Łapanie byka za rogi
Jak co dwa miesiące zająłem się dziś lekturą nowego numeru czasopisma miłośników wina czyli krakowskiego „Czasu Wina”. Bardzo to atrakcyjny numer. Zaczyna się tekstem wspaniałego autora Marka Bieńczyka, który zachęca do kupowania i picia Chateau Margaux 2002. Argumenty i talent pisarski spowodowały, że chyba wydam odpowiednią sumę z odłożonych na podobne ekscesy pieniędzy i wypiję za zdrowie autora.
Wiele ciekawych tekstów w tymże numerze zamieściła Agnieszka Lasota-Wojnicka. A zajęła się ona wspaniałym regionem Hiszpanii Kastylią-Leon. Oczywiście w kontekście tamtejszych win. Cieszę się, że przeczytałem relacji z Kastylii, bo – wstyd się przyznać – był to dotąd region winiarski całkiem mi nieznany. Najpierw pijałem jak wszyscy nad Wisłą trunki z nadrukiem Rioja a potem – gdy odbyłem parę podróży do Barcelony – Penedes. Tymczasem świat zaczyna marzyć o winie z Kastylii-Leon.
Zacytuję ostatnie akapity z tekstu Agnieszki Lasoty-Wojnickiej zgrabnie zatytułowanego „Całkiem byczy region”:
„Do tej pory 91 i więcej punktów u Roberta Parkera otrzymały wina z czterech obszarów Hiszpanii: regionu Rioja, Prioratu, Ribery del Duero i Toro. Znany krytyk przewidywał w 2004 roku, że Toro będzie jednym z najlepszych winiarskich obszarów Hiszpanii w 2015 roku. Przepowiednia spełniła się wcześniej.
Do tego, by region zyskał sławę na świecie, przysłużyły się znacząco niektóre winiarnie, wina i tworzący je ludzie. Nie można nie wspomnieć o winach z serii Colegiata z Bodegas Farińa. Obsypane nagrodami na międzynarodowych konkursach wyrosły spod ręki człowieka, który jest jednym z czterech ojców założycieli apelacji DO Toro. Rodzina Egurenów z Rioja wykreowała znakomite wina w bodedze Numanthia Termes, które także dostały bardzo wysokie oceny u Parkera.
Oswoić byka
Toro bardzo prężnie się rozwija. Jego sława przyciąga. Wielu z największych producentów zainstalowało się tam w ostatnich kilkunastu latach, kupując skrawek ziemi lub winiarnię. Każdy szuka swego eldorado. W 2001 roku bracia Jacąues i Francois Lurton stworzyli z Michelem Rollandern joint venture o nazwie Bodega Francois Lurton. Vega Sicilia otworzyła w Toro winiarnię Pintia, a Alejandro Fernandez z Pesąuery – Dehesa La Granja.
Skutkiem olbrzymiego zainteresowania regionem jest trzykrotny wzrost cen działek w Toro w ciągu pięciu lat. Czy to efekt Parkera, sławy kilku świetnych winiarni czy po prostu tego, że powstają tu znakomite wina? Osobiście optuję za ostatnią możliwością. Wina z Toro zawsze są godne uwagi, obojętnie, czy leżą na najniższej, czy na najwyższej sklepowej półce. I to jest piękne: adekwatność nazwy regionu do powstających w nim win. Tego byka jeszcze długo nikt nie złapie za rogi.”
Warte lektury są i pozostałe teksty hiszpańskie a także fascynujące opisanie Patagonii. Okazuje się, że i w takich odludnych zakamarkach globu można trafić na atrakcyjne wina.
Na koniec tej notki pełnej zachwytów jedna kropla dziegciu: słowo „osławiona” nie znaczy wcale słynna lecz „ciesząca się złą sławą”. Młodzi autorzy: czytajcie słowniki!
Komentarze
Jarząby pożółkły, klony porudziały, lipy już na pół gołe i coraz więcej liści na ścieżkach i trawnikach. Dziwo zupełne – nasz piesek, który do ubiegłego roku lubił nurkować w stertach liści, tego roku nie chce wchodzić na teren zasypany liśćmi – idzie ścieżką, a na trawnik wchodzi tylko w miejscach, gdzie trawa, bez kołderki liściastej.
W nocy była burza ale do rana cała woda spłynęła albo wyparowała – nie ma śladu po deszczu.
Noc miałam męczącą, bo Placek się ze mną przekomarzał w środku miasta, a Sławek nie chciał pomóc, bo właśnie strzelał z kuszy. Tak to jest, kiedy człowiek wpada w złe towarzystwo.
Wino wypiję chętnie – nie teraz, wieczorem. I niech już będzie mój czyściec – Placek, Sławek, Nowy – wpadnijcie. Wypijemy butelczynę pod diablotki i sałatkę z wędzonego dorsza.
Uwaga! Będzie comingout! Zmieniam orientację, na razie polityczną 😯
Sorry, Nowy, ale wobec cudów wymiekam 😳
http://aszdziennik.wordpress.com/2011/10/06/cud-na-scianie-domu-szefa-pis-ukazala-sie-angela-merkel
skoro nawet Angela się nawróciła i płacze, to jak ja mogłabym pozostać obojętna? 🙄
Wino? No pewnie! 😉
http://www.youtube.com/watch?v=TbGnK_qLL_8
Jotka – po cudzie „bakteryjnym” w Sokółce, już mnie nic nie zdziwi. Widać ludziom jest to potrzebne.
Pośmialiśmy się, a teraz do roboty 😎
Proszę o trzymanie kciuków za naszą jutrzejszą inaugurację na UTW. Powinno być dobrze, ale stres jednak jest. Dzisiejszy dzień przeznaczam na na przygotowanie scenariusz i tak zwane „dopinanie” 😉
Oddalam się do spraw. Miłego dnia życzę 🙂
Zjazdowiczom udanego zjazdowania. Wypijcie wino za naszą pomyślność 🙂
Dzien dobry blogowcom.
Dzien chlodnawy, slonce z trudem przedziera sie przez chmury. Wczoraj przynajmniej troche popadalo i dzis ma jeszcze padac. Jednak ten deszcz grzybni mojej troski juz do niczego nie bedzie potrzebny, bo czas na rydze mija wlasnie teraz, a prawdziwki juz byly.
Piotrze, slowa „oslawiona, -ny, ne” nie udalo mi sie znalezc w przytoczonym tekscie, jest natomiast „slawa”, ale czy to takie zle, niedopuszczalne? „Oslawiona” faktycznie moze tak brzmiec jak podales. Osobiscie uzylbym wtedy dosadniej: „slawetna”.
Sam zaczales jednak drugi odstep tak, ze myslalem, ze przejedziesz sie teraz lomem po tekscie. „Wiele tekstów w tymże numerze popełniła Agnieszka Lasota-Wojnicka.”
Jak za moich czasow ktos cos „popelnil”, a nie chodzilo akurat o czyn nadajacy sie do kronik sadowych, to mowiono o tym polszeptem i z przekasem.
Mimo to, milego weekendu i dobrego wina zycze,
pepegor
No i gdzie te 20oC,co to jeszcze wczoraj panoszyły się po Warszawie ???
Nie ma,skończyło się 🙁
Przygotowania do wycieczki natolińsiej w toku.
Po wycieczce wybierzemy się chyba na małe co nieco,ale nie będą nam towarzyszyły wina hiszpańskie,ale włoskie.
Dziewczyny- wysłałam do Was skrót najświeższych wiadomości na powyższy temat.
Natolin: http://www.audiovis.nac.gov.pl/search/
Asiu- na podanej przez Ciebie stronie nic się nie wyświetla 🙁
A teraz? http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/118562/96656717d963dc3280252ae70a3d9342/
Asiu- teraz tak 🙂
Brama wjazdowa prezentuje się dzisiaj zupełnie inaczej,a jak wygląda pałacyk
oraz park mamy nadzieję przekonać się 16 października.
Jak zwykle sprawozdamy !
Witam Szampaństwo!
U nas przygotowania mini-Zjazdowe zakończone, aparat przygotowany, pogoda musi być wspaniała (i tak obiecują synoptycy), teraz tylko czekamy soboty 🙂
Rozumiem, że odbędą się dwa mini-Zjazdy, Tarrytown i Natolin?
U nas (ściślej – u Cichalów) obrady będą weekendowe (w poniedziałek wracamy) i nie wołaj Nowego, Pyro, bo Nowy już jest „zaklepany” na ten weekend 😉
Jotka,
nie musisz przypominać, o toastach za blogowisko zawsze pamiętamy!
Mam arcyważne pytanie do znawców (Misiu, hop-hop!) – czym się różni filiżanka do herbaty od filiżanki do kawy?
Wiem, że jest jakaś różnica, ale ja mam filiżanki porcelanowe tylko do herbaty i nie mam z czym porównać.
Toro też znamy, ale z innego rejonu świata – Chile. Winiarnia ma dobrze ponad stuletnią tradycję, a szczepy winne zostały przewiezione z okolic Bordeaux.
Nie ma polskiej wersji tej informacji, ale podaję, co znalazłam w wiki,
http://en.wikipedia.org/wiki/Concha_y_Toro
Wina są znakomite, pijamy z tej dolnej półki, bo u nas Za Rogiem tylko takie (na szczęście!) są, ale zdarzyło się pić i z tej średniej – znakomite. No to ja nie wiem, co jest na tej górnej półce 🙄
Zresztą, to sprawa smaku oraz podaży – jak coś jest w małych dawkach, to przykleja się odpowiednią cenę. Podobnie jest z kanadyjskimi ice wine. Nie sposób wyprodukować tego w ilościach, jest to pracochłonne i w warunkach atmosferycznych dosyć ciężkich, więc rozumiem, że najtańsza nieduża buteleczka (0.35l) musi swoje 30$ kosztować.
O, to mam jasność (poczytałam do tyłu) – Natolin za tydzień? Sprawozdam wcześniej ze Zjazdu Łasuchów północnoamerykańskich 🙂
Idę dospać.
Do herbaty powinna być większa,bardziej pojemna i o większej średnicy
http://www.fide.pl/pl/bodum/eclia_2_filizanki_do_herbaty__K10936-03/1470/
A do kawy mniej pękata i po prostu mniejsza :
http://www.fide.pl/pl/villeroy_boch/manoir_filizanka_do_kawy__10-2396-1300/191/
Filiżanka do herbaty pochodzi od chińskiej czarki – a więc ma kształt zbliżony do półkuli i pojemność 200 – 250 ml.
Filiżanki do kawy są różnej wielkości od miniaturek do mokki (poj ok 100 ml) do kawy z mlekiem – poj ok 200 – 220 ml Mają znacznie bardziej walcowaty kształt, a te ostatnie (czyli do kawy z mlekiem) mogą mieć kołnierz na wciętej szyjce (wtedy filiżanka ma wyraźny pękaty brzusiec, wcięcie i kołnierz nawet zakończony „falbanką”). Profesor mniemanologii stosowanej, pan Stanisławski opowiadał kiedyś o facecie, który wymyślił uszko filianki z drugiej strony – wszystkie mają uszka po prawej, a on wymyślił, e będzie z lewej strony.
Uszka filiżanek czy są na szczęście przeważnie symetryczne i dzięki temu leworęczni nie mają z tymi sprzętami większych kłopotów, bo chyba i praworęcznym zdarza się trzymać kubek w lewym ręku 😉
Mysle, ze te do herbaty sa niskie, nizsze w kazdym razie niz szerokie, takie czarki z uszkiem. A uszko to juz pod gust europejski. Starsze azjatyckie, to niewielkie kubki, beczulki bez ucha i z grubszego materialu, zeby nie parzyly w palce.
Obejrzalem wczorajsze linki z Bukaresztu, a juz z rozbawieniem przeczytalem to, co nadala Aska do tej architektury cyganskiej.
Do palacu w Bukareszcie na tych warunkach jakie podala Ewa nie wstapil bym.
Małgosiu – scenka była przezabawna kiedy Stanisławki obracał filiankę w ręku pokazując uszko raz z lewej, raz z prawej strony. Łzy mi ciekły ze śmiechu.
Kształ zbliżony do półkuli- no właśnie !
Figlara z Ciebie Pyro!
Ryba była ze swoimi, licealnymi dzieciakami na „Bitwie warszawskiej” i właśnie składała mi sprawozdanie. Uczniowie ganią film za źle stosowaną technikę i za to, że film jest przegadany. Córcia natomiast twierdzi, że jako oświatówka jest to znakomita robota. Jest wszystko – posiedzenie politbiura, łączność Budionny – Tuchaczewski, Czeka i ksiądz Skorupko, Piłsudski prezentujący partnerstwo ukraińskie i dymisję Grabskiego. Świetnie zagrana postać Lenina i komisarzy, dobra rola Szyca, mówi, że Olbrychski nie jest obsadowo trafiony jako Piłsudski. Kobiety słabe, ale Hoffman zawsze bierze ładne buzie, a kiepskie aktorki. Ogólnie jest zadowolona i włączy film do pomocy naukowych.
A, no to mam jasność w temacie Marioli, czyli filiżanki. Dzięki.
Alicja i jej filiżanka :
https://picasaweb.google.com/109990791430941218162/AlicjaWKrainieCzarow?authkey=Gv1sRgCOms4syBweivPA&feat=email#slideshow/5660711431480164738
Mam jasność w temacie jutrzejszego obiadu – żurek na gęsto 🙂
Skoro na gęsto,to chyba nie w filiżance 🙂
Mam taką samą jasność.
Byłam z piesem po zakupy – nie wiem, czy dożyję do jutra. Tak się złożyło, że kupiłam 3 kg woreczek ładnych jabłek, grubą kaszankę do smażenia, 4 nogi kuraka, mleko, jakieś 2 puszki, piękne, wielkie jak głowa pomidory po całe 3,30/kg, grzanki i w rezultacie miałam dwie pełne siaty, a pies miał własne pomysły na drogę powrotną i tempo jej przebywania.
Oj, Alicja, a w czym Ci Michał podawał kawę na morzu o 10 rano??? W filiżankach do kawy! Dokładnie ten kształt, który pokazała Danusia.
Małgosiu, niedawno pisałaś o jakichś pyrkach (ave, Pyro!) obtoczonych w gęsim smalcu… napisz więcej, bo idę do sklepu, kupię sobie ten smalec. Stopiłaś go, czy tak smarowałaś po wierzchu? I jakieś ziółka? Poproszę jak krowie na rowie.
Jesień:
czas na żurki zagęszczane,
na krupniki na żeberkach gotowane,
na bigosy na kolacje serwowane
i na pyrki w smalcu obtaczane !
Czas na dobre wino grzane
i koniaki przy kominku podawane 🙂
Ziemniaczki ze smalcem mniam mniam. Małgosiu, ja też chcę wiedzieć : -)
Pyro-nie myślałaś o kupnie wózka na zakupy ?
Chyba byłoby łatwiej wszystko przytargać.
Wybory –
znowu nerwy, znowu stres.
Wybory –
tak co 4 lata jest;
między dżumą, a cholerą,
bo poniżej, mniej niż zero.
Wybory -[
tutaj lider, a tu pies.
Wybory –
kto tu kłamie, a kto łże?
Kto urządził sobie skrycie
niezły sposób na przeżycie?
Wybory-
to atrybut demokracji,
święto różnych „świętych racji.
A gdyby,
wypuścić z klatki lwy by?
Piosenka na niedzielę, a melodia pożyczona od p.Wasowskiego
moge za Malgosie?
te kartofelki powinny byc typu rate de Noirmoutier, wiec w miare malutkie, nieobierane, podgotowac ok. 10 min w solonej wodzie, odcedzic i wykonczyc na patelni w gesim smalcu z paroma zabkami siekanego czosnku, pietruszka na koniec i juz, ziele z prowansji, do smazenia, jesli taki gust
Ziemniaki były pieczone. Obrane ziemniaki (ale takie co się nie rozgotowują), przekrojone na pół, podgotowałam 10 min w osolonej wodzie. Odlałam, do garnka wrzuciłam dużą łyżkę smalcu gęsiego (to była porcja na 3 osoby), trochę igiełek rozmarynu i troszkę tymianku ( z mojego zielnika balkonowego), potrząsnęłam garnkiem co by się wszystko ładnie wymieszało, wyjęłam wszystko na brytfankę, pokroiłam cebulę w duża kostkę i powtykałam między kartofelki, wsadziłam do piekarnika 180 stopni plus termoobieg, 45-60 min. Czekałam aż się zrumienią troszkę. I to wszystko. Czasem robię podobnie inne pieczone warzywa: marchew, pietruszkę i seler. Smacznego!
Haneczko, a jak się robi żurek na gęsto, bo moje są bardzo filiżankowe 😉
Sławku, Małgosiu, dwie szkoły ale obie zachęcające. Dziękuję 🙂
Sławku, w kraju kartofla jakim jest Polska, jest właściwie jeden słuszny gatunek ziemniaka czyli Irga. Pojawia się jeszcze czasem ziemniak czerwony, a w supermarketach bywają torebki z napisem sałatkowe, albo do pieczenia, jaki to gatunek, skąd, żadnej informacji. Bez komentarza, bo szkoda nerwów.
MałgosiuW 🙂
daje się sporo: ziemniaków w kostkę, kiełbasy w plasterki, boczku w drugą kostkę i jaje albo dwa w ćwiartki 🙂
AlicJerzory i Nowy! Czy będziecie chcieli w niedzielę zwiedzić posiadłości i galerie sztuki Rockefellerów? Ponad dwugodzinne tury. Wcześniej trzeba zamawiać bilety, bo naród wali drzwiami i oknami. Wszyscy chcą zobaczyć rezultaty wielopokoleniowych starań w dziedzinie handlu, przemysłu i pomyślunku. No cóż, kryzys…
Dzięki Haneczko, już wiem gdzie jest mój błąd. U mnie ziemniaki lądują na osobnym talerzyku, polane skwarkami 😀
Myślę co zrobić z owocami, które tylko „wyglądają”. Widzę, że w owocarce są jeszcze dwie wielkie nektarynki i równie wielka brzoskwinia. Najprościej będzie zrobić ucierany, piaskowy placek z plastrami owoców na wierzchu posypanymi grubym kryształem.
Jezusie, co na to powie moja wątroba… obie wersje dietetyczne jak nie wiem co! Małgosiu, Sławku, dzięki. Sławek, a ty nie rzucaj w nas żadnymi nuarmutierami, bo u nas napisane „sałatkowe” albo „czerwone z serca Wielkopolski”. Przetestowałam te czerwone, smaczne są.
Małgosia ma recht: bez komentarza, bo szkoda nerwów!
A teraz zrobię sobie dorsza z patelni i ziemniaczki z wody (gęsi smalec zostawię na niedzielę i zrobię wyborczy obiad). Widziałam wczoraj jak Jamie Oliver robił sałatkę z fenkuła i rzodkiewki. To może być fajne.
Cichalu,
jeśli uważasz, ze warto – i nie zabierze nam to całej niedzieli, to jasne, że chcemy!
A propos ziemniaków vel kartofli (jak zwał, tak zwał, byle dobre były!), gdzieś kiedyś wyczytałam, że mniej więcej co 10 lat odmiana powinna być „odnawiana”, bo z czasem schodzi jakością w dół.
Zapomniałam szczegółów, ale może ktoś coś wie na ten temat?
Mych bezlitosnych ataków na wszystko i wszystkich ciąg dalszy:
Po wygraniu wyborów premier Ontario oświadczył, że dopiero teraz możemy udać się w kierunku przód. Co prawda oświadcza się nam już od 8 lat, ale wtedy był wodzem większości w parlamencie, a teraz nie. Podziękował także 9 braciom i siostrom i żonie, „miłości jego życia”. Żona wzruszała się po jego lewicy, a on dziękował prawej stronie. Na szczęście tylko ja to zauważyłem, bo jestem dwuręczny z tendencją na lewo.
T-bar mieści się przy ulicy Szpitalnej. Przy ulicy Przeskok popełnia się Bar Przeskok, i to jak. Herbaty za 9 złotych za filiżankę nie zauważyłem (po takiej cenie spodziewam się cylindra herbaty), ale zostałem tam zaproszony na szamę i beforek. „A, i bym zapomniał szot po 5 zł”.
Informacje pochodzą z Facebooka, a zatem są prawdziwe.
Ktoś tam rozwścieczył kancelarkę, ale gdy wczoraj Sławek napisał Lindemann, nikt tego nie potępił. Von Lindemann – to ogromna różnica, taka jak przepaść dzieląca grafa i stangreta. Na szczęście Niemcy cieszą się z tego, że w przyszłym roku to ich kobieta otrzyma nagrodę Nobla.
Do Pyry wpadnę we śnie i na jawie – jej pies odżywia się lepiej ode mnie. Poza tym i ja spożywam alkohol, ale nawet po pijanemu do niczego i nikogo nie strzelam. Nie posiadam funduszy na broń i amunicję.
Żaden Robert Parker nie będzie mi sugerował co mam pić. Wzorem Antka protestuję ingerencji obcych i wrogich wpływów na mój alkoholizm.
Podobnie jak Alicja język polski to ja mam w kieszeni, w przyszłą sobotę minie zaledwie 37 lat od kiedy tam spoczął 🙂
Język w kieszeni? Ziemniaki w piekarniku, tam, gdzie placek dla Placka. Też już bredzę nieco. Alicjo – Cichalowie, Nowy – udaNEGO MINIZJAZDU. iNNY NIE MOŻE BYĆ. My też w Waszej intencji wzniesiemy kielich jutro.
Nisiu, tak naprawde, to chcialem napisac o ratte de touquet, i dobrze, ze mi sie nie udalo, jak donosisz o czerwonych z serca i salatkowych, to sie ciesze, ze zamklem pysk, Malgosia nieco mnie zaskoczyla tymi minutami w piecu, ale widocznie ten kartofel tak ma,
poza tym, na marginesie wspomne, ze te kartofelki po usmazeniu nalezy na jakies sitko na szybko, chetnie wylozone jakims papierem, co chlonie tluszcz, jak Placek alkohol i nikt mu nie wytlumaczy od trzydziestu siedmiu lat jutro, moze sobie strzeli z kapsla?
Ja nie jestem na facebooku, więc podobno mnie nie ma, ale nic nie szkodzi, chwale sobie dzisiejszą pogodę i proszę o więcej na cały łykend u Cichalów.
Z Nowym, który też ma kawałek drogi do przebycia ze swojej Long Island. No, ale my musimy przekroczyc granicę przyjaźni, było nie było, a ta granica jest teraz bardziej strzeżona, niż dawniej inne granice przyjaźni (wschodnia, zachodnia, południowa) z Polską. Ewentualnie Bałtyk można było przepłynąć łódką, ale to mi się udało dopiero tego lata 🙄
Nie przejmuj się Daltonem, Placku – czy on miał jakichś przeciwników rzeczywiście odstających od niego na tę „lepszą stronę”? Ja tam nie widzę między nimi większych różnic. Wyborcy doszli do wniosku, że Dalton jest przynajmniej przewidywalny. 45% sie pofatygowało głosować…to świadczy o błogostanie.
O, ja sobie wypraszam, ja żadnego języka nie mam w kieszeni, w kieszeni to ja noszę scyzoryk, niestety, kapkę cieńszy, niż ten szwajcarski, co to mi go zabrali na lotnisku w Reykiaviku 🙁
Ale nic to, odkupię sobie!
Cholera tych Islandczyków, w mordę wieloryba… 🙄
http://youtu.be/-VWVPPvyWo4
Pogadajmy, poplotkujmy, nie milczmy
„Też” w „już bredzę nieco” nie odnosi się do mnie. To niemożliwe, nawet jeśli nie sączę Stasiuka i nie oburza mnie „joint venture” 🙂
W spisie treści nowego numeru „Czasu Wina” niepokoi mnie tylko tytuł felietonu Gospodarza – „Targowisko brudności”. Nie czytałem, ale jestem pewien, że to cała prawda o tym blogu, zwłaszcza o mnie 🙂
„w cichej niezgodzie przyszlo nam zyc”
z prawdami mam nieco klopot czesto staja mi okoniem
🙂
Mam skazę charakteru – też lubię „męską” literaturę Stasiuka, Chandlera, Clancego, Woroncowa. To pewno efekt wieloletniej pracy w męskim środowisku. Wielką batalistykę tez lubię; to potrafią tylko Anglosasi i Rosjanie. A jak wieść męskie rozmowy o suchym pysku? Druga sprawa, e z pijakiem tez nie pogadasz, więc trzeba sączyć, jak tą dzienną rację rumu u Nelsona.
Dzień dobry,
Cichal, u Rokeffelerów byłem już kilka razy i mam ponad 200 zdjęć, jesiennych, ale Jerzorów bierz koniecznie. Dom, jak dom, jeden z bogatych, ale ogród cudo – połączenie rzeźby ze sztuką ogrodową, czyli nie może być nic piękniejszego.
To nie trwa zbyt długo, więc najwyżej zrobimy krótkie zajęcia w podgrupach. Oni MUSZĄ tam jechać.
Wychodząc nieco przed szereg – zdjęcia z ogrodu Rockefellerów.
Jest tego sporo, więc jak zwykle – ogląda, kto chce. Ja już je tutaj kiedyś, dawno temu, pokazywałem.
https://picasaweb.google.com/takrzy/OgrodRockefellerow?authkey=Gv1sRgCMWh0o3Kpobr-AE#slideshow/5385619250643803554
Nowy – to prawda, podziwialiśmy ju ten ogród. Rzeźby z pewnością pochodzą z róznych lat – a do prawie współczesnych. A jak sobie pomyślę, e to w ogrodzie człowieka, który onie wydzielał drobne na pietruszkę, to ręce opadają.
errata – wszędzie brakuje z z kropką – nie odbija się i wszystko
Uwaga, uwaga! Pyrze kropka odbiła! Prawdę powiedziawszy lepiej niżby palma…( wedle Pyrowych zaleceń, nie milczę)
Alert nr 2. Ze względu na Minizjazd swoją operację przeniosłem na 19ty. Nie tyle ja, ile dochtór. Powiedział, że kolana na katzu nie operuje.
Niech żyje Republika i pieprzówka!
Bulba (Krul)
Cholera mnie zaraz weźmie. Gmail się zbiesiła, bo coś tam. Udaje, że nie pamięta mojego hasła, zaraza, pyta, ja powtarzam i dalej d… blada. No to niech sie wypcha szkłem tłuczonem, ja przeczekam.
Dzwonię do Poznania, moja ulubiona kuzynka Marlena (ćórka lotnika ulubionego) ma dzisiaj urodziny 🙂
*córka
Donation From Mrs agnes robinson
BP [38 Rue Des Martyrs Cocody
Abidjan, Cote d’Ivoire
Darowizny od. Siostra agnes robinson
BP 38 rue des cocody meczenników
Abidzan, Wybrzeze Kosci Sloniowej
Recently, my Doctor told me that i have seriously sickness which is cancer problem. The one that disturbs me most is my stroke sickness.
Ostatnio mój lekarz powiedzial mi, ze mam powazne choroby, która nie jest problem raka. Ten, który najbardziej mnie niepokoi to mój skok na wypadek choroby
Dobry wieczór Blogu!
Nie, to nie mnie grozi „skok na wypadek choroby” 🙄 Dostałam list od pani Robinson z ofertą otrzymania 2.5 miliona amerykańskich dolarów, jeśli wyślę jej mój adres i zdjęcie oraz informacje o moim kościele, aby miała pewność, że spadek trafi w chrześcijańskie ręce 😎
Zastanawiam się…
Na razie robię kolację: sieja z pietruszką, szałwią i masłem w brzuchu, ziemniaki po mojemu, sałata, szampan 😉
Jak odtajam do końca i coś zjem, to opowiem o grzybobraniu w śnieżycy (dzisiaj) i pięknym babim lecie w Alpach (przez ostatnie 2,5 tygodnia – do wczoraj).
Nowu. A Kosciołek w Pocantico z witrażami pana Chagalla?
Fenkuła nie trawię, on mnie też nie lubi. Żurek gotowy, łyżka nie stoi, ale bardzo się stara 😉
Nemo, szczęściaro grzybobraniowa, mogę i w śnieżycy, byle były 🙄
Cha, cha, parę dni temu proponowano nam spadek z Anglii, a było tego kilkanaście milionów funtów!
Witraze jak najbardziej, myslalem, ze do Kosciolka nie trzeba biletow.
nie ukrywam, ze jestem przesiakniety do szpiku kosci wyrobami pochodzacymi z castilli. plyny te, wplywaja znakomicie nie tylko na trawienie i pragnienie, one rowniez trafiaja do serca a co za tym idzie i do kieszeni
co z tego ze uzyskuja u parkera ponad 90 punktow? nawet gdybym ja podwoil ich roczne spozycie oraz dodac do tego mocno rozochoconego PAdama na te wspaniale trunki to i tak nie jestesmy w stanie przyczynic sie do sukcesu tych win na swiatowa skale. one moga nie tylko nam smakowac, mozna je uwazac za fantastyczne i lepsze od innych
i to tyle ny tyle
dopoty dopoki nie znajda odbiorcow w azji to nie mozna mowic o tym, ze to swiatowa klasa. przynaleznosc do ekstra klasy gwarantuje sukces finansowy, a ten jest w stanie zapewnic jedynie rynek azjatycki. azjaci kupuja wina i to w niewyobrazalnych dla nas europejczykow ilosciach ale jedynie z tradycyjnych obszarow. natomiast wina bez tradycji oraz jakze waznego rytuaru, sprzedaja sie w azji kiepsko.
wydaje mi sie ze hiszpanie cieszyli by sie bardzo, gdyby azjaci zlapali jednak tego byka za rogi
ja natomiast lapie za flaszke mederano, unosze ja delikatnie, pochylam i ciesze sie niezmiernie, ze z niej jeszcze cokolwiek lagodnie splywa do szklanego naczynia
guuul
ooo! to znacznie lepsze od wczorajszej zielonej herbaty 😆
co za zbieg okolicznosci z menu nemo. dzis rowniez pozyskalem dwie dorodne sieja. obje dochodzily na wadze do dwoch kilo. polakomilem sie jedynie na ogonki. reszte zrobie po slawkoparysku w soli. ale to nastapi w lepszym towarzystwie moze jutro a moze po jutrze. ktom wie?
masz dobry gust do ryb nemo
sieja sa latwe w obrobce, przyjemne w smaku i lekkie dla kieszeni 😆
smacznego
http://www.youtube.com/watch?v=ZDnSbMCwmZA
Coś ostatnio proponują nam majątki za frico z prawa, lewa i z Berlina. A my nie chcemy. Nam to wisi. Sto złotych to pieniądze, a milion funtów, to abstrakcja. Niech juz Nemo odtaje i opowie i pokaze.
A gdzie to nasz Stanisław?
Nowy, czy tam za tymi drzewami to są łąki czy zatoka? Ciekawe jak ten ogród wygląda wiosną?
…a witraże – może teraz zrobimy lepsze zdjęcia? Witrażowe zdjęcia powinno się robić od wewnątrz, a kościółek był zamknięty, zawsze nas czas pogania albo cuś 🙁
Ogonku,
moje sieje (3 nieduże po ca 300 g) na mojej kieszeni nie zaważyły, bo to dar od Teścia naszej pociechy. On je łowi z zamiłowaniem w jeziorach u podnóża Jury, a potem, czasami, robi prezenty 😉 Od nas dostał swego czasu butlę nad wyraz udanego kirschu z czereśni od Ponurego Chłopa (tego, co to ser bagnetem…) 😉
Rybki bardzo były dobre, koty też się oblizują, bo i im się troszkę dostało 🙂
Nemo – a w jakiej kondycji są dwaj tenorzy?
Zjazdy nam się mini mnożą,jak grzyby w alpejskiej śnieżycy 😉
Donoszę,że dzisiaj odbył się mini zjazd nieplanowany i ad hoc radośnie improwizowany.Zadzwoniła Dorotol i pojawiła się chwili w towarzystwie Inki,Lucjana oraz Dagny.
Jak to mówią,gość w dom woda do zupy.Zupy nie było,zrobiłam więc na prędce trochę drobnych tartinek do przegryzania i podałam sernik,upieczony wczoraj szczęśliwie przez Latorośl,Odbyła się też degustacja aroniówki.
Goście umęczeni nieco wizytą w centrum Kopernik oraz warszawskimi
korkami,tym niemniej w dobrych humorach.Właśnie się pożegnaliśmy
obiecując sobie kolejne spotkanie w Poznaniu.Zobaczymy co los przyniesie….
po chwili 😳
No, popatrz , Danuśko! A Inka miała do mnie wpaść jutro albo w niedzielę. Nawet cieszyła się, że Dorotol zabiera Lucjana na oglądanie swoich nowych, podwarszawskich krzaków. Mówiła, że sobie odpocznie od męża. A tu masz – poleciała z nimi.
Alicjo – Ani Dalton się o mnie nie martwi, ani ja o Daltona, a skoro już o panach na D mówimy, myślałem o tym który cieszył się ze stanu rzeczy na tym globie prawie tak bardzo jak ja. Dante,A., inżynier. Optymista 🙂
„Czyż wszędzie pod bożem niebem nie mogę badać prawd odwiecznych, ażebym miał osławiony, zesromocony, znowu się wciskać pomiędzy lud florencki…. Ol nie zabraknie mi chleba”.
Mój ulubiony ogród du Ponta.
Bardzo lubię kartofle z masłem, ale wyłącznie Beillevaire Pascal.
Braszów – jedno z najważniejszych miast Siedmiogrodu. Uroczy, z ciekawymi zaułkami, otoczony zalesionymi wzgórzami. Kiedyś w obrębie murów miejskich mogli osiedlać się tylko Sasi. Rumuni mieszkali w odrębnej dzielnicy Schei. W Braszowie urodził się Teodor Axentowicz.
https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/RumuniaBraszow#slideshow/5660836816219858386
Nemo – czy masz może przepis na papanasi?
Ogrody we Włoszech http://www.grandigiardini.it/index.php
Boziu, Boziu – na takie gusta, to ja nawet w totka nie wygram. Jedno żywi się siejami i kirschem, drugie zjada tartinki, a trzecie z wszystkich ogrodów świata uznaje tylko Du Ponta. A szpilka do krawata pewno tylko od Cartiera? To ja zjem sałatkę z wielkiego pomidora z serem, oliwą i bazylią. Też wystarczy.
http://www.youtube.com/watch?v=yUrm4mt3opU
http://www.youtube.com/watch?v=loraOe2liDk&feature=related
Piękne są ogrody włoskie i ich następcy – ogrody francuskie. Tylko to wszystko takie architektonicznie uładzone, sztywne. Oglądać – chętnie, mieszkać w takim otoczeniu – mniej chętnie. Dla mnie niepowtarzalne są ogrody angielskie i skandynawskie i w tym samym stylu północno – niemieckie i z Beneluksu. Gdzie zresztą nie ma pięknych ogrodów? U nas te są.
Też lubię ogrody angielskie, z pozornym nieładem. Tak, u nas też jest dużo pięknych ogrodów. Chociaż coraz więcej osób decyduje się tylko na trawnik i parę iglaków 🙁
Asiu,
na początek z obrazkami
Czy potrzebujesz tłumaczenia?
Pyro,
moje kocie państwo ma się dobrze, choć trochę spaśne i mocno już puchate na nadchodzącą zimę 😉 Sąsiad, który ich doglądał pod naszą nieobecność też sobie chwali, dostał mortadeli z pistacjami i szynki parmeńskiej prosto z Włoch 🙂
Byliśmy w najbardziej odległym od nas (300 km) zakątku Szwajcarii i wracaliśmy przez Włochy (Bormio, Tirano) oraz liczne przełęcze (Bernina, Albula, Oberalp, Furka, Grimsel).
Po rumuńsku 🙂
500 g branza de vaci, proaspata si grasa – ser – może być śmietankowy?
– 70 g zahar tos – cukier?
-coaja rasa de la 1 lamaie – ? 🙂
– 2 oua – 2 jajka ?
-1 lingurita bicarbont de sodiu – łyżeczka sody?
stins in 2 -3 lingurite de zeama de lamaie ?
– 200 g faina – mąka
– ulei pentru prajit – ?
– un praf de sare – ?
Poproszę o tłumaczenie, jeżeli masz czas
– 500 g branza de vaci, proaspata si grasa
– 70 g zahar tos
– coaja rasa de la 1 lamaie
– 2 oua
-1 lingurita bicarbont de sodiu,
stins in 2 -3 lingurite de zeama de lamaie
– 200 g faina
– ulei pentru prajit
– un praf de sare
500 g tłustego twarogu
70 g cukru
2 jaja
otarta skórka z 1 cytryny
1 łyżeczka sody rozpuszczonej w 2-3 łyżeczkach soku z cytryny
200 g mąki
szczypta soli
olej do smażenia
Ser wymieszać z cukrem i skórką cytrynową, dodać żółtka, wymieszać, dodać sodę z sokiem cytrynowym, ubite z solą białka, mąkę, wymieszać, formować kulki, zrobić w nich dziurkę, smażyć na głębokim oleju, podawać z konfiturami i śmietaną.
A tak robią w rumuńskiej restauracji Ręcami. I bez bicia piany 😉
Zimne papanasi można podobno „reanimować” w kuchence mikrofalowej. I pewnie w knajpach to robią 😉
A teraz – jak na spowiedzi – czy te pączki serowe są smaczne? Warte zachodu?
Pyro,
nie mam pojęcia 🙄 Nigdy ich nie jadłam 😉
Teoretycznie powinny jednak smakować 🙂
A zachód wcale nie taki duży.
Ja bym to wypróbowała z połowy porcji, na początek. Gdybym miała taki ser 🙄
Rzeczywiście zachód nie duzy ale dwie osoby na podwieczorek na ciepło ja wiem? Moze by na próbę z połowy? A smród w kuchni jak nic na dwa dni (po smazeniu ciasta zawsze długo utrzymuje się ten zapach)
Nemo – dziękuję 🙂
Pyro – są smaczne, podają je z konfiturą z jagód, truskawek itp. i śmietaną. Na ciepło. Zawsze czekaliśmy na nie dosyć długo i nie smakowały jak odgrzewane.
Jeżeli uda mi się kupić tłusty ser, to kiedyś zrobię – właśnie z połowy proporcji. A teraz już pożegnam się, dobranoc.
Królestwo i 3 duponty za jeden polski pomidor.
jakos mi polknal ten lotr
Alicjo wejdź na Skype – proszę
Nie ma jakoś szans tu wejść z tekstem.
Jeszcze jedna próba
Dobra, daje spokoj,
dobranoc
Placku, a mam w domu pyszne malutkie pomidorki daktylowe, polskie jak najbardziej, hehe. Dawaj te duponty, to Ci podrzucę pomidora.
A ścierwo śledź był jak to jajeczko – częściowo nieświeży. No, może nie tyle był nieświeży, co nie był świeży. Zamiast kartofelków i surówki rozmowa z przyjaciółką, a do ryby ciabatta.
Już pokonferowałam z Cichalem. Oj, będzie się działo jutro podwieczornie i wieczornie! A nawet nocnie! Podobno świtem bladym w niedzielę mamy się udać na śniadanie do Rockefellerów.
Pogoda kroi nam się znakomita, od Kingston do Tarrytown, przez cały długi weekend. Mówiłam, że tak będzie!
Pepegor,
pewnie miałeś w tekście jakieś słowo (lub jego część) na które Łoter jest uczulony i dlatego reaguje, jak reaguje.
Nisiu,
jakie Ty śledzie zajadasz?! I to nad morzem prawie-że?!
Alicjo. W menu Rockefellerów będzie owsianka z dosypką (sól alibo rodzynki alibo żurawiny) oraz twarożek ze szczypiorkiem i rzodkiewkami. Dla zboczonych pastrami, Jarlsberg, Asiago i jaja na 7 sposobów. Chleby własne żytni i pełnoziarnisty z oliwkami i parmezanem. Popitki rozliczne.
Owsianka obowiązkowo, twarożek także zarówno (TRADYCJA!), a potem ewentualnie się zboczymy 😉
Łotr, bestia i łyka, i mi wciska, że się powtarzam…
Zasłoikowywuję antonówki. Sokowarka za sokowarką, słoik za słoikiem.
c.d.
Jakoś o-p-o-r-nie mi to idzie, ale idzie.
Jeszcze jedna porcja i na dzisiaj dosyć.
BRA!
o-po-r-n-i-e łotrowi nie pasuje
A w ogóle to był dorsz, niemniej ścierwo.
Z Piotra i Pawła! I paróweczki drogie jak cholera były trącone!
Jak mi się jutro okaże, że karkówka śmierdzi, to pójdę i rzucę tą karkówką w ochroniarza.
Chodzą tam tacy nadęci, ja ich czasem proszę o podanie czegoś z najwyższej półki, robią to z najwyższym obrzydzeniem. Zapewne są od wyższych celów niż półki.
A że gorgonzola troszkę śmierdzi, to jej święte prawo…
Jotko, może przeczytasz to jeszcze: nie będzie mnie jutro w Tarnowie albowiem nie skończyłam książki, albowiem mnie telepało brzyćko, a jak człowieka telepie brzyćko, to z pisania nici. Będę z Wami duchem.
Chłe chłe…chciałam łotra przełotrzyć (z tym tego tam, wspomnianym przez Żabę), ale się nie dało, skunksa ponurego.
Zaparł się, i już. Niech mu na żółto wyjdzie – jak mawialiśmy w czasach mojej młodości.
Czekam, aż pranie się wysusy w susarce. Jak nie wyjmę zaraz po wysuseniu, to będzie pogniecione, a na prasowanie mi casu brak i skoda – jutro udajemy się w wiadome tereny. Dobrze, że Nowy przybywa.
O diabli, znowu będzie Rycerzy Trzech?! I dwie białogłowy…damy sobie radę, Ewa, nie takie my… 😉
Z nami też bądź duchem Nisiu, bo na pewno będziemy pili Twoje zdrowie Twoją późną nocą! Jakby co tam, hałasy jakieś – to tylko my (Cichaly i Nowy) pukamy przyjacielsko z drugiej strony Oceanu 🙂
„Cierpliwość mam taką i spokój wewnętrzny, że to mnie barany liczą, jak chcą zasnąć”
Brzucho.
Gdzie on?! Zaraz go poszukam, bo moje susenie jesce się susy, mam z pół godziny czasu. Casu.
No dobra,
to ja już lecim na Szczecin, czyli po pranie wysusone i podobno mamy się wyspać, bo jutro będzie skoda casu – drżyjcie, Cichaly i Nowy!
Mnie zawsze szkoda czasu na spanie. Ale jak trzeba…
E tam… nie śpię, czytałam…
Podeszłam do maszyny, sprawdziłam pocztę – dziecko mi przypomniało dyskretnie i po cichu, że rocznica, 29 lat temu wylądowaliśmy na lotnisku Mirabel w Kanadzie. Ależ tam – on akurat pamięta!
A ja i owszem, pamiętam dokładnie. Lecieliśmy z Zurichu do Montrealu, przylecieliśmy we wczesnych godzinach popołudniowych, pamiętam dokładnie, jak byłam ubrana, i trochę z obawą udałam się na zewnątrz wyniuchać, jaka temperatura (Kanada, lodowata i białe niedzwiedzie spacerują ulicami 🙄 ).
Otóż było nawet na krótki mój rękawek 17C i słonecznie tak jak było dziś (i jak się szykuje na cały weekend).
Niestety (a może i na szczęście), nie miałam pod ręką tego cykacza, przyszło znacznie później, dlatego nie zanudzam was zdjęciami, ale ten dzień mam dokładnie pod powieką.
Po pierwsze primo, w Kanadzie ciepło! Po drugie primo, z lotniska do miasta jedziemy autobusem ponad godzinę (o, ta skala!) przez pustkę urbanistyczną, zalesioną, i te obłędne kolory kanadyjskiej jesieni!
Dla mnie – miłość od pierwszego wejrzenia. I tak mi zostało, aczkolwiek zaznaczam, do Polski jeżdżę jak do Mamy, wyszło się kiedyś z domu w świat, ale Dom Rodzinny się zawsze odwiedza. To żaden obowiązek, to potrzeba serca i duszy.
http://alicja.homelinux.com/news/Jesien.jpg
Już jesień, Kochani, już jesień. Mglisto, szaro-buro ale kolorowo i tutaj. Młoda była z pieskiem i kupiła bułki i kawałki bardzo ładnego mięsiwa od szynki i będę dumała co z tego zrobić, Radkowi gotują się nóżki na 3 dni, a ja położyłam na kuchennym stole te owoce „wyglądające”. Za chwilkę pójdę piec placek, tylko się ubiorę, bo chodzę tak sobie – w dezabilu. Po południu u nas narada opiekunów wycieczki na Lazurowe Wybrzeże (w szkole się ponoć nie da spokojnie pogadać) to placek będzie jak znalazł.
Wielkiej Jałty ciąg dalszy..
Wracając z Alupki postanowiliśmy zahaczyć o Jaskółcze Gniazdo – chyba najbardziej znane miejsce na Krymie. Wiedzieliśmy tylko tyle, że należy go szukać na przylądku św. Teodora (Aj-Todor) w Gasprze. I znowu GPS wywiódł nas na manowce. Wylądowaliśmy przed bramą prowadzącą do parku, przed nami szlaban i budka ciecia. Jako że cieć gdzieś wybył, skorzystaliśmy z okazji i weszliśmy… przed pałac na terenie sanatorium Jasna Polana, tam gdzie Lew Tołstoj leczył swe obolałe płuca. Znowu wcisnęliśmy się tam, gdzie nie lzia 😉 . W ogóle na Krymie jest pełno sanatoriów. Część z nich znajduje się w dawnych willach, pałacach. Gorzej, że nie wszystkie są dostępne dla zwiedzających, a szkoda… Uprzejmi kuracjusze opowiedzieli nam trochę o historii miejsca i pokierowali nas dalej.
Ruszyliśmy, tym razem w odpowiednim kierunku, po drodze zatrzymując się w kawiarni z widokiem na morze. Tam, obiektywami aparatów namierzyliśmy obiekt i miny nam zrzedły ? tłumy turystów szły w tamtym kierunku. W sumie, tego należało się spodziewać. Obfotografowaliśmy tylko budynek z daleka i zwialiśmy do Liwadii.
Sama Liwadia nie kojarzy się Polakom najlepiej. To tam, panowie Stalin, Roosvelt i Churchill obradowali nad nowym porządkiem świata, a wydarzenie to znane jest pod nazwą Konferencji Jałtańskiej… Ale pałac i otoczenie robią wrażenie.
https://picasaweb.google.com/112958196308416510634/KrymGaspraILiwadia#slideshow
Witam jesiennie.
Ewo – serdeczne dzięki za wycieczkę na Krym. Od wielu lat pragnę tam pojechać, ale się nie składa. Dobrze, że chociaż tak mogę popatrzeć, dzięki Waszej turystycznej pasji. Zdjęcia piękne. Dzięki.
Ewo – juz nie będę komplementować ale sprawiasz nam prawdziwą frajdę. Krym to tez miejsce, gdzie zawsze chciałam pojechać (podobnie jak Gruzja). Nie pojechałam i nie pojadę, to przynajmniej obejrzę. Cały obszar kojarzy się z cudami Orientu, choć jest jeszcze europejski – nie kończące się ogrody, morze, jak z pocztówki, kamienne koronki, góry w oddali. Piękne.
Placek upiekł się pierwszorzędny – wierzch i spód nieco przypieczony, wnętrze jak z puszku. Wiem, bo właśnie zjadłam brzeżny paseczek na gorąco. Piesek nakarmiony, naprasza się u Ani o wyjście, w piekarniku siedzi teraz na odmianę pieczeń wieprzowa namajerankowana , natarta olą, pieprzem, ziołami prowansalskimi, pokryta plastrami cebuli i czosnku. Nabiera pomaleńku charakteru. Siedzi już 40 minut w niskiej temperaturze, za 20 minut podniosę jej „gorącość” do 200 stopni, zostanie dzisiaj zjedzona w towarzystwie pomidorów. Jutro inna surówka
Dzień dobry Blogu!
Gdzie Rzym, gdzie Krym, gdzie słońce nie dochodzi?
W górach śnieżyca, w dolinie deszcz ze śniegiem, szaro, buro, ponuro, ale wreszcie można spokojnie w domu posiedzieć… 😉 Na obiad były bavette (linguini) w sosie szafranowym z kwiatami (ostatnimi) cukinii, sałata, montepulciano – da się żyć.
Dla chętnych do oglądania kiczowatej jesieni w Alpach przygotowałam małą przekąskę czyli ilustracje do soboty sprzed tygodnia. Ciąg dalszy czyli Engadin w Gryzonii nastąpi sukcesywnie, może… Osobiście wolałabym być teraz tradycyjnie na Sycylii 🙄 Pocieszam się, że jedzie tam szwagier, na wycieczkę autokarową. Może uda się nakłonić kuzynkę ze zbocza Etny do dostarczenia mu świeżej oliwy do hotelu w Taorminie…
Jaka tam kiczowata, Nemo? Te Alpy na przedzimiu są surowe, jak w dniu stworzenia. Kamień, żleby pełne śniegu, piargi, woda zielona, marznące krople…A gdzież Was diabli ponieśli? I po co? Po to, żeby poznać proporcje między drobinką człeka, a górami? Chyba zrobię sobie herbaty; zziębłam oglądając te fotografie.
Pyro,
tam było ciepło! Zauważ podwinięte rękawy 😎 No, może na lodowcu chłodniej, ale obeszło się bez rękawiczek 😉
Kombinujemy, co robić w przyszłym tygodniu, bo żadna siła nas w domu nie utrzyma 🙄
Dzień dobry,
Widać, że dla każdego pojęcie kiczu może się znacznie różnić. Pyro, ja ich doskonale rozumiem, przecież tego nie da się zobaczyć inaczej, a nosi ich pewnie coś podobnego, co nosi np. Cichala po oceanach, tylko z innym spojrzeniem na „kicz”. Widzisz, już znowu coś kombinują 🙂
Ewo, też już nie będę wychwalał…
Asiu,
do wczorajszego pytania – woda, którą widać na niektórych zdjęciach to bardzo szeroka w tym miejscu rzeka Hudson.
Gdzie Rzym,gdzie Krym,a gdzie Alpy jesienią…..
Dzisiaj mi jakoś gra melancholijne w duszy.Za oknem mam taki sam klon,jak Alicja,we wszystkich kolorach jesieni.W środku nocy prowadziłam rozmowy o życiu z moją Latoroślą.Zrobiłam kolejną dyniową zupę,i cykorię z patelni,i krewetki w ziołach i czosnku.
Kręcę się po domu i
tak sobie myślę,
to i owo przemyślę,
aż w końcu się zamyślę,
ciekawam,co jeszcze dzisiaj wymyślę?
Witam Szampaństwo!
Pogoda cesarska, jak to mawiał nasz Pan Lulek. Dokładnie taka, jak 29 lat temu, co do dnia 🙂
Ja już wstana, umyta, jeszcze nie ubrana, bo muszę mundurek odprasować najpierw.
O, i paszporty…w porę mi się przypomniało! Kiedyś wjeżdżało się do ju-es-ej na prawo jazdy czy dowód obywatelstwa, ale teraz Wielki Brat prześwietla wszystko.
Za godzinę z groszem wyruszamy na spotkanie północno-amerykańskiej sitwy, tfu, siatki Łasuchów, tymczasem idę wysuszyć włos.
Odmelduję się przed wyjazdem.
Wyjeżdżamy!
Leje rzęsiście i tak ma być do poniedziałku, potem lepiej. Zamiesiłam ciasto na chleb, ugotowałam galaretę z głowizny cielęcej (robię miejsce w zamrażarce dla świnki i jagnięcia), za chwilę będzie podwieczorek – ciasto kardamonowe z jagodami. W międzyczasie wrzuciłam Engadin do Flickra i jest do oglądania od zaraz 😉
Obrazki są niepodpisane, ale to chyba nie szkodzi. Widać tam przełęcze, nocleg na campingu (rano +5 stopni) w Santa Maria in Mustair, przedromański (780-800) konwent benedyktyński z pięknymi freskami w Mustair (na liście Unesco), ślady I wojny światowej (front austriacko-węgiersko-włoski) w okolicach przełęczy Umbrail i Stelvio, jazda przez Bormio do Tirano, gdzie dojeżdża szwajcarska kolej (Bernina Express) z Sankt Moritz i Chur itd.
Nemo,
Pewnie znowu się powtórzę: podziwiam zdjęcia, zazdraszczam widoków 🙂
Szkoda, że Szwajcaria jest zbyt małym krajem, aby pomieścić wszystkich chętnych do zamieszkania tam. 🙂 Góry oczywiście są piekne, nie tylko w Szwajcarii, ale wolę zdecydowanie na nie wjeżdżać niż się wspinać. Niestety, nie każdy nadaje sie do wspinaczki. Ale ta drabina do wspinania się po pionowej ścianie bardzo mi się podobała z praktycznego punktu widzenia i przy dobrej pogodzie skorzystałabym z niej. Na poprzedniej serii zdjęć zauważyłam wiatrak w górach. To mi się akurat nie podoba i u nas na taki pomysł jeszcze nikt nie wpadł/ chyba/. Ale pewnie ekonomia zdecydowała.
Całkiem niedawno rozmawialiśmy tu o kandydatach do literackiego Nobla. Laureata nikt z nas nie znał/ chyba że Placek, co wcale by mnie nie zdziwiło/. Ale obawiam się, że i laureata nagrody Nike – Mariana Pilota też pewnie mało kto zna. Już miałam z tego powodu wyrzuty sumienia. bo nazwisko było mi znane, ale żadnej książki tego autora nie przeczytałam. Ale poczytałam trochę o Marianie Pilocie i on sam czuje się winny za tę sytuację. Uważa się bowiem za pisarza leniwego – pisze jedną książkę na 10 lat i zaraz jest zapominany. Dwukrotnie został uznany przez doświadczonych krytyków za debiutanta.
Ale nagrodzona książka ” Pióropusz” chyba spodoba mi się, sądząc z opisu. Cokolwiek sądzić o nagrodach, to książki nagradzane Nike są naprawdę dobre.
Krystyno,
wiatraki w górach (na przełęczach, tam, gdzie przeciąg) to nadchodząca alternatywa dla elektrowni atomowych, których tu mamy 5 sztuk. Jasne, że nie we wszystkich wzbudzają entuzjazm, ale akurat ten wiatrak na przełęczy Griespa-ss nie psuje widoków na lodowce i co „ładniejsze” góry. Uznaliśmy, że został posadowiony w widokowo najmniej „szkodliwym” miejscu. Trafiliśmy na premierę, bo właśnie w ubiegłą sobotę został oddany do użytku i pracował dopiero od 17 godzin.
Elektrownie wiatrowe w Szwajcarii produkują na razie zaledwie 1 procent energii i nie wygląda na to, aby w przyszłości przekroczyły 7 proc. Za mało wiatrów tu mamy albo w niewłaściwych (widokowo) okolicach. Ten nowy wiatrak też był się zatrzymał, jak wracaliśmy z lodowca 🙁 Dobrze, że już było pod wieczór i goście premierowi sobie odjechali 😉 Teraz pewnie się kręci jak nie wiem, ale nikt tego w śnieżycy nie widzi 🙄
Ewo,
z przyjemnością oglądam również Twoje obrazki z podróży, zwłaszcza że bywasz tam, gdzie i ja bym kiedyś chciała pojechać. Interesuje mnie, jak teraz wygląda odprawa na granicy ukraińskiej? Czy nadal czeka się godzinami?
Asi zdjęcia z Braszowa uświadomiły mi, że jest tam piękne stare miasto, a ja dotąd z Braszowem kojarzyłam tylko stare, zdezelowane tramwaje i niedźwiedzie buszujące w nocy po śmietnikach 🙄 I jeszcze fabrykę lokomotyw oraz przemysł naftowy… Następnym razem trzeba będzie się w tym mieście zatrzymać.
Stanowczo protestuję.
Tak nie można!
To jest niedopuszczalne!
Robienie człowiekowi na despekt , jak mawiała moja sąsiadka z Kościeliska.
Nemo nie lubię cię w całej rozciągłości.
Cały dzień z pędzlem i wałkiem na drabinie a wieczorem coś takiego, taka przykrość : zdjęcia z gór…
I to w sytuacji, gdy gór nie widziałem ponad półtora roku.
Nemo sumienia nie ma .
Idę się napić.
Z tęsknoty i rozpaczy.
A potem pogłaskam czule kamień znad Morskiego Oka
Pozwolę sobie odpisać Nemo opisując nasze przejazdy przez granicę (Witek)
Przejazd z Polski na Ukrainę.
Wieczorem późnym tak ok.1:00, jak to my zwykle, zajechaliśmy na granicę w Korczowej. Na podjeździe do granicy był znak informujący, że kierunek jazdy jest albo w lewo, albo w prawo bez żadnych innych komentarzy. Ponieważ wszyscy jechali w prawo to ja pojechałem w lewo ? nie lubię być „jak wszyscy”. W efekcie ominąłem caaaaałą kolejkę i wylądowałem praktycznie kilka samochodów przed szlabanem. W efekcie na granicy „staliśmy” ok. 1 godziny.
Przy powrocie było jeszcze śmieszniej. Pierwszą granicą była granica Ukraińsko-Mołdawska (Starokozacze/Tudora) Malutkie przejście wybraliśmy tak by NIE JECHAĆ PRZEZ NADDNIESTRZE(!!!), ominęliśmy TIRy – stały na dosyć długim odcinku – i podjechaliśmy prawie od razu pod szlaban. Odprawa po stronie Ukraińskiej wyglądała mniej więcej tak:
– Dobry dzień, dokumenty proszę – jeden poszedł z dokumentami a drugi:
– Proszę otworzyć z tyłu, co przewozicie?
– Normalnie: ubrania, trochę jedzenia… Wracamy z wakacji na Krymie.
– A naszą,krymską cebulę macie? (czerwona, płaska(!), tylko na Krymie)
– Oczywiście! Cały wianuszek – tu odkrywam nasze łupy – białą też! (cały worek 5kg) – uśmiech aprobaty na twarzy celnika – zamknijcie bagażnik.
Po paru minutach przyszedł pogranicznik z dokumentami i przejechaliśmy pod część Mołdawską:
– Dzień dobry, dokumenty proszę, – czyj to samochód (ja byłem za kierownicą) aha, pani.
– Proszę otworzyć bagażnik, co tam przewozicie?
– Bambetle i piernaty, i CEBULĘ z Krymu.
– Zamknijcie bagażnik – uśmiech celnika od ucha do ucha.
Po paru minutach dostaliśmy dokumenty i wskazano nam drogę do okienka bankowego gdzie musieliśmy uiścić opłatę za pobyt w Mołdawii (ok.37Lei) od razu można było też wymienić walutę po kursie bankowym – więc „co będziemy szukać bankomatu!” – wymieniliśmy i dalej w drogę. Całość trwała około pół godziny w miłej i przyjaznej atmosferze.
Granica mołdawsko-rumuńska (Costesti/Stanca) jest odrobinę bardziej „rozbudowana” – w końcu granica UE. Podjeżdzamy – znowu wieczorkiem, koło północy – i widzimy zamkniętą bramę! Ale w baraku pali się światełko, to podchodzimy. A tam budka poboru opłat za przejazd przez most na granicznej rzece (Prut). Cena nie zwaliła nas z nóg (chyba około 2 euro) i brama się otwarła. Podjeżdzamy pod przejście mołdawskie.
– Dobry dzień, dokumenty proszę – jeden poszedł z dokumentami a drugi:
– Proszę otworzyć z tyłu, co przewozicie?
– Normalnie ubrania, trochę jedzenia, wracamy z wakacji na Krymie. I mamy cebulę krymską!
– Co? – uśmiech niedowierzania…
– Cebulę krymską, czerwoną, i białą – pokazujemy, uśmiechy od ucha do ucha
– Otwórzcie maskę, macie papierosy?
– NIE! (z wielkim obrzydzeniem)
– Narkotyki?
– NIE! (z jeszcze większym obrzydzeniem)
– Alkohol?
– No tak trochę WASZEGO wina z Cricovej. Jest bardzo dobre…
– WINO TO NIE ALKOHOL!!! Spitytus macie?
– NIE! (z obrzydzeniem)
– Zamknijcie, drzwi.
Po paru minutach przynoszą dokumenty i przejeżdzamy przez długi most. Na środku strażnik z bronią.
Mniej więcej podobny dialog odbył się na przejściu po stronie Rumuńskiej bez pytania o przemyt – cebula wystarczyła! Wszystko – z przejazdem – trwało nie więcej niż godzinę.
Na granicy rumuńsko-węgierskiej oprócz cebuli(!) mieliśmy jeszcze jeden argument – całą stertę ceramiki rumuńskiej – jej przekładanie do przodu trochę trwało (inaczej nie dało się otworzyć drzwi bo by wypadła). Ceramika zapakowana w oryginalne torby i ukraińska cebula okazana naraz po otwarciu drzwi wystarczyła. Jeszcze tylko otwarliśmy lodówke turystyczną – ukraiński kwas. I niewiele dłużej niż po pół godziny pojechaliśmy dalej.
O, bardzo dziękuję, Witku!
Znaczy się bez cebuli nie ma co się na granicy pokazywać 😎
Marku,
a co ja mam mówić, jak Ty jakieś wyspy i oceany na monitor rzucasz? I to jeszcze perfekcyjnie zdjęte, ha? 🙄
Na kolację rydze na chrupko przysmażone na masełku, świeży chlebek, mizeria z przedostatnich ogórków, galaretka z cielęcej… hm… twarzy? 🙄
Wczorajsze grzybobranie w śnieżycy dało parę sporych prawdziwków, garść kurek i patelnię rydzów. Jak ten śnieg nie zejdzie, to będą to nasze ostatnie grzyby w tym sezonie. Wybraliśmy się wczoraj beztrosko na naszą grzybną halę zupełnie nie patrząc w kalendarz. Gdzieś po godzinie zbierania przeszyła mnie nagła myśl: który dzisiaj?? Siódmy 😯 Ooo! Verboten!
Cóż było robić? Zbierałam dalej, ale już trochę z duszą na ramieniu 🙄 Po spotkaniu z Osobistym w umówionym miejscu zapytałam go, kiedy przypomniał sobie, jaka dziś data?
– Jak zobaczyłem, że są GRZYBY! 😎
Nikt ich przed nami nie wyzbierał już o świcie 🙄
Wracaliśmy w samo południe, śnieg zasypał nasze ślady…
To dobrze, że tak zmieniły się europejskie granice. Niestety w mojej pamięci pozostanie bardzo nieprzyjemna granica austriacka z lat dziewięćdziesiątych.
Nemo,
Pokazać bez cebuli się można, tylko może wtedy trzebna będzie pokazać znacznie więcej i zajmie to dużo więcej czasu… 😉
Ewo,
może przy okazji pokażesz nam tę ceramikę rumuńską.
Czy ta cebula z Krymu rzeczywiście jest taka dobra ? Czy bardzo różni się od krajowej ?
Przy okazji informuję, że żyworódka ma się bardzo dobrze i ładnie rośnie w 3 małych doniczkach. Pewnie potem rozdam ją chętnym.
Nemo,
taka pyszna kolacja jest zupełnie zasłużona po wczorajszych trudach. W Tatrach też spadło wczoraj sporo śniegu.
Krystyno,
Ceramika „trochę się rozeszła” na prezenty, ale gdzieś mam zrobione zdjęcie „łupów” z Krymu – jak się dokopię, umieszczę na Picasie.
Cebula jest słodsza od naszej, ale nas przede wszystkim uwiódł kształt
https://picasaweb.google.com/112958196308416510634/KrymSymferopol#5656340328118495794
Ja mam w pamięci granicę fińsko-radziecką. Ruscy zarekwirowali nam wtedy… cebulę! Bo była w łupinkach i z korzonkami, a tego nie akceptują ichnie przepisy fitosanitarne! Cebulę bez łupin (kupiliśmy taką gdzieś w Finlandii) przepuścili bez problemu 🙄 Do tej pory żałuję, że nie wpadłam wtedy na pomysł obrania tej z korzonkami i oddania im łupin 😎 Ciekawe, jakie by mieli miny? 😉
Ewo, czy taki miałaś warkocz tej cebuli:
http://pl.wikipedia.org/w/index.php?title=Plik:Cebula_krymska.jpg&filetimestamp=20100302160454
Podobno jest słodsza od naszej.
Małgosiu,
Mieliśmy dokładnie taką cebulę.
Zapowiedziani byli goście na dzisiaj.
Wcześnie już zjawił się ktoś skrzydlaty kogo tu jeszcze nie gościłem. Tam na końcu chodnika.
https://picasaweb.google.com/pegorek/Gast?authkey=Gv1sRgCMXplrydk6GWYQ#5661228062359331138
Kura bażancia, która chyba zwiała komuś z woliery, bo nie bała się, a do pól i lasów kawałek przez zabudowany teren.
Mogła sie nie obawiać, bo dla gości miałem co innego https://picasaweb.google.com/pegorek/Lupo?authkey=Gv1sRgCIj92qr4wIbhAg#5661230891271757026
Sławek i Misio wiedzą jak to nazwać. Najedliśmy się na sześć gęb i zostanie jeszcze trochę do podziabania dla nas dwojga na jutro.
Kury, góry i cebula – Nie wiem które wino idealnie pasuje do tej estetycznej uczty, ale wiem, że tylko Onionoise -Cebulowe Hałasy po wiedeńsku są w stanie zagłuszyć szum maszyny do szatkowania górskiego wiatru. To nieludzkie, musimy znaleźć lepsze rozwiązanie, może coś w kształcie woliery 🙂
Ja też wiem, jak to nazwać.
RYBA.
W LICZBIE DWA.
W temacie cebuli.
Kupuję ostatnio taką dużą, okrągłą, bielutką. Gdzieniegdzie nazywa się czosnkowa, a gdzie indziej biała. Jest słodsza od zwykłej i delikatniejsza. Bardzo smaczna, polecam.
Właśnie obłożyłam nią karkówkę na wyborczy obiadek.
Szadkowanie Placku, właśnie!
Teraz posprzątane po tym, jak zakwasiłem 4 kilo kapusty i mogę wreszcie siedzieć przy kompie.
Chciałem się jeszcze zabrać za pierwszy zlew wiśniówki, co ją nasadziłem jeszcze w lipcu ale, niech postoi do następnego tygodnia.
Nisiu, liczba dwa zawsze lepsza niz jeden.
A smaczne były rybcie?
Po co ja pytam!
Jestesmy u cichalow stop mozecie tylko zazdroscic stop Jedzenie godne blogowiczow stop atmosfera niepowtarzalna stop beda fotorelacje stop pozdrawiamy z toastem za blog stop
Zazdroszczę! Zwłaszcza, że to pewnie złoty stop!
Druga strona kałuży się zjechała i ja też zjechałam (na posterunek 😉 ).
Witam Blogowisko serdecznie. 😀
Haneczko z okazji urodzin, życzę Ci samych radosnych, rozśpiewanych wesoło, zdrowych i pysznych dni. 😆 😆
Niebawem idę spełnić swój obowiązek a potem jadę do Siostrzenicy na obiad i pogaduchy, wrócę późnym popołudniem, to zdążę na toast (y !). 😉 😀
za strumieniem
burza przegnala zurawie
czas zrywac pokryte puchem pigwy
czy jestes gotowy?
pyta zima
hinter dem fliess
sturm brachte die kraniche fort
jetzt warten die pelzigen quitten um gepflückt zu werden
bist du bereit?
fragt winter
Zgaga wiernie na kalendarzowym posterunku a więc świętujemy dziś Haneczkę.
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.
Na szczęście to jeszcze nie zima ale rymy ładne.
Zdjęcia jak zwykle piękne i ciekawe.
Czy widzieliście grające warzywa (Placek 23:19)?
Życzę udanej niedzieli a u mnie zimno i plucha.
Witam.
Haneczce.
http://www.youtube.com/watch?v=kCHOZrhnof8&feature=related
Haneczce, by Jej decyzje zawsze były trafne!
Dziękuję 😀
Spróbuję się starzeć godnie, pogodnie i kolorowo 😉
Piotrze ostatnio było pół na pół. Kupiłam panu mężowi świetne buty i średnio trafiony krawat 😆
Haneczko, średnio trafiony krawat na dziś jutro się przyda
Yurku, oby. Byłam bez koszuli 🙄
To ciekawie się zapowiada pisz, albo nie cenzor nie przepuści.
http://www.pandora.com/#!/stations/play/553440818905009522
http://www.pandora.com/#!/stations/play/553440818905009522
Haneczce urodzinowe serdecznosci – uczestnicy minizjazdu.
haneczko,
urodzinowe serdeczności 😆
ja tylko na chwilke wkurzyc Nisie przy niedzieli 🙂
https://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum0910111553#5661490325701982866
meldunek zjazdowy stop :))
Młodzież, czyli Alicja, Ewa i Jerzor nawiedzaja Rockefellerów a Ja z Nowym podziwiamy oikoliczności przyrody i narybku żeńskiego. Na śniadanie była offfsianka. Na lunch będzie kaszanka, której furę przywiózł Nowy z Greenpointu gdzie głosował. Wiem na kogo to i chwała Mu za to!
skora tak, to ja tez palne cos publicznie
ja bardzo lubie Haneczke i ciesze sie, ze masz urodziny!!! 😆
Haneczki wpisy sa bardzo odswiezajace … a co za tym idzie … wyrozniasz sie w tej s z e r o k i e j masie
jestes afirmacja zycia, twoj urok i elegancja zapiera mi dech w piersiach
jestes zupelnie inna niz Aska z n
jestes jak brylant
.
.
N I E ! ! !
H A N E C Z K O
to zbyt malo powiedziane, jestes czyms wiecejjak trilliant
ogonek
malo tego Haneczko !!!
przechowuje cie w moich najdziwniejszych oczekiwaniach
.
.
no, to juz moze wystarczy?
czy mam dalej?
salud, salud, salud !!!
dopiero teraz mnie oswiecilo, po kolejnym toascie
jestem przekonany, ze gdyby dzis jeszcze jimi hendrix mogl cokolwiek stworzyc nowego 😆 to brzmialoby to mniej wiecej tak:
why you re going cooking a book your hand
przepraszam za moj inglisz
SŁAWEK, TY DRANIU!!!!!!
Haneczko, serdeczne uściski! Rośnij, kwitnij i uśmiechaj się!
Witam wszystkich.
Haneczce – urodzinowe naj… naj… naj…! 100 lat !!!
Haneczko,
życzę Ci wszelkiej pomyślności i tego, żeby czas zwolnił swój bieg. Ściskam Cię serdecznie.
Dziś w południe wybrałam się do kina na ” Bitwę warszawską”. Reklamy i zapowiedzi nowości filmowych zajęły 25 minut. Do tej pory wystarczał kwadrans. To już zupełne lekceważenie widza. A sam film podobał mi się tylko częściowo. Nie jestem zwolenniczką systemu 3 D, choć w niektórych scenach działa na korzyść filmu, ale generalnie odnosiłam wrażenie, że postaci, pojazdy i cała reszta wychodzi poza ekran i unosi się nad rzędami foteli. Powodowało to efekt sztuczności. Sceny bitewne ukazane z rozmachem. Co do obsady, to jest wiele świetnych ról drugoplanowych i epizodów, ale ani Borys Szyc/ którego bardzo lubię/ nie zachwycał, ani tym bardziej Natasza Urbańska, kobieta o wspaniałej urodzie ale niewielkim talencie aktorskim i przeciętnym wokalnym. Ale już wspominaliśmy, że Hoffman dziwnie dobiera wykonawczynie głównych ról. Za to niezwykle podobała mi się bardzo rosyjska aktorka Olga Kabo,odtwarzająca postać przymusowej wojennej kochanki czekisty Bykowskiego/ doskonały Adam Ferency/, potrafiąca bez słów pokazać dramat granej przez nia postaci.
Ale nie będę się zagłębiać w niuanse, tylko powiem, że w sumie warto obejrzeć ten film, nie nastawiając się na jakieś nadzwyczajne wrażenia. Choć pokazane sceny wojenne nie pozostawią człowieka obojętnym.
Zgodnie z uchwałą II Zjazdu Żarłoków (jakie tam łasuchy) Wsch. Wybrzeża przekazuje kol. Haneczce najlepsze zyczenia powodzenia w pracy zawodowej i w zyciu osobistem. Gozdzik, klapa, buźka!
Pięś potpisuf nieszytenyyyccchhh….
Osochozi, osochozi. Alicja
Haneczko, wszystkiego dobrego.
Cieple buziaki,
Haneczko, ściskam i całuję.
Wszystkiego dobrego!
Haneczko – Jakiegoś małego nic 🙂
o 16:43 nie mialem nic rozpustnego ani sprosnego na mysli
ot tak, razem zatanczyc
nic w tym zlego przeciez nie jest?
Haneczko – Sto Lat! Zdrówka, radości, uśmiechu na co dzień i spełnienia marzeń!
Haneczko – wszystkiego najlepszego, niech Ci się marzenia spełniają 🙂
Pozdrowienia dla II Zjazdu Żarłoków 😀
Haneczko, najlepszosci!!!!!
Jej, już się wzruszyłam, a zaraz rozpłynę 🙂 Albo zatańczę 😯
Zjazdowi Żarłoków pięciokrotne dygi 😀
Magdaleno,
dla Ciebie również najserdeczniejsze życzenia urodzinowe 😆
Zjazdowiczom, owocnego zjazdowania 😉
Haneczce, urodzinowe uściski 🙂
I Magdalenie też!!!
Zdążyłam. 😆
Haneczko, 100 lat radości !!! Na zdrowie ! 😆 😆 😆
http://www.youtube.com/watch?v=HwLk_ewj41w&ob=av2n
Haneczko i Magdaleno – życzę Wam samych słonecznych i szczęśliwych dni! https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/Bukiet2#slideshow/5661564130532359138
Ewo – jak zwykle świetna relacja i zdjęcia. 🙂
Nemo, kusisz tymi zdjęciami. Już od jakiegoś czasu myślę o wyprawie do Szwajcarii. Nawet myślałam, że w tym roku się uda, ale ten kurs franka 🙁
Dla Haneczki sto lat !!!
( Zwycięskie ) 🙂
Marku, wyciągaj ogórki ze studni. Pijemy. Wyniki wyborów wskazują dobitnie, że głupota ludzka jest niezniszczalna.
Ale to jest wiadome od dawna.
Asiu,
Z przyjemnościa odwzajemniam komplementy 🙂 .
Znowu mi się zmienią plany na wakacje…
Marku, chwytam w objęcia 😀 Czujesz?
Ogladam wlasnie wyniki wyborow, jest niezle.
Buziaki,
W Siedmiogrodzie znajduje się kilka wiosek z obronnymi kościołami. Część z nich jest wpisana na listę Unesco. Kościołami i zabudowaniami zajmują się do dzisiaj rodziny niemieckie. Niewiele ich tu zostało. Słońce Karpat zmuszało Sasów do wyjazdu, zwłaszcza tych młodych. „Sprzedał” ich za marki niemieckie. Dzisiaj podobno wracają. Nawet ci, którzy urodzili się już w Niemczech. Ale w wielu wioskach obecnie mieszka tylko po kilka rodzin. Najczęściej są to starsi, schorowani ludzie. Te obronne budowle były wznoszone przez mieszkańców wsi, zwykłych rolników. Najczęściej składają się z trzech grubych murów (nawet ok. 3 m grubości). Pomiędzy murami rosną drzewa owocowe i kiedyś były też małe ogródki. W wewnętrznym pierścieniu znajdują się pomieszczenia, które były przydzielane poszczególnym rodzinom. Przechowywano tam zapasy: makę, słoninę itd. na terenie budowli są też studnie z wodą pitną. W środku znajduje się kościół. W razie niebezpieczeństwa cała wieś przenosiła się tam. U góry znajdował się korytarz obronny z otworami strzelniczymi. na pierwszych zdjęciach znajduje się wioska Prejmer. Następne zdjęcia to wioska Biertan. Oddalona od głównych dróg. Dlatego tam przez długi czas znajdowała się siedziba biskupstwa i przechowywano cenne rzeczy. Wioskę otaczają wzgórza, na których kiedyś znajdowały się winnice. https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/RumuniaSaskieWsieObronne#slideshow/5661585758502621394
Zdrowie Solenizantek!
No, Żarłoki chyba mają się nieźle!
Smasznego i na zdrowie – dla łasuchów za wielką wodą!
Sam pójdę sobie spokojnie spać i z niejakim odprężeniem poczekam do jutra, by spokojnie poczytać o ostatecznych wynikach wyborów.
Nisiu, nie narzekają. Brakuje nam tylko Ciebie! Wygnałem całe bractwo na zwiedzanie przyrody a sam staram się ogarnąć krajobraz po bitwie. Po kaszance i kalifornijskim Cabernet Sauvignon towarzycho odsapło i dalej w plener. Na kolację będzie melon opakowany pastrami potem polędwica z rusztu. Na fety owoce, sery, nalewka jeżynowo z kardamonem, rum 46% Sailor Jerry i tequila z limonką. Szarlotka opus coronat…
Podałem przez telefon zjazdowiczom wyniki wyborów. Okrzyki dochodzące ze słuchawki poważnie zakłóciły ciszę okolic! Vivat!
Wypiłem i teraz idę zapalić.
http://revelstein.blox.pl/resource/agitacja_odwazne_decyzje_111006.jpg
Dobranoc bardzo.
Cichalęta, świętujcie, bo jest co!
Na strofffje!
Minizjazd w Terrytown dobiega konca. Zadaje sobie pytanie – czy sa jakies granice goscinnosci? W domu Cichalow nie ma, tu nie istnieje definicja tego pojecia. Ewa i Cichal – dziekuje bardzo za niezapomniane chwile i Wielkie Zarcie!!!!!
Jedziemy do Żaby 🙂
Magdaleno, niech obie szalki Twojej Wagi będą szczęśliwe 😀