Wstawaj, szkoda dnia
Nie wychodź z domu bez śniadania. Nie jedz łapczywie i byle czego. Ten posiłek musi dać ci energię na kilka godzin intensywnej pracy. Ma ona wystarczyć co najmniej do lunchu, czyli wczesnego popołudnia. Musisz więc dobrać dania wzmacniające pracę mózgu (np. soki owocowe lub warzywne), serca (kiełki, tofu, chude mleko), ale i całego organizmu. Na dodatek – to uwaga dla nieopanowanych łakomczuchów – śniadanie jest tym posiłkiem, podczas którego możesz (ale tylko odrobinę) sobie pofolgować i zjeść nieco nad miarę. Późniejszy wysiłek (bez względu na to, czy pracujesz w ruchu, czy tylko intensywnie eksploatujesz szare komórki) pozwoli ci spalić nadmiar kalorii. Przekonasz się też, że śniadanie jedzone spokojnie, bez pośpiechu (a wystarczy tylko wstać kwadrans wcześniej) może być wielką przyjemnością. Nastawi cię pozytywnie do nadchodzącego dnia i pozwoli lepiej, pełniej i z sukcesem wykonać wszystkie czekające cię zadania.
Na dodatek, a mówię to z własnego wieloletniego doświadczenia, poranek przy stole zastawionym smacznym jadłem i pachnącą gorącą herbatą jest doskonałą porą na rozmowę (z żoną, mężem, partnerem stałym bądź chwilowym) o czekających nas zadaniach, a także i dalszej przyszłości. Rano – jeśli tylko nie zaspaliśmy i wpadamy w gorączkowy pośpiech – to wspaniała pora planowanie rzeczy, które wieczorem wydają się nie do zrealizowania. O świcie bowiem mamy tyle pary, że świat jesteśmy w stanie postawić na głowie.
Zamiast wymądrzać się dalej i mnożyć banały – opiszę Wam moje śniadania. Otóż wstaję regularnie o 6.15. Nastawiam wodę na herbatę i idę do łazienki. Mam kilkanaście minut na toaletę. O tyle to prostsze, że od 40 lat nie gole się, lecz raz na tydzień zarost przystrzygam.
Po wyjściu z łazienki wracam do kuchni. Woda wrze. Zalewam więc w szklanym czajniczku trzy czubate łyżeczki herbaty Black Yunnan i nastawiam na podgrzewacz z płonącą świeczką.
Włączam radio TOK FM, by delikatnie obudzić i wprawić w stan ożywienia żonę, która emocjonalnie reaguje na komentarze i wydarzenia.
Wracam do kuchni, by wycisnąć sok z dwu pomarańczy. Czasem bywają to awaryjnie mandarynki. Kroję chleb lub wyjmuję ze skrzyneczki na pieczywo bułki i wrzucam do tostera.
Ścielę stół, wyjmuję talerze, piękne porcelanowe filiżanki i sztućce ocalone z wojny, którymi posługiwali się nasi rodzice.
Na desce z oliwnego drewna (sprzedawca na Sycylii twierdził, że oliwka miała czterysta lat) układam sery – własnej produkcji twaróg i jakiś żółty, ale łagodny. Zwykle dwa rodzaje wędliny (szynka i włoskie suszone salsiccie) lub pasztet – najczęściej też własnoręcznie zrobiony.
Gdy stół jest gotowy, a herbata zaparzona – Barbara właśnie wychodzi z łazienki świeża, piękna i w dobrym humorze. Można jeść i gadać godzinę. Kończymy około 8.00 – 8.30. Pora do pracy. Albo w redakcji, albo w radio, albo przy domowym komputerze. I zakłócenie tego rytmu zdarza się tylko wtedy, gdy o bladym świcie, gdy Wy wszyscy jeszcze śpicie, my pędzimy do telewizorni, by wystąpić w „Kawie czy herbacie”, „Pytaniu na śniadanie” lub „Dzień Dobry TVN”.
Ale w normalny ranek życie jest takie piękne!
Komentarze
W poszukiwaniu jesiennego śniadania, kierowana wielkim głodem ( o czym już pisałam) wybrałam tymczasowo płatki orkiszowe choć nie sądzę abym zbyt długo była smakowo monotematyczna.
Moim nowym rytuałem urlopowym jest przedśniadaniowy spacer na rynek-dziś po leśne grzyby, maliny i to jeszcze, co będzie bardzo piękne. Pomidory już takie jesienne, za to pory- znakomite. Dziś wieczorem gościmy naszą młodziutką kuzynkę, o bardzo ekscentrycznych zwyczajach przy stole. Jej walkę z makaronem musielibyście zobaczyć. To niesamowite, jak bardzo można sobie coś skomplikować.
Pozdrawiam z zupełnie jesiennego Poznania.
Poranne sniadania – niestety mysle iz wiekszosc nie prowadzi tak zdyscyplinowanego trybu zycia. W tym i ja.
Podobnie jak i Pan, Panie Piotrze, wstaje codziennie o 6:15. W drodze do lazienki nastawiam czajnik na przygotowanie porannych napojow. Tym zajmuje sie juz moje Szczescie – kawa dla Niego, ziola dla mnie (ostatnio przerzucilam sie na pokrzywe).
A potem zaczyna sie bieg „po zdrowie”: samochodem na stacje kolejowa, pociagiem do City, autobusem do miejsca pracy. O 8:30, a wiec w porze gdy Panstwo konczycie sniadanie, ja zasiadam przed komputerami.
A sniadanie? – ano nie bylo.
Pozdrawiam
Echidna
5.30 jak z zegarkiem w ręku kanarek zaczyna drzeć dziób i pora wstawać. . Dziś go przetrzymałem i wstałem godzinę później.
Zdjęcia się załadowały i mogę się pochwalić co robiłem wczoraj
http://picasaweb.google.pl/Marek.Kulikowski/SwietoChleba
A Pan Piotr to chyba prowokuje czytaczy. Śniadanie nie może trwać 2 godz., chyba, że…
Otóż nie trzeba Herloka Szolmsa, aby kilka rzeczy samemu wydedukać:
1. p. Adamczewski wstaje, nastawia wodę i idzie do łazienki, gdzie ma kilkanaście minut na toaletę, a jak wraca, to woda juz wrze (dowód – zeznanie).
2. pp. Adamczewscy mają elktr. kuchnię indukcyjną (b. wydajną) i porządne garnki ze stali (dowód – materiał filmowy agencji detektywist. Jutjub i spółka).
3. p.p. Adamczewscy używają dobrej herbaty, której p. Adamczewski sypie 3 czubate łyżeczki (dowód – oświadczenie „czarny junan”).
Otusz:
Śniadanie p.p. Adamczewskich trwa ok. 2 godz. ponieważ p. Adamczewski potrzebuje tych kilkunastu minut na zagotowanie ok. wiadra wody. No, przy takiej ilości porannej herbatki, to rzeczywiście musi potrwać. Chyba, że p. Adamczewski reklamuje junan i wciska nam, że nawet 3 łyyżeczki wystarczą na wiadro wody. Zgadłem?
My też wstajemy ok. 6.15 ale nasz poranny rytuał przypomina galop albo moze raczej stampede.
Wstalam, wyjezdzam, trzymajcie kciuki!
Pan Piotr ma świętą rację ale ja oduczyłam się jeść 1-sze śniadanie dawno, dawno temu. Przez lata ekspediowałam męża do pracy, dzieci do szkoły, wszystko biegiem, a nade wszystko nie byłam ptaszęciem porannym. Zaklinałam się, że obojętnie o której wstaję, to i tak budzę się o pół dziewiątej. Wtedy zaczynam myśleć racjonalnie. Wcześniej działam wyłącznie na zasadzie odreuchów Pawłowa. Bogiem a prawdą nigdy też nie pracowałam w instytucji o współczesnym rezymie pracy. W moich firmach dzień zaczynał się od kawy i herbaty i dopiero stopniowo nabierał tempa. Ponadto pracując wiele lat w wojsku miałam do dyspozycji przyzwoity tani bufet i zjadałam solidne śniadanie między 10.00 a 11.00. Wystarczyło do domowego obiadu o 16.30. Potem przez ostatnie 15 lat choroby męża poranna godzina między 7.30 a 8.30 to był obrzęd obrządku – zawsze tak samo zrobiona kaszka kukurydziana na mleku, zawsze takie same 2 moletki albo parówki, zawsze herbata o odpowiedniej mocy i temperaturze i tak samo pokrojony chleb w wąskie paseczki. Nie bywam głodna przed 9.00 – 10.00 , chociaż teraz wstaję b.wcześnie (a tak chciałam się wyspać na emeryturze. Nic z tego). Dzień zaczynam od kawy jednej albo i dwóch Po 9.00 robię sobie jakąś kanapkę i potem ok 12.00 drugą z dużą ilością sezonowych warzyw. Obiad zjadam razem z córcią ok 17.00, jqeeli wraca jeszcze póxniej to jest to obiado-kolacja, jeżeli kolację jednak jadamy, to jest sałatkowo – grzankowo – serowa.
Misiu 2. jeżeli znajdziesz chwilkę czasu zadzwoń do mnie. Dam Ci namiary na Rybę. Ona ma dla Ciebie poważne dosyć zlecenie.
Mistrzu! Pominę wstydliwym milczeniem moje własne poranne rytuały, gdyż nader blado wypadłbym na tle Twojej konsekwencji i dyscypliny. Zainteresował mnie jednak ten własnej roboty twaróg i w tejże kwestii liczę na Twe wsparcie. Niedawno kierowany potrzebą chwili, bo skwasiło mi się mleko uzyskane uprzednio wprost od krowy z Pinzgau (z grubsza między Bischofshofen i Innsbruckiem), zrobiłem pierwszorzędny (tak twierdzi moja rodzina) twarożek. W dwa tygodnie później postanowiłem wyczyn ów powtórzyć i zamówiłem w tym celu mleko od znajomej krowy, tym razem w Dolnej Austrii. Niestety wynik był opłakany. Twarogu wyszło tyle co kot napłakał i był na dodatek dość twardy. Przyznaję, że twaróg produkowałem „na żywczyka” nie posługując się żadną udokumentowaną i sprawdzoną technologią. Masz może jakąś tajemnicę własnoprodukcji białego twarogu, której rąbka chciałbyś nam tu uchylić?
Pozdrawiam
paOlOre
Croissanty. Ewentualnie bajgle z serem i lososiem. Ewentualnie jajecznica na bekonie. POl litra soku z marchwi. Pol wiadra dobrej kawy.
W towarzystwie E i naszych kotow.
A dzis na sniadanie razowiec z czerwonym kawiorem, oba z rosyjskiego sklepu. Swietne na anemie, jak twierdzi moj chirurg.
Zazdroszczę takich śniadań. Niestety ja również jadam w biegu co, jak powiadają lekarze oraz reklamy środków na zgagę, nie popłaca. Jednak większą wagę rano przywiązuję do tego co pije niż do tego co jem. Nie wyobrażam sobie poranka bez porządnej porcji yerba mate. Roślina która kiedyś pomagała indianom z ameryki południowej podczas podróży przez góry dziś pomaga studentom rozruszac szare komórki przed zajęciami. Pozdrowienia znad morza
Pyro & Co.! Cenne wskazówki odnośnie domowej produkcji twarogu (w rodzaju: kiedy, w jakim naczyniu, jak długo, w jakiej temperaturze etc.) przyjmę chętnie i wdzięcznie od każdego blogowicza, nie tylko od Piotra, rzecz jasna.
Ściskam serdecznie!
paOlOre
Paolore – to, co napisałeś o drugiej swojej produkcji świadczy, że przegrzałeś zsiadłe mleko. Trzeba ogrzewać (niestety – dziś niemożliwe na boku płyty) więc najlepiej w kąpieli wodnej w wodzie ok 60 -65 stopni. Jak długo ? Aż się nie oddzieli skrzep białkowy od serwatki. Sito wyłożyć kawałkiem gazy podwójnie złożonej i odsączyć. To na twarożek. Na twaróg trzeba dużo więcej mleka i nie wystarczy odcedzić, trzeba by jeszcze odcisnąć pod np deseczką obciążoną kubkiem z wodą przez całą noc. Kiedyś też robiłam jak chciałam mieć dobry sernik, to z 3 litrów pełnego mleka wychodził pełen cedzak serka.
Tak robiono w moim domu w czasach kiedy mleko nie bylo pasteryzowane:
Mleko zsiadle lekko sie zagotowywalo, Kiedy sie scielo , przlewano je nad garnkiem do specjalnego woreczka lnianego. Woreczek zawieszalo sie na precikach polkowych w lodowce lub na drewnianej luzce polozonej na brzegach garnka i pozwalalo sie sciekac przez cala noc. Rano byl twarog, do ktorego dodawalo sie szczypiorek, rzodkiewke sol, pieprz. Voila!
Niestety dzis mleka nie da sie porzadnie „zsiasc” – robi sie gorzkie i wstretne. Pozostaje zatem chavroux, francuski twarozek z mleka koziego.Tez nie w kij dmuchal.
hmm, żebym ja to wiedział jakie jest najlepsze rozwiązanie na śniadanie.
Myje zęby. Spoglądam w lustro. I jeżeli ma śniadanie wyglądać tak jak ten który na mnie spogląda, to niczego dobrego to nie wróży.
Przeżyłem śniadania, gdzie po stole pomiędzy flaszkami myszy się ganiały, a stojący obok leniwie kot przeciągał się w pałąk.
. Cos takiego natomiast powodowało, ze nogi mnie ponosiły gdziekolwiek indziej.
Niezłym rozwiązaniem jest śniadanie w łóżku. I wcale nie przeszkadzają mi kłujące kruchy, ale po prostu do tego typu hoteli gdzie śniadanie w łóżku miałoby jakikolwiek sens przestano mnie wpuszczać. Alternatywą jest szpital, lecz różnica miedzy kwadratowym plasterkiem sera a kawiorem jest zbyt duża by stać się klientem łapiduchów.
A może tak jak w kinie? Często widać jak First Class otwierają flaszkę Champana. Ale w takim przypadku nie mówi się o idealnym śniadaniu. Tu można mówić tylko o idealnym żołądku. Kto na czczo cos takiego na ruszta wrzuca, temu niczego nie brakuje.
Zapach dzisiejszego śniadanka espresso+grappa unosi się jeszcze w powietrzu.
Dobrego dnia
Chyba mam w plecy i nie wyszło tak jak miało być:
hmm, żebym ja to wiedział jakie jest najlepsze rozwiązanie na śniadanie.
Myje zęby. Spoglądam w lustro. I jeżeli ma śniadanie wyglądać tak jak ten który na mnie spogląda, to niczego dobrego to nie wróży.
Przeżyłem śniadania, gdzie po stole pomiędzy flaszkami myszy się ganiały, a stojący obok leniwie kot przeciągał się w pałąk.
*nie, tego nie możesz mi zabronić! Bez porannego papierosa nie jestem w stanie się podnieść*. Cos takiego natomiast powodowało, ze nogi mnie ponosiły gdziekolwiek indziej.
Niezłym rozwiązaniem jest śniadanie w łóżku. I wcale nie przeszkadzają mi kłujące kruchy, ale po prostu do tego typu hoteli gdzie śniadanie w łóżku miałoby jakikolwiek sens przestano mnie wpuszczać. Alternatywą jest szpital, lecz różnica miedzy kwadratowym plasterkiem sera a kawiorem jest zbyt duża by stać się klientem łapiduchów.
A może tak jak w kinie? Często widać jak First Class otwierają flaszkę Champana. Ale w takim przypadku nie mówi się o idealnym śniadaniu. Tu można mówić tylko o idealnym żołądku. Kto na czczo cos takiego na ruszta wrzuca, temu niczego nie brakuje.
Zapach dzisiejszego śniadanka espresso+grappa unosi się jeszcze w powietrzu.
Dobrego dnia
Arkadius… 🙂
Pyro, podgrzewałem mleko zaiste w kąpieli wodnej, ale skrzepło się podejrzanie mało białka. Ale może błąd tkwi gdzie indziej? Moja Lepsza odstawiła to mleko na kilka do lodówki, czekając na Głównego Technologa, czyli na mnie, jako że ja zrobiłem sobie kilkudniowę „delegację” do Warszawy i Kórnika. Po powrocie zastałem mleko w lodówce, w dwulitrowej flaszce po Coli. W smaku OK, ale konsystencji dość rzadkiej. Ponieważ flaszka ma wąskie gardło, przy przelewaniu mleka do gara zawartość zmiksowała mi się doszczętnie. Czy uważasz, że mleko zsiadłe w lodówce daje szansę na dobry twarożek? Oraz czy kształt naczynia (tu: butelka z wąskim dziubkiem) może mieć zgubny wpływ na całokształt?
Przeczytałem o jajkach na śniadanie.
Mam pytanie.
Jakie mają być: wiejskie czy chłopskie?
Arkadius: moja profesorka od matematyki twierdziła kiedyś (lata siedemdziesiąte), że drogą kupna udało jej się nabyć ludzkie jajka.
To może one i chłopskie były?
Sniadanie, bardzo lubie i sobie podjadam nawet troszke wiecej…
Ale na stole nie moze zabraknac twarogu,szczypioru i czegos slodkiego,np. rogala z miodem,albo z dzemem.Taka jestem bestia,ze kazde sniadanie musze zakonczyc na „slodko” 😉
Natomiast w niedziele obowiazkowo jajko po wiedensku i duuuuuzo kawy.
Poniewaz z dobrym chlebem rano problem,dzien zaczynamy od „dopiekania” francuskiej bagietki!!
Misiu2- swietny reportaz!! Cudowne dziewczyny,jak maliny!!Smakowitosci,ze zal serce sciska,ze mnie tam „niet”!!
Moze takie swieta ocala nasz polski chleb?!
Pozdrawiam ,zyczac nemo szerokiej i bezpiecznej drogi!!!!
Jak w kinie?
Kiedyś dawno temu (akurat rudowłosa księżniczka wychodziła za mąż za przystojnego księcia w mundurze – Helena na pewno będzie wiedziała kiedy to było) wracałem porannym samolotem British Airways z Londynu. Business Class – zaznaczyłem już, że to było zanim wynaleziono Ryan Air.
Stewardessa podała english breakfast w wersii pokładowej i pyta słodkim głosem:
„Would You like a bottle of champagne sir?”
Zdębiałem i odruchowo odpowiedziałem „No , thank You”
Kto to widział, żeby do śniadania z samego rana!!
Paolore – teoretyk to ja tam nie jestem. Lodówka na zdrowy rozum nie powinna zaszkodzić, bo nasze babcie w loszku czy innej piwnicy mleko nastawiały, chociaż lodówka chłodniejsza. Ja bym tam nie wstawiała. Gorzej z naczyniem, bo to, co się jakoś tam związało i wytrąciło, zostało znowu zmiksowane na zsiadłe homogenizowane. Nastawiaj w szarokim dzbanku albo garnuszku.
Najbardziej lubie te proste chlopskie sniadanie w lozku z pierzyna.
Podaje podstawowe skladniki. Czarna kawa, koniak, kawior. Na sniadanie wole czerwony. Wieczorem czarny ale z szampanem.
Po takim sniadanku mozna sobie uciac krociutka drzemke.
Rozleniwiony
Pan Lulek
Paolore,
Może zamiast mleka stosować gotowe wyroby kwaśnomlekopodobne ze sklepu? O ile oczywiście tam są.
Tu za kołem polarnym od zawsze stosowałem zarówno
http://sv.wikipedia.org/wiki/Filmj%C3%B6lk
jak i produkowany tu również „rosyjski kefir”. Ze znakomitym skutkiem.
Sprzedawane one są w litrowych tekturowych pudełkach. Dwa mieszczą się w dużym garze z wodą,
Gar taki stawia się na płycie tylko co nastawionej na „jedynkę” aby jedynie podtrzymywała ciepło. Do wody termometr kuchenny. Woda nie powinna się zagotować, bo temperatura tego mleka nie powinna przekroczyć 65 stopni, choć niektórzy twierdzą, że może być 70-75.
Po godzinie albo i paru pudełka się otwiera a tam juz serwatka odłączyła się i można zawartość wlać do trójkątnego woreczka uszytego z lnianej scierki kuchennej.
Worki wiesza się nad zlewem aby ściekło powoli. Na rano jest twaróg jak się patrzy.
Jak to tam było z carskimi oficerami? Wieczorem Cyganki, kawior i szampan, w nocy Cyganki, szampan i kawior. Śniadanie – ? Chyba duuuużo kwasu. A gdzie Cyganki, kawior i szampan? Pan Lulek przecież nie w tym wieku żeby pamiętać…?
Brak sniadania
Kawa
Lekkie śniadanie
Zdrowe śniadanie
Polskie śniadanie
Śniadanie kontynentalne
…oraz ta niesamowita bomba energetyczna (i smakowa 😉 ): fully cooked English breakfast
Dziś Pan Piotr dał mi pretekst do zdjęciowego uzupełnienia wiosennych peregrynacji Państwa Redaktorstwa – co ochoczo czynię:
http://basiaacappella.wordpress.com/2007/09/02/to-ostatnie-sniadanie/#comments
(link do fotek śniadania w naszym akademiku (latem – B&B) jest pod wpisem)
Andrzejusz, dzięki! Kwaśne mleko w sklepie nabędę i zrobię eksperyment. Zakładałem do tej pory (może niesłusznie), że to nasze Sauermilch nie nadaje się na twaróg z powodu pasteryzacji. Nie omieszkam podzielić się wynikami badań na blogowisku, gdy mi się krzywa Gaussa już nieco ustabilizuje.
http://kuchnia.gazeta.pl/kuchnia/1,55904,337858.html
Ty, Krul, sprobuj tak, ale z to flaszko po coli tos sie wyglupil, zazdroszcze Ci dostepu do krowiego mleka, u mnie we wsi produkt nieuchwytny, za to twarogow, ze ho, ho, zreszta i u Ciebie tez, rozproszone bylojugoslowianskie nacje doskonale sobie w temacie radza, na kazdym, wiedenskim targu trafisz i to bez kupowania amerykanskich pojemnikow na ciecz, hej
Sławuś, osobiście jestem colo-abstynentem, mleko trafiło do flaszki w czasie, gdy robiliśmy sobie niedźwiadka w Kórniku, a sytuacja z twarogami na rynku wiedeńskim wcale nie jest sympatyczna, hej.
Chyba przejde na wlasny twarog. Sasiadka uciekla od sasiada ale zostaly mu krowy. Autentyczne, kolczykowane. Spolecznosc murem stanela za porzuconym i zaczynamy kupowac swieze mleko. Prosto od krowy bez pasteryzacji. Jutro zbieramy sie w gronie fachowcow i omowimy sprawe budowy dla krow wybiegu na swieza trawe. Podobno zgodnie z najnowszymi ustaleniami Unii Europejskiej krowy musza od roku 2008 miec dostep do swiezych lak. Ludzie niekoniecznie. Bedziemy budowac plot w czynie spolecznym. Co tam, niech te krowy maja. Najgorsze, ze ja nie pijam mleka a Muli tyle co kot naplakal. Chyba zaloze serowarnie. Chyba tak to sie nazywa.
Czekam caly w nerwach na przyjazd nemo. Podobno ktos z ichniej druzyny jest wegetarianinem. Na wszelki wypadek skosilem lake. Podczas blogowiska puscila sie w niesamowity sposob.. Chyba ten wegetarianin/ka nie bedzie mial/a o to pretensji. W najgorszym przypadku moze jesc kompostowisko. Troche roznych zielsk jednak zostalo. Gdyby sasiedzi nie protestowali, kupilbym owce albo koze, nie musialbym kosic trawy. Tylko co robic z taka na zime. Sasiadka, starsza pani, zanim przeprowadzila sie do domu spokojnej starosci miala w domu sarenke. Zwierze chodzilo po ogrodkach i sasiednich lakach a mysliwym zapowiedziano, ze napad na te mieszkanke wsi moze grozic mysliwemu powieszeniem na suchej galezi. Biedna sarenka zmarla przed rokiem ze starosci a jej przyjaciolka skonczyla jak wyzej napisalem.
Jak nemo przyjada, moze podpowiedza od kogo zaczac pertraktacjie w sprawie owcy lub kozy.
Jutro dzien zakupowy. Soli nie kupuje bo oni podobna beda zwiedzac w okolicy Salzburga groty i kopalnie soli. Moze cos przywioza.
Pelen rozterki
Pan Lulek
Paolore,
Błąd myslowy popełniłeśbył waćpan. Pasteryzacja mleka uniemożliwia naturalne tegoż skwaśnienie. Skwasza się te pasteryzowane metodami nienaturalnymi (?) Nemo wytłumaczyłaby to lepiej.
(dygresja)
Nemo wracaj!
(koniec dygresji)
Jako że Sauermilch już skwaśniały to jest to bez znaczenia i twaróg można robić.
Witajcie
Ja na śniadanie jem tabletkę Accupro (10) na obniżenie ciśnienia. To znaczy gdy leże w łóżku słuchając gdakania kur sąsiada to mam jeszcze ciśnienie ok. Potem mi zwykle rośnie i po to jest właśnie ta tabletka. Ona się rozpuszcza w czarnej, słodkiej kawie i zbija to co mi ludzie podnoszą. A normalne śniadanie jem po 16, gdy mi puszcza nerwowy skurcz żołądka. I tak jest od poniedziałku do piątku. W soboty i niedzielę śniadania jadam do południa. Dziś poniedziałek więc do śniadania zasiądę za godzinę.
Pozdrowienia
No nic, tylko lać naszego Wojtka z P. i patrzeć czy równo puchnie. Głupie to takie, że strach puszczać samopas do roboty. Jakbyśmy wszyscy tak reagowali, to szmat ziemi między Odrą, a Bugiem wymagałby kilkuset tysięcy psychiatrów. Nio, wyzłościłam się nieco.
Pisałam wczoraj, że mi czekoladki z panalulkowej czekolady wyszły nie tak, jak trzeba, tzn w smaku znakomitę ale o konsystencji raczej luksusowego nadzienia w czekoladce. Nikt mi nic mądrego wczoraj nie doradził i oto jak usił?ję z tego wybrnąć: – wsypuję na folię aluminiową po kilka łyżek wiorków kokosowych i w nich toczę kulki, wałeczki itp. Tak daje się to – to chwytać w rękę. Uzyskany produkt układam na szklanych i metalowych tackach i tak mam zamiar zamrozić. Jak myślice? FDobry pomysł? Mrożone czekoladki?
No nic, tylko lać naszego Wojtka z P. i patrzeć czy równo puchnie. Głupie to takie, że strach puszczać samopas do roboty. Jakbyśmy wszyscy tak reagowali, to szmat ziemi między Odrą, a Bugiem wymagałby kilkuset tysięcy psychiatrów. Nio, wyzłościłam się nieco.
Pisałam wczoraj, że mi czekoladki z panalulkowej czekolady wyszły nie tak, jak trzeba, tzn w smaku znakomitę ale o konsystencji raczej luksusowego nadzienia w czekoladce. Nikt mi nic mądrego wczoraj nie doradził i oto jak usił?ję z tego wybrnąć: – wsypuję na folię aluminiową po kilka łyżek wiorków kokosowych i w nich toczę kulki, wałeczki itp. Tak daje się to – to chwytać w rękę. Uzyskany produkt układam na szklanych i metalowych tackach i tak mam zamiar zamrozić. Jak myślice? FDobry pomysł? Mrożone czekoladki?
No nic, tylko lać naszego Wojtka z P. i patrzeć czy równo puchnie. Głupie to takie, że strach puszczać samopas do roboty. Jakbyśmy wszyscy tak reagowali, to szmat ziemi między Odrą, a Bugiem wymagałby kilkuset tysięcy psychiatrów. Nio, wyzłościłam się nieco.
Pisałam wczoraj, że mi czekoladki z panalulkowej czekolady wyszły nie tak, jak trzeba, tzn w smaku znakomitę ale o konsystencji raczej luksusowego nadzienia w czekoladce. Nikt mi nic mądrego wczoraj nie doradził i oto jak usił?ję z tego wybrnąć: – wsypuję na folię aluminiową po kilka łyżek wiorków kokosowych i w nich toczę kulki, wałeczki itp. Tak daje się to – to chwytać w rękę. Uzyskany produkt układam na szklanych i metalowych tackach i tak mam zamiar zamrozić. Jak myślice? FDobry pomysł? Mrożone czekoladki?
Potroiłam się i zupełnie nie wiem dlaczego
witam,
Och śniadanie! Prawie zapomniałam co to jest. Przez lata biegłam do pracy na 7.00, a czasami nawet na 6.30. i niestety od wejscia do budynku musialam byc na pełnych obrotach, zadne tam kawy czu herbaty na rozbudzenie. Więc przed wyjsciem z domu jedynie kawa z odrobiną mleka i łyzeczką cukru, a i to nie zawsze, bo śpiochem byłam okropnym i szkoda mi było każdej minuty snu porannego. Wiec zapomiałam co to są śniadania, chyba ze w niedzielę lub na wakacjach. Wtedy: rogaliki, twarozek ze szczypiorkiem, jajo po wiedeńsku ( lub ewentualnie jajecznica np z pomidorami) dżem ( najchetniej pomarańczowy) , lub miod , czasem grzanka i duzo kawy. Z dzieciństwa pamiętam smak kakao z koglem- moglem i grzanki z jajkiem sadzonym czyli obowiązkowy zestaw poranny na niedzielne śniadanie. Mój M czasem robi na śnaidanie owsiankę. Na mleku i raczej gęstą i z odrobiną masla i cukrem. raczej nie odchudzający wariant.
Ostatnio chwilowo rano nigdzie nie pedzę, ale śniadanie ograniczam tylko do 2-3 filiżanek kawy i dwóch malych grzanek z dżemem. Potem obiad ok 15, mała kanapka koło 18 i to wszystko. Tak że właściwie jem tylko raz`dziennie, co jak na kogos kto lubi jeść dobre`rzeczy nie jest chyba zbyt wiele.Kolacje jem tylko najwyzej raz w tygodniu kiedy gdzieś wychodzimy lub mamy gosci, ale wtedy obiad tylko symbolicznie.
Jutro wieczorem przyjezdzaja nemo.
Sztuk cztery, w tym jedna wegetarianka. Czy wegetarianie jedza jajka. Czy pija mleko albo jedza sery. Nie mam pojecia. Cale szczescie, ze moje prawdziwe sniadanie sklada sie z jednej piguly przeciwko podwyzszonemu cisnieniu. 180/110 to u mnie norma. Jak cos mi idzie na nerwy to 235/115. Ostatnio nic nmie nie wzrusza. Zatem normalka. Druga czesc sniadania to tableta duza jak guzik od plaszcza z magnezem przeciwko skurczom miesni. Wytrzymuje do poludnia. Moze stad przypetala sie abstynencja. Alkohol po prostu nie smakuje i blyskawicznie idzie do lba. W ramach przygotowan bylem u pani pszczoly i nabylem krem miodowy, taki jaki probowaliscie. Przy okazji zebralem u sasiadki pomidory prosto z krzaka, calkowicie biologiczne. Mysle o tym czy we srode nie zabrac nemo na zakupy do malego spozywczego sklepiku ktory nalezy do mojego przyjaciela. Sama moglaby wybierac na co ma ochote.
Albo wariant mieszany. Troche ja, jutro przed poludniem, a reszte ona jak czegos zabraknie. Chce im pokazac w miare mozliwosci austriackie produkty spozywcze. Moim zdaniem sa one godne polecenia.
Jak komus wpadnie cos dobrego do glowy prosze podpowiedziec.
Troche zdezorientowany
Pan Lulek
Wojtku, wyluzuj, wiem, ze latwo sie mowi, nie pojde za Pyrka i lac Cie Nie bede, ale psycholi juz dosc w tym kraju, co z Twoja kniga?, dalej wdzieczny za orzechy s.
Moje sniadanie:
Wstepne:
1. szklanka wody z sokiem z polowy cytryny
2. filizanka zielonej herbaty
a mniej wiecej po pol godzinie sniadanie zasadnicze:
owsianka na wodzie z maslem albo twarozek z siekanymi kielkami brokulowymi albo jogurt naturalny z lekko rozmrozonymi malinami.
Twarozek produkuje z pasteryzowango mleka zakwaszonego maslanka. Rezultat taki sobie….
Paolore!
Odnośnie ludzkich bądź chłopskich jaj- w Poznaniu jest klubokawiarnia Proletariat. Można tam sobie przypomnieć nieco propagandy sprzed lat. Jedno z mych ulubionych haseł: Rolniku, myj jaja przed skupem!
Lulek, kiedys, niezupelnie dawno temu, trafila mi sie gosc z tych wegetarianskich, udziwnionych, co to niby jajo tak, kura ewentualnie moze byc, a ze ssakiem klopot, spytalem, co zrobimy z dziobakiem?, toz to niby kura, a jednak ssak i tu pojawily sie schody, kolacja byla krotsza od przewidzianej, rozstalismy sie raczej bez porozumienia, ale za to z zacieciem, od tej pory mam klopot z Tymi, co czegos tam nie jedzac, nie potrafia tego sensownie bronic, od tej pory unikam tematu i gotuje na wszelki wypadek marchewke, a wodke i tak mroze, toz to nie ze ssaka
A oto żarcik – nie polityka 😉
SAMOCHWAŁA, CZYLI NOWY WIERSZ O PREMIERZE:
Samochwała w kącie stała
I tak rok podsumowała:
Zdolny jestem niesłychanie,
Mam na świecie poważanie,
W kraju – same osiągnięcia:
Dłuższe życie (od poczęcia),
Koalicja – wzór współpracy,
Z Sejmu – dumni są Rodacy,
Rząd najlepszy od półwiecza,
Skupił się na wielkich rzeczach.
Kompetentni ministrowie,
Każdy poseł – ideowiec,
Z zasadami, jak husaria:
Bóg, Ojczyzna, Honor(aria).
Dla Narodu – becikowe,
Nowy peron we Włoszczowie.
Lepiej żyje się rodzinom
(Jednej mamie i dwóm synom).
Okno na świat – otworzone,
Turystyka – w jedną stronę,
Lepsza praca, wyższa płaca
(Zwłaszcza, jeśli ktoś nie wraca).
Gospodarka rozpędzona:
Są mieszkania (trzy z miliona),
Jest kilometr autostrady,
Ład moralny i zasady.
Politycznej wzrost kultury
(Nurt plebejski, przykład z góry),
Nie ma WSI (choć jeszcze trochę,
A zrobimy wszędzie wiochę).
Cały naród żyje w zgodzie.
IPN – i po narodzie.
CBA – udane akcje,
Super MEN – co rusz, atrakcje.
W szkołach nie ma już Darwina,
Będzie dryl i dyscyplina,
Nie podskoczy żaden gieroj!
Tolerancji nie ma! Zero!
Żadnych gejów, Ferdydurek,
Jest amnestia i mundurek!
Wolność słowa i pluralizm
(Bo rządzących wolno chwalić).
Jest religia na maturze,
Wierny Lud na Jasnej Górze.
Nie rozumie tylko Unia:
Rząd z Warszawy, czy z Torunia?
Krótko mówiąc: Rok udany!
Tylko naród…do wymiany.
Od razu pragne dodać, że nie chcę nikogo urazić itp. Ania dostała ten oto wierszyk mailem a że kilka minut do debaty to tak… samo sie napisalo 😉 pasuje
Pyro kocham Cię!
Sławku caluję w wyrudziałe od fajek wąsy!
Gdy już tę książkę sprzedam, a potem drugą, trzecią i kolejne obiecuję jeść jajecznice o 6.30, przegryzać twarożkiem o 6.35, popijać herbatą „Rosyjski karawan” a potem pisać, pisać, pisać … do nocy, bo mnie cholera do pisania ciągnie, tylko czasu brak. I tak do 90-tki. Bez Accupro (10).
Miłych snów Przyjaciele
Nie kazda gorzala smakuje po zmrozeniu.
Na przyklad moja sliwowica lub gruszkowka albo jabcok, nie mylic z czarem PGR – u, najlepiej smakuje w temperaturze pokojowej, jesli w pokoju jest okolo 15 stopni Celsjusza. Ciekaw jakiego zdania jest Marialka, ktora zalapala sie na butelka klasycznej powojennej robionej dla wyzwolicieli. Do dzisiaj panie nieco starszej daty twierdza. Ostre chlopy, ostra gorzala. Oryginalne chlopy jeszcze nie wrocily z wojny a w domu pozostala ochota.
Kampania wyborcza wchodzi u nas w faze decydujaca. Dzisiaj byl w akcji agitacyjnej mistrz samochodowy pod opieka ktorego jest moj Nazareti. Nie zadzieram. Jak bede glosowal jeszcze nie zdecydowalem. Podobno tacy wygrywaja wybory.
W dalszym ciagu pelen sniadaniowych rozterek. Moze zaczac po wegiersku czyli kielich na pusty zoladek jako podklad.
Pan Lulek
Uwaga!!!!
Dzisiaj Międzynarodowy Dzień Wegetarianizmu!!!
Uprasza się o nie rzucanie mięsem miedzy godziną dwudziestą a dwudziestą pierwszą.;)
Skupiam się…..
Ciekawe czy będą w trakcie gadki przerwy na reklamy??
Może jakieś środki uspokajające bedą polecać?
Masz pan rację Panie Lulku, próbowałem zamrożonego bimberku.
Nie!
Czysta monopolowa.
Tak!
Zaczęło się , walnę na uspokojenie….
Lulku: ostra gorzała- ostre kobiety! Lecę, debata własnie się zaczyna. Mówi właśnie pan mlaszczący. Skupiam się. Mamy najlepsze lata. Zrozumiałam.
Wojtek z P.
Czy pozostaniesz pesymistą czy staniesz się optymistą to i tak należy przejść przez cały real który nam jest dany na tej planecie. A on / real / jest taki jaki chcesz, a chcieć się nie musi, to tylko warto chcieć.
Daj sobie jeszcze raz na luz, do sol.
Ot, tam mają kolejne plenum.
Od słuchania debaty wolę czytanie bloga Pana Piotra, od 2-3 tygodni postanowiłam bojkotowac politykę, nie ogladam, nie slucham, czasem gazete (przy śniadaniu!) przejrzę, ale głosowac pójde, obiecuje!!
Ser bialy robiłam jeszcze w latach 80, mieszkalismy wtedy na peryferiach Krakowa, ale nie sądzę by w linii prostej do Rynku było dalej niz 7-8 km. Mieszkalismy w bloku, ale nie opodal były male domki, a w jedym z nich krowa. Codziennie wieczorem udawałam sie ja lub mój M z banieczką po swieże, jeszcze ciepłe mleko. Częśc odstawiałam na kwaśne , a potem po zagotowaniu produkowałam twarożek.Teraz kupuję ser na moim placu, od góralek. Codziennie jest okolo 20 kobiet z serami, różnego smaku, także z pysznym bundzem , mozna oczywiście próbowac i na końcu kupic to co najbardziej smakuje. Tak tu mamy dobrze na naszym placu, czyli Kleparzu
sorry, toć to wielka gra.
ta ciotka mówi: panie uno, pan odpowiada pierwszy.
bla bla bla. bla bla bla. bla bla bla.
teraz pan, panie k.
to są jaja przed skupem.
żono sąsiada
czy jesteś już babcia?
Arkadiusie,
Nie jeszcze nie, a co wyglądam??
” Trzeba być grzeczny i zdecydowany”. Takie to mam dzisiaj inspiracje językowe. Że o treści nie wspomnę!
Jestem pełna pysznych grzybów. Piję gorzką mocną herbatę.
I słucham dalej.
Skojarzyłem tylko z tym co czytałem wczoraj o dowodach i babciach.
Nie obawiaj się Arkadiusie o moje wyborcze preferencje!!
Przecież to kolejne igrzyska bez stadionów i bez chleba.
to prawda, dlatego tego nie oglądam, ale głosowac pójde, ale cicho sza o polityce, bo tutaj nie wypada ( i b. dobrze)
Droga Marto,
ja też nie oglądam. Ale dziś twarogu nie robię. Zresztą już po obiedzie. Zrobiłem rydze na maśle, wczorajsze fettucine odsmażyłem na oliwie z peperoncino, fasolkę szparagową z bułką tartą smażoną na maśle i duszone nereczki oraz cielęca golonkę. Do tego Dolcetto d’Alba z Marchesi di Barolo.
Gdy panowie rozpoczęli debatę my włączyliśmy „Cyrulika z Sewilli”. Cóż to za rozkosz sączyć dobre wino i słuchać Rossiniego. A tam reszta przyjaciół z blogu poci się i męczy, złości i denerwuje. Nie szkoda Wam czasu? Dowiemy się tego wszystkiego w skrócie w licznych wiadomościach. Okaże się wówczas (cóż za trafne proroctwo), że obaj wygrali. I tak napewno było.
A my tymczasem śpiewamy i zapamiętujemy nutki pośród których będziemy żyć przez najbliższy czas.
Pozazdrościłem bowiem sąsiadce Dorocie i wdałem się muzyczną przygodę. Będę prowadził cykl koncertów Muzyka i smaki. Część pierwsza – opera włoska: Rossini, Verdi, Boccherini, Puccini i inni ini. A ja zapowiadając wybitnych wykonawców muszę przeszmuglować opowiastki co oni jadali na śniadanie lub co gotowali swoim żonom i kochankom.
Relację z tej przygody zdam Wam w swoim czasie (no chyba, że to będzie kompletna klapa – to nie).
A teraz drugim okiem czytam o herbacie i przygotowuję się do przewodniczenia międzynarodowemu jury konkursu barmanów i kucharzy w mistrzostwa drinków i dań z użyciem herbaty. To już jutro. Też będzie relacja.
No i widzisz Drogi Panie Lulku, tak to prawda – burzliwe życie zaczyna się dopiero na emeryturze. Zwłaszcza dla nas młodych mężczyzn! Nieprawdaż?
Helenko,
ja bym na anemię serwowała wątróbkę smażoną, wątróbkę (można dołożyć suszoną śliwkę lub kiszoną kapustę) zawijaną w plaster boczku i upieczoną, pasztet, kaszankę/krupnioki, czarny salceson. Smacznego.
Pyro,
może dołożyć do masy mielonych orzechów lub migdałów? Smacznego, co oczywiste.
Pozdrawiam, Teresa
Piotrze, pewnie, że dobra muzyka i wspólnie z miłą osobą spędzony wieczór to atrakcyjny wybór. Ale zapewniam wszem i wobec, ze ani trochę się nie irytuję. A oglądam tylko i wyłacznie po to, żeby mieć osobiste zdanie nt tejże debaty, bez opierania się o skróty.
I bawimy się z D. całkiem dobrze.
Tak sobie myślę o dzisiejszych śniadaniowych zwierzeniach i wychodzi mi na to, ze raczej śniadań nie jadamy. My- blogowicze tutejsi.
Drinki i dania herbaciane? Skręcam się z ciekawości smaku!
Gospodarzu prawdaż jeno jem jeszcze młodzian /tak mi się wydaje/.
Nastąpiły czasy w kraju miedzy Bugiem a Odrą w których miejsca odosobnienia dosyć często są wietrzone. Na multum spraw ludziska się skarżą. Ale nie słychać i nie czytać by skarżyli się na jedzenie.
W czym dieło?
Jest tak źle ze nie ma o czym mówić, czy tak dobrze, ze nie ma się na co skarżyć?
Podobno ludzie na tej planecie dzieła się na tych, którzy siedzieli i na tych którzy będą siedzieć. W trosce o tych którzy nie maja takowego doświadczenia, czy nie warto by w miarę wolnych mocy blogowych zapoznać nas z menu w ZK?
Mnie zaś wydaje się, że zwolennikami śniadań są ci z nas co jedzą.
Ci co się jedynie odżywiają – niekoniecznie
A u mnie jutro (dzisiaj) na śniadanie szampan i kawior będzie. Alicja i Jerzor będą obchodzić kolejną rocznicę ślubu. Wyrychtowałam stosowną laurkę.
Wczoraj wieczorem zjechali na kolację. Mimo niedyspozycji postarałam się.
Państwo się pindrzyło, a ja przygotowywałam stół. Byłam w kuchni, a tu nagle jakiś łomot w jadalni – wpadłam- i cóż się okazało? – moja niezwykle wprost charakterna kotka ściągnęła obrus i całą resztę. Zelżyłam ją słownie. Bezdomne koty miały ucztę, a my skromną, ale bardzo miłą kolację. Plamy z wina posypałam solą, wciąż nam towarzyszą.
Do usłyszenia.
P.S. W międzyczasie padł internet – synek wpadł i wyrychtował.
Kochani, sniadanie o 5 rano troche nie tak „horror movies”.. wyparowywuje z domu wraz z framuga drzwiowa,
jem kanapke przygotowana dzien wczesniej w osobistym samochodziku.
Panie Piotrze, Pana ranek miesci sie tylko w moich idealach.
Panie Lulek, co do Pana stylu sniadania jestem sklonna sie na takowe cus zapisac nawet i w kolejce spolecznej.