Gadu gadu o boskim naparze
Nawet po śmierci nie chciał opuścić swojej plantacji herbaty Fot. P.Ad.
Znam tę książkę dobrze a mimo to stale do niej zaglądam. To i Wy jeszcze jeden kawałek przeczytajcie. O tym jak pija się herbatę w różnych krajach i różnych kulturach.
„Ta niezwykła roślina inspirowała, dawała początek ceremoniom, wywoływała wojny, leczyła i do dzisiaj napar z jej liści jest jednym z najpopularniejszych napojów świata. Jednak sztuka czerpania radości z picia herbaty różni się w poszczególnych krajach.
W Tybecie herbatę przygotowuje się codziennie i pije od rana do wieczora. Liście czarnej herbaty parzy się kilka godzin. Napar wlewa się do pustego bambusa, gdzie miesza się go z garścią soli, szczyptą sody i sporym kawałkiem masła.
W Indiach na herbatę mówi się też chai, który to termin odnosi się do herbaty z mlekiem, cukrem i przyprawami. Herbata z dodatkiem imbiru, kardamonu, cynamonu, goździków i czarnego pieprzu znana jest jako masala chai.
Herbata jest narodowym napojem w Iranie i Afganistanie, gdzie pije się ją na słodko, W irańskich herbaciarniach napój podaje się na spodeczku, z którego sączy się ją, trzymając w ustach-grudkę cukru. W Egipcie herbata Beduinów przygotowywana jest w tradycyjny sposób polegający na zanurzeniu czarnych liści we wrzątku na kilka minut, Prawie zawsze słodzi się ją cukrem trzcinowym i często doprawia świeżymi liśćmi mięty.
W Australii pije się herbatę podobnie jak w Anglii, ale jest też wersja lokalna, zwana Billy Tea. Pierwsi osadnicy parzyli herbatę przy użyciu billy- metalowej puszki z drucianym uchwytem i pokrywką. Naczynie napełniali wodą i wieszali nad niewielkim ogniem. Następnie do wrzątku wrzucali garść herbacianych liści i napar gotowali jeszcze przez kilka minut. Potem zdejmowali puszkę znad ognia i wymachiwali nią z góry na dół, dzięki czemu fusy opadały na dno naczynia. Herbatę wlewano do metalowych kubków, a następnie mieszano z mlekiem i cukrem. Czasem dodawano kilka aromatycznych liści eukaliptusa. Billy Tea zaparzana jest w Australii do dziś.
Chińczycy przyrządzają herbatę na dwa sposoby. Jeden z nich upowszechniono w epoce Ming – napar przygotowywano w oddzielnych miseczkach z porcelany zwanych zhong lub gaiwon.
Druga metoda, pochodząca z dużo dawniejszych czasów, jest swoistą ceremonią. Herbatę parzy się w małych glinianych czajnikach zwanych yixing (purpurowa glina), których używano za panowania dynastii Song (969-1279). Do każdego gatunku herbaty stosuje się inne czajniki, by nie mieszać smaków – glina wchłania smak, zapach i kolor danej herbaty, z czasem więc samo naczynie mogłoby nadawać charakter naparowi.”
Chyba warto było poświęcić chwile na te wiadomości?!
PS.
Jutro na warszawskich Targach Książki dyżurujemy z naszą nową książką „Kuchnia w kawalerce i apartamencie” (nauka gotowania, alfabet win i porady somelierskie, wyposażenie kuchni i 400 przepisów) w dwóch stoiskach: od godz. 14 do 15 w A 124 (firma Olesiejuk) i od 15.30 do 16.30 w B 221 ( Instytut Wydawniczy Latarnik). Zapraszamy!
Komentarze
Dzień dobry.
Muszę się przyznać, że najbardziej interesuje mnie nowa książka pp A.
Padało prawie całą noc, a poranek jest pochmurny i bardzo chłodny. Zimni ogrodnicy są w tym roku wręcz kalendarzowo punktualni. Pies ma areszt dpmowy, bo trzymanie dla jego potrzeb otwartych drzwi balkonowych, zbytnio wychładzałoby mieszkanie.
Lubię ziółka różnego rodzaju i nawet niezbyt smaczne wypiję bez marudzenia jeżeli trzeba, a zielonej herbaty zdecydowanie nie lubię. Zaparzę i wypiję żeby zademonstrować dobrą wolę (Haneczko!) ale nadal mi nie smakuje. Mój odnośnik do naszej Koleżanki pochodzi stąd, że dostałam od niej specjalny kubek z przykrywką do parzenia herbaty -też upominkowej, z górnej półki, nie byle czego. Nigdy jakoś nie piłam naparu siana; jestem jednak pewna, że smakuje podobnie. Zostanę już pewnie przy czarnej herbacie yunan mocnej, świeżej i gorącej, ew. z cytryną i może być z dodatkiem el grey. Taki już mam utrwalony gust kulinarny.
ja tam herbaty nie lubie i juz
Pyro, dla mnie zielona herbata też ma smak siana 🙁
Kompromis – mrożone siano popijane yunanem 🙂
Matcha powinna być z najwyższej pólki.
Znowu Łotr był głodny; Placku, pewnie każdy zostanie przy swoim „de gustibus non est disputantum .” Dalej pisałam o „Nocy muzeum” – Haneczka jutro waruje i o tym, że Pyra jeszcze jako obiekt ruchomy, najbardziej lubiła koncerty i przedstawienia nocne w muzeach i martwiła się, czy w tym roku wystarczy na to środków. Wiadomo – wszystko pożera Euro 2012.
Dzień dobry,
Wspominaliście wczoraj Colette. Urodziła się w Burgundii. W jej rodzinnym domu można wypić herbatę i pooglądać zdjęcia.
Oto kilka z nich
http://www.youtube.com/watch?v=ejIHVlX8hns&feature=related
Trzymajcie się zdrowo. Powrócę do Was z początkiem czerwca. Życzę samych kulinarnych przyjemności 🙂
Alino, czyżby podróż? Życzę miłych wrażeń!
Alino – przyjemnego odpoczynku. Nie zapomnij o sprawozdaniu po powrocie.
„napar wlewa się do pustego bambusa…”
hm, staram to sobie wyobrazic…
Dziękuję za miłe słowa Napiszę po powrocie. Pozdrawiam serdecznie.
Pyro – Masz rację, usiłowanie zmiany moich gustów to także zadanie dla Syzyfa – lodowa sugestia to refleksja mego niepoprawnego optymizmu. Qui audet vincit 🙂
Następnym razem spróbuj cofnąć się na poprzednią stronę. „Łotr” to mit, prawdziwi są administratorzy blogu.
Colette pewnie się w zielonej herbacie kąpała, ale Francuzi to odrębny temat.
Alino – Na wzajem 🙂
Yixing to nazwa miasteczka w którym po dziś dzień rodzą się następne pokolenia czajników wyrabianych z glinki zisha. Gdybym miał wybrać prezent dla Cichala, byłby to jeden z tych, znalezionych we wraku statku Desaru, w okolicach malajskich. Być może nie lubi herbaty, ale lubi pływać 🙂
Alinko miłego podróżowania .. 🙂
deszcz mnie złapał i oblał do suchej nitki .. może urosnę .. 😉 .. zimno się robi a ja sobie nową sukienkę na jutro przygotowałam .. plan awaryjny trzeba uruchomić ..
ja kawoszka .. wszystkie herbaty traktuje jak lekarstwo ziołowe .. i pije jak trzeba czasami z przyjemnością ..
czas sianokosów pod oknem się zaczął a tak ładnie kwitły mlecze i stokrotki ..
u mnie wszystko znika po powrocie z błędów i tylko kopiowanie mnie ratuje ..
Lubi herbatę, chociaż woli mleko (jak można?) Też sobie wybrałam z tej stroniczki czajnik – trochę podobny do naszych siwaków – ale cena!!! $490. Nie, nie dam (nie mam i nie dam).
Do parzenia herbaty:
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/64795/125e58ef2be25d9fdd15892a700cd19b/
I jeszcz to:
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/122801/125e58ef2be25d9fdd15892a700cd19b/
A dla Jolinka – palarnia kawy 🙂
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/91482/125e58ef2be25d9fdd15892a700cd19b/
Herbata rozgrzewa 🙂 :
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/95586/125e58ef2be25d9fdd15892a700cd19b/
U nas też pada, ale to dobrze, bo było już bardzo sucho.
Bykowi – tybetański bambus w wersji górskiej. Mam nadzieję, że miejscowa ludność mówi po łacinie, bo ja tego świństwa gotowanego przez pół dnia i ubijanego z masłem w bambusie do ust nie wezmę. Po to są Fiedlery i Centkiewicze.
(Brr)
Asiu .. 😀
w Turcji w takiej palarni kawy to jak się człowiek nawdychał to potem nakupował sobie takiej pachnącej by wdychać w domu .. ale drogie takie przyjemności ..
A jak się Wam podoba ta maszynka?
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/122818/a7e1d23834d620db534025585a19fce1/
I do tego taki komplet:
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/122812/a7e1d23834d620db534025585a19fce1/
Taką maszynkę, to ja widywałam w akcji u ciotki Mączyńskiej. Potem ją synowie przekonali, że w sklepach jest palona, a nie ma już surowej do palenia i gdzieś się w pomroce czasu zapodziała. Palarnie kawy w Poznaniu (nie licząc fabrycznej Astry) działały do połowy lat 70. Codzienie przechodziłam ul.Ratajczaka, a na zapleczu kawiarni Mocca była palarnia. Oj, jak tam pachniało. Latami stamtąd kupowaliśmy kawę – i do domu i służbowo. Potem już tylko sklepowe + młynek w sklepie.
Asiu – Komplet przypomina mi pierwszy rok na wygnaniu. Jak okiem sięgnąć, anglosasi z srebrnymi anglosaskimi serwisami do herbaty, anglosaskimi ciasteczkami, anglosaską rozmową o anglosaskim świecie. By nie oszaleć, kupiłem tanią imitację cudownych czajniczków z Yixing, także anglosaską, ale milczącą. Bardzo się zżyliśmy 🙂
Placku, uroczy ten czajniczek i tak bardzo czerwony 🙂
Lubię herbatę
i choć wypijam dużo gorzkiej
to aby się orzeźwić najbardziej odpowiada mi sposób Magrebu
mega słodka, zmieszana z miętą
to mój osobisty patent na upały
mocno słodka i mocno gorąca herbata
:::
pozdrawiam blogową Bandę
Zżera, niecnota. Kraj herbaty z samowara to linia demarkacyjna Kalisz, Konin. Pyrlandia jest kawowa; herbata to napój trochę leczniczy, trochę rozgrzewający i przy posiłkach pełni rolę wody mineralnej.
role wody mineralnej najlepiej pelni woda mineralna
Brzucho – a króciutkie sprawozdanie o imprezie Bareyi?
maślanka z Poznania:
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/93835:1/7c57ec4e55886ff83c7822abb6713436/
I „fijołki” z Poznania, na dole praprapra…dziadek Radzia 🙂
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/93827:1/7c57ec4e55886ff83c7822abb6713436/
„Fijołki” jak widzę sprzedawane były przy wejściu głównym do b.budynku Komisji Kolonizacyjnej (Bismarcka), potem Coll. Maximum UAM (nauki przyrodnicze, nauki o ziemi) i wydz lekarskiego AM. Obecnie większość wydziałów się stamtąd wyprowadziła do nowych budynków na Morasku – co zostało? Nie wiem, muszę Młodej zapytać.
Asiu – ten praszczur jamniczy jest raczej przodkiem Krótkiego Żaby, nie Radzia – nie wydaje się czarny tylko jaśniejszy, pewno rudy.
wcina znowu
Pyro, do gmachu Coll. Maius przeniosła się polonistyka ( Wydział Filologii Polskiej i Klasycznej), częściowo budynek zajmują też medycy.
To już polonusom w nowoczesnym coll. Novum za ciasno? Ten gmach na Fredry jest potężny – skrzydło od al. Niepodległości, od Kościuszki po 4 piętra. Budowali ci bismarkowcy naprawdę centrum administracyjne jak dla rządu
W Coll. Novum faktycznie było już za ciasno, miejsce po polonistach zajęły inne filologie, które też bardzo się rozrosły.
Oj mnóstwo pięknych zdjęć dzisiaj !
Już sama nie wiem,co wolę,czy tybetański bambus Placka w wersji górskiej,czy stolik Asi do parzenia herbaty z roku 1890 🙂
A Colette w wersji na stoliku z psem też mnie rozczuliła.
Moja sympatia dla herbaty zielonej rodziła się z wolna i z ostrożna.To nie była w żadnym wypadku miłość od pierwszego wejrzenia.Na tej niełatwej drodze zielona herbata z opuncją była miłym zaskoczeniem.Dzisiaj piję chętnie ten napar z szaro-zielonych liści,ale palmę pierwszeństwa dzierży w moim czajniku nadal herbata czarna:mocna i aromatyczna.
Ewo – a biblioteka wydziałowa? Kiedy Młoda tam studiowała bibliotekę mieli przy Wieniawskiego, a mapiarnię w piwnicach.
Znalazłam też zdjęcia przedszkolaków z Poznania:
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/102829:1/7c57ec4e55886ff83c7822abb6713436/
Zastanawiam sie nad 3 razy parzona zielona herbata, czyli „po studencku”, zalac, wypic, zalac, wypic i ten ostatni rzucik jest PRZEDNI. Bije sie z myslami.
Buziaki,
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/102828:1/7c57ec4e55886ff83c7822abb6713436/
Pyro, na tyłach Coll. Maius wybudowano niedawno okazałą bibliotekę polonistyczną . Biblioteka geografów zapewne została wraz z całym wydziałem przeniesiona na Morasko tak jak to się stało z biblioteką wydz. biologii.
jeszcze o zbiorach map – ciekawostka. Największy zbiór starych map polskich (20-lecie międzywojenne, zabór pruski) wcle nie ma Wydział Geograii, tylko VI LO im Paderewskiego. Jakoś się nie spaliły, czy ktoś przechował, czy może przekazano im w 45r; w każdym bądź razie kiedy trzeba w jakiejś pracy z nich skorzystać, to się wypożycza se szkoły średniej. Na moje oko wymagają już dzisiaj pilnej konserwacji – tylko kto się tym zajmie? Szkoła pewnie nie do końca zdaje sobie sprawę z bogactwa zbioru i na pewno nie wyda śodków za ratowanie nieaktualnych map, a UAM też się nie kwapi. Powinny trafić chyba do archiwum. Używałam w czasie dwóch wystaw tych map niektórych. Cymelki zupełne – mapa woj. poznańskiegoz lat 20 XX w. – towarzystw ogniowych i ubezpiczeń wzaemnych – tam było wszystko, nie tylko miasta i wsie, ale i leśnictwa i osady i nawet młyny stojące samotnie. Była gęsta od napisów drukowanych maczkiem
Dla naszej Blogowej Wróżki Aliny-kolejne,serdeczne podziękowania 🙂
Pyro, „Wydawnictwo Zakładu Ubezpieczeń Wzajemnych” z Poznania wydało również mapę województwa pomorskiego. Można ją sobie obejrzeć w Kujawsko-Pomorskiej Bibliotece Cyfrowej. Rzeczywiście jest bardzo dokładna. WBC mogłaby się zając tymi mapami, o których piszesz. W zbiorach WBC tych map nie znalazłam.
picie kawy dobre dla kobiet …
http://www.sekretyzdrowia.com/?p=1350
Wracam na studia!!! Nigdy nie lubiłam Collegium Novum i zazdrajszczałam tym, co się uczyli w starych murach.
Placku, JAKI PIĘKNY CZAJNICZEK!!!
Czajniczek oczarowuje.
Cza-cza!
Herbaciarą kiedyś byłam kwalifikowaną i cudowałam, że hej. Parę lat temu zaczęłam pić herbatę z sokiem malinowym najpierw kiedy kiepsko się czułam. Że zdrowieję, poznawałam po tym, że gwałtownie zachciewało mi się normalnej czarnej gorzkiej, pachnącej herbatą. I do takiej wracałam. Ostatnio piję tylko z malinami i staram się nie wyciągać wniosków.
kiedys dawno temu herbata wylala mi sie na mape
ka-i co ? Pobłądziłeś z tego powodu ?
Nisiu-wnioski nasuwają się same :
uzależniłaś się od soku malinowego 😉 Od czego to ludzie nie uzależniają !
ludzie się nie uzależniają
Nisiu – ta Colette jakby ciut do Ciebie podobna (albo odwrotnie) O fizys mowa.
Bo kudłata, luba Pyro. Ale ona miała figurę, a ja jestem kulka.
Muzyczka piękna w tym filmiku. Dla mnie Satie bije na głowę wszystkie egzotyczne i ezoteryczne tzw. medytacyjne albo relaksacyjne. Czysta transcendencja.
Plum, plum.
Danuśko, myślisz? A jest na to lekarstwo? Coś się wszywa???
Się nie wszywa,tylko się sadzi- krzaki malin pod werandą.
Ma się wtedy stały dostęp do świeżych malin.
Jeszcze przyjemniej 😀
Nisia – nie tylko kudełki, także coś w rysach, w geście przechylania głowy… Ale miże być, że to ten niemoralny zawód iluzjonisty werbalnego daje takie efekty wizualne (tu mordka).
@racuszku,
jestes slodziutki!
Aussie tea.. 🙂
Once a jolly swagman camped by a billabong
Under the shade of a coolibah tree,
And he sang as he watched and waited till his BILLY BOILED
You’ll come a Waltzing Matilda, with me
http://www.youtube.com/watch?v=CwvazMc5EfE
Alinko, bone voyage et bone appetit 🙂
Alino moze nastepnym razem w tych okolicach podroz? 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=L1UtX2kwcXA
Dzisiaj matura z geografii. Dzieciaki z zadań zadowolone (po cichutku podejrzewają Młodszą, że widziała wcześniej zadania, albo czaruje). Okazało się bowiem, że w środę umówiła się z maturzystami na prywatne już konsultacje. Przyszli tłumnie, 2 godziny pracowali uzciwie (pierwszy raz od 3 lat) – i oto na maturze były niemal wszystkie ćwiczone przedwczoraj tematy i zadania. Szczeniaki w euforii, a młoda teraz siedzi przed kompem i ogląda arkusz. Też jest zadowolona. Natomiast na forach internetowych mnożą się zaskoczenia: „I Jezu, ale jestem debilem” „Miałem dobrze i poprawiłem na źle” itd. Kolejny rok, kolejny rocznik.
Ciąg dalszy wiadomości z frontu matur :
maturzystka napisała dzisiaj wstęp do swojej prezentacji oraz upiekła ciasto rabarbarowe Barbary.Pachniało już pięknie na korytarzu 😀
yyc- BON voyage i BON appetit 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=a6CTCSKiwuU
Znalazłam tylko niemiecką wersję tego filmu.
Alinko, bon voyage et bon apptit
Szerokiej i smacznej drogi 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=QP-cRWN-Z2E
Panie Piotrze, serdecznie dziękuję za książkę i miłą dedykację 🙂 Rzeczywiście to kopalnia wiedzy i rozmaitych herbacianych ciekawostek wspartych pięknymi ilustracjami. Będzie moją ulubioną lekturą, tym milszą, że na jednej z fotografii widzę uśmiechniętych Gospodarzy celebrujących swój tea time, bardzo mi się to zdjęcie podoba 🙂
LATO!
A ja zajęta nie pod drzewkiem, tylko raczej w swojej pracowni. Pod drzewkiem meszki się panoszą, więc i tak lepiej nie.
Nie zdążyłam doczytać wszystkiego, kótka przerwa i a propos piatku, trzynastego.
O ósmej rano zjawił się fachowiec w sprawie przerobienia kominka na gazowy. Debatowali z Jerzorem, co i jak, ja tylko powiedziałam, że ma być najprostszy ten „wsad” czy jak to zwać, i broń Boże nie odblaskowy. Wskazałam paluszkiem i udałam się do zajęć.
Jerzor zrobił sobie wolne do południa, skosił trawę, lekutko zrobił porządek w garażu, to znaczy pozbierał do dwóch kontererów na recykling butelki po winie i odwiózł do punktu skupu. Wrócił do domu, zorientował się, że kontenery zostawił w punkcie, więc z powrotem. Przy okazji przypomniał sobie, że za mamonę uzyskaną z butelek zakupić miał tradycyjnie wino, przytomnie zakupił.
A mięso mielone, pytam, zakupiłeś? Bo na dzisiaj planuję papryki faszerowane mięsem i ryżem.
Za chwilę wraca. Zapomniał zabrać kartę płatniczą, zrobił zakupy, no ale musiał pani sklepowej pod opiekę zostawić.
W południe wreszcie wybrał się do pracy. Ledwie wyjechał – wraca. Zapomniał kluczy do swojego biurka itd.
Przed chwilą dzwoni – jaki jest dokładny adres do naszego domu? Tu już się trochę podkurzyłam, ale mówię, taki a taki, łącznie z kodem pocztowym.
Dokładnie taki właśnie podaję (ludzie przysyłają kamole itd), powiada, tylko chciałem się upewnić. Pani z Toronto zamailowała, że właśnie wrócił czek, który wysłała na domowy adres, niby zły adres.
Piątek, trzynastego? 😯
Toast za piątek, trzynastego 🙂
Dla mnie piątek, trzynastego, to wspaniała data : Jarka wzięłam pod pantofel, Synuś mi się urodził, Bliźniaczki zaczęły się rodzić (potem się rozmyśliły i urodziły 16, w poniedziałek) w muzeum zaczęłam pracę 13 i w piątek. Jak dla mnie co miesiąc 13 może przypadać w piątek.
Alicjo czyli to nie jest dzień dobry dla Jerzora .. chociaż z drugiej strony to bardzo dobry bo się rusza ciągle i spala kalorie .. 😉
ja czarnego kota, zakonnice i 13 odczarowałam jakiś czas temu i jest ok. … 🙂
Toast za piątek, trzynastego 😀 .. sok grejpfrutowy (podobno odchudza) i gin (podobno zioła zdrowe) … 😉
Jerzor urodził się 13-go…ostatnio obchodziliśmy w Polsce, i przedostatnio, i chyba przed-przed.
Spala kalorie…ale ile ich przyjmuje 🙄
Dla mnie to para w gwizdek.
U mnie może być łyk wina jako toast, tym bardziej, że udaję się do kuchni rozprawić się z tymi paprykami, a kucharzowi zawsze się należy 😎
Jestem przesadny wylacznie z czarnym kotem, bo dwa razy mi sie zdarzylo nieszczescie kiedy mi przebiegl droge. Teraz sie zatrzymuje dopoki ktos iny nie przejdzie pierwszy, a czase to i przez lewe ramie spluje. Mam kolege co napisal doktorat na temat przesadow i choc dawniej byl sceptykiem to tyle sie naczytal, ze teraz chodzi zawsze oblozony roznymi amuletami ochronnymi, a i tak w Afryce dwa razy zlapal malarie i rozne ameby.
Piatek 13 jest OK, ale na wszelki wypadek przesunalem odlot na jutro, bo dzisiaj i tak ide na impreze. Ma to byc w kawiarnianym ogrodku bo dzien dosyc ladny.
Bo jak sie znajduje w czterech rogach cztery amfory i je otwiera to kazde dziecko wie, ze z nich wylaza wszelakiego rodzaju demony i duchy i Bog wie co jeszcze z nich wylezie. No i nieszczescie gotowe. Potem skorpiony sie kreca po obozowisku, zmije kryja w szczelinach a burza piaskowa zasypuje wszystko. To jak tu nie nosic amuletow? Plucie tu nic nie pomorze 🙂
Słowo daję, Calgarczyku – dostaniesz ode mnie kieszonkowy słownik ortograficzny. To wszystko sprawka demonw, dżinów i szejtanów. Romka się boją i Ciebie obsiadły. Czy Pyra jest zabobonna? Chyba nie – tylko w jedno wierzę niezłomnie : jeżeli wszystko idzie, jak z płatka, nastrój niemal euforyczny, człek budzi się z przekonaniem, że dzień będzie ok o nawet kiesa nie całkim pusta – to ostrożnie – pieprznie z hukiem, jak nie dzisiaj, to jutro.
Chodziło o Pomorze Zachodnie chyba, Pyro 😉
przesądna nie jestem, ale… jak się człowiek nasłucha, naczyta o rozmaitych takich dziwnych zdarzeniach, to ma dreszczyk niepewności. Z jakiejś podróży Mąż przywiózł mi piękny wachlarz z pawich piór. Pomna tego, czego się nasłuchałam (a w co nie wierzę) o fatalnych skutkach trzymania w domu takiej ozdoby, ilekroć coś tam złego się wydarza, natychmiast spoglądam z wyrzutem na ten wachlarz. Opowiadano mi kiedyś mroczną historię całej serii zdarzeń, które miały być skutkiem posiadania pereł. Osoba, którą te nieszczęścia spotykały, zrozpaczona podeptała cenny naszyjnik. Mimo wszystko nie mogłam się oprzeć urodzie pierścionka z perełką, kupując go pocieszałam się, że ten przesąd dotyczy tylko pereł prawdziwych 🙂
To jak w tym telegramie gratukacyjnym który odczytano na ślubie prez. Wojciechowsiego – doszedł z taką pisownią :
Młodej Parze szczęść Boże!
Pułk Ułanów. Pomoże.
Uciechy było…
to moja „łysa klawiatura – jutro wymienię
Zabobony mam w głębokim poważaniu.
Reszta jak u Pyry – jak jest za dobrze, to za chwile pieprznie (kulinarnie), ale nie ma się co martwić, za chwilę się odwróci. Jak nie za chwilę, to za trzy.
http://www.youtube.com/watch?v=5AdS86RWlgs
Wau, morze pomorze i zaoze w noze w pokoze Borze
a Pan Premier dzisiaj 3 godziny był na targach .. a nas tam nie było …
Wiecie co sobie pomyślałam? Najbardziej zabobonni współcześnie są żeglarze, marynarze, lotnicy i górnicy – czyli ryzykowne zawody, ryzykujący ludzie. Pyra i Alicja mogą sobie pozwolić na bycie „ponad” ryzykują najwyżej przypaleniem zupy albo zwyczajnym, ludzkim losem.
Zaraz zara… ja fruwam (nie chcem, ale muszem, przyzwyczaiłam się) i żegluję, a to akurat z niezmierną przyjemnością, i od niedawna się załapałam, owszem, przypalam garnki 😯
Mam nadzieję, że ideałom też się to zdarza? 🙄
Ladies and Gentlemen, Panie i Panowie kpt. Kot wita na pokladzie Boeing 767 Polskich Linii Lotniczych LOT na trasie Warszawa-Chicago. W Chicago mamy piekny i sloneczny dzien, temp powietrza +26*C. Bedziemy lecieli na wysokosci 34 tys stop na polnocny zachod nad Baltykiem, Dania, Szkocja, Islandia, Grenlandie zobaczymy z boku i nad Labradorem dolecimy do Wielkich Jezior. Tzn mielismy tak zrobic ale dzisiaj rano przelecial mi przed nosem czarny pies wiec nigdzie nie lece. Kpt Kot i zaloga dziekuja Panstwu, ze wybraliscie nasze linie lotnicze (z LOTem blizej a nawet wcale). Jednoczesnie przypominamy, ze jutro piatek 13-tego i nawet w grudniu jest wiosna wiec jutrzejszy lot przelozylismy na sobote 22-go. Zamiast do Nowego Jorku polecimy do Johanesburga. Loty do Rzymu zostaly odwolane do odwolania ze wzgledu na zbyt duza ilosc czarnych kotow na placu Argentyny. Do zobaczenia na pokladach samolow LOT. Zyczymy milego powrotu do domu.
…o masz. Przerwano mi wpis, ale wysłałam. To znaczy…idę sobie dolać wina, w końcu piatek feralny!
Papryki wyszły pieprzne, i takie miały być!
Na kolację była sałatka z mozzarelli z pomidorami i mieszaną sałatą. Musiałam kiepsko pogryźć liście, niewyraźnie mi. Idę sobie pod kocyk. Pa
Idzie na burzę…
A to z rana.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_6593.JPG
A to dla wszystkich udających się w podróże.
Bon Voyage, tak się ten kawałek nazywa.
http://www.youtube.com/watch?v=W7Wdw5HmDwY
Melduje sie na posterunku. Ptactwo szaleje, trawa rosnie , wszystko kwitnie.
A mnie suschi . Wczoraj pierwszy raz surowego dorsza i ten tego tunczyka przez koreanczyka. I przepiorke na patyku co to ja mloda w szlaroku z jedwabiu.
Kumpel mowil zeby o tym szlafroku nic bo sie obrazi i poda zimna sake albo i nie.
Koniec . Brak odbioru
dzień dobry ..
Marek się znowu chwali obżarstwem .. uważaj na kalorie albo biegaj 5 km po ..
Basiu i Piotrze wspaniałego spotkania z czytelnikami .. 🙂
ale śpicie długo .. 😉
coś na ząb ..
http://lepszysmak.wordpress.com/2011/05/13/szparagowe-roladki/
koleżanki blogowiczki miłego buszowania na targach i smacznego jedzonka na podwieczorek .. 🙂
a ja wybywam zaraz bo droga długa przede mną …
Jolinku, smakowitego spotkania 🙂
Rzeczywiście wszystkich gdzieś wywiało, ale nic dziwnego, pogoda zachęcająca 🙂
Witam słonecznie i ciepło. 😀
Gospodarzom życzę tłumów przy Ich stoliku – byle chętni nie wykupili całego nakładu. 😉 😀
Jolinku, Tobie i zjazdowiczkom/czom, życzę wspaniałych wrażeń towarzysko – smakowych. 😀
Alicji, życzę, żeby jak najszybciej udało Jej się uporać z „zajęciami”. 😀
Pyrze, zadowolenia z nowej klawiatury. 😀
Generalnie całemu Blogowisku życzę wspaniałego weekendu. 😀
Ja na weekendowy obiad będę miała filety z kurczaka, młode kartofle i oczywiście szparagi w nieprzyzwoitych ilościach. 😉
Wczoraj byl 13 sty i piatek. Swiat sie nie zawalil!
Buziaki,
Witam Szampaństwo!
U mnie leje, w związku z czym od wczoraj zazieleniło się znacznie, bo woda w połączeniu z 27C robi swoje.
Bez zalu mogę oddać się zajęciom, bo mokro i ma tak sobie lać.
Ja narobiłam tyle tego farszu mięsno-ryżowego, że dzisiaj tylko namoczone prawdziwki przesmażę z cebulą, dodam jeszcze mięsa – zawinę we włoską kapustę i gołąbki gotowe, przynajmniej na dwa obiady.
Wszystkim Targowiczanom* i Zjazdowiczom Okołotargowym życzę wspaniałych spotkań i wrażeń, i zazdraszczam lekuchno, a co 🙁
Ale ja to sobie odbiję kiedyś 🙂
*Targowiczanie od Targów, nie od Targowicy, Boże broń 🙄
Cichal
gdzie Cię znowu wiatry zawiały?
Pyra dzisiaj była Pyrą rozrzutną i jeszcze Młodszą na złe drogi sprowadzała Kupiłyśmy klawiaturę, pendrivera (dla Pyry) wentylatir stołowy, toster i mikser dla domu, tacę z obrzeżem kwadratowym, zdejmowanym jak do pieczenia lazanii, mnie posłuży uniwersalnie do placków, trichę przypraw (owoce kardamonu, mleko kokosowe) jeszcze jakieś duperele i kosztowało to o wiele za wiele. Jednak satysfacja jest spora. Na obiad zjadłyśmy spaghetti z cateringu i teraz walnę się na swój tapczan.
Witam.
Pyro jaka klawiatura i pendrive?
Tak przez ciekawość pytam.
Mówię, że leje…
Południe się zbliża, ale mnie do zajęć jeszcze nie przybliżyło. Te bieguny się odpychają, póki co, mają ten sam znak. Pewnie minusowy 🙄
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_6595.JPG
Jaurku – zwykła, czarna klawiatura (jedyna, jaka była; nie jestem zachwycona, jest trochę mało czytelna – innej nie było) f-my Apolo. Ja szybko rozwalam klawiatury – ponoć walę w klawisze,jak na maszynie do pisania. To tani gadżet; przy najbliższej okazji kupimy jeszcze ze dwie na zapas. W końcuja naprawdę wykozystuję klawiaturę, ja lepszą maszynę do pisania. Pendrive Kingston 4 GB. Dla nie starcza na długo
Chyba ci Pyro maly podreczny slownik ortograficzny kupie. Takie kieszonkowy, moze sie zmiesci pod klawiature.
😉
No i co? no i zepsuł mi się ten Kingston, SD/MMC reader, cokolwiek to znaczy. Przecież przed godziną wrzuciłam zdjęcie…a teraz ani dyrgnie 🙁
Cholera jasna!!!
Niech mnie kto wygoni do zajęć 🙄
Wykopie wręcz 👿
Kingston jest OK, klawiatura do bani, jeżeli masz ciężką rękę wybierz coś dla graczy. Wystarczy na 5 lat. Więcej na Skype co by innych nie zanudzać.
YYC – to nie słownik – to zupełnie „łysa” klawiatura – piszę na pamięć, bo literki zupełnie starte. Jutro wymienię na tę kupioną.
Yurek – kłopot w tym, że aktualnie nie korzystam ze skype – jest przy innej maszynie. Może w przyszłym tygodniu mi przestawią.
Haneczka tyra na Nocy Muzeów, mają wręcz tłok.
Jestem ciekawa jak tam Gospodarz i nasze Panie na Targach i jak tam mini-zjazd.
Oczywiscie.
Wcina 🙁
Jedna z pań wróciła właśnie z Targów. Nowa książka została Gospodarzy zakupiona i opatrzona miłymi autografami. A potem Zjazdowiczki udały się na małą ucztę do La Table na Nowogrodzkiej.
Menu:
Foie Gras terrine z migdałowo – gruszkowym ?chutney? oraz zapiekaną ciabattą
Smażone Małże Św. Jakuba podane z kalafiorowym ?velouté?, galaretką z zielonego groszku oraz emulsją truflową
Szparagi z melonem i szynką parmeńską
Deser:
Smażone kawałki brzoskwini z kremem de c a s sis, lodami waniliowymi i wiórkami czekoladowymi
Lodowy nugat miodowy podany z ?granité? pomarańczowo-likierowym
Brownie
Kawa, herbata, różowe wino
Pisząca te słowa nie popisała się fotograficznie, w paracie skończyła się karta. Mam nadzieję, że relację fotograficzną zda Danuśka.
No właśnie przez to wcinanie drugie zdanie jest bez sensu:
Nowa książka Gospodarzy została zakupiona i opatrzona miłymi autografami.
Małgosiu – to menu tak brzmi, że od razu zgłodniałam
Pyro, porcje raczej micro, ale pyszne i pięknie podane!
Wyrzuca mnie ten łotr
dań było sporo, więc i malutkie w sumie wystarczyły
widzę, że Małgosia już sprawozdała 🙂 było świetnie, szkoda tylko, że wszystko co miłe tak szybko się kończy. Bardzo sympatyczne spotkanie z Gospodarzami, gorąca jeszcze nowa książka do łasuchowania, no i feta w La Table. Wszystkie dania nie dość, że pyszne, to podane jak małe dzieła sztuki kulinarnej. Po prostu uczta dla podniebienia i dla oczu. Oczywiście telepatycznie łączyłyśmy się z Biesiadnikami naszego stolu blogowego, co zapewne dało się odczuć? Pogoda dopisała i zanosi się na piękną noc muzeów 🙂 Foto-dokumentacja w rękach Danuśki 🙂
To była cuisine gastronomique-małe porcje pięknie podane na wielkich talerzach.Zwracam jednak uwagę,że jadłyśmy tylko przystawki i desery,zrezygnowałyśmy z dań głównych.Największy w tym wszystkim był,jak sądzę,dzbanek z herbatą 😉
Relację fotograficzną postaram się zamieścić jutro.
Porcje były być może w rozmiarze S,ale nasz dobry nastrój był z całą pewnością w rozmiarze XXL 😀
Nie dziwcie się Dziewczyny – zazdraszczamy ociupinkę i tylko ociupinkę.
Czy ten Łotr znowu zgłupiał? Już tydzień był spokój, a dzisiaj klops. Niczego nie mogę przepchnąć.
Ja zazdraszczam dużo i całą gębą, o! Niekoniecznie jedzenia, ale całokształtu!
Danuśka,
Ty się nie staraj, Ty masz zamieścić jutro!
MałgosiaW cwanie przepchała menu z kremem de ca s s is… 😉
No dobra. Zabrali mi w Keflaviku swiss army knife (moja wina), znalazłam sobie nowy wihajster, a co 😉
Trochę mniej poręczny, ale ma kilka innych funkcji. Bez wihajst(e)ra nie ma życia 🙄
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_6596.JPG
Wszyscy poszli spać?! 🙄
ja nie, ale juz idę spać. po prostu padam.
Bra! Kum!
Kum!
Kum, kum.
Ja nie żaba, ale czasem sobie lubię pokumkać.
Właśnie wróciłam z urodzin przyjaciółki mojej, gdzie spotkałam spore ukochane towarzystwo telewizyjne, ludzi, z którymi robiłam swojego czasu najbardziej pracochłonne programy w życiu. Było dużo dobrego jedzenia, ale wyznam, płoniąc się, że jeśli są jajka w majonezie, to wyżeram prawie wyłącznie jajka. A było i sushi, i sałatki rozmaite, i pałeczki kurczakowe z grzybami, i piersi kurczacze z melonem. A ja głównie te jajka, majonez i szczypiorek. Temat rozmowy zdominowała, oczywiście, robota, bo wszyscyśmy entuzjaści tej telewizji, której już zresztą nie ma. Był i mój ukochany, szaleńczo zdolny realizator, i urodzinowa producentka, która załatwia wszystko niemożliwe i cuda też, był realizator światła, który tak kiedyś oświecił plażę w Niechorzu (zimą), że właścicielka klubu nocnego wpadła ze zdumienia samochodem do rowu (potem zresztą postawiła ekipie flaszkę). Był świeżo powrócony z Anglii syn solenizantki, duży, łysy, którego pamiętam, jak małolatem będąc, ciągał kable i asystował prezenterkom – zresztą ramię w ramię z moim własnym dzieckiem, dziś starym koniem i realizatorem radiowym. Był Mareczek, maszynista, mistrz świata w popychaniu wózka kamerowego: na transmisjach nie mogłam się napatrzeć na jego nóżki w pepegach, elastycznie stąpające pomiędzy szynami.
No i znowu wyszło, że mimo upływu lat jesteśmy przyjaciółmi, możemy się bardzo długo nie widzieć, ale nie zapominamy wspólnej ciężkiej, ale twórczej pracy i płynącej z tego radości.
Jakie ja miałam szczęście w życiu, że spotkałam tych miłych, utalentowanych ludzi i że razem pracowaliśmy!
Dobranoc!
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=zR8_DW50tfw&feature=fvst
Nisiu.
i także zarówno 🙂
Trzeba cos innego bylo zrobic wiec pomyslalem a jak pomyslalem tak i zrobilem. Schab w syropie klonowym. No nie tylko w syropie takze w pascie ostrej paprykowej. Schab jak schab. Sos: te same ilosci syropu konowego, papryczej pasty (mozna keczup) i woda. Do tego zabek czosnku zmiazdzony. Mieso osolic i opieprzyc. Opruszyc maka i na rozgrzany bardzo mocno ale na srednio-mocnym (3/4) ogniu. Jak sie ladnie zabrazowi z kazdej strony to do rekawa. Wlasciwie powinno sie w foli ale ja do rekawa. Dolalem sos (zostawilem nieco na pozniej) i do piekarnika na 1.5 godziny. Miesa bylo 1.07kg a piekarnik rozgrzany do 175*C (350F). Na jakies 15 min przed koncem rozdarlem rekaw, polalem resztka sosu i nastawilem tylko gorny palnik. Po 10-15 minutach bylo gotowe. Miesko pyszne i soczyste, sos (gesty bardzo) fantastyczny i musze powiedziec, ze bylem z siebie raczej zadowolony. Zdjecia na potwierdzenie smakowitosci pieczeni ze schabu bo naprawde smakowalo wybornie tak jak wygladalo 🙂
https://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/SchabWSyropieKlonowym#slideshow/5606778655534822642
Mieso oczywiscie na patelnie na dwie lyzeczki oliwy rozgrzanej do poczatkow dymienia. Sos to poprostu zmieszanie wszystkich skladnikow w garnuszku. Ja wzialem po pol szklanki wszystkiego ale mozna nieco wiecej to i sosu na koniec wyjdzie wiecej a jest pyszny. Jak wieksza pieczen no to napewno wiecej sosu. Na 1.5 do 2 kg schabu wzialbym po 3/4 szklanki syropu, keczupu (pasty paprykowej) i wody. Ta pasta paprykowa ma swoj urok bo ma bardzo ciekawa ostrosc. Nic najpierw a po chwili mile drapie w gardle. Zostala mi po koreanskich wystepach.
Tutaj dokladnie co uzylem:
https://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/SyropKlonowy#slideshow/5606787652824682434
YYC – nader smakowicie to wygląda. Muszę pomyśleć czym zastąpić syrop klonowy.
Witam i życzę Wszystkim miłego niedzielnego odpoczynku, po wczorajszych towarzysko-kulinarnych spotkaniach (i nie tylko). 😀
Jak ludź idzie spać z kurami, to i z nimi wstaje. 😉
Zgago – poszłam spać tuż po północy, wstałam o 6.00; tyle, że ja już teraz po obiedzie kładę się na godzinkę, bo zasypiam na stojąco.
Tak sie wlasnie zastanawialem co by zamiast. Klonowy jest taki jakby nieco przypalony, tofi nieco, karmelkowy taki jakby… Moze by tak z karamelem i keczupem albo pasta z papryki. Proste a dobre.
Nastepny schab robie z syropem z saskatoons. To takie miejscowe jagody co rosna na drzewach (duzych krzakach) Nieco przypominaja jagody ale nie sa niebieskie tylko takie bardziej jak sliwki. Wielkosc duzej jagody. Indianie dodawali do pemikanu. Ciekawe jak wyjdzie sos: szalotki na przyklad z saskatoon’ami (syropem) na maselku nieco maki kukurydzianej?
http://www.flickr.com/photos/8803064@N06/537642843/in/photostream/
Pyro, mnie się tak wczesne wstawanie (bez 3 budzików) i na dodatek tak rześką, chyba po raz pierwszy w życiu zdażyło. 😯
YYC, może zamiast nam robić takiego pypcia, podrzuciłbyś po plasterku tej pychoty ? Muszę przyznać, żeś mnie tym schabem totalnie rozbroił. 😉
YYC – też myślałam o mocnym karmelu, soku z limonki albo grapefruita i paście chili (odrobinkę)
W dzisiejszym wydaniu Wyborcza pl jest wywiad z Aleksijewą , zdobywczynią nagrody im Kapuścińskiego za reportaż „Wojna nie ma nic z kobiety”. Naprawdę warto przeczytać, a jak tylko będę miała okazję dorwać się do książki, przeczytam z pewnością.
Herbate pijam,
a moze nie pijam,
zle slowo pic.
Ja herbate dotykam
zmyslem co rano,
delikatnie,
zeby nie uciekla,
jak nimfa co sie sni.
@yyc:
zaciekawiles mnie;
a moze to tarnina(prunus spinoza)?
Alex – dzięki za pięky poranek
dobry dzień ..
targowiczki smacznie zakończały spotkanie .. 🙂 … pewnie jutro Piotr opisze swoje wrażenia ..
ja podobnie jak Nisia byłam w gronie znajomych z pracy i gadania było sporo ale o pracy tylko śmieszne wspominki ..
jedzonka bardzo smaczne było .. na wstępie węgorz, dobry litewski chlebek z masełkiem, pieczeń rzymska i koreczki z sera koziego w ziołach do tego schery półwytrawne lub wytrawne ..
na przystawkę sałatka z grejpfruta z krewetkami podana w połówkach grejpfruta i do tego coś ostrego do smaku ale nie zapamiętałam jaki to sos ..
zupa to krem z brokułów z grzankami ..
i danie główne to duszone polędwiczki wieprzowe w winie z korniszonami i innymi warzywkami .. ryż czarny z groszkiem zielonym .. fasolka szparagowa z bułeczką i masełkiem .. mix sałat z sosem włoskiem ..
na deser owoce w rumie i różne ciasta .. o alkoholach nie piszę chociaż wybór był duży bo nie zapamiętałam .. ja piłam włoskie wino białe i na koniec do kawy koniaczek ..
wróciłam najedzona ale nie przejedzona … 🙂
Zgago a jak Ci się podoba ranne wstawanie? .. ja lubię bo wtedy dzień jest taki nowy .. masz dobre fluidy do przekazania nam tu na blogu to tak z rana od razu nam lepiej … 😀
Jolinku, nastrój byłby o niebo lepszy, gdyby nie to co za oknem, na zaokiennym termometrze i gdyby mi komputerek nie zaczął grymasić – a rodzinny fachowiec 600 km ode mnie. 🙁
Dzień dobry 🙂
Widzę, że i Jolinek miała sympatyczny dzień, udany towarzysko i kulinarnie. Ja natomiast zanurzyłam się w lekturę wspomnianej wczoraj, nowej książki pp. Adamczewskich. Bardzo smaczne wrażenie i nie szkodzi, że książka nie ilustrowana kolorowymi zdjęciami, za to od deski do deski wypełniona przepisami i poradami. A to wszystko z myślą o czytelnikach i tych początkujących w kuchni, jak i bardziej doświadczonych. Każdy znajdzie coś dla siebie już od prostych a smakowitych dań, po te bardziej pracochłonne. Widać też dużo smaczków włoskich, co zrozumiałe 🙂 Oddalam sie więc do dalszych przyjemności w wertowaniu i wyobrażaniu sobie – co by tu…
YYC – Twój schab w sosie z syropu klonowego wygląda znakomicie 🙂
Rozmroziłam mięso; wołowina okazała soę wołowiną, natomiast to, co wydawało się polędwiczką, jest kawałkiem łopatki. Uduszę razem, dodam sporą garść grzybów, zrobię sporo sosu. Dzisiaj będzie do kopytek i surówki z młodej kapusty, jutro do klusek na parze i surówki z kalatrpki młodej, a we wtorek resztę pokroję do placków kartoflanych do surówki z pomidorów i papryki. Nie piekę, chyba, że Młoda pójdzie do sklepu (masło, cukier, owoce) Wypróbuję nowy mikse ubijając śmietanę do lodów – maliny z nalewu, śmietana i lody bakaliowe. To się nazywa podwieczorek!
Cześć pracy, rodacy.
YYC, schabik zacnie wgląda.
Byku, YYC-owe jagódki indiańskie to świdośliwa.
http://www.about-garden.com/a/pl/3687-amelanchier-alnifolia-swidosliwa-olcholistna/
Jak zwykle pomaga nazwa łacińska. Wpisujesz tę, którą masz podaną do wujcia Googla, wyskakuje Ci łacińska, wpisujesz łacińską i wyskakują Ci nazwy używane w różnych krajach, zwłaszcza naszym.
u mnie dzisiaj krewetki z makaronem papardelle 🙂 i do smaczku szparagi, zupa – botwinka z jajkiem. Na deser jeszcze nie wiem, może coś z rabarbarem 🙂
Szparagowo, szparagowo – w planach zupa krem ze szparagów z grzankami, a na drugie dania szukam wciąż natchnienia 🙁
Jolinku, sprawdź proszę pocztę 🙂
Szparagowo będzie u mnie jutro na kolację. Do duszonej pieczeni z kluchami nijak nie pasują, a całkiem odpuścić nie mam zamiaru – trzeba jeść, gdy są. Zazdraszam warszawskiego spotkania na targach i towarzyskiego po nich i spotkań Nisi i Jolinka z kolegami z b. pracy. Też spotykaliśmy się przez jakiś czas, a teraz się rozpierzchło wszystko – jedni się postarzeli i stracili zainteresowanie, inni wyjechali z Pyrlandii, kika osób zupełnie zrezygnowało z jedzenia i picia (już nie potrzebują) Cholernie pusto soę robi z latami wokół człowieka. Macie problem, Moi Drodzy : musicie zastąpić mi kolegów z pracy, psiapsiółki od plotek i serca i nawet byłe konkiety. Mus obywatelski macie taki i już.
@nisia:
merci!
Ło matko z córko* jam spóźniona!
*copyright Cichal
Pyro kochana, jeśli o mnie chodzi, to z przyjemnością, bez żadnego musu 🙂 a najlepszy – to jest mus czekoladowy!
Wracając do obiadu, to dzisiejsze szparagi były wyborne, białe, dość grube, delikatne, bez żadnych włókien. Jędrne i świeże choć przyleciały aż z Peru 🙂 Rabarbarową mieszankę z cukrem, zagęszczoną mąką kukurydzianą, pozawijałam w kwadraciki ciasta francuskiego (z pudełeczka). Siedzą w piekarniku, ciekawe co wyjdzie, nigdy tego nie wiem 🙂
Witajcie,
Pomału odrabiam zaległości blogowe.
Zgago,
Fachowca nierodzinnego masz 40km od siebie 😉 . Daj znać jak potrzebujesz wsparcia.
No to by sie zgadzalo, ze ta swidosliwa wytrzymuje takie minusy 40 stopniowe i dlatego rosnie na prerii. Miejscowo nazywaja saskatoon. Dobre jest choc rzadko jadam. Kiedys bylem na plantacji (w sadzie?). Plantacja byla jakies 800km na polnoc od Calgary czyli tak jakby gdzies w srodkowej Szwecji? (800km na polnoc od Warszawy to gdze by to bylo?).; Miejscowi indianie dodaja do pemikanu. A oto przepis:
1- ubic bizona (moze byc zubr)
2- Na sloncu wysuszyc mieso
3- Wytopic tluszcz (slonice bizonia)
4- Uzbierac saskatoon’ow
5- Na kamieniu drugim kamieniem rozbic suszonego bizona na proszek
6- dodac tluszczu i saskatoon
Pemican gotowy. Zima nam teraz nie starszna.
https://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/Pemmican#slideshow/5606937403269730562
Barbaro, czy to nie takie szparagi aby?
https://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/Szparagi02#slideshow/5606944884914540850
Peruwiańskie szpargle bywają w PiP i są znakomite: soczyste grubaski.
YYC – od dziś marzę o utłuczeniu suszonego bizona na proszek. Na kamieniu.
Te żubry to nawet mam niedaleko, może skoczę na Wolin i rąbnę któregoś.
A ziarenka kupię w internecie, na pewno tam gdzieś są.
Nisiu, zanim zlapiesz zubra i go na proszek przerobisz to zapraszam na kanpke z szynka z poczciwej krowki. Ostanio mnie wzielo na wedzona surowa szynke i jem niemal codziennie rano na sniadanko. Tutaj nazywaja ja po prostu prosciuto ham (czyli szynka szynka) 🙂
https://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/Prosciuto#slideshow/5606949370177769218
Jak to niewiele do szczescia potrzeba 🙂
a ten tluszcz to slonina a nie slonica bizonia 🙂
Witam po rejsie! Juz w domu! Kocham żeglować, ale po dziewięciu tygodniach na wodzie luby mi twardy grunt.
Jeszcze ostatnie zdjęcia. Tuż przed dopłynięciem do domu przez cieśniny i kanały Intracoastal Waterways, mija się wielką łachę (Sandbar) na której w weekendy setki motorówek i wywczasujące rodziny. Woda do pasa, ciepła i czysta jak w gigantycznym basenie, pływające sklepiki (nawet są kolejki) zimne pyffko…Raj na ziemi.
https://picasaweb.google.com/cichal05/SandBar?authkey=Gv1sRgCMGs-cz3_vKxWA#
A ten chleb pod szynka to tez nie byle jaki tylko od tego Niemca co go Wanda nie chciala i z rozpaczy wyjechal. Po latach dotarl na prerie. Osiedlil sie w Calgary i rozpamietujac pyszny chleb, ktory jadal u rodzicow rzeczonej Wandy otworzyl piekarnie. Ku zadowoleniu mieszkancow Fort Calgary. Mamy wiec i my swoj udzial w zdobywaniu i cywilizowaniu Dzikiego Zachodu.
Ahoj Kapitanie!
Miłego po lądzie stąpania życzę.
I piwka chłodnego!.
Żarłątka dobrego!
I po rejsie wypoczynku – aż się prosi dodać – miłego!
A „tera” pora dla mnie na Telesfora. DObranoc.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
YYC – szynka może być pyszna, ale na fotce jest z pewnością świńskie siedzenie, nie krowie (ten tłuszczyk i kolor) Tak czy siak szynka dobra rzecz.
Rozmawiałam z Żabą; w ramach zawodowych obowiązków produkuje aktualnie tony kwitów i tabelek, co by się płacąca UE nie miała do czego przyczepić. Tabelki są m/w takie: osobniki figurujące w rejestrach, nie bytujące realnie, osobniki jak najbardziej realne, których nie ma w rejestrach, osobniki które były i ubyły nie wiadomo w jaki sposób i dokąd,
jagnięta nie figurujące nigdzie, bo im świadectwa urodzenia nikt nie wystawił i teraz wszystkie, po odchodowaniu pójdą pod nóż, nie do hodowli.
Jednym słowem Żaba zaprowadza stosowny porządek tam, gdzie go nigdy nie było.
No właśnie, ten chlebek wygląda jeszcze apetyczniej niż dana szynka! Lubię ja te prosciuta, ale nie ma jak starej daty, polską modą upeklowana i ugotowana szynusia, owszem, z obwódką słonicy jak najbardziej.
Ach, te wspomnienia z dawnych lat!
http://www.youtube.com/watch?v=WfSnMXlqWzA
„Zwierzątku” ślicznie dziękuję!
Żarełko juz w drodze z Miami do Nowego Jorku wydarzyło się przepyszne. W Hardeeville w Południowej Karolinie w przydrożnej „Czajnie” znaleźliśmy tzw bufet (za jedna opłate wtranżalasz skolko ugodno) z wielkim wyborem owoców morza (seafood, frutti di mare itd) Krewetki na 6 sposobów. Mule takie i owakie. Ośmiorniczki, kalmary, kraby itp
Po przyjeździe do domu, zeby to zapamiętać, narzadziłem wielki wok jarzyn, krewetek plus wiącha zielonych szparagów. Wszystko to uwarzyłem z sosem na bazie mleczka kokosowego. które, jak się okazuje, nie tylko do rumu pasuje
!https://picasaweb.google.com/cichal05/Popas?authkey=Gv1sRgCMaNxeDarc3_AQ#
https://picasaweb.google.com/cichal05/Popas?authkey=Gv1sRgCMaNxeDarc3_AQ#
Dlaczego nie wyszło na czerwono?
Cichalu – jak dotąd Twoja dokumentacja jest utajniona.
O, lajza minęli
Cichal,
Pierwszy się melduje.
Otóż do jasnej tej tam, jak się wypływa w rejs, to Kapitan Pierwszemu powinien zameldować, a nie, żeby Pierwszy się zastanawiał, gdzie Kapitan i Łajba. No, wciórrrrności!
Wszystkim Zofiom – najlepszego dzisiaj!
Przede wszystkim naszej Zośki blogowej, co to mamuśka donosi, że już zęby dwa ma, o!
Cichalino, coś Ci się tam wklepało przed linkiem, dlatego nie weszło.
Piękne talerzyczki dziś się pokazują na Blogu.
Ahoj Pierwszy(a). Więcej się to nie powtórzy! S/y Cygnet na mooringu na Maule Lake, ja w domu tyż na mooringu ( bo jak inaczej nazwać te cumy, które dzierży Ewa?)
Pocieszam się, że u Nowego gawra przygotowana na początek czerwca! Ustalcie termin. Wy najpierw do nas, bo po drodze. Potem jednym samochodem (Ekonomia) jedziemy nas Long Island.
W lipcu przeprowadzam duzy jacht z Florydy do Halifaksu. Może zahaczę o Kingston?
Cichal,
śmy z Nowym ustalili, tylko Ty się migałeś na oceanach!
Reszta w mailach.
W lipcu via Kingston? Zapraszam, tylko proszę podać termin. Im pźniej, tym lepiej, jeśli chcesz zastać Pierwszego, Majtek będzie, natomiast Pierwszy będzie się bujał, nie powiem, na czym i gdzie.
O, Zimna Zośka dzisiaj? To teraz już będzie miło i cieplutko?
😆
Mój ulubiony młyn Bogutyn sprowadził moją ulubioną sól:
https://www.bogutynmlyn.pl/go/_info/?id=4607&idc=73&page=
Miał tego więcej, ale co mam szklić – kupiłam od nich jakieś dwa kilo i teraz mam porządny zapas na rok. Nie wiem, czy mi się wydaje, czy naprawdę – mam wrażenie, że jest ona lepsza niż sól z Camargue. Może to sugestia – ta, z Guerande jest atlantycka, podczas kiedy tę z Camargue „robi” Morze Śródziemne. Co ocean, to ocean.
YYC – z wyglądu te moje szparagi takie same jak na Twoich obrazkach, tylko „okładkę” miały inną 🙂
Zimna, niestety.
Leje i wieje 🙁
Kapitańskiego tanga szukałam na youtubie, ale tam samo badziewie, Alibabek już nie ma 🙁
Ale to leci tak:
Wszystkie morza, oceany, opływają wszerz i wzdłuż
Porty świata ich witają, twardych ludzi słonych wód
Ech, fantazjo marynarska, co w zadymce mew
W słonej mgle i pełnym szkwale bierzesz morski chrzest
Kapitańskie tango, z torsem w paski, miną hardą
Z fajką w zębach, długą brodą, przesiąknięte morską wodą
Kapitańskie tango, niespokojne przed wyprawą
Znów tęsknota zaćmi oczy, długich, morskich, smutnych nocy
Czy to dzień, czy noc sztormowa, pod sklepieniem obcych gwiazd
Bagatelka mórz otchłanie, monotonia ciągłych wacht
Marynarze, lwom podobni, gdy ich wita dom
Trącą zwykłą swą zuchwałość, skąd ta zmiana, skąd
Kapitańskie tango, z torsem w paski, miną hardą
Z fajką w zębach, długą brodą, przesiąknięte morską wodą
Kapitańskie tango, niespokojne przed wyprawą
Znów tęsknota zaćmi oczy, długich, morskich, smutnych nocy …
Som! Tylko w sznureczku na końcu:
http://teksty.org/alibabki,kapitanskie-tango,tekst-piosenki
Takie ładne zdjęcia potraw dzisiaj pokazujecie 🙂 . A ja mam tylko kwiatki z ogrodu – z życzeniami dla wszystkich Zofii
https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/ZimnaZoskaOgrod#slideshow/5606974834919371010
Witam.
http://www.youtube.com/watch?v=ilqnBBeNXro&feature=grec_index
Asiu – cudne kwiecie, aż mi żal, że ja nie Sofija. Zosieńki Iżyka i Nirrod mają już po 1,5 roku i potrafią zrobić zamieszanie, że sypie się kurz.
Przybylska uwodzicielsko mruczała pościelówę „Już póżno, mój Kapitanie, już wieczór”, byli jeszcze „Chłopcy z obcych mórz”, i „Jeszcze się tam żagiel bieli” i „10 w skali …” i pewni kilka setek innych. Wszystkie lubiane, jak lubiane jest opowiadanie przygód, które przeżył ktoś inny.
Pyro dla Ciebie jest mój ulubiony, biały, delikatny zawilec – chyba, że wolisz bez 🙂
Wolę zawilec, Asiu. Bzy są upajające, póki ich się nie zetnie i nie wsadzi do wazonu.
W „Mojej Przyjaciółce” z 1934 roku znalazłam wiosenny przepis na: „jaja w gniazdkach”. „Przepuszczone przez maszynkę lub roztarte gotowane kartofle rzuca sie w formie krągłych spodeczków na ogniotrwałe naczynie lub dużą patelnię. W środek wgłębienia wkłada się łyżkę szpinaku. Na szpinak kładzie się jajko i wszystko wstawia do gorącego pieca. Jaja soli się na wydaniu, inaczej tracą kolor.” Do tego podałabym maślankę 🙂
Asiu, u nas ktoś podawał kiedyś b.podobny przepis, tylko zamiast ziemniaków były gniazdka z makaronu, a całość zapiekana pod serem
Z makaronem też jest pewnie smaczne. Muszę wypróbować oba przepisy.
proponuje aby wszystkie panie sprawdzily sobie poczte. przy okazji rowniez czy zelazko nie zostalo wlaczone ora kurek od gazu.
ka,
psiakość, pocztę sprawdzam, a od Ciebie nie ma nic 🙁
Może napisz chociaż krótki list?
http://www.youtube.com/watch?v=eQG50g1wRfQ
ora et labora
A przy okazji…co Ty tak do pań. ka…panowie nietykalni czy co?
Wzięłam i powydziwiałam z gołąbkami, jak się nie uda, to się przyznam. Wszystko sfotografowałam, ale czekam na efekt końcowy, gołąbki jeszcze w piekarniku.
Trzymacie kciuki? 😉
Gołąbki robię z kaszanką świetny farsz.
Wymaszerowalam do moich dzieckow, i mlodee zaczelo samo lazic. Radosci mielismy furmanke, pojechalam po ich ulubione kremowki, chlebek ze slonecznikiem i wino. Maly kociasty rozdawal buziaki i usmiechy, na spacerek mi Go nie dali (pogoda wredna). W nagrode dostal schabowego + zemniaczki z bbq + zielona salata. Mam nadzieje, ze po tych dziecinnych papkach przetrzyma normalny meski obiad .Jestem w skowronkach!
Buziaki
Leno -jak długo się Kolumb utrzymał na własnych nóżkach? Zaraz było – bam?
Jurek – normalnie, w kapuście? A nie rozłazi się ten farsz na gorąco?
Rozmawiałem na Skype z Alicja. Miała świeżo wyprane, zielonkawe (?) włosy. Czy to ma jakiś związek z plamami na słońcu, ew. z Mayowemi wieszczbami o końcu świata?
Zawsze robiłem wątróbkę z jabłkami. Zaryzykować z ananasami?
Z uczciwości dodaję, że była śliczna jak zwykle! Ewa świadkiem!
Cichal – pewnie, że możesz – świeży plaster ananasa na masełku, potraktuj go leciutko pieprzem
Czy ja mówiłam, że będzie potrzebna szczypta cukru?
Pyro! Potwierdzam to co mówiłem wcześniej. Kocham Cię miłością pierwszą za espriti i piekielną inteligencję. Nie chciałbym być Twoim wrogiem, ale kupiłbym od Ciebie uzywany samochód!
esprit bez i na końcu, doczepiło się, naturlich
Miód mi Waćpan w serce lejesz.
Przyjeżdżacie w tym roku?
Chyba nie. Duzo klopotów rodzinnych i finansowych
Przetrzyma…mój mały dostawał normalne jedzenie w wieku 6 miesięcy, a na własnych nóżkach wszedł do gabinetu pani doktor w wieku miesięcy 8, co panią powaliło prawie, jako chłpak miał odczekać z pół roku. Nie zalecam wszystkim – po prostu mój tak miał i się domagał.
Papkami nie karmiłam, tylko własną pierwsią oraz masą warzyw, niekoniecznie utartych na papkę 😉
p.s.Cichal łże jak z nut, no ale on muzykalny 😉
Pyro! Ten przepis z pieprzem zdawał mi się absurdalny! Ale pracuje! Ewa chwaliła!
Alicjo! Nie łżę! Się nam podobasz!!!
https://picasaweb.google.com/cichal05/Dobre?authkey=Gv1sRgCN2sw6vFkL7j_gE#
I to jest z poduszczenia Pyry
https://picasaweb.google.com/cichal05/Dobre?authkey=Gv1sRgCN2sw6vFkL7j_gE#
Właśnie obejrzałam po latach Ziemię obiecaną, kawał dobrego filmu, a zahaczyłam o film, bo był na podorędziu, a do czytania (od tego zaczęłam) od Haneczki.
Se idę podywagować nad losem ludzkim.
http://www.youtube.com/watch?v=ssQ2jmeB8VA
Ogonek,
Ty mnie nie wkurzaj, oranżada w proszku to było TO!!!
I niekoniecznie biały kolor, przeciwnie wręcz, proszek to całkiem nie był, a jeśli był, i to biały, to ja nie wiem, o jakim proszku mówisz 🙄
http://www.youtube.com/watch?v=T8DVFyd45lI&feature=related
Te czasy były trochę wcześnie, niż ja miałam pozwolenie na cokolwiek…
dzień dobry ..
o cichal cały i zdrowy w domu …
za mną chodzą od wczoraj młode ziemniaki z koperkiem i jajkiem sadzonym a do tego mleko zsiadłe .. po śniadanku trzeba więc na targ polecieć …
Małgosiu zaraz zobaczę .. 🙂
Andrzejowi-Jerzemu dużo zdrowia z okazji imienin … 😀