Zamieńmy się…rolami

Dlaczego niby gospodyni czy gospodarz ma się napracować a gość nie? Zamieńmy się tym razem rolami. Dla gospodarza pozostanie  wprawdzie lwia część roboty, ale zanim kolacja zostanie zjedzona także gość popracuje nieco. Przygotujemy bowiem dzisiaj fondue, które przygotowuje się wprawdzie wcześniej ale zasadniczą część pracy wykonuje się już w czasie uczty.

Jeżeli nie mamy specjalnego naczynia do fondue, możemy posłużyć się ładnym garnkiem o dość grubym dnie lub naczyniem żaroodpornym. Konieczne będzie jednak zaopatrzenie się w specjalny podgrzewacz. Podgrzewacze takie są do kupienia w sklepach z porcelaną: mają one za zadanie podgrzewać imbryki z herbatą.

 

Do podgrzewacza stosujemy specjalne płaskie świece, które prawdopodobnie trzeba przygotować przynajmniej w niewielkim zapasie (2-3 świece), gdyż nasze fondue będziemy jeść przez co najmniej pół godziny (lub dłużej jeśli towarzystwo miłe a rozmowy ciekawe) i cały czas musi być gorące. Proponuję najprostsze, serowe fondue, do przygotowania którego potrzebować będziemy (proporcja dla dwóch osób) ok.20 dag goudy i 20 dag ementalera, ok,1/3 szklanki białego wina, 1 ząbek czosnku, według smaku pieprz oraz starta gałka muszkatołowa. Powinno się dodać jeszcze kieliszek wytrawnej (w najgorszym razie słodkiej) wiśniówki, jednak nie jest to składnik absolutnie konieczny. Sery kroimy w niedużą kostkę, wkładamy do naczynia którego dno uprzednio smarujemy dokładnie ząbkiem czosnku (pozostały czosnek pozostawiamy w naczyniu), wlewamy wino i ewentualnie wiśniówkę, dodajemy sery i stawiamy na jak najmniejszym ogniu, po czym powoli podgrzewamy mieszając drewnianą łyżką, aż do zupełnego rozpuszczenia się serów. Teraz stawiamy naczynie na podgrzewaczu. w którym jest paląca się świeczka. Powinniśmy już mieć pokrojoną w dużą kostkę bułkę, której kawałki nadziewamy na  specjalne szpikulce lub na patyczki do szaszłyków i zanurzamy po jednym w gorącej masie serowej, aby dobrze nasiąkały i zjadamy ze smakiem.

Szwajcarzy po to aby posiłek był pełny dodają jeszcze do pogryzania plasterki suchej kiełbasy, co polecam bardziej głodnym biesiadnikom. Popijamy potrawę resztą owego białego wina, którego użyliśmy do fondue. To naprawdę smakuje.
I tu jak sądzę doda swoje uwagi Nemo mieszkająca w krainie, w której fondue narodziło się przed wieloma laty.