Jak tu ładnie pachnie
Kiper przy pracy
Fabryka, w której herbaty ze wszystkich plantacji są pakowane i szykowane do wysyłki, przepojona jest pięknym zapachem. Wysuszona herbata pachnie znacznie ładniej niż zielone liście odparowujące, fermentujące czy nawet schnące.
Ale intensywność tych herbacianych perfum panuję w hali magazynowej i pakowania. Na piętrze kontroli jakości ( a są tu aż dwie kontrole: mikrobiologiczna i technologiczna) zapach nie jest tak mocny. Kontrolujący są w maseczkach z gazy, przed nimi liczne laboratoryjne przyrządy, dzięki którym precyzyjnie określają jakość każdego transportu. Chodzi tu głównie o czystość mikrobiologiczną.
Kontrola jakości kolejnej partii przywiezionej z jednej z plantacji
Na tym samym piętrze znajduje się też stanowisko kiperskie. Próby przeprowadza bardzo często starszy syn Merrilla J. Fernando – Dilhan. Wszyscy jednak twierdzą, że najlepszym kiperem jest sam szef.
Kiper bierze do ust haust naparu i siorbiąc przeciągle wdycha powietrze. Trwa to kilka sekund. Po chwili płyn wypluwa i dyktuje kilka słów stojącemu za pulpitem pracownikowi. W ciągu pół godziny, gdy obserwowałem tę czynność, poddano próbie kilkadziesiąt porcji herbaty. W tym czasie zapadły decyzje co do ich jakości, przeznaczenia i wartości handlowej. Bywają dni, w które kiper musi spróbować i ocenić kilkaset próbek. Mimo to – jak stwierdził podglądany przeze mnie fachowiec – po pracy wypija z prawdziwą przyjemnością wieczorną filiżankę herbaty.
Zgodnie z tymi jego decyzjami worki lub beczki z herbatą zostały skierowane do poszczególnych ciągów technologicznych w paczkowalni.
Ostatni etap zwiedzania herbacianego raju miał miejsce w barze. I choć stały tam przeróżne wspaniałe trunki nikt nie sięgał po nie. Wszyscy zaś domagali się herbaty. Tu bowiem zaprezentowano nam dobór herbat do różnych deserów i dań. W jednym z poprzednich odcinków relacji wspominałem, że najbardziej przypadł moim kubeczkom smakowym do gustu zestaw bardzo pikantnych pasztecików z rybnym farszem w towarzystwie herbaty earl grey. Postanowiłem więc ten zestaw przyjąć na stałe do swojej kuchni. Zobaczymy co na ten temat powiedzą nasi przyjaciele.
Komentarze
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-08-28.html
Ulubioną moją herbatą jest czarny yunan z eal grey’em. Kupuję dużą paczkę jednej i drugiej, w domu mieszam i wsypuję w słoik i puszkę. Kiedy ktoś woli ekspresówkę, to mam „ceylon”. Młodsza czasem się skusi na herbatki smakowe – ja nie. Nie przepadam. Osobiście herbaty nie słodzę (chyba, że z rumem)
Za dwie godziny Alicja ląduje na Starym Kontynencie. Witaj Alicjo.
Malgosia napisala trzy ikony i przyslala fotografie mailowa poczta. Wszystko wskazuje na to, ze sa to jakby znane motywy i postacie. Swiety Jerzy i oczywiscie Pan Lulek. Namawiam ja zeby jednak przyjechala osobiscie na Zjazd i zrobila mala wystawe swoich prac. W sumie sa trzy ikony z których ja biore dwie. Trzecia jest zatem do wziecia. Ona ma jakies trudnosci z dojazdem. Zastanawiam sie jak by tu porwac ja na Zjazd. Jesli ktos ma jakis pomysl, ona mieszka w Ostrolece, to prosze mi podpowiedzic.
Temat herbacianiej ksiazki rozwija sie prawidlowo.
Te modelki Marka z Paryza, chyba pily wiele herbaty, bo kazda ma czym oddychac.
I bardzo dobrze. Niech sobie maja
Pan Lulek
Panie Lulku – Małgosia mieszka w Przasnyszu. To trochę inne miasto. Ikony robi piękne
No nie piatek na Starym Kontynencie jest jutro.
W którym miejscu jest ten Przasnysz i jak tasm dojechac. Atlas mam ale moze ktos zna drogi na skróty
Pan Lulek
Panie Lulku
Z Pułtuska do Przasnysza jest około 50 kilometrów . Całkiem blisko…
http://www.maplandia.com/poland/mazowieckie/przasnysz/
Patrzę na obrazek podpisany „Kontrola jakości kolejnej partii przywiezionej z jednej z plantacji” i nie mogę wyjść z podziwu dla nowoczesnej biotechnologii. Prosto z plantacji, a już w różnokolorowych torebeczkach i z niteczką 😎 Ewolucja potrzebuje na to milionów lat 😯
Z Przasnysza pochodzi rodzina mojej Mamy, a część rodziny dalej tam mieszka.
Pozdrawiam Przasnysz! 🙂
Ciekawa byłam czego Alicja zapomni. Żle, że marynary. Czym pofruwa gdy zajdzie potrzeba?
Przasnysz jest bardzo pieknym miejscem, jest tam kosciol pasjonatow, uznawany za jedna z nastarszych, gotyckich budowli w Polsce i cala masa innych zabytkow.
Haneczko – tak długo, jak długo Alicja nie zapomina zabrać Jerzora, wszystko w normie. Każdy duży lumpeks ma marynar od metra i za 10-15 złotych może fruwać moja marynara.
Mt 7, dzięki w imieniu Przasnysza. 🙂 Jaki ten świat mały, prawda?
Panie Lulku, będzie ciężko. Mam masę pracy, a pieniądze potrzebne straszliwie bo właśnie kupuję mieszkanie, chciałabym je trochę wyremontować, a wrzesień to wydatki szkolne, dziecko mi drożdże chyba podbiera bo tak rośnie- znów zmiana garderoby etc. A wszystko temi ręcami…..słowem- nie da rady 🙁 No chyba, że wygram w totolotka! Coraz poważniej zaczynam myśleć o pójściu w ślady Alicji i rozpoczęciu zakreślania numerków 😎
Ojców pasjonistów. Zgadza się Doroto, to piękny zabytek!
Z napomknień Alicji wynika, że Jerzor jest niemożliwy do zapomnienia 😉
Małgosiu!
Gdzie można Twoje ikonopisanie pooglądać? Bardzo bym chciał… 🙂
Na dzisiaj wylosowałem takie numerki w toto; 2 8 25 31 33 44.
Może spróbujesz? 😉
Czy istnieje juz jakas ksiazka zajmujaca sie wlasciwymi i niewlasciwymi reakcjami na wiadomosc o czyjejs powaznej chorobie? Jesli nie, to bede musiala sama napisac rozprawke pod tytulem „Jak nie chrzanic glupot chorym (i umierajacym)”.
Dzwoni daleka kolezanka, z ktora nie rozmawialam ponad rok. Najpierw sie zawile tlumczy z niedzwonienia i zaraz przechodzi do sedna sprawy: Slyszakam, ze… eeee… bylas w szpitalu… eeee….
-Ano bylam….
Slysze nabieranie powietrza w pluca:
– Helenko, wszystko bedzie dobrze. Mowie ci – ja to czuje, ze wszystko bedzie dobrze.
– Uhmmm.
– Mowie ci… nie przejmuj sie, wszystko bedzie dobrze…
W tym monencie, zamiast powiedziec jej „Odp.. sie!”, stram sie zmienic temat pytajac co slychac. Ale skadze znowu! Ona mnie dalej zapewnia, ze wszystko bedzie dobrze, bo MUSI BYC.
Wiec ja juz przez zeby:
– Czy masz jakis specjalny numer telefonu do PB czy tez moze przegapilam twoje nazwisko w Ksiedze Prorokow?
Po drugiej stronie slychac tlumiona zranienie z powodu moje czarnej neiwdziecznosci.
No, kurcze blade!
Akt II tej samej rozmowy:
– Jedna moja znajoma miala rewelacyjne wyniki ma to samo co ty (to zeby nie nazwac tego po imieniu) u wspanialego energoterapeuty…
– Kochanie, zatrzymaj sie na chwile. Mnie nie interesuja energoterapeuci.
– Ale dlaczego jestes taka negatywna…
I tu nastepuja juz pogrozki:
– Z takiego negatywnego nastawienia….
– Elzuniu, musze leciec do drzwi, bo przyszly dostawy ze sklepu…
– Dobrze, ale pomysl o tym CO SAMA DLA| SIEBIE mozesz zrobic…
Ozez, odp..sie!
Heleno,
mam jeszcze jedno:
„Moja ciocia też to miała, ale żyła jeszcze aż dwa lata!” 😯
Taka książka faktycznie by się przydała 😎
Heleno – już Kochanowski wiedział, że najwięcej jest lekarzy. Każdy baran wie, na co kozę leczyć i jak. Mój Ojciec zwykł mawiać, że każdą zbrodnię można wybaczyć, oprócz głupoty. Bo tej zrozumieć nie można. Nie wiem, czy mam rację, ale przy następnym telefonie zaniepokojonej (po roku!) Elżuni, uroczyście i serdecznie zaproś ją na swój pogrzeb. Zaznacz, że stroje dowolne i że Ci będzie miło. Może pomyśli?
Andrzeju,
Spisałam numerki, jeśli wygram, połowa twoja! 🙂
Nie mam niestety w domu galerii. Miałam przerwę w pisaniu ikon, a teraz staram sie jak najlepiej realizować zamówienia i tylko na to mi czasu wystarcza. Jesli coś wykonam dodatkowo, najczęściej zaraz mam okazję sprzedać. Ale to „dodatkowo” jest bardzo rzadko.
Jeśli wybierasz się na Zjazd, zapraszam do mnie. Pokażę, co robię. Jeśli napiszesz do mnie, to wyślę ci parę zdjęć różnych ikon. No i w Przasnyszu w kościele pw Chrystusa Zbawiciela są dwie moje prace- ikona i obraz.
malgosiak_13@wp.pl
Ale kod, rok mojego urodzenia.
Heleno, z pewnością coś takiego by się przydało. Tyle tylko, że ludzi można z grubsza podzielić na 2 kategorie, tych co swoje choroby wolą sami znosić i takich co uwielbiają wszystkim ze szczegółami o tym opowiadać. Mój ojciec był lekarzem i wszystkie spotkania towarzyskie moich rodziców kończyły się zawsze wymuszonymi poradami lekarskimi.
Parę dni temu żalił mi się jeden mężczyzna, że spotkała go wielka tragedia- w krótkim czasie zmarły trzy najbliższe mu osoby. Każda z innego powodu i nagle. Człowiek sie popłakał, wspominał o myślach samobójczych, a ja w sumie milczałam bo bałam się, że cokolwiek powiem, będzie głupie.Potem w nocy zasnąć nie mogłam bo miałam wyrzuty sumienia, że te moje „jak to czasem w zyciu bywa” i tp głupoty to za mało. Może trzeba było coś konkretnego powiedzieć, nie wiem, człowieka widziałam pierwszy raz na oczy i byłam totalnie zaskoczona jego zwierzeniami. Czy zdanie , ze rozumiem bo też niedawno odeszły moje dwie ukochane osoby wystarczy?…..Do tej pory nie wiem, co mogłabym jeszcze powiedzieć…
Idac za rada Pyry, zapraszam wszyskich znajomych na mój osobisty pogrzeb. Wszystkie przygotowania za wyjatkiem mojego zejscia zapiete na ostatni guzik. Dla przypomnienia podaje, ze po moim zejsciu wszelkie rozpacze itp sa surowo wzbronione. Radosc z powodu faktu, dopuszczalna. Nalezy mnie spopielic i prochy umiescic w najtanszej z mozliwych urn metalowych. Urne te, wraz z urna w której bawi moje zmarla malzonka nalezy wlozyc do mojega starego worka marynarskiego, który znajduje sie w drewnianej komódce z Tyrolu. Tamze nalezy zlozyc doczesne resztki mojej odeszlej. W worku tym znajduje sie juz kamien rodem z Poludniowej Burgenlandii. Worek nalezy owiazac zalaczonym lancuchem i calosc zamknac przy pomoca zalaczonej szekli. Po wykonaniu powyzszych czynnosci, mój syn jako jedyny spadkobierca wynajmie jacht motorowo-zaglowy i wyplynie na Baltyk. Tam w najglebszym miejscu wrzuci do wody wspomniany worek z cala zawartoscia. Worek jest dwuurnowy ale dla urn sredniej wielkosci. W dzienniku pokladowym beda zapisane wspólrzedna miejsca wykonania czynnosci.
Od tej chwili, kiedy zakonczylem wszystkie czannosci z wyjatkiem ostatniej, ulzylo mi znacznie na duszy. Kazdemu kto pyta co robie odpowiadam, ze w spokoju czekam na ostateczne zalatwienie sprawy, czego i jemu serdecznie zycze. Jakos nikt nie rwie sie do podejmowanie ze mna tematu mojego stanu zdrowia i nastroju.
Jedynie bank czasami w niestosowny sposób porusze temat aktualnego stanu mojego konta. Na cale szczescie ze stoickim spokojem jak to z posiadaczem gwarancji innego banku, któremu tez nie idzie najlepiej.
Malgosia, uszy do góry i czytaj prywatna korespondencje. Napewno znajdziemy jakies wyjscie. Dziecko niech rosnie, takie jego prawo.
Pan Lulek
To tak miedzy jednym a drugim pogrzebem może mi kto wytłumaczy jak to w zasadzie jest z serwowaniem herbaty?
To ze jest ona słodsza nie od zukru, lecz od jego wymieszania, przekonałem się wielokrotnie. Natomiast za każdym razem jak ujrzę przy filiżance cieniutki plasterek zytryny zastanawiam się, co on tam robi?
Na czym ma polegać ta prowokacja?
Moim zdaniem ten mały kwaśny owoc, skądinąd znakomity, należy trzymać z dala od herbaty każdego gatunku, podobnie jak diabła od świeconej wody.
Nie wiem czy nemo to potwierdzi. Ale zalęgło mi to w łepetynie, ze ten mądry helwecki naród dzienną porcje herbaty najchętniej siorbie wraz z dodatkiem zytryny. To fakt ze wystarczy jedna kropla soku tego kwaśnego owocu by rozjaśnić w oku mgnienia herbatę, ale toto co w wyniku tej czynności powstaje zmienia również piękna darjelings natychmiast w płyn do płukania naczyń. Nie klepiąc już tu o pełnej aromatu chińskiej herbacie.
Arkadiusu,
nie potwierdzam i nie zaprzeczam 😉 Mądry (dziękuję za komplement 🙂 ) helwecki naród pija herbatę bez niczego lub z czymś: z cukrem, z mlekiem, z cytryną, z rumem etc. Z obserwacji moich gości wynika, że nikły procent chce cytryny do herbaty, mój Osobisty pije zawsze gorzką bez dodatków, większość przyjaciół i znajomych dodaje najwyżej cukru. Ja piję czasem z cytryną, ale zawsze bez cukru. Aromat świeżej cytryny z zaprzyjaźnionego drzewa na Sycylii doskonale harmonizuje ze świeżo zaparzoną dobrą chińską herbatą liściastą, ale nie podwędzaną czy aromatyzowaną. Dobry golden yunnan ze świeżym plasterkiem cytryny to dla mnie wspaniała uczta zmysłów, zwłaszcza w zimie, po nartach. Do tego jeszcze ciepła szarlotka, mmm…
Dodam, że w tym mariażu herbaty z cytryną ważne są olejki eteryczne zawarte w skórce cytryny i nieporozumieniem jest wkrawanie do herbaty owocu obranego ze skóry 🙄 Herbatę z cytryną pijam tylko w domu, bo wiem, skąd pochodzą moje cytryny i źe do pestycydów z herbaty nie dodaję substancji konserwujących cytrusy 😎
Malgosiu, mysle, ze zachowalas sie absolutnie wlasciwie. Czlowiek nieznajomy opowiada czasami tylko aby ktos go wysluchal i razem z nim westchnal nasd okrucienstwem losu. Moim spontanicznym odruchem zawsze jest kogos takiego dotknac. To wiecej czasami wyraza niz slowa. Kiedys jechalam pociagiem ze napotkanym wlasnie starym Romem, ktory zaczal opowiadac mi jak budowal Nowa Hute, a pozniej pracowal w kombinacie.Zaczelam mu zadawac rozne pytania, bo jego opowiesxc byla fascynujaca, a potem powiedzial mi, ze ilekroc na hali lub na parkingu cokolwiek zginelo, to do niego przychodzila milicja i przeszykiwano caly dom. I opowiadal jak jego dzieci baly sie takichch wizyt, bardzo brutalnych, ktore konczyly sie czesto calonocnym przesluchaniem. Polozylam mu reke na dloni i on sie nagle rozplakal. Byl duzo, duzo starszy ode mnie i ja sie kompletnie speszylam. Ale on za chwile otarl lzy i powiedzial, ze pierszy raz w zyciu te przezycia wyplakal. I ze nigdy juz chyba nad tym nie zaplacze, bo wlasnie tego jednego razu potrzebowal. No i dobrze.
Arkady wejdz na strone
Obiad zakonczylismy jak zwykle herbata. Dilmah. A teraz bede trenowala loty w strone sypialni.
Panie Piotrze –
ciesze sie ze dotarlo w „przedterminowym terminem” Zjazdu. A jeszcze bardziej cieszy iz podoba sie. Az tak bardzo, ze ma skromna osoba zostala opatrzona mianem geniusza. Natychmiast pobieglam do lustra – a tu rozczarowanie. Wienca laurowego ani na skroniach, ani unoszacego sie nad glowa „niet”. Widoczniem jeszcze na ten tytul nie zasluzyla.
antku –
moj provider nie spelnia swego zadania w 100%. Cos szwankuje na „laczach” i E-mail nie dziala. Do kiedy bedzie mozliwe Cie „zlapac”? Jutro? Gdyby nie udalo sie nam skontaktowac – wybieram opcje numer 1.
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
Spotykam czasem w autobusie panią, której mąż zginął w wypadku cztery lata temu. Została z trójką dzieci. Siadałam wtedy przy niej, bo wiedziałam, że ludzie często boją się takich sytuacji i osób dotkniętych ciężkim nieszczęściem. Nie mówiłyśmy nic. Kiedy autobus mijał miejsce wypadku chwytała mnie za rękę. Płakała zupełnie bezgłośnie, nie patrzyła na nikogo, na mnie też nie. Na powierzchni trzymały ją dzieci. Sporo czasu minęło nim zaczęła mówić. Spytała mnie kiedyś, czy rozumiem co ona przeżywa. Odpowiedziałam, że nie, że nie umiem sobie tego wyobrazić. Nigdy nie składałam jej żadnych wyrazów i nie mówiłam jak mi przykro. Nie pomogłam jej, bo nie umiałam, mogłam tylko być przez ten autobusowy kwadrans. Pomogło jej dziecko, które w wypracowaniu szkolnym „Co robi Twoja mama” napisało tylko jedno zdanie „Moja Mama cały czas płacze”.
Heleno, to często nie głupota, ani brak empatii. To bezradność i strach przed czarną dziurą.
Alicja z podrozy. Zaraz ide zakupic jakas marynare, chociaz zastanawiam sie, czy mi potrzebna – moze po drugiej stronie Atlantyku? Natomiast na pewno trzeba bedzie kupic walizke, bo Jerzor utracil wczoraj jedno kolko. I jeszcze mi wmawial, ze to ja. Ja tylko zapakowalam walizke, a przemieszczaniem on sie zajmowal. Niewinna lelija sie znalazl.
Alicjo – z etatu masz jak w banku rolę „winna”. Winny (a) musi być w każdej rodzinie. Najczęściej jest to babska rola. Ja się tak przyzwyczaiłam, że na pytanie „kto to zrobił” odpowiadałam spokojnie „ja” czy to była zbita szyba, czy zeżarty ostatni kawałek sernika. Zgodnie z piosenką
„Winna była mama
mamy to był błąd.
To ona w tańcu tupała tak,
że miasto poszło w drobny mak”
Kiedyś poszła rura w łazience i na podłodze zbierała sie woda. Nagadałam mojej córce, ze jak myje ręce czy co, to albo niech nie chlapie, albo nauczy się ścierać. Ona na to ,że to nie ona. Ja- A kto niby? Samo się nie wylało! Za jakiś czas przyszedł sąsiad i okazało sie, ze samo się wylało.Mała do tej pory mi wypomina, że ją posądziłam i najbardziej się irytuje, gdy jej mówię, że przecież ktoś musi być winny i chyba nie myśli, że zacznę obwinianie od siebie! 😆 Wie, ze żartuję i też sie smieje, ale tylko trochę….Złośnica jedna 🙄
Alicjo !
W mojej czesci Jeuropy, po drugiej stronie Wielkiej Wody jest regularnie okolo 30 stopni Celsjusza w cieniu. Jak bedziesz potrzebowala marynary, to mozesz nabyc u nas w Jeuropie droga kupna. Z marynara jest jak z napojami, kiedy zakochany gach pyta swoja luba. Kawa, czy herbata. Cena nie gra roli. Ponadto zamiast kólek mozesz sainstalowac saneczki. Bedzie troche skrzypialo ale efekt jest taki sam. Podobno kiedys poprzez ciesnine Beringa szwarcowali sie z Kamczatki na Alaske, bez wizy i odcisków palców, tez nie uzywali kólek talko osiagneli wszystko na saneczkach.
Popróbujcie. Metoda znana i napewno sie uda.
Pan Lulek
Spawdzilam w internecie, ci Burgenlandczycy maja rzeczywiscie temperatury jak pelni sezonu lata.
Nabylam droga kupna walizke, i to czerwona. A co! Przy okazji uprzytomnilam sobie, ze kontuzjowana walicha ma 20 lat i juz sie napodrozowala, niech idzie na emeryture, albo jakis inny smietnik. Marynare nabede droga jeszcze nie wiem, jaka, moze ukradne;)
Herbaty nie pijemy – kombinuje, ze u Gospodarza beda zapasy i gosci poczestuje. Co do Berlina – jak wiadomo, maja tam dobre piwo, a i wino sie znajdzie, moze nawet w krzywej butelce 😉
E… tam!
Miłe Panie! Znam całe mnóstwo przypadków, w których cała wina za cokolwiek, spada na tzw. Pana Domu.
Psuje wszystko, co mu w rękę wpadnie, a potem łazi po nocy, hałasuje narzędziami, a i tak trzeba wołać „specjalistę”. 😉
Rolę kogoś takiego docenił Pan Andrzej Waligórski w takim fajnym wierszyku:
Okręt
Dobry dom musi być jak okręt,
Dobry gospodarz – jak kapitan.
Gdy płyniesz przez zamiecie mokre,
Dom cię światłami z dala wita,
Nadpływa i wskakujesz w biegu,
I myślisz sobie: Dobrze jest!
I otrzepujesz się ze śniegu
Jak przemarznięty stary pies,
I zapominasz, że za oknem
Ulica lodem jest przykryta…
Dobry dom musi być jak okręt,
Dobry gospodarz – jak kapitan.
Kapitan dba o urządzenia
Dryfującego statku-trampa:
Kiedy potrzeba, to wymienia
Żarówki przepalone w lampach,
Naprawia krany późną nocą,
Poprawia nadwątlone schodki,
Nikt nie wie na co, ani po co
W piwnicy głośno stuka młotkiem
Albo przychodzi po śrubokręt,
Albo pilnikiem w kuchni zgrzyta…
Dobry dom musi być jak okręt,
Dobry gospodarz – jak kapitan.
Kapitan lubi mieć wygodnie,
Więc zżyma się i bardzo wzbrania,
Gdy chcą mu zabrać stare spodnie,
Żeby je wreszcie dać do prania.
Aż żona musi po kryjomu
Prać, gdy on idzie do roboty.
Aha, i jeszcze w dobrym domu
Muszą być dzieci, psy lub koty.
A w zimie niech go zdobią sople,
A w lecie słońcem niech zakwita…
Dobry dom musi być jak okręt,
Dobry gospodarz – jak kapitan.
Noc. Zamiast syren huczy sowa.
Po dachu czarny kot się pęta,
Zasnęła już kapitanowa
Uśpiwszy wprzód kapitanięta.
W przyjaznym i przytulnym mroku
Po uciszonym swym okręcie
Krąży kapitan z psem u boku
I sprawdza wszystko przed zaśnięciem.
Podnosi misie i pantofle,
Wygładza zmarszczki na chodnikach…
Dobry dom musi być jak okręt,
Dobry gospodarz – jak kapitan! (-) A. Waligorski
Dzień dobry Państwu – to ja, Szczypior.
Wróciłem z urlopu i już jestem. Nie była to taka podróż jak Pana Redaktora ale też było ciekawie. Mógłbym napisać jak było jakby Państwo chcieli.
Pani Helena ma rację. Do niektórych ludzi to tak trzeba. Mnie jak ktoś dokucza to ja jemu też mówię odp..się i on się odp..dala. Czasami niektórym trzeba powiedzieć ze dwa razy ale przeważnie wystarczy raz.
Pani Małgosiu. U nas też kiedyś woda u sąsiada z góry się wylała a on na mnie z gębą jakby to była moja wina. Ja chciałem mu tylko powiedzieć, że u mnie cieknie z sufitu a on na mnie z krzykiem i jeszcze rękami machał.
No to ja mu odp..się. I się odp..dolił.
Do widzenia Państwu.
vitam serdecznie i przyznam się że po przeczytaniu wpisu szczypiora / smiesznego/ pozstanowiłam podzielić sie marzeniem jakie mam skrycie. Bardzo chciałabym pojechać na Hawaje i tam może zostać na stałe. Czy ktos może zna sposób jak to zrobić. Niby wiem .Walizka bilet i samolot, ale to takie banalne… Teraz robię przetwory. Nalewka z aroni i przecier pomidorowy już są.
Szczypior!!
Jesteś! Nareszcie.
Swoim powrotem przywracasz wiarę w człowieka!!
Aż chce się chwycić za klawiaturę.
Pisz chłopie, pisz, jestem niezmiernie ciekaw Twoich urlopowych wrażeń, już usychałem z tęsknoty!
Antkowa też tęskniła.
Za Twoimi wpisami oczywista sprawa.
Poz…..wiam Cię serdecznie!
SZczypior dawaj, nie daj sie prosic, zrobilem nawet przerwe w struganiu kartofli, coby wyczytac,
Morelko, moze wystarczy dojzec?
gitara mile widziana
Witaj Szczypiorze po urlopowy. Sprawozdanie obowiązkowe, oczywiście. Czy mi się wydawało, czy Iżyk się też odezwał?
Gitara?
Gitara to przeżytek. Dziś wystarczy podołać w kifowaniu. 😆
Zapomniałam podziękować Andrzejowi J. za tekst Waligórskiego, pyszny i chyba pokrewny mojej ulubionej piosence o kapitanie białej floty
Kapitan żyje dobrze ale krótko _ tak mawiał stryj. To ze już tak nie mawia to pewnie dowód na to ze miał racje. 🙁
Szczypiorze pisz i pisz, wyszyscy czekaja z niecierpliwoscia!
Jak juz cos napiszę to mi zje ten Wasz system. Arcadiusie co to klifowanie.?
kifowanie???
szczypiorze czy ten na górze co Cie zalał to był Gaweł? a Ty jesteś Paweł?
kazdy kifuje, jak orze, tam jednak wypada czyms sie wykazac, kifow pelne przedmiescia, a na gitarze zaden, kwiatki na szmatki, to dla badziewiarzy, Morelka, na przecier nie pojda za pierwszym razem, Szczypior, ustap, napisz,
kapitan nie Tytan, Stryj udowodnil
ja sie moge wykazać tym że nie mam sie czym wykazać. dobrej nocki
Morelko, gdzie Ty rosniesz?
kif, to tak, jakby czuc bluesa, wiedziec, o co chodzi i sie lapac pozytywnie, Ci sie podoba, to na to masz kif
Szczypior, a fe taki sąsiad! Dobrze mu powiedziałeś, tylko czy przestało ci cieknąć z sufitu?
No i czekamy na sprawozdanie urlopowe!
to dlatego wszyscy mi mówia że nie czuje blusa a rosnę w cieniu i chce dlatego na Hawaje .
Morela, tak trzym, wykazywaczy juz cala polka, u Ciebie juz nocka?
to takie odpadanie od poziomu. naturalnie ze to banalne z walizka. wystarczy koszulka z krótkim rękawem
mietku jaki to gatunek tak strugasz?
zdecydowanie sie sciemniło a może to po nalewce z aronii , kto to wie? ide!
masz gadatliwa palme nad soba?
rosental
Eee tam. To napiszę.
Brat sobie z Niemiec kupił kemping. Używany ale w całkiem dobrym stanie. Na ropę.
– No to może byśmy pojechali do Szwajcarii? – mówi – kaszubskiej. Bo bratowa jest spod Kościerzyny. A bratowej w to graj, bo dawno w tamtych stronach nie była i trochę jej chyba było tęskno.
– Ty Szczepan też byś mógł z nami się zabrać, urlop masz – długo nie pobędziemy ale z tydzień pewnie tak. Nad morze można by też wyskoczyć.
Ten kemping całkiem spory. Miejsca do spania jest dla czterech osób ale brat chciał, żebym ja spał w namiocie.
– A co mi tam – myślę sobie – mogę spać w namiocie. Nawet lepiej, bo brat chrapie. A nad morzem ostatni raz byłem z wycieczką w drugiej klasie w technikum.
W kempingu jest kuchnia, toaleta, prysznic i telewizor z wideo. Siedzenia kierowcy się odwraca i jest jak w pokoju, każdy siedzi sobie wygodnie. Wzięliśmy karty jakby była deszczowa pogoda i nie było nic do roboty. No i pojechaliśmy.
Jak przyjechaliśmy na miejsce i bratowa obgoniła wszystkich krewnych to poszliśmy na grzyby. Ona tam od dziecka na grzyby chodziła to zna miejsca. Mówiła tylko, żeby nikomu nie mówić gdzie, bo przyjdą i wyzbierają.
Przez dwa dni zbieraliśmy prawdziwki. Tyle ich było, że koźlaków ani niczego innego nie zbieraliśmy. Bratowa kapelusze na sznurek nawlekała i wieszała na słońcu a jak nie było słońca to pod sufitem w kempingu. Może i dobrze,że ja spałem w tym namiocie, bo w końcu od zapachu grzybów zaqczynało mnie mdlić.
Po dwóch dniach bratowa mówi, żeby już tych grzybów nie zbierać więcej, najwyżej kurki. No to my tylko te kurki zbieraliśmy. Nawet lepiej, bo nie mają robaków i mniej roboty z czyszczeciem. Zresztą czyściła bratowa. Może dlatego już nie chciała prawdziwków?
Wieczorem oglądaliśmy z wideo film „Ptaki” Alfreda Hichkoka. Trochę stary film ale jak się na te wrony czarne, siedzące na drutach wszędzie patrzyło to aż straszno. Bratowa mówi, że Alfred Hichkok powinien nakręcić film pod tytułem „Grzyby”. Tyle tych grzybów tam było.
Na razie kończę pisać, bo mam jeszcze trochę roboty.
A ty Antek tylko nie próbuj się ze mnie nabijać znowu, bo też ci mogę powiedzieć tak jak Pani Helena.
Pozdrowienia dla Antkowej i wszystkich miłych Państwa.
P.S.
Morela, ja jestem Szczepan. Ten na górze to był Ździchu Jankowski ale się wyprowadził.
Pogodne popołudnie kapitana… 🙂
O rany! Taka bratowa to skarb… 🙂
SZczepan, jak swiezo, az oddychac sie chce, Pyra pewnie palce zjada czytajac o kurkach
No nic, powoli bede zbierac szmaty i na lotnisko. A tu chlop zgubil masterCard – ja niewinna. Uskuteczniam lekkie znieczulanie, synek otworzyl wino, ale obawiam sie, zezanim wystartuje (19:00) bede trzezwa jak dzwonko sledzia.Trudno, powtorze na lotnisku przed lotem. Spadam, bo Juror musi cos jeszcze sprawdzic. Do zobaczenia i napisania!
Pyra uprzejmie prosi,żeby się nad nią „kurkowo nie znęcać.0
Andrzju J. – ta piosneczka o kapitanie, który „też jst potrzebny” służy mi do dokuczania rodzonemu Zięciowi, on co prawda na morskich holownikach – ale… też jest itd. Porządny chłopak – nie ma pretensji.
Czy wszyscy śpią? Niemożliwe. Nie ma z kim gadać, to ja się wyłączam. Do jutra.
PyroOo!
Jeśli jeszcze się nie wyłączyłaś, to zajrzyj jeszcze szybko do skrzynki pocztowej 🙂
Jakby ktoś z Państwa powiedział mi jak umieścić zdjęcia w internecie to ja bym pokazał te prawdziwki co żeśmy zbierali. Zrobiłem sobie komórką bo tam jest wbudowany aprat do zdjęć.
Tu wszyscy zdjęcia sobie pokazują to ja też bym mógł.
Szczypior, coś ty zrobił Ankowej!!
Szlag ja trafił przy tych opowieściach o prawdziwkach, koźlakach, kurkach… jak nie wróci do siebie, na urlop nie będzie w stanie wyjechać!
Ona biedna musiała na wsi, jak wędkarz na połów, do lasu zabierać mydło.
Ale tak czy siak, serdecznie dziękuje za pozdrowienia!!
Tak, Szwajcaria to fajne miejsce.
I grzybów dużo, i Nemo tam mieszka.
Teraz, jak macie tak dużo suszonych grzybów, bedziesz mógł poćwiczyć zimą jakieś pierogi z grzybami, kapustę z grzybami, grzybową….jak poprosisz to przepisów od naszych Pań dostaniesz całą furę!!
O ile bratowa coś Ci w grzybach odpali.
Ja się z Ciebie Szczypior nie nabijam, jestem jak najdalszy od takich pomysłów, choc z drugiej strony ciekawym jak by brzmiało napisane przez Ciebie słowo, bedące cytatem z Pani Heleny.
Tak więc rozdartym jak ta sosna.
Albo jak ta co chciałaby, ale się boi.
Pozdrów bratową!!
http://picasa.google.pl/
wez tego , SZypior, zainstaluj, a reszta juz z gorki
Wiesz Szczypior, wszyscy wysyłali zdjęcia do Alicji, zaraz je pokazywała,
tylko ona teraz w podróży i może być problem.
Możesz więc podesłać do mnie albo do mietka, on tez się pewnie zgodzi.
Będzie dla mnie radością wielką jak podeślesz do mnie i ja je pokażę w swoim albumie
http://picasaweb.google.pl/antekglina
z tytułem : Prawdziwki Szczypiora.
Albo załóż sobie sam taki album?
Ale jeśli, to pisz do mnie : ssefer@neostrada.pl
Pozdrawiam!!
a jak wlozy Szczypior karte pamieci do komputera, wyjasnijcie mu to.
dorotal, jaka karte? Szczypior ma ogorek z oczkiem, pamiec ma w glowie, niewyjmowalna, jaki kabelek moze, albo inna sprytna adaptacje trza wymyslec, niech da model, albo co?
zreszta Antek, to dobry adres, pewnie cos wymysla
Szczypior nie musi niczego wkładać, może prześle zdjęcia do komputera za pomocą blututa. A coo?
Przesadna Dorotolu obawa, da radę chłopak!! Techniczny jest przecież.
Gdyby co, to my z mietkiem jak za Gierka.
Pomożemy!!!
zeby tylko nie wyszlo na Japonie w skarpetkach, ale i tak pomozemy bez frustracji, tym bardziej, ze techniczny
antek, via Twoj picassaweb zidentyfikowalam zdajsie mojego braciszka ciotecznego na wagarch a to lobuz jeden.
Paolore – przeczytałam, odpisałam.
Mietku,
strugasz ziemniaki do miski Rosenthala czy to taka nieznana odmiana? Kartofel rosental… Na placki? 😉
Dobrze, że Pyra już nie czyta, bo ja dziś wieczorem też zbierałam kurki w Szwajcarii, jak nie przymierzając – Szczypior 😉 Prawdziwki trochę marnie, ale kilka było, paneuropejska grzybnia zaczyna się rozkręcać 😎
Moje znajome po wczorajszej ekspedycji jagodowej są kompletnie wykończone 😯 Jedna ma grypę (ale kaszlała już przed wyprawą) i zakwasy po tym 400-metrowym zejściu, druga ledwo dowlokła się pociągiem do domu, ale jest cała szczęśliwa, bo uzbierała kilka litrów jagód, a ja jeszcze dołożyłam litr ode mnie, dla siebie zatrzymałam litr jagód i litr malin na syrop. Osobisty miał do mnie pretensje, że naraziłam zdrowie obu pań na szwank ryzykując to zejście, ale przecież pytałam, czy chcą schodzić czy raczej czekać na transport. Uparły się na ten marsz i w rezultacie niosłam 2 plecaki i ciężki koszyk i jeszcze podpierałam starszą, jak zaczęły jej się uginać nogi 🙁 Jeżeli istnieje niebo dla ateistów, to już się chyba zakwalifikowałam 😎
mietek i jego tajemne zycie kartoflane
nemo, pewnie, ze sie zakwalifikowalas, przeciez te panie beda o tym napewno opowiadac do przynajmniej wiosny przyszlego roku
cześć
słyszeliście?
kiełbasą ich przegoniliśmy
(no cały świat, przegoniliśmy
znaczy jakością)
kod mam a1a5 (się nie może zdecydować?)
Szczypior – jak masz tyle grzybów suszonych, to wyślij trochę do Echidny, oni tam, gdzie ludzie chodzą do góry nogami, żadnych takich nie mają, więc trzeba o Bluszczów zadbać, żeby wigilię mieli. Ponoć nie wolno, ale ja napisałam, że przyprawa do zup i sosów i pooooszło. Tyle, że musiałbyś wysłać we wrześniu, żeby na Gwiazdkę miała. Moje przyszły po Gwiazdce (3 miesiące po oceanach)
Kto kogo pogonil ta kielbasa i kto podawal takie wyniki publicznie, bom nie gramotna
Nemo – za dobre serce dla starszych pań, darowuję Ci kurki, jagody, maliny, a kto wie – może nawet i krynicę mądrości wszelakiej (tu mordka)
Marek Kondrat mówił w orędziu ..z telewizora
tak „bedzie lepiej”
Tostery też juz dobre mamy.
Konrad pojechał świrem aż miło…. :))
Pyro,
z Twoją absolucją od razu mi lepiej 😀 Myślałam, że już śpisz, dlatego tak o tych grzybach… Moja przesyłka do echidny dotarła po tygodniu, a lipne paczki do Myszowatej już od 2 miesiący są w drodze 🙁
nemo juz nie mozna mowic o paneuropejskosci, my mamy w handlu szparagi z Peru
No nie, nie dość, że Nemo grzybami szczuje, to jeszcze Szczypior dołożył swoje. Zero litości dla stęsknionych, a pozbawionych 🙁 W naszych lasach na razie nic kompletnie, nawet muchomorka, nawet zapachu 🙁 Jeżynami się dzisiaj bawiłam, ale to żadna pociecha.
Nemo – ja pożałowałam na pocztę lotniczą i wysłałam zwykły priorytet. Gdybym wiedziała, odżałowałabym te kilkadziesiąt złotych. Echidna miała przynajmniej bigos w karnawale.
Nemo, Pyra pewnie już spała, ale ją zbudziłem. Emailem 😉
A paczki? Sama piszesz, że lipne 😀
Za to Twoja lawenda wciąż mi kręci w nosie…
ale zapodalem linka, na 7 linijek, pewnie za tydzien dojdzie, a mialo byc o tym, ze Nemo ma racje, z tym kartoflem i z innymi, niekoniecznie kartoflami zreszta tyz,
szparagi z Peru, to juz drugi wyleg w tym roku
Haneczko – tren rok u nas będzie zupełnie bezgrzybowy. Ja na wszelki słuczaj przestałam szafować ubiegłorocznym zapasem i zostawiam na Wigilię i bigosy.
A jeżyny masz przepyszne więc jest jakaś pociecha.
Jak to bezgrzybowy?! Wypluj to słowo Pyro natychmiast!!! Zapasy pożarte. Jeżyn do kapusty nie wrzucę, z cebulką i śmietaną nie zrobię. Słoik od Ciebie, na wszelki wypadek, przechowam jak relikwię do lepszych czasów.
Na targu grzyby są, ale to nie honor kupić. Kocham zbierać, atawizm taki. Idę spać, może się chociaż przyśnią.
Zobaczcie, co dziś zjadłam na kolację, na surowo, z octem, solą i oliwą:
http://www.grzyby.pl/gatunki/Tremiscus_helvelloides.htm
Bardzo dobre w smaku, taka grzybowa galaretka.
Dzisiaj było o herbacie, no to na dobranoc Kalina Jędrusik i jej Herbaciane nonsensy.
Dobranoc! 🙂
to wyglada jak bielizna babci, mowisz na surowo i dobre?
skonsultuje z Izykiem, moze to trzeba najpierw rozstrzelac?
Nigdy takich grzybów nie widziałam i nie jadłam.
Teraz to już naprawdę dobranoc.
Mietek,
może do Iżyka trzeba teraz po angielsku? Pytaj o red jelly fungus 😉
Stwierdziłam, że mam go też na własnym obrazku:
http://picasaweb.google.com/nemo.galeria/Grzyby/photo#5093097822081766642
O, tu są moje zebrane grzyby na fotografii:
http://picasaweb.google.com/SzczypiorSzczepan/PrawdziwkiKapelusze
Pod koniec zbieraliśmy tylko kapelusze we wiadra.
A bratowa suszonych mi nie da bo mówi, że sama potrzebuje. Chytra taka.
nemo Ty sie zamelduj jutro z samego rana na blogu, czys cala i zdrowa
Szczypior gratulacje za osiagniecia grzybowo-digitalne
Dziękuję dorocie l.
Te kapelusze niektóre trochę obgryzione przez ślimaki ale bez robaków. Idę spać, bo muszę jutro wstać o szóstej. Jedziemy z bratem po panele podłogowe. Będziemy u niego układać sto metrów nowej podłogi.
Dobranoc Państwu.
Znajomy parę dni temu chwalił się, ze naznajdował przeróżnych grzybów półtora wiadra. Spytałam- A gdzie pan był? On na to- Ale jutro też jadę! 😆 Chciwus no nie?
To ja też się żegnam. Miłych snów
Kupcie sobie w niemczech deski na podloge 1mq 7 euro, gdyz pierwsze primo te panele sie rysuja, drugie primo zostaja na nich smugi, trzecie maja wlasciwosci elektromagnetyczne i ciagle sa na nich jakies zwaly kurzu, ktore ciagle trzeba zamiatac, wiec przy 100 metrach to bratowa nie bedzie miala czasu na wycieczki i zycie samo w sobie
Szczypior, piękne zbiory…..
Alicja w przestworzach to wszyscy śpią…..
Malgosiu, nie wszyscy spia, tylko sie czaja 🙂
Teksas mowi dobranoc i dzien dobry.