Nawet cholera nas nie zmoże!
Pierwszą opisaną przyprawą był cynamon. Można znaleźć wzmianki o tej zmielonej korze drzewa zwanego cinnamonum verrum zarówno w Biblii jak i staroegipskich papirusach. Grecy i Rzymianie powszechnie zaczęli stosować cynamon w III lub IV wieku czyli u schyłku cesarstwa. Uważali, że jest to wspaniały afrodyzjak. Chińczycy sądzili, że noszenie przy sobie kory cynamonowca chroni przed chorobami, a na pewno przed przykrymi zapachami jakie unosiły się nad ulicami miast Państwa Środka. W średniowieczu centrum handlu cynamonem była Aleksandria. Arabscy kupcy opowiadali, że przyprawę tę wybiera się sitem u źródeł Nilu, w miejscu w którym ogromny talerz ziemi kończy się a vis a vis widać wrota Raju.
Skąd przybywał do Europy cynamon wiedzieli doskonale bracia Polo. W listopadzie 1271 roku bracia wraz synem jednego z nich Markiem odkryli miejsce skąd pochodzi cynamon – Cejlon. W żadnym jednak ze swoich sprawozdań nie ujawnili tej wiedzy.
Cynamon jest głównym składnikiem wielu win korzennych, licznych sosów oraz zup i dań – zwłaszcza z dziczyzny. Nie sposób sobie wyobrazić ucztę królewską, książęcą czy nawet zaledwie szlachecką bez udziału tego aromatycznego proszku. Był on więc droższy niż złoto. Można zatem zrozumieć dlaczego Portugalczycy, Hiszpanie, Anglicy i Holendrzy toczyli krwawe morskie bitwy właśnie o tę przyprawę.
Teraz i my czyli małżeńska spółka autorska, udajemy się w podróż śladami Marko Polo. Wprawdzie nie będziemy szukać plantacji cynamonu lecz herbaty, ale gdy jakiś cynamonowiec stanie nam na drodze, to zedrzemy z niego kawałeczek kory, by przywieźć ją na Kurpie.
Na plantacji herbaty w Chinach
Na razie wiemy tylko gdzie będziemy. Po dwudziestu godzinach podróży mamy dolecieć z Londynu do położonego nad morzem Kolombo. Potem udamy się jeszcze dalej na południe do – także nadmorskiego – Galle. By wreszcie trafić do Nuwara Eliya w środku wyspy na sporej wyżynie.
Zwiedzimy nie tylko wielkie plantacje herbaty ale także suszarnie. Aby tam dotrzeć będziemy musieli – jak zapowiadają gospodarze – pokonać długie trasy wiodące przez górskie serpentyny. A ja przecież mam potworny lęk wysokości. I już sam nie wiem czy wolałbym być szoferem czy raczej pasażerem.
Z zapowiedzi kulinarnych wiemy, że będziemy mogli popróbować wszystkich klasycznych cejlońskich potraw. Ostrzeżono nas też przed ich niezwykłą ostrością. Na szczęście my to lubimy.
Teraz jednak w okresie przygotowań czeka nas ważny acz niezbyt miły etap czyli wizyty u specjalisty chorób tropikalnych. Część szczepień mamy za sobą (np. przeciwko żółtaczce typu A i B). Zrobiliśmy je przy innej okazji. Ale jeszcze profilaktyka antymalaryczna i parę innych równie groźnie brzmiących chorób jak dur brzuszny, dyfteryt, tężec. Ale jak człowiek nie umie usiedzieć na miejscu (czytaj – na Kurpiach) to niech cierpi.
Ale później po powrocie wreszcie będziemy mogli wszystkich pouczać: jak pić herbatę!
Komentarze
Zazdroszczę Gospodarzowi tej podróży. Mam nadzieję, że będzie okazja do weryfikacji pochodzenia frykateli.
Oj. Piotrze – wracam do Wasilewskiego – pamiętajcie o ogrodzie botanicznym w Colombo z największą w świecie kolekcją storczyków ( o, qwa, ale kwiat!) Na sprawozdania kulinarne, podróżnicze, herbaciane i kokosowe czekać będziemy niecierpliwie.
Gospodarz szykuje sie do wyprawy na Cejlon czyli Sri Lanka, jak Marco Polo. Jedna sprawa we wpisie aczkolwiek wiele zapowiadajaca, budzi moje watpliwosci. Ta mianowicie, która dotycza sposobi przyrzadzania i picia herbaty i monopolu cejlonskiego. O ile wiem tyle jest sposobów przygotowania herbaty i jej picia ile krajów i rodzajów hodowli.
W polskiej flocie handlowej w latach piecdziesiatych byl statek o imieniu „Lewant”. Latami kapitanowal tam Pan Kapitan Leduchowski. Wlasnie z tych Leduchowskich. Postac niezwykle barwna, znana i szanowana. Potem podobna zalozyl w Gdansku restauracje nad Motlawa. Kapitan od lat mial tego samego stewarda. Statek, jak sama nazwa wskazuje, plywal na linii lewantynskiej. Mnie przypadal zawsze zaszczyt wykonywania prac remontowych na tym statku. Inni prominentniejsi budowniczowie dostawali inne, nowiutkie statki. Po pewnym czasie zawiazala sie pomiedzy nami mila forma zazylosci. Tak daleko, ze kiedy statek byl w porcie gdanskim, kapitan zawsze wzywal stoczniowej pomocy dla wykonania drobnych prac remontowych proszac zebym ja je prowadzil. Pieniedzy nie bylo w tym interesie ale dla mnie caly wolny dzien na plotki z kapitanem i sluchanie jego wspomnien. Kapitan mial zwyczaj picia bardzo mocnej herbaty z mlekiem. Serwowana byla w specjalnym bialym serwisie. Pilo sie to po poludniu okolo godziny 16.00 kiedy byla zmiana wachty. Steward zawsze mial wyprasowane w kant spodnie i bialy fraczek ze zlotymi guzikami. Podczas pierwszego posiedzenia, jak najzwyczajniejszy barbarzynca pozwolilem socie nalac herbaty, poslodzilem dosc sporo i podziekowalem za mleko. Powiedzialem, ze nie znosze mleka ani do kawy ani do herbaty.
Stewarda zamurowalo a gospodarz powiedzial, ze rózni ludzie maja rózne obyczaje, bo dla odmiany on nie uzywa do herbaty cukru. Takim sposobem pozostalismy zaprzyjaznionymi hobbystami. On bez cukru a ja bez mleka.
Jego opowiesci byly pasjonujace i szkoda, ze w mojej glowie nic z tego juz nie pozostalo
Pan Lulek
Panie Lulku, jeżeli Kapitan był z {„tych” to on się pisał przez „ó” Ledóchowski. Taka osobliwość nazwiska. Szkoda, żeś tych opowieści nie zapamiętał. Marynarze często mają wielką swadę narracyjną. Prawie, jak wędkarze i myśliwi ( o kulinariuszach nie zapominając).
Dzisiaj mniej się będę udzielała na blogu, a potem pewnie przez trzy dni w ogóle możecie ode mnie odpocząć
Ponieważ wiem, że Sri Lanka usiłuje walczyć z monopolem herbacianym Wielkiej Brytanii i Holandii promując własną markę, staram się kupować zawsze Dilmah
Pyro !
Jak zwykle masz racje. Lobuz jestem i element. Bijcie mnie i tratujcie. Naturalnie, ze prawdziwa pisownia brzemi
Ledóchowski.
Blad tluczenia w tastature.
Przy okazji jednak. Skoro herbata to i grog marynarski. W tym momencie pozwalam sobie zaapelowac, do wszystkich którzy posiadaja wiedze na ten temat o zglaszenie receptur na przygotowanie i picie grogu. Ostatnio ciagle pada a na zla pogode niema niczego lepszego anizeli zdrowy lyk grogu.
W oczekiwaniu na lawine recept, pozostaje
Pan Lulek
Zwyczaje picia herbary są różne. Np. na Węgrzech i we Francji do połowy lat 60-tych (co najmniej) zwyczaj polegał na bojkotowaniu tego boskiego napoju. We Francji można było dostać zabarwioną wodę zwaną, wbrew oczywistej oczywistości, herbatą. Na Węgrzech nic herbaty nawet nie próbowało imitować. Francja była otyle lepsza, że było chociaż czym napoić małe dziecko. Na Węgrzech pozostawała tylko zimna woda lub wrzątek z ekspresu do kawy. Arabowie mają zwyczaj parzyć herbatę prawie identycznie jak kawę. Wychodzi niesamowicie mocny ulepek w naparstku. Zwyczaje z Azji Środkowej można pominąć, chociaż niektórzy je chwalą. Moja babcia nie mogła się do nich przyzwyczaić przez kilka lat. Dla Polaków mleko w herbacie prefereowane przez 60% Anglików (reszta woli cytrynę wg moich badań mało reprezentatywnych) wydaje się na pierwszy rzut oka barbarzyństwem i kojarzy się z „bawarką”. Bawarka jednak zawiera inne proporcje wody i herbaty. Angielska herbata jest dużo mocniejsza i stąd potrzeba złagodzenia smaku poprzez dodanie mleka. Można więc zrozumieć Kapitana dodającego mleka do mocnej herbaty. Moja córeczka, która jest mistrzynią parzenia herbaty, niczego w swoich metodach nie zmieniła bo nawiązaniu prawdziwej przyjaźni z Chinką z Szanghaju, która herbatę naszej córeczki bardzo chwaliła. Nie chodzi o pysznienie się córką lecz o potwierdzenie, że nasze (polskie) przyzwoite sposoby parzenia nie są złe. Oczywiście bogactwo rodzajów i podrodzajów herbaty w Chinach jest spore w porównaniu z naszymi dwoma (czarną i zieloną). Ciekawym podrodzajem są róże herbaciane, najpopularniejsze na Tajwanie. W Indiach sprzedają je do parzenia 4-krotnego. Rzeczywiście można parzyć je dwa razy, ale dużo lepiej raz na dwie osoby. I w sklepach indyjskich rodzajem będzie róża, a podrodzajem czarna lub zielona, ew. „biała”.
Panie Lulku, przykro mi, ale w tym wypadku nie może Pan na mnie liczyć. Szczeniaczek z założenia nie może być starym wilkiem (morskim), więc z receptury na grog nici. Ale gdyby Pan kiedyć chciał przyrządzać jakieś dziecięce napitki typu caipirinha, cuba libre albo white russian na Kinderbal, to z najwyższą przyjemnością Panu pomogę. 😀
Panie Lulku, jakiś rok temu przy okazji dyskusji o ponczach było i kilka wpisów dot grogu. Na pocz XVIII w wprowadził go do floty ang. adm. Vernon Składa się z gorącej wody, cukru i araku lub rumu. Uwaga – cukier należy najpierw rozpuścić w wodzie, potem dopiero wlać alkohol.
Ulubionemy nie powiem, ze sie gospodarz na Sri Lanke wybiera, bo biednemu mina zrzednie i zacznie marudzic.
Nie wiem czy juz wspominalam, ale on spedzil tam 3 lata swego dziecinstwa. Z tej okazji ma zoladek ze stali, zamilowanie do ostrych potraw, ogromny sentyment do tego kraju (wrocili tam jak mial 17 lat na pare tygodni i sentyment sie tylko umocnil) i mocne postanowienie pomocy krajom roziwjajacym sie.
Co do sposobu picia herbaty, to w kraju wiecznej depresji pija sie ja roznie w zaleznosci od domu. W tzw. dobrych domach rano pija sie kawe a po poludniu ok. 16tej herbate. Powinnam powiedziec pijalo sie, bo w czasach kiedy wiekszosc pracuje do 17tej na rytualy nie ma czasu.
Stanisławie, ja miałem wrażenie, że Francuzi byli w stanie zaakceptować herbatę dopiero po pojawieniu się torebek ekspresowych i – może poza garstką koneserów – dalej poza to stadium nie wyszli. A jak mi się zdarzało być bezczelnym i poprosić we francuskim domu o herbatę na zakończenie posiłku, to po wstępnym popłochu i przeszukiwaniu szafek kuchennych i tak w końcu zwykle dostawałem jakąś tisane z lipy albo rumianku. Może wychodzili z takiego samego założenia, jak pewien grecki restaurator, który poproszony o herbatę zapytał z troską, czy potrzebny mi też adres lekarza?
W Niemczech z kolei herbata w ostatnich 20 latach bardzo się rozpowszechniła, ale oczywiście Niemcy nie byliby sobą, gdyby nie uściślali wszystkiego do piątej potęgi, więc tu nie można poprosić sobie o herbatę tak, ot, tylko trzeba wyszczególnić, czy chodzi o czarną, ziołową czy owocową, a jeśli np. owocową, to jakiż owoc albo ich mieszanka. Czyli herbatą może być niemal wszystko, co się do wody wrzuca. Za to jak się poprosi Kaffee, to się zawsze dostanie Kaffee, czyli cieniutką lurę. No, chyba że się sprytnie zamówi espresso, albo, najrozsądniej, od razu pójdzie do Włocha. 🙂
a Brzucho dziś idzie do nowej pracy
mam być za szefa niewielkiej sieci sklepów
z żywnością reginalną pod nazwą Wiejskie klimaty
i o tyle ma to sens, że większość wyrobów robią na pobliskich wsiach
Brzucho,
GOOD LUCK (guten lucek), czyli wszystkiego dobrego w nowej pracy!
Moja kanadyjsko-indyjska koleżanka Sarindar przyrządzała kiedys specjalnie dla mnie herbatę w sposób, w jaki sie przyrządzało u niej w rodzinie w Indiach (Sarindar urodziła sie w Anglii, ale do Indii jezdziła, do rodziny, zbierała przepisy).
W tygielku miedzianym zagotowała wodę, niewiele, na to sypnęła sporą garść herbaty, na malutkim ogienku ledwo-ledwo podgotowywała to, doprawiając cynamonem, brązowym cukrem, a na koniec podlała spora ilością mleka. (Musiałabym się skonsultować z Sarindar co do przepisu, a chwilowo nie mam z nia kontaktu, lata po swiecie artystka, nie bierzcie dosłownie mojego opisu, może byc nieakuratny).
Wyszedł z tego napój słodki i mocny, jeśli chodzi o zawartość herbaty w herbacie, ale dla mnie herbata musi byc mocna i BEZ DODATKOW. Dodatki mozna sobie schrupać na talerzyku, jakieś migdały czy suszone owoce typu morele czy żurawina.
7a77. Bobika uwagi na temat Francji potwierdzam. Kawa niemiecka jest chyba wszystkim znana. Około 10 (może 12) lat temu pojawiło się w Niemczech mnóstwo automatów z kawą i z tych automatów można się było napić mocnej kawy za 1 DM. Niestety, po 2-3 latach już też była lura. Podejrzewam, że nie chodziło o rządzę zysku, tylko mocna kawa miejscowym nie pasowała. A koleżanka Alicji parzy herbatę na sposób arabski, podobny do parzenia kawy. Bywa herbata parzona w Indiach i na inne sposoby – to kraj wielokulturowy.
PS. Pisałem o różach herbacianycch, które przecież są dla nas kwiatem róży o określonej barwie, pięknej zresztą. Mnie chodziło o herbatę w kulkach, które po zalaniu wodą rozwijają się w kształt, umownie przyjmując, kwiaty różanego. Myślę, że nasi blogowicze to wiedzą, ale na wszelki wypadek przypominam.
A gdzie tam. Sarindar urodziła sie w Pundżabie, a wyrosła i wyedukowała się w Anglii. Częściowo, bo częściowo w Kanadzie. (Alicja sięgnęła po biografię i wyczytała). Tak czy owak, ten sposób parzenia herbaty nie zachwycił moich kubków, ale przyznaję, że ciekawy.
Moja synowa, Chinka kanadyjska, herbaty nie pija, poza zieloną – natomiast na okrągło kawę. Dwie dobre typu expresso u Włocha, w domu natomiast ILLY, a w pracy cienka lurke , jaką wszędzie serwują.
Ja tam sie nie znam, zielona herbata do mnie nie przemawia, ma być yunnan black, mocna, a parzę sama w czajniczku ze szkła kryształowego cieniutkiego. Potem to do filiżanki od Misia (Biała Maria) i można się delektować.
A yunnan kupuję u zaprzyjaznionej Japonki, która otworzyła sklep z herbatą – i sprzedaje herbate na kilogramy, a nie w paczuszkach gotowych firmy takiej a takiej. Kilogramy sa szczelnie zamkniete w specjalnych pojemnikach, nie bójcie się. Aromaty nie z tej ziemi – sama mam szczelny pojemnik na herbate od synowej i tam skarby herbaciane trzymam.
Herbaty owocowe czy ziołowe też nazywam herbatami, bo w końcu jest to herb 🙂
A w tej chwili popijam herbatkę rumiankową, mój zwyczajowy pierwszy napój poranny, o ile nie jest to mięta albo hibiscus.
Przeoczyłem wpis Brzucho (chyba lepiej traktować to imię nieodmiennie). Gratuluję i życzę powodzenia. Czy na te swojskie klimaty są jakieś dotacje unijne?
Stanisławie
a pieron go zna, czy Unia daje, czy nie daje
jeszcze nie wiem, ale się dowiem
pytasz z jakiegoś konkretnego powodu?
:::
Brzucha można odmieniać ;o)
Stanisławie,
ja mam herbatę zieloną, która wyglada kulkowato, a jak sie zaparzy, to kulki rozwijają sie w całe listki.
Za dnia zaparzę i zrobię zdjęcia, u mnie świt blady dopiero. Może to jest to, o czym piszesz 😉
Po swojemu – idę dospać.
Zgadzam się z Alicją, że dla nas zielona herbata jest trudno przyswajalna smakowo. Ale to głównie dlatego, że nie umiemy jej parzyć. Zielona herbta parzona przez Chińczyków zupełnie mi smakowała. Rozumiem, że Alicja też piła prawidłowo parzoną przez Synową. Jednak dla mnie też ten smakujący napój nie jest właściwie herbatą. W delikatesach Bomi w Trójmieście i krakowskich Alma w Gdyni (będą niedługo w Sopocie) można kupić naprawdę dobre herbaty. Dobre herbaty na wagę kupuję na Dworcu Wschodnim w Warszawie – w podziemiach Mariotta w sklepie Whittard of Chelsea.
Jeszcze dopiszę, że i owszem, piłam dobrze zaparzoną herbatę zieloną przez specjalistów, nawet te japońskie miotełki i tak dalej – ale przyzwyczajenie do czarnej pozostało. Pijam zieloną, bo zawsze mam w domu z powodów powyższych, synowa podrzuca, ale to prawie tak, jak moje herbatki ziołowe.
A herbata zielona jako nie fermentowana ma o wiele wiecej zalet, niż ta nasza w potocznym rozumieniu czarna. Chyba za pózno w moim zyciu spróbowałam zielonej, zeby sie nia zachwycić.
Znów minąłem się z zapytaniami. Rzeczywiście Alicja dysponuje opisanymi przeze mnie różami w wersji zielonej. A Brzucho pytam, bo ostatnio spotkałem się służbowo z projektem utworzenia stowarzyszenia wydającego certyfikaty potwierdzających serwowanie potraw regionalnych i sprzedaż regionalnych produktów spożywczych zgodnie z właściwymi standardami. Koszty założenia stowarzyszenia i pierwszego roku działalności zanim rozp[ocznie się wydawanie certyfikatów płaci samorząd województwa. A wszystko w ramach unijnego popierania produktów regionalnych.
Stanisławie
brzmi interesująco
proszę napisz mi dwa słowa na priv
gieno@brzuchomowca.pl
daj też proszę telefon
..zadzwonię
a teraz lecę do pracy
Brzucho, trzymamy kciuki.
Byłam 2 godziny w sanatorium, tj w moim mini-parku z moim juz nie mini psem. Oj, dostała Pyra w kość, dostała. Ta moja zaraza chce się bawić z każdym psem i dwa razy się zgubił. Raz przebiegł przejściem pod blokiem na strone ulicy i zgłupiał zupełnie, a ja jak głupia pobiegłam go szukać. Drugim razem poszedł za psem – przewodnikiem niewidomego. Jak wiadomo niewidomi chodZą szybkim krokiem. 15 minut psa nie było, wreszcie poszłam szukać ale juz wracał rozpaczliwie szukając znajomej ławki. Tyle, że szukał na równoległej alejce. Czy ta zmora nie wie, że ja biegać nie mogę?
Zmora wie, że na tobie może polegać. Że może biegać po dowolnych alejkach i gubić się beztrosko, bo zostanie odnaleziona. Zaufanie to wielka rzecz, Pyro 🙂
A moze czas na dluga linke? Zaufanie zaufaniem, ale nie mozna pozwolic, zeby nam Pyra sie nerwowa zrobila…
Nirrod – kudy tam nerwy. Gnaty się buntują. Rzecz w tym, że ja go specjalnie spuszczam ze smyczy, żeby się wybiegał (tylko mu uszy powiewają) Z reguły gna bez opamiętania i za chwilę wraca. Jeżeli jednak spotka innego psa, to uważa, że jego lojalność dotyczy psa przede wszystkim. Jak już się opamięta, to nie wie, głupol, gdzie jest.
Oto moje najwcześniejsze związki z Cejlonem:
„Pewien Chińczyk z porcelany,
był tak dziwnie zbudowany,
że dzień cały, daję słowo,
kiwał, kiwał, kiwał głową.”
„W Chinach, Chińczyk się odzywa,
nie należy szukać piwa,
przez dzień cały można za to,
rozkoszować się herbatą.”
„Indie, Cejlon, wielkie Chiny,
to ojczyzna jest herbaty,
lecz cóż pani zna się na tym,
gdy jest tylko świnką z gliny.”
To są fragmenty jednej z książek mojego dzieciństwa. Tylko tyle zapamiętałam. Nie wiem, kto był autorem.
Moguncjuszu jak lubisz starocie to moze cos dla Ciebie o Berlinie na mojej stronie.
tzn. http://www.berlin-polen-info.de
tzn. wejsc na weblinks i na link 3 berlin wie es war und ist
Brzuchu drogi, a gdzie ta sieć będzie? Zawitaj z nią proszę na Jelonki w Warszawie!
Brzucho – gratulacje. Ale czy taka funkcja nie przywiąże Cię zanadto do miejsca? A Ty przecież jesteś człowiekiem ruchliwym. Ważniejsze jednak byś był usatysfakcjonowany robotą, a zwłaszcza jej rezultatami. A o to łatwo, bo niewątpliwie dowiedzieliśmy się o nominacji właściwego człowieka na właściwe miejsce!
I najbardziej jestem ciekawy jaka bedzie po pierwszym dniu pracy kolacja w domu Brzucha?! My z Basią wzniesiemy (juz na wsi) toast za Twoje przyszłe sukcesy!
Kochani Wy moi,
Mam kolezanke, architektke z Sri Lanka w osobistej pracy. Wlasnie teraz skacze po niej by sie pospieszyla w pisaniu listu do WAS na temat herbaty.
Teraz zmykam,
Tuska
Leno, oszczędź kobietę. Zdązy bez pospiechu. My wylatujemy pod koniec lipca. To medyczne przygotowania tyle trwają.
A tam na miejscu będziemy siedzieć głównie na plantacjach Dilmah. (To wiadomość dla Torlina.)
To znaczy, że worek herbaty na Zjazd 2 zapewniony ? 😉
Nie lubię herbaty w woreczkach! Tylko czajnik daje frajdę!
Nie o takie woreczki (torebeczki) chodzi – chodzi o solidny (i szczelny) wór herbaty z Ceylonu! A parzyć bedziemy w czajniczkach 😉
Wyjaśniło się z Alsą i usprawiedliwiam – R. zachciało się widełostrady, w związku z czym przyszedł fachowiec, odciął neostradę, a videostrady jakoś nie potrafi podłączyć. Podobno coś trzeba będzie kuć i jakiś kabel nowy czy coś. Alsa na głodzie wielkim, klnie całokształt w żywy kamień. Złożyłam jej wyrazy w imieniu. Pozdrawiam wszystkich od Alsy.
Właśnie była pani z PZU i utoczyła mi krwi serdecznej z portfela. Polisa ubezpieczeniowa mieszkania została przedłużona, ale trochę to boli jednak.Dywan w dużym pokoju znowu do prania małoobszarowego. Nie psa wina. Miała Pani z nim pójść ale najpierw ucięła sobie drzemkę. Pies nie wziął pod uwagę zmęczenia właścicielki. Ostatni raz był na dworze o 12.00. Pięć godzin na szczeniaka to trochę dużo.
Biedna Alsa. Kto jak kto, ale ja ją doskonale rozumiem. Za godzinę pewnie i u mnie nie będzie łączności
Moj apel na tema grogu pozostal jak na razie bez zbytniego echa. Jeden Bobik co dal wyraz zainteresowania.
Dla Bobika przepis na prawdziwe Cuba Libre.
Bierze sie szklanke z szerokim dnem o pojemnosci 1/4 litra. Napelnie do polowy rumem Bacardi. Moze byc bialy albo brazowy. Wrzuca niewielka kostke lub kulke lodu. Druga czesc uzupelnie coca cola. Moze byc odmiana lekka. Wypija sie polowe zawartosci. Potem wrzuca nastepna kostke lub kulke lodu i uzupelnia sie do pelna identycznym rumem. Ponownie wypija sie polowe, znowu kostka lodu i rumowe uzupelnienie. Procedure powtarza sie dotad az plyn w szklance nabierze nieomal calkowicie rumowego koloru albo szklanka wypadnie z reki albo pijacy zasnie snem sprawiedliwego jak podczas sjesty w tropikach.
Dla Ciebie, Bobiku podaje równiez przepis na autentyczny grog marynarski który mozna pic niezaleznie od wieku.
Nalezy przygotowac goraca, mocna czarna herbate. Moze byc cejlonska. Do herbaty mozna dodac gozdziki, laske cynamonu, ziarnko pieprzu i w ogóle cokolwiek na co ma sie ochote, Wszystko dokladnie wymieszac. Wbic dwa surowe jajka. Moga to byc jajka Pana Lulka gdyz sa one male ale zólte. Calosc dobrze wymieszac. Gotowa szklanke bierze sie w lewa reke. W prawa reke bierze sie butelke rumu o mocy co najmniej 80 %. Lekko balansujac ze wzgledu na to, ze obydwie rece sa zajete przechodzimy na zawietrzna burte statku. Zrecznym ruchem, po kilku próbach wychodzi bezblednie, wylewamy zawartosc szlkanki z lewej reki za burte. Dlatego nalezy robic to po zawietrznej stronie. Butelka z prawej reki napelniamy szklanke po brzegi i wyciagamy duszkiem nie przerywajac procedury zeby sie nie zachlysnac. Próby na ogól rzecz biorac nie udaje sie powtórzyc.
Jak widzisz Bobiku, receptura jest bardzo prosta. Dla bezpieczenstwa jednak, moze lepiej byloby gdyby najpierw pocwiczyla to twoja mama czyli pani a Ty zaczalbys w drugiej kolejnosci
Zycze udanej zabaw z obydwoma rodzajami napitków
Pan Lulek
Dear Poland,
Ay-yo-bo-wan! (May you have long life)
My friend Lena @ work requested me to write about how we prepare tea.
Sri Lanka, formerly known as Ceylon is still one of the finest tea producers of the world. Thus let me share some tips about how we make tea in our traditional ?Sinhala? way by BREWING.
(1) Boil H2O in a separate saucepan with lid. (BTW we don?t use cooking saucepans. In our homes we have a separate steel saucepan or kettle specially reserved for the purpose of making tea). This preserves the taste.
(2) When H2O is bubbling add 1 topped off tea spoon of tea. Stir.
(3) If you are not planning to add milk, add a half inch thick crushed ginger. Close lid.
(Please: we don?t use tea bags as often the bag taste bitter!)
1 topped off tea spoon per cup. But if we are making 5 cups we use about 4 teaspoons of tea not 5)
(4) Turn off the heat and add some milk, sugar and couple of drops of vanilla. Let sit for couple of minutes.
Use a stockinet drainer (a sieve made of ?unused? pantyhose of course) as all tea leaves must be drained off. (Metal drainers don?t drain off all tea very well but you can still use it).
(BTW I usually like about 2.5 tea spoons of sugar)
(5) Stir well before draining. Pour and enjoy right away.
(6) Make sure to clean off the drainer for next time!
Love,
Ayesha from – Sri Lanka.
Chyba to trzeba przetłumaczyć? 😉
Thanks a bunch, Ayesha, I will translate it into polish.
Witajcie
Dawno nie pisałem ale muszę się uporać z moimi socjalnymi problemami. Sensowna w wymiarze finansowym praca ciągle się opóźnia, więc biorę co dają – w dzień dygam łopatą, nocami robię korekty, piszę prace jakimś leniwym dzieciakom itp. Jednym słowem biegam za pieniędzmi. Dlatego mam wielotygodniowe okresy milczenia na blogu. Ale mnie do Was ciągnie i dlatego, mimo że ledwie żyję po pracy na świeżym powietrzu i słońcu coś tam staram się napisać. W Przytoku susza, gorący ciepły wiatr wysysa z ziemi resztki wody. Lejemy ją wężami na ogród od wieczora do północy a Ewka, która wstaje o czwartej, bo spać z gorąca nie może poprawia jeszcze rankiem. Noce są ciężkie – ćmy, komary i meszki z nowego wylęgu wpadają przez otwarte okna i łażą po nas budząc obrzydzenie. Do tego dziki, które rozpleniły się ponad miarę i podchodzą zuchwale do samych płotów niszcząc zasiewy. Gdy nocami piszę prace dla tych durnych dzieci zjeżdżają z pól traktory – gdzieś koło 4 rano. To chłopi wracają do domów po nocnym pilnowaniu pól. Od kilku tygodni usiłują płoszyć dziki paleniem opon, krzykami a ostatnio rozrzucają po polach petardy, więc psy zaniepokojone, nocujące przy domach duszą się od jazgotu. Susza odbiera ludziom resztki sił i pieniędzy. Z tego co mi mówią przy piwie pod sklepem kwintal ziemniaków w zeszłym roku kosztował koło 120 zł a odszkodowanie za zryte przez dziki pole 50 zł. Według tych proporcji chłopi szacują sobie tegoroczne straty. Józek – mój sąsiad i przyjaciel- gdy pokazywał mi zniszczone uprawy powiedział z goryczą- „Wojtek, czemu one po prostu na brzegu pola się nie najedzą, czemu tylko próbują i niszczą wszystko. Przecież ja praktycznie pracuję tylko na dziki”. Przepraszam, że poruszam na blogu taką przyziemną tematykę ale to też jest kwestia jedzenia – od strony tych, którzy ciężko pracują i usiłują z tego wyżyć. A z tymi mi ostatnio blisko.
Pozdrawiam Was serdecznie
Dear Ayesha, thank you very much for your very interesting tips. Next time I´m gonna try to make tea your way.
Tłumaczenie na nasze: nie cierpię herbaty z mlekiem, nie przepadam za wanilią, a w ogóle uznaję herbatę tylko bez żadnych dodatków i niesłodką. Lena, jak spróbujesz to przetłumaczyć w drugą stronę, to obgryzę nogawkę od Twoich najlepszych, niedzielnych portek. 😀
Jak to dobrze, że mamy taki trudny język 🙂
Droga Polsko,
ajobołan – obyście długo żyli!
Moja przyjaciółka z pracy, Lena, poprosiła mnie (hehe… zażądała *requested* ! – przyp.Alicji), żebym napisała, jak my parzymy herbatę.
Sri Lanka (dawniej Ceylon) ciągle jest jednym z najlepszych producentów herbaty na swiecie. Pozwólcie mi podzielić się naszymi tradycyjnymi sposobami parzenia herbaty.
(domyślam sie, ze to jest „szklanka herbaty” na osobę – A.)
1.Zagotuj wodę w garnku z pokrywką. (My nie uzywamy każdego garnuszka, tylko specjalnie do tego przeznaczone, stalowe czajniki albo garnuszki). To jest ważne dla smaku.
2.Kiedy woda sie zagotowała, wrzuć łyżeczkę z czubkiem herbaty i zamieszaj.
3.Jeżeli nie zamierzasz dodać mleka, dodaj mniej więcej centymetrowy kawałek wyciśniętego korzenia imbiru. Przykryj pokrywką.
(NIE używajcie herbaty z torebek, bo torebki dodają goryczy!).
Jedna pełna łyżeczka herbaty na jedna szklankę. Ale jeśli robimy 5 szklanek, użyjmy 4 łyżeczki, nie 5.
4.Odstaw z ognia, dodaj troche mleka, cukru i kilka kropel wanilii. Niech postoi ze 2 minuty.
Drobna siateczka dla przecedzenia płynu, listki wywalić (mamy takie sitka – dop. Alicji).
(A propos, ja zwykle używam 2 i pół łyżeczki cukru.)
5.Zanim odcedzisz herbatę, wymieszaj dobrze. Nalej do szklanki – i pij na zdrowie!
6.Dobrze wypłucz sitko, zeby bylo czyste i gotowe na następny raz.
Pozdrawiam serdecznie – Ayesha ze Sri Lanki
To jest bardzo na szybko tłumaczenie, ale akuratne chyba. I to jest podobne, jak robiła Sarindar.
Ayesha,
my friend Sarindar did it the very similar or even the same way as your recepie says.
Bobiku,
jak pisałam wyżej wyżej… tak samo. Czysta, czarna, mocna, bez niczego. Jak się człowiek (i pies) nauczy, to śpi i mruczy 😉
Zapomniałam zrobic zdjęcia dla Stanisława – już idę parzyć zielonkę !
Czysta, czarna, yunan najlepiej bez niczego. W zimie z cytryną albo rumem albo irlandzką z cytryną, gożdzikami i whiskey. Te rozgrzewające to nie herbaty tylko napitki oczywiście
Panie Lulku – mnie jest dosyć dużo, a Pan mnie nie zauważasz? Przecież odniosłam się do grogowego problemu.
Alicjo,
Dziekuje za cudowne tlumaczenie, a Ayesha jest dumna jak paw!
Buziaki,
Tuska
Tu jest ta zielona, granulki obok, a w filizance całe listki się rozwijają. Specjalnie zaparzyłam w filiżance, zeby to było dobrze widać. Pierwsze zaparzenie zielonej herbaty się wylewa – to robiłam tylko na pokaz 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/img_4618.jpg
Wojtek – dopiero teraz zauważyłam, że się znalazłeś. Alicja twierdzi, że odklęczysz na grochu. Ucałowania dla Ewy. Jak jest w Twoim ogrodzie, to ja wiem. Mój Brat ma działkę między Głogowem, a Sławą. Wszystko mu wysycha. Nawet drzewka posadzone kilka lat temu. W studni woda zbiera się dwa dni na mycie i gotowanie (wodociągu tam nie ma)
Wojtek, a siatka w oknie? Albo choćby kawał starej firanki tiulowej? I czy twoi sąsiedzi nie próbowali jakoś „spożytkować” tych dzików? Jak ich tak dużo, to kto by tam je liczył, czy wszystkie wracają ze stołówki? Tak się też wściekają chłopi w Afryce, że małpy są pod ochroną i niszczą kukurydzę i owoce. Więcej niszczą, niż jedzą. A z młodych warchlaków szynki i łopatki to sam cymes.
Na muszki wredotki przepis podał ktos na blogu Owczarka – gozdziki!!! Te przyprawowe. Rozsypać na parapecie i chyba gdziekolwiek.
mt7 zastosowała wczoraj i nie moze sie nachwalić. Ja z doskoku – na ogródku.
Znowu Pyry ma mi cos w brew. Ty jestes tylko odpowiednia i tyle. Zycie napewno uczylo Cie jak przygotowywac i pic grog. Dla Bobika dalem przepis na grog bez wody. To jest jak whisky on the rock withought eis.
Krótko mówiac gorzala na skalach bez lodu.
Ceremonialna wizyta Magdaleny i Tomka dobiegla konca. Nie tylko bawilismy w zagranicznych gosciach ale na dokladke kontolowano nas jako niepewny element na granicy. Goscie dostali gosciniec i nareszcie zrozumialem, co oznacza to slowo gosciniec. Goscinca daje sie gosciom, zeby pojechali do domu i przypadkiem nie chcieli zostac na zawsze. Poza tym niechaj Magdalena sama sprawozdaje.
Przy okazji udzielila mi ona waznej rady. Pisalem Wam, ze otrzymalem w prezencie obraz namalowany przez byla przyjaciólke bylego meza mojej bylej sasiadki. Obraz ten niema podpisu autorki. Powieszony jest prowizorycznie i czeka na dwie dalsze operacje. Po pierwsze jak zostanie oprawiony. Oprawca wie jakie czeka go zadanie i tylko czeka na opis modelu. Po drugie, myslalem sobie czy nie zorganizowac jednoosobowego wernisarzu z prosba aby autorka polozyla podpis na swoim dziele. Wyobrazcie sobie, ze Magdalena odradzila wykonywania tej operacji. Powiedziala wprost. Przyjdzie taka, zlozy podpis, pozwoli sie odslonic i gotowa zostac na zawsze.
W ten sposób pozostaje w ustawicznej rozterce i cytuje klasyka: „Co robic”
Pan Lulek pod kodem 11aa
Ja piję herbate czerwoną. Jak trzeba czarną i zieloną też dam radę.
Czerwoną kupuję taką prasowaną w kosteczki wielkości irysów ( były takie cukierki, pewnie pamiętacie, ale lepsze były sugusy – te wyciągały plomby z zębów ) i pakowane w metaliczno-foliowe ubranko.
Jadąc na wieś zabieram zawsze kilka takich kostek, leżą sobie u brata w kredensie. Ostatnią wizytą opowiedział jak to znalazł właśnie taką kostkę
rozpakował, wpakował do ust….Ciamkał, ssał, pogryzał aż mu się to w ustach rozpadło na części pierwsze!
Sięgnął po kostkę myśląc że to jest cukierek kawowy, takie jakieś „Kopiko” lub coś w podobie… 🙂 Wielkość identyczna, opakowanie troszkę różne, kolor zawartości akuratny a tu, tfuj taka niespodzianka!
Brzuchu! Radości w nowej robocie! Jeśli potrzebujecie do tej sieci jajek zielononóżek to…zakladam fermę! 😉
I przy okazji, pisząc o kapuście coś ją sobie pyszną nagotował wspomniałeś o Babci za której radą dodajesz do potrawy cebulowych bąków. I tu pytanie, co nazywasz cebulowym bąkiem?
Bąk to dla mnie twarda, kwiatowa cebulowa łodyga. Jeśli to jest to o czym piszesz, jest to dla mnie pierwsze poznane kulinarne zastosowanie tej części cebuli. Dotychczas stosowałem ją tylko jako dodatek do kompotu.
Kompotu!? Nie, do kompostu. 😉
A to zielone co cebula ma na głowie to jest u mnie szczypior poprostu. Tego do kapusty to i owszem tak.
Stanisławowi radzę aby w podziemiach Dworca Wschodniego nie szukał dobrej herbaty. Można tam ewentualnie dostać w dziub, zostać głosem Himilsbacha poproszonym o drobną dotację ( kierowniku, pożycz 50 groszy, Na co ci brakuje? na bułkie…. Na bułkę! powiedz że na piwo to ci dam! Na piwo. Trzeba było tak odrazu…. I bez zbędnej biurokracji, urzędów, biznesplanów 50 groszy zmienia właściciela, oczywiście jeśli Unia ma dobry nastrój) ewentualnie pogadać sobie po rosyjsku, ale nie szukać herbaty. Chyba że takiej w styropianowym kubku.
Tej szukałeś w podziemiach, ale przy Dworcu Centralnym. Tu już jest inny świat, inna kultura…Europa….narkomani, pedofile, homo, prostytuci obu płci, mafia taksówkowa, ci od dotacji jeszcze bardziej rozpasani- oni tu mieszkają, po rusku tylko pogadać może trudniej.
Ale herbatę kupisz!! Inne cuda też.
Na mole goździki, ma muszki goździki…
Przebijać je tymi goździkami, czy w nie rzucać?
Jaki ten goździk uniwersalny.
Do piwa grzanego, z wstążką na Dzień Kobiet, deski zbić nim też można.
Taki mały goździk a tyle potrafi!
Antku, Stanisław szukał herbaty koło Dworca Centralnego pod ekskluzywnym hotelem Marriott.
Antku,
a zajrzałeś Ty do poczty emilowej? Rada bym widzieć jakąś odpowiedz albo cuś.
Abwarten und Tee trinken > odczekaj i wypij herbatę. A używa się tego powiedzenia wtedy kiedy ktoś jest nerwowy. I bez wątpienia cos w tym jest, jak zwykle w wielu porzekadłach ludowych. Herbatę pijam tylko i wyłącznie ze względu na jej funkcje. Wieczorową lub nocną porą kiedy doskwiera bezsenność. To wówczas wypijam w łóżeczku kubeczek melisy. Śpię po niej niewinnie jak niemowlaczek. Żadne kosmate sny po niej nie występują > to jej jedyna wada. Inne podaje mi również przyjaciel w rożnych sytuacjach. Co innego jak załapię przeziębienie, co innego na infekcje co innego na wyprawach jak zbyt szybko zaczynam biegać tam gdzie król piechota chodzi. Krulu a gdzie ty się schowales? Jesienią zabieram na spoty surfowe termos. A w nim herbata z duchem. Toto działa. Rozgrzewa i dodaje poweru. Ale należy uważać by nie przedawkować. Pana Lulka rady nie wchodzą w grę.
Herbaty działają na mój organizm, tyle tylko, ze nie w stałym dozowaniu. Po dwóch dniach stają się tylko i wyłącznie uzupełnianiem płynu w organizmie. Pozostają bez jakiegokolwiek działania. Specjalnego smaku w tym nie czuję. Nie potrafię również ulec magii reklamowo naukowej i wlewać w siebie toto by nie dostać raczka, pozostać młodym po zielonej jak wciskają Japończycy.
A może takie odczucie mam niewątpliwie dlatego, ze pijam toto w kubku z uchem a nie w białej porcelanie przechowywanej w podświetlanym kredensie za kryształowymi szybkami?
Wojtku nic tylko się uchlać.
Idę pod prysznic…
baaf
Witam!
Uff, dotarlismy do domu, obladowani po dach 🙂 ! Spadkobiercy Muli sie ciesza, bo dostali drugiego drapaka z atrakcjami, czyli domkiem. Jeden drapak juz w domu jest, ale coz z tego, kiedy drugi tez okazal sie potrzebny! Alfred NATYCHMIAST zagospodarowal mebel, inni na razie sie przygladaja. W ogrodku za to zainstalowalismy donice z roznymi kwiatami, zagrabione z ogrodu Lulkowego.
Z wyprawy zagranicznej, poza atrakcjami podczas przywroconej chwilowo kontroli (hmmm, kierowca chcial staranowac pana pogranicznika, ktory najpierw sie odniosl do nas z pelna powaga i groza, ale potem sie przyznal, ze idzie niebawem na emeryture) przywiezlismy wegierskie wina, gliniana doniczke w ksztalcie buta i koszyczek wiklinowy.
Tak wiec generalnie jestesmy na plus 😉
Na dodatek ja sie napilam wina oraz nalewki, po ktorej dogonila mnie drzemka i snil mi sie niejaki Marek K, ciekawe, co to znaczy 🙂
Ale, ale, najwazniejsze chcialam oglosic na stojaco!
Dzis po poludniu narodzila sie w Poludniowej Burgenlandii nowa swiecka tradycja – Obiadow Czwartkowych U Pana Lulka. Owe spotkania milosnikow stolu i koneserow alkoholi wytwarzanych metoda tajemna odbywac sie beda w kazdy pierwszy czwartek miesiaca. Dzis celem inauguracji zasiedlismy przy stole, na ktory wjechal drewniany polmisek z nota bene – porcja dla czterech. Na polmisku tym usmiechaly sie do nas: a to grillowana piers kurzeca z maslem, a to golonka pieczona, a to wolowina w sosie grzybowo-paprykowym, do tego cordon bleu, ryz, frytki, krokieciki, kapustka, warzywa duszone, salata zielona, wino czerwone, podwojna kawa i nalesniki. Kelner dopytywal sie chyba ze trzy razy, czy aby na pewno chcemy wersje dla czterech. Przyniosl. A potem oczy robily mu sie coraz bardziej okragle, bo dno polmiska wylanialo sie w zawrotnym tempie. A nam bylo coraz bardziej blogo.
To nie moglo pozostac bez nastepstw! Dlatego tez nadalismy dzisiejszemu wydarzeniu charakter historyczny.
Regulamin Obiadow Czwartkowych przygotuje Patron. Ja zachowam sobie zaszczytne miano uczestnika Obiadu Nr 1.
Po obiedzie Patron zaszczycil nas wykladem (bo przeciez Obiady Czwartkowe to nie tylko strawa dla ciala) nt procesu pedzenia. Niewiele z niego zrozumialam, przyznaje sie, bo w tym czasie badalam zawartosc kieliszka. Skutkiem tego byla wspomniana drzemka i sen.
A co bedzie za miesiac?
🙂
antku
babcia bąkami nazywała szczypior rzecz jasna
kto by tam kwiatostan pchał w kapustę
:::
Gospodarzu
umęczony dziś objazdem swojego gospodarstwa
kolację robię dopiero teraz
omlet z wędzonym boczkiem i szparagami
wracając, nabyłem drogą kupna
cztery butelki piw różnorakich
słynnego Koźlaka z Amberu (czyli Bielkówka)
i najnowszego ich dziecka porteru Grand
takoż portera z litewskiego Utenosa
i Zlaty Bazant Tmavy
i tym wzniosę szkalnicę za to, co by się praca nie rozeschła
:::
jak nie było roboty, to teraz nadmiar
w przyszły weekend miasteczko Prostki (pod Ełem)
życzą sobie festyn w duchu spożycia ryb
a już miałem jechać na Litwę w celu rozpoznania
zaopatrzenia w chleby, wędliny, sery, alkohole
no i wiadomo, że będziemy kręcić Noc Śledziożerców
na początku lipca (w Szczecinie, mieście portowym, prawie nadmorskim)
Cieszę się bardzo , że Lulek w dobrej kondycji.
Bilet do Wiednia czeka schowany w szufladce. Nalewka dla Magdy również. Musiałem coś dodać skoro wywołuje sny o mnie. Jutro zabieram butelkę do pracy i będę biegał z kieliszkiem . Może coś z tego wyniknie. Nie tylko ból głowy…
Jutro ostatni dzień ” Ginących zawodów” Więcej bym nie wytrzymał . Parę dni oddechu w zarękawkach za biurkiem jest mi niezwykle potrzebne. Bo ile można biegać z długą rurą ?
Wieczorem drobna imprezka w pobliskiej restauracji. Sąsiadka będzie obchodziła 12 rocznicę 18 urodzin. Tańce do białego rana a potem można będzie odpocząć .Tydzień luzu i od piątku trzydniowe Kurpiowskie Wesele . W ubiegłym roku było ponad 10 tysięcy ludzi. Tym razem ja jako główny fotoreporter.
Brzucho, te Prostki to pod Ełkiem. Tam kiedyś była fantastyczna piekarnia, gdzie wracając z Gołdapi zawsze kupowaliśmy chleb,o każdej porze dnia i nocy. Niestety od pewnego czasu nie warto tam się zatrzymywać.
Prostki zawsze mnie bawią, bo wciąż leży tam na ulicy niemiecka kostka brukowa i wiele lat temu widać tam było jak na dłoni, że to było miasto graniczne. Prostki były murowane, a graniczące z nimi Bogusze drewniane.
Alicjo jak to pić, tego tung ting tanga by się nie najeść?
Antku dzięki za relacje z prawdziwej wawy/20:oo Tej szukałeś…../. nabieram na nią ochotę rośnie i jest coraz to większa. Dam znać jak tam trafię.
Ting tung tonga należy pić, posiorbując wdzięcznie, przez zaciśnięte zęby.
Alicja jak wk….Oj!! Co ja piszę?
Alicja jak niespokojna to być może tak ma? Ja tylko zgaduję!
Sitko niepotrzebne.
Ewętualnie spluwać liściami.
Arkady, a jak już się z tych zapyziałych podziemi wylezie to po jakiś 500 metrach można trafić do przyjemnego lokalu gdzie tylko węgierskie podają w dużym wyborze… Tak na odstresowanie.
A idąc tam przechodzimy przez słynny warszawski Pigalak, gdzie w ciągu dnia wystawiają się panie wystawiające się już za Gierka, a nocą takie już proszę ja Ciebie młodsze co o Gierku to w szkole, o ile do niej chodziły, na lekcjach historii XX wieku tylko słyszeć mogły. I nie myśl że tam świecą jakieś czerwone latarnie, nie, tam jest raczej ciemnawo….
Toż mówię Wam, to było parzone dla pokazu!
A normalnie parzone jest w czajniczku z cieniutkiego szkła kryształowego, jest tam taki pojemnik na farfocle i listki, pierwszy naparz zawsze sie odlewa, robi następna zalewkę i wtedy pije, farfocle zostaja w „zaparzałce”.
To dotyczy tylko herbaty zielonej.
Japończycy maja bardziej skomplikowane metody parzenia herbaty zielonej, jakieś tygielki, miotełki i w ogóle wielkie zawracanie gitary, a do tego trzeba siedzieć na podłodze 😯
” arkadius pisze:
2008-06-05 o godz. 20:50
Idę pod prysznic? ”
Wziął prysznic – i tyż nic? 😉
To jeszcze dodam, że kupiłam sobie dzisiaj te cedrowe deseczki na b-b-q. Juror wzniósł oczy do nieba i zapytał, czy teraz zamierzam podpalać b-b-q deseczkami cedrowymi, całkiem nie najtańszymi. Kazałam mu przeczytac instrukcję uzywania, on i tak nie wierzy, ze to sie nie zapali i spali.
A nawet jak się spali, to co – koniec świata?! Wielkie mecyje… 🙂
Alicjo, co psu na pewno w zielonej herbacie niestraszne, to siedzenie na podłodze 🙂
MałgosiW
ja wiem, że pod Ełkiem
naśmiewamy się z kolegą
że mieszkańcy nie wiedzą jak odmieniać swoje miasto
że do Ełka jedziemy, a może do Ełku
:::
pocieszne z nimi w tych Prostkach
że od marca się mierzyli z festynem
ale przyspieszenie dostali dopiero teraz
na półtora tygodnia przed imprezą
:::
kochani moi
porter z Ambera, jest obłędny!
namierzałem się na niego i się nie zawiodłem
gęsta, zwarta, trwała piana
nie namolnie ale wyraźnie gorzki smak
posmak leciutkiej słodkości
nuty czekolady i kawy
teraz mam w sferze marzeń inny porter
dwuletni z Ciechana
tylko gdzie i jak ja go wyłudzę?!
Nie było mnie wieczorem, a tu Antek tak mi dosunął. A herbata dobra w sklepie pod patronatem Whittarda jest. I warto narazić się na wszystkie przyjemności opisane przez Antka, żeby zostać jej właścicielem.