Po co są kozy w oliwnym gaju
Wśród ulubionych moich przegryzek znajdują się oliwki. Ich spożycie w naszym kraju rośnie. W 2010 roku polscy importerzy sprowadzili i sprzedali 8 milionów kg oliwek. W kolejnym roku liczba ta przekroczyła 10 mln kg. I nadal rośnie. Niemal 90 procent sprowadzanych oliwek pochodzi z Hiszpanii. Polska jest w pierwszej dziesiątce krajów kupujących ten produkt na Półwyspie Iberyjskim. Zaledwie 9 procent sprowadzanych oliwek pochodzi z greckich gajów a jeszcze mniej, bo zaledwie 3 proc. z włoskich. W tej chwili rynek oliwek w Polsce jest wart 70 mln zł i rozwija się w tempie 15 procent rocznie. Stale przybywa polskich konsumentów. Jeśli zbiory oliwek na świecie będą rosły tak jak w ostatnich latach, to ich ceny zapewne spadną. A przynajmniej nie będą rosły. W ciągu minionych dziesięciu lat statystyki zanotowały wzrost zbiorów oliwek aż o 3 miliony ton. Największym producentem jest Hiszpania, która w sezonie 2009/10 rzuciła na światowy rynek 475 tysięcy ton tych owoców. Na drugim miejscu w tej statystyce znajduje się Turcja – 390 tys. ton, a na trzecim Egipt – 300 tys. ton. Na kolejnych plasują się Syria, Maroko, Grecja, Algieria, Peru, Argentyna i Włochy, które zebrały 67 tys. ton oliwek. W ostatnim okresie moda na uprawy ekologiczne obejmuje coraz więcej produktów spożywczych. Dotarła więc i do gajów oliwnych. Wymaga ona od producentów znacznie więcej trudu, bo różni się i to znacznie, od uprawy konwencjonalnej. I tak np. drzewa muszą mieć dla siebie więcej wolnej przestrzeni. Jest więc ich w gaju mniej, co powoduje oczywiście mniejsze zbiory. Nie stosuje się żadnej chemii – ani w nawożeniu, ani przy likwidacji chwastów czy szkodników. Wykorzystuje się więc nawóz zwierzęcy, co powoduje, że gleba jest bardziej żyzna i bogatsza w azot. W momentach suszy drzewa podlewa się czystą, nieskażoną wodą. A do walki z chwastami „zaprasza się” kozy. Na koniec, zbiory prowadzone są ręcznie z zastosowaniem siatek, powodujących, iż spadające oliwki delikatnie zatrzymują się nad ziemią i nie obtłukują o kamienie, co mogłoby spowodować ich niepożądana fermentację. Taki oliwki są oczywiście droższe niż te produkowane metodami tradycyjnymi. Ale mimo to w pięciu krajach aż 93 proc. gajów to uprawy ekologiczne. Te kraje zaś to Grecja, Hiszpania, Tunezja, Portugalia i Włochy. Jako szósty kraj można by wymienić także i Polskę. Jest bowiem wśród producentów oliwek i oliwy jeden warszawiak – Marek Szałowski, właściciel gajów oliwnych… na Krecie. Posiada on wszystkie stosowne certyfikaty potwierdzone przez europejskie instytucje wymagane właśnie przy ekologicznej uprawie oliwek i produkcji oliwy. Olivabio – tak nazywa się produkt Szałowskiego – można kupować więc w całej Europie. Na szczęście także i w naszym kraju.
Komentarze
Oliwki to coś, czego nauczyłam się jeść późno, po czterdziestce. Zawsze ciekawi mnie technika nadziewania małych przecież owoców filecikiem rybnym, papryką, serem, czy czymś tam jeszcze. Dodaję oliwki do sałat i sałatek, sosów, niektórych marynat, farszów i placków, pizzy i pieczonych ryb.. Solo, na przegryzkę, to nasz Matros – potrafi opchnąć litrowy słój w czasie wieczornego posiadu. Jako, że wielkie chłopisko jest znanym niejadkiem, a kiedy już je, to matko – gargantuiczne pożeranie oliwek wzbudza nasz wielki podziw.
Oliwy z oliwek używam dużo, innej do smażenia, innej do doprawiania dań. Za to oliwki mogłyby dla mnie nie istnieć… Niby mi nie przeszkadzaja, ale nie używam ich zbyt często…
Szkoda, że w Polsce jest taki mały wybór oliw i że nie ma „somelierskich” szkoleń z tematu oliwy.
Panie Piotrze, a propos kasz: był Pan może?
http://www.strefaimprez.pl/janow-lubelski/festiwal-kaszy-gryczaki-2012-116495
Festiwal Kaszy ?Gryczaki” 2012. Co roku w drugi weekend sierpnia Janów Lubelski jest kulinarną stolicą Polski. Na organizowany tu przez Janowski Ośrodek Kultury Festiwal Kaszy ?Gryczaki” przyjeżdżają smakosze kaszy z całego kraju.
zaś co do oliwek, całe życie ich nie cierpiałem, aż w tym roku odkryłem takie nadziewane czosnkiem (tak, wiem że można i innymi ingrediencjami nadziewać) i polubiłem, aż za bardzo 😉
Ja jak Chesel oliwę używam często, a za oliwkami nie przepadam, jak nie muszę to nie jem. Chciałam się jakoś do nich przekonać, zawsze próbuję jedną i stwierdzam, że nadal nie lubię 🙁
Ja oliwki lubię jadać. Nie dodaję do niczego. Czasami tylko do pizzy wezmę. Na oliwie czasami smażę, częściej doprawiam. Smak jej uwielbiam. Mógłbym pić taką, jak to robię południowcy. Brakuje mi w Polsce gęstych oliw, którymi można smarować chleb.
Dzisiaj jeden z moich ulubionych obiadów jarskich – zupa z kurek a’la flaczki i gniecione ziemniaki z masłem. Na deser mam resztkę musu czekoladowego z malinami.
W Hiszpanii w górach na wysokości około 1800-2000 m npm spotykałem gaje oliwne, gdzie drzewa rosły bardzo rzadko. Na terenach sąsiednich nie rosło nic, więc wydaje się, że ziemia tam nie może być droga. Co ciekawe, gaje te towarzyszyły wioskom całkowicie opuszczonym. Z kilkunastu do trzydziestu paru domów na używane wyglądały 2, najwyżej 3. Używane nie znaczy „zamieszkane”. Używane do celów gospodarczych związanych ze zbiorami oliwek.
Pyra, a podzielisz się przepisem na zupę z kurek a?la flaczki?
Dzien dobry,
Oliwki uwielbiam! Szczegolnie w Grecji i na Cyprze z beczek na jarmarkach. Najsmaczniejsze dla mnie odmiana to kalamata.
Ze sloika sklepowe to nie to samo :(. Na szczescie w Londynie sklepy greckie i tureckie wybor maja duzy.
Pickard, dzien dobry, juz robie miejsce :).
fajne miejsce .. dla dzieciatych i z pieskami …
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34862,12285348,Nowa_kawiarnia_na_Zoliborzu__Lezaki__zupy__gadzety.html
ja oliwki jem bo zdrowe .. ale wolę te ze słoika niż oryginalne w Grecji … może za mało ich u nas i smak mi się wyrobił na słoiczkowe …
Pickard … 🙂
nie byłam na bazarku bo mi się nie chciało … podobno to nie prawda, że starszy człowiek mniej może .. po prostu mu się nie chce … 😉
Chesel – to bardzo prosta zupa. Kurki pokroić niezbyt drobno, a mniejsze zostawić , jakie są , najwyżej ogonek przyciąć. Na maśle zeszklić drobno posiekaną cebulę i w to rzucić kurki + dyżurne i majeranek. Smażyć, póki nie wyparuje sok z grzybów. Wtedy wlać wody ile trzeba z łyżeczką bulionu warzywnego albo przyprawy warzywnej. Gotować pod przykryciem na małym ogniu ok 15 – 20 minut. Do zupy wlac 1-2 łyżki soku z cytryny i podprawę z opakowania śmietanki 12% i płaskiej łyżki mąki. Dosolić, hojnie wkręcić świeżo zmielony pieprz, jeszcze dużą szczyptę majeranku. Wyłączyć palnik, wrzucić łychę masła i 1-2 łyżki posiekanej zielonej pietruszki. Z masłem już nie gotować – nawet przy odgrzewaniu, bo straci aromat.
oliwka tarfila na salony stosunkowo niedawno, pod koniec lat piecdziesiatych u.s.; glownie dzieki james´owi bond`owi i jego drinkowi( wodka/martini),
ktoremu ona towarzyszyla.
no Gryczaki się skończyły, ale jst przecież http://www.europejskifestiwalsmaku.pl/ 7-9 września 🙂 okazja by się najeść smakołyków 🙂
a tu pełny program:
http://www.europejskifestiwalsmaku.pl/program
Oliwka sama w somie jest w smaku taka sobie albo gorzej. Oliwki marynowane są wstrętne albo cudowne, zależy od marynaty. Mały bar tapas w Madrycie przy Calle de Fuencarral koło Gran Via. Tam jedliśmy oliwki w marynacie niezapomnianej. Aromatycznej, zrównoważonej smakowo. To samo dotyczyło marynaty, w której dotaliśmy małe rybki przypominające nasze kiełbiki. Była inna niż w oliwkach, ale też pyszna. Wędliny, wiadomo. Wino lokalnej apelacji też było dobre. Nazwy baru nie podam, niestety; pare lat minęło.
Nie lubię ani oliwy, ani oliwek… Mój brat, italofil, zażera się włoskimi oliwami, łyżkami potrafi, brrr… Używam trochę, kiedy już inaczej się nie da, ale znalazłam taką właśnie „bio”, grecką, bardzo delikatną, prawie bezzapachową, drogą jak cholera (no ale naprawdę mało używam!) – do winegretu czasem albo do podsmażania tej cebulowo-czosnkowej bazy do włoskich sosów, to się jakoś nazywa, ale zapomniałam jak.
Miewam też w domu buteleczkę truflowej, którą smaruję mięsko przed grilowaniem.
Już wiem – sofrito.
Oliwki mogę zawsze i w każdej wersji.
Dzień dobry wszystkim!
Z mojego wczorajszego wizytowania w okolicy wynika, że dereń dojrzeje lada chwila. Nie będę więc mógł dowieźć świeżego, jak ostatnio, tylko będę musiał mrozić. Z drylowania Pyro, to chyba tym razem nici. Z resztą, i tak nie ma tego wiele w tym roku i nie wiem, czy uzbieram choć pół wiadra.
Przerabiam prasówkę… 😯
http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,11389667,Nowa_bialoruska_wodka_bedzie_mniej_szkodzic_zdrowiu_.html
Ale dziewczyny mają piękne, haftowane bluzki, przyznajcie!
Oliwki – jak najbardziej, najchętniej czarne i koniecznie niewypestkowane. Te bez pestek mają mniej smaku w sobie, moim zdaniem. Gdzieś jadłam oliwki bez pestek, ale za pestkę „robiły” sparzone migdały – dobre to było. Kalamata to księżniczka oliwek.
W poprzednim życiu byłam chyba Greczynką, bo greckie jedzenie, oliwa i oliwki bardzo mi smakują. Że o ulubionej jagniecinie nie wspomnę.
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/Grecja2012#5737345686921782242
Tutaj dostałam butelkę znakomitej oliwy – nie jest to wielka produkcja i w sklepach się tej oliwy nie znajdzie, ta pani ma nieduży gaj oliwny. Cała produkcja rozchodzi się po stałych klientach. Ja swoją w połowie wypiłam, tak między polewaniem sałatki greckiej 🙄
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/Grecja2012#5737345246645050146
(kliknięcie dalej – wiecej zdjęć z tego miejsca)
Starożytni Grecy wytłaczali oliwę w takich miseczkach kamiennych:
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/Grecja2012#5737825689895505602
(zamiast robić coś pożytecznego, udałam się na spacerek po wiosennej Grecji 🙄 )
Pyra, przepis ciekawy, wyprobuje. Kurki maja taki delikatny, malo wyrazisty smak, nie moge znalezc dania, w ktorym by im bylo najlepiej.
No właśnie, kurki są niby delikatne, ale podstępne. Mają mało wyrazisty smak, ale po spożyciu tychże, regularnie dostaję wyrazistego ataku woreczka.
uż ich nie spożywam, odkąd mi się potwierdziło.
Na szczęście niebawem będą normalne grzybki!
Ja uwielbiam kurki – mój znajomy ich nie trawi i twierdzi, że one są bardzo trudne do strawienia w sensie dosłownym, bardzo możliwe, że ma rację. Jemu też po spożyciu kurek robi się cuś nie bardzo.
A ja lubię kureczki podsmażone na maśle, potem lekko podduszone, a na koniec sporo podsmażonej na maśle cebuli.
No…zdrowotne to-to nie jest ani lekkostrawne 🙄
Ale, jak powiada Chmielewska w swojej „Książce poniekąd kucharskiej”, nic, co smakuje, nie jest zdrowe 🙁
Mamy się umartwiać? Niedoczekanie!
@chesel:
pomysl o kurkach jak O DANIU, nie dodatku(zwlaszcza do mies);
przepis sybaryjski(jak zwykle 4 /2(dla @pyry: for two- na dwoje)
na funt kurek wez 50 gr szynki typu serrano,
grubo posiekaj i rzuc na dobrze rozgrzana patelnie z lyzka stolowa oliwy,
gdy sie zarumieni dorzuc posiekane: 1 cebule i 2 zabki czosnku, oraz kurki;
gdy woda w calosci wyparuje(trzeba tu bardzo uwazac, gotowane za dlugo traca kurki smak i robia sie czesto lykowate!), dodac lyzke masla, 4 roztrrzepane jajka i juz, na malym ogniu, ostroznie, ciagle pianissimo mieszajac, dodac kieliszek slodkiej smietany, popieprzyc swierzo tartym pieprzem, dodac posiekanego z pietruszka szczypiorku, a gdy masa stezeje podawac subito z bialym pieczywem i zmrozonym frascati
smacznego!
Zjadłam dziś na śniadanie jajecznicę na kurkach i żyję 😀
Ludzie, co Wy mówicie! Kurki delikatne? O niewyraźnym smaku? To musi być sprawa indywidualnego poczucia smaku, bo dla mnie kurki razem z rydzami mają smak najbardziej wyrazisty. Tu też się zgadzam z Chmielewską – kurki potrzebują soli, dużo czarnego pieprzu i sporo majeranku. Leję sobie już po obiedzie trzeci kubeczek gorącej, kurkowej zupy i jestem kontenta, że hej! A sznycle cielęce zawijane z kurkowym farszem? Uch. pomarzyć nie wolno?
No właśnie, Pyruniu, są wyraziste kiedy mają smak pieprzu, majeranku i soli, chłe, chłe…
Oj tam…gusta są różne, nieprawdaż? I także samo zarówno każdy może sobie podprawić, jak mu smakuje, musu nie ma. Pieczarki to też…no, jak kto sobie doprawi.
Wszystko wymaga doprawienia 👿
Cholerka, czemu nie rośnie zaraz takie doprawione?! A bo jeden lubi kwaśne, drugi słodkie, ktoś tam gorzkie, a ja ostre 😉
I wiele osób już mi zwracało uwagę, że ja nie czuję smaku…nieprawda, ja zawsze próbuję potrawy, a potem przyprawiam według swojego smaku. Jak wszyscy.
Nisiu – i kiedy nie są zagotowane na śmierć.
z kazdym produktem tak jest, moje panie, iz im predzej na stol trafi tym lepiej;
rossini znal osobiscie swiniopasa, ktory szukal dla niego trufle;
nie kazdy ma takiego farta w zyciu 😉
Jak widać z dzisiejszej dyskusji, prawie każdy produkt ma zwolenników i przeciwników. Dla mnie kurki mają bardzo wyrazisty smak. Wczoraj jadłam je ze smażonym chudym boczkiem, cebulką i makaronem. Natomiast niepotrzebny był w tym zestawie czosnek.
Oliwki jem sporadycznie i bez entuzjazmu. A te z pestkami są rzeczywiscie smaczniejsze.
Wczoraj wybraliśmy się do kina na ” Facetów od kuchni”. Pojechaliśmy specjalnie do Gdańska. I nawet do tego kina weszliśmy, ale przy kasie okazało się, że filmu już nie wyświetlają , a nas olśniło, że sprawdzaliśmy repertuar w starej gazecie sprzed naszego wyjazdu na Mazury. Tak to nawet niedługi wyjazd powoduje niespodziewane umysłowe zawirowania. Dobrze, że nasza znajoma, której proponowaliśmy wspólny wyjazd, była zajęta i nie pojechała z nami. Ale każda sytuacja/ no, prawie każda/ ma też i dobre strony, więc tym razem odkryliśmy sympatyczna kawiarnię przy ul. Piwnej w Gdańsku, gdzie zazwyczaj nie zaglądamy. Nazywa się Pikawa, od liczby Pi, choć mnie ta nazwa kojarzy się z dawnym żargonowym określeniem serca. Podają tam dobra kawę i m.i. ciasto marchewkowe, porcja- 2 kawałki starczy dla 2 osób.Na Starym Mieście ciasno jak na hali targowej przed świętami, bo trwa jeszcze Jarmark Dominikański. Gdyby nie ta niedoszła projekcja filmowa, nie zajrzałabym tam. Te tłumy i ścisk to nie dla mnie.
W drodze powrotnej zajrzałam po coś do „Biedronki” , a tam piękne brzoskwinie po 3.49. Zakupiłam 4,5 kg na dżem. Robiłam taki w ubiegłym roku i był pyszny . Ja lubię wszystkie domowe dżemy, ale niektórzy domownicy są wybredni i lubią tylko truskawkowe i brzoskwiniowe, a na dżem z aronii czy czarnego bzu kręcą nosem. Zatem każdemu, to co lubi.
Jak robiłaś Krysiu ten dżem brzoskwiniowy?
@krystyna:
do mojego przepisu (patrz: wyzej) jeszcze carpaccio z wedzonego pstraga z sosem tatrskim i ogorki malosolne- wyszly jak drut 🙂 – jako przystawka.
p.s.
nieublagane prawa entropii:
pozostalo jeszcze 15 sloikow 😉
Małgosiu,
nie pamiętam, czy korzystałam z jakiegoś konkretnego przepisu. Dżemy robię na wyczucie. Nie wiem też, czy dodawałam żel-fix. Dziś w naszym sklepie rozglądałam się za nim, ale bez skutku. Jutro odwiedzę jeszcze jeden miejscowy sklep, może tam będzie. Bo wydaje mi się, że skoro brzoskwinie jako słodkie owoce mają mało pektyn, żelujący dodatek byłby wskazany. Ale jeśli go nie będzie, to zrobię ze zwykłym cukrem, bo do końca tygodnia , gdy robię większe zakupy w supermarkecie, czekać nie będę.
Byku,
pomysł na karpaccio z wędzonego pstrąga bardzo smakowity. A ponieważ czasami miewam takie pstragi – przepis jak najbardziej do wykorzystania. Zastanawiam się tylko, w jaki sposób pokroić rybę. Może wystarczy tylko rozdrobnić na niewielkie kawałki ? Bo cieniutkich plastrów pstrąga jakoś nie mogę sobie wyobrazić.
Trzeba mieć ostry nóż (poprzedni temat 😉 ) i pstrąga podmrozić trochę, Krystyno – wtedy można na cieniutkie plasterki pokroić, ja tak robię z łososiem. Nie zamrozić na lód, ale podmrozić.
I wtedy – ciach!
@krystyna:
filetujesz i wieksze kawalki tniesz wzdloz na grubosc slomki
(do tej czynnosci swietny jest noz ceramiczny);
na talerz rzucasz garsc salaty polnej, na to rybe, obok pokrojony na cwierc ogorek,
nie zaszkodzi pomidor koktajlowy, dwie,trzy oliwki, dobra lyzka sosu…
a wszystko obficie posypac koperkiem! 😉
p.s.
ugotowany, w skorupie, rak na krawedzi tależa daje optycznie kopa.
holender!
talerza!
Jak *talerz, to i *wzdłuż 😉
Ale podmrozić lekko, naprawdę pomaga w krojeniu i wychodzą tak cieniutkie plasterki, że Kraków ode mnie przez nie widać 😯
Mam całą siatę fasolki do obierania, ale mi się już dzisiaj nie chce; chyba sobie robotę zostawię na jutro. Jeżeli ta fasola będzie nie taka, jak trzeba (sąsiadka przywiozła z działki i od niedzieli trzymała w siatce) to wtedy zabiorę się za leczo : boczek mam, kiełbaski mam, cukinię mam, pomidory w puszce też, a paprykę dokupię jutro.
@alicja:
ale radocha, nie?
Jasne 😉
Nie było to złośliwie, tylko przy okazji tależa, sam się nadstawiłeś 😉
A z tym podmrozeniem pstrąga czy łososia to chyba mam rację – i radzę wypróbować, bardzo pomocne.
Co do podmrozenia Alicjo masz racje. Ja tak gravlax kroje (dla gosci, dla siebie nie musze cieniutko). Metoda sie sprawdza takze jak trzeba mieso drobniutko posiekac, gdy na przyklad kielbaski szeftalie robie.
Alicjo, Byku
dziękuję za informacje. Teraz czekam tylko na świeżo uwędzonego pstraga. Ale raka na pewno nie będzie, a nawet gdyby był, to i tak biedaka nie ugotowałabym, choć gotowane raki jadłam dawno temu na studenckim obozie pseudonaukowym w Tleniu.
Ale znów czegoś nie wiem . Tym razem co to za odmiana ta polna sałata. Ale zwykła sałata na pewno też się nada.
@alicja:
du kannst mich auch…
@krystyna:
wpadnij do mnie, pogadamy…
Dobry wieczór!
Jak wiadomo oliwki są różne. Lubię wszystkie. Oliwę z oliwek używam praktycznie do wszystkiego, tak jak w Polsce używa się masła czy smalcu (czego nie używam od wielu lat!). Oleje z oliwek i czasami oliwki, kupuję bezpośrednio od „chłopa” (olej dostarcza mi do domu raz w roku w ilości wystarczającej do następnej dostawy za rok).
Nisia (13 sierpnia o godz. 13:45)
„Już wiem ? sofrito.”
Tak, ale po hiszpańsku sofrito, po włosku soffritto. Podstawowe składniki to cebula i czosnek, oliwa, woda lub wino, marchew, seler, sól, pieprz lub czerwona papryka, ale zależy to również w jakim regionie i do czego (czy do ryb, czy do mięsa i to do jakiego mięsa). Ważne, podstawa, to nie przypalić, ani nie „zbrązowieć” cebuli czy czosnku…
A odnośnie noża ceramicznego. Czy panie, którym ten nóż się stępił czytały uważnie instrukcję obsługi? Ważne nie kroić na ceramicznej podstawie tylko na drewnianej lub najlepiej na plastikowej „desce”. No i nie myć w zmywarce blisko innych zwykłych metalowych sztućców, bo ceramiczny nóż tępi się przez obijanie się o nie. Najlepiej myć go ręcznie i przechowywać oddzielnie.
Pozdrawiam
Byku (21:48),
nie wszyscy znają język niemiecki, angielski, francuski, polski czasem…tłumaczenie by się przydało 😉
@dan:
” Najlepiej myć go ręcznie i przechowywać oddzielnie.”
– potwierdzam.
Dan – daję słowo, że z nożem jak z jajkiem. Myję pod strumieniem wody, wycieram lekko papierowym ręcznikiem, przechowuję w jego osłonie i kroję na drewnianej desce/ Szczerb żadnych nie wyczuwam ale kroi nieco gorzej, niż na początku.
Dan,
raz na jakiś czas masło do tego i owego (Jerzor używa, ja nie mam potrzeby specjalnej), a zwłaszcza smalec ze skwarkami (mam ochotę!), co to zaraz umrę niby….
Nie ma się co straszyć, to złe, to niedobre…a tego lepiej nie jeść.
Żivot je cudo!
@alicja:
czasami przypominasz mi spejbla i hurvinka na raz
(@pepe tobie wyjasni, bo on ma, w przeciwienstwie do mnie, miekkie serce dla blondynek)
Zaczynam Dobranockę od Osieckiej, Sienkiewicz i Fronczewskiego
http://youtu.be/vjSnH6hCpfM
Zapomniałam o kompozytorze? Brzydko. Piosenka „Panie, panowie” z repertuaru Okudżawy. Po spolszczeniu przez Osiecką (to nie jest tłumaczenie) włączona do śpiewogry „Apetyt na czereśnie”
Dbam o tę markową i drogą jak jasny gwint cholerę, używam wyłącznie plastykowej deski, ew. drewnianej (rzadziej), myję łapą!
Marchewka była za twarda…
Jakóbczak to inaczej śpiewała
http://youtu.be/tKESfytzmhE
Byku,
nie jestem blondynką – ja wiem, co to określenie znaczy, bez względu na kolor włosów. Ja Ciebie nie obrażam. I nie musisz do mnie mieć żadnego serca – po prostu omijaj.
Nowy, paczka zjazdowa od Ciebie via Pyra została dowieziona dzisiaj przez Inkę. Nawet dokładnie nie obejrzałam co w niej (straszne zamieszanie było, bo prawie jednocześnie zjechała Ala z rodzicami i bratem), potem wpadła Eska z Wujkiem Leszkiem a ja sobie właśnie przypomniałam, że mam upiec tort na jutro, bo urodziny wnuczki.
Spadam na dół i działam.
BRA!!!
A, cichal się wieczorem późnym odmeldował ze Szczecina.
Inka z Ludwikiem zapadli nad stajnią
Psów się zrobiło cztery, w tym dwa ubłocone. Szanta wyjechała do Szczecina z Sylwią. Mila kursuje miedzy swoim oficjalnym domem a Żabimi.
Ruch w interesie, maliny zaczynają dojrzewać do zbioru.
BRA po raz drugi!
Pickardzie,
nie byłem w tym roku na żadnym z licznych festiwali smaku, bo zawsze ich termin kolidował z innymi zobowiązaniami. Mam nadziej, że przyszłym roku bedzie lepiej.
Panie Piotrze, może we wrześniu jednak się uda, we wrześniu będzie też Święto Chleba http://moje.radio.lublin.pl/4-wrzesnia-lublin-xiii-swieto-chleba.html
Lublin zaprasza
Pickard,
nie jest wykluczone, że wybierzemy się, z mężem, w tym czasie do Lublina. Jestem w stałym kontakcie mailowym z Irkiem. Może się spotkamy?
jeśli akurat tu będę, wciąż jest opcja, że akurat będę za granicą 🙂