Kolekcja w płynie
Nigdy niczego nie kolekcjonowałem. I zapewne z tego powodu nie potrafię zrozumieć tej pasji. Zwłaszcza gdy dotyczy ona wina. Mam wprawdzie kilkadziesiąt butelek wina i w domu i w chałupie na wsi ale utrzymując ten zbiór na stałym poziomie stale go zmieniam. Wypijam (na ogół z przyjaciółmi) to, co jakiś czas leżakuje i kupuję nowe butelki. Są jednak ludzie traktujący wino mniej użytkowo. Oto w „Czasie Wina” znalazłem artykuł „Kosztowny bakcyl”, jego autorką jest Agnieszka Pączka-Torrelli. To bardzo ciekawy tekst:
„Nie znam wartości mojej piwnicy – z rozbrajającą szczerością mówi Michel Chasseuil, były inżynier lotnictwa, który w 1990 roku odszedł z Dassault i całkowicie poświęcił się nowej pasji, która stała się dla niego religią par excellence. Michel kolekcjonuje unikatowe wina i rzadkie alkohole z całego świata. Jego piwnica uznawana jest za najpiękniejszą i największą prywatną kolekcję na świecie. Zważywszy na to, że liczy ponad 37 tysięcy butelek, z których wartość niejednej sięga kilkudziesięciu tysięcy euro, za szaleństwo poczytuje się jej właścicielowi, iż dotąd nie korzysta z osobistej ochrony.
Ci, którzy z Chasseuilem mieli do czynienia, twierdzą, że to człowiek niezwykle skromny i dyskretny. Sam o sobie mówi, że nie jest majętny, a kolekcja do niego nie należy. – Zajmuję się nią jak kustosz zbiorami Luwru, nie zamierzam tych win sprzedawać ani konsumować – tłumaczy. – Zdecydowałem, że staną się światowym dziedzictwem ludzkości – dodaje z uśmiechem.
Czego tu nie ma! Kolekcja Romanee-Conti, wszystkie roczniki od 1904 roku, kolekcja Petrus, od roku 1945, całe d’Yquem i Clos de Vougeot, w tym wyjątkowe butelki z roku komety – 1811. Kolekcje rzadkich lub nieistniejących już crus. Takie rarytasy jak węgierski Royal Tokay Essencia 1901 z herbem Habsburgów, do których butelka należała. Chateau Gruaud-Larose 1865 z zatopionego w 1872 roku w wodach Morza Poludniowo-chińskiego okrętu Maria-Teresa. I podobno jedyny znany dziś egzemplarz portugalskiego Quinta do Noval rocznik 1931.
Choć Chasseuil siedzi na górze pieniędzy, jego zbiory stanowią dla niego przede wszystkim wartość sentymentalną. – W 1985 roku na aukcji w Wersalu kupiłem dwie butelki Syracuse 1850, płacąc za obydwie trzy tysiące franków – opowiada. – Wartość każdej z nich szacowana jest obecnie na 30 tysięcy euro, ale ja nie pozbyłbym się ich nawet za trzykrotność tej ceny! – zapewnia.
Kim są zatem kolekcjonerzy win? Czym tłumaczyć ową determinację, gotowość do walki o coś w istocie tak ulotnego, jak kilka kieliszków płynu, i zapłaty zań ceny zupełnie oderwanej od rzeczywistości?
Blogujący miłośnik wina Jacques Berthomeau pisze na swej stronie: „Gdy na kanale informacyjnym zobaczyłem jegomościa, który oświadczył, że ma zamiar przepuścić pokaźną sumkę na zakup butelki Chateau d’Yquem (…), mającej wzbogacić jego kolekcję, której to butelki, rzecz jasna, nigdy nie otworzy, ogarnęła mnie awersja podobna do tej, którą odczuwam przy okazji aukcji obrazów Van Gogha, które lądują w sekretnych sejfach egzotycznych rajów podatkowych. Dla mnie obraz istnieje po to, by go oglądać. Na ścianie prywatnej lub publicznej – to bez znaczenia. Zamknięcie go oznacza jego śmierć. Potwarz dla artysty. To nieprzyzwoite. Co do naszych drogocennych butelek, jakkolwiek prestiżowe one są, istnieją po to, by je wypić, by czerpać z nich przyjemność, szczęście i radość ze wspólnego ich smakowania”.
Kolekcjonerów dla kolekcjonowania Berthomeau nazywa frajerami, którym należałoby tworzyć limitowane serie placebo, by w ten sposób chronić przed nimi prawdziwe trunki. Anthony Barton właściciel deuxieme grand cru classe Chateau Leoville-Barton podczas oglądania jednej z takich zamkniętych kolekcji, radził właścicielowi: – Sugeruję, aby zainwestował pan jeszcze w korkociąg.”
Jestem podobnego zdania. Kolekcjonować można puste butelki a winem poczęstować spragnionych.
Komentarze
Dzień dobry.
Nie wiem, czy pamiętacie ale w czasie pierwszej swej prezydentury A.Kwaśniewski dostał od jakiegoś rządu butelkę wina ponoć wyjątkowego rocznika sprzed 50-ciu lat. Wiedział, że jak otworzy i wypije, to wyjdzie na chama i analfabetę, kolekcji nie miał, podarować jej dalej nie wypadało – zupełnie nie miał pomysłu na ten dar. Aż trzeba było wesprzeć Wielką Orkiestrę i z ogromnym ceremoniałem Prezydent ofiarował to wino na aukcję, Sprzedane za dużą sumę na szlachetny cel, wracało potem na kolejne orkiestrowe finały bodaj przez 4 lata, a potem zniknęło – albo wypili albo zgubili albo rąbnął ktoś między jedną, a drugą licytacją. Ot, taki los rzadkiego dobra.
Kim są zatem kolekcjonerzy win?
Odpowiadam Piotrze: ludźmi z dużą gotówką!Z bardzo dużą gotówką! Ciekawe. że głównie mężczyźni oddają się tej pasji z upodobaniem.
Idę dodać wina do bigosu!
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Moniko niech Ci zawsze świeci SOL!
Witam.
Nisiu – Perło tego bloga – wszystkiego co najlepsze i nieustannej weny twórczej, ku radości czytelników. 100 LAT!!!!
Nisiu, pogodna i życzliwa ludziom Nisiu, ściskam Cię urodzinowo i życzę zdrowia, reszta zawsze się jakoś układa.
Fascynują mnie kolekcjonerzy a pan Chas seuil nie wydaje się być brzydkim egoistą. W rodzinnym gronie, przy wyjątkowych okazjach, otwiera wspaniałe wina i nosi się z zamiarem stworzenia specjalnej fundacji, żeby jego kolekcja przetrwała, coś w rodzaju „Luwru wina”.
?Si j?ai envie d?ouvrir une grande bouteille unique avec mon fils Jérémy, ?nologue ? Feytit Clinet, et mes petits-enfants, je le fais, note l?épicurien Chas seuil. Je peux me le permettre pour de grandes occasions ?la nuit de l?an 2000 par exemple. En compagnie de mes proches et du grand vigneron d?Ampuis, Marcel Guigal, on ouvre Yquem, Romanée Conti, La Mouline, un cognac 1900. De ces beaux flacons, j?ai tout bu dans ma vie, trente millésimes de Haut-Brion, Yquem 1921, Lafite 1875, Palmer 1878 et 1929. J?ai savouré tous les Latour du XXe si?cle, cinq fois du Mouton 1945, la légende de Pauillac. Ma collection, de ce point de vue, est vivante: ça entre, ça sort, et ma sélection reste draconienne. Il n?y a ni Sancerre, ni Beaujolais?? Qui, sur cette terre, a savouré autant de chefs-d??uvre?
Des jaloux, des mauvaises langues, des envieux font croire que la plus belle cave du monde (dixit Michael Bro a d b e n t et Michel Bet t a ne) serait un ossuaire, un tombeau de l??nologie ?des vins momifiés que l?on contemple avec éblouissement et envie. Rien n?est plus faux. Le bienfaisant Chas seuil ne détruit pas sa collection en consommant les vins, comme nombre de milliardaires ?nophiles ?c?est leur droit. Il la compl?te et la préserve pour les générations ? venir. Oui, c?est un humaniste de la dive bouteille qui r?ve d?un musée Chas seuil en France .
Witam środkiem mojej nocy!
BARDZO podpisuję się pod ostatnim zdaniem wpisu Gospodarza.
Rękami i nogami! Więcej kończyn nie posiadam 🙄
Wino ma zazwyczaj określony czas na dojrzewanie (w ściśle określonych warunkach), a potem je trafia szlag, czyli robi się ocet albo inksza paskuda.
Ocet można wykorzystać, paskudy się nie da. Kiedyś dostałam taką cenną, starą butelkę, bo wiadomo, że lubie wino. Żem prędka i nie chytra, otworzyłam przy darczyńcach, napijmy się wspólnie.
Otóż była to paskuda, bardzo nieokreślonego smaku płyn, o „bukiecie” lepiej nie wspominać, a na dnie butelki osad piaskaty jakby, na centymetr. Wypiliśmy po łyczku malutkim i zgodnie wylaliśmy resztę do zlewu. Zośka dostała tę butelkę od kolekcjonera, który pojęcia nie miał o tym, że kolekcja wymaga specjalnych warunków, temperatura, wilgotność powietrza, ciemności, leżakowanie itd.
Napiliśmy się włoskiego współczesnego i spłukaliśmy niesmak.
A ponieważ data już mi się zgadza, wszystkiego NAJLEPSZEGO dla naszej Nisi i Jerzor dołącza sie do tego nieco chrapiaco jeszcze, ale się dołącza 🙂
Sto lat!
Ten skopiowany tekst wyszedł bardzo niezręcznie, wybaczcie.
Autor tekstu wyraża sympatię do kolekcjonera, dlatego chciałam to umieścić.
Tez bym doradzil kupna korkociagu.
Dzien dobry.
Dobry jak na razie, bo jeszcze nie pada. Ale, niech tam, te milimetry opadu sa tak, czy tak do odrobienia. A do odrobienia jest sporo.
W Lidlu jest promocja na barolo, za 7,99 e, tez na sredniej wielkosci kraby. Za 230 g chca 2,99. Wezme, kraby na piatek, bo proszona kolacja, a barolo na dzisiaj, na toast za Nisie.
Nisiu, serdecznosci na ten osobisty dzien! Zdrowia szczescia i stale dobrej weny!
Co do barolo, to sprawozdam na biezaco i podejme decyzje, czy nabrac wiecej, aczkolwiek moja piwniczka pelna, szczegolnie czerwonego pelna.
W tym sensie,
pepegor.
Monice podsyłam z Jej własnego ogrodu 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Monika.JPG
To nie jest taka sobie zwyczajna róża, to jest monika.
Nisiu – życzę Tobie dużo zdrowia, radości, słońca i wiatru 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=RzYBBpCMQDk
Nisię zaczęłam czcić ciemną nocką ale co mi tam – lubię Ją, jej książki i Jej dobre akcje… Życzę ci Nisiu, żebyś szczelnie spakowała wszystkie złe choróbska w jakiś węzełek, obciążyła węzełek wszystkimi, niedobrymi opiniami 1/ złośliwych krytyków, 2/ kąśliwych babiszonów, 3/złych nawyków własnych psinek domowych i taki pakiet utopiła na największej , morskiej głębi. I to by było na tyle od rana, a przed wieczornym toastem.
w Lidlu pojawiły się dobre sery krowie i kozie .. np. włoskie i francuskie .. ale jest też nasz Bursztyn i nawet cena przystępna bo ok. 30 PLN za kg …
Nisiu jeszcze raz buziaki urodzinowe .. 🙂
ja zbieram wino na prezenty .. kupuję w Lidlu i Biedronce jak jest okazja a teraz jest …
Nisi duzo udanych przygod i fiktywnych i w realu!
Nisiu – serdeczności urodzinowe, wszystkiego najlepszego, bajecznych podróży i jak najwięcej powodów do uśmiechu 😀
Premiera prasowa odbywa sie w srode ale beda jeszcze inne terminy
https://picasaweb.google.com/106191185484123148583/12Dezember2011#5685211456711388642
Nisiu,
życzę Ci tego, co najbardziej potrzebne – dużo zdrowia. Z resztą sobie poradzisz.
Haneczko – 🙂
Pomysł Jolinka na winne prezenty doskonały. Przeważnie znamy gusty obdarowywanych osób i każdemu można kupić to, co lubi. I taki prezent na pewno zostanie spożytkowany właściwie. A niektórych można zachęcić w ten sposób do picia wina.
Kochani Blogowicze i Ty, o Gospodarzu! Jestem pełna wdzięcznych myśli i czuję się otulona ciepłem Waszych życzeń! Życzliwi Ludzie dokoła – to jest to! Dziękuję i ściskam Wszystkich do uduszenia wręcz…
A co do adremu, to wino jest do picia, obrazy do oglądania itd. Właśnie dlatego nie przepadam za pałacami i domostwami sławnych ludzi zamienianymi na muzea. Stoją tam krzesła, na których nie wolno siedzieć i filiżaneczki, do których nikt już nie naleje herbaty. Trochę kostnica, brrr. Zawsze mam ochotę w takich wnętrzach przysiąść na jakiejś sofie.
A propos filiżaneczek. Zamówiłam w sklepie internetowym – na gębę, przez telefon – zaparzaczkę do czajniczka herbacianego. Pan powiedział, że jest spora, ale do czajniczka wlezie, ja się zgodziłam i dostałam piękną „bombkę” do przypraw, coby samotne pieprze w zupie nie pływały. Fajna jest i będę do niej te pieprze pchała, tylko jest jeden problem: nie wiem, jak toto otworzyć.
Czy ktoś z Was ma podobne? I wie?
http://www.stylowazastawa.pl/produkt/4564/zaparzaczka_do_przypraw_bomb_adhoc.html
Alicja, Twoja strona homelinux z obrazkami się nie otwiera i napisali tam, że dokonuje ataków. Masz tam jakieś dzikie zwierzę???
Nisiu, pod wplywem, ze
usciskam cie najmocniej, z racji, co chelpic sie nia nie chcesz,
ps posiadam taki cycek, wiec wiem, trza te gumkie silom wyrwac z metalu, takoz samo sie ja tam wprowadza, dzicko potrafi, pod warunkiem, ze miesniate
Sławeczku, merci boku! Za życzenia i za cycek. Jesteś pewien, że on się nie urwie, jak będziem ciągli???
na zicher 🙂
sicher tez jesli umiejetnie i metodycznie z taktem
Pani Monika, Monika, Monika
To jest taka muzyka
O której skrzypce po nocach śnią…
Z muzyczną urodzinową dedykacją* – niech Ci się darzy co się zamarzy!
http://www.youtube.com/watch?v=zNk71XdVB_Y
Echidna
* muzyka, muzyka no i do tego Monika
Monika, ach Monika … z powinszowaniem:
http://www.youtube.com/watch?v=ofpU9_6wqBE
Malgosi W (spoznione, przepraszam) i Nisi
najlepsze, najlepsze zyczenia!
Moniko,
ja żadnego zwierza nie zaposiadam, chyba, że wiewióry i czipmany na ze zewnętrzu, a w piwnicy oddała ducha szara mysz (ostrzegałam – nie przychodzić mi do kuchni i biegać po stole!!!).
Kazałam Jerzu sprawdzić z pracy, powiada, że wszystko się otwiera. Natomiast ostrzegania typu, że ja jakieś wirusy wysyłam są wrażą propagandą systemu operacyjnego pod tytułem Windows. Linux takich wirusów nie posiada i nie wysyła, więc radzę ignorować podobne ostrzeżenia. Jerzor się pobożył, że tak jest, olać te tam.
Zdrowie Nisi popijam pięcioletnią Pu-Erh, bo u mnie pora na drugą herbatę poranną.
Słońce świeci, niebo błękitne – żivot je cudo!
Sławeczku, się wyciągło!!!
Serdeczne dzięki za nowe życzenia!
Nisię ściskamy,
chętnie czytamy,
żaglowych rejsów
Jej zazdraszczamy.
Całusów multum na Twoją rubież
z wielką radością Ci wysyłamy !
A o Małgosi,broń Boże,nie zapominamy !
Jej szarlotki,wiadomo,chętnie zjadamy,
szampany przez Nią wybrane
duszkiem wręcz wypijamy.
Z lekkim spóźnieniem,
ale gorąco Małgosiu nasza
urodzinowo Cię pozdrawiamy !
Danusiu – 😆
Witam.
Nisiu! 198lat.
http://www.youtube.com/watch?v=MZkKZNCU7gY&feature=related
Zaglądałam dziś na stronę Alicji i wszystko mi sie otwierało. A chciałam obejrzeć gołąbki Tereski, ponieważ jutro albo w środę robię zwykłe gołąbki i przy tej okazji mogę zrobić trochę tych z kaszą gryczaną. Liści kapuścianych akurat wystarczy na dwa rodzaje. A mam ochotę na potrawy bezmięsne.
Jeśli ktoś miałby ochotę na przygotowanie w domu skórki pomarańczowej do świątecznych wypieków, może skorzystać z tego przepisu: http://www.wprost.pl/ar/281798/Skorka-magiczna
Przepis jest prosty, ale trzeba zajmować się tą skórką kilka dni. Ja do tej pory robiłam trochę inaczej, ale ta metoda wydaje mi się lepsza od mojej.
Na tej samej stronie w rubryce” Najczęściej czytane” jest też artykuł na poruszany tutaj wczoraj temat losu psów po zakończeniu służby celnej. Z oświadczenia Ministerstwa Finansów wynika, że eutanazja może dotyczyć tylko psów nieuleczalnie chorych i cierpiących a więc zależy od opinii lekerskiej. Dobrze, że sprawa została wyjaśniona. Zresztą Jolinek już o tym wspominała.
Danusiu, Jolly – dziękuję! 😀
Już tu kiedyś pisałam, że co tydzień czytam reportaże z Paryża, z Akademii Gastronomicznej, p. Brzezińskiego, i przepisy p. Kalicińskiego w Angorze. Nie, żeby zdradzać Gospodarza naszego ale by się douczać. I w tym tygodniu p. Kaliciński zamieszcza przepis na ciasto świąteczne, który mnie zupełnie urzekł. Sama w tym roku go nie upiekę, bo plan mam gotowy i produkty zbieram, ale gdyby ktoś chciał rodzinę albo znajomych specjalnie, świątecznie uwieść, ma jak znalazł.
Pozwalam sobie ten karaibsko – besarabski (sic!) placek, pieczony przez Autora tylko raz w roku – na święta, „przestukać”
Autor – p. M.Kaliciński, tyg.Angora, rubryka „Mirosław Kaliciński gotuje
CIASTO ŚWIĄTECZNE
1 – 1,2 kg ciemnych rodzynek
60 dkg jasnych rodzynek
40-50 dkg drobno pokrojonych suszonych śliwek.
30 dkg pokrojonych daktyli
30 dkg kandyzowanej skórki pomarańczowej
20 dkg kandyzowanej skórki cytrynowej
20 dkg posiekanych migdałów
20 dkg posiekanych orzechów
po 1 łyżeczce mielonego cynamonu, imbiru, goździków, gałki muszkatołowej i soli
250 ml brandy,
150 ml rumu
4-5 łyżek kakao
30-40 dkg brązowego cukru
40-50 dkg masła
8-10 jajek
50 dkg mąki pszennej.
Za chwilę nastukam wykonanie, tylko najpierw uwaga autora – ciasto jest duże i ciężkie, wymaga dużej formy. Mierzy się ją tak, że wsypuje się do niej wszystkie bakalie na sucho – powinny zająć 2/3 miejsca, a na 1/3 przypadną inne składniki. Za to ciasto przechowuje się ponad miesiąc, wykonuje się kilka dni przed świętami (dojrzewające, kruszejące) Pokrojone w dużą kostkę, a każda świątecznie opakowana, może stanowić nietypowy, a miły upominek dla znajomych.
cdn
Nisiu,
Wszystkiego naj, naj, naj, z tego co na tym świecie najlepsze. Przyjmij serdeczności urodzinowe i uściski ode mnie także, chociaż Ciebie dotąd nie miałem przyjemności spotkać.
Twoje 100 lat przypieczętowane będzie czerwonym Malbec (to najbardzij lubię z win mi dostępnych) dopiero tutejszym wieczorkiem.
Zamiast kwiatka, które lubisz i pewnie dostajesz dzisiaj mnóstwo, dołączam coś , co też lubisz bardzo.
https://picasaweb.google.com/takrzy/12Gru2011?authkey=Gv1sRgCLfDu5vRo_qIqQE#5685300629812321266
Wykonanie ciasta świątecznego:
Wszystkie bakalie, przyprawy i sól zalewamy brandy i rumem, mieszamy, szczelnie przykrywamy i odstawiamy na 48 godzin (4 dni).
W dużej misie ubijamy mikserem masło z cukrem i kakao, w innej misce ubijamy niezbyt mocno jaja. Ubite jajka stopniowo dolewamy do ubijanej masy maślanej, a potem dokładamy mąkę, bakalie z alkoholem, krótko wyrabiamy ciasto i przekładamy do formy wyłożonej natłuszczonym papierem do pieczenia. Piecze się w temp. 150-160 stopni od 1,5 do 2 godzin. Po upieczeniu i wystygnięciu zawinąć w papier i tak przechowywać.
Daję słowo, że za rok (jeżeli dotrwam) takie ciasto upiekę.
Pyro-rzeczywiście ciekawy przepis.Kto wie,czy nie wypróbuję,bo wszystko wskazuje na to,że taki świąteczno-bakaliowy prezent może nam się przydać.
Póki co opowiem,jak zasłużyłam na złoty medal żony doskonałej.
Nasz nadbużański sąsiad podczas przedostatniej pełni księżyca złowił 7 kg sandacza,
a w miniony weekend znowu mieliśmy pełnię,zatem Osobisty Wędkarz stwierdził,że w takim razie on też wybierze się nad rzekę,bo przed Świętami taki sandacz,czy inny szczupak byłby jak znalazł.Kolega,z którym miał na te ryby się udać niestety zrezygnował z wyprawy w ostatnim momencie,a zatem powiedziałam szlachetnie,że będę towarzyszyć memu Ukochanemu w tej nocnej eskapadzie.Wyruszyliśmy o 19.00
i spędziliśmy nad Bugiem cały,długi,grudniowy (!!!)wieczór,aż do 24.00.Rozpaliliśmy ognisko,piekliśmy kartofle i popijaliśmy grzane wino zabrane na tę okoliczność w stosownej wielkości termosie.Księżyc świecił pięknie,woda lśniła w jego blasku,wokół żywego ducha,a ryby….
No cóż,akurat tego dnia nie brały 🙁 Nie jęknęłam jednak ani razu,że mi zimno,że chcę wracać do domu.Trwałam dzielnie na posterunku,aż do chwili,kiedy Osobisty Wędkarz sam zarządził odwrót.Za miesiąc znowu pełnia,tym razem jednak zostaję w domu,
z kubkiem gorącej herbaty,przy kominku 😉
Danuśka – rzeczywiście powinien „ślady stóp Twoich” całować.
Nowy – wielkie dzięki! Dostać ocean na urodziny – to jest dopiero cuś!
No to – zdrowie Nisi po raz pierwszy!
Nisiu,
Z oceanem co prawda nie wygram 😉 , ale życzę Ci dużo dużo pomysłów na nowe książki 🙂
Krystyno,
To pięknie że eutanazja ma obejmować tylko chore psy, ale ustawa nadal nie precyzuje co ma się stać ze zdrowymi (a nie nadającymi się do służby) zwierzętami, które nie znajdą nabywcy czy opiekuna. Może się czepiam, ale…
Za zdrowie wzniosłem oczywiście wspomnianym dziś rano barolo.
Skosztowałem zaraz po otwarciu i byłem zawiedziony. Teraz, gdy butelka stała przez 3 godziny otwarta, smak się wyraźnie poprawił. Owszem, tęgie jak trzeba, posmak dlugi, ale nadal przeszkadza mi wyraźna nuta cierpkości.
Nie zaopatrzę się w zapas, mam lepsze w piwnicy.
Pepegor. mnie ta nuta też przeszkadza. Mnie i moim sąsiadom. jest to nuta C, czterokreślna. Wg tej konotacji wydaję dźwięk długi, głośny i żałosny…:-))
Ja mam lampkę chilijskiego shiraz, drugą wypijemy z Jerzorem – zdrowie Nisi po raz pierwszy!!!
Odrobiłam już zadania domowe, to mogę…
Alicjo, skiknij pliiiz do Skypego
I ja Nisiowo – własnym wyrobem słonecznej barwy pigwówki z różą.
Nisiu, STO LAT! Twoje zdrowie!
Nisiu, życzę Ci 120 lat (na razie) zdrowia, szczęścia wszelkiego i co najmniej 50 wspaniałych rejsów na :
http://www.am.gdynia.pl/text/15-5_pl.php
😆 😆 😆
Dla wzmocnienia życzeń „wykańczam” pyszną wiśniówkę od Pyreńki. 😀
Dzięki Alinie mam dostęp do najbardziej przyjaznej piwnicy świata, bo esencją radosnego toastu jest autentyczność doznań.
Nisiu – A votre sante, kawą 🙂
Jacques Berthomeau przezywa się jak obrażony chłopczyk w piaskownicy, globalista jeden. Michel Chas-seuil, podziwiam Pana 🙂
Alinko, Elap, pogadałam z Dziećmi i przy okazji dowiedziałam się, że i u Młodszej sklep „rosyjski” już jest zamknięty. Za mało Polaków w okolicy. 🙁
Zdrowie Nisi wypiłam pod czujnym okiem Kapitana 🙂
Uściśliliśmy plany sylwestrowe.
A teraz donoszę w sprawie mojej rąsi lewej, co to ma być kiedyś tam operowana, łokietek nerwowy. Otóż drugi specjalista, który ma to obejrzeć i coś tam przekazać specjaliście pierwszemu, wystosował do mnie pismo, że któregoś tam lutego mam się stawić na randkę. Oczywiście pójdę, ale coś mi się wydaje, że w takim tempie, żeby doszło do konkretnych działań, to prędzej spotkam się z ortopedami – przyjaciółmi Nisi.
Narzekać nie powinnam, bo za te łapy powinnam była się zabrać dobrych parę lat temu. Samo się nie naprawi!
Zgago,
jak będziesz mi czegoś życzyć, to ja też poproszę 😉
Nie macie pojęcia, jak mi jest miło!!!
Wasze zdrówko! Chlup!
Alicjo, to się rozumie samo przez się. 😆 Nawet nie będę czekała na Twoje urodziny – przecież nadchodzą Święta. 😉
Nisiu,
chlupiemy z Jerzorem Twoje zdrowie!
Alicjo, napisz mi uscislone plany, please. Ja z tej malej maszynki pisze, wiec krotko i z bledami. Zaraz jade do domu I tez zatroszcze sie o Nisi zdrowie.
Nisiu!
Humor, energia i pomyślne wiatry niech zawsze będą z Tobą!
Buziaczki!
PS Właśnie gugiel mi powiedział, że Nisia po grecku znaczy: wyspy 🙂
Nowy,
plany w poczcie.
Zdrowie Nisi po raz pierwszy!
Paolore – już chciałam akcję plakatową z Twoją fizjonomią uruchomić „Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie…” Nie, nic mi się nie popsuło, tylko Twoja uporczywa nieobecność i nader oszczędna obecność Sławka psują mi nastrój. Chłopaki, szanujcie uczucia starszej pani.
Pyro,
przypomniałaś mi tym apelem do chłopaków taką piosenkę.
http://www.youtube.com/watch?v=vjO41Le_uv4
🙄
Założę się, że tak jest na całym świecie.
http://wyborcza.pl/1,87648,10786522,Tna_nas.html
To wszystko prawda, Alicjo; i tak jest nie tylko w Polsce. Teraz młodzi w wakacje pracują we Francji, w Grecji, Hiszpanii, Włoszech i wszędzie na różnych składnikach klienci są oszukiwani.
No to…nie da się wytępić, trzeba wziąć pod uważanie.
Do jutra.
Już jest jutro.
Jeszcze raz dziękuję za wczoraj!!!
Pyro kochana,
do głowy by mię nie przyszło szargać szlachetne uczucia Twe.
Walczę chwilowo na innych frontach, priorytety mię się huśtają i zakrzywia czasoprzestrzeń. Ot, co!
Dobranocka!
A u mnie jeszcze dzisiaj, a nie wczoraj, niedawno wszedłem do domu, dlatego wciąż mogę celebrować Nisi śiwęto – Nisiu Twoje zdrowie, 100 Lat!!!
Alicjo 23:32,
Też w pracy to przeczytałm, ale co do mierzenia nalewanego alkoholu przy kliencie mam dziwne uczucie. W czasie ostatniego pobytu w Polsce zdarzyło się to widzieć kilka razy, nawet w tak eleganckiej restauracji jak „Belwederska” (chyba nie pomyliłem nazwy) w Łazienkach. Zamówiłem tam kawę i lampkę brandy, nie mogłm wyjść ze zdiwienia, gdy kelner mi to odmierzał specjalnie do tego przyniesioną miarką. Ludzie! Ja się nie będę czepiał o mililitr, dwa czy trzy. Wchodząc do takiego lokalu, a właściwie do każdego lokalu, mam jakiś margines zaufania, bez tego trudno żyć. Jedno co mi się podoba w amerykańskich barach – tu nie ma żadnych miarek, a barman leje wszystko „na oko” i jakoś bary nie bankrutują, a klienci wychodzą zadowoleni. Jak ktoś chc mocniejszy tzw. drink, mówi to barmanowi, to nie kosztuje drożej!
Nisiu, uściski żabiobłotne! Wczoraj cały dzień spędzilam w Szczecinie, przyjechalam do domu ciemnym wieczorem, chciałam zobaczyć wiadomości w TV, coś tam zobaczyłam i usnełam (dobrze, że już zapiżamkowana). Jak się zbudziłam to na ekranie były kolorowe paski. Poczłapałam na górę i chyba jeszcze pośpię
dzień dobry …
Danuśka dobrze, że nie zostałaś oskarżona o to, że przyniosłaś pech .. 😉
Pawełku przytulanki …
Do Pyry
Dziękuję Ci serdecznie za Ciasto świąteczne Mirosława Kalicińskiego. Piekłam w tamtym roku , jest świetnie. Teraz też się upominają a ja przeszukałam stare angory i nic.
A ciasto jest pyszne, nie starzeje się. Wysyłam na „eksport” czyli dla głodującej Warszawy/ syn student/ i wszyscy byli zachwyceni.
Bardzo Ci dziękuje.
Tokk
ttok,
wpisałaś się pod tekstem z ubiegłego roku, ale może tu zajrzysz, więc powtarzam to co napisałam pod datą dzisiejszą – przepis na ciasto świąteczne M. Kalicińskiego możesz przeczytać w komentarzach Pyry pod datą 12.12.2011r. godz. 18.36 i 18.59.