Zgadnij co gotujemy?(82)
Znowu wszyscy musimy wysilić mózgownice. Ja – by wykombinować ciekawe pytania, Wy – by na nie odpowiedzieć i wygrać którąś z książek z mojej szafy. Tym razem będzie to moja książka zatytułowana „Smakosz wędrowny”, a wydana przez oficynę Prószyński i S-ka. Jest to (głównie) rezultat moich wędrówek reporterskich po świecie. Nadaje się więc na nagrodę w quizie dotyczącym (co oczywiste w tym tygodniu) kuchni hiszpańskiej.
No to do roboty.
1. Wyspa Palmar leżąca na bagnistych rozlewiskach Walencji jest miejscem narodzin potrawy ubogich chłopów, która podbiła swym smakiem świat, jakie to danie?
2. Tapas, słynne małe przekąski wywodzące się z Andaluzji a wymyślone za czasów króla Alfonsa X, swą nazwę wywodzą od talerzyka „tapa” na którym są podawane; do czego służył pierwotnie ten talerzyk ?
3. Co to za produkty: ydiarzabal, tetilia, picon, cabrales?
Kto najszybciej i do tego prawidłowo odpowie na wszystkie trzy pytania wzbogaci swoją kulinarną biblioteczkę o kolejną książkę z dedykacją i autografem autora oraz przedostatnia już koszulkę „Polityki”. Czekam na odpowiedzi pod adresem: internet@polityka.com.pl
Komentarze
Wiem ale nie napisze bo mi wetnie wpis. Ledwo pojechal Gospodarz w delegacje sluzbowy a od razu zachowuje sie jak torreador. Jesli jednak Carmen, to do blogu Doroty z Sasiedztwa prosze.
Ciekawym kto sie dzisiaj zalapal. Moze, jesli nowy, to zaprosic na stalego blogowicza. Jesli zas nasz, to nic dziwnego.
Góra nasi
Pan Lulek
My z Lulkiem i pyrą jak zwykle z samego rana a stanowisku. Udziału w konkursach przez pewien czas brał nie będę bo inni też muszą coś wygrać.
Mój limit się wyczerpał…
Wczoraj po piętnastej biegałem nad Narwią i fotografowałem moje ulubione dęby. wróciłem kompletnie przemoczony i zmarznięty. Wszystko dla was i dla sztuki.
http://kulikowski.aminus3.com/
Nie mój region, niestety. I tak byłoby późno, bo dopiero włączyłam komputer. Co z tego jednak, jak i tak nie wiem. Znam odpowiedź tylko na drugie pytanie. Trzeba Piotrowi odebrać paszport, bo następne zagadki urządzi nam z kuchni antylskiej, chilijskiej albo tanzańskiej. Niech siedzi na Mazowszu i ciągot niezdrowych nie budzi. No, wina i sery, ryby i zakuski – bardzo proszę. Robale chce wciągać – jego sprawa, chociaż i nam się pora w Wielkim Tygodniu umartwiać. Arkadius tam lata po falach, Nemo wie wszystko, Brzucho gotował wszędzie, a Pyra zaraz będzie siekać ciasto na poczciwe mazurki. O.
No proszę – smakosza któś capnie.
Tak se odpuszczałem tego Władykę, co go Gospodarz na fant wystawiał, a dopiero w poprzednią sobotę, z pierogami cały boży dzionek walcząć i słuchając radia – obchodów 40-lecioa marca, usłyszałem, że Pan Profesor Wiesław Władyka był tym „bananowym młodzieżem”, który jako pierwszy na uniwersyteckim dzedzińcu od aktywu robotniczego dostał w palnik, że tak kolokwialnie… Osobliwe, bo student władyka został Panem Prof. Władyką, a obywatel aktyw? – n/n. Turlał się ów władyka przez 40 lat życia, przestał być młodzieżem, by na starość zostać wykształciuchem. No, można by rzec, że „Pierwszy Bananowy Wykształciuch”…?
Gospodarzu. Jak bedzie miał Pan okazję, czas, a przede wszystkim głowę – prosze pozdrowić p. profesora.
O tym i ja, Madame, rozmyslałem. Z kim tu gadać, zeby następną delegację miał od litwy po Ukrainę i od buga do uralu? Kto tam delegacje przydziela, jakią ma piecztkę służbową? „Dajcie mi człowieka, a teczkę znajdę”, że tak powiem 😉
Do Uralu? Nie. Jak pojedzie to przepadnie. dywizje panmcerne przepadały, a jeden człowiek?
Nemo zaspała koszulkę?! Toż to przedostatnia!!! I pewnie rozmiar XL 🙂
Tymczasem przypominam, że kciuki trzeba niedługo trzymać, aż się obudziłam w środku nocy na tę okazję. Z paluszkiem odgiętym prawidłowo!
Dzien dobry!
W konkursie jak zwykle ani dudu. Choc w zeszlym tygodniu wiedzialam przynajmniej co to pucheroki, bo z Malopolski w koncu jestem.
Kciuki trzymam od rana i kotom tez kazalam!
Word Press znowu dostał amoku, a ja z nim.
Chciałam zaś (najdelikatniej oczywiście) napomnieć Alicję, co by się tym paluszkiem przy budzeniu nie chwaliła. Są wszak wśród nas wody, a i insze single też.
To miały być wdowy, nie wody
Hallo, zaspalam 🙁
Ksiazke mam, koszulka pewnie za duza, wiec sie powymadrzam i pokrytykuje za darmo.
Gospodarzowi pewnie sie wydalo, ze pytania za latwe, przeto powymyslal nowe nazwy dla szacownych starych produktow: Idiozabal i Tetilla. Teraz to juz kazdy sobie wygugla 😉
eh, ten hiszpanski 🙁 IDIAZABAL
Alicju. co z „sarną”? Ochrzciłaś?
Po ptokach już Pyro, słowo się rzekło o paluszku 😉
Z pozytywów – śnieg nie pada!
A poza tym dzisiaj w planie zakupy oraz pranie w pralni publicznej, bo nowej pralki jeszcze nie mam 🙁
Już wybrałam, ale z zakupem muszę poczekać, aż śniegi spłyną i proszę mi tu się nie naigrawać, bo to poważna sprawa – śniegi blokują drogę do piwnicy, a tylko tam można pralkę wstawić, do piwnicznej części pralnianej. Skoro nowa pralka, to i suszarka staruszka ulegnie zmianie. Suszarka to jest takie urządzenie, którego w Polsce i w ogóle w Europie nie widziałam (Ania Z. i Lena wiedzą, o czym mówię). Wrzuca człowiek wyprane mokre, wyciąga suche i w zasadzie prasowanie z głowy, no chyba, że ktoś się upiera przy wszystkim „w kancik”. Ja się upieram średnio, a nawet mniej, nie po to żyje człowiek, żeby stał przy desce do prasowania.
P.S. Ciekawam, jak się wymawia to-to pierwsze z pytania nr.3. Jeszcze nie wymówiłam, a już przy samym czytaniu mi się język połamał.
Iżyku,
nie ochrzciłam, ale ponieważ dzisiaj Józefa (wszystkim Józefom i Józefinom wszystkiego najlepszego!), to nadaję sarnie imię Józefina. Przyznajcie, że piękne imię!
No to teraz łapać się za te kciuki, ale już!
Alicja,
bardziej nie mogę, już jestem jednym wielkim kciukiem.
Napisz, gdyby pojawił się Napoleon. Nie ma piękniejszego widoku, oprócz dzików (oczywiście na swobodzie).
Alicjo,
nie udawaj, ze nie pamietasz zaprzeszlej dyskusji na temat wymowy tego lla 😉 Jak w slowie liana.
U nas suszarki do prania nazywaja sie „tumbler”, ale wiekszosc preferuje suszenie na sznurze, najchetniej na sloncu. Sezon juz niedlugo.
Ach, ta Pyra 😆 Ja pomyslalam najpierw o naszej nocnej rozmowie o eleganckim trzymaniu kciukow, a ona… 😯
Ach, ta Pyra. Pyra zaś jest w krotochwilnym nastroju, bo po raz pierwszy w tym, roku widzi przez okno padający w wielkich, mokrych płatach śnieg (import od Alicji?) Ponoc zasypało część obwodnicy Gdańska i trasa nieprzejezdna. Na południu Polski śnieg był, na północy – wcale. No to mamy zimową Wielkanoc.
Lepiej „józia”, jak józefina – dwie sylaby, ciepło bezpretensjonalnie. Moim zdaniem, oczywiście.
Czy Panie go widzą? 🙂
http://www.lowiecki.pl/forum/download.php/14,2355,57/Rogacz.jpg
Wychodzi mi na to, ze dizsiaj odpowiedzi nie udzielil nikt ze stalych bywalcow.
Suszarki tutaj sa. Moja stoi sobie dzielnie na pralce.
Melduje, ze slonce swieci i rozleniwia.
Widzą, teraz front poproszę.
Sarenka Ziuta?
Bardzo ładne imię. Dzisiaj rano w drodze do pociągu minąłem czter sarny wyżerające zeszłoroczną trawę u sąsiada. Dziwne, ale po raz pierwszy spojrzałem na nie innym okiem. Widziałem niemal jedynie te polędwiczki co mi ich akurat brakuje do kompletu…
dzieńdobry się ze wszystkim i wszystkimi
śnieg pada, a ja się w drogę szykuję
jeszcze przed świętem zrobię małą wycieczkę do stolicy
smakoszowsko-kulinarno-publicystyczną
dziś odwiedzę przyjaciółkę
a jutro Agora w południe
bo slowfoodowy Jacek robi tam zwyczajowy kiermasz
więc zaopatrzę się w kiełbasę od Stasia Mądrego
trochę serów górlaskiech od Komperdy
świeżą oliwę i ocet balsamiczny prosto z Włoch
kawał chleba prądnickiego
pogadamy trochę, bo w planach odcinek tv o śledziach
a potem odwiedzę redakcję Kuchni
może uda mi się sprzedać jakiś nowy tekst
a potem udam się do Blue City
tam odbywa się większy jeszcze kiermasz regionalnych specjałów
chcę to zobaczyć
a pewnie będzie okazja to i owo zakupić
wieczór w doborowym pasibrzuchowym towarzystwie
i w piątek wieczór powrót
tak, by w sobotę zbroić coś jeszcze w kuchni
:::
kciuk trzymam
Mje przemile kolezanki i koledzy z pracy uchwalili wczoraj, ze oni lubia Polske. Pytacie co ich tak wzielo? Tlusty czwartek. Ze co? Ze byl w styczniu? Owszem byl.
Najwyrazniej moje czestowanie wszystkich paczkami utknelo w pamieci i teraz uchwalili, ze 10 kwietnia bedziemy swietowac wiosne organizujac dzien Polski. Jak go bedziemy organizowac? Mazurka nie zatancze, poloneza tez nie i badzmy szczerzy malo ich nasze tance dworsko ludowe obchodza.
Pozostaje glowny powod owego pomyslu – jedzenie. I teraz musze wykombinowac cozby im tu podac. Kuchni z palnikami w pracy nie mam, wiec musi byc zimne i bez galarety. Ewentualnie barszczyk z paczki, bo goraca wode i kubki mam.
Jakies pomysly?
Nie pamiętam i już, o żadnych lianach.
Jaka Ziuta, jaka Ziuta! Józefina! Godnie i dostojnie. Niestety, Napoleona nie widać. Dzików także (na szczęście!), nie wiem, co tutaj miałyby zajadać, dębów mało, ziemniaków nikt nie uprawia w okolicy.
Poza tym nadal nie wiem, czy to sarna czy co, jest to spore – jak zwał tak zwał, dla mnie jeleniowa Józefina.
Nirrod,
barszczyk z torebki?! No co Ty takie herezje wypisujesz na blogu kulinarnym, a zakisić nie łaska?! I kociołek 28-litrowy z Węgier obstalować (Polak – Węgier dwa bratanki), rozpalić w biurze ognisko i uraczyć Holendrów jak należy!
Tylko pamiętaj, żeby gaśnicę mieć na podorędziu 🙂
Haneczku. Do wybierania i kolorowania
http://media.lowiecki.pl/zdjecia/index.php
Szczególnie ten byk (tzw. świaca ) w lewym górnym rogu – zdjecie m-ca lutego.
Żeby tak Miś? Miś ma trochę zdziczałej przyrody?
No i po krzyku. Quiz rozwiązany. Nagrody pojechały do Iżyka, który wiedział, że potrawą biedaków z bagien Walencji jest paella, tapa zaś to talerzyk, którym chroniono kieliszek z winem przed muchami, a te dziwne słowa z trzeciego pytania to oczywiście sery.
Droga Nemo, niczego nie wymyslałem. Te nazwy są z katalogu z Alimentari 08.
No to do jutra. W czwartek udamy się razem na degustację hiszpańskich win.
owszem z torebki. Juz nawet wymyslilam, ze do tego zrobie Pyrowe paszteciki. To siwtowanie ma sie odbyc dwa dni po moim powrocie z ojczyzny czasu na kiszenie nie mam. Ma byc proste smaczne, polskie i co najwazniejsze podzielne.
Panie Piotrze. Dzięki! 🙂
Mnie na ksiżce zależy, koszulkę mam, na mnie za mała Jakaś taka puchlina wodna mnie wzięła… z tych etiopskich ;). Czy jest możebne, coby książka dla mnie, a Kapitanu koszulkę?
Nirrod, ja też znam przepis na rewelacyjne paszteciki w cieście półkruchym z pieczarkami ale można po polsku z nadzieniem z kapusty i grzybków.Jedne i drugie palce lizać , roboty mało a dobre też na zimno.
Jeśli chcesz, to wystukam przepis, chyba że paszteciki Pyry masz obcykane dobrze i są debest.To może i ja się dowiem?….
To chyba po katalonsku te „ydiarzabal, tetilia” albo katalog byl drukowany w Polsce 😉
Izyku, milo ze sie tak za mna wstawiasz, ale koszulke chce tylko rozmiar M, a takich pewnie juz nie ma 🙁
Malgosia stukaj. Paszteciki Pyry ma obstukane, ale zawsze moge zrobic dwa rodzaje
Izyku – gratulacje!
Slepa chyba jestem bo poza pysznosciowa szata Jesieni nic nie widze. Fakt – okulary w innym pokoju.
Trzymajta za mie jutro kciuki, bo mi sie chce takich tam roznych zmian porobic – trzymajta coby poszlo po mojej mysli.
A teraz sprobuje raz jeszcze wstrzelic sie z tekstem jaki WP odrzucil wczoraj.
No to jazda Panie Salata…
NIE poszlo – trudno, widac WP uparl sie na mnie i moja gadanine.
Alicjo – Jozefina jak przystalo na imie – wspaniala. Czy moze odwrotnie do wspanialego zwierzaka imie pasuje jak ulal. I bez zdrobniem Andrzeju Sz. BEz zdrobnien.
Andrzeju ESz – powiedz mi prosze jakiej dlugosci sa walki w Twojej „pasta maker”? Wlasnie NABYLAM DROGA KUPNA (wiem jak bardzo to sformulowanie lubisz) cos podobnego. Glowilam sie nad zakupem od czasu niejakiego i Twoja porada do stosowania powyzszej przy produkcji pierogow zawazyla na decyzji. Zatem jutro – ruskie pierogi.
A pytam o dlugosc bo mi proponowano jakies monstrum, wybralam taka mala i podreczna jak mni sie wydaje. Czy slusznie? Circa-about 18-20 cm.
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
Nirrod,
mówisz- masz:
Paszteciki
40 g drożdży
łyżeczka cukru
500 g mąki
1/2-3/4 szkl. mleka
250g masła
2 jaja
szczypta soli
wyrobić ciasto jak kruche- bez rozczynu,nie wyrabiać długo, by nie straciło kruchości.
farsz pieczarkowy:
400g pieczarek
cebula
2 łyżki oleju
30 g mąki
3 łyżki wody
1/2 szklanki śmietany
żółtko
sól, pieprz,natka pietruszki, koperek(ja osobiście nie zawsze dodaję ten ostatni)
Udusić na oleju cebulę z pieczarkami pokrojonymi w kosteczkę, dusząc dodać żółtko, mąkę rozmieszaną z wodą i śmietanę.Doprawić solą, pieprzem i zieleniną.
Ciasto rozwałkować, wyciąć pasy szerokości ok.10 cm.Na środku pasa ciasta rozłożyć farsz.Brzegi zagiąć i pokroić pas na kawałeczki ok.3 cm.Posmarować białkiem i upiec
Farsz z kapusty i grzybów na pewno jest ogólnie znany: ugotowaną kapustę z kilkoma grzybkami przepuszczamy przez maszynkę, podsmażamy z cebulką na oleju i doprawiamy solą i pieprzem
Voila!
Maglosiu dzieki.
Echidna specjalnie dla ciebie rozszyfrowanie zagadki Izyka
http://i20.photobucket.com/albums/b238/Nirrod/Rogacz.jpg
Echidno,
Moja wyżymaczka do ciasta ma szerokość pozwalającą na wyżęcie szalika, czyli gdzieś tak ze 20 cm na oko. Sprawdzić teraz nie mogę bo w pracy jestem.
Nie przeszkadza to absolutnie w robieniu ciasta na pierogi. Jeszcze lepiej nadaje się do robienia ciasta na pierożki ale te odpadają ze względu na zdrobnienie.
P.S.
Nabywanie drogą kupna to jedyny honorowy sposób na wejście w posiadanie.
P.S.
Czyż nie powinno u Ciebie być „pozdrowienia od zwierzęcia”? zamiast tego gaworzenia na zakończenie?
Okropne: nabyłam drogą kupna. Nabyłam, a jakże : 0,5 kg dobrego masła, 0,5 kg margaryny, 2 kg cukru, 0,5 kg pudru, podwójna włoszczyznę, 3 małe cykorie, szczypiorek, chleb i 2 bułki, kg twarogu i po pół litra mleka, śmietanki 18% i kremowej i 2.p.papierosów – zapłaciłam 100 zł. bez jednej złotówki.
Za cholerę nie wiem za co – żadnych szaleństw, czekolady, kawy, owoców. Nawet jajek nie, bo są z innego źródła. Jak ceny pójdą w tym tempie, to nic, tylko zacząć się odchudzać.
Ciasto zagniotłam, aktualnie się chłodzi w lodówce. Po obiedzie (dzisiaj pyry i gzik) nastawię śmietanę z cukrem do gotowania kajmaku.
Zapomniałam o 1 p.groszku i 1 kg krupczatki. To już wszystko za tę setkę. Józefino, witamy w rodzinie.
Nirrod, dzięki. Wspomagacze na nosie plus TY i już widzę wszystko! 🙂
Ale niewdzięcznica ze mnie ! 🙁 Echidno, wybacz!!!
Andrzeju Sz., nabywanie drogą wygrywania w konkursach wydaje mi się równie honorowe. 🙂
Nirrod 🙂
A „KurnaOlek!”, jak mawiali pracownicy aparatu powiatowego szczebla awangardy klas pracujących. To ja się tu wspinać chce na wyżyny abstracji i geometrii wykreślnej (Weż, Echidna, i wyobraź sobie dwie przekątne, a pod ich przecięciem w dół, ta płowa plamka…itd), a Tyś flamastrem umazała. A jaka ta kreska zręczna, jaki styl, jaki sztyk! Prof. Zinn to by Ci kredki mydlane temperował. To już wiem, kto leninowi na plakatyach okulary malował 😉
zimne śniadanie? Ja bym na paszteciki nie wpadł, ze one aż takie dobre. To chyba z prostoty, czy jak? Ja by przywióżł im z polski pradziwego razowego, prawdziwej kiełbasy, prawdziwego skwarkowego smalcu i prawdziwych ogórków, że o maminych (tzn,. Twojej mamy) grzybkach nie wspomnę. No przecież dasz spróbować i pokucają wokoło. I śluby z Ulubionym odnowisz… A barszyk torebczany, czemu nie? Tylko dolej z buteleczki tego firmy „Rolnik” – zupełnie przyzwoity, uwazam.
Also,
Tu bym się z szanowną Panią nie zgodził. W wypadku wygrywania w konkursach to jedynie wejście w posiadanie
P.S.
I nikt mi nie przetłumaczy.. Jak mi nie wierzysz to zapytaj nemo…
temat pocztowy czkawka mi wraca, wiec sie Wam wyzale, ok. miesiaca wstecz ( to taki nowy model ), Mlody jechal z klasa do Londynu, to ja cyk na targowisko andouilletes dla Heleny zabezpieczyc, dolozylem flaszeczke porzadnego cidru i sru Malolatowi do walizy, a on mnie to wywleka spowrotem na stol, ze nie zna, ze sie wtydzi, a co kumple powiedza?, ot taka d. , gul mnie skoczyl, przez tydzien byl moj wrog, serca nie mialem Szczeniakowi palnac, ale az mnie swedzialo, zeby zacislem i myk na poczte, Helenie maila i juz, niby zalatwine, uf. Niestety data waznosci wyrobow juz w lesie, a echa nic, teraz, to juz tylko lisom wcisnac, no i taki ten moj zal, a tu, to co mialo dojsc, zeby i Nicole nie czula sie za daleko od domu:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/PaszkaDlaHeleny/photo#5179408280994921778
Malgosiu – z gory wybaczam powiedz tylko za co?
Andrzeju ESz. – zwierzatko to „cacy”, a zwierze to to „be”. To nie gaworzenie, to gradacja. Swoista. A pierogi zrobie jutro. O rezultacie poinformuje.
Nirrod – dzieki. Powiekszylam i zobaczywszy duze pixels, pomniejszylam od razu. Ot i przejrzalam. Na oczeta. Bez pikularkow na nosie.
Nadal jednak uwazam iz szata jesienna przeslicznosciowa. Co za gama kolorow! I to tych ulubionych przeze mnie.
E.
Andrzeju Sz. – przekonałeś mnie! Różnica niby niewielka, ale znacząca! 🙂
U mnie szaro i buro, deszcz ze śniegiem, wiatr. R. nie miał czasu zdjąć światełek z jodełki przed domem, więc będzie jak znalazł na Święta. Przestanę warczeć na niego. Smakowitego dnia życzę. 🙂
Iżyku,
ty masz głowę! Na taką ucztę to i ja bym miała ochotę.Napewno pokucają wokoło- jako żywo. Wiesz- najciemniej pod latarnią.
PS A paszteciki są naprawdę pychota 🙂
A ja myślałam, że to tylko nasza poczta tak działa!
Młodemu w dziób, to już chyba za późno. Młodzi tak mają. Ania kiedyś kupiła strasznie drogie brazylijskie półbuty – ta skórka, to wykończenie, te szycia, te ażurki. Z butów po 1 dniu odpruło się pół zelówki, a wewnętrzna wyściółka popękała i raniła stopę. Każdy normalny człek zabrałby buty w torbę i pognał do sklepu z reklamacją (bo to i kupione za stypendium, czy inny taki szmal). A moja córcią – nie i nie! Ona się wstydzi, nikt jej nie zmuszał, sama chciała itd. Buty do dziś pewnie leżą w kącie gdzieś albo zdążyła wyrzucić. Nie wiem.
Więc w dziób Sławnikowicowi nie – ale… Jak Ty, Bracie, nie miałeś ochoty kiedy ja prosiłem, to teraz Ty mnie będziesz prosił. Słowo Ci daję : będziesz prosił, a ja Ci powiem „Mowy nie ma. Wstydzę się, co kumple powiedzą”.
Nie wiem, jak nad Sekwaną. Nad Wartą skutkowało bez pudła.
Pyro, to byl wlasnie ten tydzien wrogosci, po powrocie z wycieczki, nawet musial sam sobie gotowac, niestety ma opanowany tylko makaron i parowki, spaghetti uszami, a ja twardo nie znalem Goscia, potem zebralem joby od Rudego, ze przeginam, i zmieklem rure, w kazdym razie od dwoch tygodni Mlody niczego mi nie odmowil, nawet do kina mnie zaciagnal, idzie na lepsze, Babcia mowi, ze jak mialem 17 wiosen, to bylem wieksza wredota niz Mlody, podkulilem ogon i teraz cicho siedze, zeby Babci we Wroclawiu do glowy nie przyszlo szczegoly Mlodemu opowiadac, bo mnie sie fasada zawali, nastepnym razem, chyba jednak mu palne
Pyro, nad Węgierką też najlepszy sposób na dziecię.Gdy nie ma ochoty na wykonanie polecenia- magiczne zdanie: ‚Nie ma sprawy.Każdy dba o siebie” Zaraz słyszę- no dobra dobra co ,nie znasz się na żartach?
Sławku,
może brytyjskie psy pocztowe (te od narkotyków i semtexu) wyczuły pismo nosem i przesyłka została zdetonowana bez większego rozgłosu? Żeby nie zadrażniać stosunków Paryż-Londyn? Sprawdź lepiej, czy nie jesteś obserwowany, bo przecież na paczce był adres nadawcy 😎
Sławek, patriarcha 😉
Nie palniesz. I nie pal za to, że jest sobą. Też Cię nauczył, że nie automat pocztowy i jako narzedzie – zawodny. No przecież nie powiedziałeś, jakie to dla tatuśka ważne, tylko, wnioskuję, ten paternalizm, co 10 lat wczesniej działał. Hę?
Mój mnie śmieszy jak kombpinuje, kręci, sie łasi, w oczka zagląda i rymy za mnie zgaduje… Jakbym siebie widział. Mówię mu, że go znam lepiej, niż mu sie wydaje. Nawet wiem, jasiu co powiesz, zanim ty to pomyślisz. Skąd? no przecież siebie pamiętam, a to tylko 30 lat temu…
Całuj Babcię i chuchaj na babcine zdrówko, bo jest komu i oby jak najdłużej, podawać Ci amoniak i okulary. Amoniak, bo rodzicowy nos z wiekiem sam się zaczyna jakos tak zadzierać, a okulary, bo w konflikcie pokoleń z czasem widzimy już tylko tego nosa czubek. Wiem coś o tym.
A ja kupiłam cukrowego baranka! W tamtym roku próbowałam: do sklepu poszedłwszy, barana chwyciwszy, przy kasie zapłaciwszy, do domu wróciwszy, odwinąwszy i co zobaczywszy?Tajemniczy knocik wystający z karku zwierza…
Czas wymienić okulary 🙂
A zeszłoroczny baran spłonie w tym roku na świątecznym stole
Cale szczescie, ze zostalo w rodzinie.
Izyk upolowal i teraz rozrabia przy pomocy swojego kola lowieckiego.
W domu byl chyba w nocy rozwód albo ostra róznica i wymiana zdan. Halas taki, ze nie dalo sie spac. Kocia muzyka jak na niektórych festiwalach Doroty z Sasiedztwa. Rano patrze a tu w pokoju jadalnym pelno kocich szarych kudlów. Wychodze do ogródka a tu nie klaki sniegu, tylko biale kocie a do tego i czarne. Trudno zrekonstruowac przebieg wypadków. Sadze jednak, ze ten bialy kumpel przyprowadzil sobie czarna na wyzerke. Moja usilowala bronic terytorium i stracila odrobine wlasnego owlosienia. Potem jednak wziela sie na sile i pogonila obydwojgu kota wydzierajac biale i czarne wlosiska. Rano oczywiscie nie bylo sladów jedzenia. Wiosna przychodzi jutro czyli 21 marca. Kalendarzówa zaczela sie juz 1 marca, teraz zacznie sie prawdziwa. Koniec narciarskiego sezonu w dniu 7 kwietnia, czyli za pasem a potem remont gór. Chyba u nemo tez wszystko dziala jak w szwajcarskim zegarku. Tyle, czy oni musze tam remontowac swoje góry które i bez tego stale rosna.
Ktos tam napisal, ze przydalby sie wegierski kociolek do przyrzadzania dziczyzny. Przeczytalem, zrozumialem, nie zalapalem. Jak ktos ma ochote, niechaj poczeka do Zjazdu i powie czy to o to chodzi albo, jak mu sie spieszy, wpadnie do mnie i sam sobie wybierze w sklepie po drugiej stronie to co potrzebuje. Niedaleko ode mnie po wegierskiej stronie jest miejscowasc JAK gdzie znajduje sie najstarczy wegierski murowany kosciól w romanskim stylu. Taka wegierska Czestochowa, tyle, ze mniejsza ale równie komercjalna.
W pobliskich restauracjach znakomite jedzenie i wina.
Pan Lulek
Izyku dziekuje za docenienie mojej sztuki malowania kresek. Tyle lat poswiecen jednak na cos sie wreszcie przydalo.
Mamusinych grzybkow nie dam!!! niech sobie sami uzbieraja! Jak ten Rejtan bede ich bronic, ale reszta to pomysl dobry.
Maglosiu, Echidno prosze bardzo. Tez mi chwila zajelo, zanik ten tyleczek miedzy krzakami zauwazylam. Nie bedzie nas tu taki Izyk nekal 😉
Ja tam staje po stronie Slawka. W koncu nie kiecki prosto z paryza kazal mu targac, tylko flaszke. Teraz powinien usiac cichutko w kaciku i sie wstydzic, za to ze celnicy sie Slawkowym cydrem uchlali.
Wczoraj gadałem z rodzinem na i on mi opowiedział (napisał) dowcip wraz z informacją od siebie.
Siedzi kobieta w poczekalni u dentysty i czeka, a jak czeka to nudzi, a jak nudzi, to i rozgląda. Widzi na scianie dyplomy tego dentysty i się dziwi, ze on nazywa się tak samo jak jej piewsza miłośc, dawny ukochany ze szkoły – sliczny wysportowany brunecik, gibki, wiotki i taki sportowo-taneczny. Sioę zastanawia – on czy nie on, spotkanie po latach itd?! Więc zaciekawiona czeka, wreszcie wchodzi do gabinetu i patrzy, a tu jakis łysawy pierdziel, brzuszysko, obwisła gęba itp.Pokazła ząb, obejrzał, coś mruknął, więc pyta: czy chodził Pan do ogólniaka nr 3? Facet się zastanowił i potwierdza. Wacik do gęby i coś jej tam dłubie. Wyjął wacik, splunęła i pyta – A maturę kiedy pan miał? W 75-tym? – Dentysta zbystrzał, patrzy i mysli, mysli i patrzy – Tak. Byłem jedym z najlepszych uczniów – mówi z dumą ale i lekko zażenowany. – Napradę?! – kobieta aż podskakuje – To pan był przeciez w mojej klasie!!.- dentysta odskoczył, oczy wybausza i brwi marszczy jednocześnie. Wreszcie pyta cicho – A czego Pani uczyła…?
Wiesz wojtku… wczoraj mioałem spotkanie z mojej klasy… 34 lata…
Usmiałem sie przez łzy
Ja w obronie celników. Pamiętacie jak było z malinowym likierem na imieniny Basi ? 22 dni sobie truchtał (priorytetem) 310 km, czyli dwukrotnie wolniej, niż konno-piesza armia Napoleona pod Moskwę. Też się wtedy odgrażałam, że dużo poczcie wybaczę, ale tego likieru nie, bo 1,5 roku u mnie odstał. I okazało się, że nie wypili.
Ech, nostalgicznie się zrobiło, a ja mam ciasto wałkować. Za oknem sypie, jak z Lulkowej pierzyny. Miałam wysłać karty świąteczne ale w taką pogodę nie wychodzę. Dojdą, to dojdą, a nie, to po świętach pociotki przeczytają. Iżyk wzorem Osieckiej wyśpiewuję „Jakie brzydkie chłopaki tę wojnę wygrały”, Pyra mu wtóruje „Gdzie dziewczyny z tamtych lat?” i cichuteńko zgadza się ze Sławkiem, że grzechy młodości spłacają nam dzieci. I w ramach takich nastrojów, idę zrobić sobie szatana, żeby nie zasypiac na stojąco.
Pada deszcz, byle tylko nie płynęło za szybko. A u Was śniegi wreszcie? Gratuluję, lepiej pózno niż wcale 😉
Dzisiaj zakupy, pranie, gotowanie warzyw na sałatkę jarzynową (lubię, więc robię). Na święta wymyśliłam udziec jagnięcy, muszę nabyć wiadomą drogą, rozmrozić, zamarynować, upiec.
Sławku,
te andouli…jak-im-tam pewnie płyną La Manchem niespiesznie. Wychodzi na to, że świat ma problemy z pocztą, nieważny kraj. Raz chrusty lecą do Pana Lulka biegiem z Pyrlandii, a malinówka spoko sobie dwa kroki do tyłu, jeden do przodu, a potem odwrotnie.
Józefina przespacerowała się mimo i poszła do sąsiada, zadarłszy ogon – a co, myślała, że kapusta i marchewa to tak codziennie będą na nią czekały?! Niewdzięcznica, swoją drogą. Otóż to jest to zwierzę, co poniżej. Stada takich (równie dużych) widziałam w Niemczech na polach, na drodze Berlin – Szczecin. Macie w Polsce takie same.
http://en.wikipedia.org/wiki/Deer
Pyro, za tę stówę to faktycznie niewiele kupiłaś – i żeby to luksusy, ale podstawowe potrzeby!!!
Z ciekawości, i niczego tu nie imputuje bynajmniej, ile kosztuje paczka papierosów? Bo u nas prawie 12$ 😯 😯 😯
Tyle to kosztuje magnum (1.5 l) „Farnese”…
Alicjo – papierosy (moje mocne) 7-7.15 za paczkę, czyli za 2 – 14.30
… to jednak u nas zamiast paczki papierosów można kupić dużą butlę włoskiego d’Abruzzo, a w Polsce zaledwie małą butelkę za dwie paczki, bo za 7 zł wina nie widziałam (chyba, że marki „wino”???)
Przeciez wyliczylem kiedys, ze najtaniej jest przestac palic. U mnie jedna paczka srednio biorac 4 Euro. Miesiecznie 120 a rocznie 1800. To juz jest suma która sie widzi. To moze byc piekny urlop albo wyjazd na kolejny Zjazd w roku 2009 w dowolnym miescu kuli ziemskiej. Jesli taka bedzie wola Kapitanostwa.
Byly palur czyli kominiarz wlasnych pluc
Pan Lulek
😀 😀
Kontakty z ojczyzna ciesza mnie niezmiernie. Od wczoraj probuje sie dodzwonik do „Domku Pilota” przy lotniku w Szczecinie. Maja nieszczesnicy uszkodzona linie i cudownie nam panujaca TPSA jeszcze nie znalazla owego defektu.
Zadzwonilam dzisiaj na lotnisko, zeby sie dowiedziec czy jakos inaczej moznaby sie z nimi skontaktowac, komorka, e-mail itp.
Pani w informacji, przemila zreszta, zaproponowala, ze moge ewentualnie podjechac do hotelu i dokonac rezerwacji osobiscie 😀 😀 😀
Pyro a moze te cykorie to taki luskus?
Panie Lulku,
nasz kanadyjski $ stoi prawie równo z amerykańskim od jakiegos czasu, w porywach przewyższa. I teraz rachunek prosty – Alicja paliła paczkę dziennie.
100 dni = 100 paczek X cirka ebałt 12$ = 1200$ .
365 dni… no właśnie ! 😯
Słownie: cztery tysiące trzysta osiemdziesiąt $$$$
Nawet Echidnę można zaskoczyć w Aussielandzie, i to z Jerzem przy boku!!!
Była kominiarka, rozumiejąca palaczy i ciężkie sprawy rzucania,
Alicja
Nirrod – luksusem jest już niemal wszystko – cena jednostkowa za masło 5,- zeta kostka (2 to 10), cykorie 5,20, 0,5 l śmietany 5,8o, a ja miałam 2 opakowania itd itp. Najtańsze były bułki i chleb, a – jeszcze szczypiorek 1,80, nawet ta włoszczyzna dobierana na szt, a nie to wymęczona w paczce , urosła do 4,60. Jak to wszystko się podsumuje, to jak na załączonym obrazku. Sam twarog też 14,- i co mam mówić? Płać i płacz, jak ci się paschy albo baby drożdżowej zachciewa, albo masz zamiar zrobić jarzynową sałatkę
Najlepsze na rzucanie palenia sa panie. Nie zeby rzusac panie, tylko zeby rzucac z powodu pan. W roku panskim 1976 z wiazka kwiecia w dloni zameldowalem sie na randke z pewna pania. Caly przy zamiarach. Zanim zaczalem tokowac, pani oswiadczyla mi, ze wlasnie znalazla sobie kogos z kim ma zamiar ulozyc sobie przyszlosc. Zamurowalo mnie tak bardzo, ze w milczeniu wreczylem kwiecie, poczem wyjalem z kieszeni nienapoczeta paczke papierosów marki Exktra Mocne bez filtra i wrzucilem do najblizszego kosza na smieci. Od tej chwili nie wypalilem ani jednego papierosa. Osiagnalem taki stan, ze mi nie przeszkadza jesli inni pala w mojej obecnosci. Tyle, ze nawrotu nie bede ryzykowal.
Taka pani, to jednak skarb na cala reszte zycia.
Pan Lulek
Panie Lulek,
Pozwolę się z Panem w zupełności zgodzić.
W sprawie pań i rzucania palenia. Wprawdzie papierosy paliłem wówczas inne, rok był chyba 1980 a wiązanki kwiecia jakoś sobie nie przypominam – niemniej jednak twierdzę, że w takiej sytuacji to:
Bez pań – jak bez ręki!
P.S.
Oczywiście, że skarb na całą resztę życia.
Z tego wszystkiego nie „zamkłem taga”.
Mea Culpa
Spody pod mazurki upieczone, niezbyt kształtne – wałeczki brzegowe rozpłynęły się w cieście i teraz jest trochę za gruby spód bez brzegów. Nie szkodzi – nadrobi się orzechami. Kajmak się gotuje, niech się warzy, jeść nie woła. Tym samym plan na dzisiaj wykonany – masówka kupiona, karty wypisane, mazurki będą, na noc rozmrozić trzeba mięcho, które od jutra pójdzie w marynatę. Schab do pieczenia, godny kawał szynki ugotuję tak, jak golonkę. Będzie biało – różowa na zimno, a w razie potrzeby można zagrzać w sosie chrzanowym czy nawet zapiec.
Obrona przebiegła pomyślnie. Wszystkim którzy trzymali kciuki za córkę dziękuję.
Brawo córka Grażyny, brawo wszystkie nasze Młode. Mają szczęście nad szczęściami – NAS w charakterze rodzicieli.
Grazyno, nie watpilam ani przez chwile, ze bedzie inaczej! Ciesze sie bardzo, caly dzien, raz po raz myslalam o tym. Przekaz gratulacje!
Grażyna,
rozumiem, że wieczorem fetujemy? 🙂 Z wielka przyjemnością i złóż dziecku gratulacje!
Panie Lulek,
kominiara paliła extra-mocne bez filtra do czasu, aż w wiadomych latach porobiło się ciężko z papierosami i paliło się wszystko, co w ręce wpadło, a w płuca sie dało wciągnąć.
Pan J. poznał kominiarkę w ’73 roku jako palącą, sam nigdy nie palił i wydawało mu się, że tak jest normalnie i tak ma być, pali – to pali. W ’76 roku z kwiatkami i tak dalej. Nałóg rzuciłam w rocznicę tego dnia z kwiatkami, czy raczej – już po kwiatkach, bardzo po cichutku i nikomu nic nie mówiąc, 02.10.92 (kawałek czasu!).
Bo nałóg rzuca się tak naprawdę dla siebie. Ale jeśli Panu się udało dla Pani… 😉
Ja nie byłam w stanie – ani dla Pana J., ani dla dziecka, nic mnie nie ruszało, aż sama się wkurzyłam i uznałam, że dosyć. Było bardzo, bardzo ciężko, ale od dawna mnie nie rusza. Po roku czy nawet pół byłoby mi żal zaprzepaścić walkę z samą sobą przez te pierwsze kilka miesięcy. Męczarnia była okropna.
Na obiad ziemniaki pieczone z rozmarynem i tak dalej – zakupiłam w niedzielę takie wydziwiaste ziemniaki, zdjęcie zrobie potem, ciekawam, jak bedą smakowały.
Przed chwila radio podalo nieslychanie wazna wiadomosc. Do stolicy naszego landu przylecialy bociany. Trzy sztuki. Jedna para i jeden singiel. Z tym samotnikiem niema problemu. Czesc bocianów od kilku lat w ogóle nie odlatuje. Wszystko wskazuje na jednak wyczuwalne zmiany klimatyczne. Bociany jak sie okazuje sa dosyc odporne na niskie temperatury. Przeciez tam u góry jak leca jest zimno, czesto zimniej jak na ziemi. problemem jest pozywienie. Ludnosc ma mieszane uczucia czy jesienia dokarmiac bociany. Bo jak one nie odlatuja, to skad beda braly sie dzieci. Chyba, ze one beda przenosily te miejscowe z jednej miejscowosci do drugiej.
Burmistrz rozeslal czlonków Rady Gminnej na akcje swiateczna. Chodza trójki. Nie mylic z trójkami murarskimi. Trójki rozdaja kwiatki. Prymulki, po sztuce na jeden adres z burmistrzowska dedykacja. Do mnie zawitala trójka w skladzie jedna pani i dwie dziewoje. Na oko ze szkoly podstawowej klasy pierwsza do trzeciej. Daly kwiatka a panienki wdziecznie dygnely.
Nic dziwnego, ze potem na ulicy starszego pana pozdrawiaja jako pierwsze blyskawicznie wyrosle nastolatki. Nie zaczepianie, tylko dobra kindersztuba od malego
Pan Lulek
Grazyno, gratulacje dla pani doktor 🙂
Pyro,
ja tez poszlam do sklepu i wydalam ca 200 zl (90Fr). Kupilam 2 op. (po 200ml) smietanki kremowej bio, paczke smazonej skorki pomaranczowej, 2 kostki drozdzy (po 40g), 2 duze salaty, 0,8kg swiezego lososia, 2 kostki masla (jedno bio), 2 filety z kaczki, swieze po ca 350g, papryczke, kwasna smietane bio, 4 buleczki, 3 pomarancze bio, 330g jajeczek czekoladowych, 0,5kg chudego twarozku, zadnych papierosow, nawet nie wiem, po ile sa 🙁 Poslalam dziecko do chlopa po jajka – 12Fr za 20 sztuk. Wychodzi po 1.30zl/szt. Geolog z Rumunka zastanawiaja sie nad zaludnieniem (zakurzeniem?) starego kurnika. Chyba im pomoge przekonac chlopa, u ktorego wynajmuja mieszkanie.
Nemo – za Twoje zakupy dałabym jakieś 250 zł. Tylko jajka są u nas znacznie tańsze – Ania za paletę (30 szt) zapłaciła 12 zł
… ja się zastanawiam, czy cokolwiek na naszej planecie jest naprawdę bio… i czy warto za to płacić ekstra, czy się po prostu przyzwyczaić. Powiadają, że śnieg na biegunach jest zanieczyszczony paskudnie…
Wieczorem wypiszę Wam moją listę zakupów i co za ile.
Rozważam upieczenie babki światecznej 😯
Co Wy na to?!
Grażyno,
gratulacje córuni, spróbuję z tej okazji nalewki żurawinowej (eksperyment).
Kajmak się ugotował i stygnie. Nie wiem, czy nie okaże się za rzadki i trzeba będzie go jeszcze pogotować. Na razie dostał i kakao i masło i był 10 minut mieszany. Czekam co z tego wyjdzie. A mam obawy, że Lulek mazurka nie dostanie. Pyra pewnie przedobrzyła i spód jest tak kruchy, że łamie się przy dotknięciu. Zanieść sąsiadowi na paterze – pół biedy; wysłać pocztą do św.Michała to pewna torba okruchów.
Haneczko,
polecam jeszcze kuropatwy, szczególnie na śniegu.
Zainteresowanym – http://www.wedlinydomowe.pl/index.php .
Grażynko, serdeczne gratulacje dla dumnej mamy i jej mądrej córki.
Ciasto drożdżowe robię raz do roku na Boże Narodzenie do makowców, ale wczoraj kupiłam formę do baby i spróbuję. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Trzymajcie kciuki, proszę.
U nas tez wszystko piekielnie drozeje. Troche ciesza sie miejscowi producenci. Rosna niesamowicie koszty transportu.
Niedaleko nas jest zaglebie ogrodnicze Marchland. Maja doskonale produkty zarówno polowe jak i szklarniowe. W szklarniach jest teraz wysyp zielonej papryki. Podobno biologicznej to znaczy bez uzywania nawozów sztucznych. Cale zbiory pozostaja w kraju. Ani kawalka na eksport. Rynek potrzebuje wiecej anizeli sa w stanie wyhodowac. Niedlugo beda pomidory. Ogladalem kiedys te szklarnie. Dech zapiera. Troche znam sie na tym. W Warszawie jadac w kierunku Piaseczna po lewej stronie w Mysiadle sa olbrzymie pola szklarniowe które swego czasu zakladal mój ojciec zanim poszedl do pudla za próbe przeflancowania zgnilozachodniej technologii na zdrowy organizm gospodarki socjalistycznej. Byly to lata piecdziesiate ubieglego stulecia. Kiedy ojcie wyszedl z ochronki przy ulicy Rakowieckiej, jego nastepcy zbierali juz zasluzone panstwowe odznaczenia. Hodowano tam gerbery, które byly w calosci transportowane samolotami do Paryza.
Ot taka zwykla gospodarka szwagrów i pociotków.
Ciekaw jestem co teraz tam sie miesci i kto kasuje. Móglbym sie przylaczyc.
Pan Lulek
Grażynko,
ja też gratuluję.Ach te nasze dzieci: radość i duma!
Tylko ta relacja jakaś skąpa……
A propos zdrowej żywności to wczoraj mówiono w radio, że” eksperci” potrafią z kg mięsa zrobić ponad 2 kg. Do niedawna mówiło się o 1,6 kg.Tak więc dopracowują receptury. W sumie kupować tylko szynkę parneńską nie stać a do tego dziecię by protestowało. No i w moim mieście nie uświadczysz takich rarytasów.Zawsze gdy widzę salami po 11 zł. zastanawiam się, kto dopuścił do obrotu i pozwolił tak nazwać to paskudstwo.Wczoraj usłyszalam, że w parówkach cielęcych w ogóle nie ma mięsa. Do tego to co wspomniała bodajże Helena i tak sobie myślę, że nie ma to jak dżem od mamy, wiejskie jaja czy szczypiorek z parapetu. Po wewnętrznej stronie oczywiście 🙂
Niech będzie moja krzywda – zrobiłam dla Lulka mazurka na nieco sztywniejszym spodzie. Może do świąt skruszeje, albo Lulek będzie w kawie maczał. Teraz na nim kajmak zastyga. Jutro go „zapocztuję” Ciekawe, kiedy dojdzie.
Pyro,
jedno z dwóch. Albo na drugi dzień, albo jak z malinówką do Basi Adamczewskiej, za miesiąc prawie. Trzymamy za to pierwsze, a wyjdzie jak wyjdzie, świat się nie zawali.
A u mnie pada i spływa. Lecę do kuchni te ziemniaki nastawiać. Pytanie w sprawie srebra czyszczenia mam – folia aluminiowa, soli trochę, wody, wrzucić srebra – dobrze zapamiętałam? Lubię nieczyszczone srebra, ale nagle mam potrzebę na jedno czyszczone.
Nalewka żurawinowa godna polecania, jak i powód jej degustacji. Z miesiąc temu trochę dosładzałam syropem żurawinowym, reszta bz:
mielone żurawiny, wanilia, trochę cukru, trochę białej wódki, spirytus.
Udała się. Chętnie się podzielę.
Buenos dias Senioritas i Seniores (to chyba po hiszpansku?)!!
Na tym niestety konczy sie moja znajomosc tego jezyka 🙁
Slawku-wiem cos na temat poczty i wole nie podejmowac dyskusji,bo musze dbac o zdrowie!! Jak ktos tylko wymawia nazwe poczty od razu podskakuje mi cisnienie !!
Nirrod- wszystko OK??? Tak tylko pytam!! 😉 A jesli chodzi o poczestunek dla Holendrow,to zawsze cieszyl sie uznaniem polski sernik i chrust!!Sukces murowany!
Ze smutkiem musze doniesc,ze nie tylko w Polsce drozeje,ale w naszej krainie rowniez 😮 Pieniedzy kaza dawac wiecej,a w koszu ciagle mniej 🙁
Ale bigosik moj juz sie mrozi.Dzisiaj przynioslam rozne takie bagietki,jakis tajemniczy czarny chleb.A brioche sama bede piekla.No i zamiast malowania jajcow,ubiore je w fikusne kolorowe czapki.Przynajmniej bedzie wesolo 😉
Pa.
Ja o poczcie to juz tu swoje nakrzyczalam, wiec dzis juz nie bede. Jutro za to bede musiala jutro wieczorem[sic] dwie paczki na raz odebrac, co mnie raczej cieszy (ze na raz) .
Ana i owszem, wszystko jak najbardziej 😀
Do tego wlasnie piekny pomysl mi poddalas. zrobie przed wyjazdem bigos, zamroze, po powrocie dodam kielbasy i na palniku turystycznym odgrzeje 😀
Córkę Grażyny uczciłam łykiem likieru kawowego (ostatnią butelkę cytrynówki zamelinowałam na święta) I naprawdę tylko jeden łyczek, bom zmęczona, a na szmerek nie mam ochoty. Na jutro nie mam pilnych prac , tylko mięso zamarynować, w piątek robię paschę, a w sobotę piekę mięso i gotuję też i piekę babę, żeby świeża na święta była. W sobotę też zaganiam dziecko do zrobienia ostatniego szlifu w mieszkaniu. Chyba do soboty ta angina trochę zelżeje.
Weszlam sobie na strone mojego sklepu (wyboru nie mam bo w poblizu 3 sklepy spozywcze i wszystkie z tej samej sieci) i stworzylam koszyk porownawczy:
Pyrki kg, piers kurza sztuk 2, paczka chorizo w plasterkach, brie, 1/2kg odrobine odlezalego sera zoltego, litr mleka 2%, 8 jogurtow activia, 80dkg chleba pelnoziarnistego, 1/2kg mrozonego groszku, 1/2kg makaronu, 1/2kg ryzu
Te zakupy kosztowalyby jakies 90zlotych.
To u Ciebie drogo, Nirrod, jeszcze gorzej, niż u nas. Też nie masz żadnych delikatesów, a szmal się topi. Tak na pierwszy rzut oka, Twoje zakupy w moich sklepikach, to gdzieś 50 złociszy, może nawet mniej, bo najdoższy z tego byłby ser – ok 12,-, 2 filety z kurczaka – maks.6,50 , nie wiem do czego porównać choriso ale reszta w cenie ok 3-4,50 za o,5 kg
Przepraszam bardzo, bo wy tu do mnie zwierzaczki i różne takie, a ja nic. Mój mąż poślizgnął się na zamarzniętej kałuży, runął i zwichnął rękę w barku. Zapakowali go elegancko w takie niebieskie coś (zamiast gipsu, za opłatą) na cztery tygodnie. Jest już w domu i kombinuje, jak prowadzić samochód jedną ręką, skoro głupiej cytryny ukroić nie potrafi. Trochę mnie to trzepnęło, bo dopóki go nie zobaczyłam w tym szpitalu, nie wiedziałam, na ile poważnie się uszkodził.
Już jestem pozbierana. Obiad na jutro i pojutrze gotowy (kopytka + kapusta mieszana, z boczkiem).
Grażyno gratulacje dla dziecka i dla ciebie za dziecko.
Nirrod, moi Holendrzy nie tylko pokochali sernik, przekonałam ich do makowca i teraz bardzo sobie chwalą. Kiszoną kapustę jedzą prawie ze łzami w oczach i zabierają do siebie.
O, haneczko 🙁 to taka zima u Was? Nam tez zapowiedzieli mrozy, a w powietrzu wiruja platki sniegu… Niech sie Twemu mezowi szybko polepszy, a Ty sie nie przepracuj! W niebieskim mu na pewno do twarzy 🙂
Haneczko – najlepszego dla męża. Trzymaj go od kierownicy daleko, ale w domu lekko mieć nie będziesz. Wszelkie męzowskie choroby powinny się żonie podwójnie liczyć do emerytury, jak okres wojny.
nemo, zima to się robi dopiero teraz.
To była jedna jedyna mała zamarznięta kałuża na całym podwórku! I on akurat na nią z samochodu wyszedł. Widocznie tak musiało być. Mój mąż jest zdania, że prawdopodobnie za rogiem czyhały na niego gorsze okropieństwa i barkiem się od tego wymigał. On żartuje, ja żartuję, ale kłopot jest. W niebieskim będzie mu do twarzy jak przestanie być taki blady, to draństwo trochę boli. Dobrze będzie, już jest dobrze. Dzięki za dobre słowo 🙂
Wysyłam podobno za szybko, no to zwalniam.
Pyro,
dobrześ powiedziała. Do emerytury dodatek dla żon. Co przeżyłam to przeżyłam po wypadku tego tam rowerzysty. I się dziwić, że choroby dostaję, jak zabiera rower do Polski!!!
A na lodzie to każdy może sobie d… rozbić niechcący, nie wspominając o barkach i innych łokciach. Niech wezmie na wstrzymanie parę dni, a nie ćwiczy krajanie.
Pyro, szczęśliwie on z tych, co lat odejmują.
Swoją drogą, czy jeden z tych niewymownych nie mógłby rymsnąć, najlepiej na jęzor. Oni całkiem niepotrzebni, a mój mąż bardzo.
Zaraz i ja sie udam po zakupy to zdam relacje jak jest sila nabywcza mojej waluty.
Slawku, nerwy i bol lepiej chyba sobie zaoszczedzic na b. wazne okazje (tfu tfu na psa urok)… Mlodosc jes samolubna, a krytyczna tylko wobec innych. Pametam w mojej mlodosci jak ciagle byli jak to sie mowilo „Niemcy w domu” z niewartych powodow. A poniewaz bylo nas trzy siostry wiec zawsze ktoras byla zasluzona.
Papierosy, palilam Caro i Carmen i do dzis pamietam, ze mialy taki mily aromat. Wszyscy wtedy palili. Rzucilam w 1993 roku. Ale pozniej jeszcze powrocilam na dwa lata.
Grazyno, gratulescu dla uzdolnionej coreczki.
Dopiero co do domu wróciłem. Nalałem sobie szklanlę irlandzkiej whisky Tullamore Dew i żłopiąc po trochu usiłuję się zorientować czy nie za póżno na toast.
A niech tam – niech nam żyje!!!
Haneczko,
wypadek? Bieda. Cierpliwości bez granic obojgu Państwu życzę na święta i po świętach. Dobrze, że to nie na lato.
PS. Jeszcze jedna babka, z żurawinami, z gazety.pl :
Składniki: 175 g masła, 0,7 szklanki cukru, 3 jaja, 1/2 szklanki śmietany 18%, 1,5 szklanki mąki pszennej, 1 łyżeczka proszku do pieczenia, 20 dag suszonych żurawin, cukier puder do dekoracji
Masło utrzeć z cukrem, dodać jaja i śmietanę, następnie mąkę i proszek do pieczenia. Żurawiny namoczyć w gorącej wodzie, osączyć, dodać do ciasta. Wymieszać. Wlać do wysmarowanej masłem i posypanej mąką lub bułką tartą formy. Piec około 45 minut w temperaturze 180oC. Ostudzić, posypać cukrem pudrem. Smacznego!
wtorek, 18 marca 2008, mysza_klapsiara
Niewiele zarzykuję jak żurawiny namoczę w nalewce, a w miejsce mąki dam mielone migdały ? No i cukru najwyżej 20 g.
Tak jak obiecałam -napiszę kilka słów o tym jak to było. Nie mogłam dospać , zupełnie tak , jakbym sama miała mieć tą obronę.
Co najmniej dwa razy wyprasowałam żakiet i spódnice . Ręce mi drżały gdy malowałam oczy. Parę razy pędzelkiem walnęłam się w gałkę oczną.
Tusz się rozmazywał. Ciekły łzy. Małżonek który akurat nadszedł mnie załzawioną , z rozmazanym tuszem- mówi- nie przesadzaj z tymi łzami. Córka nam dorosła , ale żeby zaraz tak się wzruszać? Nie były to jedyne łzy zresztą tego dnia. A cała uroczystość zaczęła się o godzinie 10-tej .W dość dużej sali , stoły były ustawione w podkowę i przykryte zielonym suknem . Za stołami Rada Wydziału , promotor i recenzenci. Pod ścianami na krzesłach goście. Moje dziecię w sposób bardzo pewny i bez tremy pokazało w niezwykle przystępny i uporządkowany sposób prezentację pracy w powerpoincie . Potem rozpoczęła się dyskusja polegająca przede wszystkim na zadawaniu pytań przez członków Rady Wydziału. Temat widać bardzo się spodobał , jako że jest interdyscyplinarny ( łączący architekturę , akustykęi muzykę ). Ponadto jest zupełnie niszowy , jako ,że polskie prawo budowlane w zasadzie na ten temat milczy. Można by rzec „biała plama”. Po dyskusji była przerwa podczas której obradowała Rada Wydziału . Potem publiczne ogłoszenie wyników. Pracę uznano za bardzo dobrą i wyróżniono. Takie formułka „wyróżnienie doktoratu” przekłada się na możliwość nagrody pieniężnej którą może przyznać rektor i w dalszej konsekwencji pan minister. Czy będą te dalsze nagrody ? Nie wiem i właściwie nie ma to większego znaczenia. Najważniejsze ,że mamy to już poza sobą. Mamy wspaniałą, mądrą córkę i jesteśmy z niej dumni. Po tej części oficjalnej poszliśmy wszyscy ( Rada Wydziału , Córka , mąż i ja ) na obiad. A wieczorem na kolację wpadli syn z synową. Teraz już jest spokojnie. Dom zatonął we śnie. Ja jeszcze wam to wszystko opisuję , zgodnie z obietnica ,że opowiem jak było.
Dobranoc.
Lubię sobie czasami policzyć….
I jak tak policzyłem, zakładając że Pyra pod pozycją 1p.puszka groszku ujęła 1 puszkę, nie 1 paletę, to wychodzi że Ją orżnęli.
Albo w Poznaniu cholernie drogo….
Grażyno!
Gratulacje dla córki!
Obyczajem jest obiad z Radą Wydziału?
Jakaś pogryzka i pogadka to z opowieści wiem, ale obiad…?
Grażynko,
trzymam kciuki za przyznanie tych dalszych nagród, bo czemu by nie?..
Antku z tym obiadem to taki zwyczaj od „doktora” począwszy .Nawet sympatycznie . Dużo wcześniej w lokalu trzeba uzgodnic menu. Do wyboru zestaw mięsny- polędwiczki wieprzowe na topionym oscypku z kruchym wędzonym boczkiem – albo filet z łososia z kurakami w sosie śmietanowym.
Zupa krem szparagowy z zieloną pierzynką , a na deser szarlotka na ciepło z kremem budyniowym i bitą śmietaną.Soki , dwa gatunki win , kawa , herbata.
Małgosiu – te nagrody to „obligo” – natomiast wysokość jest uznaniowa. Znana jest nam kwota minimalna .Też niezła sumka. : )
Grazynko, wlasnie scialem i doczytuje, …., doczytalem, nalalem sobie i pije za Wasz- Corko-Rodzicielski sukces,
zastanawia mnie nieco ta zielona pierzynka, znowu Pan L. cos miesza? to zielone troche nie pasuje, ale kto wie od wrzesnia?
Antek -jeszcze jedno- tam na górze(mój wpis 23:19) – to nasz wybór z menu ogólnego i te dwa zestawy to nasze własne ? la carte . Restauracja wydrukowała takie okazjonalne menu i przy kązdym nakryciu leżała taka zabawna papierowa rurka „retro menu” , przewiązana wstążką. Mam już taki opóźniony zapłon ,że aż boli : (
Sławek nie pytałam z czego „to zielone”. Smakowo to mi wyglądało na brokuł albo szpinak z masłem i czosnkiem , i wszystko roztarte blenderem.
Grazka, wierze, ale jako nowemu nabytkowi nalazy Ci sie wyjasnienie, ze pierzyna ma na tym blogu szczegolna konotacje i od jakiegos czasu za niewypowiedzianym porozumieniem unikamy rzeczownika, nie przejmuj sie kiedys sie dowiesz, to dopiero bedzie frajda
gafa za gafą….(to my już tej pani podziękujemy).Tak będzie zręczniej i mniej śmiesznie dla was.
Grażyna!
Dzięki za sprawozdanie! Jutro wyjaśnię, co to z tą pierzyną…alboli nawet dzisiaj, ale czasu kapkę dajcie
(dobrze, że śpicie o tej porze!)
Serdeczne gratulacje dla pani dr i jej rodziny
Tu jest sławna pierzyna Pana Lulka, Basia A. ją dotyka bardzo delikatnie. Reszta zdjęć z Kórnika Zjazdu I będzie jutro, bo przerabiam w maszynie pewne rzeczy.
Raz na jakis czas trzeba poprzekładać na półkach…
http://alicja.homelinux.com/news/img_2521.jpg
Jak zwykle wypada zaczac od Pyry i jej znakomitych pomyslów. Pierwszy i jak na razie nie do podrobienia to byla pierzyna. Ona ma cudowne wlasciwosci. Powiedziec nalezaloby One. Pyra i pierzyna. Od czasu gdy ona, pierzyna ma sie rozumiec, sciele moje loze dzieja sie jednoznacznie dziwne lecz naturalne rzeczy. Roznioslo sie po wsi, ze mam pierzyne. Czasami wpadaja znajomi na plotki i kawe. Jeszcze nie przytrafilo sie, zeby jakas pani nie chciala zobaczyc tej pierzyny i co najmniej poglaskac. Basia tez nie oparla sie i poglaskala. Jestem odrobine zazdrosny o to glaskanie. Nie mnie glaskaja, tylko te pierzyne. Moze jak podaruje mi Pyra poduchy, na co licze, to uwaga odwróci sie od tego pierza i cos zostanie dla mnie.
Po drugie wiadomosc, ze Pyra wlasnorecznie robi dla mnie mazurka i na dokladke zapowiedziala wysylke poczta wyslalo mnie w najwyzsze kregi szczesliwosci. Dojedzie prawdziwy mazurek. Do zjedzenia.
Z drugiej strony nie dziwie sie tym nastrojom. Przed dwiema godzinami zaczela sie wiosna. Leciutki przymrozek, taki na odswiezenie powietrza a teraz bedzie slonce i skoro wokól zapowiedzieli kilkanascie stopni powyzej zera, to u mnie moga liczyc na okolo + 20. Celsjuszea i w cieniu.
Wszystkim polamancom szybkiego powrotu do zdrowia a Pani Doktor niesliskich konstrukcji w jej budowlach.
Pani Doktor, z wlasnego doswiadczenia wiem, ze niema sie czego obawiac w dalszym zyciu. Z doktoratem to jest tak. Najpierw czlowiek tyra jak glupi. Temat podkrada mu czesciowo promotor. Potem obrona.
Wstydu na pól godziny ale tytul zostaje na cale zycie.
Z pelnymi nieomal tytulami jako: czeladnik w zawodzie szkutnik, Dr inz. nauk technicznych, niedoszly czeladnik w zakresie produkcji domowej mocnych napojów alkoholowych, zasluzony pelny emeryt i rencista z trzech krajów Wspólnoty Europekjsckiej. Pozostale tytuly pomijam.
Kresle sie i jona podkiwanok.
Pan Lulek
O Matko Doktora (Doktórki?) jaki teraz przed świętami ogarnął Cie spokój. I szczęście! Dołączamy się (Basia i ja) do gratulacji blogowych. Ale wiemy, ze ta droga do sukcesu nigdy się nie kończy. Teraz tylko krótki oddech i dalej pod górę!
Witam, czy ktos moglby mi napisac, gdzie mozna dostac ser Idiazabal:? Bardzo mi na tym zalezy moj nr gg to 5209608 a email anasudol@gmail.com dziekuje za jakikolwiek odzew
Pozdrawiam