Zgadnij co gotujemy?(55)
To ładna liczba – pięć i pięć. Ale pytań będzie jak zwykle tylko trzy. A jako, że w tym tygodniu coś nam zrobiło się rybnie to zagadki będą na pokrewny temat. Oto pytania:
1. Łosoś to pyszna ryba. Jak nazywa się polska rzeka, w której co roku na przedwiośniu wędkarze ścigają się o najpiękniejszego złowionego łososia?
2. Minóg to ryba czy zupełnie co innego?
3. Jaka ryba potrafi przetrwać bez wody nawet wiele tygodni byle muł, w którym się schowała zachowa odrobinę wilgoci?
Kto pierwszy przyśle trzy prawidłowe odpowiedzi na adres internet@polityka.com.pl ten otrzyma „Polskie posty” ( bo dużo tam przepisów rybnych) Barbary Adamczewskiej wydane przez Nowy Świat i z serdeczną dedykacją oraz autografami naszej małżeńskiej spółki. Czekamy!
Komentarze
„Posty polskie” mam i korzystam z nich.
A teraz spowiedź Waszej uniżonej, i niemożliwie sfrustrowanej i bojowej służki.
Żałujcie, żeście wczoraj nie widzieli Pyry w akcji. Urządziłam w uroczym Kórniku takie piekło, że awantury w Sejmie, to mały pikuś (jak mawiają pt Posłowie).
Zaczęło się niewinnie – chciałyśmy z Anią wczoraj przesłać pieniądze za noclegi na konta Ośrodka, więc wykonałam telefon aby uzyskać dokładne namiary bankowe. Nic to, że przez 3 godziny żadna biurwa telefonu nie odbierała, nic to, że w końcu ktoś tam odebrał i okazał się niekompetentny i poszedł „szukać szefa” – szukał 20 minut. Szef podszedł wreszcie i poinformował mnie, że żadnych noclegów dla mnie nie ma, bo wszystkie sprzedał jakimś firmom. Jako wytłumaczenie miał notkę pod moim zamówieniem, że szczegóły do uzgodnienia. Pytałam, jak kogoś mądrego, czy ma zanotowany do mnie adres poczty e-maile ? Ma. Podał prawidłowo. Czy ma mój numer telefonu ? – Ma. A dlaczego 2 tygodnbie temu nie skontaktował się ze mną? Bo nie przyszło mu to do głowy. Ci inni, to jego stali klienci. Pięknie. Zelżyłam buca elegancko (nie użyłam ani jednego słowa uznawanego za obelżywe, ale rodowód wyprowadziłam mu od Adama i Ewy) tudziez poradziłam, żeby natychmiast dał na mszę, bo tylko boska opieka może mu skórę uratować. No i teraz przypomniałam sobie techniki nacisku, których nabyłam przez całe, długie życie zawodowe :
1. telefon do Urzędu Gminy ze stanowczym życzeniem rozmawiania wyłącznie z burmistrzem (nie ma, jest w Warszawie) Z-ca (nie ma, ma urlop) Kto kieruje Urzędem aktualnie – pan Sekretarz Gminy mgr Książek. Jest na naradzie, ale oddzwoni do mnie z pewnością. Pięknie – to telefon do wydziału skarg Urzędu Starosty. Interwencja Starostwa w Kórniku . Szkoda, że tego nie słyszeliście – pan Ksiązek prawie się popłakał kiedy mu wytłumaczyłam, że trzeba nie mieć instynktu samozachowawcZego, aby zadrzeć z ogólnopolskim, majwiększym, najważniejszym tygodnikiem opinii w Polsce, że nie przyjeżdżają żadne siusiumajtki ale ludzie poważni z trzech kontynentów, że autorzy, redaktorzy i w ogóle omal że drabina na Olimp. Dotarło. Pan Książek siadł do telefonu, po 2 godzinach z żalem zawiadomił mnie, że tam się nikt nie odzywa, delikatnie wyraziłam zdziwienie. Pan Książek wsiadł w samochód i osobiście ruszył „na Ośrodek”. Za pół godziny zadzwonił osobiście buc ośrodkowy, żeby mnie poinformować, że „tamtych ludzi” przesunął na paździenik, zaszło nieporozumienie i mam 3 domki. UFFF. Po godzinie zadzwonił p. Książek – byłam przeurocza, pełna współczucia w dziedzinie trudności „I z kim ja muszę pracować, droga Pani”. Wyraziłam wdzięczność, zadowolenie, zaprosiłam pana Sekretarza na spotkanie z nami w sobotę 22-go między 16.00 a 17.00, czyli na czas, w którym przewiduję podpisywanie książek przez pp Adamczewskich. Buc ma bodajże przykre p;oczucie, że nie wylądował na dywaniku w Komiteciee Gminnym PZPR wyłącznie dlatego, że Komitetu nie ma na horyzoncie. No i powiedzcie, czy nie przydają się w życiu nawet najbardziej zapomniane umiejętności ?
Szanowna Pani Pyro,
(boję się tytołować skromniej, by się nie narazić) to się nazywa przebojowość. Przy takim charakterze to należy wystartować po fotel wojewody albo i marszałka (polnego).
Relacja cudowna. To jestklasyczny reportaż wcieleniowy. Za takie teksty reporterzy dostają tytuł Dziennikarza Roku, który niniejszym (jednogłośnie moim głosem) został Pyrze przyznany.
I serdeczne uściski!
Wow, Pyra, jestem pod wrazeniem! Tak trzeba z Bucami! Pamietam z lat 70-tych zalatwianie spraw w Urzedach i tamtych aroganckich Bucow. Wyglada na to, ze czasy sie nie zmienily (od Gogola) i zawsze trzeba zaczynac od zwierzchnikow i Komitetow, dzis moze tez od Proboszcza 😉 Zaleznie od sprawy.
Dobra akcja Pyro! Nie ma jak to znajomość mentalności buców i biurokratów. Piękna akcja i co najważniejsze skuteczna. Rozmumiem Twoją wczorajszą frustrację i późniejszą satysfakcję. Ja też się musze czasem spinać z racji masztu telefonii komórkowej, który mi za płotem z maniakalnym uporem chcą co jakiś czas stawiać. No i uwalam te pomysły w zarodku. Swoją drogą ciekaw jestem magistra Książka i z przyjemnością porozmawiam z nim w nieoficjalnej atmosferze o problemach starostwa w Kórniku – oczywiście w wybranych i nie budzących kontrowersji „obszarach tematycznych”.
Pozdrawiam
Lwico, Pyro, jestes niezastapiona, masz u mnie flaszke
Pyro, pięknie. Gratuluję. Trzeba nam w Polsce takich postaw bardzo, bardzo.
Chyba nikt sie nie zdziwi, że książkę „Polskie posty” wydana przez Nowy Świat otrzyma Nemo. Odpowiedzi bowiem wymagały encyklopedycznej wiedzy z biologii i geografii, a nikt inny nie jest naszą blogową encyklopedią. Tylko Nemo! Gratulacje! Książka z dedykacją i podpisami pojechała do Szwajcarii.
A odpowiedzi brzmiały tak: rzeka, w której ponownie goszczą łososie i wolno je tam łowić to Słupia (są i inne np. Pasłęka, Bauda, Radunia ale mniej znane); minóg to pasożyt choć bardzo smaczny; rybką potrafiącą przetrwać bez wody jest oczywiscie przepyszny karaś.
Kolejna porcja zabawy – za tydzień.
Dziś zaś odbieramy hołdy pod adresem Pyry zwyciężającej biurokrację!
Pyro!
Wystartowalas jak za czasow Gogola, albo NEP, albo Pierestrojki albo dzisiejszych czasow. Czasami sobie mysle, ze Pilsudzki spotyka sie w niebie z Dzierzynskim. Kropna sobie niebianskiego kielicha i mowia. a moze by tak zaczac jeszcze raz od nowa. Moj ojciec, Panie swiec nad Jego dusza zwykl byl mawiac. Dobrze, ze w Rosji byla ta lutowa rewolucja, zle tylko, ze ja ukradli bolszewicy, bo pogubily sie stare dobre formy. I tu zagadka. kto i co ukradl teraz w Polsce, z dobrymi obczajami teraz jakby cienko. O moich bankowych klopotach w Polsce juz pisalem. Jeden z moich znajomych, urodzony oszust w dziedzinie finansow, powiedzial mi, ze w wielu krajach nowo Unijno- Europejskich w dziedzinie uslug nie respektuje sie innego obrotu pienieznego anizeli gotowka bo zawsze mozna cos sobie odprowadzic do wlasnej kieszeni. Na wszelki wypadek prosilbym Pyro abys jeszcze raz za dwa tygodnie, najpozniej sprawdzila, czy nie zostalismy przypadkowo znowu przesunieci albo wyeliminowani. Gospodarz blogu, jesli to mozliwe moglby z wyprzedzeniem zapowiedziec przyjazd kamerowy reporterow Polityki, ktorzy na dzien przed rozpoczeciem Zjazdu zostaliby niespodziewanie odwolani do fotografowania waznej akcji, na przyklad CBA albo innych organow. Ze swej strony zastanawiam sie, czy nie zorganizowac zapowiedzi jakiejs, incognito, wizyty zagranicznego dostojnika na przyklad ze sfer koscielnych z okazji wizyty Papieza Benedykta XVI w Austrii celem zapoznania sie z kurnicka bibliotka.
Mimo wszystko wyglada na to, ze stare albo dobrze sie trzyma zmieniwszy szaty, albo wraca w innych osobach w podobnych ciuchach.
Ci Fenicjanie to napewno wynalezli zbyt malo pieniedzy i stad klopoty.
Pan Lulek
Ha! Oplacalo sie wstac o swicie, mimo deszczu i szarowki za oknem! Dzieki serdeczne! Posag sie powieksza, a dziecko wegetarianskie, to postne przepisy w sam raz 🙂
Co do reporterów Polityki, to ja niewymownie wręcz żałuję (także jako regularnie odwiedzająca ten blog), że nie mogę wziąć udziału w tym spotkaniu… Ale mam niestety swoje obowiązki w stolycy, jako to promocja własnej książeczki, która wypada akurat 22.09. 🙁
Uzupełnienie do
Arkadius-pisze:
2007-08-23 o godz. 16:14
szperałem trochę po wierzeniach panujących w Wietnamie. Dokonałem konfrontacji tego z Le, przyjaciółką surfisty Hanspetera: /a tak całkiem na marginesie, psa mają, uroczy szczeniak i na dodatek tego samego rodowodu. Le mówi, ze to dobra i sprawdzona rasa. Przez najbliższe dwa lata nie wybierają się na dalekie wojaże, no bo co z takim małym można zrobić dodaje z uśmiechem./
nie jest wcale prawdą jak wieść gminna niesie, ze Wietnamczycy psy przed ubojem biją, a uzyskany tą drogą wzrost adrenaliny miałby czynić psie mięso bardziej delikatne. Le stanowczo temu zaprzecza. Cos takiego ma jedynie sens przy twardych mięsach np. z kozy, przy psinie nie istnieje potrzeba stosowania tego typu zabiegów technicznych.
Bazą w tamtejszych religiach jest dawanie ofiar przez rodzinę goszcząca jeszcze na tej planecie. Tym uczynkiem przodkowie zyskują łaskę w innym życiu. Typowe ofiary to przedmioty wykonane z papieru, symbolizujące owoce oraz kury które tą droga przekazywane są do nieba. Pies w takich okolicznościach byłby uważany jako ofiara przynosząca nieszczęście. Nikt z żyjących tego nie kwestionuje i pewnie dlatego zjadają się pieskami za życia.
Pani Doroto – nieodżałowana będzie Pani nieobecność, a co by było, gdyby ze 3-4 egzemplarze onej książczyny znalazły się na naszym stoisku? Ja tam mogę rękę, nogę do zbożnego dzieła przyłożyć. Nie wiem kto i gdzie zrobi Zjazd przyszłoroczny (będzie to i od wyników tegorocznego zależało) tak czy owak liczymy na spotkanie za rok. Jeżeli będzie to jeszcze raz Poznań (nie jeden Kórnik w okolicy) i np paździenik, to i Konkurs Wieniawskiego i koncerty filharmoniczne i koncerty organowe w Farze będą w zasięgu naszej uwagi. Namawiam.
Przeglądam właśnie dzisiejszy numer Polityki i jest w nim raport pt. „20 uprzejmości, które każdy może uczynić dla natury”. Muszę powiedzieć, że nasza społeczność blogowa(Gotuj się) w świetle wskazówek raportu jest wręcz dżentelmeńska w stosunku do natury. Tak w każdym razie wynika z wielomiesięcznych dyskusji, które tu toczymy. Bardzo ciekawy raport no i znów powód do satysfakcji. Może tylko jednej uprzejmości naturze nie robimy-zalecenie 4: Wyłączaj komputer. Ja w każdym razie mam z tym problem, gdy już do internetu się dorwę.
Pozdrawiam
Nemo, gratulacje, jak sie po raz kolejny okazuje, kto rano wstaje, ten czyta, ja tam jestem spioch, ale tez znajac odpowiedzi, postanowilem ich nie udzielac o 10h, poza tym byloby nie fair z mojej strony, dla uzupelnienia tylko wtrace, ze Parseta tez, minog lubi sie wozic na lososiu, a i byczek ( sumik karlowaty ) tez potrafi przetrwac w niezupelnie wyschlym blocie.
Pyro powiedz, co pijasz, obiecuje, ze bedzie dobre.
jakies wiesci od Heleny?
dla Alicji, ryba od szerszenia, to vive, niestety po polskiemu nie znam http://www.asso-apecs.org/article.php3?id_article=70 to o rekinie lisku, a te zebiska, to od lotte
Sasiadko Doroto !
Bardzo dobrze sie sklada. Promocja w dniu 22 wrzesnia. Wobec tego tylko malutkie kacowisko a rano w niedziele dnia 23 wrzesnia w samochod i do nas na sniadanie albo na obiad. Zrobimy wszystko, zeby bylo co poprobowac. Na poniedzialek ewentualnie do roboty.
Pyra poruszyla moja zardzewiala pamiec, ryby tez byly, wspaniale syberyjskie w pamieci, to i napisze cos ze wspomnien.
Poprzez Nowosybirsk na wschod od Uralu plynie rzeka Ob. Potezna, majestatyczna. Jeszcze na dobre nie zaczela sie pierestrojka bo po staremu biegly wczesniej podpisane kontrakty. Kolo Nowosibirska w tajdze jest niewielkie miasto ktore bylo za cara miejscem zsylki, potem obozem pracy czyli gulagiem a potem osrodkiem produkcyjnym elektroniki. Nazwy nie mialo tylko numer. Firma sprzedala troche klamotow i trzeba bylo je
uruchomic. Z Wiednia do Moskwy jest kawaleczek. Dalej juz linie miejscowe i wiele godzin lotu na wschod. Ludzie w tej fabryce byli fachowo doskonali. Jak przylecialem wszystko bylo gotowe. Maszyny na chodzie i gotowy protokol odbiorczy w angielskim jezyku. Wypadalo jednak dla przyzwoitosci zostac kilka dni. Wydalem wlasny priom dla niewielu ludzi, zyczylem dobrej roboty. Potem mialem leciec do Moskwy. Jeden dzien byl wolny. Lazilem po Nowosybirsku caly dzien, piekna jesienna pogoda. Wieczorem w hotelu poczulem glod. Zapytalem w recepcji gdzie mozna zjesc kolacje. Wszystko zajete. W restauracji przyjecie z okazji zakonczenia sezonu nawigacyjnego na rzece Ob. Jak chcesz mozesz sprobowac moze cie wpuszcza albo ugoszcza, powiedziala pani z recepcji. Nie wszyscy goscie juz przyjechali. Wchodze do restauracji a przy wejsciu pyta mnie oficer w marynarskim mundurze skad przybywam. Z Wiednia odpowiedzialem, odruchowo. A to prosimy. Sala olbrzymia, stol w podkowa, zastawa jak sie patrzy. podprowadzil mnie do samego prezydium i posadzil przy stole. Uklonilem sie, uscisnelam kilka spracowanych marynarskich rak. Powtorzylem, ze przyjechalem z Wiednia. No i zaczelo sie. Nie czekali na nastepnych gosci tylko rozpoczely sie przemowienia. Zostalem powitany jako przedstawiciel Zeglugi na Dunaju. Zdebialem ale balem sie cos powiedziec zeby nie popsuc gali. Toast wznioslem w jezyku Puszkina, za pomaslnosc, stopy wody pod kilem itp. jak marynarz do marynarza. Tlumaczka stala z tylu i nic nie miala do roboty. Po niedlugiej mowie wznioslem co trzeba. Bez politycznych wtretow. Posypaly sie brawa i polecialy dalsze toasty. Gdzies w polowie przyjecia pani tlomaczka powiedziala mi komplement, ze w mojej rusczyznie czuje sie ten wiedenski wplyw. Taki wiedenski rosyjski dialekt. Pozno po polnocy dalem noge. Raniutko spakowalem sie i pojechalem na lotnisko. Dolecialem szczesliwie do Moskwy i do dzisiaj nie wiem czy ci ludzie polapali sie, ze ja bylem takim malowancem.
Droga Pyro. Zeby nie bylo potem klopotow oglos raz jeszcz, ze w tym to a tym dniu odbedzie sie w Korniku Swiatowy Zjazd Blogownikow Pana Gospodarza. Podaj dokladny adres i trasa dojazdu, zebysmy sie przypadkiem nie pogubili.
Podaj rowniez w jakim jezyku beda sie toczyly obrady. nie zapomnij o jezyku polskim. Tej tresci mail wyslalbym do Kornika, Osrodek i Gmina, Starostwa i Wojewody. mozna nie zapominac o Redakcji Polityki. W roku przyszym sami bede sie meldowac.
Nastepca Wielkiego Kombinatora Ostapa Bendera
Pan Lulek
Slawku, vive to po polsku zmijka.
„W rodzinie ostroszkowatych (Trachinidae) występującej również w morzach „zimnych”, a więc i Bałtyku, można znaleźć rybę Trachinus draco (ostrosz) oraz Trachinus vipera (żmijka). Ryby te posiadają ostre kolce jadowe przy pokrywie skrzelowej oraz przy płetwach piersiowych (T. draco) lub grzbietowych (T. vipera). Teren bytowania tych ryb to wody przybrzeżne, gdzie najczęściej można je znaleźć zagrzebane w piasku. Po przypadkowym zranieniu następuje u człowieka obrzęk miejsca zranienia i ból w kończynie, rozszerzający się na cały tułów, osłabienie, gorączka, sinica, zawroty głowy i przyspieszone bicie serca. Może dojść do martwicy tkanek miękkich i kości, a w rezultacie wszystkich objawów, śmierć.”
Taka niebezpieczna 🙁
nemo, Ty mnie porzerazasz, doloze tylko, ze na kazdym kutrze chlopaki posiadaja lek na ewentualne uklucie sie kolcem tego stworzenia, spotkalem takich, co sie wbili i wspominaja przygode jako bardzo niemila, mimo odtrutki, technologia jest wiec taka: jesli juz trafila na poklad, to sie czeka, az zdechnie, potem scyzorykiem wycina kolce z smiercionosnym groczolem, no i na patelnie, smak wyborny
Zróbcież coś z Panem Lulkiem, bo mu się mocarstwowe myślenie na dobre zakonotowało w sarmackim łbie. Jeszcze ciut niemnożko, a każe nam wykupić antenowy czas reklamowy! Coś na kształt „snów o potędze”. Tu kilka sprostowań – wcale nie walczyłam z biurokracją. P:rzeciwnie. Naocznie pokazałam j a k się wykorzystuje biurokrację do własnych celów. Pod tym względem polska prowincja nie zmieniła się , bodajże, od dwustu lat. Nie wiem, jak w innych krajach, ale np we Francji (jak opisał był w Polityce L.Stomma) żaden mer, który liczy na reelekcję nie ustawi tak przetargju, żeby go wygrała firma z innej jurysdykcji. Toż by go wyborcy zlinczowali. Czyli po polsku „Prawo, prawem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie”. Wojtku – p. Książek ma starostwo aż w Śremie. Kórnik jest zbyt mały na władze powiatowe. A wiecie, co jest najśmieszniejsze ? Ano to, że ten grajdołek ma jeden z najwyższych w kraju współczynników zagęszczenia kadry naukowej na m/2. Słowo daję – maja Obserwatorium Astronomiczne PAN, Zakład Dendrologii PAN, Zakład Badawczo – Rozwojowy PAN, Bibliotekę Kórnicką i coś ze 3 muzea na swoinm terenie. Mają i porażki – pozwolili starszemu p. Giertychowi załapać się na profesurę i jednocześnie wyhodować pięknego Romana w swoim grajdole. Wstyd, ale co robić.
Pyro,
Z szaconkiem, jestes wspaniala, ale zadzierac z Toba NIE BEDE!
Boim sie, boim sie…..
Panie gospodarzu, w „zgadnij co gotujemy” nie mam szans. Tutaj 7 rano to w Polsce 13sta, i juz po zawodach, nagrody rozdane. Mam nadzieje, ze ksiazke kupie sama sobie a autografy beda na pridumku.
Kiedy rozpoczynacie ten zjazd?
Panie Gospodarzu !
Wysuwam propozycje nastepujacej tresci.
Pani Dorota, moze jednak okazac sie nie w stania zablogowac z nami osobiscie. Rozne moga byc tego przyczyny. Mozna jednak sobie wyobrazic, ze Ty, Gospodarzu zabierzesz ze soba kilka egzemplarzy ksiazki Pani Doroty wraz z Jej odreczna dedykacja i na naszym blogu, tak przy okazji, odbeda sie glowne uroczystosci promowania tej ksiazki tylko dla wybranego grona. Platne gotowka. Dla czlpnkow rodziny rabaru nie przewiduje sie. Byloby to cos w rodzaju slubnej uroczystosci per procura. Po latach, zbieracze bialych krukow beda placili za taki egzemplarz rownowartosc ciezaru w zlocie.
Rozumiem, ze ani Ty ani Twoja malzonka nie zapomnicie wziac ze soba cos wlasnego do gotowania.
A w przyszlym roku nastepna ksiazke wypromuje Pyra.
Czego zyczac, pozostaje z wyrazami szacunku
Prywatny bibliofil
Pan Lulek
Lena ma racje, a dla mnie 8 rano, to tez wyzwanie. Moze by tak jaki kompromis, zeby dac wszystkim szanse? Np. 14.00. W Kanadzie juz wstana, w Australii jeszcze nie pojda spac, a w Polsce ci, co w biurach, senni po lunchu, pobudza zmysly zastrzykiem adrenaliny zgadujac „Co gotujemy?”
Panie Lulku, drogi bibliofilu, czy zabrales sie wreszcie do spisywania wlasnych memuarow? Mysle, ze mialyby tez niezle wziecie 😉
Pyro, dalej nie wiem, co pijasz, Pan Lulek jest balsamiczny, juz drze na mysl o Jego mowie powitalnej, mam cicha nadzieje, ze wystroi sie na marynarza
Pyro takie ciekawe rzeczy piszesz o ziemi śremskiej, że pogawędka z P. Książkiem będzie napewno ciekawa. A ja lubię takie klimaty bo w Polsce gminno-powiatowej żyję i dobrze mi (jak na razie). Co prawda instytutów badawczych z Giretychami wokół nie ma ale za to jest największa w tej części Polski zagłuszarka (nieczynna oczywiście) Radia Wolna Europa i wiele bunkrów niemieckich z nietoperzami.
Miłego popołudnia
Sławek, jako prawa córa swojego narodu pijam wszystko, tyle, że niewiele. Jak już chcesz się Seniorce podlizać, to pomyśl o jakimś jabłuszku w płynie. Ostatnia butelczyna calvadosu skończyła mi się jakieś dwa lata temu. Trunek ten przydaje się w kuchni, o czym zapewne wiesz.
Wszystkie namiary przyjazdowe powieszę na blogu w niedzielę i niech każdy sobie skopiuje do swojej dziupli. Lulek znowu coś tam czytał i nie doczytał – Gospodarze mili przyjeżdżają ba blogowisko prosto z Włoch , a dopiero po naszym spotkaniu będą się pchali za Wisłę, cxzyli do Azji.
juz mam, rezolutnie nabylem dwie, jedna bedzie dla Ciebie, a druga dla Nemo, przez wiedenskiego kuriera
Pyro!W bitwie pod Kórnikiem bylaś wspaniała!
Wyrazy uznania zza Wisły!
-Azjata!
Ja tam myślę, z dotychczasowej twórczości blogowej, że Memuary Pana Lulka byłyby bestsellerem!
Moja książczyna zapewne nie będzie, ponieważ dotyczy niszowego tematu Warszawskich Jesieni i muzyki, jaką się na nich gra (w tym roku festiwal się odbywa po raz 50). Promocja odbędzie się w ramach festiwalu, na którym i tak muszę być, niestety tak jest co roku o tej porze 🙁 Ale jeśli mimo to Mili Państwo wykazują ciekawość, to może uda mi się z parę egzemplarzy podrzucić (powinna wyjść w połowie września). A jeśli ktoś z naszych miłych etranżerów zawadzi przy okazji o Warszawę, to w ciągu dnia zapraszam do redakcji 🙂
Zadanie dla Misia 2 – jedynego z „tamtej strony Wisły” – przywieźć kilka egzemplarzy , a nuż znajdą amatora? Stamtąd jest też Emtesiódemeczka, ale Ona się z nami nie wybiera.,l Torlin też się wysferzył.
Gotujcie się!
Tutaj tekst Echidny do zdjęć (pokłócił się jpg. więc wklejam tutaj), a jeszzce niżej sznureczek do :
Bylam niepocieszona wracajac do domu – chmur przybywalo, nici z zapowiadanego widowiska. A ksiezyc podczas zacmienia mial byc krwisto czerwony. Niezbyt czeste zjawisko.
Zacmienie mialo trwac od 18:51 do 21:23. I trwalo. I udalo nam sie obserwowac krwawy ksiezyc. A nawet sfotografowac. Poczatkowo chmury przyslanialy pierwsza faze zacmienia lecz pozniej
rozeszly sie calkowicie. Widocznosc byla znakomita.
Fotografie z aparatu digital nie sa najlepsze – nie ten obiektyw lecz oddaja (tak mysle) nastroj wczorajszej nocy. Fotka 1 zrobiona byla
gdy chmury zaczely sie rozchodzic. Wygladalo to jakby drapiezna, zakrwawiona dlon siegala po srebro na niebie. Poniewaz plan daleki,
widac czerwony punkt pomiedzy dachami – to ksiezyc wlasnie (nie brud).
Na wywolanie filmu musze poczekac nieco – dlatego „zwędzilam” dosc dobra fotografie z gazety (Herald Sun) – zblizenie.
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Dark_Side_of_the_Moon/
Pani Doroto z sasiedztwa.
Informuje, ze bede w dniu 17 wrzesnia wieczorem w Tychach, przenocuje, poprobuje znakomitego tyskiego piwa a potem rzemiennym dyszlem w dniu 18 – go ciagne na polnoc w kierunku Poznania. Sadze, ze na Warszawskiej Jesieni wystapi Pani nie we fraku na dyrygenckim pulpicie jeno na widowni jako udreczony sluchacz i bezlitosny krytyk. Osobiscie jestem zdania, ze muzyka im starsza tym lepsza. Albo znika albo gubi kanty albo sluchacze gluchna albo sie jej ucza wedlug zasady jak juz nic innego nie pozostaje, to trzeba polubic. Pode droga moglbym ewentualnie zawadzic o Pani pokoje redakcyjne i cos ze soba zabrac na blogowisko. Za skutki nie recze, albo przywioze zwroty albo wcisne je Adamczewskim. Oni chyba sa z Pani redakcyjnej wsi.
Przy okazji, jesli ktos chcialby kupic Pani dzielo w ciemno, to prosze dac znac zebym wiedzial ile egzemplarzy zabrac ze soba, oczywiscie, jesli Pani Dorota zechce mnie widziec na oczy.
Sadze, ze w przyszlym roku warto byloby sie zastanowic w jakim terminie powinna odbywac sie Warszawska Jesien aby nie kolidowala z naszym nastepnym zjazdem.
W oczekiwaniu na nawal zamowien, kredytu nie udziela sie, Casch and Carry.
Pan Lulek
Anecka Schroniskowa, obchodząca dzisiaj urodziny, też jest z Australii i też zrobiła pare zdjęć zaćmienia.
Gdyby kogoś interesowało:
http://picasaweb.google.com/annavaha/ZacmienieKsiezyca
Się pojedzie i się zrobi . Tramwajem do Placu Zawiszy i piechotką do redakcji. Na Warszawską Jesień też…
Alicjo zajrzyj do mojej szufladki na twoim komputerze bo zielonego dużo z wizyty w Warszawie w ostatnią niedzielę . Jeśli uznasz ,że warto i będziesz miała czas zmniejszyć to zamieść w mojej przegródce.
Wiśniówka dojrzewa i coraz lepsza. 🙂
Pryo,
przeczytałam relacje, tak trzymać, ja też się w takich sytuacjach nie daję i zaraz walę do najwyżej stojących, z szeregowym nie ma co rozmawiać.
Misiu 2,
zaraz zajrzę do skrzynki i na wszelki wypadek sugeruję, żebyś nie próbował tej wiśniówki za często, bo do zjazdu 3 tygodnie z okładem i nie ostanie nam na „sprobunek” ani naparsteczek. Ona się nie ma prawa zepsuć 🙂
Trochę mi zabrało czasu, bo jak sprawdziłam, co tam Misiowi tak zielono, to okazało się, że jemu wcale kolorowo, nie tylko zielono!
Więc spokojnie pooglądałam, dlatego mi zeszło.
Niestety, mój program nie posiada „slide-show” i na razie nie ma takiego, który by pasował do mojego ustrojstwa, trzeba sobie powiększać i z powrotem ręcznie, gimnastyki nigdy za wiele!
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/Mis2/Zielono_mi/
Teraz będę mógł obdzielać wszystkich jubilatów i solenizantów kwiatkami do woli 🙂
@Miś 2
Chętnie poczytałbym jeszcze cos do tego, lepiej by smakowało.
Zdjęcia zrobiłem na targach ogrodniczych odbywających się w Warszawskim Centrum Wystawienniczym EXPO XXI w ostatni weekend.
Sprawa z Pyrą stała się już poważna!
Już jest reakcja władz miasta na afront jaki ją spotkał w Kórniku. Będzie to pewna forma zadośćuczynienia i wynagrodzenia krzywd. Może również za zasługi w walce z Kórnickim ”układem”.
W sobotę w Poznaniu zostanie odsłonięty pomnik Pyry!!!!!!!
Myślę że Blogowicze-Zjazdowicze, będąc w Poznaniu wykonacie pod pomnikiem stosowne pamiątkowe zdjęcia!! O wiązance okolicznościowej nie wspomnę. Kwietną może skomponuje Miś2, a słowną….. Któż to mógłby być? Mam swojego typa….
Pozdrawiam z Azji
-antek 🙂
Antek, jaki pomnik? Pyra juz jest pomnikiem czarodziejstwa, to, co proponujesz moze byc tylko namiastka wdziecznosci, zaden marmur nie jest w stanie oddac Jej Serca i zaangazowania, doceniam intencje, podtrzymuje inicjatywe, i proponuje cos na ksztalt palacu kultury, zeby bylo choc na miare Pyrzannej Wielkosci Serdecznej, ( moze zalozmy partie PWS ), skladki skromne, po flaszce, Pan Lulek napisze preambule i zrobimy bal
tez pozdrawiam, tez Azjata
slawus, a co, tak mnie naszlo, nieco wprawdzie pod wplywem, ale za to szczerze
O rany. Jeśli wszyscy przywiozą to o czym piszą to nikt nigdy z tego Kórnika nie wyjedzie. Albo wszystkich wywiozą. A w dodatku ja będę miał w bagażniku całe południowe Włochy.
Ale prawdę mówiąc Pyra jest tego Warta!
Droga Pyro!
Torlin się nie wysferzył, jest, czyta, gdyby jechał do Kórnika, to bez trudu od Pani Doroty odebrałby książki i przyjechał z nimi. Ale skoro nie jedzie… (a tak bardzo żałuje)…
Odezwanie się, że nie zabiorę, przypomina mi ten stary dowcip żydowski, w którym żebrak mówi do Rockefellera, że niestety nie może z nim jechać na wywczasy.
obawy Panapiotrowe chyba niezupelnie niecelne, moze juz tam zostanmy, coby za rok nie wracac, Torlinie, jak jest na 10, to i na 15 starczy, itp, przybadz, sami tego nie przejemy, a o przepiciu juz nawet nie mysle, zrob niespodzianke, oczytany chlop to rarytas, jakies wyrko sie znajdzie
Ależ ja piszę oczywistą prawdę!
Wszystko wyjdzie na jaw , jak napisałem, w sobotę. Pyra potwierdzi, jestem pewien!!
Co do pomysłu Sławka aby założyć partię , jestem za!
Pan Lulek może być rzecznikiem prasowym.
Sekretarzem – wiadomo kto!!
Pyra będzie trzymać kasę.
A reszta będzie płacić składki.
A w przyszłości nasz klub parlamentarny będzie nosić nazwę KPPP Klub Parlamentarny Przyjaciół Pyry.
Ściągając kąciki oczu w azjatyckie skośności
pozdrawiam, życzę dobrej nocy !
antek
kurde, ktos ma te wiesci od Heleny?
Wszyscy już Sławku , jak mówił towarzysz Gomułka – śpio
a u mnie w Azji zaraz słonce wzejdzie.
Co najwyżej wyszukamy deski na przegrodę łóżkową, Torlinie, a Pyra mówi, że słomka wystarczy 🙂
Jak to – nie zmożemy, oczywiście, że zmożemy! Zainstalujemy także południowe Włochy, a co. Ja jestem za Sławka projektem: zostańmy, nie będziemy musieli wracać, co najwyzej wypchniemy Pana Lulka co jakiś czas, żeby zagruszkował i zajabłkował, a z powrotem przywiózł produkta. Przecież nie będzie leżał cały czas pod pierzyną!
Szczególnie mnie się podoba pomysł, żeby zostać, bo latać tyli świat co roku…
Załóżmy komunę w Kórniku! O matko, co ja mówię… jeszcze ktoś zrozumie mnie na opak! Nie „tę” komunę, oczywiście!
Antek, Ty to jestes ale smiesznol, spij cieplo, czterorecznie podpisuje Twoj pomysl, komitet ustaliles celnie, moze jednak CCCP ? ( Coby Czasem Czolobitnie Pyrzyc )
Antek, Ty prawdziwy Azjata?, wisisz glowa do dolu?, napije sie lemoniady na Twoje nieszczescie
Poczekajcie, Helena wspominała o około 10 dniach w szpitalu, jak nie dzień, dwa więcej.
Toż dopiero 8 dni!
P.S. Sławek, nie męcz Antka, lepiej się razem napijcie tej lemoniady!
Antek, ja jeszcze nie śpiem!
Spiom wszyscy? Pan Lulek juz pewnie krąży …
Antek, teraz nie obowiazuje:
-co robio? – śpio , tylko:
-co robiom? – śpiom
No to lecę spać, dobranoc – i dzień dobry rannym ptaszkom.