W szponach gangu Birków
Jest ich chyba siedmiu. A może nawet dziesięciu. Gdy doliczy się do tego żony i niemowlęta to gang Birków jest potęgą większą niż rodzina Corleone.
Wszyscy oni noszą jednolite uniformy: białe ze złoconymi lub czerwonymi napisami. Szef czyli Stefan Birek ma wyhaftowany stosowny napis świadczący o jego randze i nazwę kwatery głównej czyli Hotel Lord.
Pozostali Birkowie (też w białych mundurach i wysokich czapach) porozrzucani są po różnych znaczących na gastronomicznej mapie Warszawy miejscach. Jak łatwo się domyślić to kucharze. Wybitni lub ( w przypadku młodszych) wybijający się kucharze.
Steafn Birek od trzech lat jest głównym organizatorem Ogólnopolskiego Konkursu Kulinarnego „Kuchnia polska wczoraj i dziś”. Finał imprezy odbywa się w czerwcu na zamku w Pułtusku. W szranki o Puchar „Złotej Korony” stają uczniowie licznych szkół gastronomicznych, osobno zaś zmagają się profesjonalni kucharze, kolejną grupę stanowią aktorzy oraz dziennikarze.
Podczas kulinarnej inwazji na Pułtusk odbywają się liczne imprezy jak np. konkurs (oczywiście kulinarny) dla motocyklistów zrzeszonych w Gold Wing Club of Poland czy turniej dla dzieci w ramach programu „Kulinarna Edukacji Dzieci i Młodzieży”. W tym roku dojdzie jeszcze uroczyste nadanie tytułu Ambasadora Kuchni Polskiej ludziom w tej dziedzinie wielce zasłużonym. A wszystko to będzie miało miejsce na pułtuskim podzamczu i Rynku w dniu 4 czerwca.
Tytuł zaś uzasadniony jest faktem, że Stefan Birek czyli capo di tutti capi zaangażował nas obydwoje do konkursowego jury. Przyjęliśmy ową propozycję z przyjemnością, bo od lat propagujemy kuchnię polską, zwłaszcza wśród młodzieży. Mamy nadzieję graniczącą z pewnością, że w Pułtusku zostaną odkryte nowe, młode, dotychczas nieznane talenty kucharskie. Imprezę oczywiście opiszemy. A obejrzeć ją będzie można w programie telewizyjnym „Kawa czy herbata”, gdzie sięgają macki gangu B., co można zobaczyć rano w TVP1.
Komentarze
Jeszcze raz witam (bo już pod wczorajszym się witałam). Inicjatywa świetna. Konkursy dla profesjonalistów, dla młodzieży dla dzieci i dla amatorów – doskonała zabawa i pomoc w karierze zawodowej i oświata, co to w lud wędruje. Brawo. Ile byśmy obcych kuchni nie próbowali (i chwalili szczerze) i tak w chwilach szczególnych wracamy do smaków dzieciństwa; do kuchni polskiej. A ta przecież jest eklektyczna – są silne wpływy orientalne i ruskie i niemieckie , włoskie i francuskie – tyle, że przysmaczone wszystko pod nasz gust i klimat. Teraz jeszze modna Azja, Pacyfik i Meksyk – no i jest światowa kuchnia polska (chociaż nie jada się już niedźwiedzich łap w miodzie, ani łosich chrap z węgrzynem. Dawniej pewnie też nieliczni to jadali. Nie żal).
no tak .. Piotr z Basią w mackach gangu .. 🙂
a tu można coś znaleźć dla duszy …
http://lawendowydom.blogspot.com/
Czasem zastanawiam się, czy w temacie kuchni i gotowania nie powiedziano już wszystkiego. Jest tylu kucharzy, książek kucharskich, programów telewizyjnych, że wydaje się niemożliwe wynalezienie nowego przepisu czy receptury. Tym bardziej interesujące są podobne konkursy, które mogą wyłonić jakieś nowe talenty.
o Piotr i Basia chyba znają autorkę tego bloga ..
http://lawendowydom.blogspot.com/2010/10/slowfoodowe-warsztaty-kulinarne.html
a i jeszcze wypatrzyłam na tym ww blogu książki kucharskie dla dzieci .. fajny pomysł na prezent dla dorosłych z dziećmi np. na Dzień Dziecka …
W szponach takiej mafii niejeden chciałby się znaleźć 😉
Jolinku-sympatyczne sznureczki nam podsyłasz 🙂
Hej, Dziewczyny, Kobiety i Kobietony – dajcie spokój pyskówce pod wczorajszym. Przyschło – Alicji się wyrwało, co przyznała. Bicia czołem nikt od niej przecież nie wymagał, a przyznanie się to już jest o.k. Można temat zamknąć.
Mafia kuchenna slowem:
Das organisierte Erbrechen!
Mimo to ladnego dnia zyczy
pepegor
A w Zabich Blotach dzis jest swieto! Niech zyje, dzielna, madra i wspaniala Pani na Zabich Blotach! Sto lat!!!
Książki kucharskie dla dzieci jak najbardziej. Sprawiliśmy kiedyś taką naszej pociesze jeszcze w podstawówce i parę rzeczy z tego syneczek zdołał zrobić całkiem samodzielnie. Najbardziej popisowym numerem była (i jest jeszcze czasami) pizza na ciekawym cieście serowym zamiast drożdżowego. Rzecz w tym, że to serowe ciasto wydaje się w jedzeniu podobne do oryginalnego, a jest bardzo łatwe w wykonaniu. Nie mówię, żeby zastępować, bo nie przystąpiłbym osobiście do takiej próby ze względów zasadniczych. Jednak w książce kucharskiej dla dzieci uważam takie uproszczenia za bardzo pożądane.
Próby dziecięce naszego syneczka w oparciu o tamtą książkę zaowocowały dobrze rozwiniętymi umiejętnościami kucharskimi. Córeczka nie potrzebowała książki dla dzieci, ponieważ zabrała się od razu do dorosłych książek kucharskich albo do improwizacji. To talent kulinarny czystej wody. Nie tylko gotuje i piecze dobrze, ale nigdy nic nie zepsuje, zawsze wychodzi. W zawodzie pracy nie może znaleźć, aktualnie pracuje w szpitalu jako informatyk. A w gastronomii naprawdę mogłaby się rozwinąć.
Zabuniu! Zdrowiaszczescia na zawsze.
I zawsze conajmniej dwa palce blotka pod spodem, abys nam nie wyschnela.
Wysylam usciski na Blota!
Dorotol już zapowiedziała, a ja ogłaszam alert – o 20.00 wznosimy wielki toast urodzinowy dla Starej Żaby. Co prawda ona obchodzi imieniny, ale co to za imieniny w Wigilię? Zawsze jest pokrzywdzona, bo i prezenty pojedyncze (gwiazdkowo-imieninowe) i życzenia okolicznościowe… więc niech nam żyje Żaba, fatalistka totalna, Hippona współczesna, czarownica wspaniała i kucharka, że drugiej szukać.
Wszystkiego dobrego, Stara Żabo.
Wczoraj, bardzo późnym wieczorem wróciłem z Nałęczowa.
Wszystkim, którzy okazali mi w tych dniach tyle serdeczności jeszcze raz bardzo dziękuję.
Żabie najlepsze życzenia!!!!!
Żaba dzisiaj Jubilatką,
proszę o wiwaty chwatko !
Niech panuje, niech króluje !
Niech wspaniale nam gotuje,
niech mazurki dekoruje,
niech drutami zaskakuje,
niech zawiasy,tudzież klamki
na potęgę nam montuje.
Zięcia z kafelkami niech musztruje !
W końcu – niechaj końmi się zajmuje !
I niech tylko nie choruje,
kolan już nie reperuje.
I niech Żabą Wielką będzie
na Pomorzu oraz wszędzie !
Nowy-nadal przesyłamy Ci dużo serdecznych i ciepłych myśli 🙂
Żabo,
z najlepszymi życzeniami 😆
http://www.youtube.com/watch?v=VeWHiCKti5E&feature=related
A wracając do naszych baranów, czyli do dzisiejszego wpisu Gospodarza. Cieszą mnie wszelkie tego typu gangi rodzinne. Nie tylko kulinarne. Nic tak nie łączy ludzi, jak wspólna praca i zabawa. Być może jest to remedium na coraz większą dezintegrację społeczną. Rodzinne gangi połączone wspólną pasją.
Oczywiście! Wspólna pasja! To jest to!
http://www.youtube.com/watch?v=7KvJ5Hy233Q
Stara Żaba niech nam żyje,
niechaj tyje, je i pije,
czy przy środzie, czy przy wtorku
niech w różowym nam humorku,
popijając Koński Grog,
wizytuje ten tu blog!
Żabo całuję Cię urodzinowo (lekko niepokojąc się czy nie zmienisz się przez to w księżniczkę) a Basia w drugi policzek.
Do zobaczenia!
Bu-ba jak duje i zimno ż do kości przenika z wiatrem. Dzisiaj na obiad ziemniaki z koperkiem, filety śledziowe smażone i ogórki małosolne (premiera) na deser owoce. Jutro natomiast też ma być paskudnie i będzie nagotowany garnek zupy jarzynowej czyli eintopf, czyli rumpuć. Będzie w nim nagotowany kawałek od schabu (gnat z mięsem) i kawałek boczku, a w środku włoszczyzna, ziemniaki, dodatkowa marchewka, bób i zielony groszek. Taka gęsta, rozgrzewająca zupa.
Żabo – najserdeczniejsze życzenia urodzinowe – niech remonty obecne i planowane zakończą się jak najszybciej, niech zdrowie dopisuje Tobie i wszystkim Twoim stworzeniom i niech kłopoty omijają Żabie Błota szerokim łukiem.
W ubiegłym tygodniu miałam spotkanie z młodą żabką. Siedziała sobie na wycieraczce tuż pod drzwiami wejściowymi. A od tej strony domu jest sucho, słonecznie i nigdy żadnej żaby tam nie widziałam. Domyśliłam się, że chciałaby się przedostać do pobliskiego rowu. Nie chciało się jej iść okrężną drogą, więc chciała iść na skróty. Żeby nie stresować jej i siebie, wzięłam tę wycieraczkę i przeniosłam żabę, tam gdzie chciała, czyli nad rów pełen wody po zimie. Naprawdę, porozumienie z żabą wcale nie jest trudne.
Żabo zdrowa bądź .. resztę sama sobie zrobisz .. 🙂
Żabo – w dniu urodzin, wszystkiego co najlepsze i najsmakowitsze 😀
Żabo, wszystkiego dobrego!
To Ja mala Niuska ale z duzym sercem.
Buziaki,
Życzliwa, wszechstronna Żabo, z okazji urodzin życzę Ci wszystkiego co najlepsze i serdecznie pozdrawiam.
Dołączam do życzeń dla Żaby
https://picasaweb.google.com/lh/photo/zLwSQrGFQyepAFWLdYul2C8CdBIVsUH3_zfrwXnO8B0?feat=directlink
Alino, to twoje pierwsze w życiu zdjęcie wykonane aparatem cyfrowym? No cóż, ważne intencje. Dobre i to.
Kochane Blogowisko!
Napisałam podziękowanie za życzenia, trochę napisałam co się dzieje – włąśnie awaria prądu – że się zgłoszę jak naprawią, może to coś większego, do pogotowia energrtycznego nie idzie się dodzwonić, nacisnęłam „dodaj komentarz”, ale nie wpisałam kodu. Nawet nie mam co wyklinać na łotra, mea culpa.
Jeszcze raz dziękuję za życzenia i wyłączam maszynerią, bo baterię mam słabowitą.
Ponieważ wrażliwość szanownych Państwa Blogowiczan działa w jedą stroną, pozwolę sobie w dniu Żabiego Święta zaproponowac:
http://www.przepisy.rzeszow.pl/content/konina
http://www.gotujmy.pl/kotleciki-z-konina-i-ziemniaczkami-,przepisy,32359.html
Miło?
Zabo, Alina podsyla Ci maki. Co z nich zrobisz jak juz kwiatki opadna nie wiem ale niech Ci sluzy. Duzo zdrowia.
Witam.
Żabo to dla Ciebie.
http://www.metacafe.com/watch/3809748/the_princess_and_the_frog_ma_belle_evangeline/
yyc, to są tulipany… Zaczynaja przekwitać. Oby wiosna do Was też wreszcie dotarła 🙂
Zabo, Alina podsyla Ci tulipany. Co z nich zrobisz jak juz kwiatki opadna nie wiem ale niech Ci sluzy. Duzo zdrowia 🙂
Alino, po wczorajszym oczekiwaniu na wielki snieg skonczylo sie na paru platkach. Platki topily sie dotykajac ziemi a my w napieciu patrzymy…zaczna sie odkladac, nie zaczna, zaczna…. Po jakiejs godzinie zaczelo nieco slonce przeswitywac i wiedzielismy, ze to juz koniec udreki… lod na rzekach tez puscil, zaczelo sie od straszliwych grzmotow jak na poligonie, potem zatrzeslo, skrzypnelo, zadrgalo jakby trzesienie ziemi male i ….tak, tak juz sie rusza, lod plynie, peka, idzie pelna para. Bow River ponownie ozyla. Jeszcze miesiac i kajak wyciagne. W czerwcu zakwitna tulipany a w lipcu bzy i bedzie lato. Liscie na drzewach zaczna zolknac dopiero pod koniec sierpnia wiec bedziemy mieli dlugie lato 🙂
Żabo – to nie są maki, to nie są tulipany – to są konwalie, a konwalie to słynne haiku, napisane na Twoją cześć 🙂
Furu ike ya Stary staw
kawazu tobikomu Żaby skok
mizu no oto Chlup
Tysiące życzeń i interpretacji, Żaba jedna – Pozdrawiam 🙂
Nowy – Witam Cię serdecznie.
Żabo , w dniu urodzin życzę Ci zdrowia i dużo radości!
Przepraszam, zapomniałem, że kobieta renesansu czyta wiersze w oryginalnym sosie 🙂
Gdy przeczytałem tytuł dzisiejszego wpisu, myślałem, że dotyczy złodziei samochodów lub mojej agencji ubezpieczeniowej. Była to cudowna chwila nadziei, że jednak sprawiedliwość i empatia istnieje, że Nemo odzyska swój samochód, a ja otrzymam list następującej treści:
Kochany Kliencie,
Parę lat temu, po wypadku którego był Pan niewinną jego ofiarą, gdy już strażacy uwolnili Pana z resztek wehikułu, podnieśliśmy stawkę ubezpieczeniową, trzykrotnie. Jest nam wstyd i prosimy o wybaczenie. W załączonej paczuszce znajdzie Pan słoiczek wiśniowego dżemu.
P.S. Od pierwszego maja stawka wzrośnie o symboliczne 63%, a to tylko dlatego, że światowe ceny kawy galopują w rytmie cza cza.
(podpis, pieczęć)
Może listonosz ukradł ten list, nie wiem, ale moja wiara w ludzkość pozostaje niezachwiana. Nawet jeśli listu nie dostanę, to otrzymam Order Orła Białego. Bardzo mi jest do twarzy w orłach.
Wieczorem kolejne ciągnienie – już teraz się martwię, bo nie umiem pakować prezentów.
Pułtusk, czerwiec – Stefan Birek, Al Pacino, Piotr Adamczewski i ja, a jesli będzie to w samo południe, to i Gary Cooper. Czy do Pułtuska jeżdżą pociągi? 🙂
Slonce swieci tak mocno, ze osniezone gory oslepiaja jak kiedys egipskie piramidy musialy oslepiac popkryte zlotem albo czym tam byly pokryte. Blyszczy cale niebo notabene bez jednej chmurki. Co za dzien. Perfekt.
Ide zjesc kanapke z tatarem i salsa (kanapke dedykuje a capelli) poczem udam sie do psychologa 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=PKh51m_KIgE
Do Pultuska tylko na spadochronie noca. Ladowisko bedzie oswietlone grilami.
Placku, kliencie nieznanej mi firmy ubezpieczeniowej, jeżeli ONI nie wywiążą się, to w każdej chwili na hasło „Placek” słoik wiśniowego dżemu do odebrania :
u Starej Żaby,
u Pyry (u Ryby też)
u Jolinka,
u Krystyny
u Misia Kurpiowskiego
u Gospodarza naszego i jego wdzięcznej Basi.
U mnie też 🙂
O, jeszcze u Aliny, Haneczki, Eski,a nie wiem czy nie u Stanisława i Antka
A na brzegu Stare Zaby rere kukum.. 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=2uyKYpve8Fg
u mnie dostaniesz sloik wody po ogorkach
Do Pultuska mozna jeszcze na …
http://www.youtube.com/watch?v=6CnsnUwMtps&NR=1
Zmiana planów – Pułtusk, my wszyscy, ja płacę za przejażdżkę gondolami 🙂
To prawda, szczera jak filet z suma i comber z daniela – będzie tam wszystko dla wszystkich 🙂
Szczegóły o szponach
Starej Żabie… 😉
http://www.youtube.com/watch?v=wu74NSat144
Nigdy nie wiadomo co sie moze przydac w zyciu. Po ogonki trzeba kliknac alt + etc… 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=D3won-7W3Js
Na alert się zgłaszam!
Żabo, (Stara przez usta mi nie przejdzie), Ewuniu, Twoje zdrowie muscatelem z nad Loary wznoszę i obłoki kwieciste dla bujania życzę – najlepsze jakie dziś znalazłem (nie musiałem długo szukać, bo mam przy domu).
https://picasaweb.google.com/pegorek/Magno?authkey=Gv1sRgCJrG-42j7YXUIA#5593270172060741810
Za zdrowie Żaby! Sto Lat!
Moze lkatwiej koreanski.. Bardzo se_xy 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=NDkIpvaAVL0
Zabo zdrowia…saeng ill chuk ka hamnida.. 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=QtidPY5TgVo
jubilatka siedzi bez prądu w rozgrzebanej chałupie i czeka na gości. Siła spokoju. Sto lat!
Zbieg okoliczności?
http://www.zludzenia.pl/galeria-podwojne,3,14,kon-zaba.html
Nemo…
trochę mi czasu zajęło, ale znalazłam 😉
To podesłałaś pod moim adresem, a który wpis…nie wiem, w każdym razie niedawno to było, ja nie jestem biegła w wyszukiwaniu tych tam, może a capella łaskawie wskaże, jako biegła w archiwach.
http://alicja.homelinux.com/news/the-far-side-emotional-stress.jpg
Tak sie składa, że na blogu są ludzie takimi, jakimi się przedstawiają. Anonimowość to nie ja, dlatego od razu przedstawiłam się, kto jestem.
Jestem ekstrawertyczka i nie mam zamiaru się zmieniać, bo po co. Piszę o wszystkim, co mi akurat w duszy gra, przecież nie trzeba tego czytać, nie ma musu. Na pewno nie wnoszę nic ambitnego na blog, bo nie mam ambicji, po prostu jestem…i dobrze mi tu, przy stole.
zdrowie Żaby .. 🙂
dzisiaj mimo wiatru (nie lubię) łaziłam po osiedlu i Wiosnę znalazłam .. forsycje kwitną .. fiołki już są .. żonkile, stokrotki w rozkwicie … tulipany też ..
U mnie poza śnieżyczkami (już niedługo im…) zakwitły krokusy. Tulipany owszem, razem z narcyzami wypusciły liście, ale do kwiatów daleko.
Ach, i wyszła oraz zakwitła cebulica syberyjska! Jej nic nie zaszkodzi, nawet śnieg i parę minusów. Poza tym szaro, chociaż muzyka gra świtem bladym, kardynały zabierają się do roboty 😉
Zdrowie Żaby nieustające, właśnie zauważyłam, że jestem spóźniona 🙄
D’Abruzzo nalałam. STO LAT!
Podobnie jak Alicja jestem głęboko przywiązana do własnych wad i grzechów. Zdrowie Żaby!
Ło…komentarz w poczekalni, a ja tam tylko wzniosłam toast za zdrowie Żaby!
Wypiłam dwa razy 😯
Wychodzi na to, że Żaba będzie w tych błotach dłuuuuuuuugo 🙂
Żabo – Zdrowia, uśmiechu i minimum 200 lat, by mieć czas by się tym cieszyć według zaleceń organizacji Festina Lente, którą z okazji tego toastu wymyśliłem 🙂
Parę słów o kocie, z którym zaprzyjaźnilismy się w Pafos.
Pierwszego wieczoru siedzieliśmy na tarasie, podziwiając spektakl natury pod tytułem ?romantyczny zachód słońca?. W pewnym momencie na nasz stolik wskoczył kot. Ze stolika bezceremonialnie władował się na nasze kolana, mrucząc i przymilając się.
Oczywiście został nakarmiony. Każdego wieczoru siadaliśmy przy tym samym stoliku i po chwili, nie wiadomo skąd, przybiegał kot.
Wyglądał jak zemsta pijanego fryzjera. Miał futerko w niesamowitych kolorach. Brąz z rudym, ale tak pomieszane, jakby ktoś nieudolnie go pomalował. W dodatku futerko wyglądało na dziwacznie ostrzyżone przez kompletnego amatora. Nazwałam go Balejaż. Lewe ucho miał pokancerowane. Mordkę częściowo czarną, jakby zabłoconą.
Ostatniego wieczoru zaczęło trochę padać. Kot się nie zjawiał, Wstaliśmy od stolika żeby pójść do pokoju. I wtedy w wielkim wrzaskiem, niczym torpeda, potrącajac gości przy innych stolikach, Balejaż przybiegł.
Mam nadzieję, że teraz przyjaźni się z kolejnymi gośćmi, którzy przynosza mu najlepsze ryby, wołowinę, jagniecinę i drób 😆
Zdrowie Żaby szkockim łyskaczem 😉
Kochani, jeszcze raz dziękuję za życzenia i linki do nich załączone. Jak sie domyślacie prąd przypłynął. Podobno nie było go równiez w Koszalinie a nawet w części Szczecina.
Teraz już sie nie wykręcę i muszę zająć się kucharzeniem. Masę do tortu utrzeć, tiramisu – dużą michę – zrobić, żurek ugotować, biusty kurczacze zamarynować.
Do roboty! nim znowu światło zgaśnie…
Przez to wszystko toastu za własne zdrowie nie wychyliłam 🙁
@Zbycho,Miro, Grzecho
Tutaj coś dla Ciebie (Was?), zapewne Cię zainteresuje
„Zachodniopomorski Związek Hodowców Koni informuje wszystkich hodowców i właścicieli koni zimnokrwistych o możliwości ubiegania się o premiowanie klaczek zimnokrwistych z Funduszu Promocji Mięsa Końskiego.
Zasady:
– wiek klaczy: 12 – 18 miesięcy
– musi spełniać rodowodowe warunki wpisu do Księgi Głównej
– musi przejść ocenę komisyjną na ustalonych, zorganizowanych wystawach w ZZHK
– minimalna liczba klaczek na 1 wystawie – 15 sztuk
– wysokość premii 500 zł na klaczkę
– limit premiowanych klaczek w ZZHK – 15 sztuk
Właściciel klaczy zobowiązany jest do przedstawienia klaczy do wpisu do księgi i użytkowania w rozrodzie przez 1 rok w przypadku wpisania do księgi (wyjątek – padnięcie, choroba uniemożliwiająca użytkowanie w rozrodzie potwierdzona przez lekarza weterynarii wskazanego przez PZHK). W przypadku zwrotu dofinansowania z odsetkami jest ono przekazywane do puli na następny rok.”
Zgadze zdechła mysz(-a). Nowa nie dojechała, stąd brak Zgagi.
Żabciu, na Twoją cześć rozpakowaliśmy prawie półroczną pigwówkę Jotki 🙂
Dooobra 🙂
Czy nie mogłabyś, choć raz, uczcić urodzin błogim lenistwem? Ty Żabo niepoprawna ty 😉
Haneczko – ja tam złudzeń nie mam. Żaba hurtowa została opita bardzo oszczędnie dzisiaj, bo liikierem orzechowym, a tego dużo nie można.
Pyro,
do obiadu (u nas) butelka wina poszła za zdrowie Żaby 🙂
Zdrowie pito pod:
http://www.youtube.com/watch?v=W0gaZilCvc4&feature=related
No co…od serca to było 😉
Idę spać, Alicjo. Aktualnie wina nie mamy i jeszcze tydzień będziemy na łyso. Mamy nalewki i rum, tudzież łyskacz i koniak, ale to jakoś tam nas nie ciągnie. Dlatego średnio butelka koniaku starcza nam na 2 lata i łyskacz też coś około. Rumu idzie więcej – skończyłam butelkę od Cichala (herbata z rumem, kremy rumowe itd)
Dobranoc.
dzień dobry ..
w nocy był huragan i potop aż się bałam, że okna wyrwie .. a teraz piękny poranek ..
a może własna kiełbasa na świeta ..
http://lepszysmak.wordpress.com/2011/04/08/domowa-biala-kielbasa/
Własną kiełbasę na Wielkanoc robię zawsze, podobnie jak ozór peklowany i galaretę mięsną. Był czas, kiedy kiełbasę robiłam co tydzień (Jarek przepadał) a teraz nie ma dla kogo. W poniedziałek dostanę maą, surową szyneczkę i zamarynuję ją na tydzień, podobnie jak ładny kawałek chudego boczku. Potem będę piekła albo parzyła – albo i jedno i drugie.
Pyra o kiełbasie, a ja sie szykuję na harkla 😉 Jak mają zapuszkowane, to kupię na Zjazd 🙂
Zresztą, najpierw sprawdzę, czy warto.
Na Zjazd to ja się umizgnęłam do Eski o tę genialną kiełbasę wędzoną. Myśle, że ok 10 kg dla wszystkich wystarczy?
A w zapuszkowanego harkla nie wierzę. Kiedyś Aszysz nam obiecywał puszkę złosiem i z reniferem. I co?
kocham łotra, kocham łotra, kocham łotra…
Skonczyłam około czwartej.
Pólnocną porą wywiozłyśmy z Sylwią, dwoma kursami, śmiecie.
Wszystko mi się, o dziwo, doskonale udało: i żurek i masa do tortu i krem do tiramisu. Jeszcze zostały mi ciasteczka do posmarowania czekoladą.
Teraz jadę po bułki.
Zięć miał być z rana i dokończyć dzieło. Darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby.
Hej, wczoraj, w tym wietrzysku Młoda z psem poszła na konieczny spacer. Poniżej naszsego bloku o niespełna 100 m jest wykop po nieczynnej bocznicy kolejowej. Szyny zabrano, podkłady zostały, a dokoła rosną dzikie śliwki i głogi. Tam było osłonięte od wiatru. Zeszła, a piesek stanął i zgłupiał kompletnie -o metr od niego puszył się wielki bażant – kogut w godowj szacie. Zanim się pies zdecydował co z tą kolorową kulą piór zrobić, bażant poleciał kawałek dalej. Pies się popłakał z frustracji.
O, właśnie. Żegnam się z Wami na razie, bo też będę piekła ciasteczka – na maśle orzechowym i z orzechami. Czekolada po południu kiedy ciasteczka wystygną i stwardnieją.
Pyro,
Aszysz na Zjazd nigdy nie dojechał, a ja dojeżdżam zawsze. Jak będzie zapuszkowany – to macie jak w banku, bo w innej postaci mi go do Kanady (a potem z ziemi kanadyjskiej do Polski) nie wpuszczą/wypuszczą, takie są przepisy międzxykontynentalne.
Z innej beczki – czy ktoś mógłby dla mnie zrobić nalewkę z pigwy? Nie ilości wielkie, tylko skromną buteleczkę na spróbowanie, cobym ją ze sobą mogła zabrać i tubylcom dać posmakować.
Przywiozę Ci, Alicjo 🙂
Jwszcze chwila u mnie zmawiałaś butelkę smorodinówki. Już odlałam i schowałam. Powieziesz pewnie jeszcze niejedną.
Weekendowe plany: ogrodnictwo i muzyka.
Z ogrodnictwem może być różnie z powodu wiatru. Dwa koncerty muzyki pasyjnej, pod dachem, gwarantowane.
Pigwówki mam sporo. Chętnie podaruję, wymienię się. Ale jeszcze nie mogę powiedzieć czy na zjazd przyjadę. Jestem tylko pracownikiem najemnym 😉
Miłego dnia 🙂
Kontrabandę będę uprawiać, ale co to dla harcerza 😉
Idę dospać, dzisiaj się muszę pomalować (siwowłosy), oprać i mniej więcej przygotować na tę Islandię.
p.s.Monitor mi pada na pysk, już go w ogóle nie wyłączam, bo włączyć trudno. Działał świetnie i znakomicie przez wiele lat, obraz niczego, znakomity wręcz, ale ten prztyczek coś się zbuntował. No to trudno. Daję mu „na spanie” i niech *se* dosypia. Komputer i tak chodzi 24/7
Ta sobotajest średnio udana :
1. pozytywy – Młodsza nazbierała „żywych, dzikich” fiołeczków. Pachną, oj, pachną;
2. porażki -wyprałam 2 białe bluzki, były w koszu na pranie. W pralce wyprałam na najdelikatniejszym programie. Młoda jest niepocieszona. „nie wolno, za delikatne”. Ha, a kto powiedział praczce domowej? Bawełna.
Z tych i różnych innych przyczyn przypaliłam zasmażkę. Trzeba było czekać aż tłuszcz z mąką ostygnie (a raczej proszek węglowy), wyrzucić, wytrzeć papierowymi ręcznikami do czysta i zacząć od nowa.
Ciastka odsuwają się w przyszłość nieokreśloną.
Wywiało blogowisko? Tak źle przecież być nie może. U mnie słońce.
Ja mimo ochłodzenia twardo pracuję na jutrzejszego grila. Gotowce to tylko kiełbaski i boczek już w zalewie. Sam zrobiłem mielone (pół na pół) z dodatkiem siakanych oliwek i owczego sera. Zapakowałem w alufolii, bo nie lubię, jak mi do rusztu przywiera. Kiełbaski są tylko z mielonego wieprzowego, te lubimy najbardziej. Dorobię jeszcze roladki indycze, przewinięte cieńką jak papier surową westfalską szynką, dorobię też i sałatkę ryżową na grzybkach z ubiegłego lata (zasłoniaki kołpakowate). Dorobię jak wrócę z kolacji u Greka, do której zaprosiliśmy dziś przyjaciół.
U mnie słońce, kilka stopni na plusie, ale jeszcze nie jest to pogoda na grilla.
Krokusy wyszły stadami w miejscach, gdzie ich nie posadziłam, wyłażą nieśmiało tulipany i narcuze. Poza tym szaro.
Idę studiować przepis na te straszliwe balejaże, co to sobie mam wykombinować na głowie. Zdaje się, że do tego przedsięwzięcia przydałaby się jakaś kuma, ale nie mam na podorędziu, będę musiała poradzić sobie sama.
Pepegorze – od wczoraj zazdroszczę Tobie kwitnących rododendronów.
Wcale się nie dziwię przepisom „weź 6 tęgich dziewek…” Wiadomo, że mikser spalony, a drugiego jeszcze nie kupiłyśmy i właśnie skończyłam zagniatać kruche ciasto na ciasteczka. Czuję ręce aż po barki. Zapomniałam już jak to się robi bez maszyny i dostałam teraz w 4 litery. Inna sprawa, że mi tych iastek wyjdzie pewnie za dużo. Czy ty, Pyro raz w życiu nie możesz ściśle trzymać się przepisu? To masz za swoje.
Pyro, to magnolie!
Spadam.
moja tuba na dzisiaj :
„wpadl pies do kuchni i porwal miesa cwierc…”
( w wykonaniu czechowicza, oczywizda).
Matko jedyna…lecę tę farbę spłukać 🙄
Na Mazowszu pogoda na grilowanie była tydzień temu,dzisiaj niestety nie.Zatem zamiast grilować i kończyć porządki na wsi zabrałam się za porządki warszawskie.Szafy zostały co nieco odchudzone,by było w nich miejsce na kolejne zakupy wiosenne.Zakupy w zasadzie już zrobione (wiele na to wskazuje),ale tak do końca nigdy nie jest to pewne 😉
Dokonaliśmy próby generalnej w dziedzinie gotowania żurku,który w naszym domu gotowany jest niezwykle rzadko,jako że znakomity żurek robią nasi przyjaciele i trudno im dorównać 🙁 Rezultaty obiecujące, zatem jesteśmy gotowi sprostać temu zadaniu na Wielkanoc 🙂
Jutro latorośl będzie piekła po raz,chyba piętnasty z rzędu, swoje babeczki czekoladowe – na specjalne zamówienie mamy Ukochanego,
która to za nimi przepada.No cóż,jakiś powód do dumy to jest i pozwala
utrzymywać bardzo przyjazne stosunki z ową mamą 😉
Danusiu, a czy wybrałaś się do Fortecy?
Ja też korzystając z tej marnej pogody zabrałam się za porządki, ale w rodzinnych pamiątkach itp. skarbach. Uzupełniam drzewo genealogiczne zapoczątkowane już jakiś czas temu, ale stale wymagające poprawek czy uzupełnień. Żmudna robota, ale wsiąkłam i z trudem wracam do teraźniejszości. Taka praca dobra na długie zimowe wieczory, no ale cóż, mnie wzięło z wiosną…
Wiosenne krzatanie w Berlinie: przy okazji oddawania kota Piki na przechowanie dowiedzialam sie, ze kot zmarly tego faceta lezy od pol roku w …”zamrazarce, bo byla ciezka zima i nie mogl go zakopac”, tej zimy natomiast udalo mu sie, tzn. facetowi, ukrasc sprzataczom ulic lopate i bedzie mial okazje pochowac tego kota…
Dzisiejsze sniadanko. Jajka jak czesto sie zdaza. Dzisiaj sadzone. A robilem tak. Boczek w plastrach wedzony i juz przyprawiony pieprzem i ziolami na patelnie rozgrzana. Posypalem papryka i cayenne. Jak sie milo podtopil to nieco tluszczu zlalem na druga patelenke i ziuu jajka dwa. Dlozylem na chwilke (do boczku, patelnia numer jeden) wedzona szynke surowa. Z boczkiem sie podpiekla. Boczek i szynke zdjalem z patelni, wlozylem plaster chleba i sie zrobila lekko chrupiaca grzanka. Teraz na grzanke nalozylem szynke, boczek, plastry sera, posypalem korianderem swiezym (listki poskubane) i nalozylem jajka zeby sie do konca zrobily (sadzone). Wszystko jeszcze na wierzchu podsypalem kotriandrem dla ladnosci i voila… sniadanie gotowe. Wszystko bardzo szybko sie zrobilo mimo dlugiego opisu 🙂
https://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/Sniadanie02?authkey=Gv1sRgCPqK7unKtK-7_wE#slideshow/5593617420213765890
Alicjo,
Ty znów eksperymentujesz z włosami przed podróżą, mam nadzieję, że tym razem z dobrym efektem. Wprawdzie Islandia jest słabo zaludniona, ale chodzi o Twoje samopoczucie jako reprezentantki Kanady i Polski. 🙂
O świętach myślę zupełnie spokojnie, bo juz wiem, że spędzimy je częściowo u mojej siostry. Siostra przygotowuje domowe wędzonki, bo ma możliwość korzystania z zaprzyjaźnionej wędzarni przydomowej u rodziny na wsi.Robi też bardzo dobry żurek. Nam pozostanie przywiezienie wina.
Stara Żabo – ciutkę spóźnione serdeczności i zyczenia pomyślności.
Słyszałam niedawno o pewnej pani, która na przyjęcie urodzinowe w pobliskim mieście przybyła konno.
Czym zszokowała zebrane przy stole towarzystwo.
Życząc by Cię fantazja nigdy nie opuszczała
http://www.youtube.com/watch?v=NiK2AL3Q0s0&feature=related
serdecznie pozdrawiam
Echidna
Zwierzaczek się odnalazł – Alleluja!
Ciasteczka upieczone – kółka wycinane literatką, czyli ca 4-5 cm. Wyszło ich 96 (4 blachy po 24) Są smaczne i Młoda mówi, żeby niczym po wierzchu nie paćkać – ani lukrem, ani czekoladą. Może i racja, ale upaćkane ładniej wyglądają.
Krystyno,
wiele złego z tymi moimi włosami już się nie da zrobić, najwyżej ściąć na pół zapałki. W razie draki wmówię sobie, że to, co mam na głowie, to najnowszy trynd 😉
Przypomniało mi się, jak to lata temu taki najnowszy trynd wymyśliła bodaj Raquel Welch. Wyskoczyła spod przysznica i natychmiast musiała się udać na jakieś ekstra-ważne spotkanie, więc wrzuciła jakiś ciuch, a włosy roztrzepywała w taksówce byle jak, palcami, no i wyszła z tego ekstra-nowoczesna fryzura.
Grunt to nie tracić głowy 😉
96 ciasteczek ?
A do Poznania tylko 3 godziny pociągiem 😉
Małgosiu- w Fortecy nie byłam,pochłonęły mnie bez reszty domowe oraz
wszelakie inne obowiązki.Zatem wygląda na to,że tym razem nikt z naszych nie dotarł.
U mnie żadna pigwówka nie ma szans nie przetrwanie kilku miesięcy.
To moja ulubiona nalewka 🙂 Haneczko,jak Ty to robisz ???
U Krystyny i Pepegora są (bodjże) kilkuletnie nalewki. U mnie najstarsza ma 2,5 roku. Półtora roku trzymam przeciętnie, a do picie przeznaczam gdzieś po 4 miesiącach takie na bieżąco. Są też takie, które są zdatne do użytku już następnego dnia albo po tygodniu.
Pyro – ja też wycinam kruche ciasteczka literatką i niczym nie paćkam, ale na etapie przedpiekarnikowym przyklejam do każdego ciasteczka połówkę orzecha włoskiego. Bardzo dobry efekt – może następnym razem spróbujecie?
Nisiu – to są ciasteczka orzechowe – w cieście prócz zwykłego tłuszczu jest ok 160 g masła orzechowego i 200 gr drobno siekanych orazechów.
Przepraszam – wiem , że gr to grosze a „g’ gramy, ale tak się mi napisało; a ostatnie słowo winno wyglądać tak „orzechów”
Pyro- a możesz podać cały przepis ?
Mogę Danuśko : 70 dkg mąki pszennej, 25 dkg cukru pudru, szczypta soli, 250 g masła albo margaryny, 9,5 słoiczka masła orzechowego, 5 żółtek, pół pojemniczka kwaśnej śmietany 18%, 20 dkg siekanych orzechów – posiekać, zagnieść (kto ma mikser, malakser – wiadomo) schłodzić w lodówce co najmniej godzinę, rozwałkować na 3-4 mm, wycinać, piec w temp 170% – idzie to piorunem; ledwo nadąży się rozwałkować i wyciąć następną porcję. Z tej ilości wyszło mi 96 sztuk.
Errata – pół słoiczka masła orzechowego nie 9,5
Jednak takie balejaże powinno się robić z pomocą koleżanki. Wyszło trochę nierówno i naciapane, zamiast paskowane, ale zapewniam, że to najnowsze tryndy 🙂
Na obiad zwyciężyła opcja rybna, filet z dorsza, chociaż za mną chodzą wątróbki. Znowu nie dopilnowałam lodówki i z kata wyciągnęłam przywiędłą sałatę 🙁 Na szczęście są inne opcje, ale co gapa, to gapa 🙄
Pyro,
zerknij w pocztę.
Zerknęłam.
Danuśko – jeszcze sobie coś przypomniałam – wydawało mi się, że ciasto ciut mało słodkie i dorzuciłam ok 0,5 szkl. cukru złcistego. Teraz już wszystko.
Wiadomo,że orzechy są zdrowe i należy je jeść.
Zatem,ciasteczka orzechowe są zdrowe z całą pewnością 😉
A więc przepis Pyry odnotowany- dzięki !
Zostawiam mimochodem na biurku mego dziecka.Może któregoś dnia zacznie w końcu wypiekać coś innego niż stale te babeczki czekoladowe…
Danuśka,
podstępna jesteś 😉
Orzechy są zdrowe, ale tutaj ja ciągle słyszę o alergicznych reakcjach i właściwie na każdym opakowaniu czegokolwiek zwykle pisze, że nie zawiera…itd. Alergie – nie pamiętam, żeby tak często występowały za dawnych lat, a teraz byle co, i już wysypka, plamy, puchnięcie 🙄
Chemia, chemia, coraz więcej chemii. Czy co?
Byłam w warszawskiej restauracji La Table, polecam! Kaczka, polędwica doskonałe. Ciągle mi brak Absyntu, ale myślę, że to godny następca.
Alicjo, myślę, że orzechy włoskie nie uczulają tak często jak ziemne.
No tak masło orzechowe 🙁
Ale na szczęście nie wszyscy są uczuleni.
Racja, Małgosiu – tutaj bez peanut butter & jelly nie rozbieriosz, orzeszki ziemne są bardzo popularne i rozpowszechnione w przepisach kulinarnych.
Raz nawet zasadziłam – wyrosła roślina niezbyt duża taka, zakwitła…a orzeszki w ziemi, oczywiście 😉
Bardzo mi smakowały takie świeże, ale z moimi wiewiórami na ogródku zakładać plantację orzeszków to przegrana sprawa. Dawno, dawno temu lubiłam orzeszki, ale szybko mi się przejadły, teraz nawet po nie nie sięgam.
A obowiazkowo w domu są wielkie torby tego przysmaku, bo przecież Jerzor pół lasu dokarmia 🙄
Przy okazji – wiewióry śmigają coraz bardziej żwawo (one tu nie zasypiają), a czipmanki powinny się pojawić lada chwila.
Alicjo – Józefina w tym roku nie przychodziła?
Wróciliśmy od Greka.
Zaprosiliśmy przyjaciół za zaległe moje urodziny. Inni wzięli danie na bazie kotlecików baranich, do tego duży ziemniak pieczony w folii, zaziki i takietam, ja natomiast wziąłem baraninę z ochrą, z piekarnika. Kawałek był pokażny, więc chyba z uda. Dobra była delikatna, za to warzywo zapieczone „na śmierć”. Do tego było tylko białe pieczywo, co mi odpowiadało i resztę sosu mogłem sobie – tak jak lubię – wymazać chlebem. Przed daniem była obligatoryjna sałatka. My, panowie piliśmy piwo pod ouzo, a panie białe wino. Skosztowałem – chodziło o tu normalne białe, niczym szczególnie się nie wyróżniające. Greccy gastronomowie podawają rodzime wina chyba tylko jeszcze na żądanie wiedząc, że amatorów na ich wina nie ma tutaj zbyt wielu.
Wracaliśmy piechotą tak jak doszliśmy, bo to raptem 3 km.
Pepegor – oni mają b.dobre wina, tylko trzeba uważać, żeby retsiny nie brać, bo nieprzyzwyczajonemu 3 dni się tempertyną odbija. Ta kolacja coś na Turka wygląda bardziej, niż na Greka.
Retsiny i ouzo nie znoszę, ale Grecję BARDZO lubię 😀
Pyro,
Józefina być może zajrzała, ale fotografa przy tym nie było 🙁
Nie była to też aż tak snieżna zima, żeby sobie tam czegoś nie wyskrobała kopytkiem.
Ouzo i retsina – w ilościach skromnych, jako wspomaganie trawienia (moim zdaniem). Mnie ouzo smakuje, ale nauczyłam się, że więcej niż…nie należy, bo jest ciężkie i zalega na wątpiach 🙄
Po dwugodzinnym spacerze w gorach trzeba bylo cos zjesc a ze byl rosol z wczoraj to na nim zrobilem lakse, zupe z Malazji, Tajlandii i tych rejonow. Podstawa poza rosolkiem to pasta cury (zolta w moim wypadku) jako, ze nie podejmuje sie robic od podstaw takich calkowitych i mleczko kokosowe. Zdjecia pokazuja kolejnosc. Produkta poza pasta curry. Makaron tutaj japonski (jak spageti) koriander (cilantro), Kawalki kurczaka z rosolu i kielki fasoli (bean sprouts). Do woka na dwie lyzeczki oliwy paste curry, dolac rosolu i kokosowego mleczka i popyrkac z 10 min. Mozna sambal oelek chyba, ze pasta juz ostra. Reszte na talerz nalozyc i zalac zupa. Pycha a jak pachnie, ho, ho… 🙂
https://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/Laksa?authkey=Gv1sRgCJTWqJLcqZy7IQ#slideshow/5593783155769518418
dzień dobry …
ja Ouzo lubię tylko kilka kropli w soku pomarańczowym .. dostawałam na śniadanko bo podobno ożywia o poranku .. potem sama wymyśliłam, że kilka kropli do cappucino też dobrze smakuje – miałam małą buteleczkę i w pracy wpadło parę osób po moim powrocie z Grecji – trudno dawać po łyżeczce do buzi ale w filiżance kawy okazało się dobrym pomysłem ..
Alicjo to samo pomyślałam co Krystyna o tym farbowaniu przed wyjazdem .. 😉
pepegor tam u Was pamiętam dobrą turecką kuchnię …
10 kwietnia , tylko parę lat temu, urodził się nasz Nowy. Nie wiem, czy jest jeszcze w Warszawie, bo na dzisiaj miał bilet powrotny, tylko nie był pewien, czy nie będzie musiał lotu o kilka dni przesunąć. Tak czy owak – w Warszawie czy NY urodzinowo ściskam Nowego.
Dostałam komórkę – spadek po Młodszej. Nie umiem SMS-ów i innych takich, ale mam dodatkowy numer teefoniczny. Jeżeli ktoś uzna za potrzebny i stosowny, może zanotować:
Pyra – 792-44-64-67
Nowy serdeczne ucałowania urodzinowe .. 🙂
Nowy,
Urodzinowo wszystkiego co najlepsze. Serdeczności 😉
Witajcie,
Żabo, Nowy – uściski urodzinowe.
Jolinku – zgadałyśmy się ze Zgagą że zabierze te mapy do Warszawy na Zjazd i tam mogłaby Ci je przekazać.
Nowy,
z najlepszymi zyczeniami 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=JJdY_9lKPZk&feature=related
Dzień dobry,
Pyro, Jolinku, Alino, Ewo, Jotko – dziękuję za pamięć i życzenia. U nas święto rodzinne, bo A. urodziła się tego samego dnia, chociaż kilka lat później.
W nocy przełożyłem termin wyjazdu – wracam w środę. Muszę pozałatwiać mnóstwo spraw, jak to w takich przypadkach bywa, nawet nie wiem czy ze wszystkim zdążę. Ostatnie dni czasowo pękały w szwach. Przed godziną wyjechali ostatni goście, towarzystwo ściągnęło z całej Polski, chcieli przy okazji nadrobić rodzinne spotkania i pogawędki, codziennie do 2-3 nad ranem.
Nowy to A. też ucałuj ode mnie .. 🙂
ewo Piotr szybko zadziałał (dziękuję bardzo) i już mapy mam … trochę zamieszałam ale bardzo Ci dziękuję za zainteresowanie .. 🙂
Nowy, zdrowiaszczęściapomyślności, serdecznie. Dla nieznanej mi A. również.
We Warszawie to telefonów nie odbierają. No normalnie byłem o rzut beretem.
Nie udało się tym razem, to może w przyszłą niedzielę. Poza tym, mało patryotyczny jestem . We Warszawie być z aparatem i zdjęcia JK na KP przed PP wśród chorągwi i pochodni nie zrobić …
No coś podobnego!
Ale ja już nie mogę. Wypalony jak ta zeszłoroczna świeczka jestem.
A zapomniałem napisać co zjadłem na szybko po przyjeździe ze Stolicy.
Śledzia we w śmietanie z cebulką i do tego trzy ziemniaki z Cypru w ziołach prowansalskich z dodatkiem curry i wiśniówki na sam koniec smażenia na oliwie
zawsze vergine. Zupełnie jak JK na KP przed PP.
Na obiad były sznycelki panierowane z polędwiczki, pomidor i ogórek małosolny (daleko mu do tych kiszonych w lecie) na deser ciasteczka. Teraz piję poobiednią kawę i przymierzam się do drzemki.
Marku,
w niedziele to my bywamy bliżej Ciebie czyli nad Narwią. Odbieramy komórkowe a nie stacjonarny na Mokotowie. A tym razem nie wracamy zbyt wcześnie, bo nas płoszą różne zgromadzenia.
Nowy, wszystkiego najlepszego dla Ciebie i Anny, oby Wam się!
Do życzeń przyłącza się chwilowo bezinternetowa Zgaga.
Ucałowania i usciski, od Jerzora też!
I my obydwoje ściskamy Nowego serdecznie!
Nowy najserdeczniejsze życzenia Dla Ciebie i Anny. Zdrowia, pogody ducha w tych trudnych chwilach. Uściski i ucałowania!
Nowemu i pani Annie serdeczności i życzenia wszystkiego najlepszego 🙂
Nowy, najlepsze życzenia dla Ani 🙂
yyc (5:09), apetycznie to wygląda. Smakoszem jesteś i już 🙂
Nowy wszystkiego najlepszego.
Alinko 🙂
..i w gorki bo slonce pelna para…
Zrobiłam pranie ostatnie, wyciagnęłam walizkę i posprzatałam połowę chałupy. Usiadłam na odsapkę.
Yyc,
taką zupę zaprezentowała mi kiedyś synowa, tylko jeszcze do każdego talerza dodała jajo na twardo (w całości). Właściwie jest to danie, bo bardzo pożywna. Jerzor życzy sobie bez cilantro 🙄
Ono jest dosyć aromatyczne i trzeba uważać, ile komu pasuje.
W Pułtusku też byłem . I to dwa razy, raz w jedną , raz w drugą 🙂
Na całe szczęście nie zostałem dłużej w Warszawie. Po zakupach w Stodole poleciałem w te pędy na Dworzec Gdański i dalej do domu Pekaesem. Po zjedzeniu pomidorowej i wcześniejszym śledziu sen mnie zmorzył sprawiedliwy.Prawie.
Przewracałem się z boku na bok, aż tu nagle przemówienie w telewizorze . Facet się drze . Zupełnie jak czterdzieści pięć lat temu. Musiał ojciec oglądać bo zapamiętałem prawie całe. A ten mały na mównicy zaiwania w ten sam deseń i to po czterdziestu pięciu latach po zaistniałym fakcie. Ciekawe czy ten mały na mównicy śledzia zjadł nie pierwszej świeżości bo co chwilę krzyczałem leżąc przebudzony na dowolnie wybranym boku Wiesław! Wiesław! Wiesław!
Ciekawe czy powieszą nową tablicę obok starej na Dworcu Gdańskim jak ten kurdupel dojdzie do władzy. Ja po dzisiejszym przemówieniu czuję się jak obywatel drugiej kategorii o mentalności alfonsa. Chyba czas zbierać na bilet.
Marku,
popatrzyłam, posłuchałam i czuję dokładnie to samo.
Nowy,
przekaż, proszę, serdeczności Ani 🙂
Jedna z moich znajomych bardzo intensywnie pracująca na codzień, miała dzisiaj dzień wolny i chciała się trochę rozruszać. Poszła pobiegać na łęgi nadwarciańskie, przebiegfła jakieś 2 km, poczuła się zmęczona i stwierdziwszy , że znalazła się naprzeciw Malty uznała, że wyhamuje bezpiecznie robiąc marsz, marszobieg wokół jeziora. Jacyś ludzi biegali po alejkach – najpierw nie zwróciła uwagi, potem się włączyła między biegnących, potem sprzestrzegła, że mają jednakowe koszulki… Wzdłuż trasy biegu stały rozstawione jakieś białe namiociki. W pewnym momencie przypadkowa biegaczka przeczytała to, co na flagach przed namiocikami i to co na koszulkach z przodu : Pierwszy półmaraton ku czci Marii i Lecha Kaczyńskich”. Ze śmiechu wypadła z trasy w krzaki, żeby się wyśmiać; potem obdzwoniła przyjaciół zgłaszając swoje miejsce pobytu, a jeszcze potem dowiedziała się, że organizatorem było Stowarzyszenie Patriotyczne im… i że ominęła ją wspaniała nagroda – wszyscy, którzy dobiegli do mety otrzymywali duże zdjęcie śp. Prezydenckiej Pary. Biegaczka chichocze do teraz.
nie patrzę .. nie słucham .. a i tak się boję .. chociaż na mojej dzielnicy spokój .. nikt nic nie wiesza .. ale smutno .. nikt nie chodzi po parku a tak ładnie jest ..
na uspokojenie ..
http://listen.grooveshark.com/#/s/Piano+Trio+In+E+Flat+Op+100/2LADJ2?src=5
Nie oglądam, żeby się nie wkurzać!
chora jestem .. cokolwiek o tym mysli c.a.. wszystko mnie boli .. robię sobie jajecznice z wszystkim..
Jotko, Marku, a ja miałam inne skojarzenie. Też mały, tylko czarny i z wąsikiem. A ludzie reagowali także samo jak na słynnym Parteitagu bodaj w Norymberdze. Tylko patrzyłam, czy im te łapki nie polecą do przodu w zgodnym geście „heil Jarek”.
Teraz mnie od tego żołądek boli i jak ja zjem kolacyjkę? A mam tuńczyka od pani Zosi!
Nisia, Jotka, Marek – odwołuję się do waszego instynktu przetrwania – po jaką cholerę się umartwiacie? Przecież ten facet mówi w kółko to samo od 20 lat. Powycinać po zdaniu ze starych przemówień i na jutro posklejać „nowe”. Jeszcze raz powiem : nie pan JK jest groźny, tylko te miliony jego elektoratu – to jest przerażające.
Nisiu,
dokładnie tak 🙁
Pyro,
mnie nie podoba się śmiech z tych, którzy chcą uczcić czyjąkolwiek pamięć. Mają do tego prawo i to ich prawo należy szanować.
Wszędzie tam, gdzie jeden człowiek zaczyna wyśmiewać drugiego, zaczyna się dziać coś niedobrego.
Boję się ludzi, którzy mówią innym jak mają żyć. A JK jest groźny. On jest tym zapalnikiem, który może … te miliony …
Jest mi bardzo, bardzo smutno.
Jolinku,
Nie ma sprawy 🙂 .
Ja zrobiłam sobie dzisiaj dzień wolny od telewizora. Witek szaleje w kuchni – stara się odtworzyć kebabczeta jakie jedliśmy w Bułgarii. Zobaczymy co mu z tego wyjdzie…
Nic nie rozumiem – przed 10 minutami chcąc odświeżyć stronę blogu, włączyłam niechcący blog sprzed 2 lat. Nic się z tym nie dało zrobić, musiałam wyjść z internetu i wejść ponownie. Cuda czy co?
Bardzo dziękujemy z Anią (była mile zaskocziona!) za życzenia.
Właśnie wróciliśmy z Wilanowa, gdzie w tamtejszej restauracji „Wilanowska”, z dala od hałasów, bieli i czerwieni, rodzinnie uczciliśmy nasz dzień. Zjadłem polędwiczki wieprzowe z grilla w sosie holenderskim, a od synka spróbowałem indyka, też z grilla. Wszystko smaczne i miła obsługa. W sumie bardzo przyjemny dzień.
Przeszliśmy się też po przypałacowych ogrodach, właśnie odnawianych, zakładanych ponownie według jakiś nowych planów. I tutaj rozcarowanie. Moje ogrodnicze oko nie mogło patrzeć na nieudolnie posadzone krzewy, źle zaprojektowane rabaty, fatalnie zakładane trawniki. Pieniądze wyrzucone w błoto. Dosłownie.
Gdybym w swojej pracy przepuścił chociażby te krzewy, byłby to mój ostatni tam dzień. Smutne również jest to, że ogromna tablica głosi, że cały projekt finansowany jest w dużej części z pieniędzy unijnych oraz z jakiś funduszy krajowych. Szkoda gadać.
Nowy – możemy interweniować, zrobić pozytywną rozróbę ale w tym celu treba mieć fachowe uwagi, argumenty. Jeżeli wypunktujesz, to ja mogę dalej to rozdmuchać.
Nie mam polskiej tv, zresztą, programowo nie ogladam żadnej, tyle, że tu obok jest jakieś pudło, na którym J. ogląda NBC czy jakieś tam inne wiadomości. No to słyszę. Rzuciłam okiem na donosy prasowe.
„Zostali zdradzeni o świcie”. Bez komentarza.
Nowy, obojgu Wam wszystkiego najlepszego na wspólny, a jednak tak osobisty jubileusz. Wiele szczęścia!
Pyra,
ty rozrabiaro 😉
W ramach akcji „pakuję się”, która to akcja jest już na ukończeniu, kazałam się podrzucić do centrum handlowego, bo mi zabrakło spodni. Owszem, mam różne, ale najulubieńsze czarne levisy mi wyszły, mogłyby tej podróży nie przetrzymać, a po wulkanach w czymś spacerować należy. I mieć drugie portki na zmianę. Kurczę, muszę je skrócić, bo stanowczo za długie.
Jerzor rzucił pomysłem, że może zabrałabym jakieś wytworne szmatki (ha! tak, jakbym zaposiadywała takowe!), bo jak pójdziemy do pubu celebrować, to mogłabym wygladać jak kobieta. No tak, i jeszcze pudła z kapeuszami może!
W pubie się pije piwo, a nie staje na wybiegu dla modelek 🙄
A poza tym bedziemy tam jeździćnaokoło i jak się da!
Z dotychczasowych doniesień słyszę, że deszcze poziome i temperatura niezbyt zachęcająca, ale nie takie my ze szwagrem…;)
Pyro, to już wiesz, co robi informatyk, jak mu samochód wysiądzie? Gasi, wysiada i wsiada z powrotem…
Nisiu – nie wiedziałam. Informatycy dla mnie to nieco inna odmiana homo (podobnie jak matematycy). Mam wielki szacunek, tylko z tych szaunków ostrożnych (tu mordka)
O, łotr mi zjadł odpowiedź dla Pyry. Temat był śliski. Ale nic, napiszę jeszcze raz.
Bo, Pyro luba, dla mnie informatycy to też są Homo-Nie-Wiadomo (Jak Oni To Robią). Kiedy jeszcze pracowałam, wpadali czasem z wizytą towarzyską do mojego służbowego kompa. Uwielbiałam, jak do niego gadali. A on słuchał grzecznie i robił wszystko, czego oni od niego chcieli. Mnie natomiast wycinał różne sztuki. Najgłupszy numer mi zrobił, kiedy nagle zamiast normalnych stron zaczęły mi z każdego adresu internetowego, jaki wpisałam, wyskakiwać gołe baby. Musiałam zawołać informatyka. Przyszedł, dostał ataku śmiechu i mówi: „p o r n o l e się ogladało. No i miał rację, bo raz mi się otworzyła na zupełnie niewinne hasło strona z gołymi babami. Pan informatyk najpierw się wyśmiał, a potem litościwie mi wyjaśnił, że owszem, są w internecie takie zmyłkowe strony, napisane jest na przykład „kompot malinowy”, a jak się klika, to zgroza, ruja i poróbstwo. I potem taka stronka potrafi zainfekować komputer tak, że zawsze będzie się otwierał na por – nosach.
Więc, Puruniu, uważaj, bądź czujna – zwłaszcza jeśli nie masz stale takiego Magika-Informatyka w zasięgu ręki.
Py-Py-Pyruniu!
Czuj czuj, czuwaj 😉
W linuksie to trochę inaczej wygląda. Ja tam lubię informatyków (cholerka, cała rodzina plus amator, ten co teraz na kanapce letkim bykiem, a ja pakuję walizę na Islandię).
Bo zainfekować daje się windows, a linuks też daje, tyle że odpór 😉
Pyro,
Twój blok wielki, znalazłby się tam jaki magik – komputerowiec, co to za talerz pierogów chętnie by zajrzał i ponaustawiał. Tylko musi być zaufany, to ważne.
OK. Wracam do pakowania.
Nisiu – ja się tego cholerstwa nieco boję i zawsze na podorędziu mam kontakt do Pawla Wiedeńskiego, ale on nie zawsze uchwytny. Ty wiesz, że ten magik kochany siedząc w Wiedniu naprawia *via internet – moją maszynę w Poznaniu? Na dodatek wiersze czyta i tłumaczy, na instrumentach pogrywał i tenorkiem wcale ładnym śpiewa – i jak tu takiego nie kochać?
Nooo, takiego Pawła nie kochać nie można.
😆
Alicjo – jaż informatyków kocham i czczę!!!
Północ u bram. Jutro przyjeżdża do mnie Haneczka (też jedna z wielkich, blogowych miłości) i będą sobie kobity gaworzyły – jak to baby – o wszystkim: od wyroków Boskich, po sól w solniczce i od wielkiej literatury do małych smuteczków. Jak ja to lubię…
Naprawianie via internet jest proste jak świński ogon dla informatyków 😉
Wystarczy, że ma wejście do twojej skrzynki. Dlatego podkreślam zaufanie.
Co do Pawła Wiedeńskiego – zaufanie pełne i jeszcze trochę.
Spakowanam.
Stwierdziłam, że mam za mało szmat typu podkoszulkowatego. Wyprały się, czy co?! Nic nie szkodzi, jest okazja, żeby zakupić pamiatkę z wyprawy na Islandię 😉
Idę odsapnąć i poczytać.
Udanej wyprawy Wam życzę. NIe łaźta gdzie nie trzeba, a jeśli już to z rozwagą – jeśli w takiej sytuacji o rozwadze można wspominać.
Alicjo – pilnuj torebki!
Jerzor – pilnuj Alicji!
Bawcie się dobrze i niechaj pogoda Wam dopisuje. Szerokiej drogi i wspaniałych wrażeń.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Echidna – Alicja zostawia Jerzora, żeby pilnował domu tym razem. On się już geologicznie wulkanów naoglądał. Powiedz, Zwierzaczku, co tam w Twoim ogródku? Na jesień się wszak u Ciebie ma.