Zgadnij co gotujemy?(85)
Wygląda na to, że Miś 2 ma rację. W czwartek będzie wiosna a potem już tylko lato. Ptactwo drze się jak oszalałe. Podobno to zaloty są takie hałaśliwe. A po okresie godowym nastąpi chwila ciszy. Aby, mimo tego świergotu za oknami, udało się rozwiązać kolejny quiz podrzucam Wam niezwykle łatwe pytania. A jako nagrodę w naszym quizie proponuję ciekawą książkę „Steinhagenowie – historia ze smakiem” autorstwa Mari Elizy Steinhagen. Historia rodu jest niezwykła i pełna różnorodnych smaków i smaczków. Aby książkę tę otrzymać – opatrzoną dedykacją i autografem ( niestety nie autorki) – trzeba odpowiedzieć na trzy pytania i wysłać list na adres: internet@polityka.com.pl
A oto pytania:
1. Gruszka miłosna, oberżyna, bakłażan to trzy nazwy tego samego warzywa jakie kolory skórki ma ów przysmak?
2. Modrak morski to ryba czy skorupiak a może…?
3. Deser mojego dzieciństwa to makagigi – z czego to robione?
Już siadajcie do komputera. Czekam na listy. Powodzenia!
Komentarze
Dzień dobry. Victoria – jest internet w domu. Wczoraj nie było dopółnocy. Nie wiem czy to możliwe, żeby serwery naszego operatora (kablówka) były w Szczecinie? Niemniej nie mając internetu zajęłam się pożytecznymi działaniami gospodarskimi – m.in posadziłam w 2 doniczkach rozsadę pietruszki naciowej i zrobiłam porządek z bukietami kwiatów ciętych w domu.
Okazało się, że z bukietu otrzymanego od Grażyny usunąć trzeba było tylko lilię i 2 rudbekie. Piękne, drobne ciemnoszkarłatne goździki są nadal „jak nowe”. Grażyna miała rację – socrealistyczne czy nie, goździki są śliczne, trwałe i budzą sympatię.
Na konkurs odpowiedziałam, rzeczywiście rzadko się trafia tak łatwy, że można odpowiadać „z marszu”.
Gruszki milosne maja absolutnie wszystkie kolory teczy obok tradycyjnego baklazanowego. Trzy lata temu znalazlam sie na targu jarzynowym w Palm Beach i zobaczylam stoisko, przed ktorym stanelam jak wryta . Bylo tam ze trzydziesci roznych gatunkow baklazanow: biale, czarne, rozowe, zolte, zielone, czerwone, malinowe, blekitne i nakrapiane.
Wlasciciel stoiska byl oburzony kiedy zapytalam go o te „nowomodne” gatunki baklazanow i wyjasnil, ze sa one jak najbardziej „staromodne”, jak najbardziej stare gatunki, ktore dzis sa niemal zapomniane.
Wiec baklazan moze byc w kazdym kolorze!
Tak pusto na blogu dawno nie było.
W Ostrołęce zawitało przedwiośnie, po wczorajszym zimowym epizodzie ani śladu. Jest bardzo ciepło i świeci piękne słońce . Mam nadzieję ,że w Paryżu pogoda dopisze. Wczoraj rano było bardzo zimno.
W Warszawie zmarznięci dorożkarze czekają na klientów. Jutro czwartek, jutro zaczyna się tu sezon …
http://kulikowski.aminus3.com/
Rzeczywiście. Strasznie tu pusto. Może jedni już śpią, a inni właśnie układają się do snu? A może – jak to mówią mądrzy prasoznawcy – formuła się wyczerpała i trzeba firmę zamknąć lub przekształcić?
Ale tymczasem wykonuję co do mnie należy. Quiz rozwiązany. Na koncie rozwiązań był spory tłok. I aż dwie odpowiedzi zarejestrowano o tej samej godzinie. O zwycięstwie zadecydował więc komputer ustawiając jako pierwszego Andrzeja z Chełma. Tam więc pojedzie książka o Steinhagenach. Gratulacje!
Druga także prawidłowa odpowiedź (jak wspomniałem o tej samej godzinie i minucie)nadeszła od Marka z Ostrołęki. Wysyłam więc mu tomik aforyzmów pióra księdza-poety Jana Twardowskiego. Kolejne odpowiedzi, a było ich jeszcze ponad dziesięć, przychodziły już w odstępach minutowych, nie było więc z nimi kłopotów.
Prawidłowe odpowiedzi to:
1 – Balażany w polskich sklepach najczęściej są fioletowe lub biało-zielone. Ale rację ma (co oczywiste) Helena pisząc, iż bywaja one niemal we wszystkich kolorach. Ja widziałem jeszcze prawie białe z zielonkawym odcieniem i pomarańczowe.
2 – To roślina zwana także kapustą morską.
3 – Ciasteczka mojego dzieciństwa robione są ( a raczej były, bo od dawna ich nigdzie nie spotkałem) z masy karmelowej, miodu. maku, orzechów i migdałów.
Kolejna zgadywanka – za tydzień.
W Poznaniu mglisto i bardzo chłodno.Jednak powszechnie już ludzie wywieszają skrzynki kwiatowe na balkonach. Jeszcze puste, nieobsadzone najczęściej, czekają na kwiaty. Zauważyłam, że przestano obsadzać skrzynki bratkami, stokrotkami i niezapominajskami. One bardzo szybko przekwitają, poodobnie jak prymule. Sadzi się więc takie nietrwałe kompozycje w jakiś misach albo sporych doniczkach – z czasem zastąpią je np pelargonie, natomiast skrzynki czekają na rośliny, które będą kwitły całe lato. U mnie w dwóch skrzynkach, wiaderku po białej farbie i dwóch koszach rosną tulipany. Czy i kiedy zakwitną, nie wiem. Ubiegłej jesieni zauroczyła mnie perspektywa balkonu pełnego tulipanów, zanim zakwitną inne kwiaty. Poproszona przeze mnie Młodsza zakupiła porcję cebul na Allegro za niezbyt wielkie pieniądze. Torba z cebulami dotarła, a zamiast spodziewanych 20 był kilogram drobnicy. Ryzyk – fizyk posadziłam wszystkie i dlatego szukałam dostępnych naczyń. Wzeszły wszystkie. Duże nie są i mniej więcej co 4-5 ma na razie pąk kwiatowy. Czekam co z tego będzie. Na razie raz zasiliłam nawozem. W mają – kwitły, czy nie, cebulki wyrwę, zasuszę zrobię selekcję wielkości i w paździeniku znowu posadzę.
Witam. U nas też słonecznie, chociaż silny wiatr. Wstałam o Pyrowej godzinie, ale zapomniałam o zagadkach wylegując się z książką. Zresztą, o tylu aż kolorach bakłażanów to nie wiedziałam.
Dzisiaj po południu odwiedzą mnie koleżanki, więc już się cieszę.
Smakowitego dnia życzę. 🙂
O, już rozwiązanie podane, chyba po raz pierwszy tak wcześnie. Gratulacje dla zwycięzców.
Moje tulipany też mają mało pąków, nie wiem dlaczego.
A Wy co, co Wam się nie podoba, że firme chcecie zamykać?! Przecież na okrągło nie będę działać, do licha! 4:43 tutaj… zaspałam na zagadkę i zresztą idę dospać, czytałam do północy z groszem, przy okazji zwracam uwagę, że od jutra niejaki Wojtek z Przytoka ma tutaj odrabiać zaległości. Wiecie co, jednak idę pod kordełkę bo jest zimno, a spec od pieca ma dopiero około 8:30 się zjawić. Idę, bo mi w nosku zakrzepło…
O! Miła wiadomość! Dziękuję! 🙂
A przyjść do mety „łeb w łeb” z Markiem, to honor!
a.j
Ja jestem i czytam i nawet bede pisac.
Gratulacje dla zwycięzców. Właśnie nastawiłam „bazę” na krupnik, który dzisiaj będzie na obiad. Jest tak paskudnie zimno, że aż nie mogę uwierzyć w tę moją wczorajszą mizerię w ilościach pół hurtowych.. Dzisiaj więc gorąca, posilna zupa. Co zostanie, to albo zamrożę , albo będę jadła w następne dni. Anka jutro wyjeżdża do niedzieli wieczor, więc ja mogę sobie pozwolić albo na abnegację żywieniową, albo gotować dla siebie to, czego ona nie lubi (np szpinak, śledzie, zieloną sałatę).
Nirrod – od wczoraj jemy Twoje sery. Ani znacznie bardziej smakuje ten bez przypraw, ja wczoraj w południe jadłam ten z kminkiem pokrojony w sporą kostkę + pomidor i sałata. Mnie smakowało.
Piotrze wielkie dzięki.
Miałem nie brać udziału ale w tekście wywołano mnie do tablicy więc przybyłem napisałem i książkę mistrza Jana wygrałem. Co ciekawe w momencie wysyłania pomyślałem sobie ,ćo to będzie jak dwie odpowiedzi przyjdą o tym samym czasie . Słowo honoru, jak bum cyk cyk 🙂
33c3 aż szkoda marnować takiego ładnego koda
:::
witam wszystkich
:::
pakuję się, jutro jadę na południe
a za kilka dni tylko mignę przez okolice Rzeszowa
więc nie zatrzymam się na popas w żadnym z polecanych miejsc
szkoda
ale też głodnym być nie mam zamiaru
już sobie od ust nie odejmę
:::
kierunek Lublin>Krzeszów>Kraków
Prowadzę od dziś listę nieobecności
Iżyk -nie wiadomo jak długo,
Nemo – kilka dni
Brzucho – mówi, że też kilka dni
Marek – za kilka dni na kilka dni
Zupełnie nie wiem co to będzie
Ania mi wczoraj pozwoliła obejrzeć zdjęcia nadesłane przez Sławka – jeszcze tekst nie przeczytany, ale fotki. Boże, to prawdziwy Mistrz.
Przepięknie fotografowana dżungla, góry i dżungla, woda i dżungla. Podobają nam się też fotki ze wsi i ze świątyń.
Nie wzialem udzialu w zawodach a szkoda.
Nie moglem. Pani Gosposia wyjatkowo przyszla wczesniej. Znalazlem jednak dwie warte odnotowania rzeczy. Po pierwsze firme, która wykona drewniana donice o wymiarych 50 centymetrów srednicy i 100 centymetrów wysokosci. Teraz problem co w tym hodowac. W najgorszym przypadku bedzie sluzyla jako schowek narzedzi i materialów ogrodniczych. Druga rzecz, znalazlem dla Tuski to Porsze. Nowiutkie, Model 911 Turbo. Zmniejszony model. Mysle, czy nie postawic w ogródku i nie podlewac. Moze urosnie.
Najwazniejsze jednak, przycisniety przez fizjologie, wyladowalem w przydroznym lokalu i zafundowalem sobie cudowne sniadanie. Oczywiscie Gundelpalatschinken, czyli nalesniki z czekoladowym sosem, platkami kokosowymi i przedluzone espresso. Smakowalo to sniadanie. Obiadu nie bedzie tylko bardziej obfity podwieczorek.
Pogoda, nie pytajcie, po prostu cesarska.
Pan Lulek
Jak wszyscy pójda na wagary, to Gospodarz oglosi Przerwe Semestralna w trisemestralnym systemie.
Formula nie wyczerpala sie ale warto pomyslec o rozszerzeniu tematyki. Na przyklad ogródek przydomowy. Temat czworonogi jakos sam sie kreci ale wpisuje sie tylko Bobik i Muli. Na kocia lape. Owczarek jest samodzielny, samorzadny samkarmiacy sie.
Mówcie co chcecie, ale podobno wiosna zawitala nawet na zachodnia hemisfre.
Jutro bedzie wiecej
Pan Lulek
Krupnik ugotowany. Wróciłam z balkonu zmęczona, jakbym w pielgrzymce na Jasną Górę szła, a ja tylko porzadek w moich skrzynkach i koszach robiłam, różę miniaturową posadziłam w dużej doniczce i zmiotłam rozsyopana ziemię. Prawda, że przedtem na 3-e piętro bez windy wtargałam 15 l worek z podłożem do kwiatów. Dochodzę do wniosku, że Pyra nadaje się wyłącznie na złom i na przetop. Materiał niby dobry ale ta korozja… Na któryś z następnych dni zostawiam mycie podłogi, oskrobanie szafki po gołębiach i inne prace porządkowe.
Czekam na fachmana od pieca. Dzisiaj słonecznie, to grabie będą w użyciu. Wczoraj miało być 15C, a wcale nie było, było pochmurno, zimno i paskudnie wiało od zalodowaciałego jeziora i niech Pan Lulek tu nie zalewa, do wiosny jeszcze trochę. Tak naprawdę, to jedynie w niedzielę mieliśmy piękny dzień. Jeden przyzwoity, ciepły dzień od ubiegłej jesieni, pojmujecie?!
Panie Lulku,
czemu ta donica ma mieć 1 metr wysokości? Ja mam coś, co nazywam „półbeczką”, ma 65 cm średnicę i 36 cm wysokości (aż poszłam zmierzyć!), wysiewam tam bazylię różnego rodzaju – 1/3 tej półbeczki od dołu zajmują żwir i kamole, żeby drożność była. W tym roku zamierzam dokupić zę dwie jeszcze, bo ta niedługo sie rozleci – jedną na koper (jak posieję w ziemi, zaraz mi coś żre) a drugą na… jeszcze wymyślę, ale jakieś warzywo lub zielsko.
Alicjo
Jak to po co metrowa donica?
Parasole ogrodowe będzie trzymał w donicy 😉
Nie chce mi się sprawdzać kto wymyślił taką durnotę, że się formuła zgrała.
Jakie „zgrała”? po 300 wpisów w sobotę i niedzielę, przeciętnie ponad sto w dzień zwykły to mało? Grono stałych „współuczestników”, ludzie gotowi sobie pomagać na hasło,dzielić się sekretami kuchni i spiżarni, codziennością i odświętnością, otaczający wierną pamięcią tych, którzy w podróży albo chorują albo coś im jeszcze wypadło!
Piotrze nasz umiłowany z Barbarą pospołu, a nie dajcie sobie wmówić takich głupot.
Pewnie, że możemy modyfikować blog i np przeznaczyć jeden dzień w tygodniu na „festiwal kulinarny kraju osiedlenia” czy jak to tam nazwać. Gospodarz przeciętnie każdego dnia podaje 3 przepisy i stali bywalcy też dorzucają 2-3 albo opis tego, co jedli, gdzie i za ile. Przecież możemy to uporządkować. ASzysz podawał co najmniej 5 przepisów kuchni nordyckiej (a pewnie i więcej) Nemo regularnie wzbogaca nas o przepisy Helwecji i płn Italii, Nirrod i Ana też podawały holenderskie specjał, a Sławek – francuskie. I tak każdy – Helena to w ogóle instytucja, a jeszcze nasze kuchnie regionalne, a wynalazki Brzucha
Nie denerwujcie mnie, proszę.
Parasol ogrodowy? Mój parasol tkwi w środku stołu patiowego całe lato, aż do likwidacji letniej jadalni, czyli połowa pazdziernika mniej więcej.
Fachman odpiecny spóznił się 2 godziny. A co by było, gdyby właściciel domu wziął sobie godzinkę wolna z pracy, bo fachman ma być o 8:30, i do 10:30 się nie zjawia? Akurat właściciel ma czas nieregulowany, ale gdyby nie miał, to co?!Oj nieładnie, oj nieładnie!
Pan J. usłyszał, że planuję dwie półbeczki i już mu się nie podoba – bo co ja tam będę wysiewać. Niech go ta siwa głowa nie boli, powiadam. Orać nie musi. A półbeczki kupuję i już. Może nawet trzy, jak się wścieknę.
Ach, słuchajcie, wczoraj objechaliśmy wieś w poszukiwaniu flaków – nigdzie nie ma. Być może i u nas zniknęły z pwodu choroby wściekłych krów, to bardzo możliwe, było kilka wypadków na kontynencie. Trudno. Flaczki z kurzych żołądków są nawet lepsze, jakby mnie kto pytał 🙂
Wrrrr… Kto tu chce firmę zamykać? U Owczarka zapasy są pod kontrolą Baców, pod skoblem, więc wiele się tam nie naporywam. Chcecie żebym tu, chudziutki jak szczapa, w zamknięte drzwi bezradnie drapał, skomląc przy tym żałośnie? Gospodarzu, serca Pan chyba nie ma 🙁
Pyro, zmęczenie materiału jest procesem całkowicie normalnym. Jak zmęczony, to daj mu odpocząć. Nie wolno biednego materiała obciążać zadaniami ponad siły, bo się może zbuntować. 🙂
Muli, Ty jesteś brunetka, blondynka, czy ruda?
Wiele jeszcze tematow czeka na przeedyskutowanie na blogu – np. gadzety kuchenne. Niektorzy nie uzywaja w ogole, niektorzy kolekcjonuja wszystkie i… tez nie uzywaja. A ciagle ktos cos nowego wymysla. Ostatnio widzialam w katalogu „kuchennnym” okulary ochronne do krojenia cebuli, usmialam sie serdecznie….
Nie, tematow do dyskusji na blogu nie zabraknie. Gorzej moze byc z czasem ktory mozemy przeznaczyc na czytanie i pisanie….
Bobik,
Ty bezwstydniku! Nie podwalaj się tak otwarcie do kotki Pana Lulka! Trochę ogłady!
Taaaa.. już widzę, jak Gospodarz firme zamyka, przecież On jest uzależniony od nas!
Pyro, ten pomysł z krajem osiedlenia przedni, chociaż zastanawiam się, co Kanada w tym względzie miałaby do zaprezentowania. T-bone steak? Szynka gotowana w lisciach kapusty, jak to Bonnie robi? Na wszelki wypadek zacznę zgłębiać temat.
P.S. Fachman wymienił co należało, był 15 minut. Wymienione gizmo – 20$, 15 minut fachmana 100$, i to nie fachman liczy, tylko firma. Zeby ich kolka sparła…
Kucharka poddała fajny temat. Osobiście nie jestem wielką amatorką maszyn w kuchni (lubię „tymi ręcami”) ale robię wyjątek dla miksera i maszynki do mięsa.Natomiast lubię drobny sprzęt, bardzo wyspecjalizowane narzędzie, prościutkie i ułatwiające jedną tylko uciążliwą czynność. Do takich narzędzi należy np siatką do cięcia gotowanych warzyw na sałatkę. Małe to, zepsuć się nie ma co, miejsca nie zajmuje, a takie przydatne. Podobnie nóż – rurka do wycinania gniazd nasiennych z jabłek. Takie małe proste sprzęciki lubię. Miałam kiedyś zupełne cudo prod. śp.NRD, kupione za symboliczne grosze. Plastikowe maleństwo przypominające kieliszek do jajka bez otworu na jajko, ale wyprofilowany tak, żeby to jajko wygodnie tam oprzeć. W środku dziureczka. Kiedy się jajkiem nacinęło, to ze środka wysuwała się igła, która robiła dziurkę w jajku, przeznaczonym do gotowania. Póki miałam to cudo, ani jedno jajko mi nie pękło. Potem wnuk się tym bawił w kuchni naciskając z góry – i pękła obudowa. Szukałam wszędzie, prosiłam zagraniczników – nic, nigdzie tego nie ma i muszę dziurki w jajkach robić szpilką, a to takie niewygodne.
Pyrko, jaki kolor zyczysz sobie?
Arkadius – kolor ganz pomada , byle nie musztardowy, a nawet i musztardowy może być. Od 10 albo i więcej lat tęsknię za tym wykwitem ludzkiej techniki narzędziowej
Bobiku !
Na Twoja prosbe na temat Muli kilka slów o jej historii. W naszym domu w Perchtoldsdorfie byly dwa koty. Rodem z Budapesztu. Marki Panasonic. Marka wziela sie stad, ze uliczna kotka w centrum Budapesztu wkradla sie do biura przedstawicielstwa tej firmy i podczas weekendu urodzila 4 kociaki. W poniedzialek rano szefowa przedstawicielstwa znalazla w kartonowej skrzynce kocia mame i kocieta. Oczywiscie zaczelo sie poszukiwanie przybranych rodziców. Trzy kociaki byly szaro bure tygrysiatka. Jeden byl bialy w tygrysie plamy. Tego jednego przesladowaly pozostale. Byl po prostu w innym kolorze. Akurat dostalismy klucze od nowego mieszkania i zgloszono postulat posiadania w domu kota. Przed wyjazdem w dluzsza delegacje do Moskwy, zatelefonowalem do szefowej przedstawicielstwa w Budapeszcie i zglosilem zainteresowanie jednym kociakiem. Ja do Moskwy a moje zona do Budapesztu. Kiedy wrócilem po dwu tygodniach w domu byly dwa kociaki. Tygrysia kotka i ten kolorowy. Dostali nastepujace imiona. Kota nazwano Behemot. Tak jak ten od Bulhakowa „Mistrz i Malgorzata”. Tamten byl co prawda czarny ale koty sa czesto daltonistami. Kotka otrzymala imie Dalilah, jak w piosence Freda Mercury. Skróty byly automatycznie przyswojone czyli Behi oraz Dili. Osobna historia wychowywania kotów i ludzi. W wieku kilku lat Behi zginal. Tragicznie. Utonal w ogrodowej sadzawce sasiadów. Pozostala Dili. Byla smutna i wtedy, kiedys podczas moich wedrówek po Wiedniu w malym sklepiku znalazlem ogloszenie o malych kotkach do wziecia. W najblizsza sobote bylismy na miejscu i zabralismy malutka kuleczke w lekko brazowym kolorze. Kolor jak kawa z odrobina mleka. Dili przyjela mala z radoscia. Miala zajecie. Zrobila sie z niej prawdziwa mama, chociaz nie miala wlasnych dzieci. Byly chrzciny z nadaniem prawdziwego imienia Carmen. To z kolei od Bizeta. Potem przyszly zdrobnienia. Karmuli a potem krótko Muli. Tak zostalo. Muli jest w wieku 12 lat ale pelna temperamentu o bardzo dominujacym charakterze. Kiedy Agnieszka przyjezdza z Jolly, która jest olbrzymim szwajcarski owczarkiem o wadze 60 kilogramów, Muli rzadzi w dalszym ciagu w domu lacznie z goscmi.
Tyle moge odpowiedziec na Twoje pytanie Bobiku. Muli nie jest wielka, ale charakter ma jak maly Cygan noge. Czasomi przychodzi jakis kot z sasiedztwa na podjadanie. Dostaje tylko tyle ile pozwoli Muli. Czasami fruwaja klaczki cudzej siesci. Miedzy nami mówiac, wpasc, to Ty w gosci zawsze mozesz, z mojej strony zaproszenie aktualne ale jak to bedzie potem nie umiem powiedziec.
Korespondencja w kazdym przypadku mile widziana
Pan Lulek
Hm. A mnie jajka nie pękają nigdy i pierwsze słyszę o jakichś dziurkach. Wkładam jajka do zimnej wody, zagotowuję, zmniejszam ogień na tyle, żeby ledwie bulkało i od momentu zagotowania 4 równe minuty (jak tylko czwarta minuta wyskakuje, liczę do 20-tu, i pod zimna wodę), aby białko było dobrze ścięte, a żółtko *miętkie*, lane. 5-6 minut – i będzie na twardo, a zresztą jak ma być na twardo, to nie gra roli, czy 6 czy 7 minut – ale przegotowane maja zieloną otoczkę, o czym tacy wytrawni kucharze jak tutaj na blogu doskonale wiedzą.
Z kuchennych gadżetów maszyna, która zmieli, co potrzeba, zdrobi jak trzeba i tak dalej. Mam taką, wcale niewymyślną, niedrogą, użyteczną. Jestem antygadżeciara pod każdym względem. A od Arkadiusa dostałam jeden malutki „winny” gadżecik, na tym kontynencie raczej nieznany, bo każdy wydziwia, co to takiego i skąd to mam. Taka „obrączka” na butelkę wina, żeby krople nie spływały po butelce, jak nam się uda pochlapać trochę. Tutaj zawiązują chustki jak do smarkania, zasłania to połowę butelki i etykietę, a takie małe coś niczego nie zasłania, powinność spełnia i nie narzuca się.
Wiosna. Kwitną krokusy, hiacynty, narcyzy, tulipany, fiołki… w moich ogrodach pod trzema balkonami. Dla mnie taki czas to zwiastun pór roku dla ludzi, bo zimę toleruję z przymusu.
Byłam za miastem, tam jeszcze piękniej. Przyjaźni ludzie, masa pięknych roślin, radosna Carmen labradorka, kawa i koniak na pięknym tarasie. Hulaj dusza!
Droga Tereso!
Nie denerwuj niektórych ludzi, co tam u Ciebie na balkonie i poza miastem. Proszę bardzo, obrazki z mojej okolicy przed chwilą 🙁
http://alicja.homelinux.com/news/Wiosna.09.04.2008/
Ale poczekajcie, jeszcze mi będziecie zazdraszczać! Już ja się zrewanżuję w odpowiednim czasie 👿
A props kuchennych gadżetów…
Przeszło 30 lat temu przywiozłem z NRDowa taką sobie deseczkę, z osadzonymi, poodginanymi blaszkami.
Służy do dzisiaj!
Zgadnijcie, do czego? 🙂
a.j
Panie Lulku do takich duzych donic moze pan wsadzic tzw. Trompetenbaum jest to roslina, ktora ma takie zwisajace trabki, rosnie na wysokosc i szerokosc i w kuble prezentuje sie swietnie. Pozdrowienia
Doroto l.
Do czego Ty namawiasz naszego Pana Lulka?! Toż to datura – roślina, z której produkuje się opiaty!!! To narkotyk!!! Daj Panu Lulkowi takie cos do ręki, a nie wiadomo, co wymyśli!
Moja Mama tez hoduje ( 😯 ), ale na zimę donice znosi do garażu, bo w zimie zawsze jest ryzyk-fizyk, że zamarznie. Mało tego, kiedyś przesadziła z donicy w glebę i okazało się, że w ziemi rośnie 2 razy szybciej i wygląda piękniej, więc teraz przesadza wiosną w ziemię, a na zimę do donicy i do garażu.
Dzika datura w naturze jest karłowata w ostrych klimatach na przykład przedgórza Colorado (widziałam), a na Florydzie są to przepiękne drzewa. Bardzo ładne, w kilku kolorach.
http://en.sevenload.com/photos/Mm3EdQH-Trompetenbaum
Alicjo no to przez przypadek jestesmy znowu przy przetworstwie, nie wiedzialam, ze z tego mozna produkowac opiate. Mam takie dwa krzewy u mnie na wsi, meczymy sie z sasiadka co roku wytaszczajac je z piwnicy bo niestety wlasnie marzna i po dwoch latach nie sa takie duze choc donice sa juz za za male. Czekam na wiosne zeby je przesadzic. Nie wiem czy w glebie mi sie udadza. Krzew kandyjskiego? „ahorn” tego klimatu nie wytrzymal.
Panie Lulku do dziela niezaleznie od skutkow. Na podjezdzie prezentuja sie te rosliny swietnie ale w donicach.
Datura, zwana też Engelstrompete, jest nie tylko narkotyczna, ale przede wszystkim bardzo silnie trująca, więc jak się ma dzieciaki, Bobiki, albo Muli, to lepiej sobie ją darować. Do muli, zwłaszcza po prowansalsku, też lepiej jej nie dodawać.
Muli, czy zyskam u Ciebie punkty dodatnie za to, że uchroniłem Cię przed śmiercią w męczarniach? 🙂
ff44 <– ??? Znaczy cos?!
Bobiku, u mojej Mamy i koty, i psy – i wcale a wcale nie przytulaja sie do datury, daj spokój, takie durne to ani psy, ani koty nie są, zeby jakąś trucizne nie wyczuć na odległość! A z tego co słyszę od Pana Lulka, Muli ma całkiem równo pod sufitkiem poukładane.
Doroto l.
moja Mama się nie obcyndala, tylko wykopuje z ziemi te datury jak leci, a jak korzeni za dużo, to nawet je przycina, byle do donicy sie zmieściły. I powiada, ęe takie radykalne traktowanie nawet lepsze i na wiosne wsadzony do ziemi kwiat wygląda jak nowy!
Też czytałam, że datura jest silnie trująca i że podobnie jak oleander ma trujące wszystko – korę, liście, kwiaty, strąki owocowe
*że <– miało być, a nie eę 😳
Moje koty starszy Pikusinski o takim samym kolorze jak Muli (Bobiku masz konkurencje i moj kot jezdzi chetnie samochodem nawet do Wloch) a wiec kolorze kawy z mlekiem i do tego piekne pregi, kot szlachetny i mlodszy Nikolaus von Niedlich kot z polskiego lasu, sierota oraz piec kotow tubylczych z progenitura czyli chyba pietnascie nawet nie spojrza w strone datury i nigdy nie bylo klopotow z jakims zatruciem
Alicjo fotka swietna a co do wskazowek to chyba tak zrobie tylko niech przestanie padac bo ja chce jechac na koniec tygodnia na nasze odzyskane min. po ogorki kwaszone.
A ja właśnie pomyślałam, jak wiele roślin trujących ma niezwykłą urodę. Wspomniany oleander, datura, konwalia, wilczomlecze i pewnie setki innych.
To co, nie uda mi się zarobić tych punktów u Muli? Ale przynajmniej dzieciaki lepiej z dala od datur trzymać. Oczywiście nie ze względu na toksyczność, tylko na te opiaty 🙂
Bobiku !
Do ogródka nie wolno wpuszczac kozy. Pod zadnym pozorem. Nawet zaprzyjaznionej. Sasiadka ma koze, która zachowuje sie jak pies. W tym sensie, ze chodzi za nia wszedzie na spacery. Kiedys ta pani zlozyla nam wizyte. Z koza. Pani siedziala na tarasie i popijala kawe opowiadajac najnowsze wiesci zaslyszane na miejscowej gieldzie. Koza byla w tym czasie w ogródku. Zeby jadla trawe, to nie byloby klopotów. Ona jednak rabala kwiatki. Im bardziej kolorowe i trujace, tym lepiej. Po dwu godzinach ogródek wygladal jakby przeszlo tsunami. Troche nawozila i kilka dni lecialo koza. Kozie mieso a jeszcze lepiej baranine uwielbiam najbardziej w stanie surowym pokrojone w drobne kostki. Razem z tluszczykiem
Za troske o moje zdrowie serdeczne dzieki. Mozesz liczyc na goscine
W imieniu.
Pan Lulek
A ja kocham kuchenne gadżety! Mam kółeczko Alicji i obcinacz folii do butelek wina. Mam urządzenie Pyry do jaj, ale chyba nie umiem się z nim obchodzić, bo zamiast zgrabnej dziurki mam masę jajeczną. Natomiast nie mogłabym żyć bez tej sprytnej krateczki do krojenia gotowanych warzyw i maszyny do gotowania jaj. Różne łopatki, miareczki, obieraczki i skrobaczki i dużo jeszcze innych. Z dużych i niestety kosztownych gadżetów mam komplet uwielbianych żeliwnych garnków Le Creuset. Biję się w piersi to chyba już uzależnienie!
Nikt nie odpowiedział andrzejerzemu, to ja zaryzykuję. Tak mi się widzi, że to NRD-owskie ustrojstwo służy do robienia z warzyw julienne stosunkowo małym wysiłkiem. Daje się docenić również przy chińszczyźnie. Każdy leniwy smakosz chciałby takie mieć.
Jaką kość dostanę? 🙂
andrzej.jerzy – deseczka służy oczywiście do krojenia cebuli w kosteczkę. Są jakieś nagrody?
Alicjo, toż to wiosna na całego. Jestem pełna corocznego zadziwienia jak te roślinki są żywotne, co im tam śnieg i chłód. Cud natury!
Ach co tam deseczki z wystajacymi ostrzami czy NRDowskie przyrzady do nakluwania jajek.
Ja sobie dzis kupilam elektryczne ustrojstwo o jakim marzylam cale zycie – takie do robienia loczkow. Nie, nie z masla, tylko na glwoie, z wlosow. Call me drobnomieszczanska, ale ja uwielbiam loczki i bardzo ubolewam, ze wlosy mam proste jak drut.
There! Mozecie mi zazdroscic!
A teraz ide odpowiadac na listy.
PS
Dorota l – nasz kota PIKUSIA? Bo ja tez! Ale tylko dla domownikow, Naprawde nazywa sie Pickwick. A drugi Micawber, czyli Mikus. Oba bardzo stare (18 i pol) i chore. Ale wesole i serdeczne!
I naprawde nasz cala te kociarnie?
Bobik, krysha!
Oczywiście, oczywiście! 😉 Zagadka była prosta, ale deseczka zabytkowa!
Lecę po nagrody! 🙂
doroto, latem wystawiają trompetenbäumy na ku´dammie w gazonach. Są w różowym kolorze. Jak się nadają to wybierzemy się któregoś ciepłego wieczora na żniwa. Daleko nie mamy. A Alicja udzieli nam dalszych wskazówek kucharskoprzetwórczych.
Heleno, swiat jest maly moj kot nazywa sie w pierwszej wersji jak pokemom (taka japonska animacja dla dzieci) Pikatchu, co zostalo przrobione na Pika, Pikus i Pikusinski a drugi tez tenduje do Mikusia bo nazywa sie zasadniczo Mikolajek, potem Micky a z tego wzgledu, ze Pikus z pochodzenia anlo-niemic jest przedstawiany jako Pikusinski „ski” to drugi jako kot z Polski dostal jeszcze nazwe Nikolalus von… Natomiast w wersji wolania do konsumpcji nazywaja sie Piko i Miko
arkadiuszu nawet na plantacje na najszykowniejszej ulicy metropoli zalozyli i nie musimy nawet podlewac roslinek bo wszystko robi burmistrzyni.
Pickwick i Micawber to nie są zwykłe koty, to są paniska pełną gębą. Helena jest skromna i nie chce się przechwalać, jakim to Wybitnym Osobowościom ma zaszczyt podawać do stołu, pardon, miski. Ale ja tu muszę oddać im sprawiedliwość! Zawarcie pośredniej choćby znajomości z P. i M. jest marzeniem każdego filozofa, socjologa, literata oraz bojownika o, nie mówiąc już o zwykłych gourmetach. 🙂
Co wy się tu martwicie, że mało komentarzy? Dopiero jest znowu strawnie (co nie znaczy, że niektórych wyjechanych mi nie brak)! Przecież choćby w lutym bywało jeszcze tak jak dziś. Jak wyjeżdżam gdzieś weekendowo i po powrocie mam do przeczytania trzysta wypowiedzi, po prostu odpadam 🙁
Helenko, ja tez chcę loczki, o takie jak ten:
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/Model/photo#5187307688093661938
Arkadiuszu, fajne butki ma ten model! :D:
Miałam takie loczki kiedyś dawno temu i bardzo mnie to złościło. 😉
O!o! Ja tez chce jak ten pan w zoltych cizemkach od Arkadiusa.
Dorota l – Swiat jest maly, indeed, indeed. . My tez o swoich mowimy czesto Piko i Miko, zlwaszcza jak cos przeskrobia. Istnieja tez inne fornmy tych imiom: Pikwa, Mikrob, albo tez zbiorczo tak, jak mowi o nich Pani Dochodzaca, ktora zna ich od pierwszego dnia, ale nie moze spamietac tych trudnych imion: Pikoder.
Arystokracja Heleny:
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/ZOO/Koty/Kontrola_BHP%20i%20inne/
Dla Bobika
Dla kryshy! 🙂
No to nie sa koty, to jest cudowne objawienie w szlachetnym wydaniu kocim, moje poklony dla P i M.
Jak to było : ci odlatują , ci zostają .
Ja zostaję !!
Datura…Myślicie o jakimś odlociku!?
ASzysz pewnie wczoraj odleciał po tym deserze z trawką.
Nemo odpłynęła dzisiaj.
Iżyk odfrunie jutro.
A ja mam tylko piwo!!
Miałem dzisiaj smaka na smażoną wątróbkę.
Z usmażoną cebulą, do tego buraczki, ziemniaki, ogórek kwaszony!!
Wracałem wcześniej, zrobiłem zakupy, była cielęca, mrożone buraczki też.
W domu wszystko jak trzeba, buraczki podsmażone, cebula zezłocona, ziemniaki obrane- taka żółta odmiana, wątróbka pokrojona cienko- ja lubię taką wysmażoną. Antkowa może na surowo…
Te żółte juz się gotują, wątróbka w mąkę i na patelnię!! Z prawej, z lewej, pięknie się złoci i brązowi, na nią usmażoną cebulę. Ubijam ziemniaki, wszystko leci na stół, takie w garach i patelniach, a co, nie można? jesteśmy we dwójkę tylko, nakładamy na talerze… kartofle, buraczki, ogórek i ona, wątróbka z cebulą…
Ślinka mi cieknie. Zaczynam jeść…
I wiecie co?
Już dawno, bardzo dawno, nic co sam zgotowałem, tak mi NIE smakowało jak ta dzisiejsza wątróbka !!!! Naprawdę! koścista nie była, ale z cielęciem to pewnie widziała się kilka miesięcy temu, ziemniaki ( te żólte) to już nie wsiowe, tylko sklepowe z jakiegoś przemysłowej uprawy gdzie ważna głównie łatwość przechowywania i wydajność z ha…
Dobre były buraki i cebula. Kwaszony też.
A tak lubię wątróbkę.
Po dzisiejszej, mój smak długo poczeka na następny raz. 🙁
… tylko mi się tu nie nabijać ze mnie, bo wyznaję z własnej nieprzymuszonej woli.
O krupniku, a że pogoda paskudna to w sam raz, no a że u mnie się właśnie spaskudziła, to ja żeberka z zamrażarki do gara, za jakiś czas stosowne warzywa, cebula przypalona jak trza, jak już mięso na żeberkach miękkie ( kości w stosownym czasie dla Bobika, niech sobie zakopuje gdzie wola), sięgam ci ja na półkę, gdzie kasza. NIE MA KASZY !!!
Oprócz gryczanej. Ale poradziłam sobie – zamiast kaszy garść ryżu 🙂
I będzie krupnik ryżowy, a co! No ale żeby kaszy zabrakło… 🙄
Alicjo, dodaj przecier i będzie pomidorowa! 😉
Helena !
Ja tez poprosze o loczki. W dowolnym kolorze. Czy mozesz podpowiedziec co poza oprzyrzadowaniem jest do tego potrzebne ?
Imiona kotów wspaniale i sle pozdrowienia od Muli. Ona urodzila sie w Wiedniu w dzielnicy Favoriten ale na skraju miasta niedalego od kurortu Ober Laa.
Parkan rodzinnej posiadlosci przebiegal dokladnie pomiedzy Wiedniem i Dolna Austria. Jej rodzenstwo siedzac na parkanie mialo zawsze klopoty pod jaka jurysdykcja znajduje sie aktualnie.
Tam gdzie kiedys mieszkalem byl ciekawy przypadek. Utrzymawal sie kilkadziesiat lat. Posiadlosc znajdowala sie dokladnie na granicy Wiednia i Dolnej Austrii. Nigdzie nie byla przypisana. Wlasciciele nie placili podatków bo nie wiadomo bylo komu. Oplaty za wode kasowal Wieden, za wywóz smieci Dolna Austria.
Poczte przynosil syn wlascicieli który byl listonoszem. Skandal wyszedl kiedy poszedl na emeryture. Pisaly gazety. Do wojny nie doszlo.
Jak teraz to uregulowano nie wiem, bo wyprowadzilem sie do zupelnie innego kraju. Teraz, kiedy zniknely granice, okazuje sie, ze niektórzy gospodarze maja kawalki ziemi po drugiej stronie. Latami byly nieuprawiane bo powiewala zelazna kurtyna. Taraz pasa sie krowy. Po obydwu stronach.
Od kotki Muli i ode mnie pozdrowienia
Pan Lulek
Heleno jaka to rasa?
Alicjo, jeżeli masz w Galerii to przedstaw na blogu i koty NEMO. Magdalena dzisiaj nie pisze, ale ją też o kocie portrety tych olbrzymów naciśniemy
Tak mi się jakoś skojarzyło z Alicjowym servisem i Pana Lulkowym carem. Zamówiłem via internet forda KA na Lanzarocie. Argumenty, które mnie przekonały były dwa. Plulek jeździ, ma się dobrze /PL i car/, no i cena 20Euro za dobę. Po przybyciu na wyspę udałem się po odbiór o ustalonym czasie. Panienka uprzejmie poinformowała mnie, ze tego dwudrzwiowego modela, w tym czasie nie maja na stanie. Bardzo przeprasza i oznajmia z uśmiechem na ustach, ze otrzymam i to bez dopłaty saaba.
Całkiem na luzie uzewnętrzniłem grymas. Ach tylko tak, by zobaczyć, co będzie. Ja wiem, inny cieszyłby się z takiego przypadku. A mi przeszło przez łepetynę, ze skoro dają bez targu więcej niż się zapłaciło, to jest szansa wciągnąć jeszcze bonus. Tłumaczę pani, że ze mnie żaden kierowiec, że dopiero od roku mam prawo jazdy i że chciałem dokładnie taki sam, jakim jeżdżę w domu. Przyzwyczajenie i brak doświadczenia z innymi carami. Na inny model to ja potrzebuje minimum trzech dni by do niego przywyknąć, a i tak nie gwarantuje jego optyki po mojej jeździe. Pani za telefon: bla bla bla. Chwila ciszy. Ok. ma pan bez dopłaty trzy dni dodatkowo.
To chyba jest servis.
Pyro,
cieszę się, że Cię powróciło na łono. U nas, odkąd włożyli internet do kabla razem ze telewizją, sytuacja jest bardzo dobra i internet rzadko pada, a jak już padnie, to szybko naprawiają, bo protestuje ludność 15-piętrowego bloku (choć większości ludności chodzi o telewizję, oczywiście).
Puchala – mój blok ma tylko 11 poziomów ale internet z kablówki ma niewiele osób,bo większość dała się uwieść TP SA i ma neostradę.
Lubię wszelkie gadżety i jak zobaczę coś nowego po umiarkowanej cenie, chętnie kupuję, choć nie zawsze jest to potem w użyciu. Z tych najprostszych dodam jeszcze „mandolinę” do jajek i takie cóś, co nie tylko wygryza środek jabłka, lecz także dzieli je na cząstki. W Szwajcarii (pewno gdzie indziej też) modne są ostatnio młynki do soli i pieprzu na baterie. Wyścielane kółeczko na butelkę czerwonego wina jest w powszechnym użyciu.
No jak, Don Alfredo ma swoją szufladkę! A Zaraz Wam więcej dodam, dla smiechu.
Ja zupy pomidorowej z przecierem nie robię! A ryzu dodałam z rozpaczy, a przy okazji mi sie przypomniało, że zupę na chudym kurczaku , taka krupniko-podobna, robiłam dla koleżanki po rozlicznych operacjach w szpitalu i wskazany był ryż, a nie krupy.
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/Don_Alfredo/
Pyro,
wydaje mi się, że tutaj muszą się wszyscy lokatorzy zgodzić, żeby internet był w ścianie. Z tego powodu mój syn się przeprowadzał, bo w domu, gdzie kiedyś mieszkał, nie wszyscy mieszkańcy chcieli internet w kablu i nie mógł mieć nikt.
Pyro,
czy na różę na balkonie nie schodzą się mszyce? Ja w końcu z różyczek zrezygnowałam po paru latach walki.
Do śmiechu poniżej.
Puchala, napisałam i podkreśliłam, że ta wyściełana obrączka na MOIM kontynencie nie występuje.
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/ZOO/Koty/Koty_rozne/
co, ja Wam tu bede, kotow nie jadam, balkony, nie posiadam, dzis stara kura, szpargowka z zamrozki, luk sie zepsul, Mlody warczy, Rudy bedzie spadal do Bolonii, ksiegowosc na pojutrze ( trzy miechy ), dobrze, ze jestescie, moze ktos mnie pozaluje, biedaczka?
zostala mi debowka, moze, choc z nia sie dogadam?
Alicjo,
koty prześmieszne, dzięki. Uwielbiam i pół życia się z kotami chowałam, teraz niestety mam silną alergię.
Może zrobisz interes wchodząc w układ (!) z jakimś sklepem z winami i sprowadzając obrączki na butelki z Europy?
Załuję serdecznie biedaczka. Hej, przeżyjesz! Słuchawki na uszy, żeby warczenia Młodego nie słyszeć, Rudy wróci z czymś dobrym z Bolonii jak zawsze wraca a Ty sie potem tu chwalisz, a księgowość… na to chyba nie ma rady, trza zrobić 🙁
Jerzor nawydziwiał nad krupnikiem z ryzem i zeżarł dwa talerze. I głupoty opowiada, że krupnik to z pęczakiem, a pęczak to kasza jaglana, potem mu się zamieniło na jęczmienną, a ja kupuję jakąś tam kaszę po uważaniu, byle mi tylko pasowała do krupniku.
Sławku,
serdecznie współczuję. Czy dębówka to wódka? Niedawno robiąc zakupy w tutejszym sklepie marki Carrefour zobaczyłam polską wódkę Wyborową Wild Rose i Wyborową Migdalowa. Wild Rose smakowała, ale głównie pachniała taką konfiturą z dawniejszych pączków.
Puchala,
ja mam różne talenty, ale talent do robienia interesów jest na końcu tej listy, a nawet poza nią 🙂
Co do kotów, ile razy spojrzę na tę stronę, zaśmiewam się do łez.
Rudy nie jestem, blondynem coraz mniej i mniej, ale z Bolonii zawsze wracam z czymś dobrym i jeszcze mi za to płacą. Co ja bym biedny bez Bolonii zrobił ?
Przez dobre rady naszej Pyry mam niezwykłą wiśniówkę czystego dwa litry a dalsza się klaruje. Może coś z tego będzie tylko czy jestem w stanie wytrwać w abstynencji . Stoi i kusi. Muszę kogoś rzucić lub być rzuconym. Zupełnie jak Lulek nasz abstynent od wielu lat.
Gadzety kuchenne kocham, ale w winiku malej kuchni nie posiadam. Brak miejsca przyprawia mnie o zdrowy rozsadek. Jajka pekaja mi rzadko, wino otwieram prostym korkociagiem, ktory, moimj skromnym zdaniem, dziala lepiej niz te wszystkie wymyslne. To do ciecia jajek na plasterki posiadam. Poza tym Magimix, reczny zelmerek i le creuset, bo to sa piekne garnki.
W wyniku dziwnego poczucia humoru moich przyjaciol posiadam rowniez maszyne do pieczenia chleba.
M i P ( a Ewa przypomniala mi, ze przeciez Pikus wystepuje jeszcze jako Picasio) mialy matke birmanke, zas tatus byl bardzo zwawym sasiadem nieznanego rodowodu, ale z szyblim refleksem. .
Zdjecia Micawbera, ktore pokazala Alicja byly robione rok temu. Niestety od tego czasu obaj chlopcy bardzi stracili na wadze (zamiast 5,5 kg kazdy waza teraz po niecale 4 kg) i wygladaja ja dwie kupki niesczescia w zmierzwionym futerku – choc futerka sa codziennie szczotkowane i rozczesywane. Chroniczna choroba nerek czyni straszne spustoszenia, choc pan weterynarz zapewnia nas ( i pewnie ma racje) ze ich jakosc zycia nie ucierpiala jak dotad zbytnio. Oglada je co 4 tygodnie, Mikus dostaje zastrzyk. obaj dostaja codzienne tabletki, a co trzy miesiace badana jest krew.
—————————————
Koty udaly sie Panu Bogu –
mawia czasami Wislawa Szymborska.
Niekiedy dodaje: Tylko
Niekiedy: Najbardziej.
(R.Krynicki: Kamien, szron)
——————————————-
Sorry, Bobik. Psy tez sie udaly PB. I faktycznie – niewiele wiecej.
Mój stan posiadania to kuchnia 9m kwadratowych, miejsca niet, dlatego gadżetów niet i nigdy nie miałam specjalnego pociągu do. Prawdziwa *kucharnia* obejdzie sie bez tego! Maszyna do pieczenia chleba?! To juz piec nie wystarczy?!
A tu ten tam… poszukiwany!
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/ZOO/Koty/kicia.jpg
Biedne staruszki… 🙁
A dla niewtajemniczonych, bo może się nie domyślili z linku Alicji – nemo ma Trzy Kocie Tenory i Don Alfredo jest jednym z nich (pozostałe to Vito i Maurizio) 😉
Wystarczy. Sama bym nie kupila. Poki co stoi i miejsce zajmuje. glownie wykorzystuje ja do wyrabiania ciasta…
Nirrodku, z te maszyne do chleba, to posiadam osobiste ofiare, ktora byla obdarzona przy okazji zejscia na wczesnego emeryta, on dostal i sie pochwalil, a ja mu na to: bagietek przeciez piekl nie bedziesz, no i sie zaczelo,
przygoda trwa od roku z okladem, on sie strasznie stara, a ja z rzadka go chwale, wiec on stara sie jeszcze bardziej i juz teraz nie moge go nie chwalic, do tej pory opanowal wszystkie chleby na drozdzach, jest niezly, ziarenko takie, siakie, mieszanki, smaczki, oliwki, orzeszki itp
odbylismy dzis powazna rozmowe miedzy wilhelmami, no i wpuscilem chlopa w chlebek na zakwasie, jutro zacznie weszyc za skladnikami, literature juz posiadl, czas posiadl od dawna, wiec moze z tego beda ludzie, on wychowany na polnocy ( francji ) smaki mamy zblizone, wiec szybko lapie o czym mu opowiadam, tym bardziej, ze z polanskimi kopal pilke i dzielil te kromale z maslem i z cukrem,
wydaje sie, ze trafilem goscia w ambicje, jutro jedzie na prowincje do umowionego mlynarza grzebac w mace, a i material na zakwas podobno niedaleko, nastukam jesli mu wyjdzie
Wychodzi na to, ze mi ten cud techniki sprezentowano jakies 37 lat za wczesnie. Tak czy inaczej pozostane przy pieczeniu bulek…
Upieklam gore pasztecikow a teraz padam na twarz… do jutra…
Heleno, nie jest aż tak źle. Udały się jeszcze ptaki. I delfiny. I słonie. I bushbabies (wszelkie podobieństwo do G.W. absolutnie wykluczone). I motyle, dzienne i nocne. No i o koniach nie można zapomnieć. A czemu właściwie szympansy uznać za nieudane? A jak przejdziemy do świata roślin, to też całkiem rozległa lista by nam się pewnie złożyła.
Fakt, nie wszystko mu wyszło. Ale nie wymagajmy za wiele. Nam też się nie wszystko udaje. 🙂
OK. Jestem gotowa uznac delfiny i pewnie slonie (choc troche niszcza zbiory biednym wiesniakom w Afryce) . Ale nie szympanse, ktore sie morduja nawzajem nie gorzej od Tutsich i Hutu. Szympanse zanadto przypominaja swoich malo udanych kuzynow.
Dla wszystkich ale przede wszystkim dla Heleny opowiadanko o stworzeniu swiata.
Pan Bóg stworzyl swiat w Wiedniu. W pierwszym Bezirku. Tam gdzie jest pochowany cesarz rzymski Marek Aureliusz. Siedzial sobie na boskim tronie i stwarzal. Mordowal sie caly tydzien. Wszystkie dni robocze i czasami nawet pracowal po fajrancie czyli robil nadgodziny. W piatek zmordowany poszedl spac i jednym ciagiem spal do rana. Rano obudzil sie i pomyslal, ze dobrze byloby zjesc wiedenskie sniadanko. Wtedy istniala jeszcze wiedza jak wyglada takie sniadanko. Dopiero potem przyszli rózni „czusze” i cala wiedze djabli wzieli. Kazal sobie Pan Bóg podac wlasnie wiedenskie sniadanko. Dyzurny Archaniol, nie wiem czy to byl Gabriel, czy tez Michal podal. Zaserwowal. Wszystko bylo pyszne. Rogaliki wlasnego, niebianskiego wypieku, kawa swiezo palona i optymalnie zmielona, mleczko prosto od niebianskiej krowy. Jednym slowem czysty luksus. Zyc nie umierac. Jedzac sniadanko, Najwyzszy spojrzal na swiat z wysokosci, zasmucil sie tym co zobaczal i powiedzial.
O Boze, co ja takiego stworzylem.
Pan Lulek