Jak karmił Turek Turka… i przy okazji mnie
Wybraliśmy się do nowej tureckiej restauracji w niedzielę 2 stycznia licząc na to, że będzie tam sennie i pustawo. Dzień po Nowym Roku warszawiacy raczej spędzają leniwie w domu, dojadając sylwestrowe resztki i odsypiając balową noc. Jednak już parking (co prawda malutki) nasunął nam myśl, że w środku będzie tłoczno. Bowiem samochody stały ciasno jeden przy drugim. Tak też było i wewnątrz. Niemal wszystkie stoliki były zajęte. A nieliczne wolne były dawno zarezerwowane. Szefowa sali widząc nasze zawiedzione miny usadziła nas przy kaloryferze zionącym gorącem ale jednocześnie i pod drzwiami wejściowymi skąd wiało mroźne powietrze. Ale nie narzekaliśmy. Teraz już wiemy, że chcąc zjeść tureckie przysmaki w „Maho” (Al. Krakowska 240/242 tel. 22 609 15 48, www.maho.com.pl ) należy rezerwować stolik i to wskazując miejsce, w którym chce się siedzieć. Sala jest dość przestronna, bo może w niej jednocześnie usiąść setka gości. I mają oni możliwość albo oglądania ruchliwej ulicy lub podglądać co robią kucharze, po przyjęciu zamówienia.
Można też zajrzeć (jest w tej samej sali) do sklepu, który oferuje baraninę, wołowinę oraz mrożone półprodukty wielu dań. Dla praktykujących islam ważne jest, że wszystkie mięsa są z rytualnego uboju.
Wprawdzie neonowe napisy zdobiące okna do kuchni raczej przypominają fast food niż przyzwoity lokal, to jednak kelnerki i kelnerzy w sposób sympatyczny i troskliwy ale bez tzw. nadopiekuńczości, zajmujący się gośćmi, dowodzą, że dobrze trafiliśmy i jesteśmy w prawdziwej restauracji.
Rzut oka na salę i przegląd nowych gości, których oglądaliśmy znad swoich talerzy, wyjaśnił przyczynę tłoku. Smagłe oblicza, kruczoczarne włosy, wąsiki panów i chusty na głowach niektórych pań świadczyły o tym, że do tej restauracji przychodzą chyba wszyscy Turcy mieszkający w naszej stolicy. Dobra nasza – pomyśleliśmy i tym chętniej zajrzeliśmy do karty w poszukiwaniu smakołyków.
Zaczęliśmy od zupy z czerwonej soczewicy (10 zł), która – po dosypaniu papryki, bo kucharz robi ją w osłabionej wersji ze względu na delikatność nadwiślańskich podniebień – była wprost rewelacyjna.
Darowaliśmy przekąskom zimnym i sałatkom bogato tu reprezentowanym i ruszyliśmy do boju z krewetkami smażonymi na maśle z grzybami, chili, pieprzem, i czosnkiem (35 zł). Smakowały równie wspaniale. A było ich jak dla drwala, który musi odrestaurować swe siły przed wyrębem. Talerz różnych przystawek (25 zł) pozwolił poznać smak aż trzech potraw naraz: smażonej cukinii, grillowanych kulek mięsnych z jagnięciny i cielęciny oraz naleśników z cienkiego ciasta faszerowanych serem. Bakłażany nadziewane mielonym mięsem jagnięcym i cielęcym, cebulą, ryżem i pomidorami (14 zł) wprawiły nas w rozterkę, bo już nie wiedzieliśmy, której potrawie przyznać prymat. Wierząc we własne siły zamówiliśmy jeszcze pide z turecką kiełbasą (24 zł) i także pide z mieloną cielęciną i kawałkami cielęciny, tureckiego sera kashar i jajkami (24 zł). Z wielkim trudem udało się nam pokonać wszystko.
Cały czas popijaliśmy dania gorącą i słodką jak ulepek aromatyczną herbatą, od czasu do czasu siorbiąc ayran (5 zł) czyli słony napój jogurtowy.
Słabością Maho jest naszym zdaniem niedobór ryb i owoców morza. Poza krewetkami są w karcie tylko łosoś i halibut. A przecież Turcja to kraj otoczony przez różne morza.
Mimo, że kuchnia turecka nie jest naszą faworytną kuchnią, to jakość dań i sympatyczna obsługa powoduje, że wybierzemy się tam w nieodległej przyszłości ponownie oszczędzając domowy budżet, który nadwerężyła by znacznie mocniej podróż nad Bosfor.
Komentarze
Dzien dobry, wlasnie odwiedzil mnie spec od nieszczelnych okien, podumal sobie, obejzal i poszedl, przyjdzie w przyszlym tygodniu a moze i nie przyjdzie…
Dobrze wiedziec, ze taka restauracja jest w Warszawie, choc chyba jednak troche dopasowana do bardziej wyrafinowanego gustu, krewetek z grzybami ani takiej roznorodnosci przystawkowej nie widzialam w zadnej tureckiej restauracji ani w Kolonii ani w Berlinie. Jedyne smakowite wrazenie, jakie wynioslam z tureckich restauracji to szeroka zielona fasola duszona z pomidorami i miesem.
Panie Gospodarzu a jakie to byly grzyby?
Po turecku tez znow bym chcial, bo dawno juz nie bylem.
Niekoniecznie z powodu dan glownych, ale z powodu tych wszystkich przystawek i takich tam. Sadze, ze z wyliczonych tu przez Gospodarza rzeczy, mozna by najesc sie polowa tego.
Pozdrawiam wiec po swietach zyczac zyczliwie, bez zazdrosci, dalszego swietowania! W gore „Trzech Kroli” – bawcie sie (tak) dalej – bo mnie juz wystarczy!
Czas ochlonac i dac sobie przerwe. Stanawszy na poczatku tygodnia na wadze stwierdzilem przerazony, ze dopuszczalny pulap jest absolutnie przekroczony i musze temu zaradzic. Nie wiem jak to jeszcze bedzie, bo w sobote idziemy na proszona kolacje – a tak w ogole – to karnawal jeszcze przed nami, a w tym jeden przynajmniej, obowiazkowy bal. Na razie przegryzam surowa brukwia i mysle nad tym, a odwiedziny w tureckiej restauracji przesuwam na termin blizej nieokreslony.
Za oknem szaro, buro i slisko jak diabli. Wczoraj wieczorem jeszcze -5°C, a dzis rano zero i kapusniaczek. Do poludnia ma skoczyc na +5. Mam nadzieje, ze lod z jezdni juz zniknie, jak przyjdzie mi wracac.
Milego dnie jeszcze
pepegor
Pepe, to ciepełko z deszczem od Ciebie ma być chyba później u mnie, ale na razie jest -6 i potężnie wieje (już od wczorajszego wieczora). Na szosach ślizgawka, czyli wyślizgany lód, ponoć, bo ja nie jeżdżę, samochód trzeba by wyciągnąć z zaspy…
Krewetki nie tuczą! Przynajmniej ja tak zakładam i też chyba się do tej tureckiej restauracji udam, bo krewetki uwielbiam, ale musi ich być dużo i duże.
dorotolu, idziemy w Warszawie na krewetki?
Chwilowo mamy równie daleko 🙁
Pepe, jak robisz, znaczy co naciskasz, żeby był znaczek stopni? To małe „o” za cyfrą?
Witam świątecznie i słonecznie, czego i Wam życzę. 😀
Gospodarzu, zazdraszczam tylko krewetek a słodki ulepek, to pijam tylko kawowy, nie próbowałam z herbatą. 😉 Jak smakował ?
Pepegor, jest tylko jeden sposób na zrzucenie kilku kg w karnawale – tańczyć, tańczyć i jeszcze raz tańczyć. Kiedyś czytałam, że w tańcu spala się mnóstwo kalorii i nie pisał tego właściciel szkoły tańca. 😉
Pyreńko, gdzie jesteś ????
a ja nie wiedzac, ze Ty Zabo je lubisz odlozylam przed przyjezdem do Ciebie cale kilo krewetek do zamrazalnika a zal bylam, ze nie mam ich z kim zjesc…
pepe tutaj tez te Twoje +5 jeszcze nie doszlo a jest mi potrzebne, aby naklonic kogos do rozruszania mi auta, gdyz sluchalo samotnie 4 dni radio i jest kompletnie rozladowany
Zabo, witam, witam tez Dorote i Zgage, i cala RESZTE naturalnie!
A z tym znaczkiem ° to mam na go na mojej klawiaturze razem z ^. Jest u mnie calkiem u gory, jeszcze na lewo od 1. °, a uzyskuje przy pomocy shift. Od zaraz mam jeszcze do dyspozycji ? (do kwadratu) i ? (do szescianu). Te przy rownoczesnym uzyciu prawego alta. Inne trzeba juz indywidualnie sklecic. Tylko polskich znakow nie udaje mi sie zainstalowac tu w pracy. Podejrzewam celowa blokade.
Zgago, tanczyc tez tancze, ale nie ludz sie co do skutkow takich zabiegow. Jak wpadnie nemo to moze wyrachuje nam, ile musialbym tanczyc, aby odtancowac taka kolacje, jaka opisal tu dzis Piotr Gospodarz.
I widzisz, do kwadratu i szescianu lotr zamienil w ?
Doroto, nie podchodzisz do telefonu?
Pepegorze, Dorotol pewnikiem się :
http://www.youtube.com/watch?v=NNyXKt61TNI
To były Doroto zwykłe, pospolite pieczarki. Ale w aromatycznym sosie z krewetkami nabrały całkiem nowego wyrazu.
Jesli zgago, to faktycznie – nie dla mnie.
przepraszam, Twoj nick mial byc z duzej litery.
Jestem nawet przekonany o tym, ze pisalem z duzej.
pepe to byles Ty … bylam pod prysznicem a potem nie skumalam numeru na display-u
Zgaga sie na zyciu zna…
za to wyrzucilam z lozka arcadiusa, coby mnie samochod podladowal, a on nie bo mu za slisko
Pepegorze, nie jestem drobiazgowa o takie drobiażdżki się nie obrażam. 😆
arcadius nie ma opon…
Dorotol, tylko trochę, bo stale mnie coś zadziwia i zaskakuje. 😉
Na obiad zamiast pysznych krewetek (leżących sobie spokojnie w sklepowych zamrażarkach) muszę „wykończyć” smażonego karpia z własnego zamrażalnika. Jest w tym tylko ten plus, że uwielbiam także karpia. 😀
…a jesli chodzi o samochodowe opony, to tych nie ma w sklepach…
U nas też temperatury minusowe.
Świetujemy, bo dzisiaj imieniny naszego ukochanego wnuka Kacpra. W sobotę urodziny syna.
A w przyszły piątek, jak co roku, kolędowanie połączone z imieninami Włodka.
Walka z nadwagą też musi poczekać.
Rozrasta nam się z roku na rok lista gości kolędowo -imieninowych. Nie chcę urządzać przyjęcia na stojąco. To musi być tradycyjne biesiadowanie ze spiewaniem kolęd. Niestety przy stole mieści się określona liczba osób. I niestety nie da się zaprosić wszystkich.
Zgago karpia tez lubie i nawet teraz rekonstruje teraz jedzenie swiateczne powolutku tutaj, wczoraj jadlam zupe grzybowa z grzybow od Lesniczyny i Zaby, gdyz w Warszawie mi ona nie samkowala, zrobilam tez slatke jarzynowa bez groszku (brr) i dorobie sobie jeszcze pare rzeczy. Zal mi sernika, wyszedl mi pyszny i szybko sie skonczyl ale to tez zasluga sera w Polsce, tutaj go nie ma.
ide pokonac dzisiejszy dzien
Witam słonecznie, bo taki mamy poranek 🙂
Tureckie przysmaki – to dla mnie głównie chałwa, zwłaszcza z orzeszkami pistacjowymi, świeże figi, ale także rozmaite warzywa zapiekanie na grilu, polane wspaniałym jogurtem z czosnkiem. To wszystko mogłam pochłaniać w dowolnych ilościach mając talię osy, ale kiedy to było… Teraz pozostał mi raczej taniec (zalecany przez Zgagę), nie narzekam, bo baaardzo lubię 😀
… zapomniałam dodać, że wczorajszy wieczór minął mi na zabawie w faworki, oj, napracowałam się, ale teraz to już sama przyjemność (o wadze pomyślę później) 😀
Jotko,
ucaluj mi Kacperka z naszymi (bo i Laura tak by chyba chciala) najlepszymi zyczeniami!
Jak tam planowanie na lato?
Miszczu, dzięki Twoim zdjęciom (we wczorajszym wpisie) wszyscy mogą zobaczyć jaka ta Warszawa bywa piękna. Szlak Królewski w świetle latarni i w śniegu jest pełen poezji. I nawet widać, że warszawiacy potrafią chodzić piechotą. Ale pokazać całe piękno i poezję starej części miasta potrafi tylko Miszczu!
Ciekawe skąd te artysty wiedziały, że ja tak często do Paryża i Bolonii ?
Dokładnie piosenka o mnie i pewnej warszawiance 🙂
Dotyczy wyłącznie przeklnij mnie …
http://www.youtube.com/watch?v=LLs7ILmqLNU&feature=related
To nie była dziewczyna łatwa
oj, nie łatwa i co do tego
potrafiła tę rzecz zagmatwać
aż do stopnia niesłychanego
A gdy wreszcie zmysłów pociskiem
na orbitę mknąłem rozkoszy
Pośpieszyły usta jej bliskie
ostrzeżenie takie wygłosić:
Przeklnę Cię, jeżeli mnie porzucisz
Przeklnę Cię, gdy się do innej zwrócisz
Przeklnę Cię, jeśli postąpisz podle
dziś się za Ciebie modlę
jutro przeklnę Cię.
Przeklnę Cię i Twoje wiarołomstwo
Przeklnę Cię i Twoje z nią potomstwo
Przeklnę Cię i już się nie ochronisz
w Paryżu, w Bolonii
przekleństwo me gonić
będzie Cię
Przeklnę Cie, Przeklnę Cię…
Wykrakała, oj, wykrakała
że sprawdziło się co do słowa
i poczułem, że chociaż pałam
to przyczyna pałania nowa
więc do tamtej z żalu i w skrusze
sam się zgłaszam smutny szalenie
bywaj zdrowa, z inną już muszę
a Ty zgodnie z Twym ostrzeżeniem:
Przeklnij mnie – sam jestem winien temu
Przeklnij mnie – od dziś się za mnie nie módl
Przeklnij mnie – nie mogłem zrobić podlej
Niczym mnie nie oblej
lecz, proszę, przeklnij mnie
Przeklnij mnie – przekleństwo Cię pokrzepi
Przeklnij mnie – donosów tylko nie pisz
Przeklnij mnie – lecz ugodź słowem żwawszym
nie w biurze, teatrze, intymniej już raczej
Przeklnij mnie, przeklnij mnie…
A żebyś wiedział,
Przeklnę Cię – bo Ty mnie porzuciłeś
Przeklnę Cię – ku innej się zwróciłeś
La la la
Przeklnę Cię i Twoje wiarołomstwo
Przeklne Cię i Twoje z nią potomstwo
La la la
Piotrze
Urodę dostrzegam nie tylko Warszawy, ale również warszawianek 🙂
http://picasaweb.google.com/Marek.Kulikowski/WieczorTrzechKruli#slideshow/5558832049190950530
Pepegor,
dziękuję w imieniu Kacpra i własnym. W sprawie planów na lato proponuję się zdzwonić pod koniec stycznia.
Usciskaj swoje Panie 🙂
Pepegorze,
widzę, że mnie za nadwornego rachmistrza uważasz 😉
Nie będę tu cytować pewnego profesora, który mawiał „Rachuj, rachuj, będzie na …”, bo nie wypada przy tym stole 😉
Tańce tańcami, ale najwięcej tłuszczu spala się na wyprawach wysokogórskich, najlepiej powyżej 3000 mnpm 😎
Wieje zapowiedziany halny albo prawie, bo jeszcze nie ma oczekiwanych +5. Słoneczko przyświeca i jakoś raźniej na duszy.
Turecką herbatę piłam dziś na śniadanie, ale bez cukru. Herbata nazywa się Tiryaki Cayi z firmy Caykur i dostałam ją prosto ze Stambułu. Nasi Młodzi w końcu listopada odbyli podróż w tamte strony (samolotem z Bazylei do Salonik, stamtąd nocnym pociągiem do Stambułu i powrót samolotem do Bazylei) i przywieźli różne dobre rzeczy. Obok herbaty dostałam jeszcze chałwę (Sade Tahin Halvesi) i puszkę Yaprak Sarma czyli nadziewanych liści winogronowych. Nie wiem jak smakują, bo jeszcze się nie odważyłam otworzyć, chałwy też nie. Herbata jest znakomita. Młodym kuchnia turecka bardzo pasowała, słodka herbata, sprzedawana na każdym rogu, też, chętnie popijali różne soki owocowe, jogurt i rozcieńczone soki z kiszonych warzyw, podobno bardzo popularne. Ale najbardziej podobała im się prawdziwa łaźnia turecka czyli hamam 😉 I mieszkanie gratis u prawdziwych Turków.
Na puszce z tymi nadziewanymi liśćmi jest ostrzeżenie po angielsku i francusku:
Nie kupuj tej puszki, jeśli jest rozdęta lub cieknie 😯
O, jeszcze kawę turecką dostaliśmy Kurukahveci Mehmet Efendi. Też czeka na degustację.
Na obiad spaghetti z sosem z własnych pomidorów.
Nemo, musialem to raz rachowac przy tablicy. Przelicznik byl prosty, bo wejscie w gore wlasnie, przy opuszczeniu sobie wszelkich warunkow ubocznych. Pamietam tylko, ze wyszlo szokujaco malo i chodzi mi po glowie do dzis, ile trzeba sie nalazic, by odrobic jedno piwo.
A Przybora, to byl dopiero Miszczu!
Nowa Burgenlandia 🙁
http://picasaweb.google.com/Marek.Kulikowski/NowyFolder2?authkey=Gv1sRgCN7yjYS27uWzjAE#5559033123813228098
tu pomoc naukowa dla marzących o spaleniu nadmiaru kalorii 😀
http://www.biznesnafali.pl/component/content/article/13-poradnik/1301-tabela-spalania-kalorii
…wygląda na to, że jak się nie ma gór pod ręką, to po schodach w górę też może być 😀
Miszczu – podziwiam Warszawę na Twoich zdjęciach, piękna jest!
Rozmawiałem z uciekinierem . Twierdzi , że mieszka w Południowej Burgenlandii. Zdążył wszystko rozdać i wszystko zostawić ” Partner” za mieszkanie kupił duży samochód… Wszystko w porządku. Alles klar.
Jestem jestem, Zgago. I wczoraj też byłam, tylko internetu nie było. Słowo daję – niczego ie zepsułam (Mama – psuja) no – nie było i już. Komputer pokazał inne komputery wokół i na każdym siła sygnału na tej najniższej, malutkiej kreseczce. Dzisiaj jest – jak długo? A diabeł wie.
Zrobiłam sałatkę jarzynową: wyszło średnie wiaderko – nie wiem, dlaczego tak dużo i dlaczego w niej tyle pieprzu, ale smakuje doskonale. Ta sałatka + kawałek gorącego mięska, to dzisiaj cały obiad. Nie mam czasu gotować, a Młodsza twierdzi, że nie ma czasu jeść. Tak, czy siak żadna z nas na głodującą nie wygląda.
Haneczka też bezinternetowa, bo remontowcy z rozpędu przecięli okablowanie i przed poniedziałkiem chyba nie naprawią.
Miszczu umie patrzeć, to wiadomo, a Lulek? A – tu cytat kończący słynny dialog „Sęk”
Pyro, cieszę się, że choć na chwilkę miałaś lepszy sygnał. 😀
Barbórko, o tym, że wchodzenie po schodach jest zbawienne dla dobrego krążenia, mówił kiedyś prof. Religa. Widać stąd, że nie tylko dla serca ale i dla talii. 😀 Moja Starsza namiętnie robi na drutach, muszę Jej podesłać tą tabelkę i poradzić, żeby raczej chodziła na zakupy – spali wtedy więcej kalorii. 😉
Nemo, te nadziewane liście winogron są podobno bardzo smaczne. Gdy już je skosztujesz, to napisz, czy rzeczywiście.
http://www.youtube.com/watch?v=vROu2HP7Ht0
Pyro,
sposobem na uzyskanie lepszego zasięgu jest niekiedy przeniesienie maszyny do innego pomieszczenia. Ja tak czasem robię, ale dotyczy to lekkiego laptopa, a nie ciężkiego komputera. Poprawa jest bardzo duża, ale nie wiem, czy u Ciebie ta metoda mogłaby być zastosowana.
Dlaczego Dorotol tam zżyma się na groszek w sałatce? Używam groszku mrożonego lekko obgotowanego. Nadaje sałatce smaku i ma zdecydowanie ładniejszy kolor od tego puszkowego.
tym razem zgodnosc z pepegorem 😆
w zasadzie okreslenie przystawki nie jest tu zupelnie na miejscu. to sa dania, ktore mozna jadac przez caly dzien, przy kazdej okazji. takie male smakolyki ktore nie dosc ze smakuja, to maja jeszcze cos egzotycznego w sobie.
w zadnym przypadku nie spotkalem sie z ostroscia potraw w kuchni tureckiej. one sa po prostu aromatyczne.
jak mnie najdzie w domu na jedzenie z cieplych krajow, to przyrzadzam rozne smakolyki z ktorymi jako dobra dusza dziele sie z kim tylko sie da
chwilowo nagrzany jestem jeszcze kanaryjskim sloncem i nasycony owocami oceanu. boje sie ze jak dojda do tego, kto spustoszyl im zasoby tunczyka, krewetek, langust, homarow i zolwi to mnie tam wiecej nie wpuszcza.
mam nadzieje, ze nikt tego mi nie zyczy.
Bardzo ciekawe!
http://wyborcza.pl/1,76842,7717475,My_chcemy_masla_a_nie_margaryny.html?as=5&startsz=x
Nemo, jestem ciekawa tych nadziewanych liści winogron, czym są wypełnione. Mam przed sobą książkę z przepisami kuchni tureckiej, znalazłam te nadziewane liście, co prawda tu nazywają sie w oryginale Yaprak Dolmasi, jakaś zapewne odmiana. A w skład nadzienia wchodzi tu ryż, cebula, rodzynki, orzeszki piniowe, oliwa i natka pietruszki, mięta, koperek, sól, pieprz, natomiast do gotowania liści dodaje sie sok z cytryny.
Przepis na zupę z czerwonej soczewicy też jest, jakby kto chciał 🙂
A sałatkę jarzynową często robię z kukurydzą zamiast groszku.
Miszczu,
To gdzie Pan Lulek mieszka??? Jak jego zdrowko????
Jak cos wiesz wiecej to zapodaj, PROSZE.
Barbaro,
po obejrzeniu arkadiusowego obrazka jestem coraz ciekawsza zawartości mojej puszki 😉 Na razie wzięłam lupę i odcyfrowałam skład: ryż, liście, cebula, woda, olej słonecznikowy, sok z owoców granatu, pasta pomidorowa i paprykowa, rodzynki korynckie, orzeszki piniowe, cukier, przyprawy.
Sok granatowy, świeżo wyciskany, był w listopadzie bardzo popularny – raportuje moje dziecko.
Bardzo lubię granaty, ale tutaj są dość drogie, a w październiku na Sycylii nie były jeszcze dojrzałe. Kupowanych tutaj nie wyciskam, tylko wyłuskane czerwone ziarenka dodaję do sałatki owocowej.
Sok cytrynowy też jest w składzie tych zawijańców.
skład nadzienia dość podobny, a te na obrazku arkadiusowym prezentują się smakowicie. Nemo, zrób sobie do tego jogurt naturalny z czosnkiem, będzie całkiem po turecku 🙂
Ale, jak się zagłębiłam w te tureckie przepisy, to znalazłam także liście winogron nadziane podobnie j.w., ale z dodatkiem mięsa mielonego, tym również wypełniają paprykę, pomidory, cukinie i liście kapusty, coś jak nasze gołąbki.
Około 2 lat temu wyszła książka Marshy Mehran „Zupa z granatów” – o trzech siostrach z Iranu, które po rewolucji uciekły do Irlandii, gdzie w małym miasteczku otworzyły kawiarnię. Dodatkiem do każdego rozdziału jest przepis, jest też taki na „dolme” chyba to się nazywa (jeżeli nie pomyliłam perskiej nazwy z turecką); w winogronowe liście zawija się posiekane mięso oraz świeże posiekane zioła (o ile pamiętam kolendra, bazylia, pietruszka). Jest też gulasz z jagnięciny, zupa z soczewicy, duszony kurczak z orzechami no i zupa z granatów. Przepisy pyszne, o wiele lepiej się czytają niż książka, pewnie jeszcze lepiej smakują.
Barbaro, liście winogron to klasyk całego basenu M. Śródziemnego – rozmawiałyśmy o tym z Alicją pod tym blogiem… bodaj w październiku (listopadzie?), gdy ostatnio można je było zerwać 😀
(Bardzo lubię i robię od około 15-stu lat. Poznałam bodaj jako smakołyk libański (od Brazylijki)… albo może jeszcze wcześniej – jako grecki?… już dobrze nie pamiętam 😀
****************
Btw, wydaje mi się (na oko, właśnie wróciłam z tzw. pola 😀 …pięknego zresztą dziś!) że te tabele ‚spalarności kalorycznej” 😉 to dla okazów dwustu- lub więcej-kilowych. Normalnie daje się kilka wariantów w zależności od masy ciała (albo po prostu na godzinę i kg masy ciała). Sama mam od matury tabelki „wrysowane” własnoręcznie w „Kuchnię pod chmurką” I. Gumowskiej – wedle jej wzorca (pokrywającego się circa about z danymi „Kuchni polskiej”): np. godzina marszu szybkiego (6-7km/h) przy 50kg wagi odkupia 214 kcal, przy 60kg (brrr!) – 257kcal, przy 70 kg (apage!!!) – 300 kcal.
Właśnie pomyślałam, że nie zaszkodziłoby postarać się – po ćwierćwieczu przybliżonej prowizorki – o coś bardziej „autoryzowanego”… gdyby np. Nemo miała pod ręką i bez szukania jakieś pewne, szwajcarskie źródło… 🙄
oczywiście zapomniałam dodać, że do jogurtu, prócz wyciśniętego czosnku dobrze jest dorzucić drobniutko posiekany ogórek świeży, pokropić oliwą i przyprawić solą – wtedy wyjdzie turecki „cacik” albo „dżadżyk” 🙂
Z rzeczy „tureckich” znam chyba najlepiej „Turkish delight” – strasznie słodkie słodkości, które moja najfajniejsza londyńska pracodawczyni zawsze cedowała na mnie gdy tylko małżonek przyniósł je jako „zemstę pacjenta” (dokładnie – pacjentek, gł. irańskich z kręgu emigracji zw. z Pahlavim) — naprawdę straaaasznie słodkie (jak wiele innych orientalnych konfekcji) – człowiek musi się nauczyć „kultury-każdego-kęska”*, inaczej zabalonowałby w dwa tygodnie… 🙁
________
*copyright mój, BM 😀
a capello, tak, tak, zgadza się, tylko skoro Gospodarz opisał wrażenia z restauracji tureckiej, to sięgnęłam do własnych wspomnień z pobytu w Turcji przed ok. 20 laty, a i do adekwatnej książki kucharskiej z przepisami tych specjałów. Ale greckie zawiniątka także wspominam smakowicie 😀
Witam!
To małe ?o? za cyfrą
Start->Akcesoria->Narzędzia systemowe->Tablica znaków
A cappello,
tak na szybko, to jest taka strona gdzie można obliczyć zużycie kalorii w zależności od rodzaju czynności, czasu jej trwania i ciężaru ciała. Są to oczywiście dane uśrednione, bo każdy ma indywidualny metabolizm, ale orientacyjnie można sobie policzyć.
Przed obiadem mignęła mi taka stronka po polsku, ale nie mam teraz czasu jej szukać.
Krystyno, poniewaz nigdy niw wpadlam na to aby brac mrozony groszek, a poza tym to ja lubie salatke z fasola czerwona, dodaje do tego jeszcze kukurydze i drobno pokrojonego sledzi. U mnie w domu do groszku dodawalo sie szynki a do sledzia fasole.
Powrot do domu byl makabryczny, doszlam drobnym kroczkiem truchcikowatym, wyczerpana uwazaniem na przykryte sniegiem i woda kawalki lodu, az mi sie w glowie krecilo od tej niewygody. A na ulicy spotkalam kobiete w ubranku pomaranczowym z taka szufla do sniegu, pytam sie: pani to chyba przyjezndna, skoro pani takie prace wykonuje…
nie ja jestem rodowita berlinianka…to chyba ze Wschodniego… nie z tutejszego i pracuje juz tak od lat a mam nawet mature. Ja sie ciagle zastanawiam skad ta komuna tutaj rzadzi.
Witam Szampaństwo z mojego słonecznego, zimowego poranka.
Uwielbiam greckie dolmades – w Minos inaczej to jest napisane w menu, zawsze zapominam, jak. To ryż z baraniną, takie „gołąbki” dość ostre (przynajmniej w Minos), zawijane w marynowane liście winogronowe.
W sklepie w dziale „international food” można dostać w słojach marynowane liście winogron i samemu przyrządzić dolmades, ale jak zaraz obok stoją zapuszkowane, gotowe dolmades w oleju…to się bezwiednie sięga po puszkę.
Na pewno własne byłyby lepsze, niż te z puszki. Lenistwo 🙄
Kuchnia grecka i turecka to podobny stół, prawda? Wiele podobnych potraw, a przystawki zwłaszcza.
A propos tabeli spalania kalorii – nie podali tam jeszcze jednej ważnej czynności życiowej. Ze zgrozą wyczytałam gdzieś-kiedyś, że, nazwijmy to, by nas łotr nie wykopał, gimnastyka buduarowa to mniej więcej 100-150 kalorii spalonych. No wiecie co? 😯
Ma ktoś jakieś wiarygodne dane na ten temat? Tylko 100-150 kalorii – ja nie wierzę!
HA HA 🙂
http://hobbit.klub.chip.pl/kalorie.htm
Jest jeszcze gorzej 🙁
Se-x aktiv – 72 kcal/15 min. dla osoby o wadze 60 kg 🙄
Tu jest bardzo dobra tabela . Wpisać wagę (Korpergewicht) i nakliknąć na „Berechnen”.
Potem sprawdzić, co w zamian 😉
Nie ma prawa być więcej, Alicjo… – maksimum dwieście na godzinę przy tradycyjnie-eterycznej damskiej masie ciała… a i to wyłącznie na niemieckich autostradach i w bezpiecznych warunkach 😐
O, Nemo niezawodna! 😀
na gondoliera? 😯
Cd.
Polskie znaki.
Start->Panel sterowania->Opcje regionalne i językowe->Klawiatury i językowe->Usługi tekstowe i języki->Dodaj->”Polski(programisty”
Nemo, ta ostatnia tabelka wygląda mi na „sehr user-friendly” 😉 Dzięki! 😀
i na koniec
http://www.youtube.com/watch?v=7EXolBti5e0
Oh, so very, very good tidings – szybka jazda na rowerze daje znacząco więcej*, niż dawała w moich tabelkach! 😉
Godzina oglądania TV zużywa tyle kalorii, co pół godziny gry na fortepianie lub 15 min. seksu aktywnego lub 30 min. pasywnego 😉
a seks na fortepianie? czy to się aby nie mnoży? 🙄
niechby przez współczynnik…
Chyba tylko dla szczególnych wirtuozów 😎
Więcej by dało może rąbanie drzewa (na fortepianie) 😉
Albo porąbanie fortepianu 🙄
Yurek,
na kandelabr? 😯
Wunderbar! 😉
„a seks na fortepianie? czy to się aby nie mnoży?”
Mnoży się gdy fortepian wisi na ścianie.
niech sobie to zwizualizuję… ;]
a wystarczy pianino?
nie, upright piano stanowczo nie – musi być kingsajz ❗ ;/
ale i tak mam lepiej moge biegac po drabinie na antresole
Miszczu-dzięki,odwaliłeś kawał dobrej roboty.My planujemy wybrać się na spacer Traktem Królewskim w ciągu najbliższego weekendu.W tej sytuacji możemy spacerować bez aparatu,bo fotoreportaż już mamy na blogu 🙂
Alicjo- dokładnego przepisu na pastę z czerwonej soczewicy i suszonych pomidorów nie znam,ale zapytam w takim razie o szczegóły i zapodam.
Danie doprawdy godne rozpowszechnienia,bo proste i smaczne.
Gospodarz wspominał o smacznej zupie z czerwonej soczewicy u Turka.
My mamy dobry adres na ową zupę tuż pod ręką w „Małym Belgradzie” na
ul.Belgradzkiej na Ursynowie.Już chyba kiedyś opowiadałam o tej sympatycznej,bałkańskiej knajpce.Nawet dzisiaj mieliśmy się tam wybrać
na ową zupę i ozory,ale nie było miejsc.Restauracja jest malutka i bez rezerwacji,szczególnie w dni wolne naprawdę ciężko o stolik.
Wybraliśmy się zatem na królewski obiad do naszej faworytki nr 2-restauracji „Le Regal”.Jak zwykle nas nie zawiedli!Dzisiaj daniem,które nas szczególnie uwiodło były przegrzebki z kurkami w sosie śmietanowym.Czysta poezja!!!
Nareszcie udało się dojechać na naszą wieś,droga przez las nie była zawiana śniegiem.Łazienka skończona,wyszło bardzo dobrze.Teraz chłopaki walczą z boazeriami pokrywającymi ściany w kuchni,a podjadanymi przez nasze domowe korniki.Wiem,że już Nemo oraz inne osoby znające się na rzeczy podawały mi właściwą nazwę tych bestii,ale oczywiście uleciała mi z pamięci.
Zrobiliśmy sobie przy okazji spacer nad Bug skuty lodem i pokryty śniegiem.
Na rzece,w miejscach,gdzie przepływają cieplejsze prądy tworzą się niewielkie oczka wodne i w takim właśnie miejscu udało nam się podejrzeć baraszkującą
chwilami w wodzie,a chwilami na brzegu wydrę.Całe szczęście,że nie zauważył jej Piksel !
A teraz piję dobrą,czarną herbatę i odpoczywam po tych dzisiejszych wrażeniach remontowo-przyrodniczo-kulinarnych 🙂
l
ja mam tylko wspomnienia – upojne – 8 lat (nominalnych) strychu, 5 piętro starego budownictwa, z rowerem (17.5 kg) + często sakwami… ach, cuuuudownie było, zwłaszcza wieczorem, nocą, po powrocie z jakiejś poważniejszej „wyprawy” ;D
powyższe oczywiście w nawiązaniu do Dorotolowej drabiny na antresolę 🙂
„a wystarczy pianino?”
Stanowczo odradzam jest niewygodne, dlatego służy tylko do grania.
dźwięk ma kiepskawy poza tym, źle wpływa na metabolizm 😐
Lubię podroby. Tu niestety rzadko spotykane. Dzisiaj znalazłem serca wołowe. Co z tym ustrojstwem zrobić?
Zaraz, zaraz…ja tylko jedno pytanie zadałam niewinne, w końcu to też jest aktywność, a tu rozpasanie na blogu – żyrandol, fortepian, gondola…igloo i eskimos, kingsajz? 😯
A Cichalowi zachciało się jednego serca, i to wołowego 🙄
Śnieg sypie gęsty! A było słońce.
„dźwięk ma kiepskawy poza tym, źle wpływa na metabolizm”
Z wiekiem większość ma problemy ze słuchem, metabolizm piszesz, o ile masz na poziomie 50mg%, to nie szkodzi. Chyba że na czczo.
Cichalu,
to samo, co z dobrą wołowiną. Najpierw przekroić na pół, usunąć tłuszcz, żyły i zastawki, moczyć w zimnej wodzie 1-2 h. Można grillować w plastrach (nie za dług, bo będzie twarde), udusić, ugotować. Dobry jest gulasz.
Żabo-jeśli lubisz krewetki w rozmiarach XXL oraz w dużych ilościach,to muszę
Ci wyznać,że takoweż jedliśmy u mojej szwagierki podczas Wigilii.Były to krewetki,aż z Madagaskaru.Jedna zajmowała długość całego talerza.A do nich majonez czosnkowy i świeża,chrupiąca bagietka.
Daj znać,jeśli znowu będziesz w stolycy.Nie wiem,czy uda się zorganizować krewetki,aż z Madagaskaru,ale coś krewetkowego się zawsze wykombinuje 😉
Jeśli w tym roku zgodnie z naszą nową,świecką tradycją spotkamy się na zjeździe majowym w Warszawie,to myślę,że jakiś gril mięsno-krewetkowo-wieloraki na włościach nadbużańskich byłby może nie od rzeczy ?
Przyjdzie wiosna,pogadamy o szczegółach…..
Jak pianino w dobrym nastroju to i metabolizm nie ucierpi 😎
do serca przytul psa
weź na kolana… wołu?…
szok, szok, szok – i na czczo i po…
Nemo, ale piano, ma metabolizma podkręcać… nie że tylko nie ucierpi — inaczej z naszego kalory(metry)cznego przewodu dowodowego nici… 😥
😆 😆 😆
Dzięki Nemo. Podkręciłem nie tyle metabolizm tylko asertywność i…duuuszę. Potem podsmażę cebulę z pieczarkami i spróbuję to zusammen do kuppy utopić w sosie. Sadista sem pani kapitani.
A cappello,
przez te kandelabry (na fortepianie?) z gondolierem czy innym eskimosem przypomniała mi się tragiczna historia pewnego mieszkańca Grenlandii, który za dwie butelki tranu nabył dobrze zachowany klawesyn
Kiedy tak w swoim igloo zapomniawszy o całym świecie grał na instrumencie, nie zauważył, jak go niedźwiedź polarny wziął w objęcia i do serca przytulił… Dla metabolizmu niedźwiedzia pewnie z korzyścią 🙄
jestem zalana…
…woda z pralki w filtrze byly: 2 gwozdzie, 4 monety, spinka do wlosow i pol piora do pisania…
0°C
yurek, trochę skomplikowane, ale jest!
Danuśka, ja za krewetki (duże i dużo, nie muszą być aż na cały talerz jedna, ale cały talerz, albo dwa 😀 ) wszystko.
Lobstery są podobno najlepsze z RPA, tak twierdzili znajomi Włosi z USA. Rzeczywiście były dobre, nawet bardzo.
Żaba wtrząchająca homara – czy to nie wbrew naturze?
Haneczko, odebrałam, 56-57,
🙂
widze ze to nie byly wcale zadne poranne zarty ze strony dorotola by ja popchnac 🙄
no wlasnie a teraz to mnie bedzie rodzina sasiadki z pierwszego pietra z kindzalem po tych lodach na ulicy gonic, za plamy na suficie
U mnie +4°C i lekki deszczyk.
Na kolację, zainspirowana przez Pepegora, usmażyłam brukiew pokrojoną w cienkie plasterki. Wprawdzie jeszcze nie przednówek, ale styczniowa dziura i trzeba będzie zacisnąć pasa 😉 Brukiew przyrumieniona i posypana solą oraz gałką muszkatołową jest całkiem, całkiem… W ogrodzie stoją jeszcze 4 sztuki obok jarmużu i brukselki.
Ojej, Doroto! Czytam, że w stolicy Niemiec ogłoszono stan wyjątkowy 😯 Wszystko przez jedną pralkę 🙁
Gdybym dotrzymala swojego przyrzeczenia, ze nie bede ogladala wiadomosci to moze by tak nie bylo, a tu mnie cos podkrecilo i: stan wyjatkowy, wszyscy lamia sobie nogi, ostrogi na podeszwy wykupione, samochody sie kreca w kolko, lotnisko zamkniete, karambolaze na szosach i takiej aury ta pralka nie wytrzymala
U nas plamy na suficie w łazience oraz na ścianie w pokoju zdążyły już ładnie
podeschnąć.Trzeba będzie się powoli przymierzać do malowania 🙁
Wszystko przez wymianę dwóch wodomierzy i niefachowego hydraulika.
a tak w ogole to nie tylko stan wyjatkowy, nie dosc, ze te osobniki tutaj sa bez jaj to nam jeszcze jajka zatruli
Takich łajdaków (producentów paszy z dioksynami) należałoby skazać na wyłączne odżywianie tym świństwem 😎
Coś dla faceta z rurą
Pewne amerykańskie małżeństwo, w którym mężczyzna nie mógł niestety mieć dzieci, postanowiło skorzystać z usług tzw. zastępczego ojca. Po dokonaniu wszelkich niezbędnych ustaleń i formalności małżonek wyszedł na golfa, zostawiając żonę w oczekiwaniu na przybycie „specjalisty”.
Przypadek sprawił, ze w tym samym dniu w miasteczku zjawił się objazdowy fotograf, specjalizujący się w zdjęciach dzieci. Zadzwonił do drzwi w nadziei na zarobek.
– Dzień dobry, madame, ja jestem…
– Ależ wiem, oczekiwałam pana – odpowiada kobieta i prowadzi go do środka.
– Ooo, doprawdy? – zdziwił sie fotograf. – Ja, widzi pani, specjalizuję się w dzieciach…
– Wspaniale, właśnie o to chodziło mężowi i mnie. – mówi kobieta i po chwili pyta spłoniona z emocji:
– To gdzie zaczniemy?
– No cóż – odpowiada fotograf – myślę, ze może pani zdać się zupełnie na mnie. Mam duże doświadczenie. Z reguły zaczynam w kąpieli, tak ze dwa, trzy razy, później zwykle ze dwie pozycje na kanapie, w fotelu i z pewnością parę w łóżku. Nieraz doskonale efekty osiąga się na dywanie w salonie… Naprawdę można się wyluzować…
„Dywan w salonie…” – Myśli kobieta. – „Nic dziwnego, ze mnie i Harryemu nic nie wychodziło…”
– Droga pani, nie mogę gwarantować, ze każde będzie udane. ? kontynuuje fotograf. Ale jeżeli wypróbuje się kilkanaście pozycji, jeżeli strzelę z sześciu – siedmiu różnych kątów, wówczas jestem pewien, ze będzie pani zadowolona z rezultatu…
Kobieta z wrażenia zaczęła wachlować się gazeta, a facet nawija dalej:
– Musi się pani również liczyć z tym, ze w tym zawodzie, podczas roboty, człowiek cały czas jest w ruchu. Kręcę się tu i tam, wchodzę i wychodzę nieraz kilkanaście razy w ciągu minuty, ale proszę mi wierzyć, ze rezultaty mojej pracy rzadko zawodzą oczekiwania…
Kobieta usiadła przy otwartym oknie, spocona z wrażenia….
– Ha! A żeby pani widziała, jak wspaniale wyszły mi pewne bliźniaki! Zwłaszcza biorąc pod uwagę trudności, jakie ich matka robiła mi przy współpracy…
– Taka była trudna? – spytała mdlejącym głosem kobieta.
– Straszliwie… Żeby uczciwie zrobić robotę, musieliśmy pójść do parku. Ale był cyrk! Ludzie tłoczyli się dookoła ze wszystkich stron, żeby zobaczyć mnie w akcji… TRZY GODZINY! Proszę sobie tylko wyobrazić: TRZY GODZINY ciężkiej fizycznej pracy! Matka cały czas się darła i jęczała tak głośno, ze z trudem mogłem się skoncentrować. W końcu musiałem się śpieszyć, bo zaczynało się robić ciemno. Ale naprawdę się wkurzyłem, kiedy Wiewiórki zaczęły mi obgryzać sprzęt…
– Sprzęt… – glos kobiety był ledwo słyszalny. – Chce pan powiedzieć, ze wiewiórki naprawdę obgryzły panu… khem.. sprzęt..?
– Hehehe, a skądże, połamałyby sobie zęby, twardy jest jak hartowana stal… No cóż, jestem gotów, rozstawie tylko statyw i możemy się zabierać do roboty.
– STATYW?
– No a jakże, musze na czymś oprzeć tę armatę, za ciężka jest, żeby ja stale nosić… Proszę pani! Proszę pani!!! Jasna cholera, ZEMDLAŁA!!!!
Żwawym krokiem w kopnym i obficie padającym śniegu przebyłam 5 km. Ile kalorii spaliłam?
Na obiad jasiek po bretońsku, do sosu pomidorowego dodałam kilka łyżek kupnej, ale bardzo dobrej ostrej salsy.
Cichal o sercu wołowym, a mnie się zamarzyła watróbka kurczacza w najbliższych dniach. Jutro na przykład. Też lubię podroby, ale buczerni* w Kingston nie ma, w supermarketach oprócz wątróbek takich i innych nic nie uświadczysz, o, kurczacze serduszka i owszem, Za Rogiem też się w to nie bawią.
*Był kiedyś u nas taki sklep, prowadził go rzeźnik (the butcher), można było dostać świeżutki, paluszkiem wskazany kawałek tego czy owsego itd.
Starsi emigranci nazywali ten sklep „Buczernią” (oryginalna nazwa – The Butcher’s Shop).
Mieliśmy też znakomity sklep rybny… poszły z torbami, bo ludziska rzucili się na supermarkety 🙁
Wziąłem więc wołu na kolana, tzn serce do gara i wyszło zupełnie dobre jedzonko. Duuusząc podlałem z litości nieco czerwonego wina i nabrało wyrazu!
Serce (wołowe i cielęce) dostaję gratis jako dodatek do mięsa dostarczanego przez chłopa. Dokłada też wątrobę (kawałek), nerki, ogon, cielęcą głowiznę, bo tego nie chcą inni klienci 🙄 Część podrobów dostają koty, część zjadamy my.
Ostatnio chłop przestawił się z bydła szwajcarskiego na francuską rasę charolais
Mięso jest fantastyczne. Bydło wypasa się na górskich łąkach, a zimą żywione jest własnym sianem.
Rzeźników w naszej okolicy jest już chyba tylko trzech (w promieniu 5 km), w supermarketach są stoiska mięsne z obsługą, ale ludzie coraz rzadziej znają się na przyrządzaniu praco- i czasochłonnych potraw i rzadziej też mają na to czas i ochotę, najprościej jest rzucić sznycel albo stek na patelnię i to najlepiej „schodzi”. A już niuanse przyrządzania podrobów… 🙄 Wątróbka cielęca, najwyżej. Ostatnio jednak pojawiły się wątróbki drobiowe (wspominałam kiedyś), a nawet drobiowe serca 😯
Ładna ta Twoja opowieść, Nemo!!
Ja statywik mam taki nieduży, po złożeniu jakieś 30 cm.
Byliśmy w Hamburgu, w knajpie prowadzonej przez Greka.
Facet ma kłopoty z dziewczyną, brat siedzi w więzieniu, kolega z podstawówki usiłuje zrobić mu żle, klientów też niezbyt wielu. Trzeba więc człowieka wspomóc, zostawić trochę kasy, ale wiecie, było trudno, żarcie o takim rozrzucie od, że aż strach, do, że tylko oczy jedzą, bo talerz niewiadomoczego 45 ojro!! Choć, po prawdzie, dla tych z mniejszym portfelem był nawet zwykły popkorn i kola, ale my nic nie jedliśmy bo nie jadamy i nie pijemy w takich przybytkach. Popatrzyliśny sobie za to z przyjemnością, na plus trzeba zaliczyć ładna kelnerkę, fajnych rozbawionych gości, zabawy odchudzające, takie o jakich wspominaliście, mimo braku fortepianu i kandelabrów było też chwilami nieźle….
Za nic przecież, nie dostała ta knajpa nagród w Berlinie, Wenecji i Nowym Jorku.
Po takiej głodnej wizycie bardzo smakował rano upieczony chleb , taki podpłomykowy w formie, pszenno ( pełen przemiał ) – orkiszowy ( pełen przemiał ), rwany na kawałki, maczany w rozlanym na talerzy złocistym oleju lnianym, takim odrobinę posypanym solą, zagryzany serkiem śmietankowym z Wiżajn, takim już bardziej dojrzałym, leciutko dziurawym, do tego, do popijania rumuński Mavrud.
Wyobrażcie sobie że to było smaczne.
A tu migawka z wizyty w Soul Kitchen wraz z tureckim przewodnikiem, przecież dzisiaj po turecku??
Całość przypomina treścią kreskowego Ratatuja, ale równie dobrze robi na zmianę nastroju, dobrze się patrzy, dobrze się słucha.
W okolicach 40 sekundy widać tak jakby blogowy stół, nie poznałem tylko kto to krzyczy.
Antku, 😆
Zgłodniałam już po tej brukwi 🙁
Nemo,
pogubiłam się 😯
czy to było zdjęcie fotografa? 🙄 🙄 🙄
Jotko 😯 😆
Dwie dziewczyny na imprezie obserwują pewnego wyjątkowo atrakcyjnego faceta.
– Zobacz, jaki ma wspaniały profil ? swierdza jedna z rozmarzeniem w głosie.
– Faktycznie ? przytakuje druga, realistka ? ale to mogą też być klucze…
Ech, w miejsce znaków zapytania wyobraźcie sobie myślniki 🙄
Rolnik i jego żona leżeli sobie w łóżku. Ona szydełkowała, on czytał gazete. W pewnej chwili odłożył gazetę i spytał:
– Wiedziałaś, że ludzie to jedyny gatunek, którego samice są w stanie odczuwać orgazm?
Żona uśmiechnęła się zachęcająco i spytała:
– Naprawdę? Udowodnisz?…
Rolnik odpowiedział:
– Jeśli chcesz… – po czym wstał z łóżka i poszedł gdzieś. Wraca po 30 minutach i mówi:
– No więc krowa i owca na pewno nie mogą, natomiast świnia kwiczała w taki sposób, że nie jestem pewien 🙄
Ja widziałem kiedyś francuski sklep mięsny, Delikatessen się nazywał, właścicielem domu i sklepu w którym sklep się mieścił był rzeźnik, pamiętam był potężnym facetem, dom stał w ponurej okolicy, gdzieś na peryferiach miasta, sklep z witryną, na parterze. A jakie mięsko tam sprzedawał…kto ciekaw niech poszuka, pewnie jeszcze mają swoją stronę. Sklep stworzyli panowie Marc Caro i Jean-Pierre Jeunet.
Pamiętam go do dzisiaj…cieszę się że w tym domu nie mieszkałem.
Pewnie, na szczęście, nie był to również ten rzeźnik co u Ciebie, Alicjo.
fajny sklepik
Tak, ten profil widać w kawałku który podrzuciłem, 1’08 – 1’10”.
Ale nie widzę, czy to mogą być klucze.
Klucze w bokserkach?
Komórka?… 🙄
Smarkula , smarkula !
To tylko klucze od zakrystii.
Być może….być może….może myślała o ładowarce….
Co robić, gdy mięso jest na kartki?
Brytyjczyk wie, jak sobie poradzić 😎
No mnie po fotografowaniu Pary Krulewskiej to tak nogi bolały żem nie poszedł na sylwestra. Dobrze że moja rura został na swoim miejscu
207mm 7 pounds 7ounces fi 77 mm W ręce nie idzie utrzymać a po trzygodzinnej pracy to nic nie czuję.
Proszę spojrzeć , Jak wyjmę to dziewczyny mdleją na sam widok :
http://www.mcnees.org/mainpages/misc/photography/img_nikkor_afs80-200.jpg
Ale Was wzięło! No cóż, rozumiem. Ja też kiedys byłem młody…
a wszystko przez Alicję i jej żądzę wiedzy o daleko posuniętych kaloriach — trza było zriserczować, naprostować i potestować – jak mus to mus 🙄 😉
Miszczu, ho ho 😎
Obejrzałam sobie tureckie specjały i tak zgłodniałam… 🙄
Dobrze, że właśnie wrócił Osobisty z zebrania grotołazów i przyniósł prezenty od Geologa, co wrócił był z Rumunii – kawał wędzonej słoniny i słój papryki nadziewanej kapustą i ukiszonej, tym razem czerwonej. Zjadłam kawałek żytniego chleba ze słoninką i już mi lepiej 😉
Tak jest, żądzę wiedzy trzeba zaspokoić 😎
Niesprawiedliwość…
„Tylko” 3 rzeźników w promieniu 5 km. 😯
Moje miasto ma 120 000 mieszkańców i promień mniej więcej 20 km. 👿
Ale też mieszkańcy nie przywiązują (chyba) wagi do tego, co gotują i jakie mięso czy rybę należy zakupić itd. Idą do supermarketu, tam popakowane steki i te inne żeberka. Nie docenili starego rzeźnika, który potrafił doradzić, nie docenili sklepu rybnego, w którym różności były i zawsze beczka śledzi.
No to obydwa biznesy poszły w długą. Był też jeden nieśmiały rzeźnik na obrzeżach miasta („Buczernia” była w Rynku, taka z dziada-pradziada), ale długo miejsca nie zagrzał, dla wielu nie było po drodze.
…żądz moc wzmóc.
Dostosowuję się i zaspokajam. A właściwie już zaspokoiłam i ledwo zipię. Przeorzeszkowałam ziemnie 😕
Haneczko,
czyżbyś Elizę orzeszkowała?
Przeorzeszkowana Haneczka 😯 próbuję sobie wyobrazić 😉
Alicjo, od czasów licealnych Elizy nie biorę, na mogiłę z nią 😉 Ale coś jest na rzeczy, fistaszkuję pod lekturę 🙄
Pomogę Ci Nemo. Cała jestem w skorupkach 😀
To o Tobie Haneczko śpiewali Skaldowie??
Mówiłaś kocham fistaszki
Nad ksiązką, nad lekturami
To wszystko co ja czytam
Zaśmiecam fistaszkami
One stoją w torebce
Wysoko nad szafkami
One zlatują z góry
Cichutko tuzinami
Ref.
Cała jesteś w skorupkach
Skorupką twoje włosy
Skorupką twa sukienka
I pantofelek biały
Miszczu
duze rury w polaczeniu z drogim sprzetem robia tylko w miare poprawne zdjecia. w zasadzie powstaja takie zdjecia automatycznie. no dobrze, moze tylko ja to tak widze
jakby nie patrzyl, nie widze w zdjeciach cierpliwosci. oraz dobrego swiatla, ktore wprowadza w nastroj. brak dla mnie kompozycji, nawiazania do motywu przewodniego. sa natomiast kupy sniegu
nie widze fantazji w kadrze, a co gorsze zadnej techniki spinajacej poszczegolne elementy w calosc
na ogol tak bywa, ze jezeli ktos nie zwraca na te elementy uwagi, widoczne beda li tylko wyniki sprzetu a nie wizji posiadacza: nikon d700 & 207mm 7 pounds 7ounces fi 77 mm
odnosze wrazenie, ze zauroczenie ciezkim sprzetem przygniotlo i nie sprzyja wyciskaniu pomyslowosci oraz wlasnego widzenia
to tyle na dzis
Antek! Pieknie! Zaraz to przemeiluje Andrzejowi Zielińskiemu!
Anteczku (ukłony dla Antkowej 🙂 ) łkam i wyję 😆 wyję i łkam 😆 skorupki fruwają 😆
Ja chyba jestem zboczona albo-li co, chętnie bym sięgnęła po Orzeszkową i te wszystkie lektury z licealnych lat, żeby porównać, jak to się odbiera po mniej więcej 40 latach.
Nie mam pod ręką, a jak jadę do Polski, kupuję nowości, i nie mam czasu na czytanie starych lektur na miejscu 🙄
Alicjo – czyzbys uwazala, ze przeszlosc ma przyszlosc ???
O masz, Miszczu!
Nie znasz się na fotografii, lataj se z rurą, a i tak foty wyjdą jak z legendarnego „Druha”, bo nie wiesz, co robisz.
No, poczyłam się nieco lepiej, bo mnie też zdruzgotano, że robię jakieś marne fotki i ludzie mają to oglądać…Nie mają i nie muszą, i ja nie dbam o opinie. Lubimy fotki Miszcza, a krytyk pytajnikowy niech łaskawie podzieli się swoim dorobkiem. Swoim – z nazwiska i imienia, a nie spod znaku pytajnika.
Miszczu ma imię i nazwisko.
Alicjo 😆 wybacz 😆 ale jestem w Skaldach 😆 podeślę co zechcesz 😆 tylko nadaj 😆 na co masz 😆 zboczoną ochotę 😆
Pytajniku,
nic nie uważam. Gdybym miała okazję, tobym przeczytała, z ciekawości, jak odebrałabym to teraz. Niejasno się wypowiedziałam za pierwszym razem?
Haneczko, to akuratne na te dni 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=Yuesz7Vzk1U
jestes niesprawiedliwa Alicjo
nie czepiasz sie innych komentatorow wypowiadajacych, nie powiem slogany, lecz utarte porzekadla bez argumentacji
czyzbys byla slepa?
opisuje to co widze i czuje
co mam jeszcze pokazac????
Bardzo akuratne, choć od jutra podobno odwilż 🙄
Pytajnik się, niestety, dzieli 👿
I zobacz!
Zezarl mi lotr. Ale mam w prawej myszce, zobaczymy.
Zwlaszcza, ze kod: b1b2
Nie, niejest lotr laskawy dla mnie.
Zycze dobrej nocy
jestem wielbicielem haneczki wpisow. przykro mi, ze wyraza ona zal bez argumentacji
pepegorku
widocznie nie bylo to nobla warte 😆
A mnie przykro, że nikogo i niczego ci nie żal. Dobranoc.
zdążyłabym pociągiem PKP dojechać do Warszawy, a może nawet nawiedzić Miszcza, zanim łączność odzyskałam. W operatorni mojej pan telefonicznie „Pani widzi, mgła jest, to sygnał słaby” No to ja, żeby go zasnuło i jak tak dalej będzie, to ja nie płacę – nie ma usługi, nie ma kasy. O, a on, że parasolem mgły nie rozgoni. Wiecie co? Ja mam w pompce taką nowoczesność! Ciekawe ile się spala złoszcząc się.
Argument w Twoim ręku, ? to byłyby zdjęcia, którymi udowodniłbyś, że Miszczu to cienki ten-tam w porównaniu z Tobą. To pokaż, nie wstydź się 🙂
A ja się czepiam, kogo czepiam,
co mnie się zdaje, to się zdaje…
Ja jestem niesprawiedliwa ni mniej ni więcej, niż mój bliźni. Anonimy strzelające do mnie z ukrycia mam w głębokim poważaniu.
Niech to będzie Anonim, ale zwyczajny.
p.s.
A w ogóle osochozi, Pytajniku? Chcesz się czepiać, to się czepiaj na własna łapę tych, których chcesz się czepić. Ja się czepiam swoich.
Pyro,
słuszną masz słuszność, u mnie od Nowego Roku mgły, deszcze niespokojne, śnieżyce i wszelka zaraza, a sygnał jest, cholera! Baba ściemnia i myśli, że coś wciśnie 🙄
Następną razą radzę zacząć z góry od – co mi tu pan/pani kit wciska, ja na komputerach zęby zjadłam, nie chrzanić (kulinarnie) mi tu o mgłach i sygnałach! 🙂
Uroczy ten Pytajnik. Doskonale by się nadawał na samobieżną warząchew do mieszania powideł.
Skonczyłam dzierganie na dzień dzisiejszy. Jutro wysyłam. Mogę zacząć nową parę. Już się cieszę 🙂
Kto pamięta film „Muł Francis który mówi”? Była tam taka scena: pielęgniarka przynosi porucznikowi przebywającemy na oddziale – powiedzmy zamkniętym – wiązkę wikliny ze słowami – Mam dla pana niespodziankę, będziemy wyplatać nowy koszyczek! –
4a4e – ładne! i nawet się rymuje.
U mnie już za oknem plusowo, będzie powódź?
Udzielono mi głosu, jak widać , dopiero po nocy i ja idę spać, bo już oczka nie chcą patrzeć. Nawet się dzisiaj z pytajnikiem nie pokłócę, bo się wykłócam tylko z przyjaciółmi – najczęściej rozumieją o czym mówię. Mogą się nie zgadzać, ale rozumieją.
No tak, a pytajnik zamiast krytykować Gudzowatego jr albo i Tomaszewskiego (przynajmniej wysoka półka art-foto) i tam błysnąć wiedzą, gustem, stylem, obyciem wśród światowej czołówki, to się przyczepie do Miszczu i Alicji. Szkoda, że dzisiaj nie ma Sławka, to by mu coś walnął (jak to jeden fachman-artysta drugiemu)
To nie jest głupie…Agnieszki O. tekst.
http://www.youtube.com/watch?v=O2VM78Qx3Ck
Dobranoc…kto chce
http://www.youtube.com/watch?v=TJBxzSPjWwk
Miszczu – Bardzo dziękuję za wiadomości o Panu Lulku. Masz kryształowe serce, a Nikon D700 to także niezły aparat, bardzo tani, ale nie można mieć wszystkiego 🙂 Martwi mnie jedno – to właśnie zdjęcie z hałdami śniegu i jakąś tam wieżyczką w tle przemówiło do mej skamieniałej duszy, ale na szczęście krytykiem nie jestem 🙂
(Brak pary wielbłądów zagubionych w śniegu nieco mnie zasmucił, ale sztuka to nie prozac)
Oglądam moje ulubione śnieżne zdjęcia – skandalicznie niedoświetlone, prześwietlone, nie to co moje, nawet wordpress nie chce ich przepuścić 🙂
Jednym z nich jest zdjęcie autorstwa Davida Douglasa Dunkana – turecka kawaleria na granicy z Rosją, na pierwszym planie niedoświetlony generał Kara Avni Mizvak, na koniu, w bardzo drogich rękawiczkach (ręce generała, kopyta konia nagie) . Rok 1948-my, śnieg, śnieg i jeszcze raz śnieg.
Z prawej strony drzewka, chyba iglaste, być może z dziuplami. Oddziały kawalerii w kształcie węża, w drodze do Żabich Błot, by się ogrzać i zjeść coś cywilnego. Myślę, że wordpress uznał tę fotografię za zbrodnie, nie zgadza się na odsyłacz 🙂
Może ten się przedrze, w końcu to kawalerzyści, na srebrnej żelatynie. Sławek pewnie myślał, że wkleję „kupę pustych krzeseł w śniegu” tego na B , ale ile razy można krzesła trawić ?
(Szansa na to, że Sławek tak myślał jest fyftyfyfty, a na wygraną w totolotka nie)
To słynne zdjęcie Pyra i von Radecki z wizytą u cara Piotra Wielkiego.
Bill Schwab poszedł na całego – Ośnieżony Pies
Bardzo lubię powidła śliwkowe i wiem, że bez miezania mogą się przypalić 🙂
Nowy rok jest zaledwie tygodniowym oseskiem, a już już kontrowersyjny jak starzec po przejściach. W Ameryce masowo giną ptaki i ryby, a wyjaśnienia, że te pierwsze przestraszyły się fajerwerków, a drugie nie zniosły zimnej wody wołają o pomstę do nieba. I co ? I nic. Przełykam to wszystko i milczę jak trusia. Nie mogę sobie w oczy spojrzeć 🙂
Na blogu podobnie – najpiękniejsze, czyli film Cichala o Dziadku i Wnuczętach zagubiony wśród sporów o to, czy kijem bić, czy pałką.
Chciałbym być w takiej formie gdy byłem nastolatkiem 🙂
Panie Piotrze – Zaskoczył mnie Pan sążnistym cytatem opisujcym pewne czynności fizjologiczne, w zbędnych szczegółach. Proponuję, by wstecznie nieco ten cytat skrócić. Myślę, że tak byłoby bardziej sprawiedliwie. Co Pan o tym myśli ?
Nie mam zamiaru cytować o które fragmenty mi chodzi, usuniętego komentarza także 🙂
? – Mam nadzieję, że zawodowy fotograf przyjmie Twą krytykę profesjonalnie. Chciałbym zobaczyć Jego bardziej „obskurne” fotografie, być może są jeszcze lepsze. Martwię się, bo akurat w tym wpisie nie wyczułem cienia złośliwości – łagodniejesz z wiekiem ? 🙂
Nie mogę się doczekać momentu w którym mnie wzruszysz, ale pamiętaj, masz mało czasu 🙂
Alicjo – Wielokrotnie wspominałaś, że nie dbasz o opinie, a ja nadal chętnie bym o Toich z Tobą porozmawiał, z niektórymi się nie zgadzam, a czasami gryzę klawiaturę, by milczeć. Anonimowa klawiatura, anonimowe zęby, anonimowy ja. Bóg da, przedstawię się i pospieram się z Tobą osobiście 🙂
Man Ray – Proust odchodzi.
No co z Was za ludzie? 😯
Człowiek woła: „nie widzę”, „nie widzę” …. i co?
No daj mu jeden z drugim adres okulisty, nie bądź wiśnia 👿
Że co, że nie znasz?
No dobrze, ja mu dam:
Zyzolla 8/13
Placku,
tak jest! Nie dbam o opinię latających po blogach holendrów. Od naszego anonima* – to co innego, wtedy mnie obchodzi, czasem nawet naokoło 🙄
Mam nadzieję, że się pospieramy o…to jeszcze zobaczymy, o co – najlepiej latem, pod żaglami „Owerii” Kpt.Marka 🙂
Oczekując na dobrą wiadomość (paluszki tap… tap… tap…o biurko), poszłam wreszcie spać, ale obudziłam się stosowną porą (środek nocy), żeby sprawdzić, czy nadeszła.
Nadeszła! Żivot je cudo!
Podzielę się, ale jeszcze nie teraz-zaraz.
*nasz anonim-bywający stale blogowicz, nie musi być znany z nazwiska i twarzy.
Placku, gdybym wierzył, że można skutecznie zmienić przeszłość, to bym zmienił wiele ze swoich uczynków (w tym i tekstów) ale co się wydarzyło, to zostanie. Nie da się tego wymazać nawet myszką komputerową.
?
Rurą za pięć tysięcy dobrego zdjęcia się zrobić nie da. Masz rację. Do tego żeby wyszło jak należy trzeba mieć wielki format przynajmniej 5×4 cala albo i więcej . Do tego dwa tygodnie i kampera z ogrzewaniem . W Paryżu widziałem jak robi się dobre zdjęcia . 80 000 za sesję Euro. Ja proszę Pana miałem skromny budżet i herbatę piłem za cudze 🙂
Nawet zdjęć nie robiłem w RAWach tylko zwykły ordynarny znienawidzony przez zawodowców JPG. Do tego tani obiektyw za tysiąc. Trzech Kruli rpbiłem od tyły , Nie mogłem zdążyć , żeby było z przodu. Od Krulewskiej Pary mam dużo krótsze nóżki . W związku z tym przepraszam za pośpiech i niechlujną kompozycję. Za rok się poprawię . Wynajmę pokój w Bristolu na dwa tygodnie i uskładam na Haselblada 64 miliony piksli., ma się rozumieć
Witam, takie anonimowe podjazdy to nic innego jak wkladanie komus placa do oka a po tutejszemu to „Futterneid” czyli atawistyczna zazdrosc o to co „inny ma w zlobie”
Panie Piotrze – Dziękuję – Gdyby Pan spełnił moją „prośbę” , bardzo bym się zawiódł 🙂
Oczywiście, że denerwują mnie te wszystkie podjazdy, ale i to przeżyję.
Placek-Kariatyda
Tak mnie śmieszą (i mierzą jednocześnie) te wszystkie przycinki, docinki, recenzyjki, bzdecijki. Takie to miałkie i śliskie. Przed chwilą dowiedziałem się, że odeszła matka Bobka Makłowicza, wspaniała pani domu, przyjaciel ludzi i kuchni, Beata. Taki żal…
Pytajniku. Przypuszczam, że znałas Ją. Wiem żeś zraniona, ale odpuść, proszę.