Honor ponad wszystko
Chyba robię się coraz bardziej marudny. Ostatnio narzekałem na chamstwo pleniące się na szyldach restauracji i zajazdów oraz – co oczywiste, lecz jeszcze groźniejsze – także na stołach w tych lokalach. Moje rozterki zostały wsparte przez wiele Waszych komentarzy. Ucieszyłem się więc, że nie jest ze mną tak źle. Nasza grupka smakoszy marzy o subtelnych smakach, poprawnych (nie śmiem powiedzieć – doskonałych) manierach, humorze wysokiego lotu. A to promieniuje. Mam więc nadzieję, że spośród około trzydziestu tysięcy osób, które co miesiąc odwiedzają nasz blog znajdzie się choć parę tysięcy takich, które nasze rady i komentarze potraktują serio. A jeszcze lepiej, by rozpowszechniały je pośród swoich znajomych, przyjaciół, rodziny. Przecież nie tylko złe zachowanie i niesmaczne dania dają się łatwo upowszechniać. Uwierzmy w to, że dobro też może być zaraźliwe!
Ostatnio kilka razy trafiłem w restauracjach na kiepskie jedzenie. A to ciasto pierogów było nadmiernie grube i twarde, a mimo to pękające. Wewnątrz farsz był przez to wodnisty. Ale nawet woda nie wypłukała smaku nieświeżego mięsa. Pierogi zostały zwrócone do kuchni, ale kucharz nie zareagował. Nie dostałem nic świeżego w zamian. A nawet nie usłyszałem przeprosin. Tyle tylko, że przy rachunku pierogów nie uwzględniono. I to dobre. Przy kolejnej wpadce tego lokalu podam jego pełną nazwę i miejscowość, by ostrzec ewentualnych nieświadomych gości.
Zniesmaczony Piotr Adamczewski. Rys. Piotr Socha
Jeszcze częściej trafiam na bazarach na niesolidnych, czy wręcz – oszukańczych sprzedawców: a to podrzucą mocno nadgniłą pomarańczę pośród pięknych owoców, a to w pęczku świeżych marchewek znajduję dwie zwiotczałe i wyschnięte, a otoczone wianuszkiem tych ślicznie się prezentujących, a to usiłują mi wtrynić rybę ze zmętnianymi oczkami i siniejącymi skrzelami. Oczywiście łatwo wyławiam te złe produkty i – na ogół – zmieniam miejsce zakupów. Ale nigdy nie spotkałem się z zawstydzeniem widocznym u sprzedawcy. Oni najwyraźniej uważają, że handel polega na tym, by klienta oszwabić. I nie rozumieją, że w ten sposób tracą i klienta, i reputację. No bo tak prawdę mówiąc co to takiego ta REPUTACJA?!
Jeśli już zapomnieliśmy, co to jest dobra reputacja i honor (np. kucharza), warto przypomnieć tę historię:
Znany jest w historii gastronomii przypadek śmierci spowodowanej nadmiernym poczuciem honoru. Oto pan Vatel – szambelan księcia Kondeusza – przez dwanaście dni i nocy przygotowywał wielką ucztę na cześć króla Ludwika XIV. Przyjęcie miało miejsce w Chantilly w czwartek 27 kwietnia 1671 roku. Salon udekorowany był żonkilami, a stoły obficie zastawione. Podczas uczty okazało się jednak, że na dwóch stołach zabrakło pieczystego. Vatel zbladł i siedzący w pobliżu słyszeli jak mamrotał pod nosem:
To plama na moim honorze, nie zniosę tego.
Nie pomogły zapewnienia księcia, że przyjęcie było nadzwyczaj udane, a wpadka z pieczystym zupełnie drobna. Pan szambelan był niepocieszony. Na domiar złego, następnego dnia, rankiem, zawiedli dostawcy ryb i owoców morza. Przybył tylko jeden. W tym momencie honor mistrza został tak boleśnie zadraśnięty, że tylko krew mogła zmyć tę hańbę. Vatel pobiegł do swej komnaty, gdzie trzykrotnie przebił się własnym mieczem. Nierzetelni historycy podawali, iż szambelan księcia Kondeusza zginął nadziawszy się na rożen. Naoczni świadkowie jednak potwierdzili, że nie był to przyrząd kuchenny, lecz miecz ze szlachetnej stali.
Szkoda tylko, że tej historyjki nie przeczytają ci, którym ją zadedykowałem.
Komentarze
Piekny wpis który znakomicie pasuje do rannej godziny. Nie pozostaje zatem nic innego jak uparcie niesc w lud kaganiec oswiaty. Rysunek, aczkolwiek znakomity nie oddaje jednak istoty rzeczy. Wszak sa wyrafinowane gusta, tylko nalezy w podobny sposób je serwowac i tyle. Wedlug zasady, ze jajeczko moze jednak byc czesciowo nieswierze zas pani odrobinke w ciazy,
Spokojnej nocy zatem i kolorowych snów
Nie dodalem podpisu, przepraszam.
Pan Lulek
Cwaniactwo, złodziejstwo i oszustwo to plagi codziennego życia. Można tylko mieć nadzieję, że wraz z członkostwem w Unii i coraz powszechniejszymi wyjazdami Polacy zaczną zmieniać swoje przyzwyczajenia. I że może tego doczekamy.
A ja na odkrętkę kogoś pochwalę:
Wczoraj wypadła rocznica ślubu i przestudiowawszy wpisy o lokalach warszawskich Gospodarza trafiłem z małżonką i mamą do Borpince na Zgody 1 w Warszawie oczywiście.
Zamówiliśmy
Bakonyi pulykamell – pierś indyka z sosem pieczarkowo-śmietanowym i goluszkami – wyśmienity delikatny paprykowo sos, mięso soczyste, polecam
Sült kacsamell Aszúszemekkel
Pieczona pierś kaczki z rodzynkami Aszú, grilowanymi warzywami i opiekanymi ziemniakami – naprawdę delikatne plasterki piersi kaczej, również polecam
Libacomb káposztáskockával
Pieczone udo gęsie z karmelizowaną kapustą i łazankami
to moje danie – jeśli ktoś nie przepada za kminkiem, to proponuję coś innego – ja uwielbiam. Poza tym udziec indyczy wyśmienity.
Do tego butelka Merlot-Kékfrankos, region Balatonlelle – Konyári Pince.
Porcje na tyle obfite, że podzieliliśmy się deserem z płonącym naleśnikiem. Na pożegnanie kieliszek palinki własnego wyrobu.
Obsługa fachowa, dyskretna i uprzejma. Ugoszczono nas z gestem za niewygórowaną cenę, gorąco polecam i dziękuję Gospodarzowi za wskazanie tej restauracji.
chemou
Stalo sie zatem to, co sie stac musialo. Od wczoraj obowiazywac bedzie w kazdy pierwszy czwartek miesiaca uroczysty obiad dla tych którzy sami sie zamelduja. Zaproszenia nie beda rozsylane. Obecnosc dla przyjemnosci. Obowiazkowa czescia stroju jest dobry humor, chec wspólnej zabawy, kazdego razu gdzie indziej. Sugestie mile widziane. Na zakonczenie, przed deserami odbedzie sie zawsze dyskusja. Kto to zamówil, kto bedzie placil, kto ma tyle pieniedzy. Nieplacacy otrzymaja kary umowne. Pan nieplatnik zostana pozbawieny deseru i kielicha na zakonczenie biesiady. Pani nieplatniczka zostanie zobowiazana na miejscu skonsumowac dwa rózne desery, na trawienie lufa.Dopuszcza sie mozliwosc, ze na przykad jakis pan uisci za jakac pania. Liczba mnoga tez wchodzi w gre. Istnieje równiez mozliwosc, ze jakas pani zechce skokietowac jakiegos pana przy pomocy kasy. Wszelkie inne kombinacje tez dopuszczalne.
Gospodaz blogu i jego malzonka nie maja prawa wnoszenia oplat. Ich rachunki zostana wyslane na rece Redaktora Naczelnego czasopisma „Polityka” do uwzglednienia w dalszej prenumeracie. Dalsze szczególy regulaminu czwartkowych obiadów w opracowaniu. Nieomal wszelkie sugestie przyszlych uczestników mile widziane.
Nastepny obiad czwartkowy bedzie mial miejsce w dniu 3 lipca 2008 roku. Ostateczny termin zbiórki uczestników o godzinie 11.00 u Pana Lulka. Dla uczestników zamiejscowych istnieje mozliwosc przyjazdu kilka dni wszesniej po uzgodnieniu terminu. W przypadku braku quorum wyjazd odbedzie sie z ówzglednieniem akademickiego kwadransa i w tym przypadku za dlugim stolem w wybranym lokalu zasiadac bedzie samotnie
Pan Lulek
Jak wzwykle przejrzałem wczorajsze wpisy wieczorne. Znalazłem krotochwilę Antka i na nią odpisałem, ale oczywiście pod dniem wczorajszym. Dzięki temu mam ostatnie słowo, ale pewnie adresat nie przeczyta.
A węgierskie restauracje to coś, co lubię szczególnie, bo w czasach do których nie tęsknię, przez parę lat jeździłem na Węgry co 3 – 4 miesiące służbowo, ale obowiązki sprowadzały się tam do miłego spędzenia czasu, w tym przy stołach. Nie tylko w restauracjach, albowiem każdy szef firmy węgierskiej obok swojego gabinetu miąl do dyspozycji dobrze wyposażoną kuchnię i jadalnię lub salę bankietową. W Polsce restaurację węgierskie są lepsze lub gorsze. Opisana przez Chemou jest, jak można przeczytać, świetna. A na Węgrzech nawet w owych czasach trudno było znaleźć złą. Nawet na zapadłej wsi czy nieciekawym przedmieściu można było przeżyć największe gastronomiczne rozkosze. A smażony pstrąg dostępny na każdym targowisku nadawał się do jedzenia, bo zawsze był traktowany świerzym tłuszczem i nie było tego zapachu charakterystycznego dla naszych smażalni, które trzeba omijać z daleka. Przepraszam właścicieli naszych wyjątkowych smażalni, których to nie dotyczy (ja takiej nie znam).
PS. Czy ta restauracja rzeczywiścia taka dobra, jeżeli udziec gęsi przygotowują z udźca indyczego?
Stanisławie
miałem i ja zdarzenie podmiankowe
otóż roku któregoś
radio w którym pracowałem zrobiło „spotkanie świąteczne, Bożonarodzeniowe”
dla VIPów, ważnych i tych co się dali namówić
wchodzę ci ja na salę
patrzę, stoi kucharz nad górą upieczonego miesa
filuternie zerka po gościach
i kucharskim zadzierżystym ruchem ostrzy sobie nóż
i coraz to odkraja komuś plaster pieczeni
– cóż tam pan takiego pięknego serwuje? – zapytałem
– cóż to jest co się tak pcha w oczy i do gęby – dodałem
kucharz spojrzał na mnie, uśmiechnął się
i odpowiedział krótko acz enigmatycznie
– jeleń – a po pauzie dodał – …wieprzowy
„…by rozpowszechniały je pośród swoich znajomych, przyjaciół, rodziny.” pisze Gospodarz. Rozpowszechniam, z przyjemnością, „Gotuj się” i inne blogi „Polityki”, i stronę „Polityki”. Wszak dobre.
Brzucho, zawstydziłeś mnie, bo ja sobie zażartowałem z przejęzyczenia autora wpisu, a tu może pujść fama, że faktycznie tam robią podmianki. Ale prawdziwe są czasem odwrotne do tej radiowej. Byłem kiedyś na urlopie w leśniczówce. Pani leśniczowa dobrze gotowała. W menu bardzo często była „wieprzowina na dziko” o smaku sarniny lub jelonka.
Fama może sobie pujść. Nie może pójść jednak w żadnym przypadku
Stanisławie
daj na luz
wysensowałem – jak mawiał pewien robot w Cyberiadzie
że owa podmianka wynikła podczas przetłumaczenia
z języka węgierskiego
(zawsze mam podziw dla wszystkich, którzy potrafili się go nauczyć)
:::
napisałeś mi na priv o …no i nie wiem, co mi napisałeś
bo dostałem tzw krzaczki
mógłbyś spojrzeć i może posłać jeszcze raz?
Stanisławie!
Mam to samo zdanie na temat kuchni węgierskiej. Kocham włóczyć się po Węgrzech i jadać w restauracyjkach przydrożnych. Ja pamiętam swój szok, jak zobaczyłem w latach 70 w restauracji dworcowej Keleti Pályaudvar… autentyczną orkiestrę. Na dworcu!
@ Stanisław,
Dziękuję za zwrócenie uwagi i przepraszam Szanownych Blogowiczów za ten oczywisty błąd. Swoją drogą ciekawe byłoby danie np. skrzydełka glazurowane w miodzie ze szczupaka lub sarny, n’est pas?
Pozdrawiam serdecznie.
Bry.
U mnie znowu burze w środku nocy. Aż poszło po prądzie i co za tym idzie, komputerze. Co do mnie – głowa pod poduszką, tak kocham burze. Teraz wreszcie moge spokojnie pójść i dospać.
Witamy chemou.
Nawet o tej środkowonocnej porze skrzydełka glazurowane ze szczupaka by mi sie nie przysniły, ale myśl przednia 😉
Antku duszo moja ta twoja czerwona herbata w kostkach to Rooibos czy chińska czerwona? Pozdrowienia dla Antkowej.
Co do podmianek i zwyczajów, to UE ich nie zmieni, a już na pewno nie jeśli nasi kucharze i kelnerki obsługi klienta uczyć się będą w Amsterdamie. (tak, tak wiem, że nie każda kelnerka jest niesympatyczna a kucharz wredny i mili ludzie się tam też zdarzają)
Miasto to słynie z nieuprzejmości jego mieszkancow. Trzeba im przyznać, że jest to nieuprzejmość egalitarna, czy płacisz 300euro za obiad czy 30 potrafią być równo nieprzyjemni. Parę lat temu rodzice Ulubionego zaprosili nas do restauracji De Engel. Eetcafe jest właściwie czymś pomiędzy kawiarnia i restauracja. W karcie dań na pierwszej pozycji „stała” sałata z jagniecina. Oboje jagnięcinę uwielbiamy, więc zamowilismy. Po prawie godzinie oczekiwania, podano nam talerz salaty lodowej z dziwnie wygladajacymi kawalkami produktu miesopodobnego.
Sprobowalam… hmmm…. ozorki! Zawolalismy kelnerke i grzecznie prosimy o wyjasnienie dlaczego zamist miesa podano nam ozorki?
Dziewcze sie sploszylo, pobieglo do kuchni i wrocilo ze stwierdzeniem: ze kucharz twierdzi, ze tak zamowilismy.
tu wywiazala sie mala dyskusja na temat tego co jest w karcie dan a co na stole wynikeim czego bylo przybycie do naszego stolu kucharza.
Ow mistrz patelni przywital nas bardzo grzecznym pytaniem: Slyszalem, ze dzieci nie chca jest ozorkow.
I mnie zatkalo. Staro nie wygladam, ale na dziecko to raczej tez nie. Cholera mnie wziela, wiec zaczelam (wtedy jeszcze po angielsku) tlumaczyc cholernikowi roznice miedzy miesem a ozorkiem i ze jesli mam ochote na jagniece ozorki to sobie je sama zamowie.
Na co paskudnik ze spokojem stwierdza, ze jesli on by w menu napisal, ze to sa ozorki, to nikt by tej salaty nie zamowil!!!!
Oj, dużo tematów, a czasu nie ma, bo trzeba też pracować. Amsterdam był wspaniałym miastem dla prawdziwych turystów 40 lat temu. Teraz można tam świetnie zjeść za małe pieniądze, ale trzeba iść z miejscowymi. Cepry nie mają żadnych szans
Amsterdam nadal jest miastem, w ktorym mozna dobrze zjesc za stosunkowo mala kwote. Trzeba tylko omijac centrum, ewentualnie isc z tubylcami.
Tak jest zresza wszedzie, w Hadze jest duzo znakomitych restauracji i barow, do ktorych turysci zazwyczaj nie trafiaja. A lokalna ludnosc sie nimi nie chwali 😉
Co tu duzo gadac w wiekszosci miast i miasteczek ludnosc co ma najlepsze to kryje.
d5b6
P.S. A’dam jest nadal wspanialym miastem… ktore unikam jak tylko moge…
Wszystko rozwija sie we wlasciwym kierunku. Powolutku tworzy sie wegierskie ugrupowanie smakoszy. Zaden klopot. Tyle tego w poblizu, ze starczy co najmniej na roczny obieg czwartkowych Obiadów Pana Lulka. Do Slawka i echidny prosba. W przyszlorocznym kalendarzu prosze kazdy pierwszy czwartek miesiaca oznaczac specjalnym kolorem jako Czwartkowy Obiad Pana Lulka.
Bylem dzisiaj na konferencji z Panem Dyrektorem Muzeum. Zle mu idzie, bo dach zaczal przeciekac. Wyraza wielkie zainteresowaniem Kurpiowszczyzna, lacznie z Generalem Bemem. Takoz tamtejsza kuchnia i gotuje sie do rewizyty wladz kurpiowskiego muzealnictwa.
Pan Lulek
Amserdam nie jest już wspaniałym miastem. To znaczy jest, ale nie w całości. A nie wolno wchodzić do tych rejonów miasta, które 40 lat temu były najbardziej atrakcyjne. Zarówno ze względu na zabytki jak i przykuwające uwagę turystów wystawy z żywym mięsem do wzięcia. Ewentualnie można w te rejony zajść przed południem. O świcie jeszcze nie można, żeby się nie potknąć o istoty ludzkie zmorzone nadmiarem przyjemności dla swoistych koneserów. Za to mało turystów ogląda Waterfront, czyli części dawnego portu z nabrzeżami o nazwach wysp indonezyjskich i innych egzotycznych. Rzadko turyści trafiają do północnych przedmieść z bardzo modnymi miejscami do zamieszkania – starych willi rybackich przebudowywanych wewnątrz na bardzo komfortowe.
Nawiązując do Amsterdamu parę uwag o Antwerpii. Turyści skupiają się na starówce i porcie, niektórzy trafiają do parku z muzeum rzeźby współczesne, które jest rewelacyjne. Było rewelacyjne 41 lat temu, gdy byłem tam pierwszy raz i od tego czasu powiększyło się znakomicie, w tym np. o rzeźbę jednego z moich ulubionych rzeźbiarzy XX wieku – Karla Milesa, którego park – dom – muzeum w Sztokholmie stanowi obiekt, za ominięcie którego powinna grozić wysoka grzywna, albo wręcz więzienie.
Mało kto natomiast zapuszcza się w Antwerpii do dzielnicy secesyjnej, która dla amatorów jest wielkim skarbem. Nie będę podawał nazw ulic, bo w tym towarzystwie to nawet nie wypada. Dla ułatwienia zmotoryzowanym podpowiem, że od strony starówki najłatwiej przejechać całą ulicę Lange i jest się prawie na miejscu.
f1f3
Stanislawie Antwerpen Zuid? Tam jest nie tylko ladnie, ale i zjesc mozna przyzwoicie.
Co do de Wallen, to zarzad miasta postanowil zrobic tam porzadek i zamkneli juz czesc przybytkow i reszte tez zamierzaja zamknac. Jakie beda tego skutki i na ile jest to odpowiedzialne, moznaby dyskutowac. Tak czy inaczej miasto ma dosyc bycia mekka dla szukajacych rozrywek Amerykanow i Anglikow i zaczyna robic porzadki. Jak to sie skonczy, zobaczymy…
Droga Nirrod,
Nie masz pojęcia, jak mnie ta wiadomość ucieszyła. Podzielam wątpliwości co do sensowności działań tylko administracyjnych, chociaż sam jestem urzednikiem (czkiem?). Ale coś z tym trzeba zrobić. Oczywiście Antwerpen Zuid. Nawiasem mówiąc byłem na praktyce na Uniwersytecie Miejskim w Antwerpii i wozili mnie po całej Belgii i Holandii, a Anwerpen Zuid nie pokazali. Gospodarz, zdaje się za secesją i różnymi jej odmianami nie przepada, a może tylko nie trafia do Niego Gaudi.
Tak zboczyliśmy na Niderlandy, a było o kraju bratanków. Chciałem podzielić się wspomnieniem z degustacji wina w okolicach góry Tokaj. Był rok 1986 chyba. Naszą trzyosobową zaprzyjaźnioną delegację zawieziono do prywatnej winnicy, której osiemdziesięcioletni właściciel dysponował prawie dwoma kilometrami podziemnych korytarzy wydrążonych w lessie. do tych korytarzy przylegała wielka ilość komór piwnicznych wypełnionych beczkami. Wysokość korytarzy ok. 1,9 m, dla mnie z powodzeniem wystarczyło. Było też trochę butelek, ale te w zasadzie prywatne i bez żadnych etykiet, bo etykiety naklejano w kombinacie w Satoraljoujhely (tam niby umieszczona jest akcja filmu „CK Dezerterzy”). Można było mieć winnice i produkować wino, ale trafiało na rynek pod etykietą kombinatu, czyli anonimowo. Zrozumiałe, że jesna butelka identycznego wina z tego samego rocznika mogła być wspaniała, a inna taka sobie. Chyba coś z tego zostało do dzisiaj. Podobnie z palinką. Każdy właściciel drzewka owocowego mógł produkować jej dowolną ilość pod warunkiem dostarczenia produkcji do państwowego zakładu, gdzie po rektyfikacji część była zwracana właścicielowi do prywatnego wykorzystania, a reszta szła na rynek. Chyba z takiej produkcji na Węgrzech pochodzi palinka pita przez Chemou, bo u nas wyprodukować tego nie ogli legalnie. A może jestem do tyłu z naszymi przepisami?
Nie mam dzisiaj zupełnie czasu na plotki. Jutro sprawozdam atrakcyjność weselnego stołu w hotelu czy pensjonacie w Środzie Wlkp.
Chce tylko przypomnieć, że dzisiaj jest Doroty. Jeżeli jakąś mamy w zasięgu – trzeba włączyć do toastów wieczornych.
A wczoraj w pracy ptzez przypadek, rozwalono mi samochodzik. Tyle.
Tuska !
Bardzo mi przykro. Jak sie okazuje jestes dzieckiem nieszczescia samochodowego. Nie przejmój sie, u mnie jest dla Ciebie Porsche 911 do odebrania, jeszcze nie jezdzony. Dlugosc pojazdu okolo 12 centymetrów. Za to dlugosc breloczka okolo 13 centymetrów. Jak Ty to wszystko razem pomiescisz, to juz Twoje sprawa. Jak na razie radze jednak zapytac blacharza, czy da sie z tym Twoim cos zrobic. najwazniejsze, ze jestes cala i zdrowa. Co do humoru, to tylko mam nadzieje.
Pan Lulek
Zaraz kończę pracę i wyjeżdżam na weekend, gdzie nie ma internetu. Biedna Tuska. Chyba każdego z nas kiedyś coś takiego spotkało i nigdy nie było miłe. Życzę dużo odporności nerwowej.
Przed chwila telefonowal z Detroit mój znajomy i byly sasiad Helmut. On jest o cale dwa miesiace starszy ode mnie. Urodzil sie w naszej wiosce, uczyl sie w Wiedniu a potem wyemigrowal do USA. Teraz jest siedemdziesieciolatkiem z córka w wieku pieciu lat. Mala jest pieknym dzieckiem. Matka jest czarna i wyszla czekoladka ale hiperaktywne dziecko. Podobno teraz w przedszkolu uspokoila sie. Jej matka, 35 latka, znalazla sobie partnera w swoim wieku. W Austrii pozostala jego matka, kaleka, w domu spokojnej starosci. Na starosc starsza pani zrobila sie trudna do zniesienia i w tym domu maja z nia wielkie klopoty. Starosc nie radosc.
Czytalem wywiad z Mrozkiem. Dopiero po latach, kiedy sam wyladowalem, w Austrii zrozumialem jego pisarstwo i sposób myslenia. W znacznej mierze dzieki Wajdzie zrozumialem tez „Wesele”.
Do niektórych rzeczy trzeba po prostu dorosnac
Pan Lulek
Swięta prawda, Panie Lulku. Dziękuję za wczorajsze przepisy, ale do nich podobno też muszę dorosnąć. Tak przynajmniej twierdzi moja mama. 😀
Pan Lulek, to ja prosze o to Porsche.
Jestem zdziebelko „zdewastowana”, ale jeszcze utrzymuje klase.
Ide popracowac,
Tuska
PS Dziekuje Stanislawowi za slowa pocieszenia.
Dzisiaj sie wzruszylam dzieki Pyrze. Urodzilam sie w kwietniu i rzeczywiscie imieniny Doroty obchodzilam dzisiajeszego dnia. Od dawna nie byly jednak swietowane, bo tutaj obchodzi sie urodziny. Ale jak przczytalam wpis Pyry to tez docenilam wielostronne znaczenie tego blogu. Nie dosc, ze dziele z Wami smakowe impresje, ktore czasami realizuje to jeszcze poczulama sie imieninowo-rodzinnienie i co wazne to bez przymusu.
Jako nagrode pocieszenia dostalam email od brata z 12 przykazaniami:
1. Kochany, jesteś pewien, ze wypiłeś już wystarczająco dużo?
2. Postanowiłam od dzisiaj chodzić po domu nago.
3. Wyskoczę pomalować płot w ogródku.
4. Czy nie powinieneś teraz być z kolegami w pubie?
5. Tak mnie podniecasz, kiedy jesteś pijany!
6. Kochanie, ja wiem, że katar to straszna choroba… Może położysz się do łóżka, a ja zrobię obiad, posprzątam, skoczę do sklepu po piwo i zagrzeję je dla Ciebie – ten duży garnek nie będzie za mało?
Na pewno wystarczy?
7. Oczywiście kochanie, za rok tez będziemy mieli rocznicę ślubu. Idź obejrzeć mecz z kolegami.
8. Słuchaj, zarabiam wystarczająco dużo. Po co ty masz pracować? Lepiej naucz się grać w pokera.
9. Kochanie, nasza seksowna sąsiadka założyła swoja nową mini spódniczkę. Musisz to zobaczyć!
10.Nie i jeszcze raz nie! Ja wezmę samochód i wymienię olej!
11.Kochany co powiesz na to: wypożyczymy jakieś dobre porno, kupimy skrzynkę piwa, a ja zawołam
moje koleżanki na seks grupowy?
12.Zapisałam się na jogę aby spróbować wszystkie pozycje z kamasutry.
Tuska
Tuśka!
Ja się nie zgadzam! Nie mam czasu na wyżej wymienione.
I wiem tylko gdzie jest olej w kuchni.
Dorota z sasiedztwa tez?
Tak, czy nie, wszystkiego najlepszego z okazji imienin.
Dobrze, ze Tuska zachowala klase. Czesciowo uszkodzona co prawda ale co mi tam. Mówilem przeciez, ze Porsche bedzie do odebrania na Zjezdzie. W gruncie rzeczy, to jest to niestety moja wina. Podczas wernisarzu wystawy w piatek zakosilem ceramiczna rzezby która ma tytul „Aniol Stróz”. Nie uiscilem i od razu wybuchly nieszczescia.
Po pierwsze Autorka rzezby czyli Brigitte Dittrich zlamala lewa reke w lokciu. Dzisiaj wpadla na kawe z poteznym gipsem, zainkasowala i opowiedziala, ze skoro pozbyla sie tego aniola, to nic dziwnego, ze zlamala lape. Bez zdrowych górnych konczyn, rzezbiarz jest jak bez reki.
Po drugie, niezaplacony aniolek nie ochronil samochodziku Tuski przed znajoma dewastacja.
Po trzecie, o czym juz pisalem, we srode w Grazu lalo jak z cebra.
Ja nie jestem przesadny ale skoro przytrafila sie taka seria nieszczesc, to cos w tym musi byc.
Dlug uregulowany i nic dziwnego, ze zaswiecilo piekne sloneczko.
Z zyczeniami pieknego tygodnia kresli sie.
Pan Lulek
Wszystkim DOROTOM jawnym i ukrytym , obchodzacym i nieobchodzącym – wszystkiego dobrego w Dniu Imienin!
P.S. Tuśka, ja wiem, że jest ukrop i parówa, ale nie daj się 😉
p.s. p.s. Czy to ja dwa dni temu narzekałam na zimno?! Odszczekiwam (Bobiku, pomóż!).
Pal sześć 29C , ale te 86% wilgoci w powietrzu są nie do wytrzymania. Sauna!!! Na jutro zapowiadają większe atrakcje w tym względzie.
Pomyliłam się co do wilgotności powietrza, korekta:
Relative Humidity – 94 %
Panowie w pracy sie zastanawiaja jak pospawac plastikowy zderzak, o malowaniu juz nie mysle do czego oni dojda.
Tuska
Nirrodkowi wyjaśniam z przyjemnością.
Piję pu-erh taką jak na załaczonym obrazku.
Z hologramem jest,więc oryginalna, nie piracka.
Taką z afrykańskiego krzaka czasem też.
Antkowa dziękuję za życzenia! 🙂
Ale powiedz mi tak po cichu, czym sobie na nie zasłużyła?
A taraz pola raksa…. pora kraska…. pora relaksa!!
Idę podlewać co tam wody woła.
Dorotom szczęścia, zdrowia, pomyślności, nieustannych
w życiu radości!
Tuśka, tworzywa spawają parę ulic obok mnie.
Zderzak zdemontuj, spakuj, wyślij, załatwię! 🙂
e4d4
Takiego koda nie mozna przepuscic. Co to moze oznaczac, jakie znowu przygody z losem ?.
Czy ja dobrze zrozumialem, ze to Pyry weselisko jest we Srodzie Wielkopolskiej ? Gdyby to byl Poniec, to tam mam wejscia. Komendant Strazy Pozarnej z pobliskiego naszego Punitz jest u nich honorowym Obywatelem.
Straz, chociaz ochotnicza jest wazna bo u nich jest sportowo-cywilne lotnisko. Jak na razie to od dawna nie bylo na szczescie wypadku lotniczego bo samoloty leca w razie potrzeby dalej i laduja na lakach uwazajac, zeby przypadkiem nie zawodzic skrzydlem o krowie rogi albo nie poslizgnac sie podczas hamowania.
Pan Lulek
Chińska herbata miałaby być piracka?! 😯
Mnie by do głowy nie przyszło, że takie zjawisko istnieje…
Czyś Ty Antoine nie przeczulony trochę na punkcie piractwa?
Ja z mojej strony dziekuje za zyczenia dla Dorot.
Jeszcze tylko dwa dni wiatru.
Powoli czuje z ilu mięsni złożone jest moje ciało.
Wieje zimny NO wiatr i powstają wspaniale fale.
To dzięki nim unoszę się nad fantastycznie święcącą
powierzchnią słonej wody w towarzystwie fruwających mew i kormoranów.
tego tygodnia nie da się zapomnieć, pozostanie na długo w mej pamięci,
mimo zmęczenia czuje się jak nowo narodzony,
Dziś brak mi już sił na dłuższe klepanie tym bardziej, ze i czas ku temu by wznieść toast:
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/Zdrowko02/photo#s5205365704443974706
Zdrowie Dorot! Sto lat!
Ależ Alicjo, tylko tak napomknąłem.
Skąd Ci to przyszło do głowy że ja jakiś na tym punkcie? 😉
Ale skoro jest hologram, znaczy że jakoś się zabezpieczają.
Chińczykom herbatę podrabiają, ciekawe gdzie..
Na Cejlonie?
Przyłączam się do ogólnej wieczornej radości!
Zdrowie!
2ccc
no to podwójnie Czym Co Chcesz
za Doroty!
Antku,
pewnie Józefina u mnie na ogródku 😉
O tej w kostkach pierwsze słyszę, nawet moja Japonka od herbaty nie ma tego w sklepie, a u niej same herbaty i wybór wielki. Ziołowych ma garstke, jest też royboos w różnych mieszankach – jako kora bez niczego, albo mieszanka suszonych jagód i płatków różnych kwiatów. Moje młode pijają royboos nałogowo, a ja tak sobie, dosyć droga impreza. Nałogowo to ja z rana rumianek lub mięta, a o innych nałogach nie wspominam, bo są juz powszechnie znane na blogu 🙄
Moja Japonka sprowadza herbaty od dystrybutora w ilościach hurtowych, w sklepie stoja słoje kilkulitrowe i na nich nazwa i opis herbaty. Można też na miejscu spróbować. Można sobie zakupić siteczka, czajniki i czajniczki, tylko niestety, nie ma ani porcelanowych serwisów, ani szklanek z cienkiego szkła. Ostatnio zachęciłam ją do zrobienia eksperymentu – zaparzona herbata rozlana do porcelany (lub cieniutkiego szkła) i ta sama herbata z tutejszych „mugs”, czyli grubaśnych kubków. Kto przeszedł ten eksperyment u mnie w domu, wywalił „mug” raz na zawsze.
Zdrowie każdej Doroty! Obchodzącej czy nie – zdrowie! To także w imieniu Alsy – ona nadal bezneostradowa i bezvideostradowa. Oj, umęczy się kobita…
P.S.
Royboos to jest to, co u Antka na drugim zdjeciu z lewej, nieco z tyłu. I to jest afrykańskie, a nie chińskie, tak na wszelki wielki dodaje. Nad jeziorem wisi para. Nadeszły ciężkie czasy i bedę narzekać w druga stronę 😉
A co to zmieni takie narzekanie. Po czymś takim nawet nie ulży człowiekowi. Można się przyzwyczaić do tego czego nie można zwalczyć. Toć to takie proste. Ty tego nie wiesz Alicjo?
Czy to prawda, ze w Amstredamie istnieje jeszcze dom Arnolfinich? I pomarancza na parapecie?
Amsterdam jest moim jeszcze nie zrealizowanym marzeniem. Bardzo, bardzo chcialabym zobaczyc ten dom. Dotre tam kiedys, jesli Allach bedzie laskawy.
Lece dalej sprzatac.
PS. Nie nudzcie juz z tymi kodami. Ja teraz mialam 11l1 i czy melduje na ten temat? No, wlasnie!
Amsterdam wspominam tak milo i ciesze sie, ze bede tam znow w pazdzierniku.
Dzis na obiad kolby mlodej kukurydzy z maslem.
Stanisław wyjechał, to ja sobie popisze 😉
Czytam Stasiu wszystkie wpisy, czytam i czego się dowiaduję?
Że krotochwile piszę, fiu fiu, jakie we mnie drzemią talenta.
Czuję się prawie pan Jourdain.
Po 22 i po 2,2 drinkach rodzą się dziwne myśli.
30 tysięcy ludzi czyta miesięcznie wpisy Gospodarza. Armia ludzi!
Tysiąc dziennie.
Pisuje tu mniej lub bardziej regularnie tak mniej więcej powiedzmy 30 osób. Zostaje 29970 osób nieznanych. 970 dziennie.
Gdzie Wy jesteście czytacze??? Gdzie?! Może przedstawicie się Gospodarzowi i pozostałym? Ot tak choć z imienia i miejsca skąd nadajecie?
Tymczasem policzę sobie, lubię czasami…
Ja czytałem dzisiejszy tekst minutę i 54 sekundy, tak wyszło. Nie wiem dużo czy mało?
Pijąc kawę w pracy zajmie to w zaokrągleniu 2 minuty.
2×30000=60000minut
1000 godzin!! 125 dniówek!!
A jak jeszcze czytacie wpisy tutejszych bywalców! Pomnożyć te wyliczenia przez trzy albo i cztery! 600 dnióewk!! Zgroza.
Ile to ton węgla niewydobytych, ile tonokilometrów nieprzejechanych, ton surówki niespuszczonych, kilowatogodzin niewpuszczonych do sieci, dóbr codziennych niewyprodukowanych, statków niezwodowanych, ziem nieprzeoranych, nieobsianych, dotacji unijnych nieprzyznanych!!
Rany, jakie straty dla naszej ojczyzny. Przez jeden blog.
Pozytywem są wypalone przy czytaniu fajki i wypity alkohol i kawa.
Bo to akcyza i VAT!!
No tak, to też niekoniecznie dobrze bo pewna częśc tej kasy idzie na konto innych państw. Hm, trzeba coś z tym zrobić!!
Zagranica niech więc pali tylko polskie faje i pije polskie napoje!!
Wino powinniście w cholerę odstawić. Tylko polska wóda i piwo, ewentualnie alpaga!! OK?
A wino tylko na wakacjach w ojczyźnie.
Pewnie jako pierwsza zaprotestuje pewna Pani z Kanady…
A zresztą co ja Wam tu będę…róbta co chceta!! 😉
Dobrze jest.
wyraznie krotochwil po 22 drinkach przechodzi w kilowatopatriotyzm, i calkiem slusznie drzy przed Pania z Kanady,
wiVAT Dorotki, wiwat winko, wiwat, .. co chceta
lece rozwiezc Mlodego gosci
Witam Gospodarza i wszystkich blogowiczów. Odpowiem na apel Antka -mam na imię Anna i mieszkam w Łodzi. Zaczynam i kończę dzień od czytania „Gotuj się”. Niestety w kwestii gotowania nie mam o czym pisać (semiwegetarianka bez umiejętności gotowania). Niekiedy korzystam z Waszych przepisów, ale przede wszystkim czytam Wasze wypowiedzi i oglądam zdjęcia. Pozdrawiam Wszystkich – Anna S.
daleko nie bylo, opowiem wiec Wam historie pewnej dorady:
kuter, morze, szwagier, wedka, potem 2kg soli, nieco maki, troche wody, z tego ciapa, cos, jakby ciasto, w dorade piertuszka i co tam kto chce, rybke okleic wspomniana ciapa, ok 25 min w goracym piecu i juz, kawalek winka z VATem i niebiosssa sie otwieraja:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/HistoriaPewnejDorady
Wino odstawić?! Czyś Ty się szaleju czy wody z bagna opił, Antoine?! 😯
Arkad ,
jako obywatelka kanadyjska mam obowiązek narzekać na pogodę, to jest wpisane w konstytucję. Zimą narzekać na zimę, latem narzekać na lato. Zachwycać się pazdziernikiem, przynajmniej w mojej części Kanady.
Heleno,
jest łykend, olać sprzatanie, zrelaksować się proszę!
Co do mnie, zaraz piekę krupnak Brzucha, ale przedtem warzywka na kawior wiadomy. Będzie doskonały na jutrzejszy lunch.
I jest tak o 18-tej:
http://alicja.homelinux.com/news/Samotny_bialy_zagiel.jpg
Jako zdyscyplinowana obywatelka i wielbicielka tego bloga/ już od dawna śledzę jego dzieje/ zgłaszam się pilnie na wezwanie Antka 🙂 i mówię dobry wieczór, a właściwie dobranoc 😉 wszystkim Blogowiczom i oczywiście samemu Gospodarzowi -prosto z Biłgoraja- miejsca skąd pochodzi wiadomy pieróg. Serdecznie wszystkich pozdrawiam, a zwłaszcza Doroty- wszystkiego najlepszego 😆 Anna
Alicjo, mam podobnie:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/TezZZaglem/photo#5208908237598955474
spijcie cieplo
U Slawka Gruba Ryba w siatce. Tylko gdzie ogon i pletwy. No i czy z dedykacja. Szalenie podobala mi sie wyliczanka Antkowa. Nazywaja to niektórzy uczeni Operatig Research. Lubie, jako element planowej gospodarki. Pomimo ustawicznych strajków i protestów sluzby zdrowia domowy Pan Doktor wyznaczyl mi obowiazkowa wizyte w dowolny wtorek celem przeprowadzenia badan kontrolnych. Ma zamiar skontrolowac czy juz zaladuje mnie do szpitala celem podjecia ostatecznej decyzji w sprawie caloksztaltu moich wszystkich kamieni. Mam ich podobno na peczki. Pytanie naturalnie czy powyciagac za zycia, czy poczekac do naleznego zejscia z tego padolu. Podobno wtedy nie boli.
Poza tym moglibyscie juz isc spac a nie polowac na niewinna ksiazke Gospodarza.
Powoli samo sie wyda, kto wyprawia te kawaly,
Pan Lulek
Wróciłem z 12 rocznicy 18 urodzin mojej sąsiadki. Było bardzo miło. Stół się uginał , obsługa przyzwoita. Od 8 do 18 biegałem z aparatem i dokumentowałem ” Ginące zawody” . Uf ale się napracowałem.
antku, ja tez smaze rybe w podobnej ciapie, tylko uzywam wode gazowana zamiast zwyklei, albo jasne piwo.
Tylko lekuchno zapodaję, że mimo ukropu upiekłam dwie foremki spore krupiaka, tym razem dodałam garść świeżej mięty pieprzowej oraz mięty imbirowej – a to nowość na rynku!
Zrobiłam też wielką michę kawioru wg.Heleny Mamy, udusiłam polędwiczki wieprzowe z ziołami i grzybami, ugotowałam podstawę na chłodnik z brokułów (może byc też ze szparagów, ale tym razem brokuły).
Przepis podaję na 1.5 l garnek:
Brokuły pochlastać w cząstki, wsadzić do garnka i zostawić miejsce na dwa ziemniaki, obrane i skrojone w kostkę, dodać te ziemniaki.
Zalać wodą żeby przykryło, zagotować i pilnować, kiedy zmięknie. Jak zmięknie, posolić, pieprznąć, odstawić z ognia i niech kapkę ostygnie. Dodać ząbek lub trzy zmiażdżonego czosnku (ja dodaję trzy).
Kiedy jest już chłodne, zmielić w tym tam melexie czy innej maszynie na w miare płynną masę, wstawić do lodówki. Jak przyjdzie pora karmienia, do talerzyków wlać zupę, zachowane kilka różyczek brokułów do przybrania, a na to dobra śmietanka, taki artystyczny bryzg. Jutro będę podawać, to zrobię zdjęcia.
Antoni, tak jakos o antkowej cichutko bylo, wiec sobie pomyslalam, ze czas pozdrowic 🙂
Ktoś jeszcze pożałuje swojego wpisu z wczoraj (22:58), jeśli przynajmniej jedna dziesiąta Anonimowych Czytaczy poczuje się wywołana spod stołu. 🙂 Tak, bo my tu siedzimy jak myszy pod…stołem! W ścisku, tłoku, z kolanami w zębach, z łokciem sąsiada między żebrami. Tam na górze zapachy, szczęk sztućców, herbata w Białej Marii i uczone dysputy, a my wstrzymujemy oddech, by się rąbek obrusa nie poruszył i nie zdradził naszej tu obecności. A ile razy człowiek chciałby spod tego blatu wyjrzeć, dodać coś od siebie: „dodałabym cynamonu” albo „stanowczo za długo pieczone” – wtrącić, albo: „Antek, też byłam na Carbido, stolik grał jak z nut!”
Ale brakowało odwagi, może czelności, żeby się wprosić w tak już ze sobą zaprzyjaźnione towarzystwo. 😳 I wstyd byłoby obniżyć poziom dyskursu. By nie odstawać – o szynce co najmniej trochejem i jambem, przy zupie coś z Szekspira, przy kotlecie o dalekich podróżach. 😀
Ten blog uzależnia, kilka dni bez dostępu do Sieci i się człowiek cały…gotuje.
Zrobiłam to 😯 Wpisałam się na blogu. Czuję się teraz jak uczniak przed egzaminem. Zaliczą, nie zaliczą 😉
Idę się pocieszyć dużą porcją caprese. Smaki pomidora i świeżej bazylii mają w sobie coś uspokajającego.
A wszystko przez Antka. Mógł nie wywoływać wilka z lasu vel myszy spod stołu. Skończy jak Popiel.
Nici z kaczki. Byłam w sześciu marketach. Udka tak, biusty tak, całej kaczki nie ma. Zostałam z mnisim winem i pomarańczami. A tak mi zależało, i na odwagę się zebrałam, i rodzina czekała co będzie. Będzie wieprzowa kaczka 🙁
Cholera z tymi marketami w takim razie, Haneczko. Wygląda na to, że wcale takie super nie są.
Jeszcze tylko wytłumaczenie, dlaczego w ukropie wczoraj gotowałam i piekłam takie rzeczy, otóż dzisiaj będę miała na póznym lunchu ludzi, których trudno uchwycić, bo oni ciągle po świecie. Krupiaka zrobiłam specjalnie dla Krzysia, bo on zawsze wspomina swojej rodziny strony (dzisiejsza Białoruś) i nawet na ten temat jakąś książkę w czasie wolnym pisze. Sam urodził sie w Polsce (w „kolebce”), ale w rodzinie została historia i sporo materiałów. Jak umawiałam się na to spotkanie 2 tygodnie temu, to od razu o krupiaku pomyślałam. No ale 2 tygodnie temu było zimno! Nic nie szkodzi, robota zrobiona. Tymczasem na dzisiaj szykuje się ho-ho jaki upał, plus wilgota. Ale wreszcie pomidory rosną, wreszcie!!!
Alicjo, czym się oddycha jak jest 94%? Skrzelami?
Zwracam uwagę blogowiska na godzinę 23.58 i 01.03!!
Huraaa!! Są pierwsze odważne ! 🙂
Annę S. z miasta Łodzi informuję że ja też jestem S.!!
I rodzinę tam posiadam.
Anko z Biłgoraja, dyscyplina godna podziwu, byliśmy babkę gryczaną
z miętą i bez jedliśmy!
Tylko proszę mi się nie czepiać że jedliśmy bez!!
Dziękuję i proszę o więcej!!
W wawie 28 w cieniu.
Co ja robie tuuu, co ja tutaj robieeee..???
Acha, goście mają być…..
haneczko, toż same biusty można równie bezlitośnie potraktować ingrediencyjami, jak całą kaczkę, tylko wygoda, bo piecze się krócej 🙂
Antek,
co to za Anna S. , co to za odważne pierwsze, a gdzie te drugie, co to w ogóle sie dzieje?!
A krupioka to ja wczoraj w upale piekłam, o!
Haneczko,
to jest sauna. Dane (te procentowe wilgotnosci i tak dalej) biorę z raportu lokalnego o pogodzie i dzisiaj zapowiadają co następuje, o szóstej rano:
http://weather.canoe.ca/Weather/CityKingstonON.html
Cos chrzanią, bo u mnie na termometrze jest 23C.
Alicjo, odważne, czyli te, co przyznały że czytają. A że odważyły się tylko dwie z 30 000, to tym bardziej je trzeba uhonorować. 🙂
My w Berlinie mamy od tygodnia ca. 30 stopni i nie mowimy nic….”bo taka nature od Boga juz mamy, ze w …….dostajemy i nic nie gadamy”.
Haneczko, Bobik jak zwykle ma racje, piersi z francuskich kaczek sa o wiele lepsze w przygotowaniu niz cala kaczka.
Bobiku,
można, ale biusty nadmiernie wypasione finansowo. Mam zboczenie zawodowe, liczę, bo muszę 😉
….aaaaaa! Bo ja zaspana i dopiero teraz doczytałam do tyłu!
Witamy Annę S.! Jak juz się odezwałaś, to nie masz wyjścia. To samo tyczy się Anki – witamy i czekamy na sprawozdawczość. Tu panuje dyktatura. Kto dał głos, ma nadawać!
Doroto poImieninowa,
30C to i owszem, ale byle bez tej pary. Niestety, para jest i to jest najbardziej męczące.
doroto l.,
biusty były całkiem niemieckie. Nawet nie wiedziałam, że trzeba (?) francuskie 😯
Chciałam kupić zwyczajną polską kaczkę, kiedyś nie było z tym problemu.
Haneczko, z jednej strony – dobrze rozumiem. A z drugiej – wykorzystaj swoje zboczenie. Jak Ci się uda dorwać kaczkę w całości, to po upieczeniu i potranszowaniu zważ, ile z niej zostaje czystego, konsumpcyjnego mięsiwa, wkalkuluj cenę nośnika energii zużytej przy dłuższym pieczeniu i przypraw, które idą na rozkurz i wtedy zobacz, na ile nie opłaca się kupić samych biustów albo udków. Jak już będziesz wiedziała, to podziel się tą wiedzą ze mną, bo zawsze byłem tego ciekaw, tylko mi się liczyć nie chciało. 🙂
Dzień dobry,
czytam blog od początku, jeno kilka razy się odezwałam. Tak wyszło.
pozdrawiam serdecznie
Na Pomorzu upał, kibice powywieszali w samochodach polskie flagi i szykują się na jutro…
Bobik, już to kiedyś sprawdziłam. U mnie wygrywa kaczka.
Gdzies wcielo Radka. Razem z Pyra. Mozliwe, ze poszli poplywac albo utkneli w swiezo zreperowanej windzie. Przypomina sie publicznosci, ze dzisiaj o godzinie 18.00 w Szwajcarii i u nas zaczynaja sie Mistrzostwa Europy. Zameldowano o pelnej gotowosci. W zwiazku z tym ciekaw jestem co nawali i o czym bedzie skandalizowane od poniedzialku. Posada naszego kanclerza jest chwilowo chwiejna. Jakby cos nawalilo w sporcie, to moznaby odejsc honorowo i przejsc do historii. Polegl na sportowym oltarzu.
Pograja, pokopia to i zobaczymy. Jak zwykle podczas panstwowych uroczystosci raz pada, raz leje a w nocy piorunowalo
Pan Lulek
Upał, nie upał, smażę naleśniki. Wsad: młoda kapusta, cebula i papryka z sosem sojowym i chili.
Muszę znowu do kuchni!
Panie Lulku,
Pyra wczoraj weselowała i sprawozda, jak dojdzie. Nie nerwuj sie Pan, Panie Lulku.
Justynę M. witamy!
Witam wszystkich (prawie znajomych) … czytam sobie codziennie i korzystam z Waszych różnych przepisów, porad, opisów …. itd.
pozdrawiam z Warszawy … 😀
Panie Lulku,
Pyra w Środzie na weselu, zapowiadała trzydniową nieobecność. Radek sama jestem ciekawa gdzie.
Nie mam Polsatu i nie wiem, na czym uda mi się złapać piłkę 👿
No to Pyra już powinna się meldować – od środy do soboty w sam raz są trzy dni. 😀
Macham radośnie ogonem Wszystkim Odzywającym Się. 😀
haneczko, mnie jak się uda złapać piłkę i trochę potarmosić, to zaraz mi ją odbierają i jeszcze krzyczą 🙁 Lepiej nie próbuj, albo przynajmniej zrób to tak, żeby nikt nie widział. 🙂
Ja tam nic nie chcę mówić, ale ujawniają się ci tajniacy 😉
Tajniaczący się czytacze.
Czytaja, korzystają… a odezwać to się nie ma komu, co?! No. Niech mi to bedzie ostatni raz!
(Alicja poczuwa się dzisiaj szczególnie dyktatorsko – za chwilę czeka ją sprzatanie, nic dziwnego, że od tego czekania się poczuwa).
Obiecuję poprawę 😉
Cerber przepuścił mnie wreszcie (vide 11.57) Ścierpłam już od tego oczekiwania na wycieraczce przed progiem. Dzięki Alicjo za mordko-uczek, nareszcei i ja moglam z niego zrobić użytek 😀
11.57 cofnijcie się do tej godziny!!
Witam Cię Myszowata!!
Coś tak z nickiem lecisz Kabarecikiem?
Ty się Myszowata nie kryguj zanadto, wyjdź na górę, stół mamy rozsuuuwany i poziom dyskursu dostępny dla każdego…i poważnie i niekoniecznie. A czyta się Ciebie przyjemnie, lekko. Ja zaliczam!! 🙂
Więc wyłaźcie myszy z kątów, koty z pieców złaźcie!
Zapraszamy!!
Skończyć jak Popiel? Z takimi myszami…czemu nie?
Na słońcu 36 się zrobiło!
Dla wszystkich nowoodzywajacych się – jak już wejdzie raz i się zamelduje, a potem bedzie się udzielał, to nie będzie musiał wyczekiwać na wycieraczce.
Myszowata… Mysha? 😉
A teraz puszczam ABBA i zabieram sie za sciere i mietłę 😉
Dancing Queen jest szczególnie przydatna, nie mówiąc o Waterloo 😉
P.S. Antek, chyba otworzyłeś puszkę z Pandorą, tajniacy się ujawniają 😉
13.50 Justyna M. – odzywaj się nadal, wskazane to jest bardzo! Doliczam Cię do Nowych. Poprawisz mi statystyki! 😉
14.05 Jolinek51 – już Cię gdzieś widziałem, na którymś poważniejszym blogu? Po drodze do piekieł Ci z nami?
Blog kulinarny, puszkę trzeba też czasami otworzyć, ale na etykiecie było: pomidory nie pandora?
Dobrze jest. Już 5 nowych osób!!!
Więcej, więcej, więcej..!
Witam imienniczke na blogu…Oraz innych milczkow.
Ja tez nie pisze czesto, ale czytam prawie codziennie.
Skorzystalam juz z roznych porad (np arkadiusa w sprawie jazdy samochodem do Polski z Niemiec- dzieki drogi a., nie mowiac juz o kulinarnych), a takze zostalam zainspirowana kulinarnie przez blogowe dyskusje.
Do niektorych sie po prostu przywiazalam. Brakuje mi jak nie pisza. propos, gdzie Pyra? nemo?
Ja się tu już deklarowałem jako przyjaciel Myszy, to Alicja na mnie nakrzyczała 😯
Ale Alicja teraz sprząta i nie słyszy, to mogę sobie szczeknąć: ja tam i tak Myszy nie mam zamiaru tępić i żyję z nimi w jak najlepszej komitywie. Z Kotami zresztą też. 😀
Nawiasem mówiąc, ja się też wcale do Starszyzny Blogowej nie zaliczam, ale ponieważ zaraz na wstępie poczęstowano mnie kością ossobucową, to od razu się poczułem jak w raju, czyli jak u siebie. 🙂 Myszowatej można sypnąć okruszków albo ziarenek. Ale czym się częstuje Anny?
Od Teresy Stachurskiej, dzisiaj zrobione:
http://alicja.homelinux.com/news/Jezioro_Wigry.06.05.2008.jpg
Bobik,
ja cos krzyczałam?! Chyba ABBę przekrzykuje albo co. Anny niech ze stołu biora, co im pasuje. Mysza okruszki znajdzie, a jak 😉
No i wracam do mojego Dancing Queen z mietłą i ścierą 🙁
Aniu Z. – Nemo na wakacjach (wraca chyba na dniach, a Pyra na poweselu, Ryba z Matrosem zjechała z okazji, więc zajęta i pewnie jutro sie odezwie.
Bobik, nie stwarzajmy problemów, zwierzaka można czymś dobrym ze stołu poczęstować. Ale ludzia??
Niech każdy Nowy przyniesie ze sobą flaszkę czegoś zchłodzonego i po sprawie.
On nas, nie my jego!!
Ja tak mamroczę w gorączce , 42 stopnie.
Za godzinę znikam. Jak Coperfield.
Ani Z. – Pyra zdycha po weselu wnuka, nemo pewnie wraca już do domu.
Była w Polsce.
jak ladnie, nowe twarzyczki, noblistka i krolojadka, pokornosc budza, materia rozszerza nam sie w glab, witam unizenie, Haneczkowy dylemat autopsja wczorajsza podzielilem, bylem jednak stanowczo bardziej zdeterminowany, zwierza w calosci nie trafiwszy, nabylem odpletfione udka i kapuste kiszona z Polski w sloiku przybyla, mocno rozgrzana patelnia zatrzymala mokre w kaczych, kacze z jalowcem, jablkiem i inspiracja wyladowalo w piecu przykryte kapusta na ok 1h, podane z kartofelkiem bylo w sam raz na zimowy podparyski posilek
Ogorki, przekleta slabosc do ogorkow, nie wyszly mi. Ogorki maja bardzo symboliczna pozycje w moim zyciu, nic tak nie godzilo wzburzone polskie glowy podczas dzialan polityczno-towarzyskich w latach osiemdziesiatych w niemczech jak pragnienie smakujacego, dobrego ogorka kiszonego. Natychniast integrowali sie wszyscy a organizowanie czy to demonstaracji czy transportow do Polski dochodzily do skutku, do tego trzeba jeszcze dodac ruskie pierogi. Uzyskanie ogorka kiszonego nie bylo takie proste, trzba bylo kupic u Turka ogoreczki male, ktore nie zawsze byly jeszcze jadrne choc tak wygladaly, potem trzeba bylo sie udac po przeroznych dzielnicach miasta na poszukiwanie chrzanu, czasami otrzymalo to sie w delikatesach, bo nie sezon, a najgorzej bylo z wyrosnietym koprem, ktory trzeba bylo przywozic albo z sasiedzkiej Holandii albo z Belgi (mowie o Kolonii) gdzie oni tego uzywaja do dekoracji bukietow a potem nastepowala produkcja. Co gorsze skompromitowalam sie na zawsze u wielu ludzi, ktorzy przyjazdzajac do mnie chcieli byc eleganccy i w rewanzu za goscine prch latach i pewnie trudne do zdobycia eleganckie trunki, przyjmowlam te prezenty a potem mruczalam polgebkiem, „czy nie zabraliscie przypadkiem kiszonych ogorkow na droge?.” Zdumienie w oczach i nerwowe wyszukiwanie resztek kanapek ale ogorki na ogol byly!
Teraz nie ma takich problemow, sa sklepy polski, zakupilam tam wasnie ogorki, z mysla o malosolnych w te upaly i dostalam nawet jakies badyle majace grac role przypraw, niby lisc chrzanu i koper itd. no i nic ogorki po trzech dnia pobraly troche soli, badyle nie reaguja na proces mu zaproponowany i przyjemnosc mnie ominela.
Haneczko, sa tekie barbie kaczki i ich piersi, niby francuskie, owszem drogie ale z takim fajnym tluszczykiem pod skorka ale w mojej wyobrazni zasluguja na pomaranczowa glazure. Czy nie ma polskich kaczek w zamrazarkach, w Reichelt zawsze sa jakies i to do 5 E.
„flaszkę czegoś zchłodzonego „…Jeśli chodzi o schłodzone, to mam, ale wazie, nie flaszce. Przygotowałam kilka litrów chłodnika (upał dziś…..ffffff…..).
A jak komuś nie dość zimnego, to może jeszcze sobie zrobić w brzuchu ślizgawkę cytrynową granitą. Właśnie, granitę idę zamieszać.
doroto l.
toż właśnie zamrażarki przetrząsałam! Nie żeby metropolia, ale jednak całkiem miasto, a kaczki niemrożonej za nic się nie uświadczy.
Bobik,
jak nie złapię tej piłki, to nie tylko mnie zobaczą, ale i usłyszą! Zostało mi po ojcu piłkarzu.
Do milczków,
tremę miałam zupełnie niestosowną do wieku, ale to miejsce strasznie kusiło. A uzależnia nieodwołalnie.
Antek, jesteś wielki!
Nie ma bo teraz nie ma zadnych swiat, choc tutaj nad Spreewa w nah und gut sa opakowane piersiczki do kupienia
Miłego wieczoru
Najpierw dzięki za rady po moim smętnym wpisie sprzed kilku dni o suszy w Przytoku. Przyjaciółki – dzięki za rady dot. meszek. Arkadiusie – dzięki za „nic tylko się uchlać”. Dobra, męska, życiowa porada. Susza w Przytoku nadal trwa ale nie będę już smęcił na ten temat. Dziś po południu w świetlicy wiejskiej dziewczyny z sąsiedztwa wystawiają sztukę Geneta „Pokojówki”. Nazwały się „Teatr Zza boru” Nazwa stąd pochodzi iż gmina się Zabór nazywa. Bardzo jestem ciekaw jak sztuka wypadnie. A najbardziej mnie interesuję skąd one wygrzebały kompletnie zapomnianego Geneta, typa genialnego o skłonnościach jak ze złego snu – sutenera, prostytutka(?), złodzieja i kolaboranta. Okrutny teatr, szykuje się gorąca i nasycona emocjami noc. Napiszę jutro sprawozdanie.
Pozdrawiam
Wojtek, wyglada, ze dorwales sie do laczy, to cieszy, nocne emocje w upal, szykuje sie niesuche sprawozdanko, „Tato, nie pij”, opowiedz
grabka
Anki jak na razie -jeszcze przez pewien czas- częstują się wyłącznie kiełkami, korzonkami i wszelkim innym smakowitym zielskiem. Dlatego między innymi nie śpieszyły się z ujawnieniem -bo i o czym tu pisać 😉 w tak wymagającym kulinarnie Towarzystwie. Ale cieszę się, że jednak posłuchałam impulsu /i Antka/, bo zawsze ciągnęło mnie w Waszym kierunku. Ciągle jeszcze mam tremę-mam nadzieję, że już niedługo. Na razie uczyniłam pierwszy krok i zarejestrowałam się w Picassie.
Anko,
są tutaj tacy, co mięsa nie ruszają, na przykład Marialka nasza, i daje wyraz! Ani my jej nie zwalczamy, ani ona nas mięsożernych, uzupełniamy się i pewnie wiecej takich jest 😉
Wojtek z Przytoka
spróbuj nie sprawozdać z tego teatru, to osobiście Cię uszkodzę we wrześniu! A tam będzie rzeka, a nie Zamknięte na kłodkę jezioro, prąd Cię może porwać!
Tymczasem… zeszłorocznych wspomnień czar 😉
http://alicja.homelinux.com/news/img_2489.jpg
Dla niewtajemniczonych, Jezioro Kórnickie o bladym świcie, a zdjecie zrobiłam ponad bramą żelazną i zamkniętą na kłódkę (Wojtek świadkiem!).Poszliśmy z Wojtkiem z Przytoka napić się wiśniówki Misia w zacnym towarzystwie Pyry, Pana Lulka i Misia. Ale jeziora żal, tak pięknie było 🙁
a gdzie klodka?
kielki od Picassa, okres niebieski, na zachete dla Ani, niech pokaze te korzonki:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/Kielki02/photo#5209180645685303538
Antku ja zaczęłam sobie pisać u Torlina jakiś rok temu i wędruję czasami na polecane przez niego blogi ….. czytam a nie piszę bo nie jest ze mnie specjalistka od gotowania …. a często jak chciałam o coś dopytać to ktoś z Was mnie wyręczył więc nie było potrzeby wchodzenia tutaj …. 🙂 z drugiej strony wiem, że stanowicie fajna grupę ludzi i „nowy” nie zawsze się dopasuje … 🙂 …. ale jak zaprosiłeś to się odważyłam zapukać do drzwi … 🙂
No właśnie. Mięsa nie jadam.
A co z tą tremą? Niepokoi mnie to! Dlaczego masz się, Anko, pisaniem na blogu stresować?
Marialko bo Wy jesteście jak wielka rodzina i tzw. obcy jest tu bacznie obserwowany … 🙂 …
A widzisz Sławku,
człek o poranku nie za bardzo taki pozbierany, a ja sie napaliłam na ten poranek, bo w takich klimatach sie wychowałam i miałam ze soba stosowny strój, zeby z tej kładki, pomimo kłódki, plusk i pływam… tylko ze to było ogrodzone, że hej. Ogrodzone jezioro, widział kto ?! 😯
No i skoro plotkuję , to tutaj wiśniówka Misia i ja z wiadomym Wojtkiem około… siódmej rano czy jakos tak.
Zgroza! 😯
http://alicja.homelinux.com/news/img_2492.jpg
Rzeczywiście cudne jest to jezioro o świcie :).
Kilka lat temu z Przyjaciółmi obchodziliśmy dookoła jakieś jezioro w Wielkopolsce / nie pomnę nazwy/. Gorąc był niemiłosierny, a tu albo zamknięte Ośrodki, albo trzcinowiska, przez które trudno się przebić, w celu zażycia kąpieli. I nagle niespodzianka: 20 metrów szczęścia bez żadnego płotu plus jedno drzewko, trochę trawy i świeżo wyremontowany pomost. Nie wierzyliśmy własnym oczom 😆 Niestety, za chwilę zjawił się groźny gospodarz terenu z zamiarem usunięcia intruzów. Wdziękiem jednak osobistem 😉 i subtelną perswazją przekonaliśmy go jakoś do siebie i niechętnie, bo niechętnie ale pozwolił nam się chwilę pomoczyć. Nie było łatwo 😉
Sławek, dzięki za niebieskie kiełki 😆 Piękne są. Chętnie przyśle jakieś od siebie, ale muszę się zagospodarować w Picasie 😉
Do Marialki zaczynam się pięknie uśmiechać, bo na tych kiełkach jestem niedługi i przepisów zbyt wielu jeszcze się nie dopracowałam.
rodziny sie nie wybiera, tu wszyscy z przyjemnosci, Jolinku, nie czuj sie bron PB pod lupa
O nie, droga Jolinek51 !
Proszę nie projektować! Nowi blogowicze nie podlegają ” bacznej obserwacji”.
A jeśli ktoś się tak czuje… To tak naprawdę tylko on ma na to wpływ 😎
O przepraszam! Agent Ziuta czuwa!!! I bacznie obserwuje 😉
Lecę, bo za chwilę goście.
Może się nie stresuję, ale jestem trochę onieśmielona „światowością ” towarzystwa.
No to się ośmiel ! Bardzo proszę!
Tylko co ja mam Ci w kwestii kiełków radzić?
Kiedy ja kiełkami ( z ptasiej karmy) kanarka karmię… A dziś w planach sałatka z młodych ziemniaków i wciąż jeszcze obecnych szparagów w winegrecie. I piwo! 🙄 Waham się czy dokładać wędzony ser do sałatki. Nie chcę, żeby mi szparagi pyszne i szlachetne zdominował.
A pisać będę oczywiście dla przyjemności :lol:.
Zazdroszczę Wam tych szparagów. U nas na „ścianie wschodniej” takich specyjałów 😉 od co najmniej 10 lat nie widziałam. I właściwie nie wiem dlaczego. Będę musiała zacząć się o nie dość gwałtownie dopominać 😉 . Czasami taki nachalny klient coś w sklepie wywalczy ku powszechnemu pożytkowi 😉
Anka,
to po tutejszemu kaczka. Cóż więc dziwnego, że się kiełkami źywi. Niech pisze – choćby dla przyjemności….
A wędzony ser bardzo mi do młodych ziemniaczków i szparagów pasuje. Z ilością tylko nie można tylko przesadzić . Ja chyba zrobię sobie na kolację wariację na temat sałatki greckiej: ogródkowa sałata, rzodkiewka, pomidor, ogórek, szczypiorek, oliwki, serek feta, czosnek, oregano i sos winegret.
Faktycznie, szparagi sa doskonałe. Po kilkudniowym szaleństwie kulinarnym na ich temat nawet… pociłam się ( wybaczcie co wrażliwsi ) szparagowo 🙂
Mogę tylko przełykać ślinę, ewentualnie nabyć drogą kupna szparagi w słonej zalewie 🙁
Nie wiem czy zauważyliście… Ja dziś napomknęłam o naleśnikach ( halo halo! wyszły świetne ) a Pan Lulek nic. Może chory?
Na razie się oddalam, coby ogarnąć trochę domiszcze 😉
Pyra znowu u płota. Rodzina poszła z Eadkeim nad Maltę. Oni na piwo i szaszłyki, Radek na podryw psów i obywateli RP. Świetnie mu to wychodzi, a wczoraj był w gościnie i tak się wyszalał, że dzisiaj przespał 3/4 dnia. Osobiście byłam trzeźwa, „jak świnia” i tylko paskudnie niedospana. Wrócilićmy przed 6.00 rano. Natomiast jeszcze gdzieś do 11.00 rano będę miała trudny dostęp do komputera. Mieć w domu dwa graty i czworo maniaków… Jutro Wam wszystko opowiem z drobiazgami, a nawet dokumentację zacytuję.
Nie wszyscy nowi są „nowi”. Od Justyny dostałam „kuchnię gdańska” (Piotr teŻ) już ubiegłego roku
A Nowych witamy chlebem, solą i czerwonym winem (białe może być też)
Do jutra.
Pyro!
Wróciłaś nareszcie i na blog się nawróciłaś.
No napisz coś więcej. Jutro pracuję i pojutrze i nic nie przeczytam do wtorku 😥
Co jest grane?
Kilka dni jeno gębę na kłódkę trzymałem
na nieskutecznym zresztą blogoodwyku,
a tu zmiany kosmiczne.
Nie do Poznania.
Nawet Pyra opuściła Poznań celem pląsania na weselisku.
U Pana Lulka jak u krUla Stasia Obiady Czwartkowe.
Ale, Panie Lulku, OC u Poniatowskiego to były wydarzenia kulinarne na miarę światową, a kucharz jednym z najszczodrzej złotem obsypywanych ludzi w Polsce…
Nic to. Już zbieram miedziaki do świnki ze szparką, żeby móc napiwek wysypać dla takiego kucharza, jaki się trafi. Następny 3 lipca? Tak?
Jak tylko odzyskam pełnię władzy nad swoim autem ludowym, to się stawię na „kolejno odlicz!”.
Zaciął się zamek od strony kierowcy i będzie jeszcze trochę zacięty, bo mam teraz inną kupę na głowie.
Tajniaki się outują? O Dżyzys! Jak my tu zrobimy wieżę Babel na 30 tysięcy, to dopiero będą straty w budżecie, niewydobyte tony, nieopielone grządki, niewykute lemiesze i kawa wypita.
Kalkulatora Ci Anteku nie wystarczy, żeby to policzyć.
Witajcie Myszencje, Anie, Jolinki! Fajnie, że nie czekałyście, aż IPN was ujawni. Odwaga cywilna to dzisiaj rarytas!
Blogować każdy może. Jeden lepiej, drugi gorzej…
No właśnie. Co z Iżykiem? Heleno, nie rzucił Ci się w oczy jeden taki, co rzucił ziemię, skąd ród jego?
Bo coś media bąkają, że na Wyspach zaharowują się Nasi naśmierć.
To się i martwię…
Dobrze, że nie wszędzie taka susza jak w Przytoku (trzymaj się Wojtek!),
przynajmniej sobie Arkadius po falach fruuuuwa
i jest o śledziach zamiast o lewatywie.
Chociaż… i tak o wiatrach.
Dowiedziałem się, że jutro Vatertag (przynajmniej w mojej szerokości geograficznej),
tak dziecko mit zakomórkowało,
więc zrobię jutro przerwę w banicji i udam się do domu na poproszony obiad. Będą szparagi, jakżeby inaczej…
Kodu nie podaję. Zgadnijcie sobie. A fikuśny jest!
Ale najważniejsze, rzecz jasna, że nam Basi i Piotra cholera nie bierze…
dziękuję wszystkim za miłe powitanie tych z zaplecza .. 🙂
Dzisiaj tylko zajawka, jutro detale. Nie ma mowy unaxzej Księżno. Hotel Szablewki w Środzie (miasteczku znanym onegdaj z Sejmików Ziemskich) ma : rzecZony hotel restaurację, centrum konferencyjne i centrum spa.
Wizytówka podaje ponadto, że organizuję grile w „ogrodach hotelowych” Te ogrody doprowadziły mnie do ataku śmiechu niemal homeryckiego. Owszem – placyki kostką brukowane, podesty drewniane i rabaty zieleni są. Czy to :ogrody”?
Wesele było piękne aż do kwadransa przed zakończeniem o 4.00 – wtedy bowiem mąż mojej WNUCZKI Z RACJI WYPITEGO MORZA TUDZSIEż OSTREGO NAPADU ZAZDROśCI MężOWSKIEJ DOSTAł KLASYCZNEGO NAPADU DELIRIUM I 7 CHłOPA TRZEBA BYłO, żEBY GO SPACYFIKOWAć. Sztachety w ruch nie poszły, bo płotu odpowiedniego nie było. Osób ostro wskazujących też nie za wiele. Gdyby nie ten incydent, byłoby cacy.
Jutro sprawozdam
Z ulgą się dowiaduję, że Poznań odzyskał Pyrę, której ani śmiech homerycki ani pacyfikacja osobistego wnuczki nie zmogła. A teraz się czepnę: „onegdaj” znaczyło ongiś „przedwczoraj”. Czy może cyrk na Wiejskiej zadecydował ostatnio inaczej? 😉
Moja holenderska przyjaciółka mówi, że tam „ogród łatwy w utrzymaniu” oznacza beton lub kostkę na całości.
Witaj Pyro! Napisz coś więcej, bo znielubię wnuczkowego Otella. Pod czy bez wpływu – nie i już.
Pawełku masz świętą rację. Ja lubię to słowo, a w znaczeniu „przedwczoraj” nie występuje już od kilkudziesięciu lat. Na dobrą sprawę jest to słowo w martwym języku (jak moja ukochania Świekra, stryj i dziewierz(
Stryj martwy? Skądże znowu! Mam dwóch, żywych całkiem 🙂
I to w powszechnym użyciu.
Ze świekrą i dziewierzem muszę się zgodzić. Niestety…
Za to mój stryj martwy, biedaczek…
Zapraszam nad moje jezioro…. gdzie?picasaweb.google.com/dagny177/ScianaZachodnia
a dlaczego sie nie otwiera, ja sie dopiero ucze pomocy
http://picasaweb.google.com/dagny177/ScianaZachodnia
Słyszę…..dorotoooo!!!…..biegnę…..zdążyłem…..ufff….otwieram!
W samą porę wróciłem. 🙂
Dzieki antku, ale to miala byc tez i zagadka gdzie, jest to miasteczko, ktore posiada tuz po Norymberdze do tej pory utrzymany zespol murow obronnych.
Aniu ja jestem z pod sciany zachodniej i tez mnie tu milo przyjeli.
A snecha 😀 ? Rzczywiście, czynne słownictwo „rodzinne” drastycznie zubożało. Ciocia wujek, teściowie, a cała reszta to „kuzyni”. Ale to znak czasów: rozluźniają się więzy, zanikają kontakty i rodzina ogranicza się do tych najbliższych. A reszta wedle zasady: o z oczu, to z serca, pamięci, mowy. Mnie zawsze do frustracji doprowadza konieczność opisania rodzinnych powiązań przy pomocy dopełniaczowego tasiemca np. „siostra babci szwagra męża” 😀
A świekra przetrwała jeszcze podobno jako dialektyzm. Ale gdzie – bij zabij, nie pamiętam 😳
I ja rodem ze „Ściany Zachodniej”, ale bardziej na północ. Pommern
odpowiedz na pytanie: lubuskie
Panie Lulku, A moze by te czwartkowe obiady jak za krola Stasia przeniesc do Kanady??? Bardziej, ze tak powiem „pod reka”.
Tuska
Helena zostanie pociągnięta za konsekwencje. Zrobiłam wielka michę kawioru i ONI, goście, mi zabrali!!!
Doroto I, nie otworzył mi się link i dlatego nie wzięłam udziału w konkursie 😉 .
W Lubuskiem byłam 5-6 lat temu. Wędrowaliśmy z Wolsztyna do Szamotuł. Wiążą mi się z tymi terenami i ludźmi tam mieszkającymi same miłe wspomnienia 😆
Dorotko, czyżbyś wspominała o Ośnie Lubuskim?
Kochana Alicjo,
Po pierwszenstwo jak sie robi kawior? Ja myslalam, ze to od ryby, nie kobietki?
Po drugorzenctwo, co zabrali, miche czy ten kawior. (Jakie z???).
Ja jestem na dodatkowej odchudzajacej kuracji – TOPIE SIE!!!!!
Buziaki dla wszystkich,
Tuska
Leno, tu jest. Cholera mnie bierze, bo zrobiłam jak zwykle duzo, a oni wszystko zabrali, po całym obiedzie z przystawkami! A trzeba było schować chociaż troche!
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/Kawior_wg_Heleny/
Tak owszem Osno, miescina z aura, ktora ciagle przyciaga, natura ma jeszcze tam swoje prawa tzn. bierze sobie te prawa i rosnie wybujala, sypie sniegiem w zimie, ze nie mozna z domu wyjsc a niebo jest jesze czyste i mozna ogladac gwiazdy jak w planetarium.
Alicjo to moze zastosowac metode tutejsza w stosunku do gosci, „gosc w domu, lodowka na klodke”
jako świeżo opierzony na tym blogu
witam dzisiejsze pisklęta
i pozdrawiam
:::
Anko (biłgorajska)
może Ci pomóc znaleźć szparagi w Twoim mieście?
znam tam zaledwie kilka miejsc
ale kto nie ma znajomości ten ginie
to co szukać?
:::
Myszowata
czyżbyś ze samego Szczecina?
czy może innego miejsca
Witaj Brzuchu 😆
Jakbyś mógł to ja bardzo chętnie skorzystam z Twoich znajomości.
I czy to nie śmieszne, że ja jako tubylczyni /podkreśliło mnie na czerwono, ale nie poprawię, a co!/- nie znam takich miejsc jakie Ty znasz – biłgorajski Ptaku Przelotny 😆 Chodzi oczywiście o te sławetne szparagi, których smaku prawdziwego /aż wstyd/ nie znam.
Doroto,
byłam dumna że smakowało, to dałam 😉
No i przepis mam nadać.
Brzucho,
Ten z Białorusi nawet po sentymentalu się zbłaznił. Ale krupiaka i owszem, żeżarł, tylko nie wiedział, co to jest.
Alicjo, rozumiem tez bym i nagotowala i dala tym bardziej, ze byli zaproszeni.
Nawet koty juz spia a wiec dobranoc.
A to śpijcie, u mnie wczesny wieczór 🙂
Pewnie jakis film obejrzę. Polski.
Anko
mam telefon do mojego ulubionego biłgorajskiego warzywniaka
(gdzie na zapleczu piliśmy pod „biłgorajskie kutasiki”)
dowiem się czy Jurek ma szparagi
a jak nie ma, to zaręczam, że będzie mieć
:::
Alicjo
Białorusin to pewnie bardziej ziemniaczanie oblatany
choć i gryka powinna być mu znana
Brzucho, też na S, ale trochę na południowy wschód 🙂 Rzadko bywam. Gastronomicznie chyba niezmiennie pustynia 😕
Czas na sen. Dziękuję Wam wszystkim za tak gorące przyjęcie. Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że nie było się czego bać i warto było dosiąść się do tego stołu 8)
Dobranoc
Brzucho’
wierz mi – taki on bialorusin, nawet korzonki, jak ja walijka , ta z Walii. Al przejął sie kapkę, bo kulinariami sie nie zajmował. Dam czas, bo zacni ludzie 😉
dobrej nocy
czekam jeszcze gościa
(na moim blogu to zakładkowy Mocna Marka)
jedzie chłop ze Szczecina
u mnie się zatrzyma
ale zalegnę już przed TV
:::
popływaliśmy dziś z moją lubą kajaczkiem
teraz umieramy spaleni na raka
ale fajnie było
kąpałem się dziś pierwszy raz w tym roku
Anno bilgorajska ale Ty nie podpalasz kotom ogonow, bo my tutaj mamy stosunkowo zwarty kociarski front podzielony na wiele przyczolkow w calym swiecie, robimy owszem wyjatki dla przeuroczych i genialnych pyszkow psich ale koty sie maja u nas dobrze.
Gdzieżbym śmiała. Lubię koty, nawet mam takiego dachowca podwórkowego o wdzięcznym imieniu Oska -od Osamy Bin Ladena- i muszę przyznać, że On jest on bardzo charakterną kociczką. Jak się uprze nie ma pomiłuj- zawsze dopnie swego. Psy też lubię. Za płotem u Cioci św. pamięci dokarmiamy czarnego mieszańca, a na podwórku mamy również króliczki i nornice,które dostarczają Osce nieustannej radości. Pełen zwierzyniec 😆
Brzuchu 😆
Dzięki Tobie przypomniałam sobie wszystkich znajomych Jurków, ale jakoś nie kojarzę tego od warzywniaka. Jeszcze jutro pomyślę, dzisiaj chyba już dla mnie za późno, ale tak mi się tu podoba, że żal iść spać. Niemniej chyba pora i na mnie. Żegnam wszystkich czerwcowo i dziękuję za sympatyczne przyjecie.
szybki rzut czujnym okiem,:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/PodCzujnymOkiem/photo#5209304223174385186
dobranoc, dzien dobry
Pewno chodzi o Stargard albo cos w tym stylu. Ja czasami zachowuje sie jak szczeciniacy w koncu lat siedemdziesiatych bo mówili zawsze. My tu na skraju Ziem itp. Za kare wyladowali w centrum Baltyckiego Pobrzeza. U nas z kolei, kiedy juz wszyscy znalezlismy sie w Unii, niektórzy wpadli w kompleksy mówiac. Dawniej, to co kilka kilometrów byla jakas mniejszosc. Teraz wszyscy sa mniejszosciami. Kiedy slucham sobie burgenlandzkiego radia, to czasami rozumiem co czwarta audycje bo kazda jest w winnym oficjalnym jezyku. Ostatnio wracam do nauki jezyka chorwackiego. Samo przychodzi.
Moja stolówka pracownicza zapowiedziala rewolucje kulinarna. Zaczynaja przygotowywsc stare miejscowe potrawy. Smakuje wspaniale.
W piatek, czyli przedwczoraj bylo jedzenie nazwy którego nie umiem wymówic. Zupa kremowa na zimnej kwasnej smietanie i sadzac po kolorze na czerwonych burakach. Do tego to wlasnie to cos. Gotuje sie duza kolorowa fasole prawie na miekko. Podsmaza ciemna make na swiezym smalcu. Maka ma byc goraca ale nie zbrazowiala. Fasole przepuszcza sie przez maszynke do miesa z grubym sitkiem. Podobno do tego lepszy jest srutownik. Taki do przygotowawania swinskiego jedzenia. Fasole wrzuca sie do maki stale mieszajac i calosc znowu zalewa smalcem. Serwuje sie w goracym stanie i zajada lyzka. Do popicia piwo jasna z beczki. Mnie smakowalo. Restauracja zamiaruje kusic gosci starymi przepisami i powoli zaczyna chwytac.
Co sie tyczy czwartkowych obiadów Pana Lulka, to decyzja jest nieodwolalna. Jest to kazdy pierwszy czwartek miesiaca. Zbiórka o godzinie 11.00 w domu Pana Lulka. Ani kucharza ani nikogo prosze nie obsypywac zlotem. Napiwki dla personelu wedlug uznania. paOlOre juz sie zameldowal, Magdalena takoz. Tuska, moze przyleciec samolotem, albo kajakiem przez kaluze, skoro jej rozwalili samochód. Jesli bedzie sie czula zmeczona moze pozostac na kuracji co najmnie do nastepnego obiadu. Oferta miejscowa dostatecznie bogata zeby Ja kurowac
Zadnych przenosin do Kanady albo gdzie indziej chwilowo nie przewiduje sie. Licze, ze najblizsza edycja kalendarze roko 2009 bedzie miala zaznaczone odpowiednim kolorem terminy obiadowania.
Wczorajszym popoludniem odwiedzilismy z moimi przyjaciólmi ich mame w domu spokojnej starosci. Pani jest cala w nerwach, bo w dni 18 czerwca bedzie oficjalny jubileusz urodzinowy. Prominencja zapowiedziala sie wraz z prasa na 85 rocznice. Odszukano nawet oficjalna metryke urodzenia.
Pora teraz odsypiac.
Pan Lulek
Usnelam wczoraj przed telewizorem ze szmata i butelka srodku szczyszczacego w reku. Nie wiem czy mialo to cos wspolnego ze straszliwym zmeczeniem z powodu trwajacego od wtorku sprztania po remoncie czy z „Minotaurem” – chyba prawykonaniem nowej opery, nowym opowiedzeniem mitu Ariadny i Tezeusza na wyspie Naksos. Inscenizacja byla absolutnie wspaniala, glosy tez wyboitne, ale wiecie co? Gimme Traviatta anytime! (zaloze sie, ze to brzmi jak: po co mi te pikasy, dajcie mi Bitwe pod Grudwaldem – to jest obrazek!)
Miasto bylo wymarle, prawie bez samochodow na mojej ulicy, nawet ani razu nie slyszalam pod oknem „K.., w d… jego j… mac”m choc przeciez byla sobota! – albo cala stolica brytyjska stolica sluchala Minotaura, albo moze ogladala mecz Turcji i Portugalii na Euro. Zaloze sie z chodzilo jednak o Minotaura (mial sporego fiuta, albo mi sie wszystko juz kojarzy z szoreowaniem).
Pozdrawiam wszystkich nowych gosci. Wracam do roboty.
Minotaura mozna zobaczyc/wysluchac/odszukac na bbc.co.uk jeszcze przez siedem dni – to wiadomosc specjalnie dla Pani Dorotecki i tych innych jajoglowych. .
Ojej, ale się dzieje. U mnie też 😉 Dziecię złamało rękę, masa roboty….
Widzę, że przegapiłam imieniny Doroty. Niniejszym wszystkiego najlepszego. Lepiej późno niż wcale, prawda? 🙂
Towarzystwo (a raczej jego jawna część) powiększyło się. Pozdrawiam wszystkich, właściwie : wszystkie 😉
Alicjo, wspomnień czar piękny! Tylko wziąć sztalugę i malować!!! Piróg robiłam , ale nie wiem czemu, wyszedł jakiś paląco nieokreślony! Przez pomyłkę dałam pieprz czarny zamiast ziołowego, może za dużo mięty? Sama nie wiem. Na pewno jeszcze raz spróbuję, bo chodzi po głowie, do tego lubię takie jedzenie.
Marialko,ja zauważyłam wzmiankę o naleśnikach! Powiedz, dokładniej, jak zrobiłaś bo brzmi bardzo apetycznie!
Oczywiście pieróg! 🙂
Nie kuscie pieklem niezaserwowanych pierogów. Marialka niby taka niewinna mloda lekarka a do tego wegetarianka a pierogami kusi. Jeslibys przyjechala na kolejny obiad czwartkowy w porze zbioru dyni, to zaladuje Ci samochód pod sam dach. Beda same kradzione. Kazda z innego pola a moze i rózne odmiany. Napewno. Jesli bys jechala, to miedzy innymi nie zapomnij zabrac Radka i oczywiscie Pyry. Nie wspominam o Dorocie, ale to rozumie sie samo przez sie.
Moi nowi sasiedzi, którzy kupili sasiedni dom do przebudowy i remontu wprowadzli sie z czterema konmi i synem 12 letnim, który jest zwariowanym jazdzcem. Zaczynal jezdzic konno kiedy mial piec lat a teraz rozmawia z konmi. Jezdzi nie uzywajac uzdy. Konie robia co on chce. Taki maly a utalentowany. Ludzie powolutku zaczynaja byc dumni, ze mamy takiego oryginala. Chalupe ciagla przebudowuja. Trzeba bedzie nawiazac z nimi blizsza znajomosc bo wygladaja na ciekawych ludzi.
Ponadto dzisiaj gra Austria przeciwko Kroacji. Bedzie to niewatpliwie mecz pelen nieporozumien i zorganizowany w niezbyt odpowiednim miejscu. Reprezentacja Austrii mieszka niedaleko mnie w kuracyjnej miejscowosci Stegersbach. Kroaci mieszkaja tez blisko w innym kurorcie Bad Tatzmannsdorf. Po jakiego licha jada do Wiednia, zeby sobie troche pograc w noge. Niedaleko jest sportowe lotnisko. Mozna bylo wykosic troche trawe, ustawic bramki, wyznaczyc stosowne linie. Po co zatem wlec sie za granice, narazac na koszty i nie wiadomo co z tego wyjdzie. Nowy stadion moznaby zagospodarowac przejsciowo tak jak Stadion Dziesieciolecia i pewnie zysk bylby taki sam.
Ja jednak nie jestem politykiem i pozostaje mi tylko ogladanie w telewizji.
W Klagenfurcie gra Polska przeciwko Niemcom. Niestey zaczynaja sie rozróby ale wzmocniona policja wsparta odzdzialami Cobry zapowiedziala, ze jak kibice zaczna rozrabiac, to tak przypaluje, ze niektórzy zrezygnuja z dalszego uczestnictwa w Mistrzostwach. Mówie oczywiscie o kibicach. Na granicy wzmozona kontrola samochodów z niemieckimi i polskimi numerami rejestracyjnymi i lowienie tych co sie juz zalapali na wiadome listy w calej Europie.
W przypadku nadmiernych opadów straz pozarna zapowiedziala akcje odpompowywania ulic w Klagenfurcie. Mozna sobie tylko wyobrazic jaki poziom wody jest na rzece Drawie.
Prawie, ze kibic
Pan Lulek
Panie Lulku, tu Dagny corka Doroty L. bardzo zainteresowal mnie ten chlopiec i jego szczesliwa „Gabe” do rozmow z konmi. Jestem na takim portalu konskim http://www.howrse.de pod ksywa Hafi 1 moze Pan mu to poda dalej. Pozdrowienia Dagny.
Dagny,
to Ty sobie musisz pogadać z ASzyszem, bo on konie hoduje! A ja mam koleżanki siostrzenicę w Polsce – ma stadnine koni koło Wrocławia i w ogóle hopla na tym punkcie , mogę Cie skontaktować z nią, jeśli chcesz. Hoduje rasowe konie i nawet chyba jakiegos araba ma, o ile nie sprzedała.
Dzień dobry wszystkim przed moim bladym świtem 🙂
… korekta do ASzysza, on nie hoduje, tylko ma jednego takiego. Czasami wrzucał nam tu zdjęcia.
Dziekuje Pani Alicjo, moze mnie Pani skontaktowac, czy ma Pani zdjecia z tej stadniny? Dagny.
Dagny,
tylko mi nie paniuj 😉
Dam znać Dorocie, bo najpierw muszę sie skontaktować z koleżanką , miałam kiedys namiary, ale gdzieś mi to wsiąkło. A jej matka też Dorota, wyobraż sobie 😉
Jak sie dowiem, natychmiast dam znać.
Musze mowic Pani bo ja koncze w lipcu dopiero 11 lat
Parę dni temu, w radiowej jedynce żaliła się mama dwunastolatka, który wywracając sie na rowerze poranił się i połamał palce. Pogotowie kazało mu zgłosić sie samemu bo niedaleko był szpital. Dziecko z połamanymi palcami, zakrwawiony jechał przez Warszawę od szpitala do szpitala. W czwartym z kolei matkę powiadomiono, udzielono pomocy chłopcu. W poprzednich nawet nie pozwolono mu przemyć ran!!! Usłyszał, że pogotowie nie od tego 😯
Gdy parę lat temu złamałam rękę, uznałam , że pora między 15-16 jest najgorsza z możliwych bo najpierw zastanawiano się ,kto ma się mną zająć bo jednego już nie było a drugi jeszcze nie dotarł, potem musiałam wysłuchać narady pielęgniarek, która ma mnie zaprowadzić na prześwietlenie bo z kimś tam się posprzeczały itd, ale i tak zajęło to wszystko koło dwóch godzin. Moja mała spędziła ze mną w szpitalu ponad trzy godziny!!!! Z tego pon. godzinę czekając na panią od rentgena.Musiałam w końcu interweniować by przyszła. Dodam, że gdyby wzrok mógł zabijać, już by mnie nie było na tym świecie….
Przed założeniem gipsu znów usłyszałam od lekarza, ze skoro już tak długo (zauważył!!!) czekamy to może jeszcze trochę czasu spędzimy w poczekalni bo on coś tam musi. Nawiasem mówiąc nie on zakładał gips, więc nie wiem dlaczego te kolejne 20 nim.?!
Właściwie powinnam być wdzięczna , że wręczono mi od razu do zaaplikowania córce czopek przeciwbólowy by przestała wyć z bólu.
Na gazie podgrzewała się kolacja , czekając na zdjęcie sobie przypomniałam. Po dwóch i pół godz. Wysłałam tatę , przed pożarem uratował mnie rodzaj garnka i pokrywka. Śmierdzi do tej pory!!! Mieszkanie oczywiście.To cud, że obyło się bez pożaru.
Reasumując-nie należy sobie niczego łamać 💡
Nie widzę jej na sieci, Dagny – ale podam Ci nazwisko , Marta Posyniak. A jej ciocie (moja koleżankę, w Bawarii zreszta mieszka) wypytam o namiary . Marta jest w polskim związku hodowców koni, czyli nie takie byle co. O, a drugą zwariowana koniara tutaj była Stara Zaba! Nie pokazuje sie ostatnio na blogach, ale mozna chyba zajrzeć na jej strone z Zabich Błot. A ja u niej byłam we wrześniu ub. roku. Pogoda była paskudna, ale obchodziłam włościa i przywitałam sie z jej czterdziestoma końmi 🙂
zaraz poszukam zdjęć…
No dobra, Dagny, skoro jesteś taka młoda, to przysługuje Ci prawo do tytułowania mnie 😉
Znalazłam zdjęcia od Starej Zaby:
http://alicja.homelinux.com/news/Zabie_Blota/
Pan Lulek trafił w dziesiątkę.
Brzucho zaczął już sezon kapielowy! A na pierwszą burzę poczekałeś 😉 ? Lubię pływanie latem w jeziorze. Ale woda musi być jednak trochę nagrzana. Mam…..hm….słabą izolację termiczną 😳 Dlatego też – jeszcze i a propos kajaków – stawiam zdecydowanie na kajakarstwo nizinne. Górskie rzeki są zzdecydowwwwanie zzzza zzzimmmne. Jak sobie przypomnę Dunajec, to mimo dzisiejszego upału, zaczyna mną trząść.
Jestem – z założenia – beztelewizorna. Ale wieczoru z Minotaurem Helenie pozazdrościłam. Zaraz poszukam na stronie BBC. Tylko, jak mi się wydawało, akurat opery są wyjęte spoza zasady siedmiodniowej dostępności 😕
/picasaweb.google.com/dagny177/KonieDagny
… jeszcze muszę dodać komentarz do zdjęć z Zabich Błot – Stara Zaba ma około 40 koni i przygarnia wszystkie wysyłane na rzez, bo stare i tak dalej.
Ten biały na zdjęciu ro arab, a czarny na wybiegu to jakaś skomplikowana rasa, bardzo wysoki i wielki koń (ale zapomniałam nazwy 🙁 )
Małgosia,
co ta Twoja córka wyrabiała, ze aż rączke sobie połamała?! Zaraz ide poczytać wpisy dokumentnie…
🙂
http://picasaweb.google.com/dagny177/KonieDagny
bardzo mi sie podobaja te konie ale ja do 16 lipca siedze w szkole i nie wiem co z wakacjami
Małgosiu,
szkoda, ze nie nagrałam wczorajszej opowieści mojej gościówy , to byś usłyszała, jak działa służba zdrowia u nas. Mirka ma problemy z oczami, któregoś dnia nagle przestała widzieć na jedno oko – i juz wiedziała, ze odkleiła jej sie … soczewka chyba? – mniejsza o nazewnictwo. W każdym razie było do przewidzenia, ze cos takiego moze zaistnieć, więc ona do szpitala i tłumaczy, ze to trzeba natychmiast, czas sie liczy doba i po ptokach, tak jej okulista tłumaczył … i nic. To było tutejsze pogotowie, a pielęgniarka przyjmujaca w pozycji spoko, nic sie nie dzieje…
W końcu Krzycho zapakował żone do samochodu i zawiózł do Ottawy (180km) i tam natychmiast zrobiono jej operację, chodziło o uratowanie oka. Gdyby nie szybka akcja Krzycha, Mirka nie widziałaby na jedno oko. A mozna było zrobić to tutaj. Chirurg na wakacjach, zastępca ma wolny weekend.
Dagny,
słowo daje, myśmy też swoje odsiedzieli w szkole! To były najlepsze czasy 🙂
No i wakacje, wakacje!
Za moich czasów szkoła kończyła się około 24 czerwca, a potem były wakacje do 1-go września. Ale to było za moich czasów, przedpotopowych 😉
Witajcie
Kilka słów o wystawieniu”Pokojówek” Geneta we wsi Przytok.
To był udany wieczór! Najpierw przeszedłem przez wieś obwieszoną biało-czerwonymi szandarami z racji dzisiejszej kopanej bitwy polsko-niemieckiej. Gorąco jak diabli, swąd tłuszczu z grilli, pod chałupami wianuszki podekscytowanych mężczyzn omawiających perspektywy dzisiejszego zwycięstwa. Natomiast koło świetlicy grupa odświętnie ubranych kobiet w przedziale wieku od lat kilkunastu do kilkudziesięciu, bo po mszy na przedstawienie poczekały babcie moherowe. Byłem, nie licząc reżysera, jedynym facetem na widowni. Miał być jeszcze tutejszy proboszcz ale wymówił się obowiązkami. Sztuka fajnie zagrana. Widać było, że aktorki całym sercem wcielają się w role i rozumieją co znaczy nienawiść, okrucieństwo i bezsilność. Przyglądałem się twarzom pań siedzących na widowni- też całym sercem przeżywały akcję, czasem łezka w oku albo zaciśnięte dłonie. A gdy w finale podano zatrute ziółka zapadła ciemność i cisza w świetlicy.I nagle ciszę przerwał donośny dźwięk tacy upuszczonej na podłogę przez umierającą bohaterkę. Wtedy wszyscy podskoczyliśmy do góry na niewygodnych krzesłach. To był mocny finał. A potem oklaskom nie było końca. Speszone aktorki kłaniały się widowni biły brawa bez końca. Wróciłem do domu pozostawiając pod świetlicą rozdyskutowane kobiety. Przejął je stary Genet i zainspirował do przemyśleń. A ja wróciłem do domu znów idąc w zaduchu wysmażanego z najtańszych kiełbas tłuszczu i odorze ciepłego piwa, znów biły mnie po oczach biało-czerwone flagi zwycięstwa. Pomyślałem niby jest tak samo jak przed kilkoma godzinami ale tak naprawdę coś się jednak znaczącego w tej małej społeczności wieczorem wydarzyło.
Pozdrawiam serdecznie i miłej niedzieli
Znalazłem czas i pooglądałem dziś zaległe obrazki ze świata. Jeden zwrócił szczególnie moja uwagę. pod względem kompozycji, kolorystyki czy ciekawego ujęcia nic szczególnego. Zwykła jedna z wielu fotka. Tu na blogu widać wyraźną przewagę płci pięknej. A tam w Dani faceci wzięli sprawę w swoje ręce i rywalizują w maratonie:
http://www.stern.de/bdt/614399.html?cp=39
czy odbywają się również kobiece maratony?
Przepraszam za stylistykę fatalną ale na krótko mam dostęp dołączy i brak czasu na poprawki
Jeszcze raz pozdrawiam
Wojtku, czy w najbliższym czasie przewidziane jest zaznajomienie beretów z biografią autora sztuki? 🙂
Wojtek,
nie zalewaj. Zwłaszcza z tym ciepłym piwem – od lat juz takiego nie serwują w najbardziej zapadłej polskiej wsi. Ponosi Cie wypbraznia, ot co! (proponuje literatów traktować przez współczynnik. powiedzmy, 5).
A teraz naprawdę idę dospać.
Hallochen Dagny,
u nas w domu wszyscy lubią konie, prawie wszyscy mają Reiterpass, a moja Julia (16) nawet Reiternadel. Do naszego klubu jeździliśmy 150 km w jedną stronę, ale miło wspominamy. Przestaliśmy jeździć ponad rok temu z powodu kontuzji kolana Julii (na nartach, konie niewinne!) i na razie nie zanosi się na powrót do tego sportu, bo po skomplikowanej operacji dziecko może co najwyżej jeździć rowerem. A rower ukradli nam trzy dni temu z domu 🙁 (kibice EM zjechali do Wiednia… hm…)
Ale ja nie o tym. Drugie dziecię moje, Jan (10) też bawi się w howrse, zachęcony przez Agatkę (9), która zna chyba wszystkie tajniki i kruczki w tej grze, a jeśli czegoś nie zna, to pyta Maćka, czyli ojca, bo ten to już zupełnie ma odlotowego świra na punkcie tej zabawy i zna (przynajmniej wirtualnie) bardzo wielu jej uczestników. Jeśli chcesz, to podam Twój nick Agacie, na pewno znajdziecie wspólny język (polski lub niemiecki).
To na wypadek, gdyby sąsiad Pana Lulka nie okazał się miłośnikiem howrse.
Trochę wspomnień fotograficznych z Ponyhof znajdziesz na mocno nieaktualnej stronie Julii http://julia.krul.at
Tor frei!
Dziekuje prosze podac moj nick Hafi 1 dzieciom bardzo sie uciesze.
W grze hoduje Lipizzaner, Pain Horses (*Greenstar*) i Holsteiner!
Hallo ist Julia die Blonde oder die Dunkelhaarige?
Züchtet Agata Einhörner im Spiel ich suche nämlich ein Schnäppchen Einhorn!
Ihr habt nicht nur ein wunderbares Pferd sondern auch eine super Landschaft!
Julia to ta blondynka, na niektórych fotkach ma niebieskie włosy (Juxturnier).
Konie są klubowe, nie nasze osobiste. Und die Landschaft ist ein Traum 🙂 (Steiermark)
Przekażę Agacie Twój nick.
A teraz porzucam Blogowisko dla Szparagów 😀 (do wieczora)
Arkady?
To jest, rozumiem podium zwycięzców? Sprzęt mają juz wymęczony, ze jak nic, oni juz na mecie. Tylko do fotki tak dumnie pozują, starają się przynajmniej…oczy pochowali. Żeby dopingu w powiększonych źrenicach nie wykryła komisja??
Kiedy następna edycja? 😉
Ale ja tu nie w tej sprawie. Świerzbią mnie cztery palce, tyloma piszę.
Więc dam upust. Na początek dwa w górę, tak aby Gospodarz zauważył!
Panie psorze, panie psorze….widział psor zdjęcia co je Slawek przyniósł do bloga? to on!! to on!! to on te zdjęcia co psor zbiera i pokazuje nam czasami! Takie same jak te psora, to on ! To on ze szwagrem tak focił…wiemy przecież że ze szwarem to nie tylko takie foty można robić….
Prowokator jakiś!?! A to książka z rybą, tu z kutrem, o! a tą to złapał w podbierak!
Taka to niby tajemnica, nikt nie wiedział o co chodzi a tu proszę!! Sypnął się sam. Zamiast do psora wysłał je do bloga!! Ale się pomylił!!!
Sla-wek się sy-pnął!
Sla-wek się sy-pnął!!
Co psor mówi? Że ja kabel, że nieładnie….??
Panie sorze, ja tak z blogowego obowiązku!!
Jak Pawka Morozow chciałem….
To już nie te czasy psor mówi?
A z czego żyje CBA?
No co ty sorze, przeprosić?! Starych wezwiesz? Bo wylece z bloga!
Dobra….Slawuś, sory…..
Myszowata,
Ja kiedys tez zawitalam na blogu, dostalo mi sie po lbie (stawialam sie), a teraz z pokora, klaniam sie, caluje stopki i mysle, ze mozna wszystko tylko prosze wara od Pana Lulka.
Moj Ci on moj ci.
Tuska
Alicjo,
Ja jak zwykle czytam od tylu, co sie dzieje ze Stara Zaba? Uwielbiajam jej wpisy. Napisz cosik.
Tuska
Arkadius !
Chcialbym wiedziec jaki maraton masz na mysli.
Jesli chodzi o biegany damski, to u nas jest na kopy. Sposród znanych mi pan trzy biegaja maraton. Jedna to tak rozpedzila sie z jednym maratoniarzem, ze od kilkunastu lat uprawiaja rózne sporty w tym tak daleko, ze biegaja maraton, kazde w innej plciowej konkurencji, surfuja po calym swicie a na dokladke kupili dom na Grand Canaria. W domu tym mam prawo jako moralny wspólwlasciciel spedzac coroczny urlop po uzgodnieniu terminu. Szykuje sie do tego urlopu jak sójka za morze jako, ze nie surfuje a skladane przeze mnie oferty jak na razie nie spotkaly sie z dostatecznie zyczliwym zainteresowaniem.
Jesli zas masz na mysli inny rodzaj matatonu pan, pragne Cie poindormowac, ze w slynnej dzielnicy Katendreck, w niemniej slynnym miesci i znanym kraju europejskim jest kilka ulic gdzie panie siedzace w duzych oknach wiadomych lokali demonstruja liczbe klientów z którymi w danym dniu maratonowaly. Pani siedzi na poduszkach. Liczba poduszek odpowiada liczbie zaliczonych etapów maratonu. Kiedys naliczylem, ze jedna pani siedziala na siedmiu poduchach. Króto liczac jedna poducha przypadala na szesc kilometrów maratonu.
Ta druzyna, który demonstrowales, to zapewne dla niektórych tylko na rozgrzewke.
O koniach i mojej konskiej historii napisze jak dojrzeje do tematu
Pan Lulek
@ Lena
Tak jest, sir! (Ktoś powiedział „ser”? Gdzież ci on?) A raczej – madame. Ja pod tym stołem wystarczająco długo siedziałam, żeby wiedzieć, kto koło kogo siedzieć lubi 🙂 Możesz być spokojna.
Ale usmażenia Panu Lulkowi naleśnika zabronić nie możesz 😛
Alicjo, w piątek w szkole wytypowano z jej klasy pięć dziewcząt i pięciu chłopców do zawodów międzyklasowych. Moja wiecznie w ruchu córka postanowiła potrenować szybkie bieganie. Sprint czyli 😉 Wykorzystała do tego kolegę ,który miast robić za zająca został wyprzedzony. By za bardzo nie być w tyle, podstawił jej nogę. No i mamy złamanie! Nie chciał nawet jej pomóc wstać ani mnie wezwać czym u mnie nagrabił sobie ostatecznie( grabił sobie już od dawna, zresztą). Zakazałam zabawy z nim, ale nie rozmawiania oczywiście. Na to przyszła dziś do mnie jego matka, z tekstem ,że Weronika jest huliganem i tym podobnymi bredniami( dopiero co parę dni temu cieszyła się , że jej syn ma tak dobrze ułożoną, jak to określiła , koleżankę 😉 ), jako dowód podała fakt ,iż jej synek od mojej małej dowiedział się skąd sie biorą dzieci. 😀 Do tego skrytykowała mnie, że za krótko trzymam swoje dziecko, że oczywiście, że jej dziecku więcej można niż mojej małej i tak powinno być tzn. ja źle chowam swoje dziecko .Jednym słowem wielkie ufff!!!
To ci od fastfudów 🙂
Dzień Dobry.
Ania (jak zwykle w niedzielę) poprawia sprawdziany, Ryba z Matrosem wybrali się z wizytami. O 17-tej z minutami wracają do siebie W każdym bądź razie odzyskałam na 2 godziny mój pokój, a w nim komputer i mogę sprawozdawać.
Ślub odbył się tradycyjnie w kościele i tu pierwsze dwuznaczne wrażenie – niby tak jak trzeba : jeden z tych nowoczesnych niezbyt wysokich budynków, jednonawowy, z minimalistycznym wyposażeniem i sympatycznym księdzem, który ględził dość długo i mętnie chociaż serdecznie (pamiętacie : mówię prosto, po wojskowemu, czyli krótko, głupio i serdecznie) Wypisz, wymaluj, tyle, że nie krótko. Mocnym punktem była pani – organistka. Silny, dobrze szkolony głos, trochę ostry w górnych rejestrach. Obydwie długie ściany zewnętrzne 6-cio osiowe (okna 2×2 m) udekorowane jako stacje krzyżowe – niby witraże. Piszę „niby”, bo techniką witrażową były wykonane tylko niewielkie elementy obrazów, reszta była malunkami na szkle. Czyli był to popis tego, jak osiągnąć efekt najmniejszym kosztem. Natomiast w ścianie wejściowej zamontowano wąski, bardzo wysoki witraż abstrakcyjny, który dawał tęczowe refleksy na ścianie „Krzyżowo – ołtarzowej” i to było piękne. Dobra, ślub został zawarty i towarzystwo siadło w pojazdy – młodzi w limuzynę z pękami białych baloników i okolicznościową tablicą rejestracyjną pojechasło do Arboretum kórnickiego na sesję zdjęciową. Reszta wynajętym autokarem od razu do Środy Wlkp. To tylko 35 km a jechaliśmy godzinę wyprzedzając Młodą Parę tylko o kwadrans. Tuż przed Kórnikiem w najlepsze trwaja roboty drogowe buduje się węzeł drogowy S-5 i S-11 i korki drogowe, jak w NY. Zajechaliśmy przed hotel = na pierwszy, drugi i trzeci rzut oka wygląda to, jak dwa biurowce z lat 80-tych, trzypiętrowe i brzydkie. Potem trochę to wrażenie znika, bo od strony płdn. dobudowano nowoczesne skrzydło, w którym jest restauracja m.in. I tu znowu zaskoczenie – moim zdaniem restauracja pomieszczona jest w odciętej części dolnego holu i części korytarza nowego skrzydła. Długa, dosyć wąska sala i rzędem okien na jednej ścianie i dwiema parami drzwi do zaplecza na przeciwległej. Restaurację od hotelu oddzielają lustrzane drzwi, więc podglądu nie ma. Jest klimatyzacja, ale o tym później. Wystrój : trochę w stylu jak głęboka prowicja sobie luksus wyobraża (tu zaznaczam, że lubię prowincję. Nie o to chodzi) Środkiem sufitu rząd „złotych” kandelabrów świecowych, na jednej ze ścian rząd luster w wąskich złotych, bogato rzeźbionych ramkach. Takie lustra są też w łazienkach i nie wiem gdzie jeszcze. Na stołach okolicznościowe dekoracje kwietne – wąskie, pojedyncze białe kale w białych, tiulowych osłonkach. Podłoga kamienna. Orkiestrę stanowił pan z elektronicznym klawiszowcem i pani z mikrofonem. Pani miała imponujący kontralt i śpiewała większość tanecznych kawałków, czasem w duecie z panem. Oni to robili sprawnie, ale dobrze, że Doroty z sąsiedztwa tam nie było. Repertuar może się i weselnie sprawdza. Podziwiałam kondycję – śpiewali w rytmie 40 minut muzyki, 20 minut odpoczynku i tak 9 godzin. Piekielnie ciężko zarabiają na kawałek chleba. To, co na stole nie nadaje się do recenzji, bo obfitość dań i przystawek przechodziła ludzkie wyobrażenie – jen sam przesyt, co w wystroju. Jak Młodsza będzie miała odrobinę czasu, to Wam prześlę fotkę uroczystego menu – każdy biesiadnik dostał wydrukowane z okolicznością, data itp. Były potrawy bardzo udane i zupełnie do chrzanu (goście jedli i nie narzekali, to Pyra jest przebrzydła maksymalistka) Kucharz miał dobre pomysły – np kilkanaście gatunków owoców w plastrach czy mniejszych gronach podanych na podkładach z luster (od mango, ananasa, winogron po świeże truskawki) i głupie pomysły – np przystawki podane na podobnych tylko czarnych taflach luster. Wiadomo, że większość zimnego bufetu jest albo obciągana sosami, albo w galarecie. Te patery nie miały obrzeża i po godzinie stania na stole konsystencja majonezów, sosów i galaret uniemożliwiała bezawaryjne zdejmowanie ich na talerz. Zabrakło też sensownych sztućców środka stołu. Bardzo silną stroną tego przybytku jest służba – sprawna, bezszelestna, uważna i nie narzucająca się. Wystraczyło poprosić o kawę czy wodę w jakimkolwiek momencie i z uśmiechem za chwilkę przyniesiono zamówienie – czy było to w trakcie posiłku, czy w tzw międzyczasie. Na plus zaznaczyć jeszcze muszę czystość, schludność w każdym kątku. Niezła biała ze złotym paseczkiem porcelana, duża ilość często zmienianych sztućców – i znów totalna głupota. W hotelu się w zasadzie nie pali. W ogrodzie stało mnóstwo ławek, stolików, wszystko oświetlone, przyjazne – i my, barbarzyńcy rzucający niedopałki na trawę i ścieżki. Były 2 kosze na odpadki i ani jednej popielniczki na sporym terenie. Poprosiłam o popielnicę pana, który sprzątał wokół ogrodowego potężnego grilla – przywołał swojego szefa. Szef orzekł, że ludzie wyzbierają. Po czorta? Co na mnie zrobiło największe wrażenie : Bardzo dobre wrażenie – otóż w rodzinie Panny Młodej był młodzieniec (ok 30 lat) z wyraźnymi niedowładami i śladami niedoskonałości umysłowej. Był w towarzystwie kobiety także z niedorozwojem umysłowym . Bawili się świetnie, tańczyli każdy taniec, nikt się nimi specjalnie nie zajmował ale i nikt nie lekceważył – ot, jedni z nas. Inna rzecz, że to upośledzenie musi być niewielkiego stopnia. Niemniej, bardzo cenię rodzinę Małgosi, za stosunek do mniej szczęśliwych krewniaków.
Reszta z serwisem fotograficznym później.
Pyro, jak mowa o współczesnych kościołach, to zaraz przypomina mi się teza jednego ze znawców architektury ( nazwiska ani szczegółów nie pomnę bo dawno słyszałam tę wypowiedź), która mówi , iż kościoły obecnie powstające dzielą sie na : bunkry, torty i rakiety.
Nadal piękne lato. Dobrze, że wczoraj pod wieczór podlałam swoje chaszcze, mimo, że zanosiło się na deszcz… Nie uschną kwiateczki (róża, smolinosy, wejgela, tamaryszek, irysy, macierzanka, bodziszek, serduszka) przedwcześnie dzięki temu.
Jestem pod fatalnym wrażeniem napaści „obrońców życia” na czternastoletnią dziewczynkę i jej matkę, którą skarży się, by pozbawić praw rodzicielskich, zaś dziewczynkę izoluje w Ośrodku Opiekuńczo – Wychowawczym. Jak na taką sprawę jest wyjątkowo cicho w mediach…
Bardzo jestem ciekawa, czy podobna sytuacja jest do pomyślenia w Niemczech, Kanadzie, Szwajcarii, Holandii, Australii, Austrii, Francji, Szwecji… Bardzo proszę o komentarze.
Tereso, no co ty! Wczoraj zarówno w radio jak i w telewizji i to na wszystkich kanałach informacyjnych było dużo o tym. TVP3, TVN24, Superstacja, na Polsacie nie pamiętam ,czy widziałam ,ale ja w ogóle jestem raczej nietelewizorowa( jak tu już ktoś użył takiego określenia),a obecnie nie mam czasu totalnie i widziałam , więc raczej temat był maglowany. Za każdym razem, gdy chciałam zerknąć na wiadomości wyskakiwała mi np. Wanda Nowicka czy tym podobne.
Do tego ja bym , jak Stanisław, powiedziała, ze za mało wiemy o dziewczynie, jej rodzinie i tym podobnych detalach. Trudno sądzić.
Do tego taki drobiazg. One teraz nie potrzebują popularności tylko spokoju.Dopóki same nie będą chciały o tym głośno mówić, powinno się uszanować ich intymność. Nowicka i dewotki robią to samo, sugerują na siłę swoje rozwiązanie choć diametralnie różne. Biedna dziewczyna i tyle. Powinna być otoczona ciepłem i zrozumieniem oraz mieć możliwość podjęcia WŁASNEJ decyzji. Niedawno u Ewy Drzyzgi w programie były kobiety w młodości jak te baranki zaprowadzone na zabieg…….bo rodzina tak chciała. ..
Pyra jak to Ona, rozplotkowala sie prawie ze na calosc. O jedzeniu nic nie da sie powiedziec ani skomentowac bo to dla nas calkowicie wirtualne. Troche latwiej byloby widziec na fotografiach wystroje i stroje.
Oczywiscie lobuz jestem i element zadajac pytanie dlaczego nie bylo tam Marka ze swoja rura. Pyra napewno dobrze sprawozda fotograficznie, tyle, ze Marek juz maluje swiat swoja kamera.
Tuska, jak Ty dla mnie zrobisz nalesniki, to podaruje Ci swój autentyczny portret w postaci ikony pod tytulem Swiety
Pan Lulek
Masz rację Małgosiu. Wszyscy o ciąży, o świętości życia, o prawie do aborcji – a nikt nie liczy się z tym, że dziewczyna ma podmiotowość, osobowość i uczucia. Wszyscy o niej, ale bez niej. Najgorsze jest to, że po zabiegu/porodzie – zależnie od tego jak się sprawa potoczy – nikt pewnie nie będzie o niej pamiętał. Jeśli podda się zabiegowi, działaczki partyjne nie będą się interesować jej kondycją psychiczną po aborcji. Jeśli urodzi, berety i księża nie będą się troszczyć o to, czy ma gdzie żyć i jak wykarmić swoje dziecko. Teraz wszyscy traktują jak pionek w swojej grze. Ale chciałabym się mylić.
Obawiam się tylko, że wszczęcie postępowania sądowego ma na celu przeciągnięcie sprawy, tak by minął czas na dozwolony zabieg. A to jest odebranie tej dziewczynie prawa do decyzji (bo jeśli będzie chciała zabiegu, to musi mieć pisemne pozwolenie matki jako prawnego opiekuna; jeśli matce odbiorą prawa rodzicielskie, ta nie będzie mogła na czas podpisać stosownego papieru).
Małgosiu, otoczona ciepłem i zrozumieniem? To dlaczego przesłuchiwane były dziewczynka i jej matka, nie zaś ksiądz i jego świta? Dlaczego prowadzi się dochodzenie przeciwko matce, nie zaś księdzu i osobom go wspierającym? Dlaczego izoluje się (Ośrodek Opiekuńczo – Wychowawczy!) dziewczynkę nie zaś takich obrońców życia na jakich ją narażono? Dlaczego w ramach pomocy skrzywdzonej dziewczynie i jej matce nie proponuje się miarodajnej pomocy od finansowej poczynając?, w wysokości np kosztów utrzymania dziecka w Domu Dziecka, czyli 3000 zł miesięcznie?, za które to środki mogłyby zabezpieczyć dziecku dziewczynki będącemu jednocześnie niechcianym następstwem przerażającego wobec niej czynu, czyli gwałtu? Co to za pomoc ta nagonka?
Może nasze córki, wnuczki i kuzynki, są poważnie, totalnie, zagrożone. W szkole są co prawda dwie godziny tygodniowo religii, ale nie ma wychowania emocjonalnego, ani seksualnego…
No właśnie….
Tereso, zgadzam się z Myszowatą, a ciepła i zrozumienia nie dają tej biednej dziewczynie ani feministki ani dewotki. I to jest największy dramat tego w sumie jeszcze dziecka. Każdy chce wykorzystać do swoich celów, tu i teraz a potem niech ją licho….
Jeśli chodzi o te 3000zł to obawiam się, że po takim precedensie mielibyśmy super przyrost demograficzny , ale raczej wśród takich rodziców o jakich ostatnio głośno 🙁
Zdumiewajaca i gorszaca jest, Malgosiu, Twoja pogarda do Nowickiej i „jej podobnych” , ktore staja w obronie nastolatki, zaszczuwanej przez „obroncow zycia”. Za malo wiemy? Za malo wiemy o tym co sie dzieje w Darfurze, na Kubie czy w Korei Polnocnej. Tym niemniej to co wiemy, wystarcza zeby wyrobic sobie poglad nie chowajac sie za wygodna ignorancje. A wiemy – miedzy innymi – ze kiedy dziecko zglosilo sie na zabieg, biegl za nia tlum opetanych koscielnych ideologow i PRZESTRASZYL lekarzy, przygotowanych do wykonania zabiegu usuniecia ciazy.
I skad to przekonanie, ze 14-latka ma w tehj sprawie podejmowac tylko WLASNA decyzje? Jej glos sie liczy, ale podobnie liczy sie glos jej rodzicow, ODPOWIEDZIALNYCH w tej chwili za jej zdrowie i dalsze zycie. Nie tylko na nia spadna trudy wychowywania dziecka. A co z wyksztalceniem? Czy rzuci szkole aby sie zajac dzieckiem? Przejdzie na zasilek? Czy tez bedzie utrzymywana przez rodzicow, razewm z dzieckiem?
Czy ona szukala rozglosu, jak raczysz sugerowac? Nie wiemy nawet – przynajmniejk z tego co czytalam – jak sie nazywa. Wiemy natomiast, ze jest zaszczuwana przez ludzi ktorzy powinni pilnowac wlasnego nosa i – byc moze – wlasnego zbawienia. Ona nie potrzebuje spokoju od nas, ktorzy jej wspolczujemy, ani od Pani Nowiciej i „jej podobnych”. Ona potrzebuje skrobanki – clear and simple.
Stawianie Nowickiej obok tych podlychg i opetanych moherowych bab i ksiezy jest, wybacz, najopgledniej mowiac slabo przemyslane.
To co sie stalo wokol tej ciazy jest czyms nieslychanie niebezpiecznym i niezrozumialym w sercu Europy. Nalezy to z cala moca potepic i domagac sie szanowania, nawet glupiego polskiego prawa. A nie chowac sie za parawan ignorancji i ogolnikow.
Jak więc czternastolatka bez tych 3000 zł zabezoieczy byt dziecku i zdobędzie zawód? Jak zabezpieczy dziecu dach nad głowę? Syndrom „łapaj złodzieja” to urawniłowka pozwalająca wylewać dziecko w kąpielą ?
Jeśli matka, którakolwiek, dziecko odrzuci to ono te 3000 na utrzymanie dostanie. W Domu Dziecka.
Drogie Panie, wszystkie mamy rację. Obawiam się tylko, że zaczynamy się…gotować. I to nie tak, jak na tym blogu gotować się powinno. Zaraz Panowie pożałują (palcem nie będę wskazywać), że jeszcze wczoraj cieszyli się ze wzrostu pogłowia niewieściego na blogu 😉 Kobiecie z kobietą o kobiecych sprawach – szczególnie tak ważnych – zawsze się dobrze rozmawia, ale nie wprowadzajmy babskich rządów pod nieobecność Gospodarza 😉
Proponuję: trzymajmy kciuki, żeby sprawa skończyła się dobrze (w domyśle: zgodnie z sumieniem wspomnianej dziewczyny), ale starajmy sie gotować… raczej w garnkach. (Nie mylić tego z hasłem: „Kobiety do garów”, oczywiście!) Co Szanowne Panie na to?
Ja się nie gotuję. Ja pytam, bo pora się bać.
Nie, Myszowata, nie wszystkie mamy racje. Niektore z nas domagaja sie poszanowania istniejacego polskiego prawa. I dziekuja Bogu, ze odstaly sie jeszcze w Polsce takie kobietry, jak Nowicka i „jej podobne”, na ktore mozna liczyc kiefy otacza cie tlum samo mianowanych „obroncow zycia”.
Nic nie poradzę, że Nowicka kojarzy mi się tylko ze skrobanką. Nie słyszałam nigdy o żadnych innych formach jej działalności i pomocy rodzinie. Może nie miałam szczęścia. Masz rację, Heleno, dla mnie ona jest również opętana ale w przeciwnym kierunku. Nawet nie chcę myśleć, co czuje biedna, mała córeczka Alicji Tysiąc , żyjąc ze świadomością jak wielka stała sie krzywda bo śmiała się urodzić.Rozumiem jednocześnie dramat jej matki!
Nie chcę oceniać bo nie potrafię nawet. Sama jestem matką i znam te uczucie motylka pod sercem.Dramat tych ludzi mnie nie spotkał, więc nawet żebym nie wiem jak chciała nigdy się nie wczuję w skórę tych osób. Jak więc mogłabym mówić co dla nich jest najlepsze? Natomiast nie popieram determinacji żadnej ze stron. Dziewczynka mająca 14 lat ma już swoje uczucia i rozum! Mam koleżanki , które w takim wieku zaszły w ciążę. Owszem ,nie było gwałtu! A jeśli chodzi o opiekę społeczną to szkoda gadać!!!!
Na tym zamilknę w tej kwestii .
Honor to jest cos takiego, co jest, nawet jak nie ma obok nikogo. To wtedy ten honor wlasnie stoi w kácie kuchni i nie pozwala podniesc frytki co sié omskla z podlogi i zas na talerz polozyc. I on lezie za tobá do czystych garów i podgláda, czy zdrapujesz paznokciem niedomytosc taleza i czy juz czysty, czy wkladasz go zas do zmywarki. Honor to taki”daimonion” u Sokratesa, a „imperatyw kategoryczny” u Kanta, co jak sumienie wluczy sié za tobá po kuchni i pyta, czy sam chcialbys by tak obsluozny. Honor nie zna narodowosci i dlatego wolam na puszczy: LUDZIE!!! NIE JEDZCIE W PUBACH!!! Nie dosc, ze to samo w sobie jest g*, to jeszcze jakby ktos w to narobil. I tym kulinarnym akcentem itd.
Nie mam dziecka, nie znam „motylkow pod sercem”, ale rozumiem ze takiej ginekologii naucza sie w kosciele. Nie jestem pewna wszakze, czy w dziejach poloznictwa zdarzyla sie ciaza w tym miejscu. To gdzie sie rozwija plod, nazywa macica – w moich ksiazkach. Niewazne.
Jesli Nowicka kojarzy Ci sie wylacznie ze skrobankami, to faktycznie malo wiesz. Polecam strony internetowe Federcji KObiet. Tam zobaczysz czym sie zajmuje Nowicka i „jej podobne”.
Dziewczynka majaca 14 lat ( a nawet 4 lata) ma juz swoje uczucia, ale malo rozumu i wyobrazni. Nie jest samodzielna. Jest zalezna od rodzicow. I jedyne uczucia, ktore sa w tej chwili wazne, to zeby pozbyc sie straszliwej traumy psychicznej spowodowanej gwaltem.
Serdecznie polecam zainteresowac sie jakie problemy maja kobiety w POlsce i co sie w zwiazku z tym robi, zanim sie postawi obok siebie Federacje Kobiet i Federacje Koltunow.
Pod sercem nie musi oznaczać ,ze w mostku 😀 .Moja macica jak u wszystkich kobiet leży poniżej serca, tak samo jak nerki czy jelita. Przepraszam, ze nie wiem ile centymetrów i w jakiej dokładnie linii pod jakim kątem 😉 Jak to nazywasz Heleno, Federacja Kołtunów -moją postawą też byłaby zbulwersowana bo mam nieślubne dziecko, parę lat konkubinatu za sobą , dziecko ma nazwisko ojca a ja sie wcale nie wstydzę tego i mam podobne zdanie o obu federacjach.Chyba mi wolno 😉 ?Nic nie poradzę, że Nowicka jak stanie w świetle kamer nawija tylko o aborcji.
Dobra, zeby mnie przypalali – ani słowa więcej w tej kwestii!
Nowicka nawija to, o co ja pytaja. To jest wina Waszych mediow, ktore nie uwazaja, ze takie problemy jak wysokie bezrobocie wsrod kobiet, dyskryminacja w pracy, spadajacy na kobiety przede wszystkim ciezar opieki nad chorymi czy niedoleznymi czlonkami rodziny, to tematy dostatecznie sexy dla malych ciasnych glowek kobiecych, a nawet i meskich. Media to olewaja. Ale skrobanko – owszem, bo mozna zaraz zawolac jakiegos koscielnego specjaliste, najlepiej w sutannie – dla rownowagi. Wtedy jest prawie jak w BBC.
Prawie.
Tuśka,
od dawna nie słyszałam nic od Starej Zaby, ale dobrze, że podjęłaś temat, napiszę do niej lub zadryndam.
To jest człowiek pasjonat, ja takich bardzo cenię. Jej córka zreszta też… i przy okazji przypomniał mi się Krótki, czyli jamnik Józka, wnuczka Starej Zaby 🙂
U mnie upał i para, czyli porno i duszno. W dodatku J. poprosił o podstrzyżyny. Bardzo tego nie lubię robić, ale facet ma awersję do korzystania z fryzjera. No to ja go stosownie podliczam, juz bardziej opłacałoby mu sie chodzić do fryzjera 😉
No dobra, czasami robię to z miłości. Właściwie zawsze, ale podliczyć nie zawadzi.
Dla miłośników (a w Europie i Polsce szczególnie ich dużo) telefonów typu komóra zamieszczam poniższy sznureczek:
http://freepage.twoday.net/stories/4969270/
Helenko, możesz napisać jakby się miały sprawy dziewczyny, gdyby wszystko to co tu zdarzyło się jej w Anglii?
Alicjo, ale straszysz!
Tereso,
mogę Ci napisać tyle z perspektywy Kanady – byłaby to sprawa prywatna, nie gazetowa, nie partyjna, a już najmniej kościelna. Byłaby to sprawa kobiety, jej rodziny, lekarza. I nie, tu nie ma aborcji na zawołanie, trzeba uzasadnic okolicznosciami takimi czy innymi, najczęściej zdrowotnymi (pewnie też istnieje „szara strefa”, nieoficjalna, lekarz – kobieta).
Ale w wypadku ciąży będącej wynikiem gwałtu nie ma nawet dyskusji. Ta decyzja należy do potencjalnej matki.
Malgosiu,
To co sie stalo to czysta pedofilia (sex ponizej 15 l. zycia), do tego gwalt i o czym Ty mowisz ? Jakie ?motylki pod sercem??.
Noz mi sie w kieszeni otwiera.
Ja juz wiecej ani slowa w tej sprawie.
Tuska
Po pierwsze policja ma specjalna komorke, zatrudniajaca ekspertki od psychoterapii, specjalizujace sie w niesieniu pomocy zgwalconym kobietom – nawet jesli zgwalcil ja jej wlasny maz. W pierwszym rzedzie oferowano by jej tez testy na choroby przenoszone droga plciowa. W wypadku nieletniej bylaby obecna przy tym matka lub inny czlonek rodziny. Jesli zgloszenie jest bezposrednio po gwalcie, pobrana bylaby proba genetyczna spermy.
Zgwalconej oferowano by dlugotrwala opieke psychoterapeutyczna – proponujac albo wlasnego terapeute albo pozwalajac jej wybrac kogo chce.
Jesli gwalciciel jest znany ofiarze, zostalby natychmiast aresztowany i w ciagu 14 dni musialby byc postawiony w stan oskarzenia. Jesli nieznany – portert pamieciowy i szczegolowe sledztwo, az do skutku – wiekszosc gwalcicieli jest wylapywana bez wiekszego trudu, dziekim licznym kamerom cctv.
Ale ofiara nie musi sie zglaszac na policje jesli nie chce. Wystarczy kontakt z domowym lekarzem, ktory w wypadku niepozadanej ciazy moze latwo zorganizowac zabieg. Moze tez oferowac psychoterapie, z pominieciem policji. NIkt nastolatki nie zmusi do aborcji jesli tego sobie nie zyczy. Jesli chce donosic ciaze, sa specjakne osrodki, gdzie prowadzone sa normalne zajecia szkolne, a jednoczesnie ciezarna ma kursy rodzenia, samodzielnego prowadzenia domu, opieki nad dzieckiem, a mloda matka ma pomoc w opiece nad niemowleciem. Nieletnia moze zostac w takim internacie az do ukonczenia szkoly. Jesli woli zostac przy rodzinie, moze miec indywidualne nauczanie w domu.
Albo moze zazadac zasilku dla samotnych matek plus zasilku na dziecko(przyslugujacy wszystkim dzieciom, bez wzgledu na sytuacje finansowa).
W wypadku gwaltu na nieletniej wlaczaja sie tez czesto sluzby socjalne i pracownica socjalna odwiedza regularnie ofiare, aby sie upewnic, ze nie potrzebuje ona pomocy lub po prostu wsparcia.
Temat palący i poważny. Nie na ten blog.
A ja wracam na wesele, którego (jak mi się w pewnym momencie wydawało) nie przeżyję. W klimatyzowanej sali dostawałam niespodziewanych ataków kaszlu tak wyczerpującego, że aż opadałam z sił. W sali nikt nie palił. Wystarczyło, żebym z moimi „mocnymi” przeniosła się do ogrodu i żadnego kaszlu nie miałam. Więc co najmniej połowę wesela spędziłam w ogrodzie. Historia się powtórzyła w czasie powrotu, kiedy kierowca włączył nawiew. Okazało się, że mam silny bodziec alergiczny przy włączonej klimatyzacji. W życiu o czymś takim nie słyszałam ale i nie zdarzało mi się dłużej przebywać w klimatyzowanych pomieszczeniach. To nie było przyjemne doświadczenie. Do picia podano najróżniejsze soki, wody , napoje zimne, szampan przy wejściu potem wino typu cabernet, francuskie i przy tym winie pozostałam na dobre. Reszta raczyła się wyborową ekstra. Nie wiem ile jej było, ale dużo. Dwie butelki wciśnięto nam jeszcze na koniec. Będzie na jednej z nich gorzka orzechówka do domowej apteczki, drugą zostawię na wszelki wypadek. Osób ciężko zawianych nie było wiele – 3, może cztery. Niestety, mój zięć – wnuk pogrążony w ataku zazdrości o 3.00 ruszył ostro w ciąg i w 45 minut potem znokautował gościa, z którym rozmawiała jego żona. To jest drobny, niewysoki mężczyzna. Z tych, o których się mówi twardy, żylasty. Mój ty Boże. Taki drobiazg, a 7 mężczyzn trzeba było, żeby go przydusić do ziemi, obezwładnić i zapakować do czyjegoś samochodu, żeby jak najszybciej wywieźć z terenu. Napoleon się znalazł. Tu muszę na ucho Wam powiedzieć, że ja go lubię. Bardzo lubię. Bardziej, niż jego żonę, a moją jedyną Wnuczkę. Teraz nie wiem, jak sie ta historia skończy.
Alicjo, dziękuję. Tu do dramatu dołączyły osoby postronne i komisariat nie te osoby przesłuchiwał, a dzieczynkę i jej matkę. Mało tego, postawiono matce dziewczynki zarzut podżegania do aborcji, zagrożono jej odebraniem praw rodzicielskich, a dziewczynkę osadzono w Ośrodku Opiekuńczo – Wychowawczym. To rodzaj przechowalni, zamkniętej. Wszystko po to by minął termin, w którym aborcja jest możliwa. Oczywiście nie proponując nic w zamian… Ofiara gwałtu jest teraz ofiarą poczynań Państwa? na wniosek tzw „obrońców życia”, bo na ich czele stanął ksiądz?
p.s.
A pomoc (w Kanadzie, dla tej dziewczyny) byłaby taka, jak opisuje Helena. Tyle, że to tak działa w krajach, gdzie bez względu na religię, orientacje seksualną, kolor skóry czy seks (mężczyzna-kobieta) – człowieka traktuje się jak człowieka.
Aaa, i o jeszcze jednym zapomnialam. Kazda ofiara przestepstwa (nie tylko gwaltu)zostawiajacego slad na urodzie ma prawo do finasowego zadoscuczynienia z kasy panstwa. Wysokosc w zaleznosci od okruciensytwa przesteptswa.
Jedna moja znajoma Polka, wyjatkowa wiedzma (zwana w naszym domu pieszczotliwie Pania Wariatka), kobieta leciwa obrugala kiedus w metrze jakiegos pana slowami „you f..ng Irish pig”. Ten pan poczekal az Pani Wariatka wyjdzie z metra i na ulicy walnal ja w glowe parasolem, zostawiajac guza. Pani Wariatka zglosila sie na policje i -lo and behold! – miesiac pozniej wyplacono jej 800 funtow z moich podatkow.
Nie moglysmy sie z E. nadziwic. Blagalam E. zeby mi przylozyla parasolem, bo tez chce 800 funtow, ale odmowila 😉
Bylo to z 10-12 lat temu. Dzis pewnie dpostalaby wiecej.
My sie tutaj denerwujemy, panowie okopali sie saperkami, no i dzielnie czekamy na meczyk.
Myszowata, zgadzam sie tylko na sztuk jeden nalesnik, dwa to po moim trupie!
Tuska
W Niemczech tez byloby podobnie, ja nie wiem czy taki ksiezulo nie mialby klopotow prawnych za podrzeganie i przekraczanie swoich kompetencji to samo z policja, to nie jest sprawa, ktora jezy w zakresie ich dzialan. Z tym wyszystkim tez trzeba pojsc do trybunalu.
chyba prawidlowo podzeganie?
Przepraszam Pyro, jednak nie widzę gdzie indziej możliwości takiej dyskusji. Moderatorzy, wiele godzin wyczekiwania na to by puścili wpisy, taką rozmowę uniemożliwia.
Helenko, Twoje informacje są cenne, jak i Alicji. Mogę dopytać co zdarzyłoby się gdyby samozwańcza grupa „poszła na dziewczynę” w swoim mniemaniu ją ratować? Bo tu się może zdarzyć, że czternastolenia dziewczyna po dramatycznych przejściach, ba, w ich trakcie straci jeszcze matkę.
To trzeba ich zaskarzyc, gdyz oni kalecza sfere prywatna tej dziewczyny nagabywujac ja w szpitalach, instytucjach, a do wolnosci sfery prywatnej chyba ma sie jeszcze w Polsce prawo. Poza tym szpital zachowal sie niezbornie, gdyz oni tez maja prawo do zakazania wstepu jakims nawiedzionym rozrabiakom.
Taki ksiadz (czy inne baby), ktory wparowuje do szpitala i zastrasza lekarzy, bylby natychmiast zatrzymany przez policje, wezwana przez glowna pielegniarke na oddziale. A przytrzymywalby go zeby nie uciekl przed jej przybyciem ktos z ochrony szpitala.
Dostalby zapewne ostre ostrzezenie na komisariacie. Gdyby sie to powtorzylo bylby aresztowany za naruszenie ladu publicznego i za trespasssing (bezprawne wkroczenie na teren szpitala).
Wy sobie dyskutujecie, a ja w tym czasie zwalczyłam nieład w moim pseudoogródku (mały balkonik i wielkie ogrodnicze niespełnienie 🙁 ). Między innymi posiałam kolejny rzut rukoli.
Upał i – jak pisuje Alicja – porno. Porno i w kolorze. Burza się nad Warszawą niby kręciła, kilka razy zagrzmiało, ale nic z tego.
Czekam, aż się zacznie ten cały mecz (o 19? ), a opustoszeją ławki między blokami i spacer z psem będzie można sobie umilić „posiadówką” na ławce wśród jaśminowych krzewów.
O przebiegu meczu – chcąc nie chcąc – dowiem się dzięki otwartym wszedzie na oścież oknom.
Nie wytrzymuje feudalny-popegerowski narod lacznie juz z mediami rodem z tych pegerow, gdyby ktos obecny nie chcial afery i rzeczywiscie chodziloby mu o prawa obywatelskie to by zawolal policje, dziewczyna ma takie samo prawo do tego jak i obroncy Honoru I Bskich przykazan.A panie feministki tez nie kojarza co to prawa i nienaruszalnosc porzadku publicznego. No coz kiedy w Polsce temat aborcji nawet u osob potraficych czytac i pisac zaczyna sie postekiwaniem, dzieciatko nienarodzone, ewentualny mord, psychiczne nastepstwa…… guzik prawda, skrobanki powinny byc zalegalizowane a decyzja powinna nalezec do osoby, ktora to dotyczy a nie morale i sila wyzsza.
Proszę Pań, jesteście wspaniałe i bardzo Wam za to dziękuję. Póki nie zwariowałam by uwierzyć, że musi być u nas tak jak jest. Że to jedyne możliwe i powszechne na świecie rozwiązania w sprawie relacji Państwo – obywatel. Wielkie, mocarne Państwo i maleńki, puch marny, obywatel, jeśli nie ma „pleców”.
Proszę, nieście między nas kaganek oświaty!
Głupio brzmi ten kaganek. Nieście między nas swoje doświadczenie!
Dostałam w prezencie 3 sałaty, prosto z ogródka. Na kolację sałata, mozzarella, trochę pomidora, są jeszcze 2 mielone kotlety od obiadu. O meczach nie piszę. Ja mam kibica (ckę?) w domu. Swego czasu kiedy prócz Ani do aparatu darł się także Jarek, ja wychodziłam do znajomych, którzy nie byli miłośnikami meczów. Nazywało się to, że proszę o azyl polityczny.
Słuchajcie, nie zdziwcie się, ale na moim kontynencie nie ma gorączki piłki okrągłej i dwóch bramek 🙂
Natomiast ekscytują sie niejakim football-em oraz baseballem. Boże! Co za nuda!!!!!!!!! O, a w Kanadzie to wiadomo, hokej numer jeden sport!!!
Jerzor to rozpracował – po prostu telewizji taki soccer (piłka nożna) się nie opłaca. Ani ubraniowo, ani reklamowo, i reklamowo to w ogóle przeszkadza, bo nie da sie zatrzymać meczu, zeby puścić reklamę.
Heleno z 18:07
takiej mozliwości po prostu nie ma. Nawet trudno sobie wyobrazić.
Już ja Ci przyłożę parasolką, tylko zróbmy to tak, zeby mnie nie przyłapali na przestępstwie, a odszkodowaniem się podzielimy, co Ty na to? 😉
Dam Ci znać, jeśli będę zawadzać o Londyn (mam tam siostrzeńca i bratanka, jest kogo wizytować).
Pyro,
więcej weselnych opowieści i nie denerwuj się, że my tu… pogadać trzeba, jak trza. Zwłaszcza przy stole.
To nie doswiadczenia to prawa ludzkie, Alicja Tysiac przetarla juz droge, ta dziewczyna ma w zasadzie karty w swojej rece, powinna znalezc dobrego adwokata. Teresa przenies ta dyskusje na strone PK.
Tereso, wydaje mi się, że tu nie tyle chodzi o kwestię relacji Państwo-obywatel, co Państwo-Kościół. Z tego wynikają te wszystkie problemy. Państwo decyzję o losie obywatela podejmuje pod dyktando KK. Dlatego na dziewczynę przychodzącą na aborcję czeka w gabinecie lekarz z księdzem (podobno tu tak było), a młodzież ogląda w szkole filmy o aborcji, a nie o tym, jak się ustrzec HIV lub niechcianej ciąży.
Muszę odejść od komputera, bo już mi ciśnienie skacze, a pod sercem to czuję…szerszenie.
Dorota l – popieram. Jesten za legalnymi zabiegami usuwania ciazy. Kto uwaza plod za dziecko, niech zyje w zgodzie z wlasnymi przekonaniami. Ale lapska precz od naszych brzuchow i macic!
Wracam do sprzatania i moze jeszcze ugotuje sobie dwie nienarodzoine kury na twardo i zrobie salate. Piwo sie mrozi.
Myszowata – każde Państwo ma jakiś wiodący kościół, więc może to nie o to chodzi?
Kochana Pyro,
Ja sie sportem za bardzo nie interesuje , ale jakos „na obczyznie” odbieram to troche inaczej. Chwile temu podjechalam na okoliczna plaze, zobaczylam wiele samochodow z bialo-czerwona, mase mlodych ludzi ubranych w biale koszulki z orlem…. zrobilo mi sie mniamusnie i lzy pocieklyyy!
A jak sport to zuzel!!!!
Tuska
Dajmy sobie na wstrzymanie. Ale jeszcze cos napiszę, bo mnie palce swędzą. DLACZEGO o takich rzeczach ma decydować KK?! Dlaczego taka totalna hipokryzja w Polsce?! Gdyby wszyscy byli tacy bogobojni, za jakich się podają, Polska byłaby rajem na ziemi, czyż nie?!
Ja bardzo szanuje wszystkich wierzących – bez względu na religie, jaką wyznają. Ale „dzięki” księdzu wyszłam z kościoła (na zapadłej wsi) zaraz po komunii i nigdy nie wróciłam. A tutaj miałam bardzo fajne kontakty z księżmi różnych wyznań, w tym także z katolickim.
Tyle, ze nie sprawdza sie „zesłany” ksiądz z Polski. Kontakty mamy przede wszystkim dlatego, ze chrzciny, śluby i tak dalej – jak jest to z udziałem księdza polskiego, to „masakra”, jak powiadaja w Polsce.
Ja Was bardzo proszę, skorygujcie mnie – czy jest w Konstytucji polskiej zapis nierozerwalności państwa od kościoła?!
Dorota l – Na forum PK nie dowiem się tego, co mogą wnieść tutejsi blogowicze. W żadnym razie.
Tereso,
ale możesz podrzucic im tę dyskusję. Jeszcze cos mi… ze nie mamy wyważenia i emocje ponad wszystko – ale swoja droga, dlaczego o moim losie ma podejmować decyzje facet w czarnej sutannie, który ani tej ciąży nie będzie musiał nosić, ani nie wie, co to znaczy rodzić, ani… i tak dalej. A teraz juz naprawdę zamykam twarz, boć to przecież niedziela.
A panowie okopali sie saperkami, faktycznie. Baaaardzo symptomatyczne, ze tak powiem.
Może w Polsce partie używają KK do ułatwiania sobie pracy, a przede wszystkim wygrywania wyborów. Partie są wobec KK interesowne i się wypłacają jak KK tylko chce?, bez zważania na skutki? Może partie interesownie się KK podpierają w nadziei, że i odpowiedzialność też na KK spadnie?
Tereso, w każdym państwie jest jakieś dominujące wyznanie, religia. Ja piszę o instytucji, o tym Kościele wielką literą. Taką silną pozycję w relacji z Państwem ma KK już chyba tylko w Polsce. Nie wyobrażam sobie, żeby gdzieś indziej (nie mówimy o Iranie) skiądz mówił jak głosować, a biskup planował politykom strategie i układal koalicje. Żeby w publicznych szkołach pracowali ludzie podlegający biskupowi, a nie dyrektorowi tej szkoły. Żeby państwo pozwalało biskupom decydować, jakie będą przedmioty w szkole i na maturze (kto się sprzeciwia wychowaniu seksualnemu w szkołach?) Żeby konstruowano ustawy zakładające, że kolejne inicjatywy ustawodawcze będą poddawane pod ocenę Episkopatu. Żeby za publiczne pieniądze budować świątynie (tylko katolickie oczywiście, synagog, cerkiew i meczetów te udogodnienia nie obejmują) – i to przy pomocy ustaw, o których wszyscy wiedzą, że są obejściem konstytucji. Żeby politycy bali się wnieść o referendum w sprawie ustawy aborcyjnej, by nie narazić się Episkopatowi. Chyba tylko w Polsce. Poprawcie mnie, proszę, mieszkający poza Polską, jesli tak jest i u Was. Wtedy odszczekam i pójdę do sąsiedniego pokoju wymierzyć sobie karę.
Myszowata, ależ rządzący mają to wszystko na własne życzenie, z wyboru. Czemu tak wolą?
Teresa wlasnie dlatego, ze na forum PK sie nic nie dowiesz bo tam od panius inicjatorek zaczyna sie gdybynie a moze mord a moze dzieciatko a moze buzi dupci. Mialam na mysli, zebys zacytowala te watki, o ile mozna, na sronie PK bo te panie nigdy nie wypowiedzialy sie na temat aborcji i boja sie tak samo chuliganow z krucyfiksem jak ci zarzadzajacy szpitalem. Podrowionka ide na mecz z nieslubna corka urodzona bo mi sie tak chcialo.
Drogie Panie coś mi się widzi ,że gdy będziecie rozmawiać tak dalej to kolejne osoby uciekną z naszego blogu. Zostaniecie same , a żaden chłop tu nie zajrzy
Moja propozycja wymieńcie między sobą numery telefonów i prowadźcie zażarte dyskusje poza „anteną”
W końcu jak ktoś ma zdrowe nogi to kuli przy chodzeniu nie używa? Tak?
A u nas wszystkie partie rade są się wesprzeć na KK?
Z mojej strony dyskusja zakonczona, niech sie odbywa tam gdzie powinno na ten temat dyskutowac i dzialac.
Nie wiem za kim bede kibicowac i czy bede jedyna z dzieckiem o kolorycie bialo czerwonym w lokalu i czy bede musiala wysluchiwac szczucia przeciw Polakom. Trzymajcie kciuki!
Kochane dziewczyny. Piotr też opłotkami nie chodzi, ale jutro będzie miał pretensje i to słuszne. Te łamy nie są przeznaczone na tego typu dyskusje. To zostało podane do powszechnej wiadomości i my zgodziliśmy się na to. Dlaczego mamy PA robić koło pióra, jeżeli on utworzył takie przyjazne wszystkim azylum? Tuż obok są trzy blogi poświęcone polityce i sprawom społecznym. Prawda, trzeba czekać . Nie jest to jednak wymówka dostatecznie nośna żeby szkodzić naszemu Gospodarzowi. Więc zamknijcie ten temat.
Młoda krzyczy do telewizora, więc pewnie menu nie sfotografuje. W tej sytuacji poświęcę się i wystukam z mini komentarzem
Strona tytułowa – Uroczystość weselna Młgorzata i Łukasz Kodyniak , obrazek złączonych dłoni trzy gwiazdki (tyle ma hotel) Szblewski hotel Środa Wlkp , dnia 6 czerwca 2008r
str 2
Menu weselne
zupa – rosół z drobiu z makaronem – poprawny
Danie główne
kotlet saute (fatalny, twardy , w paskudnej posypce)
ryż z sosem potrawkowym (dobry, jadła Młoda)
zraz zawijany wołowy (dobry, kruchy i smaczny)
kotlet de-vollaille z masłem ziołowym (dobry, jadł Matros)
roladki ze schabu z serem (b.dobre ponoć)
kotlet schabowy z pieczarką – nienadzwyczajny (Młoda próbowała)
Medalion z ananasem – dobry
zawijaniec faszerowany grzybami – chwalili
Pieczeń z karkówki z sosem z zielonego pieprzu – bardzo dobra
Dodatki
pyzy domowej roboty,
frytki )niedobre, nie dosyć gorące i chrupkie)
ziemniaki z koperkiem
sos pieczeniowy (coś mi się wydaje, że Knorra – tak mi zapachniało, kiedy sąsiad brał)
warzywa na parze – fasolka, marchewka z groszkiem, brokuły
surówki – z białej i czerwonej kapusty oraz z marchewki z jabłkiem – nieco mdłe
Deser
deser lodowy z owocami – niedobry. Zrobiony z proszku, kleks bitej smietany z tuby, kosteczki owoców z puszki . Wstyd.
ciasto bankietowe – chwalone
owoce krojone na lustrach – dobry pomysł i wykonanie
kawa i herbata
str. 3
Zimne przekąski na lustrach :
schab w galarecie z musem chrzanowym – dobry
schab ze śliwką
terine z indyka z brokułami – b.dobre
medalion drobiowy z owocami
galanciki z drobiu
galantyna z warzywami,
roladki z pstrąga w galarecie – niestarannie zrobione,pozostawiono płetwy i właziły w zęby,
śledzie w zalewie ziołowej – dobre
sałatki : jarzynowa, z kapusty pekińskiej ? Nikt w moim otoczeniu nie jadł
barszcz czerwony czysty, pievczywo mieszane, masło
Tort weselny, płonący
bardzo dobry – lekki biszkopt z bitą śmietana z truskawkami
kawa lub herbata
Nad ranem :
flaczki lub żurek w chlebie (poprawne)
golonka gotowana podana na kapuście kwaszonej, zasmażanej – średnia
szaszłyki wieprzowe z cebulką i boczkiem
szaszłyki drobiowe z cebulką i boczkiem
barszczyk lub herbata
No i widzicie : ilości gargantuiczne, zrobione [poprawnie, ładnie podane ale znacznie bardziej eleganckie mogło być przyjęcie z połowy tego wszystkiego, ale lepiej dopilnowane. Świeże to było i sprawnie podane. Ktoś, kto tam nocuje może jeść bez obaw ale wrażeń wielkich nie wywiezie.
Panie Marku, wątek nt dramatu dziecka lat 14 może dokuczyć? Zgodzę się, że tzw fikcja literacka lub filmowa, szczególnie tycząca innego lądu byłaby strawniejsza, czy jednak ucieknie się od rzeczywistości daleko i na długo? Czy nasz konformizm nie ma z tą sprawą nic wspólnego?
Ponadto może Pan na mnie nie zwracać uwagi…
A! Muszę właśnie wyjść.
Drogie Panie !
Nie martwcie sie o chłopów!!
Jeśli sprawia Wam frajdę siedzenie w niedzielne popołudnie w domu,
przed komputerem, to Wasza sprawa.
Nic w tym symptomatycznego.
Ja wolałem z Antkową udać się na kawę do dzieci, potem na rowerową ekskursję, posiedzieś w przyjemnie zacienionym przydomowym kącie, upiec sobie na grilu to co zostało z wczoraj, wypić zimne piwo.
Każdy robi co chce. Ja nie uważam Waszego siedzenia w domu za symptomatyczne, za oznakę czegoś złego.
Lubicie, siedzicie, sprzeczacie się, przyznaję temat wart dyskusji ale na
Allaha, jak mawia Helena, nie myślcie że chłopy tak ze wstydu
i braku kumacji siedzą, obgryzają paznokcie i komentują O! ale jej napisała..O!!
Nie. Są milsze zajęcia.
I tyle.
Polecam upiec na grilu pomidory według takiej recepty :
z pomidorka, takiego około 5 cm średnicy, wykroić w miejscu gdzie ma ogonek, stożek tak mniej więcej wymiarów 3 w podstawie i trzy w wysokości. w to miejsce posiekany ząbek czosnku, szczypta soli, posiekanego koperku też trochę, zakleić to masłem, zawinąć w alu-folię ( tak jak cukierek ) ugrilować i cieszyć sie smakiem.
Co wcale nie wyklucza dyskusji.
Pozostaję z szacunkiem i poważaniem dla stron.
Ps. I co Myszowata? Fajnie tu? Znalazłaś się jak w domu.
Cieszę się! 🙂
Czy mozna znalezc gdzies blog na forum którego nie beda zakladane partie polityczne, stowarzyszenia religijno – koscielne i temu podobne organizacja przeznaczone dla dla rodzaju ludzkiego.
Osobiscie zgadzam sie na dowolne lustrowanie mojej osoby, prosze jednak aby mnie nie nawracano. Dla ulatwienia lustracji podaje, ze jestem zdecydowanie heteroseksualnej orientacji. O ile sobie przypominam nie zgwalcilem pod wzgladem seksualnym zadnej znanej albo nieznanej mi osoby. Odwrotna sytuacja tez nie miala jak dotychczas miejsca.
Jesli zas chodzi o moja orientacje religijna, to jest ona taka jaka jest i nie mam ochoty jej zmieniac.
Krótko mówiac lustracja tak, nawracanie nie, politykowanie w zadnym przypadku.
Kresle sie z mysla o moim duchowym protoplascie Voltaire.
Pan Lulek
Ja jestem bardzo ciekawa tych na lustrach. Jeszcze nie widzimy zdjęć, Pyro!
P.S. Marek. Oczywiście, ze faceci w mysią dziurę (przepraszam wszystkie Myszki), bo tak najłatwiej.
I jeszcze straszą, że sobie pójdą. Wielkie mi co! A idzcie sobie! Przepraszam Pyro, ale musiałam wtrącić.
Fotografii niestety nie będzie. Młoda właśnie powiedziała, że ona nie fotografowała, aparat był Leny, a Lena właśnie dojeżdża chyba do Szczecina.
Kochani Kubica wygrał w Kanadzie!!!! Mam nadzieję, że naszych piłkarzy to natchnie!
Niestety, Pyro, Marku, nie da sie zadekretowac (nawet na wlasnym blogu) o czym dorosli ludzie, ktorzy sie spotkali, poznali, polubili, maja rozmawiac. Nie mozna nikomu narzucic ram powaznej rozmowy od-do. Sa chwile, kiedy o chlodniku i o d-marynie, i sa momenty, kiedy chcemy i musimy sobie powiedziec cos absolutnie zasadniczego. Sprawa 14-latki zbulwersowala bardzo wielu ludzi, w tym niektorych na tym blogu. Inni chcieli powiedziec – moja chata z kraja. Wolno im. Ale przy okazji powiedzieli troche wiecej niz chcieli. Powiedzieli to na tym blogu, a nie innym. I jesli o mnie chodzi, z pewnoscia nie zostawie bez odpowiedzi stawianie w rownym szeregu tych, ktorzy prawo obowaizujace lamia i chca wymusic jego zmiane, a tymi ktorzy prawa bronia, bronia praw czlowieka. To nie jest w mojej naturze i bierzcie mnie, prosze, z calym dobrodziejstwem inwentarza – za ktory nie przepraszam.
Pyro,
foto będą, jak Ryba łaskawie udostępni. A niech spróbuje nie, moze wysłać do mnie i ja tu udo, a nawet dwa uda.
Wczoraj przeglądalismy z J. zdjecia z Kórnika i zajęć okolicznych. O matko, ile tego mam! Pokazałam kiedyś nieliczne wybrane, okazało się. Teraz pozbieram wszystkie do kupy i dopiero ale naszą silną grupę pokażę!
Czasem antku trzeba jasno sie wypowiedziec w waznej sprawie.
Pyro, nieznosnym obyczajem wielkich polskich wesel jest podawanie za wielu dan, z ktorych polowa jest niesmaczna i juz odbyla kilkudniowa kwarantanne w lodowce, oraz caly bal jest za dlugi, to mordercze przesisdywanie do bialego rana, oraz podpici glosni faceci wyspiewujacy „rubaszne” biesiadne piesni. Zgroza. Tak bylo na weselu na ktorym bylam w ubieglym roku w uroczej Bydgoszczy.
Kazdy i tak moze zjesc tylko jeden obiad, 2- 3 przekaski, posiedziec razem 3-4 godziny, wypic trzy kieliszki i zachowac sie wzorowo, godnie, szczgolnie przy dzieciach. To publiczne meskie wyglupianie i picie jest nieznosne. Pozniej zony musza sie wstydzic a panowie tlumaczyc, ze to z powodu zony, goraca, salatki jarzynowej, kataru, antybiotyku na bolacy zab etc.
A kazde dziecko wie, ze to z powodu wodki.
Publiczna zazdrosc i fizyczny atak na goscia, a fe… Szkoda, ze musialas jako zaproszony gosc temu swiadkowac.
Wróciłam z wietrzenia futra. Nie mojego, tylko tego na czterech łapach. Ktoś coś wygrał, ktoś coś strzelił chyba – sądząc po radosnych okrzykach, jakie mnie dobiegły. To może o Kubicę chodziło?
Antku – 😀 Gorzej, jak jutro Gospodarz wróci i przegoni 😉
Na kolację będą szparagi. Czy macie pomysł na zagospodarowanie obierków? Da się zrobić na tym zupę? Zawsze wyrzucałam, ale wydawało mi się, że ktoś niedawno o tym pisał; niestety, blogowa wyszukiwarka nie chce współpracować.
A co do wesel – mam na nie alergię. Tylko raz byłam na takim, na którym nie byłam zażenowana tym, co się wokół dzieje. Było dość kameralnie, jedzenie smaczne, dań nie za dużo. Wódka w ilościach szczątkowych (na co niektórzy panowie utyskiwali, ale mnie to się właśnie podobało), ale za to całkiem wystarczająca ilość przyzwoitych w smaku bułgarskich win. Pamiętam, że było dużo owoców, z czego skwapliwie korzystalam. Przaśnych „obrządków” też na szczęście nie było.
Za to ostatnie wesele, na jakim byłam, miało wszelkie znamiona koszmaru i na dodatek skończyło się dla mnie zatruciem. Nie piłam wódki (a tylko ona była do dyspozycji, jeśli chciało się uniknąć kontaktu z płynnymi landrynkami z plastikowych butli) i może dlatego organizm nie poradził sobie z ciężkim, paskudnym jedzeniem. Na cześci „obrzędowej” z tego powodu już nie byłam, ale później od innych gości słyszałam, że proponowane przez wodzireja gry i zabawy mogły nie wywoływać niesmaku i zażenowania tylko u co bardziej „wypitych” uczestników imprezy.
Sądząc z odgłosów zza okna, chyba był gol?
Myszowata,
no jakże?! Obierki i „odcinki” szpara oraz innych brokułów i takich wykorzystuje się na zupę!!! Ja odcinki szpara nawet zamrażam. Przepis ?
Ugotować co tam jest, z ziemniakiem albo dwoma, doprawić solą, pieprzem… zaraz wrzucę mój chłodnik brokułowy z wczoraj. Doprawiony śmietaną. O, i duzo czosnku wyciśnietego swieżo było, ale to jak kto lubi.
Owszem Myszowata. Można ugotować smak na zupę, a dodając twarde, odcięte końcówki szparagów, może to być zupa dosyć esencjonalna. Potem trzeba to starannie przetrzeć przez sito, a na koniec po przyprawieniu, zaprawieniu itp na wierzch zupy wrzucić kilka ładnych główek szparagowych i postawić na stole miseczkę z tartym, żółtym serem ( w każdej lodówce są jakieś wyschnięte resztki) Każdy sobie sam wsypuje na gorącą zupę – ja to kocham i sypię 2 czubate łyżki. To samo do zupy szparagowej i porowej.
http://alicja.homelinux.com/news/Chlodnik_brokulowy.jpg
Ja to miksuję nie za bardzo, i jest to gęste, a jak.
caly dzien latalem po lesie z narzedziem mordu papierowych tarczy, zachodze tu i czytam, oj sie porobilo, ze zaczne z letka: polski kierowiec zarobil pare niezlych zlotych, innych jedenastu kopie z nadzieja na premie, no i ta nieszczesna ( sliwa ) czternastolatka, o ktorej sie wlasnie dowiedzialem poganiana mocherem przy pomocy kapelana, pierwsze dwie sytuacje w miare zdrowe, istnieja reguly, ktore to zeruja, ostatnia, najwazniejsza, wydaje sie umykac prawu, skandalicznie, dramatycznie, totalnie niezrozumiale ( mowie o sobie ), milicji na ich nie ma? Ignacy decyduje? o co tu chodzi? poza sredniowieczem w srodku Europy,
ugotuje se kartofli i zjem, to wszystko, na co zasluguja
Dziękuję 🙂 Jutro będzie w takim razie szparagowa. Jeśli dostanę ładnego brokuła, w kolejny dzień zrobię taki chłodnik. Dość często robię zupę-krem z brokułów, ale nigdy jeszcze na zimno. Spróbuję.
Teraz dziękuję za kolejny dzień i ożywiającą wymianę myśli. Dobranoc
Myszowata, wyznam, ze nie obieram szparagow wogole. Odlamuje koncowki na zupe. Do tej zupy potem zolty ser jak Pyra (ale nigdy do z porow, a zawsze do brokulowej). Kiedys tu debatowalismy nad dorzucaniem topionego sera do zupy, ale tarty cheddar na pewno jest lepszy.
Tez nie wiem skad sie namnozylo tyle ludycznych weselnych obyczajow.
Dwa lata temu widzialam jak rodzice witali moda pare „tradycyjnym chlebem, sola i wodka”.
Ależ je nie odmawiam nikomu prawa do wypowiedzi w ważnej sprawie!
Protestuję jedynie przeciwko uwagom wobec chłopów o to że nie siedzą przed monitorami i nie uczestniczą. Okopali się, przyglądają i cicho siedzą?!
Skąd kobity o tym wiecie? Wy wszystko lepiej wiecie?
Tylko tyle.
A co do sprawy, ta dziewczyna nie została zgwałcona jeno eksperymentowała z równolatkiem.
Decyzja co dalej, powinna być pozostawiona zaineresowanym stronom : rodzicom jednym i drugim w porozumieniu z winnymi sytuacji dzieciakami.
Czy jest wtedy prawne zezwolenie na aborcję? Ponoć jest, nie wiem na 100 procent.
Ale w sytacji gdy nawiedzona sutanna, lub mocher wpada do gabinetu lekarza zakłocając spokój tego miejsca powinno tak być jak pisze Helena, telefon 112 i reakcja funkcjonariuszy Państwa. Spisać, wyprosić, jeśli się stawiają wyprowadzić. Pozwolić lekarzom robić to co ustalone, co dozwolone.
Powinno tak być bo skoro w szpitalu, nawet informacji na temat stanu zdrowia swego homoseksualnego partnera nie otrzyma zaiteresowany (ana) – jako tzw.OBCY. A ksiądz i baba, radyjko ( nie Pyrowe)i telewizja TT może ingerować w czyjeś życie i proces leczenia.
Szczerze przyznam że źle już zaprognozowała mi przyszłość , jeśli chodzi o wpływ KK na działanie Państwa, w momencie inauguracji rządów Mazowieckiego. Pamiętam że te fiolety i czerwienie na sejmowej sali lekko wzburzyły mi krew. I tak to się ciągnie do tej pory.
I proszę nie traktować mojego dzisiejszego klepania jako krotochwili.
Meczu już nie ogłądam. Mogę?
W podziękowaniu za interesującą dyskusję proponuję:
KRUCHE CIASTO Z TRUSKAWKAMI
Składniki na ciasto:
– 200 g mąki
– 100 g masła
– szczypta sli
– łyżeczka cukru waniliowego
– 50 ml wody
Składniki na przecier:
– 1 łyżka miodu
– 100 g truskawek
– szczypta pieprzu białego
– 50 g cukru brązowego
– 1 łyżeczka octu lub 2 łyżeczki soku z cytryny
– łyżeczka skrobi
Przyozdobienie:
– 400 g truskawek pokrojonych na połówki
Przyrządzenie:
Przygotować ciasto, rozłożyć w formie, na brzegach uformować rulon. Dno nakłuć widelcem i piec 30-35 minut. Ostudzić.
Połówki truskawek poukładać na cieście ciaśniutko. Całe truskawki zmiksować, dodać pozostałe składniki na przecier, zagotować (ja robię na 6 min, 95 ‚C, z ucieraniem).
Ciepłym przecierem pokryć ciasto z truskawkami. Podawać na ciepło lub
zimno.
Smacznego, Teresa
Przepraszam za błąd w słowie moher.
Na usprawiedliwienie dodam że nie szydełkuję.
Sławku, panie były straszone przez pana Marka – http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=510#comment-64335 i się odnosiły
w odpowiedzi. Nieustannie w dobrej wierze.
Antoś,
ja tez meczu nie oglądałam. Nie mozesz! Ale musisz!
Rozpacz. Rozpacz.
Bardzo nam wspolczuje. 🙁
2:0 🙁 🙁 🙁
No to się dowiedziałem ,że żyję w kraju ciemniaków , zboczeńców , gwałcicieli 14 letnich dziewczynek , kraju gdzie każdy ksiądz to łajdak a katolik nie zasługuje nawet na odrobinę szacunku.
Tylko zadaję sobie pytanie dlaczego gdy w USA dzieją się rzeczy obrzydliwe i straszne np. zbiorowe gwałty na nieletnich dziewczętach w różnego rodzaju sektach to Helenka nie wspomni o tym ani jednym słowem? Dlaczego ?
wesel nie lubię za bardzo …. nie dyskutuje o takich ważnych osobistych sprawach na blogach bo wtedy mam wrażenie, że nie widzi się człowieka tylko sprawę …. 🙁 ….. szkoda, że nam nie wyszło w piłce … 🙁 …. Kubica świetny …. 🙂 …..
Antek, ja tez nie, ale mialem podobnie
kapusiu i zdrajco, o !
ide sie zakotwic w dobrym towarzystwie:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/JakNaDnoToWDobrymTowarzystwie/photo#5209615899808280978
Antek, ja tez nie szydełkuję.
http://alicja.homelinux.com/knitart/
To nieprawda, ze z facetami nie można sie dogadać. Ja bym sie tak nie przejmowała, Heleno, bo przeżyłam lata z takim jednym i to jest paskudny udający, ze nie wie, o co biega, i jakoś nie mam takiego rewolucyjnego podejścia, jak Ty. Może trzeba wyważenia albo co. Przecież kobieta rządzi światem, tak naprawdę. No i widzimy, jak to działa. Pozwalamy sie dziecku bawić, zamiast za ryło (przepraszam) i nie ma zabawy, tylko umyj gówniarzu naczynia. I kibel wymyj też, przy okazji. O psiakość, a to trzeba wymyć?! Nie, służba przychodzi i myje…
Czy ja, JA, JA kiedykolwiek mowilam, ze z facetami nie da sie dogadac???!!!!!!!!
Z facetami czesto znacznie latwiej sie dogadac niz z kobietami, bo do nich czesciej przemawiaja argumenty merytoryczne, zadnych tam „motylkow pod sercem”.
Sorry. Tem motylek mnie dobil, jak sie pamieta, ze motylek byl z gwaltu na nieletniej.
Jak Wam sie podobal mecz?
Misiu, mow do rzeczy.
Tak w Ameryce bija Murzynow. Zwlaszcza katolickich.
No nic, jesli sie wezmie pod uwage, ze ostatnia bramka Polakow strzelona Niemcom, byla bramka niejakiego Bonka w 1980 roku, to po 28 latach Polsce pilkarskiej przydal by sie cud. Taki cud jak w Brnie przydrzyl sie Niemcom. Chyba trzebaby bylo lepiej traktowac mniejszosci narodowe to bym moze takie Podolszczaki tak nie kopaly. Chiba bramkarz byl jednak slaby a tak wogole i szczegole to sie starali dobrze.
Blagam tylko nie wprowadzajcie sie na temat kosciola na ten blog bo to temat niestrawny. Najwiekszy mit jaki sprzedali Polacy calemu swiatu to mit ich naboznosci i moralnosci. Niemcy im w tym nie ustepuja sprzedajac mit o ich pracowitosci i czystosci.
Amen!
A nie sa pracowici i czysci?
No, niech mnie kule bija!
Zawsze myslalam: jest jeden narod na swiecie prawdziwie czysty i pracowity. Powinnam brac z niego przyklad.
Wiec ide dalej sprzatac.
PS. Czy Niemcy maja w szufladzie majtki pozwijane w ruloniki i poukaladane karnymi rzadkami – jasne po prawej, ciemne po lewej? A w drugiej szufladzie biustonoisze?
Bo ja, owszem! Ukladalam i marzylam sobie, ze jestem porzadna niemiecka Frau.
Ty Helenko jesteś porządna z domu … 🙂 … miłych snów all … 🙂
Niemcy sa pracowici i wykonujacy „obowiazki” jak sie nad nimi stoi z batem, to w Niemczech sie dowiedzialam, ze ram okiennych sie na zewnatrz nie myje myjac okna, bo to nalezy do gestii wlasciciela domu. To tutaj firma myjaca klatke schodowa ma bezczelnosc mycia podlogi wokol chodniczka oni tego nie podniosa. A co do ukladania bielizny to owszem pod linijke(z tym, ze to bylo, dzisiejsze dzieci takich pan zyja w brudzie i balaganie) ale za co, za cene utrzymania przez meza i jedna jedyna swobode wypowiedzi: „moj maz jest zadania”, ewentualne przeblyski inteligencji prowadza do pytan „czy byli Niemcy w Polsce podczas II wojny swiatowej”? oraz do wygodnego zycia i nieswiadomosci tego co maz wyprawia w piwnicy. Wiec ukladaj dla swojej przyjemnosci estetycznej i nie plac za to zadnej ceny, z reszta tego nie robisz.
Odebralas mi zludzenia i zdemoralizowalas. Postanowilam juz dzis nie sprzatac, skoro nawet Niemcy….
Nie obiecuje czy jutro nie narobie zwyczajoiwego mego slowianskiego balaganu w szufladach z bielizna. Czy majtki nie beda wymieszane z biustonoszami i rajstopami. Spadly mi luski z oczu. Nie mam sie po co starac. Zycie jest brutalne.
cyniczka
A ja zaliczyłam dziś piękny koncert w kościele 😉 . Haydn Symfonia „Żałobna” i Msza B-dur „Terezjańska”. Doskonałe wykonanie Orkiestry Simfonia Viva ,chóru uniwersyteckiego i wspaniałych śpiewaków.
Pierwsze ruchy mojego dziecka kojarzyły mi się z motylami i nie zamierzam za to przepraszać. Wybaczcie.
Jedno tylko pytanie:Czy w niektórych z was nie za mało tolerancji dla innego światopoglądu? 😉
A teraz jestesmy antyniemieccy. Ha!
Ide na spacer bo za cuzo jak na jeden dzien.
Tuska
a o co tutaj chodzilo jak nie o tolerancje dla innego swiatopogladu jeden ma motylki a drugi po motylkach lub nawet bez motylkow chce mic skrobanke.
Heleno,
nie trac przekonan, bo nie byly zludne! W mojej podrozy nocowalam w dwu 100-procentowych niemieckich domach, ktore byly bardzo czyste i porzadne, a ludzie mili i sympatyczni 🙂 Nastepnym razem zajrze im do szuflad i sprawdze, jak maja poukladane majtki i biustonosze.
Pozdrawiam Was, starych i nowych blogowiczow i ciesze sie, ze znowu tu jestem, ale zaleglosci w czytaniu mam straszne 😯
Pytanie jak najbardziej natury ogólnej! 🙂
PaOL… powiedzial juz Amen, Tuska opuscila domowe pielesze a ja mowie akuna matata (nie wiem czy dobrze napisalam) i zycze SMACZNYCH SNOW I APETYTU NA NASTEPNY DZIEN
Hej!
Stara Zaba sie odezwała !!! (uderz w stół)! Zapytam ja, czy moge opublikować, bo wspaniale opisała wszystko. no i oczywiscie zdjęcie Krótkiego zaraz opublikuję…
http://alicja.homelinux.com/news/Krotki%2008.06.2008%20016.jpg
Chodziło mi Doroto, czy gdybym np. ja o np. muzułmanach czy wyznawcach religii Mojrzeszowej odezwała się w takiej konwencji jak wy o katolikach do których należę, mogłabym liczyć na waszą pełną aprobatę? 😉
Swoją drogą nawet nie wiedziałam ,że moje zoologiczne skojarzenie zrobi aż taką furorę! 😀
Ja nie lubie zadnych belkotow zadnej religii, muzulmani i inni ortodyksyjni maja tak samo u mnie przechlapane jak inni nawiedzeni, rownie goraco protestuje przeciw wycinaniu kobietom lechtaczek jak i przeciw zabranianiu aborcji.
Dla mnie jednym polskim katolikiem w Polsce jest Tadeusz Mazowiecki czlowiek z HONOREM, drugi to byl ksiadz profesor Tyszner.
A motylki fiziologiczne to ja lubie.
Malgosiu Droga, nie mowimy o swiatopogladzie – a raczej owszem mowimy na marginesie : powiedzialam, ze ktos kto ma przekonania, ze plod jest dzieckiem, nie bedzie usuwal ciazy. Mowimytu jednak o konkretnej choc anonimowej dziewczynce, zgwalconej i ciezarnej wskutekj gwaltu. I tej dziewczynce „swiatopogladowcy”, nie pozwolili dokonac zabiegu w szpitalu, wdzierajac sie don i terroryzujac lekarzy. To jest ciut wiecej niz swiatopoglad.
„Swiatopogladowcy” takiego pokroju chca narzucic swoja wole innym wbrew obowiazujacemu prawu ( ktore mnie osobiscie – tez jestem swiatopogladowcen – bardzo sie nie podoba z wielu wzgledow, bo uwazam je za zbyt restrykcyjne).
Z tym nalezy walzcyc wszelkimi srodkami prawnymi i innymi: aresztowac, potepiac, pietnowac, nie dopuszczac na kilometr do ofiary gwaltu. Niech pilnuja wlasnego nosa, a nie zaszczuwaja ofiare przestepstwa i jej rodzine.
Niestety mamy tu do czynienia juz nie tylko z opetanymi „obroncami zycia”, ale z aparatem panstwowym, ktory zamiast bronic prawa i ofiary, skazuje ja i jej rodzicow na jeszcze wieksze cierpienia i upokorzenia. Jak Ty, jako matka, mozesz umywac od tego rece i mowic: obroncy i naruszyciele prawa to ta sama banda?
Strasznie żeście na mnie napadły ,czego nie rozumiem.Dziecko lub płód jak wolicie zdatne do skrobanki się czuje w sobie. Zanim zacznie kopać ,jest malutkie i robi delikatne ruchy, które mi się skojarzyły z trzepotaniem skrzydeł motyla. Poruszyłam temat tabu? W ten sposób o ciąży nie można? Bo co, bo jak się rusza to znak , że żyje a nie rozwija jak wrzód czy co?
Pyro, wybacz! Dawno zamilkłam, ale trochę mnie ruszyła szydercza nuta tu i ówdzie. A może trochę i rozbawiła?….
Heleno, na tę sprawę jest policja!
Nemo, przywracasz mi iskierke nadzieje. Mysle, ze jak jeszcze nad soba popracuje, to mam szanse zostac anal-retentive.
Mialam kolege, Amerykanina austriacko-niemieckiego pochodzenia (rodzice wyjechali jak Hitler doszedl do wladzy). Otoz ten kolega mial brata, ktory jak wszedl do mojej lazienki, to poustawial wszystkie szczotki do zebow w stojaczku tak, aby szczecinki patrzyly w jedna strone.
Zrobilo to na mnie porazajace wrazenie. Richard opowiadal mi, ze jego brat ustawia przed lozkiem buty i rozklada sznurowadla strannie na podlodze – jeden koniec w prawo, drugi w lewo. Wtedy pozonalam wyrazenie (uzyte przez Richarda) , ze ktos jest anal.
Od tego czasu moja nieustajaca aspiracja zyciowa bylo zostanie anal i rozkladanie sznurowadel na podlodze. Niestety, wychodzi zupelnie inaczej (wrecz drastycznie inaczej) i nie radze zagladac (tymczasem) do mojej szuflady z narzedziami.
Malgosiu, temat Twoich przekonan nie jest tabu. Tabu natomiast jest wdzieranie sie do szpitala bandy wariatow. Tabu jest terroryzowanie pracownmikow szpitala. Policja nie poradzi sobie z opetanymi wariatami, jesli obywatele stwarzaja klimat spolecznego przyzwolenia na takie czyny. Tak jak nie radzi sobie z pijanymi kierowcami.
A ruchy plodu zaczynaja sie dopiero w 27-tygodniu ciazy, kiedy juz zazwyczaj za pozno na skrobanke (chyba, zeby ratowac zycie matki).
Sprawdzilam to wlasnie na stronie medycznej. Wiec nie opowiadaj, z dziewczynka we wczesnbym okresie ciazy wyczuwa jakiejikwiuek motylki. Zarodek sie nie rusza.
Ja na slowo motylki reagowalam juz w tlumaczeniu niemieckim, tutaj jest inna definicja motylkow, motylki ma sie kiedy odczuwa sie tzw. pociag suksualny do drugiej osoby, a ze z tego potem moga byc inne motylki to fakt. Przepraszam, ze nie jestem taka wzniosla
A co by bylo gdyby kosciol i panstwo wprowadzilo zakaz leczenia prostaty, nie nadajesz sie do prokreacji to co sie bedziesz leczyl, ile forsy by zaoszczedzono. I co protestow by nie bylo.
Tzw. motylki czyli refleksyjne ruchy płodu, często brane za zakłócenia trawienia, pojawiają się najwcześniej około 19/20 tygodnia ciąży, a ich odczuwanie zależy od położenia placenty czyli łożyska. W opisanej sytuacji nie należy romantyzować tylko rozwiązać sprawę po myśli zainteresowanej czy pokrzywdzonej dziewczyny i jej matki. Dla mnie jest niepojęta indolencja władz szpitala i policji, a atmosferę rozpętaną wokół sprawy uważam za skandaliczną i typową dla polskiego kołtuństwa 🙁
Nemo to urlop sie juz skonczyl, czy masz zdjecia z Tatr?
Doroto, prosze Cie, nie podsuwaj im pomyslow.
Juz jeden rzad w Polsce mial pomysl aby zakazac badan prenatalnych. Na szczescie nie wyszlo, bo Unia mu zagrozila, zanimj zostalo to przeglosowane w Sejmie. Wiem, bo sama pisalam listy do Brukseli w tej sprawie.
A dlaczego nie, to mezczyzni staja za sterem i wymyslaja antykobiece przepisy a jak by sie dobrac do ich klejnotow i zamiast zakazu aborcji zakaz leczenia prostaty i jak chory to do piachu ciekawa jestem co by bylo.
Doroto,
zdjęcia będą, ale najpierw muszę ochłonąć po podróży, wróciłam kilka godzin temu. Najważniejsze, że dziecko całe i zdrowe przeszło pomyślnie próbę ogniową, koty żyją, a roślinki nie padły 😉
Nie wiem czy w ramach oswiecenia o zakazie do prawa wstepu na czyjs obszar Pan Piotr nas juto/dzis nie pogoni za te wynurzenia.
Może coś miłego – http://pl.youtube.com/watch?v=jcMqBqkrBMw&feature=related ?
Witaj z powrotem, nemo. Odezwała sie do mnie Stara Zaba, pozwoliła opublikować, co napisała. Zapraszam. Wkleić nie dało sie (łotrPress ma obiekcyje, paskuda!), więc tak zrobiłam:
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Stara_Zaba.html
Nemo,
roślinki to ja podlewałam wirtualnie! A Twoje dziecko próbe ogniową?! Jaką? Szczegóły można?
Alicjo, za podlewanie dziękuję, podobno przez ostatni tydzień cały czas lało 🙂
Moje dziecko było „bez opieki” przez 12 dni i oprócz chodzenia do szkoły musiało wyżywić siebie i 3 koty, odbyć popis fortepianowy w szkole muzycznej i wieczór muzyczny w swoim liceum (chór i klasowe popisy śpiewu), pojechać 2 razy do stolicy na próby ansamblu muzyki renesansowej itd. To były obowiązki, a jak się okazało, nie brakowało też przyjemności, bo z Geologiem wybrali się najpierw na romantyczną kolację do Włoch (bardzo się zbliżyły dzięki nowemu superszybkiemu tunelowi kolejowemu), a następnie na noc w muzeum Paula Klee w Bernie. To na razie tyle, może dowiemy się jeszcze czegoś więcej 😉
Chyba czyta nas pan Passent, bo w najnowszym wpisie zajął się tematem 14-latki. Komentarzy na razie brak.
Kochani Wszyscy!
Strasznie dziwny ten rok – żaby najpierw hibernują a potem zaraz wysychają. Dzięki Alicji trochę oprzytomniałam. Dawno już miałam do niej napisać, ale jakoś schodziło, w końcu ona się odezwała pierwsza i już nie miałam żadnego usprawiedliwienia.
Knedle to u mnie w domu robiło się w cieście pierogowym, ja też tak robię, ale lubię w kopytkowym też.
Do Dagny (i, oczywiście, do doroty I)- moja siostrzenica ma 10-letnią córkę, Alę, która tu, czyli w Żabich Błotach będzie przez większość wakacji razem ze swoim kucem. Może poznałybyście się i przyjechałabyś chociaż na trochę?
Ścielę się do nóg (bo długo nie podskoczę!)
Stara Żaba
Ozez biedna, biedna Zaba.
Alicjo, poslij jej najserdeczniejsze zyczenia szbkiegio staniecia na nogi, po zlamaniu i zdjeciu gipsu.
Anegdota z „gospodynia wiejska” bardzo smieszna. Wyobrazam sobie jak moj dawny kolega redakcyjny Adam Sz wzruszyl sie, ze napisala dp niego prosta wiejska babina od krow. Sama bym sie wzruszyla – zreszta mialam, taka „babine” – Pania Zenobie z Ozorkowa.
Moja byla prawdziwa 🙂 , niech Jej ziemia lekka bedzie.
Teresko, dzieki za filmik, jest uroczy. Poslalam go E.
Ooooo, Zaba sie sama odezwala.
Witaj Zabo. Bardzo Ci wspolczuje. Zostan z nami. Tu wesolo, bo my sie nieustannie awanturujemy.
Uderz w stół,
a i Stara Zaba wyjdzie z Błota! Siedz tu z nami, popatrz, jak wesoło!
No czego… Krótki jestem!!!
http://alicja.homelinux.com/news/Krotki%2008.06.2008%20015.jpg
Krotki jest sliczny, gladki, lsniacy. Chcialoby sie go potarmosic.
Józek, wnuk Starej Zaby i owszem, Krótkiego tarmosił.
Krótki był wtedy jeszcze krótszy, niz na tym zdjęciu 🙂
No dobra, zbieram zabawki i idę do wyrka.
af4f
Dwa cytaty.
Aleksander Blok
I u nas tez zebranie bylo
Uradzilysmy, uchwalilysmy.
Raz dziesiec, noc dwadziescia piec.
A mniej, niech zadna nie smie brac.
Autor nieznany
Popatrzal Stwórca na ten swiat i powiedzial.
O Boze, co ja stworzylem.
Chodzmy spac
Pan Lulek
No i tak jestem niewyspana, zastanawiam sie nad motylkami, moze to byl bielinek kapustnik.
Dzisiaj sie zajmuje kulinariami, mam napisac o restauracji „Bacco” na Marbuger Str. 5, wloskim lokalu jednym z pierwszych w Berlinie, gdzie bywaja same gwiazdy filmu i gdzie nie ma pizzy…..
Zabo, skoro Pomorze to znaczyt sie u nas za winklem, gdzie leza Zabie Blota, czy Wy jestescie ci kolo Kolobrzegu, ktorzy ratuja konie?
8ee8 Marburger Str. 5
dorota l. – kolo Kolobrzegu w Charzynie dziala potezna niemiecka fundacja Fellada, maja wypustki w inne miejsca tez. Fellada wykupuje konie z transportow rzeźnych, nie mozna im po prostu oddac konia, ktory ma wlasciciela.Natomiast w Zabich Blotach (koło Połczyna Zdroju) nie ma ZADNEJ fundacji, po prostu znajdujemy u siebie miejsce dla kilku starych lub przetraconych koni obok naszych hodowlanych. Taki „dom zasluzonego konia emeryta”, bo glownie trafiaja do nas konie po karierze sportowej, albo wyeksploatowane do cna w klubach jezdzieckich. Na stronie Zabich Blot – nietety ciagle w budowie – jest zakladka o emerytach i ja się tłumaczę dlaczego to robimy.