Truskawkowa pora
Zacząć trzeba od poziomek, bo przy mojej ścieżce prowadzącej z parkingu do domu znów pojawiły się piękne czerwone, małe kulki. A jak one kusząco pachną. To oczywiście leśne poziomki.
Te ogrodowe powstały w wyniku mutacji poziomki leśnej. Pierwszą taką roślinę znaleziono w rejonie Alp i nazwano alpejską. Smakowite i dorodne odmiany uprawne uzyskano w wyniku prac hodowlanych.
Większości z nas jednak te niezwykle słodkie i aromatyczne owoce kojarzą się z lasem. Jednak we własnym ogródku warto uprawiać nie tylko poziomkę leśną, ale również jej odmiany hodowlane. Poziomka leśna (Fragaria vesca) owocuje w czerwcu tylko przez kilka tygodni i takie też były jej pierwsze odmiany, np. sansousi. Na grządki lub na rabaty warto wybierać poziomki rugia lub baron Solemacher. Może też być francuska odmiana regina. Główną zaletą tych odmian jest to, że owocują przez całe lato, z krótką przerwą w końcu lipca. Zatem sadząc w ogrodzie kilka różnych odmian, można zrywać świeże owoce od czerwca aż do jesieni.
Poziomki w Europie przez długi czas rosły dziko, zbierano je w lasach; a stan ten zmieniono dopiero za sprawą króla Francji Ludwika XIV.
Król ów wysłał swych szpiegów do Ameryki Południowej by podejrzeli fortyfikacje budowane tam przez Hiszpanów. Wśród szpiegów był inżynier Amédée-François Frézier, który opisywał rośliny jedzone przez Indian. Gdy na terenach dzisiejszego Chile znalazł poziomki znacznie większe niż te znane Europejczykom, postanowił kilka roślin przywieźć w prezencie królowi Francji. Zasadzono je w królewskich ogrodach, ale nie przynosiły bogatych zbiorów. Król Ludwik XIV polubił smak poziomek, zatrudnił więc botanika, by ten postarał się o większe plony.
Botanik Antoine Nicolas Duchesne, skrzyżował dwie odmiany poziomek – chilijskie i wirginijskie. Otrzymał znakomity efekt – duże, smakowite owoce, które dziś nazywamy truskawkami. I tak truskawka ananasowa – bo taką nazwę noszą te czerwone owoce, narodziła się w XVIII wieku w Wersalu. Pod koniec wieku XVIII truskawki zaczęli uprawiać również Anglicy, a jeden z nich, Thomas Andrew Knight, opracował techniki krzyżowania poziomek, których używa się do dziś. Pierwszy raz w sklepach truskawki pojawiły się w Londynie około roku 1830, wcześniej natomiast jadano je właściwie tylko na europejskich dworach, gdyż były bardzo drogie. Podawano je na maleńkich talerzykach, z dodatkiem szampana – były niezwykle cenione.
Truskawki różnie są nazywane na świecie. Włosi używają słowa „fragola”, Niemcy słowa „Erdbeere” – czyli jagoda ziemna , Francuzi słowa „fraise”. Anglicy używają nazwy „strawberry” – co oznacza dosłownie „słomiana jagoda”, a pochodzenie tego słowa tłumaczone jest na dwa sposoby: klimat wysp brytyjskich jest wilgotny, więc truskawki należy izolować od ziemi słomą.
Drugie tłumaczenie związane jest z tym, iż truskawki pochodzą od poziomek, a dawniej – kiedy poziomki rosły dziko, osoby zbierające je miały zwyczaj nawlekania ich na źdźbło trawy i w ten sposób sprzedawane były na targach.
W ciągu lat wyhodowano wiele odmian truskawek, dziś jest ich ponad 2000. W Polsce do najpopularniejszych w czasach mojego dzieciństwa czyli w latach 50 i 60 należały – „malinówka” zwana też „purpuratką” lub „murzynką”. To właśnie z „malinówki” najczęściej robiono przetwory. Wielce popularne były też: „ananasowa z Grójca”, „regina, „senga precosa”, „Genewa”, „midway” i wiele innych.
Dziś podobno królują takie: „Madam Poincaré”, „Maria”, „Everest”, „Promise”, „Laxton’s Utylity”, „Królowa Luiza”, „Sensation”, „Sonata”, „Dukat”, „Louis Gauthier” i ? znana od dawna „Senga Sengana”.
A ja prawdę mówiąc kupując owoce na targu w Pułtusku nie pytam truskawki o nazwisko, tylko wącham, kosztuję i biorę najpiękniejszą kobiałkę.
Komentarze
Jolantom – Wszystkiego Najlepszego!!!
http://www.youtube.com/watch?v=XN0rggZrJF8&feature=related
Mamy kilka krzaczków poziomek w ogrodzie. Ostatnio owocują jak szalone 🙂 Zrywanie dojrzałych to wielka radość dla mojej młodszej siostrzenicy.
A truskawki w tym roku rzeczywiście nie są na razie zbyt słodkie.
Małgosiu – czekam z niecierpliwością na następne zdjęcia 🙂
Marek też mógłby pokazać wiecej zdjęć z Francji.
http://www.youtube.com/watch?v=JmZ_ILKIcyk 🙂
Asiu jesteś niesamowita … wielkie dzięki za świetny nastrój na cały dzień … 😀
🙂
Najpierw obowiązki towarzyskie :
Jolanty, Jole, Jolinki – NIECH ŻYJĄ
A teraz do adremu: truskawki (podobnie jak większość odmian warzyw) hoduje się dzisiaj na masową skalę kładąc nacisk na inne jej cechy, niż jeszcze kilkanaście lat temu. Teraz owoc ma być pięknie wybarwiony, dorodny i stosunkowo trwały. Takie są wymogi wielkich sieci handlowych, a i przetwórni też. Traci na tym, niestety, soczystość, ilość cukrów w owocu, aromat. Truskawki ananasowej, najlepszej bodajże odmiany deserowej nie widziałam już lata całe. Owoce w handlu są śliczne ale mało słodkie i średniej smakowitości.
Poziomki natomiast są zdecydowanie owocem deserowym, surówkowy,. Przetwory z poziomek są trudne (szczególnie z tych pachnących, leśnych) i naprawdę trzeba wiele wysiłku, żeby konfitura nie była ostro-gorzkawa a zachowała piękny aromat. Doskonałe są soki poziomkowe, tylko skąd brać potrzebne ilości owoców? Swego czasu miałam spory zagon poziomek, do zjadania na surowo co dziennie albo co drugi dzień spory garnuszek dawało się zebrać, natomiast – powiedzmy – kilograma nigdy.
Przepraszam dwa miłe pieski, które wczoraj ściskały łapę Radziowi. Dopiero teraz wpis ten zauważyłam. Radzio pięknie dziękuje za pozdrowienia i sam macha ogonem, jak chorągiewką na powitanie. Na 9.00 podrepcze do szczepienia.
Jolom, Jolantom i Jolinkom wszystkiego najlepszego!
http://www.youtube.com/watch?v=kRqaE92_jrk
http://www.youtube.com/watch?v=nK87m5xU_FM
Zżarło nie wiadomo dlaczego – i to o piosenkach i to o kawie imieninowej i wreszcie to, co pisałam o pustyni (vide piękne zdjęcia Małgosi W) i o procesie erozji widocznej na tych fotografiach. Łotr był widać niezainteresowany.
Dobra Gospodyni. 1902 R.: „Sok poziomkowy: gotowany zwykle nie jest zbyt pachnący, ma lekki smak gorzkawy. Zalecam więc szanownym czytelniczkom sok o jakim dziś mowa. Poziomki zupełnie dojrzałe przesypać w słoju z miałkim cukrem, proporcya: na funt poziomek trzy ćwierci funta cukru. Na spód słoja nasypać część cukru, potem warstwę poziomek i tak aż wszystko się wyłoży, bacząc aby ostatnią zwierzchnią warstwą był cukier. Słój owinąć grubym białym muślinem i wynieść na 36 godzin do piwnicy, raz jeden potrząsnąć słojem by cukier równo się stopił, potem wziąć czysty, suchy garnek kamienny i w niego odwróciwszy słój muślinem na dół scedzić sok jaki poziomki puściły, tak do ściekania zostawić go w piwnicy kilka godzin, a gdy zobaczymy, że w poziomkach syropu już nie ma trzeba sok zlać do czystych zupełnie suchych niedużych butelek, te owinąć papierem albuminowym, wstawić do rondla i obgotować au bain Mari, tak jak się to robi z kompotami Od chwili zagotowania wody liczyć trzeba minut 20, potem gdy woda ostygnie, wyjmować butelki, obetrzeć i zalać po papierze lakiem lub pakiem domowym. Przechowywać sok w suchej, chłodnej spiżarni lub w piecach, które winny być na lato czyto wymiecione i piaskiem wysypane. Szybry w piecach winny być otwarte, a tylko w czasie burzy zamykane. Przy drzwiczkach hermetycznych tej ostrożności się nie zachowuje.”
Czy wreszcie przestana trąbić? 🙁 http://bydgoszcz.gazeta.pl/bydgoszcz/1,48722,11938855,Protest_rolnikow_spowodowal_gigantyczne_korki_w_centrum.html
Jolantom życzę takiej plaży :
http://kulikowski.aminus3.com/image/2012-06-15.html
Wszystkiego najlepszego!
To trochę smutna piosenka, niemniej jednak o Jolce i śpiewana przez mój ulubiony zespół 😉
http://www.youtube.com/watch?v=ZkOuBC78qV8
Wszystkim Jolkom (i haneczce 😉 ) – najlepszego!
( moim bladym świtem, właśnie słońce wschodzi i wydziera się to ptaszysko, co to zawsze o wschodzie słońca 🙄 )
Dzieńdoberek.
Jolciom, Jolusiom, Jolinkom i Jolkom – wszystkiego najlepszego. 100 LAT!
Czy Haneczka to też Jola? Mam znajomego którego nazywano Martin, co tłumaczyłam sobie jako imię Marcin. Po kilku latach dowiedziałam się, że ma na imię Janusz. Chyba historia się powtórzyła.
Krysiade,
haneczka Jolką ci jest 😉
Idę dospać.
Dzisiejszym solenizantkom wszystkiego najlepszego, radości na co dzień a na deser taki oto zestaw: truskawki w sosie z porto, podane w wydrążonym melonie z poziomkowym lodem. Smacznego 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=3s_BD_Qte6o
Małgosiu, piękna podróż!
Alino, to dopiero początek 🙂
Wszystkim Jolom jawnym i utajnionym koszyczek leśnych poziomek i wesołej zabawy!
Jordania c.d.
Następnego dnia naszym celem była Petra. Żadne zdjęcia i opisy nie oddadzą tego co widzą oczy. Oszołamiające widoki! Pustynia była równie piękna.
https://picasaweb.google.com/Malpiszka/Petra?authkey=Gv1sRgCI3dyNno7Y6pLg
Jolinku, życzę Ci plaży Marka z piosenką Asi w uszach, deserem Aliny w dłoni, w towarzystwie najlepszości życzonych przez Blog 😀
Jordania będzie na deser, dentysta czeka 😕
Haneczko, trzymam mocno kciuki, żeby to nie był dentysta – sadysta.
Malgosiu, wrocily mile wspomnienia.
Elap, miło mi. Ty pewnie mogłabyś napisać znacznie więcej niż ja po pięciodniowym pobycie. Nawet ta krótka chwila sprawiła, że odbieram Jordanię bardzo pozytywnie i chętnie bym tam wróciła, żeby przenocować na pustyni, zwiedzić Petrę dokładniej, wykąpać się w Morzu Martwym, czy obejrzeć inne zamki Krzyżowców, posiedzieć w miłej knajpce, wypić rewelacyjną lemoniadę zrobioną z soku limonki i świeżej mięty, albo poszukać restauracji prowadzonej przez chrześcijanina, żeby napić się wina czy piwa. Zivot je cudo!
2 x s dla truskawek: slodkie i seksy
i nie tylko dla Jolek
kto nie wierzy, jego sprawa 😆 ale jakis czas temu radzil rysiek gere julci raberts:
” sprobuj do tego truskawke „ , i jestem przekonany ze rysiu mial racje
Haneczce, Jolince i Wszystkim Jolom najserdeczniejsze życzenia radości przez cały rok
Z dzieciństwa pamiętam poziomki nawleczone na nitki albo na łodyżki długich traw.
Jolom, Jolkom i Jolinkom,
pełnego rogu obfitości życzę!
Zupa poziomkowa na zimno: z sześciu szklanek poziomek wybrać szklankę najpiękniejszych, resztę przetrzeć przez sito, dodać 5-6 szklanek przegotowanej wody, szklankę lekkiego wina i sok z połowy cytryny. Zaprawić śmietana bez mąki i przenieść do piwnicy. Do tej zupy podaje się biszkopciki.
„Domowa kuchnia : skarbczyk kulinarny potraw mięsnych, jarskich, ciast, marynat i ważniejszych sekretów gospodarskich” Alina Gniewkowska
Jolinku, Haneczko – imieninowe uściski. Niech spełnią się wszystkie Wasze plany i życzenia !
Zdjęcia Małgosi bardzo ciekawe, ale to rzeczywiście tylko namiastka tego, co widzi się, będąc tam na miejscu.
Małgosiu,
a jaka temperatura była w Jordanii ?
Trochę poziomek mam w ogródku, ale jeszcze zielone i przy tej pogodzie bedę musiała długo czekać aż dojrzeją. Poziomki bardzo łatwo się rozmnażają poprzez naziemne pędy.
Małgosiu, piękna jest Jordania i Petra oczywiście też, marzę aby tam jeszcze wrócić…zauważyłam, że nie było zbyt wielu turystów bo to jescze nie pełnia sezonu, czy biedne osiołki nadal są wykorzystywane do transportu leniwych i grubych turystów?szczególnie w drodze na na męczącą trasą do klasztoru…to jedna z rzeczy która negatywnie kojarzy nam się z Petrą
tutaj mial byc wiersz molnar´a o pewnej grze;
ale go nie bedzie…
wielu to ucieszy, a niektorych zasmuci…
zasmuconych pociesze, ze wiersz ten odczytany zostanie na VIII zjezdzie 🙂
Wczesno ranne przywitanko
to Jolinka jest zadanko.
Pomachanko 😀
A za chwilę
lekkie oraz zdrowe
już pojawia się śniadanko.
Jolinku-wiesz,że blog bez Ciebie żyć nie może,
więc się trzymaj i szczęść Boże !
Pełen niezwykłej syntezy i celnej riposty
to Haneczki styl,
znakomity i wcale nie taki prosty.
Dla naszej utajnionej Joli vel Haneczki
ślę uścisków całe trzy wielkie beczki !
Małgosiu-oj narobiłaś nam smaku na tą Jordanię !
Wpadłam i ja na chwilkę żeby uściskać Solenizantki, Haneczko i Jolinku – niech Wam się marzenia spełniają!
http://www.youtube.com/watch?v=WrANkVOjPto
W Petrze byliśmy dość wcześnie, ale faktycznie turystów nie było wielu. Oferowano transport na osiołkach, wielbłądach i bryczkami. Temperatura rano była przyjemna, na dodatek wąwóz był ocieniony, w drodze powrotnej było gorzej, ok. 40 stopni w cieniu, a wracaliśmy głównie w słońcu.
moja tuba:
przypomnialy mi sie „framboise et noisette” w wykonaniu pokory i bodajze zawadzkiej,
w kabareciku olgi lipinskiej.
Czas mi dziwnie przecieka przez palce. Robię to i owo, a z miejsca mnie nie widać. Dzisiaj grzebanina warzywna. Obiad był bez problemowy, bo resztkę wczorajszego tęgiego rosołu przerobiłam na zupę pomidorową z pomocą pomidorów, przecieru, 3 peperoncino pokruszonych na pył i 2 łyżek świeżego masła. Makaron został ugotowany oddzielnie, a dwie kiełbaski typu śląska, dziadkowa zgrzane w rondelku. Na kolację będzie młody bób z masłem i koperkiem. Jutro zaś ostatnia orgia szparagowa w tym sezonie. Młoda kupiła dużo, więc jutrzejszy obiad to wyłącznie szparagi – masło, bułeczka i ew. sos – do dyspozycji
Haneczka to jest postać rysowana piórkiem,
kreską cieniutką,jak dobry dowcip.
Nie pomyl się, widzu – niby wszystko na jedwabiu,
a podkład sztywny, jak pod miedzioryt
Pół uwagi w garnku z zupą,.
a pół gdzieś na neue stil kieruje –
trochę chochlik, trochę elf.
Tak się księżna Jolanta maskuje.
Taką to fraszką honoruję Haneczkę, a robotę przerwałam, zanim mi epitafium panegiryczne nie wyszło. Ona żyje, więc i szczypa można dać – z zakręcaniem. Tylko ja bym sumienia nie miała….
Też mam poziomki (już przedstawiałam) na małej rabatce z barwinkiem. Jeden krzaczek pojawił się tam nie wiadomo skąd parę lat temu, a z roku na rok ich przybywa i codziennie można zebrać przygarstkę.
Niedużą, ale zawsze to coś. Znajomy radził, żeby usunąć barwinek, bo zadusi te poziomki. Ale ja widzę, że jest inaczej, one sobie bardzo dobrze z barwinkiem radzą, taka cicha inwazja znikąd 😉
Myślę, że dobrze byłoby przesadzić kilka krzaczków pomiędzy porzeczkami, ale z tym poczekam, aż przestaną owocować.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_1897.JPG
Jolantom – jawnym i ukrytym – cudowności wszelakiej życzę jak nie wiem co.
U mnie dziś bankructwo i piekło ogniste za jednym zamachem. Zbankrutowałam w aptece, gdzie za dwumiesięczną porcję podstawowych leków zapłaciłam siedem stów. A piekło się zrobiło, bo zawiozłam Szantę do salonu piękności – wróciła tak cudną psią osobą, że Rumik oszalał i już od trzech godzin się gryzą z wrzaskiem. Dodatkowo Szanta uznała, ze należę do niej (skoro byłam z nią u tego groomera), więc gryzie Rumika, kiedy ten zmierza do mnie. Dałam młodemu Persen, który poradził doktorek przez telefon. Na razie średnio działa. Chyba sama wytarzam Szantę w g., żeby odzyskała dawny sznyt zapachowy…
dziękuję bardzo za wszystkie życzenia … 😀
do Petry to zawsze wcześnie wycieczki są tak by zobaczyć po wyjściu ze skał oświetloną wschodzącym słońcem główną świątynię .. nam się udało bo mieszkaliśmy w bliskiej wsi i byliśmy tam pod koniec kwietnia więc słońce wstawało nieco później niż teraz ..
pyszny wpis dzisiaj .. poziomki to zawsze powrót do lat dziecięcych i lasu dziadka pod Lęborkiem … 🙂
Piję zdrowie naszych Jolek limoncello domowej produkcji – zimne, bardzo dobre, tylko ciut za słodkie. Pamiętać – wszystkie przepisy skracać cukrowo o połowę.
A ja chyba chlapnę sobie cykuty – wypiwszy uprzednio zdrowie naszych JOL czymś szlachetniejszym.
Moje psy wciąż się drą.
Nisiu – zamknij każdego w innej norce. Poszczekają do zmęczenia i zasną wreszcie.
Uspokajająco: http://www.youtube.com/watch?v=DcVAcnyF7Vc&feature=related
Pyro,
nie wiesz, o czym mówisz. Rumik jak się rozszczekał na kota, to się.
Łapą po gębie (?) dostał razy kilka, jak się kot wreszcie podkurzył, ale Rumik jest nie do zdarcia!
Chyba, żeby wyrósł z tego, w co nie wierzę.
Łomatko, arystokratkam 😯 Pyruniu, gotuj się, pogadamy sobie o tym i owym w cztery oczka 😉
Wszystkim bardzo dziękuję za życzenia 🙂 , a Stanisławowi, dodatkowo, za przypomnienie poziomek na źdźbłach, też nizałam 🙂
Po mocno pracowitym dniu wzmacniam się czerwonym martini z lodem.
Zarząd postanowił wykonać nalewkę z dosypywanych kolejno owoców różnych. Zaczęliśmy od truskawek 🙂
Do słuchania 🙂 : http://www.youtube.com/watch?v=JabGg_RH03g
Do tańca (wolnego 🙂 ) – dla Jolek i nie tylko: http://www.youtube.com/watch?v=5DKxiztGUiM&feature=related
Coś szybszego: http://www.youtube.com/watch?v=7pDyZDWwyms&feature=related
MałgosiaW,
dzięki za wycieczkę po Jordanii!
Lilly: http://www.youtube.com/watch?v=HlbS6ykZw3Q
Alleluja.
Druga porcja persenu (razem niecała kapsułka) zadziałała. Rumik przysypia. Ze snu wyrywa go dźwięk drzwi od lodówki. Szanta padła.
To ja sobie zrobię kolację i może wyleję cykutę do zlewu.
Alicja, tak nawiasem dzisiejszy koncert na dwa świerszcze trwał 5 godzin z małymi przerwkami. Stąd cykuta.
http://www.youtube.com/watch?feature=endscreen&NR=1&v=umagZEtwmsg
Że też to wytrzymujesz, Nisiu 😯
Ale jak trzeba, to trza 😉
Leśniczyna z okolic Żaby – Zjazdowicze znają – to ta piękna amazonka, którą fotografował Marek- otóż oma ma psa, owczarka. Młody ale już wielki i ogromnie towarzyski. Kiedy państwo wychodzili do pracy i pozostawiali zwierzaka samopas, szczekał non stop, wył i wyprawiał brewerie. Sąsiedzi się zbuntowali i zażądali usunięcia psa. Leśniczyna wychodząc zakładała bestii miękki kaganiec – nie mógł szczekać ale i nie mógł się napić wody. Co dwie godziny któreś z nich musiało wpaść do domu i napoić psa. bYŁ STRASZNIE NIESZCZĘŚLIWY jednak trzy dni wystarczyły, żeby przestał ujadać jak tylko zostawiają go w domu albo w kojcu.
Nisia nie wytrzymała i też wzięła persen albo i co gorsze 🙄
Miękki kaganiec też po mnie chodził 😉
Zjadłam właśnie okazałe 4 truskawki – to taka przegryzka – podkurek i chyba będę się kładła. Jutro czeka mnie obranie torby szparagów, zakiszenie 2 dyżurnych słoików ogórków małosolnych (dzisiaj wyrzuciłam 4 ostatnie z poprzedniego rzutu, zupełnie rozmiękły) i sprokurowanie ciasta kibica (biszkopt, mus truskawkowy w galaretce, bita śmietana) wykonanie małej przepierki. I sprzątanie. Nie wiem kto w tym domu brudzi – ja? Jamnik? na kogo zwalić, Młodszej najczęściej nie ma w domu. Dobranoc.
Kaganiec – okropność. Ja im WYPERSWADUJĘ.Chyba wezmę ten persen póki co.
Pyro, gdyby pies leśniczyny był terierem, inaczej byśmy pogadali.
Optymistyczniej: na moim ogródkowym stole dojrzewają takie pomidorki koktajlowe, że chyba ostatecznie nie przekonam się, czy w końcowej postaci są czerwone. Zżeram jak tylko spomarańczowieją, a czasem i zielonym nie pogardzę.
Pyszna poziomka w ampli wisi na tarasie, na słupie – wystarczy wyciągnąć rękę z fotela.
Ogórek w donicy już ma ogórki – na razie trzycentymetrowe. Niech no one się zanadto nie spieszą – żeby mi nie dojrzewały w czasie rejsu!
nie wiem, ktora z tych naszych mlodych pisarek lepsza: maslowska czy @nisia?
pachnie noblem.
Byku.
Mam 62.
I pół.
Od urodzenia jestem starą pisarką.
Walnij tym noblem w Masłowską.
Wiem, ze pozno, ale przeciez szczerze – dla Jolinka i Haneczki najlepsze imieninowe serdecznosci – niech Wam zawsze sie szczesci i uklada.
Kogo jak kogo, ale Masłowskiej to ja bardzo nie bardzo, przereklamowana od samego początku przez Pilcha bodaj (też przereklamowany, moim zdaniem). Masłowska nie wchodzi mi nawet z masłem i jej „Wojna polsko-ruska…” za cholerę, doszłam z cierpliwością wielką do trzydziestej którejś strony, a „Paw królowej” odbił mi się tymże pawiem. Stoją na półce, jak już naprawdę nic nie będę miała pod ręką, to sięgnę.
Książka to dobrze napisana historia. Dlatego niewiele osób sięga po ponoć genialnego Joyce’a, ja sięgnęłam i poddałam się po kilkudziesięciu stronach, może za głupia jestem albo co.
Się nie znam, ale nie lubię eksperymentów językowych. Masz coś do opowiedzenia, to napisz zwyczajnie, językiem zrozumiałym, a jak mnie najdzie na alegorie i takietam w domyśle, to sięgnę po poezję.
Haneczko i Jolinku – Nocny spacer na Waszą cześć. Wszystkiego najlepszego 🙂
dzień dobry …
Alinko z okazji imienin słoneczka i radości w każdym dniu … przytulanko … 🙂
dziękuję jeszcze raz za wszystkie miłe życzenia … 🙂
my dzisiaj grillujemy rodzinnie …
Alino, dla Ciebie imieninowe uściski. Wszystkiego najlepszego!
Alino – radosnych imienin i szczęśliwych dni pełnych słońca!
Dzień dobry,
Gospodarzu, Drogie Koleżanki, bardzo serdecznie dziękuję za życzenia.
Dzień zaczął się miło a emocji dodał „Nocny spacer” nad Niagarą, dedykowany wprawdzie wczorajszym solenizantkom ale i ja z tego skorzystałam i na pewno nie tylko ja 🙂
Alino – Wystartowali szczęśliwie – Dwóch Chińczyków, jedna Chinka i zapas niezwykle słodkich i aromatycznych owoców (w pojeździe kosmicznym nie ma miejsca na truskawki). Poziomkowych gwiazd Alino, w kosmicznej śmietanie 🙂
O ile świat byłby piękniejszy,gdyby takich dobrych wróżek w krainie
łagodności było więcej na świecie…
Alino-tak trzymaj,badź nadal naszą oazą subtelności !
Ściskam Cię bardzo serdecznie 😀
Światowe agencje donoszą,że dzisiaj u nas na wsi dzieje się historia:unia polsko-litewska.Co ja gadam!Jaka polsko-litewska!
Unia śląsko-litewsko-francuska.Osobisty Wędkarz wędkuje w towarzystwie dwóch kolegów Litwinów i jednego przyjaciela ze Śląska.Ogarnę jeszcze w domu co tam należy i pojadę sprawdzić,
jak tam przebiega ten międzynarodowy szczyt.
Toż to prawie,jak Davos.Prawie robi różnicę 😉
Alino,
wszystkiego najlepszego ! 🙂
Pyro,
rozumiem, że ciasto kibica, które pewnie już upiekłaś, przeznaczone jest dla domowych kibiców. Na dzisiejszy mecz jesteśmy zaproszeni do sąsiadów. Z meczu w zasadzie interesuje mnie tylko wynik, ale że większa część towarzystwa to także kibice bardzo umiarkowani, więc będzie to okazja, aby poruszyć i inne tematy. A ciasto kibica też pewnie będzie.
Alicjo,
Dorota Masłowska należy do grona pisarzy bardzo cenionych przez krytyków, ale bardzo trudnych w odbiorze. I na pewno nasze wnuki/ póki co tylko mój/ będą się o niej uczyć na lekcjach polskiego. Osobiście też nie przepadam za językowymi eksperymentami. Niezależnie od stosunku do książek Masłowskiej, warto przeczytać bardzo ciekawy wywiad z nią. Mnie się bardzo podobał. http://www.polityka.pl/kultura/rozmowy/1527533,1,rozmowa-z-dorota-maslowska.read
Alino, urokliwych Imienin i Poimienin też 🙂
Krystyno, dziwne rzeczy dzieją się z umiarkowanym kibicem w godzinie zero 😉
Wojnę polsko-ruską wciągnęłam jak odkurzacz i jestem bardzo na tak. Z Pawiem już nie było tak pięknie, ale do Wojny wracam z przyjemnością.
Haneczko, a ja z żadną inna książką się tak nie namordowałam jak z „Wojną …” Masłowskiej. Zmogłam, przeżułam i zapałałam szczerą niechęcią do autorki 🙁
Dzieńdoberek.
Alinko – mnóstwo imieninowych uścisków i całusków. 100 LAT !!!
No i właśnie dlatego czytanie jest fantastyczne 😀 Gdyby wszystkim podobało się to samo, wystarczyłaby jedna książka 😆
W zupełnie nieprzewidywalnym świecie, tylko kalendarz urodzinowo-imieninowo-ślubny naszego Blogu jest stałym punktem odniesienia.
Alino – pięknych dni, ciekawych filmów, muzyki, którą lubisz i kwiatów dotykanych z czułością, życzą Ci obydwie Pyry.
A dzień? Później opiszę. Ciekawy.
Przy innej okazji pokazalam video osmiornicy imieniem Ophelia. Przez 6 miesiecy Ophelia mieszkala w akwarium Marine Science and Technology Center (MaST) w Redondo, WA. Pracownicy (nurkowie) tego centrum czasami zabieraja ze soba podczas nurkowania rozne stworzenia morskie, aby tymczasowo pokazac je zwiedzajacym akwarium w Redondo.
W pazdzierniku 2011 osmiornica (the giant Pacific octopus) zamieszkala w akwarium MaST. Okoliczne dzieci w drodze konkursu nazwaly osmiornice Ophelia. Jej poprzednik nazywal sie Octavian.
Ophelia tak wygladala w marcu tego roku
http://www.youtube.com/watch?v=KseI5pB7Ai0
Tylko prosze nie ostrzyc nozy. Ophelia nie jest do konsumpcji.
Ophelia to madre stworzenie, ale na pilce noznej na pewno sie nie zna i rezultatu meczu Polska – Czechy nie jest w stanie przewidziec.
Nastepne video pokazuje Ophelie, kiedy pracownicy MaST wypuscili ja z powrotem w miejscu, gdzie byla zlapana 6 miesiecy temu. Ophelia podrosla w tym okresie. Z 60 centymetrow do 2 metrow. Podwodna kamera pokazuje uroczystosc wypuszczenia Opheli.
W 4:12 minucie Ophelia lapie duzego kraba na dnie Puget Sound w miejscu swojego rodzinnego domu. Prosze nie dopatrywac sie ukrytych aluzji na temat wyniku meczu. Jakikolwiek zwiazek jest przypadkowy.
Video z powrotu Opheli do oceanu jest w nastepnym komentarzu.
MałgosiuW,
to i tak jesteś cierpliwa, bo ja odstawiłam na półkę. Dałam autorce drugą szansę i nabyłam „Pawia…”, ale też nie weszło. Niech sobie stoją i czekają, aż dorosnę albo co.
U mnie od rana straszliwy rejwach, przyszedł Maciuś „Złota Rączka” zakładać klimatyzację. Wywalił dziurę w ścianie w saloniku i pognał zakupić jakieś części. Wygląda to tak:
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_1909.JPG
I jeszcze mu za to będę musiała zapłacić 😯
Jerzor z tego wszystkiego wsiadł na rower i udał się Za Róg zakupić jakieś piwo. Pogoda jak drut, słońce i ciepło, a nawet gorąco.
Alinie wszystkiego NAJlepszego, a zdrowie wypiję w moje południe, czyli za 15 minut 🙂
Sto lat!
Ophelia wraca do domu w sobote, 9 czerwca. Wkrotce po wyplynieciu z wiadra – lapie kraba.
http://www.youtube.com/watch?v=4Sn4mmEVNbQ&feature=channel&list=UL
Na zakonczenie mojego dzisiejszego wystepku – przysylam serdeczne zyczenia dla wszystkich, ktorzy obchodza swoje swieto. Wszystkiego smacznego.
Dziekuje za wycieczki do Jordani i do Norwegi. Tu chyba powinno byc wiecej „iiiii”, ale nie jestem pewna. Zapytam Ophelie.
Orca,
Ofelia Ci chyba nie podpowie 😉
Racja, podwójne „i” na końcu.
Orca – dzięki za Ofelię. Stworzenie piękne i z lekka przerażające. Podobno są inteligentne i mają plan budowy anatomicznej genialnie sprawdzający się w wodnym środowisku.
Alicjo,
dziura okazała, ale na Twoim parapecie bardzo kolorowo. Może w wolnej chwili pokażesz go z bliska.
Skoro zakładacie klimatyzację, to domyślam się, że to dość powszechne w Twojej okolicy. Rzeczywiście to się sprawdza ? I czy to urzadzenie jest ciche ? Pytam tylko z ciekawości.
Alinko – wszystkiego najlepszego i najradośniejszego, w tym oczywiście miłych warszawskich spotkań, ucałowania 😀
Krystyno,
nasz dom jest pomiędzy drzewami, więc nie jest tragicznie, ale zawsze w środku lata okazuje się, że przychodzą takie dni, kiedy wszystko jest nagrzane i nawet chłodna piwnica nie chłodzi. Tutaj klimatyzacja jest normą, tylko my jakoś zwlekaliśmy. Nie wiem, czy to będzie głośne, maszyna jest nowa, więc mam nadzieje, nie będzie chodziła jak traktor. Najgorsze są gorące i duszne noce, jezioro pod nosem, więc wyobrażasz sobie, jaka tu musi być sauna przy 30C i wilgotności powietrza oscylujacej w okolicach 80%, co w pełni lata jest normą. Człowiek chodzi jak mucha w smole.
A urządzenie się sprawdza u wszystkich znajomych – wystarczy włączyć na parę godzin przed godziną spania i już można oddychać swobodnie. Powiadam Ci, lato tutaj to tropiki.
Jerzor mówi – zimą kufajka i walonki, latem człowiek rozbiera się do naga 🙄
Alino – Wszystkiego, Wszystkiego Najlepszego!!!
http://www.youtube.com/watch?v=FB2hM_egNx8
http://www.youtube.com/watch?v=4TP3u0rNkys&feature=related
Na parapecie kolorowo, bo wszystkie kalanchoe kwitną jak na zawołanie, a mam kilka kolorów. Lubię je, bo nie mają wielkich wymagań i są wytrzymałe na suszę. Jak się gdzieś podróżuje, to spokojnie można je zostawić samym sobie.
Storczyki już przekwitły, a bogenvillea się przymierza, hoya ma zawiązane kilka koszyczków. Dwa storczyki wypuszczają nowe pędy.
Ostatnio zwracam uwagę na to, biegiem rosną 🙂
Na tym drzewku mam kilkanaście, a drugim kilka. Jeszcze tylko zasiać mak i pasternak 😉
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_1914.JPG
Alino – radości!
http://www.youtube.com/watch?v=d_psFfD9Ib4
Jak tu się nie wzruszyć. Wszystim Wam dziękuję za ciepłe i przyjazne słowa. Muzyka piekna 🙂
Przeczytałam załączony przez Krystynę wywiad z Masłowską. Bardzo mi się podoba jej spojrzenie na świat, niechęć do sławy. Nie znam jej powieści więc nie wiem, czy „zaskoczę” ale przy najblizszej okazji spróbuję. Jak słusznie pisze Haneczka, dobrze, że nie wszystkim podoba się to samo bo przecież różne są nasze potrzeby i odczucia pisanego słowa.
szostek znowu zakochany…
@nisia:
ty masz wiecej wigoru niz niejedna nastolatka,
tak trzymaj!
specjalnie dla ciebie moje ulubione strawberry fields
moja tuba:
lucy on the sky in the diamonds
Przeszły burze – w Wielkopolsce 3 osoby ranne; dwóch mężczyzn, którzy usuwali zwalone drzewo w swojej zagrodzie i strażak, którego przy podobnej robocie zaatakowały osy, w stanie ciężkim jest w szpitalu. W przewidywaniu wariactwa meczowego na dzisiaj zbudowano dodatkową strefę kibica nad Maltą. Wspominałam już o szczególnych warunkach akustycznych naszego mieszkania – reportera tv słyszę podwójnie – z Malty o ok 5 sec. wcześniej, niż z odbiornika (Młodsza z kolegą oglądają). Od czasu do czasu Radek wbiega na balkon i szczeka z widoczną pretensją.
tak, taboryci;
czeska obrona jak pod grunwaldem…
jan sokol, kto go pamieta?
chyba grecy strzelili gola, bo zrobila sie straszna cisza,
ale moze to tylko ta przed burza, ktora u mnie wlasnie nadciaga…
nie; to tylko prospero przybywa…
ide sprawdzic, czy dostatecznie zabezpieczylem pomidory…
mam nadzieje, ze to nie termopile, tylko maraton
Tego w kabarecie nie wymyślą „Po co przyjechał pełnomocnik Putina, to już wiadomo. Gen.S.Petelicki wiedział za dużo i musiał popełnić samobójstwo” – źródło: Salon24
jezus, maria, @pyra…
czy smude tez ten los czeka?
a to ciekawe, z czasem na blogu @dmin..
Walnąłem kielicha , nerwów mi zabrakło.
Mówią: nie udawaj Greka …
Akurat (:
jedni z tarcza, drudzy na tarczy…
🙁
Też żem machnęła kielicha wina, już dobrze po toaście z okazji Aliny.
Ja niestety, nie mam możliwosci ogladania, ale czytam w prasie.
🙁
🙂
moja tuba:
laska nebeska
Alino,
wszelkiej pomyslnosci!
byk
16 czerwca o godz. 22:47
🙂
Nie ciesz się dziadku z czyjegoś upadku.
):
nie, ciesze sie TYLKO ze zwyciestwa czechow i grekow,
nie wolno? kopniesz jak @emeryt?
Jak cicho jest na ulicach po dzisiejszym meczu…
http://www.youtube.com/watch?v=UN8oLGBNXpE&feature=related
Następna burza
http://www.youtube.com/watch?v=IcOGbIBpH-I
I co – i po ptokach.
A marzyło mi się od w czoraj takie jakie 3:0 z Czechami i potem rozterka w ćwierćfinale. Myślał indyk o niedzieli. Już się obawiałem co to będzie jak Polska trafi na Niemcy a ćwierćfinale i już postanowiłem tym razem kibicować Polakom, a tu teraz stary smutek.
A Niemcy z resztą, też jeszcze muszą swoje odczekać i zrobić. Zobaczymy.
Mało mnie tu ostatnio, bo czasu niema, bo czas jakiś nie ten.
To nie to co kiedyś, kiedy będąc w pracy dobrze przed 7.00,to wywoływałem naszą stronę. Dziś budzę się ok. 8.30 i zaraz są jakieś sprawy do załatwienia. Dziś doczytuję moją gazetę codzienną po południu, a do internetu zaglądam na chwilę tylk, rano, po południu, zwykle jednak gdzieś o tej porze. A ile jest do przeczytania. A mam te bausztele do obrobienia, opowiem jednak to.
Wczoraj, w piątek jeszcze,zadzwoniła do mnie późnym popołudniem osoba, która powołała się na moich wieloletnich przyjaciół i na niedawne z nimi spotkanie. Chodziło o kobietę która zajmuje się tym co moja LP, tzn sprzedarzą damskiej odzierzy i która wracała z Łodzi z ładunkiem towaru. Przybyła do nas po 23 i zaczęło się.
Obie zaraz przypadły sobie do gustu do tego stopnia, że miałem czas do zaparzenia herbaty, zrobienia paru kanapek. Baby bez przerwy latały do jej wozu i przynosiły następne rzeczy, a jak się uspokoiło, zaczęły się nocne …
Czarująca pani ma też sklepik w jednej z najbliższych na zachód metropolii i mamy nowy kontakt, bo panie przypadły sobie do gustu.
Mimo, że położyłem się spać o 2.30. to dobrze było.
Mniejsza, kto wygrał (prawdopodobnie lepszy?), ale ładnie to wyglądało, dopóki nie zaczęli się naparzać ci, co ten sport lubią. Zbierający butelki i puszki mieli żniwo 😉
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/5,35751,11950864,Najwiekszy_stadion_w_Polsce___wroclawski_Rynek__FOTO_.html?i=0
Pepe,
ja też tak podsumowałam – „po ptokach”. No ale to tylko piłka, przeżyjemy 🙂
Mimo to Alicjo, szkoda mi ich, bo pierwszy raz od wieków mieli właściwie „to”, by wyjść dalej.
Ja mam nadal we grze moich, tzn. schwarzgoldrot i tak trzymam!
Witam, kiepski dzień się kończy. Od jutra znowu emocje Polska-Brazylia.
Polecam, http://www.meczenazywo.tv/lista_transmisji
@krystyna:
tez uwazam dorote maslowska za ciekawa pisarke;
potrafi trzymac zwierciadlo odbijajace epoke, mozna dostac depresji(he,he)…
wole jej sztuki; cale szczescie nie jest niej taka (bidulka) sarah kane;
a jakby kto przed dobrych paru laty mowil, ze nobla dostanie elfriede jelinek,
albo hertha müller, to pukano by sie w czolo, nie?
dzień dobry …
jest cieplutko .. lato za rogiem .. bób już jest .. jakieś sałatki z nim wypróbuje ….
Bób jest, jadłyśmy na kolację w piątek.
A w mediach i w rozmowach trawnikowych (psiarze) żałoba narodowa – tak musiały wyglądać rozhowory rodaków po przegranych powstaniach – kto winien, kto popełnił błąd, winy dowództwa, winy wykonawców, a może ktoś im zapłacił? Jestem ciekawa jak długo potrwa trauma pomeczowa. W nocy ponoć ciężka burza się trafiła. Wierzę na słowo, ja spałam, jak suseł.
Przypominam :
dzisiaj imieninuje nasz koneser urody niewieściej i kurpiowskich ceremonii religijnych – onże Marek z wielką rurą. Nad zawartością kieliszka toastowego i stosownej przemowy pomyślę. Do dwudziestej nieco czasu.
Dzień dobry 🙂
Sałata chodzi za mną często, ocet zastępuję cytryną, czasem dodaję jabłka http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53667,11883696,Salata_z_gruntu_dobra.html
Pyro imieninuje Marek jutro ….
haneczko masz swoją z ogródka? … taka by za mną też chodziła … 🙂
Wczorajszym solenizantkom jak i dzisieszym solenizantom zamiast laurki wraz z życzeniami spełnienia dużych i małych marzeń
http://www.youtube.com/watch?v=n0dasqNm1lE&feature=related
Echidna
Jolinku, z cudzego 🙂 Nie mam warzywniaka, tylko owocowe krzaki i drzewa 🙂
Dobrze, że Pyra nie przy nadziei, bo jej kalendarz myszy zjadły. Marek powiedział, że przyjmuje wcześniejsze życzenia, jak dobry bank rychlejszy weksel. To już Mu jutro nie składam, a dobrze życzę codziennie.
Echidna, skąd Ty wiesz, że bardzo lubię muzykę Stańko (podobnie, jak Kurylewicza, Komedę i Urbaniaka)?
Miałem napisać, obiecałem, ale sami rozumiecie, praca, obowiązki, mecze, przyjemności jak to zwykle odkładam na bok.. 😉
Dzisiaj leniwa niedziela więc siadam i nadrabiam.
Winien jestem Jolom i Alinie życzenia.
Niech się Wam dobrze dzieje, niech życie smacznie pyrkocze a uśmiech i radość nigdy nie opuszcza!
Byliśmy już na audiencji u Agatki, prawie celebrytki, wiem więc więcej o tym co się działo 12 czerwca, w dniu meczu Polska-Rosja. By nie zamęczać, tak w skrócie jak to się odbywało.
Zbiórka dzieci i opiekunów była w południe, w Macdonaldzie, przyznam dobrze wybranym, taki poza strefą szaleństwa, ale w dobrym komunikacyjnie miejscu. Dzieci przecież nie tylko z Warszawy, ale i gdzieś z daleka przyjechały, rodzice mogli spokojnie dojechać i zostawić samochody.
Tam też zleciały pierwsze dwie godziny, tam się poznały, porozmawiały, pobawiły, założono im na ręce opaski upoważniające do wejścia na murawę stadionu, potem były wspólne zdjęcia, wizyta TVN. Potem dzieciaki zawieziono na stadion, a opiekunów na wycieczkę do Teatru Wielkiego, pokazano im wszystko, od kryształowych żyrandoli w holu po piwniczne pajęczyny.
Dzieci w tym czasie, już na stadionie dostały przygotowane dla nich torby ze strojami, przebierały się w takiej samej szatni jak piłkarze, odbyły próbę wyjścia na boisko, obejrzały jakiś film, były jakieś gry i zajęcia, cały czas pod okiem czterech stadionowych opiekunów, coś też jadły i piły, odwiedzili puste jeszcze szatnie piłkarzy, popatrzyły na stadion od środka.
Nie mogły mieć długopisów, notesików, zawracać nikomu głowy o autografy, dowiedziały się że nie mogą nic mówić do piłkarzy.
I tak zleciało do meczu. Zostali wyprowadzeni do wyjściowego tunelu, ustawieni według nieznanego klucza, nikt nie wiedział z kim wyjdzie i czekali na piłkarzy.
W końcu przyszli, stanęli, niektórzy powiedzieli cześć!
Agacie, jak opowiadała, miło zrobiło się gdy rosyjski bramkarz Małafiejew ( bo to jego wyprowadzała) który przyszedł już z założonymi rękawicami, gdy ją zobaczył, zdjął swoją wielką prawą rękawicę i podał jej gołą dłoń… 🙂
Po zejściu z boiska dzieci zostały odprowadzone do swoich rodziców, którzy to zostali przywiezieni z wycieczki i razem już oglądali mecz, siedzieli w dobrym miejscu bo widzieli dobrze obie bramki, a Błaszczykowski to prawie na nich wbiegł…
Kuba głodny (starszych nie dokarmiano), mimo że emocje zaspokajały częściowo głód, kupił sobie na stadionie piwo i zapiekankę.
Piwo 12 zł, zapiekanka 16 zł….
Po meczu odwieziono wszystkich na miejsce zbiórki.
Agata najbardziej pamięta trudne do nazwania pozytywne emocje, było tak achhhhh, super, błysk w oku i chce jeszcze raz!!
Dziękuję za wszystkie miłe słowa skierowane do Agaty!
Przekazałem. 🙂
Tak wyglądali chwilę przed wyjściem.
Ładnie wyglądali 🙂
Fajnie wyglądali antku.
E
Ha, doczekałam się 😀 Dziękuję anteczku 😀
No i zostanie dzieciakom na całe życie wspomnienie czegoś wspaniale odświętnego. Brawo Agatka, bardzo rezolutna osóbka i z dużym wdziękiem.
U nas po obiedzie – żeberka z piekarnika, makaron, pomidor „bawole serce” i ogórek małosolny. Na deser „ciacho kibica” – bardzo dobre to wszystko, teraz gorąca, gorzka herbata i może drzemka?
Nam też się podobała!
Antkowa wyszukała i kupiła w serwisie fotograficznym PAP dwa zdjęcia, na jednym, w trakcie hymnu jest cała rosyjska drużyna wraz z dzieciakami, drugie to ujęcie z góry na obie stojące drużyny.
Agatka oba, już wydrukowane w dużym formacie, dostała w prezencie.
W rosyjskiej agencji jest ładne ujęcie, ten sam moment, rosyjska drużyna z dziećmi a w tle trybuny z rozwiniętą przez rosyjskich kibiców ogromną flagą. Piękne i straszne…
Teraz szperając w moich albumach znalazłem taki, którego pewnie Wam nie pokazywałem.
Był to lipiec 2010, ostatnie dni bazaru przy Stadionie X-lecia.
Dzisiaj tam się dzieje EURO 2012.
Anteczku – nic z tego.
antku – web-pająki w sieć schwytały i nie puszczają.
Pyro – ja nie wiem lub jeśli wolisz: wiem że nic nie wiem. Telepatia jaka czy co?
E
@ Antek:
sorry, that page was not found.
Wnusia udatna 🙂
Mimo niedzieli bladym świtem o 9-tej wpadł Maciuś Złota Rączka i dokończał coś tam przy maszynie. Został kawałek deski, którą mi wręczył – w końcu to ja za nią zapłaciłam.
Jerzor ma problem – po co mi ta deska? Jeszcze nie wiem, po co mi ta deska, ale a nuż któregoś dnia się przyda?
Drzewo, sęk, deska, tartak…i pies 😉
Alicja – a to wszystko w Puszczy Białowieszczańskiej.
Kwietnik na parapecie. Spodobało mi się okno bez „portek”, chyba na razie nie zawieszę, w zimie – chyba tak, dla „ocieplenia”. Okno trzeba umyć po Maciusia pracach, zakurzone.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_1920A.JPG
Przepraszam, grzebałem w albumach, dałem link, ale nie zmieniłem dostępności.
Teraz jest już ok.
https://picasaweb.google.com/antekglina/STADION02#slideshow/5497552953038727986
Dzień dobry,
Antku, pozdrowienia dla Agatki i dzieki za wizytę z okolic Stadionu w 2010. Nie wierzę własnym oczom, że tak to wyglądało.
Dobrywieczorek.
Antek – masz oko. Gratuluję.
Alicjo, jak ładnie! Nie zakładaj zasłon.
„Dobrze, że Pyra nie przy nadziei, bo jej kalendarz myszy zjadły. Marek powiedział, że przyjmuje wcześniejsze życzenia, jak dobry bank rychlejszy weksel. To już Mu jutro nie składam, a dobrze życzę …”
„NARGARYNA ZDROWA, MLECZNA, PRZECIW CIAŻY JEST SKUTECZNA”
No, ciekawie tam było pod stadionem w 2010r. Mam pytanie – wietnamscy sprzedawcy mówili po polsku?
Ciekawa jestem, jak te miejsca wyglądają dzisiaj.
Antku, gratulacje! To był reportaż! Szkoda, że nie przyszedłeś z tymi zdjęciami wcześniej do nas (czyli do „Polityki”), toż to rubryka „Na własne oczy”.
Panie Piotrze, gdybym to ja wiedział, tobym przyszedł, ba, przybiegł…. 🙂
Dziękuję Wam za uznanie, miło usłyszeć!
Alicjo, sprzedawcy tekstylni mówili więcej niż sprzedawcy kulinarni.
Z kulinarnymi dogadać się można było na palec, to, to i to!
Oni podpowiadali, kuczak, wowina, ryba, rysz, zresztą cała zabawa polegała na tym by nie wiedzieć za bardzo co się kupuje i co się dostanie, ale było zazwyczaj smaczne. Inne niż w wietnamskich budkach „w mieście”. Te budy z jedzeniem powstały z myślą o nakarmieniu wietnamskich sprzedawców, gotowali więc tam bardziej po swojemu, na swój, nie nasz smak i to było właśnie ciekawe. Wystarczy popatrzeć na te kilka moich zdjęć, jak to jedzenie wyglądało i tak smakowało! Przypominam jedzenie było z niezbyt, powiedzmy delikatnie, czystej i eleganckiej budy.
Jak ta okolica wygląda dzisiaj?
Widziałem, nie mam własnych zdjęć, ale pewne pojęcie wyrobisz sobie patrząc tu :
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,80197,11617487,Ponad_30_ha_otoczenia_Narodowego__Zobacz_jak_wygladaja.html
Teren wokół stadionu wygląda zupełnie inaczej. Tylko w jednym kącie, przy odnowionym Dworcu Stadion została ogrodzona, bazarowa, budziano-blaszana syfiasta enklawa, ale to jest prywatny teren… Strasznie zgrzyta w tym uporządkowanym teraz krajobrazie, ale trwa i ma się dobrze. Kiedyś cały ten bazar mniej mnie drażnił, niż teraz ta mała pozostałość.
Tak wygląda wyremontowany Dworzec Stadion.
http://bryla.gazetadom.pl/bryla/51,85301,11273726.html?i=2
@pepe:
a ja uwazam, ze dunczykow stac na sensacje…
dzisiaj pierwsze kurki i jagody, nawet pare malin…
ale pogoda! nareszcie dla biednych.
No, zupełnie nieźle wygląda teraz i stadion, i dworzec przy stadionie.
Trzymam za Niemcami, w końcu Podolski i Klose to jakby nasi 😉
Na obiad bitki wieprzowe, spadam do kuchni.
Na buziach dzieci z eskorty widać dumę i szczęście. 🙂
Na bazarze przy stadionie nigdy nie byłam. Antku – dziękuję za fotoreportaż.
To jest imponujące – być świadkiem, jak zmienia się zapyziała, zrujnowana część miasta gdzieś tam w Mitteleuropen w normalne miasto europejskie. Ja mam tę przewagę nad większością pt Blogowiczów, że przeżyłam też świadomie odbudowę Warszawy, Wrocławia, Poznania. Nic się nie może równać z młodzieńczym (wtedy) entuzjazmem i dumą – że potrafimy, że to dla siebie, że będzie pięknie. Smutne, że nie zawsze potrafiliśmy zadbać o to, co z takim trudem odbudowywano, czy budowano od podstaw. To jednak inna sprawa. Teraz , u schyłku życia, jeszcze raz patrzę z dumą na to, co powstaje. Wiem, że nie raz trzeba będzie poprawiać i zmieniać. Gospodarzenia musimy się jeszcze uczyć. Nawet nie jako rządy, tylko jako społeczność.
wg sennika syjamskiego:
snia sie tobie po nocach klose z podolskim, @licja?
musisz koniecznie przyjechac na tyskie do polski.
Stadion i okolice przeszły ogromną metamorfozę. Jest tam teraz czysto i bardzo pięknie. Szczególnej urody (tu gratulacje dla projektanta) jest dworzec kolejowy Warszawa Stadion. Zdjęcia tej urody nie oddają. Jest utrzymany w kolorach stadionu co współgra znakomicie, a gdy słońce prześwietli biało-czerwone szyby i te barwy przeniosą się na posadzkę wygląda to wspaniale. Tak lekko i świetliście. Ilekroć przejeżdżam – jestem pod wrażeniem.
antku jestem pod wrażeniem … 🙂
Alicjo nie widzę tego piękna .. jakaś zmyła …
pepegor Twoja LP jest bardzo komunikatywna jak to dziewczyny z Lęborka … 🙂
sobie jadę na wakacje wczesne z Amelka .. jak wrócę to będę …
Jolinku – czy jedziesz już?
Jolinku,
o które piękno chodzi? Bo jeśli chodzi o stadion, ja się wyraziłam „zupełnie nieźle wygląda teraz i stadion, i dworzec przy stadionie”.
I podtrzymuję to zdanie.
Alicjo te okna z kwiatami … nie widzę zdjęcia …
Krysiude jutro albo wtorek zależy od wolnego córci ..
Jolinku,
powtarzam sznureczek – nie wiem, dlaczego nie widzisz 🙁
Bardzo możliwe, że akurat Jerzor coś kombinował przy komputrze (on mi tu „uaktualnia” od wczoraj) i nie można było się „dopukać”.
Rozumiesz… administrator maszyny 🙄
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_1920A.JPG
Alicjo – znam Twoje parapety i od lat podziwiam rośliny. Interesuje mnie ten hektar trawnika za linią drzew – czy to wolna działka, czy teren sąsiada?
Marku,
moje jaknajlepsze!
Alicjo, jeżeli chcesz zobaczyć, jak wygląda naprawdę zakurzone okno, zapraszam serdecznie 😎
Alicjo! Nie wieszaj żadnych kurzołapów! Jest pięknie! Szkoda każdego promyka słońca! Walczę z tym, ale Ewy nie przekonam. Mieszczańska tradycja mocniejsza. Chociaż lambrekin…
Wróciłem z mokrego. Teraz na twardym lepiej, ale wiem, że za parę dni znowu mnie pociągnie na mokre…Uzależnienie, abo co.
Kapitanie,
nie zamierzam wieszać bo dobrze jest, jak jest!
Gdzie znowu na mokre? Bo ja w lipcu 😎
Ale tak w ogóle wynoszę się (-simy się) z domu za tydzień, koty pilnować w Toronto, bo dziecka lecą do Amsterdamu. Nasz dom obejmuje sąsiad, kwiatki, figi podlać i te rzeczy.
3-go lipca nach Paris, porozrabiamy tam z Krystyną parę dni, a 7-go mustrujemy się w St.Malo na Najpiękniejszy Żaglowiec świata.
Żivot je cudo!
Pyro,
za linią drzew jest trawnik przed domem sąsiada. Niewielkie to jest, takiej samej wielkości, jak moje przed domem.
Oj, niedoczytałem i Markowi chyba złożyłem życzenia zbyt wcześnie, bo Pyra mnie zwiodła.
Marku, jeszcze raz wszystkiego najlepszego w dniu imienin!
Cichalu, pozdrawiam Ciebie i Alicję za wodą wielką i innych zaoceanników!
Byku, miałeś rację z tymi Duńczykami, ale poszło jakoś, a ku radości Alicji (mam nadzieję) a Podolski i Klose (pośrednio) sprawę załatwili.
Dzień był może nie ciężki, ale najpierw objad, chwalony nad wyraz a prosty nadzwyczaj, bo zwykły gulasz wiepszowy, pod kartofle tłuczone (bo teraźniejszych inaczej się chyba nie da inaczej), ale do duszonej kapusty prosto z Polski. Goście, tzn. córas z całą resztą i gość, co kapustę przywiózł chwaliil, że tak prosto i tak dobrze. W temacie wpisu były i poziomki, i porzeczki z ogródka za domem – w kisielu – na deser .
Niedługo po obiedzie przybył zapowiadany pan Heniek, od którego od lat zaopatrujemy się w wino i zostawił za paręset euro. Zostawił niezamówione, podał też te które zawsze bierzemy, a że było nas paru, otworzyliśmy do degustacji dwie butelki z tych nieznanych. Oba czerwone, aczkolwiek nasz dom pije ostatnio białe, więc zamówionych białych nie było sensu otwierać. Cóż tu dużo gadać, były one dobre. Ciekawym byłbym zdania Piotra Gospodarza, a przede wszystkim Stanisława. Nie wiem czy będą na następnym zjeździe, ale mam zamiar te właśnie uczynić tematem następnej zagadki. Nagroda też będzie.
Potem naturalnie mecz.
A teraz,
dobranoc.
Nie wiem dlaczego, ale białe wina są dla mnie mało wyraziste.
Ja lubię czerwone – shirazy, cabernety i malbecki, z charakterem mocnym, wyrazistym,(nie wiem, jak inaczej to określić).
Smaki mam ustalone po stronie mocnej, wszystko doprawić mocno, więc wino też musi być wyraziste.
Gratuluję wygranej Niemców – zdziwiłabym się, gdyby było inaczej 🙂
Ło rany, przecież ze mnie kibic żaden 🙄