Wiosenne zupy
Wiosna wprawdzie z trudem ale przebiła się przez te wszystkie wyże i niże, deszcze i deszcze ze śniegiem. W mojej wsi wylazła zza płota i objawiła się w wielkich pączkach rododendrona. Może wreszcie przestanę zazdrościć Włodkowi, u którego rododendron co roku rozkwita bujnie i razi mnie w oczy, podczas gdy mój krzaczek od 6 lat ani, ani.
W nowym karmniku dla ptaków już tłoczno. Sójki przepychają się z różnym mniejszym ptasim pospólstwem. Ktoś też najwyraźniej zamieszkał w dwóch nowych budkach zawieszonych na dwóch brzozach.
Zioła rosną w nowej drewnianej donicy, bratki i żonkile przyjęły się także dobrze i wabią oko ostrą żółcią.
Aby uznać, że wiosna jest już na dobre trzeba zrobić raz i drugi jakąś wiosenną zupę. Botwinka z jajkiem na twardo odpada, bo już była parokrotnie na naszym stole w ostatnich tygodniach. A że cały następny tydzień spędzamy na wsi (i to chyba w pełnym rodzinnym gronie), to trzeba repertuar rozszerzyć i zróżnicować. Sięgnąłem więc do zumianego archiwum i znalazłem trzy przepisy, które zostały chyba przez nas wszystkich zapomniane. Warto więc je „odkurzyć” i na nowo przysposobić. Przy okazji polecam je wszystkim amatorom lekkich zup wprawiających w dobry wiosenny nastrój. Mam też nadzieję, że nie będzie to „powtórka z rozrywki”.
Zupa bazyliowa
1 kg fasoli, 1 kg fasolki szparagowej, 5 pomidorów, 4 cukinie, 4 ziemniaki, 3 plus 4 ząbki czosnku, 3 marchewki, 12 dag cienkiego makaronu, 12 sera gruyer, sól, pieprz, 1 pęczek bazylii, 1/2 szklanki oliwy
1.Białą fasolę i oczyszczoną szparagową oraz pokrojone w kostkę cukinie, rozgnieciony z solą czosnek (3 ząbki), obrane i pokrojone ziemniaki i marchewkę, obrane pokrojone w kostkę pomidory wrzucić do garnka z wodą, doprawić do smaku sola i świeżo zmielonym pieprzem, gotować przez 2 godziny. Często mieszając.
2.Gdy jarzyny zmiękną dodać makaron.
3.Umyte listki bazylii rozetrzeć z czosnkiem (4 ząbki) i oliwą. Dodawać starty ser i rozcierać dalej aż powstanie gładki sos.
4.Dodać sos do zupy w momencie podawania na talerze. Resztę startego gruyera podać na osobnym talerzyku.
Zielona zupa
Pół małej różyczki brokułu, garść zielonej fasolki szparagowej, pół szklanki zielonego groszku, szklanka brukselki, 3 łyżki śmietany kremowej (30-proc.), kieliszek wytrawnego białego wina, 3 łyżki pokrojonego w kostkę sera gorgonzola, sól, świeżo zmielony biały pieprz, 2 szklanki rosołu (może być z kostki), łyżka posiekanej zielonej pietruszki lub listków kolendry.
1.Wszystkie warzywa po kolei wrzucać na wrzącą wodę i blanszować 3 minuty, po czym odsączać je i przekładać kolejno do garnka z rosołem.
2.Gotować do momentu, kiedy wszystkie warzywa zmiękną, po czym odstawić zupę, lekko ją ostudzić i zmiksować.
3.Do zmiksowanej zupy dodać wino oraz śmietanę, wymieszać i zagrzać nie gotując.
Podawać zupę w filiżankach, posypaną pokrojonym serem i siekaną zieleniną.
Zupa z listków rzodkiewki
4 szklanki bulionu drobiowego z kostki, 2 marchwie, pietruszka, seler i por, listki rzodkiewek, cebula, pół szklanki śmietany, 2 łyżki masła, sok z cytryny (do smaku), sól,, 4 łyżki ryżu, słodka mielona papryka
1. Marchew, pietruszkę i seler obrać, pokroić na duże kawałki, dodać oczyszczony por i zalać warzywa bulionem i gotować 20 minut, po czym wsypać ryż i ugotować.
2. Liście rzodkiewek (najlepiej jeśli są to młode, dorodne liście) umyć, posiekać niezbyt drobno.
3. Na maśle podsmażyć na złoto drobno posiekaną cebulę, po czym dodać liście rzodkiewki i chwilę dusić.
4. Połączyć liście rzodkiewek z przecedzonym przez durszlak bulionem, zagotować, zaprawić śmietaną, dodać do smaku sok cytrynowy, sól i mieloną słodką paprykę.
Uwaga: zupę taką można przygotować także z kiełków rzodkiewki
Smacznego!
Komentarze
dzień dobry …
ale ładnie Piotrze na tej Waszej wsi … 🙂
ja zupy ostatnio bardzo polubiłam i gotuję bardzo często takie jarzynówki ..
Nirrod ma się dobrze .. 🙂 .. a sławek to jak Marek zapracowany i czasu dla nas nie ma ..
Nirrod,
(z poprzedniego wpisu), no co Ty – 100ml ?! To dla tych, co lubią się umartwiać 😉
Robię porządek ze zdjęciami i idzie mi to jak po grudzie, bo zamiast robić, co należy, to ja je oglądam i sprawdzam na mapie, gdzie i co, a tu już środek nocy 🙄
Pozdrowienia dla Grigorija zza płota 🙂
Dzień dobry.
To ja dorzucę jeszcze zupę z pokrzyw i innych chwastów. Moje dzieci w czasach, kiedy jeszcze zupy jadły, nazywały ją „zielony krupnik” i bardzo lubiły. Jest solidniejsza od zup Piotra i może służyć za lekki, wiosenny obiad jednogarnkowy.
30-40 dkg wołowiny z kością
3 garście świeżo zerwanych młodych pokrzyw (potrzebne rękawice)
2-3 garście młodej lebiody – może być mały dodatek młodych liści mniszka lekarskiego albo podbiału
1-2 średnie ziemniaki
garść drobnej kaszy jęczmiennej
łyżka masł4 łyżki łuskanych ziaren słonecznika
1,5 l wody, dyżurne
Ugotować wołowinę w osolonej wodzie, wyjąć kiedy miękka, obrać z kości i pokroić w kostkę. Na wywarze ugotować pokrojone w kostkę ziemniaki i kaszę. Pokrzywy sparzyć wrzątkiem na sicie (przestają parzyć) Inne zielsko obrać z łodyżek, też sparzyć, drobno posiekać. Wszystkie zielone składniki przesmażyć na maśle, zmiksować, dodać do zupy, włożyć kostki mięsa i podrumienione na patelni ziarno słonecznikowe.
Dzień dobry Blogu!
Deszczowo.
„W nowym karmniku dla ptaków już tłoczno”???
Kto z wiosną zaczyna dokarmianie ptaków? 😯
Czy to może notatka z grudnia? 😉
Wiosenne zupy powinny zawierać to, na co wiosną jest sezon – pokrzywę, szczaw, szpinak, szczypiorek, pietruszkę, zioła, rzodkiewkę etc. być lekkie i krótko gotowane.
Moja ulubiona zawiera pokrzywę, szczaw, szalotkę, bulion i śmietankę. Gotuje się 20 min. Można dodać jajko na twardo i twarożek w kostkach.
Z młodym szpinakiem (zimowym) z ogrodu gotuję też zupę „ten tuk” (Placku, dzięki za podsunięcie przepisu). W ogrodzie są świeże pory, również dobre na zupę.
Zupa z pora z płatkami owsianymi, bulionem, śmietanką i gruyerem gotuje się szybko, a na taką pogodę jak teraz nadaje się znakomicie.
Na fasolkę szparagową przyjdzie sezon latem.
Kiedy na dworze siąpi i jest zimno, można by gotować godzinami, ale ja nie mam czasu, bo żłobek pomidorowy domaga się uwagi i ciągle jeszcze powiększa 😉
Na takim blogu nie powinno istnieć coś takiego jak kostka rosołowa, fuj… 🙂 Wszak tu sami smakosze.
Ja nie zaczynam tylko kontynuuję. W karmniku przez cały rok są ziarna i okruszki. Lubię gdy przy śniadaniu i innych posiłkach towarzyszą mi skrzydlaci sąsiedzi. A karmnik zmienilem na nowy, bo poprzedni się rozlatywał. Czy to coś zdrożnego?
marudo-smakosze też bywają zalatani i zapracowani,a czasem po prostu leniwi,więc używają kostek rosołowych,a czasem wręcz o zgrozo (!) robią zupy w proszku.Natomiast,kiedy mają czas na gotowanie i biesiadowanie,to obierają jarzyny,kroją,siekają i rozkoszują się każdą chwilą spędzoną w kuchni,a potem przy stole 🙂
Tak. Zwłaszcza jeśli karmi się z pobudek egoistycznych, by mieć ptasie towarzystwo przy śniadaniu 😉
Dokarmianie ptaków powinno odbywać się tylko zima, gdyż dokarmianie całoroczne przynosi ptakom więcej strat niż korzyści. Żadna organizacja działająca na rzecz ochrony ptak6w nie akceptuje dokarmiania całorocznego, ani uzależniania ptaków od pokarmów oferowanych im w nadmiarze przez ludzi. Celem dokarmiania jest danie ptakom wsparcia w okresie mrozów i obfitych opadów śniegu, a nie karmienie ich i uzależnianie od kapryśnej, ludzkiej pomocy, czy zwabianie ich w jedno miejsce, gdzie mogą na nie czyhać drapieżniki i choroby.
Ja tez daje jesc ptaszkom przez okragly rok. Ma to swoje ujemne strony. Karmik jest kolo czeresni i jak czeresnie dojrzewaja to ptaszki w bezczelny sposob przenosza sie na drzewo i tam robia jak to Francuzi mowia ” souk ” Zadnej wdziecznosci.
Zupy, dobry temat.
Na zewnatrz niezmiennie ladnie wiec: dzien taki jak tu dobry dla wszystkich!
Wczoraj oprzec sie nie moglem i wzialem dwie wiazki szparagow, razem kilo, bo wydawaly mi sie kuszaco tanie. Okazalo sie – jak czesto – ze wcale nie, bo lykowata warstwa zewnetrzna byla gruba i musialem je obrac dalece bardziej niz zwykle. Zal bylo wyrzucic to wszystko tak do smietnika, wiec zuzylem jak nastepuje:
Dorzucilem jedna marchewke, pol cebuli, lodyge seleru i porcje brokulu. Lezal ten brokul jak niemy wyrzut od tygodnia w lodowce i zupelnie sie nie nadawal do pierwotnie zamierzonego celu, bo zakwitl. To warzywo akurat tak ma – w przeciwienstwie do poczciwego kalafiora, co polezy pare dni i sie nie skarzy.
Wody nie bralem duzo, bo byla jeszcze do zuzycia woda ze szparagow wlasciwych.
Zmiksowalem, doprawilem dyzurnymi, czosnkiem, a jako rosolku uzylem wegete dietyczna z Polski, ktora moja LP faktycznie moze jesc bezkarnie. Zagescilem lyzeczka bezglutenowej maki, bezlaktozowym maslem, bezlaktozowa smietana i bezlaktozowym serem – a dzisiaj, jak bedziemy jedli – dojda glowki ze szparagow i grzanki (bezglutenowe!).
Wczoraj nie użyłam ani pół kostki rosołowej 😉
Robiłam fasolię z różnymi modyfikacjami-fasola z kuzynką cieciorką,por zamiast cebuli,a także drobno pokrojone i uprzednio podsmażone pieczarki.Danie jest przeznaczone na jutro-pojedzie na nadbużańskie włości i zostanie odgrzane nad ogniskiem.
Oczywiście,jeśli nie będzie lało.
Pepegor – obydwoje z LP zasłużycie w końcu na świetlistą aureolę wokół głowy. Ty się przyznaj od razu: smakuje Ci to, co gotujesz bezglutenowo i bezlaktozowo?
W mojej okolicy od kilku lat (od ptasiej grypy chyba) zabronione jest dokarmianie ptactwa wodnego, właśnie ze względu na jego (tego dokarmiania) szkodliwość. Ulubione niedzielne zajęcie dziadków z wnuczętami czyli rzucanie starego pieczywa łabędziom i kaczkom na jeziorze, bo „tak im zimno w te łapki i w ogóle” 🙄 zostało zlikwidowane, a ptaki jakoś przetrwały i to nawet te srogie lutowe mrozy bez szkody.
Jeśli jednak ktoś naprawdę troszczy się o los naszych skrzydlatych przyjaciół, a ma na przykład ogród lub działkę, to może zadbać o naturalne źródła ptasiego pokarmu sadząc krzewy czarnego bzu, jarzębinę, tarninę, słoneczniki, pozwalając dojrzeć i uschnąć kilku ostom i w ogóle „chwastom”, nie zatruwając trawnika środkami chwastobójczymi etc. Na takim trawniku można potem obserwować kosy wyciągające dżdżownice dla swoich młodych, pliszki etc.
Na starych drzewach owocowych można obserwować sikorki badające wszelkie dziurki i spękania kory w poszukiwaniu owadów…
Najgorsze, co można zrobić ptakom, to założyć sterylny trawnik i obsadzić go „iglakami” albo tują.
Pyro,
gluten i laktoza nie są nośnikami smaku. Póki nie rezygnuje z tłuszczów i przypraw to na pewno smakuje 🙂
Golonka, kapusta kiszona, kwaśna śmietana, ziemniaki – wszystko bezglutenowe i bezlaktozowe, a smakują 😉
Nemo – ale golonkę z kapustą można zjeść kilka razy w roku ale produkty mączne jada się na co dzień i ta śmietana też musi być bez laktozy. Ja, na samą myśl, że ktoś ma taką przypadłość na polskiej prowincji, dostaję gęsiej skórki. Kiedyś popatrzyłam na regał specjalistyczny w supermarkecie – bardzo mały wybór, bardzo wysokie ceny, a w niewielkim mieście chyba w ogóle niedostępne produkty.
Fasolę do zupy bazyliowej namoczyłabym na noc. Co innnego latem, kiedy jest świeża fasola. A zupy zielonej nie miksowałabym, bo wolę zdecydowanie zupy z kawałkami jarzyn. To takie moje innowacje. Gospodarz gotował już botwinkę, a ja jeszcze nie widziałam jej w sklepie. Ale po prawdzie wcale jej nie szukałam, bo kojarzy mi się z wczesnym latem.
Pogoda poprawia się i z każdym dniem jest cieplej. Dziś wysadziłam za płotem ukorzenione w wazonie gałązki wierzby poskręcanej/ to moja nazwa, botaniczna pewnie jest inna/. Widziałam w innych ogródkach całkiem spore krzaki takiej wierzby. Mam nadzieję, że moje też tak urosną. A wierzba praktycznie nie ma zadnych wymagań.
W domu wszyscy lubimy zupy więc zrobię którąś z proponowanych a na poczatek tę z porem i płatkami owsianymi, sugerowaną przez nemo.
Tak bym chciała, żeby mój syn był w podobnym nastroju jak ten młody muzyk. Mam nadzieję, że wkrótce to nastąpi.
http://www.youtube.com/watch?v=qK4cs_XjEj0
A ja wczoraj przygotowałam pyszną sałatkę z kiełkami rzodkiewki, teraz by się przydały do zupy. Ale zaraz, zapomniałam, że mam szczaw w doniczce, może zrobię zupę z niego;)albo z rzeżuchy, która już nie musi zdobić świątecznego stołu. Pozdrawiam wszystkich:0
Krystyno,
o fasoli już nie chciałam wspominać, bo bym wyszła na jeszcze większą marudę niż Maruda 😉
Czy to jest wierzba mandżurska?
Zjadłyśmy już świąteczną rzeżuchę (na kanapkach). Dzisiaj Młodej gotuję szparagi. Przyjdzie wieczorem, to lekkostrawne więc może zjeść. Wczoraj pęczek był w moim sklepiku za 10 zł. Dla jednej osoby to się da przeżyć. Ja jeszcze trochę poczekam; zresztą ja mam co zjadać po dziurki w nosie. Ma być bardzo ciepło w najbliższych dniach, to na niedzielę zamiast ciasta zrobię lody wg Piotra przepisu.
Dzień dobry 🙂
Krystyno, wierzby rosną jak szalone 😉 . Poskręcana nie bardzo pasowała do naszej wsi, prostą przycinam, żeby się zbytnio nie rozkrzaczyła.
Alinko niech się spełni .. 🙂
im jestem starsza tym bardziej zachwyca mnie wiosenny cud przyrody … po deszczach w ciepły dzień natura rozkwita … 🙂
Bezlaktozowe nabialy, takie jak mleko, twarog, smietana sa zupelnie OK, schody zaczynaja sie przy serach, szczegolnie tych twardszych. Prawdziwy horror jest z bezglutenowymi wypiekami, maka, makaronem.
A ceny, to z lekka liczac 3 razy wyzsze niz normalny, porownalny towar. Na samym chyba szczycie chleb toastowy: 2.99 euro za 400 (!) gramow, co to daje sie zjesc tylko, jak go w maszynce potraktowac na ciemnobrazowo.
Danuśka cytryny ekologiczne są w Lidlu i nawet nie takie drogie .. 0,5 kg kosztuje ok 3,50 PLN ..
Jolanto miło, że do nas dołączyłaś .. 🙂
Danuśko, dla Alain zdrowia, szczęścia, pomyślności z urodzinowymi pozdrowieniami, przekaż, proszę 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=nZvehG_Lgls
to Alan dziś świętuje .. całuski i dużej ryby … 🙂 … Danuśka masz dziś miłe zadanie do wykonania … 😉 ..
Alanowi niezmiennie dobrego zdrowia, humoru, i ryb wielkich, jak „taaaka ryba”. Danusiu przekaż, że pijemy dzisiaj wieczorem za jego zdrowie i szczęście toast blogowy.
Moje dziecko szparagów jednak nie dostanie – nie było. Kupiłam bardzo ładne, świeże, białe i okazałe pieczarki. Zrobię z nich kotleciki panierowane, a do nich sałatę z pomarańczą.
Nemo, Haneczko,
tak, to wierzba mandżurska. Posadzona została poza posesją i może rozkrzaczać się do woli. A nawet tego się po niej spodziewam.
Alain – taaaakiej ryby (byle w dozowlonym sezonie)!
Do życzeń Basia dołącza ucałowania.
Zupy wiosenne bardzo miłe. Połączenie wywaru ze świeżutkimi jarzynami zwraca uwagę na pojawienie się przyjaźniejszej pory roku.
Ostatnie dwa dni pochłonęły mnie całkowicie problemami inwestycyjnymi i koncepcją przyszlorocznego urlopu. Po róznych analizach za i przeciw, choć bez wyczerpującej analizy SWOT, odpuściliśmy na razie Chiny na rzecz USA. Nie jest to tak proste do zaplanowania, a niektóre żelazne punkty przeminęły z wiatrem. Np. wycieczka na mułach na dno Wielkiego Kanionu z noclegiem na dole. Cena 900 USD za 2 osoby okazała się zimnym prysznicem. Ale nie o pieniądze chodzi tylko o limit 200 funtów wagi w pełnym odzieniu i obuciu. Ten limit pozwala wyzbyć się myślenia o sobie jako o dusigroszu. Średnia wagi wychodzi z dużą rezerwą, ale nie łączą mułów w pary niosące pary 🙁
Minimum czasu na miejscu to 50 dni. I prawie wszystko się pomija. Rozsądne wydaje mi się podzielenie na 2. Za pierwszym razem runda objazdowa ze wszystkim z wyjątkiem Wschodniego Wybrzeża łącznie z Nowym Orleanem, Bostonem i Niagarą. Za drugim to wyłączone. Ale nie wiadomo, ile lat jeszcze zostało, a Chiny i inne atrakcje też czekają. Przy takim podziale 2 razy po 40 dni powinno wystarczyć. Ale o tym można tylko pomarzyć.
W sobotę i niedzielę prtawie wszystkie restauracje w Gdańsku z rabatem 50 procent. Ale dobrze oceniana restauracja w Hiltonie nie uczestniczy w tej akcji.
Danuśko, ucałuj Swojego serdecznie!
Zamiast rzerzuchy w tym roku zastosowaliśmy młody owies. Wyglądał ładnie, ale szybko zżółkł na końcach.
A może nie tak dosłownie wszystko traktować ? Zupy miały być lekkie za to nastrój wiosenny, przed krytyką proponuję dokładną lekturę 🙂 obawiam się, że nasz Gospodarz poddawany ciągłej i nieustającej krytyce w końcu przestanie mieć ochotę podawać jakiekolwiek przepisy. Ja wypróbuję z chęcią wszystkie trzy.
Pozdrawiam serdecznie
Stanisławie – koledzy Młodej pojechali prywatnie – wypożyczyli samochód, nabyli kartę automobil klubu, zwiedzali co chcieli, narzekali tylko na jedzenie tzn jedli ze smakiem tylko wtedy, kiedy sami gotowali na postojach dla ciężarówek. Spali w motelach. Wycieczka trwała 4 tygodnie.
Stanisławie,
do Wielkiego Kanionu można na piechotę tam i z powrotem. Jak zaczniesz trening w tym roku…
Duże M,
a może nie każdą „krytykę” traktować tak dosłownie? 😉
Nasz Gospodarz zna chyba swoich marudzących komentatorów na tyle, że nadal niestrudzenie będzie rzucał te perły… 😉
Oby oby 🙂
Grad, ulewa, grzmoty. Wiosenna burza, złapała mnie jak chciałam wysiąść z samochodu 🙁
Alino-nastąpi,nastąpi 🙂
Dzisiaj ściskamy też urodzinowo syna Aliny !
W imieniu Osobistego Wędkarza dziękuję za życzenia,oczywiście ucałuję
go od Was.Świętować będziemy i dzisiaj wieczorem i jutro.
Przewidziałam trochę atrakcji 😀 A sezon wędkarski rzeczywiście już tuż,tuż i sprzęt na szczupaki i inne sandacze jest już powoli przeglądany.
Szykowana jest też łódka,zatem w tym sezonie spodziewam się co chwila
ryb na talerzu 🙂 Póki co mamy w zamrażalniku głowę barakudy wyciągnietej ostatnio z Atlantyku.Głowa będzie spreparowana i ma zawisnąć,jako kolejna ozdoba nad biurkiem mego Wędkarza.
Różne rzeczy ludzie wieszają na ścianach 😉
Dobrze,że ja rzadko na tę akurat ścianę spoglądam.
Łasuchy, pomocy!
Dlaczego pojemnik próżniowy nie chce współpracować z pompką? Jest czysty i nienaładowany przesadnie. Nowiutki. Kiedy go odpakowałam z paczki, był wypompowany do zera, więc potrafi. To dlaczego mnie nie chce???
👿
Nsiu-ja znam się tylko na pompkach do roweru 🙂
Danuśko, chyba ta Twoja pompka działa przeciwpołożnie do mojej…
Spóźniony wstyd okazuję. Rzeżucha oczywiście. Teraz spojrzałem dopiero na swoje.
Nemo, rada dobra. Chęci do treningu nie brakuje, ale czasu nie starcza. Wiem, ze można zejść i wejść. Jak muły mogą to i człowiek. Przynajmniej od południa. Nie sprawdzałem, jak tam różnica poziomów. Myślę, że nie maksymalna 1600. 1600 wspięliśmy się w Alpach z 10 lat temu w przerwie w podróży samochodem. Zatrzymaliśmy się w Ga-Pa przed południem i do wieczora wróciliśmy z powrotem. Ale byliśmy młodsi i nieco inne warunki. W tej chwili 400 m spokojnie, 800 z wysiłkiem. 1600 nie wyobrażam sobie. Aha, ponad 1000 pokonywaliśmy codziennie 4 lata temu w Tatrach u Słowaków.
Pyro, jasne, że z biura podróży nie zamierzamy korzystać. Samochód wynajmiemy od 9-go dnia. Przedtem nie będzie potrzebny. Metro, autobus, pociąg i samolot wyjdą korzystniej. Noclegi w motelach przydrożnych też wychodzą taniej niż jakiekolwiek sieciowe z wczesną rezerwacją. I nawet w Nowym Orleanie czy Denver można znaleźć hotel poniżej 100 dolarów. Najtrudniej w Nowym Jorku, ale z tym trzeba się pogodzić.
Ale szczegóły podróży na razie bez jedzenia, więc dłużej nie nudzę. I na razie nie uwzględniłem wizyty na winnicy w Napa Valley lub czymś podobnym. A trzeba jeszcze zajrzeć do winnicy w Virginii, bardzo dobre wina tam robią.
to młodemu jubilatowi życzę tego co mu życzy Mama Alina … 🙂
Nisiu może odwrotną stroną pompujesz .. ja kiedyś bez instrukcji zaczęłam pompować materac i okazało się, że na oko nie da rady trza wg tejże …
i po burzy słonko i zieleniej jakoś …
Stanisławie piękne plany ..
Stanisławie,
najpopularniejsza trasa Brighr Angel Trail ma tylko 1335 m deniwelacji.
Zejście 3 h, powrót 5 h. Z noclegiem (rezerwować) do zrobienia.
W Ugandzie weszliśmy i zeszliśmy w jeden dzień na wulkan o deniwelacji ponad 1100 m (18 km wędrówki w sumie, stożek bardzo stromy) po nieprzespanej nocy i bez śniadania (ja) i przeżyliśmy 😉
Trenuj.
Bright Angel Trail
Alino, najlepsze życzenia dla Dziecka!
😆
Jolinku, dobrą stroną pompowałam, bo ich było kilka, tych pojemników, niektóre się zamkły, a zaś znowu inne nie. Kurza twarz ścierką nakryta.
Nisiu to jakieś diable siedzi w tych niepompujących się … też bym się wkurzyła ..
donoszę dla zainteresowanych, że w Lidlu od 23 kwietnia br. będą w sprzedaży noże ceramiczne lub obieraki … obierak 9,99 zł .. mały nóż (10,5 cm) 24,99 zł a większy (16 cm) 39,99 zł …
Jolinku, a nie chcesz tego nożyka za siedemnaście kawałków?… http://www.smakprostoty.pl/damascus-z-304-warstw-dzikiej-stali-damascenskiej-do-chleba-linia-franz-guede-32-cm
Nisiu nie chcę … 🙂 .. ceramicznych też nie kupię .. no może na prezenty …
Takie z oswojonej są pewnie jeszcze droższe 🙄
Alainowi życzę skutecznych przynęt 😉
Synowi Aliny spełnienia marzeń Mamy 🙂
A ja bardzo polubiłam swój ceramiczny „nóż szefa”, głównie dlatego, że tnie, oczywiście,koncertowo, ale poza tym jest leciutki, do damskich rączek w sam raz. Chyba się szarpnę na ceramiczny obierak, chociaż bardzo lubię mojego małego fiskarsika. Ostatnio chodzi po mnie nóż damasceński, oczywiście nie w tej oszołomskiej cenie, ale chciałabym mieć w domu takie dziwadło. Widziałam jeden przyjemny skandynawski, uniwersalny, kiedyś pewnie się załamię…
No własnie, Haneczko, zastanawiałam się, dlaczego ona dzika i jesli dzika, to czy się rzuca.
Dziecku Aliny też dobrze życzę.
Nóż ceramiczny dostałam od Nowego i bardzo go sobie cenię (ten nóż, bo Nowego nieustannie).
Noża z damascenki nie mam ale broń białą z tego metalu w ręku trzymałam. Ta stal wymyślona została bodajże w Indiach, a w Europie rozprzestrzeniła się wraz z arabskimi podbojami (damascenka) i z Persji wraz z Turkami i luksusowymi okazami broni i zbroi wzdłuż szlaku jedwabnego. Piękne są te falujące pasma na powierzchni – czyli ślady po kolejnych sklepaniach warstw stali nawęglonej i odwęglanej kolejno sklepywanych, składanych znowu sklepywanych – aż po wielu tygodniach pracy otrzymywano wyrób mieniący się jak błękitna mora, elastyczny, diabelnie ostry, wytrzymały. I drogi bardzo. Nieco podobną techniką robiono lufy do pierwszych egzemplarzy broni palnej. Ponieważ nie istniały maszyny, którymi można by precyzyjnie i absolutnie centrycznie wytaczać wnętrze lufy, układano stalowe pręciki, czy druty wokół stalowego rdzenia. Druty te sklepywano razem, w jedną całość, a w końcu usuwano rdzeń – lufę ściągano z rdzenia. Dzisiaj kiedy się taki egzemplarz ogląda, widać wyraźnie pionowe kreseczki czy też smużki – ślady po wyjściowym materiale.
Stanislawie.
Polecam wycieczki z polska agencja. Tanio i calkiem niezle. Moze sie uda wpasowac?
http://www.poloneztour.com/en/wycieczki.asp?menu=0
Robię miejsce przy stole, zasiadaj, Duże M 🙂
Dzisiaj obiad u Bonnie, będzie drugie i deser.
Kanadyjczycy (Amerykanie też) nie mają w tradycji zupy. Jak jeść, to coś solidnego, jak to drwale 😉
A zupa bywa i solidna, jak się chce…poza barszczem czerwonym i czystym rosołem (w porywach 2 razy do roku – i zamrażam część) gotuję zupy, w których łyżka stoi – to ma być pierwsze i drugie zarazem.
Zmiksowaną lubię zupę z brokułów, podawaną na zimno w gorący dzień lata – są to brokuły ugotowane w małej ilości wody, dyżurne, bardzo dużo czosnku zmiażdżonego dodaję pod koniec gotowania. Schłodzoną miksuję i już na talerzach tyle śmietanki, ile kto sobie chluśnie.
Zupę bazyliową wg. przepisu Gospodarza kupuję natychmiast, z tym, że dodam główkę czosnku. Dekagramów nie będę odmierzać, tylko po uważaniu 😉
Przypomniało mi się z bardzo odległych zakamarków pamięci (bardzo wczesna podstawówka), jak to z siostrą chciałyśmy zrewolucjonizować tradycyjną kuchnię naszej mamy – podczas dwudniowej nieobecności mamy rządziłyśmy w kuchni.
Zrobiłyśmy „szpinak” z lebiody, bo taki przepis nam się napatoczył, już nie pamiętam, gdzie to było, jakieś czasopismo (Przyjaciółka?). I nie śmiać się, bo lebioda jest bardzo bogatą w te tam dobrości rośliną!
Niestety, tata nie docenił rewolucyjnego wysiłku, on przyjechał z pracy i chciał coś na ząb i żołądek po całodziennym trudzie, a nie jakieś zielone cuś. Spróbować bohatersko spróbował, ale mu nie szło. Do dzisiaj pamiętam, jak czekałyśmy na zachwyty, a tu na talerzu ledwo tknięte…
A dodam, że wcale od nas nie wymagano wtedy gotowania, tylko my same chciałyśmy. Placki ziemniaczane, racuchy z jabłkami, naleśniki z serem – w tym byłyśmy dobre w tamtych czasach Rewolucjonistki kuchenne z bożej łaski 🙄
I dla ulatwienia polska wersja.
http://www.poloneztour.com/index.asp
Stanisławie,
jeżeli USA, to pomyśl o Kanadzie, tym bardziej, że Niagarę koniecznie trzeba zobaczyć z kanadyjskiej strony, inaczej się nie liczy 😉
Można też się przejść pod wodospadem, takim przejściem wykutym w skale, z „oknami” na wodospad. Można podpłynąć pod wodospad łódką, ale to dosyć banalne i nie robi takiego wrażenia, jak przejście pod wodospadem.
Poza tym w 2-3 dni możemy Wam pokazać wszystko, co po naszej stronie i w osiagalnej okolicy koniecznie trzeba zobaczyć.
Nad Grand Canyon warto pojechać, ale zejście w dół to ceny zaporowe.
Latem – nie odważyłabym się ze wzgledu na temperatury, chyba, że dobrze to znosicie. Ale warto tam pojechać i pooglądać, szczególnie ciekawy jest południowy brzeg, jakoś tam „więcej widać”.
Meta jest – zapraszamy!
He,he wole angielska wersje. Poloneztour. Mozna zrobic np.:
„Philadelphia & Amiszes’ Farm” albo „Manhattanu Sightseeing”
W dwa dni mozna poznac Pensylwanie: „Get to know Pensylvania” (to chyba biegiem)
Za to wielodniowe wycieczki ukaza nam w 4 dni: „Quebec – Montreal – Ottawa – Toronto (4 days)”. Te ostatnia musze postudiowac bo z przyjaciolmi bedziemy robili podobna trase 🙂
Osobiscie moja ulubiona to „Philadelphia & Amiszes Farm”. Najbardziej tez pasujaca do jedzeniowego blogu.
Alino, same serdecznosci dla syna 🙂
Dziękuję Wam serdecznie za dobre myśli pod adresem mojego Michela.
Yyc,
biorąc pod uwagę odległości na tym kontynencie, wszystkiego się nie da poznać, ale warto zajrzeć tu i ówdzie. I na pewno warto wpaść do Kingston na 2-3 dni i zobaczyć to i owo, będąc oprowadzonym czy obwiezionym po okolicy przez tubylców. Żaden przewodnik wycieczki nie pokaże i nie opowie przez tak krótki czas tyle, co tubylec 😉
W sprawie dokarmiania – Jerzor grzeszy, bo z wiosną, jak tylko pojawią się czipmanki, dzień w dzień kupuje wielki worek orzeszków i karmi zgraję. Przy czym zgraja na poczatku jest zgrają, a potem na polu bitwy zostaje jeden mocarz, przegoniwszy konkurencję. Wiewióry i nasze blue jays, czyli niebieskie srokowato-sójkowate, też są łase na arachidy, konkurują z wiewiórowatymi, niekiedy ostro i idzie na dzioby!
I dodam, że wszelkie kości, ości i skorupki jajek Jerzor wynosi do lasu (to już jawna denuncjacja z mojej strony!)
Ja spalę się w piekle, bo mój komposter, do którego codziennie wyrzucam jakieś resztki warzywno-owocowe jest bez przykrywy. Las na mnie wymusił – szopy pracze tak długo walczyły z przykrywą, że ją kilkakrotnie połamały. No to proszę bardzo – niech sobie biorą, co chcą. I tak się pożywiają – wiewióry, czipmanki, szopy, ptaki, lisek Chytrusek, sarna Józefina….mnie nie ubędzie, bo i tak z kompostera wybierają tylko to, co im pasuje, a kompostu mam więcej, niż potrzebuję.
Okruszki ze stołu jak najbardziej pasują do karmnika dla ptaków – przez cały rok.
Moj wpis odnosil sie do wpisu Miodzia o Poloneztour. Tak na wszelki…
Wszystkiego najlepszego dla dzisiejszych solenizantów! 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=W-Evq4fCWRA
Yyc,
to jasne, że piguła i domyślam się, że w tym porządku jazdy, od Quebec City do Toronto.
Pytanie – to będzie „jeżdżone” czy „latane”? Z Quebec City do Toronto (hwy 401 i zapewne tak będzie, lepszej drogi nie ma, z odbiciem na Ottawę) jest circa 800km. Do zrobienia w 4 dni, ale „latane” dałoby więcej czasu na łażenie po mieścinach.
Zdrowie wszystkich solenizantów!
Ja lecę na obiad 🙂
Motele na Long Island oscyluja w granicach $70.00. Ode mnie na Broolkyn 42 mile.
Jesli zajdzie potrzeba, to sluze krotka meta.
Brooklyn – oczywiscie
A ja mam wieści dla Nemo – jaskinia czeka na Osobistego i jego asystentkę.http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35771,11583960,Sensacyjne_odkrycie_w_Jaskini_Niedzwiedziej__FOTO_.html
Jolinku – dziękuję za wieść o czyścikach – Inka mi dzisiaj kupiła, bo ma blisko Lidla.
Zdrowie dzisiejszych Solenizantów! Niech się Świat do Nich uśmiecha!
Na portalu „Na temat.pl” p. Palikot podaje przepis na dereniówkę – przepis jego Babki. I wszystko byłoby dobrze, tylko tak na 1 kg owoców jest litr spirytusu, litr wody i 1 kg cukru. To ogromna ilość; mnie przy 30 dkg już się wydaje dereniówka nieco za słodka.
Alainowi zdrowia i szczęścia wszelakiego ale przedewszystkim : jak najczęstszego „łamania kija”!
Aliniemu Michelowi najlepiej tego, czego życzyła już Haneczka: niech będzie takim, jakim życzy go sobie Alina! Bo życzy mu chyba wszystkiego najlepszego.
Danuśko i Alinko, Waszym Solenizantom życzę spełnienia marzeń i uśmiechniętego Świata. 😆 😆
Uff, zdążyłam „rzutem na taśmę”. 😉
Wznosił nie będę, nie w tu przyjętym sensie przynajmniej.
Dziesięć lat temu obchodziła jej ostatnie urodziny moja siostra – jej 65.
Dziś otrzymałem maila z wiadomością o śmierci przyjaciela, jako odpowiedź na moje zaproszenie na pożegnalny brandż, z okazji odejścia z funkcji. Prosiłem o odpowiedzi do dzisiaj.
Jasiu, mój ziomal, absolwent toruńskiej ASP, od wielu lat miał tu wydział restauracji kamienia i stąd się znaliśmy.
Był o 7 lat młodszy ode mnie.
Pepe – cóż poradzić „Zrodziliśmy się bez wprawy/ i pomrzemy bez rutyny.”
Dobranoc.
Nic dwa razy sie nie zdarza…
dzień dobry …
Pyro proszę bardzo … polecam się … 🙂
ja tak jak Krystyna lubię zupy w kawałkach .. nie robię z własnej woli zup-kremów ani puree z niczego .. w gościach zjem bo tak wypada .. 😉
Nisiu dobrej drogi i przygody na wojażach u stóp Śnieżki … 🙂
na pewno każdemu zostaje trochę oleju lnianego już po terminie ważności bo niestety ma on krótki termin do użytkowania … dziewczyny nie wyrzucajcie tylko róbcie sobie z niego maseczki na twarz, szyję lub dłonie … rozprowadź olej lniany cienką warstwą i pozostaw na 20-30 minut, by się wchłonął a nadmiar usuń papierową chusteczką .. 🙂 … panowie też mogą stosować … 😉
Dzień dobry, dzień dobry Jolinku,
Nie będę stososwał olejowej maseczki, ale z przyjemnością przeczytalem wpis Gospodarza i komentarze. O trawnikach, roślinkach itd. była już tutaj kiedyś długa rozmowa, więc nie chcę wracać, ale Nemo ma rację.
Wciąż czekam, że ktoś podchwyci dawno opracowany pomysł i zamiast strzyżonego trawnika założy sobie, co prawda nieco sztuczną, ale kwitnącą łąkę. Dla prawdziwego entuzjasty pomogę sprowadzić odpowiednią mieszankę nasion.
Był to kiedyś mój „konik” i poświęciłem sporo uwagi i pracy nad rozpowszechnieniem tego rodzaju uprawy w Polsce. Niestety efekt chyba bardzo mizerny. 🙁
W Polsce zbliża się dłuuuuuuuuugi weeeeeeekend. Chyba najdłuższy w dzisiejszym świecie. Dla dzieciaków (i nie tylko) różne atrakcje. A. proponuje odwiedzić kilka parków.
Może się komuś przyda.
http://www.e-ogrody.pl/Ogrody/56,113645,11557502,Parki_na_majowke__Pojedz_tam_z_dziecmi.html
Dla mnie najwyższy czas położyć się spać.
Miłego dnia 🙂
Nowy to fakt, że maseczki nie potrzebujesz … 🙂 .. link zaraz prześlę dzieciakom .. dobrych snów …
a na śniadanko może taki egzotyczny przysmak z naszych sklepowych produktów …
http://grumko.blox.pl/2012/04/2194-La-Bouillie.html
pogoda się dobrze zapowiada to idę w miasto … miłego dnia … 😀
Dzień dobry, wiosenny, słoneczny 🙂
Spóźnione serdeczności dla świętujących wczoraj Panów, niech Wam szczęście sprzyja!
Właśnie skończył mi się, zakupiony na warszawskim jarmarku, olej rzepakowy z Góry św. Wawrzyńca. Żałuję, bo bardzo nam posmakował, muszę wszcząć poszukiwania. Jeszcze inne, kosmetyczne zastosowanie, np. wymieszanie łyżki oleju/oliwy z łyżeczką kawy i użycie jako peelingu, polecam 🙂
Barbaro,
na butelce jest adres http://www.prsrutkowski.pl i tam są informacje gdzie można ten olej kupić. W Warszawie w sieci Piotr i Paweł. Smacznego!
Piotrze, dziękuję 🙂 Właśnie siedzę nad tą butelką ze szkielkiem powiększającym 🙂
Nowy,
Kwitnąca łąka to zarówno konik Witka jak i naszych pszczół 😉 . Co roku, na małym fragmencie ogrodu W. wysiewa co popadnie i czeka na wyniki. Zeszłego lata, łąkę zdominował amarantus. Teraz wcinamy chleb z domieszką odpowiedniego ziarna. Jeśli masz ciekawe pomysły, chętnie skorzystamy 🙂
Tak to wyglądało w 2010:
https://picasaweb.google.com/112958196308416510634/LetniMiszmasz#
Dzień dobry,
Barbaro, zaintrygowałaś mnie tym peelingiem 🙂 Czy możesz podać, jak to mieszać, w jakiej proporcji, kawa mielona czy płynna? Mój olej (od Jolinka 🙂 ) jest z SEMCO w Szamotułach.
Jolinku, przeczytałam, że olej lniany jest wskazany również przy egzemie. Zalecane jest stosować na skórze nie częściej niż dwa razy w tygodniu. I najpierw wypróbować na małym skrawku, żeby sie upewnić, że nie ma reakcji alergicznej. Wskazany do masaży.
Dzięki za kosmetyczne nowinki 🙂
Barbaro, przeczytałam jeszcze raz, proporcje podałaś więc tylko jaka ta kawa. Dziękuję 🙂
Alinko – jest to ta sama kawa, którą zaparzam w ekspresie, ale oczywiście to nie musi byc regułą. Można użyć samych fusów z zaparzonej kawy (nie próbowałam). Używałam oleju arganowego, ale oliwa, czy wręcz oliwka kosmetyczna także będzie dobra 🙂
Alinko – jeszcze link do „kopalni” podobnych ciekawostek, u dołu strony przepis na kawowy peeling:
http://teatimeandwhiterabbits.blogspot.com/2010/08/co-ma-w-sobie-twoj-kosmetyk.html
Ewo – uroczy ten Twój letni misz-masz. Moja leśna działka nie bardzo się nadaje do takiej plantacji, szkoda!
Barbaro, dziękuję. Zabawna ta młoda blogowiczka. Peeling wypróbuję. Przydadzą się czyściki do wanny 🙂
uwaga .. uwaga jest nowy wpis Piotra … 🙂