Prowansalski bukiet na talerzu
Mimo upływu lat pamiętam dobrze ten smak. I apetyt na powtórne spotkanie z tą mieszaniną zielonych listków ubarwionych czerwonawym radicchio.
„Na wzgórzach nad Niceą niektórzy rolnicy uprawiający warzywa skoncentrowali się na pewnej szczególnej uprawie, która powoduje, że dziś prowansalskim smakoszom ślinka sama napływa do ust, a przy tym mają miłe poczucie, że doznając przyjemności robią coś pożytecznego dla własnego zdrowia. Nazywa się ona mesclun lub mesclum, co pochodzi od czasownika mescla, oznaczającego w gwarze nicejskiej „mieszać”. Jest to potpourri z młodych listków, które jednak są już na tyle duże, że można je podawać. Kto ma własny ogród, zna pokusę, jaką stanowią młode sadzonki sałaty, przybierające niezwykle apetyczny wygląd, ale jeśli chcemy uzyskać normalny zbiór, konieczna będzie rozwaga i powstrzymanie się od ich zjedzenia. Mesclun jest prawdopodobnie dziełem samej natury i człowieczej skłonności do zbieractwa. W okolicach Nicei rosną dzika rokieta i mniszek lekarski, rzeżucha wodna, pietruszka i inne rośliny zielne o jadalnych listkach, dostarczające wczesną wiosną materiału na wspaniałą sałatkę, która stała się tak ceniona i poszukiwana, że ogrodnicy zaczęli uprawiać te rośliny najpóźniej w XIX wieku. W swojej klasycznej formie mesclun składa się tylko z rokiety, bardzo młodych listków mniszka lekarskiego oraz zielonej sałaty, przy czym te ostatnie mogą pochodzić z różnych odmian. Rosnąca popularność tej mieszanki otworzyła do niej drogę także innym odmianom sałaty i generalnie roślinom liściastym, ona zaś dzięki cykorii i radicchio wzbogaciła się o kolory żółty i czerwony. Plantatorzy sałaty sadzą pod gołym niebem i pod szkłem różne składniki najczęściej oddzielnie, a nie wspólnie, jak to ogrodnikom amatorom narzucają torebki z gotową kompozycją nasion. Tylko bardzo dobrze uprawiona, bogata w humus i żyzna ziemia daje roślinom kruchość i intensywny aromat. Rośliny można zbierać po trzech i pół – czterech tygodniach. Niektóre odmiany można ścinać, one zaś odrastają jeszcze cztery lub pięć razy, inne trzeba sadzić od nowa. Dziś najbardziej ceni się w bukiecie sałat różnorodność, a rokieta powinna pochodzić z łąk, bo wtedy posiada bardziej wyrazisty i pieprzny smak. Standardowy skład mesclun obejmuje następujące listki: rokieta, mniszek lekarski, rzeżucha wodna, trybulka, portulaka, pietruszka o gładkich listkach, sałata polna, dębolistna, rzymska, fryzowana i gładka endywia, cykoria i radicchio.”
Komentarze
Kolejny słoneczny i upalny dzień, miło pomyśleć o zielonym talerzu, chociaż nie wszystkie te rośliny rosną u nas dziko na łąkach, a te, które rosną, raczej nie są zbierane. Ja je nawet nie wszystkie znam – nie wiem jak wygląda portulaka – prócz rośliny kwietnej o tej nazwie – nie mam pojęcia co to radicchio. Autor ma rację, że mamy apetyt na młode rośliny. W naszym ogrodzie co roku sialiśmy warzywa na rozsadniku, potem to się flancowało na zagonki, wiele roślinek było też przerywanych (rzodkiewka, buraczki, sałaty, pietruszka) i te zbędne roślinki były u nas zwykle zjadane – drobno posiekane służyły do posypywania kanapek z jajkiem czy serem. To jeden z zapamiętanych smaków wiosny w naszym domu.
Zmieniam temat – w dzisiejszej Rzepie jest b.interesujący wywiad z ks prof. Hellerem. Warto zajrzeć.
Alicjo o ktorej wyjezdzacie jutro z Paryza ?
Elap,
plany sie zmienily, za chwile wyjezdzamy, Slawek wlasnie zadzwonil, ze wyjezdza po nas i razem jedziemy do St.Malo jego karoca. Nam to na reke, bo nie bedziemy musialy sie targac pociagiem.
Tak ze my juz dzisiaj bedziemy na Darze.
Macham wszystkim serdecznie, jak bedzie okazja, to moze jeszcze sie odezwe z St.Malo. Potem – dopiero z Lizbony.
Ahooooooooj, przygodo!
Odmachuję z ahojem 😀
Alicjo, uściskaj Sławka, Nisię, Elap i każdego kto Ci w ręce wpadnie 😀
Pyro-radicchio to cykoria salatowa,kształt trochę,jak sałata lodowa,kolor purpurowy i gorzki smak cykorii.Kolejny kolorowy akcent w zestawie sałat.W nas sklepah głównie zimą.Osobiście kupuję od czasu do czasu,dla koloru właśnie.
Ale u mnie dzisiaj przewidziany obiad bezsałatowy-nogi kurczacze w sosie pomidorowym,fasolka szparagowa oraz pierwsze w tym roku ogórki małosolne,tak do podgryzania 🙂
Za oknem nadal afrykańskie upały !
Alicjo-odmachujemy i bawcie się dobrze 🙂
U mnie placki kurczacze z pieczarkami i papryką.
Na deser dalsza obróbka porzeczek i drylowanie wiśni na nalewkę Ryby.
Idę czytać Hellera.
O Jezu, jak ja Wam zazdroszczę tych afrykańskich upałów. Na Pomorzu ledwo co ciepło, a burze wciąż straszą. Jak słucham doniesień z Polski i widzę obrazki ludzi chłodzących się w fontannach, to jakby dwa inne kraje…
Nie jest tak źle na Pomorzu, przynajmniej jeśli chodzi o temperaturę, ale ja mieszkam chyba wyżej niż Michał i u mnie latem zawsze jest cieplej niż nad samym morzem. Zimą jest odwrotnie. Nad ranem przeszła kolejna burza a przed południem kilka razy padało. Wczoraj byłam w Gdyni i miałam okazję obserwować jak nadchodzi morska bryza – od morza powoli przesuwa się mglisty tuman, powierze mocno się ochładza. Ciekawe, choć niezbyt przyjemne zjawisko. A na Openerze, który właśnie się odbywa w Gdyni, na wczorajszym koncercie podobno widocznosć była na kilka metrów. Ale słychać było dobrze. 🙂
Na dzisiejszy obiad usmażę naleśniki, ale dla siebie przygotuje sałatę z jajkami na twardo, pomidorem jakąś zieleniną. Szkoda, że tak niewiele wie się o roślinach rosnących w pobliżu. Pewnie wiele z nich nadaje się do jedzenia.
Krystyno, to fakt. W Gdańsku, Gdyni, czy Sopocie takie niespodzianki w postaci nagłej mgły lub wiatru to niestety niemalże codzienność. Pogoda potrafi zmienić się diametralnie w ciągu pół godziny.
Zdaje się, że to cena mieszkania w odległości kilometra od plaży 😉
Ha, jutro niespodziewanie przyjeżdżają Ryba z Matrosem na 2-3 dni. Myslałyśmy, że będą w przyszłym tygodniu. Wpadłam w rytm nieco gorączkowej działalności. Jak wróci między 16.00 a 17.00 Młodsza, treż zostanie pogoniona. U mnie też kurczacze nóżki, sałata.
Michał- niby zazdrość niemiłe uczucie,ale czasem nas dopada 😉
Ten kilometr od plaży to dzisiaj bardzo chętnie bym zamieniła na nasze niesłychane upały !
Lody,lody da ochłody !
Oraz klimatyzowana sala kinowa 🙂 Idę drugi raz na „Nietykalnych”.
Publiczność kawiarniana zamiast miłych ogródków wybiera klimatyzowane wnętrza.W tamtym roku wszyscy woleli siedzieć w środku z powodu plagi komarów.W tym roku,chociaż komary nie szaleją.
Pepegor ma pamięć. Rzeczywiście to piwo z Aldiego nazywało się Paderborner.
A zioła prowansalskie pachną z wielkiej odległości. Wystarczy na zdjęcie słonecznej Prowansji popatrzeć i już się ten zapach czuje.
Nemo chyba gdzieś przepadala na swoich hektarach 🙁
Witaj Blogu.
Od dzisiaj mam zdrowieć!. Tak powiedziała p.Doktor. Czyli jak nazwała mnie Nisia , jestem Atomowa. Połknęłam grzecznie jod i promieniuję.
Nad moją dzielnicą właśnie przetoczyła się burza i zrobiło się chłodno.
Chyba wraca i będzie się od nowa burzowała. Piszcie dużo i często, bo mam czas na czytanie i umilicie mi zdrowienie. Z Wami wszystko jest milsze.
Krysiude, to życzymy szybkiej rekonwalescencji i dużo zdrowia!
32 st.C w cieniu i oblepiająca wilgoć w powietrzu to dzisiejsze atrakcje pogodowe. Wieczorem wybieram się na plażę do Orłowa, ale nie celu plażowania lecz na spektakl na Scenie Letniej Teatru Miejskiego. Może nad wodą będzie chłodniej. Byleby tylko nie padało, bo scena i widownia nie mają zadaszenia i spektakle uzależnione są od pogody.
Danuśka słusznie zauważyła, że w tym roku jest mało komarów. Dobre i to. Za to ślimaków zatrzesienie. U mnie upodobały sobie aksamitki i poziomki, ale i resztą nie gardzą. Wyrzucam je kilka razy w ciagu dnia. Nie mam sumienia unicestwiać ich. Najgorsze są takie smolistoczarne bez skorupki. W desperacji biorę je gołą ręką, ale pozostawiają na dłoni tyle śluzu, że praktyczniej dotykać ich przez liść.
Krysiude,
serdecznie pozdrawiam. 🙂
Ciekawe zjawisko meteorologiczne w Warszawie. Burze zwykle nie przekraczają linii Wisły. U KrysiDe była burza, a ja ją tylko widziałam na wschodzie.
Nie miałam racji wieszcząc v-ce Młodszej spotkań z rodzicami od wtorku. Być może sprawdzi się w wypadku osób kandydujących do szkoły. Teraz przychodzą rodzice oblanych i poprawkowiczów. Z popłochem w oczach dowiadują się, że osobiście podpisali 7 zawiadomień ze szkoły o ocenach i potkaniach, sami usprawiedliwili 207 godzin nieobecności w semestrze, z przyczyny awarii systemu nie ,mieli od 2 miesięcy dostępu do dziennika lekcyjnego (dziecko zmieniło cichcem kod dostępu i hasło) i raczej nie ma wiele prawdy w zdaniu córki, że wściekła stara panna oblała w ich klasie 10 osób. oblała dwie, które notorycznie nie przychodziły na zajęcia (dowody w dzienniku). Młoda mówi, że szczerze żal Tatusia, ale nie może być też tak, ża Mała robiła co chciała bez wiedzy Matki. W końcu ktoś to wszystko podpisywał.
Ta sama burza dopadła mnie po praskiej stronie, tuż przed wjazdem na most Siekierkowski. Lunęło zdrowo deszczem, wicher strącał na jezdnię chmary liści, gałązki z przydrożnych drzew, a Wisła zrobiła się czerna od wiszących nad nią chmur. Wystarczyło przejechać przez most a tu zupełnie inny świat, słońce i nadal nieznośny upał. Rzeczywiście – Wisła zatrzymała burzę…
Krysiade – zdrowiej zgodnie z zaleceniem p. doktor, trzymamy kciuki i ciepłe myśli przesyłam 🙂
Krysiade, wracaj jak najszybciej do zdrowia, pozdrawiam 🙂
Danuśko, ten film można obejrzeć jeszcze nie raz bo tyle w nim ciekawych szczegółów, zabawnych dialogów, że za każdym razem zauważa się coś nowego. Pamietasz: je kiffe grave? 🙂
Obejrzałam ten przepis (mesclun jest tutaj tylko dodatkiem) i pomyślałam sobie, ze może zainteresuje niektórych z Was (Orca ? 🙂 ) ze względu na kilka szczegółów przygotowania. Składniki: ziemniaki, francuskie ciasto, grzyby, szalotka, kasztany, wątróbka (foie gras). To jednak wyższa szkoła jazdy. Lubię taką smakowitą lekcję.
http://www.wat.tv/video/tourtiere-foie-gras-mesclun-17w9f_2hpcj_.html
Krysiude,
pomachanko i oba kciuki za szybką rekonwlescencję i powrotu do pełnego zdrowia!
Stanisławie, Ty to dopiero masz pamięć, a zapachy prowansji najlepiej wchłaniać nawracając wozem na tamtejszej łące, wykręcając wewte i wewte kołami. Jak coś takiego zrobić w południowy skwar, to efekt jest odurzający!
Tu też prawdziwy letni dzień, koszula lepi się do pleców, a do wilgotnych ramion przykleja się wszystko o co się tylko oprzeć.
Nalewkę z czarnych porzeczek, co ją nasadziłem w poniedziałek musiałem zalać wódką, bo pokazywały się bańki w syropie. Wlałem niecałe pół litra 37 procentowej, na dwa palce nad poziom owoców. Na razie się uspokoiło, ale będę nadal bacznie obserwował. W rezerwie mam jeszcze setkę 70 % mieszanki, a to wleję jak będę wyjeżdżał za dwa tygodnie i odstawię ostatecznie do dojrzewania. Potem będzie czas zaopatrzyć się w nowy zapas spirytusu.
Krysiade – trzymamy mocno za to Twoje zdrowienie. Może to, że dali Ci atomową aureolę, naprawdę pomoże.
Krysiude, 😀
Pepegorze, moje jeszcze nie bąbelkują, też bacznie obserwuję, procenty w pogotowiu 🙂
Kupiliśmy dzisiaj wiśnie, są tak słodkie, że Alicję zatrzęsłoby z oburzenia 😉 Oj niedużo ich zostanie na nalewkę 🙄
Pepe – moja nalewka z czarnej porzeczki nabrała już pięknej, intensywnie czerwono-fioletowej barwy.
Ciekawy sznureczek znalazłem na blogu Dziadula, chodzi zwłaszcza o kulinarne
http://www.tg.net.pl/indianer/==kultura_24.htm
Sam jeszcze nie przeczytałem ale nie wątpię, że bardzo interesujące.
Coś mi się jednak wydaje, że ktoś to już tu podawał.
Zrobiłam dziś na obiad zapiekanego kalafiora, który bardzo nam smakował. Podgotowałam chwilkę podzielonego kalafiora, przełożyłam do brytfanki, skropiłam olejem, posoliłam i popieprzyłam. Podsmażyłam cebulę i dwa pokrojone pomidory, dodałam czosnek i szczyptę płatków chilli, polałam tym kalafiory, dołożyłam kulki mozzarelli, troszkę sera pleśniowego, starłam jeszcze sporo cheddara na koniec wszystko zapiekłam. A potem 😀
Pepegorze, rzeczywiście bardzo ciekawy i smakowity sznureczek, bardziej jednak na zimę, bo przy tej upalnej aurze wolę danie Małgosi, albo taką sałatkę – mesclun + orzechy + ser pleśniowy, maliny…
Brzmi niezwykle smakowicie. Ja nie miałem tyle zapału co Ty, MałgosiuW, i nie tak dawno zrobiłem kalafiora w jeszcze prostszy sposób – podsmażyłem go jedynie z czosnkiem na oliwie. Też był niezły, ale Twój brzmi bardziej zachęcająco 🙂
Kochani, bardzo dziękuję wam za wsparcie. Wierzę, że te serdeczności pokonają tę paskudną chorobę. Jeszcze raz wielkie dzięki.
Małgosiu W. interesujące to Twoje jedzonko.
Dobry wieczor,
Krysiude, najlepszego I serdecznosci!
KrysiuDe,
chyba dobrze pamietam, ze masz malego Yorki w domu. Dobrze byloby gdybys teraz starala sie zachowac dystans, nie brala go przynajmnej na rece. Podobnie z dziecmi. W mojej rodzinie osoba leczona w ten sposob byla na tydzien odseparowana od wszystkich malych stworzen.
Milej rekonwalescencji. Juz teraz bedzie dobrze.
Miodzio – dzięki za ostrzeżenia. Moja separacja od domowników jest bardzo rygorystyczna i potrwa ok. trzech tygodni. Jestem po prostu niebezpieczna dla otoczenia.
j
Mieszkanie nieco pojaśniało, tylko łazienkę i pokój Młodszej zostawiłyśmy na jutro. Nie znaczy to, że na co dzień mieszkamy w stajni Augiasza – po prostu robimy błysk dodatkowy, na przyjęcie miłych i rzadkich gości. Na dodatek jest zepsuta winda i ja mam kłopot z wychodzeniem, więc nie wychodzę. Z windą jest tak, że działa bez zastrzeżeń, aż przychodzą wakacje, dzieci w domu, a dodatkowo są i dzieci, przywożone do dziadków na wakacje. I w pierwszym tygodniu co roku ta sama historia – co najmniej 2-3 razy winda zepsuta. Nie gotuję i nie piekę dla gości, bo nie chcą – nie, to nie. Jajka, ser, parówki i szynka są w lodówce. Pomidory na parapecie i chleb w chlebaku.
stani:
jest takze paderborner brot, ktory piecze sie wszedzie, ale nie wszedzie smakuje…
z pilsnerem jest to samo(najlepiej do pilzna).
@krysiade:
zdrowia zycze!
Jestem na koncercie muzyki romskiej rodem z Azji – ktoś śpiewa (mężczyzna, brzmi trochę jak namaz muezzina) gitara o niskim stroju i takim jakimś drewnianym dźwięku. To Rom z Indii, byli też z Indonezji. Dla mnie nowość ale zachwytu nie budzi.
Pyro, ja akurat słucham w radiu kursu tureckiego dla Włochów.
Dobre, bo zupełnie nie przeszkadza w skupieniu się na ekran.
Chcę od dawna powiedzieć, że nasze media, to stale jeszcze potęga!
Wybacz, wybaczcie ? idę spać
Ja w ciszy, kto wie, czy nie przed burzą. Nawet psy nie szczekają, chociaż zazwyczaj nie zważają, czy jest przed trąbkami północy, czy po. W domu 25, na zewnątrz mniej. Wszystkie okna otwarte na iluzoryczny chłód.
Krysiade,
Zeby nasze pozdroweinia uzdrawiajaco na Ciebie podzialaly – tego Ci zycze.
Znowu musze sie pochwalic swoim – upieklem nozki kurczacze. Zanim wlozylem do pieca posypalem przywoeziona z Polski przyprawa do kurczakow I dodatkowo posypalem ostra papryka. Wyszlo bardzo dobre, do tego ziemniaki metoda Nemo. Zanioslem do pracy na sprobowanie – okrzyczano „delicious”. Po prostu nie znali naszej doskonalej przyprawy i mysleli, ze to moja zasluga. Pozostawilem ich w tym ptzyjemnym dla mnie przekonaniu. 🙂
dzisiaj demonstracja weganow;
ida od bramy brandenburskiej do alexanderplatz…
a jak ktos sie interesuje muzyka cyganska to moge cos polecic,
pour exemple django reinhardt(n.p. z „hot club de france”)
Dzień dobry,
Byku, dzięki za przypomnienie Reinhardta. Jeśli wytrzymacie do 5 minuty, jest kilka scen z dawnego Paryża.
http://www.youtube.com/watch?v=HsHyO7KyhME
W mojej miejscowości jest dzisiaj coroczne święto „andouillette”, tej kiełbaski z flaków. Zapełnią się tarasy restauracji i barów. Będą też występować różne zespoły muzyczne bo w lipcu, też tradycyjnie, ma tu miejsce muzyczny festiwal. Pogoda na razie dopisuje.
Ledwie nad Maltą skończył się koncert egzotycznych Romów, na niebie zaczął się festiwal burzowy. Inaczej zjawiska nie sposób nazwać. Były wyraźne dwie warstwy chmur i burza szalała w tej wyższej. Było to wyraźnie widoczne w świetle błyskawic, które rozświetlały chmury poniżej. Błyskawice były seryjne, a po nich gromy zlewały się w jeden, długo nie milknący ryk. Chyba jeszcze czegoś takiego nie widziałam. Trwało to ok 2 godzin i na szczęście towarzyszył burzy deszcz, nie grad i nie huragan. Powietrze duszne, pełne wilgoci, pranie nie schnie. Ani chybi po południu albo wieczorem następna burza.
Szkoda, ze Alicja juz sie okretuje, bo polecilbym jej restauracje „L’Entrecote”, ktore serwuja swietne steki. Te krwawe to sa „bleu”, a srednio wysmazone „au pointe” (jesli dobrze pamietam psiwonie francuska). Znakomite steki albertanskie serwuje YYC. Wiem, ze te befsztyki to temat wczorajszej dyskusji, bo dzis dyskusja raczej wegetarianska. Ten przepis MalgosiW na pieczonego kalafiora wzbudzil moj apetyt i chyba sobie cos podobnego przygotuje na dzisiejszy obiad.
Oczywiscie mialo byc „pisownie”, a nie „psiwonie”, co przy komentarzu o stekach zabrzmialo nieco dwuznacznie.
O, ROMek, dawno tu nie zaglądałeś.
Mini zjazd w St Malo niech się święci
Gospodarzostwu jeszcze raz życzę szerokiej, bezpiecznej drogi i udanych wakacji, przy okazji wspaniałych doświadczeń na Korsyce.
Dzień dobry 🙂
Burza wyszalała się nad Pyrą, do nas dotarła już nieco zasapana, ale ciągle pełna energii. Pan mąż zamykał okna i wpuszczał mokrego kota. Przespałam całe zamieszanie, bo do mnie nie szeptał 🙄
ciekawie tez sladami reinhrdta szedl wegierski(tez cyganskiego pochodzenia) gitarzysta istvan szabo.
Młodsza popłakała się ze wzruszenia, kiedy usłyszała głos Bohdana Tomaszewskiego. Może młodsi sprawozdawcy czegoś się nauczą przy okazji?
A mnie Tomaszewski denerwuje. Sprawia wrażenie, że upaja się własnym głosem, nieznośnie moduluje głos, a zanim skończy wypowiedź zapomina się co było na początku. Podobną manierę ma Marcin Kydryński. Wolę innych sprawozdawców.
ROMek, pozdrowienia dla YYC.
Steki po francusku: bleu, saignant, ? point, bien cuit 🙂
ten znak zapytania to ” a ” ( a point )
W bieżącym wydaniu „Studia opinii” warto przeczytać S,Bratkowskiego i prof.Widackiego. Zachęcam, ja już lekcje odrobiłam.
@krycha:
najlepszy byl kobylinski, znakomity rysownik i gawedziarz;
tego lagodnego, ale zdecydowanego, szelestu zrywanej plachty papieru nie zapomne
do konca zycia…
po prostu: klasa.
Pan Bohdan Tomaszewski to klasa sama w sobie, a ze sie zapomina… chcialabys Kycho byc w Jego wieku i jeszcze miec tyle do powiedzenia.Bardzo go lubie i szanuje, zaluje ze nie moglam wyslychac.
A o czyn to gawedzi syn Lucjana Kydrynskiego – jesli moge spytac?
Niech żyją letnie podróże! O 14.25 – SMS „Wjeżdżamy na prom. Będziemy ok 19.00”. Czekamy. Przed chwilą SMS „Nie czekajcie przed 22.00” Ki diabeł; pieszo się czołgają, czy jak? Młodsza dzwoni i dowiaduje się, że po niemal czterech godzinach oni są zaledwie pod Szczecinem. Najpierw utknęli w dwugodzinnym korku, a potem w słynnym z szaszłyków barze „Leśnym” 40 minut czekali na jedzenie. Swoją drogą ciekawe ile czasu zabrałaby droga w siodle.
„…spocznij! aaa..co wy tutaj znowu knujecie?
„tak jest! pilnuje ekwipunku kompanii, obywatelu sierzancie, na rozkaz!”
„nie walcie kopytami i nie robcie z siebie malpy i tak widze, ze znowu pijecie…”
„ale to tylko herbata, na rozkaz!”
” pokazcie!…hm…rzeczywiscie…”
@byk c.d.n.
Agnieszka przegrała ale z honorem. Jeszcze młoda, ma szanse.
no, gratultione, lepiej niz fibak, w jego wieku @pyra…
ach gdybysmy wtedy mieli te wolnosci paszportowo – fiskalne, co tenisisci, eheu.
Miodzio, Marcin Kydryński gawędzi o muzyce.
Chciałabym wiedzieć chociaż to, co Tomaszewski już zapomniał. Nie zmienia to faktu, że nie lubię jego manieryzmu.
Krycha,
dobrze powiedziane, wiedzieć to o czym on zapomniał. To zupełnie bez podtekstu, naprawdę.
Pamiętam go jeszcze z czasów, gdy w radiu transmitowano mecze lekkoatletyczne. Toż to coś, co dzisiaj już jest nie do wyobrażenia. Nie do wyobrażenia taka transmisja, nie do wyobrażenia takie spotkania. Reprezentacja Polski mierzyła się parędziesiąt lat temu z Niemcami, z ZSRR, z USA (może), a on już był przy tym, przy mikrofonie.
Stale jeszcze jestem w pierwszej linii fanem radia, obojętnie czy w domu, czy w aucie. Jakiekolwiek konserwy muzyczne mi w samochodzie niepotrzebne.
Pepegor,
jesli lubisz radio, oto stacje z calego swiata. Ja korzystam stale.
Polecam wszystkim:
http://delicast.com/radio/Poland/Polskie_Radio_Jedynka
Pepegorze,
ja także lubię radio, bo publiczne prezentuje dobry poziom, ale w uwielbieniu radia trudno Cię pobić, skoro słuchasz nawet lekcji języka tureckiego dla Włochów. 🙂
Haneczko,
wiśnie na moim małym drzewku także są bardzo słodkie. Aż dziw, bo słońca ostatnio nie ma za wiele. Dziwne też, że osy zasmakowały w wiśniach. Sporo owoców też popękało, więc dziś zerwałam to, co ocalało. Niewiele, ale o wiele wiecej niż w ubiegłym roku.
Małgosiu,
Twój przepis na zapiekany kalafior też bardzo mi się podoba, tym bardziej że lubię kalafiory. Prostota tego przepisu pozwala też na różne modyfikacje.
Wczorajszy wieczór w teatrze na gdyńskiej plaży był bardzo udany. Już sam fakt, że nie padał deszcz , był powodem do zadowolenia. Wprawdzie zagrożenie było, bo od strony morza nadciągnął olbrzymi wał chmur, ale przetoczył się dalej gnany wiatrem. A tłem teatralnej historii były tanga Piazzolli.
Dzisiejsi widzowie chyba nie mieli tyle szczęścia, bo nad Gdynią i okolicą grzmiało i padało, więc spektakl pewnie odwołano.
A moje dzieci dalej jadą – ponoć calutką drogę w burzy i w deszczu. U nas burza trwała tylko pół godziny i już jest spokój.
Krystyno, z wiśni nalewkę zrób, jeśli masz ich dosyć, bo najlepsza, a jak za mało, to zjedzcie ze smakiem.
Tylko, problemy mam z tym Waszym drylowaniem (to nie do Ciebie). Łojej, smaku pestki nie wytrzymacie? To dla mnie właśnie to!
Miodzio,
dziękuję za sznurek, zaraz zadeponuję w wirtualnej piwnicy.
Aaa, nalewki!
Moja nie ma zamiaru się uspokoić po wczorajszym wlewie. Dodałem półtorej literatki 70% i obserwuję nadal. Czarna pożeczka to jednak mięki owoc i dużo soku daje, i w ten sposób rozcieńcza.
A radio, pamiętam jako małe jeszcze dziecko. Znacie film W. Allana „Radiodays”. Coś takiego było w powietrzu jeszcze do 50-tych lat.
Pozdrawiam Blogowiczów i nadmieniam ,że w dniu jutrzejszym wyjeżdażmy z synem na turnus rehabilitacyjny do Ustronia- Beskid Śląski, my i 20 innych osób z autyzmem, cieszę się 🙂
Marzeno, życzę Wam wydajnego odpoczynku i sporo wrażeń!
Ustroń, ach!
Moje pierwsze pstrągi na haczyku i na patelni. Są tam takie betonowe progi na Wiśle (były 45 lat temu przynajmniej), a pod nimi były prawdziwe pstrągi. Miałem tam motocyklem ok 100 km.
Śmieszne, prawda, że świeży pstrąg to dziś ledwo postrzegana ryba.
Już Bismarck chwalił śledzie reflektując, że ich jedyną wadą jest ich niska cena.
No, czas chyba iść spać.
Zaoceannikom, jak np. Nowemu życzę smakowitego melbeka.
Albo to był inny?
Dobry dzień.
Halo, halo blogu! Pora się obudzić!
Marzeno udanego pobytu w Ustroniu.
Pepegorze,
do nalewki daję całe wiśnie z pestkami. Też uważam, że pestki dają specyficzny posmak, który mi odpowiada. Moich wiśni wystarczy tylko do zjedzenia na surowo, ale za kilka lat starczy pewnie i na nalewkę.
Do drylowania wiśni np. do ciasta stosuję zwykły metalowy spinacz biurowy. Tylko trzeba go cześciowo wyprostować, a drylowanie wykonywać w zlewozmywaku.
W Ustroniu nie byłam, ale także w pobliskiej Wiśle są betonowe progi na rzece. I kiedy byłam tam kilka lat temu nie mogłam się oprzeć pokusie i przeszłam z jednego brzegu na drugi. Przy spokojnym nurcie to spora przyjemność.
Dziś od rana pogoda dopisuje, więc wybrałam się na spacer na pola i do lasu. Jęczmień już prawie dojrzewa, a owies jeszcze całkiem zielony. Wiał lekki wiaterek i pachniały zioła. A w lesie nie spotkałam ani jednego komara. Niesłychane przy takiej dużej wilgoci.
Jako aktualnie matka wielodzietna wstałam o świcie. Nie było mowy o wspólnym posiłku, bo wakacje dzieciom kojarzą się z zupełnym luzem i swobodą. Ostatni Matros właśnie konsumuje. Potem mają plany najróżniejsze. Ja na obiad zrobię im filet z kurczaka w sosie koniakowym z zielonym pieprzem, pyzy drożdżowe i surówki. Wina nie będzie, bo Matros wina nie pija, piwo przywiózł w ilościach znacznych, a i Młodsza kupiła; tym sposobem w domu jest piwo irlandzkie, szkockie, niemieckie i polskie. Wieczorem przychodzą jeszcze ich koledzy – będzie rojno, gwarno i wesoło.
Milosnikom radia radze obejrzec film, ktory dosyc krotko przelecial po polskich ekranach i ktorego tytul pamietam tylko po angielsku: „Prairie home companion”, o stacji radiowej z Minneapolis. Gra tam sporo swietnych aktorow, m.in. Meryl Streep. Pamietam dlatego, ze jeszcze zdazylem zalapac sie na ich program na zywo, lecial w soboty wieczor jak kiedys nasz „Podwieczorek przy mikrofonie” (srednia wieku na tym blogu jest taka, ze chyba wiekszosc pamieta „Podwieczorek..”).
Alinie dziekuje za korekte francuskiego.
Pyrze odpowiadam, ze nie chcialo mi sie nic komentowac; zreszta podrozowalem i nawet wpadlem do Warszawy na polfinal Niemcy – Wlochy.
Z tematow jedzeniowych planuje dzis obejrzec z synem „Babette’s Feast”, o ktorym on sie tyle nasluchal ode mnie, ze postanowil wreszcie go obejrzec. Do tego zrobimy sobie szybka cielecine na masle i w czerwonym winie z dodatkiem bulionu. Trzy minuty smazenia i wielka radosc w gebie. Do tego w ramach prob roznych Bordeaux 2009 znalezlismy przepyszne Chateau des Moins. Polecam.
Jakas godzine temu wrocilam z St – Malo gdzie wczoraj spotkalam Alicje, Nisie i Slawka.
Bylo bardzo sympatycznie. Dzisiaj okolo godz. 1100 Dar Mlodziezy wyplynal z St – Malo.
Mialam szczescie, bo od mojej strony przy burcie stala Alicja i pomachalam Jej na pozegnanie. Fregata piekna. W sumie bylo chyba 6 polskich fregat.
Brakuje Nemo – pewnie wiernie sekunduje R. Federere ?
Brakuje bardzo Asi – pewnie na wakacjach ?
Sezon ogorkowy na blogu.!
Na lunch – dinner krotka pilka z uwagi na upaly i Wimbledon, czyli krewetki i szpinak.
Nemo – congratulations !
sezon mizerii – informacje biezace:
demonstarcja weganow w berlinie przebiegla bez wiekszych incydentow;
wg organizatorow 10% mieszkancow rfn odzywia sie wegansko(albo, powiedzmy szczerze, zaciekle sie stara) a weganskie supermarkety
i restauracje powstaja jak grzyby po deszczu, no i robia kokosy…
nieliczni kontrdemostranci uzbrojeni glownie w salami i gomolki serow spacyfikowalni zostali bezblednie przez berlinska policja i ani jedna parowka, czy nawet bonbel nie zaklocily sielskiej atmosfery demonstrantow idacych pod haslem ” lepiej polskie kartofle niz hiszpanska szynka”.
na wieczor zapowiada sie wielki fajerwerk !
Miodzio 19:06
Brakuje Nemo ? pewnie wiernie sekunduje R. Federere ?
Komu brakuje, temu brakuje. Mnie akurat nie!
Elao, wybacz, że zaNemię. Fregata była jedna. Reszta to różne statki żaglowe pod polską banderą…
@emeryt:
tak, palant mi przywalil, ale sie dowloklem do bazy 😉
@google 8 lipca o godzinie dwudziestej:
za to cie kochamy!
O, a tu znowu przez kwiatek.
Kwiatkiem raczej.
„Chodzi, chodzi Baj po ścianie,
chodzi po suficie..”
Ależ burza nad nami z potężną ulewą !!!!
Magda Piskorczyk jest ani piekna,
ani brzydka.
Lecz kiedy spiewa jest jak.
hubrytka.
Ten glos i ton,
jest taki zwyczajny,
jak ten blask od gwiazd,
ktory mija nas z usmiechem komety.
Alex 🙂 🙂