I po Targach…
Spędziliśmy na Targach dwie i pół godziny. A minęło jak z bicza trzasł. Szybko, szybciej, podpisywać, porozmawiać. A na spotkania z przyjaciółmi siedzącymi w sąsiednich stoiskach zabrakło już czasu.
Ledwo zdążyliśmy się wyściskać z Wiktorem Osiatyńskim, który na szczęście siedział w Iskrach tuż koło nas, a tu już wydawca zapędził nas do kącika Nowego Świata i do roboty. Podczas 120 minut spędzonych wśród własnych książek złożyliśmy ponad czterdzieści autografów. Czasem nawet hurtowo. Rodzina widniejąca na fotografii przybyla w trzyosobowym składzie i kupiła sześć książek. Dla dwu córek i mamy. Przy okazji miło pogawędziliśmy o korzystaniu z książek kucharskich i wartościach, które wnoszą do naszych domów.
W pewnym momencie pojawiła się w naszym stoisku znana wszystkim członkom blogu Małgosia W. Prawdę mówiąc ledwo zdążyliśmy zamienić parę słów, złożyć autografy na „Rodaku” i… już Jej nie było. Mimo, że wizyta trwała parę chwil to wrażenie zostało bardzo sympatyczne. Sami zresztą oceńcie – na jednym ze zdjęć jest właśnie Małgosia W.
Tuż po niej wtoczył się do naszego kącika i szczelnie go wypełnił Brzucho. Absolutnie ma prawo używać takiego imienia. Spojrzał na nas z góry, podał Basi do podpisania ?Posty polskie? i wytoczył się, bo pędził na wielkie kartoflane wydarzenie organizowane przez Slow Food. Obiecał, że o kartoflu napisze w swoim blogu, a z nim bliżej się zakolegujemy jesienią na Kurpiach.
Z targowych ploteczek przytoczę jeszcze jedną historyjkę. Były stoiska – jak nasze – pełne ruchu i czytelników. Były luźniejsze, i były całkiem puste. Ale były i takie do których trudno było się dopchać. Tam na ogół siedzieli (choć raczej siedziały) autorzy bestsellerów dla panienek oraz autorzy książek, które przeniesiono na ekran TV w postaci seriali.
Przy jednym ze stoisk siedziała pani profesor Jadwiga Staniszkis ze swoją autobiografią. I do niej też ustawiła się kolejka dziewcząt. Uczona i zarazem komentatorka wydarzeń politycznych była tym trochę zdziwiona. Do tłumu dziewcząt zaś podszedł znany profesor historii współczesnej (nie ujawnię jego nazwiska ze strachu przed konsekwencjami jakie mógłby ponieść, bo pani profesor to osoba groźna) i tłumek panienek rozproszył. Po prostu wyjaśnił im do kogo się tłoczą zwabione wielkim zdjęciem słynnej poetki i autorki tekstów setek piosenek – Agnieszki Osieckiej. Pod tym zdjęciem bowiem usadowiono panią socjolog z maleńką wizytówką objaśniającą kto zacz. Wielbicielki talentu Osieckiej nie wiedziały zaś, że ich ulubiona autorka od kilkunastu lat już nie żyje i domagały się autografów. Gdy pomyłkę wyjaśniono – stoisko opustoszało!
O wszystkich wydarzeniach śmiesznych, groźnych, ciekawych i interesujących można poczytać w blogu naszego wydawcy czyli www.nowy-swiat.pl A my tymczasem zabieramy się do pracy by było co wystawiać na kolejnych Targach.
Komentarze
O nie, drogi Jubilacie! Nie wyłgasz się tak łatwo.(Życzenia już złożyłam, to teraz mogę nawydziwiać) Proszę sprawozdać jaki tort Basia upiekła urodzinowy, jakie wino na toast się chłodzi albo grzeje, czy jest przewidziana rodzinna kolacja albo podwieczorek?
A zainteresowanych i życzliwych czytelników szczerze gratuluję.
Najserdeczniejsze życzenia urodzinowe dla Piotra.
Sto lat , sto lat – po raz pierwszy!!!
Po pierwsze dziękuję za pamięć i życzenia.
A po drugie – spełniam życzenie Pyry: Aby przyjemność dłużej trwała zaczynamy dziś popołudniu we dwoje we francuskiej restauracji. Po powrocie do domu, wieczorem spotkamy się z najbliższymi przyjaciółmi przy szampanie i serach. A jutro obiad rodzinny:udziec barani pieczony z 40 ząbkami czosnku i moje ulubione amarone. Na deser tort daktylowy. Ci, którzy z różnych względów nie będą obecni w Warszawie mają okazję wpaść na coś smacznego na wsi, bo od środy siedzimy na Kurpiach.
Gospodarzu, kulinarny internet zawdzięcza Ci tak wiele, ze brak słów, by tę wdzięczność wyrazić.
Przeto wspaniały gawędziarzu znakomity kiperze smakoszu i łasuchu życzę Ci wiele zdrowia i byś zachował poczucie dobrego smaku, które nam wszystkim tu prezentujesz.
Dziękuję Ci za wyrozumiałość wobec mojego klepania. Twój blog stal się realnym wirtualem dla wielu Twoich wirturealnych przyjaciół.
Dziękuję Ci za blogofelietony, które pozostaną Twoim znakiem firmowym.
Dziękuję Ci za szacunek dla ponad politycznych walorów życia.
Marku podaj przypuszczalny termin pojawiania się w Berlinie. makupber@gmx.de
Witajcie!
Chciałem nadrobić zaległości i wypełnić luki poczytując Radosną Twórczość Blogową wstecz, a choćby wspak, ale sukcesów wielkich nie osiągnąłem w tym Wspakczytaniu, bo natenchmiast natknąłem się na wiedzę wymagającą bezzwłocznego działania w celu ograniczenia szkód kolateralnych.
A zatem jak spóźnione tak szczere i serdeczne życzenia zdrowia, kulinarnych wzlotów i nieustającej pogody (ducha) dla Heleny i Misia łączę dzisiaj z powinszowaniami dla Piotra Naszego Gospodarza (niech mu warząchew pospołu z piórem sprzyjać nie przestają!). Wzniesiemy za Was toast dziś o 20:00 wraz z Meg+Mag w Perchtolsdorfie (niegdyś Panalulkowym).
Wirtualnie czujcie się już wyściskani, mam nadzieję, że nadrobimy to wkrótce „w realu” 🙂
Pyro Droga ,
pomyślałem, iż ten przepis tak będzie pachniał na blogu, że poczujesz atmosferę urodzinowego obiadu. Wszystkim smakoszom jagnięciny go dedykuję:
Udziec jagnięcy z 40 ząbkami czosnku
Udziec jagnięcy do 2 kg., 3 obrane ząbki czosnku, 12 filetów anchois, 100 ml oliwy, tymianek, rozmaryn, pieprz,30 dag szpinaku, 30 dag brokułów, 200 ml rosołu, sól, 40 ząbków czosnku w łupinach
Wymieszać oliwę z ziołami i zmielonym pieprzem. Anchois zalać wodą i odstawić w chłodne miejsce na kwadrans. Wyjąć, osuszyć i pokroić na małe kawałki. Obrany czosnek pokroić na plasterki. Udziec wytrybować częściowo zostawiając kość podudzia. W otwór po kości udowej włożyć kawałki anchois i plasterki czosnku. Związać udziec nicią i posmarować oliwą. Piec w piekarniku w temperaturze 230 st. C licząc 25 min na każdy kg mięsa. Nie obrane 40 ząbków czosnku gotować we wrzątku 5 minut. Wyjąć, ostudzić i obrać. Obrany czosnek wrzucić do rosołu i gotować przez kwadrans na małym ogniu. Czosnek wyjąć ? rosół zachować. Zalać rosołem umyte brokuły i gotować kwadrans. Można rosół uzupełniać wodą. Umyte liście szpinaku dusić w małej ilości wody i odrobiną soli. Osączyć. Upieczony udziec ułożyć na ugotowanym czosnku i podawać z brokułami i szpinakiem.
Dla Somsiada od Somsiadki owocnego sąsiedztwa!
(czyli duuużo pysznego jedzonka i przepięknej muzyki 😀 )
Panie Piotrze, stu smacznych lat wśród serdecznie zainteresowanych i zaangażowanych czytelników życzę – Teresa
PS. Kod jak na życzenie 7e7e
Najserdeczniejsze życzenia urodzinowe, Panie Piotrze.
Zdrowia i nowych odkryć kulinarnych. Wolnego stolika w każdym zakątku świata.
Z podziwem i szacunkiem, haneczka.
Nieustannie smakowitego życia Panu Piotrowi życzę! 🙂
Nie chce sie chwalic ale dzieki pieknemu przypadkowi bylem dzisiaj tuz po pólnocy pierwszym który zatoastowal. Potem byly zyczenia na poprzednim wpisie. Teraz moge juz calkiem ordynaryjnie czyli normalnie powtórzyc zyczenia,
paOlOre ma dzisiaj mozliwosc razem z meg_mag w moim Perchtoldsdorfie wypic o zwyczajowej godzinie 20.00 zdrowie solenizanta. Poza Heurigerami, których w ichnej miejscowosci, za moich czasów bylo 55 sztuk, naprzemiennie otwartych, polecam kilka doskonalych restauracji.
Po pierwsze u góry Wienerstrasse idac w kierunku rynku po prawej stronie znajduje sie hiszpanska restauracja z oryginalnymi winami, dalej jest znana, droga, czesto opisywana restauracja Jahres Zeiten. Ta miesci sie przy ulicy Hochstrasse.W rynku oczywiscie jest restauracja Alexander. Tam rzadza moi byli sasiedzi którzy mieszkali w tym samym domu. Przy kazdej okazji prosze ich pozdrawiac w moim imieniu. Jest jaszcze wiele innych lokali. Beda mieli nowi mieszkancy wiele czasu, niechaj sobie pochodza i popróbuja. Starczy na dlugi czas nie powtarzajac sie. Troche jestem frusrniety, ze prywatnie kontaktów nie podali.
Tak czy inaczej, uprzejmie prosze, zeby caly cywilizowany swiat w dniu dzisiejszym o godzinie 20.00 wzniósl stosowny toast oglaszajac krótka chwile szczesliwosci od solenizanta dla wszystkich ludzi.
Pan Lulek
Najserdeczniejsze, Panie Drogi Gospodarzu Nasz, najserdeczniejsze.
A teraz w sprawie jutrzejszego udzca baraniego (jagniecego?). Oto co pisze nasza najwieksza specjalistka od DUZYCH kawalkow miesa – Clarissa Dickson Wright.
Any udziec byl pieknie rozowy (rare) 10-12 minut na kazde 500 g wagi
Aby byl srednio rozowy (medium rare) 15 min. na kazde 500 g
Dobrze wypieczony (well done) – 20 min na kazde 500 g
Temoeratury:
Dobrze rozgrzac piekarnbik do 230 st C (450 st. F)
Wstawic udziec na 15 minut do pieca. Nastepnie zmniejszyc temerature do 160 st C (325 F). POdlewac co 15 nminut i piec w tej obnizonej temoperatuerze perzez reszte czasu.
Po wyjecoi z pieca dac odpoczac 10 minut zanim sie zacznie kroic.
Clarissa jest jedna z „dwu grubych pan” (druga umarla), ktore mialy swietny program o prawdziwej tradycyjnej kuchni pelnej cholesterolu i prostych weglowodanow. Przepis na barana pochodzi z zakupionej przedwczoraj ksiazki Sunday Roast – the complete guide to cooking & carving .
Panie Lulku. Meg-Mag czyli Magdalena z pewnością zamelduje się, niech no tylko gniazdko sobie wymości. PaOLOre zaś przecież namiarów nie zmienił. Jego pobyt przy boku Magdy (a raczej jej sprzętu) jest czasowy. Brzydki zazdrośnik, ot, co.
Mam dzisiaj mnóstwo pracy, więc żegnam się do wieczora.
W charakterze dykteryjki powiem Wam tylko, co zrobił mój wychowanek ze świeżą, chrupiącą bułką. Upadła mi na ziemię, pochwycił ją natychmiast i pobiegł z nią do dużego pokoju. Jako, że właśnie wtaskałam go na 4-te piętro i musiałam się wydyszeć, nie zabrałam mu tej bułki natychmiast. Myślałam, że potarmosi ją i zostawi. Zostawił dość szybko. Przed chwilą weszłam tam, żeby otworzyć drzwi balkonowe, a za fotelem, na środku dywanu jest góra okruchów bułczanych. Nie sprzątam. Niech leżą. Może je zje, kiedy się obudzi (śpi snem sprawiedliwego)
A wszystko to …przez ten pośpiech
i dlatego żałuję, że nie miałem wiecej czasu podczas Targów
(może dlatego, że 20min odstałem w kolejce po bilety?)
chciałem poplotkować z Gospodarzami
chciałem jeszcze jakieś konwalie znaleźć dla Pani Basi
a tu szast prast, parkowanie pod samym Pałacem
(prawie na przejściu dla pieszych, choć to niby parking)
dłuuuga kolejka, chwila zabłądzenia
kolejka czytelników do naszych Autorów
i już trzeba było zarządzać odwrót
(za opis brzucha Brzucha, zrewanżuję się stwierdzeniem
że jeśli ktoś nie zna Gospodarza osobiście
to w normalnym świecie jest on znacznie wyższy
niż to sugeruje program Okrasy
stół w studiu za wysoki
a ja tam lubię być obszerny :o)
czy mówiłem Wam kiedyś
że przez pięć lat byłem modelem na wybiegu?
…pokazywałem ciuchy dla big-manów)
chciałem sobie fotkę pstryknąć z Gospodarzami
..i kompletnie zapomniałem
ale bardzo się cieszę z osobistego spotkania
:::
a teraz życzenia!
Panie Piotrze
Marzeń, które warto śnić
Radości, którymi warto się dzielić
Przyjaciół, z którymi warto być
..dni pełnych szczęścia
Syneczek ( a nawet synalek), Pyro, OK. Roztropny.
POwracajac do wspomnianej wyzej Klaryssy. Nowo kupiona ksiazka duzp miejsca poswieca zapomnianej dzis sztuce carvingu – pieknego krojenia miesa i duzych ryb, sztuka bez ktprej do wybuchu wojny nie bylo dobrze ulozonego mezczyznym obojetnie z jakiej pochodzil klasy spolecznej. Dzis pan domu zazwyczaj dostaje paniki jak sie go poprosi o rozkrojenie indyka przy stole i zawsze probuje to zrzucic na ktoregos z gosci. Nie moge zliczyxc ile razy proszono mnie o rozkrojenie indyka lub nawet kaczki. Dlatego kupilam sobie te ksiazke.
Dowiedzialam sie z niej ciekawego faktu o samej Klaryssie: Otoz ona cale zycie uzywa jednego zestawu do carvingu: noza, widelca i takiego czegos do ostrzenia – zestaw z polowy XIX wieku byl w jej rodzinie prawie 150 lat. Nigdy tego noza nie myje, tylko wyciera do sucha, pokrywa cienka warstwa oleju i wklada wraz z reszta zestawu do drewnianego futerala wylozonego granatowym aksamitem. I nie jest to jakis strasznie elegancki zestaw – jest zwyczajny, z zelaza i z rogowymi raczkami, ale jest dobrze wywazony do reki i dajacy sie dobrze ostrzyc.
Zasmucilam sie, ze wrzucam swoje drogie sabatiery do maszyny bez chwili namyslu. Nic dziwnego, ze krojenie nie wychodziu mi tak pieknie jak Klaryssie.
Panie Lulku,
zamiast „nie chwaląc się”, niech Pan sprawdzi, kto punktualnie o północy zatoastował, no kto?!
Tu trzeba mieć końskie zdrowie, żeby zaczynać o Waszej północy i kończyć o mojej 😉
Zdrowie Gospodarza przed moim bladym świtem!
O Waszej 20-tej będę u znajomych, miał być piękny dzień, Jerzor z R. mieli rąbać drwa, a ja latać po okolicznościach przyrody, a tu zimno i mokro i nie podnieca mnie perspektywa spędzenia dnia przy kominku i nie daj Boże, przed telewizorem (oni tak mają!), a wymigać nie ma się jak. Bo a nuż chmury sie rozejdą i będą mogli rąbać.
Pozdrowienia dla wszystkich od Wojtka. Znowu mu się przsunęło. Może w czerwcu będzie na etacie. W imieniu macham łapką do wszystkich.
szubciutko, z doskoku nadrabiam toasty i zyczenia: dla Andrzejow, Heleny przed remontem i Misia wloczykija, a juz na biezaco moc cieplosci dla Gospodarzy
Panie Piotrze!
Sto lat! Sto lat!…
A ponieważ Pan jest naszym Prezydentem; stosowne na tę okazję Happy Birthday! 🙂
Wznoszę zdrowie Gospodarza moim dzisiejszym „wynalazkiem”:
http://picasaweb.google.com/nemo.galeria/Congratulations/photo#5202021114973402866
Chciałam sobie jak zwykle na sniadanie zrobić smoothie, ale pod wpływem Pyrowych zamiarów dietowych w miejsce jabłka do tradycyjnego banana i soku z 2 pomarancz dodałam dzis 2 garsci mrożonych malin i zmiksowałam. Wyszedł wspaniały sorbet, pełen witamin i bardzo smaczny. Nie czekam więc do 20:00, bo się roztopi 😉 Na zdrowie!
Panie Piotrze, życzę Panu, żeby Pan miał tyle powodów do radości, co mój ogon, czyli właściwie bez przerwy. 😀
A ponieważ przeczytałem w sąsiedztwie, że marzy Pan o łupach, to jeden Panu przyniosłem. W zębach, psim zwyczajem, więc mógł się troszkę wymiąć, ale poza tym powinien być nieuszkodzony. 🙂
Pan Piotr to nie jest jakiś łotr,
co wpisy cudze zjada.
Pan Piotr, to taki facet, co
chcesz mieć go za sąsiada,
Poradzi, ile ryb na twarz
do zupy trzeba włożyć
i jak śniadanie zrobić masz,
żeby kolacji dożyć.
Poprawi ci dyskretnie błąd,
gdy zrobisz go na blogu,
lecz nie wynosi się, ach skąd,
choć pierwszy tu po Bogu.
Gdy książki tak ci strasznie brak,
że z bólu gryziesz natkę,
Pan Piotr ci książkę przyśle (jak
rozwiążesz mu zagadkę).
Gdy w beszamelu świnki trzy
przyrządzić chcesz ciupasem,
Pan Piotr ci poda przepis i
dołoży ci okrasę.
Nie trzeba długo grzebać w potr-
awach, ni robić śledztwa,
by dojść do wniosku, że Pan Piotr
to Wielki Mistrz Sąsiedztwa,
więc dziś, rabując krzaki bzu
i nie żałując trunku,
życzą sąsiedzi wszyscy Mu,
by trwał na posterunku. 🙂
Heleno, ja też słyszałam o tym,że noże nie tępieją tak, gdy się je tylko wyciera. Ile w tym prawdy?…Trzeba by jakiegoś fizyka czy chemika….
Jeszcze raz szczere i serdeczne zyczenia dla Jubilata. Historia z panią Staniszkis pyszna.
Choc zyczenia juz skladalam, teraz maly foto-upomninek.
Roslinka kwiatow pyszacych sie swymi kolorami , nie przypomina. Ale przy ciut-ciut-odrobinie wyobrazni mozna zobaczys bukiet ostryg, glodne gebule… opcji tyle ile skojarzen. Ja fotografujac zachwycilam sie symetria.
Raz jeszcze urodzinowo pozdrawiam.
http://picasaweb.google.com/okotazaglossus/ZyczeniaUrodzinowe/photo#5202030720251575778
Echidna
Panie Piotrze,
Wszystkiego Dobrego i: 101 dalmatyńczyków, 1001 upojnych nocy, 1001 drobiazgów, 100% pewności, 7 wspaniałych, 4 pancernych, 2 stetek i zakąski, strzału w 10 oraz 1000000 buziaków w dniu Panskiego święta życzy Tuska
Panie Piotrze,
Najserdeczniejsze, ciepłe życzenia urodzinowe zdrowia (bo to najważniejsze), spełnienia marzeń, pięknych, nowych książek swojego autorstwa (czekamy, czekamy…) i w księgozbiorze, smakowitych doznań kulinarnych i w ogóle wszystkiego naj…
Bardzo miło wspominam spotkanie z Państwem i rzeczywiście szkoda, że trwało tak krótko, o tyle planowałam zapytać, ale już ktoś tam następny czekał w kolejce.
Panie Gospodarzu sto lat!
Postanowilem wrócic do starych przyzwyczajen. Czyli nauczac. Oczywiscie w zyciu nauczycielem nie bylem. Prawdziwym. Slyszalem kiedys dosyc czesto jak zwracano sie do mnie. Ja was naucze. Mozliwe, ze czesciowo udalo sie.
Zaczne od prosby o rade. Kto móglby byc lepszym doradca. Oczywiscie, tuz za Piotrem i Barbara. Pyra. Totalnie kompetentna.
Pyro najmilsza. Zajmij stanowisko, czy mozna zamienic dla Radka, banana rogalikiem. Bulke zalatwil. Z rogalikiem chyba tez dalby rade. Tylko pytenie czy na rogalikach mozna pieska wychowac na bananowca.
Ze wszystkimi szykanami.
Pan Lulek
PS. Od przyszlego tygodnia zajme sie wychowywaniem i wprowadzaniem w swiat Magdaleny z Perchtoldsdorfu.
Pan Lulek
Panie Lulek – ciesz sie Pan co to nauczac Pana chcieli (ja pana naucze). Mnie ciupasem chcieli pokazywac: „ja pani pokaze”. I to z wykrzyknikiem. A ja tam nie bylam ciekawa.
Mysli Pan Panie Lulku mily, zem co na tym stracila?
Niekoniecznie ciekawska
Echidna
Tak popadlismy w nastroj euforii urodzinowej zem zapomniala pogratulowac Guru naszemu i Jego nadobnej Malzonce udanych Targow. Troche dziwi jedynie 120 minut przy stoliku wraz z wielbicielami/kami Waszych pozycji kulinarnych. Czemu nie dluzej? Pewnie i autografow posypaloby sie wiecej i wielbicieli przybylo nowych… prosze sie nie gniewac, to tylko takie echidnowe drapichrusty-zarciki.
Wiem doskonale, ze dla tych co podchodza z ksiazka do stolika to jedynie kilka minut i chcieliby dluzej, zas dla Was Panstwo mili to meczaca przyjemnosc.
Mam pytanie: czy ten stolik naprawde musial byc okragly? Chyba niezbyt wygodnie podpisuje sie ksiazki na okraglych krawedziach.
Jakby nie bylo – najwazniejsze iz impreza byla udana.
Zyczac kolejnych sukcesow i spotkan autorskich serdecznie pozdrawiam
Echidna
120 minut to wcale nie mało. A musieliśmy ustąpić miejsca innym autorom Nowego Świata. Na okrągłym czy prostokątnym bez różnicy – zawsze mile się podpisuje widząc jej nowego właściciela.
Echidna – ja będziesz chciała, to Ci mogę na Zjeździe jająś jedną czy drugą pozycję kupić i przesłać. Autografu wszak Autorzy nam nie poskąpią.
O, znowu literówki. Przepraszam. Nie tak śmieszne, jak wczorajsza Echidny, ale ona młodsza, zdolniejsza.
Alez wiem. Dlatego dodalam: tu cytata ” prosze sie nie gniewac, to tylko takie echidnowe drapichrusty-zarciki”.
A wielbicieli i tak przybywa. Jestem tego pewna.
Zas pytanie o stol nasunelo sie gdym ogladala po raz drugi zamieszczone fotografie. Wdziecznie i mile wpisuje sie dedykacje dla nowego wlasciciela pozycji to prawda lecz gdy lokiec nie ma oparcia po 20 minutach reka cierpnie. Po 120…?
Wszelkiej pomyslnosci i wielu, wielu spotkan w milym towarzystwie
No widzisz jakam talentna! Nawet wiek mi sie radykalnie przesunal. Ostatnio Gospodarz podsumowal mnie zem w latach 60 swiata na oczy jeszcze nie widziala. Ooo… sama bym tak chciala. A tu siupryza – do szkoly juz ganialam i to bez tornista. Ino z torba, taka super – hiper: Sabeny. Pamietam bom od Rodziciela wycyganila i zazdrosc w kolezankach wzbudzalam.
Panu Piotrowi
serdeczne życzenia długich lat życia w zdrowiu i pomyślności, wielu udanych wypraw, twórczej weny, uznania i sympatii czytelników, coraz większego grona wielbicieli i przede wszystkim radości z życia. 🙂
Sto lat Panie Piotrze!
„tornistra” mialo byc. Pikularow czlek na nos nie wsadzi i wali w klawiature jak slepa kura.
Mam pytanie do psiarzy – czy rzeczywiście nie wolno podawać psu ciepłego jedzenia? Tak słyszałam. Problem w tym, że Radek preferuje jedzenie ciepłe. To, co wystygło,już mu nie smakuje i może sobie stać, az mu wąsy wyrosną. Pół godziny temu jadł ze mną szparagi (bardzo lubi). Biorę szparaga w rękę, rozrywam wzdłuż na 3 części i z ręki mi po kol;ei zjada. Zjadł całkiem sporo.
Moc Serdecznosci Gospodarzowi przesylam,tudziez ZDROWIA i weny kulinarnej zycze!! 😀 😀 😀
Ps. Czy jest przypadkiem na skladzie u Gospodarza ksiazeczka kulinarna dla super leniwcow,czy moze jeszcze nie?! 😉
Hej.
Echidno,
czyżbyś też była z epoki, kiedy szyku zadawało się torbą a la stewardessa? Bylam swięcie przekonana, że jesteś znacznie młodsza 😉
Pyro: obawiam sie, ze Radion to jest piesek tzw francuski i od dzisiaj bedziesz mu musiala szparagi podawac tylko cieple i rozdrobnione na trzy kawalki. Jenakowoz kawior moze preferowac chlodny, z lodu. To sie zobaczy…
Mila moja: cieple czy zimne to kwestia upodobania, nie zdrowotna. Tak jak my: lody jemy zimne, a flaczki gorace.
Panie Lulku, Echidno
a waszego życia wewnętrznego nie byli ciekawi? Bo mojego bardzo.
„Co pani sobie wyobraża?”. A co im było do tego! Ani mi braty, ani swaty! Belfrzy i ekshibicjoniści też się zdarzali, ale rzadziej.
Pora najwyzsza, zeby Gospodarz z okazji swojego Swieta podjal zobowiazanie przygotowania cyklu ksiag kucharskich dla czworonoznych wspólmieszkanców. Tezy tego dziela moznaby przedyskutowac na forum blogu. Opracowanie redakcyjne i przygotowanie do druku w rekach Pyry pod kierownictwem Radka. Dwie niezalezne recenzje dla piesków Bobik i Owczarek. Dla kotów oczywiscie Koty Heleny oraz Magdaleny.
Muli powstrzymala sie od zdania jesli chodzi o pieski. Jest zdecydowanie za ksiazka kucharska dla kotów.
Idziemy pracowac w ogródku. Jutro przyjezdza prominentny wlasciciel kotki bez ogona ale z duzym ogrodem
Pan Lulek
Nemo – za młodości Pyry takie torby nazywano Konduktorkami i był to absolutny szczyt elegancji. Musiałam dłuuuugo Ojca namawiać, a on wydziwiał „Do panny mówią dziewczyna, a każdy wie, że dziewczyna w kuchni podłogi szoruje, wicherek stawiają na głowie i mówią, że to fryzura „na Simonkę” i na dodatek torbę listonosza z trudem dżwigają i to ma być elegancja?”, a kiedy w kilka lat potem szałem stały się kożuszki, to Papcio znowu „Kiedyś do krawca przychodził pan i mówił : paltot na futrze dla mnie i kożuch dla stangreta”
Wesoło miałaś Pyro 😀
Wesoło, jak diabli Haneczko. Moja rodzina była absolutnie patriarchalna i Ojca słowo i decyzje nie podlegały dyskusji ani negocjacjom. Oczywiście nauczyłyśmy sobie z tym radzić (córki lepiej niż Mama), brat był na osobnych prawach, trzymany b.krótko. Wiesz już, czemu Pyra tak szybko się ząbków pozbyła (to od zaciskania w bezsilnej złości) Poza tymi „drobiazgami” Ojca miałam cudownego.
b55d
Czy rozrywanie szparaga rozpoczyna sie od glówki czy ogonka. Osobiscie proponuje nastepujaca modyfikacje. Szparaga winnas dzielic na trzy czesci ale w poprzek. Glówke polana maselkiem winien otrzymac Radek. Srodkowa czesc przypadalaby Tobie w towarzystwie zacnego trunku a Mloda Pyra zadowolic powinna sie twardymi ogonami, moga byc nawet lekko zdrewniale. Oczywiscie w towarzystwie szampana.
Pan Lulek
Mój Dziadek był taki. Mnie było wolno wszystko (jedyna wnuczka), Babcia miała być posłuszna. Dziadek rządził i panował, a ona po cichutku i bez szumu sprawowała rzeczywiste rządy 😉
dd44 ?
Lulek, on wcale nie chce miękkiej główki. Całe długie pasemko wciąga, jak szpak dżdżownicę, a ja jadłam bez bułeczki, tylko z odrobiną masła i soli. Takie zupełnie naturalne. Smakowały mu.
Haneczko, zawsze tak jest. Miałam potem szefa, postrach powszechny w Wojskach Lotniczych , zwanego „Szeryfem” Po pół roku współpracy nie miałam lepszego wodza w życiu. Nieco złośliwie byłam przez kier. poradni metodycznej przedstawiana „Oto Jaruta, prawa ręka Szeryfa” ale kopnięty w kostkę dodawał „prawa ręka, ale nie lewa d..a”
Piotrowi 100 lat życia w zrowiu i szczęściu z jego kochaną Basią. Wspaniałego i twórczego życia!
Pan Lulek,
W temacie szparagow: bierze sie sztuk jeden w dwie raczki i sie lamie! On ten szparag sam wie w ktorym miejscu ma peknac i czesc z kwiatostanem na salatke, a reszta na zupe. Im starsze szparagi tym wiecej na zupe…..
Widze, ze wszyscy polewaja maselkiem z buleczka, jakies inne sposoby ma ktos?
Brzucho, wywoluje Cie do tablicy!
Jeszcze chwile bede w pracy i spadam do domku.
Tuska
Lena,
ja nigdy nie polewam masłem z bułeczką, pora chyba spróbować 😉 Chyba rok temu podawaliśmy tu całe mnóstwo przepisów i chyba Alicja je zebrała. Ja najchętniej jem z sałatką z jaj z winegretem plus łosoś wędzony lub świeżo gotowana szynka i pieczone młode ziemniaki:
http://picasaweb.google.com/nemo.galeria/Szparagi/photo#5170630132045272866
Lena, mamy mnóstwo pysznych przepisów (wypróbowanych) Ja na początku sezonu najbardziej lubię gorące, prosto z wody tylko ze solą i odrobiną masła, ale pod koniec tygodnia zrobię pieczone w oliwie, i jeszcze czeka nmnie przepis Heleny (b.dobry) na szparagi na szyce i z przepisu Nemo ciasto ze szparagami – też pyszne. Dzisiaj Młodsza kupiła szparagi po 5 zł/kg b.dobre
Moje dzisiaj były z bułeczką. Mięciutkie od główki po ogonek.
Zycze serdecznie milych urodzinowych celebracji i kolejnego roku pelnego sukcesow milemu Gospodarzowi.
Dla Leny:
Szparagi posmarowac oliwa i wlozyc do piekarnika na blache na 5 lub 6 minut. Cieple jajko na twardo rozciapciac widelcem, posypac gruba sola, pieprzem; rzucic na szparagi. Jeszcze wszystko chlupnac oliwa. Zajadac z bagietka lub grzanka z lagodnym serem.
Zdrowie Gospodarza!
W górę szklanki – 100 lat ( u nas Jamisohn + soda. Podwójnie)
zdrowie!
Panu Piotrowi wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, sto lat oraz wszelkiej pomyślności 🙂
życzy
KoJaK
Na zdrowie!
Drodzy moi wróciłem . Świętowanie trwało od 14. Było kurpiowskie jedzenie , Kurpiowskie i Węgierskie granie i śpiewanie. Integracja polsko – węgierska wychodziła nam najlepiej. Polak Węgier dwa bratanki…
Tańce były oczywiście też. Delegacje z innych muzeów były zachwycone. Aleśmy sobie poskakali i pośpiewali…
Zabieram się do zdjęć.
Sto lat sto , lat po raz drugi !
Panu Piotrowi przesyłam serdeczne życzenia urodzinowe wraz z podziękowaniami za ten blog.
Mój sos do szparagów (zielonych, bo takie wolimy):
drobno pokroić jajka na twardo, podsmażyć na maśle, dodać sól i pieprz. Tym polewać szparagi.
Moje dzieci kalafior i fasolkę szparagową lubią z bułką, ale szparagi jak wyżej.
Żegnam się z wszystkimi. Do jutra.
Jutro na obiad sznycelki z indyka, warzywa z patelni i truskawki (Młoda zafundowała – już krajowe, pachnące i dojrzałe, ale mało słodkie)
Do północy jeszcze chwilka. Przyjaciele właśnie wyszli. Doczytałem do końca Wasze życzenia i zrobiło mi się bardzo miło. Dziękuję za dobre słowa. Warto się trochę wysilić by zgromadzić taką silną grupę fajnych ludzi. Jeszcze raz dziękuję wszystkim za pamięć. Ale szczególnie dziękuję za obrazkowe życzenia Nemo i Echidny oraz poemat Bobika. Szczeniak a jaki utalentowany i dowcipny. A może on tu szybciej dorasta w towarzystwie dojrzałym?
Teraz mogę już podsumować dzień kulinarnie. Też bardzo był udany. W Bistro de Paris Michela Morana (gmach Opery od tyłu) potrafią gotować. Ślimaki po burgundzku, małże św. Jakuba w sosie malino-cytrynowym oraz dwie ryby piotrosz i sola to był popis szefa kuchni.
A potem w domu tylko sery, truskawki z imbirem i szampan jako toast. Udzieć na jutro jest przygotowany a amarone jeszcze leży w winiarce. Rodzinny obiad ma szanse być nie gorszy niż dzisiejszy. Warto tak długo żyć, bo przyjemności można znaleźć zawsze. Najważniejsze to robić coś pożytecznego i mieć prawdziwych przyjaciół. A ja mogę się pochwalić i jednym i drugim.
No to na koniec całuję Was wszystkich. Do zobaczenia!
Bardzo się uśmiałam z Bractwa (raczej Siostrzeństwa) Toreb Lotniczych 😉 Ja dumnie paradowałam z torbą firmową SAS-a, gdzie pracowała matka mojego klasowego kolegi, zaprzyjaźniona z moimi rodzicami, więc załatwiła torbę i dla mnie 😀
Dzisiaj juz po urodzinach. Jezeli jednak nadal, to oczywiscie nowi solenizanci. Nie chwalilem sie, ze punktualnie o wyznaczonej godzinie wypilem tradycyjny toast. Potem jednak poprawilem za Tuske,która prywatnie, na domowy uzytek, ze tak powiem, przyslala czesc sprawozdania z weseliska jej dzieciaków. Na zakonczenie imprezy poszly jeszcze dwa toasty. Jeden za Helene i pomyslnosc Jej remontu a drugi za Marka i jego przygotowania do wegierskiej podrózy. Teraz, to chyba juz sie nie wykreci i po przyjezdzie powtórzy wegierska kuchnie tyle, ze w innym oryginale.
Moge spokojnie walnac sie do wyra, tym bardziej, ze na poranna kawe wprosil sie mój przyjaciel z miasta powiatowego w którym znajduje sie Perchtolsdorf dokad wyemigrowala Magdalena.
Spokojnej nocy zycze
Pan Lulek
Torby lotnicze! To byly niewinne czasy! Chyba nigdy nie mialam lotniczej torby. Odrabiam teraz wszystkie krzywdy.
Najlepsze sa stare worki marynarskie. Mam taki który objechal ze mna caly swiat. Kiedy umre i zostane spopielony to dwie urny zostana wraz z przygotowanym juz kamieniem zapakowane do tego worka. Calosc owiniete przygotowanym i lezacym w torbie lancuchem. Potem jacht poplynie na srodek Baltyku i tam plusk do wody. To bedzie wariant kiedy torba nosi wlasciciela i nigdy go nie opuszcza az do Sadu Ostatecznego.
Deszczowy, zimny ale wiosenny dzien. Z rana przyjezdza mój przyjaciel, który jest zlota raczka i robi w drzewie.
Bedziemy meblowac od nowa pokój Muli.
Pan Lulek