Tęgo pili, nieźle gotowali
Szykując jedną ze swoich książek wiele godzin spędzałem w warszawskiej Bibliotece Narodowej. Rezultaty tego siedzenia mogliście poczytać także i w naszym blogu. Staram się jednak nie nadużywać Waszej cierpliwości i nie zamieszczać zbyt często swoich tekstów książkowych. Bywa jednak czas – myślę o wyjazdach i urlopie – kiedy nie mogę usiąść do komputera i opisać ostatnich wrażeń kulinarnych czy zakupowych. Wtedy muszę korzystać z archiwum. Tak będzie i dziś. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie zwłaszcza, że opowiastka dotyczy dziełka nieznanego a wartego popularyzacji.
Pani Józefa Kruszyńska, osoba z dobrego towarzystwa, o której zbyt dużo powiedzieć się nie da, trafiła na karty mojej szowinistycznie (świadomie i celowo) męskiej książki nie przez przypadek. Wprawdzie dama ta nie nosiła spodni lecz spódnice lecz obracała się doborowym męskim towarzystwie. A co więcej do grona jej przyjaciół należeli m.in. Mehoffer, Malczewski, Sienkiewicz, Tetmajer, Witkiewicz no i Witkacy. Madame Kruszyńska gościła ich, karmiła i notowała wszystko to co powiedzieli. Nie dotyczyło to – na szczęście dla smakoszy – ich artystycznych czy filozoficznych wynurzeń lecz kulinarnych przepisów. Okazuje się, że najwybitniejsi ludzie pióra, pędzla i togi nie tylko lubili pić i zakąszać lecz owe zakąski często sami przyrządzali i to według własnych przepisów. A jeśli który nawet nie stawał przy kuchni nad patelnią, to przynajmniej dyktowali co i jak przyrządzać należy.
Po latach, rękopis pani Józefy trafił w ręce osoby, która zorientowała się jaki skarb ma w rękach i notatnik ów zredagowała, zaniosła do wydawcy i doprowadziła do druku. Dzięki więc dwom damom z Krakowa – ta druga to Zdzisława Zegadłówna – przed wieloma laty ukazała się na rynku maciupeńka książeczka zatytułowana „Legumina pana Witkiewicza”. Uważając, że nie może o niej pamięć zaginąć przedstawię kilka wynotowanych z niej przepisów. Radzę też poszperać w antykwariatach lub też zajrzeć do biblioteki. Każda z przypomnianych receptur ma słynnego autora. Oto one:
Barszcz strzelecki Pana Witkiewicza
Odgotować całe nie obierane buraki słodkie. Kapustę odgotować pokrajawszy zbitą główkę na osiem części. Zagotować kwasu burakowego, odcedzić. Dobry rosół, w którym wędzonka się odgotowała sklarować i postawić na ogniu, wrzucić tę wędzonkę pokrajaną w kostki. Kapustę i buraki obrane i pokrajane zagotować razem leciutko i basta.
Musztarda Pana Witkiewicza
4 łyżki gorczycy sarepskiej albo angielskiej, 2 łyżki cukru, trochę soli, trzeć dolewając zimnego octu tyle, żeby średniej gęstości kaszkę uformować i nakrywszy w ciepłym miejscu na noc postawić. Nazajutrz składać w słoiki. Mówi Pan Witkiewicz, że doskonała.
Jabłka po indyjsku Pana Witkiewicza
Zerżnąć wierszek, wyjąć ostry środek, nasypać cukru, wlać troszkę wody, jabłka wierzchami przykryć, ponakłuwać i wypiec dobrze.
Sałata z pomidorów Henryka Sienkiewicza
Wyjąć korzonek z wnętrza, ostrym nożem pokrajać na cieniutkie plasterki, posolic, popieprzyć. Dodać cieniutko pokrajaną cebulę, kartofle, zimnego mięsa pieczonego, dużo oliwy, cytryny lub octu.
Farsz do naleśników poczciwego Teodora
Ugotowana gęsto kaszka, utarta. Dodać cebuli na maśle suto smażonej, odgotowanych i przesmażonych grzybków, trochę sera szwajcarskiego, trochę śmietany, i suto napełnić naleśniki do przesmażenia.
Przyznacie, że fajnie to brzmi. A jak smakuje nie wiem do czego z góry przyznaję się!
Komentarze
Dzień Dobry.
Co to? Wszyscy śpią? Dzisiaj zajrzę dsopiero po południu. Idę tańczyć z Kongresem Wiedeńskim (c.d. dyplomatycznych obrzędów i obrządków) a i pranko do suszarni trzeba wtaszczyć i suche liście z roślin oskubas i Synuś dzisiaj wpadnie i ciasto na piernik z orzechami chcę przygotować. Roboty huk, a robota nie widać. Żyję na wariackich papierach, obiadów nie gotuję tylko a to sałartkę, a to sałatę z rybą wędzoną, a to omlet z pomidorami i serem robię i dobrze mi bardzo, czego i Wam życzę.
1. Nie śpią,
2.Nie czytać,
3. Nie taszczyć, skubać, orzechów gryźć takoż, ino uswiadamiać…
Jesli przepis na własną musztardę faktycznie jest tak prosty, tośmy w domciu (autorka pisze „Pana Witkiewicza”, to musi chodzić o Ojca, bo junior to ino troszku pejotlu, 2 piwka, meskalinka i za pędzel), ale dlaczego „w ciepłym miejscu na noc pozostawić”?
Aha, i jeszcze o sałatce europocentrysty Sienkiewicza. Octu… Ja by zara dodał tego di Modena, czosnku ugniecionego i KONIECZNE bazlje ź zielonem piepszem marynowanem. Orzeszku, jak ja to lubje. A moja jak poczuje, to jak sie zara łasi…
Madame. Nie czytać. Pisać.
To sa „jablka po indyjsku”?????
Tak „po indyjsku”. Zachowałem tytuł nadany przez Witkiewicza. A z książeczki wynika, że nie chodziło o amerykańskich Indian lecz o mieszkańców Indii.
Mnie najbardziej podoba się „farsz do naleśników POCZCIWEGO Teodora”.
A tak w ogóle to obudziłam się z paskudnym bólem gardła i katarem, więc wracam pod pierzynę. Smacznego dnia wszystkim.
Obsmialam sie serdecznie z „jablek po indyjsku” Pana Witkiewicza. Przeczytwaszy: „wiersz” i pomyslawszy sobie „ot fantazja wiersze scinac”. Ino nijak nie moglam zrozumiec jak ten sciety wiersz cukrem napelnic i dlaczego onze ma srodek ostry. Przeczytalam zatem raz jeszcze. I dostalam czkawki ze smiechu. Ot – jak slepota niedoczyta, to se dopowie, niekoniecznie wlasciwie.
Smakowite bibliofijskie kaski nie dla mnie niestety. Ciut za daleko do ksiegarni czy antykwariatu, a prosic kogos to zupelnie NIE TO SAMO. Cala przyjemnosc w przeszukiwaniu polek, specyficzny zapach i atmosfera, szmer cichych rozmow i przerzucanych kartek. Godzinami moglam tak siedziec w antykwariacie, a czas bezszelestnie umykal. Czasami unosilam ze soba skarb malenki – na wieksze pozostawal jedynie apetyt (finanse nijak nie mogly pogodzic sie z apetytami).
A biblioteki… Kiedys mialam dylemat: isc do biblioteki czy na dyskoteke z kandydatem na ew. narzeczonego. Wybralam biblioteke – lekkomyslnie, ow ostatni stwierdzil. A na dysko poszlo sie innym razem i z…innym, jak to moja Bunia mowila, absztyfikantem.
A teraz azymut – kuchnia. Czyli przygotowanie obiadu. Dzisiaj cos lekkiego i „leniwego”. Pierogi.
Pozdrawiam w nastroju „scietego wiersza”
Echidna
Witajcie
A mnie się podoba sałata z pomidorów Mickiewicza. Tylko czemu tak cieniutko ciąć pomidory i cebulę? Toż to smak zginie. No ale Henryk był drobiazgowy i skrupulatny jak księgowy. A propos pomidorów – kończą się wraz z nadchodzącą jesienią. U mnie w ciągu kilku dni cena z 2,5 zł podskoczyła do 6 zł. Szkoda, trochę żal. Przed nami znów kilka miesięcy z plastikowymi, globalistycznymi substytutami pomidorów wożonymi w tę i nazad po całej Europie.
Pozdrawiam
Sienkiewicza! Oczywiście sałata z pomidorów Sienkiewicza. Podświadomie mylę te kolubryny narodowej literatury – jakaś zastarzała szkolna trauma.
Pozdrawiam
Dobra, dobra, Panie Wojciechu z Przytoka. Podświadome to są „Czynności pomyłkowe” dr Freuda i trauma jakaś kiedyś gdzieś mogła być, ale czy szkolna? Dawna koleżaneczka z warkoczykami i perkatym noskiem? Wspołne na dwugłos czytanie? Taaa… „Jeśli powoli przeczytać Pańskie „Przed nami znów kilka miesięcy… itd”, to zdanie to aż kipi od zaczeń. (mrużę oko).
Mysle sobie, ze w cieplym, zeby lepiej gorczyca peczniala. Glowy za to nie dam, bo po wczorajszych zmiankach o piwie naszla mnie ochota no i degustacja sie troche przeciagnela i trwala o jedno piwo za dlugo. Ugh.
Nawet kawa srednio pomaga, wiec wiecej pomyslow co do gorczycy dzis miec nie bede.
Tak sie zastanawiam, czy w drodze lenistwa moznaby uzyc sproszkowanej gorczycy….
Przyjrzałem się Iżyku temu zdaniu. Wygląda na to, że podświadomie napisałem „w tę i nazad”. Podświadomość mi kipi znaczeniami.
Pozdrawiam
Piękny masz dom. Też mieszkam w domu z 1903 roku.
Zrobiłam sobie mini przerwę i zaraz na blog okiem rzucam.
Iżyk, w reprintach, które kupiliśmy w Kórniku jest świetny przepis na musztardę miodową, w książce o ruskiej kuchni otrzymanej w konkursie przeZ Pyrę Młodszą jest kilka przepisów na musztardę. Wszystkie są proste i z dostępnych składników. Kiedyś robiłam miodową dzieląc proporcję przez 16 (zamiast z 4 l nasion gorczycy, robiłam z 250 ml) wyszła naprawdę znakomita. ChcesZ, to jutro Ci nastukam receptę.
A teraz pytanie do osób bywałych w świecie – jak mam korzystać z czekolady do gotowania i pieczenia otrzymanych od Pana Lulka? Jest w bolszej, 400 g tabliczce, ma niską zawartość kakao (40 %) na etykiecie skład i kalorie w 4 językach ale metody użycia nie ma. Widać wszyscy wiedzą tylko Pyra jest prowincjuszka.,
Adios pomidory, adios ulubione,
sloneczka zachodzace za moj zimowy stol…
Pomidory wedlug Danki:
pokroic w cwiartki lub mniejsze kawalki, ulozyc w salaterce, zabek lub dwa czosnku skroic na kosteczke drobna. Posypac czosnkiem pomidory, sol, pieprz, majeranek, skropic oliwa.
Przepisy zamieszczone przez Gospodarza sa artystyczne i owszem, ale precyzyjne bynajmniej. A Poczciwosci Teodor sam sie przyznal, ze nie wie, jak smakuje 🙂
Do miski i rozpuszczac nad gotujaca woda upewniajac sie, ze woda nie dotyka dna miski.
mam gdizes przepis na trufle z brandy, poszukam i napisze…
truskawki tez mozna w tym maczac, choc teraz nie sezon.
Mozna tez czekoladowe fonude zrobic.
Witajcie,
szukam pomocy!! U nas w supermarkecie sa swieze figi.Nigdy ich nie jadlam i nie mam pojecia,co takiego z nimi mozna zrobic!!? Do czego pasuja najbardziej? No i czy te skorke tez sie je??
Ana
Uff, kwiatki na zime posadzone w skrzynkach na oknie (malutkie, „dzikie” bratki – viola tricolor, w roznych odcieniach), cebulki zakopane w donicach – wczesne (marzec-kwiecien) tulipany, zonkile i muscuri, a takze ogromna ilosc roznobarwnych hiacyntow ( w tym jaskrawo czerwone, ktorych nigdy przedtem nie widzialam).
Czuje sie pelna takiej cnoty, ze zaraz mi skrzydla urosna i zabiora latac wsrod anieli. Bo nawet chodnik przed mieszkaniami – moim i E. umylam woda z mydlem. Boze, mam nadzieje, ze Ty to widzisz i notujesz….
Do salatki z szynka pasuja. rzymska salata, albo rucola sosik do tego mocno owedzona szyneczka, kozi ser (miekki) i figi.
ok do listy przepisow do poszukania dodaje tez figi. skorke tez sie je, chyba… glowa zdecydowanie dzis nie ta……
To znowu ja: Paulus Krulus Viennensis.
Ogłaszam wynik konkursu na moją tożsamość blogową.
Also! Ty, jako jedyna przejęłaś się moim nickiem. Przy najbliższej dewirtualizacji nagroda murowana! 🙂
Ksywka „K.u.k.Pawel” wydawała mi się zbyt skomplikowana, więc odpuszczam Wam i sobie, aby uniknąć posupłania palców.
PaulusRex brzmi mi jednakowoż zbyt majestatycznie w swej łacinie, dokonałem zatem drobnej korekty translacyjnej w kierunku włoszczyzny i wyszło, jak wyjść musiało, czyli: PaoloRe.
Protestów proszę nie zgłaszać, nie przyjmuję. Za późno! Trzeba było wcześniej sypnąć propozycjami z rogu obfitości 😉
A teraz pytanie jak najbardziej na temat. Jak myślicie, jaki to rodzaj kaszki „gęsto ugotowanej i utartej” pasowałby do farszu poczciwego Teodora? Bo mię tak jakoś już ślinka pociękła była na samę myśl o takich nalęśśśśśnikach…
Sławuś! Ogórki smakowały?
Serwusinek
paOlOre
Ana, te figi koniecznie musisz sprobowac, bo to swietny owoc. Musi natomiast byc bardzo dobrze dojrzaly, inaczej jest sort of bez smaku… Nirrod na racje, swietne z kozim serem, a niektorzy rozcinaja owoc na pol i gryluja. Moim zadniem przesada i najlepsze sa swieze.
Na straganie jarzynowym kolo mojego domu sprzedaja chlopaki 4 figi za funta – to bardzo tanio na te poludniowe owoce, nietrwale w transporcie, wiec kupuje codziennie E. po 8 fig, bo ona uwielbia a sezon jest krotki.
Bardzo tez sa dobre na… jakby to powiedziec delikatnie…. regularnosc jelit.
Czerwone hiacynty? Skąd masz Heleno.
Duży ten Twój ogródek, bo nie pamiętam opisu?
Zastrzygłam czujnie uchem. 🙂
Pozdro!
Ana – w Toskanii jada się świeże figi rozerwane na pół i potraktowane kroplą miodu jak wyczytałam. Grecy jadają z ostrym serem (jak my z winogronami) Arabowie zaś zakąszają. Więcewj nie wiem. Nigdy świeżych nie jadłam.
Pyro! Z 40% czekolady w tej czekoladzie, proponuje odeslac ja natychmiast Pany Lulkowi, niech wymieni na 80-procentowa.
Do Alicji – pojedziesz przez Poznań? Bo na wszelki wypadek dwie wspaniale spreparowane golonki z zamrażarce chowa. Dla Jerzora i Ani znajdzie się ryba albo co.
Tam, MTSiodemeczko, czerwone, kupione w mieszance u Marksa i Spencera, ale Renatce kupilam paczke samych czerwonych w moim supermarkecie Waitrose. Byla tym kolorem kompletnie zafascynowana. Jesli mi podasz szybko swoj adres, to Ci tez kupie (jesli jeszcze maja) i wysle. Mozesz podac na: kotmordechaj@yahoo.com
Do Wojtka z P. – miała się Ewka też odzywać i co? #W jewj firmie chyba jej bramki na kompie nie załkożyli.
ok trufle.
250g czekolady do gotowania
50g masla (miekkiego)
80ml smietanki
50g cukru pudru
3lyzki brandy
50g kakao (gorzkiego)
Rozpuscic czekolade, zdjac z garnka, dodac maslo i smietanke (ja dodaje ubita, ale nie trzeba jej bic). Nastepnie brandy i cukier (delikatnie mieszac, az bedzie gladka masa. Do lodowki na jakies 40min – 1,5h. Wyjac, formowac kulki i obtoczyc kakao.
Kurczę blade! Znowu załapałem się na ogonek do akceptacji 🙁
Czy jest tu jakiś komitet kolejkowy, który przez protekcję przesunąłby mnie na początek kolejki? Sprawa ważna (a jakże), bo chodzi o mojego w drodze konkursu nowo wyłonionego nicka. Miałem nadzieję, że Sysopowi wystarczy jeśli zawsze będę używać tego samego adresu e-mail aby dopuścić mnie do koryta bez dodatkowych okrążeń. No i wzięli diabli Optymizm. Ale cóż: errare humanum est. Moja wiedza na temat blogowiska pęcznieje w ten sposób z dnia na dzień. Jeśli pojawię się tu kiedyś uwolnione przez Sysopa wpisy od niejakiego PaoloRe, to będzie właśnie moje nowe wcielenie.
Ana! Figami świeżymi zapycha się na co dzień moja córka. Zauważyłem jednakowoż, że skórek się pozbywa…
Ściski serdeczne!
PaoloRe
Pyro
Zarobiona jest. Numer swego pisma „Pro libris” sklada, po nocach korekty robi. A bramki też ma – czujne oczy za plecami. Trochę Orwellowskie klimaty. Jak zresztą wszędzie.
Pozdrawiam
Co do fig to duzo dobrych przepisow jest tu:
http://www.bbc.co.uk/apps/ifl/food/recipes/queryengine?templatestyle=refine_by_1_gg&orig_kw=figs&config=db&scope=recipes&page=1&pagesize=15&attrib_26=keywords&oper_26=eq&val_26_1=%2Bfigs
Oczywiscie trufle. Zamiast brandy czyli koniaku wolno Ci, Pyro, dodac jakiejs wysokoprocentowej nalewki. I nie musisz sie ograniczac do trzech lyzek.
A czekolade musisz rozpuszczac bardzo ostroznie, polamana w malym garnuszku wstawionym do wiekszego z goraca woda. Nie stwiaj garnka z czekolada bezposrednio na ogien.
40-procentowa???!!!!! Dizaz, to zupelnie jak te „jablka po indyjsku”.
Głupia maszyna pożarła mi wpis.
A rzecz w tym, że rozpuszczać czekoladę to ja umiem. Robię to wiecznie używając normalnych tabliczek. Nie wiem natomiast czy z tej czekolady mogę robić „piegi” w ciasteczkach” Smugi w domowych lodach? Reklamacji u Lulka składać Heleno nie będę :”darowanemu koniowi…” itd. Nirrot – dzięki, trufkle będą w niedzielę na deser albo do poobiedniej kawy.
Pyro, z takiej czekolady to mozna najwyzej tort Sachera zrobic, albo budyn czekoladowy. Jak bedziesz chciala przepis, to Ci podam.
Figi (dolaczam do poprzednich komentarzy) – swieze kupowac tylko bardzo dojrzale i jesc najlepiej same, albo z jakims serem. Zjadliwe jest wszystko poza ogonkiem. Mozna tez dodac do salatki owocowej.
Te jablka po indyjsku – no comment 🙁 Biedny pan Witkiewicz. Chyba na diecie jakiej 🙁
Wczoraj pytal ktos o zastosowanie sera manchego. Ja robie tapas z dodatkiem upieczonej i obranej ze skorki zoltej papryki (peperoni).
W drodze wyjątku korzystam ze starego nicka, od którego usiłuję się akurat uwolnić. Powoli przestaję już rozumieć, czym ja się Blogowemu tak naraziłem, że z braku akceptacji odsyła mnie zawsze na koniec kolejki. Rozumiem, że całkiem nowy nick może mieć kłopoty przewidziane w rytuale, ale przed chwilą wpisywałem sie jako…. ooops! miało być PaulusRex. Już widzę mój błąd! Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy, jako że przechrzciłem się na PaoloRe. I tak będę już trzymać!
PaoloRe
Pyro,
przez Poznan bede jechala dwa razy – najprawdopodobniej w niedziele, a nazad gdzies zaraz po nastepnej niedzieli, poniedzialek albo najpozniej wtorek. Na szczescie telefon jest na obszar Polski, tak ze nie bedzie problemu ustalic okolicznosci (Arkadius chyba mi nie wybaczyl, bo sie nie odzywa 🙁 )
Ja na golonke, a jeszcze zrobionej Twoją reka, piszę sie i owszem!
Troche pogoda jakby sie zbiesila, ale w niedziele ma sie poprawic. Oby!
Sysopie!!!
Puść Waść z łaski swojej ten i wszystkie uprzednie dzisiejsze moje wpisy (w liczbie 3 – słownie TRZY) w trybie bezzwłocznym, PLEASE!!! W przeciwnym razie będę milczał jak deska grobowa. Przynajmniej do czasu, gdy będę chciał znowu zabrać głos! 😉
PaoloRe
Ano,
dojrzałe figi są pyszne na surowo. Skórka też jadalna. Mogą być dodawane do różnych sałat z odrobiną octu balsamicznego. Ale najlepsze są na deser. Podrzucam przepis:
Figi w sosie karmelowym
3 świeże figi, 10 dag cukru, szczypta szafranu, pół łyżeczki cynamonu, 10 dag mieszanki orzechów laskowych, rodzynek, migdałów i orzechów włoskich, 10 białych winogron
Figi umyć, pokroić na ćwiartki, podsmażyć na patelni i odstawić w ciepłe miejsce. Rozpuścić na patelni cukier z odrobiną wody aż powstanie karmel. Dodać przyprawy, mieszankę bakalii i mieszać chwilę smażąc. Na talerzu ułożyć figi polać karmelem i ozdobić winogronami. Przed podaniem chwilę potrzymać deser na aluminiowej tacce na rozgrzanym grillu.
Heleno, bardzo Ci dziękuję, nie mam ogródka. Na moim wysokościowym balkonie mało jakie kwiatki wytrzymują.
Irysy, to piękne kwiaty o ogromnej ilości kolorów, takich ściśle czerwonych jeszcze nie widziałam.
Zrób im zdjęcie, jak będą kwitły i pokaż Marysi. 🙂
Krulu Złoty,
kłopoty Waszej Wysokości wynikaja z nadmiaru inwencji twórczej. Jeżeli jeśteś zarejestrowany pod jednym imieniem to nie wymyślaj co wpis nowego, bo ponownie trafisz na obstrukcję. Jakżeś Wasza Wysokość Paulus Rex to i tak niech zostanie. I do zobaczenia.
PaoloRe – dobrze, że się znalazłeś, bo już myślałam, że się na wredotę maszyn obraziłeś. Nie wiem czy wiesz, że Piotr nam zrobił reklamę na kraj, Europę i spory kawałek świata (radio TOK FM) Dzisiaj obdzwoniłam iobydwie nasze knajpy i zażadałam dożywotniego rabatu dla Gospodarza. A co! Czy to on jedem ma zostać ponad korupcją powszechną? Żarty żartami ale wdzięczni są ogromnie.
Ojej, przepraszam Cię Helenko, jakaś nieprzytomna jestem.
Ty piszesz o hiacyntach, a ja myślę o irysach.
Irysy w różnych kolorach też u nas są.
Buziaki, jeszcze raz przepraszam.
http://pl.youtube.com/watch?v=aiGPQVUJqq0
Krulu Złoty, kuuuurcze! Hiacynty są w różnych kolorach! Kiełbie we łbie! 😆
Podejrzewam (po inwencji), że Paulus Rez, to inna strona zeena. 😉
Gospodarzu miły!
Nie byłem zachwycony nickiem k.u.k.Pawel, bo palce mi się przy nim niebezpiecznie plątały, PaulusRex brzmi z kolei zbyt surowo w swej łacinie, dlatego też przetłumaczyłem nicka na wszystkim nam chyba miłą włoszczyznę i wyszło: PaoloRe.
O! Jest, jest, widzę! Dzięki Ci Sysopie Wszechmocny! Widzę wszystkie wpisy począwszy od 12:52.
Serdeczności!
PaoloRe
Inwencję twórczę mię wzięłło byłło natęchmiast odebrałło po powyższych komentarzach ;-). Zatem posługuję się teraz metodą CopyAndPaste i cytuję sam siebie z pierwszego dzisiejszego wpisu:
(…)A teraz pytanie jak najbardziej na temat.
Jak myślicie, jaki to rodzaj kaszki ?gęsto ugotowanej i utartej? pasowałby do farszu poczciwego Teodora? Bo mię tak jakoś już ślinka pociękła była na samę myśl o takich nalęśśśśśnikach?(…)
Buziaczki!
paOlOre
U mnie dziś kalafiorowa. Niestety śmietana mi się w niej zważyła ale i tak niezła wyszła. Na drugie schaboszczaki z ziemniakami i surówką z kiszonej kapusty a dla mnie ekstra kiszony ogórek. Moje ssanie na kiszone jest chyba chorobliwe. Po prostu się trzęsę gdy brakuje w lodówce kiszonych warzyw. Czy można się uzależnić od kiszonych ogórków?
Pozdrawiam
Wojtku, cierpimy na podobne dolegliwości. Odpowiedź na pytanie brzmi oczywiście: można, ale nie każdy ogórek się do tego nadaje.
Ja na przykład jestem nieuleczalnie uzależniony od kiszonych ogórków mojej własnej mamy.
Panie Piotrze i mili blogowicze serdeczne dzieki za wszelkie przepisy i rady
dotyczace swiezych fig!!Wszystko zostalo zanotowane i w domowa ksiege kucharska wpisane 🙂
Swoja droga tak mnie zacheciliscie do tego owocu,ze pofrune na skrzydlach po to dobro!!
Ps.To i Chwala Bogu,ze ostatecznie zdecydowales sie na PaoloRe-PaoloRe
😆
Ana
Mozna, mozna sie uzaleznic, Wojciechu (macham reka do do Ewy, pozdrawiajac!). Widocznie organizm wrzeszczy o witamine C i pewnie ma rację.
U nas dzisiaj golabki Tereski, ale nie z kasza gryczana, tylko ryzem, i nawet pomagalam robic. Sporo nowych ludzi sie pojawilo na blogu – powitac!
paolore – nadają się wszystkie kaszki – krakowska, manna, kuskus i kukurydziany grysik. W zależności od tego, która to z nich, dodajemy przypraw takicjh lub owakich. Bo przecież wiadomo – krakowska ma charakter i smak własny inne są neutralne i trzeba im dopiero smaku dodać.
Pewnie, ze mozna uzaleznic sie, Wojtku, od kiszonych ogorkow.
Opowiem Ci, ale niechaj to zostanie tylko miedzy nami, troche kompromitujaca anegdote z mojego wlasnego zycia.
W komcu kwietnia 1968 roku przyjechal do mnie do Warszawy (z Lublina) moj Ojciec aby poinformowac mnie, ze a. wylecial z pracy, b. ze nie pozostaje mu w zasadzie nic innego jak skorzystac z propozycji Wladyslawa Gomulki zlozonej w jego slynnym przemowieniu i wyjechac z POlski, gdyz praca naukowa jest dla niego calym jego zyciem. Pozostaje zatem pytanie, mowil mi Ojciec, czy mamy jechac do Izraela (co bylo najlatwiejsze), czy tez raczej probowac dostac sie do Ameryki, gdzie bedzie mial wieksze mozliwosci prowadzenia badan nad szczepionka na Hepatitis B.
PO pox\atkowym szoku, zaczelam go gwaltownie namawiac na Ameryke.
I teraz wlasnie ten moment tajny i wstydliwy: robilam tak, poniewaz ktos mi kiedys powiedzial, ze w Izraelu nie ma kiszonych ogorkow, tylko same pomarancze i pomarancze.
Teraz moge Ci tez zdradzic, ze mieszkajac w UK, unikam jak ognia polskich ogorkow kiszonych i kupuje wylacznie izraelskie – o niebo lepsze, bo twardsze i nie przesolone jak polskie w puszkach.
POzdrawiam.
To dobrze Paolore, że nie jestem sam z tym nałogiem. Zaraz pewnie Iżyk nam to wytłumaczy dr Freudem. Aż się boję czego się o sobie dowiem w kontekście zamiłowania do ogórków.
Pozdrawiam ciepło
Ach, gamoń ze mnie! Już wiem o jakiego Krula chodzi!
Pozdrówko!
Ja tu tylko zaglądam tak sobie, towarzysko.
Do ekscesów kulinarnych mam stosunek powściągliwy, zwłaszcza, kiedy to ja mam być wykonawcą. 🙂
To znowu ja 😉
Chce teraz o tej slawnej rybce Pandze!!
Swego czasu rozmawialismy o niej ,o jej niejasnym pochodzeniu.Zas wczoraj holend.Tv 3 pokazala program w calosci jej poswiecony.
Okazuje sie,ze jest produkowana w Vietnamie.Rybka ta jest spora,bo wazy ok 1kg.Chca,zeby osiagnela rozmiary hodowlanego lososia.
Caly proces czyszczenia i filetowania jest jak najbardziej OK.
Dwie rzeczy wzbudzily moja watpliwosc.Pierwsza to fakt,ze rybki karmi sie kocim jadlem!!!Producent zapewnial,ze pochodzenia roslinnego?!
A drugie to fakt,ze sprzedawana jest na rynku,jako swieza,a przyjezdza na kamien zamrozona.No,ale tu chodzi na pewno o podbicie ceny.Swieza ryba jest zawsze drozsza.
W sam czas pokazali ten program,bo w lodowce leza na dzisiaj pangi fileciki!! Ale,co z tym kocim zarciem?????????????????? 🙁
Ana
Jejku! To wielu nas jest „ogórkowców”! Gdy się wlokłem przez Hiszpanię pięć tygodni miałem po-ogórkowy „zespoł abstynencki” – taki niepokój, poczucie braku czegoś istotnego, pobudliwość nadmierną, stany ospałości. Przełamywałem ten „głód” oliwkami, marynowanymi papryczkami i innymi marynatami ale to nie było to. To jednak substytuty kiszonych – same w sobie smaczne ale nie zastępujące ogóra prosto z beczki.
Pozdrowienia
mt7, (jeszcze) nie wiem wprawdzie ile stron posiada zeen, ale zapewniam, że nie uosabiam żadnej z nich, chociaż pewnie to i szkoda, niestety… 😉
Alicjo! Tych wielu nowych ludzi, którzy pojawili się dzisiaj na blogu, to – dokładniej rzecz biorąc – jedna i ta sama osoba z powodów technicznych występująca dziś (i tylko dziś) we wielu wcieleniach, czyli: Paulus Krulus Viennensis
(aka k.u.k.Pawel aka PaulusRex aka paOlOre)
alez kto ci kaze byc wykonawca? Ja wiem z czego moje jedzenie sie skalda i lubie je jesc. Natomiast gotuje moja brzydsza polowa (z wyjatkiem deserow i sniadan).
Kiszone ogorki? hmm… permanentna ciaza?
Heleno,
z tymi ogorkami polskimi,to niestety prawda.
Przywiozlam je z Polski,ale bardziej przypominaja zdeptane kapcie. 🙁
Jem je o zgrozo,bo innych u nas niet!!!
Jestem tez uzalezniona od ogorkow kiszonych,ale i od papryki marynowanej rowniez 😉
Ale to takie przyjemne uzaleznienie………
Pozdrawiam.
Ana…
Panga… moja faworyta… łza sie w oku kręci na wspomnienie… Jest sylwester, gościowie lekko juz rozanieleni… Panga na patelniach, a tu gaz się kończy, więc wszystkie patelnie na kuchnie elektryczną… Prad wyłaczyli (goście – oooo!, że fajnie, bo oni pierwszy raz w życiu, że prądu nie ma) – patelnie na gaz. Gazu mało, płomyczki ledwie, panga się podgotowyje… prąd właczyl (goście- uuuu!, że szkoda), patelnie na elektryczną, a panga letnia ledwie, znów wyłączyli… No to ja… na „ka” i na”ha” fortissimo!!! Oni do kuchni mję ratować i w śmiech, że o głupią pangę raban. A cusz pienkniejszeeeeego, niż sylwester przy świecach.
No tak, mieli przecież rację.
Wojtek z P.
O poglądach Freuda, Yunga i Adlera na temat archetypu ogóra korci ale czasu mało.
Pyra
Poproszę…
Pozdrowienia i smacznego Państwu
P.S.Kazałem gorczycy nabyć drogą kupna
Ana – mozesz jeszcze zrobic ciasto ze swiezych fig.
Cienko zwalkowane (wygniecione) na duzej blasze ciasto polkruche. Z tym, ze najpierw pieczesz ciasto – samo (ale nieznyt gruba warstwa), potem ukladasz na nim polowki fig – srodkami do gory – i zapiekasz okolo 4-5 minut. Wyjmujesz z piekarnika i posypujesz figi niewielka iloscia cukru – najlepiej taki gruboziarnisty. I znowu wkladasz do piekarnika na 2-3 minuty.
Ja jadam figi ze skorka – jest delikatna i ma dodatkowy smaczek. Warunek – musza byc dojrzale.
Pytanko – jakie notowania ma pan Rynkowski na rynku muzycznym w Polsce?
A tera sem idem spac – dobranoc
Echidna
Izyku- od razu przypomnialy mi sie lata 80-te,kiedy nam swiatelko wylaczali!! Wtedy to,w grudniu zjechala z wizyta do pracy siostry,pewna Pani naukowiec z Ameryki.Siostra podjela sie pomoc jej w zakupach.Ja tyz tam akurat bylam.Moja siostrzyca miala caly schemat wylaczen w jednym palcu.Skoro wylaczyli na jednej stronie swiatelko,my Amerykanke pod boki i hop na druga strone!! Pani naukowiec byla w siodmym niebie.Jak sie zwierzyla,nigdy nie przezywala takich atrakcji w swoim kraju 😉
No i czyz to nie swieta prawda,” swego nie znacie……………..
Pozdrawiam.
aka k.u.k.Pawel aka PaulusRex aka paOlOre,
sympatyczny osobnik pod tytułem zeen na innym blogu, ciągle zmieniał nicki, dostosowując je dowcipnie do treści wpisów. Marnie na tym wyszedł, bo musiał długo czekać na uwolnienie z poczekalni. Dlatego miałam takie skojarzenie.
echinda-dobra rada z tym ciastem,zwlaszcza,ze lubie slodkie.Dzieki!
A P.Rynkowskiego nadali raz w holen.radio i bardzo mnie sie spodobaly jego poisenki.Ale notowan niestety nie znaju 🙁
Spij dobrze 🙂
Dla Iżyka i wszystkich chętnych :
z „Kucharki litewskiej” pani Wincenty Zawadzkiej :
Musztarda z miodem
Trzy szklanki gorczycy szarej utłuc na mąkę. Zarumienić dobrze 1,5 szklanki miodu patoki, trzy szklanki dobrego octu zagotować (uwaga – ocet domowy, zbożowy miał 5,5 – 6% maks,) Wymieszać z miodem i gotującym płynem zalać gorczycę, wybijać dobrze póki nie ostygnie i wlewać zaraz do butelek czy słoików. Zakorkować lub mocno obwiązać pęcherzem, żeby nie qwytchło.
Musztarda z miodem troche inaczej.
3 szklanki miodu patoki, 3 szklanki gorczycy białej utłuczonej na mąkę.
Przegotować ocet z pieprzem angielskim i liściem bobkowym, zalać wrzącym gorczycę w takiej proporcji , żeby dość gęsta kasza była. Miód rozgrzać, wlac też do gorczycy, ogrzać razem na ogniu, odstawić wybijać dobrze, poczym złożyć do słoików, obwiązać ścisło pęcherzem i schować w chłodnym a suchym miejscu. Chcąc mieć musztardę mocniejszą, trzeba wlać na 3 szklanki musztardy kieliszek (70 – 80 ml) soku z chrzanu.
Tyle na razie.
Wojtek,
od ogorkow kiszonych?mozna sam jestem.
Pozdrowienia
Droga Pyro,
Ta czekolada nadaje sie ciasteczek ale trzebaby ja pokroic na drobne kawaleczki a to jest uciazliwe. W Hameryce kupuje sie w tym celu specjalne jednakowego ksztaltu „kawaleczki ” (chips) w torebkach.
A poza tym czkolada ta sluzy w Stanach do pieczenia specjalnego ciasta z rodzaju murzynkowatych, zwanego „brownie”. Taki murzynek z zakalcem. Czasem jadam ale zawsze mi sie wydaje ze to zakalec, tymczasem taki ma byc…. Nie polecam – ale jesli ktos jest zainteresowany to podam przepis.
Jakies nienajlepsze doswiadczenia mam z WordPressem, co probuje sie wlaczyc do dyskusji, to mi albo wpis znika, albo wisi jakies dwa tygodnie i czeka na akceptacje. Przyznaje, ze skutecznie mnie to zniecheca do zabierania glosu na forum i w zwiazku z tym raczej podgladam, niz sie udzielam. Za co bije sie w piers i kajam (oho, zaraz bedzie Izyka wyklad o voyeryzmie u mlodych…).
Przed chwila napisalam niemal milosna epistole do Nemo z prosba o szczegoliki dotyczace tapasu na bazie manchego, ale wpis sie zdematerializowal, natomiast prosba dalej jest aktualna. Mam co prawda juz pewne pomysly na bazie tych dwoch skladnikow, jednak ciekawa jestem tych wyprobowanych przez nasz blogowy autorytet.
Pragnę zwrócić uwagę, że na wszystkich blogach występuję pod jednym nick-iem.
Owszem, bywałem wredny zeen, barrrrrdzo wredny zeen, ale też countryzeen, spleenzeen, burgerzeen, puddingzeen – nie trudno mnie zidentyfikować.
mt7,
przeleciałem teraz przez swoje wpisy w sąsiedztwie i przeraziłem się: chwilami to wygląda na jakieś blogowe ADHD….
Dziękuję za słowa sympatii i
pozdrawiam serdecznie
Szczypta dziegciu do tej beczki miodu sie należy…… Uwaga na świeże figi – lubią je też robaczki – czasem mieszkają w środku – trzeba zaglądać. Poza tym rzeczywiście są pyszne – kiedyś masowo woziłam w sezonie zza niemieckiej granicy.
A na zajazd w Kórniku zużyliście cały tegoroczny zapas polskiej złotej jesieni 🙂 Pozdrawiam ciepło
Echidna
Rynkowski się nieźle sprzedaje. W sumie fajna muzyka bez większych ambicji pod obficie polewane rozrywkowe imprezy czterdziesto – pięćdziesięciolatków. Luz – blues i tego typu klimaty. Ma być radośnie, słonecznie, czasem rzewnie i o to chodzi. Podobny rodzaj muzyki taneczno – rozrywkowej uprawia z powodzeniem niejaki Stachursky. Trochę go traktują jak szmirę ale ja się z tym nie godzę. Facet skończył prawo, w głowie ma poukładane i jest niezłym rzemieślnikiem estradowym. No i ma dużo wdzięku.
Pozdrowienia
ekskjuzże mła, ale piękną pogodę to ja sama na wlasnych plecach zatargałam z Kanady. Nic sie nie martwcie, za dwa dni będzie znowu pięknie. Zołty pazdziernik, sami zobaczycie. Wcale nie zuzywalismy w Kórniku, mialo byc pieknie i bylo. Chwilowe zakłócenia, ale dalej będzie!
curiosa,
ja mam w ogóle niedobre doswiadczenia z Windows, a WordPress nie jest najlepszym programem blogowym. Ludziska narzekają, że wcina wpisy, mnie w ponadrocznym nadawaniu na blogu zdarzylo sie to ze dwa razy albo trzy. Trzeba miec cierpliwosc i uzywac czesto, i wierzyc Gospodarzowi, ze nie siedzi i nic nie „wycina”, toz on ma inne rzeczy do robienia 🙂
Administrator tez nie – nikt nie przeglada wpisow poza automatycznym botem, ktory wylapuje i wycina wulgaryzmy.
Chyba kolacja sie zbliza…
Curiosa, w oczekiwaniu na milosna epistole, zapodam Ci przepis na tapas z manchego. Potrzebny bedzie baklazan, zolte peperoni, manchego, oliwa, sol i wykalaczki. Baklazana nie obierac, pokroic wzdluz na cienkie plastry (0,5 cm), posypac sola, skropic oliwa i upiec w piecu do miekkosci. Na tej samej blasze polozyc pocwiartowana i pozbawiona nasion papryke. Po upieczeniu papryke obrac ze skory, pokroic w odpowiednie kawaleczki, klasc je na kawaleczki sera, calosc owijac baklazanem i nadziewac na wykalaczke. Gotowe tapas mozna wbic w duzego czerwonego pomidora na podobienstwo jeza.
Manchego mozna tez owijac cieniutkimi plasterkami bekonu i grilowac.
Manchego, ten slynny ser z La Manchy, bardzo dobry jest tez calkiem na „surowo”, w cienkich plasterkach jak carpaccio, posypany cieniutko krojonymi plasterkami cebuli (najlepiej czerwonej) i skropiony dobra oliwa. Do tego wino hiszpanskie.
Dziękuję za miłe przyjęcie w blogowym salonie!
Stare przepisy są niezwykle ciekawe. Te naleśniki z kaszką warte wypróbowania. Ale jaka to ma byc kaszka? Chyba perłowa?
Mam kilka zeszytów mojej babci, urodzonej w końcu XIX wieku, a przepisy zapisane chyba w latach 50 ubiegłego wieku. Niestety dużo niedokładnosci, a i do kaligrafii chyba babcia w szkole sie nie przykładała, więc czasami trudno odczytac co chodzi.
Nie sadzicie że wiele współczesnych dań i smakowych połaczeń naszym dziadkom i babciom by nie smakowało? To troche jak z modą. Różne smaki też są już passe.
Figi uwielbiam, świeże , dojrzałe, pachnące słońcem południowym. Czasem sie skuszę na moim placu ( my w Krakowie nie mamy bazarów ani bazarków tylko place) na jedna czy dwie sztuki, ale zawsze wydaje mi sie ze to południowe słonce gdzieś w transporcie zdążyło wyparowac.
Pamiętam kilka lat temu, zjadane prosto z drzew figowych dziko rosnacych w pięknym zakątku u źródeł rzeki Herault.
A dziś, z powodu różnych niezbyt przyjemnych wizyt, na pocieszenie z moim M udaliśmy się na obiad do włoskiej knajpki. Dobre było wszystko ale najlepszy na deser krem z figami!!
Cieszę się, że to nie była jednorazowa wizyta tylko wstęp do stałych kontaktów. Miło też przeczytać, że mieliście udany obiad. A zapiski babć i mam też posiadamy w szufladzie. Powoli je odcyfrowujemy choć to trud wielki ale opłacalny. Odżywa dzieciństwo. A nikt nas tak nie rozpieszczał jak właśnie babcie. Niektóre przepisy naszych babć już są w książkach a kolejne pokolenia (znajomi i nieznajomi) z nich korzystają. A chwała babć bije pod niebiosa, co je zapewne cieszy.
Może rzeczywiście powinnam sie przyłożyc do odczytania tych pożółkłych kartek z przepisem np na tort marchewkowy ( to chyba z czasów okupacyjnych??!!) albo na nugat cioci Zosi (?) albo na faworki i pączki b. dobre. Może to dobre zajęcie na nadchodzace dlugie wieczory. Dzieki za zachetę, jak znajdę cos ciekawego to sie podzielę. Babcie w przekazywaniu tradycji kulinarnych sa prawie niezastapione,choc w moim rodzinnym domu taką rolę pełnił jednak mój Ojciec kucharz znakomity!.Wogóle sądzę że kto nie jadł smacznie w dzieciństwie temu trudno potem w dorosłym zyciu nauczyc się dobrze gotowac.
Pozdrawiam Panie Piotrze serdecznie!
Pani Heleno Kochana. Tu Ryba, starsza córka Pyry. mam Ci ja ogródek piekny i zupełnego fioła na punkcie kwiatów. Czy i ja mogłabym liczyć na te czerwone hiacynty? Odwdzięczę się jakoś Please!!!!
Zono sasiada, pozwole sobie dorzucic przepis na tort marchewkowy, specjalnosc kantonu Aargau, gdzie rosnie bardzo dobra marchew. Taki tort sprzyja podobno utrzymaniu harmonii zyciowej i jest bardzo lubiany przez dzieci i doroslych.
http://www.lebensharmonie.ch/rueblitorte.php
PS. na zyczenie moge przetlumaczyc.
Nemo, jestes nieoceniona.
Milosna epistola (ale calkiem politycznie poprawna, ekhm, ekhm) chyba przepadla w odmetach sieci, byly tam moje fantazje na temat tapasu, jedna z nich wlasnie w postaci koreczko-szaszlyczkowatej, ale nie spodziewalam sie w nich ukochanego baklazana, a tu taka mila niespodzianka. Kolejna fantazja to rodzaj zmiksowanej pasty, o konsystencji podobnej do czerwonego pesto…
Wyznawalam tez w owej epistole, ze do tej pory do spaghetti i risotto dodawalam (zamiast parmezanu, bo mnie srednio podchodzi) helweckiego gruyere, co to sie starzal w piwniczce. Ale zdradzilam go z manchego i chyba ten romans na pewien czas zacmi dlugi zwiazek z gruyerem. Manchego ujal mnie swoja… pikanteria. Ze ja tego wczesniej na polce nie wypatrzylam!
Z moich udanych eksperymentow polecam salatke z mieszanych lisci z ogorkiem (moze byc kiszony, tak czesto tu dzis wspominany), pestkami dyni prazonymi i skrawkami manchego. Z dobrym winegretem.
Ten ser pewnie swietnie bedzie sie komponowac takze z opiewana tu dzis swieza figa…
Żono sąsiada – ja pamiętam piernik marchewkowy w wykonaniu mojeje mamy – Pyry – z okresu stanu wojennego. Wiem jedno – dałabym się założyć że tam nie było 10 dkg marchewki
Wojtku z Przytoka – nikt nie robi takich ogorków kiszonych jak moja teściowa. Moi przyjaciele po 2 miesiącach w USA,po wyjściu na lotnisku na Okęciu kupili ogorki i je po prostu żarli. Nie ma nic lepszego
Nie Rybo – był kg marchwi i pudełko sztucznego miodu. Przepis jest w Kuchni Polskiej, tej wielkiej, wydanej w latach 60-tych. To bardzo smaczne ciasto podobnie jak tort fasolowy (z jasia)
Do Alicji – Alicja – od razu i wiążąco zapraszam Cię na ten drugi termin, bo niespodziewanie w niedzielę mogę mieć w domu Ali Babę i 40-tu rozbójników Zapomniałam, że w sobotę jest zjazd absolwentów szkoły, w której pracowałam. Olsztyniacy z pewnością zostaną do niedzieli i przyjdą Jadwigę (moja ksywa) odwiedzić. O Boziu, Boziu – błędy młodości snują się za mną do dzisiaj. Zadzwoń albo napisz czy to będzie poniedziałek czy wtorek.
Ulewa Warszawska dotarła do Ostrołęki. Rozpadało się na dobre , jest bardzo ciepło i zaczyna się błyskać. Mam nadzieję , że pogoda na Święcie Chleba będzie przyzwoita. W niedzielę rano wybieram się na fotograficzne łowy.
Curiosa, do spaghetti znakomity jest tez sycylijski pecorino i w ogole dobre twarde sery owcze. Na Sycylii, w okolicach Etny serwuje sie spaghetti albo bavette (grube lekko splaszczone spaghetti np. Barilla nr 13), ulozone w kopczyk na talerzu, na to czerwony gesty sos z gotowanych godzinami i przetartych pomidorow. I to jest Etna plujaca lawa. Wierzcholek gory posypuje sie tartym pecorino (sniegi na szczycie), a na zboczu uklada plaster grilowanego i zamarynowanego w oliwie z czosnkiem – baklazana, jako jezor zastyglej lawy.
Gruyere do spaghetti, to wg mnie niezbyt szczesliwe polaczenie. On sie nadaje do fondue, zapiekania, ciast, albo na zimno do jedzenia z dobrym winem, a do spaghetti moze byc sbrinz – odpowiednik parmezanu, albo sery owcze, ale nie oscypek. Wyprobowalam, nie podchodzil nikomu 🙁
A propos wczorajszej (wczorajszego) Lasiczki. Budapesztenska znajoma Pana Lulka zwrocila nasza uwage na wystawe Loenarda da Vinci w debreczynie. Jedna z atrakcji jest obraz „Dama z lasiczka” ze zbiorow Czartoryskich. Moze uda nam sie o te wystawe zahaczyc. A w Budapeszcie – wystawa toalet 😯
Leonarda w Debreczynie 🙂
Mmmm…. manchego. Lodowato zime sherry, manchego (z lekka spocone) i jambon ibérico de bellota…. Ja chce wakacji!!!!!
Ktos sie tu dzisiaj przyznawal do Holandii. Polecam restauracje Triana w Hadze. Podaja prawdziwe hiszpanskie tapas (z wyjatkiem owych zwisajacych szynek). Manchego podaja pokrojone w kostki i marynowane w oliwie z papryka, palce lizac.
Na dzisiaj żegnam się z wszystkimi do jutra. Spokojnej nocy
Zaraz jade po israelskie kiszone ogoreczki do rosyjskiego sklepu. Sa doskonale, chrupkie jak
kryszal, raczej nieduze. Najlepsze, jakie jadlem od polskich czasow. W wysokich zielonych puszkach z rosyjskim napisem „Pod riumochku”. Musza byc w rosyjskich sklepach w Europie.
Pyro,
to nawet nam lepiej pasuje, jak juz z poludnia bedziemy sie ewakuowac tutaj i nach Berlin. Dam Ci znac z wyprzedzeniem. Na jutro jestem umówiona ze Starą Zabą. Idziemy grzecznie spac, bo kiedys trzeba sie wyspac.
Witajcie wieczornie ! Blog jak zwykle meandruje, od jablek po indyjsku poprzez figi, czekolade, kwiaty, a-mole, musztarde, manchego ( nie jadlem ) do naszych rodzimych kwaszonych. One wlasnie byly waznym skladnikiem naszej urlopowej wrzesniowej diety. Pogoda byla malo slonecznie pomidorowa, pasowala za to idealnie do dobrego miejscowego kwaszonego ogorka – zimna, mokra i krucha jak te nieliczne urlopowe, sloneczne dni. Do tego ogorka wspanialy, wyrabiany w miejscowym kielbasianym podziemiu produkt ! Wart tego by walory jego slawic w tym miejscu.
Kiełbasa !!!!! Wspaniala!! Kupowana rano, swiezutko wyjeta z wedzarni…..pachnaca…..przegieta w dloniach lamala sie z trzaskiem ujawniajac swoje apetyczne wnetrze. Ze swiezej wyciekala lekko stezala miesna galaretka, splywala po palcach, zmuszala do ich oblizywania.
Nastepnego dnia smakowala juz inaczej, po dniach kilku smak byl coraz to inny,ale za kazdym razem fantastyczny! Dojrzewala. Dawno nie jedlismy tak pysznej kielbasy. Wisiala sobie na patyku, obsychala. W polaczeniu z miejscowymi kwaszonymi ogorkami i chlebem tworzyla kompozycje smakowa trudna do powtorzenia. Pamietacia taka scene z „Wesela’ Wajdy – panna mloda ( Bozena Dykiel ) zajadala sie kielbasa, ogorkiem i chlebem trzymajac caly zestaw w jednej dloni ? Z taka kielbasa mozna bylo to powtorzyc !! Na sniadanie, w trakcie pieszej wedrowki,jazdy na rowerach, kolacje, przegryzke, przekaske, z lakomstwa, dla przyjemnosci. Och!! slinka cieknie!!
Te kupione jako pamiatka z wakacji 5 ( slownie : piec ) kilogramow zostalo rozdane, zjedzone ale nie zapomniane.
Takich kielbasianych smakowych rozkoszy doswiadczylismy w Gorach Swietokrzyskich. Miejsca pieknego, pelnego wartych zobaczenia miejsc, wymagajacego ponownego, dojrzalego odkrycia. Coz tam jakies wycieczki szkolne, rajdy swietokrzyskie !! Trzeba sie troche zestarzec aby docenic ten region. Zreszta nie tylko ten. Polska jest piekna.
Troszke sie rozsentymentalnilem.
Nie zanudzam wiecej.
Zjadlbym carpaccio z manchego , takie o jakim pisze nemo!
Zaczne poszukiwania tego sera, bede jak ten rycerz z Manchy.
Wino hiszpanskie to wiem gdzie kupic, cebule czerwona dtez. Oliwe espaniolska mam.
Bedzie smacznie.
Pewnie w pierwszej kolejnosci udam sie do sklepu z serami Monthy Pythona……;)))
Dobranoc.
Antek, do manchego polecam wino wytrawne czerwone, najlepiej rioja. Manchego curado (dojrzaly) ma 3-4 miesiace, viejo (stary) – moze miec rok, wtedy jest konserwowany w oliwie. Bywa tez fresco czyli swiezy. Sezon na manchego jest wiosna i latem. Ale tym sie nie przejmuj. Mozna go jesc na wiele sposobow, rowniez w nadzieniach, bo swietnie sie topi. Jak znajdziesz i sprobujesz, to opisz wrazenia. A ta kielbasa swietokrzyska narobiles mi wielkiego apetytu. Czy dasz mi namiary, jesli sie wybiore w te okolice?
Antek, tego szukaj:
http://es.wikipedia.org/wiki/Queso_manchego
Nemo !
Chyba jest to oczywiste ! 🙂
Ogory sa dobre w kazdym sklepie. Z chlebem byl, o dziwo,problem.
Z takim prawdziwym, na zakwasie, w chrupiaca skorke odzianym.
Wiekszosc to jakies chemiczne, rozsypujace sie nastepnego dnia na poszczegolne skadniki twory chlebopodobne.Zjadaly je indyki naszych gospodarzy.
Najlepszy chleb trafil sie w Sandomierzu.
Rybo, tu można po 3 zł kupić hiacynty w różnych kolorach:
http://oleander.pl/index.php?pattern=Hiacynt&p=shop&area=1&action=xsearch
Oki ! Wiem co szukac. Poinformuje niezwodnie.
Pewnie teraz udam sie spac. Sloneczna i ciepla zapowiada sie sobota.
Nie chce jej przespac. Dobrej nocy !!
Dobrej nocy, Antku!
mt7, ja nie wiem, czy z tych hiacyntow co wyrosnie, bo to jakies „ceubliki”, ktore nalezy sadzic grupowo, obracajac „cenulki pietka do przodu” 😯 ❗
Może przód jest na dole? 😆
Znowu mu zezarlo dwa wpisy, w ktorych sie krygowalam i dygalam, grzecznie dziekujac za opisy Etny? Mam dzis naprawde pecha, bo te wpisy nie wisza nawet, czekajac na aprobate. Ja wysylam i one sie rozplywaja. Znikaja z okienka, ale nie pojawiaja sie na blogu.
Antku, przypomniala mi sie kielbaska, o ktorej piszesz. To zapach mojego dziecinstwa i sielskich-anielskich wakacji u babuni w swietokrzyskiem. Taka kielbase babcia robila.
Znowu mu zezarlo dwa wpisy, w ktorych sie krygowalam i dygalam, grzecznie dziekujac za opisy Etny? Mam dzis naprawde pecha, bo te wpisy nie wisza nawet, czekajac na aprobate. Ja wysylam i one sie rozplywaja. Znikaja z okienka, ale nie pojawiaja sie na blogu.
Antku, przypomniala mi sie kielbaska, o ktorej piszesz. To zapach mojego dziecinstwa i sielskich-anielskich wakacji u babuni w swietokrzyskiem. Taka kielbase babcia robila.
Znowu mu zezarlo dwa wpisy, w ktorych sie krygowalam i dygalam, grzecznie dziekujac za opisy Etny? Mam dzis naprawde pecha, bo te wpisy nie wisza nawet, czekajac na aprobate. Ja wysylam i one sie rozplywaja. Znikaja z okienka, ale nie pojawiaja sie na blogu.
Antku, przypomniala mi sie kielbaska, o ktorej piszesz. To zapach mojego dziecinstwa i sielskich-anielskich wakacji u babuni w swietokrzyskiem. Taka kielbase babcia robila.
No a teraz 3 naraz… To nie ja wyslalam. Samo sie zrobilo.
Jakies chwilowe niedogodnosci, ale bede walczyc.
Teraz grzecznie dygne, zyczac wszystkim dobrej nocy. I smacznych snow.
No to wyszła na swoje. Nawet z naddatkiem. Ale czemu ja nie śpię tylko czytam? Dobranoc kochani, już czas na sen…..
Dopiero dzisiaj się odzywam, bo znowu miałem problemy z komputerem. Inna rzecz, jak wstrząsająco działa Poczta Polska – to jest w ogóle skandal. Ja „Posłanie” do Zjazdu wysłałem we wtorek rano z Poczty Głównej w Warszawie, a listu nie było w Poznaniu w piątek.
Monopolista!
A ja bym chciał powrócić na chwilę do tematu chleba naszego powszedniego.
Miś 2 pisze o Święcie Chleba. Poprosiłbym o więcej szczegółów co to takiego. Antek wspomina o chlebie i kiełbasie. Toć to podstawa naszego bytu kulinarnego niemal (suchy chleb z suchą kiełbasą).
Niejednokrotnie ubolewaliśmy tu nad podłym stanem współczesnego chlebiarstwa w ojczyźnie.
Może by tak przy okazji następnego zjazdu urządzić warsztaty chlebowe?
Znaleźć miejsce gdzie jeszcze się piecze porządny chleb, urządzić pokaz a nawet ćwiczenia praktyczne, zrobić im reklamę przynajmniej na miarę dwu pokoi z kuchnią.
wszystko to pod bojowym hasłem:
„Mało nas, mało nas
do pieczenia chleba…”
P.S.
Do chleba polecam ser gorgonzola mascarpone. Raz już kiedyś o tym wspominałem ale wczoraj miałem znowu okazję i do tej pory się ślinię…
Witam Blogowisko i Gospodarza naszego.
Ja tylko na minutkę teraz, bo czasu nie mam, dopiero po południu zajrzę znowu. Andrzeju Sz. Jeżeli u Misia Święto Chleba wygląda tak, jak w Poznaniu, to mogę Ci opisać. W moim mieście z tej okazji wokół Ratusza na Starym Rynku i w uliczkach okolicznych staje wtedy kilkadziesiąt straganów wyłącznie z produkcją lokalnych piekarzy (bez ciastkarstwa ale z tzw drobnicą – rogalikami, bułeczkami maślanymi, chałkami, jagodziankami itp). Prezentują kilkadziesiąt gatunków chlebów – każdy swoje. Można kupować i człowiek się poważnie zastanawia gdzie to wszystko chowa się na codzień. Być może obfitość ta jest spowodowana tym, że nagle, w jednym miejscu jest podaż wypieków całego regionu. Od komiśniaków, razowców, chlebów z makiem, z czarnuszką , z ziołami po wspaniały chlebek bakaliowy. Na zakwasie, na drożdżach, na sodzie, mleczny i miodowy, na serwatce i na miodzie – czym polska tradycja słynie. Z pieca chlebowego i z zautomatyzowanych lini produkcyjnych – na każdy gust i w każdej ilości. Stoją ponadto długie stoły gdzie Bamberki częstują pajdami wiejskiego chleba ze smalcem ze skwarkami, albo grubaśnymi kromami białego, jeszcze ciepłego chleba z miodem lanym łyżeczką. Dodatkowo na estradach są koncerty kapel ludowych i miejskich, wystawy okolicznościowe w Izbie rzemieślniczej i muzeum ertnograficznym – ot, taki jubel miejski. Aż wierzyć się nie chce, że Poznań w dawnych wiekach przeżył kilka buntów i rozruchów biedoty miejskiej, której nie wystarczało na chleb. Kiedyś nawet skończyło się na podpaleniu „jatek chlebowych” jak nazywano wtedy piekarnie.
Do Adrzeja Sz:
Tu jest reportaż Misia z ubiegłego roku:
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/Mis2/Swieto_chleba/
Według mnie, to jakaś inspirowana przez PSL pielgrzymka w strojach ludowych z własnymi wypiekami z różnych regionów.
Ludzikowie Milency – chleb w Polsce jest mniam-mniam. Pieczywo w Melbourne jest raczej takie sobie – np buleczki juz na drugi dzien, co ja mowie, juz po kilku godzinach, przypominaja klebek waty polaczonej z lignina. Oczywiscie, ze sa piekarnie z w miare dobrym pieczywem (moja ulubiona – francuska) lecz nie bede jechac na drugi koniec miasta by zaopatrzyc sie w pieczywo. Musialam wybrac inna alternatywe i inna piekarnie. A od czasu do czasu pieke sama. No niekoniecznie chleb.
Dla Any mam przepis na deser figowy – jak sama przyznalas lubisz slodkie – rodem z Nicei.
Skladniki na 4 osoby:
8 fig
150 ml czerwonego wina
150 ml porto
5 lyzek drobnego cukru
szczypta cynamonu
1 cytryna 1 pomarancz
1 laseczka wanilii (moze byc 1 lyzeczk
250 g serka homogenizowanego (w oryginale mascarpone lecz ww serek doskonale spelnia role substytutu)
Figi delikatnie naciac u wiezcholka na krzyz, wlozyc do zaroodpornego naczynia (najlepiej jesli „stoja” czubkiem do gory) i zalac winem zmieszanym z port’em, posypac 3 lyzkami cukru i cynamonem, dolozyc pociete w cwiartki pomarancz i cytryne (ze skorka), wanilie i piec w piekarniku okolo 30 minut – temperatura: 200 stopni C.
W tym czasie utrzec serek z reszta cukru. Po wyjeciu fig z piekarnika przeciac je na polowki, rozlac wino do glebokich talerzy, ulozyc 4 porcje sera na talerzu na to polowki fig (po dwie figi na osobe), przybrac kawalkami cytrusow i gotowe. Czas przygtowania lacznie z pieczeniem – 40 minut. Mozna jeszcze udekorowac bezami – ale to juz zalezy od fantazji serwujacego.
Pyro Mila – nosze sie z zamiarem wyslania E-mail’a do Ciebie. Chyba mozna?
Pozdrawiam wszystkich Blogowiczow z Jasnie nam panujacym Samozwancem na czele
Echidna
nemo – Tys jeszcze nie w podrozy?
Rybo Droga, oczywiscie, ze Ci kupie czerwone hiacynty, jesli tylko jeszcze sa u Waitrose’a. A jesli nie, to jakies inne piekne cebulki – choc bede sie starala te prawdziwie czerwone (nie, mie malinowe! Czerwone!)
Powiedz kiedy przyjedzadzasz do Londyny z uczniami. Jesli w pierwszwej polowie pazdziernika, to wrecze osoboscie, jesli znacznie pozniej, to raczej wysle, bo nalezy je wysadzac juz teraz.
W ubieglym roku pod jesien jechalam do mojej kumy w Gdyni i zlapalam trzy paczki niebywalych tulipanow: jedne byly pierzaste – czerwono-zielone,
drugie byly tez pierzaste ale zolto-czrwone, a trzecie byly ogromniaste jaskrawo fioletowe. Jedna paczka poszla do Renatki, a dwie pozostale do jej kolezanek z ogrodem i balkonem. Cala trojka, ktorej sama nie widzialam w trakcie kwitnienia, wzbudzala ponoc w Trojmiescie istna sensacje, takie byly piekne te tulipany.
Wiec postanowilam, ze sobie w tym roku tez wysadze – w doniczkach, aby moc przyniesc do domu na czas kwitnienia.
Niestety, Marks i Spencer, u ktorego te tulipany kupowalam, przestal je sprzedawac w postaci cebulek, a zaczal w postaci calego zestawu: doniczka, ziemia i trzy nedzne cebulki, Zato cena 4-krotnie (!) wyzsza niz w zeszlym roku. Tak mnie to wkurzylo, ze nie kupilam. Moze jeszcze jednak kupie, bo mi strasznie zal…. Bo w sklepach ogrodniczych az tak oblednych tulipanow nie widzialam, TYlko na holenderskich nature-morte’ach z XVII wieku, z okresu manii tulipanowej.
Witam slonecznie i cieplo !!
Dzisiaj sobota wiec moge sobie o tak wczesnej ( jak na mnie ) porze napisac pare slow.
My juz po wizycie na bazarku-u nas nie Krakow -kupione co trzeba. Dobry chleb, cos do niego, owoce. Wiejska kura tez!
Kawa wypita, kremowka zjedzona. Lece wiec do zajec spolecznie uzytecznych. Jak to w lykend spedzany w miescie. Ja spedze go wedrujac dookola domu, tu skubne, tu stukne, tu pokopie. Plany mam ze ho ,ho !!
Byle tylko nie dopadlo mnie USSS !!!
Milej soboty!!!
I do roboty.
Slawkowi urodzinowe:
sto lat, sto lat, sto lat sto lat niechaj zyje nam !!
sto lat, sto lat, sto lat,sto lat niechaj zyje nam !!
nieeeech zyje nam, nieeech zyyje nam , w zdrowiu, szcesciu, pomyslnosci niechaj zyje naaam !!!!
Spoznione, ale serdeczne!!
Wyspiewaj sobie sam! :))
Oj, fatalnie mi się dzisiaj pisze. Co chwilę przerwa : a to sąsiadka szuka kluczy od suszarni, a to do sklepu trzeba wyjść, a to syn a potem b.wychowanek wpadli na chwilę. Za każdym razem jest to strata godziny Teraz też zamiast tłumaczyć kontrahentce zasadę precedensji w dyplomacji, głupia Pyra wypłakuje się na blogu. Pójdę zrobić sobie kawę i może wreszcie zabiorę się na serio do roboty.
Dzień dobry!
Trochę mnie nie było,a tu nowe obyczaje;admin mnie wylogował,nowe „twarze” na blogu,atmosfera pozjazdowa,itd,itp…
A u nas nad Bugiem wysypały maślaki;na rynku działają prawa rynku!Maślaki obierane ze skórki!Prosto do rondala!
No to będą zrazy z maślakami w śmietanie,wg.skompensowanych przepisów z „Kuchni babci i wnuczki”.
a.j
Ciekawe, ze do Polski trzeba wysylac tulipany. Jesli Holendrzy zaopatruja US, i caly swiat, setkami roznych kolorow, odcieni i ksztaltu tulipanow, dlaczego nie ma ich w Polsce ? Przeciez blizej i latwiej ? Czy wiewiory wykopuja Wam bulwy ? To jest nieszczescie. Czy tulipany w Polsce zimuja i wylaza kolejnego roku ? Nasadzilem ich setki, czesc przetrwala, ale glownie poszly na wzmocnienie sil witalnych tych wiewior…
Okoniu – tulipany oczywiście w Polsce są. Cebulek multum do koloru do wyboru i nasze wiewióry ich nie wyjadają. Rzecz w barwie (czerwonej) hiacyntów opisywanych przez Helenę. Ryba takich diotąd nie spotkała, stąd prośba do Heleny. Niech tam się dwie Leny dogadają.
Antku, dzieki serdeczne, szkoda, ze nie byles z Nami,
mam pare fot z okolicznosci, ale nie bardzo sie wyrabiam, wiec beda pozniej, tydzien nieobecnosci musze nadrobic nadgodzinami,
bylo pare wpisow o chlebie, wiec podziele sie z Wami moim glebokim zawodem, odnosnie jego jakosci w Polsce, kiedys bywalo tak, ze swieto chleba bylo w kazdej piekarni za rogiem, a dzis trzeba walic kilometry, zeby trafic cos jadalnego, masowa zeszla na psy, nawet „Mamutka” we Wroclawiu zamkli, chlebny smutek,
echidno przykro mi, ze ide Ci wbrew
pozdro
Zasłyszane w TV:
Jeśli nie masz 18 lat a chcesz wziąć udział w głosowaniu , schowaj babci dowód 🙂
Pyrciu Droga,
Dziekuje. Na hiacyntach to ja sie nie znam. Tulipy mam w cetki, w paski, pierzaste, czarne, fioletowe, mialem wtedy raczej „kota” niz hobby. Nawalilem tych bulw przed laty i patrze, co odrasta. Najlepsze sa krokusy, bo sie same rozrastaja. A tulipany kwitna dwa tygodnie, a potem sterczy zielsko i nie mozna go ruszyc, bo sie bulwa musi nazrec na przyszly rok. Poza tym „nie mam reki do kwiatkow”, co nie posadze – klops.
Slawek,
Chyba nie ma nic gorszego niz chleb tutaj. Wszystko swietnie smakuje przez kilka godzin po kupieniu a potem – wiory. Najlepszy jadlem w Rosji. Czarny, jak polski razowiec, z chrupka skorka. A jeszcze z maselkiem i kawiorkiem… Bylo zarcie.
Sławek – nie wiem czy wiesz ale Twoje urodziny stały się sławne w świecie za sprawą występu Piotra w Radio TOK FM. Każdy, kto słuchał kolejnej audycji w poniedziałek, dowiadywał się o wielkiej uczcie urodzinowej.
ale jaja, wyglada, ze planeta pije moje zdrowie, wykpilem sie paroma flaszkami, farciarz jestem
Taaa… Parę flaszek, cały samochód…
Sławku
Poszło w kosmos, za ile wróci nie wiadomo. Będzie jak w filmie kontakt BUM BUM BUM a to kosmici wpraszają się na następny zjazd i twoje urodziny 🙂
dopilnuje sprawy, ludzac sie, ze kosmita nie lyka, w przypadku przeciwnym zmienie autko
zielonych gorzalek nie dostarczam, Rudu sie wtraca, mowiac, chyba ze ze szczawiu, poleciala wlasnie zbierac, na wszelki wypadek
Dobry wieczor.
Bylo o figach?
Tu dedykacja dla Any: takie sa najlepsze!
http://picasaweb.google.fr/curiosa0112/FIGI?authkey=IQ33EsSB2qc
Prosto z drzewa, bardzo dojrzale i rozgrzane od slonca. Jeszcze z nich ta zlota rosa splywa. Pysznosci.
Te ciemnobordowe zjada sie swieze, nie nadaja sie na figi suszone, a te jasnozielone pozostawia do suszenia. Teraz wlasnie zaczyna sie sezon w cieplych krajach. Ach, lezka sie w oku kreci…
Okoniu, tak naprawde, to chleb jest niejadajny w Norwegii, tudziez Szwecji, ew. okolicach, Twojego nie znam, ale mam pewnosc, ze gorszy od tych dwoch wypiekow regionalnych byc nie moze, istnieja ludy, gdzie ten wyrob nie istnieje ( patrz Azja ) i jakos tam chlopaki ciagna, obywajac sie bez,
nic wrednego nie chcialem powiedziec, tyle, tylko, ze co kraj to bulka, albo bezbulcze, a reszta i tak sie kreci, smak z dziecinstwa i tak pozostanie w sferze freudowskiej
scie mnie natchli, jutro ide szukac fig
Slawek
Bylo u Was jak w Kanie Galilejskiej?
No bo jak te pare flaszek, perenascie osob pilo przez trzy dni ?
Chyba ze to kwas jakis straszny musial byc….
Wracales, jak piszesz przez Szklarska Porebe. I bardzo dobrze zrobiles. Pozwolisz mi zgrabnie nawiazac do tematu.
Jestem wiernym i dlugoletnim sluchaczem Trzeciego Programu PR, czyli Trojki. A Szklarska Poreba jest natomiast zimowa stolica Trojki – moze natknales sie na jakies tego slady??
Radio Trojka ( jak mowi w wywiadach Lepper ) ma w swojej ramowce bardzo interesujacy cykliczny program. Chcialbym Ciebie i innych nim zainteresowac. Audycja ma tytul Rock&Roll-Historia Powszechna.
———-Polki przegraly z Serbia 3:0 :(( ————
Jest to audycja slowno- muzczna oparta na materialach archiwalnych PR
i BBC. Opowiada historie świata od narodzin rock’n’rolla. Piecdziesiat godzinnych odcinków prezentuje najważniejsze wydarzenia na świecie i w Polsce w latach 1955-2005 na tle muzyki z epoki. Polityka, kultura, sport, obyczaje. Mysle ze dla wszystkich ktorych lata dziecinstwa i mlodosci wspominaja jako historie, audycja ta jest okazja do wspomnien. Szczegolnie dla Was drodzy blogowicze, ktorzy wyjechaliscie z Polsk dawno temu, a Trojki juz nie sluchacie. Ale kiedys sluchaliscie ??
Daje link do strony na ktorej sa zapisane dotychczas emitowane audycje. Obejmuja lata 1955- 1976. Polecam !!!! Koniecznie !!! Jako tlo dzwiekowe na bezsenne noce, na siedzenie w necie, czytanie blogow.
http://new.radiopolska.pl/forum/index.php?showtopic=8745&st=0
Tak, Slawku, ces fruits gorges du soleil… Te klimaty.
Kocham figi. A te na zdjeciach to juz Afryka…
Bry wieczór!
Wróciłam od Starej Zaby i pytam sie – kto tu taką pogodę na dzisiejszy dzień załatwił?! Zeby to cholera… Lało, wiało i było paskudnie!!!
Konie przepiękne, Stara Zaba też, tereny pikne, ale dzisiaj naprawde były to Zabie Błota. I to jeszcze Stara Zaba mówi, że ponad 400 ciężarówek piachu wysypano wokół domu, żeby nie ślizgać sie w glinie. Porobiłam mimo wszystko trochę zdjęć, pewnie będą ciemne, ale trudno. O tym potem, jak już będą zdjęcia.
O chlebie: chyba dyskutowaliśmy o tym na zjezdzie, że w Polsce chleb już nie taki, a Jerzor ubolewał, że nie przywiozł z Kanady, żeby przypomnieć, jak polski chleb żytni kiedyś smakował (z dobrej piekarni, oczywiście).
Echidno, cierpiałam parę lat, zanim z Toronto zaczął dojeżdżac pan Bronek raz na tydzien z dostawą chleba, wędlin i pyszności, a potem otworzył polski sklep. Działa do dzisiaj, Bronek już nie zawiaduje tym interesem, ale mamy prawdziwy polski sklep z prawdziwym polskim chlebem. Wata z ligniną – dobre okreslenie na ten za przeproszeniem *shit*
Dzisiaj na obiad Tereska zrobiła przepyszne pierogi z kurkami, ja pomagałam w sensie siły roboczej. Takich jeszcze nie jadłam. Wszystko zanotowane i obfotografowane.
Wczoraj Tereska nas uraczyła wiśniami w … occie! Misiu2, Ty masz wiśni od groma, na nalewki Ci wystarczy i te inne dżemy, konfitury etc. ale w przyszłym roku musisz to koniecznie spróbować, naprawde pyszne – do mięs, zimnych wędlin, a ja zwyczajnie żarłam łyżeczką, bo tak mi smakowały. Przepis podam przy bardziej przyjaznym połączeniu internetowym od Alsy, bo nie chcę tutaj za dużo wykorzystywać.
O, a Radio TOK FM ktoś przynajmniej nagrał?!
POzdrowienia dla wszystkich, miłego wieczoru i takiejż niedzieli, jutro skok do Wrocławia i okolic na jakies 10 dni. Spróbuję pokombinować coś z Picassą ze zdjęciami (linux nie ma dokończonej roboty, nie można zaladować zdjęć, a Alsa używa Windows, czyli jest szansa, plus połączenie 24/7)
Alicjo !!
Posluchaj sama , link podalem w srode, blog juz sluchal :))http://serwisy.gazeta.pl/tokfm/0,82891.html
A u mnie slonce ,ciepelko….Bardziej na wschod od Zaby.
Pozdrawiam w kraju-raju!!
http://serwisy.gazeta.pl/tokfm/0,82891.html
Hej, witajcie w ten sobotni wieczor. Pakuje sie, sadze salate na zime, utylizuje pomidory i zastanawiam, czym uradowac Lulka? Dlugie zastanawianie nad wyborem pensjonatu w Budapeszcie znalazlo nagly koniec. Zameldowal sie znajomy grotolaz z tego miasta i sprawa noclegu z glowy. Zaoszczedzone euro (forinty) zostaly zainwestowane w czekolady dla zony grotolaza. Fajnie jest byc czescia szarej sieci 😉 A propos chleba, to w Budapeszcie jest swietny chleb na zakwasie. Kupilismy go raz na jednym ze stoisk hali targowej i mam nadzieje, ze znajdziemy go znowu. Najgorszy dotad chleb jadlam w latach 70-tych w Norwegii, teraz znacznie sie poprawil. Najbardziej dramatyczne przezycie zwiazane z chlebem zdarzylo sie nam w polnocnej Norwegii nad rzeka Alta, kiedy po 2 miesiacach norweskiego bezchlebia pojechalismy do finskiej Laponii i zakupili razowy chleb w formie kola z dziura w srodku. Chleb byl wspanialy, ale nie cieszylismy sie nim dlugo. Zostawiwszy caly nasz dobytek w namiocie udalismy sie na wedrowke w celu obejrzenia slonca o polnocy. Po powrocie zastalismy nasz dobytek nienaruszony, ale chleba nie bylo:( Zlodziejem nie bylo zwierze, bo namiot byl zamkniety na zamek i caly. Alta slynie z lososi, a zezwolenie na polow jest bardzo drogie. Moze to jakis niemiecki milioner-wedkarz byl w desperacji, bo Niemcy, majac swietny chleb, chyba najbardziej cierpia na jego brak za granica. Chleb jadany przez przecietnych US-Amerykanow jest ohydny. Znam Europejczykow jezdzacych dzesiatki kilometrow np. w Tucson, do przyzwoitej piekarni, belgijskiej lub francuskiej. Natomiast w Polsce diabelnie trudno jest kupic przyzwoity chleb, ktory nadaje sie do jedzenia na drugi dzien. Jest mnostwo niewielkich piekarni, ktore produkuja trociniasta masowke, nie do jedzenia. W Niemczech, w prawie kazdej miejscowosci jest co najmniej jedna piekarnia produkujaca znakomity chleb zytni na zakwasie, czesto pieczony w piecu opalanym drewnem. Taki chleb ma swoja cene, ale tez jest zjadany do ostatniego okruszka. Szwajcaria ma rozne dobre chleby, w tym razowy zytni z kantonu Wallis, ktory w moim domu nigdy sie nie marnuje, ale zaden z tych chlebow nie ma smaku tego z dziecinstwa 🙁 Okoniu, kiedy jadales chleb w Rosji? Ja ostatni raz w 1980 i byl znakomity, czarny, razowy, w ksztalcie duzego brykietu. Kiedy w sierpniu pojawili sie u nas Ukraincy, zaswitala nadzieja na dobry chleb. Rozczarowanie bylo wielkie, bo chleb byl paskudny 🙁 Wczoraj otworzylismy tajemnicza puszke „Czukcza rybak” pozostawiona nam przez ukrainskich gosci. W srodku – szarobura masa rybna z osciami i kregoslupem, w szaroburej wodnistej cieczy z dodatkiem oleju. Zapach rowniez dosc odstreczajacy. Kotom smakowalo.
Nemo,
Ostatni raz w 2000 albo 2001. Byl znakomity. Bez roznicy – Mariott czy zabegalovka przy rynku. Podobnie szaszlyki, proste zupy i lody. Tu jest total bull… Dobre na dwie godziny. Jeszcze nie probowalem z ruskiego sklepu. Za to swieze bagietki sa wysmienite, jak dzis – z maselkiem i kawiorkiem. W Rosji wszedzie jadlem dobry chleb, nawet w przydroznych zajazdach.
Nemo
Poprawka: ostatni raz w 2003.
Witaj Nemo ! Nasmazysz Panu Lulkowi nalesnikow. Cos pysznego w srodek nazawijasz lub naskladasz i bedzie w siodmym niebie!
My kupujemy bardzo dobry chleb, taki jak z dziecinstwa, okragly, pulchny, rumiany, ze spekana skorka, na zakwasie, spod wytarzany w otrebach, pachnacy. Zjadamy do ostatniej kromki, nawet po kilku dniach. 100 kilometrow na wschod od Warszawy ! 🙂
Jak bedziesz potrzebowala , sluze oczywiscie namiarem. Z kielbasa swietokrzyska……. oh….. bylo pysznie. 🙂 Do tego ksiezycowka spod Kozienic.
W podrozy zycze Wam wielu pieknych i pozytywnych wrazen!!!
Muzyka na weselu bedzie piekna.
Chiba nie bedzie didzeja?????
Sławku,
W Szwecji chleb jest jadalny i to w stopniu zadawalającym. Między innymi dzięki metodzie bake-off piecze się chleb w sporym asortymencie w większych sklepach spożywczych. Głównie pieczywo jasne. Moje ulubione: bagietki i chleb z orzechami włoskimi.
Ponadto cały asortyment fińskiego chleba razowego z dziurką (nemo!) lub bez – o pieczywie chrupkim nie wspominając.
Oprócz tego sprzedaje się mnóstwo badziewia ale tego można nie kupować.
Takiego chleba jak kupowałem kiedyś w małej piekarni w Oliwie tuż obok wejścia do parku, w drodze do akademika – niestety nie ma.
Ale nie ma go również i w Oliwie.
Może dlatego własnoręcznie piekłem praktycznie wszystek spożywany w domu chleb przez dwadzieścia kilka lat…
Andrzeju Sz.
teraz w Polsce w dużych markietach też coś pieką na potęgę, ale to nie jest pieczywo, tylo dziury powietrzne otoczone cieniutkim ciastem.
Wygląda dokładnie jak gąbka, nie znoszę tego pieczywa. Sądząc po ilości dostawców, nawet do małego, osiedlowego sklepu, mnóstwo ludzi zabrało się za pieczenie, jednak ilość nie przechodzi w jakość. Trudno znależć dobry chleb i odnoszę wrażenie, że mnóstwo się go marnuje.
Dziś w domu był dziwny obiad,
Młodszy syn wybiera się w dłuższą podróż: Indie, Chiny, Japonia, Australia. Starszy jedzie mieszkać w Berlinie.
Rano byliśmy na zakupach. Zainspirowany tutejszą dyskusją kupiłem świeże figi. U miejscowego rzeźnika nie było cielęciny ale był młody łoś – teraz sezon polowania na łosie.
Chłopaki naszykowali bulionu na kościach i warzywach. W tym bulionie ugotowali fricadelli (pulpety?) z tego łosia pięknie przyprawione. Starszy zrobił sos z ogromnej ilości smażonej cebuli, resztek bulionu i śmietanki-kremówki. Do tego mus z ziemniaków (albo kartofli). całość uzupełniona lekko ocukrzonymi borówkami z lasu.
Flaszka Barbera d’Alba pasowała w sam raz.
Na deser mousse czekoladowy, figi i kielonek Keo’sSt. John Commandaria. Eee tam – pójdę naleję sobie raz jeszcze.
No – jednym słowem uczucia mieszane choć żarcie wyśmienite.
Antku,
tęskno mi do starej Trójki. Przez moment zdawałoby się, że wróci -przynajmniej częściowo. Niestety, choć bywają tam udane rzeczy, o jednej z nich piszesz, to obecnej Trójce daleko do poziomu początków i rozkwitu w latach ’70. Był czas, że nazywano ją trujką….
zeen
Oj tak, ale powiem Ci ze w zalewie tego komercyjnego grania w zetkach, eremefach, zlotych przebojach ( odszedl tam Marek Niedzwiecki-lubilem jego muzyke, jego styl:( to i tak ta Trojka jest ok. Slucham jej wiernie od tych wlasnie pieknych siedemdziesiatych.
Pamietasz ? Muzyczna poczta UKF, Piotr Kaczkowski: trzy, dwa,jeden, zero – start ! i wciskalo sie czerwony klawisz!! Jeszcze te tasmy gdzies leza.
Jak mnie wnerwia wciskam sobie Antyradio.
ITR później IMA, absurdalny i surrealistyczny humor, inteligencja prowadzących audycje, wyjątkowa muzyka, czytanie Edgara Alana Poe z podkładem muzycznym (fantastycznym), rodzina Poszepszyńskich…..
Eeeeech,
idę spać, bo się zestarzałem…..
Chleb się chlebie!
Austria też nie ma się czego wstydzić w temacie chleba.
Wybór duży i pierwszorzędna jakość, która ma jednak swą cenę:
ok. 2,5 – 3 Euro/kg.
Oczywiście w sklepach dyskontowych można też nabyć chleb (nazwijmy go „zasadniczy”) dużo tańszy, ale ten, jasna sprawa, nie pretenduje do nagrody Nobla.
Gdyby się tak złożyło, że na następny zjazd pędziłbym prosto z Wiednia, przywiozę worek chleba jako mój wkład w całokształt.
Polski chleb z wielkim trudem odzyskuje teren, nie bardzo jest co pochwalić, ale idzie ku lepszemu, bo kopiuje się dobre wzorce. Trochę mi szkoda jednak tej piekarni sprzed czterdziestu lat, na miejscu której zaimplementowano dziś parking osiedlowy. Wypieki były bezkonkurencyjne, a ja biegałem tam nawet, gdy nie miałem kieszonkowego – dla samego zapachu warto było.
Ach, to se nevrati! 🙁
Bulba! Dobranoc!
Kochana Rybo, corka przewielebnej Pyry,
Mam may domek , trawe w rolkach, pod spodem jest glina z cegklami, co wiem po ostatnich wykopaliskach, masz jakies rady dla cioci Leny???
Alicjo – mam nadzieje iz pozdrowilas Stara Zabe w imieniu naszej Blogowej Bandy. A czemuz to Ona sie nie odzywa – czasu duzo-malo uplynelo od kiedy ostatnio „widzielismy” Ja u nas. Zapracowana?
Szczesc Ci B. w Twych wojazach po Polskich szlakach i pilnuj torebki. A pogoda sama sie odnajdzie.
Slawkowi duza buzka wraz ze spoznionymi urodzinowymi zyczeniami wszelkiej ponyslnosci.
Wracajac zas do chlebowej tematyki: z lat dzieciecych pamietam piekarnie wiejska usytuowana w czworakch wiejskich miejscowego dworu. Dwor dawno miejscowi rozebrali na cegle, czworaki nie istnieja z tychze samych powodow, zachowala sie jedynie brama wjazdowa i strozowka – „dziwnym” zbiegiem okolicznosci pieczolowicie odrestaurowana przez miejscowa wladze. I olbrzymi park. Przez ten wlasnie park, na skroty, wedrowalam po pieczywo. A bochny byly olbrzymie, 3 kilogramowe, okragle i ledwo moglam je objac swymi siedmioletnimi ramionami. Siadywalam zatem na fundamentach oranzerii i z luboscia obskubywalam skorke. Chrupka, jeszcze ciepla, pachnaca i przyjemnie zgrzytajaca w zabkach. Dziadkowie zawsze sie smiali: „Znowu spotkalas myszke?”.
Wiadomo – to se ne wroti lecz zostalo utrwalone na CD szarych komorek i czasami wraca fala wspomien wywolana zapachem, specyficznym szumem drzew, podobnym krajobrazem …
Nostalgicznie pozdrawiam
Echidna
Antek, Zeen,
Wlasnie wysluchalem na internet 1.5 godziny Radio Tok Wooby-Doo. Fajne te dwa malpiszony, smialem sie jak glupi, jak rozumialem, a jak nie rozumialem to sobie powtorzylem. Doskonaly srodek na spanie. Mozecie pomoc ? Mis mi napisal, ze jak wnusio nie ma jeszcze 18, a chce glosowac, to ma schowac babci dowod; w czym rzecz ?
Okoń
Stary a nie kumaty . Babcie ( W większości ) głosują na PiS lub LPR 🙂
Bry bry w niedzielny poranek, tutaj jeszcze pochmurno, chociaż jaśnieje.
Echidno,
Stara Zaba jest faktycznie zapracowana, obejrzałam kawalątko gospodarstwa i mając mniej więcej pojęcie o gospodarstwie, wyobrażam sobie, ile to pracy.
Postaram się zamieścić zdjęcia, Andrzej Szyszkiewicz pęknie z zazdrości, są araby i piękny ogier jakiejś niemieckiej rasy, o ile nie zapomniałam, nazywa się Czantor. Jest też 28-letni Prezes, resztę towarzystwa skonsultuję ze Starą Zabą, bo pozapominałam imiona. Bardzo mi szkoda, że pogoda nie dopisała, ale gdyby była w drugim tygodniu pazdziernika, to zadryndam do Starej Zaby, bo zawsze można podskoczyć na chwilę.
W domostwie Starej żaby rej wodzi rezolutna wnuczka Jadzia, a towarzyszy jej Józek, młodszy braciszek. Braciszkowi towarzyszy Krótki, czyli ok. 4-miesięczny jamnik, czasem są spięcia, bo Józek pociagnie jamnika za ucho albo cuś. Na widok rotweilerów ścierpłam ze strachu i zastygłam jak żona Lota, ale okazały sie grozne tylko z wyglądu. Całe towarzycho na medal.
Kończę, bo pora na śniadanie i ruszać na Wrocław. Miłej niedzieli życzę!
Do Echidny:
Mnie właśnie cały czas nurtuje ten problem, że dwa bochenki po 3 kg, jadło się tydzień. Nikt nie znał foliowych torebek, a chleb był cały czas miękki i nie zeschnięty.
Czemu, kruca, takiego zwykłego chleba nie można upiec.
Tysiąc gatunków mąki, tego, śmego i ….o, uczciwszy uszy.
W owczarkowej budzie wyłożyłam Okoniowi, o co chodzi w Misiowym dowcipie, ale widzę, że był to ‚poniewczas’. 🙂
Jeszcze słwo do Heleny i córki Pyry:
Nie chciałam wchodzić między Wasze przyjacielskie gesty, podałam tylko stronę – informacji nigdy nie za dużo. 🙂
Jak się czujesz Helenko?
Andrzeju Szyszkiewicz – skoro syn wybiera sie w takaaaa… podroz i zawadzic ma o Australie chetnie sluze – sluzymy pomoca. Jesli takowa okaze sie potrzebna. Lub informacja – a tej nigdy za duzo jak pisze mt7, czyli nasza Siodemeczka.
Napisz Pan, Panie Andrzeju : okitaivy@aanet.com.au to podam dokladne namiary.
Pozdrawiam serdecznie
Echidna
Dzieku EmTe7-eczko, czuje sie calkiem nienajgorzej. Jeszcze nie wsyzstko moge robic, ale juz bez problemu np wszadzam wozek E do taksowki, nie proszac taksowkarza o pomoc. Pod wieczor zaczynaja mnie troche bolec te szwy, ale nic dramatycznego. Kot M wciaz przy mnie dyzuruje noc w noc, bless his little heart. Nalepszy pielegniarz mruczacy. Bede musiala sprawic mu ( i jego blizniakowi P) 14 pazdziernika piekne 18 urodziny. A kiedy sa Twoje, Marysiu? Bo wiem ze jestescie z tego samego miesiaca.
Witajcie z pochmurnej i zimnej krainy wiatrakow !!
I pomyslec,ze zapowiadali na dzisiaj lato,nawet 20 st 🙁
Wszystkim,absolutnie wszystkim dziekuje jeszcze raz za przepisy „figowe”i zdjecie drzewka figowego 🙂 Takie widzialam w Hiszpanii.
A swoja droga zastanawiam sie skad pochodzi powiedzenia-„Figa z makiem,z pasternakiem” ???? Co ma figa do pasternaku???
Wczoraj bylam w ruskim sklepie,w Rotterdamie.Ten to takie „mydlo i powidlo’.Sa tam „babuszki”,suszone ryby,jakies zabawki,chleb i mrozonki.
Jednym slowem miszmasz.Wiedziona tesknota kupilam ichnie „kanfiety”.Kiedys takie dostawalismy od rosyjskich dzieci.
Wieczorem razem z mezem rozpoczelismy degustacje.Jeden ze smakow wydal mnie sie dziwnie znajomy.Odwijam ci ja papierek i co widze??
Producent,spoldz.”Dobosz”,Made in Poland!!!!!!!!
No i taki ten cukierek ruski,jak i ja 😆
Ale istotnie zauwazylam tam chleb razowy.Nastepnym razem przydzie na niego kolej.I nie wazne,gdzie produkowany,byle byl dobry,bo bez razowca nie przezyje kolejnego roku 🙁
Pozdrawiam serdecznie zarlokow i dolaczam moje skromne zyczenia dla Slawka: Niech Zyje!!!!!!!!!!!!!
Ps.Torlinie,Ty nie przywoluj tutaj poczty,bo musialabym „ciezkim” slowem rzucic,a nie chce w swiatecznym dniu grzeszyc 😉
Mysle,ze zwlaszcza ci ,co mieszkaja za granica mogliby ksiazke napisac o naszej polskiej poczcie!!Ja tylko dodalabym przydomek-Zlodziejskiej!!
Ana
Wrocilem z Budapesztu caly i zdrowy. Drogi przygotowane na przyjazd szwajcarskich gosci. Zadnych zbojcow na drogach. Za zjazdem zjazd. W rodzinie i u przyjaciol wszystko w porzadku. Znalazlem wpis nemo. Znaczy zyja. Dobrze, ze odgrzebali znajomego z chata. W Budapeszcie jest co ogladac. Wegrzy sa dumni ze swego miasta i napewno im wiele rzeczy pokaza. Ja przygotowuje sie z instrukcja wyjazdowa i kilkoma praktycznymi radami. Ot tak, jak cudzoziemiec, cudzoziemcowi. Potem sprawa z glowy niechaj martwi sie o nich madziar, az do rumunskiej granicy. Moja odpowiedzialnosc do granic Budapesztu czyli autostrady M1.
Jutro rano, jak sie troche uspokoi w tym blogu napisze Wam co jadalem podczas tych dwu ostatnich dni.
Tylu wpisow chyba nikt sie nie spodziewal. Az trudno przeczytac.
Milego tygodnia zyczy obiezyswiat
Pan Lulek
Misiu, dalej nie rozumiem.
Też uwielbiam kwiateczki. Hoduję je pod trzema balkonami i nikomu to nie wadzi, choć mój jest tylko jeden. Mam tu różności. Czerwonych hiacyntów jeszcze nie widziałam.
Nałogowo angażuję się w każdy powstający ogród u znajomych. Nie umiem się oprzeć chęci zaangażowania. Od jednych biorę u drugich sadzę, mniej się więc marnuje co za bardzo się rozrasta. Świat pięknieje.
Nie na temat. Kandyduję w wyborach do Sejmu z drugiego miejsca na liście Partii Kobiet.
Pozdrawiam Gospodarza i Blogowiczów, Teresa Stachurska
Och, Tereso, to genialne! Genialne. Bede trzymala za Ciebie kciuki!
Czy moge cokolwiek dla Ciebie zrobic? Czy moge jakos pomoc? Please!!!!
Strasznie, strasznmie sie ciesze.
Okoniu, sprawa jest banalna, jesli wnuczek pociagnie babci dowodzik, to ta nie moze glosowac, jeden mocherek mniej w urnie,
Krul, Ty te bulki przywlecz z Wiednia nastepna raza, pomysl przedni,
tyle zyczen to ja nigdy nie mialem, dzieki Wszystkim, wielka buzka,
mam figi, dzis goscie z Polszczy, zapodam z kozim serem
Wojtku z P. Twoje orzechy skrocily mi sen, dlubalem do poznej nocy, patrz wczesnego poranka, zajadalem sie nimi, dopoki halas lupanych skorup nie obudzil Rudego, zebralem joby i polazlem niechetnie do lozka, a juz z miodem od Lulka, to total, dzieki
Helenko,
Bardzo dziękuję za dobre słowo. Jeśli idzie o pomoc – pojęcia nie mam. Oby w Londynie i nie tylko (Polacy na świecie!) jak najwięcej osób głosowało na PK mi się marzy.
Ja kandyduję z Podlasia, ale wynik PK w Polsce ma znaczenie zasadnicze. Ludzie (jest Ich sporo !), którzy mnie znają są o projekcie dobrego zdania więc mogę liczyć na co-nieco „szeptanej” poczty. Będzie trochę ulotek, spotkania. Zobaczymy.
Pisałam na blogu Daniela Passenta (wczoraj?) jak to się stało, że kandyduję. Nawet członkiem PK nie jestem. Pewnie będę jak mnie zechcą.
Pozdrawiam, Teresa
PS. Do Heleny.
Link do artykułu: http://stasiak.blog.polityka.pl/ , pod którym są dwa moje komentarze. Podam może swój adres: teresa.stachurska@gmail.com ?
a, oni tam na kocyku bara-bara, a on im numer wycial, to w kontekscie wyborow i trojki, ide warzyc,
co tak syczy?… a teraz?… przestalo ( Ross ), tak mnie wzielo, bo gotuje krzyzowke kalafiora z brokulami w garnku pod cisnieniem
No, dziecko wróciło do domu , co z pewnością widać po blogu – niet wpisów Pyry dzisiaj. Od jutra znowu tylko ranki i wczesne popołudnia. Ech, jesień, nostalgia i spleen ? Szyszkiewiicze się po świecie rozłażą, Lulek zwiedza Europę Środkową, a ja mam przestrzeń lokomocyjną wokół siebie : trzy pokoje z kuchnia i sklepik o 50 m. od domu. Na pocieszenie powiem, że w tym sklepiku jest kilka gatunków dpobrego chleba (i kilka kiepskiego też) A teraz sprawozdanie z mojej kuchni – zrobiłam dzisiaj tego wielkiego kuraka z orzechami wyszedł znakomicie. Jadłyśmy „na sałatę” bez nijakich wypełniaczy, tylko z surówką z papryki i kwaszonej własnej kapusty. Podobnie potężna porcja została na jutro Natomiast nie wyszły mi trufle – „ciasto” jest pyszne, ma sporo koniaku i dwie garscie posiekanych orzechów dodatkowo, ale jest za rzadkie. Żadnych kulek się z tego utoczyć nie da. Co robić? Ma ktoś pomysł? Może jutro dokupić zagęstnik do śmietany?
Echidna, oczywiście, że możesz pisać nawet codziennie.
A ja, no jakbym wlasnie Hitlerka wysluchala.
Helena !
Nie polapalem sie o co chodzi. Wyjasnij. Czy to Polityka, czy radio lub telewizja. Moze ja zle slucham albo nie mam dojscia.
Pan Lulek
TSS – Teresko, szkoda, że u mnie PK nie zarejestrowana, miałabyś 2 głosy, jak w banku. Powodzenia
Wyslychalam, Panie Moj Lulku, przemowienia na konwencji. I bylo w tym przemowieniu wsrod rozlicznych atrakcvyjnych zapowiedzi, ze bedzie wymagany „patryjotyz” od wszystkich obywateli , tudziez „lojalnos”, bo „takie som nasze cele” (od patryjotow nie bedzie sie chyba wymagalo znajomosci jezyka ojczystego, ani znajomisci hymnu narodowego…)
A w moich ksiazkach, Panie Moj Lulku, jak Panstwo zaczyna zapowiadac, ze bedzie pilnowalo uczuc swoich obywateli (zamiast np budowac drogi), to znaczy, ze trzeba zabijac okna deskami i chowac pierzyny, aby patryjoci nie poprli.
Helena !
Dziekuje. W mojej wsi zycie biegnie inny tempem. Przemowienia nie sluchalem. Ja wiem, ze potem czlowiek budzi sie kiedy jest juz zbyt pozno. Zastanowiam sie, czy zafundowac sobie satelite. Dziekuje za informacje. Takich rzeczy nie wolno przepuszczac niezaleznie od tego gdzie czlowiek mieszka. U nas we wsi wybory beda 7 pazdziernika. Burmistrz po wielu naleganiach zgodzil sie jednak kandydowac na nastepna kadencje. Szkoda, ze Ciebie nie bylo na zjezdzie. Polityka wciagaaa, napisano na naszych strojach organizacyjnych. Wszedzie. Pierzyny nie dam. Jak bedzie trzeba zabije okna deskami i wezme cos w reke do rzucania.
Jak najszybszego pogubienia najmniejszych sladow choroby.
Jeszcze raz dziekuje za informacje.
Pan Lulek
Wróciłem!!
Zaopatrzony w chleb litewski od prawdziwego Litwina – dwa gatunki, Likier 999 , kiełbasę litewską – nie wyborczą , kindziuk najprawdziwszy, oraz dodatkowo Komplet talerzy dużych i głębokich z cudnej porcelany na 6 osób i wazę do zupy Za 110 zł ( to zgiełdy na Kole ) i czajnik do herbaty na dokładkę.
Zrobiłem 2 GB zdjęć i trochę potrwa zanim wybiorę. Zapomniałem o oscypkach z Kościeliska – dwa duże i dwa małe .
TVP na święcie nie było bo mają inne cele, Kaczor zabronił Pokazują tylko swoich…
Misiu, 2GB? ladnie mlociles, zazdroszcze bochenkow i czekam na foty, TVP? to oni jeszcze nie w celi?
Nieprzyzwoicie obficie porobiło się dzisiaj na stole. Okazji kilka się zbiegło, m.in. dziewiąte urodziny młodszego Krulusa. Moja Lepsza zrobiła fantastyczny Tafelspitz (jak to po polsku? udziec?) z ziemniakami z patelni, z chrzanem na jabłkach i szpinakiem. Ale przedtem był Beef Tatar – palce luzać – i obłedny rosół z makaronem z naleśnika. I Medoc od Sławka. Na deser nowa kreacja Lepszej w postaci ciasta z delicjami – bomba cholesterynowa, w środku krem budyniowy z pięciu żółtek, na wierzchu galaretka owocowa z utopionymi delicjami dla dekoracji, podawane na zimno. Popłynęły bąbelki w postaci Grande Reserve Gonet – też odebranego Sławkowi. Kto chciał, załapał się też na Foie Gras. Dla chętnych znalazła się deska z serami, winogronami i figami.
I jak tu się odchudzić? 😉
Specjalne dzięki dla Sławka za francuskie specjały.
Pozdrowienia!
Jasiowi sto lat
Merci Piejacques (w imieniu Jasia)!
To znowu ja,
Młodszy syn dziś wykonał grochówkę. Na golonce, z żółtego grochu, z majerankiem (babcia mówiła „z Marjankiem”).
Do tego łyżeczka musztardy do talerza. Mmmmm,,,
Potem placek z jabłek z na twardo skaramelizowaną skorupką i sosem waniliowym – dzieło mojej Pani.
Wszystko to w towarzystwie butelki rieslinga. – mam jeszcze nieco na dnie kieliszka.
Mój udział w dzisiejszych kulinarnych zmaganiach to sprzątanie kuchni ale nie narzekam…..
Misiu,
Dobrze, ze jestes z powrotem caly i zdrowy. Napisz jaki jest ten „chleb od prawdziwego Litwina” ? Widzisz, ja nawet nie wiem co to jest „kindziuk”, „likier 999” i jak wyglada litewska kielbasa. TV nie bylo, a jak duzy byl tlum, ile firm ? Ciagle nie bardzo rozumiem podzialy; chlopi i piekarze to nie swoi ? To kto swoj ? Jak przyjade, bedziesz musial mi dac korepetycje z polityki. Dzielnie sie spisales. Jak wszyscy – czekam na zdjecia.
Okoniu jestem padnięty i zaraz do wyrka .Rano załaduję do picasa. Pozdrawiam
Pyra,
dziękuję bardzo, bardzo. Żałuję i ja że w Poznaniu nie zebrano podpisów. Czasu zabrakło. Pomyśleć, że w wielu krajach podpisów (po 5000 szt !) się nie zbiera… U nas wszystko lepiej.
Pozdrawiam, Teresa
Witam wszystkich po 2 dniach. Na Mazurach lato.
Pyra.
Dzięki za przepisy. Ziarenka już mam ino czasu nie staje. Jutro, jak zwykle już jutro.
Chleb najgorszy, z moich bardzo niestety skromnych doświadczeń, to Holandia. Łuuuch, z czego oni robią to samo perystaltyczne zdrowie? Z sosny – nie, bo nie mają, ze świerku – też nie, bo też nie. Z polderów się nie da. Może z trawy? Jak palą tę trawkę, to i trawa może smakować 🙂 Nie zauważyłem, żeby ktoś, więc sam Wam polecę:
http://www.chleb.info.pl/receptury.htm
Ta pani ma pojęcie o chlebie. Próbowałem z żytnim i nawet z moim współczynnikiem gamoniowatości wychodzi chleb. Może nie tak zdrowy, jak ów z polderów, ale za to im starszy, tym chyba był lepszy. Pointa – jeśli mogę ja, tzn. może każdy, mąka w każdej piekarni, a zrobić zakwas to żaden kłopot.
Antek
Pierwszy, może drugi raz widzę, żeby ktoś przywoływał jedną z lepszych scenek obyczajowych w polskim filmie. Epizod z B. Dykiel (pannę młodą grała E. Ziętek) jedzącą kiełbasę, ogórka i chleb powinien dać do myślenia Hindusom, bo ich Wisznu musiałby użyć wszystkich czterech ramion. Czemu, aż czterech? No właśnie! Dykiel nie zajadała się, tylko zagryzała. Co zagryzała (zakąszała)? No właśnie! Kciukiem i wskazującym trzymała coś, do czego Wisznu musiałby użyć czwartej rąsi. I dlatego właśnie bronowicka rumiana chłopka mocniejsza jest od hinduskiego niebieskiego bóstwa.
Pani Heleno.
Mam tu krótki staż i gdy odkryłem blog p. Adamczewskiego, to uderzyło mnie, że wszyscy troskają się Pani zdrowiem, a „ha” w Pani imieniu wymawiają z takim „szanownie głębokim, tylnojęzycznym” namaszczeniem. Teraz, po przeczytaniu iluś tam Pani wpisów, wiem już dlaczego. A’propos pierzyny: „Oni” nie zrozumjo, bo wogle nie rozumio, że prawa fizyki da sie czasem ujmować w kategoriach psychiatrii, a te przechodzą w subtelności anatomiczne. Proszę podążać: Ideologia jest jak dzwon. Ten dzwon wychylany za daleko (obojętnie w prawo czy w lewo) porywa dzwonników ze sobą. Tak właśnie dzwonnik „dzwonem” się staje… Piszę „dzwonem”, boć przecie nie powiem, co mam na myśli. Z takim „dzwonem” rymuje się (to biały rym) „stulejka”, szczególnie, gdy intelektualna. I tak ma być, bo ideologia zawsze żarem wiary się karmi, a nigdy chłodem rozumu.
Pozdrawiam i pokłony.
Andrzej –
Grochowka z musztarda ??? Tego nie znalem. I bez wedzonki ?
Zolty groch, „marjanek” to wiadomo. A ja polecem jeszcze na koniec gotowania, pare chwil przed podaniem wrzucic co nieco ( co nieco jest zalezne od ilosci zupy i upodoban ) czosnku – przecisnietego przez praske.
Nauczyl mnie tego kilka lat temu „gotowacz” grochowki na zjezdzie Harlejowcow, a na codzien wlasciciel polowego baru z grochowka, golonka, zurkiem i takimi podobnymi specjalami rezydujacy przy gierkowce, czyli trasie Wawa-Katowice. Grochowka z wojskowej kuchni polowej.
Ale czy on tam jest jeszcze, nie wiem.
Z musztarda sprobuje. Gatunek ma znaczenie ?
Polecam z czosnkiem.
Izyku ! Sypię siwiejącą lekutko już glowę popiołem pokutnym.
Masz rację!! Ewa Ziętek – to była jej pierwsza duża rola.
Jak mogłem……
Od dwóch miesięcy kupuję doskonaly chleb w jednej z wildeckich piekarni. Wypieki stamtąd ” grały” w „Pianiście” Romana Polańskiego i zapewniam, że ich wygląd wielce tradycyjny nie jest ich najważniejszym atutem.
Wczoraj bawili u nas goście- do dzisiaj właściwie. Wybrałam prostotę. Pieczone i obrane papryki czerwone i pomarańczowe stanowiły sałatkową bazę, do tego ziemniaki i bardzo kruche korniszony w sosie vinegret. Pyszne pieczywo ze wspomnianej piekarni a do niego pasty- z bakłażana ( także pieczonego a potem posiekanego) i fety, z dodatkiem prażonego słonecznika, soku cytrynowego i czosnku oraz kolejna- z gotowanych na parze brukselek zmiksowanych z bryndzą.
Pyro, jeśli reflektujesz na nowe chlebowe doznania smakowe, daj znać. Twoja kurierka stawi się punktualnie.
jedni o niebie drudzy o chlebie.
a mi się przypomniało jak wciągnięto mnie dawno dawno temu na jakąś imprezę. wszyscy dookoła odstawieni jak stróż w boże ciało. wypasieni i kobiety i mężczyzny, dziecki również. ja jeden tylko jak ta sierota wśród nich. a oni po chwili wszyscy razem: chleba naszego powszedniego daj nam …
wszyscy tylko daj daj. chcą tylko chleba i igrzysk.
Izyku,”zejdz” prosze z tej Holandii!!! Bo moja Kraina Wiatrakow zatoczyla wielkie kolo i pomalu wracaja do lask tradycyjnie pieczone chleby.
I z tego faktu raduje sie ogromnie.Sa np.pyszne chleby na miodzie,z orzechami laskowymi(to moj ulubiony) i wiele innych,ktore ciesza sie duzym uznaniem 🙂 No moze jeszcze nie tak doskonale,jak nasze,te z czasow dziecinstwa,ale zawsze!!
Sama jadlam paskudne chleby w Danii.Ostatnio mile nas zaskoczyli Niemcy,ktorych pieczywo bardzo sie polepszylo!!
tss-to cudownie,ze znajdujesz sie na liscie PK.Trzymam za Ciebie kciuki.Powodzenia 😀
Ana
Arkadius,
Mało tego „daj”. Jeszcze „odpuść” na dodatek.
Ja mam spokojne sumienie – nakłaniam do robienia chleba – sam go sporo narobilem przez dwadzieścia kilka lat.
Ale ostatnimi laty chyba odpuściłem nieco…
Arku, chyba mam ten sam syndrom, zdecydowanie bardziej wole dawac, niz brac
Antek,
Z czosnkiem spróbuję przy najbliższej okazji. Musztarda była typowa dla Skanii ale może być na przykład sarepska albo jaka inna. Aby nie za słodka ale może nawet i ta by pasowała.
Jak z tubki to zrobić parę zakrętasów na powierzchni grochówki. Jak ze słoika to chlapnąć łyżkę.
Wędzonka niekoniecznie – golonka i przyprawy wystarczą. Ale to oczywiście de gustibus.
Ana,
bardzo dziękuję. Pozdrawiam, Teresa
Heleno, czego Ty słuchasz? Słuch sobie zepsujesz.
Ja obchodzę urodziny (i imieniny) w dawny dzień milicjanta, lub odwrotnie:
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/Kalendarz.html
Zadajesz mi, Helenko, kłopotliwe pytania. 🙂
idę spać,
jutro tez jest dzień może uda mi się wstać?
dobra noc für mich und für euch dobra dzień
Marialka !
Do kazdego przyjezdzasz z chlebem ? Moze i do mnie. Dzisiej przyjezdza nemo. Akuratnie jak to Szwajcarzy. Przetarlem im droge do Budapesztu. Wczoraj dzwonila nemo. Imienia nie zdradzam. Szykujemy sie cali spieci.
Kotka Muli i ja. Dostana dwa pokoje ale pierzyny nie dam. Moja. Pysznie sie spi. Cala noc chociaz z przerwami.
Ogrodek trzeba by oczyscic z opadlych lisci, mleko kupic i chleb albo bulki. To jutro rano.
Pogoda wczesnojesienna ale jak na cesarskie zamowienie.
W piatek wielka feta. Oddaja klucze mieszkancom nowego domu a w niedziele wybory. Pelna propaganda sukcesu.
Nowe idzie
Pan Lulek
czy ktos moze mi wyjasnic dlaczego marchew tuz po utarciu nalezy skropic olejem lub oliwa?
czy ktos moze mi wyjasnic dlaczego marchew tuz po utarciu nalezy skropic olejem lub oliwa?
nie moge znalesc nigdzie…;/;/ w ksiazce nie ma w necie tez nie..!!!! pomocy..!!!!1 pozdrawiam moje gygy w razie ww (13861292) piszcie prosze!!!
Witajcie, witajcie.
Jam ci jest ta Zegadłówna od legumin pana Witkiewicza, a zaciekawionych odsyłam do mojej strony, gdzie po raz pierwszy publikowane są ilustacje z rękopisu pani Kruszyńskiej. Autorzy tacy: mały Witkacy, Tetmajer, Malczewski i Mehoffer.
Należy zajść do zakładki Pożywajcie śmiele, ale do innych też zapraszam.
czy ktos moze mi wyjasnic dlaczego marchew tuz po utarciu nalezy skropic olejem lub oliwa?
nie moge znalesc nigdzie?;/;/ w ksiazce nie ma w necie tez nie..!!!! pomocy..!!!!1 pozdrawiam moje gg w razie ww (19635893) piszcie prosze