Parę moich ulubionych adresów

Pojawiły się już pączki (na drzewach nie na półmisku) więc pora  pomyśleć o wędrówka po stołecznych knajpkach. Przypomnę więc kilka moich ulubionych.

O tym, że dobrze trafiliśmy (ul. Puławska 16, tel. 22 849 44 42) przekonał nas fakt, iż przy sąsiednim stoliku siedzieli Włosi zajadający penne alla amatriciana (rurki z sosem pomidorowym, boczkiem  i cebulą) oraz scaloppina al limone (filet ze schabu w sosie cytrynowym) i popijający ze smakiem białe wino. Omawiali jakiś projekt, rysując zawzięcie w rozłożonym bloku i gestykulując jak Marcello Mastroianni w filmach Felliniego. Kelnerzy i kelnerki w „Pappa-Grappa” sympatyczni, fachowi, nie nachalni, potrafiący doradzić w wyborze dań. Umieją też porozumieć się z gośćmi także po angielsku i po włosku. W trakcie lektury menu, aby nie wywołać skurczu żołądka pobudzonego spisem potraw, gościom poda się ciepły chleb i na spodeczku oliwę o wybranym smaku. Jest to przekąska nie wliczana do rachunku. Potem na naszym stole pojawiły się: frittura di carciofini (karczochy smażone), parmigiana di melanzane (bakłażan zapiekany w sosie pomidorowym z parmezanem i mozzarellą), tortellini prosciutto e funghi (pierożki w sosie śmietanowym z szynką i grzybami), spaghetti allo scoglio (makaron z owocami morza), saltimbocca (filet cielęcy nadziewany szynką i szałwią w białym winie), gamberoni alla griglia (krewetki z grilla), insalata di pomodori (pomidory z bazyliowym sosem) i wreszcie dwie porcje tiramisu oraz dwie kawy espresso. Z nowości musimy dorzucić tort ze szpinaku z parmezanem, różności rybne z grilla i przewspaniałe kalmary w cieście.

„Borpince” (ul. Zgoda 1, tel. 828 22 44) to zaadaptowane piwnice z ceglanymi stropami i ścianami pamiętającymi Powstanie Warszawskie, wygodnymi stołami, ławami i krzesłami. Obsługa sprawna, kompetentna i miła. Jak przystało na winiarnię, duży wybór tokajów i win z innych regionów. W karcie można znaleźć niemal wszystkie dania typowe dla węgierskiej kuchni. Z zimnych zakąsek zamówiliśmy półmisek wędlin dla dwóch osób (42 zł). Było to salami i węgierska paprykowana kiełbasa, ogórki, papryka, pomidory, żółty ser oraz dwie bardzo smaczne pasty. Obie zupy: rybna i fasolowa intensywne w smaku, pikantne i aromatyczne.

Pieczeń cygańska z karkówki (29 zł) ze smażonymi ziemniakami mogłaby być trochę bardziej miękka i wówczas byłaby idealna. Tak jak przepyszny gulasz z suma z kluseczkami  (35 zł). Najbardziej znanym węgierskim deserem są płonące naleśniki z masą orzechową, polane gorzką czekoladą (Gundel palacsinta – 15 zł).

W restauracji „Mirador”, należącej do klanu Kręglickich, najbardziej przypadła nam do gustu pulpo i wspomnienie magret en salsa de orejones, co w polskim narzeczu oznacza pierś kaczki w sosie morelowym. Koniecznie trzeba wspomnieć o małżach św. Jakuba, które są najważniejszym daniem świątecznym w Santiago. Św. Jakub Starszy jest bowiem patronem miasta, a nawet całej Hiszpanii.  Mirador (ul. Grzybowska 2, tel. 436 35 35) ulokowany w nowoczesnym biurowcu, choć mieści się nieco na uboczu, szybko zdobył klientelę na stołecznym rynku gastronomicznym. Mimo że nie jest to lokal tani. Ale płacąc za sopa de mariscos (zupa z owoców morza) 22 zł, a za sepia con habas (sepie duszone z młodym bobem) 39 zł, już po pierwszych kęsach wiemy, że warto było narazić domowy budżet na taki wydatek.

Lokal, do którego trzeba się wspiąć na pierwsze piętro pasażu handlowego, ma też – zapewne dla leniwych bądź nadmiernie otyłych łakomczuchów – bar tapas zlokalizowany na parterze. Tam – przyznać trzeba – można zjeść taniej. Ale i tu, i tu w prawdziwie hiszpańskiej atmosferze.

„Portucale” zlokalizowana jest na Mokotowie przy ul. Merliniego 5. Kuchnia portugalska jest dość bliska polskim gustom, a ceny w restauracji są niewygórowane.

Przy wejściu – półki z portugalskimi winami, mało w Polsce znanymi, lecz nie ustępującymi winom hiszpańskim. Jest też specjalność portugalska – wino zielone (butelka od 35 zł), wytrawne, leciutko musujące, świetne do ryb i drobiu. W karcie jest na kieliszki i naprawdę warto spróbować.

Karta dań dość rozbudowana, lecz bez przesady. 13 propozycji przystawek, 8 sałat, 5 zup, 12 dań rybnych i 16 mięsnych.
Z zakąsek wybraliśmy sardynki w cieście (10 zł) i kotlety wieprzowe w ostrym sosie pomidorowym (11 zł). Owe kotlety okazały się jednym, ale bardzo dużym, cienkim kawałkiem wieprzowiny przypominającym nasz kotlet schabowy.
Natomiast dorsz z rusztu (35 zł) w sosie śmietanowym, z cebulą i ziemniakami pure można polecić osobom najbardziej wymagającym. Duża porcja, podana w gorącej kamionce, ryba soczysta, dosmaczona. Flaczki z boczkiem i białą fasolą nazywają się dobrada (34 zł) i trochę przypominają fasolkę po bretońsku. Podawane są z ryżem, co w pierwszej chwili zaskakuje, lecz okazuje się dobrym pomysłem.

Na deser zamówiliśmy ciasto francuskie z orzechami portugalskimi i migdałami (16 zł). Wspaniała masa orzechowo-migdałowa w cienkim cieście podawana na ciepło i skontrastowana bardzo smacznymi lodami i bitą śmietaną.