Cukier lepszy niż miód, a kawa też smaczna
Nadal jestem zanurzony w książkę Józefa Kusznera (jeszcze raz dziękuję Antoniemu Moskwie za podarunek i mam nadzieję, że z kolei jego zainteresują książki, które odwrotną pocztą zawiózł do USA Maciek Wierzyński). Tym razem studiuję strony dotyczące wprowadzania cukru i kawy na europejskie stoły. A także przypraw przywożonych na nasz kontynent z wysp Oceanu Indyjskiego.
„W tym okresie rozpowszechnia się użycie tak drogich jeszcze w średniowieczu korzeni i przypraw, jak pieprz, gałka muszkatołowa, kwiat muszkatołowy, cynamon, goździki, które po odkryciu drogi morskiej do Indii stały się tańsze i bardziej dostępne. Uprawiano je teraz i poza Indiami, szczególnie na Antylach. Rozszerza się uprawa trzciny cukrowej, co wpływa na wzrost konsumpcji cukru, który znany był na Zachodzie od czasów wypraw krzyżowych, ale spożywany do XV wieku jedynie w ograniczonych ilościach (zamiast cukru używano miodu). Oprócz tego wprowadzono nowe artykuły kolonialne, jak kawa, herbata, kakao.
W wyższych sferach społeczeństwa spożycie cukru wzrastało często do tego stopnia, że kandyzowano wszelkiego rodzaju owoce i korzenie., z cukru sporządzano rozmaite ozdoby, wymyślne figurki ptaków i zwierząt, zamków i okrętów, wreszcie dodawano jako przyprawę do wszelkich potraw, do wina, wody, a nawet do mięsa i dań rybnych.
Kawa jako napój pojawiła się prawdopodobnie na Wschodzie dopiero w połowie XV stulecia (plemiona afrykańskie jadły palone ziarna) – w tym czasie była już znan w Arabii i Syrii; w połowie XVI wieku otwarto pierwszą kawiarnię w Konstantynopolu. Kupcy europejscy powracający z Bliskiego Wschodu opowiadali, że Turcy i Arabowie znają napój zwany caova, cahua czy też copha, który zastępuje im potępione przez Koran wino. Pije się ten napój w tawernach, tak jak wino w Europie, jednakże nie podczas jedzenia, ale po nim. Kupcy twierdzili, że kawa wzmacnia żołądek i odpędza melancholię, konieczna jest zwłaszcza dla tych, którzy czuwają w nocy, gdyż przepędza sen. Już w 1580 Wenecjanie przywieźli kawę do Włoch,a latach 1640 – 1660 pojawia się w Anglii i Francji, naprzód w Marsylii, gdzie wprowadzili ją przypuszczalnie francuscy kupcy handlujący z Bliskim Wschodem, którzy przyzwyczaili się do tego napoju. W r. 1670 Ludwik XIV przyjął kawą poselstwo wysłane do niego przez sułtana Mahometa IV, po czym napój ten przyjął się na dworze francuskim. Kawę ziarnistą sprzedawano na funty w Paryżu, Londynie, Amsterdamie ( we Frankfurcie nad Menem od 1680 – 1690), używano jej do wyrobu cukrów i likierów. Lekarze z początku wypowiadali się przeciwko spożywaniu kawy, twierdząc, że stanie się ona konsumenta „straszną namiętnością”, „despotycznym przyzwyczajeniem”. Utrzymywali, że kawa skraca życie, że Colbert przepalił sobie nią żołądek, gdyż musiał pić duże ilości tego napoju, by podołać wyczerpującej pracy nocnej. Także w Niemczech, gdzie w XIX wieku wypijano najwięcej kawy, jeszcze w połowie XVIII miała wielu wrogów. Ukazywali oni smutny przykład Paryża, gdzie rodziny wymierają w trzecim pokoleniu, i zapewniali, że fakt ten można tłumaczyć nadmiernym spożyciem kawy.”
Ze smutkiem stwierdzam, że autor nic nie wspomina o zasługach Jana Kulczyckiego, który podobno zasłużył się na kawiarnianym podwórku po wiedeńskiej odsieczy Jana Sobieskiego. Dobrze choć, że w Wiedniu o tym pamiętają. Oczywiście o Kulczyckim a nie o Sobieskim.
O innych przysmakach ? jutro!
Komentarze
Witam
Kupowaliśmy z Kórniku XVIII-wieczną rozprawkę dobrego kapłana o kawie, jej parzeniu, zastosowaniu itp oraz o niebezpieczeństwach z nią związanych. Jak też prawnukowie Blogowiska będą przyjmowali nasze pisanie o jedzeniu i piciu?
A teraz napiszę o czymś, co mnie dzisiaj od białego rana wzburzyło ogromnie. Otóż dziennikarz radia Zet podający wiadomości o godz 7.00 , radosnym głosem i „dowcipnie” zapowiedział, że właśnie pod Wrocławiem odkopywany jest samolot Messerschimt z czasów II wojny, który spadając wbił się w ziemię aż po ogon. To przykład prawdy, że pod koniec wojny niemieccy piloci chowali głowę w piasek”
Uczono mnie szacunku do żołnierzy poległych i ich mogił – obojętnie w jakich mundurach ginęli. Żywy pilot niemiecki – to oczywisty wróg w tamtym cfzasie, natomiast poległy, to już tylko człowiek , a jego śmierć nie nadaje się do snucia porannych dowcipów.
Czy pan Kuszner wspomina cos na temat syropu klonowego jaki zawedrowal do Europy z Kanady? Alicja zapewnie mialaby wiele na ten temat do powiedzeni, ja zas ogladalam dosc dawno film dokumentalny na temat pochodzenia slodyczy wszelkiej masci. Z tego co pamietam hymn pochwalny o syropie klonowym trwal dosc dlugo, bo az dwa odcinki (byl to serial).
Pyro – masz racje.
Ciekawe czasy- zalecanie alkoholu i ostrzeżenia przed kawą …..
Pyro, masz racje. Obrzydliwe!!!!
Pyro,
Przerzuć się na Trójkę, tam jeszcze standardy nie upadły tak nisko.
A wspomnianego przez Ciebie radia słucham niestety w samochodzie kolegi, z którym zabieram się czasami (na szczęście rzadko) do pracy ;-( To radio i jeszcze parę innych komercyjnych słynie z pieprzenia trzy po trzy i obrażania inteligencji słuchaczy. Takie wstawki, jak wspomniałaś, bardzo mnie pobudzają z rana, jednak raczej negatywnie i pałam żądzą przywalenia prowadzącemu czymś ciężkim 😉
A teraz idę oddać się „despotycznemu przyzwyczajeniu” i zrobić sobie drugą kawę 😉 bo pierwsza niewystarczająco mnie obudziłą.
Postulat słuszny , Pawle. 🙂 Dokładnie z tych samych powodów w ogóle nie słucham komercyjnych stacji. Jestem radiomaniaczką, która lubi, jak mądrze mówią w eterze, a tam rzadko sie to zdarza. 🙁 A by posłuchać muzyki non stop mam płyty….
Dzień dobry!
A ja się przestawiłam na zbożową kawę „Anatol” do której dodaję cynamon .( to nie jest kryptoreklama 🙂
Pyro, też się oburzam, ale niestety nie mogę powiedzieć, że się bardzo dziwię. Mam wrażenie, że ostatnio warunkiem przyjęcia do niektórych redakcji radiowych jest umiejętność plecenia bzdur z prędkością karabinu maszynowego. Był taki dowcip rysunkowy na temat radiowców, chyba Krauzego – „czołem równiachy, tu mówi wasz równiacha!”. Coś takiego porobiło się z wieloma stacjami, niektóre lokalne są już poniżej jakiegokolwiek poziomu. Dowcipasy poniżej pasa, fatalna dykcja, koszmarna polszczyzna, nic do powiedzenia, no i to nieustanne równiachowanie. Dawniej, jak jechaliśmy do Polski, to z radością witaliśmy moment, kiedy już dało się łapać polskie radiostacje, teraz przeważnie wyłączamy, bo aż boli. A na autkowym radiu nie zawsze da się złapać to, co by się chciało. 🙁
Nawet kulturalną Dwójkę wyłączam na dzienniki… 🙁
A o dowcipie Mleczki „Obywatelu, nie pieprz bez sensu” już pewnie nikt nie pamięta.
Pamiętamy !!!
http://www.joemonster.org/phorum/read.php?f=18&i=343451&t=343443
Dzien dobry!
Coz moge powiedziec? – jestem milosniczka miodu, a dostarcza mi go Tata, z wlasnej, niewielkiej pasieki. Kawe nauczylam sie pic dopiero w Austrii i zadna inna, jak pita wlasnie tutaj, mi nie smakuje.
Austriacy uczynili z picia kawy prawdziwy rytual i symbol narodowy. W mojej pracy pytanie „to nie wypijesz ze mna kawy” oznacza „juz mnie nie lubisz”.
Kawa i rogalik albo buleczka z marmolada morelowa – bez tego nie ma dnia! Wybieram sie wiec w kierunku ekspresu kolejny juz raz dzisiaj:)
Oj, nie zawsze, Misiu, nie zawsze się pamięta!
Kawę to ja uwielbiam po bliskowschodniemu, z kardamonem, albo z cynamonem, co z kolei kojarzy mi się z Portugalią. Ale faktycznie w Austrii to i bez dodatków umieją kawusię parzyć…
Jeszcze brak czasu na wpisywanie, ale Pyra mnie bardzo wzburzyła. Oczywiście nie osobiście, tylko ten dowcip o piachu. A kiedyś radio Z miało pewien poziom. Słucham zazwyczj TOK FM, szczególnie, gdy dyżuruje Pani Paradowska. Problem w słabym zasięgu nadajników. Ale pomiędzy domem a pracą nie ma problemów z odbiorem. Radiostacje komercyjne z tego, co wiem, strają się przyciągać ludzi młodych i wydaje się, że takie króliczki pieprzące bez sensu najlepiej się do tego nadają.
Pani Kierowniczko, w tradycyjnych wiedeńskich kawiarniach parzą kawę z dodatkiem gazety! 😀
Ech, wypiłoby się spokojnie jaką kawę, a tu do roboty trzeba. 🙁
Stanisławie,
TOK FM-u można świetnie słuchać przez internet.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie w ten słoneczny u mnie poranek.
http://serwisy.gazeta.pl/tokfm/1,53862,2264799.htmlde1a
Sory było z kodem 🙁
http://serwisy.gazeta.pl/tokfm/1,53862,2264799.html
Nie daruję chyba, napiszę do tego radioidioty.
Jak dotąd byłam z sklepie, z psem na trawniku, włączyłam garnek z golonkami na przyjazd Alicji, bo gotuje się to dłuugo i lepiej, żeby było ugotowane w razie potrzeby. Pokroiłam też pierwszą, wielką głowę kapusty do zakiszenia w słoiczkach na surówki. Nie wiem ile wyjdzie z tej ilości – liczę na 5 słoików po dżemach. W przyszłym tygodniu zakiszę w większych słojach do Wigilii i bigosu i potem jeszcze tych małych z 10. Kapusta gotowana „codzienna” może być czasem z tej kupnej, chociaż ona jest fatalna.. Teraz zasolona leży w misce i „odgazowuje”. Po południu wetrę tam na grubej tarce 2 jabłka winne i sporą marchew, a także kawałek selera, wymieszam i będę uciskała pałką do ciasta w słoikach. O.
Pyro !
Masz u mnie jak w banku. Sloiki do kiszenia kapusty, zakrecane, duze. Pierwsze trzy skrzynki mniejszych otrzyma Marek. Na wcisk. Zabiore mu wiele pelnych, zeby mial miejsce na kolejne zapasy. Jesli podczas przegladu zapasów zajde jakas flaszke z nalewka to taz skonfiskuje. To dla motywacyjnych celów. Nic nie pobudza lepiej fantazji anizeli deficytowe nastroje. Przypominam, ze Wenecje zbudowano taka jaka jest dlatego, ze wkolo byly blota i deficyt suchej ziemi.
Musisz jednak uzbroic sie w cierpliwosc bo tym razem nie zawadze o Poznan.
Pan Lulek
Kawę z gazetami parzą nie tylko w Wiedniu. Kraków długo kontynuował te tradycję, a od paru lat zaczyna się ten rodzaj kawy pojawiać i w innych miastach Polski, także północnych. Ciekawe, że nie pamietam gzet w kawiarniach czeskich, ale może w tych gazetach nie byłoby nic do czytania. Za to praktycznie w każdej czeskiej kawiarni można było dostać tort Sachera, choć nie zawsze bliski oryginału.
W internecie nie moge niczego słuchć, bo w pracy głośniki mam wyłączone, a w domu mógłbym dopiero późnym wieczorem, gdy już nie bardzo jest, co słuchać.
Przypomniałem sobie, że przy pobieżnym przeglądaniu ceylońskiego dorobku Pana Piotra przeczytałem coś o Szkocie, który założył pierwszą plantację herbaty, a którego potomek wydzierżawił znacjonalizowane ziemie przodków. 2 rzeczy interesujące. Po pierwsze plaga pleśni czy grzybka zniszczyła plantaje kawy na Cejlonie prawie w tym samym czasie, co filoksera niszcząca francuskie winnice. Charakter plagi odmienny, ale jestem ciekaw, czy istnieje jakiś związek pomiędzy nimi. Nie bezpośredi, ale np. brak przewidywania czegoś, czy monokulturowość na pewnym obszarze.
Druga to przywiązanie do ziemi przodków. Można się obrazić na złodziei albo swoją własność od nich odkupić. W przypadku dawnych kolonii jest to bardziej skomplikowane, ale nie zawsze znacjonalizowany właściciel wcześniej ukradł prawowitym właścicielom, czyli pierwotnym mieszkańcom.
U nas nacjonaliacja ziemi i pałaców była jawnym rabunkiem nawet przy zaakceptowaniu „reformy rolnej”, ponieważ grabież często wykraczała poza przepisy dekretu o reformie. Ciekaw jestem, jakie byśmy mieli piwo, gdyby Habsburgowie odzyskali nie tylko pałace ale i browar.
Radio można wyłączyć, tiwi nie posiadać a ludzine należy zrozumieć.
Tylko jak? Bo nie zawsze jest to takie proste.
Ale od początku.
Znamy się ponad dwa dziesięciolecia. Przyszło nam spędzić jakiś czas razem. Za płotem z drutami kolczastymi. Tam poznaliśmy się z K. Trochę dalej stał jeszcze wysoki betonowy mur. Od czasu do czasu zdarzało się ze ktoś szczęśliwie przeskoczył. Do naszego obozu.
K przybywając z CCCP podobnie jak i inni opuszczający kraje socjalistyczne znalazł się w obozie. Mieszkaliśmy w jednym mieszkaniu. Vis a vis. Trzeci pokój zajmował Hans z DDR. K narzekał od samego początku. Prorokował ze długo tu nie posiedzi. W końcu jak mawiał stoi za nim cała gmina.
My / przyjaciel & ja / byliśmy tylko we dwoje. 🙁
Spotykaliśmy się mimo to, od czasu do czasu. Kolejne sukcesy u germańca jak mawiał K, obchodziliśmy razem. Marudził i marudzi za każdym razem. Otrzymanie nowych kwitów na bezproblemowe podróżowania po całej planecie świętowaliśmy podwójnie. Raz ich. Raz nasze podróżne passy dawały ku temu okazje. Z zewnątrz dokumenty wyglądały identycznie. Pomimo to K narzekał na wszystko do dookoła.
= > Nie jestem od udzielania rad, ale w tutejszym systemie jak ludziska chcą cos zmienić to się organizują wybierają i rządzą. Wybieraj albo daj się wybrać. Rzekłem nieśmiało.
= > nie masz racji. Po pierwsze nie mam prawa głosu, co wyklucza również mój wybór. A poza tym, my i tak rządzimy całą planetą. 😮
Bądź tu mądry i pisz wiersze.
Magdaleno, pić Kaffee?
= > Jak najbardziej? Napijemy się.
Podałem dalej.
Do wczorajszego wpisu Pawła: Biopaliwa samochodowe to zdecydowanie interes rolniczy. Energetyczne to trochę inna sprawa. Unia wymaga zwiększenia odnawialnych źródeł energii i stąd eksperymenty z drewnem. A energia jądrowa, której trochę się obawialiśmy, staje się praktycznie jedynym rozwiązaniem. Energia geotermalna to świetna rzecz tm, gdzie są ciepłe wody. W innych przypadkach pompy ciepła mają zastosowanie bardzo ograniczone, najlepsze tm, gdzie potrzebne są wody o stosunkowo niskiej temperaturze. W ostatnich latach ich efektywność ekonomiczna spada, bo ceny energii elektrycznej, niezbędnej do napędznia pomp, rosną znacznie szybciej niż ceny energii cieplnej. Ryzykowne zatem jest instalownie pomp ciepła tam, gdzie działają elektrociepłownie. Z kolei efektywność ekonomiczna kolektorów słonecznych rośnie, także w Polsce.
a teraz mam cod
affe
to jakas pomylka. czym nagrabilem?
lepiej spadam
Arkadius!
dziekuje, skorzystalam 🙂
Poza tym Kaffee jeszcze lepiej smakuje w dobrym towarzystwie. Pita samotnie jest taka sobie…
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-09-03.html
Pyro, Bobiku i inni.
W dzisiejszej Gazecie Wyborczej jest w dziale Nauka artykuł „Jak rozmawiać trzeba z psem” Link pewnie mi nie wyjdzie, ale jest to świeży artykuł, więc nie powinno byc problemu z dostępem do niego. Sama mam dużego psa, z tzw „rasy agresywnej” i moje doświadczenia są podobne do zaobserwowanych. A Wasze?
http://wyborcza.pl/1,75476,5653407,Jak_rozmawiac_trzeba_z_psem.html
Cos kiepskawo sie dzisiaj czuje. Pielegniarka zaordynowala odpowiednie masci i jakis areozol na te szyje. Cala jestem opuchnieta, pogryziona, krzyże obolałe i do niczego 🙁 Jednym słowem – ofiara 🙁
Dzisiaj wyjedzamy do Poznania, do Mlodych od tych starych, u ktorych jestesmy. Pogoda piekna. Odezwe sie wieczorem od Mlodych, bo postaramy sie byc w tym Poznaniu za dnia. Zla jestem, żem taka wczorajsza i obolala, ale co robic. Moze poprosic jakiego wojaka, zeby mnie odstrzelił? Zaczęły sie manewry i pełno ich tutaj sie pęta.
Echidno, odebralam poczte, kilka razy sobie przeczytam, zżeby czegos nie pokręcić 🙂 . Antek tez do mnie pisał. Szkoda, że urlopuje, bo chętnie bym Antkostwo poznała w realu.
Pyro,
propozycja podrzucenia Cię na Zjazd nadal otwarta – tylko ktoś musiałby cię ciupasem odstawić z powrotem. No, Zjazd pojutrze! Gotujecie się?!
Od pewnego czasu coraz więcej uwagi blogowicze poświęcają zjazdowi tajemniczemu dla profanów. Domyslam się, że Zjazd odbędzie się u Gospodarza. Czy możecie trochę przybliżyć te uroczystość mało wtajemniczonym?
Alicjo – nad wieczorem zasadzimy Marialke do ratowania Ciebie. Podaj namiary, zadzwonimy
A teraz pies – nasz jamnik to pies radosny. Nikogo dotąd nie ugryzł, a nawet nie groził. Spodziewa się, że wszyscy go kochają. Szczeka tylko kiedy słyszy w oddali tetęt konia (nigdy konia nie widział) albo kiedy jakiś nieszczęśnik zamknięty na balkonie chce sobie pogadać. Jest nieszczęśliwy, kiedy inny pies nie chce się z nim bawić. Ma dużo swobody – odpinam mu smycz i może buszować po znanym terenie., Wraca do mojej ławki. Kiedy zjawia się inny pies, pani przestaje się liczyć jako żywy obiekt. Jest niesforny – słucha, kiedy chce, ale agresji w nim nie ma za 5 groszy. Dzisiaj dostał po mordce od kocicy. Musiał oberwać solidnie, bo wrzeszczał z całej siły. Nie szkodzi. Musi nauczyć sie respektu dla innych.
Pyro –
podrzuc tu „ta golonka”. Stawiam piwo.
Nieee??? A to ide spac.
Dobranocka wszystkim
Echidna
Ki czort tak paskudnie mnie przemianowac. Buuuu… ja tak sie nie bawie.
Echidna to brzmi dumnie. Chyba. No, tak mysle. Napewno!
Stanislaw co Ty wypisujesz. To byl browar Haberbusch und Schiele. W Warszawie niedalek gmachu IPN. Za moich czasów jeszcze stal caly budynek cudem uratowany z Warszawskiego Powstania. Po wojnie produkowali napoje typu oranzada i kwasek cytrynowy. Mówilo sie zreszta „wyslac kogos do Haberbusza na piwo”.
Wiem doskonale, bo na koncowym przystanku tramwaju linii 19 byla drewniana budka zielonego koloru w której bardzo dlugo mozna bylo kupic te pysznosci. Tramwaj ten jezdzil do placu Starynkiewicza. W alejach Jerozolimskich po poludniowej stonie niedaleko tego placu byla malutka prywatna ksiegarenka-czytelnia o imieniu „Skamander”. Skad ta Pani, wlascicielka miala takie czesto na pograniczu legalnosci ksiazki jak Dywizjon 303, czy komplet „Winetou”, „Przez dziki Kurdystan”, Karola Maya pozostaje tajemnica. Karol May byl wiedenczykiem i nigdy nie bawil w tych krajach. Odbywal czasami kwarantanne w miejscu odosobnienia z powodu notorycznych dlugów. W Wiedniu jest zreszta ulica jego imienia. Chyba w XII Bezirku. Trafialo mi sie z wypozyczona ksiazka siadac w 19 – tke przy Placu Starynkiewicza a podczas jazdy na Sluzewiec ksiazka byla przeczytana i trzeba bylo wracac po nowa.
Nie zajmuje stosunku w sprawie lektora radiowego o którym pisala Pyra. Tyle, ze w mojej grzesznej i przestepczej lepetynie wylega sie powolutku idea typu ostateczne rozwiazanie w którym oczywiscie stanowisko Pana Radiowca wyladowalo by w jego wlasnych spodniach.
To jest jednak calkiem inna historia
Pan Lulek
Krycha, autor artykułu ma absolutną rację w tym, że wewnętrzne życie psów jest wiele głębsze i bardziej złożone, niż się ludziom wydawało (wydaje?) 🙂
Co do agresji, to też jestem przekonany, że – u wszelkich stworzeń, dużych i małych – w grę wchodzi kombinacja czynników środowiskowych i genetycznych. A wszelkie stwierdzenia dotyczące jakiejś psiej rasy mogą mieć tylko charakter statystyczny, czyli duży/bardzo duży procent psów należących do tej rasy ma cechy takie a takie, ale zawsze można znaleźć kontrprzykłady. No i suche dane statystyczne często nie mówią rzeczy najważniejszych. Na przykład – w Niemczech najwięcej pogryzień w liczbach bezwzględnych „zawdzięczamy” owczarkom niemieckim, czyli tzw. wilczurom. Ale też te wilczury są rasą najbardziej rozpowszechnioną, więc gdyby przeliczyć liczbę pogryzień na 1000 psów danej rasy, to obraz już byłby inny. Nikt też nie wylicza, jaką statystyczny pies z większościowej rasy ma szansę dostać się w niepowołane ręce i zostać źle wychowanym. No i pogryzienia przez chihuahua albo yorki chyba rzeczywiście nie wchodzą w żadne statystyki, więc trudno o jakiekolwiek rzetelne porównania ich agresywności z innymi.
Jedno jest dla mnie pewne: widywałem wielkiej łagodności szczeniaki, które wskutek głupiego wychowania zmieniały się w rozjuszone monstra, jak również rzekomo agresywne bestie, które po krótkim czasie spędzonym w odpowiedniej rodzinie mogłyby konkurować z barankami. Tak że czynniki środowiskowe potrafią działać cuda – w jedną 🙁 i w drugą 🙂 stronę.
Witam Wszystkich.
Zdaje raport z w zeszla srode zakupionych grzybow.
Sostaly pokrojone w niezbyt male kawalki. Na masle Ulubiony najpierw podsmazyl kolczaka obłączastego nastepnie wrzucil cieniutko pokrojony fenkul. Na malutkim ogniu pozwolil sie temu dusic. Nastepnie dodal polówke wiązkowa (polówka wiązkowego??) i dal temu jeszcze ze 2-3 minuty. Nastepnie dodal creme fresh. Wymieszal i wylaczyl gaz.
Podal to razem z poledwiczka wieprzowa i fasolka szparagowa.
Zeby paskun nie wyjechal na drugi koniec swiata, to bym mu kazala dzisiaj tez zrobic, bo te grzyby pyszne byly (chrzanic te reszte).
Mysle sobie, ze z kurkami tez by smaczne wyszlo.
Dzisiaj na obiad bedzie pseudo-chinszczyzna a jutro ow nieszczesny patison.
Jedna znajbardziej wiedenskich kawiarni znajdule sie przy Rynku w Krakowie. Wielka sala o calkowicie wiedenskiej atmosferze. Prawdziwy zabytek swiatowej klasy. Zupelnie jak zyrandole Tifannyego z Nowego Swiatu w Warszawie. Takich wiedenskich kawiarni jest w Wiebniu zaledwie kilka. W kazdej kawiarni gazety sa obowiazkiem. Gazety sa obowiazkie nie tylko w kawiarniach. Wszedzie gdzie sa klienci. Dzisiaj bylem z moim Nazareti w salonie samochodowym z prosba o przygotowanie go do drogi. Robie tak zawsze jesli droga jest dluzsza anizeli tysiac kilometrów. Oplaci sie. Gdyby po drodze samochód zawiódl to zawolalbym pomoc najblizszego Forda a potem kazal poslac rachunek tym którzy przygotowywali mnie do drogi. Dali dobra kawe. Jednak to nie jest cos takiego co ja najbardziej lubie. Z rana najlepsza jest austriacka kawa robiona po wegiersku. Co to jest zapytajcie Marka, który tak zakochal sie w tym sposobie przyrzadzania kawy, ze zabral ze soba stosowny ekspresik. Czy polska kawa smakuje tez tak dobrze, niechaj on sam doniesie. Kawe pijaja ludzie na rózne sposoby z róznymi dodatkami kazdy wedlug wlasnego smaku. Ja na przyklad najbardziej lubie wspomniana kawe z wegierskiego ekspresu z miodowym kremem prosto od Pani Pszczoly.
Na Zjazd, jak dozyje, przywioze autentyczny ekspresik i nasza austriacka kawe. Mleko i slodziki pozostawiam do uznania Gospodarzy. Krem miodowy jest oczywista oczywistoscie z mojej strony. Tegoroczny. Prosto od Pani Pszczoly.
Pan Lulek
Ludzie,
co ten Stanisław sobie o Was pomyśli 😯 Zapytał Was o Zjazd, a tu ani be, ani me, ani kukuryku 😯 Czyżby nikt się już nie wybierał, a może to impreza ściśle tajna, łamana przez poufne?
Stanisławie,
w ubiegłym roku ekskluzywne grono blogowiczów spotkało się z Gospodarzem i Jego Małżonką na wiekopomnym Zjeździe w Kórniku. Ach, co to był za Zjazd! Szerokie echo przetoczyło się przez naszą umiłowaną Ojczyznę i dookolną Europę, a nawet Australię i Amerykę oraz Mazury niosąc plon w postaci poezji i prozy ku czci oraz obrazków i barwnych wspomnień. W czynie zjazdowym podjęto mocne postanowienie kontynuacji zapoczątkowanej tradycji i ustalono termin II Zjazdu, tym razem w posiadłościach ziemskich Gospodarza znanych z sauny nad Narwią. Zapisy były jakiś czas temu. Tezy i zobowiązania przedzjazdowe nie są mi znane, bo termin niestety nie konweniuje z moimi planami wakacyjnymi 🙁
Nirrod, co zrobiłaś patisonowi, że jest taki nieszczęsny? 😯
Moze bys Stanislawie wszedl w stosunek z Gospodarzostwem i podjal meska decyzje. A moze byloby nie od rzecza aby Gospodarz dal jeszcze raz ogloszenie ujawniajac: co, gdzie, kiedy. Zainteresowanych informuje, ze niema tak pilnej rzeczy której nie udaloby sie przesunac na potem. Za wyjatkiem teminu i miejsca Zjazdu.
Pan Lulek
A która to kawiarnia na rynku w Krakowie taka wiedeńska? Żadna mi się jakoś nie kojarzy 🙁
Rozmawiałam dziś z Gospodarzem, mam nadzieję, że się sam też tu odezwie. Liczebność zjazdu się nieco zmniejszyła, ma być koło 10 osób. Dane niech powtórzy Gospodarz 🙂
Mnie się z wiedeńska kojarzy Redolfi, dawniej Antyczna, dawniej Redolfi, dawniej Maurizio, chociaż założona została przez Szwajcara, nie Austriaka. Nie wiem jak to wygląda teraz, ale dawniej była tam atmosfera typu kawusia-gazetka-panie radco-panie radco rzeczywisty-a czyjże to będziemy mieć pogrzebik? Potem zaczęli tam przychodzić cinkciarze i podupadło. Ale może się teraz znowu pozbierało?
Z tą kawiarnią zawsze kojarzy mi się tekst, jakim w rodzinie mojego Taty zachęcało się dzieci do łykania lekarstw, wzorując się na pewnym krakowskim aptekarzu. „Niedobre? Chcesz pan dobre, idź pan do Maurizia!” 😀
Moja mama też czasem z tego tekstu korzysta. Jak zupa jest za słona. 😆
Dorota z sasiedztwa !
Niezbyt czeso bywam na krakowskich pokojach. Ta kawiarnia znajduje sie naprzeciwko kosciola Mariackiego. Jak w kazdej wiedenskiej kawiarni obowiazkowym sprzetem byl bilard. Chyba, ze teraz juz ulegla prywatyzacji albo okupuja ja jobsy ze znanej wyspy polozonej na pólnoc od Europy. Czasy sie pewnie zmienilay i tyle. Jak wiesz ja nie jestem krakowiak i w tym miescie gotów jestem po Rynku chodzic na kolanach. Az do klasztoru Kapucynów gdzie sprzedaja droga nabycia cudowne krople skutkujace na caloksztalt. Niestety braciszkowie daja do swoich kropli cala dokumentacje w jezyku polskim.
Ciesze sie, ze jestes tak znakomicie poinformowana i tak gleboko siegaja Twoje rodowe korzenie.
Do zobaczenia na Zjezdzie. Przywioze równiez mozdziez. Nie taki jak w Gdansku przed gmachem Zbrojowni. Nie lany tylko granitowy. No i nie ten kaliber.
Pan Lulek
Moje rodowe korzenie nie sięgają Krakowa 🙂 Jeżdżę tam po prostu od tylu lat… że widziałam już wiele wcieleń tego miasta.
Na Rynku Najgłówniejszym 😉 są same kawiarnie. Plus McDonald 👿 A Redolfi (wciąż ma śliczny witraż) jest rzeczywiście teraz odpicowany – jak kilka innych. Tyle że tam żaden Krakus nie usiądzie, tylko turyści…
Panie Lulku, naprzeciwko Mariackiego w Sukiennicach, czy po drugiej stronie Rynku?
Moi kochani !
Nie wymagajcie od starego zgreda, zeby pamietal wszystkie szczególy ze swojego zycia. Byla wiedenska i tyle. Co innego gdyby pytania dotyczyly Warszawy. Ja nawet pamietam gdzie na Ochocie jest ulica Siewierska. Dom numer 12. Nie wiadomo dlaczego wyszedl z Warszawskiego Powstania bez szwanku. Przed kilkunastu laty bawilem na tej ulicy. Stanalem pod domem i patrze a tu ani najmniejszej tabliczki. Ani cokolika z biuscikiem. Po prostu nic. Podwórko tez jakby cie zmienilo.
Poczekamy, zobaczymy.
Jutro rozpocznie sie wielkie pakowanie. Od rana a w piatek, poszly konie po betonie a losie po szosie.
Pan Lulek
Ja go Bobiku…wsadzilam do lodowki.
Nirrod, jak mogłaś!? 🙄 To nie jest warzywo arktyczne! Patison przy kominku lubi posiedzieć, herbatki się napić albo grzańca, w cieple ludzkich uczuć się ogrzać… A tu – do lodówki! 🙁
Nirodku
kogo i dlaczego do lodowki?
Dobry wieczór! Jeździłam do szpitala odwiedzić znajomą, która po dwu tygodniach cierpień wreszcie dostała pomoc. Wróciłam smętna, bo czy to tak powinno wyglądać? Czy człowiek może liczyć na pomoc jak przetrzyma ze dwa czy (nie mogę się doliczyć) trzy tygodnie? Znajoma ma się marnie, nawet nie wstaje, a i z trudem zmienia pozycję, jest totalnie zmęczona i wycieńczona. Mówi, że już lepiej. W szpitalu jest 5 dni, więc może idzie na lepsze. Marnie nastraja świadomość takich zaniedbań cywilizacyjnych. Dobrze, że choć pogoda była jak u Pana Lulka…
MARYNOWANE PAPRYKI
1 kg papryki ( oczyszczonej, może być także chili!), czosnek, ziarna pieprzu i ziela anglelskiego ( po kilka), 1 łyżka cukru, pół szklanki octu 10% ( ja używałam nieco mniej cukru i ocet winny 6%), 1 łyżeczka soli, łyżka oliwy i gałązki bazylii i/lub rozmarynu.
Ułożyć paprykę w słoikach, włożyć do każdego po ząbku czosnku i po gałązce wybranego zioła. Zalewa: pół litra wody zagotować z octem i w/w składnikami. Zalać paprykę. Pasteryzować.
Przepis, z niewielką własną adaptacją z „Przetworów domowych” E. Adamskiej
Marialko,
dzięki za przepis.
Puchalo, moja ulubiona papryka robi się tak:
4 kg papryki
2 szklanki octu
9 szklanek wody
30 dkg cukru
2 1/2 łyżek soli
ziele angielskie, listki laurowe, ziarna pieprzu
Upyycham, zalewam na gorąco, kapka oleju na wierzch. Pasteryzuję 5 minut, bo lubię jędrną, dłużej niż 7 minut niewskazane.
Robię i zjadamy w ilościach hurtowych 😀
Ocet 10%
Czy Alicji już lepiej?
Jak znalazłam chwilkę czasu, to wszyscy śpią 🙁 . No to dobranoc.
Ja nie śpię Haneczko. Właśnie skopiowałam sobie Wasze przepisy na paprykę, może się skuszę i zrobię.
Ale też już ziewam, idę spać, dobranoc.
Zjazd.
Jakie znowu lamane przez poufne – o Zjezdzie gadamy od roku i zasady sa znane. Do jakiegos czasu trzeba bylo sie zglosic, kilka razy bylo to przypominane. Dlaczego – a bo trzeba to bylo zorganizowac, wszystkich ulokowac, obliczyc co i jak i tak dalej, a w tym roku Gospodarzem jest Gospodarz. Chyba nie wyobrazacie sobie, ze oglosimy wszystkim prywatny adres Gospodarza, dlatego pytalismy kto jeszcze, ale do czasu.
Zadna konspiracja, tylko to nie jest osrodek turystyczny w X, a prywatna posesja. Zainteresowani dostali adres, mapki i tak dalej, maja zagwarantowane spanie na sianie 😉
Co do mnie, Tereska z Pomorza (pielegniarka zreszta) dala mi jakies swinstwa na moje zmory i chyba przezyje. Teraz jestem w Poznaniu, jutro dzien rodzinno-przyjacielski, pojutrze na Zjazd.
A teraz do wyra, bom zmeczona. Jest goraco i duszno, a Rynek poznanski wyglada jaj jeden wielki ogrodek piwny.
Dobranoc!
Alicjo !
Masz racje w 100 procentach. Na temat Zjazdu trabiny od przynajmniej roku. Kto mógl to sie zameldowal i mógl tez wymeldowac. Jestesmy prywatnami goscmi i obowiazuja zasady oraz pamiec o tym, ze niespodziewany gosc gorszy od …. ( prosze o indywidualne wpisywanie stosownego wyrazu). Chodzilo mi w tym miejscu o nienaruszanie czyichs uczuc.
Okazuje sie, ze tylko czesciowo mialem racje proszyc Pyre o nabycie dla mnie droga kupna trzech poduszek afganskiego formatu. Nabyla, nawet nieco wieksze ale otrzymam je dopiero po Zjezdzie. Dwie nocki to mozna przespac na grochu. Tym bardziej, ze ja i tak malo sypiam.
Spokojnej nocy. Ide doprowadzic fryzure do porzadku. Tymy wlasnymy recamy
Pan Lulek
Alicjo, Panie Lulku,
Stanisław jest tu od niedawna i miał prawo nie znać szczegółów. Nic nie stało na przeszkodzie, by mu odpowiedzieć od razu, a nie nawijać na inne tematy np. o browarze 😎 Dopiero mała prowokacja skłoniła Was do zabrania głosu 😉
U mnie dziś ciemnawo na dworze i podobno ma lać, chcę na grzyby!