnym stołem,
W kolej szlą pełne smaków porcelany
I sztucznym morzą apetyt żywiołem.
Pijemy węgrzyn, mocny setnym latem,
Wrą po kryształach koniaki i pącze,
Płci piękna gasi pragnienie muszkatem,
Co dając rzeźwość, myśli nie zaplącze.
A gdy się trunkiem zaiskrzą źrenice,
Dowcipne, czułe wszystkim płyną słowa,
Niejeden uwdzięk zarumieni lice,
Niejedna wzrokiem zapala się głowa.
Moi Drodzy,
Oni tam biesiadowac maja (i w naszym imieniu), a nie przy komputerze siedziec. Cierpliwosci. Na pewno o wszystkim (?) doniosa niebawem. Tymczasem niechaj zazywaja Polskiej Jesieni z Kornikiem i „Gotuj sie” w godle.
nemo – a Ty kiedy wyruszasz na rumunskie sciezki (bo cos pamiec mi doskwiera – wiem, ze tez niebawem)?
„Tera gotowac nie bedem” lecz za projekt ogrodu wziac sie musze. Idea jest – nawet rosliny prawie wybrane, wzszystko do kupki teraz zmiksuje i na plan przeniose. A dopiero pozniej kuchenne robotki. A bedzie pysznota: krokiety ziemniaczane z sosem pieczarkowym (pieczarki – olbrzymy, wielkosci kani). Co do deseru jeszcze nie sprecyzowalam pomyslu. Lody? Kisiel poziomkowy z mleczkiem waniliowym? A moze galaretka poziomkowa? Obaczymy.
Pozdrawiam tych co zostali i na Zjazd sie nie zjechali
Echidna
nemo!
Bardzo piękny i sugestywny obraz kórnickiej biesiady!
Bardzo im zazdroszczę i życzę takich właśnie doznań ❗ ❗ ❗
a.j
No to ja, dzień dobry, jeszcze nie dojechawszy do Kórnika donoszę, że wspaniale się bawią. Dopiero co skończyłam rozmowę telefoniczną z Pyrą Młodszą. Jest nawet konkurs. Oj, to dopiero się dzieje!
Z tych nerw i natchniona Jom Kippurowymi zakupami Heleny, zapedzilam mojego osobistego najpierw do mykwy, a potem na rower i do sklepu z garderoba dla panow. Kochani, facetem trza byc i szmaty kupowac! Z progu, panienka na klientow czyhajaca, cala w usmiechach leci, aby tylko nie odwrocil sie na piecie i nie umknal. Juz wieszak na bluze niesie, pana rozbiera i o zyczenia wypytuje. Marynarka? Alez prosze, prosze! Rozmiar 106 bedzie pasowal – podszeptuje caly w lansadach sprzedawca i posyla panienke po konkretny model. Pan przymierza, marynarka lezy jak ulal! A sprzedawca ( od ceny uwage odwracajac) – Pan od lat taki szczuply, to i przez nastepne lata ten klasyczny model bedzie nosic, do jeansow i do klasycznych spodni, na radosc i smutek, wesele czy pogrzeb – idealna! A moze jeszcze pasujaca koszule? I juz panienka 7 modeli rozklada, szpilki wyjmuje, Pan mierzy, po 3 przymiarkach ma dosc, wybiera jedna. Caly personel przewija sie pozdrawiajac, kierownik gratuluje wyboru, wychodzimy zegnani uklonami, lzejsi o 400 Fr 🙁 Marynarka czarna, jednorzedowa, 2 guziki, miekka, lekka welna, marka „It’s” model „Elvis”(!) Pan z ulga wrocil do domu, tortura zakonczona, spokoj na dluzszy czas. A ja? Tez nie mam co na siebie wlozyc 🙁
Nemo!
Jak ja nie znoszę chodzić po sklepach za ubraniami czy butami. Większą torturą jest tylko przymierzanie.
Kobieta ma kłopot, bo w jednej rzeczy nie może wyjść po raz wtóry. A mężczyzna, jeżeli tylko moda się nie zmienia, to może ho! ho! ho! (a może i dłużej). Na moje szczęście klasyczna elegancja niezbędna na mój poziom rozmów biznesowych i na spędy rodzinne – nie zmienia się. Łaska Boska i skrzypce.
Ps. Ale sam czasami klnę to swoje „nielubienie”, bo włażę do sklepu, kupuję rzecz, która mi się wydaje dobra i bez przymierzania idę do domu. Dopiero tam się okazuje…
Koczani
Zjazdowcy Kornika,
Ciamcialamciwatosć, jest z Kornika, co zobaczylam na TVN24. Jak znajdziecie troszeczka czasu to poszukajcie jej czy jego, prosze. Co to jest? Da sie ugotowac?
Ciamciaramciowatość jest to stan jaki osiągają, droga Leno, ziemniaki po starciu ich w celu przetworzenia na placki ziemniaczane.
Jak podaje Encyklopedia Ziemniaka ciamciaramciowatość mierzy się jednostkami zwanymi ciamciarami w skrócie cc, w skali od 1 do 21. Im lepszy ziemniak na placki tym ma więcej ciamciarów. Idealne 21 cc osiągają tylko te rosnące w okolicach Poznania a szczególnie na ziemi Kórnickiej. Pewnie nasi zjazdowcy spotkają się z nimi – może w postaci frytek?? Ich ciamciaramciowatość dochodzi do 12 ciamciarów.
Według prasy niemieckiej, polskie kartofle gatunku 2xK , nie mieszczą się w skali, nie spełniają norm unijnych. Są pod skalą. Nie lubią ich. No chyba że do tłuczenia, na puree.
Chciałbym by te informacje Cię usPOkoiły!
-antek
Antku,
Ja te kartofle utluke, nie ma sprawy a do tego takowe bardzo lubie. Pytanko jest tylko jedno dlaczego Oni do kartoflawego Kornika, moze lepiej do mnie do Mississauga (nic nie ma z polityka RP)?
Mój Bosz….
Jakże jestem Ci wdzięczny, że nie znam tych wszystkich p.p., przez co ani czkawka tęsknoty trzewi mi nie obrywa, ani zgaga zazdrości mnie nie męczy. Jakże bezmiernie mądry był wyrok Twój, żem bloga tego znalazł dość późno by dziś nie cierpieć i dość wcześnie, by wiedzieć skąd to ich rzewne łkanie. I czemuż chlipią, za czymż tak tęsknią. Za… Qurnick’iem?
A przecież, zamiast zgadywać jak sie pysznie bawią, wystarczy wyobrazić sobie, że wcale tak pysznie tam być nie musi.
Qurnick – Reportaż wzrokowca
Dziurawy płot, za płotem pole.
Stodoła, a przy stodole
Z sianem wóz, a na tym sianie
Kury i to kurze gdakanie.
Sterta desek, jakichś belek
Szopa, przed szopą kundelek.
Ten stary wóz, na wozie siano,
Kury i wszędzie to kurze guano.
Obok krzak bzu, jakieś porzeczki
I woda z rynny wprost do beczki
I znów ten wóz ze stertą siana
I to guano…, po kolana…
Dobry Bosz…
A tu cisza sielska. Jelenie śpiewają po swojemu, kociaki jeża badały, świerszcze się obudziły, nietoperze się obudziły, bo jakieś bąki się obudziły. A wczoraj nawet motyl latał! Ani chybi, wiosna idzie. I kur nie słychać.
Dobrej nocy qur- i niequrnikowym.
Mississauga, czemu nie ? Ale kartoflawy Kornik Pyrze blizszy niz Twoja klonowata Misiagula. Wyobrazasz ja sobie jak z tym garem bigosu przez ocean….
Ciekawe jaki kur ma nick ?
Tak Iżyk, tak …..to Cie ratuje!
A wiosne to i ja dzisiaj czulem. Trawe kosilem. Grila palilem.Piwo pilem.
-antek
Wszystkie my, sierotki, mamy bardzo serdecznie pozdrowienia od szczesciarzy z Kornika. Rozmawialam z wiekszoscia uczestnikow Zjazdu, wszyscy bawia sie wysmienicie i planuja takie spotkania co roku.
Mam tez wrazenie, ze nie narzekaja na suchosc gardla, bless their hearts!
Stoją kury na podwórzu.
Lato wokół, pełno kurzu.
Gdy pokrycie piór kur kurzem
stało się już nadto dużem
Kury krzyczą: Zmian nam trzeba.
Mniej podwórza, więcej nieba!
A to wszystko wiemy stad,
ze napisał Erich Fromm,
Od wolności nie uciekaj!
Nie żyj w mroku!
Najważniejsze jest by być
? Spon-ta-nicz-nym
Spod Tatr krzyczmy? –
dodał sobie kurczak z boku
Splot tantryczny? ?
kaczka pyta – Z Piotra ryczmy?
U mnie tez wiosna, jablon zakwitla, truskawki dojrzewaja, a od jutra jesien 🙁 Od wtorku deszcz i slota i temperatury spadek o polowe (dzis bylo +24°C) albo jeszcze gorzej 🙁
Echidno, w podroz do Rumunii ruszamy za tydzien.
Torlinie, jak ja bym chciala spotkac faceta chetnie i samodzielnie kupujacego garderobe i buty! Mojego osobistego naklaniam w ten sposob do zakupow, ze proponuje, aby w ramach prezentu pod choinke dla mnie (!) kupil sobie cos do ubrania. Oczywiscie nie pojdzie sam, chyba ze sa to buty, ktore od lat nosi takie same lub jeansy – zawsze ten sam model i rozmiar, a wiec bez probowania 😉 Rok temu – katastrofa: nie ma juz butow firmy Camel, samej firmy tez nie ma. Co robic?! Osobisty niepocieszony, chodzi od sklepu do sklepu, przeglada katalogi, internet, lamentuje, klnie, narzeka, choc to niespotykanie spokojny czlowiek. W koncu znajduje zastepcza marke, ale to oczywiscie nie to… Dzis w sklepie subiekt nie chcial mi powiedziec, jaki procent klientow przychodzi samodzielnie na zakupy. Przyznal tylko dyplomatycznie, ze panie bardzo pomagaja panom w podjeciu decyzji…
No tak, my sie mozemy pocieszyc tylko zakupami.
Wczoraj zobaczylam piekny naszyjnik i przypomnialo mi sie, ze los mnie tez nie rozpieszcza,wiec….
A ile to dodatkow taki naszyjnik wymaga!
Heleno, dzieki za wiesci. Ciesze sie radoscia szczesciarzy, ale MI jeszcze gorzej 🙁 Chyba sie udam do baru.
A w poniedzialek sladem Kucharki – do sklepu. Sama!
Antku,
Nie Misiagula tylko Mississauga. Nie musisz drzec przez wode z bigosem bo sie zrobi tutaj, wszak kapusty kiszonej „tutok” nie brakuje.
Widze, ze kolezanki podnisza na duchu i DO SKLEPU!
Ja tam ide posluchac Ewe Demarczyk. Buziuchna.
Nie zapowiadałam sie do Kórnika, bo zawsze mi cos niespodziewanego wypadnie i pokrzyżuje plany, ale miałam taka cichą nadzieję, że dojade i choc na trochę się przysiądę. I jak zawsze BĘC!, nie wyszło. Pozostaje nadzieja na następne spotkanie a o tym może mi Alicja opowie (bo mnie znalazła, ale mnie nie było w domu!) jak będzie jeszcze raz koło mnie przejeżdżać.
Pozdrawiam!!! Udanej biesiady
Stara Żaba
Mnie też zjazd w Pyrniku nie dawał spokoju – zwlaszcza, że miałem zamiar pojechać. Niestety, podjęte w międzyczasie zobowiązania uniemożliwiły wyjazd.
Najpierw – niemal jak nemo – udałem się do baru. W piątek po południu wzorem Heleny wybrałem się na zakupy. Kupiłem sobie mały statyw mikrofonowy do dużego bębna. Nie markowy ale za to w dyskretnym czarnym kolorze. Na dodatek stopa w wersji matowej a noga stylowo błyszcząca uwieńczona stylowym chromowanym gwintem z czarną przeciwnakrętką – słownem dyskretny urok elegancji.
Wczoraj, gdy napięcie sięgnęło niemal zenitu przywiozłem i rozładowałem tonę siana, wieczór spędziłem grając rokendrolla dla pedagogów z dwunastu krajów biorących udział w konferencji na uniwersytecie w Uppsali. Do domu wróciłem o półdotrzeciej w nocy.
Dziś rano przywiozłem konia z letniego pastwiska i dalej nie wiem co robić. Obawiam się. że mogę z tego wszystkiego zacząć pisać wierszem….
Całe szczęście, że nie jestem w moim cierpieniu osamotniny – dzięki wam wszystkim tu zebranym mam nadzieję przetrzymać ten ciężki okres.
Ten mikrofon wydaje sie byc pieknym przedmiotem. Tez takie kocham. Kupilam kiedys odkurzacz bo byl piekny w ksztalcie i kolorze. Okazal sie byc do niczego i dochodzaca Pani Agata szybko go wykonczyla, ale dalej wierze w potege dizajnu.
Hej. Madrale! Czy kto wie jak bedzie po polsku butternut squash?Taki podlozny, twardy, pomaranczonyw w srodku?
Heleno,
Ten wspanialy butternut squash zobaczylam pierwszy raz za woda. chyba bylam slepa, za mloda albo cos take.
Nie pomoge.
Heleno, ja ten butternut mam w ogrodzie! Odzyl po gradobiciu i ma mnostwo malych owocow, ale nie wiem, czy zdaza dojrzec przed mrozami. To jest odmiana dyni pizmowej (Moschus) i po niemiecku tez nie ma wlasnej nazwy. Moze znajde gdzies, to Ci zapodam. Wlasnie wrocilam z grzybow (jeden prawdziwek, 2 litry jagod), bo mnie strasznie nosilo, a sklepy zamkniete 🙁 No te z suwenirami wprawdzie otwarte, ale zegarkow mam dostatek. Teraz gotuje zupe z tego grzyba (duzy byl), podlanego obficie bialym orvieto, na deser zjem placek ze sliwkami i udam sie na nastepna gore z lasem i (moze) grzybami. Jakos trzeba przetrzymac do wieczora, moze Pyra zlozy raport…
Andrzeju, chromowany gwint, to jest to 😉 Na to napiecie zjazdowe dobrze robi pisanie. Moze faktycznie napisz jakis wierszyk! Mi na tych grzybach klaruje sie powiesc z kluczem, ale musze miec jakis dyktafon, bo jak wracam w doline, to moje klarowne frazy pozostaja gdzies w gorskim lesie i wena mija 🙁
nemo,
ty grafomana nie podjudzaj, bo to się źle skończy:
„Na zjeździe żarłoków w Kórniku
powinno być dawno po krzyku.
Lecz brak wiadomości
od bywszych tam gości
nakłonił mnie do limeryku” (napisania)
Andrzeju, limeryk bardzo zgrabny, prosze o wiecej! Masz 3 godziny czasu, wybywam w gory, po powrocie mam nadzieje przeczytac nastepny 🙂
Uwaga, uwaga.
Wracamy, wróciliśmy, jesteśmy – rozkochani w blogu, w siebie wzjanemnie, pełni podziwu dla Misia umiejętności, czeru pań Barbary , Ani Sławkowej)l, Ewy {Wojtkowej). Panów też mieliśmuy prima sort albo i klasy ekstra nawet i w ogóle i w szczególe i jutro zasypiemy Was reportażami. Miś, Sławek i Alicja zrośli się na trwałe z aparatami foto. Do jutra. Było świetnie.
Nemo! Zacznę od Ciebie. Dziękuję za lawendę, za pamięć. Donoszę, że już w szafce.
Wszystkim, których spotkałam dziękuję za wspólnie spędzony czas. Bardzo serdecznie!
Welcome back! Dobro pozalowat’! To teraz opoowiadac, prosze!
Nemo, dzieki. Pizmowa powiadasz? Ja z tego robie genialna zupe wlasnego pomyslu. Teraz Renata chce ja powtorzyc w Gdyni, ale nie wie o co pytac na targu. Ktos jej mowil, ze to sa patisony. Wysmialam oczywiscie. Patisony to jeszcze cos innego.
O nie nemo,
więcej nie będzie. Potęga mowy wiązanej jest piorunująca: nie minęło nawet pół godziny od moich narzekań i pojawiła się na powrót Pyra z wiadomościami.
Kto wie co ja bym wykrakal następnym takim albo jeszcze gorszym?
A. Szyszkiewicz
Zupełnie zgrabny. Limeryki nie roszczą sobie praw, i służą do wpraw(ek). Mniej kokieterii i więcej odwagi, bo limeryk ma gimnastykować tę galaretkę za oczami autora.
Raz pewien bebnista z Uppsali
Chromowym sie gwintem pochwalil.
Choc kupil stog siana
I bebnil do rana
Tesknoty do Pyr nie oddalil.
Na szczescie wywabil Pyre z Kornika i juz wiemy, czego zazdroscilismy i ze slusznie zazdroscilismy 🙁
Wlasnie wrocilam z ciemnego lasu (2 garsci kurek) i wrzucilam ziemniaki z czosnkiem, oliwa i rozmarynem do pieca. A teraz czekam na wiecej informacji z pierwszej reki. Marialka, Pyra, wypijcie mocna kawe i gadajcie!
Pyra z Poznania
Na blogu znana z pisania
Wrociła, rzuciła futro :
Raport napiszę wam jutro.
Mam kurna,dosyć czekania!!
-antek
Odpoczywac bedziecie jutro.
Heleno, masz racje, patison to zupelnie cos innego. Takie jasnozielone UFO z pofaldowanym brzegiem.
Dobrze już, dobrze,
Mówiłem żeby nie podjudzać a i z tą kokieterią to też racja. Kiedyś ćwiczyliśmy limeryki na zadane tematy kuchenne. Oto niektóre moje:
słowa zadane: „kopyść”, „patelnia”, „ekspress”
Raz jurny gospodarz z Cedyni
kopyścią żer mieszał dla świni.
Wtem – świnia skok w bok,
ugryzła go w krok.
Miał Maxi – a teraz ma Mini.
Wczasowicz na turnusie w Mielnie
na wydmach był znalazł patelnie.
Nie wiedząc co miał
wywalić je chciał
przy ludziach – ach jakżeż bezczelnie!
Niewinna atletka spod Mławy
ciąg straszny poczuła do kawy.
Rozdziała więc dress
i krzycząc „express!”
rzuciła się z lewy na prawy
A wszystko po to żeby się ta galaretka gimnastykowała.
Kochani, ja już po kawie.
W blogowym spotkaniu uczestniczyłam w formie bardzo okrojonej. Miałam niezmiernie poważne kłopoty rodzinne ( jest już lepiej), co stawiało pod znakiem zapytania w ogóle moje uczestnictwo w zjeździe. Byłam zatem jedynie na dzisiejszym obiedzie.
I jestem poniekąd rozdarta emocjonalnie. Szalenie mi żal, ze nie mogłam byc więcej- tak dobrze się czułam na naszym spotkaniu! Choć oczywiście wiem, ze lepiej byłoby, żebym się cieszyła ze spotkania bez niepotrzebnego żalu.
Było serdecznie i smacznie. Zabrałam z sobą moją D. Powstrzymam się przed szczególowym komentarzem kulinarnym- pierwszeństwo stanowczo należy się Piotrowi. Pozdrawiam serdecznie i trzymam kciuki za szczęśliwą jazdę blogowiczów.
Nemo, Andrzej, Antek – co ja bym dala aby napisac choc jeden, chocby i slaby limeryk. Niestety, Bog nie dal…. A Wam idzie jak z rekawa.
Czuje do Was nabozny podziw.
Heleno, dziekuje za podziw, ale to byl moj pierwszy limeryk w zyciu! Chyba to wysokogorskie powietrze (malo tlenu) i tesknica tak mnie natchnely 😉 Natomiast Andrzej – full profi! 🙂
Marialko, mam niedosyt! Rozumiem powsciagliwosc, ale choc napisz CO JEDLISCIE i GDZIE? O tancach, hulankach, swawolach wczorajszych spodziewam sie uslyszec od Pyry i innych, o ile cos jeszcze pamietaja 😉
Nemo!
Jadłam ruskie pierogi, smak dzieciństwa. I bardzo byłam z wyboru zadowolona.
Widać, że sprawna ta galarette. kopyść – extra. pogdakaliśmy sobie oboje, bo izykowa zza ramienia podgląda.
nemo, ten specjalnie dla Ciebie, ty niedościgniony wzorze!
Stateczna niewiasta w Szwajcarii
sto znała tamtejszych pieczar i
co dzień dla rozrywki
zbierała prawdziwki
wieszając je później w suszarii
P.S.
Ja wiem, że te dwa pierwsze słowa limeryku mogą spowodować nagły przypływ emocji ale taki był mój zamysł….
Andrzeju, 🙂 🙂 🙂
Panie Piotrze, hop, hop! Wiadomość. Mam dla Pana prezent – nową Cecylkę (przyszedł drugi egzemplarz 😀
Drodzy Blogowicze
Wróciłem !!! 10 godzin jazdy z Rogalina i jestem na miejscu. Miałem czekać 1.5 godziny pijąc kawę na dworcu a tu niespodzianka . Autobus spóźnił się z odjazdem i mogę być w domu sporo wcześniej. Po drodze zadzwonił Okoń i pogadaliśmy troszkę . Mam nadzieję ,że dotrzyma słowa i będę mógł zobaczyć go na żywo jak wszystkich uczestników zjazdu.
Było cudownie i czułem się wśród was jak członek wspaniałej rodziny. To niezwykłe ,że nie było podczas trzech dni zjazdu słabych momentów i nic z czego moglibyśmy być niezadowoleni. Tak dobranych ludzi ze świecą szukać w całej Polsce. Wszystkich was podziwiałem . Dziękuję bardzo.
Niesforny gentleman ze Szwecji
Sie bawil prawieniem facecji.
Stateczna niewiasta
Go walkiem do ciasta
Sklonila do wiekszej dyskrecji.
Nie wierze , nie wierze! Nemo ! To byl drugi limeryk w zyciu???
To jeki bedzie trzeci?:)
Antek, nie prowokuj, bo trzeci bedzie o Tobie!
Obiad jedliśmy w przypałacowej restauracji ” Dwa pokoje z kuchnią” . Pan Lulek pałaszował naleśniki , ja Warkocze z polędwicy Sławek chłodnik i pierogi , inni … Wszystko było bardzo dobre.
http://www.dwapokojezkuchnia.com.pl/
Oboje sa z panstw, tych na eSz
Trwa bitwa: kto lepszy napisze tu wiersz
Choc dziela nas gory, dziela nas rzeki
Po Prozac nie musim isc do apteki
Wazne, co widac ze oni lubia sie tez
slabe ………:(((
ale z wyrazami szczerej sympati!!:))))
-antek
Misiu, dzieki za garsc informacji, czekamy na zdjecia, ale najpierw sie wyspij.
Antek, dzieki za wyrazy sympatii, sle wzajemne 🙂 Twoja poezje cenie wysoko, masz nosa do relacji miedzyludzkich 🙂 Z ta bitwa, to Ci puszczam jako licentie p. My z Andrzejem nie walczymy, tylko sobie prawimy komplementy przekomarzajac 😉
Powitać wszystkich z samego rana. Teraz do roboty i odrabianie zaległości. Muszę zarejestrować się na Pbase i pokażę zdjęcia ze zjazdu. Może wieczorem z pomocą sąsiada komputerowca się uda. Biegnę po chleb i bułeczki. W Kórniku pieczywo było bardzo dobre, a jakie mają ciasteczka…