Noe zostawił po sobie winnice i winiarnię
To nie Noe przygląda się winnicy w Pysdorfie
50 to ładna liczba. Taki okrągły jubileusz obchodzi właśnie „Czas wina” – dwumiesięcznik wydawany w Krakowie. Czytam go i systematycznie przytaczam fragmenty co bardziej zajmujących artykułów. W bieżącym, kwietniowo-majowym, numerze jest atrakcyjnych tekstów sporo. Ale już od samego początku redaktorzy atakują czytelników sensacjami. Oto Łukasz Wojnarowicz publikuje bardzo ciekawe informacje o najstarszych winnicach i winiarni. Znaleziono jej ślady w Armenii a ogłosił ów fakt Instytut Archeologii Uniwersytetu Kalifornijskiego. Uczeni amerykański odkryli je w jednej z jaskiń Małego Kaukazu, blisko zachodniego krańca gór Zagros. Znalezisko zawiera pełny zestaw urządzeń zakładu produkującego wino. Pozwala to określić datę funkcjonowania winnicy i winiarni na 4100 – 4000 rok przed naszą erą.
„W jaskini archeolodzy natrafili na płytki gliniany basen służący do ugniatania gron. Obok znaleziono wkopane w ziemię głębokie naczynia, które gromadziły wyciśnięty sok. Niektóre z takich starożytnych kadzi fermentacyjnych mogły pomieścić nawet 60 litrów wina. Na ich dnie wciąż zalegały nasiona oraz zasuszone owoce Vitis vinifera. W pobliżu odsłonięto części mniejszych naczyń ceramicznych z osadem pozostałym po wypełniającym je winie. Podobne instalacje funkcjonowały w rejonie Morza Śródziemnego aż do XIX wieku naszej ery (sic!). Grona ugniatano bosymi stopami, tak by nie rozgnieść pestek, które zawierają gorzkie olejki.
Znaleziska z jaskini Areni-1 nie pozostawiają wątpliwości co do obecności i przetwarzania winogron oraz produkcji wina między innymi dlatego, że poddane zostały nowoczesnym analizom chemicznym. Dotychczas podczas badań w laboratorium szukano na ściankach starożytnych naczyń śladów kwasu winowego. W tym przypadku przeanalizowano skład osadów także pod kątem występowania w nim malvidinu, czyli pigmentu występującego w czerwonych winogronach. Jego stężenie jest odpowiedzialne za intensywność czerwonego koloru w owocach Vitis vinifiera, a także za graniczące z niemożliwością usunięcie czerwonych plam po winie z tkanin. Metoda ta, przetestowana na tym stanowisku, gdzie zostały odnalezione oczywiste dowody w postaci pestek i zasuszonych owoców, będzie wykorzystana do badania innych, drobniejszych znalezisk.
Według Biblii arka Noego miała osiąść na szczycie góry Ararat, dobrze widocznej z Erewania, stolicy .Armenii. Na jej zboczach Noe zaczął uprawiać winorośl i produkować z niej wino. Teraz posiadamy także materialne dowody na istnienie w tym rejonie winogrodnictwa.
Co interesujące, znajdująca się w pobliżu jaskini niewielka wioska wciąż słynie w okolicy z produkcji wina.”
No to chyba należy ją odwiedzić. I wypić za spokój duszy dobroczyńcy miłośników wina – Noego.
Komentarze
Fajny dzisiaj temat i jest za kogo wznieść wieczrkiem szklankę wina. Noe w ogóle jakoś jest kojarzony z winem, bo i scena z jego pijaństwa w Biblii została uwieczniona. Może zresztą pełnił rolę semickiego Dionizosa, a potem został spersonalizowany w miciew o potopie? Kto wie?
Kazdy pretekst jest dobry
Wierzę w to, że osoba na zdjęciu to nie Noe, może dlatego, że sposób w jaki latorośl pieści wskazuje na łagodną naturę i brak agendy politycznej. Być może wygląda identycznie jak Noe. Wyobrażam sobie jak bardzo się radowali – Noe z tęczą nad głową i tajemniczy osobnik w niebieskiej kurtce.
Niebo także bywa niebieskie 🙂
Pyro – Jeśli zgodzisz się ze mną, że być może Noe istniał, ot tak sobie, a mitem jest historia Dionizosa, upiję się z radości armeńskim winem 🙂
Kto wie – może Pyra jest spadkobierczynią pełnej cnót Pyrry, synowej Prometeusza? To ona, z pracowitym mężem Deukalionem, przeżyła potop na pokładzie Zawiszy. Z kolei babilońskie gazety twierdzą, że to Gilgamesz istniał.
Kto wie, może jeszcze uda mi się odwiedzić Ahorę, poznać kogoś kto zna drogę do arki? Wiem, że chciałbym przeżyć ten moment – prosto, w prawo, pod górkę. Wiem, że nie wszyscy by mi uwierzyli, ale to nieważne 🙂
Ciekawe, kiedy zaczęto produkowac prosecco? Moim zdaniem to genialne wino, którego jednak lepiej nie przedawkować… 😉
Czyli potwierdza sie moja teoria co do tego, ze WINO – to najlepsza rzecz jaka sie przydazyla czlowiekowi. Bezapelacyjnie.
pozdrawiam serdecznie Towarzystwo Zebrane
Wino to dobry powód
do toastu i zabawy
i lepiej tak podejść do sprawy 😀
Już z rana smęcić, jęczeć
i marudzić ?
Jakieś demony znowu
budzić ?
Zatem posyłam uśmiech Wam poranny
i wiersz ten może niestaranny,
ale serdeczny i taki ….
no, prosto z wanny 🙂
Placku – ja w Ciebie jak w Zawiszę. Wierzę, że Noe istniał, wierzę, że jestem pełna cnót (nikt inny nie wierzy, a ktoś musi) wierzę, że Sem był lepszym synem, niżeli Cham i wierzę, że jahwe po raz kolejny był zawistny i niesprawiedliwy. A Arki szukają całkiem na serio z wynikiem takim samym, jak Arki Przymierza w Etiopii. Jakie to zresztąś piękne, że zupełnie rozsądni ludzie wkładają tyle wysiłku żeby iść za mitem Arki, czy Atlantydy….
Przepraszam Jahwe – ta mała litera, to przez gapiostwo.
Poranny uśmiech z wanny to też coś pięknego, zwłaszcza gdy do wody dodamy kieliszek czerwonego wina. Resweratol czyni skórę sprężystą i gładką – piękna nigdy nie jest za dużo, ale cała butelka to zbyt bolesna wyrwa w domowym budżecie 🙂
wczoraj czytałam to dzisiaj zaspałam ale powiem Wam dzień dobry bo może się przydać … 🙂
nemo jak idzie namawianie do podróży Osobistego .. z tych zapisków Geologa widać, że warto zobaczyć świat od kuchni tj. od studni …
dzisiejszy wpis z Panem Lulkiem mi się kojarzy ..
No cóż, potop był na pewno, bo śladów zostało wiele. Czy był to ten sam potop, o którym mowa w Biblii, to już kwestia wiary. Ale tylko do wczoraj. Wszak Noe i jego winnica stały się dzisiaj faktem naukowym dzięki miesięcznikowi „Czas Wina”. A górę Ararat można też dojrzeć i z Turcji.
Jest jeszcze mały problem z tym, że, o ile dobrze pamiętam, biblijna góra Ararat nie musi być tą górą Ararat, która jest zaznaczona na naszych mapach. Ale to drobiazg.
Jolinku- poczytaj pocztę !
Jeszcze kilka słów o wczorajszym wieczorze. Kuchnia bratanków w „Borpince”godna polecenia. Szkoda jedynie, że sławny płonący węgierski naleśnik z nadzieniem orzechowym całkowicie utopiony w sosie czekoladowym.Poza tym świetna zupa rybna,pstrąg i soczysta kacza pierś też bez zarzutu.
Tokaj polecony przez pana kelnera sprawił nam dużą przyjemność.
Wnętrze klimatyczne, bez udziwnień,takie gdzie dobrze się gawędzi.
A trzy baby to,jak się domyślacie,potrafią gawędzić bez umiaru 😉
Góry – To Nemo wszystko tam odkryję, nie ja. Przez chwilę miałem nadzieję, że Sezam będzie mój, ale to pieczara. Pozostaje mi odkrycie piwnicy z winami. Andrew Lloyd Webber takową posiada.
W moim domu śpiewano niegdyś taką pieśń biesiadną – ciekawam, czy znacie:
Nasz praszczur Noe świętym był
i wciąż chadzał za Panem,
jak ognia tak się wody bał,
a wino spijał dzbanem.
I za to go miłował Pan,
i wszelkiej strzegł przygodzie,
a gdy potopu nadszedł czas,
nie dał mu zginąć w wodzie.
Przez dni czterdzieści padał deszcz,
Pan Bóg świat wodą raził,
przez dni czterdzieści Noe pił,
spod beczki nie wyłaził.
I przyszedł Cham, i zaśmiał się,
że tato taki ścięty –
i za to Chama przeklął Pan,
i Cham do dziś przeklęty.
Piosenki tej moralny sens
jak wół na dłoni leży:
że świętym jest pijaka stan
i drwić zeń nie należy.
Piosenki tej moralny sens
wynika dla narodu –
że kto z pijaka sobie drwi,
ten jest chamskiego rodu.
Nisiu – raz kiedyś piosnkę tę słyszałam. Jest zabawna i nie chamska. Fajnie, że dałaś tekst, a muzyczka?
Haneczka jest remontowo odcięta od sieci, a w domu bywa dopiero wieczorem (teraz muzeum czynne do 18.00) Nie ma netu, nie ma telefonu i czeka na magików technicznych. Przesyła pozdrowienia.
Danuśka dziękuję … 🙂
się też skusiłam na truskawki z Hiszpanii (nawet pachną truskawkami) i dzisiaj będą z makaronem kokardkowym i jogurtem ..
Pyro, szukałam kiedyś na jutubie, bo zrobiłam piosenkę na Szanty do tej melodii, ale nie znalazłam.
Melodia jest bardzo piękna. Podejrzewam, że piochna jest z jakiegoś musicalu, operety czy czegoś takiego.
W słusznie minionych latach ktoś dokonał idiotycznej przeróbki, takiej katarynkowej, ale słuchając tego (niektórzy starsi znają, takie rikityki-rymcym), wzdraga się cały mój organizm.
O tęczowej obręczy
U Pyr też truskawki ale jako deser z kremem twarożkowym. Podstawowe danie to kawałek schabu -kiepski, niski i płaski – jak się nie da rozbić, to pójdzie na zawijaski Haneczkowe (z serem i papryką). Młoda dała się wrobić – ja bym tego nie kupiła. Zje się oczywiście ale trzeba więcej roboty. Ona jest znowu przeziębiona – ciepło, to na papieroska wyskakuje bez odzieży zewnetrznej, a tu wiaterek, tutaj cień i przeziębienie gotowe.
Włodzimierz Zagórski
Historya Patryarchy Noego (1882)
Nasz praszczur Noe świętym był
I chadzał wciąż przed Panem,
Jak ognia tak się wody bał,
A wino pijał dzbanem;
Miłował go też za to Pan,
I w wszelkiej strzegł przygodzie.
I gdy potopu nadszedł czas,
Nie dał mu zginąć w wodzie.
Przez dni czterdzieści padał deszcz
Pan – ziemię wodą raził,
Przez dni czterdzieści Noe pił,
Spod beczki nie wyłaził.
Tak ocalona ludzkość trwa,
I będzie trwać najwieczniej;
A morał stąd, że gdzie jak gdzie,
A w szynku najbezpieczniej!
Przeminął potop – Noe dank
Jehowie ofiarował,
I obręcz z próżnej beczki zdjął,
I Panu ją darował –
A Pan – ofiarę przyjął rad,
I nakrył tą obręczą
Przepaście chmur w przymierza znak,
I obręcz ta – jest tęczą.
Żył potem Noe mnogie dni,
I chadzał wciąż przed Panem,
Gdy trunek mu nie plątał nóg,
Bo wino – pijał dzbanem;
Jak ognia tak się wody bał,
I była mu przeklęta
Za to, że nią poraził Pan
Lud grzeszny i zwierzęta.
Aż raz się strąbił praszczur nasz,
Przebrawszy trochę miarki,
Zrobiło mu się – „jakoś tak”,
I – poszedł spać do arki,
I przyszedł Cham i począł drwić,
Że Noe taki ścięty.
I za to Chama przeklął Pan,
I Cham do dziś przeklęty.
– Historyi tej moralny sens,
Jakby na dłoni leży,
Że świętym jest Noego cech,
I drwić zeń nie należy.
Bo kto ze sprawiedliwych drwi,
Gdy pijąc aż do spodu,
Potrąbią się jak praszczur nasz,
Ten jest chamskiego rodu.
Na rajdach studenckich śpiewało się różne wersje, trochę „unowocześnione”, zależnie od pamięci i fantazji śpiewających 😉
Nemo – Jeszcze ta w Soplicowie, z przodu jak korab, z tyłu jak świątynia i weselna arka Racheli, na kształt czarów łodzi 🙂
Tak naprawdę arka to Leny stół do pingponga, a Noe to Cichal, ale to tajemnica.
Odpływam, na arce w kształcie muszli św. Jakuba – Miłego dnia.
Przywieźliśmy z Cypru takie wino:
Commandaria
Jeden z symboli Cypru. Jest to prawdopodobnie najstarsze znane wino na świecie. Opisywana już przez starożytnych (Hezjod, Seneka) została rozsławiona za sprawą Krzyżowców, którym też zawdzięcza swoją nazwę. Od 1990 roku posiada własną apelację ? Appellation d?Origine Controlee. Ściśle określone i nieustannie kontrolowane zasady uprawy i produkcji zapewniają ciągłość jakości i smaku. Winogrona pochodzą z obszaru wschodnich zboczy gór Troodos, określanego jako Commandaria. Lokalne szczepy Mavro i Xynisteri rosną tu na wulkanicznych glebach, ubogich i słabych, a więc dających niewiele plonów, ale o wysokiej jakości. Zrywane ręcznie winogrona suszy się na słońcu od 8 do 15 dni, tak że zwartość wody w owocach redukuje się do minimum i koncentruje się zawartość cukru. Następnie wyciśnięty z owoców sok pozostawiony jest do naturalnej fermentacji w drewnianych beczkach, gdzie pozostaje przez co najmniej rok. Później wino przelewane jest do butelek, w których może leżakować przez wiele lat nabierając koloru.
Commandaria jest słodkim winem o bursztynowym kolorze i 15% zawartości alkoholu. Pije się ją zazwyczaj po posiłku, do deseru, koniecznie schłodzoną do temperatury 9-10oC zagryzając suszonymi owocami jak figi, rodzynki, migdały..
Winogrona zrywane są kiedy już mocno dojrzeją. Prawie rodzynki.
W smaku podobne trochę do hiszpańskiej Malagi. Trochę 🙂
Krzewy winogron uprawianych na wino są na Cyprze niskopienne. Około pół metra. Właśnie zaczynają wypuszczać pierwsze liski. Krzewy wysokie uprawiane są na rodzynki.
Przywieźliśmy też ser halloumi. Pychota. 🙄
Prawdopodobnie Noego napisał Włodzimierz Zagórski, oficer c.k. i Garibaldiego, satyryk, domniemany autor XIII księgi Pana Tadeusza (noc poślubna Zosi i Tadeusza, bo jest jeszcze wersja Orłowskiego z Telimeną i Tadeuszem). Melodię znam, ale nie potrafię powiedzieć, skąd pochodzi. Może na sąsiednim blogu wiedzą.
Mavro, jedna z winorośli potrzebnych do produkcji Commandarii, obok Xynisteri, nie ma nic wspólnego z bułgarskim mavrudem. Jako ciekawostka, mavro występuje pod nazwą négrette we Francji w apelacji Côtes du Frontonnais, w skrócie Fronton. Produkują tam z tego szczepu fantastyczne wina, które jeszcze nie podbiły rynku. Są stosunkowo tanie.
Mavro przenieśli do Fronton Kawalerowie Maltańscy.
O Commandarii rozprawialiśmy tu już trzy lata temu, choć dzień rozpoczął się przepisem na „łzę komsomołki” 😉
Wróciłam z psiej sielanki. Przy okazji niejako nabyłam drogą kupna filety ze świeżych śledzi na iutrzejszy obiad i twaroek śmietankowy do dzisiejszego deseru. Nie wiem dlaczego, ale jestem taka senna, że mi sama głowa w dół opada. Chyba się drzemnę, czy jak? Win cypryjskich nie piłam ale Cypr brzmi dumnie i ciepło. Byłam swego czasu b.zawiedziona kiedy się okazało, że Cypr znaczy „wyspa świń) Jak wygram w totka to pojadę.
Krzewy winogron (…) na Cyprze (…) zaczynają wypuszczać pierwsze liski
Dziś pogoda jak w środku lata, spodziewamy się +25°C, niebo bezchmurne i błękitne, ptaszki śpiewają…
Jolinku,
z namawianiem idzie jak po grudzie, ale pod koniec miesiąca decyzja powinna zapaść. W pierwszej połowie maja mamy wakacje i jeśli w lecie do Afryki, to w maju raczej już nie do Kornwalii, czy gdzie tam by nas znowu poniosło 🙄
Poczytałam przy okazji trochę wpisów sprzed 3 lat.
Za ASzyszem tęsknię nieustająco 🙁
Innych nie zdążyłam lepiej poznać.
wg legendy na cyprze mieszkala wrozka circe,
ktora zmienila odyseusza i jego towarzyszy w wieprze;
nota bene: niektorym paniom udaje sie ta sztuka i dzisiaj,he,he…
No proszę, wszystko wiecie. Bardzo się cieszę, że poznałam oryginał. U mnie śpiewano skróconą wersję. Albo nie zapamiętałam – byłam wtedy niedużą dziewczynką.
Danuśka – z wyjątkiem Heleny (dziennikarka BBC) i Iżyka – twórcy poematu rosołowego, znałaś chyba wszystkich. A nie, jeszcze Puchala, tłumaczka ze Szwajcarii i Ania Z, z Kanady. Obydwie Panie odeszły od nas razem z Heleną, a Iżyk w tym samym m/w czasie, tylko z innej przyczyny. Ciągle myślę o tym z żalem.
Ja juz czesc serow zakupila byla. Zostaly mi plesniakowe i brie. Nie mialam pojecia, ze to jest az taka WIEDZA. Ucze sie, ucze.
Buziaki,
Homer, choć niewidomy, nie był ślepy. Coś wiedział o życiu.
Kirke mieszkała na wyspie Ajaja, którą utożsamuia sie z Ponzos, Lošinj lub Paksos. Cypr bywa w to wmieszany przez swoją nazwę „Wyspa świń”. Ale twierdzenie, że Kirke, z łacińska Circe, zmieniła Odysseusza w wieprza to byk po prostu. On się nie dał. Ale syna Kirke spłodził, więc według dzisiejszej moralności się jednak ześwinił, gdy wierna Penelopa spruwała po nocach. co za dnia utkała.
Sprawdzam jak w pokerze …
Mam nadzieję , że przejdzie.
Kupiłem młode ziemniaki z Cypru. Kolega Paryski polecił ugotować i obsmażyć na smalcu z gąski. Cip , cip , cip .
Gdzie gąska ? No gdzie?
Mnie też żal bardzo. A czy kto wie, co się dzieje z Brzuchem i ASzyszem?
Kurczątka to ‚cip, cip’, Misiu;
gąski – ‚taś, taś’…
😀
Niewłaściwe hasło zawsze powoduje niewłaściwy odzew – w danym przypadku – brak takowego… 😉
I niech się świecą wszystkie wielkan…wiosenne ptaszyny — po parce w arce albo kontenerowcami z Chin… 😉 😀
Popatrzyłem wyżej i spieszę dodać, że Włodzimierz Zagórski, autor słów Noego, to nie generał Włodzimierz Zagórski, który zaginął tajemniczo w 1927 roku. Generał urodził się w 1882 roku, gdy inny Włodzimierz Zagórski własnie pisał Historyję Patryjarchy Noego.
Marku-gąski nie ma i nie będzie !
A dieta śródziemnomorska gdzie ???
Po oliwę gnać,może być cypryjska 😉
Stanisławie – Brzucho się odzywa od czasu do czasu. ASzysz? Nie mam pojęcia; albo się ostatecznie zniechęcił do nas, albo bywa incognito, albo wpadł w czarną dziurę melancholii jak inny z moich ulubieńców – Andrzej Jerzy.
Brzucha spotykamy czasem w stolicy na spotkaniach Slow Food’owców.
Chyba bardzo zajęty.
nemo,
liski są też miłe, ale jednak chodziło o listki 😆
cypryjskie pyry pyszne są pieczone w piekarniku z ziołami 😉
Pyro,
jesteś senna bo wiatr straszny i zaczyna padać
Już jestem w sieci, tylko nie wiem jak długo, bo ciągle coś się rwie.
Pyro, nic od Ciebie nie przyszło.
A cappello – taś taś to raczej kaczki…
Czy gęsi miały w ogóle jakieś własne zawołanie???
http://www.youtube.com/watch?v=UpqtVK_W36A
Pyro, rozchmurz się!
http://www.youtube.com/watch?v=WDawVGXhbkk
Pyro – na Twoją cześć:
http://www.youtube.com/watch?v=M7aMSeDt-t8&feature=related
Nic nie wiem o pochodzeniu nazwy Cypr od świń 🙄
Powszechnie wiąże się ją z miedzią (cuprum). Choć jedna z przewodniczek twierdziła, że najpierw była to nazwa wiatru, od którego wzięła nazwę miedź i dopiero w nastepnej kolejności wyspa.
Niewątpliwie „świetym” zwierzęciem Cypru jest kot. Według legendy, mieszkańców wyspy dręczyły jadowite węże i żmije. Poruszona niedolą Cypryjczyków św. Helena przywiozła na Cypr pełen statek kotów. Koty mieszkały w specjalnym monastyrze i na dźwięk dzwonu wyruszały na łowy. Szybko rozprawiły się z plagą jadowitych gadów.
Dzisiaj można koty spotkac praktycznie wszędzie.
W jednym z większych nadmorskich kurortów jest nawet kosciół pod wezwaniem św. Mikołaja od Kotów 😯
My zaprzyjaźniliśmy się z jednym z nich. O czym napiszę później, bo teraz obowiązki wzywają.
Różne rzeczy już w życiu gubiłam, ale przyjaciół? Nie znoszę, kiedy mi ludzie znikają bez słowa (albo ze słowem zbędnym) Dobra, „życie jest nowelą” – nie lubię nowel; są za krótkie.
Nisiu – bardzo to miłe.
Haneczko – nic nie doszło, bo nic nie wyszło. Wyjdzie wieczorkiem.
Pewnie, że przewodnicy nie chcą się do świń przyznawać, ale wystarczy wziąć do ręki wyd Iliady i Odysei Ossolineum i wszystko wytłumaczą w komentarzach (podobnie jak „sowiooka Atena” w wersji podstawowej jest „krowiooką Ateną” i najstarsze artefakty łączą Atenę z posążkami bydła).
Mam też wakacyjną historię o kotach.
Wiele lat temu spędzaliśmy wakacje na Korsyce.Na kempingu,gdzie mieszkaliśmy było pusto,cicho i spokojnie,ostatni tydzień września. Wypatrzyła nas kocia rodzina- mama i trzy kocięta,czasem zaglądał jeszcze kocur,może tatuś ? Kocięta wieczorami baraszkowały na naszej kanapie i przyzwyczaiły się,rzecz jasna, do wspólnych kolacji.
A u nas,wiadomo,często ryby;-) Żal było wyjeżdżać,również z powodu tych kotów oraz?..diety śródziemnomorskiej 😉
Pyro, wszystko można zgubić. Ja kiedyś zgubiłam stuosobowy chór jugosłowiański.
I tak sie zaczal konflikt na Balkanach. NATO trzeba bylo wzywac. Kociniak rozpetal druga wojne swiatowa a Nisia wojne balkanska 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=r3BvhGg7eVc
Nisiu, jaka szkoda, że Cię nie znałam na początku lat 80-tych. Może by mi się udało zgubić Centralny Zespół Armii Mongolskiej. Byłabym dzisiaj mniej siwa.
Przeżyłam dzisiaj ciężkie rozczarowanie – kiedy Bliźniaki były tycie, codziennie , przez 4 lata jadły taką samą kolację – uparły się i tylko to. To, to był serek homo wymieszany z utartym z dwiema łyżeczkami cukru żółtkiem, podzielony na połowę i zjadany z sezonowym owocem i 0,5 kromki chleba z masłem. Przxypomniał mi się dzisiaj ten krem serowy z żółtkiem i chciałam dać z truskawkami. Żółłtka utarłam 2 do białości, wrzuciłam serek homo, żeby wymieszać i – serek z żółtkiem mi się rozpuścił na smaczny i niezbyt nawet gęsty sos. Słowo daję – mniej gęsty, niż przeciętny dressing. Musiałam dorzucić truskawek, żeby nie podawać chłodnika truskawkowego, na głębokim talerzu i zupową łyżką. To co jest w tym serku homo?
W nim jest genizowane powietrze. Tak mysle.
I uwazaj na slownictwo bo nawiedzeni powiedza, ze masz jakies fobie i Cie wtraca do ciemnicy 🙂
Pyro czy w centrum Poznania jest jakis bezpieczny parking, zeby nie gwizdneli bagazy (walizek)? Moze wiesz cos na temat?
YYC – dość bezpieczny jest parking pod Placem Wolności (ścisłe centrum) albo przy hotelach. Mam też jeden zaprzyjaźniony przy ul.Grobla – Wierzbowa i jeżeli będę znała datę, załatwię dozór specjalny.
Dzieki, znajomi przylatuja do Poznania dokladnjie 16 wrzesnia. Odbieram ich z Lawicy (10:00 rano) i mam ochote pokazac centrum miasta po drodze do Kaliszewa. Beda pewnie padnieci po calonocnym locie ale jak juz jestesmy w Poznaniu to 2-3 godzinki w centrum trzeba zalatwic. Lunch w ktorejs z uroczych restauracyjek i w droge. O bagaz sie boje bo Brian leci na konferencje i jest glownym przemawiaczem i gosciem honorowym wiec i garnitury, laptopy i cokolwiek zabiera na te okazje bedzie w walizkach i nie daj Boze cos sie stania byloby glupio. Stad dmuchanie na zimne. Przypomne sie blizej wrzesnia 🙂
YYC, pamiętaj tylko, żeby nic nie leżało na wierzchu, wszystko schowane w bagażniku. Laptopa jednak wrzuciłabym w jakiś plecak i wzięła.
Pewnie tak zrobie, MalgosiuW.
Snieg zaczal padac. Mowia, ze juz ostatni ale ja im nie wierze.
Małgosiu, YYC – zamiast ciągać się z maszyną i czym tam jeszcze, lepiej pani na parkingu wsunąć 10 – 20 zł i schować co trzeba w dyżurce.
To ja za Noego – zdrowie 🙂
Za pamięć o Noem – czemu nie? Prosit!
W Poznaniu najlepiej parkować koło Katedry, pod pałacem arcybiskupa. Ulica Najświętszej Marii Panny 🙄
Praca w ogrodzie w krótkich spodenkach. Komary szukają miejsc lęgowych w beczce z deszczówką. Lato.
Pyro, już. Czekam czy dobrze.
Aby parkować w Poznaniu, niezbędne jest dobre ubezpieczenie 😎
Zdarzało mi się parkować w Poznaniu i jakoś mnie nie ukradli.
Nie przesadzałabym z tym tworzeniem obrazu „nowego Chicago”.
Ludzie, co wy za bzdurne rady temu yyc dajacie? Toż on sobie pomyśli, że Poznań jest siedliskiem przestępców i rzezimieszków. „Załatwię dozór specjalny” – co za bzdety! Inne rady Pyry, taż z głębokiego PRLu!
Możesz zostawić samochód na każdym STRZEŻONYM parkingu, tam gdzie Ci wygodnie! Nie znam nikogo, komu by coś z TAKIEGO parkingu zginęło. Faktem jest, tu przyznaję rację Małgosi, żeby nie zostawiać na widocznym w samochodzie miejscu: telefonów, sprzętu foto, netbooków, teczek, torebek…. Wszystko to – do bagażnika. YYC, jeżeli nie będziesz gapa i zamkniesz samochód, możesz spokojnie zwiedzać miasto.
Miłego pobytu w Poznaniu.
Dlaczego „Chicago”? To tam też kradną samochody?
Co z Poznaniem? Parkuję co roku bez uszczerbku 🙄
Nemo poszła zwiedzać katedrę, a tym czasie jej samochód zmienił właściciela i miejsce postoju. Potwierdzam – koło katedry kradną. Trzy lata temu ukradli autobus duński.
Na biednego nie trafiło 😉
Ajajaj…
Nie lubię tego powiedzenia, bo nie o biedę chodzi. Zawsze trafia na biednego. Biedny jest człowiek ze sponiewieranym zaufaniem. Nieważne co i komu ukradną, przykrość jest ogromna.
Rzecz w tym, że wzdłuż wspomnianej, nadbrzeżnej ulicy jest niestrzeżony parking. Ulica „parkingowa” ma wylot na wielki plac przed katedrą. Tam zatrzymują się autokary wycieczkowe – czasem 4-5 + samochody. Do policji +- 1,5 km. Pojazdy są najczęściej z daleka i złodzieje doszli do wniosku, że zanim się przyjezdny zorientuje, zanim dowie się, jak na policję dojechać albo zadzwonić (czasem jak się po polsku dogadać) to pojazd znika w jakiejś dziupli i jutro wyjedzie stamtąd w nowym lakierze i z innymi tablicami
Jestem padnięta. Dobranoc.
Miłych snów Pyro!
Tak mi się ze starej piersi wyrwało 🙄
Nie chodzi o to, czy samochód, czy książkę, czy cokolwiek za 5 złotych.
Niemile jest być okradzionym. Jakoś nie da się uniknąć. Obcy to mniejsza…złodziej, taki ma zawód.
Od tego jest pierś, żeby się wyrywało 😉 I nie stara, tylko młoda inaczej 😕
Też padam. Dobranoc 🙂
Ooo! Tak wcześnie zakończone nocne rozmowy przy stole?
Miłego dnia 🙂
Tutaj duje, jak jakieś złe 👿
Dzień dobry. Duje, jest szaro i ponuro.
Hmm… „Na biednego nie trafiło” – kwintesencja empatii i życzliwego współczucia 😎
Co cię nie zabije, to cię wzmocni. Utraciłeś w jednej chwili nowy samochód, osobisty dobytek, i zaufanie do świata, stoisz w letniej garderobie pośrodku obcego miasta, a tu nadciąga chłód i deszcz? Keep smiling. Nie masz nawet szczoteczki do zębów? Eeee… Masz przecież jeszcze kartę kredytową, na biednego nie trafiło 😎
Dziś dalszy ciąg pięknej pogody, po drugiej stronie Alp zapowiadają upały.
dzień dobry ..
moje lokalne klimaty …
http://makaroniary.blogspot.com/2011/04/kroliczki-doswiadczalne-jedza-na.html
nemo 7.50 – no wlasnie o takie wyskoki mnie chodzilo w czasie kiedy zostalam odzegnana grupowo z tego blogu, wyskoki z zza wegla, glupie i upokazajace, a poniewaz sa one robione spontanicznie i jest to pierwsza reakcja, wiec szczere i wskazujace na zlosliwy i niezbyt refleksyjny charakter danej osoby. Co innego jest napisac wydumana laurke ze wzgledow „przyzwoitosci i przyjaznego nastawienia” a co innego sie spontanicznie cieszyc, ze komus sie cos przykrego stalo. W tym przypadku pisze sie jednak, ze „piers jest po to aby cos sie z niej wyrwalo” i akceptuje sie takie zachowanie. Milego dnia. „Buziaczki”
Nemo,
już tak nie hmmm…aj. Wbić szpilkę to my, ale nie nam, widocznie.
Nie tak dawno odesłałaś mnie do instytutu dla czubków (a poza tym zdiagnozowałaś precyzyjnie: ignorantka, i to jeszcze obnosząca się radośnie ze swoją niewiedzą, zazdrosna, zawistna i jeszcze coś na „za…”), ja nie skomentowałam słowem, ani hmmm…aniem 😉
Wyzwałam Cię od prymusów – przecież to nie obelga? Blogowisko chyba tę opinię podziela, czyż nie? 😉
Jestem jaka jestem – i co gorsza, nie mam się zamiaru zmieniać.
Idę dospać, trzecia nad ranem 🙄
E tam …
Ja to we własną pierś nie lubię się bić…
Ale w cudzą wbić się uwielbiam. I żadnych wyrzutów sumienia nie mam.
Taki ze mnie szmondak i zimny drań.
Dorotol,
według Twojej diagnozy jestem „głupią chamką ze wsi”.
Przypominam sobie Twoje wspaniałe zachowanie wobec Pyry z czasu ostatniego Zjazdu. Owszem, tylko wysoko urodzona i wspaniale wykształcona osoba może się zachowywać w ten sposób. Głupia chamka ze wsi by nie śmiała, po prostu prostaczka.
Alicjo juz masz zwidy o tak wczesnej porze? I gdzie slowo „przepraszam” w stosunku do nemo?
Alicja czy ja sie obnosze jakims urodzeniem (rowniez male miasteczko na Ziemiach Naszych i bylych Waszych) czy obnosze sie jakims specjalnym wyksztalceniem, Ty sobie cos dopisujesz, o tym, ze jestes chamka pisalam ale, ze ze wsi to Twoje wlasne co w Tobie siedzi. „Buziaczki”
Alicjo,
bardzo proszę o przytoczenie mojej opinii o Tobie, gdzie Cię na łamach tego blogu „odsyłam” dokądkolwiek lub diagnozuję niskie uczucia Tobą kierujące. Ujawniasz je aż nadto często, by trzeba je było jeszcze publicznie nazywać 🙄
Przeprosin żadnych nie oczekuję.
Przynajmniej szczerze…
:
Za dobrze ci się wiedzie*; bogata jesteś: bo masz wiedzę, pewność siebie, radość życia, pasję… i wiele innych posiadłości ;D
Skupić się potrafisz, doprowadzić tyle rzeczy do perfekcji… urobić ci się chce (po łokcie)… i nawet z tego cieszyć… (nigdy nie pisnąć o przedprysznicowym rozmemłaniu… a może go nawet nie doświadczyć… ani o niechęci do „mietły i ściery” – może nawet do tego podchodzisz ‚cała w skowronkach’, kto cię tam wie, ty bogaczko jedna, ty!… ty!…)
…Sensownie inwestować w podstawy bytu i w twórczy relaks… bez mrzonek i innych samodurstw (lotto, itp. cuda na kiju)
Ludzie widzą (bliscy, dalsi, całkiem odlegli), doceniają, podziwiają… zawiszczą niektórzy (a nie tylko się litują i ubolewają małżonkowi)…
Dobrze to czasem szczerze wyrazić… ulży – bodaj na moment…
____
*ja to znam z dwóch bluzgliwych listów**… PRYWATNYCH!!! (wiosna 2008)… – próby przedłużenia nieudanych dla Oponentki wymian sieciowych… Oczywiście oba zignorowałam… ale zachowałam na wieczną rzeczy pamiątkę… i wieczne rozbawienie, że coś takiego mogło mnie w ogóle spotkać pod blogiem firmowanym przez pismo, które w wersji papierowej czytywało(a) creme de la creme tego kraju… (tak fama niosła 😀 )
**był jeszcze trzeci, najwcześniejszy – próba wciągniecia mnie w zakulisowe (bo nie-oficjalne) „obrabianie” istności sieciowej, która się akurat była wypowiedziała nieco ‚ekscentrycznie’…
W żadne poza-oficjalne ploto-magle nt bliżnich z którymi dyskutuję w sieci nie angażowałam się ani wcześniej, ani później — dlatego ów pierwszy eleborat przyjęłam z prawie tak dużym niesmakiem, jak późniejsze dwie frontalne napaści na mnie…
Co do diagnoz – mniej niż pół roku temu dowiedziałam się przez przypadek, że już wiosną 2007 „kromuchowanie” (jako obsesyjne pisanie o niczym, powtarzanie-meldowanie codzienne nieistotnych wiadomości (idę się kąpać, ogarnąć, wtrząchnąć kromuchę etc.)) — było używane jako przestroga na kursach zachowań sieciowych i bezpieczeństwa wirt., prowadzonych dla nauczycieli gimnazjalnych w innym województwie przez speca IT z szerokiego kręgu towarzyskiego…
…Oczywiście z analizą kliniczną osobowości podatnej na takie ekshibicjonizmy…
Miejsce publiczne, nawet eksponowane… – to i ludzie czytają… 🙁
Piosenke spiewalo sie na melodie „pije Kuba do Jakuba”
Szanowne Panie, Czcigodni Panowie,
Do wypowiedzi w.sz p.Alicji bym się nie czepiał. Toż wiadomo, im więcej wypije, tym bardziej pisze od rzeczy. Wystarczy przejrzć jej wypowiedzi pisane po 23.00 czasu torontońskiego.
Bardziej mnie martwi w.sz p.Pyra, która andromy sadzi o każdej porze dnia i nocy. No cóż, starość – nie radość, pogrzeb- nie wesele.
Alicjo, mając dostęp do kodu blogu Barbary, pozwoliłem sobie zawiesić gniewny komentarz, jaki tam pomieściłaś.
Mam nadzieję, ze już teraz, gdy ochłonęłaś, zdajesz sobie całkowicie sprawę, iż nie miał i nie ma on nic wspólnego z tematyką tamtego blogu czy Twą tam komentatorską obecnością (przypomnę – „zawitałaś” raz – pod koniec czerwca 2008 – z nagonką! 😉 ) – a tylko z Twą dobrze znaną praktyką dopadania niewygodnych Ci nicków „na osobności”, „w ustronnym kąciku”. Tak było z próbą kończenia niewygodnej polemiki z Torlinem w jego blogu (przewleczenie spod Polityki), podobnie z próbą dalszego poubliżania Jacobsky’emu „od belfrów” – przechodząc z blogów Politykowych do jego „about”.
Teraz ów zawieszony komentarz z blogu basi.acappella (strona e-mail, dziś 4:06 pm 😉 ):
Basiu,
BLUZGOWYCH listów nie pisałam nigdy i do nikogo ? do Ciebie tylko prośba, żebyś przeprosiła Marysię, mam nadzieję, że doskonale pamiętasz, o co poszło. Wyraziłaś się wtedy bardzo niezręcznie, w sytuacji, kiedy Mt7 miała ciężką sytuację rodzinną, nikt się nie śmiał odezwać, a ja?po swojemu. Jestem ekstrawertyczką, mówię, co myślę, czasem przesadzam, czasem nie dopowiem, ale starzy blogowicze wiedzą, że nie ma we mnie wredoty i okropnego typa, wysiadującego przy komputerze, aby komuś dowalić ? na taka mnie kreujesz.
Te jadowite listy ode mnie opublikuj ? przy okazji przypominam, że był jeden ? i to ja go opublikowałam, zanim, narobiwszy wielkiego szumu, że paskudny, Ty zdążyłaś.
Bardzo proszę, nie czytaj moich postów, w ogóle nie zwracaj na mnie uwagi ? mnie nie ma.
Wychodzi na to, że archiwizujesz moje wypowiedzi. Po jaką cholerę, pytam? Aż tak ważna dla Ciebie jestem?
Znajdź sobie kogoś innego do atakowania.
Alicjo, w kwestii ataków wspomnij bodaj 18 sierpnia 2010 (Hau!) i później reprymendę daną Anonimowej Celebrytce. 😆
Gdy pisałem te słowa – pojawił się (już w spamie) Twój drugi komentarz (4:24pm):
P.S.Poza tym ? no właśnie, każdy jest na swój sposób ekhibicjonistą. Ty również. Spojrzyj na to, co wrzucasz na sieć. Ja nie kreuję swojego wizerunku, jestem taka, jaka jestem.
?Kromucha? to nie mój wymysł, ukradłam to mojemu przyjacielowi, za zgodą zresztą.
Każdy pisze na blogu o tym, o czym chce. Ja od samego poczatku pisałam, co chciałam powiedzieć, niekoniecznie musi to być dla wszystkich interesujace ? ja po prostu piszę tak, jak piszę, tyle. Omijaj, proste.
***
Nawet ja widzę w obu tekstach sporo przeinaczeń, pójść w zaparte i zwykłego mijania się z prawdą. A podglądam blog P.P. Adamczewskich tylko raz na kilka tygodni.
Moja rada – kreuj się tak sprawnie, jak tylko potrafisz, Alicjo. Dobry kostium czasem zaczyna się nosić niczym druga skóra.
Będę doradzał Barbarze, by zarchiwizowała te ostatnie Twoje kwiaty, lecz znając ją – odeśle doktotrantkom J. i K. 😀
Pozdrawiam!
…A wszystko przez jedno małostkowe „na biednego nie trafiło”! 😆
Ach ta baby!
(Niektóre 😉 ).