Trzy i pół kilograma książki
Nie tylko wagą wyróżnia się ta księga spośród innych. Także i rozmiarami: 28 centymetrów szerokości na 38 długości skutecznie utrudnia lekturę. Ciężka i olbrzymia wymaga pulpitu (jak w dawnych bibliotekach) stojącego na stole czy biurku. Wtedy można przewracać strony i napawać się fantastycznymi fotografiami oraz encyklopedycznymi notkami, które często wyjaśniają różne kulinarne tajemnice i zagadki.
Wydawca, Carta Blanca, na tylnej okładce sygnalizuje, że nowa księga to nie tylko album ale wręcz kulinarna biblia. Po kilkukrotnym przewertowaniu całości potwierdzam ten sąd. To prawda, że jeśli nie wiesz czym się różni langusta od homara lub jak odróżnić solę chronioną jako ginący gatunek od jej kuzynki, którą można odławiać i jeść bez wyrzutów sumienia, powinieneś tę księgę choćby obejrzeć. A nosi ona tytuł „Kuchnia Produkty spożywcze z czterech stron świata”.
Makarony (dziesiątki odmian), kasze, zioła, owoce, warzywa, mięsa – tę litanię można ciągnąć w nieskończoność – autor Christian Teubner, kucharz i autor wielu książek, prezentuje ze znawstwem i sugestiami możliwości zastosowania nawet w domowej kuchni. Przy okazji prostuje wiele różnych fałszywych opinii jak np. ta o kolorach oliwek. Powszechnie bowiem, nawet miłośnicy oliwek, uważają, że barwa owoców z drzewa oliwnego zależy od gatunku. Tymczasem jest to wyłącznie kwestia dojrzałości. Oliwki zielone są mniej dojrzałe. Ciemne czy wręcz czarne wprost przeciwnie – są dojrzałe czy nawet chciałoby się powiedzieć przejrzałe. Od ich koloru czyli stopnia dojrzałości zależ potem barwa, aromat i smak oliwy.
Bardzo skrupulatnie śledziłem zdjęcia i opisy różnych ryb. Znalazłem tu wyjaśnienie paru męczących mnie od dawna zagadek dotyczących pysznych ryb z rodziny lucjanowatych. Wreszcie wiem, że red snapper to właśnie lucjan czerwony, na którego parokrotnie natknąłem się w sklepie rybnym i natychmiast zapałałem ochotą na bliższe spotkanie (oczywiście na talerzu, choć i mogłoby to być na Karaibach).
Z zachwytem przeglądałem zdjęcia i czytałem notki dotyczące małży, ślimaków i innych skorupiaków. Podobne uczucia ogarniały mnie podczas lektury rozdziału o serach czy oliwie.
I tylko raz uznałem, że autor całkowicie nie ma racji pisząc o margarynie, że „jest niezastąpiona do smażenia, pieczenia, duszenia”. Sam uważam bowiem – i nie jestem w tym sądzie odosobniony – że margaryna powinna zniknąć z naszych kuchni z powodu swoich wyjątkowo niezdrowych właściwości.
Dzieło Teubnera może być przydatne dla tych, którzy kuchnią zajmują się zawodowo (zarówno praktycznie jak i teoretycznie). Ale bez wątpienia znajdzie ono chętnych nabywców także wśród tych, którzy snobując się na dobrą kuchnię (to bardzo dobry snobizm), sami rąk mąką i krwią nie brudzą. Lubią natomiast gdy ich goście widząc taki album na stoliku z przekąskami czy trunkami będą podziwiać i zdjęcia, i „fachowość” gospodarzy.
Komentarze
dzień dobry .. 🙂
nie tylko na Brackiej pada deszcz …
by zostać biblią to wysokie aspiracje ma autor ..
gęś zrobiona przez zięcia pychota .. córcia zrobiła do tego kopytka jak marzenie i były buraczki ale ja nie jadam to wybrałam prawie wszystkie jabłka z nadzienia …
Dzien dobry,
Wspomniana wyzej ksiazka na pewno jest ciekawa ale nie sadze, zeby powiekszyla moja juz i tak obszerna biblioteke kulinarna chocby z powodu jej wagi. Jak to przewiezc samolotem? Co do margaryny, zgadzam sie z Gospodarzem, precz z kuchni!
Milego dnia 🙂 Tutaj pada, nie chce sie wychodzic ale za chwile bedzie dobre sniadanko 🙂
lakomczuch z Jolinka
Trzy i pół kilograma książki, dlaczego nie? 🙄
Zwłaszcza takiej książki. Gdyby tak jeszcze Gospodarz wystawił ją w charakterze nagrody w konkursie, a jakaś Dobra Dusza ją dla mnie wygrała, to nawet gotowa jestem nadwyrężyć sobie stawy i przeglądać ją bez stosownego pulpitu 💡
Miłego dnia 😆
Dzień dobry 🙂
A po czemu kilogram?
Haneczko kilogram dzieła średnio po 37 zł
Dzien zaczal mi sie od pany. Opona juz w naprawie i kazali po poludniu przyjechac po odbior. Ulubiony w niedzielie rusza do DRC, wiec lepiej, zeby opony mial w calosci.
Dokonalam zakupu wszelkich serow i wedlin plus dwie puszki farby, mleko dla sofijki. Jeszcze tylko oddam upieke kruidnoten, oddam fotelik samochodowy, odbiore opone i moze nawet przywioze wysokie krzeselko i fotelik samochodowy (tak, tak jeden oddaje, drugi przywoze) i juz bede miala wolne. ugh.
Zabo uczciwie ci powiem, ze mnie z Z. ze szpitala wypuscili po 30h i bardzo sie cieszylam, ze jestem w domu, we wlasnym lozku i herbata lepiej smakuje.
Czy ja juz sie zdazylam pochwalic, ze dziecko siada, wstaje i chodzi jak ja za raczki trzymac?
Za dwoma rogami otworzyli mi za to supermarket z czego ciesze sie niezmiernie, bo to taki P&P Ugandy a do tego w kooperacji z moim ukochanym rzeznikiem. Jutro na grillu wyladuje suckling pig roast.
Tani, to, to dzielo w przeliczeniu na kilogram nie jest…
Alicja,
(2010-11-11 o godz. 15:15) Ooorzeeeszku, Babo Ty jedna, z …* wyobraźnią ❗
Ja rozwiązła? 👿
Po pierwsze primo, to mnię się natura kojarzy z taką, dajmy na to lyryczom poświatom księżyca. A nie tylko z tym co to usiłowałaś zasugerować. Raniąc tem dotkliwie mojom lerycznom i subtelnom duszem. 😯
Po drugie primo, zapytanie o honorarium w naturze kierowałam do Nisi, która życzyła sobie 15% od mojego zysku, za udzieloną mi poradę. Znając wrażliwość i subtelność Nisi, gotowa byłam jej płacić w, wyżej wzmiankowanej, lyrycznej poświacie księżyca 💡
Po trzecie primo, za rozłąkowe z moim Ślubnym, pobierać zamierzm wynagrodzenie wyłącznie w brzęczącej mamonie ❗
————————
* odpowiednie wpisać, pod właściwy adres wysłać
U nas się też czasem słyszy „na ile?”
– a na ile psze pani te jabłka?
– a na trzy pińdziesiot za kilo, paniusiu, ładne jabłuszka, brać, nie zastanawiać sie!
Nirrod,
miejmy nadzieję, że reszta dnia będzie już tylko dobra.
Zosieńka przeurocza, chwytająca za serce. Dla niej i jej rodziców, wszystkiego najlepszego 😆
Lena,
😉
Myślałam, że drożej 🙂 , a „na ile” nie znałam 🙂
na wesoło .. na wybory …
http://www.youtube.com/watch?v=kh77lPa3sBw&feature=share
Za całość 149,90 zł. To rzeczywiście niemało. Ale rozłożywszy na dni lektury lub korzyści, które może ona przynieść, cena trochę zmniejsza się. A jeśli w dodatku kupić księgę z przeznaczeniem na prezent (i to okazały), to już całkiem tanio. Lecz najlepiej wygrać ją w środę w quizie!
zlałam śliwowicę i likier mirabelkowy (nawet dobry jest) i teraz mam dwa słoje wolne to chyba zrobię ten likier 44 i może ta nalewka z bakaliami .. 🙂 ..
muszę się zebrać jeszcze na zlanie wiśniówki ale to chyba jutro bo się spiję za bardzo od tego próbowania … 🙂 …
o jakie kosztowne nagrody w konkursach .. ho ho Piotrze … 🙂
Jolinek51, nie tylko na Brackiej pada.
U nas późnym popołudniem lub wczesnym wieczorkiem (jak kto woli) zaczęło kapać. Zapowiadli.
Nieśmiałe kropelki z nieba przemieniły się w deszcz. Zapowiadali.
Deszcz przeszedł w ulewę. Chyba nie zapowiadli.
Nagle z nieba posypał się grad, a po 15 minutach zamiast białego grochu za oknami podziwialiśmy NIC. Taka ściana ulewy. Nawet płot oddalony od okien o około 3 metrów był niewidoczn. Definitywnie nie zapowiadali.
Potem błysnęło, grzmotnęło i nadeszła ABSOLUTNIE nieplanowana nawałnica.
Skutki:
– u nas zalana podłoga przy drzwiach wyjściowych na pergolę,
– sąsiadom z prawej strony wyrwało dachówki i zalało mieszkanie,
– sąsiadom z bocznej uliczki również uszkodziło dachy, a na jednej z posesji, pomocnik gospodarczy niesłusznie szopą zwany, odleciał przez płot i wylądował w zwykle suchym rowie jaki przemienił się w rwący potok.
Chyba lepiej na Brackiej pod parasolem spacerować. Trzymając pod pachą 3,5 kg pasjonujących informacji kulinarnach. Taka refleksja mnie nawiedziła.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
echidno no to mieliście małą katastrofę pogodową …
Alicjo tak mi się przypomniało …
na te suche włosy rób sobie raz na tydzień maseczkę ..
1 łyżeczka soku z cytryny,
1 żółtko,
1 łyżeczka olejku rycynowego lub oliwy ..
wymieszaj to i nałóż na głowę ..
przykryj jakąś folią i zawiń ręcznik ..
trzymać ok. 1 godziny ..
tylko uwaga farba płowieje po takiej maseczce ..
może pomoże już jedna a jak nie powtarzaj …
Witam serdecznie i życzę pięknego słońca za oknem, Blogowisku i … sobie. 😀 Wprawdzie do moich okien chwilami zaglądało ale stanowczo za krótko. 🙁
Ja wczoraj rano (?) wpisałam się pod środowym wpisem Gospodarza. Mam tak ustawioną przeglądarkę, że gdy włączam komp, to otwiera mi się ostatnio czytana strona a nie przypuszczałam, że nasz pracowity Gospodarz i w święto pracuje. 😉 😆
Wczoraj byłam zaproszona na obiad i podwieczorek, do mojej Siostrzenicy, która zaprosiła też swoich przemiłych sąsiadów (kaczka ważyła 3 kg), same nie dałybyśmy jej rady. Było wspaniale – wróciłam do domu dzisiaj o 1:40 ! 😯 😎
Wszystkim solenizantom – zaległe życzenia wszelkiej pomyślności
Echidna
Echidno, dziękuję i gratuluję Ci tak pięknej córeczki. 😀
córeczka to Nirrod jest Zgago .. chyba, że coś przeoczyłam ..
Echidno, Nirrod ogromnie Was przepraszam, proszę nie gniewajcie się. 😳
Jolinku, bardzo Ci dziękuję.
Wracajac do wczorajszej jagnieciny to ostatnio bardzo dobre kotleciki jagniece z patelni jadlem U Sabaly w Zakopcu. Czy byly lepsze od nowozelandzkich, australijskich czy miejscowych albertanski to watpie. Udzce w Nowej Zelandi czy Australii byly wspaniale a i na miejscu dobrze zrobiona jagniecina jest pyszna. Nie bardzo wiem na czym polega „lepszosc” polskiej ale faktem jest, ze jest jej malo i trudno dostac. Ale tez w starych czasach do dostania glownie byl baran, smierdzacy baran to czemu sie teraz dziwic? Mowie o swoich stronach. Przepisy przeszkadzaja to moze glosujacy powinni sie zwrocic do rzadu zeby sie tym zajal. Obezwladniajace jest ciagle narzekanie na przepisy, biurokracje, klody etc. Moze zaczac od rzadu ktory sie samemu wybralo egzekwowac obietnice zamiast zajmowac sie zastepczymi tematami. Niech by nawet w sprawie baranow.
Zgago –
nie przepraszaj. Sofija ślicznościowa. Niejedna chciałaby mieć taką córeczkę.
E.
Zgago a za co ja bym sie miala gniewac. Zoska u Echidny w dobrych rekach by byla 😉
Bedzie mozna obchodzic imieniny ryby. Kiedy jest Lucjana?
Lucjan Czerwony to taki Krol Macius Pierwszy wsrod ryb 🙂
Lasuchy, miloscnicy, wielbiciele nie wiedzieli od czego zalezy kolor oliwek? Czy to mozliwe? Chyba jednak nie wszystkie oliwki ciemnieja przy dojrzewaniu wiec i od gatunku zalezy co nieco. Ale moze sie myle.
Nirrod, Echidno, dziękuję, ta pomyłka wynikła z niestaranności, więc było za co przepraszać. Zgadzam się z Wami odnośnie „śliczności”i i „dobrych rąk”. 😆 😀
Dzień dobry Szampaństwu.
Słoneczko, chłodno, ale przyjemnie. Dzisiaj będę kombinować z tymi roladkami ze śliwkami, ale w sosie zwykłym, bo mam zupę pieczarkową na pierwszy ogień. Dziś podejmuję obiadem znajomych, niech to będzie pełny obiad z deserem. Na deser sałatka owocowa.
Jolinku,
dzięki za podpowiedź, zabiorę się za te kudły jutro, zdam sprawę, czy podziałało 🙂 Przypomniałam sobie, że w dawnych czasach robiłam raz na jakiś czas taką odżywkę, to w ogóle dobrze robi na włosy. Jak farba spłowieje, zafarbuję znowu 😉
Zgaga się włóczy po nocach 😯 Jeszcze sobie biedy napyta, imprezowiczka jedna!
Jotko,
co ja poradzę, że „zapłata w naturze kojarzy mi się z jednym 🙄
A ta mi tu wyjeżdża z lyrycznom poświatom…swoją drogą, jedno drugiemu nie przeszkadza, prawda? I romantyczniej jest z Łysym jako dyskretnym oświetleniem 😉
p.s.
Jotka, ja bym się nie bawiła z brzęczącymi monetami, tylko pobierała rozłąkowe w postaci szeleszczących banknotów o odpowiednich nominałach.
Cześć, ja z krótką wizytą (stara Pyra) – Dziecko dłubie arkusze maturalne i w rejsy blogowe nie puszcza).
Apel Młodszej do Nisi i Eweliny – czy możecie jeszcze raz wrzucić zdjątka z Karkonoszy? I czy Młoda może je za friko w tych arkuszach wykorzystać?
Echidna ma ciągle atrakcje pogodowe na najwyższym stopniu komplikacji – taka ziemia tam.
Sofija rośnie; jeszcze trochę i da rodzinie w kość/.
Ciężar wiedzy? Dawno temu za ciężkie pieniądze i nawet na 5 rat kupiłam dla Mlodszej Wielki Atlas Narodowy i Wieki Atlas Polski. Jedno i drugie wielkie tomidła skręcane, nie szyte i używane tylko w formie pojedynczych, wyjmowanych z całości arkuszy – inaczej się nie da. Nie mamy niewolnika, który by stronice odwracał. W rezultacie (mimo, że to najlepsze mapy, jakie w domu są) używane niezwykle rzadko. Leża na najniższej półce, zastawione bokiem tapczanu.
W liceum Młodszej jest obyczaj, że klasa, której świątecznego dnia przypada dyżur szkolny, przygotowuje i obchody świąteczne. Tego roku przypoadło na męską (24/7) klasę pierwszą. Co tu z nimi zrobić? Wychowawczyni – matematyczka wpadła na pomysł w swej prostocie genialny – 7 osobniczek żeńskich zrobiło, a potem przypinało każdemu wchodzącemu w progi, kokardkę narodową. Chłopacy zrobili w holu wejściowym dużą wystawę foto, postawili czy zawiesili ekran, nauczyli się śpiewać równo i czysto 5 piosenek patriotycznych. Co porzerwę śpiewali jedną, a tekst „leciał” na ekranie. Od drugiej przerwy śpiewała niemal cała szkoła – w holu, na schodach. Dzwonek – i do klas; przerwa – jadą ułani pod okienko. Wszystkie małolaty, a i dorośli zachwyceni. Nikt się nie nudził, obeszło się bez „Mszy za Ojczyznę” i Apelu Poległych, było fajnie. Z maleńkimi kokardkami chodzili wszyscy.
Witam!
W każdej książce można znależć coś ciekawego, nawet kucharskiej.
Margaryna kiedyś była promowana przez Towarzystwo Świadomego Macierzyństwa.
Kubuś mówi do prosiaczka:
– Wiem co się z Tobą stanie, gdy dorośniesz.
– A co czytałeś mój horoskop?
– Nie, książkę kucharską…
A w Kanadzie byly msze za Ojczyzne, kwiaty, ordery, weterani, znicze, flagi, przemowienia i apele za poleglych i rannych w Iraku i Afganistanie etc…. Tylko po raz pierwszy zabraklo zyjacego weterana I Wojny Swiatowej.
Witam, tutaj byl wczoraj koncert na wiele skrzypiec, trzy wiolonczele, jeden kontrabas i fortepian. Muzyka i muzycy byli dobrzy, pan ambasador nawet mily czlowiek, znajacy dobrze niemiecki mowil raczej przydlugo. Ogolnie byla jakas atmosferyczna dysharmonia, muzycy robili wrazenie, iz „my jestesmy tu na chalutrze a wy nie jestescie nasza publicznoscia”. Ogolnie bylo chyba nieciekawie, nie wiem jak bylo dalej, gdyz poszlam o 21 do domu i kupilam sobie po drodze gin.
W ubiegłym roku jeszcze jeden (chyba jeden, może więcej, nie pamiętam) weteran był na uroczystościach w Ottawie…
Zabieram się za roladki, tak trochę na czuja, kupiłam do tego piękne schaby bez kości, biusty kurczacze wydały mi się jakieś takie niedzisiejsze. Na szczęście śliwki suszone były w sklepie Za Rogiem. Zapomniałam o melonie, wyślę potem chłopa.
Niech ja się najpierw zabiorę za lekkie ogarnięcie chałupy. A propos, wodociągowcy zabrali sprzęt ciężki i zniknęli, pozostawiając rozkopane rowy.
No to do dzieła!
tak to juz bywa, ze glowna atrakcja w kucharskich ksiazkach to obrazki. tam sa obrazki na widok ktorych niektorzy slinotoku dostaja.ale opisy sa na ogol nudne i nieciekawe. zadnej wiedzy tylko informacje.
ja natomiast nie uwazam, ze sa te obrazki az tak bardzo apetyczne jak mogly by byc. albo fotopstryki unosza sie ambicja i korzystaja z pomocy food stalisty albo ulegli modzie i przedstawiaja wszystko powiekszone. tak jakby zapomnieli o tym, ze nosek nawet najbardziej ukochanej osoby ogladany przez szklo powiekszajace urasta do kulfona.
w jednym zgadzam sie z Gospodarzem: ” Dzieło Teubnera może być przydatne dla tych, którzy kuchnią zajmują się zawodowo (zarówno praktycznie jak i teoretycznie). ” kucharze bowiem pisza swoje ksiazki nie dla normalnych uzytkownikow. na ogol chca kolegow z branzy czyms nowym zaskoczyc, pokazac jacy to oni sa kreatywni. zatem przechodza samych siebie, kombinuja jak kon pod gore jakby to jeszcze bardziej skomplikowac. takie talmudy najlepiej niech wystawiaja przy wejsciu w swoich restauracjach. bedzie od razu wiadomo czy zostac czy wyjsc.
nic dziwnego ze bedzie do odebrania po wtorkowym quizie. wspolczuje tylko listonoszowi.
dorotolu nie wiem czy wiesz, ale dzin pije sie od rana. noc jest o spania.
Jakby tak do Australii albo Kanady wyslac to przesylka bedzie drozsza od samej ksiazki. Alicja graj, nie idz spac. Napisz odpowiedzi wieczorem.
yyc_u
wiesz co maja wspolnego ksiazki kucharskie i ksiazki o seksie?
wychodze na rozaniec i podaje odpowiedz:
w zasadzie to daja jedynie mglisty obraz o tym uroku. w najlepszym przypadku moze przyjsc jedynie ochota na praktyke
Tyle ze ksiazki kucharskie sa w kazdym domu…przynajmniej na widoku. No i w konkursie tutaj sie innej nie wygra. moze dlatego nie wszyscy graja?
Dziędobrywieczór na rubieży.
Jotko, jak dla mnie, może być w poświacie.
Pyro, ja nie zamieszczałam zdjęć z Karkonoszy.
Mosou – a te „damskie biusty”?
Nie bądź taki malkontent, Rysiek…jeszcze nie miałeś w rękach wspomnianego we wpisie dzieła, a już narzekasz 😉
Jak miałeś, to zwracam honor.
Lubię książki kucharskie, coraz więcej w nich do czytania. Malkontenci powinni wziąć do ręki starą, znaną „Kuchnię polską”. To jest dopiero drętwa rzecz!
Ciekawe, że mimo posiadania sporej ilości książek kucharskich (idę policzyć – 27 😯 ) często zdarza mi się „co by tu dzisiaj ugotować….”.
A wystarczy zajrzeć do lodówki, a potem poszperać w książkach, co zrobić z tym zastanym w lodówce. Dobrze też zerknąć do naszych /Przepisów.
Tragedia, jeśli w lodówce jest jedno jajko, ździebko żółtego sera i cebula. Ale łasuchy nigdy nie mają tak pustej lodówki 🙂
yyc ,
Placka namówię, żeby wygrał i scedował na mnie 😉
Dam mu silną motywację – mogę w zamian przyrządzić obiad wystawny, z niezrównanym towarzystwem swojem, a Jerzor będzie kelnerował 🙂
O, albo lepiej niech nie kelneruje, bo porozlewa wszystko po stole i gdzie się da, nie daj Boże na nas, a tak to tylko po sobie (tradycyjnie) i ewentualnie po stole (też tradycyjnie).
Nim doczytam powiem, że akurat na NDR3 oglądam jak rozstrzyga się o tym, kiedy piękny koń może pozostać ogierem, a kiedy jego los to wałach.
Ściskając kolana zastanawiam się, czy nie zmienić kanału.
Ponadto, życzę miłego wieczoru.
Alicjo, musiałam sobie przypomnieć dobre imprezowe czasy. 😆
Pepegor, 😆 😆 Zmień jednak kanał, zamęczysz kolana. 😀
Ja tu z tak zwanego doskoku, między gęsią, może być zielona z powodu zbyt długiego trzymania w lodówce, pieśnią, biesiadą, i innymi okolicznościami przyrody vel natury.
Nisiu,
a zatem nie pomyliłam się, pytając o możliwość gratyfikacji w poświacie, wiedziałam, że mogę na Ciebie liczyć 😆
Alicjo,
skoro Ci się kojarzy, to tak trzymaj, żadnego przymusu. Dziękuję za poradę. Będzie w szeleszczących banknotach 😎
Dostałam od dzieci płytkę z moim ulubionym filmem, to sobie go teraz obejrzę.
http://www.youtube.com/watch?v=8_JwUPLanoo
Będzie okazja pośmiać się i popłakać.
Miłego wieczoru BB. 😀
Dobrej nocy będę Wam życzyć, za kilka godzin. 😀
Ludzie listy pisza….a ja ich nie dostaje. Jest tak. Dowiedzialem sie w Kraju, ze listy wracaja z adnotacja, ze ja juz tu nie mieszkam. Bawilo na poczatku, teraz mniej bo czekam na dosc wazne wiadomosci wiec pomyslalem: cos zrobie. Chwycilem za telefon i wydzwanialem sobie 3 dni z rzedu na ten 1-800 numer co to za darmo jest (innego nie daja) i specjalnie dla klientow utworzony w pocie czola. . Mysle sobie darmo mozna dzwonic to i gluchy telefon, pewnie nie starczylo kasy na odpowiadaczy choc musze oddac muzyke puszczali. Dwukrotnie usnalem wiec nie moge stwierdzic czy w koncu ktos odebral czy nie. W pracy spytalem znajomego listonosza, co nam tu przywozi ciezarowka listy, o pomoc i dal mi numer do samego kierownika. Zadzwonilem i mila panienka powiedziala w sluchawce, ze jest jej bardzo milo i zeby zostawic numer, adres no i dane osobiste i ona sie mna zajmie. Jak wroci znaczy sie w ciagu 24 godzin. Pomyslalem o zonie ale cierpliwie czekalem. Po 48-u zadzwonilem i ta sama dziewczyna rownie milym glosem rownie milo mnie wypytala poczem kazala czekac 24 godziny. Mowila jak z kartki wiec pomyslalem po kolejnych 48 godzinach, ze juz jej dam spokoj bo sobie oczy nadyrezy ale za to bede wspolczesny i skorzystam z internetu. Com pomyslal tom zrobil. Napisalem o co mi chodzi i czy daloby sie jakos tak zadzialac, zeby listy prawidlowo adresowane skoro juz do mnie nie doszly nie wracaly do wysylajacego z adnotacja, ze sie wyprowadzilem bo zaczelo to powodowac dosc nieprzyjemne konsekwencje. Niesmialem prosic o doreczanie. Odpisalo w sekunde, ze mi odpisza w ciagu dwoch dni pracujacych. Ucieszylem sie i czekam kiedy poczta zacznie od nowa pracowac bo juz 2 tygodnie minely a tu zadnej odpowiedzi. Moze mieli dopiero jeden dzien pracujacy. Znajomy listonosz powiedzial, ze najlepiej listow nie wysylac i nie dostawac. Wtedy nie ginie.
Poczta Kanadyjska to wspaniala instytucja, maja kolorowe znaczki i wygodne buty. Calkiem ladne koperty na rozne okazje i bez. Nie moge tylko wykapowac czemu tak usilnie chca mnie przeprowadzic o czym informuja znajomych, rodzine i urzedy.
Jotko – oczywiście.
Żeby nie przesadzić z tą poetycznością, zaraz sobie zrobię kluchy kartoflane. Się wyrówna.
Nie napisałam, że pieśni nam wyszły po prostu świetnie, aczkolwiek kotyliony były nieco amatorskie. Chyba będziemy powtarzać wieczorki śpiewające. Może następnym razem Śpiewnik Domowy w święta? Do Śpiewnika Domowego to przynajmniej wiadomo, co pić: nalewki i miody.
Pyro, jeśli Mosou to ja, a damskie biusty to Sokoliki, to niestety, nie leżą one w Karkonoszach, a w Rudawach Janowickich.
Ja mam trochę Karkonoszy, ale nie chce mi się wszystkich przenosić do Pikasy. Napisz, o co konkretnie chodzi i ile ma być tych zdjęć, to wrzucę.
http://www.kulikowski.aminus3.com
http://kulikowski.aminus3.com/image/2010-11-11.html
Pyro, tu masz trochę Karkonoszy – niestety, nie są najciekawsze i przy kiepskiej pogodzie – widoczki piękniejsze mam na staroświeckich kliszach, a na cyfrze tylko to. No ale zawsze kilka landszafcików.
http://picasaweb.google.com/108203851877165737961/Karkonosze#
Misiu, dlaczego ten kontrastowy „ktoś” nie chce, żebyś widział, słuchał i mówił ? 😉 Pomysł na zdjęcie świetny – bardzo mi się spodobał – gratuluję ! Wprawdzie ze mnie taki znawca jak „z koziej ……. trąba” ale moją wyobraźnię to zdjęcie uruchomiło, to może i znawcom się spodoba, czego Ci szczerze życzę.
Jak widać, już jestem po seansie filmowym, dlatego życząc wszystkim dobrej, spokojnej nocy i pięknych snów, idę spać.
kod ciekawy: 9913
4 grosze za gram ksiazki poprosze 6 kilo
Po Sokolikach to ja się tego tam… wspinałam. Swego czasu.
Podejmowałam na obiedzie Bonnie i Rogera. Schaby rozbite na płask, do tego śliwki suszone w środku, z braku laku, czyli boczku, podsmażyłam na smalcu z polskiego sklepu, smalec prawdziwy ze skwarkami.
Jadalne chyba, bo wszystko znikło.
http://picasaweb.google.com/alicja.adwent/Obiad#
Wiecie co….
niedobrze mi się zrobiło, poczytując pocztę od rodaków (ludzie listy piszą, i ja za tym!), nie zamieszkujących w Polsce, ale bardzo zangażowanych w politykę tamże. Ręki mi opadły…okropną jestem tem tam liberałką, a ludzia trzeba trzymać za ryj. Po prostu i już. To ja idę spć, jeśli uda mi się zasnąć.
Powtarzam się, ale… 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=P-CcONWw8C8
Dzien dobry,
Wybieram sie na cosobotny targ w poszukiwaniu m.in. swiezej watrobki kaczej, na pasztet. Dawno juz nie robilam a zbliza sie pasztetowy sezon.
yyc, moze nie bedzie tak dobry jak ten, ktory trzymasz w rezerwie, ale domowy i zwykle raczej wychodzi mi niezle.
Niepokojace, co piszesz o kanadyjskiej poczcie. Mam tam przyjaciol, do ktorych od czasu do czasu pisze ale jak dotad nigdy nie bylo zwrotu.
Za Alicja powtarzam, ze jestem za listami i prawdziwa poczta 🙂
Alicjo, kiedy juz sie obudzisz i tutaj zerkniesz, gratulacje za zrazy i sfilmowane poszczegolne etapy. Zdradz tylko jeszcze, skad sie wzielo tyle sosu, czym podlewalas mieso? Skusze sie na to danko.
Misiu, ciekawie sie zautoportretowales 🙂
Zycze milej niedzieli 🙂
cosobotni 🙂
A przed niedziela jest sobota! Chyba nie calkiem sie obudzilam…
Alicjo ty nasz blogowy liberale. 😀 😀
Prosze kotyliony na niepodleglosc. Jak brytyjczycy moga z makami po swiecie latac, to dlaczego my nie? Pytanie retoryczne, bo watpie, zeby w kampali sprzedawali bialo-czerwone kotyliony…
Zosia pluje na kurczaka, a raczej pluje kurczakiem. W tym tygodniu sprobuje dodac do diaty zoltko.
http://turystyka.gazeta.pl/Turystyka/1,82269,8275030,List_z_Lotwy__Maija__Roza_Turaidy.html
🙂
Kotyliony w Kampali kto wie? Moze kotylion tez „nie spi…” W kazdym razie ja widzialam przedwczoraj ludzi zaopatrzonych w bialo czerwone kotyliony, pomyslalam sobie, ze to pracownicy ambasady i musza je miec przyodziane.
tutaj ciekawy artykul:
http://www.polityka.pl/historia/1500605,1,od-pierwszej-do-trzeciej.read
Pyro,
z tego co pamietam, to te piersiaste góry obfotografowała i pokazywała na blogu Ewa.
Przy okazji. Restauracja Kresowa istnieje w Poznaniu nadal. Mieści się przy ulicy Kwiatowej 2.
Do wczoraj nie miałam o tym pojęcia. Wczoraj było tam bardzo ciekawe spotkanie. Grała kapela ze Lwowa. Profesor S.S.Nicieja podpisywał swoją książkę Ogród snu i pamięci. Dzieje Cmentarza Łyczakowskiego we Lwowie i ludzi tam spoczywających w latach 1786 – 2010
Ładnie wydana książka. Szkoda, że same czarno-białe fotografie.
Kiedy byłam nieletnim dziewczęciem (czyli dawno)wyśpiewywano na melodię wyjątkowo smętnego walczyka :
Wanda leży w polskiej ziemi,
co nie chciała Niemca,
zawsze lepiej mieć swojaka,
niźli cudzoziemca”
Pyro mezczyzna obojetnie jakiej nacji jest „cudzoziemcem” w swiecie kobiety a jak dalece to zalezy od jego swiadomoosci.
Ja dzisiaj robię za żabę. Nie naszą Żabę, of course! Gdzież bym śmiała. Za tę, co to: przecież się nie rozedrę 👿
W Poznaniu w Pałacu Działyńskich śpiewają moi ulubieni Madrygaliści, mój mąż z nimi, plus utwory fortepianowe Chopina i Paderewskiego.
W tym samym czasie mamy w UTW spotkanie z oper: historia, anegdota, prezentacje multumedialne. Dziś Nabucco
Tym, którzy nie znają dowcipu o żabie.
PB kazał się ustawić wszystkim stworzeniom w dwóch grupach: piękni i mądrzy. Zwierzęta zrobiły to w miarę sprawnie. Tylko żaba została pośrodku placu. Na pytanie, dlaczego tu stoi, odpowiedziała: przecież się nie rozedrę 😉
To ja dzisiaj też, jak ta żaba. Dzisiaj obiadowo polędwiczka z płd Azji omc – sos: warzywa, owoce, śmietanka kokosowa, ostro; na jutro bitki wołowe w warzywach; na kolację różności we francuskim cieście i sałatka jarzynowo – jajcarska. A wykwitne różności w cieście, są przez pomyłkę Młodszej. Kupiła dwa opakowania ciasta i mówi, żeby zamrozić na wszelki wypadek. Jak zamrozić, kiedy tam już dwa opakowania są? Zapomniała, że kupiła tydzień wcześniej. Dlatego wczoraj i dzisiaj zawija się śliwki suszone, kawałeczki szynki, grzybki, paprykę, ser itp. Dobre to. Wieczorem przyjedzie ojciec czwartego wnuka Żaby właściwej. Ma chłop żelazne nerwy, żeby zostawić w domu kobitę w połogu z czworgiem drobiazgu!
południe dobre .. 🙂
Misiek jakiś artysta Ci zdjęcia robił … 🙂
a ja miałam iść ale mi się nie chce wyjść bo świat ponury za oknem .. szarlotka córci, kawa, stary Colombo i robótki na drutach lepsze mi się zdają …
moje dzieci ładnie jadły do momentu kiedy zupki się zaczęły .. potem plucie było koncertowe .. a potem z 5 lat tortur z jedzeniem .. dobrze, że wnuczka po zięciu je normalnie i lubi wiele potraw a szczególnie zacierkową w wykonaniu dziadka …
Bry Szampaństwu
o moim bladym, a przepięknie kolorowym świcie.
http://alicja.homelinux.com/news/img_4992.jpg
Taki ci on jest. Cyknęłam przed chwilką.
Witam wszystkich słonecznie – jak się już „Klarcia” przebije przez chmurzyska, to świeci z całą mocą, jakby był sierpień. 😀
Ja wróciłam z zakupów i lecę do kuchni, bo dziś mam gości.
Alicjo, bardzo mi się spodobały Twoje roladki, dlatego też je dziś zrobię ale z suszonymi morelami – suszone śliwki lubię najbardziej w czekoladzie i to jedynie z „Goplany”. 😉 😀
Kochana „liberałko”, wygląda na to, że i ja się urodziłam z piętnem liberalizmu. Kocham wolność a nie cierpię żadnych „jedynie słusznych” idei, w żadnej dziedzinie życia – także kulinarnej. 😉
Słonecznej i smacznej soboty Wam życzę. 😆
Wracając do obiadu wczorajszego… otóż miało być, jak to Cichal zanotował zdjęciowo, co PaOlOre i Anka upichcili. Wyszło oczywiście inaczej, bo nie kurczę blade, tylko świństwo, a na koniec okazało się, że Jerzor zapomniał zakupić boczku, którym należało było owinąć roladki kurczacze ze śliwką w środku.
Nie takie my ze szwagrem!
Porozbijałam te schaby, dyżurne, w środek śliwki, spięłam wykałaczką, obtoczyłam w mące deczko, przysmażyłam na smalcu (a co! nie ma boczku, jest smalec) – podlałam wodą z rosołkiem wołowym zastanawiając się (po czasie), czy wół ze świństwem się nie pożre.
Było tego płynu z pół litra albo więcej, dusiły się roladki pod przykryciem na małym ogniu mniej więcej godzinę, świństwo więcej nie potrzebuje, tym bardziej rozbite młotkiem.
Po dokładnym uduszeniu wyciągnęłam roladki, a do pozostałego sosu dodałam mniej więcej szklankę rosołku rozbitego z dwiema płaskimi łyżkami mąki i dwiema łyżkami kwaśnej śmietany. Rosołek z mąką zagotować, owszem, mieszając gęsto często, a potem odstawić, niech ostygnie deczko, i dopiero śmietanę.
Więcej grzechów nie pamiętam.
Zgago,
morele jak najbardziej – i sprawozdaj!
Idę dospać. Świt coraz bardziej blady 🙄
Oj, chyba wszyscy poszli dospać 🙁
Dojadam dziś gęsinę, pieczone jabłka i brukselka do niej.
Małgosiu,
dzień taki senny 🙁
My mieliśmy na obiad barszcz ukraiński na gęsim rosole i faszerowaną gęsią szyjkę. W lodówce marynują się gęsie udka na jutrzejszy obiad.
Włodek już pojechał na koncert do Poznania. Koncert o 17-tej, ale dyrygent zarządza „rozśpiewanie” dwie godziny wcześniej.
Ja wypiję kawę i pojadę na nasze „spotkanie z operą”. Boję sie o frekwencję. Komu będzie się chciało wychodzić z domu w taką pogodę 🙄
A będzie wstyd, jak ludzie nie przyjdą, bo prelegent przyjeżdza z daleka pociągiem 😳
Koleżanka już pojechała po niego do Poznania.
A u mnie dzionek piękny, jak świt blady – niebieściuchne nieba skłony, wiaterku zero. Hm… to się nijak nie ma do zwyczajowego listopada tutaj 🙄
Nie mówię, jak zwyczajowo jest, bo jeszcze zapeszę…
Dzisiaj na obiad pieczarkowej zostało akuratnie, do tego roladka jedna, ostatniej nikt nie chciał zgarnąć przez grzeczność źle pojętą, bo kto zjada ostatki, ten jest piękny i gładki.
Mam też kalafior bardzo piękny, którego lubię jak najprościej, z wody, polany bułką tartą na masełku leciutko podsmażoną. Może być na żywo też, kalafior,co bardzo polecam, no ale jesień, to nam (mnie!) się chce gorącego.
Jerzor zbiera liście i wynosi do lasu za Górkę. Jest tego trochę…
http://alicja.homelinux.com/news/img_4993.jpg
Alicjo, przygladam sie, jak Jerzor to robi, to zbieranie lisci. U mnie tez duzo spadlo, z lip, ale sa wilgotne wiec poczekam troche, moze przestanie padac.
Roladki ze sliwkami zrobie wkrotce. Twoje wygladaly apetycznie 🙂
Jakos tu sennie.
MalgosiuW, pieczone jablka, tez dobry pomysl 🙂
U nas klony, Alino, ale podeschły nieco, bo ostatnie dni były wyjątkowo pogodne. Jak się to-to zostawi na trawie, to wiosną będzie przytłamszona i do niczego. Niezły patent jest też taki, że jak liście przeschną, pojechać po nich kosiarką i elegancko posiekać. I zostawić, dla użyźnienia.
W tym roku Jerzoru się zachciało użyźniania lasu, no to niech.
I u mnie dzisiaj dzień ogrodowy, już w kolejną sobotę. Już kolejny raz tylko z doskoku, bo od czasu do czasu pada i trzeba robić przerwy, nie tak jak u Was, Alicjo. Dziś dorwałem się do porządnego przyrządu zwanego w Polsce powszechnie tylko kercher. Dla niewiedzących: to maszyna pryskająca wodą pod bardzo wysokim ciśnieniem. Można tym świetnie czyścić niewymagające powierzchnie, jak np. płyty chodnikowe, schody zewnętrzne i takietam. Jak zaczęliśmy po południu, to skończyliśmy o zmroku. Nareszcie rozpoznałem kamień wyłożony przed domem: czerwony piaskowiec.
Kulinarnie nic ciekawego z mojej kuchni nie mogę nadać, je się jak leci. Dziś np. wczorajsze kartofle w mundurkach podsmażane na boczku, cebulce i jajku. W dwu ciągach, bo moja LP boczku niet. Na jutro jest pół kilo mielonej wieprzowiny i miałem z tego zrobić zapiekankę na ziemniakach. Nie zrobię, bo musiałbym jeszcze po bezlaktozową…
Chyba zrobię, bo mojej jeszcze chce się wyjechać po jej śmietanę.
Proszę zwrócić więc przynajmniej uwagę na parytet; raz napisałem kartofle, raz ziemniaki!
Dziędobrywieczór na rubiezy.
Chyba dzisiaj wszyscy śpią. Ja się przyznam, że dopiero przed chwilą wstałam z kanapy, na którą walnęłam się natychmiast po wstaniu z łóżka. Wczoraj nie odespałam wieczoru patriotycznego, bo mi się jeszcze jedna gościówa ostała… a było co odsypiać, bo spać poszłam o szóstej rano. I to wcale nie z powodów patriotycznych – goście grzecznie wybyli o drugiej. Mnie się natomiast zdarzyła debilna pomyłka – pierwszy raz w życiu! – mam takie antyastmatyczne psikawki, jedną psikam cztery razy, a drugą tylko raz. No i psiknęłam cztery razy tą niewłaściwą, a potem bałam się iść spać, bo nie wiedziałam, czy mi serce nie nawali jakoś niefajnie po tym nadużyciu… Nie nawaliło.
Jotko, te biuściaste góy to już nie Karkonosze, tylko Sokoliki w Rudawach Janowickich.
Alinko, jak robisz ten pasztet?
Ja bo zrobiłam pyszny pasztet patriotyczny, tylko nie miałam cierpliwości czekać aż wystygnie i troszkę się rozleciał przy wyjmowaniu. Ale patent jest prosty: dobre mięska, w tym wątróbkę (była indycza) i koniecznie tłusty boczek, podsmażam na smalcu, duszę, mielę i zapiekam. Okropnie niezdrowe, ale bardzo smaczne.
Przepraszam poznanskie.
Pyr nie wymienilem.
Malkontentom względem książek kucharskich podsyłam o, co! (to mi się przypomniało przy okazji wpisu Gospodarza sąsiedniego blogu).
Wiedzy tam od cholery, informacji i ilustracji, Ryśku!
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Teksty/Kuchnia_erotyczna/
Rysiek przeciez kamasutra to ksiazka kucharska. Korzystaj z przepisow poki mozesz. Przyjaciel mam nadzieje nie bedzie narzekala, ze znowuz do garow 🙂
yyc… 😉
Przypomniało mi się – chcę wam zarekomendować wino pod tytułem Candidato 2007, terra de Castillia, granache.
„Sobrio y sugerente. Un Vino a tomar en serio! Rojo teja con aromas a especias”
Pyszne było. Zwłaszcza ten przeze mnie ulubiony aromas especias. Mmmmmm…!
Lecimy do Franka.
Alinko, jak to w zyciu pewnie zalezy od czlowieka. To o poczcie. Zle doreczaja a potem odsylaja do nadawcy zamiast doreczyc pod wlasciwy adres. Nie chce sie i tyle. Moze to tylko moj listonosz ale mysle, ze ogolnie jest gorzej. List z Toronto do Calgary srednio idzie 10 dni. Mam koperte od kuzyna (z Polski) prawidlowo zaadresowana i odeslana z adnotacja, ze sie wyprowadzielm. Ta adnotacja robi wiecej szkody niz samo nie doreczenie bo tak sie stalo w sprawie waznej i list odeslano do urzedu a tam zaznaczyli, ze adres sie zmienil a ja ich nie powiadomilem. Problem i opoznienia. Denerwujace.
Wczoraj zrobilem risotto. Z glowy. Blad. Z glowy to mozna zanucic a nie gotowac cos pierwszy raz. Maz straszna wyszla. Wrogowi bym nie zyczyl. Ale cos tam zjadlem bo bylem glodny 🙂
44 wlasnie ma 44 dni i sie rozlala do karafki (czesciowo). Druga porcja z dwoma pomaranczkami i innym gatunkiem jeszcze ma tydzien. Nastepna robie na koniaku.
http://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/44#slideshow/5539111363195434754
Pyro,
wydaje mi się,że Nemo zamieszczała zdjęcia Karkonoszy, ale bez podpisów. Pytała nawet, czy ktoś rozpozna te krajobrazy, ale nikt nie zgłosił się z odpowiedzią.
Alicjo,
ta tradycyjna książka kucharska wcale nie jest taka nudna. Lubię czasami poogladać zdjęcia potraw – sa bardzo ładne, przynajmniej w tym moim wydaniu.
Nisiu,
ja też mam zawsze problem z wyjmowaniem upieczonego pasztetu, ponieważ piekę go w blaszkach keksowych. Muszę przerzucić się na blaszki z folii metalowej. Wiem, że Włodek Jotkowy piecze pasztet w formie , w której zdejmuje się boki.Bardzo to praktyczne.
A ja dzisiaj ,korzystając z bardzo ładnej jak na listopad pogody, spacerowałam sobie w Gdyni w miłym rodzinnym towarzystwie. Zatoka była bardzo spokojna i sporo ludzi, zwłaszcza z dziećmi ,dotleniało się morskim powietrzem.
@nisia i krystyna:
dobrze smarowac forme, a zawartosc dobrze wiazac
n.p. jajkiem…
tyle o wyzszosci swiat wielkanocnych nad…
Byku, dzięki za radę. Było dobrze związane, bo sporo tłuszczu, tylko przecież nie wyjmuje się pasztetu na gorąco. On się musiał rozlecieć. Z drugiej foremki poczekał i nie sprawiał problemów.
Wyrywna kucharka, ot co.
Krystyno, widziałam gdzieś foremki silikonowe, tylko nie pamiętam gdzie. Może w Duce??? Ja je znajdę!
Krystyno,
ja mam wydanie z roku 1985, ale w domu u mojej Mamy jest stare wydanie, bez obrazków i żadnych takich fotografii, jak są w tym moim wydaniu całkiem nowoczesnym.
Do mojego wydania dodano dobre rady, jak gotować dla osób na określonych dietach, ale jak dla mnie – ciągle drętwa książka.
Kielichy do wina – poniemieckie 😉 Ale ładne.
Nisiu, chetnie Ci podam, tylko jutro, dobrze? Robie pasztet z kaczej watrobki (terrine de foie gras), bez zadnych innych dodatkow. Chyba trudno byloby Ci kupic taka „przetluszczona” watrobke. Ale przepis chetnie napisze, jesli Cie interesuje.
Na przyszlosc sprawdzaj dokladnie lekarstwa, nie rob nam strachu!
Milego wieczoru i dobrej nocy dla Was wszystkich czuwajacych 🙂
Krystyno, a czy nie wystarczy wylozyc dno foremki papierem do pieczenia?
Ja tak robie. Mam foremke silikonowa ale nie sztywna. Do tego jest podstawka metalowa. Jakos mi z tym niewygodnie. Gdybys byla zainteresowana, chetnie Ci wysle. Ja jej nie uzywam a Ty moze poradzisz sobie lepiej. Napisz, prosze a ja zajrze tu jutro. Dobranoc.
@alicja:
a ja mam szczescie miec ksiazke kucharska,
a wlasciwie testament, mojej s.p. matki:
nieustanna okazja do wzruszen, w tym i melancholii…
Byku,
a to masz szczęście.
Ja mam nieszczęście bazgrać uwagi na książkach, tylko chyba nikogo to nie wzruszy. Swoją drogą, nie bazgram dla potomności, tylko dla siebie, żebym nie zapomniała o tem i owem. I tak zapominam 🙄
A propos pasztetów, ja je chamsko, że tak powiem, zapiekam w jednorazowych foremkach foliowych, niewielkich takich.
Masłem/smalcem natłuszczę, bułką tartą wysypuję – i do tego pasztet walę.
Wychodzi bardzo owszem po mniej wiecej godzinie w piekarniku średniej temperatury.
Ja na dno wysmarowanej olejem foremki z pasztetem kładę cieniuteńkie plasterki słoniny i posypuję bułką tartą. Jak ostygnie podgrzewam odrobinę spód i wychodzi bardzo ładnie. Ale ostatnio też piekę w jednorazowych foremkach aluminiowych.
Alino, wcale mi się nie spieszy. Muszę teraz strawić ten mój, którego jeszcze kawałek mi został. Myślę, że Twój będzie lżejszy. Choć i mój był bardzo dobry. Powiedziałabym: staroświecko dobry.
Małgoś, pewnie podawałaś już tu przepis na swój słynny chleb? A mogłabyś napisać, gdzie, ew. podać jeszcze raz? Ten domowy chleb mnie kusi i kusi. Niech się mikser przyda!
Udało mi się natomiast po raz pierwszy uzyskać dokładnie ten smak klusek kartoflanych, który pamiętam z dzieciństwa. Bo dotąd wszystko robiłam prawidłowo, tylko do wody zrzucałam łyżką, jak kładzione. I efekt był, ale nie do końca. Wczoraj zrobiłam z nich niewielkie kulki i to było to – kluchy doskonale zasługujące na miano „żelaznych” – tak je nazywaliśmy w domu. O wiele bardziej pyrczane niż kupne pyzy ziemniaczane. Pewnie oni dają więcej mąki, a ma być tylko tyle, żeby związało. Bez jajek. Pyry, mąka, sól. Pycha.
Jedyna książka, w jakiej toleruję bazgranie to jest książka kucharska.
Ba – ono jej wręcz dodaje wartości, a tłuste plamy – też nigdzie indziej nie do przyjęcia – świadczą o jej częstym używaniu tam gdzie trzeba, czyli w kuchni, a więc o dobroci przepisów.
😆
Foremki silikonowe kupowałam w intermarche,
Słoniny ci u nas nie uświadczysz… ale boczek (z polskiego sklepu) i owszem, używałam do podstawy foremki;)
O masz. Namówiły mnie na pasztet 🙄
Cholera z wami! Zrobię na święta. Mój zawsze lepszy od kupnego – niestety, musicie mi wierzyć na słowo 🙄
Ostatnio do pasztetu dodałam bułkę namoczoną w czerwonym winie-ciekawy smak.
Alicjo, jasne, że Ci wierzymy na słowo!
Esko – w Intermarche nie bywam, bo nie mam żadnego pod ręką, więc nie wiedziałam. Bywnę zatem i poszukam tych foremek. One Ci się sprawdzają?
Chyba je widziałam w Duce… a może w internecie?
http://www.youtube.com/watch?v=yhA_TTKetyM&feature=related
Kołysanka dla tych, co lubią psy. Tu poskutkowała, może i Was uśpi ładnie…
Tylko właściciel sam nie wie, co ma. To nie wilk, tylko alaskan malamucik ślicznej urody, razy dwa.
No to dobranoc.
dzień dobry .. 🙂
może komuś prezent zrobić …
http://wyborcza.pl/1,75517,3674776.html?as=1&startsz=x&fb_xd_fragment#?=&cb=f585a883c331c6&relation=parent.parent&transport=fragment&type=resize&height=20&width=120
Mnie!
Lubię Stasiuka, mam „Mury Hebronu” i „Jadąc do Babadag”. Z recenzji, którą podałaś, Jolinku, wynika, że Stasiuk pisze ciągle tę samą książkę, bradiaga taki (skojarzył mi się z naszym Wojtkiem z Przytoka w tym momencie).
Nisiu,
jak nie lubię słuchawek (u mnie środek nocy!), takem sobie nałożyła i wysłuchała 🙂
Oooo, słoneczko 😆
Miłej niedzieli!
Jestem Misiem Najdrozszym – w utrzymaniu.
Jak ktos chce sprawdzic , to prosze bardzo .
Bardzo mi smakowalo:
http://en.wikipedia.org/wiki/Kobe_beef
Alicjo też mi się skojarzył .. oglądałam niedawno film o Stasiuk z przed 1o lat jak właśnie budował dom i więzi sąsiedzkie .. mam parę osób, którym zamiast kwiatka kupę książkę ..
pogoda prawie bajeczna .. 🙂 .. to chyba nagroda za to, że mamy ciężkie życie z politykami .. 😉
zakupiłam już torebki na prezenty i suszone śliwki, jabłka i figi na kompoty nie tylko świąteczne … no i ściągam do domu różne flaszki z alkoholami bo się przydadzą na pewno .. 🙂
Do najdrozszego miesa na swiecie idealnie pasuje Yamazaki.
Najlepsza jaka pilem :
http://theyamazaki.jp/en/index.html
Oczywiscie 18 letnia , znaczy pelnoletnia.
no no Misiek .. w totolotka wygrałeś …
Dzien dobry,
Nie wiem jak u Was, ale u mnie ten yamazaki nie chcial zejsc z ekranu…
Dzien jest prawie sloneczny i liscie przeschly wiec tylko je zbierac.
Jolinku, dzieki za link, zanotowalam sobie tytul na ewentualny zakup. A u Ciebie, widze, juz przedswiateczna atmosfera 🙂
mnie też ten yama się zbiesił …
Alino staram się kupić wiele rzeczy wcześniej by potem nie latać po sklepach i kupować byle co za wyższą cenę i omijam kolejki .. od grudnia już prawie nic nie kupuję ..
idę na spacerek bo grzech by nie iść … na słońcu 22 stopnie … 😀
Wypilem kawe , zjadlem francuska kremowke i ide polatac. za link co wisi i nie chce zejsc bardzo serdecznie przepraszam.
Bardzo serdecznie.
Dziędobry a rubieży.
GDZIE SĄ WSZYSCY???
Mnie tam nic nie wisiało, Misiu.
Yamazaki się mi był otworzył, ale ja i tak wolę kurpiowski miód.
Jolinku,
moja tutejsza kuma Bonnie ma zwyczaj kupować prezenty na następny rok zaraz po świętach. Nikt wtedy nie łazi po sklepach, a ceny dla ludzi wreszcie.
Porozglądaj się, jak tam u was, pewnie podobnie.
Idę pochorować. Zatoki, gardło, dobrze, że katarstwo mi się jakoś udało zatrzymać, przynajmniej na pół gwizdka 🙄
Ja jestem… na jedno oko, przyznaję uczciwie. Teraz się waham, bo jak pójdę pochorować, to się pewnie rozchoruję. Idę do kuchni po moją piętkę z bagietki, którą przed chwilą Jerzor przywiózł ze sklepu Za Rogiem. Oni tam sami pieką, a Jerzor ich instruuje, to znaczy ma pretensje, czy wypieczone jak on by sobie życzył, czy nie 🙄
Alicjo, trzym się dzielnie.
Boski pieseczek, nie?
Znam jednego takiego osobiście. Nazywa się Polar i też chętnie śpiewa, na przykład na koncertach szantowych w plenerze.
http://picasaweb.google.com/108203851877165737961/PolarNaSzantach#
11ff
Ta bagietka (piętka od) była przedwczorajsza. A ja na to smalec, gdyby Jerz widział, zagrzmiałby, że pojutrze umrę (baba z wozu?).
A tyle mnie to obchodzi, kiedy umrę, o! Idę do wyrka czytać i się wygrzać albo co.
Co do piesów, bardzo mi się podoba to, bez względu na wyznanie albo jego brak:
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/ZOO/Piesy/Paciorek.jpg
A co do kotów… tu są koty 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/ZOO/Koty/Koty_rozne/
Mieli my kawe:
http://kulikowski.aminus3.com/image/2010-11-14.html
Ciiiicho, Nisiu, nie krzycz, tu jestem i pozdrawiam 😉
Alicjo,
cudne zdjęcie „modlących się” 😆 nie choruj 👿
Misiek znaczy się w Paryżu .. też bym sobie połaziła …
Alicjo ja zawsze kupuję po świętach prezenty na różne okazje a właściwie ciągle coś kupuje i chomikuje na okazje imprezowe … 🙂
ale fajnie przed wyborami u mnie na osiedlu .. drogę zrobili co była 10 lat niczyja .. super place zabaw .. i basen ma być .. i lodowisko otwarte przed terminem … 😀
Alicjo ten jama się otwiera bez problemu tylko wyjść z niego trudno .. 🙂 … jakieś smarowanie na to choróbstwo sobie zrób …
jeden dzień sklepy były zamknięte to teraz jakiś szał zakupów ludzi ogarnął .. PKB nas znowu zaskoczy pozytywnie … 🙂
silikonowe formy, foremki i przybory bywają w Lidlu .. pewnie przed świętami „rzucą” znowu trochę .. jak ktoś zainteresowany niech sprawdza oferty ..
Zazdroszczę Jolinkowi, chociaż u mnie też władze zmobilizowały się przedwyborczo, bo dokończono budowę szkoły. Ale nadal nie ma sali gumnastycznej, gdzie i dorośli mogliby mieć zajęcia sportowe. Może wybory samorządowe powinny być częściej…
A ja mam kłopot z wybraniem kandydatów na radnych i wójta, bo mieszkam tu dopiero rok i choć staram się, znam jeszcze mało mieszkańców. Czytam ulotki, bo obecnie radni nie organizują żadnych spotkań z wyborcami. Może wiedzą, co robią.
Zamierzam trochę ponaśladować Jolinka i zacząć robić przedświateczne zakupy tych produktów, które mogą spokojnie czekać na święta – bakalie, mak, owoce suszone itp.
A w ” galeriach” i supermarketach już pełno ozdób świątecznych.
Ja przez ostatnie cztery lata nie organizowałam świąt w domu, bo trzy razy spędzaliśmy ten czas nad morzem w hotelu, a w czasie ostatnich świąt nie miałam jeszcze mebli, więc byłam gosciem u rodziny. Tym razem wszyscy liczą na mnie, a i ja z chęcią zajmę się przygotowaniami świątecznymi.
u nas w dzielnicy Krystyno najlepiej w Warszawie wykorzystają środki z UE .. szkoły odnowione, przedszkola odnowione, place zabaw odnowione, boiska przy szkołach nowe .. tylko basenów brak niestety … ja nie mam problemu z głosowaniem bo uważam, że lepiej nie zmieniać koni jak wóz jedzie .. 🙂
sala gimnastyczna, oczywiście.
Alino,
dobry pomysł z tym papierem do pieczenia pasztetu. Dlaczego ja sama na to nie wpadłam ? Jakaś mało pomysłowa jestem.
Napisałam do Ciebie maila.
Alicjo,
smakosze bagietek zwracają wielką uwagę na odpowiednie wypieczenie. Jerzor ma o tyle dobrze, że może zwrócić uwagę w sklepie, że chce bardziej wypieczoną. A my kupujemy w Auchan, to znaczy mąż, bo ja bagietki raczej nie jem, a tam nikt żadnymi uwagami nie przejmie się. A przecież część powinni wypiekać bardziej, a część mniej, ale to chyba za trudne. A tymczasem to ja wysłuchuję narzekań męża na temat bladych bagietek. Teraz na wszelki wypadek zostawiam go przy bagietkach, a sama idę do półek z chlebem razowym.
Krystyno,
to mamy tak samo wzgledem narzekań mężów panów, bo ja z bagietki najwyżej piętkę niedużą, bo nie jestem pieczywna, jedna kromucha albo p dziennie wystarczy.
Temat świąt został poruszony. Otóż ja zakiszę barszcz jak zwykle, żeby synowa miała ulubioną „czerwoną zupę” w wieczór wigilijny, a poza tym uszka z prawdziwymi grzybami, w większości z Polski, pewnie zrobię ich ze trzysta. To będą najważniejsze prezenty.
A drobiazgi jakieś tam pod choinkę się wymyśli w ostatniej chwili 😉
*albo pół , miało być 🙄
Mój barszcz czerwony, domowych uszek pełen, jest niejako z nieprawego łoża – kupuję barszcz czerwony Krakusa i doprawiam wywarem z grzybów, czosnkiem („na wydaniu”, jak mawiała moja mama) – nic poza tym mu nie trzeba. Jest pyszny. Polecam łasuchom nieortodoksyjnym. Uwaga: hoteksowski też niezły, ale bardziej soczkowy, a ten bardziej zupiany.
Dzisiaj wznosimy szkło za zdrowie,
wszystkich
oraz
Pana Lulka, który nic tu nie pisze, bo znowu jest w niemocnicy, tym razem w Oberwarcie, jako że inne burgenlandzkie szpitale dotychczas nie stanęły na wysokości zadania. Trzymamy kciuki!
Za kilka dni będę lżejszy o 15 europatyków, ale za to będę mógł zrobić kolejny zajazd na Panalulkówce.
Mój nowy pojazd
Pawełku. Gratulacje motoryzacyjne! Tuszę, że w przyszłości będę nim podwożony, prawda li to?
Pozdrawiam Ciebie, Anię i Jana
janusz
Cichalu, to oczywista oczywistość, zrobimy sobie wycieczkę śladami k.u.k-a 🙂
proszę, dziękuję, przepraszam
i
dzień dobry!
czy jeszcze o czymś zapomniałem? 😉
Kuka sjeli Aborigieny.
Faaaaajna bryczka! Szerokiej drogi, Paolo!
paOLOre,
gratulacje, pozdrów Pana Lulka 🙂
za Pana Lulka trzymamy kciuki ..
Pawełku ładnie wygląda to autko .. takie błyszczące .. 😀
Dzisiaj byliśmy na grzybach.Znalazłam 1 (jedną) gąskę „siodłatą” czyli siwą. Ale spacer był przyjemny.W lodówce niestety ciągle i szybko zmniejsza się ilość gąsek kiszonych . Któregoś roku znaleźliśmy ostatnie gąski 8 grudnia.
PaOlOre, jak się cieszę! To ja już tylko: dobranoc!
Żabo cieszę się, że jesteś już czynna. Jka bedziesz miała chwilę to napisz jak to bylo i jak jest. Dla mnie o tyle interesujące, że też mnie to czeka.
Trzymam kciuki za Pana Lulka.
PaOlOre, ladny samochod, gratulacje 🙂
Czy gostus juz tu bywala? Jesli nie, witaj 🙂
Te, PaOlO…
ale fura 😉
Nisiu, ja raz do roku mam takie ortodoksyjne sparcie, że zakiszam i uszkuję, a poza tym to krakusuję, a jakże 😉
Wracam pod kocyk na kanapkę, jednak aspirynka z cytryną się przyda znowu.
Wredna pora roku, człowiek wylezie w byle czym na ogródek, bo tak pięknie, a potem płacze, że się zwyczajnie przeziębił 🙄
Ale pięknie nadal jest, chociaż dzisiaj miało lać, że ho-ho.
Witam, dostęp do internetu miałam zablokowany, dopiero niedawno naprawili. Podczytałam zaległości i zajrzałam na stronę Lidla, w którym od jutra będzie można kupić formy do pieczenia z otwieranymi brzegami. Jedna z nich przypomina mi formę do pieczenia pasztetów. Podsyłam sznureczek.
http://www.lidl.pl/cps/rde/xchg/lidl_pl/hs.xsl/index_14354.htm
Też trzymam kciuki za Pana Lulka.
PaOlOre, widzę, że lubisz tę markę, którą moja Młodsza też uważa za najlepszą. Na razie stać ją tylko na używane ale jest z niego bardzo zadowolona i twierdzi, że żadnej innej marki nie będzie kupować. 🙂
Życzę Ci samych przyjemności z jazdy nowym nabytkiem. 😀
Żabo, mam ogromną prośbę, pisz ciut częściej. Brakuje nam Ciebie.
Placek, też od dłuższego czasu się nie odzywa. Mam tylko nadzieję, że jest zdrowy.
Alicjo, roladki się udały – zjedzone wszystkie. 😀 Dbaj o swoje zdrowie !!!
Za zdrowie wszystkich potrzebujących go, toast wzniosłam przed 20:00, śledząc komputer, czy już internet wrócił. 😀
cichal, ja się nie bardzo odzywam, bo jestem słaba jak jesienna mucha. Nie powinnam siedzieć (noga w dół), więc poleguję w dzień na dole i dopiero na noc włażę na górę. Tym razem postanowiłam (na ile silnie?) posłuchać lekarzy i się oszczędzać, nie zmieniać środowiska, czyli nie wyłazić na dwór, itp. Takie straszne to to nie jest, ja na trzeci dzień sama zasuwałam do szpitalnej łazienki z kulami a następnego dnia już bez kul. Studentom mnie pokazywali pt.: sprawna babcia! A co!
Samochodem jeżdżę bez problemów (lewa noga), tyle, ze nogę muszę sobie włożyć do samochodu, wszystkie stawy mi się zginają jak należy, tyle że nie wszystkie jednocześnie, ale słucham lekarzy i na razie nie będę się ruszać skoro nie muszę. Nawet wnuczka jeszcze nie obejrzałam.
Gostusiu, nigdy nie jadłam kiszonych grzybów. Możesz napisać jak je kisisz i czy inne rodzaje też można ?
Zgago 😀
A, jeszcze – paradoksalnie najgorzej bolało mnie biodro. Kompletnie nie mogłam się ułożyć, dzisiaj już trochę lepiej. Nieźle krzywa ta moja noga musiała być, właściwie czemu się dziwić, wystarczy na żabę popatrzeć, dyć nogą na boki wymiata
Zgago, przed wojną mój Dziadek wysyłał całe beczki kiszonych rydzy do Szwajcarii.
Kurki i rydze tak samo, z cebulą i posolić jak kapustę
Żabo, tak myślałam, że trochę potrwa aż kręgosłup i biodro się „przestawi” na prawidłową pracę. Tylko szkoda, że boli. 🙁
A tak a’propos jesiennej muchy, to dzisiaj po raz pierwszy usłyszałam jak upadła mucha. 😯 Fakt, że spadła na pusty kartonik a cisza była w chałupie (niczym w rodzinnym grobowcu). Żal mi się staruszki zrobiło i poszłam zobaczyć co z nią i o dziwo pozbierała się, i powolutku zaczęła się wspinać. 😀
I też przykryć talerzem i kamieniem – jak kapustę ?
Nisiu, kupłam te silikonowe foremki , bo znajoma bardzo zachwalała.Nie jestem jednak z nich zadowolona..trzeba przyznać , że nic do nich nie przywiera, ale smak i zapach ciasta to nie to co tygrysy lubią najbardziej. Znajoma mówi, że się czepiam .
Trzy noce temu słyszałam klangor odlatujących żurawi, które to dawno powinny odlecieć, a dzisiaj wieczorem ku swojemu ogromnemu zdumieniu zobaczyłam latające nietoperze ….oby to wróżyło długą, ciepłą jesień
Dobrej, spokojnej nocy wszystkim życzę. Śpijcie spokojnie i śnijcie same piękne sny. 😀
Esko, oj tak, oj tak. 😆 Dobranoc.
Esko, może to była kwestia jakości silikonu? Pogrzebałam w internecie i znalazłam formy w bardzo różnych cenach. Gdzieś tam się wymądrzyli, że nie z każdej firmy są one naprawdę dobre. Może ja sobie kupię jedną i zobaczę oraz powącham… może Ty trafiłaś akurat na te gorsze?
Formy otwierane z boku mają jedno niebezpieczeństwo – jak się zrobi za tłusty pasztet, to „tuste” potrafi szczelinkami wymaszerować i zdrowo nasmrodkować w kuchni.